Margo Maguire - Dla ciebie wszystko

Szczegóły
Tytuł Margo Maguire - Dla ciebie wszystko
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Margo Maguire - Dla ciebie wszystko PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Margo Maguire - Dla ciebie wszystko PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Margo Maguire - Dla ciebie wszystko - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg Madryt • Mediolan • Paryż Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa Strona 2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Północne wybrzeża hrabstwa Northumberland Późna jesień 1300 roku Nie było wiatru, ale huczące fale Morza Północnego wciąż z wściekłością atakowały plażę po porannym sztormie. Nad wysokim brzegiem i wieżą zamku Nor- wyck gromadziły się czarne chmury, brzemienne de- szczem. Earl Norwyck, Bartholomew Holton, szedł brzegiem morza, nie zważając na pogodę. Barczysty i wysoki, ubrany był jak zwykle w kaftan, rajtuzy i długi płaszcz, narzucony na ramiona. Nie przywiązywał wagi do strojów, zwłaszcza teraz, kiedy spoczęło na nim więcej obowiązków. Został ear- tem po nagłym i przedwczesnym zgonie starszego bra- ta, Williama. Do tego doszła zdrada i śmierć żony. Cią- gle nie umiał o tym zapomnieć. Felicia Holton popełniła straszliwą zbrodnię. Nie tylko zdradziła Bartholomew, ale także wydała Williama w ręce odwiecznych wrogów Norwyck, szkockich sąsiadów z północy, Armstrongów. Strona 3 Prawie rok mijał od dnia, w którym William zginaj butów, ale nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Zgarbił z ręki Lachanna Armstronga. Felicia zakończyła ży- gę lekko i ruszył w dalszą wędrówkę. Osiem miesięcy cie krótko potem, przy porodzie, wydając na świat bę- minęło od śmierci Felicii. Osiem miesięcy od dnia, w karta. którym dowiedział się o jej zdra- dzie Wciąż jednak nie Bartholomew w ponurym i złowieszczym nastroju miał pojęcia, jak zdołała wciąg-nąć Williama w przechadzał się po plaży. Nawet nie spojrzał na grube zasadzkę zastawioną przez Lachanna Armstronga. Jak i mury twierdzy, majaczące nad nim na wysokim klifie. dlaczego? Tęsknił za bratem. Nigdy nie marzył o tym, by zostać Nie w pełni zdążył poznać ją przed ślubem. Ona mia- panem zamku, bowiem Norwyck było dziedzictwem ła.zaledwie siedemnaście lat, on zaś dopiero wkroczył Willa. Williama, poprawił się w myślach. Może czasa- w wiek męski. Pół roku później opuścił Szkocję, idąc mi lekkoducha, lecz zawsze uczciwego. William z re- do boju z królem Edwardem, jego dzielnymi łucznika- guły wiedział, co powiedzieć i jak znaleźć wyjście z mi i bitną kawalerią. trudnej sytuacji. A nade wszystko darzył poważaniem Przez dwa długie lata przebywał poza domem. wszystkich rycerzy z Norwyck, w tym dawnego dorad- Jak głupiec myślał przed wyjazdem, że jego żona cę ojca, starego sir Waltera. jest brzemienna. Pomylił się. W gruncie rzeczy wte-dy Po powrocie do Szkocji Bartholomew marzył tylko nie miało to dlań żadnego znaczenia. Był młody i z o tym, żeby spokojnie osiąść w swym majątku, hojnie ufnością patrzył w przyszłość. Po powrocie do do-mu darowanym mu przez króla Edwarda i powiększonym nieustannie adorował żonę. Nie sprawiało mu to o rozległe dobra z posagu pięknej Felicii. Marzył o żadnego kłopotu, bo Felicia przez ten czas nic nie dzieciach i pełni szczęścia u boku ukochanej żony. straciła ze swojej urody. Po kilku tygodniach zaszła w Felicia. Zdrajczyni i kłamliwa ladacznica. ciążę. Bart kopnął kawałek drewna wyrzuconego na ląd Bart nie miał pojęcia, że w rzeczywistości dziecko przez fale. Był to ściemniały od wody fragment staran- zostało poczęte przed jego przyjazdem. To, że chłopiec, nie obrobionej deski. Spojrzał nań mimochodem i po- który urodził się pół roku po jego powrocie, zadało szedł dalej, zajęty własnymi myślami, od czasu do cza- kłam słowom Felicii. su omijając inne szczątki zaśmiecające plażę. Szeroka plaża u stóp zamku Norwyck zwężała się po Nagły podmuch wiatru szarpnął jego płaszczem. Bart północnej stronie. Bart mijał wielkie głazy i przeskaki- ze złością przytrzymał poły. Piasek wsypywał mu się do wał płytkie kałuże, pełne oślizłych wodorostów. Tu Strona 4 i ówdzie na mokrym piasku widniały kępki sztywnej krążył pośród głazów, w nadziei, że znajdzie choć jedną trawy. żywą duszę. Drewnianych szczątków wciąż przybywało. W koń- Nie znalazł. cu zwróciły uwagę kasztelana. Zobaczył kilka dziw- Na skałach i wśród wodorostów spoczywały jedynie nych przedmiotów: nogę od stołu, zamknięty kufer z trupy. mosiężnymi uchwytami, dwie łyżki i beczkę. Sztorm przybierał wciąż na sile. Bart pochylał się nad Zatrzymał się i czujnym spojrzeniem omiótł po- ofiarami. Przyrzekł sobie, że natychmiast po powrocie wierzchnię morza. Domyślił się, że szczątki pochodzą na zamek przyśle tu kilku ludzi, żeby zebrali i pocho- ze statku, który zapewne rozbił się ubiegłej nocy na okolicznych skałach i zatonął. Żeglarze omijali te nie- wali zwłoki. Każe mnichowi... bezpieczne wody. W ciągu dwudziestu ośmiu lat życia Stanął jak wryty i odruchowo przetarł oczy, żeby le- Barta zdarzyło się, że raz był świadkiem podobnej ka- piej widzieć. Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. tastrofy. Na piaszczystej łasze spoczywała jeszcze jedna postać. Zobaczył długie ciemne włosy i wyraźny zarys kobie- Był wtedy chłopcem; zszedł na plażę wraz z ojcem i Williamem, by poszukać rozbitków. cych pośladków. Nie znaleźli żadnego. Owszem, na brzegu leżały lu- Niewiasta. dzkie ciała, lecz okazało się, że nikt nie przeżył. Teraz Początkowo ogarnęła go fala gniewu. Dziewczyna musiało być tak samo. była na pokładzie statku! Przez chwilę walczył z mie- Bart mimo woli poczuł dziwną ulgę, że coś oderwało szanymi uczuciami. Wierny rycerskim zasadom, nie po- go od ponurych myśli. Postąpił jeszcze parę kroków i trafił bez litości patrzeć na to biedne i posiniaczone cia- znalazł pierwsze zwłoki. Był to prawdopodobnie je- ło. Mimo niechęci, jaką czuł do płci niewieściej, uznał den z marynarzy, odziany w strzępy ubrania. w duchu, że jednak żadna z kobiet nie zasługiwała na Pochylił się i przewrócił go na wznak. Niestety, w tak marny koniec. niczym już nie mógł pomóc temu nieszczęśnikowi. Nie umiał pozbyć się goryczy. Wszak to kobieta Bart szybko rozejrzał się, czy w pobliżu nie leży ktoś sprowadziła nań najgorsze nieszczęścia. Wbrew logice inny. był przekonany, że ta, którą teraz widział, w jakiś spo- Wiatr dął coraz mocniej. Morskie fale z wściekłością sób stała się przyczyną katastrofy i zagłady statku. atakowały skaliste brzegi, lecz Bartholomew uparcie Podszedł do niej ostrożnie. Ledwie musnął spojrze- niem wąską kibić, długie zgrabne nogi i delikatne stopy. Strona 5 Widział jedynie ciemne sińce i brzydkie zadrapania, głucha cisza, a potem wszyscy zaczęli mówić naraz, za- szpecące jej alabastrową skórę. sypując go dziesiątkami pytań. Przyklęknął obok, położył jej dłoń na ramieniu i - Co się stało? przewrócił na plecy. Wprawdzie nie wiedział, co zo- - Kto to? baczy, lecz nie spodziewał się, że „nieboszczka" nagle - Żyje? zakrztusi się i zacznie kaszleć. - Można na nią spojrzeć? Na miłość boską, ona żyła! Podszedł do stołu i nogą odsunął krzesło na tyle da- Bart uniósł ją, by mogła wypluć wodę, ale wątłe ciało leko, by mógł usiąść, nie wypuszczając dziewczyny z bezwładnie zawisło mu na rękach. Okrył ją tak, jak ramion. mógł strzępami podartej sukni i owinął własnym płasz- - Cisza! - burknął. Był teraz nie tylko nowym ear- czem. lem, ale także jedynym opiekunem czwórki młodszego Rozejrzał się. Wprawdzie zobaczył jeszcze jakieś rodzeństwa. Przyrodniego rodzeństwa, bo jego własna ciała, lecz jednocześnie zdawał sobie sprawę, że musi matka zmarła, kiedy był jeszcze chłopcem. Ojciec oże- wracać, jeśli chce zdążyć przed nadciągającą burzą. Za- nił się po raz drugi i założył nową rodzinę. mek Norwyck był dla niego i nieprzytomnej niewiasty Bracia bliźniacy, Henry i John, mieli po czternaście jedynym bezpiecznym schronieniem. lat. Kathryn liczyła sobie teraz jedenaście wiosen, lecz Wziął ją na ręce. Nie uczyniła najmniejszego ruchu. uważała się za dorosłą damę i panią zamku Norwyck, Omotana przemokniętym płaszczem, przypominała te- a sześcioletnia Eleanor była sprytna i wścibska, jak raz bezkształtny tobół. Bartholomew był barczystym i wszystkie dzieci w jej wieku. krzepkim rycerzem, nawykłym do dźwigania kolczugi i - Statek zatonął - wyjaśnił Bart i odchylił się na miecza, a mięśnie nóg miał silne, bo nawykłe do dłu- krześle, żeby dać nieco odpocząć ramionom. - Przeżyła giej konnej jazdy. Niemal nie poczuł ciężaru dziewczy- chyba tylko ona. Znalazłem ją na plaży. ny. Wstał z klęczek, wyprostował się i poszedł przez Ponownie wybuchła wrzawa. Bart skinął na jednego plażę w stronę ścieżki wiodącej do zamkowej bramy. ze starszych służących. - Rob! Wyślij pokojówkę, żeby przygotowała dla W wielkiej sali, pod okiem służby, bawiła się dzie- niej gościnną komnatę - rozkazał. - Potem zbierz kilku ciarnia. Bartholomew kopnięciem otworzył ciężkie dę- ludzi i idźcie nad morze, zanim burza rozpęta się na do- bowe drzwi i wszedł do środka. Na chwilę bre. Sprawdźcie, czy ktoś nie ocalał. zapanowała Strona 6 - Tak, milordzie - odparł Rob. odpowiedział. Do tej pory w ogóle nie zwracał uwagi - Posłuchajcie mnie wszyscy - powiedział Bart, na urodę dziewczyny ze statku ani nie w głowie mu by- zwracając się przede wszystkim do rodzeństwa. - Wiem ły amory. Przynajmniej nie w tym stuleciu. Na razie tylko tyle, że plaża usiana jest szczątkami. Nie mam po- miał dość wszystkich kobiet. jęcia, co to był za statek, dokąd płynął i kto nim do- Postanowił w przyszłości przekazać zamek i ziemie wodził. w ręce jednego z bliźniaków, Henry'ego, a po nim jego - Jesteś pewny, że ona żyje? - zapytał Henry potomkom. i podejrzliwie spojrzał na wciąż nieprzytomną dziew- Nie przyglądał się zbytnio ocalonej dziewczynie. czynę. Wstał z krzesła i zdecydowanym krokiem ruszył v - Zostanie u nas? stronę głównych schodów, wiodących na piętra wie-ży. Bart popatrzył na nieruchomą postać. Głowę wsparła Siostry i bracia poszli za nim. Dotarł do półpiętra, gdy mu na ramieniu, a na jej szyi wyraźnie pulsowało tętno. w korytarzu zjawiły się dwie służące. Nadchodziły od Może trochę zbyt szybkie, ale na pewno stabilne. strony wschodniej baszty. - Tak, żyje - odpowiedział na pytanie siostry - ale - Komnata gotowa, panie - powiedziała jedna na pewno u nas nie zostanie. Gdy wydobrzeje, pójdzie z nich. swoją drogą. - Na razie nie mamy dla niej nic lepszego - dodała Zastanawiał się, jaki w istocie był cel jej podróży. druga, wdowa imieniem Rose. Bart podziwiał ją za cier- Może płynęła w stronę