10171
Szczegóły |
Tytuł |
10171 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10171 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10171 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10171 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
Andrzej Zaniewski
cie� szczuro�apa
Stan�� a� na kraw�dzi, o wiele dalej, ni� odwa�y� si�
kt�rykolwiek z mieszka�c�w Hameln. Stan�� a� na
kraw�dzi i zdawa�o si�, �e rozmawia z przepa�ci�,
kochank� samob�jc�w. Wyra�nie przepa�� n�ci�a
szczuro�apa; sta� nad ni� zamy�lony i samotny.
Obywatelom Hameln nie podoba�by si� wyraz jego
oczu. Nie by�a to tylko przepa��, ale by�y tu dwie
przepa�cie.
WIKTOR DYK � �Szczuro�ap�
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
WST�P
Szanowny Czytelniku,
Je�eli szukasz lektury pogodnej, �atwej i optymistycznej, natychmiast od�� t� ksi��k�...
Jest to bowiem powie�� gorzka i mroczna, kt�ra stawia przed Tob� nowe, drastyczne
i dramatyczne pytania.
�Cie� Szczuro�apa� albo �Szaro�� (wci�� waham si�, kt�ry tytu� wybra�?) zaczyna
si� w tym miejscu i czasie, kiedy Stary Szczur, bohater mojej poprzedniej powie�ci,
o�lepiony, kona w portowych kana�ach, a przera�ony jego �mierci� m�ody samiec spotyka
na swej drodze Szczuro�apa...
Wykorzysta�em tu w�tki powszechnie znanej niemieckiej legendy o Szczuro�apie
przedstawionej na starym witra�u w ko�ciele w Hameln, wspomnianej, a nast�pnie opisanej
przez Arnima i Brentano, Johanna Wolfganga Goethego, braci Grimm, Roberta
Browninga, Wiktora Dyka, Bertolda Brechta...
Jej �lady mo�na odnale�� r�wnie� w tw�rczo�ci wielu innych pisarzy, dawnych i
wsp�czesnych, kt�rych przyci�ga�a i fascynowa�a swym niezwyk�ym i wieloznacznym
przes�aniem, stale aktualizowanym przez osaczaj�ce nas wydarzenia historyczne i polityczne.
Przypomn� tu Henryka Ibsena, kt�ry w swym dramacie �Ma�y Ejolf� stworzy�
�e�sk� mutacj� t�piciela szczur�w, czy hiszpa�skiego pisarza Miguela Delibesa, kt�ry
w powie�ci ,,Szczury� opisa� losy wiejskiego �apacza gryzoni.
Pocz�tki mitu o Szczuro�apie si�gaj� roku 1284.
Dolnosakso�skie miasteczko Hameln, oddalone kilkadziesi�t kilometr�w od Hanoweru,
opanowa�a w�wczas przera�aj�ca plaga szczur�w, z kt�r� nikt nie umia� sobie
poradzi�. Szczury buszowa�y w mieszkaniach, sklepach, magazynach i sk�adach nadrzecznych.
By�y wsz�dzie i zacni obywatele Hameln, rajcy, kupcy, rzemie�lnicy, sklepikarze
i kramarze czuli si� coraz bardziej zagro�eni. Bezczelne gryzonie rzuca�y si�
nawet na koty i psy, w gospodzie porywa�y jedzenie wprost z talerzy, wyp�aszaj�c go�ci,
a swym piskiem profanowa�y posiedzenia dostojnej Rady Miejskiej. Kiedy zawiod�y
wszelkie tradycyjne sposoby walki ze szczurami, og�oszono, �e kto zlikwiduje t�
straszn� plag�, zostanie sowicie wynagrodzony.
W�wczas przyby� do miasta szczuro�ap-flecista-czarodziej, przezywany te� Bunting,
od swego pstrokatego stroju, i zaproponowa� Radzie Miasta swe us�ugi. Burmistrz i rajcy
zgodzili si� niemal natychmiast, obiecuj�c szczuro�apowi 100 gulden�w re�skich zap�aty,
co w tamtych czasach by�o powa�n� kwot�.
Szczuro�ap uczciwie i rzetelnie przyst�pi� do pracy. Stan�� po�rodku rynku i zagra�
na flecie. Jego muzyka wywabi�a szczury z kryj�wek i nor, z piwnic i spi�arni, z magazyn�w
i sk�ad�w. Wok� jego n�g zgromadzi�a si� ogromna, szara, popiskuj�ca rzesza
szczur�w, kt�r� poprowadzi� prosto do Wezery i potopi�.
Wszystko to zrobi� bardzo sprawnie, szybko i z pozorn� �atwo�ci�.
Zapewne dlatego, kiedy zg�osi� si� do burmistrza po obiecane pieni�dze, spotka� go
przykry zaw�d. Rada Miejska uzna�a, �e 100 re�skich to kwota dla gminy wyg�rowana,
5
niewsp�miernie wysoka wobec niewielkiego wysi�ku potrzebnego Szczuro�apowi do
wyprowadzenia szczur�w, kt�re po prostu sz�y za d�wi�kami jego piszcza�ki...
Szczuro�ap jednak nie chcia� zgodzi� si� na obni�enie wcze�niej uzgodnionej zap�aty.
D�ugo prosi� i przekonywa�, ostrzega� i grozi�. Daremnie! Rajcy pozostali niewzruszeni.
Wkr�tce te� wytoczyli przeciw Szczuro�apowi dodatkowe argumenty. Po pierwsze:
umowa jest niewa�na, bo trudno ustali� jego to�samo��. Po drugie: umowa nie rozpoczyna
si� od tradycyjnej formu�y �Tak mi dopom� B�g�, nie ma wi�c mocy zobowi�zuj�cej.
A zatem Szczuro�apowi nic si� w�a�ciwie nie nale�y!
Zamiast wdzi�czno�ci Szczuro�apa spotyka�y pogardliwe uwagi, ironiczne u�mieszki,
kpiny i szyderstwa. Lekcewa�ono go i zamykano przed nim drzwi. Miejscowej spo�eczno�ci
Szczuro�ap wyda� si� postaci� podejrzan�, obc� i niepotrzebn�. Jedyn� osob�
wsp�czuj�c� w�wczas Szczuro�apowi by�a c�rka burmistrza, prawdopodobnie zakochana
w w�drownym grajku... Niebawem poradzono mu, by jak najszybciej wyni�s� si�
z Hameln, bo tu mo�e spotka� go co� z�ego. Opu�ci� wi�c niego�cinne miasto upokorzony
i rozgoryczony...
26 czerwca 1284 roku o godzinie si�dmej rano Szczuro�ap znowu pojawi� si� w mie�cie.
Tym razem jednak mia� na sobie str�j strzelca z typowym czerwonym kapeluszem,
przybranym kolorowymi pi�rami.
Pobo�ni mieszka�cy Hameln uczestniczyli w�a�nie w porannej mszy w miejscowym
ko�ciele �wi�tej Tr�jcy. Na ulicach uwolnionych od szczurzej plagi beztrosko bawi�y
si� dzieci.
Szczuro�ap stan�� na rynku i zagra� na flecie. Teraz zamiast szczur�w sz�y za nim
dzieci. A� 130 dzieci powy�ej czterech lat, wraz z doros�� c�rk� burmistrza poprowadzi�
na wzg�rze Koppel (437 m npm), do przepa�ci... Tu urywa si� wszelki �lad. Dzieci
ani martwych, ani �ywych nigdy nie odnaleziono.
Kiedy mieszka�cy Hameln wyszli z ko�cio�a, zamiast odg�os�w zabawy i �miechu
us�yszeli przera�aj�c� cisz�.
O wszystkich tych wydarzeniach opowiedzia�a im tr�jka przypadkowo ocala�ych
dzieci, kt�re unikn�y nieznanego losu, poniewa� nie nad��y�y za pochodem prowadzonym
przez Szczuro�apa. Dziecko Nieme prowadzi�o �lepe, a Trzecie wybieg�o w samej
koszuli i zawstydzone wr�ci�o do domu, by si� ubra�.
Doro�li dowiedzieli si� wszystkiego w�a�nie od nich, co te� mo�e budzi� w�tpliwo�ci,
bo Szczuro�ap by� mo�e nie chcia� zabra� ze sob� tej w�a�nie chorej, kalekiej tr�jki.
Tyle m�wi legenda, w kt�rej przebieg�a zemsta wi��e si� �ci�le z wariantem zbiorowej
odpowiedzialno�ci, przeniesionej z rodzic�w na potomstwo. Wkr�tce pojawi�y si�
liczne jej interpretacje, opisy, pr�by wyja�nienia.
