9258
Szczegóły |
Tytuł |
9258 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9258 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9258 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9258 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zygmunt Freud
Wst�p do psychoanalizy
S�OWO WST�PNE
To, co tutaj oddaj� czytelnikowi jako �wst�p do psycho-
analizy" nie chce pod �adnym pozorem konkurowa� z istnie-
j�cemi pracami, omawiaj�cemi ca�okszta�t tej ga��zi wiedzy
(Hitschmann, Nauka Freuda o nerwicach, 1913; Pfister, Metoda
psychoanalityczna, 1913; Leo Kaplan, Podstawy psychoanalizy,
1914; R�gis et Hesnard, La psychoanalyse des nevroses et des
psychoses, Pary� 1914; Adolf F. Meijer, De Behandeling van
Zenuwzieken door Psycho-Analyse, Amsterdam 1915). Jest to
wierna kopja wyk�ad�w, kt�re wyg�osi�em podczas dw�ch
semestr�w 1915/16 i 1916/17 przed audytorjum, sk�adaj�cem
si� z lekarzy i laik�w obojga p�ci.
Wszystkie osobliwo�ci, kt�re uderz� czytelnika tej pracy,
t�umacz� si� warunkami, w�r�d kt�rych powsta�a. Nie mo�na
by�o zachowa� w opisie ch�odnego spokoju rozprawy nauko-
wej; przeciwnie, m�wca zmierza� do tego, by podczas dwugo-
dzinnego wyk�adu nie wyczerpa� uwagi swoich s�uchaczy.
Wzgl�d na dora�ne dzia�anie wymaga� wielokrotnego powra-
cania do tego samego tematu, np. raz w zwi�zku z t�umacze-
niem sn�w, p�niej przy omawianiu nerwic. Ugrupowanie
materja�u poci�gn�o za sob� i to, �e niekt�re wa�ne zagadnie-
nia, np. zagadnienie nie�wiadomego, nigdzie nie zosta�y po-
traktowane wyczerpuj�co; s� one kilkakrotnie podejmowane
i odsuwane, a� do chwili, kiedy nadarzy si� sposobno�� do-
rzucenia nowych danych do ich poznania. Ten, kto zna dobrze
literatur� psychoanalityczn�, niewiele znajdzie w tym �wst�-
pie" materja�u, kt�ryby mu nie by� znany z innych, o wiele
bardziej wyczerpuj�cych publikacyj. Konieczno�� zaokr�gle-
nia i odpowiedniego uj�cia ca�o�ci zmusi�a autora do dodania
w poszczeg�lnych rozdzia�ach (o etiologji l�ku, o fantazjach
histerycznych) materja�u, dotychczas niezu�ytkowanego.
FREUD
CZʌ� I
CZYNNO�CI POMY�KOWE
WYK�AD I
WST�P
Panie i panowie! Nie wiem/ co pa�stwo wiecie o psycho-
analizie z lektury, co�cie o niej s�yszeli. Temat, o kt�rym wedle
zapowiedzi mam m�wi� - wst�p elementarny do psychoanali-
zy - zmusza mnie do traktowania pa�stwa tak, jakgdyby�cie
nic nie wiedzieli i potrzebowali pierwszych wskaz�wek.
Tylko tyle mog� przypuszcza�, �e wiadomo pa�stwu, i�
psychoanaliza jest metod�, zapomoc� kt�rej leczy si� nerwo-
wo chorych. Z miejsca mog� przy tej okazji da� przyk�ad, jak
si� w tej dziedzinie niejedno odbywa inaczej, cz�sto wprost
przeciwnie, ani�eli si� to dzia� zwyk�o na innych odcinkach
medycyny.
Kiedy stosujemy wobec chorego now� dla niego technik�
lekarsk�, staramy si� w zasadzie oszcz�dzi� mu przykrych
stron tej techniki i dajemy mu optymistyczne obietnice na
temat skuteczno�ci kuracji. S�dz�, �e jeste�my do tego upraw-
nieni, gdy� przez takie post�powanie wzmagamy prawdopo-
dobie�stwo, �e zabiegi, kt�re stosujemy, dadz� dobre rezulta-
ty. Skoro jednak chodzi o neurotyka, wobec kt�rego mamy
zastosowa� psychoanaliz�, post�pujemy inaczej. M�wimy mu
o trudno�ciach metody, o jej trwaniu, o wysi�kach i ofiarach,
kt�re za sob� poci�ga, a co si� tyczy jej powodzenia - o�wiad-
czamy, �e trudno co� przyrzec z ca�� pewno�ci�, wiele zale�y
od zachowania si� chorego, od jego zrozumienia dla sprawy,
umiej�tno�ci przystosowania si�, wytrwa�o�ci. Oczywi�cie, ten
przeciwny spos�b post�powania ma swoje s�uszne przyczyny;
mo�e p�niej zrozumiecie je i b�dziecie mogli wejrze� w rzecz
bardziej szczeg�owo.
Prosz� si� nie gniewa�, je�eli narazi� traktowa� b�d� was,
jak tych nerwowo chorych. Szczerze m�wi�c, nie radz� pa�-
stwu s�ucha� mnie po raz drugi. W tym celu zademonstruj�
wam, jakie niedok�adno�ci towarzysz� z konieczno�ci wyk�a-
dom o psychoanalizie, jakie trudno�ci powstaj� na drodze do
zdobycia w�asnego s�du.
10
WST�P DO PSYCHOANALIZY
Poka�� pa�stwu, jak ca�y kierunek waszego dotychczaso-
wego wykszta�cenia, wszystkie wasze przyzwyczajenia my-
�lowe musia�y was si�� rzeczy uczyni� przeciwnikami psycho-
analizy, ile b�dziecie musieli w sobie przezwyci�y�, by poko-
na� ten instynktowny op�r. Nie mog� oczywi�cie powiedzie�
zg�ry, czy pod wp�ywem moich wiadomo�ci zdob�dziecie
zrozumienie dla psychoanalizy. Mog� wam natomiast przy-
rzec, �e przez s�uchanie moich wyk�ad�w nie nauczycie si�
badania ani te� leczenia psychoanalitycznego.
Gdyby si� jednak znalaz� kto� w�r�d was, kogo nie zado-
wala�aby przelotna znajomo�� z psychoanaliz�, ktoby chcia�
wej�� z ni� w sta�e zwi�zki, nietylko b�d� mu tego odradza�,
lecz wprost przestrzeg� go przed tem. Tak, jak sprawy wygl�-
daj� dzisiaj, by�by ten wyb�r zawodu przekre�leniem jakiej-
kolwiek mo�liwo�ci sukcesu akademie kiego. A je�eli cz�owiek
taki p�jdzie w �ycie jako praktykuj�cy lekarz, znajdzie otocze-
nie, nie rozumiej�ce jego ci��e�, zacofane i wrogie; otoczenie to
skieruje przeciw niemu wszystkie drzemi�ce w sobie z�e si�y.
Mo�e ze zjawisk, towarzysz�cych szalej�cej dzi� w Europie
wojnie, potraficie pa�stwo mniej wi�cej oceni�, jak dalece imi�
tych mocy jest legjon.
Dosy� jest jednak ludzi, dla kt�rych, mimo tych niedogod-
no�ci, to, co stanowi now� krain� poznania, ma swoj� si��
atrakcyjn�. Gdyby niekt�rzy z po�r�d was do nich nale�eli
i gdyby przechodz�c do porz�dku dziennego nad mojemi
przestrogami, zjawili si� tu po raz drugi, powitam ich ch�tnie
Ale wszyscy pa�stwo maj� prawo dowiedzie� si�, jakie to
trudno�ci towarzysz� psychoanalizie. A wi�c przedewszyst-
kiem trudno�� samego nauczania psychoanalizy. Wyk�ady
medyczne nauczy�y was widzie�. Widzicie pa�stwo anato-
miczny preparat, osad przy chemicznych reakcjach, skurcz
mi�nia jako rezultat podra�nienia jego nerw�w. Potem zmy-
s�om waszym pokazuj� chorego, objawy jego cierpienia, pro-
dukty procesu chorobowego, niejednokrotnie widzicie zarazki
chorobotw�rcze w izolowanym stanie. W dziedzinie chirurgji
jeste�cie pa�stwo �wiadkami zabieg�w, kt�remi pomaga si�
chorym, wolno wam samym pr�bowa� stosowania tych �abie'
g�w. Nawet psychjatra demonstruje wam chorego, jego gr?
twarzy, spos�b m�wienia, zachowanie; wszystkie te obserwa-
cje pozostawiaj� w was g��bokie wra�enia. Tak tedy profesol
WST�P 11
medycyny gra przewa�nie rol� przewodnika i t�umacza, kt�ry
towarzyszy wam w muzeum, podczas gdy wy wchodzicie
w bezpo�redni kontakt z objektami i pod wp�ywem w�asnych
obserwacyj przekonywacie si� o istnieniu nowych fakt�w.
