3799

Szczegóły
Tytuł 3799
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3799 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3799 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3799 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jagodzi�ski BANICI (ROZMOWY Z CZESKIMI PISARZAMI EMIGRACYJNYMI) Pami�ci Ji�iego Lederera � autora �Czeskich rozm�w� i �Mojej Polski�. Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Dlaczego Czesi 1. Mi�dzy Polsk� a Czechos�owacj� rozci�gaj� si� niewysokie g�ry. Dzieli nas tylko te kilka krok�w. Ale to tylko poz�r. Blisko�� geograficzna nie oznacza w tym wypadku blisko�ci kulturowej. Jeste�my od siebie du�o dalej, ni�by przysta�o s�siadom. Gdyby t� nasz� inno�� prze�o�y� na obraz, dziel�ce nas g�ry uros�yby do wysoko�ci Himalaj�w. Przede wszystkim dzieli nas tradycja. Tam solidna, powa�na kultura mieszcza�ska, u nas pe�na efektownych b�ysk�w kultura szlachecka. M�ody Czech lub S�owak w m�odo�ci, w okresie budowania swej wewn�trznej to�samo�ci, si�ga po �Przygody dobrego wojaka Szwejka� Jaroslava Ha�ka. To jego kanon lektur. W tym samym czasie m�ody Polak z pa�aj�cymi policzkami kartkuje �Trylogi� Henryka Sienkiewicza. �adna z tych ksi��ek nie jest arcydzie�em literatury �wiatowej. Ale obie wsp�kszta�tuj�, jak�e odr�bne, �wiadomo�ci narodowe. Czy niez�omny, pozbawiony poczucia humoru Micha� Wo�odyjowski jest w stanie dogada� si� z �o�nierzem c.k. armii J�zefem Szwejkiem? 2. A przecie� mimo to nasze ma�e narody musz� szuka� w sobie podobie�stw. Musz� szuka� dr�g porozumienia. Chocia�by ze wzgl�du na wsp�lne zniewolenie. A tak�e ze wzgl�du na wci�� �yw� ide� niepodzielnej, jednej Europy. �Biedna Europa, � zauwa�a Milan Kundera. � Czy u�wiadamiacie sobie, �e miasto Kopernika, miasto Imanuela Kanta, miasto Bacha, Miasto Goethego, miasto Franza Kafki, miasto Bart�ka; m�j Bo�e, tyle miast, nie nale�y ju� do Europy, lecz do Wielkiego Imperium Wschodu.� Narody od��czone, od czasu do czasu pr�buj� wr�ci� do Europy. Tak by�o z Czechos�owacj� na wiosn� 1968 roku. Ale eksperyment nie powi�d� si�, jak zawsze w takich wypadkach Imperium Wschodu zachowa�o rewolucyjn� czujno��. Moi niewiele starsi koledzy rozjechali nasze wsp�lne nadzieje g�sienicami czo�g�w. Do dzi� na wspomnienie tej ha�by wielu ludziom w moim kraju policzki pal� wstydem. Ale na wstydzie si� nie ko�czy. Mimo dotychczasowych niepowodze� uparcie szukamy mo�liwo�ci porozumienia i wsp�dzia�ania. Pod koniec lat siedemdziesi�tych, w Tatrach dosz�o do kilku spotka� cz�onk�w Komitetu Samoobrony Spo�ecznej �KOR� i Karty 77. W 1979 r. w Ko�ciele �w. Krzy�a w Warszawie kilkoro ludzi przeprowadzi�o dziesi�ciodniowy protest g�odowy tak�e w intencji uwi�zionych dzia�aczy niezale�nych z Czechos�owacji. Powoli rodzi� si� sojusz ludzi zniewolonych z obu stron g�r. A te jakby zaczyna�y male�. By�o coraz bli�ej od cz�owieka do cz�owieka. Potem by�a �Solidarno�� i na jej Zje�dzie moralnie pi�kny gest delegat�w � �Pos�anie do ludzi pracy Europy Wschodniej�. By� adresowany tak�e do Pragi, Brna i Bratys�awy. 5 Jak�e krzepi�cym dla siedz�cego w wi�zieniu czeskim V�clava Havela musia� by� fakt, �e jeden z warszawskich teatr�w pod koniec 1981 roku wystawi� jego trzy jednoakt�wki. Autorem t�umaczenia by� Andrzej S. Jagodzi�ski. 3. Przeci�tny Polak �ywi irracjonaln� pogard� dla �g�upich Pepik�w�. To sprawa wstydliwa, jak ka�dy przejaw szowinizmu. Jakby moi rodacy nie zauwa�ali, �e Czechos�owacja to nie tylko knedliki, piwo i Karel Gott. �e to tak�e wielka kultura. �e tam w�a�nie powstaje �wiatowej rangi proza, o jakiej nam � Polakom � tylko marzy�. �e w t� kultur� wpisana jest wspania�a tolerancja, chrze�cija�ski duch przebaczenia, jakiego pr�no szuka� w ultrakatolickiej Polsce. Wystarczy prze�ledzi�, co w tej ksi��ce m�wi o haniebnym o�wiadczeniu Bohumila Hrabala. W s�owach jego by�ych koleg�w nie znajdziemy �atwych pot�pie�. Jest natomiast pr�ba zrozumienia, pr�ba przebaczenia wielkiemu przecie� pisarzowi. Viktor Fischl m�wi wr�cz � �My�l�, �e Hrabal jest wi�kszym pisarzem ni� cz�owiekiem. Zaraz jednak musz� do tego doda�: po pierwsze � Hrabal nie jest w historii literatury pierwszy ani jedyny, po drugie � nie mam prawa go os�dza� dop�ki sam nie udowodni�em, �e lepiej zda�bym podobny egzamin.� 4. Ksi��ka Andrzeja Jagodzi�skiego jest powa�nym krokiem ku pojednaniu naszych narod�w. Ku zbli�eniu naszych kultur. Jak�e bardziej znacz�cym ni� nikogo nie interesuj�ce u�ciski doktora Husaka i genera�a Jaruzelskiego. �w fa�szywy kontredans gest�w zniewalaj�cych swe narody niewolnik�w Wielkiego Imperium Wschodu. Sprawy, kt�re maj� miejsce poza oficjalnymi wymianami poca�unk�w s� niezwykle istotne. Chocia�by ze wzgl�du na nasz wsp�lny los. I znowu musz� odwo�a� si� do Milana Kundery, m�wi�cego o Chopinie: �19 wrze�nia 1863 roku, w czterna�cie lat po jego �mierci, szalej�cy w Warszawie rosyjscy so�daci wyrzucili z czwartego pi�tra na bruk jego fortepian. Ca�a kultura okupowanej Europy �rodkowej podobna jest dzi� do losu fortepianu Chopina�. 5. Bohaterowie tej ksi��ki s� emigrantami. Pod tym wzgl�dem los literatury czeskiej niewiele r�ni si� od losu literatury polskiej i literatur narod�w Zwi�zku Sowieckiego. Decyzja emigracji nigdy nie jest decyzj� �atw�. Wydaje si�, i� szczeg�lnego dramatyzmu nabiera, gdy podejmuje j� pisarz. �Miejsce pisarza jest oczywi�cie z narodem � m�wi Jan Bene� � ale gdzie jest powiedziane, �e koniecznie tam, gdzie ten nar�d �yje?� Dla wi�kszo�ci z tych pisarzy konieczno�� wyemigrowania z Czechos�owacji nie jest tragedi� (chocia� s� wyj�tki). Jest konieczn� konsekwencj� postaw. Konsekwencj� smutn�, ale nie do unikni�cia. Zreszt�, czym jest emigracja? czym dla nas, mieszka�c�w Wschodniej i �rodkowej Europy, jest opuszczenie ojczyzny? Czy my w og�le posiadamy ojczyzn�? Czym jest dla nas ojczyzna, gdzie si� znajduje? Erazim Koh�k twierdzi, i� �Emigracja to nie jest sprawa miejsca zamieszkania, lecz stosunku do aktualnych w�adc�w kraju. By�bym dzi� na wygnaniu, nawet gdybym mieszka� w Hole�ovicach, poniewa� moja ojczyzna � masarykowska Republika Czechos�owacka, pa�stwo cywilizowane, pa�stwo demokratyczne, pa�stwo porz�dnych ludzi � te� obecnie nie jest tam bardziej u siebie. (...) Czyli ja nie jestem bardziej na wygnaniu ni� ka�dy inny Czech � w kraju czy zagranic� � kt�ry nie chce si� �znormalizowa�. Ja po prostu tylko troch� dalej mieszkam.