14001
Szczegóły |
Tytuł |
14001 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14001 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14001 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14001 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ephraim Kishon
Afe, Dawidzie!
1 O i�7 2004 1 7 STY. 20G5
prze�o�y� Krzysztof Jachimczak
wydawnictwo mi
i
!
i i
Tytu� orygina�u: Wie unfair David
T�umaczenie: Krzysztof Jachimczak
Redaktor:
Violetta Jachimczak
Korektor: Ma�gorzata Chojnacka
Projekt ok�adki: Maciej Rybicki
3?3*ol
� copyright by Ephraim Kishon
� copyright for the Polish Edition by WydaWtilCtWO UD, Krak�w 1994
ISBN 83-85541-74-8
wydawnictwo lii)
Plac na Stawach 30-107 Krak�w 22 15 83, 21 50 92
\
Spotkanie na szczycie z przeszkodami
Od dawna znany jest fakt, �e w narodzie pionier�w w niekt�rych zawodach wyst�puj� pewne braki w obsadzie kadrowej. Pierwszymi osadnikami na kontynencie p�nocnoameryka�skim byli, jak wynika z odno�nych dzie� historycznych, farmerzy, spekulanci, poszukiwacze z�ota i awanturnicy; o instalatorach wod.-kan. ani s�owa. Podobnie ma si� sprawa i u nas: potrafimy swobodnie wygra� wojn� z po��czonymi armiami siedmiu pa�stw arabskich � ale jak naprawi� p�kni�t� rur� wodoci�gow�?
Ledwie nasta�y zimowe ch�ody, gdy p�k�a rura wodoci�gowa w �cianie mojego gabinetu i na tapecie pojawi�a si� ciemnobrunatna plama. Czeka�em dwa dni, a� rura sama si� naprawi. Bez rezultatu. Nie pozosta�o mi wi�c nic innego, jak zwr�ci� si� do naszego hydraulika.
Legendarny P�aczek mieszka w Holonie i nie�atwo do niego dotrze�. Szcz�liwy przypadek zrz�dzi�, �e spotka�em go na stadionie pi�karskim, a poniewa� jego dru�yna wygra�a, by� sk�onny przyj�� nast�pnego dnia pod warunkiem, �e przyjad� po niego samochodem i to dok�adnie o wp� do sz�stej, zanim p�jdzie do pracy. Na pytanie, dlaczego tak wcze�nie i czy to, co ma u nas zrobi�, nie jest prac�, P�aczek odpar� kr�tko: nie.
I
Przyjecha�em po niego punktualnie o um�wionej godzinie. Wszed�szy do mojego pokoju, rzuci� okiem na wilgotny mur i powiedzia�:
� Niby jak mam si� dosta� do rury? Najpierw niech pan sprowadzi murarza i ka�e mu rozku� �cian�.
Wyszed�, nie omieszkawszy uprzednio wyrazi� oburzenia, �e przeze mnie zmarnowa� ca�y dzie�. Zosta�em sam na sam z brunatn� plam� na �cianie, trawiony t�sknot� za jakim� murarzem. Nie znam �adnego murarza. Nie wiem te�, gdzie mo�na by ich szuka�. Jak si� okaza�o, nie wiedzieli tego r�wnie� moi przyjaciele i s�siedzi, znajomi i koledzy. W ko�cu pewien cz�owiek, kt�rego brat pracowa� w biurze maklerskim, poleci� mi fachowca, z�ot� r�czk� nazwiskiem Gideon, mieszkaj�cego gdzie� w pobli�u Bat Jam.
Na podstawie tak precyzyjnych wskaz�wek wytropi�em Gideona jeszcze przed zapadni�ciem zmroku i dowiedzia�em si�, �e m�g�by przyj�� do mnie dopiero po pracy, najwcze�niej o dziewi�tej wieczorem. Przyjecha�em po niego o dziewi�tej wieczorem. Gideon podda� �cian� ogl�dzinom, po czym stwierdzi�:
� Mo�e mam rozku� �cian�, �eby od razu chlusn�a na mnie ca�a woda? Niech pan najpierw sprowadzi hydraulika, kt�ry zakr�ci g��wny zaw�r!
Zblad�em. Czego� takiego obawia�em si� od samego pocz�tku, tylko nie chcia�em przyj�� do wiadomo�ci: by�em zdany na jednoczesn� obecno�� obu ekspert�w, P�aczek bez Gideona nie m�g� dosta� si� do rury, a Gideona bez P�aczka zala�aby woda. Bracia syjamscy musieli si� u mnie spotka�.
�atwo napisa�: �Musieli si� spotka�". Papier jest cierpliwy. W rzeczywisto�ci ju� samo zaplanowanie spotkania
przekracza�o wszelkie granice mojej, sk�din�d tw�rczej wyobra�ni. W por�wnaniu z tym kosmiczne rende^-pous Gemini 6 i 7 by�o dziecinn� igraszk�. Gemini 6 i 7 porusza�y si� wed�ug precyzyjnie wyliczonego, skoordynowanego co do u�amka sekundy planu. Natomiast P�aczek mia� czas tylko rano, Gideon za� tylko wieczorem.
Dwukrotnie przemierzy�em �yzn� r�wnin� Holonu i trzykrotnie wydmy Bat Jam, �eby zgra� ze sob� rozk�ady dnia P�aczka i Gideona. Na pr�no. Zaproponowany przeze mnie kompromis pomi�dzy ekstremalnymi punktami amplitudy czasowej �5.3o� i �2i.oo� zmierza� do spotkania o 13.15, ale z oburzeniem zosta� odrzucony przez obie strony.
Nie�mia�o podda�em pod rozwag� mo�liwo�� drobnej profanacji szabasu. P�aczek si� zgodzi�, ale Gideon w soboty chodzi z dzie�mi na spacer, bo ma tyle roboty, �e przez ca�y tydzie� ich nie widuje. Koniec, kropka.
Brunatna plama na mojej �cianie powi�ksza�a si� z ka�d� godzin�. Zn�w musia�em podj�� pertraktacje na osi Ho-lon�Bat Jam. Kiedy pewnego wieczoru wst�pi�em z sinym, odmro�onym nosem i �zawi�cymi oczami do Gideona, zdj�a go lito��. Wydoby� notes, d�ugo przewraca� kartki, w ko�cu pokiwa� g�ow�:
� Tu by�aby pewna mo�liwo�� � powiedzia�. - 26 kwietnia jest Dzie� Niepodleg�o�ci, kt�ry w tym roku wypada w poniedzia�ek. Od soboty do poniedzia�ku zrobi� sobie przed�u�ony weekend i w niedziel� nie p�jd� do roboty. Wi�c je�li panu odpowiada 25 kwietnia...
Zgodzi�em si� z rado�ci� i pop�dzi�em do P�aczka. Tam nadszed� kres mojej rado�ci. P�aczek o�wiadczy� zdecydowanie, �e 25 kwietnia jak zwykle p�jdzie do roboty. Dlaczego 25 kwietnia nie mia�by p�j�� jak zwykle do roboty?
� Poniewa� � odrzek�em z ci�kim westchnieniem � poniewa� w tej sytuacji nie wiem, co mam zrobi�, panie P�aczek.
� Na pewno da si� co� zrobi� � stwierdzi� P�aczek z niewzruszonym optymizmem.
I rzeczywi�cie, da�o si� co� zrobi�. Opatrzno�� mi sprzyja�a. Legendarny P�aczek o�wiadczy� en passant, �e w przysz�y wtorek zaproszony jest na kolacj� do szwagra na Lewanty�-sk�, co ewentualnie da�oby si� po��czy� z b�yskawicznym wypadem do mojego mieszkania, powiedzmy o �smej. U�ciska�em go, w rekordowym tempie przeby�em tras� powrotn� do Bat Jam, wdar�em si� do mieszkania Gideona wo�aj�c ju� od progu:
� P�aczek przyjdzie we wtorek wieczorem.
� We wtorek wieczorem � spokojnie odpar� Gideon � id� z �on� na �My Fair Lady".
Nogi si� pode mn� ugi�y.
� Mo�e � wyj�ka�em � mo�e m�g�by pan p�j�� na �My Fair Lady" kiedy indziej? Tak tylko si� zastanawiam. Gdyby to by�o mo�liwe.
� Czemu nie? Ale ani my�l� zn�w ugania� si� za biletami. O to ju� pan musi si� postara�.
C�, rozumia�o si� samo przez si�, �e wymiana bilet�w nale�y do mnie. W ko�cu mur, na kt�rym brunatna plama si�ga�a ju� do sufitu, r�wnie� nale�a� do mnie. Nie zniech�ci�o mnie nawet to, �e bilety na �My Fair Lady" by�y w zasadzie nie do zdobycia, nie m�wi�c ju� o tym, �eby je wymieni�. Po trzech dniach nieustannych wysi�k�w uda�o mi si� przedatowa� bilety Gideona na 21 grudnia. Natychmiast po�pieszy�em do niego z t� radosn� nowin�.
