7636
Szczegóły |
Tytuł |
7636 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7636 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7636 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7636 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
wasilij AKSIONOW
MOSKIEWSKA SAGA
tom 1 Pokolenie zimy
tom 2 Wojna i wi�zienie
tom 3 Wi�zienie i pok�j
w przygotowaniu nowa powie��
The New Sweet Style
wasilij AKSIONOW
MOSKIEWSKA SAGA tom 3
B � a
Przek�ad Maria Putrament
Warszawa 1999
Tytu� orygina�u MOSKOWSKAJA SAGA TIURMAI MIRT.3
Redakcja techniczna
ANNA BONIStAWSKA
Korekta
WIES�AWA PARTYKA
Opracowanie graficzne ok�adki
STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
Informacje o nowo�ciach i pozosta�ych ksiq�kach Wydawnictwa AMBER oraz mo�liwo�� zam�wienia mo�ecie Pa�stwo znale�� na stronie Internetu http://www.amber.supermedia.pl
I
Copyright � 1 994 by Vassily Aksyonov.
Ali rights reserved.
This translation published by arrangement with Random House, Inc.,
English language edition enti�led The Winter's Hero
translated from the Russian by John Glad and Christopher Morris
For the Polish edition
� Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1999
V-
ISBN 83-7245-220-2
WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o.
00-108 Warszawa, ul. Zielna 39, tel. 620 40 13, 620 81 62
Warszawa 1 999. Wydanie I
Druk: Drukarnia Naukowo-Techniczna S.A. w Warszawie
Wszyscy byli�my w r�ku bo�ym,
W boskim ku�aku rozwartym.
Kiedy raz szed�em Arbatem,
B�g jecha� w pi�ciu limuzynach...
Borys S�ucki prze�. S�awomir K�dzierski
Wprawdzie autor przytoczonych wers�w wyr�nia� si� talentem spo�r�d poet�w czasu radzieckiej dojrza�o�ci, nie osi�gn�� w nich jednak precyzji Chlebnikowa, dlatego i to nasze motto, podobnie jak poprzednie zaczerpni�te z tekstu Lwa To�stoja, wymaga pewnegoJcomentarza.
Borys S�ucki, wychowany na idea�ach kolektywizmu, materializmu, internacjonalizmu i wszelkich innych �izm�w", nazywaj�c Stalina bogiem, u�y� tego �towa^w zdecydowanie negatywnym sensie. Z pewno�ci� nie mia� na my�li Boga, Stw�rcy wszechrzeczy, lecz jakiego� bo�ka, tyrana, kt�ry zaw�aszczy� �wi�te idee rewolucji, zbezcze�ci� porywy m�odych literat�w, by na gruzach sponiewieranej demokracji d�wign�� kult swojej osoby. St�d osza�amiaj�cy z punktu widzenia materialisty obraz tego �boga" jad�cego jednocze�nie w pi�ciu samochodach! Rozpo�ciera si� przed nami niesamowity widok: noc, Arbat i b�stwo, rozmno�one na pi�� samochod�w, jedzie gdzie� w sobie tylko znanym kierunku. Wcale si� nie spieszy. Podobno nie przepada� za szybk� jazd�. Takie sobie gadki-szmatki, jak to bywa z cz�owiekiem nierosyjskiego pochodzenia.
W latach sze��dziesi�tych w gara�ach Mosfilmu sta� jeden z owych pi�ciu samochod�w, by� mo�e g��wny, w kt�rym przemieszcza�a si� najwa�niejsza cz�� b�stwa, jego cia�o. By� to wykonany na zam�wienie opancerzony packard z grubymi szybami. Nawet z pot�nym silnikiem trudno by�o sobie wyobrazi� to monstrum w p�dzie. R�wnomierny, niespieszny ruch, budz�cy przera�enie. Przodem i z ty�u sun� jeszcze cztery czarne potwory. Razem s� ca�o�ci�- �bogiem" komuni-
st�w. Niekiedy pisarz por�wnuj�c dwa przeciwstawne uczucia - strach i odwag� - ulega pokusie uzna�, �e s� to zjawiska tego samego rz�du. Jednak strach jest bardziej zrozumia�y, bli�szy biologii, jestestwu, w zasadzie pokrewny odruchowi, odwaga natomiast wydaje si� bardziej skomplikowana. Takie mamy wra�enie w momencie, kiedy si� rozpoczyna nasz tom trzeci, to znaczy w ko�cu lat czterdziestych, kiedy kraj, kt�ry niedawno dokona� cud�w odwagi, skuty by� obezw�adniaj�cym strachem pi�ciosamochodowego Stalina.
I
Moskiewskie s�odycze
Do Zatoki Nagajewskiej wp�ywa� motorowiec �Feliks Dzier�y�ski", dumny ptak morski, by tak rzec �zwiastun rewolucji". Pewnie Morze Ochockie ze swymi niewolniczymi, �a�osnymi skorupami, jak na przyk�ad rozpadaj�ca si� �D�ur-ma", nie widzia�o takich wspania�ych statk�w.
�Feliks" zjawi� si� w tych stronach po wojnie, by stan�� na czele flotylli Dalstroju*. Byli wi�niowie opowiadali o zagranicznym gigancie r�ne rzeczy. Pletli nawet^ie statek nale�a� niegdy� do samego Hitlera, w trzydziestym dziewi�tym roku pechowy Fiihrer podarowa� go naszemu przyw�dcy, by zacie�ni� socjalistyczne zwi�zki. Podarowa�, p�niej zrobi�o mu si� �al statku, wi�c go odebra�, a przy okazji o ma�o nie zagarn�� Moskwy. Rzecz jasna los ukara� go za przewrotno��, teraz statek wr�ci� do nas na zawsze i dumnie nosi imi� �rycerza rewolucji". Z bajki wynika�o, �e ca�a Wielka Wojna Ojczy�niana wybuch�a z powodu tej skorupy, byli zekowie bowiem potrafi� wymy�li� niesamowite historie, kiedy na�ykawszy si� czifiru** siedz� noc� w baraku. A do ka�dej obowi�zkowo wplataj� swego ulubionego bohatera, nosz�cego ksyw� P�tora Iwana.
P�tora Iwana, pot�ny i pi�kny niczym pos�g, m�ody i zarazem dojrza�y zek o zwierz�cym wygl�dzie, skazany by� ��cznie na czterysta osiemdziesi�t pi�� lat wi�zienia plus cztery wyroki �mierci, kt�re w ostatniej chwili darowa� mu sam Sta-
* Glawnoje Uprawieni je Stroitielstwa Dalniego Siewiera, Zarz�d Gt�w-ny Budowy Dalekiej P�nocy.
** Bardzo mocno parzona herbata, dzia�aj�ca jak narkotyk.
i !
lin. W�a�nie P�tora Iwana, a nie �aden admira� otrzyma� rozkaz od wodza poprowadzi� �Feliksa" z �ywym towarem na Ko�ym�. Jak�e tak - wi�zie� zosta� dow�dc� etapu? Tak w�a�nie: zek, ale nie �aden nygus, jak ty i ja, lecz sam P�tora Iwana! Rzecz w tym, �e w owym czasie pod pok�adem �Feliksa" siedzia�o tysi�c stu pi�tnastu by�ych Bohater�w Zwi�zku Radzieckiego, czyli ludzi niebezpiecznych. Jak dowieziesz gad�w na Ko�ym� - rzek� do P�tora Iwana Stalin - sam zostaniesz bohaterem, zapiszemy twoje imi� z�otymi czcionkami w anna�ach... Gdzie? W anna�ach, dupo, w anna�ach! Jak nie dowieziesz, rozstrzelam ciebie w�asnor�cznie albo polec� �awrientijowi Paw�owiczowi Berii.
Wasz rozkaz b�dzie wykonany, towarzyszu Stalin - powiedzia� P�tora Iwana i polecia� z Pokryszkinem na Daleki Wsch�d. Jak si� to sko�czy�o? Zamiast w Nagajewie �Feliks" przycumowa� w porcie sanitarnym Francisco. Wita� go osobi�cie prezydent Harry Truman. Wszystkim bohaterom przywr�cono tytu�y i wydano po milionie. Teraz p�dz� w Ameryce dostatni �ywot: s� syci, obuci i ubrani. A P�tora Iwana za zdrad� ZSRR mia� dosta� nagrod� - dziesi�� milion�w i dacz� w Argentynie. Nie - rzek� P�tora Iwan - nie zdradzi�em ojczyzny, chcia�em tylko uratowa� towarzyszy broni, nie trzeba mi waszych pieni�dzy, towarzyszu Truman. I zawr�ci� �Feliksa" w drog� do kraju ojczystego. Podczas kiedy p�yn��, zameldowano o wszystkim Stalinowi. Stalin si� zachwyci� nieprzeci�tnie: takich w�a�nie ludzi potrzebujemy, a nie mi�czak�w jak wy, Wiaczes�awie Michaj�owiczu Mo�otow!
