Krucjata 23_ Legenda - AHERN JERRY
Szczegóły |
Tytuł |
Krucjata 23_ Legenda - AHERN JERRY |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Krucjata 23_ Legenda - AHERN JERRY PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Krucjata 23_ Legenda - AHERN JERRY PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Krucjata 23_ Legenda - AHERN JERRY - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AHERN JERRY
Krucjata 23: Legenda
JERRY AHERN
z serii Krucjata (the survivalist)
#23: The Legend (1991)
Przelozyl
Aleksander Holec
skanowal czyli nameczyl sie:)
RottinG
Prolog
DZIALANIA WOJENNE
Stalowoszare niemieckie smiglowce skupily sie nie opodal maszyny Rourke'a. John obrocil o sto osiemdziesiat stopni zdobyczny sowiecki helikopter i wpadl w srodek ich szyku. Pociski wystrzeliwane z samobieznych dzial przeciwlotniczych oraz wyrzutni rakietowych rozrywaly sie w powietrzu. Ogien narastal z sekundy na sekunde. Kilka maszyn zostalo uszkodzonych, jedna stanela w plomieniach, ale zadna jak dotad nie roztrzaskala sie o pokryta lodem rozciagajaca sie daleko jak okiem siegnac rownine. Z nabrzmialych sniegiem chmur na pomocy wyskoczyly z rykiem silnikow niemieckie J-7V i rozpoczely bombardowanie z niskiego pulapu. Celem Sprzymierzonych bylo zdobycie jak najwiekszej liczby sprawnych urzadzen i instalacji Korpusu Elitarnego zgrupowanego wokol Gurjew, przy ujsciu rzeki Ural do Morza Kaspijskiego. Zdobyte oprzyrzadowanie i bron wraz z ogromnymi zapasami syntetycznego paliwa mialy zostac uzyte w przygotowywanym wlasnie ataku na sowieckie Podziemne Miasto. Gdyby ta akcja, polaczona z atakiem na rosyjska podmorska baze na Pacyfiku, zakonczyla sie powodzeniem, mogla to byc ostatnia bitwa tej wojny, wojny, ktora od ponad pieciuset lat pustoszyla planete.Rourke prowadzil, wsluchujac sie w podekscytowane glosy Michaela i Paula, ktorzy siedzac w tylnej czesci maszyny, ladowali bron. Spojrzal w dol, na dopalajace sie resztki sowieckiego hangaru dla helikopterow, drugiego, mniejszego, przeznaczonego dla mysliwcow, oraz na kleby dymu, wydobywajace sie z glownej wiezy kontrolnej. Znowu udalo im sie uciec, narobiwszy przedtem niezlego zamieszania.
Siedzaca obok Johna w fotelu drugiego pilota Natalia Tiemierowna zdjela krotka blond peruke, ktora miala na glowie, od czasu kiedy wkradli sie do bazy nieprzyjaciela przebrani za personel Korpusu Elitarnego. Jej ciemne wlosy opadly kaskadami na ramiona. Zalozyla sluchawki i spojrzala na niego. Rourke z ociaganiem odwrocil od niej wzrok i podjal obserwacje tego, czemu powinien teraz poswiecic cala swoja uwage - przyrzadow kontrolnych smiglowca.
Natalia zalozyla sluchawki.
-John! - Podniecenie sprawilo, ze jej glos brzmial o ton wyzej niz zwykle. - Sluchaj! To Sam! Przelacze go na glosnik.
Krecila galka, szukajac czestotliwosci, na ktorej pracowaly radiostacje oddzialow atakujacych. Z glosnika odezwal sie glos Aldridge'a
-"Nokaut Jeden" do "Snieznego Ptaka". Mamy calkowita kontrole nad obiektem "Alfa". Powtarzam: calkowita kontrola nad obiektem "Alfa". Odbior.
Rozlegly sie trzaski, a nastepnie odezwal sie glos pulkownika Wolfganga Manna:
-"Nokaut Jeden", tu "Sniezny Ptak". "Nokaut Dwa" donosi o podobnych rezultatach. Czy mozecie utrzymac pozycje? Odbior.
-"Sniezny Ptak", tu "Nokaut Jeden". Opor minimalny. Mozemy sie utrzymac, ale przydaloby sie wsparcie z powietrza. Mamy przed soba oddzial w sile jednego plutonu zblizajacy sie szybko do kwadratu G-15. Potrzebujemy wsparcia. Nieprzyjaciel uzbrojony jest w bron energetyczna, a w tej chwili znajdujemy sie pod ciezkim ostrzalem z mozdzierzy. Co robic? Odbior.
Rourke siegnal po mikrofon Natalii.
-"Sniezny Ptak"! Tu John Rourke z sowieckiego smiglowca KHR 333658. Mozemy powstrzymac nieprzyjaciela przy kwadracie G-15, jesli "Nokaut Jeden" nas naprowadzi. Odbior.
-Tak, panie doktorze. Ale... - Mann zawahal sie. - Slyszales, "Nokaut jeden"? Odbior.
-Zgadzam sie. Potwierdzam. Mozemy naprowadzic doktora. Odbior.
-Bardzo dobrze, doktorze. Bez odbioru.
-Sam, bedziemy za dwie minuty. Odbior.
-Rozumiem. Bez odbioru.
-Rourke bez odbioru. - John oddal mikrofon Natalii.
-Moge na chwile zmienic czestotliwosc? - zapytala.
-Jasne. - Skinal glowa.
Przelaczyla radio na pasmo uzywane przez Niemcow. Slychac bylo rozmowe pomiedzy powietrznymi silami uderzeniowymi a eskadra transportowcow, nadlatujacych na wiekszej wysokosci, by koordynowac odwrot i przygotowac desant spadochroniarzy.
Michael wychylil sie zza fotela.
-Zamierzasz wyprobowac bron energetyczna, tato?
-O tym wlasnie mysle, Mike.
Z tylnej czesci kadluba uslyszeli wolanie Paula:
-John, myslisz, ze po tej ilosci energii, ktora zuzylismy kilka minut temu, silnik wytrzyma uzycie dziala, ktore mamy na pokladzie?
-O ile wiem - odkrzyknela Natalia - obroty glownego wirnika stale uzupelniaja zapasy energii! Wszystko powinno byc w porzadku!
Zaraz po rozmowie z Mannem doktor poderwal smiglowiec, byli wiec teraz wystarczajaco wysoko, by mogl polozyc go w ostrym skrecie, zostawiajac w dole reszte niemieckich maszyn. J-7V odlatywaly na poludnie i tam rozpoczynaly manewr, ktory mial oslonic ladujacych spadochroniarzy, w momencie gdy ci znajda sie na ziemi. Juz teraz, patrzac przez kopule obserwacyjna, Rourke widzial pierwsze czasze spadochronow, otwierajace sie wysoko ponad nimi. Wielu z tych "skoczkow" nie bylo wcale zywymi spadochroniarzami, a tylko manekinami, podobnymi do tych uzytych przez aliantow w czasie inwazji na Normandie pod koniec drugiej wojny swiatowej. Kukly zrzucano rownoczesnie z prawdziwymi spadochroniarzami, by dostarczyc wiecej celow dla nieprzyjacielskiej artylerii przeciwlotniczej, zmniejszyc liczbe strat, a jednoczesnie utrzymac wroga w przekonaniu, ze ma do czynienia z liczniejszymi silami, niz to bylo w istocie.
Na niebie pojawialo sie coraz wiecej spadochronow, wiec Rourke zwiekszyl predkosc. Chcial znalezc sie poza obszarem zrzutu, zanim ktorykolwiek ze skoczkow zblizy sie zanadto do platow wirnika jego maszyny.
-Wracam na czestotliwosc Aldridge'a, John - powiedziala Rosjanka.
-A my z Paulem zamontujemy karabiny maszynowe - zaproponowal Michael.
-Dobrze. - Rourke skinal glowa, sprawdzajac wskazania kompasu. Nastepnie zwrocil sie do Natalii: - Zlap Sama, niech nas naprowadzi na ten pluton.
