Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7730 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
�
Ze zbior�w - Biblioteki Sieciowej
Numer katalogowy - 00164
Autor - Nathaniel Branden
Tytu� - Sztuka �wiadomego �ycia
Opracowanie - Joanna Wojciechowska
Od polskiego wydawcy
�
�
Dr Nathaniel Branden jest autorem blisko dwudziestu ksi��ek opartych na jego wieloletniej pracy psychologa i filozofa. Niniejsza jest drug� wydan� w Polsce. Pierwsza, klasyczna pozycja Sze�� filar�w poczucia w�asnej warto�ci, odnosi du�e sukcesy. Z uwag polskich Czytelnik�w wynika, �e jest to nowy rodzaj niezwykle pobudzaj�cej do my�lenia literatury. Oto dwa typowe komentarze:
Ta ksi��ka r�ni si� od wielu innych, kt�rych pe�no w ksi�garniach. Przede wszystkim nie jest tak "optymistyczna". Autor nie pisze, �e wystarczy tylko chcie� i ju� to masz. Pisze natomiast o tym, jak wiele kawa�k�w trzeba z�o�y� w ca�o��, o wysi�ku, kt�ry trzeba w�o�y� w �wiadome �ycie.
Ca�� noc nie mog�am spa� po przeczytaniu rozdzia�u dotycz�cego religii.
�wiadome �ycie to pierwszy z "sze�ciu filar�w", kt�ry pozwala lepiej zrozumie�, jak funkcjonujemy, jak mo�emy lepiej �y�, lepiej zarabia�, wi�cej osi�ga�, bardziej si� kocha�. Nie jest magiczn� recept� na ustawienie mebli w mieszkaniu, kt�re zapewni szcz�cie, ale recept� na urz�dzenie wn�trza w�asnego JA. Tylko dzi�ki odpowiedniemu my�leniu, planowaniu i dzia�aniu mo�emy podnie�� jako�� swojego �ycia. Wyj�tkowo�� Nathaniela Brandena polega na tym, �e daje bardzo konkretne i zrozumia�e rady, jak mo�na zmieni� swoje �ycie na lepsze. Nie m�wi, jak "inni" powinni post�powa�, ale co ja mog� "tu i teraz" zrobi� dla siebie.
O genialnej teorii "sze�ciu filar�w" wspomnia�em ju� kilka lat temu w mojej ksi��ce JA. Obserwuj� dzia�anie tej teorii w praktyce i zawdzi�czam wiele w�asnych sukces�w. Do pewnego stopnia zbieg okoliczno�ci sprawi�, �e tym razem nie odm�wi�em sobie przyjemno�ci przet�umaczenia Sztuka �wiadomego �ycia. By�a to prawdziwa uczta duchowa. T�umaczenie pozwoli�o mi zrozumie�, jak wielu s��w nie ma w j�zyku polskim! Jak trudno jest nam nawet my�le� tymi kategoriami. Dlatego ksi��ka mo�e wydawa� si� trudna przy pierwszym czytaniu. Przyznam, �e wnikliwo�� i m�dro�� niekt�rych stwierdze� dotar�a do mnie dopiero przy szukaniu najlepszych sformu�owa� w j�zyku polskim.
T�umaczenie pozwoli�o mi r�wnie� odkry� ciekawe zjawisko: jak natura j�zyka mo�e czasem zniekszta�ca� my�li. W procesie wyg�adzania pierwszej wersji t�umaczenia czasami okazywa�o si�, �e gubiona by�a wa�na tre��. J�zyk, w kt�rym my�limy i przez kt�ry poznajemy rzeczywisto��, to powa�niejsza sprawa, ni� by si� wydawa�o na pierwszy rzut oka. Chc� tutaj podzi�kowa� redaktorowi polskiego wydania za wiele cennych uwag, cierpliwo�� i zaanga�owanie w nasze liczne dyskusje internetowe, dzi�ki kt�rym przek�ad znacznie zyska� na jako�ci.
M�wi�c o j�zyku, chc� r�wnie� podzi�kowa� Irenie Ko�mi�skiej, za�o�ycielce fundacji ABC XXI, za podpowiedzenie s�owa "samouznanie", kt�re postanowi�a lansowa� w Polsce na konferencji Jak kocha� dziecko w maju 1999. Rzeczywi�cie jest to chyba najtrafniejsze t�umaczenie angielskiego "self-esteem". U�ywane do tej pory okre�lenie "poczucie w�asnej warto�ci" sk�ada si� a� z trzech s��w oraz nie w pe�ni oddaje element "zas�ugiwania". "Uznanie" jest czym� wi�cej ni� "poczuciem" czy "mniemaniem" o sobie; bardziej wyra�nie oparte jest na rzeczywisto�ci. Uzna� kogo� znaczy dostrzec, co potrafi, i przyzna�, �e zas�uguje. Tych w�a�nie dw�ch kluczowych s��w: "potrafi�" i "zas�uguj�" u�ywa Nathaniel Branden w swojej definicji. Dla zachowania ci�g�o�ci z przek�adem poprzedniej ksi��ki Autora w niekt�rych miejscach u�ywam "poczucia w�asnej warto�ci", ale mam nadziej�, �e "samouznanie" znajdzie w�a�ciwe miejsce w j�zyku polskim. Zapraszam Czytelnik�w do podzielenia si� swoimi przemy�leniami na ten temat.
Dzi�kuj� r�wnie� Jackowi Santorskiemu za pomoc w znalezieniu najlepszych polskich odpowiednik�w niekt�rych termin�w, a szczeg�lnie za podpowiedzenie s�owa "uwa�no��" jako odpowiednika angielskiego "mindfulness".
S�owo "ja" przyjmuje w ksi��ce trzy ro�ne formy. "Ego" ma na szcz�cie to samo znaczenie po polsku. Dla odr�nienia za� dw�ch pozosta�ych - "I", kt�rego u�ywamy m�wi�c o sobie, jest t�umaczone jako "ja", natomiast "self", "wewn�trzne ja", jest pisane wielkimi literami: "JA" (to w�a�nie mia�em na my�li nadaj�c w 1993 roku tytu� JA swojej pierwszej ksi��ce).
Dla lepszego brzmienia przyk�ad�w imiona wyst�puj�cych w ksi��ce klient�w terapii (kt�re i tak s� fikcyjne) zosta�y spolszczone, nawet je�li nie maj� dok�adnego polskiego odpowiednika.
W wypowiedziach w j�zyku angielskim cz�sto nie odr�nia si� p�ci osoby, kt�ra ich dokonuje. Szczeg�lnie daje si� to odczu� w przytaczanych w ksi��ce �wiczeniach ko�czenia zda�. Dlatego zastosowanie na zmian� formy m�skiej i �e�skiej w polskim t�umaczeniu wydaj si� by� zgodne z intencj� Autora.
Ponadto w j�zyku angielskim nie rozr�nia si� formy "ty" i "pan", dlatego angielskie "you" jest t�umaczone jako "ty". W niekt�rych sytuacjach trudno powiedzie�, jaka forma zosta�aby u�yta po polsku, dlatego konsekwentnie u�ywam formy "ty", cho� czasem mo�e to brzmie� szokuj�co, gdy na przyk�ad pacjenci zwracaj� si� w ten spos�b do lekarza. Jest to ciekawe zjawisko kulturowe, kt�rego praktyczne skutki w stosunkach mi�dzyludzkich mam przywilej obserwowa� w codziennym �yciu w Kanadzie.
Na zako�czenie uwag j�zykowych chc� podzieli� si� pewnym niezwyk�ym odkryciem. Dwa zasadniczo r�ne angielskie s�owa maj� ten sam odpowiednik po polsku: zar�wno "angry", jak i "bad" znacz� "z�y". Osoba prze�ywaj�ca emocj� z�o�ci po polsku automatycznie jest "z�a", czyli niedobra. I jak w takim j�zyku mo�na zrozumie� emocje?!
Ta ksi��ka to kopalnia pomys��w i technik dla polskich psycholog�w, nauczycieli, wychowawc�w, przyw�dc�w, a jednocze�nie doskona�y poradnik �ycia dla ka�dego my�l�cego cz�owieka.
Dr Nathaniel Branden ksi��k� t� zaprasza w podr� na odleg�� planet�, do kt�rej trzeba znale�� drog�. Czas zatr�bi� w z�oty r�g! Jestem pewien, �e Autor nie mia� okazji pozna� tw�rczo�ci Wyspia�skiego, a jednak ca�a ta ksi��ka jest po�wi�cona wyja�nieniu, jak dosz�o do sennego ta�ca bohater�w Wesela. Czy potrafimy podj�� wyzwanie �wiadomego �ycia i zrozumie� czym jest "z�oty r�g"? Czy "ostanie si� jeno sznur" i tym razem? To, na szcz�cie, zale�y tylko ode mnie.
