3906

Szczegóły
Tytuł 3906
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

3906 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 3906 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3906 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

3906 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Giaur George Gordon Byron Przek�ad: Adam Mickiewicz 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 PRZEDMOWA T�UMACZA O wp�ywie Byrona na ca�� tegoczesn� literatur� przekonywaj� si� co dzie� czytelnicy, bo widz� na wszystkich utworach p�niejszych barw� i pi�tno tego wielkiego poety. O zaletach i wadach dzie� jego tyle ksi�g napisano, �e z nich mo�na by u�o�y� ma�� bibliotek�; nie my�limy porusza� tej ple�ni krytyczno-panegirycznej, g��boko ju� zasypanej innymi, wa�niejszymi polemikami. Ale t�umacz czu� si� obowi�zanym powiedzie� zdanie swoje o dzie�ach autora pod jednym przynajmniej wzgl�dem � pod wzgl�dem moralnego ich charakteru i d��enia. Wiadomo, i� Byrona oskar�ano o bezbo�no�� i antysocjalizm; zarzucano mu, �e wyst�pnych ludzi wybieraj�c na bohatyr�w swoich pie�ni, robi� niejako apoteoz� zbrodni; Fryderyk Szlegel nazwa� go emisariuszem szatana, a wszyscy zgodzili si�, �e by� aposto�em sceptycyzmu. Wszak�e, je�li s�dz�c dzie�a pod wzgl�dem sztuki, krytycy zwykli je odnosi� do wieku, w kt�rym wzi�y pocz�tek, por�wnywa� z dzie�ami sp�czesnymi i p�niejszymi, nale�a�oby r�wn� zachowa� metod� oceniaj�c moralny charakter autor�w. Byron by� dzieckiem przesz�ego wieku; wszed� na �wiat w epoce moralnej najnieszcz�liwszej dla cz�owieka, dla poety. W�a�nie wtenczas spada�a zas�ona po pierwszym akcie rewolucji. Straszna walka pi�mienna i s�owna przeci�ta zosta�a giliotynami i zag�uszona grzmotem wojny europejskiej. Stronnictwa os�abione wzajemnym mordem ust�pi�y z placu boju; niedobitk�w Napoleon rozbroi� i wzi�� na kaga�ce. Wszystko ucich�o. By� to czas dziwnego otr�twienia; o tych wielkich pytaniach, kt�re �wiat zaburzy�y, l�kano si� ju� m�wi�, zaprzestano my�li�. Dzie�a wszystkie �wczesne nosz� cech� trwogi umys�owej i moralnego upadku. S� to niby rozmowy winowajc�w zamkni�tych w wi�zieniu, kt�rzy wstydz� si� wspomina� przesz�o�� � bo haniebna, boj� si� pomy�le� o przysz�o�ci � bo okropna, i � bawi� si� gaw�dk� o pogodzie i deszczu. Dusza Byrona nie mog�a �y� �r�d takiej literatury, gwa�tem wyrywa�a si� za jej sfer�. M�ody autor, prze�ladowany od krytyk�w, �ciga� ich wzajem, a z krytyk�w s�dz�c o czytelnikach, zacz�� lekcewa�y� ca�� publiczno��. Po tej k��tni autorskiej z literatami nast�pi� rozbrat moralny z lud�mi, kt�rego szczeg�y nale�� do biografii. Zal�niony gniewem, z�orzecz�c ob�udzie, Cho� zna�, zapomnia�, �e s� lepsi ludzie. Korsarz Odt�d zda�o si� Byronowi, �e cz�owiek z sercem nie mo�e �y� w towarzystwie, �e musi uciec od �wiata lub m�ci� si� nad nim. Odt�d bohatyr�w swoich, dzieci duszy swojej, wychowywa� na pustyni lub w jaskiniach �otr�w. Ale dzieci Byrona nie s� to pospolici zbrodniarze, nie zimni egoi�ci albo szaleni fanatycy zakochani w swojej przewrotno�ci i g�upstwie. Poeta zostawia im jedn� przynajmniej cnot�, jedno szlachetne uczucie, kt�re ich mimowolnie z rodzajem ludzkim wi��e, kt�re nie pozwala im pogr��y� si� w zupe�n� moraln� ciemno�� i, �wiec�c na dnie sumnienia, tym wyra�niej daje widzie� wszystkie jego szczerby i plamy. Ludzie Byrona maj� sumnienie. I tu jest g��wna r�nica mi�dzy naszym autorem i pisarzami przesz�ego wieku. Przesz�y wiek by� sofist�, a wi�c nie zna� r�nicy z�ego i dobrego, �wiczy� si� tylko w rozumkowaniu i za cel sobie po�o�y�: ze wszystkiego wyt�umaczy� si�, a raczej wygada�. Typem przesz�ego wieku jest Panglos1 Woltera. Ten Panglos, francuski Hiob, w najwi�kszym spodleniu moralnym nie traci dobrego humoru; walaj�c si� w �mieciach i wypluwaj�c z�by, zawsze pyszni si� i cieszy si�, �e by� i jest filozofem. 1Po polsku: Wszystkomowny albo Najj�zyczliwszy[przyp. Mickiewicza] 5 Ludzie Byrona gardz� tak� sofisteri�, czuj�, �e s� winni, cierpi�; duma tylko nie dozwala im b�aga� przebaczenia, a czytelnik czuje, �e do poprawy brak im tylko � czasu, bo wszyscy zbyt rych�o gin�. Czytelnik pewny jest, �e Giaur ani Korsarz, ani nawet Don Juan nie sko�czyliby jak Panglos albo Foblas. I sceptycyzm Byrona r�ny jest od tej oboj�tno�ci na wszystko, co jest wysokie i pi�kne, od tej zwierz�cej nieczu�o�ci, kt�r� sofi�ci ochrzcili sceptycyzmem, a kt�ra jest tylko dobrowoln� g�ucho-�lepot�. Ca�a filozofia przesz�ego wieku d��y�a do tego, a�eby ludzi ju� pochlebstwem odwie��, ju� gro�b� i �miechem odstraszy� od poszukiwania prawd wy�szych i zasadniczych, a�eby wm�wi�, �e te prawdy albo s� do poj�cia niepodobne, albo niewarte dochodzenia. Byron pierwszy z poet�w nie da� si� zaspokoi� tak� sofistyczn� kondemnat� my�lenia i uczucia. Wielka zagadka �wiata, zagadka przeznacze� rodu ludzkiego, przysz�ego �ycia, sta�a mu zawsze przed oczyma. Poruszy� on wszystkie zasadnicze pytania moralne i filozoficzne, pasowa� si� ze wszystkimi trudno�ciami dogmat�w i tradycyj, kl�� i d�sa� si� jak tytan Prometeusz, kt�rego cie� tak cz�sto lubi� wywo�ywa�. Nie rozwi�za� sobie zagadnienia, nie uspokoi� duszy; ale� mu brak�o, r�wnie jak jego bohatyrom � czasu! Mo�e dlatego tylko nie sprawdzi�a si� przepowiednia Walter-Skota. Nie by� tedy Byron kontynuatorem przesz�ego wieku; owszem, powiedzie� mo�na, �e ruch umys�owy, d���cy ku sofisterii, on jeden na drodze literatury zatrzyma� i wstecz zawr�ci�. Odg�os powszechny nazwa� Byrona Napoleonem poet�w, r�wnie� Napoleona uznano za jedynego poet� Francji. Wiele wiek�w minie, nim si� znajdzie r�ka, kt�ra by jedno z tych bere� d�wign�� mog�a. Uwa�ano, �e w dwojakim sposobie sceptycyzm ukazuje si� na �wiecie: raz jako mrok wilgotny i zimny, wr�cy noc d�ug�; drugi raz jako te chwilowe �ciemnienie porankowe, po��czone z powiewem orze�wiaj�cym, kt�re zapowiada dzie�. Byron wyobra�a t� drug� epok� sceptyk�w, niepewnych w swoim d��eniu, ale pe�nych ducha i rze�wo�ci. 6 PRZEDMOWA AUTORA Rozerwane u�amki niniejszego poematu sk�adaj� powie�� o smutnych losach branki muzu�ma�skiej, kt�ra za niewierno�� ukaran� zosta�a sposobem tureckim, utopiona w morzu, i kt�rej zgonu pom�ci� si� kochanek jej, m�ody Wenecjanin. Zdarzenia podobne trafia�y si� dawniej cz�sto na Wschodzie; teraz rzadsze. Mo�e kobiety muzu�ma�skie nauczy�y si� wi�cej ostro�no�ci, mo�e chrze�cijanie mniej s� teraz pochopni do �mia�ych przedsi�wzi�� mi�osnych i mniej w nich szcz�liwi. Zdarzenie, kt�re jest tre�ci� naszej powie�ci, odnie�� nale�y do owych czas�w, kiedy Wyspy Jo�skie ulega�y panowaniu Rzeczypospolitej Weneckiej, kiedy Arnauci, na chwil� wyparci z Morei, znowu, po bezskutecznym wtargnieniu Moskal�w, zacz�li j� pl�drowa�. Wiadomo, �e odstrychnienie si� Majnot�w, obra�onych tym, �e im zabroniono Mistr� rabowa�, �ci�gn�o nowe kl�ski na Grecyj�. Kraj ten sta� si� na�wczas teatrem okrucie�stw, kt�rych przyk�ad trudno znale��, nawet w dziejach prawowiernego ludu muzu�ma�skiego. 