12013

Szczegóły
Tytuł 12013
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12013 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12013 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12013 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ISAAC ASIMOV B�G, CZARNE DZIURY I ZIELONE LUDZIKI Zapiski b��dz�cego umys�u TYTU� ORYGINA�U: THE ROUING MIND PRZE�O�Y� MAREK PRZYGOCKI M�drym ludziom z Komitetu d/s Naukowego Badania Twierdze� o Zdarzeniach Paranormalnych stanowi�cego wysp� rozs�dku na oceanie nonsensu OD REDAKCJI Nauka, pseudonauka, szarlataneria to seria wydawnicza po�wi�cona problematyce pogranicza nauki, obejmuj�cego zbi�r kontrowersyjnych zagadnie� uwa�anych przez jednych za odkrywcze, przez innych za� za manowce wiedzy. Do zagadnie� tych nale�� zjawiska parapsychiczne, UFO, interpretacje spod znaku Ericha von Danikena, astrologia, sprawa Tr�jk�ta Bermudzkiego, Ca�unu Tury�skiego, tajemnice piramid i zaginionych kontynent�w, cuda i objawienia, p�acz�ce obrazy i stygmaty, bezkrwawe operacje chirurg�w filipi�skich, przepowiednie Nostradamusa, zagadkowe znaleziska, doniesienia o pojawianiu si� istot i zwierz�t nie znanych nauce, relacje o tzw. samozapaleniach si� ludzi, doniesienia o dziwnych rzeczach spadaj�cych z nieba i wiele, wiele innych. Co ciekawe, niekt�rzy zaliczaj� do nich tak�e pewne nadzwyczajne teorie i hipotezy formu�owane przez ekscentrycznych uczonych wy�amuj�cych si� z g��wnego nurtu nauki. Jako przyk�ad niechaj pos�u�y teoria Gai J. Lovelocka, hipoteza pola morfogenetycznego R. Sheldrake�a, bulwersuj�ca hipoteza samolubnego genu R. Dawkinsa, czy pora�aj�ca wizja kosmologiczna Omega Point F. Tiplera. Co z tego oka�e si� prawd�, a co iluzj�, co p�prawd�, a co mistyfikacj� � poka�e przysz�o��, cho� jest mo�liwe, �e niekt�re rzeczy umr� �mierci� naturaln� bez ostatecznego rozstrzygni�cia. Nauka, pseudonauka, szarlataneria jest zbiorem prac pisanych przez naukowc�w i badaczy skupionych wok� kwartalnika �Skeptical In�uirer� (�Dociekliwy Sceptyk�) wydawanego przez Komitet ds. Naukowego Badania Twierdze� o Zdarzeniach Paranormalnych (Committee for the Scientific Investigation of Claims of the Paranormal) z siedzib� w Buffalo, w stanie Nowy Jork. Nale�� do� takie s�awy, jak Isaak Asimov, Martin Gardner, Carl Sagan, Joe Nickell � prywatny detektyw z doktoratem, czy specjalizuj�cy si� w demaskowaniu rzekomych parapsychik�w �wiatowej s�awy iluzjonista James Randi. Seria adresowana jest do mi�o�nik�w zagadkowych zjawisk i tajemnic, ale zarazem do czytelnika bardziej wymagaj�cego, ceni�cego sobie zdolno�� my�lenia krytycznego i gustuj�cego w ksi��kach popularnonaukowych. PRZEDMOWA Posiadam b��dz�cy umys�, kiedy my�l� o tytule i o tym, �e trzeba usi��� do maszyny (czy uruchomi� edytor tekst�w). Wydawcy dobrze o tym wiedz�. Pozostawiono mi wi�c woln� r�k�, ale chocia� zajmuj� si� wieloma r�nymi zagadnieniami, tym razem b�d� musia� jeszcze bardziej poszerzy� pole mojej dzia�alno�ci publicystycznej o kwestie sugerowane przez tych sympatycznych ludzi, na tyle mi�ych, �e chc� zape�nia� �amy swoich magazyn�w artyku�ami, kt�re w ich opinii s� zdolne wzbudzi� zainteresowanie czytelnik�w. M�g�bym oczywi�cie ze srog� min� odm�wi� i czyni� tylko to, do czego mnie nikt nie przymusza. Niestety, istniej� dwa powody, dlaczego tak nie mog� robi�. Po pierwsze jestem najbardziej �atwowiernym cz�owiekiem na �wiecie, kt�rego zawsze i wsz�dzie bez �adnego umiaru wykorzystuj�. Odrobina pochlebstwa, par� s��w rzuconych mimochodem, �e jestem jedynym tak zdolnym i wykszta�conym cz�owiekiem, �e jedynie ja mog� zaj�� si� danym problemem, a ju� gotowy jestem przysta� na wszystko. A je�li na dodatek pada wzmianka o godziwym wynagrodzeniu, gin� wszelkie opory. (Oczywi�cie wznosz� si� ponad wszystkie sprawy tycz�ce finans�w, ale na �wiecie mn�stwo jest t�pych i pospolitych ludzi, kt�rzy w zamian za swoje towary i us�ugi oczekuj� pieni�dzy, a ich rachunki spokojnie, regularnie i punktualnie wpadaj� do mojej skrzynki na listy. Jedynie przez wzgl�d na nich, a nie na siebie, wyra�am zgod�, aby kiedykolwiek podnoszono spraw� wynagrodzenia.) Po drugie: mog� zgodzi� si� co prawda z twierdzeniem, �e �robi� przecie� to, do czego mnie nikt nie zmusza�, nigdy jednak nie przypuszcza�em, co to mog�oby by�. Rozwa�y�em gr� w golfa, podr�e, ogl�danie telewizji, wylegiwanie si� na s�o�cu, bywanie na przyj�ciach i r�ne inne tamtym podobne, mo�liwe zaj�cia, ale okaza�o si�, �e wszystko to mnie nudzi. Jedyn� rzecz�, kt�rej naprawd� pragn�, to usi��� do maszyny (lub do komputera z edytorem tekstu) i snu� swoje rozwa�ania. Z tego powodu chcia�bym wyrazi� g��bok� wdzi�czno�� wydawcom, kt�rzy sk�onili mnie do tego i uczynili to zaj�cie zno�niejszym. Jedn� z moich rozlicznych sympatycznych cech pisarskich jest zami�owanie do gromadzenia r�nych dotycz�cych jednego problemu artyku��w, publikowanych tu i �wdzie, i naleganie p�niej na wydawc�, �eby z�o�y� ksi��k� z wyborem moich esej�w. Jest to w tych czasach raczej staromodny zwyczaj i niewiele ukazuje si� ksi��ek tego rodzaju. Jednak widocznie moja si�a perswazji jest wielka, bo dotychczas doprowadzi�em do druku dwudziestu o�miu ksi��ek ze zbiorem moich esej�w. Kto wie czy dzi�ki temu nie stan� si� najbardziej p�odnym w dziejach eseist�. Mo�na by doj�� do przekonania, �e posun��em si� w tym procederze nieco za daleko, i z tym si� zgadzam � ale to nie moja wina. Jak ju� m�wi�em, wina w zupe�no�ci ci��y na wydawcach. Widz�, ca�kowicie zbity z tropu, �e obok dwudziestu o�miu zbior�w ju� wydanych, zawieraj�cych blisko pi��set r�nych artyku��w, te przekl�te eseje gromadz� si�, pod naciskiem wydawc�w, szybciej ni� jestem w stanie upcha� je do ksi��ek. W ten spos�b dotarli�my do tej publikacji. Victor Gulotta z wydawnictwa Prometheus Books przys�a� mi schlebiaj�cy list, w kt�rym pyta, czy nie m�g�bym zebra� dla niego kolekcji esej�w. Oczywi�cie! Na to czeka�em! Natychmiast znalaz�em trzydzie�ci siedem, z kt�rych prawie wszystkie publikowane by�y w ostatnich kilku latach, i kt�re nie by�y w��czane do �adnego