I tak, niekt�rzy historycy ��cz� wydarzenia z Hameln ze znacznie przecie� wcze�niejsz�
wypraw� krzy�ow� z roku 1212, nazywan� te� krucjat� dzieci�c�. Zako�czy�a
si� ona, jak wiadomo, haniebn� i kompromituj�c� papie�a sprzeda�� dzieci z wielu narod�w
Europy handlarzom niewolnik�w z arabskich port�w Afryki P�nocnej. Czy
dzieciom uprowadzonym z Hameln w 72 lata p�niej te� zgotowano podobny los?
Prawdopodobna wydaje si� hipoteza zbiorowego porwania dzieci w celu zaludnienia
jakiego� dalekiego zak�tka, chocia�by w Siedmiogrodzie, o kt�rym wspomina Wiktor
Dyk. W takim przypadku kt�ry� z malc�w wyprowadzonych z Hameln m�g�by sta� si�
protoplast� s�ynnego Drakuli, rumu�skiego superwampira. Przypuszczenia te najprawdopodobniej
nigdy nie zostan� potwierdzone, wiadomo jednak, �e w ca�ej �rednio
6
wiecznej Europie ch�tnie widziano pracowitych, sumiennych i czystych mieszczan i
ch�op�w z Saksonii oraz innych ziem niemieckich.
Obok tych, w miar� logicznych, pr�b wyja�nienia mitu o Szczuro�apie z Hameln jest
r�wnie� wiele podpowiedzianych przez wyobra�ni�, zabobony i wierzenia.
Szczuro�ap to okrutny zboczeniec, czarownik, wys�annik Druid�w, szatan, diabe� w
sk�rze cz�owieka... Lada moment pojawi si� prawdopodobnie hipoteza dopatruj�ca si�
w tamtym wydarzeniu ingerencji si� pozaziemskich, kontakt�w z wys�annikami odleg�ych
cywilizacji, kt�rzy przybyli z g��bi kosmosu i w�a�nie w Hameln dopu�cili si�
zbiorowego kidnaperstwa.
Z t� przejmuj�c� opowie�ci� zetkn��em si� po raz pierwszy w roku 1944, podczas
okupacji hitlerowskiej. W Warszawie na Saskiej K�pie, gdzie mieszkali�my wtedy, stacjonowali
niemieccy �o�nierze. Jednego z nich przezywano Szczurkiem, bo pochodzi� z
Hameln i bardzo t�skni� za swoim miastem. On w�a�nie przypomina� t� legend� spotykanym
na podw�rzu dzieciakom i ich zastraszonym matkom, ilustruj�c poszczeg�lne
fragmenty odpowiedni� mimik� i gestami. By� chyba saperem, zajmowa� si� minowaniem
i wysadzaniem w powietrze warszawskich most�w przed zbli�aj�c� si� od wschodu
ofensyw� Armii Czerwonej.
Wkr�tce nasz dom znalaz� si� na linii frontu. Do dzi� pami�tam �wist przelatuj�cych
nad nami pocisk�w...
Po zachodniej stronie Wis�y p�on�a powsta�cza Warszawa, a w piwnicy, w s�abym
blasku karbidowej lampy moja matka opowiada�a radzieckim i polskim �o�nierzom tajemnicz�
ba�� o Szczuro�apie, zas�yszan� od Niemca przeczuwaj�cego kl�sk�. G�odni,
niedospani, a cz�sto ranni wojacy uzupe�niali j� komentarzami stosownymi do tamtej
wojennej sytuacji... Jak niegdy� szczury i dzieci pow�drowa�y za Szczuro�apem, tak w
sze�� i p� wieku p�niej gorliwi i zdyscyplinowani Niemcy pomaszerowali za Hitlerem,
wype�niaj�c �wiat nienawi�ci� i cierpieniem, po�og� i ludob�jstwem...
Wtedy w�a�nie za kilimem zakrywaj�cym wilgotn�, zagrzybion� �cian� zachrobota�
pierwszy szczur mojego �ycia, wzbudzaj�c przera�enie mojej matki i babci.
W czerwcu 1945 przenie�li�my si� do Gda�ska. Z okien naszego mieszkania w Nowym
Porcie patrzy�em na przep�ywaj�ce statki i Westerplatte. I tam wygra�em na loterii
niepozorn� ksi��eczk� Wiktora Dyka zatytu�owan� �Szczuro�ap�. A Gda�sk by� w�wczas
miastem szczur�w, kt�re opu�ci�y zbombardowan� i spalon� star�wk�, przenosz�c
si� do okolicznych dzielnic, a szczeg�lnie do Nowego Portu, gdzie znajdowa�y si� sk�ady,
magazyny i elewatory zbo�owe.
Tyle zbieg�w okoliczno�ci, kt�re doprowadzi�y mnie najpierw do napisania powie�ci
�Szczur�, a nast�pnie do tej, kt�r� w�a�nie bierzesz do r�k, m�j Szanowny Czytelniku, a
kt�ra jest jak�e osobist� pr�b� rozliczenia si� z niesamowit� legend�. Pisa�em j� powoli
i z licznymi przerwami w latach 1979�94. Podczas tej pracy �wiat niespodziewanie
przeobrazi� si�. Zmiany te s� tak g��bokie, �e ich znaczenie dla naszego losu, nawet
dzi�, trudne jest do okre�lenia... Socjalizm postanowiono wymieni� na kapitalizm w
prze�wiadczeniu, �e jedn� utopi� mo�na zast�pi� inn�... W wielu krajach idee komunizmu
i socjalizmu ponios�y kl�sk�... Rozpad� si� Zwi�zek Radziecki na wiele bardziej
lub mniej suwerennych pa�stw... Rozpad�a si� Jugos�awia... Run�� mur dziel�cy Berlin,
nast�pi�o zjednoczenie Niemiec...
Wydawa�o si� nam w�wczas, �e od tego wszystkiego �wiat nagle stanie si� lepszy,
wolny i bezpieczny... Jak�e kr�tko trwa�y te z�udzenia!
Kolejne wojny, tragedie, paroksyzmy konflikt�w narodowo�ciowych, religijnych i
spo�ecznych, bezmiar n�dzy i bezsilno�ci, wszystko to czeka�o tu� za progiem naszych
7
daremnych nadziei. Prze�yli�my i prze�ywamy ogromne rozczarowanie. Czujemy si�
zawiedzeni i oszukani. Oszukani, cz�sto przez samych siebie, a przez to jeszcze bardziej
bezradni.
�lady tych wydarze� mo�na odnale�� w niniejszej powie�ci, gdy krzycz�cy t�um
rozbija mur dziel�cy miasto, kt�ry przez tak wielu uwa�any by� za niezb�dny, a apokaliptyczne
losy szczur�w przeplataj� si� z apokalips� ludzi.
Wiele tu symboli i w�tk�w... I tak opisuj�c przepo�owione zwierz�ta i polakierowane,
groteskowe piramidy z martwych stworze�, chcia�em wyrazi� m�j osobisty stosunek
do pseudonowoczesnych, przera�aj�cych metod tworzenia niby-sztuki przez zabijanie i
preparowanie zwierz�t.
W legendzie z Hameln najbardziej jednak zafascynowa� mnie uczyniony przez
Szczuro�apa wyra�ny znak r�wnania, a raczej zr�wnania los�w ludzi i zwierz�t. Obok
b�lu po stracie dzieci, chyba to w�a�nie odczucie, zdegradowania i poni�enia ich cz�owiecze�stwa,
najbardziej dotkn�o mieszka�c�w Hameln. Zarozumiali i wynio�li
mieszczanie raptownie dowiedzieli si� o sobie prawdy. Ich potomstwo zachowa�o si�
podobnie jak szczury, co znaczy, �e oni � ich rodzice..., �e ludzie... I nie ma tu nic do
rzeczy, �e s� istotami rozumnymi, maj� sw�j system warto�ci, wzrastaj� w konkretnej
cywilizacji i kulturze. S� tylko nieco wi�kszymi ssakami, kt�re chocia� pewne siebie,
swej cywilizacji i wiedzy, oszo�omi� mo�na d�wi�kami tego samego fletu.
Ten sam g�os najpierw prowadzi szczury, p�niej dzieci, a jak wiemy z bolesnego
do�wiadczenia niekiedy i nas � pozornie dojrza�ych i do�wiadczonych � ogarnia t�sknota,
by i�� za nim, nawet ku przepa�ci.
Tak... Ka�dy z nas, nawet ch�tnie, ulega r�nym ideom, wierzeniom i religiom, wizjom
nieskr�powanej wolno�ci, pi�knego jutra i �wietlanej drogi w przysz�o��, pustym
has�om i nieziszczalnym nadziejom. Ka�dy przecie� zmierza ku tej utopii, w kt�r� wierzy.
Cen� p�aci p�niej, cz�sto niewyobra�alnie wysok�.
Chyba nie obrazi�e� si�, Szanowny Czytelniku, za te gorzkie por�wnania? Na przedpro�u
XXI stulecia piszcza�ka Szczuro�apa, a raczej fletnie wielu Szczuro�ap�w, zwo�uj�
nas, przyzywaj�, ponaglaj� i jak�e cz�sto ju� prowadz�...