Podczas gdy Natalia probowala namierzyc Aldridge'a, Rourke obnizyl pulap lotu, poniewaz byli juz daleko poza obszarem bezposrednich zmagan. Wykorzystywal kazda nierownosc terenu, by zmniejszyc do minimum prawdopodobienstwo wykrycia ich przez nieprzyjaciela.
Wreszcie z glosnika odezwal sie glos Sama Aldridge'a, zagluszany od czasu do czasu wybuchami pociskow mozdzierzowych. Kapitan dyktowal wspolrzedne lotu. Doktor wlaczyl komputer pokladowy, wyszukal na monitorze odpowiedni wycinek mapy, a nastepnie w myslach zaznaczyl na nim prawdopodobna, aktualna pozycje maszerujacego przeciwnika. Ustawil system auto-nawigatora na wyliczenie koordynaty, po czym po raz pierwszy, od czasu gdy opuscili bezposrednie sasiedztwo lotniska, odwrocil sie i zajrzal do ladowni.
Ciezkie karabiny maszynowe, montowane zwykle na obrotowych podstawach, lezaly zabezpieczone pasami po obu stronach kadluba, tuz przy otwartych drzwiach. Podloge zaopatrzono w specjalne zaczepy, ale samych podstaw najwyrazniej nie bylo. Prawdopodobnie bron miala byc tylko transportowana, a nie zamontowana na pokladzie smiglowca.
Rourke spojrzal na ekran komputera. Autonawigator kierowal smiglowiec na spotkanie wroga. Nagle doktorowi przyszedl do glowy lepszy pomysl. Wprowadzil nowe dane, korzystajac z tego, ze na razie nie musi przejmowac pelnej kontroli nad sterami. Chcial zajsc od tylu tyraliere sowieckich piechurow. Nie bylo potrzeby sprawdzac na wlasnej maszynie sily ognia dzial energetycznych nieprzyjaciela.
-Widze ich, John - powiedziala po chwili Natalia.
Rourke skinal glowa. On tez widzial sowieckich zolnierzy. Przelaczyl instrumenty na sterowanie reczne.
-Dzialo nastawione na pelna sile razenia - odezwala sie znowu Rosjanka.
Z tylnej czesci kadluba dobiegl ich glos Paula, probujacego przekrzyczec swist powietrza:
-Jestesmy gotowi, John!
Rourke nigdy nie lubil wojny. Uwazal, ze zaden rozumny czlowiek nie moze jej lubic. Wiedzial, ze gdy rozum spi, budza sie upiory. Obudzily sie w dniach bezposrednio poprzedzajacych Noc Wojny. Rozum spal wtedy. Zawiodl, jak tyle razy przedtem.
A teraz on za pare sekund mial zaatakowac zupelnie nie znanych mu ludzi i przy uzyciu najnowszej broni zniszczyc ich. Nienawidzil wojny. Ale ta wojna miala sie wkrotce skonczyc.
-Ruszamy - szepnal. Przechylil helikopter w lewo, nastepnie wyrownal lot i siegnal do mechanizmu spustowego broni energetycznej. - Pelna moc?
-Pelna moc - odpowiedziala Natalia.
Dostrzegl Rosjan obserwujacych z ziemi nadlatujaca maszyne. Pchnal dzwignie mechanizmu spustowego. Karabiny maszynowe z obu burt plunely ogniem. Odniosl wrazenie, ze ziemia skreca sie w potwornej agonii. Blekitna fala czystej energii przeszla przez nieprzyjacielski oddzial. Kule karabinowe rozrywaly tych, ktorych nie dosiegnal smiertelny ogien.
John poderwal helikopter w gore, zadowolony, ze jego plan sie powiodl. Wyrownal lot, obrocil maszyne i spojrzal w dol, obserwujac uciekajace w poplochu niedobitki.
Z glosnika dobiegl podniecony glos Sama Aldridge'a:
-Dopadles ich, doktorze. Resztki uciekaja. Czy mozesz ich...
Rourke wylaczyl glosnik.
Dosyc - wyszeptal.
To byly wydarzenia, ktore w przyszlosci moglyby stac sie legenda. Pod warunkiem, ze dla Ziemi istniala jeszcze jakas przyszlosc.
Armia formowala sie w poblizu wejscia do sowieckiego Podziemnego Miasta w gorach Ural. Wiekszosc sil zebrala sie na pokrytej sniegiem wyzynie, omiatanej przez lodowate wiatry, ktore nigdy nie przestawaly wiac. Byly tu oddzialy islandzkiej policji, bataliony Niemcow, urodzonych i wychowanych pod nazistowska dyktatura, ktorzy wyzwoliwszy sie spod niej, zjednoczyli sie w walce przeciwko Sowietom; Amerykanie, Chinczycy, nawet nieliczni przedstawiciele Dzikich Szczepow Europy, nie umiejacy walczyc, nie obeznani z technika, czesto niezdolni nawet do porozumiewania sie, przenoszacy na wlasnych plecach bron i amunicje, pomagajacy tam, gdzie tylko mogli byc przydatni.
Paul Rubenstein wolalby przeznaczyc czas, ktory spedzal w wiezy kontrolnej lotniska, na opisanie tych wszystkich wydarzen w swoim dzienniku, ale, niestety, nie mogl sobie na to pozwolic. W czasie dlugich lat wojny, ktora, mial nadzieje, zmierzala ku koncowi, zostal kims w rodzaju eksperta od sowieckich komputerow i urzadzen elektronicznych. Teraz pracowal z Natalia, cieszac sie, ze chwilowo nie musi wpatrywac sie w zielone ekrany, przed ktorymi spedzil kilka ostatnich godzin.
-Mysle, ze mam to! - zawolala Rosjanka.
Paul westchnal ciezko, pomasowal bolace plecy, opadl na kolana obok niej i potarl oczy zacisnietymi w piesci dlonmi.
Rzeczywiscie, wygladalo na to, ze udalo jej sie wreszcie podlaczyc radiowy system autonawigacyjny, w ktory wyposazone byly zdobyczne sowieckie smiglowce, do niemieckiego komputera, uzywanego przez obsluge wiezy. Gdyby system ten akurat pracowal, byloby mozliwe - przynajmniej teoretycznie - wysledzenie kazdego wrogiego helikoptera, wyslanego przeciw Sprzymierzonym, a nastepnie polaczenie go z systemem naprowadzania pociskow.
Rezultaty bylyby oczywiste. Operator komputera moglby zlokalizowac, sledzic i zniszczyc kazda sowiecka maszyne po prostu przez nastawienie pocisku na jej autonawigacyjny program unikania rakiet. Zanim piloci zorientowaliby sie, ze ich wlasny system obronny naprowadza na nich pociski, byloby juz za pozno. W koncu najlepsi z nich zorientowaliby sie, w czym rzecz, ale przez ten czas wiekszosc smiglowcow zostalaby zniszczona.
-Faktycznie - zgodzil sie Paul, sprawdziwszy wydruk na ekranie. - Wyprobujmy to.
Przeszedl na druga strone przydzielonego im pomieszczenia i podniosl mikrofon, by polaczyc sie z oddalonym od nich o ponad piec mil Michaelem Rourke'em.
-Tu "Siedzaca Kaczka" -powiedzial Michael.-Slysze cie glosno i wyraznie. W tej chwili uruchamiam system autonawigatora. Bez odbioru.
Pchnal dzwignie standardowego sowieckiego programu unikania pociskow rakietowych i obserwowal przyrzady, ktore nagle ozyly, jakby mialy wlasny umysl i wole. Smiglowiec wzniosl sie na wyzszy pulap i rozpoczal nieregularny, zygzakowaty lot. Po mniej wiecej minucie na ekranie radaru zobaczyl zapowiedziany pocisk -swietlny punkt, poczatkowo bardzo maly, ale rosnacy z kazda sekunda. Sowiecka maszyna, ktorej juz nie pilotowal, "widziala" go rowniez.
