3712

Szczegóły
Tytuł 3712
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3712 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3712 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3712 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ostateczna pr�ba. Jeffrey D. Kooistra Ucieka� ze �wiec�cymi diamentami wartymi trzy miliardy kredyt�w. "Delphi" gna�o w stron� linii Hague'a w systemie Caflin z olbrzymim przy�pieszeniem, w przypadkowych odst�pach czasu wykonuj�c wektorowe piruety, by �cigaj�cy pojazd policyjny nie m�g� wzi�� go na celownik. - Kiedy dotrzemy do linii Hague'a, Raleigh? - spyta� Lloyd Carstens swojego przyjaciela, komputer pok�adowy. - W zale(no�ci od zmian wektor�w od 6.3 do 8.9 minut. Chwileczk�. Pojazd policyjny wys�a� za nami rakiet�, typ Banshee XG-4. - Ile zosta�o do uderzenia? - Dwadzie�cia dwie sekundy, je�li nie uda si� nam umkn��. Przez ostatnie trzydzie�ci lat przemierzyli wsp�lnie przestrze� wok� tysi�cy gwiazd, dosi�gali tysi�cy horyzont�w tylko po to, (eby zaraz lecie� dalej. Trzydzie�ci lat temu Lloyd wygra� czterdzie�ci tysi�cy kredyt�w w karty, bo nikt nie zauwa(y�, (e oszukuje. Kupi� wtedy "Delphi", ukrad� swojemu ojcu kolejne dziesi�� tysi�cy kredyt�w, by mie� za co naprawi� statek i wyruszy� w stron� gwiazd, by zosta� wolnym kupcem. By� samotnikiem, nie potrzebuj�cym m�(czyzn, oboj�tnym na uroki kobiet. Ci, kt�rzy go znali, a nie by�o ich wielu, zawsze okre�lali go jako zimnego. Ale wobec swoich nielicznych przyjaci� pozostawa� bezwzgl�dnie lojalny. Po latach zacz�� osi�ga� zyski, sp�aci� d�ug ojcu i zainwestowa� w ulepszenie swojego statku. - My�l�, (e przyszed� czas na nasz� niespodziank� - o�wiadczy� Lloyd. - Owszem - zgodzi� si� Raleigh. Mimo (e lecieli z ogromn� pr�dko�ci�, Banshee i tak zbli(a�a si� do nich pi�� razy szybciej. Pola antyci�nieniowe "Delphi" robi�y, co si� tylko da�o, by chroni� Lloyda przed straszliwym przeci�(eniem. Rakieta skierowa�a si� prosto na nich, zbli(a� si� moment detonacji. Nagle statek zmieni� wektory w zwrocie tak gwa�townym, (e gdyby zawiod�y pola wyr�wnuj�ce ci�nienie, Lloyd zosta�by rozmazany na �cianach kabiny. Rakieta chybi�a. Prze(y� ten manewr, bowiem poczyni� na swoim statku nielegalne i wyj�tkowo kosztowne ulepszenia. - Przepi�knie, Raleigh! Ile nam dajesz czasu? - Teraz, kiedy policja wie u naszych mo(liwo�ciach, dostosuje si� do sytuacji. B�d� nadal robi� uniki, ale w ko�cu nas dostan�. - Wiem o tym. Powiedz tylko, na ile szacujesz nasze szanse. - Prawdopodobie�stwo tego, (e dotrzemy do linii Hague'a i uciekniemy bez wi�kszej szkody, wynosi 72 procent. - Dobrze. �ycie wolnego kupca odpowiada�o mu, ale po trzydziestu latach Lloyd zauwa(y�, (e zaczyna wpada� w rutyn�. Wtedy w�a�nie znalaz� bogactwo wi�ksze, ni( potrafi� sobie wyobrazi�. �wiec�ce diamenty le(a�y w pozosta�o�ciach bazy obcych w zewn�trznym pasie asteroidowym Caflinu przez ostatni 400 milion�w