8919
Szczegóły |
Tytuł |
8919 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8919 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8919 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8919 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
STANIS�AW PRZYBYSZEWSKI
�NIEG
Dramat w czterech aktach
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Osoby
TADEUSZ
BRONKA, jego �ona
EWA, jej przyjaci�ka
KAZIMIERZ, brat Tadeusza
MAKRYNA
LOKAJ
5
Akt pierwszy
Scena I
Kazimierz, Bronka
Widz patrzy na wytworny pok�j jadalny, z kt�rego poprzez wielkie, wysokie okna i
przez oszklon�, zimow� oran�eri� wida� nagie, szronem okryte drzewa ogrodu i
p�aty g�ste �niegu. W k�cie wielki, staro�wiecki komin, obok polana sosnowe, kt�re
Kazimierz dorzuca nerwowym ruchem raz po raz do ognia. Bronka stoi przy oknie,
niespokojnie zapatrzona w �nie�yc�.
KAZIMIERZ
Co� ty taka niespokojna? Nie b�d��e dzieciakiem. Czego si� l�kasz?
BRONKA
Ale, b�j si� Boga, Kaziu, czy nie widzisz, jaka �nie�yca? Prawie ca�y dzie� sypie i
sypie. Zaspy si� potworzy�y. Tam za miastem droga bez drzew na jaki kilometr. Niech�e
stangret pob��dzi. Sanki si� w r�w przewr�c�...
KAZIMIERZ
(przerywa jej)
I c� z tego? Tadeusz wypadnie w r�w. B�dzie mu mi�kko.
BRONKA
O, jaki� ty brzydki.
KAZIMIERZ
No, nie gniewaj si�. Ale patrz� rzeczywi�cie na was, jak na dwoje dzieciak�w. Wasz
stosunek � to rzadka anomalia. Rok ju� jeste�cie pobrani, a bawicie si� w takie czu�ostki,
jakby�cie si� dopiero wczoraj poznali.
BRONKA
Ale� to, to w�a�nie robi nasze �ycie tak pi�knym.
6
KAZIMIERZ
Oczywi�cie, oczywi�cie. Ale powiedz mi, kochana Bronko, ile mi�osnych list�w
otrzyma�a� od twego Tadzia przez ten jeden tydzie�, odk�d go w domu nie ma.
BRONKA
Ach, gdyby� wiedzia�, jaki on pi�kny list mi napisa�! Gdyby� wiedzia�, jak ja te listy
kocham. Tak pi�knych s��w nikt nie umie powiedzie�.
KAZIMIERZ
No � o s�owa nietrudno. Ale Tadeusz ci� rzeczywi�cie kocha. (Zamy�lony)
Tak, on ci� bardzo kocha. Zazdroszcz� wam waszej mi�o�ci i waszego szcz�cia.
(Po chwili) Ca�kiem si� tu przy was rozmazgaj�. Coraz cz�ciej �ni� mi si� sentymentalne
idylle o jakim� zak�tku, gdzie bym przy ukochanej, pieszczonej i pieszcz�cej
kobiecie m�g� swobodnie pracowa�. Znu�y�a, znudzi�a mnie ta wieczna w��cz�ga
po ca�ym �wiecie. Zreszt� to wszystko blaga. Wra�enia artystyczne, muzea, teatr,
cyrk, W�ochy, Pary� � to blaga, blaga, blaga. Tylko coraz wi�ksza nuda. Wsz�dzie
jedno i to samo, i tak cz�owiek wlecze si� z k�ta w k�t z t� sam� ustawiczn� nud�...
BRONKA
Kaziu, Kaziu, jaki� ty smutny. Takiego bezdennego smutku jeszcze nie widzia�am.
KAZIMIERZ
A tak.
BRONKA
A gdyby� si� zakocha�, Kaziu, co?
KAZIMIERZ
Chyba w tobie. Tak czy tak, ju� mi do tego niedaleko.
BRONKA
(�artuj�c)
Ej, ty g�uptasie, co by� ty robi� z tak� prost� dziewczyn�, jak ja. Takie proste, szlacheckie
dziewcz� to nie dla ciebie.
KAZIMIERZ
(ironicznie)
Ot� w�a�nie dla mnie. Mam dosy� tych g�upich, pr�nych samiczek pawich, kt�re
graj� rol� demon�w i pieprz� j� mozoln� i niesmaczn� �ongleri� temperamentu i
nami�tno�ci, dosy� tych ma�lankowatych i ckliwych anio��w natchnienia. Dosy�
tych zgarbionych wied�m, co si� rozbijaj� na �ysej g�rze nauki, wiedzy i pracy spo
7
�ecznej. Och, wierz mi szczerze, strasznie zm�czony jestem tymi Epipsychidionami,
po�owami i po�owiczkami dusz m�skich.
(Pociera czo�o i rzuca nerwowo par� ga��zi do kominka, chodzi wok� pokoju)
Oto w�a�nie, czego mi potrzeba, takiej prostej dziewczyny, takiej biaej, szlacheckiej
dziewczyny, tak... wieczory ca�e sp�dza� z ni� razem przy kominie, z tak� niepokalan�,
nie�wiadom� ni grzechu, ni cnoty. Czu� kobiet� przy sobie, kt�ra nie zna ani
zasad, ani teorii, ani kierunk�w, ani �adnych izm�w, tylko jest sercem, gor�cym,
czystym sercem! Ha! zapomnia�oby si� wtedy o bladze i nudzie.
BRONKA
Och, jak ty si� ok�amujesz. Dwa dni bawi�aby ci� taka szlachecka dziewczyna, a
potem... No, a co potem, to ju� sobie w duszy do�piewaj...
KAZIMIERZ
Tak s�dzisz?... Ale to dziwna, �e ja z tak� prost� dziewczyn�, jak si� nazwa�a�, przez
ca�y dzie� rozmawiam, ze wszystkiego si� jej spowiadam, ka�d� my�l z ni� dziel� i
nie tylko, �e ani na sekund� nie uczu�em nudy, ale przeciwnie, nigdy nie zazna�em
tak dobrych, kochanych dni, jak tu u brata i razem z tob�... (Lekko) Wiesz, Bronka,
ja si� na serio w tobie pokocham.
BRONKA
(na�laduj�c ton jego mowy)
Gdyby� nie m�wi� tego wszystkiego tak znudzony, troszk� smutny, a przede wszystkim
zamy�lony o ca�kiem innych sprawach, tobym ci� gotowa pos�dzi� o jaki� flircik,
kt�ry ze mn� chcia�by� rozpocz��.
KAZIMIERZ
(�miej�c si�)
A czemu� by nie, moja pi�kna bratowo? Sztuka takiego niewinnego podniecania
siebie i drugich mo�e by� bardzo pi�kn� i wytworn�... to tak, jakby si� cz�owiek napi�
kieliszek ognistego Amontilado.
BRONKA
Ja nie mam ochoty kosztowa� tego ognistego Amontilado. (Roztargniona) Ale co to
ma znaczy�, �e Tadeusz nie przyje�d�a? Powiadam ci, Kaziu, �e stangret rzeczywi�cie
sanki w r�w przewr�ci�.
KAZIMIERZ
Ale nie b�d� tak niecierpliwa, sanna jest utrudniona, �nieg g��boki, no, a przecie�
koni nie mo�na na �mier� zaje�dzi�.
8
BRONKA
No tak, masz s�uszno��. Swoj� drog�, Kaziu, ty twoim znudzeniem i twoj� zimn�
melancholi� tak cz�owieka rozdra�niasz, tak przygn�biasz, �e... (Urywa)
KAZIMIERZ
No, �e co? �e co?
BRONKA
�e gotowam pobiec i obudzi� Ew�... Nie pojmuj�, dlaczego ona wiecznie �pi.
KAZIMIERZ
A mo�e i nie �pi.
BRONKA
Wi�c unika nas.
KAZIMIERZ
Nie, ale czuje, �e nam lepiej bez niej.
BRONKA
Brzydki jeste�. To by�a zawsze moja najbli�sza, najserdeczniejsza przyjaci�ka. Nie
masz wyobra�enia, jak jestem szcz�liwa, �e wreszcie przyjecha�a, dwa lata jej nie
widzia�am. Ale wiesz, Kaziu, doszcz�tnie si� zmieni�a. Nie wiedzia�am, �e w tak
kr�tkim czasie natura ludzka mo�e si� tak ca�kiem na r�by przewr�ci�.
KAZIMIERZ
Jak to, zmieni�a si�?
BRONKA
(troch� zak�opotana)
Widzisz... ja w�a�ciwie mam taki... wstyd pensjonarki... o tym wszystkim m�wi�.
No, ale tobie wszystko powiedzie� mo�na, bo ty jakby� nie by� m�czyzn�.
KAZIMIERZ
Bardzo s�uszna uwaga. Ale opowiedz mi co� o pannie Ewie, to mnie bardzo zaciekawia.