Pomyslal o rozmowie, jaka odbyl z ojcem przed startem. "Jestes w tym calkiem niezly, Michael, ale nigdy nie sadz, ze jestes najlepszy. Wystarczy, jesli zorientujesz sie, ze pocisk w dalszym ciagu naprowadza sie na cel, pomimo uruchomionego programu unikania. Wtedy wylacz autonawigatora, zanurkuj maszyna i kaz Natalii i Paulowi wyslac kod samozniszczenia pocisku. Nie ma potrzeby czekac, az wskoczy ci na kark, by udowodnic, ze system dziala".
"Poradze sobie, ojcze".
Doktor usmiechnal sie.
"Wiem, ze sobie poradzisz. Inaczej nie zlecalbym ci tego".
Michael sprawdzil jeszcze raz przyrzady. Sowiecki smiglowiec robil, co mogl, by uniknac pocisku, ale pomimo wznoszenia, nurkowania i gwaltownych zmian kierunku, mala kropka rosla i zblizala sie nieublaganie do centrum ekranu.
Postanowil poczekac jeszcze chwile. Chcial miec calkowita pewnosc, ze system dziala. Gdyby tak bylo, pozwoliloby to ocalic zycie wielu Sprzymierzonym. Sowieckie maszyny wyniszczylyby sie same.
Kropka zblizala sie i rosla.
Katem oka widzial niebo i pokryta sniegiem ziemie -niebo tylko odrobine ciemniejsze - az w koncu zobaczyl smuge.
-"Siedzaca Kaczka" do "Aniola Stroza", "Siedzaca Kaczka" do "Aniola Stroza". Odezwij sie. Odbior.
Wylaczyl system autonawigatora, skasowal blokade pilota automatycznego i na duzej predkosci rzucil maszyne w lot nurkujacy.
-"Siedzaca Kaczka" do "Aniola Stroza". Odezwij sie. Odbior.
-Tu "Aniol Stroz", slysze cie. Odbior.
-Uruchom sekwencje samozniszczenia. Powtarzam: uruchom sekwencje samozniszczenia. Odbior.
Michael zdal sobie sprawe, ze pozwolil pociskowi za bardzo sie zblizyc. Przechylil smiglowiec w prawo, a nastepnie, z maksymalnym przyspieszeniem, poderwal go w gore, by uniknac konsekwencji popelnionego bledu. Pocisk byl juz widoczny jako ciemniejsza kreska, ciagnaca za soba snieznobialy ogon smugi kondensacyjnej. Zblizal sie z kazda sekunda.
W momencie gdy helikopter, wznoszac sie, osiagnal najwieksza predkosc, Michael gwaltownie odepchnal drazek. Maszyna runela w dol, rakieta rozminela sie z glownym wirnikiem doslownie o centymetry. Spojrzal w prawo. Pocisk wykonywal ostry skret, znowu naprowadzajac sie na cel.
Siegnal po noz, ktory zrobil dla niego stary mistrz Jon z wyspy Lydveldid. Teraz ten noz byl jego ostatnia nadzieja. System autonawigacyjny nie dzialal najlepiej. Eksplozja pocisku mogla nastapic w kazdej chwili. Fala uderzeniowa bylaby wystarczajaco silna, by zniszczyc helikopter i rzucic jego szczatki na ziemie. Zacisnal noz w prawej dloni, lewa niezgrabnie chwycil urzadzenie sterowe i z calej sily uderzyl trzonkiem w obudowe auto-nawigatora, rozbijajac ja w drobne kawalki. Obrocil bron i cial nia po kablach, ktore wylonily sie spod rozbitej konsoli. Noz wypadl mu z dloni. Zniszczone urzadzenie zaczelo dymic. Rakieta minela go, gdy glebokim skretem w lewo wyprowadzal smiglowiec z nurkowania, i eksplodowala. Poczul silny wstrzas i drzenie kadluba. Maszyna, pozbawiona calego elektronicznego oprzyrzadowania, leciala jednak dalej.
Michael usmiechnal sie z ulga.
Temperatura wewnatrz hermetycznie zamknietego namiotu utrzymywala sie na normalnym poziomie. Ale w porownaniu z tym, co dzialo sie na zewnatrz, panowal tutaj prawdziwy upal.
John Rourke myslal o tym, ze zbliza sie wreszcie chwila, na ktora czekal przez piecset lat. Noc Wojny nadeszla, mimo ze ci, ktorzy uwazali sie za madrych i dobrze poinformowanych, glosili, ze trzecia wojna swiatowa nigdy nie wybuchnie. A kiedy nadeszla, bylo juz za pozno, by zapobiec biegowi wypadkow. Najpierw prowadzil poszukiwania zony i dzieci; szukal ich razem z nieoczekiwanym sprzymierzencem, Pautem Rubensteinem, ktory teraz byl nie tylko jego najlepszym przyjacielem, ale rowniez zieciem. Krotko po rozpoczeciu poszukiwan spotkal Natalie i jego swiat znowu sie zmienil. Pamietal ja z walki wywiadow, w ktorej, po przeciwnych stronach, uczestniczyli w Ameryce Lacinskiej. Natalia rowniez zostala jego przyjaciolka, sojusznikiem i... kims wiecej. Zakochali sie w sobie, lecz ten fakt nie wplynal w zaden sposob na jego postepowanie. Nadal poszukiwal swojej rodziny.
Odnalazl ich. Ledwie udalo mu sie doprowadzic wszystkich do Schronu, zanim atmosfera ulegla calkowitej jonizacji i niebo doslownie stanelo w ogniu. Przetrwali wszystko wraz z zona, Paulern i Natalia, przez wieki pograzeni w kriogenicznym snie.
Po przebudzeniu szybko przekonali sie, ze nie sa jedynymi ludzmi na Ziemi. Apokalipse przezyli zolnierze Edenu, a takze wszyscy ci, ktorzy mieli wystarczajaco duzo sprytu, by przetrwac. W tym - dwie kolonie, dowodzonych przez KGB, twardoglowych sowieckich komunistow, ciagle myslacych o wladaniu swiatem, nawet za cene jego calkowitego zniszczenia. Walce z nimi poswiecil cale swoje zycie.
Z zamyslenia wyrwal go glos Wolfganga Manna:
-Doktorze, prosimy o glos.
Rourke skinal glowa, odetchnal gleboko i zaczal:
-Panowie, to jest nasza ostatnia odprawa. Niedlugo wyruszymy, by sprobowac wedrzec sie do Podziemnego Miasta. Nie znamy szczegolow planu pulkownika Manna, dotyczacych ataku, i nie chcemy ich znac. Gdyby ktokolwiek z nas zostal wziety zywcem, jego wiedza moglaby narazic na niebezpieczenstwo wielu innych.
-Jak wiadomo - ciagnal dalej - nasz atak na Podziemne Miasto jest zgrany w czasie z natarciem sil Mid-Wake na sowiecki Podwodny Kompleks, znajdujacy sie na Pacyfiku. W celu zminimalizowania strat na krotko przed atakiem do Podziemnego Miasta i Podwodnego Kompleksu wyslane zostana oddzialy dywersyjne. Moja druzyna wyruszy - zerknal na zegarek - za okolo pietnascie minut. Naszym celem jest przedostanie sie do Podziemnego Miasta. Gdy bedziemy juz w srodku, utorujemy sobie droge do centrum kontroli, gdzie wedlug najswiezszych danych naszego wywiadu powinna sie znajdowac blokada glownego wejscia oraz centralny radarowy system sterowania pociskow ziemia-powietrze. Taka przynajmniej mamy nadzieje.
Jason Darkwood wynurzyl sie z wody i zwinal hydrodynamiczne skrzydla. Wysoko, pod kopula wisialy chmury pary wodnej i Bog wie czego jeszcze, chmury, ktore byly tam zawsze, tworzac w powietrzu nad laguna namiastke nieba. A za laguna, pod powierzchnia morza, usadowione na grzbiecie podwodnych gor, w poblizu kanalu wulkanicznego, krylo sie sowieckie Podwodne Miasto.
