9291
Szczegóły |
Tytuł |
9291 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9291 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9291 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9291 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack London
Nap�j Hiperboj�w
O tym, co si� zdarzy�o pewnemu przedstawicielowi bia�ej rasy, wielkiemu cwaniakowi, po�r�d przedziwnego ludu, kt�ry �yje na brzegu Oceanu Lodowatego P�nocnego.
Prawdom�wno�� Tomasza Stevensa mo�na by okre�li� mianem niewiadomej x, a jego fantazj� przyr�wna� do wyobra�ni zwyk�ego zjadacza chleba podniesionej do n-tej pot�gi, niemniej stwierdzi� nale�y, �e cz�owiek ten nigdy nie powiedzia� ani nie uczyni� nic takiego, co by wolno by�o zakwalifikowa� jako pospolite k�amstwo... M�g� igra� z prawdopodobie�stwem i pochyla� si� nad otch�ani� niemo�liwo�ci, ale mechanizm jego opowiada� nigdy nie zgrzyta�. �e zna� P�noc jak w�asn� kiesze�, temu nikt, kto �yw, nie by� zdolny zaprzeczy�. �e by� wielkim podr�nikiem i st�pa� po przer�nych niezbadanych szlakach, to potwierdzaj� liczne dowody. Poza tym, co mi osobi�cie wiadomo, zna�em ludzi, kt�rzy spotykali go wsz�dzie, a najcz�ciej tam, gdzie �wiat si� ko�czy. Na przyk�ad Johnson, by�y agent Towarzystwa Zatoki Hudsona, swego czasu go�ci� go w faktorii na Labradorze � gdy psy nieco odsapn�y, Stevens ruszy� dalej. Albo McMahon, agent Towarzystwa Handlowego Alaski, kt�ry spotka� go w Dutch Harbor, a potem na kt�rej� z najodleglejszych wysp archipelagu aleuckiego. Jest faktem bezspornym, �e Stevens by� przewodnikiem jednej z pierwszych wypraw naukowych na P�noc zorganizowanych przez Stany Zjednoczone, historia za� stwierdza stanowczo, i� podobne us�ugi odda� towarzystwu �Western Union�, kiedy podj�to wysi�ki zmierzaj�ce do przeprowadzenia linii telegraficznych przez Alask� i Syberi� do Europy. Wreszcie Joe Lamson, kapitan wielorybniczego statku, opowiada, �e kiedy utkn�� w lodach nie opodal uj�cia Mackenzie, Stevens przyby� na pok�ad i poprosi� o tyto�.
Ostatni fakt pozwala w spos�b niezbity ustali�, �e by� to istotnie Tomasz Stevens w swej w�asnej osobie. Przez ca�e �ycie bowiem niezmordowanie ugania� si� za tytoniem. Jeszcze�my si� ma�o znali, a ju� nauczy�em si� wyci�ga� do niego jedn� r�k� na powitanie, a drug� podawa� mu kapciuch. Ale owego wieczoru, gdym go spotka� w szynku Johna O'Briena w Dawson, g�ow� Stevensa spowija�y k��by dymu z cygara za pi��dziesi�t cent�w i tym razem m�j kapciuch nie by� mu potrzebny, natomiast poprosi� o mieszek ze z�otym piaskiem. Stali�my przy stole, za kt�rym go�cie grali w faraona. Stevens bez chwili namys�u rzuci� m�j mieszek na st� stawiaj�c na wysok� kart�.
� Pi��dziesi�t � powiedzia�.
Bankier kiwn�� g�ow�. Wysoka karta wygra�a. Stevens zwr�ci� mi mieszek, upomnia� si� o �eton i poci�gn�� mnie do wagi, gdzie kasjer niedbale odwa�y� mu z�otego piasku za pi��dziesi�t dolar�w.
� A teraz si� napijemy � oznajmi�.
W chwil� p�niej stawiaj�c szklank� na ladzie tak m�wi�:
� To mi przypomina bimberek, jaki si� pi�o w Tattarat. Nie, nic pan nie wie o tej osadzie, nie ma jej na �adnej mapie. A jednak istnieje i le�y na samym brzegu Oceanu Lodowatego, g�upie par�set mil od granicy Stan�w. �yje tam p� tysi�ca zapomnianych przez Boga duszyczek, kt�re si� �eni� i wychodz� za m��, a w wolnych chwilach g�oduj� i mr�. Badacze P�nocy jako� ich przeoczyli, nie znajdzie ich pan r�wnie� w spisie ludno�ci z 1890 roku. Kiedy� utkwi� tam w lodach statek wielorybniczy, ale ci, kt�rzy po lodzie wydostali si� na brzeg, ruszyli na po�udnie i s�uch po nich zagin��.
� A swoj� drog� pyszna by�a ta w�da, kt�r� p�dzi�em razem z Moosu � doda� po chwili z ledwie dostrzegalnym westchnieniem.
Wiedzia�em, �e wielkie czyny i nies�ychane przypadki kryj� si� za tym westchnieniem, poci�gn��em go wi�c do rogu mi�dzy ruletk� a sto�em do pokera i czeka�em, a� mu si� j�zyk rozwi��e.
� Jedno mia�bym do zarzucenia Moosu � zacz�� przechylaj�c g�ow� w zamy�leniu � to tylko i nic wi�cej. By� Indianinem gdzie� z dalekich kres�w kraju Czippewaj�w, ale s�k w tym, �e lizn�� Pisma �wi�tego. Sp�dzi� kiedy� ca�y sezon w jednym obozie z pewnym kanadyjskim Francuzem, renegatem, kt�ry przedtem kszta�ci� si� w seminarium duchownym. Moosu nigdy nie widzia�, jak wygl�da religia chrze�cija�ska w praktyce, za to nabi� sobie g�ow� cudami, bitwami, odpustami i innymi historiami, kt�rych ani w z�b nie rozumia�. Poza tym by� to r�wny go��, sprytny do roboty na szlaku i przy ognisku.
Dostali�my obaj porz�dnie w sk�r� i ledwie zipi�c zwalili�my si� z n�g w Tattarat. Podczas przeprawy przez prze��cz z�apa�a nas jesienna zadymka �nie�na � stracili�my ca�y ekwipunek i psy. �o��dki przylgn�y nam do krzy�a i lecia�y z nas ostatnie strz�py odzie�y, kiedy�my wreszcie doczo�gali si� do wioski. Mieszka�cy Tattarat na nasz widok niezbyt si� zdziwili, bo przed nami spotkali tamtych wielorybnik�w. Dali nam najn�dzniejsz� chatk� z ca�ej wsi i �ywili najgorszymi och�apami. Dziwne wyda�o mi si�, �e nas odosobnili. Ale Moosu tak to wyja�ni�:
� Szaman sick tumtum � powiedzia�, co oznacza�o, �e szaman, czyli znachor, by� zazdrosny i poradzi� ludkowi, aby trzyma� si� od nas z daleka. Na podstawie kr�tkiej znajomo�ci z wielorybnikami doszed� bowiem do wniosku, �e moja rasa jest silniejsza i m�drzejsza. Post�pi� wi�c tak, jak zawsze post�powali wszyscy szamani na ca�ym. �wiecie. Zanim sko�cz�, zobaczy pan, �e mia� �wi�t� racj�.
