4159
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4159 |
Rozszerzenie: |
4159 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4159 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4159 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4159 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Micha� Misiorny
�LEPA LATARKA
�ywot komucha przez niego samego opisany
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Wystaw mnie, prosz�, takim, jakim jestem,
nie ujmij ani nie dodaj niczego
Szekspir, �Otello�
Prawda? C� to jest prawda?
Pontius Pilatus
BOMBARDOWANIE
Zaczynam t� opowie�� od dnia, kiedy radziecki samolot zrzuci� pierwsz� bomb� na nasze
miasto. By� luty 1945 roku, urodzony we wrze�niu 1933 roku mia�em wtedy jedena�cie i p�
lat. Naloty znali�my wcze�niej jedynie ze s�yszenia i z doniesie� hitlerowskich medi�w o �barbarzy�skich
zniszczeniach�, powodowanych przez alianckie lotnictwo w Niemczech. Mog�o
si� zdawa�, �e hitlerowcy � skar��c si� na niehumanitarny styl prowadzenia wojny przez
aliant�w � ca�kiem zapomnieli o w�asnym barbarzy�stwie! I oto teraz my mieli�my sta� si�
celem takiego �barbarzy�skiego� ataku.
Nalot?! Dzia�o si� to kilka dni przed historycznym bombardowaniem Drezna; wcze�niej istnia�o
dla mnie tylko dzieci�stwo � przed wojn� idylliczne, zachowane w statycznych, niekiedy
oderwanych, barwnych obrazach pami�ci, mniej idylliczne podczas wojny i okupacji, za to
utrwalone ju� bardziej szczeg�owo. Je�eli nadarzy si� sposobno�� b�d� do niego powraca� w
dygresjach.
Kiedy nadlecia� Rosjanin i zrzuci� pierwsze bomby w Warszawie, �odzi, Krakowie, mo�e
nawet w Poznaniu by�o ju� po wojnie i okupacji niemieckiej. Tylko u nas, na Pomorzu, wci��
trwa�a Trzecia Rzesza a czujny blokowy Riegel bezlito�nie tropi� defetyst�w oraz zaniedbania
obrony przeciwlotniczej. By� stary, ale krzepki. Co wiecz�r wspina� si� na poddasza, sprawdza�
skrzynie z piaskiem i szmaty na dr�gach, s�u��ce do duszenia ognia, wrzeszcza� kiedy co� mu
si� nie podoba�o i gromko zapowiada�, �e wkr�tce cudowna bro� Adolfa Hitlera odwr�ci bieg
spraw wojennych.
Niemieccy lokatorzy parteru i pierwszego pi�tra powoli i niepostrze�enie znikali. Przed
bombardowaniem kolegowa�em z G�nterem. Mieszka� na pierwszym pi�trze z matk�, szpotawym
i bardzo z�o�liwym m�odszym bratem oraz niedawno narodzon� siostrzyczk�. W klatce na
podw�rzu hodowa� kr�liki i t�umaczy� z wielkim zapa�em, jak smakuje mi�so kr�licze oraz na
czym polega jego religia, a by� baptyst�. Dziwi�o mnie mocno, �e wierzy w Jezusa Chrystusa i
w to, �e Maria by�a jego matk�, �y�em bowiem w przekonaniu, �e � zgodnie z wierzeniem
mojej babci Marty � wszyscy innowiercy s� s�ugami szatana a jedyn� prawdziw� wiar� jest nasza,
rzymskokatolicka. S�uga szatana wierz�cy w Jezusa Chrystusa nie mie�ci� mi si� w g�owie!
G�nter Hein by� ode mnie o dwa lub trzy lata starszy, imponowa� wiedz� o �yciu i zwyczajach
kr�lik�w. Jak wszyscy ch�opcy z s�siedztwa on te� nie znosi� r�wie�nik�w�wysiedle�c�w
z bombardowanego Gda�ska, kt�rzy zjawili si� w Tczewie i arogancko, po wielkomiejsku zadawali
szyku. M�wi� o nich �olle Motlauspucker�, co by�o mocno obra�liwe. Gromad� biegali�my
na dawne nabrze�e portowe nad Wis��, gdzie w zmy�lnie urz�dzonych gniazdach lokowa�a
si� artyleria przeciwlotnicza. Mia�a chroni� mosty przed nalotami. Przy dzia�kach kr�cili
si� m�odzi �o�nierze, niewiele od G�ntera starsi, nasze zaciekawienie cieszy�o ich, bo by�o naturalne,
skoro by� to czas, kiedy najwi�kszym i najciekawszym widowiskiem dla dzieciaka by�
sprz�t wojenny: czo�gi, transportery, dzia�a, ci�kie karabiny maszynowe; my�l�, �e nie by�o
wtedy ch�opaka w moim wieku, kt�ry nie rozpozna�by na pierwszy rzut oka typu pojawiaj�cego
si� na niebie samolotu � o samochodach i czo�gach ju� nie wspominaj�c.
Innym sta�ym zaj�ciem G�ntera by� codzienny bieg do pobliskiego szpitala SS. Wincentek
ze s�oikiem matczynego mleka: jak ka�da zdyscyplinowana Niemka pani Hein oddawa�a nadwy�k�
w�asnego pokarmu niemowl�tom szpitalnym, kt�re otrzymywa�y go zbyt ma�o lub
wcale. G�nter macza� niekiedy palec w ��tawym p�ynie, oblizywa� go i wzdycha�:
� Jakie s�odkie!
Kt�rego� dnia zapyta�:
6
� Chcia�by� spr�bowa�?
Nie chcia�em, za �adne skarby. Brrr!
Niepok�j w rodzinach naszych niemieckich okupant�w osi�gn�� szczyt w po�owie stycznia.
Co rusz kt�ra� znika�a, tak dyskretnie, �e a� niezauwa�alnie. Nie mam poj�cia jak i kt�r�dy
ucieka�y one do Rzeszy. Poci�giem? Statkiem z Gda�ska lub Gdyni? Poci�gi wkr�tce przesta�y
kursowa�, Pomorze zosta�o odci�te, pozosta�y wi�c porty...
Rodzina G�ntera te� nale�a�a do naszych okupant�w, z tym, �e m�a i ojca ju� nie by�o,
wcze�niej pracowa� w administracji, a w ko�cu zabrano go na front i tylko �ona z dzie�mi pozosta�a
w�r�d nas. Kiedy ruszy�a sowiecka ofensywa styczniowa pani Hein zachodzi�a jeszcze
do ciotki Ry�owej i do mamy snuj�c w kuchni domys�y o przysz�o�ci. Pociesza�a si�:
� Przecie� ci Rosjanie te� s� chyba lud�mi.
I tak do dnia, kiedy r�wnie� owo najlepsze mieszkanie na pierwszym pi�trze domu przy ulicy
Sambora okaza�o si� puste...
Zachowa�em w pami�ci obrazy ucieczki Niemc�w z Prus Wschodnich przed zbli�aj�cym si�
frontem. S� to g��wnie widoki potwornie zat�oczonych most�w w Tczewie i Knybawie, kt�re
dopiero po latach z�o�y�y si� w do�� przera�aj�c� panoram�. Mama wspomina�a nasz� ucieczk�
w 1939 roku przed Niemcami � historia zatoczy�a wi�c ko�o.
W 1972 roku hrabianka Marion von D�nhoff opowiedzia�a mi w hamburskim gabinecie
wydawcy tygodnika �Die Zeit� o tczewskim epizodzie swej s�ynnej konnej ucieczki spod Pas��ka
zim� 1945 roku. Zajrza�a do miasta, ale poci�gi ju� nie kursowa�y. Straci�a wtedy r�kawiczki,
a czas by� bardzo mro�ny. Zanocowa�a w du�ym gospodarstwie rolnym na tak zwanym
wybudowaniu, kt�re przyj�o j� �yczliwie (zidentyfikowa�em je po latach jako gospodarstwo
J�zefa �piki, przyjaciela naszej rodziny i kolegi dziadka w radzie nadzorczej Banku Ludowego).
Hrabianka, s�awna amazonka, dotar�a konno od Pas��ka a� do Westfalii (zatem musia�o to
dzia� si� przed 26 lutego, czyli przed ostatecznym �odci�ciem� gda�skiego Pomorza), natomiast
nie wiem dok�d dotar� G�nter ze sw� rodzin�. Chc� wierzy�, �e nie trafi� na pok�ad storpedowanego
statku ewakuacyjnego �Wilhelm Gustloff�...
Tak wi�c � bombardowanie. Jest po�owa lutego 1945 roku, Rosjanie s� ju� w Malborku, 18
kilometr�w od Tczewa, i na razie nie forsuj� Nogatu ani Wis�y. Pan Riegel trwa na posterunku,
on jeden...