Daleko w morskich glebinach, zasilana energia z tego samego kanalu lezala Mid-Wake, amerykanska kolonia podwodna, zalozona piec wiekow temu, tuz przed nadejsciem Nocy Wojny.
Jason Darkwood, kapitan marynarki Stanow Zjednoczonych, dowodzacy okretem podwodnym "Ronald Reagan", zdecydowal sie na przeprowadzenie ryzykownej akcji. Jak na razie wszystko przebiegalo zgodnie z planem. Komputery zdobytych ostatnio sowieckich okretow podwodnych zawieraly wspolrzedne bezpiecznego korytarza podwodnego, prowadzacego do wnetrza laguny. Cala akcja opierala sie na zalozeniu, ze Rosjanie nie mieli dosc czasu, by zmienic trase wiodaca do wnetrza ich bazy. Oczywiscie, zawsze istniala mozliwosc, ze pozornie bezpieczne przejscie jest pulapka. Ale o takiej ewentualnosci Darkwood wolal nie myslec. Mogloby to oznaczac prowadzenie dwustu, a nawet wiecej ludzi na pewna smierc.
Jednak tym razem blad popelnili sowieccy komandosi z Oddzialow Specjalnych, czuwajacy nad bezpieczenstwem Podwodnego Miasta. Fakt, ze udalo mu sie dostac do laguny i wystawic glowe w helmie ponad powierzchnie wody, byl tego najlepszym dowodem.
Zmeczyl sie wstrzymywaniem oddechu. Sztuczne skrzela, za pomoca ktorych oddychal pod woda na powierzchni byly bezuzyteczne. Byl juz pewien, ze nikt nie zdaje sobie sprawy z jego obecnosci. Zanurzyl sie ponownie, pozwalajac rozwinac sie skrzydlom i ruszyl w strone piaszczystej lawicy.
Dwudziestu trzech komandosow czekalo na niego w klasycznym klinowym szyku obronnym, sciskajac w dloniach gotowe do uzytku zdobyczne kusze podwodne. Gestami rak poinformowal ich, ze na gorze wszystko wydaje sie byc w porzadku, wobec czego atak rozpoczna zgodnie z planem -natychmiast. Podzielili sie na kilkuosobowe grupki i wyruszyli.
Stary, rdzewiejacy na dnie AKM-96 wygladal dokladnie tak samo, jak wtedy gdy Darkwood po raz pierwszy wkradl sie do Podwodnego Miasta; byl najwyzej jeszcze bardziej zardzewialy. Jason pomyslal przelotnie o sowieckim zoldaku, ktory zgubil tutaj bron, i o tym, ze pewnie musi ja ciagle splacac. Usmiechnal sie. Przy zoldzie, jaki otrzymywali nizsi ranga rosyjscy marynarze bylo to niemal pewne. Tak czy inaczej mial nadzieje, ze dzisiaj klopoty tego czlowieka sie skoncza.
Sowieckie mundury na pewno nie pomoglyby im w przeniknieciu do Podziemnego Miasta w gorach Ural. Rosjanie uzywali dziennych przepustek i regularnie zmieniali obowiazujace hasla. Tego Rourke byl pewien. Zwazywszy, ze armia Sprzymierzonych stala juz niemal u ich drzwi, byliby glupcami, gdyby zaniechali srodkow ostroznosci. Ale przebrawszy sie za Rosjan, mozna bylo przynajmniej dotrzec do glownego wejscia. Zastosowali dokladnie ten sam system, ktory sprawdzil sie juz w miescie Gurjew.
Paul prowadzil samochod, nalezacy do sowieckiego personelu naziemnego. Michael siedzial obok niego, Natalia na tylnym siedzeniu pasazerskim, po stronie kierowcy, przy niej John Rourke. Wszyscy mieli na sobie sowieckie mundury. Za tylnymi siedzeniami ukryta byla bron - miotacze i ladunki wybuchowe niemieckiej produkcji.
Paul skierowal samochod na oblodzona droge, prowadzaca do zewnetrznych wrot Podziemnego Miasta. Panowal na niej ozywiony ruch, zas nad ich glowami co chwila przelatywaly sowieckie samoloty. Wrota, ku ktorym zmierzali znajdowaly sie w zasiegu wzroku; dzielilo ich od nich kilka minut jazdy.
Siegnal do malego przenosnego magnetofonu i nacisnal klawisz. Obrocil sie w strone Johna. Kiedy muzyka zaczela grac, na jego twarzy pojawil sie usmiech. Jakosc dzwieku pozostawiala wiele do zyczenia, ale wspomnienia, ktore wywolywala mieli wciaz zywo w pamieci.
Piecset lat temu jechali przez pustkowie Nowego Meksyku, zdazajac na spotkanie swej pierwszej prawdziwej walki. Niedlugo mieli sie zetrzec z gangiem motocyklistow. Sluchali wtedy tej samej muzyki - zespolu "The Beach Boys".
Rourke odwzajemnil usmiech przyjaciela.
Darkwood osunal sie na kolana. Nie mogl zlapac oddechu. Z trudem uwolnil glowe z helmu i gleboko zaczerpnal powietrza.
Na nabrzezu byl straznik. Musial zjawic sie przed chwila, gdyz nie widzial go wczesniej, kiedy wynurzyl sie, by zbadac otoczenie. Nalezalo go usunac, zanim pojawia sie komandosi. Gdyby ktokolwiek z nich zostal przedwczesnie zauwazony, caly plan moglby wziac w leb.
Czym predzej zrzucil z siebie skrzydla i zdjal pletwy. Nie bylo czasu, by pozbyc sie reszty sprzetu. Siegnal po noz i wyjrzal zza skrzyni, chcac ocenic sytuacje. Wygladalo na to, ze straznik nie zblizy sie do niego przez najblizsze dwie minuty, a przez ten czas jego ludzie zaczna wychodzic z wody i zabawa sie zacznie.
Rozejrzal sie szybko po nabrzezu. Ani sladu innych wartownikow, z wyjatkiem tych na okretach podwodnych, stojacych po drugiej stronie nabrzeza. Byly one jednak tak daleko, ze przy odrobinie szczescia mogl pozostac nie zauwazony.
Postanowil zaryzykowac - nie mial zreszta specjalnego wyboru. Wysunal sie ostroznie zza sciany, ktora tworzyly paki z ladunkami wybuchowymi i tak szybko i cicho, jak tylko mogl, ruszyl w strone straznika. Podczas szkolenia mysl o uzyciu noza przeciwko drugiemu czlowiekowi byla dla niego czysta abstrakcja. Nalezal jednak do tych dowodcow, ktorzy nie moga oprzec sie checi wziecia bezposredniego udzialu w walce - zwlaszcza jesli byla to walka wrecz -dlatego tez abstrakcja juz dawno zmienila sie dlan w cos najzupelniej zwyczajnego.
Zblizal sie do czlowieka, ktorego mial za chwile zabic. Jednej rzeczy nigdy sie nie nauczyl - nie spuszczac z oczu glowy ofiary. Jego wzrok wedrowal, zatrzymujac sie to na plecach wartownika, to ni jego nozu.
Gdyby kilka najblizszych godzin przynioslo mu sukces i akcja doktora rowniez zakonczyla sie powodzeniem, wojna bylaby wygrana. Gdyby stalo sie inaczej, jego los bylby przesadzony. Ale teraz nie powinien o tym myslec.
Ujal noz w ten sposob, ze jego ostrze bylo skierowane ku gorze. Pamietal dawne filmy kryminalne, w ktorych bohaterowie - Bogart czy Cagney - uderzeni w glowe szybko odzyskiwali przytomnosc i zachowywali sie tak, jakby nic sie im nie stalo. To byl absurd, przynajmniej w wiekszosci przypadkow. Jego plany zwiazane z osoba straznika nie mialy wiele wspolnego z milosierdziem -czekaly go dni, moze tygodnie w szpitalu - ale mogl w ten sposob oszukac smierc.
