Lex Martin - Texas Nights 01 - Shameless
Szczegóły |
Tytuł |
Lex Martin - Texas Nights 01 - Shameless |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Lex Martin - Texas Nights 01 - Shameless PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Lex Martin - Texas Nights 01 - Shameless PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Lex Martin - Texas Nights 01 - Shameless - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Bezwstydny
Brady…
Co ja do cholery wiem o wychowywaniu dziecka? Nic. To nie jest cholerna rzecz.
A jednak oto jestem, jedyny opiekun mojej siostrzenicy. Byłbym zgubiony, gdyby
nie Katherine, piękna dziewczyna, która wydaje się mieć wszystkie odpowiedzi.
Katherine, która powoli odnajduje drogę do mojego cynicznego serca.
Ciągle sobie przypominam, że nie mogę się zakochać w kimś, kiedy nie mamy
przyszłości. Ale mówienie sobie tego kłamstwa i wiara w to to dwie różne rzeczy.
Katherine…
Kiedy Brady pojawia się na harleyu, wyglądając jak anioł zemsty - sześć stóp, trzy
cale wyrzeźbionych mięśni, oczy koloru dzikiej szałwii i muśniętą słońcem skórę
ozdobioną tatuażami -
nie jestem pewien, czy powinienem spaść na jego nogi lub biegać jak diabli. Bo
jeśli mu powiem, co się stało w noc śmierci jego rodziny, mógłby mnie nienawidzić.
Nie liczę na noce, które spędzamy razem, próbując zapomnieć o bólu serca, który
nas tu sprowadził. Obiecuję mu, że to nic nie znaczy, że się nie zakocham.
Nie powinienem składać obietnic, których nie mogę dotrzymać.
1
Brady
Jej smukłe biodra kołyszą się w rytm ciężkiego rytmu Arctic Monkeys pulsującego
w głośnikach, gdy zbliża się do niej.
„Rozbiorę się dla ciebie nago”, mruczy, jej koszula już zwisa z ramienia.
Co?
„Wystarczy rozpiąć górę i opuścić stanik”. Chyba nie powinienem jej zniechęcać.
Oblizuje usta i odpina spinkę we włosach, posyłając blond fale do przodu. Ale
kiedy rozluźnia ją wokół ramion, fala industrialnych perfum uderza w moje nozdrza.
Próbuję się nie krzywić, ale zapach przyprawia o mdłości.
Skup się, Brady. Gorąca dziewczyna zdejmuje ubranie. Oczy na nagrodzie.
Rozglądam się wokół, zastanawiając się, jak długo potrwa, zanim chłopaki
zauważą, że rozbiera się jak tancerka na rurze w sobotni wieczór. Ta dziewczyna jest
seksowna, więc nie narzekam.
Równie dobrze może wyjść z hukiem.
Jej palce rozpoczynają powolne opadanie, gdy rozpina jedwabistą koszulę, ale
potem zatrzymują się między jej dekoltem. „Kim Kardashian ma ten sam strój. Nosiła
go pewnego dnia, kiedy ona i Kanye wysiedli do małego North West o…”
Iii… właśnie tam, moje zainteresowanie gwałtownie spada.
Strona 4
Oczywiście, moja ostatnia noc tutaj pracowała i dostaję Malibu Barbie. Po części
się zastanawiam, kiedy wyciągnie telefon, żeby zrobić selfie.
Szarpiąc rękawiczki, patrzę, jak odpina bliźniaki, gdy narasta moja irytacja.
„Możemy zaciągnąć zasłonę”. Wskazuję za nią na ściankę działową, którą
powinienem był złapać, wchodząc, ale ona wzrusza ramionami z uśmiechem i
upuszcza stanik.
W porządku.
Kiedy siada na moim krześle, obniżam oparcie, żeby się rozłożyła. Muszę
powstrzymać śmiech, kiedy wypycha klatkę piersiową.
Nie wiem, dlaczego uważam, że to zabawne.
Ponieważ jesteś dupkiem.
„A więc, Chastity…” Tak, ma na imię Chastity. To zawsze te, które mają zdrowe
nazwy. „Chcesz, żeby te kolczyki były poziome, prawda?” Wykonuję ruch w poprzek
na wypadek, gdyby nie wiedziała, o którym kierunku mówię.
Kiwa głową i uderza we mnie rzęsami, po czym chwyta za cycki i szczypie w sutki.
„Czy chcesz, żebym je dla ciebie potrzymał?”
Prawie zakrztusiłem się dziąsłem. „Nie, w porządku”.
Przebłysk rozczarowania przebiega przez jej twarz, a ja zmuszam się do uśmiechu,
by zneutralizować moją odpierdoloną atmosferę. Nie chcę być palantem. Jestem po
prostu wyczerpany.
Pracuję siedemdziesiąt godzin tygodniowo nad kształtowaniem krajobrazu,
podczas gdy ja tutaj, w salonie tatuażu zrobię to przy świetle księżyca. Więc staram się
ją uspokoić. „Masz idealne piersi do piercingu”. Jej oczy się rozjaśniają, a ona się
uśmiecha.
Ale to prawda. Jej sutki są wysokie i nabrzmiałe. Może odrobinę długo, jeśli o mnie
chodzi. Nie jak cycki z National Geographic czy coś w tym stylu. Tylko trochę
nalewania.
Jakby ktoś je ssał.
Mój kutas w końcu wstaje, jakby ktoś zadzwonił na obiadowy dzwonek.
Ale wtedy Chastity otwiera usta. „Moje siostry ze stowarzyszenia ośmieliły mnie,
abym to zrobił. Nie mogłem odmówić”.
To straszny powód. Po prostu kiwam głową. To nie moja sprawa. Ale to wystarczy,
żeby mój kutas wystukał. Powinien być zainteresowany. Od jakiegoś czasu nie byłem z
nikim, nawet z Gwen. Ale zobaczenie Gwen wymaga czasu, czasu, którego ja nie
mam.
"Po prostu wyluzuj. Najpierw zaznaczam skórę - wyjaśniam.
Chastity bierze głęboki oddech, ale kiedy dotykam jej piersi, wydaje cichy jęk.
Staram się nie śmiać. Ta dziewczyna nie powinna być teraz włączana. Przekłucie
jej piersi będzie bolało.
Po zaznaczeniu kropki po obu stronach jednego sutka, powtarzam ten proces z
drugim, cały czas ignorując czerwony rumieniec na szyi.
Jestem kutasem za to, że bawi mnie jej oczywisty stan podniecenia. Ale ona wciąż
otwiera usta. „Uwielbiam to zdjęcie. Czy ona jest twoją dziewczyną?" Wskazuje na
przód salonu tatuażu, gdzie na ścianie wisi ogromny obraz przedstawiający mnie
owiniętego wokół półnagiej kobiety.
Strona 5
Jezus Chrystus. Nienawidzę tego zdjęcia. Nigdy się nie dowiem, jak przysługa dla
przyjaciela ze szkoły artystycznej zeszłej zimy stała się obrazem przyklejonym do
całego Bostonu reklamują-cym Wicked Tattoo Parlor.
„Nie, to nie jest moja dziewczyna”.
Ruda na zdjęciu Dani i ja zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi.
Ktoś, na pewno miałam nadzieję, że będzie kimś więcej niż przyjacielem, ale
sprawy nie potoczyły się w ten sposób. Prawdę mówiąc, dupek, z którym się
zaręczyła, był tu w zeszłym tygodniu i dostał tatuaż z Czerwonego Kapturka - bez
wątpienia dla niej.
Skurwielu.
Ale to doświadczenie nauczyło mnie czegoś ważnego. Jeśli nie znajdziesz idealnej
dziewczyny, wystawianie się na zewnątrz jest bezcelowe.
Mój paskudny nastrój musi się rozpływać, ponieważ gdy celuję miernikiem 14 w
sutek numer dwa, Chastity nie jest już zainteresowana rozmową. Mówiłem Ci. Sutki i
igły to nie żart. Ale muszę przyznać, że jestem zagubiony, kiedy zaczynają się łzy.
