9261

Szczegóły
Tytuł 9261
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9261 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9261 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9261 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

James Cobb Operacja �Burzowy Smok� Przek�ad Andrzej Leszczy�ski Piotr Beluch Ksi��k� t� dedykuj� trzem �dziadkom� Amandy: szefowi kadry podoficerskiej, Marshallowi R. Havemannowi, i pierwszemu matowi maszynowni, Jamesowi Vincentowi Cobbowi z marynarki wojennej USA oraz porucznikowi Woodrow Carlsonowiz Gwardii Narodowej stanu Idaho. Pragn� szczeg�lnie podzi�kowa� Sherillowi Hendrickowi, Laurelowi Leonardowi i�Kathryn Cobb za pomoc w przeprowadzeniu wspania�ego okr�tu �Cunningham� przez rozmaite sztormy szalej�ce na morzach codzienno�ci. Rozdzia� 1 Nad cie�nin� Formosa 15 lipca 2006, godz. 2.45 czasu lokalnego �Ksi�ycowy Pies 505�, niezwyk�y obiekt przypominaj�cy krzy��wk� rekina i gro�nej rai, sun�� powoli na wysoko�ci sze�ciu tysi�cy metr�w ponad zwart�, szaraw� pow�ok� chmur rozja�nionych blaskiem gwiazd. W kabinie wielkiego F/A-22 �Sea Raptor� zar�wno pilot jak i operator urz�dze� pok�adowych siedzieli na swoich stanowiskach w do�� niedba�ych pozach. By� to rutynowy nocny patrol, nie wymagaj�cy od nich szczeg�lnego skupienia, bez przeszk�d mogli wi�c nawi�za� do sporu tocz�cego si� mi�dzy nimi ju� od jakiego� czasu. - Do diab�a! Jeste� przecie� kobiet�. Powinna� zaproponowa� mi jakie� rozs�dne wyj�cie z tej sytuacji. - Owszem, jestem kobiet�, ale zaliczam si� do ludzi trze�wych i powa�nych. Natomiast twoj� �on� okre�li�abym jako kwalifikowan� wied�m�, odznaczaj�c� si� w�dodatku z�o�liwym usposobieniem pi�ciolatka. - Z tym to ju� chyba troch� przesadzi�a�, skarbie. - Na pewno? W ko�cu to nie ja zamieniam ci �ycie w piek�o. Za dziesi�� sekund dojdziemy do markera Echo. Na m�j znak skr�� w lewo i wejd� na kurs zero jeden zero... Trzy... Dwa... Jeden... Teraz! - Potwierdzam osi�gni�cie koordynat markera Echo i skr�cam na kurs zero jeden zero w kierunku markera Fokstrot. Problem polega na tym, �e ona twierdzi, i� nie ma nic przeciwko temu, abym przed�u�y� kontrakt. Porucznik Alan Graves, przez koleg�w zwany Kretem, by� z�otow�osym ch�opakiem z Georgii tocz�cym beznadziejn� walk� o uratowanie rozpadaj�cego si� ma��e�stwa. Jego pierwszy oficer, porucznik Beverly Zellerman, ochrzczona mianem Pyzy, pulchna brunetka rodem z Oregonu, toczy�a z kolei heroiczny b�j o utrzymanie si� w granicach wzrostu i wagi okre�lonych dla oficer�w przez regulamin marynarki wojennej. Latali razem prawie od dw�ch lat, czyli wystarczaj�co d�ugo, by przez kolejne fazy zawodowych i osobistych wsp�zale�no�ci doj�� do stadium zgranej, rozumiej�cej si� bez s��w za�ogi. Raz nawet, podczas do�� przygn�biaj�cego i suto zakrapianego alkoholem wsp�lnego urlopu w Singapurze, poszli razem do ��ka. Ale p�niej przyznali si� przed sob� nawzajem, i� �adne z nich nie mo�e tego zaliczy� do nazbyt frapuj�cych do�wiadcze�, i z wyra�n� ulg� powr�cili do wcze�niejszych, mniej za�y�ych stosunk�w. Jedynym trwa�ym efektem owej przygody okaza�a si� pob�a�liwo��, z jak� ka�de z nich traktowa�o s�abostki drugiej osoby. - Mo�e m�wi�, co jej si� �ywnie podoba, Krecie, musisz jednak pami�ta�, �e za ka�dym razem, gdy poruszysz newralgiczny temat, przez ca�y nast�pny tydzie� b�dzie ci bez przerwy ciosa�a ko�ki na g�owie. - Wi�c w�a�ciwie czego, do cholery, chce ode mnie? - �eby� zrezygnowa� ze s�u�by w marynarce i na dodatek wzi�� ca�� win� na siebie. Za pi�� lat, je�li zaczniesz narzeka� i u�ala� si� nad sob�, powie ci z chytrym u�mieszkiem: �Przecie� sam podj��e� tak� decyzj�. Graves westchn�� ci�ko. - Masz racj�. Jak j� znam, jest to bardzo prawdopodobne. Zmniejszy� nieco nacisk na dr��ek sterowy i zacz�� stopniowo wychodzi� z zakr�tu i wyr�wnywa� lot. Wychyli� si� z fotela i spojrza� przez rami� w g��b samolotu, wypatruj�c przez oszklon� tyln� cz�� os�ony kabiny ciemnej sylwetki pod��aj�cego ewentualnie ich �ladem my�liwca. W gruncie rzeczy nie spodziewa� si� go ujrze� na niebie. Przyrz�dy pok�adowe nie wskazywa�y na obecno�� w pobli�u jakichkolwiek innych maszyn, a �Sea Raptor� by� najnowsz� konstrukcj� w swojej klasie, w zasadzie niewykrywaln� przez urz�dzenia naziemnych stacji powietrznej ochrony granic. Ale nawet podczas rutynowego patrolu �sprawdzanie sz�stej� powinno by� obowi�zkiem ka�dego pilota, zw�aszcza je�li w dole pod nimi w ka�dej chwili mog�a wybuchn�� wojna. Zdumiewa�o to, �e w obecnej dobie ��czno�ci satelitarnej pojawia si� tak niewiele informacji o narastaj�cym konflikcie, zw�aszcza je�li wzi�� pod uwag� jego skal� oraz liczb� mo�liwych ofiar, gdy� pod tym wzgl�dem mog�a to by� jedna z najwi�kszych wojen w historii ludzko�ci. W �wiatowych sieciach informacyjnych kr��y�y tylko og�lnikowe wzmianki na ten temat. W og�le brakowa�o materia��w przekazywanych z terenu na �ywo przez odwa�nych reporter�w. W codziennej prasie publikowano zaledwie lakoniczne notatki, natomiast w fachowych wydawnictwach ukazywa�y si� przede wszystkim analizy dotycz�ce mo�liwego wp�ywu konfliktu na rozw�j tradycyjnej taktyki wojskowej czy �wiatow� polityk�. Historycy nawet nie potrafili znale�� �adnych analogii do zaistnia�ej sytuacji, dlatego mo�liwy rozw�j wydarze� rozpatrywali wy��cznie teoretycznie. Na dobr� spraw� panowa�a zgodno�� co do jednej tylko rzeczy: wszystko zacz�o si� od masakry na placu Tienanmen. Bunt spo�ecze�stwa narasta� powoli, wr�cz niezauwa�alnie, a obserwatorzy zdali sobie z niego spraw� dopiero wtedy, gdy w�adze Chi�skiej Republiki Ludowej pocz�y zamyka� granice niekt�rych prowincji dla obcokrajowc�w, t�umacz�c to konieczno�ci� dokonania gruntownych reform cywilnych. Dopiero po pewnym czasie w komunikatach nap�ywaj�cych z Pekinu zacz�y si� bardzo ostro�nie pojawia� takie okre�lenia, jak �ugrupowania bandyckie� czy �kontrrewolucjoni�ci�. Ale wtedy ju� satelity szpiegowskie pomog�y ujawni� prawd�. Obiektywy urz�dze� nale��cych do globalnej sieci