3519
Szczegóły |
Tytuł |
3519 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3519 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3519 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3519 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Hermann Hesse
Opowiadania
Prze�o�y�a: El�bieta Ptaszy�ska-Sadowska
Spis tre�ci
U Massaget�w........................................................................3
Ucieczka w sport p�ywacki...................................................7
Edmund................................................................................11
Turystyczne miasto na Po�udniu........................................15
O wilku stepowym................................................................19
W nas i poza nami................................................................25
Relacja z Normalii................................................................35
Kawka....................................................................................45
Kominiarczyk........................................................................50
Karl Eugen Eiselein..............................................................54
U Massaget�w
Cho� moja ojczyzna, je�li rzeczywi�cie takow� posiada�em, prze�ciga�a bez w�tpienia wszystkie inne kraje na ziemi pod wzgl�dem wyg�d i niezr�wnanej organizacji, to nie tak dawno ogarn�a mnie jednak znowu ochota do w�drowania i podj��em podr� do dalekiego kraju Massaget�w, gdzie od czasu wynalezienia prochu strzelniczego nigdy nie by�em po raz drugi. Zapragn��em si� przekona�, jak dalece ten tak s�awny i dzielny nar�d, kt�rego wojownicy zwyci�yli niegdy� wielkiego Cyrusa, zmieni� si� w minionym czasie i dostosowa� do obyczaj�w obecnej epoki.
Zaiste nie przeceni�em w swych oczekiwaniach ani odrobin� zacnych Massaget�w. Tak jak i inne kraje, kt�re maj� ambicj� zalicza� si� do tych bardziej post�powych, r�wnie� kraj Massaget�w wysy�a od niedawna naprzeciw ka�dego obcego przybysza, zbli�aj�cego si� ku jego granicom, reportera � naturalnie wyj�wszy te przypadki, gdy chodzi o znacz�cych, czcigodnych i dystyngowanych obcokrajowc�w, ich bowiem, co zrozumia�e, spotykaj� w zale�no�ci od rangi o wiele wi�ksze zaszczyty. Je�li s� bokserami lub mistrzami futbolu, przyjmuje ich minister zdrowia, je�li zawodnikami p�ywackimi � minister do spraw wyzna�, a gdy nale�� do rekordzist�w �wiata � prezydent kraju lub jego zast�pca. No c�, mnie nie by�o dane skupi� na sobie takiego deszczu grzeczno�ci, ja by�em literatem, tote� na granicy wyszed� mi naprzeciw zwyk�y dziennikarz, mi�y m�ody cz�owiek o przyjemnej powierzchowno�ci, i zwr�ci� si� do mnie z pro�b�, bym przed postawieniem stopy na jego ziemi uzna� go godnym wy�uszczenia mu mojego �wiatopogl�du, a w szczeg�lno�ci mego mniemania na temat Massaget�w. Czyli ten �adny obyczaj zadomowi� si� ju� tak�e tutaj.
� Szanowny panie � powiedzia�em � pozwoli pan, �e ja, w�adaj�cy pa�skim wspania�ym j�zykiem w spos�b dalece niedoskona�y, ogranicz� si� jedynie do tego, co niezb�dnie konieczne. M�j �wiatopogl�d odpowiada zawsze temu, jaki panuje w kraju, po kt�rym w�a�nie podr�uj�, to przecie� zrozumia�e samo przez si�. Co si� tyczy mej wiedzy o pa�skim rozs�awionym kraju i narodzie, to wywodzi si� ona ze �r�d�a najlepszego z mo�liwych i najbardziej godnego, a mianowicie z ksi��ki Klio wielkiego Herodota. Przepe�niony g��bokim podziwem dla m�stwa waszej pot�nej armii i dla s�ynnej pami�ci waszej bohaterskiej kr�lowej Tomyris, ju� w czasach dawniejszych mia�em zaszczyt odwiedzi� wasz kraj, a teraz wreszcie zapragn��em t� wizyt� ponowi�.
� Mi�o to s�ysze� � odezwa� si� nieco pos�pnie Massageta. � Pa�skie nazwisko nie jest nam nieznane. Ministerstwo Propagandy �ledzi z najwi�ksz� staranno�ci� wszelkie wypowiedzi zagranicy na nasz temat, dlatego te� nie usz�o naszej uwagi, �e jest pan autorem trzydziestu linijek opublikowanych w pewnej gazecie, po�wi�conych zwyczajom i obyczajom Massaget�w. Poczytuj� sobie za zaszczyt, �e b�d� m�g� towarzyszy� panu w pa�skiej obecnej podr�y po naszym kraju, i do�o�� wszelkich stara�, by zdo�a� pan zauwa�y�, jak bardzo niekt�re z naszych obyczaj�w zmieni�y si� od tamtej pory.
Jego nieco mroczny ton pozwoli� mi si� domy�li�, �e moje wcze�niejsze wypowiedzi o Massagetach, kt�rych przecie� tak bardzo lubi�em i podziwia�em, tu, na miejscu, nie znalaz�y bynajmniej pe�nego uznania. Przez moment pomy�la�em o zawr�ceniu z drogi; przypomnia�a mi si� kr�lowa Tomyris, kt�ra g�ow� wielkiego Cyrusa w�o�y�a do wype�nionego krwi� buk�aka, a tak�e inne wytrawne przejawy ducha tego �ywotnego narodu. Ostatecznie jednak mia�em przecie� paszport i wiz�, a czasy Tomyris nale�a�y do przesz�o�ci.
� Prosz� nie mie� mi za z�e � powiedzia� m�j przewodnik nieco przyja�niej � ale zmuszony jestem na wst�pie zbada� pa�skie kredo. Co nie znaczy, �e istnieje przeciwko panu najmniejsze cho�by podejrzenie, mimo i� raz ju� odwiedzi� pan nasz kraj. Nie, nie, to tylko formalno��, poza tym troch� jednostronnie powo�ywa� si� pan na Herodota. Jak pan wie, za czas�w tego niew�tpliwie wysoce uzdolnionego Jo�czyka nie istnia�y �adne oficjalne s�u�by propagandowe i kulturalne, dlatego jemu mo�na jeszcze wybaczy� te b�d� co b�d� nieco niedba�e wypowiedzi o naszym kraju. Gdy natomiast wsp�czesny autor powo�uje si� na Herodota, i to wr�cz wy��cznie na niego � na to nie mo�emy si� zgodzi�. No wi�c, panie kolego, prosz� mi opowiedzie� pokr�tce, co my�li pan o Massagetach i jakie �ywi pan dla nich uczucia.
Westchn��em lekko. No c�, ten m�ody cz�owiek nie zamierza� u�atwi� mi zadania, dla niego liczy�y si� formalno�ci. Je�li tak, to bardzo prosz�! Zacz��em:
� Oczywi�cie, dok�adnie si� orientuj�, �e Massageci to nie tylko najstarszy, najpobo�niejszy, najbardziej o�wiecony i zarazem najm�niejszy lud na ziemi, �e ich niezwyci�one armie s� najliczebniejsze, a ich flota najwi�ksza, �e natur� maj� najniez�omniejsz�, a zarazem najprzyja�niejsz�, kobiety najpi�kniejsze, a szko�y i urz�dzenia publiczne najdoskonalsze na �wiecie, lecz wiem r�wnie�, �e jest im w najwy�szej mierze w�a�ciwa owa tak wysoko ceniona na ca�ym �wiecie, a tak bardzo nie dostaj�ca innym wielkim narodom cnota, kt�ra im pozwala w poczuciu swej w�asnej wy�szo�ci zachowa� wobec obcych dobroduszno�� i wyrozumia�o�� i nie oczekiwa� od ka�dego biednego przybysza, aby �w, pochodz�c z mniej znacznego kraju, osi�ga� wy�yny massageckiej doskona�o�ci. R�wnie� o tym nie omieszkam zda� zgodnej z prawd� relacji w mej ojczy�nie.
� Bardzo dobrze � powiedzia� �askawie m�j towarzysz. � Wyliczaj�c nasze cnoty, trafi� pan w istocie w samo sedno, albo raczej sedna. Widz�, �e wie pan o nas wi�cej, ni� mog�o wydawa� si� na pocz�tku, witam wi�c pana ca�ym sercem wiernego Massagety w naszym pi�knym kraju. Ale kilka szczeg��w wypada chyba uzupe�nienia. Zauwa�y�em mianowicie, �e nie wspomnia� pan o naszych ogromnych osi�gni�ciach w dw�ch wa�nych dziedzinach: sporcie i chrze�cija�stwie. To Massageta, drogi panie, by� tym, kt�ry w mi�dzynarodowych skokach do ty�u z zawi�zanymi oczami wynikiem 11,098 pobi� rekord �wiata.
