Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9729 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
FOCJUSZ
BIBLIOTEKA
TOM III
KODEKSY 223 � 237
EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL:
[email protected]
MMIV �
2
T�umaczenie i opracowanie: Oktawiusz Jurewicz
3
WYKAZ AUTOR�W
OM�WIONYCH W T. 3 �BIBLIOTEKI"
Diodor z Tarsu
Efrem z Amidy
Eulogiusz
German
Memnon
Metody
Sofroniusz z Jerozolimy
Stefan Gobar
�Kodeksy"
223
228. 229
225. 226. 227. 230
233
224
234. 235. 236. 237.
231
232
4
WYKAZ SKR�T�W
ACO Acta Conciliorum Oecumenicorum, ed. E. Schwartz, Strassburg
1914 nn.
Beck H.G. Beck Kirche und theologische Literatur im byzantinischen
Reich, M�nchen 1959 (Byzantinisches Handbuch im Rahmen des
Handbuchs der Altertumswissenschaft, t. 1, cz. 2).
CB Corpus Bonnense � Corpus scriptorum historiae Byzantinae, editio
emendatior et copiosior, consilio B.G. Niebuhrii C.F. instituta,
Bonn 1828-1897.
Cod. Codex lub Codices (�Kodeks" lub �Kodeksy") Biblioteki Focjusza.
EK Encyklopedia Katolicka, t. I-V, Lublin 1989.
FGH Die Fragmente der griechischen Historiker, wyd. F. Jacoby, t. I-II,
Berlin 1923-1926.
FHG Fragmenta Historicorum Graecorum, wyd. C. M�ller, 5 tom�w
Paris 1841, 1848, 1849, 1851, 1870.
GCS Die griechischen christlichen Schriftsteller der ersten (drei) Jahrhunderte,
Berlin 1897 nn.
gr. grecki, po grecku.
Hunger H. Hunger Die hochsprachliche profane Literatur der Byzantiner, t.
I-II, M�nchen 1978 (Byzantinisches Handbuch im Rahmen des
Handbuchs der Altertumswissenschaft, t. l, cz. 5: t. 2, cz. 5).
Jurewicz O. Jurewicz Historia literatury bizanty�skiej, Wroc�aw 1984.
Krumbacher K. Krumbacher Geschichte der byzantinischen Litteratur von Justinian
bis zum Ende des ostr�mischen Reiches (527-1453), M�nchen
1897, N.York 1958.
lac. �acina, po �acinie.
Mansi J.D. Mansi Sacrorum conciliorum nova et amplissima collectif),
Florentiae-Venetiis 1759 nn.
PG J.P. Migne Patrologiae cursus completus. S�ries Graeca, 1-161,
Parisiis 1857-1866.
PL J.P. Migne Patrologiae cursus completus. S�ries Latina, 1-217,
Parisiis 1844 nn.
R.E. Pauly-Wissowa Real-Encyklop�die der classischen Altertumswissenschaft,
Stuttgart 1893 nn.
5
SCh Sources Chr�tiennes, wyd. H. de Lubac, J. Danielem, C. Mond�sert,
Paris 1942 nn.
Sinko T. Sinko Literatura grecka, t. I, cz. 1, Krak�w 1931; t. I, cz. 2,
Krak�w 1932; t. II, cz. 1, Krak�w 1947; t. II, cz. 2, Krak�w 1948;
t. III, cz. 1, Krak�w 1951; t. III, cz. 2, Wroc�aw 1954.
SWP J.M. Szymusiak, M. Starowieyski S�ownik wczesnochrze�cija�skiego
pi�miennictwa, Pozna� 1971 (Staro�ytna my�l chrze�cija�ska,
pod red. J.M. Szymusiaka, t. II).
6
�KODEKSY" 223-237
223 208b
Przeczytali�my dzie�o Diodora1, biskupa Tarsu2, Przeciw przeznaczeniu2,
zawarte w o�miu ksi�gach i pi��dziesi�ciu trzech rozdzia�ach. Autor ukazuje si�
w nich prawdziwie religijny, nie b��dzi w kwestiach wiary �wi�tej w Syna
Bo�ego, kt�r� napastuje zapami�ta�e szale�stwo Nestoriusza. Dowody, jakimi
si� pos�uguje, przeprowadza w�a�ciwie i z talentem, stara si� obali� argumenty
ludzi wierz�cych w przeznaczenie, jednak miejscami zu�ywa swe si�y na walk�
z pozorem, gdy� nie precyzuje stanowiska przeciwnik�w w spos�b jasny i
dok�adny. St�d te� cz�sto mo�e si� wydawa�, �e zwalcza innych wrog�w, a nie
tych, z kt�rymi prowadzi wojn�. Mimo to rozwa�ny krytyk nie mo�e stawia�
autorowi zarzutu z powodu jego nieudanych pod tym wzgl�dem napa�ci, tam
bowiem, gdzie usi�uje zwalczy� b��dny pogl�d na przeznaczenie, nale�y go
uzna� za zas�uguj�cego na szacunek i wdzi�czno��.
1 Diodor z Tarsu (Antioche�czyk, ok. 330 - ok, 393) - biskup Tarsu od 387, wzmiankowany
ju� w Cod. 18, 85, 102. Kierownik antioche�skiej szko�y egzegetycznej Pisma �wi�tego,
pos�uguj�cej si� metod� podw�jnej interpretacji, dos�ownej i historycznej (por. H.
Langkammer [w:] EK t. I, kol. 647), nauczyciel Jana Chryzostoma (Cod. 25, 86, 172, 174)
i Teodora Antioche�czyka (Cod. 4, 38, 81), obro�ca nicejskiego symbolu wiary (por. Cod.
15, 88); SWP, s. 119-120; E. Kania Diodor z Tarsu [w:] EK, t. III, kol. 1332; C. Robert
Diodor os [57] Bischof von Tarsos [w:] R.E. IX.H1b. (1903) kol. 713-714. R. Abramowski
Untersuchungen zu Diodor von Tarsos, Zeitschrift f�r die Neutestamentliche Wissenschaft, t.
30 (1931), s. 250; Der theologische Nachlass des Diodor, tam�e, t. 42 (1949), s. 19-69; W.
Jaeger Studia in Photium, Rheinisches Museum, t. 103 (1960), s. 168-171; J. Quasten Initiation
aux Peres de l'Eglise, t. 3, Paris 1963, s. 558-564.
2 Tars (gr. Torsos, Tarsoi, dzi�. Tarsus) g��wne miasto Cylicji po�o�one w dolnym biegu
rzeki Kydnos (dzi� Tarsus Cayi w p�d. Turcji). Za�o�one w X/IX w. przed Chr., le�a�o ko�o
wa�nego traktu handlowego zwanego Wrotami Cylickimi; od 64 r. przed Chr. stolica prowincji
rzymskiej Cylicji; od VII w. po Chr. pod w�adz� Arab�w; zdobyte przez krzy�owc�w,
nale�a�o do Ma�ej Armenii. Miejsce urodzenia Paw�a Aposto�a.
3 Focjusz podaje najprawdopodobniej tytu� skr�cony (Peri heimarmenes); tytu� pe�ny,
podany w Liber Suda (pod has�em: Diodoros) brzmi: Kata astronomon kai astrologon kai
heimarmenes. Dzie�o zachowane jedynie w niniejszym wyci�gu Focjusza (wyd. PG 33, kol.
1546-1628; w wersji �ac. Contra astronomos et astrologos et fatum: PL 48, kol. 1148-1149);
por. P. Doli De Diodori Tarsensis libro Kata heimarmenes, Dissertationes Bonn 1923; D.
Amand Fatalisme et liberie dans I'Antiquite grecque, Louvain 1945; Ch. Sch�ublin Diodor
von Tarsos [w:] Theologische Realenzyklop�die Bd. VIII Berlin-New York, 1981, s. 763-767.
O przeznaczeniu patrz te� Cod. 237 [311 b nn.].
7
W pi��dziesi�tym pierwszym rozdziale zmierza jednocze�nie do zachwiania
i obalenia wiary w przeznaczenie oraz do zniszczenia herezji Bardesanesa4. Jest
ona na wp� szalona i w po�owie tylko opracowana, gdy� uwalnia dusz� od
przeznaczenia i od stawiania tak zwanych horoskop�w astrologicznych, pozostawiaj�c
jej woln� wol�, z drugiej za� strony podporz�dkowuje j� w�adzy cia�a
i tym rzeczom, kt�re jej dotycz� - mam na my�li bogactwo, ub�stwo, chorob�,
�ycie i �mier�, a tak�e sprawy od nas niezale�ne. Wszystko to jego herezja uwa�a
za dzie�a przeznaczenia. Tego w�a�nie Bardesanesa w spos�b jasny i dobitny
zwalcza Diodor, cz�owiek niezwykle gorliwy i rozmi�owany w nauce. Wykazuje
on, �e Bardesanes ujawnia w swoich wywodach po�ow� b��du o przeznaczeniu,
w rzeczywisto�ci natomiast potwierdza go ca�kowicie, poniewa� - jego zdaniem
- wi�kszo�� dozna� i czynno�ci cielesnych przebiega i dokonuje si� zazwyczaj pod
wp�ywem dzia�ania oraz wsp�dzia�ania duszy, jak i dzi�ki jej przyzwoleniu.
