8497

Szczegóły
Tytuł 8497
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8497 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8497 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8497 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

A.J. Quinell - Reporter Prolog 0 godzinie 16.40 w niedziel� 7 czerwca 1981 roku z bazy izraelskich si� powietrznych w Etzion na Pustyni Synaj skiej wystartowa�o czterna�cie maszyn. By�y to my�liwce wielozadaniowe: osiem F-16 i sze�� F-15. Ale do cel�w planowanej misji z F-16 wymontowano dzia�ka i odczepiono rakiety powietrze-powietrze, uzbrajaj�c je zamiast tego w tysi�ckilogramowe bomby i zaopatruj�c w dodatkowe zbiorniki paliwa. My�liwce F-15 spe�nia�y rol� os�ony, zachowa�y wi�c standardowe uzbrojenie, ale je r�wnie� wyposa�ono w dodatkowe zbiorniki. Maszyny przelecia�y nisko nad zatok� Akaba. F-15 utrzymywa�y nieco wy�szy pu�ap, os�aniaj�c formacj� F-16. Sze�� minut po starcie samoloty dotar�y do brzeg�w Arabii Saudyjskiej 1 kontynuowa�y kurs r�wnoleg�y do granicy jorda�skiej. O godzinie 16.52 sier�ant jorda�skich si� powietrznych w bazie Ma'an ujrza� na ekranie radaru czterna�cie �wietlistych punkcik�w. W trzydzie�ci sekund p�niej wie�a kontrolna w Ma'an za��da�a od lec�cych maszyn ujawnienia to�samo�ci. Dow�dca dywizjonu uczyni� to w nieskazitelnym j�zyku arabskim, wyja�niaj�c, �e dywizjon lotnictwa saudyjskiego wykonuje w�a�nie lot �wiczebny z bazy w Tabuku. Poda� te� w�a�ciwe has�a identyfikacyjne i wymieni� kilka �artobliwych zda� z wie�� kontroln�. Formacja polecia�a dalej na wsch�d. Trzy minuty p�niej czterna�cie punkcik�w znikn�o z monitora radaru w Ma'an. Jordania i Arabia Saudyjska nie posiadaj� zintegrowanego systemu wojskowej kontroli przestrzeni powietrznej. Dlatego te� wie�a kontrolna w Ma'an nie przekaza�a informacji o locie ani do Tabuku, ani do jakiejkolwiek innej bazy saudyjskiej. O godzinie 17.00 formacja czternastu maszyn zmieni�a kurs na p�noc-no-wschodni, w kierunku granicy irackiej. W tym czasie, na pu�apie dziesi�ciu tysi�cy metr�w, ameryka�ski samolot dozoru powietrznego AWACS znajdowa� si� w odleg�o�ci mniej wi�cej 800 kilometr�w na po�udniowy wsch�d od czternastu izraelskich maszyn. By�a to maszyna wypo�yczona wraz z personelem pok�adowym i naziemnym rz�dowi saudyjskiemu, bardzo zaniepokojonemu potencjalnymi konsekwencjami konfliktu iracko-ira�skiego. Jej nies�ychanie czu�e anteny skierowane by�y na wsch�d, na Zatok� Persk�, tote� operatorzy radar�w nie dostrzegli czternastu intruz�w, kt�rzy lecieli samym skrajem pola elektronicznego omiatania. O godzinie 17.10 czternastka przedosta�a si� nie zauwa�ona w irack� przestrze� powietrzn� i po szesnastu minutach znalaz�a si� nad celem: zbudowanym przez Francuz�w reaktorem nuklearnym Tammuz I w El-Tuwai-tha, pi�tna�cie kilometr�w na po�udniowy zach�d od Bagdadu. Podczas gdy F-16 w klasycznym manewrze zwi�kszy�y pu�ap, ustawiaj�c si� od strony zachodz�cego s�o�ca, F-15 zaj�y pozycje obronne, gotowe do zaatakowania irackich my�liwc�w, gdyby te zd��y�y przyby� przed zako�czeniem misji. O godzinie 17.32 pierwszy F-16, lec�c bardzo nisko, trafi� swoj�tysi�c-kilogramow� bomb� dok�adnie w �rodek betonowej kopu�y reaktora. Za nim z t� sam� precyzj� zrzuci�y bomby pozosta�e maszyny. Kamery pok�adowe zarejestrowa�y ca�kowite zniszczenie reaktora. Sukces misji by� stuprocentowy. Powy�sze fakty sta�y si� znane i szeroko rozpowszechnione na ca�ym �wiecie przez �rodki masowego przekazu. Do wiadomo�ci publicznej nie dotar�a jednak wiadomo��, �e z o�miu F-16 tylko siedem zrzuci�o bomby nad El-Tuwaitha. �sma maszyna wysz�a z formacji i oddali�a si� o oko�o dziesi�� kilometr�w od o�rodka El-Tuwaitha. W czasie powy�szego nalotu, w izraelskiej bazie Etzion, w sali operacyjnej, grupa wy�szych oficer�w si� powietrznych w wielkim napi�ciu s�ucha�a przekazywanych przez g�o�nik meldunk�w pilot�w o�miu F-16. Nieco na uboczu sta� genera� David Ivri w towarzystwie jakiego� cywila, kt�ry wyra�nie nie pasowa� do wojskowej atmosfery i ludzi znajduj�cych si� w tym pomieszczeniu. By� �miesznie niski i wr�cz karykaturalnie oty�y, w bia�ym lnianym garniturze z ciemnozielonym krawatem, z t�ustymi upier�cienionymi palcami. Kolejne meldunki pilot�w o sukcesie ich misji stopniowo wp�ywa�y na roz�adowanie napi�cia, kt�re w ko�cu ust�pi�o miejsca euforii. Tylko czo�o grubasa w bia�ym ubraniu pozostawa�o zmarszczone, a wzrok niespokojny. Wreszcie, po pewnej przerwie, us�yszeli meldunek �smego pilota. Grubas rozpozna� jego g�os, gdy� zaledwie przed paroma godzinami przeprowadza� poufn� rozmow� z pilotem. Teraz ten sam g�os zawiadamia� z odleg�o�ci ponad o�miuset kilometr�w, �e spu�ci� sw�j �tysi�ckilogramow� bomb� w sam �rodek celu. Grubas rozlu�ni� kurczowo zaci�ni�te palce, a w k�cikach jego ust pojawi� si� u�mieszek. Paru oficer�w zerkn�o na niego ciekawie, wiedzieli bowiem, �e cz�owiek ten, mimo groteskowego wygl�du, obraca si� w kr�gu ludzi dziel�cych sekrety niedost�pne nawet genera�om. Zniszczenie reaktora Tammuz I w El-Tuwaitha nale�a�o do najbardziej kontrowersyjnych przedsi�wzi�� si� zbrojnych Izraela o globalnych konsekwencjach. Irakijczycy, kt�rych wspierali Francuzi, twierdzili, �e reaktor s�u�y wy��cznie pokojowym celom. Izraelczycy g�osili co� wr�cz przeciwnego. Uwa�ali istnienie reaktora w El-Tuwaitha za bezpo�rednie zagro�enie ich bytu pa�stwowego. Historii budowy reaktora Tammuz I od pocz�tku towarzyszy�y �ap�wki, szanta� ekonomiczny i morderstwa, a czasami... bohaterskie czyny. Oto jest cz�� opowie�ci, w kt�rej znajdzie si� odpowied� na pytanie, dlaczego jeden F-16 nie zrzuci� bomby na Tammuz I, lecz zupe�nie gdzie indziej. Ale jednocze�nie jest to tw�r wyobra�ni autora. Ksi�ga pierwsza Klik... Podrasowany Nikon utrwali� obraz czarnosk�rego sier�anta, kt�ry bieg� przez ry�owisko z klekocz�cym karabinem M-16 u biodra. Klik... Na kolejnej klatce sier�ant wykonywa� piruet jak poci�gana za sznurki marionetka, tylko �e to nie by�y sznurki, ale seria pocisk�w z zamaskowanego gniazda karabinu maszynowego. Klik... Sier�ant le�a� na grobli w przed�miertnych drgawkach utrwalonych na filmie. Chmurka skry�a s�o�ce i Munger skorygowa� odpowiednio przes�on�. Us�ysza� wykrzyczany rozkaz i po lewej zobaczy� podrywaj�cego si� kapitana. Kapitan bieg� przygi�ty, mia� przerzucony przez plecy pistolet maszynowy, w ka�dej d�oni granat. Po prawej wychyn�li dwaj Belgowie, ostrzeliwuj�c skraj lasu. Klik... Nikon zarejestrowa� pecha Belg�w. Wietnamski strzelec wybra� ich jako priorytetowy cel. By� do�wiadczonym �o�nierzem. Dwusekundowa seria wystarczy�a, by Belgowie padli jak rozdarte szmaciane lalki. Z przeciwleg�ych skraj�w ry�owiska lufa karabinu maszynowego i obiektyw aparatu fotograficznego pow�drowa�y teraz ku kapitanowi. Munger by� szybszy. Klik... D�ugim susem kapitan rzuci� si� na ziemi�, ciskaj�c jednocze�nie granat. Klik... Kapitan przytula� si� do ziemi, jakby chcia� si� w ni� zapa��, by nie skosi�y go przelatuj�ce mu nad g�ow� pociski. Huk wybuchaj�cego granatu, potem kr�tka cisza i nast�pnie klekot pistolet�w maszynowych. Przez ry�owisko tyralier� bieg�a reszta patrolu. 