3531

Szczegóły
Tytuł 3531
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3531 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3531 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3531 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Alfred Hitchcock Tytu�: Tajemnica wypchanego kota * * * Tytu� orygina�u: The Secret of the Crooked Cat Projekt ok�adki Artur �obu� Redaktor Danuta Sadkowska �Copyright 1970 by Pandom House, Inc. Text by Wiliam Arden. Based upon characters created by Robert Arthur. � Copyright for the Polish edition by Siedmior�g This translation published by arrangement with Random House, Inc. ISBN 83-7162-388-7 Wydawnictwo Siedmior�g ul. �wi�tnicka 7, 52-018 Wroc�aw Wroc�aw 1998 * * * Czy znasz pasjonuj�ce ksi��ki Alfreda Hitchcocka o przygodach Trzech Detektyw�w? Ksi��ki te tworz� najpopularniejszy ameryka�ski cykl powie�ci dla m�odych czytelnik�w Ich bohaterami s� trzej detektywi amatorzy jupiter Pete i Bob mieszka�cy kalifornijskiego miasteczka Rocky Beach Sympatyczni pe�ni fantazji ch�opcy prze�ywaj�cy wiele niezwyk�ych przyg�d tropi�cy gro�nych przest�pc�w Udaje im si� rozwi�zywa� skomplikowane zagadki kryminalne nad kt�rymi czasem biedz� si� doro�li Alfred Hitchcock znakomity re�yser mistrz suspensu ofiarowuje w tych ksi��kach m�odym czytelnikom to co charakterystyczne by�o dla jego film�w pe�nych napi�cia i nieoczekiwanych zwrot�w akcji mro��ce krew w �y�ach wydarzenia oraz zaskakuj�ce pointy Przygody Trzech Detektyw�w s� lektur� od kt�rej nie mo�na si� oderwa�. Czy przeczyta�e� ju� wszystkie ksi��ki nale��ce do cyklu? Wprowadzenie Alfreda Hitchcocka Witajcie, wielbiciele zagadek! Mam przyjemno�� po raz kolejny przed- stawi� Warn trzech ch�opc�w, zw�cych siebie Trzema Detektywami. Ich dewiza brzmi: �Badamy wszystko". Rzeczywi�cie post�puj� w ten spos�b, nawet je�eli nikt ich o to nie prosi. Tak w�a�nie by�o w zdumiewaj�cej sprawie wypchanego kota. Wszystko zacz�o si� podczas feralnego przed- stawienia w weso�ym miasteczku... ale nie uprzedzajmy wypadk�w. Je�li jeszcze nie znacie moich m�odych przyjaci�, pozw�lcie, �e Warn ich przedstawi�. Jupiter Jones, ch�opiec troch� oty�y, to lider zespo�u. Koledzy przezywaj� go Jupe. Ma niezwykle przenikliwy umys�. Pete Cren- shaw jest wysoki i muskularny. Bob Andrews prowadzi specjalne po- szukiwania i zajmuje si� dokumentacj�. Jest co prawda niewysoki, najdrobniejszy z trzech, ale w obliczu niebezpiecze�stwa zawsze wykazuje olbrzymi� odwag�. Ch�opcy mieszkaj� w Rocky Beach, ma�ym kalifornijskim miasteczku, le��cym o kilkana�cie kilometr�w od Hollywoodu. Kwater� G��wn� zespo�u jest przyczepa kempingowa, stoj�ca na terenie sk�adu z�omu, nale��cego do wujostwa Jupitera, Matyldy i Tytusa Jones�w. Gdyby Trzej Detektywi mogli przypuszcza�, �e zagadkowy kot wci�gnie ich w nowe dochodzenie, mo�e zastanowiliby si�, czy warto zajmowa� si� t� spraw�. Od pocz�tku bowiem prze�ladowa� ich pech � ale za du�o gadam. Przejd�my zatem do rzeczy. Alfred Hitchcock Rozdzia� 1 Weso�e miasteczko! Pewnego wrze�niowego popo�udnia Jupiter Jones i Pete Crenshaw pracowali w warsztacie Jupitera na z�omowisku. Prawd� m�wi�c, pracowa� Jupiter, a Pete si� temu przygl�da�. Dlatego w�a�nie Pete pierwszy do- strzeg� wuja Jupitera, Tytusa Jonesa, nios�cego dwie wielkie drewniane balie. � Ch�opcy � zacz�� wuj Tytus, stawiaj�c bali� przed nimi. � Mam dla was robot�. Pomalujcie te kadzie w czerwono-bia�o-niebieskie pasy. Pete spojrza� na balie. � Paski na baliach do k�pieli? � Chcesz, �eby�my zrobili to w�a�nie teraz, wujku? � zapyta� Jupiter. Kr�py ch�opiec ponuro popatrzy� na le��cy na warsztacie uk�ad malut- kich cz�ci elektronicznych. � Jupe buduje nowe urz�dzenie dla Trzech Detektyw�w � wyja�ni� Pete. � Jaki� nowy wynalazek? � zainteresowa� si� wuj Tytus, zapomina- j�c o baliach. � Co to jest? � Kt� to mo�e wiedzie�? Przecie� zna pan Jupitera � odpar� Pete. � Ja mu tylko pomagam. On nikomu nie m�wi, co robi. Jupiter, szef firmy m�odocianych detektyw�w, trzyma� w tajemnicy swo- je wynalazki, dop�ki nie by� pewien, �e b�d� one dzia�a�. Poza tym nie cierpia� przerywa� pracy, zanim zacz�ty projekt nie zosta� uko�czony. � Nie mogliby�my pomalowa� tego p�niej? � zapyta� �a�o�nie. � Niestety, musz� by� gotowe dzi� wieczorem. Ale je�li jeste�cie tak bardzo zaj�ci, mog� poprosi� o to Hansa lub Konrada. � Wuj Tytus mia� na my�li dw�ch braci, Bawarczyk�w, kt�rzy pomagali na z�omowisku. Oczy mu rozb�ys�y. � W takim razie oni odnios� balie w�a�cicielowi. To b�dzie sprawiedliwe. Pobudzi�o to ciekawo�� Jupitera. � Czy to jaki� interesuj�cy cz�owiek, wujku? 6 � Wiem � zgadywa� Pete � to s� balie z patriotycznej pralni. � Albo ��dki dla kar��w. Wujek Tytus u�miechn�� si�. � A co by�cie powiedzieli, gdyby to mia�y by� siedzenia dla lwa. � O, tak � za�mia� si� Pete � ka�dy lew potrzebuje czerwono- -bia�o-niebieskiego sto�ka. Jupiter spowa�nia�. W jego oczach zamigota� ogienek. � Oczywi�cie! Te balie, pomalowane i przewr�cone do g�ry nogami, by�yby doskona�ymi siedzeniami dla lwa z cyrku. � O rany, cyrk! � zawo�a� Pete. � Je�li odniesiemy im te kadzie, mo�e pozwol� nam obejrze� zwierz�ta. Wujek Tytus cmokn�� z zadowolenia widz�c, jakie wra�enie zrobi�a na ch�opcach nowina. � No c�, to nie jest prawdziwy cyrk, to weso�e miasteczko. Ale maj� tam nie tylko karuzele i stragany. B�d� te� dawa� przedstawienia. Przyje- chali do Rocky Beach ubieg�ego wieczoru. W�a�ciciel straci� podczas po�a- ru podesty dla tresowanego lwa. Nie m�g� znale�� w naszym mie�cie niczego odpowiedniego. Zadzwoni� do nas i wtedy przypomnia�em sobie o tych baliach. Wujek Tytus promienia�. Zawsze che�pi� si� tym, �e w jego sk�adzie z�omu po�r�d stert rupieci, mo�na znale�� wszystko, czego dusza zaprag- nie. Najwi�ksz� przyjemno�� odczuwa� wtedy, gdy jaka� rzecz, z pozoru bezu�yteczna, okazywa�a si� dla kogo� niezmiernie warto�ciowa. � Weso�e miasteczko � wyg�osi� Jupiter � to najbardziej wyj�tko- we i fascynuj�ce zjawisko o prastarym rodowodzie. � Chyba chodzi ci o to, �e mo�na si� tam fajnie bawi� � westchn�� Pete. Drugi Detektyw nie zawsze