3652
Szczegóły |
Tytuł |
3652 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3652 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3652 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3652 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Fungus
Harry A. Knight
T�umaczy�:
Jerzy �migie�
Fungus : rzecz, rodz. nijaki (l. mnoga �i, -es) Grzyb, muchomor lub ro�lina pokrewna, tak�e ple��. (Bot.) ro�lina skrytop�ciowa pozbawiona chlorofilu. Od�ywia si� materi� organiczn�; (Pat.) g�bczasta naro�l nowotworowa; choroba sk�ry ryb.
Concese Oxford Dictionary
CZʌ� PIERWSZA
ROZSIEWANIE
I
Londyn. Wtorek, 6.20 wieczorem
Norman Layne zapomnia� o kolizji z atrakcyjn� blondynk� na Tottenham Court Road ju� zanim dotar� do domu. Jego umys� zaprz�tni�ty by� wieloma innymi powa�niejszymi sprawami. Denerwowa�o go niezno�ne sw�dzenie pod przepocon�, nylonow� koszul� i czu� w sobie mordercz� nienawi�� do czarnego nastolatka, kt�rego radio grzmia�o, jakby jego w�a�ciciel by� jedynym u�ytkownikiem metra. Norman w�cieka� si� w duchu, wiedz�c, �e p�acone przez niego podatki sz�y na utrzymanie takich w�a�nie nierob�w.
A potem dosz�o jeszcze upokarzaj�ce wezwanie od kontrolera, kt�ry ni z tego, ni z owego zapragn�� sprawdzi� bilet. Norman by� chorobliwie wr�cz uczciwy, gdy chodzi�o o jakiekolwiek op�aty. Najbardziej jednak zirytowa�o go zmarnowanie ca�ego popo�udnia w dziurze, kt�r� niekt�rzy wci�� jeszcze nazywali West Endem. Przez telefon powiedziano mu, �e firma Bradford i Simpkins ma dla niego jak�� piln� prac�. Jednak gdy dotar� na miejsce o�wiadczono, �e to pomy�ka. Nie m�g� tego zrozumie�. Sta� bez s�owa przed dwoma m�odymi, aroganckimi sprzedawcami i dopiero po d�u�szej chwili zorientowa� si�, �e oto �ycie sp�ata�o mu kolejnego, brzydkiego figla.
Po wyj�ciu splun�� z obrzydzeniem na chodnik, lecz ku w�asnemu zaskoczeniu natychmiast otrzyma� ostr� reprymend� od przechodz�cego obok policjanta, niewiele zreszt� starszego od dw�ch sprzedawc�w. W�ciek�y nie na �arty powl�k� si� w d� Tottenham Court Road. Rozmy�la�, nieomal zosta� zaaresztowany za rzecz tak trywialn�, gdy wsz�dzie dooko�a panoszyli si� czarni z t� swoj� g�o�n� muzyk�, niebezpiecznymi deskorolkami, rowerami i rynsztokowym slangiem.
W�a�nie wtedy zderzy� si� z t� wysok� blondynk�. I to w dodatku z w�asnej winy, poniewa� zupe�nie nie patrzy�, dok�d idzie. A co gorsza to on by� stron� poszkodowan� w tym spotkaniu. Klapn�� ci�ko na po�ladki i przez chwil� siedzia� oszo�omiony, podczas gdy przechodz�cy obok ludzie rzucali mu rozbawione spojrzenia. W ko�cu blondynka pomog�a mu wsta� i przeprosi�a, lecz wiedzia�, �e mimo uprzejmych s��w �mieje si� z niego. Rzuci� jedno ze swych najostrzejszych spojrze� i ruszy� dalej, nie odpowiadaj�c jej ani s�owem.
Dotar� wreszcie do domu. Co prawda nie by� to raj, ale przynajmniej bezpieczna przysta�, w kt�rej m�g� si� schroni� przed n�kaj�cymi go bez ustanku k�opotami. Tutaj m�g� uciec nawet przed najwi�kszym problemem - �on�, Nor�. To ona dok�adnie zrujnowa�a mu �ycie. M�g�by by� zupe�nie kim� innym, gdyby go nie powstrzymywa�a bezustannie przed wszystkim.
Aby unikn�� spotkania poszed� na ty� domku. Stoj�c przy drzwiach kuchennych, przez chwil� uwa�nie nas�uchiwa� odg�os�w aktywno�ci z kuchni, gdy nic nie us�ysza�, szybko prze�lizn�� si� do swego warsztatu. Gdy zapali� �wiat�o i zamkn�� za sob� drzwi, westchn�� z ulg�. Wi�kszo�� przyjemno�ci, jakie jeszcze czerpa� z �ycia, znajdowa�o si� w tym pomieszczeniu: szafy na narz�dzia, p�ki zapchane ksi��kami o ciesielce i wyrobach artystycznych w drewnie, przedmioty w r�nym stadium wyko�czenia i d�ugie, nie tkni�te jeszcze drewniane bale, rozsiewaj�ce wok� sw�j delikatny zapach.
Przez chwil� poczu� si� gorzko rozczarowany, �e nie dane mu jest wykonywa� sw�j w�a�ciwy zaw�d, lecz ju� po chwili magia tego pomieszczenia ow�adn�a nim z ca�� moc� i wkr�tce znalaz� r�wnie satysfakcjonuj�ce zaj�cie - dodatkowe polerowanie nie wyko�czonego jeszcze sekretarzyka.
Zacz�� przesuwa� papierem �ciernym po g�adkiej powierzchni blatu. By�o to przyjemne, nieomal zmys�owe uczucie. Te ruchy nigdy nie nasuwa�y mu �adnych seksualnych skojarze�. Seks zajmowa� zawsze wyj�tkowo nisk� pozycj� na jego li�cie potrzeb - ale dla postronnego obserwatora natychmiast stawa�o si� jasne, �e kocha si� z drewnem.
Gdy g�aska� i pie�ci� l�ni�c� powierzchni�, czu�, jak napi�cie ca�ego dnia zaczyna go z wolna opuszcza�...
�roda, 7.07 rano
Nora Layne le�a�a jeszcze w ��ku, zastanawiaj�c si�, co si� u licha mog�o sta� z jej m�em. Nie by�o go ca�e popo�udnie i wiecz�r. Poprzedniej nocy zasn�a do�� wcze�nie. Wypi�a by� mo�e o jeden kieliszek sherry za du�o i spa�a a� do rana. By�a nawet zadowolona, �e Norman nie sp�dzi� tej nocy w ��ku - po�ciel nie by�a tym razem w zwyk�ym nie�adzie.
To by�o dziwne, �e chocia� ich wzajemne stosunki od dawna sta�y si� wi�cej ni� ch�odne, upiera� si�, aby nadal spali we wsp�lnym ��ku. Zgadywa�a, �e robi� tak, aby utrzyma� pozory �ycia ma��e�skiego przed s�siadami. Albo przed Bogiem. By� mo�e s�dzi�, �e B�g uwierzy w pozory. Ju� od lat nie zastanawia�a si�, o czym on w�a�ciwie my�li. By�a pewna, �e nie o niej. I by�o jej to nawet oboj�tne.
A wi�c, gdzie m�g� sp�dzi� t� noc? Na �awce w poczekalni? Ale przecie� tam jest tak strasznie niewygodnie. Nie m�g�by zmru�y� oka.
Na t� my�l u�miechn�a si� do siebie. Z pewno�ci� siedzi ju� w tym swoim ukochanym warsztacie i czeka, a� mu zrobi �niadanie. No, ale dzisiaj sobie poczeka. Dla odmiany wi�ksz� cz�� dnia postanowi�a przele�e� w ��ku.
Napi�cie, kt�re odczuwa�a co rano, budz�c si� tu� obok tego starego szczura znik�o i zacz�a j� nawet cieszy� ta nag�a rebelia przeciwko rutynie wielu lat. Pami�� ws�czy�a w jej umys� wspomnienie chwil dzielonych razem z Normanem, w tym samym ��ku, dawno temu. Wydawa�y si� tak nieprawdopodobne i oderwane od rzeczywisto�ci, �e wkr�tce zblak�y. Zamiast tego zacz�a ponownie gorzko rozmy�la� o swym zmarnowanym �yciu.
Po przesz�o godzinie wsta�a, wsun�a stopy w b��kitne, niegdy� puszyste kapcie, okr�ci�a si� wyblak�ym zielonym szlafrokiem i zesz�a do kuchni. By�o pusto i bez �adnych widocznych �lad�w �niadania. Nie wypi� nawet fili�anki kawy.