Szkocji, a może zupełnie na od- pliwość, z jaką odnosiła się do sióstr. - Dolne komnaty wrót, na południe. Statek pewnie zszedł z kursu w cza- jeszcze się nie nadają na przyjęcie kolejnych gości. sie gwałtownego sztormu. Dziewczyna na razie nie W Norwyck niedawno bawił biskup Alnwick, wraz mogła zaspokoić ciekawości Barta. z całym wielkim orszakiem. Wyjechali zaledwie oneg- - Jest bardzo piękna - z zachwytem powiedziała daj, więc nic dziwnego, że komnaty wciąż domagały się Eleanor. sprzątania. - Nie zakochasz się w niej tak jak w Felicii, pra- Bartholomew bez słowa poszedł za służącą. Rose wda? - spytała Kathryn, krzyżując ręce na chuderlawej oświetlała im drogę świecą. Krętymi kamiennymi schoda- piersi. Była drobna i delikatna. Niedawna śmierć Wil- mi dotarli do najpiękniejszej komnaty w zamku. Kiedyś liama i Felicii wstrząsnęła jej całym światem. to było ulubione miejsce matki Barta. Okrągły pokój, Bart łypnął na nią ponuro, parsknął z cicha, lecz nie z czterema wysokimi oknami, zakończonymi ostrym łu- Strona 7 kiem. Dzieciaki też lubiły tu przychodzić, zatem służba Skrzywiła się, jęknęła z cicha i delikatnie poruszyła dbała, by zawsze panował w tej komnacie porządek. ręką. Bart nie mógł się powstrzymać, żeby jej jeszcze Bart zobaczył balię pełną wody, stojącą tuż przy łóż- raz nie dotknąć. Odgarnął jej włosy wyżej i dopiero ku. Zasłony łoża były odsunięte, a kołdra ściągnięta na wtedy zobaczył ciemny siniak, rozlany wokół długiej i bok. Na pościeli leżało lniane prześcieradło, przezna- postrzępionej rany. czone zapewne do zabrania, gdy tylko nieprzytomna Nic dziwnego, że była nieprzytomna. To musiało być dziewczyna zostanie uwolniona z zabłoconego płaszcza silne uderzenie. Bart zmoczył kawałek czystej tkaniny earla. i ostrożnie, powolnym ruchem, obmył dziewczynie A pod płaszczem była niemal naga. czoło. Starał się sprawić jej jak najmniej bólu. Bart spojrzał na rodzeństwo. Znów jęknęła i odwróciła głowę, chociaż nie ocknęła - Wszyscy stąd wyjdźcie. I to już! się z omdlenia. Bart mył ją w dalszym ciągu. Był prze- Usiłowali protestować, ale w końcu spełnili polece- konany, że ranę da się zaszyć, lecz wiedział, że na nie i naburmuszeni, mrucząc coś pod nosem, wyszli i czole dziewczyny pozostanie brzydka blizna. Na szczę- zamknęli drzwi. Bart ostrożnie złożył swoje brzemię. ście rana już nie krwawiła. Może najlepiej jej nie ru- Prawdę mówiąc, chciał, żeby Rose została, ale nie miał szać? odwagi jej przywołać. Sięgnął do poły płaszcza i zawahał się. Nie chciał jej Wziął świecę i zapalił lampę ustawioną przy wezgło- oglądać nagiej, ale niechętnie myślał o tym, żeby kto- wiu. Potem odwrócił się i popatrzył na cicho leżącą kolwiek inny ją rozbierał. Nawet Rose. dziewczynę. Dziewczyna zadygotała i Bart zaklął pod nosem na Włosy jej prawie wyschły, lecz od morskiej soli stały własną opieszałość. Nie miał wyboru - musiał ją roze- się sztywne i matowe. Były nieco jaśniejsze, niż mu się brać, wytrzeć do sucha i okryć ciepłą kołdrą. Powinna wydawało przedtem. Odgarnął kilka kosmyków z jej się jak najszybciej zagrzać. twarzy i ze zdumienia wstrzymał oddech. Mimo wszystko wciąż zwlekał. Odszedł od łoża i Dziewczyna miała długie ciemne rzęsy, wydatne ko- rozpalił ogień w kominku. Podsycał go tak długo, aż ści policzkowe, kształtny i prosty nos oraz pełne usta. w komnacie zrobiło się przyjemnie ciepło. Zacisnął dło- Na jej policzkach widniały śliczne piegi. Szyję miała nie i podszedł do dziewczyny. Płaszcz zesztywniał od wysmukłą, a skórę gładką niczym najprzedniejszy jed- soli i wody. Bart rozchylił poły i popatrzył na zadra- wab. pania. Wilgotną szmatką starł z jej skóry zaschnięty Strona 8 piasek. Wszystkie ruchy wykonywał niezwykle staran- chnął Bart i nerwowo przesunął ręką po włosach. Pod- nie, usiłując nie patrzeć na kuszące kształty kobiecego czas walk w Szkocji widział wielu rannych. Niektórzy ciała. z nich umierali, nie odzyskawszy przytomności. Nie Dziewczyna drżała jak w febrze. Po chwili ponownie chciał, żeby w tym przypadku stało się podobnie. jęknęła i próbowała się odsunąć, ale była zbyt słaba, że- -Wiesz co? Lepiej pobiegnij i poszukaj sir Waltera. by to zrobić. Bart przewrócił ją na bok, wyciągnął Niech sprowadzi znachorkę ze wsi. płaszcz i zapiaszczone prześcieradło, potem zaś znów ułożył ją na plecach. - Trochę więcej się rusza - powiedziała Alice Ho- Na koniec okrył ją pieczołowicie. Ledwie skończył, get, zmieniając zimny kompres na głowie chorej. kiedy ktoś po cichu zapukał do drzwi komnaty. Oderwał Zapadła noc, za oknami huczała burza, a nieznajoma wzrok od dziewczyny i poszedł otworzyć. wciąż nie wróciła do przytomności. Jak długo to jeszcze - Bartie? - Eleanor weszła do środka, nie czekając potrwa? - zastanawiał się Bartholomew. Ile czasu bę- na zaproszenie brata. - Czy ona wyzdrowieje? dzie musiała pozostawać w Norwyck? Bartholomew z lekkim uśmiechem poczochrał ją po - Co o tym sądzisz? - spytał znachorki. Był niespo- rudych włosach. Tylko jej pozwalał mówić do siebie kojny. Krążył po komnacie, podczas gdy Alice „Bartie". badała dziewczynę i próbowała ją ocucić. - Nie wiem, Ellie - odpowiedział szczerze i w ślad - Pewnie dostała czymś ciężkim w głowę i wypadła za nią zbliżył się do łóżka. - Jest ciężko ranna. za burtę - oznajmiła Alice na swój może nieco Eleanor położyła dłoń na