9573
Szczegóły |
Tytuł |
9573 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9573 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9573 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9573 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ITALO CALVINO
�CIE�KA PAJ�CZYCH GNIAZD
Prze�o�y� W�ADYS�AW MINKIEWICZ
Tytu� orygina�u w�oskiego �IL SENTIERO DEI NIDI DI RAGNO�
Wiersze prze�o�y�a JADWIGA DACKIEWICZ
Obwolut� projektowa� ALEKSANDER STEFATSOWSKI
ROZDZIA� PIERWSZY
Aby dotrze� na samo dno uliczki, promienie s�o�ca musz� zni�a� si� prostopadle tu� obok zimnych �cian ukrytych w cieniu luk�w przecinaj�cych skrawek ciemnoniebieskiego nieba.
Promienie s�o�ca schodz� prostopadle, dotykaj�c okien umieszczonych tu i �wdzie w murach kamienic, ki�ci powoju w garnkach na parapetach, rozwieszonej na sznurach bielizny, a� do bruku z kamiennych stopni, z rynsztokiem po�rodku, gdzie zbiera si� uryna mu��w.
Wystarczy jeden krzyk, kt�rym Pin rozpoczyna piosenk�, stoj�c z zadart� g�ow� na progu warsztatu, lub kt�ry zdo�a wyda�, zanim karc�ca r�ka szewca Pietromagro spadnie na jego kark, aby okna odpowiedzia�y echem pretensji i obelg:
� Pin! Ju� znowu zaczynasz! Za�piewaj nam co�, Pin! Pin, biedaku, co ci zrobili? Pin, ty ma�pia mordo! �eby ci wreszcie g�os wysech� w gardle! A bodaj�e ci� i tego twego majstra, co kradnie kury! Ciebie i t� twoj� siostr� �cierk�!
Lecz Pin jest ju� na �rodku uliczki, z r�kami w kieszeniach zbyt du�ej dla niego kurtki, i z powag� spogl�da po kolei w twarz ka�dego.
� Celestino, jak masz pi�kne nowe ubranie, to sied� cicho. Powiedz lepiej, czy ci�gle jeszcze nie wiadomo, kto ukrad� te materia�y w Moli Nuovi? Zreszt�, mniejsza z tym. Jak si� masz, Garolina, uda�o ci si� tym razem. Tak, uda�o ci si�, �e tym razem tw�j m�� nie zajrza� pod ��ko. A ty, Fasca, przecie� to zdarzy�o si� w�a�nie w twojej wsi. Tak, kiedy Garibaldi przywi�z� wam myd�o, twoi ziomkowie je zjedli. Myd�o�ercy, Pasca, macie cho� poj�cie, ile kosztuje myd�o?
Pin ma ochryp�y g�os starego dziecka; wymawia ka�d� sylab� po cichu, powa�nie, potem magle wybucha �miechem, kt�ry przypomina gwizd, a rude i czarne piegi zbiegaj� mu si� wok� oczu niczym r�j os.
Pin jest zawsze skory do kpinek. Zna wszystkie wydarzenia swojej uliczki i nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do g�owy. Od rana do wieczora wydziera si� �piewaj�c i wrzeszcz�c pod oknami, podczas gdy u Pietromagro ogromna sterta but�w przywala warsztat i wylewa si� a� na ulic�.
� Pin! Ty ma�pia mordo! � wo�a do niego jaka� kobieta. � Podzeluj mi w ko�cu moje pantofle zamiast dr�czy� nas ca�y dzie�! Ju� od miesi�ca le�� u was w tej kupie but�w. Poczekaj, powiem twemu majstrowi, jak tylko wypuszcz� go na wolno��!
Pietromagro sp�dza po�ow� roku w wi�zieniu, urodzi� si� bowiem pod z�� gwiazd� i wystarczy, �e w okolicy zdarzy si� jaka� kradzie�, a ko�czy si� na dym, �e wsadzaj� w�a�nie jego. Wraca, zastaje stos dziurawych but�w i sklepik otwarty, w kt�rym nie ma nikogo. Siada w�wczas przy warsztacie, bierze pierwszy z brzegu but, obraca go w r�kach raz i drugi, z powrotem rzuca na kup�. Potem ujmuje zaro�ni�t� twarz w ko�ciste d�onie i zaczyna kl��. Pin nadchodzi pogwizduj�c i jeszcze o niczym nie wie. A� nagle spostrzega przed sob� Pietromagro ze wzniesionymi ju� w g�r� r�koma, z tymi jego �renicami w ��tej oprawie i twarz� czarn� od nie golonego zarostu, kr�tkiego jak sier�� psa. Pin krzyczy, lecz Pietromagro chwyci� go i nie puszcza; dopiero gdy zm�czy si� biciem, zostawia go w sklepie i wlecze si� do gospody. Tego dnia nikt go ju� nie zobaczy.
Wieczorem, co drugi dzie�, do siostry Pina przychodzi niemiecki marynarz. Za ka�dym razem Pin oczekuje go na ulicy, �eby poprosi� o papierosa. Z pocz�tku Niemiec by� hojny i dawa� nawet i po trzy lub cztery na raz. �atwo jest drwi� z niemieckiego marynarza, kt�ry nic nie rozumie i spogl�da doko�a z twarz� t�p�, bez zarostu, wygolon� a� po skronie. P�niej, kiedy odchodzi, mo�na robi� miny za jego plecami, maj�c pewno��, �e si� nie odwr�ci. Gdy si� patrzy na niego z ty�u, jest �mieszny z tymi dwiema czarnymi wst��kami, kt�re sp�ywaj� mu z marynarskiego beretu a� na siedzenie nie przykryte kr�ciutk� kurtk�, mi�siste, kobiece siedzenie z wisz�cym nad nim wielkim niemieckim pistoletem.
� Str�czyciel!... Str�czyciel!... � wo�aj� za Pinem ludzie z okien, wo�aj� p�g�osem, gdy� z takimi typami lepiej nie �artowa�.
� Rogacze!... Rogacze!... � odpowiada Pin stroj�c do nich miny i zaci�gaj�c si� g��boko zbyt jeszcze ostrym i przykrym dla jego dzieci�cego gard�a dymem, kt�rym jednak, nie wiadomo w�a�ciwie dlaczego, trzeba. si� zaci�ga� a� do wywo�ania �ez w oczach i w�ciek�ego kaszlu. Potem dobrze jest wej�� do gospody z papierosem w z�bach i powiedzie�: � Cholerny �wiat, kto mi postawi szklank� wina, temu powiem co� takiego, za co mi p�niej podzi�kuje.
W gospodzie od lat s� zawsze ci sami ludzie, siedz� tam ca�y dzie� z �okciami na stole i g�owami wspartymi na pi�ciach i patrz� na muchy spaceruj�ce po ceracie oraz na fioletowe cienie na dnie szklanek.
� No c� takiego? � m�wi Michel Francuz. � Czy�by twoja siostra obni�y�a ceny?
Wszyscy �miej� si� i uderzaj� pi�ciami w st�.
� Tym razem, Pin, dosta�e� dobr� odpowied�!
Pin mierzy Michela wzrokiem od do�u ku g�rze poprzez kosmyk rozczochranych w�os�w, kt�re spadaj� mu na czo�o.
� Cholerny �wiat, w�a�nie o tym chcia�em m�wi�. Zwr��cie uwag�, przecie� on zawsze my�li o mojej siostrze. Ja wam m�wi�, on nie przestaje o niej my�le�: zakocha� si�. Zakocha� si� w mojej siostrze, patrzcie go, jaki odwa�ny...
Ludzie �miej� si� na ca�e gard�o, pob�a�liwie klepi� go po g�owie i nalewaj� mu wina. Pin nie lubi wina: jest cierpkie w smaku, wywo�uje g�si� sk�rk� oraz ochot� do �miechu, wrzask�w i z�o�ci. A jednak pije, wychyla jednym tchem szklank�, podobnie jak zaci�ga si� dymem, podobnie jak ze wstr�tem �ledzi siostr� w ��ku z nagimi m�czyznami, obserwowanie ich jest jak szorstka pieszczota, jak cierpki smak, jak wszystkie sprawy m�czyzn: dym, wino, kobiety.
� �piewaj, Pin! � wo�aj� do niego. Pin �piewa dobrze, z powag�, z napi�ciem, ochryp�ym dziecinnym g�osem. �piewa Cztery pory roku:
Lecz kiedy my�l� o przysz�o�ci,
Wolno�ci utraconej mojej,
Chc� pie�ci� j� pe�en mi�o�ci,
Gdy ona z ca�ym �pi spokojem.