Zaskoczona przy�o�y�a szklank� do �ciany i przycisn�a do niej ucho. Z warsztatu nie dobiega� jednak �aden d�wi�k. Co si� z nim sta�o?
Perspektywa �ycia bez Normana nie przerazi�a jej. By�oby to wspania�e, jak d�ugo wszystkie rachunki pozostawa�yby w nale�ytym porz�dku. Nigdy nie orientowa�a si� w kwestiach finansowych. Lecz je�eli co� mu si� rzeczywi�cie sta�o - na przyk�ad atak serca - to powinna si� o tym jak najszybciej dowiedzie�. Im szybciej go st�d zabior�, tym lepiej. Zanim zacznie �mierdzie�. S�ysza�a, �e smr�d rozk�adaj�cego si� cia�a jest niezwykle trudny do usuni�cia, nawet gdy si� u�ywa najsilniejszych od�wie�aczy powietrza.
Leciutko, z wahaniem, zastuka�a do drzwi prowadz�cych do warsztatu. Poniewa� nie by�o odpowiedzi, zastuka�a silniej. Ponownie odpowiedzia�a jej cisza. A wi�c pozosta�o jej tylko wej��. Nie by�a tam od czasu, gdy pouk�ada�a jego narz�dzia nie tak, jak trzeba. Kiedy to w�a�ciwie by�o? Nawet nie pami�ta�a.
W ka�dej chwili gotowa do ucieczki, pe�na napi�cia otworzy�a powoli drzwi. Ale w pomieszczeniu panowa�a absolutna cisza. W nozdrza uderzy� j� dziwny zapach, przypominaj�cy troch� zbutwia�e drzewo. O�mielona, wesz�a do �rodka... i niemal krzykn�a.
Jedna �ciana warsztatu pokryta by�a grub� warstw� ple�ni.
Paskudny grzyb pomy�la�a spogl�daj�c z przera�eniem na �cian�. Rzeczy tego typu nieodmiennie napawa�y j� wstr�tem. Usuni�cie czego� takiego z ich pierwszego domu okaza�o si� niezwykle kosztowne. Norman pokaza� jej kiedy� puszyste, ��te i bia�e grzyby, kt�re strawi�y nieomal doszcz�tnie wsporniki pod�ogowe. Dla �artu przycisn�� do nich jej d�o�. Jeszcze dzi� na samo wspomnienie przeszywa� j� dreszcz obrzydzenia.
Lecz to paskudztwo by�o o wiele wi�ksze. Musia�o narasta� przez ca�e lata! Pod�oga, �ciany i sufit pokryte by�y mi�kkim, odra�aj�cym dywanem. Stoliki i p�ki sta�y si� bezkszta�tnymi skupiskami ple�ni. No i ten zapach. By� tak intensywny, �e przyprawia� j� o torsje.
Dlaczego Norman pozwoli�, aby to si� tak rozros�o? I to w dodatku tutaj, w tym jego sanktuarium? Nagle przysz�o jej do g�owy, �e to musia�o rosn�� niezwykle szybko. By�o to jedyne rozs�dne wyt�umaczenie. By� mo�e przez lata ros�o pod klepiskami pod�ogi lub za �cianami, wype�zaj�c dopiero zesz�ej nocy. Tak, to wyja�ni�o tak�e, dlaczego nie by�o tu Normana - z pewno�ci� wyszed�, aby kupi� co�, co pozwoli mu pozby� si� tego paskudztwa. Jaki� p�yn, od kt�rego nieustannie drapie w gardle i po kt�rym przez par� dni �mierdzi ca�y dom.
Podnios�a drewniany kij i ze z�o�ci� wsadzi�a go w najwi�ksze skupisko grzyba. Niespodziewanie przez warstw� ple�ni przebieg� wyra�ny dreszcz, a po chwili ca�a masa poruszy�a si�...
A co gorsza - przem�wi�a.
- Nora - powiedzia�o co� niewyra�nym, przyt�umionym g�osem. - Nora... to ja...
Zanim zd��y�a zareagowa�, Norman wysun�� dwa �liskie, mi�kkie ramiona i obj�� j� po raz pierwszy od lat.
II
Wtorek, 6.15 po po�udniu
Barbara z przyjemno�ci� obejrza�a ca�y film i by�o jej �al, �e ju� si� sko�czy�. Chocia� �wiat�a dawno rozb�ys�y, przez d�u�sz� chwil� siedzia�a na miejscu, zastanawiaj�c si�, dok�d p�j�� po seansie. Mia�a ju� wstawa�, gdy spostrzeg�a wysok�, atrakcyjn� blondynk�, kt�ra zaj�a miejsce o par� foteli dalej. Barbara natychmiast opad�a na siedzenie.
Smakowita, pomy�la�a, bardzo smakowita. Poczeka�a chwil�, aby przekona� si�, czy kobieta przysz�a do kina sama, czy te� jest z ni� jaki� m�czyzna. Po przerwie, Barbara z ulg� stwierdzi�a, �e kobieta jest sama.
Przez ca�y czas obserwowa�a j� dyskretnie. Parokrotnie pr�bowa�a o co� zagadn��, lecz chorobliwa nie�mia�o�� skutecznie zamyka�a jej usta. W takich sytuacjach nigdy nie potrafi�a zdoby� si� na pierwszy krok - oboj�tnie, jak bardzo tego pragn�a. Strach przed odmow� parali�owa� j� zupe�nie.
Zamiast tego pogr��y�a si� w fantazjach na temat rozkoszy, do jakich rozmowa mog�aby doprowadzi� - nie tylko tej nocy, ale i wielu przysz�ych. Da�oby jej to niezb�dn� si��, aby zerwa� wreszcie z Shirley. Ich zwi�zek od jakiego� czasu nie toczy� si� tak, jak by sobie tego �yczy�a. Ale nie mog�a opu�ci� Shirley, nie maj�c nikogo w zamian. Nie znios�aby samotno�ci. Ju� nawet �ycie z Shirley wydawa�o si� od tego lepsze.
Ponownie spojrza�a na blondynk�, podziwiaj�c jej pi�kny profil. Sprawia�a wra�enie kobiety o silnej osobowo�ci. Barbara zawsze wymaga�a tej w�a�nie cechy od swoich partnerek. Taka by�a Shirley, ale opr�cz tego by�a okrutna. Ona z pewno�ci� nie by�aby taka, rozmy�la�a Barbara o blondynce.
Zgas�o �wiat�o i rozpocz�� si� film dokumentalny. Barbara zadecydowa�a, �e pozostanie na seansie po raz drugi. Ostatecznie komedia, w kt�rej g��wn� rol� gra� Richard Pryor, by�a ca�kiem niez�a. I kto wie, by� mo�e wpadnie na jaki� pomys�.
W trakcie reklam wsta�a i uda�a si� do �azienki. Przeciskaj�c si� obok blondynki, stara�a si� przeci�gn�� chwil� kontaktu z jej kr�g�ymi kolanami tak d�ugo, jak tylko to mo�liwe, mrucz�c przy tym mi�kkie �przepraszam". S�dzi�a, �e uda�o jej si� nas�czy� to wystarczaj�co sugestywnym zaproszeniem, ale kobieta nie odpowiedzia�a ani s�owem.
W drodze powrotnej z �azienki, gdzie sp�dzi�a par� zapieraj�cych dech w piersi chwil, celowo si� potkn�a. Udaj�c, �e traci r�wnowag�, opar�a si� o kobiet� i przez chwil� cudownych sekund trzyma�a j� w obj�ciach. �Jest mi strasznie przykro" - powiedzia�a gor�cym szeptem Barbara, gdy kobieta z�apa�a j� pod ramiona, by jej pom�c. �Nic si� nie sta�o� - odpar�a kobieta ch�odnym tonem doskonale wykszta�conej osoby.
Barbara ruszy�a w stron� swojego miejsca. Chcia�aby usi��� w jednym z pustych foteli tu� obok kobiety, ale przy tak niewielu widzach jej intencje sta�yby si� zbyt oczywiste. Ograniczy�a si� jedynie do posy�ania jej d�ugich, znacz�cych spojrze�, w nadziei, �e kobieta wreszcie zrozumie i odpowie tym jednym, jedynym spojrzeniem, kt�re...
Lecz ku rozczarowaniu Barbary uwaga blondynki zaprz�tni�ta by�a wy��cznie filmem. A gdy zap�on�o �wiat�o wsta�a i wysz�a, zanim Barbara zd��y�a pozbiera� my�li.