Tadeusz Niwi�ski Vancouver, Kanada, marzec 1999
Adres internetowy:
[email protected]
�
�
�
�
Wst�p
W kilka miesi�cy po napisaniu ostatniej ksi��ki, Taking Responsability (Branie odpowiedzialno�ci), podczas przyj�cia kto� zapyta� mnie, co aktualnie pisz�. Odpowiedzia�em, �e w�a�nie zabieram si� za ksi��k�, kt�ra ma przeanalizowa�, co to znaczy �y� �wiadomie.
Pewna starsza pani, kt�rej twarz pokrywa�y bruzdy goryczy, skrzywi�a si� i z dezaprobat� pokr�ci�a g�ow�. "�y� �wiadomie? - powiedzia�a. - Nie najlepszy pomys�. Kto by chcia� �y� �wiadomie? �ycie by�oby zbyt bolesne."
Zapyta�em: "Czy mniej bolesne jest, je�li �yjemy nie�wiadomie i mechanicznie, nie wiedz�c, co robimy, �lepi na mo�liwo�ci, co mo�na zrobi� lepiej?" Ale nie odpowiedzia�a.
Kto� inny przy stole zauwa�y� natomiast: "Nawet je�li �wiadome �ycie mo�e ma jakie� zalety - czy to nie za du�o wysi�ku?"
? ? ?
Jak �wiat�o, kt�re mo�na rozja�nia� i przyciemnia�,
�wiadomo�� funkcjonuje na skali, kt�r� mo�na regulowa�.
?
To prawda, �e �wiadome �ycie zmusza nas czasem do stawienia czo�a trudnym sytuacjom. R�wnie� prawd� jest, �e wymaga wysi�ku. Jako spos�b post�powania �wiadome �ycie ma swoj� cen�, kt�rej si� tak�e przyjrzymy. G��wnym motywem tej ksi��ki jest jednak fakt, �e zyski wielokrotnie przewy�szaj� poniesione koszty. �wiadome �ycie jest �r�d�em si�y i wyzwolenia. Nie przyt�acza nas, ale dodaje skrzyde�.
Jak �wiat�o, kt�re mo�na rozja�nia� i przyciemnia�, �wiadomo�� funkcjonuje na skali, kt�r� mo�na regulowa�. Mo�emy by� bardziej �wiadomi lub mniej �wiadomi, lepiej zdawa� sobie z czego� spraw� lub gorzej. Wyb�r nie dotyczy wi�c tylko dw�ch kra�cowych stan�w: absolutnie optymalnej �wiadomo�ci z jednej strony i zupe�nej nie�wiadomo�ci (jak w �pi�czce) z drugiej. Mo�na decydowa� si� na mniej lub bardziej �wiadome �ycie. Innymi s�owy, wybiera� mi�dzy �yciem �wiadomym a automatycznym. Mi�dzy tymi skrajno�ciami zawsze wyst�puje ca�a gama odcieni.
Tragedi� wielu ludzi jest w�a�nie to, �e w du�ym stopniu �yj� automatycznie: my�l� tak jak zawsze przedtem, nie analizuj� swoich motyw�w dzia�ania, reaguj� na wydarzenia w spos�b odruchowy. Rzadko spogl�daj� na cokolwiek �wie�ym spojrzeniem i rzadko miewaj� nowe pomys�y. Egzystuj� na niskim poziomie �wiadomo�ci. Jedn� z konsekwencji tego jest bezbarwne, pozbawione ekscytacji i pasji �ycie. Nietrudno zauwa�y�, �e �wiadomo�� dodaje energii, a jej brak powoduje nud� i odr�twienie.
�wiadome �ycie polega na postawie zaanga�owania si� w uwa�no�� jako spos�b istnienia na tym �wiecie oraz na uruchamianiu stopnia �wiadomo�ci odpowiednio dostosowanego do danego dzia�ania. Ale co to w�a�ciwie znaczy, nie jest takie oczywiste. "�wiadome �ycie" to nies�ychana abstrakcja. Przyjrzymy mu si� dok�adniej na �amach tej ksi��ki.
U�ywam tu terminu "�wiadomo��" w jego podstawowym znaczeniu: stan bycia �wiadomym lub zdawania sobie sprawy z jakiego� aspektu rzeczywisto�ci. Dlaczego �wiadomo�� jest wa�na? M�wi�c kr�tko, dla wszystkich gatunk�w, kt�re j� posiadaj�, �wiadomo�� jest podstawowym narz�dziem przetrwania i przystosowania do rzeczywisto�ci - jest zdolno�ci� postrzegania otoczenia w okre�lony spos�b i na okre�lonym poziomie oraz odpowiedniego kierowania swoim post�powaniem. Mo�na by r�wnie dobrze zapyta�: dlaczego wzrok jest wa�ny.
�wiadome �ycie jest stanem umys�owej aktywno�ci, a nie bierno�ci. Jest zdolno�ci� odbierania �wiata �wie�ym spojrzeniem. Jest inteligencj�, kt�ra cieszy si� swoim w�asnym funkcjonowaniem. �wiadome �ycie jest ch�ci� pe�nego zdawania sobie sprawy ze wszystkiego, co jest zwi�zane z naszymi zainteresowaniami, warto�ciami, zamiarami i celami. Jest gotowo�ci� stawienia czo�a faktom, niezale�nie od tego, czy s� one przyjemne czy nie. Jest ch�ci� odkrywania swoich b��d�w i korygowania ich. Jest d��eniem - w ramach w�asnych dzia�a� i zainteresowa� - do lepszego postrzegania i rozumienia �wiata, w kt�rym �yjemy (zar�wno otaczaj�cej nas rzeczywisto�ci, jak i w�asnego wn�trza). Jest szacunkiem dla rzeczywisto�ci i szacunkiem dla r�nicy mi�dzy tym, co realne, i tym, co nierealne. Jest zaanga�owaniem w widzenie tego, co widzimy, i zdawanie sobie sprawy z tego, co wiemy. Jest przekonaniem, �e ignorowanie rzeczywisto�ci jest �r�d�em wszelkiego z�a.
? ? ?
R�nica mi�dzy �yciem �wiadomym a nie�wiadomym przyjmuje r�ne formy. Oto dwa przyk�ady z mojej praktyki psychoterapeutycznej, kt�re pokazuj�, na czym mo�e polega� �ycie nie�wiadome. Przyk�ady te s� tylko ilustracj� problemu i jeszcze nie sugeruj� rozwi�za�.
Arnold K., czterdziestosiedmioletni profesor historii, my�la�, �e jest g��boko zakochany w swojej �onie, ale by� dla niej niedobry na setki sposob�w, z kt�rych nie zdawa� sobie sprawy. Kiedy chcia�a z nim rozmawia� o czym� dla niej wa�nym, zwykle by� zaj�ty, s�ucha� pi�te przez dziesi�te, rzadko odpowiada� ze zrozumieniem. Kiedy czego� chcia�a, u�miecha� si� nic nie m�wi�c i ucieka� my�lami gdzie indziej. Kiedy nie zgadza�a si� z nim, wyg�asza� monolog na inny temat, ignoruj�c to, co powiedzia�a. Kiedy pr�bowa�a mu m�wi�, jak j� rani, albo nie s�ysza�, co m�wi, albo natychmiast j� przeprasza�, a za godzin� nie pami�ta�, co powiedzia�a. Wiedzia�, �e czuje do niej oddanie, wi�c wierzy�, �e jest kochaj�cym m�em. Czasem, gdy by� w dobrym nastroju, potrafi� by� naprawd� szczodry, delikatny i troskliwy. G��wnie jednak przebywa� we w�asnym kokonie, w kt�rym znajdowa� si� on sam, jego mi�o�� do niej oraz jej obraz, ale nie ona: ona - prawdziwa - by�a na wygnaniu w obcej krainie, zwanej rzeczywisto�ci�. W kategoriach realnego �wiata, nie by�a wi�c cz�ci� jego ma��e�stwa. Kobiet�, z kt�r� mieszka�, nie by�a jego �ona; mieszka� z fantazj�, kt�ra istnia�a tylko w jego g�owie. W pewnym subiektywnym sensie mo�liwe, �e j� kocha�, ale nie kocha� jej �wiadomie ani nie po�wi�ca� na co dzie� temu zwi�zkowi takiej �wiadomo�ci, jaka by�a konieczna i na jak� ten zwi�zek zas�ugiwa�. W ko�cu kobieta rozchorowa�a si� i nagle odesz�a z jego �ycia. Stoj�c w rozpaczy nad grobem, m�czyzna zda� sobie spraw�, �e przez dwana�cie lat ma��e�stwa faktycznie nie bra� w nim udzia�u - ca�y czas tkwi� tylko we wn�trzu w�asnego umys�u. Zrozumia�, �e opu�ci� swoj� �on� o wiele wcze�niej ni� ona, umieraj�c, opu�ci�a jego. Czego nie mog�a osi�gn�� mi�o��, dokona�a �mier�: wstrz�sn�a nim tak, �e obudzi� si� przynajmniej teraz.