Jeśli jest jedna rzecz, z którą nie mogę sobie poradzić, to płacząca kobieta.
Klepię ją po ramieniu. „Wziąłeś to jak mistrz”.
Kiedy kończę wyjaśniać, jak dbać o kolczyki, wskazuję na nią.
"Czy masz jakieś pytania?"
"Tak." Oblizuje dolną wargę, która przestała się trząść. - Myślisz, że będziesz mieć
czas później na drinka?
Zły pomysł.
„Chciałbym móc się tym zająć, ale mój harmonogram jest dość napięty”. Nie
kłamstwo. "Może innym razem." Albo może nie.
Bądź miły, stary.
Zmuszam się do uśmiechu. „Jeśli zdecydujesz się na tatuaż, narysuję coś dla
Ciebie”. Piercing pomaga opłacić rachunki.
Uwielbiam tatuaże.
Jej oczy się rozjaśniają i kiwa głową.
Odwracam się, zanim wypuściłem coś niegrzecznego. Ponieważ kiedy jestem tak
wyczerpany, mam jeden sposób - dupek - i nie chcę tak traktować tej dziewczyny. Albo
jakakolwiek dziewczyna.
Dlatego teraz lepiej mi jest samemu. Latanie solo wydaje się jedyną rzeczą, na
którą mam czas.
W przerwach między klientami wysyłam ojcu wiadomość z in-formacjami o
posiadłości Jacksona. Odpowiada natychmiast.
Świetna robota, synu! Nie mogę ci wystarczająco podziękować.
Nie trzeba, dziękuję, wystukuję kciuki.
Gapię się na ekran z nadzieją, że skończyliśmy, a on nie rozpocznie kolejnej rundy
przeprosin, przeprosin, których nie powinien składać.
Część mnie ma poczucie winy, że nie chcę prowadzić firmy ogrodniczej mojego
ojca. Ale to miało być tymczasowe. Dopóki mój brat Cal nie wrócił i przejął obowiązki
mojego taty, który miał atak serca.
Zaciska mi się szczęka.
Strona 6
Cal jest w Teksasie, odpoczywając ze swoją nową żoną - tą, z którą uciekł po dwóch
tygodniach znajomości - i ich dzieckiem.
Jak na ironię, był tam na kursach, za które zapłaciłem, żeby mógł wrócić do
Bostonu i przejąć rodzinną firmę, ale został zbity z tropu, gdy jakaś laska potknęła się
o jego penisa. Jak inaczej możesz mieć dziecko dziewięć miesięcy później?
Powinienem już to skończyć. Dziecko Cala ma rok, a napis jest na ścianie. On nie
wróci. Ale moi rodzice wciąż mają nadzieję.
Boją się, że będzie się tam nudził, jakby znudził się wszystkim.
W czasie, gdy wstrzymywali się ze sprzedażą firmy i przejściem na emeryturę,
stracili świetną ofertę firmy, a zdrowie mojego ojca popadło w ruinę.
Gdy noc mija, za każdym razem, gdy włączam pistolet z atramentem, brzęczenie
staccato zwiększa moją świadomość zegara i wywołuje powolny strach w mojej piersi.
Powinno być ulgą mieć o jedną rzecz mniej zmartwień. Tylko że to jest ta część, którą
kocham. To jest ta część, która naprawdę wydaje mi się odpowiednia, kiedy nie
jestem w takim kiepskim nastroju.
Ale nie mogę dalej tego sobie robić. Prowadzenie pół tuzina ekip zajmujących się
architekturą krajobrazu mojego ojca i cało-nocne tatuowanie sprawi, że wcześnie
znajdę się w grobie.
Popijając kawę, kiwam głową w stronę kolesia na krześle.
Wskazuje na swój biceps, gdzie już przesłałem rysunek pary wioseł. „Wiosłuję dla
BU jesienią” - mówi z dumą.
Gratulując mu uśmiechu, gratuluję mu, a potem skupiam się na liniach, które
wyryłam na jego skórze.
Mamy tu dużo dzieciaków z college'u. Kiedyś lubiłem słuchać ich historii i
rozumieć znaczenie symboli, które na nich narysowałem. Do diabła, kiedyś byłem
jednym z tych dzieciaków z BU.
Ale teraz trudno jest znieść optymizm w ich głosach. To przypomnienie, że byłem
głupim dupkiem, skoro zdobyłem tytuł magistra sztuki. Za to, że nie poszedł na studia
prawnicze. Za to, że nie studiowałem czegoś, co mogłoby uratować moich rodziców z
ich kryzysu finansowego.
Za myślenie jak marzyciel.
Po ostatnim kliencie wyjmuję klucz z breloczka i wręczam Rudiemu.
„Człowieku, zawsze masz tu miejsce”, mówi, pochylając się do przytulenia.
Narzekam na podziękowania i pożegnanie, doskonale wiedząc, że moje miejsce
zostanie zajęte do końca przyszłego tygodnia, podobnie jak możliwość współpracy z
nim w nowym sklepie.
Cała jazda do domu zjada mnie, tracąc te okazje. Ale nie ma komu narzekać, a
nawet gdyby tak było, nie ma nic do powiedzenia. Podjąłem decyzję.
Dźwięk moich kluczy odbija się echem w ciemnym mieszkaniu.
Zrywam buty robocze, brudząc podłogę w błocie, ale mój współlokator
prawdopodobnie skończył u swojej dziewczyny, więc nie ma go tutaj, żeby narzekać
na to.
Ziewam i jestem tak zmęczona, że mam trochę mdłości. Idąc do sypialni, sięgam
po telefon do tylnej kieszeni dżinsów, żeby ustawić alarm. Na ekranie miga
Strona 7
komunikat Cala: Muszę z tobą porozmawiać. Mam kilka wiadomości. Przestań być
kutasem.
Moja świątynia pulsuje.
Tutaj jest druga w nocy, co oznacza, że w Teksasie jest dopiero pierwsza. Może
wstał. Ale czy naprawdę mogę teraz poradzić sobie z rozmową o tym gównie? Nie śpię
od piątej rano, kiedy za-ciągnąłem swój tyłek do posiadłości Jacksona.
Szorując twarz dłońmi, jęczę.
Powiem coś, czego będę żałować, jeśli będę miał dziś wieczorem tę rozmowę.
Zadzwonię do niego jutro lub w przyszłym tygodniu, czy cokolwiek.
Ciężkim ruchem zdejmuję dżinsy i t-shirt, a moje mięśnie krzyczą w proteście,
kiedy wyciągam się na łóżku.
Kiedy dzwoni telefon, ledwo zasnąłem. Szukam go i odpowiadam oszołomiony.
Głos brzmi milion mil stąd.
Kręcę głową i siadam.
„Brady? Czy słyszałeś… h… mnie słyszałeś? ” W przerwach między szlochami w
słuchawce rozlega się głos mojej matki.
Mrugam kilka razy. Serce wali mi w piersi, potykając się o siebie w nieregularnym
rytmie. Przecierając mocno oczy, próbuję się obudzić. Powtarza to ponownie.
Co? Nie, to tylko…
Odrętwienie rozprzestrzenia się na wszystkie moje kończyny.
Ściska mnie w żołądku, gdy ona jęczy słowa, które mnie ranią.
- C… C… Cal nie żyje. O mój Boże. Cal nie żyje!”
***
Kiedy wpadam do kosza, rozmowa z mamą przebiega mi przez głowę. Ponieważ
kiedy powiedziałem jej, żeby trzymała się mocno, że idę ją zobaczyć, kopnęła mnie
czymś innym. Że kiedy dowiedziałem się, że mój brat, jego żona Melissa i ich mała
Isabella zginęli w dziwnym wypadku samochodowym, mój ojciec miał zawał serca i
jest na oddziale intensywnej terapii.
Zamykam oczy i zmuszam się do oddychania ze strachu przed utratą ojca. Przez
żal i poczucie winy z powodu tego, jak potraktowałem Cala. Przez wstyd.
Chwila rejestruje się jak horyzont zdarzeń czarnej dziury, ziewającej przede mną
jak otchłań.
