9241

Szczegóły
Tytuł 9241
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9241 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9241 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9241 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LUCY MAUD MONTGOMERY BIA�A MAGIA PRZE�O�Y�A JOANNA KAZIMIERCZYK TYTU� ORYGINA�U AMONG THE SHADOWS ZAMKNI�TE DRZWI 1934 Rachela dopiero od miesi�ca przebywa�a w Briarwold, a ju� zacz�to m�wi�, �e je�li tylko skr�ci za r�g domu, natychmiast zdarzy si� jej co� niezwyk�ego. Hazel by�a s�odk� istotk� o �agodnym spojrzeniu i wszyscy j� kochali, za� zielonooka Rachela zosta�a chyba przy narodzinach dotkni�ta czarodziejsk� r�d�k�. Mia�a delikatn� twarzyczk� elfa i szczup�e �niade d�onie, bior�ce w rozmowie r�wnie aktywny udzia� jak usta, zw�aszcza wtedy, gdy opowiada�a Cecilowi i Chrisowi o tygrysach�ludojadach i hinduskich zabobonach, o kt�rych na dobr� spraw� nie powinna mie� �adnego poj�cia. Jej rodzice, oboje misjonarze, umarliby z przera�enia, gdyby cho� podejrzewali, �e wie o podobnych sprawach. Chronili c�rk� przed zewn�trznymi wp�ywami, lecz Racheli pisana by�a znajomo�� rzeczy niezwyk�ych i przytrafia�y si� jej dziwne przypadki. Wkr�tce po przyje�dzie do Briarwold zacz�a opowiada� dzieciom rozmaite historyjki o ich przodkach. Wyst�powa�y tam kobiety z mlecznobia�� cer� i rycerscy m�czy�ni, a przepe�nione tajemnicami dawne dzieje o�ywia�a wyobra�nia dziewczynki. Potrafi�a ubarwi� ka�d� przygod� i by�a jak okno, przez kt�re mo�na zagl�da� w inny �wiat. A czeg� nie wiedzia�a! No, na przyk�ad tego, �e je�li tylko otworzy drzwi� jakie� drzwi� do�� szybko, to zobaczy dziwne rzeczy, mo�e nawet ludzi, �yj�cych tu dawno temu. Nigdy jednak nie uda�o si� jej otworzy� ich tak szybko jak nale�a�o. Po tym o�wiadczeniu, Cecilowi i Chrisowi ka�dy pok�j z zamkni�tymi drzwiami wydawa� si� pe�en tajemnic. Co si� dzieje w �rodku � zadawali sobie pytanie i nawet Jane Alicut przechodzi�a obok takich drzwi na palcach, a przecie� Jane okazywa�a ca�kowit� odporno�� na wszelkie subtelno�ci. By�a c�rk� nowej gospodyni w Briarwold, pulchn�, bezpo�redni� w zachowaniu dwunastolatk�, a wi�c r�wie�nic� Racheli. Cecil Latham te� mia� dwana�cie lat i mieszka� w matk� w s�siednim domu zwanym Pinecroft, bardzo starym i zaniedbanym. Chris, kt�ry tak jak Hazel mia� lat dziesi��, mieszka� w Briarwold z panem Digby i nazywa� go wujem Egertonem, cho� ten by� tylko dalekim kuzynem jego zmar�ej matki. To, �e dzieci mieszka�y w Briarwold i Pinecroft, oznacza�o, i� jedynie jad�y tam i spa�y. Tak naprawd� �y�y w ogrodzie, w lesie i na polach. Zw�aszcza od przyjazdu Racheli i Hazel. Po gor�cym s�o�cu Indii Rachela nie mog�a nasyci� si� krystalicznym powietrzem ojczystej wsi, ci�gn�cymi si� a� po horyzont zielonymi polami, cienistymi lasami i ksi�ycow� po�wiat� wieczor�w. Naturalnie, zaraz dostrzeg�a w krajobrazie rzeczy przez innych nie zauwa�one. Zanim przyjecha�a Rachela, Chris i Cecil przyja�nili si� i bawili zawsze razem. Obaj byli bardzo nie�miali, st�d przyja�� ich cechowa�y pow�ci�gliwo�� i skr�powanie. Rachela potrafi�a wprowadzi� atmosfer� zabawy, �miechu i kole�e�stwa, a Hazel stanowi�a delikatn�, d�wi�cz�c� w tle melodi�. Dlatego te� Cecil prze�y� najszcz�liwsze lato swego �ycia i nawet przesta� l�ka� si� czyhaj�cego na� cienia. Rachela przebywa�a w Briarwold zaledwie dwa tygodnie, gdy dowiedzia�a si� o cieniu nad Pinecroft. Siedzia�a na ganku skulona w g��bokim fotelu, kiedy Egerton Digby rozmawia� ze swoj� szwagierk�. Fotel sta� odwr�cony do nich ty�em i Racheli nie przysz�o na my�l, �e mo�e by� niewidoczna. Nie jest jednak pewne, czy odesz�aby, gdyby o tym wiedzia�a. Dobiega�y do niej tylko strz�py rozmowy; wystarczy�o to jednak, by zrozumia�a, �e pani Latham jest biedna, a ostatnio zubo�a�a jeszcze bardziej z powodu bankructwa jakiej� sp�ki. Zaczyna w�tpi�, czy zdo�a utrzyma� syna, a ju� na pewno nie zapewni mu wykszta�cenia. ��W ko�cu przyjdzie mi na to � powiedzia�a Enid Latham pos�pnie � �e b�d� musia�a odda� Cecila rodzinie jego ojca. Oni zawsze chcieli mie� go u siebie. Rachela, dzi�ki niezwyk�ej zdolno�ci przewidywania, dobrze wyczu�a, �e matka Cecila nie lubi rodziny swego m�a i oddanie im syna znaczy�o dla niej oddanie na zawsze. ��Bardzo chcia�bym ci pom�c � odpar� Egerton Digby. � Gdybym tylko sam nie by� w takiej trudnej sytuacji, no� i Chris musi mie� jakie� zabezpieczenie� ��I tak zrobi�e� dla nas wi�cej ni� powiniene� � odrzek�a pani Latham. � Nie mam do ciebie �adnych pretensji. ��Gdyby� mia�a Pawi� Per��, tak jak powinna�, nie by�oby �adnych k�opot�w � zauwa�y� Digby. Powiedzia� to z gorycz� i nawet dziecko mniej rozgarni�te ni� Rachela domy�li�oby si�, �e dotkn�� szczeg�lnie bolesnej sprawy. ��Jestem przekonana, �e Nora nigdy nie da�a jej Arturowi Nesbittowi � stwierdzi�a pani Latham �agodnie, lecz stanowczo. � By�a weso�a i beztroska� ta moja pi�kna Nora, ale nie by�a z�a. Nie uwierz�, by zosta� jej kochankiem, Egertonie. Nigdy w to nie wierzy�am. ��Ja r�wnie� � odpar� Egerton ochryple. � Lecz nie mam pewno�ci� i zw�tpienie z�era mi dusz� od wielu lat� jak rdza. Chyba za bardzo j� kocha�em. I ta k��tnia w ostatni wiecz�r jej �ycia� wtedy widzia�em Nor� ostatni raz. Gdybym m�g� to zmieni�. Lecz niczego nie mo�na odwr�ci�, cofn��. �ycie mnie zwyci�y�o� Chyba nie powinnam tego s�ucha�, pomy�la�a Rachela. ��Je�li Nora nie da�a per�y Arturowi Nesbittowi, to co si� z ni� sta�o? � ci�gn�� Egerton Digby. ��Gdyby �y� Ralph, m�g�by nam co� o tym powiedzie� � odpar�a pani Latham. � W�ciek� si�, gdy stryj Michael zostawi� per�� mnie. ��Dlaczego ona wymawia imi� Ralpha z tak� nienawi�ci�? � zdziwi�a si� Rachela. � Tak, jakby parzy�o jej wargi. ��Ta per�a by�a niezwyk�a � kontynuowa� Digby w rozmarzeniu. � Klejnoty morza zawsze otacza szczeg�lny urok i tajemnica. Te kolory� ksi�ycowy blask z odcieniem b��kitu i zieleni� Nigdy nie widzia�em czego� r�wnie pi�knego. Tw�j stryj da� za ni� pi��dziesi�t tysi�cy� i kocha� j� bardziej ni� nale�a�o. Mo�e dlatego �ci�gn�a na nas takie k�opoty� ��Je�li oddam im Cecila, zabije to mnie � powiedzia�a pani Latham. ��Ja bym spokojnie przyj�� �mier� � rzek� Digby. � Mo�e po tamtej stronie m�g�bym znale�� Nor� i