14157
Szczegóły |
Tytuł |
14157 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14157 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14157 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14157 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jozsef Cserna
PRZESZCZEP M�ZGU
DZIENNIK PROF. DRA CASSIO KLEBERA
Chocia� � w zwi�zku z pewnym niezwyk�ym i wa�nym wydarzeniem � zaczynam sw�j
dziennik w dniu nowego, 101 roku nowej ery (wed�ug starego kalendarza � 7 listopada 2018
r.) to jednak musz� wr�ci� do spraw o wiele dawniejszych. Zawsze odnosi�em si� z rezerw�
do pisania dziennika, widz�c w tym przejaw megalomanii, lecz w obecnej sytuacji czuj� si�
usprawiedliwiony i s�dz�, �e ewentualny przysz�y czytelnik r�wnie� uzna pow�d, kt�ry
sk�oni� mnie do pisania, za dostatecznie wa�ny.
Nie b�dzie to tania kokieteria, gdy stwierdz�, �e moje nazwisko jest znane na ca�ej kuli
ziemskiej, tym bardziej �e w�a�nie dzi�ki tej s�awie znalaz�em si� w sytuacji, jakiej pr�no by
szuka� w ca�ej historii ludzko�ci.
Jednym z najwa�niejszych problem�w nauki by�o zjawisko zdolno�ci regeneracji kom�rek
nerwowych, a �ci�lej � brak tej zdolno�ci. Te najbardziej trwa�e cz�ci ludzkiego organizmu,
je�li ulegn� obra�eniom, nie s� zdolne do odnowy w takim stopniu, jak poszczeg�lne inne
organy. By�o og�lnie wiadomo, �e kom�rki ludzkiego organizmu w okre�lonym czasie, w
r�nej mierze wymieniaj� si� i odnawiaj�; jedne wolniej, inne szybciej � z wyj�tkiem
kom�rek nerwowych, kt�re w ko�cowym stadium swego rozwoju s�u�� cz�owiekowi do
�mierci. To t�umaczy, dlaczego bardzo starzy ludzie pami�taj� wydarzenia z bardzo
wczesnego dzieci�stwa, z okresu budzenia si� ich �wiadomo�ci. Tak�e w czasach, gdy
medycyna sta�a ju� na wysokim poziomie, lekarz pozostawa� bole�nie bezradny wobec
problemu obra�e� nerw�w, ziarninowania i zrastania si� zniszczonych kom�rek nerwowych.
W�a�nie w tej dziedzinie dokona�em odkrycia � nie pierwszego zreszt� � kt�re zyska�o
�wiatowy rozg�os. W wyniku tysi�cznych bada� enzym�w pocz�tkowego stadium embriona,
rozwijaj�cego si� z kom�rki jajowej, odkry�em wreszcie czynnik wp�ywaj�cy na wzrost
kom�rki nerwowej, co doprowadzi�o z kolei do odkrycia, w wyniku tysi�cy nowych
do�wiadcze�, antymaterii, tworz�cej si� w trakcie pe�nego rozwoju kom�rki nerwowej,
ko�cz�cej ten rozw�j i tym samym zapewniaj�cej konserwacj� owej kom�rki. Da�o to nauce
klucz do ziarninowania kom�rki nerwowej. Dzi�ki temu odkryciu moje nazwisko znalaz�o si�
na �amach pism naukowych tu� obok nazwiska Pasteura i Paw�owa.
To wyja�nia te� moj� szczeg�ln� sytuacj� w publicznym �yciu naszego kraju. Wszyscy
znali moje lewicowe przekonania i moje polityczne wyst�pienia przed ustanowieniem
obecnego systemu pa�stwowego. Jednak kierownictwo nowego systemu, tak przeciwne moim
pogl�dom i przekonaniom, nie tylko pozostawi�o mnie na kierowniczym stanowisku znanego
ju� w�wczas w �wiecie Instytutu Regeneracji Nerw�w, ale du�ym poparciem finansowym
umo�liwi�o mi rozwini�cie Instytutu w najwi�ksz� i najpowa�niejsz� plac�wk� tego rodzaju
na �wiecie.
Fakty, kt�re przytoczy�em, i wydarzenia dnia dzisiejszego sta�y si� punktem zwrotnym w
wyznawanych przeze mnie dotychczas pogl�dach na pisanie dziennika: wczoraj po po�udniu,
pi�tna�cie po trzeciej, przywieziono do Instytutu prezydenta pa�stwa, przyw�dc� obecnego
prawicowego, autokratycznego systemu pa�stwowego. Dyktator dozna� w wypadku
samochodowym ci�kich obra�e� m�zgu. Przywieziono go w eskorcie zdenerwowanych i
podnieconych, podejrzliwych i wrogo nastawionych adiutant�w i genera��w.
Wezwano mnie do Instytutu z domu, i zast�pca dyktatora, urz�dnik o wojskowej postawie,
znany powszechnie pod przezwiskiem �dzika �winia�, o�wiadczy� na wst�pie, �e ja i ca�y
personel Instytutu odpowiadamy g�ow� za dyktatora. Machn��em r�k� i natychmiast
po�pieszy�em do chorego. Moi dy�urni wsp�pracownicy poinformowali mnie, �e jakkolwiek
obra�enia s� powa�ne i spowodowa�y ca�kowit� utrat� przytomno�ci, to jednak nie istnieje
bezpo�rednie niebezpiecze�stwo dla �ycia pacjenta i �e wst�pne czynno�ci zosta�y ju� przy
nim wykonane. Ja r�wnie� obejrza�em chorego i wr�ci�em do niecierpliwej �dzikiej �wini�.
Nie b�d� opisywa� dos�ownie, co mu powiedzia�em, ale brzmia�o to mniej wi�cej tak: �
Organizm cz�owieka, a zw�aszcza jego system nerwowy to nie to, co wojsko, kt�re mo�ecie
na komend� pos�a�, gdzie wam si� podoba, i wojsko natychmiast �rusza � chocia� i tam
zdarzaj� si� potkni�cia� � W�wczas spojrza� na mnie z wielk� z�o�ci�, ale nie da�em sobie
przerwa�. � Medycyna nie jest wszechmocna � ci�gn��em dalej � pan r�wnie� dobrze wie,
�e na �mier� nie ma lekarstwa. Jestem lekarzem i sk�ada�em przysi�g�, �e zawsze dla
ratowania zdrowia i �ycia chorego zrobi� wszystko, na co mnie sta�, bez wzgl�du na to, czy
b�dzie to �ebrak, czy cesarz� Ale je�eli si�y natury okazuj� si� mocniejsze ni� moje, musz�
si� podda�. Je�eli mi panowie nie ufaj�, to s� w stolicy inne �wietne zak�ady lecznicze i tam
prosz� zawie�� wodza, kt�rego �yciu nie zagra�a zreszt� w tej chwili niebezpiecze�stwo.
Obwieszony orderami zast�pca wodza w�ciekle przewraca� oczami, a nast�pnie oddali� si�
o�wiadczaj�c, �e jeszcze ze sob� porozmawiamy! Jeden z cz�onk�w eskorty, wbrew
wszystkim naszym zakazom, pozosta� przy ��ku chorego, wi�c w ko�cu wzruszy�em
ramionami i zostawi�em go tam. Kiedy wychodzi�em z Instytutu, zobaczy�em, �e gwardia
dyktatora obstawi�a wszystkie wej�cia i nie wpuszcza tych, kt�rzy staraj� si� wej�� do �rodka.
Wsz�dzie naoko�o stali uzbrojeni wartownicy, a do jednego z pawilon�w wpakowa�a si� ca�a
grupa �o�nierzy.
Jeszcze tego samego dnia, po kilku godzinach, wezwano mnie w po�piechu na
nadzwyczajne posiedzenie rady pa�stwa. Po drodze okaza�o si�, �e obraz wieczornej ulicy
jest jaki� inny ni� zwykle, wi�cej by�o policjant�w, tu i �wdzie mo�na by�o zobaczy�
w��cz�ce si� grupy. Ha�a�liwe towarzystwo umilk�o, gdy wkroczy�em w eskorcie stra�y,
kt�ra towarzyszy�a mi od bramy. Mierzono mnie wzrokiem z nieukrywan� niech�ci�. Po
trwaj�cej kilka chwil nieprzyjemnej ciszy m�j przedpo�udniowy rozm�wca zaproponowa� mi
miejsce obok siebie i w �ma�ym wyk�adzie� przedstawi� mi punkt widzenia kierownictwa.
Nie ukrywa�, �e system � a oczywi�cie i w�dz � uwa�aj� mnie za otwartego wroga.