BRONKA
Widzisz, ona sierota i bardzo bogata. I to ca�e jej nieszcz�cie, �e ka�dy sw�j kaprys
zadowolni� mog�a... Ale nie o tym chcia�am m�wi�. By�y�my razem na pensji i ��
9
czy�a nas dziwna jaka� mi�o��. Ona kocha�a mnie do szale�stwa, tak, �e mi�o�� jej
czasami by�a dla mnie udr�czeniem i m�k�. To znowu by�a tak niesko�czenie dobr�,
by�a jagni�ciem, z kt�rym si� bawi� mog�am: niewolnic�, kt�ra my�li na mym czole
czyta�a, to znowu kapry�n� jak tyran, zazdrosn� o ka�d� my�l moj�, o ka�de drgnienie
serca.
KAZIMIERZ
No i co potem?
BRONKA
Opiekun odebra� j� po �mierci swojej �ony z pensjonatu i odt�d sta�a si� pani� swej
woli, swego maj�tku, swej melancholii, a mo�e i nudy... Ot, widzisz, Kaziu, to by�aby
�ona dla ciebie.
KAZIMIERZ
Hm, hm. Ale jeszcze nic o tej zmianie nie m�wi�a�, kt�ra tak nagle w niej zasz�a.
BRONKA
No, widzisz, widzisz, jaka ja roztrzepana. Zdania doko�czy� nie mog�.
(Zamy�la si�) Ot� mimo wszystkich swych kaprys�w i gwa�townych wybuch�w
by�a ogromnie weso�a, rej mi�dzy nami wszystkimi wodzi�a. Wszystko i wszystkich
umia�a wykpi�, w pole wyprowadzi�. A teraz... tak dok�adnie sobie sprawy nie zdaj�,
tylko czuj�, �e... wiesz, Kaziu, wstydz� si� przyzna�, �e mi jest jaka� obca. Nie jestem
ju� z ni� tak swobodna, jak by�am, i takie mam jakie� nieuchwytne uczucie l�ku
i... Ach, jaka ona pi�kna, widzia�e�, jaka ona pi�kna? Widzia�e�?
KAZIMIERZ
Nie patrzy�em dotychczas na ni�.
BRONKA
Cz�owieku, czy� ty �lepy? Nie, rzeczywi�cie przesta�e� by� m�czyzn�.
KAZIMIERZ
Przypuszczam, �e masz s�uszno��, ale tw�j go�� poczyna mnie interesowa�. No i
czemu przypisujesz t� zmian�? Z�amanemu sercu? Zawiedzionej mi�o�ci?
BRONKA
Ona?... Nie � nie � m�j Kaziu.
KAZIMIERZ
Jak mo�esz to tak na pewno twierdzi�?
10
BRONKA
Bo znam wszystkich m�odych ludzi, kt�rzy j� otaczali � wiem, �e si� tylko nimi bawi�a,
a jedyny cz�owiek, kt�ry j� zajmowa�, to by� Tadeusz; ale przeciwnie, co� ich
od siebie odpycha�o.
KAZIMIERZ
Jak to, Tadeusz j� zna�?
BRONKA
Oczywi�cie, zna� j�, zanim mnie pozna�.
KAZIMIERZ
(lekko)
No i nie pokochali si� w sobie?
BRONKA
(cofa si�, jakby czym� nagle przykro dotkni�ta
Wi�c ty s�dzisz, �e by�abym j� tak gor�co i tak serdecznie do nas w go�cin� prosi�a,
gdyby nie ta absolutna pewno��, �e byli sobie zupe�nie obcy?
KAZIMIERZ
Tak, to prawda, a raczej mo�e by� prawd�, bo tak dalece serca niewie�ciego nie
znam.
BRONKA
L�kam si� tylko, czy jakiej przykro�ci Tadeuszowi nie zrobi�am, �e bez jego wiedzy,
tak j� nagle, gwa�townie do siebie zaprosi�am. Mo�e chcia�by przynajmniej przez
par� dni po powrocie by� tylko z nami razem... Dla mnie jest ona milsz� od siostry,
kocham j� nade wszystko, ale dla Tadeusza jest obc�.
S�ycha� dzwonki u sanek zaje�d�aj�cych na podw�rze.
BRONKA
(z radosnym wy krzykiem)
Tadek jedzie! Tadek jedzie! O, wreszcie! (Wybiega przez drzwi na lewo)
11
Scena II
KAZIMIERZ
(siedzi i patrzy z niewymownym smutkiem za ni�, kr�ci niespokojnie w�sa, dorzuca
ga��zi do kominka, chodzi wszerz i wzd�u� pokoju, przystaje, chwyta si� za g�ow� i
m�wi cichym szeptem)
Tak, tak � za p�no � za p�no.
Siada, pali papierosa, apatyczny, zamy�lony. �W przedpokoju s�ycha� g�os Bronki:
�M�j Tadek najdro�szy, m�j Tadek!� Kazimierz drgn�� gwa�townie. � G�os Tadeusza:
�Ach, jak ja za tob� t�skni�em� Twarz Kazimierza kurczy si� bolesnym, przykrym
u�miechem.
Scena III
BRONKA
Chod�, chod�, kochanie moje; jak ty przemarz�e� � chod�, ogrzejesz si� przy kominku.
TADEUSZ
Ale mnie wcale nie jest zimno, dziecko drogie. (Wita si� z Kazimierzem) No, Kaziu
kochany, strzeg�e� dobrze domu? Nie zawraca�e� Bronce g�owy metafizyk� i sztuk�?
KAZIMIERZ
Gdzie� tam, stara�em si� przede wszystkim Bronk� przygotowa� na to, �e si� ju� od
was nie rusz�.
TADEUSZ
A co, dobrze ci tu?
BRONKA
Ale chod��e, Tadziu, chod� do kominka, ty� taki ca�y przezi�bni�ty.
TADEUSZ
Pi�knie ci dzi�kuj� za tw�j kominek, ale z rozkosz� po tym mrozie zjad�bym co�,
bom bardzo g�odny.
BRONKA
Dobrze, dobrze, w tej chwili. (Wybiega)
12
Scena IV
TADEUSZ
( weso�y i szcz�liwy)
A co, Kaziu, znalaz�em szcz�cie i spok�j. Nigdym nie �mia� nawet zamarzy� o takim
raju. A zanim Bronk� pozna�em, zdawa�o mi si�, �em ju� wszystkie si�y do �ycia
straci�. Serce by�o suche jak wi�r, dusza obola�a i ta straszliwa, piekielna nasza
nuda rodowa z wolna ju� si� k�ad�a na mnie jak ci�ka zmora.
KAZIMIERZ
A wiem, wiem, w jakim strasznym, beznadziejnym stanie znajdowa�e� si� w�wczas.
Ka�dy tw�j list czyta�em z niepokojem, bom l�ka� si� wyczyta�: �b�d� zdr�w, kochany
bracie, zanudzam si� na �mier�, wi�c przenosz� si� na �ono wieczno�ci...�
W�a�ciwie si� nie l�ka�em, bo na nud� to jedyny �rodek. Ale zawsze to nieprzyjemnie
podobny list od brata swego odebra�... (Nagle) Ale powiedz mi, dlaczego ty, kt�rego
zna�em takim dziarskim, kochanym ch�opakiem, takim pe�nym �ycia i si�y, popad�e�
w t� piekieln� rozterk�? Mnie si� nie dziwi�, bo by�em mazgajem i niedo��g�
od dziecka, ale ty, ty?
TADEUSZ
D�ugo musia�bym ci o tym m�wi�, znudzi�by� si� opowiadaniem tych strasznych
m�czarni, kt�re prze�y�em. By�bym zmarnia�, gdybym nie by� Bronki pozna�.
KAZIMIERZ
(niedbale)
Czy kobieta by�a tego przyczyn�?
TADEUSZ
Tak i nie... Czy ja wiem... Nieokre�lona jaka� t�sknota, za kim i za czym � nie wiem.
KAZIMIERZ
Czy kobieta ta by�a z�a? Przewrotna?
TADEUSZ
Nie, przeciwnie. Ona tylko straci�a zdolno�� do �ycia. Zam�cza siebie i innych. Opanowa�o
j� jakie� ob��dne pragnienie zniszczenia. Ach, jak ja si� m�czy�em!
KAZIMIERZ
No, i co potem?
13
TADEUSZ
Potem?... Hm... Chcia�a by� niewolnic�, a musia�a by� pani�. A ja za bardzo l�ka�em
si� utraci� j�, a okie�za� jej nie umia�em. Pogardza�em sob�. Nienawidzi�em jej i
siebie. Na nic si� nie zda�o.
KAZIMIERZ
No � i...?
TADEUSZ
Sko�czy�a si� rozpaczna ballada.
KAZIMIERZ
No i odt�d nigdy jej ju� nie widzia�e�?
TADEUSZ
Ostatni znak �ycia dosta�em w dzie� �lubu. Otrzyma�em od niej tak serdeczny, gor�cy
i wylany list, �e o wszystkich krzywdach zapomnia�em.
KAZIMIERZ
A mo�e to by� tylko z�y i m�ciwy podst�p kobiecy?
