14457
Szczegóły |
Tytuł |
14457 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14457 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14457 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14457 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LECH EMFAZY
STEFANSKI
MICHA� KOMAR
OD MAGII
DO PSYCHOTRONIKI
WIEDZA POWSZECHNA
WARSZAWA
1983
Obwoluta, ok�adka, karta tytu�owa
JULIUSZ KULESZA
Fotografia na ok�adce
ZBIGNIEW WOJS�AW
Redaktor
ZBIGNIEW CHRZANOWSKI
Redaktor techniczny
JANINA HAMMER (wyd. I)
ANNA MARKOWSKA (Wyd. III)
Korektor
MARIA SIELICKA-SOROKA
� Copyright by Pa�stwowe Wydawnictwo
�Wiedza Powszechna", Warszawa 1980 r.
PRINTED IN POLAND
PW �Wiedza Powszechna" � Warszawa 1983 r. Wydanie III.
Nak�ad 50000+300 egz. Obj�to�� 17,1 ark. wyd., 21 ark.
druk. + 1,5 ark. wk�adek. Papier offset, mat., kl. V, 70 g.
82X104. Druk technik� offsetow� uko�czono w czerwcu 1983 r.
Olszty�skie Zak�ady Graficzne im. Seweryna Pieni�nego,
Olsztyn. Zam. 1146. Wk�adki rotograwiurowe wykona�y ��dz-
kie Zak�ady Graficzne.
Cena z� 200,�
ISBN 83-214-0174-0
Naszym dzieciom � Stefanowi Iwankowi,
Bognie Stefa�skiej, Magdalenie Komar
i Janowi Wac�awowi Komarowi � ksi��k�
t� po�wi�caj�
Autorzy
I Magia i psychotronika
Okre�lenie poj��
W mniemaniu prawie powszechnym psychotronika
uchodzi za domen� raczej magii ni� nauki. Zdrowy roz-
s�dek ka�e podejrzewa� ludzi paraj�cych si� psycho-
tronik� o sk�onno�� do nazbyt daleko posuni�tej fan-
tazji. Z drugiej strony, ten sam zdrowy rozs�dek wska-
zuje, �e np. przedmiot bada� biologii submolekularnej
lub fizyki nuklearnej albo wyspecjalizowanych dziedzin
matematyki wydaje si� przeci�tnemu cz�owiekowi r�w-
nie tajemniczy jak przedmiot zainteresowa� psycho-
troniki. Dlaczego w takim razie biologia, fizyka i mate-
matyka uchodz� za nauki nie kwestionowane, a psycho-
tronika bywa niekiedy okre�lana szyderczym mianem
magii? Mo�e dlatego, �e przez d�u�szy czas ta ostatnia
nie by�a wliczana do zespo�u nauk zinstytucjonalizowa-
nych. Gdy wreszcie j� nobilitowano, to" wiadomo��
o tym fakcie pozosta�a jakby w ukryciu: badaniami
psychotronicznymi zainteresowa�y si� przede wszyst-
kim instytucje pracuj�ce na rzecz wojska.
W �wiecie dzisiejszym na naszych oczach granice
nauki poszerzaj� si� niemal z dnia na dzie� i to, co dzi�
mo�e uchodzi� za domen� niemal czar�w, jutro oka�e
si� czym� oczywistym i u�ytecznym. Czy zreszt� nauka
nie lokowa�a si� zawsze na pograniczach fantazji? Dla-
czego w takim razie psychotronika uchodzi za domen�
tajemniczo-magiczn�? �Zjawisku przypisuje si� cha-
rakter magiczny � pisa� polski parapsycholog J�zef
7
Switkowski � wtedy, gdy warunki jego powstania
wydaj� si� sprzeczne ze znanymi prawami natu-
ry". W tym sensie magiczne mog� si� wydawa� nie-
kt�re przedmioty bada� psychotronicznych tak, jak lu-
dziom z XIX w. magi� tr�ci�y dokonane przez Roentge-
na do�wiadczenia z promieniami katodowymi. C� w ta-
kim razie na pewno jest nauk�, a co nie? Nie spos�b
udzieli� odpowiedzi ostatecznej. Jednak�e wyuczona
konwencja sk�ania nas, by�my pewne dziedziny ludz-
kiego wysi�ku poznawczego okre�lali mianem magii,
mn� za� uznawali za prawdziw� nauk�. Podzia�y takie
s� do�� zawodne i, prawd� m�wi�c, opieraj� si� raczej
na przywi�zaniu do w�asnej wiary ni� na racjonalnych
kryteriach, na do�wiadczeniu. W �redniowieczu ludzie
naprawd� o�wieceni i uczeni s�dzili, �e mucha ma
osiem n�g, tak bowiem rzekomo twierdzi� Arystoteles,
a twierdzenia zawarte w Pi�mie �wi�tym i w dzie�ach
Arystotelesa nie podlega�y w owych czasach dyskusji.
W rzeczywisto�ci fa�sz zakrad� si� do dzie� Arystotele-
sa jeszcze w staro�ytno�ci z winy nieuwa�nego przepi-
sywacza r�kopisu, kt�ry zamiast 6 napisa� 8. Errare
humanum est..., ale to doprawdy �enuj�ce, �e przez
setki lat �aden z czytelnik�w Arystotelesa nie z�apa�
muchy, aby policzy�, ile w rzeczywisto�ci ma n�g.
A mo�e ci, kt�rzy to uczynili i doliczyli si� zaledwie
sze�ciu, nie mieli po prostu odwagi, aby ujawni� �wia-
toburczy wynik swego do�wiadczenia?
Ludzie nie wierz�cy w zasadno�� praktyk r�d�kar-
skich stanowi� wi�kszo�� w sferach naukowych Polski,
Europy i ca�ego �wiata. A jednak w 1968 powsta�a
w ZSRR Mie�wiedomstwiennaja Komisja po Problemie
Biofiziczeskogo Effekta � pa�stwowa instytucja zaj-
muj�ca si� przede wszystkim zastosowaniem r�d�-
karstwa w geologii, a tak�e w archeologii i krymina-
listyce. Milionowe oszcz�dno�ci, jakie daje na co dzie�
stosowanie metody biofizycznej w poszukiwaniach geo-
8
logicznych, lepiej przemawiaj� za r�d�karstwem ni�
jakiekolwiek argumenty teoretyczne. Czy w takim ra-
zie badaczy zajmuj�cych si� wyja�nianiem tajemni-
cy r�d�karstwa umie�cimy w grupie prawdziwych
uczonych, czy te� w grupie amator�w paraj�cych si�
magi�?
Czym wi�c jest psychotronika? Zden�k Rejdak, pre-
zes Mi�dzynarodowego Towarzystwa Bada� Psychotro-
nicznych, tak oto j� definiuje:
Psychotronika jest samodzieln�, interdyscyplinarn� ga��-
zi� wiedzy, kt�ra zajmuje si� si�ami dzia�aj�cymi na odle-
g�o�� � interakcjami zar�wno pomi�dzy lud�mi, jak te�
mi�dzy lud�mi a otaczaj�cym �wiatem (organicznym i nie-
organicznym). Interakcje te wi��� si� z energetycznymi for-
mami wy�ej zorganizowanej �ywej materii i s� w�a�nie
przedmiotem bada�. W odr�nieniu od parapsychologii, kt�-
r� interesowa�y fenomeny, psychotronika bada zjawiska,
jakie wyst�puj� w utajonej postaci w ka�dej �ywej jedno-
stce. Chodzi tu o badanie funkcji psychicznej i fizykalnej
w ich naturalnym wzajemnym powi�zaniu. Psychotronika
bada r�wnie� energetyczn� istot� zjawisk tradycyjnie zna-
nych pod poj�ciami telepatii, telekinezy, telegnozji (jasno-
widzenia) itp.
Ju� w samej definicji mo�na spostrzec powody nie-
ufno�ci do psychotroniki. Zajmuje si� ona bowiem zja-
wiskami wci�� jeszcze nie wyja�nionymi. Czy wynika
st�d, �e sama jest dziedzin� mglisto-tajemnicz�, nie-
naukow�? Tak, jakby prawdziwa nauka zajmowa�a si�
zjawiskami oczywistymi! Nie znaczy to wcale, �e spra-
w� zwi�zk�w mi�dzy nauk� i magi� mo�na teraz spo-
kojnie pomin��. Ostatecznie jedn� z elementarnych
cn�t nauki jest nieustaj�ca ciekawo�� badawcza, for-
mu�owanie coraz to nowych pyta�, badanie, nie za�
sk�onno�� do lenistwa umys�owego, kt�re wyra�a si�
w wygodnym oznaczaniu zjawisk wci�� nierozpozna-
nych mianem magii, pogardliwym i szyderczym.