7 Umilk�y wiatry, ciche l�ni� si� fale Przy grobowcowej Temistokla skale, Kt�ra wynios�ym niebo czo�em bodzie I z g�ry patrz�c na morza i smugi Najpierwsza wita l�duj�ce �odzie. Kiedy� si� zjawi Temistokles drugi? * * * Wyspy szcz�liwe! w ka�dej porze roku Zar�wno mi�e i sercu, i oku, Gdy was przychodzie� z g�r Kolonny wita2, 10 Wraz nag�y urok �renice mu chwyta I my�l pogr��a w dumy tajemnicze. Tu szklane morza cichego oblicze Na falach drobnych, jak u�miechu do�ki, G�r okolicznych odbija wierzcho�ki Strzeg�ce brzeg�w, z kt�rymi �agodnie Zdaj� si� igra� rajskie wody wschodnie. Je�li si� wietrzyk chwilowy prze�li�nie I z�amie szyby na modrej p�aszczy�nie, I kwiecie z brzegu przyniesione miota, 20 Jaka� w tym wietrze wonia i pieszczota! Tam, na ska� wierzchu, u �cieku ponik�w B�yszczy si� r�a, su�tanka s�owik�w3, Jej brzmi� pochwa�y kochankowie le�ni, Ona rumie�cem dzi�kuje za pie�ni. �liczna i skromna, kr�lowa ogrod�w, Nie tkni�ta wichrem, nie zwi�d�a od ch�od�w, Nie znaj�c naszych zim niebezpiecze�stwa, Kwitnie �wie�o�ci� wiecznego panie�stwa. Balsamy, kt�rych niebo jej udziela, 30 W wonnych kadzid�ach ku niebu odstrzela, Niebo wzajemnie co dzie� jej u�ycza �wietnych kolor�w swojego oblicza. Tam, w polu tyle jest kwiecia dla wiank�w, Tam, w lasach tyle cienia dla kochank�w, Tam, groty dla nich ciosane umy�nie; Dzi� morski zb�jca w te groty si� ci�nie I z noc� z ma�ej czatuje galery Na bezpiecznego �eglownika stery. Skoro miesi�czna zab�y�nie pochodnia, 40 Zabrzmi gitara morskiego przechodnia4 Zb�jca sw�j rudel zaraz na g��b p�dzi Zakryty cieniem nadbrze�nych kraw�dzi, 2 Przyl�dek Kolonna,zwany niegdy� Sunium 3O mi�ostkach r�y i s�owika poeci wschodni cz�sto wspominaj�. 4 Na morzach greckich cz�sto w noc pogodn� s�ycha� d�wi�ki gitary. Ulubiony to instrument majtk�w greckich, przy jego d�wi�ku �piewaj� i ta�cz�. 8 Zahacza statek, zdobycze rozdziela; Wrzask konaj�cych miesza pie�� wesela. Dziwna! gdy kraj ten natura obra�a Na ogr�d bog�w i hojnie na� zla�a Tyle bogactwa, pi�kno�ci tak wiele, Jakby we w�asnym zakochana dziele, Dziwna! �e dzie�a w�asnego si� zrzeka 50 I dzi� natura wpuszcza tu cz�owieka, Kt�ry, odwieczny mi�o�nik zniszczenia, Ogr�d ede�ski na nowo wyplenia I jako le�ny dzik kwiecie wyt�acza, Nie pokropione znojami oracza Ani znaj�ce r�ki ogrodnika! Tu kwiecie samo doko�a wynika, Za tyle wdzi�k�w, za tak� obfito�� Uprasza tylko cz�owieka o � lito��. Dziwna! tu ziemia oddycha pokojem, 60 A serce ludzkie � chuci� i rozbojem. Czy� kraje �wiat�a na nowo ogarnie Noc nami�tno�ci rz�dz�cych bezkarnie? � Patrz�c my�li�by�, �e tu zbuntowani Wojsko anio��w zwalczyli szatani, I cherubin�w trony dzi� przyw�aszcza T�um, kt�ry piekie� wyzion�a paszcza. Tak �liczny kraj ten, ojczyzna rozkoszy, Tak brzydki tyran, co go dzi� pustoszy! Kto na �miertelnym ogl�da� pos�aniu5 70 Nim dzie� przemin��, pierwszy dzie� nicestwa, Pi�kne oblicze zaraz po skonaniu, Ostatni trud�w i bol�w jestestwa; Nim �mier� ostatnim przyci�nieniem r�ki Zg�adzi�a rysy, gdzie chroni� si� wdzi�ki: Kto pomni twarz t� anielsko ??�agodn�, Tak zimno pi�kn�, tak smutnie pogodn�! Zda si� w letargu zasypia� g��boko, Zda si� by� �yw� � gdyby nie to oko, Gdzie ju� nie �wieci ni �za, ni nami�tno��, 80 Gdzie mieszka zimna, wieczna oboj�tno�� I straszy widz�w, i serca im studzi, I z oczu trupa wpada w serca ludzi � Gdyby nie wzrok ten, nim pierwszy dzie� minie, Nim ta godzina � w tej jeszcze godzinie �mier� tak �agodnie, niewidomie w�adnie, 5 Zapewne rzadko kt�ry z czytelnik�w widzia� na w�asne oczy obraz tu opisany.Kto widzia�, musi pami�ta�,jak smutne czyni wra�enia ta dziwna pi�kno��, kt�ra kilka godzin po zgonie zdobi jeszcze twarz martw�, ale kilka godzin tylko. Godna uwagi, �e cz�owiek zabity kul�ma pospolicie na twarzy wyraz �a�o�ci, chocia�by za �ycia by� �mia�ego i dzikiego charakteru; przeciwnie, posta� cz�owieka przebitego sztyletem wyra�a bole�� i tchnie dziko�ci� 9 �e jej tyra�stwa nikt zrazu nie zgadnie! Dzi� do tej twarzy Grecyja podobna, Martwa od dawna, lecz dot�d nadobna; Jej widok zi�bi, jej wdzi�k do �ez wzrusza, 90 Bo ju� pi�kno�ci nie o�ywia dusza. Jej wdzi�k jest tylko u�miech pozosta�y Na chwil� w ustach, co ducha odda�y, A jej rumieniec � chorowita krasa, Kt�ra na trupich licach nie zagasa, Ostatni odb�ysk zachodnich promieni, Co si� woko�o ruiny czerwieni; Ostatnie czucie, co �egna nadziej�, Iskra niebieska, kt�ra dot�d tleje, Lecz ju� swej mi�ej ziemi nie rozgrzeje. 100 Ojczyzno m��w nie�miertelnej chwa�y! Ka�da dolina, ka�dy wierzch twej ska�y, Jakie pami�tne! bo ka�de z nich by�o Kolebk� swob�d lub s�awy mogi��. Arko pot�gi! dzi�, czyli� tak ma�o, Czy� tylko tyle po tobie zosta�o? � Wsta�, niewolniku pod�y, wsta� na chwil�, Powiedz: ten w�w�z � czy nie Termopile? � Ty, z duch�w orlich wyrodzony p�azie, Na Leonida gnie�d��cy si� g�azie, 110 Przypomnij, nazwij tych opok wy�yny, Zatok�, wyspy � wyspy Salaminy! Powsta�! te dawne, zapomniane boje Odn�w i przyw�aszcz, to dziedzictwo twoje: Z popio��w przodk�w mo�e wr�g rozdmucha Iskr�, zarodek ich wielkiego ducha. A kto z was w boju �ywota dokona, Wliczy swe imi� pomi�dzy imiona, Na kt�rych wzmiank� pochlebstwem pijani Zwykli si� trze�wi�, zwykli dr�e� tyrani. 