4092

Szczegóły
Tytuł 4092
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4092 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4092 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4092 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Akira Yoshimura ZAG�ADA (t�um Anna Zieli�ska-Eliott) Tytu� orygina�u HASEN 2000 I Nad morzem przesuwa�y si� zniszczone trzcinowe kapelusze. Wzd�u� dalekiego brzegu ci�gn�a si� rafa. Fale rozbija�y si� o brzeg, bryzga�a piana i zbli�a�y si� nast�pne. Tam, gdzie sta� Isaku, woda te� si� lekko unosi�a, uderza�a o ska�y i cofa�a. Pada� do�� g�sty deszcz i powierzchnia morza pokry�a si� bia�� mgie�k�. Przez dziury w kapeluszu Isaku sp�ywa� deszcz zmieszany z wod� pryskaj�c� od fal. Na odgrodzonym od morza raf� brzegu ci�gn�� si� w�ziutki pasek pla�y i tam te� porusza�y si� kapelusze. Ludzie zbierali kawa�ki drewna wyrzucone przez morze na brzeg. Isaku poczeka�, a� cofn� si� fale, wszed� do wody i chwyci� kawa�ek deski, kt�ra utkwi�a mi�dzy ska�ami. Musia�a pochodzi� z rozbitego statku, bo by�a lekko wygi�ta i mia�a otwory jakby po gwo�dziach. Wyci�gni�cie jej przekracza�o si�y dziewi�cioletniego ch�opca, ale gdy zapar� si� nogami o ska�� i poci�gn��, drewno wysun�o si� troch� spomi�dzy ska�. Na widok nadci�gaj�cej fali z grzyw� piany, Isaku pospieszy� do brzegu. Za sob� us�ysza� huk rozbijaj�cej si� fali i krople wody g�o�no uderzy�y o jego kapelusz. Gdy fala zacz�a si� cofa�, wszed� do spienionej wody i zn�w pochwyci� swoj� zdobycz. Powtarza� t� czynno��, a� kawa� drewna zbli�y� si� po trochu ku niemu i wkr�tce du�a fala wyrzuci�a go na brzeg. Uchwyci� desk�, nie chc�c, by znowu porwa�y j� fale. Wyci�gn�� j� na brzeg i wsadziwszy palce w otwory po gwo�dziach, powl�k� w kierunku wiejskiej drogi. Ludzie z wi�zkami wy�owionego drewna na plecach wracali w deszczu z pla�y, wspinaj�c si� ku drodze. Deska Isaku by�a znacznie wi�ksza ni� kawa�ki znalezione przez innych wie�niak�w i wydawa�a si� twardsza. Gdyby j� wzi�� do domu, znakomicie nada�aby si� na podpa�k�, a� �al by�o zu�y� j� do spalenia zw�ok. Gdy Isaku wyszed� na drog�, z chaty zmar�ego wy�oni�a si� kobieta w trzcinowym kapeluszu i pomog�a mu ci�gn�� desk�. Isaku otworzy� drzwi chaty i razem z kobiet� wci�gn�li desk� do �rodka. W sieni le�a�a bez�adna sterta drewna i deska zosta�a umieszczona obok. Isaku rozwi�za� sznurki kapelusza, usiad� na stercie i spojrza� w g��b domu. Zmar�y by� pi��dziesi�ciokilkuletnim m�czyzn� imieniem Kinzo. Jego nago�� os�ania�a jedynie niewielka przepaska na biodrach. Gdy z�o�ony chorob� straci� apetyt, przez kilka dni rodzina poi�a go jedynie wod�. �adna rodzina nie karmi�a umieraj�cych. Zmar�ych wk�adano do trumny na siedz�co. Zanim zesztywnieli po �mierci, zginano im kolana i obwi�zywano ciasno szorstkim sznurem, tak �e siedzieli, oparci plecami o s�upek pogrzebowy. Ko�ci zmar�ego prze�witywa�y przez sk�r� i tylko brzuch by� dziwnie wypuk�y i zdawa� si� napi�ty. Nad cienkim ogonkiem siwych w�os�w skrzy�owano konopne pa�dzierze, kt�re mia�y odp�dza� demony. G�owa by�a lekko pochylona do przodu. Matka Isaku wyciera�a stoj�c� na pod�odze trumn�. W du�ym garnku nad paleniskiem gotowa�a si� zupa przyniesiona przez kogo� ze wsi. Jej zapach dochodzi� a� do sieni. Deszcz najwyra�niej si� wzm�g�. Szum fal przycich�, bo dom spowi� szmer ulewy. Isaku wpatrywa� si� w r�k� kobiety mieszaj�cej �y�k� w garnku. Nast�pnego dnia deszcz usta� i ukaza�o si� czyste, prawdziwe jesienne niebo. Z dom�w powychodzili ludzie i zebrali si� w domu zmar�ego. Wiejskie staruszki recytowa�y cichymi g�osami buddyjskie sutry. Isaku wyszed� z domu Kinzo, d�wigaj�c na plecach wi�zk� szczap z owej �erdzi, kt�r� por�ba� przy pomocy m�czyzn. Niekt�rzy nie�li wielkie wi�zki suchych ga��zi. Isaku ruszy� za m�czyznami w�sk� drog� wiod�c� przez g�ry ku prze��czy. Nad wsi� pochyla�y si� ci�ko poszarpane g�ry, z kt�rych gdzieniegdzie wystawa�y ska�y. Wie� licz�ca zaledwie siedemna�cie dom�w wygl�da�a, jakby uczepi�a si� w�skiego wybrze�a, nie chc�c spa�� do morza. Mo�e, dlatego, �e ci�gle smaga� je s�ony morski wiatr, �ciany drewnianych dom�w wy gl�da�y jak popr�szone m�k�. Na strzechach po�o�ono g�sto masywne kamienie, by wiatr nie porwa� dachu. One tak�e zbiela�y. Na �agodnych zboczach wok� dom�w rozpo�ciera�y si� tarasowe pola. Mimo nawo�enia, pe�na kamieni ziemia nie by�a �yzna i rodzi�a marne plony. Ze zb� ros�y tu tylko trzy odmiany prosa. Id�c �ladem m�czyzn, Isaku zszed� z g�rskiej drogi i zag��bi� si� w las. Le�ne poszycie nasi�k�o deszczem i gdzieniegdzie pojawi�y si� ka�u�e. �lizgaj�c si� raz po raz, szed� za innymi. Wkr�tce sko�czy�y si� drzewa i w�drowcy znale�li si� na polanie, na kt�rej sta� rz�d niewielkich nagrobk�w i zniszczonych tabliczek. W rogu znajdowa�o si� krematorium z trzech stron otoczone kamieniami. M�czy�ni podeszli tam. Zrzucili z plec�w wi�zki drewna i suchych ga��zi. Wszyscy przysiedli na pobliskich kamieniach. Morski wiatr przyjemnie osusza� spocone czo�o i szyj� Isaku. Spojrza� w d� ku wsi. W�ski i d�ugi kondukt pogrzebowy oddali� si� od domu Kinzo i pod��a� drog� przez wie� wzd�u� morza. Na czele powiewa� d�ugi pas bia�ego p��tna przymocowany do bambusowej tyczki, za nim trumna niesiona na drewnianych belkach. Na ko�cu konduktu wida� by�o dzieci. - Nie chc� umiera� tak jak on, by by�o mniej g�b do �ywienia - powiedzia� szeptem jeden z m�czyzn. Kinzo po�lizgn�� si� na ska�ach, poluj�c na o�miornice. Pot�uk� sobie dotkliwie bok i musia� si� po�o�y� do ��ka. Nie mog�c si� podnie��, sta� si� ci�arem dla rodziny, kt�ra musia�a go karmi�, cho� na siebie nie pracowa�. We wsi maj�cej ograniczon� ilo�� po�ywienia, �mier� chorego oznacza mniej g�b do �ywienia. Z pocz�tku rodzina i wie� pogr��aj� si� w smutku, ale poniewa� wie�niacy wierz� w w�dr�wk� dusz, szybko godz� si� z losem. �ycie jest darem bog�w. Po �mierci dusza znika za morzami, lecz po pewnym czasie powraca do wsi i zamieszkawszy w �onie kobiety, odradza si� jako noworodek. �mier� jest, wi�c okresem g��bokiego odpoczynku przed powt�rnym narodzeniem i uwa�a si�, �e zbyt d�ugi smutek po zmar�ych zak��ci�by ich spok�j. Nagrobki i tabliczki s� zwr�cone ku morzu, by