9583

Szczegóły
Tytuł 9583
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9583 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9583 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9583 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9583 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Michael Bond PADDINGTON PRZY PRACY Paddington At Work T�umaczy�a Anna Pajek Wydanie oryginalne: 1967 Wydanie polskie: 2000 ROZDZIA� PIERWSZY PADDINGTON NA MORZU Paddington obudzi� si� raptownie i mrugn�wszy kilka razy, aby przyzwyczai� wzrok do wieczornego �wiat�a, rozejrza� si� zaintrygowany po pok�adzie liniowca transatlantyckiego Karenia. Gdyby nie wiedzia�, �e to po prostu niemo�liwe (gdy� statek znajdowa� si� nadal o dwa dni �eglugi od Anglii, a co dopiero od numeru 32 przy Windsor Gardens), przysi�g�by, �e w�a�nie us�ysza� wo�aj�ce go znajome g�osy � i to nie tylko pana Browna, ale ca�ej reszty rodziny, nie wy��czaj�c pani Bird. Paddington zazwyczaj bardzo lubi� sny. Kilka z tych, kt�re przy�ni�y mu si� w przesz�o�ci, zw�aszcza po nader obfitych kolacjach, okaza�o si� bardzo interesuj�ce. Lecz kiedy tak rozgl�da� si� po pustyni pok�adzie, doszed� do wniosku, �e ten konkretny sen by� a� nazbyt realistyczny. Nasta�a w�a�nie pora dnia, kiedy zachodz�ce s�o�ce wyprawia dziwne rzeczy z cieniami, a poniewa� wi�kszo�� pasa�er�w znajdowa�a si� pod pok�adem i wok� nie by�o wida� nawet znajomej bia�ej marynarki stewarda, nied�wiadek prawie ju� zacz�� �a�owa�, i� nie zjad� jeszcze jednej porcji puddingu, kt�ry kucharz przyrz�dzi� tego wieczoru specjalnie dla niego. Zatrzymawszy si� tylko na chwil�, aby zanurzy� �ap� w stoj�cym nieopodal s�oju marmolady, mi� naci�gn�� g��biej na �epek kaptur p�aszcza, a potem ulokowa� si� na le�aku i spojrza� na umieszczon� w pobli�u wielk� blaszan� puszk� z napisem HERBATNIKI OSBORNE�A W�ASNO�� PANA P. BROWNA, DO ZJEDZENIA W PODRӯY. Paddington lubi� herbatniki Osborne�a, zw�aszcza te pokryte grub� warstw� marmolady, tote� wkr�tce cisz� wieczoru przerwa� monotonny odg�os chrupania. Podr� do najmroczniejszych zak�tk�w Peru, dok�d uda� si�, aby wzi�� udzia� w urodzinach cioci Lucy, mieszkaj�cej w Domu dla Emerytowanych Nied�wiedzi, by�a d�uga i bardzo przyjemna, lecz teraz, kiedy wyprawa zbli�a�a si� do szcz�liwego ko�ca, nied�wiadek coraz bardziej niecierpliwie wygl�da� chwili, gdy znowu zobaczy swoich przyjaci�. I w�a�nie t� t�sknot� uzna� za przyczyn� swego snu, niezwykle przypominaj�cego rzeczywisto��. Stopniowo kombinacja obfitego i jak�e smacznego posi�ku, morskiego powietrza oraz odleg�ego mruczenia silnik�w zrobi�a swoje. Wkr�tce Paddington spa� ju� tak mocno, �e nawet stuk herbatnika, kt�ry wypad� mu z �apy na pok�d, nie zdo�a� go obudzi�. Paddington nie by� pewien, kiedy to si� sta�o, ani jak d�ugo trwa�o, lecz nagle, ku swemu zdziwieniu, zn�w znalaz� si� w samym �rodku snu. A sen �w by�, o ile to w og�le mo�liwe, jeszcze bardziej realistyczny, ni� poprzedni. Wszystko zacz�o si�, kiedy upu�ci� herbatnik na szczycie stromo opadaj�cego wzg�rza w pobli�u Windsor Gardens. Zamiast pokruszy� si� lub cho�by p�asko upa��, herbatnik spad� na sw� cienk� kraw�d� i natychmiast zacz�� pod��a� w �lad za Paddingtonem. Co gorsza, z ka�d� mijaj�c� sekund� stawa� si� wi�kszy i wi�kszy, i zaczyna� toczy� si� coraz szybciej, i wreszcie Paddington zorientowa� si�, �e ucieka w panice wzd�u� Portobello Road, klucz�c pomi�dzy straganami. Na dodatek przez ca�y czas s�ysza� nawo�uj�cych go Brown�w, kt�rych jednak nie widzia�. A potem zdarzy�o si� najgorsze. W jednej chwili bieg� ulic�, ocieraj�c czo�o z potu i spogl�daj�c niespokojnie przez rami� na �cigaj�cy go herbatnik, a w nast�pnej czu� si� tak, jakby wpad� w wielk� ka�u�� melasy. Im usilniej stara� si� poruszy� nogami, tym bardziej stawa�o si� to niemo�liwe, a� wreszcie obudzi� si� raptownie, stwierdzaj�c, �e siedzi na pok�adzie, niemal dok�adnie zapl�tany w sw�j p�aszczyk. Kiedy wreszcie uda�o mu si� oswobodzi�, ku swemu zdumieniu spostrzeg�, �e nie tylko wpakowa� �ap� do s�oja z marmolad�, ale, miotaj�c si� w panice, przewr�ci� puszk� z herbatnikami. Spora ich cz�� wypad�a i le�a�a teraz na pok�adzie. Puszka � po�egnalny prezent od ciotki Lucy � by�a du�a i cho� si�ga� do niej do�� cz�sto, herbatnik�w zosta�o jeszcze ca�kiem sporo. Poniewa� nie mia� ochoty straci� cho�by jednego z nich, nast�pnych kilka sekund sp�dzi� na zbieraniu porozrzucanych ciasteczek i wrzucaniu ich z powrotem do puszki. W�a�nie podnosi� ostatnie, gdy nagle jego wzrok pad� na grupk� znajomo wygl�daj�cych postaci, kt�re niespodziewanie wy�oni�y si� z cienia na rufie. Nied�wiadek stan�� jak wryty i ju� mia� zamruga�, by pozby� si� zjawy, gdy postaci ruszy�y w jego stron�, wymachuj�c przy tym gwa�townie r�kami i wykrzykuj�c jego imi�. Paddington czym pr�dzej uszczypn�� si� kilka razy w �ap�, aby mie� pewno��, �e nie �ni, a potem zacz�� rozgl�da� si� w panice po pok�adzie, szukaj�c miejsca, w kt�rym m�g�by si� ukry�. Nie znalaz�szy niczego takiego, po�piesznie wepchn�� resztki marmolady do s�oika, chwyci� puszk� z herbatnikami i znikn�� w najbli�szych drzwiach prowadz�cych pod pok�ad. Po kilku sekundach wynurzy� si� po drugiej stronie statku, zerkn�� na pok�ad, aby przekona� si�, czy zjawy dalej go �cigaj�, a potem zatrzyma� si� przed drzwiami oznaczonymi czerwonym krzy�em i du�ym czerwonym napisem: LEKARZ OKR�TOWY. Paddington by� nied�wiadkiem o dzielnym sercu i kiedy zdarza�o si� co� niezwyk�ego, na og� a� si� pali�, aby dog��bnie zbada� spraw�. Jednak to, co wydarzy�o si� przed chwil� na pok�adzie, by�o tak nieprawdopodobne, i� uzna�, �e przyda mu si� opinia jeszcze jednej osoby. Lekarz okr�towy zdziwi� si� na widok Paddingtona. � Czy ma pan um�wion� wizyt�, panie nied�wiedziu? � zapyta� dziarsko. Paddington od�o�y� swoje rzeczy na pod�og� i przy�o�ywszy jedn� �ap� do pyszczka, drug� zamkn�� za sob� starannie drzwi. Poniewa� pysk mia� obro�ni�ty futrem, trudno by�oby powiedzie�, �e zblad� jak �ciana, jednak co� w wygl�dzie jego nosa oraz w postawie sprawi�o, �e lekarz zerwa� si� na r�wne nogi, powa�nie zaniepokojony. � Wielki