9706

Szczegóły
Tytuł 9706
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9706 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9706 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9706 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BO YIN RA D R O G A M O I C H U C Z N I � W Przek�ad Franciszka Sk�pskiego Warszawa -1963- Tytu� orygina�u DER WEG MEINER SCH�LER Kober�sche Verlagsbuchhandlung Basel - Leipzig 1932 CZYNI�C ZADO�� WYMAGANIOM PRAWA AUTORSKIEGO ZAZNACZAM, �E W �YCIU DOCZESNYM NAZYWAM SI� JOSEPH ANTON SCHNEIDERFRANKEN, NATOMIAST W MOIM BYCIE WIEKUISTYM BY�EM, JESTEM I POZOSTAN� TYM, KT�RY TE KSI�GI PODPISUJE B � Y I N R � �Za nauki tej g�oszenie Niechaj nikt nas nie pot�pi; Jej bezb��dne wyja�nienie W w�asnej jeno znajdziesz g��bi�. GOETHE (�H�heres und H�chstes�) (�Wy�yny i szczyty�) ----------------------------------------------- T R E � � Kogo uwa�am za ucznia Co nale�y rozr�nia� Zb�dne dr�czenie siebie Nieuniknione Trudno�ci Wiara dynamiczna Najwi�ksza przeszkoda Ucze� i jego towarzysze �ycie wewn�trzne a �wiat zewn�trzny Jak z moich ksi�g korzysta� -------------------------------------------------- K O G O U W A � A M Z A S W O J E G O U C Z N I A �e nie wszystkich, rzecz prosta, kt�rzy sobie ten tytu� n a d a j �, mog� za swych uczni�w u w a � a �, nie powinno zniech�ca� ludzi, kt�rzy czynami i zachowaniem si� rzeczywi�cie w y k a z a l i, �e s� prawdziwymi uczniami duchowymi. Ka�dy cz�owiek jest swoim w�asnym s � d z i � ! S�dzi� nad samym sob�, a przeciw jego wyrokowi nie ma po wieki wieczne �odwo�ania�! I wyrok ten nie jest odnajdywaniem odno�nego prawa w m y � l a c h, lecz stwierdzeniem prawa przez c z y n ! Ka�dy cz�owiek stanowi o sobie przez swe w�asne post�powanie, tak �e nie mo�e by� niczym innym, jak tym w�a�nie do czego czyni go zdolnym to jego post�powanie. Gesty zewn�trzne lub ocenianie samego siebie mo�e wprawdzie zmyli� w�asn� zdolno�� wydania s�du i zwie�� bli�nich, lecz wyznaczonego przez c z y n y stanowiska w substancjalnym �yciu duchowym ani na jot� zmieni� nie mo�e. Kto jest rzeczywi�cie moim uczniem w i e o t y m i potrafi p o c z y n a � s o b i e tak, jak nauka moja n a k a z u j e w s z y s t k i m post�powa�. Nie potrzebuje mego wyra�nego uznania, gdy� c z y n y jego z ca�� pewno�ci� mu powiedz�, czy mog� go zaliczy� do swych uczni�w, czy nie. Do grona swych uczni�w zwi�zanych ze mn� w pra�wietle Ducha nie mog� w��czy� nikogo na �wiecie, kto nim nie j e s t s a m przez s i � dzi�ki swym my�lom, uczuciom, ch�ciom, s�owom i uczynkom ! Osobista ze mn� znajomo�� jest dla mego ucznia rzecz� zgo�a nieistotn�. �miertelny, u�omny, podlegaj�cy najrozmaitszym strapieniom cz�owiek cielesny, a wszak jako taki bytuj� w �yciu ziemskim, jest dla mnie w tej widzialno�ci niby widzialna wskaz�wka ukrytego mechanizmu zegara. Z nauk�, kt�rej udzielam, mam do czynienia jedynie jako po�rednik. Nie ma te� zgo�a �adnego znaczenia i nie staje mi si� bliski jako ucze� nikt, kto w przykry wysoce spos�b twierdzi o sobie, ��e jest na nauce�, gdy� mniej wi�cej �z a c h o w a � w p a m i � c i� wszystko, com poda� w mych pismach. Dop�ki nauki zaczerpni�te z mych s��w pozostaj� jedynie w � a s n o � c i � m � z g u, b�d� ni� pozostawa� tylko do tej pory, dop�ki m�zg b�dzie m�g� je �zachowa�. Nic z tego nie pozostanie na z a w s z e ! Jedynie to, co si� przerodzi�o w c z y n y i przybra�o kszta�t � y c i a b�dzie zachowane na w i e k i: - wtedy, gdy ju� �aden atom m�zgu nie pozostaje w takiej samej postaci, jaka niegdy� by�a konieczna, by uchwyci� rzeczy ode mnie przej�te. - Tytu� mego ucznia nie jest wynikiem pewnego rodzaju w y r � � n i e n i a, jakiego m�g�bym �udziela�. Uczniem moim jest ka�dy cz�owiek z a g � � b i a j � c y si� w podane przeze mnie nauki i zobowi�zuj�cy si� w o b e c s i e b i e s a m e g o: w miar� mo�no�ci kszta�towa� odt�d swe �ycie zgodnie z logicznymi wnioskami wysnutymi z moich nauk. Ze mn� ma to tyle tylko wsp�lnego, �e przyoblekam w s�owa relacje oparte na w�asnym do�wiadczeniu i wyk�adam pradawne nauki, o kt�rych prawdziwo�ci dane mi by�o si� przekona�. Oczywi�cie chodzi tu o dziedziny do�wiadcze� niedost�pnych dla nikogo z moich bli�nich na zachodniej p�kuli - po d r u g i e j za� stronie kuli ziemskiej dost�pnych dla znikomej jeno garstki ludzi, z kt�rych �aden nie mia� o b o w i � z k u udzielania przeznaczonych dla og�u wyja�nie�. Nie mog� nikomu z mych uczni�w zabroni� nazywania mnie swym �mistrzem�, skoro wiadomo, �e w krainach wschodz�cego s�o�ca ludzi mego pokroju, jak i w og�le ka�dego nauczyciela duchowego okre�la si� s�owami najbardziej zbli�onymi do tego poj�cia. M�g�bym tu nawet rzeczywi�cie powo�a� si� na pochodz�ce z Ducha �uprawnienia� - lecz w tych okre�leniach widz� t y l k o w � w c z a s sens i znaczenie, gdy cz�owiek u�ywaj�cy podobnych s��w wie o tym, co one w r z e c z y w i s t o � c i oznaczaj�. A �e jest to mo�liwe tylko dla bardzo niewielu ludzi, wci�� tedy prosz� o p o n i e c h a n i e tytu�u �mistrza�, gdy� w �adnym razie nie wchodzi si� w stosunek uczniowski ze mn� przez zwroty i tytu�y mi nadawane. Wielk� niedorzeczno�ci� jest s�dzi�, �e c z y s t o d u c h o w y stosunek si�gaj�cy hen ponad �ycie ziemskie zale�y od jakiego� zewn�trznego �wiadectwa uznania ! Pewne niezupe�nie trafne ujmowanie mojej nauczycielskiej dzia�alno�ci duchowej przejawia si� r�wnie� w tym, �e niekt�rzy uczniowie uszcz�liwieni, w mi�ym zreszt� zamiarze sprawienia mi przyjemno�ci, nie mog� si� powstrzyma� od przysy�ania mi ka�dej recenzji, w kt�rej autor co� pochlebnego powiedzia� o moich ksi��kach. Inni zn�w pisz� mi istne listy kondolencyjne, je�li bezimienny nieokrzesaniec w pi�midle karczemnym, kt�rego amatorzy rzecz prosta n i g d y n i e m o g � by� brani pod uwag� jako uczniowie moich nauk, pozwala sobie na �akowskie wybryki, co mu jest potrzebne, aby mie� powodzenie u swych czytelnik�w. Na recenzje o ksi��kach w nale�ycie redagowanych czasopismach i dziennikach zapatruj� si� w og�lno�ci z ca�ym szacunkiem bezwzgl�dnie nale�nym zdaniu bli�niego, kt�ry sam ma co� do powiedzenia. Z pierwszego te� zdania przewa�nie mo�na ju� pozna� �kto