Autor
8
Przywiera zakrwawion� g�ow� do ch�odnej, betonowej �ciany, napr�a grzbiet,
przewraca si� na bok. Rozwiera i zaciska powieki, jakby nie wierz�c, �e go o�lepili.
Wo� zbli�aj�cej si� �mierci wype�nia nozdrza. Waham si�, cofam, boj�, bo nigdy jeszcze
nie dotyka�em umieraj�cego. Podchodz�, a Konaj�cy Szczur dr�y ze strachu, �e
skocz� mu do gard�a. Muskam go ostro�nie wibrysami. Jego ko�czyny dr��, kopi�. Pazurkami
rozdrapuje ziemi�. W�cham go, obchodz� w ko�o, zlizuj� sp�ywaj�ce �zy. Pochodzimy
przecie� z tej samej rodziny szczur�w, zajmuj�cej obszar pomi�dzy portowymi
kana�ami a miastem.
Wyrzuca nogi przed siebie i do ty�u, piszczy z l�ku i b�lu. Z okrwawionych, wydr��onych
jamek wci�� wyp�ywaj� s�one krople. Nie ma oczu, tylko rany raz po raz os�aniane
powiekami.
Pisk s�abnie i ponownie ogarnia mnie strach. To tam, w jaskrawym kr�gu �wiat�a,
wydarto mu oczy, skazuj�c na powoln� �mier�. Czy cz�owiek zawsze zabija?
Przebiegaj�ca obok M�oda Szczurzyca budzi w nim ostatni� nadziej�. Podnosi si�,
idzie chwiejnie na dr��cych �apkach, z nosem przy jej ogonie.
Dochodz� do kraw�dzi, kt�r� przeskakuje tylko ona. Bezoki Szczur gubi trop, usi�uje
stan�� na tylnych �apkach, trz�sie g�ow�, upada.
Uciekam, oddalam si� coraz szybciej. Ze zje�ona sier�ci�, sztywnymi koniuszkami
w�s�w, przeskakuj�c progi, stopnie, p�yty. Dalej, byle nie s�ysze� powracaj�cego echa
jego pisku, nie ulec przera�eniu, nie zapami�ta� na zawsze tej �mierci.
Nie s�ysz� ju� skrobni�� o kamienne pod�o�e ani przy�pieszonego oddechu, a jednak
uciekam. Uciekam, bo on jest za mn�, bo wiem, �e umiera, przewraca si� na bok i wije
w �lepym, nieodwracalnym b�lu. �ciga mnie jego �mier�.
Bezoki Szczur z mojej rodziny, pachn�cy jak ja...
On kona, a ja chc� ocale� i �y�.
Sta� ko�ysz�c si� na odsuni�tej, �elaznej pokrywie kana�u, a buty na mi�kkiej, gumowej
podeszwie wydawa�y si� ogromne i odleg�e. A przecie� by� tak blisko, �e wyczu�em
zapach wina oraz wo� szczur�w, kt�r� by� przesi�kni�ty. Szczury chodzi�y po
nim, siada�y na ramionach, skrapia�y go moczem, jak w�asne rodzinne terytorium. To
by�y jego szczury, oswojone, wypasione, o pi�knej, b�yszcz�cej sier�ci.
Podni�s� do ust drewnian� piszcza�k�, a jej przenikliwy g�os wtargn�� we mnie g��boko
i na chwil� zapomnia�em o l�ku przed lud�mi i ju�, ju� chcia�em wynurzy� si� z
mroku, przecisn�� przez �eliwne pr�ty i znale�� przy ci�kich, czarnych buciskach.
Przerwa� gr�, si�gn�� po blaszany kube� i rozsypa� wok� gotowane ziemniaki, okraszone
s�onin�. Natychmiast pojawi�y si� przywabione przysmakiem szczury, ocieraj�c
si� o jego nogi, podskakuj�c rado�nie, jakby nie by� cz�owiekiem, lecz du�o wi�kszym
szczurem z tej samej co i my rodziny.
Ju� mia�em wyle��, kiedy dostrzeg�em Wielkiego Nastroszonego Szczura kul�cego
si� ze strachu i nienawi�ci. Zgrzyta� z�bami, plu�, a jego wibrysy dr�a�y z podniecenia.
Wpatrywa� si� w stoj�cego nad w�azem cz�owieka, obserwowa� jego gesty, s�ucha�
d�wi�k�w piszcza�ki i trwa� w miejscu czujny i podejrzliwy.
Zna�em tego Szczura o wylenia�ym grzbiecie, bliznach na uszach i ogonie, nieznacznie
kulej�cego i przewa�nie pozostaj�cego z ty�u za ciekawskimi, m�odymi szczurami.
9
Je�eli on nie wychodzi�, je�eli nie da� si� zwabi� ziemniakami, przyjaznymi d�wi�kami
i zachowaniem innych szczur�w, to zagra�a�o nam wielkie niebezpiecze�stwo.
Widzia�em, jak unika� pu�apek, nawet tych pachn�cych w�dzonk�, serem lub ryb�,
jak ostro�nie omija� rozsypane w przej�ciach zatrute ziarna, jak zatrzymywa� si� przed
o�wietlonymi powierzchniami, gdzie czyha� m�g� kot lub pies.
Wiedzia�, �e ten cz�owiek nie jest przyjacielem, a pachn�ce ziemniaki, oswojone
szczury i d�wi�ki piszcza�ki to tylko pozory maj�ce wzbudzi� nasze zaufanie.
Zatrzyma�em si� przed �elazn� kraw�dzi� w�azu. Poruszy�em nozdrzami i cofn��em
w cie� prowadz�cej w d� drabinki.
Cz�owiek pochyla si� i widz� du�e, szare oczy wpatruj�ce si� w p�mrok, kt�rego jestem
cz�ci�.
Nie zauwa�y� mnie, bo rozp�aszczy�em si� niemal na betonowej �cianie, przera�ony
wielko�ci� szerokiej, jasnej twarzy i ostrym, odurzaj�cym zapachem wina.
Wielki Szczur nastroszy� si� jeszcze bardziej, a jego z�by zadzwoni�y ze z�o�ci. Sta�
w mroku z grzbietem napi�tym jak do skoku i walki. Nagle odwr�ci� si� i znikn�� w
ciemno�ci.
Cz�owiek uni�s� g�ow�, zagra� na piszcza�ce i powoli ruszy� przed siebie. Za nim pobieg�y
ufne i pe�ne nadziei szczury.
Kana�y prowadz� daleko poza port, oddzielony od ludzkich siedzib wysokim, betonowym
murem. Jak wszystkie szczury zamieszkuj�ce podziemia portowego nadbrze�a,
magazyny, elewatory i doki, lubi�em chodzi� w�a�nie tam, do miejskich piwnic, spi�arni
i mieszka�. Uwa�nie s�ucha�em chrapania �pi�cych, wiedz�c, �e jak d�ugo chrapi� i le��
w ��kach, nie s� gro�ni.
Tu jednak, w mie�cie, cz�sto atakowa�y nas koty, kt�re tam, w porcie spotyka�em
rzadko. Ciche, niemal bezszelestne, czyha�y z przymru�onymi oczami, udaj�c sen. �ledzi�y
nasze ruchy, bezb��dnie oceniaj�c odleg�o��, w jakiej znajdowa� si� szczur.
Pazury i z�by spada�y znienacka, wydrapuj�c oczy, �ami�c kr�gos�up, wyszarpuj�c
trzewia. Szczur, kt�ry wpada� w ich �apy, mia� niewielkie szanse prze�ycia. Chwyta�y
go za kark i nios�y do swoich kryj�wek.
Koty mieszka�y przewa�nie w piwnicach, jednak wiele spa�o w mieszkaniach blisko
ludzi. Unika�em tych mieszka�, odr�niaj�c je po ostrym zapachu moczu, kt�rym kocury
oznacza�y swe tereny.
Do dom�w dostawa�em si� kanalizacyjnymi rurami, szczelinami w pod�ogach, przez
nie domkni�te drzwi, przez rozbite okna piwniczne.
Jedzenie by�o tu bardzo r�norodne, nie tak monotonne jak w magazynach. W zsypach,
�mietnikach i kube�kach zawsze znajdowa�em smaczne k�ski.
W tym dniu nad portem przesz�a gwa�towna burza. �cieki i kana�y wype�ni�a woda,
zalewaj�c nory i korytarze. Nasza matka pospiesznie przenosi�a kolejny miot �lepych
szczurk�w do najwy�ej po�o�onej wn�ki.
Deszcz la�, a woda w studzienkach wci�� podnosi�a si�, bulgoc�c gro�nie.