Bo�e! � zawo�a�. � O co, u licha, chodzi? Paddington podszed� bli�ej i opad� na krzes�o, kt�re sta�o przed biurkiem. � Z pewno�ci� jakie� licho musia�o macza� w tym palce � stwierdzi� z�owr�bnie, ogl�daj�c si� niespokojnie przez rami�. Lekarz usiad� i przez chwil� wpatrywa� si� w Paddingtona niespokojnym wzrokiem. � Musz� powiedzie� � zacz��, pr�buj�c roz�adowa� nerwow� atmosfer� � �e wygl�da pan, jakby zobaczy� ducha. � Bo zobaczy�em � o�wiadczy� Paddington, kt�ry, zamkni�ty bezpiecznie w dobrze o�wietlonej kabinie, odzyska� nieco spokoju. � I to nie jednego, lecz pi��! � Pi��? � powt�rzy� lekarz. � O rety! Chyba lepiej b�dzie, jak mi pan o tym opowie. � No c� � zacz�� Paddington, bior�c g��boki wdech. � To si� zdarzy�o kr�tko po tym, jak �ciga� mnie jeden Osborne. � Co pana �ciga�o? � wykrzykn�� lekarz. � Herbatnik Osborne � powt�rzy� Paddington cierpliwie. Lekarz zachichota� nerwowo. � Jest pan pewien, �e nie by� to Bath Oliver, Garibaldi lub jeszcze inny rodzaj ciastka? � zapyta�. Paddington spojrza� na niego spod oka. � To by� Osborne � powt�rzy� stanowczo, podnosz�c puszk�. � Tak jest napisane na nalepce. Da�a mi je ciotka Lucy. Jeden wypad� z puszki, a potem goni� mnie wzd�u� Portobello Road. Lekarz spojrza� na Paddingtona, a potem na drzwi kabiny. Wygl�da�o to tak, jakby stara� si� oceni�, czy w razie potrzeby zdo�a jako� uciec. Cho� do tej pory obaj kilka razy natkn�li si� na siebie podczas podr�y, to nigdy dot�d ze sob� nie rozmawiali. W uporczywym spojrzeniu Paddingtona by�o co�, co sprawi�o, �e lekarz nagle poczu� si� nieswojo. � A zatem, herbatnik Osborne �ciga� pana wzd�u� Portobello Road? � zapyta�, jak gdyby nigdy nic. � W�a�nie � powiedzia� Paddington, zadowolony, i� doktor poj�� wreszcie, o co chodzi. � Na pocz�tku by� mu�y, wci�� r�s� i r�s�. A potem nie mog�em porusza� �apami. � Niemo�no�� ruszania �apami � powt�rzy� lekarz, pracowicie wszystko zapisuj�c. � Czu�em si� tak, jakbym mia� na nich o�owiane ci�arki � kontynuowa� Paddington. � O�owiane... ci�arki... � powtarza� za nim lekarz, nie przerywaj�c pisania. � Dobrze. Zobaczymy, czy ma�e nacieranie co� tu pomo�e. � Och, dzi�kuj� bardzo, teraz ju� wszystko w porz�dku � zapewni� go rado�nie Paddington. � To sta�o si� dlatego, �e niechc�cy wdepn��em w moj� marmolad� i jedna �apa utkwi�a mi w s�oiku. Lekarz okr�towy zdj�� okulary, chuchn�� na szk�a, po czym spojrza� najpierw na wyci�gni�t� �ap� nied�wiadka, a potem na wypolerowan� do po�ysku pod�og�, gdzie liczne plamy po marmoladzie znaczy�y szlak po�piesznego wtargni�cia Paddingtona. � Czy co� jeszcze si� wydarzy�o? � zapyta� z niesmakiem. Paddington przytakn��. � Widzia�em wszystkich Brown�w! � oznajmi� wstrz��ni�ty. � Brown�w? Br�zowych?1� powt�rzy� lekarz, nie ca�kiem pewny, czy dobrze us�ysza�. A nie zielonych albo niebieskich? Paddington obrzuci� lekarza jeszcze jednym surowym spojrzeniem. � Brown�w � powt�rzy� stanowczo. � Ca�� czw�rk�. I pani� Bird. � Pani� Bird!2 � wykrzykn�� lekarz. � Jest pan pewien, �e to nie by�a mewa? Mog�a dosta� si� na pok�ad, kiedy ostatni raz zawin�li�my do portu. Mewy cz�sto tak robi�. � Mewa! � wykrzykn�� Paddington oburzony. � To by�a pani Bird. Spod numeru 32 przy Windsor Gardens. Siedzia�em na pok�adzie... � Ach! � Twarz doktora rozpogodzi�a si� jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki. � A zatem siedzia� pan na pok�adzie, tak? � Tak � potwierdzi� Paddington. � Uci��em sobie poobiedni� drzemk�. A potem mia�em sen, tylko �e to nie by� sen. � Sp�dzi� pan tam ca�y dzie�? � zapyta� lekarz. � Na s�o�cu? � No c�, opala�em si� troch� rano, po wizycie w piekarni � przyzna� Paddington. � No i po po�udniu. � Wi�c cierpi pan na halucynacje, nied�wiedziu � powiedzia� lekarz z o�ywieniem, najwidoczniej bardzo zadowolony, �e w ko�cu uda�o mu si� rozwi�za� problem � Styka�em si� z tym ju� wcze�niej. Zbyt wiele s�o�ca i ludzie zaczynaj� widzie� r�ne rzeczy. Cho� musz� przyzna�, �e nigdy dot�d nie zetkn��em si� z nikim, kto twierdzi�by, �e goni� go herbatnik. Otworzy� szuflad� biurka i wyj�� z niej pude�eczko. � Sen, oto czego panu potrzeba. Du�o snu. Dam panu kilka tabletek, kt�re pomog� panu si� wyspa�. Paddingtonowi tymczasem coraz bardziej rzed�a mina. Kiedy za� us�ysza� s�owo �sen�, jeszcze bardziej zmarkotnia�. Nawet je�li niekt�re z jego marze� sennych by�y halucynacjami, jak na jeden dzie� i tak mia� do�� snu. � Ale ja naprawd� widzia�em Brown�w � poskar�y� si�, mocno zaniepokojony. � I to nie by� sen, bo si� uszczypn��em. A oni nie mogli pojawi� si� na pok�adzie, poniewa� s� teraz w Londynie. To musia�y by� duchy. � Bzdura! � wykrzykn�� lekarz. � Nie ma �adnych... Nagle umilk�, wbi� wzrok w co� znajduj�cego si� za prawym ramieniem Paddingtona, a jego twarz przybra�a bardzo dziwny wyraz. Prze�kn�� gwa�townie, przetar� okulary, a potem kurczowo chwyci� si� blatu biurka. � Hmm... a jak si� panu zdawa�o, ile duch�w pan widzia�? � Pi�� � odpar� Paddington i zacz�� po kolei wylicza�: � Pan Brown... Przy ka�dej kolejnej osobie lekarz coraz bardziej blad�, a kiedy nied�wiadek doszed� do pani Bird, twarz doktora straci�a wszelk� barw�. � Zamkn�� pan za sob� drzwi na klucz, kiedy pan tu wszed�, prawda? � zapyta� jak gdyby nigdy nic. � Chyba tak � powiedzia� Paddington, zaniepokojony wyrazem twarzy doktora. � Nie�atwo to zrobi�, gdy ma si� �apy, ale... Obejrza� si� i o ma�o nie spad� z krzes�a, poniewa� tu� przed jego oczami, w zgrabnym obramowaniu iluminatora3, widnia�o pi�� jak�e znajomych twarzy. Nie tylko oblicze pana Browna, kt�re przyci�ni�te do szyby i sp�aszczone wygl�da�o nader dziwacznie, lecz r�wnie� twarze pani Brown, Jonatana, Judyty i, oczywi�cie, pani Bird. Lekarz wyci�gn�� r�k� i si�gn�� na o�lep po s�uchawk�, nie odrywaj�c wzroku od okienka. � Z oficerem �andarmerii prosz�, tylko szybko! � warkn��. � I powiedzcie mu, by si� po�pieszy�. Co� dziwnego dzieje si� przed moj� kajut�. Wszystko w porz�dku, nied�wiedziu � powiedzia� nast�pnie do Paddingtona. � Nie ma potrzeby si� niepokoi�. Rzuci� s�uchawk� na wide�ki, spojrza� na Paddingtona i s�owa zamar�y mu na ustach. Ju� mia� wyja�ni�, �e pomoc jest