9483

Szczegóły
Tytuł 9483
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9483 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9483 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9483 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9483 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Lloyd C Douglas Szata Tytu� orygina�u The Robe � Copyright 1942 by Lloyd C Douglas � Copyright for the Polish translation by Rafa� Warszawa 1992 Projekt graficzny sern Adam Olchowik Ilustracja na ok�adce Marek Szal Redaktor Maria M Mogielnicka Redaktor techniczny Ewa D�bnicka ISBN 83-211-0966-7 INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, WARSZAWA 1998 Wydanie XII Ark druk 36/16 Druk i oprawa ��dzka Drukarnia Dzie�owa S A ��d�, ul Rewolucji 1905 r nr 45 Ksi��k� t� dedykuj� z wyrazami uznania pani Hazel Mc. Cann, kt�ra by�a ciekawa, co si� sta�o z szat� Rozdzia� 1 �ucja mia�a zaledwie pi�tna�cie lat, tote� rzadko znajdowa�a cho�by kr�tk� chwil� na zastanowienie si� nad innymi sprawami ni� te, kt�re wype�niaj� �ycie ka�dej dorastaj�cej dziewczyny. Tego jednak ranka czu�a si� obci��ona powa�n� odpowiedzialno�ci�. Matka nigdy prawie nie porusza�a w rozmowach z ni� temat�w niepokoj�cych; przypomina�a tylko zwykle o tym, �e warto mie� zawsze czyste r�ce i czyste serce; poprzedniego wszak�e wieczora zwierzy�a si� c�rce z troski, czy �mia�e uwagi, wypowiedziane przez ojca w senacie, nie poci�gn� za sob� przykrych skutk�w, a �ucja, kt�rej pochlebi� ten dow�d zaufania, odpowiedzia�a rozs�dnie, �e Gajusz nic nie mo�e zrobi� szanowanemu senatorowi. Ale gdy ju� le�a�a w ��ku, ogarn�� j� niepok�j. Gajusz rzeczywi�cie pewno by nie reagowa� na ostre zarzuty ojca, kt�ry krytykowa� rozrzutno�� i b��dy w gospodarce w�adcy, gdyby ju� od dawna nie �ywi� urazy do rodu Gallio. O tej urazie nikt nie wiedzia� pr�cz �ucji i Diany. Trzeba teraz post�powa� bardzo ostro�nie, �eby unikn�� wszelkich k�opot�w. Ptaki zbudzi�y j� o �wicie. Nie przywyk�a jeszcze do ich trzepotu i �wiergotania, bo wr�ci�y tego roku znacznie wcze�niej ni� w innych latach; wiosna zjawi�a si� z ca�ym swoim orszakiem, nim sko�czy� si� luty. Kiedy �ucja otworzy�a oczy, od razu poczu�a ten sam niepok�j, z kt�rym zasn�a wczoraj wieczorem, n�kaj�cy jak b�l z�ba. Ubra�a si� po cichutku, �eby nie zbudzi� Tercji, kt�ra spa�a g��bokim snem w s�siedniej alkowie i kt�ra pewno si� zl�knie, gdy spostrze�e nieobecno�� swojej m�odej pani; stara�a si� bezszelestnie st�pa� w sanda�ach po pi�knej mozaice posadzki, gdy z sypialni przez s�siedni� sal� wysz�a na d�ugi korytarz. Stamt�d zbieg�a schodami do obszernego przedsionka i dalej do wielkiego perystylu, gdzie zatrzyma�a si� os�aniaj�c d�oni� oczy przed blaskiem s�o�ca. W ostatnim roku czy nawet dawniej jeszcze u�wiadomi�a sobie bardzo jasno, �e rosn�c i dojrzewaj�c, szybko przeobra�a si� z dziecka w kobiet�, ale tutaj, na tym ogromnym, wy�o�onym p�ytami dziedzi�cu, zawsze czu�a si� male�ka, jak karlica w�r�d wysokich marmurowych kolumn podtrzymuj�cych sklepione stropy, dostojnych pos�g�w czuwaj�cych w majestatycznej ciszy na strzy�onym trawniku wok� tryskaj�cej w g�r� srebrzystej fontanny. Tutaj niezale�nie od wieku zawsze by�a ma�ym dzieckiem. Nie poczu�a si� te� bardziej doros�a, kiedy sun�c dalej po u�o�onych w dese� p�ytach mija�a Serwiusza, kt�rego smag�� twarz ��obi�y g��bokie bruzdy ju� wtedy, gdy �ucja ledwie odrasta�a od ziemi. Skinieniem d�oni i u�miechem odpowiedzia�a na pozdrowienie starego niewolnika, podnosz�cego drzewce w��czni do pomarszczonego czo�a, i skierowa�a si� w g��b prostok�tnego dziedzi�ca, ku obro�ni�tej winem pergoli. Oparta o marmurow� balustrad� obejmowa�a wzrokiem opadaj�ce tarasami ogrody, altany, wy�o�ony mozaik� basen, a dalej wspania�y widok na miasto i rzek�, i zastanawia�a si�, czy powiedzie� wszystko Marcellusowi. Brat z pewno�ci� wpadnie w okropny gniew i albo b�dzie bezsilny wobec tej sytuacji, albo te� pogorszy j� jeszcze jakim� zbyt pochopnym dzia�aniem. Kto� jednak w rodzinie powinien wiedzie�, jak wrogo jest nastawiony Gajusz, nim podejmie si� dalsze ryzykowne kroki. �ucja w�tpi�a, czy b�dzie mia�a okazj� przed po�udniem rozmawia� w cztery oczy z bratem, bo Marcellus sp�dzi� wiecz�r, a zapewne nawet ca�� noc, na uczcie trybun�w wojskowych i nie wstanie wcze�nie. Ale teraz ju� musia�a powzi�� decyzj�. �a�owa�a, �e nie powiedzia�a ca�ej prawdy Marcellusowi zesz�ego lata, kiedy wszystko si� zacz�o. Obejrza�a si�, us�yszawszy chrz�st rzemiennych sanda��w. Zbli�a� si� majordomus Decymus, za kt�rym st�pa�y dwie macedo�skie bli�niaczki podtrzymuj�c srebrne tace wzniesionymi wysoko d�o�mi i rozcapierzonymi palcami. Decymus sk�oni� si� nisko przed �ucj� i zapyta�, czy �yczy sobie, aby jej tu, pod pergol�, podano �niadanie. � Czemu� by nie? � odpar�a my�l�c o czym innym. Decymus krzykn�� na bli�niaczki, kt�re co pr�dzej zakrz�t-n�y si� ko�o sto�u; �ucja �ledzi�a ich wdzi�czne ruchy z zaciekawieniem i przyjemno�ci�, jakby patrzy�a na figle bawi�cych si� szczeni�t. By�y to �adne dziewcz�tka, podobne do siebie jak dwa ziarenka grochu, troch� od niej starsze, cho� nie tak wyro�ni�te, zwinne i kszta�tne. �ucja po raz pierwszy widzia�a je pe�ni�ce jakie� obowi�zki, bo bli�niaczki zosta�y kupione zaledwie przed tygodniem. Widocznie Decymus, do kt�rego nale�a�o przyuczanie nowych niewolnik�w, uzna�, �e m�ode Macedonki ju� nadaj� si� do us�ugiwania pa�stwu. �ucja by�a ciekawa, jak bli�niaczki uporaj� si� z powierzonym im zadaniem, bo ojciec m�wi�, �e wychowa�y si� w zamo�nym domu i prawdopodobnie nigdy jeszcze nie nakrywa�y do posi�ku. Nie pozwoli�y sobie ani razu zerkn�� ukradkiem na obserwuj�c� je dziewczyn� i krz�ta�y si� szybko, ale spokojnie. �ucja zauwa�y�a, �e obie s� bardzo blade, zapewne wskutek d�ugiej podr�y pod pok�adem statku wioz�cego je�c�w. Ojciec lubi�, nie szcz�dz�c na to wydatk�w, mie� w domu cennych niewolnik�w. Rodzina Gallio nie posiada�a ich wielu, poniewa� ojciec gani� wulgarn�, niebezpieczn� pr�no�� ludzi, rujnuj�cych si� na zgraj� s�u�by, kt�ra nie maj�c nic do roboty rozleniwia si�, buntuje i knuje spiski. Wybiera� niewolnik�w z tak� sam� rozwag� jak pi�kne