lat. Rasa. Kt�re je stworzy�a, znikn�a dawno temu, zostawiaj�c po sobie co�, co by�o warte kr�lewsk� fortun� dla ka(dego muzeum i prywatnego kolekcjonera. Byli te( i tacy, dla kt�rych mog�y si� okaza� warte jeszcze wi�cej. A Lloyd wiedzia�, gdzie ich szuka�. Prawa Caflinu zabrania�y zabierania diament�w z ich miejsca spoczynku. Lloydowi te prawa nie podoba�y si�. Policja zainteresowa�a si� nim, poniewa( nie stawi� si� na inspekcj� przed odlotem. Zbli(a�a si� kolejna rakieta. Lloyd poczu� ledwo odczuwalne ci�nienie w do�ku, kiedy Raleigh znowu wprowadzi� statek w wira(, a wyr�wnywacz ci�nie� w��czy� si�, by go chroni�. Rakieta bezg�o�nie przelecia�a obok. - Mamy przekaz radiowy - oznajmi� Raleigh. - Kapitan policji ka(e nam wpu�ci� na pok�ad sw�j oddzia�. - Zignoruj. "Delphi" nadal lecia� swoj� kr�t� trajektori�, p�ki Raleigh nie powiedzia�: - Dwadzie�cia sekund do linii Hague'a. Dwadzie�cia jeden do hipernap�du. - Dobra. Lecimy do HTS-17. HTS-17 by�a czarn� dziur� z rzadkim pasem asteroid�w. Na jednym z nich Lloyd mia� sw�j dom w b�blu ci�nieniowym. Minione lata nauczy�y go, (e taki schronienie mo(e si� od czasu do czasu przyda�. Statek przekroczy� niewidzialn� lini� Hague'a, wewn�trz kt�rej nie dzia�a� hipernap�d. Raleigh przygotowa� pojazd do wyj�cia, ale przez jedn� sekund� nie m�g� wykonywa� (adnych unik�w. Przez jedn� sekund� by� bezbronny. Rakieta Banshee zdetonowa�a si�, nie do�� blisko, by zniszczy� "Delphi", ale na tyle, by nieco j� uszkodzi�. Wybuch�a jak male�ka supernowa, dok�adnie w chwili, gdy uruchomi� si� hipernap�d "Delphi" i statek znikn�� w smudze b��kitu. - Jakie szkody, Raleigh? - spyta� Lloyd? Odpowied� jak zwykle by�a natychmiastowa. - Pola si�owe przej�y prawie ca�� moc wybuchu. Jednak silniki pod�wietlne uleg�y uszkodzeniu, podobnie moje skanery dalekiego zasi�gu. Hipernap�d zosta� uruchomiony prawid�owo, jeste�my na kursie na HTS-17. Kr�tko m�wi�c, lecimy na �lepo, ale wiemy dok�d. Automaty naprawcze powinny upora� si� z nap�dem pod�wietlnym mniej wi�cej do czasu, kiedy dotrzemy do HTS-17, ale b�dziemy musieli zosta� par� dni na orbicie, zanim da si� uruchomi� skanery. - Nigdzie nam si� nie spieszy. Nikt nie wie, dok�d lecimy. Jak z czasem? - Hamowanie za trzy koma jeden godziny. - Dobra. Id� si� troch� przespa�. Obud� mnie, kiedy wyhamujemy. Raleigh skierowa� swoje trzy automaty naprawcze do uszkodzonych miejsc statku i zabra� si� do roboty. Lloyda obudzi� d�wi�k syren alarmowych. - Raleigh, co si� do diab�a dzieje? - Przekroczyli�my lini� Hague'a HTS-17 na hipernap�dzie. - Jak to si� mog�o sta�? - Jeszcze nie wiem. Za kilka minut powinienem mie� dostateczn� liczb� danych. Lloyd ruszy� ze swojej kabiny w stron� stanowiska dowodzenia. Mimo (e m�g� rozmawia� z Raleighem z dowolnego miejsca na statku, na stanowisku dowodzenia przynajmniej czu�, (e jest u(yteczny. - Jakie s� szkody? - zapyta�. - Chcesz us�ysze� wszystko, czy tylko