W tym czasie Trzecia Rzesza chyli�a si� ju� do upadku, lecz o dziwo od wewn�trz niemal
si� nie zmienia�a. Na Pomorzu, we w�adztwie Gauleitera i Pe�nomocnika Rzeszy Alberta Forstera,
nadal nie wolno by�o odezwa� si� po polsku na ulicy i w innych miejscach publicznych,
nawet w ko�ciele, a system represji dzia�a� po dawnemu. Prasa co rusz donosi�a o wyrokach
�mierci za �os�abianie si�y obronnej pa�stwa�, za defetyzm i podkopywanie morale rzetelnych
obywateli. W naszym mie�cie g�o�na by�a sprawa pana Lwa Kiedrowskiego, kt�ry w Sylwestra
1944 wytoczy� si� noc� na ulic� i g�o�no za�piewa� �Jeszcze Polska nie zgin�a...�: mimo, i�
mia� �on� Niemk�, ju� na drugi dzie� znalaz� si� w obozie koncentracyjnym Stutthof. Urz�dy,
szko�y, fabryki, prasa � wszystko to funkcjonowa�o niemal normalnie prawie do ostatniej
chwili, poci�gi kursowa�y, poczta dostarcza�a listy.
Nasz� trzyosobow� rodzin� wygna�c�w (mama, m�odszy brat Janek i ja) przygarn�a w
1944 roku ciotka Ry�owa, w�a�cicielka du�ego mieszkania na mansardowym drugim pi�trze
�adnej kamienicy przy ulicy Sambora, naro�nik ulicy Nowej. Ry�owa by�a wdow� po kuzynie
mamy. Jako dziewczyna m�oda i ambitna spodziewa�a si� przed wojn�, �e m��, b�d�c siostrze�cem
bogatego pana Jana Struczy�skiego, stanie si� w mie�cie kim� znacznym.
7
Poniewa� rachuby zawiod�y postanowi�a odbi� to sobie podczas okupacji: oboje z m�em
podpisali Volkslist�, otrzymali tzw. II grup�, nazywali si� odt�d Risch a wuj (czyli jej m��) zatrudni�
si� w policji porz�dkowej. By� to cz�owiek spokojny, sympatyczny, nikomu nic z�ego
nie wyrz�dzi�, we wszystkim s�ucha� �ony. Rok lub dwa lata by� st�jkowym, ali�ci z pojawieniem
si� trudno�ci na frontach pos�ano go do okop�w i wkr�tce poleg� gdzie� w g��bi Rosji �za
F�hrera, nar�d i ojczyzn�.
Ciotka zosta�a z czw�rk� ma�ych dzieci, listem kondolencyjnym, rent� wdowi�, lepszymi od
naszych kartkami �ywno�ciowymi i wspania�ym radiem, dla zwyk�ych ludzi niedost�pnym.
Kiedy sytuacja wojenna ostatecznie obr�ci�a si� na niekorzy�� hitlerowskich Niemiec zacz�a
si� jej udr�ka: wyp�akiwa�a si� mamie: �Co ja teraz zrobi�, co b�dzie ze mn�, co b�dzie z
dzie�mi?�. By�a na skraju wytrzyma�o�ci nerwowej; za byle g�upstwo okrutnie t�uk�a swe dzieci,
po czym ociera�a �zy i wstydzi�a si� w�asnego nieopanowania.
Liczy�a chyba, �e po wojnie mama jej pomo�e. Odst�pi�a nam najwi�kszy i naj�adniejszy
naro�ny pok�j w wystaj�cej ponad mansardowy dach wie�y. To w jej kuchni co wiecz�r s�uchali�my
radiowych audycji z Londynu. Ga�k� kr�ci� stary kolejarz, pan Murawski, kt�ry z �on�
i dwiema doros�ymi c�rkami zajmowa� s�siednie mieszkanie, a ciotka stawa�a na czatach
bacz�c, czy nie nadchodzi Riegel. Z londy�skim sygna�em bum�bum�bum�bum oswoi�em si�
zatem dosy� wcze�nie, tak samo wcze�nie nauczy�em si� konfrontowa� doniesienia wojenne
prasy hitlerowskiej z wiadomo�ciami radiowymi. W kuchni ciotki Ry�owej dowiadywali�my
si� o udziale polskich �o�nierzy w inwazji na Normandi�, o powstaniu rz�du lubelskiego, o
przebiegu i upadku powstania w Warszawie.
Mama pracowa�a jako pakowaczka w fabryce koncentrat�w spo�ywczych �Zamek� (firma
istnieje do dzi� gdzie� w Westfalii), ja i brat obowi�zkowo maszerowali�my co rano do szko�y
przy ulicy Czy�ykowskiej (jej rektor, Peschke, bi� mnie na odlew po twarzy, a mia� to we krwi,
bo nie by�em jedyn� jego ofiar�) za� po powrocie na Sambora zasiadali�my nad starym, grubym
egzemplarzem ��ywot�w �wi�tych�, wydanych po polsku na prze�omie wiek�w gdzie� na
�l�sku, i odrabiali�my lekcj� zadawan� ka�dego dnia przez mam� przed wyj�ciem do fabryki:
Odt�d dot�d. Macie to przepisa� i nauczy� si� opowiada�!
W ten spos�b w mieszkaniu ciotki Ry�owej zapoznali�my si� z udr�kami pierwszych chrze�cijan,
z m�czennicami, kt�rym �o�dacy rzymscy obcinali piersi i m�czennikami, kt�rych sma�ono
�ywcem lub przebijano w��czniami, a cesarz Dioklecjan wyda� nam si� takim potworem
jak Hitler. Dopiero po za�atwieniu tej dni�wki wolno by�o zej�� na podw�rze, p�j�� nad Wis��
b�d� do miasta.
Nie pami�tam, czy G�nter wierzy� w ostateczne zwyci�stwo swojego F�hrera. Mo�liwe, �e
wierzy�, skoro z min� wa�niaka biega� na zbi�rki Hitlerjugend. Kiedy zacz�o si� bombardowanie
ju� go w mie�cie nie by�o. Samolot nadlecia� w bia�y dzie� z Malborka, pierwsza bomba
spad�a gdzie� bardzo blisko, bo huk by� pot�ny a szyby w oknach zagra�y. Mama by�a w fabryce,
sami pobiegli�my do piwnicy. Pami�tam inny moment: w bombardowaniu by�y przerwy,
chodzi�o si� wtedy do mieszka� zmieni� ubranie, wyk�pa� si�. Pewnego dnia mama siedzia�a
akurat w balii (�azienek na Sambora jeszcze nie by�o), kiedy gdzie� blisko znowu uderzy�a
bomba. Na schodach rozleg� si� g�o�ny tupot, to ca�y dom po raz nie wiadomo kt�ry zbiega� do
piwnicy przemianowanej na schron przeciwlotniczy. Na ko�cu bieg�a mama, go�a i bosa, prosto
z k�pieli, okrywaj�c kusym r�czniczkiem to ni�sze, to wy�sze partie cia�a. Chwila by�a niezapomniana:
pierwszy raz w �yciu ujrza�em nag� kobiet�.
Rozlokowali�my si� w du�ej piwnicy ciotki Ry�owej. Pos�anie dla Janka i dla mnie urz�dzono
na okrytej workami kupce w�gla, ciotczyne dzieci spa�y w przeciwnym naro�niku na
8
kartoflach. Od tego dnia, by�a to niedziela w po�owie lutego 1945 roku, gotowa�o si�, jad�o i
spa�o w piwnicy. Niekiedy wolno by�o wystawi� g�ow� na podw�rze, lecz tylko w chwilach,
kiedy warkot samolotu wyra�nie si� oddala�. Bombardowa� nas najwyra�niej samotny kukuru�nik
z Malborka, lataj�cy tam i z powrotem, zawraca� do bazy po nowy �adunek i robi� swoje
da capo. Rytmu w tym nie by�o �adnego, przerwy mi�dzy nalotami by�y raz d�u�sze, raz kr�tsze,
a z miasta dociera�y sprzeczne wiadomo�ci o zniszczeniach. Najbardziej ucierpia�a ulica
W�ska, m�wi�o si� o 300 zabitych. To nie by�o weso�e: W�ska by�a biedn� ulic�, Niemcy tam
nie mieszkali, urz�dze� wojskowych te� nie by�o. Na poblisk� fabryk� �Arkona�, gdzie okupanci
wytwarzali jaki� sprz�t wojenny, nie spad�a ani jedna bomba. Wiadomo�ci znosi�a szalona
ciotka Wikcia, kt�ra niczego si� nie ba�a, biega�a pod bombami, a �na s�u�bie� prowadzi�a
karetk� pogotowia.