Patrzy�a za ni� dop�ki nie znik�a w szerokich drzwiach i westchn�a. Po chwili, u�miechaj�c si� smutno do samej siebie, wsta�a i wysz�a powoli z kina. Wiecz�r zabawy i fantazji w�a�nie si� sko�czy�. Stan�a przed bolesn� konieczno�ci� powrotu do Shirley. By�o to wystarczaj�co przykre w normalnych nawet okoliczno�ciach, ale dzisiaj b�dzie przykre podw�jnie. Nie tylko by�a ju� sp�niona, ale w dodatku po�yczy�a sobie bez pozwolenia, czerwon�, jedwabn� bluzk�.
Shirley stawa�a si� absolutnie niemo�liwa. By�a taka zaborcza, gdy chodzi�o o ubranie i wszystko, co do niej nale�a�o. Tak�e w stosunku do przyjaci�ki.
Barbara zwolni�a wyobra�aj�c sobie scen�, jaka czeka j� w domu. Cholera, pomy�la�a. To ju� stawa�o si� tak paskudne, jak wsp�lne �ycie z m�czyzn�.
Gdy pr�bowa�a otworzy� drzwi do ich mieszkania w Chiswick, przekona�a si�, �e s� zablokowane. Cholera, pomy�la�a ponownie, lecz krzykn�a jedynie:
- Shirley, kochanie. To ja.
- Kto? - g�os Shirley dobiega� z holu.
- Ja, oczywi�cie odpar�a Barbara z lekk� irytacj� w g�osie.
- Co za ja?
Barbara wzi�a g��boki oddech i zmusi�a si�, by jej g�os zabrzmia� �agodnie:
- Daj spok�j, Shirl. Sko�cz ju� te wyg�upy i wpu�� mnie.
Shirley podesz�a do drzwi i spojrza�a na ni� z wyrazem sztucznego zaskoczenia.
- A wi�c to ty. A przysi�g�abym, �e jeste� ju� w ��ku. A przynajmniej powinna� ju� tam by�.
- Otw�rz te cholerne drzwi, Shirley.
- Czy zdajesz sobie spraw� jaka by�am zdenerwowana, gdy wr�ci�am do domu, a ciebie nie by�o? Nieomal dzwoni�am ju� na policj� - Shirley za�mia�a si� ostro i
otworzy�a drzwi.
- Przepraszam, Shirl - powiedzia�a Barbara wchodz�c do �rodka. - By�am po prostu w kinie.
- Przecie� chodzisz zawsze na seanse popo�udniowe, a jest ju� wp� do dziewi�tej. Gdzie by�a�?
To by� tak dobry film, �e obejrza�am go dwa razy - odpar�a Barbara, wchodz�c do salonu. Na wspomnienie blondynki z kina poczu�a, �e si� czerwieni. Nigdy nie potrafi�a ukry� niczego przed Shirley.
- To do ciebie niepodobne - powiedzia�a s�odko Shirley. � I dlaczego w�a�ciwie tak nagle si� czerwienisz? Widz� to doskonale pod ko�nierzykiem bluzki. Mojej bluzki.
Barbara zakry�a d�oni� usta, gdy nagle przypomnia�a sobie o tej przekl�tej bluzce.
- Och, Shirl, po�yczy�am twoj�...
- Widz�, kochanie - Shirley parskn�a kr�tkim �miechem. - A wi�c powiesz mi, gdzie by�a� przez ca�y ten czas? I z kim? Zanim naprawd� si� na ciebie rozgniewam.
- By�am sama, przysi�gam! - zaprotestowa�a z �arem Barbara. - By�am w kinie! Grali now� komedi� z Richardem Pryorem, a wiesz przecie�, jak bardzo go lubi�. To prawda! Musisz mi uwierzy�!
Shirley przez chwil� spogl�da�a na ni� w zamy�leniu. W ko�cu u�miechn�a si� i powiedzia�a:
- Oh, zapomnijmy ju� o tym. Poca�uj mnie.
Ich wargi zetkn�y si�. Barbara pocz�tkowo nieufnie przyj�a ten poca�unek, ale wargi Shirley napar�y na jej usta z ca�� moc�, a po chwili wilgotny j�zyk wcisn�� si� pomi�dzy jej z�by. Barbara odpr�y�a si�, czuj�c ten nag�y wybuch pasji i pomy�la�a, �e ostatecznie by� mo�e nie jest to wcale takie z�e.
Rozdzieli�y si�. Barbara u�miechn�a si� niepewnie, czuj�c si� troszeczk� oszo�omion�.
- Jak min�� dzie�?
- Tak sobie. By�am u lekarza. Nowiny dobre i z�e.
- Oh - mrukn�a Barbara. Nigdy nie wiedzia�a, jak przyjmowa� z�e wiadomo�ci od lekarzy. - Jakie dobre?
- Nie jestem w ci��y.
Barbara roze�mia�a si�. Wszystko wskazywa�o na to, �e te z�e nowiny nie mog� by� powa�ne.
- A te z�e?
- Mam grzybic� jamy ustnej.
- Oh, ty biedne... - zacz�a Barbara, lecz nagle jej twarz wykrzywi�a si� w obrzydzeniu. Z w�ciek�o�ci� splun�a na pod�og� i wytar�a usta o r�kaw bluzki Shirley. -
Ty dziwko! Co ty sobie my�lisz?
Shirley u�miechn�a si� z�o�liwie.
- Zas�u�y�a� sobie na to. To oduczy ci� romansowania za moimi plecami. I brania moich ubra�, nie pytaj�c mnie o pozwolenie...
- Sp�jrz, co my�l� o tej twojej cholernej bluzce! - wykrzykn�a w�ciekle Barbara. Obiema r�kami z�apa�a za prz�d bluzki i gwa�townie szarpn�a. Rozleg� si� trzask dartego materia�u.
Barbara prawie natychmiast zacz�a �a�owa� tego niepotrzebnego wybuchu z�o�ci.
- Oh, Shirl, przepraszam.
- Ty ma�a suko! - warkn�a ochryple Shirley, spogl�daj�c na ni� p�on�cymi w�ciek�o�ci� oczyma. Nagle rzuci�a si� na Barbar�.
Ta pisn�a i pr�bowa�a odskoczy�, ale Shirley by�a szybsza. Impet niespodziewanego uderzenia przewr�ci� Barbar� na pod�og�. Sherley usiad�a na niej okrakiem, wyciskaj�c z p�uc resztk� powietrza. Barbara walczy�a w�ciekle, lecz Shirley by�a o dobre pi�tna�cie funt�w ci�sza i ju� po chwili, tak jak to by�o do przewidzenia, jej przeciwniczka by�a zupe�nie bezradna.
Shirley usadowi�a si� teraz na biodrach Barbary i po kr�tkiej walce uda�o si� roz�o�y� jej ramiona p�asko na pod�odze. Si�gn�a w d� i nag�ym ruchem rozdar�a czerwon� bluzk� a� do ko�ca. Barbara walczy�a teraz z prawdziw� furi�, usi�uj�c na pr�no zrzuci� z siebie Shirley. Po chwili dostrzeg�a, jak ta nachyla si� nad jej obna�onymi piersiami. Wrzasn�a dziko, gdy z�by Shirley zacisn�y si� na jej lewym sutku.
- Ty dziwko! - wrzeszcza�a, b�bni�c pi�tami o pod�og�. Shirley nie odrywa�a ust od jej piersi. - Przesta�! Przesta� wreszcie!
Nagle z g�ry dobieg� je g�o�ny �omot. By� tak gwa�towny, �e na moment przygas�y �wiat�a. Shirley natychmiast przesta�a gry�� i wrzasn�a: - Pieprz si�, ty erotomanie!
Uderzenia przybra�y na sile i nagle zamar�y. Ich s�siad z g�ry, emerytowany urz�dnik o nazwisku Pickergill, zako�czy� ju� sw�j wieczorny wyst�p.
Barbara spojrza�a w g�r� na zaczerwienion� i mokr� od potu twarz Shirley. Przyjaci�ka oddycha�a ci�ko, a jej oczy l�ni�y podnieceniem i po��daniem zarazem. Barbara poczu�a, jak w niej tak�e budz� si� nami�tno�ci, i nagle zda�a sobie spraw�, dlaczego mimo wszystko nie potrafi odej��. Po prostu Shirley by�a wspania�� kochank�. Nikt nie potrafi� zaspokoi� Barbary tak, jak w�a�nie ona.
Shirley wsta�a i pomog�a Barbarze podnie�� si� na nogi. Oszo�omiona dziewczyna pos�usznie pozwoli�a zawlec si� do sypialni. Rzuci�a si� na ��ko, przekr�ci�a na plecy i pozwoli�a, by Shirley rozebra�a j� do ko�ca. Podoba�a jej si� ta szorstka gwa�towno�� ruch�w, gdy Shirley �ci�ga�a z niej d�insy, a potem reszt�. Strz�pami czerwonej bluzki nie zawraca�a ju� sobie g�owy.
