12013
Szczegóły |
Tytuł |
12013 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12013 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12013 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12013 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ISAAC ASIMOV
B�G, CZARNE DZIURY
I ZIELONE LUDZIKI
Zapiski b��dz�cego umys�u
TYTU� ORYGINA�U: THE ROUING MIND
PRZE�O�Y� MAREK PRZYGOCKI
M�drym ludziom
z Komitetu d/s Naukowego Badania
Twierdze� o Zdarzeniach Paranormalnych
stanowi�cego wysp� rozs�dku
na oceanie nonsensu
OD REDAKCJI
Nauka, pseudonauka, szarlataneria to seria wydawnicza po�wi�cona problematyce
pogranicza nauki, obejmuj�cego zbi�r kontrowersyjnych zagadnie� uwa�anych przez
jednych
za odkrywcze, przez innych za� za manowce wiedzy. Do zagadnie� tych nale��
zjawiska
parapsychiczne, UFO, interpretacje spod znaku Ericha von Danikena, astrologia,
sprawa
Tr�jk�ta Bermudzkiego, Ca�unu Tury�skiego, tajemnice piramid i zaginionych
kontynent�w,
cuda i objawienia, p�acz�ce obrazy i stygmaty, bezkrwawe operacje chirurg�w
filipi�skich,
przepowiednie Nostradamusa, zagadkowe znaleziska, doniesienia o pojawianiu si�
istot i
zwierz�t nie znanych nauce, relacje o tzw. samozapaleniach si� ludzi,
doniesienia o dziwnych
rzeczach spadaj�cych z nieba i wiele, wiele innych. Co ciekawe, niekt�rzy
zaliczaj� do nich
tak�e pewne nadzwyczajne teorie i hipotezy formu�owane przez ekscentrycznych
uczonych
wy�amuj�cych si� z g��wnego nurtu nauki. Jako przyk�ad niechaj pos�u�y teoria
Gai J.
Lovelocka, hipoteza pola morfogenetycznego R. Sheldrake�a, bulwersuj�ca hipoteza
samolubnego genu R. Dawkinsa, czy pora�aj�ca wizja kosmologiczna Omega Point F.
Tiplera. Co z tego oka�e si� prawd�, a co iluzj�, co p�prawd�, a co
mistyfikacj� � poka�e
przysz�o��, cho� jest mo�liwe, �e niekt�re rzeczy umr� �mierci� naturaln� bez
ostatecznego
rozstrzygni�cia.
Nauka, pseudonauka, szarlataneria jest zbiorem prac pisanych przez naukowc�w i
badaczy skupionych wok� kwartalnika �Skeptical In�uirer� (�Dociekliwy Sceptyk�)
wydawanego przez Komitet ds. Naukowego Badania Twierdze� o Zdarzeniach
Paranormalnych (Committee for the Scientific Investigation of Claims of the
Paranormal) z
siedzib� w Buffalo, w stanie Nowy Jork. Nale�� do� takie s�awy, jak Isaak
Asimov, Martin
Gardner, Carl Sagan, Joe Nickell � prywatny detektyw z doktoratem, czy
specjalizuj�cy si�
w demaskowaniu rzekomych parapsychik�w �wiatowej s�awy iluzjonista James Randi.
Seria adresowana jest do mi�o�nik�w zagadkowych zjawisk i tajemnic, ale zarazem
do
czytelnika bardziej wymagaj�cego, ceni�cego sobie zdolno�� my�lenia krytycznego
i
gustuj�cego w ksi��kach popularnonaukowych.
PRZEDMOWA
Posiadam b��dz�cy umys�, kiedy my�l� o tytule i o tym, �e trzeba usi��� do
maszyny (czy
uruchomi� edytor tekst�w). Wydawcy dobrze o tym wiedz�. Pozostawiono mi wi�c
woln�
r�k�, ale chocia� zajmuj� si� wieloma r�nymi zagadnieniami, tym razem b�d�
musia� jeszcze
bardziej poszerzy� pole mojej dzia�alno�ci publicystycznej o kwestie sugerowane
przez tych
sympatycznych ludzi, na tyle mi�ych, �e chc� zape�nia� �amy swoich magazyn�w
artyku�ami,
kt�re w ich opinii s� zdolne wzbudzi� zainteresowanie czytelnik�w.
M�g�bym oczywi�cie ze srog� min� odm�wi� i czyni� tylko to, do czego mnie nikt
nie
przymusza. Niestety, istniej� dwa powody, dlaczego tak nie mog� robi�.
Po pierwsze jestem najbardziej �atwowiernym cz�owiekiem na �wiecie, kt�rego
zawsze i
wsz�dzie bez �adnego umiaru wykorzystuj�. Odrobina pochlebstwa, par� s��w
rzuconych
mimochodem, �e jestem jedynym tak zdolnym i wykszta�conym cz�owiekiem, �e
jedynie ja
mog� zaj�� si� danym problemem, a ju� gotowy jestem przysta� na wszystko. A
je�li na
dodatek pada wzmianka o godziwym wynagrodzeniu, gin� wszelkie opory. (Oczywi�cie
wznosz� si� ponad wszystkie sprawy tycz�ce finans�w, ale na �wiecie mn�stwo jest
t�pych i
pospolitych ludzi, kt�rzy w zamian za swoje towary i us�ugi oczekuj� pieni�dzy,
a ich
rachunki spokojnie, regularnie i punktualnie wpadaj� do mojej skrzynki na listy.
Jedynie
przez wzgl�d na nich, a nie na siebie, wyra�am zgod�, aby kiedykolwiek
podnoszono spraw�
wynagrodzenia.)
Po drugie: mog� zgodzi� si� co prawda z twierdzeniem, �e �robi� przecie� to, do
czego
mnie nikt nie zmusza�, nigdy jednak nie przypuszcza�em, co to mog�oby by�.
Rozwa�y�em
gr� w golfa, podr�e,
ogl�danie telewizji, wylegiwanie si� na s�o�cu, bywanie na przyj�ciach i r�ne
inne
tamtym podobne, mo�liwe zaj�cia, ale okaza�o si�, �e wszystko to mnie nudzi.
Jedyn� rzecz�,
kt�rej naprawd� pragn�, to usi��� do maszyny (lub do komputera z edytorem
tekstu) i snu�
swoje rozwa�ania. Z tego powodu chcia�bym wyrazi� g��bok� wdzi�czno�� wydawcom,
kt�rzy sk�onili mnie do tego i uczynili to zaj�cie zno�niejszym.
Jedn� z moich rozlicznych sympatycznych cech pisarskich jest zami�owanie do
gromadzenia r�nych dotycz�cych jednego problemu artyku��w, publikowanych tu i
�wdzie,
i naleganie p�niej na wydawc�, �eby z�o�y� ksi��k� z wyborem moich esej�w. Jest
to w tych
czasach raczej staromodny zwyczaj i niewiele ukazuje si� ksi��ek tego rodzaju.
Jednak
widocznie moja si�a perswazji jest wielka, bo dotychczas doprowadzi�em do druku
dwudziestu o�miu ksi��ek ze zbiorem moich esej�w. Kto wie czy dzi�ki temu nie
stan� si�
najbardziej p�odnym w dziejach eseist�.
Mo�na by doj�� do przekonania, �e posun��em si� w tym procederze nieco za
daleko, i z
tym si� zgadzam � ale to nie moja wina. Jak ju� m�wi�em, wina w zupe�no�ci ci��y
na
wydawcach. Widz�, ca�kowicie zbity z tropu, �e obok dwudziestu o�miu zbior�w ju�
wydanych, zawieraj�cych blisko pi��set r�nych artyku��w, te przekl�te eseje
gromadz� si�,
pod naciskiem wydawc�w, szybciej ni� jestem w stanie upcha� je do ksi��ek.
W ten spos�b dotarli�my do tej publikacji.
Victor Gulotta z wydawnictwa Prometheus Books przys�a� mi schlebiaj�cy list, w
kt�rym
pyta, czy nie m�g�bym zebra� dla niego kolekcji esej�w.
Oczywi�cie! Na to czeka�em!
Natychmiast znalaz�em trzydzie�ci siedem, z kt�rych prawie wszystkie publikowane
by�y
w ostatnich kilku latach, i kt�re nie by�y w��czane do �adnego wydanego dot�d
zbioru. Kilka
z nich w og�le nie ukaza�o si�, poniewa�, mimo to, �e by�y zam�wione przez
wydawc�, nie
pasowa�y p�niej do jego polityki wydawniczej � albo dlatego, �e nie by�em
wystarczaj�co
dobry, albo dlatego, �e polityka wydawnicza by�a fatalnie z�a (bez w�tpienia
chodzi�o tutaj o
ten drugi przypadek).