�ona Gideona potrz�sn�a g�ow�. 21 grudnia ko�czy�a si� Chanuka i babcia mia�a przywie�� dzieci, bo dzieci zawsze sp�dzaj� Chanuk� u babci.
� A mo�e by tak � o�mieli�em si� zaproponowa� � mo�e by tak dzieci wr�ci�y o dzie� wcze�niej?
� Czemu nie? � dobrodusznie odpar�a pani Gideon. � Je�li babcia si� zgodzi...
Babcia mieszka�a nie opodal Tel Awiwu. To mi�a, siwow�osa pani, uprzejma i us�u�na, ale w szabas nie korzysta ze �rodk�w lokomocji. A w�a�nie 21 grudnia wypada� szabas.
� Sama nie by�abym a� tak rygorystyczna � stwierdzi�a babcia. � Ale m�j nieboszczyk m�� by� bardzo religijny.
I poniewa� jej nieboszczyk m�� by� bardzo religijny, m�j dom mia� si� powoli zagrzybi� i rozpa�� w gruzy? Usi�owa�em j� przekona�, �e grzech wcale nie b�dzie taki wielki i �e gdyby �y� jej nieboszczyk m��, z ca�� pewno�ci� nie mia�by nic przeciwko temu, by w szabas pozby� si� tej ha�a�liwej zgrai, zw�aszcze �e specjalnie po nie przyjedzie samoch�d. Gratis.
� Nie, nie, nie - obstawa�a przy swoim stara, uparta j�dza. � W szabas nigdzie nie pojad�. Musia�abym mie� pozwolenie na pi�mie od naszego rabina.
Nasz rabin bawi� w domu wypoczynkowym w po�udniowej Galilei. Zasta�em go podczas przechadzki po ogrodzie.
� Wielce czcigodny rabbi � zacz��em. � Je�li babka odwiezie dzieci�tka w szabas do domu, Gideon b�dzie m�g� p�j�� 21 grudnia do teatru. Dzi�ki temu b�dzie mia� czas na spotkanie na szczycie z legendarnym Placzkiem w przysz�y wtorek o wp� do �smej wieczorem. A to jest przynajmniej tak samo wa�ne, jak uratowanie ludzkiego �ycia, dla kt�rego nawet najbardziej prawowierny mo�e, co ja m�wi�, musi przerwa� szabasowy odpoczynek...
Rabbi nale�a� do o�wieconego skrzyd�a izraelskiego kleru. Kiedy ui�ci�em wi�ksz� sum� na budow� chederu i jesziwy,
zgodnie z przepisami udzieli� babci dyspensy od szabasu, i babcia ust�pi�a.
W euforii zwyci�stwa pojecha�em do P�aczka, w euforii zawo�a�em od progu:
� Murarz przyjdzie we wtorek.
� G�upia sprawa � odrzek� P�aczek. � Szwagier prze�o�y� kolacj� na �rod�.
We wtorek bowiem, jak si� nagle okaza�o, szwagier musia� si� uda� na zebranie komitetu rodzicielskiego w szkole, do kt�rej ucz�szcza�y jego dzieci. Tymczasem brunatne plamy rozprzestrzeni�y si� ju� na ca�ym suficie.
� Niech i tak b�dzie, panie Kishon � burkn�� szwagier. � Je�li potrafi pan wszystko tak urz�dzi�, �eby zebranie zosta�o przesuni�te na p�niej � czemu nie?
Nie, doprawdy, nie mog�em si� uskar�a�. Ka�dy by� got�w mi pom�c, wszyscy robili, co mogli. Pe�en nadziei po�pieszy�em do dyrektora szko�y. Dyrektor wyrazi� szczere ubolewanie: zaproszenia na wtorek ju� rozes�ano.
Chodzi�em od domu do domu. Osiemna�cioro rodzic�w natychmiast zgodzi�o si� na czwartek, tylko czworo robi�o trudno�ci. Najbardziej uparta okaza�a si� pani Olga Winter-nic, kt�ra na czwartek zaprosi�a do siebie kilka rodzin. Trzy z zaproszonych rodzin bez �adnych ceregieli by�y sk�onne przyj�� w pi�tek, jedna o�wiadczy�a, �e nie mo�e z powodu braku �rodka transportu, dwie matki nie mia�y opiekunek do dzieci, a pewnego kawalera czeka�a wa�na rozprawa w spranie bankructwa jego firmy. Krok po kroku usun��em wszystkie przeszkody. Problem transportu rozwi�za�em wynajmuj�c autobus. Moja siostra posz�a jako babby-sitterka do jednej z pa�, drug� w�asnor�cznie zamordowa�em, zw�oki za� pogrzeba�em w ogrodzie. Post�powanie w sprawie bankruc-
twa zosta�o umorzone, poniewa� wzi��em na siebie d�ugi biznesmena. W ten spos�b rada rodzicielska mog�a si� zebra� w czwartek, i nic ju� nie sta�o na przeszkodzie spotkaniu na szczycie we wtorek wieczorem.
Punktualnie o wp� do �smej zasiad�em w fotelu i zacz��em czeka�. Czeka�em dwie godziny. Nikt nie przyszed�. Tu� przed dwunast� zjawi� si� P�aczek, kt�remu najwidoczniej co� si� pomiesza�o, bo zanim do nas przyszed�, zjad� kolacj� u szwagra, zamiast na odwr�t. Natomiast Gideon, nie udzielaj�c bli�szych wyja�nie� co do przyczyn, w og�le nie przyszed�. Prawdopodobnie zapomnia�.
Na szcz�cie plama niczym si� ju� nie r�ni�a od �ciany, poniewa� �ciana zd��y�a tymczasem znikn�� i pozosta�a tylko plama.
Sprzeda�em mieszkanie i naby�em nowe, dziwi�c si� samemu sobie, �e wcze�niej nie wpad�em na tak proste rozwi�zanie.
I
Zamykamy!
Do naj�wi�tszych przykaza� na Bliskim Wschodzie nale�y go�cinno��. Szejk bedui�ski, u kt�rego si� zatrzyma�e�, nigdy � nawet je�li zostaniesz przez wiele miesi�cy � nie b�dzie ci� nak�ania� do wyjazdu. Niestety, odsetek szejk�w bedui�skich w�r�d kelner�w Tel Awiwu jest niezwykle niski.
Przedstawienie w teatrze rozpocz�o si� o �smej wieczorem, a sko�czy�o tu� przed jedenast�. Nie mieli�my jeszcze ochoty i�� spa�. Niezdecydowanie spacerowali�my jasno o�wietlon� ulic� Dizengoffa.
� Wst�pmy gdzie� na herbat� � powiedzia�a najlepsza �ona pod s�o�cem. � Gdziekolwiek.
Weszli�my do najbli�szej kawiarni, niewielkiego, intymnego lokalu z dyskretnym o�wietleniem neonowym, l�ni�cym ekspresem do kawy i dwoma kelnerami, kt�rzy w�a�nie si� przebierali. Opr�cz nas by� tam jeszcze tylko pewien �ysy m�czyzna przecieraj�cy bufet brudn� �cierk�. Kiedy wchodzili�my, rzuci� okiem na zegarek i niezrozumiale wymamrota� co� do jednego z kelner�w, kt�ry niespiesznie zdj�� marynark� i zn�w w�o�y� kurteczk� nieokre�lonego koloru; swego czasu musia�a by� bia�a.
W powietrzu wprost czu�o si� skumulowany �adunek konflikt�w spo�ecznych. Zrobili�my jednak takie miny, jakby to by�a zupe�nie normalna atmosfera, i usiedli�my przy jednym ze stolik�w.
� Herbat�, prosz� � zam�wi�em swobodnie. � Dwie fili�anki herbaty.
Kelner zawaha� si�, po czym otworzy� drzwi do kuchni i spyta� z ostentacyjnym obrzydzeniem:
� Jest jeszcze gor�ca woda?
Tymczasem na tarasie drugi kelner zsuwa� sto�y mocnymi, precyzyjnymi pchni�ciami, kt�rych staccato zdawa�o si� skandowa� nieub�agany up�yw czasu.
Herbata troch� si� rozla�a, gdy pierwszy kelner z rozmachem postawi� przed nami fili�anki. Ale c� to szkodzi? Gorliwie mieszali�my �y�eczkami bezbarwn� ciecz, staraj�c si� j� cho� odrobin� rozgrza�.
� ...praszam!
To by� �ysy. Uni�s� tac� z naszymi fili�ankami i zabra� poplamiony obrus. C�, st� jako taki te� nie by� najgorszy.