W oczekiwaniu na radosny fina�, naga, roz�o�y�a szeroko nogi. Shirley sta�a przez chwil� nieruchomo, spogl�daj�c na ni� z g�ry. Barbara le�a�a zupe�nie wyeksponowana. Poczu�a nag�y dreszcz, gdy napotka�a wyg�odnia�e, okrutne spojrzenie.
W ko�cu Shirley rozebra�a si� szybko, obna�aj�c przed ni� swe smuk�e, wysportowane cia�o, kt�re Barbara zna�a tak dobrze, jak swoje w�asne. A w pewnym sensie nawet lepiej ni� w�asne...
Zamkn�a oczy, a Shirley kl�kn�a wreszcie pomi�dzy jej rozrzuconymi nogami. Westchn�a z rozkoszy, gdy poczu�a na sobie pierwsze, wilgotne dotkni�cie j�zyka. Po chwili wsun�� si� g��biej. Barbara wyda�a z siebie niski, gard�owy j�k i wygi�a si� w �uk, podczas gdy pierwsza fala nadci�gaj�cej rozkoszy zacz�a wstrz�sa� ca�ym jej cia�em.
Par� sekund p�niej zapomnia�a zupe�nie o atrakcyjnej blondynce, kt�r� obserwowa�a
w kinie.
Du�o p�niej - zaspokojone i wyczerpane - zasn�y, trzymaj�c si� nawzajem w obj�ciach. W �rodku nocy Barbara mia�a okropny sen. Wydawa�o si� jej, �e si� dusi. Na skraju �wiadomo�ci usi�owa�a z tym walczy�, lecz przykre wra�enia nie ustawa�y. Usta i ca�e gard�o wydawa�y si� by� wype�nione jak�� mi�kk�, puszyst� substancj�. Pr�bowa�a si� przebudzi� i odkaszln��, lecz po chwili zapad�a w ponown� nie�wiadomo�� - nie�wiadomo��, kt�ra prowadzi�a do o wiele g��bszego zapomnienia ni� sen.
Gdy nadszed� �wit, Barbara wci�� le�a�a w ramionach Shirley. Ich usta ��czy�a ��ta, puszysta masa.
�adna z nich nie oddycha�a. Grzyb, kt�ry pojawi� si� w ustach i przez noc rozr�s� si� do nieprawdopodobnych rozmiar�w, widoczny by� tak�e w kilku innych miejscach na ciele obu kobiet. R�s� pomi�dzy nogami � tworz�c ��t�, puszyst� podpask� - i zakrywa� uszy niby g�ste, ogromne nauszniki. Chocia� obie od dawna by�y martwe grzyb r�s�.
III
Wtorek, 9.45 wieczorem
Wysoka, atrakcyjna blondynka uregulowa�a nale�no�� i wysz�a z niewielkiej, hinduskiej restauracyjki na Goodge Street. Kelner o imieniu Naseem zebra� talerze i zani�s� je do kuchni. Zeskroba� resztki posi�ku do niewielkiego pude�ka, kt�re p�niej zostanie wyniesione i opr�nione do wielkiego pojemnika, z ty�u restauracji. A jeszcze p�niej, pojemnik ten zabrany zostanie przez firm�, kt�ra odwozi odpadki z ca�ej Goodge Street do tuczami.
Naseem zakrywa� w�a�nie st� papierow� serwetk�, gdy do restauracji weszli Derrick Lang i Philip Bell. Rozmawiaj�c, �mieli si� z czego� g�o�no. Naseem wzdrygn�� si�. Pozna� ten typ klienteli ju� zbyt dobrze.
- Cze�� Panjit, stary druchu - powiedzia� Derrick Lang, zasiadaj�c za sto�em. By� trzydziestokilkuletnim m�czyzn� o poka�nej nadwadze. Zawsze nazywa� kelner�w w hinduskich restauracjach �Panjit". By� to jeden z jego ulubionych dowcip�w.
- Nie wiem, w jaki w�a�ciwie spos�b uchodzi ci to zawsze na sucho - powiedzia� Philip Bell, gdy Naseem wr�czy� im menu i wycofa� si� za ma�y bar w rogu sali.
- Oni nie maj� nic przeciwko temu. Zwracaj�c si� do nich w ten spos�b, okazujesz po prostu, �e nie jeste� rasist�.
Bell skin�� ugodowo g�ow�, chocia� logika tej uwagi nie bardzo trafia�a mu do przekonania.
- A wi�c co zamawiamy? - zapyta� Lang, marszcz�c si� nad kart�.
- Na pocz�tek piwo - odpar� Bell. - Potem jeszcze jedno piwo, a potem jeszcze jedno.
Lang roze�mia� si� i skin�� na Naseema.
- Dwa du�e piwa, Panjit - dla wi�kszego efektu zrobi� pauz�, a po chwili doda�: - A dla mojego przyjaciela tak�e dwa!
Obaj wybuchneli �miechem.
- Tylko �artowa�em, Panjit. Po jednym na razie wystarczy.
Naseem, kt�ry zbli�a� si� w�a�nie w ich stron� nios�c na tacy dwie butelki, ustawi� przed nimi dwie wysokie szklanki i oddali� si� bez s�owa.
- Dla mnie jarzynowe biriani - zadecydowa� wreszcie Lang.
- Jarzynowe! - g�os Bella brzmia�, jakby Lang uczyni� mu w�a�nie jak�� niedwuznaczn� propozycj�. - Za chwil� powiesz, �e nast�pne p�jd� kotlety z siekanych
orzech�w.
- Czyta�em gdzie�, �e jarzyny pomagaj� zrzuci� nadwag� - wyja�ni� Lang. - A poniewa� jestem solidnie zbudowany, po samym mi�sie przybieram na wadze o
wiele szybciej ni� wi�kszo�� ludzi.
Bell spojrza� na niego z u�miechem. Zwa�y t�uszczu pod koszul� Langa sprawia�y wra�enie, �e owini�ty jest �a�cuchem salami. Kilka podbr�dk�w przypomina�o seri� miniaturowych brzuch�w. Bell zastanawia� si�, jakim w�a�ciwie cudem guziki opi�tej marynarki potrafi�y utrzyma� to wszystko w kupie.
- Rzeczywi�cie jeste� pot�nie zbudowany, ch�opie - powiedzia� w ko�cu.
- W�a�nie. A je�eli jesz warzywa, to mo�esz je�� mi�sa, ile chcesz, a i tak b�dziesz traci� na wadze.
- Bzdury.
- Wcale nie. Przeczyta�em o tym w �The Sun". Albo w �The Daily Mai�". To ma jaki� zwi�zek z zawartymi w jarzynach witaminami. Spalaj� nadmiar kalorii bez �adnej
pomocy z twojej strony.
- Powtarzam ci, �e to bzdury.
- Ty tak�e powiniene� tego spr�bowa�, Phil. M�g�by� zrzuci� par� zb�dnych funt�w.
- By� mo�e - odpar� Bell, chocia� wiedzia� doskonale, �e wcale nie ma nadwagi.
- Mo�esz zacz�� od czego� niewielkiego. Zam�w sobie na przyk�ad kotlet i bhajee z kalafiora. Kalafior ma sporo tego typu witamin.
Bell skin�� w zamy�leniu g�ow�. Lang odebra� to jako potwierdzenie i ponownie wezwa� kelnera. Zam�wi� kolacj� i po jeszcze jednym piwie.
- Podzi�kujesz mi za to - powiedzia�.
- Jasne. Je�eli za to zap�acisz - odpar� Bell.
Czas mija� niezwykle szybko. Wymienili jeszcze par� dowcip�w, a potem przeszli do omawiania spo�ecznych i politycznych wydarze� dnia. Bellowi smakowa�o nawet zam�wione bhajee, lecz Lang wybrzydza� nad swym daniem i o�wiadczy�, �e po drodze do domu kupi jeszcze kebab.
Gdy chichocz�c i zataczaj�c si� wyszli wreszcie z restauracji, by�a jedenasta w nocy. Zd��yli wypi� po siedem butelek piwa i byli w znakomitych humorach.
Naseem obserwowa� ich wyj�cie ze stoickim spokojem, jakiego w niezwykle kr�tkim czasie musi naby� ka�dy pracuj�cy w Wielkiej Brytanii hinduski kelner, i westchn�� dzi�kczynnie pod nosem, gdy ostatni okrzyk: �Panjit!" pad� wreszcie za drzwiami.