TADEUSZ
O, nie. By�a Bronki przyjaci�k�, kocha�a j� nami�tn� mi�o�ci� i by�a rzeczywi�cie
szcz�liw�, �e Bronka wychodzi za cz�owieka, kt�rego ona, jak pisa�a, co najwy�ej
mog�aby unieszcz�liwi�.
KAZIMIERZ
(badawczo)
I ju� jej potem nie widzia�e�?
TADEUSZ
Nie.
KAZIMIERZ
I nigdy o niej nie my�lisz?
TADEUSZ
Nie. W moim sercu i m�zgu tylko dla Bronki miejsce.
14
KAZIMIERZ
A gdyby� j� nagle ujrza�?
TADEUSZ
(zamy�lony)
Gdybym j� ujrza�? Nie... to by ju� na mnie �adnego wra�enia nie zrobi�a. Mi�o�� ku
niej dawno si� ju� spopieli�a. A zreszt�, czy ja wiem, czy to mi�o�� by�a. Mo�e to
tylko junacza ambicja cz�owieka, kt�ry nigdy oporu nie dozna�, i kt�ry si� do sza�u
tym rozdra�ni�, �e nie m�g� zdoby� zupe�nie kobiety, kt�r� chcia� posi���. Dodaj do
tego wstyd, jaki czu�em przed samym sob�, uczucie niepewno�ci i niezaspokojonych
pragnie�, a mo�e b�dziesz mia� dok�adny obraz �wczesnego stanu mojej duszy.
(Wstaje, przechadza si� po pokoju) Gdybym j� ujrza�... tak nagle... hm... Mo�e by
tam co� na dnie mojej duszy drgn�o...
KAZIMIERZ
Zdaje si� � �e nie jeste� bardzo pewnym siebie.
TADEUSZ
Gdybym Bronki nie mia� przy sobie. Ale widzisz, ja z moj� energiczn� i siln� natur�
nie czu�em si� dobrze w tych �redniowiecznych, zimnych i smutnych murach, w kt�rych
tamta tylko �y� umia�a. Tam straszy�o po nocach. Tam zago�ci�y widma i mary.
Energia topi�a si� jak wosk w ogniu. A ta w�ciek�a melancholia wy�era�a mi tuk z
ko�ci. A patrz: m�j �eb stworzony na to, by si� w s�o�cu k�pa�, a moje pi�ci na to,
by z wi�ksz� jeszcze pot�g� ode mnie i�� w zapasy, je�eliby tego zasz�a potrzeba.
(Prostuje si�, mocny i silny, i nagle z weso�ym �miechem g�o�no klaszcze w r�ce) A
bywaj�e. Bronka, bywaj!
BRONKA
(zza sceny)
Zaraz � zaraz.
KAZIMIERZ
A gdzie� ty Bronk� pozna�?
TADEUSZ
A u wuja mojego. W lesie; jecha�a konno, ko� jej si� sp�oszy�, czym� przestraszony.
Patrz�, dziwi� si� takiemu szalonemu p�dowi, alem zrozumia�, �e takiego galopu
amazonka nie pragn�a, chocia� si� bardzo dzielnie trzyma�a. W jaki spos�b konia
osadzi�em na miejscu, tego ju� nie wiem. Odle�a�em awantur� przez par� tygodni,
alem zyska� Bronk�, spok�j i szcz�cie.
15
KAZIMIERZ
(z ironicznym u�miechem)
Ciekawa przygoda.
TADEUSZ
A tak, ciekawa. Tak ciekawa, �e dop�kim o tych przygodach czyta� w romansach, bo
z rozpacznej nudy czytywa�em nieraz romanse, nie my�la�em, �e takie historie i w
�yciu zdarzy� si� mog�.
Scena V
Wchodzi Bronka, a za ni� lokaj z tac�, pe�n� przek�sek i nalewek.
BRONKA
(tul�c si� pieszczotliwie do Tadeusza, g�aszcze go r�k� po twarzy)
Jaki� ty niecierpliwy. Przecie� ja sama chcia�am ci to wszystko przyrz�dzi�.
TADEUSZ
Ale na co tak du�o?
BRONKA
Do kolacji jeszcze daleko, jedz � jedz.
TADEUSZ
(nalewa w�dk� i pije do Kazimierza, je zak�ski i m�wi jedz�c)
A te� to �nie�yca, �e �wiata przed oczami nie wida�. Zaspy po pas.
BRONKA
Ach, jak ja si� o ciebie l�ka�am.
KAZIMIERZ
(�artem)
A tak, najstraszniejsze obrazy twoich m�k i cierpie� pod przewr�conymi sankami
majaczy�y jej si� przed oczami.
TADEUSZ
(obejmuje jej g�ow�)
O, ty niepoprawny dzieciaku, ani na krok si� od ciebie ruszy� nie mog�.
16
BRONKA
Bo wiem, �e przy mnie nic ci si� z�ego nie stanie.
TADEUSZ
(zrywa si� nagle)
Ale� to dziwne! Pami�� moja gorsza ni� u kury. Zaraz, zaraz przyjd�.
(Idzie ku drzwiom)
BRONKA
Dok�d idziesz?
TADEUSZ
Zaraz, zaraz, kochanie... niespodzianka. (Znika w przedpokoju)
Za scen� silny g�os Tadeusza: �Pawe�, Pawe�!�
Scena VI
BRONKA
(weso�a jak dziecko)
Pewno mi znowu zrobi� jak� kosztown� niespodziank�. Musz� si� naprawd� na niego
pogniewa�, bo ju� mam w br�d aksamit�w, jedwabi, tych kosztownych materii,
kt�rymi mnie zasypuj�.
KAZIMIERZ
Kocha ci�, a dla kochaj�cego m�czyzny to wielka rozkosz takie niespodzianki robi�.
Ale s�uchaj, Bronka, ty� mu te� tak� niespodziank� zrobi�a. My�la�em teraz nad
tym, czy mu b�dzie przyjemna. Tadeusz teraz taki szcz�liwy, a to szcz�cie we
dwoje jest zazdrosne i egoistyczne. L�kam si� czasami, �e ja wam zawadzam, a c�
dopiero kobieta, kt�ra, jak m�wi�a�, jest Tadeuszowi obc�...
BRONKA
(�ywo)
Nie... nie... w�a�nie nie. W tym tkwi ca�a nasza przebieg�o�� kobieca. Je�eli si� chce
zachowa� mi�o�� m�czyzny, to trzeba go raz po raz od siebie odsuwa�, raz po raz
samopas go pu�ci�. Dobrze zrobi�am, dobrze zrobi�am. Ja z Ew� b�d� si� bawi�a,
gra�a, czyta�a, a on niech si� w��czy po polowaniu, odwiedza s�siad�w, targuje si� z
�ydami o ceny zbo�a i wraca co dzie� z wi�ksz� jeszcze t�sknot�.
KAZIMIERZ
(ze smutn� ironi�)
Nie my�la�em, �eby� umia�a si� pos�ugiwa� tak wyrafinowan� taktyk�.
17
BRONKA
(ze �miechem)
Wcale nie wyrafinowan�, tylko dobrze wypr�bowan� przez nasze matki i babki.
KAZIMIERZ
Dobrze, dobrze, tylko si� l�kam, �eby co� Tadeuszowi dzi� humoru nie popsu�o. Kocham
go, gdy widz� w nim t� si�� i ten rozmach �yciowy, i t� spokojn� r�wnowag�
cz�owieka pewnego siebie, kt�r� posiad� przy tobie.
BRONKA
O Tadeusza si� nie l�kaj. Byleby� ty tylko nie chodzi� przez ca�y wiecz�r jak p�tora
nieszcz�cia, i byleby� mnie samej humoru nie popsu�. Przepro�, poca�uj w r�k�.
Kazimierz trzyma jej r�k�, ale nie ca�uje i patrzy jej w oczy.
BRONKA
No, co to ma znaczy�?
KAZIMIERZ
Nic, pozwalam sobie tylko na ten luksus, by potrzyma� twoj� dobr�, kochan�, ciep��
r�czk� dziecka. To tak, jakby mi co� woko�o serca taja�o. ( Ca�uje j� w r�k�. Bronka
patrzy na niego przeci�gle)
BRONKA
Ty, Kaziu, jeste� rzeczywi�cie bardzo smutny i znu�ony.
KAZIMIERZ
Tak to bywa, je�eli si� cz�owiek nie narodzi pod tym czepkiem szcz�cia, pod kt�rym
si� Tadeusz urodzi�.
Scena VII
Wchodzi Tadeusz, rozwija kosztowny jedwabny szal u n�g Bronki.
TADEUSZ
Tym szalem powinienem by� zas�a� drog� od sanek a� do progu naszego domu, gdy�
przed chwil� wybieg�a na moje spotkanie. Tymczasem ja, ostatni z ostatnich, zapakowa�em
t� cudown� tkanin� pod siedzenie i ca�kiem o niej zapomnia�em.
18
BRONKA
(rzucaj�c mu si� na szyj�)
M�j z�oty, m�j ty s�odki, m�j ty niepoprawny rozrzutniku!
KAZIMIERZ
(patrzy na nich chwilk�, potem wstaje)
No, zostawiam was waszemu szcz�ciu, ja tymczasem par� list�w napisz�.