Wys�ano na Daleki Wsch�d pu�k MGB*, kt�ry mia� dokona� egzekucji bohatera naszej powie�ci. Operator sfilmowa� zako�czenie �ycia P�tora Iwana, film pokazano wszystkim cz�onkom politbiura razem i z osobna. Ma si� rozumie�, �e w rzeczywisto�ci rozstrzelano sobowt�ra, a P�tora Iwana na spotkaniu ze Stalinem zjad� z nim pieczonego barana i wypi� samowar spirytusu, po czym w mundurze pu�kownika MGB pojecha� na Dalstroj i zgubi� si� w jednym z odleg�ych �agr�w.
Podobne brednie dociera�y niekiedy do kapitana �Feliksa", ale nie interesowa� go folklor tego rodzaju. W og�le trudno by�o dociec, co interesowa�o-tego cz�owieka. Stoj�c na mostku swego statku, kt�ry w przesz�o�ci by� u�ywany do uk�adania
* Ministierstwo Gosudarswiennoj Biezopastno�ci, Ministerstwo Bezpiecze�stwa Pa�stwowego.
10
kabli na dnie Atlantyku, nast�pnie zosta� przej�ty przez nazi-st�w, by w ko�cu jako trofeum dosta� si� do Zwi�zku Radzieckiego, kapitan oboj�tnie, lecz uwa�nie ogl�da� strome ko�ymskie ska�y si�gaj�ce dna Zatoki Nagajewskiej, ko�ysz�cej si� w podmuchach p�nocno-wschodniego wiatru, wzdymaj�cego b�yskawicznie fale, kt�re wygl�da�y niczym t�um zek�w usi�uj�cych si� rozgrza�. Nie interesowa�y kapitana zestawienia ostrych, czystych barw, powiedzmy- purpurowe zbocza i sine chmury na tle przezroczystych niezmierzonych przestrzeni, zjawiska meteorologiczne natomiast traktowa�, rzecz jasna, z uwag�. Przyp�yn�li�my w sam� por�, my�la� kapitan, dobrze by by�o w por� odp�yn��. Zdarza�o si� w tej zatoce, �e w ci�gu jednej nocy �cina� j� mr�z.
Kiedy nieg�o�no wydawa� rozkazy do maszynowni, zr�cznie cumuj�c olbrzyma przy nabrze�u �krainy szakali", jak w my�li zawsze nazywa� Ko�ym�, usi�owa� zapomnie� o �adunku, to znaczy o kontyngencie, jak pisano w niezliczonych towarzysz�cych dokumentach. Ca�� wojn� p�ywa� przez Pacyfik na drobnicowcach do Seattle po lend-leasowskie przesy�ki, bardzo by� rad ze swego losu i mia� w nosie japo�skie okr�ty podwodne. By� w�wczas ca�kiem innym cz�owiekiem nasz wcale jeszcze niestary kapitan. W tamtych czasach wszystko go interesowa�o w zamorskim kraju sojuszniczym. Bez trudu znalaz� wsp�lny j�zyk z jankesami, poniewa� nie�le go zna�, to znaczy biegle m�wi� po angielsku. Zachwyca�o go owo sensowne �ycie na morzu. Gdyby� tak... - my�la� teraz cz�sto w samotno�ci swojej kajuty, nie odwa�y� si� jednak nigdy doko�czy� zdania rozpocz�tego sp�jnikiem wyra�aj�cym gor�ce �yczenie. W ko�cu robi� to, co robi�em zawsze - prowadz� statek. Nie obchodzi mnie wcale, co �aduj� na m�j statek w Wa-ninie, buldo�ery czy si�� robocz�. S� ludzie, kt�rzy z obowi�zku zajmuj� si� t� si�� robocz�, niech ich nazywaj� zekowoza-mi, a nie mnie, kapitana jednostki p�ywaj�cej o wyporno�ci dwudziestu trzech tysi�cy ton. Nie musz� wcale zastanawia� si� nad innym ni� nawigacyjny sensem tych rejs�w, zreszt� ten inny sens nic a nic mnie nie interesuje.
Jedyne, co kapitana interesowa�o naprawd�, to osobowy stu-debaker, kt�ry mu zawsze towarzyszy� w specjalnym boksie w �adowni. Kapitan kupi� go w Seattle w ostatnim roku wojny, teraz podczas postoj�w w Waninie i w Nagajewie d�wig wy�adowywa� samoch�d na nabrze�e i kapitan zasiada� przy kierownicy. Ani w jednym, ani w drugim porcie nie by�o do-
11
k�d je�dzi�, kapitan jednak je�dzi�, jakby chcia� w ten spos�b podkre�li�, �e jest kapitanem �eglugi wielkiej, a nie godnym pogardy przewo�nikiem wi�ni�w. Kocha� swego studebake-ra bardziej ni� �on�, kt�ra - jak si� wydaje - zapomnia�a o nim, mieszkaj�c we W�adywostoku w�r�d kolonii marynarskich rodzin. W zwi�zku z samochodem zapowiada�a si� nielicha chryja: ju� kilkakrotnie na posiedzeniach komitetu partyjnego zarzucano kapitanowi nadu�ywanie stanowiska s�u�bowego, wynios�o��, nadmierny poci�g do cudzoziemszczyzny. Dzisiaj, w 1949 roku, posiadanie takiego cacka jak ameryka�ski samoch�d osobowy mo�e si� �le sko�czy�. Kr�tko m�wi�c, do�wiadczony dow�dca statku, kapitan wo��cego wi�ni�w �Feliksa Dzier�y�skiego", chronicznie cierpia� na melancholi�, co otoczenie odbiera�o jako szczeg�ln� cech� charakteru. Nie odbi�o si� to jednak niekorzystnie na jego wyj�tkowych umiej�tno�ciach zawodowych, cumowanie przy nabrze�u na-gajewskim po raz kolejny przebieg�o bez najmniejszego zarzutu.
Zamocowano cumy, spuszczono trapy, jeden - z g�rnego pok�adu - dla za�ogi, drugi - z luku znajduj�cego si� tu� nad lini� wodn� - dla kontyngentu. Otoczyli ju� go dow�dcy wo-chry* i �o�nierze z karabinami i psami. Za nimi t�oczyli si� cywilni pracownicy brygady sanitarnej, by� w�r�d nich magazynier Cyryl Borysowicz Grad�w, urodzony w 1903 roku, kt�ry odby� sw�j wyrok do ostatniego dnia, sp�dzi� jeszcze w �agrze p� roku �a� do specjalnego rozkazu" i osiedli� si� w Magadanie jako pozbawiony na pi�� lat praw obywatelskich. Prac� magazyniera w zak�adzie dezynsekcyjnym za�atwi� mu jaki� znajomek zsowchozu hodowlanego. Po ko�ymskich prze�yciach Cyryl uwa�a� j� za synekur�. Zarobku starcza�o na chleb i tyto�, uda�o si� nawet zaoszcz�dzi� kilka rubli na czarny p�aszcz przerobiony ze starego marynarskiego szynela, co za� najwa�niejsze, magazynierowi nale�a� si� - o tym Cyryl nawet nie marzy�, a teraz m�wi� z radosnym przydechem -oddzielny pok�j.
Grad�w niedawno uko�czy� czterdzie�ci sze�� lat. Jego oczy nadal patrzy�y �ywo, ale zda si� pod wp�ywem zimnego ko�ym-skiego b��kitu zmieni�y niec� barw�. Nie wiadomo dlaczego rozros�y si� brwi, gdzieniegdzie b�yska�o w nich srebro. Poprzeczne zmarszczki na policzkach wyd�u�y�y twarz. W swoim
Wboni�onnaja ochrana - uzbrojona ochrona.
12
kusym ubraniu i w walonkach z kaloszami wygl�da� jak przeci�tny mieszkaniec Ko�ymy i od dawna przesta� si� dziwi�, kiedy na ulicy wo�ano na niego �hej, ojczulku!"
Teoretycznie Cyryl m�g� w ka�dej chwili kupi� bilet i machn�� si� na �kontynent". Jako pozbawiony praw obywatelskich ani w Moskwie, ani w obwodzie moskiewskim nie otrzyma�by meldunku, jednak- znowu� teoretycznie- mo�na by�o zamieszka� na sto pierwszym kilometrze od stolicy. Praktycznie jednak by�o to niewykonalne nie tylko dlatego, �e cena biletu by�a w jego odczuciu astronomiczna (i ojciec, i siostra wys�aliby mu natychmiast owe trzy i p� tysi�ca rubli), lecz g��wnie dlatego, �e powr�t do przesz�o�ci wydawa� si� czym� nienaturalnym, jak na przyk�ad wej�cie w bajkowy �wiat przedstawiony na arrasach.