wyrazi� �yczenie o powr�t dusz do wioski. Na g�rskiej �cie�ce kondukt zwolni�. Isaku przygl�da� si� orszakowi i my�la� o swoim ojcu. Wiosn� ojciec sprzeda� si� przez po�rednika na trzy lata do niewolniczej pracy na po�udniowym kra�cu wyspy, w porcie, gdzie by�o du�o statk�w przyp�ywaj�cych i odp�ywaj�cych na zach�d. Ojciec sam tego chcia�. Prawdopodobnie pracowa� jako pomocnik na statkach. Isaku mia� m�odszego brata i siostr�, ale ojciec chyba postanowi� sprzeda� si� w niewol�, gdy pod koniec zesz�ego roku urodzi�a si� jeszcze jedna dziewczynka. Isaku s�ysza�, �e w innych wsiach panuje zwyczaj zabijania noworodk�w, lecz w jego wsi tego nie robiono. Zaj�cie kobiety w ci��� oznacza�o, �e do wsi powr�ci�a dusza zmar�ego, i nie do pomy�lenia by�o wys�anie na �mier� noworodka, cho�by jego rodzina mia�a g�odowa�. Isaku nieraz widzia�, jak w nocy w p�mroku cia�o ojca porusza�o si� rytmicznie nad matk�, a jej rozchylone nogi to si� zgina�y, to nagle prostowa�y. Wiedzia�, �e rodzice nak�aniaj� dusze przodk�w do powrotu, ale rozumia� te�, �e po urodzeniu dziecka bieda jeszcze si� pog��bi. Od po�udnia wie� zamyka�y ska�y przyl�dka wychodz�cego daleko w morze, a do s�siednich wsi mo�na si� by�o dosta� jedynie w�sk� drog� wiod�c� na p�noc przez prze��cz. Sz�o si� strom� dr�k� wzd�u� ska� przez dwie g��bokie doliny, potem przez strome zbocza pokryte lasem pe�nym zaro�li, a� w ko�cu dociera�o si� do prze��czy. Takie usytuowanie izolowa�o wie�. Wie�niacy chodzili tamt� drog�, nios�c po��w do innych wsi, i wymieniali go na �ywno��, kt�r� przynosili z powrotem. Jednak nie wystarcza�o jej, by nape�ni� puste �o��dki ich rodzin i zaspokoi� g��d. Naj�atwiejszym sposobem uratowania rodziny przed g�odem by�o sprzedanie jej cz�onk�w w niewol�. W s�siedniej wsi, po drugiej stronie prze��czy, mieszka� handlarz sol�, kt�ry dzia�a� jako po�rednik. P�aci� okr�g�� sum� za sprzedan� osob�. Za te pieni�dze rodzina mog�a kupi� zbo�e i przynie�� je do domu. Sprzedawano g��wnie c�rki, ale sprzedawali si� tak�e ojcowie rodzin. Czternastoletnia dziewczyna imieniem Tatsu, kt�ra razem z ojcem Isaku opu�ci�a wie�, zosta�a sprzedana w dziesi�cioletni� niewol� za sze��dziesi�t monme [monme - oko�o 3,75 g, najmniejsza jednostka wagi stosowana w Japonii w okresie Edo (1603-1868) (Przyp. t�um.) srebra, lecz ojciec Isaku dosta� tyle samo za trzy lata, co uwa�ano za wyj�tkowo korzystne warunki. Powodem by�o zapewne to, �e ojciec wyr�nia� si� we wsi krzepk� budow� cia�a i zna� si� te� na sterowaniu statkami. - Wr�c� za trzy lata. Nie daj dzieciom umrze� z g�odu. - Stoj�c w drzwiach domu po�rednika, ojciec patrzy� przenikliwie na matk� i Isaku. Za cz�� srebra matka kupi�a zbo�e. Razem z Isaku zarzucili je na plecy i ruszyli g�rsk� drog� w stron� wsi. Ch�opiec czu� respekt dla ojca, za kt�rego zap�acono tak du�o srebra, i pomy�la�, �e sam te� chcia�by by� taki silny. Ka�dy z m�czyzn, odpoczywaj�cych teraz na cmentarzu, sprzeda� w niewol� syna lub c�rk�. Chuderlawy cz�owiek siedz�cy obok Isaku zesz�ej jesieni sprzeda� na pi�� lat w�asn� �on�. Z ojc�w rodzin we wsi pozostali tylko ci, kt�rzy przynie�li na cmentarz drewno i chrust, oraz czterech ludzi nios�cych trumn�. M�czy�ni, widz�c, �e czo�o konduktu wchodzi pomi�dzy drzewa, powoli si� podnie�li. Wyg�adzili popi� pozosta�y w krematorium i oczy�cili z ziemi i popio�u otwory wentylacyjne w kamiennych �cianach. Rozwi�zali sznury przytrzymuj�ce chrust, przenie�li go do krematorium i u�o�yli w stos. Odezwa� si� gong, po�r�d drzew zbli�a� si� kondukt. Matka Isaku nios�a pod pach� tyczk� z pasem bia�ego p��tna. Gdy wysz�a z lasu, podnios�a j� wysoko. Za starcem uderzaj�cym w gong sz�y kobiety recytuj�ce sutry, za nimi pojawi�a si� rozko�ysana trumna. Matka wbi�a tyczk� w ziemi�, trumn� z�o�ono obok krematorium. Ludzie, kt�rzy przynie�li trumn�, posiadali woko�o i rozchyliwszy ubrania na piersiach, ocierali pot. M�czy�ni, czyni�cy przygotowania do spalenia zw�ok, odwi�zali od trumny �erdzie, podnie�li j� i u�o�yli na stosie chrustu. Isaku zgodnie z ich wskaz�wkami powtyka� w chrust szczapy drewna. Na to rzucono zapalony konopny badyl i stos zaj�� si� ogniem. Ludzie wstali i okr��yli kamienne ogrodzenie. Ponownie uderzono w gong i zacz�a si� recytacja sutr. Ogie� przybra� na sile i trumn� ogarn�y p�omienie. Dr�a�y na morskim wietrze, wydaj�c odg�osy przypominaj�ce �opot flagi. Za ka�dym razem, gdy trzaska�a p�kaj�ca ga��zka, od ognia lecia�y iskry. Isaku wraz z m�czyznami zmoczyli w pobliskim potoku s�omiane maty i rzucili je na p�omienie. M�wi si�, �e cia�o zmar�ego lepiej si� spala, je�li przydusi si� p�omienie. Trumna nadpali�a si� i rozlecia�a, a wielobarwne ogniki zacz�y poch�ania� widoczne teraz zw�oki. Ju� si� zdawa�o, �e cia�o spowija o�lepiaj�co ��ty ogie�, gdy nagle stawa� si� zielony. Do�o�ono drewna do ognia i znowu rzucono na wierzch mokre s�omiane maty. Cia�o zmar�ego skurczy�o si�, a ludzie podzielili si� pieczonymi kluskami z prosa. Isaku porusza� ustami, wpatruj�c si� w p�omienie. M�czy�ni mocno d�gali dr�gami sczernia�e zw�oki, nad kt�rymi unios�y si� r�nokolorowe p�omyczki. Powt�rzyli to kilka razy, ogie� przygas� i zw�oki nabra�y czerwonego koloru �arz�cych si� w�gielk�w. S�o�ce zacz�o si� chyli� ku zachodowi. Pod drzewami na skraju lasu rozpi�to s�omian� mat� na kszta�t daszku. Rodzina zmar�ego mia�a tam czuwa� przez noc i rano zebra� prochy. Mieszka�cy wsi pomodlili si� i odeszli. Isaku schodzi� dr�k� po�r�d drzew �ladem swojej postawnej matki. Zbi�a go ju� mn�stwo razy, a �e by�a niezwykle silna, par� razy straci� nawet na kr�tki czas s�uch. Bi�a go z r�nych powod�w, ale najcz�ciej kara�a za lenistwo. - Popatrz na ryby. Ryby ci�gle si� ruszaj� - zwyk�a m�wi� srogim g�osem. Matka zdawa�a mu si� przera�aj�ca, ale jednocze�nie my�la� z ulg�, �e tej bezlito�nie bij�cej matce mo�e ca�kowicie zaufa�. Wyszli spomi�dzy drzew na g�rsk� �cie�k�. Okolica sk�pana by�a w promieniach zachodz�cego s�o�ca, morze tak�e l�ni�o. Nad niewielkim cyplem kr��y�o kilka kruk�w. Matka schodzi�a drog�, rozmawiaj�c ze starymi kobietami. Isaku by� dumny, bo po raz pierwszy zosta� do��czony do grupy m�czyzn nios�cych do krematorium drewno na pogrzeb. Znaczy�o