McMullen Sean - Szklane smoki 2
Szczegóły |
Tytuł |
McMullen Sean - Szklane smoki 2 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
McMullen Sean - Szklane smoki 2 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie McMullen Sean - Szklane smoki 2 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
McMullen Sean - Szklane smoki 2 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
SEAN McMULLEN
Szklane smoki II
Strona 4
Przełożyła Jowita Matys
Prószyński i S-ka
Tytuł oryginału GLASS DRAGONS
Copyright © 2004 by Sean McMullen All Rights Reserved
Projekt okładki Maciej Garbacz
Redakcja
Łucja Grudzińska
Redakcja techniczna Anna Troszczyńska
Korekta
Bronisława Dziedzic-Wesołowska
Łamanie Ewa Wójcik
ISBN 978-83-7469-529-9
Fantastyka
Wydawca
Prószyński i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
Strona 5
ABEDIK S.A.
61-311 Poznań, ul. Ługańska 1
Mamie,
która nauczyła mnie doceniać
dobre maniery,
i starszym braciom,
którzy nauczyli mnie doceniać
dobre przyjęcia
Podziękowania
Dziękuję żonie Trish i córce Catherine, które prowadziły wóz, kiedy podróżowałem
w poszukiwaniu Wallasa i Andry'ego.
Podziękowania niech przyjmą też Alexander Albert, Mike Dyal Smith, Paul Collins i
wielu innych z klubów karate i szermierczego Uniwersytetu Melbourne, którzy
inscenizowali sceny walk.
Spis treści:
Prolog… 7
Rozdział 1 Smoczy plan… 17
Rozdział 2 Smocze uderzenie… 62
Rozdział 3 Smoczy mur… 101
Rozdział 4 Pogromca smoka… 136
Rozdział 5 Smokoptak… 202
Rozdział 6 Smocza szkoła… 238
Rozdział 7 Smoczy strach… 300
Rozdział 8 Smocze pisklę… 349
Strona 6
Rozdział 9 Dziewczyna smok… 390
Rozdział 10 Smocze narodziny… 427
Strona 7
Epilog… 461
Prolog
Ulewny deszcz strugami smagał ulice Alberinu, porywisty wiatr miotał
przechodniami, lecz dwaj mężczyźni, którzy wyszli z pałacu, czuli ulgę, że są już na
zewnątrz. Nie oglądając się za siebie, pospieszyli do bramy, ignorując strażnika,
który jowialnie machnął w ich stronę butelką.
–Chciałbym zaznaczyć, że zwerbowanie jej do naszego przedsięwzięcia było twoim
pomysłem, Talberanie – powiedział wyższy.
–Słyszałem, że jest ekscentryczna, ale to było już zbyt wiele – odparł ten drugi.
–Służący w stringach z króliczego futerka, służące przebrane za satyry… A jak ona i
jej goście byli ubrani! Gdybym tego nie zobaczył, nigdy bym nie uwierzył.
–Jesteś pewien, że jest najpotężniejszą czarodziejką w Scalticarze Północnym,
Lavoltenie?
–Nie mam co do tego wątpliwości. Pani Wensomer Callientor jest także jedyną
osobą w dziejach, która odmówiła poddania się rytuałowi wtajemniczenia trzynastego
stopnia. Powiedziała, że „dwunasty stopień" brzmi elegancko, a „czternasty stopień"
szlachetnie, ale „trzynasty stopień" nie ma w ogóle stylu i odmówiła.
Burza nie zaszkodziła nocnemu życiu Alberinu, jedynie przeniosła je pod dachy.
Muzyka, dym z fajek i śmiechy wylewały się z ciepłych, jasnych tawern, które mijali, a
wiatr od czasu do czasu przynosił zapach świeżego pieczywa i pieczonego mięsa.
Pijany młodzieniec szedł chwiejnie ulicą, z butelką w jednej ręce i cienkim fletem w
drugiej. Talberan i Lavolten rozdzielili się, aby go wyminąć.