W pierwszej ksi�dze autor dokona� og�lnego przegl�du kwestii dotycz�cych
tak�e przeznaczenia i przyczyn, kt�re pozwoli�y omawianej herezji na swobodne
rozprzestrzenienie si�, po czym wyst�pi� przeciw g�oszonemu pogl�dowi, jakoby
�wiat nie zosta� stworzony (hipoteza o przedwieczno�ci �wiata, s�dzi�, da�a pocz�tek
herezji o przeznaczeniu). Na tym sko�czy� pierwsz� ksi�g�, lecz nie poniecha�
tej spornej kwestii r�wnie� w ksi�dze drugiej. Dlatego w dziesi�tym rozdziale,
dowodz�c, �e �wiat, jak i cz�owiek go zamieszkuj�cy, zosta� stworzony, przyst�pi�
do mniej wi�cej tego rodzaju argumentacji:
Poniewa� ka�da [209a] jednostka ludzka, jak twierdzi�, jest zniszczalna i ulega
rozk�adowi, a zarazem odradza si�, jest rzecz� oczywist�, �e r�wnie� jej natura
zmierza do tego samego rozk�adu i trwa jedynie w kolejno nast�puj�cych po sobie
jednostkach. Tak wi�c to, co jest przedwieczne, nie zawiera w sobie niezniszczalno�ci
rozumianej jako nast�pstwo jednostek po sobie, lecz posiada j� samo w sobie
i w swym w�asnym bycie. To, �e �wiat zosta� stworzony, jasno wynika z faktu,
�e r�wnie� zosta�y stworzone istniej�ce w nim substancje pierwotne: ogie�, woda,
ziemia, powietrze. Ka�da z owych substancji kolejno ginie i odradza si�. Natomiast
to, �e ziemia jest zniszczalna, wyp�ywa w spos�b oczywisty st�d, �e r�wnie�
cz�owiek i pozosta�e istoty �yj�ce ulegaj� zniszczeniu zmieniaj�c si� w ziemi�;
4 Bardesanes (syryjski Bar Daisan, 154 - ok. 222) - zhellenizowany teolog, pisarz i herezjarcha;
za�o�y� w�asn� gmin� wyznawc�w (bardesanici). Zwolennik gnostycyzmu i szko�y
Walentyna (patrz Cod. 120 przyp. 3), polemizowa� z Marcjonem (patrz Cod. 96 przyp. 37);
g�osi� chrystologi� doketyczn� (wed�ug kt�rej Jezus Chrystus mia� cia�o pozorne, nie podlegaj�ce
cierpieniom i �mierci gr. dokema - poz�r) o wolnej woli cz�owieka, ale tylko poza
konieczno�ciami istniej�cymi w jego naturze; gwiazdy otrzyma�y, wed�ug niego, od Boga
moc wp�ywania na �ycie ludzkie i t� moc nazwa� on Przeznaczeniem. G��wne jego dzie�o
astrologiczne, zatytu�owane O Przeznaczeniu, znane w ca�o�ci z odnalezionego w 1885 r.
r�kopisu, wydali W.E. Cureton Spicilegium Syriacum, London 1885 i F. Nau [w:] Patrologia
Syriaca, Paris 1907, I, 2, s. 490-658 (z przek�adem francuskim). Zwalcza� go �w. Efrem (Cod.
196); SWP, s. 85; J. Quasten 1264; Krumbacher, s. 661-662; H.H. Schaeder B. von Edessa in
der �berlieferung der griechischen und syrischen Kirche, Zeitschrift f�r Kirchengeschichte,
Stuttgart 51 (1932), s. 21-73.
8
obr�cenie si� w ziemi� stanowi bowiem dow�d tego, �e wszystko, co �yje,
pochodzi z owej zniszczalnej ziemi. Zreszt� i teraz jeszcze wiele istnie�
powstaje dzi�ki tej zmianie i zniszczeniu. Jak�e zatem mog�oby pozosta�
niezniszczalne to, co ulega zmianie, nawet je�liby nie wykazywa�o w spos�b
absolutnie oczywisty swej zniszczalno�ci? Ka�da bowiem zmiana jakiego�
bytu, kt�ry ju� od jakiego� czasu istnieje w naturze, oznacza przede wszystkim
wy��czenie go z poj�cia niezniszczalno�ci. Je�li cz�owiek by�by przedwieczny,
to jak�e m�g�by podlega� w�adztwu przeznaczenia czyli losu5. To, co nie
jest stworzone, nie wymaga jakiego� innego bytu dla swojego w�asnego istnienia.
Je�li kto�, zmuszony oczywisto�ci� fakt�w, wyznaje, �e wszystko, co �yje na
ziemi, w morzu, powietrzu, zosta�o stworzone, �e przeznaczenie powoduje swym
dzia�aniem ruch ci�g�y zapewniaj�c wieczne trwanie i �e wszystkie powy�ej
wzmiankowane byty wywodz� si� z wiecznej, nie stworzonej energii, to tym samym
dopuszcza argument do zbicia takiego wyznania. Nie jest bowiem rzecz�
mo�liw�, �eby omawiane istnienia by�y stworzone i �miertelne, a jednocze�nie
rz�dy nad nimi by�y wieczne. Tym, co istnieje, kto� rz�dzi i nad tym panuje.
Wpierw powo�uje do �ycia to, co nie istnieje, a nast�pnie tym kieruje, natomiast
nie kieruje i nie rz�dzi tym, czego nie by�o przed jego istnieniem i potem dopiero
powo�uje to do istnienia.
Autor utrzymuje, �e podstawowe elementy zosta�y stworzone i, jak wynika,
z obserwacji, s� sobie wzajemnie potrzebne, natomiast to, co jest przedwieczne,
jest r�wnie� niezmienne i nie potrzebuje niczego. Przeciwnie, elementy nie mog�
si� oby� bez siebie po to, by si� same zachowa�y i mog�y zachowa� istoty w nich
�yj�ce. Ca�y �wiat jest tak�e dzie�em stworzenia. Widzimy go jako syntez�, na
kt�r� sk�adaj� si� niebo, ziemia i to wszystko, co si� mi�dzy nimi znajduje. Je�li
bowiem � jak oko czy g�owa dla ca�ego cia�a - niebo jest najcenniejszym elementem
dla �wiata, to -jak g�owa czy oko do�wiadczaj� tych samych, co i reszta cia�a,
dozna� - tak i niebo wsp�uczestniczy w tych samych doznaniach, co i ziemia
[209b], woda, powietrze, czy wszystkie inne zawarte w nich zniszczalne pierwiastki,
i nie uniknie og�lnego zniszczenia.
5 W oryginale: Hyp� tes geneseos etoi tes heimarmenes (por. 210a, 212a). Przek�ad obu
synonimicznych niemal wyraz�w nastr�cza trudno�ci i wymaga zaj�cia stanowiska. Genesis
w wyst�puj�cym tu zakresie semantycznym znaczy: 1. urodziny, urodzenie si�, powstanie
(�ac. Genitura, nativitas); 2. w astrologii - godzina, czas narodzin, horoskop, ale i gwiazda,
konstelacja temu towarzysz�ca. Astrolog ustala� horoskop, tzn. punkt ekliptyki, w chwili
jakiego� wydarzenia. Kiedy ten punkt zbiega� si� z urodzinami jednostki ludzkiej, w�wczas
rodzi�o si� te� jej przeznaczenie - genesis. Heimarmerie (imies��w rodz. �e�skiego czasu
przesz�ego dokonanego czasownika meiromai) znaczy r�wnie� przeznaczenie, los i jest w�a�ciwie
synonimem genesis. Tak rozumiem cytowan� powy�ej cz�� zdania hyp� tes... tzn.
przez przeznaczenie, czyli los. Gr. etoi znaczy: lub, czyli - wed�ug gramatyk�w greckich jest
partyku�� s�u��c� cz�sto obja�nianiu jednego wyrazu przez drugi. U Focjusza po��czenie
obu wyraz�w genesis koi heimarmene wyst�puje tylko cztery razy, poza tym u�ywa on tylko
wyrazu genesis.