Pierwszy kelner ponownie dokona� zmiany kostiumu � sta� ju� przy drzwiach w niebieskim p�aszczu przeciwdeszczowym. Drugi kelner zako�czy� sk�adanie poplamionych obrus�w i wy��czy� neon�wki.
� Mo�e oni � szepn��em do ma��onki � mo�e oni chc�, �eby�my sobie poszli? Jak s�dzisz?
� Mo�liwe � odpar�a szeptem. � Ale przecie� nie musimy tego zauwa�y�.
Tak wi�c nadal niczego nie zauwa�aj�c, poszeptywali�my przy naszym pogr��onym w p�mroku stoliku. R�wnie� tac� z rachunkiem, kt�r� kelner w p�aszczu przeciwdeszczowym
wkr�tce potem podsun�� mi pod nos, przyj��em do wiadomo�ci jedynie o tyle, �e odsun��em j� na bok.
�ysy zdj�� z wieszaka elegancki kapelusik mojej ma��onki i po�o�y� go po�rodku sto�u. Odwdzi�czy�a mu si� uprzejmym u�miechem:
� Bardzo dzi�kuj�. Czy macie pa�stwo ciastka?
�ysy zastyg� na moment z otwartymi ustami, po czym zwr�ci� si� do drugiego kelnera, kt�ry czesa� si� przed du�ym lustrem �ciennym. "Zapadka cisza. Potem pierwszy kelner, ten w niebieskim p�aszczu przeciwdeszczowym, znikn�� w ciemnym tle, zn�w si� wynurzy� i rzuci� na stolik serowat� grudk�, kt�ra natychmiast rozpad�a si� na drobne kawa�ki. Nast�pnie z brz�kiem wyl�dowa� na stole widelczyk. Moja ma��onka nie by�a w stanie opanowa� dr�enia r�k i upu�ci�a widelczyk na pod�og�. Poniewa� nie mia�a odwagi poprosi�
0 nowy, musia�em to zrobi� w jej imieniu. Gdyby wzrok m�g� zabija�, wszelka pomoc lekarska by�aby sp�niona.
W szybkim tempie kilkakrotnie w��czono i wy��czono neon�wki. Da�o to �liczny efekt migotania, kt�ry jednak nie zrobi� na nas wi�kszego wra�enia. Nie wzruszy� nas r�wnie� fakt, �e �ysy akurat teraz musia� si� upewni�, czy prawid�owo funkcjonuje �elazna �aluzja przy drzwiach wej�ciowych.
Z kuchni wycz�apa�a stara, garbata czarownica z wiadrem
1 szczotk� i przyst�pi�a do zmywania pod�ogi. Zacz�a, nie wiedzie� czemu, akurat przy naszym stoliku. W ka�dym razie, nie chc�c jej utrudnia� pracy, unie�li�my nogi i trzymali�my je w powietrzu dop�ty, dop�ki czarownica nie pocz�apa�a dalej.
Nienagannie uczesany kelner zd��y� w tym czasie poustawia� prawie wszystkie krzes�a na odpowiednich sto�ach. W�a�ciwie brakowa�o ju� tylko naszych.
� Dlaczego nam nie powiedz�, �eby�my sobie poszli? � spyta�em ma��onk�, kt�ra w takich sytuacjach zazwyczaj zna prawid�ow� odpowied�.
� Bo nie chc� nas wprawi� w zak�opotanie. To uprzejmi ludzie.
Prawo go�cinno�ci jest czczone na Wschodzie jak najwi�ksza �wi�to��, nawet dzisiaj. Nie�atwo zerwa� z prastar� tradycj�.
Pierwszy kelner sta� ju� na ulicy, sk�d rzuca� nam zach�caj�ce spojrzenia. Drugi w�a�nie pomaga� w�o�y� p�aszcz �ysemu. �ysy otworzy� ma�� czarn� skrzynk� na �cianie i dwoma szybkimi ruchami pogr��y� lokal w ca�kowitej ciemno�ci. Po chwili poczu�em na plecach siedzenie krzes�a.
� Czy mog�abym prosi� o kilka gazet? � us�ysza�em g�os ma��onki. Po omacku odszuka�em jej d�o� i �cisn��em j� z uznaniem.
Rozb�ys�a zapa�ka. W s�abym blasku p�omyka zbli�y� si� do nas �ysy:
� Zamykamy. Ju� p�noc.
� No tak... ale czemu nie powiedzia� pan tego od razu? � spyta�em. � Sk�d mieli�my o tym wiedzie�?
Wstali�my, zrzucaj�c z plec�w krzes�a, i wyszli�my, �lizgaj�c si� po mokrej pod�odze. Przez chwil� stali�my mrugaj�c oczami w jasnym �wietle latarni, po czym spojrzeli�my na zegarek. Do dwunastej brakowa�o dok�adnie dwudziestu minut.
m
r
Prognoza pogody: sk�onno�� do gubienia parasoli
Klimat w naszym kraju jest �ci�le uregulowany i m�g�by s�u�y� jako niemal modelowy przyk�ad planowania: dziewi�� miesi�cy pe�ni lata z pra��cym s�o�cem i bezchmurnym niebem, dwa miesi�ce przej�ciowe i tylko jeden deszczowy, kt�rego jednak nie nale�y traktowa� zbyt serio. Skutkiem tego instytucja parasola nie zadomowi�a si� jeszcze w �wiadomo�ci naszego narodu. Nawet byli Europejczycy, kt�rzy od czasu do czasu wychodz� z domu z parasolem, z regu�y wracaj� bez niego.
Tego roku mamy doprawdy niemo�liw� zim�. Cz�owiek nie wie: zacz�a si� wreszcie, czy mo�e ju� min�a? Niekiedy na niebie k��bi� si� ciemne chmury, doko�a wyje syberyjski wiatr - a w dziesi�� minut p�niej, jak gdyby nigdy nic, �wieci s�o�ce - aby po kolejnych pi�ciu minutach ust�pi� miejsca ulewie albo lokalnej burzy. W takich okresach lepiej nie wychodzi� z domu bez parasola. Przynajmniej taki punkt widzenia zaprezentowa�a moja ma��onka, gdy wybiera�em si� do warsztatu ,,Mike's Garage" odebra� samoch�d z naprawy.
16
� We� moj� parasolk�, kochanie � powiedzia�a. � Tylko nie zgub jej, prosz�!
Za ka�dym razem, gdy wychodz� z parasolem, powtarza t� zupe�nie zb�dn� przestrog�. Jak papuga. Za kogo ona mnie uwa�a? Za niepe�noletnie dziecko?
� Najdro�sza - odrzek�em z nie skrywanym sarkazmem � czy kiedykolwiek zdarzy�o mi si� zgubi� parasol?
� Przedwczoraj � pad�a b�yskawiczna odpowied�. � W�a�nie dlatego nie chcia�abym, �eby� teraz w dodatku zgubi� moj� parasolk�.
Ten triumfalny ton w jej g�osie! Z jak�� rozkosz� mi wytkn�a, �e przypadkiem zdarzy�o mi si� zapodzia� gdzie� parasol i teraz musz� wzi�� jej parasolk�! Ponadto urazi�a moj� m�sk� dum�, poniewa� jej parasolka jest wr�cz prowokuj�co damska: male�ka, krucha, bladob��kitna, a zamiast porz�dnej r�czki ma �eb psa z marmuru, ko�ci s�oniowej, czy B�g wie z czego. Z obrzydzeniem wzi��em do r�ki tego potworka i wyszed�em stawi� czo�o ulewie.
Chyba nie musz� m�wi�, �e kiedy wysiad�em z autobusu, na zewn�trz zn�w mieli�my pe�ni� lata. Niebo by�o bezchmurne, drzewa kwit�y, ptaszki �wierka�y, s�o�ce �wieci�o, a ja przemierza�em ulice z damsk� parasolk� pod pach�.
Samoch�d jeszcze nie by� gotowy. Mik� odkry� co� w przek�adni. Ale powiedzia�, �e to ju� d�ugo nie potrwa.
Korzystaj�c z okazji, w drodze powrotnej wst�pi�em do banku i podj��em pieni�dze.
Z banku uda�em si� prosto do kawiarni �Kalifornia", pogaw�dzi�em z przyjaci�mi o kryzysie wsp�czesnej krytyki teatralnej i punktualnie o 13.45 zjawi�em si� w domu.
Pytanie, jajy�njpowita�a mnie ma��onka, brzmia�o:
? A fc Da
Rzeczywi�cie: gdzie ona si� podzia�a? Na �mier� o niej zapomnia�em. Ale gdzie? Potrzebowa�em chwili spokojnego namys�u. I od razu dozna�em iluminacji:
� �Kalifornia"! Doskonale pami�tam, �e ukrywa�em j� mi�dzy kolanami, �eby nikt jej nie zobaczy�. Naturalnie. Ju� j� przynosz�, kochanie. Za minutk� b�d� z powrotem.