„Sir, wszystko w porządku?” - pyta mnie pielęgniarka, gdy po raz trzeci wpadam do
kosza.
Odpycham ją, drżąc, gdy zimny pot spływa mi po plecach i szyi.
Cal odszedł. Mój braciszek nie żyje.
Dlaczego nie oddzwoniłam do niego? Dlaczego nie mogłem wyciągnąć głowy z
tyłka? Nie znam szczegółów wypadku, ale nie mogę przestać się zastanawiać, czy coś
by się zmieniło, gdybym po prostu odebrał cholerny telefon. Czy to by ich jakoś
uratowało? Czy to mogło ich zatrzymać w domu?
Chwyta mnie przerażająca myśl. Czy wypadek był moją winą?
Strata mojego brata odbija się echem we mnie, aż do momentu, gdy wysycha mi w
żołądku i sprawia, że kontempluję skulenie się na brudnej szpitalnej podłodze.
Kiedy docieram do sali szpitalnej, jestem prawie pewien, że zwymiotowałam ze
śledziony, ale widok mojego nieprzytomnego ojca z wystającymi z niego rurkami
Strona 8
sprawia, że ignoruję własną niedolę.
Moja matka zwraca się do mnie. Za tymi opuchniętymi oczami dostrzegam
przebłysk ulgi. Unosi się nad moim ojcem, który jest blady i niepokojąco nieruchomy.
W trzech długich krokach jestem u jej boku i tulę ją do siebie, gdzie cicho płacze.
- Jestem tutaj, mamo - szepczę do jej włosów.
Wdycham jej różany zapach, który przypomina mi rodzinne obiady, śmiech i
miłość. Zamykając oczy, widzę tylko twarz mojego młodszego brata. Ten uśmiech,
który mi dawał, kiedy łamał
moje rzeczy. Jego jasnoniebieskie oczy, które marszczyły się, gdy się śmiał. Ten
bałagan piaskowych brązowych włosów, którego nigdy nie mógł okiełznać.
I Boże, ciężar bycia tam dla niego jest miażdżący.
Mocniej ściskam mamę. Jej łzy moczyły moją koszulę, a ja trzymam ją, dopóki jej
szloch nie przestaje jęczeć.
Kiedy się uspokoi, siadamy przy łóżku mojego ojca, a ona obejmuje mnie lodowatą
ręką. Jej dolna warga drży, gdy uśmiecha się smutno do łóżka. - Ja… nie mogę go
zostawić. Lekarz chce wykonać operację jak najszybciej, jutro lub pojutrze. Nie mogę
zostawić twojego ojca… ”Znowu zaczyna szlochać. „Ale ja chcę być przy moim
dziecku”. Zawsze myśli o Calie jak o swoim dziecku, mimo że ma dwadzieścia pięć lat.
Miał dwadzieścia pięć lat.
Do cholery.
„Mamo, co trzeba zrobić w Teksasie?” Pytam delikatnie.
Ona wzdryga się i obejmuję ją ramieniem. „Nawet nie wiem” -
szepcze. Znowu zaczynają się łzy i zdaję sobie sprawę, że trzeba zaplanować
pogrzeby. Rzeczy do spakowania. Kwestie prawne do rozwiązania.
„Czy Melissa miała jakąś rodzinę?”
Mam czkawkę. "Prawdopodobnie. Powinni zdobyć farmę. To by-ło… należało do
jej ojca, zanim umarł. Albo jej wujka czy coś.
Przyjaciółka Melissy jest tam teraz. Kate lub Katherine, a może to Sandra? Ale ona
obserwuje posiadłość”.
Kiwając głową, pocieram ją w ramię i robię to, co zawsze. „Zajmę się wszystkim w
Teksasie. Po prostu opiekuj się tatą. Wrócę tak szybko, jak będę mógł”.
2
Katherine
Wyskakuję z łóżka, kiedy słyszę jęki Isabelli na monitorze. Robiła to każdego
ranka, budząc się we łzach i płacząc za rodzicami. Pobrecita. Próbuję ją pocieszyć, ale
w połowie przypadków też płaczę.
Otulam ją kocem z polaru i siadam na bujaku przy oknie. Jej małe ciałko drży, gdy
woła swoją mamę, a moje serce pęka po raz milionowy w tym tygodniu. Odchylając
głowę do tyłu, mrugam szybko i próbuję powstrzymać własne wodociągi.
Trzymaj się razem, Katherine. Jeszcze tylko trochę. Niedługo tu będzie.
Moje oczy są nadal spuchnięte i swędzące od ostatniej nocy.
Strona 9
Poważnie, jak mogę więcej płakać?
Łatwo. Stracisz dwóch najlepszych przyjaciół w jedną noc.
Właśnie tak.
Właśnie tak, moja twarz jest mokra i poddaję się, ale tego ranka są cichymi łzami,
gdy kołyszę dziecko i patrzę na wschód słońca na horyzoncie. Przynajmniej kilka
tygodni temu obchodzi-liśmy jej pierwsze urodziny. Przynajmniej miała to ze swoimi
rodzicami.
W końcu dźwięk Sampsona walącego w stodołę mówi mi, że nadszedł czas, aby
wrzucić mój tył do biegu. Śpij czy nie śpię, muszę załatwić swoje obowiązki.
Walenie staje się głośniejsze.
Głupi koń. Jestem na niego tak cholernie wściekła, że chcę go wysłać do fabryki
kleju.
Tak, miłośniczka zwierząt we mnie jest przerażona tą myślą, ale reszta mnie, ta
część mnie, która kipi z wściekłości na to, jak wszystko się wydarzyło, nie jest
zaskoczona, że taki chorobliwy pomysł przychodzi mi do głowy.
Zatrzymuję się, by wziąć kilka głębokich oddechów, mając nadzieję, że całe to
gówno, które polega na jodze, pomoże mi poczuć się mniej wytrąconym z równowagi.
Po zmianie pieluchy Isabelli i ubieraniu jej w przytulne body, karmię ją i
przypinam do piersi. Razem obchodzimy posesję. Gdy idę dalej, chowam nos w jej
miękkich włosach, a ona odsuwa się, a jej pierś faluje z cichym westchnieniem.
Ale kiedy docieramy do kurnika, podnosi głowę, a jej oczy się rozjaśniają. Kocha
tych małych chłopaków. Chwilę później dziewczyny przybiegają, brzęcząc
melodyjnym chórem w cichy poranek. Isabella klaszcze w swoje pulchne dłonie, tak
samo zachwycona widokiem naszych pierzastych przyjaciół jak nas.
- Oto moja dziewczyna - szepczę, z ulgą widząc jej uśmiech, choćby krótki.
Kilka minut później posadziłem ją w prowizorycznym kojcu w cieniu tuż za
stodołą, żeby nie oddychała kurzem, kiedy sprzątam klatkę lub boks Sampsona.
Cały dzień szukam ich, spodziewając się, że Mel i Cal będą śmiać się zza rogu.
Albo przyłapać ich na całowaniu, kiedy myślą, że są sami.
Uśmiecham się. Byli razem tak dobrzy!
Kiedy Eric i ja zerwaliśmy, Mel nalegała, żebym przyszedł z wizytą. „Zrób sobie
przerwę od szlaku kampanii. Tutaj jest prościej.
Nieskomplikowane - powiedziała mi przez telefon.
W dniu, w którym pojawiłem się na farmie, nie wiedząc, co robić, Mel otworzył
drzwi, przytulił mnie i powiedział, że mogę tu siedzieć tak długo, jak chcę. Mel zawsze
taka była, starsza siostra, której nigdy nie wiedziałem, że potrzebuję.
Moja klatka piersiowa zaciska się, gdy wspomnienia podkreślają ponurą
rzeczywistość, w której odeszła.
Kręcąc głową, ignoruję ukłucie łez, wyczesując ciemną grzywę Sampsona.
Wracam myślami do mojej listy i pozwalam obowiązkom mnie uziemić. Mam zbyt
wiele do zrobienia, żeby to teraz stracić. O wiele za dużo.
