14457

Szczegóły
Tytuł 14457
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14457 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14457 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14457 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LECH EMFAZY STEFANSKI MICHA� KOMAR OD MAGII DO PSYCHOTRONIKI WIEDZA POWSZECHNA WARSZAWA 1983 Obwoluta, ok�adka, karta tytu�owa JULIUSZ KULESZA Fotografia na ok�adce ZBIGNIEW WOJS�AW Redaktor ZBIGNIEW CHRZANOWSKI Redaktor techniczny JANINA HAMMER (wyd. I) ANNA MARKOWSKA (Wyd. III) Korektor MARIA SIELICKA-SOROKA � Copyright by Pa�stwowe Wydawnictwo �Wiedza Powszechna", Warszawa 1980 r. PRINTED IN POLAND PW �Wiedza Powszechna" � Warszawa 1983 r. Wydanie III. Nak�ad 50000+300 egz. Obj�to�� 17,1 ark. wyd., 21 ark. druk. + 1,5 ark. wk�adek. Papier offset, mat., kl. V, 70 g. 82X104. Druk technik� offsetow� uko�czono w czerwcu 1983 r. Olszty�skie Zak�ady Graficzne im. Seweryna Pieni�nego, Olsztyn. Zam. 1146. Wk�adki rotograwiurowe wykona�y ��dz- kie Zak�ady Graficzne. Cena z� 200,� ISBN 83-214-0174-0 Naszym dzieciom � Stefanowi Iwankowi, Bognie Stefa�skiej, Magdalenie Komar i Janowi Wac�awowi Komarowi � ksi��k� t� po�wi�caj� Autorzy I Magia i psychotronika Okre�lenie poj�� W mniemaniu prawie powszechnym psychotronika uchodzi za domen� raczej magii ni� nauki. Zdrowy roz- s�dek ka�e podejrzewa� ludzi paraj�cych si� psycho- tronik� o sk�onno�� do nazbyt daleko posuni�tej fan- tazji. Z drugiej strony, ten sam zdrowy rozs�dek wska- zuje, �e np. przedmiot bada� biologii submolekularnej lub fizyki nuklearnej albo wyspecjalizowanych dziedzin matematyki wydaje si� przeci�tnemu cz�owiekowi r�w- nie tajemniczy jak przedmiot zainteresowa� psycho- troniki. Dlaczego w takim razie biologia, fizyka i mate- matyka uchodz� za nauki nie kwestionowane, a psycho- tronika bywa niekiedy okre�lana szyderczym mianem magii? Mo�e dlatego, �e przez d�u�szy czas ta ostatnia nie by�a wliczana do zespo�u nauk zinstytucjonalizowa- nych. Gdy wreszcie j� nobilitowano, to" wiadomo�� o tym fakcie pozosta�a jakby w ukryciu: badaniami psychotronicznymi zainteresowa�y si� przede wszyst- kim instytucje pracuj�ce na rzecz wojska. W �wiecie dzisiejszym na naszych oczach granice nauki poszerzaj� si� niemal z dnia na dzie� i to, co dzi� mo�e uchodzi� za domen� niemal czar�w, jutro oka�e si� czym� oczywistym i u�ytecznym. Czy zreszt� nauka nie lokowa�a si� zawsze na pograniczach fantazji? Dla- czego w takim razie psychotronika uchodzi za domen� tajemniczo-magiczn�? �Zjawisku przypisuje si� cha- rakter magiczny � pisa� polski parapsycholog J�zef 7 Switkowski � wtedy, gdy warunki jego powstania wydaj� si� sprzeczne ze znanymi prawami natu- ry". W tym sensie magiczne mog� si� wydawa� nie- kt�re przedmioty bada� psychotronicznych tak, jak lu- dziom z XIX w. magi� tr�ci�y dokonane przez Roentge- na do�wiadczenia z promieniami katodowymi. C� w ta- kim razie na pewno jest nauk�, a co nie? Nie spos�b udzieli� odpowiedzi ostatecznej. Jednak�e wyuczona konwencja sk�ania nas, by�my pewne dziedziny ludz- kiego wysi�ku poznawczego okre�lali mianem magii, mn� za� uznawali za prawdziw� nauk�. Podzia�y takie s� do�� zawodne i, prawd� m�wi�c, opieraj� si� raczej na przywi�zaniu do w�asnej wiary ni� na racjonalnych kryteriach, na do�wiadczeniu. W �redniowieczu ludzie naprawd� o�wieceni i uczeni s�dzili, �e mucha ma osiem n�g, tak bowiem rzekomo twierdzi� Arystoteles, a twierdzenia zawarte w Pi�mie �wi�tym i w dzie�ach Arystotelesa nie podlega�y w owych czasach dyskusji. W rzeczywisto�ci fa�sz zakrad� si� do dzie� Arystotele- sa jeszcze w staro�ytno�ci z winy nieuwa�nego przepi- sywacza r�kopisu, kt�ry zamiast 6 napisa� 8. Errare humanum est..., ale to doprawdy �enuj�ce, �e przez setki lat �aden z czytelnik�w Arystotelesa nie z�apa� muchy, aby policzy�, ile w rzeczywisto�ci ma n�g. A mo�e ci, kt�rzy to uczynili i doliczyli si� zaledwie sze�ciu, nie mieli po prostu odwagi, aby ujawni� �wia- toburczy wynik swego do�wiadczenia? Ludzie nie wierz�cy w zasadno�� praktyk r�d�kar- skich stanowi� wi�kszo�� w sferach naukowych Polski, Europy i ca�ego �wiata. A jednak w 1968 powsta�a w ZSRR Mie�wiedomstwiennaja Komisja po Problemie Biofiziczeskogo Effekta � pa�stwowa instytucja zaj- muj�ca si� przede wszystkim zastosowaniem r�d�- karstwa w geologii, a tak�e w archeologii i krymina- listyce. Milionowe oszcz�dno�ci, jakie daje na co dzie� stosowanie metody biofizycznej w poszukiwaniach geo- 8 logicznych, lepiej przemawiaj� za r�d�karstwem ni� jakiekolwiek argumenty teoretyczne. Czy w takim ra- zie badaczy zajmuj�cych si� wyja�nianiem tajemni- cy r�d�karstwa umie�cimy w grupie prawdziwych uczonych, czy te� w grupie amator�w paraj�cych si� magi�? Czym wi�c jest psychotronika? Zden�k Rejdak, pre- zes Mi�dzynarodowego Towarzystwa Bada� Psychotro- nicznych, tak oto j� definiuje: Psychotronika jest samodzieln�, interdyscyplinarn� ga��- zi� wiedzy, kt�ra zajmuje si� si�ami dzia�aj�cymi na odle- g�o�� � interakcjami zar�wno pomi�dzy lud�mi, jak te� mi�dzy lud�mi a otaczaj�cym �wiatem (organicznym i nie- organicznym). Interakcje te wi��� si� z energetycznymi for- mami wy�ej zorganizowanej �ywej materii i s� w�a�nie przedmiotem bada�. W odr�nieniu od parapsychologii, kt�- r� interesowa�y fenomeny, psychotronika bada zjawiska, jakie wyst�puj� w utajonej postaci w ka�dej �ywej jedno- stce. Chodzi tu o badanie funkcji psychicznej i fizykalnej w ich naturalnym wzajemnym powi�zaniu. Psychotronika bada r�wnie� energetyczn� istot� zjawisk tradycyjnie zna- nych pod poj�ciami telepatii, telekinezy, telegnozji (jasno- widzenia) itp. Ju� w samej definicji mo�na spostrzec powody nie- ufno�ci do psychotroniki. Zajmuje si� ona bowiem zja- wiskami wci�� jeszcze nie wyja�nionymi. Czy wynika st�d, �e sama jest dziedzin� mglisto-tajemnicz�, nie- naukow�? Tak, jakby prawdziwa nauka zajmowa�a si� zjawiskami oczywistymi! Nie znaczy to wcale, �e spra- w� zwi�zk�w mi�dzy nauk� i magi� mo�na teraz spo- kojnie pomin��. Ostatecznie jedn� z elementarnych cn�t nauki jest nieustaj�ca ciekawo�� badawcza, for- mu�owanie coraz to nowych pyta�, badanie, nie za� sk�onno�� do lenistwa umys�owego, kt�re wyra�a si� w wygodnym oznaczaniu zjawisk wci�� nierozpozna- nych mianem magii, pogardliwym i szyderczym. 