najwa(niejsze? - Zacznij od najwa(niejszych. - Silniki hipernap�du uleg�y dezintegracji, jak tylko przeszli�my lini� Hague'a, a razem z nimi nap�d pod�wietlny, dwa z moich automat�w naprawczych i osiemdziesi�t procent sekcji rufowej. Wszystkie systemy przestawione na zasilanie awaryjne. Lloyd nie by� zachwycony. W ko�cu b�dzie musia� wezwa� pomoc. Nawet gdyby pomoc nadesz�a pod postaci� innego wolnego kupca, musia�by straci� spor� liczb� swoich �wiec�cych diament�w. Z drugiej strony i tak b�dzie mia� do��, (eby go by�o sta� na napraw� statku. - A s� jakie� dobre wiadomo�ci? - zapyta�. - Tak. ��d� ratunkowa jest w porz�dku. - Miejmy nadziej�, (e nie b�d� musia� z niej korzysta�. - Nie masz wyboru. Lloyd zdr�twia�. - O co ci chodzi? Bywali�my ju( w gorszych sytuacjach. Statek nawet na zasilaniu awaryjnym mo(e przetrwa� wieki, a systemy podtrzymywania (ycia dzia�aj� najwyra�niej bez zarzutu. - B��d. Nigdy nie byli�my w tak z�ej sytuacji. Kiedy przekroczyli�my lini� Hague'a i wpadli�my w normaln� przestrze�, wyl�dowali�my na orbicie z wyj�tkowo niskim peryhelium. - I co w zwi�zku z tym? - HTS-17 to czarna dziura. Si�y p�ywowe b�d� na tyle mocne, (e rozerw� "Delphi" na kawa�ki, zanim jeszcze zbli(y si� na minimaln� odleg�o��. - Co mo(emy na to poradzi�? - Mog� przygotowa� ��d� ratunkow�, a ty mo(esz opu�ci� statek. - Nie o to mi chodzi�o - mrukn�� Lloyd. - Wiesz ju(, dlaczego nie wyhamowali�my przed lini� Hague'a? - Jest kilka mo(liwo�ci. Najprawdopodobniej chronometry hipernap�du zosta�y uszkodzone w trakcie detonacji rakiety Banshee. Poniewa( skanery tak(e zosta�y uszkodzone, nie mog�em na czas dostrzec linii i nie wyszli�my z hiperprzestrzeni w odpowiednim czasie. - A co z systemem uzupe�niaj�cym? - Skanery to w�a�nie system uzupe�niaj�cy. - A zatem co robimy? - spyta� Lloyd. - Proponuj�, (eby� ewakuowa� si� w �odzi ratunkowej. �o��dek Lloyda skurczy� si� gwa�townie. - Poza tym? - Nie ma (adnych innych mo(liwo�ci. Zapad�a cisza; Lloyd wpatrywa� si� nic nie widz�cym wzrokiem w wizjer. - Przygotuj� ��d� ratunkow� - odezwa� si� w ko�cu Raleigh. - Nie! - wyrzuci� z siebie ze z�o�ci� Lloyd. Gdzie� w g��bi ducha wiedzia�, (e zachowuje si� nieracjonalnie. W ko�cu Raleigh zna� lepiej statek ni( on, wiedzia�, co jest uszkodzone i co da si� naprawi�. M�g� sprawdzi� wszystkie mo(liwo�ci i wybra� optymalne rozwi�zanie du(o szybciej. Ale Lloyd nie m�g� tak od razu uzna� sytuacji za beznadziejn�. By�o to sprzeczne z jego natur�. A poza tym na sam� my�l o opuszczeniu statku pojawia�o si� jeszcze jedno uczucie. Z pocz�tku nie by� pewien, co to jest, ale potem znalaz� dla tego w�a�ciw� nazw�: wstyd. Ale dlaczego wstyd? Przychodzi�y mu na my�l inne s�owa: niehonorowo, nielojalnie, tch�rzliwie. Dlaczego w�a�nie te s�owa? - Dlaczego nie? - zapyta� Raleigh. Lloyd odwr�ci� si� w stron� sensora optycznego Raleigha. - Bo musia�bym ci� zostawi� - odpowiedzia�. - I co z tego? - Jeste� moim