W li�cie do Niny i rodzic�w napisa�, �e oczywi�cie przyjedzie, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie nadesz�a odpowiednia pora. Nie u�ci�la�, kiedy to b�dzie, wi�c rodzina wpad�a w pop�och: czy�by mia� zamiar sp�dzi� tam ca�e pi�� lat, a� do ko�ca wyroku? Tymczasem Magadan ogarn�a tak zwana druga fala. Zamykano tych, kt�rzy po odbyciu wyrok�w wyszli niedawno na tak zwan� wolno��. Cyryl spokojnie czeka� na swoj� kolej. Teraz, kiedy si� zakorzeni� w chrze�cija�stwie, powszechne cierpienie wydawa�o mu si� naturalniej sze ni� rado�ci pojedynczych szcz�ciarzy. Siebie ze swoim oddzielnym pokojem r�wnie� zalicza� do szcz�ciarzy. Cieszy� si� ka�d� chwil� tak zwanej wolno�ci, kt�r� wci�� jeszcze odczuwa� jako uwolnienie od konwoju, a nie rzeczywist� wolno��, cieszy� si� ka�dym wyj�ciem do sklepu lub fryzjera, nie m�wi�c o kinie czy bibliotece, jednak chocia� min�o p�tora roku �wolnego" �ycia, ci�gle pod�wiadomie wyrzuca� sobie, �e si� tak �atwo �urz�dzi�", �za�apa�", w g��bi serca bowiem uwa�a�, i� w�a�ciwym miejscem dla cierpi�cego cz�owieka nie jest bufet z pierniczkami, lecz etapowe kolumny zd��aj�ce powoli w stron� zag�ady. Pami�ta�, �e bogatemu trudno wej�� do kr�lestwa niebieskiego, a teraz czu� si� bogaczem.
W ca�ej Ko�ymie, milionowym kator�niczym kraju, nie by�o ani jednego egzemplarza Biblii. Za jej posiadanie cz�owieka �wolnego" wyrzucono by natychmiast z Dalstroju, a mo�e i aresztowano, a zeka z miejsca wys�ano do kopalni podlegaj�cej Pierwszemu Zarz�dowi, to znaczy do kopalni uranu.
Jednak tu i tam w barakach, w�r�d przyjaci� Cyryla, kr��y�y owoce lagrowej tw�rczo�ci - ksi��eczki wielko�ci d�oni,
13
zszyte ig�� i nitk�, oprawione w zgrzebne p��tno lub strz�py starego koca. Nowo nawr�ceni chrze�cijanie zapisywali w nich chemicznym o��wkiem to, co uda�o si� zapami�ta� z Pisma �wi�tego, fragmenty modlitw, przekazy dzia�alno�ci Jezusa, wszystko, co zachowali w pami�ci z czas�w przedrewolucyj-nego dzieci�stwa lub z literatury, co w nich przetrwa�o przez trzy dziesi�ciolecia �ycia bez Boga pomimo w�asnego- jak teraz uwa�ali - ateistycznego otumanienia.
Pewnego razu kto� zawo�a� Cyryla, kiedy szed� skrzypi�cym drewnianym chodnikiem po magada�skiej ulicy. A� drgn�� ca�y na d�wi�k tego g�osu, pochodz�cego z �arrasu", to znaczy z nierzeczywistej krainy, czyli ze Srebrnego Boru. Dwie kuse postacie w pikowanych spodniach - dwaj byli wi�niowie - rozmin�li si� w p�biegu i potkn�wszy si� nagle, teraz powoli, ze zdziwieniem odwr�cili si� ku sobie. Na Cyryla spogl�da�a obramowana szpakowatymi kosmykami czupryny i brod� pofa�dowana twarz Stiopy Kalistratowa, ima�ynisty, nieudanego m�a jego siostry, Niny. Stiopa! A wi�c prze�y�?
Okaza�o si�, �e by�y cz�onek bohemy nie tylko prze�y�, lecz nawet potrafi� si� jako� urz�dzi�. Wypuszczono go z �agru wcze�niej ni� Cyryla, poniewa� wcze�niej zosta� aresztowany. Pracuje jako portier w warsztatach samochodowych, to znaczy nic nie robi, jak przez ca�e �ycie, tylko pisze wiersze. Czy w �agrze tak�e pisa�e� wiersze? Stiopa zachmurzy� si�. W �agrze nie napisa� ani linijki. Wyobra� sobie, ani linijki w ci�gu dziesi�ciu lat! A teraz zacz�a si� prawdziwa �jesie� bo�di-nowska". Nie l�kasz si�, Stiopa, �e zamkn� ci� po raz drugi? Nie, teraz niczego si� nie boj�, najwa�niejsze mam za sob�, �ycie min�o.
Stiepan wprowadzi� Cyryla do swego towarzystwa. Raz w tygodniu odbywa�y si� spotkania u dw�ch literackich pa� z Petersburga, pracuj�cych obecnie jako nianie w zak�adzie dla dzieci. Na chwiejnych sto�kach siada�y niczym w salonie Domu Literat�w. Rozmawiano o symbolistach, W�odzimierzu So�owiowie, kulcie Sofii.
Nie Izyda tr�jkoronna Wybawienie zes�a� raczy Ale wieczna i promienna Dziewica Wierzei T�czy...*
* Prze�. S�awomir K�dzierski.
14
.. .recytowa� facet o fenomenalnej pami�ci, by�y pracownik naukowy Instytutu Literatury �wiatowej, obecnie k�pielowy w �a�ni miejskiej.
Czego jeszcze trzeba cz�owiekowi, kt�ry w kator�niczych norach Ko�ymy porzuci� marksistowsk� religi� jak w�� sk�r�? Zwolniono go spod stra�y, ma kawa�ek chleba powszedniego, czerpie z nowej wiary rado�� i pokor�, s�ucha mistycznych wierszy w kr�gu intelektualist�w. Czy� nie jest to renesans �srebrnego wieku" zamaskowany realiami Dalstroju? A Cyryl wci�� czu� si� obco w magadanskim raju, jakby trafi� do niego przez oszustwo, jakby w warunkach �agru �nagra�" sobie prawo do korzystania ze sto��wki dla personelu. Kiedy spotyka� nieustannie przybywaj�ce nowe etapy i �egna� je, kiedy po dezynsekcji odje�d�a�y na p�noc do kopal�, widzia� siebie w szeregach wi�ni�w. Po to przyszed� na �wiat Cyryl Grad�w. Odej�� w gromadzie wszystkich cierpi�cych, zgin�� z nimi razem.
Teraz tak�e patrz�c na wi�ni�w, wychodz�cych z trzewi �Feliksa", pragn�� przedosta� si� przez obstaw� �o�nierzy i po��czy� z t�umem ludzi udr�czonych wi�ziennym smrodem. Dot�d nie nauczy� si� traktowa� wy�adunku jako zwyk�ej pracy. Ilekro� widzia� t�um wydostaj�cy si� ze stalowego opakowania na kator�nicze przestworza, mia� wra�enie, �e s�yszy d�wi�ki organ�w i orkiestry symfonicznej, tragiczn� muzyk� w nieznanej �wi�tyni.
Oto wychodz�, �apczywie ch�on� ustami powietrze, szczodry dar bo�y, widz� jasne niebo i mrok nowej ziemi - wi�zienia, w kt�rym dwie trzecie, a mo�e i trzy czwarte przybyszy pozostanie na zawsze. Tak czy inaczej dnie duchoty, ko�ysania i md�o�ci maj� za sob�. Dop�ki trwa segregacja, formowanie kolumn, mo�na bez ogranicze� rozkoszowa� si� czystym powietrzem. Zekowie ruszaj� si�, zataczaj�, podtrzymuj� si� nawzajem, ogl�daj� ciekawie nowe strony. Pewnie ochroniarze -szeregowi i oficerowie - nie dostrzegaj� w tych chwilach nic szczeg�lnego poza rutyn�, ale dla ka�dego zeka z nowego etapu najdrobniejszy szczeg� jest wa�ny. Mo�e dlatego Cyryl s�yszy muzyk� tragiczn�, a zarazem dodaj�c� otuchy? On tak�e przed jedenastu laty wytoczy� si� z �adowni �Wo�oczajew-ska" i oszo�omiony powietrzem i rozleg�ymi widokami poczu� nieznane dot�d uniesienie. Wtedy nie chcia� jeszcze my�le�, �e mog�o to by� zbli�enie do Boga.
Zekowie z workami, tobo�ami, walizkami przewi�zanymi sznurkiem gromadzili si� na nabrze�u u podn�a suwnic bra-
15
;�g'BS:*<s
lita
*-� " N tr+ �<-�
IIIll
|1|3"
j3-a s^
11
co
wi�ni�w w kajdanach albo spotka� go szef Dalstroja, genera� Nikiszow, a ma��onka genera�a, m�odszy lejtnant MWD Gri-dasowa, przygotowa�a dla niego spanie w pa�acyku na prospekcie Stalina, tak czy inaczej P�tora Iwana by� tutaj.