zacz� jest recenzent i na jaki stopie� uwagi zas�uguje jego zdanie, nawet gdy si� jeszcze n i e zna jego pseudonimu lub nazwiska. Gdybym tworzy� dzie�a czysto p o e t y c k i e lub pisa� ksi�gi naukowe, w�wczas recenzje moich ksi��ek mia�yby dla mnie ju� dlatego wielk� wag�, �e poczuwa�bym si� do obowi�zku badania, jak oceniaj� moj� prac� bli�ni zdolni do wydawania s�du zw�aszcza po to, by dowiedzie� si� czy i jak zu�ytkowa� te oceny w mojej dalszej tw�rczo�ci. Ale �e nie wyst�puj� publicznie ani jako poeta, ani jako przedstawiciel jakiej� nauki lub gminy religijnej, lecz uk�adam teksty swej nauki jedynie na podstawie wynik�w mych osobistych do�wiadcze� oraz dzi�ki pewnej mo�liwo�ci postrzegania, jaka si� sta�a mym udzia�em, a jakiej nikt dzi� w Europie nie posiada, nawet naj�yczliwszy recenzent b�dzie mia� nie�atwe zadanie z tym, co pisa� musz�, mnie za� s�d jego ma�o mo�e pom�c, cho� nawet jego recenzja moich ksi�g mo�e bardzo wydatnie przyczyni� si� do tego, �e trafi� one do r�k ludzi, kt�rzy ich potrzebuj� a dotychczas napr�no ich szukali. Wydaje mi si� jednak, �e ci w�a�nie powa�ni krytycy, kt�rym ksi��ki moje z a w d z i � c z a j � w ten spos�b swe rozpowszechnienie, najpr�dzej zrozumiej�, �e dzie�a nauki mojej d o p i e r o w t e d y mo�na k r y t y k o w a �, gdy krytyk ju� zacz�� p o s t � p o w a � w e d � u g m y c h w s k a z � w e k. Zreszt� o z u p e � n i e b � � d n e j klasyfikacji moich pism lub mojej osoby nie warto m�wi�, cho� na marginesie dzia�alno�ci jawnej spotykaj� mnie wci�� do�� szczeg�lne rzeczy: b�d� pod najzabawniejszymi p�aszczykami, b�d� te� ze �mieszn� pretensjonalno�ci� - w niejednym z tych licznych l i s t � w, na kt�re nigdy nie b�d� m�g� da� odpowiedzi. Na tym miejscu wyra�nie zaznaczy� musz�, �e nawet w stosunku do moich prawdziwych i wypr�bowanych uczni�w nie m�g�bym zobowi�zywa� si� do wymiany list�w: braku odpowiedzi na listy do mnie skierowane n i g d y nie nale�y t�umaczy�, jakobym chcia� w my�l znanego przys�owia: �Brak odpowiedzi jest te� odpowiedzi�� wyrazi� w ten spos�b ocen� otrzymanego listu lub jego autora. Jaki� list mo�e mnie najgor�cej interesowa� lub pobudza� do g��bokiego wsp�odczuwania - mog� mie� bardzo du�o do powiedzenia na temat jego tre�ci - a jednak musz� si� wyrzec odpowiedzi, gdy� obecny zakres mej korespondencji od dawna nie daje si� ju� wi�cej rozszerza� - a nawet wr�cz nie mo�e by� utrzymany, albowiem rozpraszanie si� wymagaj�cych najg��bszego skupienia przynios�oby uszczerbek mym istotnym zadaniom �yciowym. - Wiedz� o tym i pilnie tego przestrzegaj� z w�asnego pop�du najbli�si moi uczniowie, ale i dalsi okazuj� to samo zrozumienie przejawiaj�ce si� w licznych listach, kt�re nale�y uwa�a� raczej jako z serca p�yn�ce pozdrowienia, tak �e wysy�aj�cy przewa�nie nie podaj� nawet swoich adres�w. Im wszystkim na tym miejscu sk�adam szczeg�lne podzi�kowanie ! Jak najbardziej stanowczo musz� jednak wyst�pi� przeciw pewnemu ujmowaniu obowi�zk�w ucznia, kt�re niestety spotyka si� tu i �wdzie u godnych zreszt� podziwu i znacznie zaawansowanych uczni�w. Mam tu na my�li d��enie do zjednywania p r o z e l i t � w: d��enie do rozwijania swego rodzaju �dzia�alno�ci misjonarskiej� na rzecz g�oszonych przeze mnie nauk i wyr�nienia si� w roli �aposto��w� tych nauk. Nie ma dla mnie nic bardziej fatalnego i nic nie stoi bardziej na przeszkodzie spokojnemu, godnemu i trze�wemu przyj�ciu tego, com powiedzia� - co wi�cej nic dotychczas nawet w przybli�eniu nie zahamowa�o tak dalece mojej dzia�alno�ci - jak tego rodzaju b��dna gorliwo�� moich oddanych uczni�w ! Pojmuj� doprawdy dobre z a m i a r y i znam oczywi�cie wszelkie pobudki prowadz�ce do tego rodzaju niechwalebnego nadmiaru gorliwo�ci, lecz niestety nie mog� oszcz�dzi� gorzkich s��w prawdy takiemu niecierpliwemu zapa�owi: - �e o d s t r � c z y � daleko wi�cej ludzi od pozbawionego uprzedze� zainteresowania si� tre�ci� moich ksi�g ni�by m�g� kiedykolwiek do nich poci�gn��.- Poza tym w tej niecierpliwo�ci przejawia si� zawsze nieznaczne, aczkolwiek �atwe do wybaczenia przecenianie w�asnej s i � y p r z e k o n y w a n i a ludzi przy jednoczesnym wyra�nym n i e d o c e n i a n i u praduchowych Pot�g, od kt�rych wy��cznie zale�y oddzia�ywanie moich nauk. Do�wiadczenie wyra�nie mi m�wi, �e w�r�d wszystkich ludzi, kt�rych dzi� uzna� mog� za swych prawdziwych uczni�w duchowych znajdzie si� zaledwie male�ka garstka takich, kt�rzy po raz pierwszy us�yszeli o moich ksi�gach od kt�rego� z uczni�w oddaj�cych si� �misjonarstwu�. Do wszystkich innych k s i � g i t e �p r z y s z � y� s a m e w ten czy inny spos�b, cho�by si� to odby�o bardzo dziwnymi drogami i cho�by czasami chodzi�o o bardzo opornych ludzi, kt�rzy nie mieli najmniejszego zamiaru zajmowania si� sprawami Ducha. Niekt�rzy moi uczniowie nie zwracaj� widocznie uwagi na r�nic� zachodz�c� mi�dzy ich w jak najlepszej my�li prowadzon� prac� misjonarsk� a w y m a g a n � ze s t a n o w i s k a k u p i e c k i e g o p r o p a g a n d � w y d a w n i c z �.- Ale tu chodzi o rzeczy nader i s t o t n e ! Podczas gdy przy wszelkiej osobistej akcji zjednywania poszczeg�lnych jednostek zawsze wysuwa si� na czo�o dowolny w y b � r zjednywanego p r z e z w e r b u j � c e g o, wydawca zwraca si� do og�u ze swoj� propagand� i pozostawia d u c h o w e m u k i e r o w n i c t w u ka�dej jednostki decyzj�, komu zechce ono ju� da� do r�k ksi��ki a komu jeszcze nie. Wszelka wydawnicza akcja propagandowa wychodzi z za�o�enia, �e istnieje mn�stwo ludzi, kt�rzy pilnie potrzebuj� moich ksi�g, lecz nic jeszcze o nich nie wiedz�. Wydawnictwo kieruje swoj� propagand� do k a � d e g o czytelnika jego ulotek propagandowych i wystrzega si� czyni� jakikolwiek wyb�r. W y b � r ludzi, do kt�rych r�k dzi�ki reklamie wydawniczej maj� doj�� moje ksi�gi pozostawiony jest z D u c h a kierowanemu doborowi dusz, kt�ry si� nigdy nie myli. W przeciwie�stwie do tego nawet w najlepszej my�li dokonywane p r y w a t n e z j e d n y w a n i e l u d z i jest - z rzadkimi bardzo wyj�tkami - wr�cz jaskrawym wtargni�ciem w sfer� praw duszy bli�niego. Ka�de takie nieproszone i przewa�nie niewczesne wtargni�cie