9
Jak wi�c to, co podlega przeznaczeniu, mia�oby by� niezniszczalne? Czy te�
-jak to, co dla swego istnienia nie musi mie� obcych element�w, mia�oby doj�� do
tego, by potrzebowa� obcego w�adztwa i to takiego, kt�re nie jest dobre? Co
lepszego dla istot przedwiecznych powstanie z tego w�adztwa, kt�re jest ich w�asne?
Przecie� ka�da zmiana natury przedwiecznej oznacza jej niszczenie i wy��czenie
ze stanu istnienia nie maj�cego pocz�tku. Jak�e wi�c istoty przedwieczne
mog�yby si� podporz�dkowa� przeznaczeniu po to, by ocali� w sobie w�a�ciwo��
istot przedwiecznych lub po to, �eby j� ochroni�? Je�liby kto� powiedzia�, �e
zmiana jest w nich przedwieczna, to doszed�by do najbardziej niepoj�tego wniosku,
gdy� zmiana jest doznaniem maj�cym pocz�tek, a nikt przecie� nie m�g�by
m�wi� o zmianie nie maj�cej pocz�tku. Kr�tko powiedziawszy, zmiana wszelkiej
m�dro�ci zawartej w elementach oraz w istotach i cia�ach od nich pochodz�cych,
wieloraka odmienno�� ich kszta�t�w, barw i innych cech niemal g�o�no m�wi�,
�eby nie uwa�a� �wiata za przedwieczny ani za powsta�y samorzutnie, ani te� za
dzie�o nie b�d�ce tworem Opatrzno�ci, wr�cz przeciwnie, nale�y jasno wiedzie�
i uznawa� za fakt bezsporny, �e to B�g powo�a� go do istnienia i wszystko, co jest
na nim - i to do dobrego istnienia.
Mo�e kto� powie, �e wszystko zosta�o stworzone, a jedynie natura i gwiazdy
w swym biegu nie powsta�y w wyniku stworzenia. Ale, po pierwsze, do czego
odnosi�oby si� to �stworzenie", zanim zosta�y stworzone jakiekolwiek istoty? Kto
za� jest stw�rc� element�w? Nikt, one si� same stworzy�y? To, co jest przedwieczne,
nie mo�e si� podda� zmianie z w�asnej woli, gdy� wszystkie byty dzia�aj�
zgodnie z w�asn� natur�, a zw�aszcza z natur� przedwieczn�. Przedwieczno�� nie
znios�aby czego�, co pochodzi sk�din�d wbrew jej woli. Nie mo�na ujarzmi� tego,
co jest silniejsze, a nie ma nic silniejszego od przedwiecznej natury. W jaki spos�b
mog�oby zreszt� powsta� co�, co nigdy nigdzie nie istnia�o, bez udzia�u stw�rcy?
Dlaczego ci, kt�rzy odbieraj� Bogu moc tw�rcz�, przypisuj� bytom moc samoistnego
powstawania z niebytu? Je�liby mog�y one powstawa� samoistnie, to dlaczego
nie mia�yby same zatroszczy� si� o panowanie nad sob�, a przecie� maj�
potrzeb�, by kto� inny troszczy� si� o nie? Powsta� z niebytu jest bowiem du�o
trudniej ni� istnie�, kiedy si� ju� zosta�o zrodzonym.
Jak�eby wi�c byty mog�y urzeczywistni� to, co jest trudniejsze, nie posiadaj�c
tego, co jest �atwiejsze, chyba �e otrzyma�y to od kogo� innego? Jak�e przeznaczenie
mo�e panowa� nad ziemi�, powietrzem i innymi �ywio�ami, kt�rych nie zrodzi�o?
W�a�ciwo�ci� stw�rcy jest bowiem to, �e on jedynie panuje nad wytworami,
kt�rych natur� zna, poniewa� je stworzy� i wie, jak maj� si� utrzyma�, na skutek
czego zu�ywaj� si� [210a] i ulegaj� zniszczeniu. Je�li niekt�rzy ludzie maj� czelno��
przypisywa� �ywio�om i przeznaczeniu si�� sprawcz�, to niech nam powiedz�,
jaka to gwiazda wchodz�c w okre�lony znak zodiaku zrodzi�a ziemi�, jaka
- powietrze, jaka - ogie�, a jaka - wod�! Nie mogliby jednak tego powiedzie�,
chocia�by usi�owali ple�� jeszcze wi�cej g�upstw. Z drugiej strony, je�li przeznaczenie
nie dokonuje tylko raz aktu tw�rczego wobec tego, co stworzy�o, lecz
cz�sto powo�uje do �ycia te same twory w pewnych okresach, to niech nam
wyka��, �e cz�sto powstawa�y liczne zespo�y ziem, liczne kompleksy w�d, czy
10
liczne zespo�y m�rz; st�d te� ludzie, kt�rzy tak twierdz�, b�d� tworzyli niesko�czono��
�wiat�w.
Jest to jednak niemo�liwe. Jest wi�c niemo�liwe tak samo jak to, �eby przeznaczenie
raz tylko powo�ywa�o do �ycia jeden z element�w. Je�li ci ludzie - wpadaj�c
z jednego szale�stwa w drugie - powiadaj�, �e elementy stworzone przez
Boga nie podlegaj� w�adzy przeznaczenia, kt�re - jak b�stwo - samo jest przedwieczne,
to w spos�b jeszcze bardziej jawny ods�aniaj� swoj� g�upot�. Dlaczego
bowiem b�stwo podporz�dkowa�o swoje w�asne powstanie bez�adnemu przeznaczeniu?
Czy dlatego, �e B�g sam nie mia� m�dro�ci opatrzno�ciowej? Kt� m�g�by
znie�� takie blu�nierstwo, kto potrafi�by �cierpie� tak� niedorzeczno��, �e b�stwo
posiada si�� tworzenia, lecz nie mog�o przewidzie�, �e przeznaczenie mu j� wydrze?
Po tym nast�puje r�j dziesi�tk�w tysi�cy innych niedorzeczno�ci.
Je�li natomiast B�g stworzy� co� w swej dobroci, to r�wnie� sprawuje nad tym
rz�dy jako Opatrzno��, a poj�cie przeznaczenia, czyli losu, jest zbyteczne i bezpodstawne.
Jak zatem nale�y pojmowa� niebo w jego przedwieczno�ci? Jako istniej�c�
cz�� i os�on� z�o�onego �wiata? Przecie� to, co jest odwieczne, nie mo�e
by� ani jak�� os�on�, ani miejscem stworzenia innych byt�w; jest ono wolne od
wszelkich tego rodzaju w�a�ciwo�ci. Tymczasem z hipotezy, kt�r� wymy�lili ludzie,
jasno wynika, �e ani niebo, ani gwiazdy nie s� przedwieczne. I powiadaj�, �e
jedne gwiazdy s� dobroczynne, inne - szkodliwe. Wszystkim im wyznaczyli oddzielne
siedziby, w kt�rych osadzone, jedne gwiazdy ulegaj� zepsuciu i staj� si�
coraz gorsze, inne przeciwnie, b�d�c z�ymi, zmierzaj� ku dobremu lub z dobrych
staj� si� jeszcze lepsze. Jak wi�c ci mog� mniema�, �e s� one niedost�pne dla
cierpienia, �e stanowi� twory proste, pojedyncze lub przedwieczne, i wymy�la�
dziesi�tki tysi�cy innych okre�le�? Na tym ko�cz� si� druga ksi�ga i dziesi��
rozdzia��w, kt�re dochodz� do rozdzia�u dwudziestego rozpoczynaj�c si� od dziesi�tego6.
W trzeciej ksi�dze na przestrzeni rozdzia��w dwudziestego pierwszego, dwudziestego
drugiego oraz dwudziestego trzeciego i dwudziestego czwartego autor
usi�uje zbi� argumenty tych, kt�rzy przyjmuj� hipotez� [210b] o kulisto�ci ziemi,
lecz jego kontrargumenty rozwijaj� si� poprzez silne odpieranie dowod�w strony
przeciwnej. Nie chce przyzna� niebu kszta�tu kuli w przekonaniu, �e tego rodzaju
koncepcja prowadzi do wiary w przeznaczenie, a przecie� �aden wyw�d tego nie
narzuca. Z faktu bowiem, �e ziemia jest kulista, nie wynika, �e jednocze�nie
przyjmuje si� z konieczno�ci wiar� w przeznaczenie.