Dla wielu z nas, cierpienie jest jedynym nauczycielem, kt�rego s�uchamy. W przypadku Arnolda, jak i w przypadku opisanym poni�ej, cierpienie przy�pieszy�o decyzj� szukania psychoterapii.
Rebeka L. by�a trzydziestodziewi�cioletni� instruktork� warsztat�w rozwoju osobowo�ci. Uwa�a�a si� za osob� na �cie�ce duchowej, kt�ra osi�gn�a wysoki stopie� �wiadomo�ci. Nie zwraca�a przy tym zupe�nie uwagi na spustoszenia, jakie tworzy�a w �yciu rodzinnym. Wyg�rowane mniemania o sobie opiera�y si� na fakcie, �e studiuje I Ching, sko�czy�a kursy jogi tantrycznej, zag��bia si� w literaturze tradycji kontemplacyjnych oraz przez trzyna�cie lat zajmuje si� Jungowsk� psychologi� g��bi. Post�powanie swoich dwu nastoletnich c�rek poddawa�a nieko�cz�cej si� interpretacji psychologicznej. Podczas obiadu prosi�a m�a o opowiadanie sn�w, by mog�a je analizowa�. Je�li jej interpretacje by�y podwa�ane, odpowiada�a pob�a�liwym wsp�czuciem; je�li rozbie�no�� zda� utrzymywa�a si� nadal, najpierw si� denerwowa�a, a potem, stopniowo wpada�a w z�o�� - a� wszyscy wycofywali si� w pos�pnym zm�czeniu. Mog�a bez ko�ca cytowa� mistrz�w duchowych, a nie mia�a poj�cia, �e c�rki w zaciszu sypialni dyskutuj�, jakie pi�kne by�oby �ycie, gdyby mama umar�a. Ma� te� nie wygl�da� na zachwyconego marzeniami na jawie; barykadowa� si� w pracy, aby z �on� sp�dza� jak najmniej czasu. Przechodzi�a przez �ycie jak w transie, z dum� szczyc�c si�, �e jest bardziej "przebudzona" i "�wiadoma" ni� inni dooko�a. Nie mog�a zrozumie�, dlaczego tak cz�sto czu�a nieokre�lony, wszechogarniaj�cy l�k.
�adna z tych os�b nie by�a u�piona w pe�nym tego s�owa znaczeniu, ale nie by�a te� wystarczaj�co przytomna, w sensie, jakiego wymaga udane �ycie. Ich historie daj� nam wst�pny obraz terytorium, kt�re chcemy pozna� - albo, �ci�lej m�wi�c, pewnych aspekt�w tego terytorium, zobaczymy bowiem, �e jest ich wi�cej.
? ? ?
Czasem, gdy zastanawiamy si� nad swoim �yciem i nad b��dami, kt�re pope�nili�my, �a�ujemy ich; wydaje si� nam, �e dzia�ali�my we �nie, chocia� wtedy wydawa�o si�, �e post�powali�my przytomnie. Zastanawiamy si�, jak to mo�liwe, �e nie widzieli�my czego�, co teraz wydaje si� takie oczywiste. Rzecz jasna, mo�e to by� z�udzenie, bo zawsze �atwiej dostrzega� wszystko po fakcie. By� mo�e rzeczywi�cie byli�my �wiadomi w najlepszym stopniu, na jaki nas wtedy by�o sta�.
Jednak czasem poczucie, �e dzia�ali�my jak w lunatycznym �nie, dobrze oddaje to, co si� naprawd� zdarzy�o. Wiemy, �e nie byli�my wystarczaj�co uwa�ni. Nasze postrzeganie rzeczywisto�ci by�o rozproszone czy zniekszta�cone zamiast by� skoncentrowane i zdyscyplinowane. Niew�tpliwie by�y jakie� tego przyczyny, ale przyczyny nie zmieniaj� fakt�w. Z perspektywy czasu my�limy: szkoda, �e w tym momencie nie byli�my bardziej �wiadomi.
? ? ?
Gdzie by�em, dziwimy si�, kiedy toczy�o si� moje �ycie?
?
My�limy na przyk�ad o wszystkich sygna�ach niebezpiecze�stwa, kt�re ignorowali�my na pocz�tku znajomo�ci, kt�ra okaza�a si� fataln� przygod� mi�osn� - na przyk�ad niekonsekwentne zachowanie, sprzeczne stwierdzenia, zadziwiaj�ce przemilczenia, nag�e i nieuzasadnione wybuchy emocjonalne naszego partnera lub partnerki. Pytamy si� samych siebie: Gdzie mia�em wtedy rozum? Albo przypominamy sobie wszystkie ostrze�enia, kt�re dostawali�my od prze�o�onego na d�ugo przed wyrzuceniem z pracy, i zastanawiamy si�, dlaczego to do nas wtedy nie dociera�o. Albo my�limy o okazjach, kt�rych nie wykorzystali�my, gdy� �yj�c jak w transie, nie zdawali�my sobie sprawy z ich warto�ci - a teraz zastanawiamy si�, jak mo�na by�o do tego dopu�ci�. Gdzie by�em, dziwimy si�, kiedy toczy�o si� moje �ycie?
Omawiaj�c praktyk� �wiadomego �ycia w poprzednich ksi��kach, przedstawi�em j� wy��cznie z perspektywy znaczenia, jakie ma ono dla poczucia w�asnej warto�ci (samouznania). Tutaj przyjrzymy si� temu szerzej. Co to znaczy dzia�a� �wiadomie? Kocha� �wiadomie? Wychowywa� dzieci �wiadomie? Czu� �wiadomie? Pracowa� �wiadomie? Walczy� �wiadomie? G�osowa� �wiadomie? Tworzy� prawa �wiadomie? Zajmowa� si� wielkimi sprawami w �yciu �wiadomie?
Oto przyk�ad za �wiata polityki. Kiedy prawodawcy dzia�aj� pod presj� chwili, na przyk�ad narzucaj�c hamulce cen i p�ac, bez zastanawiania si� nad d�ugofalowymi, przewidywalnymi skutkami tych postanowie� (co, niestety, jest regu�� w wi�kszo�ci decyzji legislacyjnych) i rezultaty okazuj� si� jeszcze gorsze ni� stan przed wprowadzeniem zarz�dze�, kt�re mia�y poprawi� sytuacj� (co te� bardzo cz�sto ma miejsce) - ca�y nar�d p�aci cen� za brak odpowiedniej �wiadomo�ci (i sumienno�ci).1
Niemal wszyscy mamy tendencj� do bardziej �wiadomego dzia�ania w pewnych obszarach ni� w innych. Mo�emy post�powa� bardzo �wiadomie w pracy, a bardzo ma�o w �yciu osobistym - lub vice versa. Mo�emy my�le� o wiele bardziej klarownie o swojej karierze ni� o swoich przekonaniach politycznych - lub vice versa. Mo�emy dzia�a� na wysokim poziomie koncentracji umys�owej w stosunku do w�asnego zdrowia, a na niskim w sprawach dotycz�cych etyki albo religii - lub vice versa.
W ksi��ce tej badamy, na czym polega �wiadome dzia�anie w szerokim zakresie spraw dotycz�cych cz�owieka - od post�powania z najbardziej intymnymi emocjami przez robienie kariery zawodowej, zakochiwanie si�, prac� nad utrzymaniem ma��e�stwa, wychowywanie dzieci, radzenie sobie z wyzwaniami stawianymi w pracy, decydowanie, jakie warto�ci maj� by� naszymi przewodnikami w �yciu, rozumienie, od czego zale�y poczucie w�asnej warto�ci - a� po ocen� twierdze� oferowanych przez religi� i mistycyzm.
W zwi�zku z tym ostatnim przez wiele lat czytelnicy moich ksi��ek pytali mnie, jak moja koncepcja �wiadomego �ycia ma si� do spraw duchowo�ci, religii, mistycyzmu i nauk etycznych z mistycyzmem zwi�zanych, ciesz� si� wi�c, �e mam okazj� odpowiedzie� im na pi�mie. Osoby, kt�re przede wszystkim tym s� zainteresowane, mog� czyta� rozdzia�y 1 i 7 jako niezale�n� ca�o��.
? ? ?