wydanego dot�d zbioru. Kilka z nich w og�le nie ukaza�o si�, poniewa�, mimo to, �e by�y zam�wione przez wydawc�, nie pasowa�y p�niej do jego polityki wydawniczej � albo dlatego, �e nie by�em wystarczaj�co dobry, albo dlatego, �e polityka wydawnicza by�a fatalnie z�a (bez w�tpienia chodzi�o tutaj o ten drugi przypadek). Te trzydzie�ci siedem esej�w stanowi oczywi�cie niez�� mieszanin� tekst�w o r�nej formie � od polemiki do perswazji, od czystej spekulacji do twardego realizmu. Musz� tutaj wspomnie� o mo�liwych powt�rzeniach. Poniewa� pisa�em te eseje dla r�nych czasopism i kierowa�em je do r�nych czytelnik�w, zmuszony by�em wielokrotnie przedstawia� swoje pogl�dy w r�nym �wietle i dlatego pewne powt�rzenia czytelnik mo�e znale�� tak�e i w tej ksi��ce. W kilku przypadkach mo�na nawet natkn�� si� na to, �e zaprzeczam sam sobie. Prosz� wybaczy� mi te potkni�cia, kt�rych w tego rodzaju pozycjach wydawniczych nie da si� jednak unikn��. Drogi czytelniku, je�eli mia�oby Ci to sprawi� jak�kolwiek przyjemno��, pami�taj prosz�, �e zawsze mo�esz wys�a� do mnie pe�en elokwencji list, w kt�rym, okazuj�c si� tym samym nies�ychanym dziwakiem, wyrazisz swoj� ca�kowit� dezaprobat� dla prezentowanych tutaj pogl�d�w, wyka�esz b��dno�� wielu fakt�w naukowych i wyszydzisz ka�dy stylistyczny wybryk czy niedoci�gni�cie, kt�re, zapewne z zupe�nie dla mnie niezrozumia�ych powod�w, wydadz� Ci si� nie do przyj�cia. Nie posun� si� tak daleko, aby zapewnia�, �e listy tego rodzaju uciesz� mnie, ale z pewno�ci� je przeczytam, a nawet je�li czas pozwoli, na niekt�re odpisz�. Nadszed� czas, bym pozwoli� wreszcie czytelnikowi zajrze� do ksi��ki � ale nie mog� nie da� ostrze�enia. Je�eli przeczytawszy wst�p, zdecydowa�e�, �e jestem sympatyczny, dobroduszny i mi�y (a w tym masz akurat ca�kowit� racj�), pozw�l si� ostrzec, �e pierwszy artyku�, kt�ry przeczytasz, nie b�dzie mia� nic wsp�lnego z tymi cechami mojego charakteru. We� wi�c g��boki oddech i do dzie�a! CZʌ� I RADYKA�OWIE RELIGII ARMIA MROKU Naukowcy s�dz�, �e to wszystko jest ju� ustalone i oczywiste. Wszech�wiat, jak zdecydowali, ma oko�o pi�tnastu miliard�w lat, a nasza Ziemia liczy sobie oko�o pi�ciu miliard�w. Przed oko�o trzema miliardami proste formy �ycia spontanicznie wy�oni�y si� z nieo�ywionej materii. W wyniku powolnych proces�w ewolucyjnych stawa�y si� coraz bardziej z�o�one, a� przed ponad czterema milionami lat pojawi�a si� pierwsza istota cz�ekokszta�tna. Sam Homo sapiens, wsp�czesny gatunek ludzi podobnych do nas, chodzi po Ziemi od co najmniej 50 000 lat. Jednak okazuje si�, �e ustalenia te nie dotycz� wszystkiego i wszystkich. Jest wielu Amerykan�w wierz�cych, �e Ziemia ma co najwy�ej 10 000 lat; �e istoty ludzkie wraz z innymi gatunkami zosta�y powo�ane przez Wszechmocnego Stw�rc� jako zupe�nie odr�bne gatunki; �e nigdy nie zachodzi�y ani nie zachodz� �adne procesy ewolucyjne. S� to kreacjoni�ci lub jak sami siebie lubi� nazywa�: �naukowi� kreacjoni�ci. W Ameryce kreacjoni�ci rosn� w si�� tak, i� zaczynaj� ju� wysuwa� ��dania, aby obowi�zkowo nauczano ich pogl�d�w w szko�ach. Politycy poszczeg�lnych stan�w, zdaj�c sobie spraw� z wagi ich g�os�w wyborczych, wydaj� si� coraz bardziej ulegli. W takich stanach jak Arkansas, Iowa i Kalifornia powsta�y ju� silne ruchy spo�eczne domagaj�ce si� legalizacji szkolnego nauczania kreacjonizmu. Czy rzeczywi�cie istniej� powody do obaw? Z pewno�ci� tylko niewielka cz�� spo�ecze�stwa to kreacjoni�ci � nie jest to jednak tak zupe�nie nic nieznacz�ca cz��. Szacuje si�, �e same audycje telewizyjne Jerrego Falwella przyci�gaj� do odbiornik�w oko�o pi�tnastu milion�w widz�w, z kt�rych wi�ksza cz�� rekrutuje si� z kreacjonist�w zwanych przez samych siebie � �Rycerzami Biblii� (Bible Belt). Utworzyli ju� oni grupy gorliwych wyznawc�w przekonanych bez wyj�tku o swojej racji i s�uszno�ci, zdolnych swoim nieudawanym konserwatyzmem i narodowymi sloganami uwodzi� patriot�w, kt�rzy nie s� jeszcze bezpo�rednio zainteresowani pogl�dami kreacjonizmu. Historii znane s� przypadki upadku ca�ych narod�w, kiedy w spo�eczno�ciach w�adz� przejmowa�y mniejsze grupy fanatyk�w, podczas gdy wi�kszo�� wykazywa�a apati� i fa�szywe poczucie bezpiecze�stwa. Dla tych, kt�rzy zetkn�li si� z prawdziw� nauk�, kreacjonizm wydaje si� z�ym snem, nag�ym powrotem do �ycia w koszmarze, nowym marszem Armii Mroku stanowi�cym wyzwanie dla wolnej my�li i o�wiecenia. Naukowe �wiadectwa przekonuj�ce o wieku Ziemi i procesach ewolucyjnych s� dla naukowc�w oczywiste i mia�d��ce. Jakim sposobem ktokolwiek mo�e w nie w�tpi�? Jakich wobec tego argument�w u�ywaj� kreacjoni�ci? Jaka to �nauka�, kt�ra mia�aby czyni� ich pogl�dy �naukowymi�? Oto kilka ich argument�w: 1. Argument z analogii. Aby m�g� zaistnie� zegarek, musi by� zegarmistrz. Je�eli bowiem kto�, z dala od ludzkich osiedli, powiedzmy na �rodku pustyni, znajdzie pi�knie wyko�czony zegarek, to dojdzie z pewno�ci� do ca�kowicie s�usznego wniosku, �e kto� go musia� kiedy� wykona�, a kto� inny zostawi� na tym pustkowiu. Z ca�� wi�c wiarygodno�ci�, wprost z piasku pustyni, wynikaj� pewne przekonania. Poprzez analogi� wi�c, je�eli rozwa�ymy istnienie ludzko�ci, �ycia i ca�ego wszech�wiata, du�o przecie� bardziej skomplikowanych ni� najbardziej nawet wycyzelowany zegarek, to b�dziemy znacznie mniej sk�onni uwierzy�, �e to wszystko powsta�o �samo przez si�. Zatem tak�e tutaj czyje� r�ce tego musia�y dokona�, i to r�ce bardziej zdolne od r�k cz�owieka; kr�tko m�wi�c � musi to by� dzie�em Wszechmog�cego Stw�rcy. Argument ten wydaje si� nie do zbicia, a wykorzystywano go (nawet je�li nie wyra�ono go tak dos�ownie) od pocz�tk�w �wiata wiary w porz�dek ustanowiony przez bog�w i demony. Tak wi�c � aby podla� kwiaty potrzeba konewki; dlatego deszcz zraszaj�cy ziemi� sp�ywa� musi z naczynia trzymanego r�kami boga; a spowodowa� go lub wstrzyma� mo�e tylko boska moc. Aby och�odzi� �y�k� owsianki niesion� w�a�nie do ust, trzeba ludzkich p�uc; dlatego wiatr dmie z p�uc boga. Aby wybra� si� w d�ug� podr�, potrzeba koni, powozu no i kogo�, kto trzyma