120 Kto z was ojczyzny z wi�z�w nie wybawi, Zginie, lecz tyle synom swym zostawi S�awy, nadziei, �e stan� si� zdolni Rozerwa� jarzmo i umiera� wolni! Walka o wolno��, gdy si� raz zaczyna, Z ojca krwi� spada dziedzictwem na syna, Sto razy wrog�w zachwiana pot�g�, Sko�czy zwyci�stwem. � Grecyja jest ksi�g�, W kt�rej wiekami stoi wypisano, �e kl�ska wolnych jest �wiata wygran�. 130 Kr�lowie, s�aw� kupuj�c u cie�li, Gdzie� bezimienne piramidy wznie�li; Wolni nie dbaj�, chocia� czasu fala 10 Wszystkie grobowce i pomniki zwala, Wi�ksze pomniki zosta�y nad niemi, Zosta�y g�ry ich ojczystej ziemi. Tam muza oczom przechodni�w uka�e Groby swobodnych, wolno�ci o�tarze. D�ugo by m�wi� � przechodzi� okropnie Wszystkie od chwa�y do niewoli stopnie � 140 Dosy� jest wiedzie�, �e nikt nie zagrzebie Ducha swobody � chyba on sam siebie � Bo w�asne tylko upodlenie ducha Ugina wolnych szyj� do �a�cucha. * * * Mieszka�cy ziem tych! macie� wy powie�ci Dawnym podobne? i kt�rych by tre�ci Natchn�y muz� do polot�w szczytnych, W �lad muzy greckiej wiek�w staro�ytnych, Gdy ludzie byli ziemi swojej godni? � Dzi�, do niczego niezdatni � pr�cz zbrodni. 150 Z ognist� dusz�, co by mog�a si�y Natchn�� do dzie�a godnego pomnik�w, Dzi� oni pe�zn� z kolebek w mogi�y Niewolni � gorzej � s�udzy niewolnik�w6, Zmazani ca�� szkarad�, co brudzi, Niewiele wy�szych nad zwierz�ta, ludzi; Nie maj� nawet tej dzikich odwagi, Piersi gotowej przyj�� or� nagi; Tylko rozwo�� przez s�siednie pa�stwa Z nowym towarem stare oszuka�stwa; 160 W tym tylko wida� Grek�w dowcip dawny I z tego tylko Grek na Wschodzie s�awny. Daremnie Wolno�� tylekro� zaklina, Aby skruszyli jarzmo poganina, By kark podnie�li, zgi�ty �a�cuchami! Nie � Grecy! � nie mam lito�ci nad wami. Przecie� z Grecyji wzi��em te powie�ci, Z czas�w niedawnych i �a�o�nej tre�ci. * * * Z dala, �r�d morza pogodnego b�yska, Szybko pod cienie nadbrze�ne si� wciska 170 Statek; rybacy poznali z obrot�w, �e to pirat�w statek lub Majnot�w7; 6 Ateny za panowania tureckiego by�y w�asno�ci� Kizlar-agi, niewolnika serajowego i dozorcy kobiet haremu. Eunuch rz�dzi� rz�dc� Aten. 11 Chc� z bark� swoj� w cieniach si� przewin�� I brzeg niepewny z daleka omin��; Cho� im trud dzienny os�abi� ramiona, Cho� rybim �owem barka przeci��ona, Silnie wios�uj�, rudel krzywi� w stron�, A� dop�yn�li do Porto-Leone, Gdzie ich noc czeka, noc prawdziwie godna Kraju wschodniego � cicha i pogodna. * * * 180 Kto tam grzmi konno po skalistej drodze? � Wygi�ty naprz�d, na wiatr pu�ci� wodze, Kopyt t�tenty jak grzmoty po grzmotach Wci�� budz� echa drzemi�ce po grotach. Ko� jak kruk czarny, a na bokach piana, Jak gdyby �wie�o z morza zszumowana. Wiecz�r ju� u�pi� fale morskich toni, Ale nie serce tej dzikiej pogoni. Gro�nie na jutro niebo si� zachmurza, Ale gro�niejsza w sercu Giaura burza. 190 Nie znam ci�, rodu twego nienawidz�, Ale w twych licach takie rysy widz�, Kt�re w pami�ci kiedy si� raz wra��, Z czasem si� g��biej werzn�, lecz nie zma��. Ty� m�ody, blady, lecz nami�tne bole Gorza�y d�ugo na twym smag�ym czole. Z�e oko twoje cho� mnie nie urzek�o, Cho� jak meteor b�ysn�wszy uciek�o, Zgad�em, �e Turek takiego cz�owieka Powinien zabi� � lub niech sam ucieka. 200 Tam � tam � polecia� � �ladem jego biegu Sz�y mimowolnie oczy me wzd�u� brzegu, A chocia� z tak� szybko�ci� prze�cign��, Cho� jak latawiec tylko w oczach mign��, Jego wzrok, jego twarz na kszta�t piecz�ci Wci�nione czu�em w g��b mojej pami�ci. I d�ugo w uchu huk kopyt s�ysza�em Czarnego konia lec�cego czwa�em. Spi�� ostrogami, wbieg� na wierzch opoki Ocieniaj�cej g��bin� zatoki, 210 Oblecia� wko�o, znowu na d� goni�, Ska�� od moich oczu si� zas�oni�. Zgad�em, dlaczego: temu, co ucieka, Jest obrzydliw� �renica cz�owieka; On najpi�kniejsze na niebiosach gwiazdy Klnie, �e zdradzaj� �cie�ki jego jazdy. 7 Majnoci, mieszka�cy dawnej Lakonii;czyli rzeczywi�cie pochodz� od Spartan�w? � wiele o tym pisali uczeni. 12 Zbiegaj�c z g�ry, nim konia nawr�ci�, Spojrzenie straszne, jak ostatnie, rzuci�. I wybieg� znowu, znowu w g�r� skoczy�. Wtem nagle stan��, konia w bok zatoczy� 220 I patrzy z g�ry, na strzemionach staje � Czeg� on patrzy, tam, w oliwne gaje? Ksi�yc na nowiu wschodzi zza g�r grzbiet�w, B�yszcz� nad miastem lampy minaret�w, W mie�cie wre teraz Bajramu uciecha; Tu, cho� nie dojd� ni wystrza��w echa, Ni muzu�man�w pobo�ne okrzyki, Przecie� b�ysk wida� ka�dej tofaiki8. Bo dzi� zachodzi s�o�ce Ramazanu, Dzi� Bajram �wi�c� wyznawcy Koranu9, 230 Dzi�... Lecz ty, Giaurze, kto jeste�? co znaczy Tw�j ubi�r obcy � i tw�j wzrok rozpaczy? Co ci� obchodzi Bajram? po co czeka� Naszego �wi�ta lub przed nim ucieka�? � On sta� � wtem nag�y strach lica mu �cisn�� I strach ten nagle w�ciek�o�ci� zab�ysn��. A blask ten nie by� jak rumieniec nik�y Gniew�w, co wschodzi� i przemija� zwyk�y, Ale jak blado�� marmurowej bry�y Powi�kszaj�ca ciemnot� mogi�y. 240 Brwi nasunione, os�upia�e oko. Wtem r�k� d�wign�� i podni�s� wysoko, I na wiatr miota�, jakby grozi� gniewny. Sta�, czy ucieka�, czy goni�, niepewny; A wtem ko� zar�a�, niecierpliwy zw�oki, I r�enie echem odbi�y opoki. Giaur za miecz porwa� i szcz�k r�koje�ci Wybi� go nagle z tej niemej bole�ci, Jak zb�jc� budzi krzyk sowy z�owrogi; Znowu koniowi w bok wrazi� ostrogi: 250 Dalej, w cwa�, koniu, tu idzie o �ycie! � Znowu ko� czarny zagrzmia� po granicie; Chy�y jak dziryt10 � leci wzd�u� zatoki, Dalej ku morzu � wpad� mi�dzy opoki. Nie wida� twarzy � znik�a strusia kita, Na chwil� grzmi�ce ucich�y kopyta. Raz tylko wstrzyma� rumakowi wodze I nieruchomy chwil� sta� na drodze, Chwil� � i znowu opoka zagrzmia�a, 8 Tofaika, strzelba turecka. 9 Ramazan jest to wielki post turecki; Bajram � wielkie �wi�to, kt�re obchodz� na kszta�t naszego karnawa�u. O zachodzie s�o�ca pocz�tek Bajramu og�asza si� wystrza�em z harmaty; potem trwaj� ca�� noc iluminacje meczet�w i wystrza�y wiwatowe r�nej broni. 10 Dzeryd jest to pocisk na ko�cu t�py. Jezdni muzu�ma�scy rzucaj� go z konia, bardzo silnie i trafnie; jest to ich ulubiona zabawa; nie wiem, czy mo�na j� nazwa� zabaw� rycersk�,bo najzr�czniejsi dzerydy�ci w Konstantynopolu s� czarni rzeza�cy.Pami�tam te� Mameluka ze Smyrny, kt�ry w tym igrzysku Turk�w zwyci�a�. 