Chciałbym być w Alberinie, Ilekroć wiatr wieje mi w twarz. Chłopcy są miłe witani
w Alberinie…
Skręcali już, gdy śpiew nagle się urwał. Zauważyli, że chłopak wpadł na stojący
nieopodal wóz i runął do pełnego wody rynsztoka.
–Przecież już jest w Alberinie, dlaczego śpiewa, że chciałby tu być? – zapytał
Lavolten.
–Pijacki bełkot, taki sam, jakim uraczyła nas ta czarodziejka. Daliśmy jej szansę
rozkazywania wiatrom!
–A ona odrzekła, że woli raczej rozkazywać swoim gościom, aby wymieniali się
Strona 8
partnerami co pół godziny!
–Mogłaby rządzić światem.
–A ona na to, że była już na zbyt wielu ucztach urządzanych przez władców, ale
żadna nie była tak huczna jak te, które sama wydaje.
–Mogłaby być nieśmiertelna.
–A ona, że znała wielu nieśmiertelnych i wszyscy byli śmiertelnie nudni.
–Zastanawiam się, czego chce ta kobieta – rzucił w miotającą deszczem ciemność
Lavolten, podnosząc z irytacją ręce do góry.
–Powiedziała nam, Lavoltenie. Pragnie poznać sekret, jak schudnąć, nie stosując
gimnastyki ani diety.
–Czy ona nie rozumie, że daliśmy jej szansę zostania boginią?
–Powiedziała, że wszyscy bogowie mają piękne ciała i wąskie talie, więc
podejrzewa, że wtedy trzeba stosować dietę i gimnastykę.
Skręcili w aleję. Kiedy zaczęli się wspinać po ceglanym murze, szpony przeświecały
delikatną niebieską poświatą przez czubki ich butów i palce rękawiczek.
–Do kogo spróbujemy zwrócić się teraz? – zapytał Talberan w trakcie wspinaczki.
–Do kogoś starszego, kogoś, kto nie oczekuje już niczego od życia, chociaż
zachował jeszcze ideały.
–Astential?
–Tak, wtajemniczony czternastego stopnia. Ma osiemdziesiąt jeden lat i nie
interesują go rozkosze cielesne. Powinien szybko ulec pokusie.
–W przeciwieństwie do tej rozpasanej czarodziejki. Nadal nie mogę uwierzyć!
Odrzuciła naszą ofertę, bo, jak powiedziała, nie znajduje w niej nic interesującego!
Wdrapali się na krawędź muru, a potem na dach i to był ostatni moment ich
ostatniego pobytu w Alberinie. Następnego dnia dekarz, który sprawdzał, co zatkało
rynnę, znalazł dwa płaszcze wepchnięte w odpływ na dachu. Były zupełnie nowe i
nosiły znak miejscowego krawca. W pobliżu leżały dwie sakiewki, a w każdej było po
dwadzieścia srebrnych monet. Będąc praktycznym i rozsądnym człowiekiem, który
nie ma w zwyczaju zaprzątać sobie głowy drobiazgami, zatrzymał srebro, zapakował
Strona 9
płaszcze i sakiewki, aby później sprzedać je na targu i pobrał od właściciela budynku
opłatę za przeczyszczenie rynny. Ale do tego czasu Talberan i Lavolten byli już na
innym kontynencie i odbywali owocne spotkanie z mądrym, potężnym i
powściągliwym czarodziejem, który w godny podziwu sposób był pewien, że
absolutnie nadaje się do sprawowania boskiej władzy.
Strona 10
©G)
Kamienny krąg nie był po prostu stary, był starożytny. Ostatni raz używano go,
zanim jeszcze zbudowano pierwsze miasta, ale obecnie był już tylko okrągłym
kopcem stumetrowej średnicy.
Zatrzymało się przy nim trzech starszych jeźdźców eskortowanych przez tuzin
najemnych kawalerzystów i pół tuzina robotników wlekących się rzędem za końmi. W
przeciwieństwie do strażników trzej mężczyźni nie byli uzbrojeni i nie mieli na sobie
pancerzy. Najemnicy patrzyli bez szczególnego zainteresowania, jak tamci z juków
przy siodłach wypakowują paliki i sznurki, a potem obmierzają starożytny kopiec.
