8730
Szczegóły |
Tytuł |
8730 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8730 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8730 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8730 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Micha� Zoszczenko
Opowiadania
o LENINIE
Prze�o�y�
Adam Galis
Ilustrowa�a
Anna W�oczewska
Nasza Ksi�garnia Warszawa 1970
Tytu� orygina�u rosyjskiego
Rasskazy o Leninie"
Wydawnictwo "Hudo�estwiennaja Litieratura"
Leningrad 1968.
Karafka
Kiedy Lenin mia� osiem lat, zdarzy�a mu si� ma�a przygoda, o kt�rej p�niej, po wielu latach, wspomina�a jego siostra Anna Iljiniczna.
Siostra Lenina opowiada�a o swoim bracie, �e by� psotnikiem nie lada, lecz przy tym prawdom�wnym ch�opcem. Nigdy nie k�ama� i przyznawa� si� zawsze do sp�atanych figl�w.
Pewnego razu wydarzy�a si� taka historia:
Ma�y Wo�odia pojecha� z ojcem i siostrami do Kazania. Mieszka�a tam ich krewna, ciocia Ania. Do niej w�a�nie pojechali w odwiedziny. Ciocia Ania r�wnie� mia�a dzieci - kuzyn�w i kuzynki Lenina.
Spotkanie by�o bardzo weso�e. Uradowane dzieci dokazywa�y, biega�y po mieszkaniu i wymy�la�y r�ne zabawy.
Kt�rego� dnia tak si� rozdokazywa�y, �e str�ci�y ze stolika karafk�, kt�ra spad�a na pod�og�.
A sta�o si� to podczas bardzo weso�ej zabawy. Dzieci goni�y si� nawzajem i Wo�odia, przebiegaj�c przez pok�j, wpad� na stolik. Stolik zachwia� si�, a pi�kna kryszta�owa karafka zlecia�a na pod�og� i st�uk�a si� na drobne kawa�ki.
Nikt nie zauwa�y�, kto to zrobi�. Rozbawione dzieci biega�y bez przerwy po ca�ym pokoju.
Dopiero kiedy rozleg� si� brz�k t�uczonego szk�a, zapad�a cisza.
Wtem otwieraj� si� drzwi i do pokoju wchodzi ciocia Ania. Ciocia us�ysza�a brz�k t�uczonego szk�a, przysz�a wi�c zobaczy�, co si� sta�o.
Na widok rozbitej karafki ciocia Ania zapyta�a dzieci:
- Kto to zrobi�?
Ale wszystkie dzieci odpowiada�y: "To nie ja". Ma�y Wo�odia r�wnie� powiedzia�: "To nie ja". Odezwa� si� tak cicho, �e ledwo go by�o s�ycha�.
Wo�odia powiedzia� nieprawd�, poniewa� si� przel�k� w pierwszej chwili. By� przecie� w ma�o znanym domu, w obcym mieszkaniu, prawie nie zna� cioci Ani. A pr�cz tego by� najm�odszy ze wszystkich dzieci. Nie mog�o mu przej�� przez gard�o: "To ja zrobi�em".
Ciocia Ania powiedzia�a:
- To znaczy, �e karafka st�uk�a si� sama. Pewnie
znudzi�o si� jej sta� na stoliku, wi�c sobie spad�a na
pod�og�.
Dzieci w �miech i m�wi�:
- Ona chyba chcia�a pobawi� si� z nami. Dlatego
skoczy�a ze stolika na pod�og�. Ale biedaczka zapomnia�a, �e jest ze szk�a, no i st�uk�a si�.
I zn�w parskn�y �miechem. Tylko ma�y Wo�odia nie �mia� si�. Wszed� do s�siedniego pokoju i siad� przy oknie. Siedzia� tam do�� d�ugo i my�la� o czym�. Dopiero wieczorem zn�w zacz�� bawi� si� ze wszystkimi.
Od owego dnia min�y dwa miesi�ce.
Wo�odia dawno ju� powr�ci� z Kazania do domu. Zn�w zamieszkali w swoim rodzinnym mie�cie, Sybirsku.
Pewnego wieczoru, kiedy dzieci sz�y spa�, mama Wo-�odi podesz�a do jego ��eczka i zobaczy�a, �e Wo�odia zalewa si� �zami.
Mama zapyta�a:
- Dlaczego p�aczesz?
A Wo�odia, szlochaj�c, odpowiedzia�:
- Mamo, kiedy byli�my w Kazaniu, oszuka�em cioci�
Powiedzia�em jej, �e to nie ja st�uk�em karafk�,
A w�a�nie ja to zrobi�em.
Mama zacz�a go pociesza� i rzek�a tak:
- Nic strasznego si� nie sta�o! Nie p�acz! Napisz�
do cioci Ani. Na pewno ci przebaczy.
Vo�odia powiedzia� poprzez �zy:
- Koniecznie napisz list do cioci Ani! Napisz, �e
to ja st�uk�em karafk�.
Mama zn�w zacz�a go pociesza�. W ko�cu Wo�odia uspokoi� si� i zasn��.
Mama uca�owa�a go, otuli�a ko�dr� i pomy�la�a: Jakie to dziwne dziecko. Dwa miesi�ce pami�ta� o tym zdarzeniu i dwa miesi�ce martwi� si�, �e niechc�cy po-wiedzia� nieprawd�! Ale teraz, kiedy si� przyzna�, l�ej mu si� zrobi�o na sercu i zasn�� z u�miechem na buzi". Nazajutrz napisa�a list do cioci Ani. Wkr�tce nadesz�a odpowied�. Ciocia Ania pisa�a, �e wcale si� nie gniewa
Na swego mi�ego bratanka i zaprasza go zn�w do siebie.
Szary kozio�eczek
Kiedy Lenin by� ma�ym ch�opcem, to prawie niczego si� nie ba�.
�mia�o wchodzi� do ciemnego pokoju. Nie l�ka� si�, kiedy opowiadano straszne bajki. I w og�le bardzo rzadko p�aka�.
A mia� n�odszego brata, Mitie. �adnego i dobrego ch�opca.Lecz Mitia odznacza� si� niezwykle czu�ym sercem.
Wystarczy�o, by kto� zanuci� smutn� piosenk�, a Miti zaraz �zy p�yn�y z oczu. Szczeg�lnie za� gorzko p�aka�, kiedy dzieci �piewa�y piosenk� "O kozio�eczku".
Mn�stwo dzieci zna t� piosenk� o babule�ce, kt�ra mia�a szarego kozio�eczka.
W piosence mowa jest o tym, �e babule�ka kocha�a bardzo szarego kozio�eczka. Nie pozwala�a mu chodzi�
Do lasu, ale kozio�eczek nie us�ucha� babule�ki i wybra� si� do lasu na spacer. W lesie napad�y na niego szare wilki, szarpa�y go i zjad�y. A babule�ce zostawi�y r�ki i n�ki kozio�ka.
Jest to naprawd� bardzo smutna piosenka. Ale rzecz jasna, nie ma powodu do p�aczu. Przecie� to jest tylko piosenka. Wszystko w niej jest zmy�lone, wcale tak nie by�o. Prawda, �e kozio�eczka �al. Ale sam by� sobie winien: dlaczego poszed� do lasu bez pozwolenia. Miti zawsze dr�a� g�os i wargi, kiedy razem z dzie�mi �piewa� piosenk� o szarym kozio�eczku. A gdy dochodzi� do smutnych s��w: "Napad�y na kozio�eczka szare wilki" za ka�dym razem zaczyna� p�aka�. Pewnego dnia dzieci zebra�y si� przy fortepianie i za�piewa�y piosenk� o babule�ce i jej kozio�eczku. Od�piewano spokojnie dwie zwrotki. Ale gdy przysz�a kolej na smutne s�owa o tym, �e kozio�eczek poszed� do lasu, Mitia rozbecza� si�.
W�wczas ma�y Wo�odia zrobi� straszn� min�, zwr�ci� si� do Miti i umy�lnie, jak tylko m�g� najg�o�niej i najwyra�niej, za�piewa�:
"Na-pad-�y na-a ko-zio-�ecz-ka sza-a-re wil-ki..." Oczywi�cie, Mitia dopiero teraz rozszlocha� si� na dobre.
Starsza siostra zacz�a strofowa� Wo�odi� za to, �e dra�ni si� z Miti�.
A na to ma�y Wo�odia odpowiedzia�:
- To dlaczego Mitia si� boi? Ja nie chc�, �eby Mitia
becza� ze strachu. Dzieci powinny by� odwa�ne.
W�wczas Mitia rzek�:
- No, to ju� nie b�d�.
Dzieci od nowa za�piewa�y t� sam� piosenk�. A Mitia razem z wszystkimi odwa�nie od�piewa� j� a� do ko�ca. Tylko jedna �za sp�yn�a mu przez policzek, kiedy zabrzmia�y ostatnie s�owa piosenki: "Zostawili babule�ce r�ki i n�ki".
Ma�y Wo�odia uca�owa� m�odszego braciszka i powiedzia� :
- No, teraz zuch z ciebie.