w drodze, lecz kiedy spostrzeg� szkliste spojrzenie misia i jego sztywno wyci�gni�te, stercz�ce ku g�rze �apy, zorientowa� si�, �e jego pacjentowi jest ju� wszystko jedno. Pani Brown przetar�a czo�o Paddingtona odrobin� wody kolo�skiej. Nied�wiadek usiad� na koi4 i rozejrza� si� po kabinie. � Bogu niech b�d� dzi�ki! � zawo�a�a pani Brown. � My�leli�my, �e ju� nigdy nie dojdziesz do siebie. � Za ka�dym razem, gdy tylko na nas spojrza�e�, na powr�t traci�e� przytomno�� � powiedzia�a Judyta. � Naprawd� bardzo si� martwili�my. Paddington potar� oczy, jakby nie bardzo m�g� uwierzy� w to, co widzi. � S�dzi�em, �e jeste�cie halucy-co� tam � wyja�ni�. Pani Brown zwr�ci�a si� do m�a: � To wszystko twoja wina, Henryku. � Chcia�em zrobi� Paddingtonowi niespodziank� � usprawiedliwia� si� pan Brown. � Sk�d mog�em wiedzie�, �e we�mie nas za duchy? Pan Brown wygl�da�, jakby mia� ju� do�� ca�ego tego zamieszania. To on wpad� na pomys�, aby na zako�czenie wsp�lnych wakacji do��czy� do Paddingtona na statku i ostatnie dwa dni podr�y sp�dzi� razem. W�wczas wydawa�o si�, �e to doskona�y pomys�, i kiedy po po�udniu pa�stwo Brown weszli na pok�ad liniowca podczas jego ostatniego postoju, nie tylko z niecierpliwo�ci� wyczekiwali podr�y, ale te� umierali z ch�ci zobaczenia miny Paddingtona, kiedy si� zorientuje, kto jest z nim na statku. Jednak reakcja nied�wiadka przeros�a ich naj�mielsze oczekiwania i teraz pan Brown dostawa� za to bur�. � No c� � westchn�a pani Bird � musz� powiedzie�, �e gdybym by�a przekonana, i� kto� przebywa o setki mil ode mnie, a potem stan�a z nim twarz� w twarz na �rodku oceanu, te� by�abym zdenerwowana. � Zw�aszcza gdyby co� takiego zdarzy�o si� o zmroku � doda�a Judyta. � To musia�o by� przera�aj�ce do�wiadczenie. � Poza tym, nie tylko Paddington si� przestraszy� � wtr�ci� Jonatan. � Lekarz okr�towy te� raczej si� nie ucieszy�, gdy nas zobaczy�. � Zawsze m�wiono mi, �e marynarze to ludzie przes�dni � powiedzia�a pani Brown, przygl�daj�c si�, jak jej m�� si�ga do talerza pe�nego kanapek, ustawionego obok koi Paddingtona. � Moim zdaniem w niczym nie przypominasz ducha, Henryku. � Lekarz te� chyba tak nie my�la�, zw�aszcza gdy ju� otrz�sn�� si� z szoku � powiedzia�a Judyta. � Wygl�da� na strasznie zagniewanego. Brownowie wybuchn�li g�o�nym �miechem, kt�ry przerwa�o pukanie do drzwi kabiny. � To chyba moje kakao � o�wiadczy� dumnie Paddington. � Steward zawsze mi je przynosi, zanim p�jd� spa�. Pozostali wymienili spojrzenia. Drzwi otworzy�y si� i do kabiny wszed� ubrany w bia�� marynark� m�czyzna, nios�cy tac� z paruj�cym dzbankiem. � To mi dopiero �ycie! � wykrzykn�� pan Brown. � Musz� powiedzie�, �e z niecierpliwo�ci� oczekuj� dalszej podr�y. S�o�ce i gry na pok�adzie przez ca�y dzie�. A wieczorem nied�wiedzie kakao. Nawet duch nie m�g�by wymaga� niczego wi�cej! Paddington przytakiwa� gorliwie, a tymczasem steward postara� si� o dodatkowe kubki i zacz�� nalewa� do nich gor�cy nap�j. Nied�wiadek bardzo lubi� kakao, zw�aszcza takie, jakie podawano na statku � r�ni�ce si� nieco smakiem od napoju, kt�ry przyrz�dza�a pani Bird � a teraz, kiedy problem duch�w zosta� wreszcie rozwi�zany, nabra� dodatkowo apetytu na sw�j wieczorny przysmak, zw�aszcza �e mo�na nim by�o uczci� niespodziewane spotkanie z Brownami. Nied�wiadek spojrza� na dzbanek spoza ob�oczka g�stej pary. � Jest tylko jedna rzecz przyjemniejsza od wieczornego kubka kakao, panie Brown � oznajmi� po�r�d og�lnego aplauzu. � Dwa kubki kakao! ROZDZIA� DRUGI KOTWICE RZU�! Pan Brown rozgl�da� si� po szerokim pok�adzie Karenii z wielce zaintrygowanym wyrazem twarzy. � Czy kto� z was widzia� ostatnio Paddingtona? � spyta�. � Odnosz� wra�enie, �e nasz nied�wiadek zachowuje si� bardzo dziwnie. Reszta rodziny pod��y�a spojrzeniem za wzrokiem pana Browna, akurat na czas, by zobaczy� znajom� sylwetk�. Paddington przez chwil� wpatrywa� si� w niebo z bardzo dziwn� min�, a potem wr�ci� po�piesznie do relingu5. � Rano wszystko by�o jeszcze w porz�dku � powiedzia�a pani Brown. � Mam szczer� nadziej�, �e nic mu nie zaszkodzi�o. � By� mo�e co� chodzi mu po g�owie � zasugerowa�a pani Bird, kiedy Paddington odszed� od relingu, a potem omal nie prze�ama� si� w p�, pr�buj�c dostrzec co� na niebie. � Widzia�em, jak stuka� palcem w barometr � powiedzia� Jonatan. � O ma�o go nie st�uk�. � A z iluminatora w jego kabinie zwieszaj� si� jakie� wodorosty � doda�a Judyta. � To musi mie� co� wsp�lnego z pogod� � oceni� pan Brown, wracaj�c do czytania gazetki okr�towej. � Mo�e uwa�a, �e czeka nas sztorm. � Ojej! Mam nadziej�, �e nie � zawo�a� Jonatan. � Nie chcia�bym straci� dzisiejszego balu. � O ile znam Paddingtona � powiedzia� pan Brown � to on tak�e by tego nie chcia�. Mo�e dlatego si� martwi. Reszta rodziny, usatysfakcjonowana wyja�nieniami pana Browna, powr�ci�a do swoich zaj��. Poniewa� poranek Brownowie sp�dzili na zwiedzaniu statku, z przyjemno�ci� przystali na mo�liwo�� odpoczynku. Podr�owanie transatlantykiem, do z�udzenia przypominaj�cym ma�e p�ywaj�ce miasteczko, to zaj�cie emocjonuj�ce samo w sobie, a kiedy ma si� Paddingtona za przewodnika, tak�e nader m�cz�ce. Podczas d�ugiej podr�y Paddington zd��y� zaprzyja�ni� si� z wieloma cz�onkami za�ogi, wi�c poza obowi�zkow� wizyt� w sklepach, na basenie czy w r�nego rodzaju salach klubowych, rodzina Brown�w odwiedzi�a tak�e wiele innych miejsc, niedost�pnych zwykle dla pasa�er�w, takich jak piekarnia czy maszynownia. Jedyn� osob�, kt�rej nie zadowoli�y w pe�ni wyja�nienia pana Browna, by�a pani Bird. Jednak gospodyni Brown�w rozs�dnie nie wspomnia�a nic o tym, �e, o ile jej wiadomo, Paddington nie wie, i� tego wieczoru odb�dzie si� bal, a co dopiero, �e ma w nim uczestniczy�. Do�wiadczenie podpowiada�o jej, �e cokolwiek Paddington zamierza�, nie nale�a�o niczego przy�piesza�, i lepiej by�o pozostawi� sprawy ich w�asnemu biegowi. Paddington tymczasem, nie�wiadom wzbudzanego zainteresowania, zanurzy� �ap� w pobliskim dzbanku kakao, podni�s� j�, aby przekona� si�, z kt�rej strony wieje wiatr, a potem wychyli� si� za burt�, zerkaj�c niespokojnie na masy b��kitnych w�d w dole. Jak na jego