Lagrowe w�adze powa�nie traktowa�y ploteczki, raporciki, doniesienia, krwawa walka mog�a pogorszy� bilans si�y roboczej, wi�c ochroniarzom przyby�o pracy, musieli bowiem dok�adnie posegregowa� nie tylko politycznych, lecz tak�e kryminalist�w.
Nagle w tym rejwachu jaki� marynarzyk przeskoczy� przez skrzynki wy�adowane ze statku i zawo�a� Cyryla, kt�ry w�a�nie znalaz� si� z drugiej strony drucianego p�otu:
- Hej, kolego, mo�e przypadkiem znasz niejakiego Gradowa Cyryla?
Cyryl a� si� potkn��.
- Masz szcz�cie, ch�opie, to ja jestem Grad�w Cyryl...
- Ale �szcz�cie..." - przedrze�ni� go marynarz i nagle wykrzywi� si� zabawnie. - No to, wujku, witaj go�cia. Pasa�erka do ciebie przyjecha�a!
- Jaka pasa�erka? - zdziwi� si� Cyryl.
W ustach marynarza s�owo �pasa�erka" zabrzmia�o jak kpina. Wstydzi� si� sam siebie, �e wy�wiadcza przys�ug� jakiej� pasa�erce, szuka jakiego� Gradowa, kt�ry w dodatku jest paskudnym starym dziadyg�, pewnie z trockist�w. Cyryl to zauwa�y� i nie wiadomo dlaczego zdenerwowa� si� okropnie, jak tamtego dnia sprzed dwunastu lat, kiedy zadzwoni� do niego �ledczy z NKWD, by zaprosi� na �pogaw�dk�".
- Wszyscy pasa�erowie s� ju� na placu - rzek� ni w pi��, ni w dziesi��, wskazuj�c zek�w st�oczonych za drucianym ogrodzeniem.
- Przecie� m�wi� ci, ojczulku, o pasa�erce, a nie o wi�niarce - za�mia� si� marynarz.
Wskaza� palcem wypuk�� burt� �Feliksa" i poszed� sobie.
Cyryl ju� prawie zrozumia�, o co chodzi, ale nie chcia� wierzy� i ostro�nie, jakby ostro�no�� mog�a czemu� zapobiec, poszed� w kierunku nabrze�a. Uwa�nie omija� podstaw� d�wig�w i sterty wy�adowanych skrzynek. Nagle w odleg�o�ci dziesi�ciu metr�w ujrza� schodz�c� znajom� staruszk�.
W pierwszej chwili odetchn�� z ulg�. Jednak nie to, w co prawie uwierzy�, po prostu kto�,vkogo zna� w dawnym �yciu, w ka�dym razie nie Cecylia, przecie� niemo�liwe... W nast�pnej chwili zrozumia�, �e w�a�nie ma przed sob� swoj� �lubn�, Cecyli� Naumown� Rozenblum, a nie jak�� znajom� staruszk�.
18
Przygarbiona, mo�e pod ci�arem niezliczonych t�umok�w i siatek, niezgrabnie ku�tyka po trapie na d�, sp�dnica, jak zwykle przekrzywiona, ods�ania cienkie nogi w niesamowitych buciorach, na g�owie jeszcze bardziej niesamowity, jakby z obrazu Rembrandta beret, spod kt�rego stercz� rude siwiej�ce kosmyki, pot�ne piersi rozpieraj� zbyt ciasne paletko. Wydawa�o si�, �e za chwil� runie pod ci�arem tobo��w, ogromnych piersi, ca�ej osza�amiaj�cej sytuacji. Rzeczywi�cie potkn�a si� o bierwiono, robi�c pierwszy krok na ziemi ko-�ymskiej, zahaczy�a o lin�, po�lizn�a si� w ka�u�y i pad�a kolanami w b�oto. Na jej plecach szarpn�o si� i chyba mocno j� zdzieli�o du�e popiersie Karola Marksa, kt�re wyziera�o z siatki niczym twarz wi�nia spoza drucianego p�otu. Oczywi�cie na pok�adzie �Feliksa" zarechotali marynarze, a na nabrze�u - �o�dacy. Cyryl podskoczy�, zgarn�� �on� pod pachy, a ona spojrza�a na niego przez rami�, pozna�a, pomazane szmink� usta otworzy�y si� w d�ugim i g�o�nym jak syrena okr�towa krzyku: Cyrylu, m�j najdro�szy!!! Cylu, Cylu, moje s�oneczko, przyjecha�a�... - be�kota�, ca�uj�c to, co m�g� uca�owa� w niewygodnej pozycji, to znaczy jej m�ode ucho i obwis�y, pachn�cy kotletem i cebul� policzek.
Widok mi�osnej scenki dwojga ludzi podobnych do strach�w na wr�ble by� pewnie bardzo zabawny, ale marynarze i ochroniarze zaj�li si� jakimi� wa�nymi sprawami, pozwalaj�c strachom na wr�ble w samotno�ci cieszy� si� spotkaniem. Kpina bawi, kiedy jej przedmiot reaguje, z�o�ci si�, wstydzi, w tym przypadku jednak przedmiot kpiny - ma��e�ska para, kt�ra spotka�a si� po latach - tak dalece ignorowa� otoczenie, �e nie pobudza� do �miechu. Zreszt� niewykluczone, �e po�a�owania godna scena mi�osna poruszy�a jakie� struny w duszach m�odych ochroniarzy, przypomnia�a o odwiecznej rosyjskiej n�dzy wi�ziennej. W ka�dym razie wszyscy rozeszli si� do swoich zaj��, a dwaj marynarze pe�ni�cy s�u�b� bez �adnych upomnie� spu�cili na nabrze�e najwa�niejsze mienie Cyli - dzie�a klasyk�w marksizmu w dw�ch odziedziczonych po tatusiu tekturowych walizkach.
A oni wci�� tkwili w miejscu. Cecylia opar�a d�onie na ramionach m�a i patrz�c na niego p�omiennym wzrokiem, deklamowa�a, jakby by�a na scenie:
- Cyrylu najdro�szy, gdyby� tylko wiedzia�, ile si� nacierpia�am w ci�gu tych dwunastu lat! Nie wierz, je�eli ci m�wiono o mnie co� z�ego! By�am ci wierna! Odtr�ca�am zaloty
19
wszystkich m�czyzn, wszystkich co do jednego! A by�o ich wielu, Cyrylu, bardzo wielu!
Cyryl ci�gle jeszcze nie m�g� doj�� do siebie.
- Nie rozumiem, o czym ty m�wisz, Cylu. W jaki spos�b przyjecha�a� tu, jak si� dosta�a� na tego... na �Feliksa Dzier-�y�skiego"?
Za�mia�a si� zwyci�sko. To nie by�o wcale takie trudne. Przyjecha�a tutaj ze skierowaniem z Politproswieta*, niez�e, prawda? Na etat w wieczorowym uniwersytecie marksizmu--leninizmu, tak wygl�da sprawa, kochany! Odwaga podbija �wiat! Dosta�a si� do samego Nikiforowa w sektorze KC, kt�ry po d�ugiej rozmowie wyrazi� zgod�. Ale� nie, nic z tych rzeczy, o kt�rych my�lisz, nie by�o mi�dzy nami, najwy�ej kilka wymownych spojrze� z jego strony. Ale zorientowa� si�, �e Cecylia jest inna, i powa�nie potraktowa� spraw�, jak na partyjniaka przysta�o.
Najgorsze czeka�o tutaj, na Dalekim Wschodzie. Przecie� wiesz, tu trwa burzliwy rozw�j, wsz�dzie nowe budowy, gromady m�odzie�y, szczery entuzjazm, �rodki komunikacji przeci��one. Ca�y tydzie� miota�a si� bezskutecznie w Nachodce, usi�uj�c zdoby� bilet na jaki� dalekowschodni statek. Wreszcie si� dowiedzia�a, �e z Wanina p�ynie do Magadanu �Feliks Dzier�y�ski", natychmiast pop�dzi�a do Wanina. Tam nikt nie chcia� z ni� rozmawia�. Wtedy wpad�a na kapitana. Na co mog�am liczy�, jak nie na kobiecy urok? I oto p�ynie na �Feliksie Dzier�y�skim", a kapitan, osch�y wilk morski, zaprasza j� na obiad do swego sto�u. Oczywi�cie kontrolowa�am sytuacj�, stosunki mi�dzy nami zawsze by�y poprawne...