11 Wkr�tce by�o po wszystkim. Munger si� wycofa�. Zobaczy� samotnie siedz�cego je�ca, �o�nierza Wietkongu. Mia� r�ce zwi�zane na plecach, na szyi p�tl� sznura okr�caj�cego parokrotnie drzewo. Na kr�tk� chwil� ich wzrok si� spotka�. Spojrzenie Azjaty by�o niezg��bione, Anglika martwe. Nikon pow�drowa� ku oku. Klik... To by�a ostatnia klatka filmu. Zabitych nie chowali. Ani w�asnych, ani wroga. Ci ludzie od dawna stracili ch�� do podobnych gest�w. Odeszli szybko z tego nieprzyjaznego miejsca. Przodem, jak zwykle, posz�o rozpoznanie. Kapitan zmiesza� ich z b�otem za to, �e nie wytropili zasadzki. Dow�dca patrolu mia� w nosie zabitych Belg�w, ale wielkie powa�anie dla wojskowej dyscypliny i profesjonalizmu. Ich niedostatek wywo�ywa� w nim zawsze jedno i to samo uczucie: gniew. I kiedy rozk�adali na noc biwak, gniew ten nadal si� w nim tli�. Siedzia� ponury i milcz�cy, podczas gdy pozostali �artowali i robili plany na zapowiedziany urlop w Sajgonie. W po�udnie nast�pnego dnia powinni dotrze� do Vinh Long, przekaza� je�ca i wsi��� do helikoptera, kt�ry ich uniesie do wielkiego miasta. Od czasu do czasu zerkali ciekawie na fotografa siedz�cego samotnie kilka metr�w dalej. Byli mile po�echtani jego obecno�ci� podczas akcji i podziwiali jego odwag� w czasie wymiany ognia. Trudno im by�o uwierzy�, �e mo�na stawi� czo�o kulom, b�d�c uzbrojonym tylko w aparat fotograficzny, trzyma� go pewnie i robi� zdj�cia nawet temu, kt�ry chce fotografuj�cego zabi�. Przez d�ug� chwil� o tym rozmawiali. Australijczyk wyrazi� opini�, �e reporter by� pewno tak zatopiony w robocie, �e zapomnia� o kulach. Francuz natomiast by� innego zdania: - Nie ma serca i nie ma duszy, wi�c niczego nie czuje, nawet strachu. Francuz by� w b��dzie. W�a�nie w tej chwili Munger bardzo si� ba�. Nie o �ycie, lecz o to, �e postrada zmys�y. Chocia� mia� dopiero trzydzie�ci lat, dawno ju� opanowa� sztuk� kontrolowania uczu�. Od dziecka nauczono go zwraca� uwag� na dyscyplin� my�lenia i dlatego przera�a�a go �wiadomo��, �e po g�owie ko�acze mu si� co�, co wymkn�o si� spod kontroli. Chcia� to umiej -scowi�, okre�li� i zanalizowa�. Co go tak niepokoi�o? Koszmar, kt�rego by� nieustannie �wiadkiem podczas minionych dni? Zimna, bezwzgl�dna brutalno�� ludzi, kt�rym towarzyszy�? Po dziesi�ciu latach tej pracy zoboj�tnia� na wszelkie horrory i ludzk� brutalno��. Podobnie nieczu�y by� na mi�o�� i przyja��. A mo�e chodzi�o o co� z przesz�o�ci? Zacz�� szpera� w pami�ci, segreguj�c i oceniaj�c wydarzenia, ale kiedy dotar� do lat ch�opi�cych, zapad�a zas�ona. Zawsze wtedy zapada�a. 12 Zrezygnowa� z dalszych docieka� na temat �r�d�a l�k�w i, aby czym� si� zaj��, zani�s� butelk� wody je�cowi. Przytkn�� szyjk� do ust Wietnamczyka, kt�ry pi� �akomie, a� wypi� wszystko. W�a�ciwie Munger powinien by� zostawi� troch� wody dla siebie na rano, ale wi�zie� przez ca�y czas wpatrywa� si� w niego i nie potrafi� oderwa� od niego oczu. Gdyby si� w�wczas g��biej nad tym zastanowi�, wiedzia�by, co ko�acze mu si� po g�owie. Cztery dni p�niej siedzia� na tarasie restauracji przy rue Catinat. Restauracja by�a pe�na - klientel� stanowi�a mieszanka wojskowych, korespondent�w i biznesmen�w. Na krze�le przy wej�ciu