głowie dziewczyny. szorstki sposób. - Cud, że żywa dotarła do plaży. - Umrze tutaj, w wieży mamy? - spytała, spogląda- Ma wiele szczęścia, że nie utonęła. jąc spod oka na brata. Bartholomew obrzucił ją ciężkim spojrzeniem i pod- - Nie, gąsęczko. Jeżeli o mnie chodzi, to na pewno jął przerwaną wędrówkę po komnacie. Trochę żałował, nie pozwolę jej umrzeć w zamku Norwyck. ze pospieszył dziewczynie z pomocą. Wolałby, żeby Eleanor przeniosła spojrzenie na nieznajomą. Widać umarła na brzegu. Przynajmniej nie miałby kłopotu. A było, że nad czymś się zastanawia. ona też mniej by się nacierpiała niż teraz, w powolnej - Jest bardzo ładna - powiedziała w końcu. - A kie- agonii. dy się obudzi? W głębi duszy był jednak przekonany, że nie mógłby - Nie umiem ci na to odpowiedzieć, Ellie - west- jej tam zostawić samej, na pastwę losu. Strona 9 - Pytałem o to, czy wyzdrowieje. Wziął ją za rękę. Miała miękką skórę i starannie obcięte - Żadna kość nie jest złamana. Tylko ta dziura w paznokcie. Była więc zapewne damą, a jej uroda wskazy- głowie... - Stara zielarka uniosła świecę i zerknęła wała na to, że musiała mieć adoratorów. Bart zdawał sobie pod powieki dziewczyny. - Popatrz, panie - sprawę, że już wkrótce ktoś jej zacznie szukać. dodała. -Źrenica zwęża się pod wpływem światła. Odległy jęk kościelnego dzwonu postawił go na rów- To znak, że niedługo powinna odzyskać ne nogi. O tej porze nie odbywało się żadne nabożeń- przytomność. stwo. W takim razie był to dzwon na trwogę. Ktoś na- - Skąd to wiesz? - zapytał Bartholomew. padł na wioskę. - Z doświadczenia - odpowiedziała i zaczęła zbie- Bart opuścił komnatę, nawet nie rzuciwszy okiem na rać się do wyjścia. - Widziałam wielu ludzi wciąż nieprzytomną dziewczynę. Zbiegł ze schodów. leżących W połowie drogi spotkał służącego, który właśnie szedł bez zmysłów. Czasami dłużej niż dzień pozostawali w na górę, żeby go zawołać. takim stanie. To nic nadzwyczajnego. - Milordzie, we wsi są Armstrongowie! - Może to zatem potrwać dużo dłużej? - Pędź do stajni i każ giermkowi osiodłać mojego - Owszem, milordzie - przytaknęła Alice. - Cho- konia. Niech mi też przygotują zbroję! - zawołał ciaż jestem przekonana, że dziewczyna szybko dojdzie do siebie. Bart, wpadając do wielkiej sali. - Zaraz tam przyjdę. Bart znowu popatrzył na nią spode łba, a potem prze- Na krawędzi stołu siedziała zapłakana Eleanor. John niósł gniewne spojrzenie na kruchą postać leżącą na obejmował ją serdecznie i pocieszał. Kathryn ze stoic- łóżku. Alice nie zwracała nań żadnej uwagi i spokojnie kim spokojem czekała przy kominku. Henry dumnie pakowała lekarstwa do węzełka. Potem wyszła z kom- wypiął pierś i podszedł do starszego brata. naty, zostawiając earla sam na sam z chorą. - Pojadę z tobą - powiedział. Bart powoli usiadł na krześle stojącym przy łożu. Im szybciej odzyskasz zmysły, dziewko, tym lepiej dla - Nie - krótko rzucił Bart. Już dawno powinien ode- mnie i dla ciebie, pomyślał. Obudź się i jak najprędzej słać swoich braci na wychowanie do dalszych ruszaj w swoją stronę. Nikt cię tu nie chce. krew-nych, ale ciągle coś stawało temu na przeszkodzie. Naj-gorsze jednak, że z tego Popatrzył na nią z zadumą. Pewnie płynęła do które- goś z południowych portów. Statek zszedł z kursu i za- względu brakowało im do-świadczenia w walce. tonął. Takie rzeczy się zdarzały, choć prawdę mówiąc, Nie mogli teraz iść do bitwy. -Zostaniesz tutaj, niezbyt często. Zwłaszcza w tych stronach. żeby bronić sióstr i zamku. Służba bę-dzie cię słuchać. Strona 10 - Ale Bart... - To moje ostatnie słowo. - Bartholomew poszedł w stronę głównego wejścia. Zatrzymał się z ręką na klamce i obejrzał się. - Zamierzam przynieść głowę La-channa Armstronga. Przygotuj jakąś ostrą pikę i wbij ją w ziemię na dziedzińcu. ROZDZIAŁ DRUGI Błyskawica przecięła zachmurzone niebo i rozległ się huk gromu. Tylko ktoś równie podły jak Armstron-gowie mógł podjąć próbę napaści w taką pogodę. Za-nim Bartholomew i jego ludzie zjawili się na miejscu, wróg zdążył już podpalić kilka stodół i popędzić na wzgórza niewielkie stado bydła. Zbrojni z Norwyck z taką wściekłością siedli im na karki, że Armstrongo-wie rzucili się do ucieczki. Oddział Barta ścigał ich bez wytchnienia, nie bacząc na szalejącą burzę. Nieprzyjaciel jednak zdołał umknąć i skrył się gdzieś wśród pagórków i zdradliwych mokra-deł. Bart dosyć się już nawojował w życiu i wolałby, że-by sąsiedzi dali mu święty spokój. Niestety, od dnia śmierci Williama szkocki wódz gło-sił wszem i wobec, że zniszczy Norwyck. Bart przypu- szczał, że to rodzaj zemsty za to, że w dwóch wojnach ze Szkocją jego rodzina stanęła po stronie Anglii. Aż do świtu bezskutecznie szukali Strona 11 napastników. Bart nie ukrywał rozczarowania. W złym humorze zawrócił w stronę zamku, nie uwożąc ze sobą głowy Lachanna, chociaż zdołał uśmiercić pokzźną liczbę Szkotów. Strona 12 Zapomniał o tajemniczej damie, leżącej w komnacie zumiała. Norwyck, Zamek Norwyck. Nie znała takiego we wschodniej wieży zamku. Dopiero kiedy zsiadał z miejsca. konia u stóp kamiennych schodów, mimochodem po- - Tak, tak. Znalazł cię na piasku. - Służąca nagłe myślał o niej. Był ciekaw, czy już się obudziła. wyszła, zostawiając ją sam na sam z myślami. Miała pustkę w głowie. Światło w komnacie było nieco przyćmione, ale nie Nie wiedziała, dlaczego