� Prawo tego ludu g�osi: �Kto je mi�so, musi polowa� � obja�ni� mi Moosu. � A ja i ty, o m�j panie, nie mamy drygu do ich broni. Ani napi�� ci�ciwy, ani cisn�� w��czni� jak nale�y nie potrafimy. Wobec tego szaman i Tummasook, kt�ry tu jest wodzem, poszeptali i zosta� wydany rozkaz, �e mamy wraz z kobietami i dzie�mi taszczy� mi�so do osady jako te� us�ugiwa� �owcom.
� A to bardzo niedobrze � odpar�em � bo jeste�my, m�j Moosu, z lepszej gliny ni� tutejszy lud, kt�ry b��dzi w ciemno�ciach. Po wt�re, musimy wypocz�� i nabra� si�, poniewa� droga na po�udnie jest d�uga, a s�aby nie ma czego szuka� na szlaku.
� Ale my nie mamy nic � zaoponowa� rozgl�daj�c si� po przegni�ych bierwionach igloo i z obrzydzeniem kr�c�c nosem na od�r wiekowego morsa, kt�rego zajadali�my na kolacj�. � Na takim wikcie nie wydobrzejemy. Nie mamy nic pr�cz flachy �pocieszycielki zbola�ych�, kt�ra pustego �o��dka nie nape�ni, trzeba wi�c ugi�� kark�w pod jarzmem niewiernych, r�ba� drwa i nosi� wod�. A s� tutaj r�ne dobre rzeczy, tylko nie dla nas. Ach, panie m�j, nos nigdy mnie nie zmyli�. Zawi�d� on twego s�ug� do tajemnych spi�arni i schowk�w w�r�d stert futer w paru igloo. Dobry prowiant zagarn�� tutejszy ludek u biednych wielorybnik�w, a ca�y ten �up pow�drowa� do r�k kilku os�b. Niewiasta Ipsukuk, kt�ra mieszka na kra�cu wioski obok igloo wodza, ma znaczne zapasy m�ki i cukru, a moje oczy powiedzia�y mi, �e g�b� mia�a umazan� w melasie. W igloo wodza Tummasooka jest herbata � czy�bym nie widzia�, jak ��opa� j� ten stary wieprz? Szaman za� ma puszk� herbaty �Z gwiazd�� i dwa kub�y najprzedniejszego tytoniu. A co my mamy? Nic! Nic! Nic!
Gdym us�ysza� o tytoniu, w g�owie mi si� zakr�ci�o i nic nie odpowiedzia�em. Moosu sam jednak przerwa� milczenie.
� I jest tu jeszcze Tukeliketa, c�rka wielkiego �owcy i bogacza. Niczego sobie dziewczyna. Owszem, �adniutka.
Wiele my�la�em w nocy, podczas gdy Moosu chrapa�, bom nie m�g� prze�y� tego, �e tyto� jest tak blisko, a ja nie mog� sobie zakurzy�. Moosu powiedzia� prawd�: nie mieli�my nic. Wreszcie uprzytomni�em sobie, jak trzeba zadzia�a�, i rano m�wi� do Moosu:
� P�jdziesz, zakr�cisz si� po swojemu i znajdziesz mi ko�� zagi�t� jak g�sia szyja i pust� w �rodku. Spaceruj sobie jakby nigdy nic, ale wypatruj, gdzie maj� garnki, patelnie i inne kuchenne naczynia. I pami�taj, �e posiad�em m�dro�� bia�ego cz�owieka, r�b wi�c, com ci nakaza�, spraw si� dobrze, a szybko.
Gdy poszed�, postawi�em lamp� tranow� na �rodku izby, a oblaz�e futra, pod kt�rymi sypiali�my, odrzuci�em pod �cian�, �eby by�o wi�cej miejsca. Rozebra�em strzelb� Moosu i zatrzyma�em przy sobie luf�, potem z dzikiej bawe�ny, jak� kobiety zbieraj� tu w lecie, skr�ci�em mn�stwo knot�w. Moosu wr�ci� z zam�wion� przeze mnie ko�ci� i nowin�, �e w igloo Tummasooka jest pi�ciogalonowa blaszanka od nafty i du�y kocio� miedziany. Pochwali�em go za dobr� robot� i pozwoli�em mu zbija� b�ki do wieczora. A kiedy p�noc by�a blisko, wyg�osi�em do� mow�.
� W�dz, kt�ry zwie si� Tummasook, ma miedziany kocio� oraz blaszank� po nafcie. � W tym miejscu wr�czy�em mu solidny kamie�, pi�knie wyg�adzony przez morskie fale. � Ob�z u�piony � m�wi�em dalej � i tylko gwiazdki mrugaj� na niebie. Id�, bracie, wpe�znij po cichutku do igloo wodza i walnij go w ka�dun tym kamieniem, a dobrze! Niechaj mi�so i obfite jad�o, jakie spo�ywa� b�dziesz w dni, kt�re id�, doda si� twemu ramieniu. Zrobi si� krzyk i gwa�t, ca�a wie� stanie na nogach. Ale ty, bracie, si� nie b�j. Zr�b si� niewidoczny i rozp�y� si� w�r�d mrok�w nocy i ci�by ludzkiej. A kiedy niewiasta Ipsukuk nawinie ci si� pod r�k�, ta, kt�ra umaza�a g�b� w melasie, r�bnij j� w to samo, co wodza, potem za� wal ka�dego, kto ci si� napatoczy, a posiada m�k�. Nast�pnie sam wznie� pod niebiosa krzyk b�lu, skr�caj si�, za�amuj r�ce i lamentuj na znak, �e i ciebie nawiedzi�y nocne zmory. W ten w�a�nie spos�b zdob�dziemy zaszczyty i wielkie bogactwa, i puszk� herbaty �Z gwiazd��, i najprzedniejszy tyto�, i twoj� Tukeliket�, kt�ra jest niebrzydka dziewoja.