do lokalu siedzia� w�a�ciciel, oty�y Francuz. By� z�y na Mungera, kt�ry zajmowa� ca�y stolik, mimo �e omlet zjad� ju� dwie godziny temu. Od tego czasu popija� jedna po drugiej w�dki z wod� mineraln�. Gdyby chodzi�o o kogokolwiek innego, w�a�ciciel zareagowa�by ju� dawno, czyni�c ma�o delikatn� uwag�. Jednak�e zna� dobrze Mungera, wiele o nim wiedzia�, a przede wszystkim to, �e nie jest cz�owiekiem, kt�ry pozwala si� obra�a�. D�ugo mu si� przygl�da� i doszed� wreszcie do wniosku, �e Anglik jest chory. Mia� �ci�gni�t� twarz i zapadni�te oczy. I nie by�a to sprawa alkoholu. Munger potrafi� pi� du�o, ale jeszcze nikt nie widzia� go pijanego. Munger nie by� chory - w ka�dym razie nie pod wzgl�dem fizycznym, by� jednak wyczerpany, od czterech dni prawie nie spa�, a teraz, chocia� ow�adn�o nim zm�czenie, a umys� usypia�, nie potrafi� wsta� i i�� do hotelowego pokoju. Nie szuka� kontaktu z lud�mi, ale �apczywie wch�ania� gwar ulicy i ruch wok� siebie. Potrzebowa� tego, by zag�uszy� my�li. Mi�dzy samochodami, motocyklami i rikszami przebieg� ulic� rudy kundel. Z przedni� �ap� uniesion� do g�ry psina wzbudza� lito��. �apa by�a zakrwawiona - ofiara ruchu ulicznego albo czyjego� okrucie�stwa. Pies zacz�� w�szy� mi�dzy stolikami i kt�ry� z kelner�w wymierzy� mu kopniaka. Uciek� skowycz�c, a w�a�ciciel restauracji z aprobat� pokiwa� g�ow�. Ze swojego strategicznego miejsca m�g� obserwowa� ca�� restauracj� i bar. Po minucie pokiwa� po raz wt�ry, gdy Munger skin�� na kelnera i zam�wi� stek. Omlet nie zaspokoi� g�odu reportera, pomy�la� Francuz. Pies siedzia� na skraju chodnika i najwidoczniej wyczu� kusz�ce zapachy, gdy kelner stawia� talerz przed Mungerem. Patrzy� z otwartym pyskiem, jak Munger kraje mi�so na drobne kawa�ki, a potem pochyla si� i stawia talerz na ziemi. Nie wierzy� w�asnym oczom. Cz�owiek skin�� palcem. Pies nieufnie si� zbli�a�, patrz�c to na r�owe mi�so, to na zdumionego kelnera. Gruby Francuz wsta� z fotela przy drzwiach. W restauracji zapad�a cisza. Wszystkie oczy by�y zwr�cone na Mungera i parszywego kundla. 13 - Monsieur...! - zacz�� w�a�ciciel oburzonym g�osem, ale zamilk�, gdy Munger obr�ci� si� i spojrza� przez szparki mrocznych oczu. - Zap�aci�em! - warkn��. Scen� obserwowali teraz wszyscy, ��cznie z kundlem. W�a�ciciel otwiera� i zamyka� usta, jak ryba wyrzucona na piasek. Po chwili wzruszy� pogardliwie ramionami i wr�ci� na swoje miejsce. Kto� si� roze�mia�, pies podszed� do talerza i zacz�� je��. Ju� si� nie ba� - wyczu�, �e jest pod ochron�. Przy pobliskim stoliku incydentowi przygl�dali si� dwaj ameryka�scy korespondenci. Jeden z nich powiedzia�: - Munger dziecinnieje z wiekiem... Drugi si� za�mia�. -Nie s�dz�. Zrobi� to specjalnie, �eby podra�ni� starego Montagne. Obaj patrzyli ciekawie na Mungera, a ten wpatrywa� si� w psa po�ykaj�cego �akomie kawa�ki mi�sa. - Wygl�da na chorego - odezwa� si� pierwszy. Drugi pokiwa� g�ow�. - Mo�e wreszcie i jego dopad�o. Od lat niemal bez przerwy obs�uguje t� wojn�. Przylgn�� do niej jak pijawka. Wojna sta�a si� dla niego narkotykiem, kt�ry zacz�� go z�era� od wewn�trz. - Chyba nie to - sprzeciwi� si� drugi. - Jeszcze dwa dni temu by� taki sam, jak zawsze. Ciekawe. Wkr�ci� si� na patrol Si� Specjalnych. Ale po powrocie niczego nie pokaza�. �adnych zdj��. - Mo�e nie zdarzy�o si� nic interesuj�cego. - Zawsze jest co� interesuj�cego, kiedy w pobli�u kr�ci si� Munger. O nie, co� si� wydarzy�o, ale poj�cia nie