� Istotnie � sk�ama�em uprzejmie � jak mog�em o tym zapomnie�! Ale wymieni� pan tak�e chrze�cija�stwo jako dziedzin�, w kt�rej pa�ski nar�d ustanowi� rekordy. Czy wolno mi prosi� o obja�nienie w tym wzgl�dzie?
� No c� � odpar� m�ody m�czyzna � chcia�em jedynie nadmieni�, �e byliby�my niezwykle radzi, gdyby w tej kwestii zechcia� pan do��czy� do swej relacji z podr�y jedno czy dwa s�owa najwy�szego uznania. Na przyk�ad w pewnym ma�ym miasteczku nad Araxes mamy starego kap�ana, kt�ry w swoim �yciu odprawi� nie mniej ni� sze��dziesi�t trzy tysi�ce mszy, a w innym znowu mie�cie znajduje si� s�ynny nowoczesny ko�ci�, w kt�rym wszystko jest z cementu, i to z rodzimego cementu: �ciany, wie�a, posadzki, filary, o�tarze, dach, chrzcielnica, ambona itd., wszystko, a� po najmniejszy lichtarz, a� po ofiarne puszki.
No, pomy�la�em sobie, to macie te� chyba zacementowanego ksi�dza, tkwi�cego na cementowej kazalnicy. Nic jednak nie powiedzia�em.
� Widzi pan � kontynuowa� m�j przewodnik � pragn� by� wobec pana szczery. Nie bez powodu jeste�my zainteresowani tym, by propagowa� nasz� s�aw� chrze�cijan jak najszerzej. Albowiem cho� kraj nasz przyj�� religi� chrze�cija�sk� ju� przed wiekami i po dawnych b�stwach i kultach nie ma nawet �ladu, to mimo wszystko istnieje u nas niewielkie, nazbyt rozgor�czkowane stronnictwo, kt�re zmierza do tego, by znowu wprowadzi�, dawnych bog�w z czas�w kr�la Pers�w Cyrusa Wielkiego i kr�lowej Tomyris. Jest to, wie pan, jedynie mrzonka kilku fantast�w, ale naturalnie prasa kraj�w o�ciennych pochwyci�a t� �mieszn� spraw� i wi��e j� z reorganizacj� naszej wojskowo�ci. Podejrzewa si� nas o to, �e zamierzamy wyt�pi� chrze�cija�stwo, aby w najbli�szej wojnie �atwiej pozby� si� resztek opor�w przed zastosowaniem wszystkich mo�liwych �rodk�w niszczenia. I to jest ten pow�d, dla kt�rego podkre�lenie chrze�cija�skiego charakteru naszego kraju by�oby mile widziane. Oczywi�cie, jeste�my dalecy od tego, by cho�by w najmniejszej mierze wywiera� wp�yw na pa�skie obiektywne relacje, ale, mi�dzy nami m�wi�c, mog� panu zdradzi�, �e pa�ska gotowo�� napisania cho�by troch� o naszym chrze�cija�skim charakterze mog�aby w konsekwencji doprowadzi� do wystosowania osobistego zaproszenia przez naszego kanclerza. To tak na marginesie.
� Je�li pan pozwoli, zastanowi� si� nad tym � powiedzia�em. � W�a�ciwie chrze�cija�stwo nie jest moj� specjalno�ci�. A teraz bardzo si� ciesz�, �e znowu zobacz� ten wspania�y pomnik, kt�ry pa�scy przodkowie wznie�li bohaterskiemu Spargapisesowi.
� Spargapises? � wymamrota� m�j towarzysz. � A kt� to taki?
� No, jak to, wielki syn Tomyris, kt�ry nie mog�c znie�� ha�by, �e zosta� przechytrzony przez Cyrusa, odebra� sobie �ycie w niewoli.
� Ach tak, rzeczywi�cie � wykrzykn�� m�j przewodnik � widz�, �e pan ci�gle wraca do Herodota. Tak, ten pomnik podobno istotnie by� bardzo pi�kny. W osobliwy spos�b znikn�� z powierzchni ziemi. Niech pan pos�ucha!
My, jak panu wiadomo, wprost nies�ychanie interesujemy si� nauk�, szczeg�lnie badaniami epoki staro�ytnej, a je�li chodzi o liczb� metr�w kwadratowych ziemi rozkopanej i podkopanej w celach naukowych, nasz kraj zajmuje trzecie lub czwarte miejsce w statystyce �wiatowej. Te pot�ne wykopaliska, kt�rych celem by�y w g��wnej mierze odkrycia prehistoryczne, prowadzi�y tak�e w okolice wspomnianego pomnika z czas�w Tomyris, a poniewa� akurat tamten teren pozwala� si� spodziewa� ogromnych znalezisk, mianowicie ko�ci mamut�w, podkopano wi�c pomnik na pewnej g��boko�ci. I wtedy si� zapad�! Jego resztki mo�na podobno obejrze� w muzeum Massageticum.
Poprowadzi� mnie do czekaj�cego ju� samochodu, kt�rym pojechali�my w g��b kraju, pogr��eni w o�ywionej rozmowie.
(1927)
Ucieczka w sport p�ywacki
Gdy poeta, natrudziwszy si� przez dobre dwadzie�cia, trzydzie�ci lat, zdob�dzie sobie niema�� liczb� przyjaci� i wrog�w, w�wczas nie tylko zasypywany jest wszelkimi mo�liwymi zaszczytami i przekonuje si�, �e te same redakcje, kt�re ze s�owami uprzejmego �alu odsy�aj� mu co i rusz jego wiersze, zatrudniaj� jednocze�nie profesor�w pisz�cych o nim d�ugie artyku�y � lecz na dodatek dociera do niego r�wnie� bezpo�rednio g�os samego ludu. Ka�dego ranka poczta przynosi mu stosik list�w i przesy�ek, z kt�rych mo�e wnosi�, �e nie na darmo si� trudzi�. Uznaje si� go godnym czytania r�kopis�w i debiut�w licznych m�odych koleg�w, te same redakcje, kt�re niezmiennie b�agaj� go o wsp�prac�, a potem niezmiennie znowu odsy�aj� mu jego wiersze, prosz� go pilnie, cz�sto wr�cz telegraficznie, o wyra�enie w felietonie swej opinii o Lidze Narod�w lub o przysz�o�ci sportu szybowcowego; m�ode czytelniczki b�agaj� o fotografi�, a starsze wtajemniczaj� w sekrety swego �ycia lub w powody przyst�pienia do ruchu teozoficznego czy Chrystian Science; zach�ca si� go do abonowania encyklopedii, poniewa� znajduje si� w nich r�wnie� i jego szacowne nazwisko. M�wi�c kr�tko, co rano takiemu poecie poczta dostarcza dowod�w, �e jego �ycie i aktywno�� nie by�y daremne. Ka�dy poeta tego do�wiadcza.
Bywa jednak, �e nie jest si� w nastroju, by ju� przy pierwszym �yku porannej kawy i pierwszym k�sie chleba z pe�nym szacunkiem stawi� czo�o temu gminowi i przyj�� jego pozdrowienia, �yczenia i rady dotycz�ce pisania przysz�ych ksi��ek. Tak w�a�nie czu�em si� wczoraj r�wnie� ja, odsun��em wi�c na bok poczt�, kt�ra tym razem ca�kiem nieoczekiwanie nadesz�a w wielkiej obfito�ci, w�o�y�em kapelusz i wybra�em si� najpierw na ma�y spacer.