(Do Bronki) A na kolacj�, na t� wielk� uroczysto��, trzeba b�dzie chyba frak przywdzia�.
BRONKA
A jak by� ty mi si� �mia� inaczej na oczy pokaza�?
KAZIMIERZ
A wi�c do widzenia! (Wychodzi, zatrzymuje si� chwil� przy oknie i mruczy)
Och, kiedy� ten �nieg pada� przestanie! (Obraca si� do Tadeusza) Ej, Tadeuszu, jaki�
ty szcz�liwy, �e �nieg ci duszy smuci� nie potrzebuje. (Wychodzi)
Scena VIII
BRONKA
(patrz�c za Kazimierzem)
Co Kaziowi brak? On taki dziwnie smutny, zamy�lony.
TADEUSZ
�le ci z nim? Jeszcze� si� do niego nie przyzwyczai�a?
BRONKA
Ach, wiesz przecie, jak mi dobrze. On tak dzia�a, jak to �agodne, bez�arne s�o�ce
jesienne. Troch� z nim smutno, ale dobrze i cicho.
TADEUSZ
A tak, tak. R�d nasz ginie. On i ja, my�my ostatnie, s�abe, jesienne latoro�le na starym,
a kiedy� tak krzepkim pniu naszego rodu.
BRONKA
W Kazimierzu r�d wasz ginie, tak, ale nie w tobie. Ach, jaki� ty silny, mocny, jak ci
szcz�cie i moc z twarzy bije.
19
TADEUSZ
(obejmuje j�, prowadzi do kominka i sadza obok siebie)
To twoja mi�o��, twoja mi�o�� da�a mi t� moc i si��.
BRONKA
A twoje oczy jak w�gle p�on�, jakby� ca�y �wiat chcia� zagarn��, to znowu takie
s�odkie i dobre, (bierze jego g�ow�, tuli do piersi i ca�uje jego oczy)
�e bym je mog�a ca�owa� � ca�owa� bez ko�ca � bez pami�ci...
TADEUSZ
(k�adzie g�ow� na jej piersi)
Ty moje szcz�cie jedyne, jak ja kocham t� twoj� pi�kn� mi�o��.
BRONKA
(bawi si� jego w�osami)
Ach, jakie ty masz dziwnie mi�kkie w�osy. Wiesz, mam wra�enie, �e si� w�os�w nie
dotykam, tylko jakiej� niesko�czenie mi�kkiej, puszystej ro�linno�ci... Wiesz, przed
dworem mego ojca by� klomb takiej delikatnej, puszystej trawy; nie uwierzysz, z
jak� rozkosz� tarza�am si� w niej. Tak bym si� w twoich w�osach tarza� chcia�a.
(Ca�uje jego w�osy)
TADEUSZ
A pami�tasz, jak si� wtedy ko� pod tob� sp�oszy�?
BRONKA
By�am w �miertelnym l�ku, straci�am przytomno��, a r�wnocze�nie czu�am dziwn�
rozkosz by� niesion� przez to silne, nieokie�znane, harde, pi�kne zwierz�.
TADEUSZ
A pami�tasz, gdym ci� tak schwyci� i na piersi podrzuci� i obnosi� doko�a pokoju?
(Bierze j� na kolana, ona obejmuje r�koma jego szyj�)
BRONKA
M�j ty � ty jedyny. Podobno jest jaki� zwyczaj, �e m�oda dziewczyna powinna przy
o�tarzu p�aka�, rozpacza�, alem ja nie p�aka�a � krzycze�, krzycze� pragn�am ze
szcz�cia i uniesienia, krzycze� z rado�ci, �e niezad�ugo pop�dzimy sankami w
uprz�y twych dzikich ogier�w do ciebie, do twego domu...
TADEUSZ
Pami�tasz t� noc styczniow�, niebo si� skrzy�o, zmarz�y �nieg si� skrzy�, a konie
p�dzi�y, �e ca�e pian� by�y zlane. (Obejmuje j� coraz silniej)
20
BRONKA
Och, przytul mnie tak, przytul do siebie, tak jak wtedy, gdy� mnie ca�� pod twoje
wilczury schowa�. (Odsuwa si� nagle od niego) Ale powiedz mi, dlaczego� ty, gdy�my
ju� w domu stan�li, dosta� nagle takiego zimnego, stalowego b�ysku w oczach?
TADEUSZ
K�ad�em krzy�yk na moj� przesz�o��.
BRONKA
Jak�� ty mia� przesz�o��?
TADEUSZ
Jak� przesz�o��... Ho... bogat� i strasznie smutn� przesz�o��... Ca�� Golgot� m�czarni
i b�lu, ca�� Gehenn� wewn�trznych walk, szamota� si� ze sob�, upadk�w, rozpaczy,
pogardy dla siebie i ca�ego �wiata...
BRONKA
Kocha�e� kiedy?
TADEUSZ
Czy ja wiem, czy to by�a mi�o��? Mo�e by�, �e mi si� zdawa�o, �e kocham. Nie chc�
stawia� teorii, co jest mi�o�ci�, a co ni� nie jest, ale zdaje mi si�, �e w ka�dej mi�o�ci
musi by� duma, kr�lewska pewno�� siebie i tej istoty, kt�r� si� kocha, a t� pewno��
uczu�em jedynie przy tobie.
BRONKA
(g�aszcze go)
Tadek, b�d� szczerym. M�wi�am dzi� z Kazimierzem du�o o Ewie.
TADEUSZ
(zdziwiony, troch� chmurny)
O Ewie?
BRONKA
Tak, o Ewie. Co si� pan m�j tak zachmurzy�?
TADEUSZ
Nie, tylko mi si� przypomnia�o, �e ju� w pierwszych tygodniach po �lubie chcia�a�
si� przed ni� pochwali� naszym szcz�ciem, a ja niczego nie pragn�, tylko �y� z to
21
b�, jedynie z tob�, bo szcz�cie w mi�o�ci jest niezmiernie delikatne i mo�e by� zak��cone
lada drobnostk�.
BRONKA
(l�kliwie)
Jak�?
TADEUSZ
Najcz�ciej atmosfer� obcego cz�owieka. A ty wiesz, �e Ewa bardzo si� zmieni�a...
Kazimierz cichy i smutny, s�usznie powiedzia�a�, dzia�a dobrze i �agodnie, jak s�o�ce
jesienne, ale ona, jak krater, wygas�y na poz�r, ogie� z niego lada chwila wybuchn��
mo�e.
BRONKA
Sk�d j� tak dobrze znasz?
TADEUSZ
Sk�d? Przecie� wiesz, �e j� raz po raz widywa�em. Zaciekawi�a mnie, jak Kazimierza
jeszcze do niedawna zaciekawia� jaki� nieznany obraz albo jaki� okaz egzotyczny,
kwiat lub zwierz�.
BRONKA
(nie�mia�o i l�kliwie)
Tadziu! Tadziu!
TADEUSZ
(zdziwiony)
No co, moje dziecko, co?
BRONKA
Widzisz, s�ysza�am, �e mi�o�� s�abnie, gdy ludzie zawsze s� ze sob� razem, �e potrzeba
im chwilowego roz��czenia, �e trzeba im raz po raz i�� samopas, by mi�o�� w
ustawicznej �wie�o�ci podtrzyma� i by z wi�ksz� jeszcze t�sknot� do siebie wracali.
Nie wiem, co mi t� my�l podsun�o, ale ja chcia�abym, by� teraz na polowanie je�dzi�,
by� s�siad�w odwiedza�... a znowu nie mog�abym tak sama ca�y dzie� siedzie�,
na ciebie czeka�...
Scena IX
Odchylaj� si� ci�kie portiery, prowadz�ce do przybocznego pokoju i w drzwiach
staje Ewa. Patrzy, trupio blada, z wyrazem zaciek�ego smutku na Tadeusza i Bronk�,
kt�rzy, zwr�ceni w stron� kominka, nie widz� jej.
22
BRONKA
Czy mam s�uszno��, Tadziu, co? Powiedz, wszak tak?
TADEUSZ
Ale�, dziecko drogie, sk�d ci si� takie my�li wzi�y? Czy� mo�e cz�owiek, po ca�orocznym
po�yciu, wi�cej kobiet� kocha�, ni� ja ci� kocham, i wi�cej za ni� t�skni�,
ni� ja za tob�?
BRONKA
Tadziu, twoje listy, twoje najukocha�sze, drogie listy... A ten ostatni � taki pi�kny,
jeszcze go na piersiach nosz�. (Wyjmuje list zza stanika i ca�uje go gor�co)
EWA
(kt�ra si� na chwil� wycofa�a za portier� przyleg�ego pokoju, stanowi�cego zimow�
oran�erie, przechadza si� tam i z powrotem w nerwowym niepokoju. Nagle:)
S�ysz� g�osy w pokoju. Dywany wasze za mi�kkie, by�cie mogli moje kroki pos�ysze�.
TADEUSZ
(zrywa si�)
Co to? Kto to?
EWA
Mo�na wej��?