lejce; dlatego s�o�ce podr�uj�ce po niebie domaga si� ognistego rumaka oraz trzymaj�cego lejce boga. Mo�na tak ci�gn�� tego typu racje bez ko�ca. Dla ludzi sprzed ery naukowej ca�kowicie nie do przyj�cia by�a my�l, by s�o�ce, wiatr i deszcz wynika�y jedynie z nast�pstwa praw �lepej natury, bez uczestnictwa sprawczego rozumu. W rzeczywisto�ci twierdz�c inaczej, mo�na by�o narazi� si� na ukamienowanie za blu�nierstwa. Tego typu argumenty redukuj� Boga do kilkusylabowego substytutu, znacz�cego po prostu �Nie wiem�. Wiele jeszcze jest tajemnic wszech�wiata, na kt�re nauka nie mo�e udzieli� zadawalaj�cej odpowiedzi; lecz niewiedza nie b�dzie trwa�a wiecznie. Da� si� pokona� przez niewiedz� czy wr�cz nieuctwo, a p�niej nazwa� przeciwnika Bogiem � to by� zawsze symptom niedojrza�o�ci i takim pozostaje dzisiaj. Reasumuj�c: z�o�ono�� wszech�wiata i brak mo�liwo�ci pe�nego wyja�nienia go nie stanowi� same w sobie argument�w przemawiaj�cych za istnieniem Wielkiego Stw�rcy. 2. Argument z powszechno�ci wiary. Wielu kreacjonist�w wskazuje, �e wiara w Stw�rc� jest powszechna w�r�d wszystkich spo�ecze�stw i kultur. Jednomy�lno�� taka �wiadczy z pewno�ci� o istnieniu tej wielkiej Prawdy. Nie by�oby przecie� takiej zgodno�ci w wierze w k�amstwo. Powszechno�� wiary nie jest jednak�e niczym zaskakuj�cym. Z argument�w powo�uj�cych si� na analogi� wida�, �e ka�dy cz�owiek, ka�da spo�eczno�� zastanawiaj�ca si� nad �wiatem, musia�a przyj��, �e zosta� on stworzony przez boga czy bog�w, tak samo jak istota ludzka musia�a samodzielnie wykona� w��cznie do polowania czy wyroby garncarskie. Naturalnie ka�da kultura wykszta�ci�a swoiste w�asne religie i nie ma w zasadzie dw�ch, kt�re by�yby do siebie podobne. Staro�ytni Grecy, Wikingowie, Japo�czycy, Hindusi czy Indianie Ameryka�scy, �eby nie wymienia� dalej, mieli swoje w�asne podania i mity, kt�re uwa�ali za swoje w�asne i jedyne, a teraz s� odczytywane przez Amerykan�w, judeochrze�cijan (i nie tylko) jako tylko �mity� w�a�nie. Staro�ytni �ydzi mieli r�wnie� swoj� opowie�� o stworzeniu � a tak naprawd� to nawet dwie. Widzimy tam pierwotne opowiadanie o Adamie i Ewie w raju. B�g stworzy� w nim najpierw m�czyzn�, p�niej zwierz�ta a na koniec kobiet�. Jest r�wnie� bardziej poetycko brzmi�ca opowie�� o stworzeniu �wiata przez Boga w ci�gu sze�ciu dni � tutaj zwierz�ta poprzedza�y m�czyzn�, przy czym zosta� on powo�any do �ycia prawie w tym samym czasie co kobieta. Podania �ydowskie nie s� w widoczny spos�b bardziej wiarygodne od jakichkolwiek innych, ale s� one naszymi jedynymi podaniami. Tymi opowie�ciami interesuj� si� kreacjoni�ci, a jedynie o nich w�a�nie (w wi�kszo�ci przypadk�w) w og�le s�yszeli i tylko je w zwi�zku z tym chcieliby propagowa�. Naturalnie je�li powszechno�� wiary w stworzenie �wiata ma by� dowodem istnienia Boga, to ca�kowita niezgodno�� w opisie samego aktu stworzenia w r�nych religiach jest powodem co najmniej du�ych w�tpliwo�ci. Je�eli wi�c dojdziemy do wniosku, �e powszechno�� wierze� nie udowadnia niczego, to w nast�pnym kroku same wierzenia mog� okaza� si� r�wnie� czym� z�udnym. B��dne i og�lnie przyj�te przekonanie, panuj�ce przez ca�e tysi�clecia, o p�asko�ci Ziemi, nie sp�aszczy�o jej kulistego kszta�tu nawet o milimetr. 3. Argumentacja przez bagatelizowanie. Kreacjoni�ci cz�sto podkre�laj�, �e ewolucja jest Jedynie teori��. Ma to sprawia� wra�enie, i� teoria ta jest tylko bezzasadnym domys�em. Ironizuj�, �e przecie� pewnego ranka jaki� nie maj�cy akurat nic lepszego do roboty naukowiec mo�e doj�� do wniosku, �e Ksi�yc wykonany jest z sera Roquefort, i stworzy natychmiast now�, bardzo m�dr� teori� Sera Roquefort. �wiadczy to oczywi�cie jedynie o czystej naiwno�ci kreacjonist�w. Teoria (w my�l rozumienia naukowc�w) jest to szczeg�owy opis jakiej� dziedziny czy obszaru wszech�wiata, powstaj�cy na podstawie d�ugotrwa�ych obserwacji i, je�li to tylko mo�liwe, potwierdzony eksperymentami. Jest rezultatem bardzo starannego rozwa�enia wynik�w tych obserwacji i do�wiadcze� oraz poddawana krytycznemu os�dowi ca�ej spo�eczno�ci naukowc�w. Uznajemy wi�c za prawdziw� teori� kom�rkowej budowy �ywych organizm�w, teori� grawitacji jako wzajemnego przyci�gania si� mas, teori� kwantow�, m�wi�c� o przekazywaniu energii w okre�lonych porcjach, teori� wzgl�dno�ci, kt�ra twierdzi, �e �wiat�o w pr�ni porusza si� zawsze z tak� sam�, daj�c� si� zmierzy� pr�dko�ci�, i tak dalej. Wszystko to s� teorie. Wszystkie s� solidnie uzasadnione, wszystkie uznane, jako prawdziwy opis tego czy innego przejawu rzeczywisto�ci. Nie s� one domys�ami czy krety�skimi spekulacjami. A by� mo�e �adna teoria nie jest lepiej zbadana, solidniej przeegzaminowana, krytyczniej przeanalizowana i powszechniej akceptowana ni� teoria ewolucji. Je�eli jednak jest to jedynie �teoria�, to w�a�nie tak to ma by�. W przeciwie�stwie do niej kreacjonizm nie jest teori�. Z punktu widzenia nauki nie ma �adnego �wiadectwa, kt�re by go wspiera�o � najmniejszego strz�pu. Kreacjonizm albo przynajmniej ta jego szczeg�lna cz��, kt�ra jest przyj�ta przez wielu Amerykan�w, jest jedynie wiar� w stare legendy Bliskiego Wschodu. Mo�na go opisa�, gdyby chcie� umniejszy� znaczenie tego zjawiska, jako �tylko mit�. Jednak nie jest to bagatelizowanie kwestii � okre�lenie �tylko mit� oddaje dok�adnie istot� zjawiska. 