leżała „na piasku". Przecież to sprawiało, że musiała przymrużyć oczy. Wszystko była... Gdzie? wydawało jej się zamazane, nawet własna dłoń, na którą Aż ją zemdliło ze zdenerwowania, kiedy przecież spojrzała z całkiem bliska. Co się stało z moi- uświadomi-ła sobie, że nic nie pamięta. Owszem, miała mi oczami? - pomyślała z nagłym przestrachem. mgliste wy-obrażenie jakichś miejsc i ludzkich twarzy, - Rety! - rozległ okrzyk jakiejś kobiety. - Obudzi- ale nie umiała ich nazwać. Straciła pamięć i prawie nic łaś się! nie wi-działa. Co teraz z sobą pocznie? Kobieta mówiła wprawdzie po angielsku, ale jej sło- Ogarnęło ją przerażenie. Oddychała z trudem, a ser- wa brzmiały jakby obco, choć były w pełni zrozumiałe. ce waliło jej jak oszalałe. Nie pamiętała nawet, jak się - Chcesz wody? - padło pytanie. Kobieta pochyliła nazywa! Nie znała własnego imienia! Nie wiedziała, się nad leżącą. Chyba miała jasne włosy i ciemną suk- gdzie jest jej dom i w jaki sposób znalazła się w tym nię, ale twarz była rozmytą plamą. Norwyck. Skinęła głową i po chwili poczuła na ustach chłód Spuściła nogi z łóżka i próbowała wstać, lecz zakrę- glinianego kubka. Piła łapczywie. ciło się jej w głowie. Mimo to nie chciała dłużej leżeć - Pozwolisz, że zejdę na dół? - zapytała służąca. i bezradnie czekać, aż się nią ktoś zajmie. Z natury była -Lord Norwyck powinien wiedzieć, że wróciłaś energiczna, rezolutna. Czy aby na pewno? Skąd to wie- do siebie. działa? W każdym razie nie przywykła do długiej bez- - Ll... lord Norwyck? - wyjąkała dziewczyna. Sło- czynności. wa z trudem przechodziły jej przez gardło. Chwiejnie postąpiła parę kroków. Bolały ją wszyst- - Tak. Jesteś w zamku Norwyck. Nasz pan osobiście kie mięśnie. W głowie pulsował ból i paraliżował nie- przyniósł cię tutaj znad morza. mal pół twarzy. Reszta w porządku. Z wyjątkiem oczu. - Norwyck przyniósł? - Zmarszczyła brwi i skrzy- A może zawsze tak widziała? Chyba nie, bo czuła się wiła się pod wpływem nagłego bólu. Nic z tego z tym wyjątkowo dziwnie. nie ro- Strona 13 Nie mniej od bólu dokuczała jej świadomość, że jest Wyglądała jeszcze piękniej niż przedtem. Bart zupełnie naga. Co gorsza, w pobliżu nie widziała nic do musnął wzrokiem jej delikatne ramiona, jędrne pier-si, ubrania. Zmrużyła oczy, wyciągnęła przed siebie ręce, kształtne biodra, smukłe nogi, kolana i cienkie ko-stki. żeby nie wpaść na jakiś mebel i powoli wyszła na śro- Bracia popychali go z tyłu. Kiedy wreszcie odzyskał dek komnaty. Oczywiście już po paru krokach potknęła głos, kazał im natychmiast odejść. się o krzesło. Popatrzyła uważniej. Wydawało jej się, że - Idźcie stąd! Zaraz przyjdę. widzi suknię wiszącą na oparciu. Chwyciła ją zachłan- Z trzaskiem zamknął drzwi i zasunął skobel, nie nie... zwracając uwagi na głośny łomot. Dziewczyna wyda- Niestety, był to tylko wełniany szal. wała mu się wręcz anielsko piękna, a zarazem niebez- Na korytarzu rozległ się szmer głosów i echo kro- piecznie pełna uwodzicielskiej gracji. Czym prędzej ków. Nagle zdała sobie sprawę, że o własnych siłach nie przegnał niepotrzebne myśli. Miał przed sobą kobietę. zdąży wrócić do łóżka. Na pewno by się przewróciła. A kobiet musiał przecież najbardziej się wystrzegać. Owinęła się szalem i niemal w tej samej chwili usłysza- Dobrze znał ich zdradzieckie skłonności. ła zgrzyt otwieranych drzwi. Ktoś wszedł do komnaty. Mogła pozostać w zamku, póki zupełnie nie wydobrze- je. Potem niech rusza w swoją drogę. Nic tu po niej. Bart zatrzymał się w progu jak wryty. Energicznym - Mogłabyś się nieco lepiej okryć - rzekł ostrym to- ruchem zawrócił swoich braci i Eleanor, która nem i podszedł bliżej. przyszła z nimi, żeby jeszcze raz popatrzeć na obcą. Cofnęła się, szarpnęła ciężki szal i nieoczekiwanie - Idźcie na dół - powiedział stanowczym tonem. straciła równowagę. Bart skoczył ku niej i podtrzymał -Zaraz tam do was przyjdę, kiedy tylko, tylko... - ją w ostatniej chwili, żeby nie upadła. Mimo woli wziął Głoś-no przełknął ślinę. ją na ręce. - Daj spokój, Bart - zaoponował Henry, próbując Pod palcami poczuł jej nagą skórę. Jedynie z przodu się przepchnąć obok niego. - Wpuść nas. była osłonięta szalem - i to też nie całkiem - plecy zaś - Nie - zdecydowanie odparł Bartholomew i ze i pośladki miała gołe. Jej skóra była ciepła, miękka i zmarszczonymi brwiami popatrzył na nieznajomą. gładka. Od-powiedziała mu pustym i jakby nie widzącym Bart spojrzał w oczy dziewczyny - jasnozielone, ale spojrze-niem. Częściowo była okryta szalem, ale z lekką domieszką błękitu, obramowane czarnymi rzę- i tak widział jej nagie ciało. Strona 14 sami. Nigdy przedtem takich nie widział. Sęk w tym, sób postępowała jego żona. Opanowała tę sztukę niemal że teraz patrzyły nieprzytomnie, jakby nie dostrzegały do perfekcji. - Obudziłam się i zupełnie nie wiem, kim świata. Przeżyła katastrofę. Może straciła kogoś z rodzi- jestem i gdzie trafiłam. ny, kto był z nią wtedy na pokładzie statku? Bart roześmiał się krótko, ale w jego śmiechu nie było Pokręcił głową, żeby otrząsnąć się ze współczucia, wesołości. Jak to możliwe, żeby nie pamiętała nawet włas- położył dziewczynę na łóżku i na powrót okrył ją ciepłą nego imienia? Tylko głupiec mógłby w to uwierzyć. kołdrą. Cokolwiek zaszło, nie musiał przejmować się jej - Mówisz zatem, że nie pamiętasz, kim jesteś, i nie losem. Mogła