Rozdzia�y dwudziesty pi�ty i dwudziesty sz�sty przedstawiaj� argumenty zgodne
z prawdziw� wiar�, nie maj� jednak w sobie odpowiedniej si�y dla obalenia
wysuni�tej hipotezy b�d�cej przedmiotem sporu. W rozdziale dwudziestym si�dmym,
po�wi�conym niebu i gwiazdom tam rozsianym, autor m�wi o pogl�dach,
kt�re nazywa pogl�dami astrolog�w; nie przedstawia ich w postaci prawdziwej;
jego argumentacje nie s� dowodne, w czasie wywod�w nie okazuj� si� �atwo
6 Nie tyle od dziesi�tego, ile od jedenastego, jak ju� zauwa�y� P. Doll, dz. cyt., s. 10.
11
przekonuj�ce. Rozdzia� dwudziesty �smy, skierowany r�wnie� przeciw tym samym
pogl�dom, popada w taki sam spos�b dowodzenia, jednak nie brak tu
�atwo�ci w przekonywaniu. W dwudziestym dziewi�tym autor opowiada, jak astrologowie
dziel� ca�� ziemi� na cz�ci odpowiadaj�ce dok�adnie dwunastu znakom
zodiaku. Odnosz� oni podzielone obszary ziemi, oczywi�cie wraz z ich mieszka�cami,
do odpowiedniego znaku zodiakalnego. Owe podzielone obszary znajduj�
si� ka�dy pod jednym ze znak�w zodiaku, kt�re na kszta�t chmury os�aniaj�
podporz�dkowane im obszary i kr��� nad nimi. Wed�ug astrolog�w sklepienie
niebieskie znajduje si� w stanie ci�g�ego ruchu, a wraz z nim kr��y dwana�cie
znak�w zodiaku. Jest wi�c rzecz� niemo�liw�, �eby ka�dy znak panowa� zawsze
nad tym samym obszarem ziemi7. Przeciwnie, wiruj�c wraz z firmamentem, ka�dy
znak zodiaku przechodzi nad wszystkimi obszarami ziemi zale�nie od ruchu firmamentu
raz na wsch�d, raz na zach�d, b�d� na po�udnie, a nie stoi nieruchomo
w miejscu nad jednym obszarem. Wynika st�d wniosek, �e ka�dy znak zodiaku
panuje tak nad przypisanym mu obszarem ziemi, jak i, w nie mniejszym stopniu,
nad innym.
Co wi�cej, je�li wed�ug astrolog�w ziemia znajduje si� w samym �rodku
i w centrum znaku na niebie, je�li kt�rykolwiek znak zodiaku jest du�o od niej
wi�kszy wszerz i wzd�u�, to jak�e by�oby mo�liwe, �eby ka�dy z dwunastu
obszar�w ziemi odpowiada� dok�adnie ka�demu znakowi zodiakalnemu, �eby
mia� taki sam, jak on, wymiar? Czy by�oby to mo�liwe, by dzi�ki temu utrzymywa�
podobie�stwo do niego, i to w�wczas, kiedy ziemia w ca�o�ci nie by�a
zamieszka�a, lecz w ogromnej wi�kszo�ci pozostawa�a niezamieszkana przez ludzi,
czy to z powodu zbyt wielkiego skwaru, czy zimna, a od pocz�tku obszar ten by�
zupe�nie wyizolowany?
Je�li nawet nie twierdz�, �e znaki zodiaku panuj� lokalnie nad obszarami ziemi,
�e ich rozmiary fizyczne odpowiadaj� rozmiarom ziemi, to przynajmniej [211 a]
utrzymuj�, �e ka�dy znak zodiakalny przejawia naturaln� sk�onno�� do danego
obszaru ziemi i rozdzielaj� pomi�dzy znaki zodiaku cz�ci ziemi w spos�b niezwyk�y:
kleszczom Raka przydzielaj� na zewn�trz wysuni�te i wystaj�ce partie
ziemi w ca�ej ich rozci�g�o�ci, rogom Byka i jego nogom - inne, takie, kt�re maj�
podobne do nich kszta�ty.
Co wi�cej, je�li ka�dy znak zodiaku sk�ania si� w spos�b naturalny do przypisanej
mu cz�ci ziemi, a jednocze�nie wyrz�dza jej szkody, niszczy j� przez trz�sienia
ziemi, wojny, po�ary, kl�ski nieurodzaju, kiedy w tym miejscu pojawia si� z�a
gwiazda, gdy natomiast przychodzi kt�ra� z gwiazd pomy�lnych, przynosi ze sob�
najwi�ksze dobrodziejstwa za po�rednictwem uprawy roli, nowych budowli, urodzaj�w,
to jak mog� istnie� miejscowo�ci, kt�re na skutek zbyt wielkiego mrozu
czy upa�u zawsze s� pozbawione wszystkiego? Dlaczego ani gwiazda pomy�lna nie
odbierze im pustynnego charakteru i nie obdarzy ich umiarkowanym klimatem,
7 Wed�ug teorii geocentrycznej ziemia stanowi nieruchomy �rodek wszech�wiata,
dooko�a niej obracaj� si� wszystkie cia�a niebieskie.
12
ani �adna feralna gwiazda zodiaku, przybywaj�c nad miejscowo�ci zamieszka�e
nie przekszta�ci ich w ca�kowit� pustyni� ani nie doprowadzi do zag�ady?
Je�li bowiem nadejd� ulewne deszcze, burze gradowe, uderzenia piorun�w i zniszcz�
wszystko to, co si� znajduje na tych obszarach, to ich naturalna w�a�ciwo��
ponownie przywr�ci je do stanu obfito�ci zgodnie z prawami przyrody. Natomiast
�adna dobroczynna gwiazda nigdy nie przynios�a nic po�ytecznego obszarom
pustynnym. Jedynie natura panuje na pustyniach i gdziekolwiek indziej; byty
otrzyma�y j� od Boga r�n�. Deszcz nie mo�e pada� tam, gdzie pada�by wbrew
naturze, od �nieg�w nie mog� si� uwolni� obszary, na kt�rych zawsze panuj�
siarczyste mrozy.
Je�li ci ludzie przyjmuj� sta�o�� natury dla poszczeg�lnych obszar�w ziemi jako
dow�d, �e ka�dy znak zodiaku przywi�za� si� do okre�lonej cz�ci ziemi, to s�abo��
ich wywod�w dowodnie wykazuj� trz�sienia ziemi i zmiany, jakie powoduj�,
i to �e regiony �yzne staj� si� ja�owe. Cz�sto umiarkowany klimat obszar�w
korzystnie po�o�onych ulega� ca�kowitej zmianie, natomiast nigdy nie zasz�a zmiana
na terenach dzikich i niezamieszka�ych.
Takie s� dane zawarte w rozdziale trzydziestym. Poci�gaj� one za sob� okre�lone
skutki i mog� by� przekonuj�ce. Co do pozosta�ych, jedne om�wiono w poprzednich
rozdzia�ach, inne przedstawiono raczej na podstawie ich wygl�du i powierzchownie.
W rozdziale trzydziestym pierwszym autor wysuwa zagadnienia budz�ce w�tpliwo�ci,
usi�uje wstrz�sn�� pogl�dami astrolog�w i stawia pytanie, dlaczego znaki
zodiaku nazywaj� si� siedzibami planet. Czy dlatego, �e znajduj� si� one trwale
umocowane na niebie? Czy wszystkie gwiazdy, podobnie jak one umieszczone na
sta�e, b�d� ich siedzibami? Czy raczej dlatego, �e planety nie poruszaj� si�? W ten
spos�b w�a�ciwie wszystkie nieruchome gwiazdy mog�yby im s�u�y� za siedziby.
Czy dlatego, �e ka�da sta�a gwiazda zdradza sk�onno�� ku swej [211 b] planecie?
Dlaczego� wi�c r�wnie� planety nie s� siedzibami znak�w zodiaku? A jak to si�
dzieje, �e planety dobroczynne i z�e, a tak�e znaki zodiaku �ywi�ce do siebie
wzajemne sk�onno�ci, nie stanowi� jedne dla drugich siedzib? Mo�e jest tak dlatego,
�e znaki zodiaku sk�adaj� si� z wielu gwiazd, a ka�da gwiazda jest tworem
prostym. Z tego, co stanowi z�o�ono��, jak� s� nieruchome gwiazdozbiory, mog�
astrologowie robi� siedziby gwiazd ruchomych. Du�o bowiem konstelacji sta�ych
m�g�by odkry� jeszcze ten, kto by zechcia� dobrze poszuka�. I je�li jest tak dlatego,
�e same znaki zodiaku tworz� w�a�ciwe koniunkcje wraz z planetami, to
dlaczego nie uwa�a si� r�wnie� planet za siedziby znak�w zodiaku, kt�re wsp�dzia�aj�
z nimi? Je�li wi�c dzieje si� tak z tego powodu, �e planety mog� uaktywni�
si�y znak�w zodiaku albo uczyni� je bezsilnymi, to dlaczego nie stanowi� one
siedzib jedne dla drugich, kiedy potrafi�, jak utrzymuj� astrologowie, nada�
swym wzajemnym konfiguracjom moc albo doprowadzi� je do unicestwienia?