obserwacyjnej, zawieszonych na orbitach geostacjonarnych wysoko ponad terytorium Azji, wychwytywa�y liczne po�ary trawi�ce po nocach wioski i ko�cz�ce si� licznymi ofiarami �miertelnymi, zamieszki na ulicach miast. Latem 2006 roku sta�o si� ju� oczywiste, �e ostatnie na �wiecie komunistyczne imperium chwieje si� w posadach. Nic jednak nie wr�y�o rych�ego upadku. Starcy wydaj�cy rozkazy zza mur�w Zakazanego Miasta uwa�nie obserwowali rozpad Uk�adu Warszawskiego oraz Zwi�zku Radzieckiego i wiele si� nauczyli. Zmobilizowali wszelkie podleg�e im si�y i byli gotowi broni� swojej twierdzy do ostatka. Wszystko wskazywa�o na to, �e wojna domowa w Chinach mo�e przynie�� znacznie wi�cej ofiar ni� druga wojna �wiatowa. Fachowcy nie kryli opinii, �e zapewne ju� do tej pory liczba zabitych by�a przera�aj�co du�a. Zadaniem �Ksi�ycowego Psa 505� by�o przenikni�cie owej gigantycznej kurtyny i zebranie na u�ytek zachodnich wojskowych i polityk�w maksymalnie wielu informacji. Lotniskowiec �Enterprise�, z kt�rego pok�adu Kret i Pyza wystartowali godzin� wcze�niej, dryfowa� pi��set mil dalej na po�udniowy wsch�d. Po dotarciu do l�du na wysoko�ci portu Szantu pilot skierowa� maszyn� na p�nocny wsch�d, wzd�u� cie�niny Formosa oddzielaj�cej kontynentaln� cz�� Chin od Tajwanu. Zgodnie z rozkazami posuwali si� wzd�u� linii brzegowej, dwadzie�cia mil w kierunku otwartego morza, rejestruj�c wszelkie przechwytywane informacje. Samolot mia� na pok�adzie rozmaite urz�dzenia wywiadu elektronicznego i sygna�owego, na dolnej powierzchni skrzyde� st�oczono mn�stwo anten. To wyposa�enie pozwala�o na wykonywanie r�nych zada�, pocz�wszy od lokalizacji oraz identyfikacji naziemnych �r�de� emisji fal radiowych czy radarowych, a� po mierzenie nat�enia rozm�w w tradycyjnych sieciach telefonicznych b�d� wielko�ci produkcji energii w elektrowniach. Po zako�czeniu rekonesansu zgromadzone dane mia�y zosta� przekazane kilku odr�bnym instytucjom, na przyk�ad Dow�dztwu Wywiadu Marynarki Wojennej, Dow�dztwu Wywiadu Wojskowego i CIA, gdzie analizowano je i por�wnywano z informacjami nap�ywaj�cymi z innych �r�de�, usi�uj�c z male�kich kawa�eczk�w u�o�y� ten gigantyczny chi�ski puzel. - Wi�c co powinienem z tym zrobi�, Pyzo? - Chyba przyzna� si� wreszcie przed sob�, �e straci�e� panowanie nad sytuacj�, i czym pr�dzej wyskoczy� z p�dz�cego poci�gu, zanim na horyzoncie pojawi si� dziecko i dodatkowo skomplikuje ci �ycie. - Szlag by to trafi�! - Dok�adnie tak. Przez chwil� w g�uchym milczeniu Graves wpatrywa� si� w ciemno�� przed dziobem samolotu. - Ale problem polega na tym, �e ja chyba wci�� j� uwielbiam. - Ja te� mog� powiedzie�, �e chyba uwielbiam niedzielne wieczory przy butelce szkockiej, tyle �e nie dopuszczam, aby to uczucie zaw�adn�o ca�ym moim �yciem - odpar�a Pyza, po czym doda�a ciszej: - Zrozum, �e w twoim ma��e�stwie ten mechanizm uczuciowy ju� przesta� funkcjonowa�. Zellerman chcia�a szerzej rozwin�� t� my�l, lecz zamiast tego gwa�townie pochyli�a si� do przodu i popatrzy�a na jeden z ekran�w. Graves zauwa�y� ten ruch w lusterku. - Masz co�? - zapyta�, zerkaj�c przez rami�. - Jeszcze nie wiem. Pospiesznie wcisn�a par� klawiszy komputera, przywo�uj�c na monitorze obraz przekazywany przez FLIS, przedni szperacz termolokacyjny. - Chyba przeci�li�my w�a�nie strug� gaz�w wylotowych pocisku rakietowego. - Jeste� pewna? - Raczej tak. Z�apa�am trzy do�� wyra�ne odczyty... Wygl�da mi to na niewielkie obiekty z nap�dem turboodrzutowym lec�ce tu� ponad falami z szybko�ci� oko�o sze�ciuset w�z��w... Cholera! S� nast�pne! Tym razem cztery. Poruszaj� si� ze wschodu na zach�d, �ladem trzech poprzednich. - Tylko kto strzela do kogo? - mrukn�� Graves. - Tego nie wiem. Prawdopodobnie Chi�czycy, ale trudno oceni� kt�rzy. Nie mam poj�cia, dlaczego rebelianci b�d� czerwoni mieliby odpala� rakiety w tym kierunku i z tej pozycji. O rety! Pojawi�y si� i my�liwce! - Gdzie? - Graves odruchowo wyjrza� przez boczn� szyb�, a zrobi� to tak energicznie, �e mimowolnie poci�gn�� za dr��ek i lekko po�o�y� maszyn� na skrzyd�o. - Te� nisko nad falami. Widz� dwie lu�ne formacje, ka�da sk�ada si� z czterech dwusilnikowych maszyn. Nie potrafi� okre�li� ich typu. Lec� na zach�d z szybko�ci� pi�ciuset pi��dziesi�ciu w�z��w. To mi wygl�da na typow� grup� szturmow�, Krecie! - Kto to mo�e by�? Nawet nie podejrzewa�em, �e Chi�czycy dysponuj� my�liwcami przystosowanymi do nocnych atak�w. - A jednak! - Zellerman zacz�a b�yskawicznie przebiera� palcami po klawiaturze, pr�buj�c uporz�dkowa� coraz intensywniejszy strumie� danych wychwytywanych przez anteny i czujniki. - Oho! B�yskawicznie ro�nie liczba odczyt�w urz�dze� termolokacyjnych. �r�d�a rozsiane wzd�u� linii brzegowej, to zar�wno silniki rakiet klasy ziemia-powietrze, jak i salwy artylerii przeciwlotniczej! - Czy�by nas namierzyli? - Nic podobnego! Przyrz�dy ostrzegawcze milcz�. Jeszcze co�! Ca�a grupa wielkich maszyn ci�gn�cych na wsch�d... Cztery... pi��... To prawdziwe kolosy! Na g��wnej konsoli pilota zamigota�a czerwona lampka i rozleg� si� sygna� alarmowy. - Teraz ju� z pewno�ci� nas maj�! - zawo�a� Kret. - Uspok�j si�, to nie jest sygna� namiernika. Poza tym i tak nie ma jeszcze podstaw do og�aszania alarmu. Wygl�da na to, �e zostali�my zauwa�eni przez aparatur� jakiego� samolotu wczesnego ostrzegania, ale musi si� znajdowa� bardzo daleko na wschodzie. S�dz�c po widmie sygna�u, m�g�by to by� E2D, w�tpi� jednak, aby tamten rejon patrolowali nasi. - A co si� dzieje na wybrze�u? - Boczny szperacz termolokacyjny wychwytuje olbrzymie skupiska p�omieni w rejonie Siamen, a monitor sygna�owy informuje o znacznym zag�szczeniu meldunk�w jednostek obrony w tamtym rejonie, nadawanych wed�ug standardu, EGM stosowanego przez NATO. Mo�na by s�dzi�, �e miasto jest bombardowane. Do diab�a! Na wodach cie�niny pojawi�a si� masa okr�t�w! Chcia�abym cho� na chwil� w��czy� radar. - Rozum ci odj�o? - warkn�� Graves. - Tam, w dole, chyba kto� wywo�uje w�a�nie trzeci� wojn� �wiatow�. Gdyby�my si� teraz ujawnili, usma�ono