Jeden z nich nadzorował robotników, którzy przystąpili do kopania trzech dziur w
pagórku. Nie mogli nazwać się pierwszymi na świecie archeologami, ponieważ tego
słowa jeszcze nie wymyślono, ale w rzeczy samej nimi byli.
–O tym kopcu wspomina kronika, o której wiadomo, że ma tysiące lat –
powiedział człowiek z najdłuższą brodą, wbijając palik w ziemię.
Jego towarzysz wyjął zwój z przewieszonej przez ramię torby, rozwinął go i zaczął
czytać:
–„Diabelski kopiec… przeklęte miejsce… miejsce śmierci… mówi się o nim, że
wzmaga męskość, jeśli ktoś położy się na jego szczycie w dniu przesilenia o świcie
i…".
–To wszystko folklor i wiejska magia, Waldesarze. Skupmy się na jego pierwotnym
przeznaczeniu.
–Starszy niż jakiekolwiek królestwo czy miasto – ciągnął jego towarzysz.
–O! Bardzo znaczące.
©6) Wkrótce czarodziej e-archeolodzy obmierzyli pagórek, a także poczynili
obserwacje dotyczące wysokości, pozycji i ruchów słońca. Dwaj pasterze, którzy
niedaleko paśli kozy, również spojrzeli na pozycję słońca i uznali, że jest południe,
więc zaczęli jeść obiad.
–Próbują wyglądać jak szlachcice – powiedział niższy, wskazując głową
przybyszów.
–No – odparł jego kolega, drapiąc się pod przyklejoną brodą. – Ale szlachcice
starają się wyglądać wspaniale, więc wkładają piękne szaty i mają sfory psów, bawią
Strona 11
się w szczucie i bicie wieśniaków. Ci tutaj mają piękne szaty, lecz nie mają broni,
psów ani herbów.
–Czyli czarodzieje?
–No i badają moc starożytnego miejsca.
–Bardzo znaczące.
Strona 12
©6)
Nieco dalej drwal i cieśla ładowali połamane przez wiatr konary na zaprzężony w
woły wóz.
–Ci dwaj z palikami i sznurkiem to najmędrszy Astential i uczony Waldesar -
powiedział drwal.
–A ten przy wykopie? – zapytał cieśla.
–Trudno powiedzieć, nie widzę jego twarzy. Spędza za dużo czasu na kolanach,
zaglądając do dziur, ale jest młodszy niż pozostali dwaj.
–Uczony Sergal. Ma zaledwie siedemdziesiątkę i uprawia zarówno nauki ścisłe, jak i
magię.
–Ale uczony Sergal nienawidzi uczonego Waldesara.
–Święta racja, lecz skoro Sergal i Waldesar teraz pracują razem…
–Bardzo znaczące.
©G›
U podnóża kopca leżała w trawie para kochanków.
–Astential, Waldesar i Sergal – wyszeptała dziewczyna, podczas gdy chłopak
całował jej ucho.
–Ciągle wspominają o Smoczym Murze – odszepnął chłopiec, który miał
nadzwyczaj dobry słuch.
–Smoczy Mur był starożytną machiną eteryczną do zmieniania ludzi w bogów, żeby
mogli władać wiatrami. Ale jego sekret zaginął.
–Może ci ludzie także zamierzają zostać bogami.
–Bardzo znaczące.
©o
Na szczycie pobliskiej góry myśliwy polujący na gołębie przystanął, aby pociągnąć
łyczek z flaszki. Bliższe badanie wykazałoby, że w dno jego butelki wbudowane są
Strona 13
soczewki, a szyjkę zamiast do ust przykłada do oka.
–Wystarczy – powiedział jego towarzysz. – Nie byłbyś w stanie pić z butelki tak
długo.
–Oznaczyli już całe stanowisko – raportował myśliwy, opuściwszy lunetę. – Wbili
siedemnaście palików, szesnaście na obwodzie i jeden w centrum.