to, �e zosta� potraktowany jak doros�y i by� mo�e nied�ugo b�dzie m�g� nie�� trumn� z innymi m�czyznami. Isaku by� jednak mniejszy ni� inni ch�opcy w jego wieku, by� te� chudy. Okres niewoli ojca mia� si� sko�czy� za dwa i p� roku i wtedy ojciec powr�ci do wsi. A Isaku zapewne, jak inni kilkunastoletni ch�opcy i dziewcz�ta ze wsi, zostanie sprzedany w niewol�, udaj�c ze jest o kilka lat starszy. Je�li b�dzie jeszcze wtedy ma�y, po�rednik odm�wi pomocy, a je�li nawet go we�mie, zap�aci bardzo ma�o srebra. Isaku z przyzwyczajenia szed� na czubkach palc�w, by wyda� si� wy�szym. Idce przodem kobiety zatrzyma�y si� i pod��aj�cy za nimi wie�niacy tak�e stan�li. Isaku poszed� za ich przyk�adem. Pomi�dzy niskimi g�rami ze stercz�cymi w g�r� nagimi ska�ami wida� by�o �a�cuch dalekich, spowitych zieleni� szczyt�w. - G�ry poczerwienia�y - powiedzia�a cicho, jakby szeptem, stoj�ca obok kobieta. Szczyty l�ni�y w zachodz�cym s�o�cu, a wok� najwy�szego z nich wida� by�o blad�, jakby sp�owia�� po farbowaniu purpur�. Przez dwa deszczowe dni g�ry spowija�a mg�a i nie by�o ich wida�. W tym czasie drzewa na zboczach zacz�y nabiera� koloru. Isaku wpatrywa� si� w wierzcho�ki g�r. Co roku czerwone li�cie pojawia�y si� najpierw na tamtym szczycie, stopniowo przenosi�y si� wzd�u� grani na inne, a potem schodzi�y coraz ni�ej, jak nabieraj�ca pr�dko�ci lawina, malowa�y purpur� zbocza i rozpo�ciera�y si� ku do�owi. Barwa zalewa�a g��boko wyrze�bione doliny, pokrywa�a ni�sze pasmo g�r, a p�niej rozci�ga�a si� na wzg�rza po�o�one zaraz za wsi�. Wtedy zazwyczaj dalekie szczyty zaczyna�y zdobi� barwy wyschni�tych li�ci. We wsi czu�o si� ju� jesie�. Gdy zakwit�y trawy i zawi�za�y si� na nich nasionka, do brzegu podp�ywa�y ma�e, jesienne o�miornice i zaczyna� si� okres ich po�owu. By�y wyj�tkowo smaczne, mo�na je by�o je�� na surowo lub gotowane. Dzieci rozcina�y je i wiesza�y do suszenia na sznurkach rozci�gni�tych pomi�dzy tyczkami. Po sezonie jesiennych o�miornic przychodzi�a pora czerwienienia li�ci i wie�niacy, patrz�c na pokrywaj�ce si� purpur� g�ry, snuli wielkie marzenia. Gdy zblad�a czerwie� i li�cie zaczyna�y opada�, morze stawa�o si� burzliwe. Po dw�ch dniach ciszy przez kilka dni nadp�ywa�y wielkie fale i piana z ich grzyw dolatywa�a a� do dom�w. Wzburzone morze czasami obdarza�o wie� nieoczekiwan� �ask�. By�o to co� niepor�wnanie bardziej obfitego ni� to, co dawa�o si� wydrze� z nieurodzajnych p�l i morza. I potem przez kilka lat nikt ze wsi nie musia� by� sprzedawany w niewol�. T� �ask� morze zsy�a�o bardzo rzadko, lecz ludzie �yli, modl�c si� o ni�. Czerwone li�cie wskazywa�y, �e zaczyna si� czas, w kt�rym laska mo�e nadej��. Wie�niacy ruszyli i w�� ludzi zacz�� pe�zn�� w d�. Szli ze wzrokiem utkwionym w dalekie szczyty. Isaku, schodz�c, wpatrywa� si�w morze. By� czas odp�ywu i na kra�cu cypla ostro wrzynaj�cego si� w morze wida� by�o ska�y. Tak�e przy lekko wygi�tej linii brzegu wzd�u� wsi gdzieniegdzie wygl�da�y z morza wierzcho�ki rafy otoczone spienion� wod�. Wzd�u� brzegu ci�gn�a si� w morzu zawi�a linia ska�, w�r�d kt�rych mieszka�y o�miornice i r�ne rodzaje skorupiak�w. Ska�y dawa�y te� schronienie i odpoczynek rybom. Ko�ysa�y si� tam glony, a do ska� przylega�a gruba warstwa wodorost�w. M�czy�ni wyp�ywali niewielkimi �odziami na ryby, a kobiety i dzieci, zagl�daj�c mi�dzy ska�y, zbiera�y wodorosty i skorupiaki. Dla wsi morze z rozci�gaj�c� si� mi�dzy ska�ami raf� by�o cennym �r�d�em ryb utrzymuj�cych j� przy �yciu, ale jednocze�nie miejscem dostarczaj�cym obfitego po�ywienia, pieni�dzy, ubra�, przedmiot�w zbytku i codziennego u�ytku. �aska nadchodzi�a oczywi�cie nieregularnie. Niekiedy pojawia�a si� przez dwa, trzy lata z rz�du, niekiedy za� morze nie zsy�a�o jej przez ponad dziesi�� lat. Ostatni raz nadesz�a sze�� lat temu na pocz�tku zimy, gdy Isaku mia� trzy lata. Jego wspomnienia z dzieci�stwa nieco si� zatar�y, ale w sercu wyry�o si� bardzo wyra�nie wra�enie z tego czasu. W domu by�o dziwnie weso�o, wszyscy wie�niacy, tak�e jego rodzice, mieli zar�owione policzki i szczerzyli z�by w u�miechu. Pami�ta, �e obawia� si� jako� tej dziwnej atmosfery i ci�gle p�aka�. Dwa lata temu dowiedzia� si�, jaka by�a przyczyna tego wrz�cego we wsi podniecenia. Tamtego roku te�, w porze czerwienienia li�ci, odbywa�a si� ceremonia, w kt�rej brali udzia� wszyscy wie�niacy. Isaku, nie wiedz�c, o co wszyscy si� modl�, spyta� swego r�wie�nika imieniem Sahei. - To ty nie wiesz?- Sahei spojrza� na niego oczami pe�nymi politowania. Isaku zawstydzi� si� i po powrocie do domu spyta� matk�. - To by� �askawy statek - odrzek�a matka. Isaku przechyli� g�ow�. - Patrz, tamta miseczka te� jest od �askawego statku - powiedzia�a ze zniecierpliwieniem i wskaza�a oczyma na p�k�. Isaku wpatrzy� si� miseczk�, jakby widzia� j� po raz pierwszy. W odr�nieniu od innych grubo ciosanych, wyd�ubywanych z drewna miseczek, by�a bardzo cienka i na ca�ej powierzchni tej samej grubo�ci. Chyba pomalowana, czerwona powierzchnia drewna l�ni�a jakim� blaskiem, wzd�u� brzegu ci�gn�y si� dwie z�ote linie. Nigdy nie by�a u�ywana, sta�a tylko na p�ce. Jedynie na Nowy Rok i �wi�to Zmar�ych wype�nia�o si� j� jedzeniem, kt�re sk�adano w ofierze za dusze przodk�w przed tabliczkami stoj�cymi na o�tarzyku. Matka nic wi�cej nie powiedzia�a. Isaku nie wiedzia�, jaki by� zwi�zek mi�dzy t� drewnian� miseczk� a wioskow� ceremoni�. To Sahei powiedzia� mu, u�miechaj�c si� pogardliwie, o �askawym statku, i wtedy dowiedzia� si�, jakie znaczenie ma miseczka. Sahei m�wi�, �e �askawe statki to takie, kt�re rozbi�y si� o rafy w morzu w pobli�u wsi. Zazwyczaj �askawe statki wy�adowane by�y jedzeniem, naczyniami, przedmiotami zbytku i tkaninami. Znacznie wzbogaca�y �ycie mieszka�c�w wsi. Poza tym, gdy rozbi�y si� o ska�y lub roztrzaska�y je fale, morze wyrzuca�o na brzeg drewno, z kt�rego by�y zrobione. Wykorzystywano to drewno do naprawy dom�w lub wyrobu mebli. Podczas ceremonii urz�dzanej we wsi przed nadej�ciem zimy modlono si�, by przep�ywaj�ce statki rozbi�y si� o raf�. - To nie wiesz te� o jaskini na Pla�y Kruk�w? - spyta� Sahei tonem doros�ego i zwr�ci� zaropia�e oczy ku po�udniowi, gdzie niewielki cypel