Przez �cian� deszczu, kt�ry zn�w si� rozpada�, pomkn��em na przystanek. W autobusie mia�em czas pomy�le�
0 Anglikach, kt�rzy nawet na krok nie ruszaj� si� bez parasola i nie gubi� go nawet w�wczas, gdy deszcz ustaje. Tym sposobem zbudowali imperium, i tym sposobem je utracili. Trzeba by si� kiedy� dok�adniej zastanowi� nad wzajemn� zale�no�ci� pomi�dzy parasolem a histori� �wiata... Pogr��ony w tego rodzaju historiozoficznych rozwa�aniach dotar�em do miejsca przeznaczenia. Ockn��em si� w ostatniej chwili, zerwa�em si� z miejsca, z�apa�em parasol
1 zacz��em si� przeciska� do wyj�cia.
� Ej�e! To moja parasolka!
Okrzyk ten wyda�a z siebie za�ywna niewiasta, kt�ra przez ca�� drog� siedzia�a obok mnie. W roztargnieniu wzi��em jej parasolk�. No i co z tego? To si� zdarza. Ale za�ywna niewiasta narobi�a strasznego zamieszania, zwyzywa�a mnie od kieszonkowc�w, a nawet zagrozi�a policj�. Na pr�no usi�owa�em wyt�umaczy�, �e jej tandetna parasolka wcale nie jest mi potrzebna, gdy� posiadam kilka w�asnych parasoli rozmieszczonych w strategicznych punktach ca�ego miasta. Za�ywna niewiasta niewzruszenie wymy�la�a mi dalej, a� w ko�cu zmuszony by�em salwowa� si� ucieczk�.
W �Kalifornii" natychmiast znalaz�em parasolk� ma��onki, a �ci�lej m�wi�c: jej szcz�tki. Jaka� nieczu�a d�o� cisn�a j� w k�t, po czym stratowano j� i zbrukano w spos�b
18
tak barbarzy�ski, �e zmieni�a si� niemal nie do poznania. Co na to powie moja ma��onka? Doprawdy, w ostatnim czasie �ycie w naszym kraju staje si� coraz trudniejsze...
� Widzisz � zawo�a�em z przesadn� rado�ci�, gdy ponownie stan��em przed ma��onk�. � Znalaz�em j�.
� Co znalaz�e�?
� Twoj� parasolk�!
� To ma by� moja parasolka?
Jak si� okaza�o, z banku odes�ano nam tymczasem b��kitn� parasolk�. Natychmiast sobie przypomnia�em, �e w�a�nie tam musia�em j� zostawi�. Oczywi�cie, �e w banku, bo gdzie� by indziej? Ale do kogo w takim razie nale�a�o to czarne, wy�wiechtane co�?
Zadzwoni� telefon.
� Tu oberkelner z �Kalifornii" � powiedzia� oberkelner z �Kalifornii". � Zabra� pan m�j parasol. To nie�adnie z pana strony. Ko�cz� prac� o trzeciej po po�udniu, a na dworze pada.
� Bardzo przepraszam. Zaraz go panu podrzuc�. Najlepsza �ona pod s�o�cem ponownie zacz�a zdradza�
symptomy nerwowo�ci.
� We� moj� parasolk� � powiedzia�a. � Tylko prosz�, nie zgub jej znowu.
� Na co mi twoja parasolka? Przecie� mam parasol kelnera!
� A jak wr�cisz, g�upolu?
Czy kiedykolwiek zdarzy�o si� Warn, Szanowni Czytelnicy, przemierza� gor�cy, roz�wietlony s�o�cem krajobraz �r�dziemnomorski z dwoma parasolami pod pach�, z kt�rych jeden wygl�da jak uszkodzony czarny spadochron, drugi za� zako�czony jest marmurowym �bem psa? Ludzie na
'9
przystanku nie mogli si� na mnie napatrzy� Sytuacja by�a tak nieprzyjemna, �e dosta�em zawrot�w g�owy. Odwiedzi�em po�o�on� nie opodal aptek�, gdzie za�y�em dwie tabletki uspokajaj�ce i postanowi�em zaczeka�, a� zn�w zacznie pada�. M�j plan spali� na panewce, jako �e nagle poczu�em zab�jczy g��d, kt�ry popchn�� mnie do bufetu na najbli�szym rogu. W po�piechu chwyci�em par� kanapek i poch�on��em je w autobusie.
Przed kawiarni� �Kalifornia" czeka� kelner, kt�ry obrzuci� mnie pytaj�cym spojrzeniem:
� Gdzie m�j parasol?
Nic nie zmy�lam. On pyta� mnie, gdzie jest jego parasol. A niby sk�d mia�bym to wiedzie�? C� mnie obchodzi� jego parasol? Wola�bym si� dowiedzie�, gdzie zapodzia�a si� parasolka mojej ma��onki. Wola�bym si� dowiedzie�, dlaczego wszystkie parasole �wiata umawia�y si� na rendet^-vous w moim r�ku, po czym znika�y bez �ladu.
� Odrobin� cierpliwo�ci � uspokoi�em kelnera. � Zaraz dostanie pan sw�j parasol.
Nie zwa�aj�c na oberwanie chmury, zn�w pop�dzi�em na przystanek. Niech b�dzie, zgubi�em parasolk� mojej ma��onki, sprawa zostanie w rodzinie. Ale w czym zawini� ten biedny kelner?
Bez tchu wpad�em do apteki.
� Ja... tutaj... przed paroma minutami...
� Wiem, wiem � przerwa� mi aptekarz. � Czy to ten? Zgarn��em parasol i pobieg�em dalej. Nie m�g�bym
naturalnie przysi�c, �e by�a to parasolka mojej ma��onki. Wygl�da�a podobnie, z pewno�ci�, mimo to nasz�y mnie pewne w�tpliwo�ci. Ju� cho�by dlatego, �e by�a zielona, a taczka nie przedstawia�a mopsa z ko�ci s�oniowej, tylko
p�aski dzi�b z wygrawerowanym napisem: ,,Mojej siostrze dr Lei Pickler". Zdawa�o si�, �e to jednak nie ca�kiem parasolka mojej ma��onki. Ale w ko�cu co� musia�em odnie�� kelnerowi. Walka o byt jest bezwzgl�dna. Prze�ywaj� tylko najmocniejsi. Dzisiaj ty, jutro ja, nie ma rady. Je�li nie potrafisz si� broni�, nagle zostajesz bez parasola. Podobno w magazynie Miejskich Zak�ad�w Komunikacyjnych codziennie rozdaje si� nowe parasole. Wi�c id� tam i powiedz im: �Zostawi�em sw�j parasol w autobusie linii 94!� Dzie-wi��dziesi�tka czw�rka zawsze jest zat�oczona. �Czy to pa�ski parasol?� spyta urz�dnik z biura rzeczy znalezionych. �Ta szmata? � odpowiesz. � Niech mi pan poka�e co� lepszego!� I je�li b�dziesz mia� szcz�cie...
� Halo, prosz� pana!
W�a�ciciel bufetu przywo�a� mnie do swojego lokalu. A tam, w k�cie, przytulone do siebie jak brat i siostra, sta�y oba parasole-w��czykije, ten �obuza z kawiarni �Kalifornia" i parasolka wdowy po s�awnym satyryku Kishonie.
Ze wzrokiem wbitym w- ziemi� przy��czy�em si� do kolejki oczekuj�cych na przystanku. Na moim r�ku dynda�y trzy parasole: czarny, b��kitny i zielony. Gdyby tak chocia� pada�o! Ale gdzie tam, zn�w zapanowa�o cudowne, s�oneczne lato z lekko orze�wiaj�cym wiatrem z po�udniowego zachodu. Zwin��em trzy parasole w jedn� wi�zk�, jakbym by� przedstawicielem bran�y parasolniczej, kt�ry podr�uje z nowymi modelami. Ale nar�d �ydowski, po rozlicznych do�wiadczeniach swojej d�ugiej historii, nie daje si� tak �atwo nabra�. Znalaz�em si� pod obstrza�em nieufnych spojrze�, a kilku wyrostk�w z bezwstydnym chichotem wytyka�o mnie palcami. Nie ma co, wyrasta nam wspania�a m�odzie�!
Zaszy�em si� na samym ko�cu autobusu w nadziei, �e nikt nie zwr�ci uwagi na moje przeciwdeszczowe trojaczki. I rzeczywi�cie: najbli�si pasa�erowie powstrzymali si� od wszelkich komentarzy. Najwyra�niej zd��yli si� ju� ze mn� oswoi�.
Po kilku przystankach odwa�y�em si� podnie�� wzrok. I oto nagle... tam... na wprost mnie... wielkie nieba!