W jaki spos�b same znaki zodiaku wsp�dzia�aj� z planetami? Czy�by reszta
sta�ych konstelacji by�a niepotrzebna? Dlaczego wreszcie, jak utrzymuj�, planety
mog� wywiera� wp�yw dobroczynny lub wyrz�dza� szkody? Czy to dlatego, �e s�
one w ci�g�ym ruchu? Je�li tak, to �aden z dwunastu znak�w zodiaku nie b�dzie
13
wywiera� ani dobrego, ani z�ego wp�ywu, podobnie jak jakikolwiek inny gwiazdozbi�r
sta�y. I je�li, powiada autor, dzieje si� tak dlatego, �e planety przechodz�
przez znaki zodiaku, to strefy i obszary powietrzne, kt�re s� ich drogami, mia�yby
w du�o wi�kszym stopniu mo�no�� wp�ywania dobroczynnego lub szkodliwego.
Poniewa� jednak planety, jak utrzymuj� astrologowie, znajduj� si� du�o ni�ej pod
niebem, nie dotykaj� go.
Dlaczego wreszcie Ksi�yc mo�e si� zmniejsza� i powi�ksza�? Dlaczego znaki
zodiaku pozwalaj� na to, �eby S�o�ce i Ksi�yc by�y wolne od ruchu wstecznego,
skoro planety kieruj� ruchami post�powymi, unieruchomieniem i ruchami wstecznymi?
I je�li Kronos8 wydaje si� mniejszy, jak utrzymuj�, ni� jest w rzeczywisto�ci,
a wi�kszy od pozosta�ych planet, poniewa� biegnie po orbicie wi�kszej ni� ich
orbity, to dlaczego S�o�ce wydaje si� wi�ksze od Ksi�yca; biegnie przecie�
w czwartej strefie ponad nim i powinno wydawa� si� du�o mniejsze od niego. Tak
wi�c wszystko, co tworz� w swoich elaboratach astrologowie, jest stekiem
k�amstw i wymys��w. Tak� oto tre�� zawiera trzydziesty pierwszy rozdzia�.
Rozdzia� trzydziesty drugi nie przynosi niczego, co by by�o przynajmniej pozorn�
prawd� w obalaniu argument�w przeciwnych, lecz o ile autor w argumentacji
okazuje si� wyznawc� prawdziwej wiary, o tyle nie ma w nim energii, przynajmniej
w zwalczaniu fa�szywego pogl�du. I trzydziesty trzeci rozdzia� charakteryzuje
si� tak� sam� moc� skutecznego przekonywania. Argumenty, jakie wysuwa
dla obalenia pogl�du, �e niebo jest kul�, mog� stanowi� r�wnie [212a] trudne
kwestie sporne obracaj�ce si� tak�e przeciwko tym, kt�rzy twierdz�, �e jest ono
p�kul� czy sklepieniem lub jeszcze czym� innym o podobnych kszta�tach. I na
tym ko�czy si� trzecia ksi�ga.
W rozdzia�ach trzydziestym czwartym, trzydziestym pi�tym i trzydziestym sz�stym
ksi�gi czwartej autor porusza nast�puj�ce tematy. Wychodzi od r�nicy, jaka
istnieje mi�dzy ziemi� zamieszka�� a jej obszarem niezaludnionym oraz od odmienno�ci
w�a�ciwych innym jej cz�ciom. Odrzuca koncepcj� przeznaczenia. Zastanawia
si� bowiem, jaki ruch gwiazd sprawia, �e jeden obszar ziemi pozostaje
niezamieszka�y wskutek nadmiernego zimna, a inny ze wzgl�du na zbyt wielkie
gor�co. Czy ten w�a�nie obszar jest niemal nie zaludniony dlatego, �e trapi go
upa�, a tamten, poniewa� ci�gle jest pokryty �niegiem i pozostaje surowy z powodu
przenikliwego zimna? Dlaczego dla ich dobra przeznaczenie, kt�re wci�� powoduje
sta�e zmiany w innych strefach ziemi, nie zmienia w�a�ciwo�ci powietrza?
A poniewa� tak si� dzieje, to jest rzecz� oczywist�, �e ani bieg planet, ani uk�ad
znak�w zodiaku, lecz jedynie natura S�o�ca stanowi przyczyn� om�wionych r�nic
ze wzgl�du na odleg�o�ci dziel�ce obszary ziemskie i na ich r�ne po�o�enie.
A znowu dlaczego Nil wylewa w okre�lonej porze roku, nawadnia i czyni
urodzajnym jedynie Egipt, podczas gdy poza tym ca�� ziemi� wsz�dzie nawil�aj�
deszcze? Dlaczego te� wewn�trznego obszaru Tebaidy9, nazywanego Oaz�10, nie
8 Kronos - w mitologii greckiej Syn Uranosa (Nieba) i Gai (Ziemi), uto�samiony z rzymskim
Saturnem, kt�rego imieniem nazwano sz�st� planet� Uk�adu S�onecznego, najbardziej
oddalon� od S�o�ca.
14
nawadnia ani rzeka, ani deszcz, cieszy si� on natomiast z w�d �r�de� istniej�cych
dzi�ki licznym pracowitym r�kom mieszka�c�w, gdy� nie bij� one samorzutnie
i nie ma tam opad�w deszczu p�yn�cych po ziemi i sp�ywaj�cych naturalnymi
podziemnymi kana�ami, jak to si� dzieje u nas? Om�wione zjawisko sprawia, �e
w miejscowo�ciach po�o�onych u podn�a g�r s� �r�d�a, z kt�rych wyp�ywaj�
rzeki o przejrzystych i s�odkich wodach, natomiast r�wnoleg�e r�wniny nie po�o�one,
jak tamte, w pobli�u g�r i najcz�ciej bardzo p�askie nie maj� wody lub maj�
jej bardzo ma�o. Jest ona ci�ka i gorzka, nie wytryskuje, znajduje siej� natomiast
w zag��bieniach ziemi i nigdy nie mo�e jej wystarczy� przez ca�e lato.
Je�li przeznaczenie panuje nad wszystkim, to dlaczego planeta wchodz�ca do
wodnistego znaku zodiaku, kt�ry sobie upodoba�a, nie nape�nia jednocze�nie
ca�ej ziemi deszczem? Dlaczego jeden obszar ziemi cz�sto ulega zniszczeniu od
nadmiaru wody, podczas gdy drugi w tym samym czasie cierpi na posuch�, mimo
�e oba nie s� zbyt odleg�e od siebie? I przeciwnie, widzimy, �e w innym czasie
spotyka je co� zupe�nie odwrotnego. Mo�e sprawia to jakie� przeznaczenie w�a�ciwe
dla ludu danego kraju, jak to astrologowie [212b] sobie wyobra�aj�, albo
mo�e bli�ej nie okre�lone gwiazdy zodiakalne11 ukazuj�ce si� jednocze�nie ze znakiem
zodiaku zak��caj� normalny wp�yw gwiazd, a przeznaczenie og�lne jest
bezsilne, je�li nie wsp�dzia�a z nim przeznaczenie lokalne?
Tak wi�c przeznaczenia lokalne wp�ywaj� na powietrze, a wodnisty znak zodiaku
w po��czeniu z w�a�ciw� sobie planet� nie wywiera �adnego wp�ywu, je�li
przeciwstawi mu si� przeznaczenie lokalne. I dlaczego w pewnych miejscach woda
zdatna do picia wyst�puje rzadko, w innych natomiast jest jej pe�no, w jeszcze
innych, obfituj�cych nadto w gor�ce �r�d�a, tryska samorzutnie? Na Sycylii,
w Galii12. Licji13 i u wielu innych lud�w najwi�ksze g�ry ziej� wiecznym ogniem
tak silnym, �e jest on widoczny w nocy nawet z bardzo daleka i ani ch��d go nie
pomniejsza, ani deszcz nie gasi; nie wyrz�dza on szk�d ro�linno�ci na ziemi, nie
znaj� go le��ce w pobli�u okolice i same nie posiadaj� czego� takiego.
Co spowodowa�o takie zr�nicowanie region�w, klimat�w, w�d, r�wnin, g�r?