� A wi�c mo�na by powiedzie�, �e wszyscy jeste�my w swojej ojczy�nie, bez wzgl�du na szeroko�� geograficzn�, pod kt�r� obecnie zamieszkujemy. Adam Michnik i V�clav Havel �yj� w swoich krajach, Jacek Kaczmarski i Karel Kryl pracuj� w Radiu Wolna Europa w Monachium, w Pary�u przebywa S�awomir Mro�ek i Milan Kundera, w Ameryce Czes�aw Mi- 6 �osz i Erazim Koh�k. R�nica polega tylko na tym, �e jedni mieszkaj� bli�ej, inni dalej od tego miejsca, w kt�rym powinna znajdowa� si� ojczyzna. 6. Kiedy Andrzej Jagodzi�ski pokaza� mi pierwsze z rozm�w, jakie z�o�y�y si� na t� ksi��k�, pr�bowali�my wyobrazi� sobie podobny dokument o polskich pisarzach emigracyjnych. I wtedy w ciasnym pokoju Andrzeja powia�o groz�. Albowiem wi�kszo�� z nich (przepraszam tych kilku innych) nie mia�aby do powiedzenia nic ponad odmienianie przez wszystkie przypadki rzeczownik�w w rodzaju Sprawa, Ojczyzna, Obowi�zek, Powinno��... Ta nasza Polska choroba wielkich liter. 7. Ta ksi��ka wa�na jest r�wnie� dlatego, �e mo�e nas wiele nauczy�. Tak�e ironicznego dystansu do siebie, swojej tw�rczo�ci, swojej ojczyzny. Tego, �e nie jeste�my na �wiecie sami i nie jeste�my jedynymi, kt�rzy borykaj� si� z podobnymi problemami. A wi�c mi�dzy innymi nauczy� pokory. A czas na to najwy�szy. Je�eli nie zrozumiemy tego teraz, grozi nam to, �e polscy pisarze w dalszym ci�gu b�d� zbawia� Polsk� miast tworzy� literatur�. Albowiem sytuacja na dzi� wygl�da tak, �e idziemy karnym szeregiem za Micha�em Wo�odyjowskim. Zst�pujemy po stromych schodach prochowni w Kamie�cu. Za chwil� pozostanie po nas, po naszej kulturze, jeden wielki s�up ognia. A J�zef Szwejk, kt�ry przygl�da si� temu zza rogu, u�miechnie si� ironicznie. I b�dzie mia� racj� � my�le� jest o wiele trudniej ni� po�o�y� p�on�c� g�owni� na beczce z prochem. 8. I w�a�nie dlatego Czesi. Antoni Pawlak 7 Kilka wyja�nie� zamiast wst�pu Czy nie istniej�cy pisarze mog� nam dostarcza� wra�e� estetycznych? Nie, nie mam tu na my�li licznych przypadk�w r�nego rodzaju mistyfikacji literackich. To z pozoru absurdalne pytanie musi postawi� sobie ka�dy, kto bli�ej pozna sytuacj� wsp�czesnej literatury czeskiej... Kiedy w latach 70-tych studiowa�em slawistyk� na Uniwersytecie Warszawskim, jak wi�kszo�� m�odych ludzi interesowa�em si� przede wszystkim literatur� wsp�czesn�. Zafascynowali mnie wtedy Hrabal i Havel, Kundera i �kvoreck�, Klima i Lustig, Kohout i Vaculik, a potem wielu, wielu innych, lecz wszystkie czytane przeze mnie ksi��ki pochodzi�y z lat 60-tych i na pr�no usi�owa�em dotrze� do nowych publikacji tych autor�w. W �prywatnym �ledztwie� zdo�a�em tylko ustali�, �e moi ulubie�cy s� na �indeksie�. Znaj�c sytuacj� wielu polskich pisarzy w drugiej po�owie lat 70-tych, wiedzia�em ju�, co to znaczy. Lecz nawet ja � w ko�cu student slawistyki � nie u�wiadamia�em sobie rozmiar�w pogromu, jaki spotka� czesk� literatur� (i ca�� kultur�) po 1968�69 roku. Przekona�em si� o tym dopiero w czasie d�u�szych i kr�tszych pobyt�w w Czechos�owacji, gdy po bezskutecznych poszukiwaniach ksi��ek moich faworyt�w w ksi�garniach i bibliotekach dowiedzia�em si� wreszcie od przedstawicieli oficjalnych instytucji kulturalnych, �e takich pisarzy jak Kundera, �kvoreck�, Havel, Lustig, Kohout i wielu, wielu innych... po prostu nie ma i nigdy nie by�o! I rzeczywi�cie � ich ksi��ki wycofano z bibliotek i oddano na przemia�, ich nazwiska znikn�y ze wszystkich publikacji krytycznych czy opracowa� historyczno-literackich wydawanych po 1970 roku, a nawet... z ksi��ek telefonicznych, wi�c ju� tylko pieczo�owicie przechowywane w zbiorach prywatnych tomy z lat 60-tych � niczym czapka Clementisa z powie�ci Kundery �Ksi�ga �miechu i zapomnienia� � �wiadczy�y o tym, �e tacy ludzie jednak naprawd� istniej�, �e nie jest to wytw�r mojej fantazji czy efekt mistyfikacji moich profesor�w i polskich t�umaczy. Wielu wybitnych pisarzy czeskich znalaz�o si� po 1968 roku na emigracji (niekt�rzy ju� nawet po 1948 roku), wielu innych pozosta�o w kraju, lecz umar�o �mierci� cywiln� � publikuj� wy��cznie w obiegu niezale�nym, a ich samizdatowe ksi��ki ukazuj� si� potem w oficynach emigracyjnych. Korzystaj�c z pobytu na Zachodzie, postanowi�em odszuka� znanych mi z lektur pisarzy, porozmawia� z nimi i pozna� ich obecny los. W taki w�a�nie spos�b zrodzi� si� pomys� tej ksi��ki. Przyst�powa�em do pracy z ogromn� trem�, bo nie mam �adnych do�wiadcze� dziennikarskich i nigdy wcze�niej nie przeprowadza�em wywiad�w. Niech wi�c fachowcy �askawie wybacz� mi wiele niezr�czno�ci czy b��d�w w sztuce. My�l� jednak, �e mimo swych wad ksi��ka pokazuje spory wycinek czeskiego, emigracyjnego �ycia literackiego, przypominaj�c pisarzy ju� znanych w naszym kraju, kt�rzy potem nagle gdzie� �znikn�li� oraz prezentuj�c autor�w jeszcze w Polsce nie publikowanych. Oczywi�cie w czasie kr�tkiego pobytu zagranic� nie by�em w stanie dotrze� osobi�cie do wszystkich i w tej sytuacji zdecydowa�em si� na rozes�anie ankiet z pytaniami, prosz�c o odpowiedzi na pi�mie. I zn�w � co zrozumia�e � nie wszyscy si� odezwali: niekt�rzy zmienili 8 adresy, inni wyjechali ze swego nowego kraju, zachorowali, nie mieli czasu czy ochoty. Poniewa� jednak chcia�em ukaza� jak najwi�cej sylwetek pisarzy, postanowi�em � za zgod� Karela Hvi�dali � w��czy� do niniejszego tomu fragmenty rozm�w, jakie przeprowadzi� on z czeskimi tw�rcami emigracyjnymi i opublikowa� w zbiorze �Czeskie rozmowy na �wiecie� (�Index�, Kolonia 1981). Wykorzysta�em tylko fragmenty, bo praca ta � b�d�ca kontynuacj� �krajowych� �Czeskich rozm�w� Ji�iego Lederera � jest bardzo obszerna, wi�c z braku miejsca wybra�em jedynie te pytania, kt�re jako� komponowa�y si� z moimi rozmowami i kt�re w szczeg�lny spos�b mog�yby zainteresowa� polskiego czytelnika. Powsta�a w ten spos�b ksi��ka troch� niesp�jna: zawiera rozmowy, kt�re przeprowadza�em osobi�cie i nagrywa�em na ta�m�, by potem � w porozumieniu z rozm�wcami � podda� je tylko nieznacznej obr�bce technicznej; rozmowy prowadzone na odleg�o��, korespondencyjnie � kr�tsze i bez mo�liwo�ci zadawania dodatkowych pyta� � oraz