9
Inicjatorem naukowych bada� nad magi� by� angiel-
ski etnolog i historyk James George Frazer (1854�
1941). Zdaniem Frazera z gruntu b��dne s� zasady my-
�lenia, na kt�rych opiera si� magia. �Magia � powiada
Frazer � jest fa�szywym systemem praw przyrody
i r�wnocze�nie zespo�em fa�szywych wskaz�wek post�-
powania. Jest to zar�wno fa�szywa nauka, jak i za-
wodna sztuka".
Oczywi�cie nie mamy tu zamiaru przeprowadza� pe�-
nej rehabilitacji magii, ale te� trudno dzi� zgodzi� si�
z twierdzeniami Frazera.
Czy rzeczywi�cie istniej� podstawy, aby wszelk�
dzia�alno�� magiczn� okre�li� wzgardliwym mianem
�zawodnej sztuki"? Czy zabiegi magiczne bywaj� za-
wsze nieskuteczne? Niezliczone przekazy historyczne
i �wiadectwa podr�nik�w i etnograf�w �wiadcz�
o czym� wr�cz przeciwnym. Frazer kategorycznie za-
przeczy� prawdziwo�ci jednych i drugich, w�asnych za�
obserwacji nie mia� i mie� ich nie m�g�, poniewa� sam
nie podr�owa�, zadowalaj�c si� kompilowaniem cu-
dzych spostrze�e�. Nie miejmy mu tego za z�e; jego
Z�ota ga��� jest i tak ksi��k� pe�n� niepowtarzalnego
uroku.
Spr�bujmy jednak teraz popatrze� z innego punktu
widzenia na rozmaite fakty, s�usznie czy nies�usznie za-
liczane do fenomen�w �magicznych". W ich wyborze
pomaga� nam b�dzie definicja magii, kt�r� podaje w
swojej ksi��ce ameryka�ski znawca przedmiotu Max
Freedom Long:
Wszelka dzia�alno�� wykraczaj�ca poza zakres naszych
praw fizycznych jest magi�. Oboj�tne, czy chodzi o natych-
miastowe wyleczenie, czy wywo�ywanie zjawisk parapsy-
chicznych, jak telepatia, jasnowidzenie itp., czy te� o skut-
ki tzw. modlitwy �mierci.
10
Tajemnice fakir�w
Znakomity angielski badacz hipnozy James Braid
w rozprawie Uwagi nad transem, czyli snem zimowym
u ludzi (1850) opisa� do�wiadczenia z Haridasem, s�aw-
nym ongi indyjskim fakirem. Cz�owiek ten umia� po-
gr��y� sam siebie w rodzaj pozornej �mierci. W tym
stanie zakopywano go do grobu na 3, 10, 30, a nawet
40 dni. Ostatnie z tych do�wiadcze� przeprowadzono
w Lahore pod okiem sir Claude'a Wade'a, �wczesnego
rezydenta angielskiego na dworze tamtejszego maha-
rad�y, zreszt� wielkiego sceptyka w sprawach wszel-
kich nadzwyczajno�ci.
Na kilka dni przed pr�b� Haridas za�y� �rodek prze-
czyszczaj�cy i odt�d �ywi� si� tylko mlekiem. W dniu,
kiedy miano go zakopa�, po�kn�� pas p��tna d�ugi na
30 �okci i wyci�gn�� go z powrotem przez gard�o (mia-
�o to na celu oczyszczenie �o��dka). Potem wykona�
co� w rodzaju lewatywy. Wreszcie zatka� sobie wszyst-
kie otwory cia�a woskiem, wcisn�� j�zyk do gard�a,
skrzy�owa� ramiona na piersi i zasn��. W�wczas zawi-
ni�to fakira w chust�, na kt�rej siedzia�, zwi�zano j�,
opiecz�towano piecz�ci� maharad�y i z�o�ono do skrzy-
ni. Skrzyni� zakopano na pa�acowym dziedzi�cu. Gro-
bowca i ca�ego pa�acu we dnie i w nocy strzeg�y warty.
Po 40 dniach grobowiec komisyjnie rozkopano i wy-
j�to ze� cia�o Haridasa zupe�nie sztywne, wygl�daj�ce
jak martwe. S�u��cy pola� je ciep�� wod�, po czym za-
cz�� ok�ada� ciemi� gor�cym ciastem pszennym. Z no-
sa i uszu wyj�� wosk, wyci�gn�� te� z gard�a j�zyk.
Powieki naciera� roztopionym mas�em. Wtem cia�o po-
ruszy�o si� kurczowo, nozdrza wyd�y si�. Puls by�
wci�� ledwie wyczuwalny. Wreszcie �renice odzyska�y
blask, a fakir, spostrzeg�szy, �e rad�a stoi tu� obok,
przem�wi� ledwie s�yszalnym g�osem: �Wierzysz mi
teraz?" I sceptyczny rad�a musia� uwierzy�.
11
Od czytelnik�w rzecz jasna a� tak wiele nie ��damy.
Niemniej pozostaje faktem, �e od kilku lat �wiat nau-
kowy przesta� traktowa� z �artobliwym lekcewa�e-
niem �sztuczki" jogin�w. Wi��e si� to z odkryciem
zjawiska biologicznego sprz�enia zwrotnego (po an-
gielsku biofeedback) i z konstrukcj� urz�dze�, kt�re
pozwalaj� tym zjawiskiem sterowa�.
M�wi�c w grubym uproszczeniu, zjawisko to mo�e-
my sztucznie wywo�a�, wczuwaj�c si� w jaki� narz�d
swego cia�a, maksymalnie koncentruj�c na nim uwag�,
a nast�pnie wyobra�aj�c sobie stopniow� zmian� w je-
go dzia�aniu: zwolnienie rytmu serca, zwolnienie ryt-
m�w pr�d�w czynno�ciowych m�zgu, zwi�kszenie
elektrycznej oporno�ci sk�ry itp. Ka�de spostrze�enie
zmiany powoduje dalsze jej nasilanie si�. Prosz� zwr�-
ci� uwag�: wymieniamy tu takie funkcje organizmu,
na kt�re � jak s�dzono jeszcze kilka lat temu � wola
cz�owieka nie mo�e mie� najmniejszego wp�ywu.
Najprostszym chyba aparatem do biologicznego
sprz�enia zwrotnego mo�e by� zwyk�a s�uchawka le-
karska. Cz�owiek k�adzie si� i ws�uchuje w bicie w�a-
snego serca, �ycz�c sobie usilnie, aby jego cz�stotli-
wo�� uleg�a zmianie: zwolnieniu lub przy�pieszeniu.
Najmniejsza nawet zauwa�ona zmiana powoduje po-
t�gowanie si� zjawiska. Skutek staje si� wi�c przyczy-
n�, a przyczyna z kolei skutkiem � jest to zreszt� za-
sada ka�dego sprz�enia zwrotnego. Rewelacyjnych
wynik�w oczywi�cie nie nale�y oczekiwa� podczas
pierwszych pr�b. Wszelkie urz�dzenia �biofeedbacko-
we" pomagaj� jedynie w treningu, lecz bynajmniej nie
zwalniaj� od niego.
O ile wspomniane tu dla przyk�adu trenowanie
zmian rytmu serca by�oby dla przeci�tnego cz�owieka
raczej niecelowe, o tyle umo�liwienie kontroli swoich
rytm�w m�zgowych daje rezultaty ciekawe i bezspor-
nie po�yteczne.
12
Jak wiadomo, zapis elektroencefalograficzny uwido-
cznia w postaci �fal" r�ne rytmy pr�d�w czynno�cio-
wych m�zgu. Normalnej pracy m�zgu odpowiada tzw.
rytm beta � nieregularny, o stosunkowo du�ej cz�-
stotliwo�ci. Stanowi spoczynku, odpr�enia fizycznego
i psychicznego odpowiada regularny rytm alfa, cha-
rakteryzuj�cy si� poza tym znacznie wi�ksz� ampli-
tud� ni� wymieniony poprzednio; jego cz�stotliwo��
zawiera si� w granicach 7�13 Hz. Jeszcze ni�szy za-
kres cz�stotliwo�ci obserwujemy w rytmie theta
(4�7 Hz) manifestuj�cym si� podczas marze� sen-
nych i w czasie wyt�onej pracy umys�owej o charak-
terze tw�rczym. Najni�sze cz�stotliwo�ci (0,5�4 Hz),
odpowiadaj�ce tzw. rytmowi delta, wyst�puj� podczas
g��bokiego snu.