Te trzydzie�ci siedem esej�w stanowi oczywi�cie niez�� mieszanin� tekst�w o
r�nej
formie � od polemiki do perswazji, od czystej spekulacji do twardego realizmu.
Musz� tutaj wspomnie� o mo�liwych powt�rzeniach. Poniewa� pisa�em te eseje dla
r�nych czasopism i kierowa�em je do r�nych czytelnik�w, zmuszony by�em
wielokrotnie
przedstawia� swoje pogl�dy w r�nym �wietle i dlatego pewne powt�rzenia
czytelnik mo�e
znale�� tak�e i w tej ksi��ce. W kilku przypadkach mo�na nawet natkn�� si� na
to, �e
zaprzeczam sam sobie. Prosz� wybaczy� mi te potkni�cia, kt�rych w tego rodzaju
pozycjach
wydawniczych nie da si� jednak unikn��.
Drogi czytelniku, je�eli mia�oby Ci to sprawi� jak�kolwiek przyjemno��, pami�taj
prosz�,
�e zawsze mo�esz wys�a� do mnie pe�en elokwencji list, w kt�rym, okazuj�c si�
tym samym
nies�ychanym dziwakiem, wyrazisz swoj� ca�kowit� dezaprobat� dla prezentowanych
tutaj
pogl�d�w, wyka�esz b��dno�� wielu fakt�w naukowych i wyszydzisz ka�dy
stylistyczny
wybryk czy niedoci�gni�cie, kt�re, zapewne z zupe�nie dla mnie niezrozumia�ych
powod�w,
wydadz� Ci si� nie do przyj�cia. Nie posun� si� tak daleko, aby zapewnia�, �e
listy tego
rodzaju uciesz� mnie, ale z pewno�ci� je przeczytam, a nawet je�li czas pozwoli,
na niekt�re
odpisz�.
Nadszed� czas, bym pozwoli� wreszcie czytelnikowi zajrze� do ksi��ki � ale nie
mog� nie
da� ostrze�enia.
Je�eli przeczytawszy wst�p, zdecydowa�e�, �e jestem sympatyczny, dobroduszny i
mi�y (a
w tym masz akurat ca�kowit� racj�), pozw�l si� ostrzec, �e pierwszy artyku�,
kt�ry
przeczytasz, nie b�dzie mia� nic wsp�lnego z tymi cechami mojego charakteru.
We� wi�c g��boki oddech i do dzie�a!
CZʌ� I
RADYKA�OWIE RELIGII
ARMIA MROKU
Naukowcy s�dz�, �e to wszystko jest ju� ustalone i oczywiste. Wszech�wiat, jak
zdecydowali, ma oko�o pi�tnastu miliard�w lat, a nasza Ziemia liczy sobie oko�o
pi�ciu
miliard�w. Przed oko�o trzema miliardami proste formy �ycia spontanicznie
wy�oni�y si� z
nieo�ywionej materii. W wyniku powolnych proces�w ewolucyjnych stawa�y si� coraz
bardziej z�o�one, a� przed ponad czterema milionami lat pojawi�a si� pierwsza
istota
cz�ekokszta�tna. Sam Homo sapiens, wsp�czesny gatunek ludzi podobnych do nas,
chodzi po
Ziemi od co najmniej 50 000 lat.
Jednak okazuje si�, �e ustalenia te nie dotycz� wszystkiego i wszystkich. Jest
wielu
Amerykan�w wierz�cych, �e Ziemia ma co najwy�ej 10 000 lat; �e istoty ludzkie
wraz z
innymi gatunkami zosta�y powo�ane przez Wszechmocnego Stw�rc� jako zupe�nie
odr�bne
gatunki; �e nigdy nie zachodzi�y ani nie zachodz� �adne procesy ewolucyjne. S�
to
kreacjoni�ci lub jak sami siebie lubi� nazywa�: �naukowi� kreacjoni�ci.
W Ameryce kreacjoni�ci rosn� w si�� tak, i� zaczynaj� ju� wysuwa� ��dania, aby
obowi�zkowo nauczano ich pogl�d�w w szko�ach. Politycy poszczeg�lnych stan�w,
zdaj�c
sobie spraw� z wagi ich g�os�w wyborczych, wydaj� si� coraz bardziej ulegli. W
takich
stanach jak Arkansas, Iowa i Kalifornia powsta�y ju� silne ruchy spo�eczne
domagaj�ce si�
legalizacji szkolnego nauczania kreacjonizmu.
Czy rzeczywi�cie istniej� powody do obaw? Z pewno�ci� tylko niewielka cz��
spo�ecze�stwa to kreacjoni�ci � nie jest to jednak tak zupe�nie nic nieznacz�ca
cz��.
Szacuje si�, �e same audycje telewizyjne Jerrego Falwella przyci�gaj� do
odbiornik�w oko�o
pi�tnastu milion�w widz�w, z kt�rych wi�ksza cz�� rekrutuje si� z kreacjonist�w
zwanych
przez samych siebie � �Rycerzami Biblii� (Bible Belt).
Utworzyli ju� oni grupy gorliwych wyznawc�w przekonanych bez wyj�tku o swojej
racji i
s�uszno�ci, zdolnych swoim nieudawanym konserwatyzmem i narodowymi sloganami
uwodzi� patriot�w, kt�rzy nie s� jeszcze bezpo�rednio zainteresowani pogl�dami
kreacjonizmu. Historii znane s� przypadki upadku ca�ych narod�w, kiedy w
spo�eczno�ciach
w�adz� przejmowa�y mniejsze grupy fanatyk�w, podczas gdy wi�kszo�� wykazywa�a
apati� i
fa�szywe poczucie bezpiecze�stwa.
Dla tych, kt�rzy zetkn�li si� z prawdziw� nauk�, kreacjonizm wydaje si� z�ym
snem,
nag�ym powrotem do �ycia w koszmarze, nowym marszem Armii Mroku stanowi�cym
wyzwanie dla wolnej my�li i o�wiecenia.
Naukowe �wiadectwa przekonuj�ce o wieku Ziemi i procesach ewolucyjnych s� dla
naukowc�w oczywiste i mia�d��ce. Jakim sposobem ktokolwiek mo�e w nie w�tpi�?
Jakich
wobec tego argument�w u�ywaj� kreacjoni�ci? Jaka to �nauka�, kt�ra mia�aby
czyni� ich
pogl�dy �naukowymi�? Oto kilka ich argument�w:
1. Argument z analogii. Aby m�g� zaistnie� zegarek, musi by� zegarmistrz. Je�eli
bowiem
kto�, z dala od ludzkich osiedli, powiedzmy na �rodku pustyni, znajdzie pi�knie
wyko�czony
zegarek, to dojdzie z pewno�ci� do ca�kowicie s�usznego wniosku, �e kto� go
musia� kiedy�
wykona�, a kto� inny zostawi� na tym pustkowiu. Z ca�� wi�c wiarygodno�ci�,
wprost z
piasku pustyni, wynikaj� pewne przekonania.
Poprzez analogi� wi�c, je�eli rozwa�ymy istnienie ludzko�ci, �ycia i ca�ego
wszech�wiata,
du�o przecie� bardziej skomplikowanych ni� najbardziej nawet wycyzelowany
zegarek, to
b�dziemy znacznie mniej sk�onni uwierzy�, �e to wszystko powsta�o �samo przez
si�. Zatem
tak�e tutaj czyje� r�ce tego musia�y dokona�, i to r�ce bardziej zdolne od r�k
cz�owieka;
kr�tko m�wi�c � musi to by� dzie�em Wszechmog�cego Stw�rcy. Argument ten wydaje
si�
nie do zbicia, a wykorzystywano go (nawet je�li nie wyra�ono go tak dos�ownie)
od
pocz�tk�w �wiata wiary w porz�dek ustanowiony przez bog�w i demony.
Tak wi�c � aby podla� kwiaty potrzeba konewki; dlatego deszcz zraszaj�cy ziemi�
sp�ywa� musi z naczynia trzymanego r�kami boga; a spowodowa� go lub wstrzyma�
mo�e
tylko boska moc.
Aby och�odzi� �y�k� owsianki niesion� w�a�nie do ust, trzeba ludzkich p�uc;
dlatego wiatr
dmie z p�uc boga.
Aby wybra� si� w d�ug� podr�, potrzeba koni, powozu no i kogo�, kto trzyma
lejce;
dlatego s�o�ce podr�uj�ce po niebie domaga si� ognistego rumaka oraz
trzymaj�cego lejce
boga.