przyjacielem. Lloyd us�ysza� chrobotanie przy wej�ciu. Po chwili jedyny pozosta�y automat naprawczy Raleigha wjecha� do �rodka i zacz�� pracowa� przy konsoli. - To nie ma znaczenia - odpowiedzia� Raleigh. - Nie prze(yjesz zbli(enia do dziury, je�li pozostaniesz na statku. - Nie zostawi� ci� - oznajmi� Lloyd. - Dlaczego? - Bo jeste� moim przyjacielem, do cholery! Przyjaci� nie zostawia si� na pewn� �mier�. Najpierw musimy wypr�bowa� wszystkie inne mo(liwo�ci. Uratujemy si� albo umrzemy pr�buj�c to zrobi�. Razem. - Jestem bezduszn� maszyn�. - Mo(liwe. - Lloyd zawaha� si�, pr�buj�c uporz�dkowa� my�li. - Ale jeste� inteligentny. Mo(e masz tak(e samo�wiadomo��. Mnie to wystarcza. A zreszt�, kto powie (e nie masz duszy? Je(eli B�g mo(e wk�ada� dusze w cia�a ludzi, to mo(e je wk�ada� tak(e do komputer�w. Raleigh przez chwil� nie odpowiedzia�. Ta przerwa wyda�a si� Lloydowi dziwna, by� przyzwyczajony do natychmiastowych odpowiedzi komputera. - Je(eli ty jeste� moim przyjacielem, to ja jestem twoim przyjacielem - odpowiedzia� w ko�cu. By�o to stwierdzenie, nie pytanie. - Tak. - W takim razie zrozumiesz, dlaczego musz� to zrobi�. Automat naprawczy zostawi� konsol� i ruszy� w kierunku Lloyda, wyci�gaj�c wszystkie cztery ramiona, by go pochwyci�. Lloyd cofn�� si�. - Co ty wyprawiasz, Raleigh? - Skoro ty nie chcesz uratowa� swojego (ycia, ja zrobi� to za ciebie. Automat zbli(a� si� w dalszym ci�gu. Lloyd stara� si� cofn��. - Nie zostawi� ci�, (eby� tu zgin��! Musi by� jaki� spos�b. Nie mo(esz tego zrobi�! - Dla mnie nie ma ucieczki. Wedle twojego rozumowania ty jeste� moim przyjacielem. Nie mog� pozwoli�, (eby� odda� za mnie (ycie w sytuacji, o kt�rej wiem, (e jest beznadziejna. Lloyd zastanawia� si� nad tym przez sekund�. - Touch(. Ale ja nie zamierzam zmieni� zdania. Prze�cign�� automat w drodze do wyj�cia, dobieg� do swojej kabiny i zamkn�� si� w �rodku, u(ywaj�c r�cznego zamka, kt�rego Raleigh nie m�g� otworzy�. Przeszuka� szuflad�, znalaz� pulser i laserowym promieniem zniszczy� sensor optyczny Raleigha w kabinie. Usiad� na koi i stwierdzi�, (e (aden kapitan nie m�g� si� bardziej stara�, (eby zaton�� wraz ze swoim statkiem. Lloyd rozmy�la� o przesz�o�ci. O swoim nieszcz�liwym dzieci�stwie na g�rniczej planecie Slag, o tym, jak nauczy� si� walczy� i gra� w karty, kra�� i chowa� si�. O tym, jak zdoby� "Delphi" i znalaz� wolno�� w�r�d gwiazd. Pami�ta� moment, gdy odkry�, (e Raleigh jest inteligentny. Raleigh sam mu o tym powiedzia�. Przypomina� sobie miliardy rzeczy, kt�re razem robili, planety, kt�re odwiedzali, interesy, kt�re przeprowadzali; potkni�cia i upadki, osi�gni�cia i wzloty. I chocia( Raleigh by� komputerem, s�owem, jakie najlepiej oddawa�o natur� ich zwi�zku, by�a przyja��. - Lloyd, to niem�dre - odezwa� si� Raleigh przez interkom. - Prosz�, id� do �odzi ratunkowej. Lloyd zignorowa� go. Wiedzia�, (e komputer co� knuje. On nigdy nie