Ludzie s�uchaj� w milczeniu, ze spuszczonymi oczyma, jakby s�uchali ko�cielnej pie�ni. Ka�dy z mich by� w wi�zieniu � kto nigdy nie siedzia�, ten nie jest m�czyzn�. A stara pie�� wi�ni�w pe�na jest tego smutku, kt�ry przenika a� do ko�ci wieczorem w wi�zieniu, kiedy dozorcy przechodz� uderzaj�c w kraty �elazn� sztab� i zwolna milkn� wszelkie spory, z�orzeczenia i s�ycha� ju� tylko czyj� g�os �piewaj�cy t� pie��, jak teraz Pin, a nikt nie wo�a, �eby przesta�.
Z rozkosz� nieraz nas�uchuj�
Ostrych okrzyk�w stra�y noc�,
I lubi� ksi�yc, gdy w�druje,
A jego blaski cel� z�oc�.
W�a�ciwie Pin nigdy nie by� w wi�zieniu; w�wczas kiedy chciano zaprowadzi� go do domu poprawczego, zdo�a� umkn��. Co pewien czas stra� miejska zatrzymuje go za wyprawy na targ warzyw, lecz dop�ty wrzaskami i p�aczem zadr�cza stra�nik�w, dop�ki go w ko�cu nie zwolni�. Siedzia� jednak�e w areszcie policyjnym i wie, co to znaczy, dlatego te� �piewa dobrze, z uczuciem.
Pin zna wszystkie stare pie�ni, kt�rych nauczyli go ludzie z gospody, pie�ni opiewaj�ce krwawe czyny; zna Wraca Caserio... i pie�� o Peppino, co zabi� porucznika. Potem, kiedy wszystkich ogarnia smutek i patrz�c sm�tnie w dno szklanek, spluwaj�, Pin robi nagle pirueta po�r�d dymu wype�niaj�cego gospod� i intonuje na ca�e gard�o:
Dotkn��em w�osk�w mej dziewczynki,
Lecz nie zrobi�a mi�ej minki:
�Tej dolnej � rzek�a � tknij czuprynki.
Je�eli tylko kochasz mnie,
Dotknij�e ni�ej, prosz� ci�!�
W�wczas m�czy�ni wal� pi�ciami w st�, podczas gdy kelnerka po�piesznie zbiera szklanki, krzycz�: �Hej!� i wybijaj� takt d�o�mi. Siedz�ce za� w gospodzie kobiety, stare. pijaczki z czerwonymi twarzami, jak Bersagliera, ruszaj� tanecznym krokiem. A Pin, kt�remu krew uderza do g�owy i w�ciek�o�� zaciska z�by, wydziera si� w plugawej piosence a� do utraty tchu:
Dotkn��em uszka mojej ma�ej,
A ona na to: �Oszala�e�!
Ni�ej ogr�dki ujrzysz ca�e,
Je�eli tylko kochasz mnie,
Dotknij�e ni�ej, prosz� ci�!�
Wszyscy, wybijaj�c d�o�mi takt ta�cz�cej starej Bersaglierze, podejmuj� ch�rem:
Je�eli tylko kochasz mnie,
Dotknij�e ni�ej, prosz� ci�!
Tego dnia niemiecki marynarz przyszed� w z�ym humorze. Jego rodzinne miasto, Hamburg, codziennie rujnowa�y bomby, a on ka�dego dnia oczekiwa� wiadomo�ci od �ony i dzieci. Niemiec by� uczuciowy, mia� temperament po�udniowca, przeszczepiony w dusz� cz�owieka P�nocnego Morza. Nape�ni� sobie dom dzieciarni�, a teraz odepchni�ty daleko wskutek wojny, usi�owa� wy�adowa� sw�j nadmiar ludzkiego ciep�a w ramionach prostytutek z okupowanych kraj�w.
� Nic nie mie� papieros�w � m�wi do Pina, kt�ry wyszed� na spotkanie, �eby powiedzie� mu Gutentag.
Pin, spogl�da na� a ukosa.
� Tak, kolego, dzisiaj. r�wnie� i tutaj zapanowa�a t�sknota, co?
Teraz Niemiec spogl�da z ukosa na Pina, nie rozumie.
� Czy przypadkiem nie przyszed�e� do mojej siostry? � m�wi oboj�tnie Pin.
� Siostra nie w domu?
� Jak to, nic nie wiesz? � Twarz Pina jest pe�na ob�udy jak twarz ksi�ego wychowanka. � Nie wiesz, �e zabrali j�, biedaczk�, do szpitala? Paskudna choroba, ale wydaje si�, �e powinni j� teraz wyleczy�, je�li wzi�li si� do tego w por�. Oczywi�cie, musia�a ju� chorowa� od pewnego czasu... W szpitalu, pomy�l tylko, biedaczka!
Twarz Niemca przypomina zsiad�e mleko. Spotnia�y, j�ka si�:
� Szpi-tal? Cho-ro-ba?
Z na wp� otwartego okna wychyla si� g�owa m�odej kobiety o ko�skiej twarzy i w�osach Murzynki.
� Nie wierz mu, Fryc, nie wierz temu bezwstydnikowi! � krzyczy. � Zap�acisz mi potem za to, ty ma�pia mordo! Patrzcie go, jeszcze troch�, a doprowadzi�by mnie do ruiny! Chod� tu, Fryc, nic mu nie wierz, on �artowa�, niech go diabli wezm�!
Pin robi do niej miny.
� Ale obla� ci� zimny pot, kolego! � wo�a do Niemca i skr�ca w boczn� uliczk�.
Niekiedy z�o�liwy �art pozostawia jaki� cierpki posmak i Pin b��dzi samotnie po uliczkach w�r�d og�lnych z�orzecze� i wymy�la�. Wtedy mia�by ochot� i�� razem z gromad� towarzyszy, kt�rym m�g�by pokaza� miejsce, gdzie robi� gniazda paj�ki, lub w fosie stacza� z nimi bitwy na trzciny. Lecz dzieci nie lubi� Pina: Pin jest przyjacielem doros�ych, potrafi m�wi� doros�ym rzeczy, kt�re pobudzaj� ich do �miechu lub z�o�ci, nie tak jak orne, co nic nie rozumiej�, kiedy m�wi� doro�li. Czasami Pin chcia�by zbli�y� si� do ch�opc�w w swoim wieku, prosi�, �eby pozwolili zagra� z sob� w or�a i reszk� i �eby pokazali mu drog� do podziemnego przej�cia, kt�re prowadzi a� do rynku. Lecz ch�opcy nie. dopuszczaj� go do swego grona, a niekiedy zdarza si� nawet, �e go bij�. Bo Pin ma dwie chudziutkie r�czki i jest najs�abszy ze wszystkich. Od czasu do czasu zwracaj� si� do niego prosz�c o wyt�umaczenie spraw, jakie zachodz� pomi�dzy kobietami i m�czyznami. Ale Pin zaczyna kpi� z nich wrzeszcz�c na ca�� ulic� i matki zaraz nawo�uj� dzieci:
� Gostamzo! Giacomino! Ile razy powtarza�am ci, �eby� si� nie zadawa� z tym ch�opakiem bez wychowania!
Matki maj� s�uszno��: Pin potrafi jedynie opowiada� historie. o m�czyznach i kobietach w ��ku oraz o ludziach zamordowanych lub siedz�cych w wi�zieniu, historie, kt�rych nauczyli go doro�li, rodzaj bajek, jakie doro�li opowiadaj� mi�dzy sob� i kt�rych przecie� by�oby nawet przyjemnie pos�ucha�, gdyby Pin nie przeplata� ich kpinami i rzeczami, kt�rych niespos�b odgadn��.
I Pinowi nie pozostaje nic innego, jak tylko szuka� schronienia w �wiecie doros�ych, kt�rzy tak�e odwracaj� si� do niego plecami, doros�ych, kt�rzy s� niezrozumiali i dalecy dla niego, r�wnie jak i dla innych ch�opc�w, ale z kt�rych �atwiej jest jednak kpi�, dzi�ki tej ich ��dzy kobiet i tej ich obawie przed karabinierami, kpi�, dop�ki nie znudz� si� i nie zaczn� go poszturchiwa�.
Teraz Pin p�jdzie do niebieskawej od dymu gospody i b�dzie m�wi� tym ludziom spro�ne kawa�y, przekle�stwa, jakich nie s�yszeli nigdy, dop�ki ich nie rozz�o�ci, a� zaczn� go bi�. B�dzie �piewa� wzruszaj�ce piosenki rozrzewniaj�c si� sam do �ez i doprowadzaj�c do p�aczu innych i wymy�li nowe �arty i grymasy wzbudzaj�c szale�czy �miech. Wszystko po to, aby rozwia� mg�� samotno�ci, kt�ra zag�szcza si� w jego piersi w wieczory takie jak ten.
