7557
Szczegóły |
Tytuł |
7557 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7557 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7557 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7557 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Karol May
Wy�cig z czasem
Das Waldr�schen oder die Verfolgung rund um die Erde XII
NIESPODZIEWANY RATUNEK
Hilario powr�ci� ze swej wycieczki do�� zadowolony. Naturalnie by� przekonany, �e zamach uda� si� i nie przeczuwa� nawet, �e kto� go goni. Zsiad� z konia i uda� si� wprost do siebie.
Tam czeka� ju� na niego jego bratanek z widocznym na twarzy niepokojem.
� Nareszcie! � zawo�a� na widok wchodz�cego stryja. � Powiedz mi, dlaczego trwa�o to tak d�ugo?
� Ha, nie wiedzia�em, �e przez trzy noce b�d� musia� b��ka� si� doko�a hacjendy, zanim uda mi si� wykona� me plany.
� No i co? Uda�o si�?
� Naturalnie.
� Opowiedz mi wszystko � Manfredo jakkolwiek przyzwyczajony do wszelkich zbrodni, na my�l o takim czynie wzdrygn�� si�. � Brr! To jednak straszne!
� Co takiego? � zapyta� Hilario oboj�tnym tonem.
� No, morderstwo takiej liczby ludzi.
� Ha, przecie� ka�dy cz�owiek musi kiedy� umrze�.
� Ale nie w taki spos�b.
� Umr� bardzo spokojnie, bez �adnych m�czarni, niczego nawet nie przeczuwaj�c.
� I nikt si� nie uratuje.
� Z tej rodziny, nikt!
� Ale przecie� innych mamy na dole.
� Jeszcze nie wszystkich, ale i ci wkr�tce wpadn� w nasze r�ce.
� W jaki spos�b?
� Ju� w stolicy znajdzie si� jaki� spos�b.
� A kiedy tam wyje�d�asz?
� Zaraz, jak tylko co� zjem.
Bratanek przybra� bardzo zdziwion� min�.
� Zaraz? Nie jeste� zm�czony?
� Zm�czony jestem i to bardzo, ale straci�em ju� trzy dni, wi�c musz� natychmiast rusza�.
� Chyba nie konno?
� O nie, spad�bym z konia, jestem zbyt �pi�cy.
� Czyli, �e mam zaraz zaprz�ga� pow�z?
� B�d� tak dobry, tylko przy tylnej bramie. Nie chcia�bym aby kto� widzia�, �e wyje�d�am.
Posili� si� i przebra�, po czym da� swemu bratankowi wskaz�wki co do dalszego post�powania i cichaczem wyjecha�.
Manfredo powr�ci� do pokoju stryja, chcia� bowiem poda� wi�niom posi�ek. Zabra� ze sob� klucze i poszed� do tylnej bramy.
W twej chwili na korytarzu pojawi� si� ma�y, gruby zakonnik i spyta� o Hilario. Bez ceregieli wci�gn�� Manfreda z powrotem do pokoju, gdy� musia� pilnie o czym� porozmawia�.
* * *
Tymczasem Gerard przyby� do miasteczka i wyszukawszy najlepsz� gospod� zakwaterowa� si� w niej wraz z dwoma vaqueros.
Zjad� cokolwiek i tyln� bram� wyszed� na zewn�trz, chc� zbada� drog� do klasztoru. Szybko otwarte drzwi trafi�y w nos przechodz�cego tamt�dy w�a�nie jakiego� jegomo�cia.
� Do stu diab��w! � zawo�a� uderzony.
� Przecie� ja nie jestem temu winien. Dlaczego si� senior nie odsun��?
� Co? Ja mam ust�powa� takiemu gamoniowi? Masz nauczk�! � i wymierzy� Gerardowi tak silny policzek, �e temu pociemnia�o w oczach.
� O Bo�e! Cz�owieku, na co ty si� odwa�asz? Chwyci� nieznajomego lew� r�k�, praw� za� wymierzy� mu r�wnie silny policzek.
� Co? Ty mnie bijesz po g�bie? No to masz!
Zacz�li si� tarmosi� i policzkowa� bez zastanowienie, fizycznie sobie dor�wnywali. Dopiero na ten �omot jaki� m�ody m�czyzna w meksyka�skim stroju wyszed� z venty z latark� w r�ku.
� Co tu si� dzieje? � zapyta�.
� Nic � odpar� jeden z walcz�cych. � Chcia�bym tylko temu ga�ganowi jeszcze dziesi�ty raz da� w g�b�.
� A ja temu gamoniowi dwunasty.
M�ody cz�owiek o�wietli� walcz�cych latark�. Gerard natychmiast wypu�ci� swego przeciwnika z okrzykiem najwy�szego zdumienia:
� S�pi Dzi�b? Co? Czy to mo�liwe?
� A niech to wszystkie diabli! To chyba jaki� cud! To ja ciebie tak t�uk�?
� A ja ciebie?
� Dosta�em jedena�cie razy.
� A ja dziewi��.
� Teraz pojmuj�, dlaczego nie mog�em sobie poradzi�. Sk�d si� tu wzi��e�?
� Z del Erina.
� Ach! Stamt�d!
� Tak, a ty?
� Ja ze stolicy.
Teraz dopiero m�ody cz�owiek wmiesza� si� do rozmowy.
� Przepraszam! � zawo�a� zdumiony. � Panowie, jak wnosz�, znaj� si�?
� Doskonale! � odpar� S�pi Dzi�b.
� I mimo tego si� bij�?
� Do stu diab��w! Wychodz�c z bramy paln�� mnie drzwiami w nos, a �e ja nie jestem leniwy, to od razu paln��em go w g�b� i tak dalej od policzka do policzka rozpocz�li�my bijatyk�, a to wszystko z powodu tych egipskich ciemno�ci. Dobrze Robercie, �e w ko�cu nas o�wietli�e�.
� Ale kto to taki? Czy przyjaciel? � spyta� Robert.
� Naturalnie. Chod� do �rodka, to ci� przedstawi�. Wepchn�� Roberta i Gerarda do �rodka.
� Panie kapitanie, � powiedzia� wskazuj�c na solidn� posta� my�liwego � nie domy�la si� pan przypadkiem, kto to taki?
Robert przyjrza� si� Gerardowi i odpowiedzia�:
� Pan chorowa�?
� Tak.
� I w czasie choroby le�a�e� w forcie Guadeloupe?
� Oczywi�cie.
� Czyli, �e pan jest owym s�awnym Czarnym Gerardem!
� Wspaniale! � zawo�a� S�pi Dzi�b klaszcz�c w d�onie. � Zgad�e� Robercie! A teraz ty Gerardzie zgadnij, kim jest ten m�ody cz�owiek?
� Tego niestety nie potrafi�. Czy powinienem zna� chocia� jego nazwisko?
� Naturalnie! Widzia�e� go kiedy� w Kreuznach, by� wtedy ma�ym ch�opcem.
� Czy pan jest Helmer?
� Tak � skin�� g�ow� m�ody m�czyzna. � Robert Helmer.
� O Bo�e! Co za przypadek?
� Przypadek? Mnie wydaje si�, �e nie.
� A co pan tu robi?
� Szukamy naszych zaginionych.
� Ja tak�e.
� Czyli, �e to nie przypadek, �e si� tu spotkali�my. Znalaz� pan jakie� �lady? Prosz�, niech pan opowiada, ale pr�dko!
Gerard usiad� i opowiedzia� wszystkie szczeg�y jakie odkry�, od chwili opuszczenia hacjendy. W zamian Robert i S�pi Dzi�b zdali mu sprawozdanie ze swych poczyna�.
� A gdzie jest Grandeprise i �w majtek? � spyta� w ko�cu Gerard.
� Mieszkaj� na dole.
� Znaj� panowie klasztor?
� My nie, ale zna go Grandeprise.
� W�a�nie chcia�em zbada� jego po�o�enie.
� Ja tak�e � doda� S�pi Dzi�b. � Dlatego skrada�em si� ko�o tylnej furtki, gdy paln��e� mnie drzwiami.
W tej chwili do �rodka wszed� Grandeprise. Naturalnie niezmiernie si� zdziwi� widz�c Czarnego Gerarda. Kiedy mu wszystko opowiedzieli, rzek�:
� To nadzwyczaj szcz�liwy przypadek. Taki dzielny my�liwy wi�cej jest wart ni� dziesi�ciu innych. Jak teraz ich nie z�apiemy, mam na my�li Landol� i Korteja, to chyba szatan im sprzyja.
� Byli�cie ju� kiedy� w pokoju tego zakonnika? � spyta� go Gerard.