Potrzeba �wiadomego �ycia, w sensie, w jakim j� traktuj� w tej ksi��ce jest nieod��czn� cz�ci� �ycia cz�owieka. Ale w dzisiejszym nowoczesnym �wiecie nabra�a szczeg�lnej wagi. Im bardziej gwa�towne s� zmiany, z kt�rymi mamy do czynienia, tym niebezpieczniejsze staje si� mechaniczne dzia�anie, oparte na przekonaniach i schematach post�powania, kt�re mog� by� nieodpowiednie w danej sytuacji lub przestarza�e.
Co wi�cej, stare struktury i tradycje upadaj�. G�osy oficjalnych autorytet�w brzmi� coraz s�abiej i przyjmowane s� z coraz mniejszym szacunkiem. Kultura nasza rozp�ywa si� czy eksploduje na dziesi�tki tysi�cy wzajemnie przecz�cych sobie subkultur. �wiat podzieli� si� i rozpad� tak bardzo, �e nawet zatwardzia�ym konformistom coraz trudniej zorientowa� si�, przy czym nale�y obstawa�. Stajemy w obliczu konieczno�ci dokonywania wyboru, wed�ug jakich warto�ci mamy �y�. Stajamy w obliczu konieczno�ci dokonywania wyboru w coraz wi�kszej ilo�ci sytuacji dotycz�cych naszej egzystencji - od tego, gdzie mieszkamy, przez rodzaj kariery zawodowej, na jak� si� decydujemy, styl �ycia, jaki wybieramy, a� po religi� lub filozofi�, wed�ug kt�rej �yjemy. W minionych epokach historycznych rodzili�my si� w spo�ecze�stwach, w kt�rych wszystkie te decyzje by�y w wyra�ny spos�b podejmowane za nas - przez zwyczaje i tradycje, czyli przez ludzi, kt�rzy �yli przed nami. Ale te czasy min�y i nie wr�c�. Dzi� jeste�my wystawieni na niespotykan� do tej pory w historii ilo�� informacji i nies�ychan� ilo�� mo�liwo�ci. Jeste�my zdani na w�asne si�y, jak nigdy przedtem. I nie mamy do dyspozycji �adnej innej broni opr�cz klarowno�ci w�asnego my�lenia.
Fakt, �e nasze spo�ecze�stwo rozwin�o si� od gospodarki opartej na rolnictwie przez gospodark� przemys�ow�, do gospodarki opartej na informatyce, ma swoje specyficzne i bardzo wyra�ne konsekwencje w stosunku do znaczenia �wiadomego �ycia. Era robotnika pracuj�cego si�� mi�ni min�a. Nasza era nale�y do tych, kt�rzy pracuj� umys�em. To, �e nasz umys� jest podstawowym narz�dziem przetrwania nie jest nowin�. Ale nowin� jest to, �e fakt ten sta� si� tak bezlito�nie oczywisty. Rynek pracy gwa�townie kurczy si� dla ludzi, kt�rzy nie maj� nic do zaoferowania opr�cz pracy fizycznej. W systemie ekonomicznym, w kt�rym wiedza, informacja, kreatywno�� - a co za tym idzie, innowacje - s� g��wnym �r�d�em dobrobytu, nic nie jest bardziej potrzebne, jak umys�y. Potrzeba ludzi, kt�rzy chc� i potrafi� my�le�.
? ? ?
Je�li chcemy zachowa� zdolno�� przystosowania si�
do zmian, musimy z zaanga�owaniem przyj��
permanentne uczenie si� jako spos�b na �ycie.
?
Poniewa� wiedza rozwija si� w tempie bezprecedensowym w historii ludzko�ci, a to, czego nauczyli�my si� wczoraj, nie wystarcza na potrzeby dnia jutrzejszego, je�li chcemy zachowa� zdolno�� przystosowywania si� do zmian, musimy z zaanga�owaniem przyj�� permanentne uczenie si� jako spos�b na �ycie. Jest to dzi� jedna z interpretacji tego, co oznacza �wiadome �ycie.
Niezale�nie od tego, czy koncentrujemy si� na chronieniu i wzmacnianiu wi�z�w rodzinnych (w �wiecie coraz to mniej trwa�ych zwi�zk�w mi�dzyludzkich), na mo�liwo�ci dostania dobrej pracy, na dojrzewaniu i rozwijaniu si� jako istoty ludzkiej, czy na w�a�ciwym prowadzeniu firmy przez burzliwe morza zawzi�tej konkurencji rynk�w �wiatowych - niezale�nie od tego, czy nasze cele s� materialne, emocjonalne czy duchowe - cena sukcesu jest ta sama: �wiadomo��, my�lenie, uczenie si�. Spanie za kierownic� - poleganie wy��cznie na tym, co popularne, znajome i odruchowe - jest przywo�ywaniem problem�w i tragedii.
Wkroczyli�my w milenium umys�u. To ksi��ka dla tych, kt�rzy zamawiali budzenie.
1. Rozdzia�
Jak �y� �wiadomie: podstawowe zasady
�wiadome �ycie zaczyna si� od szacunku dla rzeczywisto�ci - szacunku dla fakt�w i prawdy. Rozdzia� ten po�wi�cony jest przeanalizowaniu, co to bli�ej oznacza.
Chc� zacz�� od stwierdzenia, �e nikt nie rodzi si� z takim stosunkiem do rzeczywisto�ci. Tego si� trzeba nauczy�. Pe�ne zrozumienie tej prawdy jest du�ym osi�gni�ciem �yciowym. Niestety, dzieciom cz�sto rzucane s� k�ody pod nogi na drodze do rzeczywisto�ci. Zamiast popiera� naturaln� sk�onno�� dziecka do rozwoju przez poznawanie i dojrzewanie do obiektywnego analizowania zjawisk, doro�li, zapl�tani w swoje w�asne problemy, cz�sto zachowuj� si� w spos�b, kt�ry nie zach�ca dziecka do otwierania oczu, lecz do ich zamykania.
Bycie dzieckiem mo�e by� bardzo trudne. Cz�sto widzi zachowania doros�ych, kt�re budz� l�k, przera�enie, nie maj� sensu. Nie mo�e ich zrozumie�. Mo�e zw�tpi� w mo�liwo�ci w�asnego umys�u. Mo�e straci� poczucie rzeczywisto�ci. Mo�e doj�� do wniosku, �e �wiadome my�lenie jest bezu�yteczne, lub wr�cz jest niebezpieczne.
Mama na przyk�ad daje wyk�ad na temat, jak wa�na jest uczciwo��. Potem przychodz� go�cie i Mama m�wi im co�, o czym dziecko wie, ze rozmija si� z prawd�. Spogl�da na Matk� w nadziei, �e znajdzie wyt�umaczenie tego dziwnego zachowania. Matka odpowiada na spojrzenie bez zmru�enia oka i �ladu poczucia winy na twarzy. Nie pada ani jedno s�owo wyja�nienia: ani w danym momencie, ani p�niej. Hipokryzja - zak�amanie - jest faktem uznanym za nieby�y.
Albo inny przyk�ad. Dziecko siedzi przy kolacji z Matk� i dwoma bra�mi. Matka m�wi do nich spokojnym g�osem i nawet nie odwraca g�owy, kiedy Ojciec zatacza si� w ich kierunku �mierdz�c alkoholem i be�kocz�c. Ojciec wyci�ga krzes�o; nie trafiaj�c na nie, l�duje na pod�odze w pozycji ni to siedz�cej ni to le��cej. Matka m�wi dalej, jak gdyby nic si� nie zdarzy�o. Jest to jej typowa reakcja na nieprzyjemne wydarzenia. Oczy dziecka przenosz� si� z Ojca na Matk�, potem na braci i zn�w na Ojca. Ale nikt z obecnych nie potwierdza stanu, w jakim jest Ojciec. Wniosek jest oczywisty: fakt, kt�rego si� nie potwierdza (unika zauwa�enia), nie jest faktem.
Albo dziecko nie mo�e zrozumie�, dlaczego Nauczycielka tak cz�sto wy�miewa jego drobne b��dy i zwraca si� do niego g�osem pe�nym sarkazmu - ta sama nauczycielka, kt�ra cz�sto powtarza, �e nale�y do ka�dego odnosi� si� uprzejmie i z szacunkiem. "Czy pani mnie nie lubi?" - dziecko zbiera si� na odwag� zapyta�. Nauczycielka ze z�o�ci� w oku odpowiada: "Ale� ja kocham wszystkich moich uczni�w". Dziecko nie �mie ju� zapyta�: "to dlaczego pani powoduje, �e wszyscy dr�ymy ze strachu?". Wie, �e jest to pytanie, na kt�re nigdy nie dostanie odpowiedzi; owszem mo�e us�ysze� jakie� nast�pne k�amstwo albo now� ironi�. Prawda jest p�ynna w grze, kt�rej regu�y nigdy nie s� wyra�nie okre�lone.