–Bardzo znaczące.
Strona 14
©G)
Najmędrszy Astential i uczony Waldesar usiedli na szczycie pagórka obok wykopu,
w którym pracował uczony Sergal. Obaj, chociaż bardzo podekscytowani, zachowali
jeszcze powściągliwość ludzi, którzy aczkolwiek osiągnęli coś niezmiernie ważnego,
to nie chcą, by ktoś inny się o tym dowiedział.
–Dobre wieści – oznajmił Sergal, podnosząc kawałek łupku.
–Jak mogą być dobre? – zapytał Waldesar. – Szukamy dołu pokrytego warstwą
stopionego piasku grubą na trzydzieści centymetrów. To jest kopiec.
–Moje wykopaliska wykazały, że to w rzeczy samej jest zagłębienie o średnicy stu
kroków. Zostało celowo wypełnione ziemią jakieś pięć tysięcy lat temu. Zajrzyjcie do
wykopu. Cztery i pół metra do warstwy stopionego piasku, a ostatnie półtora metra
jest poniżej poziomu gruntu. Zewnętrzny wykop ma tylko sześćdziesiąt centymetrów
głębokości, a tu krawędź stopionego piasku i kamieni jest trzydzieści centymetrów
wyżej niż obszar zalewowy.
–Czyli zdecydowanie jest to miejsce, gdzie był kamienny krąg Smoczego Muru! –
wykrzyknął Astential. – Jego dno stanowi warstwa stopionego piasku, ma średnicę
stu kroków, półtora metra głębokości w środkowej części, jego obrzeże ma
trzydzieści centymetrów grubości.
–Ktoś rozmyślnie ukrył to miejsce – oświadczył Waldesar, zawsze chętnie
zgadzający się ze swoim mistrzem, gdy ten mówił coś inteligentnego. – Nic
dziwnego,
że zaginęło na tak długo.
–Tak, tak, a teraz my je odnaleźliśmy – ciągnął Astential. – Musimy usunąć całą
tę ziemię, naturalnie, ale do tego potrzebujemy koni, wozów, robotników.
–Dlaczego budowniczowie wypełnili to miejsce ziemią, o najmądrzejszy
mistrzu? – zapytał Astentiala Sergal.
–Budowniczowie? – roześmiał się Waldesar. – Zakopał to nie wiadomo kto i nie
wiadomo kiedy w ciągu ostatnich pięciu tysięcy lat.
–Dostarczę wam dowód – odpowiedział Sergal – a mam dowody i na wiek kręgu
Strona 15
i na to, kiedy został zasypany.
–Dowód? – roześmiał się Waldesar. – Nie masz dowodów na żaden wiek, z
wyjątkiem kronik.
–O, doprawdy? – Sergal wskazał gęsim piórem brzeg swojego wykopu. – A co mogą
nam powiedzieć te pasma?
W wykopie widać było kilka ułożonych na przemian warstw ciemnej i jasnej ziemi.
Waldesar gapił się na nie chwilę, a potem zwrócił się do Astentiala.
–To mnie przerasta, najmędrszy – powiedział. – Czy możesz odczytać tu jakąś
informację?
Sergal jeszcze nie uświadomił sobie, że Waldesar zgrabnie ominął jego atak i zmusił
go do zrobienia głupca z Astentiala.
–Jakiego zaklęcia muszę użyć, aby odnaleźć w tym jakiś sens? – zapytał
Astential.
–Och, potrzebny jest tylko zdrowy rozsądek – zaczął Sergal; później głos go
zawiódł.
Sergal był znany ze swojej naukowej doskonałości, ale dyplomacja nie należała do
jego najmocniejszych stron. Teraz było już odrobinę za późno, lecz nagle uświadomił
sobie, że kazał wtajemniczonemu czternastego stopnia użyć zdrowego rozsądku – i
że Astential nie doszedłby do niczego, gdyby to robił. Twarz najmędrszego zaczęła
marszczyć się w grymasie niezadowolenia.