Do południa ociekam potem. Schudłam, odkąd tu jestem, ale nie przypomina to
ostatnich kilku dni. Wieczorem jestem zwykle tak zmęczony, że odrętwiały.
Ale odrętwienie jest lepsze, ponieważ kiedy jestem zdrętwiały, to nie boli tak
bardzo.
Strona 10
Kiedy zwierzęta są karmione i pojone, a stajnia i klatka są czyste, wbijam się do
domu i kładę dziecko na drzemkę, której mógłbym użyć sam. Ale to nie ma sensu, bo
nie mogę spać.
Sprzątam kuchnię, kiedy w tylnej kieszeni dżinsów dzwoni mój telefon z klapką.
To Tori, moja młodsza siostra.
Ale kiedy odpowiadam, w uchu rozbrzmiewa mi szorstki głos taty. „Katherine”.
Fuj. Nie z kim chcę teraz rozmawiać. Kocham mojego tatę, naprawdę, ale on potrafi
być nadopiekuńczy. Jak teraz. - Więc zamierzasz tam zostać z obcym mężczyzną?
„Tato, nie mogę się dokładnie spakować i wyjść”.
„Słuchaj, ja też kochałem Melissę. Ten wypadek był straszną, straszną rzeczą. Ale
to - mieszkasz tam z nieznajomym - to nie jest w porządku. W ogóle go nie znasz. A
jeśli on jest szalony lub jakiś zboczeniec?”
Przewracam oczami. „On jest bratem Cala. Obiecuję, że brzmi całkiem rozsądnie.
Poza tym jest to jeszcze większy powód, aby zostać i obejrzeć Bellę, aby upewnić się,
że wszystko w porządku.
Jestem to winien Mel. Nie wiem, czy będzie chciał mnie w pobliżu, ale chciałbym
pomóc dziecku się uspokoić, zanim zacznę się martwić o siebie. Obiecuję, że
codziennie będę pisać SMS-y do Tori, więc możesz mieć pewność, że facet nie zrobił
na mnie całego Hannibala Lectera”.
„Chingao. To nie jest zabawne, mija.
Musi być wkurzony, jeśli przeklina po hiszpańsku. Chcę się śmiać, bo on jest
absurdalny. Jak diabli, opuszczam Bellę. To się nie stanie, dopóki nie będę pewien, że
jej wujek będzie w porządku. Poza tym od Cala słyszałem wystarczająco dużo o Brady,
że-by wiedzieć, że nie jest wariatem. Może trochę apodyktyczny, ale nie psychol.
Przynajmniej jestem przyzwyczajony do radzenia sobie z apodyktyczną.
Jak wysłuchuję powodów wymienionych przez ojca, dla których pobyt tutaj jest
złym pomysłem, walczę z pokusą, by zapytać, czy potrzebuje pieniędzy. Zwykle moja
siostra daje mi znać, jeśli w domu źle się dzieje, żebym mógł wymazać jej trochę
pieniędzy, ale martwię się, że nie powiedziała mi o tym, bo tak bardzo mnie
zdenerwowała Mel i Cal. Moi rodzice pracują bez przerwy, ale za pracę za minimalne
wynagrodzenie nie płaci się rachunków, jeśli jesteś chory, zepsuł Ci się samochód lub
jest inny rodzaj zagrożenia.
Ale mój ojciec jest osobą dumną, a mężczyzna zasługuje na godność, więc gryzę
się w język, co okazuje się trudne, gdy pyta o mojego byłego.
„Może nadal możesz coś rozwiązać” - zastanawia się głośno.
„Wiem, że chcesz dobrze, ale nie mogę tam iść, dobrze?” Zdaję sobie sprawę, że
postrzega Erica jako dobrego dostawcę, kogoś, kto by się mną opiekował. Gdyby tylko
wiedział.
Boli mnie, gdy nie mówię rodzicom, dlaczego zrezygnowałem z tej prestiżowej
pracy. Jako pierwsza osoba w mojej rodzinie, która uczęszczała na studia, wiem, że
pokładali we mnie tak wiele nadziei i nie mogę powstrzymać się od poczucia, że ich
zawiodłam. Chciałbym móc powiedzieć im powód, żeby zrozumieli, dlaczego od
czasu przybycia na farmę jestem odległy, ale to by ich zmiażdżyło. Jakby mnie
zmiażdżył.
Strona 11
Nie wiem, jak długo stoję po telefonie. Wreszcie chwytam gąb-kę, żeby wytrzeć
blaty kuchenne i zmuszam się do ponownego działania.
Słowa Mel odbijają się echem w mojej głowie. Tutaj jest to nieskomplikowane.
Prostsze.
Ucieka mnie głuchy śmiech. Nieskomplikowany? Nic w tym nie jest
nieskomplikowane. Cal i Melissa byli najsłodszą parą na świecie. Zabrali mnie, kiedy
nie miałem dokąd pójść, dali mi dom, a teraz ich nie ma.
I to wszystko moja wina.
A co gdybym nie przyszedł? A co gdybym po prostu udał się do domu, do Corpus, z
ogonem między nogami, zamiast tu przyjechać? Nadal by żyli.
Łzy spływają mi po twarzy, a ja powstrzymuję szloch narastający w mojej piersi.
Szoruję licznik mocniej, bo to właśnie robię w kryzysie. Sprzątam. Zorganizować. Eric
zażartowałby, że to Meksykanin we mnie. To nawet zabawne.
Gorzej jednak? Powiedział, że podoba mu się to, że nie wyglądam na Latynosa.
WTF, prawda? Spotykanie się z nim zajęło prawie półtora roku, aby zobaczyć jego
prawdziwą postać. A co gdybym poślubił tego mężczyznę? Wzdrygam się. Mógłby być
synem senatora, ale znam robotników migrujących z większą klasą.
Cichy jęk elektronicznej niani przypomina mi, że są gorsze rzeczy niż poślubienie
niewłaściwego faceta. Co powiesz na poślubienie tego właściwego, a potem utratę
wszystkiego?
Szloch, który powstrzymywałem, wyrywa się z moich ust i szybko zakrywam usta,
aby zamaskować dźwięki.
Nie trzeba być geniuszem, żeby zobaczyć, że jestem ponad moją głową. Daleko mi
nad głową. Ciągle powtarzam, że wszystko będzie dobrze, kiedy Brady tu przyjedzie.
Mam tylko nadzieję, że to prawda.
3
Brady
Lotnisko Logan pokryte jest kilkunastometrowym śniegiem i sadzą po burzy, która
weszła tamtej nocy. Boston w listopadzie.
Będzie gorzej, zanim się poprawi.
Wokół mnie ozdoby z okazji Święta Dziękczynienia wiszące na terminalu stoją
jaskrawo obok wściekłości i niedowierzania, które przetaczają się w moim sercu.
Nadal nie mogę w pełni objąć głowy tym, co wydarzyło się tamtej nocy.
Po zabawie w telefon z wydziałem policji w końcu rozmawiałem krótko z zastępcą,
który wyjaśnił, że ciężarówka mojego brata została złapana na przejściu przez wodę
podczas ulewnej burzy.
Jego pojazd zjechał po nasypie i przewrócił się, zatrzymując go i jego rodzinę w
zalanym łóżku potoku.
Mój wzrok rozmywa się, gdy patrzę przez masywne okna.
„Czy te wskazówki mają sens?” Południowe szelest w uchu wyrywa mnie z
zamglenia i ponownie ustawiam telefon na ramieniu. Kobieta powtarza słowa, ale nie
Strona 12
mogę zrozumieć tego, co mówi. To tak, jakbym obudził się pewnego ranka i nic w
moim życiu nie ma już sensu.
Biorąc głęboki oddech, staram się uważać. To pierwsza rozmowa telefoniczna z
Katherine, która nie została całkowicie zniekształcona zakłóceniami. Mam szczęście,
że mam tutaj jeden pasek sygnału na moim telefonie.
Oczyszczam gardło. "Czy zrobiłbyś mi przysługę? Możesz wysłać mi SMS-a ze
wskazówkami dojazdu na farmę?