Mo�na tak ci�gn�� tego typu racje bez ko�ca. Dla ludzi sprzed ery naukowej
ca�kowicie
nie do przyj�cia by�a my�l, by s�o�ce, wiatr i deszcz wynika�y jedynie z
nast�pstwa praw
�lepej natury, bez uczestnictwa sprawczego rozumu. W rzeczywisto�ci twierdz�c
inaczej,
mo�na by�o narazi� si� na ukamienowanie za blu�nierstwa.
Tego typu argumenty redukuj� Boga do kilkusylabowego substytutu, znacz�cego po
prostu
�Nie wiem�.
Wiele jeszcze jest tajemnic wszech�wiata, na kt�re nauka nie mo�e udzieli�
zadawalaj�cej
odpowiedzi; lecz niewiedza nie b�dzie trwa�a wiecznie. Da� si� pokona� przez
niewiedz� czy
wr�cz nieuctwo, a p�niej nazwa� przeciwnika Bogiem � to by� zawsze symptom
niedojrza�o�ci i takim pozostaje dzisiaj.
Reasumuj�c: z�o�ono�� wszech�wiata i brak mo�liwo�ci pe�nego wyja�nienia go nie
stanowi� same w sobie argument�w przemawiaj�cych za istnieniem Wielkiego
Stw�rcy.
2. Argument z powszechno�ci wiary. Wielu kreacjonist�w wskazuje, �e wiara w
Stw�rc�
jest powszechna w�r�d wszystkich spo�ecze�stw i kultur. Jednomy�lno�� taka
�wiadczy z
pewno�ci� o istnieniu tej wielkiej Prawdy. Nie by�oby przecie� takiej zgodno�ci
w wierze w
k�amstwo.
Powszechno�� wiary nie jest jednak�e niczym zaskakuj�cym. Z argument�w
powo�uj�cych
si� na analogi� wida�, �e ka�dy cz�owiek, ka�da spo�eczno�� zastanawiaj�ca si�
nad �wiatem,
musia�a przyj��, �e zosta� on stworzony przez boga czy bog�w, tak samo jak
istota ludzka
musia�a samodzielnie wykona� w��cznie do polowania czy wyroby garncarskie.
Naturalnie
ka�da kultura wykszta�ci�a swoiste w�asne religie i nie ma w zasadzie dw�ch,
kt�re by�yby do
siebie podobne. Staro�ytni Grecy, Wikingowie, Japo�czycy, Hindusi czy Indianie
Ameryka�scy, �eby nie wymienia� dalej, mieli swoje w�asne podania i mity, kt�re
uwa�ali za
swoje w�asne i jedyne, a teraz s� odczytywane przez Amerykan�w, judeochrze�cijan
(i nie
tylko) jako tylko �mity� w�a�nie.
Staro�ytni �ydzi mieli r�wnie� swoj� opowie�� o stworzeniu � a tak naprawd� to
nawet
dwie. Widzimy tam pierwotne opowiadanie o Adamie i Ewie w raju. B�g stworzy� w
nim
najpierw m�czyzn�, p�niej zwierz�ta a na koniec kobiet�. Jest r�wnie� bardziej
poetycko
brzmi�ca opowie�� o stworzeniu �wiata przez Boga w ci�gu sze�ciu dni � tutaj
zwierz�ta
poprzedza�y m�czyzn�, przy czym zosta� on powo�any do �ycia prawie w tym samym
czasie
co kobieta.
Podania �ydowskie nie s� w widoczny spos�b bardziej wiarygodne od jakichkolwiek
innych, ale s� one naszymi jedynymi podaniami. Tymi opowie�ciami interesuj� si�
kreacjoni�ci, a jedynie o nich w�a�nie (w wi�kszo�ci przypadk�w) w og�le
s�yszeli i tylko je
w zwi�zku z tym chcieliby propagowa�.
Naturalnie je�li powszechno�� wiary w stworzenie �wiata ma by� dowodem istnienia
Boga, to ca�kowita niezgodno�� w opisie samego aktu stworzenia w r�nych
religiach jest
powodem co najmniej du�ych w�tpliwo�ci.
Je�eli wi�c dojdziemy do wniosku, �e powszechno�� wierze� nie udowadnia niczego,
to w
nast�pnym kroku same wierzenia mog� okaza� si� r�wnie� czym� z�udnym. B��dne i
og�lnie
przyj�te przekonanie, panuj�ce przez ca�e tysi�clecia, o p�asko�ci Ziemi, nie
sp�aszczy�o jej
kulistego kszta�tu nawet o milimetr.
3. Argumentacja przez bagatelizowanie. Kreacjoni�ci cz�sto podkre�laj�, �e
ewolucja jest
Jedynie teori��. Ma to sprawia� wra�enie, i� teoria ta jest tylko bezzasadnym
domys�em.
Ironizuj�, �e przecie� pewnego ranka jaki� nie maj�cy akurat nic lepszego do
roboty
naukowiec mo�e doj�� do wniosku, �e Ksi�yc wykonany jest z sera Roquefort, i
stworzy
natychmiast now�, bardzo m�dr� teori� Sera Roquefort.
�wiadczy to oczywi�cie jedynie o czystej naiwno�ci kreacjonist�w. Teoria (w my�l
rozumienia naukowc�w) jest to szczeg�owy opis jakiej� dziedziny czy obszaru
wszech�wiata, powstaj�cy na podstawie d�ugotrwa�ych obserwacji i, je�li to tylko
mo�liwe,
potwierdzony eksperymentami. Jest rezultatem bardzo starannego rozwa�enia
wynik�w tych
obserwacji i do�wiadcze� oraz poddawana krytycznemu os�dowi ca�ej spo�eczno�ci
naukowc�w.
Uznajemy wi�c za prawdziw� teori� kom�rkowej budowy �ywych organizm�w, teori�
grawitacji jako wzajemnego przyci�gania si� mas, teori� kwantow�, m�wi�c� o
przekazywaniu energii w okre�lonych porcjach, teori� wzgl�dno�ci, kt�ra
twierdzi, �e �wiat�o
w pr�ni porusza si� zawsze z tak� sam�, daj�c� si� zmierzy� pr�dko�ci�, i tak
dalej.
Wszystko to s� teorie. Wszystkie s� solidnie uzasadnione, wszystkie uznane, jako
prawdziwy opis tego czy innego przejawu rzeczywisto�ci. Nie s� one domys�ami czy
krety�skimi spekulacjami. A by� mo�e �adna teoria nie jest lepiej zbadana,
solidniej
przeegzaminowana, krytyczniej przeanalizowana i powszechniej akceptowana ni�
teoria
ewolucji. Je�eli jednak jest to jedynie �teoria�, to w�a�nie tak to ma by�.
W przeciwie�stwie do niej kreacjonizm nie jest teori�. Z punktu widzenia nauki
nie ma
�adnego �wiadectwa, kt�re by go wspiera�o � najmniejszego strz�pu. Kreacjonizm
albo
przynajmniej ta jego szczeg�lna cz��, kt�ra jest przyj�ta przez wielu
Amerykan�w, jest
jedynie wiar� w stare legendy Bliskiego Wschodu. Mo�na go opisa�, gdyby chcie�
umniejszy� znaczenie tego zjawiska, jako �tylko mit�. Jednak nie jest to
bagatelizowanie
kwestii � okre�lenie �tylko mit� oddaje dok�adnie istot� zjawiska.
4. Argument z niedoskona�o�ci. W ostatnich latach kreacjoni�ci k�ad� nacisk na
�naukowe�
uzasadnienia swoich przekona�. Wskazuj�, �e jest wielu �naukowc�w�, kt�rzy
publikuj�
ksi��ki i artyku�y zawieraj�ce ich przemy�lenia, a opieraj�cych swoje
kreacjonistyczne
wierzenia na solidnych studiach w dziedzinie geologii, paleontologii czy
biologii.
Jednak�e ca�a armia �naukowego� kreacjonizmu zgodna jest co do jednego �
wykazuje
rzekom� niedoskona�o�� teorii ewolucji. Twierdz�, i� ewolucjoni�ci nie s� w
stanie na
podstawie �adnych skamienia�o�ci wskaza� stadium po�redniego pomi�dzy gatunkami,
�e
datowanie za pomoc� pomiar�w radioaktywno�ci jest niepewne, �e mo�liwe s� inne
wyja�nienia tego czy innego faktu, i tak dalej.