gust, wszystko wygl�da�o o wiele za spokojnie. I nie chodzi�o o to, �e nied�wiadek tak bardzo lubi� burzliw� pogod�. Prawd� m�wi�c, podczas tych kilku sytuacji, kiedy Karenia dzielnie stawia�a czo�o sztormowi, a on zmuszony by� opu�ci� posi�ek, bardzo go to zdenerwowa�o, i to z paru powod�w. Lecz tym razem, jako jedyny spo�r�d setek pasa�er�w Karenii, mia� nadziej� nie tyle na burz�, co na pogorszenie si� pogody, kt�re spowolni�oby ruch statku. A wszystko to mia�o wiele wsp�lnego z bardzo wa�n� kwesti� pr�dko�ci i pokonywanej odleg�o�ci. Oficer, odpowiedzialny za dostarczanie pasa�erom rozrywek, codziennie organizowa� swego rodzaju zak�ady. Ot� ka�dy, kto chcia� wzi�� udzia� w grze, musia� zap�aci� wpisowe w wysoko�ci dziesi�ciu pens�w, a nast�pnie poda�, ile mil, jego zdaniem, zdo�a przeby� statek w ci�gu nast�pnych dwudziestu czterech godzin. Ten, kto wielko�� najbli�sz� rzeczywistej, zgarnia� ca�� pul�. Paddington przez kilka dni bawi� si�, udaj�c, i� bierze udzia� w grze, lecz tego ranka, po d�ugim namy�le, po raz pierwszy zdecydowa� si� po�wi�ci� ostatnie dziesi�� pens�w i zap�aci� wpisowe. W nadziei, i� wydarzy si� co� niespodziewanego, co spowolni bieg statku, nim ten zawinie do portu, opowiedzia� si� za jak najkr�tsz� pokonan� odleg�o�ci�. Teraz jednak, kiedy uwa�nie przyjrza� si� pogodzie, zacz�� �a�owa� swego pochopnego zaanga�owania, zw�aszcza �e na niebie nie wida� by�o ani jednej chmury. Morze by�o g�adkie jak szklana tafla, a statek zdawa� si� porusza� szybciej ni� kiedykolwiek. Paddington odszed� od relingu, westchn�� g��boko i skierowa� si� ku miejscu, gdzie odpoczywali Brownowie. Poniewa� by� z natury optymist�, nadal �ywi� nadziej�, �e jednak wydarzy si� co�, co przed�u�y podr�. Utrata dziesi�ciu pens�w to nic przyjemnego, a co dopiero, kiedy jest to ostatnie dziesi�� pens�w. Zastanawia� si� w�a�nie, czy by nie p�j�� do oficera odpowiedzialnego za rozrywki i nie wycofa� swoich pieni�dzy, kiedy pan Brown powiedzia� mu o wieczornym balu. Paddington lubi� imprezy towarzyskie, zw�aszcza niespodziewane, a kiedy us�ysza�, �e tego wieczoru ma odby� si� bal przebiera�c�w, szybko zapomnia� o zak�adach i, podekscytowany, rozmy�la� ju� tylko o wieczorze. � Chyba nigdy dot�d nie by�em na balu, kt�ry odbywa�by si� na statku, panie Brown � wykrzykn��. � Prawd� m�wi�c, ja tak�e � przyzna� pan Brown. � I musz� przyzna�, �e bardzo si� na niego ciesz�. � Wodzirejem ma by� sam Barry Baird � powiedzia� Jonatan. � To ten facet, kt�rego ogl�dali�my w telewizji. � Wyci�ga ludziom rzeczy z kieszeni bez ich wiedzy � doda�a Judyta. � A tak�e ich hipnotyzuje � uzupe�ni� Jonatan. Pan Brown wsta�. � Chyba ju� pora, aby�my poszli do biura i upewnili si�, �e dostaniemy jakie� kostiumy � powiedzia�. � Bo je�li ich zabraknie, paru osobom zrzednie dzi� mina. � Ja chcia�bym by� Robin Hoodem! � zawo�a� Jonatan. � A ja chyba Markiem Antoniuszem � powiedzia� z namys�em jego ojciec � A ty, Paddingtonie? Jednak Paddington zd��y� si� ju� oddali�. Niecz�sto pozwalano mu si� przebiera�, teraz wi�c musia� dopilnowa�, aby by� pierwszym w kolejce po kostium. Nie tylko on niecierpliwie wyczekiwa� balu. Stopniowo, w miar� jak s�o�ce chyli�o si� ku zachodowi, na statku zacz�y pojawia� si� flagi i inne dekoracje, a tak�e grupki dziwacznie przyodzianych, wyra�nie podekscytowanych pasa�er�w. � Uwa�am, �e Paddington m�g�by w og�le si� nie przebiera� � powiedzia� pan Brown, kiedy czekali na nied�wiadka przy drzwiach sali tanecznej. � Widzia�em ju� co najmniej sze�� nied�wiedzi. � Och! � wykrzykn�a pani Bird. � To chyba nie mo�e by� on...? Wskaza�a parasolk� zbli�aj�c� si� ku nim posta�, odzian� w co�, co wygl�da�o jak kostium zrobiony z harmonii i kawa�ka bia�ego kartonu. � Zgadza si�, to Paddington � potwierdzi�a Judyta. � Poznaj� jego kapelusz. � Chyba niezbyt pasuje do stroju wieczorowego oceni�a pani Brown. � Paddington wygl�da jak pingwin, kt�ry balowa� przez ca�� noc. � Pingwin, te� mi co�! � wykrzykn�� Paddington z oburzeniem. � Jestem Beau6 Brummel, s�ynny dandys7 i elegant. � Beau Brummel! � powt�rzy� Jonatan. � My�la�em, �e on umar�, zanim wynaleziono smoking. � Musz� powiedzie�, �e wed�ug mnie wygl�dasz raczej jak wykusz8 � powiedzia� pan Brown, spogl�daj�c na gors9 Paddingtona. Nied�wiadek przys�uchiwa� si� temu, co m�wi� jego przyjaciele, i z ka�d� chwil� czu� si� bardziej nieswojo. � Nie zosta�o im zbyt wiele kostium�w w moim rozmiarze � wyja�ni� w ko�cu, spogl�daj�c srogo na pana Browna. � No c�, kimkolwiek by� Beau Brummel, z pewno�ci� nie mia� na gorsie plam po marmoladzie � doda� niepewnie pan Brown, nie zwa�aj�c na �on�, kt�ra w�a�nie wymierzy�a mu kuksa�ca. � To nie marmolada, panie Brown � wyja�ni� Paddington. � To klej! � Klej! � powt�rzy� pan Brown. � Jak, u licha, uda�o ci si� wysmarowa� sobie gors klejem? � Prawd� m�wi�c, mia�em z tym gorsem troch� k�opotu � wyja�ni� Paddington. � Trudno go za�o�y�, gdy ma si� �apy, wi�c stale mi si� przekr�ca�. Musia�em po�yczy� troch� specjalnego kleju stolarskiego. Brownowie wymienili spojrzenia. � No c�, ka�dy mo�e przyj�� ubrany, jak mu si� podoba � podsumowa� pan Brown. � W�a�nie � doda�a pani Bird, wchodz�c za m�em do sali, w kt�rej mia� odby� si� bal. � A skoro �adne z nich nigdy nie widzia�o Beau Brummela, to jakim prawem mieliby krytykowa� kostium Paddingtona? � Co do mnie, to uwa�am, �e wygl�dasz bardzo elegancko � powiedzia�a Judyta, �ciskaj�c �ap� nied�wiadka. Paddington bardzo lubi� zespo�y muzyczne, zw�aszcza je�li gra�y g�o�no, a zesp� na statku, chocia� nieliczny, spisywa� si� pod tym wzgl�dem bardzo dzielnie. Tym bardziej �e ka�dy z muzyk�w musia� gra� na kilku instrumentach jednocze�nie. Pod koniec pierwszego utworu Paddington przy��czy� si� do oklask�w, a potem rozsiad� si� wygodnie, poniewa� dyrygent, sk�oniwszy si� kilka razy publiczno�ci, podni�s� d�o� i da� znak, aby zagrano fanfary na tr�bce, zwiastuj�ce pojawienie si� na scenie Barry�ego Bairda, mistrza ceremonii. � Wszystko w porz�dku, Paddingtonie? � spyta�a pani Brown, kiedy spostrzeg�a, �e nied�wiadek z zainteresowaniem przygl�da si� swoim �apom. � Chyba tak, dzi�kuj�, pani