Niestety, w dziedzinie psychoanalizy sprawa wygl�da inaczej.
W traktowaniu analitycznem odbywa si� jedynie wymiana
s��w mi�dzy analizowanym i lekarzem. Pacjent m�wi, opo-
wiada o minionych prze�yciach, o obecnych wra�eniach, skar-
�y si�, spowiada si� ze swych pragnie� i uczu�. Lekarz s�ucha,
stara si� kierowa� my�lami pacjenta, nagina, jego uwag�
w okre�lonych kierunkach, wyja�nia mu pewne sprawy i ob-
serwuje reakcje dodatnie lub ujemne, kt�re wywo�a� u chore-
go. Niewykszta�ceni krewni naszych chorych, kt�rym impo-
nuje jedynie to, co mo�na zobaczy� lub us�ysze�, kt�rzy zjawi-
ska ujmuj� wedle logiki ekranu filmowego, nie zaniedbuj�
�adnej okazji, by wyrazi� swe w�tpliwo�ci, czy zapomoc�
samej rozmowy mo�na co� zaradzi� przeciw chorobie. Jest to
r�wnie kr�tkowzroczne, jak niekonsekwentne. Przecie� to ci
sami ludzie, kt�rzy tak dobrze wiedz�, �e chorzy objawy
choroby tylko sobie �wmawiaj�". S�owa by�y niegdy� czarami
i do dzi� s�owo zachowa�o co� ze swej si�y czarodziejskiej.
S�owami mo�e cz�owiek cz�owieka uszcz�liwi� lub doprowa-
dzi� do rozpaczy, s�owami nauczyciel przenosi na uczni�w
sw� wiedz�, s�owami m�wca porywa s�uchaczy, decyduje
0 ich s�dach i rozstrzygni�ciach. S�owa wywo�uj� afekty, s�
powszechnym �rodkiem do tego, by ludzie mogli na siebie
wp�ywa�. Nie b�dziemy wi�c w psychoterapji lekcewa�yli
u�ywania s��w, b�dziemy zadowoleni, skoro b�dziemy mogli
sta� si� �wiadkami s��w, wypowiadanych przez analityka
1 jego pacjenta. Ale i to jest niemo�liwe. Rozmowa, podczas
kt�rej odbywa si� zabieg psychoanalityczny, nie znosi s�ucha-
czy, nie mo�na jej r�wnie� zademonstrowa�. Oczywi�cie, mo�-
na w czasie wyk�adu psychjatrycznego pokaza� s�uchaczom
neurastenika lub histeryka. Opowie on o swych b�lach i obja-
wach, ale na tem koniec. Informacyj potrzebnych dla analizy
udzieli taki cz�owiek tylko wtedy, je�eli zwi�zany jest specjalne-
nti wi�zami uczuciowemi z lekarzem; zamilknie, gdy tylko
zobaczy oboj�tnego sobie �wiadka. Informacje te bowiem doty-
cz� najbardziej intymnnych szczeg��w jego �ycia duchowego,
Wszystkiego, co jako jednostka samodzielna pod wzgl�dem
0
12
WST�P DO PSYCHOANALIZY1
spo�ecznym musi przed innymi ukrywa�, wszystkiego, do cze-
go jako indywiduum nie chce przyzna� si� przed samym sob�.
Nie mog� wi�c pa�stwo by� �wiadkami tylko zabiegu
psychoanalitycznego. Mo�ecie tylko s�ysze� o nim; psycho-
analiz� w �cis�em tego s�owa znaczeniu mo�ecie pozna� jedy-
nie ze s�yszenia. Przez te informacje z drugiej r�ki powstaj� dla
sformu�owania w�asnego s�du warunki niezwyk�e. Prawie
wszystko zale�y od tego, jakim stopniem wiary obdarzaj�
pa�stwo swego informatora.
Przypu��my, �e nie przyszli�cie na wyk�ad psychjatrycz-
ny, przypu��my, �e jeste�cie s�uchaczami wyk�adu historycz-
nego i wyk�adowca opowiada wam o �yciu i czynach wojen-
nych Aleksandra Wielkiego, Jakie powody mieliby�cie do
uwierzenia, �e s�owa wyk�adowcy odpowiadaj� rzeczywisto-
�ci? Wydaje si� nawet, �e sytuacja jest tu jeszcze bardziej
niepomy�lna, ani�eli w wypadku psychoanalizy. Nauczyciel
historji tak samo nie by� �wiadkiem wypraw wojennych Alek-
sandra Wielkiego, jak i pa�stwo, psychoanalityk za� m�wi
przynajmniej o sprawach, w kt�rych sam gra� pewn� rol�.
Teraz przychodzi kolej na to, co pozwala wam wierzy� histo-
rykowi. Mo�e on powo�ywa� si� na relacje staro�ytnych pisa-
rzy, kt�rzy albo byli wsp�cze�ni Aleksandrowi Wielkiemu,
albo te�, jak Diodor, Plutarch, Arrian i inni, byli bliscy zdarze-
niom, o kt�re chodzi. Mo�e dalej pokaza� wam odbitki monet
i pos�g�w kr�lewskich, mo�e zaznajomi� was wszystkich
z fotografj� mozaiki pompeja�skiej, przedstawiaj�cej bitw�
pod Issos. �ci�le m�wi�c, wszystkie te dokumenty dowodz�,
jedynie tego, �e ju� dawne generacje wierzy�y w istnienie s
Aleksandra i w jego czyny. Krytyka wasza mog�aby si� tu
rozpocz�� odnowa. Stwierdzi�aby ona, �e nie wszystkie infor-
macje o Aleksandrze s� wiarygodne, nie wszystkie szczeg�y
pewne. Mimo to trudno przypu�ci�, �e pa�stwo opu�ciliby
sal� wyk�adow� z w�tpliwo�ciami co do istnienia Aleksandra i
Wielkiego. Na rozstrzygni�cie wasze mia�yby wp�yw dwie j
okoliczno�ci. Po pierwsze - okoliczno��, �e wyk�adowca nie
ma logicznej przyczyny podawania wam za rzecz realn� cze-5
go�, czego sam nie uwa�a za realne. Po drugie fakt, �e wszyst-
kie ksi��ki historyczne przedstawiaj� temat, o kt�rym mowa
w podobny spos�b. Je�eli p�niej przejdziecie pa�stwo d<
badania dawnych �r�de�, uwzgl�dnia� b�dziecie jako te sai
WST�P 13
momenty ewentualne motywy waszych informator�w i zgod-
no�� wzajemn� �wiadectw. Rezultat badania b�dzie w wypad-
ku Aleksandra niezawodnie uspakajaj�cy; by�by on prawdo-
podobnie inny, gdyby chodzi�o o takie osobisto�ci, jak Moj�esz
czy Nemrod. W�tpliwo�ci, jakie mog� w was powsta� w sto-
sunku do wiarygodno�ci psychoanalityka, poznacie wystar-
czaj�co dok�adnie przy dalszych okazjach.
Teraz macie pa�stwo prawo zapyta�: je�eli nie istnieje
objektywna wiarygodno�� psychoanalizy, je�eli niema mo�li-
wo�ci zademonstrowania jej, w jaki� wog�le spos�b mo�na
nauczy� si� jej i przekona� si� o prawdziwo�ci jej twierdze�?
Istotnie, nie jest to rzecz �atwa, niewielu te� ludzi gruntownie
nauczy�o si� psychoanalizy. Oczywi�cie istnieje jednak wyj-
�cie. Psychoanalizy uczy si� cz�owiek przedewszystkiem na
samym sobie, przez studjowanie w�asnej osobowo�ci. Nie jest
to r�wnoznaczne z obserwowaniem samego siebie, ale, od
biedy, mo�na drug� z tych funkcyj podporz�dkowa� pierw-
szej. Istnieje ca�y szereg cz�stych, znanych powszechnie zja-
wisk psychicznych, kt�re cz�owiek sam mo�e uczyni� przed-
miotami analizy przy pewnem obeznaniu si� z technik�. Przy
tej sposobno�ci zdobywa si� poszukiwane przekonanie o real-
no�ci zjawisk, kt�re opisuje psychoanaliza, oraz prze�wiadcze-
nie o s�uszno�ci jej pogl�d�w. Post�p na tej drodze jest jednak
ograniczony. O wiele dalej zaj�� mo�na, gdy si� cz�owiek daje
analizowa� przez do�wiadczonego analityka, gdy prze�ywa
dzia�anie analizy na w�asnej ja�ni i korzysta ze sposobno�ci,
by podpatrze� u innego subteln� technik� dzia�ania. �wietna
ta droga dost�pna jest oczywi�cie zawsze tylko dla jednostek,
nie dla ca�ego kolegjum s�uchaczy.