Lecz w gospodzie ludzie tworz� mur plec�w, kt�ry si� przed nim nie otwiera; jest w�r�d nich nowy cz�owiek, bardzo chudy i powa�ny. M�czy�ni zerkaj� na wkraczaj�cego Pina, potem spogl�daj� na nieznajomego i wymieniaj� kilka s��w. Pan widzi, �e powia� tu jaki� nowy wiatr. Tym bardziej wi�c trzeba zbli�y� si� z r�kami w kieszeniach i powiedzie�:
� Cholerny �wiat, szkoda, �e nie mogli�cie zobaczy� miny, jak� zrobi� Niemiec.
Lecz ludzie nie odpowiadaj� talk jak zazwyczaj. Odwracaj� si� powoli, jeden po drugim. Michel Francuz spogl�da ma niego najpierw, jakby go nigdy przedtem nie widzia�, potem m�wi powoli:
� Jeste� parszywe str�czycielskie �cierwo.
Przez twarz Pina przebiega b�ysk, kt�ry natychmiast ga�nie, a potem Pin m�wi spokojnie, ze zmru�onymi oczyma:
� Powiesz mi p�niej dlaczego.
�yrafa odwraca nieco g�ow� ku niemu i powiada:
� Wyno� si�, nie chcemy mie� nic wsp�lnego z kim�, kto si� zadaje z Niemcami.
� Sko�czy si� ma tym � m�wi Gian Szofer � �e dzi�ki waszym stosunkom ty i twoja siostra zostaniecie faszystowskimi dygnitarzami.
Pin usi�uje udawa�, �e nic sobie z nich nie robi.
� Wyt�umaczycie mi to p�niej � m�wi. � Nigdy -nie mia�em nic wsp�lnego z faszyzmem ani z Balill�, a moja siostra chodzi, z kim jej si� podoba, i nikomu nie odmawia.
Michel drapie si� po twarzy.
� Kiedy przyjdzie dzie�, w kt�rym si� wszystko zmieni, ka�emy twojej siostrze chodzi� nago i z ogolon� g�ow�, jak oskubana kura, rozumiesz? A dla ciebie... dla ciebie szykujemy prac�, o jakiej nawet nie marzysz!
Pin nie daje si� zbi� z tropu, wida� jednak, �e w g��bi duszy jest mu przykro; przygryza warg� i m�wi:
� Kiedy przyjdzie dzie�, �e staniecie si� bardziej poj�tni, wyt�umacz� wam, o co chodzi. Po pierwsze, ja i moja siostra nic o sobie wzajemnie nie wiemy, a str�czycielami jeste�cie w�a�nie wy, kiedy macie ma to ochot�. Po drugie, moja siostra nie chodzi z Niemcami dlatego, �e trzyma ich stron�, tylko dlatego, �e jest mi�dzynarodowa, jak Czerwony Krzy�, i tak samo jak chodzi, z nimi, chodzi� b�dzie p�niej z Anglikami, Murzynami i z wszystkimi diab�ami, kt�re potem przyjd�. � (Wszystko to s� zwroty, jakich Pin nauczy� si� s�uchaj�c doros�ych, tych samych nawet, kt�rzy teraz z nim rozmawiaj�. Dlaczego z kolei on musi im to t�umaczy�?) � Po trzecie, z Niemcem mam tyle tylko wsp�lnego, �e naci�gam go na papierosy, a w zamian robi� mu kawa�y takie jak ten dzisiejszy, kt�rego ju� wam nie opowiem, bo zawracacie mi g�ow�.
Jednak�e pr�by skierowania rozmowy na inne tory nie udaj� si�. Gian Szofer m�wi:
� Akurat czas na �arty! By�em w Kroacji i tam wystarczy�o, by jaki� g�upi Niemiec �azi� po wsi za dziewczynkami, �eby wsi�k� tak dokumentnie, �e nie mo�na by�o odnale�� nawet jego trupa.
A Michel dodaje:
� Pr�dzej czy p�niej znajdziesz go z wyci�gni�tymi kopytami, tego twojego Niemca.
Nieznajomy, kt�ry ca�y czas zachowywa� milczenie, nie przytakuj�c ani nie u�miechaj�c si�, poci�ga z lekka Michela za r�kaw.
� Nie nale�y teraz o tym m�wi�. Pami�tajcie, co wam powiedzia�em.
Pozostali zgadzaj� si�, lecz patrz� jeszcze na Pina. Czeg� mog� od niego chcie�?
� Powiedz nam � m�wi Michel � widzia�e�, jaki pistolet ma marynarz?
� Ma cholerny pistolet � odpowiada Pin.
� Dobrze � m�wi Michel � przyniesiesz nam ten pistolet.
� Ale jak mam to zrobi�? � pyta Pin.
� Skombinuj.
� Ale jak mam to zrobi�, je�eli nosi go zawsze przyczepiony do siedzenia? We�cie go sami!
� A wi�c dobrze, powiem ci: czy w pewnej chwili nie zdejmuje spodni? A wtedy odpina r�wnie� pistolet, mo�esz by� tego pewny. Wi�c id� i zabierz mu go. Skombinuj.
� Jak b�d� chcia�.
� S�uchaj � m�wi �yrafa � nie przyszli�my tu, �eby �artowa�. Je�eli chcesz by� z nami,
wiesz teraz, co powiniene� zrobi�; je�eli nie...
� Je�li nie?
� Je�eli nie... Czy wiesz, co to jest Gap?
Nieznajomy szturcha �okciem �yraf� i potrz�sa przecz�co g�ow�: wydaje si�, �e jest niezadowolony z ich sposobu post�powania.
Dla Pina nowe s�owa maj� zawsze posmak tajemniczo�ci, jakby nawi�zywa�y do jakich� spraw zagadkowych i zakazanych. Gap? Go to jest Gap?
� Tak, wiem, co to jest � m�wi.
� No co? � pyta �yrafa.
� Co�, przez co mam w ... ciebie i ca�� twoj� rodzin�.
Lecz ludzie nie zwracaj� ju� na niego uwagi. Nieznajomy da� im znak, �eby zbli�yli g�owy, m�wi do nich po cichu i wydaje si�, �e �aje ich za co�, a oni mu przytakuj�.
Pin jest poza tym wszystkim. Odejdzie teraz nie m�wi�c ani s�owa i nawet lepiej, �e nie wspomina si� ju� o tej historii z pistoletem: by�a to rzecz bez znaczenia i oni by� mo�e o niej zapomnieli.
Zaledwie jednak Pin znalaz� si� na progu, Francuz podnosi g�ow� i m�wi:
� Pin, a wi�c porozumieli�my si�, je�li chodzi o tamt� spraw�?
Pin chcia�by znowu uda� g�upiego, lecz nagle czuje si� dzieckiem po�r�d doros�ych i zatrzymuje si� z r�k� na framudze drzwi.
� Je�eli nie, to wi�cej si� tu nie pokazuj! � wo�a za nim Francuz.
Pin wychodzi na ulic�. Jest wiecz�r i w oknach zapalaj� si� �wiat�a. Z daleka w strumieniu zaczynaj� rechota� �aby. O tej porze roku ch�opcy wieczorami czyhaj� wok� sadzawek, �eby je schwyta�. �aby �ci�ni�te w d�oni s� lepkie, �liskie i przypominaj� nagie, g�adkie cia�a kobiet.
Przechodzi ch�opak w okularach i d�ugich po�czochach: Battistino.
� Battistino, wiesz, co to jest Gap? Battistino mruga oczyma i pyta ciekawie:
� Nie, powiedz mi, co to jest! Pin wybucha �miechem.
� Id� zapyta� twojej matki, co to jest Gap! Powiedz jej: mamo, czy dasz mi Gap? Powiedz jej tak, zobaczysz, on ci wyt�umaczy!
Battistino odchodzi bardzo strapiony.
Pin kroczy prawie ju� ciemn� ulic�. Czuje si� samotny i zgubiony w tej historii krwi i nagich cia�, jak� jest bycie m�czyzn.
ROZDZIA� DRUGI
Gdy do pokoju jego siostry zajrze� w ten spos�b, zawsze wydaje si�, �e jest mg�a: pionowa smuga, pe�na przedmiot�w, przy�miona doko�a cieniem, a przy tym wszystko jakby zmienia�o rozmiary, kiedy oko przybli�a si� lub oddala od otworu.