pozostać w Norwyck tylko tyle czasu, ile wiesz, skąd się tutaj wzięłaś - wycedził bez pośpiechu. potrzeba do odzyskania sił, a potem powinna ruszyć w - A w ogóle coś sobie przypominasz? dalszą podróż. Im prędzej, tym lepiej. Tym razem długo zwlekała z odpowiedzią. W końcu Zadygotała.. wymamrotała: - Milordzie? - Jedynie jakieś strzępki zdarzeń. Czyjąś twarz. - Jesteś w zamku Norwyck - powiedział i odwrócił Ogród. Dzieci. Ja. się do niej tyłem. - Twój statek poszedł na dno w - Wybacz mi, ale niezmiernie trudno uwierzyć w tę tej okolicy. opowieść - stwierdził sucho Bart. Przeszedł na dragą - Mój statek? stro-nę komnaty i odwrócił się dopiero przed - Z tego, co wiem, poza tobą nikt więcej nie ocalał samymi drzwia-mi. - Musisz się ubrać. Każę - dodał. pokojówce, żeby przygoto-wała ci odzież. A przy Kamiennym wzrokiem spojrzał na nią przez ramię. następnym naszym spotkaniu po-staraj się - Kim jesteś? wymyślić coś bardziej wiarygodnego. Lekko zwilżyła końcem języka spierzchnięte usta. Po tych słowach wyszedł. - Nie... nie pamiętam - odparła z prostotą. Dziewczyna otarła dłonią załzawione oczy. Miała Bart przez chwilę patrzył na jej wargi, jakby nie usły- ochotę się rozpłakać. Nie tylko nic nie pamiętała, ale też szał tego, co powiedziała. Właściwie zaś usłyszał, ale była prawie ślepa. Kasztelan ją potraktował zimno, jak- nie zrozumiał. by mu w czymś zawiniła albo jakby jej pobyt w Nor- - Nie pamiętasz? wyck nagle zburzył spokój tego domu. - Nie, milordzie - szepnęła. Bart postanowił sobie Z chęcią by stąd odeszła. Przecież w zamku musiała w duchu, że nie da się wziąć na litość. W ten sam być choć jedna poczciwa dusza, która wskazałaby jej spo- drogę do lepszego miejsca, z mniej posępnym i przera- Strona 15 żającym gospodarzem. Tak, postanowiła w myślach, Dziewczyna potrząsnęła głową i aż syknęła z bólu, zaraz opuszczę Norwyck, gdy tylko się ubiorę. który zdawał się rozsadzać jej czaszkę. Położyła się na Dokąd pójdę? Bezskutecznie wytężała pamięć. Przed wznak i głośno przełknęła ślinę, żeby powstrzymać oczami przesuwał jej się długi ciąg wydarzeń bez zna- mdłości. czenia. Nie potrafiła ich rozpoznać ani umiejscowić w - Nie, to nieprawda. Prawie nic nimi nie widzę. czasie. Nic z nich nie rozumiała. Twarz kobiety, jas- - Jesteś ślepa? - ze zdziwieniem zapytała Eleanor. nowłose dzieci, łąka pełna kwiatów. - Niezupełnie. Ale niewiele mi brakuje. Wszystko Ktoś wszedł do komnaty. Uniosła głowę i zobaczyła jest takie zamazane. Niewyraźne. ciemny zarys niewielkiej postaci. To chyba dziecko. - Tak jak wtedy, kiedy patrzę na ciebie przez rzęsy? Tak, to dziecko o rudych włosach. A zatem żadne z - Coś w tym rodzaju. tych, które widziała w myślach. - To okropne - powiedziała Eleanor i położyła rącz- - Milady? - odezwała się dziewczynka, stając tuż kę na jej dłoni. - Jak sobie dajesz w życiu radę? koło jej łóżka. - Nie wiem - odparła dziewczyna. - Nie pamiętam, Musiała najpierw chrząknąć, żeby wydobyć głos z czy zawsze miałam kłopoty z oczami, ale chyba gardła. nie. Źle się z tym czuję. Na pewno dawniej - Słucham? widziałam dobrze. - Jestem Eleanor - powiedziała mała. - A mój naj- - Nie rozumiem, milady. starszy brat ma na imię Bartholomew. Zawahała się. Czy to dziecko - na pewno mądre, cie- Chyba zauważyła zdziwienie na twarzy dziewczyny, kawe świata i pełne życzliwości - będzie w ogóle w bo dodała tonem wyjaśnienia: stanie ją zrozumieć? - Bartholomew Holton, earl Norwyck. - Ja straciłam pamięć. - Och - głucho jęknęła dziewczyna. Czyli ten sam, Zapadło milczenie. Dziewczyna czuła na sobie spoj- który przed chwilą ze złością wyszedł. rzenie Ełeanor. Wreszcie rozległ się dziecięcy głosik na- - Przyniosłam ci trochę... Co ci jest? - spytała cechowany niepewnością i zakłopotaniem: mała. - Straciłaś, pani? Chcesz powiedzieć, że nic nie pa- - Moje oczy... - Masz bardzo piękne oczy, milady - zauważyła miętasz? Ełeanor i położyła coś na łóżku. - Takie - Nic - szepnęła w odpowiedzi. przejrzyste. - Statek zabrał ci wspomnienia? - Chyba tak, chociaż naprawdę nie wiem. Strona 16 - Nie pamiętasz, jak masz na imię? - Przyniosłam ci ubrania. Co prawda, Bartie kazał zro- Z trudem walczyła z łzami. bić to pokojówce, ale postanowiłam ją wyręczyć. - Nie. Nawet nie wiem, kim jestem. Nie wiem, skąd - Dziękuję, lady Eleanor - dwornie odparła Mar- pochodzę. - Nie była pewna, czy w rodzinie wszyscy guerite, trochę rozbawiona zachowaniem dziewczynki. mówili po angielsku. Słowa wciąż brzmiały dla niej - Powiedz mi na początek, czy jest tam jakaś halka? Sa- dziwnie. ma nie wiem, jak to się stało, że zostałam zupełnie naga. Eleanor westchnęła i przeszła na drugą stronę łóżka. Eleanor pospiesznie przerzuciła stertę odzieży i wy- - Ale kiedyś przypomnisz sobie? - zapytała ze ciągnęła coś długiego i białego. współczuciem. - To chyba będzie dobre - oznajmiła. - Mam ci po- - Nie wiem. móc? - Więc jak mamy cię nazywać? - zagadnęła nie- - Tak. Bardzo proszę - odpowiedziała Marguerite. oczekiwanie. Dziwiło ją, skąd tyle życzliwości u tego dziecka. Dziewczyna przygryzła usta, żeby nie zacząć krzy- Star-szy brat Eleanor był zupełnie inny. czeć. Znów ogarnęło ją przerażenie. Kim jest? Próbo- Marguerite doszła do wniosku, że ma wiele wała wygrzebać z zakamarków pamięci jakieś imię, ale szczęścia, że w zamku Nor-wyck znalazł się ktoś nic nie