Vis-d-vis siedzia�a za�ywna niewiasta. Ta sama za�ywna niewiasta, z kt�r� ju� raz wszed�em w konflikt. Nie spuszcza�a mnie z oka. �ci�lej m�wi�c: nie spuszcza�a z oka moich trzech parasoli. Zagadn�a z ob�udn� min�:
� Nie�le si� pan dzi� ob�owi�, h�?
Po czym zwr�ci�a si� do pasa�er�w, wyja�niaj�c sytuacj�:
� Ten osobnik przyw�aszcza sobie ka�dy parasol, jaki tylko wpadnie mu w oko, i natychmiast daje drapaka. Taki zdrowy m�ody cz�owiek, porz�dnie ubrany, a kradnie parasole, zamiast wzi�� si� do porz�dnej pracy. Ha�ba! Dwadzie�cia lat temu nie by�o w naszym kraju takich indywidu�w.
Wyst�pienie za�ywnej niewiasty spotka�o si� z powszechn� aprobat�, kt�ra przerodzi�a si� w ��dz� czynu.
� Policja � zawo�a� jaki� cz�owiek. � Trzeba go odda� w r�ce policji!
Postawa t�umu z ka�d� sekund� stawa�a si� coraz bardziej z�owroga. Mia�em tylko jedno wyj�cie: czmychn�� do drzwi i wyskoczy� z autobusu. Z najwy�szym wysi�kiem utorowa�em sobie drog�, wypad�em na zewn�trz i znalaz�em si� na deszczu. R�kami os�oni�em g�ow�...
R�kami? Obiema r�kami?
W autobusie linii nr 5 trzy parasole ruszy�y w drog� ku wieczno�ci.
Oto stoj� z zamkni�tymi oczami w deszczu, p�ny potomek kr�la Leara u kresu swych dni. Stoj� i nie ruszam
si�. Deszcz kapie mi za ko�nierz i mocz�c bielizn�, sp�ywa do mych but�w. Stoj� tak i b�d� sta�, a� nadejdzie potop albo wiosna.
i
ST'
Mandat to mandat
Cz�sto mnie pytaj�, jakie to uczucie �y� po�r�d samych braci? W kraju, gdzie minister obrony jest �ydem, s�dzia S�du Najwy�szego jest �ydem i policjant z drog�wki te� jest �yciem? Hm, co si� tyczy tego ostatniego, to cz�owiek oczywi�cie si� cieszy, �e mandatu nie wlepia mu jaki� obcy narodowo element, tylko krew z krwi i ko�� z ko�ci, brat-policjant.
Niekiedy jednak zdarzaj� si� drobne przypadki bratob�j-stwa.
Pustynny wiatr nawiewa� delikatny py� piaskowy na bulwary i taras kawiarni, gdzie siedzia�em z moim przyjacielem Jossele. Powietrze by�o duszne, kawa nie nadawa�a si� do picia. Z niesmakiem obserwowali�my tocz�ce si� dooko�a nas �ycie i ruch miejski. Szczeg�lnym niesmakiem napawa� nas policjant na skrzy�owaniu, kt�rego szykany dotyka�y bezradnych, ci�ko do�wiadczonych przez los kierowc�w.
� Do�� tego � powiedzia� Jossele, wstaj�c z krzes�a. � Musz� si� w ko�cu dowiedzie�, jak to jest. �Policjant, przyjaciel w potrzebie�. Przekonajmy si�, ile w tym praw-
dy-
Wyci�gn�� mnie na ulic� i ruszy� w kierunku najbli�szego posterunku.
t� Gdzie mog� zg�osi� naruszenie przepis�w ruchu drogo-ego? � spyta� dy�urnego funkcjonariusza policji. � Tutaj � odpar� funkcjonariusz. � Co si� sta�o?
� Zjecha�em w d� ulicy Szlomo Hamelecha � zacz�� Jossele � i zaparkowa�em samoch�d na rogu ulicy King George'a.
� Rozumiem � powiedzia� funkcjonariusz. � I co si� sta�o?
� Potem pojecha�em dalej.
� Pojecha� pan dalej?
� Tak. Pojecha�em dalej i niewiele brakowa�o, a zapomnia�bym o ca�ej sprawie.
� O jakiej sprawie?
� No w�a�nie. Kiedy p�niej przeje�d�a�em obok miejsca przest�pstwa, nagle to sobie uzmys�owi�em. Wielkie nieba, pomy�la�em. Przystanek!
� Jaki przystanek?
� Autobusowy. Czy� nie wie pan, �e na rogu Szlomo Hamelecha i King George'a znajduje si� przystanek autobusowy? Panie inspektorze! Jestem przekonany, �e nie zaparkowa�em we w�a�ciwej odleg�o�ci od przystanku. Z ca�� pewno�ci� nie zachowa�em przepisowych dwunastu metr�w.
Funkcjonariusz wytrzeszczy� oczy:
� I po to pan tu przyszed�?
Jossele ze smutkiem skin�� g�ow�, zdradzaj�c wyra�ne objawy pocz�tk�w depresji nerwowej:
� Tak, po to. Pocz�tkowo nie chcia�em. W ko�cu, m�wi�em sobie, parkowa�em tam tylko p� godziny, i nikt mnie nie widzia�. Wi�c po co to wszystko? Ale potem obudzi�o si� we mnie sumienie. Wr�ci�em na Szlomo Hamelecha, �eby krokami zmierzy� odleg�o��. By�o najwy�ej dziewi�� metr�w. O ca�e trzy metry za ma�o. Nigdy, tak do
i
siebie m�wi�em, nigdy bym nie odzyska� wewn�trznego spokoju, gdybym teraz nie uda� si� na policj� i nie z�o�y� na siebie doniesienia. Oto jestem. A to � Jossele wskaza� na mnie � jest m�j adwokat.
� Dzie� dobry � burkn�� funkcjonariusz, po czym instynktownie odsun�! swoje krzes�o, nim ponownie zwr�ci� si� do Josselego: � Poniewa� policja pana nie widzia�a, mo�emy o wszystkim zapomnie�. Nie musi pan p�aci� mandatu.
Ale jeszcze nie zna� Josselego:
� Co to znaczy, �e policja mnie nie widzia�a? Je�li jutro kto� mnie zamorduje, a policja tego nie zobaczy, to m�j morderca b�dzie m�g� spokojnie za�ywa� wolno�ci? Osobliwy pogl�d jak na str�a prawa, nie ma co.
Spojrzenie policjanta przez kilka sekund b��dzi�o pomi�dzy mn� a Josselem. W ko�cu funkcjonariusz wzi�� g��boki oddech i zawo�a�:
� Zechc� panowie opu�ci� lokal urz�dowy i nie zabiera� mi czasu!
� Nie ma mowy! � Jossele uderzy� pi�ci� w biurko. � P�acimy podatki, �eby policja dba�a o bezpiecze�stwo i porz�dek publiczny! � I dorzuci� z gryz�c� ironi�: � Czy�by moje wykroczenie ju� po dwunastu godzinach uleg�o przedawnieniu?
Twarz funkcjonariusza nabieg�a krwi�:
� Wedle �yczenia, szanowny panie! � Co powiedziawszy, otworzy� ksi�g� raportow�. � Prosz� poda� dok�adny opis zaj�cia!
� Je�li to konieczne, bardzo prosz�. A wi�c, jak ju� m�wi�em, zjecha�em ulic� Szlomo Hame�echa, przynajmniej tak mi si� wydaje, �e to by�a ulica Szlomo Hame�echa, bo dok�adnie ju� nie pami�tam. W ka�dym razie...
26
� Zaparkowa� pan w pobli�u przystanku autobusowego?
� Niewykluczone. Ca�kiem mo�liwe, �e tam zaparkowa�em. Ale je�li nawet, to naprawd� tylko na kilka sekund.
� Przecie� powiedzia� pan, �e pan wysiad�!
� Ja wysiad�em? Niby dlaczego mia�bym wysiada�? I dlaczego mia�bym m�wi�, �e wysiad�em skoro... momencik, teraz sobie przypominam: rzeczywi�cie wysiad�em, bo zepsu� mi si� kierunkowskaz. W�a�nie dlatego zatrzyma�em samoch�d i wysiad�em � �eby naprawi� kierunkowskaz. Czy z tego powodu chce pan na mnie ukr�ci� bicz? Czy� mam nara�a� na niebezpiecze�stwo �ycie moich bli�nich, poniewa� m�j kierunkowskaz si� zepsu�? Tego nie mo�e pan ode mnie wymaga�. Nie mo�e pan, panie inspektorze. Nie mo�e pan!
Jossele, ow�adni�ty rozpacz�, coraz bardziej zbli�a� si� do funkcjonariusza, kt�ry coraz bardziej si� wycofywa�.
� Panie! � wyj�ka� policjant. � Panie! � To by�o wszystko.