Mo�liwo�� osi�gni�cia na ��danie stanu pe�nego re-
laksu i � co za tym idzie � szybkiego, a gruntowne-
go wypoczynku jest dla wsp�czesnego cz�owieka szcze-
g�lnie kusz�ca. Zw�aszcza gdy towarzysz� temu roz-
koszne marzenia senne na jawie. Wszystko to jest mo-
�liwe dzi�ki aparatowi b�d�cemu uproszczonym elek-
troencefalografem, bez urz�dzenia zapisuj�cego, ale za
to z ekranem oscyloskopu lub s�uchawkami. Sygna�
�wietlny lub d�wi�kowy umo�liwia �ledzenie w�as-
nych rytm�w m�zgowych i wywieranie wp�ywu na
ich przebieg.
Podobnie skuteczne okaza�y si� urz�dzenia dzia�a-
j�ce na nieco innej zasadzie. S� to �biofeedbacki",
kt�re wykorzystuj� tzw. efekt sk�rnogalwaniczny
(fot. 1). Zjawisko sk�rnogalwaniczne polega na zmie-
nianiu si� oporno�ci elektrycznej sk�ry pod wp�ywem
czynnik�w emocjonalnych. Aby je dostrzec, przymoco-
wuje si� elektrody np. po obu stronach d�oni, w��cza
si� w obw�d �r�d�o s�abego, zupe�nie nieodczuwalne-
go pr�du i mierzy jego przep�yw czu�ym galwanome-
$ trem. Gdy wzrasta napi�cie emocjonalne (np. pod
13
wp�ywem przestrachu), w�wczas zmniejsza si� op�r
elektryczny i odwrotnie: psychicznemu odpr�eniu
towarzyszy stopniowo zwi�kszaj�ca si� oporno�� sk�ry.
Przyczyna tego zjawiska nie zosta�a dot�d w spos�b
zadowalaj�cy wyja�niona, co bynajmniej nie prze-
szkadza w praktycznym jego wykorzystaniu, m.in. przez
policj� w detektorach k�amstwa (ciekawych odsy�amy
do ksi��ki H. J. Eysencka Sens i nonsens w psycholo-
gii).
Urz�dzenia umo�liwiaj�ce trenowanie relaksacji,
a dzia�aj�ce na zasadzie efektu sk�rnogalwanicznego,
produkowane s� seryjnie w USA przez firm� �Bio-
feedback Instrument Company".
14
Aura
�laz: Domine, z czego, prosz�, s� promienie, kt�re ty
nosisz na g�owie?
S w. Gwalbert: S� ze mnie! Z mojej wewn�trznej
wiedzy i z anio�a, co w ciele moim pali si� tajemnie.
�laz: My�la�em, �e te p�omieniste ko�a s� z w�os�w.
S w. Gwalbert: Er go nie by�yby z duszy?
�laz: Domine, a kot, kiedy si� napuszy, to tak mu
iskry z w�os�w wylatuj�...
(S�OWACKI: Lilia Weneda)
Ju� od czas�w staro�ytnych m�wi si� o pewnego
rodzaju promieniowaniu, kt�re umiejscowione jest wo-
k� �ywych organizm�w. Bywa�o ono widywane jed-
nak�e tylko przez niekt�re osoby szczeg�lnie wra�li-
we. Po�wiat� otaczaj�c� g�owy �wi�tych odnajdujemy
na wi�kszo�ci obraz�w o tre�ci religijnej � bez wzgl�-
du na to, jakiej wierze s�u��, a tak�e niezale�nie od
miejsca i czasu ich powstania. Promieniowanie to (na-
zywane r�wnie� emanacj�, aureol�, polami) w trady-
cji okultystycznej przyj�o nazw� aury i zachowa�o
j� do dzi�. Przedstawia si� jako rodzaj mglistej po-
�wiaty i ma zarysy kszta�tu cia�a; u cz�owieka naj-
silniej ja�nieje okolica g�owy.
Zdolno�� widzenia aury posiada� m. in. Stefan Os-
sowiecki, znany polski jasnowidz z okresu mi�dzywo-
jennego. Twierdzi� on, �e wok� g�owy cz�owieka za-
j�tego prac� umys�ow� dostrzega niekiedy po�wiat�
zielonkaw�. G�owa cz�owieka zaj�tego prac� tw�rcz�
promieniuje jakoby b��kitem. Przy podnieceniu ero-
tycznym po�wiata staje si� czerwona, w chorobie �
��ta, a przed �mierci� bieleje. Czy spostrze�enia te
by�y subiektywne, czy te� odpowiada�y im jakie� obie-
ktywnie istniej�ce fakty, trudno orzec. Niemniej po-
zostaje faktem, �e w kilku przypadkach zdarzy�o si�
15
Ossowieckiemu przepowiedzie� �mier� ludzi na pod-
stawie zaobserwowanej wok� ich g��w bia�ej po�wia-
ty, a byli w�r�d nich i tacy, kt�rym � rozumowo
rzecz bior�c � nale�a�o raczej wr�y� d�ugie lata
�ycia.
W 1908 angielski lekarz Walter Kilner, eksperymen-
tuj�c z dicyjanin�, barwnikiem uczulaj�cym emulsj�
fotograficzn� na podczerwie�, dokona� przypadkowego
odkrycia. Spostrzeg�, �e w pewnych warunkach �wietl-
nych g�owa cz�owieka ogl�dana przez szybk� zabar-
wion� roztworem dicyjaniny wydaje si� otoczona po-
�wiat�, kt�rej nie maj� przedmioty martwe. Kilner
przeprowadzi� badania odkrytego przez siebie fenome-
nu, udoskonali� technik� jego otrzymywania, a nawet
spr�bowa� znale�� dla� zastosowanie w diagnostyce
medycznej. Okaza�o si� bowiem, �e wielko�� i kszta�t
�aury" zmieniaj� si� zale�nie od stanu zdrowia bada-
nej osoby.
W latach dwudziestych bie��cego stulecia, w pra-
cowni Towarzystwa Psychicznego w Bordeaux u dra
I. Maxwella, stosowano nast�puj�c� metod�: Osob� ba-
dan� umieszczano przed ciemnym t�em koloru g��bo-
kiego b��kitu indygo. Nast�pnie rzutowano na ni� od
przodu s�aby promie� b��kitnego �wiat�a i obserwowa-
no przez filtr barwy pomara�czowo��tej. W�wczas
mo�na by�o spostrzec jakby halo, kt�re otacza�o g�o-
w� osoby badanej.
Niestety ani Kilner, ani jego na�ladowcy nie umieli
orzec, czym jest w�a�ciwie obserwowana przez nich
aura. Dlatego publikowane przez grono tych os�b wy-
niki przyjmowane by�y przez �wiat naukowy z du�ym
sceptycyzmem.
W 1939 miejski szpital w Krasnodarze nad Kubaniem
zleci� elektrotechnikowi Siemionowi Kirlianowi
reperacj� aparatu d'Arsonvala
� urz�dzenia do leczniczego masa�u pr�dami wielkiej cz�stotliwo�ci.
16
Kirliana zafrapowa�y male�kie, niebieskie iskierki,
przeskakuj�ce pomi�dzy szklan� elektrod� a sk�r�
pacjenta, i zapragn�� je sfotografowa�. Skonstruowa�
w�wczas w�asne urz�dzenie z elektrod� metalow�, za-
bezpieczaj�ce klisz� przed dost�pem �wiat�a z zewn�trz.
Na elektrodzie po�o�y� klisz�, a na kliszy w�asn� d�o�.
Po wywo�aniu ukaza� si� obraz, kt�ry Siemiona wpra-
wi� w os�upienie. Ujrza� ciemn� sylwetk� swojej d�oni,
pokryt� mas� �wietlistych punkcik�w, uk�adaj�cych si�
w skupiska i konstelacje, jakby wed�ug jakiego� lo-
gicznego, ale niezrozumia�ego planu. Natomiast ca�a
sylwetka otoczona by�a jasn� po�wiat�, kt�ra przypo-
mina�a koron� s�oneczn�, znan� z fotografii dokony-
wanych podczas ca�kowitych za�mie�. Z palc�w wy-
strzela�y d�u�sze promienie, niby protuberancje (fot. 3).
Co to by�o, Kirlian oczywi�cie nie wiedzia�, ale prze-
czucie m�wi�o mu (i s�usznie!), �e jest na tropie jakie-
go� wielkiego odkrycia. Przede wszystkim postanowi�
udoskonali� sw�j aparat.