BRONKA
Tadek, co ci si� sta�o? (Patrzy na niego przeci�gle i idzie ku drzwiom) Ale chod��e,
chod��e, Ewo, chod�. Och, jak Tadeusz si� ucieszy. (Rozchyla na o�cie� portiery.
Tadeusz patrzy, jakby �ni�. Ewa wchodzi i r�wnocze�nie kurtyna zapada)
Koniec aktu pierwszego
23
Akt drugi
Scena I
Ten sam pok�j. Zmrok popo�udnia zimowego. Za oknem skrzy si� bia�y ca�un �niegu,
na kominku ogie�. Scena przez chwil� pusta. Po chwili wchodz� Tadeusz i Ewa.
EWA
(podbiega do kominka i grzeje sobie r�ce)
Och, jak mi zimno, jak mi zimno, a zdawa�o mi si�, �e si� przy was rozgrzej�.
TADEUSZ
Ty si� nigdzie nie rozgrzejesz.
EWA
Co? Przecie� na to przyjecha�am, �eby przy waszym szcz�ciu moje serce rozgrza�.
TADEUSZ
(ironicznie)
Aby je m�c rozgrza�, trzeba nasamprz�d je mie�.
EWA
(przeci�gle)
Ta-a-k?...
TADEUSZ
A tak... Ale dajmy temu wreszcie spok�j. Przez ca�y czas naszej przechadzki,
(patrzy na zegarek) a trwa�o to przesz�o trzy godziny, dosy� ju� chyba komplement�w
sobie nagadali�my, mo�e zaczniemy o czym innym m�wi�.
EWA
Zacznij ty... ale naprz�d ka� �wiat�o zapali�... tu zmrok, melancholijny ogie� na kominku...
skrz�cy blask �niegu za oknami, te mi�kkie dywany, portiery... Ha � ha... to
niebezpieczne �to budzi niepok�j, wznieca t�sknot�... (Zamy�lona, ogl�da si� doko�a)
Czy� ty sam to mieszkanie urz�dza�?
24
TADEUSZ
Sam.
EWA
Z ca�� �wiadomo�ci� tego, co robisz?
TADEUSZ
Z ca��.
EWA
A wiesz, �e twoje mieszkanie jest kopi� mojego?
TADEUSZ
Wiem.
EWA
A dlaczego� to zrobi�?
TADEUSZ
By moich si� spr�bowa�, przekona� si�, �em ju� odwyk�, zapomnia�, zdusi� zmor� w
sobie.
EWA
(u�miechaj�c si�)
I na to te� powiesi�e� w pracowni obraz przeze mnie malowany, kt�ry ci darowa�am?
TADEUSZ
By�a� w mojej pracowni?
EWA
Przez noc ca�� w przeddzie� twego przyjazdu.
TADEUSZ
I co� tam robi�a?
EWA
Com ja robi�a?... By�am szcz�liwa, �e mnie kochasz i za mn� t�sknisz.
25
TADEUSZ
Tym razem mocno si� pomyli�a�.
EWA
Nie, nie, ja si� nie pomyli�am. Twoja pracownia wygl�da raczej na t� �wi�tyni�, w
kt�rej godzinami ca�ymi odrywasz si� od twojego szcz�cia, od twego ciep�ego zak�tka,
od koralowych ust Bronki, aby tam szarpa� sobie serce i t�skni� za tym, co ci
dziwn� rozkosz sprawia, wszystkimi si�ami pragn�� tego, co ci krew w sza� wp�dza.
Och! Pragn��, t�skni�, t�skni�...
TADEUSZ
Za czym?
EWA
Za tym, co ci b�l i pragnienie niezaspokojone sprawia. Ty� do walki stworzony � ty�
marzy� kiedy� by� wodzem, nowe �wiaty tworzy�. Przystan�� na to tylko, by �r�d
trup�w i rumowisk zdj�� szyszak z g�owy, by tylko uznojone czo�o obetrze�... Nie
dla ciebie ciche zak�tki, mi�kkie dywany, weso�e kominki. Dobre to dla twego brata,
kt�remu dusza spopiela�a.
TADEUSZ
(patrzy na ni� powa�nie)
Przede wszystkim powiedz mi, po co� tu przyjecha�a. Bo przecie� chyba nie masz
takich zbrodniczych instynkt�w, by przemoc� burzy� szcz�cie dwojga ludzi, i to
cz�owieka, kt�remu o ma�o co �ycia nie zniszczy�a�.
EWA
(�miej�c si� pusto)
O ma�o co... Jaka szkoda, �em ci� tak pr�dko z moich r�k wypu�ci�a.
TADEUSZ
Ty� mnie nie puszcza�a, ja si� sam oderwa�em.
EWA
(zamy�lona, patrzy nieruchomie w ogie�)
Tak, to prawda. Podziwia�am twoj� si�� i wtedy dopiero ci� pokocha�am...
TADEUSZ
(�mieje si� szyderczo)
Wiem ju�, wiem. Ale pozw�l tylko, bo mi ustawicznie przerywasz. Odpowiedz mi
wreszcie na moje pytanie: po co� tu przyjecha�a?
26
EWA
To nie wiesz, �e Bronka usilnie mnie prosi�a? �e mo�e nawet uciek�a si� do niewinnego
k�amstwa, by mnie tu sprowadzi�: pisa�a mi, �e jest chora.
TADEUSZ
Nie powinna� by�a przyje�d�a�.
EWA
(zdziwiona)
Dlaczego? Przecie� mnie ustawicznie wo�a�e�, przecie� ustawicznie za mn� t�skni�e�!
TADEUSZ
Ja za tob� t�skni�em, ja ciebie wo�a�em!? Ale� ja zupe�nie o tobie zapomnia�em.
EWA
(smutno)
Ty� o mnie nie zapomnia�. Ca�y tw�j dom jest mn� przesi�kni�ty. Jak tylko przekroczy�am
pr�g twego domu, czu�am, �e to m�j dom, �e tu niepodzielnie panuj�, �e sama
jedna wype�niam wszystko naok�.
TADEUSZ
Ha, ha... my�lisz o meblach. No, wi�c ci powiem, �e umy�lnie stara�em si� wzorowa�
na twoich pokojach, bo, widzisz, je�eli na przyk�ad pijak odzwyczaja si� od
w�dki i chce si� przekona�, czy si� rzeczywi�cie odzwyczai�, to, pomimo wstr�tu,
wypija raz po raz jeden, dwa kieliszki. Je�eli nie zapragnie ca�ej flaszki, to znak, �e
si� z p�t na�ogu wyzwoli�. Rozumiesz? Umy�lnie tak si� urz�dzi�em, by wszystko mi
ciebie przypomina�o...
EWA
(z�o�liwie)
A jednak...
TADEUSZ
Jednak nigdy o tobie nie my�la�em, nawet we �nie mi si� nie zamajaczy�a�.
EWA
(dorzuca ga��zi do ognia, jakby nie s�ysza�a, co Tadeusz m�wi)
Nacierpia�e� si�, biedaku. W twojej duszy musia�a by� straszna k��tnia i swar, i rozterka.
Mie� wszystkie warunki do szcz�cia i by� bogatym, mie� wszystko na skinienie,
przy tym �on�, kt�ra kocha i kt�r� si� kocha... A kochasz ty j� rzeczywi�cie?
Mo�e� ty tylko syt walki i b�lu, i cierpie�, a teraz przez chwil� �r�d trup�w i rumowisk
zdj��e� bojowy szyszak i ocierasz potem uznojone czo�o?
27
TADEUSZ
(szyderczo)
Bawi�y mi� kiedy� twoje przeno�nie, dzi� mi ju� nic nie m�wi�.
EWA
(nie zwa�aj�c)
Ty� tylko dlatego szcz�liwy, by m�c spocz�� w najziele�szej z dolin, by g�ry
szturmowa�... (Odwraca si� znowu zamy�lona do kominka)
Ach, jak bym ja ci� wtedy kocha�a.
TADEUSZ
S�uchaj, Ewa, ty musisz opu�ci� dom m�j. Przesta�my si� bawi� w domy�lniki i niedopowiedziane
s��wka. Wiesz, jak ci� kocha�em. �nieg bia�y, mi�kki �nieg przypr�szy�
wszystkie wspomnienia, i b�l, i walki, i cierpienia, a gdy �nieg zniknie...
EWA
No, to i c�?
TADEUSZ
To by�oby �le.
EWA
Dla kogo?
TADEUSZ
Dla ciebie, dla mnie, a przede wszystkim dla Bronki.
EWA
(przeciera sobie czo�o)
Dla Bronki, dla Bronki. Och, ja j� bardzo kocham... (Po chwili) Bronka b�dzie bardzo
nieszcz�liw�...
TADEUSZ
(podchodzi ku niej i siada obok niej)
S�uchaj, ale s�uchaj dobrze i postaraj si� zrozumie� to, co ci powiem. Masz zwyczaj
udawa�, �e nie s�yszysz, ale teraz b�d� �askawa po�wi�ci� ten pi�kny zwyczaj, bo ta
zabawka nie na miejscu.
EWA
(oboj�tnie)
S�ucham i postaram si� zrozumie�.