mam, co to mog�o by�, �eby takiego cz�owieka jak on wprowadzi� w szok. Korespondenci zabrali si� z powrotem do jedzenia, omawiaj�c ostatnie inicjatywy pokojowe. Kundel zjad� i siedzia� teraz u nogi Mungera. Reporter podrapa� psa w g�ow�. Pies trzepn�� raz ogonem w ziemi� i poliza� cz�owiekowi d�o�. Munger nie nakarmi� psa, by rozz�o�ci� w�a�ciciela restauracji. Zawsze lubi� psy i psy go lubi�y. By�a to cecha ludzi samotnych, kt�rzy mieli tak ukszta�towany charakter, �e nie potrafili wyrazi� swoich uczu� innym ludzkim istotom. O Mungerze m�wiono, �e jest tylko skorup� albo �e sk�ada si� wy��cznie z palca na przycisku migawki. Kimkolwiek by�, lubi� psy. Dwa dni p�niej z Bangkoku przylecia�a Janin� Lasage. Jad�c taks�wk� do miasta, odczuwa�a ulg� i podniecenie. W Tajlandii sp�dzi�a trzy tygodnie. Nienawidzi�a Bangkoku. Miasto wy��cznie dla m�czyzn, z setkami salon�w masa�u, tancbud i burdeli. Wola�a Sajgon. Sajgon tak�e zaspokaja� potrzeby 14 m�czyzn, ale podczas wojny cz�ciej tu mo�na by�o spotka� prawdziwych m�czyzn. W Sajgonie by� r�wnie� Munger, a ona bardzo chcia�a by� z nim. Nie widzia�a go zbyt d�ugo. Ponad miesi�c. Kiedy taks�wka p�dzi�a w ha�a�liwym t�umie pojazd�w, Janin� raz jeszcze zastanawia�a si�, co w�a�ciwie poci�ga j� w Mungerze. I ponownie zdecydowa�a, �e jest to czysto fizyczne zauroczenie. Janin� Lasage by�a pi�kn� kobiet�, zdoln� uwie�� prawie ka�dego m�czyzn�, kt�rego zapragn�a, ale by�a tak�e kobiet� wymagaj�c� zaspokojenia jej seksualnego apetytu i spo�r�d wielu tylko Munger m�g� jej to zapewni�. W pewnym sensie by�o to bardzo niepokoj�ce, gdy� dawa�o mu nad ni� przewag�, co jej zupe�nie nie odpowiada�o. Przewag� i w�adz�. Usi�owa�a przeanalizowa� swoje uczucia. Czy go kocha? Za�mia�a si� z siebie samej, z podobnego pytania. Oczywi�cie, �e go nie kocha. Mo�e wi�c go nienawidzi? Jego zamkni�cie w sobie, twardy charakter, niezale�no�� i dystans wobec otoczenia... On nikogo nie potrzebuje. Mo�e to w�a�nie do niego przyci�ga? Janin� by�a kobiet� pragn�c�i umiej�c� dominowa�, ale w tym wypadku nie odnosi�a z tego �adnych korzy�ci. Konkretnie w dziedzinie seksu. Ilekro� bowiem podporz�dkowa�a sobie m�czyzn�, od razu przestawa� j� interesowa�. Natomiast Mungera zna�a ju� od ponad roku i stale go pragn�a, poniewa� nie sta� si� narz�dziem w jej r�kach. Na lotnisku w Bangkoku spotka�a Rama Fostera, kt�ry te� lecia� do Hongkongu. Powiedzia� jej, �e Munger w�a�nie wr�ci� z okolic Vinh Long, z patrolu Si� Specjalnych. Mog�a wi�c by� pewna, �e teraz zostanie przez pewien czas w Sajgonie. Janin� by�a tym nieco zaskoczona, gdy� Ram mimochodem wspomnia�, �e Munger nie zg�osi� cenzurze wojskowej �adnych zdj��, zachowuje si� nieco dziwnie i pije, nawet jak na niego, du�o. Taks�wka zajecha�a przed hotel Continental. Zap�aci�a kierowcy i poprosi�a portiera o zabranie walizek. Skinieniem witaj�c znajome osoby na tarasie, posz�a prosto do recepcji. Wpisa�a si� do ksi�gi go�ci i zerkn�a na rz�dy kluczy. Numeru 204 nie by�o, co znaczy�o, �e Munger jest u siebie. Posz�a do windy, nie czekaj�c na baga�. Recepcjonista patrzy� na ni� �akomym wzrokiem: elegancka wysoka kobieta o blond w�osach, warta grzechu. Zatrzyma�a si� przed drzwiami numeru 204. Z w�os�w wyj�a d�ug� srebrn� szpilk�. Ale szpilka wymkn�a si� jej z palc�w i wpad�a za sukni�, zatrzymuj�c si� na po�ladkach. Zapuka�a, us�ysza�a chrz�kni�cie i wesz�a. Le�a� na ��ku, odziany tylko w szlafrok. Na twarzy mia� parodniowy zarost. - Ca va, Dave? - zapyta�a odruchowo, nim dotar�o do niej to jak on wygl�da. - Jeste� chory? - Non. Ca va, Janin�. Podesz�a do ��ka i zobaczy�a stoj�cy obok kosz na �mieci. Poczu�a zapach spalonego papieru. 