Brown � odpar� Paddington niepewnie. � Tylko jako� tak dziwnie mi si� klaszcze. Pani Brown otworzy�a usta, lecz rozmy�li�a si�. Niekt�rych spraw lepiej by�o nie zg��bia�, zw�aszcza je�eli dotyczy�y Paddingtona. Tymczasem na ma�ej scenie Barry Baird chwyci� mikrofon i u�miechn�� si� szeroko do publiczno�ci. � Halo! Halo! Halo! � zawo�a� dono�nie. � Jak tam, moi starzy kumple marynarze? � Dobrze, dzi�kujemy bardzo, panie Baird! � wykrzykn�� Paddington ze swego miejsca w pierwszym rz�dzie, unosz�c grzecznie kapelusz. Barry Baird wydawa� si� z lekka zdziwiony faktem, i� uzyska� odpowied� na swoje pytanie. � Mia�em ju� na scenie ptaka � powiedzia� spogl�daj�c na kostium Paddingtona � ale nigdy na samym pocz�tku przedstawienia. � Widz�, �e nie�le si� pan wystroi� � m�wi� dalej, wskazuj�c na nied�wiadka � i nawet w�o�y� pan futro! Widzowie roze�mieli si� i zacz�li klaska�, tylko Paddington wpatrywa� si� w pana Bairda jednym ze swoich najbardziej srogich spojrze�. Pan Baird, podchwyciwszy k�tem oka to spojrzenie, czym pr�dzej odwr�ci� wzrok i kontynuowa� wyst�p. � Co to takiego? � zapyta�. � Co to jest? Za odpowied� nie oferuj� �adnej nagrody. Ma zielon� g�ow�, sze�� ow�osionych n�g i jedno fioletowe oko? � Ja te� tego nie wiem, panie Baird! � krzykn�� Paddington, kt�ry nie raz ogl�da� wyst�py Barry�ego Bairda w telewizji � ale w�a�nie co� takiego siedzi panu na grzbiecie! Oklaski wybuch�y ze wzmo�on� si��. Barry Baird zakry� d�oni� mikrofon, wychyli� si� poza kr�g �wiate� i spojrza� w d� na Paddingtona. � To Barry Baird rozbawia dzisiaj publiczno��, nied�wiedziu � sykn��. � To tyle, je�li chodzi o dowcipy i humor � oznajmi� g�o�no, wyprostowa� si� i b�ysn�� w szerokim u�miechu �nie�nobia�ymi z�bami. � Teraz zajmiemy si� powa�niejsz� cz�ci� naszego przedstawienia. Panie i panowie, oto najszybszy pokaz, jaki kiedykolwiek widzieli�cie. Tu� przed waszymi oczami, bez luster i bez oszustwa, opr�ni� kieszenie ka�dego d�entelmena, kt�ry zechce tu do mnie przyj��, a on nawet si� nie zorientuje! A zatem, panie i panowie, czekam na ochotnika... � O rety! � j�kn�� Jonatan, widz�c poruszenie w pierwszym rz�dzie. � To na pewno Paddington! Kiedy Barry Baird zorientowa� si�, kto ku niemu zmierza, jakby nieco straci� ze swej niespo�ytej energii, lecz g�o�no zawo�a�: � Du�e brawa, panie i panowie! Du�e brawa dla tego m�odego pana nied�wiedzia, kt�ry zg�osi� si�, by mu opr�ni� kieszenie! � B�dzie mia� szcz�cie, je�eli uda mu si� wyj�� cokolwiek z kieszeni Paddingtona � mrukn�� pan Brown. Barry Baird da� znak orkiestrze, by zacz�a gra�, a potem, nie milkn�c ani na chwil�, zacz�� kr��y� wok� Paddingtona, jego r�ce za� w�drowa�y p�ynnym ruchem w g�r� i w d� niczym dwa w�e. Kiedy w d�oniach magika pojawi� si� najpierw o��wek, a potem notes, publiczno�� westchn�a z zachwytu. Paddington tak�e wydawa� si� zaskoczony, poniewa� niczego nie poczu�. Sztukmistrz tymczasem da� znak orkiestrze, aby zwi�kszy�a tempo, a potem jeszcze raz okr��y� Paddingtona, b�yskaj�c z�bami w �wietle reflektor�w i wymachuj�c ramionami w takt muzyki. Nagle zamar� i stan�� w p� kroku, a potem powoli wyci�gn�� d�o� z bocznej kieszeni smokingu Paddingtona. � Ueee! � krzykn��, nim zdo�a� si� powstrzyma�. � Co ty tam masz, nied�wiedziu? Muzyka umilk�a, a Paddington zacz�� z zainteresowaniem przygl�da� si� d�oni sztukmistrza. � To chyba kanapka z marmolad�, panie Baird � odpar� rado�nie. � Schowa�em j� tam na wypadek nag�ej potrzeby i chyba troch� si� pogniot�a. Barry Baird, kt�ry wygl�da�, jakby sam znalaz� si� w nag�ej potrzebie, przez chwil� spogl�da� na swoj� d�o�, nie wierz�c w�asnym oczom, a potem zachichota� nerwowo i odwr�ci� si� do publiczno�ci. � Zdarza�o mi si� wpakowa� w r�ne tarapaty, ale nigdy jeszcze nie wpakowa�em r�ki w kanapk� z marmolad� � powiedzia� z udawan� weso�o�ci�. Wytar� d�o� jedwabn� chusteczk�, kt�r� wyj�� z kieszonki na piersi, po czym osuszy� czo�o i podni�s� r�k�, aby uciszy� publiczno��. � Chcia�bym � zawo�a�, przechodz�c do nast�pnej cz�ci przedstawienia � by wszyscy unie�li w g�r� d�onie i z��czyli je jak do oklask�w. Publiczno�� uczyni�a, o co j� poproszono, a magik wyj�� w tym czasie z kieszeni kawa�ek sznurka, przywi�za� do jednego ko�ca klucz i zacz�� ko�ysa� nim jak wahad�em. � A teraz � powiedzia�, gdy g��wne �wiat�a przygas�y i ko�ysz�cy si� miarowo klucz o�wietlono tylko jednym reflektorem � chc�, aby�cie uwa�nie obserwowali, jak klucz przesuwa si� z lewej strony na praw�... potem na lew�... na praw�... na lew�... G�os pana Bairda cich� coraz bardziej, a �wiat�o stopniowo przygasa�o. � Widzia�em ju� t� sztuczk� � zachichota� pan Brown. � Zaczekajcie, a� znowu zapal� si� �wiat�a. Zawsze znajdzie si� kto�, kto nie b�dzie m�g� roz��czy� d�oni. � Ojej! � j�kn�a Judyta, gdy nagle zrobi�o si� widno i publiczno�� odetchn�a z ulg�. Sp�jrzcie, kto to jest tym razem! � Jestem doprawdy zdziwiona � powiedzia�a pani Bird � Pomy�la�abym raczej, �e to Paddington zahipnotyzuje pana Bairda jednym ze swoich srogich spojrze�, nie odwrotnie. Publiczno�� umilk�a, z rosn�cym napi�ciem przygl�daj�c si� walce, jak� Paddington stoczy�, aby wyzwoli� d�onie z w�asnego u�cisku. Nawet Barry Baird wydawa� si� zaskoczony skuteczno�ci� swego triku. � Nie przejmuj si�, nied�wiedziu! � zawo�a�. � Zaraz ci pomog�. Bez dalszych ceregieli stan�� przed Paddingtonem i wykona� kilka gwa�townych ruch�w, strzelaj�c przy tym palcami. Widzowie zamarli, bowiem wysi�ki pana Bairda na nic si� nie zda�y, i cho� Paddington coraz mocniej si� szarpa�, jego �apy pozosta�y z��czone. Po kilku minutach Barry Baird wyprowadzi� nied�wiadka za kurtyn�, a potem wr�ci� na scen�. � Przykro mi � powiedzia� czerwony na twarzy � ale ten m�ody nied�wied� nadal pozostaje pod wp�ywem sugestii. Miejmy nadziej�, �e za jaki� czas samo mu przejdzie. Cho� Barry Baird pr�bowa� kontynuowa� przedstawienie, czar prys� i ani on, ani widzowie nie mieli ju� ochoty ogl�da� dalszych sztuczek. Brownowie po prostu wyszli z sali i kr��yli teraz po statku, staraj�c si� odnale�� nied�wiadka. � Gdzie on si� m�g�, u licha, podzia�? � zawo�a� pan Brown, kiedy sko�czyli