Czy� nie dwana�cie znak�w zodiaku i siedem planet? Dlaczego wi�c nie dzia�aj�
one wsz�dzie jednakowo? A jednak wsz�dzie mo�na znale�� biednych i bogatych,
w�adc�w i poddanych, chorych i zdrowych, i tak dalej. Dlaczego wi�c nie wsz�dzie
wyst�puj� deszcze i susze, i inne zjawiska, o kt�rych przedtem m�wili�my? A metale:
z�oto, srebro, br�z, cyna, o��w i inne, jakiemu przeznaczeniu zawdzi�czaj�
9 Tebaida - patrz Cod. 80 przyp. 64.
10 Oaza - patrz Cod. 80 przyp. 60.
11 Gwiazdy zodiakalne (gr. paranatellon, od czasownika paranatello - wschodz� obok,
w pobli�u) - termin oznacza w�a�ciwie gwiazd� wschodz�c� w pobli�u innej gwiazdy.
12 I. Bekker nie przyjmuje lekcji �w Galii" (r�kopisy A., M.) i proponuje: �w Italii", gdy�
chodzi tu w og�le o czynne wulkany, takie jak Etna, Wezuwiusz, G�ra Chimera, i o ognie
wulkaniczne w Licji (patrz Cod. 72 [46a]).
13 Licja - kraj po�o�ony na p�d. Azji Mniejszej, w 43 r. przed Chr. w��czony do pa�stwa
rzymskiego jako cz�� prowincji Pamfilia.
15
swoje w�a�ciwo�ci? W to, �e B�g dla naszego dobra wyposa�y� ziemi� w tak�
r�norodno�� i w dziesi�tki tysi�cy innych rozmaito�ci, wierzymy �wi�cie i oddajemy
Mu cze��. Natomiast tego, �e przeznaczenie tworzy rzemie�lnik�w tylko
po to, aby mogli wykorzysta� te metale, nie powiedzieliby�my ani my, ani ktokolwiek
inny przy zdrowych zmys�ach.
Co wi�cej, je�li we wszystkich regionach ziemi od stworzenia �wiata istniej�
dziesi�tki tysi�cy r�nic wyodr�bniaj�cych jeden region od drugiego i wszystkie
one pozostaj� wiecznie nienaruszone, nie wyrz�dzaj� im te� �adnej szkody zmiany
powodowane przez przeznaczenie (nigdy bowiem nie zanikn�y przyp�ywy i odp�ywy
morza, niewyczerpane �r�d�a ognia, r�nice w�a�ciwe istotom �ywym w ka�dym
regionie ani ogromna liczba innych odr�bnych cech charakterystycznych
pozostaj�cych wci�� bez zmiany) i je�li tak wielkie rzeczy uwolni�y si� od zwi�zku
z przeznaczeniem, to jak astrologowie mog� m�wi�, �e bez niego nie powstaje nic,
nie istnieje nic i nic nie podlega kierowaniu? Z przyjemno�ci� dowiedzia�bym si�
od nich, jakie to dzia�anie da�o pocz�tek ca�emu �wiatu ro�lin, zwierz�t i innych
istot. Albowiem chwila, kiedy przeznaczenie pojawia si� w nich, musi nast�pi�
w�wczas, gdy powstaj� one z ziemi i to przeznaczenie musi by� inne dla palmy
daktylowej, inne dla drzewa figowego; swoje w�asne przeznaczenie ma pies i wielb��d
[213a]. Nie jest ono to samo dla konia, go��bia, cz�owieka i podobnie dla
reszty �ywych twor�w.
Je�li wi�c astrologowie mogliby powiedzie�, dlaczego teraz przeznaczenie nie
tworzy z ziemi wy�ej wymienionych istot, to niech nas o tym poucz�! Nie jest
bowiem tak, �eby przeznaczenie zamkn�o si� w jednym tylko cyklu; dokonuje si�
ono cz�sto i cyklicznie. Dlaczego to, co zosta�o stworzone, nie istnia�o od pocz�tku
i nie wytworzy�o si� z ziemi? I dalej, dlaczego �adna z omawianych rzeczy nie
zrodzi�a si� z ziemi i nie utrzymuje si� drog� naturalnego nast�pstwa jednej po
drugiej? Jak to si� dzieje, �e przeznaczenie nie maj�c w sobie tego, co jest najistotniejsze
i niezb�dne, mam na my�li mo�no�� tworzenia wszystkiego na ziemi, ma
posiada� zdolno�� panowania, dokonywania i unicestwiania? Co wi�cej, je�li astrologowie
znaj� dok�adnie czas narodzin ka�dego bytu i je�li mog� przepowiedzie�
losy cz�owieka, wo�u, ptaka, statku, miasta i czegokolwiek innego - upieraj�
si� przecie�, �e znaj� ca�� przysz�o�� - to jak mog�, nie znaj�c okoliczno�ci powstania
ziemi, morza, powietrza, obiecywa�, �e ods�oni� ich losy, ruchy i zmiany
maj�ce si� spe�ni� w przysz�o�ci? I jak mia�oby si� im wierzy�, jak nie odwraca� od
ich bezgranicznej che�pliwo�ci? Nigdy bowiem nie ods�oni� dok�adnie indywidualnych
przeznacze� w�a�ciwych dla wszystkiego, co istnieje na �wiecie.
Wynika st�d wniosek, �e istnieje tyle r�nych przeznacze�, ile powsta�o r�nych
rodzaj�w byt�w. Jak�e bowiem to samo przeznaczenie mog�oby w jednym cyklu
stworzy� psa, lwa, cz�owieka, konia, istoty tak bardzo r�ne od siebie? Jak�e
mog�aby istnie� r�norodno�� barw, kszta�t�w, jako�ci, gdyby nie by�o, jak utrzymuj�
astrologowie, r�nych przeznacze�, kt�re tego dokonuj�? Poniewa� wszyscy
ludzie nie maj� w sobie jednej, tej samej �ywotno�ci i - podobnie do koni i wieprz�w-
nie do�wiadczaj� tych samych dozna�, nie maj� ani takiego samego wzrostu,
takiej samej szybko�ci ruch�w, si�y, g�osu, astrologowie b�d� zmuszeni twier
16
dzi�, �e nie m�wi si� tu o jednym akcie tw�rczym przeznaczenia, lecz �e powsta�o
ich tyle, ile jest nie tylko istot �yj�cych na ziemi, w przestworzach i w wodach, lecz
tak�e drzew i ro�lin, i wszystkiego, cokolwiek istnieje na �wiecie.
Jak przeto zdo�aj� oni wymy�li� tak niesko�czenie ogromn� liczb� mo�liwo�ci
mieszcz�cych si� w czasie? Nie uda�oby im si� to nawet w�wczas, gdyby rok
zawiera� dla ich potrzeby dziesi�tki tysi�cy dni. Ich fa�szywe wywody staj� si�
szczeg�lnie oczywiste, je�li si� obserwuje zwierz�ta maj�ce bardzo cz�sto ma�e
- psy, �winie, ptaki, zw�aszcza zwierz�ta, kt�re s� nadzwyczaj p�odne. Tak wi�c
�winie, ryby i psy maj� liczne mioty i zu�ywaj� na nie ca�e dnie. My�l�, �e ryby
potrzebuj� tak�e wielu dni na to, by obfita ich ikra przekszta�ci�a si� w [213b]
dziesi�tki tysi�cy rybek rodz�cych si� po kolei. A przecie� w tych samych dniach
z pewno�ci� rodz� si� na �wiecie r�wnie� rzesze ptak�w, zwierz�ta l�dowe i stworzenia
wodne, kt�re �yj� we wszystkich morzach, w rzekach i jeziorach.
Jeszcze dok�adniej mo�na poj�� moje14 rozumowanie na podstawie tego, co
powiem. Kiedy nadchodzi �agodna wiosna, ca�a ro�linno�� zakwita i ulega zap�odnieniu,
w tym ka�dy rodzaj drzew. Liczne ptaki, zwierz�ta l�dowe i morskie
��cz� si� i staj� si� brzemienne. Mn�stwo gatunk�w w tym samym czasie nosi
w sobie p��d a� do pe�nej dojrza�o�ci, natomiast mn�stwo drzew owocuje nie
w jednej i tej samej chwili, lecz w ci�gu wielu, jedne owoce jeszcze si� nie zawi�za�y
i maj� posta� kwiat�w na tym samym drzewie, inne rosn�, jeszcze inne dojrzewaj�.
Tak samo odbywa si� pocz�cie i por�d u wszystkich zwierz�t, nie jest bowiem
rzecz� mo�liw�, by otrzymywa�y one ten sam impuls od przeznaczenia. Co wi�cej,
jedne zwierz�ta s� brzemienne przez rok, inne przez dziesi�� miesi�cy, a jeszcze
inne przez czterdzie�ci dni; zreszt� istnieje tu mn�stwo r�nic.