W piwnicy przy Sambora po raz pierwszy (chc� wierzy�, �e i po raz ostatni) prze�y�em
chwil� prawdziwie �miertelnego strachu. Pozna�em, co to zimny pot. Nie ja jeden zanotowa�em
to prze�ycie. Po wyciu bomb nauczyli�my si� wyczuwa�, gdzie kt�ra spadnie � blisko czy daleko.
I ot� ten jeden jedyny raz wycie nie pozostawi�o �adnych w�tpliwo�ci: narasta�o przera�aj�co
i niesamowicie, co oznacza�o, �e bomba leci na nasz dom. Okropne to by�y sekundy!
Mama rzuci�a si� na Janka i na mnie, okry�a nas swoim cia�em. Uderzenie by�o straszne. Ca�a
kamienica zatrz�s�a si�, a nast�pnie unios�a si� jakby nieco w g�r�, po czym opad�a. Lecz � sufit
nad nami trwa�, nie p�ka�, nie wali� si�. Dzi�ki ci, Bo�e! Wszyscy spogl�dali�my na siebie z
niedowierzaniem i strachem, kt�ry wci�� tli� si� w oczach.
G��boki oddech. Uczucie ulgi. Kto� wyjrza� na klatk� schodow� i stwierdzi�, �e dom nie jest
naruszony. A jednak po chwili co� si� sta�o: na podw�rzu rozleg�o si� wycie. Jakie� inne wycie,
nie od bomby, lecz ludzkie. Co si� sta�o?
S�siedni� piwnic� zajmowali pa�stwo Murawscy, nast�pn� � lokatorzy parterowej oficynki,
przylegaj�cej do naszego domu od ulicy Nowej. Stary pan z oficynki znany by� w kamienicy z
tego, �e w kurniku na podw�rzu hodowa� dr�b. Kiedy zacz�o si� bombardowanie przeni�s�
swoje ptactwo do mieszkania a sam z �on� i c�rk� zainstalowa� si� obok nas, w �schronie przeciwlotniczym�.
Mia� zwyczaj, �e w antraktach bombardowania wychodzi� do swoich kur, dogl�da�
ich, podsypywa� ziarna. Ten jeden raz nie cofn�� si� do piwnicy o czasie. Bomba, kt�ra
sparali�owa�a nas wszystkich strachem, spad�a na ow� oficynk�. Kiedy warkot samolotu przycich�
wybiegli�my na podw�rze �ladem staruszki �ony i c�rki. Oficynka by�a zmia�d�ona, spod
rumowiska belek i cegie� wystawa�a jedynie para przysypanych gruzem but�w, w powietrzu
unosi� si� py�. Nieliczne ocala�e kury biega�y jak oszala�e po podw�rzu. Dwie kobiety, stara i
m�oda, wpatrywa�y si� skamienia�e w ruin�, kt�ra sta�a si� grobem.
Stary pan nie do�y� ko�ca wojny. By� pierwszym nieboszczykiem, ofiar� dzia�a�, ogl�danym
przeze mnie �na �ywo� i w ca�o�ci. Wcze�niej widywa�em jedynie strz�py cia�: w liceum
za parkiem rozlokowa� si� lazaret, masowo tam operowano �o�nierzy a odci�te ko�czyny oraz
inne cz�ci organizm�w po prostu wyrzucano na �mietnik. Przed bombardowaniem zachodzi�em
tam czasem z ch�opakami, widok cmentarzyska owych cz�ci ludzkich by� do�� makabryczny.
Rosjanie po wej�ciu do miasta nie zmienili przeznaczenia gmachu i robili to samo, to
jest operowali i wyrzucali resztki na �mietnik...
Po raz drugi tak pot�ny huk i wstrz�s prze�yli�my w dniu, kiedy Niemcy zrezygnowali z
obrony most�w na Wi�le i wysadzili oba. Dom zako�ysa� si�, z piwnicznej pod�ogi podnios�y
si� chmury py�u. Brat m�j Janek twierdzi, �e wra�enie by�o mocniejsze, ani�eli w dniu, kiedy
bomba spad�a na oficynk� przy ulicy Nowej. W pierwszej chwili s�dzili�my, �e to kolejna
bomba, lecz nie...
9
Piwnice nachodzili mundurowi poluj�c na ludzi, zdatnych do kopania row�w przeciwczo�gowych
b�d� nadaj�cych si� do pospolitego ruszenia, nazwanego �Volkssturm�. Ofiar� patrolu
pad� stary kolejarz pan Murawski: poszed� do kopania. Patrole � widok normalny. Niezbyt
normalny okaza� si� natomiast los starego kolejarza Murawskiego. Po wej�ciu do Tczewa zwyci�skiej
Armii Czerwonej zdobywcy wezwali go do parowozowni i mimo, i� by� emerytem,
kazali uruchomi� parow�z. Nast�pnie nakazali wyruszy� na szlak, w kierunku na Bydgoszcz.
Potem nikt nigdy nie ujrza� ju� starego maszynisty, kt�ry regulowa� odbiornik ciotki Ry�owej
podczas cowieczornych seans�w radia BBC.
Mniej normalnym i raczej nieoczekiwanym go�ciem piwnicy okaza� si� ksi�dz Preuss. A nie
oczekiwano go, gdy� nie by� lubiany. Kiedy w 1939 roku pojawi� si� w Tczewie mia� na sobie
czarny mundur. �ysiej�cy blondyn w �rednim wieku, na nosie okulary intelektualisty. Obj��
plebani� przy farze �w. Krzy�a, parafianom zabroni� spowiada� si� po polsku, kazania te� g�osi�
po niemiecku � s�owem: niemi�y administrator parafii �w. Krzy�a z ramienia gda�skiego
biskupa Spletta. Polskich ksi�y ju� nie by�o, ma�o kto wiedzia�, co si� z nimi sta�o.
Preuss zachowywa� si� butnie, ale buty starczy�o tylko na czas niemieckich zwyci�stw na
wszystkich frontach. P�niej zmi�k�, ale serc nie pozyska�. Podobno pi� i balowa� na plebani,
im dalej od zwyci�stwa tym mocniej. Kto� opowiedzia� mi po latach, �e wuj Piskorski, przedwojenny
i powojenny organista u �w. Krzy�a, przy tym doskona�y pianista, musia� mu podczas
owych fet na plebani przygrywa�. Nie wiem, nie sprawdza�em. Jedno jest pewne, bo widzia�em
to na w�asne oczy: kiedy Preuss zjawi� si� w piwnicy wszyscy oniemieli.
� To ksi�dz nie uciek� z innymi Niemcami? � zapyta�a po chwili kt�ra� z kobiet, mo�e pani
Murawska, do�� mocna w j�zyku. Tak by�o, ostatni cywilni Niemcy ewakuowali si� z miasta w
pierwszych dniach bombardowania.
Preuss zjawi� si� w piwnicy w ciemnym p�aszczu z przewieszon� stu�� i torebk� na piersi, w
kt�rej by�y komunikanty. Odpar�:
� Moim obowi�zkiem jest trwa� z parafianami.
Zapyta�, kto chcia�by przyst�pi� do spowiedzi i przyj�� komuni�. By�a to spowied� gremialna,
�in articulo mortis�. Nie pami�tam, jaki by� odzew. Ciotka Ry�owa? By� mo�e. Inne kobiety?
Nie przyst�powa�em jeszcze do sto�u pa�skiego, tote� wymkn��em si� z boksu. Pami�tam
jednak, �e wizyta duszpasterska w piwnicach podczas bombardowania wywar�a spore wra�enie,
nieco koryguj�c wizerunek niezbyt lubianego ksi�dza.
Preuss istotnie doczeka� ze sw� �trzod�� wej�cia Rosjan, potem powrotu tych polskich ksi�y,
kt�rzy prze�yli okupacj�, w�r�d nich uczonego proboszcza Pronobisa. Troch� si� tu�a�, w
ko�cu pozwolono mu odprawia� codzienn� msz� w kaplicy cmentarnej. By�y to nabo�e�stwa
jedyne w swoim rodzaju z uwagi na �mieszn� gorliwo��, z jak� kaleczy� j�zyk polski czytaj�c
lekcj� i ewangeli�. Potem znik� jako� niepostrze�enie: mo�e wyjecha� do Niemiec?, mo�e zosta�
aresztowany?