wychodzi� w morze otoczony bia�ym py�em fal. Na ko�cu cypla ros�o kilka niskich sosenek i w tam tej okolicy cz�sto kr��y�y kruki. - O jaskini s�ysza�em. Chodzi o t�, do kt�rej wrzuca si� cia�a topielc�w wyrzuconych przez morze na brzeg - zaprotestowa� Isaku. - Nie tylko topielc�w wyrzuconych na brzeg. Wrzuca si� tam te� cia�a tych, kt�rzy byli na �askawym statku - za�mia� si� lekko Sahei. Isaku nie uchwyci� znaczenia s��w Saheiego, ale zrozumia� znaczenie tamtej ceremonii i symbolik� owej miseczki w domu. Zastanowi� si� jeszcze raz nad wspomnieniami z okresu, gdy mia� trzy lata. W ko�cu u�wiadomi� sobie, �e ojciec i matka radowali si� wtedy z innymi wie�niakami, dlatego, �e tam tego roku przyp�yn�� �askawy statek. Potem przypomnia� sobie te�, �e przez nast�pny rok czy dwa jada� potrawy, o kt�rych teraz nawet mu si� nie �ni�o, i widywa� niezwykle rzeczy. W dni �wi�teczne i gdy we wsi kto� zmar�, matka nabiera�a z garnka ry�u i przyrz�dza�a kleik. Zdarza�o si� te�, �e gdy mia� gor�czk�, matka ostro�nie przynosi�a s��j i nabieraj�c na palec czego� bia�ego, dawa�a mu poliza�. S�ysza� te�, �e ta przyprawiaj�ca o zawr�t g�owy s�odka rzecz by�a lekarstwem na wszystkie choroby, zwanym cukrem. Nie m�g� zapomnie� blasku �wiecy w �wi�to Zmar�ych. �wieca by�a szara, w kszta�cie w�skiej pa�ki. Kiedy zapalono knot na jej ko�cu, wydawa�a kr�tki syk. By�a zadziwiaj�co jasna i zdawa�o si�, �e od tego jarz�cego �wiat�a ciemnieje w oczach. Isaku nie m�g� si� nadziwi�, jak z takiego ma�ego patyka wydobywa si� takie silne �wiat�o. Do tego w odr�nieniu od pochodni i lampek z oleju rybiego nie unosi� si� z niej czarny dym, lecz mia�a raczej przyjemny zapach. Dawa�a pi�kne �wiat�o, a czasami wydawa�a te� lekki odg�os, jakby trzask i sypa�a male�kimi iskierkami �wiat�a. To te� by�o na pewno co�, co podarowa� wsi �askawy statek. Ale nie wiadomo, kiedy Isaku przesta� widywa� �wiece. Wie� wzbogaci�a si� dzi�ki �askawemu statkowi, lecz to nale�a�o ju� do przesz�o�ci. Dzi� mo�na by�o tylko zobaczy� �lady dawnej �wietno�ci. W s�siednim domu na pod�odze le�a�a stara zniszczona mata, w domu w�jta Sta�a kom�dka ze znakiem statku. By� te� dom, kt�remu dosta� si� du�y kube� na wod� z napisem �Po�ar�. Jasne by�o, �e podobnie jak malowana miseczka z domu Isaku, musia�y to by� przedmioty otrzymane od �askawego statku. II Gdy Isaku dowiedzia� si�, �e nadchodzi pora czerwienienia li�ci, innymi oczami ni� poprzedniej jesieni wpatrywa� si� w szkar�at na szczytach dalekich g�r. Cieszy� si�, �e potraktowano go jak doros�ego i do��czono do grupy m�czyzn zajmuj�cych si� paleniem zw�ok, ale jednocze�nie u�wiadomi� sobie swoje po�o�enie we wsi sk�adaj�cej si� g��wnie ze starc�w, kobiet i dzieci. Do zesz�ego roku jako dziecko przygl�da� si� jedynie wioskowym rytua�om, ale teraz chyba b�dzie musia� bra� w nich czynny udzia� wraz z doros�ymi. Wie�niacy poznikali w swoich domach; Isaku wszed� za matk� do chaty, schylaj�c si� pod wisz�c� w wej�ciu s�omian� mat�. Teru, kt�ra urodzi�a si� pod koniec zesz�ego roku, p�aka�a, pe�zaj�c na czworakach po pod�odze. G�os mia�a ochryp�y, tak jakby p�aka�a ju� od d�u�szego czasu. Gdy zobaczy�a matk�, podpe�z�a do niej. Matka nie zwr�ci�a na ni� uwagi, podesz�a do dzbana stoj�cego w przedsionku, zaczerpn�a wody wyszczerbion� miseczk�, wypi�a, g�o�no prze�ykaj�c, i posz�a do wychodka. Wkr�tce wr�ci�a, poprawiaj�c d� kimona. Wesz�a do izby, usiad�a i szorstko wzi�a Teru na kolana. Rozlu�ni�a kimono pod szyj�. Ukaza�a si� spod niego pe�na, ciemnawa pier�. Teru, niecierpliwie kr�c�c g��wk� w lewo i w prawo, przypi�a si� do matczynej piersi. Rozleg�o si� cmokanie, ale Teru chyba mia�a zatkany nos i co pewien czas odwraca�a buzi� od piersi i oddycha�a chrapliwie, nie jak dzidziu�. Potem znowu zaczyna�a ssa�. Zwyczaj nakazywa� w dni, gdy kto� umar� lub gdy spalono zw�oki, powstrzymywa� si� od pracy, by nie zak��ca� spokoju zmar�ym. Isaku czu� przyjemne rozleniwienie, wiedzia�, �e nie musi i�� na po��w, ale poniewa� matka nie znosi�a bezczynno�ci nawet w dni �a�oby, co pewien czas popatrywa� na ni� z boku, siedz�c na brzegu maty. - G�ry poczerwienia�y, co?- powiedzia� przymilnie. Matka milcza�a. W pokoju panowa� p�mrok. Zachodz�ce s�o�ce prze�wieca�o przez otwory po s�kach w drewnianej �cianie i wi�zka �wiat�a wydobywa�a z p�mroku podeszw� zgi�tej n�ki Teru. - Przynie� no drewna - powiedzia�a matka, podaj�c pier� dziecku. Isaku od razu wsta� i wyszed� tylnymi drzwiami na podw�rko. Kwitn�ce trawy falowa�y tu i tam na skalistym zboczu. S�o�ce chowa�o si� mi�dzy g�rami i polowa wsi by�a ju� pogr��ona w mroku. Nabra� nar�cze drewna u�o�onego przy �cianie domu. Nast�pnego ranka wybra� si� na po��w. Z nadej�ciem zimy morze staje si� burzliwe i po�owy s� bardzo marne, dlatego do tego czasu trzeba na�owi� i zgromadzi� w domu tyle ryb i skorupiak�w, ile tylko si� da. Na szcz�cie do brzegu przyp�ywa�o w tym roku wi�cej o�miornic ni� zwykle. M�czy�ni i starsi ch�opcy z ma�ych ��dek �owili pomi�dzy ska�ami o�miornice. Isaku wyp�yn�� ��dk� swego ojca. Zatrzyma� ��d� i chwyci� d�ug� tyczk� z haczykiem. Do ko�ca tyczki przywi�zany by� kawa�ek czerwonego p��tna. Wyci�gn�� j� w kierunku ska� i g�stej morskiej trawy. Gdy lekko porusza�o si� ko�cem tyczki, o�miornice, ukrywaj�ce si� w�r�d wodorost�w i pomi�dzy ska�ami, wyp�ywa�y i zbli�a�y si�, najwyra�niej bior�c faluj�cy materia� za po�ywienie. Isaku z wpraw� chwyta� je na haczyk. By�o ich tak du�o, �e gdy zanurza� w wodzie tyczk� ze szmatk�, pojawia�y si� po trzy lub cztery. Szybko porusza� haczykiem. Dwa lata temu ojciec nauczy� go podstawowych rzeczy o �owieniu ryb, pokaza� mu te�, jak sterowa� �odzi�. Ojciec nie bi� go tak jak matka, lecz Isaku przera�a�o milczenie, w kt�re popada�, b�d�c w z�ym humorze. Gdy uczy� Isaku �owi� o�miornice, ch�opiec stale upuszcza� tyczk� do morza. Ojciec rzuca� mu tylko ostre spojrzenie, bez s�owa wskakiwa� do wody i wy�awia� tyczk�. Isaku wiedzia�, �e je�li nie nabierze zr�czno�ci w �owieniu ryb, nie da sobie rady jako m�czyzna. Dlatego te� uczy� si� z wielkim zapa�em i gdy ojciec sprzeda� si� w niewol� i od szed� z domu, Isaku, cho� jeszcze sz�o mu to niesk�adnie, zacz�� wyp�ywa� na po��w