Zszed�em po schodach, mijaj�c drzwi mego s�siada H., kt�ry teraz siedzia� pewnie w swoim banku i pisa� cyferki. By� urz�dnikiem bankowym, lecz jego ambicje wybiega�y w inne sfery; w g��bi serca czu� si� sportowcem i w tych dniach w�a�nie, jak dowiedzia�em si� z gazety i z rozm�w s�siad�w, odni�s� pierwszy wielki sukces w wynalezionej przez siebie specjalno�ci. Pan H. by� bowiem czynnym p�ywakiem i niejednokrotnie skar�y� mi si�, jak ograniczone s� mo�liwo�ci w tej dyscyplinie. Przep�yn�� Jezioro Zuryskie w czasie oko�o dziesi�ciu minut, nie pami�tam ju�, czy wszerz, czy wzd�u�; zrobi� to nieprawdopodobnie zr�cznie i bardzo go za to podziwia�em; on jednak powiedzia� z pos�pnym spojrzeniem, �e w p�ywaniu niewiele da si� ju� zrobi�. Post�p w tym sporcie dokonuje si� tak szybko, �e niebawem osi�gni�ty zostanie punkt szczytowy: kilometr b�dzie mo�na pokona� w ci�gu jednej minuty, a je�li nawet mia�oby doj�� do pobicia i tego rekordu, to zgodnie z opini� fachowc�w i tak nigdy nie osi�gnie si� wi�cej ni� to, �e p�ywak w najlepszym przypadku znajdzie si� na drugim brzegu w tym samym czasie, w kt�rym opu�ci pierwszy.
Lecz m�j s�siad H. nie by� zwyczajnym p�ywakiem, on by� geniuszem. Wymy�li� tak po prostu, z dnia na dzie�, now� sztuk� p�ywania. Dotychczas, stwierdzi�, p�ywano w�a�ciwie do�� dobrze i porz�dnie, a ostatnie zawody p�ywackie ma�ych dzieci na odcinku z Gibraltaru do Afryki udowodni�y, �e w sporcie p�ywackim nie istniej� ju� praktycznie �adne granice i przeszkody. W tym s�k jednak, �e do tej pory, o naiwno�ci, p�ywano zawsze zgodnie z ruchem powietrza i na powierzchni wody. Przyjaciel H., kt�ry od dawna by� dobrym nurkiem, wprowadzi� now� dyscyplin� polegaj�c� na tym, �e p�ywak, niczym id�cy grani� alpinista, dostosowuje si� do wzniesie� i zag��bie� terenu. W ten w�a�nie spos�b przed kilkoma dniami przep�yn�� Jezioro Bode�skie, przez ca�y czas utrzymuj�c si� dwadzie�cia centymetr�w ponad dnem jeziora, a ca�y �wiat nie posiada� si� z zachwytu nad tym osi�gni�ciem.
Wszelako my, poeci, pomy�la�em sobie, mamy chyba lepiej. Nadejdzie taki dzie�, �e ka�dy nale�ycie wytrenowany p�ywak dokona tego samego, czego ostatnio dokona� H., i jego s�awa zblednie, a sport p�ywacki znowu b�dzie musia� szuka� sobie nowych cel�w. Podczas gdy dla nas, poet�w, jak�e jeszcze wszystko by�o otwarte, jak rozleg�y i dziewiczy rozpo�ciera� si� przed nami �wiat! Je�li nawet przyj��, �e przez dwa i p� tysi�ca lat od czas�w Homera rzeczywi�cie dokona� si� post�p � cho� i o to mo�na by si� spiera� � jak�e jednak by� on nieznaczny! My�l ta od�wie�y�a mnie, w dobrym nastroju wr�ci�em do domu i zamierza�em natychmiast wzi�� si� do pracy. Lecz czeka�a jeszcze na mnie poranna poczta, a B�g mi �wiadkiem, dzi� by�a trzy-czterokrotnie poka�niejsza ni� zazwyczaj! Nieco rozstrojony, rozci��em najpierw oko�o tuzina list�w i zacz��em czyta�. To by� naprawd� wyj�tkowy dzie�. List za listem, wszystkie by�y mi�e. Ka�dy zaczyna� si� od nag��wka �Wielce Szanowny Mistrzu" i zawiera� wy��cznie s�owa przyjemne i pochlebne. Uniwersytet mojego landu, cho� przecie� nie by�em ani fabrykantem, ani �piewakiem tenorowym, postanowi� przyzna� mi honorowy tytu� doktorski. S�ynna �Schweinfurter Zeitung", kt�ra zawsze odsy�a�a moje wiersze, namawia�a mnie b�agalnie do wsp�pracy, oboj�tnie w jakiej formie i w jakiej dziedzinie; ka�da linijka skre�lona przeze mnie b�dzie nader mile widziana i przez redakcj�, i przez czytelnik�w. I tak ca�y czas, raz za razem. Solistka Ida z Teatru Miejskiego, ta s�odka brunatnow�osa czarownica, zaprasza�a mnie na przeja�d�k� samochodow�. Fotograf z Dortmundu i drugi z Karlsruhe prosili mnie pokornie, bym zechcia� uda� si� do nich w celu wykonania zdj�cia. Oferowano mi bezp�atne korzystanie na pr�b� z nowego samochodu przez trzy miesi�ce. Nie by�o list�w ani od teozofek, ani od zwolenniczek Mazdaznana, ni rzymskich tragedii, ni dramat�w o rewolucji, pisanych przez uczni�w klas gimnazjalnych. Zadziwiaj�ce, naprawd� wielki dzie�. Nawet dzie� moich pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych urodzin nie przyni�s� mi cho�by w po�owie podobnych triumf�w. Poczu�em niemal przesyt. Postanowi�em przeczyta� reszt� list�w dopiero po obiedzie. Ale le�a�a jeszcze w�r�d nich �adna, p�aska paczuszka; zaciekawi�a mnie. Wida� by�o, �e nie kry�a w sobie ani ksi��ki, ani manuskryptu, jej zawarto�� mog�a by� jedynie przyjemna. Przeci��em wi�c sznurek i rozwin��em papier. Moim oczom ukaza�a si� r�owa bibu�ka, a woko�o rozszed� si� subtelny zapach; to, co by�o w �rodku, wydawa�o si� mi�kkie i delikatne w dotyku. Ods�ania�em to co� starannie i uroczy�cie niczym pomnik, a� dotar�em do wykonanej r�cznie rob�tki z cienkiego, podobnego do trykotu materia�u. Zdumiony wyj��em przesy�k� z papier�w i rozpostar�em na krze�le. By� to czarny k�pielowy kostium z jedwabi�cie po�yskuj�cego trykotu, z przyszytym na piersi i oblamowanym krzy�ykowym �ciegiem du�ym jasnoczerwonym sercem, a w czerwonym sercu widnia� wyhaftowany czarnymi literami napis: �Wielkiemu Henrykowi, niepokonanemu podwodnemu p�ywakowi."
Tam do czorta, dopiero teraz poj��em wreszcie, �e ca�a ta obfita poranna poczta wcale nie by�a przeznaczona dla mnie, lecz dla mojego s�siada H., p�ywaka, kt�ry siedzia� w tej chwili w swoim banku i ostrzy� o��wki, kt�ry jednak by� mo�e ju� jutro zrezygnuje z posady i p�jdzie za jednym z tych niezliczonych, pe�nych uznania g�os�w, docieraj�cych do niego codziennie i przywo�uj�cych go do Berlina, do Ameryki, do Pary�a czy Londynu. Zagniewany i troch� przygn�biony ponownie wyszed�em z domu i dowlok�em si� do bulwaru. Przede mn� le�a�o Jezioro Zuryskie; patrz�c na nie zastanawia�em si� usilnie, czy nie post�pi�bym rozs�dniej, gdybym przerzuci� si� na p�ywanie. Wprawdzie nie mog�em liczy� na pobicie �wiatowych rekord�w, ale by�em jeszcze jako tako chwacki, a kiedy� jako ch�opak p�ywa�em bardzo dobrze. My�l�, �e na godne uznania sukcesy w kantonalnych zawodach senior�w by�oby mnie jeszcze sta�. Ale po chwili jezioro wyda�o mi si� odra�aj�co zimne i mokre, i pomy�la�em te� sobie, �e mistrz H. ten nie daj�cy si� ogarn�� wzrokiem dystans, st�d a� do drugiego brzegu, przep�yn�� w dziesi�� minut, a poza tym znowu przysz�o mi do g�owy, ile� to wdzi�cznych, niewyczerpanych i niezmierzonych cel�w i zada� czeka�o jeszcze na mnie w sztuce poetyckiej.