Prze�yli�my w piwnicy niemal miesi�c, zabrak�o kilku dni. Dla wyrostka, jakim by�em, by�
to miesi�c niezwyk�y. Prawdziwa przygoda. Kiedy samolot odlatywa� wybiega�em z innymi
ch�opakami na podw�rze i na ulic�, obserwowa�em skutki nalot�w � poza oficyn� od ulicy
Nowej jedna z bomb spad�a na podw�rze budynku po przeciwnej stronie ulicy Sambora, nie
wyrz�dzi�a jednak wi�kszych szk�d. Gniazda artylerii przeciwlotniczej znik�y z nabrze�a na
�wi�skim Targu: Niemcy zrezygnowali z obrony most�w na Wi�le i po prostu wysadzili je w
powietrze, tak jak Polacy w 1939 roku. W tym samym czasie mama i ciotka, podobnie jak doro�li
z innych boks�w, zaryzykowa�y wyprawy do mieszka� aby si� przebra�, umy�, co� tam
upichci�. J�kliwe wycie syreny alarmowej lub warkot powracaj�cego samolotu zagania�y
10
wszystkich na powr�t do piwnicy � oznaczonej z zewn�trz, od ulicy, wielk� bia�� strza�k� i napisem
�Luftschutzraum�.
Pewnego dnia kt�ry� z lokator�w piwnicy wyszed� na podw�rze i rzuci� okiem w stron� pobliskiego
dworca, po czym wr�ci� do schronu z bulwersuj�c� nowin�: Rosyjskie czo�gi ju� s�
na stacji! Zza za�omu piwnicznego korytarza wychyli� si� Riegel. By� czerwony na twarzy,
trz�s� si� z w�ciek�o�ci. Niemal dusz�c si� rycza� po niemiecku:
� H�tt' ich eine Pistole... gdybym mia� bro� zastrzeli�bym pana na miejscu!
Defetyzm by� w dniach agonii Trzeciej Rzeszy najwi�ksz� zbrodni� stanu. A wiadomo�� z
podw�rza istotnie by�a fa�szywa. Blokowy Riegel do ostatniej chwili wierzy� w zwyci�stwo
przy u�yciu stale zapowiadanej cudownej broni. Do�� cz�sto my�l� o tym epizodzie piwnicznym.
Na czym stary Riegel opiera� swe przekonanie? Tylko na wierze? I na jakiej podstawie
uwa�a�, �e my, mieszka�cy Prus Zachodnich, na r�wni z nim jeste�my zobowi�zani do lojalno�ci
wobec Rzeszy? Czy s�dzi�, �e nasze Pomorze jest naprawd� ziemi� praniemieck�? Zab�r
pruski trwa� wprawdzie 148 lat, Trzecia Rzesza panoszy�a si� jedynie pi�� i p� lat, ale historia
zna przecie� wi�ksze miary. �ni mi si� czasem apoplektyczna twarz blokowego Riegela, zastanawiam
si�, czy zd��y� wymkn�� si� z tej praniemieckiej ziemi przed nadej�ciem Rosjan, czy
zdo�a� ocali� �ycie i gdzie� daleko do�y� p�niejszej staro�ci; kiedy rz�dzi� kamienicami przy
Sambora mia� chyba nie wi�cej, jak sze��dziesi�t lat.
11
KONIEC I POCZ�TEK
12 marca 1945 roku nasta� wreszcie dzie� ws�awiony okrzykiem pewnego podnieconego
znajomego, kt�ry wpad� do piwnicy i zawo�a� do mamy:
� Pani M., ju� po wszystkim! Mamy demokracj�, psiakrew!
By� to pierwszy dowcip, kojarz�cy si� w mej pami�ci z now� Polsk�: mamy demokracj�,
psiakrew! Drugi, mniej subtelny, wi�za� si� z zaopatrzeniem w pierwszych miesi�cach po wojnie:
Dzi� daj� ser na kartki! Po gom�ce na os�bk�! (Czytelnik, nie znaj�cy �wczesnych reali�w,
zas�uguje na informacj�: do prominent�w owej nowej Polski, kt�ra nasta�a, nale�eli panowie
W�adys�aw Gomu�ka i Edward Os�bka�Morawski. Tak zwane �znacz�ce� nazwiska tradycyjnie
prowokowa�y do �art�w).
Wyj�cie Niemc�w i wej�cie Rosjan dokona�o si� bezszelestnie, w niemal absolutnej ciszy.
W piwnicy nikt nic nie zauwa�y�. Kiedy rozleg�o si� wo�anie o nastaniu demokracji (mama
przyj�a je z do�� kwa�nym u�miechem), pierwsz� moj� (i innych ch�opak�w) reakcj� by� wypad
na ulic�, z zaciekawieniem kt�re znalaz�o uj�cie w triumfalnym wrzasku.
Rzeczywi�cie! Ca�a ulica Sambora, od g�ry a� do ulicy Zamkowej w dole, zastawiona by�a
taczankami. �Parkowa�y� przy prawym chodniku, zdro�one koniki z workami na �bach po�ywia�y
si� jakim� ziarnem, mo�e sieczk�, wok� woz�w kr�cili si� �o�nierze.
I to ma by� wojsko?!
Trudno opisa� bezmiar mego rozczarowania! To ta biedna armia, jad�ca na wyn�dznia�ych
konikach, pobi�a �wietn� i zawsze doskonale si� prezentuj�c� armi� niemieck�?! Niepoj�te!
Wojacy, kt�rych ujrza�em przy w�zkach, nie przypominali prawdziwych �o�nierzy. Jakie� lu�ne
kufajki, jakie� krzywe i brudne cholewki na nogach � to mia�yby by� mundury? Wyrostek
nie m�g� si� z tym pogodzi�.
A jednak musia�em uwierzy�, bo Niemcy znikli. Do miasta wjecha�y taczanki, a pyszne
wojsko niemieckie uciek�o. Mama w pierwszej chwili zabroni�a nam zbyt jawnie okazywa� rado��,
rozesz�a si� bowiem pog�oska, �e Niemcy cofn�li si� jedynie do Mi�ob�dza, oddalonego
o sze�� kilometr�w, i nie mo�na wykluczy�, �e zdo�aj� odbi� miasto, tote� lepiej nie ryzykowa�,
bo przecie� mogliby odku� si� na tych, co ucieszyli si� zbyt wcze�nie.
Plotka o Mi�ob�dzu wnet si� zdewaluowa�a, zacz�a si� przeprowadzka z piwnicy do mieszka�
i zast�powanie wybitych szyb tektur�. Mama od pierwszej chwili j�a rozmy�la� o rewindykacji
ulicy Kr�tkiej � czyli siedziby rodu. Ciotka Ry�owa p�aka�a: jej dzieci, najstarszy ch�opiec
mia� chyba osiem lat, nie zna�y s�owa po polsku, ona sama by�a ju� tylko wdow� po niemieckim
policjancie oraz �o�nierzu Wehrmachtu z II grup� i pewnie na nic dobrego nie mog�a
liczy�.
Wspominam j� z sympati�, bo by�a dla nas dobra. Z pewno�ci� z natury by�a �yczliwym
cz�owiekiem i tylko g�upia ambicja �odegrania si� kaza�a jej pchn�� m�a w obj�cia okupanta.
Kiedy przyj�a nas pod sw�j dach z ambicji tej ju� niewiele pozosta�o.
12
NOWA CYWILIZACJA
Na now� rzeczywisto�� spogl�da�em pocz�tkowo z zaciekawieniem, potem z rosn�c� niepewno�ci�.
Miastem rz�dzi�a Armia Czerwona. P�on�� wielki m�yn u zbiegu ulic Dworcowej i
Sambora, p�on�� pobliski szpital Si�str Wincentek, do kt�rego G�nter jeszcze tak niedawno odstawia�
w s�oiku matczyne mleko. S�dzi�em, �e po�ary s� wynikiem dzia�a� wojennych ale
wnet u�wiadomi�em sobie, �e przecie� �dzia�a� prawie nie by�o a zniszczenie spowodowa�a
zwyci�ska armia. Rozmy�lnie? Bezmy�lnie?
Dzi� wiem, �e zwyci�ski �o�nierz Armii Czerwonej nie mia� poj�cia, i� wci�� jeszcze dzia�a
na terenie �bratniej Polski�. By� przekonany, �e taki Tczew to ju� Germania � a na Germani�
otrzyma� od swoich szef�w carte blanche, m�g� wyprawia� co chcia�. M�g� rabowa�, gwa�ci�,
pali�, niszczy�. Tote� rabowa�, gwa�ci�, niszczy� i pali�. Pi�kny dworzec, na kt�rym zatrzymywa�y
si� kiedy� ekspresy z Petersburga do Berlina i Pary�a, po kt�rym � z ca�� pewno�ci� �
przechadza� si� po peronie jako dziecko i m�odzieniec Vladimir Nabokow, zosta� zniszczony
ju� po odej�ciu Niemc�w. Spalono szpital. Spalono wielki m�yn, kt�ry tli� si� wiele tygodni,
gdy� nagromadzone ziarno nie chcia�o szybko si� spali�... Pami�tam ulice, po kt�rych zataczali
si� pijani �o�nierze z przewieszonymi na piersi pepeszami i objuczeni zrabowanymi zegarkami.