rze�by i inne dzie�a sztuki. Nie szuka� ich na publicznych targach. Powracaj�cy z wypraw wojennych do cywilizowanych kraj�w dow�dcy zwykle zawiadamiali kilku zamo�nych przyjaci�, �e pewna liczba szlachetnie urodzonych je�c�w przeznaczona jest na sprzeda�; ojciec �ucji w takich wypadkach spieszy� w przeddzie� licytacji obejrze� kandydat�w, wypyta� o histori� ka�dego z nich, wybada� ich dok�adnie, a je�li kt�ry� zdawa� mu si� godny nale�enia do grona jego domownik�w, ofiarowywa� za niego odpowiedni� cen�. Nigdy nie wyjawia� najbli�szym, ile zap�aci�, ale wszyscy wiedzieli, �e gdy chodzi�o o ten towar, mia� szczodr� r�k�. Wiele znajomych rodzin nieustannie mia�o k�opoty z niewolnikami, to kupowa�o ich, to sprzedawa�o albo wymienia�o. Ojciec �ucji bardzo rzadko pozbywa� si� kt�rego� ze swoich, a zdarza�o si� to jedynie wtedy, gdy cz�owiek ten nadu�ywa� skromnej w�adzy, jakiej udzielono mu nad innymi. Z tego powodu przed rokiem oddalono z domu doskona�� kuchark�. Minna opryskliwie, a nawet okrutnie traktowa�a swoje pomocnice, krzycza�a na nie i poszturchiwa�a je z lada powodu. Kilka razy upominano j�, aby zmieni�a post�powanie. W ko�cu pewnego dnia uderzy�a Tercj�. Gdzie te� podziewa si� teraz Minna? � przemkn�o przez g�ow� �ucji; dawna kucharka piek�a wy�mienite miodowe placki. Ojcu trzeba przyzna�, �e trafnie os�dza ludzi. Oczywi�cie niewolnicy to niezupe�nie ludzie, niekt�rzy jednak prawie si� nimi wydaj�. Na przyk�ad Demetriusz, nadchodz�cy w�a�nie pod kolumnad� d�ugim, regularnym krokiem. Ojciec kupi� go sze�� lat temu i da� Marcellusowi w podarunku na siedemnaste urodziny. By� to dzie� niezwykle uroczysty, wszyscy przyjaciele zgromadzili si� na Forum, �eby zobaczy�, jak Marcellus � po raz pierwszy w �yciu ogolony � otrzymuje bia�� tog� z r�k ojca i Korneliusza Kapito, kt�rzy wyg�osili stosowne przem�wienia. �ucji serce bi�o mocno z dumy i rado�ci, chocia� mia�a wtedy zaledwie dziewi�� lat i nie mog�a w pe�ni rozumie� znaczenia ceremonii, wiedzia�a tylko, �e Marcellus powinien odt�d zachowywa� si� jak dojrza�y m�czyzna; co prawda czasem zapomina� o tym, gdy Demetriusza nie by�o u jego boku. �ucja wyd�a pulchne wargi i u�miechn�a si� my�l�c o stosunkach mi�dzy swoim bratem a jego s�ug�. Demetriusz, o dwa lata starszy od Marcellusa, odnosi� si� do niego zawsze z powag� i szacunkiem, ani na chwil� nie wypadaj�c z roli niewolnika. Marcellus natomiast, pozornie surowy i pe�en godno�ci, chwilami jakby zapomina� o swojej pozycji pana 0 traktowa� Demetriusza niedorzecznie, jak zaufanego przyja ciela. By�o to niekiedy bardzo zabawne. �ucja lubi�a obser wowa� ich obu w takich momentach. Oczywi�cie sama podob nie traktowa�a Tercj�, ale to uwa�a�a za zupe�nie inn� spraw�. Demetriusz pochodzi� z Koryntu. Jego ojciec, bogaty armator, zbyt otwarcie opowiedzia� si� za polityk� oporu wobec Rzymian, a� pewnego dnia nast�pi�a katastrofa i ca�a rodzina zosta�a nagle rozbita. Ojca ukarano �mierci�, starszych braci oddano w niewol� nowemu namiestnikowi Achai, matka, kobieta ze znakomitego rodu, pope�ni�a samob�jstwo, a Demetriusza, smuk�ego, pi�knego i silnego ch�opca, przewieziono do Rzymu pod siln� stra��, jako nie tylko cennego, lecz tak�e krn�brnego je�ca. �ucja pami�ta�a, jak na tydzie� przed ceremoni� uznania pe�noletno�ci Marcellusa ojciec opowiada� matce o kupionym w�a�nie korynckim niewolniku. S�owa ojca zrobi�y na niej wielkie wra�enie i troch� j� przestraszy�y. � Trzeba b�dzie przez czas jaki� obchodzi� si� z nim bardzo ostro�nie � powiedzia� ojciec. � Los dotkn�� go brutalnie. Dozorca radzi� mi spa� ze sztyletem pod poduszk�, dop�ki Koryntczyk nie och�onie ze wzburzenia. Rzekomo pobi� dotkliwie jednego ze stra�nik�w. W zwyk�ych okoliczno�ciach uspokoiliby go pr�dko i raz na zawsze, mieli jednak 10 rozkaz dostarczy� �ywego i ca�ego do Rzymu. Odetchn�li z ulg�, kiedy si� go pozbyli. � Ale czy nie jest niebezpieczny? � spyta�a zatroskana matka. � Czy nie wyrz�dzi jakiej� krzywdy naszemu synowi? � Wszystko b�dzie zale�a�o od roztropno�ci Marcellusa � odpar� ojciec. � Musi zdoby� sobie jego wierno��. S�dz�, �e to potrafi. Demetriusz musi si� przekona�, �e jest traktowany sprawiedliwie. Nie spodziewa si� szczeg�lnych przywilej�w. Wie, �e jest niewolnikiem i buntuje si� przeciw temu, ale podda si� lojalnie rozs�dnej dyscyplinie. � Potem ojciec opowiedzia�, �e zap�aciwszy um�wion� cen� i podpisawszy akt kupna, sam wyprowadzi� Demetriusza z ciasnej celi, a kiedy znale�li si� na otwartym placu, zdj�� mu kajdany; zrobi� to bardzo delikatnie, bo przeguby r�k m�odzie�ca by�y do krwi pokaleczone �a�cuchami. � Ruszy�em przodem � ci�gn�� � nie ogl�daj�c si�, czy nowy niewolnik idzie za mn�. Aulus, kt�ry mnie podwi�z� na miejsce, czeka� w pobli�u, przy Bramie Appijskiej. Pocz�tkowo zamierza�em wzi�� ze sob� Koryntczyka na w�z, ale w ostatniej chwili rozmy�li�em si� i poleci�em mu i�� pieszo do naszej willi, wyt�umaczywszy, jak do niej trafi najkr�tsz� drog�. � Zostawi�e� go samego? � wykrzykn�a matka. � Czy to nie za wielkie ryzyko? � Owszem � przytakn�� ojciec � ale wi�cej bym ryzyko wa�, gdybym go przywi�z� do domu zakutego w kajdany. M�g� uciec. Chcia�em, �eby sam rozstrzygn��, czy woli spr�bowa� losu naszego domownika, czy te� narazi� si� na niebezpieczne przygody. Widzia�em, �e ten dow�d zaufania zdziwi� go i troch� rozbroi�. Pi�kn� greczyzn� � bo otrzyma� staranne wykszta� cenie � zapyta�: �Co mam zrobi�, panie, kiedy przyjd� do twojej willi?" Powiedzia�em, �e ma si� zg�osi� do Marcipora, kt�ry nim pokieruje. Skin�� g�ow� i sta� przede mn� przebie raj�c w palcach zardzewia�y �a�cuch, zdj�ty z jego r�k. �Odrzu� to" � powiedzia�em. Wsiad�em na w�z i pojecha�em do domu. � Ciekawe, czy go jeszcze kiedykolwiek zobaczysz � powiedzia�a matka i w tej samej chwili jakby na zawo�anie w progu zjawi� si� Marcipor. � Panie, przyszed� jaki� m�ody Koryntczyk � oznajmi� Marcipor, kt�ry tak�e pochodzi� z Koryntu. � M�wi, �e nale�y do ciebie. � To prawda! � odpar� ojciec, rad z tej nowiny. � Kupi�em go dzisiaj rano. B�dzie us�ugiwa� mojemu synowi, ale na razie Marcellus nie powinien jeszcze nic o tym wiedzie�. Daj mu je��, niech si� wyk�pie