9 Inicjatorem naukowych bada� nad magi� by� angiel- ski etnolog i historyk James George Frazer (1854� 1941). Zdaniem Frazera z gruntu b��dne s� zasady my- �lenia, na kt�rych opiera si� magia. �Magia � powiada Frazer � jest fa�szywym systemem praw przyrody i r�wnocze�nie zespo�em fa�szywych wskaz�wek post�- powania. Jest to zar�wno fa�szywa nauka, jak i za- wodna sztuka". Oczywi�cie nie mamy tu zamiaru przeprowadza� pe�- nej rehabilitacji magii, ale te� trudno dzi� zgodzi� si� z twierdzeniami Frazera. Czy rzeczywi�cie istniej� podstawy, aby wszelk� dzia�alno�� magiczn� okre�li� wzgardliwym mianem �zawodnej sztuki"? Czy zabiegi magiczne bywaj� za- wsze nieskuteczne? Niezliczone przekazy historyczne i �wiadectwa podr�nik�w i etnograf�w �wiadcz� o czym� wr�cz przeciwnym. Frazer kategorycznie za- przeczy� prawdziwo�ci jednych i drugich, w�asnych za� obserwacji nie mia� i mie� ich nie m�g�, poniewa� sam nie podr�owa�, zadowalaj�c si� kompilowaniem cu- dzych spostrze�e�. Nie miejmy mu tego za z�e; jego Z�ota ga��� jest i tak ksi��k� pe�n� niepowtarzalnego uroku. Spr�bujmy jednak teraz popatrze� z innego punktu widzenia na rozmaite fakty, s�usznie czy nies�usznie za- liczane do fenomen�w �magicznych". W ich wyborze pomaga� nam b�dzie definicja magii, kt�r� podaje w swojej ksi��ce ameryka�ski znawca przedmiotu Max Freedom Long: Wszelka dzia�alno�� wykraczaj�ca poza zakres naszych praw fizycznych jest magi�. Oboj�tne, czy chodzi o natych- miastowe wyleczenie, czy wywo�ywanie zjawisk parapsy- chicznych, jak telepatia, jasnowidzenie itp., czy te� o skut- ki tzw. modlitwy �mierci. 10 Tajemnice fakir�w Znakomity angielski badacz hipnozy James Braid w rozprawie Uwagi nad transem, czyli snem zimowym u ludzi (1850) opisa� do�wiadczenia z Haridasem, s�aw- nym ongi indyjskim fakirem. Cz�owiek ten umia� po- gr��y� sam siebie w rodzaj pozornej �mierci. W tym stanie zakopywano go do grobu na 3, 10, 30, a nawet 40 dni. Ostatnie z tych do�wiadcze� przeprowadzono w Lahore pod okiem sir Claude'a Wade'a, �wczesnego rezydenta angielskiego na dworze tamtejszego maha- rad�y, zreszt� wielkiego sceptyka w sprawach wszel- kich nadzwyczajno�ci. Na kilka dni przed pr�b� Haridas za�y� �rodek prze- czyszczaj�cy i odt�d �ywi� si� tylko mlekiem. W dniu, kiedy miano go zakopa�, po�kn�� pas p��tna d�ugi na 30 �okci i wyci�gn�� go z powrotem przez gard�o (mia- �o to na celu oczyszczenie �o��dka). Potem wykona� co� w rodzaju lewatywy. Wreszcie zatka� sobie wszyst- kie otwory cia�a woskiem, wcisn�� j�zyk do gard�a, skrzy�owa� ramiona na piersi i zasn��. W�wczas zawi- ni�to fakira w chust�, na kt�rej siedzia�, zwi�zano j�, opiecz�towano piecz�ci� maharad�y i z�o�ono do skrzy- ni. Skrzyni� zakopano na pa�acowym dziedzi�cu. Gro- bowca i ca�ego pa�acu we dnie i w nocy strzeg�y warty. Po 40 dniach grobowiec komisyjnie rozkopano i wy- j�to ze� cia�o Haridasa zupe�nie sztywne, wygl�daj�ce jak martwe. S�u��cy pola� je ciep�� wod�, po czym za- cz�� ok�ada� ciemi� gor�cym ciastem pszennym. Z no- sa i uszu wyj�� wosk, wyci�gn�� te� z gard�a j�zyk. Powieki naciera� roztopionym mas�em. Wtem cia�o po- ruszy�o si� kurczowo, nozdrza wyd�y si�. Puls by� wci�� ledwie wyczuwalny. Wreszcie �renice odzyska�y blask, a fakir, spostrzeg�szy, �e rad�a stoi tu� obok, przem�wi� ledwie s�yszalnym g�osem: �Wierzysz mi teraz?" I sceptyczny rad�a musia� uwierzy�. 11 Od czytelnik�w rzecz jasna a� tak wiele nie ��damy. Niemniej pozostaje faktem, �e od kilku lat �wiat nau- kowy przesta� traktowa� z �artobliwym lekcewa�e- niem �sztuczki" jogin�w. Wi��e si� to z odkryciem zjawiska biologicznego sprz�enia zwrotnego (po an- gielsku biofeedback) i z konstrukcj� urz�dze�, kt�re pozwalaj� tym zjawiskiem sterowa�. M�wi�c w grubym uproszczeniu, zjawisko to mo�e- my sztucznie wywo�a�, wczuwaj�c si� w jaki� narz�d swego cia�a, maksymalnie koncentruj�c na nim uwag�, a nast�pnie wyobra�aj�c sobie stopniow� zmian� w je- go dzia�aniu: zwolnienie rytmu serca, zwolnienie ryt- m�w pr�d�w czynno�ciowych m�zgu, zwi�kszenie elektrycznej oporno�ci sk�ry itp. Ka�de spostrze�enie zmiany powoduje dalsze jej nasilanie si�. Prosz� zwr�- ci� uwag�: wymieniamy tu takie funkcje organizmu, na kt�re � jak s�dzono jeszcze kilka lat temu � wola cz�owieka nie mo�e mie� najmniejszego wp�ywu. Najprostszym chyba aparatem do biologicznego sprz�enia zwrotnego mo�e by� zwyk�a s�uchawka le- karska. Cz�owiek k�adzie si� i ws�uchuje w bicie w�a- snego serca, �ycz�c sobie usilnie, aby jego cz�stotli- wo�� uleg�a zmianie: zwolnieniu lub przy�pieszeniu. Najmniejsza nawet zauwa�ona zmiana powoduje po- t�gowanie si� zjawiska. Skutek staje si� wi�c przyczy- n�, a przyczyna z kolei skutkiem � jest to zreszt� za- sada ka�dego sprz�enia zwrotnego. Rewelacyjnych wynik�w oczywi�cie nie nale�y oczekiwa� podczas pierwszych pr�b. Wszelkie urz�dzenia �biofeedbacko- we" pomagaj� jedynie w treningu, lecz bynajmniej nie zwalniaj� od niego. O ile wspomniane tu dla przyk�adu trenowanie zmian rytmu serca by�oby dla przeci�tnego cz�owieka raczej niecelowe, o tyle umo�liwienie kontroli swoich rytm�w m�zgowych daje rezultaty ciekawe i bezspor- nie po�yteczne. 