Za drug� trudno�� w stosunku pa�stwa do psychoanalizy
nie ponosi ju� odpowiedzialno�ci psychoanaliza, lecz wy
sami, moi s�uchacze, o ile dotychczas zajmowali�cie si� medy-
cyn�. Wykszta�cenie dotychczasowe da�o waszemu sposobo-
wi my�lenia pewien kierunek, daleki od psychoanalizy. Szko-
lono was w tym kierunku, by�cie funkcje organizmu i ich
zak��cenia uzasadniali anatomicznie, wyja�niali chemicznie
i fizycznie, ujmowali biologicznie. Ani cz�stki waszego zainte-
resowania nie skierowano na �ycie psychiczne, kt�re jest prze-
cie� punktem szczytowym tego przedziwnie skomplikowane-
go organizmu. Dlatego obcy wam jest psychologiczny spos�b
14
WST�P DO PSYCHOANALIZY
my�lenia i dlatego przyzwyczaili�cie si� patrze� na� z niedo-
wierzaniem, odmawia� mu naukowego charakteru, pozosta-
wia� go laikom, poetom, filozofom i mistykom. To ogranicze-
nie jest niezawodnie szkodliwe dla waszej dzia�alno�ci lekar-
skiej, gdy� chory, jak si� to zdarza z regu�y w stosunkach
mi�dzy lud�mi, przedewszystkiem ukazuje wam sw� ducho-
w� fasad�. Obawiam si�, �e za kar� zmuszeni b�dzie cz��]
dzia�ania terapeutycznego, o kt�re wam chodzi, pozostawi�;
tak przez was pogardzanym znachorom i mistykom. Zdaj�!
sobie spraw�, jakie istnieje wyt�umaczenie dla tego brakuj
w waszych dotychczasowych studjach. Brak wam filozoficznej
nauki pomocniczej, kt�ra mog�aby stan�� na us�ugi waszych^
lekarskich zamierze�. Ani filozofja spekulatywna, ani psycho-i
logja opisowa, ani bliska fizjologji zmys��w tak zwana psycho- j
logja do�wiadczalna, w tej formie, jak si� ich uczy w szko�ach, j
nie s� w stanie powiedzie� co� u�ytecznego o stosunku mi�-1
dzy dziedzin� fizyczn� i psychiczn�; nie mog� one r�wnie� ;i
da� w wasze r�ce klucza do zrozumienia ewentualnych zak��-
ce� funkcyj psychicznych. Wprawdzie w obr�bie samej medy-i
cyny psychjatrja zajmuje si� opisywaniem zaobserwowanych,
zaburze� psychicznych i u�o�eniem z nich klinicznych obra-
z�w chorobowych, ale w pewnych chwilach sami psychjatrzy
maj� w�tpliwo�ci, czy ich dane o charakterze czysto opiso-j
wym zas�uguj� na miano nauki. Objawy, sk�adaj�ce si� na
obrazy chorobowe, s� co do swego pochodzenia, mechanizmu
i wzajemnych powi�za� niezbadane, albo nie odpowiadaj� im
�adne wyra�ne zmiany anatomicznego narz�du duszy, albo
te� s� to zmiany tego rodzaju, kt�re wam niczego nie wyja-1
�niaj�. Te zaburzenia psychiczne s� tylko wtedy dost�pnej
oddzia�ywaniu terapeutycznemu, je�eli mo�na je rozpozna�!
jako objawy poboczne innego organicznego schorzenia. Tu|
mamy luk�, kt�r� stara si� wype�ni� psychoanaliza. Chce ona!
da� psychjatrji brakuj�c� podstaw� psychologiczn�, ma na-j
dziej�, �e odkryje wsp�lny grunt, na kt�rym zetkni�cie si�]
zaburze� fizycznych z psychicznemi stanie si� zrozumia�e.!
Aby ten cel osi�gn��, psychoanaliza musi uwolni� si� od
obcych jej przes�anek natury anatomicznej, chemicznej lubi]
fizjologicznej, musi pracowa� wy��cznie przy pomocy czyste
psychologicznych poj�� pomocniczych. Dlatego w�a�nie oba
wiam si�, �e z pocz�tku wydawa� si� b�dzie pa�stwu obca.
WST�P 15
Nast�pn� trudno�ci� nie chc� obci��a� ani was, ani wasze-
go wykszta�cenia lub nastawienia. Dwiema tezami obra�a
psychoanaliza ca�y �wiat i nara�a si� na jego awersj�. Jedna
z nich skierowana jest przeciw przes�dowi intelektualnemu,
druga przeciw przes�dowi natury estetyczno-moralnej. Nie
powinni�my tych przes�d�w lekcewa�y�; s� to czynniki po-
t�ne, emanacje po�ytecznych, nawet koniecznych faz rozwo-
jowych ludzko�ci. Podtrzymuj� je si�y, p�yn�ce z afektu; walka
z niemi jest ci�ka. Pierwsza z tych niepopularnych tez psy-
choanalizy utrzymuje, �e procesy duchowe s� w swej istocie
nie�wiadome, procesy za� �wiadome stanowi� jedynie po-
szczeg�lne akty i cz�ci ca�ego �ycia psychicznego. Prosz�
przypomnie� sobie, �e przyzwyczajeni jeste�my do czego�
przeciwnego: do uto�samiania zjawisk psychicznych z �wia-
domemi. �wiadomo�� jest dla nas cech�, okre�laj�c� stron�
psychiczn�, psychologja nauk� o tre�ci �wiadomo�ci. To iden-
tyfikowanie wydaje nam si� samo przez si� zrozumia�e tak, �e
twierdzenie czego� przeciwnego wygl�da na nonsens. Mimo
to psychoanaliza nie mo�e nie wysun�� tego przeciwnego
pogl�du, nie mo�e stan�� na stanowisku, �e �wiadome jest
identyczne z psychicznem. Wed�ug jej definicji na psychologj�
sk�adaj� si� procesy z dziedziny odczuwania, my�lenia i woli;
musi ona broni� pogl�du, �e istnieje nie�wiadome my�lenie
i nieznane d��enie. Przez to zg�ry traci sympatj� wszystkich
przyjaci� trze�wej naukowo�ci i �ci�ga na siebie podejrzenie
fantastycznej wiedzy tajemnej, kt�ra chce budowa� w ciemno-
�ciach i �owi� ryby w m�tnej wodzie. Ale, pa�stwo, kt�rzy
mnie s�uchacie, nie mo�ecie oczywi�cie jeszcze zrozumie�,
jakiem prawem zdanie tak abstrakcyjnej natury jak; �to, co jest
psychiczne, jest �wiadome" uwa�am za przes�d. Nie mo�ecie
r�wnie� odgadn��, jakie drogi rozwojowe mog�y doprowadzi�
do zaprzeczenia istnienia nie�wiadomego, je�eli ono wog�le
istnieje, i jaka korzy�� mog�a by� rezultatem tej negacji. Kwe-
stja, czy nale�y psychik� uto�sami� ze �wiadomo�ci�, czy te�
ma ona wyj�� poza �wiadomo��, wygl�da na pust� gr� s��w.
Mog� was jednak zapewni�, �e przez przyj�cie tezy o nie�wia-
domych procesach psychicznych utorowana zosta�a w �wiecie
1 nauce droga do decyduj�cej, nowej orjentaq'i. Tak samo nie
Do��cie pa�stwo przeczu�, jak �cis�y zachodzi zwi�zek mi�-
dzy pierwsz� �mia�� tez� psychoanalizy, a drug�, o kt�rej
16
WST�P DO PSYCHOANALIZY
zaraz b�d� m�wi�. Druga teza, kt�r� psychoanaliza uwa�a za
jedno ze swych osi�gni��, zawiera twierdzenie, �e pop�dy,
kt�re w cia�niejszem i szerszem uj�ciu okre�li� mo�na jedynie
jako seksualne, odgrywaj� w genezie chor�b nerwowych
i umys�owych niezwykle wielk�, dotychczas niedostatecznie
ocenian� rol�. Jeszcze wi�cej: �e te same pop�dy seksualne
wsp�dzia�a�a przy powstawaniu najwy�szych kulturalnych,
artystycznych i socjalnych twor�w ducha ludzkiego.