i przebierze w czyst� odzie�. D�ugo siedzia� w wi�zieniu. � Grek ju� wyk�pa� si�, panie � powiedzia� Marcipor. � To dobrze, �e� o tym sam pomy�la� � pochwali� go ojciec. � Nie, panie, to nie ja o tym pomy�la�em. By�em w dolnym ogrodzie nadzoruj�c sadzenie r�anych krzew�w, kiedy ten Grek nadszed�. Przedstawi� mi si�, oznajmi�, �e nale�y do pana, i spostrzeg� sadzawk�... � Czy�by o�mieli� si� wyk�pa� w naszej sadzawce? � przerwa�a mu matka. � Prosz� mi wybaczy� � usprawiedliwia� si� Marcipor. � Sta�o si� to tak szybko, �e nie zd��y�em go powstrzyma�. Pobieg� ku sadzawce, zrzuci� ubranie i skoczy� do wody. Oczywi�cie natychmiast spu�cimy wod� i dok�adnie oczy�cimy dno. � Zr�bcie to � powiedzia� ojciec � ale nie kar� Greka za ten post�pek, zapowiedz mu tylko, �eby nigdy wi�cej nie pozwala� sobie na co� podobnego. Kiedy Marcipor odszed�, ojciec roze�mia� si�, a matka powiedzia�a: � Koryntczyk powinien wiedzie�, �e nie wolno mu si� k�pa� w naszej sadzawce. � Zapewne wie � odpar� ojciec. � Nie mog� jednak gniewa� si� o to na niego. By� okropnie brudny. Na widok wody straci� po prostu g�ow�. Niepotrzebnie obawiali si� � my�la�a �ucja � �e Marcipor oka�e si� zbyt surowy dla biednego Demetriusza; od pierwszego dnia pokocha� go jak rodzonego syna. Ich wzajemne przywi�zanie by�o tak serdeczne, �e nowi, przybyli potem niewolnicy cz�sto pytali, czy Marcipor i Demetriusz s� krewniakami. Demetriusz ukaza� si� znowu. Wyszed� z domu i zbli�a� si� po wy�o�onej kafelkami posadzce w stron� pergoli. �ucja by�a ciekawa, jak� jej przynosi wiadomo��, ale niewolnik zatrzyma� si� przed ni� i w milczeniu czeka�, �eby pozwoli�a mu przem�wi�. � M�w, Demetriuszu � powiedzia�a cedz�c s�owa przez z�by. � Szlachetny trybun pozdrawia swoj� siostr� i pyta, czy b�dzie mu wolno zje�� �niadanie w jej towarzystwie � oznajmi� z godno�ci�. 12 �ucja rozpromieni�a si�, ale pr�dko spowa�nia�a znowu: � Powiedz swojemu panu � odpar�a � �e jego siostra zgadza si� z rado�ci�... Powiedz mu te� � doda�a mniej oficjalnym tonem � �e �niadanie podadz� nam tutaj, pod pergol�. Demetriusz z niskim uk�onem odwr�ci� si�, by odej��, ale �ucja wyprzedzi�a go o kilka krok�w; szed� za ni� w dyskretnej odleg�o�ci, a kiedy oddalili si� tak, �e nikt nie m�g� s�ysze� ich rozmowy, �ucja okr�ci�a si� na pi�cie i zatrzyma�a. � Jakim cudem wsta� tak wcze�nie? � spyta�a bardzo naturalnie, nie podnosz�c g�osu ani go nie �ciszaj�c. � Czy nie by� wczoraj na uczcie? � Trybun wzi�� udzia� w uczcie � odpar� z szacunkiem Demetriusz. � My�l�, �e o tym w�a�nie chce jak najpr�dzej opowiedzie� swojej siostrze. � Och, Demetriuszu, czy to znaczy, �e da� si� wci�gn�� w jak�� awantur�? � Stara�a si� wyczyta� prawd� z jego oczu, ale Demetriusz zachowa� nieprzenikniony wyraz twarzy. � Gdyby nawet tak by�o � odpowiedzia� pow�ci�gliwie � trybun zapewne nie chcia�by o tym m�wi� w obecno�ci niewolnika. Czy mog� odej��? � Oczywi�cie towarzyszy�e� swojemu panu, �eby mu us�u giwa�? � zapyta�a �ucja, a kiedy niewolnik skinieniem g�owy potwierdzi� jej domys�y, ci�gn�a: � Czy by� tam Gajusz? � Demetriusz powt�rnie skin�� g�ow�, a �ucja z wahaniem doda�a: � Zauwa�y�e� mo�e, czy w�adca by� w dobrym humorze? � W jak najlepszym � odpar� Demetriusz � p�ki nie usn��. � Upi� si�? � �ucja zmarszczy�a nosek. � Mo�e, ale nie przystoi o tym m�wi�. � Czy Gajusz odni�s� si� przyja�nie do mojego brata? � wypytywa�a niezra�ona �ucja. � Nie inaczej ni� zwykle � odpowiedzia� Demetriusz przest�puj�c z nogi na nog� i zerkaj�c ku domowi. �ucja westchn�a z irytacj�, potrz�sn�a ciemn�, k�dzierzaw� g�ow� i wyd�a wargi. � Bywasz czasem niezno�ny, Demetriuszu. � Wiem � przyzna� z �alem. � Czy wolno mi ju� odej��? M�j pan... � Id�, id� sobie � krzykn�a �ucja. � I to natychmiast. � Zawr�ci�a ku pergoli energicznym ruchem. Co� niedobrego musia�o zdarzy� si� tej nocy, skoro Demetriusz odpowiada� tak zagadkowo. � Decymus, instynktownie wyczuwaj�c z�y humor m�odej pani, wycofa� si� przezornie. Bli�niaczki ju� zd��y�y tymczasem nakry� do sto�u i stoj�c jedna obok drugiej czeka�y na dalsze rozkazy. �ucja podesz�a do nich. � Jak wam na imi�? � spyta�a. W g�osie jej brzmia�a jeszcze nuta gniewu. � Mnie na imi� Helena � pisn�a p�ochliwie jedna z dziew czyn � a siostrze Nesta. � Czy twoja siostra jest niemow�? � Prosz� wybaczy�, Nesta jest bardzo nie�mia�a. Kiedy �ucja zbli�y�a si�, l�k rozszerzy� ocienione d�ugimi rz�sami oczy niewolnic, ale nie ruszy�y si� z miejsca. �ucja ujmuj�c je �agodnie pod brody podnios�a ku �wiat�u ich twarze i powiedzia�a z u�miechem: � Nie b�jcie si�, nie ugryz� was! � Potem, jakby si� bawi�a lalk�, starannie poprawi�a szarf�. Oczy dziewcz�t zwilgotnia�y, a Nesta ukradkiem otar�a wielk� �z�, sp�ywaj�c� jej po policzku. � Nie p�aczcie! � uspokaja�a je m�oda pani. � Nikt wam tutaj nie wyrz�dzi krzywdy. � Nagle odruchowo zmieni�a ton i prostuj�c si� oznajmi�a z dum�: � Nale�ycie do senatora Marka Lukana Gallio. Zap�aci� za was drogo, poniewa� jeste�cie du�o warte, a skoro jeste�cie du�o warte, b�dziecie dobrze traktowane... Decymusie! � zawo�a�a przez rami�. � Dopilnuj, �eby te �adne dziewcz�ta dosta�y nowe tuniki, bia�e z koralowym przybraniem � obejrza�a uwa�nie ich r�ce: � Czyste i pi�kne! � stwierdzi�a p�g�osem. � To dobrze. � I zn�w zwr�ci�a si� do Decymusa: � Mo�esz odej�� i zabierz ze sob� bli�niaczki. Niech przynosz� nam p�miski. M�j brat zje tutaj ze mn� �niadanie. Ty nie b�dziesz nam ju� potrzebny. �ucja nie lubi�a Decymusa; nie mog�a mu zarzuci� nic konkretnego, by� wzorowym s�u��cym, prawie przesadnie okazywa� pa�stwu szacunek, tak jednak ch�odny, �e nieomal arogancki. Zauwa�y�a, �e niewolnicy przywiezieni z innych kraj�w maj� na og� milszy spos�b bycia ni� urodzeni w Rzymie. Decymus urodzi� si� w tym mie�cie i nale�a� do familii senatora Gallio od bardzo dawna; �ucja od najwcze�niejszego dzieci�stwa przywyk�a do jego obecno�ci w domu. Pe�ni� odpowiedzialne obowi�zki: kupowa� prowianty do kuchni pa�stwa, pertraktowa� z dostawcami, chodzi� na rynek, a gdy z odleg�ych kraj�w nadchodzi�y karawany kupieckie, nabywa� egzotyczne korzenie i przyprawy. Za�atwia� te sprawy doskonale, do cudzych nigdy si� nie