potrafi� zrozumie� to, co m�wi� jego przyja- ciel. � �Wielkie Weso�e Miasteczko Carsona"! Teraz sobie przypominam. Widzia�em, jak rozstawiaj� przyczepy na wielkim placu na nadbrze�u, tu� za nieczynnym ju� parkiem zabaw. � Mo�e mogliby�my wej�� do nich na zaplecze � o�ywi� si� Jupe. � No to na co czekamy? � zawo�a� Pete. � Przynios� farby, a ty poszukaj rozpylacza do malowania. Ch�opcy z zapa�em zabrali si� do pracy i po trzydziestu minutach balie by�y gotowe. Odstawili je do suszenia i poszli do Kwatery G��wnej spraw- dzi�, ile maj� pieni�dzy do wydania w weso�ym miasteczku. Kwatera G��wna mie�ci�a siew starej, wielkiej przyczepie kempingowej, ukrytej po�r�d stert rupieci, w odleg�ym zak�tku z�omowiska. Tylko ch�opcy potrafili odnale�� sekretne przej�cie, prowadz�ce do niej pomi�dzy g�rami �elastwa. Nikt opr�cz nich nie pami�ta� o istnieniu przyczepy. Kiedy balie wysch�y, Pete pojecha� rowerem do Biblioteki Publicznej w Rocky Beach, �eby powiedzie� Bobowi Andrewsowi o weso�ym miaste- czku. Bob, dokumentalista zespo�u Trzech Detektyw�w, podczas wakacji pracowa� dorywczo w bibliotece. Trzeci Detektyw by� nie mniej podekscy- towany nowin� ni� jego koledzy, tote� natychmiast po pracy pobieg� do domu. Ch�opcy b�yskawicznie uporali si� z kolacj�. O wp� do �smej byli ju� w drodze, a pomalowane balie dynda�y przymocowane do dw�ch rower�w. Z daleka dostrzegli przekrzywione wie�e i rozlatuj�ce si� torowiska starej kolejki, je�d��cej niegdy� w parku zabaw. Weso�e miasteczko znaj- dowa�o si� tu� obok, na pustym placu, nad brzegiem oceanu. By�o jeszcze nieczynne. Namioty, drewniane stragany i karuzele porozstawiano po obu stronach dw�ch szerokich alejek. Zapada� zmrok. Ca�y teren, obwiedziony tymczasowym ogrodzeniem, o�wietla�y lampy. Z g�o�nik�w p�yn�a muzy- ka, maj�ca przyci�gn�� mieszka�c�w Rocky Beach. Diabelski m�yn ju� si� kr�ci�, mimo �e nikt w nim nie siedzia�. Dw�ch klaun�w zabawnie skaka�o wzd�u� jednej z alejek. Wszyscy gor�czkowo przygotowywali si� do otwarcia. Ch�opcy bez trudu odnale�li namiot tresera lw�w, ozdobiony krzykliwym czerwonym szyldem: �Wielki Iwan i Rajah � Najs�ynniejszy na �wiecie Tresowany Lew!" Weszli do �rodka. Podbieg� do nich wysoki m�czyzna z dziko stercz�cymi, bujnymi w�sami. Ubrany by� w b�yszcz�cy niebieski kostium i wypolerowane czarne oficerki. � Ach, balie! Wspaniale! Postawcie je tutaj! � Na z�omowisku Jonesa znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz � Jupiter wyg�osi� slogan reklamowy firmy swego wuja. Wielki Iwan wybuchn�� �miechem. � M�ody cz�owieku, m�wisz jak jeden z naszych �szczekaczy". � Kto to jest �szczekacz", prosz� pana? � zapyta� Pete. � Spr�buj si� domy�li� � odpar� Wielki Iwan. � Za�o�� si�, �e Jupe to wie � powiedzia� Bob. Bob i Pete przyzwyczaili si� do tego, �e Jupiter na ka�dy temat mia� co� do powiedzenia. W dodatku kr�py lider zespo�u zawsze ch�tnie dzieli� si� swoj� wiedz�. � Szczekacz � wyg�osi� uupiter � to cz�owiek stoj�cy przed na- miotem cyrkowym albo przed wej�ciem do weso�ego miasteczka, kt�ry opowiada ludziom o tym, jakie wspania�e rzeczy dziej� si� wewn�trz. Mo�- na powiedzie�, �e to starodawna forma reklamy. � Masz racj�, m�ody cz�owieku � potwierdzi� Wielki Iwan. � Nazy- wamy ich tak�e �krzykaczami" albo �przekupniami", niekt�rzy k�ami�, ale nie ci naprawd� dobrzy. Na przyk�ad m�j szczekacz nie m�wi ludziom, �e Rajah jest dzikim lwem. Po prostu opowiada o tym, co on mo�e zrobi�. Widzieli�cie kiedykolwiek lwa na trapezie? � O rany! To on potrafi balansowa� na trapezie? � zawo�a� Pete. � Owszem � pochwali� si� Wielki Iwan. � Pierwsze przedstawie- nie ju� za godzin�. B�d�cie moimi go��mi. Mo�e nawet pozwol� wam dotkn�� Rajaha. � Na pewno przyjdziemy, prosz� pana � obieca� Bob entuzjastycz- nie. Ch�opcy wyszli z namiotu. Weso�e miasteczko ju� by�o otwarte. Szcze- kacze reklamowali pierwszym go�ciom czekaj�ce ich atrakcje. Ch�opcy dwukrotnie przejechali si� na karuzeli �a�cuchowej i na diabelskim m�ynie. Rywalizowali o mosi�ne k�ko, ale wygra� je Pete. Przez chwil� przygl�dali si� wyg�upom ma�ego, t�ustego klauna, a potem ruszyli w stron� stragan�w, gdzie mo�na by�o zdoby� r�ne nagrody, trafiaj�c rzutkami do tarczy, miotaj�c kul�, kr�c�c obr�cze i strzelaj�c na strzelnicy. � Ch�opaki, te gry to jakie� oszuka�stwo � zauwa�y� Bob, obserwu- j�c je przez chwil�. � Wygl�daj� na zbyt �atwe. � Nie � wyt�umaczy� Jupiter � po prostu s� znacznie trudniejsze, ni� by si� to mog�o wydawa�. To rzecz matematyki i fizyki. Szans� na wygran�... � Oszukujecie! Dajcie mi t� nagrod�! Przed nimi sta� wysoki, starszy m�czyzna w kapeluszu z wywini�tym rondem. Mia� g�ste, krzaczaste w�sy, a na oczach ciemne okulary, mimo �e ju� zapad�a noc. Krzycza� na obs�uguj�cego strzelnic� m�odego blondy- na. Nagle wyrwa� z r�k ch�opca wypchane zwierz� i rzuci� si� do ucieczki. Bieg� w kierunku Trzech Detektyw�w. Blondas zawo�a�: � Zatrzymajcie go! �apa� z�odzieja! Stra�e! Rozdzia� 2 �apa� z�odzieja! � Uwa�aj! � krzykn�� Pete. Za p�no. Starszy m�czyzna bieg�, ogl�daj�c si� przez rami�, czy nikt go nie �ciga, i z impetem wpad� na Jupitera. W pl�taninie r�k i n�g obaj upadli na ziemi�. � Oooooch! � j�kn�� Jupiter. Kilku go�ci rozpierzch�o si� w pop�ochu, lecz zaraz przybiegli stra�nicy weso�ego miasteczka. � Hej, ty! Nie ruszaj si� � zawo�a� jeden ze stra�nik�w do w�satego z�odzieja w ciemnych okularach. Z�odziej poderwa� si� na nogi, wsadzi� pod pach� ukradzion� nagrod� i mocno z�apa� Jupitera. W wolnej r�ce m�czyzny b�ysn�o ostrze no�a. � Nie zbli�aj si� do mnie � gro�nie zgrzytn�� z�bami i niezdarnie pocz�� ci�gn�� Jupitera w stron� wyj�cia z weso�ego miasteczka. Bob i Pete przygl�dali si� z przera�eniem. C� mogli zrobi�? Stra�nicy zacz�li zachodzi� z�odzieja od ty�u, ten jednak od razu ich zauwa�y�. Rozproszy�o to jego uwag�. Jupiter spr�bowa� si� wyrwa� i uciec. M�- czyzna zakl�� i okr�ci� si� na pi�cie, by mocniej chwyci� ch�opca. �ciskaj�c niezgrabnie pod pach� wypchane zwierz�, straci� r�wnowag�, potkn�� si� i zawadzi� r�koje�ci� no�a o rami� Jupitera. N� wypad� mu z r�ki. W mgnieniu oka z�odziej zorientowa� si�, ze nie zdo�a odzyska� broni. Pu�ci� Jupitera, pchn�� go na stra�nik�w i wybieg� z weso�ego miasteczka z ukradzionym trofeum. Jupiter, �api�c r�wnowag�, zawo�a�: � Za nim! Ch�opcy pierwsi ruszyli w pogo� za uciekaj�cym z�odziejem. Stra�nicy deptali im po pi�tach. W�saty m�czyzna pobieg� w kierunku oceanu i znik- n�� za rogiem wysokiego drewnianego p�otu, okalaj�cego nieczynny park zabaw. Stra�nicy dogonili ch�opc�w. � W porz�dku � powiedzia� kt�ry�. � Poradzimy sobie z nim. � Za tym rogiem jest �lepa uliczka � wskaza� Pete. � P�ot ci�gnie si� w d� a� do wody. Z�odziej jest w potrzasku. 