12 Jak wiadomo, zapis elektroencefalograficzny uwido- cznia w postaci �fal" r�ne rytmy pr�d�w czynno�cio- wych m�zgu. Normalnej pracy m�zgu odpowiada tzw. rytm beta � nieregularny, o stosunkowo du�ej cz�- stotliwo�ci. Stanowi spoczynku, odpr�enia fizycznego i psychicznego odpowiada regularny rytm alfa, cha- rakteryzuj�cy si� poza tym znacznie wi�ksz� ampli- tud� ni� wymieniony poprzednio; jego cz�stotliwo�� zawiera si� w granicach 7�13 Hz. Jeszcze ni�szy za- kres cz�stotliwo�ci obserwujemy w rytmie theta (4�7 Hz) manifestuj�cym si� podczas marze� sen- nych i w czasie wyt�onej pracy umys�owej o charak- terze tw�rczym. Najni�sze cz�stotliwo�ci (0,5�4 Hz), odpowiadaj�ce tzw. rytmowi delta, wyst�puj� podczas g��bokiego snu. Mo�liwo�� osi�gni�cia na ��danie stanu pe�nego re- laksu i � co za tym idzie � szybkiego, a gruntowne- go wypoczynku jest dla wsp�czesnego cz�owieka szcze- g�lnie kusz�ca. Zw�aszcza gdy towarzysz� temu roz- koszne marzenia senne na jawie. Wszystko to jest mo- �liwe dzi�ki aparatowi b�d�cemu uproszczonym elek- troencefalografem, bez urz�dzenia zapisuj�cego, ale za to z ekranem oscyloskopu lub s�uchawkami. Sygna� �wietlny lub d�wi�kowy umo�liwia �ledzenie w�as- nych rytm�w m�zgowych i wywieranie wp�ywu na ich przebieg. Podobnie skuteczne okaza�y si� urz�dzenia dzia�a- j�ce na nieco innej zasadzie. S� to �biofeedbacki", kt�re wykorzystuj� tzw. efekt sk�rnogalwaniczny (fot. 1). Zjawisko sk�rnogalwaniczne polega na zmie- nianiu si� oporno�ci elektrycznej sk�ry pod wp�ywem czynnik�w emocjonalnych. Aby je dostrzec, przymoco- wuje si� elektrody np. po obu stronach d�oni, w��cza si� w obw�d �r�d�o s�abego, zupe�nie nieodczuwalne- go pr�du i mierzy jego przep�yw czu�ym galwanome- $ trem. Gdy wzrasta napi�cie emocjonalne (np. pod 13 wp�ywem przestrachu), w�wczas zmniejsza si� op�r elektryczny i odwrotnie: psychicznemu odpr�eniu towarzyszy stopniowo zwi�kszaj�ca si� oporno�� sk�ry. Przyczyna tego zjawiska nie zosta�a dot�d w spos�b zadowalaj�cy wyja�niona, co bynajmniej nie prze- szkadza w praktycznym jego wykorzystaniu, m.in. przez policj� w detektorach k�amstwa (ciekawych odsy�amy do ksi��ki H. J. Eysencka Sens i nonsens w psycholo- gii). Urz�dzenia umo�liwiaj�ce trenowanie relaksacji, a dzia�aj�ce na zasadzie efektu sk�rnogalwanicznego, produkowane s� seryjnie w USA przez firm� �Bio- feedback Instrument Company". 14 Aura �laz: Domine, z czego, prosz�, s� promienie, kt�re ty nosisz na g�owie? S w. Gwalbert: S� ze mnie! Z mojej wewn�trznej wiedzy i z anio�a, co w ciele moim pali si� tajemnie. �laz: My�la�em, �e te p�omieniste ko�a s� z w�os�w. S w. Gwalbert: Er go nie by�yby z duszy? �laz: Domine, a kot, kiedy si� napuszy, to tak mu iskry z w�os�w wylatuj�... (S�OWACKI: Lilia Weneda) Ju� od czas�w staro�ytnych m�wi si� o pewnego rodzaju promieniowaniu, kt�re umiejscowione jest wo- k� �ywych organizm�w. Bywa�o ono widywane jed- nak�e tylko przez niekt�re osoby szczeg�lnie wra�li- we. Po�wiat� otaczaj�c� g�owy �wi�tych odnajdujemy na wi�kszo�ci obraz�w o tre�ci religijnej � bez wzgl�- du na to, jakiej wierze s�u��, a tak�e niezale�nie od miejsca i czasu ich powstania. Promieniowanie to (na- zywane r�wnie� emanacj�, aureol�, polami) w trady- cji okultystycznej przyj�o nazw� aury i zachowa�o j� do dzi�. Przedstawia si� jako rodzaj mglistej po- �wiaty i ma zarysy kszta�tu cia�a; u cz�owieka naj- silniej ja�nieje okolica g�owy. Zdolno�� widzenia aury posiada� m. in. Stefan Os- sowiecki, znany polski jasnowidz z okresu mi�dzywo- jennego. Twierdzi� on, �e wok� g�owy cz�owieka za- j�tego prac� umys�ow� dostrzega niekiedy po�wiat� zielonkaw�. G�owa cz�owieka zaj�tego prac� tw�rcz� promieniuje jakoby b��kitem. Przy podnieceniu ero- tycznym po�wiata staje si� czerwona, w chorobie � ��ta, a przed �mierci� bieleje. Czy spostrze�enia te by�y subiektywne, czy te� odpowiada�y im jakie� obie- ktywnie istniej�ce fakty, trudno orzec. Niemniej po- zostaje faktem, �e w kilku przypadkach zdarzy�o si� 15 Ossowieckiemu przepowiedzie� �mier� ludzi na pod- stawie zaobserwowanej wok� ich g��w bia�ej po�wia- ty, a byli w�r�d nich i tacy, kt�rym � rozumowo rzecz bior�c � nale�a�o raczej wr�y� d�ugie lata �ycia. W 1908 angielski lekarz Walter Kilner, eksperymen- tuj�c z dicyjanin�, barwnikiem uczulaj�cym emulsj� fotograficzn� na podczerwie�, dokona� przypadkowego odkrycia. Spostrzeg�, �e w pewnych warunkach �wietl- nych g�owa cz�owieka ogl�dana przez szybk� zabar- wion� roztworem dicyjaniny wydaje si� otoczona po- �wiat�, kt�rej nie maj� przedmioty martwe. Kilner przeprowadzi� badania odkrytego przez siebie fenome- nu, udoskonali� technik� jego otrzymywania, a nawet spr�bowa� znale�� dla� zastosowanie w diagnostyce medycznej. Okaza�o si� bowiem, �e wielko�� i kszta�t �aury" zmieniaj� si� zale�nie od stanu zdrowia bada- nej osoby. W latach dwudziestych bie��cego stulecia, w pra- cowni Towarzystwa Psychicznego w Bordeaux u dra I. Maxwella, stosowano nast�puj�c� metod�: Osob� ba- dan� umieszczano przed ciemnym t�em koloru g��bo- kiego b��kitu indygo. Nast�pnie rzutowano na ni� od przodu s�aby promie� b��kitnego �wiat�a i obserwowa- no przez filtr barwy pomara�czowo��tej. W�wczas mo�na by�o spostrzec jakby halo, kt�re otacza�o g�o- w� osoby badanej. Niestety ani Kilner, ani jego na�ladowcy nie umieli orzec, czym jest w�a�ciwie obserwowana przez nich aura. Dlatego publikowane przez grono tych os�b wy- niki przyjmowane by�y przez �wiat naukowy z du�ym sceptycyzmem. W 1939 miejski szpital w Krasnodarze nad Kubaniem zleci� elektrotechnikowi Siemionowi Kirlianowi reperacj� aparatu d'Arsonvala � urz�dzenia do leczniczego masa�u pr�dami wielkiej cz�stotliwo�ci. 16 Kirliana zafrapowa�y male�kie, niebieskie iskierki, przeskakuj�ce pomi�dzy szklan� elektrod� a sk�r� pacjenta, i zapragn�� je sfotografowa�. Skonstruowa� w�wczas w�asne urz�dzenie z elektrod� metalow�, za- bezpieczaj�ce klisz� przed dost�pem �wiat�a z zewn�trz. Na elektrodzie po�o�y� klisz�, a na kliszy w�asn� d�o�. Po wywo�aniu ukaza� si� obraz, kt�ry Siemiona wpra- wi� w os�upienie. Ujrza� ciemn� sylwetk� swojej d�oni, pokryt� mas� �wietlistych punkcik�w, uk�adaj�cych si� w skupiska i konstelacje, jakby wed�ug jakiego� lo- gicznego, ale niezrozumia�ego planu. Natomiast ca�a sylwetka otoczona by�a jasn� po�wiat�, kt�ra przypo- mina�a koron� s�oneczn�, znan� z fotografii dokony- wanych podczas ca�kowitych za�mie�. Z palc�w wy- strzela�y d�u�sze promienie, niby protuberancje (fot. 3). Co to by�o, Kirlian oczywi�cie nie wiedzia�, ale prze- czucie m�wi�o mu (i s�usznie!), �e jest na tropie jakie- go� wielkiego odkrycia. Przede wszystkim postanowi� udoskonali� sw�j