6808

Szczegóły
Tytuł 6808
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6808 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6808 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6808 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tomek Pierzcha�a Ma�a wojna Autor jest dwudziestopi�cioletnim politologiem i dziennikarzem. Szeroko poj�t� fantastyk� interesuje si� hobbistycznie od swej wczesnej m�odo�ci. Na jej gruncie szczeg�lnie ceni sobie takie jej podgatunki jak cyberpunk i political fiction. Z tych te� podgatunk�w najwi�cej czerpie w swojej tw�rczo�ci. Debiutowa� opowiadaniem z kategorii political fiction pt. "Bo�y s�d" na �amach "Science Fiction" w pa�dzierniku 2001. Opowiadanie "Ma�a wojna" zosta�o napisane niejako na zam�wienie do nie wydawanego drukiem, jubileuszowego zbioru opowiada�. Osadzone jest w tej samej, stworzonej przez autora rzeczywisto�ci i kontynuuje tematyk� poruszon� w "Bo�ym s�dzie". Anio�owie, je�li tylko s�, Kryj� si� w metalowych bunkrach (...) - Lady Pank, Ma�a wojna CHWA�A BOHATEROM �arz�cy si� niedopa�ek papierosa zatoczy� karminowy �uk i wyl�dowa� u st�p do�� nijakiego m�czyzny w czarnym uniformie kapelana wojskowego. Ten jeszcze raz popatrzy� na dwudziestokilkuletniego ch�opaka w zielonym, galowym mundurze Pierwszej Brygady Desantowo-Szturmowej, samodzielnego zwi�zku taktycznego Wojska Polskiego. Cztery belki na pagonach stoj�cego pod �cian� m�odego �o�nierza m�wi�y, �e dos�u�y� si� stopnia plutonowego. Na r�kawie mia� dwie odznaki specjalisty wojskowego: srebrnego or�a skoczka spadochronowego wojsk powietrzno-desantowych klasy pierwszej i z�oty karabin strzelca wyborowego klasy M. Inne dystynkcje wskazywa�y, �e plutonowy nale�a� do elitarnego 22 Batalionu Piechoty G�rskiej - zgrupowania, kt�re ponios�o najdotkliwsze straty w tej wojnie, ale i samo sia�o w�r�d wrog�w ogromne spustoszeni. Kapelan chcia� chyba podej��, powiedzie� co�, ale w ostatniej chwili zrezygnowa�. Tym lepiej dla niego. Spojrzenie plutonowego wyra�nie m�wi�o, �e nie ma najmniejszej ochoty na �adn� konwersacj�. Kapral dowodz�cy pi�cioosobowym oddzia�em �andarmerii Wojskowej podszed� do plutonowego, by wykona� przewidziane procedur� czynno�ci. Plutonowy jednak prychn�� pogardliwie i wytr�ci� kapralowi prostok�tny kawa�ek ciemnego materia�u, kt�ry mia� mu zakry� oczy. Wzruszy� ramionami. Wbi� wzrok w pi�� uzbrojonych w karabiny postaci niecierpliwie przest�puj�cych z nogi na nog�. Byli jakie� 15 metr�w przed nim. Zdezorientowany kapral spojrza� z kolei na stoj�cego obok kapelana pos�pnego, starszego m�czyzn� w stopniu pu�kownika. Ten kiwn�� g�ow� z niejakim zrezygnowaniem. W �wietle zachodz�cego, jesiennego s�o�ca miedziana naszywka tarczy i dw�ch mieczy symbolizuj�ca wojskow� S�u�b� Sprawiedliwo�ci l�ni�a z�owrogo. Kapral powr�ci� swego do oddzia�u. Kolejne skinienie oficera. Kapral zrozumia�. Pluton egzekucyjny czeka� na komend�. HISTORIA PEWNEGO KONFLIKTU Czeskie Budziejowice, 2021.09.23 Jedno z wszechmocnych i nieomylnych praw Murphy'ego m�wi, �e �aden, nawet najlepszy plan nie przetrwa weryfikacji poprzez kontakt z wrogiem. Niestety, polskie Dow�dztwo Strategiczne Si� L�dowych planuj�ce operacj� "Asceta" nie wzi�o pod uwag� praw Murphy'ego. W wyniku czego ca�a operacja zako�czy�a si� wcze�niej, ni� si� na dobre zacz�a. I to zako�czy�a si� kl�sk� wi�ksz�, ni� kt�rykolwiek z opracowuj�cych j� wysokich rang� oficer�w m�g�by sobie wyobrazi�. Ale nawet dzi� nie wolno o tym wspomina�, bo to grozi s�dem polowym. �e to niby wroga propaganda. I pr�by obni�enia morale �o�nierzy. Operacja "Asceta" by�a pierwsz� i tak naprawd� jedyn� operacj� na skal� ca�ej armii w historii konfliktu polsko-czeskiego. Inne przedsi�wzi�cia mia�y ju� charakter lokalny i nieskoordynowany. Mo�e w�a�nie dlatego tak d�ugo toczyli�my t� wojn�? Ale po kolei... Do konfliktu dosz�o na tle, jak�e by inaczej, religijnym. W XXI wieku nie chodzi przecie� o terytoria. To wiek dogmatyzm�w, ideologizm�w, nacjonalizm�w i innych takich tych... no, opisywanych m�drymi s�owami rzeczy. Na szkoleniach polityczno-religijnych nie m�wiono nam o wszystkim. To podobno bardzo niebezpieczne i niewskazane dla przeci�tnego trepa. A ja jestem przeci�tny trep, w przeci�tnym oddziale przeci�tnego pu�ku przeci�tnej dywizji przeci�tnego... no, mo�e nie tak przeci�tnego batalionu. Bo w sumie nasz batalion S�u�b Wewn�trznych jest nieprzeci�tny. Taka nasza dola, kt�r�, m�wi�, nale�y przyjmowa� z pokor�. I dodaj�, �e strze�onego sam Pan B�g strze�e. No, to strze�emy. Bo wiecie, S�u�by Wewn�trzne to w�a�ciwie taki diakonat, tyle, �e w�r�d �o�nierzy. Widzicie, zajmujemy si� w�a�ciwie tym samym, co diakoni. Znaczy, dbamy o poprawn� moralno�� religijn�. T�pimy nieprawomy�lno�� i odchylenia religijne w szeregach WP. Znacie to - zaufanie jest dobre, ale kontrola jest lepsza. Ale ostatnio zauwa�y�em, �e wk�adamy w to jakby troch� mniej serca. Wstyd si� przyzna�, bo tu, u nas, jednak bardziej liczy si� warto�� bojowa cz�owieka ni� jego poprawno�� religijna. Chocia� nie zawsze, nie zawsze. Na przyk�ad ten wczorajszy... Podobno nie�le zas�u�ony i takie tam... Ale wracaj�c do rzeczy... A mia�o by� tak pi�knie... Szybka akcja wojsk