Opowie�� o tym, jak si� Lenin uczy�
Lenin uczy� si� bardzo dobrze, a nawet �wietnie. Uko�czy� gimnazjum ze z�otym medalem.
Zapewne uczy�by si� r�wnie� bardzo dobrze w szkole wy�szej. Niestety, w�adze usun�y go z uniwersytetu za to, �e by� rewolucjonist�. A tego rz�d nie m�g� znie��, car nie pozwala� rewolucjonistom na nauk� w szkole wy�szej.
Wi�c Leninowi nie pozwolono kszta�ci� si� na uniwersytecie.
Kto� inny na jego miejscu pozosta�by bez wy�szego wykszta�cenia. Ale Lenin postanowi� zrobi� inaczej.
Powiedzia� do swojej matki tak:
- Musz� uko�czy� wy�sze studia.
Czas mija�. Min�y ju� dwa lata od usuni�cia Lenina
Z uniwersytetu. Wreszcie Lenin napisa� podanie do mi-
nistra o�wiaty. Prosi�, by pozwolono mu przyst�pi� do egzamin�w ko�cowych z wszystkich przedmiot�w.
Zdumiony minister pomy�la� sobie:
"W jaki spos�b on zda wszystkie egzaminy od razu? Przecie� nie chodzi� do �adnej uczelni. Dobrze. Udziel� mu pozwolenia, ale w�tpi�, �eby mu si� to uda�o".
Kiedy nadesz�o pozwolenie ministra, Lenin wzi�� si� ostro do nauki.
Ca�e dni sp�dza� z ksi��k� w r�ku, czyta�, pisa�, uczy� si� j�zyk�w obcych, t�umaczy� i tak dalej.
W lecie poszuka� w ogrodzie cichego zak�tka w alei zaro�ni�tej g�sto lipami. Wkopa� w ziemi� st� i �awk�. Rankiem przychodzi� tu i uczy� si� samotnie a� do obiadu.
Po odpoczynku k�pa� si� w rzece, powraca� do swego sto�u w ogrodzie i zn�w uczy� si� trzy lub cztery godziny. A wieczorem, po drugim spacerze i k�pieli, zn�w widziano go pochylonego nad ksi��kami.
Ca�a rodzina by�a zdumiona tym, �e Lenin mo�e si� tak du�o uczy�. L�kano si� nawet o jego zdrowie. Ale Lenin powiedzia� swoim najbli�szym:
- Cz�owiek, kt�ry umie prawid�owo odpoczywa�, potrafi du�o uczy� si� i pracowa�.
Rzeczywi�cie, Lenin prawid�owo odpoczywa�. Godzin� uczy� si�, potem uprawia� gimnastyk�. P�niej
13
zn�w pisa� godzin� lub dwie, a nast�pnie bieg� nad rzek� i p�ywa�.
Po odpoczynku lub spacerze w lesie wraca� do ksi��ek i uczy� si� znowu.
W swoim letnim gabinecie, w pobli�u stolika, ustawi� dr��ek do �wicze� gimnastycznych. I od czasu do czasu �wiczy� na dr��ku.
W �adn� pogod� k�pa� si� w rzece kilka razy dziennie. P�ywa� doskonale. Tak znakomicie, �e wszyscy byli zdumieni.
Jeden ze znajomych Lenina, wspominaj�c przesz�o��, opowiada� o gro�nym jeziorze w Szwajcarii, w kt�rym uton�o wiele ludzi. Jezioro to by�o bardzo g��bokie, znane z zimnych pr�d�w, wir�w. Ale Lenin �mia�o p�ywa� w nim.
�w znajomy powiedzia� kiedy� Leninowi, �e musi by� ostro�niejszy, bo w tym jeziorze ton� ludzie.
- Ton�, m�wi pan? - rzek� Lenin. - Nie ma obawy, ja nie uton�.
I pop�yn�� tak daleko, �e prawie nie by�o go wida�
Z brzegu.
W�a�nie dzi�ki p�ywaniu i gimnastyce, dzi�ki prawid�owemu wypoczynkowi, Lenin potrafi� uczy� si� wytrwale i opanowa� ca�y program nauki szko�y wy�szej.
Uczy� si� w ten spos�b prawie dwa lata. A w ci�gu tego czasu przerobi� ca�y kurs uniwersytecki, czyli to, czego inni ucz� si� cztery lata.
Zda� wszystkie egzaminy i uzyska� dyplom z odznaczeniem.
A profesorowie tak mu powiedzieli:
- Niezwyk�a rzecz. Przecie� pan nie uczy� si� na uniwersytecie i nie s�ucha� naszych wyk�ad�w. Wi�c jak pan m�g� przygotowa� si� tak dobrze do egzamin�w? Chyba panu kto� pomaga�.
Lenin odrzek� na to:
- Nie, uczy�em si� sam.
W�wczas profesorowie zdziwili si� jeszcze bardziej. A minister a� roz�o�y� r�ce ze zdumienia.
Bo profesorowie i minister nie wiedzieli o tym, �e Lenin by� nie tylko bardzo m�dry i bardzo zdolny, lecz r�wnie� bardzo pracowity. A t� umiej�tno�� pracy zawdzi�cza� �wiczeniom gimnastycznym i dobrze zorganizowanemu odpoczynkowi.
Oto dlaczego Lenin uzyska� dyplom uniwersytecki z doskona�ym wynikiem.
O tym,
jak Lenin
przesta� pali�
Lenin zacz�� pali� papierosy, kiedy mia� siedemna�cie lat. By� ju� wtedy studentem. I nie by�o w tym nic dziwnego, �e zacz�� pali�.
Kiedy pali papierosa dwunastoletni ch�opiec - to jest okropne. Ale mn�stwo student�w pali. Niech sobie pal� - to ju� s� ludzie doro�li.
Do Lenina stale przychodzili koledzy - studenci. Prawie wszyscy palili. Bywa�o tak, �e zamykali si� w jego pokoju, gadali, dyskutowali i kopcili przy tym jak parowozy.
Oczywi�cie Lenin te� zacz�� przyzwyczaja� si� do palenia.
A wiadomo, �e palenie jest szkodliwe dla zdrowia. Palacze kaszl�, trac� apetyt, chudn� i choruj�. Lecz skoro ju� kto� zacz�� pali� - to trudno jest przesta�.
17
Matka Lenina, Maria Aleksandrowna, by�a c�rk� lekarza. Wiedzia�a o tym, �e palenie jest bardzo szkodliwe. Martwi�a si� ogromnie, �e jej ukochany syn przyzwyczai� si� do palenia papieros�w.
Nieraz prosi�a go, �eby przesta� pali�. Lecz W�odzimierz Iljicz u�miecha� si� tylko i m�wi� :
- To nic strasznego! Jestem zdrowy. Mnie papierosy nie zaszkodz�.
Ale Maria Aleksandrowna, kt�ra bardzo kocha�a swego syna, postanowi�a co� zrobi�, by przesta�
D�ugo nie wiedzia�a, jak ma post�pi�.
Pewnego razu powiedzia�a umy�lnie tak :
- Utrzymujemy si� z emerytury, kt�r� przyznano mi po �mierci twego ojca, Ilji Niko�ajewicza. Emerytura jest bardzo skromna. Ka�dy zb�dny wydatek odbija si� na naszym gospodarstwie. A cho� twoje papierosy nie kosztuj� du�o, to lepiej by�oby dla nas wszystkich, gdyby� przesta� pali�.
Maria Aleksandrowna powiedzia�a tak rozmy�lnie. Papierosy by�y bardzo tanie. Ten wydatek nie odbija� si� na gospodarstwie domowym. Ale matka pragn�a bardzo, �eby jej syn nie pali� i dlatego tak powiedzia�a.
W�odzimierz Iljicz, wys�uchawszy matki, odpar�:
- Przebacz mi, mamo! Nie pomy�la�em o tym. Zgoda, od dnia dzisiejszego przestaj� pali�.
M�wi�c to wyci�gn�� z kieszeni paczk� papieros�w i po�o�y� na stole. I wi�cej ju� nie dotkn�� papierosa.
Ludzie, kt�rzy stale pal�, wiedz�, ile trzeba mie� silnej woli, by tak od razu wyrzec si� tego nawyku. Niekt�rzy palacze o s�abej woli zwracaj� si� nawet do lekarza, prosz�c, by im pom�g� odzwyczai� si� od palenia.
Ale Lenin mia� pot�n� wol�. Postanowi�, i� bez pomocy lekarza przestanie pali�. I rzeczywi�cie przesta�. Nigdy ju� wi�cej nie pali�.
To by� mocny cz�owiek o �elaznej woli.
Wszyscy ludzie powinni by� tacy jak on.
O tym, jak Lenin przechytrzy� �andarm�w
Kiedy Lenin mia� dwadzie�cia sze�� lat by� ju� powszechnie znanym rewolucjonist�, a rz�d carski ba� si� go jak ognia.
Car kaza� zamkn�� Lenina w wi�zieniu.