Nie, z uprzejmymi s�owami przeprosin prze�l� mojemu s�siadowi jego poczt�, poprosz� go o kart� wst�pu na najbli�sze popisy p�ywackie i mimochodem zwr�c� si� do niego z pro�b�, by w redakcjach paru wi�kszych gazet wstawi� si� za mn� s��wkiem wzgl�dem wydrukowania w nich moich wierszy. Sport p�ywacki zamierza�em jednak pozostawi� szczupakom i karpiom, a sam dalej pr�bowa� tworzenia. Od kilku dni chodzi� mi po g�owie wiersz o wio�nie albo raczej o osobliwym zapachu �wie�ych, pokrytych �ywic� p�k�w drzew i o ich dzia�aniu na m�odych i starych, dzia�aniu nadzwyczaj r�norodnym; i cho� nawet wydawa�o si� trudne i wr�cz niemo�liwe zadowalaj�ce sformu�owanie oraz przybli�enie ludzkim sercom tej sprawy z p�czkami, to mimo wszystko nie zamierza�em by� tym, kt�ry zaniedbuje swe rzemios�o i wymiguje si� od swego �yciowego zadania.
(1929)
Hermann Hesse � Edmund
R�wnocze�nie kr�gi te z fanatyczn� ciekawo�ci� zwraca�y si� ku wysoko w�wczas rozwini�tym badaniom religioznawczym. Zaprzestano patrzenia na �wiadectwa minionych religii przede wszystkim z historycznego, socjologicznego czy �wiatopogl�dowego punktu widzenia, lecz starano si� pozna� ich bezpo�rednie si�y �yciowe, psychologiczne i magiczne oddzia�ywanie ich form, symboli i rytua��w. W ka�dym razie w�r�d ludzi starszych i nauczycieli silniej objawia�a si� nieco wynios�a ciekawo�� czystej nauki, swego rodzaju rado�� zbierania, por�wnywania, wyja�niania, przyporz�dkowania i m�drkowania; ludzie m�odzi i uczniowie natomiast uprawiali te studia w nowym duchu. Byli przepe�nieni szacunkiem, ba wr�cz zazdro�ci� wobec fenomen�w religijnego �ycia, byli spragnieni tre�ci owych kult�w i formu�, jakie przekaza�a nam historia, i przesyceni tajemnic�, na wp� zm�czon� �yciem, na wp� sk�onn� do wiary ��dz� dotarcia do j�dra wszystkich tych zjawisk, pragnieniem wiary i postawy duchowej, kt�ra by im mo�e pozwoli�a �y� tak, jak �yli ich dalecy przodkowie � kieruj�c si� pobudkami wznios�ymi, silnymi, z ow� zatracon� �wie�o�ci� i intensywno�ci�, jaka emanuje z religijnych kult�w i dzie� sztuki zamierzch�ych czas�w.
Znany sta� si�, na przyk�ad, przypadek m�odego docenta z Marburga, kt�ry postanowi� opisa� �ycie i �mier� pobo�nego poety Novalisa. Jak wiadomo, Novalis �w po �mierci swojej narzeczonej powzi�� decyzj�, �e p�jdzie w jej �lady, i pos�u�y� si� w tym celu, jako poeta i cz�owiek prawdziwie bogobojny, nie �rodkami mechanicznymi, jak trucizna czy bro� palna, lecz zbli�a� si� ku �mierci powoli, stosuj�c �rodki czysto duchowe i magiczne, a� wreszcie umar� bardzo m�odo. I oto nasz docent uleg� czarowi tego osobliwego �ycia oraz umierania, a ponadto zaw�adn�o nim pragnienie, by p�j�� w �lady poety i umrze� tak jak on, po prostu przez duchowe na�ladownictwo. Impulsem ku temu nie by� przesyt �yciem, lecz raczej t�sknota za cudem � zaw�adni�ciem przez si�y duszy cielesnym �yciem. I rzeczywi�cie docent �w �y� i umar� na wz�r poety, maj�c niespe�na lat trzydzie�ci. Przypadek ten wywo�a� w�wczas sensacj� i przez wszystkie konserwatywne ko�a pot�piony zosta� r�wnie gwa�townie jak przez t� cz�� m�odzie�y, kt�ra znajdowa�a zadowolenie w sporcie i materialnym u�ywaniu �ycia. Do�� ju� jednak o tym; nie zamierzamy tu analizowa� tamtych czas�w, lecz pragniemy jedynie zarysowa� postaw� duchow� i atmosfer� �rodowiska, do kt�rego nale�a� kandydat nauki Edmund.
Tak wi�c studiowa� on pod kierunkiem profesora Zerkla religioznawstwo, a jego zainteresowanie skupi�o si� niemal wy��cznie na tych po cz�ci religijnych, po cz�ci magicznych �wiczeniach, za kt�rych pomoc� inne epoki i narody czyni�y pr�by, by zapanowa� nad �yciem w spos�b duchowy i wyposa�y� ludzk� dusz� w si�� zdoln� sprosta� naturze i losowi. Nie chodzi�o mu, w przeciwie�stwie do jego nauczyciela, o my�low� i literack� zewn�trzn� stron� rozmaitych religii, o ich tak zwane pogl�dy na �wiat; to, co stara� si� pozna� i zg��bi�, to prawdziwe, wkraczaj�ce bezpo�rednio w �ycie praktyki, �wiczenia i formu�y: tajemnic� mocy zawartej w symbolach i sakramentach, technik� duchowej koncentracji, �rodki s�u��ce osi�gni�ciu tw�rczych stan�w wewn�trznych. Powierzchowny spos�b, w jaki przez ca�e stulecie obja�niano fenomeny takie jak asceza, egzorcyzmy, stan zakonny i �ycie eremit�w, dawno ju� nie odpowiada� powa�nym studiom. W owym czasie Edmund przyst�pi� do ekskluzywnego seminarium u Zerkla, w kt�rym opr�cz niego uczestniczy� tylko jeden jedyny zaawansowany w studiach ucze�, zaj�ty wnikaniem w pewne magiczne formu�y i tantry, na jakie niedawno natrafiono w p�nocnych Indiach. Profesor okazywa� dla studi�w tych zainteresowanie czysto badawcze, gromadzi� i porz�dkowa� zjawiska, tak jak kto� inny zbiera, na przyk�ad, owady. Czu� natomiast bardzo dobrze, i� jego ucznia Edmunda ci�gnie ku magicznym zakl�ciom i rytualnym modlitwom zupe�nie odmienny rodzaj t�sknoty, i tak�e dawno ju� zauwa�y�, �e dzi�ki bardziej pobo�nemu rodzajowi studi�w ucze� �w zdo�a� wnikn�� w niejedn� tajemnic�, jaka pozosta�a niedost�pna nauczycielowi; mia� nadziej�, �e uda mu si� na d�ugo zatrzyma� przy sobie tego zdolnego studenta i korzysta� z jego wsp�pracy.
W owym czasie rozszyfrowali, t�umaczyli i dokonywali interpretacji wspomnianych hinduskich ksi�g religijnych i Edmund pr�bowa� w�a�nie prze�o�y� jedno z zakl�� z pierwotnego j�zyka orygina�u w spos�b nast�puj�cy:
�Gdy znajdziesz si� w stanie, w kt�rym twoja dusza popadnie w chorob� i zapomni, czego potrzebuje do �ycia, a ty b�dziesz chcia� pozna�, co to jest, czego ona potrzebuje, a co ty musisz jej da� � w�wczas opr�nij twoje serce, ogranicz tw�j oddech, ile tylko zdo�asz, wyobra� sobie wn�trze twej g�owy jako pust� jam�, skieruj na ni� tw�j wzrok i skoncentruj si� na jej obserwacji, wtedy nagle jama przestanie by� pusta i uka�e ci obraz tego, czego potrzebuje twoja dusza, aby mog�a �y� dalej."
� Dobrze � powiedzia� profesor i skin�� g�ow�. � Tam, gdzie pan m�wi �zapomnie�", nale�a�oby chyba powiedzie� precyzyjniej �utraci�". Czy zauwa�y� pan, �e s�owo okre�laj�ce �jam�" jest tym samym, jakiego ci przebiegli kap�ani i szamani medyczni u�ywaj� dla nazwania macicy? Tym facetom naprawd� uda�o si� zamieni� dosy� rzeczow� instrukcj� uzdrawiania melancholik�w w zawi�e magiczne zakl�cie. To mar pegil trafu gnoki z jego reminiscencjami z formu�y wielkiego zaklinacza w�y brzmia�o zapewne w uszach biednego Bengalczyka, kt�rego w ten spos�b okpiwali, wr�cz strasznie! Sama ta instrukcja, by opr�ni� serce, ograniczy� oddech i skierowa� spojrzenie do wn�trza, nie przynosi nam przecie� nic nowego; na przyk�ad w sentencji numer 83 jest sformu�owana zdecydowanie precyzyjniej. Ale pan, Edmundzie, oczywi�cie jest znowu zupe�nie odmiennego zdania? No, co pan o tym s�dzi?