Wzdycha. "Pewnie. Nie ma problemu. Do zobaczenia wkrótce."
"Tak. Dzięki."
Powinienem być milszy dla tej kobiety. Katherine, przyjaciółka Melissy, obserwuje
nieruchomość, odkąd otrzymaliśmy wiadomość trzy dni temu. Zarezerwowałem
pierwszy lot, ale opóźnienia pogodowe dwukrotnie wpłynęły na mój wylot. Nie trzeba
dodawać, że spanie w pozycji wyprostowanej na twardym krześle przez kilka
ostatnich nocy w Loganie wprawiło mnie w brzoskwiniowy nastrój.
Kiedy pięć godzin później wysiadam z samolotu w Austin, jako znak zabieram
używany Harley FXR na sprzedaż po drugiej stronie ulicy od Hertz. To prawda,
wymaga dużo pracy, ale dobrze wiem, kiedy to widzę. A ponieważ sprzedałem swój
rower sześć miesięcy temu za dwa razy tyle, ile zapłaciłem po dokonaniu kilku
napraw, jestem pewien, że jeśli będę musiał sprzedać ten, bę-dę mógł odzyskać swoje
pieniądze. Poza tym wolałbym jeździć tym samochodem niż wynająć samochód, bo
Bóg jeden wie, jak długo.
Czterdzieści pięć minut i dwa tysiące później jest moja.
Wyrzucanie tego rodzaju pieniędzy na rower to najbardziej nie-odpowiedzialna
rzecz, jaką robiłem od wieków. Ale siedzenie na wytartej skórze i chwytanie
kierownicy to jedyna rzecz, która sprawiła, że czułem, że mogę trzymać swoje gówno
razem. Mam nadzieję, że kilka długich przejażdżek pomoże mi oczyścić głowę i
dowiedzieć się, jak u diabła poradzić sobie ze wszystkim, co trzeba tutaj zrobić. Na
szczęście spakowałem lekkie, a moje rzeczy mieszczą się na zardzewiałym bagażniku,
który jest zamontowany z tyłu.
Jazda ze słońcem zachodzącym wzdłuż horyzontu, z zapachem cedru gęstym w
powietrzu, pomaga mi poczuć się trochę bardziej uziemionym. To znaczy, dopóki nie
skręcam w polną drogę i nie wpatruję się w mały wiejski domek. Brudny znak stoi z
boku.
Farma Lovelace.
Dom jest skromny, białe parterowe ranczo z szeroką werandą.
O zmroku świeci ciepłymi światłami mieniącymi się z jednego okna. Ale reszta
domu jest ciemna i to ta ciemność przyprawia mnie o dreszcze.
„Przepraszam, bracie. Miałeś piękny sen”. Siedzę bezczynnie na podjeździe, a upał
pali mi oczy. Dom otaczają pofałdowane wzgórza z rzędami małych żywopłotów.
Złamana huśtawka kołysze się pod gałęziami gigantycznego dębu.
Tu jest tak spokojnie. Tak różne od chaotycznych ulic Bostonu.
Jednocześnie jednak jest niesamowity, prawie tak, jakbym mógł
wyczuć mojego brata. Tego najbardziej żałuję. Że go nie odwiedziłem. Że nie
znalazłem czasu, żeby poznać jego żonę i córkę i zobaczyć ich małą farmę.
Że nie oddzwoniłam do niego tamtej nocy.
Strona 13
Po prostu byłam na niego tak wkurzona, że nie wrócił do Bostonu i nie pomagał
naszym rodzicom. Ale teraz jest boleśnie oczywiste, jak bardzo się myliłem. I jakoś
muszę to naprawić.
Podjeżdżając bliżej domu, wyłączam silnik. Zdejmuję swój kiepski kask, kiedy
frontowe drzwi otwierają się z hukiem i wychodzi z nich dziewczyna. Jej długie
kasztanowe włosy powiewają na wietrze, ledwo maskując grymas na jej ładnej twarzy.
„Jeśli szukasz baru dla motocyklistów Lone Star, to tam znajduje się około pół mili
wstecz”. Jej słowa są awangardowe, trochę jak Reese Witherspoon z Walk the Line.
Wskazuje w lewo, zanim wpycha do nosa okulary w czarnych oprawkach. Boże,
jest urocza z tymi dużymi oczami i dziwaczną zmarszczką. Co mówi jej koszulka?
Mrużę oczy, próbując odczytać słowa. Frack Off jest napisane dużymi czarnymi
literami na jej koszulce, która wystaje z jej bluzy z kapturem.
Kiedy moje oczy docierają do jej twarzy, wygląda na bardziej wkurzoną. "Zrób mi
przysługę. Kiedy wychodzisz, skręć w dół
podjazdu albo obudzisz dziecko”. Kiwa głową w kierunku okrągłego podjazdu, po
którym właśnie zjechałem, zanim zamiera i przechyla głowę. Ciszę przerywa płacz
dziecka.
"Cholera!" Odwraca się na pięcie i jest w połowie drzwi, kiedy ją wołam.
„Przepraszam, że obudziłem dziecko, ale szukam Katherine”.
Zatrzymuje się w pół kroku, a ja kieruję się w stronę domu. "Czy ona jest tutaj?"
Odwraca się do mnie, a jej oczy się rozszerzają. "I Ty jesteś?"
„Brady”. Przerzucam nogę przez rower i podchodzę bliżej. „Brat Cala”.
Jej oczy się rozszerzają. - Ja… Ty… - kręci głową. "Tak mi przykro! Tak,
spodziewałem się ciebie”. Wielkie orzechowe oczy spoglądają zza okularów, które
unosi w górę swojego jędrnego małego nosa. Czy wspominałem, że jest słodka?
Psychicznie uderzam się za gapienie się na czyjąś opiekunkę. Najwyraźniej pomaga
Katherine.
„Daj mi sekundę”. Wpada do domu, ale zostawia szeroko otwarte drzwi frontowe.
Stoję na werandzie i zrzucam błoto z butów. Kiedy wraca, trzyma grube zawiniątko,
które ma przy sobie cholernie dużo płuc. Lub ona. Nie mogę tego stwierdzić z tego
punktu widzenia.
Dziewczyna krzywi się, teraz wyraźnie głucha od małego zawodzenia jej do ucha, i
wyciąga rękę. „Jestem Katherine”.
Teraz moja kolej, aby być zszokowanym. Kto, do diabła, umieścił nastolatka na
czele farmy? Nie może mieć więcej niż osiemnaście lat. Patrzę na jej dłoń o sekundę
za długo, ponieważ znów zaczyna się marszczyć.
"Przepraszam." Wyciągam rękę, zaskoczony, że jej uścisk jest mocny. „Nie chcę być
niegrzeczny. Jestem Brady Shepherd, brat Cala”.
Kiwa głową, wciąż marszcząc brwi. „Nie wyglądasz jak on. Zaskoczyło mnie to. Był
księgowym, a ty… - Jej oczy kierują się na harleya za mną. "Oczywiście, że nie."
Chcę się uśmiechać. Cal byłby rozbawiony, że ktoś w końcu traktuje go poważnie
jako łamacza liczb.
„Nie, masz rację. Zdecydowanie nie jestem księgowym”.
Stoimy, wpatrując się w siebie. Przygryza pulchną dolną wargę, a ja unoszę brwi.
"Czy mogę wejść?"
Strona 14
Zdmuchuje grzywkę z twarzy. "Tak oczywiście. Proszę." Macha mną za sobą.
Salon wygląda na zużyty, ale jest wygodny z kwiecistą kanapą i wyściełanym
fotelem. Bibeloty upstrzone są na półce z książkami, a drewniane podłogi wyglądają
na dobrze przetarte, ale czyste. Ale moją uwagę przykuwa to, jak dobrze wszystko
pachnie.
Świeże, jak czyste pranie i owoce.
Wskazuje na kanapę. "Usiądź. Napijesz się czegoś?"
"Nie, dziękuję." Czuję się źle, prosząc ją o cokolwiek z tym wrzeszczącym
dzieckiem w ramionach.