Wedle mego do�wiadczenia niech�� do tego rezultatu ba-
da� psychoanalitycznych jest najwa�niejszem �r�d�em oporu,
na jaki one natrafiaj�. Chcecie pa�stwo wiedzie�, jak sobie to
t�umaczymy? S�dzimy, �e kultura stworzona zosta�a pod
wp�ywem konieczno�ci �yciowej kosztem zaspokojenia pop�-
d�w. Tworzy si� j� ci�gle na nowo, ilekro� jednostka, wst�pu-
j�ca do ludzkiej spo�eczno�ci, powtarza ofiary z zaspokojenia
pop�d�w na korzy�� og�u. W�r�d tych si� graj� pop�dy sek-
sualne wa�n� rol�; zostaj� one przytem sublimowane, to zna-
czy odsuwane od swych cel�w seksualnych i skierowywane
ku celom socjalnie wy�ej stoj�cym, ju� nie seksualnym. Struk-
tura ta jest jednak p�ynna, pop�dy seksualne s� niedostatecz-
nie opanowane. Ka�dy, kto pragnie wsp�pracowa� w dziele
kultury, nara�ony jest na niebezpiecze�stwo, �e jego pop�dy
seksualne b�d� takiemu ich u�ytkowaniu stawia�y op�r. Za
najwi�ksze zagro�enie kultury uwa�a spo�ecze�stwo wyzwo-
lenie si� pogl�d�w seksualnych i ich powr�t do pierwotnych
cel�w. Spo�ecze�stwo nie lubi wi�c, gdy si� zwraca uwag� na
t� dra�liw� stron� jego powstawania, nie zale�y mu na tem, by
si�a pop�d�w seksualnych by�a uznana, a ich znaczenie sta�o
si� dla ka�dego jasne i wyra�ne. Przeciwnie, dla cel�w wycho-
wawczych, posz�o ono drog� odwracania uwagi od ca�ej tej
dziedziny. Dlatego nie znosi rezultatu bada� psychoanalitycz-
nych, o kt�rym m�wili�my, chcia�oby go napi�tnowa� jako
estetycznie odra�aj�cy, moralnie godny pot�pienia i niebez-
pieczny. Ale zarzuty takie nie mog� w niczem os�abi� objek-
tywnych rezultat�w pracy naukowej. O ile protest ma by�
gro�ny i s�yszany, musi si� go przenie�� do dziedziny intelek-
tualnej. Ale to ju� le�y w naturze ludzkiej, �e si� jest sk�onn)
do uwa�ania czego� za nies�uszne, je�eli si� tego czego�
znosi. Nie trudno wtedy o argumenty przeciw temu. Spc
cze�stwo czyni wi�c z tego, co mu jest niesympatyczne, rzt
CZYNNO�CI POMY�KOWE 17
nies�uszn�, zwalcza prawdy psychoanalityczne argumentami
logicznemi i rzeczowemi, p�yn�cemi jednak ze �r�de� afektu,
i te zastrze�enia, jako przes�dy, wysuwa przeciw wszelkim
pr�bom ich obalenia.
My jednak mo�emy twierdzi�, �e przez stawianie zakwe-
stjonowanej tezy nie szli�my po linji �adnej tendencji. Chcieli-
�my jedynie da� wyraz pewnemu stanowi faktycznemu, kt�ry
poznali�my w trakcie �mudnej pracy. Mamy pe�ne prawo
odrzuci� bezwzgl�dnie wtr�canie tego rodzaju wzgl�d�w
praktycznych do pracy naukowej, zanim zd��yli�my zbada�,
czy obawa, kt�ra nam te wzgl�dy chce narzuci�, jest uzasad-
niona, czy te� nie.
Oto niekt�re z po�r�d trudno�ci, kt�re stoj� na drodze
waszej pracy nad psychoanaliz�. Na pocz�tek to chyba wi�cej,
ni� dosy�. Skoro przezwyci�ycie to wra�enie, b�dziemy mo-
gli kontynuowa� nasz� prac�.
WYK�ADU
o CZYNNO�CI POMY�KOWE
Panie i panowie! Nie rozpoczniemy dzi� od przypuszcze�,
lecz od badania. Za przedmiot badania we�miemy objawy,
wyst�puj�ce bardzo cz�sto, dobrze znane i zbyt ma�o ocenia-
ne. Nie maj� one nic wsp�lnego z chorobami o tyle, �e mo�na
je obserwowa� r�wnie� u cz�owieka zdrowego. S� to tak zwa-
ne czynno�ci pomy�kowe, a wi�c: gdy kto� chce powiedzie�
jakie� s�owo, a wypowiada inne, albo gdy si� to samo zdarza
Przy pisaniu, co pisz�cy r�wnie dobrze mo�e zauwa�y�, jak
1 nie zauwa�y�; albo mylenie si� przy czytaniu, gdy cz�owiek
czyta co� innego, ni� to, co zosta�o uwidocznione w druku lub
na pi�mie; dalej przes�yszenie si�, gdy si� mylnie s�yszy to, co
zosta�o powiedziane, oczywi�cie bez organicznych zaburze�
s�uchu. Dalszy szereg takich zjawisk ma za podstaw� zapo-
tttfuenie, nie trwa�e, lecz chwilowe. Naprzyk�ad, gdy kto� nie
nio�e przypomnie� sobie czyjego� nazwiska, kt�re przecie�
2na, albo kiedy kto� zapomina wykona� pewien zamiar, kt�ry
sobie p�niej przypomina, wi�c zapomnia� tylko na pewien
�kres czasu. W trzeciej kategorji zjawisk odpada warunek
18
WST�P DO PSYCHOANALI
chwilowo�ci, naprzyk�ad przy zarzuceniu czego�, gdy si� ja
kiego� przedmiotu gdzie� zapomnia�o i nie mo�na go odszi
kac, albo przy zupe�nie analogicznem zgubieniu czego�. Jest
zapomnienie, kt�re nale�y jednak traktowa� inaczej ni� ka�e
inne, z powodu kt�rego dziwimy si� lub gniewamy, zamiast j
rozumie�. Do tej grupy zjawisk do��czaj� si� pewne b��dj
w kt�rych znowu zjawia si� chwilowo��, kiedy np. przez j��
czas wierzy si� w co�, o czem i przedtem i p�niej wiadome
�e wygl�da inaczej, oraz ca�y szereg podobnych zjawisk pc
r�nemi okre�leniami.
Wszystkie te objawy nie s� objawami natury zasadnicze
s� przewa�nie przelotne i nie odgrywaj� zbyt wielkiej
w ludzkiem �yciu. Tylko w wyj�tkowych wypadkach kt�r)
z tych objaw�w, naprzyk�ad zgubienie czego�, nabiera pewne
go praktycznego znaczenia. Dlatego niewiele zwraca si� na
uwagi, dlatego nie bardzo nas przera�aj�.
Na te w�a�nie objawy chc� teraz skierowa� wasz� uwagc.
Odpowiecie mi z pewn� niech�ci�: ��wiat i �ycie psychiczi
pe�ne s� tylu wielkich zagadek, tyle jest dziw�w w dziedzini
zaburze� psychicznych, kt�re wymagaj� wyja�nienia i zash
guj� na nie, �e tracenie czasu i wysi�ku na takie drobiazgi rot
wra�enie jakiej� psoty. Gdyby pan potrafi� wyja�ni�, w j��
spos�b cz�owiek o normalnym wzroku i s�uchu w jasny dzie
mo�e widzie� i s�ysze� rzeczy, kt�rych niema, gdyby m�g� p<
powiedzie�, dlaczego komu� ni st�d ni zow�d zaczyna
wydawa�, �e najbli�si go prze�laduj�, dlaczego kto� z c
�cis�o�ci� uzasadnia szale�cze fantazje, kt�re ka�demu dziec
ku wyda� si� musz� nonsensami, byliby�my sk�onni mi�
respekt dla psychoanalizy. Je�eli jednak nie sta� j� na ni<j
innego, jak tylko na zajmowanie nas kwestj�, dlaczego m�wd
na bankiecie zamiast danego s�owa powiedzia� inne, albo dla�
czego gospodyni zarzuci�a gdzie� klucze lub inne podobn^
drobiazgi, to wolimy w inny spos�b zu�ytkowa� sw�j
i zainteresowania". Odpowiedzia�bym na to: cierpliwo��
Mam wra�enie, �e w krytyce swej nie jeste�cie na w�a�ciwe
drodze. Psychoanaliza nie mo�e poszczyci� si� tem, �e nigd)
nie interesowa�a si� drobiazgami - to prawda. Przeciwnie,
materja� do�wiadczalny tworz� przewa�nie te niepozoi
zdarzenia, kt�re inne ga��zie wiedzy odrzucaj� jako zbyt ba
telne, jako co� w rodzaju resztek ze �wiata zjawisk. Czy
CZYNNO�CI POMY�KOWE 19
uto�samiacie pa�stwo przypadkiem w swej krytyce wa�no�ci
zagadnie� z jaskrawo�ci� oznak? Czy nie istniej� bardzo wa�-
ne sprawy, kt�re przy pewnych warunkach, w pewnych okre-
sach czasu, przejawi� si� mog� tylko przez zupe�nie s�abe
oznaki? Z �atwo�ci� m�g�bym wskaza� sporo takich wypad-
k�w. Z jakich�e to drobnych oznak m�odzi panowie z po�r�d
was dochodz� do wniosku, �e zdobyli przychylno�� m�odej
niewiasty? Czy czekaj� na wyra�ne wyznanie mi�o�ci, na
gwa�towne zarzucenie ramion na szyj�, czy te� wystarczy im
spojrzenie, zaledwie przez innych zauwa�one, przelotny ruch,
przed�u�enie o sekund� u�cisku r�ki? A gdy kto� bierze udzia�
w �ledztwie jako urz�dnik policji kryminalnej, czy� spodziewa
si�, �e morderca zostawi� na miejscu zbrodni sw� fotografj�
i dok�adny adres, czy te� zadowoli si� z konieczno�ci s�absze-
mi i mniej wyra�nemi �ladami? Nie lekcewa�my wi�c drob-
nych objaw�w i oznak; mo�e przy ich pomocy natrafimy na
�lady czego� wi�kszego. Co si� tyczy wielkich problem�w
�wiata i nauki, jestem tego samego zdania co wy, - uwa�am,
�e przedewszystkiem zas�uguj� na nasze zainteresowanie. Ale
g�o�ne powzi�cie zamiaru zg��bienia tego czy innego wielkie-
go problemu przewa�nie nie na wiele si� przydaje. Cz�sto
niewiadomo dok�d skierowa� pierwsze kroki. W pracy na-
ukowej lepsze rezultaty daje branie si� do tego, co si� ma
przed sob� i do czego zbadania mo�na znale�� drog�. Gdy si�
to czyni gruntownie, bez zastrze�e� i bez zbyt wielkich na-
dziei, gdy si� ma szcz�cie, wtedy przez zwi�zek, kt�ry
wszystko ze wszystkiem zespala, a wi�c i rzeczy ma�e z wiel-
kiemi, praca najbardziej niepozorna musi otworzy� dost�p do
bada� nad wielkiemi problemami.