–Cóż, naprawdę nie potrzeba tu żadnych zaklęć, żadnej magii w ogóle! –
pospiesznie dodał Sergal. – W trakcie moich badań historycznych dotyczących tego
terenu znalazłem informację, że trzydzieści kilometrów stąd jest wulkan. Wybucha
co
sześć stuleci. To bardzo dziwne jak na wulkan. Wulkany są, wiecie,
nieprzewidywalne.
–Proszę, przejdź do rzeczy, uczony Sergalu – powiedział Astential wystarczająco
zirytowany, aby użyć formalnego tytułu wtajemniczonego niższego stopnia.
Strona 16
–Otóż mamy tu dziewięć warstw popiołu ponad warstwą mułu rzecznego,
którym ktoś wypełnił zagłębienie. Dziewięć warstw razy sześć stuleci daje pięć
tysięcy
czterysta lat. To z grubsza zgadza się z wiekiem, jaki kronika przypisuje machinie
Smoczego Muru.
Astential gładził się po brodzie. Robił to zawsze, kiedy był czymś podekscytowany,
ale starał się tego nie okazywać. Wyciągnął niewielką książeczkę.
Niedawno oprawiono ją w okładkę z kości słoniowej i złota, ale stronice były z
niezwykle starego pergaminu pokrytego delikatnym pismem.
–„… a cztery tysiące lat przedtem, nim zbudowano Logiar, był kamienny krąg
Smoczego Muru, który zmieniał mądrych ludzi w bogów, tak że mogli władać
samymi
wiatrami" – przetłumaczył. – O Logiar wiadomo, że ma półtora tysiąca lat, to daje
nam
więc pięć tysięcy pięćset lat. A to doskonale pasuje. Dobra robota, uczony Sergalu.
–Może zakopali go ci czarownicy, którzy stali się bogami – powiedział Waldesar,
czym prędzej porzucając swoją niezachwianą opinię. – Z pewnością nie chcieli, aby
ktoś inny użył ich machiny eterycznej.
–A dlaczego ci inni jej nie odkopali? – zapytał Sergal z teatralnym
zniecierpliwieniem.
–Aby machina eteryczna działała, potrzebne jest wszystkie siedemnaście
kamiennych kręgów. Ukryj jeden, a reszta stanie się bezużyteczna!
–Czarodzieje-bogowie usunęli kamienie z każdego kręgu, to wystarczyło, aby
zneutralizować ich moc – zripostował Sergal. – Dlaczego zakopali tylko ten jeden…
–Panowie, proszę! – krzyknął Astential. – Jakiś lokalny wódz mógł kazać
zakopać to miejsce z zabobonnego strachu. Wszystkiego się nie dowiemy, ale też
nie
potrzebujemy wszystkiego wiedzieć.
Strona 17
Astential był na pozór spokojny, lecz zwalczał w sobie dzikie pragnienie obiegnięcia
kręgu z ramionami wyrzuconymi w górę w geście triumfu. Odnaleźli ostatni z
kamiennych kręgów. Nic już nie stało pomiędzy nim a możliwością rekonstrukcji
Smoczego Muru, poza zleceniem wykonania dwustu osiemdziesięciu dziewięciu
megalitów, ośmiuset szesnastu kamiennych siedzisk i zwerbowaniu jeszcze tysiąca
stu dwóch czarodziejów.
–Musimy usunąć ziemię przykrywającą kamienny krąg – powiedział, schylając się
ponownie nad wykopem Sergala i zaglądając do środka.
–Och, zorganizuję to – rzekł natychmiast Waldesar.
–Będą potrzebni strażnicy.
–Znam lokalnego władcę, o najmądrzejszy panie, porozmawiam z nim na ten temat.
–Musimy założyć obozowisko.
–Pokryję koszty z moich prywatnych funduszy.