mo�e doprowadzi� do tego, �e cz�owieka nierozwa�nie nagabni�tego, do kt�rego moje ksi�gi przychodz� mo�e zgo�a nie w por�, chocia� m�j pe�en zapa�u ucze� inaczej o tym s�dzi�, - ogarnia istna odraza do rzeczy tak natr�tnie mu narzucanej, a przy tym wielu znajdzie si� ludzi, dla kt�rych t o tylko przedstawia warto��, co s a m i sobie wynajd�. Jest rzecz� mo�liw�, �e �w odstraszony po kilku dniach lub tygodniach s a m by n a t r a f i � na moje ksi�gi, a teraz, zra�ony zbytni� gorliwo�ci� mojego ucznia, z rozmys�em trzyma si� od nich z daleka, i mo�e po l a t a c h dopiero odnajdzie je w spos�b, kt�ry mu b�dzie o d p o w i a d a �. Mog� niestety powo�a� si� na l i c z n e wypadki, w kt�rych zbyt gorliwi uczniowie usi�owali pozyska� innych ludzi dla moich pism, a osi�gn�li jedynie b a r d z o g w a � t o w n y o p � r; nareszcie ci oporni odnale�li mnie mimo wszystko i opowiedzieli mi o swych poprzednich przej�ciach. Kto zatem pragnie w tych sprawach nale�ycie post�powa�, ten niech pozostawi Mocom duchowym, pod kt�rych piecz� znajduj� si� moje ksi�gi, decyzj� do czyich r�k maj� te ksi�gi dotrze�. Nie znaczy to bynajmniej, �e n a w e t m � w i e n i a o tych ksi�gach nale�y unika�! Pragn� tylko, by unikano m i s j o n a r s k i e g o �obrabiania� i �namawiania� innych ! A �e przewa�nie w y p r � b o w a n i uczniowie czuj� si� w o b o w i � z k u broni� przed innymi tego, co im samym przynios�o �wiat�o i o�wiecenie, wi�c uwa�am powy�sz� wskaz�wk� za bardzo a bardzo potrzebn�. Jednocze�nie musz� tu przestrzec ka�dego z mych uczni�w przed stawianiem z b y t w i e l k i c h w y m a g a � sobie oraz innym znanym mu wsp�uczniom. Drog�, po kt�rej ucze� dotrze� mo�e do substancjalnego Ducha a zarazem do niezbitego u�wiadomienia sobie w�asnej przynale�no�ci duchowej, oczy�ci�em niby pracowity dr�nik z wielu przeszk�d, kt�rych przezwyci�enie wymaga�o przedtem nadludzkich prawie wysi�k�w. Nie jestem jednak w mo�no�ci usun�� z drogi r�wnie� wszystkich s t r o m i z n, kt�re jedynie w y t r w a � o � c i � pokona� si� dadz�, gdy� droga ta od pradawnych czas�w prowadzi przez wysokie ska�y ! �adnemu z moich uczni�w nie mog� oszcz�dzi� trudu w s p i n a n i a s i � - �adnego nie mog� na w�asnych barkach wnie�� na szczyt ! Najpr�dzej jednak pokona w�drowiec ka�de strome wzniesienie, je�li nie p�dzi i nie nagli, lecz tak m�drze i z takim umiarkowaniem potrafi u�ywa� swych si�, �e nigdy nie mo�e pa�� ofiar� przem�czenia.- Spokojna i n i e z a c h w i a n a u f n o � � oraz �ywa w i a r a we w � a s n e s i � y doprowadz� w�drowca znacznie pr�dzej do jego wysokiego celu, ni� wszelkie kurczowe napi�cie woli, do kt�rego jak�e �atwo si� uciekaj� ludzie niecierpliwi ! X X X C O N A L E � Y R O Z R � � N I A � Ze wszystkich moich ksi�g jasno wynika co bym chcia�, by rozumiano przez s�owo �d u c h�. Ale �e w mowie potocznej a nawet w terminologii naukowej tego samego wyrazu u�ywa si� na okre�lenie czynno�ci m � z g u ludzkiego i ich rezultat�w, wi�c stale i ci�gle spostrzegam, �e ten lub �w z moich uczni�w spotykaj�c w moich ksi�gach s�owo: �d u c h� zazwyczaj b � � d n i e je t � u m a c z y. Nie ma w tym zaiste nic dziwnego, gdy� w �yciu codziennym m�wi si� x) o pracy umys�owej (�geistige� Arbeit), o przem�czeniu umys�owym (�geistige� Ermudung), o pe�nej wyrazu dykcji (�geistvolle� Diktion), o dowcipnych uwagach (�geistreiche� Bemerkungen), o �wie�o�ci umys�u (�geistige� Frische), jak r�wnie� o zamroczeniu umys�owym (�geistige� Umnachtung) i ujmowanego w t e n s p o s � b ducha b�d� wynosi si� pod niebiosa, b�d� wypowiada si� mu w o j n � na rzecz d u s z y. Ale to, co si� tu okre�la s�owem �duch�, jest p r a c � m � z g u - jest przejawem wrodzonej i przez ci�g�e �wiczenie udoskonalonej c z y n n o � c i m � z g u - �wiadectwem szczeg�lnie b y s t r e j pracy m�zgu lub jego trwa�ej s p r a w n o � c i, a z drugiej strony choroby nazywane �c h o r o b a m i d u c h a�x), s� w�a�ciwie chorobami m � z g u bez wzgl�du na to, czy powsta�y one przez d a j � c e s i � r o z p o z n a � przyczyny f i z y c z n e, czy te� pod wp�ywem jakich� przyczyn u k r y t y c h. To, �e cz�owiek ziemski �upad�y� ze �wiadomego bytowania w substancjalnym Duchu odczuwa przejawy czynno�ci w�asnego m�zgu jako co� �duchowego�, tak i� si� m�wi x) o ��ywym d u c h u� maj�c na my�li bystry u m y s �, jest tylko oznak� oddalenia si� od Ducha. ---------------------------------- x) w j�zyku niemieckim - przyp. t�umacza ---------------------------------- Jedynie tam, gdzie wyraz �duch� ma oznacza� niewidzialn� zazwyczaj, bezcielesn� istot�: �zjaw� z za�wiata�, widzimy przeb�ysk ostatniego, wch�oni�tego niemal przez ciemno�ci promienia praprze�ycia s u b s t a n c j a l n e g o �Ducha�, cho�by wyobra�enia jakie sobie tworzy� cz�owiek ziemski, aby w formie uchwytnej przedstawi� rzeczy niewidzialne, objawia�y si� czasami w postaci wprost fantastycznej, groteskowej i niedorzecznej. Natomiast w sferach zeuropeizowanych wyzna� religijnych m � w i s i � wprawdzie bardzo wiele o duchu - lecz je�li si� ws�ucha� w wyczuwalny prawdziwy ton s��w, spostrzega si� niezw�ocznie, �e n a w e t w � w c z a s, gdy jest mowa o duchu w i e c z n o � c i, o duchu B o � y m, o duchu �� w i � t y m� - okre�la si� jako �ducha� jedynie pewien bardziej subtelny rodzaj c z y n n o � c i m � z g u. B�g jest wprawdzie Duchem, a ci �kt�rzy go wielbi�� powinni go wielbi� � w duchu� a wi�c w �prawdzie�, ale przez tego ducha, kt�ry jest B o g i e m, rozumie si� w analogii do ludzkiego do�wiadczenia umys�owego, �wiadomo�� m�zgow� podniesion� do olbrzymich rozmiar�w, w i e l b i e n i e za� w duchu ujmuje si� nie wiele inaczej, ni� wielbienie w m y � l a c h. O s u b s t a n c j a l n y m, w i e k u i s t y m D u c h u, w kt�rego promiennej �wiat�o�ci mo�emy jedynie pozna� w s o b i e Boga �ywego, nie mamy najmniejszego poj�cia. C� wi�c dziwnego, �e si� podnosz� g�osy protestu przeciwko przewadze tego �ducha� m � z g � w mieni�cego si� tak r�norodnymi podejrzanymi barwami ! C� dziwnego, �e usi�ujemy wyst�powa� przeciw niemu w obronie praw d u s z y ! Bod�cem do tej walki jest z wyczucia p�yn�ca pewno��, �e ziemski �duch� m�zg�w nie jest najwy�szym dobrem, kt�re by�my mogli prze�ywa� w g��bi siebie. �Jasnoczuj�cymi� zmys�ami wewn�trznymi doszukujemy si� d u s z y, w kt�rej przejawach wyczuwamy si�� niesko�czenie wy�sz� od wiedzy m�zgowej o nas samych. Si�� rzeczy m u s i e l i b y � m y odrzuci� s�owa aposto�a Paw�a, �e Duch przenika wszystko, nawet �g��bie bosko�ci� - gdyby�my przy tej sentencji mieli na my�li �ducha�, kt�ry jest jeno wynikiem ruchu kom�rek m�zgowych.