W ten spos�b odpowiedzia�bym, by wywo�a� i utrzyma�
w was zainteresowanie dla pozornie tak drobnych czynno�ci
pomy�kowych ludzi zdrowych. A teraz we�my kogo�, komu
psychoanaliza jest obca, i zapytajmy go, jak sobie t�umaczy, �e
sprawy takie si� zdarzaj�.
2 pewno�ci� odpowie naprz�d: ach, nie warto tego t�uma-
czy�, to przypadkowe drobiazgi. - C� to ma znaczy�? Czy�
ze s��w tych ma wynika�, �e istniej� tak drobne wydarzenia,
wypadaj�ce z �a�cucha dziej�w, kt�re r�wnie dobrze jak ist-
niej�, mog�yby nie istnie�? Je�eli kto� w ten spos�b prze�amuje
naturalny determinizm na jednym odcinku, obala r�wnocze-
20
WST�P DO PSYCHOANALIZY
�nie ca�y naukowy pogl�d na �wiat. Mo�na wtedy wskaza� na
to, o ile wi�cej konsekwencji mie�ci si� w religijnym pogl�dzie;
na �wiat, gdy� pogl�d ten zapewnia z ca�� stanowczo�ci�, �el
bez specjalnej woli Boga nawet wr�bel nie mo�e spa�� z drze-
wa. S�dz�, �e nasz przyjaciel nie b�dzie wyci�ga� konsekwen-|
cji ze swej pierwszej odpowiedzi, �e zmieni kierunek rozumo-
wania i powie: je�eli b�d� te sprawy bada�, znajd� dla nich|
wyt�umaczenie. Chodzi przecie� o ma�e wykolejenia funkcji, i
0 niedok�adno�ci psychicznego procesu, kt�rych warunki!
mo�na ustali�. Cz�owiek, kt�ry naog� m�wi normalnie, mo�e!
si� pomyli�, je�eli 1) jest nieco niedysponowany i zm�czony; 2)j
jest podniecony; 3) inne sprawy zbyt mocno go poch�aniaj�.!
Nie trudno to udowolni�. Istotnie, z przej�zyczeniami mamy;
przewa�nie do czynienia, gdy jeste�my zm�czeni albo mamy
b�l g�owy, czy migren�. W tych samych okoliczno�ciach zapo-
mina si� �atwo imion. Dla niekt�rych os�b to zapominanie jest
zapowiedzi� zbli�ania si� migreny. R�wnie� w podnieceniu
przestawiamy cz�sto s�owa i przedmioty, a zapominanie wy-;
konania zamiaru oraz ca�a masa innych niezamierzonych!
czynno�ci wyst�puj� ze szczeg�ln� jaskrawo�ci�, gdy si� jest'
roztargnionym, to znaczy, gdy uwaga jest skoncentrowana na!
czem� innem. Znanym przyk�adem takiego roztargnienia jest
�w profesor z �Fliegende Blatter", kt�ry zostawia parasol,
1 bierze cudzy kapelusz, poniewa� my�li o zagadnieniach swej^
najbli�szej ksi��ki. Przyk�ady na to, jak mo�na zapomnie�)
0 zamiarach, kt�re si� powzi�o, o obietnicach, kt�re si� uczy-
ni�o, bo w mi�dzyczasie prze�y�o si� co�, co cz�owieka mocnoi
poch�ania�o, znaj� wszyscy z w�asnego do�wiadczenia. ''>
Brzmi to zupe�nie zrozumiale i, zdaje si�, nie napotka na-
protesty. Nie jest to mo�e bardzo interesuj�ce, w ka�dym razie i
nie tak, jake�my oczekiwali. Przypatrzmy si� jednak bli�ej
temu wyja�nieniu czynno�ci pomy�kowych. Warunki, w�r�d
kt�rych zjawiska te powstaj�, nie s� jednolite. Niedyspozycja"
1 nienormalny obieg krwi daj� fizjologiczne uzasadnienie od-'
chyle� w normalnem funkcjonowaniu; podniecenie, zm�cze-|
nie, odwr�cenie uwagi, to momenty innego rodzaju, kt�re
nazwa� mo�na psychofizjologicznemi. �atwo je przenie��
w dziedzin� teorji. Zar�wno przez zm�czenie, jak przez odl
wr�cenie uwagi, mo�e r�wnie� przez og�lne podnieceniy
powstaje pewne rozproszenie uwagi, kt�rego skutkiem jt
CZYNNO�CI POMY�KOWE 21
zbyt ma�e po�wi�cenie jej danej funkcji. Funkcja ta mo�e by�
lekko zak��cona lub niedok�adnie wykonana. Lekka niedyspo-
zycja, zmiany obiegu krwi w o�rodkach nerwowych mog�
mie� ten sam skutek, mog� w ten sam spos�b wp�ywa� na
rozproszenie uwagi. We wszystkich tych wypadkach mieliby-
�my wi�c do czynienia z zak��ceniami uwagi b�d� z przyczyn
organicznych, b�d� z psychicznych.