razem z doros�ymi. Na pla�y starcy i dzieci zbierali wodorosty, a kobiety, brodz�c w wodzie, poszukiwa�y skorupiak�w przyczepionych do ska�. �owi�c o�miornice, Isaku co pewien czas spogl�da� na dalekie szczyty. Dzie� za dniem szkar�at sp�ywa� z poszarpanej grani w d�, zabarwi� zbocza i kolor czerwieniej�cych li�ci zacz�� ju� nawet pokrywa� pobliskie wzg�rza. Temperatura spad�a, woda morska te� zrobi�a si� zimniejsza. O�miornice przyp�ywa�y do brzegu jedne po drugich. Czasami, gdy zafalowa� czerwon� szmat�, w wodzie pojawia�o si� ich a� dziesi��. Porusza� haczykiem i czekaj�c, a� opadnie chmura atramentu wydzielanego przez o�miornice, znowu zanurza� tyczk�. Drzewa porastaj�ce g�ry za wsi� zacz�y czerwienie�. Jednocze�nie, jak co roku, o�miornice nagle przesta�y podp�ywa� do brzegu. Mimo �e Isaku wk�ada� tyczk� do wody i potrz�sa� szmat�, tylko czasem pojawia�a si� pojedyncza o�miornica, a wkr�tce i to usta�o. Sko�czy� si� sezon o�miornic, ale po��w by� tym roku wyj�tkowo bogaty. W domach rozwieszano je rozkrojone na s�omianych powr�s�ach i wystawiano na jesienne s�o�ce. Poniewa� o�miornice jedzono zwyczajowo w Nowy Rok, sprzedawano je do s�siedniej wsi i za jej po�rednictwem do innych wsi w g�rach, a w zamian za nie wie�niacy mogli dosta� zbo�e. Gdy wie� spowija�y ju� czerwone li�cie, wszyscy wzi�li udzia� w ceremonii mod��w o przybycie �askawego statku. Dwudziestoo�mioletnia ci�arna kobieta wsiad�a do �odzi, przy wios�ach zasiad� jej m�� i oddalili si� od w�skiej pla�y. Kobieta, unosz�c w d�oniach rytualny powr�z, patrzy�a w morze. ��d� p�yn�a, przechylaj�c si� z boku na bok. Posuwa�a si�, zr�cznie lawiruj�c pomi�dzy ska�ami, i wkr�tce stan�a. Kobieta wrzuci�a powr�z do morza. Zebrani na pla�y wie�niacy z�o�yli r�ce w modlitwie. Ci�arna kobieta wsiada�a na ��d�, by wymodli� obfite po�owy, a rzucanie powrozu oznacza�o pro�b� o to, by przep�ywaj�cy statek rozbi� si� o raf� w morzu nieopodal wsi. Matka z niemowl�ciem na plecach, Isaku i m�odsze rodze�stwo patrzyli, jak kiwa si� na falach ��d� powracaj�ca do brzegu. By� przyp�yw i ska�y prawie ca�kiem si� skry�y, tylko gdzieniegdzie na wodzie unosi�a si� piana. ��d� przybi�a do brzegu, kobieta wysiad�a. Ludzie zebrani na pla�y rozst�pili si�, tworz�c przej�cie. Kobieta ruszy�a szpalerem, a wie�niacy za ni�. Ta zawsze weso�a, �miej�ca si� g�o�no kobieta wspina�a si� teraz drog� prowadz�c� od pla�y do wsi z powa�nym, niezwyk�ym u niej wyrazem twarzy. Znalaz�szy si� na drodze, zacz�a i�� powoli, a� dosz�a do domu w�jta. Isaku wszed� za innymi m�czyznami do sieni i zajrza� do �rodka zza ich ramion. W�jt siedzia� w uroczystej pozie, przed nim sta� stolik, a na nim miseczka pe�na jedzenia. Kobieta ukl�k�a i pok�oni�a si� w�jtowi. W poprzednich latach Isaku nie wolno by�o wej�� do chaty, wi�c teraz widzia� t� ceremoni� po raz pierwszy. Kobieta wsta�a, podci�gn�a brzeg kimona, podesz�a do stolika i silnie go kopn�a. Stolik si� przewr�ci�, miseczka spad�a, jedzenie rozsypa�o si� po pod�odze. Kobieta ponownie ukl�k�a przed w�jtem i schyli�a g�ow�. Wywr�cenie stolika oznacza�o pro�b� o wywr�cenie si� statku Na tym ceremonia si� zako�czy�a. Wie�niacy zacz�li si� rozchodzi� po domach. W dzie� ceremonii praca by�a zabroniona, wi�c Isaku pod��y� �ladem matki dr�k� prowadz�c� do domu. Przed nimi szed� Senkichi i jego rodzina. Senkichi by� znany we wsi z tego, �e robi� najlepsze d�ubanki z pni. W dzieci�stwie Senkichi z�ama� ko�� udow� i teraz jedn� nog� mia� wyra�nie kr�tsz�. Jego najstarsza c�rka zosta�a sprzedana w niewol� i m�wi�o si�, �e i m�odsza, pi�tnastoletnia, nied�ugo zostanie sprzedana. Isaku wpatrywa� si� w posta� Tami, trzeciej z kolei c�rki, id�cej za ojcem. By�a podobna do �ony Senkichiego, �niada, mia�a �mia�e spojrzenie i wyra�nie zarysowany nos. W jej ruchach by�a zwinno��, jak� widuje si� u zwierz�t. Ilekro� Isaku patrzy� na Tami, robi�o mu si� dziwnie gor�co. We wsi ch�opcu, kt�ry sko�czy� pi�tna�cie lat, jako m�odzie�cowi wolno by�o otwarcie ubiega� si� o wzgl�dy dziewczyny, kt�r� pragn�� poj�� za �on�. Panowa� zwyczaj, �e je�li m�odzieniec noc� w�lizgn�� si� do dziewczyny i ona mu si� odda�a, jej rodzina milcz�co aprobowa�a zwi�zek. Isaku gor�co pragn�� posi��� cia�o Tami. Martwi�o go, �e jest o rok starsza. �atwo by�o sobie wyobrazi�, �e zanim Isaku stanie si� m�odzie�cem, Tami odda si� komu� innemu. Poza tym istnia�o niebezpiecze�stwo, �e zostanie sprzedana w niewol� jak jej starsze siostry. Dziewcz�ta sprzedane w niewol� zwykle pracowa�y jako s�u��ce, ale niewiele z nich wraca�o do wsi, gdy sko�czy� si� termin. Pewnie niekt�re ba�y si� �ycia w biedzie, ale podobno inne jeszcze podczas s�u�by zawiera�y zwi�zki z m�czyznami i po up�yni�ciu kontraktu mia�y ju� rodziny. Nawet, je�li dziewczyna wr�ci�a do wsi, po dziesi�ciu latach nieobecno�ci by�a ju� za stara do ma��e�stwa i mog�a tylko wyj�� za jakiego� wdowca. Zdarza�o si�, �e ludzie �enili si� z kobietami starszymi od siebie, ale Isaku w�tpi�, czy kiedy� uda mu si� zamieszka� pod jednym dachem z Tami. Doszli do rozwidlenia dr�ki. Tami posz�a za rodzicami drog� wzd�u� morza. Isaku wpatrywa� si� w jej nogi widoczne spod kr�tkiego kimona. Przez wie� wia� p�nocno-wschodni wiatr. Isaku pracowa�: chodzi� w g�ry, �cina� drzewa, nosi� je do domu i r�ba�. W dni, kiedy morze by�o spokojne, wyp�ywa� �odzi� i zarzuca� w�dk�. Szkar�at znik� ju� z dalekich szczyt�w, a i czerwie� li�ci w lesie g�sto porastaj�cym wzg�rza za wsi�, blad�a. Temperatura spada�a z dnia na dzie�. Li�cie na drzewach usch�y i wiele z nich opad�o. W bardzo wietrzne dni od strony g�r nadlatywa�y chmury suchego listowia. Opada�y na dachy dom�w i na drog�, a niekt�re nawet daleko na powierzchni� morza. Morze sta�o si� burzliwe, bryzgi fal rozbijaj�cych si� o ska�y spada�y na domy po�o�one bli�ej pla�y. Ca�� wie� spowija� szum fal. Po zachodzie s�o�ca na w�skiej, pokrytej �wirem pla�y rozpocz�o si� warzenie soli z wody morskiej. Kobiety ustawi�y na brzegu ze trzydzie�ci p�askich skrzynek, kt�re wynios�y ze spichrza za domem w�jta. Nape�ni�y je piaskiem, a nast�pnie nala�y do nich morskiej wody przyniesionej w wiadrach. S�o�ce wysusza�o piasek, kt�ry potem p�ukano