� Panie profesorze � odezwa� si� Edmund cicho � uwa�am, �e r�wnie� w tym przypadku nie docenia pan warto�ci samej formu�y; tu nie chodzi o tanie interpretacje, jakie nadajemy s�owom, lecz o s�owa jako takie; opr�cz samego sensu zakl�cia wa�ne jest jeszcze co innego, jego brzmienie, dob�r rzadkich i staro�wieckich s��w, d�wi�k wywo�uj�cy skojarzenia z zaklinaniem w�y � dopiero to wszystko razem nada�o formule jej magiczn� moc.
� Gdyby� j� rzeczywi�cie mia�a! � roze�mia� si� profesor. � W�a�ciwie to szkoda, �e nie �y� pan w czasach, kiedy te zakl�cia by�y jeszcze �ywe. Stanowi�by pan w najwy�szym stopniu wdzi�czny obiekt dla czarodziejskich sztuczek tych zakl�cioklet�w. Niestety przyszed� pan na �wiat o kilka tysi�cy lat za p�no i got�w jestem za�o�y� si� z panem, �e cho�by nie wiem jak si� pan stara� obja�ni� prawid�a tej formu�y, nie wyjdzie z tego zupe�nie nic.
Obr�ci� si� do drugiego ucznia i z o�ywieniem pogodnie m�wi� dalej.
Tymczasem Edmund jeszcze raz odczyta� sw� sentencj�; wywiera�a na nim szczeg�lne wra�enie swymi pocz�tkowymi s�owami, kt�re, jak mu si� zdawa�o, dobrze pasowa�y do niego samego i jego po�o�enia. S�owo po s�owie powtarza� j� sobie w duchu, staraj�c si� jednocze�nie precyzyjnie wype�ni� jej wskazania:
�Gdy znajdziesz si� w stanie, w kt�rym twoja dusza popadnie w chorob� i zapomni, czego potrzebuje do �ycia, a ty b�dziesz chcia� pozna�, co to jest, czego ona potrzebuje, a co ty musisz jej da� � w�wczas opr�nij twoje serce, ogranicz tw�j oddech, ile tylko zdo�asz..." � i tak dalej.
Tym razem lepiej uda�o mu si� skoncentrowa� ni� przy wcze�niejszych pr�bach. Przestrzega� wskaz�wek, a jakie� przeczucie m�wi�o mu, �e rzeczywi�cie nadesz�a ju� na to pora, oraz �e jego dusza jest w niebezpiecze�stwie i zapomnia�a o tym, co najwa�niejsze.
Niemal tu� po przyst�pieniu do prostych �wicze� oddechowych w systemie yogi, kt�re cz�sto wykonywa�, poczu�, �e w jego wn�trzu zaczyna si� co� dzia�, potem stwierdzi�, �e w �rodku g�owy powstaje ma�y otworek, widzia�, jak rozwiera si� przed nim, niewielki i ciemny; z narastaj�cym �arem skierowa� uwag� na jamk� wielko�ci orzecha, lub �macic�". A ona zacz�a z wolna roz�wietla� si� od �rodka, jasno�� nasila�a si� stopniowo i wyra�niej, coraz wyra�niej jego spojrzeniu ods�ania� si� obraz tego, co nieodzownie musia� uczyni�, by m�c dalej wie�� swe �ycie. Nie przerazi� si� tym obrazem, nie w�tpi� ani przez chwil� w jego prawdziwo��; czu� w samej g��bi swej istoty, �e obraz ten ma racj�, �e nie ukazuje mu nic innego jak tylko �zapomnian�", najg��bsz� potrzeb� jego duszy.
Wzmocniony nie znanymi mu do tej pory si�ami, us�ucha� zatem rado�nie i bez wahania nakaz�w owego obrazu i wykona� to, czego prawz�r dojrza� w jamie. Uni�s� opuszczone podczas �wiczenia powieki, wsta� z �awki, zrobi� krok do przodu, wyci�gn�� przed siebie r�ce, obj�� d�o�mi szyj� profesora i �ciska� j� tak d�ugo, a� poczu�, �e ju� wystarczy. Pu�ci� uduszonego na pod�og�, odwr�ci� si� i dopiero teraz przypomnia� sobie, �e nie by� sam: jego kolega siedzia� w �awce trupioblady, z kroplami potu na czole, i wpatrywa� si� w niego z przera�eniem.
� Wszystko spe�ni�o si� dok�adnie co do s�owa! � wykrzykn�� z zapa�em Edmund. � Opr�ni�em swoje serce, oddycha�em p�ytko, my�la�em o jamie w g�owie, skierowa�em na ni� sw�j wzrok, aby naprawd� zwr�cony by� do wewn�trz, i zaraz pojawi� si� obraz: zobaczy�em nauczyciela i zobaczy�em siebie, a potem moje r�ce na jego szyi, i to wszystko. Po prostu pos�uszny by�em wizji, to nie wymaga�o �adnej si�y, �adnej decyzji. A teraz jest mi tak cudownie dobrze jak jeszcze nigdy w moim ca�ym �yciu!
� Cz�owieku � wykrzykn�� ten drugi � oprzytomniej wreszcie i zastan�w si�, co m�wisz! Ty zabi�e�! Jeste� morderc�! Powiesz� ci� za to!
Edmund nie s�ucha�. Na razie nic nie dociera�o do niego. M�wi� do siebie s�owa formu�y: mar pegil trafu gnoki, i nie widzia� przed sob� ani martwych, ani zywych nauczycieli, lecz nieograniczon� dal �wiata i �ycia, stoj�c� przed nim otworem.
(1930)
Turystyczne miasto na Po�udniu
To miasto jest jednym z najbardziej sprytnych i dochodowych przedsi�wzi�� wsp�czesnego ducha. Jego powstanie i organizacja opieraj� si� na syntezie tak genialnej, �e mog�a zosta� wymy�lona jedynie przez bardzo dok�adnych znawc�w psychologii mieszka�ca metropolii, by nie okre�li� jej wr�cz jako bezpo�redni� emanacj� duszy wielkiego miasta, jako urzeczywistniony sen duszy. Tw�r ten bowiem realizuje w idealnej harmonii marzenia duszy ka�dego przeci�tnego mieszczucha, je�li idzie o wypoczynek i przyrod�. Jak wiadomo, obywatel wielkiego miasta za niczym nie t�skni tak bardzo jak za natur�, idyll�, spokojem i pi�knem. Wiadomo jednak, �e wszystkie te cudowne rzeczy, kt�rych z ca�� moc� po��da i kt�rymi jeszcze do niedawna przepe�niona by�a ca�a ziemia, ca�kowicie mu nie s�u��, ba, nie mo�e ich znie��. Ale poniewa� mimo to chce je mie�, poniewa� raz na zawsze nabi� sobie g�ow� t� natur�, dlatego na podobie�stwo bezkofeinowej kawy i beznikotynowych cygar wybudowano mu tutaj woln� od przyrody, woln� od niebezpiecze�stw, higieniczn� odnaturzon� natur�. A ca�emu przedsi�wzi�ciu przy�wieca�a najwy�sza zasada wsp�czesnego rzemios�a artystycznego, postulat absolutnej �autentyczno�ci". Wsp�czesne rzemios�o nie bez racji akcentuje wym�g, kt�ry w minionych czasach nie by� znany, gdy� w�wczas ka�da owca by�a istotnie autentyczn� owc� i dawa�a prawdziw� we�n�, prawdziwa by�a te� ka�da krowa i dawa�a prawdziwe mleko, a sztuczne owce i krowy nie zosta�y jeszcze wynalezione. Gdy jednak to nast�pi�o i sztuczne bez ma�a wypar�y te prawdziwe, niebawem wymy�lono r�wnie� idea� autentyczno�ci. Do przesz�o�ci nale�� ju� czasy, gdy naiwni ksi���ta wznosili sobie w jakiej� niemieckiej dolince sztuczne ruiny, podrabiane pustelnie, ma�� fa�szyw� Szwajcari�, imitacj� Posilipo. Dzisiejszemu przedsi�biorcy budowlanemu nigdy nie przyjdzie do g�owy absurdalna my�l, by wielkomiejskiego znawc� mami� Itali� w pobli�u Londynu, Szwajcari� pod Chemnitz czy Sycyli� nad Jeziorem Bode�skim. Substytut przyrody, jakiego ��da wsp�czesny mieszczuch, musi by� bezwarunkowo prawdziwy, prawdziwy jak srebro sztu�c�w, kt�rymi pos�uguje si� przy biesiadach, prawdziwy jak per�y, kt�re nosi jego �ona, i prawdziwy jak mi�o�� do narodu i republiki, kt�r� chowa w sercu.