zmotoryzowanych, wspieranych przez dywizje powietrzno-desantowe. O ile wierzy� plotkom - przygotowania do "Ascety" zaj�y nasze generalicji ponad 2 lata. Za�o�enie strategiczne: przejdziemy szybko przez Czechy, zdobywaj�c odpowiednie z punktu widzenia taktyki wojny b�yskawicznej przycz�ki. Mi�dzy inny te cholerne Czeskie Budziejowice. No, pami�tacie to has�o z "tr�jki", jak�e to sz�o? "Zdob�dziemy Budziejowice, przejdziemy We�taw� i Praga nasza!" Nasi spece od wojskowego PR zrobili niez�� robot�, pojawia�o si� to na ka�dym kanale, we wszystkich domowych holoprojektorach, poparte scenami z �ycia "naszych dzielnych ch�opc�w". A i ludzie ch�tniej wtedy p�acili �wiadczenia na cele antyczeskiej krucjaty. Pojawi� si� jednak jeden problem. Vojenske Zpravodajstvo, czeski wywiad wojskowy, przejrza� gr� polskiego dow�dztwa. Nie wiadomo dlaczego. Bo przecie� VZ nie jest... przepraszam, nie by�o, bo od czasu rozbicia armii czeskiej VZ te� ju� nie istnieje... no, w ka�dym nie by�o jak�� specjalnie pr�n� s�u�b� wywiadowcz�. Czy�by to by�a prawda, no, to co m�wi� diakoni w "tr�jce"? �e wsz�dzie s� ci dysydenci, heretycy i sprzedajni �ydowscy szpiedzy? Ja tam nie wiem, �adnego nie spotka�em. To znaczy wydaje mi si�, �e nie spotka�em, bo ten kt�rego�my wczoraj tego... to nie wygl�da� ani na �yda, ani na masona. A szpiegiem, z tego, co wiem, te� nie by�. Po prostu mia� cholerny niefart znale�� si� w niew�a�ciwym miejscu o niew�a�ciwej porze. No, i mo�e jeszcze mia� za d�ugi j�zyk. Ale szkoda go. Mimo wszystko. Jednak taki by� rozkaz, a z rozkazami si� nie dyskutuje, tylko si� je wykonuje. Tak m�wi� na szkoleniach. I dodaj�, �e jak nie, to ma si� powa�ne k�opoty. Widzia�em takich, co to wpadli w te k�opoty. Wierzcie mi, nie chcieliby�cie ich ogl�da�... Dobra, do�� ju� niepotrzebnych nawi�za�. Okaza�o si�, �e napr�dce zmobilizowane po inwazji Polski na Spisz i Oraw� wojsko czeskie walczy jak, nie przymierzaj�c, lew i sto tygrys�w. No, i dostali�my troch� po ty�kach, pomimo przewagi w sprz�cie, ludziach i ich wyszkoleniu. Operacja "Asceta" utkn�a w martwym punkcie, nie mogli�my wykorzysta� ju� zaskoczenia. No, ale z Bo�� pomoc� po kilku miesi�cach rozbili�my ich armi�. A w planach mia�o to by� kilka dni. Ale do Pragi doszli�my i tak! Okr�n� drog�. Bo Budziejowice pad�y jako ostatnie, bronione przez milicj� i �o�nierzy, kt�rzy nie podporz�dkowali si� rozkazowi kapitulacji Naczelnego Dow�dztwa Armii Czeskiej. Oj, pami�tam, mieli�my wtedy mn�stwo roboty. Przes�uchaniom i egzekucjom nie by�o ko�ca. Nieprzyjemna robota, ale kto� w ko�cu musi to robi�, nie? I tak naprawd� to w�a�nie po kapitulacji zacz�o si� najgorsze. Partyzanci. Te cholerne "blaszaki". Nie pomagaj� �adne represje wobec czeskich cywil�w. A wiadomo - partyzantka si� uchowa, jak b�dzie mia�a poparcie w�r�d ludno�ci miejscowej. Ta czeska ma. Cholerne poparcie. A Karpaty to wprost wymarzony teren dla partyzant�w. Pogoda przez ca�y rok taka, �e ni cholery zwiadu powietrznego prowadzi� nie mo�na. A zwiadu pieszego i zmotoryzowanego, owszem, pr�bowano... Po tym, jak kilkana�cie jednostek zwiadowczych po prostu rozp�yn�o si� w powietrzu - kto� na g�rze si� opami�ta� i tej procedury prawie ca�kiem zaniechano. Dlatego mi�dzy innymi zreorganizowano 22. Batalion Piechoty G�rskiej wchodz�cy w sk�ad Pierwszej Brygady Desantowo-Szturmowej i przystosowano go wy��cznie do walki z partyzantami. Dlatego te� na g�rze wymy�lono i przeprowadzono, z przeci�tnym zreszt� skutkiem, operacj� "R�ka Sprawiedliwo�ci". Zdaje mi si�, �e ten ch�opak z wczoraj mia� z ni� co� wsp�lnego... Dobrze, to chyba by�oby na tyle. Nie wiem, czy moje wspomnienia kiedy� ujrz� �wiat�o dzienne, a je�li nawet - to i tak kto� je b�dzie musia� ocenzurowa�. No, i dobrze. Na szkoleniach m�wi�, �e nie ka�dy musi wiedzie� o wszystkim. A teraz mam s�u�b�. Dzi� i tak ju� wi�cej nie napisz�. Nigdy nie jestem w nastroju, kiedy wracam po wyczerpuj�cym przes�uchaniu podejrzanego o herezj�. Te� by�cie nie byli... "R�KA SPRAWIEDLIWO�CI" Z plutonowym Aleksandrem Adamczykiem szed� obserwator, kt�ry mia� zweryfikowa� trafienie. Starszy szeregowy Patryk Goszczewski by� artylerzyst� z 22. Batalionu Piechoty G�rskiej, jednostki macierzystej Adamczyka. Znali si� od pocz�tku wojny. Podobno jeszcze przed wojn� pili raz razem w kantynie, gdy odbywali s�u�b� przygotowawcz� na poligonie w Emowie pod Warszaw�, gdzie �wiczyli taktyk� operacji miejskich - ale �aden z nich tego faktu nie pami�ta�, wi�c nie zaliczali tego do okresu znajomo�ci. Od pocz�tku wojny pracowali razem - cztery lata jako partnerzy. Rola obserwatora nie sprowadza wy��cznie na zaliczeniu trafienia swojemu snajperowi. Obserwator r�wnie� jest wykwalifikowanym strzelcem wyborowym, kt�ry w razie k�opot�w musi poprawi� spaprany przez partnera strza�. Przy czym Goszczewski zawsze by� tylko biernym obserwatorem. Adamczyk jeszcze nigdy nie zawi�d�. Mieli za sob� nocny zrzut z wysoko�ci 3000 metr�w z An-2B, na po�udnie od linii frontu, prosto na terytorium ci�gle zajmowane przez "blaszaki". Zakopali spadochrony w lesie - od tego, czy dok�adnie zatr� za sob� wszystkie �lady obecno�ci mog�o zale�e� ich bezpiecze�stwo i powodzenie misji. Od sze�ciu godzin poruszali si� jak duchy