W takich sytuacjach g��biej w umys�ach dzieci odzywa si� inne, nigdy nie wyartyku�owane pytanie: "Jak ja mam �y� w tym waszym �wiecie?"
W pytaniu tym zawarte s� nast�pne: Sk�d mam wiedzie�, w co wierzy�, je�li wy nie macie na my�li tego, co m�wicie, albo nie m�wicie, co naprawd� my�licie? Jak mog� mie� do kogokolwiek zaufanie, je�li nigdy nie jestem pewien, czy k�amie czy nie? Jak mog� czu� si� bezpiecznie, je�li fakty nie s� traktowane jak fakty? Jak, z takimi przewodnikami �yciowymi, mam zrozumie�, jaka jest rzeczywisto��? Jak cokolwiek mam zrozumie�? A je�li nie mog� zrozumie�, to jak mam �y�?
? ? ?
Dzieci potrzebuj� mi�o�ci - oczywi�cie - ale r�wnie�
potrzebuj� atmosfery, w kt�rej b�d� przekonane,
�e �yj� w racjonalnym �wiecie.
?
Niebezpiecze�stwem, jakie czyha na dziecko wystawione na nieracjonalno�� ludzi, jest to, �e mo�e ono zrezygnowa� z ch�ci zrozumienia - ch�ci szukania sensu w swoich do�wiadczeniach. Dziecko mo�e przesta� wierzy�, �e my�lenie ma warto��.
Dzieci potrzebuj� mi�o�� - oczywi�cie - ale r�wnie� potrzebuj� atmosfery, w kt�rej b�d� przekonane, �e �yj� w racjonalnym �wiecie. B��dem olbrzymiej ilo�ci rodzic�w jest niestwarzanie takiej atmosfery.
Przez "racjonalny �wiat" rozumiem �rodowisko, w kt�rym fakty traktowane s� jako fakty, prawda jest szanowana, zadawanie pyta� jest cenione, a nie karane, ludzie nie s� zak�amani i nie zasypuj� si� kr�tactwami. Mam na my�li �rodowisko, w kt�rym doro�li odwo�uj� si� do umys�u dziecka, a nie do jego strachu - i w kt�rym dzieci�ca ch�� zrozumienia �wiata jest szanowana i kultywowana.
? ? ?
�wiadome �ycie jest wyzwaniem dla nas wszystkich
- nawet je�li nie mieli�my w �yciu wi�kszych uraz�w.
?
Czasem zamachem na dzieci�c� wol� rozumienia mo�e by� zwyk�y brak konsekwencji w codziennym post�powaniu doros�ych: niedotrzymywanie obietnic, nielogiczne zakazy, zaprzeczanie oczywistym prawdom. Czasem jednak ataki te mog� by� bardziej dramatyczne. Pami�tam, jak wiele lat temu leczy�em kobiet�, kt�ra by�a molestowana seksualnie przez ojca, gdy mia�a pi�� lat. W czasie hipnozy cz�ciowo odtworzy�a to prze�ycie; chcia�em pozna� jej nie wypowiedziane my�li, kt�re towarzyszy�y temu wydarzeniu. Wstrz�sn�o mn� to, co okaza�o si� sednem jej dramatu. Nie by� to b�l, a nawet nie samo poczucie przemocy, kt�rej dozna�a. By�a to przede wszystkim niemo�liwo�� zrozumienia, jak jej ojciec m�g� co� takiego zrobi�. "To m�j tatu� - powtarza�a. - Jak on mo�e robi� co� takiego?" P�niej, po hipnozie, zauwa�y�a: "Najgorsze by�o to, �e to wydarzenie ca�kowicie zburzy�o wszelkie moje poj�cie o tym, co racjonalne i normalne. To, co robi� Tatu�, by�o niemo�liwe. A jednak on to robi�". Uraz pog��bi� si�, kiedy pr�bowa�a opowiedzie� o wydarzeniu matce, a ta chodzi�a po kuchni, robi�c co� odruchowo i powtarzaj�c s�odkim g�osem rzeczy w rodzaju: "ojciec i ja ci� kochamy" i "nie ma sensu si� tym przejmowa� za bardzo". W zachowaniu ojca nie by�o ani �ladu potwierdzenia, �e co� si� mi�dzy nimi wydarzy�o. Zbrodnia dokonana na ciele dziecka by�a mniejsza ni� zbrodnia dokonana na umy�le. W terapii tej pacjentki by�o mi �atwiej obudzi� jej zainteresowanie nowymi partnerami ni� zainteresowanie �wiadomym �yciem. Zbyt wiele lat ratowa�a si� przygaszaniem �wiat�a �wiadomo�ci do poziomu p�mroku, kt�ry pozwala� jej przetrwa�. Zintensyfikowanie tego �wiat�a by�o najtrudniejszym zadaniem.
Jednak�e, jak si� jeszcze przekonamy, nawet je�li nie mieli�my w �yciu wi�kszych uraz�w, �wiadome �ycie jest wyzwaniem dla nas wszystkich.
�
Nabywanie poczucia rzeczywisto�ci
Aby �y� �wiadomie, musimy wyrobi� w sobie co�, co nazywam "poczuciem rzeczywisto�ci". Co to okre�lenie oznacza?
W tej chwili, trzymasz w r�ku ksi��k�. To, co wiesz o �wiecie gwarantuje ci, �e ksi��ka nie zamieni si� nagle w telefon albo fili�ank� kawy. Je�li od�o�ysz ksi��k� i p�jdziesz na spacer, mo�esz by� spokojny, �e dom, w czasie twojej nieobecno�ci, nie zamieni si� w samoch�d. Wiesz, �e ksi��ka i dom mog� oczywi�cie ulega� zmianom - na przyk�ad, je�li pies ci pogryzie ksi��k�, albo huragan zniszczy dom - ale masz gwarancj�, �e takie zmiany b�d� zgodne z prawami natury, kt�rym podlegaj� substancje, z kt�rych sk�ada si� ksi��ka albo dom. Ksi��ka mo�e zosta� pogryziona, ale nie zamieni si� w porcj� lod�w. Dom mo�e zosta� zniszczony, ale nie zamieni si� w rower. Je�li jeste�my w stanie porusza� si� w otaczaj�cym nas �wiecie z pe�nym do niego zaufaniem, ostateczne (metafizyczne) �r�d�o tego zaufania tkwi w wiedzy, �e wszystko jest tym, czym jest. W filozofii zasada ta znana jest jako prawo to�samo�ci. A to A. Ka�da rzecz jest sob�. Jest to nie tylko uniwersalne stwierdzenie dotycz�ce istnienia, ale r�wnie� pierwsze prawo logiki.
Prawo to�samo�ci poci�ga za sob� prawo przyczynowo�ci: wszystko dzia�a w zgodzie ze swoj� natur�. W ka�dej sytuacji zachowanie danej rzeczy b�dzie okre�lone - spowodowane - tym, czym ta rzecz jest.1
Wprawdzie w powy�szych przyk�adach mieli�my do czynienia z przedmiotami fizycznymi, "rzecz" nie musi by� obiektem fizycznym. Przez "rzecz" rozumiemy co�, co istnieje, mo�e wi�c to by� obiekt, w�a�ciwo��, dzia�anie, my�l, intencja, wewn�trzny stan psychiczny, forma energii - co�, co jest.
Zaufanie, jakie mamy do �wiata, i przekonanie o racjonalno�ci tego �wiata w ostatecznym rozrachunku zawdzi�czamy aksjomatowi to�samo�ci. Jest on tak g��boko zakorzeniony we wszystkich naszych do�wiadczeniach �yciowych, �e - je�li nie jeste�my filozofami - na co dzie� si� nigdy nad nim nie zastanawiamy. Niemniej na nim wszystko si� opiera. Co jest, jest; nie ma, czego nie ma. Nie istnieje bardziej fundamentalna zasada i nic bardziej pewnego na �wiecie.
To powiedziawszy, przyjrzyjmy si� nieco dw�m najbardziej podstawowym koncepcjom, na kt�rych opieraj� si� wszystkie inne: istnienie i nieistnienie.
Albo, m�wi�c po prostu: co� i nic.
? ? ?
By� oznacza by� czym�.
?
Koncepcja czego� odnosi si� do ka�dego poj�cia w umy�le cz�owieka, do ca�ej tre�ci jego �wiadomo�ci i do ca�ej wiedzy, kt�r� posiada, niezale�nie od tego, ile jej posiada. Jest to fundamentalna koncepcja �wiadomo�ci, od kt�rej zaczyna si� bycie �wiadomym.