rezygnowa�. - Raleigh, skoro ��d� ratunkowa jest nieuszkodzona, to dlaczego nie mo(emy u(y� jej nap�du, (eby oddali� si� od HTS-17? - Lloyd wiedzia�, (e Raleigh b�dzie mia� na to logiczn� odpowied�. Raleigh zawsze mia� logiczn� odpowied�. - To by�a pierwsza mo(liwo��, jak� rozwa(a�em po wypadku. Za ma�o czasu. Znajdziemy si� w punkcie krytycznym za pi�� koma dwadzie�cia jeden godzin. ��d� ratunkowa ma zabezpieczenia, kt�re nie pozwalaj� u(ywa� jej do poruszania masy wi�kszej ni( 1,5 raza od jej w�asnej. To, co zosta�o z "Delphi", jest znacznie ci�(sze. Z jednym tylko automatem naprawczym pozbycie si� zabezpiecze� i pod��czenie �odzi ratunkowej zaj�oby dwadzie�cia sze�� godzin. - A gdybym pom�g�? - Wtedy d�u(ej. P� godziny p�niej Raleigh w dalszym ci�gu nie pr�bowa� usun�� Lloyda z kabiny, ale ten wiedzia�, (e wkr�tce co� si� wydarzy. Dla zabicia czasu analizowa� sposoby uratowania statku, mimo (e Raleigh prawie na pewno wszystko to ju( przewidzia� i ka(dy plan z jakiego� powodu odrzuci�. Zostawa�o mu my�le� o tym albo o �mierci. - Raleigh - odezwa� si�. - Mam inny pomys�. Powiedz mi, co w nim nie gra. Awaryjny generator jest miniaturow� wersj� przetwarzacza masy, kt�ry nap�dza ca�y statek, tak? - Tak. - Czy da si� go w jaki� spos�b przerobi� na staro�wiecki silnik reaktorowy? - Tak. Ale wi�kszo�� magazyn�w zosta�a stracona razem z hipernap�dem. Zbudowanie reaktora przy wykorzystaniu cz�ci statku zaj�oby dwadzie�cia trzy dni - odpar� Raleigh, a potem doda�: - Prosz�, Lloyd, id� do �odzi ratunkowej. Punkt krytyczny osi�gniemy za 4,53 godziny. Lloyd zignorowa� go. Zza drzwi rozleg� si� jaki� ha�as, a potem punkt nad zamkiem zal�ni� rubinow� czerwieni�, kt�ra zaraz zmieni�a si� w lini�. - Co ty wyprawiasz, Raleigh? - Przyko mi - odpowiedzia� komputer. - Czas mija. Skoro ty nie chcesz wyj��, wchodz� tam po ciebie. Automat u(ywa lasera, (eby wyj�� zamek. Dlaczego nie chcesz mi tego u�atwi� i po prostu nie wyjdziesz? Lloyd u�miechn�� si� na te s�owa. - Automat jest, �agodnie m�wi�c, niezbyt zgrabny. Jak zamierzasz mnie z�apa�? Nast�pne o�wiadczenie Raleigha okaza�o si� wielk� niespodziank�. - Nie pozostawiasz mi zbyt wielkiego wyboru. Je(eli b�dziesz stawia� op�r automatowi, ka(� mu poparzy� twoje nogi. Gdy ju( b�dziesz unieruchomiony, dam ci �rodki przeciwb�lowe i przetransportuj� do �odzi ratunkowej. Twoje nogi zagoj� si�, kiedy b�dziesz uratowany. - Ja te( mam laser. My�lisz, (e nie uda mi si� powstrzyma� automatu? - Nie. Zadba�em o to. Prosz�, Lloyd. Nie chc� ci� skrzywdzi�. Jeste� moim przyjacielem. Id� do �odzi. - Nie, Raleigh. Albo prze(yjemy to obydwaj, albo obaj zginiemy. Ty, ten statek, jeste�cie wszystkim, co mam. By�em niczym, p�ki ciebie nie znalaz�em. Nie mam dok�d p�j��. - Im d�u(ej Lloyd m�wi�, tym bardziej by� pewien, (e ma racj�. Przewr�ci� st� i dwa krzes�a robi�c barykad�. W tym czasie automat sko�czy� przecinanie zamka i otworzy� drzwi. Teraz poprzez