Pin ma wra�enie, �e patrzy poprzez kobiec� po�czoch�, i nawet zapach jest ten sam: zapach jego siostry, kt�ry zaczyna si� poza drewnianymi drzwiami i wydziela by� mo�e z tych zmi�tych sukienek i nigdy nie zas�anego ��ka z rozrzucon� i nie wietrzon� po�ciel�.
Siostra Pina nigdy zanadto nie dba�a o dom. Pin, z g�ow� pe�n� strup�w, od dziecka zanosi� si� p�aczem w jej obj�ciach, a ona zostawia�a go na przymurku pralni i bieg�a bawi� si� w klasy z ulicznikami. Co pewien czas powraca� okr�t ich ojca. Pin pami�ta jedynie jego ramiona wielkie i obna�one, kt�re unosi�y go w g�r�, silne ramiona naznaczone czarnymi �y�ami. Jednak�e od czasu �mierci matki ojciec pojawia� si� coraz rzadziej, a� wreszcie przesta� pokazywa� si� zupe�nie. M�wiono, �e mia� podobno inn� rodzin� w jakim� mie�cie za morzem.
Teraz Pin mieszka nie tyle w pokoju, ile raczej w zakamarku, we wn�ce za drewnianym przepierzeniem, z oknem, kt�re przypomina wybit� w murze strzelnic�, tak jest w�skie, wysokie i g��bokie, wci�ni�te w �cian� starego domu. Po drugiej stronie jest pok�j jego siostry, pe�en szczelin w przepierzeniu: a� oczy robi� si� zezowate, gdy si� chce przez nie ogl�da� ca�e wn�trze. Tam, za przepierzeniem, jest wyt�umaczenie wszelkich spraw �wiata. Pin od dziecka sp�dza� przy tych szczelinach ca�e godziny i doprowadzi� do tego, �e jego oczy sta�y si� jak ostrza szpilek. Zna wszystkie rzeczy, kt�re dziej� si� tam, wewn�trz, cho� nie potrafi jeszcze zrozumie� ich przyczyn, i w ko�cu zwija si� ka�dej nocy w k��bek na swym pos�aniu przyciskaj�c r�ce do piersi. W�wczas cienie wn�ki przekszta�caj� si� w dziwaczne sny o nagich cia�ach, kt�re goni� si�, bij�, obejmuj�, dop�ki nie nadejdzie co� wielkiego, ciep�ego i nieznanego, co wznosi si� nad nim, Pinem, pie�ci go, trzyma w swym cieple. I to jest wyt�umaczenie wszystkiego, jakie� bardzo odleg�e przywo�anie zapominanego szcz�cia.
Teraz po pokoju kr��y Niemiec w koszulce, ramiona ma r�owe i mi�siste jak uda i od czasu do czasu wpada w pole widzenia Pina. Przez chwil� wida� r�wnie� kolana siostry, kt�re migaj� w powietrzu i znikaj� pod prze�cierad�em. Pin musi zrobi� teraz wszystko, by wy�ledzi�, gdzie zosta� po�o�ony pas z pistoletem; wisi tam, na por�czy krzes�a, niby jaki� osobliwy owoc, i Pin chcia�by mie� r�k� r�wnie cienk� jak spojrzenie, aby mog�a przedosta� si� przez szczelin�, zdj�� bro� i unie�� ze sob�. W tej chwili Niemiec jest nagi, tylko w koszuli, i �mieje si�. �mieje si� zawsze, gdy jest nagi, bowiem w g��bi duszy jest wstydliwy jak dziewczyna. Wskakuje do ��ka i gasi �wiat�o. Pin wie, �e minie tak jaki� czas w ciemno�ci i ciszy, zanim ��ko zacznie skrzypie�.
Nadesz�a w�a�ciwa chwila: Pin powinien wej�� do pokoju boso, na czworakach, i nie robi�c ha�asu �ci�gn�� pas z. krzes�a. A wszystko to ode dla �art�w i nie po to, �eby p�niej m�c �mia� si� i kpi�, lecz dla czego� powa�nego i tajemniczego, co powiedzieli mu w gospodzie ludzie z utajonym b�yskiem w oczach. Pewnie, Pin chcia�by zawsze by� przyjacielem doros�ych, chcia�by, �eby �artowali z nim razem i darzyli go zaufaniem. Pin lubi doros�ych, lubi p�ata� im figle, tym silnym i g�upim doros�ym, kt�rych zna wszystkie sekrety. Lubi te� Niemca, a to, co uczyni teraz, b�dzie czym� nieodwracalnym. Mo�e ju� potem nie b�dzie m�g� �artowa� z Niemcem. A tak�e z towarzyszami z gospody b�dzie jako� inaczej, stanie si� co�, co zwi��e go z nimi, co�, z czego nie mo�na si� �mia� i o czym nie mo�na opowiada� spro�nych kawa��w, oni za� b�d� zawsze na niego patrze� a t� pionow� zmarszczk� mi�dzy brwiami i b�d� od niego ��da� st�umionym g�osem rzeczy coraz to dziwniejszych. Pin chcia�by wyci�gn�� si� na swym pos�aniu i z otwartymi oczyma snu� dalej marzenia, podczas gdy z tamtej strony Niemiec dyszy, a siostra wydaje odg�osy, jakby j� kto �askota� pod pachami; snu� marzenia o gromadzie ch�opc�w, kt�rzy wybieraj� go swym wodzem, gdy� on wie o tyle wi�cej od nich; marzy�, �e id� wszyscy razem przeciwko doros�ym i bij� ich, i dokonuj� cudownych rzeczy, rzeczy, dzi�ki kt�rym nawet doro�li b�d� zmuszeni go podziwia� i uzna� za swego wodza, a zarazem polubi� go i b�d� g�aska� po g�owie. Tymczasem jednak musi samotnie wyruszy� noc� naprzeciw nienawi�ci doros�ych i ukra�� Niemcowi pistolet, dokona� rzeczy, jakiej nie robi� inni ch�opcy, kt�rzy bawi� si� blaszanymi pistoletami i drewnianymi szablami. Kto wie, co powiedzieliby, gdyby jutro Pin stan�� w�r�d nich i ods�aniaj�c go stopniowo, pokaza� im prawdziwy pistolet, l�ni�cy i gro�ny, sprawiaj�cy wra�enie, �e za chwil� sam wystrzeli. By� mo�e, zl�kliby si�, a tak�e i Pin ba�by si� trzyma� go ukrytego tak pod kurtk�; wystarczy�by im mo�e zwyk�y pistolet dziecinny, strzelaj�cy smug� czerwonych naboi, kt�re tak przerazi�yby doros�ych, �e padliby zemdleni prosz�c o lito��.
Lecz w tej chwili Pin znajduje si� na progu pokoju, na czworakach, boso, z g�ow� ju� po tamtej stronie przepierzenia, w tym zapachu m�czyzny i kobiety, kt�ry natychmiast uderza w nozdrza. Dostrzega w pokoju zarysy mebli, ��ko, krzes�a, pod�u�ny bidet o skrzy�owanych nogach. I oto od stromy ��ka s�ycha� ju� ten dialog j�k�w; teraz mo�na na czworakach posuwa� si� naprz�d, staraj�c si� robi� to jak najciszej. By� mo�e jednak Pin by�by zadowolomy, gdyby pod�oga zaskrzypia�a, Niemiec us�ysza� to i w mgnieniu oka zapali� �wiat�o, i gdyby Pin musia� ucieka� boso, a za nim jego siostra krzycz�c do niego: ��winia!�. I gdyby wszyscy s�siedzi s�yszeli, gdyby m�wiono o tym r�wnie� w gospodzie, a on m�g� opowiada� o zdarzeniu Szoferowi i Francuzowi z tyloma szczeg�ami, i� uwierzono by w jego dobre ch�ci i powiedziano by mu: �Do��. Nie uda�o si�. Nie m�wmy o tym wi�cej.�
Pod�oga skrzypi naprawd�, lecz wiele rzeczy skrzypi w tej chwili i Niemiec nie s�yszy. Pinowi uda�o si� ju� dotkn�� pasa, a pas w dotkni�ciu jest rzecz� konkretn�, wcale nie magiczn�, i ze�lizguje si� z oparcia krzes�a w spos�b przera�aj�co �atwy, nie uderzaj�c nawet o ziemi�. Teraz rzecz sta�a si�: strach, pocz�tkowo udany, staje si� strachem prawdziwym. Trzeba po�piesznie nawin�� pas doko�a kabury i ukry� wszystko pod koszul�, �eby mie� wolne r�ce i nogi; potem wr�ci� na czworakach w�asnymi �ladami, pomale�ku i nie wyjmuj�c ani na chwil� j�zyka spomi�dzy z�b�w: mo�e gdyby schowa� j�zyk, sta�oby si� co� straszliwego?