przychodziło jej do głowy. Nic nie brzmiało taki jak jej mała przyjaciółka. Nie wiedziała, czy choć trochę znajomo. przedtem też miała przyjaciół - teraz jednak - Nie mam pojęcia. bardzo za nimi tęskniła. - W takim razie damy ci nowe imię - z podniece- niem zawołała Eleanor. - Podzielę się z tobą moim. Bart pociągnął duży łyk piwa i popatrzył w ogień Też będziesz Eleanor. Albo nie. - Jej głos płonący na kominku w wielkiej sali. Zdjął już zbroję, rozbrzmiewał te-raz głębokim namysłem. - To by ale wciąż miał na sobie przemoczony i brudny kaftan, robiło za dużo zamie-szania. Już wiem! - na którym znać było ślady nocnej bitwy. Nadal padało, krzyknęła z radością. - Będziesz nosiła imię żony a na plaży leżały nieruchome ciała nakryte zgrzebnym króla Edwarda. Marguerite! płótnem. Na dnie morza spoczywał wrak obcego statku, - Dobre imię jak każde - westchnęła dziewczyna, a we wschodniej wieży czekała chora i na wpół ślepa chociaż zabrzmiało dla niej równie obco, jak dziewczyna z zanikiem pamięci. wszystkie inne, o których wcześniej pomyślała. Oczywiście, jeśli jej wierzyć. - Och, byłabym zapomniała - powiedziała Eleanor. Bart wątpił w jej szczerość - chociaż jednocześnie Strona 17 był pełen podziwu dla jej wyobraźni. Zanik pamięci. żowała ręce na piersiach. Ze złości tak poczerwieniała, Kto mógłby wymyślić tak zręczną wymówkę? W grun- że jej policzki niczym nie różniły się od rudych włosów. cie rzeczy miał już serdecznie dosyć tej komedii. Statek - Tylko pomagałam lady Marguerite. był pewnie szkocki, a dziewczyna bała się przyznać, - Aha! Nasza dama nosi jakieś imię! kim jest naprawdę. - Nie. Dałam jej imię królowej. Dopóki nie przypo- Odwrócił się, słysząc za sobą odgłos lekkich kroków. mni sobie swojego. To była Kathryn - ta, która najbardziej odczuła śmierć Bart popatrzył na „Marguerite". Miała mocno zaciś- Williama i niecną zdradę Felicii. nięte usta i dyszała ciężko jak wystraszona łania. - Bartholomew - zwróciła się do niego z poważ- - Wyjdźcie stąd obie - zwrócił się do sióstr. - Sam nym wyrazem twarzy - Eleanor poszła do wieży. pomogę „lady Marguerite". - Przecież mówiłem jej, że nie wolno. - Ale Bartie... - Dobrze wiesz, że nikogo nigdy nie słucha! - z nie- - Żadnej dyskusji, albo najbliższy tydzień spędzisz chęcią zawołała Kathryn. Odrzuciła na plecy długi o chlebie i wodzie - powiedział złowieszczym zło-cisty warkocz i pobiegła za odchodzącym tonem. Eleanor nie bała się tych pogróżek, bo za bratem. Po chwili dotarli do schodów. - A na każdym razem słyszała to samo. Bart też mnie to już w ogóle nie zwraca uwagi. Robi, co traktował to raczej jako żart niż rzeczywistą tylko zechce. groźbę. - Jest jeszcze mała, Kate - mruknął Bart jedynie po - Jestem jej potrzebna! to, żeby coś powiedzieć. Myślami był w - Będzie musiała radzić sobie sama - odparł rycerz komnacie, z Eleanor. Obawiał się, że coś złego i kątem oka popatrzył na piękną dziewczynę ze spotka ją z rąk Szkotki. Kto mógłby przysiąc, że stra-chem kulącą się na łóżku. - Chyba że nie została nasłana na przeszpiegi? W minionych przyjmie moją pomoc. latach zdarzały się dziwniej-sze rzeczy. Nie wolno tracić czujności. Wbiegł na wieżę i z trzaskiem otworzył drzwi komnaty. - Bartie! - krzyknęła Eleanor. - Co ci mówiłem? - podniósł głos. - Miałaś tu nie przychodzić! Chora dziewczyna szybko podciągnęła kołdrę pod samą brodę. Eleanor zrobiła zagniewaną minkę i skrzy- Strona 18 Nagle, jakby błysk światła poraził ją prosto w oczy. Zacisnęła powieki i jęknęła z bólu. Poczuła mdłości. Kilkakrotnie przełknęła ślinę, nie chcąc zabrudzić po- ścieli w obecności pana na Norwyck. - Dobry Boże, niewiasto - burknął i chwycił miskę ROZDZIAŁ TRZECI stojącą na stole przy łóżku. - Mogłabyś chociaż poszu- kać tego, a nie tak... Zaledwie Marguerite zdążyła naciągnąć halkę przez Marguerite pochyliła się i zwymiotowała. Czuła, że głowę, drzwi rozwarły się z hukiem i do komnaty lord Norwyck delikatnie wziął ją za ramię i podtrzymał. wpadł lord Norwyck. Szybko zakryła się kołdrą. Miała wrażenie, że zaraz umrze. Nie wiedziała, dlacze- Teraz, wyprosiwszy siostry, Bart patrzył na nią ba- go wciąż żyje. dawczo. Po chwili padła na wznak i jęknęła cicho. Nagle po- - Lady Marguerite, co? czuła coś wilgotnego na twarzy. Ktoś jej ostrożnie otarł - To pomysł Eleanor. Zgodziłam się, bo nic innego nie usta, ochłodził rozpalone czoło i obmył ślady łez na po- przyszło mi do głowy. Nie pamiętam, jak mam na liczkach. imię. Earl nic nie mówił. Gdyby nie to, że jej dotykał, Mar- - Mamy więc teraz zwracać się do ciebie per „Wasza guerite byłaby przekonana, że została zupełnie sama. Królewska Mość", czy wystarczy samo Właściwie wolałaby, żeby odszedł. Przecież był dla niej „milady"? tak okrutny. Jak to się stało, że jego czyny przeczyły - Zawsze jesteś tak złośliwy, panie? - spytała ura- gniewnym i oschłym słowom? A może jednak w głębi żonym tonem. - Czy tylko na mnie próbujesz serca miał dla niej coś na kształt litości? Może naprawdę wyłado-wać zły humor? nie był okrutnikiem, za jakiego pragnął uchodzić? - Nie znoszę kłamstwa - odparł. - Zaraz przyślę służącą - powiedział. - Posiedzi tu Marguerite żałowała w duchu, że nie może go lepiej z tobą. widzieć. Rozpoznała jedynie, że jest barczysty, wysoki, Jego głos był zupełnie wyprany z emocji. Marguerite i chyba ciemnowłosy. Mówił