Urzeczywistnienie tego wszystkiego nie by�o rzecz� �atw�. Na wiosn� i jesie� maj�tny mieszczuch domaga si� po�udniowego krajobrazu, kt�ry odpowiada�by jego wyobra�eniom i potrzebom, prawdziwego Po�udnia z palmami i cytrynami, b��kitnych m�rz, malowniczych miasteczek � i to jest raczej �atwe do osi�gni�cia. Ale ponadto upomina si� tak�e o towarzystwo, ��da higieny i czysto�ci, chce miejskiej atmosfery, chce muzyki, techniki, elegancji, oczekuje podporz�dkowanej bez reszty cz�owiekowi i przez niego przekszta�conej natury, takiej, kt�ra wprawdzie dostarcza mu bod�c�w i iluzji, jest mu jednak uleg�a i niczego od niego nie ��da, w kt�rej mo�e si� usadowi� ze swoimi wielkomiejskimi przyzwyczajeniami, obyczajami i wymaganiami. Poniewa� jednak natura spo�r�d wszystkiego, co znamy, jest czym� najbardziej nieub�aganym, spe�nienie takich pretensji wydaje si� prawie niemo�liwe; lecz, jak wiadomo, dla ludzkiego entuzjazmu nie ma nic niemo�liwego. Sen si� zi�ci�.
Miasto turystyczne na Po�udniu nie mog�o, rzecz jasna, zosta� wyprodukowane w jednym jedynym egzemplarzu. Wykonano trzydzie�ci albo czterdzie�ci takich idealnych miast, spotka� je mo�na w ka�dym pod jakim� tam wzgl�dem nadaj�cym si� do tego miejscu, i je�li teraz usi�uj� przedstawi� jedno z nich, to nie chodzi naturalnie o to lub tamto, ono nie ma �adnej nazwy, podobnie jak automobil firmy Ford jest egzemplarzem, jest jednym z wielu.
Mi�dzy ci�gn�cymi si� daleko, �agodnie wygi�tymi murkami nabrze�a le�y jezioro z b��kitn� wod� o drobnych kr�tkich falach, a na jego skraju odbywa si� za�ywanie natury. Wzd�u� brzegu p�ywaj� niezliczone ma�e ��dki wios�owe z daszkami przeciws�onecznymi w barwne pasy i kolorowymi chor�giewkami, eleganckie pi�kne �odzie z ma�ymi, wygodnymi poduszeczkami, czyste jak sto�y operacyjne. Ich w�a�ciciele przechadzaj� si� po nabrze�u i niezmordowanie oferuj� wszystkim przechodniom swe stateczki do wynaj�cia. M�czy�ni ci, ubrani w marynarskopodobne stroje, maj� ods�oni�te piersi i go�e br�zowe ramiona, m�wi� prawdziwym w�oskim, s� jednak w stanie udzieli� informacji r�wnie� w ka�dym innym j�zyku, maj� b�yszcz�ce oczy po�udniowc�w, pal� d�ugie, cienkie cygara i wygl�daj� malowniczo.
Wzd�u� brzegu p�ywaj� �odzie, wzd�u� nabrze�a biegnie promenada, dwupasmowa ulica: jej po�owa od strony jeziora, pod starannie przyci�tymi drzewami, przeznaczona jest dla pieszych, cz�� wewn�trzna to o�lepiaj�ca i rozpalona jezdnia, pe�na hotelowych omnibus�w, aut, tramwaj�w i pojazd�w konnych. Przy tej ulicy po�o�one jest owo turystyczne miasto, maj�ce o jeden wymiar mniej ni� inne, rozci�ga si� bowiem jedynie na d�ugo�� i wysoko��, a nie na g��boko��. Sk�ada si� ze zwartego, wynios�ego pier�cienia budynk�w hotelowych. Za pasem tym jednak � atrakcja nie do przeoczenia � roztacza si� prawdziwe Po�udnie, tam mianowicie le�y w istocie stare w�oskie miasteczko, gdzie na w�skim, roztaczaj�cym ostre zapachy rynku sprzedawane s� warzywa, kury i ryby, gdzie bosonogie dzieciaki puszkami po konserwach graj� w futbol, a matki o rozwianych w�osach i mocnych g�osach wykrzykuj� mi�o brzmi�ce imiona swych dzieci Tu zalatuje salami, winem, wychodkiem, tytoniem i warsztatem rzemie�lniczym, tu przy otwartych drzwiach sklepik�w stoj� jowialni m�czy�ni z r�kawami podwini�tymi do �okci, szewcy siedz� na �rodku ulicy wyklepuj�c sk�r�, wszystko prawdziwe i bardzo kolorowe, i oryginalne; od takiej sceny w ka�dym czasie m�g�by zaczyna� si� pierwszy akt opery. Tu co i rusz widzi si� turyst�w, z wielk� ciekawo�ci� dokonuj�cych odkry�, i cz�sto s�yszy z ust os�b �wiat�ych roztropne spostrze�enia na temat duszy ludu. Sprzedawcy lod�w je�d�� ma�ymi turkocz�cymi w�zkami po w�skich uliczkach i przywo�uj� n�c�co �asuch�w, tu i �wdzie na jakim� dziedzi�cu czy placyku zaczyna gra� katarynka. Turysta sp�dza codziennie w tym ma�ym, brudnym i interesuj�cym mie�cie godzin� lub dwie, kupuje s�omiane plecionki i widok�wki, pr�buje m�wi� po w�osku i gromadzi wra�enia z Po�udnia. Robi te� du�o zdj��.
Jeszcze dalej, ju� za starym miasteczkiem, rozpo�ciera si� kraj; tam le�� wioski i ��ki, winnice i lasy, tam przyroda jest jeszcze taka, jaka by�a zawsze, dzika i nieokrzesana; tury�ci niewiele jednak z tego widz�, albowiem przemierzaj�c ow� natur� w swych automobilach, widz� ��ki i wsie zakurzone i wrogo przycupni�te na skraju szosy tak samo jak wsz�dzie.
Tote� turysta szybko wraca z podobnych eskapad do idealnego miasta. Stoj� w nich ogromne, wielopi�trowe hotele, kierowane przez inteligentnych dyrektor�w, z dobrze u�o�onym, uprzejmym personelem. Tam po jeziorze je�d�� �liczne parowce, a po ulicy eleganckie wozy, stopa wsz�dzie natrafia na asfalt i cement, wsz�dzie jest �wie�o zamiecione i spryskane, wsz�dzie oferuje si� wyroby galanteryjne i napoje orze�wiaj�ce. W hotelu �Bristol" mieszka by�y prezydent Francji, a w hotelu �Parkowym" kanclerz niemieckiej Rzeszy, mo�na wst�pi� do eleganckich kawiarni i spotka� w nich znajomych z Berlina, Frankfurtu i Monachium, mo�na przeczyta� ojczyste gazety i z operetkowo-w�oskiej star�wki przenie�� si� ponownie w dobre, solidne powietrze ojczyzny, miejskiej metropolii, mo�na u�cisn�� znajomym �wie�o umyte r�ce, zaprosi� ich na drinka, zadzwoni� do w�asnej firmy, porusza� si� wdzi�cznie i z o�ywieniem w�r�d mi�ych, dobrze ubranych, zadowolonych ludzi. Na tarasach hoteli, ukryci za s�upkami balustrad i oleandrami, siedz� s�ynni poeci i wpatruj� si� w zadumie w lustro jeziora, niekiedy przyjmuj� przedstawicieli prasy, po czym nied�ugo wszyscy ju� wiedz�, nad jakim dzie�em pracuje ten czy �w mistrz. W wytwornej niewielkiej restauracji spotka� mo�na najpopularniejsz� aktork� ojczystej metropolii, ma na sobie kostium jak marzenie i karmi deserem peki�czyka. R�wnie� ona pe�na jest zachwytu dla przyrody i cz�sto czuje si� poruszona a� do nabo�e�stwa, gdy wieczorami w numerze 178 hotelu �Palace" otwiera okno i patrzy na bezkresny szereg po�yskuj�cych �wiate�, kt�re ci�gn� si� wzd�u� brzegu i gubi� marzycielsko po drugiej stronie zatoki.