Du�o m�wi�o si� o gwa�tach, nie ca�kiem to rozumia�em, cho� oczywi�cie domy�la�em si�, �e
maj� co� wsp�lnego ze stosowaniem przemocy...
Nazajutrz po wyzwoleniu uda�em si� z bratem Jankiem na ulic� Paderewskiego. By� to rz�d
dosy� nowoczesnych dom�w, wzniesionych przed wojn�, z kt�rych Niemcy wygnali lokator�w
i osadzili swoich ludzi, czyli importowanych z Rzeszy urz�dnik�w i dygnitarzy partyjnych. Po
ucieczce te domy sta�y puste. I ja, i Janek spodziewali�my si� znale�� w porzuconych lokalach
ogromnie cenne �upy wojenne � papier do rysowania, kt�rego nie mieli�my, mo�e o��wki,
kredki, co� jeszcze? Przechodzili�my z mieszkania do mieszkania coraz bardziej zdumieni i
og�upiali: by� to szlak oszala�ego, niszcz�cego huraganu. Wszystkie by�y zdemolowane, lustra i
naczynia pot�uczone, meble po�amane, po�ciel rozpruta, sedesy i umywalki rozbite, na posadzkach
i w wannach ekskrementy (w jednym z mieszka� zdobywcy uwalili kup� nawet w fortepianie).
Obraz bezgranicznego rozwydrzenia. Uczucie obrzydzenia zna�em ju� wtedy, na inne
refleksje czas przyszed� p�niej. Co pozosta�o, to obraz: odpychaj�cy. Mimo, i� przez trzydzie�ci
lat (z niewielkim ok�adem) by�em cz�onkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, statutowo
zobowi�zanym do mi�owania Zwi�zku Radzieckiego, jako� nie zdo�a�em tego obrazu
wymaza� z pami�ci i na mi�o�� zdoby� si� nie potrafi�em.
Komiczne, a jednocze�nie �a�osne by�o za to popo�udniowe spotkanie z babci� Ry�ow�, siostr�
mego dziadka i te�ciow� ciotki Ry�owej. Przywlok�a si� zdyszana do mieszkania synowej
taszcz�c dwie wypchane torby, z kt�rych wystawa�y smuk�e szyjki butelek z winem. Opad�a
utrudzona na krzes�o i opowiedzia�a z dum�, jak to przy��czy�a si� do grupy sowieckich �o�nierzy,
szturmuj�cych fabryk� octu i rozlewni� win przy ulicy Chopina.
� Oni pili na miejscu a ja �adowa�am butelki do toreb! � zako�czy�a z dum�.
Mama zareagowa�a kwa�no:
� Wstydzi�a by si� ciotka!
Niby dlaczego? Przecie� to zdobycz wojenna. Babcia Ry�owa nie mia�a poj�cia, �e zachowa�a
si� nie tak, jak wypada: nie ja, to kto inny by si� ob�owi�...
Zwyci�ska armia ulokowa�a komendantur� miasta w gmachu s�du przy ulicy D�browskiego.
Przed wej�ciem sta� wartownik z pepesz�, na dachu powiewa�a czerwona flaga. Pewnego razu,
by� bardzo ciep�y i jasny s�oneczny dzie� kwietniowy, w�drowa�em ulic� Ko�ciuszki w stron�
13
D�browskiego i ze zdziwieniem zauwa�y�em, �e flaga na dachu s�du jest opuszczona do po�owy
masztu i przewi�zana czarn� tasiemk�. Kto� umar�? Lecz � kto? Komendant miasta?
Ulic� przechodzi� przyjaciel naszej rodziny, pan Kazik Haydasz, i to on udzieli� mi pierwszej
lekcji polityki, jak� zapami�ta�em: pouczy�, �e jest to znak �a�oby po �mierci sojusznika
Zwi�zku Radzieckiego, prezydenta Stan�w Zjednoczonych Roosevelta, po czym doda� jeszcze,
�e to w�a�nie on sprzeda� nas Rosjanom.
Wtedy nie wiedzia�em, co pocz�� z tak� wiedz�.
Stany Zjednoczone... Nazajutrz po taczankach pojawi�a si� w mie�cie bardziej nowoczesna
cz�� zwyci�skiej armii � pojazdy zmotoryzowane. Niemal wszystkie ci�ar�wki by�y produkcji
ameryka�skiej. To wtedy pozna�em takie nazwy jak studebaker, jak dodge i gms (d�ems), a
ma�y jeep wprawi� mnie w zachwyt: czego� podobnego nie mia�a nawet wspania�a, zmotoryzowana
armia Hitlera! Na tle ameryka�skiego sprz�tu �a�osne radzieckie ci�ar�wki marki zis�
5 prezentowa�y si� jak zabytki z lat dwudziestych i nie podoba�y si� nikomu � pomimo zapewnie�
znawc�w, �e cho� nie�adne to jednak s� �nie do zdarcia�. Kursowa�o o nich pogardliwe
powiedzonko:
� Zis piat', z g�ry jecha�, pod g�r� pcha�!
14
POWR�T DO DOMU
Wydarzenia potoczy�y si� szybko. Pierwszy miesi�c nowej Polski by� chyba najszybszy w
moim m�odym �yciu. Oto stoj� z grup� m�czyzn i ch�opc�w na dachu domu przy Sambora i
wpatruj� si� w niebo nad Gda�skiem: tam jeszcze rozb�yskuj� ognie, wznosz� si� dymy, trwaj�
walki.
Oto na zmian� z Jankiem ci�gn� w�zek za�adowany walizkami i tobo�kami: odbywa si� nasza
przeprowadzka na ulic� Kr�tk�, pod numer pi�ty. Kilka dni wcze�niej towarzyszy�em mamie,
kt�ra uda�a si� tam na rozpoznanie. Nasze mieszkanie na pierwszym pi�trze zajmowa�a
rodzina Volksdeutsch�w, pa�stwo P. Ironia losu chcia�a, �e g�owa rodziny, pan P., by� przed
wojn� pracownikiem hurtowni Jan Struczy�ski przy ulicy Ko�ciuszki. Znik� gdzie�, mo�e na
froncie, a widok kobiety, padaj�cej przed mam� na kolana i b�agaj�cej o wybaczenie, by� bardzo
przykry. Przykry by� te� suchy komunikat, wyg�oszony przez mam�:
� Daj� pani trzy dni na wyprowadzk�!
Tak powr�cili�my na ulic� Kr�tk�. Tu wtr�t topograficzny: posesja, po�o�ona w centrum
starego miasta, sk�ada�a si� z trzypi�trowej secesyjnej kamienicy, wybudowanej w pierwszych
latach XX wieku, z pi�trowej oficyny w podw�rzu z dwoma mieszkaniami (na parterze od niepami�tnych
czas�w mieszka�a pani Kurczy�ska) i z wielkiego spichrza, posadowionego na
szcz�tkach dawnych mur�w miejskich oraz, jak powiadano, �redniowiecznego ko�cio�a �w.
Jerzego, do kt�rego dobudowano przed wojn� pi�tro z wielkim mieszkaniem dla brata mamy,
wujka Franciszka i jego rodziny. Podw�rze w kszta�cie dwukrotnie z�amanej linii ��czy�o ulic�
Kr�tk� z ulic� Ryback� i mie�ci�o ponadto zabudowania gospodarcze.
Zaj�li�my mieszkanie od podw�rza na pierwszym pi�trze kamienicy, trzy pokoje i kuchni�
(�azienki wtedy jeszcze nie by�o, a toaleta dla dw�ch mieszka� znajdowa�a si� na pode�cie
schod�w) z oszklonym balkonem od podw�rza, wybudowanym przez dziadka kr�tko przed
wojn�. Z balkonu bieg� mostek do mieszkania na pi�trze oficyny, tote� kiedy zaj�a je ciotka
Wanda ze swymi dzie�mi pe�ni� on rol� wygodnego ��cznika. Na Kr�tk� zje�d�ali kolejno z
wojennego rozproszenia pozostali cz�onkowie klanu: dziadkowie zaj�li frontowe mieszkanie na
pierwszym pi�trze kamienicy, wuj Franek swoje nad spichrzem, ciotka Wanda, kt�ra przyby�a
do Tczewa ostatnia, zamieszka�a na pi�trze w oficynie.
W naszym mieszkaniu sta�o pianino, a tak�e �up wojenny � wspania�e radio Graetz, superheterodyna
z magicznym okiem, kt�re przez d�ugi czas pe�ni�o rol� o�rodka �ycia kulturalnego.