W�odzimierz Iljicz przesiedzia� w wi�zieniu czterna�cie miesi�cy. Potem �andarmi zes�ali go na Syberi�. Tam na Syberii Lenin sp�dzi� ca�e trzy lata.
Mieszka� w zapad�ej wiosce w�r�d tajgi. Nie by�o tam nic szczeg�lnego. Obok wioski p�yn�a ma�a rzeczka Szusza. A w tajdze ros�y kar�owate drzewka, ca�kiem inne ni� w rodzinnych stronach Lenina.
Ale W�odzimierz Iljicz nie przejmowa� si� tym, �e zes�ano go na takie pustkowie. Du�o pracowa�, pisa� rewolucyjne ksi��ki, zaprzyja�ni� si� z miejscowymi ch�opami i s�u�y� im rad�.
20
A w wolnym czasie szed� na polowanie ze swoim psem my�liwskim �e�k�, k�pa� si� w rzece i gra� w szachy. A figury szachowe sam wyci�� z kory. Zrobi� to bardzo dobrze, wprost doskonale.
Tak mija� niepostrze�enie czas. Prawie trzy lata. Zbli�a� si� koniec pobytu na zes�aniu.
W�odzimierz Iljicz zacz�� zastanawia� si�, dok�d pojecha�, by m�c dalej prowadzi� dzia�alno�� rewolucyjn�. Ale na kr�tko przed ko�cem zes�ania przyszli do chaty, w kt�rej mieszka� Lenin, dwaj carscy �andarmi. I powiedzieli tak:
- Zrobimy za chwil� rewizj�. Je�eli znajdziemy tu co� zakazanego przez rz�d carski, to biada panu. Nie zwolnimy pana, lecz pozostawimy tutaj, w tej zapad�ej wiosce, co najmniej na dalsze trzy lata.
A Lenin mia� w mieszkaniu r�ne zabronione przez w�adze ksi��ki oraz dokumenty rewolucyjne. Zar�wno ksi��ki jak i dokumenty znajdowa�y si� w szafie s�u��cej za bibliotek�.
I oto gruby, w�saty �andarm stan�� przy drzwiach, �eby nikt nie m�g� wyj�� ani wej��. Za� drugi niski, cho� te� w�saty i srogi, kr�ci� si� po pokoju i wtyka� wsz�dzie nos.
Przeszuka� biurko, komod�, zajrza� do piecyka i na-
21
wet nie leni� si� wle�� pod ��ko, by sprawdzi�, co si� tam znajduje. Potem podszed� do szafy na ksi��ki i pyta:
� Co pan ma w tej szafie?
Lenin na to:
� Tam s� moje ksi��ki.
�andarm m�wi:
- Zaraz sobie to obejrz� i przekonam si�, jakie to
s� ksi��ki.
I oto �andarm stan�� przy bibliotece i zastanawia si�, od kt�rej p�ki ma zacz�� rewizj�: od g�rnej czy od dolnej?
�ona Lenina, Nadie�da Krupska, spogl�da na ma�ego �andarma i my�li:
"Oby zacz�� od g�rnej p�ki. Bo je�li od niej zacznie, to pod koniec rewizji b�dzie ju� zm�czony i niezbyt uwa�nie sprawdzi doln� p�k�. Ale je�li zacznie od dolnej, to �le: bo na niej w�a�nie, w�r�d innych dzie�, znajduj� si� ksi��ki zabronione przez rz�d".
Lenin tak�e spogl�da na �andarma i my�li o tym samym.
Nagle, u�miechaj�c si� lekko do swoich my�li, bierze krzes�o i stawia przed bibliotek�. A do �andarma m�wi tak:
22
- Niewygodnie panu b�dzie wspina� si� na palce.
Niech pan stanie na krze�le, tak b�dzie �atwiej sprawdzi� moje ksi��ki.
Ma�y, w�saty �andarm, zaskoczony tak� uprzejmo�ci� ze strony rewolucjonisty, podzi�kowa� Leninowi i wlaz� na krzes�o. A poniewa� tak zrobi�, to rzecz jasna, �e zacz�� przegl�da� ksi��ki stoj�ce na g�rnej p�ce. A Leninowi w�a�nie o to chodzi�o. I patrz�c na ma�ego �andarma u�miecha� si�.
Nadie�da Krupska u�miecha�a si� r�wnie�, zadowolona, i� Lenin dopi�� swego.
Wi�c �andarm grzebie w�r�d ksi��ek na g�rnych p�kach, czyta tytu�y i przetrz�sa ka�d� ksi��k�. A czas p�ynie. Ksi��ek jest sporo. W ci�gu trzech godzin �andarm zd��y� zaledwie przejrze� cztery p�ki.
Pi�t� ogl�da� ju� niezbyt uwa�nie. Tym bardziej i� wysoki �andarm stoj�cy przy drzwiach zacz�� wzdycha� i kw�ka�, a nawet powiedzia� do swego kolegi:
- Och, jak d�ugo trwa ta rewizja. Zm�czy�em si�
ju�, jestem g�odny.
A ma�y �andarm odrzek�:
- Zaraz p�jdziemy na obiad. Pozosta�a mi tylko
ostatnia p�ka. Ale pewnie nic tam nie ma, skoro w ca�ej
bibliotece nic nie znalaz�em.
24
W�wczas gruby �andarm rzek�:
- Jasne, oni tu nic nie maj�. Chod�my na obiad.
Ma�y �andarm, prawie nie ruszaj�c ksi��ek na dolnej
p�ce, zwr�ci� si� do Lenina:
- Okazuje si�, �e nie znale�li�my u pana �adnych
niedozwolonych ksi��ek. Moje uszanowanie.
Z tymi s�owami �andarmi odeszli.
A kiedy zamkn�y si� za nimi drzwi, W�odzimierz Iljicz i jego �ona zacz�li serdecznie �mia� si� z tego, jak uda�o im si� wyprowadzi� �andarm�w w pole.
Czasami mo�na je�� ka�amarze
Ca�e czterna�cie miesi�cy przesiedzia� Lenin w carskim wi�zieniu.
Zamkni�to go w ma�ej, na wp� ciemnej, jednoosobowej celi. �elazne ��ko, st� i taboret - oto wszystko, co si� tam znajdowa�o.
Inny cz�owiek na miejscu Lenina ca�ymi dniami p�aka�by i rozpacza�. Ale Lenin nie by� takim cz�owiekiem. Nawet tutaj pracowa� przez ca�y dzie�.
Rano gimnastykowa� si�, a nast�pnie siada� do pisania ksi��ki. Przygotowywa� bardzo wa�ne rewolucyjne dzie�o: "Rozw�j kapitalizmu w Rosji". �ci�lej m�wi�c, zbiera� materia�y do tej ksi��ki, robi� notatki, sporz�dza� wypisy i tak dalej. Opr�cz tego pisa� listy z r�nymi poleceniami rewolucyjnymi i uk�ada� program partii".
26
Taka praca w wi�zieniu nie by�a rzecz� �atw�.
Krewni wi�nia mieli prawo przysy�a� mu ksi��ki. A Lenin zacz�� pisa� w�a�nie na tych ksi��kach. Trzeba by�o pisa� w taki spos�b, �eby nikt w wi�zieniu nie domy�li� si�, �e w ksi��ce znajduj� si� jakie� notatki. Bowiem ksi��ki by�y w wi�zieniu sprawdzane przed zwr�ceniem rodzinie wi�nia. A je�li spostrze�ono, �e w ksi��ce napisano chocia�by jedno rewolucyjne s�owo, to ksi��k� palono.
Lecz rewolucjoni�ci wiedzieli o tym, �e mo�na pisa�, u�ywaj�c zamiast atramentu mleka.
Bo je�li si� pisze mlekiem, to na papierze nic nie wida�.
Aby przeczyta� s�owa napisane mlekiem, nale�a�o podgrza� �w papier nad lamp� lub nad �wieczk�, a w�wczas mleko ciemnia�o, na papierze ukazywa�y si� br�zowe litery i wszystko stawa�o si� czytelne.
Wi�c Lenin pisa� mlekiem: na marginesach ksi��ek i mi�dzy wierszami. Krewni wiedzieli o tym. Kiedy zwracano im ksi��ki, podgrzewali ka�d� stroniczk� nad lamp�, czytali i przepisywali.
Tak pracowa� Lenin w wi�zieniu.
Ale musia� by� bardzo ostro�ny. Gdyby dozorca wi�zienny spostrzeg�, �e Lenin pisze w ten spos�b, to
27
skutki by�yby bardzo smutne. Wtedy przestano by Le-ninowi jako choremu przynosi� mleko i czeka�aby go jeszcze jaka� surowa kara.
A dozorca cz�sto przychodzi� do celi Lenina. Albo podgl�da� przez judasza, co robi wi�zie�.
W�wczas Lenin wpad� na taki pomys�. Robi� z chleba ma�e ka�amarze, nalewa� do nich mleka i macza� pi�ro. W ten spos�b pisa�.