Wyrazi� te� przypuszczenie, �e gdybym m�g�, utopi�bym wodza w �y�ce wody i
zadowoleniem przyj�� upadek ca�ego systemu. Nie mog� si� zatem dziwi�, �e �ledz� mnie
bardzo bacznie i wzywaj� jednego z najwybitniejszych chirurg�w, aby kontrolowa� leczenie.
Na wszystko si� zgodzi�em, nawet pokiwa�em aprobuj�co g�ow� i poprosi�em, �eby wezwano
tego profesora natychmiast, bo sytuacja wymaga bezzw�ocznej konsultacji.
Zanim jednak przyby�, ja r�wnie� zabra�em g�os i stara�em si� m�wi� tak, �eby s�ysza�o
ca�e towarzystwo. Panowie dobrze wiedz� � m�wi�em � �e jestem przekonanym,
zdecydowanym wrogiem waszego systemu i oczywi�cie nie �ywi� sympatii r�wnie� dla
waszego wodza. Ale � jak ju� powiedzia�em w Instytucie � jestem przede wszystkim
lekarzem i nie musz� nic wi�cej dodawa� Zanim zacz��em m�wi� dalej, poprosi�em bli�ej
obecnego na sali naczelnego ideologa ca�ej tej bandy, kt�rego zna�em ze zdj��. Ta
nadzwyczaj inteligentna bestia, �szara eminencja� wodza, wbrew ca�ej swojej nikczemno�ci
jest facetem o bardzo ujmuj�cej powierzchowno�ci i sposobie bycia, i na pierwszy rzut oka
wida�, �e ma du�y autorytet u reszty. Kr��y�a wie��, �e widoczna w ostatnich zarz�dzeniach
dyktatora pow�ci�gliwo�� i rozwaga, kt�ra zapobieg�a chwilowo wybuchowi kra�cowej
nienawi�ci narodu, to jego zas�uga. Swoje s�owa kierowa�em przede wszystkim do niego.
Powiedzia�em, �e jak mi si� zdaje, niewiele znaczy dla nich etyka lekarska, ale jest co�
innego, na co musz� zwr�ci� uwag�. Je�eli nawet ca�y system uwa�am za zjawisko
niesko�czenie szkodliwe, wobec kt�rego walka jest �ywotnym interesem ca�ego narodu, to
jednak uznaj�, �e mog� by� � i s� � w historii takie chwile, w kt�rych eksperyment
obalenia istniej�cego systemu przyni�s�by wi�cej szkody ni� po�ytku, a je�eli chodzi o
polityk� zagraniczn� i wp�yw na opozycj�, m�g�by oznacza� szkod� wprost niepowetowan�.
Nie jestem g�uchym i �lepym �rewolucjonist��, kt�ry dla idei zaryzykowa�by og�lne
spustoszenie. Naszym celom nie sprzyja�by zreszt� upadek polityki zagranicznej wodza, kt�ra
nie odbiega obecnie w spos�b kra�cowy od naszych za�o�e�.
Uwa�nie �ledz�cy mnie ideolog, �obuz w okularach, w trakcie potakiwa� g�ow�, kiedy za�
sko�czy�em, wsta� i oznajmi�, �e go przekona�em, i ze swojej strony ufa mi i proponuje to
samo reszcie. �Dzika �winia� w�ciekle wierci� si� na wszystkie strony, ale nie �mia� si�
odezwa�, pozostali te� milczeli. Tymczasem przyby� profesor N. Cornelius. Kiedy
zakomunikowano mu ich �yczenie, natychmiast podni�s� r�k� na znak protestu i oznajmi�, �e
uwa�a to wezwanie nie tylko za niegodny zamach na medycyn�, ale przede wszystkim za
ra��c� niesprawiedliwo�� wobec mojej osoby, mojego autorytetu i s�awy Instytutu, w czym
nie chce bra� udzia�u� i, zwracaj�c si� do mnie, wyrazi� ubolewanie nad t� spraw� i
zapewni� mnie o swoim g��bokim szacunku� W czasie gdy zmieszane towarzystwo co�
be�kota�o, podali�my sobie r�ce, po czym poprosi�em rad�, by ochron� wojskow� ograniczono
do budynku, w kt�rym znajduje si� pok�j prezydenta, tak by Instytut m�g� dzia�a� zgodnie ze
swoim przeznaczeniem, i oddali�em si�, oczywi�cie w asy�cie�
Wszystko to jednak nie stanowi�oby dostatecznego powodu, bym zacz�� pisa� dziennik.
Zesz�ej nocy niewiele spa�em, ale nie z niepokoju o los dyktatora, bo by� przecie� w dobrych
r�kach moich wsp�pracownik�w w Instytucie. Szczeg�lne zaufanie mog�em mie� do
swojego pierwszego asystenta, dra Matthiasa Felsena, kt�ry w wyniku wieloletniej praktyki
umia� przynajmniej tyle samo, co ja. Co innego jednak t�uk�o mi si� po g�owie. Musz� w tym
miejscu przypomnie� kilka problem�w z dziedziny biologii medycyny � i zwi�zane z nimi
odkrycie � kt�re wzbudzi�y w przesz�o�ci wielkie zainteresowanie.
Pami�tamy, jak wa�nym czynnikiem przy transfuzji by�a sprawa zgodno�ci grupy krwi, w
dziedzinie przeszczep�w natomiast jak� ogromn�, niezwalczon� trudno�� oznacza�y
indywidualne w�a�ciwo�ci bia�ka, co nie dopuszcza�o do wprowadzenia do organizmu bia�ka
pochodz�cego od jakiejkolwiek innej jednostki � z pewnym ma�ym wyj�tkiem w wypadku
bli�ni�t jednojajowych. Nie chc� tu wskazywa� na znane ju� zreszt� dzisiaj powszechnie
eksperymenty dokonywane w wi�kszo�ci przypadk�w przy mojej wsp�pracy, kt�re
rozwi�za�y wreszcie z powodzeniem te problemy i utorowa�y drog� metodom, kt�rych nawet
sobie nie wyobra�ano.
W tej dziedzinie istnia�o jednak co�, czego �wiat � opr�cz mnie i Felsena � jeszcze nie
zna�. W wyniku d�ugich bada� i serii eksperyment�w uda�o nam si� w zesz�ym roku
rozwi�za� problem � dla wi�kszej jasno�ci pisz� j�zykiem potocznym � izotopowego
oznaczenia przewodzenia nerwu. Spr�buj� istot� tego zagadnienia wyja�ni� za pomoc� nieco
prymitywnego por�wnania. Z pewno�ci� widzieli ju� pa�stwo instalowanie i napraw�
przewod�w telefonicznych. Ka�dy przew�d, uj�ty w kablu w wi�zk�, ma innego koloru
pow�ok� izolacyjn� i je�eli � powiedzmy � jeden koniec przewodu czerwonego po��cz� ze
�r�d�em pr�du, mog� by� pewien, �e na drugim ko�cu wi�zki pod pr�dem b�dzie tylko
przew�d czerwony, inaczej m�wi�c po nakr�ceniu tarcz� wybranego numeru zg�osi si� ten, a
nie inny, bez wzgl�du na to, ile przewod�w znajduje si� w wi�zce�
A wi�c w podobny spos�b, stosuj�c precyzyjne na�wietlanie, uda�o nam si� wprowadzi�
do wn�trza systemu nerwowego przez przewody nerwowe, maj�ce swoje zako�czenia w
rozmaitych punktach cia�a, odpowiednie izotopy, kt�re nasycaj�c kom�rki nerwowe, poddane
wspomnianemu ju� zabiegowi regeneracyjnemu, zrastaj� si�, to znaczy zrastaj� si� ko�ce
poszczeg�lnych, uszkodzonych kom�rek nerwowych z innymi zako�czeniami nerwu,
nasyconego tym samym izotopem, tak jak � uciekaj�c si� zn�w do por�wnania
telefonicznego � w zniszczonym kablu telefonicznym koniec czerwonego przewodu ��czy
si� z ko�cem drugiego czerwonego przewodu.