15 - Co si� sta�o, Dave? Co tu si� dzieje? - Pochyli�a si�, musn�a go wargami lekko w usta i usiad�a obok. W milczeniu wzruszy� ramionami. Zajrza�a do kosza i zobaczy�a spalone negatywy oraz odbitki. - Co to by�y za zdj�cia? -Moje... - Dlaczego je spali�e�? Zn�w wzruszy� ramionami. Si�gn�a do kosza i wyj�a nadpalon� zaledwie odbitk�. W g�rnym rogu zobaczy�a twarz m�czyzny. Mia� wykrzywione usta, wyszczerzone, jakby w grymasie b�lu, z�by. Pocz�tkowo my�la�a, �e ten cz�owiek jest w agonii, dopiero po chwili zda�a sobie spraw�, �e na tej twarzy maluje si� sadystyczna lubie�no��. Podnios�a wzrok. - To z ostatniej wyprawy? Co si� tam dzia�o? Kto to jest? Wzi�� z jej d�oni odbitk�, obejrza�, si�gn�� po zapalniczk�, podpali� zdj�cie, a gdy ogie� zacz�� parzy� mu palce, wrzuci� do kosza. - Czy wreszcie mi powiesz, co si� sta�o? - To niewa�ne. Sko�czy�o si�. Pakuj� manatki. - Jak mam to rozumie�? - Koniec, sko�czy�em z tym. - Z prac� tutaj? Z zawodem? Dlaczego? - Mam dosy�. -1 co zamierzasz robi�? - Jutro polec� do Hongkongu, zostawi� aparat u Czanga do sprzedania na licytacji. Potem wyjad� z Azji i popr�buj� czego� innego. Gdzie indziej... Zupe�nie oniemia�a, kr�ci�a tylko g�ow�. Przygl�da�a si� uwa�nie jego twarzy. Zobaczy�a w oczach boja��, l�k przed czym� nieznanym. Mia�a wra�enie, �e przygl�da si� zagubionemu dziecku. Munger z pocz�tku zaskoczy� j� swoim stanem, a teraz zacz�� wr�cz intrygowa�. - Mo�e jednak o wszystkim opowiesz? Podziel si� ze mn�... - prosi�a. - Nie ma o czym opowiada�. Nie nalega�a wi�cej. Wsta�a i zacz�a przechadza� si� po pokoju, zbieraj�c my�li. Na stole sta� Nikon. Munger i ten aparat fotograficzny stali si� legend�. Dlaczego teraz chcia� go sprzeda�? Taki aparat sprzedaje si� tylko wtedy, gdy jego w�a�ciciel umiera. - Okay, Dave, porozmawiamy o tym p�niej. Wydajesz si� zm�czony. -Spojrza�a na zegarek. - Jad�am w samolocie. Nie jeste� g�odny? -Nie. - No to chod�my spa�. Stan�a przed ��kiem i wolno zacz�a rozpina� g�r� sukni. Jak striptizerka. Munger przygl�da� si� jej opalonemu cia�u. Przewiesi�a sukni� przez 16 krzes�o. Mia�a na sobie jeszcze tylko skrawek bia�ego jedwabiu na biodrach. Podesz�a bli�ej do ��ka i, patrz�c na Mungera, ods�oni�a ten skrawek ukazuj�c jasny tr�jk�t w�os�w. Po�o�y�a si� ko�o niego, rozwi�za�a pasek szlafroka i zacz�a pie�ci� jego cia�o. - Zbyt d�ugo na to czeka�am - wyszepta�a. - Zbyt d�ugo. I cokolwiek ci� dr�czy, przestanie, bo ja to wypal�. Obiecuj� ci... Po raz pierwszy jego oczy rozb�ys�y i pojawi�a si� w nich nadzieja. Przyci�gn�� j� do siebie, przytuli�, chowaj�c g�ow� w jej ramieniu. Po dziesi�ciu minutach za�mia�a si�. By� to wulgarny �miech. - Nie mo�esz! Co si� z tob� sta�o? - W d�oni trzyma�a mi�kkiego penisa. W oczach Mungera pojawi� si� ten sam wyraz zaszczutego psa czy zagubionego dziecka. - Chc� wreszcie zna� prawd�, Dave! - W jej g�osie pojawi�a si� nuta triumfu. Odsun�� si�. Janin� roze�mia�a si� raz jeszcze i wysz�a z ��ka. - Dave Munger impotentem! - dra�ni�a si� z nim, si�gaj�c po sukni�. Nagle spowa�nia�a. - A mo�e tylko ze mn�? - Na jej twarzy pojawi� si� niepok�j, ale zmy�o go zadowolenie, gdy Munger odwr�ci� g�ow� do �ciany. - Widz�, �e nie. Musia�e� pr�bowa� z innymi - sykn�a