Pewnego razu dozorca podszed� cichutko do judasza i zobaczy� niezwyk�� rzecz: Lenin pisa� na marginesach ksi��ki.
Dozorca szybko otworzy� drzwi, wszed� do celi i m�wi:
- Wpadli�cie. Widzia�em, �e pisali�cie co� przed
chwil� na marginesach ksi��ki.
Dozorca zagl�da do ksi��ki, lecz widzi, �e stronice s� czyste. Chce wi�c odebra� ka�amarz, ale w tej samej chwili Lenin bierze ka�amarz, spokojnie wk�ada do ust i �uje go.
Dozorca powiada:
- Co wy robicie? Zjadacie ka�amarz!
A Lenin na to:
- Pan chyba o�lep�. To nie jest ka�amarz, to jest
chleb. W�a�nie jem chleb.
28
Dozorca popatrzy�: rzeczywi�cie chleb. Wi�c pomy�la� tak:
"Pewnie wzrok mi si� zepsu�. Zdawa�o mi si�, �e on zjada ka�amarz".
I z t� my�l� dozorca odszed�. A Lenin b�yskawicznie zrobi� z chleba inny ka�amarz, nala� we� mleka i zn�w zacz�� pisa�.
I za ka�dym razem, kiedy przychodzi� dozorca, Lenin spokojnie bra� sw�j ka�amarz i natychmiast go zjada�. Nawet mu smakowa�o, bo to by� chleb z mlekiem.
Kiedy Lenin opu�ci� wi�zienie, opowiada� ze �miechem swoim najbli�szym i przyjacio�om: - Wiecie, pewnego razu nie powiod�o mi si�, w ci�gu dw�ch godzin musia�em zje�� sze�� ka�amarzy.
Wszyscy parskn�li �miechem. A ci, kt�rzy nie wiedzieli, o co chodzi, zdziwili si� bardzo: jak mo�na je�� ka�amarze?
Okazuje si� jednak, �e czasami mo�na je�� ka�amarze.
O tym,
jak Lenin
kupi� zabawk�
pewnemu ch�opcu
Pewien rosyjski rewolucjonista uciek� z carskiego wi�zienia i ukry� si� przed �andarmami za granic�.
Zamieszka� w Szwajcarii, w Zurychu. Zosta� robotnikiem w fabryce mebli.
Wkr�tce przyjecha� do Szwajcarii Lenin.
Robotnik bardzo chcia� zobaczy� Lenina, bo s�ysza� o nim du�o dobrego i czyta� jego ksi��ki.
I oto pewnego razu �w robotnik us�ysza�, �e Lenin b�dzie przemawia� na zebraniu w "Kole robotnik�w rosyjskich".
W�wczas postanowi� on przyj�� na to zebranie, by pos�ucha� Lenina.
�ona robotnika pracowa�a w fabryce mebli, lecz na zmianie wieczornej. I dlatego nie mia� on przy kim zostawi� swego ma�ego syna Donata.
Wi�c powiedzia� do niego tak:
- Chod�my razem na zebranie, popatrzymy na
Lenina!
Wzi�� ma�ego Donata za r�czk� i poszli razem do klubu robotniczego.
Przyszli do klubu, lecz by�o za wcze�nie. Nikogo nie ma. Tylko jeden cz�owiek siedzi na sali i czyta gazet�.
Wi�c robotnik posadzi� swego syna przy oknie, zacz�� nerwowo kr�ci� si� po sali i my�li:
"Lenin chyba nie przyjdzie".
W tym momencie cz�owiek z gazet� (a by� to Lenin) m�wi do robotnika:
- Jest taka pi�kna pogoda, a pan trzyma swego
ma�ego syna w dusznym pokoju. Niech mu pan pozwoli
pospacerowa� po podw�rzu!
Na to robotnik odrzek�:
- Nie, m�j synek Donat jest jeszcze bardzo ma�y.
Nudno mu b�dzie na podw�rzu i boj� si�, �e wyjdzie
na ulic� i zab��dzi. Lepiej niech tu posiedzi ze mn�,
poczekamy, a� Lenin przyjdzie.
Lenin zwr�ci� si� do ch�opca:
- Podaj mi r�czk�! P�jdziemy na ma�y spacer.
Wzi�� ch�opca za r�k� i wyszli razem na ulic�. Podeszli do sklepu z zabawkami. I weszli do �rodka.
31
W sklepie Lenin powiedzia� do niego:
- Czy chcesz, �ebym ci kupi� t� ��deczk�?
A by�a to pi�kna ma�a ��deczka z �aglem. Mo�na go by�o podnosi� i opuszcza�. Obok �agla sta� ma�y marynarzyk. Pr�cz tego w ��dce znajdowa�y si� �aweczki, ma�y ster i chor�giewka. To by�a niezwykle interesuj�ca zabawka!
Ch�opczyk ucieszy� si� bardzo. I Lenin kupi� mu t� zabawk�.
Ruszyli szybko z powrotem na podw�rze. A na tym podw�rzu znajdowa�a si� ma�a fontanna. Ch�opiec zacz�� bawi� si� swoj� �odzi� �aglow�, pu�ci� j� na wod�. Wiatr wzd�� �agle, a ��deczka, kierowana przez ster, p�yn�a znakomicie. Ch�opiec by� tak zadowolony, �e �mia� si�, klaska� z rado�ci w d�onie i wo�a�: "Nie b�j si�, marynarzyku! P�y� naprz�d!" Lenin za� sta� w pobli�u fontanny i �mia� si� tak�e.
W tym czasie robotnik chodzi po sali i denerwuje si�.
"To dopiero - my�li sobie - taki k�opot, Lenin jeszcze nie przyjecha�, a na dobitk� jaki� obcy cz�owiek zabra� mojego synka i odszed� z nim".
A na sali zebra�o si� ju� sporo ludzi. Wszyscy pytaj�:
- Gdzie jest Lenin? Czy�by jeszcze nie przyjecha�?
32
W tym momencie kto� spo�r�d zebranych spojrza� w okno i m�wi:
- Popatrzcie, Lenin jest tam na podw�rzu z jakim� ma�ym ch�opcem.
Wszyscy zebrani zacz�li spogl�da� w okno. I nasz robotnik te� popatrzy� i zobaczy� syna stoj�cego z Leninem obok fontanny.
Robotnik zdziwi� si� bardzo. I my�li:
"Ach, wi�c to jest Lenin. A ja my�la�em, �e to kto inny - taki jest prosty i dobry. Nawet kupi� zabawk� mojemu synowi".
Po chwili Lenin wr�ci� na sal� i zacz�� rozmawia� z robotnikami.
U fryzjera
Pewien robotnik, niejaki Grigorij Iwanow, przyjecha� w sprawach s�u�bowych na Kreml.
Iwanow przyjecha� z Pitra*, by odda� w kremlow-skim sk�adzie broni - karabiny, szable, bagnety, rewolwery i rozmait� amunicj�.
I oto wykona� swoje zadanie i z czystym sumieniem wybra� si� na spacer po Kremlu. A marzy� o tym, �e przypadkiem uda mu si� zobaczy� towarzysza Lenina, kt�rego od dawna chcia� ujrze�.
Lecz nie spotka� nigdzie Lenina, wi�c w z�ym humorze wst�pi� do zak�adu fryzjerskiego na Kremlu. Pomy�la� sobie: "Ostrzyg� si�, ogol� i czy�ciutki wr�c� do domu".
35
Wszed� wi�c do zak�adu fryzjerskiego na Kremlu i zaj�� swoj� kolejk�. A ludzi w zak�adzie by�o mn�stwo. Dwaj fryzjerzy strzyg� i gol�, a klienci czekaj�.
Grigorij Iwanow w nieweso�ym nastroju siedzia� w zak�adzie fryzjerskim prawie dwadzie�cia minut. I przez ca�y czas nie m�g� od�a�owa�, �e nie spotka� nigdzie Lenina.
Nagle otwieraj� si� drzwi i wchodzi nowy klient. I oto wszyscy widz�: przyszed� W�odzimierz Iljicz Lenin - Przewodnicz�cy Rady Komisarzy Ludowych.
I w�wczas wszyscy ludzie, znajduj�cy si� w zak�adzie fryzjerskim, wstali z miejsc i m�wi�:
- Witamy, towarzyszu Leninie!
Grigorij Iwanow r�wnie� powita� Lenina i, u�miechaj�c si� rado�nie, patrzy na towarzysza W�odzimierza Iljicza, pragnie go jak najlepiej zapami�ta�, by p�niej opowiedzie� innym o tym spotkaniu.
Tymczasem towarzysz Lenin te� powita� wszystkich i m�wi:
Kto jest ostatni w kolejce?
Wszyscy byli zdziwieni, �e Lenin tak zapyta�. I wszyscy pomy�leli: "Nie wypada, �eby Lenin czeka� w kolejce. Jest przecie� szefem rz�du, ka�da jego chwila jest droga".