Moosu pobieg� wykona� swoje zadanie, a ja cierpliwie czeka�em w chatynce. Tyto� by� ju� bardzo blisko. Nagle rozleg� si� w�r�d nocy okrzyk przera�enia, po czym nieopisany ha�as wzbi� si� pod niebo. Porwa�em �pocieszycielk� zbola�ych� i wybieg�em. Rwetes by� wielki, kobiety zawodzi�y, ca�� wie� dusi�a zmora strachu. Tummasook i kobieta Ipsukuk tarzali si� z b�lu po ziemi, w czym towarzyszy�a im spora gromadka, mi�dzy innymi Moosu. Odepchn��em na bok tych, co mi si� p�tali mi�dzy nogami, i przytkn��em szyjk� flaszki do ust Moosu. Natychmiast ozdrowia� i przesta� wy�. Wszyscy inni zdj�ci t� sam� niemoc� zacz�li g�o�no doprasza� si� o butelk�. W�wczas paln��em m�wk�. Zanim skosztowali leku i wr�cili do zdrowia, zasekwestrowa�em Tummasookowi miedziany kocio� oraz blaszank� po nafcie, a kobiecie Ipsukuk cukier i melas�, innym za� pacjentom poka�ne porcje m�ki. Szaman mierzy� gniewnym spojrzeniem ludzi, kt�rzy przypadli mi do kolan, ale sam z trudem ukrywa� zdziwienie, jakie go nurtowa�o. Z wysoko wzniesionym czo�em uda�em si� do chaty. Po pi�tach depta� mi Moosu st�kaj�c pod ci�arem �upu.
W chacie wzi��em si� do roboty. W miedzianym kotle Tummasooka zmiesza�em trzy litry pszennej m�ki z pi�cioma litrami melasy i dola�em do tego dwadzie�cia litr�w wody. Kocio� postawi�em przy lampie, �eby mieszanina sfermentowa�a i nabra�a mocy. Moosu zrozumia�, co si� �wi�ci, i o�wiadczy�, �e m�dro�� moja przechodzi wszelkie poj�cie i �e jestem wi�kszy od Salomona, o kt�rym s�ysza� jako o m�drcu dawnych czas�w. Blaszank� umie�ci�em nad lamp�. Do jej otworu przymocowa�em lejek, ��cz�cy blaszank� z ko�ci� kszta�tu g�siej szyi. Wys�a�em Moosu, �eby ut�uk� lodu. Gdy go nie by�o, po��czy�em luf� jego strzelby z g�si� szyj�. Na �rodek lufy na�o�y�em potem t�uczonego lodu. U jej wylotu, obok patelni z lodem, podstawi�em ma�y �elazny garnek. Gdy zacier dostatecznie sfermentowa� (min�o dwa dni, zanim stan�� na w�asnych nogach), przela�em go do blaszanki i zapali�em knoty w�asnor�cznie skr�cone.
Kiedy wszystko by�o gotowe, przem�wi�em do Moosu.
� P�jdziesz � powiadam � do wioskowej starszyzny, przeka�esz uk�ony ode mnie i zaprosisz, by przyszli tutaj i przespali noc ze mn� i z bogami.
Gorza�ka weso�o bulgota�a, kiedy go�cie zacz�li odchyla� sk�rzan� zas�on� wisz�c� w drzwiach i chy�kiem, jeden po drugim wchodzili do igloo. A ja nic, tylko obk�adam luf� t�uczonym lodem. Z jej wylotu � cyk, cyk, cyk � w �elazny garnek kapie trunek � uwa�asz pan, bimber. Ale oni nigdy czego� podobnego nie widzieli, wi�c tylko niepewnie chichotali, kiedy opiewa�em wielkie zalety tego napoju. W czasie przem�wienia zauwa�y�em b�yski zawi�ci w oczach szamana, wobec czego sko�czywszy posadzi�em go obok Tummasooka i kobiety Ipsukuk. Potem da�em tej tr�jcy pi�. Oczy zasz�y im �zami, w �o��dkach zrobi�o si� gor�co. Przestali si� ba� i chciwie wyci�gn�li szklaneczki, �eby da� im jeszcze. Gdym ich ju� dobrze zaprawi�, wzi��em si� do reszty. Tummasook zacz�� si� przechwala�, jak to swego czasu zabi� bia�ego nied�wiedzia i odgrywaj�c t� scen� tak si� rozochoci�, �e omal nie ubi� w�asnego wuja. Ale nikt nie zwraca� na to uwagi. Kobieta Ipsukuk rzewnymi �zami op�akiwa�a syna, kt�ry przed wielu laty zgin�� w�r�d lod�w. Szaman pod�piewywa� zakl�cia i wr�by. I tak przez ca�� noc, a nad ranem wszyscy le�eli pokotem i smacznie spali z bogami.
Ci�g dalszy nietrudno odgadn��, prawda? Wie�� o magicznym napoju szybko si� rozesz�a. Jest to � m�wiono � specja�, kt�ry przechodzi wszelkie poj�cie. Mowa ludzka jest zbyt uboga, �eby opisa� cho�by dziesi�t� cz�� cud�w, jakie nap�j ten sprawia. U�mierza b�l, odp�dza troski, przywo�uje dawne wspomnienia, twarze zmar�ych, zapomniane sny. To ogie�, kt�ry ogarnia p�omieniem krew, a pal�c si�, przecie� nie spala. Serce wype�nia odwaga, rozprostowuje plecy, m�czyzn czyni czym� wi�cej ni� m�czyznami. Ods�ania przysz�o��, wywo�uje zjawy i prorocze widzenia. Tryska m�dro�ci�, zna ka�d� tajemnic�. Nie ma dla niego rzeczy niemo�liwych.
Niebawem wszyscy wo�ali, �e chc� spa� z bogami. Znosili najcieplejsze futra, najlepsze k�ski mi�sa, przyprowadzali najmocniejsze psy. Ja jednak ostro�nie szafowa�em bimbrem, sprzedaj�c go �askawie tylko tym, kt�rzy przynosili m�k�, melas� i cukier. Zebrali�my takie zapasy, �e z trudem mie�ci�y si� w igloo, kaza�em wi�c Moosu zbudowa� spi�arni�. Nie min�y trzy dni, a Tummasook zbankrutowa�. Szaman po pierwszej nocy zacz�� pi� z umiarem, bacznie mnie przy tym obserwowa�. Przez prawie ca�y tydzie� siedzia� nam na karku. W ci�gu dziesi�ciu dni nawet kobieta Ipsukuk wyczerpa�a swe zapasy i posz�a do domu na niepewnych nogach.
Ale Moosu narzeka�.
� Ach, panie m�j � m�wi� � zgromadzili�my przebogate zapasy m�ki, melasy i cukru, lecz cha�upina nasza marna, przyodziewek chudy, a sk�ry, na kt�rych si� �pi, wylinia�e. Brzuch m�j wo�a o mi�so, od kt�rego nie bi�aby pod niebiosa okropna wo�, wo�a o herbat�, jak� siorbie Tummasook, wzdycha t�sknie do tytoniu Neewaka, kt�ry jest szamanem, i czyha na nasz� zgub�. M�ki mam ju� po dziurki w nosie, opycham si� cukrem i melas�, ile dusza zapragnie, ale serce Moosu boleje, a jego �o�e jest puste.