morsk� wod�. Bardzo zasolon� wod� nape�niano wiadra i wlewano j� do dw�ch kot��w, przygotowanych na pla�y po�o�onej naprzeciw rafy. Drewno na opa� do warzenia soli dostarczane by�o w r�wnych cz�ciach przez ka�d� rodzin�, m�czy�ni na zmian� pilnowali ognia i do rana s�l by�a gotowa. S�l by�a mieszka�com wsi niezb�dna, ale jej warzenie mia�o te� znaczenie ceremonii wzywaj�cej �askawy statek. III Isaku schodzi� g�rsk� �cie�k� z wi�zk� suchych ga��zi na plecach. Niebo pokry�o si� purpur�, morze by�o wzburzone. Na morzu tworzy�y si� ba�wany, o brzeg i cypel rozbija�y si� wysokie fale. M�wi si�, �e gdy zacznie si� zima, po czterech dniach burzliwych nast�puj� dwa ciche. Ju� od trzech dni wia� wiatr, podnios�a si� wielka fala i nie mo�na by�o wyp�yn�� na po��w. Na dr�ce je�y�y si� kamienie i Isaku prawie si� przewraca� pod ci�arem ga��zi. Wida� ju� by�o dachy dom�w. Matka sta�a przy wej�ciu na ty�ach chaty i patrzy�a w stron� Isaku. Przyzywa�a go, machaj�c r�k�. Wygl�da�o na to, �e ma mu co� pilnego do powiedzenia. Podpieraj�c si� kijem, doszed� do tylnych drzwi domu. - Przyszed� kto� od w�jta. Podobno ma do ciebie spraw�. Id� zaraz - powiedzia�a matka szybko. Isaku widywa� czasem w�jta, ale nigdy z nim nie rozmawia�. Nie mia� poj�cia, dlaczego w�jt go wzywa. - Pospiesz si�. - Matka podesz�a, pomog�a mu zdj�� z plec�w ga��zie, cho� nigdy tego nie robi�a i mocno go klepn�a. Isaku ruszy� biegiem. Szkar�at pokrywaj�cy niebo zblad� i morze zacz�o czernie�. Brzeg by� mokry od bryzg�w fal. Isaku pokona� drog� i wspi�� si� po kamiennych stopniach. Stary cz�owiek, kt�ry pracowa� u w�jta, zbiera� ziarno rozsypane na s�omianej macie. Isaku wszed� do przedsionka, ukl�k� i sk�oni� si�. W�jt siedzia� obok paleniska. Isaku dr��cym g�osem wymieni� swoje imi�. Ba� si�, �e zostanie za co� z�ajany, i dr�a�y mu kolana. - Od dzisiejszego wieczoru b�dziesz warzy� s�l. To jest tw�j pierwszy raz, wi�c dzi� b�dziesz si� uczy� od Kichizo, a potem pracuj sam. Nie daj zgasn�� ogniowi. - G�os w�jta by� wysoki jak g�os dziecka. Isaku sk�oni� si�, dotykaj�c czo�em ziemi. - Ruszaj. Ch�opiec wycofa� si� na kolanach do drzwi, wsta� i wyszed�. Zrobi�o mu si� gor�co, poczu� ulg�. Zosta� wyznaczony do pilnowania ognia, a to oznacza�o, �e uznano go za doros�ego. Przeczuwa�, �e mo�e si� to sta�, od czasu gdy przydzielono go do palenia zw�ok, lecz teraz dowiedzia� si�, �e naprawd� tak postanowiono, i ogarn�a go nieopanowana rado��. Pobieg� nad morsk� drog� ku domowi. Niebo pokry�y ju� barwy zmroku. Wyszed� z domu z pochodni� w r�ku. Na wie�� o tym, �e zosta� wyznaczony do warzenia soli, matka wpad�a w niezwyk�y u niej dobry humor, upra�y�a troch� soi i da�a mu, by m�g� si� w nocy posili�. Ogie� pochodni dr�a� na wietrze. Isaku zszed� z drogi nad morze. Na pla�y przed sob� widzia� kogo� krz�taj�cego si� przy ogniu. Przyspieszy� i podszed� bli�ej. M�czyzna spojrza� na niego jednym okiem. Drugie pokryte by�o niebieskawym bielmem i nic na nie nie widzia�. Kichizo i ojciec Isaku byli ze sob� blisko i dobrze si� sk�ada�o, �e to akurat Kichizo mia� go uczy� warzenia soli. Na piasku w dw�ch miejscach u�o�ono du�e kamienie, a na nich ustawiono kot�y. Pod jednym zapalono ju� chrust. - Zapal i pod tamtym. - Kichizo spojrza� w kierunku kot�a oddalonego o jakie� dziesi�� metr�w. Isaku odpowiedzia� ra� nym g�osem i wyci�gn�� wi�zk� chrustu spod s�omianej maty, kt�r� drewno by�o przykryte. Zarzuci� chrust na plecy, zani�s� do drugiego kot�a i po�o�y� obok. Potem w�o�y� troch� chrustu pomi�dzy kamienie i wetkn�� w �rodek zapalon� such� ga��zk�. Chrust zaj�� si� z trzaskiem. Isaku do�o�y� szczap. Teraz ogie� buzowa� pod dwoma kot�ami. P�omienie dr�a�y na dm�cym od morza wietrze, iskry rozsypywa�y si� po pla�y. Isaku siedzia� obok Kichizo na belce w drewnianym sza�asie i wpatrywa� si� w ogie�. Kilka lat temu Kichizo zachorowa� na oczy i nie m�g� ju� wyp�ywa� na po��w. Dlatego te� sprzeda� �on� w trzyletni� niewol�. �ona sko�czy�a s�u�b� we wsi na po�udniowym kra�cu wyspy i wr�ci�a do domu. Ten powr�t nast�pi� w sze�� miesi�cy po zako�czeniu s�u�by. Kichizo mia� w�tpliwo�ci, czy �ona, b�d�c w niewoli, nie mia�a cielesnych kontakt�w z innym m�czyzn�. We wsi te� kr��y�y plotki, �e pewnie zasz�a w ci���, pozby�a si� noworodka i dlatego sp�ni�a si� z powrotem, ale nie wiedziano, jak by�o naprawd�. Kichizo bi� i kopa� �on�, a w ko�cu obci�� jej w�osy. �ona chroni�a si� z p�aczem w domu Isaku i jego rodzice starali si� pogodzi� ma��onk�w. Kichizo przesta� brutalnie traktowa� �on�, dopiero, kiedy w�jt surowo go upomnia�, ale od tego czasu sta� si� milcz�cym cz�owiekiem o ponurej twarzy. Bardzo cz�sto wieczorami przychodzi� do domu Isaku. Czasem przynosi� wino zrobione z prosa i kiwaj�c w milczeniu g�ow�, s�ucha� opowie�ci ojca o po�owach. - Czy wiesz, dlaczego robi si� s�l na pla�y? - Kichizo spojrza� na Isaku swym jedynym okiem. Wyprodukowany zapas soli dla wsi na ca�y rok dzielono potem mi�dzy rodziny zgodnie z ilo�ci� cz�onk�w w ka�dej. Ale Isaku mia� wra�enie, �e Kichizo, specjalnie podkre�laj�c �na pla�y�, ma na my�li co� innego. - Po to, by wezwa� �askawy statek, prawda? - Patrzy� w twarz Kichizo. Ten w milczeniu znowu zwr�ci� wzrok ku kot�om. Z wyrazu jego twarzy Isaku wyczyta�, �e ta odpowied� go nie usatysfakcjonowa�a. Isaku my�la�, �e skoro powierzona mu zosta�a praca przy warzeniu soli, powinien wiedzie� wszystko o jej celach. Wielu rzeczy jeszcze nie wiedzia� o zwyczajach wsi, ale zosta� uznany za doros�ego, wi�c nie mo�e pozostawa� w tym stanie nie�wiadomo�ci. Potem b�dzie ju� sam noc� warzy� s�l i musi wypyta� Kichizo o wszystkie cele tej pracy. - Czy nie, dlatego robi si� s�l, �eby wymodli� przybycie �askawego statku do brzegu? - docieka�. - Nie chodzi tylko o modlitw�. Trzeba przyci�gn�� do brzegu przep�ywaj�ce statki. - Na twarzy Kichizo pojawi� si� wyraz zniecierpliwienia. - Przyci�gn�� statki? - Tak. Kiedy wieje wiatr z p�nocnego zachodu, morze si� burzy, prawda? I coraz wi�cej statk�w ma k�opoty na morzu. W nocy woda dostaje si� na pok�ad i trzeba wyrzuci� za burt� �adunek, aby statek nie zaton��. I gdy wtedy ludzie na statku zobacz� w ciemno�ciach ogie�, wiedz�, �e na pla�y s� ludzkie osiedla, i