� Prosz� pos�ucha�, inspektorze! � Jossele omal nie pad� ze szlochem na kolana. - Czy nie m�g�by mi pan ten jeden raz przepu�ci�? Przyrzekam, �e to si� wi�cej nie powt�rzy. W przysz�o�ci b�d� bardziej uwa�a�. Jeszcze tylko ten jeden raz, b�agam pana...
� Precz! � wyrz�zi� funkcjonariusz. � Precz st�d!
� Dzi�kuj�! Jest pan uosobieniem dobroci! Dzi�kuj� panu z ca�ego serca!
Jossele po�piesznie wyci�gn�� mnie z posterunku. Zd��y�em jeszcze zauwa�y�, jak funkcjonariusz bezw�adnie opad� na krzes�o za biurkiem.
No c�, od czasu do czasu trzeba co� zrobi� r�wnie� dla policji.
li'
Twarda waluta
Nic na �wiecie nie jest tak trudne do zniesienia jak d�ug moralny, opr�cz d�ugu finansowego, oczywi�cie. Po��czenie obu tych d�ug�w jest absolutnie zab�jcze.
Z regu�y nosz� przy sobie kilka monet dziesi�ciopia-strowych. Tamtego poranka nie mia�em jednak ani jednej. Bezradnie sta�em przed naj okrutniej szym urz�dzeniem doby post�pu technicznego - przed parkometrem. Gdyby przypadkiem pojawi� si� organ porz�dkowy magistratu, brak dziesi�ciopiastr�wki kosztowa�by mnie pi�� funt�w. Pr�bowa�em wcisn�� w otw�r monet� dwudziestopi�ciopiastrow�, jednak parkometr skutecznie stawia� op�r.
� Dziesi�� piastr�w? - rozleg� si� jaki� g�os za moimi plecami. � Zaraz si� znajdzie.
Obr�ciwszy si� gwa�townie, rozpozna�em in�yniera Gli-cka, kt�ry z zapa�em gmera� w kieszeniach spodni.
� Prosz� bardzo! � Co powiedziawszy, w�asnor�cznie wrzuci� zbawienn� monet� do �ar�ocznego otworu.
Nie wiedzia�em, jak mam dzi�kowa�. In�ynier Glick nie przyj�� dwudziestu pi�ciu piastr�w, kt�re mu natychmiast zaproponowa�em.
� Daj pan spok�j. Nie ma o czym m�wi�.
� Prosz� chwilk� zaczeka�, p�jd� rozmieni�upiera�em si�.
k.
� Niech pan nie b�dzie �mieszny. Na pewno znajdzie pan jaki� spos�b, �eby si� zrewan�owa�.
In�ynier Glick poszed� swoj� drog�, zostawiaj�c mnie pogr��onego w ci�kich, przygn�biaj�cych rozmy�laniach. Nie znosz� by� d�u�nikiem. Nie cierpi� d�ug�w. �Na pewno /najdzie pan jaki� spos�b� � co to znaczy? Jaki spos�b? O co mu chodzi?
W drodze do domu na wszelki wypadek wst�pi�em do kwiaciarni i pos�a�em pani Glick dziesi�� czerwonych go�dzik�w. O ile mi wiadomo, tak post�puj� d�entelmeni.
Dlaczego mia�bym si� wypiera� � spodziewa�em si� przynajmniej telefonu od pa�stwa Glick�w. Nie w tym rzecz, /ebym oczekiwa� szczeg�lnych wyraz�w wdzi�czno�ci za wspania�y bukiet, ale mimo wszystko...
Kiedy do zmierzchu telefon si� nie odezwa�, zadzwoni�em do kwiaciarni, pytaj�c o los moich go�dzik�w. Ale� tak, us�ysza�em, wszystko w porz�dku, go�dziki zosta�y dostar-(zone przez pos�a�ca o godzinie 16.30.
Odczeka�em jeszcze godzin�. W ko�cu nerwy mia�em napi�te do granic wytrzyma�o�ci. Zadzwoni�em do Glick�w.
Glick sam odebra� telefon. Rozmawiali�my o nowych urz�dzeniach portowych w Aszdod, o nowym podatku dochodowym i o wielu innych nowinkach. Przez bity kwadrans. W ko�cu nie mog�em si� powstrzyma�.
� Ale, ale, co� mi si� w�a�nie przypomnia�o - powiedzia�em. � Czy pa�ska ma��onka otrzyma�a kwiaty?
� Tak. Moim zdaniem Eszkol nie powinien si� ugina� pod presj� ortodoks�w. Ma dostatecznie silne poparcie, z�by...
Itede, itepe. Na mi�y B�g, co si� sta�o? Nie mia�em �tpliwo�ci � z moimi kwiatami co� by�o nie w porz�dku.
w
i
Kiedy ta niedorzeczna konwersacja dobieg�a ko�ca, opowiedzia�em �onie o ca�ym zdarzeniu. Ani troch� si� nie zdziwi�a.
- Naturalnie - stwierdzi�a. - Ja te� poczu�abym si� dotkni�ta. Kto dzisiaj posy�a go�dziki? Najta�sze kwiaty, jakie w og�le istniej�.
- Ale ja pos�a�em dziesi�� sztuk.
� I co z tego? Na Glickach musia�o to zrobi� okropne wra�enie. Teraz b�d� nas uwa�ali za sk�pc�w.
Zacisn��em usta. Znios� wszelkie wyzwiska, tylko nie to. Nast�pnego ranka poszed�em do najbli�szej ksi�garni, naby�em czterotomow� �Histori� II wojny �wiatowej" Winstona Churchilla i kaza�em j� przes�a� na adres in�yniera Glicka.
Doczeka�em wieczora. Telefonu si� nie doczeka�em. Dwa razy wykr�ca�em numer Glicka i dwa razy w ostatniej chwili odk�ada�em s�uchawk�.
Mo�e Glick nie zorientowa� si�, �e chodzi�o o prezent ode mnie?
� To niemo�liwe � zapewni� mnie ksi�garz. � Na za��czonej karcie wyra�nie wypisa�em pa�skie nazwisko.
Min�y dwa dni, dwa straszne, wycie�czaj�ce dni. Trzeciego listonosz przyni�s� cztery tomy Churchilla w niedbale obwi�zanej paczce, do kt�rej do��czony by� nast�puj�cy list:
M�j drogi przyjacielu,
niech�e Pan wreszcie zrozumie, �e za pomoc, jak� okaza�em Panu 15 listopada br. o godz. 9 rano, nie domagam si� ani podzi�kowa�, ani nagrody. M�j uczynek wynika� jedynie z dobrej woli i potrzeby wyci�gni�cia braterskiej d�oni do bli�niego, kt�ry znalaz� si� w trudnej sytuacji. To wszystko. Jestem pewien, �e na moim miejscu uczyni�by Pan to samo.
Najwi�ksz� nagrod� stanowi dla mnie �wiadomo��, �e w niezwykle trudnych okoliczno�ciach, w tej d�ungli egoizmu i okrucie�stwa nadal pozostaj� ludzk� istot�.
Z serdecznymi pozdrowieniami '??-?' Pa�ski Glick
PS Churchilla ju� mam.
Moja ma��onka zn�w ani troch� si� nie zdziwi�a, kiedy jej odczyta�em list Glicka:
- To jasne. Po prostu s� d�ugi, kt�rych nie mo�na wyr�wna� pod�� mamon�. Czasem drobna uprzejmo�� znaczy wi�cej ni� najdro�szy prezent. Ale obawiam si�, �e ty nigdy tego nie pojmiesz, tr�bo jerycho�ska.
Ja nigdy tego nie pojm�, tak? Jeszcze tego samego dnia in�ynier Glick otrzyma� specjalny abonament na seri� zni�kowych koncert�w orkiestry filharmonicznej.
W pierwszy wiecz�r koncertowy zaczai�em si� na rogu ulicy Hubermana. Przyjdzie, nie przyjdzie?
Przyszed�. Przyszli oboje. In�ynier Glick wraz z ma��onk� wys�ucha� zni�kowego koncertu, kt�ry im zafundowa�em.
Do domu wr�ci�em z uczuciem ulgi. Po raz pierwszy od wielu dni nie ugina�em si� pod ci�kim brzemieniem wdzi�czno�ci, po raz pierwszy zn�w by�em sob�. Punktualnie o dziesi�tej zadzwoni� telefon.
- Wyszli�my w antrakcie - powiedzia� Glick skwaszo-nym g�osem. - Kiepski koncert. Kiepski program. Kiepski dyrygent.