� By�em i to kilka razy.
� Jak tam w �rodku jest?
� Sofa, par� krzese�, st� i p�ki z ksi��kami. Na �cianie wisi par� obraz�w i mn�stwo jaki� starych kluczy.
� Do czego s� te klucze?
� Tego nie wiem.
� Hm, takie klasztory maj� zwykle podziemne cele i wi�zienia. Jakiego kszta�tu s� klucze?
� Wielkie, zardzewia�e i wygl�daj� na star� robot�.
� Ha, m�g�bym przysi�c, �e wszyscy nasi zagini�ci siedz� w tym klasztorze, w podziemnych celach.
� Je�eli jeszcze �yj�. Korteja i Landol� te� tam z pewno�ci� znajdziemy.
� M�j Bo�e, �eby to tylko by�a prawda. Teraz jednak nie mo�emy traci� ani minuty. Kto z nas tam p�jdzie. Ja nie bardzo chc�, bo ten �otr w hacjendzie m�g� mnie jednak widzie� � powiedzia� Gerard.
� Ja tak�e nie, bo mnie bardzo dobrze znaj��powiedzia� Grandeprise.
� Mnie znowu mo�e zdradzi� m�j wielki nos! � doda� S�pi Dzi�b.
� To niech Peters tam p�jdzie � zdecydowa� Grandeprise.
� Dlaczego Peters? � zapyta� Robert. � Tak wa�nej sprawy nie mo�na powierza� jemu. Mnie ten �otr Hilario nie zna, wi�c ja si� tam udam.
� O nie! � zawo�a� S�pi Dzi�b. � Na takie niebezpiecze�stwo nie mo�e si� senior nara�a�.
� Uwa�acie mnie za tch�rza?
� Nie, to tylko obawa.
� A czy teraz nie dr�ymy mo�e o �ycie naszych przyjaci�? Tak wa�nego zadania nie mog� powierzy� w r�ce obcego.
Czarny Gerard popatrzy� na m�odzie�ca z zadowoleniem; podaj�c mu d�o�, rzek�:
� Pan ma racj�. Z pana s��w jasno wnioskuj�, �e nie brakuje panu ani odwagi, ani roztropno�ci. Zreszt� my tu na pana b�dziemy czeka�, wi�c nic si� panu nie mo�e z�ego sta�. Grandeprise, niech pan dok�adnie opisze po�o�enie mieszkania zakonnika.
� Znajduje si� zaraz ko�o bramy, par� schodk�w do g�ry, drzwi oznaczone s� numerem 25.
� Gdzie wychodz� okna?
� Dwa na boczny dziedziniec, dwa na zewn�trz, gdzie mo�emy czatowa�.
� Nic wi�c z�ego nie mo�e si� panu Helmerowi przytrafi�. Tylko prosz� nie pyta� o ojca Hilario, lepiej podej�� go znienacka. Je�eli b�dzie pan potrzebowa� naszej pomocy, prosz� tylko zawo�a�.
� Dobrze, dobrze, ju� ja sobie dam rad�. Kiedy wyruszamy? � spyta� Robert.
� Natychmiast � odpowiedzia� Czarny Gerard. � Wprawdzie mam tutaj dw�ch vaqueros, ale ci mogliby tylko nam zaszkodzi�, nas czterech ca�kowicie wystarczy.
Zabrali bro� i opu�ciwszy vent� udali si� na klasztorn� g�r�. Po jakim� czasie us�yszeli turkot powozu, wi�c szybko skryli si� w krzakach i poczekali, a� si� oddali�. Nie przeczuwali, �e w �rodku siedzia� w�a�nie ten, kt�rego szukali � zakonnik Hilario.
Grandepsrise wskaza� r�k� na okna pokoju zakonnika, po czym Robert przez otwart� bram� wszed� do �rodka. Jedno okno by�o o�wietlone. Nie spuszczaj�c z niego wzroku przyczaili si� na dole, gotowi na dany znak wtargn�� do wewn�trz. Nagle tu� za sob� us�yszeli jaki� szelest. Zr�cznie jak Indianie ukryli si� za murem. Ma�a m�ska posta� przemkn�a chy�kiem tu� obok nich i znikn�a w bramie.
By� to nie kto inny, jak �w gruby spiskowiec, kt�ry poszed� prosto do bratanka zakonnika Hilario.
Chwil� wcze�niej na podw�rzec wszed� Robert i przez nikogo nie zauwa�ony poszed� po schodach do drzwi oznaczonych numerem 25. Nie pukaj�c z�apa� za klamk� i otworzy� drzwi. W pokoju pali�o si� �wiat�o, ale w �rodku nie by�o nikogo.
Drugie drzwi prowadzi�y do sypialni zakonnika. Robert s�dzi�, �e mo�e tam kogo� zastanie, wi�c wszed� dalej. Poniewa� tam r�wnie� by�o pusto w�a�nie mia� zamiar cofn�� si� do pierwszego pomieszczenia, kiedy na korytarzu rozleg�y si� jakie� kroki. W pierwszym odruchu cofn�� si� przymykaj�c za sob� drzwi. S�dzi�, �e to nadchodzi zakonnik z kim� jeszcze, chcia� wi�c pods�ucha� o czym b�d� m�wili.
Przez szpar� w drzwiach ujrza� jakiego� ma�ego grubasa i m�odego m�czyzn�, o wygl�dzie s�u��cego. Po opisie jakie udzieli� mu Grandeprise stwierdzi�, �e �aden z tych m�czyzn nie mo�e by� ojcem Hilario.
Grubas usiad� wygodnie w fotelu i spyta�:
� Czyli, �e tw�j stryj dopiero co wyjecha�?
� Tak, w�a�nie � odpar� Manfredo.
� A nie wiesz, co go tak d�ugo tutaj zatrzymywa�o?
� Niestety, nie wiem.
Ma�y spojrza� na m�odzie�ca przenikliwie.
� Ty jeste� jego jedynym krewnym?
� Tak.
� Czyli, �e mog� si� spodziewa�, �e nie ma przed tob� �adnych tajemnic.
� Oczywi�cie, �e nie ma.
� A dlaczego nie powiedzia� ci, czemu tak p�no zastosowa� si� do mojego rozkazu?
� Bo si� go o to nie pyta�em?
� Tak, wiesz kiedy by�em tu ostatnio?
� Wiem.
� Byli tu tak�e dwaj obcy m�czy�ni, podobno ze stolicy? Czego chcieli?
� Szukali was, chcieli was aresztowa�.
� Tak. Prawdziwe szcz�cie, �e zdo�a�em im uciec. G�upcy, powr�cili tutaj?
� Nie.
� To ich szcz�cie. Przyj��bym ich jak nale�y. W�a�nie w tej sprawie chcia�em z tob� m�wi�. Jeste�my sami?
� Jak widzicie.
� Nikt nas nie mo�e pods�ucha�?
� Nikt.
� To dobrze. Powiedz mi, czy wiesz mo�e po co tw�j stryj wyjecha� do stolicy?
� Wiem.
� Powiedzia� ci? Do diab�a, to dow�d, �e ci m�wi o wszystkim, to i ja musz� z tob� pom�wi� otwarcie. Dlaczego wi�c wyjecha�?
� Ma przeszkodzi� w wyje�dzie z kraju cesarzowi Maksymilianowi.
� Dlaczego?
� Aby zmusi� przez to Juareza do pojmania go i stracenia.
� Wspaniale. W�wczas Juarez stanie si� morderc� i straci na znaczeniu. W ten spos�b za jednym zamachem pozb�dziemy si� cesarza, prezydenta i przejmiemy w�adz�. Tw�j stryj dosta� bli�sze instrukcje. Spotka Maksymiliana w Queretaro. Jednak �atwo co� nam mo�e przeszkodzi� w nak�onieniu cesarza do odwrotu. Mogliby mu udowodni�, �e nie ma poplecznik�w ani stronnik�w, �e zosta� sam jeden, dlatego nale�y utwierdzi� go w przekonaniu, �e ca�e rzesze Meksykan�w stoj� po jego stronie.
� To si� da �atwo zrobi�.
� Hm, �atwo nie �atwo. Wymy�li�em doskona�y plan. Trzeba wyr�wna� szans� wojskowe Juareza i cesarza. Je�eli Maksymilian dowie si� o tym, nie b�dzie chcia� si� cofn��, dlatego jutro urz�dzi si� kilka takich szopek, ta najwa�niejsza ma si� odby� tutaj, w Santa Jaga.
� Tutaj? � spyta� zdziwiony Manfredo. � Przecie� tutaj s� sami zwolennicy Juareza.