13 Giaur polecia�, jakby go �mier� gna�a. 260 Straszna to chwila, w kt�rej duch rozkr�ci Za jednym razem ca�y zw�j pami�ci I w jedn� drobn� kropl� czasu zleje �ycia bolesne i zbrodnicze dzieje! Kto nienawidzi, kocha si� lub boi, Temu za piek�o jedna chwila stoi. C� on czu� wtenczas, gdy trapi�ce dusz� Wszystkie od razu wycierpia� katusze? Chwila spoczynku, �r�d potoku zdarze�, Kto zliczy, ile mie�ci wyobra�e�? ? 270 Bo cho� dla czasu zdaje si� nico�ci�, Ona dla my�li jest ca�� wieczno�ci�. Bo niesko�czone, niezmierne cierpienie Mo�e w my�l jedn� zgromadzi� sumnienie I w jednej chwili wycierpie� od razu Bole bez ko�ca, nadziei, wyrazu! * * * Przesz�a godzina � Giaur jak cie� przemin��. Uciek�? czy zgin��? czy sam tylko zgin��? � W czarnej godzinie przyby�, jak zes�ana Od niebios kara za grzechy Hassana, 280 Przyszed� i sm�tarz zrobi� z baszy domu, Przyszed� i odszed� jak wicher Symomu11, Co wieje bo�ym obci��ony gniewem I za kt�rego �miertelnym powiewem Cyprys umiera, cho� jest �mierci drzewem, Cho� wiosn� nawet nie zruca �a�oby, Jeden, co wiernie op�akuje groby! * * * Nie masz rumak�w na stajniach Hassana, Komnata jego od s�ug odbie�ana, Paj�k samotnik na �cianach si� czepia 290 I szpary szarym ca�unem zasklepia. W twierdzy Hassana nie wida� �o�nierzy, W jego haremach gniazdo niedoperzy, Zamiast stra�nika puszczyk krzyczy z wie�y. W ogrody czasem dziki pies przybie�y, Spragniony wyje na such� fontann�; Stoj� w�d �o�a z marmuru us�ane, Lecz owdowia�e � bo zdroje wymar�y, Zielska si� dzikie na dnie rozpostar�y. 11 Simum, wiatr pustyni �miertelny wszystkiemu,co tchem swoim owionie. Poeci wschodni wiele o nim pisz� i r�ne mu daj� nazwiska. 14 Niegdy� jak wdzi�cznie fontanny tu gra�y 300 �agodz�c nieba wschodniego upa�y, Niegdy�, tryskaj�c srebrnej rosy t�cz� I fantastyczne wiruj�c obr�cze, Rozkosznym ch�odem rze�wi�y doko�a Powietrze, ziemi� i spragnione zio�a. Jak by�o mile blaski gwiazd pogodnych Widzie� odbite na tych �ukach wodnych, S�ucha� muzyki tych szemra� �agodnych! Tu cz�sto Hassan w niemowl�cym wieku Bawi� si� lubi� u kaskady �cieku; 310 Tu, drzemi�cemu w matki swej obj�ciu, Piastunka woda �piewa�a dzieci�ciu. Hassan m�odzieniec na te wodotryski Pogl�da�, siedz�c obok odaliski, I �piew jej milsze zdawa� si� mie� tony, Gdy by� do szmeru kaskad nastrojony. Lecz Hassan stary nigdy sennej skroni Wieczorem u tej kaskady nie sk�oni: Z marmur�w woda uciek�a ch�odz�ca, Z serca Hassana wysz�a krew gor�ca. 320 Tu nie us�yszysz ju� g�osu cz�owieka, Nikt si� nie �mieje, nie klnie, nie wyrzeka: Ostatni ludzki g�os, echem odbity, By� to krzyk na �mier� ci�gnionej kobiety. G�os skona� � odt�d milcz� te pa�ace, Wiatr tylko oknem otwartym ko�ace. Lecz cho� wiatr szumi, cho� si� nieba chmurz�, Ju� tu nikt okna nie zamknie przed burz�. Cieszy si� pielgrzym, gdy w stepach odkryje �lady na piasku, chocia� nie wie czyje; 330 Tu, gdyby ludzki j�k odbi�y echa, W j�ku tym jaka� by�aby pociecha, Ten j�k by m�wi�: �Nie wszystko skona�o! Jedno tu �ycie ludzkie pozosta�o�. Jeszcze w tych gmachach znalaz�by� wspania�e Izby i sale puste � dot�d ca�e. Dach jeszcze ca�y, chocia� rak zniszczenia Roztacza ci�gle �ciany i sklepienia. Lecz Zgroza siedzi przed bram� na stra�y, Sam fakir do wr�t zbli�y� si� nie wa�y, 340 Derwisz ubogi nie przest�pi progu Za chleb i za s�l podzi�kowa� Bogu12; N�dza i Zbytek uchodz� na stron�, Nie powitane i nie ugoszczone; Pa�ac, go�cina wiernego narodu, 12 Na Wschodzie, skoro gospodarz chleb z podr�nym roz�amie i sol� z nim podzieli si�, ju� go przyjmuje za go�cia; chocia�by w go�ciu poznano nieprzyjaciela, ju� osoba jego jest po�wi�cona i od wszelkiej krzywdy bezpieczna. 15 Sta� si� jaskini� zniszczenia i g�odu. Go�� p�acze dobrodzieja, p�acz� s�udzy pana13, Od czasu gdy miecz Giaura ci�� w turban Hassana. * * * S�ysz� d�wi�k z dala ko�skiego kopyta, Jad� podr�ni, lecz mnie nikt nie pyta. 350 Ju� bli�ej � Turcy � ju� widz� turbany I w srebrem kutych pochwach atagany14. W�dz ich na przedzie w bogatym zawoju, Zapewne emir, bo w zielonym stroju15. �Ho! kto ty?� � �Salem! waszej jestem wiary16, Emirze; widz�, �e wieziesz towary; Widz�, �e w�r tw�j jest ci�ko �adowny, Ostr�nie wieziesz � musi by� kosztowny. Mo�e do portu �pieszysz dla noclegu? � Jestem przewo�nik � mam ��dk� u brzegu�. 360 �Zgoda � rzek� emir � po�pieszaj, czas nagli, Odbijem cicho, nie rozpinaj �agli, Niech le�� zwite; wios�ami uderzaj I szybko, cicho podnad brzegiem zmierzaj, I wie� nas prosto pomi�dzy opoki, Tam, na sam �rodek najg��bszej zatoki. � Teraz odpocznij � dobre masz ramiona, Podr� i zr�cznie, i pr�dko sko�czona. Lecz ona � zacznie podr� dalsz�, z kt�rej...� Rzucili w wod� � 370 Ci�ko plusn�o � i powoli tonie � Rozst�pi�y si� wko�o szklane b�onie, Zwa�a�em ci�ar: dziwnie mi si� zda�o � Ruszy� si� � pewnie morze nim rusza�o. Mo�e to by�o ksi�yca b�y�nienie, Nagle odbite o morza przestrzenie; Patrzy�em ci�gle, i wodne obr�cze W mniejsze i w�sze �ciska�y si� t�cze, Jakby ich �rodkiem kamie� przepad� do dna; Na koniec w �rodku wysz�a ba�ka wodna � 380 Per�owe k�ko � b�ysn�o � przepad�o. 13 Ludzko�� i lito�� dla ubogich nakazana jest Koranem muzu�manom.Wyzna� nale�y, �e znale�� mo�na cz�sto przyk�ady tych cn�t mi�dzy Turkami. Zwyczajnie, je�eli kto chce chwali� Turka, wys�awia naprz�d jego szczodrot�, a potem m�stwo. 14 Atagan jest to d�ugi sztylet, kt�ry Turcy obok pistolet�w na pasie zawieszaj�.Pochwy atagana s� pospolicie z metalu, cz�sto ze srebra, a u bogatych wyz�acane lub szczeroz�ote. 15Pomi�dzy muzu�manami tylko ci, kt�rzy uchodz� za potomk�w Mahometa, maj� prawo nosi� suknie zielonego koloru 16 Aleikum salam znaczy: pok�j z tob�. Tymi wyrazami Turcy witaj� si� mi�dzy sob�. Chrze�cijan pozdrawiaj� s�owem: Urlarula � szcz�liwa droga, albo: [saban] hiresem, saban serula � dzie� dobry, dobry wiecz�r. 16 Znowu zatoka g�adka jak �wierciad�o. I tajemnica usn�a w topieli � Genijuszowie morscy j� widzieli, Lecz, dr��c z przestrachu. w swych domach z korali, Nic o tym z �adn� fal� nie gadali. * * * Jak kr�l motyl�w, za wiosny powrotem17, Na skrzyd�ach jasnych purpur� i z�otem Znad szmaragdowej Kaszemiru b�oni Wzlatuje, dzieci wabi�c do pogoni, 390 I z zi� na zio�a, i z kwiat�w na kwiaty Ci�gnie my�liwc�w, i myli ich czaty, Wre�cie uleci i nikn�c w ob�oku Zostawia �a�o�� w sercu i �zy w oku: Podobnie pi�kno�� wabi starsze dzieci, Tak bystro lata i tak wdzi�cznie �wieci, To �owc�w trwo�y, to nadziej� mami, Goni� weso�o � �owy ko�cz� �zami. Lecz je�li w r�ce my�liwemu wpada, I motylowi, i pi�kno�ci biada! 