Po bardzo wielu eksperymentach, w trakcie kt�rych na przyk�ad z powodzeniem
przeprowadzili�my pe�n� wymian� m�zgu u ps�w, organizm�w o bardzo rozwini�tym
systemie nerwowym, trzy miesi�ce temu okoliczno�ci zmusi�y nas do zastosowania naszych
metod na ludziach. Przywieziono bowiem do Instytutu dwie ofiary wypadku kolejowego i
konieczna by�a natychmiastowa interwencja. Jeden z poszkodowanych dozna� tak ci�kich
obra�e� m�zgu, �e w�a�ciwie zosta�y mu tylko minuty, podczas gdy inne obra�enia cia�a nie
stanowi�y gro�by dla jego �ycia. Uszkodzenie m�zgu u drugiego, chocia� mniejsze, by�o
r�wnie� powa�ne, istnia�a wszak�e pewna nadzieja na utrzymanie go przy �yciu w�a�nie
dzi�ki metodom wypr�bowanym w Instytucie, nieszcz�liwie dozna� jednak tak ci�kich
obra�e� klatki piersiowej, �e stan jego by� beznadziejny i mia� przed sob� tylko par� chwil
�ycia�
Felsen i ja byli�my w�a�nie w Instytucie, kiedy przywieziono tych dw�ch ludzi, i
wymienione nad noszami jedno jedyne spojrzenie wystarczy�o, �eby�my wiedzieli: oto
w�a�ciwa chwila. Natychmiast kazali�my zawie�� obydwu chorych do specjalnego,
eksperymentalnego laboratorium, dok�adnie odseparowanego od reszty pomieszcze�,
wyposa�onego w najnowocze�niejsze, cybernetyczne urz�dzenia, gdzie wykonywali�my
wspomniane wy�ej do�wiadczenia i gdzie mogli�my, dzi�ki wyposa�eniu, we dw�jk� � a
nawet w pojedynk� � bez �adnego personelu pomocniczego, wykonywa� najbardziej
skomplikowane operacje; na przyk�ad �brutaln�� prac� otwierania czaszki, ze wszystkimi
potrzebnymi zabiegami pomocniczymi, nastawianiem wska�nik�w i guzik�w, naciskaniem i
przekr�caniem ga�ek � z najwi�ksz� dok�adno�ci� wykonywa�a maszyna cybernetyczna.
W laboratorium w kilku s�owach ustalili�my, �e istnieje tylko jedna mo�liwo��: wymiana
m�zgu, �eby przynajmniej jednego z nich � tego, kt�ry dozna� mniejszych obra�e�
cielesnych � wyci�gn�� dzi�ki temu ze zbli�aj�cej si� gro�nie �mierci klinicznej. Szybko
wykonali�my przy rannych czynno�ci maj�ce na celu podtrzymanie i pobudzenie �ycia i
zacz�li�my jednocze�nie regeneracj� nerw�w i wprowadzenie izotopu. Minuty � nam si�
zdawa�o, �e godziny � p�yn�y, a z nas la� si� pot�
Kiedy nadesz�a chwila, by umie�ci� tych dw�ch ludzi w automatycznej bli�niaczej
konstrukcji, wykonuj�cej operacj� otwarcia czaszki, ten z obra�eniami klatki piersiowej
zmar�. Nale�a�o si� �pieszy�, �eby w �dopuszczalnym� po �mierci klinicznej czasie dokona�
wymiany. Jeszcze nigdy w �yciu nie by�em tak zdenerwowany, nie tylko mieli�my w swoich
r�kach spraw� ocalenia ludzkiego istnienia, ale i los wielkiego odkrycia. Felsenowi dr�a�y
r�ce. Poklepa�em go po ramieniu, potrz�sn��em nim. Kiwn�� g�ow� i zacisn�� usta. Po paru
chwilach dr�enie przesz�o i da� mi znak r�k�. Ja te� zebra�em si�y. Maszyna po kilku
sekundach wykona�a zadanie: nie tylko otworzy�a czaszki, ale w tej samej chwili przeci�a
prowadz�ce do nich �y�y, sploty nerwowe, przesz�a do �tradycyjnych czynno�ci
chirurgicznych�, pos�uguj�c si� znanymi od dawna metodami. W chwili przerwania
po��czenia nerw�w obydwa cia�a zadr�a�y, to z obra�eniami cielesnymi w mniejszym stopniu,
sygnalizuj�c zaistnia�y ju� stan �mierci klinicznej, drugie silniej, co musia�o nast�pi� po
ustaniu dzia�ania centralnego uk�adu nerwowego. Nale�a�o si� spieszy�, �eby czym pr�dzej
przywr�ci� czynno�ci �yciowe bez wyrz�dzenia wi�kszej szkody �nowemu� m�zgowi.
Wyj�li�my dwa dr��ce m�zgi, zamienili�my i w��czyli�my transplantator na dzia�anie
odwrotne, czyli zamiast przerwania po��cze� nerw�w zainicjowali�my proces ich
dopasowania i zrastania si�. Transplantator charakteryzuje si� tak� nadzwyczajn�
wra�liwo�ci�, �e powsta�e przy zamianie ewentualne r�nice rozmiar�w jest w stanie � w
pewnym stopniu, oczywi�cie � korygowa�, na przyk�ad poprzez regulowanie ilo�ci p�ynu
m�zgowego i temu podobnie. Po zako�czeniu operacji cia�a zosta�y automatycznie
przeniesione na nosze. Wydawa�y si� jednakowo martwe i tylko do�wiadczone oko lekarza
widzia�o r�nic�: naprawd� nie �y� ten pacjent, kt�ry odni�s� wi�ksze obra�enia cielesne. Z
nale�nym szacunkiem przykryli�my go, chc�c uhonorowa� jego mimowolne zas�ugi dla
sprawy ludzko�ci� Usiedli�my obok drugiego cia�a i spogl�daj�c na siebie czekali�my na
wynik procesu przywracania do �ycia, rozpocz�tego jeszcze przed opuszczeniem
transplantatora przez pacjenta.
Jak ju� pisa�em, sprawa regeneracji nerw�w dosy� szybko posuwa�a si� naprz�d, za� inne
procesy zrastania si�, ��czenia �y� i temu podobne by�y ju� od d�ugiego czasu zagadnieniami
w praktyce lekarskiej rozwi�zanymi. Jednak i tak siedzieli�my tam z p�torej godziny z
bij�cym sercem i dr��cymi kolanami, gdy wreszcie serce, bez sztucznej interwencji, zacz�o
regularnie pracowa� i twarz chorego bole�nie si� napr�y�a. W�wczas natychmiast dosta�
�rodki u�mierzaj�ce � i znowu czekali�my�
Nie wiem � wtedy te� nie wiedzia�em � ile czasu up�yn�o, zanim chory otworzy� oczy.
Jednocze�nie zwr�cili�my si� do niego:
� Jak si� pan nazywa? � zapytali�my.
� Fischer � powiedzia� wyra�nie, ale nagle s�owa uwi�z�y mu w gardle. Oczy
niespodziewanie zapad�y si� i zacz�� rz�zi�. Natychmiast u�yli�my aparatury i �rodk�w
pobudzaj�cych, nasz trud nie poszed� na marne, po parominutowej agonii akcja serca wolno i
s�abo, ale zn�w regularnie zosta�a wznowiona.
Wyczerpani spojrzeli�my na siebie, ale Felsen nagle podskoczy�. � Jakie nazwisko poda�?
� spyta�, krzycz�c tak g�o�no, �e a� si� wzdrygn��em. � Nie Fischer?
� Ale� tak � powiedzia�em mechanicznie i nie wiedzia�em, czego chce.
Felsen pochyli� si� i zacz�� przeszukiwa� ubranie na wp� �ywego pacjenta � bo nagleni
konieczno�ci� natychmiastowej operacji, nawet nie mieli�my czasu go rozebra� � i szybko
wyci�gn�� z jednej z g�rnych kieszeni legitymacj� kolejow�. By�a wystawiona na nazwisko
Weilera. Felsen spojrza� na mnie i rzuci� si� do przykrytych zw�ok, przeszuka� ubranie, a
potem znaleziony portfel. Nie by� w stanie si� odezwa�, a r�ce tak mu dr�a�y, �e musia�em je
przytrzymywa�. W papierach widnia�o nazwisko � Ernesto Fischer.
Jednocze�nie opadli�my na krzes�a i w ciszy us�ysza�em westchnienie Felsena:
� Uda�o si�!�
� Tak � odpowiedzia�em, ale nagle przerazi�a mnie jaka� straszna my�l i poczu�em, �e
pot zalewa mi czo�o.
Felsen spostrzeg�, co si� ze mn� dzieje.
� Co ci jest?