36
I wszyscy, kt�rzy znajdowali si� w zak�adzie, przerywaj�c sobie wzajemnie, m�wi� do Lenina:
- W�odzimierzu Iljiczu, to niewa�ne, kto jest ostatni w kolejce. Zaraz jeden z fryzjer�w b�dzie wolny, prosimy wi�c, by�cie zaj�li to miejsce bez kolejki.
Lenin odpowiada:
- Dzi�kuj� wam, towarzysze, ale nie zgadzam si�.
Nale�y przestrzega� kolejno�ci i porz�dku. My sami
ustalamy prawa i musimy ich przestrzega� w najdrobniejszych szczeg�ach �ycia.
M�wi�c te s�owa Lenin usiad�, wyj�� z kieszeni gazet� i zacz�� czyta�.
W�wczas podni�s� si� z miejsca robotnik Grigorij Iwanow i przej�ty bardzo, m�wi do towarzysza Lenina:
- W�a�nie nadesz�a moja kolej. Ale wol� chodzi�
pi�� lat nie ogolony, ni� �eby�cie musieli przeze mnie
czeka�. I je�li wy, towarzyszu Leninie, nie chcecie za
k��ca� kolejno�ci, to ja mam uzasadnione prawo ust�pienia wam kolejki, a sam zajm� wasz�, ostatni�.
Ludzie, kt�rzy znajdowali si� w zak�adzie, rzekli:
- Dobrze i s�usznie m�wi.
A mistrzowie-fryzjerzy, brz�cz�c no�yczkami, powiedzieli r�wnie�:
37
- W�odzimierzu Iljiczu, trzeba b�dzie zrobi� tak,
jak proponuje robotnik.
W�wczas Lenin u�miechn�� si�. Wszyscy spostrzegli, �e nie chce urazi� robotnika i nie chce sprawi� przykro�ci pracownikom zak�adu fryzjerskiego oraz klientom,
W�odzimierz Iljicz chowa gazet� do kieszeni i m�wi: "Dzi�kuj�". Po czym siada w fotelu przed lustrem.
Wszyscy patrz�, jak fryzjer ostro�nie i delikatnie goli Lenina.
Wszyscy patrz� na towarzysza Lenina i my�l�: "To jest wielki cz�owiek! A jaki skromny!"
Oto fryzjer zako�czy� sw� prac�, Lenin opu�ci� zak�ad m�wi�c obecnym:
- Do widzenia, towarzysze. Dzi�kuj� wam.
Zamach na Lenina
Lenin mia� wielu wrog�w.
Mia� wielu wrog�w dlatego, �e chcia� przebudowa� ca�e �ycie na nowo.
Lenin pragn��, �eby wszystkim ludziom pracy �y�o si� bardzo dobrze. I nie lubi� takich, kt�rzy nie pracuj�. Lenin powiedzia� o nich: "Je�li nie chc� pracowa�, to niech nic nie jedz�!"
Wielu ludziom to si� nie spodoba�o. Wi�c wrogowie Lenina postanowili go zabi�.
Nam�wili pewn� niegodziw� kobiet�, �eby zabi�a wielkiego wodza ludzi pracy, W�odzimierza Iljicza Lenina.
Dali jej rewolwer. Nabili go zatrutymi kulami i powiedzieli tej zbrodniarce: "Id� do fabryki! Tam ma dzi� przemawia� Lenin. A kiedy zako�czy przem�wie-
39
nie i wyjdzie z sali, podejd� do niego i wystrzel trzy albo cztery razy!"
Owa kobieta tak uczyni�a. W�o�y�a czarn� sukni�, wzi�a rewolwer i posz�a do fabryki, w kt�rej przemawia� Lenin.
Kiedy Lenin po przem�wieniu wychodzi� na podw�rze, jaki� m�czyzna, przebrany za marynarza, umy�lnie upad� przed wej�ciem. I w ten spos�b zatrzyma� wszystkich robotnik�w id�cych za Leninem.
Wskutek tego Lenin wyszed� sam na podw�rze i zbli�y� si� do samochodu, chc�c wsi��� do �rodka.
Lecz w tym momencie kobieta w czarnej sukni po-desz�a do Lenina i strzeli�a w niego cztery razy.
Z czterech kul dwie trafi�y W�odzimierza Iljicza. Ci�ko ranny Lenin upad� na ziemi�. Mia� przestrzelone p�uco i r�k�.
Zbrodniarka chcia�a uciec, lecz zatrzymano j� i osadzono w wi�zieniu.
Robotnicy podbiegli do Lenina. Wielu p�aka�o. Robotnicy podnie�li W�odzimierza Iljicza i wsadzili do samochodu.
A kiedy samoch�d ruszy�, ludzie zdj�li z Lenina p�aszcz i marynark� i przewi�zali r�k� sznurem, by zatamowa� obficie p�yn�c� krew.
40
Samoch�d wjecha� do Kremla i zatrzyma� si� przed podjazdem wiod�cym do mieszkania Lenina.
Ci�ko ranny W�odzimierz Iljicz z trudem wyszed� z wozu, a ludzie podtrzymywali go, �eby nie upad�.
Nadbiegli robotnicy, kt�rzy chcieli zanie�� Lenina na r�kach do mieszkania.
Jednak Lenin nie pozwoli� im na to. Powiedzia�:
- Nie, nie trzeba mnie wnosi� na r�kach! Bo jak moja siostra i moja �ona zobacz�, �e niesiecie mnie na r�kach, to pomy�l�, �e ze mn� jest bardzo �le. Nie trzeba ich martwi�.
Wszyscy doko�a byli bardzo zdumieni, �e Lenin w takiej gro�nej chwili nie my�li o sobie, tylko o innych.
I oto Lenin sam wszed� stromymi schodami na drugie pi�tro. Co prawda, podtrzymywano go z obydwu stron, lecz jednak szed� o w�asnych si�ach.
Natychmiast zawezwano najlepszych lekarzy. Lekarze powiedzieli, �e stan jest bardzo ci�ki, kule by�y zatrute i mo�e nast�pi� zaka�enie krwi.
Lecz silny organizm Lenina pom�g� mu wyleczy� si� z odniesionych ran.
I ju� po sze�ciu tygodniach Lenin zn�w przyst�pi� do pracy.
Lenin i wartownik
Pewien m�ody robotnik, niejaki towarzysz �obanow, ochrania� Pa�ac Smolny. To znaczy sta� przy drzwiach i sprawdza� dokumenty.
Sprawdza� u wszystkich wchodz�cych do Smolnego, bo gdyby nie sprawdzano, m�g�by si� tam przedosta� jaki� wr�g. Tym bardziej �e to by�o na samym po-cz�tku rewolucji, wi�c potrzebna by�a wyj�tkowa czujno��.
I oto stoi �obanow jako wartownik przed drzwiami Smolnego i sprawdza dokumenty.
A ten �obanow by� czerwonogwardzist�, a pr�cz tego by� robotnikiem z Zak�ad�w Puti�owskich, oddanym ca�ym sercem sprawie rewolucji. Dlatego w�a�nie powierzono mu taki odpowiedzialny posterunek.
Stoi wi�c �obanow na tym posterunku. W lewej
r�ce karabin. Rewolwer przy boku. Za pasem granat r�czny. Humor doskona�y.
Do wszystkich pragn�cych wej�� do Smolnego m�wi:
- Chwileczk�, towarzyszu! Zanim wejdziecie, poka�cie przepustk�, �ebym wiedzia�, kim jeste�cie. Bo
jestem pierwszy raz na dy�urze i ma�o kogo znam osobi�cie.
No i, rzecz jasna, ka�dy wchodz�cy do Smolnego, pokazywa� �obanowowi swoj� przepustk�. A �obanow, salutuj�c, m�wi�:
- Teraz mo�ecie wej��! Ja nie stawiam przeszk�d.
I oto, wyobra�cie sobie, idzie Lenin.
Idzie pieszo. Taki skromny. W swojej czarnej jesionce i w kaszkiecie na g�owie.
Kroczy szybko i jest bardzo zamy�lony. Nawet nie rozgl�da si�, wida�, �e zag��bi� si� w my�lach.
Zbli�a si� do drzwi Smolnego i chce wej�� do �rodka.
Lecz wartownik �obanow nie zna� z widzenia towarzysza Lenina. W owym czasie rzadko drukowano portrety. A W�odzimierz Iljicz dopiero niedawno przyjecha� do Petersburga, dlatego oczywi�cie �obanow m�g� nie zna� Lenina z wygl�du.
No wi�c Lenin podchodzi do drzwi, a �obanow m�wi do niego:
43
-* Chwileczk�, towarzyszu! Poka�cie przepustk�! Lenin nie spiera� si�. Jak gdyby ockn�wszy si� z zamy�lenia, powiedzia� cicho:
- Ach, tak, przepustka! Przepraszam, towarzyszu,
zaraz j� znajd�.
I zacz�� szuka� przepustki w bocznej kieszeni.