10 � W takim razie wy zosta�cie tutaj � zarz�dzi� drugi stra�nik. Stra�nicy mieli przygotowane do strza�u rewolwery. Ostro�nie skr�cili za r�g. Ch�opcy czekali. Przez d�u�sz� chwil� panowa�a zupe�na cisza. Jupiter zacz�� si� niecierpliwi�. � Co� tu jest nie w porz�dku � mrukn��. � Chod�cie za mn�. Ostro�nie poprowadzi� koleg�w dooko�a wysokiego p�otu. Tu� za ro- giem zatrzymali si� w p� kroku. Dwaj stra�nicy stali sami na ko�cu uliczki. Stary, w�saty z�odziej uciek�. � Nikogo tu nie by�o � powiedzia� stra�nik. Oszo�omieni ch�opcy rozejrzeli si� po ma�ej, zaro�ni�tej traw� prze- strzeni. Po prawej stronie by� wysoki p�ot, a po lewej g��boki ocean. Daleko, w dole uliczki ogrodzenie schodzi�o prosto do wody, nad kt�r� jeszcze na odcinku wielu metr�w wystawa�o jego ostre, �elazne zwie�czenie. Mo�na si� by�o stamt�d wydosta� tylko t� drog�, kt�r� przyszli. � Chyba musieli�cie si� pomyli� � powiedzia� drugi stra�nik. � Mo�e on ju� odp�yn�� � zasugerowa� Bob. � Nie mia� na to czasu. Zobaczyliby�my go w wodzie � odpar� drugi umundurowany m�czyzna. � Musia� was zwie��. � Na pewno widzia�em, �e wbieg� w�a�nie tutaj � uparcie utrzymy- wa� Jupiter. Pete nadal uwa�nie obserwowa� okolic�. Nagle wysoki Drugi Detektyw zawo�a�: � Sp�jrzcie! Pochyli� si� i podni�s� co� du�ego z ocienionego skrawka ziemi. By� to wypchany kot, ukradziony przez w�sacza. Pete trzyma� go tryumfalnie. � Oto dow�d, �e z�odziej tu by� � stwierdzi� kategorycznie. � Najwidoczniej upu�ci� go uciekaj�c � zauwa�y� Bob. Rozejrza� si�. � Ale jak zdo�a� st�d wyle��? � Musi by� jakie� przej�cie przez ten parkan � powiedzia� jeden ze stra�nik�w. � Dziura albo jaka� furtka � doda� drugi. � A mo�e tunel? � zgadywa� Pete. Wszyscy uwa�nie obejrzeli wysoki p�ot na ca�ej d�ugo�ci odosobnio- nego zak�tka. Nie zauwa�yli nic podejrzanego. � Nie � stwierdzi� Jupiter � ten fragment ogrodzenia jest w bar- dzo dobrym stanie, nie ma te� na pewno �adnego przej�cia pod nim. � No to nasz z�odziejaszek musia� chyba mie� skrzyd�a � za�arto- 11 wa� stra�nik. � To jedyny spos�b, w jaki m�g� si� st�d wydosta�, nie przechodz�c obok was. � Ten p�ot ma co najmniej cztery metry wysoko�ci � zauwa�y� drugi str� porz�dku � i nie ma na nim nic, czego mo�na by si� chwyci�. Nikt nie da�by rady przez niego przej��. Podczas gdy patrzyli na ogrodzenie, Jupiter my�la� na g�os: � Skoro nie odp�yn��, nie zrobi� podkopu ani nie przelecia� nad tym parkanem, to, logicznie rzecz bior�c, pozostaje tylko jedna mo�liwo�� � musia� przej�� g�r�. � Ale� to szale�stwo � zaprotestowa� stra�nik. � O rany! � powiedzia� Pete. � To niemo�liwe, �eby kto� przelaz� przez ten p�ot bez niczyjej pomocy. Tu nie ma na czym stan��. Popar� go Bob: � Nie ma szans, �eby przeszed� g�r�. � Na to wygl�da � upiera� si� Jupe � ale skoro nie ma innego logicznego wyt�umaczenia, najwidoczniej da� sobie z tym rad�. Gdy wszy- stkie inne mo�liwo�ci s� wykluczone, prawdziwa jest ta, kt�ra pozostaje, cho�by si� wydawa�a zupe�nie nierealna. � Niezale�nie od tego, jak to zrobi�, uciek� � powiedzia� stra�nik. � Musimy wraca� do pracy. Odniesiemy t� nagrod� z powrotem na strzelnic�. Stra�nik wyci�gn�� r�k� po wypchane zwierz�, kt�re nadal trzyma� Pete. Jednak Jupiter, przygl�daj�cy si� w dalszym ci�gu ogrodzeniu, po- wstrzyma� go: � Je�li pan pozwoli, sami odniesiemy nagrod� � zaproponowa� Pierwszy Detektyw. � l tak chcieli�my p�j�� na strzelnic�. � Dobrze � zgodzi� si� stra�nik. � Zwr��cie t� zabawk�. To nam zaoszcz�dzi troch� czasu. Musimy jeszcze zg�osi� kradzie� na policj�. Gdy stra�nicy odeszli, a ch�opcy ruszyli do weso�ego miasteczka, Pete zauwa�y�: � Nie wiedzia�em, �e mieli�my zamiar i�� na strzelnic�. � Mo�e nie mieli�my � oznajmi� Jupiter � ale ciekaw jestem, dla- czego ten cz�owiek zaatakowa� ch�opaka ze strzelnicy i zabra� mu t� na- grod�. Wskaza� na wypchanego zwierzaka i dopiero teraz ch�opcy przyjrzeli si� mu naprawd�. Pete wyba�uszy� oczy z podniecenia, gdy dostrzeg�, co trzyma w r�kach. By� to wypchany kot, prawie metrowej d�ugo�ci, o sier�ci w czerwono- -czarne pasy. Mia� powykr�cane nogi i ca�e cia�o wygi�te w kszta�t litery Z. Z otwartego pyska wystawa�y ostre bia�e z�by, a jedno ucho zwisa�o na d�. Mia� tylko jedno czerwone oko i czerwon� ozdobn� obro��. By� to najbar- dziej dziki i powykrzywiany kot, jakiego kiedykolwiek widzieli. � Naprawd� jest niesamowity � zgodzi� si� Jupiter. � Ale mimo wszystko, nie mog� zrozumie�, dlaczego ten cz�owiek tak bardzo chcia� go mie�. � Mo�e zbiera wypchane zwierz�ta � zgadywa� Bob. � M�j tata twierdzi, �e kolekcjonerzy s� zdolni do wszystkiego, byleby dosta� to, czego pragn�. � Zbiera wypchane koty? � pow�tpiewa� Pete. � Z weso�ego mia- steczka? Musia�by by� szalony. Ile to mog�oby by� warte? � No tak � rozwa�a� Jupiter � to brzmi g�upio, ale kolekcjonerzy bywaj� dziwnymi lud�mi. Zdarza si�, �e bogaci ludzie kupuj� kradzione obrazy, mimo �e musz� je ukrywa�. To mo�na chyba nazwa� obsesj�, a op�tani ni� kolekcjonerzy mog� pope�nia� najr�niejsze desperackie czyny. Nie s�dz� jednak, �e nasz z�odziej jest prawdziwym kolekcjonerem. Prawdopodobnie jest jednym z tych, kt�rzy nigdy nie potrafi� znie�� prze- granej. Albo mo�e wpad� w sza�, bo wydawa�o mu si�, ze wygra�, ale go oszukali. � My�l�, �e nawet my byliby�my w�ciekli, gdyby nas ok�amano � zgodzi� si� Pete � ale to nie pow�d, �eby wyci�ga� n�. Dotarli na strzelnic� i stoj�cy za lad� ch�opak z p�ow� czupryn� podzi�- kowa� im rado�nie. � O, przynie�li�cie mojego kota! Czy tego starego cz�owieka z�apali? � Nie, uciek� � powiedzia� Pete. � Ale zgubi� to. Pete wr�czy� ch�opcu wypchanego kota. � Mam nadziej�, �e policja go z�apie � burkn�� w�ciekle blondas. � Zestrzeli� tylko trzy z pi�ciu kaczek! Zupe�ny ciamajda. O rany, wy go naprawd� gonili�cie. Ch�opak ze strzelnicy u�miechn�� si�. � Nazywam si� Andy Carson. Pracuj� w tej budzie. Jeste�cie z bran- �y? Bob zamruga� niepewnie oczami. � Co masz na my�li? � Chcia� si� dowiedzie� � wyt�umaczy� us�u�nie Jupiter � czy te� pracujemy w jakim� weso�ym miasteczku. Nie, mieszkamy w Rocky Beach. Nazywam si� Jupiter Jones, a to moi przyjaciele: Bob Andrews i Pete Crenshaw. 