� Czy my�la�e� ju� o tym, co by� czu�, gdyby w lustrze patrzy�a na ciebie obca twarz? �
Wlepi� we mnie oczy, wida� by�o po nim, �e nie rozumie. � Lub na przyk�ad � ci�gn��em
� gdyby na ulicy zwracano si� do ciebie, witano nie znanym ci nazwiskiem i obstawano przy
tym, �e ty to nie ty, ale kto� inny, i inni by to potwierdzali? Gdyby ca�e spo�ecze�stwo uzna�o
ci� za kogo� innego?� Co z nim b�dzie, je�eli wyzdrowieje? � wskaza�em na ledwie
oddychaj�cego chorego. � Co zrobili�my? � spyta�em i widzia�em, �e Felsen dozna�
wstrz�su. Patrzyli�my na siebie z rozpacz�, potem mechanicznie wyszli�my, powierzaj�c
opiek� nad �yj�cym i martwym naszym wsp�pracownikom�
Nazajutrz Felsen zadzwoni� do mnie do mieszkania, niewiele spa� tej nocy � powiedzia�, i
poinformowa� mnie, �e �Weiler�, kt�ry prze�y� operacj�, pomimo opieki i wszelkich
wysi�k�w naszych wsp�pracownik�w, o trzeciej nad ranem zmar�. Natychmiastowa sekcja
wykaza�a, �e �mier� nast�pi�a na skutek obra�e� m�zgu, tak jak u �Fischera��
� Tak � odpowiedzia�em � tak. �al mi biedaka�
I bezmy�lnie zapatrzy�em si� w okno.
Pisa�em poprzednio, �e w nocy, po wypadku dyktatora, niewiele spa�em. Ci�gle
przychodzi� mi do g�owy Weiler�Fischer albo Fischer�Weiler. Teraz te� mnie to dr�czy, nie
mog� si� od tego uwolni�. Prezydent�dyktator le�y nieprzytomny, i bardzo problematyczne,
czy da si� go uratowa� Na posiedzeniu rady pa�stwa m�wi�em szczerze, cho�by nawet
dlatego, �e nie szanuj� tej bandy na tyle, �eby przed ni� udawa�. �mier� ich wodza, czy te�
zmniejszenie si� jego zdolno�ci ruchowej i � co jeszcze istotniejsze � umys�owej ��czy�aby
si� z trudnymi do wyobra�enia konsekwewncjami. Nienawidz� go i gardz� nim za zbrodnie i
pod�o�ci, kt�rych � zw�aszcza na pocz�tku panowania re�imu � dopuszczali si� wobec
moich towarzyszy i innych ludzi o demokratycznych pogl�dach jego zbiry z �dzik� �wini��
na czele.
8 listopada.
(Dla uproszczenia w dalszym ci�gu b�d� datowa� sw�j dziennik wed�ug bardziej
popularnej jeszcze, starej ery.)
Dyktator wci�� jest nieprzytomny. Okolica Instytutu to prawdziwy ob�z wojskowy.
Chocia� uda�o si� naj�ci�lejszy doz�r ograniczy� do grupy budynk�w, w kt�rych znajduje si�
pok�j chorego, to jednak na ka�dym rogu mo�na zobaczy� czo�gi i piesze patrole i dopiero
dzi�ki moim wielokrotnym, energicznym wyst�pieniom Instytut mo�e jako tako pracowa�.
Uda�o si� r�wnie� oddali� oficera pe�ni�cego stra� przy ��ku chorego, po tym, jak
telefonicznie wyt�umaczy�em zast�pcy �dzikiej �wini�, �e nieszcz�sny drzemi�cy stra�nik i
tak nie rozumie nic z tego, co si� wok� niego dzieje, i �e gdyby�my chcieli, mogliby�my na
jego oczach zamordowa� wodza, daj�c mu odpowiedni zastrzyk, czy te� wr�cz odwrotnie �
nie daj�c zastrzyku, kt�ry jest mu potrzebny�
Nie mam spokoju. My�li wiruj� mi w g�owie, przed oczami ta�cz� czarne k�ka, chocia� w
lustrze wygl�dam na spokojnego. Nie wiem, co robi�, martwi� si�, �e stan prezydenta staje si�
krytyczny i nie zd���. Ca�a rada pa�stwa bez przerwy siedzi w Instytucie, zaj�li najwi�ksz�
sal� wyk�adow� i otaczaj�ce j� pomieszczenia. Dzi� p�nym popo�udniem z niema�ym
trudem uda�o mi si� tam dotrze�, by poprosi� na rozmow� zast�pc� wodza i naczelnego
ideologa. Powszechnie wiadomo, �e ci dwaj to g��wne filary i zaufani dyktatora; jeden jest
uosobieniem byczej si�y, drugi � chytrej ostro�no�ci. M�wi�, �e dyktator, �ongluj�cym tym
dwiema przeciwnymi si�ami, utrzymuje mi�dzy nimi r�wnowag�; �wiadczy to w ka�dym
razie o jego wielkim talencie politycznym.
Usiedli�my w jednym z s�siednich pomieszcze�. Poprosi�em przede wszystkim o
zachowanie pe�nej tajemnicy, co obydwaj mi przyrzekli. Postaram si� mo�liwie dos�ownie
odda� przebieg rozmowy.
� Panowie � powiedzia�em � stan prezydenta dot�d si� nie zmieni�, ale w ka�dej chwili
mo�e si� polepszy� b�d� pogorszy�. Robimy wszystko w celu wyleczenia, ale musz� w tym
wypadku prosi� pan�w o pewn� niekonwencjonaln� przys�ug�.
Sztywno popatrzyli na mnie, a w�dz propagandy kiwn�� palcem, �ebym kontynuowa�.
� Panowie, chocia� nie s� fachowcami, z pewno�ci� jednak s�yszeli o metodzie
regeneracji nerw�w. � Skin�li g�owami, �dzika �winia� troch� niepewnie i z op�nieniem.
� Polega ona na tym � ci�gn��em � �e jeste�my w stanie, do pewnego stopnia, wp�yn�� na
odradzanie si� systemu nerwowego, na powstawanie nowych kom�rek nerwowych. Jednak te
nowe tkanki nerwowe s� puste, nie posiadaj� �adnej tre�ci, �adnego zapisu. R�nic�, jaka
istnieje pomi�dzy starym obszarem �wiadomo�ci a nowym mo�emy z czasem wyr�wna�,
wprawiaj�c je w stan rezonansu i licz�c na ich wzajemne oddzia�ywanie. Oczywi�cie nie
mo�emy zape�ni� tego obszaru now� tre�ci�, ale reguluj�c �liczb� drga� mo�emy nada�
�wiadomo�ci pewne zabarwienie. By jednak efekt taki osi�gn��, musimy jak najdok�adniej
zna� dotychczasowe �ycie pacjenta.
� Co pan ma na my�li? � spyta� szef propagandy.
� Tego dotyczy w�a�nie moja pro�ba: musz� pozna� mo�liwie najdok�adniej prywatne
�ycie prezydenta. � Powiedzia�em to w liczbie pojedynczej, maj�c nadziej�, �e natrafi� na
mniejszy op�r.
� To niemo�liwe! � wrzasn�� nagle, czerwieniej�c ze z�o�ci zast�pca � Co to za cyrk?
W�dz�teoretyk podni�s� uspokajaj�co r�k�.
� Wydaje mi si�, �e zdaje pan sobie spraw� z wagi swojego �yczenia, prosz� wi�c, �eby
umotywowa� pan to bardziej konkretnie, a nie tylko teoretycznie.
� Ch�tnie � odpowiedzia�em. � S�dz�, �e to, co powiem, b�dzie �atwe do zrozumienia.
Chyba wszyscy byli�my ju� kiedy� wstawieni i znamy ten stan.
Skin�li g�owami.
� A wi�c i to te� panowie pewnie zauwa�yli, jak rozmaicie stan ten przejawia si� u
poszczeg�lnych os�b. Jedni s� podnieceni, gwa�towni, inni zasypiaj�. Jedni s� mili, gadatliwi,
inni ponurzy i milcz�cy, i tak dalej w wielu wariantach, mo�na jednak wymieni� kilka
g��wnych typ�w zachowa� wed�ug w�asnej �cz�stotliwo�ci drga�. Czy to jest zrozumia�e?
Zn�w skin�li g�owami, zast�pca z wyrazem zmartwienia na twarzy, ideolog z
wyczekuj�cym zainteresowaniem.
� Tej �cz�stotliwo�ci drga� u cz�owieka nieprzytomnego nie mo�na ustali� �adnym
badaniem ani eksperymentem. Pewne wnioski mo�na wyci�gn�� jedynie po zapoznaniu si� z
bezpo�rednim �rodowiskiem pacjenta.
Tu zast�pca zn�w uczyni� taki gwa�towny ruch protestu, �e a� ordery zabrz�cza�y na jego
marynarce. Zrozumia�em to, bo przecie� ju� od dawna przedmiotem plotek by�a specyficzna
sytuacja, jaka istnia�a pomi�dzy nim a dyktatorem oraz jego przyjaci�k� � urz�dowo
�gospodyni�� prezydenckiej rezydencji. Wed�ug niekt�rych dama ta by�a blisk� krewn�
�dzikiej �wini�, inni natomiast twierdzili, �e by�a przedtem jego kochank� i �e dyktator,
dochodz�c do w�adzy, zabra� mu j�, co z kolei pozwoli�o zast�pcy osi�gn�� aktualn� pozycj�.