dowiedzie� si� i naprawi� wszystko, pogodzi� si� Rozmawiali jeszcze d�u�ej, lecz �ciszyli g�osy i Rachela nic wi�cej nie s�ysza�a. Nawet to, co do niej dotar�o, da�o jej wiele do my�lenia. Musia�a kry� si� za tym jaka� tajemnica. Wyczuwa�a, �e stoi przed zamkni�tymi drzwiami i je�li otworzy je do�� pr�dko, zobaczy r�ne rzeczy. W�r�d nich Nor� i Pawi� Per��. Tajemnica zaw�adn�a wyobra�ni� Racheli. S�ysza�a w Indiach opowie�ci o podobnych sprawach� o pi�knych, budz�cych chciwo�� szlachetnych kamieniach. Musz� dowiedzie� si� wszystkiego, przyrzek�a sobie. Nie powiedzia�a nikomu o tym, co us�ysza�a, bo ogromnie lubi�a sekrety. Poza tym nie chcia�a jeszcze bardziej martwi� Cecila. Kiedy jednak pewnego wieczoru Jane Alicut zacz�a opowiada� r�ne rzeczy, Rachela nie powstrzymywa�a jej. Przekona�a si� ju� bowiem, jak wiele mo�na dowiedzie� si�, pozwalaj�c ludziom m�wi�. W Briarwold nie by�o nikogo, a Cecil siedzia� u siebie w domu, gdy� jego matka �le si� poczu�a. Jane wykorzysta�a wi�c okazj�, by sobie pogada�. Potrafi�a, cho� w nieco inny spos�b ni� Rachela, zdoby� wiadomo�ci o r�nych sprawach. Troch� prostackie i bezpo�rednie wypowiedzi rani�y uczucia Racheli, lubi�cej wszystko upi�ksza� i �agodzi�. Jane wcale te� nie sugerowa�a istnienia jakiej� tajemnicy. W jej uj�ciu �opata zawsze by�a �opat�, a nie z�ot� kielni� s�u��c� do wykopania skarbu. ��S�ysza�am, jak mama rozmawia�a o tym z pani� Agar. Pani Agar powiedzia�a mamie o wszystkim. �ona pana Digby by�a siostr� pani Latham i obie strasznie si� kocha�y. Lecz nie wiem, czy pani Digby mocno kocha�a swego m�a. Pani Agar m�wi�a, �e na ten temat opowiadano r�ne dziwne rzeczy. Ona by�a bardzo pi�kna i mia�a w�osy a� do samej ziemi, ale lubi�a si� bawi� i pan Digby by� zazdrosny, a� strach. Mia�a te� brata, Ralpha, nicponia jakich ma�o, lecz zawsze stawa�a po jego stronie i broni�a go. Wydawa�o si�, �e kocha go bardziej ni� kogokolwiek innego. No i wtedy Michael Foster, ich stryjek, wzi�� i umar�. Nie mia� du�o pieni�dzy, tylko wielk� per��, co by�a warta mas� forsy. � Tak powiedzia�a pani Agar. Zrujnowa� si�, by j� kupi�. Zapisa� t� per�� pani Latham. Ralph by� w�ciek�y, bo uwa�a�, i� to on powinien j� dosta�. Twierdzi�, jakoby stryj mu to obieca�. Mia� by� ulubionym krewniakiem staruszka, chocia� wyczynia� r�ne rzeczy. O t� per�� wszyscy si� strasznie k��cili, a potem, kt�rego� wieczoru pani Digby posz�a na noc do swego dawnego domu, gdzie mieszka� jej ojciec z Ralphem. I ten dom sp�on��, i ca�a tr�jka spali�a si� na �mier� To straszne, no nie? A potem pan Digby o ma�o nie zwariowa�. Od tamtej pory ju� nie jest taki jak dawniej. W�osy mu posiwia�y przez jeden miesi�c. No i by�o wielkie zamieszanie, bo ta per�a przepad�a. Nigdy jej nie odnaleziono. Podobno wszyscy my�leli, �e pani Digby mia�a zamiar uciec z Arturem Nesbittem i jemu da�a t� per��. Siedzia� po uszy w d�ugach, a po tym wszystkim wyjecha� i chodzi�y s�uchy, �e mia� mn�stwo pieni�dzy. �adne rzeczy, nie? Bogaci ludzie ju� tacy s�, tak uwa�a pani Agar. ��Lecz przecie� pan Digby nie jest bogaty � wtr�ci�a Rachela. ��Nie, gdy� zbiednia�, odk�d jego �ona spali�a si� na �mier�. Po prostu wszystko wypu�ci� z r�k. Pani Latham te� jest biedna jak mysz ko�cielna� wszyscy o tym wiedz�. Cecila chce wzi�� rodzina ojca. Oni jej zawsze nie znosili� sprzeciwiali si� temu ma��e�stwu. ��Nie wolno ci tego powiedzie� Cecilowi � ostrzeg�a Rachela. ��Jasne, �e nie powiem. Lubi� go i nie chc� mu sprawia� przykro�ci � broni�a si� Jane. ��Lepiej te�, �eby� nikomu wi�cej nie opowiada�a o tym � ci�gn�a surowo Rachela. � I tak za du�o nagada�a�. Jane spojrza�a zaskoczona. By�a przekonana, �e Rachela chcia�a pozna� t� histori�. Nie mia�a wi�c prawa jej strofowa�. � Umiem trzyma� j�zyk za z�bami tak samo dobrze jak inni � odpar�a niech�tnie. � Panienka potrafi �wietnie s�ucha�. Rachela u�miechn�a si� tajemniczo. � Och Jane, by�aby� zdziwiona wiedz�c, co ja czasem s�ysz� � rzek�a w zadumie. Rachela uwa�a�a teraz, �e zna ca�� tajemnic� � z wyj�tkiem tego co najwa�niejsze. Drzwi wci�� pozostawa�y zamkni�te, a ona nie wiedzia�a, w jaki spos�b je otworzy�. Nie mia�a do nich klucza. W tej sytuacji zacz�a si� modli�. Dot�d, jak na c�rk� misjonarzy, nie przyk�ada�a si� zbytnio do modlitw. Hazel modli�a si� s�odko i niewinnie ka�dego dnia, ona za� wymy�li�a sobie w�asny, tajemniczy i niezwyk�y rytua�. Nie lubi�a bowiem rzeczy zwyczajnych. Nie kl�ka�a do modlitwy. Stawa�a w ogrodzie, przy s�onecznym zegarze, z podniesion� twarz�. Wyci�ga�a te� w g�r� r�ce, spogl�daj�c ku Bogu bez strachu. ��B�agam, otw�rz te drzwi � m�wi�a, bardziej ��daj�c ni� prosz�c. ��Bo wiesz dobrze, �e dop�ki drzwi si� nie otworz�, nie mo�na naprawi� z�a. Bardzo mo�liwe, �e to, co nast�pi�o pewnego popo�udnia, a czego dzieci nigdy nie zapomnia�y, by�o w�a�nie odpowiedzi� na modlitwy. P�niej nikomu nie uda�o si� sk�oni� �adnego dziecka, aby opowiedzia�o o tym wydarzeniu. Nikt nic nie chcia� m�wi�, nawet Jane Alicut, kt�ra dzi� jest stateczn� matron� z gromadk� w�asnych pociech. B�dzie ch�tnie gaw�dzi�a na r�ne tematy, lecz nawet nie wspomni o tamtym dziwnym popo�udniu. Woli s�dzi�, �e to im si� po prostu przy�ni�o. Kiedy trudno jej w to uwierzy�, obwinia Rachel�. I zapewne s�usznie, bo gdyby Racheli nie by�o z dzie�mi tamtego dnia, one same nigdy by nie przesz�y przez te zamkni�te drzwi. Owego popo�udnia wszyscy mieli p�j�� na podwieczorek do ciotecznej babki Lucy, mieszkaj�cej w Mount Joy. Postanowili wybra� si� na skr�ty przez pola i lasy, cho� nigdy tamt�dy nie chodzili. Wuj Egerton opisa� im tras� tak dok�adnie, �e nie obawiali si� zab��dzi�. Pocz�tkowo szli le�n� �cie�k� na ty�ach Briarwold. Cho� dot�d nie zapuszczali si� tak daleko w g�szcze, czuli si� doskonale. Las by� tego dnia w dobrym nastroju, co nie zawsze si� zdarza�o. Czasem bywa� niech�tny, a czasem poch�oni�ty w�asnymi sprawami. Teraz jednak serdecznie powita� dzieci. Doko�a migota�y pi�kne cienie. Mchy wzd�u� �cie�ki z�oci�y si� i zieleni�y. Dzieci przeby�y ma�� polank� pe�n� muchomor�w i znalaz�y urocz�, zielon� sadzawk� otoczon� paprociami, kt�re wygl�da�y tak, jakby nikt t�dy nie chodzi�. Rachela by�a przekonana, �e je�li spokojnie poczekaj�, spoza