i raz jeszcze wybuchn�a tym samym triumfuj�cym �miechem. Zapi�a sukni�, poprawi�a w�osy i umocowa�a je srebrn� szpilk�. - By�e� dobry tylko w tym jednym. I tylko do tego ci� potrzebowa�am. Trwa�o, p�ki trwa�o. Mo�e kupi� na licytacji tw�j aparat. B�dzie mi przypomina� takiego m�czyzn�, jakim by�e�. - Po raz ostatni za�mia�a si� i wysz�a z pokoju. Munger pozosta� w ��ku. Wpatrywa� si� t�po w sufit, a potem zas�oni� oczy d�o�mi. Duff Paget dobrze zachowa� t� dat� w pami�ci: 26 pa�dziernika 1968 roku. Licytacja odbywa�a si� na trzy dni przed pierwsz� rocznic� jego ma��e�stwa z Ruth. I to by�o powodem jego obecno�ci, jak r�wnie� przyczyni�o si� do innych wydarze�. Dowiedzia� si� o tym po �smej wieczorem. Zadzwoni� Czang, barman w klubie korespondent�w zagranicznych. O dziesi�tej trzydzie�ci wieczorem mia�a si� odby� aukcja sprz�tu fotograficznego. - Czyjego? - spyta� Duff. - Mungera - odpar� Czang. Duff poczu� pustk� w do�ku. - Munger nie �yje? - �yje, panie Paget. By� tu przed godzin�. Kaza� mi wszystkich zawiadomi�. 2 - Reporter 17 - B�d� - odpar� kr�tko Duff. Odwiesi� s�uchawk� i przez kilka minut sta� przy wielkim oknie, wpatrzony w panoram� Hongkongu: ruchome �wiate�ka w porcie i nieruchoma �wietlna mozaika Kowloonu zamykaj�ca horyzont. Pierwszy szok zast�pi�a teraz pal�ca ciekawo��. Aukcja sprz�tu fotograficznego nie by�a w tym czasie nadzwyczajnym wydarzeniem. Przed miesi�cem by� na licytacji aparat�w Hasagawy, kt�ry towarzyszy� natarciu piechoty morskiej pod Con Thien. Zab��kany pocisk mo�dzierza (o ile m�wienie o zab��kanym pocisku podczas wojny ma jaki� sens) rozerwa� go na kawa�ki. Japo�czyk zostawi� m�od� �on�, w malutkim mieszkanku w Happy Valley, a poniewa� nie mia� sta�ej pracy, dzia�aj�c jako wolny strzelec, i wszystkie zarobione pieni�dze pakowa� w nowy sprz�t, do niego sprowadza� si� ca�y jego doczesny maj�tek. Podczas aukcji m�oda wdowa siedzia�a w rogu, cichutka i jakby skamienia�a, oczy jej ani na chwil� nie opuszcza�y sto�u, na kt�rym le�a�y rz�dy aparat�w, obiektyw�w, tr�jnog�w i filtr�w. W ha�a�liwym pomieszczeniu �wiat�o z�owrogo odbija�o od czarno-srebrzystych przedmiot�w. Ruth odwiedzi�a wdow� na kilka godzin przed aukcj� i zasta�a j� przy pucowaniu sprz�tu. Nie uroni�a jednej �zy. W rogu w ko�ysce spa�o sze�ciomiesi�czne dziecko. By�o to pierwsze zetkni�cie Ruth ze stoicyzmem wschodniego umys�u. -Nie pokazywa�a po sobie niczego - opowiada�a potem Duffowi. - �adnych �ez. Pocz�stowa�a mnie fili�ank� herbaty, m�wi�a o dziecku i cenach bilet�w lotniczych do Japonii. Pokaza�a mi te� aparat, kt�rego u�ywa� w chwili, gdy rozerwa� go pocisk. By� powyginany i zgnieciony. Ze �miechem zauwa�y�a, �e nie nadaje si� na aukcj�. Roze�mia�a si�, Duff! Czy ty uwierzysz? My�l�, �e w ten spos�b chcia�a ukry� prawdziwe uczucia. Ten �miech to by� wentyl bezpiecze�stwa. Duff przygl�da� si� potem m�odej kobiecie spod oka, gdy Bennet, szorstki Anglik, agent ubezpieczeniowy, kt�ry kiedy� pracowa� w wielkiej firmie aukcyjnej Sotheby, wywo�ywa� kolejne pozycje i zach�ca� do podbijania ceny. W miar� jak kolejne elementy sprz�tu fotograficznego znajdowa�y nabywc�w, filigranowa g��wka Japonki opada�a coraz ni�ej i ni�ej. Te precyzyjne mechanizmy z metalu, plastiku i szk�a by�y jej ostatnimi wi�zami ze zmar�ym m�em. Tym razem aukcja przebiegnie inaczej, gdy� Munger �y�. Ale dlaczego fotoreporter wojenny, zw�aszcza tej klasy co Munger, mia�by sprzedawa� narz�dzia