W ci�gu kilku nast�pnych lat w pracy pomaga�a mu
tylko �ona, Walentyna. Pa�stwo Kirlianowie budowali
coraz to nowe urz�dzenia, kt�re przystosowane by�y
do zdj�� w kolorze, a wreszcie aparaty daj�ce obraz
bezpo�rednio na ekranie. R�wnolegle dokonywali no-
wych obserwacji. Ich wyniki by�y coraz bardziej za-
dziwiaj�ce. Okaza�o si�, �e ka�da �ywa istota ukazuje
na fotogramie sw�j �schemat energetyczny", pokrywa-
j�cy si� zasadniczo ze schematem anatomicznym, a jed-
nak od niego r�ny. Tak�e owa �wietlista obw�dka,
kt�rej obecno�� na zdj�ciu jest charakterystyczna dla
wszystkiego co �yje, ukazywa�a si� w coraz to innych
kszta�tach, rozmiarach i kolorach.
Kt�rego� dnia chcia� Siemion Kirlian pokaza� go�cio-
wi z Akademii Nauk aur� swojej d�oni. Kilkakrotnie
ponawia� pr�by, lecz obrazy ukazywa�y si� ci�gle za-
mazane i prawie pozbawione jasnej obw�dki. Kirlian
17
s�dzi� ju�, �e aparat jest uszkodzony, ale d�o� �ony da-
�a obraz prawid�owy. Czemu tak si� dzia�o, zrozumia�
to wieczorem, gdy z wysok� gor�czk� i migren� mu-
sia� po�o�y� si� do ��ka: aparat wykry� chorob� przed
wyst�pieniem jej objaw�w. Innym razem sfotografo-
wa� �wie�o zerwany li��. Potem szybko odci�� znaczn�
jego cz�� i zn�w dokona� zdj�cia. Chcia� po prostu
zobaczy�, jak zachowa si� po okaleczeniu pozosta�a
cz�� li�cia. Tymczasem na fotografii li�� ukaza� si�...
w ca�o�ci. Jego �schemat energetyczny" pozosta� pra-
wie nienaruszony.
Czy�by wi�c fotografie Kirliana pozwala�y nam wi-
dzie� to, co okulty�ci nazywali zawsze �cia�em eterycz-
nym"?
Na ostateczn� odpowied� jest chyba jeszcze za wcze�-
nie. Na razie na ca�ym �wiecie trwaj� intensywne ba-
dania (fot. 4). W Krasnodarze powsta� Instytut Kirlia-
nowski, prowadzone s� te� do�wiadczenia w licznych
o�rodkach uniwersyteckich ZSRR. W USA kilka firm
zacz�o produkowa� aparaty kirlianowskie. Rozporz�-
dzeniem Prezydium Rady Najwy�szej RFSRR przy-
znano Siemionowi Dawidowiczowi Kirlianowi w 1974
18
Najprostsze urz�dzenie do otrzymywania fotografii kirlianowskiej na filmie 35 mm,
bia�o-czarnym lub barwnj m. Jako generator pr�d�w wielkiej cz�stotliwo�ci mo�e
by� z powodzeniem u�yty aparat elektromedyczny d'Arsonvala (stosowany do tzw.
elektrycznego masa�u)
za zas�ugi na polu dzia�alno�ci badawczej zaszczytny
tytu� Zas�u�onego Odkrywcy RFSRR.
Trzeba tu doda�, �e �fotografia kirlianowska" � po-
dobnie jak ka�de odkrycie czy wynalazek � ma swo-
ich prekursor�w. Pierwszym, kt�ry opracowa� metod�
otrzymywania podobnych obraz�w oraz zrozumia� ich
wymow�, by� Polak doktor Jakub Jodko-Narkiewicz (fot. 5).
Za �ycia niedoceniony, po �mierci prawie zapomniany,
jeden z tych, kt�rzy �urodzili si� za wcze�nie". Dzi�
jest on postaci� nieznan� tak dalece, �e w literaturze
obcoj�zycznej wymieniany bywa niekiedy po�r�d uczo-
nych rosyjskich.
Ojciec Jakuba Jodko-Narkiewicza, Otton, by� za-
mo�nym ziemianinem, w�a�cicielem kilku maj�tk�w
ziemskich w by�ej guberni mi�skiej, w powiecie ihu-
me�skim. Matka, Aniela, z domu Estko, chlubi�a si�
pokrewie�stwem z bohaterem narodowym Polski i USA
Tadeuszem Ko�ciuszk�. Jakub urodzi� si� w 1847 w ma-
j�tku Otton�w. Otrzyma� staranne i wielostronne wy-
kszta�cenie: lekarskie, elektrotechniczne, a tak�e artys-
tyczne. Studiowa� pocz�tkowo w Moskwie, p�niej
w Pary�u. Tam, w 1870 zasta�a go wojna francusko-
-pruska. Podczas obl�enia, aby zarobi� na �ycie, udzie-
la� lekcji muzyki. Po powrocie do kraju Jakub o�eni�
si� z Helen� Pie�lak, c�rk� s�siad�w z maj�tku Mohor-
ty. Z pi�ciorga dzieci tego ma��e�stwa najm�odszy
Konrad, urodzony w 1885, zmar� w Krakowie ju� po
zako�czeniu II wojny �wiatowej.
W skromnym archiwum rodziny Jodko-Narkiewi-
cz�w w Warszawie znajduje si� fotografia Jakuba
z 1888. Zachowa� si� tak�e afisz reklamuj�cy sanato-
rium za�o�one przez doktora Jodko-Narkiewicza w maj�tku
nad Niemnem. Jego specjalno�ci� by�y �kuracje ku-
mysowe", a leczniczy nap�j z kobylego mleka przygo-
towywali w tym celu sprowadzeni specja-
li�ci � Baszkirowie. Jednocze�nie w swoim nadnie-
20
me�skim laboratorium elektrotechnicznym (dobrze
pami�ta je do dzi� synowa wynalazcy) doktor Jodko-Nar-
kiewicz pracowa� nad �telegrafi� bez drutu".
W 1892 odby�a si� w Wiedniu pierwsza na �wiecie
publiczna transmisja radiowa. Aparat nadawczy sk�a-
da� si� z cewki Ruhmkorffa,. uziemionej i po��czonej
z anten�. Odbiornikiem by�a po��czona z ziemi� i z an-
ten� s�uchawka telefoniczna. Pierwsze�stwo Jodko-
-Narkiewicza w dziedzinie radiotelegrafii zosta�o po-
twierdzone 2 grudnia 1898 na posiedzeniu Francuskiego
Towarzystwa Fizycznego w Pary�u. Trudno jednak
nazwa� go wynalazc� radia, poniewa� � jak orzeczo-
no � nie potrafi� w dostatecznym stopniu uzasadni�
teoretycznie dzia�ania swego aparatu.
W sierpniu 1896 w Berlinie demonstruje Jodko-Nar-
kiewicz inne swoje urz�dzenie. I zn�w teoria pozostaje
w tyle za praktyk�. O ile bowiem same �elektrografie"
przekonywa�y na og� wszystkich, o tyle ich interpre-
tacja budzi�a nieufno��. Nie dziwmy si�: Jodko-Nar-
kiewicz by� zwolennikiem pogl�d�w barona Reichen-
bacha, uznaj�cego istnienie szczeg�lnej �si�y �yciowej".
W akademickich �rodowiskach naukowych pogl�dy te
mia�y w�wczas opini� zupe�nej fantazji.
A oto co tygodnik �Kraj" pisa� w 1896 z okazji ber-
li�skiego pokazu, na kt�rym Jodko-Narkiewicz demon-
strowa� swe do�wiadczenia nad �promieniowaniem
elektrycznym cia�a ludzkiego":
doktor Jodko-Narkiewicz u�y� w tym celu po��czonej z nie-
zbyt silnym elementem galwanicznym ma�ej cewki Ruhm-
korffa, od kt�rej idzie jednobiegunowy przewodnik do ostrza
metalowego przytwierdzonego do �ciany, maj�cego zbiera�
(? � L.E.S. i M.K.) elektryczno�� z powietrza. Do cewki
doktor Jodko-Narkiewicz przytwierdzi� drut, kt�rego biegun
znajduje si�- w nape�nionej do po�owy rozcie�czonym kwa-
sem szklanej rurce zamkni�tej. Gdy jedna osoba, np. A,
ow� rurk� we�mie w r�k� i je�eli do niej zbli�y si� kto�
drugi, B, w�wczas na powierzchni cia�a osoby A we wszyst-
21
kich miejscach, gdzie znajduj� si� w�z�y nerwowe (?�L.E.S.
i M.K.), nast�puje promieniowanie, czyli wy�adowanie elek-
tryczno�ci.