- Jestem... jestem niepocieszony � wyj�ka�em. � Czy pan mi to kiedykolwiek wybaczy? Prosz� mi wierzy�, mia�em jak najlepsze intencje. Chcia�em tylko okaza� wdzi�czno�� za pa�sk� pomoc...
t
� Ho, ho, ch�opie � przerwa� mi Glick. � W tym s�k. Dawanie to sztuka. Niekt�rzy nigdy si� tego nie naucz�. Tu nie mo�na kalkulowa� i kombinowa�, tu trzeba dawa� z ca�ego serca albo wcale. Je�li wolno mi przywo�a� w�asny przyk�ad � pami�ta pan. Kiedy w�wczas ujrza�em pana pogr��onego w beznadziejnej rozpaczy przed parkometrem, te� mog�em sobie powiedzie�: �Co ci� to obchodzi, nie masz samochodu, wi�c nie musisz si� poczuwa� do solidarno�ci z kierowcami. Mo�esz uda�, �e� go nie zauwa�y�. On nigdy si� o tym nie dowie.� Tyle �e takie post�powanie by�oby sprzeczne z moj� natur�. �Oto cz�owiek w potrzebie � powiedzia�em sobie. � Musisz mu pom�c.� I natychmiast � przypomina pan sobie � natychmiast w otworze parkometru znalaz�a si� moja dziesi�cio-piastr�wka. Drobny gest, nic wi�cej. A jednak...
Mia�em wra�enie, �e dos�ownie zapadam si� pod ziemi� w obliczu tak mia�d��cej dawki humanizmu. Drobny gest. M�j Bo�e, dlaczego zupe�nie brakuje mi umiej�tno�ci czynienia drobnych gest�w? Nie kalkulowa�, nie kombinowa�, po prostu dawa�, dawa� z ca�ego serca...
- Glick ma absolutn� racj� - skonstatowa�a najlepsza �ona pod s�o�cem. � I oczywi�cie wpad�e� jak �liwka w kompot. Teraz mo�e nas uratowa� ju� tylko jakie� spektakularne posuni�cie.
Przez ca�� noc zastanawiali�my si�, co mamy zrobi�. Kupi� Glickom mieszkanie w�asno�ciowe? Obligacje pa�stwowe? Ustanowi� ich jedynymi spadkobiercami? G�owili�my si� do rana...
Wreszcie pewna uwaga, rzucona mimochodem przez in�yniera, naprowadzi�a nas na zbawczy pomys�. C� to on powiedzia� w swoim obszernym monologu? Nie mam samochodu, tak powiedzia�.
� To jest wyj�cie - z satysfakcj� stwierdzi�a najlepsza �ona pod s�o�cem. � Wiesz, co nale�y zrobi�.
i � Ale� ja nie mog� zrezygnowa� z samochodu ju� cho�by ze wzgl�d�w zawodowych - wyj�cza�em. - Jest mi niezb�dny.
� To dla ciebie typowe. By�e� i zawsze b�dziesz lewanty�-skim liczykrup�.
Samoch�d dostarczono Glickom z lakonicznym bilecikiem: �Szerokiej drogi! Jeszcze raz - dzi�kuj�!�
Tym razem Glick zareagowa� pozytywnie. Zadzwoni� do mnie ju� nast�pnego ranka:
� Przepraszam, �e budz� pana o tak wczesnej porze. Ale nigdzie nie mog� znale�� lewarka.
Krew uderzy�a mi do g�owy. Min�� ju� ponad rok, jak ukradziono mi lewarek, a wci�� jeszcze nie kupi�em sobie nowego. Tylko tego brakowa�o, �eby Glick z�apa� gum� na jakiej� odludnej szosie - got�w mnie przeklina� do ko�ca swego �ywota.
� Ju� id�! � zawo�a�em do s�uchawki, ubra�em si� piorunem, wsiad�em do taks�wki i zakupi�em nowy lewarek, �eby go niezw�ocznie dostarczy� Glickowi.
Przy bulwarze Rotszylda, na licencjonowanych przez magistrat miejscach do parkowania, kt�r� to licencj� �atwo pozna� po parkometrach, ujrza�em dziwnie mi znajomy samoch�d.
To by� on. M�j samoch�d sta� przed jednym z parkomet-r�w, przed parkometrem za� sta� in�ynier Glick, rozpaczliwie grzebi�c w kieszeniach.
Kaza�em taks�wkarzowi przystan�� i rzuci�em si� w kierunku Glicka z ochryp�ym okrzykiem:
� Dziesi�� piastr�w? Zaraz si� znajdzie!
1 � A fc Dawidzie
33
Glick obr�ci� si� i poblad�:
� Dzi�kuj�! Nie trzeba. Gdzie� j� mam! Na pewno gdzie�
j� mam!
Gor�czkowo kontynuowa� poszukiwania. Wyci�gn��em monet� z kieszeni. Dyszeli�my z napi�cia. W ko�cu obaj zdawali�my sobie spraw�, o co toczy si� gra. Glick wywraca� jedn� kiesze� po drugiej, nie znajduj�c jednak upragnionej
monety.
Nigdy nie zapomn� jego poblad�ej z przera�enia twarzy, kiedy przygl�da� si�, jak niespiesznie i z wdzi�kiem wpuszczam dziesi�ciopiastr�wk� w otw�r parkometru:
� Prosz� bardzo!
Na moich oczach Glick postarza� si� o kilka lat. Si�gaj�c do kieszeni spodni i wr�czaj�c mi kluczyki do samochodu, wyra�nie si� skurczy�. Z cichym �kaniem wydoby� z kieszeni marynarki abonament do filharmonii. Pod wiecz�r przyniesiono kwiaty dla mojej �ony. Jedno trzeba mu przyzna�: facet umia� przegrywa� z klas�.
Poemat symfoniczny dla zagrypionych
Do najbardziej po��danych symboli statusu spo�ecznego w Tel Awiwie nale�y abonament na koncerty Wielkiej Orkiestry Symfonicznej. Jego posiadanie stanowi punkt honoru dla ka�dego, kto mo�e kupi� sukni� wieczorow� swojej �onie albo sam sprzedaje suknie, dzia�a w bran�y eksportowo-importowej czy te� potrafi si� wykaza� jakimkolwiek innym uprawnieniem, na przyk�ad nie�ytem krtani.
Zdobycie abonamentu okaza�o si� dla nas dziecinn� igraszk�. Pan Sz., pierwotny w�a�ciciel zosta�, jak wiadomo, pozbawiony na kilka lat swobody poruszania si� z powodu sprzeniewierzenia powierzonych mu funduszy, za� ci�kie czasy, jakie w�wczas nasta�y dla pani Sz., zmusi�y j� do wystawienia osieroconego abonamentu na publiczn� licytacj�. Abonamemt przeszed� w r�ce eksportera L., jednego z najstarszych mecenas�w sztuki w naszym kraju, kt�ry przebi� pozosta�e oferty, poniewa� nie rozumia� licytatora. Pan L. jest g�uchy jak pie� i po up�ywie pierwszego sezonu rozwi�d� si� z �on�. S�d przyzna� dzieci ojcu, matce za� abonament. Wkr�tce potem sprawy przybra�y kryminalny obr�t: rozwiedziona pani L. zmar�a z objawami ostrego zatrucia, a nast�pnego dnia w najwi�kszej sali koncertowej Tel Awiwu, w Audytorium Manna, na abonamentowym
35
miejscu �wi�tej pami�ci pani L. schwytano jej sublokatora. S�d Najwy�szy zarz�dzi� konfiskat� abonamentu, kt�ry nast�pnie przypad� jednemu z s�dzi�w w drodze losowania.
Tak wi�c tego abonamentu nie uda�o nam si� zdoby�. Ale nasi s�siedzi, pa�stwo Seligowie, wybrali si� w podr� dooko�a �wiata i odst�pili nam sw�j.
Trzeci wiecz�r cyklu koncert�w rozpocz�� si� normalnie. Muzycy stroili instrumenty (zawsze si� zastanawiam, dlaczego nie robi� tego w domu), dyrygenta za� przyj�to gor�c� owacj�. Przyda�a mu si�, na dworze bowiem panowa� przenikliwy zi�b. Nieoczekiwanie nasta�y zimowe mrozy, powoduj�c gwa�towny spadek temperatury. Pewnie dlatego pocz�tek �Patetycznej" Czajkowskiego zabrzmia� odrobin� lodowato. Dopiero kiedy pod koniec pierwszej cz�ci skrzypce powtarza�y g��wny motyw, koncert nabra� rumie�c�w: siedz�cy po�rodku trzeciego rz�du przemys�owiec z bran�y tekstylnej nagle zakas�a�. By� to ostry kaszel sforzato, z�agodzony pe�nym ekspresji tremolando, w kt�rym solista zademonstrowa� nie tylko perfekcyjne opanowanie techniki krtaniowej, lecz r�wnie� niezwyk�� muzykalno��.
