8951

Szczegóły
Tytuł 8951
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8951 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8951 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8951 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LUCY MAUD MONTGOMERY ANIA NA UNIWERSYTECIE PRZE�O�Y�A JANINA ZAWISZA�KRASUCKA TYTU� ORYGINA�U ANGIELSKIEGO ANNE OF THE ISLAND CHMURKI NA HORYZONCIE � �niwa ju� sko�czone i lato min�o � szepn�a Ania Shirley spogl�daj�c rozmarzonym wzrokiem na opustosza�e pola. Obydwie z Dian� Barry zaj�te by�y zrywaniem jab�ek w sadzie na Zielonym Wzg�rzu, a w tej chwili postanowi�y odpocz�� troch� w os�onecznionym zak�tku ogrodu, gdzie panowa�a cisza przerywana tylko brz�czeniem drobnych muszek i delikatnym powiewem wietrzyka, przynosz�cego s�odk� wo� z pobliskiego Lasu Duch�w. Ca�y krajobraz doko�a m�wi� o zbli�aj�cej si� jesieni. Fale morskie szumia�y w oddali, pola by�y nagie, poszarza�e i poprzecinane miedzami, zas�anymi z�otem opadaj�cych li�ci. Dolina Fio�k�w w pobli�u Zielonego Wzg�rza rozkwit�a tysi�cem purpurowych astr�w, a Jezioro L�ni�cych W�d stawa�o si� coraz bardziej b��kitne. Nie by� to jednak zmienny b��kit wiosenny ani te� blady lazur lata, by� to czysty, zdecydowany, powa�ny b��kit, jakby wody jeziora jeszcze niedawno rozko�ysane pe�ni� �ycia przygotowywa�y si� do zimowej drzemki. � Pi�kne mieli�my lato � rzek�a Diana obracaj�c z u�miechem nowy pier�cionek na palcu lewej r�ki. � �lub panny Lawendy by� niejako ukoronowaniem letnich miesi�cy. S�dz�, �e pa�stwo Irving s� ju� obecnie nad brzegami Pacyfiku. � Gdy my�l� o tym, mam wra�enie, �e w t� swoj� podr� naoko�o �wiata wybrali si� przed wiekami � westchn�a Ania. � Nie chce mi si� wierzy�, �e �lub ich odby� si� przed tygodniem. Zbyt du�o mamy zmian naraz. Panna Lawenda wysz�a za m��, pa�stwo Allan wyjechali. � Chatka Ech wygl�da smutno z zamkni�tymi okiennicami. Przechodzi�am wczoraj wieczorem ko�o niej. Zrobi�a na mnie wra�enie, jakby wszyscy jej mieszka�cy wymarli. � Nie znajdziemy drugiego takiego pastora jak pan Allan � rzek�a Diana ze smutkiem. � Jestem pewna, �e tej zimy nabo�e�stwa b�d� si� odbywa�y rzadziej. Ty i Gilbert tak�e wyje�d�acie, naprawd� mo�na b�dzie oszale�. � Ale za to zostaje Alfred � wtr�ci�a Ania przebiegle. � Kiedy pani Linde przenosi si� do was? � zapyta�a Diana, jak gdyby nie s�ysz�c uwagi Ani. � Podobno jutro. Bardzo si� ciesz�, �e zamieszka na Zielonym Wzg�rzu, ale ta jej przeprowadzka sprowadzi znowu ogromn� zmian�. Obydwie z Maryl� wysprz�ta�y�my wczoraj go�cinny pok�j, przeznaczony dla pani Linde. Wiesz, �e mi to sprawi�o przykro��? Mo�e jestem g�upia, ale odnios�am takie wra�enie, jakbym si� dopu�ci�a �wi�tokradztwa. Ten stary pokoik by� dla mnie zawsze jakby �wi�tyni�. Za czas�w dzieci�stwa uwa�a�am go za najpi�kniejszy apartament na �wiecie. Przypominasz sobie, jak pragn�am przespa� cho� jedn� noc w szerokim ��ku w go�cinnym pokoju? Ale nie na Zielonym Wzg�rzu! Och, nigdy! To by�oby okropne, umar�abym chyba z wra�enia. Nigdy przez ten pok�j nie przechodzi�am swobodnie; je�li Maryla pos�a�a mnie tam po co�, zawsze skrada�am si� na palcach, z zatamowanym oddechem, jakbym si� znajdowa�a w ko�ciele, a uczuwa�am dziwn� ulg�, gdy wychodzi�am stamt�d. Wisia�y tam na �cianie, po obu stronach lustra, portrety George�a Whitefielda i ksi�cia Wellingtona. Ilekro� si� tam znalaz�am, patrzy�y na mnie z surowo�ci�, zw�aszcza kiedy zerkn�am w lustro, jedyne w naszym domu, kt�re nie zniekszta�ca�o mojej twarzy. Cz�sto dziwi�am si�, jak Maryla o�miela si� sprz�ta� w tym pokoju. A teraz jest on nie tylko wysprz�tany, ale zupe�nie pusty. Obydwa portrety pow�drowa�y na strych. Tak si� ko�czy s�awa na tym �wiecie! � doda�a Ania ze �miechem, w kt�rym dr�a�a jednak cichutka nuta �alu. � Przykro jest profanowa� dawne �wi�to�ci, chocia� si� ju� nawet wyros�o z dzieci�cych wierze�. � B�d� ogromnie samotna po twoim wyje�dzie � westchn�a Diana ju� chyba po raz setny. � I pomy�le� tylko, �e wyje�d�asz w przysz�ym tygodniu. � Ale przecie� jeste�my jeszcze razem! � zawo�a�a Ania weso�o. � Musimy ten ostatni tydzie� tak sp�dzi�, aby pozosta� nam na zawsze w pami�ci. Mnie samej my�l o wyje�dzie sprawia ogromn� przykro��, bo przecie� zostawiam dom i tylu serdecznych przyjaci�. M�wisz o swej samotno�ci. To ja powinnam si� jej l�ka�. Ty zostajesz tu w�r�d starych przyjaci�, a przy tym Alfred jest z tob�, gdy ja tymczasem b�d� mi�dzy obcymi, bo nie znam tam ani jednej �ywej duszy! � Ale za to b�dzie Gilbert i Karol Sloane � rzek�a Diana wpadaj�c w ton Ani. � Karol Sloane b�dzie dla mnie doprawdy wielk� pociech� � przyzna�a Ania ironicznie i nagle obydwie wybuchn�y g�o�nym �miechem. Diana wiedzia�a doskonale, co Ania my�li o Karolu Sloane, martwi�o j� jedynie, �e nie mo�e zg��bi� uczucia Ani do Gilberta Blythe. A mo�e Ania sama dok�adnie nie zdawa�a sobie z tego sprawy? � Ch�opcy zamieszkaj� na pewno na przeciwleg�ym kra�cu miasta � ci�gn�a dalej Ania. � Bardzo si� ciesz�, �e jad� do Redmondu, i jestem pewna, �e go polubi�. Najgorsze b�d� pocz�tkowe tygodnie, bo nie s�dz�, �ebym mog�a przyje�d�a� na niedziel� do domu jak za czas�w seminarium, a do Bo�ego Narodzenia jeszcze bardzo daleko. � Wszystko si� zmieni�o albo si� zmieni � rzek�a Diana ze smutkiem. � Mam wra�enie, Aniu, �e dawne dobre czasy ju� nigdy nie wr�c�. � Stan�y�my na rozstajnych drogach � szepn�a Ania w zamy�leniu. � I do tego doj�� musia�o. Czy s�dzisz, Diano, �e by� doros�ym to istotnie taka przyjemno��, jak si� nam zdawa�o, gdy by�y�my dzie�mi? � Sama nie wiem, chocia� pewne przyjemno�ci s� z tym zwi�zane � odpar�a Diana bawi�c si� znowu swoim pier�cionkiem i u�miechaj�c si� tajemniczo, jakby pragn�a zaznaczy�, �e Ania jest jeszcze pod tym wzgl�dem osob� niedo�wiadczon�. � Ale tyle jest rzeczy niezbadanych. Czasem mam wra�enie, �e czuj� l�k przed t� �doros�o�ci��, i w takich chwilach da�abym du�o za to, �eby by� znowu ma�� dziewczynk�. � Przypuszczam, �e z czasem przyzwyczaimy si� do tego, �e jeste�my doros�e � powiedzia�a Ania weso�o. � Dla cz�owieka doros�ego nie ma ju� tak wielu rzeczy nieprzewidzianych � chocia� wydaje mi si�, �e w�a�nie niespodzianki