Poszli na stacj� metra przy Warren Street. Lang odje�d�a� siad lini� Yictoria, a Bell P�nocn�.
Przy Kings Cross Lang przesiad� si� na lini� Picadilly. Wysiad� przy Bounds Green i poszed� do domu. Po paru krokach doszed� do wniosku, �e wypi� ju� zbyt du�o piwa, aby kupowa� jeszcze kebab. I by�o jeszcze co�, czym musia� si� szybko zaj��. Nocny spacer spowodowa�, �e spoci�y mu si� nogi i zacz�� obawia� si� o stopy...
Cierpia� na do�� paskudn� dolegliwo�� - czasami b�l w palcach przypomina� krajanie no�em - wi�c skarpetki zawsze wype�nione mia� preparatem AF. Ka�dego ranka i wieczorem wciera� troskliwie ma�� koj�c� pomi�dzy palce st�p.
Po nocnym rytuale piel�gnacyjnym, Lang w�lizn�� si� do ��ka i zgasi� �wiat�o. By� ju� zbyt zm�czony, aby sprawdzi�, czy jest co� ciekawego w telewizji. Zasn�� prawie natychmiast, lecz spa� �le. Przez par� godzin rzuca� si� i przewraca� w obj�ciach straszliwego koszmaru, a gdy si� w ko�cu obudzi�, stwierdzi�, �e cierpi na ostry atak niestrawno�ci.
- Cholerne jarzynowe biriani - warkn��. - Ju� nigdy wi�cej.
Lecz przede wszystkim sw�dzia�o go ca�e cia�o, a g��wnie stopy. Czy�by hinduska kuchnia mia�a jaki� wp�yw na jego dolegliwo��? Poprzednio nigdy tego nie stwierdzi�.
Le�a� przez chwil� nieruchomo, z nadziej�, �e sw�dzenie wkr�tce minie, lecz zamiast tego to przykre uczucie wydawa�o si� wzmaga�. B�dzie musia� zaaplikowa� sobie wi�cej preparatu AF.
Z ci�kim westchnieniem usiad� i zapali� �wiat�o. Odrzuci� ko�dr� na bok i zmarszczy� brwi. Po chwili roze�mia� si�. Nic dziwnego, �e sw�dzia�y go stopy - wci�� tkwi�y na nich skarpetki.
Nagle ponownie zmarszczy� brwi. Przecie� wyra�nie pami�ta�, jak je zdejmowa�. A tych skarpetek nawet nie rozpoznawa�. By� pewny, �e nawet nie ma pary o takim kolorze - szare z czerwonym wzorkiem.
Si�gn�� w d�, aby je zdj�� i palce zaton�y mu w puszystej masie, kt�ra by�a jego praw� stop�.
Serce podskoczy�o mu gwa�townie, zatrzyma�o si� na chwil� i ruszy�o ponownie. Ca�e cia�o wzdrygn�o si� z obrzydzeniem, a �o��dek pow�drowa� do gard�a. Si�gn�� ku lewej stopie. Trz�s�ce si� palce wyczu�y to samo - mi�kk� i spr�yst� mas�.
Wydobywaj�cy si� z jego gard�a krzyk zabrzmia� jak ochryp�e krakanie. Nagle, zupe�nie jakby dopiero teraz u�wiadomi� sobie sw�dzenie ca�ego cia�a, z furi� zerwa� g�r� od pi�amy.
- Oh, Bo�e... - j�kn��.
Ca�y brzuch pokryty by� tak� sam�, szar� w czerwone pr��ki, substancj�. Szybko rozwi�za� pasek i przera�ony spojrza� na biodra i podbrzusze. Tak jak si� tego obawia� - od pasa w d� wydawa� si� by� pokryty puszyst� ple�ni�, kt�ra rozrasta�a si� w oczach. Wyci�gn�� z wahaniem d�o�, dotykaj�c miejsca, w kt�rym powinny znajdowa� si� genitalia, lecz nie wyczu� niczego.
- Chryste - j�kn��. - Zosta�em otruty... Ta cholerna hinduska restauracja...
Zdecydowa�, �e musi wezwa� pomoc. Wyskoczy� szybko z ��ka, lecz przeby� zaledwie dwa kroki, gdy nagle lewa noga z trzaskiem z�ama�a si� tu� pod kolanem.
Upad� na twarz z impetem, kt�ry wstrz�sn�� ca�ym pokojem, i przez d�u�sz� chwil� le�a� oszo�omiony. Wreszcie ostro�nie, z bolesn� powolno�ci�, ruszy� w stron� telefonu. Od�amana noga pozosta�a na pod�odze przy ��ku. W miar� posuwania si� naprz�d zostawia� za sob� na dywanie wyra�ny �lad sypkiego, szarego proszku.
IV
Wtorek, 10.55 wieczorem
Eric Gifford, w�a�ciciel One Tun, po drodze z toalety zadecydowa�, �e zajrzy jeszcze do baru. O tej porze by� prawie pusty, za wyj�tkiem paru sta�ych bywalc�w. Niewa�ne, sp�dzi tu przyjemn� noc, postanowi�.
Wtedy w�a�nie dostrzeg� wysok�, atrakcyjn� blondynk�, kt�ra popija�a samotnie czerwone wino, przy stoliku niedaleko drzwi. Samotna kobieta pij�ca w takim pubie stanowi�a do�� niezwyk�y widok, wygl�da�a jednak zbyt dystyngowanie, by by� po prostu dziwk�. Pomy�la�, �e ostatnio interesuje si� do�� niezwyk�ymi typami kobiet. Z�o�y� to na karb post�puj�cej recesji.
Przyjrza� si� jej uwa�nie i stwierdzi�, �e musia� widzie� j� ju� wcze�niej. Z pewno�ci� nie by�a sta�� bywalczyni� jego pubu, ale by� mo�e by�a tu jeden jedyny raz, a on zapami�ta� jej twarz. A by�a to twarz, kt�rej m�czyzna nie zapomina tak �atwo. Kobieta by�a zdecydowanie przystojna, a ze swego miejsca m�g� dostrzec, �e jej cia�o pozostawa�o w doskona�ej proporcji do twarzy. Odwr�ci� si� i pogwizduj�c weso�o ruszy� w stron� baru. Obserwowanie pi�knych kobiet zawsze sprawia�o mu du�� przyjemno��. Nawet w takich dniach, jak dzisiejszy.
Wszystko z powodu zwariowanych zawod�w w piciu piwa, kt�re zorganizowa� par� godzin wcze�niej. Zazwyczaj nie bra� w czym� takim udzia�u, poniewa� w piciu piwa nie mia� ju� sobie r�wnych, ale jak zwykle da� pr�bk� swych umiej�tno�ci, aby zaimponowa� m�odym. Wiedzia� oczywi�cie, �e pocz�tkowo nie zwr�c� nawet na niego uwagi. Lecz p�niej, gdy zaczn� ju� wylewa� piwo na siebie, krztusi� si� lub poddawa� w po�owie wy�cigu, dotrze do nich, �e widz� w akcji prawdziwego mistrza. Zadziwi� w ko�cu wszystkich, wypijaj�c duszkiem drugi konkursowy puchar, co by�o zreszt� jego normaln� codzienn� miark�. Musia� jednak przyzna�, �e pod koniec stoczy� ze sob� niez�� walk�. �o��dek dawa� mu si� we znaki przez ca�y dzie�, zmuszaj�c ju� do pi�ciokrotnego odwiedzenia toalety, lecz jak na razie bez rezultat�w. Mia� tak potworne zaparcie, �e st�ka� jak s�onica w ci��y. By� mo�e powinien jednak zrobi� wreszcie to, co doradzaj� mu ci przekl�ci lekarze i przerwa� z takim piciem. Pewnego dnia...
Jednak pomimo ostrego b�lu �o��dka wzi�� si� w gar��, i wkraczaj�c do baru, rykn��:
- No dalej, pijana ho�oto! Nie macie dom�w, do kt�rych mogliby�cie wreszcie p�j��?!
Uwielbia� odgrywa� twardego karczmarza. Stali bywalcy doskonale wiedzieli, �e to tylko zabawa. Pozostali go�cie w zadawalaj�cym stopniu wydawali si� by� wystraszeni, gdy nagle po�r�d nich pojawia�a si� toporna, zaczerwieniona od piwa g�ba, miotaj�ca niewybredne obelgi. By�o to sta�ym ceremonia�em ko�cz�cym dzie�.