W tej samej chwili podszed� do drzwi Smolnego jaki� cz�owiek, zapewne jeden z urz�dnik�w. Widz�c, �e wartownik zatrzyma� Lenina, oburzy� si� i zawo�a�:
- Przecie� to jest Lenin! Przepu��cie!
�obanow odpowiedzia� mu p�g�osem:
- Bez przepustki nie mog� wpu�ci�. Nie mia�em
do dnia dzisiejszego szcz�cia widzie� towarzysza
Lenina. Na dobitek was te� nie znam i nawet nie obejrza�em jeszcze waszego dokumentu.
Urz�dnik oburzy� si� jeszcze bardziej i krzykn��:
- Prosz� natychmiast przepu�ci� Lenina!
Nagle Lenin m�wi:
- Nie nale�y mu rozkazywa�, a tym bardziej nie
wolno krzycze�. Wartownik post�puje ca�kowicie
s�usznie. Przepisy s� jednakowe dla wszystkich.
Lenin wydoby� przepustk� z bocznej kieszeni i poda� j� wartownikowi. �obanow poruszony przegl�da do-
44
kument. I widzi: to rzeczywi�cie jest przepustka W�odzimierza Iljicza Lenina. �obanow zasalutowa� i m�wi do Lenina:
- Przepraszam, W�odzimierzu Iljiczu, �e ��da�em
od was przepustki.
Lenin odpowiada:
- Zrobili�cie s�usznie, towarzyszu. Dzi�kuj� wam
za wzorow� s�u�b�.
O tym,
jak Leninowi
podarowano ryb�
Pewnego razu W�odzimierz Iljicz Lenin siedzia� w swym gabinecie na Kremlu i pracowa�. Na biurku sta�a szklanka herbaty, na spodku le�a� suchar.
W owych latach panowa� straszny g��d. I ludzie jedli, co si� tylko da�o. Jedli owies i obierki kartoflane. A co si� tyczy chleba, to ka�dy otrzymywa� po kawa�ku na ca�y dzie�.
Oczywi�cie, dla towarzysza Lenina mo�na by�oby znale�� najlepsz� �ywno��, ale Lenin zabroni� tak robi�. Nie m�g� sobie pozwoli� na dostatnie �ycie, kiedy ca�y kraj g�odowa�. Lenin nawet herbat� pi� bez cukru.
No wi�c siedzi W�odzimierz Iljicz Lenin, pracuje, a podczas przerwy je �niadanie: pije herbat� i gryzie suchar.
47
Drzwi si� otwieraj�, wchodzi sekretarz. Sekretarz m�wi do Lenina:
- Przyjecha� z Piotrogrodu kierownik rybo��wstwa.
Koniecznie chce widzie� si� z wami.
Lenin odpowiada:
- Zgoda. Niech wejdzie.
I oto wchodzi kierownik rybo��wstwa.
Jest to zwyk�y rybak. Rewolucja postawi�a go na wysokim stanowisku, by ulepszy� stan przemys�u rybiego. I wzi�wszy sobie do serca powierzone mu zadanie, przyjecha� do Lenina, aby mu opowiedzie�, dlaczego po�owy s� tak s�abe. Potrzebne s� pieni�dze na remont �odzi i na zakup sieci. Bo ryby, nie mog�c si�
doczeka� radzieckich sieci, odp�ywaj� na wody angielskie.
Wi�c kierownik wyja�nia Leninowi, dlaczego po�owy s� takie s�abe. Stoi przed biurkiem Lenina i nie
siada, chocia� Lenin dwukrotnie pokazywa� mu krze-
s�o i prosi�, �eby usiad�.
Lecz kierownik nie m�g� usi���. Trzyma za plecami
wielk� paczk�. W tej paczce znajduje si� w�dzona ryba.
To prezent dla W�odzimierza Iljicza.
Kierownik rybo��wstwa sam w�dzi� t� ryb�. I specjal-
nie przywi�z� j� do Moskwy, by podarowa� Leninowi.
Oczywi�cie marzy� o tym, �eby natychmiast po wej�ciu do gabinetu Lenina ofiarowa� mu ten prezent. W�a�nie dlatego trzyma� paczk� za plecami, by zaskoczy� Lenina niespodziewanym podarunkiem.
U�o�y� nawet s�owa, kt�re mia� wypowiedzie� podczas wr�czania daru: "Oto, �e tak powiem, co� dla was, drogi W�odzimierzu Iljiczu. Ma�a w�dzona rybka. Jedzcie na zdrowie i poprawiajcie si�".
Lecz kiedy wszed� do gabinetu, stropi� si� nieco, zak�opota�, wszystkie przygotowane s�owa wylecia�y mu z g�owy i postanowi� wr�czy� prezent po rozmowie urz�dowej. Dlatego trzyma� wci�� paczk� za plecami.
I oto stoi w nader niewygodnej pozie, z w�dzon� ryb� za plecami i przedstawia Leninowi przyczyny s�abych po�ow�w.
Lenin m�wi:
- Damy wam pieni�dze. I spe�nimy wasze wszystkie pro�by. Ale wy postarajcie si� �owi� wi�cej ryb, by ludzie mieli wi�cej �ywno�ci.
Lenin po�egna� si� z rybakiem. A rybak, zdobywaj�c si� na odwag�, po�o�y� swoj� ryb� na biurku i m�wi;
- To dla was, W�odzimierzu Iljiczu... z�owili�my
rybk�... Uw�dzili�my j� znakomicie...
49
Nagle rybak widzi, �e W�odzimierz Iljicz jest bardzo
niezadowolony. Nawet nachmurzy� si�.
Rybak zmiesza� si� jeszcze bardziej. Wymamrota�:
- Skosztujcie, W�odzimierzu Iljiczu... Przyjmijcie
podarunek...
Lecz Lenin nie wzi�� ryby. Powiedzia� surowo:
- Dzi�kuj� wam, towarzyszu, ale nie mog� przy-
j�� od was tej ryby. Dzieci w naszym pa�stwie g�oduj�,
niepotrzebnie przywie�li�cie mi t� ryb�.
Rybak stropi� si� zupe�nie. Mamrocze:
- Skosztujcie, W�odzimierzu Iljiczu. Wyj�tkowo
smaczna ryba. Prosto z wody...
I nagle rybak spostrzeg�, �e Lenin zadzwoni�.
"Mamusiu kochana - pomy�la� rybak - co teraz
b�dzie?"
Po chwili przyszed� sekretarz. Lenin m�wi do niego:
- Mam tak� spraw�. We�cie t� ryb�, po�lijcie j�
do domu dziecka.
I widz�c, �e rybak jest zmieszany w najwy�szym stopniu, Lenin poda� mu r�k� i rzek�:
� Dzi�kuj� wam w imieniu dzieci za podarunek.
Rybak po�egna� si� z Leninem i opu�ci� gabinet,
mamrocz�c :
� Mamusiu kochana, zdarzy�a si� pomy�ka.,.
O tym,
jak ciocia Teodozja
rozmawia�a
z Leninem
Cioci� Teodozj� spotka�o nieszcz�cie. Jej m�� zachorowa� na zapalenie p�uc i wskutek tej choroby umar�.
A jej m�� by� dacharzem. Doskonale naprawia� dachy. I zarabia� ca�kiem nie�le, do�� sporo. Ciocia Teodozja pi�a nawet os�odzon� herbat�.
Ale kiedy m�� umar�, to cioci Teodozji zacz�o si� gorzej powodzi�. I ju� nie mog�a pi� herbaty z cukrem.
Wi�c zacz�a czyni� starania o emerytur�.
Ale nic z tego nie wysz�o. Powiedziano jej:
- Nie otrzymasz emerytury. Tw�j m�� bardzo ma�o pracowa� za w�adzy radzieckiej.
Lecz Teodozja nie przej�a si� t� odmow� i zacz�a odwiedza�, dos�ownie, ka�dy urz�d, maj�c nadziej�, �e kt�ry� z nich przyzna jej emerytur�.
51
W pewnej instytucji chciano si� pozby� cioci Teodozji, wi�c powiedziano tak:
- Tylko jeden cz�owiek m�g�by za�atwi� twoj�
spraw�: Lenin. Id� do niego, je�li ci na tym zale�y.
Ciocia Teodozja dowiedzia�a si�, �e Lenin przebywa
W Smolnym, i posz�a tam.
Oczywi�cie, wartownik nie- chcia� jej wpu�ci�. Ale widzi: jaka� poczciwa, nieszcz�liwa staruszka. Wi�c j� pu�ci�.
Ciocia wesz�a na pierwsze pi�tro. I posz�a naprz�d korytarzem.
Zajrza�a do jednego pokoju - nie ma nikogo. Zajrza�a do drugiego - patrzy: siedzi jaki� cz�owiek przy biurku co� pisze.
By� to Lenin.
Ciocia Teodozja, rzecz prosta, nie wiedzia�a, �e to jest Lenin. Pomy�la�a sobie, �e to jaki� urz�dnik. I dlatego zwr�ci�a si� do niego ca�kiem spokojnie:
- Prosz� pana, czy pan zajmuje si� listami, czy te�
bada sprawy? Albo mo�e pan liczy?