Kiedy niemowl� otwiera oczy i doznaje pierwszych wra�e� zmys�owych w postaci obraz�w i d�wi�k�w, jego �wiadomo�� rejestruje tylko co�. Niemowl� nie wie, co to jest, bo nie znane mu s� jeszcze �adne poj�cia, ale my, doro�li, wiemy, �e na tym pierwszym etapie rozwoju �wiadomo�ci, najpierw musi pojawi� si� koncepcja czego�. Plama �wiat�a, kt�r� niemowl� widzi, jest czym�. D�wi�k, kt�ry s�yszy, jest czym�. Ko�derka, kt�rej dotyka, jest czym�. By� �wiadomym oznacza by� �wiadomym czego�. Nast�pnym etapem w rozwoju �wiadomo�ci dziecka, po opanowaniu poj�cia czego�, jest rozwini�cie umiej�tno�ci rozr�niania obiekt�w. Jest to mo�liwe dzi�ki zdolno�ci m�zgu i systemu nerwowego do zapami�tywania i przetwarzania r�nych sygna��w zmys�owych.2 Od tej w�a�nie zdolno�ci zaczyna si� mo�liwo�� zdobywania wiedzy.
Co�, co nie istnieje, jest niczym. Cz�sto u�ywamy koncepcji niczego do okre�lania braku pewnych rzeczy. M�wimy "nic nie mam w kieszeni" maj�c na my�li, �e nie znajduj� si� tam �adne obiekty fizyczne. Albo m�wimy "mam zerowy stan konta w banku", maj�c na my�li, �e nie mamy pieni�dzy. Ale metafizyczne znaczenie niczego to nieistnienie. Autentyczna nico��. Pustka. Zero. Nieistnienie, jako takie, nie istnieje. Nic jest koncepcj� mo�liw� tylko dzi�ki zwi�zkowi z czym�. Ma sens tylko w odniesieniu do czego� i oznacza brak tego czego�. Nic, samo przez si�, jest niczym. Nie jest po prostu innym rodzajem czego�.
Jednym ze sposob�w, w jaki "poczucie rzeczywisto�ci" objawia si� na zewn�trz, jest zdolno�� zrozumienia tego prostego faktu. W literaturze mistycznej wyst�puje tendencja do traktowania "niczego" (albo "pustki") jako doskonalszego rodzaju "czego�".
By� czym�, oznacza by� czym� konkretnym, w odr�nieniu od pustki i niczego. By� czym� konkretnym oznacza by� istot� okre�lonego rodzaju, o okre�lonej naturze, o okre�lonej to�samo�ci. To�samo�� czego� to w�a�nie to, czym to co� jest.
I to, czym to co� jest, jest. Kamie� jest kamieniem, elektron jest elektronem, przelotne odczucie jest przelotnym odczuciem, niezaspokojona ambicja jest niezaspokojon� ambicj�. Ta bezlitosna prawda jest podstaw� praw logiki i ca�ego racjonalnego my�lenia. Odrzu� j�, a my�lenie przestaje mie� sens. Usi�uj udowodni�, �e jest inaczej, a szybko zauwa�ysz, �e sam u�ywasz tego prawa, m�wi�c, na przyk�ad, �e twoje twierdzenie jest twierdzeniem, a nie jego zaprzeczeniem.
Nie mie� to�samo�ci, nie mie� swojej natury, nie by� niczym konkretnym, oznacza nie by� niczym, co z kolei oznacza nie istnie�. By� oznacza by� czym�.
? ? ?
W dziedzinie logiki prawo to�samo�ci ma towarzysz�c� mu zasad�, kt�ra automatycznie z niego wynika. Zasada niesprzeczno�ci m�wi, �e nic nie mo�e by� A i nie A w tym samym czasie i w odniesieniu do tej samej sytuacji. Nic nie mo�e by� atrybutem i nieatrybutem, prawd� i nieprawd�, faktem i niefaktem, w tym samym czasie i w odniesieniu do tej samej sytuacji. Dywan nie mo�e by� bia�y i nie bia�y, twierdzenie nie mo�e by� prawdziwe i nieprawdziwe, co� nie mo�e si� zdarzy� i nie zdarzy�, w tym samym czasie i w odniesieniu do tej samej sytuacji. Je�li cokolwiek wiemy o �wiecie, to przede wszystkim w�a�nie to. Jest to nieod��czny element bycia �wiadomym - czyli u�wiadamiania sobie rzeczywisto�ci.3
Je�li dochodzimy do sprzeczno�ci, wiemy, �e pope�nili�my b��d w rozumowaniu. Przyk�adem sprzeczno�ci mo�e by� twierdzenie, �e kto� widzia� dwa szczyty g�rskie obok siebie, mi�dzy kt�rymi nie by�o prze��czy. Albo �e kto� jest niezwykle uczciwym politykiem, a k�amie tylko wtedy, kiedy jest to niezb�dne, aby wygra� wybory. Albo �e kto� jest absolutnie pewien, �e niczego nie mo�na by� pewnym. Irracjonali�ci (kt�rych dzisiaj pe�no) mog� by� zainteresowani podtrzymywaniem sprzeczno�ci, nazywaj�c je "wy�szym poziomem wiedzy". W rzeczywisto�ci podwa�aj� oni co�, dzi�ki czemu wiedza w og�le jest mo�liwa. Upieranie si� przy sprzeczno�ciach mo�na por�wna� do robienia spi�cia w obwodach �wiadomo�ci. Jak inaczej mo�emy post�powa�? Kwestia ta jest rozwini�ta w rozdziale 7 "�wiadomo�� i duchowo��."
Nieporozumienie, kt�remu ulegaj� niekt�rzy ludzie wyobra�aj�cy sobie, �e sprzeczno�ci s� mo�liwe, polega na tym, �e zapominaj� o warunku "w tym samym czasie i w odniesieniu od tej samej sytuacji". Arystoteles, ojciec logiki, by� bardzo precyzyjny w tych sprawach. Ludzie m�wi�, na przyk�ad, "Pan B. jest odpowiedzialny w pracy, ale bardzo nieodpowiedzialny w �yciu prywatnym. Jest wi�c odpowiedzialny i nieodpowiedzialny. Jak z tego wynika, sprzeczno�ci s� mo�liwe." B��d w rozumowaniu polega tu na tym, �e nie jest to sprzeczno�� - je�li wzi�� pod uwag� czas i sytuacj�. Bardziej precyzyjnie mo�emy powiedzie�, "Pan B. jest odpowiedzialny w pewnych sytuacjach, ale nie w innych. Jest odpowiedzialny w pewnych przedzia�ach czasowych, kiedy pracuje, a nieodpowiedzialny w innych przedzia�ach czasowych, w �yciu prywatnym."
Czasem jeste�my przekonani, �e dwa stwierdzenia s� sprzeczne, a p�niej odkrywamy, �e nie. Dzieje si� tak dzi�ki temu, �e pog��biamy swoj� wiedz�, wzbogacaj�c j� o nowe zale�no�ci, dzi�ki kt�rym pozorna sprzeczno�� znika. Na przyk�ad je�li kto� nie do ko�ca rozumie r�nic� mi�dzy poj�ciem "religijny" i "duchowy", mo�e by� przekonany, �e okre�lenie osoby jako "nie religijnej, ale bardzo duchowej" jest sprzeczno�ci�. Lepsze zrozumienie tych dw�ch poj�� pozwoli zauwa�y� jednak, �e sprzeczno�� jest tylko pozorna.
Zastan�wmy si�, do czego praktycznie prowadz� sprzeczno�ci. Na przyk�ad przyjrzyjmy si�, jaki wp�yw na rozw�j umys�u dziecka maj� nast�puj�ce wymagania rodzic�w: (1) Chcemy, aby� by� samodzielny i kierowa� si� my�leniem. (2) Chcemy, aby� wykonywa� nasze polecenia i nigdy nie podwa�a� tego, co m�wimy. (3) Masz nigdy nie kwestionowa� ani dyskutowa� sprzeczno�ci mi�dzy pierwszym a drugim poleceniem. Badacze rozwoju cz�owieka zauwa��, �e jest to skuteczny spos�b niszczenia m�odej �wiadomo�ci, nim zd��y dorosn��. Dlatego trudno jest my�le� z sympati� o rodzicu, kt�ry powie: "Przecz� sobie? Nie szkodzi. Dobrze, �e sobie przecz�."
? ? ?
Wi�kszo�� ludzi nie zdaje sobie sprawy, �e ich spos�b
rozumowania i system warto�ci mog� by�
podziurawione sprzeczno�ciami.
?
