9733
Szczegóły |
Tytuł |
9733 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9733 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9733 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9733 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AGATHA CHRISTIE
M�czyzna w br�zowym garniturze
(t�um. Beata D�ugajczyk)
Tytu� orygina�u: �The Man in the Brown Suit�
PROLOG
Nadina, rosyjska tancerka, kt�ra szturmem zdoby�a Pary�, sta�a teraz w burzy niemilkn�cych oklask�w i k�ania�a si� rozentuzjazmowanej publiczno�ci. Mru�y�a przy tym swoje w�skie, czarne oczy i unosi�a w g�r� k�ciki szkar�atnych, mocno zaci�ni�tych warg. Brawa zachwyconych Francuz�w nie umilk�y nawet w�wczas, gdy kurtyna opad�a z szelestem, zakrywaj�c wyszukan� dekoracj� w odcieniach czerwieni, b��kitu i purpury. Tancerka, spowita w zwoje niebieskich i pomara�czowych draperii, opu�ci�a scen�. Brodaty impresario z zapa�em chwyci� j� w ramiona.
- Wspaniale, petite, po prostu wspaniale - wykrzykiwa�. - Dzisiejszego wieczoru przesz�a� sam� siebie. - Z galanteri� uca�owa� j� w oba policzki.
Nadina, przyzwyczajona do ho�d�w, przyj�a ten gest do�� oboj�tnie. Garderob� artystki wype�nia�y niedbale poustawiane bukiety okaza�ych kwiat�w, na wieszakach wisia�y wyszukane kostiumy o futurystycznym kroju. Gor�ce powietrze przesycone by�o woni� kwiat�w, dusz�cym zapachem perfum i innych pachnide�. Garderobiana Jeanne podbieg�a do swojej pani, zasypuj�c j� pochlebstwami. Ten potok wymowy przerwa�o pukanie do drzwi. Jeanne posz�a otworzy� i po chwili wr�ci�a z wizyt�wk� w d�oni.
- Madame, czy pani przyjmie?
Tancerka niech�tnie wyci�gn�a r�k�, gdy jednak przeczyta�a �hrabia Sergiusz Paw�owicz�, o�ywi�a si� wyra�nie.
- Tak, przyjm� go. Jeanne, szybko, m�j z�ocisty peniuar. Gdy hrabia wejdzie, mo�esz odej��.
- Bien, madame.
Jeanne poda�a peniuar, delikatny zw�j szyfonu w kolorze dojrza�ej kukurydzy, ozdobiony gronostajem. Nadina narzuci�a go na ramiona i usiad�a, u�miechaj�c si� do siebie, podczas gdy jej d�ugie palce wystukiwa�y powolny rytm na szklance stoj�cej na toaletce.
Hrabia wszed� niemal natychmiast, skwapliwie korzystaj�c z przywileju, jakiego mu udzielono. By� �redniego wzrostu, bardzo szczup�y, bardzo elegancki i bardzo blady. Sprawia� wra�enie znudzonego. W�a�ciwie gdyby nie jego wyszukane maniery, by�by postaci� zupe�nie bezbarwn�, nie zwracaj�c� wi�kszej uwagi. Teraz pochyli� si� nad r�k� tancerki z wystudiowan� uprzejmo�ci�.
- Madame, to dla mnie wielka przyjemno��.
Tyle tylko uda�o si� us�ysze� Jeanne, zanim opu�ci�a garderob�. W u�miechu Nadiny pojawi�a si� subtelna zmiana.
- Jeste�my wprawdzie rodakami, ale nie przypuszczam, aby�my chcieli rozmawia� po rosyjsku - zauwa�y�a.
- Zw�aszcza �e �adne z nas nie zna ani s�owa w rym j�zyku - odpar� jej go��.
Dalsza rozmowa toczy�a si� po angielsku. Bez w�tpienia by� to ojczysty j�zyk hrabiego. Go�� tancerki zapomnia� te� jakby o swoich wyszukanych manierach. W rzeczywisto�ci hrabia zaczyna� karier� w londy�skim music-hallu.
- Odnios�a� dzisiaj wielki sukces - zacz��. - Przyjmij gratulacje.
- Mimo to nie jestem spokojna - odpar�a tancerka. - Moja pozycja nie jest ju� taka jak niegdy�. Te wszystkie pog�oski, jakie zrodzi�y si� podczas wojny, nigdy naprawd� nie ucich�y. Jestem pod sta�� obserwacj�.
- Ale przecie� nigdy nie oskar�ono ci� o szpiegostwo.
- Plany, jakie zwykle uk�ada nasz szef, s� zbyt dobre, aby to kiedykolwiek mia�o nast�pi�.
- A wi�c za zdrowie Pu�kownika - powiedzia� hrabia u�miechaj�c si�. - Jednak czy to nie zdumiewaj�ce, �e Pu�kownik wybiera si� na emerytur�? Na emerytur�! Zupe�nie niczym lekarz, rze�nik, hydraulik czy...
- Czy te� biznesmen - doko�czy�a Nadina. - W�a�ciwie nie powinni�my si� temu dziwi�. Przecie� Pu�kownik jest w�a�nie biznesmenem. Kieruje zbrodni�, tak jak kto� inny kierowa�by fabryk� obuwia. Nie anga�uj�c si� w nic osobi�cie, zaplanowa� i zrealizowa� ca�y szereg przest�pstw, i to we wszystkich dziedzinach swojej... hm... profesji. Kradzie�e kosztowno�ci, fa�szerstwa, szpiegostwo, bardzo op�acalne w czasie wojny, sabota�, dyskretne zab�jstwa. Doprawdy niewiele znam spraw, kt�rych by si� nie podejmowa�. A najm�drzejsze jest to, �e wie, kiedy sko�czy�. Gra zaczyna by� zbyt niebezpieczna? Wi�c dobrze, wycofuj� si� na emerytur� - i to z ogromn� fortun�.
- Hm, dla nas natomiast jest to raczej denerwuj�ce - powiedzia� hrabia z pewnym pow�tpiewaniem. - Zostajemy bez zaj�cia.
- Musisz przyzna�, �e do tej pory byli�my sowicie op�acani.
Szyderczy ton w g�osie Nadiny sprawi�, �e hrabia popatrzy� na ni� ostro. Tancerka u�miecha�a si� do siebie. Hrabia poczu� si� zaintrygowany, jednak kontynuowa� dyplomatycznie.
- O tak, Pu�kownik mia� hojn� r�k�. Temu zreszt� zawdzi�cza wi�kszo�� swoich sukces�w. Temu oraz umiej�tno�ci znalezienia zawsze odpowiedniego koz�a ofiarnego. Tak, Pu�kownik to wielki umys�. Wyznawca zasady �je�li chcesz zrobi� co� bezpiecznie, nigdy nie r�b tego osobi�cie�. Na tym polega�a jego metoda. On zawsze dysponowa� dowodami przeciwko nam, natomiast nikt z nas nie mia� nigdy nic na niego.
Zrobi� kr�ciutk� przerw�, jakby oczekuj�c zaprzeczenia, tancerka jednak siedzia�a w milczeniu. Na jej wargach igra� tajemniczy u�miech.
- Nikt z nas - zaduma� si� hrabia. - A czy ty wiesz, �e Pu�kownik jest przes�dny? Kiedy�, och, dobrych par� lat temu, uda� si� do wr�ki. Przepowiedzia�a mu, �e b�dzie odnosi� w �yciu same sukcesy, jednak w ko�cu wpadnie, i to przez kobiet�.
Tancerka popatrzy�a na niego z zainteresowaniem.
- Powiadasz, �e przez kobiet�? To dziwne, bardzo dziwne. Hrabia u�miechn�� si� i wzruszy� ramionami.
- Teraz, kiedy przechodzi w stan spoczynku, pewnie si� o�eni. Z jak�� m�od�, urocz� dam� z towarzystwa, kt�ra zacznie wydawa� jego miliony o wiele szybciej, ni� on je zdobywa�.
Nadina potrz�sn�a g�ow�.
- Nie, nie, o tym nie mo�e by� mowy. Pos�uchaj, przyjacielu. Jutro jad� do Londynu.
- A tw�j kontrakt?
- B�d� nieobecna tylko przez jedn� noc. Pojad� incognito, niczym cz�onek rodziny kr�lewskiej. Nikt nie b�dzie wiedzia�, �e opuszcza�am Francj�. Jak my�lisz, dlaczego to robi�?