� Zamilcz! � odrzek�em � s�ab� masz g�ow� i g�upiec jeste�. Sied� cicho i czekaj, a wszystko to wpadnie nam w r�ce. Gdyby�my chapn�li teraz, chapn�liby�my niedu�o, a w ko�cu nic by nam nie zosta�o. Jeste� dziecko wobec m�dro�ci bia�ego cz�owieka. Trzymaj j�zyk za z�bami i patrz, a ja ci poka��, jak post�puj� moi bracia za morzami i jak zagarniaj� bogactwa �wiata. To si� nazywa �byznes�. Co ty o tym wiesz?
Na drugi dzie� Moosu przybieg� do chaty zdyszany.
� O panie! Dziwne rzeczy dziej� si� w igloo Neewaka, szamana. Koniec z nami, nie b�dziemy mieli ciep�ych futer, nie skosztujemy dobrego tytoniu, a wszystko przez to, �e� pan wariowa� za melas� i m�k�. Le� pan zobaczy�, a ja tu przypilnuj� samogonu.
Poszed�em wi�c do igloo Neewaka. Wyobra� pan sobie, szaman sprytnie podpatrzy� m�j alembik i zrobi� taki sam. Gdy mnie zobaczy�, nie m�g� ukry� uczucia dumy. By� to bowiem go�� z g�ow� na karku, a w moim igloo spa� z bogami zapewne nie tak twardo, jakby si� zdawa�o.
Nic jednak sobie z tego nie robi�em, bom swoje wiedzia�. Wracam tedy do chaty i przemawiam Moosu do rozumu.
� Na szcz�cie lud ten uznaje prawo w�asno�ci, cho� na og� w ma�ym stopniu korzysta z dobrodziejstw instytucji cywilizowanego �wiata. Dzi�ki temu� poszanowaniu w�asno�ci ty i ja poro�niemy w t�uszcz, a ponadto wprowadzimy tu nowe porz�dki, kt�rych inne narody dopracowa�y si� w�r�d krwawego trudu i wielkich cierpie�.
Moosu niedu�o zrozumia�. Oczy mu si� otwar�y dopiero, gdy wpad� szaman i �ypi�c okiem o�wiadczy� z nut� pogr�ki w g�osie, �e chce ze mn� dobi� targu.
� S�uchaj � wo�a� � w ca�ej wiosce nie ma ani krzty m�ki i melasy. Sprytnie obra�e� z nich m�j lud, kt�ry spa� z twoimi bogami, a teraz nie ma nic pr�cz nap�cznia�ych g��w, s�abych kolan i pragnienia, kt�rego nie mo�e ugasi�. �le jest, a wiedz, �e lud s�ucha mego g�osu. Lepiej wi�c b�dzie, je�li zaczniesz ze mn� handlowa� tak samo jak wtedy, gdy� kupowa� melas� i m�k�.
A ja na to:
� Dobr�� mow� powiedzia�, m�dro�� zago�ci�a w twych ustach. A wi�c handlujmy. Za t� ilo�� m�ki i melasy dasz puszk� herbaty �Z gwiazd�� i dwa wiadra tytoniu.
Moosu j�kn��, a kiedy transakcja zosta�a zawarta i szaman poszed�, zacz�� mi robi� gorzkie wym�wki.
� Teraz � m�wi� � teraz wsi�kli�my na amen, bo� pan oszala�! Neewak sam b�dzie warzy� hooch i przyjdzie chwila, �e naka�e ludowi pi� tylko jego hooch, �adnego innego. Wobec czego jeste�my zrujnowani, nasz towar nic niewart, zostanie nam n�dzne igloo, a �o�e Moosu zimne b�dzie i puste! A ja na to:
� Kln� si� na zew�ok wilka, �e� cymba� i �e ojcowie twoi byli, a potomkowie b�d�, a� do ostatniego pokolenia durniami. Mie� tw�j rozum, to ju� lepiej nie mie� �adnego, oczy twe �lepe s� na byznes. M�wi�em ci, co to jest byznes, ale ty nic nie rozumiesz. Id��e, synu tysi�ca durni, napij si� samogonu, kt�ry Neewak p�dzi w swym igloo, i bij pok�ony twym bogom za to, �e korzystasz z m�dro�ci bia�ego cz�owieka, dzi�ki kt�rej op�ywasz w dostatki. Jazda! A kiedy si� napijesz; przynie� na wargach smak tego napitku, �eby� go m�g� mi opisa�.
Dwa dni potem Neewak przys�a� nam uk�ony i zaproszenie do swego igloo. Moosu poszed�, ja zosta�em w domu. S�ucha�em jak �wiergoce moja bimbrownia, powietrze by�o g�ste od dymu szama�skiego tytoniu. Albowiem s�aby by� ruch w interesie owego wielczoru i w�a�ciwie zaszed� do mnie jeden tylko Angeit, wierny mi m�ody my�liwy. Po pewnym czasie wr�ci� Moosu. Dusi� si� ze �miechu i weso�o mru�y� oczy.
� Jeste� wielkim cz�owiekiem � powiedzia� � panie m�j, wielkim cz�owiekiem i wspania�omy�lnym. Dlatego nie pot�pisz s�ugi twego, Moosu, kt�ry miewa chwile zw�tpienia i pewnych rzeczy nie mo�e ogarn�� rozumem.
� C� si� sta�o? � zapyta�em. � Czy� ty przypadkiem nie wypi� za du�o? A tamci �pi� jak zabici w igloo Neewaka, szamana, co?
� Nie, w�ciekaj� si� i brzuchy ich bol�, a w�dz Tummasook z�apa� Neewaka za gard�o i przysi�g� na ko�ci swych przodk�w, �e nie chce go wi�cej widzie� na oczy. S�uchaj! Wchodz� do igloo, a tu gorza�a bulgoce i ba�ki puszcza, para idzie przez g�si� szyjk� ca�kiem jak . u ciebie, panie m�j, tak samo zamienia si� w p�yn po spotkaniu z lodem i na samym ko�cu kapie do garnczka. Wi�c Neewak cz�stuje napitkiem... Bo�e ty m�j, trunek zupe�nie niepodobny do twego, bo ani w j�zyk nie szczypie, ani w oku �za si� nie kr�ci. Co tu ukrywa� � woda. Pijemy, pijemy na um�r i wci�� siedzimy, a w sercach ch��d i wielka powaga. Neewak si� zmiesza�, czo�o mu si� chmurzy. Wybiera z ca�ego towarzystwa tylko Tummasooka i Ipsukuk, sadza ich osobno, prosi, �eby pili, pili, pili. Pij� oni, pij�, pij� i siedz� sztywni a ch�odni, a� Tummasook zrywa si� w gniewie okrutnym i ��da zwrotu futer i herbaty. Ipsukuk podnosi g�os, piskliwy i z�y. Ca�e towarzystwo wo�a, �eby szaman odda�, co od nich dosta�, harmider wielki si� robi...