4. Argument z niedoskona�o�ci. W ostatnich latach kreacjoni�ci k�ad� nacisk na �naukowe� uzasadnienia swoich przekona�. Wskazuj�, �e jest wielu �naukowc�w�, kt�rzy publikuj� ksi��ki i artyku�y zawieraj�ce ich przemy�lenia, a opieraj�cych swoje kreacjonistyczne wierzenia na solidnych studiach w dziedzinie geologii, paleontologii czy biologii. Jednak�e ca�a armia �naukowego� kreacjonizmu zgodna jest co do jednego � wykazuje rzekom� niedoskona�o�� teorii ewolucji. Twierdz�, i� ewolucjoni�ci nie s� w stanie na podstawie �adnych skamienia�o�ci wskaza� stadium po�redniego pomi�dzy gatunkami, �e datowanie za pomoc� pomiar�w radioaktywno�ci jest niepewne, �e mo�liwe s� inne wyja�nienia tego czy innego faktu, i tak dalej. Poniewa� teoria ewolucji nie jest doskona�a w ka�dym szczeg�le i jest jeszcze wiele kontrowersji pomi�dzy samymi naukowcami, kreacjoni�ci argumentuj�, i� ca�a teoria musi by� z gruntu fa�szywa i �e naukowcy popieraj�cy ewolucj� opieraj� swoje pogl�dy na �lepej wierze i dogmatyzmie. (Trzeba tu wspomnie�, �e kreacjoni�ci s� tutaj na swoim gruncie. �yli przecie� w �lepej wierze i dogmatyzmie od urodzenia i mi�o jest widzie�, jak �atwo rozpoznaj� go jako szatana.) Do pewnego stopnia maj� w tym racj�. Szczeg�y proces�w ewolucji nie s� do ko�ca poznane. Odk�d Darwin w 1859 roku opublikowa� swoj� teori� powstawania gatunk�w na drodze selekcji naturalnej, naukowcy ci�gle j� poprawiaj� i modyfikuj�. Poza tym w poprzednim i bie��cym stuleciu dokonano tylu nowych odkry� w paleontologii, fizjologii, mikrobiologii, biochemii, etologii i innych dziedzinach nauki, i� mo�emy oczekiwa� udoskonalenia teorii Darwina. W istocie ju� j� udoskonalili�my. Ale przecie� proces ten si� nie zako�czy�. I nigdy si� nie zako�czy, dop�ki ludzie b�d� zadawali pytania i oczekiwali lepszych na nie odpowiedzi. Szczeg�y teorii ewolucji s� ci�gle przedmiotem dyskusji i spor�w, dlatego w�a�nie, �e naukowcy nie s� za�lepieni ani dogmatyczni. Nie akceptuj� pogl�d�w, nawet tak wielkiego my�liciela, jakim by� Darwin, bez ich weryfikacji ani nie wahaj� si� poprawia� go, ani nie akceptuj� �adnej nowej idei bez wszechstronnego zbadania przemawiaj�cych za ni� argument�w. A nawet wtedy, kiedy idea jest ju� powszechnie uznawana, gotowi s� w ka�dej chwili j� odrzuci�, gdy pojawi� si� nowe fakty, kt�re by j� podwa�a�y. Je�eli jednak uznamy, i� teoria nie jest ca�kowicie doskona�a i zawiera jakie� w�tpliwe szczeg�y, czy oznacza to, �e mamy odrzuci� j� w ca�o�ci? Rozwa�my nast�puj�cy przypadek. Ja prowadz� samoch�d i ty go prowadzisz. Ja nie orientuj� si� dok�adnie w szczeg�ach funkcjonowania silnika. Ty by� mo�e r�wnie�. I mo�e si� zdarzy�, �e nasze mgliste i przybli�one wyobra�enia o pracy samochodu b�d� ze sob� sprzeczne. Ale przecie� nie musimy chyba z tego powodu doj�� do przekonania, �e samoch�d nie jedzie, czy �e w og�le nie istnieje? Albo je�li nawet nasze zmys�y zmusi�yby nas do wiary, �e samoch�d naprawd� istnieje i mimo wszystko jedzie, to mieliby�my, z powodu zbyt w�t�ej naszej wiedzy o pracy mechanizm�w, doj�� tak�e i do przekonania, i� auto jest nap�dzane przez niewidzialne konie? A wi�kszo�� naukowc�w przyznaje, �e maj� odmienne zdania o pewnych szczeg�ach teorii ewolucji albo �e inaczej interpretuj�, z konieczno�ci niedoskona�e, skamieliny. Tym niemniej ca�kowicie akceptuj� samo istnienie procesu ewolucji. Nikt z nich r�wnie� nie uwa�a, �e niedoskona�o�� tej teorii, czy mo�e nawet samych jej tw�rc�w, powinna prowadzi� do obdarowania kreacjonizmu wiarygodno�ci�. Przypu��my, �e pewna grupa ludzi daj�c wiar� swoim zmys�om utrzymuje, �e Empire State Building jest drapaczem chmur, podczas gdy inni, powo�uj�c si� na osiemnastowieczne opisy tych okolic, twierdz�, i� jest to Wielka Cha�upa wiejska pomalowana w bia�o� niebieskie pasy. Je�eli na dodatek oka�e si�, �e ci pierwsi wcale nie s� pewni czy drapacz ma widokowy taras, to nie b�d� mieli szansy przekona� ani siebie ani oponent�w: mo�e rzeczywi�cie przypadkiem jest to cha�upa? 5. Argument z przeinacze� i fa�szerstw nauki. Kreacjoni�ci przyswoili sobie wystarczaj�cy zas�b s�ownictwa naukowego, aby ich pr�by zdyskredytowania ewolucji ubra� w naukowe szaty. Robi� to na r�ne sposoby, lecz najpowszechniejszym przyk�adem, z kt�rym sam mam wielokrotnie do czynienia przy okazji czytania nades�anych mi list�w, jest ich racja, �e druga zasada termodynamiki wyklucza ca�kowicie procesy ewolucji. Druga zasada termodynamiki stwierdza (wyra�aj�c to j�zykiem dziatwy przedszkolnej), �e wszelkie procesy mog� przebiega� jedynie w kierunku powi�kszania nieporz�dku lub chaosu. Nie ma mo�liwo�ci, by w jakimkolwiek procesie budowa�o si� spontanicznie co� bardziej z�o�onego od u�ytych sk�adnik�w. Wyra�aj�c si� wi�c jasno: z�o�one formy �ycia, jak to wida� z argumentacji kreacjonist�w, nie mog� powsta� w �adnym procesie ewolucyjnym, z czego wniosek, �e to w�a�nie oni s� w posiadaniu prawdy. Ten rodzaj argumentacji wymaga, aby b��d, widoczny jak na d�oni przez wszystkich, by�, jakim� szczeg�lnie z�o�liwym trafem, zupe�nie niedostrzegalny dla naukowc�w, kt�rzy w ten spos�b oczywi�cie gwa�c� drug� zasad� termodynamiki. Ale naukowcy przecie� nie s� �lepi i doprawdy � znaj� termodynamik�. Z tego wszystkiego wynika, �e argumenty sformu�owane w przedszkolnej terminologii, jak to w wielu przypadkach ma miejsce w dyskusjach kreacjonist�w, nadaj� si� jedynie do przedszkoli w�a�nie. Uzasadnieniem u�ycia por�wnania do poziomu przedszkola w odniesieniu do argument�w wynikaj�cych z drugiej zasady termodynamiki jest fakt, �e dotyczy ona tylko tak zwanych �uk�ad�w zamkni�tych�, to znaczy takich, do kt�rych nie dociera energia z zewn�trz i kt�re �adnej energii nie oddaj�. Jedynym, jaki zna wsp�czesna nauka, naprawd� zamkni�tym uk�adem jest sam wszech�wiat jako ca�o��. W obr�bie uk�adu zamkni�tego istniej� poduk�ady, kt�re mog� spontanicznie zyska� na z�o�ono�ci, zak�adaj�c oczywi�cie, �e w innym miejscu ca�ego uk�adu z�o�ono�� zmaleje. Ca�kowit� zmian� b�dzie wi�c zwi�kszenie chaosu i nieuporz�dkowania, i o tym m�wi druga zasada. Procesy ewolucji mog� wi�c budowa� bardziej z�o�one formy z prostszych, w niczym nie naruszaj�c praw termodynamiki, dop�ki inna cz�� systemu � w naszym wypadku S�o�ce nieustannie dostarczaj�ce energii � zmniejsza sw�j stan uporz�dkowania (i tak w�a�nie si� dzieje) w du�o szybszym tempie ni� post�puje ewolucja. Gdyby S�o�ce przesta�o �wieci�, usta�yby wszelkie procesy ewolucji, a wraz z nimi wszystkie procesy �yciowe. Na nieszcz�cie druga zasada jest tak subteln� ide�, �e wi�kszo�� ludzi nie ma zwyczaju na co dzie� rozwa�a� jej konsekwencji i dlatego nie ma szansy dostrzec b��d�w w zniekszta�conym rozumowaniu kreacjonist�w. B��dy stan� si� by� mo�e bardziej widoczne, je�li rozpatrzymy analogi� do innej teorii. Teoria grawitacji g�osi, wyra�aj�c j� j�zykiem