- Z pewno�ci� nie dla przyjemno�ci, zw�aszcza o tej porze roku. Ta obrzydliwa, styczniowa mg�a. Masz na widoku jaki� korzystny interes, co?
- W�a�nie.
Tancerka podnios�a si� z miejsca i stan�a przed hrabi�. Z ka�dej linii jej cia�a, z ka�dego gestu bi�a arogancja i duma.
- M�wi�e�, �e nikt z nas nie ma nic na szefa. Myli�e� si�. Ja, kobieta, mia�am na tyle rozumu i odwagi - tak, odwagi - by go przechytrzy�. Pami�tasz diamenty De Beer�w?
- Co� sobie przypominam. To ta sprawa w Kimberley tu� przed wybuchem wojny? Osobi�cie nie mia�em z tym nic wsp�lnego i nigdy nie s�ysza�em o �adnych szczeg�ach. Z pewnych powod�w spraw� zatuszowano, prawda? Zdobycz by�a niez�a.
- Kamienie by�y warte sto tysi�cy funt�w. Brali�my w tym udzia� we dw�jk� - ja i jeszcze kto�. Oczywi�cie pod rozkazami Pu�kownika. W�a�nie wtedy dostrzeg�am swoj� szans�. Plan zak�ada�, �e diamenty De Beer�w zostan� zast�pione diamentami przywiezionymi z Ameryki Po�udniowej przez dw�ch eksploatator�w, kt�rzy w�a�nie przyjechali do Kimberley. Oczywi�cie podejrzenia musia�y pa�� na nich.
- Bardzo m�drze - zaopiniowa� hrabia tonem pe�nym aprobaty.
- Pu�kownik zawsze by� bardzo m�dry. C�, wykona�am swoj� cz�� zadania, ale zrobi�am co� jeszcze, czego Pu�kownik nie przewidywa� w swoim planie. Zatrzyma�am kilka po�udniowoameryka�skich kamieni. Jeden czy dwa z nich s� zupe�nie unikalne i �atwo da�o si� dowie��, �e nigdy nie przesz�y przez r�ce De Beer�w. B�d�c w posiadaniu tych kamieni, mam jednocze�nie bicz na naszego szanownego szefa. Mam te� dow�d na to, �e ci dwaj m�odzi ludzie, na kt�rych pad�y podejrzenia, s� niewinni. Dotychczas nie zrobi�am �adnego u�ytku z tej broni, jednak by�am zadowolona, maj�c j� w zanadrzu. Ale teraz sytuacja si� zmieni�a. Teraz za��dam zap�aty i moja cena b�dzie znaczna. Powiedzia�abym, wr�cz ogromna.
- Zdumiewaj�ce - odezwa� si� hrabia. - Czy wozisz te diamenty wsz�dzie ze sob�?
Jego oczy w�drowa�y dyskretnie po zaba�aganionym pomieszczeniu.
Nadina roze�mia�a si� �agodnie.
- Nie, nie. Nic z tego. Nie jestem przecie� g�upia. Diamenty s� bezpiecznie schowane, w miejscu gdzie nikomu by si� nie �ni�o ich szuka�.
- Nigdy nie uwa�a�em ci� za g�upi�, moja droga, ale o�miel� si� stwierdzi�, �e sporo ryzykujesz. Pu�kownik nie nale�y do ludzi �atwo ulegaj�cych szanta�owi.
- Nie boj� si� go. - Tancerka roze�mia�a si�. - W swoim �yciu obawia�am si� tylko jednego cz�owieka, a on ju� nie �yje.
Hrabia popatrzy� na ni� zaciekawiony.
- Miejmy nadziej�, �e nic nie przywr�ci go do �ycia - powiedzia� lekko.
- Co masz na my�li?! - Nadina niemal krzykn�a.
- Chcia�em tylko powiedzie�, �e jego zmartwychwstanie by�oby dla ciebie mocno niewygodne - wyja�ni�. - Taki g�upi �art.
Nadina odetchn�a z ulg�.
- Och, on naprawd� nie �yje. Zgin�� w czasie wojny. Ten m�czyzna kocha� mnie kiedy�.
- W Po�udniowej Afryce? - zapyta� hrabia lekcewa��cym tonem.
- Tak, skoro ju� o to pytasz. W Po�udniowej Afryce.
- Zdaje si�, �e to tw�j kraj rodzinny?
Nadina przytakn�a. Jej go�� podni�s� si� z miejsca i si�gn�� po kapelusz.
- No dobrze - powiedzia� - pewnie sama najlepiej wiesz, co robisz, ale ja na twoim miejscu znacznie bardziej obawia�bym si� Pu�kownika ni� jakiego� zawiedzionego kochanka. Pu�kownika �atwo nie doceni�.
Roze�mia�a si� pogardliwie.
- Tak m�wisz, jakbym przez te wszystkie lata nie zdo�a�a go jeszcze pozna�.
- W�a�nie si� zastanawiam, czy zdo�a�a� - odpar� �agodnie. - Mocno si� nad tym zastanawiam.
- Och, przecie� nie jestem g�upia. I nie dzia�am sama.
Jutro do Southampton zawija statek z Po�udniowej Afryki. Na jego pok�adzie znajduje si� cz�owiek, kt�ry przybywa na moje wezwanie i kt�ry wype�nia moje polecenia. Pu�kownik b�dzie mia� do czynienia i z nim, i ze mn�.
- Czy to jest roztropne?
- To niezb�dne.
- Jeste� pewna tego cz�owieka?
Przez twarz tancerki przemkn�� dziwny u�mieszek.
- Zupe�nie pewna. On jest mo�e nieudolny, ale ca�kowicie godny zaufania. - Urwa�a, a potem doda�a zupe�nie innym tonem: - Tak si� sk�ada, �e to m�j m��.
I
Wszyscy namawiali mnie, abym opisa�a t� histori�. Nalegali i ci najznamienitsi (na przyk�ad lord Nasby), i ci mniej wa�ni, jak nasza dawna s�u��ca Emily, kt�r� spotka�am podczas mojego ostatniego pobytu w Anglii. (�Prosz� pomy�le�, panienko, jak� przepi�kn� ksi��k� mog�aby panienka napisa�. Przecie� ta historia jest zupe�nie jak z filmu.�)
Musz� przyzna�, �e posiadam wszelkie kwalifikacje, aby sprosta� temu zadaniu. By�am zamieszana w ca�� spraw� od samego pocz�tku, przez ca�y czas znajdowa�am si� w centrum wydarze�, wreszcie triumfalnie doprowadzi�am j� do ko�ca. Ponadto tak si� szcz�liwie z�o�y�o, �e te epizody, kt�rych nie mog�abym opisa� na podstawie w�asnych prze�y�, doskonale uzupe�nia dziennik sir Eustachego Pedlera. Sir Pedler bardzo uprzejmie pozwoli� mi wykorzysta� swoje zapiski.
A wi�c do dzie�a. Anna Beddingfeld zaczyna opowie�� o swoich przygodach.
Zawsze marzy�am o przygodach. Moje �ycie by�o tak przera�liwie, nu��co monotonne. M�j ojciec, profesor Beddingfeld, uchodzi� za jeden z najwi�kszych w Anglii autorytet�w, je�eli idzie o cz�owieka paleolitycznego. By� doprawdy geniuszem, ka�dy musia� to przyzna�. My�lami przebywa� ci�gle w epoce paleolitu, a fakt, �e jego cia�o musia�o egzystowa� w czasach wsp�czesnych, by� dla niego �r�d�em wszelkich niedogodno�ci. Papa nie zwraca� uwagi na wsp�czesnych, nawet cz�owiekiem neolitycznym pogardza�, twierdz�c, �e to zwyk�y hodowca byd�a. Prawdziwy entuzjazm papy wzbudza�a dopiero kultura mustierska.
Niestety, nie mo�na si� ca�kowicie uwolni� od cz�owieka wsp�czesnego. �ycie zmusza nas do obcowania zar�wno z rze�nikiem, jak i z piekarzem, mleczarzem oraz sprzedawc� ze sklepu z warzywami.
Moja matka umar�a, gdy by�am ma�ym dzieckiem, a maj�c ojca ca�kowicie pogr��onego w przesz�o�ci, sama musia�am stawi� czo�o praktycznej stronie �ycia. Szczerze m�wi�c, nienawidzi�am cz�owieka paleolitycznego, niezale�nie od tego, czy reprezentowa� kultur� oryniack�, mustierska, szelsk� czy jak�kolwiek inn�. Chocia� pomaga�am papie w redagowaniu jego wielkiego dzie�a. Cz�owiek neandertalski i jego przodkowie, neandertalczycy nape�niali mnie odraz� i fakt, �e wymarli tak dawno temu, zawsze uwa�a�am za wyj�tkowo szcz�liw� okoliczno��.