Cecylia na przemian be�kota�a i wykrzykiwa�a te bzdury, i wpatrywa�a si� promiennym wzrokiem w swego �ch�opczyka". Pewnie nie dostrzega�a zmian w jego wygl�dzie. Czytelnicy dw�ch pierwszych tom�w naszej sagi oczywi�cie wiedz�, �e Cecylia Rozenblum nale�y do nielicznych os�b, kt�re nie dostrzegaj� szczeg��w, �yj�c w �wiecie podstawowych idei.
Tymczasem spoza pobliskiego drucianego p�otu dobieg�o do uszu Cyryla jego w�asne nazwisko wykrzykiwane z mi�sistymi przydawkami: �Grad�w, jebana ma�! Gdzie si� szwenda ten Grad�w jebni�ty? Do chuja z�amanego, dajcie tu Gradowa!"
Nie da si� wytrzyma� w�r�d wochrowskich bydlak�w i p�g��wk�w, pomy�la� nagle Cyryl, tak jakby od dawna mia� do��
* O�wiata polityczna.
20
pracy w zak�adzie dezynsekcyjnym. Teraz, kiedy przyjecha�a do mnie �ona, nie mog� tu pozosta�. Da B�g, dostan� prac� palacza w szkole �redniej albo w Domu Kultury czy w jakiej� innej kot�owni.
Nadszed� wyj�tkowy dra�, zmiennik Cyryla, Filip Bu�kin. Nie mia� dzi� nic do roboty w porcie, ale oczywi�cie nie m�g� przeoczy� przybycia statku z nowym etapem, spodziewa� si�, �e co� mu skapnie. Cyryl zaproponowa� butelk� rektyfikatu za zast�pstwo.
- Widzisz, �ona do mnie przyjecha�a - powiedzia�. - Nie widzieli�my si� dwana�cie lat.
- Masz interesuj�c� �on�. - Bu�kin spojrza� na dziwaczny str�j i zatrzyma� d�u�ej wzrok na baga�u. Filip Bu�kin, jak si� wydaje, nale�a� do ludzi, kt�rzy koncentruj� uwag� na szczeg�ach, nie dostrzegaj�c g��wnej idei. - Pos�uchaj, czy twoja �ona przypadkiem nie przywioz�a gramofonowych igie�?
Zdziwiwszy si�, �e �ona Gradowa nie pomy�la�a o chodliwym towarze, kt�ry na Ko�ymie sprzedawano po rublu za sztuk�, ch�tnie przyj�� zast�pstwo. By�o mu bowiem na r�k�.
Cyryl rozejrza� si� po portowych zakamarkach, znalaz� jak�� niczyj� taczk� i za�adowa� mienie Cecylii. Jedna z wypchanych siatek znalaz�a si� w-polu widzenia �pasa�erki", kt�ra rzuci�a si� ku niej, jakby to by�a przyszykowana na obiad kura. Fruwa�y skrawki gazety z opakowania jakiego� zawini�tka.
- Sp�jrz, Cyrylu, przywioz�am ci moskiewskie s�odycze! Pewnie t�skni�e� za nimi!
Podczas dwutygodniowej podr�y �moskiewskie s�odycze" rozmi�k�y, poskleja�y si� lub skamienia�y, zale�nie od konsystencji. Cecylia szarpa�a paczuszki, �ama�a ich zawarto��, wpycha�a Cyrylowi do ust kawa�ki s�odkich przysmak�w.
- To kurbaje, gryla�owe, marmoladki s�ynne w ca�ym Zwi�zku Radzieckim, kruche herbatniki, strudel, herbatniki jajeczne, pychota, kiedy� to uwielbia�e�, Grad�w!
Spojrza� na ni� z czu�o�ci�. Pewnie s�odycze rzeczywi�cie bardzo smaczne, chocia� nieco przeterminowane, podobnie jak przywo�any z przesz�o�ci, partyjny zwrot �Grad�w" maj� w odczuciu jego dziwacznej �ony dowie��, �e na tym najlepszym w�r�d materialistycznych �wiat�w wszystko mo�na przywr�ci� i naprawi�.
Szli w kierunku bramy portowej. Cyryl mia� usta zapchane s�odyczami.
21
- Dzi�kuj� ci, Rozenblum- mrukn�� i oboje prychn�li �miechem.
Przy bramie musieli si� zatrzyma�. Maszerowa�a pierwsza m�ska kolumna z nowego etapu. Zekowie nie�li swoje rzeczy w r�kach, kierowali si� na odwszenie.
- Co to za ludzie? - zdziwi�a si� Cecylia.
Cyryl jeszcze bardziej zdziwiony po�kn�� s�odycze z wysi�kiem.
- Co znaczy kto, Rozenblum? Przecie� jecha�a� z nimi!
- Przepraszam, Grad�w, jak to jecha�am z nimi? Przyjecha�am na pok�adzie �Feliksa Dzier�y�skiego"!
- Oni tak�e, Rozenblum!
- Nigdy nie widzia�am �adnego z nich!
- Tak, ale czy� nie wiedzia�a... Czy� nie wiedzia�a, �e... Kogo tu przywozi �Feliks Dzier�y�ski", ten ptak szcz�cia?
- Co ty pleciesz, Grad�w?! - zawo�a�a Cecylia. - To taki pi�kny, czysty statek! Mia�am male�k�, ale �wietn� kajut�, natrysk na korytarzu, �wie�utk� po�ciel...
- My nazywamy ten statek zekowozem - rzek� Cyryl. Patrzy� w ziemi�, co nie sprawia�o mu trudu, poniewa� szli pod g�rk�, a taczka by�a ci�ka.
- Co to za s�ownictwo, Grad�w? - powiedzia�a surowo, po czym czule dotkn�a jego w�os�w, pog�aska�a policzek. - Daj spok�j, m�j drogi, m�j kochany. Nie m�w o tym, nie trzeba przesadza�, uog�lnia�, wyci�ga� pochopnych wniosk�w...
Przystan�� na chwil�.
- Ten statek przewozi wi�ni�w - rzek� twardo. W ko�cu powinna zdawa� sobie spraw� z sytuacji. Nie mo�na mieszka� w Magadanie i nie wiedzie�, co si� tutaj dzieje.
Przelotna sprzeczka nie zak��ci�a rado�ci ze spotkania. Szli pod g�r� wyboist� drog�, jako tako przysypan� t�uczniem, pchali przed sob� taczk� z jej mieniem, ca�kiem jak Ja� i Ma�gosia, spogl�dali czule na siebie. Zapada� zmierzch, w osiedlu Nagajewo zaczyna�y si� zapala� �wiate�ka w ubogich cha�upach i przekrzywionych barakach, nie wiadomo dlaczego przewa�nie brudnor�owego koloru. Cecylia wreszcie zauwa�y�a otaczaj�c� rzeczywisto��.
- Wi�c to Magadan? - spyta�a z udawan� beztrosk�. -A gdzie zanocujemy?
- Mam w�asny pok�j - rzek� dumnie.
- Wspaniale! - zawo�a�a. - Przyrzekam, �e nie b�dziesz spa� tej nocy, m�j kochany Grad�w!
22
- Ja, niestety, nie mog� ci tego przyrzec, Rozenblum - westchn�� i pomy�la�: gdyby� od mojej milutkiej staruszki nie zalatywa�o kotletami z cebul�!
- Obudz� w tobie dzikie zwierz�! - potrz�sn�a g�ow� i �artobliwie wyszczerzy�a z�by. By�y w op�akanym stanie.
Jeszcze jaki� czas szli pod g�r�, wreszcie zatrzymali si� na szczycie wzg�rza. Otwiera� si� st�d widok na miasto Magadan rozpo�cieraj�ce si� pomi�dzy wzg�rzami, �ci�lej na dwie szerokie krzy�uj�ce si� ulice, prospekt Stalina i szos� Ko�ymsk�, zabudowane czteropi�trowymi murowanymi blokami i gromad� drobnych budynk�w.
- Oto Magadan - powiedzia� Cyryl.
W tym momencie na prospekcie Stalina za�wieci�y si� latarnie. Zachodz�ce za wzg�rza s�o�ce wyjrza�o spoza chmur, o�wietlaj�c na chwil� okna wysokich budynk�w, w kt�rych mieszka�y rodziny kierownictwa Dalstroju i �agr�w. W tym o�wietleniu miasto wygl�da�o jak oaza dobrobytu i komfortu.
- Pi�kny!
W g�osie Cecylii brzmia�o zdziwienie. Cyryl po raz pierwszy poczu� jakby dum� z tego miasta zbudowanego na ko�ciach, miasta, kt�re by�o ha�b� i b�lem w czystej postaci.
- To miasto Magadan, a przyszli�my z osiedla Nagajewo -wyja�ni�.
Min�� ich samoch�d osobowy, �wieci� zamorskimi reflektorami i g�o�no warcza� na pierwszym biegu. Kierownic� trzyma�y r�ce w eleganckich r�kawiczkach z pi�cioma okr�g�ymi otworami na pi�� staw�w. Przesun�� si� obok nich oboj�tny angielski profil kapitana.