Jaka to jest wi�c gwiazda, w jaki znak zodiaku wst�puj�c dok�adnie wyznacza
ka�demu gatunkowi granic� czasu ci��y? Dlaczego okres �ycia nie jest dla ka�dego
gatunku stworze� taki sam, chocia� maj� one jednakowy okres brzemienno�ci?
Je�li wi�c sprawc� r�wnie� tych zjawisk jest przeznaczenie, to niech astrologowie
to powiedz�, ale wystawi� si� na jeszcze wi�ksze po�miewisko! A je�li
przez swe milczenie chc� unikn�� wstydu, to dlaczego twierdz�, �e nic nie istnieje
bez udzia�u przeznaczenia? Nie mam wcale na my�li r�nic charakteryzuj�cych
istoty, kt�re si� narodzi�y. Jedne z nich s� podobne do rodzic�w, jak ludzie, konie,
lwy, z drugimi nie jest tak samo, jak z je�owcami, osami, pszczo�ami, i z tymi
wszystkimi, kt�re powstaj� z jaj. Dotyczy to zar�wno stworze� rozmna�aj�cych
si� bezp�ciowo, jak i tych, kt�re nigdy nie powstaj� inaczej ni� drog� zap�odnienia
p�ciowego. Kt� m�g�by ogarn�� niezliczone r�nice zachodz�ce w rozmna�aniu
si� poszczeg�lnych gatunk�w nie tylko zwierz�t, lecz tak�e drzew, innych ro�lin
i ca�ej w og�le flory? By�oby rzecz� s�uszn� zapyta� tw�rc�w teorii przeznaczenia
o pochodzenie tych wszystkich gatunk�w i czy w og�le wszystko, jak utrzymuj�,
zale�y od przeznaczenia: istnienie, spos�b istnienia, brzemienno��, cierpienie,
dzia�anie i �mier�.
14 To znaczy Diodora.
17
Czy mo�e jedynie do nieszcz�snych ludzi odnosz� si� w ca�ej rozci�g�o�ci astrologiczne
prawa przeznaczenia, aby to, co jest w nas najpi�kniejsze, wolna wola,
by�o poj�ciem nieznanym i �eby nie dzi�kowa� Bogu za to, co dobrego uczyni� dla
rodzaju ludzkiego? Dlaczego przeznaczenie sprawia, �e powstaj� zbyteczne dodatki
i w�r�d istot �ywych powo�uje do �ycia stwory o czterech g�owach, o liczbie
r�k, n�g wi�kszej, ni� jest to zgodne z natur�, natomiast gadom nie daje n�g,
kt�re by�yby im przydatne w poruszaniu si�, ani [214a] kretom oczu, ani innym
stworzeniom tego, czego im brakuje? Dalej, nie pozwala �y� stworzeniom wyposa�onym
w te zb�dne dodatki (wszystkie bowiem potwory utrzymuj� si� przy �yciu
kr�tko); daj�c im za du�o, unicestwia ca�� ich natur�. Z drugiej strony istotom,
kt�rych pozbawi�o naturalnych cz�onk�w - r�k, n�g czy oczu, pozwala �y� z tym
nieodwracalnym kalectwem cielesnym.
Je�li wi�c kto� przypisuje powy�sze zjawiska przeznaczeniu, sam czyni siebie
odpowiedzialnym wraz z nim za t� niedorzeczno��. Je�li wie, �e b��d tkwi w naturze,
nie obwinia o to b�stwa. Dzieje si� tak, jakby natura ustali�a sobie drog�, po
kt�rej idzie wed�ug w�asnych praw, i zgodzi�a si� na uleganie �mierci w spos�b jej
odpowiadaj�cy. Je�li ona sama utrzymuje si� w zakre�lonych granicach, nie pope�nia
�adnej omy�ki, je�li natomiast zbacza z w�a�ciwej drogi i zmierza ku nadmiarowi,
niedostatkowi, l�kom, nami�tno�ciom czy te� �amie nadane jej prawa,
nie uchroni swej nieskazitelno�ci w tym wszystkim, co stworzy�a. Dlaczego jedne
zwierz�ta nie karmi� swoich ma�ych, jak to w�r�d ptak�w robi� s�py i kruki
a poza tym niemal wszystkie ryby, inne natomiast �ywi� swych rodzic�w do
staro�ci? A dlaczego niekt�re przyjmuj� podrzucone potomstwo, wi�kszo�� jednak
tego nie robi? Zreszt�, kt� m�g�by wymieni� niezliczone r�nice istniej�ce we
wszystkim, co �yje? Taka jest tre�� ksi�gi czwartej.
W ksi�dze pi�tej autor omawia inne kwestie, zaczynaj�c od poj�cia przeciwstawnego
przeznaczeniu. Je�li mo�no�� p�odzenia dana rodzicom, powiadaj� astrologowie,
pochodzi od przeznaczenia, to jest rzecz� oczywist�, �e r�wnie� indywidualne
przeznaczenie istniej�ce w ojcach okre�la z g�ry przeznaczenie syn�w
oraz czas przez nie wyznaczony. Je�li nie, to w�wczas nie przeznaczenie ojc�w
umo�liwia p�odzenie potomstwa i czcze staj� si� d�ugie wywody o przeznaczeniu.
Je�li bowiem akt pocz�cia si� p�odu, rozwoju i przyj�cia na �wiat w postaci
ukszta�towanej lub nieuko�czonej jest dzie�em przeznaczenia rodzic�w, to narzuca
si� jasny wniosek, �e od niego te� pochodzi czas rodzic�w, a je�li nie pochodzi
on od nich, to r�wnie� i owe akty nie s� ich dzie�em. Je�li natomiast przeznaczenia
pochodz� od innych przeznacze� i je�eli moment pocz�cia si� ma swoj� przyczyn�
w przeznaczeniu, by�oby rzecz� �atw� dla zwolennik�w tej teorii przyj�� jedno
ludzkie przeznaczenie i twierdzi�, �e z niego wywodzi si� przeznaczenie ojc�w,
dziad�w, pradziad�w i to wszystko, czego doznaj� i dokonuj� w duszy i w ciele,
podobnie jak maj� w�asne kszta�ty, ruchy, barwy, wzrost. I nie tylko to. Z przeznaczenia
jednostki mo�na by�oby przepowiedzie�, jacy narodz� si� z niej ludzie
i ka�de kolejne pokolenie, ich czyny; wszystko to powiedz�, mimo �e nie znaj�
swoich przodk�w, ani �adnego nast�pcy; przecie� z tego mogliby si� u�mia� [214b]
sami astrologowie.
18
Przyjrzyjmy si� te� czemu� innemu! Przeznaczenie istniej�ce w dzieciach, powiadaj�
astrologowie, czyni rodzic�w nieszcz�liwymi, chocia� ich w�asne przeznaczenie
wyznacza im szcz�cie. Mo�e si� r�wnie� zdarzy�, �e przeznaczenie dzieci
unicestwia przeznaczenie rodzic�w i bierze nad nim g�r�, b�d�c jego wynikiem.
Ale tak�e przeznaczenie istniej�ce w rodzicach mo�e sprawi�, �e dzieci b�d� nieszcz�liwe.
Przeznaczenie istniej�ce w braciach unicestwia tych�e braci; podobnie
ma si� rzecz z ma��onkami w�wczas, kiedy ich przeznaczenie jest zale�ne od
innego przeznaczenia, pochodz�cego sk�din�d. Najbardziej smutne ze wszystkiego
jest to, �e przeznaczenie zmusza rodzic�w do nienawidzenia s�awnych dzieci
zamiast do ich mi�owania, i sprawia, �e dzieci staj� si� wrogami rodzic�w, bracia
- braci, z ma��onk�w robi si� przeciwnik�w, pobudza do zab�jstw, uzbraja ich
natur� po to, by walczyli ze sob�, wywo�uje zam�t w stosunkach pokrewie�stwa
w�r�d ludzi. A osoba, kt�ra rozpacza nad chorym synem, nad �mierci� �ony czy
m�a, nie wie, �e to przeznaczenie tkwi�ce w ka�dej jednostce zmusi�o j� do
wzajemnej mi�o�ci bli�niego lub do prze�ywania nieszcz�cia, wtr�caj�c w g��bi�
strasznych cierpie�, spowodowanych zgonem ukochanych istot. Czy mo�e znie��
co� takiego cz�owiek b�d�cy przy zdrowych zmys�ach?