Na twarzy ideologa pojawi� si� na kr�tk� chwil� z�o�liwy b�ysk, jakby potwierdzaj�cy moje
domys�y, kt�ry jednak zdradza� r�wnie�, �e tych dw�ch ludzi, to zawzi�ci rywale i �miertelni
wrogowie i jedynie dyktator dzi�ki swojej energii i bezwzgl�dno�ci jest w stanie ich
pohamowa�, by nie skoczyli sobie do gard�a. Tak jak oczekiwa�em, naczelny ideolog odezwa�
si�:
� Czy jednak, bior�c pod uwag� o kogo chodzi, nie mo�na by tego pomin�� lub zast�pi�
czym� innym?
� Pos�uchajcie, panowie � powiedzia�em � to nie dziecinna igraszka, o czym sami
dobrze wiecie. Ale �eby�cie w pe�ni zdali sobie spraw� z wagi zagadnienia, wr�c� do tego, co
zacz��em poprzednio�
Tu zrobi�em ma�� przerw�, podczas gdy zast�pca szarpa� linoleum ostrogami.
� W poprzednim por�wnaniu wskaza�em na wp�yw powszechnie znanej substancji, na
alkohol, kt�ry tak rozmaicie oddzia�ywuje na ludzi. Ale chodzi o to, �e r�ne substancje mog�
w r�ny spos�b dzia�a� na poszczeg�lnych ludzi. Powszechnie znany jest na przyk�ad
pobudzaj�cy, o�ywczy wp�yw kofeiny, wi�kszo�� ludzi, je�eli przed snem wypije kaw�, ma
trudno�ci z za�ni�ciem lub w og�le zasn�� nie mo�e, ale s� i tacy, kt�rzy mog� usn�� tylko
w�wczas, gdy wypij� przedtem swoj� ma�� czarn�. No a teraz powracam do sedna swoich
wywod�w. Wyobra�my sobie sytuacj�, gdy jaka� du�a masa, powiedzmy p�yn � w naszym
wypadku wi�ksza nie uszkodzona cz�� o�rodka nerwowego � ma okre�lon� barw� czy,
uciekaj�c si� do innego por�wnania, okre�lony obw�d drganiowy. I teraz, �eby uzyska� efekt
wsp�dzia�ania, trzeba mniejsz�, now�, a wi�c bezbarwn� cz�� o�rodka nerwowego zabarwi�
na taki sam kolor. Mo�emy liczy� na sukces tylko w wypadku, gdy uda nam si� uzyska�
barw� identyczn� lub prawie identyczn�, w przeciwnym razie zawsze co� tam nie b�dzie
pasowa�. Zrozumia�e, prawda? Mo�na pow�tpiewa�, czy r�nica odcieni jest tu istotna, skoro
nie uszkodzona cz�� m�zgu i tak zdecydowanie dominuje nad cz�ci� now�, pust�. W
praktyce jednak znamy barwniki, kt�rych jedna kropla, dolana do innej intensywnej farby,
wystarczy, by ca�o�� przybra�a kolor barwnika. Je�eli wi�c przyjmiemy, �e wi�ksza masa
nasycona jest takim silnym barwnikiem, w�wczas kolor mniejszej nie ma znaczenia, je�eli
natomiast zdarzy si�, �e w�a�nie mniejsza masa ma barwnik silniejszy, w�wczas stosunkowo
�atwo �przestroi na sw�j obw�d drganiowy� mas� wi�ksz�. System nerwowy cz�owieka, jego
�wiadomo�� jest jednak niesko�czenie bardziej skomplikowana ni� jakakolwiek kombinacja
chemiczna i � jak wspomnia�em � jest to nies�ychanie p�askie por�wnanie, bo �adna analiza
chemiczna nie potrafi�aby wykaza� �barwy� duszy. Tym bardziej konieczne jest, bym
u�wiadomi� panom konsekwencje, jakie mo�e spowodowa� ingerowanie w ten mechanizm
bez mo�liwie pe�nej znajomo�ci wszystkich czynnik�w. Niewykluczone zreszt�, �e i tak nasz
wysi�ek b�dzie daremny.
Po tych s�owach zapad�a g��boka cisza, usta�y nawet pochrz�kiwania �dzikiej �wini�.
Zaczeka�em chwil�, po czym ci�gn��em dalej:
� Prezydent jest jednostk� ogromnie utalentowan�, o silnej woli i zdolno�ci szybkiego
podejmowania decyzji. Co by si� jednak sta�o, gdyby w wyniku niew�a�ciwej regeneracji jego
charakter uleg� zmianie? Jakie konsekwencje poci�gn��by za sob� fakt, �e jaka� natychmiast
potrzebna decyzja rodzi�aby si� d�ugo, w�r�d waha� i w�tpliwo�ci, tylko dlatego, �e nie
dysponuj�c odpowiednimi informacjami, czego� zaniedbali�my.
Szef propagandy, b�yskaj�c okularami, zerkn�� na milcz�cego wierzgaj�cego zast�pc�
wodza i odezwa� si� pierwszy:
� Widz�, �e nic tu si� nie da zrobi� Jak pan sobie to wyobra�a, panie profesorze?
� Im pr�dzej, tym lepiej � powiedzia�em, i ustalili�my, �e poniewa� dzisiaj jest ju�
dosy� p�no, jutro wczesnym przedpo�udniem pojedziemy we trzech do pa�acu
prezydenckiego. Zast�pca wyszed� z kwa�n� min�.
To zdarzy�o si� dzisiaj. Musz� wyzna�, �e du�a cz�� z tego, co wy�o�y�em, to by�o
zwyk�e ple�ple. Nie fakty, w nich najbardziej surowa kontrola naukowa nie znalaz�aby fa�szu,
ale nie to, co dotyczy�o prezydenta� Bowiem przed rozmow�, kiedy zn�w go obejrza�em,
doszed�em do niezbitego wniosku, �e w�a�ciwie jest nie do uratowania i �e wkr�tce wszystkie
nasze starania b�d� daremne. A wi�c trzeba si� spieszy�.
9 listopada.
Dzi� rano w eskorcie aut pancernych przybyli�my do pa�acu. Okaza�o si�, �e w
�r�dmie�ciu ruch uliczny jest bardzo s�aby i prawie na ka�dym skrzy�owaniu tkwi�
nieruchomo czo�gi. W pa�acu, r�wnie� g�sto otoczonym czo�gami, przeszli�my wprost do
prywatnych apartament�w prezydenta, gdzie najpierw przyjrza�em si� drobnym przedmiotom
o charakterze osobistym, a p�niej wypytywa�em s�u�b� o zwyczaje wielmo�nego pana,
staraj�c si� tymczasem notowa� ich miny. Odpowiadali skr�powani i wielokrotnie musia�em
powtarza�, �e jestem lekarzem, kt�ry w interesie chorego musi wiedzie� wszystko. Pomimo
to tylko na wyra�n� zach�t� naczelnego ideologa zgadzali si� m�wi� o rzeczach bardziej
intymnych. Ile pali, czy pije, czy cz�sto si� gniewa, czy jest bezwzgl�dny, a mo�e brutalny.
Czego s�ucha w radio, ewentualnie co ogl�da w telewizji. Obejrza�em urz�dzenie �azienki,
przybory do mycia: dowiadywa�em si�, czy sam si� goli. Wypytywa�em fryzjera, jak r�wnie�
kuchark� o jego ulubione potrawy, a lokaja o drobne przyzwyczajenia; obejrza�em jego
sypialni�, zajrza�em do biblioteki. Oczywi�cie nie interesowa�em si� tajemnicami
pa�stwowymi, a jedynie drobnymi, indywidualnymi cechami i gestami. Wreszcie nast�pi�a
najbardziej k�opotliwa cz�� odwiedzin. Poprosi�em, bym m�g� si� zobaczy� z gospodyni�.
Gdy wesz�a, ogarn�y mnie w pierwszej chwili dziwne, mieszane uczucia. By�a dojrza��
pi�kno�ci� o czarnych w�osach i nadzwyczaj efektownym wygl�dzie, ale w jej wywa�onym,
�uprzejmym� zachowaniu, ruchach, g�osie, w ca�ej postaci by�o co� odra�aj�cego,
wywo�uj�cego op�r. Na my�l o jakich� bli�szych kontaktach z ni� wzdrygn��em si�. Zreszt�
� zestawiaj�c j� szybko z �dzik� �wini�� � czu�em, �e to nie krewni� Powiedzia�em, o co
chodzi i powo�uj�c si� na wzgl�dy lekarskie, poprosi�em obydwu zast�pc�w, �eby zostawili
nas samych. Po �dzikiej �wini� by�o wida�, �e tylko z najwi�kszym trudem potrafi zebra� w
sobie tyle si�y, by zado��uczyni� naszej pro�bie.