To ono zapozna�o mnie z muzyk� Chopina (z wszystkich wykonawc�w najbardziej podoba� mi
si� � pewnie ze wzgl�du na egzotyczne imi� � Raoul Koczalski), ono oswaja�o z osobliwym
typem humoru prezentowanego przez teatr �Eterek�, przy nim prze�y�em pierwszy po wojnie
konkurs szopenowski z jego dwiema triumfatorkami Halin� Czerny�Stefa�sk� i Bell� Dawidowicz;
jako� ci�ko kojarzy�a mi si� ta Bella z obrazem kultury radzieckiej, przyniesionym do
Tczewa przez niezwyci�on� Armi� Czerwon�.
Wspania�ym nabytkiem by�a tak�e s�u��ca Wanda, krzepka dziewczyna z podtczewskiej
wsi, kt�r� pami�tam w niezatartym obrazie: szoruje na czworakach pod�og�, wypi�ty ku g�rze
pot�ny zadek jest niezbyt szczelnie os�oni�ty i wprawia trzynastolatka w ogromne pomieszanie!
Nie przetrwa�a u nas zbyt d�ugo: trzymanie s�u��cych sta�o si� niemodne w demokratycznej
Polsce, wnet te� nasta�a tzw. publiczna gospodarka lokalami i chyba gdzie� od 1948 czy
1949 roku w�adza ludowa wpakowa�a nam do mieszkania sublokator�w � wpierw samotnych
pan�w, a po jakim� czasie (kiedy by�em ju� poza domem) ca�� szybko si� rozmna�aj�c� rodzin�
robotnicz�.
15
W domu by�y te� ksi��ki. Sporo ksi��ek. Pami�tam �Wyznania� �w. Augustyna i wile�skie
wspomnienia Morawskiego. M�cz�ca lektura dla wyrostka! I by�o te� wiele ksi��ek niemieckich.
Mama uko�czy�a szko�� przed powrotem Pomorza do Polski i w�a�ciwie nigdy nie nabra�a
smaku do lektur polskich. Czyta�a, lecz bez zapa�u. Pisa�a bez b��d�w, ale gdy przychodzi�o
do wyboru lektury na wiecz�r przed za�ni�ciem � a by�a czytelniczk� nami�tn� i gdy tylko
nieco si� uspokoi�o po zawirowaniach �wyzwolenia� powr�ci�a do lektur � zawsze si�ga�a
po co� niemieckiego. Troch� peszy� mnie jej gust: nade wszystko ceni�a romanse, nawet groszowe.
Z czasem utworzy�o si� wok� mamy k�ko pa�, wymieniaj�cych si� ksi��kami. �ona
mego pierwszego po wojnie nauczyciela, pana Nowakowskiego, te� uko�czy�a szko�y za Wilhelma
II. A zn�w znacznie m�odsza pani El�bieta Warczy�ska pochodzi�a z niemieckiej rodziny
(Schulz) i gust do ksi��ek wynios�a z domu. Pani Nowakowska zadziera�a nosa, za to t�
drug� pani� bardzo polubi�em: by�a zawsze u�miechni�ta, pogodna i weso�a, niekiedy a� figlarna,
ch�tnie mnie i brata zagadywa�a dopytuj�c si� podst�pnie o nasze m�odzie�cze flirty... Ach,
tak: by�a te� luterank�, a to w naszym katolickim domu musia�o budzi� ciekawo��. Janek, m�j
brat, przez d�u�szy czas biega� z ksi��kami w roli ��cznika mi�dzy paniami�czytelniczkami. Po
bardzo wielu latach, min�o p� wieku z g�r�, dowiedzia�em si�, �e trzyletni wtedy synek pani
Warczy�skiej, Micha�, jest dzi� biskupem pomorsko�wielkopolskiej diecezji ko�cio�a ewangelicko
�augsburskiego. Odwiedzi�em go w Sopocie: jest panem po pi��dziesi�tce, z twarzy bardzo
podobnym do matki...
Zatem � powr�cili�my na Kr�tk�. Najmniej wspomnie� domowych wi��e si� z kuchni�.
Mama nie mia�a czasu ani talentu do kuchni, do pichcenia. Jedyn� potraw�, kt�r� przyrz�dza�a
dobrze, by�y polane chrupi�cymi skwarkami kluski kartoflane z gotowan� kwa�n� kapust� �
danie �ci�kie�, ale jak�e smakowite! Za to babcia gotowa�a wspania�� zup� czarnin� z suszonymi
�liwkami, pyszny by� r�wnie� jej �led� w �mietanie. To wszystko, czyli � ma�o. Mam�
ogarnia�a czasem ch�� upieczenia placka � lecz je�li robi�a go we w�asnym piekarniku rzecz
zawsze ko�czy�a si� zakalcem. Aby jej nie by�o przykro jedli�my go z Jankiem bez zmru�enia
oka, z wielkim samozaparciem. Wspania�ym zaj�ciem, ju� z naszym udzia�em, by�o gotowanie
�podpiwku�, czyli ciemnego bezalkoholowego piwa, kt�re ch�odzi�o si� nast�pnie w piwnicy, a
po otwarciu cudownie si� pieni�o: znakomity to by� nap�j.
Ach, prawda: istnia� jednak produkt z mamy kuchni, kt�ry by� wspania�y i zawsze nam
smakowa�. Produkt prosty, nawet trywialny: ciastka z p�atk�w owsianych, dobrze wypieczone,
chrupi�ce...
16
OPOWIE�� O FIRMIE I RODZINIE
I oto ju� komunikat o rozpocz�ciu nauki w szko�ach. Trafiam do pi�tej klasy w szkole powszechnej
przy placu Grzegorza. Nauczyciel, pan Nowakowski, pisze na tablicy s�owa �Roty�
Marii Konopnickiej... lecz o tym nieco p�niej...
Oto ju� mo�na naby� polskie gazety. Z tym, �e pierwszy w kolejno�ci by� skromny biuletyn,
drukowany przy ulicy Ko�ciuszki na odwrotnej, czystej stronie papeterii niemieckiej poczty
polowej i zawiera� kr�tkie wiadomo�ci z nas�uchu radiowego, g��wnie frontowe. Potem � pojawi�y
si� pierwsze egzemplarze prawdziwego dziennika. By�a nim bydgoska �Ziemia Pomorska�.
Nie mog�em jeszcze wiedzie�, �e po�wi�c� prasie kilka dziesi�tk�w lat �ycia, ale jako�
bezwiednie ci�gn�o mnie do tych zadrukowanych p�acht � na razie jako czytelnika. Do dzi�
pozosta� mi nabyty w owym czasie zwyczaj zaczynania lektury gazet od strony sportowej. Ach,
i jeszcze to: kr�tko po wyzwoleniu uruchomiono przy ulicy D�browskiego co� w rodzaju czytelni
prasy � zwalnia�a od nabywania gazet i stwarza�a mo�liwo�� zagl�dania do kilku lub nawet
do kilkunastu. Jedynie �Przekr�j� kupowa�o si� regularnie dla domu: tygodnik schlebia�
nam wszystkim, m�odym i starszym, udaj�c, �e ju� jest po wszystkim, �e jest dobrze, �e o niedawnej
wojnie i okupacji mo�na ju� tylko czyta�...
Oto � badanie pozosta�o�ci dawnej firmy Jan Struczy�ski. Nieruchomo�ci przy ulicy Kr�tkiej
(numery 4 i 5) ocala�y. Gorzej by�o w hurtowni przy ulicy Ko�ciuszki: biurowiec z przedwojennym
mieszkaniem dziadk�w i magazynem towar�w tak zwanych kolonialnych w ruinie,
magazyny po prawej stronie d�ugiego dziedzi�ca zwalone, z palarni kawy nie pozosta� �lad.
Gruzy, �lady ognia. Ocala�a jedynie lewa strona placu, najstarsze i zdawa� si� mog�o najbardziej
kruche zabudowania magazyn�w. By�y puste, rozszabrowane. Pozosta�o jedynie to, czego
nikt nie chcia�: niezliczone opakowania zast�pczej niemieckiej herbaty ze sk�rek jab�ek. W
magazynie na Kr�tkiej by�y du�e zapasy soli; mia� to by� wkr�tce pierwszy artyku� handlowy,
oferowany przez mam� po otwarciu sklepu. Z historycznej kamienicy Forstera (lecz nie gauleitera,
a dawnego, XVIII�wiecznego Forstera, dziada i ojca s�awnego podr�nika Jerzego Asama
oraz m.in. profesora uniwersytety wile�skiego), znajduj�cej si� przy rynku, taszczyli�my
zachowane tam znaczne ilo�ci talku w okr�g�ych tekturowych pude�kach, kt�re w sam raz
nadawa�y si� do imitowania bitew, gdy� rozbite o mur wybucha�y wielk� chmur� bia�ego py�u:
jak wida�, pomimo �wie�o przebytej prawdziwej wojny ch�opi�ce zabawy wojenne jako� nie
zanik�y...