Gdy si� ju� wysz�o, nie ma co my�le� o powrocie do ��ka i o ukryciu pistoletu pod materacem, jak to Pin zwyk� robi� z jab�kami skradzionymi na targu owoc�w. Za chwil� Niemiec wstanie, b�dzie szuka� pistoletu i przewr�ci wszystko do g�ry nogami.
Pin wychodzi na ulic�. Nie dlatego, by pistolet pali� mu cia�o. Ukryty w ten spos�b w jego ubraniu, jest takim samym przedmiotem jak ka�dy inny i mo�na w og�le zapomnie�, �e si� go posiada. Pinowi przykra jest nawet jego w�asna oboj�tno�� i chcia�by, �eby przypominaj�c sobie o nim, przenika� go dreszcz. �Prawdziwy pistolet. Prawdziwy pistolet. � Pin usi�uje podnieci� si� t� my�l�. Kto�, kto ma prawdziwy pistolet, mo�e wszystko, jest jak doros�y. Mo�e kaza� m�czyznom i kobietom zrobi�, co tylko zechce, gro��c im �mierci�.
Pin ujmie go teraz w gar�� i ju� zawsze b�dzie chodzi� z pistoletem gotowym do strza�u. Nikt nie b�dzie m�g� mu go odebra� i wszyscy b�d� si� jego, Pina, bali. Tymczasem jednak trzyma ci�gle pistolet pod koszul�, owini�ty w k��bek pasa, i nie mo�e si�. zdecydowa�, �eby go dotkn��, ma nieomal nadziej�, �e gdy zacznie go szuka�, nie znajdzie go ju�, �e zniknie w cieple jego cia�a.
Miejscem, gdzie obejrzy pistolet, jest ukryta pod schodami, s�u��ca za kryj�wk� przy grze w chowanego klitka, do kt�rej dociera blask zezuj�cej latarni. Pin odwija pas, otwiera kabur� i wyci�ga pistolet, tak jakby podnosi� za kark kota. Jest naprawd� wielki i gro�ny i gdyby Pin mia� odwag� si� nim bawi�, udawa�by, �e ma do czynienia z armat�. Lecz Pin manewruje nim, jakby to by�a bomba. Bezpiecznik, gdzie jest bezpiecznik?
Wreszcie decyduje si� uj�� pistolet w d�o�, ale chwytaj�c mocno r�koje�� uwa�a, �eby nie po�o�y� palca na cynglu. Przecie� i tak mo�na go dobrze trzyma� i wycelowa� we wszystko w co si� zapragnie. Pin mierzy najpierw w rur� od rynny, z bardzo bliska w kawa�ek blachy, , potem w palec, w sw�j w�asny palec, i robi gro�n� min�, cofaj�c g�ow� i mrucz�c przez z�by: �Pieni�dze albo �ycie!�; nast�pnie znajduje stary but i mierzy w obcas, potem we wn�trze buta, a wreszcie kieruje otw�r lufy na podeszw�. Jest to bardzo zabawne: but, przedmiot tak dobrze znany, zw�aszcza jemu, ch�opakowi od szewca, i pistolet, przedmiot tak tajemniczy, nierealny niemal. Gdy postawi si� je naprzeciw siebie, mog� nast�pi� rzeczy, o kt�rych si� nigdy nie marzy�o, mo�na zmusi� je do opowiadania najcudowniejszych historii.
Lecz w pewnej chwili Pin nie mo�e oprze� si� pokusie i przyk�ada pistolet do skroni: jest to co�, co przyprawia o zawr�t g�owy. �mia�a, a� dotknie sk�ry i poczuje zimno stali. Teraz mo�na by po�o�y� palec na cynglu. Nie, lepiej przycisn�� otw�r lufy do ko�ci policzkowej, a� do b�lu, i poczu� �elazne k�ko z pr�ni� wewn�trz, w kt�rej rodz� si� strza�y. Mo�e, gdy oderwie nagle bro� od skroni, ponowne wci�gni�cie powietrza spowoduje wybuch strza�u. Ale nie, nie wybucha. Teraz mo�na w�o�y� luf� do ust i poczu� jej smak na j�zyku. P�niej, rzecz najstraszliwsza ze wszystkich, zbli�y� j� do oczu i spojrze� wewn�trz, w ciemn� luf�, kt�ra wydaje si� g��boka jak studnia. Kiedy� Pin widzia� ch�opca, kt�ry strzeli� sobie w oko z my�liwskiej fuzji. Widzia� w chwili, gdy niesiono go do szpitala: mia� wielki skrzep krwi na po�owie twarzy, a druga po�owa pokryta by�a ca�a czarnymi punkcikami prochu.
Tale wi�c Pin bawi� si� prawdziwym pistoletem, bawi� si� nim do woli. Teraz mo�e go da� tym ludziom, kt�rzy o niego prosili, spieszy si�, �eby go odda�. Kiedy pozb�dzie si� ju� pistoletu, b�dzie zupe�nie tak, jakby go w og�le nie ukrad�. Niemiec mo�e si� w�cieka� na niego � a on b�dzie m�g� zn�w z niego drwi�.
Pierwszym jego impulsem by�o biec do gospody i oznajmi� siedz�cym tam ludziom: �Mam go i ju� mi nie ucieknie!� � w�r�d og�lnego entuzjazmu i okrzyk�w: �Ale� to niemo�liwe!� P�niej wydaje mu si�, �e b�dzie dowcipniej zapyta�: �Zgadnijcie, co przynios�em?� � i wystawi� na pr�b� ich cierpliwo��. Ale poniewa� oni na pewno pomy�l� natychmiast o pistolecie, wi�c chyba lepiej przyst�pi� od razu do rzeczy i rozpocz�� od opowiadania ca�ego zdarzenia na dziesi�� rozmaitych sposob�w, daj�c do zrozumienia, �e si� nie uda�o; a kiedy oni siedzie� b�d� jak na roz�arzonych w�glach i nie b�d� si� ju� mogli w tym wszystkim po�apa�, wtedy po�o�y� pistolet; na stole, oznajmiaj�c: �Patrzcie, co znalaz�em w kieszeni� � i zobaczy� ich zdumione twarze.
Pin na palcach, po cichutku, wchodzi do gospody. Ludzie wci�� jeszcze szepcz� mi�dzy sob�, wsparci na �okciach, kt�re jakby im przyros�y do sto�u. Nie ma tylko nieznajomego cz�owieka i krzes�o jego jest puste. Pin stoi ju� za nimi, lecz dot�d go nie spostrzegli. Czeka, �a ujrz� go nagle i zerw� si� z miejsc, kieruj�c ku niemu pytaj�ce spojrzenia. Ale nikt si� nie odwraca. Pin potr�ca krzes�o. �yrafa odwraca g�ow�, mierzy go wzrokiem, potem powraca do przerwanej rozmowy.
� Dziwni ludzie � m�wi Pin. Spogl�daj� na niego.
� Ty ma�pia mordo � powiada przyja�nie �yrafa.
Nikt wi�cej si� nie odzywa.
� Wi�c... � m�wi Pin.
� Wi�c � powtarza Gian Szofer � c� nowego nam powiesz?
Pin jest nieco speszony.
� Jeste� smutny? � pyta Francuz. � Za�piewaj nam jak�� piosenk�, Pin!
�Oni te� udaj� Grek�w � my�li Pin � ale z ciekawo�ci a� wy�a�� ze sk�ry. �
� No... � m�wi. Lecz nie mo�e zacz��: zasch�o mu w gardle, jakby ba� si�, �e za chwil� wybuchnie p�aczem. � No � powtarza � co wam za�piewa�?
� Co? � pyta Michel. A �yrafa:
� C� za nuda dzisiaj, chcia�bym ju� spa�. Pin ma do�� zgrywania si�.
� A ten cz�owiek? �� pyta.
� Kt�ry?
� Ten, kt�ry tu przedtem siedzia�.
� Ach! � wykrzykuj� pozostali i wzruszaj�
ramionami. Potem zaczynaj� znowu szepta� mi�dzy sob�.
� Ja tam � m�wi Francuz � nie wdawa�bym si� zanadto z tymi z komitetu. Nie mam wcale ochoty miesza� si� w to wszystko dla ich pi�knych oczu.