� Ale� to nic nie szkodzi. Zostaw to ju� mnie � odpar� grubas dumnie. � Naj�li�my dwustu dzielnych ludzi, kt�rzy jeszcze tej nocy przyjd� tutaj, by rozwin�� cesarski sztandar.
� Mieszka�cy ich wygoni�.
� To si� im nie uda. Ten klasztor stanowi znakomit� fortec�. Tutaj si� obwaruj�, wi�c mieszka�cy nie wiele im zrobi�.
� Je�li tak, to co innego � odrzek� Manfredo po chwili namys�u.
� Wszystko musi si� doskonale uda�.
� A m�j stryj wie o tym.
� Nie.
� Dlaczego nie wie?
� Bo przedtem sam tego nie wiedzia�em. Zreszt� dowie si� o tym w Queretaro.
� Kiedy nadejd� ci �o�nierze?
� Dzisiaj, o czwartej w nocy. Musisz ich zaprowadzi� do klasztoru, ale tak, aby ich nikt nie widzia�. Rano cesarski sztandar za�opocze z klasztornej wie�y. Tutaj masz papiery, zawieraj�ce instrukcje dla przyw�dcy.
� A jak on mnie rozpozna?
� Powiesz mu tylko jedno s�owo: Miramar. Zrozumia�e� wszystko?
� Zrozumia�em.
� Dobrze, a teraz odprowad� mnie do bramy, bo ju� zapewne zamkni�ta.
Gdy tylko wyszli, Robert uda� si� do g��wnego pomieszczenia i uchylaj�c nieco okno zawo�a� do swoich towarzyszy.
� Dotychczas wszystko idzie dobrze. Ojca Hilario nie ma tutaj. Czekajcie na mnie dalej, ale teraz ukryjcie si�, bo zaraz kto� wyjdzie z klasztoru.
Zamkn�� okno i powr�ci� do sypialni. Po kilku minutach zjawi� si� Manfredo, zacz�� spacerowa� po pokoju i mrucze� sam do siebie:
� Hm! Cesarscy �o�nierze w Santa Jaga, zapewne jakie� opryszki, ale zrobi� co si� im ka�e. Teraz przede wszystkim musz� zej�� do moich wi�ni�w. Ach! Co mnie to wszystko obchodzi, niech si� bior� za �by i robi� co chc�; najwa�niejsze �ebym zosta� hrabi� Rodriganda. Reszta niech si� nawet pozabija.
Robert zdumia� si� ogromnie us�yszawszy ten monolog. Ju� chcia� wybiec z pokoju i z�apa� opryszka za gard�o, ale ujrzawszy, �e zabiera klucze ze �ciany zmieni� zamiar.
Manfredo zapali� latark� i wyszed� na korytarz nie zamykaj�c za sob� drzwi. Robert natychmiast wyszed� z sypialni, zabra� �wiec� i wyci�gn�� n�. Ostro�nie otworzy� drzwi na korytarz.
Manfredo schodzi� w�a�nie po schodach na d�. Robert ujrza� to jeszcze, wi�c przymkn�wszy drzwi pod��y� za nim. Dla bezpiecze�stwa zdj�� buty, aby te nie zdradzi�y go i bezszelestnie posuwa� si� tu� za Manfredo.
Zszed� a� na sam d�, gdzie ujrza� ca�y rz�d drzwi. Przed jednymi Manfredo zatrzyma� si�, odsun�� dwa �elazne rygle i przy pomocy przyniesionego klucza otworzy� je.
Robert us�ysza� jak�� rozmow�. Podkrad� si� tu� pod drzwi i zajrza� do �rodka. Przy s�abym �wietle latarki nie by� w stanie rozpozna� twarzy uwi�zionych, ale w�a�nie ich stra�nik stan�� przed jednym z nich i powiedzia�:
� Macie tylko jedn� drog� ratunku.
� Jak�? � spyta� g�os z g��bi.
� Jeszcze tego nie odgadli�cie?
� Nie.
� No to wam powiem. Wiecie przecie�, �e Mariano jest waszym prawdziwym bratankiem.
� Wiem.
� A to, �e obecny hrabia Alfonso, jest synem Gasparino Kortejo?
� Te�.
� Postawi� dwa warunki, je�eli je wype�nicie to odzyskacie wolno��.
� Co to za warunki?
� Najpierw og�osicie, �e Alfonso jest oszustem, ka�ecie wi�c jego i jego krewnych ukara�.
� Zrobi� to z ca�� pewno�ci�.
� A po drugie, Mariano musi si� zrzec swych praw i mnie na jego miejsce og�osicie waszym prawowitym bratankiem, czyli hrabi� Rodriganda.
Zapanowa�o milczenie.
� Jaka jest twoja odpowied�?
� Rozumiem � zawo�a� hrabia Ferdynand. � Wy chcecie zosta� hrabi�.
� Naturalnie � odpar� bez �enady Meksykanin. � To jest m�j drugi warunek.
� Na kt�ry ja nigdy si� nie zgodz�.
� No to zginiecie w tym wi�zieniu.
� B�g nas uratuje.
� Ha, ha, ha, ja bym na waszym miejscu nie liczy� na to. Daj� wam p� godziny czasu do namys�u. Je�eli si� nie zgodzicie, nie dostaniecie ani wody ani nic do jedzenia.
� B�g nas pom�ci!
� Don Ferdynandzie, prosz� nie wdawa� si� w rozmow� z tym �otrem � z prawej strony zabrzmia� jaki� g��boki g�os.
Robert mimo woli podskoczy� jak zelektryzowany. Ten g�os by� mu tak znany, �e pozna�by go na ko�cu �wiata. Przysi�g�by, �e to g�os jego nauczyciela i dobroczy�cy, Sternaua.
� Co? Nazywasz mnie �otrem? � zawo�a� roz�oszczony Manfredo. � Masz za to!
Podszed� do skutego i zamierzy� si�, ale w tej chwili kto� z ty�u z�apa� go silnie za r�k�. Obr�ci� si� wystraszony i ujrza� par� b�yszcz�cych oczu, a tak�e rewolwer wymierzony wprost w jego pier�. Zblad� jak �ciana.
� Co? Kto tu? Czego chcesz? � wyj�ka� przera�ony.
� Zaraz si� dowiesz �otrze! � odpar� Robert. � Na kolana!
� Co� co� jak� � powtarza� nieprzytomnie.
� Na kolana! � hukn�� powt�rnie Robert i z�apawszy go silnie za rami� rzuci� na ziemi�. � Czekaj kochasiu, zaraz ci� zwi��emy.
Odpi�� od pasa lasso i sp�ta� nim Manfreda. Ten nie mia� przy sobie broni, ale nawet, gdyby j� mia�, nie by�by siew stanie broni�. Strach odebra� mu w�adz� w r�kach. Robert skr�powa� go silnie i kopn�� tak, �e potoczy� si� do samego k�ta.
D�u�ej jednak nie umia� nad sob� zapanowa�. Odetchn�� g��boko i z rado�ci wrzasn�� tak g�o�no, �e ca�e sklepienie zahucza�o:
� Dzi�ki Bogu! Wreszcie si� uda�o! Jeste�cie wolni!
� Wolni? � spyta�o par� g�os�w na raz. � Czy to prawda?
� Naturalnie! Chwa�a Bogu!
� Senior, kim pan jest? � spyta� hrabia Ferdynand, ci�gle nie mog�c uwierzy� w takie szcz�cie.
� Zaraz si� dowiecie, ale najpierw wyjd�my z tej �mierdz�cej nory, bo za chwil� si� udusz�. Czy dacie rad� i�� o w�asnych si�ach?
� Damy � powiedzia� Sternau.
Robert chcia� si� rzuci� w ramiona swego nauczyciela, ale pohamowa� swe uczucia i spyta� tylko:
� Jak mo�na otworzy� k��dki przy waszych �a�cuchach?
� Ten cz�owiek, kt�rego skr�powali�cie ma w kieszeni ma�y klucz, pasuj�cy do nich.
Przeszuka� kieszenie Manfreda i gdy znalaz� klucz pospiesznie zacz�� otwiera� kajdany ka�dego z uwi�zionych. Po dw�ch minutach upora� si� z zadaniem. Uwolnieni chcieli si� mu rzuci� na szyj�, ale mimo tego, �e sam p�aka� ze szcz�cia, jak dziecko, powstrzyma� ich m�wi�c:
� Nie teraz! Najpierw obowi�zki! Jeste�cie wszyscy, czy mo�e s� jeszcze jacy� uwi�zieni tutaj?
� My jeste�my wszyscy � odpar� Sternau, kt�ry jako jedyny potrafi� zachowa� zimn� krew.