Wydaje si�, �e dla zainteresowa� psychoanalitycznych nie
wiele z tego wynika. Mog�aby powsta� potrzeba zaniechania
tego tematu. Gdy jednak spojrzymy dok�adniej, nie wszystko
tu okazuje si� zgodne z teorj� uwagi czynno�ci pomy�kowych
albo przynajmniej nie wszystko si� z niej wywodzi. Do�wiad-
czenie uczy nas, �e takie pomy�ki, takie zapominanie zdarzaj�
si� r�wnie� u os�b, kt�re nie s� ani przem�czone, ani roztar-
gnione, ani podniecone, lecz pod ka�dym wzgl�dem znajduj�
si� w stanie normalnym, chyba, �e chcieliby�my ex post przy-
pisywa� im podniecenie, do kt�rego si� nie przyznaj�, w�a�nie
na podstawie ich b��dnych odruch�w. Trudno r�wnie� uwa-
�a� za pewnik, �e jedna czynno�� przez wzmo�enie skierowa-
nej na ni� uwagi jest niejako zabezpieczona, druga, przez
os�abienie tej uwagi, zagro�ona. Istnieje wielka ilo�� posuni��,
dokonywanych czysto automatycznie, z minimaln� uwag�,
a jednak z ca�� pewno�ci�. Spacerowicz, kt�ry nie wie dok�ad-
nie, dok�d idzie, trzyma si� jednak wytyczonej drogi i zatrzy-
muje si� u celu, nie zab��dziwszy (tak przynajmniej bywa
w zasadzie). Wy�wiczony pianista uderza w odpowiednie
klawisze, nie my�l�c wcale o tem. Oczywi�cie, mo�e czasami
uderzy� w fa�szywy klawisz, ale, gdyby gra automatyczna
zwi�ksza�a niebezpiecze�stwo omy�ki, w�a�nie ten wirtuoz,
kt�rego gra wskutek nieustannych �wicze� w zupe�no�ci si�
zautomatyzowa�a, musia�by by� najbardziej nara�ony na to
niebezpiecze�stwo. Przeciwnie, widzimy niejednokrotnie, �e
wiele czynno�ci udaje si� z ca�� precyzj�, cho� nie s� one
przedmiotem speq'alnie nat�onej uwagi, omy�ki za� i wykole-
jenia zdarzaj� si� w�a�nie wtedy, gdy specjalnie zale�y nam na
tem, by wszystko by�o w porz�dku, a wi�c z pewno�ci� niema
rnowy o odwr�ceniu potrzebnej uwagi. Mo�na wtedy powie-
dzie�, �e to rezultat �podniecenia", trudno jednak zrozumie�,
Dlaczego w�a�nie podniecenie nie wymaga raczej uwagi
w kierunku tego, co tak usilnie pragniemy uczyni�. Gdy kto�
22
WST�P DO PSYCHOANAI
w wa�nem przem�wieniu lub w rozmowie wskutek przej�zy-
czenia wypowiada co� innego, ani�eli mia� zamiar powie-
dzie�, trudno to wyt�umaczy� na podstawie teorji psycho-
-fizjologicznej czy teorji o uwadze. Czynno�ciom pomy�ko-
wym towarzyszy wielka ilo�� drobnych objaw�w dodatko-
wych, kt�rych nie rozumiemy, do kt�rych nie zbli�yli�my si�
przez dotychczasowe wyja�nienia. Gdy naprzyk�ad zapomi-
namy na chwil� jakiego� nazwiska, zaczynamy si� irytowa�,
chcemy je sobie nagwa�t przypomnie�, nie chcemy ust�pi�.
Dlaczeg� tak rzadko udaje si� cz�owiekowi zirytowanemu
skierowa� sw� uwag� na s�owo, o kt�re mu chodzi, kt�re, jak
powiada �le�y mu na j�zyku", kt�re odrazu poznaje, gdy je
wypowie kto� inny. Zdarzaj� si� r�wnie� wypadki, �e czynno-
�ci uwielokrotniaj� si�, wzajemnie si� zaz�biaj� lub uzupe�nia-
j�. Raz zapomina si� o spotkaniu, p�niej, gdy si� sobie posta-
nowi�o nie zapomnie�, okazuje si�, �e w pami�ci pozosta�a
fa�szywa godzina; albo drog� po�redni� staramy si� przypo-
mnie� sobie zapomniane s�owo, a tu zapominamy innego
s�owa, kt�reby przy odszukaniu pierwszego mog�o by� po-
mocne. Zaczynamy szuka� tego drugiego s�owa i nagle prze-
pada trzecie itd. To samo zdarza si� przy omy�kach w druku,
kt�re nale�y traktowa� jako czynno�ci pomy�kowe zecera.
Taki uporczywy b��d drukarski wkrad� si� kiedy� podob-
no do pewnego dziennika socjalistycznego. W sprawozdaniu
z pewnej uroczysto�ci wydrukowano: w�r�d obecnych za-
uwa�ono r�wnie� jego wysoko�� fcoraprinca. Na nast�pny
dzie� pojawia si� notatka: zamiast /cornprinca mia�o by� oczy-
wi�cie fozorprinca. - W takich wypadkach m�wi si� ch�tnie
o djablikach drukarskich i innych podobnych okre�leniach,
kt�re w ka�dym razie wychodz� poza psycho-fizyczn� teorj�
b��du drukarskiego.
Nie wiem, czy pa�stwu wiadomo, �e mo�na przej�zy-
czenie sprowokowa�, wywo�a� drog� sugestji. Oto anegdot-
ka na ten temat. Gdy pewnego aktora debjutanta obarczono
w �Dziewicy Orlea�skiej" wa�n� rol�, polegaj�c� na zamel-
dowaniu kr�lowi, �e constable odsy�a sw�j miecz, wyko-
nawca roli g��wnej za�artowa� sobie i podczas pr�by kilka-
krotnie powt�rzy� nie�mia�emu adeptowi; �constable odsy-
�a swego konia". - I cel zosta� osi�gni�ty. Na przedstawie-
niu nasz nieszcz�liwy debjutant wypowiedzia� fa�szywv
CZYNNO�CI POMY�KOWE 23
tekst, cho� go przestrzegano, a mo�e w�a�nie dlatego, �e mu
zwracano uwag�.
Wszystkie te drobne cechy czynno�ci pomy�kowych nie
znajduj� wyja�nienia w teorji o odwr�ceniu uwagi. Nie wyni-
ka z tego, by teorja ta musia�a by� b��dna. Mo�e jej tylko
czego� brakuje, mo�e potrzebuje jakiego� uzupe�nienia, by
mog�a nas zadowoli�. Ale niekt�re czynno�ci pomy�kowe
mog� by� jeszcze rozpatrywane z innej strony.
We�my najbardziej dla naszych cel�w nadaj�ce si� przej�-
zyczenie [mogliby�my r�wnie dobrze wybra� pomy�ki przy
pisaniu lub czytaniu). Musimy sobie wreszcie powiedzie�, �e
dotychczas pytali�my tylko o to, kiedy, w jakich warunkach
cz�owiek przej�zycz�, i tylko na to otrzymali�my odpowied�.
Mo�na jednak skierowa� zainteresowanie w inn� stron�
i chcie� si� dowiedzie�, dlaczego przej�zyczamy w�a�nie w ten
spos�b, a nie w inny, mo�na zaj�� si� tem, co z przej�zyczenia
wynika. Dop�ki na to pytanie nie odpowiemy, dop�ki nie
zostanie wyja�niony skutek przej�zyczenia, zjawisko z psy-
chologicznego stanowiska pozostaje przypadkowe, bez
wzgl�du na to, �e znalaz�o wyja�nienie fizjologiczne. Gdy
przej�zyczam si�, mo�e to si� sta� w niesko�czenie wielu
formach, mog� zamiast w�a�ciwego s�owa powiedzie� jedno
z tysi�ca innych, mog� dokona� niesko�czonej ilo�ci znie-
kszta�ce� w�a�ciwego wyrazu. Czy istnieje wi�c, co�, co mi
w specjalnym wypadku z po�r�d wszystkich mo�liwych ro-
dzaj�w przej�zyczenia ten w�a�nie rodzaj narzuca, czy te� jest
to przypadek, dowolno��, czy mo�e w tej sprawie wog�le nie
mo�na wypowiedzie� nic rozs�dnego?
Dwaj autorzy, Meringer i Mayer (filolog i psychjatra), spr�-
bowali w roku 1895 uj�� kwestj� przej�zyczenia z tej strony.
Zacz�li zbiera� przyk�ady, traktuj�c je zrazu czysto opisowo.
Nie daje to oczywi�cie wyja�nienia, ale mo�e by� do niego
drog�. Podzielili oni zniekszta�cenia, jakich doznaje mowa
przez przej�zyczenie, na: przestawienia, antycypacje, oddzia-
�ywania nast�pcze, pomieszania (kontaminacje) i podstawie-
ma (substytucje). Dam pa�stwu przyk�ady wymienionych au-
tor�w, charakteryzuj�ce wa�niejsze grupy. Przestawienie za-
chodzi, gdy kto� m�wi Milo z Yenus zamiast: Yenus z Milo
^przestawienie kolejno�ci s��w). Oddzia�ywaniem nast�pczem
znany, nieudany toast: wzywam pa�stwa do zbiorowej
24
WST�P DO PSYCHOANALIZ]
czkawki za zdrowie naszego szefa (ich fordere Si� auf, auf da
Wohl useres Chefs aufzustossen; aufstossen: mie� czkawk�
anstossen: tr�ci� si� kielichami, przyp. t�.). Te formy przej�zy
cze� nie s� zbyt cz�ste. O wiele cz�stsze s� wypadki, w
rych przej�zyczenie powstaje przez z��czenie wzgl�dnie
zg�szczenie pewnych s��w, naprzyk�ad, gdy jaki� pan m�wi
do pani, spotkanej na ulicy: ch�tniebym pani� odpro... obrazi�
(ich m�chte Si� gerne begleit - rfzgen. - Odprowadzi� znaczy po
niemiecku begleiten, obrazi� beleidigen, przyp. t�.). W tem po-
mieszaniu tkwi i ch�� obrazy i odprowadzenia (m�wi�c na-
wiasem nie ulega w�tpliwo�ci wielki sukces m�odzie�ca).
Pr�ba wyja�nienia, kt�r� obydwaj autorzy opieraj� na
podstawie swych przyk�ad�w, jest zupe�nie niewystarczaj�ca.