Lekko i z poczuciem zadowolenia mo�na przechadza� si� po promenadzie, s� te� tutaj M�llerowie z Darmstadtu, podobno jutro ju� jaki� w�oski tenor wyst�pi w sali domu zdrojowego, jedyny, jakiego naprawd� da si� s�ucha� po Caruso. Pod wiecz�r, gdy wracaj� parowce, mo�na lustrowa� wysiadaj�cych, znowu spotka� znajomych, zatrzyma� si� na chwil� przed oknem wystawowym pe�nym starych mebli i haft�w, potem zrobi si� ch�odno i mo�na wr�ci� do hotelu, w �ciany z betonu i szk�a, gdzie sala jadalna skrzy si� ju� porcelan�, kryszta�em i srebrem i gdzie p�niej odb�dzie si� skromny bal. Muzyka w ka�dym razie ju� gra, ledwie zmieniono stroje na wieczorowe, ju� rozlegaj� si� s�odkie, koj�ce d�wi�ki.
Przed hotelem ga�nie powoli w �wietle wieczoru przepych kwiat�w. Na rabatkach, po�r�d betonowych mur�w, rosn� g�sto i kolorowo najbarwniejsze winoro�le, kamelie i rododendrony, mi�dzy nimi wysokie palmy, wszystkie prawdziwe, i obsypane grubymi zimnoniebieskimi kulami dorodne hortensje. Nazajutrz odb�dzie si� wielka towarzyska przeja�d�ka do -aggio, na kt�r� wszyscy si� ciesz�. A je�li przez przeoczenie dotr� zamiast do -aggio czy -ino do innej miejscowo�ci, to nic si� nie stanie, bo przecie� znajd� si� w dok�adnie takim samym idealnym mie�cie, nad takim samym jeziorem, na takim samym nabrze�u, na takiej samej malowniczo-�miesznej star�wce i w takich samych dobrych hotelach o wysokich �cianach ze szk�a, zza kt�rych przygl�da� si� im b�d� palmy w czasie posi�k�w, i czeka� tam na nich b�dzie ta sama dobra, �agodna muzyka i wszystko to, co nale�y do �ycia mieszczucha, gdy chce, by mu by�o dobrze.
(1925)
O wilku stepowym
Obrotnemu w�a�cicielowi ma�ej mena�erii uda�o si� na kr�tki czas zaanga�owa� do niej wilka stepowego o imieniu Harry. Obwie�ci� to ca�emu miastu za pomoc� plakat�w, obiecuj�c sobie zwi�kszony nap�yw widz�w do swej mena�erii, i nie zawi�d� si� w swoich nadziejach. Ludzie nas�uchali si� zewsz�d o wilku stepowym, wie�� o tej bestii stanowi�a ulubiony temat rozm�w w �wiat�ych kr�gach, ka�dy pragn�� dowiedzie� si� tego lub owego o tym zwierz�ciu, a opinie o nim by�y bardzo podzielone. Niekt�rzy uwa�ali, �e bydl� takie jak wilk stepowy jest w ka�dym razie zjawiskiem budz�cym w�tpliwo�ci, niebezpiecznym i niezdrowym, kpi sobie z obywateli miasta, ze �cian w �wi�tyniach nauki zrywa portrety rycerzy, wy�miewa si� nawet z Johanna Wolfganga von Goethe; i poniewa� dla owego stepowego bydl�cia nic nie jest �wi�te, a na pewn� cz�� m�odzie�y dzia�a ono w spos�b zara�liwy i prowokacyjny, nale�a�oby si� wreszcie skrzykn�� i na nie zapolowa�; p�ki wilk stepowy nie zostanie zabity i zakopany, nie b�dzie spokoju. Ten naiwny, prostoduszny i przypuszczalnie s�uszny pogl�d nie by� bynajmniej wyznawany przez wszystkich. Istnia�o drugie stronnictwo, ho�duj�ce zgo�a odmiennemu zapatrywaniu; partia ta uwa�a�a, �e wilk stepowy nie jest" wprawdzie zwierz�ciem bezpiecznym, posiada jednak nie tylko prawo, by istnie�, ale nawet moraln� i spo�eczn� misj� do spe�nienia. Ka�dy z nas � tak twierdzili najbardziej wykszta�ceni zwolennicy tego ugrupowania � ka�dy z nas przecie� skrycie i nie przyznaj�c si� do tego nosi w piersi takiego stepowego wilka. Piersi, na kt�re przy tych s�owach m�wcy zwykli wskazywa�, by�y godnymi najwy�szego szacunku torsami dam z towarzystwa, adwokat�w i przemys�owc�w, obleczonymi w jedwabne koszule i modnie skrojone kamizelki. Ka�demu z nas, m�wili ci liberalnie my�l�cy ludzie, w g��bi ducha dobrze znane s� uczucia, pop�dy i cierpienia wilka stepowego, ka�dy z nas musi z nimi walczy� i ka�dy z nas w gruncie rzeczy jest takim biednym, wyj�cym, g�odnym wilkiem stepowym. Tak m�wili, gdy, odziani w swe jedwabne koszule, prowadzili rozmowy o wilku stepowym; to samo g�osili te� publicznie znani krytycy, po czym nak�adali swe wytworne filcowe kapelusze, zapinali swe wytworne pelisy, wsiadali do swych wytwornych automobili i jechali z powrotem do pracy, do swych biur i redakcji, gabinet�w i fabryk. Jeden z nich rzuci� nawet pewnego wieczoru przy whisky propozycj�, by za�o�y� stowarzyszenie wilk�w stepowych.
Tote� w dniu, w kt�rym mena�eria inaugurowa�a sw�j nowy program, przyby�o niema�o ciekawskich, by obejrze� to os�awione zwierz�, kt�rego klatk� ods�aniano jedynie za dodatkow� op�at�. Niewielk� klatk�, zamieszkiwan� uprzednio przez niestety bardzo m�odo zmar�� panter�, w�a�ciciel wyposa�y�, jak umia�, stosownie do okoliczno�ci. �w przedsi�biorczy m�czyzna znalaz� si� przy tym w k�opocie, albowiem wilk stepowy by� b�d� co b�d� zwierz�ciem troch� niezwyk�ym. Gdy panowie fabrykanci i adwokaci pod koszul� i frakiem nosili jakoby ukrytego w piersi wilka, �w wilk nosi� jakoby w swej mocnej ow�osionej piersi ukrytego cz�owieka, wyrafinowane uczucia, melodie Mozarta i temu podobne. By sprosta� jak najlepiej tym niecodziennym okoliczno�ciom oraz oczekiwaniom publiczno�ci, m�dry przedsi�biorca (kt�ry od lat wiedzia�, �e nawet najbardziej dzikie zwierz�ta nie s� tak kapry�ne, niebezpieczne i nieobliczalne jak publiczno��) zadba� o specjalne wyposa�enie klatki, umieszczaj�c w niej kilka symboli wilkocz�owieka. By�a to klatka jak setki innych, �elazne pr�ty i troch� s�omy na pod�odze, lecz na jednej ze �cianek wisia�o pi�kne lustro w stylu empire, a po�rodku by� ustawiony niewielki instrument, pianino, o ods�oni�tej klawiaturze, a na tym nieco chwiejnym meblu sta�o gipsowe popiersie ksi�cia poet�w Goethego.