� Czy ten pieski syn my�li, �e jestem wieloryb? � s�yszymy nagle g�os Tummasooka.
W�dz odsuwa sk�r� wisz�c� w drzwiach i staje wyprostowany w naszym igloo z twarz� pociemnia�� z gniewu i chmurnym czo�em.
� Nap�cznia�em � powiada � jak rybi p�cherz, zaraz p�kn�, ledwie si� mog� ruszy�, taki ci�ar d�wigam. La-la! W �yciu tak nie pi�em, a jednak w oczach mi jasno, kolana mocne, r�ka nie dr�y.
Jeden po drugim wchodzili ludzie do naszego igloo.
� Szaman nie umie sprawi�, by�my spali z bogami � skar�yli si� � to si� udaje tylko w twojej chacie.
�mia�em si� w duchu, gdym na prawo i lewo rozdawa� bimber, a go�cie si� weselili. A do m�ki, kt�r� sprzeda�em by� Neewakowi, tom domiesza� hojn� r�k� sody zakupionej u kobiety Ipsukuk. No to, jak m�g� jego zacier sfermentowa�, je�li soda mu nie pozwala�a? Jakim, pytam si�, cudem jego bimber m�g� si� zbimbrzy�, skoro nie chcia� skwa�nie�?
Od tej pory bogactwo nap�ywa�o do naszej chaty nieprzebranym strumieniem. Futer mieli�my bez liku, a tak�e kobiecych rob�tek, posiedli�my te� wszystk� herbat� wodza, a mi�so znosili nam bez ko�ca. Pewnego razu Moosu opowiedzia� mi histori� J�zefa w Egipcie, zreszt� okrutnie zniekszta�con�, ale to mnie natchn�o pewn� my�l� i niebawem po�owa plemienia pracowa�a przy budowie wielkich moich spi�arni mi�sa. Z tego, co upolowali, dostawa�em lwi� cz�� i wszystko magazynowa�em. Moosu te� nie pr�nowa�. Z kory brzozowej zrobi� tali� kart i nauczy� Neewaka gra� w �si�demk�. W gr� wci�gn�� r�wnie� ojca Tukelikety. Wkr�tce po�lubi� dziewczyn�, a na drugi dzie� wprowadzi� si� do chaty szamana, najpi�kniejszej w ca�ej wiosce. Neewak zszed� na psy, przer�n�� bowiem w �si�demk� wszystko, co mia�, razem z b�benkami ze sk�ry morsa i przyborami czarownika � wszystko. W ko�cu przysz�o mu na to, �e r�ba� drwa, nosi� wod� i by� got�w do pos�ug na ka�de skinienie Moosu. Ten za� � tak, Moosu sam si� og�osi� szamanem, czyli arcykap�anem, a z pokie�baszonego przez si� Pisma �wi�tego Stworzy� nowych bog�w i przed osobliwymi o�tarzami odprawia� gus�a.
By�em z tego zadowolony, bom uwa�a�, �e ko�ci� i pa�stwo powinny i�� r�ka w r�k�, a poza tym mia�em jeszcze swoje, pa�stwowe plany. Wydarzenia rozwija�y si� tak, jak to przewidzia�em. Pogodny nastr�j i u�miechni�te lica znikn�y z osady. Ludzie zrobili si� pos�pni i chmurni. Raz po raz wybucha�y k��tnie i b�jki, dniem i noc� nie ustawa� zgie�k i rwetes. Id�c za wzorem Moosu inni te� zrobili karty. My�liwi r�n�li w karci�ta mi�dzy sob�. Tummasook pra� okropnie ma��onk�, a� jego wuj stan�� w obronie kobiety i k�em morsa r�bn�� go tak, �e w�dz w nocy wy� z b�lu i poha�bi� si� w oczach narodu. W�r�d tego rodzaju rozrywek poniechano �ow�w i wkr�tce kraj nawiedzi�a kl�ska g�odu. Noce by�y d�ugie i ciemne, a w braku mi�sa nie by�o za co kupi� bimbru. Szemrano wi�c przeciw wodzowi. O to mi w�a�nie sz�o. Gdy ju� g��d dobrze im si� da� we znaki, zwo�a�em ca�� wie�, wyg�osi�em wielk� mow�, przybra�em poz� patriarchy i nakarmi�em g�odnych. Moosu te� paln�� m�wk�, dzi�ki kt�rej, jak r�wnie� w uznaniu mych zas�ug, wybrano mnie wodzem. Moosu, kt�ry rozmawia� z Bogiem i obwieszcza� jego zrz�dzenia, nama�ci� mnie tranem. Okropnie mi g�b� wysmarowa�, bo nie rozumia�, na czym polega obrz�dek pomazania. We dw�jk� wyk�adali�my ludowi now� teori� boskiego pochodzenia kr�lewskiej w�adzy. A �e bimbru by�o w br�d, mi�sa nie brakowa�o i wyprawili�my festyn, nowy �ad spotka� si� z og�lnym uznaniem.
Widzisz wi�c, szanowny panie, �em siedzia� na wy�ynach, odziewa�em si� i obta�cowa�em faceta. Ale odwo�a� si� do narodu i przez kr�lem, gdyby mi starczy�o tytoniu i gdyby Moosu okaza� si� wi�kszym g�upcem, a mniejszym �ajdakiem. Bo, widzisz, wpad�a mu w oko Esanetuk, najstarsza c�rka Tummasooka. A ja zaprotestowa�em.
� O bracie m�j � klarowa� mi Moosu � by�e� �askaw powiedzie�, �e b�d� tu wprowadzone nowe porz�dki. S�ucha�em s��w twoich i czerpa�em z nich m�dro��. Ty rz�dzisz z woli boskiej, a ja z woli boskiej si� o�eni�.