Poj�cia nie mam, czy papa domy�la� si� moich uczu�. Prawdopodobnie nie. Zreszt� nawet gdyby si� domy�la�, to i tak nie przywi�zywa�by do tego najmniejszej wagi. Opinie innych ludzi nigdy go nie interesowa�y. My�l�, �e na tym w�a�nie polega�a jego wielko��. Ojciec �y� w ca�kowitym oderwaniu od codziennych problem�w. Przyk�adnie zjada� to, co przed nim postawiono, jednak fakt, �e za �ywno�� si� p�aci, zawsze zdawa� si� go zdumiewa�. Przez ca�e �ycie cierpieli�my na brak got�wki. S�awa ojca nie zaowocowa�a pieni�dzmi. Aczkolwiek by� cz�onkiem wszystkich licz�cych si� towarzystw naukowych i opublikowa� mn�stwo prac, by� zupe�nie nie znany szerszej publiczno�ci. Grube, m�dre ksi��ki papy by�y oczywi�cie cennymi przyczynkami do sumy og�lnoludzkiej wiedzy, nie stanowi�y jednak �adnej atrakcji dla przeci�tnego odbiorcy. Raz tylko papie uda�o si� znale�� w centrum uwagi publicznej. Wyg�osi� mianowicie odczyt w pewnym towarzystwie naukowym na temat m�odych szympans�w. Stwierdzi� w�wczas, �e m�ode osobniki z rodzaju ludzkiego posiadaj� wiele cech ma�p cz�ekokszta�tnych, podczas gdy m�ode szympansy wykazuj� spore podobie�stwo do ludzi, o wiele wi�ksze ni� doros�e osobniki tego gatunku. To za� dowodzi, �e podczas gdy stopie� pokrewie�stwa naszych przodk�w z ma�pami by� znacznie bli�szy ni� nasz, z szympansami jest wr�cz odwrotnie. Przodkowie szympans�w reprezentowali wy�szy szczebel rozwoju ni� wsp�czesny gatunek tych ma�p. Innymi s�owy, szympansy s� degeneratami.
Popularna gazeta �Daily Budget�, bez przerwy goni�ca za sensacj�, natychmiast to podchwyci�a, drukuj�c krzycz�ce nag��wki: �CZY TO MY POCHODZIMY OD MA�P, CZY TE� MA�PY OD NAS? ZNANY PROFESOR TWIERDZI, �E SZYMPANS TO ZDEGENEROWANY CZ�OWIEK.� Wkr�tce pojawi� si� u papy dziennikarz z propozycj� napisania serii popularnych artyku��w na ten temat. Rzadko widywa�am pap� tak rozgniewanego jak w�wczas. Bez ceregieli wyrzuci� dziennikarza z domu, ku mojemu cichemu �alowi, gdy� akurat w tym momencie szczeg�lnie dotkliwie odczuwali�my brak got�wki. Przez chwil� zastanawia�am si� nawet, czy nie pobiec za m�odym cz�owiekiem i nie oznajmi� mu, �e ojciec zmieni� zdanie w sprawie artyku��w. W rzeczywisto�ci mog�am z powodzeniem napisa� je sama, a prawdopodobie�stwo, �e ojciec si� o tym dowie, by�o niewielkie, gdy� papa nie czytywa� �Daily Budget�. Jednak po namy�le odrzuci�am t� pokus� jako zbyt ryzykown�. Natomiast w�o�y�am sw�j najlepszy kapelusz i uda�am si� do wioski na rozmow� z naszym, jak�e s�usznie poirytowanym, w�a�cicielem sklepiku.
Dziennikarz z �Daily Budget� by� jedynym m�odym cz�owiekiem, jaki kiedykolwiek odwiedzi� nasz dom. Bywa�o, �e zazdro�ci�am Emily, naszej ma�ej s�u��cej, kt�ra zar�czy�a si� z jakim� marynarzem i sp�dza�a z nim ka�d� woln� chwil�. Gdy za� marynarz by� nieobecny, chodzi�a z m�odym cz�owiekiem ze sklepu z warzywami albo z pomocnikiem aptekarza, wszystko za� po to, �aby nie wyj�� z wprawy�, jak zwyk�a mawia�. Z �alem konstatowa�am wtedy, �e ja nie mam nikogo, z kim mog�abym �nie wychodzi� z wprawy�. Wszyscy przyjaciele papy byli w wieku profesorskim i najcz�ciej nosili brody. Raz zdarzy�o si� co prawda, �e profesor Paterson z uczuciem przygarn�� mnie do siebie, powiedzia�, �e mam �zgrabn�, drobn� kibi�, i usi�owa� poca�owa�. Kibi�! W dzisiejszych czasach kobiety nie miewaj� kibici. S��wko to wysz�o z mody ju� wtedy, gdy le�a�am w ko�ysce. Profesor Paterson jednak pochodzi� z zupe�nie innej epoki.
T�skni�am do przygody, do wielkiej mi�o�ci, do romantycznych prze�y�, tymczasem skazana by�am na najbardziej prozaiczn� egzystencj�. Wypo�yczalnia ksi��ek w naszej wiosce oferowa�a mn�stwo rozlatuj�cych si� na strz�py, tanich powie�ci. Ich lektura stanowi�a dla mnie namiastk� prawdziwej mi�o�ci i prawdziwej przygody. Zasypiaj�c marzy�am o silnych, ma�om�wnych Rodezyjczykach, o m�czyznach, kt�rzy �k�adli swoich wrog�w jednym ciosem�. W naszej wiosce nie by�o doprawdy nikogo, kto chocia�by wygl�da� na zdolnego po�o�y� swojego wroga, je�li ju� nie jednym, to nawet kilkoma ciosami.
Mieli�my te� kino, gdzie co tydzie� wy�wietlano kolejny odcinek �Pameli w niebezpiecze�stwie�. Pamela by�a nieustraszon� m�od� kobiet�. Nic nie mog�o jej pokona�. Walcz�c z przest�pcami, skaka�a z samolot�w, p�ywa�a �odziami podwodnymi, wspina�a si� na szczyty drapaczy chmur i nigdy nie spad� jej w�os z g�owy. Szczerze m�wi�c, nie by�a specjalnie sprytna i za ka�dym razem wpada�a w r�ce szefa mafii, temu jednak nawet nie przysz�o na my�l, aby pozby� si� jej w najprostszy w �wiecie spos�b, zadaj�c silny cios w g�ow�. Zamiast tego skazywa� j� na �mier� w podziemnej komorze gazowej albo wymy�la� jakie� inne skomplikowane metody, tak �e przystojny bohater zawsze zdo�a� j� oswobodzi� na pocz�tku kolejnego odcinka. Po wyj�ciu z kina chodzi�am z g�ow� w chmurach, a po powrocie do domu zastawa�am na przyk�ad list z gazowni gro��cy odci�ciem gazu z powodu nie zap�aconego rachunku.
A jednak - mimo �e nie przeczuwa�am tego - ka�da chwila przybli�a�a mnie do prawdziwej przygody.
Przypuszczam, �e wi�kszo�� ludzi nigdy nie s�ysza�a nawet o wykopaniu w Broken Hill w Rodezji P�nocnej prehistorycznej czaszki. Pewnego ranka, gdy zesz�am na d�, zasta�am pap� w stanie najwy�szego podniecenia. Zaraz te� zacz�� mi t�umaczy� znaczenie tego znaleziska.
- Czy ty to rozumiesz, Anno? Tak, bez w�tpienia s� pewne podobie�stwa do czaszki z Jawy - ale powierzchowne, zupe�nie powierzchowne. Nareszcie dow�d na to, co zawsze twierdzi�em, a mianowicie, �e przodkowie neandertalczyk�w pochodzili z Afryki. Dlaczego zak�ada�, �e czaszka z Gibraltaru ma by� najstarszym znaleziskiem w�r�d czaszek neandertalskich? Powtarzam, kolebk� neandertalczyk�w by�a Afryka. Przyw�drowali do Europy...
- Nie smaruj �ledzia marmolad�, papo. - �agodnie, ale stanowczo powstrzyma�am ojcowsk� r�k�. - A wi�c co m�wi�e�?
- Przyw�drowali do Europy...
W tym momencie przerwa�, gdy� omal nie zad�awi� si� o�ci�.