drzew pojawi si� faun, aby popatrze� na swoje odbicie w wodzie. Lecz nie mieli czasu na wyczekiwanie, gdy� cioteczna babka Lucy surowo przestrzega�a punktualno�ci. Jane wybra�a si� razem z nimi, bo cioteczna babka specjalnie j� zaprosi�a. By� r�wnie� pies Jane, bez imienia, gdy� jego w�a�cicielka nie mog�a znale�� takiego, kt�re przypad�oby wszystkim do gustu. Psiak, weso�y, przyjazny kundel, ugania� si� mi�dzy drzewami, wyprzedza� wszystkich, a potem siada�, czekaj�c a� nadejd�. Po wyj�ciu z lasu znale�li si� na ��ce usianej stokrotkami i czerwonymi li��mi dzikiej poziomki. Potem znowu by� kawa�ek lasu jeszcze bardziej g�stego i cienistego, a �cie�ka bieg�a wzd�u� tajemniczego, ocienionego �wierkami strumyka. P�niej dzieci nie mia�y pewno�ci, w kt�rym miejscu dozna�y uczucia, �e spotka je co� niezwyk�ego. Weso�a paplanina nagle ucich�a i wszystkie wzi�y si� za r�ce. Nawet Jane sta�a si� skupiona i powa�na. Rachela by�a taka przez ca�y dzie�. Sz�a osobno jakby nas�uchuj�c. Nigdy na ten temat nie rozmawia�a, wi�c nikt nie wie, czemu si� przys�uchiwa�a i czego si� spodziewa�a. Jedynie pies Jane nie straci� dobrego nastroju. ��Jeste� pewna, �e idziemy dobr� drog�? � szepn�a Jane po jakim� czasie. ��Tu nie ma innej drogi � odpar�a Rachela. Po chwili odezwa� si� Cecil: � Je�li to jest w�a�ciwa droga, to jest z ni� co� nie tak. Dzieci popatrzy�y na siebie i lekko poblad�y, bo Cecil pierwszy wyrazi� s�owami ich ukryte my�li. ��Rzeczywi�cie co� jest nie w porz�dku � potwierdzi�a Rachela. � Zauwa�y�am to ju� jaki� czas temu i mam zamiar dowiedzie� si� co to takiego. Ruszyli dalej. R�wnie dobrze mogli i�� naprz�d jak zawr�ci�, bo dziwny ch��d i l�k otacza� ich ze wszystkich stron. Nie odwa�yli si� zatrzyma�, przestali nawet szepta�. Pies Jane zrezygnowa� z gonienia kr�lik�w i drepta� spokojnie z odwa�nie uniesionym ogonkiem. Nagle las pozosta� za nimi, stan�li na skraju otwartej przestrzeni. Przed sob� mieli pi�kny widok � ��ki i zabudowania u st�p wzg�rza, na kt�rym si� znajdowali. Weszli przez zmursza�y p�ot na �cie�k� biegn�c� w d�, w kierunku drogi prowadz�cej do jeziora. Lecz na wprost przed nimi rozci�ga� si� ogr�d w kszta�cie tr�jk�ta, pe�en s�o�ca, kwiat�w, owad�w i cieni. U szczytu tego tr�jk�ta sta� dom. �adne z nich nie widzia�o go wcze�niej. Dom by� du�y, staro�wiecki, obro�ni�ty winoro�l�. Drzwi wej�ciowe sta�y otworem. Na kamiennym schodku wygrzewa� si� kot � wielkie, czarne kocisko z zielonymi �lepiami. Dziwna cisza zalega�a nad tym obszarem. Cecilowi przypomnia� si� wiersz o ziemi �nad kt�r� nigdy nie wieje wiatr�. Czy�by przyszli w takie miejsce? Co znajdowa�o si� w tym pi�knym, zapuszczonym ogrodzie? Co w tym wszystkim by�o takie niezwyk�e? Spojrza� pytaj�co na Rachel�. � Gdzie jeste�my? Nie widz� nigdzie ciotki Lucy. ��P�jd� zapyta� kogo� w tym domu � rezolutnie o�wiadczy�a Rachela. Cecila, gdy to us�ysza�, nie wiedzie� czemu ogarn�� strach. Wstydzi� si� ujawni� swoje tch�rzostwo, wi�c poszed� razem z ni�. Kroczyli przez ogr�d g��wn� �cie�k�, mijaj�c �onkile, tulipany i inne kwiaty. To nie by�a pora na �onkile i tulipany. Teraz Cecil by� ju� pewien, �e ten ogr�d nie jest zwyczajny. Poczu�, jak lodowata r�ka Chrisa ujmuje jego d�o�. Na ganku pies Jane nagle g�ucho zaskowycza�, odwr�ci� si� i pop�dzi� przed siebie. ��My�l�, �e mu si� nie spodoba� ten kot � powiedzia�a Jane. Czu�a potrzeb� wyt�umaczenia niezwyk�ego zachowania kundla. ��Cicho � sykn�� Cecil. Sam nie wiedzia�, dlaczego to zrobi�. Rachela zapuka�a, lecz nikt nie podszed� do drzwi. Kot przygl�da� si� im nie mrugn�wszy okiem. W powietrzu unosi� si� zapach bzu, cho� by�o ju� p�ne lato i bzy dawno przekwit�y. Do ko�ca �ycia Cecil nie m�g� znie�� tego zapachu. Zobaczyli du�y kwadratowy hali i zamkni�te drzwi z jednej strony. Rachela przest�pi�a pr�g, przesz�a przez hali prosto do tych drzwi. Inni ruszyli za ni�, bo to by�o mniej straszne ni� pozostanie z ty�u. Wszyscy czuli lodowate zimno. Chudziutkie ramiona Racheli dr�a�y, ale zrobi�a dziwn� rzecz � nie zapuka�a. Po prostu zacisn�wszy z�by poruszy�a klamk� i wesz�a do �rodka. Tym razem zrobi�a to bardzo szybko i w milczeniu. Znale�li si� w pi�knym, cho� staro�wiecko umeblowanym pokoju. Opr�cz nich by�y tu jeszcze dwie osoby. Przy niskim stoliku siedzia�a niezwykle pi�kna, elegancka dama. Bujne, czarne w�osy podtrzymywa�a z�ota przepaska. Mia�a delikatn�, bia�� cer� i ubrana by�a w sukni� z czarnego aksamitu z d�ugimi, szerokimi r�kawami, ozdobion� r� ze z�otego brokatu. Pe�ne tkliwo�ci niebieskie oczy spogl�da�y na dzieci spod d�ugich zakr�conych rz�s, promieniuj�c ciep�em i czarem. Przy oknie sta� m�ody m�czyzna, bawi�c si� fr�dzlami kotary. Te� by� bardzo urodziwy, a d�onie mia� d�ugie i smuk�e. Jednak Cecil natychmiast zrozumia�, �e znajduj� si� obok czego� ogromnie z�ego. M�ody cz�owiek odszed� od okna, wzi�� ze stolika fili�ank� herbaty i zbli�y� si� do dzieci. Cecil znowu odni�s� wra�enie, jakby nadci�gn�a czarna, zimna noc. M�odzieniec poda� fili�ank� Racheli i w�wczas dzieci zobaczy�y na jego palcu trzy pier�cienie po��czone delikatnymi, z�otymi �a�cuszkami. W jednym pier�cieniu znajdowa� si� brylant, w drugim rubin, a w trzecim szmaragd. Ka�dy kamie� umieszczony zosta� w pysku smoka. Rachela potrz�sn�a odmownie g�ow� i odwr�ci�a si�. Wtedy dama powiedzia�a z u�miechem: � Dobrze robisz nie przyjmuj�c tego. Nie sta�aby ci si� krzywda, lecz nigdy ju� nie by�aby� taka sama. Wystarczaj�co r�nisz si� od otoczenia, aby ci to wysz�o na dobre. Poza tym zapomnia�aby� o nas zaraz po wyj�ciu st�d. Wsta�a z krzes�a i podesz�a do nich. Cecil przestraszy� si�, �e zechce go dotkn��, czu�, �e nie zni�s�by czego� takiego. Lecz nieznajoma zatrzyma�a si� przy Racheli. M�ody m�czyzna sta� znowu przy oknie. Wygl�da� jak upad�y anio� � ciemny, bezsilny i zbuntowany, z wykrzywion� szyderstwem twarz�. Dama pochyli�a g�ow� i odezwa�a si� przyt�umionym g�osem, lecz mimo to wszyscy j� s�yszeli: � Powiedz Egertonowi, �e kocha�am tylko jego� Artur Nesbitt nic dla mnie nie znaczy�. A je�li chodzi o t� nasz� k��tni� to tutaj zapomina si� o podobnych rzeczach i pami�ta tylko o mi�o�ci. Ale ja wzi�am t� per�� dla Ralpha. Przekona� mnie, �e stryj istotnie przeznaczy� j� dla