Przemoczony i zmarzni�ty t�uk�em si� po kana�ach i przewodach prychaj�c, parskaj�c
i kaszl�c. Marzy�em, by osuszy� si� w ciep�ym, zacisznym miejscu. Szcz�ka�em z�bami
przestraszony zimnem przenikaj�cym mnie a� do ko�ci.
Czu�em, �e musz� wyj�� na zewn�trz, znale�� suche, przytulne legowisko, wyspa�
si�, ogrza� i przeczeka�.
Kana� prowadz�cy do miasta zamieni� si� w rw�cy potok. W studzienkach szumia�y
wodospady. Tylko pod magazynami by�o jeszcze bezpiecznie, chocia� i tu wtargn�a
10
ju� wilgo�, bo na �cianach rozrasta�y si� czarne grzybnie ple�ni. W�druj�c coraz wy�ej
znalaz�e� si� na szerokiej platformie, spod kt�rej odje�d�a�y wy�adowane samochody.
Wiedzia�e�, �e jad� do miasta, do ogrzanych, zacisznych siedzib ludzi. Przebieg�e�
o�wietlon� przestrze� i wskoczy�e� do przyczepy, ni�szej i mniejszej od innych, wype�nionej
kub�ami, sznurami, metalowymi butlami.
Wszystko tu pachnia�o swojsko i szczurzo.
Wcisn��em si� mi�dzy szmaty i worki.
Samoch�d ruszy� rozbryzguj�c ka�u�e. S�ucha�em deszczu siek�cego w plandek� i
chlupotu b�ota pod ko�ami.
Samoch�d zatrzyma� si�, zgrzytn�a portowa brama. Zawarcza� silnik. Jedziemy prosto,
skr�camy, znowu skr�camy. Ko�a podskakuj� na kamiennej kostce.
Miasto. Wyczuwam jego obecno�� mimo przewalaj�cych si� nade mn� strug wody.
Skr�camy w b�otnist� ulic�, pe�n� wertep�w.
Samoch�d zatacza ko�o, podskakuje na progu gara�u, staje. Tu nie pada deszcz, a
szum wiatru s�ycha� jakby z daleka.
Cz�owiek otwiera drzwiczki, wysiada. B�yskawicznie opuszczam kryj�wk�, zeskakuj�
mi�dzy stoj�ce pod �cian� kanistry.
Cz�owiek grzebie w samochodzie, w miejscu, sk�d przed chwil� uciek�em. S�ysz�
jak sapie, podnosi, wynosi, potyka si�, mruczy.
Nie czuj� zapachu kota, nie czuj� zapachu psa.
Jest md�awy zapach wina, zapach szczur�w i nowy zapach, kt�rego jeszcze nie
znam.
Zeskakuj� ze stopnia na stopie�. Przedostaj� si� do piwnicy mieszcz�cej si� tu� pod
gara�em. Nie ma tu szczur�w, natomiast ich zapach staje si� jeszcze mocniejszy. Pochodzi
chyba z g�ry, z pomieszczenia obok gara�u. Na p�kach stoj� s�oje, do kt�rych
nie mog� si� dosta�. Pod �cianami le�� ziemniaki, buraki, cebula...
Z g�ry s�ysz� przenikliwy syk, jakby kwilenie, jakby zgrzytanie i tarcie. Wspinam
si� po chropowatej �cianie, przechodz� po gzymsie, do szpary w pod�odze.
W pokoju za grubymi szybami le�� w�e. Po k�tach kryj� si� przestraszone szczury,
kt�re jeszcze nie zosta�y po�arte. Zrezygnowane siedz� nieruchomo w�r�d kamieni, s�dz�c,
�e s� do nich podobne kszta�tem i szaro�ci�, �e w�e mo�e ich nie dostrzeg�. Z
przera�enia szcz�kam z�bami, kryj� si� w k�cie.
Skrzypni�cie.
Drzwi otwieraj� si�. Na ramionach cz�owieka siedz� oswojone szczury. Stopy na
gumowych, grubych podeszwach poruszaj� si� cicho i mi�kko. To on, cz�owiek ko�ysz�cy
si� wtedy na �elaznej pokrywie kana�u, Szczuro�ap, Szczurob�jca.
Szczury id� za d�wi�kiem piszcza�ki, kt�r� trzyma przy ustach. Ufnie gromadz� si�
przy jego nogach, wspinaj� na buty, li�� nogawki, a nawet usi�uj� wdrapywa� si� po
spodniach. Str�ca je delikatnie ruchami n�g i ze wszystkich si� dmucha w drewnian�
rurk�, chc�c by d�wi�k by� silniejszy i zwabi� jak najwi�cej szarych stworze�.
Rozgl�da si�, sprawdza, ile szczur�w zgromadzi�o si� wok� niego, wy�awia wzrokiem
te, kt�re ju� widzia�, i gra, zwabiaj�c ku sobie nast�pne.
Te oswojone i zaprzyja�nione prze�amuj� nieufno�� i strach pozosta�ych, a cz�owiekowi
o to w�a�nie chodzi. Dmie w piszcza�k� i czeka, a� wok� niego zgromadz� si�
szare rzesze oczekuj�ce pokarmu. Czy cz�owiek nie przyzwyczai� ich, �e graj�c na piszcza�ce
zawsze rozrzuca ziarno i ziemniaki?
11
Szczury wiedz�, �e zostan� nakarmione. Przekona� je o tym wielokrotnie. Wierz� mu
i biegn� za nim jak za przyw�dc�.
Nie wszystkie. Ty pozosta�e�. Pozosta�e�, bo obok przyczai� si� Wielki Szczur. Nie
ufa cz�owiekowi, bo ilekro� ten podawa� mu jedzenie, to r�wnocze�nie chcia� go
schwyta� lub zabi�. Nie ufa mu, bo widzia� szczury mia�d�one uderzeniami o�owianych
ci�ark�w wtedy, gdy zbli�a�y si� do jedzenia. Nie chce i�� przy jego nogach, bo pami�ta
te stopy �ami�ce grzbiety i rozgniataj�ce na posadzce szczurze mioty.
Nie tylko on.
Nie tylko ty nie wierzysz cz�owiekowi. Wychudzony Szczur z Ciemn� Pr�g� na
Grzbiecie �ledzi ze swej kryj�wki pod schodami ka�dy ludzki ruch. On te� wie, �e
cz�owiekowi ufa� nie mo�na, �e cz�owieka trzeba si� ba�.
Stara Samica z brzuchem rozci�gni�tym licznymi ci��ami, karmi�ca kolejny miot
ma�ych szczurk�w, te� ulega d�wi�kom, przy kt�rych tyle razy dostawa�a je��.
Biegnie za cz�owiekiem, porwana szar� fal� swych pobratymc�w. Ona nie wr�ci.
Ma�e ju� potrafi� gry�� . Mo�e wy�ywi� si� same? Mo�e rozgniecie je spr�yna pu�apki
lub zgin� w torsjach po zjedzeniu zatrutego ziarna? A je�eli przetrwaj�, zapomn� i
znowu pojawi si� cz�owiek, karmi�cy szczury przy melodyjnych d�wi�kach i kt�rego�
dnia wezwane tym g�osem p�jd� za nim.
Pozostajemy. Razem z Wielkim Szczurem i ze Szczurem o Ciemnym Grzbiecie czekasz
przy wyj�ciu z nory, a� minie was podskakuj�ca, popiskuj�ca gromada.
D�wi�ki powoli cichn�.
Ostatnie szczury opuszczaj� nory, by dogoni� odchodz�cych. Szczur o Ciemnym
Grzbiecie staje na tylnych nogach i podpieraj�c si� ogonem, oboj�tnie wy�apuje pch�y z
wylenia�ego futra.
Ty te� rozgarniasz pazurkami sier�� na brzuchu i odrywasz z�bami wczepione w
sk�r� owady. Czujesz, jak p�kaj�. Pijesz sw� w�asn� krew.
Szczur z Ciemn� Pr�g� ostro�nie wystawia g�ow� z nory i s�ucha. W murach dr�y
odleg�e echo piszcza�ki.
I ty, i on s�uchacie uwa�nie tych zamieraj�cych g�os�w, kt�rymi Szczuro�ap zwi�za�
ze sob� szczury zamieszkuj�ce ogromn� hal� portowego magazynu.
Prowadzi je do podziemnego lochu cuchn�cego spalenizn�, smrodem t�uszczu i dymu.
Stary piec, w kt�rym od dawna niczego nie wypalano. Ju� blisko. Drobnym kroczkiem
zatacza taneczne kr�gi. Zagarnia maruder�w. Unosi piszcza�k�, obraca si�, przebiera
palcami po otworach fletni wprowadzaj�c do wn�trza pieca pos�uszn�, ufn� gromad�.
Ostro�nie stawia nogi, by nie zdepta� i nie sp�oszy� gryzoni. Szczury wci�� s�dz�, �e
jest ich przyjacielem, cz�owiekiem-szczurem, nadszczurem nieco wi�kszym ni� one.