- Musimy dzia�a� natychmiast - oznajmi�, wstaj�c po sko�czonym posi�ku. - Nie mamy chwili do stracenia. Musimy by� zaraz na miejscu. Z pewno�ci� w s�siedztwie znajduj� si� i inne bezcenne znaleziska. Jestem niezmiernie ciekaw, czy narz�dzia b�d� typowe dla kultury mustierskiej. Pewnie odnajdziemy r�wnie� szcz�tki prehistorycznych wo��w, lecz nie s�dz�, by mo�na tam by�o spotka� tak�e pozosta�o�ci w�ochatych nosoro�c�w. Tak, do Rodezji pod��y teraz zapewne ca�a armia paleoantropolog�w. Musimy tam by� pierwsi. Anno, natychmiast pisz do Cooka.
- A co z pieni�dzmi, papo? - napomkn�am delikatnie. Ojciec popatrzy� na mnie oczyma pe�nymi wyrzutu. - Tw�j punkt widzenia nape�nia mnie g��bokim smutkiem, moje dziecko. Jak mo�esz by� tak ma�ostkowa? Nie wolno sk�pi�, gdy w gr� wchodzi nauka!
- Obawiam si�, �e to Cook mo�e okaza� si� sk�py. Ojciec sprawia� wra�enie zasmuconego.
- Przecie� zap�acisz im got�wk�.
- Ale my nie mamy pieni�dzy. Ojciec by� ju� mocno poirytowany.
- Moje dziecko, nie b�d� sobie zaprz�ta� g�owy tymi wszystkimi trywialnymi szczeg�ami. Jest przecie� bank - w�a�nie wczoraj dosta�em list od dyrektora. Pisa� co� o dwudziestu siedmiu funtach, kt�re posiadam.
- Raczej jest to kwota, o jak� przekroczyli�my rachunek.
- Czekaj, mam! Napisz do mojego wydawcy. Pokiwa�am g�ow� z pow�tpiewaniem. Ksi��ki papy przynosi�y mu raczej rozg�os ni� pieni�dze. Ale my�l o wyje�dzie do Rodezji zachwyci�a mnie. �Silni, ma�om�wni m�czy�ni� - wyszepta�am w ekstazie. Nagle co� w wygl�dzie ojca przyku�o moj� uwag�.
- Masz na sobie nieodpowiednie buty, papo. Zdejmij te br�zowe i w�� czarne. I nie zapomnij o szaliku. Na dworze jest bardzo zimno.
W kilka chwil p�niej papa wyszed�, ju� w odpowiednich butach i starannie opatulony szalikiem.
Wr�ci� dopiero p�nym wieczorem i z przera�eniem zobaczy�am, �e nie ma na sobie ani palta, ani szalika.
- Ale� Anno, zdj��em palto przed wej�ciem do jaskini. Wiesz przecie�, ile tam b�ota.
Pokiwa�am g�ow�, przypominaj�c sobie, jak ojciec wr�ci� kiedy� dos�ownie od st�p do g��w oblepiony t�ust�, plejstoce�sk� glin�.
G��wnym powodem, dla kt�rego zamieszkali�my w Little Hampsley, by�o s�siedztwo Grot Hampsley, jaski� grzebalnych obfituj�cych w znaleziska kultury oryniackiej. W wiosce za�o�ono niewielkie muzeum, a papa i kustosz muzeum sp�dzali wi�ksz� cz�� swojego czasu w podziemnych korytarzach, poszukuj�c szcz�tk�w w�ochatych nosoro�c�w i nied�wiedzi jaskiniowych.
Przez ca�y wiecz�r papa bardzo silnie kaszla�. Nast�pnego ranka okaza�o si�, �e ma gor�czk�. Wezwa�am lekarza.
Biedny papa, nigdy nie wykorzysta� swojej szansy. Okaza�o si�, �e ma obustronne zapalenie p�uc. Zmar� cztery dni p�niej.
II
Wszyscy byli dla mnie bardzo �yczliwi. Odczuwa�am �al i oszo�omienie, ale nie by�am pogr��ona w g��bokim b�lu. Papa nigdy mnie nie kocha�, wiem o tym doskonale. Gdyby darzy� mnie mi�o�ci�, wtedy i ja bym go kocha�a. Mi�dzy nami nie by�o jednak tego uczucia. Po prostu nale�eli�my do siebie, opiekowa�am si� nim i skrycie podziwia�am jego wiedz� i bezkompromisowe oddanie nauce. Bola�o mnie, �e zmar� w takim w�a�nie momencie, kiedy otwiera�y si� przed nim nowe perspektywy. By�abym szcz�liwa, mog�c go pochowa� w jaskini, w�r�d malowide� przedstawiaj�cych renifery i po�r�d narz�dzi z krzemienia, jednak opinia publiczna domaga�a si� stosownego nagrobka (z marmurow� p�yt�) na brzydkim miejscowym cmentarzu. S�owa pociechy ze strony pastora, wyg�oszone w najlepszej wierze, absolutnie nie trafi�y do mojego serca.
Up�yn�o nieco czasu, zanim sobie u�wiadomi�am, �e nareszcie zyska�am to, o czym zawsze marzy�am - wolno��. By�am sierot�, w dodatku biedn� jak mysz ko�cielna, jednak zdoby�am wolno��. Pomy�la�am o ogromnej �yczliwo�ci otaczaj�cych mnie ludzi. Pastor robi�, co m�g�, aby mnie przekona�, �e jego �onie niezb�dna jest towarzyszka. Nasza filigranowa bibliotekarka nagle dosz�a do wniosku, �e nie mo�e pracowa� bez pomocnicy. W ko�cu odwiedzi� mnie doktor. Po wielu nieudanych pr�bach wyt�umaczenia, dlaczego w�a�ciwie nie przys�a� mi rachunku, w�r�d pochrz�kiwa� i pomruk�w wydusi� wreszcie z siebie propozycj� ma��e�stwa.
By�am zdumiona. Doktor zbli�a� si� ju� do czterdziestki, by� ma�y i korpulentny. W niczym nie przypomina� bohatera filmu �Pamela w niebezpiecze�stwie�, a jeszcze mniej silnego, ma�om�wnego Rodezyjczyka. Zastanawia�am si� przez chwil�, a potem zapyta�am, dlaczego w�a�ciwie pragnie mnie po�lubi�. To go wyra�nie zmiesza�o. Wymamrota�, �e dla lekarza z jego praktyk� �ona by�aby wielk� pomoc�. Sytuacja stawa�a si� coraz mniej romantyczna, a jednak przez chwil� co� mnie pcha�o do przyj�cia tej propozycji. Oto ofiarowano mi poczucie bezpiecze�stwa. Bezpiecze�stwo i wygodny dom. My�l�c o tym teraz, dochodz� do wniosku, �e by�am niesprawiedliwa wobec tego ma�ego cz�owieka. Z pewno�ci� szczerze mnie kocha�, jednak �le poj�ta delikatno�� nie pozwoli�a mu u�y� tego argumentu. Moje umi�owanie romantyzmu zwyci�y�o.
- Czyni mi pan wielki zaszczyt - powiedzia�am - jednak ten zwi�zek jest niemo�liwy. Nigdy nie po�lubi� cz�owieka, kt�rego nie b�d� kocha�a do szale�stwa.
- A czy?...
- Nie - odpar�am szczerze.
- Doktor westchn��.
- Ale, moja droga, co pani zamierza teraz robi�?
- Zwiedza� �wiat i prze�y� wiele przyg�d - o�wiadczy�am bez wahania.
- Ale� panno Anno, pani ci�gle jest jeszcze dzieckiem. Pani nie zdaje sobie sprawy...
- Ze wszystkich trudno�ci? Ale� wr�cz przeciwnie, panie doktorze. Nie jestem sentymentaln� g�sk�. Jestem trze�wo my�l�c�, chciw� sekutnic�. Gdybym za pana wysz�a, szybko i by si� pan o tym przekona�.
- Chcia�bym, aby pani jeszcze si� zastanowi�a.
- Nie mog�.
Westchn�� ponownie.
- W takim razie mam inn� propozycj�. Moja ciotka mieszkaj�ca w Walii poszukuje m�odej damy do towarzystwa. Czy to by pani odpowiada�o?
- Nie, panie doktorze. Wyje�d�am do Londynu. Je�li co� ma mnie w �yciu spotka�, to w�a�nie w Londynie. B�d� mia�a oczy szeroko otwarte i zobaczy pan, �e co� znajd�. Nast�pnym razem dojd� pana wie�ci o mnie z Chin albo z Timbuktu.