Im dalej szli, tym bardziej oddalali si� od wytwornego centrum Magadanu. Cecylia Rozenblum z rosn�cym l�kiem patrzy�a na zakamarki przest�pczego osiedla, na zwichrowane �ciany barak�w, s�upy wie� wartowniczych, druty kolczaste, �mietniki, strumienie jakich� koszmarnych zlewisk, k��by pary wok� kot�owni. Czasem pojawia�o si� co�, co dodawa�o otuchy, przynajmniej cz�ciowo nawi�zywa�o do wsp�czesno�ci: plac zabaw dla dzieci z figur� radzieckiego �o�nierza, has�o �Ha�ba pod�egaczom wojennym!", portret Stalina nad bram� magazynu materia��w budowlanych. Ale Cyryl wci�� pcha� taczk�, nieliczne znaki socjalizmu zostawa�y za plecami, a oni wchodzili coraz g��biej w poobozowe siedlisko ze-k�w. W dodatku zerwa� si� nagle gwa�towny wiatr, z czarnego nieba sypn�o �niegiem.
23
- Tu zawsze tak jest - wyja�ni� Cyryl. - Nagle si� zaczyna pierwsza zamie�. Ale ju� jeste�my na miejscu.
Pod ko�ysz�c� si� w�ciekle latarni� widnia�a niska, blador�owa jak cukierek �ciana ze, sp�kan� szczelin�, z kt�rej wysypywa�y si� r�ne rupiecie. �nie�yca siek�a �niegiem prosto w drzwi. Cyryl otworzy� je z wysi�kiem i j�� wnosi� rzeczy.
Pod�oga w d�ugim korytarzu wygl�da�a jak po kataklizmie. Gdzieniegdzie deski stercza�y niczym garb, w innych miejscach by�y wygi�te do do�u albo po�amane. Na ko�cu korytarza znajdowa�y si� tak zwane pomieszczenia wsp�lnego u�ytku. Zalatywa�a stamt�d wo� ekskrement�w, chlorku, przypalonego foczego t�uszczu. Wzd�u� wyko�lawionych �cian widnia�o co najmniej trzydzie�cioro drzwi. Dobiega�y spoza nich najr�niejsze d�wi�ki o r�nej intensywno�ci, od nie�mia�ego pier-dzenia do wspania�ego g�osu Pantofel-Nieczeckiej wykonuj�cego w pierwszym programie Wszechzwi�zkowej Rozg�o�ni Radiowej ari� z opery Nata�ka Po�tawka. Spoza jednych drzwi dobiega�a monotonna pogr�ka: �Odgryz�!" Nie spos�b by�o rozpozna�, czy to g�os m�ski, czy kobiecy. Ponury i gro�ny, przesadnie akcentowa� dwie pierwsze samog�oski, a trzeci� ko�czy� wizgliwie, brzmia�o to jak �O-o-odgry-y-yz�!"
W �rodku korytarza le�a�o nieruchomo jakie� cia�o, o kt�re Cecylia oczywi�cie si� potkn�a.
- Nie jeste�my w Moskwie - powiedzia� zmieszany Cyryl, zdj�� zamek i otworzy� drzwi z dykty, prowadz�ce do jego �oddzielnego" pokoju. �Lampka Iljicza", wisz�ca na d�ugim sznurze skr�conym kilkoma w�z�ami, o�wietli�a pi�� metr�w kwadratowych, na kt�rych ledwo si� mie�ci�y najpotrzebniejsze sprz�ty: pos�anie przykryte ko�dr� uszyt� ze skrawk�w materia�u, ma�y rega� na ksi��ki, stolik, dwa sto�ki i wiadro.
Usi�d�, prosz�. Gdzie? Tutaj. Usiad�am, teraz si� po�o��, zga� �wiat�o! Tak od razu, Rozenblum? Czeka�am na t� chwil� dwana�cie lat, Grad�w! Wszystkich absztyfikant�w wyrzuca�am za drzwi, a by�o ich niema�o! Przecie� ja, Cylu, jak to si� m�wi, ca�kiem... Ale� nie, niemo�liwe, �eby ca�kiem... Ci�nij, ci�nij, nawet nie zauwa�ysz, kiedy... No prosz�, Cyryl-ku, Cyrylku, Cyrylku...
Dobrze, �e lampa zgaszona, my�la� Cyryl, przynajmniej nie wida�, �e sp�kuj� ze star� bab�. Nagle w m�tnej po�wiacie wpadaj�cej przez okienko ujrza� na stole siatk� z Marksem. Zaokr�glone rysy tw�rcy podstaw naukowego komunizmu by�y zwr�cone do g�ry. Jego obecno�� z niewiadomych powo-
d�w doda�a Cyrylowi ognia. Rozwia� si� zapach kotlet�w. Ucich�y wszystkie d�wi�ki, ��cznie z monotonn� pogr�k� �odgryz�". B��kitnobluza dziewczynka, komsomo�ka lat trzydziestych, czasy wielkiego prze�omu, wielkiego przekr�tu, elektryfikacja, zwarcie, jeszcze raz, jeszcze! Cecylia j�kn�a triumfalnie. Biedna moja dziewczynko, co si� z tob� sta�o!
W ciszy, kt�ra zapad�a po patetycznej scenie, kto� chrz�kn�� tak blisko, jakby le�a� na tej samej poduszce.
- A Cyrylek babk� sobie sprowadzi� - powiedzia� leniwy g�os.
- Nie mo�e by�, Cyryl Borysowicz i jaka� kurewka? - zdziwi�a si� kobieta.
- Czy�, g�upia, nie s�ysza�a? - Leniwy bas si� odwr�ci�. Przepierzenie zadygota�o, w nogach ��ka przez odchylon� dykt� wida� by�o brudn� pi�t� mieszka�ca s�siedniego �oddzielnego" pokoju.
- �ona do mnie przyjecha�a z ^kontynentu", Pachomy-czu - powiedzia� z cicha Cyryl. - �lubna �ona Cecylia Na-umowna Rozenblum.
- Gratuluj�, Borysycz - rzek� Pachomycz. Teraz najwyra�niej le�a� plecami do �ciany. - Witam, Cecylio Rozenblumowno.
- Przyrzekam ci, �e wkr�tce b�dziemy mieli rzeczywi�cie oddzielny pok�j - szepn�a Cyrylowi do ucha.
Jej szept przez ucho podra�ni� nos. Cyryl kichn��.
- �ykniesz spirytusu? - spyta� Pachomycz.
- Jutro wypijemy - odpowiedzia� Cyryl.
- Koniecznie - westchn�� Pachomycz.
- Facet z naszej Tambowszczyzny. Porz�dny ch�op. Siedzia� za udzia� w powstaniu zbrojnym... - szepn�� Cyryl do m�odego uszka Rozenblum.
- Daj spok�j g�upim �artom - mrukn�a Cecylia.
Trzeba si� by�o rozpakowa�. Cyryl si�gn�� do baga�y, odwraca� wzrok od krz�taj�cej si� obok staruchy. Przecie� nie jest wcale stara. M�odsza ode mnie o trzy lata, ma czterdzie�ci trzy. Czterdziestka, babie kreska. Czterdzie�ci pi�� lat, znowu jak kwiat. Mo�e odm�odnieje moja Rozenblum.
- A to co, Grad�w?! - wykrzykn�a Cecylia. Wzi�wszy si� pod boki, sta�a przed rega�em, gdzie na g�rnej p�ce znajdowa� si� o�tarzyk-tryptyk przedstawiaj�cy Zbawiciela, Matk� Bo�� i �wi�tego Franciszka z kozic�. Lagrowe obrazy podarowa� Cyrylowi medbrat Stasis, kt�ry musia� odsiedzie� trzy lata.
- To, Cylu, najdro�sza mi rzecz - powiedzia� cicho. - Nie wiesz jeszcze, �e w obozie zosta�em chrze�cijaninem.
1
24
25
Spodziewa� si�, �e wybuchnie, wyg�osi p�omienne wyznanie swojej marksistowskiej wiary, a us�ysza� jakie� dziwne st�kanie. Bo�e �wi�ty, Rozenblum p�acze! Na o�lep wyci�ga d�o�, k�adzie mu na g�owie, jak Franciszek z Asy�u na g�owie wilka, brata mniejszego.
- M�j biedny ch�opczyk - szepcze - co si� z tob� sta�o... Nie szkodzi. To minie! - m�wi z przekonaniem.
Zr�cznie uwalnia Marksa z kr�puj�cych go sznurk�w, stawia na regale obok o�tarzyka. Teraz zobaczymy, kto b�dzie g�r�! Oboje �miej� si� z ulg�.