niego, a kiedy spisywa� testament, ju� zdziecinnia� i zapomnia� o przyrzeczeniu. Jednak nie odda�am mu jej. Powiedz Egertonowi, �e znajdzie per�� mi�dzy fa�dami mojej �lubnej sukni na strychu. Jestem zadowolona z waszego przyj�cia. Niewiele os�b mia�oby odwag� otworzy� te drzwi. Teraz musimy odpocz��. Id�cie wi�c ju�� pr�dko! Dzieci wysz�y w po�piechu. Znalaz�szy si� na zewn�trz, rzuci�y si� na o�lep, biegn�c przez ogr�d i �cie�k� w d�. Przy wej�ciu na le�n� drog� stan�y i spojrza�y za siebie. Nie by�o �adnego domu. Za krzewami ogrodzenia, w�r�d m�odych drzewek, widnia�y resztki spalonych �cian. ��Wracajmy do domu � prosi�a Jane. � Nie obchodzi mnie, co pomy�li ciotka Lucy. Ja� ja �le si� czuj�. Dotarli jako� do Briarwold, biegn�c, potykaj�c si� i podtrzymuj�c wzajemnie. Po powrocie nikt opr�cz Racheli nie m�g� m�wi�. Ona mia�a co� do powiedzenia wujowi Egertonowi i zrobi�a to w bibliotece. Gdy wysz�a z domu, rzuci�a si� na traw� przy s�onecznym zegarze �kaj�c spazmatycznie. ��Uwierzy� ci? � spyta� szeptem Cecil. ��Najpierw nie chcia�� dopiero gdy wspomnia�am o tych trzech pier�cieniach. Nale�a�y do Ralpha� zawsze je nosi�. Potem poszed� na strych� ��I to� to by�o tam? ��Tak. A on wygl�da� jak� jak cz�owiek, kt�ry wr�ci� z piek�a � odpar�a Rachela. Nikogo to nie zdziwi�o. Tego popo�udnia, spogl�daj�c w oczy Ralpha Kilbourne�a, dowiedzieli si� o piekle wi�cej ni� kiedykolwiek przedtem. Byli na to zbyt m�odzi, wi�c mo�e w�a�nie dlatego nie mogli wi�cej o tym rozmawia�. Znajomo�� podobnych spraw nikomu nie wychodzi na dobre. ��Nigdy ju� nie otworz� zamkni�tych drzwi � o�wiadczy�a Rachela i zadr�a�a. NIEZWYK�E OSTRZE�ENIE 1902 Po po�udniu rozpada� si� deszcz i zabijali�my czas opowiadaniami o duchach. To doskona�a pora na takie zaj�cie, znacznie lepsza ni� wiecz�r. Je�li nas�uchacie si� o duchach po zapadni�ciu ciemno�ci, p�dzicie do domu w �miertelnym strachu i przy rozbieraniu staracie si� sta� ty�em do �ciany, �eby przypadkiem nie poczu� kogo� za plecami. Ka�dy z nas opowiedzia� po jednej historii zawieraj�cej podstawowy zestaw tajemniczych odg�os�w, przepowiedni �mierci, ostrze�e� i zjaw � jednym s�owem pe�en katalog postaci i sytuacji wystarczaj�cy, by zadowoli� najbardziej wybrednego mi�o�nika horroru. Jack jak zawsze by� niezadowolony. O�wiadczy�, �e te historyjki pochodz� z drugiej r�ki. W naszej paczce nie by�o nikogo, kto sam kiedykolwiek widzia� lub s�ysza� ducha. Owe �prawdziwe� opowie�ci zosta�y nam przekazane przez jakie� osoby, a te z kolei s�ysza�y je od innych. ��Z takich relacji niewiele mo�na si� dowiedzie� � przekonywa� Jack. � Wprawdzie sam nie mierz� tak wysoko, by spotka� prawdziwego ducha, ale ch�tnie porozmawia�bym z kim�, kto mia� tak� okazj�. Niekt�rzy ludzie maj� szczeg�lny dar � ich �yczenia zwykle zostaj� spe�nione. Jack nale�a� do nich. Gdy tylko zrobi� t� uwag�, do saloniku wkroczy� Davenport i us�yszawszy o czym rozmawiamy, zaproponowa�, �e i on opowie o czym�, co przydarzy�o si� jego babce, czy ciotce � dzi� ju� nie pami�tam. Historia by�a zupe�nie dobra i Davenport opowiedzia� j� bardzo zr�cznie. Nawet Jack musia� to przyzna�, lecz zaraz doda�: ��To znowu przekaz z drugiej r�ki. Sam nigdy nie mia�e� do czynienia z duchami? Davenport powoli i starannie po��czy� d�onie opuszkami palc�w. ��Czy uwierzy�by� mi, gdybym o�wiadczy�, �e mia�em? � zapyta�. ��Nie � odpar� bez wahania Jack. ��No to nie ma sensu, �ebym opowiada�. ��Chyba nie twierdzisz, �e naprawd� mia�e�? ��Nie wiem. Jednak pewnego razu wydarzy�o si� co� dziwnego. Nigdy nie umia�em tego wyja�ni� � z naukowego punktu widzenia oczywi�cie. Chcecie pos�ucha�? Naturalnie, �e chcieli�my. To by�o podniecaj�ce. Nikt z nas nawet nie podejrzewa�, by Davenport m�g� zobaczy� ducha. ��Ca�a rzecz jest do�� banalna � rozpocz��. � Duchy nie wykazuj� wiele oryginalno�ci, lecz tak jak sobie �yczysz Jack, otrzymasz relacj� z pierwszej r�ki. ��Nie przypuszczam, bym rozmawia� z wami o moim bracie Charlesie. By� starszy ode mnie o dwa lata; bardzo opanowany i cichy cz�owiek. Nigdy nie demonstrowa� swych uczu�, cho� by�y silne i g��bokie. Gdy uko�czy�em college, w�a�nie zar�czy� si� z Dorot� Chester, bardzo pi�kn� dziewczyn�, kt�r� uwielbia�. Zmar�a na kr�tko przed ich �lubem i Charles nigdy nie przyszed� do siebie po tym ciosie. O�eni�em si� z siostr� Doroty, Wirgini�, W najmniejszym stopniu nie przypomina�a zmar�ej, lecz nasza najstarsza c�rka by�a do niej uderzaj�co podobna. Dali�my jej r�wnie� imi� ciotki, a Charles okazywa� dziecku ogromne przywi�zanie. Dolly, jak j� nazywali�my, by�a zawsze �dziewczynk� stryja Charlesa�. Kiedy Dolly mia�a dwana�cie lat, brat wyjecha� w interesach do Nowego Orleanu i tam zmar� na ��t� febr�. Pochowano go na miejscu, a c�rka bardzo bole�nie prze�y�a t� strat�. Pewnego dnia, pi�� lat p�niej, siedzia�em w gabinecie pisz�c listy. Tego ranka moja �ona z Dolly pojecha�y do Nowego Jorku. Nazajutrz mia�y pop�yn�� do Europy na pok�adzie �Aragonii�. Interesy uniemo�liwi�y mi odprowadzenie ich do portu, lecz m�j szwagier, Gilbert Chester, wybra� si� razem z nimi. Pisa�em prawie godzin�, a� poczu�em zm�czenie. Od�o�y�em pi�ro, opar�em si� plecami o fotel i zacz��em zapala� cygaro. Jaki� niewyt�umaczalny impuls kaza� mi spojrze� za siebie. Upu�ci�em cygaro i skoczy�em na r�wne nogi niebotycznie zdumiony. Jedyne drzwi w pokoju znajdowa�y si� na wprost mnie. M�g�bym przysi�c, �e nikt przez nie nie wchodzi�, a mimo to przy bibliotece sta� m�j brat Charles! Nie by�o mowy o pomy�ce. Widzia�em go tak wyra�nie jak ka�dego z was w tej chwili. Wysoki, solidnie zbudowany m�czyzna o k�dzierzawych w�osach i jasnej, kr�tko przyci�tej br�dce. Mia� na sobie ten sam jasnoszary garnitur, w kt�rym przyszed� po�egna� nas przed wyjazdem do Nowego Orleanu. Sta� w swej ulubionej pozie, z r�kami za�o�onymi do ty�u. Chcia�bym, aby�cie wiedzieli, �e cho� by�em niewypowiedzianie zdumiony, ani przez chwil� nie odczuwa�em strachu. Nie zastanawia�em si� nad tym, czy widziana posta� jest duchem, zjaw� lub czym� podobnym. Przemkn�a mi przez g�ow� my�l, �e kto� pope�ni� fataln� pomy�k�, a m�j brat �yje i znajduje si� obok mnie ca�y i zdrowy. Post�pi�em w jego stron�. ��Dobry Bo�e, staruszku! �wykrzykn��em. � Sk�d