Od tej chwili wiecz�r zmieni� si� w jeden ci�g coraz to nowych popis�w wirtuozowskiego kunsztu. �rodek parterowych rz�d�w z nie�ytem gard�a i sekstet kataralny na balkonie, wyra�nie zainspirowane kadencj� kaszlow�, w��czy�y si� triumfalnym pasa�em w tempie presto, kt�rego soczyste brzmienie � efekt cudownego zestrojenia ansamblu o naturalnym, acz nieco nosowym timbrze � nie pozostawia�a nic do �yczenia. W tym epizodzie szczeg�ln� uwag� zwr�ci�a na siebie zajmuj�ca boczne miejsce w�a�cicielka jednego z najlepszych salon�w fryzjerskich, kt�ra zaprezentowa�a mistrzowskie panowanie nad swoim tr�bopodobnym in-
36
strumentem i za pomoc� chusteczki osi�gn�a uroczy efekt ,,con sordino". Wprawdzie modulacja wydawa�a si� momentami lekko chropawa, jednak�e precyzja, z jak� podj�a temat, zas�ugiwa�a na najwy�szy podziw. Dyskretne pochrz�kiwa-nie jej ma��onka doda�o element kontrapunktu, kt�ry niezwykle harmonijnie dostroi� si� do ca�o�ci efektu brzmieniowego.
Siedz�cy obok nas duet mieszany zrobi� spore wra�enie profesjonalnym akompaniamentem. Kaszl�c z wzorow� konsekwencj�, oboje trzymali si� wskaz�wek roz�o�onej na kolanach partytury: �pam-pam" � moderato sostenuto; ,,pim-pim" � allegro ma non troppo.
Moja ma��onka i ja byli�my tak zachwyceni koncertem, �e nie przeszkadza�y nam nawet chaotyczne wysi�ki orkiestry, wyj�tkowo niekorzystnie kontrastuj�ce z harmoni� kichania tutti.
Kolejny utw�r programu, jaki� bladawy Sibelius, zosta� skutecznie zag�uszony polifonicznym wej�ciem s�uchaczy. Ja ze swej strony wyczeka�em, a� poemat symfoniczny zatrzyma si� na fermacie, a tr�bacze wezm� g��boki oddech przed czekaj�cym ich mozo�em � lekko unios�em si� z miejsca i d�wi�cznym, sugestywnym kaszlem da�em wyraz swojej muzycznej indywidualno�ci.
Rezultat by� elektryzuj�cy. Dyrygent, z pe�nym respektu zdumieniem w oku, odwr�ci� si�, daj�c znak orkiestrze, by nie przerywa�a mojego wyst�pu. W��czy� te� pewnego solist� z pierwszego rz�du, znakomitego po�rednika handlu nieruchomo�ciami, kt�ry stentorowym staccato podj�� zaintonowany przeze mnie motyw. Rozgrzany coraz szybszym tempem, jakie podawa� mu maestro, wzni�s� si� na wy�yny artyzmu wibruj�cym arpeggiem, kt�rego liryczne brzmienie
37
zak��ca� niekiedy drobny brak czysto�ci, og�lnie jednak wykazywa�o niezwykle m�skie, ba, marsowe wr�cz zabarwienie.
Audytorium Manna dawno ju� nie by�o �wiadkiem podobnie ol�niewaj�cej symfonii kaszlu. Orkiestrze te� nie pozosta�o nic innego, jak ulec temu nieodpartemu rozmachowi wykonania i ust�pi� pola tym, kt�rzy prezentowali mistrzostwo w trudnej sztuce kaszlu koncertowego. Starannie wywa�ony program osi�gn�� punkt kulminacyjny w crescendo o niezr�wnanym autentyzmie i w pot�nym unisono, kt�re � wolne od fa�szywego romantyzmu i taniego frazowania � pozwoli�o wydoby� wszelkie niuanse instrumentalne i z niepowtarzaln� brawur� wykorzysta� wszystkie chusteczki, celofanowe torebki, przytkni�te do ust szale oraz inhalatory.
By� to niezapomniany wiecz�r, kt�ry dobitnie uzmys�owi� nam r�nic� pomi�dzy zwyk�ym koncertem a wydarzeniem artystycznym.
Lechaim!
Jedn� z najbardziej rozwini�tych cech �ydowskiego charakteru jest tak zwane �poczucie wsp�lnoty rodzinnej". Je�li fdowski ojciec �wi�tuje bar-micw� syna � dzie�, w kt�rym 'obiecuj�ca latoro�l ko�czy trzynasty rok �ycia i staje si� m�czyzn� � lub je�li zgo�a wydaje za m�� swoj� ukochan� c-�rk�, rodzina nie liczy si� z kosztami. Zaprasza i wystawnie podejmuje tuziny, setki i tysi�ce go�ci, kt�rzy niejednokrotnie dopiero przy tej okazji maj� sposobno�� pozna� gospodarza. W rezultacie gospodarz jest zrujnowany, a go�cie sp�dzaj� wiecz�r, kt�rego nigdy nie zapomn�, cho�by nie wiem jak tego pragn�li.
Wszystko zacz�o si� dos�ownie pod weselnym baldachimem m�odego Pomeranca. Jego ojciec, doktor Pomeranc, ju� od wielu tygodni b�aga� mnie listownie, ustnie i telefonicznie, �ebym swoj� obecno�ci� doda� blasku uroczysto�ci weselnej; je�li wierzy� jego s�owom, m�ody Pomeranc wr�cz uzale�ni� zawarcie �lubu od mojego przybycia, w zwi�zku /. czym r�wnie� panna m�oda nie szcz�dzi�a pr�b i b�aga�. Wszystko to dojad�o mi do �ywego, tym bardziej �e doktora Pomeranca spotka�em wcze�niej tylko raz i to przelotnie. Podszed� do mnie w czasie jakiego� przyj�cia dyplomatycznego i tytu�uj�c mnie �szanownym mistrzem" powiedzia�
39
kilka komplement�w o moim ostatnim koncercie skrzypcowym. To wszystko. I z tego powodu mia�bym teraz wprowadzi� jego syna do ma��e�skiego portu?
� Wesela to co� potwornego � poskar�y�em si� mojej ma��once. �Diabli wiedz�, dlaczego si� w ko�cu zgodzi�em. Przecie� ja tych ludzi prawie nie znam. Co mam teraz zrobi�?
Najlepsza �ona pod s�o�cem zastanawia�a si� przez chwil�. Wreszcie, jak nale�a�o si� spodziewa�, wpad�a na jedynie s�uszne rozwi�zanie:
� Je�li zosta�e� zaproszony, musisz p�j�� � stwierdzi�a.
Poszed�em. Rzeczywisto�� przesz�a moje najgorsze oczekiwania. Doktor Pomeranc najwyra�niej nie mia� zielonego poj�cia, kim jestem, jego syn z nieobecnym wyrazem twarzy u�cisn�� mi d�o�, za� panna m�oda nie zrobi�a nawet tego. Z niewys�owion� ulg� przy��czy�em si� do szturmu, jaki go�cie przypu�cili w ko�cu na bufet.
W�a�nie w tym momencie wkroczy� w moje �ycie cz�owiek z nerwowym tikiem. Sta� obok mnie i twarz mu drga�a. Drga�a nieprzerwanie i z cudown� regularno�ci�. Poza tym nie zamienili�my ani s�owa, nie licz�c jego pro�by, �ebym mu poda� musztard�; je�li mnie pami�� nie myli, pro�b� t� spe�ni�em.
Tylko jeden drobny incydent wni�s� nieco o�ywienia w ten rozpaczliwie nudny wiecz�r � pan m�ody niechc�cy wyla� czerwone wino na ol�niewaj�co bia�� sukni� oblubienicy. Wykorzysta�em powsta�e zamieszanie, �eby si� dyskretnie ulotni�.
Wkr�tce potem zapomnia�em o rodzinie Pomeranc�w, o weselu i o wszystkim, co si� z nim wi�za�o.
Up�yn�o jakie� p� roku. Wybra�em si� na zakupy do sklepu papierniczego. W kolejce sta�em obok nieznajomego m�czyzny. Spojrza� na mnie:
i
� No? � spyta�. � Jak si� maj� m�odzi ma��onkowie?
� Kogo ma pan na my�li?
Naprawd� nie wiedzia�em � ale nag�e drgni�cie jego twarzy od�wie�y�o mi pami��. Oczywi�cie, mia� na my�li m�odych Pomeranc�w.
� Nigdy wi�cej o nich nie s�ysza�em � odpar�em zgodnie z prawd�.
� Ja te� nie. Ale pami�tam jeszcze, jak m�ody Pomeranc wyla� kieliszek czerwonego wina na sukni� panny m�odej...
� Rzeczywi�cie, rzeczywi�cie... Miejmy nadziej�, �e dobrze im si� wiedzie.
I po�piesznie wyszed�em ze sklepu, bo nie znosz� rozmawia� z