Czy� nie idylla? W moskiewskim elektrycznym czajniku kipi woda. Otwieraj� opakowanie �Gruzi�skich, pierwszy gatunek". Herbatniki si� poskleja�y. Za oknem szaleje pierwsza jesienna zamie� czterdziestego dziewi�tego roku. W zwichrowanym baraku zapada cisza, sk�d� dobiega g�os Siergieja Lemieszewa �Czy padn� przeszyty strza��..." i za przyk�adem s�siad�w rozrabiaj� Pachomycz i jego baba Mordocha Bocz-kowaja. Cecylia wyjmuje du�e zdj�cie sprzed dziewi�tnastu lat. Wykonano je w Srebrnym Borze na werandzie, po ich weselnym obiedzie. S� wszyscy: Bo, Mary, Pu�kowo, Agasza, o�mioletni Mitia �ku�ackie nasienie", Ninka z Saw�, czterola-tek Borys Czwarty, najweselszy ze wszystkich, roze�miany, m�ody komdyw z ol�niewaj�c� �on� Weronik� we wspania�ej sukni - du�e kwiaty na bia�ym tle. Ach, ta Weronika...
- Wstr�tna baba - szepn�a nagle Cecylia. - Mogli ciebie zwolni� jeszcze w czterdziestym pi�tym, zwolni� i zrehabilitowa� jako brata marsza�ka Gradowa, bohatera narodowego, a to babsko, ta prostytutka, zwi�za�a si� z Amerykaninem, szpiegiem i uciek�a do Ameryki, nawet nie czeka�a na wiadomo�� o synu! Nic nie m�w, nic nie chc� s�ysze� - to obrzydliwe babsko, suka!
- Daj spok�j, Cylu - mamrota� Cyryl i g�aska� jej w�osy. -Wszyscy�my si� wtedy kochali, sp�jrz tylko, jacy byli�my zakochani w sobie, jacy szcz�liwi. Ta chwila istnia�a, masz przed sob� dow�d i wcale si� nie rozwia�a, zawsze jest z nami.
Kiedy si� Cyla z�o�ci, jej wargi, nos, podbr�dek si� wyd�u�aj�. Ma wtedy �mieszn� szczurz� twarz. Ale ju� si� rysy wyg�adzi�y, chyba z�o�� na Weronik� opad�a.
- M�wisz, �e kochali�my si� wszyscy nawzajem, a ja nikogo nie widzia�am pr�cz ciebie...
Gool!
iYloje zagraniczne wieczne pi�ro, kupione na rogu za dolara i siedem cent�w, z zagadkowym napisem z boku �Paper Mat� Fleksigrip Rollen-Micro", przeniesie ci�, drogi czytelniku, towarzysz�cy nam wiernie ju� przez kilkaset stron, z ko-�ymskiego ub�stwa do du�ego miasta, kt�re od wiek�w potrafi zdumiewaj�co szybko pogr��a� si� w niedostatku i mizerii, i r�wnie szybko udowadnia� swoj� odwieczn� sk�onno�� do ob�arstwa, rozpusty i blichtru, maj�cego jednak g��bsz� warto��. A wi�c jeste�my w mie�cie, od kt�rego wywodzi si� tytu� niniejszego utworu, w Moskwie, nasz szanowny i drogi czytelniku.
Tu nic si� nie zmieni�o. Jak dawniej we wsp�lnych kuchniach gospodynie ciska�y jedna w drug� rondlami z kapu�niakiem, a nowo�e�cy sypiali na sk�adanych ��kach pod sto�ami w pokoju, zamieszkanym przez trzy pokolenia znienawidzonej rodziny. Na kupno obrzydliwych bucior�w trzeba by�o wyda� p� miesi�cznego zarobku, a uszycie zimowego palta stanowi�o wydatek r�wny kosztom budowy pancernika. Jak dawniej kolejk� do �a�ni miejskiej nale�a�o zaj�� z samego rana, a wsiadanie do autobusu wygl�da�o jak zapasy w stylu wolnym. Nadal wok� dworc�w wylegiwali si� pijani inwalidzi Wielkiej Wojny Ojczy�nianej, a w poci�gach niewidomi i pseudoniewidomi �piewali okrutn� i nieko�cz�c� si� ballad� By�em zwiadowc� w batalwnie. Jak dawniej ludzie odwracali ze strachem wzrok na widok je�d��cych nocami suk i nie otwierali drzwi, kiedy si� za nimi rozlega�o �a�osne kocie miauczenie, by nie wpu�ci� do domu bandy Czarny Kot, kt�r� podobno dowodzi� pot�ny i tajemniczy bandyta P�tora Iwana.
27
Co prawda min�� g��d. W�a�ciwie w Moskwie nigdy nie by�o prawdziwego g�odu. Przez ca�� wojn� mieszka�com stolicy jako tako wydawano nale�ne przydzia�y kartkowe. A po reformie pieni�nej czterdziestego si�dmego i zniesieniu systemu kartkowego w sklepach piekarniczych pojawi�y si� bu�ki, ko�acze, cha�ki, rogale, kajzerki, paluszki, bu�ki paryskie (przemianowane dwa lata p�niej na miejskie, by nie szerzy� kosmopolitycznej zarazy), obarzanki, r�ne ciasta s�odkie, co najmniej p� tuzina odmian �ytnich chleb�w - borodin-ski, moskiewski, pytlowy. W dzia�ach cukierniczych w�r�d bogatych z�� cukierk�w pyszni�y si� fortyfikacje z ciastek i tort�w, wzmocnione owalnymi bombonierkami. W sklepach Gastronomu do dzia��w serowarskich zagl�dali nie tylko zwykli �ar�ocy, lecz tak�e smakosze, nieraz jaki� starsza-wy m�czyzna pot�nej postury, o rysach zdradzaj�cych moskiewski rodow�d, t�umaczy� �yczliwie mniej zorientowanej s�siadce: Od dobrego sera, moja duszko, zawsze zalatuje skarpetk�...
Dobrze si� prezentowa�y dzia�y masarskie, cieszy�y oko szynki i schaby s�siaduj�ce z baleronami i przer�nymi kie�basami, szczeg�lnie kusi�y pokrojone w plastry, ods�aniaj�c smakowit� mozaik� wn�trza. Na kaflowych �cianach wisia�y girlandy par�wek. W s�ojach le�a�y �ledzie r�nych gatunk�w. To one ponad g�owami klient�w wykre�la�y niewidoczne szlaki prowadz�ce do dzia�u mocnych wyrob�w alkoholowych. A tam oczom patrioty otwiera� si� wspania�y widok na parad� oddzia��w gwardyjskich od pospolitych w�dek do likier�w w sztofowych* butelkach. Kawior by� w ci�g�ej sprzeda�y, emaliowane naczynia z kawiorem przyci�ga�y wzrok zwyk�ych �miertelnik�w, cieszy�y laureat�w Nagrody Stalinowskiej. Kraby w puszkach by�y we wszystkich sklepach spo�ywczych po przyst�pnej cenie, ale nikt ich nie kupowa� pomimo neonowej reklamy mrugaj�cej nocami. Dotyczy�o to tak�e konserwowej w�tr�bki z dorsza. Za�wiadczy ka�dy, czyj� m�odo�� opromieni�a stalinowska stabilizacja: �W�tr�bka z dorsza! Smaczna! Po�ywna!"
Ludzie pro�ci mieli swoje ulubione przysmaki: �mikoja-nowskie" kotlety po sze�� kopiejek, n�ki w galarecie, kt�re sta�y wsz�dzie w brytfannach, a sprzedawano je za symboliczn� cen�, to znaczy maksymalnie blisk� komunizmowi.
* Sztof - stara rosyjska miara alkoholu, dziesi�ta cz�� wiadra.
28
Zachowa�y si� jeszcze gdzieniegdzie s�ynne moskiewskie piwiarnie w piwnicach z �ukowym sklepieniem. Schodzisz na przyk�ad do Jesieninowskiej, pod �ubianskim Pasa�em. Towarzysz pos�ugacz migiem, nawet nikogo nie pytaj�c, stawia przed tob� talerzyk z zagrych�: s�one sucharki, moczony groszek, plasterek w�dliny albo kawa�eczek w�dzonki, ach te rozczulaj�ce rosyjskie zdrobnienia jadalne! A jakie wspania�e piwko! Ma by� z beczki czy butelkowe, do us�ug! Zygulowskie, ostanki-nowskie, moskiewskie w p�litrowych butelkach, podw�jne z�ote w ma�ych ozdobnych butelkach z ciemnego szk�a!
Sk�d taka gastronomiczna obfito�� nied�ugo po wyniszczaj�cej wojnie? Z czasem wyt�umacz� nam, �e karmiono miasta kosztem wsi. Jeste�my sk�onni zgodzi� si� z tym, chocia� o�mielimy si� zauwa�y�, �e wyja�nienie nie wyczerpuje ca�o�ci zagadnienia.