kieruj� statek w stron� brzegu. - Oko Kichizo b�yszcza�o, jakby chcia�o zobaczy� min� Isaku. Isaku spojrza� na Kichizo, a potem w stron� morza. Wida� by�o niewyra�n� granic� pomi�dzy niebem z rozsypanymi na nim gwiazdami a czarnym morzem. Pod powierzchni� morza na do�� du�ej przestrzeni ci�gnie si� nieregularna rafa. Wie�niacy wyp�ywaj�cy na po��w manewruj� swymi niewielkimi �odziami od ska�y do ska�y, jakby je razem zszywali, ale gdyby du�y statek wp�yn�� na te wody, na pewno od razu mia�by rozprute dno. Wydawa�o mu si�, �e nareszcie zacz�� rozumie�, o co chodzi. Do tej pory by� przekonany, �e warzenie soli stanowi�o cz�� ceremonii mod��w o katastrof� statku, ale teraz zorientowa� si�, �e by� to te� spos�b na wywo�anie tej katastrofy. Gdyby celem by�o wyprodukowanie soli, wygodniej przecie� by�oby robi� to w dzie�. Teraz zrozumia�, dlaczego zajmowano si� tym jedynie noc�. Zrozumia� te�, dlaczego nie warzono soli w pogodne noce. Na pewno wtedy statki nie mia�y k�opot�w z �eglowaniem. - Ogie� przygas�. - Kichizo podni�s� si�. Isaku wsta� i poszed� za nim. Podni�s� mat� i chwyci� wi�zk� drewna. Potem podszed� do kot�a po prawej i dorzuci� pod niego drew. M�wi si�, �e w burzliwe noce marynarze na statkach, kt�rym w ciemno�ciach nocy grozi katastrofa, ogarni�ci strachem przed �mierci� uciekaj� si� do wszelkich sposob�w. Wyrzucaj� �adunek do morza, obcinaj� w�osy i prosz� o opiek� bosk�, a je�li statek nadal jest w niebezpiecze�stwie, zr�buj� i przewracaj� maszt, by przywr�ci� statkowi r�wnowag�. I dlatego bior� ognie pod kot�ami ze s�on� wod� za �wiat�a osiedli ludzkich. Na pewno my�l�, �e ich modlitwy zosta�y wys�uchane i z rado�ci� kieruj� statki do brzegu. Drewno zaj�o si� ogniem i p�omie� wzbi� si� w g�r�. Gdy Isaku wr�ci� do sza�asu, Kichizo siedzia� na belce i uk�ada� na piasku chrust. Podpali� go i do�o�y� drewna. Isaku ogrza� r�ce nad ogniem. Mia� uczucie, jakby nagle zrobi�o si� zimniej. - Przez ten ogie� palony przy warzeniu soli, przyp�yn� �askawe statki, tak? - Zwr�ci� b�yszcz�ce oczy ku Kichizo. Kichizo przytakn�� i powiedzia� cicho: - Ostatnio nie przyp�ywa�y, ale jak przyp�ywaj�, to jeden za drugim. Kiedy zacz��em wyp�ywa� z ojcem na po��w, kiedy� przyp�ywa�y przez cztery lata z rz�du. A gdy mia�em jedena�cie lat, jednej zimy przyp�yn�y a� trzy. I wszystkie zosta�y zwabione ogniskami palonymi przy warzeniu soli. Wtedy nikt nie musia� sprzedawa� si� w niewol�. Isaku pomy�la�, �e Kichizo jest taki niezwykle rozmowny, bo czuje si� swobodnie z synem przyjaciela. Mo�liwe te�, �e my�la� o tym, jak sprzeda� �on� w niewol�. Cho� zachorowa� na oczy, gdyby przyp�yn�� wtedy �askawy statek, nie musia�by sprzedawa� �ony i stosunki mi�dzy nimi nie popsu�yby si�. Isaku spojrza� na morze. Pomy�la� o Tami, trzeciej c�rce Senkichiego, mistrza wyrobu d�ubanek. Najstarsza c�rka Senkichiego zosta�a ju� sprzedana, kr��y�y plotki, �e i druga z kolei ma by� sprzedana. Je�li przez najbli�szych par� lat morze nie obdarzy ich �ask�, Tami znajdzie si� tej samej sytuacji, co najstarsza c�rka. Poczu� niepok�j i zacz�� si� wierci�. Gdyby przyp�yn�� �askawy statek, ojciec te� nie musia�by si� sprzedawa� w niewol�. To, czy �askawy statek przyp�yn�� czy nie, decydowa�o o �yciu mieszka�c�w wsi. - Warzymy s�l, by nie da� zgasn�� ogniowi i wypatrywa� przybycia �askawego statku. - Oko Kichizo l�ni�o czerwieni�, odbijaj�c blask ognia. - Ciekawe, czy tej zimy przyp�ynie? - Isaku skierowa� wzrok na morze. - Kto wie? Kiedy zaczyna wia� p�nocno-wschodni wiatr, w�a�ciciele boj� si� morza i nie wypuszczaj� statk�w z portu. Ale czasem, kiedy naprawd� musz� przewie�� jaki� towar, wybieraj� spokojny dzie� i wci�gaj� �agle. Jest du�o statk�w wioz�cych ryz powiedzia� Kichizo niemal szeptem. Isaku rozgrza� si� przy ogniu i nagle ogarn�a go senno��. Cia�o mia� odr�twia�e, powieki mu opada�y. Je�li podda si� senno�ci, zabior� mu prac� przy warzeniu soli, matka b�dzie w�ciek�a i zbije go. Ba� si� te� lekcewa�enia ze strony wie�niak�w. Wsta�, wybieg� z sza�asu i zbli�y� si� do kot��w. Owia� go zimny wiatr. Wspi�� si� na palce i zajrza� do kot�a. W �rodku bulgota�a woda z sol�, nad ni� unosi�a si� para. Sprawdzi� ogie�. Podni�s� kilka szczap i dorzuci� pod kocio�. Senno�� znik�a nie wiadomo, kiedy. Nadszed� �wit. Ogie� zgas�. Ca�a woda wyparowa�a z kot��w. Ich dno i �ciany prawie do samych kraw�dzi pokryte by�y bia�� substancj�. Zgodnie ze wskaz�wkami Kichizo Isaku przykry� kot�y du�ymi, p�okr�g�ymi pokrywami. Reszt� pracy zwi�zanej z sol� powierza si� kobietom, kt�re zejd� na pla�� po wystygni�ciu kot��w. Isaku by� jakby oblepiony wilgoci� morskiego powietrza. Poniewa� nie spa� ca�� noc, czu� si� rozgor�czkowany. - Wracajmy - powiedzia� Kichizo. Isaku ruszy� za nim w g�r� w stron� drogi. Gdy wszed� do domu, znad garnka nad paleniskiem unosi�a si� ju� para, a brat i siostry siedzieli obok. Powiesi� wiadra na nosid�ach i poszed� naczerpa� wody do pobliskiej studni. Niebo zacz�o ja�nie� i tylko w jednej jego cz�ci wida� by�o blade gwiazdy. Isaku wr�ci� do domu, siad� przy palenisku i nabra� do miseczki zupy. Chcia� matce powiedzie�, �e bez przeszk�d wykona� prac� przy soli, lecz widz�c j� milcz�c�, zawaha� si�. Matka nala�a zupy do miseczek brata i siostry, garnek zrobi� si� pusty. Matka jak zwykle nala�a do garnka wody. Woda si� zagotowa�a, Isaku wla� j� do miseczki i wypi�. Na dnie miseczki unosi�y si� dwa rozmi�k�e ziarenka. Powiedzia� strachliwie, �e chcia�by si� troch� przespa�. Matka milcza�a. Isaku wsta� i w�lizgn�� si� pod mat�. Natychmiast zapad� w sen. Po jakich� dw�ch godzinach mata si� unios�a i kto� uderzy� go w policzek. Odwr�ci� g�ow� i usiad�, opieraj�c si� na r�kach. - Jak d�ugo masz zamiar tak spa�? Wstawaj i do pracy! Morze jest spokojne. - Mia� przed sob� twarz matki. Wyskoczy� z pos�ania, wszed� do sieni. Matka wysz�a z domu z koszem na plecach. Poszed� za ni� z w�dk� na ramieniu. Czu� si� oci�a�y z niewyspania. Potar� oczy i ziewn��. Na pla�y kobiety wybiera�y s�l z kot��w, nape�nia�y ni� wiadra i nosi�y do wsi. S�l niesiono do domu w�jta, potem dzielono mi�dzy gospodarstwa. Na brzegu widzia� pochylone postacie kobiet, starc�w i dzieci. W pogodne dni po