� A wi�c � powiada Gian Szofer � co�my postanowili? Powiedzieli�my sobie: zobaczymy. Tymczasem dobrze by� z nimi w kontakcie, nie podejmuj�c zobowi�za�, i zyska� na czasie. Zreszt�, je�li o mnie chodzi, mam w�asne porachunki z Niemcami, od czasu jak si� by�o razem na froncie, i gdyby przysz�o co do czego, b�d� si� bi� ch�tnie.
� Dobrze � m�wi Michel. � Ale pami�taj, �e z Niemcami nie ma �art�w i nigdy nie wiadomo, jak si� sko�czy. Komitet chce, �eby�my robili Gap. Wi�c dobrze, r�bmy Gap, ale na w�asny rachunek.
� Na razie � m�wi �yrafa � poka�my im, �e jeste�my ich lud�mi, i zaopatrzmy si� w bro�. Kiedy ju� b�dziemy uzbrojeni...
Pin ju� jest uzbrojony. Czuje pistolet pod kurtk� i k�adzie na nim r�k�, jakby go chcia� wyci�gn��.
� Wy macie bro�? � pyta.
� Ju� ty si� o to nie k�opocz � powiada �yrafa. � My�l lepiej o tym pistolecie Niemca, rozumiesz?
Pin nadstawia ucha. Teraz powie: �Zgadnijcie... �
� Uwa�aj, �eby� nie straci� go z oczu, gdy nawinie ci si� pod r�k�.
Nie jest tak, jakby Pin pragn��. Dlaczego teraz obchodzi ich to wszystko tak niewiele? Wola�by wcale nie bra� pistoletu, chcia�by wr�ci� do Niemca i po�o�y� bro� na dawnym miejscu.
� Dla jednego pistoletu � m�wi Michel � nie warto ryzykowa�. Zreszt�, jest to model przestarza�y: ci�ki, zacina si�.
� Jednak�e � dodaje �yrafa � trzeba pokaza� komitetowi, �e co� robimy, to jest wa�ne.
I dalej rozmawiaj� p�g�osem.
Pin nie s�ucha ju� wi�cej. Teraz jest pewien, �e nie odda im pistoletu. Ma �zy w oczach i zaci�ni�te gniewem szcz�ki. Doro�li s� ras� niepewn� i zdradzieck�, nie maj� tej straszliwej powagi w zabawach w�a�ciwej dzieciom, cho� i oni te� maj� swoje gry; coraz to powa�niejsze, jedna gra w drugiej, tak �e nie mo�na nigdy zrozumie�, kt�ra z nich w ko�cu jest prawdziwa. Pocz�tkowo wydawa�o si�, �e razem a nieznajomym b�d� prowadzili gr� przeciwko Niemcom, teraz sami podejmuj� gr� przeciwko niemu. Nigdy nie mo�na mie� zaufania do tego, co m�wi�.
� A wi�c za�piewaj nam co� � m�wi� do Pina jakby nigdy nic, jakby nie stan�a pomi�dzy nim i nimi najsurowsza umowa, umowa u�wi�cona tajemniczym s�owem Gap.
� Eh! � wo�a dr��cymi wargami poblad�y Pin. Wie, �e nie mo�e �piewa�. Chce p�aka�, ale zamiast tego wybucha wrzaskiem, od kt�rego p�kaj� b�benki, i ko�czy stekiem obelg: � B�karty, synowie zapowietrzonej suki waszej matki, wstr�tnej krowy, parszywej kurwy!
Ludzie dziwi� si�, co mu si� sta�o, lecz Pin wybieg� ju� z gospody.
Teraz pierwszym jego impulsem jest odszuka� tego cz�owieka, kt�rego nazywaj� Komitetem, i odda� mu pistolet. W tej chwili jest to jedyna osoba, dla kt�rej Pin czuje szacunek, mimo i� z pocz�tku, cichy i powa�ny, wzbudza� jego nieufno��. Ale teraz jedynie on potrafi�by go zrozumie�, podziwia� jego czyn, a mo�e wzi��by Pina ze sob� i walczyliby z Niemcami tylko we dw�ch, uzbrojeni w pistolet, czyhaj�c na rogach ulic. Lecz kt� mo�e wiedzie�, gdzie jest obecnie Komitet? Nikogo w pobli�u nie mo�na si� o to zapyta�, nikt go tutaj przedtem nie widzia�.
Pistolet zostanie wi�c przy Pinie d Pin nie odda go nikomu i nikomu nie powie, �e go posiada. Da jedynie do zrozumienia, i� wyposa�ony jest w straszliw� si��, i wszyscy b�d� mu pos�uszni. Kto ma prawdziwy pistolet, powinien by si� wspaniale bawi�, jak nie bawi� si� jeszcze nigdy �aden inny ch�opiec, ale Pin jest dzieckiem, kt�re nie umie si� bawi�, kt�re nie potrafi wzi�� udzia�u ani w zabawach doros�ych, ani w zabawach dzieci. Jednak�e teraz Pin p�jdzie sobie daleko, z dala od wszystkich, i b�dzie si� bawi� zupe�nie sam swoim pistoletem, i wymy�li zabawy, jakich nikt inny nie zna i o jakich nikt inny nigdy si� nie dowie.
Jest noc. Pin omija z dala grup� starych dom�w id�c dr�kami, kt�re wij� si� w�r�d ogrod�w warzywnych i tarasuj�cych przej�cie zwalisk �mieci. W ciemno�ciach metalowe siatki, okalaj�ce szk�ki drzewek, rzucaj� cie� swych k�ek na szaro-ksi�ycow� ziemi�. Kury �pi� teraz rz�dem na grz�dach kurnik�w, a �aby powy�azi�y wszystkie z wody i s�ucha� ich ch�ry wzd�u� ca�ego strumienia, od �r�d�a a� do uj�cia. Kto wie, co by si� sta�o, gdyby tak strzeli� do �aby? Mo�e zosta�aby tylko zielona plama rozlana na kamieniu.
Pin kroczy �cie�kami wij�cymi si� wzd�u� strumienia po urwistych brzegach, kt�rych nikt nie uprawia. S� to drogi znane tylko jemu, inni ch�opcy wy�aziliby ze sk�ry, �eby je pozna�. Jest jedno miejsce, gdzie robi� gniazda paj�ki, i -tylko Pin je zna; miejsce jedyne w ca�ej dolinie, a mo�e i w ca�ej okolicy. �aden ch�opiec, e wyj�tkiem Pina, nie s�ysza� nigdy o paj�kach, kt�re robi� gniazda.
Mo�e kiedy� Pin znajdzie przyjaciela, prawdziwego przyjaciela, kt�ry go zrozumie i kt�rego Pin b�dzie m�g� zrozumie�, a w�wczas jemu, tylko jemu, poka�e miejsce paj�czych gniazd. Jest kamienista �cie�ka, kt�ra zbiega ku strumieniowi pomi�dzy dwiema �cianami ziemi i trawy. Tam, po�r�d traw, paj�ki robi� swe kryj�wki, tunele wy�o�one cementem zesch�ej trawy. Lecz najdziwniejsze z wszystkiego jest to, �e kryj�wki maj� drzwiczki, r�wnie� z tej papki z zesch�ej trawy, okr�g�e drzwiczki, kt�re mo�na otwiera� i zamyka�.
Kiedy Pin zrobi jak�� wi�ksz� z�o�liwo�� i po nadmiarze weso�o�ci pier� jego wype�nia t�umiony smutek, b��dzi samotnie po �cie�kach fosy i szuka miejsca, gdzie paj�ki maj� swe gniazda. Przy pomocy d�ugiej, suchej ga��zki mo�na dotrze� a� do dna kryj�wki i nak�u� paj�ka, ma�ego paj�ka czarnego z szarymi deseniami jak na letnich sukniach starych dewotek.
Pina bawi, gdy mo�e niszczy� drzwi kryj�wek i nak�uwa� paj�ki na ga��zki, bawi go r�wnie�, gdy bierze �wierszcza, �eby popatrze� z bliska w jego niedorzeczny pyszczek zielonego konika, a potem rozrywa go na kawa�ki i uk�ada dziwaczne mozaiki as jego �apek na g�adkim kamieniu.
Pin jest niedobry dla zwierz�t: s� to istoty potworne i niezrozumia�e, podobnie jak ludzie. To chyba okropne by� takim ma�ym, zielonym zwierz�ciem i robi� kaku kropelkami, i ci�gle si� ba�, �e przyjdzie istota ludzka, taka jak on, z ogromn� twarz� pe�n� czerwonych i czarnych plamek i z palcami zdolnymi rozrywa� na kawa�ki �wierszcze.