si� tu wzi��e�? Przecie� mieli�my ci� za umar�ego! By�em ju� prawie przy nim, gdy nagle zatrzyma�em si�, nie mog�c zrobi� nast�pnego kroku. On za� sta� nieruchomo, patrz�c mi prosto w oczy. � Nie pozw�l Dolly pop�yn�� jutro tym statkiem � powiedzia� wolno i bardzo wyra�nie. Zaraz potem znik�. Wiem Jack, jak ma�o zajmuj�ce jest takie zako�czenie historii o duchu, lecz tak w�a�nie a nie inaczej si� sta�o. W jednej chwili by� tutaj, a w nast�pnej ju� go nie widzia�em. Nie min�� mnie, ani nie wyszed� drzwiami. Sta�em kilka chwil zupe�nie oszo�omiony. Czu�em si� przytomny i przy zdrowych zmys�ach, a ta sprawa wydawa�a si� nieprawdopodobna. Czy ba�em si�? Nie, nie by�em przestraszony, tylko os�upia�em ze zdziwienia. Jedna my�l nurtowa�a m�j umys� wyra�nie � Dolly jest w niebezpiecze�stwie i ostrze�enia z za�wiat�w nie wolno lekcewa�y�. Nie zwlekaj�c pobieg�em nada� do �ony telegram, w kt�rym zabroni�em jej odp�yn�� na �Aragonii� i dowiedzia�em si�, jakie mam po��czenie poci�giem do Nowego Jorku. Ruszy�em w drog� z mi�ym prze�wiadczeniem, �e przyjaciele uznaj� mnie za wariata. Do Nowego Jorku przyby�em nazajutrz rano i uda�em si� prosto do hotelu. Zasta�em �on�, c�rk� i szwagra niezmiernie zaskoczonych otrzyman� depesz�. T�umaczy�em si� do�� niezgrabnie. W ka�dym razie sam mia�em si� za g�upca. Gilbert �artowa� ze mnie uwa�aj�c, �e mi si� to wszystko przy�ni�o. Wirginia by�a zak�opotana i tylko Dolly przyj�a wyja�nienia bez zastrze�e�. ��Oczywi�cie, �e to by� stryj Charles � o�wiadczy�a z przekonaniem. � Teraz nie pop�yniemy �Aragoni��. Gilbert musia� pogodzi� si� z moj� decyzj�, aczkolwiek zrobi� to bardzo niech�tnie i statek odp�yn�� bez trojga pasa�er�w. C�, zapewne s�yszeli�cie o tej okropnej katastrofie: w g�stej mgle �Aragoni�� zderzy�a si� z �Astarte� i zgin�o tylu ludzi. Kiedy wiadomo�� o tym dotar�a do nas, Gilbert przesta� si� �mia�, mo�ecie by� pewni. Wirginia i Dolly pop�yn�y do Europy miesi�c p�niej na �Marsyliance� i dotar�y tam bezpiecznie. ��Oto ca�a historia, ch�opcy. Jedyne do�wiadczenie tego rodzaju, jakie prze�y�em � zako�czy� Davenport. Zadawali�my wiele pyta� i stworzyli�my wiele teorii na temat tego wydarzenia. Wed�ug Jacka, Davenportowi wszystko to si� przy�ni�o, a zderzenie statk�w by�o przypadkowe. Davenport nasze sugestie zbywa� u�miechem, a poniewa� zegar wskazywa� dziesi�t� wieczorem, postanowili�my zrezygnowa� z wszelkich opowie�ci o duchach. TAJEMNICZE LEKARSTWO Andrew by� nieugi�tym cz�owiekiem. Kiedy m�wi� �nie� i tupa� nog�, zaraz co� chrupota�o i kruszy�o si�. W tym konkretnym przypadku chodzi�o o uczucia Amy. ��Nie, moja c�rko � powiedzia� uroczy�cie (diakon zawsze m�wi� z namaszczeniem �moja c�rko�, gdy mia� odmienne zdanie) � ja, hm� nigdy nie zgodz� si� by� wysz�a za doktora Boyda. On nie jest ciebie wart. ��Uwa�am, �e Boyd jest r�wnie dobry jak Poultney � szlocha�a Amy. � Nikt nie powie z�ego s�owa o Franku. ��On pi�, moja c�rko � odpar� diakon z godno�ci�. ��Nie bierze do ust kropli alkoholu � nastawa�a Amy z uporem, mia�a w sobie bowiem troch� temperamentu Barrych. Diakon jednak nie rozgniewa� si�. Gdyby to nast�pi�o, by�aby jaka� nadzieja. Zawsze mo�na sobie poradzi� z cz�owiekiem trac�cym panowanie nad sob�, zw�aszcza gdy przychodzi czas skruchy. Andrew nigdy nie traci� g�owy, on po prostu pozostawa� spokojny i niewzruszony. ��Czy wiesz moje dziecko � m�wi� ze smutkiem � �e m�czyzna, kt�ry raz wpad� w szpony na�ogu, w ka�dej chwili mo�e znale�� si� w jego w�adzy? A ja, hm� nie wierz� w popraw� doktora Boyda. Sp�jrz na jego ojca. Amy nie mog�a tego zrobi�, dlatego �e ojciec doktora zapi� si� na �mier� i od ponad pi�tnastu lat spoczywa� na cmentarzu w Brunswicku. Dla diakona nie mia�o to �adnego znaczenia. Nie na pr�no �y�a obok swego taty przez dwadzie�cia lat, wiedzia�a wi�c doskonale, �e skoro wyci�ga z grobu czyjego� przodka i powo�uje si� na jego przyk�ad, nale�y spokojnie zrezygnowa� ze sporu. Amy tak w�a�nie zrobi�a i przysz�a do mnie si� wyp�aka�. Niewiele mog�am uczyni� dla pocieszenia jej, gdy� zna�am Andrewa r�wnie dobrze jak ona. Prowadzi�am mu dom od �mierci jego �ony, a mojej siostry. Pod wieloma wzgl�dami by� cz�owiekiem wyj�tkowym � szczodry, pozbawiony sk�onno�ci do marudzenia, ale te� gdy co� postanowi�, nie by�o mowy, aby zmieni� zdanie. Z takim samym powodzeniem mog�am pr�bowa� zmi�kczy� kamie�. Do tego nieskazitelna moralno�� diakona nie pozwala�a wykorzysta� przeciw niemu �adnej s�abo�ci czy uchybienia. Gdyby mia� jakie� wady, pewnie okaza�by wi�cej wyrozumienia i podatno�ci na argumentacj�. Jednym s�owem cz�owiek nieprzyzwoicie zacny i bez skazy. Dzi�ki Bogu nie mia� syn�w, bo na pewno zeszliby na z�� drog�, cho�by dla zachowania r�wnowagi w rodzinie. Zanim przejd� do dalszego ci�gu historii, musz� wyja�ni� spraw� doktora Boyda. Wypowied� Andrewa wprost nasuwa�a wniosek, �e w przesz�o�ci doktor by� na�ogowym pijakiem. Frank jednak, cho� syn takiego ojca, by� ch�opcem trze�wym i zr�wnowa�onym. Jednak pewnego dnia, tu� przed wyjazdem do college�u, wpad� w towarzystwo m�odych ludzi, mieszkaj�cych w hotelu przy pla�y. Pojechali razem na jakie� zebranie polityczne i wszyscy si� upili. Frank oczywi�cie te�. Do tego ha�asowali, wyg�upiali si� i tak dalej. Diakon by� tam jako reprezentant ruchu na rzecz wstrzemi�liwo�ci i widzia� ca�e wydarzenie. Potem nigdy ju� nie zmieni� z�ego zdania o Franku. Nie mia�o najmniejszego znaczenia, �e Frank strasznie si� tego wstydzi� i �a�owa�, nie spotka� si� wi�cej z tymi lud�mi, a alkoholu nie bra� do ust. Uko�czy� college z wyr�nieniem, wr�ci� do domu i zdoby� doskona�� praktyk� w Brunswicku. Diakon by� nieugi�ty i uwa�a� Franka za skruszonego hulak�, kt�ry przy lada okazji got�w wr�ci� na z�� drog�. Andrew pr�dzej rozgrzeszy�by cz�owieka za zab�jstwo ni� za pija�stwo. Diakon by� � jak m�wili jego wrogowie (a mia� ich wielu pomimo, a mo�e w�a�nie z powodu swych cn�t) � fanatykiem wstrzemi�liwo�ci. Nie, �ebym co� przeciw niej mia�a, nic podobnego. Sama nosz� bia�� wst��k� na znak poparcia, do ust nie bior� nawet wina domowej roboty i s�dz�, �e odrobina fanatyzmu skutecznie oliwi ko�a ka�dego ruchu. Lecz Andrew posun�� si� w tym za daleko. W sprawie wstrzemi�liwo�ci