Siedzę na skraju kanapy, nie chcąc jej ubrudzić. Powinienem był zrzucić buty, ale
dziwnie jest to robić w domu innej osoby.
Katherine siedzi na fotelu obok mnie i grucha do ucha córki.
Wreszcie mały piekielnik uspokaja się.
Patrzy na mnie z ulgą i pyta: „Czy chcesz ją potrzymać?”
Patrzę na nią.
To jest… dziwne. Dlaczego ta dziewczyna chce, żebym potrzymał jej dziecko?
Cholera, jest młoda na matkę. - Nie, prawdopodobnie nie chcesz, żebym ją trzymał.
Mam przy sobie brud z około dwóch hrabstw”. Zaczynam się poruszać niespokojnie,
kiedy ona nieruchomieje.
"Nie chcesz jej potrzymać?" pyta z niedowierzaniem.
Wtedy właśnie odwraca dziecko w moją stronę, a ja dobrze mu się przyglądam po
raz pierwszy. Znajome niebieskie oczy mrugają z powrotem… iw tej chwili cały mój
świat zatrzymuje się, przechyla i wypada ze swojej osi.
Co do cholery? Wysycha mi w ustach.
„Isabella” - mówi głośno, jakbym była niedosłysząca. "Czy chcesz ją potrzymać?"
"Jezus." Przyciskam dłonie do oczu. Po chwili opuszczam ręce i wpatruję się w
dziecko mojego brata. Otwieram usta, tylko nic nie wychodzi. Wreszcie odchrząknę.
„To Isabella?”
Patrzy na mnie, jakbym był idiotą i kiwa głową.
"Cholera jasna." Patrzę na dziecko w jej ramionach. W jej jasnoniebieskie oczy. Na
te dzikie kępki jasnoblond włosów. Na jej ustach pączków róży. „Myślałem…
myślałem, że była z nią… z rodzicami w wypadku”.
Katherine wstrzymuje oddech. "Nie. Boże, nie. ” Ściska Isabellę bliżej.
„Obserwowałem ją tamtej nocy. Mówiłem ci, że się nią opiekuję. Kręci głową.
"Dlaczego tak myślisz?"
Frustracja przepełnia mnie. „Ledwo cię słyszałem, kiedy byłem na lotnisku”.
Pocierając czoło, wracam myślami do tego, co powiedziała moja mama… Kurwa. Co
ona powiedziała? Histeryzowała i płakała, że nie widziała Cala od tak dawna, a teraz
go nie było. Płacząc, że tak naprawdę nigdy nie dała Melissie szansy. A potem
zawodziła, Straciliśmy dziecko. To były jej dokładne słowa.
Przeczesuję dłonią włosy, zdławiony tym wspomnieniem. „Chyba… chyba moja
mama się pomyliła”. A kiedy rozmawiałeś z policją, zapytałeś tylko, jak doszło do
wypadku, a nie kto był w ciężarówce.
Siedzimy w ciszy, a kiedy już się uspokoiłem na tyle, by być racjonalnym, jedna
myśl przychodzi mi do głowy - wygląda na to, że moi rodzice mogą odziedziczyć
Strona 15
dziecko.
4
Katherine
Brady nie mówi ani słowa, nalewa sobie kolejny kieliszek burbona. Nie winię go.
Myślenie, że Bella była tamtej nocy z Calem i Melem, również wyrzuciłoby mnie z
równowagi.
Tulę dziecko w ramionach i rozczesuję jej włosy, co prawdopodobnie bardziej
mnie od niej uspokaja, ale po tej rozmowie muszę się przegrupować. Po chwili mój
wzrok kieruje się na jej wujka.
Powiedzieć, że Brady i Cal są całkowitymi przeciwieństwami, to mało
powiedziane. Pomimo swojego zamiłowania do arkuszy kalkulacyjnych, Cal był
jasnowłosym hipsterem, który śmiał się beztrosko. Mógł być księgowym, ale
zachowywał się jak surfer SoCal.
Co w niczym nie przypomina jego brata.
Ponieważ Brady to nadchodząca burza intensywności.
Kruczoczarne włosy. Przeszywające zielone oczy. Kilkudniowy zarost pokrywający
jego silną szczękę. I muskularny, wypełniają-cy jego skórzaną kurtkę szerokimi
ramionami, które przecinały ciemny pas przez mój wzrok.
Trudno się nie gapić.
Siedzi z łokciami przyciśniętymi do szeroko rozstawionych kolan i patrzy przez
okno, wyglądając jak postać Synów Anarchii, która ma zamiar skopać komuś tyłek.
Górował nade mną, kiedy wszedł, patrząc na mnie jak na jakiegoś dzieciaka,
którego przyłapał na wtargnięciu. Tak, onieśmiela.
I śmiesznie gorąco.
Spoglądam w dół na swoją koszulkę, żałując, że nie zebrałem się bardziej, zanim
on przybył. Zamykając bluzę, żeby ukryć głupią koszulkę, nagle czuję się skrępowany.
Niewiele powiedział, ale opierając się na jego minie sprzed kilku minut, wiem, że
właśnie wstrząsnąłem jego światem. Odkrywam, że chcę go pocieszyć. Gdybyśmy byli
przyjaciółmi, gdybym znał go dłużej niż dziesięć minut, kiedy siedział na kanapie,
przytuliłbym go. Ale oczywiście to dziwne.
Nie mogę uwierzyć, że myślał, że Isabella odeszła. Ta myśl przyprawia mnie o
dreszcze.
Jakby wyczuła mój niepokój, przytula się bliżej. Muszę ją nakarmić, ale
opuszczanie Brady'ego w tej chwili to złe uczucie.
Po trzech ujęciach Jima Beama odstawia szklankę i wzdycha, przeczesując dłońmi
rozczochrane włosy. Jak to się dzieje, że mężczyźni zawsze po tym wyglądają lepiej?
Patrzy w górę i odchrząkuje. „Spróbujmy jeszcze raz”. Wyciąga rękę. „Cześć, jestem
Brady. Przepraszam, że dotarcie tutaj zajęło mi tak dużo czasu. To nor'easter
naprawdę zepsuło mi lot.
Jego akcent prześlizguje się po mnie i trzyma w niewoli. Jest intensywny jak reszta
niego. Cal też miał akcent z Nowej Anglii, ale z jakiegoś powodu, pochodzący od
Strona 16
niego, rozśmieszył mnie.
Brady wywołuje gęsią skórkę po moich ramionach.
Nie ma tam nic zabawnego.
Zdając sobie sprawę, że mężczyzna czeka, aż odwzajemnię gest, wyciągam rękę.
„Katherine Duran, przyjaciółka rodziny i wychwalana opiekunka”.
Jego wielka łapa potrząsa moją. Jego skóra jest zrogowaciała i szorstka, trochę jak
jego zewnętrzna strona. Ale kiedy te zielone oczy odwzajemniają spojrzenie, motyle
szaleją w moim żołądku.
Kiedy odpuszczam, czuję się trochę oszołomiony. O co tu do cholery chodzi?
- Więc jesteś… jesteś młodszym bratem Cala ? Jesteś większy niż Cal. ” Jak o wiele
większy. Musi mieć dobrze ponad sześć stóp wzrostu.
Chichocze. - Tak, nienawidził tego, że byłem wyższy. Jednak dzieli nas tylko
dziewięć miesięcy. Właściwie jestem starszy. Ten drań lubi mówić ludziom, że jest
starszy.”
Tak szybko, jak się pojawił, ten uśmiech znika, a on znowu się gapi. Mogę
powiedzieć, że zrozumiał swój błąd, mówiąc o Calu w czasie teraźniejszym.
Ból na jego twarzy sprawia, że moja klatka piersiowa się ściska. Wreszcie nie mogę
już tego znieść. Podnoszę dziecko, podchodzę do kanapy i kładę dłoń na jego
szerokim ramieniu. Mój umysł szuka wielu rzeczy, które mógłbym powiedzieć, aby go
pocieszyć, ale na chwilę rozprasza mnie to, jak intymne to wydaje się. Jak blisko
jesteśmy. Po tym, jak czuję jego wodę po goleniu, szampon czy cokolwiek, co
przypomina mi las po burzy.