Darkwood znalazl sie w odleglosci moze trzech jardow od Rosjanina. Przyspieszyl kroku. Mezczyzna odwrocil sie.
Jason uderzyl, celujac w podstawe czaszki, tuz za prawym uchem. Chybil, poniewaz straznik byl w ruchu. Zamiast w glowe, trafil go w prawe ramie. Usta zolnierza Specnazu otworzyly sie do krzyku. Nie bylo wyboru; nie mozna bylo go oszczedzic. Lewa reka chwycil Rosjanina za ramie. Nozem, trzymanym w prawej dloni przeciagnal po jego gardle. Straznik upadl, nie wydajac zadnego dzwieku.
-Cholera.
Darkwood przechylil cialo przez krawedz nabrzeza i zepchnal je do wody, najlepiej jak mogl kontrolujac upadek, by ograniczyc halas do minimum. Rece w rekawicach wylonily sie z wody i chwycily cialo, by obciazyc je zelastwem, zalegajacym dno doku.
Gdy wychylil sie znowu, ukryty w cieniu jednego z okretow podwodnych, przyszla mu do glowy dziwna mysl: moze to byl wlasnie ten zolnierz, ktory zgubil rdzewiejacy na dnie pistolet.
Byc moze czlowiek i jego bron sa znowu razem...
Paul Rubenstein wylaczyl magnetofon i wyciagnal tasme. Wepchnal magnetofon za pole plaszcza, a kasete wsunal do wewnetrznej kieszeni munduru.
"Do tego doszlo - pomyslal. - Mlody, obiecujacy redaktor z>>New York Magazine<<stal sie bojownikiem o wolnosc". A wszystko dlatego ze dostal sie nie na ten samolot, co trzeba, i ocalal z zaglady, ktora przyniosla Noc Wojny, podczas gdy wszyscy w Nowym Jorku, wlacznie z dziewczyna, z ktora sie spotykal i o ktorej powaznie myslal, zgineli w jednej oslepiajacej sekundzie.
Teraz jego zona byla corka jego najlepszego przyjaciela, jesli brac pod uwage daty urodzenia - mlodsza od niego o prawie dwadziescia piec lat. W tej jednej chwili mogl stracic ja i cala swoja przyszlosc. Ich wspolna przyszlosc.
Nigdy nie mial w zwyczaju zawracac z raz obranej drogi. Uwazal, ze to tchorzliwe i glupie. Nie uwazal sie wprawdzie za szczegolnie odwaznego, ale nie uwazal sie rowniez za glupca.
Zahamowal. Maszyna zarzucila lekko na oblodzonej nawierzchni. Prawa reka siegnal za pole plaszcza; tym razem jednak nie po magnetofon. Nie pamietal, by kiedykolwiek mial przy sobie tyle broni. Po raz pierwszy stanal do walki u boku Johna Rourke tamtego dnia, piecset lat temu. Wrocili wtedy do roztrzaskanego odrzutowca pasazerskiego tylko po to, by przekonac sie, do jakiego stopnia moze ogarnac ludzi zadza mordu. Do dzis mial przy sobie starego, odrapanego browninga, ktorego wybral wtedy sposrod porzuconej, poniewierajacej sie przy rozbitym samolocie broni. Oprocz niego w wycieciu plaszcza trzymal dwa kolejne pistolety. Dostal je w prezencie od Johna; znajdowaly sie w Schronie, gdzie Paul wraz z reszta rodziny spedzil piecset lat, pograzony we snie.
Co sie z nimi stanie, jesli ta wojna dzisiaj sie zakonczy? Co zrobi Natalia?
Natalia kochala Johna, ale nigdy nie weszlaby z premedytacja pomiedzy niego i jego zone, Sarah.
Paul zacisnal dlon na kolbie pistoletu. Nawet jesli wojna dzisiaj sie skonczy, on nigdy nie uwierzy, ze ta bron zostanie przetopiona na lemiesze.
Do samochodu zblizalo sie dwoch straznikow sowieckiego Korpusu Elitarnego. Opuscil boczna szybe, wymierzyl i strzelil, trafiajac blizszego w glowe. Nastepne dwa pociski rozerwaly piers drugiego straznika, powalajac go na ziemie.
Paul rzucil rewolwer na siedzenie, wdusil do oporu pedal gazu i zjechal z drogi, kierujac sie ku ogrodzeniu pod wysokim napieciem.
-Nie dotykac metalu! - krzyknal.
Pojazd uderzyl o bariere. Przez ulamek sekundy wydawalo sie, ze nie sforsuje przeszkody, ale po chwili zdolal jednak przedrzec sie na druga strone.
Darkwood zrzucil kombinezon pletwonurka i po raz ostatni sprawdzil ekwipunek przymocowany do czarnego kombinezonu, ktory mial na sobie. Jego komandosi pozbywali sie wlasnie sprzetu do nurkowania. Dwoch z nich mialo pozostac tu na strazy, reszta szla dalej.
Zamienil magazynki w swoim pistolecie na wieksze, zawierajace trzydziesci pociskow. Noz przymocowal do prawej nogi. Odsunal rekaw z lewego nadgarstka i spojrzal na zegarek. Atak musi sie rozpoczac nie pozniej niz za dwie minuty. Jesli wszystko pojdzie dobrze, za mniej wiecej siedem minut pierwszy amerykanski okret podwodny ruszy przez tunel prowadzacy do laguny i po nastepnej minucie wynurzy sie w sowieckim Podwodnym Miescie.
Jesli wszystko pojdzie dobrze...
Paul skierowal samochod w strone serpentyny. By uchronic sie przed poslizgiem, musial uzyc calych swoich umiejetnosci. Natalia uczepila sie ramienia Johna, czujac, ze zaczyna zsuwac sie z tylnego siedzenia.
-Trzymaj sie - szepnal do niej Rourke.
Wchodzili w ostry zakret. Chwycila go mocniej za ramie i wyjrzala przez tylna szybe. Jechaly za nimi trzy samochody ciezarowe; po chwili dolaczyl do nich jeszcze jeden. Wkrotce wezma sie za nich helikoptery - wtedy zrobi sie naprawde goraco.
-Juz czas? - zapytala.
Zjechali z serpentyny. Rourke skinal glowa.
Odpiela zatrzask mocujacy siedzenie, zdjela z glowy sowiecka czapke i rzucila ja na podloge. Nastepna w kolejnosci byla krotka blond peruka. Natalia opadla na kolana obok Johna i zaczela odsuwac fotel. Dla uzyskania wiekszej swobody ruchow podciagnela spodnice do polowy ud. Chwycila za oparcie siedzenia; doktor pomogl jej je wyciagnac.
Spojrzala na lezace pod siedzeniem miotacze energii. Z ich pomoca ciagle mieli szanse. Podniosla glowe i spojrzala przez tylna szybe. W ich strone lecial juz pierwszy helikopter.
Skradali sie wzdluz tylnej, najbardziej oddalonej od wody czesci nabrzeza. W odleglej czesci doku widac bylo dzwig, ktory przenosil wlasnie pociski na jeden z cumujacych tutaj okretow podwodnych klasy Island. Jason przyjrzal sie niknacemu w wyrzutni pociskowi. Jego rozmiary i ksztalt podejrzanie roznily sie od tych, ktore widzial kiedykolwiek na zdobycznych sowieckich okretach. Dreszcz przebiegl mu po plecach. Zdal sobie nagle sprawe, ze to musi byc glowica nuklearna.
Cholerni glupcy! Byli gotowi zaczac wszystko od nowa. Nawet jesli mialoby to zniszczyc cala planete!
Dotarli wreszcie do konca nabrzeza. Kazdy z zespolow, na jakie zostala podzielona jego druzyna, mial do wykonania scisle okreslone zadanie, ale to, ktore pozostawil sobie, bylo najtrudniejsze i zarazem najwazniejsze. Mial wraz ze swoim zespolem przejac kontrole nad centralnym kompleksem obronnym sowieckiej bazy. Gdyby mu sie to powiodlo, system uniemozliwiajacy wejscie do portu obcym okretom podwodnym zostalby unieruchomiony.