aparat. W ci�gu kilku nast�pnych lat w pracy pomaga�a mu tylko �ona, Walentyna. Pa�stwo Kirlianowie budowali coraz to nowe urz�dzenia, kt�re przystosowane by�y do zdj�� w kolorze, a wreszcie aparaty daj�ce obraz bezpo�rednio na ekranie. R�wnolegle dokonywali no- wych obserwacji. Ich wyniki by�y coraz bardziej za- dziwiaj�ce. Okaza�o si�, �e ka�da �ywa istota ukazuje na fotogramie sw�j �schemat energetyczny", pokrywa- j�cy si� zasadniczo ze schematem anatomicznym, a jed- nak od niego r�ny. Tak�e owa �wietlista obw�dka, kt�rej obecno�� na zdj�ciu jest charakterystyczna dla wszystkiego co �yje, ukazywa�a si� w coraz to innych kszta�tach, rozmiarach i kolorach. Kt�rego� dnia chcia� Siemion Kirlian pokaza� go�cio- wi z Akademii Nauk aur� swojej d�oni. Kilkakrotnie ponawia� pr�by, lecz obrazy ukazywa�y si� ci�gle za- mazane i prawie pozbawione jasnej obw�dki. Kirlian 17 s�dzi� ju�, �e aparat jest uszkodzony, ale d�o� �ony da- �a obraz prawid�owy. Czemu tak si� dzia�o, zrozumia� to wieczorem, gdy z wysok� gor�czk� i migren� mu- sia� po�o�y� si� do ��ka: aparat wykry� chorob� przed wyst�pieniem jej objaw�w. Innym razem sfotografo- wa� �wie�o zerwany li��. Potem szybko odci�� znaczn� jego cz�� i zn�w dokona� zdj�cia. Chcia� po prostu zobaczy�, jak zachowa si� po okaleczeniu pozosta�a cz�� li�cia. Tymczasem na fotografii li�� ukaza� si�... w ca�o�ci. Jego �schemat energetyczny" pozosta� pra- wie nienaruszony. Czy�by wi�c fotografie Kirliana pozwala�y nam wi- dzie� to, co okulty�ci nazywali zawsze �cia�em eterycz- nym"? Na ostateczn� odpowied� jest chyba jeszcze za wcze�- nie. Na razie na ca�ym �wiecie trwaj� intensywne ba- dania (fot. 4). W Krasnodarze powsta� Instytut Kirlia- nowski, prowadzone s� te� do�wiadczenia w licznych o�rodkach uniwersyteckich ZSRR. W USA kilka firm zacz�o produkowa� aparaty kirlianowskie. Rozporz�- dzeniem Prezydium Rady Najwy�szej RFSRR przy- znano Siemionowi Dawidowiczowi Kirlianowi w 1974 18 Najprostsze urz�dzenie do otrzymywania fotografii kirlianowskiej na filmie 35 mm, bia�o-czarnym lub barwnj m. Jako generator pr�d�w wielkiej cz�stotliwo�ci mo�e by� z powodzeniem u�yty aparat elektromedyczny d'Arsonvala (stosowany do tzw. elektrycznego masa�u) za zas�ugi na polu dzia�alno�ci badawczej zaszczytny tytu� Zas�u�onego Odkrywcy RFSRR. Trzeba tu doda�, �e �fotografia kirlianowska" � po- dobnie jak ka�de odkrycie czy wynalazek � ma swo- ich prekursor�w. Pierwszym, kt�ry opracowa� metod� otrzymywania podobnych obraz�w oraz zrozumia� ich wymow�, by� Polak doktor Jakub Jodko-Narkiewicz (fot. 5). Za �ycia niedoceniony, po �mierci prawie zapomniany, jeden z tych, kt�rzy �urodzili si� za wcze�nie". Dzi� jest on postaci� nieznan� tak dalece, �e w literaturze obcoj�zycznej wymieniany bywa niekiedy po�r�d uczo- nych rosyjskich. Ojciec Jakuba Jodko-Narkiewicza, Otton, by� za- mo�nym ziemianinem, w�a�cicielem kilku maj�tk�w ziemskich w by�ej guberni mi�skiej, w powiecie ihu- me�skim. Matka, Aniela, z domu Estko, chlubi�a si� pokrewie�stwem z bohaterem narodowym Polski i USA Tadeuszem Ko�ciuszk�. Jakub urodzi� si� w 1847 w ma- j�tku Otton�w. Otrzyma� staranne i wielostronne wy- kszta�cenie: lekarskie, elektrotechniczne, a tak�e artys- tyczne. Studiowa� pocz�tkowo w Moskwie, p�niej w Pary�u. Tam, w 1870 zasta�a go wojna francusko- -pruska. Podczas obl�enia, aby zarobi� na �ycie, udzie- la� lekcji muzyki. Po powrocie do kraju Jakub o�eni� si� z Helen� Pie�lak, c�rk� s�siad�w z maj�tku Mohor- ty. Z pi�ciorga dzieci tego ma��e�stwa najm�odszy Konrad, urodzony w 1885, zmar� w Krakowie ju� po zako�czeniu II wojny �wiatowej. W skromnym archiwum rodziny Jodko-Narkiewi- cz�w w Warszawie znajduje si� fotografia Jakuba z 1888. Zachowa� si� tak�e afisz reklamuj�cy sanato- rium za�o�one przez doktora Jodko-Narkiewicza w maj�tku nad Niemnem. Jego specjalno�ci� by�y �kuracje ku- mysowe", a leczniczy nap�j z kobylego mleka przygo- towywali w tym celu sprowadzeni specja- li�ci � Baszkirowie. Jednocze�nie w swoim nadnie- 20 me�skim laboratorium elektrotechnicznym (dobrze pami�ta je do dzi� synowa wynalazcy) doktor Jodko-Nar- kiewicz pracowa� nad �telegrafi� bez drutu". W 1892 odby�a si� w Wiedniu pierwsza na �wiecie publiczna transmisja radiowa. Aparat nadawczy sk�a- da� si� z cewki Ruhmkorffa,. uziemionej i po��czonej z anten�. Odbiornikiem by�a po��czona z ziemi� i z an- ten� s�uchawka telefoniczna. Pierwsze�stwo Jodko- -Narkiewicza w dziedzinie radiotelegrafii zosta�o po- twierdzone 2 grudnia 1898 na posiedzeniu Francuskiego Towarzystwa Fizycznego w Pary�u. Trudno jednak nazwa� go wynalazc� radia, poniewa� � jak orzeczo- no � nie potrafi� w dostatecznym stopniu uzasadni� teoretycznie dzia�ania swego aparatu. W sierpniu 1896 w Berlinie demonstruje Jodko-Nar- kiewicz inne swoje urz�dzenie. I zn�w teoria pozostaje w tyle za praktyk�. O ile bowiem same �elektrografie" przekonywa�y na og� wszystkich, o tyle ich interpre- tacja budzi�a nieufno��. Nie dziwmy si�: Jodko-Nar- kiewicz by� zwolennikiem pogl�d�w barona Reichen- bacha, uznaj�cego istnienie szczeg�lnej �si�y �yciowej". W akademickich �rodowiskach naukowych pogl�dy te mia�y w�wczas opini� zupe�nej fantazji. A oto co tygodnik �Kraj" pisa� w 1896 z okazji ber- li�skiego pokazu, na kt�rym Jodko-Narkiewicz demon- strowa� swe do�wiadczenia nad �promieniowaniem elektrycznym cia�a ludzkiego": doktor Jodko-Narkiewicz u�y� w tym celu po��czonej z nie- zbyt silnym elementem galwanicznym ma�ej cewki Ruhm- korffa, od kt�rej idzie jednobiegunowy przewodnik do ostrza metalowego przytwierdzonego do �ciany, maj�cego zbiera� (? � L.E.S. i M.K.) elektryczno�� z powietrza. Do cewki doktor Jodko-Narkiewicz przytwierdzi� drut, kt�rego biegun znajduje si�- w nape�nionej do po�owy rozcie�czonym kwa- sem szklanej rurce zamkni�tej. Gdy jedna osoba, np. A, ow� rurk� we�mie w r�k� i je�eli do niej zbli�y si� kto� drugi, B, w�wczas na powierzchni cia�a osoby A we wszyst- 21 kich miejscach, gdzie znajduj� si� w�z�y nerwowe (?