� To znaczy, �e musimy odszuka� jeszcze Korteja i Landol�, bo musz� gdzie� tu by� � powiedzia� Robert.
�S�.
� Uwi�zieni?
� Tak, obaj bracia Kortejowie, a tak�e J�zefa i Landola.
� Bogu dzi�ki! Jest to wprawdzie dla mnie zagadka, ale wyja�ni si� p�niej. Chod�cie za mn�.
Zabra� Manfredo wszystkie klucze, latark� i wyszed� na korytarz a wi�niowie za nim. Zaryglowa� drzwi a na dodatek zamkn�� je na klucz. Poma�u prowadzi� ich po schodach, gdy� wielu by�o bardzo os�abionych. Za ka�dym krokiem powietrze stawa�o si� �wie�sze. W g�rnej piwnicy stan�� i zapali� �wiec�, po chwili zrobi�o si� jasno.
� Senior � odezwa� si� Sternau chwytaj�c go za r�k� � prosz� powiedz nam, kim jeste�.
� Dobrze � odpar� Robert. � Tutaj mo�emy odpocz�� i tutaj dowiecie si�, kim jestem, ale najpierw tylko jeden z was.
Przy �wietle latarki ogl�da� jedn� za drug�, zaro�ni�te twarze, wreszcie trafi� na sternika i spyta� go z wielkim trudem:
� Masz senior do�� si�y, aby us�ysze� radosn� nowin�?
� Mam � odpar� Helmer.
� Powiem wam w sekrecie, ale nie mo�ecie o tym m�wi� pozosta�ym, chcia�bym aby odgadli.
Obj�� go ramieniem i nachylaj�c si� nad nim powiedzia� mu do ucha � m�j ojcze � nie potrafi� jednak zapanowa� nad sob�. Przyciskaj�c do siebie wysuszon� posta� starca zawo�a�:
� Ojcze! M�j drogi, kochany ojcze!
Pocz�� go obejmowa� i ca�owa�. Sternik nie odpowiada�, nag�a rado�� pozbawi�a go si�. Inni tak�e milczeli z wielkiej rado�ci, pierwszy opami�ta� si� Sternau i zawo�a�:
� Robercie? Czy to mo�liwe? Ty naprawd� jeste� Robertem Helmerem?
� Tak, tak panie doktorze, to ja.
Ostro�nie opar� ojca o �cian� i podszed� do Sternaua.
� M�j Bo�e, co za szcz�cie, co za �aska � zawo�a� doktor. � Nie chc� ci� teraz pyta� jak ci si� uda�o nas odszuka�, ale powiedz mi, co s�ycha� w Kreuznach?
� Dobrze, dobrze. Wszyscy �yj� i s� zdrowi, wszyscy.
� Moja �ona?
� Oczywi�cie.
� Moje dziecko, moja c�reczka?
� Tak�e.
� A matka, siostra?
� �yj� wszyscy, wszyscy.
�w silny, pot�ny m�czyzna, jak dziecko zsun�� si� na kolana i sk�adaj�c r�ce zawo�a�:
� Bo�e! Po raz drugi zosta�em uratowany. Gdybym kiedy� zapomnia� o tym, Ty zapomnij o mnie, gdy moja umieraj�ca r�k� zapuka do Twoich podwoi.
Kto� nast�pny podszed� do Roberta.
� Ach, to ty stryju! Piorunowy Grot?
� Tak, Robercie.
Teraz po kolei i inni podchodzili do niego, by u�cisn�� mu r�k�. Musia� si� zwr�ci� do Sternaua, aby po�o�y� kres tym gor�cym powitaniom.
� Robercie, ale chyba nie sam jeden przyszed�e� tu do klasztoru? � spyta� Sternau.
� W klasztorze jestem sam, ale pod oknem czekaj� moi towarzysze.
� Kto taki?
� Czarny Gerard, S�pi Dzi�b i pewien my�liwy, Grandeprise. Chod�cie panowie, chod�my na g�r�. Jeszcze nie ca�kowicie jeste�cie bezpieczni. Kto wie, czy ten diabe� Hilario nie ma tu wi�cej swoich ludzi. Musimy unika� wszelkiego ha�asu.
Pom�g� ojcu stan�� na nogach i wzi�wszy do r�ki latark� ruszy� przodem, na szed� ko�cu Sternau zamykaj�c starannie za nimi ka�de drzwi.
Ze wzgl�du na p�n� por� w klasztorze panowa�a ca�kowita cisza, wszyscy udali si� na spoczynek, dlatego uda�o im si� niezauwa�enie przedosta� na g�r�, do pokoju Hilario. Tutaj, przy dodatkowym �wietle powitania i pytania rozpocz�y si� na nowo.
� Zostawmy to na p�niej � powiedzia� Robert. � Pan doktor przyzna mi racj�, �e przede wszystkim musimy my�le� o naszym bezpiecze�stwie.
� Tak, to rozumne post�powanie � powiedzia� Sternau. � Gdzie s� ci trzej dzielni traperzy, kt�rzy ci pomagali?
� Zaraz ich zawo�am � podszed� do okna i otworzy� je. � Gerard! � zawo�a� p�g�osem.
� Tutaj jestem, monsieur.
� U was nic si� nie zmieni�o?
� Nie, wszystko w porz�dku, a co na g�rze?
� Dobrze, prosz� podrzuci� swoje lasso.
� Po co?
� Musicie si� tutaj wspi��, bo bramy s� ju� zamkni�te.
� Nie ma pan swojego?
� Nie.
Gerard podrzuci� zr�cznie swoje lasso, kt�re Robert z�apa� i umocowa� przy oknie, po czym wszyscy trzej traperzy wdrapali si� na g�r�. Tak wielkie towarzystwo, jakie tam zastali niezmiernie ich zdziwi�o.
� Do pioruna! � zawo�a� S�pi Dzi�b � To� to oni!
� Tak to my � odpar� Sternau. � Wiele wam senior zawdzi�czamy.
� E, to g�upstwo, najwi�cej zrobi� ten m�odzieniec i to sam jeden.
� O tym dowiecie si� p�niej � odpar� Robert. � Teraz zosta�cie tutaj i czuwajcie nad bezpiecze�stwem grupy. Panie doktorze, s�dzi pan, �e i inni mieszka�cy klasztoru mog� by� w zmowie z ojcem Hilario?
� Nie, nie przypuszczam, opr�cz swego bratanka nie ma tu zapewne �adnych innych wsp�lnik�w.
� Zaraz si� o tym przekonamy.
Po tych s�owach podszed� do drzwi, zupe�nie nie zwa�aj�c na przestraszone miny pozosta�ych.
Po schodach zszed� na dziedziniec, kt�rego brama by�a zamkni�ta. Korytarzem dosta� si� na drugie podw�rze i tam zobaczy� jedno o�wietlone okno. Poszed� tym �ladem, stan�� przed drzwiami z napisem �pok�j meldunkowy� i bez namys�u wszed� do �rodka. Siedz�cy tam cz�owiek zerwa� si� przera�ony i zawo�a�:
� Kim pan jeste�? Czego tu chcesz? Jak si� pan tu dosta�?
� Prosz� si� uspokoi� � odpar� Robert � Przychodz� od Manfredo, bratanka zakonnika Hilario. Prosz� mi powiedzie�, jest w klasztorze jeszcze jaki� inny lekarz?
� Jest jeszcze dw�ch.
� Czy mog� wiedzie�, jak si� kt�ry� z nich nazywa?
� Menuccio.
� �pi ju�?
� Naturalnie.
� To prosz� go natychmiast obudzi�.
� Czy to a� takie pilne?
� I to nawet bardzo.
� Kogo mam zameldowa�?
� Obcego oficera.
S�u��cy poszed� wraz z Robertem do mieszkania lekarza, ten zbudzony ze snu, nie by� w r�owym humorze.
� Czy to tak wa�ne, �e musicie mnie budzi� po nocy? � odezwa� si� do�� szorstko.
� Tak jest � powiedzia� Robert. � To bardzo wa�ne, zw�aszcza dla pana samego.
� Dla mnie? Senior, nie my�l� po nocy wys�uchiwa� �art�w.
� To nie s� �arty. Przychodz� prosi� pana o pomoc, przy wi�kszej liczbie pacjent�w.
� I co tu mo�e by� wa�nego dla mnie?
� Wszystko si� mo�e okaza�. Prosz� mi powiedzie�, czy pan wie o tajemnych i zbrodniczych wyczynach ojca Hilario?
� Senior, kim pan jest, �e si� o�mielasz opowiada� o jaki� zbrodniach?