Astrologowie powiadaj� dalej rzeczy nieprawdopodobne, �e niewolnicy s� nieszcz�liwi
z racji przeznaczenia ich pana, �e nieszcz�cia stada k�z, wo��w i innych
zwierz�t powoduje przeznaczenie ich w�a�ciciela, a �o�nierzy - ich kr�la. Tak wi�c
przeznaczenie jednej osoby wp�ywa na dziesi�tki tysi�cy przeznacze�, wprawia je
w zamieszanie i pobudza do z�ego lub dobrego. Co wi�cej, w�r�d szcz�liwych
i nieszcz�liwych z powodu tego przeznaczenia wyst�puje mn�stwo r�nic co do
wieku liczonego w latach, miesi�cach, dniach i godzinach, a tak�e co do ich ojc�w,
matek, krewnych; zdarza si� te�, �e gin� oni t� sam� �mierci� - od miecza, jako
rozbitkowie na morzu czy w jakimkolwiek podobnie okropnym wypadku.
Ja natomiast s�dz�, �e to przeznaczenie niewolnik�w domowych czy �o�nierzy,
by wyrazi� si� j�zykiem astrolog�w, panuje nad przeznaczeniem ich pana czy
kr�la. Nieraz oszukuj� oni jednego czy drugiego, truj� ich lub godz� w nich
w inny spos�b, poniewa� ich w�asne przeznaczenie daje im do r�ki bro� przeciwko
panom. Gdyby wi�c astrologowie m�wili, �e to przeznaczenie pana domu daje
niewolnikom moc wyrz�dzania z�a, to jeszcze powi�kszyliby trudno��. Przeznaczenie
kr�la nie tylko zmusi�o do uleg�o�ci poddanych, lecz tak�e kaza�o mu
podporz�dkowa� sobie jednostk� z natury przeznaczon� do panowania oraz tych,
kt�rym ich w�asne przeznaczenie nie da�o do tego odwagi. To przeznaczenie kr�la
pobudza ich przeciw niemu. Nie jest bowiem rzecz� mo�liw�, �eby indywidualne
przeznaczenia istniej�ce w �o�nierzach przyzwala�y na po�wi�cenie ich �ycia [215a]
za kr�la.
Przeznaczenie miasta r�wnie� panuje nad przeznaczeniem mieszka�c�w. Kiedy
ono ulega zag�adzie, niszczy i powoduje jednocze�nie zag�ad� dziesi�tk�w tysi�cy
r�nych wiekiem jednostek, kt�rymi w�adaj� dziesi�tki tysi�cy indywidualnych
przeznacze�. I burza, i pow�d� doszcz�tnie unicestwiaj� ca�y nar�d. Nie jest
przecie� rzecz� mo�liw�, by tak liczne przeznaczenia powodowa�y jeden rodzaj
�mierci. Gdyby kto� przyj�� taki pogl�d, chocia� jest on niemo�liwy, to musia�by
19
uzna�, �e z drugiej strony przeznaczenie tkwi�ce w mie�cie czy w klimacie ulega
zak��caniu przez przeznaczenie t�umu. Z obu tych mo�liwo�ci wynika jedna: albo
jedno przeznaczenie usuwa przeznaczenie istniej�ce w t�umie, albo samo za nim
post�puje rezygnuj�c z w�asnej dzia�alno�ci. To samo mo�na powiedzie�
r�wnie� o drzewach, trawach i innych ro�linach oraz o wszystkich istotach
�yj�cych. Je�li wi�c przeznaczenia oddzia�uj� na siebie ujemnie, je�li
przeznaczenia dzieci unicestwiaj� przeznaczenia rodzic�w i odwrotnie, tak samo
jak przeznaczenia m�a i �ony niwecz� si� wzajemnie, je�li przeznaczenia
istniej�ce w domach niszcz� przeznaczenia swych mieszka�c�w, a przeznaczenia
mieszka�c�w niwecz� przeznaczenia domostw, kr�tko m�wi�c, je�li wszystkie
wy�ej wymienione mo�liwo�ci urzeczywistniaj� si� wsz�dzie, to przeznaczenie
ulegnie obaleniu i zniszczy samo siebie. Taki jest rozdzia� czterdziesty drugi.
W rozdziale czterdziestym trzecim autor m�wi, �e i my zgadzamy si� z tym, �e
stworzenia �yj�ce na ziemi, w powietrzu i morzu ulegaj� r�nym dzia�aniom
i doznaniom naturalnym czy przez nie powodowanym, lecz odrzucamy pogl�d,
�e przeznaczenie z konieczno�ci stanowi przyczyn� wszystkiego na �wiecie, i
obalamy go zaczynaj�c argumentacj� od przedmiot�w martwych, by poprzez
istoty nie my�l�ce przej�� w rozumowaniu do ludzi jako stworze� my�l�cych
logicznie.
Tak wi�c magnes przyci�ga �elazo, ale dzia�a na� nie tylko przyci�gaj�ce, lecz
tak�e przekazuje mu si�� przyci�gania innego �elaza. Ono z kolei przekazuje j�
nast�pnemu kawa�kowi tego metalu i tak jeszcze wielu kolejnym kawa�kom. Diktamn15
jest ro�lin� wrog� dla stworze� jadowitych, gdy� jedynie wdychaj�c jej
zapach staj� si� one powolne i niegro�ne. Piwonia jako jedyna w�r�d ro�lin
�wieci w nocy, na co wskazuje jej nazwa16, a kiedy kto� usi�uje j� zerwa�,
odsuwa si�; chocia� korzeniem tkwi w ziemi, zmienia miejsce wbrew prawom
przyrody. A nie jest rzecz� normaln�, by ro�liny maj�ce korzenie mog�y
wykonywa� ruchy, kt�re powoduj� zmian� miejsca. Kameleon jest zwierz�ciem,
kt�re cz�sto zmienia ubarwienie cia�a i wydaje si� podobny do otoczenia - czy
do drzewa, kamienia, czy czego� w tym rodzaju; dostosowuje sw� barw� do
koloru danego �rodowiska17. A drozd18 jest ptakiem tak dalece �miertelnie
niebezpiecznym dla szara�cz19, �e te, na kt�re niespodzianie padnie [215b] jego
cie�, gin�. Oczom pewnych zwierz�t odpowiada noc, a nie �wiat�o dzienne. To,
co stanowi pokarm dla jednych stworze�, jest trucizn� dla innych. Nawet woda
pitna nie jest zdrowa dla wszystkich zwierz�t. Wydalanie moczu nie jest
w�a�ciwo�ci� niekt�rych czworonog�w, a ju� ca�kowicie wolny od tego jest
ka�dy ptak.
15 Diktamn �ac. origanum dictamnus - lebiodka krete�ska wywodz�ca nazw� od g�ry
Dikte na Krecie, rozpowszechniona w strefie �r�dziemnomorskiej.
16 Piwonia (gr. aglaoph�tis, �ac. peonia). Nazwa grecka z�o�ona z aglaos - b�yszcz�cy,
jasny, i photizo - �wiec�, daj� �wiat�o.
17 O kameleonie (gr. chamaile�n, �ac. chamaeleo vulgaris) patrz te� Cod. 278 [525a].
18 Drozd (gr. seleukis, �ac. pastor roseus) w�a�ciwie rodzaj drozda, por. Pliniusz, Naturalis
Historia 10, 27, 39.
19 Szara�cza (gr. akris, �ac. locusta); por. Pliniusz, dz. cyt. 8, 104.
20
Po co wylicza� r�nice zachodz�ce mi�dzy zwierz�tami w jedzeniu, piciu, ich
kszta�tach, �piewie i niemocie, osiad�ym czy w�drownym trybie �ycia, ich powrocie,
oswojeniu si� czy �yciu na swobodzie, pow�ci�gliwo�ci p�ciowej i poligamii,
zaj�ciach i bezczynno�ci, zuchwalstwie i nie�mia�o�ci i w innych niezliczonych
w�a�ciwo�ciach? Jaki wi�c ruch gwiazd sprawi� w ich biegu, �e ka�dy gatunek
jest taki, a nie inny? Ani zaj�c nie b�dzie �mia�y, ani lew nie stanie si� tch�rzliwy,
ani te� �aden inny gatunek nie zamierza porzuci� w�a�ciwej aktywno�ci. Wr�cz
przeciwnie, ka�dy gatunek jest w pe�ni jednolity, a tylko rodzaj ludzki pstrzy si�
r�norodno�ci� zmian. Je�li przeznaczenie sprawia, �e ka�dy gatunek utrzymuje
si� wsz�dzie w obr�bie sobie charakterystycznych w�a�ciwo�ci, to dlaczego u ludzi