Poniewa� teoria ewolucji nie jest doskona�a w ka�dym szczeg�le i jest jeszcze
wiele
kontrowersji pomi�dzy samymi naukowcami, kreacjoni�ci argumentuj�, i� ca�a
teoria musi
by� z gruntu fa�szywa i �e naukowcy popieraj�cy ewolucj� opieraj� swoje pogl�dy
na �lepej
wierze i dogmatyzmie. (Trzeba tu wspomnie�, �e kreacjoni�ci s� tutaj na swoim
gruncie. �yli
przecie� w �lepej wierze i dogmatyzmie od urodzenia i mi�o jest widzie�, jak
�atwo
rozpoznaj� go jako szatana.)
Do pewnego stopnia maj� w tym racj�. Szczeg�y proces�w ewolucji nie s� do ko�ca
poznane. Odk�d Darwin w 1859 roku opublikowa� swoj� teori� powstawania gatunk�w
na
drodze selekcji naturalnej, naukowcy ci�gle j� poprawiaj� i modyfikuj�. Poza tym
w
poprzednim i bie��cym stuleciu dokonano tylu nowych odkry� w paleontologii,
fizjologii,
mikrobiologii, biochemii, etologii i innych dziedzinach nauki, i� mo�emy
oczekiwa�
udoskonalenia teorii Darwina. W istocie ju� j� udoskonalili�my.
Ale przecie� proces ten si� nie zako�czy�. I nigdy si� nie zako�czy, dop�ki
ludzie b�d�
zadawali pytania i oczekiwali lepszych na nie odpowiedzi.
Szczeg�y teorii ewolucji s� ci�gle przedmiotem dyskusji i spor�w, dlatego
w�a�nie, �e
naukowcy nie s� za�lepieni ani dogmatyczni. Nie akceptuj� pogl�d�w, nawet tak
wielkiego
my�liciela, jakim by� Darwin, bez ich weryfikacji ani nie wahaj� si� poprawia�
go, ani nie
akceptuj� �adnej nowej idei bez wszechstronnego zbadania przemawiaj�cych za ni�
argument�w. A nawet wtedy, kiedy idea jest ju� powszechnie uznawana, gotowi s� w
ka�dej
chwili j� odrzuci�, gdy pojawi� si� nowe fakty, kt�re by j� podwa�a�y.
Je�eli jednak uznamy, i� teoria nie jest ca�kowicie doskona�a i zawiera jakie�
w�tpliwe
szczeg�y, czy oznacza to, �e mamy odrzuci� j� w ca�o�ci?
Rozwa�my nast�puj�cy przypadek. Ja prowadz� samoch�d i ty go prowadzisz. Ja nie
orientuj� si� dok�adnie w szczeg�ach funkcjonowania silnika. Ty by� mo�e
r�wnie�. I mo�e
si� zdarzy�, �e nasze mgliste i przybli�one wyobra�enia o pracy samochodu b�d�
ze sob�
sprzeczne. Ale przecie� nie musimy chyba z tego powodu doj�� do przekonania, �e
samoch�d
nie jedzie, czy �e w og�le nie istnieje? Albo je�li nawet nasze zmys�y zmusi�yby
nas do
wiary, �e samoch�d naprawd� istnieje i mimo wszystko jedzie, to mieliby�my, z
powodu zbyt
w�t�ej naszej wiedzy o pracy mechanizm�w, doj�� tak�e i do przekonania, i� auto
jest
nap�dzane przez niewidzialne konie?
A wi�kszo�� naukowc�w przyznaje, �e maj� odmienne zdania o pewnych szczeg�ach
teorii ewolucji albo �e inaczej interpretuj�, z konieczno�ci niedoskona�e,
skamieliny. Tym
niemniej ca�kowicie akceptuj� samo istnienie procesu ewolucji.
Nikt z nich r�wnie� nie uwa�a, �e niedoskona�o�� tej teorii, czy mo�e nawet
samych jej
tw�rc�w, powinna prowadzi� do obdarowania kreacjonizmu wiarygodno�ci�.
Przypu��my, �e pewna grupa ludzi daj�c wiar� swoim zmys�om utrzymuje, �e Empire
State Building jest drapaczem chmur, podczas gdy inni, powo�uj�c si� na
osiemnastowieczne
opisy tych okolic, twierdz�, i� jest to Wielka Cha�upa wiejska pomalowana w
bia�o�
niebieskie pasy. Je�eli na dodatek oka�e si�, �e ci pierwsi wcale nie s� pewni
czy drapacz ma
widokowy taras, to nie b�d� mieli szansy przekona� ani siebie ani oponent�w:
mo�e
rzeczywi�cie przypadkiem jest to cha�upa?
5. Argument z przeinacze� i fa�szerstw nauki. Kreacjoni�ci przyswoili sobie
wystarczaj�cy
zas�b s�ownictwa naukowego, aby ich pr�by zdyskredytowania ewolucji ubra� w
naukowe
szaty. Robi� to na r�ne sposoby, lecz najpowszechniejszym przyk�adem, z kt�rym
sam mam
wielokrotnie do czynienia przy okazji czytania nades�anych mi list�w, jest ich
racja, �e druga
zasada termodynamiki wyklucza ca�kowicie procesy ewolucji.
Druga zasada termodynamiki stwierdza (wyra�aj�c to j�zykiem dziatwy
przedszkolnej), �e
wszelkie procesy mog� przebiega� jedynie w kierunku powi�kszania nieporz�dku lub
chaosu.
Nie ma mo�liwo�ci, by w jakimkolwiek procesie budowa�o si� spontanicznie co�
bardziej
z�o�onego od u�ytych sk�adnik�w. Wyra�aj�c si� wi�c jasno: z�o�one formy �ycia,
jak to
wida� z argumentacji kreacjonist�w, nie mog� powsta� w �adnym procesie
ewolucyjnym, z
czego wniosek, �e to w�a�nie oni s� w posiadaniu prawdy.
Ten rodzaj argumentacji wymaga, aby b��d, widoczny jak na d�oni przez
wszystkich, by�,
jakim� szczeg�lnie z�o�liwym trafem, zupe�nie niedostrzegalny dla naukowc�w,
kt�rzy w ten
spos�b oczywi�cie gwa�c� drug� zasad� termodynamiki.
Ale naukowcy przecie� nie s� �lepi i doprawdy � znaj� termodynamik�. Z tego
wszystkiego wynika, �e argumenty sformu�owane w przedszkolnej terminologii, jak
to w
wielu przypadkach ma miejsce w dyskusjach kreacjonist�w, nadaj� si� jedynie do
przedszkoli
w�a�nie.
Uzasadnieniem u�ycia por�wnania do poziomu przedszkola w odniesieniu do
argument�w
wynikaj�cych z drugiej zasady termodynamiki jest fakt, �e dotyczy ona tylko tak
zwanych
�uk�ad�w zamkni�tych�, to znaczy takich, do kt�rych nie dociera energia z
zewn�trz i kt�re
�adnej energii nie oddaj�. Jedynym, jaki zna wsp�czesna nauka, naprawd�
zamkni�tym
uk�adem jest sam wszech�wiat jako ca�o��.
W obr�bie uk�adu zamkni�tego istniej� poduk�ady, kt�re mog� spontanicznie zyska�
na
z�o�ono�ci, zak�adaj�c oczywi�cie, �e w innym miejscu ca�ego uk�adu z�o�ono��
zmaleje.
Ca�kowit� zmian� b�dzie wi�c zwi�kszenie chaosu i nieuporz�dkowania, i o tym
m�wi druga
zasada.
Procesy ewolucji mog� wi�c budowa� bardziej z�o�one formy z prostszych, w niczym
nie
naruszaj�c praw termodynamiki, dop�ki inna cz�� systemu � w naszym wypadku
S�o�ce
nieustannie dostarczaj�ce energii � zmniejsza sw�j stan uporz�dkowania (i tak
w�a�nie si�
dzieje) w du�o szybszym tempie ni� post�puje ewolucja.
Gdyby S�o�ce przesta�o �wieci�, usta�yby wszelkie procesy ewolucji, a wraz z
nimi
wszystkie procesy �yciowe.
Na nieszcz�cie druga zasada jest tak subteln� ide�, �e wi�kszo�� ludzi nie ma
zwyczaju na
co dzie� rozwa�a� jej konsekwencji i dlatego nie ma szansy dostrzec b��d�w w
zniekszta�conym rozumowaniu kreacjonist�w. B��dy stan� si� by� mo�e bardziej
widoczne,
je�li rozpatrzymy analogi� do innej teorii.
Teoria grawitacji g�osi, wyra�aj�c j� j�zykiem przedszkola, �e wszystkie
przedmioty w
s�siedztwie Ziemi s� przez ni� przyci�gane i dlatego spadaj� na jej
powierzchni�.