fragmenty rozm�w Karela Hvi�dali z pisarzami, kt�rych nie uda�o mi si� odnale�� lub kt�rzy nie odpowiedzieli na m�j list. Zdaj� sobie spraw� z tej niesp�jno�ci, lecz kr�tki czas pobytu na Zachodzie uniemo�liwia� mi inne rozwi�zanie. Nie wiem czy, kiedy i w jakiej formie ksi��ka ta dotrze do polskiego czytelnika. Cho� chcia�bym, aby tak si� sta�o, to jednak nie jest to dla mnie najwa�niejsze, bo dzi�ki spotkaniom z czeskimi pisarzami emigracyjnymi uda�o mi si� uzupe�ni� luki w moim wykszta�ceniu filologicznym, pozna� wielu wspania�ych ludzi reprezentuj�cych r�ne orientacje �wiatopogl�dowe i polityczne, r�ne pokolenia i r�ne �fale� emigracyjne. Wszystkim im za to serdecznie dzi�kuj�. Szczeg�lne wyrazy wdzi�czno�ci nale�� si� te� moim czesko-s�owackim, polskim i zagranicznym przyjacio�om, a w szczeg�lno�ci Annette i Christopherowi, Erice, Pavlovi i Ivance, Helenie i Vil�mowi, Dadzie i Jardzie, Ewie i Krzysiowi, Mirkowi, Noemi i Andrzejowi, Jankowi, Alexowi oraz Ince i Jackowi, bez pomocy kt�rych powstanie tej ksi��ki nie by�oby mo�liwe. Chcia�bym, aby moje rozmowy przybli�y�y cho� troch� polskim czytelnikom t� nieznan�, emigracyjn� cz�� literatury czeskiej � literatury, kt�ra stanowi moj� wielk� fascynacj� i kt�r� uwa�am za jedn� z najciekawszych wsp�czesnych literatur �wiata. Andrzej Jagodzi�ski 9 LUDVIK A�KENAZY (ur. 1921 r., zm. 1986 r.) Do szko�y �redniej ucz�szcza� w Polsce (matura w 1939 roku w Stanis�awowie), a nast�pnie studiowa� na Uniwersytecie Lwowskim. W latach 1942�45 walczy� w szeregach armii czeskiej w ZSRR. Od 1945 roku do ko�ca lat 50-tych pracowa� w radio, p�niej po�wi�ci� si� wy��cznie pracy literackiej. By� autorem wielu opowiada�, powie�ci, s�uchowisk radiowych i scenariuszy filmowych oraz licznych ksi��ek dla dzieci. W Polsce znany jest zw�aszcza z tych ostatnich, publikowanych u nas w latach 50-tych i 60-tych. Z �doros�ej� literatury wydano w naszym kraju m.in. �Kochank�w ze skrzyni� (Warszawa 1962); sporym powodzeniem cieszy�y si� r�wnie� u nas jego sztuki �Go�� (wystawiona w Warszawie w 1963 r.) i �Cesarsko-kr�lewski narzeczony� (Szczecin 1968). W 1968 r. opu�ci� na sta�e Czechos�owacj�. Mieszka� ostatnio w RFN (Monachium) i we W�oszech (Bolsano). 10 Musz� si� przyzna�, �e jestem coraz bardziej samotny, ale chyba nie ma to zwi�zku z emigracj� (Rozmowa Karela Hvi�dali z Ludwikiem A�kenazym) (Fragmenty) K.H. � Jak si� Panu powodzi? Jak si� czuje Pa�skie sumienie? L.A. � Powodzi mi si�. �yj�. Sumienie czasem si� odzywa. Toleruje mnie. Nieraz jeste�my dla siebie ca�kiem mili. K.H. � Czy �ledzi Pan prac� swoich czeskich koleg�w w kraju i zagranic�? L.A. � Sporo z tego utkwi�o mi w pami�ci, nie chcia�bym jednak niczego wymienia�. Nie wiem dlaczego. Mo�e dlatego, �e nie bardzo mi si� chce my�le�. K. H. � Co Pan napisa� i czego Pan dokona� od czasu opuszczenia Czechos�owacji? L.A. � Napisa�em wiele s�uchowisk radiowych, kilka scenariuszy, du�o ksi��ek dla dzieci, co� dla teatru i jeszcze kilka rzeczy. (...) K.H. � Jak dzi�, z kilkuletniego dystansu ocenia Pan sw�j wyjazd z kraju? L.A. � M�j wyjazd by� instynktown� reakcj� na rozw�j wydarze�. Wyjecha�em w�a�ciwie dlatego, �e powtarzanie pewnych sytuacji, w jakich przez d�ugie lata �y�em, w nowym kontek�cie wydawa�o mi si� niemoralne. To znaczy, �e sumienie, o kt�re mnie Pan pyta�, m�wi�o mi: warto by ju� mie� spok�j, nie? To w�a�nie owo sumienie wywar�o wp�yw na moj� decyzj�. Nie wyje�d�a�em ze strachu ani z potrzeby kontynuowania walki, ju� raczej z potrzeby zobaczenia tej drugiej cz�ci naszego �wiata i wypr�bowania w�asnych si� w nowych warunkach. A tak�e dlatego, �ebym ju� nie musia� by� pasywn�, niezadowolon�, bezsiln� ofiar� biurokracji politycznej. Mnie si� tam przecie� w�a�ciwie �wietnie powodzi�o. Mia�em dwa domy, du�o pieni�dzy i mas� roboty. Z pewno�ci�, tak jak wielu innych, m�g�bym jako� prze�lizgn�� si� przez epok� Husaka, nie b�d�c �wini� ani podlecem. Ale przychodzi na cz�owieka taki moment, gdy m�wi on sobie: dosy�, ja ju� si� w to nie bawi�. Czasem mam teraz ochot� spotka� kilku znajomych, czy przej�� si� po kilku ulicach, mam jednak niemiecki paszport, lecz nadal czechos�owackie obywatelstwo. Nie chcia�bym podporz�dkowywa� si� normalnej dla takich przypadk�w procedurze. Ale mo�e kiedy� to zrobi�. T�skni� bowiem do wielu ludzi, a coraz ich mniej na tym �wiecie. My�l�, �e spotkam ich gdzie� indziej � tam, gdzie cz�owiek nie musi mie� �adnych papier�w. Ale kto wie? K.H. � Pisze Pan tutaj wi�cej, czy mniej ni� w kraju? L.A. � Mniej. K.H. � Ale po czesku? 11 L.A. � Musia�em si� nauczy� niemieckiego. Zawsze bowiem mia�em k�opoty z t�umaczami i wielokrotnie nie zgadza�em si� z ich interpretacj�. Czeszczyzna �le si� t�umaczy na niemiecki. Powstaje wtedy zupe�nie inny j�zyk. Zreszt� nikt do tej pory nie przet�umaczy� dobrze ani �apka, ani Ha�ka, ani Hrabala. Poza tym przyjemnie poznawa� nowy j�zyk. Mnie si� to przytrafi�o ju� kilkakrotnie. I nigdy to nie by�a moja wina; j�zyka te� nie. Po prostu obaj pr�bowali�my. (...) K.H. � Panie A�kenazy, mimo �e napisa� Pan niezliczon� ilo�� s�uchowisk radiowych i kilka niezapomnianych ksi��ek, to niemal wszyscy przyjaciele i nieprzyjaciele twierdz�, �e jest Pan strasznie leniwy. Czy to prawda? L.A. � Oczywi�cie, �e jestem leniwy, ale nie jako� nadzwyczajnie. Chyba to jednak dobrze mie� tak� opini�. Musz� si� przyzna�, �e ostatnio jestem coraz bardziej leniwy i �e ka�dego ranka budz� si� z przyjemnym uczuciem, i� w�a�ciwie nie musz� wstawa�. W ko�cu jednak wstaj�. Wi�c niech Pan nie my�li, �e jestem jaki� Ob�omow. (...) K.H. � Jest Pan niemal legendarn� postaci�. S�ysza�em, �e jest Pan bogatszy ni� Onassis, �e ma Pan wille od Reykiawiku a� do Kapsztadu itd. Czemu przypisuje Pan tak wielk� popularno��? L.A. � Ja i legendy? Raczej wydaje mi si�, �e wszyscy o mnie zapomnieli. Ale rzeczywi�cie mam will� w Reykiawiku. Zapraszam Pana! K.H. � Pewien aforyzm m�wi, �e pisarz jest troch� jak dziwka, bo publicznie si� sprzedaje. Ale nawet dziwka czasem si� zakocha i pozostawia kawa�ek duszy dla siebie. A Pan, czy pisze o wszystkim, czy te� ukrywa Pan co� dla siebie i swych najbli�szych? L.A. � Por�wnanie z dziwk� nie wyda je mi si� trafne. Je�li Pan, panie Hvi�dala, uwa�a