po wrogim terenie, unikaj�c skupisk ludno�ci cywilnej. Wszyscy Czesi na tych obszarach wspomagali partyzant�w. Wszyscy, poza tymi nielicznymi, kt�rych polskiemu wywiadowi uda�o si� pozyska�. Jednak problem polega� na tym, �e owa "wsp�praca" zwykle nie by�a zbyt d�ugotrwa�a. Donosiciele zazwyczaj ko�czyli tutaj w trojaki spos�b: nabici na ostrza kombajnu, wci�gni�ci do sieczkarni, tudzie� przejechani przez traktor czy inn� r�wnie ci�k� maszyn� rolnicz�. Ot, kolejny wypadek przy pracach na roli... Obaj strzelcy nosili maskuj�ce stroje, kt�re doskonale komponowa�y si� z szarym t�em nocnych Karpat. Mimo, i� mieli na wyposa�eniu noktowizory, �aden z nich nie odwa�y� si� ich u�ywa�. Partyzanci mogli odziedziczy� troch� sprz�tu elektronicznego po rozbitej armii czeskiej. A wiadomo, �e dzisiejsza elektronika pozwala�a wykrywa� �r�d�o emisji odpowiadaj�ce przeci�tnej baterii do zegarka. Dlatego te� nosili zegarki mechaniczne. Zero elektroniki. Chyba, �e jest niezb�dna, tak jak GPS-y. Ale �aden z nich nie lubi� ryzyka. Zazwyczaj podczas marszu do miejsca, gdzie mieli odda� strza�, korzystali tylko z mapy. Tak, jak teraz. W drodze powrotnej te �rodki ostro�no�ci nie musia�y ju� by� tak drastyczne. * * * Nadchodzi� wczesny, letni ranek. Do obozu partyzant�w by�o niespe�na godzin� drogi. Kolejna akcja w ramach operacji "R�ka Sprawiedliwo�ci" mia�a na celu likwidacj� nast�pnego przyw�dcy partyzant�w. Z tym, �e tym razem nie chodzi�o o lokalnego zabijak�. Tym razem mieli sprz�tn�� kogo� z samego szczytu hierarchii. S�owacki informator, sowicie op�acony, doni�s�, �e obiekt przebywa w okolicy. Dzi� w nocy Goszczewski i Adamczyk sprawi�, �e to b�dzie ostatnie jego miejsce pobytu na tym �wiecie. Celem by� sam Zdenek Bla?enny, cz�owiek-legenda, cho� tylko kapitan w by�ej armii okupowanej Republiki Czeskiej. Cz�owiek, kt�ry zorganizowa� od podstaw ca�� czesk� partyzantk�. I cz�owiek, od kt�rego nazwiska polscy �o�nierze ukuli pogardliwy ten termin na jej okre�lenie. Postanowili poszuka� miejsca na dzienny odpoczynek. Takie miejsca wybiera si� starannie. I dok�adnie zabezpiecza. Najcz�ciej tu, w Karpatach, bywa to kotlinka, do kt�rej �wiat�o s�oneczne w ci�gu dnia prawie wcale nie dochodzi. O takie miejsca w Karpatach nie jest trudno. Ale nie jest to te� �aden to pow�d do rado�ci. W�a�nie w takiej kotlince m�g� przecie� siedzie� zwiadowca Bla?ennego. Dlatego w�a�nie nadal trzeba by�o by� wyj�tkowo ostro�nym. * * * Rozmawiali szeptem, jedz�c zimne konserwy sojowe. Adamczyk zn�w wyk�ada� swoj� filozofi� �yciow�: - Widzisz, stary, strzelec wyborowy - obaj nie lubili, kiedy m�wi�o si� o nich "snajperzy" - to profesja wyrzutk�w. �o�nierze z naszej brygady zawsze wychodz� w pole w sile minimum plutonu. My wychodzimy do pracy w parach, czasami sami. Ich pomys� na wojn� jest prosty: zr�wna� okolic� ci�k� artyleri� i zasypa� mniej wi�cej milionem naboj�w. My czekamy na okazj�. Jeden pocisk - jeden zabity. Tak, jak teraz. Tak, jak zawsze. - Przypuszczam, �e to s� po prostu r�ne wersje tej samej wojny. Ech, Cichy, a ja nie rozumiem tych ich uprzedze�... - prawie nigdy nie u�ywali imion czy nazwisk. Zwracali si� do siebie tylko ksywkami, na kt�re tak czy inaczej sobie zapracowali. C�... Nie ka�dy by� dumny ze swojego pseudonimu, ale kiedy ju� raz co� przylgn�o, to wlek�o si� za trepem do ko�ca s�u�by. Tak na przyk�ad ta przekl�ta "Minuta" Goszczewskiego wzi�a si� od jego nies�awnego wyczynu w jednym z czeskich burdeli. - Powiedz to tym dupkom z brygady! Ostatnio nawet w pokera na fajki ze mn� gra� nie chcieli. A przecie� nawet za cz�sto nie oszukuj�... * * * Pewnie, �e lepiej by�oby zbombardowa� na przyk�ad taki ob�z z powietrza. Ale po pierwsze nie by�oby pewno�ci, �e obiekt, przeciwko kt�remu wymierzona by�a akcja, zgin��. Trudno znale�� jedno konkretne cia�o po�r�d dwudziestki innych, na r�wni poszatkowanych pociskami, jak od�amkami. Po drugie ob�z m�g�by zosta� ewakuowany na d�ugo przed nalotem. Ci�ko utrzyma� w tajemnicy lot helikopter�w desantowo-szturmowych nad ca�ymi Czechami. Szczeg�lnie, je�li s� tak kiepsko maskowane jak starsze, bojowe wersje �widnickich SW-4. A lotnisk w Karpatach Wojsko Polskie nie mia�o �adnych. Nie osta�y si� po kilku akcjach dywersyjnych "blaszak�w". I po trzecie, ale najwa�niejsze, cho� o tym niewiele os�b wiedzia�o. A je�li ju� wiedzia�o, to i tak zazwyczaj nie chcia�o przyj�� tego do wiadomo�ci. Ot� inwazyjna armia polska dzia�a�a na rezerwie finansowej i sprz�towej. I zdecydowanie taniej by�o zrzuci� dw�jk� ludzi na wrogim terytorium i ewentualnie ich straci�, ni� pozby� si� dw�ch-trzech �mig�owc�w i kilkunastu trep�w w ka�dej takiej operacji. Bo partyzanci dysponowali naprawd� niez�ymi wyrzutniami r�cznymi ziemia-powietrze. I ogromnymi pok�adami determinacji. Efekt jednak by� ten sam. Udany zamach na przyw�dc� powodowa� szybko post�puj�cy rozpad grupy partyzanckiej. Bo w tym chaosie, jaki zawsze nast�puje po eksterminacji, cz�� pozbawionych dow�dztwa "blaszak�w" wpada�a w r�ce polskich patroli lub tajniak�w ze S�u�b Wewn�trznych, kt�rymi naszpikowane by�y miasteczka i wioski w rejonie Karpat. Inna cz�� w og�le rezygnowa�a z dzia�alno�ci konspiracyjnej. Tylko niewielkiemu procentowi