s� okras� ludzkiego �ycia. Mamy teraz lat osiemna�cie. Za dwa lata b�dziemy mia�y dwadzie�cia. Jako dziesi�cioletnia dziewczynka uwa�a�am, �e ludzie dwudziestoletni s� ju� zupe�nie starzy. Za kilka lat ty b�dziesz stateczn� matron� w �rednim wiekuj� za� cioci� Ani�, kt�ra ci� b�dzie odwiedza� podczas wakacji. Chyba zawsze si� u was k�t dla mnie znajdzie, kochanie? Oczywi�cie nie go�cinny pok�j, stare panny nie lubi� windowa� si� tak wysoko po schodach, poza tym ja b�d� skromna i wystarczy mi jaka� ma�a kom�rka przy kuchni. � C� za g�upstwa gadasz, Aniu! � za�mia�a si� Diana. � Na pewno zostaniesz �on� jakiego� bogatego i przystojnego ch�opca, zapomnisz wtedy o wszystkich go�cinnych pokojach i b�dziesz zadziera�a nosa wobec dawnych przyjaci� z Avonlea. � Szkoda by by�o, m�j nos jest do�� �adny i zdaje mi si�, �e zadzieranie zniekszta�ci�oby go � Ania m�wi�a teraz z komiczn� powag�. � Nie ma znowu tak wielu pi�knych rys�w, abym taki jeden mo�liwy nos skazywa� na zeszpecenie. Tote� je�eli nawet zostan� �on� Kr�la Zaczarowanej Wyspy, obiecuj� ci, �e na tw�j widok nosa zadziera� nie b�d�. Dziewcz�ta rozsta�y si� w weso�ym nastroju. Diana pobieg�a w stroi Sosnowego Wzg�rza, Ania za� skierowa�a si� na poczt�. Tam oczekiwa� ju� na ni� list. Gdy w kwadrans potem Gilbert Blythe spotka� j� na mo�cie nad Jeziorem L�ni�cych W�d, zauwa�y� na jej twarzy wyraz radosnego podniecenia. � Priscilla Grant tak�e jedzie do Redmondu! � zawo�a�a. � Czy� nie nadzwyczajnie si� sk�ada? L�ka�am si�, �e jej ojciec si� na to nie zgodzi. Na szcz�cie, nie stawia� przeszk�d i b�dziemy razem mieszka�. Mog� teraz ca�kiem spokojnie stan�� w obliczu ca�ej plejady profesor�w z uniwersytetu, skoro b�d� mia�a przy boku Priscill�. � S�dz�, �e polubimy Kingsport � rzek� Gilbert. � Jest to bardzo �adne, stare miasto i posiada podobno najpi�kniejszy park na �wiecie. Opowiadano mi, �e urz�dzenie parku jest po prostu nadzwyczajne. � W�tpi�, czy gdziekolwiek mo�e by� �adniej ni� tutaj � rzek�a Ania rozgl�daj�c si� woko�o z rozmarzeniem, jak gdyby miejsce, kt�re nazwa�a �domem�, musia�o by� najpi�kniejszym zak�tkiem na �wiecie, cho�by ni wiadomo ile pi�knych krain znajdowa�o si� pod obcym niebem. Stali obydwoje, oparci o balustrad� mostu, wch�aniaj�c z rozkosz� upojn� atmosfer� zmierzchu. Tarcza zachodz�cego s�o�ca nie znikn�a jeszcze za szczytami pag�rk�w, a ju� wzeszed� ksi�yc i odbija� si� po�wiat� swych promieni w spokojnej tafli jeziora. Czar wieczoru zdawa� si� spowija� sw� pieszczot� dwoje m�odych, zas�uchanych w tajemnicze szepty przyrody. � Czemu� taka milcz�ca, Aniu? � zapyta� wreszcie Gilbert. � L�kam si� m�wi�, bo gotowam sp�oszy� to wszystko, co tonie w ciszy � szepn�a cichutko Ania. Gilbert po�o�y� nagle d�o� na ma�ej jej r�czce, spoczywaj�cej na balustradzie mostu. Du�e jego oczy pociemnia�y jeszcze bardziej, ch�opi�ce wargi rozchyli�y si� w nag�ej ch�ci wypowiedzenia czego�, co od dawna ju� musia�o przepe�nia� jego dusz�. Lecz Ania cofn�a niespokojnie r�k� i czar prysn��. � Musz� wraca� do domu! � zawo�a�a ze sztuczn� nieco oboj�tno�ci�. � Maryla mia�a dzisiaj straszn� migren�, wi�c s�dz�, �e nie b�dzie mog�a zaj�� si� bli�ni�tami. Nie powinnam by�a tak d�ugo zostawa� poza domem. Przez ca�� drog�, a� do Zielonego Wzg�rza, Ania m�wi�a bez przerwy i bez�adnie, a biedny Gilbert nie odwa�y� si� ju� zmieni� tematu rozmowy. Gdy si� po�egnali, Ania odetchn�a z ulg�. Od ostatniego zdarzenia w Chatce Ech zrodzi�o si� w jej duszy dziwne uczucie dla Gilberta, do czego sama przed sob� wola�a si� nie przyznawa�. Co� nieznanego wtargn�o do ustronia ich starej przyja�ni � co�, co jej wyra�nie zagra�a�o. �Dawniej nie cieszy�am si� tak, gdy Gilbert odchodzi� � pomy�la�a na po�y z uraz�, a na po�y ze smutkiem, id�c spiesznie do domu w�sk� �cie�k�. � Jeszcze te g�upstwa gotowe zniweczy� nasz� przyja��. Ale tak si� sta� nie mo�e, nie dopuszcz� do tego! Och, dlaczego ch�opcy s� tacy niecierpliwi?!� Niecierpliwo�ci� nazywa�a Ania nag�e, nieoczekiwane odruchy Gilberta, kt�re wywo�ywa�y przewa�nie niespokojne dr�enie w jej duszy. W�a�ciwie ta jego niecierpliwo�� nie sprawia�a jej przykro�ci, odczuwa�a wobec niej co� zupe�nie innego ni� na przyk�ad w�wczas, gdy zbli�a� si� do niej Karol Sloane, jak to by�o podczas ta�ca w Bia�ych Piaskach. Na samo wspomnienie tego ta�ca Ania wzdrygn�a si� z niech�ci�. Pr�dko jednak zapomnia�a o tym wszystkim, otoczona domow� atmosfer� wielkiej kuchni na Zielonym Wzg�rzu, gdzie na szerokiej kanapie o�mioletni jej wychowanek zanosi� si� teraz od p�aczu. � Tadziu, co si� sta�o? � zapyta�a Ania chwytaj�c go w obj�cia. � Gdzie Maryla i Tola? � Maryla k�adzie Tol� do ��ka � szlocha� Tadzio. � A ja p�acz�, bo Tola spad�a ze schod�w� na g�ow� do piwnicy i zdar�a sobie sk�r� na nosie� � Och, ale nie p�acz, kochanie. Rozumiem, �e ci jej �al, ale tw�j p�acz nic nie pomo�e. Jutro na pewno b�dzie zupe�nie zdrowa. P�acz nikomu nie pomaga, Tadziu. � Ale� ja nie dlatego p�acz�, �e Tola spad�a ze schod�w! � zawo�a� Tadzio przerywaj�c potok s��w Ani z jeszcze wi�kszym �alem. � P�acz� dlatego, �e nie widzia�em, jak spada�a. Ka�da taka dobra zabawa musi mnie omin��! � Och, Tadziu! � Ania z trudem powstrzyma�a g�o�ny wybuch �miechu. � Wi�c to dla ciebie jest zabawne, �e biedna Tola spad�a ze schod�w i tak strasznie si� pot�uk�a? � Tak strasznie to si� zn�w nie pot�uk�a � rzek� Tadzio zuchwale. � Gdyby si� zabi�a, tobym na pewno si� zmartwi�. Ale Keithowie tak pr�dko si� nie zabijaj�. Podobnie jak Blewettowie. Henio Blewett spad� w zesz�� �rod� ze strychu i stoczy� si� prosto do stajni, pod kopyta okropnie dzikiego, nie uje�d�onego wierzchowca, a jednak nic mu si� nie sta�o. Jest zdr�w, �yje, tylko trzy �ebra z�ama�. Pani Linde powiada, �e s� na �wiecie tacy ludzie, kt�rych nawet siekier� nie zar�biesz. Aniu, czy pani Linde jutro si� do nas sprowadza? � Tak, Tadziu, i mam nadziej�, �e b�dziesz dla niej zawsze grzeczny. � Naturalnie �e b�d� grzeczny. Ale, Aniu, czy ona mnie b�dzie k�ad�a codziennie do ��ka? � Mo�liwe. Bo co? � Dlatego � rzek� Tadzio z powag� � �e ja przy niej nie b�d� odmawia� pacierza, jak przy tobie, Aniu. � Dlaczego? � Dlatego �e