Co si� za� tyczy samego zwierz�cia, kt�re wzbudza�o tak wielkie zainteresowanie, nie da�o si� w nim zauwa�y� nic wyj�tkowego. Wygl�da�o dok�adnie tak, jak wilk stepowy, lupus campestris, wygl�da� powinien. Najcz�ciej le�a� nieruchomo w k�cie, jak najdalej odsuni�ty od widz�w, ogryza� sobie przednie �apy i patrzy� oboj�tnie przed siebie, jakby zamiast �elaznych pr�t�w widzia� wielki, niezmierzony step. Czasami podnosi� si� i przechadza� przez chwil� po klatce, pianino ko�ysa�o si� w�wczas na nier�wnej pod�odze, a na g�rze chwia� si� niebezpiecznie gipsowy ksi��� poet�w. Widzami �w wilk niewiele si� przejmowa�, zreszt� wi�kszo�� z nich by�a jego wygl�dem raczej zawiedziona. Ale w�a�nie �w wygl�d wywo�ywa� rozmaite opinie. Wielu m�wi�o, �e to ca�kiem zwyczajne zwierz�, g�upkowaty, pospolity wilk bez wyrazu i basta, i �e takie poj�cie zoologiczne jak �wilk stepowy" w og�le nie istnieje. Inni natomiast twierdzili, �e zwierz� to ma pi�kne oczy i ca�a jego istota wyra�a wzruszaj�ce uduchowienie, a� ze wsp�czucia zamiera cz�owiekowi serce. Dla kilku rozs�dnych os�b tymczasem by�o jasne, �e opinie o wygl�dzie wilka stepowego r�wnie dobrze pasowa�yby do ka�dego innego zwierz�cia z mena�erii.
Oko�o po�udnia oddzielne pomieszczenie mena�erii, mieszcz�ce klatk� wilka, odwiedzi�a ma�a grupka, kt�ra zatrzyma�a si� przy nim d�u�ej. Sk�ada�a si� z trzech os�b, z wychowawczyni i dw�jki dzieci: �adnej, dosy� milcz�cej dziewczynki oko�o o�miu lat i mniej wi�cej dwunastoletniego silnego ch�opca. Oboje podobali si� wilkowi stepowemu, ich sk�ra pachnia�a m�odo i zdrowo, a na �adne, spr�yste nogi dziewczynki zerka� raz po raz. Guwernantka, no c�, to zupe�nie co innego, chyba lepiej zwraca� na ni� jak najmniej uwagi.
By znale�� si� bli�ej tej �adniutkiej dziewczynki i lepiej czu� jej zapach, wilk Harry po�o�y� si� przy samych pr�tach �cianki zwr�conej do widz�w. Wci�gaj�c z rozkosz� zapach obojga dzieci, przys�uchiwa� si� nieco znudzony wypowiedziom ca�ej tr�jki, kt�ra zdawa�a si� bardzo zaciekawiona Harrym i rozmawia�a o nim z najwy�szym o�ywieniem. Zachowanie ka�dego z nich by�o jednak bardzo r�ne. Ch�opiec, rezolutne i zdrowe stworzenie, ca�kowicie podziela� pogl�d, kt�ry us�ysza� w domu z ust swego ojca. Dla takiej bestii, m�wi�, klatka w mena�erii to najw�a�ciwsze miejsce, wypuszczenie go na wolno�� by�oby natomiast nieodpowiedzialn� g�upot�. Mo�na by jeszcze od biedy sprawdzi�, czy to zwierz� da�oby si� wytresowa�, na przyk�ad do ci�gni�cia sa�, na podobie�stwo ps�w polarnych, ale chyba by si� to nie uda�o. Gdyby, on, Gustaw, gdziekolwiek natkn�� si� na tego wilka, bez wahania by do niego wypali�.
Wilk stepowy s�ucha� tego, mi�o si� oblizuj�c. Ten ma�y mu si� podoba�. �Mam nadziej�", pomy�la�, ��e je�li kiedy� niespodziewanie si� spotkamy, b�dziesz mia� pod r�k� fuzj�. I mam te� nadziej�, �e spotkam ci� gdzie� w stepie, a nie pojawi� ci si� nagle w twoim w�asnym lustrze." Ch�opak wydawa� mu si� sympatyczny. B�dzie z niego chwacki facet, zdolny i t�gi in�ynier lub fabrykant czy oficer, a Harry nie mia�by nic przeciwko temu, by si� kiedy� przypadkiem z nim zmierzy� i, je�li b�dzie trzeba, da� si� przez niego zastrzeli�.
Co o wilku stepowym my�la�a ma�a dziewczynka, nie by�o �atwo pozna�. Najpierw przyjrza�a mu si�, i to znacznie bardziej wnikliwie i z wi�ksz� ciekawo�ci� ni� pozosta�ych dwoje, kt�rym wydawa�o si�, �e wiedz� ju� o nim wszystko. Stwierdzi�a, �e podobaj� jej si� j�zyk i szcz�ka Harry'ego i �e odpowiadaj� jej tak�e jego oczy, podczas gdy nieco zaniedbanej sier�ci przygl�da�a si� z nieufno�ci�, a ostry zapach typowy dla drapie�nika przyj�a z pewnym zdenerwowaniem i zdziwieniem, w kt�rym zawarte by�y dezaprobata i odraza, zmieszana z pe�n� zaciekawienia po��dliwo�ci�. Nie, nie, w og�le to jej si� podoba�, i bynajmniej nie usz�o jej uwagi, �e Harry by� dla niej bardzo �yczliwy i patrzy� na ni� z podziwem i chciwo�ci�; ch�on�a jego podziw z wyra�nym uczuciem zadowolenia. Od czasu do czasu zadawa�a jakie� pytanie.
� Prosz� pani, dlaczego ten wilk musi mie� w klatce pianino? � spyta�a. � Pewnie by wola� co� do jedzenia.
� To nie jest zwyczajny wilk � odrzek�a wychowawczyni � to jest wilk muzykalny. Ale ty, dziecko, tego nie zrozumiesz.
Ma�a wykrzywi�a nieznacznie �liczne usteczka i powiedzia�a:
� Chyba rzeczywi�cie jeszcze nie potrafi� wielu rzeczy zrozumie�. Je�li ten wilk jest muzykalny, to oczywi�cie powinien mie� pianino, a nawet dwa. Ale �e na pianinie musi sta� jeszcze ta dziwna figurka, to wydaje mi si� �mieszne. Po co mu ona, prosz� pani?
� To jest symbol � zacz�a w�a�nie wyja�nia� nauczycielka, wilk jednak przyszed� z pomoc� dziewczynce. Zerkn�� na ni� zakochanymi oczami w najwy�szym stopniu prostodusznie, po czym wsta� nagle, a� wszyscy troje poczuli strach przez moment, przeci�gn�� si� do przodu i w g�r� i ruszy� w stron� chwiej�cego si� pianina, o kt�rego kant zacz�� si� ociera� i czochra�; czyni� to z coraz wi�ksz� si�� i gwa�towno�ci�, a� wreszcie rozko�ysane popiersie straci�o r�wnowag� i spad�o. Pod�oga zadr�a�a i Goethe rozpad� si�, podobnie jak Goethe niekt�rych filolog�w, na trzy cz�ci. Ka�d� z nich wilk obw�chiwa� przez chwil�, potem odwr�ci� si� od nich oboj�tnie i podszed� blisko dziewczynki.
Teraz nauczycielka wysun�a si� na pierwszy plan wydarze�. Nale�a�a do tego rodzaju os�b, kt�re mimo sportowego ubrania i ch�opi�cej fryzury by�y przekonane, �e we w�asnej piersi odnalaz�y wilka; nale�a�a do czytelniczek i wielbicielek Harry'ego i uwa�a�a si� za jego duchow� siostr�; albowiem r�wnie� ona kry�a w swej piersi najrozmaitsze pogmatwane uczucia i �yciowe problemy. Jaka� s�aba intuicja podpowiada�a jej wprawdzie, �e jej bezpieczne, pe�ne rozrywek i solidne mieszcza�skie �ycie nie jest w�a�ciwie �adnym stepem i �adn� samotni�, �e nigdy nie zdob�dzie si� na odwag� lub desperacj�, by wzorem Harry'ego zaryzykowa� �miertelny skok w chaos. O nie, tego oczywi�cie nie uczyni nigdy. Zawsze jednak darzy� b�dzie wilka stepowego sympati� i zrozumieniem i bardzo ch�tnie okaza�aby mu te w�a�nie uczucia. Mia�a ogromn� ochot�, gdy tylko Harry na nowo przyjmie ludzk� posta� i w�o�y smoking, zaprosi� go, na przyk�ad, na herbat�, lub zagra� z nim na cztery r�ce Mozarta. I postanowi�a odwa�y� si� na pr�b� w tym kierunku.
Tymczasem ma�a o�miolatka obdarzy�a wilka sw� niepodzieln� sympati�. By�a zachwycona, �e m�dre zwierz� przewr�ci�o popiersie, i od razu poj�a, �e uczyni�o to dla niej, �e zrozumia�o jej s�owa i wyra�nie stan�o po jej stronie przeciw nauczycielce. Czy zdemoluje mo�e jeszcze i to