udawa�o si� dotrze� do innej grupy i zosta� przyj�tym w jej szeregi. Bo dzi�ki kilku sprytnym posuni�ciom polskiego wywiadu, wprowadzono do kilku grup czeskich partyzant�w w ten w�a�nie spos�b wielu agent�w. Rozbili oni ju� niejeden oddzia�, wystawiaj�c go na odstrza� Polakom. Zaufanie "blaszak�w" do siebie nawzajem zosta�o powa�nie nadwer�one. No, i przede wszystkim te akcje eksterminacyjne mia�y na celu uzmys�owienie "blaszakom" jednego podstawowego faktu: "sp�jrzcie, jak dobrze potrafimy obr�ci� przeciwko wam wasze w�asne metody". A to powodowa�o ogromn� demoralizacj� w�r�d cz�onk�w czeskiej partyzantki. * * * Od pi�tnastu minut robili rozpoznanie. Wyb�r miejsca musia� zosta� dokonany jeszcze za dnia, na co najmniej godzin� przed strza�em. Nale�a�o wybra� minimum trzy r�ne lokacje. Nigdy nie wiadomo, czy z kt�rej� z nich w krytycznym momencie na pewno b�dzie mo�na skorzysta�. Poruszali si� po lesie jak najciszej, teren m�g� by� patrolowany przez wroga. Szli w odleg�o�ci nie wi�kszej ni� 20 metr�w, ale byli dla siebie niewidoczni. Maskuj�ce mundury, szarozielona farba na twarzach i r�kach oraz kamufla� domowej roboty z ga��zi i li�ci wczepionych tu i �wdzie w mundury w po��czeniu z powolnymi ruchami doskonale spe�nia�y swoje zadanie. Cichy wyci�gn�� r�k� i machn�� gwa�townie w kierunku Minuty, by zwr�ci� jego uwag�. Ten zatrzyma� si� i spojrza� na Adamczyka. Przez chwil� tylko jaskrawy kontrast bia�ek oczu Goszczewskiego na tle szarozielonej masy karpackiej flory zdradza� obecno�� cz�owieka w tym miejscu. Potem Minuta, zapewne �wiadomy tego faktu, opu�ci� powieki, ale Adamczyk wiedzia�, �e go obserwuje. Adamczyk wyci�gn�� ku niemu d�o�, opu�ci� j� palcami w d� i zacz�� powoli porusza� palcem wskazuj�cym i �rodkowym. Potem wskaza� na Minut�, a nast�pnie gdzie� w g��b lasu. Chwil� p�niej wskaza� na siebie, a potem w przeciwnym kierunku do tego, kt�ry pokaza� Goszczewskiemu. Ten wyci�gn�� przed siebie kciuk. P�niej najpierw uni�s� palec wskazuj�cy w kierunku nieba i wykona� nim k�ko, a potem opu�ci� go ku ziemi. Adamczyk uni�s� d�o� i pieciokrotnie na przemian rozk�ada� j� i zaciska� w pi��. "Ty tam id�, ja t�dy". "OK, rundka po okolicy i spotykamy si� tutaj". "Za 5 minut". To by� ich wewn�trzny system komunikacji, kt�ry opracowali w ci�gu czterech lat. I dzi�ki kt�remu mogli porozumiewa� si� zupe�nie bezd�wi�cznie. * * * Si�� przyzwyczajenia obaj za�o�yli okulary strzeleckie, pomimo, �e zachodz�ce s�o�ce �wieci�o im w plecy. Adamczyk spokojnie dokr�ci� t�umik do swojego SWD Dragunowa. Dodatkowo obwi�za� luf� kawa�kiem wyci�gni�tej z kieszeni munduru flanelowej szmaty. Po chwili wyj�� wcze�niej przygotowany magazynek z dziesi�cioma pociskami, na kt�rych w ci�gu dnia pracowicie porobi� niewielkie, precyzyjne naci�cia. "Taki ma�y skurwiel potrafi rozwali� ci �eb z prawie kilometra" Goszczewski r�wnie� przygotowa� sw�j sprz�t - wyt�umionego Radom Huntera z fabryki "�ucznika". Zawsze twierdzi�, �e nie ma to jak rodzimy produkt, pomimo, �e Hunter by� w�a�ciwie karabinkiem sportowo-my�liwskim. Jednak kiedy kto� naprawd� potrafi si� nim pos�ugiwa�, wystrzelony z niego pocisk kaliber 7,62mm NATO r�wnie �atwo zabija dzika, jak cz�owieka. Tak to ju� jest, �e zawodowcy maj� swoje upodobania i dziwactwa, kt�rym nawet w wojsku nale�y pob�a�a�. Goszczewski dodatkowo wyci�gn�� lunetk� z matowym szk�em i laserowym dalmierzem. Kr�tk� chwil� lustrowa� przez ni� teren, po czym stwierdzi� cichym, opanowanym g�osem: - Cel w zasi�gu strza�u. - Jeste� pewny, �e to on? - Adamczyk z przyzwyczajenia zada� to pytanie, cho� doskonale wiedzia�, �e partner si� nie myli. - Potwierdzam. To musi by� on. Czytam st�d jego stopie�. Ty wiesz, �e on dalej jest kapitanem? - chwila milczenia. - Wyobra�asz sobie? "Blaszaki" zrobi�y sobie cholerne wojsko. Ale po tym strzale nie b�dzie ju� "blaszak�w"... Dopiero teraz Adamczyk podni�s� os�on� celownika. Nie chcia�, by wcze�niej jakikolwiek odblask zdradzi� ich pozycj�. Letnie s�o�ce ci�gle nie zasz�o. - Wi�c ustaw mnie, Minuta... Ko�czymy to i spadamy na w�dk�. - Ustawienie 6-5-0, wiatr 0. Obiekt porusza si� kursem 0-0-2. - Potwierdzam ustawienie 6-5-0, poprawka 0-0-2. Pojedynczy, wyt�umiony strza�. G�owa m�czyzny 900 metr�w dalej rozpryskuje si� niczym butelka czerwonego wina, kiedy przypadkiem wypadnie z torby z zakupami na pod�og�... G�os Goszczewskiego: -Potwierdzam trafienie. Zmywajmy si� st�d, zanim si� pozbieraj�. Skinienie g�owy. I, jak zawsze po zaliczonym trafieniu, st�umiona w ko�cu ch��, �eby krzycze�, krzycze�, krzycze�... WSZYSTKO SZ�O DOBRZE Wszystko sz�o dobrze. Dooko�a panowa�a niczym nie zm�cona cisza nocy. Poruszali si� szybkim marszem ju� �sm� godzin� z rz�du, zgodnie z wyznaczon� przez ich GPS-y tras� do pewnego punktu, gdzie dzia�ania operacyjnych "blaszak�w" - wed�ug doniesie� wywiadu - by�y ostatnimi czasy zminimalizowane. Mieli tam czeka� na niewielki, dobrze maskowany na wszelkie elektroniczne sposoby �mig�owiec transportowy, kt�ry wywiezie ich z wrogiego terytorium. Dochodzi�a czwarta. Za chwil�, nad ranem, czeka ich kr�tki trzygodzinny odpoczynek, sen na zmian� z wart�, a potem zn�w marsz, kolejne osiem godzin, tym razem za dnia. A na ko�cu pozostanie