Wchodz� do pieca i zaczynaj� spokojnie je��, jak czyni�y to w tylu miejscach, przy
g�osie tej samej piszcza�ki.
Szczuro�ap wycofuje si� na palcach, a gdy ju� znajdzie si� za ostatnim kr�giem
szczur�w, podbiega do �ciany, chwyta stalow� butl� i kieruje na szar� gromad�.
Ogie� spada jak gor�cy wiatr. Pali si� nawet powietrze. Cz�owiek wci�� miota p�omienie
i wy�apuje poszczeg�lne szczury chc�ce wydosta� si� z po�ogi. Pr�buj� ucieka�,
lecz przed nimi jest tylko mur, a za nimi �ciana ognia. Nie s�yszysz g�osu piszcza�ki,
tylko ich daleki pisk.
12
Gryz� i odp�dza� wszystkie szczury zbli�aj�ce si� do jego siedziby. Wej�cie wy��obione
w mi�kkiej glinie maskowa� li��mi, ga��zkami, k�pkami trawy.
�ci�ga� kawa�ki kory, we�ny, p��tna, ko�ci i uk�ada� w rozleg�y kopiec z w�skim tunelem,
rozga��ziaj�cym si� pod ziemi� w g��boki labirynt.
Porusza� si� jakby oci�ale, bardziej przesuwaj�c si� i �lizgaj�c, ni� chodz�c. By�
jednak szybszy i zwinniejszy od innych szczur�w, i kiedy chcia� kt�rego� dogoni� lub
ukara�, czyni� to b�yskawicznie, skacz�c wyj�tkowo daleko, dzi�ki grubym, spr�ystym
nogom.
Baraszkuj�c, przewracaj�c si� i �cigaj�c, wpad�em w stert� papierzysk i ga��zi, rozwalaj�c
wy�o�one pi�rami i sier�ci� przej�cie. Pozosta�e szczurki uciek�y, a ja sta�em
zdziwiony, obserwuj�c obsuwaj�ce si� z g�ry kawa�ki papy.
Poczu�em gwa�towne uderzenie i uk�szenie w ucho.
Przelecia�em bezw�adnie nad zburzon� przed chwil� konstrukcj� i lekko pot�uczony
wyl�dowa�em na przeciwleg�ej �cianie. Od razu te� pr�bowa�em ucieka�, wyczuwaj�c
za sob� gro�nego napastnika, przypominaj�cego bardziej kota ni� szczura.
Dogoni� mnie, a ja odwr�ci�em si� obna�aj�c z�by. Zawaha� si� i ta chwila sta�a si�
moj� szans�. Zsun��em si� na dno piwnicy i uciek�em. Od tamtej przygody nie zbli�a�em
si� ju� do jego kryj�wki, boj�c si�, �e znowu mnie zaatakuje.
Unika�y go wszystkie tutejsze szczury i widz�c jak wielki i ci�ki nadchodzi kraw�dzi�
kana�u, kry�y si� pod �cianami lub wskakiwa�y do wody. Siwy, Pot�ny Szczur
wiedzia�, �e si� go boj� i nigdy nie widzia�em, by chowa� si�, ukrywa� lub umyka�. Ba�y
si� go nawet niekt�re koty i kiedy wychodzi� na powierzchni�, odwraca�y si�, parska�y
gniewnie i umyka�y, wywijaj�c ze z�o�ci ogonami.
Ludzie te� odr�niali go od innych szczur�w i s�dz�, �e ostatnie nadej�cie Szczuro�apa
wi�za�o si� z jego cz�stymi wyprawami do ich mieszka�, sk�d przynosi� przer�ne,
nie znane nam smako�yki.
Stara� si� zachowywa� oboj�tnie, jakby nie s�ysza� d�wi�ku piszcza�ki i nie czu� zapachu
przyn�ty. Szczuro�ap by� dla niego niezwyk��, pouczaj�c�, �yw� pu�apk�, po�r�d
wielu klatek, side�, potrzask�w, pude�ek bez wyj�cia, przemy�lnie uderzaj�cych klapek,
spadaj�cych ci�ark�w i dusz�cych stalowych ko�nierzy... Pu�apk� najgro�niejsz�, bo
jej dzia�ania nigdy nie udawa�o si� przewidzie� do ko�ca. To on, w piwnicznych zakamarkach
i na rozstajach naszych �cie�ek, podrzuca� pachn�ce migda�ami kacze jaja,
kupki ziarna nas�czonego truj�cymi roztworami, bezwonne, lecz zabijaj�ce b�yskawicznie
kostki cukru.
Szczuro�ap stosowa� teraz wszechstronne sposoby szczurob�jstwa, jak wpompowywany
do kana��w gaz, �r�ce p�yny, wypalanie podziemi miotaczami ognia, zatapianie
nor sikawkami, czopowanie cementem piwnicznych dziur, zamurowywanie szczelin i
wn�k, przegradzanie przej�� kalecz�cymi i k�uj�cymi siatkami, strzelanie, duszenie gor�c�
par�.
Szczuro�apa nale�a�o unika�, a r�wnocze�nie udawa�, �e si� go nie dostrzega jak innych
podobnych urz�dze�, wymy�lonych przez cz�owieka.
Siwy Szczur s�ysza� wi�c piszcza�k� wroga, lecz jej nie s�ucha�. S�ysza� szelest ziarna
rozrzucanego wok� wyj�cia z kana�u, lecz nie da� si� zwabi�. I chocia� Szczuro�apowi
uda�o si� wyprowadzi� z nor i zniszczy� wiele szczur�w, Pot�ny Siwy Szczur by� poza
jego zasi�giem.
13
Ten drobny szczurek r�s� po�r�d nas, nie wyr�niaj�c si� niczym. Mo�e sier�� mia�
bardziej l�ni�c� i g�adk�, i kiedy przechodzi� przez �ciek, jego grzbiet po�yskiwa� i
b�yszcza� ociekaj�cymi kropelkami.
L�ni�cy by� nieco mniejszy ode mnie, spokojniejszy i wyj�tkowo cichy. Nigdy nie
s�ysza�em, by piszcza�. Nawet ugryziony lub odtr�cony, nie wydawa� g�osu, a co najwy�ej
zgrzyta� z�bami.
Znowu niebezpiecznie zbli�yli�my si� do kopca. Zatrzyma�em si� w ostatniej chwili,
wyczuwaj�c granic�, po kt�rej przekroczeniu Siwy Szczur wyskakiwa�, rzuca� si� i atakowa�.
Zatrzyma�em si�, lecz L�ni�cy podszed� do kopca i zacz�� si� wspina�, przesuwaj�c i
potr�caj�c ga��zki.
Nastroszy�em si� i cofn��em pod �cian�, oczekuj�c gwa�townego ataku Pot�nego
Siwego Szczura.
Wyskoczy�, rzuci� si� na L�ni�cego, przewr�ci� go, obw�cha�... L�ni�cy znieruchomia�,
le�a� cicho i pokornie, oczekuj�c, co zrobi z nim rozw�cieczony samiec.
Niespodziewanie Pot�ny Siwy Szczur zacz�� liza� go po pyszczku i oczach, przeczesywa�
z�bami i pazurami jedwabist� sier��, ociera� si� i przytula�.
L�ni�cy podni�s� si�, otrz�sn�� i poliza� pysk Pot�nego Siwego Szczura, kt�ry z pogromcy
przerodzi� si� w zalotnika.
Pot�ny wspi�� si� na grzbiet L�ni�cego i przytrzymuj�c go z�bami za kark, porusza�
si� rytmicznie, a� do spe�nienia. L�ni�cy nie protestowa�, a przeciwnie, sta� pokornie,
oddaj�c si� Pot�nemu Siwemu Szczurowi.
Zamieszkali razem, razem znosili strz�py tkanin i papier�w, obierki i kurze ko�ci,
rybie o�ci i sk�rki.
Gdy spotyka�em L�ni�cego, wiedzia�em, �e tu� za nim wy�oni si� za chwil� szeroka
g�owa Pot�nego Siwego Szczura. Unika�em tych spotka�, poniewa� rozkochany, zazdrosny
samiec gryz� wszystkie szczury zbli�aj�ce si� do L�ni�cego. Obawia� si�, �e
przywabi� go do siebie i m�ody szczurek odejdzie z innym samcem lub samic�.
Zap�dza� go wi�c skwapliwie do nory i czuwa� przyczajony w pobli�u. A kiedy
L�ni�cy wymyka� si� s�dz�c, �e opiekun jest daleko, Pot�ny Siwy Szczur niespodziewanie
wybiega� z kryj�wki, chwyta� go z�bami za kark, ogon lub ucho i ci�gn�� w kierunku
gniazda.