Nie mogl wprost doczekac sie chwili, w ktorej zobaczy maszt "Reagana", wynurzajacy sie z wod laguny. W ktorej na jego poklad wybiegna ludzie, wchodzacy w sklad amerykanskich marines, niemieckiego Gorskiego Patrolu Dalekiego Zasiegu i oddzialow Commando. Wszyscy wyposazeni beda w skutery wodne, ktore pozwola im dostac sie na nabrzeze i wtargnac na poklady sowieckich lodzi.
Darkwood skulil sie za sciana utworzona przez skrzy-, nie. Byly wieksze od tych z amunicja, ktore widzial przedtem. I, jakby potrzebowal przypomnienia, zobaczyl] na nich znaki, wymalowane zolta i czarna farba - znaki' ostrzegajace, ze w skrzyniach znajduja sie materialy radioaktywne. Glowice nuklearne!
-Kapitanie, widzi pan?
-Widze, Mondragon - odpowiedzial kapralowi, probujac zapanowac nad glosem. - Nie pozwolimy im tego uzyc. Zaufaj mi. Ruszamy.
Pchnal pieciu ludzi w strone bram, ktore strzegly wysokiego budynku wewnatrz ogrodzenia -centrum kontroli.
Michael uniosl rece i odpial dach po stronie pasazera. Natalia zrobila to samo z drugiej strony.
-Gotowe, Michael?
- Gotowe.
Porwany pedem powietrza fragment dachu wyrwal jej sie z rak, uderzyl o pokrywe bagaznika i spadl za nimi na pokryta lodem droge, koziolkujac i slizgajac sie po niej.
Z tylu samochodu bylo straszliwie ciasno, totez Rourke mial spore klopoty z zapieciem pasow, mocujacych zasobnik energii. Natalia pomogla mu zapiac ostatnia sprzaczke na piersi i przycisnela sie do drzwi, by dac mu jak najwieksza swobode ruchow. Doktor, uzbrojony w miotacz, z trudem przecisnal sie przez otwor w dachu.
Natalia otworzyla drzwi i wypchnela fotel na zewnatrz. Zimne powietrze wtargnelo do srodka, owiewajac jej twarz i nogi. Spod plaszcza wyciagnela niemiecki pistolet maszynowy. Wysunela bron przez drzwi, przytrzymala ja prawym kolanem i zaczela ostrzeliwac najblizszy ze scigajacych ich pojazdow. Sowieci odpowiedzieli zmasowanym ogniem, zmuszajac ja do wycofania sie.
-Uwaga, rzucam granat!
Natalia zerknela za siebie. Ujrzala Michaela, mocno wychylonego przez przednie drzwi i zamierzajacego sie do rzutu.
Granat potoczyl sie po drodze, zniknal pod nadjezdzajaca ciezarowka i eksplodowal. Samochod przechylil sie mocno na bok, kilku Rosjan wypadlo z niego na oblodzona droge. Jadacy z tylu kierowcy zdawali sie nie zauwazac swoich towarzyszy. Nie zamierzali unikac ofiar; przejechali przez ciala rannych badz oszolomionych upadkiem zolnierzy.
-Zobaczmy, czy to dziala! - zawolal John. Rozlegl sie szum i trzask i jezor blekitnobialej energii niczym piorun uderzyl w pojazd jadacy tuz za nimi. Samochod eksplodowal, a rosnaca, czarno-pomaranczowa kula ognia pochlonela nastepna ciezarowke - nie pomogly szalencze manewry kierowcy, usilujacego wydostac sie z pola razenia.
Darkwood wraz z piecioma komandosami byl juz za ogrodzeniem. Posuwali sie w strone schodow, prowadzacych do wiezy komendantury portu. Jesli wywiad mial racje, to w niej wlasnie miescily sie urzadzenia kontrolujace sfory rekinow, ktore bronily dostepu do laguny na calym obszarze, oprocz wolnego od sonarow tunelu podwodnego.
Rekiny byly pobudzane elektronicznymi impulsami i uzywane przez Sowietow jako psy wartownicze. Darkwood widzial je kiedys w akcji na starych tasmach video, pochodzacych jeszcze sprzed Nocy Wojny. Nie zostaly przyuczone do tego, by alarmowac swoich panow o zblizaniu sie pletwonurka. Mialy go zaatakowac i rozszarpac. On sam i jego dwudziestu trzech marines przedostali sie przez nie podlaczony do sieci sonarow tunel, potrzebny Sowietom po to, by wplywajace i wyplywajace z laguny rekiny, nie uruchamialy co chwila alarmu. Ale zaden okret nie moglby przeplynac przez tak waski przesmyk.
Gdyby systemy kontrolujace ruchy rekinow i sonary rzeczywiscie znajdowaly sie w wiezy i gdyby udalo sieje przejac - wtedy amerykanskie okrety moglyby wplynac pod kopuly oddzielajace miasto od oceanu i dzialajac z pelnego zaskoczenia wynurzyc sie w lagunie. Oczywiscie najlatwiej byloby zniszczyc wieze, ale to wykluczyloby jakiekolwiek zaskoczenie, ktore w walce z przewazajacymi silami wroga moglo miec decydujace znaczenie.
Plan admirala Rahna wydawal sie bardzo dobry. Nalezalo zdobyc stanowiska okretow podwodnych, by uniemozliwic nieprzyjacielowi dotarcie do dokow, stworzyc zewnetrzny system obronny, blokujacy droge powrotna okretom wroga przebywajacym na patrolu poza laguna, a nastepnie sformowac kordon, przez ktory mozna by sprowadzic kolejne niemieckie oddzialy. Te zas zdobywalyby miasto dzielnica po dzielnicy, gdyby zaszla taka potrzeba.
Najwieksze zagrozenie stanowilo to, ze dowodztwo wroga moglo zdecydowac sie na zdetonowanie ladunkow wybuchowych umieszczonych pod kopulami, unicestwiajac w ten sposob nie tylko Sprzymierzonych, ale i siebie samych. Ale tego nie mozna bylo uniknac.
Darkwood zblizyl sie do schodow prowadzacych na wieze. Dostepu do nich bronilo dwoch uzbrojonych w karabiny straznikow.
Jeszcze jednym zagrozeniem, ktorego nalezalo uniknac za wszelka cene, byla strzelanina pod kopulami ochronnymi. Mogloby to doprowadzic do katastrofalnych skutkow. Inzynierowie z Mid-Wake opracowali i udoskonalili specjalny typ pociskow, ktore nie powinny uszkodzic konstrukcji ani materialu, z ktorego wykonane byly kopuly. Lecz nic nie wskazywalo na to, by Rosjanie mieli podobne.
Dziewieciomilimetrowe pociski typu Lancer nie powinny przebic materialu kopuly; przynajmniej tak twierdzili ich tworcy. Prawdopodobnie nie mogl tego zrobic zaden pocisk z broni krotkiej, nawet z magnum 44. Ale na przyklad przestarzale karabiny, uzywane przez Amerykanow w czasie i krotko po wojnie wietnamskiej, moglyby narobic niezlego bigosu. Pojedyncze trafienie nie powinno jeszcze spowodowac nieszczescia, lecz gdyby pocisk trafil w wiazania konstrukcyjne, kopula moglaby peknac. Wtedy nastapilaby katastrofa. Morze wtargneloby do srodka, a cisnienie wzrosloby do tego stopnia, ze rozsadziloby kopule od wewnatrz.
Jedynym bezpiecznym sposobem na usuniecie dwoch straznikow byly wiec kusze podwodne lub noze.
Kusze byly stosunkowo ciche, lecz nie dosc ciche, biorac pod uwage znajdujacy sie niebezpiecznie blisko personel wroga. Darkwood podal swoja mlodemu, przyczajonemu obok komandosowi. Z pochwy umocowanej przy lydce wyjal noz. Wskazal na straznikow, a potem spojrzal na swoich ludzi. Wszyscy podniesli rece, zglaszajac sie na ochotnika.