przedszkola, �e wszystkie przedmioty w s�siedztwie Ziemi s� przez ni� przyci�gane i dlatego spadaj� na jej powierzchni�. Konsekwencj� tego musia�aby by� niemo�liwo�� zbudowania ani balon�w, ani samolot�w, ani tym bardziej rakiet. Je�li na t� konsekwencj� si� nie godzimy, to nie musimy r�wnie� zauwa�a� naiwnego pogl�du kreacjonist�w w odniesieniu do termodynamiki. Kreacjoni�ci podnosz� wiele innych �naukowych� argument�w, z kt�rych liczne do�� sprytnie wykorzystuj� wsp�czesne kontrowersje panuj�ce w �rodowisku ewolucjonist�w. Lecz niestety ka�dy z nich jest r�wnie fa�szywy jak ten dotycz�cy drugiej zasady. Te naukowe� racje zebrane s� w wielu specjalistycznych publikacjach kreacjonist�w. Stwarzaj�c pozory rzetelnej wiedzy, s� narz�dziem nacisku na system edukacyjny. Pisane s� przez ludzi, kt�rzy nie maj� za sob� najmniejszego dorobku naukowego, a rozprawiaj� rezolutnie o geologii, paleontologii czy biologii, u�ywaj�c przy tym prawid�owej terminologii naukowej. Ca�y ich wysi�ek skierowany jest niemal wy��cznie na szerzenie w�tpliwo�ci w wiarygodno�� dowod�w oraz na podwa�anie my�lenia w kategoriach ewolucyjnych. Milcz�cym za�o�eniem tej dzia�alno�ci jest to, i� zachowa ona idee kreacjonizmu jako jedyn� mo�liwo��. Oczywi�cie w tej chwili nie ma �adnych dowod�w przemawiaj�cych za kreacjonizmem poza �wiadectwem Biblii, przy czym aktualna strategia jego wyznawc�w polega na tym, by si� na ni� nie powo�ywa�. 6. Argument � przekonanie. Wielu kreacjonist�w uwa�a, �e wszystkie sprawy i dowody zwi�zane z nauk� nie maj� w�a�ciwie nic wsp�lnego z ich przekonaniami. B�g, m�wi�, stworzy� �wiat oko�o dziesi�ciu tysi�cy lat temu takim jakim jest, od razu ze wszystkimi �wiadectwami o trwaj�cych ca�e ery procesach ewolucyjnych. Skamienia�o�ci, czas po�owicznego rozpadu i wynikaj�ce z niego pomiary oraz oddalaj�ce si� galaktyki zosta�y stworzone w tej w�a�nie obecnej postaci, a wszystko inne jest iluzj�. W istocie argument ten nie ma nic wsp�lnego z przedmiotem sporu, jako �e sam w sobie nie da si� ani udowodni�, ani obali�. W rzeczywisto�ci nie jest to �aden argument, a przekonanie. Mog� przecie� powiedzie�, �e ca�y wszech�wiat stworzony zosta� dwie minuty temu wraz ze wszystkimi ksi��kami historycznymi opisuj�cymi szczeg�owo przesz�o��, z ca�� pami�ci� ka�dego �yj�cego wsp�cze�nie cz�owieka; czytelnik czytaj�cy t� ksi��k�, znajduj�cy si� w�a�nie w jej po�owie, zosta� po prostu momentalnie wyposa�ony w pami�� o jej pocz�tku, kt�rego przecie� jeszcze nie czyta�. Tego r�wnie� nie da si� ani udowodni�, ani obali�. Nale�a�o by jedynie zapyta�, po co Stw�rca mia�by stwarza� wszech�wiat wype�niony tak� mas� powik�anych iluzji. Oznacza�oby to, �e Stw�rca zbudowa� wszech�wiat zaludniony istotami ludzkimi obdarzonymi ciekawo�ci� i zdolno�ci� do rozumowania oraz wyci�gania wniosk�w, dostarczaj�c przy tym owym istotom niezwyk�� ilo�� subtelnych i zmy�lnie wzajemnie zgodnych ze sob� przer�nych �wiadectw i dowod�w po to tylko, aby zwie�� t� ciekawo�� i zdolno�� do my�lenia oraz wzbudzi� w nich przekonanie, �e wszech�wiat powsta� jakie� pi�tna�cie miliard�w lat temu i przekszta�ca� si� w procesach ewolucyjnych, kt�re obj�y swoim zasi�giem r�wnie� powstanie �ycia na Ziemi. Dlaczego? Czy Stw�rcy sprawia przyjemno�� wprowadzanie nas w b��d? Czy bawi Go, �e gonimy w pi�tk�? Czy jest to cz�ci� jakiego� testu maj�cego sprawdzi�, czy istoty ludzkie postradaj� swoje zmys�y i swoj� �wiadomo�� na tyle, aby uwierzy� w mity? Czy ma to da� Mu usprawiedliwienie dla pos�ania wszystkich do piek�a tylko dlatego, �e nie postradali�my zmys��w i zdolno�ci do my�lenia? Mia�by Stw�rca by� tak okrutnym i z�o�liwym kawalarzem ze zjadliwym i jednocze�nie niedojrza�ym poczuciem humoru? Je�li tak, to kreacjoni�ci maj� zapewne racj�. 7. Argument z powagi autorytetu. Biblia m�wi, �e B�g stworzy� �wiat w sze�� dni, a Biblia to s�owo inspirowane przez samego Boga. Dla przeci�tnego kreacjonisty to jest wszystko, co ma naprawd� jakiekolwiek znaczenie. Wszystkie argumenty, kt�re temu zaprzeczaj� s� jedynie �a�osn� pr�b� siania propagandy przez jakich� tam przem�drza�ych humanist�w, agnostyk�w i ateist�w, kt�rych nie zadowala jasne i wyra�ne s�owo Pana. Nale�y tu podkre�li�, �e liderzy kreacjonizmu skrz�tnie unikaj� powo�ywania si� na ten argument, bo wykorzystuj�c go przyznawaliby tym samym, i� jest to jedynie ich religijny punkt widzenia i jako taki nie by�by przydatny w walce o wprowadzenie ich nauk do oficjalnego systemu szkolnictwa. Zmuszeni s� przywdziewa� szaty nauki bez wzgl�du na to, jak bardzo s� niedopasowane i jak groteskowo w nich wygl�daj� � jednak w innym przypadku nie mogliby nazywa� si� �naukowymi� kreacjonistami. Musz� r�wnie� uwa�a�, by m�wi� tylko o �Stw�rcy�, nigdy nie daj�c najmniejszego powodu do przypuszcze�, �e chodzi o Stw�rc� biblijnego. Pozostawiaj� przy tym wra�enie, i� mo�e to by� (dla tych, kt�rzy wiedz�, kto to jest) na przyk�ad Moloch czy Chemosz lub jakakolwiek inna poga�ska szkarada, o kt�rej wspomina Biblia. Nie wolno nam jednak bra� tej owczej sk�ry na serio. Niezale�nie od tego jak mocno pracowaliby liderzy kreacjonizmu nad swoimi �naukowymi� i �filozoficznymi� dowodami, pozostaliby zupe�nie bezradni i jedynie �mieszni, gdyby to by�o wszystko, czym rozporz�dzaj�. To religia, autentyczna �arliwo�� �redniowiecznej pobo�no�ci, przysparza im zwolennik�w i wyznawc�w. Dziesi�tki milion�w Amerykan�w, kt�rzy nigdy nawet nie s�yszeli i nie my�leli o argumentach czy nawet przeciw ewolucji, maszeruje w szeregach Armii Mroku Bibliami trzymanymi wysoko nad g�ow�. I stanowi� oni pot�n� i przera�aj�c� si��, g�uch� na argumenty i zabezpieczon� dobrze zbroj� przed s�abymi w��czniami czystego racjonalizmu. Id�my jednak dalej. Cho�bym nawet mia� racj� i pozycja ewolucjonist�w by�aby bardzo mocna, i nawet gdyby nie by�o kreacjonist�w, niezale�nie od bezsensowno�ci ich pogl�d�w, czy oznacza to, �e nie powinienem o tym m�wi�? Je�eli ich przypadek jest bez znaczenia, czy nie jest bardziej roztropnie dyskutowa� o nim, zanim bezsensowno�� ich pogl�d�w stanie si� widoczna? Czy