- �e tu wszelako jest mowa o substancjalnym Duchu wiekuistym, z siebie dopiero m�zg t w o r z � c y m, w � a d n e j mierze od m � z g u n i e z a l e � n y m sta�o si� niestety od dawna tajemnic�. . . Cz�owiek ziemski oddaje si� coraz bardziej zr�nicowanym zadaniom my�lowym pozostaj�c pod urokiem b��dnego mniemania, jakoby jego zale�ne od m�zgu my�lenie by�o �d u c h e m� z Ducha wieczno�ci. W nielicznych jednostkach utrzyma�o si� jeszcze s�abe wyczucie, �e musi istnie� poznanie, kt�rego nigdy nie mo�na osi�gn�� prac� m�zgu - poznanie p�yn�ce z rzeczywistego p r z e � y c i a w Duchu - a nie z rozumowego wnioskowania, dociekania i tropienia. Nikt nie potrafi� jednak wskaza�, jak doj�� do tego wyczuwanego poznania, chocia� nie brak�o �wiadectw, �e jest to mo�liwe. Ale we wszystkich czasach bywa�o to mo�liwe jedynie dla ludzi, kt�rzy znale�li si� �w Duchu�: �w� substancjalnym samym przez si� �yj�cym, niezniszczalnym i niezmiennym Duchu Wieczno�ci ! T e g o za� �Ducha� ogarn�� si� nie da ani m y � l e n i e m m�zgowym, ani ziemsko - zwierz�cymi zmys�ami. Musimy si� �w n i m� znale��, je�li chcemy w n i m poznawa�, bada�, docieka�, a m o � e m y do niego si� dosta�, gdy� on o � y w i a nas - nawet fizycznie: - gdy� ��yje� on w n a s nawet wtedy, gdy my jeszcze nie potrafimy �y� w n i m... Nigdy jednak nie zdo�amy przenikn�� �do Ducha� za pomoc� jakiejkolwiek c z y n n o � c i m � z g o w e j ! Chodzi tu przecie� o pewne w y d a r z e n i e, a nie o wymy�lenie lub wyobra�enie sobie czego� ! M�zg mo�e wprawdzie �zarejestrowa� to wydarzenie, a nast�pnie jako niezbity fakt wci�gn�� je w orbit� my�li, lecz jest rzecz� niemo�liw�, by m�zg je w y w o � a �. Jak doj�� do tego, aby to prze�y� wskazuj� w moich ksi�gach. Jedynie dla w s k a z a n i a, co jest do tego niezb�dne, ksi�gi te n a p i s a � e m ! Doprawdy: k r w i � s e r d e c z n � napisa�em ! A �e istnieje w i e l e mo�liwo�ci wywo�ania wspomnianego wydarzenia, wskazuj� wi�c w � a � c i w o � c i poszczeg�lnych, indywidualnie r�nych s p o s o b � w kroczenia po drodze wiod�cej do celu. Ka�de s�owo, kt�re napisa�em, s�u�y do wskazywania drogi, tak by ka�dy, kto pragnie na ni� wkroczy�, z niewielkim trudem m�g� dowiedzie� si�, jak przeby� drog� w spos�b odpowiadaj�cy jego uzdolnieniom. Ale nie tylko wytyczam drog�, lecz ukazuj� zarazem niejeden w i d o k jaki si� roztacza z niekt�rych punkt�w lub u ko�ca tej bardzo nielicznym tylko znanej drogi. Nie jest to zn�w tak niewinny b��d, je�li niekt�rzy z czytelnik�w moich pism s�dz�, �e ich zdolno�ci s� n i e o g r a n i c z o n e i �e od uznania jednostki zale�y wyb�r tego czy innego, czy te� j e d n o c z e � n i e wszystkich wskazanych przeze mnie sposob�w wst�pienia na drog�. Ka�dy cz�owiek przynosi z sob� tu na ziemi� i n n e sk�onno�ci, nast�pnie na ka�dego od m�odo�ci wywieraj� wp�yw ludzie i stosunki, do�wiadczenia oraz w�asne i cudze wyobra�enia i z tego wszystkiego okazuje si�, w jaki s p o s � b musi wkroczy� na drog�, je�li chce dotrze� �do Ducha�. S�dz�, i� do�c wyra�nie wskaza�em w moich ksi�gach, jakie warunki odpowiadaj� j e d n e m u a jakie zn�w i n n e m u sposobowi. Ludzie mojego pokroju, kt�rzy jak i ja znaj� r�ne sposoby kroczenia po drodze, lecz wyro�li w niemi�osiernej, wydaj�cej si� nam �okrutn��, dyscyplinie wschodnich nauczycieli m�dro�ci, odczuwaj� tre�� moich pism jako �zbyt �atwo zrozumia���, gdy� s� zdania, �e droga do Ducha powinna by� ca�a zatarasowana przeszkodami, poniewa� ten tylko jest godzien doj�cia do celu, kto si� nie ul�knie najgro�niejszych przeszk�d. Tego samego zdania byli prawdziwi wtajemniczeni w s t a r o � y t n e �misteria� w Chinach, Indiach, Babilonii, Persji, Egipcie, Grecji i w Rzymie, je�li chodzi�o jeszcze o prawdziw� znajomo�� mo�liwo�ci zaj�cia tych samych wydarze�, o kt�rych m�wi� w moich ksi�gach. Nie wolno jednak pomimo wszystko s�dzi�, �e sta�em si� tak ��atwo zrozumia�ym� jak jestem w moich pismach, nie maj�c po temu wa�nych usprawiedliwiaj�cych przyczyn ! Co prawda decyzja zale�a�a wy��cznie o d e m n i e, ale wiedzia�em zarazem dlaczego mnie w�a�nie j� pozostawiono. Nie jestem cz�owiekiem staro�ytno�ci ani azjat�, cho� zar�wno w czasie jak i przestrzeni uwa�am o b y d w a te �rodowiska za s u b s t a n c j a l n i e d u c h o w o w � � c z o n e w moje �ycie - ale jako Europejczyk dwudziestego wieku ery chrze�cija�skiej znam niestety n i e c i e r p l i w o � �, kt�ra jest cech� charakterystyczn� ludzko�ci moich czas�w i wiem zarazem, �e tylko bardzo nieliczni spo�r�d mych wsp�czesnych mogliby �ywi� nadziej� osi�gni�cia korzy�ci z mojej nauki, gdybym w pismach swoich chcia� u�ywa� przeplatanej tajemnicami mowy i w miar� mo�no�ci zatarasowywa� przeszkodami to, co bym pragn�� wszystkim udost�pni�. A przecie� we wszystkich mych pismach chodzi o rzeczy, kt�re zaiste z trudem daj� si� wyrazi� w m o w i e. To, co mam do powiedzenia nie �atwo daje si� uj�� w s � o w a. Nie mam te� do czynienia z p r z y g o t o w a n y m i dostatecznie czytelnikami, przy ca�ym bowiem upowszechnieniu wszelkiej wiedzy o minionych lub dalekich od zachodu kulturach, nawet uczeni, kt�rzy tu w gr� wchodz�, nie znaj� cech oddzielaj�cych w tych dziedzinach wiedzy zabobon od istotnego p o z n a n i a R z e c z y w i s t o � c i. Cechy te mog� zna� tylko ludzie, kt�rzy ju� p r z e n i k n � l i �do Ducha�, przeto mog� �z Ducha� rozpoznawa�. Ale dla tych ludzi nie pisz� i ci z �atwo�ci� mog� si� obej�� bez moich sprawozda�. Kto wszelako chce zosta� moim uczniem, gdy� chodzi mu o to, by odnale�� drog� �do Ducha� w najbardziej w�a�ciwy mu spos�b, ten post�pi s�usznie, je�li nie b�dzie m i e s z a � dowolnie owych r�nych sposob�w