28
TADEUSZ
Przyznam si� szczerze, �e jestem rzeczywi�cie rozdra�niony i zaniepokojony, wi�cej
ci jeszcze powiem, cz�sto nawet my�la�em o tobie, t�skni�em nawet za tym cierpieniem,
kt�re� mi dawa�a, by� mo�e t�skni�em za t� m�k�, kt�r� przy tobie prze�y�em,
ale teraz zostaw mnie w spokoju. Bronk� kocham, przy Bronce zostan�.
EWA
Zostaniesz, to j� zam�czysz. Rany w twoim sercu odnowi�y si�, lecisz w ogie� jak
�ma; od chwili, jak pos�ysza�e� m�j g�os za t� kotar�, run�� od razu ten pa�ac z kart,
kt�ry tak mozolnie i z takim trudem wybudowa�e�, a nazwa�e� swoim szcz�ciem.
(Ironicznie) He, he... mnie nie ok�amiesz. Tobie ciasno tu w tym cichym, ciep�ym
zak�tku. W tobie rwie si� wszystko, zapory �ama�, �wiaty zdobywa�! Ty� ostatni z
tego wielkiego, pi�knego rodu konkwistador�w, kt�rym g�upi zak�tek, zwany Europ�,
nie wystarcza�.
TADEUSZ
(zgry�liwie)
Pi�knie dzi�kuj� za te nowe �wiaty, kt�re mog� zdoby� tym, �e wyr�n� jakie� niewinne,
g�upie stado baran�w.
EWA
To nie to. Trzeba nasamprz�d morze ujarzmi�, g�ry rozkopa�, trzeba przej�� wszystkie
m�czarnie i wszystkie rozkosze, by si� ten nowy �wiat przed oczyma ods�oni�, a
to, �e przypadkowo taki konkwistador �elazn� nog� nast�pi na jaki� kwiat, c� to
znaczy. (Przeci�gle i jakby ospale) C� z tego, �e wytnie si� cho�by najpi�kniejszy
las, by oczy swoje nowym i nieznanym jeszcze cudem upoi�...
TADEUSZ
I c� dalej... dalej...
EWA
Z wolna... z wolna... (Nagle �mieje si�) Cha... Cha... jak si� w tobie ustawicznie burzy
nami�tna, �arna krew konkwistadora. (Patrzy na niego i znowu opada) Trzeba
naprz�d morze ujarzmi�, g�ry rozkopa�, �elazn� stop� zgnie�� jaki� kwiat.
TADEUSZ
(gro�nie)
O Bronce my�lisz?
Ewa milczy, rozgrzebuje �opatk� ogie� i dorzuca �wie�ych ga��zi.
TADEUSZ
(tajemniczo)
O Bronce?
29
EWA
(oboj�tnie)
Zgad�e�.
Milczenie, podczas kt�rego Tadeusz wzburzony przechadza si� po pokoju.
TADEUSZ
(podchodzi ku niej)
Ewo, prosz� ci�, b�agam, zostaw nas w spokoju.
EWA
Ale� ty ju� spokoju mie� nie b�dziesz.
TADEUSZ
Wiem, wiem ju� o tym, ale Bronka go b�dzie przynajmniej mia�a.
EWA
Widzisz, Tadeuszu, ty� ju� o�lep� na wszystko, co ci� otacza. Czy nie widzia�e�, jak
ci� �ledzi�a niespokojnymi oczyma, jak jej oczy wyl�k�e jak sp�oszone jask�ki spoczywa�y
na mnie i na tobie... Och, ja j� bardzo kocham... Nie widzia�e�, jak by�a
podniecona tym nienaturalnym podra�nieniem, jak si� ustawicznie zwraca�a do Kazimierza,
jakby u niego pomocy szuka� chcia�a...
Milczenie. Tadeusz chodzi ustawicznie wzd�u� i wszerz pokoju.
TADEUSZ
Hm... s�dzisz wi�c, �em na to stworzony, by nowe �wiaty zdobywa�. Po co?
EWA
By �y� pi�knie i by� pi�knym.
TADEUSZ
A je�eli si� nie umie zdoby�?
EWA
To legnie si�, i to jest pi�knym.
TADEUSZ
A je�eli to wszystko jest daremn� szarpanin�, bezmy�lnym niszczeniem siebie i
wszystkiego naok�?
30
EWA
I to jest pi�e. Cz�owiek, kt�ry si� szarpie i targa, m�czy i pragnie czego�, chocia� nie
osi�gnie nigdy celu, jest pi�kny.
TADEUSZ
A je�eli pragnie tylko ciszy, spokoju, cichego zak�tka, ciep�ego kominka?
EWA
To dla Kazimierza.
TADEUSZ
A dla mnie?
EWA
(patrzy przeci�gle na niego i u�miecha si�)
Dla ciebie? � ja � tylko ja � jedyna ja.
TADEUSZ
(zatrzymuje si� przed ni�; st�umionym g�osem)
Dlaczego, dlaczego wtedy, gdym wszystko k�ad� u twych st�p, wtedy, gdym z tob� i
przez ciebie m�g� by� zdoby� te nowe �wiaty, o kt�rych mi teraz m�wisz, dlaczego�
mnie wtedy odpycha�a i odrzuca�a?
EWA
Bo� nie umia� by� moim panem.
TADEUSZ
A teraz?
EWA
Teraz ci� kocham, kocham za to, �e� chcia� o mnie zapomnie�, za to, �e� chcia� si�
prze�ama�, bo tylko silni umiej� si� prze�ama�. Kocham ci� ca�� t�sknot� i l�kiem, �e
nie zechcesz by� moim.
TADEUSZ
(�mieje si� nerwowo)
Trzeba lamp� zapali�. Bronka lada chwila nadejdzie. Gotowa twoje literackie urojenia
urzeczywistni� i mnie pos�dzi�, �e sp�dzam z tob� s�odkie �heures de confidence�.
(Zapala lamp�. Milczenie)
31
EWA
(oboj�tnie)
D�ugo si� tak po �wiecie w��czy�e�?
TADEUSZ
(patrzy na ni� zdziwiony, ale wpada w ten sam ton)
A d�ugo, prawie dwa lata.
EWA
Podobno w Afryce by�e�?
TADEUSZ
(szyderczo)
By�em, ale tam wszystko, co by�o do odkrycia, to ju� Stanley odkry�, a ja si� zabawia�em
polowaniem na tygrysy... Masz racj�... cha... cha... cha... Ja jestem stworzony
na konkwistadora. Kiedy w moich oczach tygrys dw�ch Murzyn�w rozszarpa�, tom
doprawdy nie mia� uczucia triumfu...
EWA
(szyderczo)
Tylko?
TADEUSZ
I... najprostsza my�l przelecia�a mi przez g�ow�, �e teraz na mnie kolej przyjdzie.
EWA
(drwi�co)
I nie mia�e� broni przy sobie?
TADEUSZ
(tym samym tonem)
Naboje zamok�y.
EWA
I nie l�ka�e� si� �mierci?
TADEUSZ
Pragn��em jej. To� to tak�e pi�kne � by� rozszarpanym przez jakie� kr�lewskie
zwierz�.
32
EWA
Tak, to pi�kne... Ale s�ysz�, �e Bronka wraca.
S�ycha�, jak drzwi od przedpokoju si� otwieraj�; g�o�na rozmowa Bronki z Kazimierzem.
Scena II
Bronka i Kazimierz wchodz�.
BRONKA
(sztucznie podniecona)
Ach, gdyby�cie wiedzieli, co za cudna jazda by�a. Och, te skry �niegu zmarz�ego na
lodzie, ksi�yc, ksi�yc... ach, jakie to cudowne. Co, Kaziu, sam m�wi�e�, �e to cudowne
. (Zwr�cona do Ewy) Jutro koniecznie musisz i�� z nami, to wszystko jakby
dla ciebie stworzone: �nieg, ksi�yc i Kazio, Kazio. Cha... cha... cha... patrz, Kazio
taki znudzony, a nie widzia�am cz�owieka, kt�ry by si� tak pi�knie �lizga�.
KAZIMIERZ
Bronka, jak zwykle, przesadza, wcale tak cudownie nie by�o. Staw nie by� ca�y zamieciony,
a kochana moja bratowa bawi�a si� tym, �eby brn�� w �niegu po kolana.
BRONKA
(roztargniona)
Ach, jak on k�amie, jak on k�amie... O, ty niedobry... (Nagle do Tadeusza)
Tadziu, mo�e� niezadowolony, �e tak d�ugo pozwoli�am sobie wolno�ci u�ywa�? Ale
widzisz, kochanie, wiedzia�am, �e jeste� z moj� drog� Ew�, chcia�am umy�lnie, by�cie
razem zostali, chcia�am, �eby� wreszcie po roku zrzuci� ten kitel hreczkosieja i z
Ew� pobuja� tam, gdzie mnie biednej za wysoko. (Tuli si� do Ewy) Och, jaka� ty,
Ewo, szcz�liwa, ty� ca�kiem inna, ni� my wszystkie. Ach, jak ci� dobrze pami�tam,
wtedy, gdy po moich zar�czynach przyjecha�am do ciebie. S�yszysz, Tadziu? Pok�j
by� taki sam, taki samiute�ki jak ten, w kt�rym teraz siedzimy... (Jakby si� ze snu
budzi�a) Ewa, to dziwne, ten pok�j by� zupe�nie tak samo umeblowany, jak nasz.