post�powa� jak szalony i nawet nie rozmawia� z diakonem Millarem, bo ten sprzeciwia� si� u�ywaniu do komunii nieprzerobionego wina i pija� whisky, gdy by� zazi�biony. Bior�c wszystko pod uwag�, s�dzi�am, �e perspektywy biednej Amy, je�li chodzi o ma��e�stwo z Boydem, s� bardzo w�t�e i bola�am nad tym jak i ona. Je�li wybra�a Franka, to raz na zawsze, bo ma natur� Barrych, a ci si� nigdy nie zmieniaj�. Mog� to potwierdzi� w�asnym przyk�adem, ale to ju� zupe�nie inna historia. Do tego Frank by� takim porz�dnym m�odym cz�owiekiem, lubianym i szanowanym przez wszystkich. Ka�dy ojciec, tylko nie Andrew, cieszy�by si� z takiego zi�cia. Pociesza�am Amy, jak tylko mog�am, a nawet pr�bowa�am przekona� jej tat�, cho� dobrze wiedzia�am, �e nic nie wsk�ram. Tak si� te� sta�o, chocia� robi�am co tylko w ludzkiej i kobiecej mocy. Ugotowa�am wspania�y obiad, z ulubionymi daniami diakona, a kiedy jad� i to dwa razy tyle ile powinien, ruszy�am do ataku i � ponios�am kl�sk�. Gdy kobiet� spotyka pora�ka w takich okoliczno�ciach, to znaczy, �e nale�a�o milcze� i nie kiwn�� nawet palcem. Andrew wys�ucha� mnie bardzo uprzejmie, jak zwykle zreszt�, gdy� szczyci� si� dobrymi manierami, lecz zaraz spostrzeg�am, i� moje wywody sp�ywaj� po nim jak deszcz po szybie. ��Nie, Juliano � o�wiadczy� wyrozumiale. � Ja, hm� nigdy nie oddam c�rki skruszonemu pijakowi. Ja, hm� dr�� o jej szcz�cie. Pomy�l, jak by to wygl�da�o, gdybym pozwoli� Amy po�lubi� cz�owieka nawyk�ego do picia, ja, kt�rego ceni si� za niewzruszone zasady w kwestii wstrzemi�liwo�ci. Da�bym argument przeciw sobie ludziom pij�cym. Wybacz wi�c, droga Juliano i nigdy wi�cej nie podejmuj tego bolesnego tematu. Nie podtrzymuj te� mojej c�rki w nierozumnym i niew�a�ciwym zachowaniu. Nieprzyjemno�ci, jakie z tego wynikn� w naszym domu, nie pomog� w spe�nieniu jej i twoich pragnie�. Niewiasta z twoim rozs�dkiem zdaje sobie z tego spraw�. Szczerze m�wi�c, czerwono mi si� robi�o w oczach, gdy tego s�ucha�am. Kolejne �ja� hm� Andrewa rozbudza�y we mnie temperament Barrych. Jednak przezornie trzyma�am j�zyk za z�bami, cho� chcia�am krzycze� ze z�o�ci. W odwecie karmi�am diakona przez ca�y tydzie� solonym dorszem. Nigdy si� nie dowiedzia�, dlaczego go to spotka�o. Musz� przyzna�, �e cierpia� w pokorze, zachowuj�c poz� cz�owieka, kt�ry rozumie kobiece humory i okazuje im pob�a�liwo��. Przez nast�pny miesi�c, spokojny dot�d dom diakona pogr��y� si� w niemi�ej atmosferze. Amy pop�akiwa�a, d�sa�a si� i smuci�a, a Frank nie �mia� przekroczy� progu. Nikt nie wie, do czego by dosz�o, gdyby nie wtr�ci�a si� opatrzno��. Pewnie by Amy ze zmartwienia wp�dzi�a si� w suchoty, albo te� uciek�a z ukochanym i ojciec nie przebaczy�by jej do ko�ca �ycia. To by�oby dla niej trudne do zniesienia, bo kocha�a swego tat�. Mia�a ku temu powody, gdy� Andrew nigdy � w granicach rozs�dku � niczego jej nie odmawia�. Tymczasem diakon mia� w�asne k�opoty. Partia, do kt�rej nale�a�, chcia�a wysun�� jego kandydatur� w nadchodz�cych wyborach do miejscowych w�adz. On sam tego pragn��. Oczywi�cie przeciwnicy wstrzemi�liwo�ci sprzeciwiali si� temu. Mia� te� osobistych wrog�w we w�asnej partii. Tak wi�c by�o sporo w�tpliwo�ci, pracowa� jednak z wielkim uporem i mia� pewne szans� � przynajmniej do pierwszej niedzieli sierpnia. Tego ranka diakon wsta� czuj�c si� �le. Ju� przy modlitwie uwidoczni�o si� zazi�bienie. Trzeba wiedzie�, i� modlitwy diakona, to doskona�y wska�nik jego zdrowia. Kiedy czuje si� dobrze, s� pogodne, ale gdy mu co� dolega, modlitwa jest jak ta stara dama co powiedzia�a: �Uniwersali�ci my�l�, �e ca�y �wiat zostanie zbawiony, ale my prezbiterianie liczymy na co� lepszego�. W niedzielnej modlitwie brzmia�a wi�c pos�pna nuta, co nie przeszkadza�o mu zje�� sutego �niadania. Sk�ada�o si� z jajecznicy na szynce, gor�cych bu�eczek z konfiturami i sera. Diakon niezmiennie jad� ser, cho� bardzo mu szkodzi�. No i przed wyj�ciem do ko�cio�a, zacz�� mie� biedaczysko k�opoty z �o��dkiem. Gdy zesz�am na d� � Amy tego dnia zosta�a w domu, co w �wietle p�niejszych wydarze� okaza�o si� wyj�tkowo szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci � zasta�am diakona siedz�cego na kanapie z niezwykle ponurym wyrazem twarzy i r�kami przyci�ni�tymi do brzucha. ��Juliano, mam� hm� paskudne kurcze �o��dka � powiedzia� z trudem. � Pojawi�y si� nagle i hm� chcia�bym, by� mi zrobi�a fili�ank� imbirowej herbaty. ��Nie ma w tej chwili gor�cej wody � odpar�am. � Ale zobacz�, co da si� zrobi�. Diakon post�kuj�c poszed� za mn� do spi�arni. Podczas gdy szuka�am imbiru, on wypatrzy� du��, ciemn� butelk� na najwy�szej p�ce. ��O, to jest w�a�nie co� dla mnie! � zawo�a� rado�nie. � �rodek przeciwb�lowy pana Johnsona! Dlaczego nie pomy�la�em o nim wcze�niej? Mia�am pewne w�tpliwo�ci co do tego lekarstwa, bo nie lubi� za�ywa� niepewnych specyfik�w. Cho� z drugiej strony, pan Johnson go sobie nie �a�owa� i jako� mu nie zaszkodzi�o. Ten m�ody malarz mieszka� u nas zesz�ego lata. By� mi�y, towarzyski i wszyscy go lubili�my. Szczeg�lnie przypad� do gustu diakonowi, gdy� zawsze mu potakiwa�, zw�aszcza w sprawach wstrzemi�liwo�ci. Nie mia� jednak, biedaczek, mocnego zdrowia. Wkr�tce po przyje�dzie zacz�� cierpie� na �o��dek. Musia� przyjmowa� sw�j lek po wszystkich posi�kach, a nieraz i cz�ciej. Trzyma� butelk� w spi�arni, i za ka�dym razem gdy nawet nie skrzywiwszy si� wypija� pe�n� szklank�, podziwia�am, jaki jest dzielny. Narzeka� na nieprzyjemny smak, ale pi�, bo jego lekarz przepisa� mu t� specjaln� mikstur�. Wyjecha� w po�piechu, wcze�niej ni� zamierza�, po otrzymaniu telegramu o chorobie matki � i zostawi� ledwie napocz�t� butelk� z lekiem. Odt�d sta�a sobie na najwy�szej p�ce i dopiero teraz otworzy� j� diakon. Nala� do szklanki i pow�cha� zawarto��. � Nawet mi si� podoba ten zapach � o�wiadczy�. ��Nie pij za du�o � ostrzeg�am. � Mo�e ci zaszkodzi�. Lecz on uwa�a�, �e wie lepiej i wychyli� szklank�, po czym obliza� wargi. � To najlepsze lekarstwo jakie kiedykolwiek hm� za�ywa�em. � o�wiadczy�. � Ma smak pobudzaj�cy apetyt. Chyba� hm� nalej� jeszcze jedn� porcj�. Widzia�em� hm� jak pan Johnson tak robi�. Mo�e straci�o troch� mocy stoj�c tak d�ugo, a ja� hm� nie chc� ryzykowa� nowych