nie by�oby najlepiej dyskutowa� o nim, po to w�a�nie, aby wykaza� bezsensowno�� ich pogl�d�w? Dlaczego zatem ewolucjoni�ci s� tak niech�tni temu, by w publicznych szko�ach pogl�dy kreacjonist�w by�y traktowane na r�wni z ich pogl�dami? Czy nie jest mo�e tak, �e ewolucjoni�ci wcale nie s� tak bardzo pewni swoich racji jak staraj� si� udawa�? Czy czasem nie obawiaj� si�, by m�odzie� nie dokona�a swojego w�asnego wyboru? W tym miejscu nale�y uczyni� dwie uwagi. Po pierwsze kreacjoni�ci s� cokolwiek mniej uczciwi w swoich ��daniach r�wnych praw do czasu lekcyjnego. Bowiem to nie oni s� represjonowani, gdy� szko�a nie jest jedynym terenem, na kt�rym �cieraj� si� oba pogl�dy. Istnieje wiele ko�cio��w na przyk�ad, kt�re wywieraj� powa�niejszy wp�yw na Amerykan�w ni� jakakolwiek szko�a. Przyzna� trzeba, �e jest r�wnie� wiele do�� liberalnych ko�cio��w, kt�re pogodzi�y si� z post�pami nauki � nawet z ewolucj�. Jednak wiele z tych mniej popularnych ko�cio��w na prowincji to bastiony kreacjonizmu. Daje si� oczywi�cie zauwa�y� wp�yw tych ko�cio��w zar�wno na dom, jak i na gazety czy na ca�� otaczaj�c� spo�eczno��. Daje si� on zaobserwowa� w spo�ecze�stwie jako ca�o�ci, nawet w tradycyjnie tolerancyjnych pod wzgl�dem religijnym regionach i wyra�a si� na tysi�ce subtelnych sposob�w, cho�by w naturze �wi�t czy wyra�aniu nastroj�w patriotycznych, nie maj�cych z tym na poz�r nic wsp�lnego. I tak w 1968 roku astronautom kr���cym wok� Ksi�yca nakazano przeczyta� kilka werset�w Genesis, tak jakby NASA pragn�a w ten spos�b uspokoi� opini� publiczn�, �e odwa�y�a si� pogwa�ci� firmament niebieski. To jeszcze jedno potwierdzenie mojej tezy. Kiedy pisa�em t� ksi��k� nawet prezydent Stan�w Zjednoczonych wyra�a� swoj� sympati� dla kreacjonist�w. Jedynie w szko�ach ameryka�skich m�odzie� ma bardzo ograniczony dost�p do pogl�d�w ewolucjonist�w. Mog� si� z nimi zetkn�� w ksi��kach, a nawet okazjonalnie w telewizji. Jednak ko�ci� i rodzice mog� swobodnie cenzurowa� ksi��ki i programy telewizyjne, a tym samym jedynie szko�a mo�e wymkn�� si� ich kontroli. Niestety � tylko w bardzo ograniczonym stopniu. Bowiem je�li nawet szko�om zezwala si� obecnie na nauczanie teorii ewolucji, to nauczyciele s� i tak skr�powani, wiedz�c wystarczaj�co dobrze, �e ich praca jest w r�kach cz�onk�w komitetu szkolnego, kt�rzy, jak wiadomo, nie s� zazwyczaj nastawieni na rozw�j intelektualny czy na poszerzanie horyzont�w umys�owych uczni�w. Sami uczniowie nie s� zobowi�zywani do wierzenia w to, o czym si� ucz� na temat ewolucji. Rzadko r�wnie� zdarza si� by zagadnienie to mo�na by�o znale�� w pytaniach egzaminacyjnych. A je�li nawet, to jedyn� kar� jest gro�ba utraty kilku punkt�w. Natomiast w ko�cio�ach kongregacji kreacjonist�w wymaga si� kategorycznie wiary pod gro�b� ognia piekielnego. Wra�liwi m�odzi ludzie nauczeni, �e czeka ich Piek�o, gdy b�d� s�ucha� o teorii ewolucji, czyni� to bardzo niech�tnie, a je�li ju� si� na to zdecyduj�, to trudno im w ni� uwierzy�. Kreacjoni�ci zatem, kontroluj�cy ko�ci� i spo�ecze�stwo, w kt�rym �yj� i kt�rzy za �przeciwnika� maj� jedynie szko�y publiczne o bardzo okrojonym programie w zakresie ewolucji, nie mog� zdzier�y� nawet tej nik�ej konkurencji i domagaj� si� �r�wnego czasu nauczania�. Czy mo�emy si� spodziewa� z ich strony takiej samej �uczciwo�ci�, czy mamy oczekiwa� zatem r�wnego czasu nauczania ewolucji w ich ko�cio�ach? Bardzo w�tpliwe. Co jest twoje, to jest i moje, ale od mojego wara. Po drugie wreszcie, prawdziwym niebezpiecze�stwem jest spos�b, w jaki kreacjoni�ci domagaj� si� �r�wnego czasu�. W �wiecie nauki istnieje wolna, niczym nie skr�powana konkurencja idei i nawet naukowiec, kt�rego sugestie nie s� akceptowane przez og�, nigdy nie zostaje pozbawiony mo�liwo�ci dalszego propagowania swoich pogl�d�w. Na tym rynku wolnej konkurencji idei kreacjonizm przegra� z kretesem. Przegrywa� w istocie przez ostatnie trzysta pi��dziesi�t lat � od czas�w Kopernika. Kreacjonizm nie chce pogodzi� si� z przegran� i lokuj�c mit ponad rozumem, odwo�uje si� teraz do w�adzy rz�dowej. Domaga si� od rz�du, by si�� ustaw wprowadzi� te idee do szk�, mimo werdyktu, jaki zapad� a rynku idei. Nauczyciele maj� zosta� zmuszeni do prezentacji tych ogl�d�w, jak gdyby mia�y one rang� intelektualn� r�wn� teorii ewolucji. C� za precedens! Je�eli rz�d zdecyduje si� u�y� swojej policji i swoich wi�zie�, aby zapewni�, �e nauczyciele po�wi�c� tyle samo uwagi kreacjonizmowi co ewolucji, to w nast�pnej chwili mo�e okaza� si�, �e ta sama si�a zostanie u�yta do ca�kowitej eliminacji teorii ewolucji ze szkolnego nauczania. Innymi s�owy, po�o�ymy w ten spos�b fundament pod renesans barbarzy�stwa, pod legalnie kontrolowane i si�� wprowadzane nieuctwo, i w ko�cu pod totalitarn� kontrol� my�li i sumie�. A co si� stanie je�li kreacjoni�ci wygraj�? Wiadomo �e maj�c do wyboru Bibli� i nauk�, wybior� Bibli�, odrzucaj�c ca�kowicie nauk�, mimo licznych dowod�w i �wiadectw. Nie dzieje si� tak jedynie z uwagi na tradycyjn� i bezmy�ln� cze�� dla literalnego sensu Biblii; dzieje si� tak r�wnie� z powodu rozprzestrzeniaj�cego si� niepokoju, czy mo�e nawet strachu przed nauk�, pchaj�cego w obj�cia kreacjonist�w nawet tych, kt�rzy nie przejmuj� si� zanadto religi�. Pod jednym wzgl�dem nauka nie daje pewno�ci. Teorie poddawane s� nieustannej weryfikacji, obserwacje mog� by� w r�ny spos�b interpretowane, a sami naukowcy spieraj� si� mi�dzy sob�. Rozczarowuje to tych, kt�rzy nie s� przyzwyczajeni do naukowych metod i ci wol� zwr�ci� si� do pewno�ci, jak� daje Biblia � szczeg�lnie w komentarzach jej najbardziej ha�a�liwych wyznawc�w. Niezwykle wygodnie jest posiada� ustalone pogl�dy i oszcz�dza� sobie tym samym b�lu samodzielnego my�lenia. Po drugie: nauka zniech�ca swoj� z�o�ono�ci�. J�zyk matematyki, kt�ry jest j�zykiem nauki, zrozumia�y jest przez bardzo nielicznych. Wizje �wiata, jakie prezentuje s� przera�aj�ce � obezw�adniaj�co ogromny wszech�wiat powsta�y przez przypadek, bez �adnej znanej ludziom przyczyny, pusty i porzucony, niepoj�ty i powoduj�cy zam�t my�li. Jak