13 � Mi�o was pozna� � powiedzia� Andy, poczym doda� z dum� w g�o- sie: � Pracuj� tutaj. Na samodzielnym stanowisku, a niejako popychad�o czy zwyk�y robol. � Jako kto? � zapyta� Pete. � �Popychad�o" � pospieszy� z wyja�nieniem Jupiter � to kto�, kto dopiero zaczyna pracowa� w weso�ym miasteczku, a �robol" to pracownik fizyczny. Andy chcia� przez to powiedzie�, �e jest tutaj sta�ym, samodziel- nym pracownikiem. To dosy� niezwyk�e w twoim wieku, prawda, Andy? � Tak � przyzna� ch�opak, nieco zak�opotany. � M�j ojciec jest w�a�cicielem ca�ego tego interesu. Ale m�wi, �e r�wnie dobrze m�g�bym pracowa� teraz w jakimkolwiek weso�ym miasteczku. Chcieliby�cie sobie postrzela�? � Chcia�bym spr�bowa� wygra� tego wypchanego kota � powie- dzia� Pete. � M�g�by by� nasz� maskotk� � doda� Bob. � Symbolem naszej pracy � zgodzi� si� Jupiter. � No dalej, Pete, spr�buj. Andy Carson wykrzywi� twarz w u�miechu. � �eby wygra� wypchanego kota, musisz trafi� do pi�ciu cel�w, strze- laj�c tylko pi�� razy. To nagroda g��wna. Nie�atwo j� zdoby�, ale to mo�li- we. Do tej pory wygrano ju� cztery takie okazy. � Trafi� pi�tk� � o�wiadczy� Pete i wyci�gn�� r�k� po jedn� ze strzelb, przymocowanych do lady. Nagle Andy z podniesion� r�k� skoczy� na Pete'a . � Chwileczk�! � zawo�a�. Rozdzia� 3 Niebezpieczny moment � O co chodzi? � zapyta� czujnie Pete. Andy u�miechn�� si� i za�o�y� na g�ow� s�omiany kapelusz. � Nie tak szybko, m�ody cz�owieku. Tw�j entuzjazm jest godny podzi- wu, ale najpierw musz� dosta� do r�ki srebrny, kr�lewski kr��ek, prawny �rodek p�atniczy o nominale dwudziestu pi�ciu cent�w, czyli jedn� czwart� dolara. Tak� zupe�n� drobnostk�, dzi�ki kt�rej b�dziesz m�g� zaprezen- towa� swoje umiej�tno�ci. Pi�� cieniutkich pi�ciocent�wek za pi�� wspania�ych strza��w. Zapraszam, ch�opcze, ka�dy wygrywa. Pochwal si� swoj� niewzruszon� r�k� i bystrym okiem. Zr�bcie, prosz�, miejsce temu m�czy�nie. Pi�� �atwiutkich strza��w za jedynego i wyj�tkowego wykrzy- wionego kota! Ch�opcy wybuchn�li �miechem. Pete si�gn�� do kieszeni, szukaj�c monety. � O kurcz� � powiedzia� Bob � czy ty zawsze m�wisz w taki spo- s�b? Andy promienia� z zadowolenia: � Tata twierdzi, �e mam to we krwi i �e jestem urodzonym krzyka- czem. � Jeste� nim z pewno�ci� � zgodzi� si� Bob. � Mo�e m�g�by� nas tego nauczy�? � Och, ch�opcze � zacz�� Andy z uroczystym wyrazem twarzy. � Najpierw trzeba latami pobiera� nauki u Wielkiego Lamy z Tybetu. Potem, w odpowiednim momencie, udzieli si� drobnych rad, oczywi�cie za skro- mn� op�at�. Tylko kilku wybra�c�w mo�e w ko�cu dost�pi� zaszczytu... Ch�opcy, u�miechni�ci od ucha do ucha, s�uchali kwiecistego wyst�- pienia Andy'ego. M�wca by� r�wnie� zachwycony swoim krasom�wczym talentem. � A teraz � zako�czy� ozdobnie � odsu�cie si� dla zrobienia miej- sca temu m�odemu, wybitnemu strzelcowi. Niech nam zaprezentuje swoje umiej�tno�ci. Strzelaj sobie do woli, Pete! 15 Pete skin�� g�ow� i podni�s� jedn� ze strzelb. Przez chwil� patrzy� uwa�nie na cel, po czym b�yskawicznie wymierzy� w brz�cz�c� procesj� mechanicznych kaczek i zestrzeli� a� trzy, jedn� za drug�. Andy klasn�� w r�ce. � Wspaniale. Uwa�aj, zosta�y ci jeszcze tylko dwie. Pete strzeli� raz jeszcze, trafiaj�c czwarty cel. � Jeszcze jedna! Nie ruszaj si�! � ostrzega� Andy � Spokojnie! Ostro�nie! Andy mrugn�� do Boba i Jupitera. Ch�opcy zrozumieli, �e jego ostrze�e- nia i zach�ty by�y typow� sztuczk�, u�ywan� przez pracownik�w weso�ego miasteczka. Chcia� rozproszy� klienta i denerwuj�c go, zwi�kszy� praw- dopodobie�stwo przegranej. Ale Pete, poch�oni�ty dzia�aniem, nigdy nie traci� panowania nad sob�. Wypali� ze strzelby i pad�a pi�ta kaczka. � Wygra�em! � zawo�a�. � Brawo! � pogratulowa� mu Andy i wr�czy� Drugiemu Detektywowi niesamowicie wykrzywionego kota. � Jeste� dobrym strzelcem. To m�j ostatni wypchany kot. B�d� musia� wymy�li� jak�� inn� pierwsz� nagrod�, dop�ki nie dostan� znowu takich kot�w. Chyba mam jeszcze srebrne modele Ksi�yca. Oczy Jupitera b�ysn�y. � Ksi�ycowe globusy? Ale� to zupe�na nowo��. Mo�emy wygra� jeden z nich? � Spr�buj szcz�cia, m�j ch�opcze � powiedzia� Andy tonem szcze- kacza. � Niewzruszona r�ka i bystre oko! Pi�� strza��w. Pete i Bob roze�miali si�, a Jupiter wr�czy� Andy'emu monet�. Wycelo- wa� i zestrzeli� dwie kaczki. Przy trzecim strzale spud�owa�. � Pozw�l i mnie spr�bowa� � poprosi� Bob. Najmniejszy z ch�opc�w zap�aci� Andy'emu dwadzie�cia pi�� cent�w i wycelowa� w przesuwaj�ce si� ptaszki. Nie zdo�a� ustrzeli� wi�cej ni� Jupiter, trafiaj�c tylko dwa razy. Potem Pete znowu spr�bowa� swoich si�, chc�c zdoby� ksi�ycowy globus dla Jupitera. Tym razem jemu te� si� nie powiod�o. � Drobne niepowodzenie � zach�ca� Andy. � Nast�pnym razem z pewno�ci� si� uda. Tylko dwadzie�cia pi�� cent�w! Pete potrz�sn�� g�ow�. � B�dzie lepiej, je�li poprzestan� na tym, co mam. W ko�cu ju� wy- gra�em kota. Ch�opcy wybuchn�]! �miechem. Na strzelnic� zacz�li przychodzi� nowi 16 go�cie. W weso�ym miasteczku robi� si� coraz wi�kszy t�ok. Ch�opcy obser- wowali, jak Andy wspaniale radzi sobie z kolejnymi klientami. W pewnym momencie ich nowy kolega zauwa�y�, �e zach�ca ludzi do wygrania modeli Ksi�yca, a nie ma na straganie ani jednego. � Jupiter, m�g�by� wej�� za lad� i popilnowa� przez chwil� strzelnicy? � zapyta� Andy. � P�jd� po globusy. � Pewnie � zach�ca� Bob. � No dalej, Jupe. Jupiterowi nie trzeba by�o tego dwa razy powtarza�. Stan�� za lad� i