S�dz� oni, �e d�wi�ki i sylaby s�owa maj� r�ne warto�ci, �e
wysokowarto�ciowe elementy w�r�d tych d�wi�k�w i sylab
wp�ywa� mog� zak��caj�ce na elementy nisko warto�ciowe.
Opieraj� si� przytem na rzadkich w zasadzie antycypacjach
i oddzia�ywaniach nast�pczych; dla innych skutk�w przej�zy-
cze� wyr�nienia asoq'acyj d�wi�kowych, o ile wog�le istnie-
j�, nie wchodz� w rachub�. Przecie� najcz�ciej mamy do
czynienia z przej�zyczeniem, gdy zamiast jednego s�owa pada
inne, bardzo podobne, i to podobie�stwo wielu ludziom wy-
starczy jako wyt�umaczenie przej�zyczenia. Naprzyk�ad pe-
wien profesor stwierdza w swej mowie inauguracyjnej: nie
jestem sk�onny (ich bin nich geneigt, zamiast ich bin nicht
geeignet - nie jestem godny) do uczczenia zas�ug mego po-
przednika. Albo jego kolega z innego fakultetu: przy genital-
jach kobiecych mimo wielu pokus (Yersuchung), przepraszam^
pomyli�em si�: mimo wielu pr�b (Yersuche)...
Najzwyklejsz� i najcz�stsz� form� przej�zyczenia jest
powiadanie czego� przeciwnego, ni� si� chcia�o powiedzie<
Jest to bardzo odleg�e od zwi�zk�w i pokrewie�stw d�wi�kc
wych.
Mo�na si� przytem powo�a� na to, �e przeciwie�stw
z��czone s� bardzo silnem pokrewie�stwem poj�ciowem i S
sobie wzajemnie specjalnie bliskie przez skojarzenie psycholc
giczne. Istniej� w tej dziedzinie historyczne przyk�ady. Ot
prezydent parlamentu otworzy� kiedy� posiedzenie nast�pi
j�cemi s�owami: Panowie! stwierdzam obecno�� tylu a ty�
pos��w i o�wiadczam, �e posiedzenie jest zamkni�te.
CZYNNO�CI POMY�KOWE 25
R�wnie kusz�co, jak zwi�zki mi�dzy przeciwie�stwami,
dzia�a ka�de inne utarte skojarzenie, kt�re w pewnych warun-
kach mo�e by� dosy� k�opotliwe. Tak naprzyk�ad opowiadaj�,
�e na bankiecie z okazji �lubu syna H. Helmholtza z c�rk�
znanego wynalazcy i przemys�owca, W. Siemensa, s�awny
fizjolog Dubois-Reymond wyg�osi� wspaniaty toast, zako�czo-
ny w nast�puj�cy spos�b: �a wi�c niech �yje nowa firma
Siemens i Halske!". By�a to w�a�ciwa nazwa starej firmy, nie-
zwykle popularnej na terenie Berlina.
Musimy wi�c do zwi�zk�w d�wi�kowych i do podo-
bie�stw mi�dzy s�owami doda� jeszcze wp�yw asocjacyj s�ow-
nych. Ale to nie wystarczy. W szeregu wypadk�w wyja�nienie
zaobserwowanego przeoczenia b�dzie niemo�liwe, dop�ki nie
uwzgl�dnimy tego, co zosta�o powiedziane lub nawet pomy-
�lane poprzednio. A wi�c znowu przypadek reprodukqi, jak
ten, o kt�rym m�wi Meringer, tylko z wi�kszego oddalenia.
Naog� mam wra�enie, �e teraz oddalili�my si� od zrozumie-
nia czynno�ci pomy�kowej przy przej�zyczeniu bardziej, ni�
kiedykolwiek.
Nie myl� si� chyba, przypuszczaj�c, �e podczas przepro-
wadzonego przed chwil� badania przyk�ady przej�zycze�
wywar�y na nas wszystkich nowe wra�enia, nad kt�remi war-
toby si� nieco zastanowi�. Zbadali�my warunki, w kt�rych
przej�zyczenie wog�le dochodzi do skutku, nast�pnie pozna-
li�my �r�d�a, okre�laj�ce rodzaj zniekszta�cenia przy przej�-
zyczeniach, ale samego skutku przej�zyczenia, bez wzgl�du
na Jeg� powstanie, jeszcze�my nie rozpatrywali. Skoro zdecy-
dujemy si� i na to, b�dziemy musieli zdoby� si� wreszcie na
odwag� i powiedzie�: w niekt�rych przyk�adach ma sens i to,
co powstaje przy przej�zyczeniu. C� to znaczy sens? Ot�
chodzi o to, �e skutek przej�zyczenia ma chyba prawo do tego,
�eby go uwa�a� za pe�nowarto�ciowy akt psychiczny, kt�ry
r�wnie� d��y do swego w�asnego celu i winien by� traktowa-
ny jako przejaw o pewnej tre�ci i znaczeniu. M�wili�my do-
tychczas ci�gle o czynno�ciach pomy�kowych, ale teraz wyda-
je si� �e czasami czynno�� pomy�kowa mo�e by� czynno�ci�
rrnaln�, kt�ra zaj�a miejsce innej, oczekiwanej lub zamie-
len w�asny sens czynno�ci pomy�kowej jest przecie�
Pojedynczych wypadkach uchwytny i niezaprzeczalny.
26
WST�P DO PSYCHOANALIZY
^^8^p^
Gdy przewodnicz�cy w pierwszych s�owach swej mowy
zamyka posiedzenie parlamentu zamiast je otworzy�, sk�onni
jeste�my na podstawie orjentowania si� w stosunkach uwa�a�
t� pomy�k� za pe�n� sensu. Nie spodziewa si� po obradach
niczego dobrego, by�by zadowolony, gdyby je m�g� z miejsce
przerwa�. Wskazanie tego sensu, a wi�c wyja�nienie przej�zy-
czenia, nie sprawia nam trudno�ci. We�my inny przyk�ad. Pew
na pani, uchodz�ca za energiczn�, powiada: - m�� m�j pytai
lekarza, jakiej ma przestrzega� djety; lekarz o�wiadczy�, �e djeta
jest zbyteczna, mo�e je�� i pi�, co ja uwa�am za stosowne. Czy�
to przej�zyczenie nie jest oczywistym wyrazem konsekwentnie
przeprowadzanego programu �yciowego?
Panie i panowie! Gdyby si� mia�o okaza�, �e nietylko
nieliczne wypadki przej�zyczenia i czynno�ci omy�kowych
wog�le maj� sw�j sens, lecz �e wypadk�w takich jest wi�ksza
ilo��, ten sens czynno�ci pmy�kowych, o kt�rym dotychczas
nie by�o mowy, stanie si� dla nas spraw� najbardziej zajmuj�c�
i s�usznie odsunie na drugi plan wszystkie inne punkty widze-
nia. Mo�emy wtedy pozostawi� na boku wszystkie momenty
fizjologiczne lub psycho-fizyczne, wolno nam po�wi�ci� si�
badaniom czysto psychologicznym na temat sensu t. j. znacze-
nia i celu czynno�ci pomy�kowej. Dla sprawdzenia, czy na-
dzieje nasze s� uzasadnione, b�dziemy musieli rozszerzy�
ramy materja�u obserwacyjnego. ;
Zanim jednak zamiar ten wykonamy, chcia�bym, by pa�-
stwo poszli za mn�, kieruj�c si� innym �ladem. Zdarza s#
niejednokrotnie, �e poeta u�ywa przestawienia s��w lub innej
czynno�ci pomy�kowej, jako �rodka natury artystycznej. zawsze
ten fakt musi by� dla nas dowodem, �e czynno�� pomy�kow�/
w tym wypadku przej�zyczenie, uwa�a on za pe�n� sensu, bo
przecie� stwarza j� celowo. Nie dzieje si� tak, �e poeta przy
pisaniu pope�ni� pomy�k� i p�niej t� pomy�k� zostawi
w utworze jako przej�zyczenie. Przez przej�zyczenie chce
nam poeta co� u�wiadomi� i mo�emy zbada�, o co mu chodzi
czy chce zaznaczy�, �e dana osoba jest roztargniona, zm�-
czona lub znajduje si� bezpo�rednio przed atakiem migreny
Je�eli poeta u�ywa przej�zyczenia jako zwrotu, pe�nego senstt
nie nale�y tego oczywi�cie przecenia�. W rzeczywisto�ci rnO'
g�o ono by� pozbawione sensu, mog�o by� psychicznym przy'
padkiem, a tylko w wyj�tkowych wypadkach mog�o posiadac
CZYNNO�CI POMY�KOWE 27
sens; poeta ma pe�ne prawo stopniowa� skal� tego sensu
stosownie do swoich cel�w. Nie by�oby jednak nic dziwnego
i w tem, gdyby�my od poety mogli dowiedzie� si� o przej�zy-
czeniu wi�cej, ani�eli od filozofa lub psychjatry.