si� za dziwk�, to jednak prosz� nie traktowa� tego za typowe zjawisko d1a ka�dego pisz�cego. Wprawdzie si� sprzedajemy, ale nie ka�dy mo�e nas kupi�. Musi si� nam podoba�. K.H. � Co Pan s�dzi o o�wiadczeniu Hrabala? L.A. � Tutaj pisarz te� mo�e znale�� si� w podobnej sytuacji jak Bohumil Hrabal. To znaczy, �e pod jak�� presj� co� powie albo podpisze. Ja wprawdzie nic takiego nie prze�y�em. Ponadto okoliczno�ci musia�yby by� zupe�nie inne, nie tak absurdalne. Wsz�dzie mo�na si� sta� obiektem nacisk�w. To zale�y od Pana. I wytrzyma� ten nap�r te� mo�na wsz�dzie, na Wschodzie r�wnie�. To tylko kwestia postawy. Powiedzia�bym jednak, �e na Zachodzie pisarze nie s� tak wa�ni. Przecenianie roli pisarzy na Wschodzie pochodzi z okresu stalinowskiego, bo Stalin � podobnie jak ka�dy grafoman � w�a�nie ich przecenia� i zazdro�ci� im s�awy. Ka�dy dyktator chcia�by zosta� pisarzem i w g��bi duszy jest przekonany, �e potrafi�by to robi� lepiej ni� inni. Tylko nie ma na to czasu. Wi�c jest z�y i dlatego zwraca na pisarzy szczeg�ln� uwag� i pr�buje im wyt�umaczy�, jak on by to napisa�, gdyby tylko mia� czas. (...) K.H. � Czy chcia�by Pan wr�ci� do kraju? L.A. � Oczywi�cie cz�sto my�l� o powrocie. Musia�oby si� to jednak sta� bez �adnych warunk�w. A to jest, jak s�dz�, niemo�liwe. Czy cz�owiek mo�e wiedzie�, co si� z nim stanie? My sami tylko w znikomym stopniu o tym decydujemy. K.H. � Z powodu emigracji cz�owiek zwykle traci wi�kszo�� przyjaci� i musi nawi�zywa� nowe kontakty, jak Pan sobie z tym poradzi�? L.A. � Musz� przyzna�, �e jestem coraz bardziej samotny, ale chyba nie ma to zwi�zku z emigracj�. Mo�e to moja w�asna potrzeba? Mo�e przypadek? K.H. � Czy ma Pan sny emigrant�w? L.A. � Nie mam. 12 K.H. � Widz�, �e nie ma Pan zbyt wielkiej ochoty na rozmow� ze mn�. Mo�e wi�c na koniec powie mi Pan, na jakie pytanie sam chcia�by Pan odpowiedzie�? L.A. � Najch�tniej odpowiedzia�bym Panu na pytanie: to, o kt�rej po wojnie? A ja wtedy na to: o sz�stej! Sierpie� 1980 13 JAN BENE� (ur. 1936 r.) Po sko�czeniu Wy�szej Szko�y Sztuk Plastycznych w Pradze (1955) pracowa� przez kilka lat w r�nych zawodach, a od 1963 r. po�wi�ci� si� pracy literackiej. W 1966 r. skazany na 5 lat wi�zienia za �dzia�alno�� antypa�stwow�� (w 1968 r. reszta kary zosta�a mu darowana). Jest autorem dw�ch tom�w opowiada� wydanych w kraju w 1961 roku oraz sze�ciu ksi��ek wydanych ju� przez oficyny emigracyjne. W Polsce znany tylko z pojedy�czych opowiada� drukowanych w latach 60-tych w prasie i antologii �Czterna�cie opowiada� czeskich� (Warszawa 1966). Wyjecha� z kraju w 1969 roku i obecnie mieszka w USA. 14 Powinienem by� tu przyjecha� ju� wcze�niej (Rozmowa z Janem Bene�em) A.J. � Jak Pan wspomina lata 50-te? J.B. � Lata 50-te? Przede wszystkim byli�my wtedy m�odzi, wi�c pami�taj�c o czeskiej tradycji kulturalno-historycznej, nie s�dzili�my, �e �wczesna sytuacja da si� utrzyma�, �e jest trwa�a. Mimo ca�ej beznadziei mo�na by�o si� �mia�, cho�by patrz�c na wyciosywanie kamiennych guzik�w od munduru Stalina przy budowie ogromnego pomnika w Pradze. Przecie� wydawa�o si� absurdalne, aby tu, w centrum Europy, gdzie przez 1000 lat istnia�y zupe�nie inne warunki, mog�o si� d�u�ej utrzyma� co� T A K I E G O ! Rok 1956 zada� �mier� tym z�udzeniom, ca�kowicie przekre�li� nadzieje na przyj�cie wolno�ci z zewn�trz. No, wi�c pojawili si� �graduali�ci� z teori� rozk�adania systemu od wewn�trz. Gdyby nie rosyjskie czo�gi, teoria ta pewnie mog�aby si� sprawdzi�... A.J. � Pa�ski debiut przypada na pocz�tek lat 60-tych, tzn. na okres pewnego �rozlu�nienia�. Czasy te nie by�y jednak chyba zbyt pomy�lne dla Pana? J.B. � Co mo�na by�o robi�, a czego nie, to do�� k�opotliwa sprawa. Pod koniec lat 50-tych zn�w nasili�y si� ataki na czesk� kultur�. Siedzia�em w wi�zieniu do amnestii w 1960 roku, a potem zn�w od 20 sierpnia 1966 do marca 1968 r. W tak zwanym �mi�dzyczasie� wyda�em dwie ksi��ki, zrealizowano te� jedno moje s�uchowisko i jeden scenariusz filmowy. Ale nast�pne dwie ksi��ki, dwa scenariusze i trzy s�uchowiska znalaz�y si� na indeksie. Co znaczy du�o, a co ma�o? Prawd� m�wi�c sam si� prosi�em, �eby mnie zamkn��, cho� nie wprost. Na kt�rym� plenarnym zebraniu Zwi�zku Literat�w �mietanka czeskiej kultury debatowa�a o tym, �e do domu pracy tw�rczej trzeba kupi� nowa lod�wk�. A dzie� wcze�niej w gazetach by�a notatka o skazaniu w Moskwie Siniawskiego i Daniela. Musia�em wi�c publicznie spyta�, czy my nie mamy innych obowi�zk�w ni� zajmowanie si� lod�wkami albo ich nape�nianiem. Potem ju� posz�o szybko. Nie min�o p� roku i sam znalaz�em si� w wi�zieniu. Wtedy moje ksi��ki zupe�nie przesta�y wychodzi�, bo kto� na g�rze tak zadecydowa�. Ale ten kto� s�ucha� jednak rad i opinii koleg�w pisarzy. Jeszcze dzi� robi mi si� g�upio, kiedy przypominam sobie, jak oficer �ledczy odtwarza� mi z ta�my paplanin� r�nych 1iterat�w. A.J. � Jak z perspektywy w�asnych do�wiadcze� pisarskich patrzy Pan dzi� na okres Praskiej Wiosny? J.B. � Praska Wiosna, w kt�rej ja by�em przedmiotem sporu mi�dzy Hendrychem a Novotnym, z historycznego punktu widzenia mia�a tylko jeden pozytywny skutek � �e wyszed�em z wi�zienia. Poza tym ci, kt�rych by�o wida� to w 90% pyskacze, kt�rzy nigdy wcze�niej nie udowodnili uczciwo�ci swych zamiar�w, a w 1968 roku nie dali im takiej szansy Rosjanie. Ocena jest wi�c spraw� otwart�. Naturalnie nie zmienia to niczego w odczuciach 99% narodu, 15 kt�ry w 1968 roku stara� si� i pragn�� powr�ci� do Europy. M�wi� tu tylko o tzw. zbawcach, z pr�b�wki wyklutych. Ale Praska Wiosna pokaza�a te� bardzo wyra�nie, �e zdecydowana wi�kszo�� narodu nie potrafi inaczej wyobrazi� sobie demokracji i wolno�ci ni� w postaci anarchii. Prawdziwa jedno�� serc i my�li nasta�a dopiero w sierpniu 68, ale potem zn�w jako nar�d po�kn�li�my �ab�, podobn� do tej, jak� w 1938 roku zaserwowa� nam dr E. Bene�. Tym razem zaserwowa� j� towarzysz Dub�ek i jego kompania m�tnych moralizator�w. A.J. � Czym si� Pan zajmowa� po opuszczeniu kraju w 1969 roku? J.B. � Pracowa�em, �eby utrzyma� siebie i rodzin�, �eby m�c wyci�gn�� z Czechos�owacji oboje dzieci. Trzymali je tam przez 10 lat, ale w ko�cu mi si� uda�o, m.in. za cen� przekupienia pewnego docenta marksizmu-leninizmu. Skoro