Dalej, je�eli osoba A we�mie w drug� r�k� rurk� Geis-
slera lub Crookesa, to za zbli�eniem si� osoby B w rurce tej
uka�e si� �wiat�o.
Wspomniane wy�adowanie, czyli promieniowanie elektry-
czno�ci cia�a ludzkiego, daje si� utrwali� na fotografii.
Pan Jodko-Narkiewicz pokazywa� w Berlinie zdj�cia foto-
graficzne z r�nych cz�ci cia�a ludzkiego: na fotografiach
promienie wyst�puj� w jednym miejscu bardzo silnie, w in-
nym bardzo s�abo lub wcale ich nie ma. doktor Jodko-Narkie-
wicz obja�nia to, �e im dane miejsce jest zdrowsze, tym
promieniowanie odbywa si� silniej, przy czym � wed�ug
jego zdania � kierunek, si�a itp. cechy promieni zale�� od
uczu� wzajemnych, jakie �ywi� wzgl�dem siebie poddane
do�wiadczeniu osoby. Gdy do r�ki kobiety A zbli�y� sw�
r�k� kochaj�cy j� m�czyzna B, w�wczas promienie wy-
st�pi�y na fotografii silniej i w kierunku prostym (fot. 6);
natomiast gdy m�czyzn� B zast�pi�a kobieta C, z kt�r� A
by�a w stosunkach ozi�b�ych, promienie okaza�y si� na p�y-
cie fotograficznej s�abe i w kierunku uko�nym (na za��czo-
nej fot. 7 to ostatnie zjawisko nie jest wyra�nie widoczne).
Wychodz�c z zasady, �e cia�o nasze jest do pewnego stopnia
materi� elektryczn�, w kt�rej zachodz� mniejsze lub wi�k-
sze wy�adowania, uczony spr�bowa� zbadania tych objaw�w
fotograficznie � porobi� nadzwyczaj czu�e zdj�cia z pojedyn-
czych cz�ci organizmu ludzkiego w stanie zdrowia i cho-
roby, a nawet w pewnych stadiach psychicznego nastroju.
Uzyska� tedy szereg obraz�w, kt�re ilustruj� widocznie jego
teori� o rozmaitych fizjologicznych i duchowych objawach
�ycia.
W tym samym roku (1896) Jodko-Narkiewicz kon-
tynuuje swoje prace w Pary�u, korzystaj�c z labora-
torium doktora Baraduca, z kt�rym ��czy�a go serdeczna,
d�ugoletnia przyja��. Nawet przebywaj�c w l�nych
miastach Europy obaj ci uczeni pozostawali w ��czno�-
ci listownej i telepatycznej; by�a to jeszcze jedna for-
ma wsp�lnie przeprowadzanych eksperyment�w.
Tygodnik �Kraj" reprodukuje ju� w marcu 1896
22
osiem elektrografii Jodko-Narkiewicza ��cznie z arty-
ku�em �Fotografia na us�ugach fizjologii". Czytamy
tam, �e (wg s��w badacza) �zdrowy cz�owiek odznacza
si� wy�adowywaniem ze swego ustroju silnych iskier
i promieni elektrycznych, chory posiada te w�a�ciwo�-
ci w s�abszym stopniu, cia�o za� martwe lub sparali�o-
wane �adnych tego rodzaju objaw�w nie daje". Elek-
trografie by�y wykonywane przy bezpo�rednim kontak-
cie zdejmowanego obiektu z p�yt� �wiat�oczu��, na kt�-
r� oddzia�ywa�o �wiat�o specyficznych wy�adowa� do-
bywaj�cych si� z obiektu (np. d�oni cz�owieka).
Pewn� sensacj� wystawy fotograficznej w Rosyj-
skim Imperatorskim Towarzystwie Technicznym w
1889 by�y elektrografie Jodko-Narkiewicza przedsta-
wiaj�ce li�cie ro�lin, monety, palce r�k ludzkich. Do-
�wiadczenia te spr�bowali potem z powodzeniem po-
wtarza� badacze francuscy, niemieccy i ameryka�scy.
Jeszcze bardziej zagadkowe s� dalsze eksperymenty
naszego badacza. Je�li wierzy� ks. Niteckiemu (kt�ry
powo�uje si� na do�� niejasny opis w ksi��ce doktora Sur-
bleda Spiritisme et spiritualisme), Jodko-Narkiewicz
nauczy� si� otrzymywa� luminescencj� ca�ych postaci
ludzkich. Sprawia�o to na widzach wra�enie, jakby
w ciemno�ciach �wywo�ywano ducha" �ywej osoby.
�mier� zaskoczy�a naszego badacza w Wiedniu, w
roku 1905.
Porozumienie ze zwierz�tami
Sensacj� prasow� lat poprzedzaj�cych I wojn� �wia-
tow� by�o zamieszczone w �Progress Thinker" spra-
wozdanie prof. Choa. Czytamy tam, �e sze�cioletni Er-
win Goward ze stanu Alabama (USA) w zadziwiaj�cy
,., spos�b porozumiewa� si� ze zwierz�tami domowymi.
' Na przyk�ad ch�opiec opowiada� domownikom, �e przed
" chwil� wys�ucha� zwierze� psa, Tresa, na temat za-
23
gryzionej przez niego wczoraj owcy, z podaniem miej-
-ca wypadku. Mu� skar�y� mu si�, �e jest chory, bol�
go kolana i chyba nie b�dzie m�g� jutro chodzi�.
Wszystko po sprawdzeniu okazywa�o si� zgodne z rze-
czywisto�ci�. S�siedzi zacz�li korzysta� z tej zdolno�ci
ch�opca, prosz�c go o po�rednictwo w razie choroby
zwierz�t. Kiedy� wezwany do chorego konia �pom�wi�"
z nim i o�wiadczy�, �e przyczyn� dolegliwo�ci jest ze-
psuty z�b, kt�rego miejsce wskaza�; po usuni�ciu z�ba
ko� wyzdrowia�. Od rozjuszonego byka dowiedzia� si�,
�e tkwi mu gw�d� w kopycie, kt�ry rzeczywi�cie zna-
leziono i wyj�to. Zwierz�ta mia�y do ch�opca nieogra-
niczon� ufno�� i nigdy nie wyrz�dzi�y mu �adnej
krzywdy. Erwin, b�d�c niemowl�ciem, rzekomo wyczu-
wa� telepatycznie my�li matki: kaprysi�, gdy tylko po-
wzi�a zamiar wyk�pan-ia go, wcale tego g�o�no nie
wypowiadaj�c.
S�awny rosyjski treser zwierz�t W�adimir Dur�w
(1863�1934) wsp�pracowa� przez d�u�szy czas z prof.
Bechteriewem, dostarczaj�c mu materia�u do bada�
nad telepati�. Zwierz�ta Durowa wykonywa�y nawet
bardzo nieraz skomplikowane polecenia, wydawane im
przez tresera wy ��cznie w my�li. Podczas jednego
z do�wiadcze� Bechteriew wr�czy� Durowowi kartk�
z instrukcj�, kt�r� Durow mia� przekaza� telepatycz-
nie psu Marsowi. Treser uj�� w�wczas g�ow� psa w d�o-
nie i d�ugo w milczeniu wpatrywa� si� w jego oczy.
Nagle Mars uwolni� si� z r�k swego pana i pobieg� do
ma�ego pomieszczenia za pracowni�; pomieszczenie to
by�o psu dotychczas nie znane. Sta�y tam trzy sto�y
pe�ne papier�w i ksi��ek. Pies rozejrza� si� i staja� na
tylnych �apach popatrzy� na pierwszy i drugi st�, na-
st�pnie podbieg� do trzeciego. Zrzuci� ze� le��c� tam
ksi��k� telefoniczn�, chwyci� j� w z�by i przyni�s� do
laboratorium. Mars wykona� dok�adnie to, czego za��-
da� prof. Bechteriew.
24
Wyniki wielu eksperyment�w telepatycznych wska-
zuj�, �e przekazywanie my�li t� drog� zdaje si� jakby
�omija� j�zyk". /
doktor Carl Schleicher, ameryka�ski psychiatra dzia�a-
j�cy r�wnie� na polu psychotroniki, zabrawszy g�os
podczas sesji zamykaj�cej Kongres Bada� Psychotro-
nicznych w Pradze (1973), wyrazi� nadziej�, �e by� mo-
�e ju� w niedalekiej przysz�o�ci �rozmowy" ludzi ze
zwierz�tami przestan� by� tylko tematem bajek dla
dzieci.