Jako nast�pny odwiedzi� mnie pan Flemming z Londynu, doradca prawny papy. Przyjecha� specjalnie po to, aby si� ze mn� zobaczy�. Sam zagorza�y paleoantropolog, by� wielkim admiratorem dzie� mojego ojca. Pan Flemming by� wysoki, szczup�y, mia� poci�g�� twarz i siwiej�ce skronie. Na m�j widok podni�s� si� z miejsca i uj�wszy moje r�ce w swoje d�onie potrz�sn�� nimi z uczuciem.
- Moje dziecko, moje drogie dziecko.
Naprawd� nie zrobi�am tego celowo, ale pod wp�ywem jego s��w zacz�am si� zachowywa� jak pogr��ona w b�lu sierota. Ten cz�owiek wr�cz mnie zahipnotyzowa�. By� �agodny, dobrotliwy i ojcowski, i bez w�tpienia traktowa� mnie jak niedo�wiadczone dziewcz�, postawione nagle twarz� w twarz z nieprzyjemno�ciami tego �wiata. Od razu poczu�am, �e nie mia�oby sensu usi�owa� wyprowadzi� go z b��du. Jak si� p�niej okaza�o, post�pi�am s�usznie.
- Moje drogie dziecko, jak my�lisz, czy b�dziesz w stanie mnie teraz wys�ucha�? Spr�buj� wyja�ni� ci kilka problem�w.
- O tak.
- Tw�j ojciec, jak zapewne wiesz, by� wielkim cz�owiekiem. Potomno�� to doceni. Jednak zupe�nie nie zna� si� na interesach.
O tym wiedzia�am r�wnie dobrze, je�li nie lepiej ni� sam pan Flemming, ale powstrzyma�am si� od powiedzenia tego na g�os. Prawnik m�wi� dalej:
- Nie s�dz�, aby� rozumia�a si� na tych sprawach, postaram si� jednak wy�o�y� ci je tak przyst�pnie, jak tylko potrafi�.
T�umaczy� mi wszystko bardzo d�ugo i zupe�nie niepotrzebnie. Wniosek by� nast�puj�cy: pozosta�am z sum� osiemdziesi�ciu siedmiu funt�w, siedemnastu szyling�w i czterech pens�w, kt�ra to kwota absolutnie nie wydawa�a mi si� satysfakcjonuj�ca. Z pewnym dr�eniem czeka�am na dalszy ci�g. Obawia�am si�, �e pan Flemming b�dzie mia� ciotk� w Szkocji, kt�ra akurat poszukuje jakiej� m�odej osoby do towarzystwa. Ale nie.
- Oczywi�cie przysz�o�� stanowi pewien problem - m�wi�.
- Rozumiem, �e nie masz �adnych �yj�cych krewnych.
- Jestem zupe�nie sama na tym �wiecie - westchn�am, czuj�c si� jak prawdziwa bohaterka filmowa.
- Czy masz jakich� przyjaci�?
- Wszyscy s� dla mnie bardzo mili - powiedzia�am z wdzi�czno�ci�.
- Kt� nie by�by mi�y dla tak m�odej i czaruj�cej osoby - odpar� pan Flemming szarmancko. - Tak, moja droga, musimy si� zastanowi�... - Zawaha� si� przez moment. - A mo�e... a mo�e zatrzyma�aby� si� u nas przez jaki� czas?
To by�a okazja. Londyn! Miejsce, gdzie wszystko mo�e si� wydarzy�.
- To bardzo uprzejmie z pana strony. Naprawd� mog�abym? Oczywi�cie tylko na pewien czas, dop�ki sobie czego� nie wyszukam. B�d� musia�a przecie� zacz�� zarabia� na �ycie.
- Tak, wiem, moje drogie dziecko. B�dziemy musieli rozejrze� si� za czym� odpowiednim dla ciebie.
Instynktownie czu�am, �e wyobra�enia pana Flemminga na temat �czego� odpowiedniego� b�d� si� znacznie r�ni�y od moich, ale z pewno�ci� nie by� to stosowny moment do wyra�ania takiej opinii.
- No to za�atwione. Najlepiej b�dzie, je�li pojedziesz ze mn� ju� dzisiaj.
- Och, dzi�kuj�, jednak pani Flemming...
- Moja �ona b�dzie zachwycona, mog�c ci� u nas go�ci�. M�czyznom zawsze si� wydaje, �e znaj� swoje �ony, ja jednak cz�sto zastanawia�am si�, czy tak jest naprawd�. Gdybym by�a m�atk�, z pewno�ci� wpad�abym we w�ciek�o��, gdyby m�� przyprowadzi� do domu jak�� sierot�, nie poradziwszy si� mnie uprzednio.
- Wy�lemy jej telegram ze stacji - m�wi� dalej prawnik.
Szybko zapakowa�am troch� niezb�dnych rzeczy, a potem ze smutkiem przyjrza�am si� mojemu kapeluszowi. Nazywa�am go modelem Mary, gdy� wygl�da� dok�adnie tak jak kapelusz, kt�ry powinna nosi� s�u��ca maj�ca wychodne - powinna, cho� najcz�ciej wcale tego nie robi. Model Mary by� nieforemnym przedmiotem z czarnej s�omki, ze skromnie opuszczonym rondem. Kiedy�, w przeb�ysku geniuszu, zdeformowa�am �w przedmiot odpowiednio, kopi�c go nog� i kilkakrotnie poprawiaj�c pi�ci�, i ozdobi�am czym� w rodzaju kubistycznej wersji marchewki. Rezultat by� osza�amiaj�cy. Marchewki oczywi�cie pozby�am si� ju� dawniej, teraz przyst�pi�am do dalszego usuwania skutk�w moich poprzednich poczyna�. Kapelusz Mary odzyska� sw�j status, a jego dodatkowo sponiewierany kszta�t nadawa� mu wygl�d jeszcze bardziej przygn�biaj�cy ni� poprzednio. Teraz jednak nie mia�am nic przeciwko temu, aby jak najbardziej upodobni� si� do sierotki. Troch� si� obawia�am reakcji pani Flemming i mia�am nadziej�, �e m�j wygl�d wywrze odpowiednio rozbrajaj�ce wra�enie.
Pan Flemming tak�e by� zdenerwowany. Zauwa�y�am to, gdy wchodzili�my po schodach jego du�ego domu, stoj�cego przy zacisznym skwerze w Kensington. Pani Flemming, t�ga, �agodna niewiasta, w typie �dobrej �ony i matki�, przywita�a mnie bardzo uprzejmie i zaraz zaprowadzi�a do nieskazitelnie czystej, obitej perkalem sypialni, wyra�aj�c nadziej�, �e mam wszystko, czego mi potrzeba. Doda�a jeszcze, �el herbata b�dzie mniej wi�cej za kwadrans, po czym zostawi�a mnie sam�.
Kiedy wchodzi�a do salonu pi�tro ni�ej, us�ysza�am jej lekko podniesiony g�os.
- Henry, dlaczego, na Boga...
Reszty nie dos�ysza�am, ale jej zgry�liwy ton by� dostatecznie wymowny. Kilka chwil p�niej dobieg�o mnie jeszcze jedno zdanie, r�wnie� wypowiedziane mocno zjadliwym tonem.
- O tak, zgadzam si� z tob�. Z ca�� pewno�ci� wygl�da bardzo dobrze.
Jak ci�kie bywa �ycie. M�czy�ni nigdy nie bywaj� mili i uprzejmi, je�li dziewczyna nie jest �adna, kobiety za� wr�cz przeciwnie.
Westchn�am g��boko i zaj�am si� swoimi w�osami. Mam bardzo �adne w�osy. S� czarne - ale naprawd� czarne, nie za� w kolorze ciemnego br�zu - i bardzo dobrze si� uk�adaj�, zakrywaj�c uszy. Bezlitosn� r�k� zebra�am je wszystkie do ty�u. Nie mam nic przeciwko swoim uszom, jednak obecna moda absolutnie nie zezwala na ich pokazywanie. Wsp�czesna kobieta po prostu nie ma uszu, podobnie jak w czasach m�odo�ci profesora Patersona kr�lowa nie mia�a n�g. Kiedy sko�czy�am si� czesa�, swoim wygl�dem naprawd� przypomina�am te biedne sierotki, odziane w czerwone p�aszczyki, ma�e czapeczki i spaceruj�ce parami.