wtr�ca�, by� skryty i pe�en godno�ci. Pozosta� jednak zawsze obcym cz�owiekiem. Nie budzi� w �ucji serdecznej sympatii, jak stary, zacny Marcipor, niezmiennie �agodny i zas�uguj�cy na pe�ne zaufanie. Marcipor zarz�dza� interesami rodziny od wielu ju� lat i prawdopodobnie wi�cej wiedzia� o jej maj�tkach ni� sam senator Gallio. Odprawiony przez �ucj� Decymus sk�oni� si� nisko i odszed� w stron� domu, ale jego sztywne plecy wyra�a�y niezadowolenie z epizodu sprzecznego z ustalonym porz�dkiem, kt�rego ten s�uga z najg��bszym przekonaniem zawsze przestrzega�. Uszcz�liwione bli�niaczki b�ysn�y w u�miechu bia�ymi z�bami i trzymaj�c si� za r�ce pobieg�y w podskokach za nim nie czekaj�c na formalne pozwolenie. �ucja krzykn�a surowo: � Wracajcie! Zatrzyma�y si� pos�usznie, ale jakby zmarkotnia�y. � Nie spieszcie si� tak � napomnia�a je. � Nie wolno bryka�, kiedy us�ugujecie. Decymus gniewa�by si� za to na was. Spojrza�y na ni� nie�mia�o spod d�ugich rz�s i znowu rozpromieni�y si� widz�c jej �yczliwy u�miech. � Teraz wolno wam ju� odej�� � powiedzia�a tonem rozkazu. P�le��c na d�ugiej marmurowej �awie przy stole �ledzi�a bli�niaczki id�ce ju� statecznie w �lad za Decymusem; wyci�gn�y si� jak struny i st�pa�y na sztywnych nogach podkre�laj�c ka�dy krok kiwni�ciem g�owy; bezczelnie prze drze�nia�y uroczysty ch�d zwierzchnika. � Ma�e diablice! � mrukn�a �ucja parskaj�c mimo woli �miechem. � Nale�a�aby im si� ch�osta ze te kpiny. Zaraz jednak spowa�nia�a i zmarszczy�a czo�o patrz�c z roztargnieniem na w�asne, ko�ysz�ce si� rytmicznie stopy, obute w sanda�y. Lada chwila zjawi si� Marcellus. Czy powinna przyzna� si� uwielbianemu bratu do swojej niemi�ej przygody z Gajuszem? Czy powiedzie� mu ca�� prawd�, czy tylko jej cz��? Nie spos�b nic zadecydowa�, p�ki nie wiadomo, co zasz�o wczorajszej nocy na uczcie trybun�w. � Dzie� dobry, siostrzyczko! � Marcellus chwytaj�c �ucj� za w�osy odchyli� jej g�ow� i g�o�no cmokn�� j� w czo�o, a jednocze�nie czarny owczarek Bambo wsun�� weso�y pysk pod rami� dziewczyny merdaj�c przyja�nie ogonem. � Le�e�! Uspok�jcie si� obaj! � rozkaza�a �ucja. � Niezwyk�y humor masz tego ranka, trybunie Marcellusie Lukanie Gallio! S�ysza�am, �e sp�dzi�e� noc na uczcie? � I to jak� noc! � Marcellus delikatnie obmaca� swoj� kszta�tn�, kr�tko ostrzy�on� i obola�� dzisiaj g�ow�. � Ciesz � si�, ma�a, �e nie jeste� i nigdy nie b�dziesz trybunem. By�o to bardzo d�ugie i burzliwe zebranie! � S�dz�c z twoich podpuchni�tych oczu, suto tak�e podlane winem. Opowiedz mi wszystko lub przynajmniej tyle, ile pami�tasz. �ucja stop� zepchn�a Bamba z marmurowej �awy, a Mar-cellus zaj�� miejsce obok siostry. Na wspomnienie wczorajszej uczty za�mia� si� nieweso�o. � Obawiam si�, �e skompromitowa�em rodzin�. Bogowie tylko racz� wiedzie�, co z tego wyniknie. Jego Dostojno�� zbyt by� pijany, �eby co� zauwa�y�, ale z pewno�ci� znajdzie si� jaki� uczynny dworak, kt�ry mu o wszystkim doniesie, zanim s�o�ce zajdzie. �ucja, zaniepokojona, pochyli�a si� ku bratu i k�ad�c d�o� na jego kolanie pr�bowa�a wyczyta� prawd� z chmurnych oczu. � Donios� Gajuszowi? � spyta�a z l�kiem. � O czym? Co si� sta�o? � Wszystko przez pewien poemat � odpar�. � Stary senator Tuscus u�o�y� specjalnie na t� uroczysto�� d�ug�, nudn�, niewiarygodnie g�upi� od�, doszed� bowiem do wieku tak s�dziwego, �e ju� nie odr�nia czasu od wieczno�ci... � Mam wra�enie, �e ty pope�niasz ten sam b��d � prze rwa�a mu �ucja. � Czy nie m�g�by� troch� si� streszcza�? � Nie pop�dzaj mnie, niecierpliwa m�odzie�y! � westchn�� Marcellus. � Bardzo si� dzisiaj s�abo czuj�. A wi�c, jak m�wi�em, stary Tuscus napisa� tasiemcow� od�, �eby zaskarbi� sobie �aski Gajusza, a syn s�dziwego autora, Antoniusz, r�wnie� spragniony fawor�w, odczyta� ten napuszony panegiryk w obec no�ci w�adcy. � Gajusz musia� by� zadowolony z pochlebstw � powie dzia�a �ucja. � Spodziewam si�, �e wszyscy oklaskiwali�cie t� od�. Ty i Tullus zw�aszcza. � W�a�nie o tym chc� m�wi� � odpar� ochryple. � Przez kilka godzin nieustannie podawano jedn� po drugiej wspania�e potrawy, wino la�o si� strumieniem, nie brakowa�o muzyki ani ch�r�w greckich � bardzo pi�knych � oraz magik�w popisu j�cych si� � bardzo niezdarnie � sztukami; wyg�aszano d�ugie i nudne przem�wienia. Je�li mnie pami�� nie myli, uraczono nas tak�e walk� zapa�nik�w. Noc tymczasem by�a ju� g��boka. R�cz� ci, siostrzyczko, �e na d�ugo przedtem, zanim Antoniusz wsta�, by wyrecytowa� ojcowsk� od�, wi�kszo�� biesiadnik�w marzy�a tylko o tym, �eby wyci�gn�� si� wygodnie i zasn��. Dzielny Tullus, o kt�rego zdrowie i powodzenie 16 z niepoj�tych przyczyn zawsze si� dopytujesz, spa� naprzeciw mnie przy stole jak ma�e dziecko. � I wtedy Antoniusz zacz�� czyta� od�? � do�� szorstko przywo�a�a go do rzeczy �ucja. � Tak, Antoniusz zacz�� recytacj�, a g�os jego z ka�d� chwil� brz�cza� bardziej monotonnie, ca�a posta� zdawa�a si� coraz dalsza, coraz mniejsza, mg�a, przes�aniaj�ca mi jego oblicze, g�stnia�a, coraz mniej rozumia�em ze skandowanych rytmicznie s��w, oczy piek�y niezno�nie, powieki ci��y�y... � Na wszystkich nie�miertelnych bog�w! � krzykn�a �ucja. � M�w�e pr�dzej, Marcellusie! � Cierpliwo�ci, nie b�d� taka zapalczywa. Nie mog� dzi� my�le� pr�dko. Mo�e na zawsze ju� pozostan� nudziarzem? Ta oda chyba uszkodzi�a mi m�zgownic�. A wi�c recytacja ci�gn�a si�, a ja otrz�sn��em si� z dr�twoty i rozejrza�em po znakomitym gronie go�ci: niemal wszyscy byli pogr��eni w g��bokim �nie, jedynie kilku dostojnik�w skupionych najbli�ej w�adcy czuwa�o, z u�miechem przylepionym do warg i z zaci�ni�tymi z�bami. Antypatyczny m�odszy brat Antoniusza, Kwintus, a� posinia� ze z�o�ci. Nie znosz� tego aroganckiego szczeniaka, a on dobrze wie, �e nim gardz�. � Ale co na to Gajusz? � krzykn�a �ucja prosto w twarz bratu tak gwa�townie, �e Bambo warkn��. � Chc� wreszcie wiedzie�, czym obrazi�e� Gajusza? Marcellus za�mia� si�, ale p�aczliwie, bo g�owa bola�a go okrutnie. Potem niespodziewanie zani�s� si� histerycznym chichotem. � Gdyby Najdostojniejszy po prostu spa� spokojnie, przy zwoicie wspar�szy t�ust� brod� na piersi, jak wi�kszo�� jego wiernych poddanych, tw�j nieszcz�sny brat z