Kusi mnie, żeby cofnąć rękę, ale już się zobowiązałem, więc biorę głęboki oddech.
- Brady, to zaszczyt cię poznać. Kochałem Cala i Mela, jakby byli moim własnym
bratem i siostrą, i chcę, żebyście wiedzieli, że jestem tutaj, aby pomóc, jak tylko
mogę.”
Cichy bulgot sprawia, że oboje zwracamy się do dziecka na moich kolanach, które
uśmiecha się do niego. Preciosa.
Szturcham go łokciem. „Aww, ona cię lubi, a jeśli Isabella cię lubi, wiem, że
musisz być świetnym facetem, ponieważ ona naprawdę dobrze ocenia charakter.
Nienawidzi pana Roosevelta, który zdradził swoją żonę, kocha panią MacIntyre, która
piecze nam najlepsze szarlotki, i jest podejrzliwa wobec Teda Mayfielda, co wydawało
mi się dziwne, dopóki nie dowiedzieliśmy się o jego wielkim przywiązaniu do jego
owiec”.
Brady wydaje z siebie zdławiony śmiech, a ja też się uśmiecham. Muszę się
denerwować, bo to było jakieś główne słowo
"wymiotować". Naprawdę, Katherine? Poznałeś prawie każdego polityka w stanie
Teksas, a ten chłopak motocyklista ma przekręcone majtki?
Wskazuję na niego. - Dlaczego, uh, może posprzątaj w kuchni, a wtedy pozwolę ci
ją potrzymać. Czy… chciałbyś tego?”
Jego oczy są pełne łez, i do cholery, moje też. Przełyka i odrzuca emocje. „Tak,
chciałbym. Dzięki."
***
Flota motyli znów wbija mi się w żołądek, gdy Brady i ja patrzymy na siebie.
Ignoruj szaleńców, Katherine. Zbierz się do kupy.
Strona 17
W tej chwili oznacza to pomaganie gorącemu motocykliście w trzymaniu jego
siostrzenicy.
Wyciągam ramiona, gdy Isabella wije się między nami, a jego oczy się rozszerzają.
Ucieka mnie śmiech. „Brady Shepherd, to nie jest fizyka jądrowa”.
„Nigdy wcześniej nie trzymałam dziecka”. Jego głos jest głęboki i chrapliwy iz
jakiegoś powodu zastanawiam się, jak brzmiałoby szeptanie mi do ucha.
Oczyszczam gardło. "Zawsze?"
"Zawsze."
Ucieka mnie cichy śmiech. "Jak to możliwe?"
Brady przeczesuje dłońmi włosy i wzrusza ramionami. Boże wszechmogący, on
jest tak zdenerwowany widokiem. Oto ten duży, silny mężczyzna onieśmielony
trzymaniem dziecka.
Zdjął skórzaną kurtkę, więc ma na sobie tylko koszulkę Boston Red Sox, która
rozciąga się na jego muskularnej klatce piersiowej i dopasowuje się do jego bicepsów,
gdzie tatuaże płoną mu na ramionach. Gdyby nie był bratem Cala, nie ma mowy,
żebym oddał Isabellę temu facetowi. To znaczy, wydaje się wystarczająco
nieszkodliwy, ale jego wygląd zewnętrzny jest tak cholernie onieśmielający.
Podrzucam dziecko na kolanach, podczas gdy on patrzy z pełną uwagą. „Jesteś z
nią taki dobry” - mówi. „Nie wiem, jak ona kiedykolwiek będzie mnie traktować, tak
jak ciebie”.
„Mam młodszą siostrę i dziesięć tysięcy małych kuzynek i podczas gdy większość
małych dziewczynek bawiła się lalkami, ja zmieniałem pieluchy i wyplułem się. Więc
nie czuj się źle. Całe życie spędziłem z dziećmi. Zrozumiesz to.”
Wygląda na zmartwionego, a moje serce trochę topnieje. Bez namysłu chwytam go
za ramię, żeby popchnąć go dalej do tyłu na kanapie, ale kontakt przeszywa mnie
wstrząsem, a ja cofam się.
Na szczęście wydaje się, że nie zauważa mojej dziwnej reakcji.
Ignorując bicie swojego serca, wskazuję na niego. „Czy możesz…
czy możesz się cofnąć?” Mamroczę, kładąc Isabellę na jego kolanach, gdy jest w
lepszej pozycji.
Jego ogromne dłonie natychmiast owijały się wokół jej pulchnej talii.
Ignorując mój zdenerwowany stan, uśmiecham się. - Brady, chciałbym
przedstawić ci twoją siostrzenicę, Isabellę.
Bella patrzy na niego i uśmiecha się, pokazując swoje lśniące nowe zęby na
sekundę, zanim chwyta jego twarz. Śmieje się.
„Hej, mała damo. Jestem twoim wujem Brady.”
Chichocze i przysięgam na Boga, jej policzki robią się różowe.
„Aww. Jest w tobie totalnie zauroczona”. Łaskocze Isabellę, a ona znowu
chichocze. Powinienem się zatrzymać, ale moje usta nie mogą sobie pomóc. -
Wygląda na to, że twój wujek jest damą.
Co ja właśnie powiedziałem? - To znaczy, masz ją w dłoni. Jakbyś dobrze radził sobie
z kobietami”.
Patrzę na jego twarz i wygląda, jakby próbował się nie śmiać.
Świetnie . Sposób na powitanie faceta. Niech myśli, że go podrywasz.
Strona 18
"Pójdę tylko zrobić jej obiad." Wstaję i ruszam w stronę kuchni i próbuję uciec, nie
robiąc z siebie kompletnego głupka. "Holler, jeśli czegoś potrzebujecie."
Już prawie wychodzę z pokoju, kiedy woła: „Katherine”. Słyszenie, jak wymawia
moje imię tym głębokim, dudniącym głosem, wywołuje gęsią skórkę w moich
ramionach.
Odwracam się, mając nadzieję, że Bóg nie myśli, że jestem jakimś dziwakiem.
"Tak?"
"Dziękuję Ci. Za wszystko. Jestem pewien, że nawet nie wiem, jak bardzo
pomogłeś mojej rodzinie”.
Skręca mi się w żołądku. Gdyby tylko wiedział. „Nie musisz mi dziękować.
Naprawdę." A potem wbiegam do kuchni.
5
Brady
Błękitne oczy Isabelli wpatrują się we mnie, gdy uśmiecha się bezzębnym
uśmiechem. Wstrzymać. Ma dwa zęby. Przesuwam dłonią po kręconych włosach na
jej głowie, zahipnotyzowany ich miękkością. I pachnie… dobrze. Jak zasypka dla
niemowląt i coś kwiatowego. Nie wiem, dlaczego myślałem, że pachnie serem.
Chyba zawsze myślałem, że dzieciaki są śmierdzące.
Wciąż klepie mnie po twarzy i uśmiecha się, co sprawia, że prawie niemożliwe jest
powstrzymanie się od uśmiechu.
"Hej mała." Dlaczego mówię cichym głosem? Szczerze mówiąc, nie jestem pewien,
ale czuję się dobrze, więc biegnę z tym. -
Przykro mi, że dotarcie tutaj zajęło tak dużo czasu, ale wygląda na to, że byłaś w
dobrych rękach ze swoją ciocią Katherine.
A kiedy Katherine została ciocią dziecka? Nie mam pieprzonej wskazówki, ale
dziecko nie wydaje się przejmować tym, że wygaduję swój tyłek. Chichocze, grucha i
przygniata moje policzki.
- Więc, Isabella. Czy tak wszyscy nazywają cię? To dość długie imię dla takiej małej
dziewczynki. Nie masz nic przeciwko, jeśli nazywam cię Izzy?
Jeszcze trochę klaszcze i chichocze, więc traktuję to jako znak.