� Prosz� by� pewnym, �e mam do tego prawo. W ostatnich latach zagin�o par� znacz�cych osobisto�ci, mianowicie dw�ch hrabi�w Rodriganda, ksi��� Olsunna i inni. Dosta�em polecenie szukania ich. W�a�nie przed godzin� znalaz�em ich w podziemiach tego klasztoru. Czy wiedzia� pan o tym?
Kamienna twarz lekarza zmieni�a si� w pe�n� przera�enia.
� To chyba jaki� sen? � spyta�.
� Nie to nie sen, to prawda. Wasz zakonnik, o imieniu Hilario zwabi� ich wszystkich do klasztoru i pozamyka� w podziemnych norach. W ostatnich dniach by� r�wnie� w hacjendzie del Erina i zatru� zbiornik wody pitnej, chcia� bowiem wytru� wszystkich jej mieszka�c�w.
Lekarz ci�gle nie m�g� uwierzy� w to co s�ysza�.
� To niemo�liwe, ja na pewno �ni� � doda�.
� Niech pan nie wygaduje bzdur, m�wi� to ca�kiem powa�nie. Z trudem uda�o mi si� tych biednych ludzi uwolni�. Naturalnie pobyt w tych cuchn�cych celach mocno nadszarpn�� ich zdrowiem, s� tak s�abi, �e potrzebuj� pomocy lekarskiej. Obecnie s� w mieszkaniu ojca Hilario, wi�c prosz� pana, by natychmiast si� tam ze mn� uda�.
� Senior, czy pan nie �artuje? � spyta� ci�gle nie mog�c uwierzy� w to co s�ysza�.
� M�wi� ca�kiem serio, to niestety rzeczywisto��.
� Zaraz z panem p�jd� i sam si� przekonam.
Ubra� si� pr�dko i pobieg� za Robertem. Zdziwienie jego nie mia�o ko�ca, gdy ujrza� tak liczne, wycie�czone towarzystwo.
� Oto lekarz � oznajmi� Robert. � Jak pan widzi � rzek� zwracaj�c si� do przyby�ego � potrzebujemy przede wszystkim wi�kszego pokoju, napoj�w i jedzenia.
Lekarz ci�gle sta� os�upia�y, dopiero gdy zobaczy� le��cego na sofie wychud�ego hrabiego Ferdynanda, kt�rego na sam dodatek zna�, musia� uwierzy� w s�owa Roberta.
Natychmiast kaza� przenie�� hrabiego i innych os�abionych do wielkiego salonu, kaza� ich umy�, ubra� w �wie�e rzeczy, a nast�pnie poda� sut� kolacj� a do tego kilka butelek dobrego wina.
Gdy nieszcz�nicy posilili si� nieco; na nowo zacz�li dopytywa� o zdarzenia i ludzi. Nawet ma�y Andr� zwr�ci� si� do Roberta z pytaniem:
� To pan tak�e jest z Kreuznach?
� Tak.
� I zna pan tam wszystkich.
� Naturalnie.
� Zna pan mo�e niejakiego my�liwego, Kurta Strantenberberga?
� Znam, to najlepszy towarzysz pana nadle�niczego.
� Panie drogi, to m�j brat!
� Opowiada� mi ju� o tym, senior S�pi Dzi�b.
� To znaczy, �e poczciwy Kurt jeszcze �yje?
� �yje, ale wola�bym, aby by� w towarzystwie anio��w � odezwa� si� naraz S�pi Dzi�b.
� Dlaczego? � spyta� zdziwiony Andr�.
� Dlaczego? Bo mnie aresztowa�?
� Co takiego? Dlaczego?
� Oskar�y� mnie o k�usownictwo, ale musia� mnie jednak wypu�ci�.
Opowiedzia� w skr�cie swoje przygody w Prusach. Sternik, kt�ry w ko�cu doszed� do siebie, po wielkim szoku, spyta� syna:
� Przede wszystkim, kochany Robercie powiedz mi co z matk�, �yje?
� �yje i to w dobrym zdrowiu, tylko w�osy jej posiwia�y ze zgryzoty, ojcze.
� A kim ty teraz jeste�?
� Zgadnij.
� Hm, pewnie w dalszym kszta�ceniu brakowa�o ci doktora Sternaua, ale otrzyma�e� swoj� cz�� z kr�lewskiego skarbu?
� Tak, chocia� bardzo p�no.
� W takim razie jeste� bogaty i nie potrzebujesz �adnego stanowiska.
� Jednak mimo tego doszed�em do czego�.
� To znaczy.
� Jestem oficerem.
Stary sternik a� por�owia� z rado�ci. Sternau r�wnie� chwyci� go za r�k� i rzek�:
� To bardzo pi�knie. Masz teraz urlop?
� Mam.
� A gdzie s�u�ysz?
� W Berlinie. Jako kapitan gwardii huzar�w. Obecnie jestem odkomenderowany do sztabu generalnego.
� Do pioruna! Gratuluj�.
Ojciec u�ciska� go serdecznie, po czym nast�pi�y d�ugie opowiadania i sprawozdania z minionych wypadk�w. Wreszcie podni�s� si� Sternau i powiedzia�:
� Moi kochani, odpocznijcie sobie jeszcze, ja jako najsilniejszy musz� jeszcze co� z Robertem za�atwi�.
Bawole Czo�o i Nied�wiedzie Serce chcieli p�j�� z nimi, ale Sternau zezwoli� na to tylko S�piemu Dziobowi i Grandeprisowi.
Ca�a czw�rka zaopatrzywszy si� w bro� i �wiat�o zesz�a do podziemi.
Manfredo ci�gle le�a� w tym samym miejscu. Sternau wtajemniczony we wszystko rozpocz�� badanie:
� Cz�owieku, � rzek� do niego � nie jeste� wart, �ebym ci� rozdepta�, ale mimo tego dam ci szans� na �agodniejsz� kar�. Je�eli na wszystkie pytania odpowiesz szczerze, zobaczymy czy co� si� da dla ciebie zrobi�.
Manfredo nie s�yn�� z odwagi, z oczu wyziera� mu strach, p�aczliwym g�osem zacz�� j�cze�:
� Ja nie jestem temu winien, senior, ja nie.
� A kto?
� M�j stryj, musia�em go s�ucha�.
� To akurat ci� nie usprawiedliwia. Odpowiadaj otwarcie i szczerze, dlaczego nas uwi�zili�cie?
� Bo mia�em zosta� hrabi� Rodriganda.
� Co to za wariacki pomys�. Tw�j stryj mia� nas p�niej zamordowa�?
� Tak.
� A gdzie s� rzeczy, kt�re nam zabrali�cie?
� Rzeczy mam, tylko konie zosta�y sprzedane.
� Potem nam wszystko oddasz. Wiesz gdzie siedz� Kortejo i Landola?
� Wiem. Ten senior � tu wskaza� na Roberta � zabra� mi klucze do ich celi.
� Klucze mamy, poka�esz nam ich wi�zienia. Czy znasz tutaj wszystkie podziemne korytarze?
� Tak, znam.
� Kto ci je pokaza�?
� M�j stryj, on ma plan ca�ego podziemia.
� Gdzie ten plan jest?
� W jego biurku.
� Dobrze, czy jest tu jakie� wyj�cie z podziemi?
� Na zewn�trz?
� Tak.
� Jest, ale tylko jedno.
� Gdzie wychodzi?
� Do kamienio�omu, na wsch�d od miasta.
� Zaprowadzisz nas tam. Gdzie teraz jest tw�j stryj?
� Pojecha� do Queretaro, czy te� do stolicy?
� Do kogo?
� Do cesarza.
� Czego tam chce?
� Ja, ja tego nie wiem.
Sk�ama�. Ci�gle mia� nadziej�, �e stryj potrafi go uratowa�, gdy tylko upora si� ze swoim zadaniem. Sternau jednak natychmiast spostrzeg� jego zmienion� twarz, wi�c rzek�:
� Nie my�l, �e mnie oszukasz. Im twe odpowiedzi b�d� bardziej prawdopodobne, tym bardziej polepszysz sw�j los, no to czego tw�j stryj szuka u cesarza?
� Chce mu przeszkodzi� w opuszczeniu Meksyku.
� Rozumiem. A kim by� ten gruby cz�owiek, z kt�rym dzisiaj wieczorem rozmawia�e�?
Manfredo przerazi� si�, �e i to by�o im znane.
� Nie wiem � odpar�. � Ja go naprawd� nie znam. Czasami przychodzi� do stryja i przynosi� mu rozkazy.
� Od kogo?
� Od spiskowc�w.
� Kto do nich nale�y?