ju� tylko czeka� na transport do domu. * * * Wszystko sz�o dobrze. Do czasu. To by�a w sumie najprostsza cz�� ca�ej akcji - wydobycie. Ale nawet najprostsze rzeczy mog� si� spieprzy�. By�o ju� dobrze po 18:00, a Adamczyk i Goszczewski czekali ju� drug� godzin� w ukryciu w okolicach punktu podnieesienia. Planowali tak poczeka� kolejne cztery, a� zmrok zapewni im bezpiecze�stwo podczas delikatnego momentu samej ewakuacji. Karpacki las zapewnia� doskona�� ochron� przed wzrokiem niepo��danych ludzi. Do polany, na kt�rej o 22:00 b�dzie l�dowa� �mig�owiec, dzieli�o ich nieca�e 500 metr�w. Oparci o pie� pot�nego drzewa, prowadzili cich� rozmow�. Minuta w�a�nie opisywa� w dosadnych, �o�nierskich wyra�eniach sw�j tryumf, kiedy pokona� na strzelnicy trzema punktami swojego prze�o�onego... ...gdy w tym momencie us�yszeli nad sob� huk rotor�w. Na tle pogodnego nieba, pomi�dzy ga��ziami, zauwa�yli znajomy kszta�t ma�ego, wielozadaniowego B�-12A. - Co?! Ju�?! Przecie� chyba prosi�em o nocne wydobycie! - To mo�e jeszcze powinni�my odpali� rac�, bo "blaszaki" mog�yby nas przeoczy�... - raczej stwierdzi�, ni� zapyta� Goszczewski. - Irytacja nic nie da. Ruszaj pierwszy, a ja id� w os�onie. Cichy rozejrza� si�, uj�� u�o�onego na kolanach Dragunowa i wsta�. Odwr�ci� si� i pokaza� w kierunku Goszczewskiego dwa palce prawej r�ki, a potem wskaza� ku polanie. Ten odpowiedzia� mu gestem wystawionego do g�ry kciuka. "Dwadzie�cia sekund i ruszaj za mn�". "Zrozumia�em". Adamczyk ruszy� biegiem ku miejscu l�dowania transportowca. Obejrza� si� jeszcze po chwili, by zobaczy�, �e tamten ruszy� troch� wolniej, rozgl�daj�c si� czujnie po otoczeniu. Helikopter w �rodku d�ugiego, letniego dnia na pewno zwr�ci� ju� czyj�� uwag�. Nawet, je�li wywiad mia� racj� i "blaszaki" odpu�ci�y sobie ten teren, to i tak mog�o si� okaza�, �e jaki� zdesperowany czeski rolnik wyjmie zadekowanego w piwnicy obrzyna-samor�bk� - czy inny �mierciono�ny sprz�t, za kt�rego samo posiadania grozi�o zgodnie z prawem okupacyjnym ustanowionym przez Polak�w natychmiastowe rozstrzelanie bez s�du - i �w czeski rolnik-patriota b�dzie chcia� utrudni� �ycie �o�nierzom wroga jego ojczyzny. Zsun�� si� z b�otnistej skarpy i dobiega� do maszyny l�duj�cej w�a�nie na polanie, kiedy odwr�ci� si� raz jeszcze - w sam� por�, by zobaczy�, �e Goszczewski w�a�nie sk�ada si� do strza�u. Strza�u, kt�ry nigdy nie nast�pi�. Minuta przykl�ka, odbezpiecza Radom Huntera, celuje gdzie� za ... i pada na mi�kkie �ci�k�, wprost w b�otnist� ka�u�� pozosta�� po letniej ulewie jeszcze sprzed tygodnia. Na jego piersi, lekko z lewej strony, wykwita ciemnoczerwona plama - tak, ten kolor wida� wyra�nie na materiale munduru - plama, kt�ra powi�ksza si�, powi�ksza, powi�ksza... Cichy widzi k�tem oka kr�ciutki rozb�ysk z kompensatora karabinu cz�owieka, kt�ry zdj�� w�a�nie Minut�, ale samego strzelca nie jest w stanie dostrzec w le�nym p�mroku. Ca�� sekund� zajmuje jego wprawnemu oku snajpera ustalenie odleg�o�ci i k�ta, z jakiego pad� strza� do Goszczewskiego. Pada na ziemi�, Dragunow jest ju� odbezpieczony, wojskowe odruchy w�a�nie wzi�y g�r�; lunetka w�druje do oka, poprawka na wiatr, poprawka na r�nic� poziom�w, poprawka na...; palec na spu�cie sam �ci�ga cyngiel. Z niewielkiej skarpy spada ludzkie cia�o w uniformie w zielonobr�zow� panterk�. �mig�owiec zawisa nieca�y metr nad ziemi�, wywo�uje wicher w�r�d drzew i krzew�w dooko�a polany; pilot odruchowo ustawia si� bokiem do potencjalnego zagro�enia, tak, by strzelec pok�adowy m�g� kry� ogniem z ci�kiego karabinu maszynowego jak najwi�ksz� stref�; i tak by Adamczyk, pod os�on� huraganowej nawa�nicy pocisk�w du�ego kalibru m�g� przebiec te ostatnie kilka metr�w dziel�ce go od helikoptera; ta�ma karabinu przesuwa si� w szalonym tempie, zamek karabinu sypie dooko�a gor�cymi, miedzianymi �uskami, karabin jazgocze przebijaj�c si� przez ryk turbin helikoptera, pociski tn� powietrze, lec� ponad g�ow� Cichego, szarpi� i rozrywaj� skarp� i �cian� lasu. Cichy biegnie z powrotem, do Goszczewskiego; nie zwraca uwagi na wrzaski dobiegaj�ce zza jego plec�w; przypada do kumpla, nie, nie, to niemo�liwe, dlaczego?!, przecie� jest ciep�y, co� da si� zrobi�, co� trzeba zrobi�, i tylko ta plama, jakby ju� przesta�a si� powi�ksza�... Adamczyk nie wie, jakim cudem nie�miertelnik kolegi jest u niego w d�oni, nie, bo to przecie� znaczy�oby, �e Minuta... a to nie tak... bo przecie� tylko trupom zabiera si�...; chwyta Minut� pod pachy i zarzuca go sobie na plecy, Radom Hunter z fabryki "�ucznkia" zostaje na ziemi, wgnieciony w b�oto ci�arem upadaj�cego cia�a swojego w�a�ciciela, kolejny bieg, wolniejszy, bo z obci��eniem, ku �mig�owcowi, to tylko kilkana�cie metr�w, nie wi�cej, przecie� nie odlec� bez niego, wi�c dlaczego nie mo�e tego zrozumie�, co tu si� dzieje, dlaczego ten helikopter tak dziwnie wiruje, karabin przesta� strzela�; przesta�, musia� przesta� - bo strzelec pok�adowy le�y na teraz na polanie, zalany krwi�, a helikopter wci�� wiruje, i ten g�sty czarny dym z ogona... Wtedy Cichy widzi drug� rakiet� wystrzelon� gdzie� z przeciwnej strony lasu. Pocisk bezb��dnie trafia w jeden z najbardziej wra�liwych punkt�w maszyny, w mi�kkie podbrzusze, gdzie pancerz