głębokim, dźwięcznym i próbowała powstrzymać się od płaczu, żeby nie robić przyjemnym głosem, choć teraz zabarwionym uszczy- z siebie widowiska. Prawie jej się to udało. Wmawiała pliwą nutą. Za to do swoich sióstr zwracał się ciepło i sobie, że łzy biorą się z bólu, a nie z rozpaczy i z po- uprzejmie. Dla niej nie miał jednak dobrego słowa. Strona 19 czucia bezradności. Wolała myśleć, że da sobie radę bez - Ostatni oddział zbrojnych wrócił znad granicy niczyjej pomocy. -oznajmił sir Walter. Usłyszała gasnące echo kroków. Po chwili cicho - Znaleźli Lachanna albo jego syna? - zapytał Bart stuknęły drzwi komnaty. Earl Norwyck odszedł. Mar- i usadowił się na krześle, naprzeciwko starego guerite bezskutecznie przekonywała samą siebie, że w rycerza. samotności czuje się o wiele lepiej. Sir Walter pokręcił głową. - Ścigali ich aż do ziem Armstrongów, ale na koniec Bartholomew był zmęczony całonocną bitwą i pości- zostali odpędzeni przez łuczników. giem. Zostawił Marguerite w wieży i zszedł na dół, do - Zginął ktoś? wielkiej sali. - Tym razem nie. Trochę się zżymał, że pozwolił sobie na odruch lito- - Musi być jakiś sposób, żeby zdobyć Braemar i raz ści. Przecież miał do czynienia wyłącznie z kobietą -i na zawsze skończyć z Armstrongami! to w dodatku taką, która usiłowała go okłamać. Na - Pewnie jest, lecz nam o tym na razie nic nie wia- szczęście jej nie wierzył. Znał się na takich sztuczkach. domo - filozoficznie zauważył Walter. - Mógł ulec raz, lecz na tym koniec. Armstrong zgromadził tam najtęższy oddział Przeszedł na drugą stronę, do ciepłej, przytulnej kom- łuczników w tej czę-ści kraju. naty w południowo-wschodnim skrzydle zamku. Bart zaklął pod nosem. - Milordzie. - Na jego widok sir Walter Gray naty- - Dzisiaj na pewno nic już nie zdziałamy, panie. Le- chmiast uniósł się z krzesła. piej połóż się i odpocznij. Nawet Armstrong nie - Nie wstawaj, sir Walterze - poprosił Bart, wie- jest na tyle głupi, żeby dwie noce z rzędu napadać dząc, że siwowłosy rycerz na pewno był nie mniej na tę samą wioskę. zmę-czony od wszystkich pozostałych. - Tego bym nie powiedział. - Bart wstał z krzesła. - Walter od ponad trzydziestu lat mieszkał w Norwyck Przez ostatnie lata dobitnie udowodnił, że z nim i służył już pod ojcem obecnego pana. Był przyszywa- ni-gdy nic nie wiadomo. nym wujem dla synów Holtona, a po jego śmierci po- - I to oględnie mówiąc, panie - zgodził się Walter. mógł im zachować nietknięty majątek, gdy Will i Bart Bart wiedział, że stary poczuwa się do winy za to, że walczyli w Szkocji. Bart widział w nim najbardziej za- nie przewidział zdrady Felicii. Jakby nie było, to syn ufanego druha i doradcę. Armstronga, imieniem Dughlas, uwiódł ją i obdarzył dzieckiem. Walter w tym czasie pełnił pieczę nad Nor- Strona 20 wyck. Chociaż na dobrą sprawę romans Felicii mógł - Niech Alice ją zbada. Chciałbym wiedzieć, czy ta- rozpocząć się przed wyjazdem Barta do Szkocji. ka luka w pamięci w ogóle jest możliwa. - Mimo to nadal nie wierzę, żeby ten kundel tu dzi- - Wedle życzenia, milordzie. - Walter skinął głową. siaj wrócił - dorzucił Walter. - Dziwne to, lecz zdarzają się dziwniejsze rzeczy. - Pewnie masz rację, ale do końca nie możemy być Alice będzie czekała, gdy tylko się przebudzisz. pewni. - Bart i znużonym ruchem przesunął dłonią po nieogolonej brodzie. Marguerite zdrzemnęła się późnym popołudniem, ale Wbrew wszelkim przyjętym regułom laird Arm- sen nie przyniósł jej krzty ukojenia. Bardzo źle spała. strong nakłonił Felicię do zdrady. To on podsunął jej Dręczyły ją koszmary i obudziła się zlana potem. Po- własnego syna, Dughlasa. Ten z kolei, z pomocą ko- dejrzewała, że to, co jej się śniło, miało znaczenie, lecz chanki, wciągnął w zasadzkę Williama z Norwyck. nie wiedziała jakie. Twarze, miejsca. Niczego nie roz- Biedny Will nawet nie zdążył wydobyć miecza. Arm- poznawała. strong w żywe oczy kpił z praw kościelnych i ludzkich. Potem przyszło najgorsze. Wydawało jej się, że tonie - Postaw straże przy każdej bramie - polecił Bart- w zielonkawej wodzie. Że całe życie z wolna z niej holomew Walterowi - i wyślij patrol na wzgórza. ucieka. Gwałtownie otworzyła oczy, usiadła na łóżku i Niech do rana pilnują. Ostrzegą nas, gdyby przycisnęła rękę do piersi. Bała się, a mimo to wciąż Armstrong przy-padkiem chciał wrócić. nic nie pamiętała. Szok nie przywrócił wspomnień. - Tak jest, milordzie - odparł Walter. Skrzypnęły drzwi komnaty i w progu stanęła zasu- - Muszę się przespać chociaż parę godzin - powie- szona i pomarszczona postać. Jakaś kobieta. Marguerite dział Bart. Nagle zatrzymał się, odwrócił głowę i spojrzała na nią spod oka i z radością stwierdziła, że wi- spoj-rzał na Waltera. - A potem sprowadź tu Alice dzi o wiele lepiej niż przedtem. Mgła ustąpiła spod jej Hoget. Niech się zajmie naszym gościem w powiek. wieży. - Wyglądasz pani nieco zdrowiej niźli poprzednim Walter zmarszczył brwi. razem - powiedziała starą. - Podejrzewasz tę dziewczynę, panie? - Zatem mnie znacie?! - z nadzieją w głosie krzyk- - Nie wiem - odpowiedział Bart. - Udaje, że nic nie nęła Marguerite i mimo woli złożyła dłonie, pamięta. Ani swojej przeszłości, ani nawet czekając na odpowiedź. imienia. - Nie, milady - odparła stara. - Pierwszy raz w ży- Walter milczał. Bart chwilę czekał na jego odpo- wiedź, a potem podjął przerwany wątek.