przy obcych nie powinno si� rozmawia� z Panem Bogiem. Tola mo�e m�wi� pacierz przy pani Linde, aleja nie chc�. Zaczekam, a� odejdzie, i wtedy dopiero si� pomodl�. Dobrze, Aniu? � Dobrze, je�eli jeste� pewien, �e potem nie zapomnisz. � O, na pewno nie zapomn�! Ja bardzo lubi� si� modli�, ale zawsze wi�ksz� przyjemno�� sprawia�o mi, jak m�wi�em pacierz przy tobie. Bardzo bym chcia�, �eby� zosta�a w domu, Aniu. Nie rozumiem, dlaczego w�a�ciwie wyje�d�asz i zostawiasz nas samych. � I ja bym wola�a tutaj zosta�, Tadziu, ale czuj�, �e powinnam wyjecha�. � Je�eli wolisz zosta�, to po co jedziesz? Przecie� jeste� ju� zupe�nie doros�a. Jak ja dorosn�, to nie zrobi� nic takiego, na co nie b�d� mia� ochoty. � W ci�gu ca�ego �ycia nieraz si� zdarzy, �e b�dziesz robi� to, co ci nie b�dzie sprawia�o przyjemno�ci, Tadziu. � Ani mi si� �ni! � zaprzeczy� Tadzio gor�co. � Teraz robi� to, co mi ka��, nawet musz� chodzi� spa�, bo ty i Maryla tak chcecie. Ale jak b�d� doros�y, nikt mnie do niczego nie zmusi. Emilek Boutler s�ysza�, jak matka jego m�wi�a, �e ty wyje�d�asz na uniwersytet, aby z�apa� m�a. Czy to prawda, Aniu? Chcia�bym to wiedzie�. Twarzyczk� Ani obla� krwawy rumieniec, zaraz jednak za�mia�a si� weso�o, t�umacz�c sobie, �e wulgarne plotkarstwo pani Boutler nie powinno jej wcale obchodzi�. � Nie, Tadziu, to nieprawda. Jad�, �eby si� nauczy� wielu m�drych rzeczy. � Jakich rzeczy? � Jak si� kotu buty szyje i niegrzeczne dzieci bije � wyrecytowa�a Ania �miej�c si�. � Ale jak b�dziesz chcia�a znale�� m�a, to jak si� do tego we�miesz? Bardzo chcia�bym to wiedzie� � indagowa� Tadzio, dla kt�rego ta sprawa musia�a mie� widocznie szczeg�lne znaczenie. � Zapytaj o to pani� Boutler � odpar�a Ania ca�kiem bezmy�lnie. � Ona zna si� lepiej na tych sprawach ode mnie. � Zapytam, jak tylko j� zobacz� � rzek� Tadzio, uspokojony ju� prawie zupe�nie. � Tadziu! Ani mi si� wa�! � zawo�a�a Ania, zorientowawszy si� nagle w pope�nionym b��dzie. � Przecie� sama mi kaza�a� � zaprotestowa� Tadzio patrz�c na ni� z niedowierzaniem. � Ju� najwy�szy czas, �eby� poszed� do ��ka � oznajmi�a Ania z powag�, pragn�c przerwa� niemi�y temat rozmowy. U�o�ywszy Tadzia w ��eczku, Ania zesz�a na d� i wolnym krokiem pocz�a i�� w stron� lasu. Przysiad�a nad brzegiem strumyka, zapatrzona w srebrzyst� tarcz� ksi�yca i zas�uchana w duet szemrz�cej wody i wiatru. Ania zawsze bardzo kocha�a strumyk. Wiele marze� dzieci�cych snu�a nad jego bystrymi falami podczas owych dni, kt�re ju� dawno min�y. Tu zapomina�a o dziewcz�cych troskach, o z�o�liwych obmowach s�siedzkich, o wszystkich k�opotach dzieci�stwa. Tu si�� swej wyobra�ni p�yn�a po niezmierzonych obszarach dalekich m�rz i dostrzega�a chwilami w oddali brzegi zagubionej Atlantydy lub gwiazd� wieczorn�, wskazuj�c� drog� do upragnionej Krainy Czar�w. W tych godzinach marze� by�a bogatsza ni� w rzeczywisto�ci, bo rzeczy widzialne mijaj�, niewidzialne natomiast trwaj� bez ko�ca. KWIATY JESIENI Nast�pny tydzie� min�� szybko na za�atwianiu niezliczonej ilo�ci �rzeczy ostatecznych�, jak je Ania nazywa�a. Sk�ada�a i przyjmowa�a po�egnalne wizyty, mniej lub bardziej mi�e, zale�nie od tego, czy darzy�a owych ludzi sympati� i czy podzielali oni jej pogl�dy. Niekt�rzy z nich uwa�ali, �e Ani przewr�ci�o si� w g�owie z powodu uniwersytetu, i starali si� j� �ci�gn�� z owego� piedesta�u wy�szo�ci. Z okazji wyjazdu Ani i Gilberta K.M.A. urz�dzi�o po�egnalne przyj�cie w mieszkaniu J�zi Pye, wybieraj�c ten dom dlatego, �e by� do�� obszerny i wygodny. Poza tym obawiano si�, �e Pye��wny nie zechcia�yby wzi�� udzia�u w zabawie, gdyby odrzucono zaofiarowane przez nie mieszkanie. Przyj�cie by�o ogromnie mi�e, bo Pye��wny m�wi�y wyj�tkowo niewiele i nie psu�y harmonii, jaka panowa�a w�r�d ca�ego towarzystwa. J�zia te� by�a tego wieczoru niezwykle sympatyczna i nawet do Ani zwr�ci�a si� raz z nadzwyczajn� uprzejmo�ci�: � Bardzo mi si� podoba twoja nowa suknia, Aniu. Naprawd� wygl�dasz w niej prawie zupe�nie �adnie. � Jak�e mi�o z twojej strony, �e� to zauwa�y�a � odpar�a Ania patrz�c na J�zi� figlarnie. Mia�a ju� du�e poczucie humoru i uwagi, kt�re j� razi�y w czternastym roku �ycia, teraz bawi�y j� ogromnie. J�zi zdawa�o si�, �e Ania �mieje si� z niej w duszy. Ul�y�a wi�c sobie szepcz�c do Gabryni, �e nareszcie Ania nabierze og�ady, gdy wyjedzie na uniwersytet. Wszyscy starzy znajomi zebrali si� podczas tego po�egnalnego wieczoru i mieszkanie Pye��wien rozbrzmiewa�o weselem g�o�nych rozm�w. Uroda Diany Barry rozkwita�a jeszcze bardziej, gdy dziewczyna znajdowa�a si� przy boku wiernego Alfreda; Janka Andrews by�a jak zwykle mi�a, stateczna i pe�na prostoty; Ruby Gillis wygl�da�a prze�licznie w kremowej jedwabnej bluzce, z kwiatem czerwonej geranii w z�ocistych w�osach; Gilbert Blythe i Karolek Sloane starali si� przebywa� jak najbli�ej Ani; Carrie Sloane by�a blada i melancholijna, bo ojciec jej niech�tnie spogl�da� na zaloty Olivera Kimballa, a Billy Andrews siedzia� przez ca�y wiecz�r w najodleglejszym k�cie pokoju z wyrazem zadowolenia na piegowatej twarzy i nie spuszcza� oka z Ani. Wie�� o uroczystym przyj�ciu dotar�a do Ani oczy wi�cie ju� wcze�niej, nie wiedzia�a ona jednak, �e przygotowano tak�e po�egnaln� przemow� dla niej i Gilberta, jako za�o�ycieli towarzystwa, i podarunki w dow�d wdzi�czno�ci (Ania otrzyma�a dzie�a Szekspira, a Gilbert wieczne pi�ro). Ania by�a tak wzruszona niespodziank� i tym wszystkim, co zawiera�o przem�wienie � Moody Spurgeon wyg�osi� je niezwykle uroczystym g�osem � �e nie mog�a opanowa� �ez, kt�re na chwil� za�mi�y blask jej oczu. Ania pracowa�a dla K.M.A. z wielkim oddaniem, tote� mi�o jej by�o us�ysze� gor�ce s�owa uznania, a poza tym wszyscy byli tacy serdeczni, przyjacielscy i weseli, nawet Pye��wny siedzia�y spokojnie i nie wtr�ca�y swoich zwyk�ych z�o�liwych uwag! Tego wieczoru Ania darzy�a mi�o�ci� wszystkich ludzi na �wiecie. Przyj�cie up�yn�o w doskona�ym nastroju, lecz sam jego koniec zepsu� mi�e wra�enie. By�a to wina Gilberta. Gdy spo�ywano wieczerz� na werandzie, o�wietlonej blaskiem ksi�yca, Gilbert znowu o�mieli� si� wyszepta� pod adresem Ani kilka czu�ych s��w. A�eby go ukara�, Ania sta�a