Nie chc� tu pisa� o intymnych fragmentach rozmowy, jedno jednak musz� zaznaczy�. To
mianowicie, �e � jak szyderczo plotkowano w�r�d miejskiej czeladzi � ich stosunek nie
przebiega� bez zak��ce�, a to na skutek prostych anomalii fizjologicznych, z kt�rego to
powodu dama wiele razy by�a poddawana leczeniu sanatoryjnemu. Niema�ego wysi�ku
wymaga�o ode mnie poca�owanie jej w r�k�, aby wyrazi� jej m�j najg��bszy szacunek. Z
zam�tem w g�owie, wywo�anym do�wiadczeniami zebranymi w pa�acu, wr�ci�em do
Instytutu i jeszcze raz odwiedzi�em wodza. W stanie chorego nie zasz�y �adne zmiany�
Jeszcze tego samego wieczoru opowiedzia�em Felsenowi o swoich prze�yciach w pa�acu.
Zdziwiony zapyta�, po co mi to wszystko by�o potrzebne. Nie mog�em nic wyja�ni�, bo sam
dzia�a�em pod naciskiem jakiego� tajemniczego impulsu. Ale zaskoczy�o mnie, �e w pe�ni
podziela moj� niech�� do gospodyni. Zjawiska tego te� nie umia� wyt�umaczy� inaczej, ni�
stwierdzaj�c, �e to na pewno �nie jego typ�. Zreszt� zna� j� nie tylko ze zdj�cia, bo spotka� j�
kilka razy na urz�dowych przyj�ciach. O Felsenie zreszt� nie wiedziono, �e �jeste�my z tej
samej gliny� i uwa�ano go za eleganckiego �wiatowca�
10 listopada.
Kr��� wok� tej my�li, czuj�c si� jak pasa�er na karuzeli, dla kt�rego jedynym sta�ym
punktem jest ozdobiony lustrami s�up osi wiruj�cego kr�gu. Ju� wiele razy postanawia�em, �e
wezw� Felsena i opowiem mu o wszystkim, ale nie mog�em si� na to zdecydowa�.
O wp� do drugiej po po�udniu trzeba by�o podj�� decyzj�. Felsen przybieg� i oznajmi�, �e
stan dyktatora pogorszy� si� M�wi� te� co� o buntach na przedmie�ciach, w pewnej chwili
nawet jak gdyby da� si� s�ysze� odleg�y szcz�k broni, ale wszystko to nie pozostawi�o w
mojej �wiadomo�ci �adnego �ladu�
Od tej chwili popad�em w jaki� szczeg�lny stan ducha. Jakby p�k�a gdzie� we mnie jaka�
tama i porwa� mnie niepohamowany strumie� energii. Tak jakbym dzia�a� wed�ug
opracowanego gdzie� w g��bi mojej �wiadomo�ci szczeg�owego planu, ka�da rodz�ca si�
nagle my�l natychmiast zamienia�a si� w czyn� M�wi�em na wp� �wiadomie, z
mechaniczn� dok�adno�ci�, ale z tego potoku s��w niewiele potrafi� tutaj przytoczy�.
Natychmiast zarz�dzi�em, by przewieziono dyktatora do specjalnego eksperymentalnego
laboratorium, i ja te� zaraz tam pospieszy�em, wprost wlok�c ze sob� p� �ywego ze strachu
Felsena. W tym czasie widzia�em tylko, ale nie dotar�o to do mojej �wiadomo�ci, �e przed
drzwiami staje uzbrojony stra�nik�
Kiedy wtoczyli�my na noszach konaj�cego wodza i zgodnie z dotychczasow� praktyk�
ca�y personel opu�ci� laboratorium, kaza�em Felsenowi usi��� i stoj�c przed nim wygarn��em
mu kaw� na �aw�. Najpierw przypomnia�em nasz� rozmow�, w trakcie kt�rej ustalili�my, �e
bezwzgl�dnie le�y w tej chwili w interesie kraju, by znienawidzony dyktator pozosta� przy
�yciu.
Wystraszony Felsen tylko kiwa� g�ow�. Dyktatora nie da si� uratowa�, zosta�o mu tylko
par� minut, nie ma czasu na wahania.
� Co pan chce zrobi�? � spyta� Felsen, kt�remu groza zje�y�a w�osy na g�owie.
� Powt�rzy� operacj� Fischer�Weiler � powiedzia�em.
Felsen podskoczy� i jak oszala�y, szcz�kaj�c z�bami biega� po w�skim pomieszczeniu.
Z�apa�em go za ramiona i cisn��em na krzes�o. Z rozpacz� spojrza� na mnie, potem wyj�ka�:
� Kto jest tym drugim?
� Ja � odpowiedzia�em. Ju� papla�em. S�dz�, �e jaki� wewn�trzny bodziec narzuca� mi
coraz szybsze tempo, bym przekroczy� otch�a� przera�enia i odrazy, kt�ra rozwiera�a si�
przede mn� na my�l, �e za par� minut moja fizyczna istota b�dzie ju� tylko martwym cia�em.
Felsen nie m�g� wydoby� g�osu, tylko zaj�ty groz� potrz�sa� przecz�co g�ow�.
� Niech pan zrozumie, nie mo�emy zrobi� nic innego � powiedzia�em i z�by mi
zaszcz�ka�y. Potrz�sn��em nim tak, �e a� mu g�owa zacz�a lata�.
� Prof� � st�kn�� wreszcie � dla takiego �otra ryzykowa� sob�� pan, ojciec nauki?
� Nie dla niego, dla nas wszystkich, dla naszej przysz�o�ci, a istnieje tylko ta
konieczno��: on musi �y�! I pomy�l jeszcze o jednym � po raz pierwszy go tyka�em �
pomy�l, �e nasz najwi�kszy wr�g to b�dzie w�a�ciwie nasz cz�owiek. Mamy szans� os�abi� od
wewn�trz ten przekl�ty system, tak �eby zawali� si� nie mszcz�c nas! Jak� wi�c cen� jest
ryzykowanie jednego �ycia?
� Ale dlaczego pa�skiego, panie profesorze? � zamacha� z rozpacz� r�k�.
� Bo kt� inny da mi gwarancj�, �e nie wpadniemy z deszczu pod rynn� albo jeszcze
gorzej?� Z drugiej strony, nie mamy czasu � machn��em w kierunku widocznie s�abn�cego
wodza. � Szybko! � krzykn��em na Felsena, licz�c na dobrze uszczelnione drzwi; to
podzia�a�o na niego, wydawa�o si�, �e zapanowa� nad swoim strachem i chocia� zblad�,
wyj�ka�:
� Wi�c ja si� tego podejm�.
� Synku � j�kn��em i przytuli�em go do siebie jak matka p�acz�ce dziecko � nie mo�na.
Ja wybada�em teren, ja wiem jak post�powa�, by w pierwszych chwilach nie wydarzy�o si�
nic dziwnego, co da�oby okazj� stadu wilk�w do rozerwania swego przewodnika jako
pierwszego� Ja jestem starszy, bardziej do�wiadczony. A ty pod wzgl�dem politycznym
jeste� dzieckiem, naiwnym uczonym. By�oby to z twojej strony bezsensowne po�wi�cenie i z
mojej te�, bo w nauce ty masz przysz�o��, a ja do pewnego stopnia nale�� ju� do
przesz�o�ci� chod�my! � wrzasn��em nagle, patrz�c na agonalne drgawki prezydenta.
� Ale� � j�ka� si� Felsen.