400 Chc�c uciec darmo skrzyde�ka nat�a, Igraszka dziecka lub ofiara m�a. Cacko, za kt�rym ��dza chciwie goni, Straci�o urok, gdy je mamy w d�oni � A gdy wdzi�k barwy i �wie�o�� przeminie, Rzucim, niech leci � lub samotnie ginie. Gdy skrzyd�a zranisz, gdy serce zakrwawisz, Czyli ofiarom swobod� zostawisz? Motyl odartym skrzyde�kiem czy� mo�e Lata� jak dawniej z fijo�k�w na ro�e? 410 Z pi�kno�ci�, w jednej uwi�d�� godzinie, Czy� razem pok�j na wieki nie zginie? � Zgraja motyl�w, co pod niebem lata, Nie szuka w dole zranionego brata. P�e� pi�kna dla nas ma lito�ci tyle, Lecz dla p�ci w�asnej ma serce motyle! Pi�kno�� nad ka�dym nieszcz�ciem �zy leje, Nad si�str upadkiem � tylko si� za�mieje. * * * Dusza brzemienna zbrodni swych ci�arem Jest jak skorpijon opasany �arem18; 17 Motyl kaszemirski, najpi�kniejszy i najrzadszy z motyl�w. 18 Powszechne jest mniemanie, �e skorpijon otoczony �arem sam siebie ��d�em zabija. Naturali�ci sprzeczaj� si� dot�d, czy owad pope�nia samob�jstwo dobrowolnie, czy tylko, wpad�szy w konwulsje, mimowolnym ruchem ��d�a ran� sobie zadaje. Dla dobra skorpijon�w �yczy� by nale�a�o, aby to pytanie 17 420 Kr�g coraz mocniej zw�a si� i b�yska, I wi�nia coraz gwa�towniej dociska, A� gdy go zewsz�d na wylot przepieka, Skorpijon cierpi, d�sa si� � i w�cieka. Jeden mu zosta� spos�b wyj�� z po�og�w: Ma ��d�o, kt�re wyostrzy� na wrog�w, Kt�re trucizn� pewn� rany poi, Jeden b�l zada i wszystkie wygoi, To ��d�o wi�zie� topi w g�owie swojej. Podobnie dusza z�a kona w cierpieniach 430 Lub �yje jako skorpijon w p�omieniach. Bo kiedy ludzi zwi��e pami�� zbrodni, �wiatu niezdatni, a nieba niegodni, Rozpacz nad nimi, pod nimi noc gruba, Wko�o p�omienie � a w po�rodku zguba. * * * Ponury Hassan z haremu ucieka, Pieszczot, widoku kobiet si� wyrzeka. On w lasach trudy my�liwc�w podziela, Ale nie mo�e dzieli� ich wesela. � Dawniej polowa� nie mia� we zwyczaju, 440 P�ki Leila mieszka�a w seraju. Dzi�, czy Leila usz�a? czy nie �yje? � Hassan wie tylko, lecz sam w sobie kryje. R�ne powie�ci kr��� mi�dzy gminem � S�ycha�, �e usz�a z Wenecyjaninem. W dzie� Ramazanu, gdy zapad�o s�o�ce, A z minaret�w jasnych lamp tysi�ce Bajram na ca�ym obwie�ci�y Wschodzie, Leila posz�a k�pa� si� w ogrodzie I nie wr�ci�a � szukano daremnie. 450 M�wi�, �e z Giaurem zesz�a si� tajemnie, Wsiad�a z nim na ko� za pazia przebrana I w noc Bajramu zbieg�a z pa�stw su�tana. Od dawna Hassan mia� j� w podejrzeniu; Ale w jej oczach i w jej u�ci�nieniu Tyle wyczyta� mi�o�ci i wiary, �e znowu brance zaufa� pan stary. Wieczorem poszed� w meczet na pacierze I w noc Bajramu jad� w kiosku wieczerz�. Tak powiadali czarni niewolnicy, 460 Niewierni pa�skich harem�w stra�nicy. Lecz inni g�osz�, �e gdy pad� mrok szary, Przy bladym �wietle wschodz�cej Fingary19 rozstrzygniono. Skoroby raz uznano, �e skorpijony s� k�tonami owad�w, zostawiono by przecie w pokoju tych m�czennik�w historii naturalnej. 19 Fingary jest Febe, czyli ksi�yc wschodnich narod�w. 18 Widziano Giaura na czarnym rumaku W cwa� lec�cego po nadbrze�nym �laku, Z cuglem spuszczonym, skrwawion� ostrog�, Lecz nie wi�z� panny ni pazia � ni kogo. * * * Oko jej czarne � i kt� si� o�mieli Wzrok ten malowa�? � te oczy gazeli Wielkie i s�odkie, ciemne i b�yszcz�ce! 470 Dusza z nich m�wi przez iskier tysi�ce, Kt�re ze �renic lec� przezroczystych Jako z D�emszyda rubin�w ognistych20. Dusza z nich m�wi! Wbrew s�owom Proroka, �e �posta� niewiast jest ziemi pow�oka� � Allachu! dusza m�wi z tego oka! I cho�bym w drodze ku lepszemu �wiatu Przechodzi� ostre mosty Alsyratu21, Wisia� nad piek�a ognistym potokiem I ca�y rajski ogr�d mia� przed okiem, 480 I w nim wabi�ce hurysy dziewice, Powiem: kto widzia� Leili �renice, Ten Alkoranu nauk nie us�ucha! Czy� taka pi�kno�� jest prochem bez ducha?22 Jest cackiem, z kt�rym bawi si�, m�czyzna? � Niech na ni� spojrzy sam mufty, a wyzna, �e nie�miertelno�� wygl�da z jej �renic. Na jej obliczu cudowny rumieniec Wiecznym i �wie�ym b�yszczy si� szkar�atem, Jakby granat�w posypany kwiatem. 490 Jej w�osy jako hijacynty p�yn�; Gdy okolona r�wiennic dru�yn� Stanie, nad wszystkie g�ow� wyniesiona, I da warkoczom p�yn�� przez ramiona, W�osem zamiata �lad sw�j na marmurach, �lad n�ki bielszej ni�li �niegi w g�rach, 20 S�awny rubin su�tana D�emszyda w powie�ciach wschodnich zowie si� Szebczerag, pochodni� nocy, pucharem �wiat�o�ci etc. 21 Alsyrat; pod�ug mitologii wschodniej, jest to most tak w�ski jak nitka paj�cza; na tym mo�cie b�d� musieli Turcy przechodzi� do raju; zamiast rzeki. ci�gnie si� u spodu przepa�� piekielna. Do tego przej�cia mo�na by zastosowa� �w Wirgiliusza facilis descensus Averni. Pod tym mostem paj�czym ma by� drugi, jeszcze w�szy, dla chrze�cijan i �yd�w. Persowie szczeg�lnie boj� si� owego mostu: �Je�eli biedny Pers (powiada Chardin) poniesie krzywd�, kt�rej dochodzi� na tym �wiecie nie widzi sposobu, wtenczas apeluje ciemi�yciela na s�d straszny. Odp�acisz ty, wo�a, na mo�cie Pal-Serho; tam ci podstawi� nog� albo uczepi� si� do po�y twoich sukien. Widzia�em nieraz, �e ciemi�yciel, l�kaj�c si� takiego aresztu, przeprasza� pokrzywdzonego; i sam nieraz u�ywa�em skutecznie podobnej gro�by� etc. 22 Mylne jest to mniemanie, �e Mahomet nie zostawia kobietom nadziei przysz�ego �ycia; owszem, wyznacza im na przytu�ek trzeci� cz�� raju. Wszak�e niekt�rzy wyk�adacze Koranu, wykr�ciwszy tekst Proroka, nie przyznaj� kobietom duszy nie�miertelnej. 19 Kiedy z rodzinnych ob�ok�w wylec� I ziemi� jeszcze nie skalane �wiec�. Jako monarcha ptak�w Frangestanu23, �ab�d�, podnosi g�ow� z oceanu 500 I pysznie skrzyd�em uderza po fali, Skoro dostrze�e podr�nika w dali: Z tak� powag� ona zwraca g�ow� I �nie�ne rami�, i piersi per�owe, I z tak� pi�kn� dum� wzrokiem miota, Gdy na ni� oczy �mie zwr�ci� pustota. Cofn� si�, blasku wytrzyma� nie mog�, Pochlebia� chcia�y, upadaj� z trwog�. Jak by�a oczom pi�kn� Gruzyjanka, Tak mia�a serce czu�e dla kochanka. 