Lenin u�miechn�� si� i odpowiada:
- To zale�y jak wypadnie. Czasem zajmuj� si� listami, czasem badam sprawy, a niekiedy musz� zaj��
si� liczeniem. A pani czego sobie �yczy?
Ciocia m�wi:
- Widzi pan, �yczy�abym sobie otrzyma� emerytur�,
w�a�nie w tej sprawie przysz�am pom�wi� osobi�cie
z Leninem. Niech pan wejdzie w moje po�o�enie i zapro-
wadzi mnie do niego.
Lenin u�miechn�� si� i rzek�:
- Niech pani przedstawi swoj� spraw�. Mo�e obej-
dziemy si� bez Lenina.
Staruszka na to:
- Nie, �askawy panie, bez Lenina si� nie obejdzie,
to jest wyj�tkowo trudna sprawa i tylko sam Lenin
mo�e j� za�atwi�.
Lenin powiada:
� A jednak niech mi pani opowie, o co chodzi.
Ciocia m�wi:
� Historia mojego �ycia jest ca�kiem prosta. Nie-
dawno zmar� m�j m��, z zawodu dacharz. No wi�c sta-
ram si� o emerytur�, a wszyscy mi m�wi�: nie dostaniesz
emerytury - tw�j m�� bardzo ma�o pracowa� za w�adzy
radzieckiej.
Lenin m�wi:
- G�upstwa gadaj�. Pani m�� nie m�g� du�o praco-
wa� przy w�adzy radzieckiej, bo w�adza radziecka po-
wsta�a dopiero niedawno.
Lenin podni�s� s�uchawk� telefonu i powiedzia� do kogo�:
- Za chwil� tam przyjdzie pewna obywatelka.
Trzeba b�dzie za�atwi� dla niej emerytur�.
Nast�pnie Lenin m�wi do cioci Teodozji:
- Niech pani p�jdzie korytarzem i wejdzie w trzecie
drzwi za tymi. Tam za�atwi� pani spraw�.
Z wielkim niedowierzaniem idzie ciocia Teodozja tam, gdzie jej wskazano. I tam bez zb�dnych s��w wydano jej odpowiedni papier na uzyskanie ksi��eczki emerytalnej.
Tego samego dnia ciocia Teodozja otrzyma�a emerytur� i ogromnie uszcz�liwiona posz�a na targ, kupi�a sobie cukru i materia� na sukni�.
A potem wesz�a do pewnej sp�dzielni, by kupi� farbki do prania bielizny. I nagle spostrzega w sklepie portret cz�owieka, z kt�rym dzi� rozmawia�a. Na ten widok zdziwi�a si� bardzo i zapyta�a kierownika sklepu:
- �askawy panie, czy mo�e mi pan powiedzie�, kogo
przedstawia ten portret? Jestem ciekawa, bo rozmawia�am z nim dzisiaj.
Kierownik m�wi:
- To niemo�liwe, babciu. To jest Lenin.
Teodozja powiada:
55
- To znaczy, �e rozmawia�am z Leninem.
Po powrocie do domu opowiedzia�a administratorowi o tym, co si� jej zdarzy�o. I zapyta�a go:
- Jak pan my�li, dlaczego Lenin nie przyzna� si� mi
?, �e to on jest Leninem?
Administrator domu zastanowi� si� chwil� i tak odpowiedzia� Teodozji:
- Bywaj� r�ni ludzie, mamusiu. Jedni wrzeszcz�
przechwalaj� si�: niby my to, my tamto, oto jacy je-
ste�my uczciwi, porz�dni... I bywaj� ludzie, kt�rzy nie
krzycz�, nie przechwalaj� si� i nie stawiaj�, lecz po prostu
wykonuj� swoj� prac� z nadwy�k�. I to s� ludzie naj-
lepsi. Mo�na ci, mateczko, serdecznie powinszowa�,
rozmawia�a� z takim cz�owiekiem.
Ciocia Teodozja westchn�a i m�wi:
- Ach, �a�uj� jednak bardzo, �e on nie przyzna� si� mi
, kim jest! Uk�oni�abym mu si� nisko.
Lenin i zdun
Pewnego razu Lenin spacerowa� po lesie i ujrza� nagle, �e jaki� m�czyzna pi�uje drzewo.
A to pi�owa� niejaki Miko�aj Benderin. Niem�ody m�czyzna z wielk� brod� i bardzo zuchwa�y.
Benderin by� z zawodu zdunem, lecz pr�cz tego umia� wszystko robi�. Zepsu� mu si� w�z. I oto poszed� do lasu, �eby �ci�� drzewo potrzebne mu do naprawienia wozu.
No i w�a�nie pi�uje drzewo. Nagle s�yszy, �e kto� m�wi do niego:
- Dzie� dobry!
Benderin obejrza� si�. Patrzy: stoi przed nim Lenin. Ale Benderin, oczywi�cie, nie wiedzia�, �e to jest Lenin. I nic nie odpowiedzia�, tylko skin�� g�ow�: niby �e dobrze, witajcie, ale nie przeszkadzajcie mi w pracy.
Lenin m�wi:
57
- Dlaczego pan pi�uje drzewo? Przecie� to las pa�-
stwowy. Tu nie wolno pi�owa�.
A Benderin odpowiada gburowato:
- Co chc�, to robi�. Musz� naprawi� w�z.
Lenin nic na to nie odpowiedzia� i odszed�.
Po jakim� czasie, mo�e po miesi�cu, Lenin zn�w spotka� tego zduna. Ale tym razem Lenin spacerowa� po polu. Zm�czy� si� troch� i usiad� na trawie, by odpocz��.
Wtem nadchodzi �w zdun Benderin i zuchwale krzyczy na Lenina.
- Dlaczego pan tu siedzi i traw� gniecie? Czy pan
wie, ile dzi� kosztuje siano? Pan b�dzie �askaw podnie��
si� z trawy.
Lenin wsta� i poszed� do domu. W�odzimierzowi Iljiczowi towarzyszy�a podczas spaceru jego siostra. Wi�c m�wi ona do zduna Benderina:
- Dlaczego pan tak ordynarnie krzyczy? Przecie�
to jest Lenin, przewodnicz�cy Rady Komisarzy Lu-
dowych.
Benderin przestraszy� si� i, nic nie odpowiedziawszy, pobieg� do domu. A w domu m�wi do swej �ony:
- No, Katarzyno, czeka nas zmartwienie. Drugi
raz spotykam pewnego cz�owieka i zachowuj� si� nie-
grzecznie, a to okazuje si� jest Lenin, przewodnicz�cy
Rady Komisarzy Ludowych. A� si� boj� pomy�le�, co teraz ze mn� b�dzie.
Ale min�o jeszcze troch� czasu, mo�e jakie� dwa miesi�ce i nasta�a zima.
Leninowi potrzebny by� zdun. Trzeba by�o naprawi� kominek, kt�ry dymi�. A dooko�a, we wszystkich wsiach by� tylko jeden zdun, w�a�nie �w Benderin. I oto przyje�d�aj� do Benderina dwaj wojskowi i m�wi�:
� To pan jest zdunem nazwiskiem Benderin?
Benderin zmarkotnia� bardzo i odpowiedzia�:
� Tak, to ja jestem.
Wojskowi m�wi�:
- Wobec tego prosz� si� ubra�. Jedziemy do Lenina
do Gorek.
Us�yszawszy to Benderin przerazi� si�. I zmarkotnia� jeszcze bardziej.
Ubiera si�, r�ce mu si� trz�s�. M�wi do �ony:
- No, �egnaj, Katarzyno Maksymowno. Chyba
ju� si� wi�cej nie zobaczymy, Lenin przypomnia� sobie
zapewne moje zuchwalstwo i to, jak go przep�dzi�em
z pola, i jak niegrzecznie odpowiedzia�em w sprawie
drzewa. Na pewno przypomnia� sobie to wszystko i postanowi� wsadzi� mnie do wi�zienia.
I oto jedzie zdun wraz z wojskowymi do Gorek. Woj-
59
skowi wprowadzili Benderina do pokoju. A tu Lenin podnosi si� z fotela i m�wi:
- A, stary znajomy. Pami�tam, pami�tam, jak mnie
pan nastraszy� na ��ce. I jak pan pi�owa� drzewo.
Na te s�owa Benderin zadr�a�. Stoi przed Leninem, mnie czapk� i mamrocze:
- Niech pan przebaczy staremu g�upcowi.
Lenin m�wi:
- No, zgoda, nie ma o czym m�wi�! Ju� o tym zapomnia�em. A co si� tyczy trawy, to mia� pan chyba racj�.
Nie powinienem by� siedzie� na ��ce i gnie�� traw�. Ale
nie o to chodzi. Czy nie mogliby�cie, drogi towarzyszu
Benderin, odda� mi ma�ej przys�ugi? Kominek u mnie
dymi. Trzeba go naprawi�. Czy mo�e pan to zrobi�?
Benderin us�ysza� te uprzejme s�owa i z rado�ci jakby straci� mow�.