jest wzgl�dnie cienki... i jak w filmie puszczonym na zwolnionych obrotach widzi, jak �mig�owiec ginie w wybuchu paliwa. Gor�ce od�amki tn� powietrze, ale Adamczyk le�y ju� pod cia�em kolegi, a gdy tylko ulewa wrz�cego metalu ustaje, podrywa si� i p�dzi w las, byle dalej w las. Gdzie� za nim odzywa si� charakterystyczne szczekanie czeskiego RKM-u ZB-60 kaliber 5,56mm. "ZB jak Zdenek Bla?enny - przemkn�o Cichemu przez my�l. - A przecie� t� mark� karabinu wytwarzano ju� w 1937 roku. Tylko ten model, sze��dziesi�tka, jest nowy, z 2015..." W lesie ju� panuj� ju� ciemno�ci. Zaraz nad Karpatami zapadnie zmierzch. Szybko, jak to w g�rach. BO�E WSPOMAGAJ PIECHOT� Adamczyk zosta� sam. Ma�y, wojskowy plecak wype�niony sprz�tem by�by teraz tylko zb�dnym ci�arem. Nie by� przydatny, a wr�cz m�g�by zawadza� w trakcie walki na bezpo�rednim dystansie, kt�rej Adamczyk si� spodziewa�. Zosta� wi�c zakopany w mi�kkiej, pokrytej zesch�ymi li��mi ziemi. Pr�cz ulubionego Dragunowa - kt�rego nie wypu�ci� z d�oni ani na chwil� - z dwoma zapasowymi dziesi�ciopociskowymi magazynkami, Cichy zostawi� sobie tylko niewielki, wyt�umiony, zaopatrzony w kompensator podrzutu austriacki Glock model 48C, pistolet niby do obrony osobistej, ale jednak maj�cy mo�liwo�� strzelania ogniem ci�g�ym. I zawsze ma jeszcze ze sob� porz�dny n�. Nie zwyk�y, wojskowy - lecz porz�dny. Doskonale wywa�ony n� p�etwonurka, kt�ry Adamczyk dosta� od kolegi, z kt�rym by� na szkoleniu podstawowym, na samym pocz�tku swojej kariery wojskowej. Kumpel mia� przydzia� do marynarki i w og�le nie bra� (z oczywistych wzgl�d�w) udzia�u w tej wojnie. N�, faktycznie, by�. Ale do tej pory Cichy u�ywa� go wy��cznie do otwierania konserw... Od czasu, gdy wydosta� si� spod ostrza�u na polanie i znikn�� w lesie, min�o ju� ponad dwie godziny. Teraz nale�a�o jak najszybciej opu�ci� niebezpieczny teren. I nadal nie m�g� schodzi� z g�r w pobli�e miejsc zamieszkanych przez czeskich rolnik�w. O ile nie chcia� sko�czy� powieszony w jakiej� stodole. Musia� skorzysta� z GPS-a, by sprawdzi� sw� pozycj� wzgl�dem jakiejkolwiek najbli�szej bazy, w kt�rej stacjonuje polski okupant... Soczysty potok cichych przekle�stw polecia� w mrok nocy. Ma�e urz�dzenie by�o rozbite, by� mo�e podczas upadku. Pozostawa�a mapa i kompas. I jego wyczucie kierunku. Zorientowa� map� w miar� szybko, uwzgl�dniaj�c z kt�rej strony przyby�, jak d�ugo i jak szybko szed� od ostatniego punktu na kt�ry mia� pe�ny namiar. Po chwili zna� swoj� pozycj� z dok�adno�ci� do oko�o kilometra. Tak mu si� przynajmniej wydawa�o. Zacz�� maszerowa�, powoli, cicho - ostro�ny tak, jak zawsze. A by� mo�e jeszcze bardziej. Zdawa� sobie spraw�, �e trwa polowanie, w kt�rym to on jest zwierzyn�. Wyliczy�, �e - omijaj�c ludzkie siedziby - dotarcie do garnizonu stacjonuj�cego w pobli�u O�omu�ca zajmie mu oko�o doby. * * * Nagle Cichy us�ysza� trzask �amanej ga��zki. Wyrwa� Glocka z kabury przy pasie i zacz�� lustrowa� miejsce, sk�d doszed� go ten nienaturalny d�wi�k. Przesuwa� si� powoli do ty�u, ca�y czas plecami do drzew, ci�gle patrz�c w mrok roz�wietlany tylko s�abiutkim �wiat�em ksi�yca. I wtedy poczu�, �e na co� chwyta go za kark �elaznym u�ciskiem, a przy gardle l�duje mu zimny, ostry przedmiot. Nie by� w stanie si� poruszy�, zreszt� wiedzia�, �e najmniejszy niepotrzebny ruch z jego strony wywo�a reakcj� napastnika. Reakcj� owocuj�c� natychmiastow� �mierci� Cichego. Owszem, by� cholernie przera�ony. Owszem, chcia�by walczy� o �ycie. Ale r�wnocze�nie wiedzia�, �e czas pogodzi� si� z losem. Taki sobie wybra� zaw�d. Upu�ci� Glocka na �ci�k�. "No, to by�oby na tyle, plutonowy Adamczyk. Zaraz si� zorientujesz, czy te rzeczy, kt�re obiecuj� diakoni za dobr� s�u�b� naprawd� istniej�..." A mo�e...? Nie, w tej wojnie Polacy nie respektowali �adnych konwencji wojennych. To by�a krucjata, nie jaka� tam zwyk�a wojna. Wi�c dlaczego mieliby to robi� czescy partyzanci? Poza tym operacja "R�ka Sprawiedliwo�ci" by�a operacj�, kt�r� w ca�o�ci koordynowa� wywiad wojskowy. Czyli - w du�ym uproszczeniu - Adamczyk by� po prostu szpiegiem. A z�apanych szpieg�w - a do tego zab�jc�w - nawet wed�ug konwencji wolno rozstrzela� bez s�du... - No, ch�opcze, gdzie� ty tu si� zapl�ta�? - zabrzmia�o p�szeptem po... polsku. Bez �adnego obcego akcentu. I raczej lekko nosowo - tak, jak to robi� w okolicach G�r �wi�tokrzyskich. Adamczyk na chwil� zamar�. Spodziewa� si� wszystkiego - ale nie Polaka. Nie tutaj. - Spokojnie, ch�opcze - pad�a komenda. - Je�li "blaszaki" chc� i�� w tango, to b�d� mieli nas dw�ch do ta�ca. Ostrze powoli odsun�o si� od grdyki Adamczyka. U�cisk na karku zel�a�. - Zbieraj swoje zabawki, synu. Trzeba nam do domu. Adamczyk podni�s� pistolet i obejrza� si�. Przed sob� zobaczy� ponad dwumetrowego olbrzyma w mundurze piechoty g�rskiej, z przewieszonym przez rami� najnowszym dzieckiem polskich fabryk zbrojeniowych - P16A1. Ten prawie p�torametrowej d�ugo�ci, najci�szy z r�cznych karabin�w maszynowych, wystrzeliwuj�cy w ci�gu minuty 600 pocisk�w kalibru 7,9mm nie na pr�no trepy ochrzci�y mianem "Dewastatora". W�a�nie tak zachowywa� si� P16A1 na polu bitwy. Cztery d�ugie ta�my amunicyjne przecina�y pier� �o�nierza. Olbrzym bawi� si� pot�nym