Nie usz�o mej uwagi, �e m�wi do mnie przez �bracie�, rozgniewa�em si� w purpur� i panowa�em nad ludem. I do dzi� dnia by�bym trzy dni odprawia� gus�a, w czym ca�a wie� bra�a udzia�. W ko�cu g�os bo�y przem�wi� przez niego oznajmiaj�c, �e ma by� wprowadzone wielo�e�stwo, albowiem taka jest wola boska. Ale chytra to by�a sztuka, gdy� ilo�� �on uzale�ni� od cenzusu maj�tkowego i w ten spos�b dzi�ki swemu bogactwu wyni�s� si� ponad innych. Trudno go by�o nie podziwia�, chocia� w�adza wyra�nie przewr�ci�a mu w g�owie i wiadomo by�o, �e nie spocznie, p�ki ca�a w�adza i wszystkie bogactwa nie znajd� si� w jego �apach. Rozpiera�a go pycha, zapomnia�, �e mnie zawdzi�cza swe stanowisko, i pocz�� czyha� na moj� zgub�.
Ale by�o to interesuj�ce, bo ten �apserdak po swojemu przekszta�ca� pierwotne spo�ecze�stwo. Maj�c monopol samogonowy ci�gn��em z niego zyski, przesta�em jednak dzieli� si� nimi z Moosu. Pomy�la� troch� i wprowadzi� system podatk�w ko�cielnych. Na�o�y� na mieszka�c�w wsi dziesi�cin�. Grzmia� przy tym o pierworodnych t�ustych barankach i tak dalej, nicuj�c na sw�j u�ytek zas�yszane i raz ju� przekr�cone przypowie�ci biblijne. Nawet to znios�em w milczeniu. Kiedy wszak�e wprowadzi� co� na kszta�t progresywnego podatku dochodowego, zbuntowa�em si�. G�upstwo zrobi�em, bo jemu w�a�nie o to chodzi�o. Odwo�a� si� w tej sprawie do ludu, kt�ry go popar�, bo lud zazdro�ci� mi bogactw i sam p�aci� wysokie podatki.
� Dlaczego my mamy p�aci� � pytali � a ty nie? Czy� przez usta Moosu, szamana, nie m�wi g�os Boga?
Ust�pi�em. Ale zaraz podnios�em cen� bimbru. M�j Bo�e! Moosu, jakby na to czeka�, natychmiast przykr�ci� �rub� podatkow�.
Tak si� zacz�a otwarta wojna. Postawi�em na Neewaka i Tummasooka staj�c w obronie ich praw u�wi�conych tradycj�. Moosu wygra�, bo powo�a� do �ycia stan duchowny i obydwu nada� wysokie godno�ci. Stan�� przed nim problem w�adzy, rozwi�zywa� go podobnie, jak przed nim wielu innych. To by� m�j b��d. Sam powinienem by� zosta� szamanem, a on wodzem, lecz za p�no to zrozumia�em, tak wi�c w starciu mi�dzy w�adz� duchown� i doczesn� skazany by�em na kl�sk�. Rozgorza� wielki sp�r, ale szala zwyci�stwa szybko si� przechyli�a na stron� Moosu. Ludzie pami�tali, �e to on mnie nama�ci� i jasne by�o dla nich, i� �r�d�em w�adzy nie jestem ja, tylko on. Zosta�em sam z garstk� zwolennik�w, z kt�rych najbardziej by� mi oddany Angeit. Moosu stan�� na czele partii ludowej i rozpuszcza� pog�oski, jakobym zamierza� obali� go i ustanowi� w�asnych bog�w, najbardziej bezecnych pod s�o�cem. Szczwany dra� zn�w mnie ubieg�, bo rzeczywi�cie tak chcia�em zrobi�: abdykowa� � rozumie pan? � i or�em wiary walczy� z jego religi�. Nastraszy� lud opowie�ciami o niegodziwych post�pkach moich bog�w, a zw�aszcza jednego, kt�ry si� nazywa Byznes (wymawia� Bzz Nzzz) � i st�umi� m�j plan w zarodku.
Zdarzy�o si�, �e Kluktu, najm�odsza c�rka Tummasooka, przypad�a mi do gustu, i to nie bez wzajemno�ci. Rozpocz��em starania, lecz eks-w�dz odpali� mnie � gdym ju� zap�aci� cen� kupna � o�wiadczaj�c, �e Moosu zastrzeg� sobie t� dziewczyn�. Tego ju� by�o za wiele! Mia�em ogromn� ochot� p�j�� do jego igloo i zaciuka� dziada go�ymi r�kami. Przypomnia�em sobie jednak, �e tyto� ju� si� ko�czy i z u�miechem na ustach wr�ci�em do domu. Na drugi dzie� Moosu odprawi� zakl�cia i przefasonowa� cud z chlebem i rybami na wr�b�. Czytaj�c mi�dzy wierszami zrozumia�em, �e arcykap�an pije do moich spi�arni, zawalonych mi�sem. Lud tak�e nie by� w ciemi� bity. Szaman wcale ich nie nak�ania�, by poszli na �owy, wi�kszo�� wi�c pozosta�a w chatach i upolowano tylko par� karibu i nied�wiedzi. . Ale ja mia�em co innego na oku, bom widzia�, �e nie tylko tyto�, lecz i zapas m�ki i melasy jest na uko�czeniu. A poza tym uwa�a�em za sw�j obowi�zek pokaza�, jaki m�dry jest bia�y cz�owiek i zala� sad�a za sk�r� Moosu, kt�remu, przewr�ci�o si� we �bie, gdy dzi�ki mnie zdoby� w�adz�. Tej samej nocy poszed�em do swoich spi�arni. Ci�ko tam pracowa�em. Nazajutrz rzuca�o si� w oczy, �e wszystkie psy sta�y si� dziwnie leniwe. Nikt niczego nie podejrzewa�, ja noc w noc ci�ko pracowa�em, psy by�y coraz t�ustsze, a ludzie chudli i chudli. Zacz�li szemra� i domaga� si� spe�nienia proroctwa, lecz Moosu ich hamowa� czekaj�c, a� g��d jeszcze bardziej im dokuczy. Do ostatniej chwili nawet si� ga�ganowi nie �ni�o, jak� sztuk� mu wytn�, i nie przysz�o mu do g�owy, �e spi�arnie s� puste.
Gdy wszystko by�o gotowe, pos�a�em Angeita wraz z wiern� mi gromadk� (karmi�em ich potajemnie), �eby obeszli wiosk� i zwo�ali wiec. Ca�e plemi� zebra�o si� na udeptanym �niegu przed moj� chat�. Z ty�u wznosi�y si� na palach, jak na szczud�ach, spi�arnie. Przyszed� i Moosu. T�um zatoczy� ko�o. W pierwszym szeregu stan�� Moosu, prosto naprzeciw mnie, pewny, �e co� tu knuj�, got�w pierwsz� zaczepk� odeprze� druzgoc�cym ciosem. A ja wsta�em i przy wszystkich mu si� pok�oni�em.