Pin jest teraz sam po�r�d paj�czych kryj�wek, a wok� niego noc bezbrze�na jak ch�r �ab. Jest sam, lecz ma ze sob� pistolet i oto nak�ada pas umieszczaj�c kabur� na siedzeniu, jak to robi� Niemiec. Tylko �e Niemiec jest gruby, a Pin m�g�by sobie przewiesi� pas przez rami�, jak pasy wojak�w, kt�rych widzia� w kinie. Teraz ma�e wyci�gn�� pistolet szerokim ruchem, jakby obna�a� szpad�, i zawo�a�: �Naprz�d, zuchy!�, jak ch�opcy, gdy bawi� si� w rozb�jnik�w. Lecz nie wiadomo, co za przyjemno�� znajduj� ci smarkacze, kiedy m�wi� i robi� te rzeczy. Pin, zrobiwszy z wyci�gni�tym pistoletem kilka skok�w po ��ce mierz�c do cieni oliwnych drzewek, znudzi� si� ju� i sam nie wie, co dalej pocz�� z broni�.
Paj�ki, niewidoczne pod ziemi�, po�eraj� w tej chwili robaki lub parz� si�, samce z samicami, snuj�c nici ze �liny. S� to istoty ohydne, jak ludzie, i Pin kieruje luf� pistoletu w otw�r kryj�wki pragn�c je zabi�. Kto wie, co by si� sta�o, gdyby pad� strza�: domy s� daleko i nikt nie zorientowa�by si�, sk�d pochodzi. A zreszt�, Niemcy i ci z milicji strzelaj� cz�sto do ludzi, kt�rzy chodz� po godzinie policyjnej.
Pin trzyma palec na cynglu i celuje w kryj�wk� paj�ka; trudno jest oprze� si� pokusie poci�gni�cia za cyngiel, ale pistolet jest na pewno zabezpieczony, a Pin nie wie, jak si� go odbezpiecza.
Nagle wybucha strza� tak niespodziewanie, �e Pin ani si� spostrzeg�, i� poci�gn�� za cyngiel. Pistolet w jego d�oni odrzuca do ty�u, dymi�cy i brudny od ziemi. Zapad� si� tunel kryj�wki, z g�ry zwisa ma�e osypisko ziemi, trawa woko�o jest osmalona.
Pina ogarnia najpierw strach, a potem rado��: wszystko by�o tak pi�kne, a 'zapach prochu tak przyjemny. Jest jednak co�, co przera�a go naprawd�: oto �aby milkn� nagle i nie s�ycha� ju� nic, jakby ten strza� zabi� ca�� ziemi�. P�niej jedna �aba, bardzo daleka, wznawia sw�j rechot, a potem druga, bli�sza, i inne jeszcze bli�sze, a� wreszcie ca�y ch�r podejmuje pie�� i Pinowi zdaje si�, �e rechocz� g�o�niej, o wiele g�o�niej ni� przedtem. Od strony domostw szczeka pies i jaka� kobieta wo�a przez okno. Pin nie b�dzie wi�cej strzela�, bowiem ta cisza i te ha�asy napawaj� go l�kiem. Ale powr�ci tu innej nocy i w�wczas nic nie zdo�a go przestraszy�, i wystrzela wszystkie naboje z pistoletu nawet do nietoperzy i kot�w, kt�re o tej porze kr��� wok� kurnik�w.
Teraz trzeba znale�� miejsce, gdzie mo�na by ukry� pistolet: w dziupli oliwnego drzewa albo lepiej zakopa� go, a mo�e jeszcze lepiej wygrzeba� wn�k� w trawiastej �cianie, gdzie znajduj� si� paj�cze gniazda, i przykry� wszystko ziemi� i traw�? Pin grzebie paznokciami w miejscu, gdzie ziemia jest ca�kowicie zryta g�stymi tunelami paj�k�w, k�adzie do �rodka pistolet w kaburze odczepiwszy od niej pas i przykrywa wszystko ziemi� i traw� oraz kawa�kami �cianek prze�utych z�bami paj�k�w. Nast�pnie uk�ada kamienie w taki spos�b, �eby tylko om m�g� rozpozna� miejsce, i odchodzi smagaj�c krzaki rzemieniem pasa. Droga powrotna wiedzie przez ma�e kanaliki nad fos�, z r�wn� lini� kamieni s�u��cych jako chodnik.
Pin id�c ci�gnie za sob� koniec pasa po wodzie i pogwizduje, �eby nie s�ysze� skrzeczenia �ab, kt�re zdaje si� wzmaga� z ka�d� chwil�.
Petem zaczynaj� si� ogrody, �mietniki, domy i zbli�aj�c si� tam Pin s�yszy g�osy w obcym j�zyku. Jest godzina policyjna, lecz on cz�sto kr��y samotnie noc�, gdy� jest dzieckiem i patrole go nie zaczepiaj�. Ale tym razem Pin boi si�: by� mo�e Niemcy szukaj� sprawcy strza�u. Id� w jego stron� i Pin chcia�by umkn��, ale oni krzycz� ju� co� do niego i dop�dzaj� go. Pin skuli� si� w obronnym ge�cie, trzymaj�c rzemie� pasa jak bicz. Lecz Niemcy patrz� w�a�nie na pas, chc� mu go zabra�. I nagle chwytaj� Pina za kark i prowadz� ze sob�. Pin m�wi mn�stwo rzeczy: prosi, lamentuje, rzuca obelgi, ale Niemcy nic nie rozumiej�. S� gorsi, o wiele gorsi od stra�y miejskiej.
Na ulicy s� uzbrojone patrole niemieckie i faszystowskie oraz 'ludzie zatrzymani i zaaresztowani, w�r�d nich tak�e Michel Francuz. Panowi, krocz�cemu uliczk� pod g�r�, kazano wej�� w �rodek. Jest ciemno, tylko u szczytu kamiennych stopni jest miejsce o�wietlone blaskiem latarni, st�umionym wskutek zaciemnienia.
W �wietle zezuj�cej latarni, w g�rze ulicy, Pin widzi pe�n� w�ciek�o�ci t�ust� twarz marynarza, kt�ry wskazuje na niego palcem.
ROZDZIA� TRZECI
Niemcy s� gorsi od stra�y miejskiej. Ze stra�� mo�na by�o w ka�dym razie �artowa�: �Je�eli mnie pu�cicie, zrobi� tak, �e p�jdziecie za darmo do ��ka z moj� siostr�.�
Tymczasem Niemcy nie rozumiej� tego, co si� do mich m�wi, faszy�ci za� to ludzie obcy, ludzie, kt�rzy nie wiedz� nawet, kim jest siostra Pina. S� to dwie odr�bne rasy: o ile Niemcy s� czerwonawi, mi�si�ci, bez zarostu, o tyle faszy�ci s� czarni, ko�ci�ci, z niebieskawymi twarzami i z w�sami jak u szczur�w.
W niemieckiej komendzie rano przes�uchuj� Pina jako pierwszego. Stoi przed obliczem niemieckiego oficera o twarzy dziecka i t�umacza-faszysty z br�dk�. Dalej, w k�cie, siedzi marynarz i siostra Pina. Wszyscy maj� zak�opotane miny. Zdaje si�, �e marynarz zmy�li� ca�� historyjk� ma temat tego skradzionego pistoletu, by� mo�e dlatego, by nie obwiniano go o to, �e pozwoli� go sobie zabra�; musia� zezna� wiele fa�szywych rzeczy.
Na stole oficera le�y pas, i pierwsze pytanie, jakie skierowuj� do Pina, brzmi: jakim sposobem pas znalaz� si� w jego r�kach? Pin jest ma wp� �pi�cy. Sp�dzili. noc le��c na pod�odze w korytarzu, a Michel Francuz ulokowa� si� w pobli�u Pina i gdy tylko ten zasypia�, Mich�] dawa� mu �okciem szturcha�ca a� do b�lu i m�wi� szeptem:
� Je�eli powiesz, zedrzemy z ciebie sk�r�.
� A Pin:
� �eby� p�k�!
� Nawet gdyby ci� bito, rozumiesz? nie wolno ci powiedzie� ani s�owa o mas.
A Pin:
� �eby� zdech�!
� Postanowili�my, �e je�li towarzysze stwierdz�, �e nie wr�ci�em do domu, i obedr� ci� ze sk�ry.
A Pin:
� �eby ci� jasna cholera...
Michel przed wojn� pracowa� we Francji w hotelach i powodzi�o mu si� dobrze, mimo �e czasami nazywano go macaroni lub cochon fasciste. P�niej, w 1940, dosta� si� do obozu i od tego czasu wszystko obr�ci�o si� na z�e: bezrobocie, repatriacja, wykolejone �ycie.