dniach burzliwych by�o tam wiele ma��y i wodorost�w. Czasami morze wyrzuca�o kawa�ki drewna z rozbitych statk�w, nadp�ywaj�ce z daleka owoce czy kawa�ki przedmiot�w codziennego u�ytku. Matka w po�piechu posz�a w stron� wybrze�a. Na morzu unosi�y si� ��dki. W odr�nieniu od poprzedniego wieczora nie by�o wiatru, morze by�o spokojne, sk�pane w �agodnym blasku s�o�ca. Isaku zepchn�� ��dk�. Wszed� do zimnej wody i popchn�� j� dalej w morze. Za ka�dym razem, gdy chwyta� za wios�o, przypomina� sobie ojca. Kiedy pomy�la�, �e uchwyt wios�a zosta� zaokr�glony i wyg�adzony d�o�mi ojca, zdawa�o mu si�, �e ojciec jest przy nim blisko. Wios�owa� powoli. Na pla�y sta�y �elazne kot�y. Jeden zosta� ju� opr�niony z soli i kobiety zgromadzi�y si� przy drugim. Nagle przesta�y si� porusza� i zwr�ci�y twarze ku morzu. Isaku odwr�ci� g�ow� w kierunku, w kt�rym patrzy�y. Jego r�ka na wio�le znieruchomia�a. Zza przyl�dka wy�oni� si� statek o �adowno�ci trzystu lub czterystu buszli. Obni�one �agle zwisa�y, czasem leciutko si� wydymaj�c. W g�rnej cz�ci �agla namalowane by�y dwie czarne linie - oznakowanie statku, na pok�adzie wida� by�o �adunek i sylwetki ludzi. Statek p�yn�� powoli, stopniowo posuwaj�c si� na po�udniowy wsch�d. Isaku przygl�da� mu si�. Statek wkr�tce skry� si� za niewielkim cyplem, nad kt�rym kr��y�y kruki. Po zako�czeniu zbior�w ry�u zaczynaj� p�ywa� tam i z powrotem statki za�adowane workami z ry�em. Niekt�re wyp�ywaj� daleko w morze, a inne posuwaj� si� wzd�u� brzegu. Statki nale��ce do han�w [Han - ksi�stwo feudalne, jednostka autonomiczna pod w�adz� daimy?, czyli ksi�cia feudalnego. (Przyp. t�um.) mia�y na �rodku �agla namalowany herb rodowy, ale statek, kt�ry tego dnia przep�yn�� przed wsi�, mia� w g�rnej cz�ci �agla dwie linie, z czego jasno wynika�o, �e nale�y do jakiego� kupca. Na pewno wyp�yn�� z portu, poczekawszy, a� uspokoi si� morze i poprawi pogoda. W burzliwe dni zaraz po zachodzie s�o�ca na pla�y rozpalano ogie�. Isaku dowiedzia� si�, �e jego r�wie�nik Sahei te� zosta� wyznaczony do pilnowania ognia. Podobno w domu Saheiego �wi�towano jego osi�gni�cie doros�o�ci. Zrobiono zup� z kluskami z m�ki gryczanej i pito winu z prosa, isaku zazdro�ci� Saheiemu, ale pomy�la�, �e sam nie m�g� oczekiwa� podobnego traktowania u siebie w domu, poniewa� ojciec sprzeda� si� w niewol�. Oboje z matk� musz� w tej pozbawionej ojca rodzinie chroni� dzieci przed �mierci� g�odow�. Kolej pilnowania ognia przypada�a na Isaku co dziesi�� dni. Od zmierzchu by� sam na pla�y i do �witu dok�ada� drew na do ognia. Gdy ogarnia�a go senno��, biega�, podskakuj�c, dooko�a sza�asu, szed� do morza i ch�odzi� stopy w wodzie. Wtedy te� spogl�da� na nocne morze i wypatrywa�, czy przypadkiem nie zbli�a si� �askawy statek. W dzie� od czasu do czasu przep�ywa�y statki. Zdarza�o si� to najcz�ciej w pogodne dni, ale niekiedy i w burzliwe. Pod naporem fal statek gwa�townie unosi� si� i opada�, szybko mkn�c na wyd�tych, wci�gni�tych do po�owy �aglach. Isaku wraz z wie�niakami obserwowa� ruchy statku. Wiedzia�, �e i w nocy niekt�re statki przemierzaj� burzliw� powierzchni� morza. Sahei powiedzia� mu co� przera�aj�cego. Gdy po trzecim z kolei pilnowaniu ognia zasypywa� rano piaskiem gasn�ce ognisko w sza�asie, przyszed� tam Sahei. - No, jak tam idzie warzenie soli? - Sahei usiad� na k�odzie le��cej w sza�asie. Isaku nie podoba�o si�, �e Sahei zachowuje si�, jakby by� od niego starszy. Czu�, �e Sahei ma nad nim przewag�, bo jest wi�kszy i m�wi jak doros�y. Czasem w jego oczach pojawia� si� wyraz do�wiadczonego m�czyzny. - Jako� sobie radz�. - Isaku odwr�ci� wzrok. - Chce ci si� pewnie spa�? - powiedzia� Sahei, przygl�daj�c si� Isaku. Z tych s��w Isaku zrozumia�, �e pewnie i Saheiego m�czy senno��, i humor troch� mu si� poprawi�. - Tak, chce mi si� spa�. - Isaku usiad� na k�odzie obok Saheiego i potar� oczy. - Spa� si� chce, jak si� nie jest czujnym. Kiedy pomy�lisz, �e robisz wa�n� prac�, to senno�� odejdzie. - Na twarzy Saheiego pojawi� si� krzywy u�mieszek. Isaku zamilk�. Je�li tylko pokaza� Saheiemu s�aby punkt, on od razu bezlito�nie tam d�ga. Isaku pierwszy zosta� przez w�jta wyznaczony do warzenia soli, co widocznie zirytowa�o Saheiego i teraz przyj�� postaw� zaczepn�. Jednak gdyby uczciwie si� nad tym zastanowi�, Sahei ma racj� - gdyby mia� napi�t� uwag�, na pewno nie czu�by si� senny. By� mo�e Sahei nigdy nie jest �pi�cy, ci�ko pracuje przy warzeniu soli i wpatruje si� pilnie w nocne morze. Isaku jakby skurczy� si� na t� my�l i zamruga� oczami. - Pewnie s�ysza�e� o �askawym statku i o panach urz�dnikach - powiedzia� Sahei, wpatruj�c si� z boku w Isaku. Isaku spojrza� na niego. Nie mia� poj�cia, jaki zwi�zek mia� �askawy statek z panami urz�dnikami. Rodzice Isaku prawie nie m�wili o sprawach wsi, lecz w domu Saheiego dziadek i rodzice rozmawiali na r�ne tematy, co naturalnie wzbogaca�o te� wiedz� ch�opaka. Isaku obawia� si� Saheiego w�a�nie, dlatego, �e ten wiedzia� o tylu rzeczach. - Panowie urz�dnicy? - wyszepta� podejrzliwie. - Nie wiesz? Podj��e� si� warzenia soli, a nawet tego nie wiesz? - Sahei spojrza� na niego lekcewa��co. Isaku poczu� z�o��, ale jednocze�nie ogarn�� go niepok�j. Nigdy nie widzia� pan�w urz�dnik�w, ale s�ysza�, �e s� przerazaj�cy. M�wiono, �e panowie urz�dnicy �api� ludzi, kr�puj� ich mocno sznurami, ucinaj� g�owy, przywi�zuj� do krzy�y i przypalaj� ogniem, przebijaj� boki w��czni� na wylot. Zapar�o mu dech na s�owa Saheiego, sugeruj�ce, �e istnieje zwi�zek pomi�dzy tymi panami urz�dnikami a �askawym statkiem i �e niewiedza na ten temat jest dowodem braku kwalifikacji do warzenia soli. - Nie powiesz mi, o co chodzi z panami urz�dnikami?- spyta�, wpatruj�c si� w Saheiego. Ten w milczeniu obserwowa� �adowanie soli, kt�re rozpocz�y na pla�y kobiety. - Dziadek mi m�wi��. - zacz��. Podobno zdarzy�o si� to pewnej zimy, gdy przyp�yn�� �askawy statek, jeszcze przed urodzeniem jego dziadka. Tamtej nocy tak�e by�a burza i statek, kt�remu grozi�a katastrofa, skierowa� si� ku brzegowi zwabiony ogniem pod kot�ami z sol�. Przedziurawi� dno o ska�y. By� to du�y statek, i pomimo �e pozby� si� cz�ci �adunku, i tak jeszcze du�o na nim zosta�o. - Cala wie� cieszy�a