by nas jak hamburgera. Najwy�sza pora si� st�d wynosi�. - Zaczekaj chwil�! - wykrzykn�a Zellerman. - Jeszcze nie wiemy, co si� tam dzieje. - I wcale nie musimy tego wiedzie�. Przede wszystkim powinni�my wraca� na lotniskowiec, �eby powiadomi� dow�dztwo. - Dobra. Ale przynajmniej daj mi si� lepiej przyjrze� tej eskadrze okr�t�w. Krecie, tu si� naprawd� kroi co� na wielk� skal�! - No to przygl�daj im si� szybciutko i spadamy. Graves zmniejszy� gaz i wypu�ci� klapy, dzi�b maszyny z wolna zanurzy� si� w chmurach. Tymczasem Pyza nakierowa�a obiektywy kamer podczerwonych i uzyska�a na ekranie klarowny, powi�kszony obraz. - To olbrzymi konw�j... Po�rodku p�yn� r�wnolegle dwie kolumny okr�t�w... Ka�da sk�ada si� z trzech jednostek �redniej wielko�ci i czwartej naprawd� gigantycznej... S� os�aniane przez cztery... wr��, przez sze�� grup mniejszych okr�t�w, w�r�d kt�rych tak�e wyr�niaj� si� jednostki �redniej wielko�ci. - Gotowe - oznajmi� Graves, uzbroiwszy wyrzutnie flar i �adunk�w zak��caj�cych odczyty radarowe. - Przyrz�dy ostrzegawcze nie sygnalizuj� �adnego bezpo�redniego zagro�enia. Potwierdzasz? - Tak. Cele naziemne i nawodne wydaj� si� ca�kowicie nie�wiadome naszej obecno�ci. - Zrobimy tak. Wyjdziemy z chmur sze�� mil od obiektu, na wysoko�ci sze�ciuset metr�w. Skr�cimy na wsch�d i przejdziemy r�wnolegle do kursu tej formacji okr�t�w, a p�niej zawr�cimy i podejdziemy do niej od po�udnia. Rejestruj wszystko, co si� da, bo nie b�dziesz mia�a drugiej podobnej okazji. - Tak jest! Sprz�g�am obiektywy kamer podczerwonych z komputerem szperacza termolokacyjnego. W��czam rejestracj� na wszystkich zakresach. - No to do dzie�a. Kiedy tylko wynurzyli si� z chmur, sterowane automatycznie kamery podczerwone przekaza�y tak czysty obraz, i� mo�na by�o rozr�ni� szczeg�y. Pod nimi rzeczywi�cie p�yn�� konw�j. Flotylla szybkich kutr�w torpedowych os�ania�a na skrzyd�ach kilka du�ych okr�t�w desantowych, za nimi posuwa�y si� dwa olbrzymie transportowce klasy Seagoing Barge. A na czele tej�e eskadry paradowa�a jednostka, kt�r� bez trudu zidentyfikowali jako szybk� fregat� klasy Oliver Hazard Perry. Obrzuciwszy widoczny na ekranie konw�j jednym spojrzeniem, zaskoczony Graves j�� si� zastanawia�, z jakiego powodu Stany Zjednoczone mia�yby wysy�a� t� inwazyjn� flotyll� przeciwko Chinom. Dopiero po pewnym czasie dotar�o do niego, �e nie tylko marynarka ameryka�ska p�ywa po tych wodach i nie tylko ona dysponuje rzadko spotykanymi fregatami typu Perry. - Matko Boska! Szkoda, �e Czang Kaj-szek tego nie do�y� - mrukn�� z podziwem, zapomniawszy nagle, �e jeszcze par� minut temu chcia� jak najszybciej odlecie� z tego rejonu. - W ko�cu si� zdecydowali! A� mi si� nie chce wierzy�, �e jednak zdobyli si� na odwag�! - O czym ty m�wisz? - zdziwi�a si� Zellerman. - Przecie� to cz�� floty inwazyjnej, Pyzo! Tajwa�czycy w��czaj� si� do akcji. Po sze��dziesi�ciu latach chi�scy nacjonali�ci postanowili wreszcie powr�ci� do swych dom�w! Rozdzia� 2 Pla�e Czinciang 15 lipca 2006, godz. 3.31 czasu lokalnego Nad chi�skimi pla�ami eksplozje zlewa�y si� w nieustaj�cy grzmot, z nieba sp�ywa�y potoki ognia. Wojska Kuomintangu poustawia�y samobie�ne wyrzutnie rakietowe na pok�adach okr�t�w desantowych i odpala�y salwami �adunki zapalaj�ce w kierunku pozycji jednostek obrony wybrze�a. W tych warunkach, przy niemal zerowej widoczno�ci z powodu si�pi�cego deszczu, w og�le nie mo�na by�o m�wi� o celnym ogniu. Bior�c jednak pod uwag�, �e eksplozje g�owic wy�adowanych fosforem szerzy�y ogie� w promieniu kilkuset metr�w, wysoka precyzja naprowadzania nawet nie by�a potrzebna. Po twarzy pu�kownika Juana Kai z Ludowej Armii Wyzwole�czej sp�ywa�y �zy rozpaczy i bezradno�ci. Wygl�daj�c przez szczelin� obserwacyjn� swego bunkra dowodzenia, stoj�cego kilometr od pla�y, nie m�g� si� oprze� wra�eniu, �e oto urzeczywistnia si� najgorszy z prze�laduj�cych go od dawna koszmar�w. Wielokrotnie ostrzega� swoich prze�o�onych, wysy�a� do sztabu meldunki, w kt�rych uzasadnia�, �e w�ciek�e psy Kuomintangu s� ci�gle najpowa�niejszym wrogiem chi�skiej rewolucji. Ale genera�owie byli zanadto poch�oni�ci uganianiem si� za bandyckimi grupami dzia�aj�cymi na po�udniu kraju. Zredukowali si�y obrony wybrze�a i ogo�ocili je z ci�kiego sprz�tu, pozbawiaj�c jego �o�nierzy mo�liwo�ci skutecznego dzia�ania. A nacjonali�ci z Tajwanu uwa�nie to obserwowali i tylko czekali na dogodn� chwil�. Wreszcie te w�ciek�e psy zdecydowa�y si� skoczy� chi�skim obro�com do gard�a. - Poruczniku! - rykn�� Kai przez rami�. - Macie wreszcie to po��czenie z Okr�gowym Dow�dztwem Obrony?! - Nie, towarzyszu pu�kowniku. Chyba kable telefoniczne zosta�y przerwane. Jego adiutant, wysoki i chudy, zawsze �miertelnie powa�ny m�ody oficer w polowym mundurze maskuj�cym, sta� w drugim ko�cu bunkra i z uwag� obserwowa� gor�czkowe poczynania dw�ch radiooperator�w usi�uj�cych nawi�za� ��czno�� ze sztabem. - A co z radiem?! - Bardzo silne zak��cenia, towarzyszu pu�kowniku. Wszystkie kana�y s� zablokowane. - Do diab�a! Pr�bujcie dalej! Musz� z�o�y� meldunek! Mrucz�c pod nosem przekle�stwa, Kai ponownie wyjrza� przez szczelin�. Po chwili uni�s� do oczu lornetk� noktowizyjn� i z wolna powi�d� ni� wzd�u� odcinka bronionego przez jego pu�k, pr�buj�c zyska� dok�adniejsze rozeznanie w rozmiarach nadci�gaj�cej katastrofy. Atak nast�pi� bez uprzedzenia. Nocn� cisz� niespodziewanie rozdar� huk eksplozji, a odpalone chyba z samolot�w rakiety doszcz�tnie zniszczy�y podleg�� mu stacj� radarow� oraz stanowiska obrony przeciwlotniczej. W ten spos�b ju� po pierwszym nalocie droga dla wojsk desantowych niemal�e stan�a otworem. A kiedy jego �o�nierze zacz�li si� wysypywa� z barak�w i zajmowa� wyznaczone pozycje wzd�u� pla�y, z nieba run�a na nich lawina bomb od�amkowych i �adunk�w napalmu. Teraz za� te nieliczne pododdzia�y, kt�rym uda�o si� znale�� w�tpliwe schronienie w przybrze�nych umocnieniach i bunkrach, zosta�y zasypane rakietowymi pociskami zapalaj�cymi. Ale w nocnym mroku musia�y te� dzia�a� i