Konsekwencj� tego musia�aby by� niemo�liwo�� zbudowania ani balon�w, ani
samolot�w,
ani tym bardziej rakiet.
Je�li na t� konsekwencj� si� nie godzimy, to nie musimy r�wnie� zauwa�a�
naiwnego
pogl�du kreacjonist�w w odniesieniu do termodynamiki.
Kreacjoni�ci podnosz� wiele innych �naukowych� argument�w, z kt�rych liczne do��
sprytnie wykorzystuj� wsp�czesne kontrowersje panuj�ce w �rodowisku
ewolucjonist�w.
Lecz niestety ka�dy z nich jest r�wnie fa�szywy jak ten dotycz�cy drugiej
zasady.
Te naukowe� racje zebrane s� w wielu specjalistycznych publikacjach
kreacjonist�w.
Stwarzaj�c pozory rzetelnej wiedzy, s� narz�dziem nacisku na system edukacyjny.
Pisane s� przez ludzi, kt�rzy nie maj� za sob� najmniejszego dorobku naukowego,
a
rozprawiaj� rezolutnie o geologii, paleontologii czy biologii, u�ywaj�c przy tym
prawid�owej
terminologii naukowej. Ca�y ich wysi�ek skierowany jest niemal wy��cznie na
szerzenie
w�tpliwo�ci w wiarygodno�� dowod�w oraz na podwa�anie my�lenia w kategoriach
ewolucyjnych. Milcz�cym za�o�eniem tej dzia�alno�ci jest to, i� zachowa ona idee
kreacjonizmu jako jedyn� mo�liwo��.
Oczywi�cie w tej chwili nie ma �adnych dowod�w przemawiaj�cych za kreacjonizmem
poza �wiadectwem Biblii, przy czym aktualna strategia jego wyznawc�w polega na
tym, by
si� na ni� nie powo�ywa�.
6. Argument � przekonanie. Wielu kreacjonist�w uwa�a, �e wszystkie sprawy i
dowody
zwi�zane z nauk� nie maj� w�a�ciwie nic wsp�lnego z ich przekonaniami. B�g,
m�wi�,
stworzy� �wiat oko�o dziesi�ciu tysi�cy lat temu takim jakim jest, od razu ze
wszystkimi
�wiadectwami o trwaj�cych ca�e ery procesach ewolucyjnych. Skamienia�o�ci, czas
po�owicznego rozpadu i wynikaj�ce z niego pomiary oraz oddalaj�ce si� galaktyki
zosta�y
stworzone w tej w�a�nie obecnej postaci, a wszystko inne jest iluzj�.
W istocie argument ten nie ma nic wsp�lnego z przedmiotem sporu, jako �e sam w
sobie
nie da si� ani udowodni�, ani obali�. W rzeczywisto�ci nie jest to �aden
argument, a
przekonanie. Mog� przecie� powiedzie�, �e ca�y wszech�wiat stworzony zosta� dwie
minuty
temu wraz ze wszystkimi ksi��kami historycznymi opisuj�cymi szczeg�owo
przesz�o��, z
ca�� pami�ci� ka�dego �yj�cego wsp�cze�nie cz�owieka; czytelnik czytaj�cy t�
ksi��k�,
znajduj�cy si� w�a�nie w jej po�owie, zosta� po prostu momentalnie wyposa�ony w
pami�� o
jej pocz�tku, kt�rego przecie� jeszcze nie czyta�.
Tego r�wnie� nie da si� ani udowodni�, ani obali�.
Nale�a�o by jedynie zapyta�, po co Stw�rca mia�by stwarza� wszech�wiat
wype�niony tak�
mas� powik�anych iluzji.
Oznacza�oby to, �e Stw�rca zbudowa� wszech�wiat zaludniony istotami ludzkimi
obdarzonymi ciekawo�ci� i zdolno�ci� do rozumowania oraz wyci�gania wniosk�w,
dostarczaj�c przy tym owym istotom niezwyk�� ilo�� subtelnych i zmy�lnie
wzajemnie
zgodnych ze sob� przer�nych �wiadectw i dowod�w po to tylko, aby zwie�� t�
ciekawo�� i
zdolno�� do my�lenia oraz wzbudzi� w nich przekonanie, �e wszech�wiat powsta�
jakie�
pi�tna�cie miliard�w lat temu i przekszta�ca� si� w procesach ewolucyjnych,
kt�re obj�y
swoim zasi�giem r�wnie� powstanie �ycia na Ziemi.
Dlaczego?
Czy Stw�rcy sprawia przyjemno�� wprowadzanie nas w b��d? Czy bawi Go, �e gonimy
w
pi�tk�? Czy jest to cz�ci� jakiego� testu maj�cego sprawdzi�, czy istoty
ludzkie postradaj�
swoje zmys�y i swoj� �wiadomo�� na tyle, aby uwierzy� w mity? Czy ma to da� Mu
usprawiedliwienie dla pos�ania wszystkich do piek�a tylko dlatego, �e nie
postradali�my
zmys��w i zdolno�ci do my�lenia?
Mia�by Stw�rca by� tak okrutnym i z�o�liwym kawalarzem ze zjadliwym i
jednocze�nie
niedojrza�ym poczuciem humoru?
Je�li tak, to kreacjoni�ci maj� zapewne racj�.
7. Argument z powagi autorytetu. Biblia m�wi, �e B�g stworzy� �wiat w sze�� dni,
a Biblia
to s�owo inspirowane przez samego Boga.
Dla przeci�tnego kreacjonisty to jest wszystko, co ma naprawd� jakiekolwiek
znaczenie.
Wszystkie argumenty, kt�re temu zaprzeczaj� s� jedynie �a�osn� pr�b� siania
propagandy
przez jakich� tam przem�drza�ych humanist�w, agnostyk�w i ateist�w, kt�rych nie
zadowala
jasne i wyra�ne s�owo Pana.
Nale�y tu podkre�li�, �e liderzy kreacjonizmu skrz�tnie unikaj� powo�ywania si�
na ten
argument, bo wykorzystuj�c go przyznawaliby tym samym, i� jest to jedynie ich
religijny
punkt widzenia i jako taki nie by�by przydatny w walce o wprowadzenie ich nauk
do
oficjalnego systemu szkolnictwa. Zmuszeni s� przywdziewa� szaty nauki bez
wzgl�du na to,
jak bardzo s� niedopasowane i jak groteskowo w nich wygl�daj� � jednak w innym
przypadku nie mogliby nazywa� si� �naukowymi� kreacjonistami. Musz� r�wnie�
uwa�a�, by
m�wi� tylko o �Stw�rcy�, nigdy nie daj�c najmniejszego powodu do przypuszcze�,
�e chodzi
o Stw�rc� biblijnego. Pozostawiaj� przy tym wra�enie, i� mo�e to by� (dla tych,
kt�rzy
wiedz�, kto to jest) na przyk�ad Moloch czy Chemosz lub jakakolwiek inna
poga�ska
szkarada, o kt�rej wspomina Biblia.
Nie wolno nam jednak bra� tej owczej sk�ry na serio. Niezale�nie od tego jak
mocno
pracowaliby liderzy kreacjonizmu nad swoimi �naukowymi� i �filozoficznymi�
dowodami,
pozostaliby zupe�nie bezradni i jedynie �mieszni, gdyby to by�o wszystko, czym
rozporz�dzaj�.
To religia, autentyczna �arliwo�� �redniowiecznej pobo�no�ci, przysparza im
zwolennik�w
i wyznawc�w. Dziesi�tki milion�w Amerykan�w, kt�rzy nigdy nawet nie s�yszeli i
nie
my�leli o argumentach czy nawet przeciw ewolucji, maszeruje w szeregach Armii
Mroku
Bibliami trzymanymi wysoko nad g�ow�. I stanowi� oni pot�n� i przera�aj�c�
si��, g�uch� na
argumenty i zabezpieczon� dobrze zbroj� przed s�abymi w��czniami czystego
racjonalizmu.
Id�my jednak dalej. Cho�bym nawet mia� racj� i pozycja ewolucjonist�w by�aby
bardzo
mocna, i nawet gdyby nie by�o kreacjonist�w, niezale�nie od bezsensowno�ci ich
pogl�d�w,
czy oznacza to, �e nie powinienem o tym m�wi�?
Je�eli ich przypadek jest bez znaczenia, czy nie jest bardziej roztropnie
dyskutowa� o nim,
zanim bezsensowno�� ich pogl�d�w stanie si� widoczna? Czy nie by�oby najlepiej
dyskutowa� o nim, po to w�a�nie, aby wykaza� bezsensowno�� ich pogl�d�w?