pewno�ci� wytrzyma�by ten widok. Ale naszemu boskiemu w�adcy g�owa opad�a w ty�, usta, kt�re nigdy nie grzesz� pi�kno�ci�, roz dziawione by�y szeroko, j�zyk wystawa� z nich, a bulwiasty nos drga� przy ka�dym ha�a�liwym wdechu. W biesiadnej sali panowa�a cisza, kt�r� m�ci� tylko g�os Antoniusza i chrapanie Gajusza. � Obrzydliwo�� � mrukn�a �ucja. � O wiele za s�abe okre�lenie, siostro. Powinna� pilniej pracowa� nad swoim stylem. Ot� w tym w�a�nie brzemiennym w skutki momencie oda deklamowana przez Antoniusza osi�g n�a szczyt dramatycznego napi�cia. Parnas musia� zadr�e�, kiedy rozbrzmia�a ta apostrofa do w�adcy. Gajusz nazwany zosta� �r�d�em wszelkiej wiedzy. Oczy jego ja�niej� boskim ********2 � Szata ,,� v' \ ' �" 17 IM � Nie zdawa�em sobie sprawy, �e Diana jest tak bardzo wra�liwa � mrukn�� Marcellus. � Zwykle do�� �ywio�owo okazuje, gdy co� jej si� nie podoba. Mia�a nawet odwag� za��da� zmiany imienia. � Nie cierpia�a, gdy j� nazywano Azyni� � przyzna�a Lucja. � Diana brzmi �adniej, prawda? � Mo�e! � Marcellus wzruszy� ramionami. � Imi� niedo rzecznej bogini. R�d Azyniusz�w ma chlubn� histori� i jego nazwisko wiele znaczy. � Nie b�d� pedantem, Marcellusie � ofukn�a go Lucja. � Chodzi o to, �e Diana pewnie zgodzi�aby si� ch�tnie na epitet �twojej najmilszej", gdyby�... Marcellus, kt�ry od d�u�szej chwili niecierpliwie biega� tam i z powrotem pod pergol�, zatrzyma� si� przed siostr�, nagle zainteresowany. � Czy chcesz da� mi do zrozumienia, �e ta ma�a mnie lubi? � Oczywi�cie! I dziwi� si� twojej t�pocie, �e� sam tego dotychczas nie spostrzeg�. Ale teraz uspok�j si� i zajmij miejsce przy stole. Ju� nios� �niadanie. Marcellus zwr�ci� roztargnione spojrzenie w stron� domu, wytrzeszczy� oczy, przetar� je ku�akiem i spojrza� znowu marszcz�c brwi. Lucja nie mog�a powstrzyma� si� od u�miechu. � Z moj� g�ow� jest gorzej, ni� my�la�em � j�kn�� Marcellus. � Nie martw si�, bracie � odpowiedzia�a �ucja. To naprawd� dwie dziewczyny, a nie jedna. � Dzi�kuj� ci, pocieszy�a� mnie. Czy s� r�wnie sprawne w us�ugach;, jak �adne? � spyta�, kiedy bli�niaczki zbli�y�y si� do nich. � Za wcze�nie na ocen�. To pierwszy dzie� ich s�u�by. Nie p�osz ich, Marcellusie. I tak s� p�przytomne ze strachu. Nigdy dotychczas nie pracowa�y... Spok�j, Bambo! Do nogi! Zarumienione z zak�opotania Macedonki zdejmowa�y ze srebrnych tac przyniesione dania staraj�c si� zachowywa� tak, jakby nie czu�y na sobie wzroku pa�stwa �ledz�cych ka�dy ich ruch. -� Bardzo milutkie � szepn�� Marcellus. � Sk�d je ojciec wytrzasn��? � Przesta�! � odszepn�a �ucja. Wsta�a i podesz�a do balustrady, a Marcellus stan�� obok niej. Oboje teraz patrzyli na panoram� miasta. � Co my�li Tullus o twoim wybryku? � spyta�a nie spodziewanie � �ucja. 20 � Wyt�umacz mi � powiedzia� Marcellus, jakby nie s�ysza� jej pytania � czy masz jakie� szczeg�lne powody do tak wielkiej delikatno�ci wobec tych niewolnic? �ucja nie odwracaj�c wzroku potrz�sn�a przecz�co g�ow� i westchn�a. � Po prostu wyobra�am sobie � odpar�a wreszcie � jak ja bym si� czu�a w ich po�o�eniu. � Spojrza�a na brata smutno i wyczyta�a w jego oczach zdziwienie. � Tak, Marcellusie, zupe�nie mo�liwe, �e znajd� si� w podobnej sytuacji... Nie chcia�by� tego, prawda? � G�upstwa pleciesz! � mrukn�� przez zaci�ni�te z�by. � Przesadzasz, nic wielkiego si� nie sta�o i nic nam nie grozi. Ju� ja to wszystko za�atwi�. � Jak? � spyta�a �ucja. � Jak za�egnasz niebezpiecze�stwo? � No wiesz... � Marcellus zawaha� si� wyra�nie. � C� mog� zrobi�? P�jd� chyba do tego obrzydliwego gada i prze prosz�. �ucja rozja�ni�a si� troch� i po�o�y�a d�o� na ramieniu brata. � Zr�b to! � powiedzia�a b�agalnie. � I to dzisiaj. Przejednaj go. Wyt�umacz, �e by�e� pijany. Przecie� to prawda, by�e� pijany. � Wola�bym ch�ost� na �rodku rynku. � Wiem. Ale i ch�osta mo�e ci� nie ominie. Gajusz to gro�ny cz�owiek. � C� mi mo�e zrobi�? Tyberiusz nie pozwoli�by swojemu przyg�upiemu pasierbowi na ukaranie senatorskiego syna, potomka rodziny Gallio. Wszyscy wiedz�, �e on gardzi tym p�g��wkiem. � Tak, ale zgodzi� si� powierzy� mu regencj� na pro�b� Julii. A z Juli� trzeba si� liczy�. Gdyby ten znu�ony starzec musia� wybiera� mi�dzy nale�nym rodzinie Gallio respektem a wol� Gajusza i ��daniami swojej j�dzowatej ma��onki, w�tpi�, czy chcia�by nas broni�. Julia nie cofn�aby si� przed niczym. � M�ciwa stara... �Marcellus w ostatniej chwili ugryz� si� w j�zyk, �eby nie u�y� zbyt grubego s�owa. � Nie lekcewa� tej sprawy � powiedzia�a �ucja, ju� weselsza, bo czu�a, �e przekona�a brata. � Teraz zjemy �niadanie, a potem p�jdziesz do Gajusza i wypijesz piwo, kt�re� nawarzy�. Wychwalaj go! Schlebiaj mu! On nigdy nie ma do�� pochlebstw. Powiedz mu, �e jest pi�kny, �e nikt w ca�ym Imperium nie dor�wnuje jego m�dro�ci, nazwij go boskim! I m�wi�c to pami�taj, �eby� si� nie u�miecha�. Gajusz i bez tego wie dobrze, �e masz poczucie humoru. 21 Skoro Marcellus zdecydowa� si� p�j�� za rad� siostry, pragn�� jak najpr�dzej dope�ni� przykrego obowi�zku i mie� to ju� za sob�. Przezorno�� nakazywa�a raczej prosi� o formaln� audiencj� i czeka�, a� w�adca wyznaczy jej termin, ale m�ody trybun, zaniepokojony groz� sytuacji, postanowi� nie zwa�aj�c na dworsk� etykiet� postara� si� o rozmow� z Gajuszem bez zw�oki. Przy odrobinie szcz�cia m�g�by przed po�udniem zetkn�� si� z w�adc� w cztery oczy, zanim ktokolwiek zd��y mu donie�� o gorsz�cym epizodzie ostatniej nocy. Odrodzony po gor�cej �a�ni, energicznym masa�u, jakim skrzepi� go Demetriusz i orze�wiaj�cej kr�tkiej k�pieli w basenie, wr�ci� do swoich pokoj�w, ubra� si� starannie i zbieg� na d�. Mijaj�c otwarte wej�cie do biblioteki zatrzyma� si�, �eby pozdrowi� ojca, kt�rego nie widzia� od poprzedniego dnia. Postawny siwow�osy senator zaj�ty by� pisaniem, ale podni�s� wzrok i ujrzawszy syna skin�� na niego z u�miechem, �eby si� przybli�y�. � Je�eli masz dzisiaj troch� czasu, chcia�bym, m�j synu, �eby� pojecha� ze mn� obejrze� par� hiszpa�skich klaczy. � Towarzyszy�bym ci, ojcze z najwi�ksz� przyjemno�ci�, ale czy nie mo�na by tych ogl�dzin od�o�y� do jutra? Dzisiaj mam do za�atwienia piln�, nie cierpi�c� zw�oki spraw�. Senator dos�ysza� w g�osie