Kiedy w pewnej chwili stra�nicy zauwa�yli rozmow� pomi�dzy Pinem i Francuzem, zabrali ch�opca gdzie indziej, poniewa� om by� g��wnym podejrzanym i nie powinien kontaktowa� si� z nikim. Pin nie m�g� zasn��. Do bicia by� przyzwyczajony, wi�c nie ba� si� zbytnio, dr�czy�y go jednak w�tpliwo�ci co do stanowiska, jakie powinien zaj�� na �ledztwie: z jednej strony, chcia�by si� zem�ci� na Michelu oraz na wszystkich innych i od razu powiedzie� niemieckim oficerom, �e odda� pistolet tym z gospody i �e by�a tam mowa tak�e i o Gapie. Lecz sypanie innych by�aby czynem nie do naprawienia, podobrnie jak kradzie� pistoletu, raz na zawsze uniemo�liwi�oby picie na cudzy rachunek w gospodzie, �piewanie i przys�uchiwanie si� nieprzyzwoitym rozmowom. A poza tym by� mo�e musia�by zosta� w t� spraw� wmieszany Komitet, zawsze taki smutny i z czego� niezadowolony, co by�oby dla Pina wielk� przykro�ci�, bo Komitet by� jedynym dobrym cz�owiekiem w�r�d nich wszystkich. Pin pragn��by teraz, �eby zjawi� si� Komitet otulony w sw�j p�aszcz, �eby wszed� do pokoju, w kt�rym odbywa si� �ledztwo, i powiedzia�: �To ja kaza�em mu zabra� pistolet.� By�by to pi�kny czyn, godny jego, i nawet nie sta�oby mu si� nic, gdy� w�a�nie w chwili gdy esesmani usi�owaliby go aresztowa�, rozleg�by si� okrzyk, zupe�nie jak w kinie: �Nasi id�!�, i wkroczyliby ludzie Komitetu, i uwolniliby wszystkich.
� Znalaz�em go � odpowiada Pin niemieckiemu oficerowi, kt�ry go pyta� o pas. Wtedy oficer podnosi pas w g�r� i z ca�ej si�y uderza nim Pina w twarz. Pin pada na ziemi�, czuje jakby mn�stwo igie� wbija�o mu si� w piegi i krew sp�ywaj�c� z puchn�cego ju� policzka.
Siostra wydaje okrzyk. Pin nie mo�e nie pomy�le�, �e cz�sto bi�a go przecie� niemal r�wnie mocno, jak bij� go teraz, i �e tylko udaje tak wra�liw�. Faszysta wyprowadza siostr�, marynarz m�wi co� bardzo skomplikowanego po niemiecku, wskazuj�c na Pina, lecz oficer ka�e mu milcze�. Pytaj� Pina, czy zdecydowa� si� powiedzie� prawd�: kto mu kaza� ukra�� pistolet?
� Wzi��em pistolet, �eby strzeli� do kota, a potem chcia�em go odda� � m�wi Pin, lecz nie udaje mu si� przybra� naiwnego wyrazu twarzy; czuje, �e jest ca�y spuchni�ty, i pod�wiadomie pragnie pieszczoty.
Nowe uderzenie w drugi policzek, jednak nie lak silne. Lecz Pin, przypominaj�c sobie sw�j system, jaki stosowa� wobec stra�y miejskiej, wydaje 'przera�liwy krzyk, zanim jeszcze dotkn�� go rzemie�, i odt�d nie przestaje ju� wrzeszcze�. Rozpoczyna si� scena, w kt�rej Pin krzycz�c i p�acz�c biega po pokoju, Niemcy za� goni� go chc�c go schwyta� i bi� dalej, a Pin krzyczy, szlocha, wymy�la i na padaj�ce bez przerwy pytania udziela coraz to bardziej niedorzecznych odpowiedzi.
� Gdzie schowa�e� pistolet?
Teraz Pin mo�e nawet powiedzie� prawd�.
� W paj�czych gniazdach.
� Gdzie one s�?
W gruncie rzeczy Pin wola�by by� przyjacielem tych ludzi; stra�nicy miejscy te� go zawsze bili, ale potem zaczynali �artowa� na temat jego siostry. Gdyby doszli do porozumienia, by�oby pi�knie wyt�umaczy� im, gdzie paj�ki robi� gniazda, �eby zaciekawieni poszli razem z nim, a wtedy ora pokaza�by im wszystkie te miejsca. P�niej poszliby do gospody, �eby kupi� wina, a nast�pnie udaliby si� wszyscy do pokoju jego siostry pi�, pali� i patrze�, jak ona ta�czy. Ale Niemcy i faszy�ci to rasy ludzi bezw�sych i niebieskawych, z kt�rymi nie mo�na si� porozumie�; nie przestaj� go bi�, a Pin nie powie im nigdy, gdzie s� paj�cze gniazda; nie powiedzia� tego �adnemu przyjacielowi, czy zatem m�g�by powiedzie� im?
Wi�c pl�cze p�aczem ogromnym, przesadnym, bezbrze�nym jak p�acz noworodka, p�aczem zmieszanym z wrzaskami, z wymy�laniem, z �upaniem nogami, tak �e s�ycha� go w ca�ym gmachu niemieckiego dow�dztwa. Nie zdradzi Michela, �yrafy, Szofera i innych: s� jego prawdziwymi towarzyszami. Teraz Pin jest pe�en podziwu dla nich, gdy� s� nieprzyjaci�mi obu tych ras b�karcich. Michel ma�e by� spokojny, Pin go nie zdradzi, z pewno�ci� us�yszy st�d jego krzyki i powie: ��elazny ch�opak z tego Pina, wytrzymuje i nie sypie nikogo!�
Istotnie, piekielny ha�as spowodowany przez Pina daje si� s�ysze� wsz�dzie. Oficerowie z innych biur zaczynaj� si� denerwowa�: niemieckie dow�dztwo jest zawsze pe�ne ludzi, kt�rzy przychodz� w sprawie r�nych zezwole� i dostaw, niedobrze, �eby wszyscy s�yszeli, �e bij� nawet dzieci.
Oficer o dzieci�cej twarzy otrzymuje rozkaz przerwania bada�: wznowi si� je p�niej i w innym miejscu. Ale uspokojenie Pina nie jest teraz wcale spraw� �atw�. Chc� mu wyt�umaczy�, �e wszystko ju� sko�czone, lecz g�osy ich gin� w jego wrzaskach. Zbli�aj� si�, �eby go uspokoi�, om jednak ucieka im, szamoce si� i szlocha jeszcze bardziej rozpaczliwie. Wprowadzaj� jego siostr�, �eby go pocieszy�a, lecz w jednej chwili Pin rzuca si� na ni� i chce j� gry��. W ko�cu wok� Pina gromadzi si� grupka �o�nierzy i Niemc�w, kt�rzy usi�uj� go udobrucha�. Kto� g�aszcze go, kto� inny pr�buje otrze� mu �zy.
Wreszcie, kompletnie wyczerpany, Pin uspokaja si�, dyszy ci�ko, nie mog�c ju� wydoby� g�osu. Teraz jeden z �o�nierzy odprowadzi go do wi�zienia, a jutro przyprowadz� go zn�w na przes�uchanie.
Pin wychodzi z biura w towarzystwie uzbrojonego �o�nierza. Pod zmierzwionymi w�osami twarz ma male�k�, mrugaj�ce oczy i piegi zmyte p�aczem.
W drzwiach spotykaj� Michela Francuza, kt�ry wychodzi wolny.
� Cze��, Pin! � wo�a. � Id� do domu. Jutro zg�aszam si� na s�u�b�.
Pin spogl�da ma niego ma�ymi, zaczerwienionymi oczyma, szeroko otworzywszy usta.
� Tak. Poprosi�em o przyj�cie mnie do czarnej brygady. Wyja�niono mi, jakie to daje korzy�ci i jak� si� bierze pensj�. Poza tym, wiesz, w czasie ob�aw mo�esz �azi� po domach i bra�, co ci si� podoba. Jutro umunduruj� mnie i dadz� bro�. Trzymaj si�, Pin!
�o�nierz, kt�ry odprowadza Pina do wi�zienia, ma czarny beret z wyhaftowan� czerwon� fascio, jest ch�opakiem bardzo niskim, ni�szym od karabinu, kt�ry d�wiga. Nie nale�y do niebieskawej rasy faszyst�w.
Id� ju� tak z pi�� minut, a �aden z nich nie powiedzia� jeszcze ani s�owa.
� Je�li zechcesz, b�dziesz m�g