Po wyj�ciu ostatnich go�ci zostawa� jeszcze, by pom�c sprz�ta� ca�y pub. Wiedzia�, �e o tej porze nocy bywa� zazwyczaj wi�ksz� przeszkod� ni� pomoc�, lecz nikt z personelu nie mia� o to do niego najmniejszych pretensji. By� doskona�ym pracodawc�. Nawet kelnerki nie mia�y mu za z�e, �e ociera� si� o nie swym poka�nym brzuchem �przypadkowo i naumy�lnie", jak mawia� w gronie przyjaci�. Wiedzia�y, �e by�a to jedynie forma nieszkodliwej zabawy.
Dzisiejszej nocy nie mia� jednak ochoty na pocieranie obola�ym brzuchem o kogokolwiek, oboj�tnie, jaki ten kto� by�by m�ody, mi�kki i dziewcz�cy. Tak bardzo chcia� si� po�o�y�, �e nie pomaga� nawet przy sprz�taniu. Ograniczy� si� jedynie do szybkiego wytarcia sto�u, przy kt�rym siedzia�a blondynka, i do zabrania jej szklanki - do po�owy wype�nionej czerwonym winem. �yczy� personelowi spokojnej nocy i skierowa� si� na g�r�, do sypialni.
By� ju� prawie na szczycie schod�w, gdy jego �o��dek dosta� ponownego ob��du. Pu�ci� dono�nego b�ka. Zaczyna� �a�owa�, �e przed wymyciem szklanki blondynki nie m�g� powstrzyma� si� przed wypiciem resztki znajduj�cego si� tam wina. Maj�c ju� w sobie tyle mocnego piwa, ten ostatni �yk m�g� by� przys�owiow� kropl� przepe�niaj�c� czar�.
Usiad� ci�ko na du�ym, podw�jnym ��ku. Zdj�� buty i, nie rozbieraj�c si�, wyci�gn�� wygodnie na wznak. Gdy odp�ywa� w sen, tak jak co noc pomy�la� kr�tko o Mariannie, chocia� min�o ju� osiem lat, od kiedy jego �ona po raz ostatni dzieli�a z nim ��ko. Od tej pory w jego �yciu nie by�o nikogo innego.
Podczas snu Erica dro�d�e zawarte w wype�niaj�cym jego �o��dek piwie przesz�y niezwyk�� przemian� molekularn�.
Dro�d�e s� jedynymi grzybami, kt�re rozmna�aj� si� przez p�czkowanie, a nie przez tworzenie nitkowatych strz�pek, zako�czonych owocnikami. Spo�r�d poznanych grzyb�w rozwijaj� si� najszybciej. Teoretycznie mog� powi�kszy� sw� obj�to�� tysi�ckrotnie w ci�gu 24 godzin. Jednak dro�d�e w �o��dku Erica by�y w stanie rosn�� sto razy szybciej.
I to w�a�nie robi�y.
Rozwijaj�c si� pocz�tkowo na po�ywce ze zmagazynowanego w �o��dku cukru, p�czkowa�y i rozrasta�y si� z fenomenaln� pr�dko�ci�. Jako produkt uboczny wytwarza�y ogromne ilo�ci alkoholu i dwutlenku w�gla.
Potem, gdy zmienione grzybki dro�d�owe wykorzysta�y ca�y zapas cukru, zacz�y rozrywa� kom�rki �cianki �o��dkowej i jelit. Gdyby Eric by� w pe�ni �wiadomy, poczu�by, jak jego organy wewn�trzne staj� si� nagle piek�em b�lu, ale na szcz�cie ogromne ilo�ci wytworzonego przez dro�d�e alkoholu zes�a�y na niego lito�ciw� nie�wiadomo��.
I nagle, zrazu powoli, a potem coraz szybciej, Eric Gifford zacz�� fermentowa�.
Jego cia�o rozszerza�o si�...
Tu� po czwartej rano personel Erica zosta� nagle przebudzony, st�umion�, lecz doskonale s�yszaln� eksplozj�, kt�ra wydawa�a si� dochodzi� z sypialni pracodawcy. Po kr�tkiej chwili ca�a pi�tka b�bni�a w drzwi i nawo�ywa�a go po imieniu, lecz bez odpowiedzi. W ko�cu najodwa�niejszy spo�r�d nich otworzy� drzwi. Natychmiast w nozdrza uderzy� ich silny zapach sfermentowanych dro�d�y.
Kaszl�c gwa�townie i zatykaj�c nosy, dwu z nich wesz�o do �rodka i zapali�o �wiat�o. Pozostali skupili si� na progu.
Pocz�tkowo nie potrafili zinterpretowa� widoku, kt�ry mieli tu� przed oczami. W ko�cu jedna z dziewcz�t krzykn�a i krztusz�c si� zbieg�a ze schod�w.
G�owa Erica Giffora, jedno z jego ramion i obie nogi wci�� jeszcze le�a�y na ��ku, lecz jego reszta pokrywa�a grub� warstw� sufit, �ciany i pod�og�.
��ko wype�nia�a pulsuj�ca i rosn�ca bezustannie bia�a masa.
�roda, 2.15 rano
Naseem i jego brat Dinesh pozbyli si� ostatniego klienta tu� przed godzin� drug� i pomagali w�a�nie swemu wujowi, Maheedowi, uprz�tn�� kuchni�.
Naseem by� ju� zupe�nie wyczerpany. Nie cierpia� pracowa� do tak p�nych godzin nocnych, lecz by� to jedyny spos�b na zaoszcz�dzenie wystarczaj�cej ilo�ci pieni�dzy, by wynie�� si� st�d do Delhi na dobre. Ich kolejny wuj, Makund, w�a�ciciel tej restauracji, by� cz�owiekiem do�� trudnym w obyciu, lecz jak na razie p�aci� dobrze.
Dinesh, ko�cz�c czy�ci� piec, mrucza� pod nosem jaki� najnowszy przeb�j. Naseem zazdro�ci� mu energii i niezm�conej pogody ducha. Czasami jednak brat stanowi� dla niego zupe�n� tajemnic�. Na przyk�ad, wydawa� si� by� zupe�nie zadowolony ze swego pobytu w Anglii i �y� nadziej�, i� pewnego dnia otworzy w�asn� restauracj�. A dla Naseema sam pomys�, by reszt� �ycia s�dzi� na tej przygn�biaj�cej, szarej wyspie i bez ko�ca obs�ugiwa� ponurych go�ci, o odpychaj�cych manierach, wydawa� si� zupe�nie nie do przyj�cia.
Przypomnia� sobie tych dw�ch m�czyzn, grubawego i chudego, kt�rych obs�ugiwa� wcze�niej i mrukn��:
- �winie. Dlaczego jest tutaj tak du�o �wi�?
- Poniewa� to miejsce dostarcza im po�ywienia - roze�mia� si� Dinesh. Wskaza� gestem na pojemnik z odpadkami, kt�ry by� prawie pe�en. Naseem westchn��, podszed� i podni�s� go w g�r�.
- �winie, kt�re jedz� to, s� prawdopodobnie lepiej wychowane ni� te, kt�re jadaj� u nas obiady.
Wyni�s� pojemnik przez kuchenne drzwi na zaplecze. W�a�nie mia� go opr�ni� do wi�kszego, gdy nagle przystan�� i parokrotnie zamruga� powiekami. Jednak widziad�o nie chcia�o znikn��.
Boki wi�kszego, cylindrycznego pojemnika pokryte by�y czym�, co przypomina�o gigantyczne muchomory. By�y na oko�o osiemna�cie cali wysokie i na dobr� stop� szerokie. Wylewa�y si� przez g�rn� kraw�d� pojemnika i �cieka�y w d�, jak zamro�ona piana z piwa.
Naseem wpatrywa� si� w nie w zdumieniu. Nie by�o ich, gdy po raz pierwszy wrzuca� do tego pojemnika odpadki... kiedy to w�a�ciwie by�o? Nie dalej ni� trzy godziny temu.
Zawo�a� pozosta�ych. S�ysz�c ton jego g�osu, przybiegli natychmiast. I zareagowali w ten spos�b.
- Co to jest, do diab�a? - zapyta� wreszcie Dinesh. - Sk�d to si� tutaj wzi�o?
Naseem bezradnie pokr�ci� g�ow�.
- Nie mam poj�cia. Wieczorem jeszcze tego nie by�o. Ro�nie nadzwyczaj szybko.
Obaj spojrzeli z oczekiwaniem na wuja, maj�c nadziej�, �e stary cz�owiek widzia� ju� co� podobnego w przesz�o�ci. Lecz on sprawia� wra�enie tak samo zaskoczonego, jak i oni.