si� nagle uprzejma dla Karolka Sloane�a i pozwoli�a mu si� nawet odprowadzi� do domu. Potem jednak zorientowa�a si�, �e ta straszna zemsta w�a�nie j� sam� najbardziej dotkn�a. Gilbert wyszed� z domu Pye��w w towarzystwie Ruby Gillis i Ania s�ysza�a z daleka ich weso�y �miech, rozbrzmiewaj�cy d�wi�cznie w czystym powietrzu cichego jesiennego wieczoru. Widocznie dobrze im by�o razem, gdy tymczasem ona nudzi�a si� �miertelnie w towarzystwie Karolka Sloane�a, kt�ry m�wi� bez ustanku, i to niegodnego s�uchania. Ania tylko czasem rzuca�a nieznaczne �tak� lub �nie� i bez przerwy my�la�a o tym, �e Ruby dzisiaj wygl�da�a wyj�tkowo �adnie, �e oczy Karolka, wieczorem, przy �wietle ksi�yca, zdaj� si� by� jeszcze bardziej wy�upiaste ni� we dnie i �e w�a�ciwie �wiat nie jest wcale taki pi�kny, jaki jej si� jeszcze niedawno wydawa�. � Jestem tylko zm�czona i dlatego patrz� na wszystko w ten spos�b � rzek�a do siebie, znalaz�szy si� wreszcie w swym pokoiku. Istotnie wierzy�a, �e jedynym powodem tego niezwyk�ego u niej pesymizmu by�o zm�czenie� lecz nast�pnego wieczoru odczu�a dziwn� rado�� i jakby tchnienie wiosny odezwa�o si� w jej serduszku, gdy ujrza�a Gilberta id�cego od strony Lasu Duch�w i d���cego w kierunku Zielonego Wzg�rza. Wi�c jednak Gilbert nie mia� zamiaru sp�dzi� tego ostatniego wieczoru w towarzystwie Ruby Gillis! � Wygl�dasz dziwnie zm�czona, Aniu � zauwa�y�. � Jestem zm�czona i bez humoru. Zm�czona, bo przez ca�y dzie� szy�am i pakowa�am rzeczy, a na brak humoru wp�yn�y ostatnie po�egnalne wizyty sze�ciu s�siadek, z kt�rych ka�da usi�owa�a dawa� mi zbawienne rady na przysz�o��. Dzi�ki tym radom �wiat wydaje mi si� bezbarwny, szary, brzydki i ponury jak w listopadowy poranek. � G�upie babska � wyrazi� Gilbert rycersko swe niezadowolenie. � Och, nie, nie m�w tak! � powiedzia�a Ania z powag�. � To jest w�a�nie najgorsze. Gdyby to by�y tylko g�upie baby, nie przejmowa�abym si� tym. Ale one nie mia�y nic z�ego na my�li. To bardzo poczciwe kobiety, kt�re ogromnie mnie lubi� i ja te� je lubi�. Troszcz� si� po prostu o moj� przysz�o��. Staraj� si� udowodni� mi, �e m�j wyjazd do Redmondu jest zupe�nie nie na miejscu i �e niepotrzebni pragn� si� dalej kszta�ci�. Pani Sloane powiedzia�a mi z g��bokim westchnieniem, �e na pewno opu�ci mnie energia, nim zd��� dobrn�� do ko�ca. Oczywi�cie, po takim powiedzeniu wyda�o mi si� nagle, �e jestem biedn� ofiar� �ycia. Pani Eben Wright zaznaczy�a, �e takie cztery lata w Redmondzie b�d� kosztowa�y bardzo du�o pieni�dzy; ja oczywi�cie od razu poczu�am si� winna wobec Maryli i przez chwil� mia�am nawet ochot� zaniecha� upragnionego wyjazdu. Pani Jasper Bell wyrazi�a nadziej�, �e uniwersytet nie zepsuje mnie, bo w og�le tamtejsze �ycie bardzo �le oddzia�uje na skromne dziewcz�ta. Us�yszawszy te s�owa, oczami wyobra�ni ujrza�am siebie krocz�c� przez ulic� Avonlea z dumnie podniesion� g�ow� i patrz�c� z g�ry na wszystko i wszystkich. Natomiast pani Eliza Wright doda�a, �e wszystkie dziewcz�ta w Redmondzie, a zw�aszcza te z uniwersytetu, s� pretensjonalnie ubrane i nad�te, i w�tpi, czy b�d� si� dobrze w�r�d nich czu�a. Od razu zobaczy�am siebie jako brzydko ubran�, pogardzan� wiejsk� dziewczyn�, zagubion� w�r�d wspania�ych sal uniwersyteckich. Ania za�mia�a si� g�o�no z tych wszystkich nieprzyjemnych przepowiedni, jednak�e jej uczuciowa natura nie pozwala�a zapomnie� o nich pr�dko. Ania usi�owa�a nie przywi�zywa� wagi do tych wszystkich avonlejskich bredni, ale w tej chwili jej zdrowy rozs�dek zdawa� si� chwia� jak w�t�y p�omie� �wiecy zapalonej na wietrze. � Przypuszczam, �e nie bierzesz tego wszystkiego do serca � zauwa�y� Gilbert. � Wiesz przecie�, �e widnokr�g my�lowy tych wszystkich pa� jest bardzo ciasny, aczkolwiek s� mi�e i dobre. Ich zdaniem to wszystko, czego one same nie do�wiadczy�y w m�odo�ci, jest ekscentryczne i nieprzyzwoite. Jeste� pierwsz� dziewczyn� z Avonlea, kt�ra odwa�y�a si� wyjecha� na studia uniwersyteckie. Wiesz doskonale, �e wszyscy pionierzy zmuszeni s� pokonywa� wiele przeszk�d, a opinia og�u ocenia ich z pocz�tku jako ludzi niepoczytalnych. � O, wiem o tym! Lecz to, co si� czuje, nie ma nic wsp�lnego z tym, co si� wie. Rozs�dek m�j zgadza si� zupe�nie z tob�, ale przychodz� chwile, kiedy rozs�dek jest s�abszy od uczucia. W�wczas ogarnia mnie zw�tpienie. Tak te� by�o po owych sze�ciu wizytach. Po po�egnaniu z ostatni�, pani� Eliz�, by�am tak zm�czona, �e po prostu nie mia�am si�y wzi�� si� do pakowania rzeczy. � I teraz jeste� zm�czona, Aniu. Zapomnij o wszystkim i przejd� si� ze mn� troch�. Chod�my do lasu. Pragn� ci pokaza� co� ciekawego. � Niemo�liwe! Istotnie znalaz�e� co� ciekawego w lesie? � Mam nadziej�, �e to �co�� jeszcze znajdziemy, cho� widzia�em to bardzo dawno, bo wczesn� wiosn�. Chod�my. Niech nam si� zdaje, �e jeste�my znowu dwojgiem dzieci i pragniemy p�j�� z wiatrem w zawody. Ruszyli ochoczo naprz�d. Pami�taj�c o przykro�ciach ostatniego wieczoru, Ania by�a niezwykle mi�a dla Gilberta, on za� zrozumia� ju�, jak nale�y z ni� post�powa�, i postanowi� by� dla niej tylko dawnym szkolnym towarzyszem. Pani Linde i Maryla obserwowa�y m�odych z okna kuchni. � Kiedy� b�dzie z nich para � odezwa�a si� pani Linde z pob�a�liwym u�miechem. Maryla cofn�a si� nieznacznie od okna. W g��bi duszy marzy�a o takiej przysz�o�ci dla Ani, lecz wola�aby nie s�ysze� tego z ust pani Ma�gorzaty, kt�ra na pewno rozniesie swoje przypuszczenie po ca�ej wsi. � Przecie� obydwoje s� jeszcze prawie dzie�mi � odpar�a kr�tko. Pani Linde za�mia�a si� dobrodusznie. � Ania ma ju� osiemna�cie lat; w jej wieku by�am dawno m�atk�. My, starsi, moja Marylo, mamy ten dziwny zwyczaj, �e nie dostrzegamy, i� dzieci nasze z biegiem lat staj� si� doros�ymi lud�mi. Ania jest ju� m�od� kobiet�, a Gilbert dojrza�ym m�czyzn� i jest w niej wyra�nie zakochany, ka�dy to widzi. To porz�dny ch�opiec i dla Ani bardzo odpowiedni. S�dz�, �e Ania b�d�c na uniwersytecie nie zawr�ci sobie g�owy jakim� pierwszym lepszym studentem. Nie pochwalam obecnego systemu studi�w, bo uwa�am, �e mieszane towarzystwo na uniwersytecie nie przynosi naszym dziewcz�tom niczego dobrego. Nie wierz� w to � ko�czy�a pani Linde