"Wspaniały. To jest Izzy. Czy możesz powiedzieć moje imię? Czy możesz
powiedzieć Bray-dee? Bray-dee”.
„Bway-Bway! Bway-Bway!”
Coś w tym, że mówi moje imię, rozszerza moją klatkę piersiową. Cholera jasna. To
jest wspaniałe.
Natychmiast przytłacza mnie miłość, jaką darzę Izzy. Nigdy nie wierzyłem w
miłość od pierwszego wejrzenia, ale to jedyny sposób, aby ją opisać. Bo wiem bez
cienia wątpliwości, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by chronić siostrzenicę.
Ta myśl sprawia, że się zastanawiam. Naprawdę mnie to wkurza. W pewnym
sensie, czy nie jest to dokładnie to, czego doświadczyłem z mojego brata? Kpiłeś z
niego za niewytłumaczalne emocje wobec kogoś, kogo właśnie poznał?
Strona 19
Byłem głupcem.
Izzy ponownie woła moje imię.
"Zuch dziewczyna." Trzymając ją w górze, dmucham w malinę na jej brzuch i
cieszę się jej burzliwą gromką śmiechu, po czym przyciągam ją do uścisku. Wije się
na moich kolanach, kopiąc swoje pulchne nogi, jakby próbowała wstać. Opieram się
na kanapie i trzymam ją za ramiona, podczas gdy ona próbuje utrzymać równowagę
na moich kolanach.
Izzy przechyla się w lewo, a ja udaję, że upadnie, mówiąc:
„Ooo!” dramatycznie, zanim weźmie ją w moje ramiona. Śmieje się tak mocno, że
marszczy jej nos.
Ma na sobie spodnie dresowe i mały t-shirt Spurs. Wskazuję na jej brzuch i kręcę
głową. „Muszę przedstawić wam zespół o nazwie Celtics, a skoro już przy tym
jesteśmy” - wskazuję logo Red Sox na piersi - „musimy porozmawiać o baseballu.
Każda dziewczyna musi wiedzieć o baseballu. I nie pozwól, żeby jakiś chłopak
wmawiał ci, że dziewczyna nie może grać, bo to BS.
Izzy kiwa głową, jakby to rozumiała, po czym zsuwa się z moich kolan. Biorę jej
dłoń i unoszę się nad nią, gdy człapie w stronę kuchni. Jej grube skarpety ślizgają się
po twardym drewnie, więc ściskam jej przedramiona wystarczająco mocno, żeby nie
upadła.
Kiedy wchodzimy do kuchni, Katherine stoi przy zlewie, opierając ramię o blat.
Już coś powiem, kiedy pociąga nosem.
Zastanawiam się, czy zapytać, czy wszystko z nią w porządku, czy też dać jej kilka
minut prywatności, kiedy Izzy bełkocze coś niespójnego. Katherine ociera oczy i
obraca się, zmuszając się do uśmiechu.
"Perfekcyjne wyczucie czasu. Mam gotową kolację. Jej głos jest pełen emocji.
Podnoszę dziecko i trzymam je na biodrze, tak jak wcześniej Katherine.
"Wszystko ok?" Pytam cicho, jakby była zranioną bestią, której staram się nie
straszyć. Przygryza wargę i kiwa głową, ale jej oczy są błyszczące, a twarz poplamiona.
Zanim się nad tym za-stanowię, otuliłem ją w uścisku moim jednym wolnym
ramieniem, a ona zaczyna szlochać w moją pierś. O cholera. Płacząca kobieta to mój
kryptonit.
„Hej, wszystko będzie dobrze”. Delikatnie pocieram jej ramię, nienawidzę, że jest
taka zdenerwowana.
Staram się nie zauważać, jak przylega do mojego boku, jak delikatna czuje się pod
moją ręką, ale nic na to nie mogę poradzić.
Porusza się i łapię jej lekki kwiatowy zapach, który w jakiś sposób przypomina mi
wiosnę.
Izzy wierci się w moim drugim ramieniu i wszelkie słowa pocieszenia, które myślę
powiedzieć Katherine, uciekają mi, gdy dziecko pochyla się do mojej szyi, by ją
uściskać.
To. Nie jestem na to przygotowany.
Pozwalam Katherine płakać przez kilka minut, aż wydaje mi się, że skończyła. -
Więc ty i Mel byliście blisko, co?
Kiwa głową przeciwko mnie i pociąga nosem.
Strona 20
Izzy szarpie mnie w ramionach, jakby nie mogła się doczekać pójścia do
Katherine. „Hej, Twój fan numer jeden chce, żebyś ją przytulił”.
Katherine patrzy na mnie i chociaż jej twarz jest trochę opuchnięta i czerwona, jej
cudowne orzechowe oczy są wręcz urzekają-ce.
Oczyszczam gardło i cofam się, gdy bierze dziecko, które składa duży, mokry
pocałunek na jej policzku.
„To słodkie, Izzy. Pocałunki dla cioci Katherine poprawią jej samopoczucie”.
Oczy Katherine wędrują do mnie, jakbym ją zaskoczył.
"Co?" Pocieram tył szyi.
Kręci głową i znowu pociąga nosem, a na jej ustach pojawia się mały uśmiech. -
Jesteś z nią naturalny. Wiedziałem, że nie masz się czym martwić.
Ale kiedy patrzę, jak Katherine z Izzy, jak delikatnie ją obejmuje i mówi do niej,
wiem, że jest naturalna. Dzięki Bogu, bo nie mam pojęcia.
***
Kiedy Katherine wraca do kuchni, włącza małą maszynę, a pokój wypełnia odgłosy
paplaniny Izzy w jej łóżeczku.
„Elektroniczna niania”. Wskazuje na mówcę. „Mamy cztery lub pięć takich.
Docierają aż do stodoły i na sąsiednie pole, co jest świetne, ponieważ wtedy mogę
karmić zwierzęta, gdy ona śpi ra-no. Cóż, kiedy ona śpi”.
Katherine wygląda wyczerpany, podobnie jak ona nie spała w dniach. Zaraz jej
powiem, że powinna iść do łóżka i możemy porozmawiać rano, kiedy zdaję sobie
sprawę, co właśnie powiedziała.
"Zwierząt? O ilu mówimy? ” Wiedziałem, że Cal mieszka na farmie, ale do tej
chwili nie myślałem, co to naprawdę oznacza.
„Niewiele. To nie jest farma”. Coś w tym stwierdzeniu zaczyna mnie uspokajać,
dopóki nie wzrusza ramionami. „Mamy około tuzina kurczaków, konia o imieniu
Sampson i dwie kozy karłowate, Stellę i Stanley”. Potem mamrocze jeszcze kilka słów,
których nie rozumiem.
"Przepraszam. Co?"
- Powiedziałem , że mamy też małego szopa o imieniu Bandit i pudełko kociąt.
„A dlaczego mamy pudełko kociąt, małego szopa i” - przechylam głowę - „dwie kozy
nazwane na cześć postaci z Tramwaju zwanego pożądaniem ?”
Na jej twarzy pojawił się zapierający dech w piersiach uśmiech.
- Ponieważ Mel przyjmowała bezdomnych. Nigdy nie mogła od-trącić kogoś w
potrzebie”. Katherine szarpie luźną nitkę swojej koszulki. Jej głos obniża się do
szeptu. „Co może wyjaśniać, dlaczego mieszkam tu od końca maja”.
"O. Nie wiem, dlaczego myślałem, że jesteś sąsiadem. Czy pracujesz dla Mel i Cal?”
"Rodzaj? Chyba można powiedzieć, że jestem ich opiekunką do domu. Ale
pomogłem im też zbierać plony w sierpniu i przycinać pola tej jesieni”.
"Pola?"
„Naprawdę nie masz pojęcia, prawda?” Ona się śmieje. „Mel jest właścicielem
jednej z największych farm lawendy w Texas Hill Country”. Jej oczy zaciskają się w
kącikach. „Cóż, myślę, że jesteś właścicielem jednej z największych farm lawendy”.
Po raz setny przeczesuję dłonią włosy. „Wyprzedzamy siebie.