inne si�y. W pewnym momencie ziemia silnie zadr�a�a. Wzd�u� pla�y, tu� przed lini� przyboju, w powietrze wystrzeli�y fontanny wody - dok�adnie tam, gdzie pod jej powierzchni� znajdowa�y si� zapory przeciwdesantowe. Bez w�tpienia w linii stalowo-betonowych umocnie� przegradzaj�cych drog� barkom desantowym powsta�y szerokie wy�omy. Nie ulega�o te� w�tpliwo�ci, �e ta saperska robota jest dzie�em p�etwonurk�w. Lada moment na pla�y powinny wi�c wyl�dowa� oddzia�y desantowe. - Poruczniku! Uzyskali�cie w ko�cu to po��czenie?! - Nie, towarzyszu pu�kowniku - odpar� cicho adiutant. - Nadal nie mo�na si� skontaktowa� z dow�dztwem. - No to wy�lijcie ��cznika! Niech we�mie kt�ry� ze sztabowych �azik�w, je�li cho� jeden ocala�. Trzeba jak najszybciej dostarczy� meldunek do Okr�gowego Dow�dztwa Obrony. Niech ��cznik przeka�e, i� trwaj� przygotowania do wysadzenia desantu w sektorze dwunastym. Natychmiast potrzebujemy wsparcia! Sytuacja jest krytyczna! Adiutant bez s�owa skin�� g�ow�. Pobieg� do wyj�cia, w po�piechu skre�li� par� zda�, wyrwa� kartk� z notatnika i wyda� rozkazy dw�m wartownikom stoj�cym przy schodach. �o�nierze, chyl�c si� ku ziemi, wyskoczyli z bunkra i pognali przez plac apelowy koszar. Niespodziewanie umilk� przeci�g�y ryk ostrza�u rakietowego i nasta�a cisza, nie mniej przera�aj�ca ni� wcze�niejsze zmasowane bombardowanie. Kai skupi� ca�� uwag� na ton�cej w ciemno�ciach pla�y. Po chwili dostrzeg� niewyra�ne kanciaste zarysy nadci�gaj�cych barek desantowych. Flotylla zbli�aj�cych si� do pla�y amfibii przypomina�a gromad� rozw�cieczonych wyg�odnia�ych krokodyli. Zaterkota� pojedynczy karabin maszynowy, zapewne ustawiony w piwnicznym oknie kt�rego� z koszarowych budynk�w. Od strony morza odpowiedzia� mu st�umiony huk ma�okalibrowego dzia�ka. W drugiej linii si� desantowych zamajaczy� wi�kszy cie� jeszcze innego okr�tu zbli�aj�cego si� do pla�y. Musia�a to by� jedna z os�awionych fregat Tajwa�czyk�w. I je�li rakiety odpalane salwami z pok�ad�w transportowc�w mo�na by�o uzna� za odpowiednik artylerii polowej, to pi�ciocalowe dzia�ka eskortowej fregaty by�y niczym karabiny snajper�w, maj�cych za zadanie likwidacj� ostatnich punkt�w oporu si� obrony wybrze�a. Niech szlag trafi ca�e dow�dztwo okr�gu! - pomy�la� Kai. Gdzie si� podzia�a os�ona powietrzna, przewidziana na wypadek l�dowania wojsk inwazyjnych? Gdzie by�a artyleria? Gdzie kutry torpedowe? Pierwszy szereg amfibii desantowych zatrzyma� si� na linii przyboju. Po chwili znad burt �odzi odpalono rakiety, ale nie nios�y one zwyk�ych �adunk�w ci�kie pociski ci�gn�y za sob� grube czarne kable. Kai szybko si� domy�li� stosowanej przez wroga taktyki. Nie by�y to kable lecz w�e, nape�niaj�ce si� szybko p�ynnym materia�em wybuchowym. Mia�y na celu zdetonowanie min przeciwpiechotnych ukrytych w piasku i oczyszczenie drogi w g��b l�du. Saperzy odpalili �adunki i na pla�y zata�czy�y b��kitnawe ognie, kt�rym towarzyszy�y drobne, prawie niewidoczne detonacje min. W ten spos�b ostatnia linia zabezpiecze� przeciwdesantowych przesta�a istnie�. Zaraz te� nale��ce do tajwa�skich nacjonalist�w amtraki, masywne ameryka�skie pojazdy znane r�wnie� jako LVTP-7, ruszy�y dalej. Kiedy g�sienice amfibii zetkn�y si� z piaskiem, mechanicy b�yskawicznie prze��czyli nap�d ze �rub na ko�a. W g��bi duszy Kai uporczywie ponawia� pro�b�, aby niebo rozja�ni� teraz ogie� silnik�w rakiet odpalanych przez jego �o�nierzy i by wrogie pojazdy zatrzyma�y si� na linii fal, ogarni�te po�og� eksplozji. Ale nic takiego si� nie sta�o. Z morza wy�oni� si� drugi szereg woz�w desantowych, potem trzeci. Wojska nieprzyjacielskie posuwa�y si� pod os�on� ognia z dzia�ek fregaty, kt�rej wie�yczki obracano powoli, kieruj�c jeden pocisk za drugim na przybrze�ne umocnienia obronne. Widz�c to, pu�kownik w my�lach podzi�kowa� opatrzno�ci, �e jego �o�nierze mogli si� rozproszy� i zaj�� wybrane pozycje w do�� rozleg�ym kompleksie fortyfikacji. W ten spos�b �ajdacy Czanga musieli po�wi�ci� mn�stwo czasu i amunicji na zdobywanie nie obsadzonych stanowisk i bunkr�w. Nagle jednak Kai spostrzeg� w przera�eniu, �e ogie� z fregaty jest kierowany jedynie na wybrane punkty umocnie�. Serce w nim zamar�o. Kanonierzy, jakby kierowani przez jaki� tajemniczy system naprowadzania, celowali wy��cznie w te miejsca, gdzie powinny si� znajdowa� pododdzia�y obro�c�w. W �aden spos�b nie m�g� to by� zbieg okoliczno�ci. - Zdrada! - szepn�� Kai. W�ciek�e nacjonalistyczne psy musia�y zna� plan rozlokowania jego pu�ku, a mog�y go uzyska� jedynie od kt�rego� z podleg�ych mu oficer�w. - Zdrada! - powt�rzy� g�o�niej gard�owym g�osem. - S�ucham, towarzyszu pu�kowniku? Kai z ca�ej si�y hukn�� pi�ci� w kraw�d� szczeliny obserwacyjnej. - Ci przekl�ci nacjonali�ci zdo�ali przenikn�� w nasze szeregi, poruczniku! Tylko w ten spos�b mogli pozna� rozmieszczenie i organizacj� obrony! W naszym pu�ku musi by� jaki� zawszony zdrajca, kt�ry nas sprzeda� wrogowi! - Niemo�liwe, towarzyszu pu�kowniku - odpar� cicho adiutant. - W naszym pu�ku nie ma �adnych zdrajc�w. - Mylisz si�, fakty �wiadcz� same za siebie! Oni dok�adnie znaj� najs�absze punkty naszej obrony, usytuowanie zap�r przeciwdesantowych, a nawet plan rozmieszczenia poszczeg�lnych oddzia��w! Na pewno jest w�r�d nas zdrajca, poruczniku! W zapad�ej nagle ciszy z�owieszczo rozbrzmia� szcz�k prze�adowywanej broni. Kai odwr�ci� si� b�yskawicznie, si�gaj�c jednocze�nie do kabury. Nie zd��y� jednak doby� broni. Pot�ne uderzenie w piersi cisn�o go na betonow� �cian� bunkra i zwali�o z podwy�szenia przed szczelin� obserwacyjn�. W ostatnim przeb�ysku �wiadomo�ci pu�kownik odczu� tylko fal� przenikliwego b�lu i ujrza� swego adiutanta stoj�cego w wej�ciu bunkra i kurczowo zaciskaj�cego palce na kolbie pistoletu automatycznego. Kiedy martwy Kai zwali� si� na ziemi�, porucznik wykona� szybki zwrot, przycisn�� bro� do biodra i ponownie nacisn�� spust. Dwaj ��czno�ciowcy zd��yli si� tylko poderwa� z miejsc. Pierwszy si�ga� w�a�nie po sw�j pistolet, drugi unosi� r�ce