kroczenia po drodze, lecz wybierze sobie ten, kt�ry mu najbardziej odpowiada; wtedy b�dzie m�g� spokojnie zrezygnowa� z innych wskazanych przeze mnie mo�liwo�ci. Nie pouczam o substancjalnym Duchu w ch�ci zbudowania surowej nauki, kt�r� by mogli przyj�� tylko najwytrwalsi. Ukazuj� z Ducha, kt�ry jest M i � o � c i �, miar� Mi�o�ci i po wieki wieczne nie wyczerpanego nigdy mi�osierdzia: - drog� p�yn�cej szerokim strumieniem lito�ci. Nie tylko wytyczam drog�, lecz zarazem o tyle podaj� jej cechy, o ile Szukaj�cy zna� je powinien. Ka�dy mo�e sobie odnotowa� n a j � a t w i e j dla� zrozumia�e znaki przydro�ne i nie powinien da� si� zwie�� znakom, kt�rymi i n n i Szukaj�cy lepiej si� b�d� mogli kierowa�. To, co okre�lam w mych pismach s�owem �Duch� nie daje si� por�wna� z niczym znanym na ziemi. Jest to spos�b przedstawienia n a j b a r d z i e j o d p o w i a d a j � c y i s t o c i e P r a - B y t u, z kt�rego wyp�ywa wszelki byt, - z kt�rego czerpie �� y c i e� wszystko bytuj�ce dop�ki trwa w danej, tym razem przez si� przybranej postaci. Je�li powiem: �e jest to niby niezwi�zana elektryczno�� o niebywale wysokim napi�ciu, kt�ra p r z e n i k a ka�de cia�o wprowadzone w pole jej si� i stosownie do jego w�a�ciwo�ci w n i m si� p r z e j a w i a - to nie jest to oczywi�cie por�wnanie, lecz u�yteczny obraz mog�cy ustrzec przed pope�nieniem b��du. Mamy w sobie utajone zdolno�ci do prze�ycia tego od praczas�w bytuj�cego Ducha, ale bez naszego �wiadomego wsp�dzia�ania �adna ��aska� nie zdo�a tak rozwin�� owych zdolno�ci, by m�g� si� nam objawi� dost�pny dla nich �wiat istotnego substancjalnego Ducha. �w �wiat odwiecznego Ducha, zawieraj�cy zn�w w sobie niezliczone poszczeg�lne �wiaty, nie jest czym� niezmiennie st�a�ym, nie jest bez�adnym chaosem, lecz czym� stale si� poruszaj�cym: - kosmosem najja�niejszych, w ci�g�ej przemianie pozostaj�cych, a jednak w bycie identycznych z sob� form. Kto w duchu pragnie prze�ywa� �wiat Ducha, ten musi wpierw usun�� w sobie przeszkody powsta�e z wyobra�enia, jakoby nieuchwytny dla oka ziemskiego �wiat Ducha w �adnym razie nie podpada� pod zmys�y, lecz by� raczej lotnym, niepodzielnym w sobie powiewem i falowaniem nie tworz�cym okre�lonych form. Musi on uprzytomni� sobie, �e ostateczn� p r z y c z y n � jego w�asnego � y c i a jest Duch - �e i w pow�oce ziemskiej organizm �cia�a� d u c h o w e g o mo�e zacz�� dzia�a� i �e w�wczas rozwijaj� si� �zmys�y� czysto d u c h o w e zamiast zmys��w cielesnych. W ka�dym razie Szukaj�cy musi te� sobie powiedzie�, �e w Duchu prze�ywa� mo�na tylko wed�ug d u c h o w e g o sposobu widzenia, zupe�nie tak samo, jak tu na ziemi otaczaj�cy nas i znany cia�u �wiat fizyczny mo�emy prze�ywa� tylko dzi�ki fizyczno - zmys�owemu sposobowi widzenia. A jak w �wiecie fizycznym prze�ycia zale�� od zmys��w f i z y c z n y c h, tak i w Duchu to t y l k o prze�ywa� mo�na, co ka�dorazowy stopie� rozwoju zmys��w d u c h o w y c h prze�ywa� pozwala. Jak w naszym fizycznym �wiecie ziemskim zmys�y ziemskie wykazuj� bardzo r�ne mo�liwo�ci rozwoju, a przez to prze�ywanie �wiata u ka�dego cz�owieka i n a c z e j si� uk��da zale�nie od tego, czy ten czy inny zmys� osi�ga przewag�, tak te� prze�ycia duchowe zale�ne s� od rozwoju zmys��w d u c h o w y c h, kt�ry inaczej przebiega w ka�dym duchu ludzkim. Je�li szereg przytoczonych tu analogii ma by� zupe�ny, tedy musz� zwr�ci� uwag� ucznia jeszcze na jedno bardzo istotne podobie�stwo, kt�re d o p u s z c z a wprawdzie wszystko, com wy�ej powiedzia�, ale ma te� niepo�lednie znaczenie dla oceny prze�ycia duchowego. Mam tu na my�li fakt, �e rzeczy duchowe, tak samo jak rzeczy fizyczno - zmys�owe, mo�emy poznawa� b�d� n a z i m n o i r z e c z o w o, b�d� prze�ywa� je w najgor�tszej harmonii duszy. Przy prze�yciach z i e m s k o - z m y s � o w y c h, jak i przy d u c h o w o - z m y s � o w y c h chodzi zawsze tylko o prze�ycie r�nych a s p e k t � w tej samej p r a s i � y, kt�r� w jednej z moich ksi�g okre�li�em wr�cz jako �j e d y n � R z e c z y w i s t o � �. Do tej �j e d y n e j R z e c z y w i s t o � c i� po wieki wieczne �adna inna ��wiadomo�� pr�cz jej w � a s n e j przenikn�� nie mo�e, tak �e nie istnia�aby ona nawet dla najwy�szych po ziemsku ju� niemo�liwych do wyobra�enia sobie stopni wiekuistego cz�owiecze�stwa duchowego, gdyby jej istnienie nie wywo�ywa�o wt�rnych zjawisk s i � d u s z y, kt�re usi�uj� dzia�a� tak w �yciu fizyczno - zmys�owym, jak i w duchowo - zmys�owym, je�li my sami temu dzia�aniu nie stawiamy przeszk�d. Dlatego nader wa�n� jest rzecz�, jakie si�y duszy potrafimy z j e d n o c z y � z nasz� najwewn�trzniejsz� wol� - jakie z t� wol� zdo�amy z i d e n t y f i k o w a �.- Nie tylko dla naszych doczesnych, ziemskich prze�y�, lecz w stopniu znacznie wi�kszym jeszcze dla naszych w i e c z n y c h prze�y� w D u c h u ! Przeto dla ludzi, kt�rzy pragn� przenikn�� do Ducha, jest najwy�szym i najsurowszym obowi�zkiem chroni� si�y swej duszy od �szkody�, aby d��enie do najwy�szego celu nie sko�czy�o si� �� m i e r c i �� duszy, poniewa� owo rzeczowe poznawanie na zimno bez zapa�u duszy jest s a m o p o t � p i e n i e m, kt�re nie wcze�niej mo�e si� sko�czy�, a� z biegiem eon�w ca�kowicie wyczerpie si� indywidualna �wiadomo�� . . . Dlatego zaciekli bojownicy o d u s z �, kt�rym chodzi o to, aby �duch� m � z g � w nie zabija� duszy, cho� nie znaj� w i e k u i s t e g o s u b s t a n c j a l n e g o Ducha, lecz w zakresie swych prze�y� bynajmniej nie s� w b��dzie. - Prze�ywanie wiekuistego substancjalnego Ducha jest samo przez si� zupe�nie niezale�ne od �ducha� m�zg�w: - od my�lenia i mo�no�ci wysnuwania wniosk�w my�lowych. Jedynie do o d z w i e r c i e d l a n i a i k o m u n i k o w a n i a prze�y� duchowych potrzeba nam tu, w fizyczno - zmys�owym stanie, pracy m�zgu. Natomiast s i � y d u s z y, kt�re - je�li wolno mi tak si� wyrazi� bez obawy, �e b�d� �le zrozumiany - w naszym z Ducha ukszta�towanym �ja� z a s t � p u j � m�zg fizyczny, s� dopiero wiekuistym usprawiedliwieniem tych prze�y�. Po wszystkich tych wyja�nieniach, kt�re mog� u � a t w i � mym uczniom kszta�towanie �ycia wed�ug wskaz�wek mych