wi�c uratowa�em dzieci ze zniszczonej Troi mog� mie� nadziej�, �e r�wnie� sama Troja kiedy� powstanie z martwych. A poza tym dopiero tu, na emigracji, uczy�em si� �y� jako cz�owiek wolny, odpowiedzialny za siebie samego. A.J. � Czyli dobrze znosi Pan emigracj�? J.B. � Tak, powinienem by� tu przyjecha� ju� wcze�niej. A.J. � Jaka by�a Pa�ska droga do literatury? J.B. � Zacz��em pisa� pod wp�ywem Sergiusza Piaseckiego, cho� wcale nie my�l�, �e literatura musi by� tylko empiryczna. Wierz� w sprawiedliwo��. A.J. � Co Pan s�dzi, o wsp�czesnej literaturze czeskiej? J.B. � Patrz� na ni� z dystansem. Wi�kszo�� rzeczy jest tak wznios�ych, �e w og�le nie nadaje si� do czytania. Wydaje mi si�, �e przynajmniej w Czechach literatura przesta�a by� spraw� my�li, a sta�a si� niewolnikiem ilo�ci zapisanych stron i b�yskotliwych werbalizm�w. Z tej zadziwiaj�cej, masowej produkcji (mo�na niemal powiedzie�, �e co Czech to pisarz!) jedynie 10�15% potrafi� czyta�. Smutne, �e tej modzie czy epigo�stwu ulegli nawet autorzy, co do kt�rych mia�em nadziej�, �e zostan� pisarzami. Cho�by �kvoreck�. My ju� nie mamy pisarzy, lecz kr�liki, kt�re bezustannie rodz� zapisane kartki papieru. Fakt, �e w�adza patrzy na to niech�tnie (i Bogu dzi�ki), ale to nie jest literatura. Bardziej co�, co zast�puje brak wolno�ci s�owa. Kwiecie� 1985 16 Jestem Amerykaninem (Rozmowa Karela Hvi�dali z Janem Bene�em) (Fragmenty) (...) K.H. � Czy �ledzi Pan tw�rczo�� swoich czeskich koleg�w w kraju i zagranic�? J.B. � �ledz�. Najbardziej zaciekawi� mnie Ota Pavel i Ferdinand Peroutka. Porozmawiajmy jednak o tw�rczo�ci w kraju. Ile� m�tnej wody tam wcze�niej by�o! �K�opoty pana Humbla� Bohuslava B�ezovskiego s� na pewno lepsz� i bardziej prawdziw� ksi��k� ni� ��art� Kundery czy �Siekiera� Vaculika (wybieram przypadkowo), a ile napisano o tych, ile za� o tamtej? Wielu autor�w przed 1968 rokiem narzeka�o, �e gdyby nie by�o cenzury, to by dopiero napisali, ale kiedy rzeczywi�cie nie by�o cenzury, okaza�o si�, �e szuflady (do kt�rych pono� wszyscy tworzyli) s� niemal puste. To si� dzi� zmieni�o. Jak m�wi klasyk: dzi�ki pracy na galerach Ben Hur sta� si� pi�kniejszy. Mo�na uzna�, �e re�im okupacyjny pom�g� czeskiej literaturze uwalniaj�c j� od frustracji. Ani Gru�a, ani Sasza Kliment nie napisaliby tego, co napisali, gdyby do dzi� siedzieli w jakiej� redakcji. Ja te� � gdybym nadal zajmowa� si� sprawami pisma �Tv���. A na przyk�ad z takiego Hutki � gdyby pozwolono mu zosta� popularnym bardem ziem czeskim � m�g�by mo�e wyrosn�� nowy Gott, ale na pewno nie autor tych rozkosznych rzeczy, jakie pisze. Ostatecznie fakt, �e literatura wymyka si� jakimkolwiek szablonom (i re�imom politycznym) potwierdza cho�by przypadek Oty Pavla � jedynego z nas, kt�ry to naprawd� potrafi�. K.H. � Dlaczego uwa�a Pan, �e ��art� Kundery , czy �Siekiera� Vaculika s� s�abymi, nieprawdziwymi powie�ciami. W czym widzi pan ich k�amliwo��, �p�prawdziwo�� czy cho�by nie�cis�o�ci? J.B. � Chwileczk�, ja wcale nie m�wi�em o k�amstwie, p�prawdach czy nie�cis�o�ciach. To s� kategorie moralne, ale nie literackie. Po prostu wymienione ksi��ki � uwa�ane za literacki prze�om epoki � nie by�y dzie�ami ani tak dobrymi, ani tak spo�ecznie wa�nymi, jak wspomniane wcze�niej �K�opoty pana Humbla�. M�wi�c j�zykiem tamtych czas�w, �K�opoty� ukazuj� aktualny temat nie tylko w spos�b bardziej istotny spo�ecznie, ale te� za pomoc� znacznie ciekawszych �rodk�w artystycznych. Nie s� to usprawiedliwienia b��dz�cego towarzysza, �kt�ry chcia� dobrze�, lecz portret �obuza i �obuzerstwa (a tak�e Czecha i czesko�ci). A jednak w �wczesnej prasie literackiej nie szczekn�� o tej ksi��ce nawet pies z kulaw� nog�. B��dz�cy towarzysze i ich kronikarze byli po prostu �atwiej strawni i mentalnie bardziej pokrewni odpowiednim organom KC ni� taki Karel Michal � niew�tpliwie jedyne odkrycie literackie lat 60-tych, czy te� Theodore Wilden � cz�owiek, kt�ry �y� dziwnie, ale wspaniale pisa�. Zar�wno ��art� jak i �Siekiera� (ale zn�w powtarzam, �e wybieram przypadkowo), 17 by�y produktem stalinizmu w literaturze, to znaczy ilustracj� stalinowskiej tezy o usuwaniu deformacji. To by�a bezczelna manipulacja. Przecie� w czasach, kiedy te ksi��ki zosta�y opublikowane, nie mog�o si� jeszcze ukaza� �Zimne s�o�ce� Muchy, teksty Pecki, Str�nskiego, Hejdy czy cho�by Bene�a. W 1962 roku napisa�em powie�� �Drugi oddech�, a w listopadzie 1963 r. w Wydziale Ideologicznym KC KPCz przeprowadzono na jej temat dyskusj� z udzia�em majora Koubeca, pu�kownika � szefa zak�ad�w karnych (nazwisko zapomnia�em), dyrektora wydawnictwa ��eskoslovensk� spisovatel� � Pila�a, redaktor Dr�bkovej, dr Kostrouna z Wydzia�u Ideologicznego i autora. Musz� uczciwie przyzna�, �e Kostroun stara� si� broni� ksi��ki, ale wobec dw�ch oficer6w ministerstwa spraw wewn�trznych nie mia� szans. Wreszcie zaproponowano autorowi, by dopisa� rozdzia�, w kt�rym stra�nicy � cz�onkowie partii � poprzez kana�y partyjne staraj� si� zlikwidowa� nieprawo�ci. No, wi�c ksi��ka wysz�a dopiero w 1975 roku � w Zurichu. ��art� i �Siekiera� by�y � jak powiedzia�em produktem stalinizmu, ale i ich autorzy byli jego ofiarami. Mo�e tylko wtedy jeszcze tego nie wiedzieli, albo nie chcieli wiedzie�. Przynajmniej Kundera ze swoj� teori� �skutecznego kompromisu�, czyli odpowiednim usprawiedliwieniem braku odwagi cywilnej. Te ksi��ki by�y tylko tym, co przez swe odcz�owieczenie cz�owieka stworzy� w literaturze stalinizm. A towarzysze literaci wychowani na stalinizmie propagowali je jako antystalinowskie. Wie pan, od czasu do czasu m�wi si� o tym, �e zlikwidowanie pisma �Tv��� by�o pocz�tkiem walki Novotnego, z czesk� literatur�. Jednak przy okazji zapomina si� o tym, �e walki tej nie zapocz�tkowa�o KC, dla kt�rego �Tv��� z tysi�cem sprzedanych egzemplarzy nie mia�a �adnego znaczenia, lecz �e uczyni�a to grupa pisarzy partyjnych prowadzona wtedy przez Sotol�. To w�a�nie ta grupa, pod pozorem pilnowania czysto�ci ideologicznej, z�ama�a kr�gos�up �Tv��y�. A wszystko tylko dlatego, �e pismo to wydrukowa�o �ci�le literacki artyku� Lopatki � analiz� czeskiej powojennej literatury, w kt�rej autor wykazuje artystyczne niedostatki wielu ksi��ek. I wtedy, w roku 1965�66, p�niejsi libera�owie