Nie mieli�my oczywi�cie poj�cia, co dzieje si� w siedzibach filii hurtowni w Ko�cierzynie i
W�oc�awku...
Jeste�my zatem � mama, brat i ja � jedynymi na razie przedstawicielami klanu Struczy�skich
w mie�cie. Dziadkowie, wuj Franek z rodzin�, ciotka Wanda z dzie�mi, ciotka Kasia ze
swym Heniem, wuj Roman z Witkiem i Olkiem � wszyscy tu�aj� si� jeszcze nie wiadomo
gdzie. To znaczy � mniej wi�cej wiedzieli�my gdzie, niepewny by� tylko dzie� ich powrotu do
gniazda. Jednak mama nie chcia�a czeka� z za�o�onymi r�kami: postanowi�a najszybciej jak to
b�dzie mo�liwe uruchomi� firm�...
Firma. Tutaj miejsce i czas na kilka informacji o tym zjawisku, kt�re zdeterminowa�o moje
wczesne lata � o firmie Jan Struczy�ski, i troch� o pocz�tkach rodziny.
Dziadek Jan Struczy�ski by� wnukiem powsta�ca listopadowego Marcina Strusi�skiego
(herbu Szeliga), kt�ry z oddzia�em kapitana, a mo�e majora lub pu�kownika Kosko przekroczy�
po kl�sce powstania listopadowego granic� i da� si� internowa� w kr�lestwie Prus. Wielu jego
towarzyszy pow�drowa�o dalej na zach�d, do Belgii i Francji, on jednak osiad� na granicy Ko-
17
ciewia i Kaszub. Mia� siedemna�cie lat i by� go�y jak �wi�ty turecki. Z pewno�ci� �y� z pracy
w�asnych r�k. Z kim si� o�eni�? Nie interesowa�em si� tymi sprawami za �ycia dziadk�w, dzi�
tego �a�uj� (obi�o mi si� o uszy imi� i nazwisko Matylda Linkowska lub Likowska, ale pewno�ci
nie mam). W 1849 roku urodzi� im si� syn Augustyn Leon, m�j pradziadek. Pojawia si� te�
nazwa wsi � nomen omen! � G�odowo w parafii Sob�cz na skraju Kaszub.
Augustyn Leon, ju� poddany pruski, bi� si� dzielnie w kampanii francuskiej 1870�1871 roku
i mia� z tego tyle, �e w urz�dowych papierach pojawi�a si� partyku�a von: czyli pojawi� si� von
Strutschinsky, co by�o pisowni� nazwiska ju� zniekszta�con� przez biurokracj� prusk�. I tak
zosta�o: Struczy�ski. Augustyn Leon o�eni� si� po powrocie z Francji i w dosy� szybkim tempie
dorobi� siedmiorga dzieci, w tym mego dziadka Jana, urodzonego w G�odowie w 1874 roku.
Z jego licznego rodze�stwa najbardziej kocha�em ciotk�babk� Jasi�sk� a najmniej ciotk�
babk� Ry�ow�; sympatyczny by� te� brat dziadka J�zef, a oboj�tna ciotka�babka Or�owska.
Augustynowi Leonowi nie wiod�o si� zbyt dobrze skoro na prze�omie 80�tych i 90�tych lat
XIX wieku uda� si� z ca�� sw� rodzin� na emigracj� zarobkow� do Ameryki. Wszelako recepta
na sukces nie zadzia�a�a: po trzech lub czterech latach wr�ci� jak niepyszny na Pomorze, biedniejszy
ni� przed wyjazdem i ubo�szy o jednego syna, kt�ry w drodze powrotnej zatrzyma� si�
w Westfalii i tam pozosta� w�r�d g�rnik�w.
Czas wyzna�, �e r�d Struczy�skich w m�skiej linii na og� nie nadawa� si� do osi�gania
sukces�w materialnych. Byli to m�czy�ni lekkomy�lni, rozrzutni, hojni je�li akurat byli przy
pieni�dzu, w rezultacie niczego si� nie dorobili. Owszem, byli idealistami. M�j dziadek Jan
mia� pi�kne wyniki jako dzia�acz spo�eczny i patriota. W 1907 roku, ku zaskoczeniu w�adz pruskich,
Polacy z Janem Struczy�skim na czele wygrali wybory do zdominowanej dot�d przez
Niemc�w rady parafialnej u �w. Krzy�a w Tczewie, a w 1919 roku tak zaanga�owali si� w zabiegach
o przy��czenie Pomorza do Polski, tak wsp�dzia�ali z liderami Czy�ewskim w Gda�sku
i Abrahamem w Gdyni (Gdynia by�a wtedy ma�� wiosk� ze s�awn� knajp� �Pod d�bem�),
�e w�adze pruskie posadzi�y dziadka na do�� d�ugiej �awie oskar�onych pod zarzutem zdrady
stanu. I pewnie by�oby dosz�o do skazania, gdyby nie wej�cie do Tczewa oddzia��w genera�a
Hallera w styczniu 1920 roku.
Ach, jaka to by�a feta! Jednym z pierwszych posuni�� po przy��czeniu miasta do Polski by�o
obalenie pomnika cesarza Wilhelma I, usytuowanego na placu przed starostwem. Pan Izydorek,
emerytowany nauczyciel matematyki, przypomnia� mi, �e do realizacji owego zbo�nego dzie�a
�zaprz�ono konie pa�skiego dziadka Struczy�skiego� � statu� obwi�zano �a�cuchami, podci�te
batem konie szarpn�y i figura run�a z coko�u...
Szcz�liwym losem Jana, mego dziadka, okaza�a si� jego �ona Marta, kobieta prosta, krzepka,
pracowita i ogromnie ambitna. Po�lubi� j� w 1897 roku, po powrocie ze Stan�w Zjednoczonych
i odbyciu s�u�by wojskowej. Nazywa�a si� Kiwacz/Kiewatsch, by�a wiejsk� sierot� z
Mie�cina pod Mi�ob�dzem, i wszystkie swe si�y � a by�y niespo�yte � skierowa�a na pokonanie
przekle�stwa biedy, i to sposobem najprostszym � przez har�wk� i sk�adanie grosza do grosza.
Dziadek by� wtedy robotnikiem w tartaku nad Wis�� w Tczewie, ona za� przyj�a dozorcostwo
w kamienicach b�d�cych w�asno�ci� jej krewnych, Kowalkowskich. Wydziela�a m�owi
dni�wk� na tyto� do �ucia (nabywa�o si� go w laskach), na tabak� do niuchania i na kufel piwa,
reszt� odk�ada�a do po�czochy, a mo�e i do banku. W�r�d tego rodzi�a dzieci, wszystkie moje
ciotki i wuj�w: Franciszka w 1898 roku, Augustyna w 1900, Mart� w 1907 i Wand� w 1911.
Matka moja, Joanna, urodzi�a si� dok�adnie w �rodku, w 1905 roku. By�y jeszcze dwie dziewczynki,
te jednak zmar�y w wieku niemowl�cym.
18
W 1911 roku babcia osi�gn�a pierwszy sukces: mia�a ju� tyle w po�czosze, �e mog�a zako�czy�
wys�ugiwanie si� bogatym kuzynom Kowalkowskim i za�o�y� przy ulicy D�browskiego
w Tczewie niewielki sklep pod firm� �Johann Struczynski�. Szyld by� dwuj�zyczny, a
podej�cie do klient�w elastyczne: okoliczni wie�niacy, je�li nie dysponowali akurat got�wk�,
mogli nabywa� potrzebne produkty r�wnie� na drodze wymiany, w zamian za cukier, s�l, naft�,
dostarczaj�c zbo�e, ziemniaki i in. Dumny i zabawny by� napis na szyldzie: �Spezial�Umtauschgesch�ft�.
Babcia, maj�ca doskona�e kontakty z okoliczn� ludno�ci� wiejsk�, sama stan�a
za lad�, zaprz�g�a do pracy syna Franka, potem drugiego syna, potem najstarsz� c�rk�,
czyli moj� mam�. Dziadek, formalny w�a�ciciel sklepu, rzuci� prac� w tartaku, udziela� si� w
sklepie i w radzie parafialnej, dzia�a� w radzie Banku Ludowego. By� ju� bowiem k i m �. Szuka�
dla siebie szyldu politycznego i znalaz� go w endecji Romana Dmowskiego, bardzo popieranej
przez polski kler, a dziadek by� oczywi�cie wiernym synem Ko�cio�a.
W 1914 roku cesarz Wilhelm II powo�a� dziadka ponownie pod bro�. Mia� ju� 40 lat, tote�
skierowano go pocz�tkowo do s�u�by wartowniczej � gdzie� na �rodkowym Pomorzu pilnowa�
wzi�tych do niewoli Rosjan i bardzo ich polubi�, a w 1945 roku ogromnie si� dziwi�, �e nowi
Rosjanie okazali si� tak inni od tamtych, pogodnych i roz�piewanych je�c�w z armii carskiej.