ksi�g, musz� jednak ponownie zaznaczy�, �e sam to sobie najlepiej u�wiadamiam, jak niedoskona�ym �rodkiem do opisywania Rzeczywisto�ci duchowej jest ka�dy j�zyk ludzki. Musz� wi�c prosi�, �eby ucze� nie sprawia� sobie niewybrednej uciechy ostrz�c sobie na moich s�owach sw�j niew�tpliwie istniej�cy dowcip i usi�uj�c wy�ledzi�, czyby te� nie mo�na by�o nada� im jeszcze i n n e g o znaczenia ni� nadane przeze mnie, kt�re, jak mi si� zdaje, zawsze do�� wyra�nie okre�la�em. Jest wr�cz rzecz� niemo�liw� m�wi� o prze�yciu, kt�rego cz�owiek musi d o z n a �, aby je pozna�, inaczej ni� w om�wieniach, obrazach i por�wnaniach. Z g�ry musz� za�o�y� u moich uczni�w szczer� wol� zrozumienia mnie ! Z drugiej zn�w strony musz� stanowczo przestrzec, aby w stosunku do moich ksi�g nie uprawiali skostnia�ego k u l t u s � o w a. Ucze� powienien wyczu� z moich s��w nadany im s e n s i zgodnie z tym sensem p o s t � p o w a �. Doprawdy nie chc� powo�ywa� do �ycia nowej ortodoksji ! Ka�dy mo�e spokojnie prze�o�y� moje s�owa na sw�j w�asny, osobi�cie bli�szy mu j�zyk, je�li mu to u�atwi zrozumienie. Im dalej b�dzie si� Szukaj�cy posuwa� na swej drodze, tym mniej istotny b�dzie dla� wszelki dob�r podobie�stw lub istniej�ca nieudolno�� s��w j�zyka dostosowanego do ziemskich zewn�trznych potrzeb, gdy� to, co ju� znalaz�o potwierdzenie we w�asnym do�wiadczeniu, b�dzie mu s�u�y�o za najpewniejszy klucz do wyja�nienia wszelkich przysz�ych zagadnie�. X X X Z B � D N E D R � C Z E N I E S I E B I E Wi�kszo�c ludzi o kulturze zachodniej - niezale�nie od ich wyznania - n i c n i e w i e o tym, �e ju� tu za �ycia ziemskiego istnieje mo�liwo�� rozwoju zdolno�ci prze�ywania substancjalnego organizmu duchowego, kt�ry po zako�czeniu �ycia w ciele ziemskim b�dzie nam s�u�y� jako jedyny nosiciel �wiadomo�ci. Inni s�yszeli wprawdzie o takiej mo�liwo�ci rozwoju - aczkolwiek ze strony budz�cej wielkie w�tpliwo�ci - i nie mog� w to uwierzy�. Wreszcie inni zn�w wyczuwaj�, �e jest m o � l i w e oparte na w�asnym prze�yciu poznanie �wiata n i e u c h w y t n e g o dla organ�w cia�a ziemskiego - �wiata wiekuistego Ducha - ale na pr�no szukaj� jakiej� �metody�, aby doj�� do takiego poznania. W�r�d tych Szukaj�cych bardzo rozpowszechniona jest wiara, �e co si� tyczy celu ich poszukiwania, to chodzi tu jakoby o pewne �uduchowienie� - a �e nie znaj� w sobie nic innego, jak tylko sw�j spos�b bytowania w ciele ziemskim, s�dz� wi�c, �e najpr�dzej zbli�� si� do celu swego przez rzekome uduchowienie cia�a ziemskiego. To biedne cia�o ziemskie trzyma si� wprawdzie przy � y c i u jedynie dzi�ki Duchowi, jednak Duchem nigdy s t a � s i � nie mo�e. Poniewa� cz�owiek widzi, �e broni si� ono na sw�j spos�b przeciw nieodpowiednim wymaganiom, d��y wi�c do �p r z e z w y c i � � e n i a� go i uwa�a, i� je pokona�, gdy s�dzi, �e wreszcie �s t � u m i �� najlepsze si�y cia�a o�ywionego Duchem. Ludzie szczeg�lnie niepohamowani w takim �umartwianiu� uchodz� za najbardziej �uduchowionych� a sami umacniaj� si� w tym urojeniu przez halucynacje i inne rzekome �dowody �aski�, kt�re w rzeczywisto�ci s� jedynie skutkiem nieodpowiedniej dla cia�a l�ejszej lub ci�szej tortury. Historie wszystkich wyzna� pe�ne s� przyk�ad�w takiego opacznego post�powania a niestety r�wnie� i �wiadectw ich gloryfikacji. Cho�by cz�owiek nie wiem jak chcia� podziwia� kt�rego� z bli�nich, �e m�g� si� zdoby� na odwag� zadawania sobie tortur, jednak�e tego rodzaju barbarzy�stwo nie zas�uguje na podziw. My ludzie �yjemy tu na ziemi nie po to, by t y l k o dogadza� naszym pop�dom z w i e r z � c y m i dopuszcza� do tego, aby nami kierowa�y ��dza rozkoszy i zami�owanie do lenistwa tkwi�ce w naszym ciele zwierz�cym, ale te� nie mamy potrzeby d r � c z e n i a naszej natury zwierz�cej. S�usznie natomiast post�pujemy wychowuj�c nasze cia�o ziemskie tak, aby sta�o si� w y r a z e m o�ywiaj�cego nas substancjalnego Ducha. Do tego jednak wszystko inne raczej si� nadaje, ni� dr�czenie samego siebie oraz torturowanie cia�a ! Przemawiam tu nie jako cz�owiek niezdolny do odmawiania czegokolwiek swemu cia�u. Przed laty, kiedym ho�dowa� mniemaniu, �e �posty i umartwienia� s� �mi�ym Bogu� czynem, zachowywa�em w ci�gu wielu lat �cis�y post nie tylko w czasie czterdziestodniowego wielkiego postu daleko surowiej ni� niejeden mnich - pokutnik, lecz umia�em to przeprowadza� r�wnie� w innym czasie powstrzymuj�c si� ca�ymi dniami od wszelkich pokarm�w pr�cz wody �r�dlanej. Mog� si� znale�� ludzie bardziej w tych sztukach wy�wiczeni i ch�tnie odst�puj� im pierwsze�stwo, gdy� ze zbudzeniem si� moim w prze�ywaniu substancjalnego Ducha wiekuistego zagin�a we mnie wszelka ambicja na polu ascezy. Odt�d wiem, �e wszelkie motywy ascetycznego �ycia wynikaj� z poci�gaj�cych za sob� nieobliczalne skutki b��d�w - a nawet wi�cej, �e jest tylko j e d n o j e d y n e usprawiedliwienie ascezy: - gdy wymaga jej terapia w�a�nie dla zdrowia cia�a ziemskiego.- Do tego zaliczy� mo�na osobiste upodobanie jednostek do skromnego lub wr�cz sparta�skiego trybu �ycia, dop�ki si� go prowadzi po to, by - rzekomo czy naprawd� - przyczyni� si� do poprawy zdrowia i pomy�lno�ci cia�a ziemskiego. Skoro jednak motywy takiego trybu �ycia wynikaj� z mniemania, jakoby �ycie ascetyczne mog�o bardziej zbli�y� do D u c h a wiekuistego jest on godzien pot�pienia. To, co atleci ascezy uwa�aj� za �prze�ycia duchowe� jest bez �adnego wyj�tku bardzo w�tpliwej natury ! B�d� chodzi tu o oddzia�ywanie os�abionego cia�a na m � z g, b�d� te�: zmaltretowane cia�o sta�o si� �upem lemurycznych mocy z niewidzialnego �wiata f i z y c z n e g o, kt�re ju� nie wypuszcz� dobrowolnie swej nieszcz�snej ofiary, lecz usi�uj� �zabawia� j� wszelkimi sposobami, jakie im si� wydaj� odpowiednie, byle tylko nie zbudzi� jej zdolno�ci krytycznych . . . To, co w ten spos�b omamiony przyjmuje w�wczas za prze�ycie d u c h o w e, jest podra�nieniem nerw�w i upiorn� zjaw� nader ma�o przyjemnych p�zwierz�cych istot, ze swej natury nieuchwytnych dla cielesnego oka, nale��cych do �wiata fizycznego, chocia� �adnym �ultramikroskopem� nie b�dzie mo�na ich nigdy �wy�ledzi�. O ich zabiegach �yciowych, o dzia�alno�ci wynikaj�cej z ich natury, a tak�e o tym, jak dra�nione przez cz�owieka ziemskiego uleg�y perwersyjnemu zwyrodnieniu, da�em w mych ksi�gach w zwi�zku z r�nymi sprawami najdok�adniejsze wyja�nienia. Kto by s�dzi�, �e zb�dn� jest rzecz� o tych sprawach powa�nie dyskutowa�, ten nie domy�la si� nawet, jak w i e l u jego bli�nich t k w i w szponach tych niewidzialnych istot f i z y c z n y c h, o kt�rych tu mowa.