W tamtych czasach przestrzegano porz�dku, warkn� na nas weterani s�u�b zbrojnych. Nie by�o z�odziejstwa! To tak�e prawda, a raczej jej cz��. Rzeczywi�cie Czeka do takiego stanu doprowadzi�a nasz nar�d rosyjski, �e nie �mia� kra��. Za worek k�os�w zebranych ze r�yska, za nadgni�e, niepotrzebne nikomu ziemniaki zsy�ano na mocy dekretu na dziesi�� lat ku� wieczn� zmarzlin�. Niewa�ne co� przyw�aszczy�, p�to kie�basy czy z�oto warte sto tysi�cy, wszystkich s�dzono za �przyw�aszczenie mienia spo�ecznego" i orzekano okrutne kator�nicze wyroki, a niekiedy dawano czap�, je�eli sprawa z jakiego� powodu nabiera�a rozg�osu. Do oboz�w trafiali tak�e niedo��gi sp�niaj�cy si� do pracy, co uznawano za przest�pstwo, sabotowanie wielkiej przebudowy. Og�lnie wi�c nie da si� zaprzeczy�, �e porz�dek by�.
A jednak by wyt�umaczy� do ko�ca zdumiewaj�c� stabilizacj� i wzrost pot�gi w ko�cu lat czterdziestych i w pierwszej po�owie lat pi��dziesi�tych, b�dziemy musieli przeskoczy� z utartych szlak�w realizmu w trz�sawisko metafizyki. Czy nie uwa�acie, �e w�a�nie w�wczas organizm socjalizmu, kt�ry w zwi�zku z niedawnymi wydarzeniami mo�emy przyr�wna� do organizmu ludzkiego chocia�by pod wzgl�dem d�ugo�ci �ycia, wi�c organizm ten w tamtym czasie po prostu osi�gn�� pu�ap swoich mo�liwo�ci? To znaczy w tym sensie, �e... w�a�nie w tym sensie, �e je�eli potraktujemy socjalizm jak organizm biologiczny, a dlaczego nie mieliby�my go tak traktowa�, osi�gn�wszy szczyt swego rozwoju, jaki� czas funkcjonowa� sprawnie.
29
Rzeczywi�cie liczy� sobie w owym czasie nieco ponad trzydzie�ci �at, pora rozkwitu ka�dego organizmu. Szczytowa faza rozwoju ka�dego organizmu, w tym przypadku socjalizmu. Uda�o si� wreszcie osi�gn�� najkorzystniejsz� struktur� spo�ecze�stwa: dwadzie�cia pi�� milion�w w �agrach, dziesi�� milion�w w wojsku, drugie tyle w organach KGB i innych s�u�bach chroni�cych system. Reszta zdolnej do dzia�ania ludno�ci zaj�ta wyt�on� prac�, umys�y i uk�ady odruchowe w znakomitym stanie. Nast�pi�a maksymalna i jak si� z czasem mia�o okaza�, ostateczna ekspansja geopolityczna. Powsta�y w pobli�u, niczym girlanda poduszek powietrznych, ob�z socjalistyczny starannie dostosowywano do metropolii, robi�c porz�dki w poszczeg�lnych strefach. Do chwili kiedy si� zaczyna akcja naszego trzeciego tomu, to znaczy do jesieni 1949 roku, we wszystkich �krajach demokracji ludowej" odby�y si� du�e czystki. Tylko jedna banda by�ych przyjaci� potrafi�a unikn�� stalinowskich u�cisk�w, �banda J�zefa Broz Tito i jego pod�ych satrap�w, banda szpieg�w ameryka�skich, morderc�w i zdrajc�w sprawy socjalizmu". Gor�ca nienawi��, z jak� traktowano Jugos�awi�, �wiadczy�a nie tylko o stanie p�cherzyka ��ciowego podstarza�ego kacyka, lecz tak�e o aktywno�ci, czyli doskona�o�ci proces�w socjalistycznych. Ataki przeciwko zdrajcom w prasie, radiu, o�wiadczenia czynnik�w oficjalnych nie ustawa�y ani na chwil�. Kukryniksy i Borys Jefimow prze�cigali si� w publikowaniu obrzydliwych karykatur. Raz b�dzie to niepos�uszny marsza�ek jako spasiona buldo�ka na smyczy u Wuja Sama - oczywi�cie z jej pazur�w sp�ywa krew patriot�w, innym razem jako nap�cznia�y z rozkoszy puf, na kt�rym spoczywa ko�cisty ty�ek tego� Wuja Sama. Stale robiono aluzje do grubych �ydek przyw�dcy jugos�owia�skich komunist�w i do babskich cech w rysach jego niedobrej twarzy. W�r�d mn�stwa zarzucanych mu przest�pstw i wrednych zamiar�w nie wspominano nigdy o jednym, by� mo�e najpodlejszym. Ot� w�dz po�udniowych S�owian nie tylko zdradza� tendencje do oderwania si� od obozu pokoju i socjalizmu, lecz tak�e do organicznego po��czenia si� z nim. Jeszcze w 1946 roku �klika Tity" zaproponowa�a Stalinowi wej�cie Jugos�awii w sk�ad ZSRR jako jednej z republik federacyjnych i rzecz jasna wej�cie ca�ej �kliki" do Kremla w charakterze cz�onk�w politbiura. Stalin by� w�wczas bardziej wystraszony ni� w czterdziestym pierwszym. Zjawi si� na Kremlu �wierny przyjaciel Zwi�zku Radzieckie-
30
go" ze swymi hajdukami, a noc� wyko�czy wszystkich jednocze�nie w gabinetach i sypialniach. O to mu chodzi - zamierza dra� zosta� wodzem nie tylko S�owian po�udniowych, lecz wszystkich. Ciekawe, �e prasa radziecka nigdy nie wspomina�a o tym najgro�niejszym zamachu przeciw post�powi. Idea obalenia wielkiego ojca narod�w i zaw�adni�cia jego dzie�em by�a zbyt blu�niercza.
Zreszt� niewiele przest�pstw wymieniano konkretnie, zw�aszcza je�eli chodzi o oczernianie Zwi�zku Radzieckiego. Jurij �uk�w, na przyk�ad, jeden z najwybitniejszych, by tak rzec, bojownik�w pi�ra, pisze z Pary�a o eskalacji kampanii oszczerstw na �amach prasy imperialistycznej, ale nigdy nie informuje konkretnie, co to s� za oszczerstwa, po prostu �nikczemne oszczerstwa przepojone zoologiczn� nienawi�ci� do ostoi pokoju i post�pu". Przemilczanie i pomijanie stanowi szczyty osi�gni�� socjalizmu, jego wspania�y rozkwit, poniewa� nowy radziecki cz�owiek nie potrzebuje konkret�w, by rozpali� si� szlachetnym gniewem. Ka�dy czo�owy pisarz radziecki, taki jak Fadiejew, Polewoj, Simonow, Tichonow, Tur-sun-Zade, Gribaczow, Sofronow, Erenburg, Surkow, doskonale wiedzia�, �e nie nale�y niczego u�ci�la�, kiedy si� m�wi
0 z�o�liwych oszczerstwach. Partia dosz�a w tym okresie do ca�kowitego porozumienia z pisarzami. Spo�eczno�� literacka zdecydowanie od�egna�a si� zar�wno od kosmopolitycznego dekadentyzmu, jak te� od wyimaginowanego konfliktu w �onie radzieckiego spo�ecze�stwa. Jaki� czas p�niej bezmy�lnie pot�piono bezkonfliktowo�� jako wypaczenie, a przecie� by�a ona uosobieniem m�odzie�czej dojrza�o�ci, apoteoz� socjalistycznego organizmu.
Wewn�trzne zdrowie - to nieod��czna cecha dojrza�ego organizmu, podobnie jak pot�ny wr�g zewn�trzny. Mieli�my w�wczas takiego wroga, nie byle jak� Jugos�awi�, lecz prawdziwego wroga, najpodlejszego, najbardziej zdradzieckiego i -oczywi�cie - skazanego na zag�ad�. By�a nim Ameryka. Wszyscy inni wrogowie, nawet Anglia, nie byli tak podli i przewrotni, ani nawet tak zagro�eni, poniewa� byli s�absi od Ameryki. W�a�nie w konfrontacji z Ameryk� nasz socjalistyczny organizm odnosi� w owych czasach znaczne sukcesy. Po pierwsze, z�ama� monopol atomowy; po drugie, zbudowa� w Niemczech trwa�y mur w postaci pa�stwa robotnik�w
1 ch�op�w; po trzecie, bole�nie atakowa� ameryka�skich kacyk�w w Korei; po czwarte, szeroki ruch pokojowy skr�po-
31
wa� r�ce reakcji w Europie Zachodniej; po pi�te, w kraju ostatecznie i nie