� Tego nie wiem.
� Gdzie maj� sw� siedzib�?
� Tak�e nie wiem.
� Hm, a czy tw�j stryj otrzymuje tajn� korespondencj�? Manfredo zawaha� si�.
� Je�eli dobrowolnie nie b�dziesz odpowiada�, to ka�e ci� wych�osta� i wtedy j�zyk ci si� rozwi��e.
� Tak, dostaje � wyj�ka�.
� Chowaj�?
� Oczywi�cie.
� Gdzie?
� W podziemiu.
� Znasz to miejsce?
� Znam.
� Tam nas te� zaprowadzisz. Teraz wsta� i zaprowad� nas do wi�zienia Korteji i Landoli.
Rozwi�za� mu nogi i kaza� i�� przodem.
� Chwileczk� � powiedzia� Robert. � Najpierw musz� mu zabra� tajne instrukcje, jakie dzi� otrzyma� od owego grubego mnicha.
Wyci�gn�� z kieszeni papiery i wzi�� je, po czym udali si� do dalszych cel wi�ziennych.
Robert otworzy� drzwi. �wiat�o latarki wpad�o do wn�trza i o�wieci�o powi�zane postacie.
� Przychodzisz nas wypu�ci�? � spyta� jaki� chrypliwy g�os. Powiedzia� to Gasparino Kortejo, kt�ry s�dzi�, �e to Manfredo wchodzi do celi.
� Wypu�ci�? Ciebie �otrze? � zawo�a� Grandeprise bior�c latark� z r�ki Sternaua i wst�puj�c do �rodka.
Kortejo spojrza� na niego nieprzytomnie.
� Grandeprise � wyj�ka� w ko�cu.
� Tak, to ja. Wreszcie z�apa�em ciebie i mego kochanego braciszka. Tym razem nie dam si� zwie��, nie ujdziecie mi opryszki
� Sk�d si� tutaj wzi�li�cie? � spyta� Gasparino � Czy�by Hilario wami zast�pi� Manfreda. Pom� nam w ucieczce, otrzymasz ode mnie za to milion dolar�w.
� Milion? Szubrawcu! Ty nie posiadasz nawet szel�ga. Wszystko ci zabior�, nie zachowasz nawet swego �ycia.
� Dlaczego? Ja ci przecie� nic nie zawini�em.
� Nic, draniu? To spytaj o to tego pana!
Tu skierowa� �wiat�o latarki na stoj�cego z ty�u Sternaua. Kortejo pozna� go natychmiast.
� Sternau! � wykrztusi� z trudem.
Jego brat i bratanica r�wnie� z przera�eniem spojrzeli na przybysza.
� On jest wolny � zawo�a�a dr��cym ze strachu g�osem J�zefa.
� Diabe�, oszuka� nas � zakl�� Landola.
� Tak, oszuka� was � odpar� Sternau. � Rozpocz�� si� s�d bo�y. To wi�zienie opu�cicie tylko po to, aby�cie mogli by� przes�uchani i skazani na odpowiedni� kar�, za wszystkie wasze zbrodnie.
� Ha, ha! � za�mia� si� Landola. � A kto nas zmusi do przyznania si�?
� Waszych wyzna� wcale nie potrzebujemy. Zostali�cie zdradzeni przez wszystkich. Zreszt� znajd� �rodek, aby was zmusi� do m�wienia prawdy. Czy�by� ju� zapomnia� o mych metodach, Gasparino Kortejo? Co?
Nie pad�a �adna odpowied�.
� No to ci przypomn� � powiedzia� Sternau � Pami�tasz mo�e, jak ci� uwi�zi�em i tak d�ugo �askota�em, a� na twych ustach pojawi�a si� piana?
Dreszcz przebieg� po ciele Korteja.
� Hrabia Emanuel jeszcze �yje, tylko ci�gle jest chory. B�d� znowu potrzebowa� antidotum na wasz� trucizn�, kt�r� mu zafundowali�cie. Przygotujcie si�. Tylko was u�yj� do spreparowania lekarstwa.
Po tych s�owach opu�ci� cel� i starannie zamkn�� drzwi.
� A teraz poka�esz nam plan ca�ego podziemia � rzek� zwracaj�c si� do Manfredo.
Poszli do pokoju ojca Hilario. Rzeczywi�cie w jego biurku le�a� dok�adny plan podziemia. Wed�ug niego, bez przewodnika mo�na by�o zorientowa� si� w ca�ym rozk�adzie. Nast�pnie Manfredo zaprowadzi� ich do pokoju wykutego w skale, w kt�rym Hilario przechowywa� swoje tajne korespondencje.
Sternau przegl�dn�� je pobie�nie, nast�pnie przeszuka� zawarto�� paczek i skrzy� zawieraj�cych rozmaite kosztowno�ci, kt�re swego czasu ogl�da�a Emilia. To ona mu powiedzia�a w jaki spos�b uruchomi� tajny mechanizm, by otworzy� drzwi.
� Do kogo nale�� te bogactwa? � spyta�.
� Do mojego stryja.
� A sk�d to pochodzi?
� Z klasztoru.
� Czy�by klasztor podarowa� mu te rzeczy?
� Nie.
� Czyli, �e zabra� je i z w�asnej inicjatywy przechowuje tutaj. Klasztor zosta� zlikwidowany, a te bogactwa zosta�y bez w�a�ciciela. Wspaniale. Wcze�niej czy p�niej trafi� do kogo�, kto na nie zas�uguje. A teraz chod�my w te podziemia, do tego korytarza, kt�ry prowadzi na zewn�trz.
Po dziesi�ciu minutach stan�li przy tajnym wyj�ciu, zamaskowanym paru kamieniami. Wystarczy�o odsun�� kilka p�yt i ukaza�a si� dziura, przez kt�r� m�g� wej�� pojedynczy cz�owiek.
� Doskonale, przyda si� nam � powiedzia� Robert do doktora po niemiecku, aby Manfredo ich nie zrozumia�.
� A w jakim celu? � spyta� Sternau.
� Po prostu, dla tych dwustu �o�nierzy, kt�rzy maj� tu przyby� o czwartej rano.
� Aha, rozumiem. To samo mia�em na my�li, pytaj�c go o tajne wyj�cie. Powiedz mi tylko, gdzie nale�y ich oczekiwa�?
� Na dole, przy �cie�ce wiod�cej do klasztoru.
� Musimy przeszkodzi� tym planom i to zar�wno ze wzgl�du na cesarza, jak i ze wzgl�du na Juareza.
� Tylko w jaki spos�b?
� Czy podejmiesz si� roli Manfredo i na um�wionym miejscu poczekasz na rabusi�w.
� Wspania�y pomys�.
� Tak, ale wi��e si� z wielkim niebezpiecze�stwem.
� Ja nie wiem, co to strach.
� Dobrze, powiesz im wi�c, �e Juarez dowiedzia� si� o tym planie i wys�a� do klasztoru oddzia� �o�nierzy, tak �e wej�cie przez bram� jest odci�te. Natomiast mo�na wej�� do �rodka tajnym korytarzem. My�l�, �e ci uwierz� i dadz� si� tu przyprowadzi�.
� A co potem z nimi zrobimy?
� Przy pomocy proszku, kt�ry ojciec Hilario powinien posiada�, i to w nadmiarze, otumanimy ich i odbierzemy bro�.
Zwr�ci� si� teraz do Manfredo:
� Kto sporz�dza� ten proszek, kt�ry zapalili�cie chc�c nas uwi�zi�?
� M�j stryj.
� Czy tak�e umiesz go przygotowa�?
� Tak.
� A wilgo� mu nie szkodzi?
� Sk�d�e, pali si� doskonale w ka�dych warunkach.
� A czy przypadkiem, nie mo�e tak�e zabi�?
� O nie senior, on tylko otumania, nie zabija.
� Macie gdzie� zapas tego proszku?
� Mamy ca�� beczu�k�.
� Poka� j�.
Wracali na g�r� innym korytarzem, Sternau zauwa�y� to i powiedzia� do Roberta:
� Ten korytarz b�dzie najodpowiedniejszy, bo jest d�u�szy, my�l�, �e wszyscy si� w nim zmieszcz�.
� Te� tak s�dz�, ale musi mi pan da� znak, gdy wszyscy ju� wejd�.
� Dobrze, zawo�am na ciebie, jakbym ci chcia� co� przekaza�.
� Ale nie prawdziwym imieniem.
� Naturalnie, �e nie, zawo�am Manfredo.
� Ale co zrobimy z ich ko�mi?
� No c�, zostawi� je ko�o kamienio�omu, pod opiek� kilku swoich ludzi. Potem poradzimy sobie z t� grup�.