przeszukiwa� okolice sali balowej. � Nie m�g� odej�� zbyt daleko � powiedzia�a pani Brown. � Zw�aszcza z �apami w g�rze. � Mo�e wr�ci� do swojej kabiny � wtr�ci� si� do rozmowy jeden ze steward�w, kt�ry pomaga� w poszukiwaniach. Ruszy� wzd�u� korytarza i otworzy� drzwi na jego ko�cu. � Ani widu, ani s�ychu � stwierdzi�, zajrzawszy do �rodka. � Mniejsza z tym � powiedzia� pan Brown. � Zaczekamy tu kilka minut. Wcze�niej czy p�niej na pewno si� pojawi. Pan Brown stara� si�, by jego g�os brzmia� weso�o, lecz z ka�d� chwil� stawa�o si� to trudniejsze. Mija�y kolejne minuty, a Paddingtona nadal nie by�o. � Nie my�licie chyba... � zacz�a pani Brown po jakim� czasie. � To znaczy... chyba nie m�g� wypa�� za burt�, ani nic takiego, prawda? � Je�li tak si� sta�o, a on nadal mia� �apy z��czone nad g�ow�... � zacz�a Judyta. � Jak znam Paddingtona � wtr�ci� pan Brown po�piesznie � to raczej wpad� do misy z p�czkami. Wsta� i po raz kolejny spojrza� na zegarek. � Mimo wszystko chyba ju� pora co� z tym zrobi�. Cho� jeden B�g wie, od czego powinni�my zacz��. Pani Bird chwyci�a mocniej parasolk�. � Ja tak�e to wiem � powiedzia�a stanowczo. � Zaczn� od kapitana. Co powiedziawszy, odmaszerowa�a korytarzem, pozostawiaj�c reszt� rodziny jeszcze bardziej zmartwion� � o ile to w og�le by�o mo�liwe. Cho� bowiem pani Bird czasami bardzo stanowczo obchodzi�a si� z Paddingtonem, to kiedy chodzi�o o jego dobro czy bezpiecze�stwo, nie obawia�a si� naruszy� spokoju �adnej wa�nej osoby. Po chwili wzmo�ony ruch na statku u�wiadomi� Brownom, �e i tym razem gosposia osi�gn�a cel. Gdzie� pod pok�adem rozleg� si� dzwonek alarmowy, a potem us�yszeli buczenie syren i statek zacz�� zwalnia�. � O rany! � krzykn�� Jonatan, kiedy od strony dziobu statku dobieg� ich charakterystyczny brz�k. � Sytuacja musi by� powa�na. Wygl�da na to, �e maj� zamiar rzuci� kotwic�! Kapitan Karenii podni�s� wzrok i spojrza� na stoj�c� przed jego biurkiem grup�. By� ranek nast�pnego dnia i nie tylko Brown�w, ale te� kilka os�b spo�r�d za�ogi wezwano, by stawi�y si� przed kapitanem i wyja�ni�y, co zasz�o poprzedniego wieczoru. � A wi�c to jest ten m�ody nied�wied�, kt�ry spowodowa� ca�e zamieszanie? � zapyta� kapitan, spogl�daj�c na Paddingtona. � Nie s�dz�, �eby to by�a jego wina � wyja�ni� g��wny mechanik, przychodz�c Paddingtonowi z odsiecz�. � Gdyby kto� krzykn�� �nied�wied� za burt�� zamiast �cz�owiek za burt��, wiedzia�bym, kogo szukacie. Przez ca�y czas siedzia� w moim warsztacie, a ja pr�bowa�em rozdzieli� mu �apy. � Nie rozumiem jednak � powiedzia� pan Brown � jak to si� sta�o, �e od razu ich nie roz��czy�e�. � To przez ten specjalny klej, kt�rego u�y�em do przymocowania gorsu � wyja�ni� Paddington. � Widocznie troch� zosta�o mi na �apach. � A potem, kiedy je z��czy�, nie m�g� ju� ich rozdzieli� � powiedzia� Barry Baird, kt�ry wygl�da� teraz znacznie weselej ni� poprzedniego wieczoru. � Musz� przyzna�, �e mocno mnie to zmartwi�o. � Podobny klej znajduje si� w moim zestawie majsterkowicza, tatusiu � powiedzia� Jonatan. � To jaki� nowy produkt, kt�ry dzia�a jedynie wtedy, gdy posmaruje si� nim obie klejone powierzchnie. � Widocznie zabrudzi�em nim obie �apy. Dlatego tak dziwnie mi si� klaska�o. � A ten klej, kiedy ju� raz z�apie, trzyma naprawd� mocno. Musz� przyzna�, �e ten m�ody nied�wied� przysporzy� mi sporo pracy � doda� mechanik. � Przypuszczam, i� zdaje pan sobie spraw�, nied�wiedziu, �e z pa�skiego powodu musia�em wczoraj zatrzyma� maszyny? � Zatrzyma� maszyny? � zawo�a� zdumiony Paddington. � Tak, Paddingtonie � wyja�ni�a Judyta. � Kapitan chcia� przez to powiedzie�, �e musia� zatrzyma� statek, poniewa� s�dzi�, �e wypad�e� za burt�. � Na moim statku nikt dot�d nie wypad� za burt�, a co dopiero nied�wied� � mrukn�� kapitan. � Tym razem te� przecie� nikt nie wypad�, prawda? � zauwa�y�a Judyta. Kapitan namy�la� si� przez chwil�. � Masz racj�, m�oda damo � powiedzia� w ko�cu. � K�opot polega na tym, �e b�d� musia� uwzgl�dni� to wydarzenie w dzienniku pok�adowym, a jego opis nie b�dzie wygl�da� najlepiej. Zw�aszcza kiedy ten sam nied�wied� wygrywa zak�ady, poniewa� nie przep�yn�li�my wczoraj tylu mil, ilu spodziewali si� pasa�erowie. To wszystko b�dzie wymaga�o dok�adnych wyja�nie�. � Co takiego? � powt�rzy� Paddington, ledwie mog�c uwierzy� w�asnym uszom. � To ja wygra�em zak�ady? � Ca�e pi��dziesi�t funt�w i siedemdziesi�t pi�� pens�w � wtr�ci� pierwszy oficer, wr�czaj�c Paddingtonowi wielk� kopert�. � Powinien pan to przeliczy�, aby si� upewni�, czy wszystko jest w porz�dku. � Moje gratulacje, nied�wiedziu � powiedzia� kapitan, ujmuj�c drug� �ap� Paddingtona. � Lecz lepiej by by�o � doda� stanowczo � gdyby�, podr�uj�c statkiem nast�pnym razem, nie zrobi� czego� podobnego. Wzbudzi�oby to moje podejrzenia i musia�bym zaku� ci� w kajdany. Paddington spojrza� na kapitana, przestraszony. � Nie s�dz�, bym pr�dko wybra� si� zn�w do Peru � zapewni� po�piesznie. Kapitan u�miechn�� si� szeroko. � Skoro tak � powiedzia�, spogl�daj�c na zegar � zwa�ywszy, �e prawie zako�czyli�my podr�, proponuj�, aby�my spotkali si� przy moim stole i zjedli razem �niadanie. Nast�pna okazja mo�e si� ju� nie nadarzy�. � No c�, uwa�am, �e mia�e� szcz�cie, Paddingtonie � powiedzia�a pani Brown, kiedy szli za innymi korytarzem. � Nie ma zbyt wielu nied�wiedzi, kt�re mog�yby si� poszczyci� tym, �e zosta�y zaproszone do kapita�skiego sto�u. W jadalni kapitan powiedzia�: � Kiedy tak o tym my�l�, to chyba nie mia�em dot�d zaszczytu zaprosi� do sto�u �adnego nied�wiedzia. Zw�aszcza takiego, kt�ry wygra� zak�ady. ROZDZIA� TRZECI PADDINGTON KUPUJE UDZIA�Y Pierwszego dnia po powrocie na Windsor Gardens Paddington by� bardzo zaj�ty. Pomijaj�c ju� rozpakowywanie, trzeba by�o jeszcze z�o�y� liczne wizyty, opowiada� o podr�y � nie raz, lecz wiele razy wielu osobom � zbada� zawarto�� szafek i kredens�w, posiedzie� na znajomych krzes�ach, jednym s�owem, wykona� tysi�c czynno�ci, by zn�w si� zadomowi� na starych �mieciach. Wszyscy witali go tak serdecznie i tak ch�tnie przys�uchiwali si� opowie�ciom, �e godziny mija�y niepostrze�enie, i kiedy wreszcie nadesz�a pora, by