no�em. Tym, kt�ry przed chwil� przystawia� Cichemu do gard�a. N� lecia� w g�r�, obraca� si� w powietrzu, a d�o� w czarnej r�kawiczce �apa�a go bezg�o�nie. Druga d�o� si�gn�a do twarzy i zdj�a z niej okulary noktowizyjne. Para przyjaznych oczu u�miecha�a si� do Adamczyka. Patrzyli tak moment na siebie, a potem nagle zauwa�y� dystynkcje na mundurze. Wypr�y� si� jak struna i zasalutowa�: - Panie sier�ancie, plutonowy Aleksander Adamczyk, 22. Batal... - przerwa�o mu zirytowane machni�cie r�ki z no�em. - Hubal. - Cichy... * * * - ...i wiesz, na samym pocz�tku wojny, jeszcze jak pepiki mia�y t� swoj� armi�. By�a na pocz�tku tej wojenki taka potyczka pod Ostrav�... - Cichy wiedzia�, �e to by�a najwi�ksza z bitew w ramach operacji "Asceta". Do dzi� zalegaj� tam ogromne ilo�ci ci�kiego sprz�tu: spalonych czo�g�w, zestrzelonych my�liwc�w, rozbitych haubic i mo�dzierzy. - No, i tak si� z�o�y�o, �e sier�anta zdj�� jaki� ichni �o�nierzyk, tak �e przypadkiem zosta�em najstarszym rang�, bo wtedy te� by�em plutonowym. Nasi ludzie poszli w rozsypk� i przypadkiem wle�li w okopy czeskie. By�a jatka, wiesz, jak to jest, jak ci przed nosem wygarn� z miotacza. Jeden z moich wpad� w tak� strug� napalmu, co by�o robi�, wzi��em i zacz��em go gasi�, nic z tego, cholerstwo z�ar�o go na moich oczach. A i mnie si� wtedy troch� oberwa�o... Ale potem, wiesz, jakim� cudem zaj�li�my ten okop, dok�adnie na ty�ach, wyobra� to sobie. Zdaje si�, �e w rozkazie pochwalnym nazwali to bohaterstwem i wy�omem w linii frontu, kt�ry przewa�y� szal� bitwy na nasz� korzy��, bla, bla, bla... No, i widzisz, przy okazji mianowali mnie podoficerem, i dali to... Sier�ant zdj�� z prawej d�oni r�kawiczk� i podwin�� r�kaw. Cichemu ukaza� si� po�yskuj�cy metalicznie wszczep cyberr�ki, a� po �okie�. Serwomechanizmy szumia�y w�r�d nocnego lasu ciszej ni� szept ich posiadacza. - To ten cholerny napalm, wiesz. No, mo�e nie jest najlepsza jako�ciowo, ale i tak s�u�y. A poza tym czasem wygrywam hektolitry piwa w kantynach, kiedy si�uj� si� z kotami na r�k�. A, no. I w�a�nie po tym numerze pod Ostrav� ch�opaki nazwa�y mnie Hubal, gada�y, �e niby desperat jestem. I �e na czo�gi to pewnie szed�bym z szabl�. I tak ju� jako� zosta�o. Ale widzisz, ch�opcze, taki g�upi to ja nie jestem. Na czo�gi to tylko z moj� maszynk� - sier�ant pog�aska� czule luf� "Dewastatora". * * * - ...i wczoraj z band� �wie�ych trep�w, koty prosto po szk�ce, wys�ali mnie na daleki zwiad, cholera, w Karpaty, gdzie zaprawione w boju "blaszaki" zaskoczy�y nas i tylko ja si� z ca�ego patrolu osta�em. Adamczyk mia� w�a�nie zapyta�, gdzie stacjonowa� jego oddzia�, gdy nagle us�yszeli wizg pocisk�w lec�cych przez krzewy. Obaj padli na twarze i czo�gaj�c si� zacz�li szuka� os�ony. Cichy zawsze ba� si� otwartej walki - nie by� do niej przyzwyczajony. Ale nie tym razem. Sier�ant ostrzeliwa� kr�tkimi seriami z "Dewastatora" potencjalne miejsca ukrycia napastnik�w, a Cichy zapewnia� mu os�on�. W�a�ciwie partyzant�w nie by�o wielu, najwy�ej pi�ciu czy sze�ciu. Sier�ant metodycznie zmusza� ich do zmiany miejsca ostrza�em, a wtedy Adamczyk wy�uskiwa� ich z Dragunowa. Cichy by� zdziwiony, jakim cudem kule nie ima�y si� olbrzyma. Sier�ant nawet niespecjalnie stara� si� kry� przed czeskim ostrza�em. Dla Cichego wygl�da�o to tak, jakby pociski omija�y go... odbija�y si� od niego... przechodzi�y przez niego na wylot. Ale w trakcie walki z umys�em cz�owieka dzieje si� du�o r�nych rzeczy. M�wili o tym Cichemu na szkoleniach, kiedy jeszcze nie by� na froncie. W ci�gu kilku minut strzelanina ucich�a - z potyczki wyszli bez �adnych szk�d. Wykorzystuj�c nadarzaj�c� si� szans� szybko, ale nadal ostro�nie odeszli w las. * * * Byli ju� blisko rzeki Morawy, nie dalej, jak godzin� drogi do garnizonu ko�o O�omu�ca, kiedy id�cy pierwszy Hubal zatrzyma� si� i uni�s� d�o�. Cichy prawie wpad� na jego szerokie plecy. Sier�ant nas�uchiwa� przez chwil�, po czym, skacz�c za najbli�szy pie�, krzykn��: - Zasadzka!!! Adamczyk nie zd��y� zareagowa�. Kula przeznaczona dla niego mkn�a przez krzaki. Wtedy sta�o si� co� dziwnego. Cichy tego nie zauwa�y�. Domy�li� si� dopiero z efekt�w. Sier�ant z�apa� pocisk na metr przed g�ow� Cichego. Tak, jakby to by�a mucha. Wsz�dzie wok� sypa�y si� drobiny metalu z uszkodzonego wszczepu. Oczywi�cie - "z�apa�" nie by�o zbyt precyzyjnym okre�leniem. Raczej zbi� go z toru, tak, �e pocisk - rykoszetuj�c - poszed� w bok. - No, jak dzi� opowiem co� takiego w kantynie, to b�d� mi stawia� w�dk� przez ca�y wiecz�r - powiedzia� Hubal patrz�c na szcz�tki swojej cyberd�oni. W tym samym czasie Adamczyk zestrzeli� z roz�o�ystego d�bu czeskiego snajpera. * * * - No, to jeste�my na miejscu. Zbieraj si�, synu, takie �a�enie po nocy to nie dla ciebie. A ja wracam do swoich. Pomy�lnych �ow�w nast�pnym razem - sier�ant u�miechn�� si� i pu�ci� oko do Cichego, wskazuj�c na jego Dragunowa. Adamczyk chcia� zaprotestowa�, ale sier�ant w�a�nie oddala� si� w kierunku lasu. ZAWSZE WIERNY Cichy zameldowa� si� kapralowi �andarmerii Wojskowej na rogatce. Kapral zadzwoni� po instrukcje i przy okazji wezwa� medyka. Cichy wygl�da� na lekko wyczerpanego. A zapowiada�y si� m�cz�ce chwile. * * * Adamczyka, na polecenie