� Znakomicie, w tej sprawie dogadali�my wszystko. Odprowadzili Manfredo do wi�zienia i wyszli na g�r�, by ustali� dok�adnie wszystkie szczeg�y.
Sternau natychmiast wys�a� do Juareza S�piego Dzioba po �o�nierzy, kt�rzy mogli by zabra� ze sob� band� spiskowc�w oraz skarby i tajn� korespondencj�.
Wszystko co zaplanowali uda�o si� znakomicie. Przy pomocy zapalonego proszku obezw�adnili uzbrojon� ho�ot�, po czym rozbroili tak�e garstk� pozostawionych przy koniach. �o�nierze, kt�rzy przybyli od Juareza zapakowali kosztowno�ci, listy i w og�le wszystko co tylko mog�o si� przyda� prezydentowi mieli eskortowa� ich a� do kwatery prezydenta. Nast�pnie Sternau, Robert, S�pi Dzi�b, Czarny Gerard, Bawole Czo�o, Nied�wiedzie Serce i ma�y Andr� razem z �o�nierzami wyruszyli wprost do Juareza. Reszta pozosta�a w klasztorze, by strzec uwi�zionych. Dwaj vaqneros, kt�rzy przybyli do klasztoru wraz z Gerardem, zostali wys�ani do hacjendy, aby poinformowa� mieszka�c�w o tych szcz�liwych zdarzeniach.
Mariano tak�e chcia� przy��czy� si� do wyje�d�aj�cych, ale ci�ki stan stryja nie pozwoli� mu na to. Obowi�zki przed�o�y� nad spotkanie z narzeczon�, kt�ra wraz z ojcem przebywa�a przy Juarezie.
* * *
Po trzech dniach ca�a eskorta wraz z uwi�zionymi i kosztowno�ciami zameldowa�a si� w Zacatecas.
Miasto t�tni�o �yciem, wrzawa i rado�� przeplata�y si� nieustannie. Genera� Eskobedo by� g��wnodowodz�cym, tak�e Juarez zatrzyma� si� tu tymczasowo.
Sternau od razu uda� si� wprost do prezydenta, kt�ry chocia� ogromnie zaj�ty, gdy tylko us�ysza�, kto prosi o audiencj�, natychmiast kaza� wpu�ci�. Robert za�o�y� na siebie str�j Meksykanina, tylko przypi�� do niego wszystkie swe odznaczenia i ordery. Sternau postanowi� gra� rol� drugoplanow�, pierwsze�stwo pozostawi� m�odemu, ale rokuj�cemu �wietn� przysz�o�� oficerowi.
Na powa�nej zazwyczaj twarzy Juareza mo�na by�o wyczyta� rado�� na widok wchodz�cego Sternaua. Szybko podszed� do niego i podaj�c r�k� zawo�a�:
� To jednak prawda? To rzeczywi�cie senior ty, a ja si� tak niepokoi�em o pana; my�la�em, �e pan naprawd� przepad� bez wie�ci.
� Tak panie prezydencie � rzek� powa�nie Sternau. � W rzeczywisto�ci, ja i moi towarzysze znajdowali�my si� w strasznym po�o�eniu, tylko temu m�odemu cz�owiekowi zawdzi�czamy wolno��.
Juarez skierowa� sw�j przenikliwy, a zarazem pe�en podziwu wzrok na Roberta i rzek�:
� Zechce mi pan przedstawi� tego m�odzie�ca?
� Chcia�em w�a�nie o to prosi�. To kapitan Robert Helmer, z kr�lewskiej gwardii huzar�w w Prusach.
Robert sk�oni� si� a prezydent spyta� zamy�lony:
� Robert Helmer? Mnie si� zdaje, �e ju� gdzie� s�ysza�em to nazwisko.
� Tak senior � odpar� Robert. � Dzi�ki panu ju� dwa razy sta�em si� bogatym.
� W jaki spos�b? � spyta� zdziwiony prezydent.
� Za pa�skim po�rednictwem otrzyma�em dwie cz�ci skarbu kr�lewskiego, Mistek�w.
Dopiero teraz Juarez przypomnia� sobie okoliczno�ci.
� No tak, pan jest z Kreuznach?
� Tak senior.
� Syn sternika Helmera i bratanek Piorunowego Grota.
� Tak jest.
� Witam, witam serdecznie.
Rozpocz�a si� dyskusja, w czasie kt�rej Sternau opowiedzia� o przygodach jakie go spotka�y od chwili rozstania si� z prezydentem, po czym sprawozdanie ze swej dzia�alno�ci musia� zda� Robert.
Juarez z najwi�ksz� uwag� s�ucha� ca�ego opowiadania. Dopiero kiedy rozmowa zesz�a na temat tajemnych konszacht�w zakonnika Hilario i niebezpiecze�stwa gro��cego cesarzowi Maksymilianowi, zacz�� si� niecierpliwie kr�ci� na krze�le i powiedzia� ozi�ble:
� Wprawdzie nie powinienem tego zdradza�, bo przez to oddaj� si� w pan�w r�ce, ale ufam wam, wi�c powiem, �e dotychczas ca�y czas zamierza�em uratowa� tego intruza, kt�ry nazwa� si� cesarzem Meksyku. Poczyni�em nawet odpowiednie kroki, wysy�aj�c moj� zaufan� agentk� do Queretaro. Mia�a za zadanie nak�onienie Maksymiliana do odwrotu, z jakim skutkiem wiedz� panowie najlepiej.
� Jednak ja spodziewam si�, �e uda mi si� wype�ni� zadanie, kt�re owej damie nie powiod�o si� � wtr�ci� m�ody oficer.
� Pan chcia�by si� tego podj��? � spyta� niezmiernie zdumiony prezydent
� Jak najbardziej � odpar� Robert. � Prosi�bym tylko o wydanie przepustki.
� No dobrze, niech i tak b�dzie � powiedzia� Juarez po pewnym namy�le. � Tylko zastrzegam, jest to m�j ostatni krok w celu uratowania tego cz�owieka.
Nied�ugo potem Robert wyjecha� do Queretaro, niestety nie by� pewny rezultat�w podj�tego dzie�a. Sternau pozosta� przy Juarezie, wiedzia�, �e w obecnej sytuacji nie mo�e podj�� dalszych dzia�a�. Postanowi� zaczeka� a� do ostatnich chwil dramatu, a� do obj�cia w�adzy w ca�ym Meksyku przez Juareza.
U CESARZA
Jeste�my w Queretaro, na cesarskim dworze, gdzie genera� Miramon jako przyw�dca tajnego spisku razem ze spowiednikiem cesarskim i swymi pomocnikami, ma�ym, grubym zakonnikiem i ojcem Hilario pilnie snuj� tajne projekty, by uniemo�liwi� odwr�t Maksymilianowi.
Na ostatniej naradzie ustalili, �e ojciec Hilario, kt�rego mia� cesarzowi przedstawi� Miramon, mia� donie��, i� na ty�ach wojsk Juareza ma wybuchn�� powstanie cesarskich stronnik�w.
Najwi�ksz� przeszkod� dla wszystkich spiskowc�w stanowi� genera� Mejia.
W�a�nie przebywa� w gabinecie cesarza prowadz�c z nim powa�n� rozmow�.
� A wi�c Puebla stracona?
� Najzupe�niej, wasza cesarska mo��.
� Mo�emy j� jednak odbi�, mamy przecie� jeszcze pi�tna�cie tysi�cy �o�nierzy pod broni�.
� Temu przeszkodzi Eskobedo.
� Czy�by si� go pan ba� generale?
� Ja, ba� si�? Tego nie mog� powiedzie�, ale uwa�am go za najlepszego genera�a tamtej strony.
� Mo�emy go pokona�, mamy wi�ksze si�y do dyspozycji.
� Na pomoc przyjdzie mu genera� Diaz.
� Czy on jest r�wnie znakomitym strategiem? � spyta� Maksymilian z ironi�.
� Niestety � odpar� Mejia. � Jego dotychczasowe osi�gni�cia �wiadcz� o nim jak najlepiej. W otwarte pole nie mo�emy si� zapuszcza�, jedynie mury stolicy i Queretaro broni� nas przed ostateczn� pora�k�.
� Wed�ug pa�skiego zdania wszystko jest ju� stracone � odezwa� si� Maksymilian ze smutkiem w g�osie.
� Wszystko � odpar� Mejia potrz�saj�c g�ow� z rezygnacj�.
� To co pozostaje?
� �mier�!
� Ha! Mo�e jednak ci zuchwalcy nie porw� si� na mnie?