�L.E.S. i M.K.), nast�puje promieniowanie, czyli wy�adowanie elek- tryczno�ci. Dalej, je�eli osoba A we�mie w drug� r�k� rurk� Geis- slera lub Crookesa, to za zbli�eniem si� osoby B w rurce tej uka�e si� �wiat�o. Wspomniane wy�adowanie, czyli promieniowanie elektry- czno�ci cia�a ludzkiego, daje si� utrwali� na fotografii. Pan Jodko-Narkiewicz pokazywa� w Berlinie zdj�cia foto- graficzne z r�nych cz�ci cia�a ludzkiego: na fotografiach promienie wyst�puj� w jednym miejscu bardzo silnie, w in- nym bardzo s�abo lub wcale ich nie ma. doktor Jodko-Narkie- wicz obja�nia to, �e im dane miejsce jest zdrowsze, tym promieniowanie odbywa si� silniej, przy czym � wed�ug jego zdania � kierunek, si�a itp. cechy promieni zale�� od uczu� wzajemnych, jakie �ywi� wzgl�dem siebie poddane do�wiadczeniu osoby. Gdy do r�ki kobiety A zbli�y� sw� r�k� kochaj�cy j� m�czyzna B, w�wczas promienie wy- st�pi�y na fotografii silniej i w kierunku prostym (fot. 6); natomiast gdy m�czyzn� B zast�pi�a kobieta C, z kt�r� A by�a w stosunkach ozi�b�ych, promienie okaza�y si� na p�y- cie fotograficznej s�abe i w kierunku uko�nym (na za��czo- nej fot. 7 to ostatnie zjawisko nie jest wyra�nie widoczne). Wychodz�c z zasady, �e cia�o nasze jest do pewnego stopnia materi� elektryczn�, w kt�rej zachodz� mniejsze lub wi�k- sze wy�adowania, uczony spr�bowa� zbadania tych objaw�w fotograficznie � porobi� nadzwyczaj czu�e zdj�cia z pojedyn- czych cz�ci organizmu ludzkiego w stanie zdrowia i cho- roby, a nawet w pewnych stadiach psychicznego nastroju. Uzyska� tedy szereg obraz�w, kt�re ilustruj� widocznie jego teori� o rozmaitych fizjologicznych i duchowych objawach �ycia. W tym samym roku (1896) Jodko-Narkiewicz kon- tynuuje swoje prace w Pary�u, korzystaj�c z labora- torium doktora Baraduca, z kt�rym ��czy�a go serdeczna, d�ugoletnia przyja��. Nawet przebywaj�c w l�nych miastach Europy obaj ci uczeni pozostawali w ��czno�- ci listownej i telepatycznej; by�a to jeszcze jedna for- ma wsp�lnie przeprowadzanych eksperyment�w. Tygodnik �Kraj" reprodukuje ju� w marcu 1896 22 osiem elektrografii Jodko-Narkiewicza ��cznie z arty- ku�em �Fotografia na us�ugach fizjologii". Czytamy tam, �e (wg s��w badacza) �zdrowy cz�owiek odznacza si� wy�adowywaniem ze swego ustroju silnych iskier i promieni elektrycznych, chory posiada te w�a�ciwo�- ci w s�abszym stopniu, cia�o za� martwe lub sparali�o- wane �adnych tego rodzaju objaw�w nie daje". Elek- trografie by�y wykonywane przy bezpo�rednim kontak- cie zdejmowanego obiektu z p�yt� �wiat�oczu��, na kt�- r� oddzia�ywa�o �wiat�o specyficznych wy�adowa� do- bywaj�cych si� z obiektu (np. d�oni cz�owieka). Pewn� sensacj� wystawy fotograficznej w Rosyj- skim Imperatorskim Towarzystwie Technicznym w 1889 by�y elektrografie Jodko-Narkiewicza przedsta- wiaj�ce li�cie ro�lin, monety, palce r�k ludzkich. Do- �wiadczenia te spr�bowali potem z powodzeniem po- wtarza� badacze francuscy, niemieccy i ameryka�scy. Jeszcze bardziej zagadkowe s� dalsze eksperymenty naszego badacza. Je�li wierzy� ks. Niteckiemu (kt�ry powo�uje si� na do�� niejasny opis w ksi��ce doktora Sur- bleda Spiritisme et spiritualisme), Jodko-Narkiewicz nauczy� si� otrzymywa� luminescencj� ca�ych postaci ludzkich. Sprawia�o to na widzach wra�enie, jakby w ciemno�ciach �wywo�ywano ducha" �ywej osoby. �mier� zaskoczy�a naszego badacza w Wiedniu, w roku 1905. Porozumienie ze zwierz�tami Sensacj� prasow� lat poprzedzaj�cych I wojn� �wia- tow� by�o zamieszczone w �Progress Thinker" spra- wozdanie prof. Choa. Czytamy tam, �e sze�cioletni Er- win Goward ze stanu Alabama (USA) w zadziwiaj�cy ,., spos�b porozumiewa� si� ze zwierz�tami domowymi. ' Na przyk�ad ch�opiec opowiada� domownikom, �e przed " chwil� wys�ucha� zwierze� psa, Tresa, na temat za- 23 gryzionej przez niego wczoraj owcy, z podaniem miej- -ca wypadku. Mu� skar�y� mu si�, �e jest chory, bol� go kolana i chyba nie b�dzie m�g� jutro chodzi�. Wszystko po sprawdzeniu okazywa�o si� zgodne z rze- czywisto�ci�. S�siedzi zacz�li korzysta� z tej zdolno�ci ch�opca, prosz�c go o po�rednictwo w razie choroby zwierz�t. Kiedy� wezwany do chorego konia �pom�wi�" z nim i o�wiadczy�, �e przyczyn� dolegliwo�ci jest ze- psuty z�b, kt�rego miejsce wskaza�; po usuni�ciu z�ba ko� wyzdrowia�. Od rozjuszonego byka dowiedzia� si�, �e tkwi mu gw�d� w kopycie, kt�ry rzeczywi�cie zna- leziono i wyj�to. Zwierz�ta mia�y do ch�opca nieogra- niczon� ufno�� i nigdy nie wyrz�dzi�y mu �adnej krzywdy. Erwin, b�d�c niemowl�ciem, rzekomo wyczu- wa� telepatycznie my�li matki: kaprysi�, gdy tylko po- wzi�a zamiar wyk�pan-ia go, wcale tego g�o�no nie wypowiadaj�c. S�awny rosyjski treser zwierz�t W�adimir Dur�w (1863�1934) wsp�pracowa� przez d�u�szy czas z prof. Bechteriewem, dostarczaj�c mu materia�u do bada� nad telepati�. Zwierz�ta Durowa wykonywa�y nawet bardzo nieraz skomplikowane polecenia, wydawane im przez tresera wy ��cznie w my�li. Podczas jednego z do�wiadcze� Bechteriew wr�czy� Durowowi kartk� z instrukcj�, kt�r� Durow mia� przekaza� telepatycz- nie psu Marsowi. Treser uj�� w�wczas g�ow� psa w d�o- nie i d�ugo w milczeniu wpatrywa� si� w jego oczy. Nagle Mars uwolni� si� z r�k swego pana i pobieg� do ma�ego pomieszczenia za pracowni�; pomieszczenie to by�o psu dotychczas nie znane. Sta�y tam trzy sto�y pe�ne papier�w i ksi��ek. Pies rozejrza� si� i staja� na tylnych �apach popatrzy� na pierwszy i drugi st�, na- st�pnie podbieg� do trzeciego. Zrzuci� ze� le��c� tam ksi��k� telefoniczn�, chwyci� j� w z�by i przyni�s� do laboratorium. Mars wykona� dok�adnie to, czego za��- da� prof. Bechteriew. 