Oto nast�pne przyk�ady nauk gwa�c�cych m�ode umys�y. Robi� one, podobne do A i nie A, spustoszenie w umy�le: "Nasz b�g jest bogiem mi�o�ci i niesko�czonej dobroci, ale, je�li go nie uznasz, b�dzie ci� przypieka� ogniem piekielnym przez ca�� wieczno��." "Nie zadawaj pyta�, nie usi�uj zrozumie� - b�d� rozs�dny." "Cnot� jest by� oszcz�dnym, pilnym i pracowitym, ale je�li zgrzeszysz pope�nieniem sukcesu, pami�taj, �e �atwiej jest wielb��dowi przej�� przez ucho igielne, ni� bogatemu wej�� do kr�lestwa niebieskiego." "Seks jest brudny, zgni�y i obrzydliwy, i powinna� zachowa� go wy��cznie dla m�a."
Wi�kszo�� ludzi, oczywi�cie, nie obnosi si� ze swoimi sprzeczno�ciami. Nie zdaj� sobie z nich sprawy, nie zdaj� sobie sprawy, �e ich rozumowanie i system warto�ci mog� by� podziurawione sprzeczno�ciami. W�a�nie dlatego tak cz�sto maj� w�tpliwo�ci moralne, jak powinni post�powa�.
Sprzeczno�ci w �yciu codziennym cz�sto objawiaj� si� w�wczas, kiedy czyje� oficjalne przekonanie o sobie (koncepcja samego siebie) nie zgadza si� z jakim� aspektem post�powania tej osoby. S� trzy mo�liwo�ci w tej sytuacji:
Mo�na zmieni� koncepcj� samego siebie.
Mo�na zmieni� post�powanie.
Mo�na udawa�, �e nie ma sprzeczno�ci.
Trzecia mo�liwo�� wydaje si� najbardziej popularna, mo�e dlatego, �e pierwsza i druga bywaj� do�� trudne. Motywacj� w takim wypadku zwykle jest ch�� ochrony poczucia w�asnej warto�ci zak�amanej osoby, a w gruncie rzeczy tylko jej pozor�w. Faktycznie poczucie w�asnej warto�ci jest ranione, poniewa� w g��bi duszy osoba taka wie, co robi. �wiadomy umys� mo�e by� w ten spos�b oszukany, ale pod�wiadomo�ci si� nie oszuka. Gdzie� zawsze b�d� tkwi� my�li: jestem w niezgodzie z rzeczywisto�ci�; trzymam si� tylko dlatego, �e unikam rzeczywisto�ci i zadaj� jej k�am.4
By da� przyk�ad o szerszym zasi�gu spo�ecznym, zauwa�my, �e rz�dy notorycznie post�puj� wed�ug sprzecznych zasad. Na przyk�ad wydaj� kampani� przeciwko paleniu papieros�w, jednocze�nie subsydiuj�c producent�w tytoniu. W gruncie rzeczy zasadniczym krokiem w kierunku uporz�dkowania ba�aganu w legislacji i zarz�dzeniach mog�oby by� ustalenie prawa, �e sprzeczne zarz�dzenia s� niedozwolone: jedno lub drugie (lub oba) musia�yby by� cofni�te. W ka�dej dziedzinie prawo niesprzeczno�ci jest skuteczn� miot�� do wymiatania �mieci.
? ? ?
Ranimy swoje poczucie w�asnej warto�ci, kiedy upieramy si�
przy sprzeczno�ciach, bo w g��bi duszy wiemy, co robimy.
?
Prawa to�samo�ci i niesprzeczno�ci s� wi�cej ni� zasadami logiki - to str�e normalno�ci nie pozwalaj�cy nam zwariowa�. Z chwil� kiedy zaczynamy je ignorowa�, katapultujemy si� z rzeczywisto�ci.
Wielu filozof�w po�ama�o sobie z�by na tych prawach, kiedy usi�owali udowodni�, �e nie s� to niepodwa�alne fakty, a tylko sprawy umowne lub zaledwie prawdopodobne hipotezy. Nieodmiennie wystawiaj� si� na zarzut, �e przyjmuj� co�, co potem atakuj�: musz� przecie� liczy� na te zasady, u�ywa� ich, zak�ada� ich prawdziwo��, kiedy usi�uj� je obali�. �adne sztuki intelektualne nie pomog�, aby ukry� fakt, �e je�li kto� co� twierdzi, automatycznie przyjmuje, �e jego twierdzenie jest tym, czym jest, a nie czym� przeciwnym - jak r�wnie�, �e je�li ma racj�, to nie mo�e jednocze�nie i w odniesieniu do tego samego nie mie� racji. Praw to�samo�ci i niesprzeczno�ci nie da si� unikn��.
Poci�ga to za sob� dalsze konsekwencje w stosunku do obiektywizmu prawdy. Je�li A jest A, je�li fakty s� faktami, to wszystko jest tym, czym jest, niezale�nie od tego, czy si� na to zgadzamy, wiemy o tym czy w to wierzymy. Je�li co� jest faktem, nasza niewiedza o nim lub odmowa dostrzegania go nie sprawia, �e fakt staje si� nieby�y. To, co istnieje, jest tym, czym jest, niezale�nie od czyjejkolwiek o tym wiedzy, ocen, przekona�, nadziei, �ycze� lub obaw. (Dotyczy to zar�wno wewn�trznych, jak i zewn�trznych fakt�w. Je�li czuj� co� - powiedzmy, strach, zranienie, z�o��, zazdro��, po��danie - czuj� to niezale�nie od tego, czy si� do tego przyznaj� czy nie.) Rzeczywisto�� to to, co jest, a zadaniem �wiadomo�ci jest percepcja rzeczywisto�ci. Rzeczywisto�� jest obiektem �wiadomo�ci - obiektem, kt�ry �wiadomo�� odbiera i musi nauczy� si� odbiera� prawid�owo.5
Tote�, je�li jestem malwersantem, jestem malwersantem - taka jest rzeczywisto�� - niezale�nie od tego, czy moje malwersacje b�d� kiedykolwiek wykryte czy nie. Je�li podszywam si� pod czyje� osi�gni�cia twierdz�c, �e s� moje, jestem oszustem - to jest fakt - niezale�nie od tego, jak� mam �wiatow� s�aw�. Je�li moja partnerka staje si� narkomank�, to jest narkomank� - tak jest - niezale�nie od tego, czy kiedykolwiek dopuszcz� to do swojej �wiadomo�ci czy nie. Je�li nie sprawia mi przyjemno�ci by� rodzicem, to taka jest prawda o tym, co czuj� - taka jest rzeczywisto�� - nawet je�li z wielkim zapa�em wmawiam sobie, �e jest inaczej. Je�li nowe odkrycie zaprzecza i obala moje przekonania w jakiej� dziedzinie, to jest fakt - tak jest - niezale�nie od tego, czy chc� o tym my�le� czy nie.
Je�li �yj� �wiadomie, nie usi�uj� unika� fakt�w, nie wyobra�am sobie, �e czego oczy nie widz�, nie istnieje.
? ? ?
Dostrajaj�c si� do rzeczywisto�ci takiej,
jak j� najlepiej potrafimy zrozumie�,
zwi�kszamy szanse swojego sukcesu z �yciu.
?
�wiadome �ycie polega na zrozumieniu, �e poniewa� �yjemy w rzeczywisto�ci, do kt�rej - aby przetrwa� i rozwija� si� - musimy si� dostosowa�, podstawowym naszym zadaniem jest wyra�ne postrzeganie tego, do czego zale�y nasza egzystencja i dobrobyt - a konkretnie, nasze dzia�ania, zainteresowania, potrzeby, warto�ci i cele. Takie wyra�ne postrzeganie umo�liwia nam w�a�ciwe kierowanie swoim post�powaniem.
�wiadome �ycie polega na uznaniu, �e przez dostrojenie si� do rzeczywisto�ci takiej, jak j� najlepiej potrafimy zrozumie�, zwi�kszamy szanse swojego sukcesu w �yciu - a r�wnie�, �e buntuj�c si� przeciwko rzeczywisto�ci, skazujemy si� na niepowodzenie, a nawet zag�ad�. Jako przyk�ad tej drugiej zasady mo�emy sobie wyobrazi� m�czyzn�, kt�ry nie chce spojrze� w oczy nierozwi�zanym problemom w ma��e�stwie - zak�adaj�c, �e je�li si� o czym� nie m�wi, to to co� nie b�dzie istnia�o - kt�rego partnerka w ko�cu si� za�amuje i zrozpaczona odchodzi; albo osob�, kt�ra umiera na nie leczon� chorob�, tylko dlatego �e nie chcia�a przyzna�, �e jest chora, i podda� si� terapii, ho�duj�c cz�sto powtarzanej tezie, �e wszystkie choroby s� z�udzeniem, a zdrowym jest si�, dop�ki wierzy si�, �e nie jest si� chorym. (Fakt, �e nasze przekonania mog� mie� czasem wp�yw na przebieg choroby, nie ma z tym nic wsp�lnego i nie jest sprzeczny z poruszanym to problemem.)