510 Kochanka? Kt� jej kochanek? � Hassanie, Ty nim nie jeste�, dziki muzu�manie! * * * Ponury Hassan da� rozkaz podr�y; Oddzia� wasal�w, co mu w dworcu s�u�y, Jak orszak i stra� pojedzie za panem; Ka�dy z janczark�, z �ukiem, z ataganem. Hassan sam zbrojny jedzie na ich czele, Zwiesi� na pasie krzyw� karabel�, Wypr�bowan� na alba�skich g�owach, Kiedy raz zb�jc�w napotka� w parowach 520 I tak rozgromi� muzu�man zwyci�ski, �e ledwie kilku usz�o z wie�ci� kl�ski. Za pas dwa zatkn��, bogato oprawne W per�y i w z�oto, pistolety s�awne: Hassan przed laty dosta� je od baszy, Ich widok zb�jc�w i wabi, i straszy. M�wi�, �e Hassan jedzie poj�� �on�, Pocieszy� znowu serce zakrwawione Zdrad� Leili, co usz�a z haremu I dzi�, o zgrozo! s�u�y niewiernemu. * * * 530 Ostatnim blaskiem zachodniego s�o�ca Z�oc� si� g�ry i kaskada grzmi�ca, �ywiona czystym i �wie�ym g�r �niegiem. Tu cz�sto kupiec Grek staje noclegiem, Znajduj�c pok�j w ustroniu g��bokiem Pewniej ni� w mie�cie pod swych pan�w bokiem; Tu si� nie l�ka o ca�o�� swej skrzyni; W miastach niewolnik, wolny na pustyni. 23 Frangestan, kraj Czerkas�w. 20 Tu wes� spr�nia czasz� pe�n� wina, Kt�rym si� brzydz� usta moslemina. 540 Najpierwszy jedzie Tatar, w�dz orszaku, Z daleka widny po ��tym ko�paku, Opodal konni ciasn� jamy szyj� Po kr�tej �cie�ce na ska�� si� wij�. Nad nimi stercz� w g�r� czarne szczyty, Gdzie s�py ostrz� dzioby o granity I lec� na d�; ju� zwietrzyli �upy; Nim zajdzie s�o�ce, b�d� �wie�e trupy. U spodu rzeka, kt�ra w zimie bucha Ogromn� wod�, a w upa�y sucha Nagie i czarne �ono swe ods�ania 550 I kilka kaskad srebrzystych poch�ania. Woko�o �cie�ki kawa�y granitu Le�� bez�adnie, str�cone ze szczytu; Czas je pospycha� albo zbi�y gromy. Wierzch ska�y niknie we mgle niewidomy, Bo �aden z ludzi czo�a Lijakury, W pogod� nawet, nie widzia� bez chmury. Ju� w gaj wjechali i po kilku chwilach Dojd� wierzcho�ka; ju� krzycz�: �Bismillach!24 560 Tu ju� bezpiecznie, st�d ju� wida� b�onie; Wkr�tce w d� zjedziem, na wiatr pu�cim konie�. Gdy czausz tak m�wi� � ogie� z g�ry b�ysn��, Nad uchem o��w niewidzialny �wisn��, Tatar przewodnik wylecia� z kulbaki. Ledwie czas maj� zatrzyma� rumaki, Skoczyli z siode�, janczarki odwiedli, Ale trzech spad�o pierwej, ni�li zsiedli, Z r�k niewidzialnych rany odbieraj� I gin�c, darmo o zemst� wo�aj�. 570 Dobyli szabel, na rumak�w karkach Na odwiedzionych wsparli si� janczarkach, Na p� wci�nieni mi�dzy ko�skie boki; Inni uciekli pod �cian� opoki I tam r�cznego czekaj� spotkania, Nie lubi�c s�u�y� za cel do strzelania Wrogom, co broni� niewidzialn� ra��, A wst�pnym bojem spotka� si� nie wa��. Sam Hassan zosta�; z konia zsi��� nie raczy, Spokojnie jedzie, a� z przodu obaczy 580 Blask r�cznej broni; rozb�jnik�w zgraja Strzela wzd�u� drogi, z przodu si� zaczaja, I z ty�u s�ycha� z janczarek �oskotu, �e mu przeci�to drog� do odwrotu. 24 Bismillach, w imi� Boga; od tych s��w zaczynaj� si� prawie wszystkie rozdzia�y Koranu i wszystkie modlitwy i dzi�kczynienia muzu�man�w. 21 Wi�c w�ciek�y brod� od gniewu naje�y�25 I wko�o wzrokiem ognistym uderzy�. �Cho� wrogi wko�o, cho� g�ste wystrza�y, Jam z krwawszych bitew nieraz wyszed� ca�y�. Zb�jcy wychodz�, staj� na ska� szczycie: �Rzucaj bro� � krzycz� � komu mi�e �ycie!� � 590 Ale Hassana oczy i rozkazy Straszniejsze ni�li nieprzyjaci� razy, I z garstki szczup�ej, ale wiernej panu, �aden nie rzuci� swego ataganu I �aden podle nie krzykn��: �Amanu! � � Nieprzyjaciele coraz bli�ej godz�, Razem ze wszystkich zasadzek wychodz�, A z g�stwi lasu dow�dca orszaku Leci sam przodem na dzielnym rumaku. Kt� ten dow�dca? � str�j nosi alba�ski, 600 Ale miecz prosty, miecz to chrze�cija�ski. �Znam go, znam Giaura � w�ciek�y Hassan wo�a � Znam go, pozna�em ze smag�ego czo�a, Pozna�em czarne, z�owrogie �renice26, Jego nikczemnej zdrady pomocnice; Konia czarnego znam, cho� leci p�dem, Chocia� nakryty arnauckim rz�dem. Pod�y odst�pco twojej pod�ej wiary! Teraz ci� turban nie zbawi od kary. Gdziemkolwiek spotka�, w jakiejkolwiek chwili, 610 Dobrze, �em spotka� zdrajc� mej Leili�. Jak si� wezbrana rzeka w morze leje I morsk� burz� spotkawszy szaleje, �ami� si� fale, dr�� opoki brzegu, A nurty rycz� pod pianami �niegu: Tak si� spotka�y wrog�w zgraje obie, Losem i gniewem gnane przeciw sobie; Szable nad uchem grzmi�, lec�c w kawa�y, Hucz� po ska�ach dalekie wystrza�y; Starcia si� �oskot i karabel d�wi�ki, 620 Huk karabin�w, konaj�cych j�ki Echo �a�o�ne po dolinie szerzy, Przywyk�ej tylko do �piew�w pasterzy! Liczba niewielka, lecz bitwa straszliwa, Nikt przebaczenia nie daje, ni wzywa. Paro kochank�w, mocne s� twe sploty, Gdy si� �ciskacie podziela� pieszczoty! Lecz nie tak cisn� mi�o�ci ramiona, 25 Zwyczajne symptoma gniewu u Turk�w. W roku 1809, na audiencji dyplomatycznej, nagle w�sy Kapudana baszy naje�y�y si� jak u tygrysa; drogmani pobledli od strachu, szcz�ciem w�s powoli opad� i obwisn��; zosta�o wi�c na karkach mo�e tyle g��w, ile by�o w�os�w w owych w�sach. 26 O z�ych oczach i urzekaniu z�ym okiem powszechna jest wiara mi�dzy ludem w Turcji i w wielu innych krajach. 22 Gdy w nich spoczywa pi�kno�� ulubiona, Jako si� barki zwi��� nienawi�nie, 630 Kiedy wr�g wroga ostatni raz �ci�nie. � Przyja�� ostygnie, pieszczota si� sko�czy, Obj�cia wrog�w i �mier� nie roz��czy. Z szabl� po sam� r�koje�� uci�t�, Krwi� opryskan� i mocno uj�t� W sinej, od cia�a odr�banej d�oni, Co jeszcze drga�a nie puszczaj�c broni; Obok turbana, kt�rego zawoje Miecz Giaura zerwa� i przerzn�� na dwoje, W deliji d�ugiej, zmi�tej, rozpostartej, 640 Od mnogich raz�w na sztuki podartej, Zaczerwienionej jak chmury przed burz�, Gdy po dniu jasnym burzliw� noc wr�; Krwi� zlawszy piasek i ga��zie boru, Gdzie wisz� szmaty jego palamporu27, Z piersi� przebit� i otwart� ciosom, Barkami na wznak, twarz� ku niebiosom, Tak le�a� Hassan � oczy ju� zbiela�y, Jeszcze otwarte, Giaura wyzywa�y. Giaur stan�� nad nim i w Hassana lice 650 Utopi� r�wnie straszne dwie �renice. �Tak! ty� pochowa� w falach m� Leil�, Jam ci� pochowa� w czerwonej mogile. Jej duch kierowa� mieczem; jej morderca Uczu� raz pierwszy, co to jest b�l serca; Proroka wo�a�, ale nadaremnie, Prorok twej g�owy nie wyrwie spode mnie. Allacha wo�a�, wiatr pro�b� rozdmucha�, Allach nie s�ysza� albo nie wys�ucha�, O psie poga�ski! czy� Opatrzno��, g�ucha 660 Na krzyk Leili, twych krzyk�w us�ucha? � Zb�jc�. zosta�em! je�dzi�em na zwiady, A� w ko�cu zdrajca pad� ofiar� zdrady, Jam spe�ni� swoje, zem�ci� si� nad tob�. A teraz, dalej � w �wiat � jad� sam z sob��. � * * * Na polu s�ycha� brz�k dzwonk�w wielb��da; Matka w ogrodzie z altany wygl�da. Na ��kach b�yszczy ju� wieczorna rosa, Ju� ku wschodowi ciemniej� niebiosa I rozniecaj� dr��cych gwiazd ognisko. 