Zauwa�y�am, �e pani Flemming popatrzy�a na moje ods�oni�te uszy z pewnego rodzaju satysfakcj�. Natomiast pan F�emming by� wyra�nie zdumiony. Z pewno�ci� pomy�la� sobie: �A c� to dziecko z siebie zrobi�o!�
Reszta dnia up�yn�a dosy� mi�o. Postanowiono, �e powinnam natychmiast zacz�� si� rozgl�da� za jakim� zaj�ciem.
Przed p�j�ciem spa� przez d�u�sz� chwil� studiowa�am w lustrze swoj� twarz. Czy rzeczywi�cie by�am �adna? Z ca�� szczero�ci� mog� powiedzie�, �e jako� nie mog�am w to uwierzy�. Nie mia�am ani greckiego nosa, ani r�anych ust, ani �adnej z tych cech, jakimi powinna si� odznacza� prawdziwa pi�kno��. Co prawda pastor powiedzia� mi kiedy�, �e moje oczy przypominaj� mu �promyk s�o�ca uwi�ziony w g�stym, mrocznym lesie�, ale pastorzy znaj� moc odpowiednich cytat�w i pos�uguj� si� nimi z lubo�ci�. O wiele bardziej wola�abym mie� niebieskie, irlandzkie oczy ni� te zielone z ��tymi plamkami. Ale przecie� ziele� jest kolorem przygody.
Narzuci�am na siebie czarne okrycie, zostawiaj�c ods�oni�ty dekolt i ramiona. Nast�pnie wyszczotkowa�am w�osy, opuszczaj�c je znowu na uszy. Na twarz na�o�y�am grub� warstw� pudru, tak �e moja cera wydawa�a si� bielsza ni� zwykle. Potem przez d�u�sz� chwil� myszkowa�am w poszukiwaniu pomadki. Uszminkowa�am mocno wargi, a brwi i rz�sy przyciemni�am palonym korkiem. Nagie ramiona przyozdobi�am czerwon� szarf�, we w�osy za� wpi�am czerwone pi�ro. W usta wetkn�am papierosa. Uzyskany w ten spos�b efekt bardzo mnie zadowoli�.
�Anna Poszukiwaczka Przyg�d�, powiedzia�am g�o�no, k�aniaj�c si� lekko w�asnemu odbiciu. �Przygoda Pierwsza. Dom w Kensington.�
Dziewcz�ta bywaj� czasami takie g�upie.
III
Nast�pne tygodnie okaza�y si� przera�liwie nudne. Pani Flemming i jej przyjaci�ki by�y takie nieciekawe. Godzinami opowiada�y o sobie i o swoich pociechach, o trudno�ciach z kupieniem odpowiedniego mleka dla dzieci i o tym, co powiedzia�y w mleczarni, gdy mleko znowu okaza�o si� niedobre. Potem przechodzi�y do omawiania s�u�by i k�opot�w zwi�zanych ze zdobyciem odpowiedniej s�u��cej. Opowiada�y ze szczeg�ami, co powiedzia�y urz�dniczce w agencji po�rednictwa i co ta urz�dniczka im odpowiedzia�a. Nigdy nie czyta�y �adnych gazet i zdawa�y si� wcale nie interesowa� tym, co dzia�o si� na �wiecie. Podr�owa� te� nie lubi�y, gdy� wszystko za granic� by�o zupe�nie inne ni� w Anglii. Uznawa�y wy��cznie Riwier�, a to dlatego, �e mog�y tam spotka� swoich znajomych i przyjaci�.
Wys�uchiwa�am tego wszystkiego i z trudem mog�am si� powstrzyma� od komentarza.
Przecie� wi�kszo�� tych kobiet by�a bogata. Szeroki, wspania�y �wiat le�a� dos�ownie u ich st�p. Mia�y mo�liwo�� podr�owania, a jednak pozostawa�y w ponurym, nudnym Londynie, gdzie rozprawia�y wy��cznie o mleku i o s�u�bie. Gdy si� teraz nad tym zastanawiam, my�l�, �e by�am wobec tych pan troch� niesprawiedliwa. Ale one naprawd� by�y g�upie. Tak�e tego, co same sobie wybra�y, nie wykonywa�y dobrze. Wi�kszo�� z nich nie potrafi�a nawet porz�dnie poprowadzi� rachunk�w domowych.
Moje sprawy post�powa�y powoli. Dom i meble zosta�y sprzedane, a uzyskana z tego suma wystarczy�a zaledwie na pokrycie d�ug�w. Nie uda�o mi si� znale�� �adnej posady. Zreszt� niespecjalnie si� o to stara�am. �ywi�am niez�omne przekonanie, �e je�li b�d� szuka�a przygody, to przygoda pr�dzej czy p�niej stanie si� moim udzia�em. Wyznaj� teori�, �e cz�owiek zawsze w ko�cu otrzyma to, czego naprawd� pragnie.
I oto moja teoria mia�a si� sprawdzi� w praktyce.
By�o to na pocz�tku stycznia, a dok�adnie �smego. Wraca�am w�a�nie po nieudanej rozmowie z pewn� dam�, kt�ra twierdzi�a, �e pragnie zatrudni� sekretark� i dam� do towarzystwa, podczas gdy tak naprawd� poszukiwa�a zdrowej i silnej pos�ugaczki, kt�ra zgodzi�aby si� pracowa� dwana�cie godzin na dob� za jedyne dwadzie�cia pi�� funt�w rocznie. Po�egna�am si� z ow� dam� ze �le maskowan� niech�ci� i skierowa�am swe kroki w d� Edgware Road (moja niedosz�a chlebodawczyni mieszka�a przy St. John�s Wood). Min�am Hyde Park, szpital �w. Jerzego, a� wreszcie dosz�am do stacji metra Hyde Park Corner, gdzie kupi�am bilet do Gloucester Road.
Znalaz�szy si� na peronie, pow�drowa�am od razu w jego najdalszy koniec. M�j dociekliwy umys� domaga� si� potwierdzenia, czy rzeczywi�cie na tym odcinku, je�li si� patrzy w kierunku Down Street, mo�na dostrzec skrawek nieba i nieco �wiat�a dziennego mi�dzy dwoma tunelami. Teraz przekona�am si� na w�asne oczy, �e to prawda, i sprawi�o mi to dziecinn� przyjemno��.
Pasa�er�w nie by�o zbyt wielu. Na ko�cu peronu sta�am tylko ja i jaki� m�czyzna. Mijaj�c go, poci�gn�am podejrzliwie nosem. Naftalina - zapach, kt�rego nie znosz�. T� niemi�� wo� obficie wydziela�o ci�kie zimowe palto nieznajomego. Dziwne. Przecie� zimowe okrycia zaczyna si� nosi� znacznie wcze�niej. Do stycznia zapach naftaliny powinien dawno wywietrze�. M�czyzna sta� przy samej kraw�dzi peronu. Pogr��ony w my�lach, nie zwraca� uwagi na otoczenie, tak �e mog�am mu si� przyjrze� bez skr�powania. By� szczup�y, niewysoki, mia� opalon� twarz i jasnoniebieskie oczy. Nosi� niewielk�, ciemn� br�dk�.
Niedawno wr�ci� z zagranicy, pomy�la�am, i dlatego jego p�aszcz jeszcze �mierdzi. Z pewno�ci� przyjecha� z Indii. Ale nie jest chyba oficerem - nie nosi�by w�wczas brody. Mo�e to plantator herbaty.
W tej w�a�nie chwili m�czyzna odwr�ci� si�, jakby zamierza� kontynuowa� sw�j spacer po peronie, tylko w odwrotnym kierunku. Przelotnie popatrzy� na mnie, a potem jego oczy zatrzyma�y si� na czym� za moimi plecami. Na jego twarzy pojawi� si� wyraz przestrachu, prawie paniki. Post�pi� krok do ty�u, jakby chcia� si� odsun�� od gro��cego mu niebezpiecze�stwa. Zapomnia� jednak, �e stoi przy samej kraw�dzi peronu. Zachwia� si� i upad� na tory. Nast�pi� silny, kr�tki b�ysk. Szyny zad�wi�cza�y gwa�townie. Krzykn�am.
Zewsz�d zacz�li nadbiega� ludzie. Dwaj kolejarze pojawili si� nie wiadomo sk�d i obj�li komend�.
Sta�am jak wro�ni�ta w ziemi�, wpatruj�c si� w rozgrywaj�c� si� przede mn� scen�. Odczuwa�am przera�enie z powodu tego okropnego wypadku, jednak jaka� cz�� mojego umys�u pozosta�a nieporuszona. Z ch�odnym zainteresowaniem �ledzi�am akcj� przenoszenia nieszcz�nika z tor�w z powrotem na peron.