Usmiechnal sie. Nie byl tym zaskoczony. W koncu wszyscy byli komandosami marynarki Stanow Zjednoczonych.
Lodowaty wicher bezlitosnie mrozil mu kark i targal za wlosy, kiedy stal z miotaczem w rekach, wychylony do polowy z samochodu. Wystrzelil do ostatniego ze scigajacych ich pojazdow. Skutecznosc, nawet przy strzale z biodra, byla oszolamiajaca. Nie czuc bylo zadnego odrzutu ani podrywania lufy. Jeszcze przed chwila wrogi transporter uparcie podazal ich sladem, teraz miejsce, w ktorym sie znajdowal, znaczyl peczniejacy grzyb eksplozji.
Rourke skierowal bron w strone sowieckich smiglowcow. Gonily ich dwa - nastepny przylaczyl sie do pierwszego przed paroma chwilami. Rozpoczely wlasnie manewr oskrzydlajacy, charakterystyczny dla Sowietow j jednoczesnie bardzo skuteczny.
Gdyby udalo im sie zajac pozycje - a w tej chwili bylo to kwestia kilku sekund - z cala pewnoscia wystrzeliliby pokladowe pociski rakietowe, by zmiazdzyc wybrany cel dwoma rownoczesnymi eksplozjami. Rourke watpil, czy piloci dopracowali taktyke uzycia miotaczy energii, ktore bez watpienia mieli na pokladzie; nie wierzyl rowniez, ze zaryzykuja uzycie ich. Ale nie mial najmniejszej ochoty czekac, by sie o tym przekonac. Poderwal bron do ramienia. Lozysko miotacza bylo zbyt krotkie, a szczelinka zbyt nisko umieszczona, by umozliwic dokladne celowanie, ale nie mial wyboru. Dla zwiekszenia stabilnosci oparl sie o krawedz otworu i nacisnal spust.
Blyskawica rozpalonej plazmy wystrzelila w strone smiglowca. Chybila, lecz helikopter zmuszony zostal do gwaltownego skretu. Towarzysze doktora ponownie otworzyli ogien z samochodu. Drugi smiglowiec wystrzelil rakiete. John rzucil sie plasko na dach, chroniac twarz i zakrywajac jednoczesnie miotacz. Eksplozja nastapila tak blisko, ze bebenki w uszach nieomal mu popekaly. Na zataczajacy sie dziko samochod spadl deszcz wyrzuconej w gore ziemi i lodu.
Wyprostowal sie i krzyknal do Natalii:
-Chwyc mnie mocno! Przytrzymaj!
Poczul jej rece na biodrach. Po chwili wylonila sie z otworu i wcisnela w rog, by zapewnic mu maksymalna rownowage.
Strzelil i znowu chybil. Przy ostatnim wstrzasie przestawily sie przyrzady celownicze, Zdal sobie z tego sprawe, gdy obrocil bron w rekach.
-Do srodka! Kryj sie! - krzyknal, ponownie rzucajac sie na dach samochodu, poniewaz spostrzegl nadlatujacy pocisk. Rakieta uderzyla jeszcze blizej niz poprzednio. Rourke obejrzal tylny celownik. Sruba puscila, wskaznik przesunal sie w lewo.
-Do diabla!
Nie bylo czasu, by wyciagnac inny miotacz z wnetrza samochodu. Kolejny pocisk mogl ich trafic. Poza tym helikopter, znow znalazl sie niebezpiecznie blisko.
-Trzymaj mnie! - krzyknal do Natalii.
Klnac w duchu na delikatny sprzet, podniosl miotacz do gory, opierajac go na ramieniu jak zwykly karabin. Naprowadzil przedni celownik na srodek kadluba smiglowca i dwukrotnie nacisnal spust.
Helikopter stanal w plomieniach, a po chwili runal w dol, wprost na pedzacy samochod. Rourke cofnal sie do wnetrza kabiny, pchnal Natalie na podloge i zakryl ja wlasnym cialem. Samochod zatrzasl sie, gdy szczatki smiglowca uderzyly tuz za nim o ziemie. Na mgnienie oka ogarnela ich fala goraca. Chwile pozniej doktor byl znow na nogach.
-Uwazaj na siebie! - krzyknela za nim Natalia.
Chwycil miotacz, wychylil sie na zewnatrz, podniosl bron do ramienia i wystrzelil do drugiego smiglowca. Bez skutku. Strzelil jeszcze raz i jeszcze raz, trafiajac go w ogon. Tylny wirnik stopil sie; po chwili pasmo plomieni przeskoczylo w strone zbiornikow paliwa. Wstrzas wywolany eksplozja helikoptera niemal przewrocil samochod.
Natalia spojrzala w gore. Niebo nad nimi bylo puste.
-Dojezdzamy do glownego wejscia! - krzyknal Paul.
Rourke odwrocil sie, spogladajac w kierunku bramy prowadzacej do Podziemnego Miasta.
Zblizal sie najwazniejszy moment.
Darkwood skradal sie wzdluz podstawy schodow wiodacych do wiezy. Nie zauwazyl na nich zadnych pulapek. W zasiegu reki widzial stopy obu straznikow. Gdyby wszystko sprowadzalo sie do zabicia ich, byloby to smiesznie proste. Ciecie przez tetnice i sprawa zalatwiona. Lecz nie bylo pewnosci, ze wartownik nie zdola podniesc alarmu przedsmiertnym krzykiem lub oddanym w ostatniej chwili strzalem. Nie mowiac o nieporownanie wiekszej szkodzie, ktora mogla wyrzadzic przypadkowa kula.
Przyjrzal sie dokladniej widocznym przed jego oczami stopom. Kiedy razem z kapralem Mondragonem odlaczali od pozostalych czterech marines, obaj straznicy stali przy podstawie schodow, tworzac latwiejszy cel. Ale podczas gdy on i Mondragon okrazali wieze, Sowieci zmienili pozycje. Jeden stanal na najnizszym stopniu, opierajac sie o barierke, drugi zajal miejsce nieco ponizej podestu; w polowie wysokosci schodow.
Darkwood odetchnal gleboko. Wiedzial juz, co nalezy zrobic. Reka dal znak kapralowi, by zaczekal, dopoki on sam nie rozegra swojej partii. Schowal noz do pochwy, zgial ramiona w lokciach i skoczyl, starajac sie nie potrzasnac stalowa konstrukcja. Wiedzial, ze wibracja moglaby zaalarmowac Rosjan.
Zawisl nieruchomo, oczekujac na reakcje straznikow. Nic nie nastapilo -nie uslyszeli go. Rozpoczal wedrowke -powoli, stopien po stopniu -w gore. Odezwaly sie stare kontuzje. Nie wszystkie miesnie wrocily do normy, nie wszystkie rany dobrze sie zabliznily; pomimo bolu nie przerywal jednak wspinaczki. Szykowal sie wlasnie do przeniesienia reki na wyzszy stopien, gdy stojacy nad nim straznik poruszyl sie i zaczal obracac. Jason wstrzymal oddech, modlac sie w duchu, by mezczyzna nie spojrzal w dol i nie spostrzegl dloni w rekawicach, zacisnietych na stopniu tuz obok jego stop. Modlil sie rowniez, by Mondragon nie zareagowal przedwczesnie, otwierajac ogien lub w inny sposob probujac odciagnac uwage straznika.
Wisial nieruchomo, palce mu dretwialy, miesnie ramion i grzbietu plonely, dajac znak, ze dlugo nie wytrzymaja. Noga straznika przeniosla sie na wyzszy stopien i znieruchomiala. Nic wiecej sie nie stalo.