L�ni�cy nie mia� jednak zamiaru odej��, a przeciwnie, przywi�za� si� do swego opiekuna
i stara� si� wsz�dzie mu towarzyszy�.
Pot�ny Siwy Szczur wyprawia� si� jednak daleko, a wiedz�c jak niebezpieczne s� te
w�dr�wki, przed ka�dym odleglejszym wyj�ciem zagania� L�ni�cego do nory, zastawiaj�c
wyj�cie ga��ziami i papierami.
Nora znajdowa�a si� w pobli�u �mietniska, kt�re ludzie co pewien czas pokrywali
warstwami gliny i piasku. W do�ach i wg��bieniach zbiera�a si� woda, w kt�rej p�ywa�y
larwy komar�w i kijanki.
Niemal natychmiast po odej�ciu Pot�nego Siwego Szczura, L�ni�cy rozgarnia�
stert� i przez kana� wychodzi� na powierzchni�, siada� nad najbli�sz� ka�u�� i patrzy� na
szczurka wychylaj�cego si� ku niemu z wody.
Pochyla� si�, dotyka� go �apk�, muska� wibrysami, staraj�c si� rozwi�za� dziwn� zagadk�
nie znanego lokatora zamkni�tego w wodnym lustrze.
Zbli�y�em si�, a w wodzie pojawi� si� nagle szczur tej samej co ja wielko�ci. L�ni�cy
wydawa� si� zaniepokojony obecno�ci� tylu szczur�w wok� siebie.
14
Odskoczy�em, moje odbicie znikn�o, a on pozosta� sam na sam ze swym podwodnym
podobie�stwem.
Cz�sto biega� od ka�u�y do ka�u�y, cierpliwie pochylaj�c si� nad wod� w oczekiwaniu
tamtego, podobnego szczurka, kt�rego koniecznie chcia� do siebie przywabi�.
Zmursza�e �mietniki opiera�y si� o ceglane �ciany opuszczonych przez ludzi zabudowa�.
Zbli�a� si� wiecz�r. Wysoko nad nami p�dzi� wiatr, ale przy ziemi by�o spokojnie.
L�ni�cy trwa� nad rozleg�� ka�u��, wpatruj�c si� w swe zamazane zmierzchem odbicie.
Wpatrywa� si�, wypatrywa�, kr�ci� g�ow� dostrzegaj�c coraz mniej, bo przecie� nadchodzi�a
noc.
Ze sterty gnij�cych g��wek kapusty widzia�em, jak porusza karkiem, podryguje, staje
na tylnych �apkach.
Nagle od zabudowa� oderwa� si� wysoki cie� i ruszy� bezszelestnie ku siedz�cemu
nad ka�u�� L�ni�cemu.
W szarym p�aszczu i kapturze przypomina� szczura i musia� mie� chyba szczurze
zmys�y, by wyczu� lub wypatrzy� pokryty sier�ci�, szary grzbiet nad r�wnie szar� powierzchni�
wody.
Szczuro�ap podszed� nie zauwa�ony i nagle pochyli� si� nad L�ni�cym, kt�ry widz�c
w ka�u�y jego odbicie, pomy�la� zapewne, �e to Pot�ny Siwy Szczur powraca z w�dr�wki
i za chwil� zaci�gnie go z�bami za ucho do gniazda.
Szczuro�ap b�yskawicznie chwyci� L�ni�cego za kark, zdusi� palcami i wrzuci� do
wisz�cej na brzuchu torby.
Wydawa�o mi si�, �e dotar� do mnie ledwie s�yszalny pisk. Mo�e by� to jedyny
d�wi�k, jaki wyda� w swym �yciu L�ni�cy?
Szczuro�ap odszed�, przemierzaj�c �mietnisko d�ugimi krokami. Wtedy dostrzeg�em
Pot�nego Siwego Szczura, siedz�cego niedaleko mnie. Skulony szcz�ka� z�bami z
gniewu.
Rzuci� si� ku ka�u�y, a p�niej pobieg� do nory. Wr�ci� i znowu obieg� ka�u��. Biega�
tak przez ca�� noc, piszcz�c i przywo�uj�c L�ni�cego. A przecie� widzia�, jak Szczuro�ap
schwyta� go i wrzuci� do torby.
Wkr�tce Pot�ny Siwy Szczur znikn��. Mo�e odszed� za Szczuro�apem, kt�ry snu�
si� ze swoj� piszcza�k� po magazynach i �mietniskach? Mo�e wyw�drowa� i wznosi
gdzie� nowy kopiec z odpadk�w?
Stert� �ci�gni�tych przez niego �mieci, maskuj�cych ukryt� w piwnicy nor�, roznios�a
wkr�tce wiosenna burza i ulewa.
Przez d�ugi czas, gdy zbli�a�em si� do miejsca, gdzie mieszka� Pot�ny Siwy Szczur,
zatrzymywa�em si� w obawie, �e wyskoczy, rzuci si� na mnie i przep�dzi.
Nocami przemierza�em przestrzenie Miasta nie tyle w poszukiwaniu jedzenia, kt�rego
nigdy nie brakowa�o w ogromnych magazynach i �mietnikach, co z ciekawo�ci.
Nie mog�em znie�� ci�g�ego kr�cenia si� po tych samych piwnicach, kana�ach i budynkach,
odczuwaj�c najg��bsz� t�sknot� poznawania, odkrywania, dowiadywania si�,
co jest dalej, poza kr�giem przybrze�nych ulic i podziemi wielkiego, szumi�cego portu.
Potrzebowa�em tej w�dr�wki. Zag��bia�em si� w kana�y i bieg�em tunelami, nie
zwa�aj�c na spadaj�ce strumienie wody i szlamu. Chodzi�em tak, a� do zupe�nego zm�czenia
i senno�ci.
Wtedy przytulony do ch�odnej kamiennej powierzchni odpoczywa�em, wraca�em
b�d� te� szed�em dalej przed siebie w pogoni za tym, czego jeszcze nie zna�em.
15
Ta �wiadomo�� �ycia poza mn�, �wiadomo��, �e tam za podziemiami, kt�re w�a�nie
mijam, istniej� nast�pne, nie znane, mo�e niebezpieczne, ale odmienne, kt�rych poznanie
zale�y tylko od si�y moich szczurzych �apek, zmusza mnie do ci�g�ego w�drowania.
Nie jestem samotny w tych w�dr�wkach. Spotykam szczury kr���ce, jak ja, po
obrze�ach naszych rodzinnych teren�w.
Spotykam szczury inaczej ubarwione, inaczej pachn�ce, obce, niepewne, czy tu w�a�nie
znajd� nowe siedliska, czy te� zostan� przep�dzone.
Spotykam szczury w�druj�ce gromadnie, ca�ymi rodzinami do nie znanego, wyobra�onego
celu, w kt�ry wierzymy nie wiedz�c, czy istnieje.
Spotykam samotnik�w szybko przebiegaj�cych ulice w obawie przed drapie�nymi
ptakami i kotami, i wiem, �e nic nie jest w stanie ich przerazi� i odstraszy�.
Nie id� na �lepo, byle przed siebie, byle dalej... Id�, bo przewiduj�, bo my�l�, bo
czuj�, bo pragn� tej w�dr�wki i mo�liwo�ci wybierania dr�g.
Podporz�dkowuj� tej my�li moje kruche, delikatne ko�czyny, czu�e p�atki uszu,
wzrok przebijaj�cy ciemno�ci, nozdrza wychwytuj�ce wszelkie zapachy, ca�e cia�o � od
wibrys�w ostrzegaj�cych o przeszkodach, po wra�liwy na zimno koniuszek ogona.
Dok�d?
Mi�dzy zakratowanym wylotem �liskiego �cieku a siedliskami u�pionych ludzi odkry�em
nagle nie znan� przestrze�, noc, pierwsze pytanie �ycia i szum leniwie p�yn�cej
wody.
Strach jest si�� �ycia. ��czy jak sie� podziemnych �cie�ek. Strach tkwi w nas stale i
tylko niekiedy wype�za, obna�a si�, piszczy, j�czy, wyje, zmusza do ucieczki. �wiadomo��
�yj�cych zaczyna si� od l�ku o w�asne �ycie.
Tu w portowym mie�cie, kt�re jak s�dzisz pozna�e� piwnica po piwnicy, dom po
domu, s� miejsca, w kt�rych jeszcze nie by�e�. Dlaczego je omija�e�? Wystarczy przecie�
skr�ci� w tamten kana� lub wej�� w t� w�a�nie studzienk� wiod�c� ku g�rze. Mo�e
decyduje o tym wi�kszo�� szczur�w, kt�ra te w�a�nie miejsca omija, jakby nie istnia�y,
id�c drogami wydeptywanymi od dawna?
Zawsze dochodzimy a� do zawalonej �ciany i skr�camy dopiero przy tym rumowisku.