670 Ju� wiecz�r. � Hassan zapewne ju� blisko. 27 Palampor, szal, kt�ry nosz� baszowie i znakomite osoby. 23 Matka stroskana zst�puje i bie�y Do swych harem�w, i pogl�da z wie�y: Nie wida�! nie zwyk� je�dzi� tak poma�u � Nie zwyk� popasa� nawet w czas upa�u. Nie przys�a� dar�w �lubnych � czy si� leni�? Czy konie strudzi�? czy serce odmieni�? Skarga nies�uszna. � Ju� Tatar pos�aniec Widny z daleka, ju� na ska�y kraniec Wst�puje zwolna � ju� zje�d�a z urwiska 680 I w�wozami na d� si� przeciska Ko� nic nie winien, ko� pewnie z ci�arem, Zapewne �lubnym objuczony darem. Tatara mile przyjm� i nagrodz� Za pr�dk� jazd� po takiej z�ej drodze. W bramie zsiad� Tatar, od siod�a odpina Juki niewielkie: czy to dary syna? Na twarzy smag�ej blado��: czy to smutek? Czy podr�nego utrudzenia skutek? Odzie� spryskana krwi �wie�ej kroplami: 690 Mo�e porani� konia ostrogami? Rozwin�� pak� � o aniele �wi�ty! O Azraelu! to zaw�j rozci�ty! To syna szaty, ca�e krwi� zbroczone! �Pani, okropn� tw�j syn poj�� �on�, Mnie oszcz�dzi�y r�ce poganina, Bym ci pokaza� krew twojego syna. Leg� �mierci� m�nych, pok�j Hassanowi! Przekle�stwo wieczne zab�jcy Giaurowi!� � * * * Turban w kamieniu prostym wyrzezany28 700 I s�up ju� dzikim zielskiem opasany, Na nim z Koranu modlitwa wyryta, Kt�r� dzi� ledwie podr�ny wyczyta: To ca�y pomnik w bezludnej ustroni, Gdzie Hassan zgin�� od niewiernej broni. Zacny Osmanlis; nikt mi�dzy wiernymi Przyk�adniej �wi�tej nie nawiedzi� ziemi, Nikt bardziej winem nie gardzi� wykl�tym I nikt pobo�niej ku przybytkom �wi�tym Twarzy nie zwraca�, gdy na �wi�ty� dachu 710 S�ysza� wo�anie: �Illa-hu, Alla-hu!�29 Z r�k cudzoziemca wzi�� �miertelne rany 28 Takie s� proste nagrobki Turk�w. Cz�sto spotyka je podr�ny w dzikich ustroniach pomi�dzy ska�ami; oznaczaj� mogi�y poleg�ych w czasie buntu albo zamordowanych od zb�jc�w. 29 Illa�hu, Alla�hu, tymi s�owami ko�czy si� wzywanie na modlitw�, czyli izan obwo�ywany z wie� minaret�w. 24 I �r�d ojczyzny le�y jak wygnany, Z dala od domu, na bezdro�u dzikiem; Ani si� pom�ci� nad swym rozb�jnikiem. Lecz duch Hassana ju� rajskie dziewice Wiod� w rozkoszy wiecznej okolice, Okiem b�yskaj� ku niemu jak s�o�cem, Wiecznie pogodnem i nie zachodz�cem. Bieg�, zielone chustki wywijaj�, 720 Poca�unkami rycerza witaj�; Bo raj rozkoszy zgotowany temu, Kto zgin�� walcz�c przeciw niewiernemu. Lecz ty, niewierny! ciebie anio� �mierci, Monkir, sw� kos� rozerwie na �wierci30, Potem zawlecze na nowe katusze Przed tron Eblisa tw� przekl�t� dusz�31. Tam ogie�, wiecznych m�czarni narz�dzie, Cia�o twe pali�, w duszy gore� b�dzie; S�uch nie obejmie, j�zyk nie obwie�ci, 730 Ile si� piek�a wewn�trz ciebie zmie�ci. Lecz wprz�d zostaniesz na ziemi upiorem32 I trup tw�j, z grobu wy�a��c wieczorem, P�jdzie nawiedza� krain� rodzinn�, Powinowatych spija� krew niewinn�. Tam, na rodze�stwo w�asne zajuszony, Wyssiesz krew swojej siostry, c�rki, �ony; �cierw tw�j zasilisz cudzym �ycia zdrojem, Chciwie pi� b�dziesz, brzydz�c si� napojem. A twe ofiary rozstaj�c si� z �wiatem 740 Poznaj�, �e ich ojciec by� ich katem; Przekln� ci�, twoje us�ysz� przekl�stwa; I na pniu wyschnie szczep twego rodze�stwa. Ostatnia twoja ofiara na �wiecie B�dzie twa c�rka, najmilsze twe dzieci�, Ona konaj�c krzyknie na ci�: �Ojcze!� � I krzyk ten �ci�nie usta dzieciobojcze, Ale ssa� musz�, dop�ki si� �arzy Ogie� w �renicach, rumieniec na twarzy; A� ujrzysz w ko�cu, jak szklana pow�oka 750 Zamrozi, za�mi ostatni blask oka. Natenczas r�k� przekl�t� z jej g�owy Oderwiesz w�os�w warkocz bursztynowy; Z tego warkocza pukiel darowany Mo�e na sercu nosi jej kochany, 30 Monkir i Nekir, pod�ug muzu�man�w, s� to wielcy inkwizytorowie ci�gn�cy �ledztwo z nieboszczyk�w. Je�eli z odpowiedzi grzesznika przekonaj� si� o jego winach, wtenczas Monkir kos� ci�gnie go do g�ry, a Nekir maczug� na d� str�ca. 31 Eblis, Pluton muzu�man�w 32 Wiara w upiory powszechna na Wschodzie. Turcy zowi� je wardulacha; Grecy r�wnie ich si� boj� i mn�stwo o nich prawi� strasznych powie�ci. 25 A ty dzi� w piekle z�o�ysz jego szcz�tki, Jak samob�jstwa twojego pami�tki. Krwi� twoj� w�asn�, najmilsz� ociek�y, Gryz�c twe usta i zgrzytaj�c w�ciek�y, Wr�cisz si� znowu pomi�dzy grobowce; 760 A tam upiory, twoi wsp�w�drowce, Gule, Afryty, spotkaj� ci� w mroku. I oni twego zl�kn� si� widoku, I do podziemnych skryj� si� otwor�w Spotkawszy widmo, brzydsze od upior�w. * * * Jak si� ten zowie kalajor ponury33? � Twarz mnie znajoma � raz go napotka�em W ojczy�nie mojej; lecia� mi�dzy g�ry Na dzielnym koniu, pomin�� mnie cwa�em; Lecia�, jak tylko zdo�a ko� wyskoczy�, 770 Oblicze jezdca ledwie mog�em zoczy� � Lecz wida� by�o z twarzy i wejrzenia, �e go op�ta� duch z�ego sumnienia. Nie chcia�bym nigdzie zdyba� takiej twarzy, Bo z�� jest wr�b� spotkanie zbrodniarzy. I teraz strasznie wygl�da ten cz�owiek, Jak gdyby �mier� mu patrzy�a spod powiek. Sze�� lat min�o, jak przyby� w te strony. Wszed� do klasztoru, czy �wiatem znudzony, Czy za grzech jaki� pokut� odprawia, 780 Ale przed nikim grzechu nie objawia. Nigdy on w �awkach podczas mszy nie siedzi, Nie chodzi� ani razu do spowiedzi, Ani si� k�ania przed Bogarodzic�, Ani przed o�tarz idzie z kadzielnic�: Dni ca�e siedzi zamkni�ty w ukryciu. Nie wiem o jego przygodach i �yciu, S�ysza�em tylko, �e przyby� ze Wschodu Tureckim statkiem od stron Carogrodu. �eby by� Turkiem, z twarzy si� nie zdaje, 790 Zna chrze�cija�sk� mow� i zwyczaje � Pewnie skruszony jaki apostata Dzi� op�akuje przesz�e b��d�w lata. Tylko �e �wi�tych obraz�w si� l�ka, Przed Pa�skim chlebem i winem nie kl�ka; Da� wielki skarbiec, kt�ry mo�e z�upi�, I tym go�cinno�� w klasztorze zakupi�. Lecz gdybym ja by� na miejscu przeora, Albo bym wygna� tego kalajora, 33 Kalajor lub kalojer, mnich grecki. 