kurcz�w w ko�ciele. Dla pewno�ci jeszcze wypij�. Wyra�nie poczu�em si� lepiej. � Nala� sobie drug� szklank�, a gdy wysz�am po kapelusz i po chwili wr�ci�am � pi� trzeci�. ��Wiesz, Juliano, kurcze min�y � powiedzia� zadowolony. � Ten �rodek przeciwb�lowy jest odpowiedni dla mnie. Czuj� si� doskonale. No, dalej, id�my do ko�cio�a. M�wi� lekkim, rozbawionym tonem, jakby mu chodzi�o o piknik. Do ko�cio�a nie by�o dalej ni� p� mili i Andrew szed� obok mnie zamaszystym krokiem, rozprawiaj�c z o�ywieniem na r�ne tematy. Szczeg�ln� elokwencj� wykazywa� w kwestii wybor�w i zachowywa� si� tak, jakby by� pewny swej nominacji. Wydawa� si� zbyt podekscytowany, tote� obawia�am si�, czy nie ma temperatury. Jak zwykle sp�nili�my si�. Pastor zaczyna� kazanie. Nasz zegar �le chodzi, lecz Andrew nie pozwala nic w nim ruszy�, gdy� nale�a� jeszcze do jego dziadka. Frank siedzia� samotnie i twarz mu posmutnia�a, gdy spostrzeg�, �e nie ma z nami Amy. Na nabo�e�stwo przybyli chyba wszyscy mieszka�cy Brunswicku, wi�c ko�ci� by� przepe�niony. Andrew opad� na swoj� �awk� z pogodnym, g�o�nym chrz�kni�ciem, po czym rozejrza� si� z twarz� szeroko u�miechni�t�. Nigdy dot�d nie widzia�am, by u�miecha� si� w ko�ciele; zawsze by� powa�ny, niemal uroczysty jak na pogrzebie. W tym u�miechu co� mnie zaniepokoi�o, dlatego odetchn�am, gdy skupi� uwag� na pastorze. Pan Stanley jest znakomitym kaznodziej�. Mieszka u nas od trzech lat i wszyscy go lubi�. Po dw�ch minutach s�uchania straci�am zainteresowanie ziemskimi sprawami, lecz nagle � zbyt nagle � moje my�li wr�ci�y do rzeczywisto�ci. Diakon wydawa� dziwne odg�osy, co� mi�dzy warczeniem a kichaniem. Obejrza�am si�, a on w tym momencie skoczy� na r�wne nogi. Wykrzywiona twarz nabra�a fioletowej barwy. Jeszcze nie widzia�am Andrewa w ataku furii, a teraz by� po prostu w�ciek�y. ��Powiadam ci, kaznodziejo, �e to nieprawda! � wykrzykn��. � To herezja, najprawdziwsza herezja! Jako diakon tego ko�cio�a nie pozwol�, by ci to usz�o na sucho, kaznodziejo. Musisz wszystko odwo�a�. To fa�szywa doktryna! � W tej chwili uderzy� w �awk� przed sob� z tak� si��, i� siedz�ca w niej, g�ucha jak pie� pani Prott, podskoczy�a niby trafiona kul�. Lecz by�a to niestety jedyna osoba, kt�ra go nie s�ysza�a, a sensacji wywo�anej tym wybuchem nie podejmuj� si� opisa�. Pan Stanley zamilk� w p� s�owa i znieruchomia� z wyci�gni�t� przed siebie r�k�, zupe�nie jakby zamieni� si� w s�up, a oczy wysz�y mu niemal z orbit. I tak s� wystarczaj�co wytrzeszczone, bo urod� nie zosta� obdarowany, lecz teraz wygl�da� tak, �e jego widoku nie zapomn� chyba nigdy. Powinnam by�a uspokoi� diakona, lecz zaskoczona i oszo�omiona nie mog�am si� poruszy� ani odezwa�. Szczerze m�wi�c, s�dzi�am, �e Andrew postrada� zmys�y i przera�enie mnie sparali�owa�o. Tymczasem diakon nabrawszy tchu ci�gn�� dalej, podkre�laj�c celniejsze uwagi waleniem pi�ci�. � Co za pomys� twierdzi�, �e nie wszyscy poganie zostan� nawr�ceni! Je�li tak, to pieni�dze dawane misjonarzom by�yby zmarnowane! � krzycza�. � Pan ma �le w g�owie! Ot co! Prosimy o chleb, a pan rzuca w nas kamieniem! � I znowu pot�ne walni�cie. W tej chwili doktor Boyd podni�s� si�, pochyli� do przodu i tr�ci� diakona w rami�. � Panie Poultney, wyjd�my na dw�r i tam porozmawiajmy � powiedzia� spokojnie, jakby to by�o cz�ci� nabo�e�stwa. Spodziewa�am si� gniewu, ale Andrew tylko zarzuci� Frankowi r�ce na szyj� i wybuchn�� p�aczem. ��Tak, tak, drogi ch�opcze, chod�my st�d � szlocha�. � Opu��my to niegodne miejsce. Dzi�ki ci ch�opcze! Zawsze kocha�em ci� jak syna� tak, tak� I Amy te�� Doktor Boyd prowadzi� go przej�ciem; diakon upar� si�, by i�� z r�kami na szyi Franka i ca�y czas pop�akiwa�. Przy samych drzwiach zatrzyma� si� i spojrza� na Selen� Cotton. Selena, tak jak i ja, dawno po�egna�a si� z m�odo�ci�, lecz nie straci�a ch�ci wyj�cia za m�� i og�lnie wiedziano, �e zarzuca sieci na Andrewa. Diakon te� to wiedzia�. Frank pr�bowa� go poci�gn��, lecz ten nie ruszy� z miejsca, dop�ki nie powiedzia� tego, co mia� do powiedzenia. ��Tak, tak, drogi ch�opcze, za chwil�. Nie spiesz si� tak, nigdy nie trzeba si� spieszy� do wyj�cia z ko�cio�a. Id� powoli� z godno�ci�� zawsze! Sp�jrz na t� dam�. S�owo daj�, to wspania�a kobieta, lecz ja nigdy jej nie zach�ca�em, Frank, nigdy. S�owo daj� Nie m�g�bym igra� z uczuciami damy. Ju� dobrze, ch�opcze, ju� id� � j�zyk mu si� coraz bardziej pl�ta�. Na zako�czenie pos�a� Selenie g�o�nego ca�usa i wreszcie wyszed� z ko�cio�a. Oczywi�cie, ruszy�am za nimi i zaraz za progiem Frank powiedzia� mi p�g�osem: � Zabior� go do domu, lecz dwuk�ka jest bardzo w�ska. Mo�e pani wr�ci� pieszo? ��Naturalnie, ale powiedz mi � szepn�am niespokojnie � czy uwa�asz ten atak za bardzo powa�ny? ��Ale� nie, zaraz przyjdzie do siebie i nic mu nie b�dzie � odpar� doktor. Twarz mia� �miertelnie powa�n�, za to w oczach igra�y mu weso�e b�yski. Rozgniewa�am si�. Andrew traci rozum, albo zapad� na straszliw� chorob�, a Boyd stroi sobie z niego �arty. Posz�am do domu pe�na sprzecznych uczu� � oburzenie i strach walczy�y ze sob�. Kiedy dotar�am na miejsce, bryczka Franka sta�a przed furtk�, a on siedzia� z Amy na kuchennej kanapie. ��Gdzie jest Andrew? � zapyta�am. ��U siebie, mocno �pi � odpar� Frank, wskazuj�c sypialni� diakona. ��Co mu w�a�ciwie jest? � indagowa�am niespokojnie. By�am pewna, �e Amy przed chwil� si� �mia�a i pomy�la�am, �e mo�e �ni� lub wszyscy doko�a zwariowali. ��C� � rzek� doktor. � Szczerze m�wi�c, jest pijany. Usiad�am ci�ko na krze�le i nie wiem, czy bardziej by�am z�a, czy zadowolona. � To niemo�liwe � zawo�a�am. � Nie�mo��li�we! Diakon nie bierze do ust� W domu nie ma kropli� Jak to, dlaczego? I nagle przypomnia�am sobie �rodek przeciwb�lowy. Pop�dzi�am do spi�arni, chwyci�am butelk� i wr�ci�am do Franka. ��To lekarstwo pana Johnsona. Mo�e si� nim zatru�. Och, zr�b co�, prosz�, pr�dko! Mo�e umiera w�a�nie w tej chwili! Doktor nie uleg� panice. Wyj�� korek z butelki, pow�cha� i poci�gn�� tyk. � Prosz� si� nie ba�, panno Barry � u�miechn�� si�. � To tylko wino. Nie wiem, jakiej marki, ale wyj�tkowo mocne. ��Pijany! � powt�rzy�am i zacz�am si� �mia�. P�niej bardzo mi by�o wstyd. ��Diakon sobie po�pi � zapewni� doktor. � Gdy si� obudzi, nic