Wyci�gn��em rewolwer, kt�ry wzi��em ze sob� rano odruchowo, skierowa�em na Felsena i
w zdenerwowaniu zacz��em krzycze� nieco bez sensu:
� Natychmiast wyjdziesz st�d � rycza�em � albo zastrzel� ci� jak psa, bo nie mo�na ci
ufa�! � Zrobi� si� jeszcze bardziej blady i zataczaj�c si� ust�pi�. � Operacj� wykonam sam,
w��czaj�c transplantator od wewn�trz. Za dziesi�� minut wejdziesz do laboratorium i �eby nie
pozosta� �aden �lad tej sprawy, zewn�trzn� d�wigni�, kt�r� potem zaraz zdemontujesz� �
tu g�os uwi�z� mi w gardle � jednym ciosem, je�eli to mo�liwe, rozbijesz g�ow� swego
profesorka, zawo�asz o pomoc, wybiegniesz i powiesz, �e konstrukcja no�na spad�a na niego,
kiedy wykonywa� zabieg. Musisz to zrobi� zaraz po operacji, �eby ewentualne badanie nie
mog�o ustali�, �e �mier� nast�pi�a wcze�niej� Rozumiesz?� Je�eli natomiast by�bym
zmuszony ci� tu natychmiast zastrzeli�, w�wczas przed rozpocz�ciem operacji dam sygna�
alarmowy z transplantatora i ci, co wejd�, znajd� zw�oki dw�ch lekarzy i, mam nadziej�,
�ywego wodza, bo przecie� do tej pory operacja odb�dzie si�, a w�dz po odzyskaniu
przytomno�ci, zak�adaj�c, �e w owym czasie b�dzie nieprzytomny, wszystko im wyja�ni�
Chod�my�
Felsen spu�ci� oczy, zatrz�s� si�, z jego twarzy z wolna znikn�� wyraz grozy i powiedzia�:
� Nie p�jd�, profesorze. Podejm� si� prowadzenia operacji i tego, co musz� zrobi� po
niej! � W tym czasie po jego trupio bladej twarzy toczy�y si� �zy, a usta dr�a�y� Wspi�� si�
i zacz�� demontowa� wskazan� cz�� urz�dzenia.
� Szybko! � m�wi�em � szybko! � i jedn� r�k� stara�em si� mu pom�c, podczas gdy
w drugiej trzyma�em gotow� do strza�u bro�, chocia� na my�l, �e za par� minut �elazna belka
roztrzaska mi czaszk�, poczu�em zimny dreszcz na plecach� Wreszcie zdj�li�my i
po�o�yli�my na ziemi ci�ki �przyrz�d�.
� Do dzie�a � powiedzia�em do Felsena, gdy znika�em w transplantatorze, kt�ry od
czasu wypadku Weilera�Fischera unowocze�ni�em tak, �e wprowadzenie izotopu odbywa si�
teraz automatycznie. Mo�emy mu nawet powierzy� wymian� m�zgu, chocia� wci�� jeszcze
wydaje si� nam, �e ten delikatny zabieg sami wykonujemy lepiej. Pistolet trzyma�em tak,
�eby Felsen m�g� go widzie�. Le��c na wznak patrzy�em mu w oczy: jego zalana �zami twarz
wzruszy�a mnie, wyci�gn��em do niego r�k�, u�cisn�� j� i widzia�em, jak si�ga do guzika z
narkoz�. W ostatniej chwili jednak pr�bowa�em mu przeszkodzi�, wypr�aj�c ca�e cia�o
zacz��em si� broni�, chcia�em si� stamt�d wydosta� i zrozpaczony, strasznym g�osem
krzycza�em, �e nie chc� nie chc�! Felsen patrzy� na mnie szeroko otwartymi oczami,
jednym ruchem odepchn�� moje r�k�, szybko nacisn�� guzik, a potem chwytaj�c mnie za
ramiona i przygniataj�c ca�ym swoim ci�arem wepchn�� z powrotem do maszyny�
��ciskam kierownic� czo�gu, nie wypuszczaj�c jednak z r�ki rewolweru. Na prawo ode
mnie �dzika �winia� maca spust karabinu maszynowego. Wiem te�, �e siedz�cy za nami
okularnik nastawia celownik dzia�a. G�sienice bezszelestnie sun� po bruku ciemnej ulicy,
nigdzie �adnego �wiat�a ani postaci. Pr�� si� w swoim mundurze wodza, kt�ry przylega do
mnie jak moja w�asna sk�ra, i chocia� nie widz�, czuj�, jak wspaniale czerwieni� si� na nim
generalskie lampasy. Moja noga w lakierkach naciska peda�, a ulica staje si� coraz w�sza,
tak �e czo�g dotyka �cian dom�w� Nagle na ca�ej szeroko�ci ulicy pojawia si� t�um, tak
g�sty, �e ludzie tratuj� si� wzajemnie. Powiewaj� nad nami czerwone sztandary, ich kolor jest
taki, jak lampasy na moich spodniach� A, w �miertelnej ciszy, w pierwszym szeregu id� m�j
ojciec i moja matka. Nie wiem, jak to mo�liwe, przecie� ju� dawno umarli. Wyt�aj�c
wszystkie si�y staram si� zatrzyma� czo�g, ale on wci�� prze do przodu. �Dzik� �wini��
wstrz�sa z�o�liwy rechot, w�� okularnik szyderczo puszcza do niego oko i czo�g jedzie dalej.
W ostatniej chwili udaje mi si� skr�ci� kierownic�. Czo�g chwieje si� i posuwa naprz�d w
taki spos�b, �e �cina podmur�wki dom�w, a te wal� si� za nami na ulic�. Na wystaj�cej
�elaznej belce uwieszona jedn� r�k� jaka� kobieta � belka jest identyczna jak ta w
laboratorium � w drugiej r�ce kobiety dziecko� Moi towarzysze rycz� ju� teraz pe�n� g�b�,
chocia� nie s�ycha� nawet pi�ni�cia. Druga g�sienica czo�gu robi z t�umu marmolad�,
strumienie krwi tryskaj� na �ciany dom�w i sp�ywaj� po szybach okien, za kt�rymi t�ocz� si�
ciekawscy. Spieniony potok krwi zalewa plac, za nami wysokie fale wciskaj� z powrotem do
bram ludzi, usi�uj�cych wydosta� si� na zewn�trz; nast�pnie pow�d� zaczyna pod��a� za
nami, fala, wy�sza ni� czo�g, niez�omnie prze naprz�d, a w pierwszym szeregu ci�gle bez
s�owa id� moi rodzice� Krwawa pow�d� wype�nia czo�g tak nagle, �e nie mam nawet czasu
wzi�� oddechu, nos i usta mam pe�ne krwi, dusz� si� z obrzydzenia i przera�enia i czuj�,
wiem, �e okularnik ostatkiem si� usi�uje wyj�� luf� dzia�a, �ebym m�g� si� przecisn�� przez t�
szczelin�, ale zamiast tego podnosi �elazn� belk� z laboratorium i opuszcza j� na moj� g�ow�.
Belka pobrz�kuje jak �a�cuch� �a�cuch pobrz�kuje� pobrz�kuje� i nie chce zamilkn��
nie chce zamilkn��. Ju� nie ton�, ale wstr�t i przera�enie d�awi� mnie, a �a�cuch brz�czy�
Le�� zlany potem, otwieram oczy.
Spogl�dam na dobrze znane g�rne o�wietlenie specjalnego laboratorium, ale lufa dzia�a,
kt�ra zmieni�a si� w �elazn� belk�, wci�� jeszcze brz�czy. Rozgl�dam si�. W transplantatorze
odzywa si� sygna� wska�nika narkozy, kt�ry sygnalizuje, �e wyznaczony czas up�yn��. W
prawej r�ce wci�� trzymam sw�j rewolwer, na piersi znajduj� kartk�, a na niej kilka
niewyra�nych liter. Bez namys�u bior� j� i odczytuj�: �Niech pan profesor przeprowadzi
operacj�!� Z pustk� w g�owie gapi� si�, potem patrz� na transplantator, z nieartyku�owanym
krzykiem zrywam si� i zataczaj�c si� zbli�am do maszyny. Strza�ki wskazuj�, �e otwarcie
czaszek i przeci�cie po��cze� ju� nast�pi�o�
Rozpacz i przera�enie o ma�o nie �ci�y mnie z n�g. Felsen mnie oszuka�! Kiedy straci�em
�wiadomo��, wyci�gn�� mnie z maszyny, sam zaj�� moje miejsce i w��czy� automat�
Wska�niki podawa�y, �e par� sekund temu puls w obydwu cia�ach zanik�� Nie mog�em nic
poradzi�, musia�em natychmiast dzia�a�. Odezwa�a si� we mnie rutyna, ona mn� kierowa�a.