EWA
Ale�, Broniu, c� w tym dziwnego, to chyba ju� zupe�nie przypadkowe.
TADEUSZ
(zimno)
Widocznie ten sam tapicer urz�dza� mieszkanie panny Ewy i moje.
33
BRONKA
Hm... oczywi�cie. Pami�tasz, Ewciu, jak siedzia�y�my przy kominku? Patrzy�a� w
ogie�, a ja ci opowiada�am bez ko�ca, bez ko�ca, nie wiem ju� nawet, co papla�am,
ty� by�a taka dobra, taka cierpliwa... (Wybucha nagle �miechem, Tadeusz podchodzi
ku niej czule)
TADEUSZ
Co tobie, dziecko kochane, co� ty dzi� taka nerwowa?
BRONKA
Widzisz, ja bym chcia�a lata�, lata� wysoko jak ptak, a tylko tak bij� skrzyd�ami o
ziemi� i tak t�skni�, i tak pragn�, pragn� si� wzbi�, a skrzyd�a jak o��w... (Do Ewy)
Ach, Ewo, jaka� ty szcz�liwa.
KAZIMIERZ
Widzisz, nie m�wi�em ci, �e taki forsowny sport jest niezdrowy? Tyle ci� nab�aga�em,
naprosi�em, nie chcia�a� mnie s�ucha�, a teraz b�dziesz musia�a t� ca�� romantyczn�
�lizgawk� odpokutowa�.
BRONKA
(uparcie)
Ot� nie, w�a�nie nie, ja mam dosy� tych nerwowych przypad�o�ci, jestem g�upie,
rozkapryszone dziecko. (Wybucha nagle p�aczem, wybiega do przyleg�ego pokoju.
Ewa si� zrywa, chce i�� za ni�)
TADEUSZ
Niech pani tu pozostanie, ja j� sam wkr�tce uspokoj�. (Wychodzi za Bronk�)
Scena III
KAZIMIERZ
(niespokojny)
Bronka chyba chora, ca�y dzie� by�a niespokojna, taka jaka� sztucznie podniecona...
EWA
Sama jestem zdziwiona, nie widzia�am jej jeszcze takiej.
KAZIMIERZ
(nagle)
Ale pani zauwa�y�a, �e Bronka od wczoraj si� zmieni�a?
34
EWA
Przed chwil� powiedzia�am to samo bratu pana.
KAZIMIERZ
Zauwa�y�a pani jej niepok�j wczoraj podczas wieczerzy i dzi� przez ca�y dzie�?
EWA
W�a�nie, zdziwiona jestem.
KAZIMIERZ
I nie przypuszcza pani, co by mog�o by� przyczyn� tej nag�ej zmiany?
EWA
Nie.
KAZIMIERZ
Hm... Ale pani zauwa�y�a pewno, �e i Tadeusz niesw�j, zamy�lony, roztargniony...
EWA
Innego go nie zna�am.
KAZIMIERZ
Ale ja za to: przyjecha� weso�y, szcz�liwy, st�skniony za Bronk�, dawno go ju� nie
widzia�em tak pewnego si�y i wiary w siebie i swe szcz�cie.
EWA
Wi�c co?
KAZIMIERZ
(patrz�c bystro na ni�)
Ot� nie rozumiem takiego nag�ego prze�omu.
EWA
Pan, zdaje mi si�, mnie przypisuje win� tej nag�ej zmiany humoru?
KAZIMIERZ
Czy zauwa�y�a pani, �e Bronka dzi� na �niadanie przysz�a z zaczerwienionymi
oczyma? M�g�bym przysi�c, �e ca�� noc p�aka�a.
35
EWA
Pan s�dzi, �e ja temu jestem winna?
KAZIMIERZ
Ale gdzie� tam, ani mi przez g�ow� nie przesz�o pani� o co� pos�dza�... Ot� tu chodzi
zupe�nie o co innego... Nie chcia�bym, aby pani cho� na sekund� my�la�a, �e ja
mam zamiar pani� bada�, ale od wczoraj tak dziwnie i widocznie sytuacja si� zmieni�a...
Czuj� w powietrzu jak�� mglist� zagadk�, kt�r� rad bym rozwi�za�... Widzi
pani, jestem cz�owiekiem nerwowym, a tacy ludzie nie znosz� parno�ci przed burz�.
EWA
Parno�ci przed burz�?
KAZIMIERZ
Tak, tak, wszystko jedno, jak to nazwiemy, w ka�dym razie jest co� w powietrzu, co
taka wra�liwa dusza, jak Bronka, instynktem odczuwa... O, s�yszy pani, jak p�acze?
W przyleg�ym pokoju wida� Tadeusza, jak tuli Bronk� do siebie i stara si� j� uspokoi�.
Milczenie. Kazimierz nas�uchuje z coraz wi�kszym niepokojem. Ewa zrywa si�
i chodzi r�wnie� niespokojnie po pokoju.
KAZIMIERZ
(idzie za ni�)
S�yszy pani?
EWA
Cicho... cicho...
KAZIMIERZ
(bierze j� za r�k�, prowadzi ku oknu)
B�d�my szczerzy, ja pani nie znam, ale to, co s�ysza�em od Bronki i od Tadeusza,
wystarczy mi, by sobie do�� jasne poj�cie o duszy pani odtworzy�.
EWA
(oboj�tnie)
Panie, nie m�cz mnie pan teraz. Ja wiem przecie� wszystko, co mi pan chce powiedzie�.
KAZIMIERZ
Nie, nie, pani tego nie wie... Ja nigdy si� nie miesza�em do niczyich spraw, nawet do
takich, kt�re moich najbli�szych, najukocha�szych, a wi�c Bronki i Tadeusza dotycz�...
36
EWA
Wi�c m�wmy otwarcie: pan wie od Tadeusza, �e jego i mnie ��czy�y �cis�e stosunki,
wiem, �e cz�sto do pana listy pisywa�, w kt�rych oczywi�cie ods�oni� przed panem
stan swojej duszy sprzed trzech, czterech lat. Pan wie o tym, �e mnie kocha�. Pan wie
r�wnie�, �e tak� mi�o�� �nieg przypr�szy� mo�e, ale na to, by j� ogrza�, silniejsz� i
nami�tniejsz� jeszcze uczyni�.
KAZIMIERZ
To w�a�nie chcia�em powiedzie�.
EWA
Bronka opowiada�a panu, �e j� szalenie kocham, �e by�y�my nierozdzielne w pensjonacie.
Wszak to wszystko panu powiedzia�a?
KAZIMIERZ
Tak. Wczoraj d�ugo o tym m�wi�a.
EWA
Szczery pan jeste�, wi�c i ja b�d� szczer�. W par� lat p�niej przyjecha�a jeszcze do
mnie jako narzeczona Tadeusza, rozkoszna, szcz�liwa, och, tak szcz�liwa, �e chocia�
moje serce dar�o si� na strz�py, pogodzi�am si� z t� my�l�, �e zostanie �on�
cz�owieka, kt�rego ja tak nami�tnie kocha�am.
KAZIMIERZ
Pani go kocha�a?
EWA
Tak, wtedy, gdym go utraci�a... (Patrz� chwil� na siebie) A teraz pan chce si� zapyta�,
dlaczego przyje�d�am burzy� szcz�cie mojej przyjaci�ki, nieprawda�?
KAZIMIERZ
Mo�e by�, �e przez chwil� nasun�o mi si� takie pytanie, ale to przecie� zupe�nie
niedorzeczne... m�wi� otwarcie, �e zbytniej sympatii do pani nie �ywi�. Nie, nie, nie
to chcia�em powiedzie�. Tylko, �e mamy bardzo ma�o wsp�lnych cech, ale to mi nie
przeszkadza by� sprawiedliwym... (Nagle) Pani zawsze t�skni�a?
Ewa g�ow� opar�a o szyby okna, milczy.
KAZIMIERZ
Pani zawsze rwa�a si� do czego�, o czym pani wiedzia�a, �e dosi�gn�� nie mo�e.
Ewa odwraca si� ku niemu i milczy.
37
KAZIMIERZ
Ca�ym pragnieniem �ycia pani � zwi�za� i wlec za sob� cz�owieka, kt�ry z nigdy
nieugaszon� t�sknot� na o�lep za pani� p�jdzie.
EWA
(gor�co)
Tak.
KAZIMIERZ
(bystro)
I tym cz�owiekiem jest Tadeusz?
EWA
(z si��)
Tak.
KAZIMIERZ
(bystro)
A Bronka?
EWA
S�yszy pan, jak si� teraz szcz�liwie �mieje... Wie pan, co teraz nast�pi?
KAZIMIERZ
No?