z 1968 roku nie wahali si� odwo�a� do pomocy wyklinanego aparatu partyjnego. Kto� mo�e powiedzie� � normalny konflikt pokole� � i tak zapewne by�o, tylko �e konflikt ten rozwi�zano przy pomocy stalinowskich. �rodk�w. M�ody, zdolny krytyk o�mieli� si� zakwestionowa� warto�ci ustalone w epoce stalinizmu, wi�c post�piono z nim tak, jak tylko w�adza potrafi. Mo�na by wi�c spyta�: jacy pisarze? jaka literatura? Powiedzmy raczej o zarozumia�o�ci, pysze i rzeczywistej niedojrza�o�ci literackiej w�adc�w literackiego absolutyzmu tych lat. K.H. � Co Pan napisa� albo czego Pan dokona� od czasu opuszczenia kraju? J.B. � Siedem ksi��ek, zeznania w Kongresie, kilka ekspertyz (m.in. w sprawie czeskiego z�ota i w�gierskich klejnot�w koronacyjnych). Gdybym by� w kraju, z pewno�ci� bym nie pisa�, a mo�e nawet nie �y�. I nawet je�eli nie mia�bym tu zrobi� nic wi�cej ni� pos�a� par� groszy potrzebuj�cym w kraju, to uwa�a�bym, i� to dobrze, �e tu jestem. To si� wi��e z moj� autoocen� wyjazdu. Zawsze by�em przekonany, �e miejsce pisarza jest z jego narodem. Niestety, kiedy Novotny kaza� mnie zamkn��, w tym narodzie znalaz�o si� niewielu ludzi sk�onnych pom�c mojej rodzinie. W�r�d koleg�w pisarzy znalaz�y si� dok�adnie dwie takie osoby. Ten fakt pozbawi� mnie z�udze�. Miejsce pisarza jest oczywi�cie z narodem, ale gdzie jest powiedziane, �e koniecznie tam, gdzie ten nar�d �yje? Je�li czego� �a�uj�, to tego, �e nie uciek�em dziesi�� czy dwadzie�cia lat wcze�niej. Jestem Amerykaninem, lecz nie przeszkadza mi to by� jednocze�nie Czechos�owakiem i czeskim pisarzem. �y� w kraju? Po co? �eby by� zmuszonym do takiego przygarbienia si� jak Hrabal? �e musia�, to dla mnie ewidentne: chcieli go poni�y� i zrobili to, ale nie przebaczyli. �y� da si� wsz�dzie, lecz mo�na �y� tylko tam, gdzie jest cho� odrobina wolno�ci i spo�eczna ochrona przed �wi�stwem. Hrabal nie ma takiej ochrony, wi�c �atwo go st�d krytykowa�. Ja tego nie b�d� robi�. Zreszt�, zostanie tylko jego dorobek, a �yciowe pomy�ki i potkni�cia z czasem ulegn� zapomnieniu. 18 K.H. � Skar�y si� Pan, �e kiedy by� Pan w wi�zieniu znalaz�o si� po�r�d pisarzy tylko dw�ch koleg�w (czyli w�a�ciwie przyjaci�), kt�rzy pomogli Panu i Pa�skiej rodzinie. Dlaczego? Czy uwa�a Pan, �e to ma�o, kiedy cz�owiek ma dw�ch przyjaci�? Czy to nie dosy�? A mo�e my�la� Pan, �e oficjalny zwi�zek pisarzy � kt�ry oczywi�cie musia� zaaprobowa� Pa�ski wyrok � powinien na ten cel urz�dzi� publiczn� kwest�? Czego Pan oczekiwa�? Zreszt� nie skazano Pana za ksi��k�, za literatur�, ale za dzia�alno�� polityczn�... J.B. � Widzi pan, to tylko jeszcze raz dowodzi, jak niedoskona�ym �rodkiem wyrazu jest nasz j�zyk. Dw�ch przyjaci� to oczywi�cie nie jest ma�o. Ale to, za co mnie skazano, nie by�o wy��cznie dzia�alno�ci� literack� ani wy��cznie dzia�alno�ci� polityczn�, lecz dzia�alno�ci� zwi�zan� i z literatur�, i z polityk�. Chodzi panu o detale? Przede wszystkim by�a to akcja podpisowa pod petycj� o zwo�anie nadzwyczajnego zjazdu Zwi�zku Pisarzy, co partii si� nie podoba�o i czego � na rozkaz w�adz partyjnych � nie popar� �aden z cz�onk�w redakcji �Liter�rnich novin�. Nie oni z tym wyst�pili, wi�c to nie mog�o by� s�uszne. Dalej chodzi�o o podpisy pod protestem przeciw skazaniu Siniawskiego i Daniela. M�odzi pisarze z kr�gu �Tv��y� wymogli, �eby Zwi�zek si� tym zaj��, ale aparat biurokratyczny d�ugo i pracowicie rozwodni� ca�� spraw� na tyle, �e ostatecznie do Moskwy pojecha� z protestem Drda. I wreszcie trzecim powodem by�o pisanie do �Sv�dectvi� Pavla Tigrida. A teraz kr�tko, bo b�dzie o tym ca�a ksi��ka. Wstrz�saj�ce wra�enie wywar�a na mnie lektura zezna� absolutnej wi�kszo�ci moich koleg�w, kt�rzy oczywi�cie podpisali te protok�y. Niewielu z nich potrafi�o zachowa� cho�by cie� w � a s n e j godno�ci. M�wienie o publicznej zbi�rce to, pan wybaczy, bagatelizowanie sprawy. Ale wyda� �onie zakaz wst�pu do pomieszcze� redakcyjnych? Cho�bym by� nawet zamkni�ty za kradzie� magnetofonu (jak policja utrzymywa�a a� do wiosny 1967 roku), to i tak nie by�oby to plam� na honorze ludzi, kt�rzy potrafili powiedzie� �Ja wiem, co to znaczy mie� kogo� w wi�zieniu. Prosz�, to dla pani�. Zreszt� w 1968 roku co do grosza t� pomoc zwr�ci�em. Detale s� nudne, ale niech mi pan wierzy, �e w komplecie ca�e redakcje, w kt�rych przez lata pracowa�em i wypi�em niejedn� flaszk�, straci�y ju� dla mnie sw� godno�� i dostoje�stwo. Czyny zawsze lepiej �wiadcz� ni� najwspanialsza retoryka. Ca�e g�ry pi�knej retoryki zawali�y si� pod naporem malutkich �wi�stewek, ma�ych i n i e p o t r z e b n y c h p o d � o � c i, pope�nianych � jak w s�dz� � ze strachu. Taka typowa cecha, nazywana dzi� czeskim sraniem w portki zawczasu. Je�eli Hrabal, obsra sam siebie, to nikogo w ten spos�b nie krzywdzi. Ale je�li kto� zrobi �wi�stwo czy �wi�stewko, �eby gdzie� � tam zapisano mu plus, a przy okazji skrzywdzi absolutnie niewinn� i niezaanga�owan� kobiet� w si�dmym czy dziewi�tym miesi�cu ci��y, opiekuj�c� si� drugim dzieckiem i aresztowanym m�em? Cholernie to dziwne sumienie narodu. Zreszt� nie wieszajmy ps�w na pisarzach; w zwi�zku plastyk�w nie by�o za grosz lepiej. K.H. � Czy nie chcia�by Pan troch� bardziej szczeg�owo opowiedzie� o kulisach swego aresztowania? J.B. � Zostawi� to do przygotowywanej ksi��ki, ale co� panu zdradz�. Novotn� podejrzewa� mnie o romans z c�rk� sekretarza Hendrycha, a tego za� � o spisek przeciwko sobie. Dzi�ki temu na pami�tnym plenum w listopadzie 1967 roku Novotn� zdenerwowa� si� i skl�� Hendrycha, �e dywersja Bene�a to jego dzie�o. Hendrych za to g�osowa� przeciw Novotnemu, za rozdzieleniem funkcji prezydenta i I sekretarza, no i tak zrodzi�a si� Praska Wiosna. Wszystko to moja wina. (...) K.H. � Czy wi�zienie przynios�o mo�e jak�� korzy�� Pa�skiej duszy? J.B. � Wi�zienie by�o pewnym do�wiadczeniem (cho� nie pierwszym) i jako takie ma ono swoj� warto��. Na dodatek mia�em tam czas, by po raz pierwszy w �yciu przeczyta� ca�ego H�lka i Nerud�. Ze zdumieniem stwierdzi�em, te H�lek by� �wietnym dziennikarzem, czego 19 wcze�niej nie dostrzeg�em, bo nie mia�em czasu porz�dnie go przeczyta�. Opr�cz tego mieli tam w bibliotece zbi�r przem�wie� z pierwszego zjazdu Zwi�zku Pisarzy Czeskich z 1949 roku (po zlikwidowaniu Syndykatu Pisarzy) oraz wiersze zebrane czeskich poet�w napisane z okazji 70-tej rocznicy urodzin J.W. Stalina. Tego te� pewnie w normalnych warunkach, na wolno�ci, nie potrafi�bym przeczyta�. (...) K.H. � Wielu Pa�skich koleg�w w Pradze ma cz�sto k�opoty z w�adzami. Czy tu, na Zachodzie, spotka�o Pana co� podobnego? J.B. � W Czechos�owacji jest tylko kwesti� czasu, kiedy uczciwy pisarz (jak r�wnie� ka�dy uczciwy obywatel) zacznie mie� k�opoty ze strony w�adz. Mia�em np. taki przypadek z pos�em Krosna�em, kt�remu przeszkadza�o, �e posiada�em w domu dwie wanny (jedn� w ogrodzie), podczas gdy robotnicy rozwo��cy w�giel nie mieli dostatecznej ilo�ci prysznic�w... Podobna historia zdarzy�a mi si� w nowej ojczy�nie, kiedy w tym roku ko�czy�em budow� mojego domu. Mato�ek z miejskiego referatu budowlanego stara� si� mnie czepia�. Kiedy by�em ca�kowicie pewny, �e jest to zwyk�e czepianie si�, napisa�em skarg� i zanios�em burmistrzowi m�wi�c, �e je�li nie zrobi porz�dku, to nast�pnym razem nie b�d� na niego g�osowa�. Zrobi� porz�dek. K.H. � Wi�c Pan naprawd� na Zachodzie nie odczuwa� nigdy pr�b manipulowania? Czy nie przera�a Pana cho� troch� to, �e w Republice Federalnej sztab psycholog�w decyduje o tym, kt�re informacje o terrorystach mo�na poda� do wiadomo�ci publicznej, a kt�re nie?... Czy w og�le nie boi si� Pan tego kolosalnego konsumpcyjnego mechanizmu manipulacji, kt�ry trzyma w kleszczach ca�y Zach�d? J.B. � Nie wiem, o czym pan m�wi, bo nie mieszkam W Republice Federalnej i naprawd� nie rozumiem, czego pan pr�buje broni�. Mechanizm manipulacji zapewne istnieje w g�owach Jane Fondy czy Deana Reeda. Ale z ca�� pewno�ci� wi�kszo�� ameryka�skich massmedi�w mechanizmowi temu na szcz�cie nie ulega. Przera�enie natomiast ogarnia mnie czasem z powodu niedoinformowania i niewidzenia zwi�zk�w miedzy wydarzeniami. Ale nie nazwa�bym tego mechanizmem manipulacji, lecz pro�ciej � ludzk� g�upot�. Mechanizmem manipulacji mo�na by na przyk�ad nazwa� zdarzenie sprzed pi�ciu lat, gdy w San Francisco jaka� radykalna organizacja murzy�ska zacz�a mordowa� bia�ych, ale policja w listach go�czych nie mog�a poda� koloru sk�ry poszukiwanych, bo by�by to rasizm. Pan wybaczy, ale to pytanie przypomina mi zdarzenie sprzed wielu lat. Dawno temu w Pradze Jan Werich pozwoli� sobie opowiedzie� na scenie dowcip o generalissimusie, a kiedy po spektaklu przysz�o z nim porozmawia� przys�owiowych dw�ch smutnych pan�w spyta� ich: �Panowie, ja znam dw�ch generalissimus�w � Czang-kai-szeka i Franco. Kt�rego z nich raczycie panowie bra� w obron�?� A kto pa�skim zdaniem mia�by si� w Niemczech zajmowa� spraw� terroryzmu? Opinia publiczna? Tak w�tpliwa warto�� jak przeci�tny pismak? Je�li istnieje jaki� sztab psycholog�w, to prawdopodobnie zosta� powo�any przez rz�d i przed nim jest odpowiedzialny. A rz�d to organ w�adzy powo�any przez wyborc�w. Niech wi�c tamtejsi wyborcy si� martwi�. Prosz� tego nie oczekiwa� ode mnie. Kiedy� pojawi� si� tutaj pewien krajan z Wiednia i zacz�� obgadywa� sygnatariuszy Karty 77, bo rzekomo Landovsk� w Wiedniu strasznie pije. Jasny gwint; my�l�, �e pije za swoje pieni�dze i do swojego �o��dka. To jego prywatna sprawa. Tak samo spraw� niemieckiego rz�du jest to, jak zamierza rozwi�za� problem terroryzmu. Z kolei wyb�r rz�du to sprawa tamtejszych wyborc�w i podatnik�w. A poza tym, czy terrory�ci s� jakimi� uciskanymi demokratami, �eby trzeba by�o z nimi post�powa� w r�kawiczkach? Czy�by pan z nimi sympatyzowa�? 20 Je�li za� chodzi o obawy przed konsumpcyjnym mechanizmem manipulacji, to tu mi kaktus wyro�nie. Kto c h c e si� podda� manipulacji, niech si� poddaje. Ja si� nie czuj� ani manipulowanym, ani konsumentem! (...) K.H. � Pisze Pan po czesku? J.B. � Tak. Spr�bowa�em po angielsku, ale potem te same rzeczy napisa�em po czesku i stwierdzi�em, �e s� lepsze (opowiadania �Kind�a�� i �Bananowe sny�), zosta�em wi�c przy czeskim. Na pewno jednak moja czeska tw�rczo�� wzbogaci�a si� dzi�ki mo�liwo�ci czytania czy dotarcia do rzeczy, kt�re w kraju znajdowa�y si� tylko w najtajniejszych bibliotekach i kt�re wypo�yczano na specjalne pozwolenia. Na przyk�ad cho�by i takie bana�y jak dzienniki hrabiego Ciano. Ale r�wnie� C�lina czy Andr� Gide�a albo Greena czy Evelyna Wauqht. (...) K.H. � Ka�dy pisarz, jest podobno monotematykiem. Jaki jest Pa�ski temat? J.B. � M�j monotemat? Sprawiedliwo��. Ale to chyba za kr�tka i niezbyt zadowalaj�ca odpowied�, wi�c powinienem co� doda�. Mo�e to, ze pobyt zagranic� � czy �ci�lej zmiana ojczyzny � jest dla mnie korzystna. Nie tylko dlatego, �e mam tu lepszy samoch�d. Je�li chodzi o tw�rczo��, to pobyt poza granicami Czechos�owacji da� mi przestrze�, jakiej w kraju nigdy bym nie osi�gn��. Poza tym niezale�no��. Gdybym nawet w najlepszym przypadku nie siedzia� dzi� w kraju w wi�zieniu, to i tak by�bym ograniczony albo stara�bym si� znale�� sobie wewn�trzne uzasadnienie braku w�asnej reakcji na t� ograniczono��. Paru ludziom zosta�o to nawet zagranic�. Zn�w s� ograniczani, tym razem dlatego, �e nie mog� by� w Czechos�owacji. Czuj� si� niezrozumiani, ale obawiam si�, �e sami te� wcale nie pr�buj� zrozumie� swoich nowych wsp�obywateli. Polecam wizyt� na ameryka�skich cmentarzach wojskowych w Normandii. Jest tam np. gr�b Franka F. Holenko, �o�nierza 82 dywizji, rodaka ze stanu Wyoming, kt�ry w wieku 18 lat pad� w Normandii 8 czerwca 1944 roku. Co, do diabla, by�o tak wa�nego w tej Europie, �e musia� za to odda� swe �ycie Frank F. Holenko ze stanu Wyoming? I to w dodatku w wyniku awantury, jak� sama Europa spowodowa�a? Emigracyjny intelektualista wie doskonale, dlaczego Holenko musia� straci� �ycie, ale ci, kt�rych znam, raczej niech�tnie nara�aliby swoj� sk�r�. Tutaj to inna sprawa. Znam troch� tych Holenk�w, Wiliams�w czy Weaver�w i ich poczucie sprawiedliwo�ci. Oni potrafi� przej�� si� spraw� Havla czy Lederera. Taka ju� jest tradycja tych ludzi, kt�rzy przenie�li si� za Wielk� Wod�, �eby nie by� n�kanymi przez panuj�cych. A �eby w domu nikt ich nie n�ka�, trzymaj� flinty. W domu. Nie w�a�� z nimi do s�siad�w. K.H. � Czy mia� Pan, albo ma nadal, sny emigracyjne? J.H. � Oczywi�cie, �e mam. Dwa rodzaje. Po pierwsze � �ni mi si�, �e jestem z powrotem