spr�bowa� na�ladowa� gaw�dziarsk� sztuk� Andy'ego. Publiczno�� zda- wa�a si� dobrze si� bawi�, s�uchaj�c wyst�p�w kr�pego ch�opca. Twarz Jupitera promienia�a zadowoleniem. Andy poprowadzi� Boba i Pete'a za stragan, gdzie w p�mroku, poza g��wnym placem weso�ego miasteczka, sta� ma�y samoch�d dostawczy. � Parkuj� go tak blisko, abym m�g� go widzie� z mojej budy � t�umaczy� Andy. � Ludzie zawsze pr�buj� co� ukra�� z weso�ego mia- steczka. Otworzy� baga�nik i zacz�� wyjmowa� ma�e globusy, wspania�e modele Ksi�yca. Wyci�gn�� sze�� sztuk, zamkn�� baga�nik i odwr�ci� si�, by wr�czy� dwa globusy Bobowi. � Bob... � zacz�� i urwa� w p� s�owa. Patrzy� szeroko otwartymi oczami w stron� nast�pnego straganu, kt�ry znajdowa� si� za plecami Boba. � Ch�opaki, nie ruszajcie si�. St�jcie spokojnie � powiedzia� �ciszo- nym g�osem. Bob zmarszczy� brwi. � Andy, wystarczy ju� tych kuglarskich sztuczek... � Nie �artuj� � szepn�� Andy. By� napi�ty i przestraszony, ale opa- nowany. � Odwr��cie si� powoli. Nie uciekajcie i nie r�bcie �adnych gwa�townych ruch�w. To Rajah! Ch�opcy popatrzyli na Andy'ego, Pete prze�kn�� �lin�. Ostro�nie odwr�- cili g�owy. Pomi�dzy nimi a nast�pnym straganem znajdowa� si� niewielki, zacieniony kawa�ek ziemi zaro�ni�tej traw�, niewidoczny z g��wnej alei. Tam, oko�o sze�ciu metr�w przed ch�opcami, przykucn�� wielki lew z czar- n� grzyw�! 2 � Tajemnica.. Rozdzia� 4 Pete stawia czo�o niebezpiecze�stwu � Id�cie powoli w kierunku straganu � �agodnie rozkaza� Andy. � Rajah w�a�ciwie nie jest niebezpieczny, bo jest bardzo dobrze wytresowa- ny, ale mo�e si� przestraszy�, a wtedy wpada w panik�. W budce strzelnicy b�dziemy bezpieczni. Jest tam telefon i w razie czego mog� zadzwoni� po pomoc. Dotychczas nikt opr�cz nich nie zauwa�y� zbieg�ego lwa, siedz�cego za najbli�szym straganem. Zwierz� patrzy�o na ch�opc�w b�yszcz�cymi ��ty- mi oczami, rozdziawi�o szeroko paszcz�, prezentuj�c rz�d ogromnych ��- tych z�bisk. Machn�o ogonem zako�czonym czarnym chwostem. � Je�li wejdziemy do budki � powiedzia� Pete dr��cym g�osem � lew mo�e wyj�� na g��wn� alej� i wywo�a� histeri� w�r�d t�umu. � Tak, wiem � zgodzi� si� Andy. � �wiat�a i ludzie mog� go prze- straszy�. Musz� jednak zadzwoni� do Iwana. Pete nie spuszcza� wzroku ze zdenerwowanego lwa. � Id�cie obaj do budki i zadzwo�cie do Iwana � powiedzia�. � Pracowa�em ze zwierz�tami, kt�re tata filmowa�. Gdyby�my wszyscy spr�bowali st�d odej��, mog�oby to si� okaza� znacznie bardziej niebez- pieczne. � Pete! � zawo�a� Bob przera�ony. Lew mrukn�� �agodnie, s�ysz�c g�os Boba. � No id�cie, pr�dzej � nalega� Pete szeptem. Wysoki ch�opiec sta� bez ruchu, patrz�c na przyczajonego lwa. Bob i Andy wycofywali si� do strzelnicy. Lew ruszy� z miejsca, obserwuj�c od- chodz�cych ch�opc�w. Z pewno�ci� czu� si� nieswojo z dala od swojej klatki. Pete przem�wi� spokojnie i stanowczo. Lew spojrza� na niego. � St�j, Rajah! � rozkaza�. � Rajah, po�� si�! G�os ch�opca by� �agodny, ale brzmia� dobitnie i budzi� zaufanie. Lew stan��. Swoimi ��tymi �lepiami spojrza� niepewnie na Pete'a. � Spokojnie, Rajah � kontynuowa� Pete. � Dobrze, Rajah. Powoli machaj�c ogonem, lew patrzy� na ch�opca, tak jakby reagowa� 18 na swoje imi�, zdumiony, sk�d ten dziwny m�ody cz�owiek je zna. Pete nie odwraca� g�owy w kierunku straganu Andy'ego. Z niewzruszonym spoko- jem przygl�da� si� wielkiemu zwierz�ciu. � Po�� si�! Rajah, le�e�! Pete podni�s� pewnie g�os, akcentuj�c ostatnie polecenie. � Le�e�, Rajah! Lew machn�� ogonem, rozejrza� si� i ci�ko leg� na trawie. Z podniesio- nym �bem obserwowa� Pete'a, zupe�nie jak wielki kot, kt�ry zaraz zacznie mrucze�. � Doskonale, Rajah � pochwali� go ch�opiec. Nagle us�ysza� za plecami g�osy zbli�aj�cych si� ludzi. Wielki Iwan min�� Pete'a i ruszy� w stron� lwa. Treser ni�s� ze sob� dr��ek i d�ugi �a�cuch. Podszed� do swojego pupila i przem�wi� do niego �agodnym i zde- cydowanym g�osem, w taki sam spos�b, jak to robi� Pete. Po chwili trzyma� lwa na �a�cuchu przyczepionym do obro�y ukrytej pod grzyw� i prowadzi� pos�uszne zwierz� do klatki. Pete prze�kn�� �lin� i zblad�. � O rany! � j�kn��. Bob, Jupiter i Andy podbiegli do niego. � To by�o wspania�e � zawo�a� Andy. � By�e� �wietny! � przyzna� Jupiter. � Nikt nie zauwa�y�, �e Rajah uciek�. Zapobieg�e� panice! � By�em tak przera�ony, �e nie mog�em oddycha�! � doda� Bob. Tak go chwalili, �e Pete si� zarumieni�. Zanim zd��y� cokolwiek powie- dzie�, ch�opcy dostrzegli Wielkiego Iwana, id�cego z powrotem w ich stro- n�. Treser by� zupe�nie blady. Gestem pe�nym aprobaty chwyci� ch�opca za rami�. � Post�pi�e� bohatersko, m�ody cz�owieku. To by� wspania�y popis odwagi i umiej�tno�ci � pogratulowa� Wielki Iwan. � Rajah jest dobrze wytresowany i oswojony. Nikogo by nie skrzywdzi�. Ale gdyby ludzie go zobaczyli, mog�yby wywo�a� panik�, kt�ra by go przestraszy�a. A wtedy nietrudno o nieszcz�liwy wypadek. Pete u�miechn�� si� zak�opotany. � Wiedzia�em, �e jest tresowany. Andy powiedzia�, �e na og� nie jest niebezpieczny. Ojciec nauczy� mnie, jak post�powa� z tresowanymi dzikimi zwierz�tami. Wielki Iwan kiwn�� g�ow�. � Tw�j ojciec dobrze ci� uczy�. Rajah jest pos�uszny, kiedy s�yszy 19 pewny, rozkazuj�cy g�os. Mam wobec ciebie d�ug wdzi�czno�ci. Nie rozu- miem tylko, w jaki spos�b on zdo�a� wyj��! Klatka by�a otwarta. Treser lwa u�miechn�� si�. � Ch�opcy, mo�e by�cie chcieli stan�� podczas wyst�pu tu� obok klatki i stamt�d, z bliska popatrze� na mnie i Rajaha? � Naprawd� mogliby�my to obejrze�? � zawo�a� rado�nie Pete. � No pewnie. Przyjd�cie za kilka minut. Musz� sprawdzi�, czy Rajah jest gotowy do przedstawienia. Wielki Iwan poszed� do namiotu. Ch�opcy jeszcze przez chwil� stali z Andym Carsonem, zanim ten nie wr�ci� do pracy. Wok� strzelnicy zrobi�o si� t�oczno i ch�opiec mia� r�ce pe�ne roboty. Trzej Detektywi ruszyli do namiotu lwa. Po drodze przystan�li, aby przyjrze� si� b�azenadom dw�ch klaun�w, biegaj�cych po�r�d t�umu go�ci. Ma�emu, t�ustemu komikowi, kt�rego widzieli ju� wcze�niej, towarzyszy� teraz drugi, wysoki i smutnolicy. Wysoki klaun mia� pomalowan� na bia�o, zabrudzon� twarz i cienki czerwony