nad g�ow�. Kiedy i ci padli zabici, adiutant uni�s� nieco bro� i reszt� pocisk�w kalibru 7,62 mm wpakowa� w konsol� ��czno�ci. Nast�pnie odrzuci� pusty magazynek, pospiesznie za�adowa� kolejny, cofn�� si� o dwa kroki i ostro�nie wyjrza� zza rogu w g��b korytarza. Nikogo tam nie by�o. Panuj�cy na zewn�trz chaos skutecznie zamaskowa� pope�nione w bunkrze morderstwo. Porucznik odetchn�� w spokoju i obejrza� si� na le��cego pod �cian� dow�dc�. - To ty si� myli�e�, pu�kowniku - mrukn��, jakby chcia� si� usprawiedliwi� przed zbryzganymi krwi� betonowymi murami. - Nie ma w�r�d nas �adnego zdrajcy, jest tylko patriota. Po chwili porucznik ruszy� w stron� wyj�cia i chyl�c nisko g�ow� wybieg� z bunkra. Wype�ni� swoje zadanie. Pami�ta� jednak, �e nale�a�o jeszcze unieszkodliwi� oficera politycznego oraz szefa sztabu pu�ku, kt�rzy powinni teraz przebywa� na rezerwowym stanowisku dowodzenia. Rozdzia� 3 Okr�t USS �Cunningham�, DDG-79 15 lipca 2006, godz. 13.32 czasu lokalnego Komandor Amanda Lee Garrett ciekawie zerka�a przez rami� g��wnego mechanika na przesuwaj�ce si� po ekranie komputera czerwone i ��te prostok�ty. Ka�dy z nich oznacza� takie czy inne uszkodzenia. Wygl�da�o na to, �e wrogi pocisk narobi� do�� powa�nych szk�d na okr�cie. - No i jak, McKelsie? Co z naszymi systemami maskuj�cymi? - Nic nie dzia�a poza wyrzutniami �adunk�w antyradarowych. Wybuch zniszczy� oba transformatory zasilaj�ce i g��wny blok komputera sterowania. Szczup�y, osch�y oficer nadzoruj�cy dzia�anie system�w naprowadzaj�cych siedzia� w rozpi�tej koszuli mundurowej. Klimatyzacja nie dzia�a�a, a wentylatory trzeba by�o wy��czy�, gdy� tylko wpycha�y do pomieszczenia k��by dymu b�yskawicznie zape�niaj�cego wszelkie zamkni�te przestrzenie okr�tu. W Bojowym Centrum Informacyjnym panowa�a temperatura jak w tropikalnej d�ungli. Trzeba by�o zapomnie� o regulaminowych strojach, �eby w og�le da�o si� tu wytrzyma�. McKelsie przeci�gn�� d�oni� po wilgotnych, do�� wyra�nie ju� przerzedzonych rudych w�osach, i kontynuowa� sw�j z�owieszczy monolog: - Nie tylko polecia�y wszystkie zabezpieczenia, ale w dodatku po�ar stwarza gro�b�, �e nied�ugo reszta elektroniki usma�y si� jak na ro�nie. W ka�dym razie obecnie mo�e nas wykry� nawet najprymitywniejszy sprz�t lokacyjny. - Niech to cholera! Dix, co si� dzieje wok� nas? Porucznik Dixon Lovejoy Beltrain, g��wny oficer taktyczny �Ksi�cia�, tak�e siedzia� przy swojej konsoli rozebrany do pasa. Po jego muskularnym torsie sp�ywa�y stru�ki potu. - My�liwce zosta�y zniszczone, pozosta�e odpalone przez nie rakiety chybi�y celu. W tej chwili panuje spok�j. Jakim� cudem wielkie talerze systemu radarowego Aegis SPY-2A wci�� si� obraca�y, dzi�ki czemu na g��wnym ekranie, zajmuj�cym ca�� tyln� �cian� centrum, nadal widoczny by� radarowy obraz najbli�szego otoczenia niszczyciela. - Dobre cho� to - mrukn�a Amanda. W g��bi ducha �ywi�a nadziej�, �e skoro zyskali troch� czasu, mo�e uda si� naprawi� uszkodzenia i odp�yn�� z zagro�onego rejonu. - Krucze gniazdo! Macie ju� jakie� podejrzenia co do typu nieprzyjacielskiego pocisku? Mianem �Kruczego gniazda� okre�lano sekcj� wywiadu elektronicznego, kt�rej dow�dztwo mie�ci�o si� w jednej z czterech du�ych wn�k o�miok�tnego centrum informacyjnego. Po chwili w przej�ciu do tej sekcji stan�a drobna, odznaczaj�ca si� ch�opi�c� figur� porucznik Christine Rendino. - Tak. To by� Otomat Mark trzeci, szefowo. Uzbrojony tylko w jedn� g�owic� i odpalony z my�liwca. Mieli wi�c troch� szcz�cia w nieszcz�ciu. W�oskie Otomaty by�y nap�dzane tradycyjnymi silnikami odrzutowymi, tote� ich eksplozja powodowa�a b�yskawiczne spalenie lotniczej benzyny, nie pozostawa�y �adne resztki maj�cego wysok� temperatur� paliwa, kt�re mog�yby wznieca� kolejne po�ary i mno�y� zniszczenia spowodowane wybuchem. Christine podesz�a bli�ej i zapyta�a: - Jakie ponie�li�my straty? Jej tak�e dawa� si� we znaki tropikalny �ar. Podwin�a sobie ko�ce bluzy mundurowej pod stanik, ods�aniaj�c brzuch, a na czo�o naci�gn�a szerok� opask�, zgarn�wszy do ty�u kr�tkie s�omkowoblond w�osy. - Do�� powa�ne. Rakieta zniszczy�a trzeci� maszynowni�, wysiad�o ca�e sterowanie nap�dem. I wci�� nie mo�na opanowa� ognia. Amandzie r�wnie� pot sp�ywa� po czole, niecierpliwym ruchem zgarn�a go z brwi wierzchem d�oni. Duchota dokucza�a jej tak samo, jak wszystkim podw�adnym, ale duma kapitana okr�tu nie pozwala�a jej uczyni� nic wi�cej, ni� tylko podwin�� r�kawy bluzy i zebra� kasztanowe w�osy w ma�y kucyk za pomoc� gumki, kt�r� znalaz�a w szufladzie sto�u mapowego. - Kapitanie! - rozleg� si� okrzyk od strony stanowiska dowodzenia. - Utracili�my te� automatyczn� kontrol� nad sterem i turbinami. Stoimy w dryfie, okr�t w og�le nie reaguje na polecenia z mostka. - Jasna cholera! Amanda podbieg�a do stanowiska sterowego. G��wny mechanik sprawdza� na komputerze stan poszczeg�lnych urz�dze� kontrolnych. Na szcz�cie zwalisty porucznik Thomson nie mia� s�u�by i nie by�o go w ster�wce maszynowni, kiedy zostali trafieni. - Oho, mamy uszkodzenia w dw�ch g��wnych ci�gach kabli. Wybuch g�owicy uszkodzi� pancerz prawej burty, a p�niejszy po�ar spowodowa� liczne zwarcia w drugim ci�gu na ni�szym pok�adzie. Nawet automaty halonowe nie zdo�a�y temu zapobiec. Ogie� nadal si� rozprzestrzenia, poniewa� zosta�a naruszona hermetyczno�� sekcji. A to oznacza�o, �e uszkodzeniu uleg� tak�e elektryczny rdze� kr�gowy �Cunninghama�. - W jakim stanie jest g��wny hangar? - Bezpo�rednio nie ucierpia�, ale tu� pod nim szaleje po�ar. Niewykluczone, �e zagro�one s� ju� zbiorniki paliwa lotniczego, jak r�wnie� zbrojownia helikopter�w. W ka�dym razie trzeba pilnowa�, �eby nie zrobi�o si� tam za gor�co. - Czy pompy w tych przedzia�ach s� sprawne? - Na razie tak. - Prosz� uzbroi� system zatapiania i czeka� na rozkaz. - Tak jest, kapitanie. Tylne drzwi mostku otwar�y si� z hukiem, wraz z k��bem bia�ego dusz�cego dymu do �rodka wpad� marynarz w masce przeciwgazowej. Amanda pospiesznie zatrzasn�a za nim w�az i opu�ci�a lewar zamka. - Meldunek