Odczekal jeszcze kilka sekund, po czym kontynuowal wspinaczke. Ubywalo mu sil. Poruszal sie najszybciej, jak mogl. Sadzil, ze jest juz wystarczajaco wysoko, upewnil sie jednak, zerkajac za siebie. Przesunal lewa, nastepnie prawa reke do przodu, podciagnal sie z trudem i spojrzal w gore, w strone drzwi wejsciowych. Nie spostrzegl zadnego zagrozenia. Doskonale zdawal sobie jednak sprawe, ze za jednym z wielu okien ktos, byc moze, obserwuje zaladunek, moze siega wlasnie po papierosa. Gdyby ktos taki spojrzal, byloby po nim.
To bylo ryzyko, ktore musial podjac. Wisial jeszcze przez chwile, po czym podciagnal sie mocno w gore, przesunal w przod lewa reke i zahaczyl prawe kolano o krawedz podestu. Wspial sie na schody, przeslizgnal pod porecza i przykucnal, by siegnac po noz i uspokoic oddech. Po chwili ruszyl w dol, starajac sie posuwac jak najciszej. W prawej rece trzymal noz, lewa wyciagnal przed siebie.
Mial nadzieje, ze Mondragon da sobie rade. Bylby spokojniejszy, gdyby tam, na dole, znajdowal sie Sam AIdridge. Ale Sam byl w Europie z czescia sil Mid-Wake, zmagal sie z Sowietami u boku Sprzymierzonych.
Czy Mondragon zachowa dosc przytomnosci umyslu, by zaczekac na odpowiedni moment? Czy odczeka, az Darkwood uderzy na straznika stojacego w polowie schodow i dopiero wtedy zaatakuje tego na dole?
Jason skoncentrowal sie na swoim nozu, starajac sie zajac wzrok symetria i pieknem jego ksztaltow. Chodzilo o to, by skupic sie na czymkolwiek poza czlowiekiem, ktory stanowil cel. Wsrod komandosow pokutowal przesad, gloszacy, ze koncentrowanie sie na przeciwniku moze go zaalarmowac.
Od czlowieka, ktorego mial za chwile zabic, dzielily go dwa ostatnie stopnie.
Nie bylo innego wyboru, musial na niego spojrzec. Musial ustalic dokladne polozenie jego karabinu, przewidziec jego ewentualny upadek lub wystrzal, rozwazyc wszelkie mozliwosci.
Zebral sie w sobie i skoczyl. Lewym przedramieniem otoczyl twarz straznika, blokujac mu usta, chwycil go za prawe ucho i odciagnal glowe w tyl. Jednoczesnie wyrzucil w przod prawe ramie, ze wszystkich sil wbijajac ostrze noza w okolice kregoslupa. Nadgarstek mu zadrzal, bol przeszyl przedramie. Wszystko odbywalo sie bezglosnie. Pozostawil noz w ranie i zlapal osuwajace sie cialo. Kiedy to czynil, drugi straznik odwrocil sie. Jason juz mial chwycic za bron zabitego Sowieta, ale w tym momencie Mondragon wkroczyl do akcji. Wbil wartownikowi noz w piersi, po czym wyrwal go z rany i przeciagnal ostrzem po gardle.
Darkwood polozyl "swojego" straznika na schodach. Oblizal wyschniete wargi, zaparl sie lewym kolanem o plecy Rosjanina i wyciagnal noz z jego ciala. Spojrzal w gore schodow, na drzwi wiodace do komendantury portu.
"Jak na razie nie najgorzej" - pomyslal.
Glowne drzwi byly wzmocnione, przed nimi ustawiono specjalne bariery, ktorych nie mozna bylo wyminac w zaden sposob.
Rourke skulil sie na dachu samochodu, mierzac z pozbawionego tylnego celownika miotacza.
-Na trzy! - krzyknela Natalia.-Jeden...
Przy przednich drzwiach ich samochodu, po stronie pasazera, dobudowana byla specjalna, rozkladana platforma, tworzaca wystajacy na zewnatrz stopien. Na tym stopniu tkwil teraz Michael, kryjac sie za opancerzonymi drzwiami. Byl uzbrojony identycznie jak jego ojciec, z ta roznica, ze jego miotacz mial sprawne przyrzady celownicze.
-Dwa...
Pomysl byl prosty, tak jak caly plan. Zniszczyc bariere i ukryta za nia brame i dostac sie do srodka.
-Trzy!
Doktor nacisnal spust, celujac w sam srodek bariery. Michael uczynil to samo. Z ich miotaczy wystrzelily oslepiajace strumienie blekitnego swiatla. Przeszkadzaly w celowaniu, ale nie bylo na to rady. John jeszcze raz nacisnal spust, a Natalia powtornie zaczela liczyc do
trzech. I on, i Michael celowali w ten sam punkt. Srodek barykady wykonanej z syntetycznego betonu zaczynal sie juz tlic.
Rourke ciagle naciskal spust. Zapora lsnila w miejscu, na ktorym skupil sie ogien obu miotaczy.
-Nie przerywaj, dopoki jej nie rozwalimy! - krzyknal do Michaela, w nastepnej chwili zdajac sobie sprawe, ze jego syn wie dobrze, co robic.
Jesli nie zdolaja zniszczyc syntetycznego betonu, Paul nie bedzie mial dosc czasu, by uniknac zderzenia.
Nie przerywali teraz ognia ani na chwile. Doktor czul, ze zasobnik energii, ktory mial przymocowany na plecach zaczyna sie rozgrzewac, mimo to strzelal dalej. Bariera jarzyla sie, stojace za nia pojazdy eksplodowaly, wystajace ponad nia metalowe ogrodzenie topilo sie, 3 oni ciagle naciskali spusty.
Rourke pomyslal, ze gdyby kiedykolwiek mial budowac drugi schron, a naturalny granit bylby nieosiagalny, ten syntetyczny beton moglby sie okazac idealnym materialem. Jego gestosc czynila go prawie niezniszczalnym.
Szybko jednak musial poniechac tych mysli. Przed bariera pojawilo sie kilku Rosjan i przywitalo zblizajacy sie samochod ogniem karabinow maszynowych. Wystrzelil w ich strone, ale chybil, gdyz w tym samym momencie Paul gwaltownie zmienil kierunek jazdy. John przesunal wylot miotacza w lewo i wystrzelil ponownie; Michael wspomogl go ogniem. Ze srodka samochodu rozlegl sie terkot karabinu maszynowego Natalii. Gwizdaly odbite od bariery kule. Dwoch Rosjan upadlo skoszonych seria, dwoch nastepnych dopadl plomien miotacza. Ich ciala w ulamku sekundy zamienily sie w pochodnie, by w chwile pozniej wyparowac.
Michael, a zaraz po nim jego ojciec ponownie wymierzyli w bariere. Dzielilo ich od niej zaledwie kilkanascie metrow.
Zapora zarzyla sie coraz mocniej. W koncu zaczela pekac z hukiem glosniejszym, niz wystrzal z broni najciezszego kalibru. Po chwili zar zmienil sie w serie wyladowan i beton rozpadl sie na kawalki.
-Przebijamy sie! - zawolal Paul.
Kule uderzaly i odbijaly sie z jekiem od wzmocnionych blach karoserii. Resztki szyb posypaly sie w drobny mak. John przesunal wylot miotacza w kierunku nadbiegajacych Rosjan i wystrzelil raz jeszcze.
Komandosi wspieli sie na schody, trzymajac w pogotowiu rosyjskie AKM-y. Wewnatrz budynku uzycie broni palnej nie stanowilo dla kopuly powazniejszego zagrozenia, chociaz z drugiej strony odglos strzalow, nawet stlumiony przez mury, moglby zaalarmowac znajdujacych sie w poblizu Sowietow. A tego nalezalo za wszelka cene uniknac. Musieli liczyc przede wszystkim na zaskoczenie.
Darkwood stanal po prawej stronie drzwi, na najwyzszym stopniu, kapral Mondragon po przeciwnej. Jeden z komandosow zwrocil Darkwoodowi jego bron. Jason sprawdzil suwadlo, upewniajac sie, ze komora nabojowa jest zaladowana i skinal glowa.