W 1916 lub 1917 roku trafi� dziadek na front francuski, �ladem swego ojca Augustyna Leona,
uczestnika kampanii 1870�1871 roku. W tym samym roku, pomimo kalectwa (Franek utyka�),
zmobilizowano jego starszego syna. Szkolono go w Malborku, dok�d mama je�dzi�a do brata z
wa��wk�, po czym pos�ano r�wnie� do Francji. Obaj, ojciec i syn, walczyli na tym samym
froncie, jednak nie spotkali si� w okopach. Dziadek operowa� pod Saint Quentin nad Somm�, a
dowiedzia�em si� o tym zupe�nie przypadkowo � po powrocie z kina, kiedy opowiedzia�em mu
tre�� obejrzanego ameryka�skiego filmu �Ucieczka z Saint Quentin�.
� Ale� ja tam si� bi�em! � wykrzykn�� dziadek; musia�em mu t�umaczy�, �e chodzi o ameryka�sk�
miejscowo�� o podobnej nazwie, ws�awion� wielkim wi�zieniem. Z pewno�ci� by� to
rok 1946 lub 1947, p�niej bowiem filmy ameryka�skie znik�y na d�u�szy czas z naszych ekran�w.
Podczas wojny 1914�1918 babka sama prowadzi�a sklep, wspierana przez dzieci. Po powo�aniu
do wojska Franka do pomocy pozostali Augustyn i moja 12�letnia wtedy mama. Z jej
opowie�ci wiem, �e w�a�ciwie nie mia�a dzieci�stwa. Po powrocie ze szko�y (Altst�dtische
M�dchenschule) albo stawa�a za lad�, albo dogl�da�a w domu m�odszych si�str, Wandy i Marty.
Babcia mia�a ju� wtedy konia, w�z i wo�nic�, a stajni� wynajmowa�a na podw�rzu nieodleg�ej
posesji Weiland�w. Podobno romansowa�a ze swym wo�nic�, tak to w ka�dym razie widzieli
pradziadkowie i donosili synowi na froncie o z�ym zachowaniu �ony. Babka, to zrozumia�e,
nie darzy�a ich mi�o�ci�, a kiedy dowiedzia�a si� o s�anych na front donosach, te�ciowa
straci�a prawo wst�pu do jej domu. Nie wierz� w romanse babci Marty. By�a bardzo wierz�ca i
ogromnie serio traktowa�a przykazania religii, tote� nie wyobra�am sobie spowiedzi, w kt�rej
zmuszona by�aby wyzna� przedstawicielowi Pana Boga na ziemi, �e z�ama�a z�o�one przed o�tarzem
�luby. Nie, to niemo�liwe! Prawda by�a taka, �e j�dzowata te�ciowa nie znosi�a synowej;
pradziadkowie sami byli goli jak �wi�ci tureccy, ale zadzierali nosa i nie mogli wybaczy�
synowi, �e o�eni� si� z jak�� tam biedn� sierot� z Mie�cina.
W 1918 roku babka zanotowa�a drugie zwyci�stwo. Kiedy losy wojny zacz�y si� przechyla�,
a perspektywy Rzeszy rysowa�y si� bardzo niejasno, tczewskich Niemc�w (a tak�e zniemczonych
tczewskich �yd�w) ogarnia� zacz�� niepok�j, i to tym wi�kszy, �e r�wnolegle r�s� w
si�� narodowy ruch polski. Tak czy owak � Niemcy przenosili si� w g��b Rzeszy, na rynku nieruchomo�ci
gwa�townie wzros�a poda� i opad�y ceny, a babka wykorzysta�a koniunktur� wzo-
19
rowo. Zreszt� dysponowa�a mocn� walut�: przez ca�e swe �ycie gromadzi�a marki w z�ocie (co
by�o zakazane!), mia�a wi�c czym przebija�. Kiedy dziadek powr�ci� z frontu okaza�o si�, �e
jest w�a�cicielem kilku kamienic i plac�w w mie�cie, a w eleganckiej (w�wczas) kamienicy
numer 5 przy ulicy Kr�tkiej instalowano ju� nowy, du�y sklep, w niczym nie przypominaj�cy
pierwszego skromnego sklepiku przy D�browskiego.
W sklepie i w administracji dom�w po�ytek z dziadka by� raczej niewielki: bez reszty poch�on�a
do polityka. By� gor�cy rok 1919, w Wersalu wa�y�y si� granice powojennej Europy,
a poza zaborem pruskim istnia�a ju� niepodleg�a Polska. Siedemnastoletni syn Augustyn wymkn��
si� chy�kiem za granic� zaboru i poszed� do polskiej armii, sam dziadek za� sta� si� bojownikiem
polskiej sprawy w mie�cie. Moja czternastoletnia wtedy mama zyska�a nowe zaj�cie:
pe�ni�a funkcj� kuriera posy�ana z papierami (lub po papiery) do J�zefa Czy�ewskiego w
Gda�sku, b�d� do Antoniego Abrahama w Gdyni, czo�owych wtedy dzia�aczy pomorskich.
Nawi�za� te� dziadek kontakt ze Stanis�awem Sierakowskim z Waplewa, kt�ry o to samo zabiega�
na prawobrze�nym Powi�lu.
Babcia nie pochwala�a zatrudnie� m�a, zaj�ta budowaniem materialnej pozycji rodziny za
nic mia�a takie abstrakty jak polityka, patriotyzm, czy nawet Polska. Gorzej: piekli�a si� kiedy
dziadek chy�kiem wyci�ga� z firmy pieni�dze na finansowanie jakich� tam dzia�a� patriotycznych
b�d�, p�niej, na wspieranie akcji plebiscytowej na Powi�lu. Konflikty w rodzinie by�y
ostre, mama, wtedy jeszcze nastolatka, dobrze je zapami�ta�a. My�l�, �e �w proces, wytoczony
przez Rzesz� dzia�aczom polskim na Kociewiu i odbywaj�cy si� przed s�dem w Tczewie na
prze�omie lat 1919�1920, traktowany by� przez babk� jako przejaw s�usznego gniewu Bo�ego
� do tego stopnia nie pochwala�a zatrudnie� m�a. Niemniej � dostarcza�a mu paczki do celi.
Kiedy na Pomorzu nasta�a ju� Polska dziadek nie zmieni� zainteresowa�: wy�ywa� si� w
dzia�alno�ci politycznej i spo�ecznej, przewodniczy� radzie parafialnej u �w. Krzy�a, zasiada�
w radzie nadzorczej Banku Ludowego, gard�owa� na zebraniach endecji, a jednocze�nie ca�y
czas uwa�a� si� za �wietnego i do�wiadczonego kupca i jako taki mia� w�asn� �wit� nierob�w�
klakier�w, kt�rym hojnie po�ycza� pieni�dze i stawia� pa�skim gestem kolejki. S�awna w rodzinie
by�a jego wielka transakcja w okresie gigantycznej inflacji: nic �onie nie m�wi�c nader korzystnie
sprzeda� du�� kamienic� przy ulicy Kopernika, i bardzo si� zdziwi�, gdy za uzyskane
miliardy polskich marek nazajutrz mo�na by� naby� (ewentualnie) kosz jab�ek! Tote� firma
dojrza�a po pewnym czasie do zamachu stanu; je�eli mia�a istnie� i rozwija� si� dziadek musia�
straci� koron�, potrzebny by� nowy szef.
Dziadkowi pozostawiono honory, faktyczne kierownictwo obj�� w porozumieniu z babci�
starszy syn Franciszek � wyp�aca� rodzinie pensje i doprowadzi� firm� �Jan Struczy�ski� do
rozkwitu, przerwanego dopiero przez wybuch wojny w 1939 roku. Przy ulicy Ko�ciuszki powsta�a
wielka hurtownia towar�w kolonialnych z palarni� kawy oraz wielkim sk�adem opa�u,
filialne hurtownie zainstalowano w Ko�cierzynie i W�oc�awku, mniejsz� w �wieciu nad Wis��
(okaza�a si� nierentowna), wreszcie sklep w Grudzi�dzu. Transport by� w po�owie lat 1930�
tych w du�ej mierze zmotoryzowany (zapami�ta�em nazwiska trzech � jak to wtedy si� m�wi�o
� szofer�w ci�ar�wek, kt�rzy ogromnie mi imponowali: pan�w Szczuki, Kuchty i
Talarskiego), na letnie weekendy je�dzi�o si� niekiedy fiatem 508 nad jezioro w Szarlocie pod
Ko�cierzyn