24 Wyniki wielu eksperyment�w telepatycznych wska- zuj�, �e przekazywanie my�li t� drog� zdaje si� jakby �omija� j�zyk". / doktor Carl Schleicher, ameryka�ski psychiatra dzia�a- j�cy r�wnie� na polu psychotroniki, zabrawszy g�os podczas sesji zamykaj�cej Kongres Bada� Psychotro- nicznych w Pradze (1973), wyrazi� nadziej�, �e by� mo- �e ju� w niedalekiej przysz�o�ci �rozmowy" ludzi ze zwierz�tami przestan� by� tylko tematem bajek dla dzieci. �Duchy" stukaj�ce Oto co zdarzy�o si� na probostwie w Cideville, w de- partamencie Dolnej Sekwany, w 1850. Okoliczno�ci doprowadzi�y do �ledztwa i wydobyto na jaw wiele fakt�w, badaj�c ogromn� liczb� �wiadk�w. Cytujemy za A. R. Wallacem: Zaburzenia rozpocz�y si� od czasu, gdy na wychowanie do ks. Tinela, proboszcza w Cideville, przybyli dwaj ch�o- pcy, dwunaste- i czternastoletni, i trwa�y przez dwa mie- si�ce i p�, dop�ki dzieci nie usuni�to z probostwa. Owe zaburzenia polega�y na stukaniu jak gdyby m�otkiem po lamperiach, na drapaniu i potrz�saniu ca�ym domem tak, i� wszystkie sprz�ty trzeszcza�y; dalej s�ycha� by�o odg�osy, jak gdyby wszyscy mieszka�cy domu uderzali laskami o po- d�og� (...) Obok tych d�wi�k�w widzie� mo�na by�o dziwne i niewyt�umaczone objawy si�y. Sto�y i biurka porusza�y si� doko�a bez widocznej przyczyny. Drzwiczki piec�w wyla- tywa�y wielokrotnie na �rodek pokoju, szyby by�y t�uczone, m�otek rzucony by� r�wnie� na �rodek pokoju, a jednak upad� bez �oskotu, jak gdyby po�o�ony niewidzialn� r�k�. U os�b stoj�cych w zupe�nym odosobnieniu porusza�o si� ubranie. Kiedy miejscowy mer przyszed� zbada� t� spraw�, st�, przy kt�rym usiad� wraz z inn� osob�, odsun�� si� od nich wbrew usi�owaniom zatrzymania go, gdy tymczasem dzieci sta�y na �rodku pokoju. Na koniec wiele innych fak- t�w tego rodzaju bywa�o przedmiotem obserwacji r�nych 25 os�b ciesz�cych si� szacunkiem i stanowiskiem, z kt�rych ka�da, udaj�c si� na miejsce w zamiarze wykrycia oszu- stwa, przekonywa�a si� po rozwa�nym zbadaniu sprawy, �e zjawisk owych nie dokonywa�a �adna z os�b obecnych. Znamy wszyscy opowie�ci o miejscach, gdzie �stra- szy", gdzie odzywaj� si� niewiadomego pochodzenia g�osy i gdzie przedmioty przesuwaj� si� i unosz� w po- wietrze, jakby porusza�a nimi jaka� niewidzialna r�ka. S� w�r�d tych opowie�ci fantazje literat�w, bajdy bla- gier�w, ale te� relacje �wiadk�w, kt�rzy te dziwa ja- koby na w�asne oczy widzieli i na w�asne uszy s�ysze- li. Czy s� i takie, kt�re zas�uguj� na wiar�? Relacje dawnych autor�w zazwyczaj niech�tnie sk�onni jeste�- my uznawa� za wiarygodne, ale i w naszych czasach zdarza si�, �e nagle gdzie� zaczyna �straszy�". Zjawisko takie wydarzy�o si� na przyk�ad w lutym 1959 roku w USA. Jego bohaterem by� � jak si� po- tem okaza�o � Jimmy, dwunastoletni syn Jamesa Herrmana, przedstawiciela linii lotniczych. Pewnego dnia do biura zatelefonowa�a matka ch�opca, zawiada- miaj�c, �e sze�� butelek w domu nagle si� otworzy�o. Zawiera�y one takie p�yny, jak rozpuszczalnik, wod� utlenion�, spirytus kamforowy i sod�. Trudno wi�c by- �o znale�� przyczyn� chemiczn�, kt�ra by spowodowa- �a, aby wszystkie te flaszki naraz wyrzuci�y swe korki, zw�aszcza �e by�y w czterech r�nych pomieszczeniach. Od tego czasu Herrmanowie nie mieli spokoju. Flaszki lata�y po �azience, cukierniczka fruwa�a po pokoju, globus zosta� rzucony z impetem przez hall, przeno�ny gramofon porysowa� st� drewniany, ci�ka p�ka z ksi��kami, wa��ca ponad 35 kg, stan�a do g�ry no- gami. Wezwana policja nie mog�a ustali� �adnej przy- czyny. Dopiero gdy psycholog doktor Pratt z Uniwersyte- tu Duke'a przyjecha� na miejsce i przeprowadzi� sze- reg psychoterapeutycznych rozm�w z Jimmym, �cho- chliki" przesta�y psoci�. 26 Ju� dawniejszym parapsychologom uda�o si� ustali� pewn� prawid�owo��: tam, gdzie �straszy", przebywa zazwyczaj m�oda osoba w wieku dojrzewania � ch�o- piec lub dziewczyna � i ona to bywa nie�wiadomym �r�d�em tych zjawisk (je�li oczywi�cie zjawiska te nie s� wywo�ywane przez kawalarzy, co zreszt� najcz�ciej ma miejsce). Ustalono, �e procesowi pokwitania towa- rzyszy niekiedy czasowa zdolno�� do wywo�ywania spontanicznych zjawisk telekinetycznych, np. prze- suwania przedmiot�w na odleg�o��. Zdolno�� ta poja- wia si� niespodziewanie i przemija. Czasem jednak mo�na j� przywr�ci�, stosuj�c specjalne treningi. Dzi�- ki temu uczeni radzieccy maj� do swej dyspozycji oso- by zdolne do produkowania �chochlik�w" w warun- kach laboratoryjnych. Najwi�ksz� w�r�d nich s�aw� ciesz� si� Nina Ku�gina (fot. 8, 9, 10) i moskiewski re�yser Borys Jermo�ajew. Przebieg jednego z do�wiadcze� telekinetycznych tak Oto relacjonuje radziecki dziennikarz I. Huberman: Pok�j prawie pusty. Stoi w nim tylko st�, a na nim pi- �eczka tenisowa, pude�ko od zapa�ek i o��wek. Do pokoju wchodzi cz�owiek, zbli�a si� do sto�u, wyci�ga nad przed- miotami r�k� i nieruchomieje. Mija jedna minuta, druga. Nagle na stole poruszy�a si� pi�eczka, potem przesun�o si� pude�ko, drgn�� o��wek. Cz�owiek poruszy� przedmioty, nie dotykaj�c ich r�k�. Borys Jermo�ajew swe niezwyk�e zdolno�ci demon- Strowa� tym razem w pracowni doktora nauk psychologicz- nych, prof. W. Puszkina. Na czym polega mechanizm tych zjawisk i ich ta- jemniczo��? Na to pytanie prof. Puszkin odpowiada: M�wi�c o naturze telekinezy, trzeba zauwa�y�, �e jedn� z pr�b wyja�nienia tego zjawiska by�o powo�anie si� na elektryczno�� statyczn�. Przypuszczano, i� mi�dzy przed- miotami a r�k� dzia�aj� �adunki elektryczne, kt�re powo- duj� przesuni�cia lekkich przedmiot�w. Ten punkt widze- 27 nia i ja podziela�em, lecz p�niejsze obserwacje obali�y to mniemanie. Dlatego zwr�ci�em uwag� na hipotez� Aleksan- doktora Dubrowa, kt�rego zdaniem �ywe organizmy emituj� i poch�aniaj� fale grawitacyjne. Dotychczas nie by�o mowy o tym, aby cz�owiek m�g� wytwarza� pole grawitacyjne i wp�ywa� tym sposobem na przedmioty, a jednak uwida- cznia�o si� to w do�wiadczeniach z Jermo�ajewem: Jermo- �ajew bra� jaki� przedmiot do r�ki, �ciska� go w d�oni i na- st�pnie stopniowo rozwiera� j�, a przedmiot zawisa� w po- wietrzu. Przy tym odleg�o�� mi�dzy przedmiotem a d�oni� by�a rz�du 20 cm. Co najbardziej zadziwiaj�ce, �e Jermo�a- jew robi� kr�gi d�oni� doko�a przedmiotu, a ten nie upada�. Im wi�ksza by�a p�aszczyzna przedmiotu, tym d�u�ej utrzy- mywa� si� on w,powietrzu. Lewitacja By�o to w Wielki Pi�tek roku 1505. Ladys�aw z Giel- niowa wyg�asza� w katedrze warszawskiej kazanie o M�ce Pa�skiej. Kiedy doszed� do opisu biczowania, wpad� w ekstaz� i �zachwycony