- Prosz� mnie przepu�ci�, jestem lekarzem.
Wysoki, brodaty m�czyzna przeszed� ko�o mnie i pochyli� si� nad bezw�adnym cia�em.
Przygl�da�am si� jego ruchom i nagle ogarn�o mnie dziwne uczucie. Ca�a scena wyda�a mi si� jakby nierzeczywista. Wreszcie doktor podni�s� si� i potrz�sn�� g�ow�.
- Trup. Nic si� ju� nie da zrobi�.
Wszyscy zacz�li si� przepycha� do przodu, a� przygn�biony baga�owy zwr�ci� nam uwag�: �Prosz� si� cofn��, nie ma si� do czego pcha�.�
Poczu�am, �e robi mi si� niedobrze, wi�c odwr�ci�am si� gwa�townie i pobieg�am w stron� windy. To by�o straszne. Jak najszybciej na �wie�e powietrze! Lekarz, kt�ry bada� cia�o, znajdowa� si� tu� przede mn�. Jedna z wind mia�a w�a�nie rusza� na g�r�, druga zje�d�a�a w d�. Doktor przy�pieszy� kroku i w tym momencie upu�ci� jaki� kawa�ek papieru.
Zatrzyma�am si�, podnios�am papier i te� zacz�am biec. Jednak drzwi windy zatrzasn�y mi si� przed nosem. Zanim drug� wind� wjecha�am na g�r�, po doktorze nie by�o ju� �ladu. Mia�am nadziej�, �e zgubiony �wistek to nic wa�nego. Przyjrza�am si� swojemu znalezisku. By�a to po��wka zwyk�ej kartki, na kt�rej kto� nagryzmoli� o��wkiem kilka liczb i jakie� s�owa. Oto, jak wygl�da�a:
i 7 1 22 Kilmorden Castle
Notatka nie wydawa�a mi si� specjalnie wa�na, a jednak zawaha�am si� przed jej wyrzuceniem. Gdy tak sta�am, trzymaj�c j� przed sob�, mimowolnie poci�gn�am nosem i skrzywi�am si� z niezadowoleniem. Naftalina! Znowu naftalina. Przy�o�y�am papier do nosa. Tak, to by� niew�tpliwie ten zapach. Ale w takim razie...
Starannie wyg�adzi�am kartk� i schowa�am j� do torebki. Potem ruszy�am pieszo w stron� domu, rozwa�aj�c po drodze ca�y incydent.
Wyja�ni�am pani Flemming, �e by�am �wiadkiem wypadku w metrze i chcia�abym si� po�o�y� po przebytym szoku. Poczciwa kobiecina zmusi�a mnie do wypicia fili�anki herbaty i zostawi�a mnie sam�. Mog�am teraz przyst�pi� do realizacji mojego planu, kt�ry u�o�y�am podczas drogi do domu. Za wszelk� cen� chcia�am dowiedzie� si�, dlaczego w czasie gdy lekarz bada� zw�oki mia�am dziwne wra�enie, �e ogl�dana przeze mnie scena jest nierealna. Najpierw sama po�o�y�am si� na pod�odze, usi�uj�c jak najdok�adniej odtworzy� u�o�enie zw�ok. Potem u�o�y�am na pod�odze wa�ek z tapczanu, sama za� zacz�am jak najwierniej odtwarza� ka�dy ruch, ka�dy gest doktora. Gdy sko�czy�am, wiedzia�am ju�... Przykucn�am na pi�tach i z niepokojem wpatrywa�am si� w przeciwleg�� �cian�.
Wieczorne gazety przynios�y lakoniczn� notatk� o m�czy�nie, kt�ry zgin�� w metrze. Wyra�ano przy tym w�tpliwo��, czy to by� wypadek, czy samob�jstwo. Zdawa�am sobie spraw� z tego, co powinnam teraz uczyni�, a pan Flemming, wys�uchawszy moich wyja�nie�, zgodzi� si� ze mn�.
- Tak, twoja obecno�� na rozprawie mo�e okaza� si� niezb�dna. A wi�c powiadasz, �e nikt inny nie sta� tak blisko, by widzie� dok�adnie, co si� wydarzy�o?
- Wydaje mi si�, �e kto� podchodzi� z ty�u, ale nie jestem pewna. Zreszt� ja i tak sta�am plecami do tej osoby.
Nadszed� termin rozprawy. Pan Flemming za�atwili wszystkie formalno�ci i poszed� ze mn�. Najwyra�niej obawia� si�, �e przes�uchanie b�dzie dla mnie ci�kim prze�yciem. Musia�am ukrywa� przed nim moj� zimn� krew i opanowanie.
Ofiara wypadku zosta�a zidentyfikowana jako L.B. Carton. W kieszeni zmar�ego nie znaleziono niczego poza upowa�nieniem z agencji handlu nieruchomo�ciami, z adresem posiad�o�ci po�o�onej nad Tamiz�, w pobli�u Marlow. Upowa�nienie wystawione by�o na nazwisko pana L.B. Cartona, mieszkaj�cego w Russel Hotel. Recepcjonista z hotelu zezna�, �e zmar�y pojawi� si� u nich poprzedniego dnia i wynaj�� pok�j. Zarejestrowa� si� jako L.B. Carton z Kimberley w Po�udniowej Afryce. Najwyra�niej przyszed� do hotelu zaraz po opuszczeniu statku, ja by�am jedyn� osob�, kt�ra widzia�a ca�y incydent.
- Jak pani my�li, czy to by� wypadek? - zapyta� mnie koroner.
- Jestem o tym przekonana. Przestraszy� si� czego� i odruchowo post�pi� krok do ty�u, nie my�l�c o tym, co robi.
- A co mog�o go wystraszy�?
- Tego nie wiem, ale wygl�da� na przera�onego. Flegmatyczny �awnik zasugerowa�, �e mo�e zmar�y zobaczy� gdzie� kota. Niekt�rzy ludzie nie znosz� kot�w. Ta sugestia nie wydawa�a mi si� zbyt trafna, jednak zdawa�a si� odpowiada� przysi�g�ym, kt�rzy byli wyra�nie znudzeni i pragn�li jak najszybciej znale�� si� w domach, wydawszy uprzednio opini� o samob�jstwie lub o nieszcz�liwym wypadku.
- To troch� dziwne - zauwa�y� koroner - �e lekarz, kt�ry bada� zw�oki, nie stawi� si� na przes�uchanie. �le si� sta�o, �e w odpowiednim czasie nie zanotowano jego nazwiska i adresu.
U�miechn�am si� do siebie. Mia�am w�asn� teori� na temat tego doktora. Wiedzia�am ju�, �e w najbli�szym czasie musz� odwiedzi� Scotland Yard.
Nast�pny dzie� przyni�s� prawdziw� niespodziank�. Pa�stwo Flemming prenumerowali �Daily Budget�. Gazeta mia�a sw�j wielki dzie�.
�NIEOCZEKIWANE NAST�PSTWA WYPADKU W METRZE.
ZW�OKI UDUSZONEJ KOBIETY ODNALEZIONE W SAMOTNYM DOMU.�
Czyta�am niecierpliwie.
�W Mill House w Marlow dokonano wczoraj sensacyjnego odkrycia. Posiad�o�� ta jest w�asno�ci� sir Eustachego Pedlera, cz�onka Parlamentu. Dom jest obecnie nie zamieszkany.
M�czyzna, kt�ry zgin�� w wypadku na stacji metra Hyde Park Comer, mia� w kieszeni upowa�nienie agencji handlu nieruchomo�ciami z tym w�a�nie adresem. Pocz�tkowo podejrzewano, �e m�czyzna pope�ni� samob�jstwo, rzucaj�c si� na tory. Tymczasem w jednym z pomieszcze� Mill House odkryto wczoraj zw�oki m�odej, pi�knej kobiety, kt�ra zosta�a uduszona. Dotychczas nie uda�o si� ustali� to�samo�ci zmar�ej. Prawdopodobnie by�a ona cudzoziemk�. Policja utrzymuje, �e jest na tropie. Sir Eustachy Pedler, w�a�ciciel Mill House, sp�dza zim� na Riwierze.�
IV
Zmar�ej nie uda�o si� zidentyfikowa�. Podczas wst�pnej rozprawy u koronera ustalono nast�puj�ce fakty.