�wiadome �ycie polega na przekonaniu, �e wzrok jest lepszy ni� �lepota; szacunek dla fakt�w daje lepsze wyniki ni� buntowanie si� przeciw nim; uniki nie zmieni� nieistniej�cego w istniej�ce lub istniej�cego w nieistniej�ce; lepiej mi si� op�aca poprawia� swoje b��dy ni� udawa�, �e ich nie pope�niam; oraz im bardziej jestem �wiadomy tego, co wp�ywa na moje �ycie i cele, tym m�drzej i efektywniej mog� dzia�a�.
Wszystkie te wzajemnie powi�zane, przedstawione tutaj sprawy sk�adaj� si� na poczucie rzeczywisto�ci, o kt�rym m�wi�. S� one opok�, na kt�rej opiera si� �wiadome �ycie.
�wiadomo��: zewn�trzna i wewn�trzna
? ? ?
Nasz �wiat wewn�trzny jest tak�e cz�ci� rzeczywisto�ci.
?
Kiedy zaczynamy zastanawia� si�, co to znaczy �y� �wiadomie, mo�e okaza� si�, �e my�limy o zainteresowaniu otoczeniem, poszukiwaniu zrozumienia otaczaj�cego �wiata, szukaniu potwierdzenia lub zaprzeczenia naszych teorii, poszukiwaniu informacji niezb�dnej do osi�gania cel�w, uczeniu si� rzeczy zwi�zanych z prac�, i o innych sprawach dotycz�cych �wiata zewn�trznego. Pi�knie, ale to tylko po�owa zagadnienia. Druga po�owa �wiadomego �ycia dotyczy samo�wiadomo�ci - zainteresowania zrozumieniem wewn�trznego �wiata potrzeb, motywacji, my�li, stan�w umys�u, emocji i odczu� cielesnych.
Je�li istot� racjonalno�ci jest szacunek dla fakt�w, nie mo�na zapomina� o faktach dotycz�cych w�asnego istnienia. Nasz �wiat wewn�trzny jest tak�e cz�ci� rzeczywisto�ci. Umys� jest r�wnie realny jak materia. Nie mo�na powiedzie�, �eby �y� �wiadomie kto�, kogo nie interesuje samo�wiadomo�� i poznawanie samego siebie.
Wszyscy znamy ludzi, kt�rzy s� naszpikowani informacjami o �wiecie zewn�trznym i potrafi� by� bardzo spostrzegawczy w pewnych sytuacjach, ale s� ca�kowicie nie zainteresowani procesami wewn�trznymi, jakie w nich zachodz�, i znaczeniem, jakie te procesy maj� w ich �yciu. Tacy ludzie �yj� w stanie ostrej alienacji. Nie s� zainteresowani swoim �wiatem wewn�trznym - �wiatem potrzeb, emocji - co cz�sto powoduje, �e nie s� efektywni w �wiecie zewn�trznym (spo�ecze�stwie).
Je�li chcemy dzia�a� skutecznie, musimy nauczy� si� patrze� w obu kierunkach - utrzymywa� kontakt ze �wiatem i z sob� samym. Na przyk�ad, je�li mamy jaki� konkretny cel, musimy wiedzie� co, w danej sytuacji, jest obiektywnie konieczne do jego osi�gni�cia, ale r�wnie� zna� sw�j w�asny stosunek emocjonalny do tego celu. Musimy zna� fakty, ale r�wnie� nasz� ocen� tych fakt�w. Musimy wiedzie�, co jest do zrobienia, ale r�wnie� co czujemy na temat tego, co jest do zrobienia. W samym momencie realizowania celu mo�emy nie chcie� koncentrowa� si� na tym, co czujemy (albo, w pewnych sytuacjach, mo�emy chcie�), ale generalnie ignorowanie pojawiaj�cych si� odczu� jest niebezpieczne. Informacja, jak� nios� odczucia, mo�e nam pom�c w lepszym pokierowaniu ca�ym dzia�aniem.
? ? ?
Je�li chcemy dzia�a� efektywnie, musimy nauczy� si�
patrze� w obu kierunkach - utrzymywa� kontakt
ze �wiatem i z sob� samym.
?
Je�li czyim� g��wnym sposobem post�powania jest ignorowanie zewn�trznej rzeczywisto�ci, kiedy jest mu tak wygodnie, i poddawanie si� nakazom uczu�, g��wnym uczuciem, kt�rego si� mo�e spodziewa�, b�dzie trwoga. Je�li decydujemy si� porusza� przez �ycie jak niewidomi, jest si� rzeczywi�cie czego ba�. Ilustruje to w pewnym stopniu przypadek Rebeki L., kt�r� nadmierne zainteresowanie sam� sob� zoboj�tni�o na konsekwencje, jakie to mia�o dla rodziny, na wrogo��, jak� powodowa�a. Jej l�ki by�y sygna�em alarmowym ostrzegaj�cym o niebezpiecze�stwie.
Je�li czyim� g��wnym sposobem post�powania jest ignorowanie swoich emocji w celu lepszego funkcjonowania w �wiecie zewn�trznym, sabotuje w ten spos�b swoj� zdolno�� my�lenia w kluczowych sprawach. Je�li odcinamy si� od w�asnego kontekstu osobistego, nie jeste�my w stanie dzia�a� racjonalnie w sprawach osobistych: przestajemy wiedzie�, jakie znaczenie ma dla nas to, co robimy.
? ? ?
Je�li decydujemy si� porusza� przez �ycie jak niewidomi,
jest si� rzeczywi�cie czego ba�.
?
To, czego nie widzimy w �wiecie, zwykle wynika z tego, czego nie widzimy w sobie. Kto�, kto zaprzecza istnieniu jakiej� potrzeby, ma sk�onno�� do niezauwa�ania okazji, w kt�rych ta potrzeba mo�e by� zaspokojona - na przyk�ad, je�li kto� zaprzecza, �e ma potrzeb� i ch�� posiadania znajomych, cierpi z powodu samotno�ci i nie zauwa�a okazji, sprzyjaj�cych zaprzyja�nieniu si� z kim�. Kto�, kto zaprzecza, �e go co� boli, zwykle nie zaprz�ta sobie g�owy znalezieniem �r�d�a b�lu i cz�sto wystawia si� na nowy b�l - jak kobieta, kt�ra wielokrotnie wpada w bolesne zwi�zki z wyzyskuj�cymi j� m�czyznami. Kto�, kto z poczucia winy zapiera si� pewnych swoich ��dz, mo�e, za pomoc� mechanizmu projekcji, przypisywa� je innym - na przyk�ad, gdy nie chcemy zauwa�y� swojego uczucia zawi�ci, fa�szywie zarzucaj�c j� innym.
�wiadomo�� musi swobodnie przep�ywa� w obydwu kierunkach, albo wcale nie b�dzie p�yn�a. Przyjrzyjmy si� temu dok�adniej w dyskusji na temat racji i emocji. Chc� jednak teraz opowiedzie� dwie historie, kt�re wst�pnie rzuc� nieco �wiat�a na zwi�zek mi�dzy �wiadomo�ci� zewn�trzn� i �wiadomo�ci� wn�trza.
Mnie wi�cej dwadzie�cia pi�� lat temu by�em zaproszony do wyst�pienia na konferencji dotycz�cej post�powania z wybitnie uzdolnionymi dzie�mi. Zacz��em mnie wi�cej tak: "Panie i panowie, rodzice i nauczyciele, je�li wr�cicie pami�ci� do w�asnego dzieci�stwa i przypomnicie sobie, co chcieli�cie wtedy dosta� od doros�ych, a prawdopodobnie nie dostali�cie, dowiecie si�, czego dzieci, nad kt�rymi opiek� wam dzisiaj powierzono, potrzebuj� od was." Przeszed�em potem do opowiadania, jak to jest by� dzieckiem, jakie s� cz�ste frustracje dzieci, jakie s� ich autentyczne potrzeby. Zrobi�em to w taki spos�b, aby w s�uchaczach pobudzi� uczucia i wspomnienia. Zdawa�em sobie spraw�, �e cz�sto, jako dzieci, kiedy czujemy si� zranieni, zamykamy si� w sobie, wy��czamy odczuwanie, aby �ycie wydawa�o si� zno�niejsze. Du�o p�niej, kiedy mamy ju� w�asne dzieci, dzieci�stwo mo�e wydawa� si� trudnym do zrozumienia �wiatem. W efekcie ci�ko nam zauwa�a� to, co powinni�my zauwa�y�, i robi