� O Moosu, ty b�ogos�awiony przez Boga! � tak zacz��em. � Dziwisz si� pewnie, �e zwo�a�em to zgromadzenie i niew�tpliwie po tylu g�upstwach, jakich narobi�em, oczekujesz niebacznych s��w i post�pk�w. O, nie! Powiedziane jest, �e jak bogowie chc� kogo� ukara�, to mu najpierw rozum odbieraj�. A jam by� naprawd� pozbawion rozumu. Sprzeciwia�em si� twej woli, kpi�em z twojej w�adzy, dopu�ci�em si� wieki bezecnych i swawolnych post�pk�w. Tej nocy jednak zes�ane mi by�o widzenie i ujrza�em, �em zb��dzi�. A ty� stan�� przede mn� jak gwiazda p�omienna, i brwi ci gorza�y, i poj��em w sercu moim, �e� wielki. Wszystko sta�o mi si� jasne. Zrozumia�em, �e B�g darzy ci� swoim uchem i kiedy ty m�wisz, on s�ucha. Przypomnia�em sobie, �e wszystko, com uczyni� dobrego., uczyni�em za spraw� �aski boskiej i twojej.
� Tak, dziatwo moja! � wo�a�em zwracaj�c si� do ludu. � Je�lim kiedy post�pi� sprawiedliwie, je�lim zrobi� co dobrego, zawszem czyni� za rad� Moosu. Gdy go s�ucha�em, wszystko sz�o �wietnie, gdym zatyka� uszy i folgowa� swemu szale�stwu, same g�upstwa z tego wychodzi�y. Za jego to rad� zebra�em zapasy mi�siwa i w czarne dni karmi�em g�odnych. Z jego �aski zosta�em wodzem. A jak u�ywa�em swej w�adzy? Pozw�lcie, �e wam powiem. Nic nie zrobi�em. W g�owie mi si� przewr�ci�o, ubrda�em sobie, �e jestem wi�kszy ni�li Moosu, i uwa�acie � tylkom si� biedy napyta�. Rz�dzi�em niem�drze, bogowie si� na mnie pogniewali. O Bo�e, Bo�e! G��d trzewia wam �ciska, matkom w piersiach wysch�o, zg�odnia�e dzieci�tka kwil� po nocach. A ja, kt�rym w sercu chowa� zatwardzia�� nienawi�� do Moosu, nie wiem, co mam pocz�� i sk�d tu wzi�� �arcia.
W tym miejscu t�um zacz�� kiwa� g�owami. U�miechali si� i co� sobie na ucho szeptali � wiedzia�em, �e o bochenkach chleba i rybach.
Szybko wali�em dalej.
� A wi�c zrozumia�em w�asn� g�upot� i m�dro�� Moosu, poj��em, �e jestem niedojda, a Moosu g�owacz. Dlatego, gdy przesz�o mi szale�stwo, przyznaj� si� do winy i chc� naprawi� z�o, kt�rem wyrz�dzi�. Spoziera�em bezecnym okiem na Kluktu i co si� okaza�o? Zosta�a oddana Moosu. A przecie� Kluktu jest moja, bo czy nie zap�aci�em za ni� Tummasookowi towarem? Ale jam niewart Kluktu, niechaj wi�c przejdzie z ojcowskiego igloo do igloo Moosu. Czy� bowiem ksi�yc mo�e �wieci�, gdy s�o�ce b�yszczy na niebie? Po drugie, Tummasook niech zachowa, co dosta� ode mnie, a dziewczyn� niechaj we�mie w darze Moosu, bo B�g nakaza�, aby zosta� jej panem i w�adc�. Co wi�cej, poniewa� niem�drze u�ywa�em bogactwa i korzysta�em ze�, aby was, moje dziatki, uciska�, oto sk�adam w darze Moosu blaszank� po nafcie, jak r�wnie� g�si� szyjk�, luf� oraz miedziany kocio�. Tym samym nie b�d� ju� m�g� zgarnia� wszystkiego pod siebie, a je�li zachce si� wam hooch, on ugasi wasze pragnienie, i to bez zdzierstwa. Bo� wielki to cz�owiek i B�g przemawia przez jego usta.
I jeszcze co�: serce mi zmi�k�o, �a�uj� swego szale�stwa. Ja, kt�ry jestem kpem i synem kp�w, ja � s�uga z�ego boga Bzz Nzzz, ja, kt�ry widz� wasze puste brzuchy i nie wiem, jak je zape�ni� � czemu mia�bym by� wodzem, wynosi� si� nad was i przywie�� nar�d do zguby? Po c� mia�bym robi� to, co nie jest dobre? Natomiast Moosu, szaman, cz�ek z wszystkich najm�drszy, stworzony jest do tego, by rz�dzi� �agodn� r�k� i sprawiedliwie. Z powod�w, kt�re wam wy�uszczy�em, abdykuj� wi�c i w�adz� sw� przekazuj� w r�ce Moosu, on jeden bowiem b�dzie wiedzia�, jak was nakarmi� w dniu, w kt�rym zabraknie mi�sa w kraju.
Gdym sko�czy�, rozleg�y si� huczne oklaski i lud wo�a�: Klosz! Klosz! co znaczy � dobrze.
W oczach Moosu dostrzeg�em zdziwienie i niepok�j. Nie m�g� zrozumie�, o co mi chodzi, i ba� si� mej m�dro�ci bia�ego cz�owieka. Spe�ni�em wszystkie jego �yczenia, niekt�re za� nawet uprzedzi�em. Widz�c, jak stoj� tutaj, w�asnor�cznie wyzuty � w�adzy, zdawa� sobie spraw�, �e nie pora podburza� lud przeciw mojej osobie.
Nim si� rozeszli, obwie�ci�em, �e wraz z przej�ciem bimbrowni na w�asno�� Moosu, wszystek samogon, jaki mam, przekazuj� w r�ce ludu. Moosu usi�owa� protestowa�, bo dot�d pozwalali�my zalewa� si� ma�ym gromadkom, lecz nigdy wszystkim naraz. Ale t�um krzycza�: Klosz! Klosz! i zacz�a si� huczna zabawa przed moim igloo. A kiedy trunek pocz�� im szumie� w g�owach i na dworze bawiono si� coraz ha�a�liwiej, ja w domu naradza�em si� z Angeitem i paru oddanymi mi lud�mi. Powiedzia�em im, co maj� robi�, i dok�adnie przyuczy�em, co m�wi�. Potem chy�kiem przemkn��em si� do lasu, gdzie mia�em dwoje sanek dobrze wy�adowanych i dwa nie przekarmione psie zaprz�gi. Wiosna, uwa�asz pan, by�a za pasem, �nieg okry�a skorupa lodu, s�owem, w sam raz, �eby ruszy� w drog� na po�udnie. Co wi�cej, tyto� si� sko�czy�. Spokojnie czeka�em w lesie, gdy� nie mia�em si� czego obawia�. Gdyby chcieli mnie �ciga�, psy mieli zapasione, a sami zbyt byli wyg�odzeni, �eby mnie dogna�. Poza tym wiedzia�em, jaka niespodzianka ich czeka, bo sam j� starannie przygotowa�em.