z DC Alfa Delta - wycedzi� marynarz, z trudem �api�c oddech. - Wszyscy oficerowie wachtowi w maszynowni zgin�li b�d� nie mo�na ich odnale��, pani kapitan... To znaczy ci, kt�rzy przebywali w chwili trafienia w trzeciej maszynowni i w ster�wce. Porucznik Nelson kaza� powiadomi�, �e ogie� zosta� zatrzymany na granicy sekcji dziewi�tnastej, ale nie da si� go na razie st�umi�. - Jakie s� uszkodzenia pancerza? - Mamy dziur� w prawej burcie, w sekcji dwudziestej, pani kapitan... Mniej wi�cej dwa na p�tora metra, tu� nad lini� zanurzenia. - S� jakie� post�py w gaszeniu po�aru od strony rufy? - Nie mamy ��czno�ci z Delta Fox. Wiemy na pewno, �e walcz� z ogniem, ale nic wi�cej nie umiem powiedzie�. Amanda z trudem prze�kn�a mocniejsze przekle�stwo. Nie dzia�a� interkom, szalej�ce p�omienie uniemo�liwia�y wykorzystanie tuby, tote� w centrum wi�cej by�o wiadomo o tym, co si� dzieje dwie�cie mil dalej na oceanie, ni� na rufie uszkodzonego okr�tu. - Kapitanie! - zawo�a� Thomson ze stanowiska sterowego. - Pojawi�o si� ostrze�enie o zbyt wysokiej temperaturze w zbrojowni helikopter�w. - Zatopi� sekcj�! - Ale dodatkowe obci��enie sprawi, �e dziura w burcie znajdzie si� poni�ej linii zanurzenia, kapitanie. Istnieje ryzyko, �e wskutek naruszenia hermetyczno�ci b�dziemy mieli niekontrolowany przeciek w ca�ej cz�ci rufowej. - Licz� si� z tym. Troch� wody nam nie zaszkodzi, poruczniku, na pewno mniej ni� ogie�. - Kapitanie - odezwa� si� stoj�cy przy niej marynarz. - Za grodzi� rufow� wci�� kr��� dru�yny rozes�ane przez porucznika Nelsona na poszukiwanie rannych. - Wstrzyma� zatapianie! - Amanda d�gn�a palcem w pier� marynarza. - Wracaj na d� i przeka� Nelsonowi, �e ma... - Zastanowi�a si� przez chwil�, ile mog� wytrzyma� g�owice bojowe w magazynie silnie nagrzewanym przez rozprzestrzeniaj�cy si� dooko�a po�ar. Trzy minuty? - ...ma dwie minuty na �ci�gni�cie swoich ludzi za grod� i odci�cie ca�ej sekcji. A potem g�rnym pok�adem p�d� na ruf� i powiadom dow�dc� Delta Fox, �e musimy zatopi� zbrojowni� helikopter�w. Jasne? Ruszaj! - Tak jest! Marynarz b�yskawicznie naci�gn�� z powrotem mask� na twarz i �mia�o skoczy� w przypominaj�ce lit� �cian� k��by dymu za wyj�ciem z centrum informacyjnego. Atmosfera w pomieszczeniu robi�a si� niezno�na. Amanda przez chwil� rozwa�a�a, czy nie wyda� rozkazu w�o�enia masek przeciwgazowych, zaraz jednak zapomnia�a o gryz�cym w gardle dymie i ponownie skierowa�a uwag� na ekran komputera kontrolnego. Przede wszystkim nale�a�o przywr�ci� okr�towi zdolno�� poruszania si�. Dzi�ki Bogu nie by�o to szczeg�lnie skomplikowane zadanie. �Cunningham�, podobnie jak inne niszczyciele tej klasy, dysponowa� zintegrowanym nap�dem elektrycznym. Jego g��wne silniki rozmieszczone by�y po obu stronach kad�uba w wysuni�tych na wspornikach gondolach, do z�udzenia przypominaj�cych konstrukcje stosowane w sterowcach. Nie by�o �adnych wa��w nap�dowych, kt�rych �o�yska wiecznie podcieka�y wod�, ani mog�cych wybuchn�� kot��w parowych. Teraz pozostawa�o jedynie doprowadzi� do nich awaryjne zasilanie. Wskazuj�c odpowiednie miejsca na wy�wietlanym schemacie, Amanda powiedzia�a: - Musimy zrobi� prowizoryczne doprowadzenie mocy od transformator�w z drugiej sekcji generator�w do skrzynki rozdzielczej zasilania nap�du przy wr�dze dwudziestej drugiej. Stamt�d b�dzie mo�na przeci�gn�� drugi komplet kabli do ster�wki i w ten spos�b odzyska� kontrol� nad silnikami oraz sterem. - Z tym nie powinno by� �adnych k�opot�w - odpar� Thomson. - Boj� si� tylko o t� skrzynk� rozdzielcz�. Jest przytwierdzona bezpo�rednio do grodzi, za kt�r� szaleje ogie�. Lada moment b�dzie tam woda. B�g jeden raczy wiedzie�, czy to wszystko wytrzyma. Chyba powinienem tam p�j�� i osobi�cie sprawdzi� jej stan. - Ja si� tym zajm�, szefie - zakomunikowa�a Amanda. - Powiadom komandora Hiro na mostku, �e przejmuje dowodzenie. - Prosz� wybaczy�, pani kapitan, ale nie jestem pewien, czy to dobry pomys�. - Szefie, jeste� jedynym oficerem mechanikiem, jaki nam pozosta�. Teraz tu jest twoje miejsce, a to znaczy, �e powinnam i�� ja. Pomaga�am przy projektowaniu uk�adu nap�dowego �Ksi�cia�, tote� ocena uszkodze� nie sprawi mi wi�kszych trudno�ci. Poza tym chc� si� rozejrze� po okr�cie i przekona�, na ile rzeczywi�cie gro�na jest nasza sytuacja. - Wed�ug rozkazu, kapitanie. - Przy�l� ��cznika z wiadomo�ci� o tym, co si� dzieje pod pok�adem. Zajmij si� zatapianiem zbrojowni i spr�buj jako� uruchomi� interkom. Id� na ruf�. Ze stojaka przy wyj�ciu zdj�a swoj� mask� przeciwgazow�, wyci�gn�a plastikowe zatyczki z wlot�w filtr�w i w�o�y�a j� na g�ow�. Wzi�a tak�e latark�, otworzy�a w�az i �mia�o zanurkowa�a w zape�niony bia�ym dymem korytarz. W�r�d oficer�w wype�niaj�cych zadania w centrum informacyjnym by�o tak�e dw�ch, kt�rzy nie krz�tali si� gor�czkowo przy swoich pulpitach. Pierwszy z nich nosi� stopie� komandora-porucznika, drugi kapitana. Do tej pory stali obaj przy grodzi, w milczeniu obserwuj�c wyt�on� prac� koleg�w i kole�anek z dy�uruj�cej wachty. Teraz porozumieli si� wzrokiem, starszy z nich zdj�� mask� ze stojaka, po czym ruszy� za dow�dc�. Latarka okaza�a si� ma�o pomocna w zadymionych wn�trzach, strumie� �wiat�a grz�z� w odleg�o�ci p� metra. Ale dla Amandy nie mia�o to wi�kszego znaczenia, gdy� zna�a rozk�ad korytarzy �Ksi�cia� na pami��. Z zewsz�d dolatywa� warkot pi� spalinowych i walenie m�otkami, brygady remontowe ustawia�y drewniane podpory i stemple. Amanda zawaha�a si� na chwil� w rozwidleniu korytarza, po czym ruszy�a w stron� drabinki prowadz�cej na wy�szy pok�ad. Mesa oficerska �Cunninghama� zosta�a przekszta�cona w tymczasowy punkt sanitarny. Na niewielkiej przestrzeni sta�y jedne przy drugich nosze, wok� nich wala�y si� opakowania materia��w opatrunkowych i fiolki po zastrzykach. W�r�d j�cz�cych poranionych marynarzy kr��y�a pok�adowa sanitariuszka, Bonnie Robinson, ale do jej g��wnych zaj�� nale�a�o tylko zbieranie informacji o rodzaju obra�e�. Najwa�niejszy w tym prowizorycznym szpitalu by� komandor-porucznik