nos. Ubrany by� jak w��cz�ga, w ol- brzymie, obwis�e spodnie, sznurowane na dole. Nos ma�ego grubasa �wie- ci� od czasu do czasu jak latarka. Mniejszy klaun wykona� seri� sztuczek akrobatycznych. Po ka�dej z nich paradowa� dumnie jak zawadiacki paw. Jego wysoki towarzysz przy- gl�da� si� temu z �a�osn� min� i pr�bowa� go na�ladowa�. Za ka�dym razem co� mu nie wychodzi�o. Jego twarz stawa�a si� coraz smutniejsza, a obserwuj�cy go ludzie p�kali ze �miechu. Wreszcie, gdy ma�emu komi- kowi nie uda�o si� stan�� na r�kach i run�� na ziemi� jak d�ugi, smutas si� u�miechn��. Ch�opcy nagrodzili brawami te popisy. � �wietny popis � powiedzia� Jupiter. � Widzieli�cie, jak perfek- cyjnie prowadzili przedstawienie a� do momentu, w kt�rym smutny si� roze�mia�? Ludzie lubi� patrze� na tryumf kogo�, kto zwykle ma pecha. Kiedy gra�em w filmach, wyst�powa�em czasem z klaunami. Ci dwaj to jedni z lepszych, jakich widzia�em. Nie dziwcie si�, �e Jupiter tak dobrze zna �ycie ludzi kina i telewizji. Kiedy Pierwszy Detektyw by� dzieckiem, wyst�powa� w filmach. Znany by� pod pseudonimem Ma�y T�u�cioszek. Teraz nie znosi�, kiedy mu kto� przy- pomina� jego dawne przezwisko, ale lubi� popisywa� si� znajomo�ci� show businessu. Od razu po wyst�pie klaun�w ch�opcy pospieszyli do namiotu lwa. Klatka, w kt�rej odbywa�y si� wyst�py, sta�a w g��bi namiotu, oddzielona od zaplecza p��cienn� zas�on�. Prowadzi� do niej ogrodzony podest. 20 W jej �rodku ch�opcy zobaczyli obie pomalowane balie. Z sufitu zwis, trapez. W momencie kiedy ch�opcy wchodzili do namiotu, Wielki Iwan wynurz' si� zza kurtyny, skin�� do nich i wszed� do klatki. Da� znak i Rajah zszed� d niego po pomo�cie, rycz�c jak najdziksze zwierz� na �wiecie. Zacz�� bk ga� dooko�a, warcz�c i wyci�gaj�c pazury do tresera. Ch�opcy u�miechn�li si�. Wiedzieli, �e gro�ne zachowanie Rajaha by� tylko gr�, tak dobr�, jakby wykonan� przez zawodowego aktora. Patrzyli z zachwytem na Wielkiego Iwana, ka��cego lwu pokonywa przeszkody, ta�czy�, fika� koz�y i hu�ta� si� na trapezie. Publiczno�� nagrodzi�a te popisy gor�cymi brawami. � O rany! � powiedzia� Pete. � A ja z trudem zdo�a�em go nak�c ni� tylko, �eby si� po�o�y�. � Czy to nie wspania�e? � zawo�a� Bob. � Jupe? Pierwszego Detektywa nie by�o ju� ko�o nich. Dostrzegli go, stoj�cegi za klatk�, w kt�rej Wielki Iwan i Rajah w dalszym ci�gu zabawiali go�� Jupiter dawa� ch�opcom znaki, �eby podeszli do niego. � O co chodzi? � zapyta� Bob. Jupiter nie odpowiedzia�, tylko wepchn�� ich za kurtyn� prowadz�c� n; zaplecze. Ogrodzony pomost ci�gn�� si� przez zupe�nie pust� cz�� namiotu a; do klatki. To z pewno�ci� by�o miejsce, gdzie przebywa� Rajah w czasi< wolnym od wyst�p�w. K�adka prowadzi�a stamt�d prosto na drug� stroni kurtyny. Jupiter wskaza� wielk� k��dk� na drzwiach klatki przymocowanej d( przyczepy samochodowej. � Ch�opaki, ta k��dka by�a otwarta. Kto� celowo wypu�ci� Rajaha. Rozdzia� 5 Gro�ny mrok � Wielki Iwan jest utalentowanym treserem � zacz�� Jupiter � i bardzo dba o swojego ulubie�ca. Zastanawia�em si�, jak kto� m�g� zosta- wi� klatk� otwart�, tak �eby Wielki Iwan tego nie spostrzeg�. Dlatego przy- szed�em tutaj. Chcia�em przyjrze� si� klatce, stoj�cej na przyczepie. Popatrzcie na to zamkni�cie. Jupiter wzi�� do r�ki wielk� k��dk�. � Widzicie te g��bokie rysy wok� dziurki od klucza? Stal b�yszczy si� w tych zadrapaniach. Ten zamek by� czym� wywa�ony, i to niedawno. � Jeste� pewien? � zapyta� niespokojnie Bob. Jupiter skin�� g�ow�. � Pami�tacie ksi��k�, kt�r� mamy w Kwaterze G��wnej? T� o znajdo- waniu dowod�w i technikach kryminalistyki. No w�a�nie, te znaczki wygl�- daj� identycznie jak na zdj�ciach w tej ksi��ce! � O rany! � mrukn�� Pete. � Dlaczego kto� chcia�by wypu�ci� lwa? Kiedy Trzej Detektywi zastanawiali si� nad t� zagadk�, w cz�ci wido- wiskowej namiotu wybuch�a burza oklask�w. Zad�wi�cza�y �elazne wrota i zza kurtyny wy�oni� si� Rajah, krocz�c dumnie po ogrodzonym pomo�cie prosto do klatki stoj�cej na przyczepie. Ch�opcy popatrzyli na wielkiego lwa. � To musia� by� chyba jaki� szaleniec � stwierdzi� Bob. Jupiter wlepi� b�yszcz�ce oczy w stoj�ce w klatce zwierz�. � Prawdopodobnie szalony i pe�en nienawi�ci do ludzi. Ale nieko- niecznie. Mo�e mia� jaki� okre�lony pow�d czy cel. � Rany, Jupe, jaki m�g� mie� pow�d? � zapyta� Pete. � Na przyk�ad m�g� chcie� przestraszy� go�ci i wyrz�dzi� szkody w weso�ym miasteczku � snu� domys�y Jupiter. � Albo chcia� odegra� rol� bohatera, �api�c Rajaha. A mo�e zrobi� to, by ukry� jakie� inne sprawki odwracaj�c uwag� wszystkich. � Ale przecie� nic innego si� nie sta�o, nieprawda�, Jupe � zaprote- stowa� Pete. � l nikt nie pr�bowa� z�apa� Rajaha, zanim przyszed� Wielki Iwan, zawiadomiony przez Andy'ego � doda� Bob. 22 � My�l�, �e Pete zbyt szybko zareagowa� � trwa� przy swoim Jupi- ter. � Je�li kto� mia� jaki� plan, Pete udaremni� go, zatrzymuj�c lwa. � Ale, do licha � powiedzia� Bob � gdyby kto� chcia� wyrz�dzi� szkody w weso�ym miasteczku, to nie zrobi�by czego� tak bardzo ryzykow- nego. � Nie mam poj�cia � zaduma� si� Jupiter. � Ale nawet Andy wie- dzia�, �e Rajah nie jest naprawd� niebezpieczny. Wszyscy pracownicy weso�ego miasteczka zdaj� sobie spraw� z tego, �e Rajah jest doskonale wytresowany i �atwo mo�na sobie z nim poradzi�. � My�lisz, �e to by� kto� z weso�ego miasteczka? � zapyta� z pow�t- piewaniem Bob. Jupiter skin�� g�ow�. � Tak. To niemo�liwe, �eby lew sam dotar� z klatki na przyczepie do miejsca, gdzie Pete go zatrzyma�. Kto� prawdopodobnie musia� go tam zaprowadzi�. � O rany, to m�g� by� ka�dy, z wyj�tkiem Wielkiego Iwana � stwier- dzi� Pete. � On przecie� nie musia�by wywa�a� w�asnego zamka. � Nie, chyba �e chcia� zmyli� ludzi � powiedzia� Jupiter. � To dziwne, �e Wielki Iwan wcze�niej nie zauwa�y� znikni�cia lwa. Bob i Pete milczeli przez chwil�. Jupiter zmarszczy� brwi. � Problem polega na tym � zauwa�y� Pierwszy Detektyw � �e jeszcze wiemy zbyt ma�o, aby snu� domys�y, kto i dlaczego to zrobi�. � Jeszcze? � zdziwi� si� Pete. � S�dzisz, �e b�dziemy... � Prowadzi� dochodzenie! � przerwa� entuzjastycznie Bob. � Tak, to dobra praca dla Trzech Detektyw�w! � Tak, my�l�, �e... � zacz�� Jupiter, lecz nagle przerwa�. Po�o�y� palec na ustach i wskaza� na tyln� �cian� namiotu. Bob i Pete odwr�cili g�owy. Na �cianie rysowa� si� olbrzymi cie� cz�owieka, kt�ry chyba nie mia� na sobie ubrania. Dostrzegli zarys pot�nych ramion i kud�atej g�owy, przysu- ni�tej tak blisko do p��tna, jakby ten kto� kogo� pods�uchiwa�. � Ch�opaki, wychodzimy! � szepn�� Jupiter. Z zaplecza namiotu nie prowadzi�a �adna droga na zewn�trz, musieli zatem przej�� przez cz�� widowiskow� do g��wnego wyj�cia. Pobiegli dooko�a namiotu najciszej, jak mogli. Na jego ty�ach rozejrzeli si� ostro�nie. Nikogo nie by�o. � Na pewno nas us�ysza� � szepn�� Bob. Za plecami ch�opc�w roz- leg�y si� czyje� kroki. 