A gdybym skr�ci� przed rumowiskiem? Lub po wymini�ciu tej kupy kamieni poszed�
wprost, nie zwa�aj�c na szczury, kt�re skr�caj�?
Lecz idziesz w�r�d szczur�w, skr�casz w�r�d szczur�w, jak one wymijasz i omijasz
przeszkody. A jednak korci mnie ten spadaj�cy z wysoka, zm�tnia�y strumie� krwi
zmieszanej z pierzem, rozcie�czony gor�c� wod�. Wylewa si�, rozlewa, rozsnuwaj�c
wok� wo� strachu przed �mierci�, wo�, kt�ra przestrzega przed wej�ciem w ten w�a�nie
otw�r. Ciekawo�� mo�e ci� zabi�, ciekawo�� jest gro�na...
Twoje zbyt ciekawe rodze�stwo zgin�o pierwsze. Ty te� przez d�ugi okres nie szuka�e�,
nie wchodzi�e�, nie skr�ca�e�, je�li inne szczury tego nie robi�y.
Teraz przyci�gaj� ci� nie znane korytarze, s�cz�ce si� strugi, zaskakuj�ce kaskady,
�cie�ki prowadz�ce nie wiadomo dok�d. Szczury przechodz� obok nie patrz�c, nie dostrzegaj�c,
nie poszukuj�c. Ich �ycie jest jak dr�ka wydeptana na zapylonym dnie,
oznaczona, wyznaczona, niezmienna.
Niekt�re tu si� urodzi�y i tu umr�. Nigdy nie widzia�y blasku dnia ani ksi�yca i nawet
za tym nie zat�skni�. Znaj� tylko takich ludzi, jak ci spotykani w kana�ach, z maskami
na twarzach, w ci�kich gumowych butach. Te szczury s� tu szcz�liwe, szcz�liwsze
ni� ja, w�druj�cy nie wiadomo dok�d.
16
Ciekawo��? T�sknota? Niepok�j, kt�ry zmusza mnie do porzucenia ciep�ej nory, rodziny,
zaprzyja�nionych szczur�w, samicy spodziewaj�cej si� miotu?
Przestrze� wype�niaj� du�e, masywne, grubonogie ptaki. Uderzaj� silnie skrzyd�ami,
lecz nie wzlatuj�. Stoj� wyci�gaj�c szyje, niespokojne i przestraszone. Z rozdziawionych
dziob�w wysuwaj� si�, wij�ce, rozedrgane j�zyczki. Chc� pi�, chc� je��, lecz wok�
jest tylko ogrodzone pole i piach zmieszany z odchodami. Patrz� po sobie i od czasu
do czasu dziobi� si� wzajemnie po g�owach, szyjach, skrzyd�ach.
Przebieraj� nogami, grzebi�, krzycz�, coraz bardziej zdenerwowane i niepewne.
Przechodz� w kierunku rozsuwaj�cej si� �ciany, sk�d dochodz� odg�osy zabijania.
Ptaki wiedz�, �e wkr�tce zgin�, �e nie zdo�aj� uciec, wymkn�� si�, przeskoczy� otaczaj�cych
barier, siatek, �cian, wiedz�, lecz nadal chc� �y� i nawet zabijane b�d�
chcia�y �y�.
Napiera kolejna gromada. Znowu znikaj� w cieniu rozsuwanej �ciany. Patrz� z wysoka,
siedz�c na w�skiej rurze. Gdybym spad�, rozdzioba�yby mnie, roztar�y pot�nymi
nogami, st�amsi�y, rozszarpa�y. Z w�ciek�o�ci czy ze strachu przed oczekuj�c� za �cian�
�mierci�, kt�rej wo� dociera a� tutaj?
Te� zaczynam si� ba�, chocia� nie mnie oczekuje �mier�, chocia� m�g�bym si� cofn��
i wr�ci� do kana��w. Boj� si�, lecz tkwi� nadal na w�skiej rurze z przep�ywaj�c�
ciep�� wod�.
Uciekaj, zwiewaj, cofnij si�... Ludzie grubymi pa�kami poganiaj� wolno przechodz�ce
ptaki. Szybciej, za rozsuwan� �cian�.
Znowu rusza do przodu niespokojna, przera�ona rzesza.
Uciekaj p�ki czas!
Zadr�a�e�, zachwia�e� si� i tylko dzi�ki poruszeniom ogona utrzyma�e� r�wnowag�.
Zostan�. Chc� widzie�, chc� wiedzie�, chc� pozna�. Przywierasz do szumi�cej, rozgrzanej
rury. Przestrze� wydaje si� olbrzymia, rozja�niona pod�u�nymi lampami.
Ty � przesuwaj�cy si� pod sufitem, jeste� widoczny z wielu stron. Ptaki dostrzeg�y
ci� ju� i wysuwaj� w g�r� rozdygotane dzioby. Posuwasz si� ostro�nie, szeroko rozstawiaj�c
�apki, przywieraj�c brzuchem do ciep�ej gipsowej os�onki rury. Jak daleko do
przeciwleg�ej �ciany?
Pode mn� kolejne poruszenie, przesuwaj� si� struchla�e szeregi.
Ju� blisko. Rura ��czy si� tu z innymi przewodami, kablami biegn�cymi z do�u i z
boku. Odwracam si� i jeszcze raz patrz� w d� na mas� ptak�w oczekuj�cych �mierci.
Za chwil� przejd� tam. Nie musz� ju� utrzymywa� r�wnowagi. Id� po grubej wi�zce
rur i kabli znikaj�cych w okr�g�ym, wy��obionym w �cianie okienku. Zanurzam si� w
w�skim prze�wicie. Uwa�nie obw�chuj� zwilgotnia�e od pary kraw�dzie. Jak ostro p�on�
�wiat�a po tamtej stronie.
Wok� dr�� g�osy ptak�w zduszone szumem maszyn. Ludzie w zakrwawionych kitlach
chwytaj� je i nadziewaj� na przesuwaj�ce si� haki. Ociekaj�ce krwi� odje�d�aj� na
�elaznych linach. G�owy �cinane gilotyn�, z rozwartymi dziobami spadaj� do metalowych
pojemnik�w. P�przymkni�te b�ony nad oczami, w kt�rych p�onie jeszcze blask
lamp.
Wpatrujesz si� w zmatowia�e, pokryte mg�� oczy. Wszystkie stworzenia, jakie pozna�e�,
maj� podobny wzrok, podobnie widz�, patrz� i umieraj�. Oczy ptak�w, szczur�w,
cz�owieka, psa, kota, kozy s� takie same.
Pod tob� le�� g�owy ptak�w, warstwa na warstwie, obok siebie, nad sob�, pod sob�,
przygniecione, st�amszone, zduszone, unieruchomione. Niedawno jeszcze �y�y, dzio
17
ba�y, krzycza�y, gdaka�y, sycza�y, g�ga�y, ba�y si�, k��ci�y, szczypa�y, ca�owa�y, dotyka�y,
muska�y, obraca�y, ogl�da�y, szuka�y ucieczki.
Od zapachu krwi i woni ptasiego l�ku kr�ci mi si� w g�owie. Zwierz�ta, kt�re przeczuwaj�
�mier�, kt�re si� boj�, kt�re wiedz�, �e czeka je ostrze no�a, wydzielaj� odr�bny
zapach, wyr�niaj�cy, jedyny.
Te g�owy w kuble tak w�a�nie cuchn� i nagle ogarnia mnie l�k, nag�a konieczno��
ucieczki. Opanowuj� si� z trudem.
Pi�rka na martwych g�owach s� nastroszone, uniesione na sztorc, tylko gdzieniegdzie
przyg�adzi�a je i zlepi�a krew. Chwiej� si�, podpieram ogonem w obawie, �e spadn�
mi�dzy te martwe dzioby, kt�re niedawno mog�y mnie zaatakowa�.
Nast�pne szeregi �yj�cych, nast�pne szeregi martwych. Podwieszanie, gilotyna, gor�ca
woda, skubanie. G�owy spadaj� jak owoce.
Uciekaj szczurze, bo twoja g�owa te� mo�e spa��, odci�ta ostrzem gilotyny. Po co
stoisz i patrzysz? Przecie� jeste� na�arty, wype�niony ziarnem i posok� kurczak�w.
Zeskakujesz na okrwawione kafelki i wracasz pod metalow� listw�. Mi�dzy przewodami
i rurami przeciskasz si� do prowadz�cego w d� szybu. Krew i strach ptak�w s� tu
wci�� wyczuwalne jak gro�ba. Szybko oddalasz si� od linii zabijania. Patrzysz przed
siebie, w g��bok� szaro�� ledwie roz�wietlonej betonowej przepa�ci.
Zsuwasz si� pewny siebie, ze spokojem, wiedz�c, �e tu cz�owiek nie mo�e ci� dosi�gn��.
Rozwiera si� szeroki kana�, szumi�cy wod� i pulsuj�cy �yciem.