Daniel �Doc� Golden, najm�odszy sta�em cz�onek za�ogi �Ksi�cia�. Dyplomowani lekarze marynarki wyj�tkowo dostawali przydzia� na pok�ad liniowego niszczyciela. Normalnie dow�dcy okr�t�w musieli si� zadowoli� obecno�ci� sanitariuszy i liczy� na to, �e ci�ej chorych b�d� rannych uda si� odes�a� na l�d �mig�owcem lub szalup�. Ale �Cunningham� by� jednostk� przeznaczon� do samodzielnych zada�, a nieust�pliwa komandor Garrett umia�a to wykorzysta�. Podczas ostatniego rejsu z powodu nieobecno�ci lekarza na pok�adzie straci�a cz�owieka, tote� wywalczy�a przydzia� Goldena do swojej za�ogi t�umacz�c, �e nie mo�na dopu�ci�, aby taka sytuacja si� powt�rzy�a. - Ilu mamy rannych, Doc? - spyta�a, zdj�wszy mask�. - Nawet niezbyt wielu - odpar� Golden, rozrywaj�c kolejne opakowanie banda�a. - Ale w przej�ciu do maszynowni le�� pouk�adane zw�oki poleg�ych w akcji. Pracowa� ze zwyk�� dla siebie m�odzie�cz� werw�, chocia� poka�na �ysina bardzo utrudnia�a okre�lenie jego wieku. Wobec niespodziewanego wyzwania ten notoryczny flegmatyk dzia�a� z precyzj� wytrawnego profesjonalisty. - W jakim stanie s� ci, kt�rymi si� zaopiekowa�e�? - Typowe urazy w tej sytuacji, g��wnie oparzenia i podra�nienia uk�adu oddechowego. Coraz wi�cej marynarzy zatruwa si� dymem. Jakby na dow�d tego twierdzenia otworzy�y si� drzwi i wraz z k��bem dymu do mesy wesz�o dw�ch marynarzy prowadz�cych mi�dzy sob� s�aniaj�c� si� na nogach kobiet�. - Zatrucie? - Tak, doktorze. Mia�a nieszczeln� mask�. - Posad�cie j� tam w rogu i w��cie jej mask� tlenow�. Robinson! Mamy kolejnego klienta! - Tak jest. Golden obr�ci� si� z powrotem do dow�dcy. - Skoro ju� o tym mowa, pani kapitan, tutejsza atmosfera zaczyna mi przypomina� hotel �Ramada Inn� w Miami Beach, kt�ry kiedy� nieopatrznie odwiedzi�em. Klimatyzacja nie dzia�a, a bulaj�w nie da si� otworzy�. Prosz� o zgod� na rozpocz�cie ewakuacji rannych na g��wny pok�ad. Tym ludziom przede wszystkim potrzeba �wie�ego powietrza. Amanda zamy�li�a si� na chwil�. - Odmawiam. Znajdujemy si� nadal w strefie bezpo�redniego zagro�enia. Niewykluczone, �e zn�w b�dziemy musieli podj�� walk�. Nie chc� mie� na pok�adzie nikogo zb�dnego. - Kapitanie... - Postarajcie si� tu wytrzyma� tak d�ugo, jak tylko si� da. Powiadomcie mnie, je�li ewakuacja oka�e si� absolutnie konieczna. To wszystko, doktorze. - Rozkaz, kapitanie. Amanda z powrotem naci�gn�a mask� i wysz�a z mesy. Oficer, kt�ry w tajemnicy pod��a� za ni� i z oddali przys�uchiwa� si� rozmowie z lekarzem, tak�e ruszy� dalej. Garrett zbieg�a z powrotem na ni�szy pok�ad i skierowa�a si� w stron� rufy, z nadzwyczajn� swobod� przemierzaj�c zape�nione g�stym dymem korytarze. Nie mog�c niczego dostrzec, instynktownie przest�powa�a nad wij�cymi si� w�ami oraz p�kami kabli i omija�a pootwierane klapy przedzia��w technicznych, gdy� w jej pami�ci w�a�nie w danym miejscu powinny si� one znajdowa�. Min�wszy kolejn� �luz� wyczu�a, �e otwiera si� przed ni� rozleglejsza przestrze�, poj�a wi�c natychmiast, �e dotar�a do hangaru �mig�owc�w. Pospiesznie skr�ci�a w lewo i wodz�c palcami po grodzi odmierzy�a dziesi�� krok�w w stron� sterburty. By�a niemal pewna, �e gdzie� tu powinna si� natkn�� na szukanego cz�owieka. - Arkady? - zawo�a�a po chwili. - Tutaj, kapitanie! Dopiero teraz wy�owi�a z k��b�w dymu niewyra�ny zarys postaci, domy�la�a si� jednak, �e pilot jak zawsze jest ubrany w szary jednocz�ciowy kombinezon lotniczy. Mia� sto siedemdziesi�t pi�� centymetr�w wzrostu, by� niewiele wy�szy od niej, kiedy wi�c podesz�a bli�ej i popatrzy�a mu w twarz, ujrza�a za szk�ami maski jak zwykle bystre i �ywe, niebieskie oczy. Kr�tko m�wi�c, porucznika Vince�a Arkadego zna�a tak samo dobrze, jak sw�j okr�t. - Jaka jest sytuacja w hangarze? - Ca�kiem dos�ownie gor�ca, kapitanie. Nie stwierdzili�my �adnych przeciek�w, ale pod nami szaleje ogie�, musimy ci�gle polewa� wod� pok�ad. - Zamierzamy przeci�gn�� prowizoryczne po��czenia, kt�re umo�liwi�yby odzyskanie kontroli nad silnikami i po�o�eniem steru. Trwaj� jeszcze przygotowania, ale b�d� got�w odes�a� swoich ludzi do pomocy dru�ynie elektryk�w. - Jasne. - I koniecznie trzeba przewietrzy� te pomieszczenia. Spr�bujcie opu�ci� nieco wind� towarow�, �eby dym mia� kt�r�dy wylatywa�. - Ju� o tym my�leli�my, kapitanie, ale nie ma zasilania. Pr�bujemy teraz jako� pod��czy� zasilanie awaryjne. - To zbyt pracoch�onne, wind� trzeba opu�ci� jak najszybciej. Powybijajcie sworznie zabezpieczaj�ce i zmniejszcie ci�nienie w zbiornikach hydraulicznych, a wtedy pomost d�wigowy powinien cho� troch� opa�� pod w�asnym ci�arem. Je�li i to nie poskutkuje, znajd�cie jakie� �omy i odchylcie go na si��. - Tak jest. - Po�o�y� jej d�o� na ramieniu i �cisn�� lekko, zaraz jednak odwr�ci� si� i pobieg� w g��b hangaru, wykrzykuj�c rozkazy niewidocznej w k��bach dymu za�odze. Amanda posz�a dalej wzd�u� grodzi. Min�a ob�o zako�czony dzi�b �Pazia zero jeden�, jednego z dw�ch �mig�owc�w typu SAH-66 Sea Comanche b�d�cych na wyposa�eniu sekcji lotniczej �Cunninghama�. Po chwili zamajaczy� przed ni� ��tawy owal �luzy, za kt�r� znajdowa�a si� prawa rufowa studnia wentylacyjna. Wype�nia�o j� czyste, klarowne powietrze. �ci�gn�wszy z g�owy mask�, pozwoli�a sobie na luksus zaczerpni�cia kilku g��bszych oddech�w. Morska bryza w zetkni�ciu z wilgotn�, przepocon� bluz� mundurow� przynios�a jej radosne orze�wienie. Lecz Amanda nie mog�a si� zbyt d�ugo cieszy� tym wra�eniem. Ca�kowicie ignoruj�c zas�pionego m�czyzn�, kt�ry wy�oni� si� za jej plecami z zadymionego hangaru, posz�a dalej. Okr��y�a podstaw� rufowej wie�yczki dzia�owej i zbieg�a na ni�szy pok�ad. Tutaj, w cz�ci sterowej, powietrze by�o znacznie czy�ciejsze, lecz jak zwykle panowa� typowy dla dolnych pok�ad�w p�mrok. Mimo to bez wi�kszych trudno�ci znalaz�a trzy poziomy ni�ej stanowisko dow�dcy ekip technicznych. - Jeste�my prawie gotowi, pani kapitan - zameldowa� oficer pracuj�cy przy blasku latarki. - Grod� sekcji dwudziestej trzeciej trzyma, nie znale�li�my �adnych nieszczelno�ci. Silnik