� A co ich powstrzyma?
� Inne pa�stwa.
� Wasza cesarska mo��! Prosz� si� nie �udzi�. Mia�em ju� nie raz sposobno�� dok�adnie wykaza�, �e republikan�w nie jeste�my w stanie przestrasz�. Po owym nieszcz�snym dekrecie wszystkie mosty zosta�y spalone. Jedyny ratunek w ucieczce. Prosz� mnie postawi� na czele swoich dwustu wiernych huzar�w, a podejm� si� przeprowadzi� wasz� cesarsk� mo�� do wybrze�a i na okr�ty.
� Ja mam opuszcza� swoich wiernych poddanych i odda� ich na pastw� wrog�w?
� Tak czy owak zostan� pozostawieni na pastw� republikan�w.
� To niemo�liwe, Miramon, Marquez, Larez!
� Tak, tak wszyscy. Nic ich nie obroni. Oni s� bardziej znienawidzeni ni� inni. Dla nich nie ma ratunku. Prosz� mi wierzy�. Patrz� trze�wo i jasno widz� przysz�o��. Wr��my do Europy, aby tam zebra� si�y. Mo�e p�niej uda nam si� dokona� tego, co teraz jest niemo�liwe. Ja prosz�, b�agam wasz� cesarsk� mo��, prosz� pos�ucha� mych s��w i rad.
Kl�kn�� przed Maksymilianem i podni�s� b�agalnie r�ce w g�r�.
� Ja� nie mog�! � odpar� cesarz.
� Prosz� si� zmi�owa� przynajmniej nad najja�niejsz� pani�, nasz� �askaw� cesarzow�.
� Kogo pan wspominasz! � zawo�a� cesarz wstaj�c. � Moja biedna, biedna Charlotta!
Ukry� w d�oniach twarz. Po chwili uspokoiwszy si� nieco, powiedzia�:
� Prosz� mnie opu�ci� na jaki� czas. Teraz jestem zanadto wzruszony ostatnimi nieszcz�liwymi nowinami i wspomnieniem mojej ukochanej �ony. Za chwil� om�wimy dalsze kroki i wys�uchamy relacji tej pana protegowanej, seniority Emilii.
Mejia pos�ucha� rozkazu. Przechodz�c przez bram� spotka� genera�a Miramona. Sztywno sk�oni� si� znienawidzonemu przeciwnikowi i odszed� w g��b ogrodu, gdzie czeka�a na niego pi�kna Emilia.
Miramon kaza� si� zapowiedzie� dodaj�c, �e przynosi bardzo wa�ne nowiny. Zirytowany Maksymilian kaza� go wprowadzi�.
� Jakie to wa�ne nowiny sprowadzaj� pana do mnie? � spyta� ch�odno wchodz�cego genera�a.
� Bardzo weso�e. Jego cesarska mo�� b�dzie m�g� d�ugo i spokojnie panowa�, ku rado�ci i po�ytkowi swego kraju i ludu.
� Nie bardzo pana rozumiem. Co to takiego?
� Juarez b�dzie musia� odst�pi� od Queretaro.
� Co? � zawo�a� cesarz z niezmiernym zdumieniem.
� Diaz tak�e musi si� wycofa� z Puebli i odst�pi� od stolicy.
� To wydaje mi si� nieprawdopodobne.
� Juarez b�dzie zmuszony.
� Tak, a przez co?
� Na skutek powstania, jakie wywo�aj� wierni poddani jego cesarskiej mo�ci.
Maksymilian zacz�� gwa�townie chodzi� po pokoju.
� Powstanie? Naprawd�?
� W�a�nie przynosz� t� nowin�.
� Powstanie przeciwko Juarezowi?
� Tak jest.
� Gdzie?
� W wielu miejscach.
� Kt�rych?
� Najpierw w klasztorze della Barbara.
� Gdzie le�y ten klasztor?
� W Santa Jaga.
� To dalej na p�nocy ni� Zacatecas?
� Tak.
� Czyli, �e jest to powstanie na ty�ach Juareza?
� Nie inaczej.
� A gdzie jeszcze?
� W paru innych miejscowo�ciach, ale zawsze na ty�ach republikan�w.
� Sk�d pan ma te wiadomo�ci?
� Od jednego ze spiskowc�w.
� A na pewno mo�na mu ufa�?
� Najzupe�niej.
� Gdzie on jest?
� Tu� pod drzwiami jego cesarskiej mo�ci.
� Aha, pan go ze sob� przyprowadzi�?
� My�la�em, �e wasza cesarska mo�� zechce tych wa�nych wiadomo�ci wys�ucha� z pierwszych ust.
� To bardzo pi�knie z pa�skiej strony. Kim jest ten cz�owiek?
� Znakomity uczony i s�awny lekarz, Hilario, by� kierownikiem szpitala z della Barbara.
� Czyli z samego miejsca powstania?
� Naturalnie.
� Prosz� go wprowadzi�.
Twarz Maksymiliana zaja�nia�a nadziej�. Poprzednia obawa i ch�� ucieczki znik�a jak cie�. Pe�ne nadziei i otuchy oczy skierowa�y si� na wchodz�cego.
� Pan nazywa si� Hilario? � spyta�.
� Do us�ug waszej cesarskiej mo�ci � odpar� zapytany k�aniaj�c si� nisko.
� Zajmowa� si� pan polityk�?
� Dotychczas zajmowa�em si� jedynie moimi chorymi.
� Bardzo to chwalebne, s�ysza�em ju� jakie zas�ugi pan po�o�y� w ocalenie klasztornego szpitala. Ale podobno teraz jest tam niespokojnie?
� Wasza cesarska mo�� ma na my�li tamtejsz� demonstracj�?
� Tak, jak wypad�a?
� Rozpocz�o j� mo�e dwustu zbrojnych ludzi, wkr�tce jednak ca�a tamtejsza ludno�� przy��czy�a si� do nich.
� W jaki spos�b?
� Napr�dce uzbrajano si�, powywieszano chor�gwie i pocz�to by� w dzwony. Nast�pnie zacz�to wysy�a� manifesty do najbli�szych wsi i miasteczek z rozkazem powszechnego zbrojenia si�. Chc� sformowa� kilka batalion�w i ruszy� na odsiecz swego pana i cesarza.
� By�o wielu uczestnik�w powstania?
� Wieczorem ich liczba wzros�a ju� do trzech tysi�cy.
� W innych miejscach tak�e si� mia�y odby� takie demonstracje?
� Tak jest. Mam przy sobie nawet ich spis.
� Prosz� mi pokaza�.
Poda� cesarzowi kartk�. Przeczytawszy j� Maksymilian zwr�ci� si� do Miramona m�wi�c:
� I to wszystko na ty�ach wojsk Juareza?
� Tym lepiej dla nas.
� Czy te inne wyst�pienia tak�e mo�na uwa�a� za udane?
� Oczywi�cie. Rozpocz�ty ruch rozszerzy si� wkr�tce jak po�ar po prerii. Wed�ug moich przypuszcze� ju� teraz co najmniej trzydzie�ci tysi�cy stoi pod broni�. Si�y fe na ty�ach wojsk Juareza rosn� i to z ka�d� godzin�.
� B�d� musia� wys�a� tam odpowiedniego wodza.
� W�a�nie o tym chcia�em pom�wi� z wasz� cesarsk� mo�ci�.
� To ca�kowicie zmienia posta� rzeczy.
� Jak najbardziej. Republikanie ponownie b�d� musieli zwr�ci� si� na p�noc i ruszy� przeciw nowemu wrogowi. Odetchniemy swobodnie i b�dziemy mieli czas podj�� odpowiednie kroki.
Podczas gdy Maksymilian pe�en nadziei omawia� z Miramonem dalsze strategiczne plany, genera� Mejia przechadza� si� Emi�i� po ogrodzie. Obojgu chodzi�o o ocalenie cesarza i naradzali si� jak naj�agodniej sk�oni� Maksymiliana do ucieczki.
Wreszcie Mejia postanowi� spr�bowa� ostatniego �rodka i wprowadzi� Emili� ze sob� do �rodka, aby w ten spos�b wsp�lnymi si�ami spr�bowali ratunku, przeczuwa� bowiem, �e wej�cie Miramona i ta d�uga rozmowa z cesarzem z nim zagra�a jego planom. Nie namy�laj�c si� wiele z�apa� Emili� za r�k� i poprowadzi� na g�r�.
� Prosz�, niech pani idzie ze mn�! Prosz� zaraz ze mn� wej�� do �rodka � rzek� do niej z naciskiem. � Ka�da chwila jest przez nas stracona i p