Taki przyk�ad przej�zyczenia znajdujemy w �Wallenste-
inie" (Rodzina Piccolominich, akt pierwszy, ods�ona pi�ta).
W poprzedniej scenie Maks Piccolomini opowiedzia� si� z ca��
gwa�towno�ci� za ksi�ciem, wypowiadaj�c entuzjastyczn� ty-
rad� na temat b�ogos�awie�stw pokoju, kt�re mu si� objawi�y
podczas odprowadzania c�rki Wallensteina do obozu. Ojciec
Maksa i wys�annik dworu, Questenberg, pozostaj� pod dru-
zgoc�cem wra�eniem tej tyrady.
Oto scena pi�ta:
Questenberg: O biada, biada! Czy tak rzeczy stoj�?
(Niecierpliwie i po�piesznie).
I ty powag� nie we�miesz go swoj�?
Dozwalasz odej�� mu w takim zapale,
�cz nie otworzysz tak za�lepionemu?
Oktawio (z g��bakiego zamy�lenia).
On w�a�nie moje w tej otworzy� dobie, ,,
I wi�cej widz�, ni�li �ycz� sobie.
Questenberg: Ja twojej mowy nie pojmuj� wcale...
Oktawio: Przeklina� musz� dzie� jego podr�y!
Questenberg: l c� si� sta�o?
Oktawio: Nie bawmy tu d�u�ej!
Ja musz� �ledzi�, widzie� w�asnem okiem -
Ach �pieszmy!
(Chce go wyprowadzi�).
Questenberg (zdziwiony): Dok�d?
Oktawio (niecierpliwie): Do niej!
Questenberg: Do niej?
Oktawio: Tak, do - (poprawia si�) ksi�cia. Id�my!
(t�umaczenie Jana Nepomucena Kami�skiego ze zbioro-
wego wydania dzie� Schillera - Lw�w, nak�ad Altenberga).
Oktawio chcia� powiedzie�: do niego, do ksi�cia. Przez
s�owa �do niej" zdradza si� z tego, �e doskonale rozumie, kto
Jest przyczyn� entuzjazmu m�odego wojaka dla pokoju.
Jeszcze bardziej przekonywuj�cy przyk�ad odnalaz�
u- Rank u Szekspira. Znalaz� go w �Kupcu weneckim",
s�ynnej scenie wyboru trzech skrzynek przez szcz�liwego
28
WST�P DO PSYCHOANALIZY
wybra�ca. Zdaje si� �e uczyni� najlepiej, je�eli odczytam kr�t-
kie wywody Ranka.
Oto one:
W �Kupcu weneckim" Szekspira (akt trzeci, scena druga)
znajdujemy przej�zyczenie poetycko bardzo zr�cznie umoty-
wowane, technicznie �wietnie wyzyskane, dowodz�ce tak
samo, jak przy przyk�adzie Freuda z Wallensteinem, �e poeci
znaj� dobrze mechanizm i sens czynno�ci pomy�kowych i s�
pewni, �e ich czytelnicy r�wnie� si� w tem orjentuj�. Porq'�
wskutek woli ojca uzale�niona w wyborze m�a od �osi
dotychczas potrafi�a przez szcz�liwy wypadek pozby� s|
niemi�ych konkurent�w.
Spotkawszy Bassania, kt�rego pokocha�a, l�ka si�, �e i
fa�szywy los wyci�gnie, Chcia�aby mu powiedzie�, �e i w
wypadku mo�e by� pewny jej mi�o�ci, ale nie pozwala na
przysi�ga. W tej rozterce poeta ka�e jej wypowiedzie�
Bassania nast�puj�ce s�owa:
Wstrzymaj si� jeszcze, signore; zaczekaj
Dzie� lub dwa, zanim dokonasz wyboru;
Bo gdyby� b��dnie wybra�, pozbawion�
By�abym twojej obecno�ci; b�d� wi�c
Cierpliwy, prosz�. Co� mi skrycie m�wi
(Lecz to nie mi�o��}, �e rozsta� si� z panem, .
Z trudno�ci� by mi przysz�o, a sam przyznasz,
�e nienawi�ci g�os bywa odmienny. �
Aby� mnie jednak lepiej pan zrozumia�,
(Cho� to kobiecie my�le� tylko wolno,
Ale nie m�wi�), ch�tniebym ci� miesi�c,
Albo dwa, w moim zatrzyma�a domu,
Zanimby� odby� t� gr� hazardown�.
Mog�abym jeszcze poda� ci wskaz�wki
Co do trafno�ci wyboru, lecz wtedy,
Z�ama�bym moj� musia�a przysi�g�,
A tego nie uczyni�. Tak wi�c
Mo�esz mnie chybi�; je�liby� za� chybi�
Zaiste daiby� mi pow�d do grzechu,
Boby mi przysz�o �a�owa�, �em by�a ' � . ,<
Wiern� przysi�dze. O, te oczy wasze,
Opanowa�y mnie i rozdwoi�y: ,
Jedna po�owa moja ju� jest wasz�, � ;.
CZYNNO�CI POMY�KOWE
Druga po�owa wasz�, to jest moj�,
Chcia�am powiedzie�; lecz je�eli moj�,
To wasz� tak�e, wi�c i ca�o�� wasza.
(t�umaczenie Jana Paszkowskiego).
W�a�nie to, do czego chcia�a tylko uczyni� lekk� aluzj�, bo
w�a�ciwie nie mia�a o tem m�wi�, �e ju� przed wyborem
ca�kowicie nale�y do niego i kocha go, poeta, kierowany podzi-
wu godnem wyczuciem psychologicznem, ujawnia przez
przestawienie wyraz�w. Dzi�ki temu majstersztykowi uspo-
kaja zar�wno niezno�n� niepewno�� kochank�w, jak i napi�cie
s�uchacza co do wyniku wyboru".
Prosz� jeszcze zwr�ci� uwag�, w jak delikatnej formie
Porcja rzuca pomost mi�dzy wyznaniami, zawartemi w grze
s��w, jak niweluje zawart� w niej sprzeczno��, jak wreszcie
wraca do swej pomy�ki, podkre�laj�c, �e w niej zawarta jest
prawda, gdy m�wi:
�Lecz je�eli moj�, to wasz� tak�e, wi�c i ca�o�� wasza.
Pewien my�liciel, daleko stoj�cy od medycyny, odkry�
nam r�wnie� sens czynno�ci pomy�kowej i oszcz�dzi� trudu
wyja�nienia tego wypadku. Jest nim pe�en polotu satyryk
licbtenberg (1742-1799), o kt�rym Goethe powiedzia�: w ka�-
dym jego �arcie jest ukryty problem. Przy sposobno�ci �artu
przychodzi r�wnie� nieraz rozwi�zanie problemu. W jednym
ze swych dowcipnych, satyrycznych utwor�w notuje Lichten-
berg zdanie nast�puj�ce: zawsze zamiast s�owa angenommen
(przyj��, przyj�te, bior�c pod uwag�, przyp. t�um.) czyta� Aga-
memnon, tak by� przesi�kni�ty lektur� Homera. - Oto mamy
istotn� teorj� omy�ek przy czytaniu.
Nast�pnym razem postaramy si� ustali�, czy w ujmowa-
niu czynno�ci pomy�kowych wolno nam i�� drog� wytkni�t�
przez poet�w.
Panie i panowie! Podczas poprzedniego wyk�adu wpadli-
na pomys� rozpatrywania czynno�ci pomy�kowych
30
WST�P DO PSYCHOANALIZY
w oderwaniu od zak��conej czynno�ci, zamierzonej, jako ca�o-
�ci zamkni�tej w sobie. Odnie�li�my wra�enie, �e czynno�ci te
w poszczeg�lnych wypadkach zdradzaj� sw�j w�asny sens,
i powiedzieli�my sobie: je�eli w naszym zakresie da�oby si�
stwierdzi�, �e czynno�� pomy�kowa ma sens, sens ten m�g�by
sta� si� bardziej zajmuj�cy, ni� okoliczno�ci, w�r�d kt�rych
czynmo�� pomy�kowa dosz�a do skutku.
Ustalmy raz jeszcze, co chcemy rozumie� przez �sens"
procesu psychicznego. Nic innego, jak zamiar, kt�remu s�u�y,
i jego stanowisko w szeregu psychicznym. W przewa�aj�cej
ilo�ci naszych bada� mo�emy �sens" zast�pi� s�owami �za-
miar" lub �tendencja". Czy wi�c by� to tylko z�udny blask