�Duchy" stukaj�ce
Oto co zdarzy�o si� na probostwie w Cideville, w de-
partamencie Dolnej Sekwany, w 1850. Okoliczno�ci
doprowadzi�y do �ledztwa i wydobyto na jaw wiele
fakt�w, badaj�c ogromn� liczb� �wiadk�w. Cytujemy
za A. R. Wallacem:
Zaburzenia rozpocz�y si� od czasu, gdy na wychowanie
do ks. Tinela, proboszcza w Cideville, przybyli dwaj ch�o-
pcy, dwunaste- i czternastoletni, i trwa�y przez dwa mie-
si�ce i p�, dop�ki dzieci nie usuni�to z probostwa. Owe
zaburzenia polega�y na stukaniu jak gdyby m�otkiem po
lamperiach, na drapaniu i potrz�saniu ca�ym domem tak, i�
wszystkie sprz�ty trzeszcza�y; dalej s�ycha� by�o odg�osy,
jak gdyby wszyscy mieszka�cy domu uderzali laskami o po-
d�og� (...) Obok tych d�wi�k�w widzie� mo�na by�o dziwne
i niewyt�umaczone objawy si�y. Sto�y i biurka porusza�y si�
doko�a bez widocznej przyczyny. Drzwiczki piec�w wyla-
tywa�y wielokrotnie na �rodek pokoju, szyby by�y t�uczone,
m�otek rzucony by� r�wnie� na �rodek pokoju, a jednak
upad� bez �oskotu, jak gdyby po�o�ony niewidzialn� r�k�.
U os�b stoj�cych w zupe�nym odosobnieniu porusza�o si�
ubranie. Kiedy miejscowy mer przyszed� zbada� t� spraw�,
st�, przy kt�rym usiad� wraz z inn� osob�, odsun�� si� od
nich wbrew usi�owaniom zatrzymania go, gdy tymczasem
dzieci sta�y na �rodku pokoju. Na koniec wiele innych fak-
t�w tego rodzaju bywa�o przedmiotem obserwacji r�nych
25
os�b ciesz�cych si� szacunkiem i stanowiskiem, z kt�rych
ka�da, udaj�c si� na miejsce w zamiarze wykrycia oszu-
stwa, przekonywa�a si� po rozwa�nym zbadaniu sprawy, �e
zjawisk owych nie dokonywa�a �adna z os�b obecnych.
Znamy wszyscy opowie�ci o miejscach, gdzie �stra-
szy", gdzie odzywaj� si� niewiadomego pochodzenia
g�osy i gdzie przedmioty przesuwaj� si� i unosz� w po-
wietrze, jakby porusza�a nimi jaka� niewidzialna r�ka.
S� w�r�d tych opowie�ci fantazje literat�w, bajdy bla-
gier�w, ale te� relacje �wiadk�w, kt�rzy te dziwa ja-
koby na w�asne oczy widzieli i na w�asne uszy s�ysze-
li. Czy s� i takie, kt�re zas�uguj� na wiar�? Relacje
dawnych autor�w zazwyczaj niech�tnie sk�onni jeste�-
my uznawa� za wiarygodne, ale i w naszych czasach
zdarza si�, �e nagle gdzie� zaczyna �straszy�".
Zjawisko takie wydarzy�o si� na przyk�ad w lutym
1959 roku w USA. Jego bohaterem by� � jak si� po-
tem okaza�o � Jimmy, dwunastoletni syn Jamesa
Herrmana, przedstawiciela linii lotniczych. Pewnego
dnia do biura zatelefonowa�a matka ch�opca, zawiada-
miaj�c, �e sze�� butelek w domu nagle si� otworzy�o.
Zawiera�y one takie p�yny, jak rozpuszczalnik, wod�
utlenion�, spirytus kamforowy i sod�. Trudno wi�c by-
�o znale�� przyczyn� chemiczn�, kt�ra by spowodowa-
�a, aby wszystkie te flaszki naraz wyrzuci�y swe korki,
zw�aszcza �e by�y w czterech r�nych pomieszczeniach.
Od tego czasu Herrmanowie nie mieli spokoju. Flaszki
lata�y po �azience, cukierniczka fruwa�a po pokoju,
globus zosta� rzucony z impetem przez hall, przeno�ny
gramofon porysowa� st� drewniany, ci�ka p�ka
z ksi��kami, wa��ca ponad 35 kg, stan�a do g�ry no-
gami. Wezwana policja nie mog�a ustali� �adnej przy-
czyny. Dopiero gdy psycholog doktor Pratt z Uniwersyte-
tu Duke'a przyjecha� na miejsce i przeprowadzi� sze-
reg psychoterapeutycznych rozm�w z Jimmym, �cho-
chliki" przesta�y psoci�.
26
Ju� dawniejszym parapsychologom uda�o si� ustali�
pewn� prawid�owo��: tam, gdzie �straszy", przebywa
zazwyczaj m�oda osoba w wieku dojrzewania � ch�o-
piec lub dziewczyna � i ona to bywa nie�wiadomym
�r�d�em tych zjawisk (je�li oczywi�cie zjawiska te nie
s� wywo�ywane przez kawalarzy, co zreszt� najcz�ciej
ma miejsce). Ustalono, �e procesowi pokwitania towa-
rzyszy niekiedy czasowa zdolno�� do wywo�ywania
spontanicznych zjawisk telekinetycznych, np. prze-
suwania przedmiot�w na odleg�o��. Zdolno�� ta poja-
wia si� niespodziewanie i przemija. Czasem jednak
mo�na j� przywr�ci�, stosuj�c specjalne treningi. Dzi�-
ki temu uczeni radzieccy maj� do swej dyspozycji oso-
by zdolne do produkowania �chochlik�w" w warun-
kach laboratoryjnych. Najwi�ksz� w�r�d nich s�aw�
ciesz� si� Nina Ku�gina (fot. 8, 9, 10) i moskiewski
re�yser Borys Jermo�ajew.
Przebieg jednego z do�wiadcze� telekinetycznych tak
Oto relacjonuje radziecki dziennikarz I. Huberman:
Pok�j prawie pusty. Stoi w nim tylko st�, a na nim pi-
�eczka tenisowa, pude�ko od zapa�ek i o��wek. Do pokoju
wchodzi cz�owiek, zbli�a si� do sto�u, wyci�ga nad przed-
miotami r�k� i nieruchomieje. Mija jedna minuta, druga.
Nagle na stole poruszy�a si� pi�eczka, potem przesun�o si�
pude�ko, drgn�� o��wek. Cz�owiek poruszy� przedmioty, nie
dotykaj�c ich r�k�.
Borys Jermo�ajew swe niezwyk�e zdolno�ci demon-
Strowa� tym razem w pracowni doktora nauk psychologicz-
nych, prof. W. Puszkina.
Na czym polega mechanizm tych zjawisk i ich ta-
jemniczo��? Na to pytanie prof. Puszkin odpowiada:
M�wi�c o naturze telekinezy, trzeba zauwa�y�, �e jedn�
z pr�b wyja�nienia tego zjawiska by�o powo�anie si� na
elektryczno�� statyczn�. Przypuszczano, i� mi�dzy przed-
miotami a r�k� dzia�aj� �adunki elektryczne, kt�re powo-
duj� przesuni�cia lekkich przedmiot�w. Ten punkt widze-
27
nia i ja podziela�em, lecz p�niejsze obserwacje obali�y to
mniemanie. Dlatego zwr�ci�em uwag� na hipotez� Aleksan-
doktora Dubrowa, kt�rego zdaniem �ywe organizmy emituj�
i poch�aniaj� fale grawitacyjne. Dotychczas nie by�o mowy
o tym, aby cz�owiek m�g� wytwarza� pole grawitacyjne
i wp�ywa� tym sposobem na przedmioty, a jednak uwida-
cznia�o si� to w do�wiadczeniach z Jermo�ajewem: Jermo-
�ajew bra� jaki� przedmiot do r�ki, �ciska� go w d�oni i na-
st�pnie stopniowo rozwiera� j�, a przedmiot zawisa� w po-
wietrzu. Przy tym odleg�o�� mi�dzy przedmiotem a d�oni�
by�a rz�du 20 cm. Co najbardziej zadziwiaj�ce, �e Jermo�a-
jew robi� kr�gi d�oni� doko�a przedmiotu, a ten nie upada�.
Im wi�ksza by�a p�aszczyzna przedmiotu, tym d�u�ej utrzy-
mywa� si� on w,powietrzu.
Lewitacja
By�o to w Wielki Pi�tek roku 1505. Ladys�aw z Giel-
niowa wyg�asza� w katedrze warszawskiej kazanie
o M�ce Pa�skiej. Kiedy doszed� do opisu biczowania,
wpad� w ekstaz� i �zachwycony ciele�nie" uni�s� si�
podobno nad ambon�. Przez pewien czas trwa� tak
jakby zawieszony w powietrzu ku zdumieniu wier-
nych zgromadzonych w ko�ciele.