26 Albo w pokutnej zamurowa� celi, 800 Tak �eby o nim ludzie nie wiedzieli. Cz�sto on marzy, bezprzytomnie gada O pi�knej pannie, kt�ra w morze wpada, S�yszy szcz�k miecz�w, strza�y nad opok� I widzi Turka konaj�ce oko. Ilekro� na tym wierzchu ska�y stawa, Grozi mu z do�u jaka� r�ka krwawa, � On sam j� widzi i, czyja, pami�ta; R�ka pa�aszem od cia�a odci�ta Wystaje z ziemi i kiwa na� w dali, 810 A�eby skoczy� ze ska�y do fali. * * * Spod mnichowskiego czarnego kaptura �wieci jak z grobu �renica ponura, Czasem z ukosa b�yskawice ci�nie I ca�� burz� dawnych lat zab�y�nie; Barwa tych oczu co chwila si� mieni. Chc� j� uwa�a� widzowie zdziwieni I wnet uczuj� ten urok spojrzenia Wymowny, trudny do wypowiedzenia, Cech� umys�u, co niezgi�ty w dumie 820 Zna swoj� wy�szo�� i pokaza� umie. A jako ptaszek, gdy go w�� urzecze, Trzepioce skrzyd�em, ale nie uciecze, Tak widz uj�ty w sid�a jego wzroku Chce i nie mo�e rozerwa� uroku. Przed nim wp� trwo�ny braciszek umyka, Kiedy samego przypadkiem spotyka; Bo on swym wzrokiem i gorzkim u�miechem Zara�a wszystkich bole�ci� i grzechem. Przecie� zbyt rzadko u�miecha� si� raczy, 830 �miej�c si�, tylko ur�ga rozpaczy. Poruszy usta i dr��ce wnet przytnie; Wida�, �e rado�� ju� w nich nie zakwitnie I �e uczucie wzgardy i niedoli Ju� nigdy szczerze �mia� si� nie dozwoli. I tak te� by�o � trupie jego �miechy Nie s� pocz�te z serdecznej uciechy. Okropne lica! jakie� by� musia�y, Kiedy za m�odu nami�tnie gorza�y? � Wiek jeszcze wszystkich rys�w nie pozg�adza�, 840 Tylko szpetnymi pi�kne poprzegradza�; Jeszcze niekiedy rumieniec w nich pa�a, Znaczno, �e dusza nie ca�kiem sczernia�a. Gmin widzi tylko w tym pos�pnym oku �wiadectwo zbrodni i piecz�� wyroku; 27 Pilniejszy badacz odgadnie z wejrzenia Wielko�� umys�u, zacno�� urodzenia, Dary, niestety, zbyt �le umieszczone, Skalane zbrodni�, smutkiem przetrawione. By� to przybytek nie pod�y, nie ma�y, 850 Gdy w nim tak wielkie zalety mieszka�y; Dzi� zosta� pustym, lecz powa�nym gmachem, Ludzie na� lubi� pogl�da� ze strachem. Chaty bez dach�w w pustkach widzi co dzie� I rzadko do nich zagl�da przechodzie�; Lecz wie�a, leg�a w szturmie albo w burzy, Co si� czarnymi ruinami chmurzy, Wzbudza podr�nych dumania i �ale; Z�amane �uki, opuszczone sale Wiele o dawnej powiadaj� chwale. * * * 860 W d�ugiej kapicy fa�dy obwini�ty, Z cicha przez kolumn przesuwa si� rz�dy, Straszy patrz�cych i sam strachem zdj�ty Staje i patrzy na �wi�te obrz�dy; Lecz gdy si� ozwa� u o�tarza dzwonek, Ksi�a ukl�kli � cofa si� w przysionek. Tam przy niepewnym pochodni promieniu Twarz jego blada po�yska si� w cieniu, Tam b�dzie czeka�, a� si� nieszp�r sko�czy, S�ucha �piewania, lecz g�osu nie ��czy. 870 Patrz! tam cie� rzuca na bielone �ciany. Kaptur opad�y i w�os rozczochrany, G�sty i czarny bez�adnie si� wije, Jakby Gorgona swe najbrzydsze �mije Wyrwawszy z g�owy splot�a mu na skronie; Bo ten kalajor, cho� mieszka w zakonie, �lubu nie zrobi�; wi�c nie strzy�e g�owy I nosi w�osy jak cz�owiek �wiatowy. Kapic� przywdzia� jako inne mnichy; Da� skarb na ko�ci�, lecz zapewne z pychy; 880 Nie z pobo�no�ci, hojnie ko�ci� nada�, W kt�rym ni razu pacierza nie gada�. Tam � patrz na niego � w dzwonek uderzono, Wszyscy ukl�kli, sakrament wzniesiono; Stoi jak pos�g, i wida� z postawy Wyraz rozpaczy, wzgardy i obawy. Ratuj nasz ko�ci�, o �wi�ty Bazyli! Bo�my na kar� bo�� zas�u�yli, �e�my takiego grzesznika wpu�cili. Je�eli z�y duch czasem sobie sprawia 890 Cz�owiecz� posta�, on tak si� objawia. 28 Te oczy jego, na s�owo kap�a�skie, Nie s� niebieskie ni ziemskie � szata�skie! * * * Serce zbyt czu�e � do kochania sk�onne; Lecz nie zna, co to kochanie dozgonne, D�ugie cierpienia dzieli� si�y nie ma, D�ugich z rozpacz� walek nie wytrzyma; A twarde serce gdy mi�o�� skaleczy, Tej rany nigdy ju� czas nie uleczy. Jako rodzimy kruszec od p�omienia 900 Wprz�d si� roz�arza, ni�li zaczerwienia, Wrzucony w pieca p�omieniste jamy Zgina si�, mi�kczy, lecz zawsze ten samy; A potem wedle sztukmistrza rozkaz�w S�u�y do dania lub odbicia raz�w, Albo pier� twoj� przed �mierci� zastawi, Albo pier� wroga �miertelnie zakrwawi; Lecz gdy raz �mierci ukuto narz�dzie, Ten, kto je ostrzy, niech ostro�nym b�dzie! Tak ogie� uczu� i sztuka kobieca 910 Najtwardsze serca zmi�kcza i roznieca; Lecz raz nagi�te, zmianom nie ulegnie I pierwej p�knie, ni�li si� odegnie. * * * Je�li cierpi�cych samotno�� ogarnie, Przerwa m�k tylko powi�ksza m�czarnie; Pust� pier� czuj�c otch�anie doko�a Chce je zaludni� i o bole�� wo�a; Bo nie dzielone � ka�de czucie nudne, I szcz�cie samo do zniesienia trudne! Serce w cierpieniach gdy samotno�� widzi, 920 Chc�c mie� pociech� wszystkich znienawidzi. I jest to serce jak cz�owiek w mogile, Gdyby z letargu zbudzi� si� na chwil� I czu� z wzdrygnieniem, �e robactwo toczy Od�y�e jego oblicze i oczy, I nie mia� si�y broni� swych wn�trzno�ci Od tych szkaradnych, niespodzianych go�ci. To serce jest jak pelikan, gdy leci Przez obszar pusty� do gniazda, do dzieci, Krew sw� gotowy na �ywno�� im przela�, 930 �ycie z g�odnymi niesk�py podziela�; Ju� dziobem piersi rozrani� szlachetne I widzi tylko swe gniazdo � bezdzietne. 29 Najsro�sze m�ki, kt�re n�dzni znosz�, Samotnej duszy zdaj� si� rozkosz�, Sierocej, stepem otoczonej dzikim, Trawi�cej czucia nie dzielone z nikim. Kt� by by� niebios ciekawy widoku Bez s�o�ca i bez �adnego ob�oku? � Lepiej jest p�yn��, cho� si� niebo chmurzy, 940 Ni� morskiej nigdy ju� nie dozna� burzy I gdy �ywio�y zako�czy�y wojn�, By� wyrzuconym na brzegi spokojne, W pust� zatok� i bez towarzyszy P�nego zgonu czeka� w wiecznej ciszy; Lepiej raz przepa�� w zaburzone fale, Ni�li �y� gnij�c po trochu na skale. * * * �Ty� dni twe prze�y�, ojcze spowiedniku, Licz�c r�a�ce, prawi�c msze bez liku, Za cudze zbrodnie b�agaj�c gniew boski, 950 A sam nie znaj�c zgryzoty ni troski, Pr�cz smutk�w kr�tkich, zwyczajnych w tym �yciu; Siwy, spokojny, jak by�e� w powiciu! Przera�a ciebie walka uczu� dzika, Ilekro� zajrzysz w serce pokutnika, Cho� jego ska

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!