ciele�nie" uni�s� si� podobno nad ambon�. Przez pewien czas trwa� tak jakby zawieszony w powietrzu ku zdumieniu wier- nych zgromadzonych w ko�ciele. W opisach �ywot�w �wi�tych znajdujemy wiele wzmianek na temat lewitacji jeszcze bardziej zastana- wiaj�cych. Lewitacje zdarza�y si� �w. Teresie z Avila (1515�1582) tak cz�sto, �e t�umy zjawia�y si� na ka�- dym nabo�e�stwie, w kt�rym mia�a uczestniczy� Tere- sa, aby nie straci� okazji do niezwyk�ego widowiska. Ona tymczasem... wstydzi�a si�, �e B�g wyr�nia j� w spos�b tak widoczny. W swym pami�tniku Teresa z Avila pisze: Cierpia�am do ostatnich granic na sam� my�l, �e co� a� tak nadzwyczajnego nie omieszka wywo�a� niebawem wiel- kiej sensacji (...) Innym razem domy�laj�c si�, �e B�g po- nowi t� �ask� (�ci�le m�wi�c, by�o to w imieniny opiekuna naszego klasztoru, kiedy przys�uchiwa�am si� kazaniu, sie- 28 dz�c na przodzie pa� wysokiego urodzenia), pad�am nagle plackiem (...) B�aga�am Pana, aby zechcia� ju� mnie nie darzy� t� �ask�, kt�ra przejawia�a si� oznakami zewn�trznymi (...) Ilekro� chcia�am si� opiera�, wydawa�o mi si�, �e czuj� pod stopami zadziwiaj�c� si��, kt�ra wyrzuca�a mnie do g�ry; nie potrafi�abym por�wna� jej z niczym... � Jaki� to dow�d �wi�to�ci! � m�g�by zawo�a� cz�owiek religijny. � Co za wspania�e medium telekinetyczne! � wy krzykn��by kto� niewierz�cy. I obaj � ka�dy ze swojego punktu widzenia � mieliby racj�. M�wi�c nawiasem, p� �artem p� serio, ich bezowocny sp�r by�by przyk�adem jeszcze raz dowodz�cym, �e zjawiska paranormalne dostarczaj� bardzo kiepskich argument�w w dyskusjach �wiatopogl�dowych. Istnieje te� wiele relacji o lewituj�cych fakirach. Francuski historyk i etnograf Louis Jacolliot tak opisuje zaobserwowane przez siebie zjawisko: W chwili, gdy fakir odchodzi� ode mnie na �niadanie i na par� godzin odpoczynku, co dla� by�o najpilniejsze, gdy� od 24 godzin nie jad� nic i nie spa�, zatrzyma� si� we framudze drzwi, kt�re prowadzi�y na taras, a skrzy�owawszy r�ce na piersiach z wolna wzni�s� si� bez widocznej podpory na wysoko�� 25 do 30 cm. Mog�em oznaczy� dok�adnie t� wysoko�� dzi�ki znakowi, kt�ry upatrzy�em podczas trwania zjawiska. Za fakirem znajdowa�a si� zas�ona jedwabna s�u��ca za portier�, w pasy bia�e i z�ote jednakiej odleg�o�ci; ot� zauwa�y�em, �e nogi fakira by�y na wysoko�ci pasa sz�stego. Widz�c zaczynaj�ce si� wznoszenie, chwyci�em za chronometr. Trwanie ca�kowite zjawiska od chwili, gdy czarodziej zacz�� si� wznosi�, a� do czasu, gdy stan�! zn�w na ziemi, trwa�o nieco wi�cej nad osiem minut. W najwy�szym punkcie wzniesienia si� pozostawa� nieruchomy oko�o pi�ciu minut. Trzeba doda�, �e fakir Kowindazami nie by� bynajmniej w�drownym sztukmistrzem wydrwigroszem, lecz my�licielem zdolnym do ekstazy. 29 Istniej� przekazy historyczne, na podstawie kt�rych mo�na mniema�, �e w opisywanych wydarzeniach mia- �a miejsce jak gdyby niepe�na lewitacja � cz�ciowe zmniejszenie si� wagi cia�a. Tak bywa�o nieraz, gdy przeprowadzano tzw. pr�b� wody, chc�c si� przekona� o winie kobiety oskar�onej o czary. Jak �wiadcz� do- kumenty, niekt�re z tych kobiet � nagie i zwi�zane sznurami � wrzucone do wody nie ton�y. Pacjentka dr� Justyna Kernera,' s�awna p�niej jako �jasnowi- dz�ca z Prevorst", kt�r� kiedy� usi�owano wyk�pa� w czasie, gdy by�a w transie hipnotycznym, nie dawa- �a si� pogr��y� w wodzie, a �cia�o jej p�ywa�o na po- wierzchni jak korek". Je�li wierzy� doniesieniom prasowym, cz�ciowe zmniejszenie wagi cia�a zaobserwowano ostatnio u ame- ryka�skich kosmonaut�w, kt�rym w trakcie treningu usilnie sugerowano, �e pozostaj� w stanie niewa�ko�ci. Co o tym wszystkim s�dzi psychotronika? doktor Aleksander Dubrow jest zdania, �e fakty takie potwierdzaj� po prostu s�uszno�� jego hipotezy biogra- witacyjnej. Istotnie � �atwiej nawet wyobrazi� sobie, �e �ywa kom�rka emituj�c ujemne pole grawitacyjne (�bioantygrawitacyjne") zmniejsza tym w�asny ci�ar, ni� �e udziela tej w�a�ciwo�ci znajduj�cemu si� opodal przedmiotowi martwemu. A przecie� to ostatnie zjawis- ko by�o ju� wielokrotnie obserwowane w warunkach laboratoryjnych. Magia zwana czarn� O dzia�aj�cych jeszcze na pocz�tku naszego wieku hawajskich magach kahunach opowiada ameryka�ski etnograf Max Freedom Long w swej ksi��ce wydanej w 1948 pt. Secret Science Behind Miracles (Cuda a wie- dza tajemna). 30 Pewien m�ody Irlandczyk przyby� do Honolulu, przywo- �a� ze sob� pierwsz� nowoczesn� taks�wk�. Ten rudow�osy m�odzieniec by� �ywy, pr�dki i charakter mia� nieskompli- kowany. Nie ba� si� nikogo i niczego. Nied�ugo po przyby- ciu na wysp� zainteresowa� si� jak�� wiejsk� dziewczyn�, kt�ra si� w nim zakocha�a, zrywaj�c zar�czyny z tubylczym narzeczonym. Babka dziewczyny wiedz�c, �e przybysz nie ma wobec m�odej Hawajki uczciwych zamiar�w, stara�a si� zerwa� ich zwi�zek r�nymi sposobami. Zagrozi�a Irland- czykowi nawet kar� niebios, je�eli si� od panny nie odczepi. Oczywista rzecz, �e intruz kary niebios si� nie ba�, b�- d�c zdaje si� przyzwyczajony do tego rodzaju wyst�pie� rozw�cieczonych matek i babek. Tak wi�c usi�owania babki nie odnios�y skutku. A� tu jakiego� dnia m�odemu cz�owiekowi zdr�twia�y nogi. Dora�ne �rodki domowe nie pomaga�y i zdr�twienie po- st�powa�o coraz �wy�ej. W ci�gu dnia obejrzeli go dwaj le- karze i przekazali do szpitala. Tam robiono wszystko, aby wyja�ni� przyczyn� choroby, lecz nie mo�na by�o niczego ustali�. Nie przepisano zatem �adnej kuracji. Po 50 godzi- nach zdr�twienie si�ga�o ju� do po�owy cia�a. Wielu leka- rzy zainteresowa�o si� tym przypadkiem, w�r�d nich jeden z moich przyjaci�, lecz nikt nie potrafi� postawi� w�a�ci- wej diagnozy. Wszyscy tylko kiwali g�owami i mieli jak najgorsze przeczucia. W�wczas wezwano doktora, kt�ry ju� od wielu lat praktykowa� na wyspie. Ten od razu zoriento- wa� si� po symptomach, �e s� to skutki �modlitwy �mier- ci", i zaj�� si� leczeniem ch�opca. Zadawszy mu szereg py- ta�, dowiedzia� si� o jego perypetiach z hawajsk� dziew- - czyn�, o gro�bach babki, kt�re ch�opiec sobie zlekcewa�y�, wcale bowiem nie uwa�a�, �e w zwi�zku z nimi m�g�by za- chorowa�. Stary lekarz nie rzek� nic, lecz poszed� wpierw odszuka� babk�. P�niej opowiedzia� mi tre�� ich rozmowy. � Wiem, �e nie jeste� kahunk� i �e nie masz nic wsp�l- nego z tym przypadkiem, babciu � rzek� lekarz � ale mo- �e z przyja�ni powiesz mi, co by mo�na zrobi�, aby ocali� �ycie tego ch�opca? Na to odpowiedzia�a babka: � Nic nie wiem o tej sprawie i nie jestem kahunk�, jak tobie wiadomo. Przypuszczam jednak, �e je�eli ten cz�owiek mi obieca, �e wyjedzie najbli�szym statkiem do Ameryki i �e nigdy ju� tu nie powr�ci ani nie napisze, to my�l�, �e mo�e wyzdrowieje. 