steru jest w porz�dku, moi ludzie sprawdzaj� obecnie szyby prowadz�ce do obu gondoli silnik�w nap�dowych. Do tej pory nie wykryli �adnego uszkodzenia. Potrzeba nam tylko mocy i wszystko b�dzie w najlepszym porz�dku. - Dostaniecie j�. Zaraz powinni si� zjawi� elektrycy ci�gn�cy dodatkowe kable zasilania. - Wspaniale! Hej, Wheeler! Otwieraj g��wn� skrzynk� rozdzielcz�! Reichsbower, szykuj zewn�trzne pod��czenie zasilania do nap�du steru! Reszta niech si� zajmie sprawdzaniem bezpiecznik�w i gniazd po��czeniowych kontroli i sterowania. Rusza� si�! - Hej, szefie! - wrzasn�� z korytarza marynarz, kt�remu dow�dca rozkaza� otworzy� skrzynk� rozdzielcz�. - Niech pan tu przyjdzie! Szybko! Dow�dca ruszy� w tamt� stron�, Amanda pospieszy�a za nim. Wheeler kl�cza� na pok�adzie przy wpuszczonej w �ciank� skrzynce rozdzielczej. �wiat�o latarki kierowa� na szeregi styk�w oklejonych na krzy� szerok� niebiesk� ta�m� samoprzylepn�. - Jasna cholera! - warkn�� oficer. - Skrzynka uszkodzona przez wod�. Amanda w zamy�leniu pokiwa�a g�ow�. - P�kni�ta grod� albo przeciek spod poszycia. Powinnam si� domy�li�, �e to nie b�dzie takie proste. Dobra, zmieniamy plan dzia�ania. Przeci�gniemy kable zasilaj�ce od generator�w maszynowni pierwszej. Doprowadzimy z nich pr�d do silnika sterburty, a na bakburt� damy zasilanie z maszynowni drugiej, zwieraj�c na kr�tko styki w skrzynce u wylotu szybu technicznego. Prac� silnik�w b�dziemy sterowa� bezpo�rednio, poprzez regulacj� mocy wyj�ciowej generator�w. Obr�ci�a si� na pi�cie i ruszy�a w kierunku schod�w. - Musz� przekaza� nowe rozkazy dru�ynie elektryk�w - rzuci�a przez rami�. - A wy przygotujcie si� do zrobienia prowizorycznych pod��cze� w skrzynkach rozdzielczych u wylotu szyb�w obu silnik�w. - Prosz� zaczeka�, kapitanie Garrett. Chyba szkoda marnowa� czas - zawo�a� milcz�cy dot�d oficer, wkraczaj�c w w�ski kr�g �wiat�a jej latarki. - Moim zdaniem mo�emy ju� zako�czy� ten etap. Amanda zaczerpn�a g��boko powietrza. - Tak jest! Pospiesznie skierowa�a si� do najbli�szego panelu �uszkodzonego� interkomu i wcisn�a klawisz. - Mostek? - S�ucham, mostek - pop�yn�� z g�o�nika czysty, lekko tylko zniekszta�cony g�os jej zast�pcy, komandora-porucznika Kennetha Hiro. - M�wi kapitan. Ju� po wszystkim, Ken. Odwo�aj alarm po�arowy. Doskonale si� spisali�cie. Chwil� p�niej g�o�ny trzask oznajmi� w��czenie megafon�w. - Uwaga, wszystkie dru�yny! Alarm po�arowy odwo�any. Powtarzam: alarm po�arowy odwo�any. G��wna sterownia, w��czy� zasilanie obwod�w. Brygady remontowe, wy��czy� generatory dymu i pompy. Przyst�pi� do porz�dkowania sekcji i przewietrzy� ca�y okr�t. Pierwsza dama dzi�kuje wszystkim za wzorowe wykonanie zadania. Po kilku sekundach zaja�nia�y szeregi jarzeni�wek pod sufitem, ich blask a� zak�u� w nawyk�e do p�mroku oczy ludzi. Zahucza�y wentylatory, z szyb�w wentylacyjnych pop�yn�o czyste orze�wiaj�ce powietrze. Smugi g�stego bia�ego dymu pocz�y szybko znika�, ods�aniaj�c coraz dalsze partie metalowych �cian korytarza. - Mam nadziej�, �e nie kaza�am przedwcze�nie podzi�kowa� ludziom za dobr� robot�, kapitanie Johansson - powiedzia�a Amanda, odwracaj�c si� od panelu interkomu. - W �adnej mierze - odpar� oficer inspekcyjny. - Oczywi�cie, b�dziemy jeszcze musieli formalnie skontrolowa� dzia�ania poszczeg�lnych zespo��w, ale poniewa� dzisiejszy sprawdzian obejmowa� z grubsza te same zadania, kt�re pani za�oga wykonywa�a przez ca�y ubieg�y tydzie�, nie s�dz�, aby kto� z grupy inspekcyjnej zg�osi� jakie� zastrze�enia. - Wyci�gn�wszy r�k�, doda�: - Gratuluj�, kapitanie. Naprawd� spisali�cie si� na pi�tk�. Wed�ug mnie jeste�cie gotowi do wyj�cia w morze. W grupie stoj�cych nieopodal marynarzy rozleg� si� st�umiony pomruk zadowolenia. Wiadomo by�o, �e w ci�gu paru minut wie�� o pomy�lnym zako�czeniu �wicze� rozejdzie si� po wszystkich pok�adach, od dziobu po ruf�. Amanda ruszy�a z powrotem na g�r�. Mija�a dru�yny zdejmuj�ce maski przeciwgazowe i odk�adaj�ce na miejsce sprz�t ratowniczy. Tym razem nie musia�a si� spieszy�, wysz�a wi�c na g�rny pok�ad, �eby g��boko odetchn�� wilgotnym powietrzem, kt�re lekka bryza nios�a znad otwartego Pacyfiku. �Cunningham� sta� na kotwicy we wschodnim basenie portu w Pearl Harbor, gdzie przez ubieg�y tydzie� ca�a za�oga zaciekle walczy�a o uzyskanie najwy�szych not w marynarce wojennej. Olbrzymi niszczyciel rakietowy wyszed� niedawno ze stoczni remontowej, do kt�rej musia� zawin�� po kr�tkich acz intensywnych starciach na po�udniowym Atlantyku, kiedy to pe�ni� rol� jedynego ameryka�skiego okr�tu zaanga�owanego bezpo�rednio w militarny konflikt z Argentyn�. Mimo �e na za�og� �Cunninghama� po zako�czeniu owej antarktycznej kampanii sp�yn�o sporo zaszczyt�w, w��cznie ze specjalnym listem dzi�kczynnym samego prezydenta, to jednak teraz podczas rutynowej inspekcji �Ksi��� musia� udowodni�, �e zn�w jest got�w do wyj�cia w morze. Przez miesi�c Amanda i jej ludzie zaanga�owani byli w rozmaite, zazwyczaj nudne �wiczenia, obejmuj�ce r�ne dziedziny, od strzelania do celu b�d� obs�ugi i naprawy silnik�w, po zwiad powietrzny czy zwalczanie �odzi podwodnych. Ostatni tydzie� po�wi�cony by� szkoleniu w zakresie gaszenia po�ar�w i usuwania zniszcze�. Kiedy dobieg�o ono ko�ca, niszczyciel m�g� wreszcie wyruszy� w sw�j kolejny rejs patrolowy, tym razem na zachodni Pacyfik. Kapitan Garrett obr�ci�a si� w stron� dziobu. Zgodnie z jej rozkazami pokrywa luku windowego helikopter�w zosta�a uchylona. Wydobywaj�cy si� spod niej bia�y, jakby smolisty, ale ca�kowicie nieszkodliwy dla ludzi dym z �wiczebnych generator�w upodabnia� j� do buchaj�cego par� krateru wygas�ego wulkanu. Nieco dalej, ju� pod sam� tyln� �cian� g��wnej nadbud�wki, strzela� w niebo maszt antenowy, kt�ry przypomina� lekko pochylon�, oksydowan� kling� gigantycznego sztyletu. Jego koniec wskutek delikatnego ko�ysania si� okr�tu na falach zatacza� na tle b��kitnego hawajskiego nieba wyd�u�on� elips�. Tu i �wdzie z luk�w zacz�li si� wysypywa� na pok�ad spoceni i zm�czeni, ale u�miechni�ci m