- To jest podobne do grzyb�w. Do gigantycznych grzyb�w - powiedzia� powoli.
- Ju� bardziej do muchomor�w - rzuci� pow�tpiewaj�co Naseem. - Muchomory mog� by� takie du�e, prawda?
Dinesh znikn�� w kuchni, a po chwili pojawi� si� ponownie - uzbrojony w gruby, ci�ki kij.
- Musimy je zniszczy�.
- Nie, poczekaj - wtr�ci� szybko Naseem, zast�puj�c mu drog�. By� mo�e powinni�my powiadomi� o tym Komisj� Sanitarn�?
- Komisja z pewno�ci� zamknie lokal - powiedzia� wuj. - A m�j brat b�dzie ��da� naszych g��w. Nikomu nie mo�emy o tym powiedzie�. - Skin�� g�ow� w stron� Dinesha. - No dalej, pozb�d� si� tego.
Dinesh przeszed� obok Naseema i zacz�� energicznie uderza� grzyby kijem. Gdy trafi� w ko�cu w jedn� z wi�kszych naro�li, ta niespodziewanie p�k�a z trzaskiem, rozsiewaj�c wok� chmur� zielonego py�u. Wkr�tce ca�e zaplecze oraz tr�jka m�czyzn zostali nim ca�kowicie pokryte.
Dinesh kontynuowa� dzie�o zniszczenia, dop�ki wszystkie grzyby nie znikn�y ca�kowicie. Pozosta� jedynie zielony py�. Jego resztki zami�t� i wrzuci� do du�ego pojemnika. Do trzeciej nad ranem nie zosta� ju� �aden widoczny �lad po grzybach - zar�wno na ziemi, jak i w powietrzu. Wzmagaj�cy si� wiatr przesun�� niewielk�, zielon� chmur� dalej.
Do godziny trzeciej trzydzie�ci nad ranem, rozsia� biliony cz�steczek nad ca�ym West Endem... i du�o dalej.
V
Wtorek, 5.20 po po�udniu
Jak to si� wszystko zacz�o...
To by� najszcz�liwszy dzie� w �yciu Jane Wilson. Gdy sta�a nieruchomo w laboratorium - tul�c w ramionach ogromny organizm - nie pami�ta�a, aby kiedykolwiek wcze�niej do�wiadczy�a podobnego uczucia. Nawet wtedy, gdy urodzi� si� jej syn, Simon.
Trzyma�a w�a�nie okaz agaricus bisporus, odmian� grzyba znan� bardziej pod nazw� �grzyb hodowlany". Nie by� to jednak zwyczajny okaz. Jego kapelusz - kt�ry spoczywa� w�a�nie na jej lewej piersi - mia� przesz�o stop� �rednicy, a sam trzon - dwie stopy d�ugo�ci i siedem cali grubo�ci. Ca�o�� wa�y�a prawie cztery funty.
Jednak w odr�nieniu od zwyk�ych okaz�w agaricus bisporus, egzemplarz ten by� niezwykle bogaty w proteiny. Zawiera� ich tyle, co czyste, drobiowe mi�so.
Grzyb ten by� rezultatem siedmioletniej, ci�kiej pracy badawczej, zako�czonej wreszcie sukcesem. Dwie godziny temu ten gigantyczny grzyb, kt�ry tuli�a teraz do piersi, by� mikroskopijnych rozmiar�w zarodnikiem, umieszczonym na tacy z galaretowat� po�ywk�. A teraz, dos�ownie w chwil� p�niej, by� ogromny i wystarczaj�co bogaty w proteiny, by zapewni� po�ywienie jednej osobie na ca�y dzie�.
Jane czu�a sp�ywaj�ce po twarzy �zy. Nikt nie powinien by� a� tak szcz�liwy, powiedzia�a do siebie.
- Kochanie... - szepn�a czule pod adresem grzyba, przytulaj�c go mocniej.
- Jeste� taki pi�kny... I jeste� m�j... Wy��cznie m�j...
Nagle k�tem oka dostrzeg�a w�asne odbicie na szklanej �cianie laboratorium, i ogarn�� j� wstyd.
- Do diab�a, wygl�dam jak Madonna z Dzieci�tkiem - mrukn�a pod nosem. - I to w dodatku tu� po beatyfikacji.
Zdecydowa�a, �e ju� czas przesta� zachowywa� si� jak postrzelona nastolatka, a najwy�sza pora, by powr�ci� do roli powa�nego naukowca. Na gratulacje przyjdzie czas p�niej. Jest jeszcze tyle do zrobienia...
Po�o�y�a grzyb na pobliskim stoliku, umieszczaj�c go troskliwie na ogromnej, emaliowanej tacy. Przy pomocy skalpela odci�a niewielki skrawek kapelusza. Nie by�o to dla niej �atwe. Musia�a przecie� okaleczy� sw�j perfekcyjny tw�r. Odwr�ci�a trzymany w d�oniach skrawek na drug� stron� i spojrza�a na umieszczone po spodniej stronie kapelusza blaszki. Poczu�a, jak zamiera jej serce. Odci�ty fragment by� dostatecznie powi�kszony, by go�ym okiem mog�a dostrzec pokrywaj�ce blaszki hymenium. Hymenium jest narz�dem, na kt�rym usytuowane s� podstawki - w�a�ciwy organ rodny grzyba, wytwarzaj�cy zarodniki. Zwyk�y grzyb mo�e wytwarza� zarodniki w tempie p� miliona na minut� w dwa lub trzy dni. Jednak na tym super okazie Jane mog�a wyra�nie dostrzec, �e hymenium znajduje si� w zaniku.
Nerwowo odci�a niewielki kawa�ek blaszki i umie�ci�a wycinek pod mikroskopem. Obraz w okularze potwierdzi� jej najgorsze obawy. Hymenium nie produkowa�o �adnych kom�rek zarodnikowych. Westchn�a i podpar�a d�oni� podbr�dek. A wi�c jej triumf nie by� jeszcze stuprocentowym sukcesem. Uda�o jej si�, co prawda, stworzy� olbrzymi�, rosn�c� niezwykle szybko i bogat� w proteiny odmian� grzyba, lecz okaza�o si� r�wnocze�nie, �e ten przekszta�cony genetycznie organizm, pozbawiony jest podstawowego cyklu rozwojowego.
Pocz�tkowo Jane i jej niewielki zesp� pr�bowali osi�gn�� sw�j cel zmieniaj�c genetycznie same kom�rki zarodnikowe grzyba, ale cztery lata wyt�onych wysi�k�w nie zaowocowa�y �adnym znacz�cym sukcesem. Rozpl�tywanie kodu genetycznego nawet tak prostego organizmu, jakim jest agaricus bisporus, by�o zadaniem ponad si�y i Jane szybko zda�a sobie spraw�, i� po prostu brakuje jej na to �rodk�w. Nawet gdyby otrzyma�a dwudziestu dodatkowych ludzi i nieograniczone fundusze - co, jak wiedzia�a, by�o zupe�nie niemo�liwe - to by� mo�e uda�oby im si� upora� z tym zadaniem za jakie� dziesi�� lat.
Jane spr�bowa�a rozwi�za� ten problem, z zupe�nie innej strony. Zamiast przekszta�ca� genetycznie ca�y organizm, poinstruowa�a sw�j zesp�, by skoncentrowa� si� wy��cznie na jednym aspekcie metabolizmu grzyba. Jej asystenci mieli wyizolowa� enzymy sprawuj�ce kontrol� nad wzrostem grzyba, jego rozwojem i utrzymywaniem poziomu protein, a dopiero potem pr�bowa� je zmodyfikowa�.
Wyizolowanie tych specyficznych enzym�w (na szcz�cie by�y tylko dwa) zaj�o kolejne dwana�cie miesi�cy. Jane i jej zesp� rozpocz�li wtedy prace nad stworzeniem sztucznego enzymu, kt�ry by�by w stanie przej�� funkcje dwu ju� istniej�cych, a r�wnocze�nie przy�piesza�by procesy zachodz�ce w obr�bie kom�rki co najmniej stukrotnie.
��czenie nitek DNA w celu stworzenia czystej chemicznie struktury, kt�ra w obr�bie grzyba dzia�a�aby jako super katalizator, by�o �mudnym i d�ugim procesem. Enzymy bowiem s� nieprawdopodobnie niestabilne - ich podstawowa struktura rozpada�a si� cz�sto w ci�gu paru godzin.
Aby przezwyci�y� ten problem, Jane i jej zesp� zmuszeni ostatecznie zostali do zbudowania mikroorganizmu, kt�ry strukturalnie bardziej przypomina� wirus ni� zwyk�y enzym.