mi�o natomiast zwr�ci� si� ku ma�emu �wiatu, maj�cemu zaledwie kilka tysi�cy lat, otoczonemu nieustann� bosk� opiek�; ku �wiatu, w kt�rym jest si� przedmiotem Jego szczeg�lnego zainteresowania i w kt�rym On nie ska�e na piek�o pod warunkiem, �e przestrzega si� ka�dego s�owa zawartego w Biblii interpretowanej przez telewizyjnego kaznodziej�. Po trzecie nauka jest niebezpieczna. Nie ma �adnej w�tpliwo�ci, �e to w�a�nie przez ni� powsta�y gazy truj�ce, bro� nuklearna czy elektrownie atomowe oraz in�ynieria genetyczna, a to wszystko czyni j� przera�aj�c�. By� mo�e cywilizacja w�a�nie upada i jeste�my blisko ko�ca tego �wiata, jaki znamy. W takim razie, dlaczego nie zwr�ci� si� do religii i nie oczekiwa� dnia S�du Ostatecznego, kiedy to wraz z wsp�wyznawcami wyniesieni zostaniemy do wieczystej niebia�skiej szcz�liwo�ci, maj�c przy tym dodatkow� satysfakcj�, gdy patrze� b�dziemy na prze�miewc�w i niedowiark�w wij�cych si� w wieczystych m�kach. Dlaczego wi�c kreacjoni�ci mieliby przegra�? Hiszpania dominowa�a w Europie i na �wiecie przez ca�y XVI wiek, ale najpierw opanowana by�a przez ortodoksj� w�a�nie, a ka�da niezale�na my�l by�a tam bezlito�nie t�umiona. W rezultacie kraj ten poch�on�y wkr�tce ciemno�ci, uniemo�liwiaj�ce jakikolwiek post�p naukowy, technologiczny i dost�p do w�a�nie rozwijaj�cego si� gwa�townie handlu w Zachodniej Europie. Pozosta�a w takiej zapa�ci intelektualnej przez ca�e wieki. Pod koniec XVII wieku Francja w imi� ortodoksji odwo�a�a tolerancyjny Edykt Nantejski i wyrzuci�a za granic� wiele tysi�cy Hugenot�w, kt�rzy obdarowali swoimi intelektualnymi zdolno�ciami kraje uchod�stwa takie jak Wielka Brytania, Holandia i Prusy, podczas gdy sama Francja zosta�a os�abiona na d�ugi czas. Bardzo niedawno Niemcy zaszczuli �ydowskich naukowc�w w ca�ej Europie. Ci po dotarciu do Stan�w Zjednoczonych przysporzyli temu krajowi korzy�ci naukowych nie do oszacowania, podczas gdy Niemcy ponie�li tak ci�kie straty, �e trudno nawet powiedzie�, ile czasu up�ynie zanim powr�c� do swojej poprzedniej pot�gi w nauce. Zwi�zek Radziecki zafascynowany �ysenk� zniszczy� ca�� genetyk� cofaj�c post�py nauk biologicznych o ca�e dziesi�ciolecia. Chiny podczas �rewolucji kulturalnej� odrzuci�y ca�kowicie post�p naukowy Zachodu i w rezultacie ci�ko teraz pracuj�, by odbudowa� to, co pozosta�o po tej dewastacji. Czy teraz my, maj�c przed oczami wszystkie poprzednie przyk�ady, mamy ulec samozag�adzie pod tym samym obdartym sztandarem ortodoksji? Uprawomocniwszy dzia�ania kreacjonist�w, nauka ameryka�ska uschnie i wychowamy pokolenia ignorant�w nie przygotowanych do kierowania przemys�em jutra, a co gorsza � zupe�nie niezdolnych do post�pu przygotowuj�cego dzie� pojutrzejszy. Nieuchronnie wycofamy si� do zau�ka cywilizacji, a te narody, kt�re pozostawi� nauk� nieskr�powan�, obejm� przyw�dztwo i stan� si� �r�d�em post�pu cywilizacyjnego w skali �wiatowej. Nie sugeruj� tutaj i nie przypuszczam, aby kreacjoni�ci naprawd� planowali upadek Stan�w Zjednoczonych, lecz ich g�o�no wyra�any patriotyzm jest r�wnie naiwny, co ich �nauka�, a je�eli wygraj�, w swoim szale�stwie osi�gn� skutki dok�adnie odwrotne do zamierzonych. Uzupe�nienie: W nast�pnym eseju znajd� si� te same tezy wy�o�one bardziej przejrzy�cie i kr�tko, poniewa� by� on przeznaczony raczej dla �Penthouse�a�, a nie jak ten dla �New York Timesa�. Je�eli czytelnika zainteresuje, w jaki spos�b potraktowa�em ten sam temat w nieco inny spos�b, mo�e go przeczyta� r�wnie�, je�li nie, mo�e bez zw�oki przej�� do nast�pnego. Prosz� czyta� dalej, moje uczucia tak czy inaczej nie zostan� zranione. KREACJONIZM A SZKO�Y Niedawno przez ca�y kraj przeszed� krzyk oburzenia wywo�any wypowiedzi� jednego z lider�w radykalnej prawicy, kt�ry stwierdzi�, �e co�, co oni nazywaj� �kreacjonizmem�, planuje si� wprowadzi� do nauczania w op�acanych przez podatnik�w szko�ach publicznych. Chc�, aby idee te by�y prezentowane na takich samych co teoria ewolucji prawach, jako �e obydwa pogl�dy w r�ny spos�b wyja�niaj� powstanie wszech�wiata, narodziny �ycia i samego cz�owieka. To wydaje si� uczciwe. Dlaczego obydwie strony nie mia�yby mie� r�wnych szans? Dlaczego ewolucjoni�ci mieliby sprzeciwia� si� nauczaniu kreacjonizmu? Niestety ��dania r�wnego czasu nauczania obydwu pogl�d�w nie s� uczciwe. I s� to ��dania zgubne. Idee teorii ewolucji i kreacjonizmu nie s� r�wnorz�dne. Teori� ewolucji, mozolnie budowan� i rozwijan� przez ponad dwa stulecia w oparciu o badania naukowe, wspiera niezwyk�a ilo�� dowod�w i argument�w. Wszyscy biolodzy bez wyj�tku, niezale�nie zupe�nie od swoich pozycji, akceptuj� oczywist� prawd�, i� �yj�ce dzisiaj gatunki rozwin�y si� z prostszych form, �e podstawowa jednostka organizm�w �ywych � kom�rka powsta�a z przedkom�rkowych okruch�w �ycia, i wreszcie, �e one same powsta�y z materii nieo�ywionej w wyniku kolejnych przemian zgodnych z prawami natury w ci�gu niewyobra�alnie d�ugiego czasu kilku miliard�w lat. Dok�adny mechanizm ewolucji, jego szczeg�y, s� przedmiotem nieustaj�cej dyskusji, gdy� proces odkrywania nie zosta� jeszcze zako�czony � i by� mo�e nigdy w�a�ciwie takim nie b�dzie. Jednak�e nawet ci, kt�rzy najbardziej k��c� si� o szczeg�y, nie podwa�aj� samej idei ewolucji. Kreacjoni�ci, dla kontrastu, nie przedstawiaj� �adnych dowod�w na poparcie swoich pogl�d�w. Ich argumentacja jest jedynie negacj�. Utrzymuj�, �e je�eli teoria ewolucji nie wyja�nia wyczerpuj�co wszystkiego, jest to pow�d wystarczaj�cy do przyj�cia kreacjonizmu. Domagaj� si� zatem przyj�cia pogl�du, �e teoria ewolucji nie sprawdzi�a si�. Wy�apuj� niedok�adno�ci, sprzeczno�ci i luki w argumentacji przemawiaj�cej za ewolucj� i wykrzykuj� triumfalnie � �Wprowadzajmy zatem kreacjonizm!