uroczy�cie � by studenci na uniwersytecie zajmowali si� czym� innym poza flirtowaniem. � Przecie� musz� si� uczy� troch� � wtr�ci�a Maryla z u�miechem. � Kto by w to wierzy�? � rzek�a ironicznie pani Ma�gorzata. � Chocia� s�dz�, �e Ania b�dzie si� uczy�. Nigdy specjalnie nie interesowa�a si� ch�opcami. Ale my�l�, �e nie docenia Gilberta tak, jak on na to zas�uguje. O, ja znam dobrze dziewcz�ta! Karolek Sloane tak�e jest ni� zaj�ty, ale nigdy bym nie radzi�a jej wyj�� za niego. Sloane�owie to dobrzy i uczciwi ludzie, ale zawsze zostan� tylko Sloane�ami. Maryla skin�a potakuj�co g�ow�. Chocia� powiedzenie przyjaci�ki, �e Sloane�owie zawsze pozostan� tylko Sloane�ami, nie by�o zbyt jasne, to jednak Maryla doskonale zrozumia�a intencj� pani Ma�gorzaty. W ka�dej wsi musi istnie� taka jedna rodzina: dobrzy, uczciwi, porz�dni ludzie, ale Sloane�ami s� i zostan� na zawsze, chocia�by m�wili j�zykiem samych anio��w. Tymczasem Gilbert i Ania, nie zdaj�c sobie sprawy z tego, �e pani Ma�gorzata uczyni�a tak wa�ne postanowienie na temat ich przysz�o�ci, zag��biali si� coraz bardziej w zaro�la Lasu Duch�w. Na skraju lasu wida� by�o poszarza�e, ogo�ocone pola, ��cz�ce si� na horyzoncie z sinym od chmur niebem. Drzewa mia�y barw� za�niedzia�ego br�zu, a d�ugie ich cienie pada�y na ustronne, zielone niegdy� polany. Ponure wycie wiatru przypomina�o co chwila o tym, �e jesie� panowa�a ju� w ca�ej pe�ni. � Ten las jest naprawd� zaczarowany, rz�dz� w nim duchy wiosennych wspomnie� � szepn�a Ania zbieraj�c z�ociste li�cie, kt�rych stosy pokrywa�y le�ne �cie�ki. � Mam wra�enie, �e obydwie z Dian� jeste�my jeszcze ma�ymi dziewczynkami i bawimy si� tutaj w naszym ulubionym miejscu przy Fontannie Driad, i rozmawiamy z duchami. Wiesz, �e nigdy o zmierzchu nie mog� przej�� t� dr�k�, aby nie odczu� dziwnego l�ku, jaki nawiedza� mnie w dzieci�stwie? Wyobrazi�y�my sobie kiedy� ducha zamordowanego dziecka i zdawa�o nam si�, �e czujemy dotkni�cie jego zimnych palc�w. Musz� przyzna�, �e jeszcze dzisiaj nie mog� si� oprze� temu uczuciu i gdy przechodz� t�dy p�nym wieczorem, zdaje, mi si� zawsze, �e s�ysz� za sob� jaki� odg�os lekkich krok�w. Nie l�kam si� ani �mierci, ani cz�owieka bez g�owy, ani ko�ciotrup�w, lecz o tym duchu zamordowanego dziecka wola�abym nie my�le�. Pami�tam gniew Maryli i pani Barry, gdy�my kiedy� z Dian� wspomnia�y o tym � ko�czy�a Ania �miej�c si� cichutko. Ca�y las doko�a przystrojony by�, niby wielk� koron�, sklepieniem purpurowych li�ci, dr��cych teraz pod wp�ywem powiew�w jesiennego wiatru. Za k�pk� starych sosen i poza szerok� polan�, ton�c� podczas lata w promieniach s�onecznych, znale�li wreszcie to �co��, czego Gilbert tak zawzi�cie szuka�. � Ach, oto jest! � zawo�a� w pewnej chwili z rado�ci�. � Jab�onka, i to w takim ustroniu! � wykrzykn�a Ania w zachwycie. � Tak, prawdziwa jab�onka, tutaj, w otoczeniu sosen i buk�w, w odleg�o�ci mili od jakiegokolwiek sadu. Zaszed�em tu pewnego dnia wczesn� wiosn� i ujrza�em j� w ca�ej krasie bia�ego kwiecia. Postanowi�em przyj�� jesieni�, aby si� przekona�, czy b�dzie mia�a owoce. Sp�jrz, przeci��ona jest jab�kami. Wygl�daj� jak smag�e policzki dzieci, zar�owione nieco od s�o�ca. Dzikie drzewka rodz� przewa�nie owoce zielone i niezdatne do jedzenia. � Przypuszczam, �e pad�o tu jakie� ziarnko zagnane podmuchem wiatru � szepn�a Ania zadumana. � Ziemia przygarn�a biedactwo, a ono potem wyros�o samo, samiute�kie mi�dzy obcymi ro�linami! � Widzisz to przewr�cone drzewo, poro�ni�te mchem tworz�cym mi�kk� poduszk�? Si�d�my na nim, Aniu. B�dzie ono dla nas tronem w tej cudnej le�nej krainie. Ja wejd� na drzewo, �eby zerwa� kilka jab�ek. Rosn� bardzo wysoko, widocznie jab�oneczka usi�owa�a dosi�gn�� z�ocistej, ciep�ej tarczy s�onecznej. Jab�ka okaza�y si� wy�mienite. Pod rumian� sk�rk� znajdowa� si� bielusie�ki mi��sz, poprzerzynany gdzieniegdzie drobnymi, czerwonymi �y�kami. Opr�cz smaku w�a�ciwego ogrodowym jab�kom posiada�y rozkoszny smak dziko�ci, jakiego nigdy nie mia�o �adne jab�ko wyhodowane ludzk� r�k�. � Legendarne jab�ko z rajskiego drzewa nie mog�o mie� lepszego smaku � zauwa�y�a Ania w pewnej chwili. � Ale pora ju� wraca� do domu. Popatrz, trzy minuty temu by� jeszcze dzie�, a teraz ju� jest ksi�yc na niebie. Jaka szkoda, �e nie uchwycili�my momentu przeobra�ania si� dnia w noc. Niestety chwila ta nigdy chyba nie daje si� uchwyci� wzrokiem. � Wr��my do domu Alej� Zakochanych. Czy i teraz jeste� jeszcze tak zniech�cona jak przed godzin�, Aniu? � Ale sk�d�e! Te jab�ka by�y niby manna z nieba dla mojej zg�odnia�ej duszy. Czuj�, �e bardzo pr�dko pokocham Redmond i �wietnie sp�dz� te d�ugie cztery lata. � A co po tych czterech latach? � Znajdzie si� jaki� nowy cel � odpar�a Ania weso�o. � Dzisiaj trudno przewidzie�. Zreszt� lepiej nie wiedzie�, co przysz�o�� przyniesie. Aleja Zakochanych by�a tego wieczoru jeszcze �adniejsza ni� zwykle i jeszcze bardziej tajemnicza w jasnej po�wiacie ksi�ycowych promieni. Ania i Gilbert post�powali w milczeniu, l�kaj�c si� rozmow� zak��ci� tajemnicz�, upojn� cisz�. �Gdyby Gilbert by� zawsze taki jak dzisiaj wieczorem, jak�eby by�o mi�o przebywa� w jego towarzystwie� � my�la�a Ania. Gilbert tymczasem spogl�da� na ni�, gdy wchodzi�a ju� do domu. W lekkiej swej sukience, powiewaj�cej na wietrze, przypomina�a mu wysoki kwiat bia�ej lilii. �W�tpi�, czy zwr�ci na mnie kiedykolwiek uwag� � pomy�la� z uczuciem dotkliwego b�lu w zakochanym m�odzie�czym sercu. PO�EGNANIE I POWITANIE Nast�pnego poniedzia�ku rano Karol Sloane, Gilbert Blythe i Anis Shirley opuszczali Avonlea. Ania pok�ada�a wielkie nadzieje w tym niezwyk�ym dniu swoje pierwszej samodzielnej podr�y. Diana mia�a j� odwie�� na dworzec, aby sp�dzi� jeszcze z ukochan� przyjaci�k� ostatnie godziny przed rozstaniem. Lecz gdy w niedziel� wieczorem Ania udawa�a si� na spoczynek, zerwa� si� nagle wiatr wschodni, kt�ry pocz�� hucze� tu� nad Zielonym Wzg�rzem, i nie ust�pi� a� do nast�pnego rana. Zbudzi�y Ani� rz�siste krople deszczu, sp�ywaj�ce po szybach i tworz�ce wielkie ka�u�e wody przed domem. G�ry i morze spowija�a g�sta mg�a, a ca�y �wiat ton�� w jakiej� beznadziejnej szaro�ci. Ania ubiera�a si� po�piesznie