jego sensory Raleigh b�dzie m�g� zobaczy� wn�trze kabiny. Lloyd skry� swoje cia�o za barykad� tak, (e wida� by�o tylko jego oczy i luf� pulsera. W swoich dw�ch prawych ramionach automat trzyma� tarcz�, kt�ra wygl�da�a tak, jakby wyci�to j� z kawa�ka �ciany. To dlatego przyj�cie do niego zaj�o Raleighowi tak du(o czasu. Lloyd wystrzeli� laserowy promie�, ale Raleigh os�oni� automat tarcz�. Automat zbli(a� si�, laser trzymany w jego chwytaku nastawiony by� na maksimum. Dotar� do barykady i zacz�� j� przecina�. Lloyd natychmiast ustawi� si� za fragmentem, kt�ry Raleigh w�a�nie przecina�. Raleigh wy��czy� laser. - Je(eli spr�bujesz przepali� t� barier�, zabijesz mnie - powiedzia� Lloyd. - A to nie pasuje do twoich plan�w. M�wi�c, nierozwa(nie po�o(y� lew� d�o� na szczycie barykady. Raleigh odci�� mu �rodkowy palec. - Au! Touch(, do cholery! - Lloyd sam te( wystrzeli� i uda�o mu si� przeci�� stalowe �ci�gno na g�rnym lewym ramieniu automatu. Bitwa trwa�a przez jaki� czas, ale si�y by�y wyr�wnane. Lloyd ustawia� si� za tymi cz�ciami barykady, kt�re Raleigh zaczyna� przecina�, Lloydowi natomiast brakowa�o ju( tylko jednego lub dw�ch trafie�, by automat by� tak uszkodzony, (eby Raleigh nie m�g� u(y� go do zaci�gni�cia Lloyda, unieruchomionego czy nie, na ��d� ratunkow�. Raleigh przerwa� atak i zabra� automat z kabiny. Trzeba by�o znale�� inne rozwi�zanie. Nast�pne na jego li�cie by�o wykorzystanie automatu do wytworzenia �rodka osza�amiaj�cego w aerozolu, kt�ry wpu�ci do kabiny Lloyda.. Potem nieprzytomnego Lloyda da si� przetransportowa� do �odzi ratunkowej. Jednak Raleigh nie m�g� obliczy� szans na sukces tego przedsi�wzi�cia, gdy( nie mia� listy zapas�w, kt�re nie zosta�y stracone podczas wybuchu. Poza tym nie by� pewien, czy nie ma do�� czasu, by przygotowa� �rodek. Wys�a� wi�c automat na zwiady. - Raleigh, jak ��d� ratunkowa wychodzi z du(ych pr�dko�ci? Nie ma zbyt wielkiego silnika. - ��d� ratunkowa wytraca p�d. - A, pami�tam ju(. Energia kinetyczna �odzi mie�ci si� w jednotonowej o�owianej kuli, potem wyrzucana jest z pr�dko�ci� zbli(on� do pr�dko�ci �wiat�a. - Nie b�dziesz musia� hamowa�. Uk�ad sterowniczy �odzi mo(e zmieni� twoj� orbit� na tak�, gdzie si�y p�ywowe nie b�d� ci zagra(a�y. Przelecisz dooko�a HTS-17 i poza lini� Hague'a. Sygna� alarmowy na hiperfali w��czy si� automatycznie. Lloyd mia� wra(enie, (e Raleigh usi�uje przedstawi� ratunek jako co� niezwykle prostego, mo(e chc�c pobudzi� zainteresowanie Lloyda ucieczk�. Ale on tego nie kupowa�. - Nie o to pyta�em. Jakie jest przeci�(enie w �odzi ratunkowej, kiedy zaczyna si� proces wytracania p�du? - Maksimum dla standardowej �odzi ratunkowej wytracaj�cej pr�dko�� z oko�o siedemdziesi�ciu tysi�cy kilometr�w na sekund� to oko�o czterna�cie milion�w jednostek. - A jak w takim razie cz�owiek mo(e to prze(y�? - W �odziach ratunkowych montuje si� pewn� odmian� wyr�wnywacza ci�nie�. R�wnowa(y efekty