Kolejne osiemna�cie miesi�cy poch�on�o testowanie r�nych wersji enzym�w na kom�rkach rozrodczych agaricus bisporus. Ka�dy z wytwarzanych kolejno enzym�w jedynie w niewielkim stopniu r�ni� si� od poprzednich, ale wprowadzony do zarodnik�w, powodowa� niezwyk�e zmiany. Ale niestety nigdy nie by�y to te, kt�rych oczekiwano. Dopiero teraz...
Z kolejnym enzymem z serii CT-UTE-8471 wydawa�o si�, �e trafili wreszcie w dziesi�tk�. Albo prawie...
Jane spojrza�a w zamy�leniu na olbrzymi grzyb. Chocia� zdolno�ci produkcyjne powi�kszonego okazu zosta�y zahamowane na skutek nadmiernego wzrostu, to i tak by�o to niezwykle znacz�ce osi�gni�cie. I jest ca�kiem prawdopodobne, �e system rozmna�ania zosta� zahamowany g��wnie przez zmodyfikowan� kataliz�. Jutro wyhoduje kolejny okaz, lecz tym razem pozwoli, by zosta� zwi�zany z grzybni� - odpowiednikiem korzenia - przez d�u�szy czas.
Je�eli enzym rzeczywi�cie zahamowa� ca�y system reprodukcyjny, to by� mo�e dalsze modyfikacje w jego obr�bie rozwi��� ten problem ca�kowicie. A je�eli nie, w sumie i tak nie b�dzie to mia�o wi�kszego wp�ywu na jej osi�gni�cia. Je�eli enzym ten b�dzie stosunkowo �atwo wytwarzany w du�ych ilo�ciach - a nie widzia�a powodu, dla kt�rego by�oby to niemo�liwe - m�g�by by� po prostu rozsiewany na kulturze zarodnik�w agaricus bisporus, co umo�liwi�oby otrzymanie ka�dej po��danej ilo�ci ogromnego grzyba.
Opar�a si� o sto�ek i przeci�gn�a, splataj�c d�onie za g�ow�. U�miechn�a si� czuj�c, jak ponownie wraca uczucie zadowolenia. A wi�c dobrze. By� mo�e nie uda�o jej si� osi�gn�� stuprocentowego sukcesu, ale jest ju� tak blisko, �e nie ma to w�a�ciwie wi�kszego znaczenia. Stworzy�a nowe i bogate �r�d�o taniej proteiny, kt�re w istotny spos�b zwi�kszy �wiatowe zasoby �ywno�ci. A ostatecznie... Kto wie? By� mo�e utoruje jej to nawet drog� do Nagrody Nobla?...
Oczywi�cie, b�dzie musia�a podzieli� si� ni� z trzema najbli�szymi wsp�pracownikami: Rachel, Todem i Hillary... Szkoda, �e nie mogli uczestniczy� w fina�owym sukcesie, ale Jane po lunchu wys�a�a ich do domu. Przez ostatnie dwadzie�cia cztery godziny tkwili w laboratorium non-stop, testuj�c now� seri� enzym�w. Wszystkie te testy okaza�y si� negatywne. Sprawdzenie przez Jane jeszcze jednej wariacji, zakrawa�o na czyst� fantazj�. Ale uda�o si�...
Wsta�a i u�miechn�a si� w stron� grzyba. Powinna zostawi� okaz na tacy, aby zobaczyli go, gdy przyjd� tutaj rano. Wyraz ich twarzy z pewno�ci� b�dzie czym�, co warto zapami�ta�.
Ale do tego czasu triumf pozostanie jej wy��czn� w�asno�ci�. Jeszcze przez przesz�o osiemna�cie godzin.
Przez chwil� poczu�a �al, �e nie mo�e podzieli� si� swym sukcesem z Barrym. Pomi�dzy nimi wszystko by�o ju� sko�czone, i to najprawdopodobniej na dobre. Co prawda, by�a to tylko pr�bna separacja, ale nie widzia�a jako� mo�liwo�ci, aby ponownie mogli zamieszka� razem. Poprzedni rok by� istnym piek�em. Wiedzia�a, �e po cz�ci jest w tym i jej wina - jej zaanga�owanie w prace badawcze sta�o si� wkr�tce prawdziw� obsesj� - ale Barry m�g�by by� bardziej wyrozumia�y, a nie zachowywa� si� jak rozpieszczone dziecko. Wiedzia�, jak wa�na by�a jej praca. Nie tylko dla niej, lecz dla ca�ej ludzko�ci.
Dopiero teraz zda�a sobie spraw�, �e musia� poczu� si� g��boko ura�ony sposobem, w jaki traktowa�a w�asn� karier�.
Mikologia by�a tak�e i jego specjalno�ci�, ale to ona zwr�ci�a na siebie uwag� prac� doktorsk�, zatytu�owan�: �Zwi�zek pomi�dzy grzybami, a ludzko�ci�: obszary potencjalnej eksploatacji w rolnictwie i przemy�le". To ona zdobywa�a stopnie naukowe i w ko�cu instytut, a on pozosta� przy badaniach podstawowych.
No c�, by� mo�e jest teraz bardziej szcz�liwy, pisz�c te swoje dziecinne dreszczowce gdzie� w Irlandii. Wiedzia�a, �e jego ksi��ki zaczynaj� zdobywa� sobie nawet pewnego rodzaju popularno�� - lecz c� to za strata czasu! Tworzenie �wiata askapistycznych fantazji dla niedorozwini�tych emocjonalnie doros�ych, kiedy mo�na si� przecie� zaj�� czym� konstruktywnym.
Pos�a�a le��cemu grzybowi ostatnie spojrzenie i podesz�a w stron� drzwi. Nacisn�a przycisk i te rozsun�y si� z lekkim sykiem. Wesz�a do niewielkiego pomieszczenia, oddzielonego przeszklonymi drzwiami. Gdy wej�cie zamkn�o si� za ni�, z otworu w suficie zacz�� wydobywa� si� silny strumie� nieszkodliwego gazu, kt�ry mia� za zadanie wyeliminowa� wszelkie bakterie. Zacz�a kolejno zdejmowa� sw� laboratoryjn� odzie�: gumowe r�kawice, plastykowy kaptur, mask�, d�ugi fartuch, a na ko�cu wysokie, gumowe buty. Rzeczy, nadaj�ce si� do ponownego u�ycia posz�y do sterylizatora, a pozosta�e do niewielkiej, elektrycznej spalarki.
Nast�pnie wesz�a pod prysznic i odkr�ci�a kran. Woda tak�e zawiera�a silne �rodki antybakteryjne.
Mydl�c obficie cia�o, podda�a je przy okazji rygorystycznej inspekcji. Pomimo trzydziestu jeden lat jej cia�o wci�� pozosta�o smuk�e i j�drne, o kszta�tnych nogach, p�askim brzuchu i du�ych, lecz foremnych piersiach. Kiedy� by�a z niego niezwykle dumna, lecz teraz jej wygl�d, a nawet potrzeby seksualne by�y czym�, co niezwykle rzadko zaprz�ta�y jej g�ow�.
By�a to kolejna kwestia, kt�ra nieustannie irytowa�a Barry'ego.
- Kocha� si� z tob� to tak, jakby kocha� si� z materacem - narzeka�. - A wiesz dlaczego? Poniewa� ca�a spalasz si� w tej cholernej pracy! Twoje cia�o opuszcza od czasu do czasu laboratorium, lecz umys� pozostaje tam dwadzie�cia cztery godziny na dob�. My�lisz jedynie o swych bezcennych grzybach! Cholera, a mo�e ja sam powinienem przebra� si� za jakiego� pieprzonego grzyba - za co� w rodzaju phallus impudicus!
Powiedzia�a mu wtedy, �e plecie bzdury, ale gdzie� w g��bi ducha wiedzia�a, �e ma jednak racj�. Lecz nic nie mog�a na to poradzi� - prace po prostu musia�y by� kontynuowane w niezwykle szybkim tempie. Obieca�a sobie, �e gdy osi�gnie wreszcie sw�j cel i towarzysz�ce temu napi�cie opadnie, wynagrodzi mu wszystko. Lecz oczywi�cie ich ma��e�stwo rozsypa�o si� na d�ugo przedtem...
Gdy sko�czy�a si� my�, ponownie wr�ci�a my�lami do le��cego na stole grzyba. Przesz�a nago przez szklane drzwi prowadz�ce do przebieralni i postanowi�a, �e jutro przetestuje enzym na pr�bce agaricus cempestris. Jest to zwyk�y grzyb le�ny, lecz niezwykle podobny do od