23 _ A wi�c jeste�cie! � g��boki g�os zabrzmia� im tu� ko�o uszu. � Co tu robicie, ch�opcy? Trzej Detektywi odwr�cili si� i ujrzeli wielkiego m�czyzn�, patrz�cego na nich z g�ry czarnymi oczami. Pete prze�kn�� �lin�. M�czyzna trzyma� w r�kach d�ugi m�ot kowalski. � M-m-my tylko... � wyj�ka� Pete. W tej chwili zza plec�w olbrzyma wynurzy� si� Andy Carson. Oczy ch�opca z weso�ego miasteczka b�ysn�y, kiedy dostrzeg� Trzech Detekty- w�w. � Cze��, ch�opaki! � powiedzia�. � Widz�, �e m�j tata was znalaz�. Pete prze�kn�� nerwowo �lin�. � Tw�j tata? � Tak, ch�opcy. Olbrzym u�miechn�� si� i po�o�y� wielki m�ot na ziemi. � Szuka�em was, �eby w imieniu ca�ego weso�ego miasteczka podzi�- kowa� wam za zaj�cie si� Rajahem. Pomaga�em robotnikom, wi�c Andy nie od razu m�g� mnie znale��. Andy przerwa�: � Tata chce wam co� podarowa� w podzi�ce. Co� wi�cej ni� ten wypchany kot, kt�rego wygrali�cie. � M�j kot! � zawo�a� nagle Pete, rozgl�daj�c si� dooko�a. � Zgu- bi�em go! � Kot? � zdziwi� si� pan Carson. � Jedna z g��wnych nagr�d na mojej strzelnicy � wyt�umaczy� tacie Andy. � Pete go wygra�. � Mo�e zosta� w namiocie lwa � zasugerowa� Bob. Niestety, tam go nie znale�li, wr�cili wi�c na strzelnic�. Kota nie by�o nigdzie w jej pobli�u, nie by�o go te� w miejscu, gdzie Pete'owi uda�o si� uspokoi� Rajaha. � Mia�em go na pewno, zanim zobaczy�em Rajaha � powiedzia� Pete �a�osnym g�osem. � Musia�em kota upu�ci� i kto� go podni�s�. Jupiter, kt�ry niecierpliwie przygryza� wargi od chwili, gdy zacz�li szu- ka� wypchanego kota, teraz wreszcie wybuchn��: � Pete, na pewno Andy mo�e da� ci innego kota. Panie Carson, kiedy... Andy przerwa� mu: _ Kurcz�, nie mog� da� mu drugiego kota. M�wi�em ju� wam, �e to by� ostatni z pi�ciu, kt�re mia�em. 24 � Z pewno�ci� znajdziemy dla was co� lepszego � powiedzia� pan Carson. Jupiter nie m�g� ju� d�u�ej trzyma� j�zyka za z�bami. Zapyta�: � Panie Carson, czy nie ma pan �adnych k�opot�w z weso�ym miaste- czkiem? � K�opot�w? � powt�rzy� pan Carson, patrz�c na Pierwszego Dete- ktywa czarnymi, g��boko osadzonymi oczami. � Dlaczego o to pytasz? � Zanim nas pan znalaz�, zauwa�yli�my m�czyzn�, kt�ry nas obser- wowa� lub pods�uchiwa�, kiedy byli�my w namiocie Rajaha. � Obserwowa� was? � pan Carson zmarszczy� brwi, lecz po chwili roze�mia� si�. � Musia�o si� wam wydawa�. Po spotkaniu z Rajahem wasza wyobra�nia najwidoczniej pracowa�a jeszcze zbyt silnie. � By� mo�e � zauwa�y� nieco ozi�ble Jupiter. � Ale z pewno�ci� nie wymy�lili�my sobie tego, co odkryli�my chwil� przedtem, zanim zauwa- �yli�my tego m�czyzn�. Rajah nie uciek�, kto� go wypu�ci�. Pan Carson spogl�da� na nich przez chwil�. � Chod�cie, ch�opcy, do mojej ci�ar�wki. Ci�ar�wki, przyczepy i samochody pracownik�w weso�ego miaste- czka parkowa�y na s�siednim polu. Pan Carson i Andy mieszkali w samo- chodzie kempingowym z doczepion� z ty�u przyczep�. Wewn�trz znajdowa�y si� dwie koje, krzes�a, st� zas�any urz�dowymi papierami, ma�y sejf i wiklinowy kosz, wype�niony uszkodzonymi nagrodami. By�y to podarte wypchane psy, brudne wypchane koty, po�amane lalki. � Naprawiam wszystkie zniszczone fanty � powiedzia� dumnie Andy. Pan Carson by� powa�ny. � Usi�d�cie i opowiedzcie mi o wszystkim. S�ucha� uwa�nie Jupitera, kt�ry opisa� mu, co zauwa�yli w klatce Rajaha. � Interesowa�em si� kiedy� wywa�onymi zamkami i rozpozna�em �la- dy w�amania. Jeste�my do�wiadczonymi detektywami. � Jupiter wr�czy� Panu Carsonowi wizyt�wk�: TRZEJ DETEKTYWI Badamy wszystko ??? Pierwszy Detektyw. . Drugi Detektyw . . . Dokumentacja i analizy Jupiter Jones Pete Crenshaw BobAndrews 25 Pan Carson u�miechn�� si�. � Macie ciekawe hobby. Ale... � Nasza praca to co� wi�cej ni� tylko hobby Jupiter. � Po�wiadcza to policja z Rocky Beach. l pokaza� nast�puj�cy dokument: powiedzia� z dum� Za�wiadcza si�, �e posiadacz tej karty jest ochotniczym m�odszym pomocnikiem, wsp�pracuj�cym z policj� w Rocky Beach. Prosimy o udzielenie mu pomocy. Samuel Reynolds Komendant policji � Przepraszam, ch�opcy � u�miechn�� si� pan Carson. � Ten do- kument rzeczywi�cie potwierdza, �e jeste�cie prawdziwymi detektywami. Ale tym razem si� mylicie. � Jupe nigdy si� nie myli, prosz� pana � zapewni� Bob. � S�uchaj, Bob, jestem pewien, �e Jupiter jest wspania�ym m�odzie�- cem, ale ka�dy mo�e si� pomyli�. � Ale�, tato! � przerwa� nagle Andy. � A co z... Pan Carson wsta�. � Do��, Andy! B�d� cicho, rozumiesz? Jupiter si� pomyli�. Ale ponie- wa� oddali nam przys�ug�, dostan� trzy bilety wolnego wst�pu, wa�ne na wszystkie atrakcje weso�ego miasteczka. Wr�czy� je ch�opcom. � Czy to dobra nagroda? � To bardzo uprzejmie z pana strony � podzi�kowa� Jupiter. � Och, nie! � zawo�a� Bob. � Sp�jrzcie na drzwi! W mrocznym k�cie pomieszczenia, gdzie znajdowa�y si� tylne drzwi, wszyscy ujrzeli pot�ny cie� cz�owieka z potarganymi w�osami, bujn� bro- d� i niesamowicie muskularnymi ramionami. � To on! � szepn�� Pete. Pan Carson szybko podszed� do drzwi, otworzy� je i odwr�ci� si� do ch�opc�w z u�miechem na ustach. M�czyzna wszed� do �rodka i ch�opcy wlepili w niego zdziwione oczy. By� �redniego wzrostu, ale pod sk�r� jego pot�nych ramion napina�y si� istne k��bowiska mi�ni. Mia� na sobie tylko obcis�e, dok�adnie przylega- j�ce do n�g, z�oto-czarne spodnie i wysokie buty z b�yszcz�cej sk�ry. W�o- sy z bujnej czarnej czupryny i z brody stercza�y mu na wszystkie strony. 