Zamieni�em dwa trz�s�ce si�, galaretkowate m�zgowia i w��czy�em u wodza dzia�anie
regeneracyjne. Martwe cia�o Felsena wywlok�em z maszyny i dr��c zaci�gn��em je na
miejsce, kt�re mu przedtem sam wskaza�em, mechanicznie podnios�em ci�k� �elazn� belk�,
nast�pnie kierowany nag�ym impulsem dok�adnie wytar�em odciski palc�w Felsena, potem
unosz�c w obydwu r�kach �elazo, jednym potwornie silnym uderzeniem roztrzaska�em g�ow�
mojego ulubionego ucznia i wsp�pracownika. S�dzi�em, �e jako lekarz oswojony z widokiem
�mierci b�d� patrzy� na rozbryzguj�cy si� m�zg i zbryzgane krwi� pomieszczenie bez
specjalnych emocji, ale omyli�em si�. �wiat i m�j �o��dek nagle zawirowa�y � trudno, nigdy
nie by�em katem � i zdoby�em si� tylko na to, by nacisn�� dzwonek alarmowy, otworzy�
drzwi i krzycze�, czy raczej szepta� o pomoc. Upad�em twarz� ko�o buta wartownika z
pistoletem maszynowym�
Kiedy przyszed�em do siebie, mo�na by rzec, �e ca�y Instytut sta� ko�o mojego ��ka.
Widz�c, �e otwieram oczy, szybko zacz�li si� nawzajem wypycha� z pomieszczenia, zostali
ze mn� tylko drugi zast�pca dyrektora i siostra prze�o�ona. Moje pierwsze pytanie dotyczy�o
Felsena. Po lekarzu by�o wida�, �e nie chce odpowiedzie�, ale wreszcie wykrztusi� tyle, �e
spad�a na niego, obluzowana jak si� wydaje, cz�� maszyny.
� Ale co z nim jest? � spyta�em teraz ju� w gor�czkowym podnieceniu, bo zn�w
ujrza�em przed oczami potworny widok.
� Zmar�� na skutek zupe�nego rozbicia czaszki � odpowiedzia� � policja bada teraz
przebieg wypadku.
W tej samej chwili jaki� cz�owiek, wygl�daj�cy na urz�dnika, zajrza� i spyta�, czy mo�e
wej��.
� Tak � odpowiedzia�em teraz ju� ja. Przedstawi� si�, by� inspektorem policji, jego
nazwiska nie mog� sobie przypomnie�. Opowiedzia�em, �e nie maj�c ju� innego wyj�cia,
przeprowadzili�my operacj� otwarcia czaszki prezydenta, gdy jaka� wida� obluzowana cz��
maszyny spad�a na Felsena. W pierwszym odruchu przera�enia pr�bowa�em wyci�gn�� go
spod niej, ale czuj�c, �e robi mi si� s�abo, zawo�a�em o pomoc. Tyle potrafi� o tym
powiedzie� Wydaje si�, �e to ich zadowoli�o, bo wi�cej mnie nie niepokoili�
Gdy automat wykona� swoje zadanie, kaza�em wodza w ogromnym bia�ym turbanie na
g�owie przewie�� na dawne miejsce. Swoje ��ko te� kaza�em wstawi� do jego pokoju, bo
sam chcia�em kontrolowa� stan chorego i na razie wszystkim innym zabroni�em wst�pu.
Nawet siostra prze�o�ona mog�a tam wej�� tylko na moje specjalne wezwanie.
12 listopada.
W ci�gu ostatnich dw�ch dni nie wydarzy�o si� nic szczeg�lnego poza tym, �e pi�� razy
mdla�em, gdy pojawia� si� przed moimi oczami obraz, kt�ry ujrza�em w specjalnym
laboratorium. Nawet nie stara�em si� ukry� przyczyny swojej s�abo�ci� W jutrzejszym
pogrzebie nie wezm� udzia�u. W stanie wodza �adnych zmian, w dalszym ci�gu jest
nieprzytomny, ale ja po s�abych drganiach widz�, �e zacz�a si� poprawa i wygl�da na to, �e
operacja zako�czy�a si� sukcesem. Ale jestem zdenerwowany.
W budynku Instytutu, w kt�rym le�y w�dz, usta�a normalna praca. Mo�na powiedzie�, �e
okupuje go rada pa�stwa. Nie mog� upora� si� z przep�dzaniem ciekawskich sprzed pokoju
chorego. Tu i �wdzie pojawia si� teraz czerwona g�ba �dzikiej �wini��
13 listopada.
Felsena pochowano. Mimo burzliwej, niepewnej sytuacji politycznej odprowadza�y go
t�umy. Ja posia�em osobny, obok instytutowego, ogromny wieniec. Poza tym nic nowego.
Stan chorego niepewny, ze s�abymi oznakami poprawy. Nie dopuszczam jeszcze do niego
nikogo, bez wyj�tk�w! Dzisiaj pr�bowa�a �gospodyni�, ale uprzejmie odm�wi�em.
14 listopada.
W�dz otworzy� dzisiaj oczy. W�a�nie sta�em obok jego ��ka i wpatrywa�em si� w jego
twarz z wolna nabieraj�c� �ycia: by�a bardzo zaro�ni�ta. Spojrza� na mnie i czu�em, �e serce
mi wyskoczy� Par� razy zamruga�, potem patrzy� na mnie dr�two. Z wysi�kiem, maj�c na
wp� sparali�owany j�zyk, odezwa� si�:
� Profesorku�
Zadr�a�em. Dyktator mnie nie zna�, nigdy nie interesowa� si� moj� prac�, w Instytucie
natomiast jeden jedyny Felsen tak mnie nazywa�, i to te� tylko w cztery oczy!� Na chwil�
zakry�em twarz r�kami, gdy przyszed� mi nagle do g�owy pewien pomys�. Odes�a�em b�d�c�
w�a�nie w pokoju siostr� prze�o�on� i pochyli�em si� nad chorym. Wolno sylabizuj�c, by
m�g� �ledzi� r�wnie� ruch moich ust, g�o�no powiedzia�em:
� Jak si� pan czuje, ekscelencjo? � Jego spojrzenie sta�o si� jeszcze bardziej sztywne.
Szybko poprawi�em poprzedni tekst: � Jak si� pan czuje, panie prezydencie? �
powt�rzy�em kilkakrotnie, coraz bardziej zdenerwowany.
� Ale�, profesorku� � powiedzia� zn�w i rozejrza� si� wko�o zdziwiony, a potem
pytaj�co spojrza� na mnie. Nie wiedzia�em, co mam robi�. Opanowa� mnie taki strach, �e
opad�em na krzes�o szcz�kaj�c z�bami. Najch�tniej wybieg�bym z pokoju.
Nie wiem, jak d�ugo tak siedzia�em, ale w pewnej chwili zauwa�y�em, �e w�dz odwr�ci�
g�ow�, na kt�rej mia� ju� tylko cienki banda�, w moj� stron� i patrzy na mnie. C� mog�em
zrobi�, wsta�em i podszed�em do niego.
� Jak si� pan ma, panie profesorze? � spyta� przymilnie, tak jak zwyk� mnie co rano
pozdrawia� Felsen. Zatoczy�em si� do ty�u i o ma�o nie upad�em, bo potkn��em si� o krzes�o.
� Czy nic panu nie jest? � wykrzykn�� w�dz charakterystycznym, tyle razy s�yszanym w
radio g��bokim barytonem i chcia� wsta�, �eby mi pom�c, ale upad� na wznak.
� Uwa�aj! � teraz ja krzykn��em. � Jeszcze nie wolno panu si� rusza� � i nawet nie
zauwa�y�em, �e zwracam si� do niego raz tak, a raz tak. Zapanowa�em nad swoim
zdenerwowaniem i usiad�em na skraju ��ka. Przy nag�ym gwa�towniejszym ruchu ko�dra
zsun�a si�, a spod szpitalnej pi�amy ukaza�a si� ogromna, muskularna, ow�osiona klatka
piersiowa dyktatora. Mimowolnie ujrza�em przed sob� wysportowan�, ch�opi�c� sylwetk�
Felsena�
� Nic mi nie jest � powiedzia�em, chocia� g�os mi dr�a� i z trudem prze�yka�em �lin�. �
Ale co z panem?
Stara�em si� nie wymawia� imienia. � Wie pan, gdzie pan jest?
Najpierw zrobi� taki ruch, jakby chcia� zapyta�: A gdzie m�g�bym by�? � ale potem
sprawia� wra�enie, jakby si� zastanawia�, nieruchomo patrzy� przed siebie, potem na mnie,
nast�pnie zmieszany potrz�sn�� g�ow�.
� Co pan pami�ta? � spyta�em, a potem, jak gdyby nawiasem, doda�em: � Specjalne
laboratorium� transplantator m�zg�w?�
� Niech pan poczeka! � wykrzykn��. � Profesorze, ja zrobi�em to zamiast pana � i
dalej patrzy� na mnie tak, jakby uwa�a� to wszystko za najbardziej naturalny porz�dek rzeczy.
� A potem?
� Co potem? Potem obudzi�em si� tu, w separatce� � mrukn��. � Ho, ho, ale
paskudnie zaros�em � powiedzia�, gdy