syna nut� niepokoju i przymru�y� swoje m�dre, do�wiadczone oczy. � Mam nadziej�, �e to nic powa�nego? � powiedzia� zapraszaj�c trybuna gestem do zaj�cia miejsca. � Ufam, �e nie � odpar� Marcellus przysiadaj�c na szero kiej por�czy fotela i zastanawiaj�c si�, jak by zrobi�, �eby wyda� si� szczerym, ale nie powiedzie� za wiele. � Z twojego zachowania � rzek� ojciec � wnosz�, �e jeste� w k�opotach. Nie chc� wtr�ca� si� w twoje osobiste sprawy, ale mo�e m�g�bym ci w czym� pom�c? � Obawiam si�, �e to niemo�liwe, ale dzi�kuj� ci, ojcze � odpar� Marcellus. Po chwili wahania osun�� si� na siedzenie fotela i zwr�ci� na senatora powa�n� twarz. � Je�li mo�esz mi po�wi�ci� troch� czasu, pragn��bym ci wszystko opowiedzie�. Gallio od�o�y� rylec i pochyli� si� ku synowi na znak, �e got�w jest go wys�ucha�. Marcellus m�wi� d�ugo. Nie szcz�dzi� siebie, wyzna� ca�� prawd�. W pewnej chwili zawaha� si�, czy nie wyjawi� tak�e sekretu �ucji, zwi�zanego z jego w�asnym problemem, ale ostatecznie doszed� do wniosku, �e nie trzeba ojca zasmuca� a� dwiema z�ymi nowinami naraz. Na zako�czenie oznajmi�, �e postanowi� jak najpr�dzej i�� do pa�acu 22 i przeprosi� Gajusza. Gallio, kt�ry przez ca�y czas s�ucha� z uwag�, lecz nic nie m�wi�, teraz potrz�sn�� dostojn� g�ow� i wykrzykn��: � Nie! � Wyprostowa� si� i raz jeszcze potrz�saj�c g�ow� powt�rzy�: � Nie! Nie! Marcellus spodziewa� si� aprobaty swoich zamiar�w; zaskoczony gwa�townym protestem ojca, spyta�: � Dlaczego nie, ojcze? � Cz�owiek, kt�ry pragnie naprawi� swoj� zachwian� pozycj�, nie m�g�by u�y� gorszego sposobu ni� uni�one przeprosiny � odpar� Gallio wstaj�c i prostuj�c si� w ca�ej okaza�o�ci, jakby zamierza� wyg�osi� d�u�sze or�dzie. � Na wet w najbardziej sprzyjaj�cych warunkach, kiedy chodzi o przejednanie ura�onego przyjaciela, pokornie usprawied liwiaj�c si� mo�emy jeszcze bardziej pog��bi� nieporozumie nie. Przyjaciel, kt�ry by takich usprawiedliwie� ��da�, nie zas�uguje na nie i nie jest wart, by podtrzymywa� z nim przyja��. Przepraszaj�c za� Gajusza, narazi�by� si� na zgub�, bo nie jest to cz�owiek szlachetny, lecz urodzony �ajdak. Przepraszaj�c go odwo�ywa�by� si� do jego wspania�omy�lno �ci, ale on uwa�a wspania�omy�lno�� za oznak� s�abo�ci. Obrazi�by si� na ciebie, �e go pos�dzasz o zdolno�� do wybaczania uchybie�. Nie bez powodu dr�y o swoj� w�adz�. Wobec kogo�, kto sam czuje si� zagro�ony, nigdy nie nale�y przybiera� uleg�ej postawy. Dopatrzy si� w tym dobrej okazji, �eby popisa� si� w�asn� si��. � Mo�e masz s�uszno��, ojcze � przyzna� Marcellus. � Nie �mo�e", lecz na pewno � senator podszed� do drzwi, zamkn�� je bezszelestnie i wr�ci� na swoje miejsce. � Nie koniec na tym � ci�gn��. � Pozw�l, �e przypomn� ci osobliwe stosunki panuj�ce w rodzinie cesarskiej, aby� zro zumia�, dlaczego wobec Gajusza nale�y zachowa� czujno�� t wystrzega� si� jego gniewu. Stary Tyberiusz pomi�dzy jednym a drugim napadem sza�u butwieje w swojej ogromnej willi na Capri. To posta� budz�ca lito�� i wstr�t, czas wype� niaj� mu praktyki czarnoksi�skie i rozmowy z bogami... Wiedz, synu � wtr�ci� nawiasem � �e bogacz lub w�adca popisuj�cy si� religijno�ci� jest z regu�y podejrzany. Bezradnym biedakom przystoi wzywanie bog�w na pomoc. Od tego s� bogowie, �eby odwraca� uwag� n�dzarzy od krzywd, kt�rych by ci inaczej nie umieli znosi� cierpliwie. Ale cesarz przesadnie nabo�ny musi by� albo oszustem, albo szale�cem. Tyberiusz nie jest oszus tem, lecz szale�cem, i �atwo wyja�ni�, co go wp�dzi�o w ob��d. 23 Od dwudziestu lat z�era go uraza do matki, �e kaza�a mu si� rozwie�� z Wipsani�, jedyn� istot�, kt�r� kocha� w �yciu... � My�l�, �e kocha te� Dian� � przerwa� ojcu Marcellus. � Owszem, ale dlaczego? Bo to wnuczka Wipsanii. Nie zapominajmy, �e Tyberiusz w pierwszych latach panowania umia� rz�dzi� dobrze. Nawet w czasach Juliusza Rzym nie zazna� r�wnej pomy�lno�ci. Ale utraciwszy Wipsani� cesarz za�ama� si� zupe�nie, sprawy Imperium przesta�y go inte resowa�, otoczy� si� �wit� wr�bit�w, szalbierzy, kap�an�w i astrolog�w. Wszystkie te g�upstwa tak mu wreszcie zam�ci�y umys�, �e zgodzi� si� po�lubi� Juli�, kt�r� od dzieci�stwa gardzi�. � Senator za�mia� si� niezbyt weso�o i doda�: � Mo�e dlatego wola� si� pozby� administracyjnych obowi�zk�w. Uzna�, �e aby nienawidzi� Julii tak, jak ta kobieta zas�uguje, trzeba ca�y sw�j czas po�wi�ci� wy��cznie nienawi�ci. A wi�c jest ta j�dza i jej odra�aj�cy szczeniak, syn z poprzedniego ma��e�stwa. Tyberiusz nie tylko jej nienawidzi, ale te� boi si� �miertelnie, i nie bez racji, bo Julia ma pos�pn� dusz� zbrodniarki i odwag� morderczyni. � �ucja m�wi�a mi, �e cesarz nigdy przy stole nie tyka wina, dop�ki jego ma��onka nie upije ze swojego pucharu � powiedzia� Marcellus � ale my�la�a, �e to jaki� �artobliwy rodzinny obyczaj. � Nie b�dziemy twojej m�odziutkiej siostry niepokoili innym wyja�nieniem � odpar� senator � ale to nie s� �arty. I nie dla zabawy Tyberiusz rozstawia dwunastu numidyjskich gladiator�w u drzwi i okien swojej sypialni... S�dz�, �e Gajusz o tym wszystkim pami�ta. Wie, �e cesarz jest na p� ob��kany, a �ycie matki niepewne, i �e gdyby jej przytrafi�o si� jakie� nieszcz�cie, jego regencja trwa�aby tylko tyle czasu, ile potrzeba, �eby przygotowa� galer�, kt�ra uwi�zie na Kret� obalonego dostojnika. � Gdyby tak si� sta�o, kto obj��by w�adz� po Gajuszu? � spyta� Marcellus. � Hm... � senator wzruszy� ramionami. � To si� nie zdarzy. Je�li kto� na dworze umrze, nie b�dzie to Julia. Mo�esz mi wierzy�. � Ale gdyby mimo wszystko... � nalega� Marcellus. � Gdyby przypadkiem z powodu choroby lub z r�ki mordercy Julia zgin�a, a w zwi�zku z tym Gajusz straci� w�adz�, czy Tyberiusz powierzy�by j� w�wczas Azyniuszowi Gallusowi? � Mo�e � odpar� senator. � Cezar m�g�by w ten spos�b poniewczasie wynagrodzi� Wipsanii krzywd� wynosz�c jej 24 syna na tron. Gallus jest tego godny. Nie by�o w Rzymie m�a ciesz�cego si� wi�kszym szacunkiem ni� jego uczony ojciec, Pollio. Wszystkie nasze legie, w kraju i poza nim, popar�yby Gallusa. Ale � doda� m�wi�c jakby do siebie � nie zawsze dzielny �o�nierz staje si� m�drym w�adc�. W�dz walczy tylko z obcymi narodami. Do tego wystarczy