Najpierw przebieg� jeden m�j zausznik, a za nim drugi.
� O panie! � zawo�a� pierwszy ci�ko dysz�c. � W wiosce zrobi�a si� straszna chryja, wszyscy potracili g�owy i sami ju� nie wiedz�, czego ,chc�. Spili si�, jedni napinaj� ci�ciwy, inni si� k��c�. Jeszcze u nas nie by�o takiej awantury.
A drugi m�j zausznik m�wi:
� Zrobi�em, jake� kaza�, o panie. Szepta�em chytrze s�owa w ch�tne uszy i budzi�em wspomnienia dawnych czas�w. Kobieta Ipsukuk p�acze nad swoj� bied� i bogactwem, kt�re postrada�a. Tummasook zn�w si� uwa�a za wodza. A ludzie s� g�odni i wszystko si� w nich gotuje.
Trzeci powiedzia�:
� Neewak powywraca� o�tarze Moosu i odprawia zakl�cia przed starymi bogami, kt�rych czcili�my przez tyle lat. Ludzie wspominaj� bogactwa, co przeciek�y im przez gard�a i s� bezpowrotnie stracone. A Esanetuk, kt�ra jest sick tumtum, pobi�a si� z Kluktu i narobi�a szumu. Potem, jako c�rki jednej matki, wzi�y si� we dw�jk� do Tukelikety. Na sam koniec w tr�jk� jak trzy huragany uderzy�y na Moosu z wszystkich stron, a� uciek� z domu i wystawi� si� na po�miewisko. Bo m�czyzna, kt�ry nie umie sobie da� rady ze swym babi�cem, jest kpem.
W�wczas nadszed� Angeit.
� Straszne k�opoty spad�y na Moosu, o panie, bo tak d�ugo szepta�em ludziom na ucho, a� przyszli do niego i m�wi�, �e g�odni, i ��daj� spe�nienia wr�by. Wielkim g�osem wo�aj�: Itlwillie! Itlwillie! (Mi�so). Wi�c Moosu krzyczy swoim niewiastom, rozjuszonym z gniewu i pija�stwa, �eby zamkn�y g�by, i prowadzi plemi� do twoich spi�arni. Nakazuje m�czyznom otworzy� i naje�� si� do syta. A tu spi�arnie puste. Mi�sa ani kawa�ka. M�czy�ni stoj� niemi, lud zdj�o przera�enie. Po�r�d ciszy zabieram g�os:
� O Moosu, gdzie mi�so? O tym, �e by�o, dobrze wiemy. Czy� nie przynosili�my go z �ow�w? K�amstwem by�oby, gdyby� powiedzia�, �e jeden cz�owiek sam wszystko zjad�. A przecie� my�my z tego mi�sa nie widzieli nawet sk�ry i ko�ci. Gdzie jest mi�so, o. Moosu? B�g ci� s�yszy. Gdzie mi�so?
Ludzie wo�aj�: �B�g ci� s�yszy. Gdzie mi�so?� I szepcz� mi�dzy sob� zdj�ci strachem. W�wczas wszed�em w t�um. M�wi�em o okropnych, tajemnych sprawach, o nieboszczykach, co przemykaj� si� jak cienie i czyni� z�o, m�wi�em tak d�ugo, a� przera�eni zacz�li g�o�no krzycze� i zbili si� w gromadk� jak dzieci, kt�re si� boj� ciemno�ci. Neewak wyg�osi� mow�. Dowodzi�, �e wszystkie nieszcz�cia przysz�y z chaty Moosu. Gdy sko�czy�, sza� ludzi ogarn��, chwytali za w��cznie, k�y morsa, pa�ki i kamienie z morskiego brzegu. Moosu uciek� do chaty. Nie pi� hooch. Dlatego nie mogli go z�apa�, przewracali si� jeden na drugiego i dreptali w miejscu. Do tej chwili wyj� przed jego igloo, babiniec ha�asuje w �rodku, on te� si� drze, ale sam swego g�osu nie s�yszy.
� O Angeit, dobrze� si� spisa� � pochwali�em. � A teraz we� te puste sanki i chude psy, go� do igloo Moosu. Nim si� pijany lud po�apie, co robisz, czym pr�dzej rzu� Moosu na sanki i przywie� go tu.
Czekaj�c na powr�t Angeita, da�em par� dobrych rad moim wiernym towarzyszom. Moosu przyjecha� na sankach. Siniaki na jego twarzy �wiadczy�y, �e niewiasty dobrze si� z nim porachowa�y. Wypad� z sanek w �nieg i le��c u mych st�p p�aka�.
� O panie! � wo�a. � Przebaczysz s�udze twemu Moosu jego niecne post�pki! Ty� wielki cz�owiek! Na pewno przebaczysz!
� M�w mi �bracie�, Moosu, m�w mi �bracie� � szydzi�em. Ko�cem mokasyna podnios�em go na nogi. � B�dziesz mnie s�ucha�?
� Tak, panie � skamla� � zawsze.
� No to k�ad� si� przez sanki � prze�o�y�em bat do prawej d�oni. � K�ad� si� twarz� do �niegu. Tylko pr�dko, bo jeszcze dzi� ruszamy na po�udnie.
Kiedy si� nale�ycie u�o�y�, zacz��em ok�ada� go batem, za ka�dym uderzeniem wyliczaj�c winy, jakich si� wzgl�dem mnie dopu�ci�.
� To za niepos�usze�stwo w og�le � chlast! A to za niepos�usze�stwo w szczeg�le � chlast! chlast! To za Esanetuk! To dla dobra twej duszy! To za powag� twego urz�du! To za Kluktu! To za w�adz� od Boga! To za t�uste pierworodne baranki! A to i to za podatek dochodowy i bochny chleba tudzie� ryby! A to za ca�okszta�t twego niepos�usze�stwa! A to na koniec, �eby� odt�d by� stro�niejszy i nabra� rozumu! A teraz przesta� smarka� i wsta�! W�� rakiety �nie�ne, id� naprz�d i toruj drog� psom. Uwaga! Naprz�d! Marsz!
Tomasz Stevens u�miechn�� si� pod w�sem, zapali� pi�te cygaro i pu�ci� seri� k�ek pod sufit.
� Ale co si� sta�o z lud�mi w Tattarat? � zapyta�em. � Czy to nie nazbyt okrutne skaza� ich na �mier� g�odow�?
Roze�mia� si� i mi�dzy jednym k�kiem a drugim powiedzia�:
� A czy nie mieli t�ustych ps�w?