�. A przecie�, po pierwsze, niedok�adno�ci przedstawiaj� bardzo cz�sto w przekr�cony, uproszczony i ca�kowicie b��dny spos�b. Po drugie par� tych nie�cis�o�ci jest rzeczywi�cie przedmiotem niezdecydowania biolog�w, lecz wp�ywaj� one w bardzo niewielki spos�b na obraz ca�o�ci funkcjonowania mechanizmu ewolucji. I w ko�cu po trzecie, je�eli idea ewolucji by�aby rzeczywi�cie nieodpowiednia, nie dawa�oby to mimo wszystko �adnych podstaw do przyj�cia pogl�du, �e ka�dy oddzielny gatunek zosta� stworzony przez �Stw�rc�. Mo�e istnieje faktycznie jaka� alternatywa, lecz wyb�r winien zale�e� od fakt�w i dowod�w. Przecie� je�li po dok�adnych badaniach okaza�oby si�, �e nasza fizjologia reprodukcji nie jest ca�kowicie s�uszna, nie znaczy�oby to jeszcze wcale, �e dzieci przynoszone s� przez bociany. R�wnie dobrze mog� by� przecie� znajdywane w g��wkach kapusty lub przynoszone w czarnej lekarskiej torbie. Chc�c ustanowi� kreacjonizm jako racjonalny pogl�d na �wiat, kreacjoni�ci musieliby znale�� wa�ne naukowo �wiadectwa wspieraj�ce ich wierzenia, a nie jedynie szuka� dziury w ca�ym w pogl�dach innych. Nie mog� po prostu kwestionowa� wieku wszech�wiata szacowanego na pi�tna�cie miliard�w lat tylko dlatego, �e warto�� sta�ej Hubble�a nie jest znana zbyt dok�adnie. Musz� przedstawi� istotne fakty, �e wszech�wiat rzeczywi�cie ma dziesi�� tysi�cy lat (czy ile tam kto� chce). Nie trzeba tu m�wi�, �e tego nigdy nie b�d� w stanie dokona�. Z tych to w�a�nie powod�w kreacjonizm nigdy nie zadomowi si� na wolnym rynku idei naukowych � w jedynym miejscu, kt�re naprawd� ma znaczenie. Nauka to samokoryguj�cy si� proces, a naukowcy rzeczywi�cie zmieniaj� swoje pogl�dy. Robi� to jednak jedynie w oparciu o nowe fakty lub nowy i przekonuj�cy spos�b rozumowania. Naukowcy d�ugo nie chcieli zaakceptowa� teorii dryfuj�cych kontynent�w, nawet w oparciu o przes�anki przedstawione w 1913 roku i jeszcze p�niej, lecz nowe dowody zaprezentowane w 1960 roku oraz skorygowana i ulepszona wersja teorii doprowadzi�y zdumiewaj�co szybko do powszechnej zgody. Mo�e nadejdzie taki dzie�, w kt�rym przekonamy si�, i� teoria ewolucji okaza�a si� nieprawid�owa i kiedy nowe fakty przemawiaj�ce za kreacjonizmem wymusz� zmian� pogl�d�w, ale on jeszcze nie nadszed�. Nic z tego, co m�wi� kreacjoni�ci, nie nosi �lad�w obietnicy, �e kiedykolwiek taki dzie� nadejdzie i dlatego z punktu widzenia nauki nie mo�na obecnie domaga� si� nauczania kreacjonizmu w szko�ach jako alternatywy dla teorii ewolucji. Fakt, �e wielu ludzi �arliwie wierzy w kreacjonizm, jest z gruntu nieracjonalny. Sama wiara mo�e sta� si� uzasadnionym przedmiotem zainteresowania na zaj�ciach z historii, socjologii i psychologii i tam mo�e by� omawiana szczeg�owo, jednak�e nigdy nie b�dzie ga��zi� nauki. Za��my jednak, �e zamierzamy nauczy� kreacjonizmu. Co b�dzie przedmiotem nauczania? Jedynie to, �e Stw�rca powo�a� do istnienia gotowy wszech�wiat i wszystkie gatunki? Tylko tyle? Nic wi�cej? �adnych szczeg��w? Wydaje si�, �e kreacjoni�ci ameryka�scy akceptuj� biblijn� opowie�� o stworzeniu, lecz czy to jest jedyny mo�liwy spos�b stworzenia? Miliony ludzi na �wiecie, kt�rzy tak�e wierz� w jakiego� rodzaju wszechmog�cego stw�rc�, wcale nie akceptuje Biblii jako ksi�gi �wi�tej. W istocie wielu ludzi czytaj�cych Bibli� nie zgadza si� ze sposobem interpretacji aktu stworzenia. Mog� to jedynie przyjmowa� jako poetycki opis, jako alegori�, jako symboliczny obraz, mog� widzie� w niej g��bokie znaczenie etyczne i moralne � lecz nie traktuj� tego literalnie jako opisu sposobu powstania wszech�wiata. Czego zatem zamierzamy uczy� na lekcjach kreacjonizmu? Kt�ry punkt widzenia przyjmiemy? Spr�bujemy wybra� kt�ry� z nich na podstawie fakt�w naukowych? Je�eli kreacjoni�ci wymagaj�, by naucza� dos�ownie s��w Biblii, to wydaje si� to mocno nieuczciwe w stosunku do wszystkich innych. Mo�na sobie wyobrazi� argumentacj�, �e je�eli kreacjonizm jest tak bardzo pozbawiony wszelkiej tre�ci i tak zdecydowanie nienaukowy, to nie ma �adnego powodu, by nie proponowa� go w formie alternatywy. Z pewno�ci� nikt si� na to nie zgodzi. Wielu ludzi twierdzi nawet, �e je�eli naukowcy sprzeciwiaj� si� �r�wnemu czasowi lekcyjnemu�, oznacza to zapewne, �e co� jest nie w porz�dku z ich pogl�dami. Ale przecie� �r�wny czas� to nie jest to, o co chodzi kreacjonistom. Propaguj�c ten slogan, przebieraj� si� jedynie w owcze sk�ry. Szko�a nie jest jedynym miejscem, gdzie rozprawia si� o pocz�tkach wszech�wiata i �ycia. S� r�wnie� ko�cio�y (nie wszystkie oczywi�cie), w kt�rych g�osi si� pogl�dy kreacjonistyczne. W tych ko�cio�ach naucza si� jedynie tego sposobu patrzenia. Nie ma tam mowy o �adnym �r�wnym czasie�. Dzieciom przedstawia si� tam przez wiele lat, zanim w szkole w og�le dowiedz� si� o ewolucji, tylko te pogl�dy, przy czym edukacja kontynuowana jest w domu. I s� w dodatku od ma�ego straszeni piek�em, je�li tylko odwa�� si� zw�tpi�. Gdzie tu miejsce na �r�wny czas�? Nauczanie ewolucji w szko�ach ameryka�skich rozpocz�o si� bardzo niedawno temu. Nie up�yn�o nawet kilkadziesi�t lat od czasu, gdy w okr�gach o silnych wp�ywach kreacjonist�w, nauczanie ewolucji by�o zabronione. By� przecie� s�ynny �ma�pi proces� Scopesa. Spr�bowa� on wspomnie� w klasie o ewolucji i zosta� skazany. Czy m�wi�o si� wtedy o �r�wnym czasie�? Nawet teraz nauczanie teorii ewolucji w szko�ach publicznych nie jest zbyt siln� stron� naszej edukacji. W wielu regionach Ameryki ludzie o pogl�dach kreacjonistycznych wymuszaj� na radzie szkolnej, w�adzach szkolnych i na nauczycielach, by kiedy nadchodzi moment zgodnego z programem przedstawiania teorii ewolucji, nie wspomina� o niej wcale lub jedynie szeptem. Zdarza�y si� r�wnie� gromadne ataki na biblioteki w celu wyci�gni�cia z nich ksi��ek nie po my�li kreacjonist�w. I oni ��daj� �r�wnego czasu�? Nie oszukujmy si�. Pragn� czasu ca�ego. �atwo mo�na zauwa�y� dlaczego. Ich argumenty s� tak kiepskiej natury, �e w rzeczywisto�ci trudno w og�le je dostrzec i jedynym wyj�ciem jest taki uk�ad, w kt�rym ich dzieci nigdy nie us�ysz� o czymkolwiek innym. Na dodatek wszystko, co do tej pory powiedzia�em, nie oddaje sedna sprawy. Przede wszystkim pogl�dy kreacjonist�w ci�gle nie istniej� na rynku idei naukowych. Nie b�dzie to mo�liwe dot�d, dop�ki ich idee s� tak bardzo pozbawione jakiejkolwiek tre�ci. A wi�c ruszyli do ataku na rz�d. Wymuszaj� i ��daj� od prawnik�w i urz�dnik�w usta