Dlaczego zatem ewolucjoni�ci s� tak niech�tni temu, by w publicznych szko�ach
pogl�dy
kreacjonist�w by�y traktowane na r�wni z ich pogl�dami? Czy nie jest mo�e tak,
�e
ewolucjoni�ci wcale nie s� tak bardzo pewni swoich racji jak staraj� si� udawa�?
Czy czasem
nie obawiaj� si�, by m�odzie� nie dokona�a swojego w�asnego wyboru?
W tym miejscu nale�y uczyni� dwie uwagi.
Po pierwsze kreacjoni�ci s� cokolwiek mniej uczciwi w swoich ��daniach r�wnych
praw
do czasu lekcyjnego. Bowiem to nie oni s� represjonowani, gdy� szko�a nie jest
jedynym
terenem, na kt�rym �cieraj� si� oba pogl�dy.
Istnieje wiele ko�cio��w na przyk�ad, kt�re wywieraj� powa�niejszy wp�yw na
Amerykan�w ni� jakakolwiek szko�a. Przyzna� trzeba, �e jest r�wnie� wiele do��
liberalnych
ko�cio��w, kt�re pogodzi�y si� z post�pami nauki � nawet z ewolucj�. Jednak
wiele z tych
mniej popularnych ko�cio��w na prowincji to bastiony kreacjonizmu.
Daje si� oczywi�cie zauwa�y� wp�yw tych ko�cio��w zar�wno na dom, jak i na
gazety czy
na ca�� otaczaj�c� spo�eczno��. Daje si� on zaobserwowa� w spo�ecze�stwie jako
ca�o�ci,
nawet w tradycyjnie tolerancyjnych pod wzgl�dem religijnym regionach i wyra�a
si� na
tysi�ce subtelnych sposob�w, cho�by w naturze �wi�t czy wyra�aniu nastroj�w
patriotycznych, nie maj�cych z tym na poz�r nic wsp�lnego. I tak w 1968 roku
astronautom
kr���cym wok� Ksi�yca nakazano przeczyta� kilka werset�w Genesis, tak jakby
NASA
pragn�a w ten spos�b uspokoi� opini� publiczn�, �e odwa�y�a si� pogwa�ci�
firmament
niebieski. To jeszcze jedno potwierdzenie mojej tezy. Kiedy pisa�em t� ksi��k�
nawet
prezydent Stan�w Zjednoczonych wyra�a� swoj� sympati� dla kreacjonist�w.
Jedynie w szko�ach ameryka�skich m�odzie� ma bardzo ograniczony dost�p do
pogl�d�w
ewolucjonist�w. Mog� si� z nimi zetkn�� w ksi��kach, a nawet okazjonalnie w
telewizji.
Jednak ko�ci� i rodzice mog� swobodnie cenzurowa� ksi��ki i programy
telewizyjne, a tym
samym jedynie szko�a mo�e wymkn�� si� ich kontroli.
Niestety � tylko w bardzo ograniczonym stopniu. Bowiem je�li nawet szko�om
zezwala
si� obecnie na nauczanie teorii ewolucji, to nauczyciele s� i tak skr�powani,
wiedz�c
wystarczaj�co dobrze, �e ich praca jest w r�kach cz�onk�w komitetu szkolnego,
kt�rzy, jak
wiadomo, nie s� zazwyczaj nastawieni na rozw�j intelektualny czy na poszerzanie
horyzont�w umys�owych uczni�w.
Sami uczniowie nie s� zobowi�zywani do wierzenia w to, o czym si� ucz� na temat
ewolucji. Rzadko r�wnie� zdarza si� by zagadnienie to mo�na by�o znale�� w
pytaniach
egzaminacyjnych. A je�li nawet, to jedyn� kar� jest gro�ba utraty kilku punkt�w.
Natomiast w ko�cio�ach kongregacji kreacjonist�w wymaga si� kategorycznie wiary
pod
gro�b� ognia piekielnego. Wra�liwi m�odzi ludzie nauczeni, �e czeka ich Piek�o,
gdy b�d�
s�ucha� o teorii ewolucji, czyni� to bardzo niech�tnie, a je�li ju� si� na to
zdecyduj�, to trudno
im w ni� uwierzy�.
Kreacjoni�ci zatem, kontroluj�cy ko�ci� i spo�ecze�stwo, w kt�rym �yj� i kt�rzy
za
�przeciwnika� maj� jedynie szko�y publiczne o bardzo okrojonym programie w
zakresie
ewolucji, nie mog� zdzier�y� nawet tej nik�ej konkurencji i domagaj� si�
�r�wnego czasu
nauczania�.
Czy mo�emy si� spodziewa� z ich strony takiej samej �uczciwo�ci�, czy mamy
oczekiwa�
zatem r�wnego czasu nauczania ewolucji w ich ko�cio�ach? Bardzo w�tpliwe. Co
jest twoje,
to jest i moje, ale od mojego wara.
Po drugie wreszcie, prawdziwym niebezpiecze�stwem jest spos�b, w jaki
kreacjoni�ci
domagaj� si� �r�wnego czasu�.
W �wiecie nauki istnieje wolna, niczym nie skr�powana konkurencja idei i nawet
naukowiec, kt�rego sugestie nie s� akceptowane przez og�, nigdy nie zostaje
pozbawiony
mo�liwo�ci dalszego propagowania swoich pogl�d�w.
Na tym rynku wolnej konkurencji idei kreacjonizm przegra� z kretesem. Przegrywa�
w
istocie przez ostatnie trzysta pi��dziesi�t lat � od czas�w Kopernika.
Kreacjonizm nie chce pogodzi� si� z przegran� i lokuj�c mit ponad rozumem,
odwo�uje si�
teraz do w�adzy rz�dowej. Domaga si� od rz�du, by si�� ustaw wprowadzi� te idee
do szk�,
mimo werdyktu, jaki zapad� a rynku idei. Nauczyciele maj� zosta� zmuszeni do
prezentacji
tych ogl�d�w, jak gdyby mia�y one rang� intelektualn� r�wn� teorii ewolucji.
C� za precedens!
Je�eli rz�d zdecyduje si� u�y� swojej policji i swoich wi�zie�, aby zapewni�, �e
nauczyciele po�wi�c� tyle samo uwagi kreacjonizmowi co ewolucji, to w nast�pnej
chwili
mo�e okaza� si�, �e ta sama si�a zostanie u�yta do ca�kowitej eliminacji teorii
ewolucji ze
szkolnego nauczania.
Innymi s�owy, po�o�ymy w ten spos�b fundament pod renesans barbarzy�stwa, pod
legalnie kontrolowane i si�� wprowadzane nieuctwo, i w ko�cu pod totalitarn�
kontrol� my�li
i sumie�.
A co si� stanie je�li kreacjoni�ci wygraj�? Wiadomo �e maj�c do wyboru Bibli� i
nauk�,
wybior� Bibli�, odrzucaj�c ca�kowicie nauk�, mimo licznych dowod�w i �wiadectw.
Nie dzieje si� tak jedynie z uwagi na tradycyjn� i bezmy�ln� cze�� dla
literalnego sensu
Biblii; dzieje si� tak r�wnie� z powodu rozprzestrzeniaj�cego si� niepokoju, czy
mo�e nawet
strachu przed nauk�, pchaj�cego w obj�cia kreacjonist�w nawet tych, kt�rzy nie
przejmuj� si�
zanadto religi�.
Pod jednym wzgl�dem nauka nie daje pewno�ci. Teorie poddawane s� nieustannej
weryfikacji, obserwacje mog� by� w r�ny spos�b interpretowane, a sami naukowcy
spieraj�
si� mi�dzy sob�. Rozczarowuje to tych, kt�rzy nie s� przyzwyczajeni do naukowych
metod i
ci wol� zwr�ci� si� do pewno�ci, jak� daje Biblia � szczeg�lnie w komentarzach
jej
najbardziej ha�a�liwych wyznawc�w. Niezwykle wygodnie jest posiada� ustalone
pogl�dy i
oszcz�dza� sobie tym samym b�lu samodzielnego my�lenia.
Po drugie: nauka zniech�ca swoj� z�o�ono�ci�. J�zyk matematyki, kt�ry jest
j�zykiem
nauki, zrozumia�y jest przez bardzo nielicznych. Wizje �wiata, jakie prezentuje
s�
przera�aj�ce � obezw�adniaj�co ogromny wszech�wiat powsta�y przez przypadek, bez
�adnej znanej ludziom przyczyny, pusty i porzucony, niepoj�ty i powoduj�cy zam�t
my�li.