- Ale musz� ostrzega� nie tylko przed ascetycznym dr�czeniem cia�a ziemskiego i wynikaj�cymi z tego niebezpiecze�stwami, lecz r�wnie� przed innym jeszcze rodzajem udr�czania siebie, do kt�rego sk�onni s� liczni Szukaj�cy. Nie s� bynajmniej najs�absi ci spo�r�d d���cych do �wiat�a, kt�rym grozi niebezpiecze�stwo przeceniania swych si� ! Tego rodzaju przecenianie siebie sprawia, �e s�dz�, i� powinni sw� drog� przeby� j e d n y m s k o k i e m i wyobra�aj� sobie zupe�nie powa�nie, �e ju� w niewielu miesi�cach b�d� mogli dopi�� celu, do kt�rego osi�gni�cia inni potrzebowali wielu lat - a cz�ciej nawet ca�ego �ycia ludzkiego. Szalej�ca niecierpliwo�� �wiadomo�ci m�zgowej, kt�ra pragnie copr�dzej do�wiadczy�, jak si� odczuwa prze�ycie w substancjalnym Duchu wiekuistym, wywo�uje niepok�j wyrz�dzaj�cy tylko wielkie s z k o d y tak psychicznemu, jak i fizycznemu �yciu, lecz n i g d y nie prowadz�cy do celu, do kt�rego cz�owiek d��y w strapieniu prawie bliskim rozpaczy.- U tego rodzaju Szukaj�cych zb�dne dr�czenie siebie polega na nieustannym zam�czaniu m�zgu, kt�ry w�a�nie powinien osi�gn�� s p o k � j i �wiadom� gotowo�� cierpliwego oczekiwania, je�li cz�owiek ma rzeczywi�cie wkroczy� na drog� wiod�c� �do Ducha�.- Niecierpliwo�� i nieposkromiona t�sknota nie tylko �e sprowadzaj� z drogi wiod�cej do celu, lecz wywo�uj� r�wnie� to samo niebezpiecze�stwo �udzenia si�, jakie istnieje u ascet�w. Wprawdzie g�oszono niegdy� s�owo o �kr�lestwie Bo�ym�, kt�re tylko ci zdo�ali je sobie zdoby�, co u�ywali �s i � y� - ale to, co tu okre�lono jako �si�� mo�na tylko wtedy nale�ycie zrozumie�, gdy si� u�yje do por�wnania s��w Jakuba pasuj�cego si� z anio�em : �Nie puszcz� ci�, zanim mnie nie pob�ogos�awisz !� Nie jest to si�a ujmowana w sensie mo�no�ci pokonania czego�, lecz uporczywe trwanie przy swoim nie wykluczaj�ce pojmowania w�asnej niemocy, s�abo�ci i ma�o�ci. Je�li jednak Szukaj�cy tak dalece czuje si� zwi�zany z tymi s�owami, �e nie jest w stanie od nich si� uwolni�, tedy nale�y mu da� rad�, aby �si��, bez kt�rej zdaniem swym obej�� si� nie mo�e, zu�y� na sta�e trzymanie w karbach wszelkich p r z e s z k � d zrodzonych w swym bez wytchnienia zag��biaj�cym si� w poszukiwaniach m�zgu, a mog�cych utrudni� mu osi�gni�cie celu. Kto jako m�j ucze� raz wkroczy� w spos�b odpowiadaj�cy jego naturze na drog� do celu, kt�ry mu wskazuj�, dla tego nie ma p o � p i e c h u, n a g l e n i a i g o n i t w y do celu ! Z pewn� i niezachwian� ufno�ci� powinien stawia� krok za krokiem, wytrwale i rozwa�nie, zawsze na sw�j w�asny spos�b wed�ug mojego opisu i w�asnego wyboru - gdy� �drogi� tej po ostatecznym osi�gni�ciu celu nie �porzuca si� jako czego�, co ju� wi�cej nie jest potrzebne, lecz stanie si� ona wiekuist� w � a s n o � c i � duchow� tego, kto cel osi�gn��. - T e m u w�a�nie p o t r z e b n a jest obecnie ta droga - jako p r z e z niego - �otwarta�, je�li osi�gni�ta wiekuista �wiadomo�� duchowa ma pozostawa� zjednoczona z tym, co mu zapewnia to�samo�� jego duchowych i ziemskich prze�y�. . . �Kroczenie� po drodze daj�cej wst�p do Ducha jest �kroczeniem� w c z a s i e zewn�trznym, lecz we w � a s n e j wewn�trznej p r z e s t r z e n i duchowej ! Tak samo i cel znale�� mo�na wprawdzie w czasie zewn�trznym, jednak�e tylko w wewn�trznej przestrzeni duchowej.- Dlatego na nic si� nie zda szukanie n a z e w n � t r z i opaczne jest mniemanie, �e w pewnym miejscu cel daje si� �atwiej osi�gn�� ni� w innym. Jednak�e obraz �d r o g i� do posuwania si� naprz�d we w�asnych g��biach podczas nieprzerwanego biegu czasu zewn�trznego nie jest bynajmniej dowolnie wybrany. Nie �przypadkowo� wszyscy pouczaj�cy �z Ducha� od najdawniejszych czas�w stale i ci�gle wskazywali na istniej�ce tu podobie�stwo. Aczkolwiek Szukaj�cy znajdzie sw�j cel jedynie we w�asnej wewn�trznej przestrzeni duchowej, mo�e jednak w tej w�a�nie wewn�trznej przestrzeni by� jeszcze niesko�czenie d a l e k i od swego celu.- Musi �o d b y � w � d r � w k � w c z a s i e z e w n � t r z n y m, kt�ry go dzie� po dniu zbli�a do dnia osi�gni�cia celu. S� to kolejno po sobie nast�puj�ce i daj�ce si� wyczu� stany zdolno�ci odczuwania. Ka�dy nast�pny wynika z poprzedniego osi�gni�tego przez �wiadomo�� stanu, a �adnego z nich nie mo�na przepu�ci� ani omin�� ! Jest wi�c r�wnie� zb�dn� udr�k� je�li Szukaj�cego martwi powolne posuwanie si� naprz�d lub gdy wyra�nie sobie u�wiadamia, �e jest dopiero w pocz�tkach, a pragn��by prze�y� dzie� osi�gni�cia celu raczej dzi� ni� jutro. Jest to tylko z k o r z y � c i � dla Szukaj�cego, gdy wie gdzie si� rzeczywi�cie znajduje, natomiast zbyt dufna wiara w to, �e szcz�liwie przemierzy� wi�ksz� cz�� drogi, mo�e go narazi� na gorzki zaw�d . . . Niejeden z tych, kt�rzy mniemaj�, �e s� ju� moimi uczniami, gdy� �znaj�� wszystko, com napisa�, zwi�ksza jeszcze zb�dn� udr�k�, usi�uj�c przy�piesza� swe przyrodzone tempo czerpi�c bardzo w�tpliwej cz�sto warto�ci podniety z wszelkiego rodzaju filozoficznej lub okultystycznej literatury, kt�re tak w sposobie d��enia, jak i w odniesieniu do celu, jaki ma by� osi�gni�ty bardzo ma�o maj� wsp�lnego z tym, czemu w swej nauce nadaj� szat� s�own�, cho�by u�yte tam s � o w a nale�a�y jednocze�nie do m e j skarbnicy j�zykowej. M�g�bym z u�miechem na ustach, tak jak si� traktuje nierozs�dne post�pki niezdolnych do podejmowania s�du dzieci, pomin�� milczeniem te pr�by �dopomagania� sobie przez usi�owanie do��czenia czego� sk�din�d pochodz�cego, com ja rzekomo zachowa� sobie - gdybym stale i ci�gle nie musia� postrzega�, jak ci gorliwcy zagradzaj� sobie drog� . . . St�d wi�c, chc�c nie chc�c, musz� we w�asnym interesie Szukaj�cych nawyra�niej zrzuci� z siebie odpowiedzialno�� za to, co wyniknie z takiego �przem�drza�ego� sklejania