zna� strategi� i mie� odwag�. W�adca za� toczy nieustann� wojn� z zazdrosnymi dworakami, krzykliwym senatem i sfor� chciwych w�a�cicieli ziemskich. Musi mie� czujny w�ch, by tropi� spiski, umys� przebieg�y, by udaremnia� intrygi, sk�onno�� do ob�udy i sk�r� grub� jak krokodyl. � Tak grub�, aby odbi�o si� od niej ostrze sztyletu � uzupe�ni� Marcellus. � Zaj�cie bardzo ryzykowne � przytakn�� senator � ale w�tpi�, czy nasz zacny przyjaciel Gallus b�dzie kiedykolwiek na te niebezpiecze�stwa nara�ony. � Ciekawe, czy Diana czu�aby si� szcz�liwa jako c�rka w�adcy � powiedzia� w zamy�leniu Marcellus. Zerkn�wszy na ojca spostrzeg� b�ysk zainteresowania w jego oczach. � Odbiegli�my do�� daleko od tematu � stwierdzi� senator i nagle zapyta�: � Bardzo interesujesz si� Dian�? � Nie wi�cej ni� �ucja � odpar� Marcellus sztucznie swobodnym tonem. � To nieroz��czne przyjaci�ki, tote�, oczywi�cie, widuj� Dian� niemal co dzie�. � Pi�kne dziecko i �ywe jak iskra � zauwa�y� senator. � Pi�kne, ale ju� nie dziecko � rzek� Marcellus. � Wkr�tce sko�czy szesna�cie lat. � Wiek stosowny do zam��p�j�cia... Czy to mia�e� na my�li? Nie m�g�by� lepiej wybra�, pod warunkiem, �e po trafi�by� j� podbi�. Diana ma w �y�ach najszlachetniejsz� krew. A wi�c ko�czy szesna�cie lat... Dziwi mnie, �e Gajusz nie zwr�ci� jeszcze na ni� uwagi. Zyska�by uznanie cesarza � co bardzo by mu si� przyda�o � gdyby zdoby� �aski Diany. � Diana go nie cierpi! � Doprawdy! Czy ci o tym m�wi�a? � Nie, ojcze, ale s�ysza�em to od �ucji. Do�� d�ugo trwa�o milczenie, a� wreszcie senator odezwa� si� znowu, odmierzaj�c powoli s�owa: � Wobec napi�tych stosunk�w z Gajuszem radz� ci, synu, staraj si� nie okazywa� publicznie, �e Diana ci� obchodzi. � Nie widuj� jej, ojcze, nigdzie poza naszym domem. � Mimo to b�d� ostro�ny. Gajusz ma wsz�dzie swoich szpieg�w. 25 � Nawet tutaj? W naszym domu? � Marcellus z niedowie rzaniem zmarszczy� brwi. � Czemu� by nie? My�lisz, �e honor nie pozwoli�by ucieka� si� do takich sposob�w synowi Agrypy, w kt�rego g�owie nigdy w �yciu nie posta�a ani jedna uczciwa my�l, i Julii, kt�ra urodzi�a si� z uszami na kszta�t dziurek od klucza? � Senator z wpraw� zwin�� le��cy przed nim papirus; oznacza�o to, �e nie zamierza wi�cej pracowa� tego dnia. � S�dz�, �e wyczerpali�my na razie temat. Co do wybryku, na jaki pozwoli�e� sobie ostatniej nocy, ufam, �e przyjaciele doradz� Gajuszowi, aby o nim zapomnia�. Najlepiej zrobisz powstrzymuj�c si� od wszelkich zabieg�w i usprawiedliwie�; czekaj, jak si� sprawy potocz�. � Wsta� i wyg�adzi� fa�dy togi. � Chod�my! Pojedziemy do obozu Izmaela i obejrzymy te jego hiszpa�skie konie. Spodobaj� ci si� na pewno, bo sier�� maj� bia�� jak mleko, s� ogniste, rozumne... no i oczywi�cie drogie. Stary �otr Izmael wie, �e mam na nie ochot�, chocia� by�by to dla mojej szkatu�y spory ubytek... Marcellus ch�tnie da� si� przekona� optymizmowi ojca. Uspokoi� si�, jak gdyby roztropny Marek Lukan Gallio ju� naprawd� za�atwi� ca�� t� dra�liw� spraw� z Gajuszem. Z szacunkiem przepu�ci� ojca przodem. W atrium wsparty plecami 0 kolumn� sta� bezczynnie Demetriusz. Na widok senatora wyprostowa� si�, sprezentowa� w��czni� i zachowuj�c odleg�o�� kilku krok�w poszed� za oboma swoimi panami, p�ki nie znale�li si� pod wielkim zachodnim portykiem. � Troch� dziwne, �e Demetriusz pr�nuje w atrium � zauwa�y� Marcellus �ciszaj�c przezornie g�os. � Mo�e sta� tam, �eby nikt inny nie m�g� si� kr�ci� pod drzwiami � odpar� senator. � Czy�by mia� jakie� szczeg�lne powody do takiej ostro� no�ci? � Bardzo prawdopodobne. By� przecie� z tob� na uczcie, wie, �e obrazi�e� Gajusza; obawia si�, �e popad�e� w nie�ask�, i bior�c pod uwag� ca�� sytuacj� uzna� zapewne, �e nale�y pilnie czuwa�. � Mo�e by go zapyta�, czy podejrzewa, �e w naszym domu s� szpiedzy Gajusza? Senator potrz�sn�� g�ow� przecz�co. � Gdyby co� takiego spostrzeg�, zawiadomi�by ci� z w�asnej inicjatywy, m�j synu. � Oho, kto� nadje�d�a! � rzek� Marcellus wskazuj�c je�d�ca, kt�ry w�a�nie skr�ci� z Drogi Aurelia�skiej. � Spotyka nas wielki zaszczyt! � mrukn�� poznaj�c go. � To Kwintus, 26 m�odszy syn Tuscusa! Ostatnio, jak s�ysza�em, cz�sto widywany u boku Gajusza. M�ody trybun, kt�remu towarzyszy� drugi je�dziec, zbli�y� si� i nie racz�c pozdrowi� gospodarzy wydoby� zza paska tuniki z�ocony po brzegach zw�j. � Z rozkazu Jego Dostojno�ci pismo do r�k w�asnych trybuna Marcellusa Lukana Gallio � oznajmi� wynio�le. Jego towarzysz zeskoczywszy z konia wbieg� na schody, aby zw�j dor�czy� Marcellusowi. � Szkoda, �e Jego Dostojno�� nie u�y� grzeczniejszego wys�annika � mrukn�� Marcellus. � Czy b�dziecie czekali na odpowied�? � Rozkazy w�adcy wymagaj� pos�usze�stwa, a nie od powiedzi � krzykn�� Kwintus. Zawr�ci� gwa�townie konia i ub�d�szy go ostrog�, ruszy� z miejsca galopem, a za nim s�u�bi�cie pod��y� jego adiutant. � Gajusz dzia�a szybko � stwierdzi� senator i z zadowole niem patrzy� na syna, gdy ten pewn� r�k� i ze spokojn� twarz� doby� sztyletu, aby nim przeci�� woskow� piecz��. Rozwin�w szy dokument trzyma� go tak, �eby ojciec m�g� r�wnie� zapozna� si� z jego tre�ci�. Senator przeczyta� cichym, nieco ochryp�ym g�osem: Gajusz Druzus Agrypa trybunowi Marcellusowi Lukanowi Galho � pozdrowienie. M�stwa trybuna wojskowego nie godzi si� trwoni� na ucztach. Powinno ono s�u�y� naszemu Imperium na posterunkach, gdzie zuchwa�a odwaga jest szanowana i ceniona. Rozkazuj� przeto, aby trybun Marcellus Lukan Galho przed zachodem s�o�ca stawi� si� w pretorii najwy�szego legata Marka Korneliusza Kapito, od kt�rego otrzyma dalsze rozkazy. Marcellus zwin�� pismo i niedba�ym ruchem poda� je Demetriuszowi, kt�ry wsun�� zw�j w wyci�cie tuniki. � Mamy do�� czasu, �eby obejrze� konie Izmaela � zwr�ci� si� Marcellus do ojca. Senator wyprostowa� si� dumnie, skin�� synowi g�ow� z uznaniem i zszed� po marmurowych stopniach na dziedziniec, gdzie czeka�y wierzchowce. Nim ojciec dosiad� karego ognistego konia, Marcellus przywo�a� Demetriusza. � S�ysza�e�, jaki dosta�em rozkaz? � spyta�. � Je�li to sprawa poufna, jestem g�uchy, panie � odpar� niewolnik. � Chytra odpowied�! � rzek� Marcellus. � Ot�, jak widz�, Gajusz chce sie mnie pozby� ze stolicy. 