w sinym �wietle poranka, aby zd��y� na poci�g, kt�ry przychodzi� do miasta portowego zaledwie na kilka minut przed odp�yni�ciem statku. Si��j powstrzymywa�a �zy cisn�ce si� do oczu. Mia�a opu�ci� ten dom, kt�ry by� jej tak drogi, a jaki� g�os m�wi� jej w duszy, �e opuszcza go na zawsze. W ka�dym razie by�a pewna, �e dawne szcz�liwe dni nie wr�c�, chocia� nawet znowu zawita na Zielone Wzg�rze podczas wakacji. Jakie� tu by�o wszystko kochane i drogie: ma�y pokoik na facjatce � �wi�tynia marze� najwcze�niejszej m�odo�ci, stara Kr�lowa �niegu za oknem, szemrz�cy strumyk opodal, Fontanna Driad, Las Duch�w i Aleja Zakochanych � te wszystkie mi�e miejsca, z kt�rymi wi�za�y si� wspomnienia najdawniejszych lat dzieci�stwa. Czy gdzie indziej b�dzie si� czu� tak szcz�liwa? Tego poranka �niadanie na Zielonym Wzg�rzu by�o ceremoni� nader smutn�. Tadzio po raz pierwszy w swym �yciu nie mia� apetytu, a tylko grzeba� bezmy�lnie widelcem w talerzu. Zreszt� nikt zdaje si� nie by� g�odny, z wyj�tkiem Toli, kt�ra poch�ania�a wszystko z nadzwyczajn� szybko�ci�. Tola, jak nie�miertelna, rozwa�na Charlotta, kt�ra �kraja�a zawzi�cie chleb smaruj�c go mas�em�, gdy cia�o jej ukochanego sk�adano do mogi�y, nale�a�a do tych istot, kt�re rzadko kiedy przejmuj� si� tym, co dotyczy ich otoczenia. �a�owa�a, �e Ania wyje�d�a, oczywi�cie, ale to przecie� nie mog�o by� powodem, dla kt�rego mia�aby si� wyrzec smacznego �niadania. Widz�c, �e Tadzio nic nie je, Tola postanowi�a zje�� i jego porcj�. Zaraz po �niadaniu zjawi�a si� Diana w lekkim powoziku, zaprz�onym w par� koni, otulona w d�ugi nieprzemakalny p�aszcz. Nadesz�a ostatnia chwila po�egnania. Pani Linde wysz�a ze swego pokoju, aby u�ciska� czule Ani� i udzieli� jej zbawiennej rady, by zawsze dba�a o swoje zdrowie. Maryla, jak zwykle surowa, poca�owa�a Ani� w policzek, zaznaczaj�c, �e ma nadziej� otrzyma� od niej wiadomo��, gdy tylko przyb�dzie na miejsce. Oboj�tny widz m�g�by przypuszcza�, �e Ania nie jest dla Maryli szczeg�lnie drog� istot�, gdyby nie dostrzeg� wyrazu jej oczu. Tola poca�owa�a Ani� w oba policzki i uroni�a dwie �zy. Tylko Tadzio, kt�ry ju� od godziny, nim jeszcze wszyscy wstali od �niadania, p�aka� po cichutku na stopniach werandy, odm�wi� ostatniego po�egnania ze sw� ukochan� opiekunk�. Gdy Ania podesz�a ku niemu, ch�opiec zerwa� si� na r�wne nogi, wbieg� na schody i ukry� si� w pokoiku na facjatce, sk�d za �adne skarby nie chcia� wyj��. Jego st�umione �kanie by�o ostatnim d�wi�kiem, jaki dobieg� Ani� opuszczaj�c� Zielone Wzg�rze. Deszcz pada� przez ca�� drog� do Jasnej Rzeki, dok�d dziewcz�ta zd��a�y na dworzec � linia kolejowa z Carmody nie mia�a po��czenia z miastem portowym. Na peronie zasta�y ju� Karola i Gilberta, a poci�g mia� odej�� za chwil�. Ania zd��y�a jeszcze kupi� bilet, odebra� kwit baga�owy, po�egna� si� spiesznie z Dian� i wskoczy� do wagonu. Wola�aby teraz wraca� w�r�d deszczu do Avonlea w towarzystwie Diany; wiedzia�a, �e t�sknota za domem b�dzie dla niej nie do zniesienia. �eby chocia� ten deszcz przesta� pada�, bo ma si� wra�enie, �e ca�y �wiat p�acze, �e wiosna ju� nigdy nie wr�ci i �e wszystkie rado�ci �ycia przesta�y istnie� na zawsze! Nawet obecno�� Gilberta nie uprzyjemnia�a jej podr�y, bo przecie� by� tak�e Karol Sloane, a jego mog�a jeszcze tolerowa� jedynie podczas pogody. Przy jednostajnym plusku deszczowych kropel wydawa� jej si� jeszcze bardziej niesympatyczny. Jednak�e gdy statek opuszcza� port w Charlottetown, wszystko zacz�o przybiera� lepszy obr�t. Deszcz przesta� pada�, a s�o�ce przedar�o si� przez o�owiane chmury i spokojna tafla morza zab�ys�a tysi�cem z�ocistych refleks�w, w kt�rych gin�o wprawdzie wybrze�e oddalaj�cej si� Wyspy, ale jednocze�nie w serca podr�nych wst�powa�a nadzieja ja�niejszej przysz�o�ci. Poza tym Karol Sloane dosta� nagle morskiej choroby i musia� zej�� do dolnej kajuty, dzi�ki czemu Ania i Gilbert pozostali sami na pok�adzie. �Ciesz� si�, �e wszyscy Sloane�owie cierpi� na chorob� morsk�, gdy tylko opuszcz� sta�y l�d � pomy�la�a Ania niemi�osiernie. � Nie mog�abym przes�a� ostatniego po�egnania Wyspie, gdyby Karol sta� przy mnie i patrzy� swym wiecznie sentymentalnym wzrokiem�. � Ju� nie wida� wybrze�a � zauwa�y� Gilbert bez odrobiny t�sknoty w g�osie. � Czuj� si� jak bajronowski Childe Harold, chocia� to nie jest m�j �rodzinny brzeg� � rzek�a Ania wpatrzona w nikn�c� w oddali Wysp�. � Moj� ojczyzn� jest Nowa Szkocja. Ale uwa�am, �e ojczyzn� ka�dego cz�owieka jest ten kraj, kt�ry najbardziej pokocha. Wcale mi si� nie zdaje, �e na Wyspie Ksi�cia Edwarda mieszkam zaledwie od kilku lat. Tamte lata, przed przybyciem tutaj, wydaj� mi si� tylko snem. Ju� siedem lat min�o od tego pami�tnego dnia, kiedy pani Spencer przywioz�a mnie z Hopetown. Jeszcze dzisiaj widz� siebie w tej starej, dziwacznej sukience i w szerokim, marynarskim kapeluszu zagl�daj�c� do wszystkich kajut okr�towych i biegaj�c� nieprzytomnie po pok�adzie. Pi�kny by� wtedy wiecz�r; wybrze�e Wyspy zdawa�o si� p�on�� w czerwonych p�omieniach zachodz�cego s�o�ca. Teraz znowu jad� t� sam� drog�. Och, Gilbercie, mia�am wra�enie, �e polubi� Redmond, ale teraz jestem pewna, �e to nigdy nie nast�pi! � A gdzie� twoja �yciowa filozofia, Aniu? � Przyt�oczona zosta�a wielk� fal� samotno�ci i t�sknoty za domem. Od trzech lat marzy�am o wyje�dzie do Redmondu, a teraz, gdy marzenia te si� zi�ci�y, wola�abym raczej nie jecha�! Nie trzeba si� jednak poddawa�! Mo�e filozofia moja i zwyk�a pogoda ducha wr�ci�yby znowu, gdybym si� mog�a porz�dnie wyp�aka�. Niestety, musz� zaczeka� do chwili, a� znajd� si� w swoim pensjonatowym pokoju i nikt mego p�aczu nie zobaczy. Wtedy b�d� znowu dawn� Ani�. Ciekawa jestem, czy Tadzio wyszed� ju� wreszcie ze swojego ukrycia. Dochodzi�a prawie dziewi�ta wieczorem, gdy statek zatrzyma� si� w Kingsporcie. Po chwili wszyscy troje znale�li si� na przystani wype�nionej r�nobarwnym t�umem. Ania rozgl�da�a si� doko�a ze smutkiem, lecz w chwil� potem znalaz�a si� ju� w przyjacielskich obj�ciach Priscilli Grant, kt�ra przyby�a do Kingsportu jeszcze w sobot�. � Nareszcie jeste�, kochanie! Przypuszczam, �e czujesz si� zm�czona tak jak ja, kiedy