Tylko kiwa g�ow�: niby �e mo�e naprawi�. I pokazuje r�kami; niech przynios� ceg�y i glin�.
Natychmiast przyniesiono Benderinowi glin� i ceg�y. \ on zabra� si� do pracy. I wkr�tce wykona� wszystko w najlepszy spos�b, doskonale.
Teraz zn�w przyszed� W�odzimierz Iljicz i dzi�kuje zdunowi Benderinowi. Zap�aci� mu i zaprasza do sto�u na szklank� herbaty.
I oto zdun Benderin siada z Leninem do sto�u i pije herbat� z ciasteczkami. A Lenin przyja�nie z nim gwarzy.
Po wypiciu herbaty zdun Benderin po�egna� si� z Leninem i niesw�j wraca do domu.
A w domu m�wi do �ony:
- Witaj, Katarzyno Maksymowno. My�la�em, �e si� ju� nie zobaczymy, lecz sta�o si� inaczej. Lenin to taki sprawiedliwy cz�owiek, �e nawet nie wiem, co mam teraz my�le� o nim.
Omy�ka
Pewnego razu Lenin pracowa� w swoim gabinecie kremlowskim. I potrzebny mu by� spis wszystkich cz�onk�w Ludowego Komisariatu Rolnictwa.
Chcia� przejrze� ten spis, by w��czy� tam jeszcze kilku wsp�pracownik�w. Zadzwoni� wi�c. Przysz�a pracownica sekretariatu, kt�ra mia�a dy�ur. Lenin powiedzia� do niej:
- Prosz� mi da� ca�e kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa.
Dy�urna szybko opu�ci�a gabinet. By�a bardzo zdziwiona.
Dopiero wczoraj ca�e kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa odby�o narad� u Lenina. I oto dzisiaj trzeba znowu zebra� wszystkich cz�onk�w tego kolegium.
63
Dy�urna wzi�a wi�c spis i zacz�a telefonowa� do ka�dego cz�onka kolegium, prosz�c, by niezw�ocznie zg�osi� si� do Lenina. Lecz cz�onk�w kolegium by�o du�o. I potrzeba by�o co najmniej p� godziny, �eby zawiadomi� wszystkich.
I oto dy�urna sekretarka, dziwi�c si� i wzdychaj�c, telefonuje do ka�dego z osobna.
Nagle rozlegaj� si� trzy dzwonki z gabinetu Lenina. Oznacza to, �e Lenin wzywa sekretarza.
Sekretarz, towarzyszka Fotijewa, �pieszy natychmiast do gabinetu.
Lenin m�wi do niej surowo:
- Nie rozumiem, co si� dzieje w waszym sekretariacie. Poprosi�em o spis cz�onk�w kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa. Up�ywa ju� pi�tna�cie minut, a dotychczas nie ma tego spisu.
Towarzyszka Fotijewa wr�ci�a do sekretariatu i dowiedzia�a si�, �e zasz�o przykre nieporozumienie: dy�urna zamiast zanie�� Leninowi spis nazwisk, jak si� okazuje, zaprasza ca�e kolegium do Lenina.
Dowiedziawszy si�, �e Lenin potrzebuje spisu, a nie cz�onk�w kolegium, dy�urna rozp�aka�a si�. By�o jej przykro, �e zdarzy�a si� taka omy�ka. I pomy�la�a, �e otrzyma nagan�.
64
Fotijewa wzi�a spis potrzebny Leninowi i wszed�szy do jego gabinetu zacz�a, �miej�c si�, opowiada� o tym nieporozumieniu.
Pomy�la�a, �e Lenin b�dzie �mia� si� razem z ni�, kiedy si� dowie o tej zabawnej omy�ce.
Lecz, spojrzawszy na Lenina, zobaczy�a, �e si� nie �mieje, �e si� nachmurzy� i, jak wida�, jest niezadowolony.
Lenin w zamy�leniu i jakby do siebie m�wi:
- Czy�bym m�g� powiedzie� tak niedok�adnie?...
Tak, rzeczywi�cie, w�a�nie tak powiedzia�em: "Prosz�
mi da� ca�e kolegium..."
Towarzyszka Fotijewa m�wi do Lenina:
- W�odzimierzu Iljiczu, wybaczcie, prosz�, naszej
wsp�pracowniczce. Jest jeszcze bardzo niedo�wiadczona. Pracuje u nas niedawno.
Lenin m�wi:
- Ona wcale nie jest winna. To ja si� omyli�em. Nie
�ci�le wyrazi�em swoj� my�l. To ja jestem winien.
Nasza m�oda dy�urna dos�ownie rozpromieni�a si� z rado�ci, kiedy us�ysza�a od Fotijewej, co Lenin powiedzia�.
Otar�a �zy. Potem roze�mia�a si�. I nagle powiedzia�a do Fotijewej:
65
- Wie pani, w zesz�ym roku by�am maszynistk�
w pewnym urz�dzie. Kierownik kancelarii podyktowa�
mi co� nie�ci�le. Czy s�dzi pani, �e przyzna� si� do omy�ki?
Nie, nakrzycza� na mnie, powiedzia�, �e to ja zrobi�am
b��d i �e trzeba mi wym�wi� prac�. Siedem dni p�aka�am:
tak mnie to ubod�o... Ale dzi� zmartwi�am si� przez moj�
w�asn� g�upot�. Nie wiedzia�am, �e Lenin ma taki sprawiedliwy charakter.
Towarzyszka Fotijewa rzek�a na to:
- Nie, to nie tylko sprawiedliwo��. Przyzna� si� do
w�asnej omy�ki i nie zwali� jej na cudz� g�ow� - to naj
pi�kniejsza i bodaj najrzadsza zaleta ludzkiego charakteru. Ale nie powinna by�a pani p�aka�: trzeba by� m�nym w ka�dej sytuacji �yciowej.
Tymczasem do sekretariatu zacz�li przybywa� wezwani cz�onkowie kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa. Nie byli zbyt zadowoleni, kiedy dowiedzieli si�, �e wezwano ich niepotrzebnie.
Lecz jeden z nich powiedzia�:
- Nie, martwi� si� nie dlatego, �e wezwano mnie na
pr�no. �a�uj� tylko, �e nie zobacz� dzisiaj Lenina.
Inni wezwani zgodzili si� z nim i rozeszli si� do dom�w.
Pszczo�y
Przed dawnymi, bardzo dawnymi czasy ludzie mieszkali w jaskiniach. Miast w�wczas nie by�o. Nie by�o �adnych sklep�w. Nigdzie nie sprzedawano ciastek ani cukierk�w. I nikt nie umia� robi� takich s�odyczy. Tym bardziej nie by�o cukru.
To by�y bardzo z�e czasy.
Na przyk�ad, zachce si� jakiemu� dziecku czego� s�odkiego - nie ma sk�d wzi��.
Wi�c matka dziecka zerwie w lesie dzikie jab�ko , da swemu male�stwu. I to ca�y pocz�stunek
Lecz ludzie nie stracili g�owy z powodu braku s�o-
Dyczy.
Zobaczyli, �e pszczo�y dziwnie si� zachowuj�.
Lataj� tam i z powrotem. Siadaj� na kwiatach. Co� tam pij� i natychmiast lec� z powrotem do swego ula, do swego gniazda, kt�re zazwyczaj znajdowa�o si� w dziupli.
67
Ludzie my�l�:
"To ciekawe, co tam pszczo�y zbieraj� w swoim gnie�dzie?"
I chocia� pszczo�y tn� bole�nie, ludzie si� nie zl�kli i zajrzeli do dziupli.
Zobaczyli, �e znajduj� si� w niej jakie� osobliwe koszyczki (plastry). A w tych plastrach le�y co�, co wygl�da bardzo zach�caj�co.
Ludzie spr�bowali, co to jest, i zdziwili si�: jakie to smaczne. By� to mi�d.
W�wczas ludzie zacz�li zbiera� �w mi�d.
Jedli go i dawali dzieciom. I dlatego stali si� zdrowsi, poprawili si�.
Mi�d ca�kowicie zast�pi� im to, czego nie mieli - ciastka, cukierki i czekolad�.
Od tego czasu ludzie zbieraj� mi�d. A wielu zajmuje si� specjalnie pszczelarstwem. Ma ono wielkie znaczenie dla rozwoju naszego rolnictwa.
Z miodu wyrabia si� r�ne smaczne rzeczy: pierniki, cukierki, napoje i leki.
Z wosku robi si� �wiece, ma�cie i r�ne smary do maszyn i parowoz�w.
Tak, �e pszczelarstwo - to niezwykle po�yteczne i cenne zaj�cie.
68
W�odzimierz Iljicz doskonale rozumia�, �e nale�y rozwija� pszczelarstwo, by ludziom powodzi�o si� lepiej.
Tote� kiedy Lenin mieszka� pod Moskw�, w Gorkach, interesowa� si� bardzo pszczelarstwem i cz�sto zaprasza� do siebie pewnego miejscowego pszczelarza i