Jak mi�o natomiast zwr�ci� si� ku ma�emu �wiatu, maj�cemu zaledwie kilka tysi�cy
lat,
otoczonemu nieustann� bosk� opiek�; ku �wiatu, w kt�rym jest si� przedmiotem
Jego
szczeg�lnego zainteresowania i w kt�rym On nie ska�e na piek�o pod warunkiem, �e
przestrzega si� ka�dego s�owa zawartego w Biblii interpretowanej przez
telewizyjnego
kaznodziej�.
Po trzecie nauka jest niebezpieczna. Nie ma �adnej w�tpliwo�ci, �e to w�a�nie
przez ni�
powsta�y gazy truj�ce, bro� nuklearna czy elektrownie atomowe oraz in�ynieria
genetyczna, a
to wszystko czyni j� przera�aj�c�. By� mo�e cywilizacja w�a�nie upada i jeste�my
blisko
ko�ca tego �wiata, jaki znamy. W takim razie, dlaczego nie zwr�ci� si� do
religii i nie
oczekiwa� dnia S�du Ostatecznego, kiedy to wraz z wsp�wyznawcami wyniesieni
zostaniemy do wieczystej niebia�skiej szcz�liwo�ci, maj�c przy tym dodatkow�
satysfakcj�,
gdy patrze� b�dziemy na prze�miewc�w i niedowiark�w wij�cych si� w wieczystych
m�kach.
Dlaczego wi�c kreacjoni�ci mieliby przegra�?
Hiszpania dominowa�a w Europie i na �wiecie przez ca�y XVI wiek, ale najpierw
opanowana by�a przez ortodoksj� w�a�nie, a ka�da niezale�na my�l by�a tam
bezlito�nie
t�umiona. W rezultacie kraj ten poch�on�y wkr�tce ciemno�ci, uniemo�liwiaj�ce
jakikolwiek
post�p naukowy, technologiczny i dost�p do w�a�nie rozwijaj�cego si� gwa�townie
handlu w
Zachodniej Europie. Pozosta�a w takiej zapa�ci intelektualnej przez ca�e wieki.
Pod koniec XVII wieku Francja w imi� ortodoksji odwo�a�a tolerancyjny Edykt
Nantejski i
wyrzuci�a za granic� wiele tysi�cy Hugenot�w, kt�rzy obdarowali swoimi
intelektualnymi
zdolno�ciami kraje uchod�stwa takie jak Wielka Brytania, Holandia i Prusy,
podczas gdy
sama Francja zosta�a os�abiona na d�ugi czas.
Bardzo niedawno Niemcy zaszczuli �ydowskich naukowc�w w ca�ej Europie. Ci po
dotarciu do Stan�w Zjednoczonych przysporzyli temu krajowi korzy�ci naukowych
nie do
oszacowania, podczas gdy Niemcy ponie�li tak ci�kie straty, �e trudno nawet
powiedzie�, ile
czasu up�ynie zanim powr�c� do swojej poprzedniej pot�gi w nauce. Zwi�zek
Radziecki
zafascynowany �ysenk� zniszczy� ca�� genetyk� cofaj�c post�py nauk biologicznych
o ca�e
dziesi�ciolecia. Chiny podczas �rewolucji kulturalnej� odrzuci�y ca�kowicie
post�p naukowy
Zachodu i w rezultacie ci�ko teraz pracuj�, by odbudowa� to, co pozosta�o po
tej dewastacji.
Czy teraz my, maj�c przed oczami wszystkie poprzednie przyk�ady, mamy ulec
samozag�adzie pod tym samym obdartym sztandarem ortodoksji? Uprawomocniwszy
dzia�ania kreacjonist�w, nauka ameryka�ska uschnie i wychowamy pokolenia
ignorant�w nie
przygotowanych do kierowania przemys�em jutra, a co gorsza � zupe�nie
niezdolnych do
post�pu przygotowuj�cego dzie� pojutrzejszy.
Nieuchronnie wycofamy si� do zau�ka cywilizacji, a te narody, kt�re pozostawi�
nauk�
nieskr�powan�, obejm� przyw�dztwo i stan� si� �r�d�em post�pu cywilizacyjnego w
skali
�wiatowej.
Nie sugeruj� tutaj i nie przypuszczam, aby kreacjoni�ci naprawd� planowali
upadek
Stan�w Zjednoczonych, lecz ich g�o�no wyra�any patriotyzm jest r�wnie naiwny, co
ich
�nauka�, a je�eli wygraj�, w swoim szale�stwie osi�gn� skutki dok�adnie odwrotne
do
zamierzonych.
Uzupe�nienie: W nast�pnym eseju znajd� si� te same tezy wy�o�one bardziej
przejrzy�cie i
kr�tko, poniewa� by� on przeznaczony raczej dla �Penthouse�a�, a nie jak ten dla
�New York
Timesa�. Je�eli czytelnika zainteresuje, w jaki spos�b potraktowa�em ten sam
temat w nieco
inny spos�b, mo�e go przeczyta� r�wnie�, je�li nie, mo�e bez zw�oki przej�� do
nast�pnego.
Prosz� czyta� dalej, moje uczucia tak czy inaczej nie zostan� zranione.
KREACJONIZM A SZKO�Y
Niedawno przez ca�y kraj przeszed� krzyk oburzenia wywo�any wypowiedzi� jednego
z
lider�w radykalnej prawicy, kt�ry stwierdzi�, �e co�, co oni nazywaj�
�kreacjonizmem�,
planuje si� wprowadzi� do nauczania w op�acanych przez podatnik�w szko�ach
publicznych.
Chc�, aby idee te by�y prezentowane na takich samych co teoria ewolucji prawach,
jako �e
obydwa pogl�dy w r�ny spos�b wyja�niaj� powstanie wszech�wiata, narodziny �ycia
i
samego cz�owieka.
To wydaje si� uczciwe. Dlaczego obydwie strony nie mia�yby mie� r�wnych szans?
Dlaczego ewolucjoni�ci mieliby sprzeciwia� si� nauczaniu kreacjonizmu?
Niestety ��dania r�wnego czasu nauczania obydwu pogl�d�w nie s� uczciwe. I s� to
��dania zgubne.
Idee teorii ewolucji i kreacjonizmu nie s� r�wnorz�dne. Teori� ewolucji,
mozolnie
budowan� i rozwijan� przez ponad dwa stulecia w oparciu o badania naukowe,
wspiera
niezwyk�a ilo�� dowod�w i argument�w. Wszyscy biolodzy bez wyj�tku, niezale�nie
zupe�nie od swoich pozycji, akceptuj� oczywist� prawd�, i� �yj�ce dzisiaj
gatunki rozwin�y
si� z prostszych form, �e podstawowa jednostka organizm�w �ywych � kom�rka
powsta�a z
przedkom�rkowych okruch�w �ycia, i wreszcie, �e one same powsta�y z materii
nieo�ywionej
w wyniku kolejnych przemian zgodnych z prawami natury w ci�gu niewyobra�alnie
d�ugiego
czasu kilku miliard�w lat.
Dok�adny mechanizm ewolucji, jego szczeg�y, s� przedmiotem nieustaj�cej
dyskusji,
gdy� proces odkrywania nie zosta� jeszcze zako�czony � i by� mo�e nigdy
w�a�ciwie takim
nie b�dzie. Jednak�e nawet ci, kt�rzy najbardziej k��c� si� o szczeg�y, nie
podwa�aj� samej
idei ewolucji.
Kreacjoni�ci, dla kontrastu, nie przedstawiaj� �adnych dowod�w na poparcie
swoich
pogl�d�w. Ich argumentacja jest jedynie negacj�. Utrzymuj�, �e je�eli teoria
ewolucji nie
wyja�nia wyczerpuj�co wszystkiego, jest to pow�d wystarczaj�cy do przyj�cia
kreacjonizmu.
Domagaj� si� zatem przyj�cia pogl�du, �e teoria ewolucji nie sprawdzi�a si�.
Wy�apuj�
niedok�adno�ci, sprzeczno�ci i luki w argumentacji przemawiaj�cej za ewolucj� i
wykrzykuj�
triumfalnie � �Wprowadzajmy zatem kreacjonizm!�.
A przecie�, po pierwsze, niedok�adno�ci przedstawiaj� bardzo cz�sto w
przekr�cony,
uproszczony i ca�kowicie b��dny spos�b. Po drugie par� tych nie�cis�o�ci jest
rzeczywi�cie
przedmiotem niezdecydowania biolog�w, lecz wp�ywaj� one w bardzo niewielki
spos�b na
obraz ca�o�ci funkcjonowania mechanizmu ewolucji.