26 � To jest Khan � przedstawi� go�cia pan Carson. � Nasz si�acz. Jedna z waszych zagadek zosta�a wyja�niona. Khan, tak jak my wszy- scy, pe�ni w weso�ym miasteczku nie tylko jedn� funkcj�. Jest tak�e szefem naszej s�u�by bezpiecze�stwa. My�l�, �e zauwa�y� was, kr�c�- cych si� po zapleczu weso�ego miasteczka, i postanowi� sprawdzi�, o co chodzi. � To prawda � potwierdzi� Khan g��bokim, powa�nym g�osem. Pan Carson pokiwa� g�ow�. � To wszystko, ch�opcy. Musz� teraz porozmawia� z Khanem, a Andy powinien wraca� na strzelnic�. Id�cie i bawcie si� dobrze. Pami�tajcie, �e wszystko mo�ecie robi� za darmo. � Dzi�kujemy panu � powiedzia� spokojnie Jupiter. Skin�� na Boba i Pete'a. Wyszli i Jupiter poprowadzi� ch�opc�w prosto za przyczep�. Po chwili z samochodu kempingowego Carsona nikt ju� nie m�g� ich dojrze�. Tam Jupiter niespodziewanie stan��, pochyli� si� i spojrza� w stron� samochodu. � Co robisz? � zapyta� Bob. � Jestem pewien, �e w tym weso�ym miasteczku dzieje si� co� dziw- nego � powiedzia� Pierwszy Detektyw. � Ten Khan co� ukrywa�. Nie wygl�da� wcale jak stra�nik, kiedy nas pods�uchiwa�. Jestem przekonany, �e Andy powiedzia�by nam, o co chodzi, gdyby ojciec go nie powstrzyma�. Podejd�my do okna samochodu i pos�uchajmy. � Poczekajcie! � ostrzeg� Pete. Andy Carson wyszed� z samochodu kempingowego i pobieg� w kierun- ku strzelnicy. Ch�opcy zakradli si� do okna przyczepy. Us�yszeli g��boki g�os Khana: � ... no i jeszcze ta ucieczka Rajaha. Co b�dzie dalej, Carson? Mo�e w og�le nam nie zap�acisz? � Wszyscy dostaniecie pieni�dze w przysz�ym tygodniu � zapewni� Khana pan Carson. Khan odpar�: � Wie pan, jacy przes�dni s� pracownicy weso�ego miasteczka. Wy- st�py w tej miejscowo�ci zacz�y si� pechowo i to na pewno jeszcze nie koniec nieszcz��. � Pos�uchaj mnie teraz, Khan... W przyczepie rozleg�y si� kroki i okno, pod kt�rym stali ch�opcy, z trza- skiem zamkni�to. Nie us�yszeli nic wi�cej i uciekli. � O rany, na pewno maj� jakie� k�opoty � powiedzia� Pete. � Ale 27 jak mogliby�my im pom�c, skoro nawet pan Carson nie chce nic powie- dzie�? Jupiter zamy�li� si�. � Nawet Andy'emu nie pozwoli� m�wi�. Ale mamy przepustki do ca�ego weso�ego miasteczka i mo�emy wszystko obserwowa�. Jutro Bob w bibliotece poszuka w gazetach opis�w wydarze�, jakie mia�y miejsce w weso�ych miasteczkach, stacjonuj�cych w innych miejscowo�ciach. Spotkamy si� jutro i zdecydujemy, co robi� dalej. � A co ty teraz zamierzasz? � zapyta� Bob. _ My�l� � powiedzia� Jupiter wymijaj�co � �e sp�dz� reszt� wie- czoru na poszukiwaniach niezb�dnych informacji. Rozdzia� 6 Zdumienie Andy'ego Pete d�ugo nie m�g� usn��, zastanawiaj�c si�, jak przekona� pana Carsona, �eby pozwoli� im prowadzi� dochodzenie. Rano nadal nie mia� �adnych pomys��w i z niecierpliwo�ci� czeka� na spotkanie z przyjaci�mi. Mia� nadziej�, �e mo�e im przysz�o co� do g�owy. Zbieg� na d� do jadalni i o ma�o co nie zderzy� si� tam ze swoim tat�. � Wcze�nie wsta�e�, tato � powita� ojca. � Dosta�em piln� wiadomo�� od szefa � westchn�� pan Crenshaw. � Jaka� wyj�tkowa praca nad naszym nowym filmem. Niestety, obieca�em twojej mamie, �e posprz�tam dzi� w piwnicy. Obawiam si�, �e b�dziesz musia� mnie w tym wyr�czy�. Pete j�kn�� bezg�o�nie, lecz powiedzia�: � Dobrze, nie ma sprawy. W zwi�zku z niespodziewanymi obowi�zkami Pete m�g� pojecha� do sk�adu z�omu dopiero po obiedzie. Na z�omowisku skierowa� si� tam, gdzie le�a�y poskr�cane rury, gin�ce pod zwaliskami rupieci. Tu znajdowa� si� Tunel Drugi, tajne wej�cie do Kwatery G��wnej. Pete wyszed� z tunelu prosto do �rodka przyczepy. By� tam Jupiter, kt�ry powita� go pytaniem: � Wymy�li�e�, jak mogliby�my przekona� pana Carsona, �eby pozwo- li� nam zaj�� si� t� spraw�? � Nie, nic nie przychodzi mi na my�l. � Ani mnie � przyzna� pos�pnie Jupiter. � Jedyna szansa, �e Bob znalaz� w bibliotece jak�� interesuj�c� informacj�. W�a�nie sprawdza�em, czy przypadkiem jeszcze tu nie idzie. Jupiter sta� przy Wszystkowidz�cym i ponownie spojrza� przez wizjer. Wszystkowidz�cy by� nie wyko�czonym, ale sprawnym peryskopem. Jupi- ter skonstruowa� go, �eby naprawi� jedn� z wad Kwatery G��wnej, a miano- wicie t�, �e nic z niej nie by�o wida�. Wszystkowidz�cy wystawa� ponad zwaliskami rupieci, kryj�cymi przyczep�, wygl�da� jak kawa�ek zwyk�ej rurki, a ch�opcy mogli dzi�ki niemu obserwowa� prawie ca�y teren z�omowiska. 29 � Idzie! � zawo�a� Jupiter. Po chwili Bob, machaj�c notatnikiem, w�lizn�� si� przez w�az do przy- czepy. Wygl�da� na podekscytowanego. � Znalaz�e� jakie� rozwi�zanie zagadki weso�ego miasteczka? � zapyta� Pete niecierpliwie. Bob powiedzia�: � Sp�dzi�em nad tym ca�y ranek, ale w ko�cu mam! Weso�e miaste- czka nie s� szczeg�lnie wa�nym tematem, wi�c musia�em przewertowa� ton� rozmaitych lokalnych gazet. � l co znalaz�e�? � Jupiter nie m�g� si� doczeka� nowin. Bob otworzy� notatnik. � Trzy tygodnie temu, w czasie wyst�p�w w miejscowo�ci Yentura, weso�e miasteczko straci�o jedn� z atrakcji � przeja�d�ki na kucykach. Trzy kucyki zdech�y po zjedzeniu zatrutego po�ywienia. Trzy dni temu, gdy weso�e miasteczko znajdowa�o si� w San Mateo, wybuch� tam po�ar. Sp�o- n�y cztery namioty: namiot po�ykacza ognia, �onglera, lwa i cz�� strzelni- cy. Na szcz�cie po�ar zdo�ano opanowa�. � Namiot lwa? � zawo�a� Pete. � To w takim razie jest ju� drugie zdarzenie, zwi�zane z tym samym miejscem. � To m�g� by� przypadek � stwierdzi� Jupiter. � Nie mo�emy wy- ci�ga� zbyt pochopnych wniosk�w. Ciekawi mnie tylko, czy po�ar i historia o kucykach dotyczy�y tego samego weso�ego miasteczka. � O tym w gazetach nie pisz� � powiedzia� Bob. � Nie � powiedzia� pogr��ony w my�lach Jupiter. � Obydwa wy- darzenia mog�y w rzeczywisto�ci wygl�da� znacznie gorzej, ni� to wynika z gazet. Weso�emu miasteczku dopisa�o szcz�cie, chyba �e... � Jupiter nie doko�czy� zacz�tej my�li. � Przypuszczam, �e znalaz�e� tylko te dwie informacje? � Sk�d wiesz? � zapyta� Bob zdziwiony. � Ubieg�ej nocy s�yszeli�my, �e Khan wspomina� co� o przes�dach � przypomnia� Jupiter. � Kiedy wr�ci�em do domu, rozmawia�em z wu