mu nie b�dzie. Najwy�ej paskudny b�l g�owy. Teraz pomy�lmy, jak najlepiej wykorzysta� ten incydent. Diakon spa� a� do kolacji. Potem us�yszeli�my w sypialni s�abe poj�kiwania. Weszli�my, razem z Frankiem, bardzo powa�ni. Diakon siedzia� na brzegu ��ka. Wygl�da� niezwykle �a�o�nie. ��Jak si� teraz czujesz? � spyta�am. ��Niezbyt dobrze � odpar�. � G�owa mi p�ka. Zachorowa�em? Zdawa�o mi si�, �e by�em w ko�ciele, ale nie pami�tam powrotu do domu. Co ze mn�, doktorze? ��Prawda jest taka, panie Poultney � o�wiadczy� Frank, zachowuj�c powag�. � By� pan pijany. Nie, prosz� nie wstawa� � doda�, gdy Frank podskoczy� na ��ku. � Nie chc� pana obrazi�. Wypi� pan trzy szklanki mocnego wina, kt�re uwa�a� pan za lekarstwo. Potem poszed� pan do ko�cio�a i tam zrobi� niez�� scen�. ��Rany boskie! �j�kn�� diakon, tocz�c doko�a b��dnym wzrokiem. � To by� nie mo�e! Juliano, powiedz, co ja tam m�wi�em. Nic nie pami�tam. To chyba z�y sen. Powiedzia�am mu ca�� prawd�. Gdy dosz�am do momentu, kiedy pos�a� Selenie Cotton ca�usa, podni�s� w rozpaczy r�ce. ��Jestem zrujnowany, zrujnowany bez reszty! Moja pozycja na zawsze stracona, tak samo jak szansa na nominacj�, a Selena wyda si� za mnie wbrew mej woli, bo ma na mnie haczyk. Och, gdybym dosta� w r�ce tego Johnsona! ��Prosz� si� nie martwi� � wtr�ci� Frank. � S�dz�, �e mog� naprawi� sytuacj�. Za�wiadcz� z ca�� powag�, �e mia� pan gor�czk� i kurcze �o��dka, a za�y� pan silny �rodek przeciwb�lowy, pozostawiony przez lokatora. Lek ten nie by� wskazany na t� chorob� i spowodowa� chwilowe zaburzenie �wiadomo�ci. W zwi�zku z tym nie mo�e pan odpowiada� za swoje s�owa i czyny. Ludzie na pewno uwierz�. ��To najlepsze wyj�cie � przyzna� diakon. � Zrobisz to Frank? ��No, nie wiem � zastanowi� si� Frank. � M�g�bym to zrobi� dla mego przysz�ego te�cia. Diakon nawet okiem nie mrugn��. � Oczywi�cie, oczywi�cie � powtarza�. � Mo�esz o�eni� si� z Amy. By�em starym idiot�. Je�li wyci�gniesz mnie z k�opot�w, zgodz� si� na wszystko. Frank wyci�gn�� go z k�opot�w. By�o mn�stwo gadania, lecz on przekonywa� ka�dego t� sam� historyjk� i w ko�cu ludzie uwierzyli. Zw�aszcza, �e diakon pozostawa� w ��ku, a z apteki przysy�ano mu mn�stwo lek�w na recepty doktora Boyda. Nie przyjmowa� nikogo, a odwiedzaj�cym m�wili�my, �e zalecono mu spok�j, bo ka�de podniecenie grozi nawrotem choroby. ��Jakie to dziwne � zauwa�y�a Selena Cotton. � Gdyby to by� kto inny, uwa�ano by go za pijanego. ��Tak � potwierdzi�am spokojnie. � Doktor m�wi, �e po tym lekarstwie objawy s� takie jak po alkoholu. Uwa�am, �e to oduczy Andrewa za�ywania nie znanych lek�w. Powinien by� wdzi�czny losowi, �e wyszed� z tego bez szwanku. Przecie� to mog�a by� trucizna. Ostatecznie diakon otrzyma� upragnion� nominacj�, a Frank zdoby� Amy. Od tej pory, gdy Andrew ma b�le �o��dka, podaj� mu mocn� imbirow� herbat�. Nigdy te� nie wymawiam przy nim s��w ��rodek przeciwb�lowy�. OKIEM OBIEKTYWU 1897 Jednego lata ogarn�a mnie pasja fotografowania. P�niej zami�owanie przesz�o w stan chroniczny i ju� nigdy nie rozsta�am si� z aparatem. Wsp�lnie prze�yli�my wiele przyg�d, a w najbardziej ekscytuj�cej odegrali�my rol� g��wnego �wiadka przeciwko Nedowi Brooke. Powinnam doda�, �e nazywam si� Amy Clarke i jestem uwa�ana za najlepszego fotografa�amatora w tej cz�ci kraju. To chyba wszystko, co mog� powiedzie� o sobie. Pan Carroll poprosi� mnie o sfotografowanie jego dworku w porze kwitnienia jab�oniowego sadu. Dom by� staro�wiecki i bardzo malowniczo zas�oni�ty od frontu wspania�ym starodrzewem, z bok�w za� otoczony sadami. Wybra�am si� tam ze sprz�tem pewnego czerwcowego popo�udnia, zamierzaj�c uwieczni� posiad�o�� Carroll�w w pe�nej krasie. Pana Carrolla nie by�o w domu, ale lada chwila spodziewano si� jego powrotu. Czeka�am wi�c, by upozowa� ca�� rodzin� przed g��wnymi drzwiami pod wielkim roz�o�ystym klonem. Chodzi�am tu i tam mi�dzy krzewami na trawniku. Po d�u�szej chwili spogl�dania z r�nych miejsc, ustali�am ostatecznie, sk�d b�d� mia�a najlepsze uj�cie frontu domu. Potem razem z Gertie i Lilian Carroll usiad�y�my w hamaku, ko�ysz�c si� leniwie i rozkoszuj�c ch�odnym powiewem wiatru. Ned Brooke jak zwykle kr�ci� si� w pobli�u, spogl�daj�c na nas ukradkiem. Mieszka� z rodzin� w rozwalaj�cej si� cha�upie niemal naprzeciwko posiad�o�ci Carroll�w. �yli w n�dzy i stary Brooke, jak go nazywano, oraz Ned cz�sto otrzymywali jakie� zaj�cie u pana Carrolla. S�dz�, �e bardziej z lito�ci ni� z prawdziwej potrzeby. Brookowie nie mieli dobrej opinii w s�siedztwie. Odznaczali si� lenistwem i raczej s�abo dostrzegali r�nic� mi�dzy swoj� i cudz� w�asno�ci�. Wiele os�b mia�o za z�e panu Carrollowi pomaganie tej rodzinie, lecz on by� zbyt lito�ciwy, by pozwoli� im g�odowa�. W rezultacie, zawsze kt�re� z nich kr�ci�o si� ko�o dworu. Ned by� chuderlawym czternastolatkiem o jasnych w�osach i rozbieganych oczach. Nie odznacza� si� mi�ym wygl�dem. Patrz�c na niego, odnosi�am wra�enie, �e gdyby kto� szuka� zast�pcy do pope�nienia brzydkiego uczynku, to Ned by�by najw�a�ciwsz� do tego osob�. Pan Carroll wr�ci� nareszcie i wszyscy ruszyli�my w stron� furtki, aby go powita�. Ned do��czy� do nas tylko po to, by zabra� konia. Pan Carroll rzuci� mu lejce i poda� �onie portmonetk�. � Schowaj j� dobrze � powiedzia� weso�o. � Takiej sumy nie znajduje si� byle gdzie. Gilman Harris zap�aci� mi dzi� rano pi��set dolar�w za kawa�ek lasu, kt�ry mu odst�pi�em jesieni�. Chcia�y�cie nowy fortepian, a wi�c to dla was. ��Dzi�kuj� � odpar�a uradowana pani Carroll. � Lepiej jednak zatrzymaj pieni�dze, dop�ki nie wejdziemy do domu. Amy si� spieszy. Gospodarz wzi�� od �ony portmonetk� i niedbale wsun�� j� do wewn�trznej kieszeni p�aszcza. Akurat w tej chwili spojrza�am na m�odego Brooka i zauwa�y�am, jak po chudej twarzy przemkn�� wyraz chciwo�ci. Zanim oddali� si� z koniem, zd��y� rzuci� na portmonetk� szybkie, ukradkowe spojrzenie. Dziewcz�ta, szalenie przej�te, gor�co dzi�kowa�y ojcu, dlatego nikt nie zwr�ci� uwagi na zachowanie Neda, a i ja po chwili zapomnia�am o incydencie. ��Amy, jeste�my gotowi � o�wiadczy� pan Carroll. � Gdzie mamy stan��? Jak b�dzie najlepiej? Zacz�am wi�c ustawia� rodzin� pod roz�o�ystym klonem. Pani Carroll siedzia�a na krz