I w ko�cu po trzecie, je�eli idea ewolucji by�aby rzeczywi�cie nieodpowiednia,
nie
dawa�oby to mimo wszystko �adnych podstaw do przyj�cia pogl�du, �e ka�dy
oddzielny
gatunek zosta� stworzony przez �Stw�rc�. Mo�e istnieje faktycznie jaka�
alternatywa, lecz
wyb�r winien zale�e� od fakt�w i dowod�w. Przecie� je�li po dok�adnych badaniach
okaza�oby si�, �e nasza fizjologia reprodukcji nie jest ca�kowicie s�uszna, nie
znaczy�oby to
jeszcze wcale, �e dzieci przynoszone s� przez bociany. R�wnie dobrze mog� by�
przecie�
znajdywane w g��wkach kapusty lub przynoszone w czarnej lekarskiej torbie.
Chc�c ustanowi� kreacjonizm jako racjonalny pogl�d na �wiat, kreacjoni�ci
musieliby
znale�� wa�ne naukowo �wiadectwa wspieraj�ce ich wierzenia, a nie jedynie szuka�
dziury w
ca�ym w pogl�dach innych. Nie mog� po prostu kwestionowa� wieku wszech�wiata
szacowanego na pi�tna�cie miliard�w lat tylko dlatego, �e warto�� sta�ej
Hubble�a nie jest
znana zbyt dok�adnie. Musz� przedstawi� istotne fakty, �e wszech�wiat
rzeczywi�cie ma
dziesi�� tysi�cy lat (czy ile tam kto� chce). Nie trzeba tu m�wi�, �e tego nigdy
nie b�d� w
stanie dokona�.
Z tych to w�a�nie powod�w kreacjonizm nigdy nie zadomowi si� na wolnym rynku
idei
naukowych � w jedynym miejscu, kt�re naprawd� ma znaczenie.
Nauka to samokoryguj�cy si� proces, a naukowcy rzeczywi�cie zmieniaj� swoje
pogl�dy.
Robi� to jednak jedynie w oparciu o nowe fakty lub nowy i przekonuj�cy spos�b
rozumowania. Naukowcy d�ugo nie chcieli zaakceptowa� teorii dryfuj�cych
kontynent�w,
nawet w oparciu o przes�anki przedstawione w 1913 roku i jeszcze p�niej, lecz
nowe
dowody zaprezentowane w 1960 roku oraz skorygowana i ulepszona wersja teorii
doprowadzi�y zdumiewaj�co szybko do powszechnej zgody.
Mo�e nadejdzie taki dzie�, w kt�rym przekonamy si�, i� teoria ewolucji okaza�a
si�
nieprawid�owa i kiedy nowe fakty przemawiaj�ce za kreacjonizmem wymusz� zmian�
pogl�d�w, ale on jeszcze nie nadszed�. Nic z tego, co m�wi� kreacjoni�ci, nie
nosi �lad�w
obietnicy, �e kiedykolwiek taki dzie� nadejdzie i dlatego z punktu widzenia
nauki nie mo�na
obecnie domaga� si� nauczania kreacjonizmu w szko�ach jako alternatywy dla
teorii ewolucji.
Fakt, �e wielu ludzi �arliwie wierzy w kreacjonizm, jest z gruntu nieracjonalny.
Sama
wiara mo�e sta� si� uzasadnionym przedmiotem zainteresowania na zaj�ciach z
historii,
socjologii i psychologii i tam mo�e by� omawiana szczeg�owo, jednak�e nigdy nie
b�dzie
ga��zi� nauki.
Za��my jednak, �e zamierzamy nauczy� kreacjonizmu. Co b�dzie przedmiotem
nauczania? Jedynie to, �e Stw�rca powo�a� do istnienia gotowy wszech�wiat i
wszystkie
gatunki? Tylko tyle? Nic wi�cej? �adnych szczeg��w?
Wydaje si�, �e kreacjoni�ci ameryka�scy akceptuj� biblijn� opowie�� o
stworzeniu, lecz
czy to jest jedyny mo�liwy spos�b stworzenia? Miliony ludzi na �wiecie, kt�rzy
tak�e wierz�
w jakiego� rodzaju wszechmog�cego stw�rc�, wcale nie akceptuje Biblii jako
ksi�gi �wi�tej.
W istocie wielu ludzi czytaj�cych Bibli� nie zgadza si� ze sposobem
interpretacji aktu
stworzenia. Mog� to jedynie przyjmowa� jako poetycki opis, jako alegori�, jako
symboliczny
obraz, mog� widzie� w niej g��bokie znaczenie etyczne i moralne � lecz nie
traktuj� tego
literalnie jako opisu sposobu powstania wszech�wiata.
Czego zatem zamierzamy uczy� na lekcjach kreacjonizmu? Kt�ry punkt widzenia
przyjmiemy? Spr�bujemy wybra� kt�ry� z nich na podstawie fakt�w naukowych?
Je�eli
kreacjoni�ci wymagaj�, by naucza� dos�ownie s��w Biblii, to wydaje si� to mocno
nieuczciwe
w stosunku do wszystkich innych.
Mo�na sobie wyobrazi� argumentacj�, �e je�eli kreacjonizm jest tak bardzo
pozbawiony
wszelkiej tre�ci i tak zdecydowanie nienaukowy, to nie ma �adnego powodu, by nie
proponowa� go w formie alternatywy. Z pewno�ci� nikt si� na to nie zgodzi. Wielu
ludzi
twierdzi nawet, �e je�eli naukowcy sprzeciwiaj� si� �r�wnemu czasowi
lekcyjnemu�, oznacza
to zapewne, �e co� jest nie w porz�dku z ich pogl�dami.
Ale przecie� �r�wny czas� to nie jest to, o co chodzi kreacjonistom. Propaguj�c
ten slogan,
przebieraj� si� jedynie w owcze sk�ry.
Szko�a nie jest jedynym miejscem, gdzie rozprawia si� o pocz�tkach wszech�wiata
i �ycia.
S� r�wnie� ko�cio�y (nie wszystkie oczywi�cie), w kt�rych g�osi si� pogl�dy
kreacjonistyczne. W tych ko�cio�ach naucza si� jedynie tego sposobu patrzenia.
Nie ma tam
mowy o �adnym �r�wnym czasie�. Dzieciom przedstawia si� tam przez wiele lat,
zanim w
szkole w og�le dowiedz� si� o ewolucji, tylko te pogl�dy, przy czym edukacja
kontynuowana
jest w domu. I s� w dodatku od ma�ego straszeni piek�em, je�li tylko odwa�� si�
zw�tpi�.
Gdzie tu miejsce na �r�wny czas�?
Nauczanie ewolucji w szko�ach ameryka�skich rozpocz�o si� bardzo niedawno temu.
Nie
up�yn�o nawet kilkadziesi�t lat od czasu, gdy w okr�gach o silnych wp�ywach
kreacjonist�w,
nauczanie ewolucji by�o zabronione. By� przecie� s�ynny �ma�pi proces� Scopesa.
Spr�bowa�
on wspomnie� w klasie o ewolucji i zosta� skazany. Czy m�wi�o si� wtedy o
�r�wnym
czasie�? Nawet teraz nauczanie teorii ewolucji w szko�ach publicznych nie jest
zbyt siln�
stron� naszej edukacji. W wielu regionach Ameryki ludzie o pogl�dach
kreacjonistycznych
wymuszaj� na radzie szkolnej, w�adzach szkolnych i na nauczycielach, by kiedy
nadchodzi
moment zgodnego z programem przedstawiania teorii ewolucji, nie wspomina� o niej
wcale
lub jedynie szeptem. Zdarza�y si� r�wnie� gromadne ataki na biblioteki w celu
wyci�gni�cia z
nich ksi��ek nie po my�li kreacjonist�w.
I oni ��daj� �r�wnego czasu�? Nie oszukujmy si�. Pragn� czasu ca�ego. �atwo
mo�na
zauwa�y� dlaczego. Ich argumenty s� tak kiepskiej natury, �e w rzeczywisto�ci
trudno w
og�le je dostrzec i jedynym wyj�ciem jest taki uk�ad, w kt�rym ich dzieci nigdy
nie us�ysz� o
czymkolwiek innym.
Na dodatek wszystko, co do tej pory powiedzia�em, nie oddaje sedna sprawy.
Przede
wszystkim pogl�dy kreacjonist�w ci�gle nie istniej� na rynku idei naukowych. Nie
b�dzie to
mo�liwe dot�d, dop�ki ich idee s� tak bardzo pozbawione jakiejkolwiek tre�ci.
A wi�c ruszyli do ataku na rz�d. Wymuszaj� i ��daj� od prawnik�w i urz�dnik�w
usta