�smego stycznia, kr�tko po godzinie trzynastej, elegancko ubrana kobieta, m�wi�ca z lekkim cudzoziemskim akcentem, pojawi�a si� w agencji handlu nieruchomo�ciami Butler and Park w Knightsbridge. Powiedzia�a, �e pragnie naby� b�d� wynaj�� dom nad Tamiz�, w niewielkiej odleg�o�ci od Londynu. Polecono jej kilka posiad�o�ci, mi�dzy innymi Mill House. Klientka przedstawi�a si� jako pani de Castina, jako miejsce zamieszkania poda�a hotel Ritza. Jak p�niej sprawdzono, w rejestrze hotelowym nie wyst�powa� nikt o takim nazwisku. Nikt z personelu nie rozpozna� w zmar�ej go�cia hotelowego.
Pani James, �ona ogrodnika zatrudnionego w Mill House, kt�ra opiekowa�a si� domem i mieszka�a w ma�ej str��wce przy g��wnej drodze, zezna�a, co nast�puje: Oko�o godziny trzeciej po po�udniu pewna dama przysz�a obejrze� dom. Mia�a upowa�nienie z agencji, wi�c pani James wr�czy�a jej klucze. Dom stoi w pewnej odleg�o�ci od str��wki. Pani James nigdy nie towarzyszy�a ewentualnym nabywcom podczas ogl�dzin. W kilka minut p�niej w str��wce pojawi� si� m�ody m�czyzna. Pani James opisa�a, �e by� wysoki, barczysty, mia� smag�� cer� i jasnoszare oczy. By� g�adko ogolony i nosi� br�zowy garnitur. Nowo przyby�y przedstawi� si� jako znajomy pani, kt�ra w�a�nie ogl�da dom. Wyt�umaczy�, �e po drodze zatrzyma� si� na chwil� na poczcie, aby nada� telegram. Pani James skierowa�a go do domu, nie zastanawiaj�c si� nad tym specjalnie.
Pi�� minut p�niej m�czyzna pojawi� si� ponownie, odda� pani James klucze i o�wiadczy�, �e dom raczej nie b�dzie im odpowiada�. Nie, pani James nie widzia�a kobiety, ale by�a przekonana, �e posz�a ona przodem. Pani James zauwa�y�a natomiast, �e m�czyzna by� mocno zdenerwowany. �Wygl�da�, jakby zobaczy� ducha. Pomy�la�am sobie, �e pewnie �le si� poczu�.�
Nast�pnego dnia pojawili si� kolejni interesanci. Oni to w�a�nie podczas ogl�dzin domu odkryli zw�oki le��ce w jednym z pokoi na pi�trze. Pani James zidentyfikowa�a zmar�� jako �t� pani�, kt�ra by�a poprzedniego dnia�. Agent handlu nieruchomo�ciami rozpozna� w niej pani� de Castina. Lekarz policyjny stwierdzi�, �e ofiara nie �y�a mniej wi�cej od dwudziestu czterech godzin.
�Daily Budget� sugerowa�, �e m�czyzna z metra zamordowa� kobiet�, nast�pnie za� pope�ni� samob�jstwo. Jednak�e wypadek w metrze mia� miejsce o drugiej, o trzeciej za� kobiet� widziano jeszcze zdrow� i ca��. Nale�a�o wi�c s�dzi�, �e obie te sprawy nie mia�y ze sob� nic wsp�lnego, a upowa�nienie z tym samym adresem znalezione w kieszeni ofiary wypadku w metrze by�o jednym z owych nieoczekiwanych zbieg�w okoliczno�ci, jakie cz�sto zdarzaj� si� w �yciu.
Zapad� werdykt: morderstwo pope�nione przez osob� albo osoby nieznane. Policja (a tak�e �Daily Budget�) rozpocz�a poszukiwania m�czyzny w br�zowym garniturze. Pani James by�a zupe�nie pewna, �e w domu, w chwili gdy wesz�a tam pani de Castina, nie by�o nikogo, nikt te� opr�cz tego m�odego cz�owieka nie wchodzi� tam a� do nast�pnego popo�udnia, wobec czego nasuwa� si� logiczny wniosek, �e to w�a�nie on jest morderc�. Nieszcz�sna pani de Castina zosta�a uduszona mocn� czarn� link�. Morderca zaskoczy� j�, tak �e nie mia�a nawet czasu krzykn��. Czarna jedwabna torebka znaleziona przy zw�okach zawiera�a nie�le wypcHarry portfel, kilka monet luzem, wytworn� koronkow� chusteczk� bez �adnego monogramu i bilet powrotny pierwszej klasy do Londynu. �adnego punktu zaczepienia.
Wszystkie te szczeg�y zosta�y opublikowane przez �Daily Budget�. Krzycz�ce nag��wki codziennie donosi�y o poszukiwaniach �m�czyzny w br�zowym garniturze�. Przeci�tnie pi��set os�b dziennie zg�asza�o si� z informacj�, �e w�a�nie znalaz�o poszukiwanego. Wysocy, m�odzi m�czy�ni o smag�ych twarzach przeklinali dzie�, w kt�rym krawiec nam�wi� ich na uszycie br�zowego garnituru. Wypadek w metrze, jako nie maj�cy nic wsp�lnego z morderstwem w Mill House, poszed� powoli w zapomnienie.
Ja jednak nie by�am wcale taka pewna, czy to rzeczywi�cie by� zbieg okoliczno�ci. Kto� m�g�by powiedzie�, �e nie potrafi�am popatrze� na spraw� obiektywnie - wypadek w metrze stanowi� bowiem co� w rodzaju mojej prywatnej tajemnicy. Wiedzia�am, �e mi�dzy tymi dwiema sprawami musi istnie� jaki� zwi�zek. Zbyt du�o by�o zbie�no�ci - na przyk�ad i tu, i tam wyst�powa� m�czyzna o ogorza�ej twarzy, bez w�tpienia Anglik mieszkaj�cy na sta�e za granic�. Rozwa�ywszy to wszystko raz jeszcze, zdecydowa�am si� na kolejny krok. Uda�am si� do Scotland Yardu i za��da�am rozmowy z kim� prowadz�cym spraw� Mill House.
Moja pro�ba nie od razu zosta�a w�a�ciwie zrozumiana. Pocz�tkowo skierowano mnie do wydzia�u zajmuj�cego si� zgubionymi parasolami. W ko�cu jednak trafi�am do niewielkiego pokoiku, w kt�rym urz�dowa� detektyw-inspektor Meadows, niewysoki, rudow�osy m�czyzna o do�� irytuj�cych manierach. W k�ciku przycupn�� grzecznie jego podw�adny, tak�e w cywilnym ubraniu.
- Dzie� dobry - zacz�am nerwowo.
- Dzie� dobry. Zechce pani spocz��. O ile dobrze zrozumia�em, pani posiada jakie� informacje, kt�re mog� okaza� si� dla nas przydatne.
Z tonu inspektora mo�na by�o wywnioskowa�, �e to ostatnie uwa�a za wysoce nieprawdopodobne. Poczu�am, �e ogarnia mnie irytacja.
- Pan oczywi�cie s�ysza� o tym m�czy�nie zabitym w metrze. O tym, kt�ry mia� w kieszeni upowa�nienie z adresem w Marlow.
- Teraz rozumiem - rzek� inspektor. - Pani jest pann� Beddingfeld, kt�ra zeznawa�a w sprawie tego wypadku. Rzeczywi�cie ten cz�owiek mia� w kieszeni upowa�nienie. Takie samo mia�o pewnie wiele innych os�b i �adna z nich nie zosta�a zamordowana.
Zebra�am wszystkie si�y.
- A czy nie uwa�a pan za dziwne, �e ten cz�owiek nie mia� w kieszeni biletu?
- To nic wielkiego zgubi� bilet. Mnie te� si� to czasami zdarza.
- Ani pieni�dzy.
- Mia� troch� drobnych w kieszeni spodni.
- Ale nie mia� portfela.
- Niekt�rzy m�czy�ni nie u�ywaj� portfeli. Spr�bowa�am od innej strony.
- To, �e ten doktor nigdy si� nie zg�osi�, to tak�e osobliwy zbieg okoliczno�ci, nie uwa�a pan?
- Niekt�rzy lekarze s� tak zaj�ci, �e nie maj� czasu na czytanie gazet. Prawdopodobnie zapomnia� o wypadku.
- Pan, panie inspektorze, stara si� nie widzie� w tej sprawie nic niezwyk�ego - powiedzia�am ze s�odycz� w g�osie.
- C�, pani jest chyba zbyt przywi�zana do s�owa �niezwyk�y�, panno Beddingfeld. M�ode damy cz�sto maj� romantyczne usp