w ruzy�skim wi�zieniu albo w Pradze i sam siebie pytam, co ja u diab�a tam robi�. Po drugie � �ni mi si�, �e demoluj� winiarni� �Viola�, Ivana Divi�a wynosi policja, a mnie � nie wiadomo dlaczego � zostawia w spokoju. Nie czuj� jednak potrzeby, by z tego powodu odwiedza� psychiatr�. K.H. � Czy chcia�by Pan jeszcze cos doda�? J.B. � Lektura rozm�w Lederera z czeskimi pisarzami cofn�a mnie w ci�kie czasy. Ta �garstka uczciwych� zn�w prze�ywa trudne chwile. Od czasu do czasu z rozm�w tych przebija si� promyk nadziei, �e jednak od poprzedniego okresu co� si� zmieni�o na lepsze. �e otoczenie nie jest ju� tak oboj�tne. Ale r�wnie wiele fakt�w przemawia za tym, �e jest gorzej. Swego czasu my�la�em, �e je�li kiedy� b�dziemy komunistom za co� wdzi�czni, to tylko za to, �e oducz� nas bycia narodem drobnych sklepikarzy (poniewa� zapewne w tej chwili ka�da patriotyczna dusza podskakuje z oburzenia, wi�c powiem inaczej: narodem programowych oportunist�w). W Pradze, w dzielnicy, w kt�rej mieszka�em, pewien sklepikarz bardzo si� cieszy�, kiedy upa�stwowiono przedsi�biorstwo Bati. Nie mia� ani jego fantazji, ani jego wielko�ci, a tylko beczk� z og�rkami i pogryziony przez korniki kontuar, wi�c serdecznie i 21 szczerze nienawidzi� ka�dego, kto doszed� wy�ej. Do dzi� nie wiem, czy ju� zrozumia�, �e to w�a�nie jego zachwyt z powodu nacjonalizacji Bati i uciecha, �e mo�na co� ukra�� po wyp�dzonych Niemcach, pozbawi�y go nawet tego dziurawego kontuaru i beczki z og�rkami. I tak samo, jak postulat uznanych warto�ci filozoficznych zniszczy� Troj� i Rzym, to determinacja szwejkizmu jako warto�ci narodowej by�a i jest �wiadectwem czechos�owackiej katastrofy. Kraje s�siaduj�ce z Czechos�owacj� te� zmuszono do przyj�cia rosyjskiej hegemonii. Ale i Polacy, i W�grzy przynajmniej pr�bowali walczy�, a ich wsp�czesne po�o�enie, sytuacja wewn�trzna i struktura w�adzy �wiadcz�, �e wiedzie im si� lepiej. Je�li pozostaniemy na gruncie literackich uproszcze�, to Polacy przyznali si� do Mickiewicza, a W�grzy � do Pet�fiego; my w Czechos�owacji zaczynali�my od Ha�ka, a odradzali�my si� dzi�ki Kafce. Kiedy Czechos�owacy przestan� si� obawia� o sw�j dziurawy kontuar i swoj� beczk� z og�rkami, poprawi si� te� ich narodowe po�o�enie. Mo�e los takich ludzi jak Lederer czy Havel powi�kszy nasze pozytywy na Boskiej wadze sprawiedliwo�ci. Mo�e op�r poni�anych i obra�anych stworzy co�, przed czym nie b�dzie m�g� si� broni� aparat przemocy. W ko�cu do upadku caratu przyczyni�a si� sama Ochrana, dla kt�rej produkowanie rewolucji i rewolucjonist�w by�o fantastycznym interesem. A poniewa� � jak m�wi Masaryk � rewolucja nie jest spraw� chwilowych nastroj�w, lecz erupcj� gn�bionej prawdy, wi�c Czechos�owacja jest na do�� dobrej drodze. Mo�e do tego czasu poszczeg�lne narody pod rosyjskim butem naucz� si�, �e nie mo�na swych problem�w rozwi�zywa� w izolacji. (...) Pa�dziernik 1979 22 VLADIMIRA �EREPKOVA (ur. 1946 r.) Ojciec � Siergiej Czerepkow, oficer Armii Czerwonej, zagin�� w czasie wojny. �erepkova wi�ksz� cz�� dzieci�stwa sp�dzi�a w domach dziecka. Debiutowa�a w prasie w 1963 roku, a w 1969 roku ukaza� si� jej pierwszy (i jedyny w kraju) tomik. W 1969 roku wyjecha�a z kraju z m�em � boliwijskim dziennikarzem Juanem Fernandesem. Obecnie mieszka w Pary�u i publikuje w oficynach emigracyjnych. 23 W mie�cie trudno jest mie� owce (Rozmowa Karela Hvi�dali z Vladimir� �erepkov�) (Fragmenty) K.H. � Jak si� Pani czuje, pani poetko? A jak sumienie? Czy czego� Pani nie wypomina? V.�. � Nie jestem pisark�, ale podziwiam na przyk�ad Jacka Londona, Dylana Thomasa czy Roberta Musila, a najbardziej za to, w jakich okoliczno�ciach tworzyli swoje dzie�a. Pisz� to tylko dlatego, �e w�a�nie o tym pomy�la�am. Inaczej m�wi�c, wolno�� jest naprawd� poj�ciem relatywnym. Jest na przyk�ad wolno�� w dru�ynie w szkole, gdzie cz�owiek ma wi�kszy kawa�ek mi�sa. W wojsku by�aby to d�u�sza przepustka, w domu poprawczym � d�u�szy wolny czas. Ale wspominam tu tylko instytucje. A tak naprawd� interesuje mnie wolno�� w rodzinie, w tej osobliwej spo�eczno�ci popieranej przez pa�stwo. Bo tam wszystko si� rodzi, tam bierze sw�j pocz�tek. Czy cz�owiek mo�e by� tak silny, aby obroni� si� przed posiadaniem rodziny, domku, ogrodu czy auta? A czy zastanawianie si� nad tym nie jest z mojej strony lekkim szale�stwem? Co by si� sta�o z ludzko�ci�, gdyby ka�dy nie chcia� mie� fotokopii w postaci swych dzieci? Nie b�d� ju� o tym dalej pisa�, cho� mog�abym na ten temat stworzy� d�u�szy tekst. W por�wnaniu z problemami �wiata, gdy na r�nych kontynentach dzieje si� tyle okropno�ci, powodzi mi si� ca�kiem nie�le. Ogl�dam czasopisma, w kt�rych obok reklam mebli i innych rzeczy publikuje si� zdj�cia z Kambod�y. Czy mog� si� czu� dobrze? Ale niczego sobie nie wypominam, bo w�asne potrzeby �yciowe utrzymuj� na minimalnym poziomie. K.H. � Emigracja powoduje utrat� wi�kszo�ci przyjaci�. Jak sobie Pani poradzi�a w tej subtelnej kwestii? V.�. � Posiadanie przyjaci� to najlepsze, co mo�na mie�. Nie straci�am �adnych przyjaci� z Czechos�owacji; jeste�my sobie mo�e nawet bardziej bliscy ni� przedtem, ju� cho�by dlatego, �e nie mo�emy si� k��ci� i bi�, mo�emy natomiast prowadzi� korespondencj�. A nawet je�li do nich nie pisz�, to i tak wierz�, �e s� nadal moimi przyjaci�mi, bo wci�� ich lubi�. Tu na obczy�nie mam nowych przyjaci�, bo mi�o�ci� mo�na wsz�dzie zast�pi� dzieci�stwo, kt�re niekoniecznie trzeba prze�ywa� razem. (...) K.H. � Czy wspomina Pani czasem poetyck� winiarni� �Viola�? V.�. � �Viola� na pocz�tku by�a wspania�� knajp�, tak bardzo wspania��, �e dzi� wydaje si� by� snem. Ja wtedy tam do�� sporo pi�am, wi�c moje wspomnienia nie maj� warto�ci trze�wej oceny. Pewnie lepiej potrafi�aby o tym m�wi� pani Zdeni�ka z szatni, bo do mnie ta poetycka atmosfera nie bardzo dociera�a. Nadal pisz� wiersze i wcale mnie nie martwi, �e ich w kraju nie wydadz�. Zacz�am te� pisa� proz� i pracuj� nad ni� powoli z nadziej�, �e kto� mi 24 to przet�umaczy i b�d� mog�a �y� jak normalny cz�owiek. Po tylu latach powinno to ju� by� oczywiste. Cz�sto wspominam przesz�o��, ale wa�niejsza ni� �Viola� by�a dla mnie knajpa �U Kubina� � prze�y�am tam wiele pi�knych, przyjacielskich wieczor�w. Od czasu do c