Pisk szczur�w, terkotanie �wierszczy, karaluch�w, turkuci�w, odg�osy zasysania,
wch�aniania, przep�ywania, opadania, bulgot, be�kot, plusk, chlapanie, rozbryzgiwanie,
wirowanie, wibrowanie, falowanie przep�ywaj� przez s�uch mi�kkim, znanym rytmem.
Tu czuj� si� bezpiecznie, tu wiem, �e jestem u siebie, tu nie ma ze mn� szans cz�owiek,
pies ani kot. Przep�ywam na drug� stron� kana�u i nie kryj�c si�, nie chowaj�c
powracam do mojej nory. I tylko niekiedy wydaje mi si�, �e patrz� na mnie ze �cian te
kurze g�owy zduszone w metalowym kuble. Wtedy przyspieszam, podskakuj�, cz�sto
wpadam na id�cego z przeciwka szczura, kopi� go lub �api� z�bami za futro.
Znowu jestem w ciep�ym kanale, szumi�cym g�osami i nigdy nie ko�cz�cymi si�
echami. Syty i odwa�ny szczur na kamiennym brzegu.
Zrozumia�em, �e te� mog� zgin��. Zastygn� pod �cian� piwnicy, pop�yn� rozd�ty w
potoku pop�uczyn, rozetr� mnie ko�a na jezdni, wyschn� i rozsypi� si� gdzie� na strychu,
zgnij� przyduszony stert� obierzyn, przestan� by�, �ni�, czu�, wiedzie�, widzie�.
Ma�e szczurki nigdy tego nie pojmowa�y i gin�y, wybiegaj�c z nory zaraz po otwarciu
oczu, wychodz�c na rozchwianych n�kach spod pod��g wprost na ulic�.
Ju� wiem, �e �mier� jest nie tylko gro�nym widokiem, obok kt�rego przemykam jak
najszybciej, zbli�am si� i odchodz�, jakby mnie nie dotyczy�.
Zrozumia�em, �e taka sama �mier� jest we mnie, w zm�czeniu moich �apek, w opadaniu
powiek i w ka�dej ludzkiej d�oni podnosz�cej kamie�, w b�ysku szpon�w puszczyka
mieszkaj�cego w wie�y latarni morskiej, �e ja te� kiedy� stan� si� podobnie zimny,
cuchn�cy i bezg�o�ny jak szczury wyrzucone na brzeg przez fale. Zrozumia�em, a
wtedy ogarn�o mnie przera�enie i ch�� znalezienia innego miejsca, bezpieczniejszego
ni� labirynt podziemnych korytarzy za betonowymi os�onami nabrze�a.
St�d, bez potrzeby wychodzenia na powierzchni�, dociera�em a� do magazynu wype�nionego
workami przer�nego ziarna, suszonymi owocami, orzechami, beczkami
p�ynnej, s�odkiej masy. Te zapachy m�wi�y o innych miejscach, kt�re wydawa�y si�
18
spokojniejsze ni� brzeg, o kt�ry bezustannie uderzaj� fale, wzbudzane przez wichry i
przep�ywaj�ce statki.
Huk spienionej wody, spadaj�cej na kamienne os�ony, za kt�rymi wylegiwa�em si�
otoczony rodzin� w skrawkach papieru, w�r�d szmatek i pi�r, teraz wzbudza� m�j l�k,
przerywa� sen, skazywa� na niepok�j i cierpienie.
Dawniej schodzi�em odwa�nie na betonowy gzyms, tu� nad wod� lub przeskakiwa�em
z kamienia na kamie�, nie zwa�aj�c, �e s� �liskie i obluzowane. Schodzi�em nisko,
najni�ej i pi�em s�onaw� wod�, zalewaj�c� pyszczek i oczy, a nawet p�ywa�em przy
brzegu, unosz�c si� i zapadaj�c mi�dzy leniwymi falami. By�em t�usty, wykarmiony,
pe�en si� i pewno�ci siebie.
Niespodziewanie, wchodz�c na �liskie g�azy, wyczu�em sw�j w�asny ci�ar. Niebezpiecznie
ci�gn�� mnie w d� ku wodzie. �apki �lizga�y si�, pazurki nie wytrzymywa�y
nadmiaru cia�a, ogon nie podtrzymywa� r�wnowagi. Codzienna w�dr�wka nad wod�
mog�a sta� si� ostatni� przygod� �ycia. Teraz, kiedy zacz��em si� ba�, nie schodz� ju�
po obros�ych glonami progach, nie ze�lizguj� si� ku wodzie po owini�tych wodorostami
balach. Nie m�cz� oczu, wypatruj�c jasnego cienia mewy.
Kr��� tam i z powrotem mi�dzy nor� otulon� betonem a magazynem zape�nionym
coraz to innym po�ywieniem.
Ziarna � s�odkie, pachn�ce miodem, suche i chrupi�ce, mi�kkie i pulsuj�ce pod z�bami,
cierpkie, kwa�ne i kwaskowate, gorzkie gorycz�, kt�rej si� pragnie, pachn�ce nie
znan� ziemi�, dymem i ogniem, ukryte w grubych os�onach i obna�one, ca�e z mi��szu...
Rozgniata�em je �apkami, wpe�zaj�c w utworzony przez siebie tunel. Zakopywa�em
si�, wysuwaj�c na zewn�trz jedynie oczy i nozdrza. Moje cia�o szczelnie otacza�y ziarna,
zabezpieczaj�c mnie ze wszystkich stron i stale wsuwaj�c si� w pyszczek. Le�a�em
bezw�adnie, wypoczywaj�c i po�eraj�c wpe�zaj�ce do pyszczka ziarenka, a jednocze�nie
wypr�niaj�c si� z drugiej strony. Teraz le�enie w ziarnie te� wydawa�o mi si� niebezpieczne.
Ju� chcia�em zeskoczy�, gdy zobaczy�em szczura, wok� kt�rego ziarno nagle zako�ysa�o
si�, zakot�owa�o i wessa�o go g��biej, poch�on�o...
Przez kilka chwil powierzchnia porusza�a si�, a spod spodu dobiega�o ciche szamotanie.
Wiedzia�em, �e m�ody szczur daremnie rozgarnia ziarna �apkami, otwiera pyszczek,
krztusz�c si� i dusz�c, �e stara si� wygrzeba�, wydosta�, uwolni� z kr�puj�cej ruchy
ziarnistej tkanki. Drganie powierzchni usta�o, a ja z przera�eniem zrozumia�em, �e
tylko jego po�piech zadecydowa�, �e to nie ja, a on zgin�� wch�oni�ty przez mas� paruj�cego
ziarna. A przecie� ju� chcia�em skoczy� w to w�a�nie miejsce.
Jedynie wn�trze labiryntu wydawa�o si� teraz bezpieczne. Tunele i szczeliny, nory i
korytarze ci�gn�y si� pod betonowymi i kamiennymi p�aszczyznami, ��czy�y si� z budynkami,
a dalej z miastem, rozga��zion� sieci� kana��w. Niekt�re szczury nigdy nie
opuszcza�y tych labirynt�w, pozostaj�c w ciemno�ciach i mroku, jaki tu panowa�, a
s�o�ce znaj�c jedynie z jasnych plam przemieszczaj�cych si� po �cianach i docieraj�cego
tu niekiedy ciep�a.
W kana�ach, w miejscach �atwego dost�pu do wody, le�a�y te najstarsze, dogorywaj�ce,
konaj�ce. Ich bezradne oczekiwanie �mierci przera�a�o mnie i niech�tnie zapuszcza�em
si� w te strony.
Skr�ci�em w�a�nie z wydeptanego szlaku, by skr�ci� sobie drog� do mojego portowego
gniazda, gdy otoczy�a mnie smuga smrodu, a jednocze�nie zobaczy�em galaretowat�
mas� na szczurzych nogach, ze szczurz� g�ow� i zniekszta�conym ogonem. Przy
19
war�em do kamienia i ju� chcia�em ucieka�, gdy nagle wyczu�em podobny smr�d zachodz�cy
mnie od ty�u. Ze zje�on� sier�ci� obserwowa�em zbli�aj�ce si� z wolna stworzenia.
Os�abione i chore szczury, poro�ni�te strz�pami cuchn�cego mi�sa, �ywego i krwawi�cego,
nie mog�y mnie zaatakowa�. Nie wyczuwa�y chyba mojej obecno�ci, bo
wszelkie inne zapachy przyt�acza� ich w�asny smr�d?
W s�abym �wietle s�cz�cym si� z w�azu dostrzega�em galaretowate naro�la na przesuwaj�cej
si� tu� obok, popiskuj�cej z b�lu samicy. Jej wypychane od spodu, wypadaj�ce
oko patrzy�o na mnie, a przecie� mnie nie widzia�a. Monotonny, cichy pisk b�lu