W opisach �ywot�w �wi�tych znajdujemy wiele
wzmianek na temat lewitacji jeszcze bardziej zastana-
wiaj�cych. Lewitacje zdarza�y si� �w. Teresie z Avila
(1515�1582) tak cz�sto, �e t�umy zjawia�y si� na ka�-
dym nabo�e�stwie, w kt�rym mia�a uczestniczy� Tere-
sa, aby nie straci� okazji do niezwyk�ego widowiska.
Ona tymczasem... wstydzi�a si�, �e B�g wyr�nia j�
w spos�b tak widoczny. W swym pami�tniku Teresa
z Avila pisze:
Cierpia�am do ostatnich granic na sam� my�l, �e co� a�
tak nadzwyczajnego nie omieszka wywo�a� niebawem wiel-
kiej sensacji (...) Innym razem domy�laj�c si�, �e B�g po-
nowi t� �ask� (�ci�le m�wi�c, by�o to w imieniny opiekuna
naszego klasztoru, kiedy przys�uchiwa�am si� kazaniu, sie-
28
dz�c na przodzie pa� wysokiego urodzenia), pad�am nagle plackiem (...) B�aga�am Pana, aby zechcia� ju� mnie nie darzy� t� �ask�, kt�ra przejawia�a si� oznakami zewn�trznymi (...) Ilekro� chcia�am si� opiera�, wydawa�o mi si�, �e czuj� pod stopami zadziwiaj�c� si��, kt�ra wyrzuca�a mnie do g�ry; nie potrafi�abym por�wna� jej z niczym...
� Jaki� to dow�d �wi�to�ci! � m�g�by zawo�a�
cz�owiek religijny.
� Co za wspania�e medium telekinetyczne! � wy
krzykn��by kto� niewierz�cy.
I obaj � ka�dy ze swojego punktu widzenia � mieliby racj�. M�wi�c nawiasem, p� �artem p� serio, ich bezowocny sp�r by�by przyk�adem jeszcze raz dowodz�cym, �e zjawiska paranormalne dostarczaj� bardzo kiepskich argument�w w dyskusjach �wiatopogl�dowych.
Istnieje te� wiele relacji o lewituj�cych fakirach. Francuski historyk i etnograf Louis Jacolliot tak opisuje zaobserwowane przez siebie zjawisko:
W chwili, gdy fakir odchodzi� ode mnie na �niadanie i na par� godzin odpoczynku, co dla� by�o najpilniejsze, gdy� od 24 godzin nie jad� nic i nie spa�, zatrzyma� si� we framudze drzwi, kt�re prowadzi�y na taras, a skrzy�owawszy r�ce na piersiach z wolna wzni�s� si� bez widocznej podpory na wysoko�� 25 do 30 cm. Mog�em oznaczy� dok�adnie t� wysoko�� dzi�ki znakowi, kt�ry upatrzy�em podczas trwania zjawiska. Za fakirem znajdowa�a si� zas�ona jedwabna s�u��ca za portier�, w pasy bia�e i z�ote jednakiej odleg�o�ci; ot� zauwa�y�em, �e nogi fakira by�y na wysoko�ci pasa sz�stego. Widz�c zaczynaj�ce si� wznoszenie, chwyci�em za chronometr. Trwanie ca�kowite zjawiska od chwili, gdy czarodziej zacz�� si� wznosi�, a� do czasu, gdy stan�! zn�w na ziemi, trwa�o nieco wi�cej nad osiem minut. W najwy�szym punkcie wzniesienia si� pozostawa� nieruchomy oko�o pi�ciu minut.
Trzeba doda�, �e fakir Kowindazami nie by� bynajmniej w�drownym sztukmistrzem wydrwigroszem, lecz my�licielem zdolnym do ekstazy.
29
Istniej� przekazy historyczne, na podstawie kt�rych
mo�na mniema�, �e w opisywanych wydarzeniach mia-
�a miejsce jak gdyby niepe�na lewitacja � cz�ciowe
zmniejszenie si� wagi cia�a. Tak bywa�o nieraz, gdy
przeprowadzano tzw. pr�b� wody, chc�c si� przekona�
o winie kobiety oskar�onej o czary. Jak �wiadcz� do-
kumenty, niekt�re z tych kobiet � nagie i zwi�zane
sznurami � wrzucone do wody nie ton�y. Pacjentka
dr� Justyna Kernera,' s�awna p�niej jako �jasnowi-
dz�ca z Prevorst", kt�r� kiedy� usi�owano wyk�pa�
w czasie, gdy by�a w transie hipnotycznym, nie dawa-
�a si� pogr��y� w wodzie, a �cia�o jej p�ywa�o na po-
wierzchni jak korek".
Je�li wierzy� doniesieniom prasowym, cz�ciowe
zmniejszenie wagi cia�a zaobserwowano ostatnio u ame-
ryka�skich kosmonaut�w, kt�rym w trakcie treningu
usilnie sugerowano, �e pozostaj� w stanie niewa�ko�ci.
Co o tym wszystkim s�dzi psychotronika?
doktor Aleksander Dubrow jest zdania, �e fakty takie
potwierdzaj� po prostu s�uszno�� jego hipotezy biogra-
witacyjnej. Istotnie � �atwiej nawet wyobrazi� sobie,
�e �ywa kom�rka emituj�c ujemne pole grawitacyjne
(�bioantygrawitacyjne") zmniejsza tym w�asny ci�ar,
ni� �e udziela tej w�a�ciwo�ci znajduj�cemu si� opodal
przedmiotowi martwemu. A przecie� to ostatnie zjawis-
ko by�o ju� wielokrotnie obserwowane w warunkach
laboratoryjnych.
Magia zwana czarn�
O dzia�aj�cych jeszcze na pocz�tku naszego wieku
hawajskich magach kahunach opowiada ameryka�ski
etnograf Max Freedom Long w swej ksi��ce wydanej
w 1948 pt. Secret Science Behind Miracles (Cuda a wie-
dza tajemna).
30
Pewien m�ody Irlandczyk przyby� do Honolulu, przywo-
�a� ze sob� pierwsz� nowoczesn� taks�wk�. Ten rudow�osy
m�odzieniec by� �ywy, pr�dki i charakter mia� nieskompli-
kowany. Nie ba� si� nikogo i niczego. Nied�ugo po przyby-
ciu na wysp� zainteresowa� si� jak�� wiejsk� dziewczyn�,
kt�ra si� w nim zakocha�a, zrywaj�c zar�czyny z tubylczym
narzeczonym. Babka dziewczyny wiedz�c, �e przybysz nie
ma wobec m�odej Hawajki uczciwych zamiar�w, stara�a si�
zerwa� ich zwi�zek r�nymi sposobami. Zagrozi�a Irland-
czykowi nawet kar� niebios, je�eli si� od panny nie odczepi.
Oczywista rzecz, �e intruz kary niebios si� nie ba�, b�-
d�c zdaje si� przyzwyczajony do tego rodzaju wyst�pie�
rozw�cieczonych matek i babek. Tak wi�c usi�owania babki
nie odnios�y skutku.
A� tu jakiego� dnia m�odemu cz�owiekowi zdr�twia�y
nogi. Dora�ne �rodki domowe nie pomaga�y i zdr�twienie po-
st�powa�o coraz �wy�ej. W ci�gu dnia obejrzeli go dwaj le-
karze i przekazali do szpitala. Tam robiono wszystko, aby
wyja�ni� przyczyn� choroby, lecz nie mo�na by�o niczego
ustali�. Nie przepisano zatem �adnej kuracji. Po 50 godzi-
nach zdr�twienie si�ga�o ju� do po�owy cia�a. Wielu leka-
rzy zainteresowa�o si� tym przypadkiem, w�r�d nich jeden
z moich przyjaci�, lecz nikt nie potrafi� postawi� w�a�ci-
wej diagnozy. Wszyscy tylko kiwali g�owami i mieli jak
najgorsze przeczucia. W�wczas wezwano doktora, kt�ry ju�
od wielu lat praktykowa� na wyspie. Ten od razu zoriento-
wa� si� po symptomach, �e s� to skutki �modlitwy �mier-
ci", i zaj�� si� leczeniem ch�opca. Zadawszy mu szereg py-
ta�, dowiedzia� si� o jego perypetiach z hawajsk� dziew-
- czyn�, o gro�bach babki, kt�re ch�opiec sobie zlekcewa�y�,
wcale bowiem nie uwa�a�, �e w zwi�zku z nimi m�g�by za-
chorowa�. Stary lekarz nie rzek� nic, lecz poszed� wpierw
odszuka� babk�. P�niej opowiedzia� mi tre�� ich rozmowy.