dotar�am tutaj przedwczoraj wieczorem. � Zm�czona? Prissy, nie m�w o tym. Jestem zm�czona, nieszcz�liwa i czuj� si� jak opuszczona ma�a dziewczynka. Na lito�� bosk�, zabierz swoj� biedn� przyjaci�k� dok�d�, gdzie mog�aby cho� na chwil� zebra� swobodnie my�li. � Zawioz� ci� prosto do naszego pensjonatu. Pow�z czeka w pobli�u. � Dzi�ki Bogu, �e ty jeste�, Prissy! Gdyby ciebie nie by�o, usiad�abym chyba na �rodku jezdni i zaton�abym w gorzkich �zach. Jak�e to mi�o ujrze� twarz przyjaciela po�r�d tylu twarzy zupe�nie obcych ludzi! � Aniu, czy to Gilbert Blythe tam stoi? Jak�e on ur�s� i spowa�nia� w ci�gu tych ostatnich lat! Przecie� by� jeszcze uczniem, gdy ja prowadzi�am ju� szko�� w Carmody. A to jest oczywi�cie Karolek Sloane. Ten si� wcale nie zmieni�! Musia� tak samo wygl�da� zaraz po urodzeniu i tak samo b�dzie wygl�da�, gdy dobrnie do osiemdziesi�tki. T�dy, kochanie! Za dwadzie�cia minut b�dziemy w domu. � W domu! � oburzy�a si� Ania. � Masz na my�li jaki� wstr�tny pensjonat i jeszcze bardziej wstr�tny pok�j z widokiem na ciemne podw�rze. � Ale� ten pensjonat nie jest wcale wstr�tny, Aniu. Tutaj jest nasz pow�z. Wsiadaj, stangret zabierze twoje walizki. O, naturalnie, pensjonat nie jest najprzyjemniejszym miejscem na �wiecie, ale jutro rano, po spokojnie przespanej nocy, na pewno b�dziesz widzia�a wszystko w innych kolorach. Pensjonat mie�ci si� w starym murowanym domu przy ulicy �wi�tego Jana, niedaleko od uniwersytetu. Niegdy� dom ten musia� by� rezydencj� jakich� znakomitych ludzi, lecz obecnie s�awa ulic �wi�tego Jana zaton�a w cieniu i wysokie domy �ni� tylko o wspania�ych dniach przesz�o�ci. Domy te s� tak wielkie, �e ludzie postanowili urz�dzi w nich pensjonaty, aby je jako� zape�ni�. Nasze gospodynie widocznie te� wpad�y na ten pomys�. Bardzo s� mi�e, Aniu, naprawd�. � Ile� ich jest tych gospody�? � Dwie. Panna Hanna Harvey i panna Ada Harvey. Urodzi�y bli�ni�tami mniej wi�cej przed pi��dziesi�ciu laty. � Widocznie bli�ni�ta mnie prze�laduj� � u�miechn�a si� Ania. Gdziekolwiek si� zwr�c�, wsz�dzie natykam si� na bli�ni�ta. � Och, teraz ju� one nie s� bli�ni�tami, kochanie. Po uko�czeniu trzydziestki przesta�y by� w jednym wieku. Panna Hanna starzeje si� z ka�dym rokiem, gdy tymczasem panna Ada zatrzyma�a si� na trzydziestce i ani rusz dalej. W�a�ciwie nie umiem ci powiedzie�, czy panna Hanna kiedykolwiek w �yciu si� �mia�a, ale za to panna Ada �mieje si� ustawicznie, i to, wed�ug mnie, jest jeszcze gorsze. Poza tym jednak obydwie s� bardzo mile, bardzo dobre i co roku przyjmuj� dwie pensjonariuszki, bo panna Hanna, jako osoba oszcz�dna, nie mog�aby �y� nie wykorzystuj�c ka�dego wolnego miejsca, o czym panna Ada zd��y�a mnie ju� powiadomi� siedem razy od soboty wiecz�r. Co do naszych pokoj�w, to musz� przyzna�, �e nie s� one mi�e i m�j istotnie wychodzi na podw�rze. Tw�j pok�j jest frontowy, z widokiem na stary cmentarz �wi�tego Jana, kt�ry graniczy z ulic�. � To brzmi naprawd� okropnie! � zadr�a�a Ania. � Wola�abym ju� raczej pok�j wychodz�cy na podw�rze. � O, nie, to ci si� tylko zdaje. B�d� cierpliwa, a zobaczysz. Cmentarz �wi�tego Jana jest bardzo mi�y. Jest on jednym z najprzyjemniejszych zak�tk�w w Kingsporcie. Wczoraj zwiedzi�am go, tak dla przyjemnej przechadzki. Dooko�a otoczony jest wysokim murem i alej� starych drzew. W �rodku biegn� r�wnie� aleje wysadzane drzewami i jest mn�stwo przedziwnych starych grobowc�w z r�wnie dziwnymi napisami. Jestem pewna, Aniu, �e b�dziesz tam chodzi�a uczy� si�, zobaczysz. Oczywi�cie teraz nikogo si� ju� nie chowa na tym cmentarzu. Przed wielu laty postawiono tam pi�kny pomnik na cze�� �o�nierzy z Nowej Szkocji, poleg�ych w wojnie krymskiej. Pomnik ten znajduje si� naprzeciw wielkiej bramy, w miejscu najodpowiedniejszym do marze�, jak ty m�wisz zazwyczaj. Nareszcie s� twoje walizki. Ch�opcy id� w nasz� stron�, �eby si� po�egna�. Aniu, czy koniecznie musz� poda� r�k� Karolowi Sloane? On ma zawsze takie zimne i wilgotne r�ce. Musimy ich zaprosi� do siebie. Panna Hanna zapowiedzia�a mi �askawie, �e wolno nam przyjmowa� �m�odych ludzi� dwa razy w tygodniu, ale pod warunkiem, �e b�d� wychodzili o przyzwoitej godzinie. Panna Ada doda�a z u�miechem, �e nie �yczy sobie, aby nasi go�cie siadali na jej pi�knych poduszkach. Przyrzek�am, �e zwr�c� na to uwag�, ale sama nie wiem, gdzie wobec tego maj� siedzie�, chyba na ziemi, bo poduszki le�� na wszystkich krzes�ach i fotelach. Nawet co� w rodzaju poduszki le�y na pianinie. Ania roze�mia�a si� serdecznie. Weso�a gadanina Priscilli wprawi�a j� w dobry humor. T�sknota za domem znikn�a i nie powr�ci�a nawet wtedy, gdy Ania wreszcie znalaz�a si� sama w swym male�kim pokoju. Podesz�a do okna i wyjrza�a z zaciekawieniem. Ulica ton�a w ciemno�ciach i w zupe�nej ciszy. Ponad wysokimi drzewami cmentarza �wi�tego Jana zawis�a tarcza ksi�yca, a srebrzyste promienie pada�y teraz na wielk� g�ow� lwa na pomniku. Ania z trudem zdawa�a sobie spraw�, �e to dopiero dzisiaj rano wyjecha�a z ukochanego Zielonego Wzg�rza. Dzie� sp�dzony w podr�y wydawa� jej si� niemal wiekiem � utraci�a zupe�nie rachub� czasu. �Ten sam ksi�yc �wieci teraz nad Zielonym Wzg�rzem � przemkn�o jej przez my�l. � Ale nie wolno mi si� nad tym zastanawia�, bo ta g�upia t�sknota gotowa znowu powr�ci�. Nawet p�aka� nie mam zamiaru. Zostawi� to na kiedy indziej, a teraz po�o�� si� spokojnie do ��ka i postaram si� zasn��. NOWA PRZYJACIӣKA Kingsport jest starym, osobliwym miastem, pami�taj�cym swe najwcze�niejsze lata, gdy by�o ma��, niepozorn� osad� za czas�w kolonizacji. Przetrwa�o spowite w atmosfer� staro�ytno�ci jak powa�na matrona, ubrana w staromodne szaty, zabytki swej m�odo�ci. Gdzieniegdzie daje si� zauwa�y� pi�tno nowoczesno�ci, lecz samo centrum pozosta�o nie tkni�te d�oni� post�pu. Miasto przepe�nione jest mn�stwem ciekawych zabytk�w, kt�re opiewaj� romantyczne legendy dawnej przesz�o�ci. Niegdy�, podczas najazd�w dzikich plemion india�skich, by�o ono punktem granicznym � dzia�o si� to w owym czasie, gdy Indianie postanowili upomnie� si� o swoje dawne prawa. Potem Kingsport sta� si� niejako ko�ci� niezgody mi�dzy Anglikami a Francuzami i przechodzi� co pewien