27 � Tak, panie. � No c�, sam �ci�gn��em na siebie t� bied�. Nie mog� ��da� od ciebie, �eby� nara�a� �ycie. Zostawiam ci wyb�r... � Pojad� z tob�, panie � szybko odpowiedzia� Demetriusz. � Cieszy mnie to. Przygotuj m�j ekwipunek... sw�j tak�e. � Marce�lus zbieg� ze schod�w, ale raz jeszcze obejrza� si�, by dorzuci� surowo: � Wiesz chyba, �e jedziesz po �mier�? � Tak, panie � odpar� Demetriusz. � B�dziesz potrzebo wa� z pewno�ci� grubszych sanda��w. Czy mam je zapakowa�? � Tak, nie zapomnij te� o kilku parach dla siebie. Zg�o� si� do Marcipora, niech ci da na to pieni�dze. Gniady ko� niecierpliwi� si�, by pogoni� za karym przyjacielem ze stajni, ale gdy go do�cign��, obaj je�d�cy �ci�gn�li cugle i dalej ju� jechali obok siebie truchtem. � Musia�em zamieni� kilka s��w z Demetriuszem � uspra wiedliwi� si� Marcellus. � Wezm� go z sob�. � Oczywi�cie. � Powiedzia�em mu, �e mo�e zosta�, je�li woli. � S�usznie post�pi�e�. � Ostrzega�em, �e mo�e nie wr�ci� z �yciem z tej podr�y. � Bardzo mo�liwe � odpar� pos�pnie senator � ale to pewne, �e nie wr�ci �ywy bez ciebie. � Demetriusz to cz�owiek szlachetny... jak na niewolnika. Senator nie od razu na to odpowiedzia�, ale surowy wyraz twarzy i wysuni�ta szcz�ka �wiadczy�y, �e zastanawia si� g��boko: � M�j synu! � odezwa� si� wreszcie. � Przyda�oby si� nam w senacie kilku ludzi tak rozumnych i dzielnych jak Demetriusz. � Przeszed� z truchta w st�pa i m�wi� dalej. � �Szlachetny jak na niewolnika", powiadasz. A przecie� my�li, s�owa i uczynki cz�owieka nie s� wi�cej ani mniej warte dlatego, �e jest on niewolnikiem. Przyjdzie kiedy� taki dzie�, gdy niewolnicy obal� nasz zgni�y rz�d. Mogliby tego dokona� cho�by jutro, gdyby byli zorganizowani. Zdawa�oby si�, �e wsp�lne pragnienie wolno�ci powinno wystarczy�, aby ich zjednoczy�, ale to jeszcze nie dosy�. Wszyscy ludzie pragn� zdoby� wi�cej wolno�ci, ni� im przypad�o w udziale. Niewol nikom rzymskim brakuje przyw�dc�w. Z czasem b�d� ich mieli, przekonasz si�, synu. � I po tej zdumiewaj�cej przepo wiedni senator umilk� na tak d�ug� chwil�, �e Marcellus poczu� si� w obowi�zku zabra� g�os. � Pierwszy raz s�ysz� z twoich ust, ojcze, takie zdanie � powiedzia�. � Przewidujesz bunt niewolnik�w? 28 � Na razie s� to masy nie zespolone i nie�wiadome w�asnych d��e� � odpar� senator. � Ale kiedy� sprecyzuj� si� cele, zjawi� si� przyw�dcy, has�a i sztandary. Trzy czwarte mieszka�c�w tego miasta to niewolnicy albo wyzwole�cy. Co dzie� z wojennych wypraw nasze legie wracaj� z nowymi zast�pami je�c�w. Niezmiernie m�dry i pot�ny musia�by by� rz�d, aby utrzyma� w uleg�o�ci rzesz� trzykro� liczniejsz� i silniejsz� ni� sami Rzymianie. A tymczasem... sp�jrz na nich! To pusta �upina. Nie ma w niej zdrowego j�dra. �yj� w zbytkach, lenistwie, rozrzutno�ci, zu�ywaj�c energi� na przepych festyn�w ku czci niedorzecznych b�stw. Rz�dzi nami p�ob��kany starzec i zapijaczony g�upiec. Los Rzymu jest przes�dzony, m�j synu! Nie �miem prorokowa�, kiedy i w jakiej postaci zjawi si� Nemezis, ale to pewne, �e jest ju� blisko. Cesarstwo Rzymskie zbyt jest s�abe i zepsute, �eby mog�o przetrwa�. Rozdzia� 2 Marcellus zg�osi� si� w pretorii o trzeciej po po�udniu, �eby pozna� los, jaki mu Gajusz przeznaczy�, ale nie zasta� Korneliusza Kapito. By�o to nieoczekiwane i troch� z�owr�bne. Demonstracyjna nieobecno�� najwy�szego legata, kt�ry za�atwienie sprawy zleci� jakiemu� po�ledniejszemu oficerowi, �wiadczy�a wyra�nie, �e Kapito wola� unikn�� przykrej rozmowy z synem dawnego przyjaciela. Ojciec i syn prowadzili konie st�pa przez ostatnie dwie mile drogi powrotnej z obozu Izmaela. Senator nie zgodzi� si� kupi� hiszpa�skich klaczy za wyg�rowan� cen� postawion� przez chciwego Syryjczyka. By�o poza tym oczywiste, �e starszemu Gallio � pod wp�ywem wydarze� dnia � odesz�a ch�� nabycia pi�knych koni. My�li jego kr��y�y teraz wok� osoby Korneliusza. On jeden w Rzymie m�g�by z�agodzi� decyzj� Gajusza, kt�ry postanowi� zes�a� m�odego trybuna na karn� plac�wk�. Korneliusz jako najwy�szy legat i dow�dca gwardii pretoria�skiej mia� ogromny wp�yw na wyznaczanie oficerom posterunk�w. W pesymistycznym nastroju senator da� si� porwa� wspomnieniom i snu� �a�osn� histori� gwardii pretoria�skiej, bolesn� epopej�, kt�r� obaj � ojciec i syn � znali na pami��. Marcellus od dzieci�stwa s�ysza� j� wielokrotnie, ale senator opowiada� 29 tak, jakby syn dopiero teraz zetkn�� si� z ni� po raz pierwszy. Zacz�� od czas�w Juliusza Cezara, kt�ry t� organizacj� powo�a� do �ycia dla w�asnej ochrony. Dobiera� najlepszych �o�nierzy, znanych z m�stwa. Z biegiem lat gwardia pretoria�ska stworzy�a sobie bogat� tradycj�. Zbudowano wspania�� zbrojowni�, �eby gromadzi� wojenne trofea, a w wielkim atrium tego gmachu uwieczniano na spi�owych lub marmurowych tablicach pami�tne czyny bohater�w. Nale�enie do pretorian�w by�o najwi�kszym zaszczytem, jakim Cesarstwo mog�o nagrodzi� zas�u�onych �o�nierzy, w owych dawnych, dzi� niemal zapomnianych czasach, kiedy ceniono odwag� i prawo��. P�niej � opowiada� dalej zas�piony senator � August, kt�rego pr�no�� rozros�a si� niby potworny, ropiej�cy rakowaty guz, zacz�� rozdawa� swoim ulubie�com tytu� honorowego cz�onka gwardii pretoriariskiej; obdarza� nim senator�w, kt�rzy s�u�alczo chwalili jego b��dy, gotowi liza� rzemienie u sanda��w w�adcy, ludzi wzbogaconych na pok�tnej sprzeda�y przywiezionych z dalekich stron �up�w, po�rednik�w w handlu niewolnikami i kradzionymi dzie�ami sztuki, poborc�w podatk�w w prowincjach, s�owem wszystkich, kt�rzy umieli mu schlebia� lub zaspokaja� jego nie nasycon� nigdy chciwo��. Tak zgas�a aureola chwa�y, otaczaj�ca gwardi� pretoria�ska. Chlubne miano jej cz�onka sta�o si� towarem na rynku. Tyberiusz doszed�szy do w�adzy pocz�tkowo pr�bowa� zahamowa� tempo, w jakim gwardia stacza�a si� coraz ni�ej. Wezwa� do Rzymu i mianowa� najwy�szym dow�dc� pretorian�w Korneliusza Kapito, m�a otoczonego legend�, bo wiele razy wraz ze swoim legionem wychodzi� obronn� r�k� z samob�jczych bitew i strace�czych posterunk�w; wierzono, �e bogowie szczeg�lnie upodobali sobie wojownika, kt�r

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!