EWA
Wejdzie Bronka, rzuci mi si� na szyj� i b�dzie mnie tak gor�co, gor�co przeprasza�,
�e scen� zrobi�a... Panie... ksi�yc �wieci � podaj mi pan moje futro... przejd�my si�
troch�... znajdziemy mo�e jeszcze szczersze akcenty w naszych zwierzeniach. (Patrzy
d�ugo na Kazimierza) Pan � wszak si� pan nie zaprze tego?
KAZIMIERZ
Czego?
EWA
Pan Bronk� kocha!
38
KAZIMIERZ
(patrzy przeci�gle na ni�)
Tak.
EWA
S�yszy pan jej �miech? Och, ten pi�kny, srebrny, dziewcz�cy �miech.
KAZIMIERZ
Chod�my ju�, chod�my.
Scena IV
Bronka i Tadeusz wchodz�, trzymaj�c si� pod
r�k�, weseli i szcz�liwi � na poz�r.
BRONKA
(do Ewy)
Droga, kochana moja Ewciu. Tak dawno przecie� ju� mnie znasz. Wy�cie wszyscy
byli za dobrzy dla mnie. Ty� mnie psu�a swoj� dobroci�. Tadeusz doszcz�tnie mnie
zepsu�. Ewuchna, ty wiesz, �e ja jestem wariatka, mam takie chwile, w kt�rych jestem
ca�kiem niepoczytalna.
EWA
Czemu� taka smutna, za co ty mnie przepraszasz? (G�aszcze j� po twarzy)
Och, ty mimozo moja, jaka� ty nerwowa i przeczulona...
BRONKA
Dzieciakowi mo�na by�o wybaczy�, �e nie mo�e zapanowa� nad swoimi kaprysami,
ale mnie � nie wolno. (Nerwowo, szybko i bez�adnie) Widzisz, czasem mnie takie
ci�kie my�li opadaj�. Nie, to nie to, to nie to. To tak jest, jak wtedy... Nie, to nie jest
w�a�ciwie przeczucie nieszcz�cia... to tylko dalekie, dalekie wspomnienie tych
strasznych godzin, jakie dzieckiem prze�y�am, kiedy nadaremnie po ca�ym folwarku
szuka�am mej siostry. Wiedzia�am, �e si� co� z�ego z ni� sta�o. Czu�am to, czu�am.
Las ca�y obszuka�am, ca�y brzeg rzeki oblecia�am, wr�ci�am przera�ona i zdyszana
do domu. (Coraz wi�cej przera�ona, tuli si� coraz silniej do Ewy) Ewciu! Ewciu!
zdawa�o mi si�, �e co� mnie �ciga, �e co� mnie targa za w�osy... pad�am przed werand�
w traw�.
Twarz ca�� wtuli�am w d�onie, aby nie spojrze� za siebie, a oni szli... szli...
EWA
Kto?
39
BRONKA
Ch�opi, a przy nich nia�ka moja, i nie�li na noszach moj� ukochan� siostr�... utopi�a
si� w stawie...
EWA
(mimo woli)
W stawie?
BRONKA
Tak � tak � w stawie. (Do Tadeusza) Ka� zasypa� ten staw. Ustawicznie przypomina
mi si� ten czarny, g��boki �lep naszego stawu...
TADEUSZ
Uspok�j si�. Bronka, uspok�j si�, zrobi� wszystko, czego zapragniesz. Chcesz, to
wszystko tu naok� z ziemi� zr�wnam.
(Nagle poirytowany, patrz�c bystro na Ew�, czego Bronka, przytulona do Ewy, widzie�
nie mo�e) Tak, zrobi� to. Stawy ziemi� zasypi�, drzewa powycinam...
EWA
A mo�e pan i �nieg z ziemi zmie�� ka�e? Och, dzieci, dzieci... Teraz na pana Tadeusza
przysz�a kolej podra�nienia.
BRONKA
Tadziu, czym ja ci� dzisiaj podra�ni�am?
TADEUSZ
Ale�, Bronu� kochana, ty� mnie niczym nie podra�ni�a, wiesz tylko, �em zawsze
smutny, gdy widz�, �e o tych wszystkich bolesnych wra�eniach swego dzieci�stwa
przy mnie zapomnie� nie mo�esz.
EWA
(g�aszcz�c j� po twarzy)
Zapomnij, zapomnij. Pozostawcie mnie, panowie, na chwil� z Bronk�, uspokoi si�
przy mnie.
KAZIMIERZ
Pani ma s�uszno��, chod�, Tadeuszu.
TADEUSZ
Uspok�j si�, uspok�j, Bronu�.
40
BRONKA
Patrz, ju� jestem spokojna, ale id�cie ju�, mnietu z Ew� b�dzie dobrze, ona jedyna
umia�a mnie zawsze uspokoi�.
Kazimierz i Tadeusz wychodz�.
KAZIMIERZ
(zwraca si� przy drzwiach)
Panno Ewo, pani mia�u ochot� przej�� si� po parku!
EWA
O, p�niej, p�niej, jak Bronka ju� ca�kiem b�dzie spokojna.
BRONKA
A to p�jdziemy wszyscy razem.
EWA
Nie, nie, kochanie, ja chc� ci by� mi�ym go�ciem; m�odemu ma��e�stwu go�� mo�e
bardzo przeszkadza�, gdy za du�o zmusza ich do tego, by go bawi�. (Wci�� j� g�aszcze)
Ciebie czarny �lep stawu straszy, a tu tak miluchno w tym k�ciku z m�em razem.
Kazimierz wychodzi ju� przy pierwszych s�owach.
Scena V
BRONKA
Ewciu, czy ja jestem bardzo niezno�na?
EWA
(zamy�lona)
Nie, nie, tylko mnie dziwi ten tw�j nag�y wybuch.
BRONKA
Nie bierz mi niczego za z�e, Ewciu.
EWA
Nie. Nawet wtedy...
41
BRONKA
(jakby odgaduj�c jej my�l)
Kiedy?
EWA
Nawet wtedy, gdyby ta zmiana, kt�ra zasz�a w tobie... (Urywa) B�d� szczer�, ty
masz jaki� nieokre�lony l�k... mo�e to nie l�k, ale nie widz� tego zaufania, kt�re
mia�a� zawsze do mnie.
BRONKA
(po chwili)
Jestem szczer�, wszystko ci szczerze powiem... Widzisz, ty� si� tak zmieni�a...
EWA
(u�miechaj�c si�)
Zmieni�am si�?
BRONKA
Tak mi trudno doszuka� si� w tobie mojej ukochanej Ewy sprzed paru lat. Mam
chwile, �e mi si� zdaje, i� ca�a wieczno�� sp�yn�a od tego czasu, kiedy� mnie tak
serdecznie do siebie tuli�a i moj� rado�� odczuwa�a, �e Tadeusz bierze mnie za �on�.
EWA
(mimo woli)
Tak, to ju� ca�a wieczno�� sp�yn�a.
BRONKA
Widzisz, ja patrz� tak bezradnie i z takim l�kiem na dno tej wieczno�ci. Widzisz,
widzisz, dlatego mi si� ten czarny �lep stawu przypomnia�. (Ewa g�aszcze j� po w�osach)
Mo�e si� troch� zazi�bi�am. Mo�e nie jestem ca�kiem przytomna, ale dotkni�cie
twych r�k czuj� inne ni� dawniej. Dawniej by�o to, jakby� mnie mi�o�ci stygmatem
przepali� chcia�a, bo wiesz, s� dotkni�cia, kt�re parz� jak rozpalone �elazo, a
teraz takie obce i dalekie... Wiesz, wiesz. O, czeka tylko: to jakby t�sknota jesieni z
kasztanowych ale i ��te listowie zgarnia�a...
EWA
T�sknota?
BRONKA
Tak, t�sknota! Ach, jak mnie przera�a twoja t�sknota! Pami�tasz, gdy�my by�y razem
w pensjonacie, l�ka�am si� twojej gwa�townej i zazdrosnej mi�o�ci, teraz si�
twojej t�sknoty obawiam. Powiedz mi tylko, Ewa, dlaczego ja si� zawsze ciebie l�ka�
musia�am?
42
EWA
Pos�uchaj mnie, ty jeste� teraz rozdra�niona, ale ja wszystko w tobie rozumiem. Nie
czuj� �wiadomie najmniejszej zmiany wobec ciebie, ale mo�e by�, �e rzeczywi�cie
si� zmieni�am... Nie jeste� moj�, niepodzielnie moj�, jak dawniej... ty kochasz m�a,
mo�e nie�wiadomie l�kasz si� czego� nieuchwytnego... A ja wiem. (Nagle �mieje
si�) A mo�e ty, kochanie, jeste� zazdrosn�? No, co? Powiedz mi szczerze.
BRONKA
Nie, nie, nie jestem zazdrosn�, ale rzeczywi�cie czego� si� l�kam...
EWA
Czego?
BRONKA
Twojej pi�kno�ci...
EWA
Co to znaczy?
BRONKA
Co to znaczy? Widzisz, mog�aby by� kobieta pi�kn�, o, najpi�kniejsz� ze wszystkich
kobiet na �wiecie, a ni