w jedn� ca�o�� rzeczy nie daj�cych si� pogodzi� i z konieczno�ci prowadzi do najgorszego �udzenia si� tych samowolnych Szukaj�cych ! Kto s�dzi jednak, �e na w�asn� r�k� l e p s z e osi�gnie wyniki, ni� id�c za moimi wskaz�wkami - t a k j a k j e p o d a � e m - w poczuciu mej wiekuistej odpowiedzialno�ci, temu mog� tylko radzi�, by nie czyta� w og�le moich ksi�g i przynajmniej nie ponosi� odpowiedzialno�ci za ich nadu�ywanie. Niejeden z tych, co si� mieni� moimi uczniami, cho� jednym tchem potrafi� cytowa� moje zdania jednocze�nie z wszelkim nieodpowiedzialnym plugastwem my�lowym, m�g�by przecie� wyci�gn�� nauk� z faktu, �e w�r�d ludzi uznanych przeze mnie za uczni�w najbardziej dzi� zaawansowanych, nie ma ani jednego, kt�ry by w surowym trzymaniu w karbach samego siebie nie skupia� si� na tym, by przy kszta�towaniu swych d��e� dawa� pos�uch udzielonym przeze mnie wskaz�wkom - i wy��cznie t y l k o im. Nie ma w tym oczywi�cie nic dziwnego, gdy� nauki, kt�rym nada�em szat� s�own�, w podanej przeze mnie postaci s� wypr�bowane od lat tysi�cy. Jednak�e jest to wbrew wszelkiej logice w �wiecie Ducha s�dzi�, �e si� j e s z c z e w i � c e j osi�gnie ni� osi�gn�� mo�na dzi�ki zawartym w mych ksi�gach wskaz�wkom, je�li si� jednocze�nie daje pos�uch r�nym ludzkim mniemaniom i rojeniom . . . X X X N I E U N I K N I O N E T R U D N O � C I Wszelkie relacje ludzkie pochodz�ce z dziedzin niedost�pnych dla og�u musz� si� liczy� z trudno�ciami ich przekazywania oraz ze zdolno�ci� czytelnik�w do ich przyjmowania. Te trudno�ci zwi�kszaj� si�, gdy chodzi o zdanie sprawy z do�wiadcze� i n n e g o rodzaju ni� to, czego powszechnie mo�na do�wiadcza�, tak �e bezpo�rednie por�wnanie jest prawie niemo�liwe a porozumienie daje si� osi�gn�� przez om�wienie, przeno�nie i por�wnania. Nie ulega najmiejszej w�tpliwo�ci, �e w tym, co mam do powiedzenia, istniej� wszystkie te trudno�ci. Gdyby nauka moja przeznaczona by�a wy��cznie dla lud�w azjatyckich, u kt�rych wiele poj��, jakie m�g�bym z g�ry zak�ada�, � y j e od lat tysi�cy, a nawet wr�cz nale�y do odwiecznego dziedzictwa tej rasy, w�wczas moje obowi�zki i zadania by�yby znacznie �atwiejsze, lecz bynajmniej nie usun�oby to wszystkich trudno�ci. Z m i e n i � b y s i � tylko ich rodzaj, podczas gdy b��dne ujmowanie moich s��w znajdowa�oby usprawiedliwienie do zaczerpni�cia rzekomego potwierdzenia z i n n y c h �wiat�w poj�� religijnych i filozoficznych. M�owie, o kt�rych wspominam jako o swoich �Braciach� duchowych, a wszyscy oni przebywaj� w A z j i, cho� n i e w s z y s c y s� azjatyckimi a r y j c z y k a m i, doskonale o tym wiedz� i dlatego uwa�aj� wyst�powanie, cho�by tylko t y t u � e m p r � b y, z tak� sam� nauk� do ich lud�w za o f i a r �, kt�ra by nie przynios�a odpowiednich owoc�w. S� oni raczej zdania, �e daleko pr�dzej podane przeze mnie objawienia mog�yby dotrze� z E u r o p y do ich ojczyzny i tam na znacznym obszarze porwa� dojrza�e do tego dusze, ni� m�g�by Azjata usun�� wszelkie b � � d y powsta�e z wyobra�e� religijnych oraz dziwacznych t � u m a c z e � �akn�cego cud�w z a b o b o n u, kt�re by krok w krok sz�y za jego objawianiem siebie, gdyby chcia� powiedzie� to samo, com napisa� w swoich ksi�gach. A je�li stosunki tak si� uk�adaj� nawet t a m, gdzie od lat tysi�cy niezliczone rzesze ludzkie, r o z s i a n e wszak�e po olbrzymich kontynentach, dzi�ki wie�ciom przechodz�cym z pokolenia w pokolenie oraz dzi�ki w�asnej d��no�ci do kszta�cenia si� w i e d z � o sprawach, kt�re w swych ksi�gach usi�uj� udost�pni� kr�gom kultury europejskiej - o ile� niechybniej rozpowszechniana przeze mnie nauka powinna liczy� si� z tym, �e w m�zgach ludzkich z a c h o d n i e j p�kuli spotka si� z wi�kszymi znacznie, cho� i n n e g o r o d z a j u trudno�ciami. Nie s�dz� bynajmniej, �e te trudno�ci s� �nie do przezwyci�enia�, cho� zarazem przyzna� musz�, �e nie m�g�bym si� r�wnie� uwolni� od obowi�zku nauczania, gdybym patrzy� na nauk� swoj� pesymistycznie i w�tpi� w mo�no�� jej rozpowszechniania. I ja prawdopodobnie - gdybym n i e b y � tym, kim bez mego wsp�dzia�ania ziemskiego jednak j e s t e m - postrzega�bym w sobie wielkie trudno�ci b�d�c nieprzygotowanym i skr�powanym dziedziczonymi z dawna religijnymi i filozoficznymi a p r i o r y c z n y m i d o m n i e m a n i a m i w stosunku do nauki nosz�cej dzi� moje imi�. Niechaj nikt nie s�dzi, jakobym sam nie wyczuwa�, jak ci�ko bywa mieszka�cowi Zachodu w czasach dzisiejszych - przepojonych a� do zbytku niewzruszon� rzekomo wiedz� o przyczynach wszelkiego stawania si� - �bra� powa�nie� cho�by na pocz�tek wszystko to, co mam mu do powiedzenia ! Sam przecie� jestem cz�owiekiem tego okresu przej�ciowego, znam jego kr�gi kulturowe, formy jego my�lenia naukowego, jego rzeczywiste zas�ugi oraz jego nazbyt wyg�rowane ambicje, do tego dochodzi jednak jeszcze - nie mog� temu zaprzeczy� - fakt, �e dzi�ki czynnym we mnie substancjalnym organom d u c h o w y m mam mo�no�� przenika� zwi�zki wzajemne i pewne rzeczy istotne, kt�re n i e ka�dy mo�e dojrze�, cho� jest pewny, �e przed jego przenikliwo�ci� nic si� ukry� nie mo�e. Doskonale wi�c zdaj� sobie spraw�, jakie t r u d n o � c i ma do pokonania my�lenie ukszta�towane na wz�r europejski czy te� ameryka�ski, je�li rzeczywi�cie chce poj�� to, czego nauczam, co jest podane w moich ksi�gach: - p o d a n e w moich s�owach, ale doprawdy nie przeze mnie dopiero w y m y � l o n e, lecz znalezione w Duchu wiekuistym, gdzie od pocz�tku rozmna�ania si� ludzi na tej planecie by�o dost�pne dla wszystkich ludzi mego pokroju. �e w ka�dym okresie czasu bywa�a ich tylko z n i k o m a g a r s t k a, jest to skutek przez Ducha zakre�lonej Konieczno�ci. Ale czaszki g��w ludzkich nie odgradzaj� m�zg�w hermetycznym zamkni�ciem od uchwytnych dla nich drga� zewn�trznych - si�y za�, z kt�rych organicznie kszta�tuje si� dusza nigdy przenigdy nie daj� si� tak dok�adnie izolowa�, aby si� sta�y niedost�pne dla wszech�wiadomo�ci, wszechczucia i wszech�ycia zawartego w niezmierzonym morzu n i e z w i � z a n y c h si� duszy. St�d wynika, �e ka�dy cz�owiek z n a daleko wi�cej rzeczy ni� o tym wie, cho� te �znane� mu rzec