czas z r�k do r�k. Oczywi�cie ka�da taka zmiana zostawia�a �lady na wewn�trznym �yciu miasta. W samym �rodku parku miejskiego wznosi si� wysoka wie�a, zabazgrana autografami licznych turyst�w, a tu� poza miastem na niskich wzg�rzach pozosta�y jeszcze ruiny dawnych fortyfikacji francuskich i kilka starych luf armatnich stercz�cych w czelu�ciach mi�dzy murami. Kingsport posiada rozmaite zabytki historyczne, niezwykle ciekawe dla przyjezdnych, a w�r�d tych zabytk�w na pierwszy plan wysuwa si� stary cmentarz �wi�tego Jana. Po�o�ony w samym centrum miasta, otoczony jest z dw�ch stron staro�wieckimi kamienicami, a z dw�ch � nowoczesnymi, ruchliwymi ulicami. Mieszka�cy Kingsportu dumni s� z tego cmentarza, ka�dy z nich bowiem posiada tam mogi�� swego przodka. Wi�kszo�� grob�w wykonana jest w spos�b raczej prosty, z szarego lub br�zowego kamienia, z rzadka tylko mo�na zauwa�y� jaki� grobowiec ozdobiony rze�bami. Na wielu grobach czas dokona� ju� zniszczenia. Napisy star�y si� zupe�nie albo te� odczytuje si� je z wielk� trudno�ci�. Ca�y cmentarz ocieniaj� roz�o�yste konary klon�w i wierzb � s�ycha� tam tylko szum wiatru i spadaj�cych li�ci, daleki gwar uliczny nie zak��ca spokoju. Zaraz nast�pnego dnia po po�udniu Ania uda�a si� na cmentarz �wi�tego Jana. Obydwie z Priscill� by�y przed po�udniem na uniwersytecie i zarejestrowa�y si� jako studentki. Po dope�nieniu tej formalno�ci reszta dnia pozostawa�a do ich dyspozycji. Umkn�y szybko z uniwersytetu, spo�r�d t�umu zupe�nie obcych sobie ludzi, z kt�rych wszyscy wygl�dali tak, jakby nie wiedzieli jeszcze, w kt�r� stron� maj� si� zwr�ci�. Nowicjusze podzielili si� na drobne gromadki i spogl�dali na siebie pytaj�co; nowicjuszki, bardziej rozgarni�te od ch�opc�w, oblega�y szeroko schody i chichota�y g�o�no, broni�c si� w ten spos�b przed wynios�o�ci� starych student�w, kt�rzy z pogard� patrzyli na �nowo upieczonych�. Gilbert i Karol biegali od gromadki do gromadki, wsz�dzie ich by�o pe�no. � W�tpi�am zawsze, czy nadejdzie kiedy� dzie�, w kt�rym z przyjemno�ci� spojrz� na Karola Sloane�a � rzek�a Priscilla, gdy obydwie z Ani� przechodzi�y obok gaw�dz�cych student�w. � Ale teraz ch�tnie ujrz� nawet jego wy�upiaste oczy. S� przynajmniej znajome. � Och! � westchn�a Ania. � Nie mog� ci opisa�, jak si� czu�am czekaj�c na swoj� kolejk� w sekretariacie uniwersyteckim, po prostu� jak male�ka kropla w olbrzymim wiadrze wody. Niedobrze jest uwa�a� siebie za niewa�n� osob�, ale jeszcze gorzej, gdy si� pomy�li, �e cz�owiek nigdy niczym nie b�dzie� Czu�am si� tak, jakbym by�a niewidzialna dla go�ego oka, i ba�am si�, �e kt�ry� z tych student�w nadepnie na mnie. By�am przekonana, �e umr� i nikt mi nawet nie za�piewa, nikt nade mn� nawet nie zap�acze� � Zaczekaj do przysz�ego roku � uspokaja�a j� Priscill�. � Wtedy i my b�dziemy mog�y tak samo spogl�da�, jak dzi� spogl�daj� na nas. Pewnie, �e nie jest przyjemnie czu� si� niewa�n�, ale lepsze to ni� czu� si� tak ogromn� jak ja. Zdawa�o mi si�, �e g�ruj� nad ca�ym Redmondem. Chyba dlatego tak si� czu�am, �e jestem o dobre dwa cale wy�sza od wszystkich nowicjuszy. Nie ba�am si�, �e kto� nadepnie na mnie, ale za to ba�am si�, �eby nie wzi�li mnie za s�onia albo za wielkoluda. � Najgorsze to, �e na uniwersytecie nie b�dzie ju� tak mi�o jak w seminarium � westchn�a Ania sil�c si� bezskutecznie na sw� dawn� filozofi�, by zwalczy� przyp�yw z�ego humoru. � Gdy�my opuszcza�y seminarium, zna�y�my wszystkich i wszyscy nas znali, a teraz mamy wra�enie, �e ziemia nam si� spod n�g usuwa. Jestem tylko szcz�liwa, �e pani Linde ani pani Eliza Wright nie s� �wiadkami mego obecnego nastroju. Na pewno pokiwa�yby g�owami: �A m�wi�am�, i by�yby przekonane, �e to jest w�a�nie pocz�tek smutnego ko�ca, gdy tymczasem ja mam wra�enie, �e to jest koniec smutnego pocz�tku. � W�a�nie. To brzmi ju� zupe�nie po twojemu. Jestem pewna, �e si� tu jako� zaaklimatyzujemy, poznamy wszystkich, a reszta p�jdzie jak po ma�le. Aniu, czy� zauwa�y�a t� dziewczyn� stoj�c� przez ca�y czas u drzwi szatni? Ta �adna, o br�zowych oczach i male�kich, bardzo czerwonych ustach? � Owszem, widzia�am. Zwr�ci�am na ni� uwag�, bo zdawa�o mi si�, �e jest jedyn� osob�, kt�ra czuje si� tutaj tak samotnie jak ja. Chocia� ja mam ciebie, a ona widocznie nie ma nikogo. � To musi by� jakie� nie�mia�e stworzenie. Kilkakrotnie zdawa�o mi si�, �e zamierza podej�� do nas, ale widocznie nie mia�a odwagi. Chcia�am, �eby podesz�a. W pewnej chwili nawet zamierza�am j� uprzedzi�, ale przykro mi by�o przechodzi� przez taki du�y hali i zwraca� na siebie uwag� wszystkich student�w. Ta dziewczyna jest naj�adniejsza ze wszystkich nowicjuszek, ale widocznie nawet uroda na pocz�tku pobytu w Redmondzie na nic si� nie zdaje � doda�a Priscilla ze �miechem. � Chcia�abym po �niadaniu p�j�� na cmentarz �wi�tego Jana � rzek�a Ania. � W�tpi� wprawdzie, czy atmosfera cmentarza przyczyni si� do poprawy mego humoru, z drugiej jednak strony wydaje mi si�, �e jest to jedyne miejsce, gdzie mo�na odrobin� odpocz��. Usi�d� na jednej z �awek, przymkn� oczy i wyobra�� sobie, �e jestem w lesie w Avonlea. Jednak�e Ania nie uczyni�a tego, dostrzeg�a bowiem na cmentarzu tyle interesuj�cych rzeczy, �e przez ca�y czas ani na chwil� nie przymkn�a oczu. Obydwie z Priscilla przesz�y szerok� bram� i zbli�y�y si� do ogromnego pomnika, na kt�rego szczycie sta� w niedba�ej pozie wielki lew, wykuty z szarego kamienia. Bo pod Inkerman ka�dy cier� by� krwawy I wszystkie one przebi�y pier� naszej ojczy�nie � recytowa�a Ania spogl�daj�c na kamiennego lwa ze wzruszeniem. Po chwili znalaz�y si� w male�kim zacisznym ustroniu, gdzie nie dochodzi� nawet podmuch wiatru. Wsz�dzie doko�a ci�gn�y si� oddzielne mogi�y, przykryte ci�kimi p�ytami, i wszystko zdawa�o si� tu tchn�� duchem dawnych czas�w. � Tu le�y Albert Crawjord � czyta�a Ania wytarty napis na kamieniu � dow�dca Arsena�u Jego Kr�lewskiej Mo�ci w Kingsport. S�u�y� w armii a� do zawarcia pokoju w roku 1763, wyst�pi� z wojska wskutek nag�ego zas�abni�cia. By� dzielnym oficerem, najlepszym m�em, idealnym ojcem i nieod�a�owanym przyjacielem. Umar� 29 pa�dziernika 1792 roku, w wieku lat 84. To jest napis dla