uda� si� na spoczynek, nied�wiadek czu� si� tak, jakby w og�le nie wyje�d�a�. Po tygodniach sp�dzonych na koi przyjemnie by�o znale�� si� we w�asnym ��ku, zw�aszcza �e pod nieobecno�� Paddingtona pan Brown kaza� odnowi� jego pok�j. �ciany pomalowano na delikatny, b��kitny kolor, a meble na bia�o. W pokoju znalaz�o si� te� miejsce na tablic� do przypinania notatek oraz na zupe�nie nowy dywan. � Ten stary by� ju� nieco przetarty � wyja�ni�a pani Brown, kiedy nast�pnego ranka przynios�a nied�wiadkowi �niadanie do ��ka. � Teraz kupili�my ci dywan we wzorek, �eby nie by�o na nim wida� plam po marmoladzie. � Plam po marmoladzie! � wykrzykn�� oburzony Paddington. � Tak jest, plam po marmoladzie � powt�rzy�a pani Bird stanowczo, odsuwaj�c zas�ony i wpuszczaj�c do pokoju kaskad� s�onecznego �wiat�a. � Stary dywan by� tak sztywny od zaschni�tej marmolady, �e musieli�my przeci�� go na p�, gdy� nie da� si� z�o�y�. Pani Brown spojrza�a niespokojnie na Paddingtona. � Zaplanowa�e� ju� co� na dzisiejszy ranek? � spyta�a. Mi� z namys�em zanurzy� �ap� w s�oju z marmolad�. � W�a�ciwie nie, pani Brown � odpowiedzia� z wahaniem. � Chcia�em tylko troch� pochodzi� po sklepach, no i umie�ci� moj� wygran� w banku, gdzie by�aby bezpieczna. � Znakomity pomys� � przyzna�a pani Brown. � Niech�tnie my�l� o tym, �e chodzisz po mie�cie z tak du�� kwot� w walizce. Nie wiadomo, co mo�e si� zdarzy�. Odpowied� Paddingtona najwyra�niej sprawi�a pani Brown ulg�. W ci�gu ostatnich paru tygodni pod numerem 32 przy Windsor Gardens panowa� b�ogi spok�j, a tego ranka pani Brown obudzi�a si�, dr�czona niemi�ym przeczuciem, i� ten stan rzeczy wkr�tce ulegnie zmianie. � Nie chwali�abym dnia przed zachodem s�o�ca � stwierdzi�a pani Bird ponuro, kiedy pani Brown podzieli�a si� z ni� swoimi spostrze�eniami. I chocia� nie powiedzia�a nic wi�cej, ona tak�e mia�a uczucie, i� do�wiadczaj� w�a�nie ciszy przed burz�. Jednak, pomimo z�ych przeczu�, nawet pani Bird nie mog�a wiele zarzuci� Paddingtonowi, kiedy w jaki� czas p�niej pojawi� si� u kuchennych drzwi, ubrany i got�w stawi� czo�o �wie�o�ci poranka. Jego wyszczotkowane starannie futro b�yszcza�o w s�o�cu i nawet stary p�aszczyk wygl�da� niezwykle porz�dnie. Nied�wiadek opu�ci� dom i po�pieszy� ulic� w kierunku Portobello Road, trzymaj�c w jednej �apie swoj� walizeczk�, a w drugiej dzier��c bardzo powa�nie wygl�daj�c� broszur�, zatytu�owan� BANK FFLOYDA. Zatrzyma� si� tylko na chwil�, by wst�pi� do piekarni i odnowi� sta�e zam�wienie na bu�eczki, a tak�e pogaw�dzi� o swoich przygodach podczas podr�y. Nast�pnie po�pieszy� do sklepu ze starociami, nale��cego do jego przyjaciela, pana Grubera. Paddington zazwyczaj jada� z panem Gruberem drugie �niadanie, chcia� wi�c go uprzedzi�, �e dzi� mo�e si� nieco sp�ni�. Nied�wiadek cieszy� si� w�r�d sprzedawc�w na rynku du�� popularno�ci�, tote� pokonanie Portobello Road zaj�o mu wi�cej czasu, ni� sobie zaplanowa�. Kiedy wreszcie stan�� u drzwi banku, dochodzi�a dziesi�ta. Z zadowoleniem stwierdzi�, �e jest pierwszy w kolejce, a potem, rozejrzawszy si� podejrzliwie dooko�a, by sprawdzi�, czy nikt go nie obserwuje, przysiad� na chodniku, wyj�� z walizki plik banknot�w i zacz�� je przelicza�. Paddington ju� od do�� dawna posiada� konto w lokalnym oddziale banku Ffloyda, ale cho� od czasu do czasu sk�ada� w nim wizyt�, aby porozmawia� z dyrektorem i upewni� si�, �e wszystko jest w porz�dku, rzadko miewa� okazj�, by wp�aci� na konto pieni�dze. Ju� z g�ry cieszy� si� na to wydarzenie. Banknoty by�y nowe, sztywne i raczej trudno by�o je rozdziela�, maj�c do dyspozycji jedynie �apy, tote� nied�wiadek wkr�tce zapomnia� o bo�ym �wiecie, zupe�nie poch�oni�ty swym zaj�ciem. Trwa�o to a� do chwili, kiedy na chodnik pad� czyj� cie� i nied�wiadek zorientowa� si�, �e nie jest ju� sam. Po�piesznie wepchn�� banknoty pod p�aszcz i spojrza� w g�r� na wysokiego, dystyngowanie wygl�daj�cego m�czyzn�, ubranego w czarny p�aszcz i melonik. M�czyzna uchyli� grzecznie kapelusza. � Prosz� mi wybaczy�, nied�wiedziu � powiedzia�. � Zobaczy�em przypadkiem, czym si� pan zajmuje, i tak sobie pomy�la�em, i�, by� mo�e, zjawili�my si� tu w tym samym celu. Paddington, nie chc�c, by nieznajomy patrzy� na niego z tak wysoka, czym pr�dzej zerwa� si� na r�wne nogi i nie wypuszczaj�c ukrytych pod p�aszczem banknot�w, drug� �ap� uchyli� kapelusza. � Nie s�dz�, �ebym pojawi� si� tu w jakim� celu � powiedzia�. � Przyszed�em z�o�y� pieni�dze w banku. � Ziarnko do ziarnka � powiedzia� m�czyzna z aprobat� w g�osie � a zbierze si� miarka. To moje ulubione przys�owie. � Och, to nie s� �adne ziarnka � powiedzia� Paddington. � To funty. Wygra�em ponad pi��dziesi�t funt�w w zak�adach na statku. � Pi��dziesi�t funt�w! � powt�rzy� m�czyzna, wielce zainteresowany. � Chyba nie chce mi pan powiedzie�, �e zamierza z�o�y� je wszystkie w banku? � Nie ca�e pi��dziesi�t funt�w � powiedzia� Paddington. � Cz�� pieni�dzy chcia�bym przeznaczy� na prezenty. M�czyzna uj�� Paddingtona pod rami� i poprowadzi� wzd�u� ulicy. � Jak dobrze, �e si� spotkali�my! � wykrzykn��. � To przeznaczenie. � Rozejrza� si� dooko�a, a potem �ciszy� g�os i powiedzia�: � Gdyby mi pan wyzna�, �e przyszed� wyp�aci� swoje pieni�dze, wcale bym si� nie zdziwi�. Mi�dzy nami m�wi�c, z tym bankiem nie wszystko jest jak nale�y. Paddington s�ucha� zdumiony. � Co takiego? � zawo�a�. � Nie wszystko jest jak nale�y? � Ciii... � M�czyzna przy�o�y� palec do ust i wci�gn�� Paddingtona do pobliskiej bramy. � Nie tak g�o�no, nied�wiedziu � wyszepta� po�piesznie. � M�g�by� wywo�a� panik�, a wtedy nie wiadomo, co mo�e si� wydarzy�. Wyjrza� na ulic�, a potem przez chwil� z namys�em przygl�da� si� Paddingtonowi, jakby zastanawiaj�c si�, czy mo�e mu zaufa�. � Wygl�da pan na �wiatowego nied�wiedzia � powiedzia� w ko�cu. � Tak sobie pomy�la�em... Czy m�g�by mi pan powiedzie�, na czym w tej chwili stoimy? � Na chodniku � odpar� natychmiast Paddington, mocno zdziwiony. � Aha! � zawo�a� m�czyzna. � Ale czy mo�e pan powiedzie�, co znajduje si� pod chodnikiem? � Ziemia � powiedzia� Paddington niepewnie. M�czyzna zachichota�, a potem wyci�gn�� z