31 � R�cz� za to, �e tak zrobi � powiedzia� lekarz. � W porz�dku � odpar�a babka. Irlandczykowi trzeba by�o t�umaczy� kilkakrotnie, w ja- kiej znajduje si� sytuacji, a kiedy wreszcie zrozumia�, co si� z nim dzieje, zgodzi� si� na postawione mu warunki. Dzia�o si� to po po�udniu. P�nym wieczorem ju� by� na nogach i m�g� wsi��� na japo�ski statek p�yn�cy do USA. Opowie�ci podobne do powy�szej znane s� etnogra- fom badaj�cym �ycie lud�w nie tylko pierwotnych i nie tylko egzotycznych. Stanis�aw Przybyszewski w swym pami�tniku Moi wsp�lcze�ni wspomina w�asne prze�ycia z lat dziecin- nych, kt�re ca�kiem nie�le wytrzymuj� por�wnanie z relacjami Longa. Gdy Przybyszewski by� ma�ym ch�opcem, s�u��ca, chc�c zem�ci� si� na jego ojcu za to, �e j� ukara�, na- s�a�a na dziecko potworny b�l g�owy: Ulicha (bo takie by�o imi� tej dziewczyny) chwyci�a mi�, wcisn�a mi�dzy kolana, rozci�a mi sk�r� na czole � do- tychczas mam blizn� � wtar�a w rank� sok niedojrza�ych �liwek, kt�re przedtem oplu�a; mnie za� kaza�a powiedzie�, �em sam sobie czo�o rozci�� o kant sto�u, bo inaczej �yw- cem do piek�a si� dostan�. I wszystko by�oby w porz�dku, gdyby nie to, �e ju� po paru godzinach wi�em si� z b�lu g�owy i trz�s�a mn� zimna febra, czyli � jak to na Kuja- wach nazywaj� � zimna ogroszka. Lekarz nie znalaz� �adnego ratunku, a ch�opiec mil- cza�. Kto wie, czy nie by�by si� rozsta� z tym �wiatem, gdyby nie pomoc jego matki mlecznej, �uchy. Gdy noc zapad�a, nagrzeba�a Lucha w swoim ogr�dku korzeni �ywokostu, zgotowa�a je na miazg�, o p�nocy wy- jecha�a na Gop�o, nazrywa�a li�ci �baczywia" (bia�ych lilii wodnych), skropi�a je wywarem korzeni �ywokostu ostu- dzonego w �wi�conej wodzie, zaczerpni�tej w �r�de�ku Gietrzwa�dzkim, przy kt�rym kilka miesi�cy temu Matka Boska si� objawi�a. Ca�� noc przyk�ada�a mi te li�cie na g�ow� i na piersi � wci�� co� mamrota�a � wiem tylko, �e nie by�y to s�owa modlitwy. Na drugi dzie� sta� si� cud: 32 wsta�em zdr�w i rze�ki jak nigdy. Natomiast Ulich� zna- leziono w stogu s�omy trz�s�c� si� z zimna mimo upalnego lata, k�api�c� i szcz�kaj�c� z�bami wskutek srogiej zimni- cy. Ulich� trzeba by�o odwie�� do szpitala w Inowroc�awiu, gdzie niezad�ugo potem umar�a. �mier� jej � zgodnie z magicznymi wierzeniami � by�a nieuchronn� konsekwencj� rzuconych urok�w. Si�a niszczycielska bowiem raz powo�ana do dzia�ania musi si� wy�adowa�. Albo gubi tego, przeciw kt�remu by�a skierowana, albo tego, kt�ry t� si�� wywo�a�. Jak powiada Przybyszewski � ten drugi wypadek zachodzi zawsze tam, gdzie z�ej woli czarownika prze- ciwstawi si� albo wy�szy poziom moralny atakowanego, albo � jak w cytowanym przyk�adzie � �wiadome przeciwdzia�anie magiczne kogo�, kto wie, jak ten cios odparowa�. Zawsze niezmiennym warunkiem zwyci�- stwa jest wy�szy stopie� etyczny, modlitwa i pos�ugi- wanie si� przedmiotami kultu, a wi�c �bia�ej" magii .(w powy�szym wypadku wody z u�wi�conego �r�d�a). Praktyki magii �czarnej", maj�cej dzia�a� na czyj�� BZkod�, s� odwieczne. W dawnym Rzymie m�ciwe ko- ,b�ety lepi�y z wosku lub gliny figurk� rywalki albo niewiernego kochanka i przek�uwa�y j� szpilkami. W Rzymie pos�ugiwano si� te� �tabliczkami kl�tewny- mi" � p�ytkami o�owianymi, na kt�rych czarownik wypisywa� formu�� przekle�stwa. Znaleziono m. in. ta- bliczk� z takim oto napisem: Ruf� oddaj� demonom. Oddaj� jej r�ce, z�by, oczy, ra- miona, piersi, ko�ci, nogi, usta, stopy, czo�o, paznokcie, pal- ce, brzuch, p�pek. Wszystkie cz�ci cia�a Rufy oddaj� de- monom na tej tabliczce. G�o�na we Francji by�a sprawa fanatyk�w, kt�rzy wyrabiali z wosku figurki Henryka III, kr�la Navarry. Przebijali oni owe figurki w r�nych miejscach przez dni czterna�cie, czternastego za� uderzali je w serce, 33 wierz�c gor�co, �e tym sposobem sprowadz� �mier� na w�adc�, kt�rego one wyobra�a�y Podobna technika czarnomagiczna praktykowana by- �a r�wnie� � i to od dawna � w Indiach. A oto jej zasady wg L. Jacolhota. Ugniataj�c ziemi� wydobyt� z 64 miejsc najbrudniej- szych i mieszaj�c z ni� w�osy oraz obrzynki paznokci wroga � robi si� figurki, na piersiach kt�rych pisze si� imi� tego na kim ma by� zemsta wywarta. Nast�pnie wy- powiada si� nad nimi wyrazj i zakl�cia magiczne oraz po- �wi�ca si� je przez sk�adanie ofiar Przed ich sko�czeniem grahaowie (czyli z�e duchy planet) chwytaj� osob� wskaza- n� i wyrz�dzaj� jej tysi�ce nieszcz��. Niekiedy figurki symbolizui�ce wrog�w przebija si� na wylot szyd�em lub si� je kaleczy na r�ne sposoby, aby w zamian osoba b�d�- ca przedmiotem zemsty by�a w ten sam spos�b zabita lub okaleczona Czy okre�lanie wszelkich tego rodzaju praktyk �wzgardliwym epitetem �wierutne bzdury" jest uza- sadnione? Czy we wszystkich tych g�upstwach nie tkwi male�kie cho�by ziarenko prawdy? Do�wiadczenia z woskowymi laleczkami przeprowa- dza� � i to jakoby z powodzeniem � francuski badacz zjawisk hipnotycznych Albert de Rochas (1895) Prze- nosi� on eksterioryzowane czucie osoby mesmerycznie zahipnotyzowanej na figurk� z wosku Je�li potem t� lalk� woskow� uk�uto np szpilk� w g��wk�, osoba ta odczuwa�a boi w odpowiednim miejscu g�owy, gdy lalk� k�uto w r�k�, osoba poddana eksperymentowi z krzykiem chwyta�a si� za d�o� K�ucie lalki odbywa�o si� w oddaleniu od �ofiary", kt�ra nie wiedzia�a, jakie manipulacje robiono z lalk�. Celem rzekomo komplet- nego wy��czenia t�a telepatycznego k�ucie woskowej fi- gurki przeprowadza�a osoba obca ta