� Wiem, �e nie jeste� kahunk� i �e nie masz nic wsp�l-
nego z tym przypadkiem, babciu � rzek� lekarz � ale mo-
�e z przyja�ni powiesz mi, co by mo�na zrobi�, aby ocali�
�ycie tego ch�opca?
Na to odpowiedzia�a babka:
� Nic nie wiem o tej sprawie i nie jestem kahunk�, jak
tobie wiadomo. Przypuszczam jednak, �e je�eli ten cz�owiek
mi obieca, �e wyjedzie najbli�szym statkiem do Ameryki i �e
nigdy ju� tu nie powr�ci ani nie napisze, to my�l�, �e mo�e
wyzdrowieje.
31
� R�cz� za to, �e tak zrobi � powiedzia� lekarz.
� W porz�dku � odpar�a babka.
Irlandczykowi trzeba by�o t�umaczy� kilkakrotnie, w ja-
kiej znajduje si� sytuacji, a kiedy wreszcie zrozumia�, co
si� z nim dzieje, zgodzi� si� na postawione mu warunki.
Dzia�o si� to po po�udniu. P�nym wieczorem ju� by� na
nogach i m�g� wsi��� na japo�ski statek p�yn�cy do USA.
Opowie�ci podobne do powy�szej znane s� etnogra-
fom badaj�cym �ycie lud�w nie tylko pierwotnych
i nie tylko egzotycznych.
Stanis�aw Przybyszewski w swym pami�tniku Moi
wsp�lcze�ni wspomina w�asne prze�ycia z lat dziecin-
nych, kt�re ca�kiem nie�le wytrzymuj� por�wnanie
z relacjami Longa.
Gdy Przybyszewski by� ma�ym ch�opcem, s�u��ca,
chc�c zem�ci� si� na jego ojcu za to, �e j� ukara�, na-
s�a�a na dziecko potworny b�l g�owy:
Ulicha (bo takie by�o imi� tej dziewczyny) chwyci�a mi�,
wcisn�a mi�dzy kolana, rozci�a mi sk�r� na czole � do-
tychczas mam blizn� � wtar�a w rank� sok niedojrza�ych
�liwek, kt�re przedtem oplu�a; mnie za� kaza�a powiedzie�,
�em sam sobie czo�o rozci�� o kant sto�u, bo inaczej �yw-
cem do piek�a si� dostan�. I wszystko by�oby w porz�dku,
gdyby nie to, �e ju� po paru godzinach wi�em si� z b�lu
g�owy i trz�s�a mn� zimna febra, czyli � jak to na Kuja-
wach nazywaj� � zimna ogroszka.
Lekarz nie znalaz� �adnego ratunku, a ch�opiec mil-
cza�. Kto wie, czy nie by�by si� rozsta� z tym �wiatem,
gdyby nie pomoc jego matki mlecznej, �uchy.
Gdy noc zapad�a, nagrzeba�a Lucha w swoim ogr�dku
korzeni �ywokostu, zgotowa�a je na miazg�, o p�nocy wy-
jecha�a na Gop�o, nazrywa�a li�ci �baczywia" (bia�ych lilii
wodnych), skropi�a je wywarem korzeni �ywokostu ostu-
dzonego w �wi�conej wodzie, zaczerpni�tej w �r�de�ku
Gietrzwa�dzkim, przy kt�rym kilka miesi�cy temu Matka
Boska si� objawi�a. Ca�� noc przyk�ada�a mi te li�cie na
g�ow� i na piersi � wci�� co� mamrota�a � wiem tylko,
�e nie by�y to s�owa modlitwy. Na drugi dzie� sta� si� cud:
32
wsta�em zdr�w i rze�ki jak nigdy. Natomiast Ulich� zna-
leziono w stogu s�omy trz�s�c� si� z zimna mimo upalnego
lata, k�api�c� i szcz�kaj�c� z�bami wskutek srogiej zimni-
cy. Ulich� trzeba by�o odwie�� do szpitala w Inowroc�awiu,
gdzie niezad�ugo potem umar�a.
�mier� jej � zgodnie z magicznymi wierzeniami �
by�a nieuchronn� konsekwencj� rzuconych urok�w.
Si�a niszczycielska bowiem raz powo�ana do dzia�ania
musi si� wy�adowa�. Albo gubi tego, przeciw kt�remu
by�a skierowana, albo tego, kt�ry t� si�� wywo�a�.
Jak powiada Przybyszewski � ten drugi wypadek
zachodzi zawsze tam, gdzie z�ej woli czarownika prze-
ciwstawi si� albo wy�szy poziom moralny atakowanego,
albo � jak w cytowanym przyk�adzie � �wiadome
przeciwdzia�anie magiczne kogo�, kto wie, jak ten cios
odparowa�. Zawsze niezmiennym warunkiem zwyci�-
stwa jest wy�szy stopie� etyczny, modlitwa i pos�ugi-
wanie si� przedmiotami kultu, a wi�c �bia�ej" magii
.(w powy�szym wypadku wody z u�wi�conego �r�d�a).
Praktyki magii �czarnej", maj�cej dzia�a� na czyj��
BZkod�, s� odwieczne. W dawnym Rzymie m�ciwe ko-
,b�ety lepi�y z wosku lub gliny figurk� rywalki albo
niewiernego kochanka i przek�uwa�y j� szpilkami.
W Rzymie pos�ugiwano si� te� �tabliczkami kl�tewny-
mi" � p�ytkami o�owianymi, na kt�rych czarownik
wypisywa� formu�� przekle�stwa. Znaleziono m. in. ta-
bliczk� z takim oto napisem:
Ruf� oddaj� demonom. Oddaj� jej r�ce, z�by, oczy, ra-
miona, piersi, ko�ci, nogi, usta, stopy, czo�o, paznokcie, pal-
ce, brzuch, p�pek. Wszystkie cz�ci cia�a Rufy oddaj� de-
monom na tej tabliczce.
G�o�na we Francji by�a sprawa fanatyk�w, kt�rzy
wyrabiali z wosku figurki Henryka III, kr�la Navarry.
Przebijali oni owe figurki w r�nych miejscach przez
dni czterna�cie, czternastego za� uderzali je w serce,
33
wierz�c gor�co, �e tym sposobem sprowadz� �mier� na
w�adc�, kt�rego one wyobra�a�y
Podobna technika czarnomagiczna praktykowana by-
�a r�wnie� � i to od dawna � w Indiach. A oto jej
zasady wg L. Jacolhota.
Ugniataj�c ziemi� wydobyt� z 64 miejsc najbrudniej-
szych i mieszaj�c z ni� w�osy oraz obrzynki paznokci
wroga � robi si� figurki, na piersiach kt�rych pisze si�
imi� tego na kim ma by� zemsta wywarta. Nast�pnie wy-
powiada si� nad nimi wyrazj i zakl�cia magiczne oraz po-
�wi�ca si� je przez sk�adanie ofiar Przed ich sko�czeniem
grahaowie (czyli z�e duchy planet) chwytaj� osob� wskaza-
n� i wyrz�dzaj� jej tysi�ce nieszcz��. Niekiedy figurki
symbolizui�ce wrog�w przebija si� na wylot szyd�em lub
si� je kaleczy na r�ne sposoby, aby w zamian osoba b�d�-
ca przedmiotem zemsty by�a w ten sam spos�b zabita lub
okaleczona
Czy okre�lanie wszelkich tego rodzaju praktyk
�wzgardliwym epitetem �wierutne bzdury" jest uza-
sadnione? Czy we wszystkich tych g�upstwach nie
tkwi male�kie cho�by ziarenko prawdy?
Do�wiadczenia z woskowymi laleczkami przeprowa-
dza� � i to jakoby z powodzeniem � francuski badacz
zjawisk hipnotycznych Albert de Rochas (1895) Prze-
nosi� on eksterioryzowane czucie osoby mesmerycznie
zahipnotyzowanej na figurk� z wosku Je�li potem t�
lalk� woskow� uk�uto np szpilk� w g��wk�, osoba ta
odczuwa�a boi w odpowiednim miejscu g�owy, gdy
lalk� k�uto w r�k�, osoba poddana eksperymentowi
z krzykiem chwyta�a si� za d�o� K�ucie lalki odbywa�o
si� w oddaleniu od �ofiary", kt�ra nie wiedzia�a, jakie
manipulacje robiono z lalk�. Celem rzekomo komplet-
nego wy��czenia t�a telepatycznego k�ucie woskowej fi-
gurki przeprowadza�a osoba obca ta