lekarza - smutnego, starszego faceta w stopniu porucznika, w mundurze polowym z naszywk� przedstawiaj�c� symbolicznego w�a Hipokratesa wij�cego si� dooko�a laski - odstawiono do szpitala polowego. Towarzyszy� Cichemu - bardziej jako eskorta, ni� ze wzgl�du na zainteresowanie jego losem - kapral z rogatki. Cichy przeszed� szybkie testy, po kt�rych okaza�o si�, �e to tylko zm�czenie. Troch� snu i witaminy postawi� go na nogi. Adamczyk przyj�� tabletki, kt�re zaordynowa� mu sanitariusz i popi� to witaminizowanym napojem energetycznym. Nakarmiony i wymyty Cichy zosta� na razie na obserwacji w szpitalu. Odstawiono go do izolatki. Kapral nadal pe�ni� przy nim stra�. W S�u�bach Wewn�trznych od pewnego czasu panowa�a ostra szpiegomania. Znudzony sanitariusz wyj�� tali� wymi�tych, wyt�uszczonych kart i zaproponowa� gr� w tysi�ca. Ot, tak, dla rozrywki. Oczywi�cie na fajki. Po sztuce za ka�de 10 punkt�w. Kapral troch� si� wzbrania�, ale ostatecznie stwierdzi�, �e zagra. "Tylko jedn� partyjk�". W ko�cu jest na s�u�bie, prawda? Podczas, gdy ludzie ze S�u�b Wewn�trznych sprawdzali Adamczyka na podstawie jego danych z nie�miertelnika - czy w og�le istnieje i czy to mo�liwe, �eby pojawi� si� w O�omu�cu praktycznie znik�d - opowiedzia� kapralowi i sanitariuszowi o swojej nocy, oczywi�cie pomijaj�c szczeg�y operacji obj�te tajemnic� zawodow�. Kiedy Adamczyk wymieni� pseudonim sier�anta, �andarm prze�kn�� nerwowo �lin�, a sanitariusz uj�� jego d�o� i zaprowadzi� gdzie� dalej, na oddzia�. Zatrzymali si� przy ��ku przykrytym bia�ym prze�cierad�em. Pod biel� nakrycia wyra�nie rysowa�a si� sylwetka ludzka. - Mo�e i m�wisz prawd�, ale widzisz, ten tutaj to Hubal. I le�y tutaj odk�d zmar� zesz�ej nocy. W�a�ciwie to by� tu ca�e 48 godzin, zanim w og�le ty si� tu pojawi�e�. Bo jako� wtedy przynie�li go tu ludzie z jego oddzia�u. Byli na patrolu w lasach nad Moraw� i jaki� snajper "blaszak�w" go trafi�. Nie ma szans, �eby od razu jednym strza�em zabi� takiego byka jak Hubal, ale i nasz doktorek nie by� go w stanie ju� po�ata�. Facet d�ugo si� m�czy�, odk�d go przywlekli z lasu, ci�gle by� na morfinie. A drania, kt�ry to zrobi�, ch�opaki z jego ekipy ju� nie znalaz�y... Obaj zm�wili szybk� modlitw� za wielkiego sier�anta, zwanego przez ch�opak�w Hubalem. * * * Obudzi�o go g�o�ne walenie w drzwi. Zerwa� si�, szybko spojrza� na zegarek. Nie spa� d�u�ej, ni� dwie godziny... Co, do diab�a? Nale�y mu si� troch� odpoczynku po tym, co przeszed�! Otworzy� i zobaczy� sprawc� ha�asu. To by� ten kapral, kt�ry go wpuszcza� do garnizonu i z kt�rym gra� w karty w izolatce. - Plutonowy Adamczyk, jeste�cie proszeni do S�u�b Wewn�trznych. Natychmiast! POUFNE! Tajne specjalnego znaczenia (zmiana kwalifikacji materia�u: podst. prawna: Dz. U. 2016 Nr 81, poz. 954) O�omuniec, 22 IX A.D. 2021 Akta sprawy BB9/21 Oskar�enie o odchylenie religijne (art. 530 k.m.k.) oraz dzia�anie na rzecz wroga (art. 75 k.w.) poprzez: obni�anie morale �o�nierzy w trakcie konfliktu (art. 75 � 1 k.w.) i prezentowanie defetystycznej postawy (art. 76 � 3 k.w.) Obecni na przes�uchaniu i rozprawie przed trybuna�em wojskowym: Oskar�ony: plut. Aleksander Adamczyk Obro�ca: por. Jerzy Lenart Oskar�yciel z ramienia Ko�cio�a Wszechpolskiego: ks. prof. Albert Kami�ski SJ Oskar�yciel z ramienia Ministerstwa Obrony Narodowej: dr p�k. Karol G�recki Trybuna� wojskowy w sk�adzie: p�k. Mieczys�aw Pruszy�ski, pp�k. Seweryn Gaster Przewodnicz�cy trybuna�u: gen. dyw. Pawe� Barcicki �wiadkowie: kpr. Marek Pisarczyk, st. szer. Wojciech Wielicki Protokolant: st. szer. Andrzej Sapieha Akt oskar�enia: Oskar�a si� plutonowego Aleksandra Adamczyka, syna Zofii i Jana, i� dzia�aj�c pod wp�ywem wrogiej propagandy mi�dzy godzin� 10:00 a 11:00 dn. 20 wrze�nia br. pr�bowa� wm�wi� kapralowi Markowi Pisarczykowi i starszemu szeregowemu Wojciechowi Wielickiemu, jakoby kilkana�cie godzin wcze�niej mia� kontakt z nie�yj�cym ju� w�wczas sier�antem Henrykiem Dobrza�skim. Uzasadnienie: Post�powanie, jakiego dopu�ci� si� oskar�ony: a) na podstawie art. 530 kodeksu moralno�ci obywatelskiej w oczywisty spos�b zaprzecza podstawowym dogmatom doktryny neochrystianizmu i jako takie jest przest�pstwem odchylenia religijnego �ciganym przez organy Ko�cio�a Wszechpolskiego z oskar�enia publicznego, oraz b) na podstawie artyku��w 75 � 1 i 76 � 3 kodeksu wojskowego wp�ywa niekorzystnie na zdolno�ci bojowe jednostek Wojska Polskiego poprzez obni�anie ich morale i jako przest�pstwo zdrady oraz przest�pstwo sabota�u i dywersji podlega jurysdykcji trybuna��w wojskowych. Protok� przes�uchania oskar�onego i �wiadk�w: [Ocenzurowano - podst. prawna: Dz. U. 2009 Nr 13, poz. 64] Wyrok: Oskar�ony, po gruntownym rozpatrzeniu jego przypadku przez niezawis�ych s�dzi�w trybuna�u wojskowego, zosta� jednog�o�nie uznany winnym zarzucanych mu czyn�w i skazany na najwy�szy wymiar kary. Wobec jego dotychczasowych zas�ug dla Wojska Polskiego trybuna� orzek�, i� nie zostanie zdegradowany i pozbawiony stopnia wojskowego. �adne konsekwencje natury politycznej, religijnej i prawno-karnej nie zostan� wyci�gni�te wobec rodziny skazanego. Wyrok jest prawomocny i skazanemu nie przys�uguje od niego odwo�anie. Skawina, 26 .11.2002 - 06.01.2003