wewn�trznej kieszeni ma�� szklan� fiolk�, wype�nion� ciemnym p�ynem. � Zdradz� ci sekret, nied�wiedziu � powiedzia�, podnosz�c fiolk� do �wiat�a. � Ropa! Oto, na czym stoimy. Ropa warta miliony funt�w. Machn�� d�oni� w kierunku ciemnej plamy na jezdni. � Dziewi��dziesi�t dziewi�� os�b na sto � m�wi� dalej � powiedzia�oby, �e ta ropa wyciek�a po prostu z czyjego� samochodu. Nie zdaj� sobie sprawy, �e ona przes�cza si� przez grunt pod ich stopami. M�wi� panu... ka�dy, kto nie zwlekaj�c kupi udzia�y Sp�ki Naftowej Portobello, zarobi fortun� ju� tylko na samych procentach. � Sp�ka Naftowa Portobello? � wykrzykn�� Paddington. � Chyba nigdy o niej nie s�ysza�em. M�czyzna pomaca� d�oni� po kieszeni. � Niewielu o niej s�ysza�o � odpar�. � Jest na rynku dopiero od niedawna. Pos�uchaj, nied�wiedziu � powiedzia�, wyjmuj�c arkusz papieru. � Musz� powiedzie�, �e bardzo ci� polubi�em. Te udzia�y warte s� tak naprawd� pi��dziesi�t pi�� funt�w ka�dy, ale chyba m�g�bym odst�pi� ci jeden za pi��dziesi�t. Paddington spojrza� na m�czyzn� z pow�tpiewaniem. � To bardzo uprzejmie z pa�skiej strony � powiedzia�. � Ale chyba nie mog� pozwoli� sobie na to, by wyda� pi��dziesi�t funt�w. Naprawd� chcia�bym kupi� troch� prezent�w. � Nonsens! � zawo�a� m�czyzna. Czym pr�dzej przekre�li� wyraz PI�� na dokumencie, pozostawiaj�c PI��DZIESI�T. � Wkr�tce b�dziesz m�g� kupi� tyle prezent�w, ile tylko zechcesz, i wiele innych rzeczy tak�e. I nim Paddington zd��y� cho�by otworzy� pyszczek, �ciska� w �apie dokument, podczas gdy m�czyzna po�piesznie upycha� za pazuch� jego pieni�dze. � Tylko pami�taj � ostrzeg� � ani s�owa nikomu. Nie chc�, �eby nowiny si� rozesz�y. Przynajmniej do chwili, a� pojawi� si� szyby naftowe, a wtedy b�dziesz m�g� opowiada� o tym, komu tylko zechcesz. � Szyby naftowe? � powt�rzy� Paddington. � Urz�dzenia do wydobywania ropy � wyja�ni� m�czyzna. � Musz� p�j�� i dopatrzy�, by je dostarczono. � A kiedy b�d� m�g� zainkasowa� procent od mojego udzia�u? � zapyta� nied�wiadek niespokojnie. M�czyzna zachichota�. � Widz�, �e masz zmys� do interes�w � powiedzia�. � Zupe�nie jak ja. Je�eli zechcesz spotka� si� tu ze mn� jutro rano, w tym samym miejscu i o tej samej porze, zobacz�, co da si� zrobi�. Ale pami�taj � szepn�� � zachowaj to dla siebie. Nie chcemy, aby informacja o ropie przeciek�a do publicznej wiadomo�ci. Co powiedziawszy, pomacha� Paddingtonowi na po�egnanie zwini�tym parasolem i ruszy� w g�r� Portobello Road, pozostawiaj�c nied�wiadka wpatruj�cego si� z b�yskiem podniecenia w oku w trzymany w �apie dokument. A dokument �w wygl�da� bardzo powa�nie, ca�y pokryty wymy�lnie drukowanymi literami, bardzo trudnymi do odczytania. Po d�u�szej chwili Paddingtonowi uda�o si� odcyfrowa� nag��wek: SPӣKA NAFTOWA PORTOBELLO, jednak litery pod spodem by�y tak ma�e i by�o ich tak wiele, �e nied�wiadek postanowi� zostawi� odczytanie dokumentu na p�niej i zabra� si� do tego ju� w domu. Wspomniawszy wskaz�wki, kt�rych udzieli� mu m�czyzna, mi� z�o�y� papier starannie na czworo, a potem umie�ci� go w kapeluszu. Paddington nigdy dot�d nie posiada� udzia�u w �adnej sp�ce, a co dopiero w sp�ce wydobywaj�cej rop� naftow�, wi�c kroczy� teraz wzd�u� Portobello Road z wielce wa�n� min�. Ostro�nie przeszed� na drug� stron� ulicy i skierowa� si� ku sklepom. Przed witryn� jednego z nich zawaha� si� na moment, a potem, zamy�lony, zerkn�� przez szyb� na wystawione towary. Cho� przywi�z� ju� do domu kilka drobnych upomink�w, pragn�� kupi� Brownom co� naprawd� �adnego jako wyraz wdzi�czno�ci za to, �e zap�acili za jego podr� do Peru. Maj�c na widoku przysz�e zyski z udzia�u, pewny by�, i� zdo�a kupi� bardzo �adne prezenty i �e sprzedawcy kt�rzy znali go i darzyli szacunkiem pomimo nadmiernej, ich zadaniem, sk�onno�ci misia do targowania si�, z rado�ci� zaczekaj� jeden dzie� na zap�at�. �wiadomy przysz�ych zysk�w, zabawi� w sklepach znacznie d�u�ej ni� planowa�, i kiedy wreszcie dotar� do pana Grubera, zauwa�y�, �e ten kr��y ju� niespokojnie po chodniku. � Martwi�em si�, �e pan nie przyjdzie � zawo�a� pan Gruber. � Musia�em nakry� pa�skie kakao spodkiem, by nie wystyg�o. Paddington opad� z ulg� na stoj�cy przed sklepem le�ak, a pan Gruber tymczasem krz�ta� si�, ustawiaj�c tac� z bu�eczkami i kubkami kakao na stoliku obok. � Kupowa�em prezenty, panie Gruber � wyja�ni� nied�wiadek. Pan Gruber spojrza� na niego z wyrzutem. � To bardzo �adnie z pa�skiej strony, panie Brown � powiedzia� � i jestem pewny, �e wszyscy b�d� panu bardzo wdzi�czni, lecz mam nadziej�, �e zostawi� pan sobie troch� pieni�dzy, by z�o�y� je w banku na czarn� godzin�. Ostatnio mia�o tu miejsce kilka paskudnych oszustw � kontynuowa�, nim Paddington zd��y� si� odezwa�. � Tote� by�em bardzo zadowolony, kiedy dzi� rano dowiedzia�em si�, �e zamierza pan z�o�y� pieni�dze w bezpiecznym miejscu. Pan Gruber wyci�gn�� si� na le�aku obok Paddingtona i przez chwil� w milczeniu s�czy� kakao. � Wygl�da na to, �e kto� kr��y po okolicy, sprzedaj�c fa�szywe udzia�y firmy o nazwie Sp�ka Naftowa Portobello. Nie uwierzy pan, panie Brown, ale paru g�upc�w je kupi�o! Pan Gruber spojrza� z niepokojem na Paddingtona, kt�ry wyda� z siebie taki odg�os, jakby si� zakrztusi�. � Mam nadziej�, �e kakao nie jest zbyt gor�ce, panie Brown! � wykrzykn��. � Jest w sam raz, panie Gruber � zapewni� go Paddington po�piesznie. � To ta bu�eczka. Widocznie zakrztusi�em si� rodzynkiem. Pan Gruber klepn�� nied�wiadka w plecy, a potem wr�ci� na le�ak, aby doko�czy� opowie��. � M�czyzna, kt�rego poszukuj� w zwi�zku z t� spraw� � powiedzia� � nosi przezwisko Jim Elegant. � Jim Elegant? � powt�rzy� Paddington, coraz bardziej zmartwiony. � Zgadza si�. Nazywaj� go tak z powodu jego sposobu ubierania si�. Wygl�da zupe�nie jak kto�, kto pracuje w City. Podobno trudno by�oby go odr�ni� od prawdziwego biznesmena. Mam nadziej�, �e szybko go z�api� � kontynuowa� � Rozmawia�em wczoraj z policjantem i zgodzi� si� ze mn�, �e jest tylko jedna rzecz gorsza od sprzedawania czego�, co nie istnieje, a mianowicie kupowanie i niep�acenie. Pan Gruber potrz�sn��

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!