Nie było tajemnicą, że Waldesar pragnie zostać wtajemniczonym trzynastego
stopnia, tak samo jak nie było tajemnicą, że Sergal już na to zasłużył. Jako jedyny
żyjący wtajemniczony czternastego stopnia Astential mógł dokonać takiego
mianowania samodzielnie. Alternatywą był poczekanie na Zgromadzenie
Acremańskich Czarodziejów Egzaminatorów. Takie spotkanie odbywało się raz na
dziesięć lat, a najbliższe miano zwołać dopiero za lat osiem. Astential potrzebował
umiejętności obu swoich towarzyszy. Waldesar był lepszym administratorem, ale
Sergal cieszył się o wiele większym szacunkiem w środowisku czarodziejów. Najlepiej
będzie utrzymywać ich obu w niepewności, zdecydował.
–Uczony Sergalu, teraz do czarodziejów należy ponowna aktywizacja Smoczego
Muru – powiedział. – Będziemy potrzebowali ich kilkuset.
–Wielu może być niechętnych – stwierdził Waldesar. – Dlaczego nie weźmiemy po
prostu tych, którzy aż się do tego palą? Mogę wysłać listy jeszcze dzisiaj.
–Ponieważ musimy obsadzić ludźmi wszystkie siedemnaście kamiennych kręgów,
uczony Waldesarze – odparł Astential, marszcząc brwi. Waldesar się skulił.
Właściwie ledwo drgnął, ale po prostu stał się malutki. – Potrzebujemy czterech
zmian podstawowych ekip czarodziejów oraz rezerwowych, a to wymaga
zwerbowania prawie wszystkich czarodziejów ze wszystkich krajów. Uczony Sergalu,
wszystkie kręgi czarodziejów szanują twoją wiedzę. Czy mógłbyś przekonać każdego
czarodzieja do wzięcia udziału w reaktywacji Smoczego Muru?
Strona 18
–Potraktuję to jak osobiste wyzwanie, o najmądrzejszy panie – odpowiedział Sergal.
–Doskonale, doskonale. Uczeni panowie, kiedy Smoczy Mur zostanie
odtworzony, nie będzie niespodzianką, który z was zostanie mistrzem w tym
kamiennym kręgu.
Obaj wtajemniczeni wiedzieli, że pierwszej grupie starożytnych, którzy zmienili się w
bogów, rozkazano zniszczyć Smoczy Mur i tym samym zamknąć drogę wszystkim
innym. Astential był pewien, że obaj będą się nawzajem prześcigać w nadziei
znalezienia się w grupie pierwszych czarodziejów, którzy użyją mocy Smoczego
Muru, a dzięki temu wykonają szybciej swoje zadania.
Strona 19
©6)
Pasterze kóz zjedli obiad, wciąż obserwując czarodziejów, którzy właśnie rozjeżdżali
się w różnych kierunkach.
–Ciekawe, rozdzielają się – zauważył niższy z pasterzy.
–Myślę, że znaleźli to, czego szukali – odparł jego brodaty kolega.
–Bardzo znaczące.
–Powinniśmy powiedzieć o tym cesarzowi.
©o
–Ci pasterze właśnie zostawili swoje kozy – zauważył drwal.
–Szpiedzy – odpowiedział cieśla.
–Bardzo znaczące.
–Ja złożę raport Radzie, a ty zawiadom regenta Logiar.
–To działanie na dwa fronty zaprowadzi nas kiedyś na szubienicę.
–Ale na razie oznacza podwójne wynagrodzenie.
©G›
Kochankowie, wciąż spleceni w uścisku, obserwowali drwala i cieślę pospiesznie
wyruszających w różnych kierunkach.
–Ten drwal zostawił swoje drewno – stwierdziła dziewczyna.
–Szpiedzy Rady, bez dwóch zdań – odparł młodzieniec.
–Bardzo znaczące. Musimy poinformować kasztelana.
©6)
–Ci kochankowie dość szybko stracili zainteresowanie sobą nawzajem -powiedział
polujący na gołębie myśliwy do swojego towarzysza.
–Szpiedzy Alpenniena, jak mówiłem – rzekł kolega, zerkając przez butelkę-lunetę.
Strona 20
–Oni też mieli ukryte konie, gotowe do szybkiego odjazdu.
–Bardzo znaczące. Czas, abyśmy także my bez zwłoki wyruszyli w drogę.