wytracania pr�dko�ci przez kr�tki czas, potrzebny na wyhamowanie. Wytwarza pole silne, ale nieukierunkowane i kr�tkotrwa�e. Mechanizm jest niszczony po jednym u(yciu. - Dobra. A teraz pos�uchaj, o co mi chodzi�o. Czy mo(emy w jaki� spos�b u(y� systemu wytracania pr�dko�ci z �odzi ratunkowej do zmiany orbity "Delphi"? By�a to kolejna z mo(liwo�ci, kt�re Raleigh rozwa(a�, ale szybko odrzuci�, po tym, jak "Delphi" wpakowa�o si� w te k�opoty. - Tal, ale... - Jak d�ugo by to trwa�o? - przerwa� Lloyd. - Godzina i dwie dziesi�te. - A ile zosta�o do punktu krytycznego? - Trzy koma trzy. - No to mamy dosy� czasu! - Zapominasz o czym�. Pola wyr�wnuj�ce s� r�wnie( potrzebne do ochrony konstrukcji �odzi przed skutkami wytracania p�du. Je(eli wykorzystamy systemy �odzi, pola si�� rzeczy przestan� by� wystarczaj�ce. Przeci�(enie w najlepszym wypadku b�dzie r�wne 837 g. I tak by� zgin��. - Ach. Raleigh znowu spr�bowa� przekona� Lloyda, by opu�ci� statek. - Dlaczego nie p�jdziesz do �odzi, Lloyd? Tutak i tak nie mo(esz nic zrobi�. Usi�owa� zyska� na czasie. Za pomoc� automatu Raleigh znalaz� �rodki potrzebne do wyprodukowania prymitywnego, ale skutecznego �rodka osza�amiaj�cego. Lloyd znowu go zignorowa�. - Momencik. Wyr�wnywacze ci�nie� na "Delphi" wci�( dzia�aj�, prawda? Nie znikn�y razem z hipernap�dem. S� przecie( z przodu statku. - Nie maj� mocy. Nie s� pod��czone do zasilania awaryjnego. - No to co? M�g�by� je pod��czy� w dziesi�� minut. Jakie by�oby wtedy przeci�(enie? - Wyr�wnywacze ci�nie� "Delphi" nie s� takie same, jak te na �odzi. Przeci�(enie w dalszym ci�gu przekracza�oby 370 g. Tego te( by� nie prze(y�. - Nie, chyba nie. Lloyd zamilk�, a Raleigh po�piesznie ko�czy� produkcj� �rodka. Automat by� ju( w drodze powrotnej do kabiny Lloyda, kiedy ten zn�w si� odezwa�: - Raleigh, jak d�ugo "Delphi" mo(e przetrzyma� przeci�(enie 370 g? Raleigh nie odpowiedzia�. - Raleigh, jak d�ugo? - Prosz�, Lloyd, opu�� statek teraz. "Delphi", najlepszy prywatny statek w katalogu Capital Products sprzed pi��dziesi�ciu lat. Jego kad�ub zrobiono z pojedynczych ci�g�w moleku�, po��czonych w sznury i druty, posplatanych z ceramostal�. Mo(na by nim rozwala� ska�y, bez ko�ca. "Delphi" m�g�by znosi� 370 g w niesko�czono��. - U(ywaj�c system�w �odzi ratunkowej mogliby�my unikn�� zbli(enia do czarnej dziury? - spyta� Lloyd. - Tak. - Jedyna przeszkoda, kt�ra ci nie pozwala uratowa� siebie, to fakt, (e ja bym tego nie prze(y�? - Raleigh nie odpowiedzia�. Automatowi zosta�o do drzwi kabiny pi�tna�cie sekund, kiedy Lloyd zapyta�: - Raleigh, jeste� moim przyjacielem? - Tak. - A je�li ty jeste� moim przyjacielem, to ja jestem twoim przyjacielem? - Tal. - W takim razie zrozumiesz, dlaczego musz� to zrobi�. Automat by� ju( w kabinie i wypuszcza� �rodek osza�amiaj�cy, kiedy Releigh patrzy� przez jego oczy, jak Lloyd wk�ada luf� pulsera do ust i naciska spust. - Touch( - powiedzia� Raleigh. OKRUCH 1