pracy? Niezrozumia�e. To zupe�nie tak, jakby zdrowy cz�owiek zapisa� swe oczy klinice okulistycznej z mo�liwo�ci� natychmiastowego odbioru. Kiedy tak snu� rozwa�ania, do portu wp�yn�� majestatycznie wielki statek wycieczkowy, roz�wietlony od rufy po dzi�b. Z mola przy dworcu morskim 18 dobieg�y d�wi�ki powitalnej orkiestry. R�wnocze�nie Ruth wzywa�a go na kolacj�. Przygl�da� si� w milczeniu, jak �ona kolejno ustawia miseczki na obrotowej tacy po�rodku okr�g�ego sto�u. Kurczak w sosie orzechowym, wieprzowina na s�odko-kwa�no, wielkie ostrygi abalone w plasterkach, trudna do zidentyfikowania jarzyna w r�wnie tajemniczym brunatnym sosie, sma�one krokiety z kraba, gotowane krewetki, a po�rodku miska paruj�cego ry�u. Na skraju tacy sta�y ponadto ma�e pojemniczki z sosem sojowym, musztard�, octem i ostrym sosem chili. Na samym ko�cu Ruth postawi�a miseczk� zimnej s�abej herbaty, w kt�rej Chi�czycy po jedzeniu myj� palce. Nast�pnie usiad�a po drugiej stronie sto�u i dumnie czeka�a na reakcj� m�a, kt�ry pochyli� si� nad tac� i wszystko obw�cha� z wielkim uznaniem. - Pachnie i wygl�da wspaniale, kochanie - powiedzia�. Ruth w�a�nie uko�czy�a sze�ciomiesi�czny kurs kuchni kanto�skiej, zorganizowany przez Klub Ameryka�ski i ta kolacja by�a w pewnym sensie prac� dyplomow�. Jednak Duff w g��bi duszy marzy� o wielkim, grubym, soczystym steku, przypieczonym z zewn�trz na w�glach, a w �rodku r�owiutkim, oczywi�cie ob�o�onym z�ocistymi pier�cieniami sma�onej w cie�cie cebulki, i wielkim ziemniaku w sk�rce, przekrojonym na p� i ustrojonym �y�k� g�stej �mietany ze szczypiorkiem. Potrzebowa� akurat sze�ciu miesi�cy, �eby doj�� do wniosku, �e jednak nie lubi chi�skiej kuchni. Nie �atwo mu by�o si� do tego przyzna�. Zagraniczni korespondenci, jego koledzy, traktowali gastronomi� orientaln� z re-werencj� blisk� religijnemu oddaniu. Tak jak marynarz ma podobno dziewczyn� w ka�dym porcie, tak korespondent albo reporter na azjatyckim szlaku musi mie� ulubion� chi�sk� restauracyjk� w Cholon, w Wientianie, w Pe-nangu lub w Phnom Penh. W zgodnej opinii tego �rodowiska, im mniejszy i brudniej szy lokal, tym lepsze jedzenie. - Tutaj jadaj�kulisi - s�ysza� wielokrotnie Duff, gdy sadzano go w trzeszcz�cym krze�le w jakiej� dziurze przy bocznej uliczce w jednym z azjatyckich miast. Dostrzega� w tym zapewnieniu jak�� absurdaln� sprzeczno�� i cz�sto chcia� spyta� swego kulinarnego przewodnika, dlaczego nie p�jd� co� zje�� do lokalu, gdzie jadaj� bogaci Chi�czycy. Ale by� m�ody i jeszcze zielony. Bardzo si� stara� przyswoi� sobie entuzjazm ludzi, kt�rych cz�sto szanowa� i zak�ada�, �e maj� wyrobione podniebienie. A teraz Ruth z takim zapa�em studiowa�a tajniki kanto�skiej kuchni, �e nie mia� serca powiedzie� jej, i� wola�by raczej zwyk�y stek. Przez chwil� raz jeszcze zacz�� mie� w�tpliwo�ci, czy dobrze zrobi�, �eni�c si� tu� przed wys�aniem go na plac�wk�. By� wobec siebie uczciwy: jego w�tpliwo�ci dotyczy�y samej istoty ma��e�stwa. W ci�gu minionego 19 roku wiele dowiedzia� si� o sobie. Na przyk�ad tego, �e niespokojny duch, jaki mu towarzyszy� od dzieci�stwa, nie wygas� z wiekiem. Wprost przeciwnie. W wieku dwudziestu siedmiu lat stwierdzi�, �e podniecenie i do�wiadczenia minionych miesi�cy wyzwoli�y tego ducha, kt�ry z poczwarki przemieni� si� w motyla rw�cego si� do lotu. Jednak�e ma��e�stwo by�o w tym wypadku szczytowym punktem wspinaczki ku... nieuchronno�ci. Zakocha� si� w Ruth na trzecim roku na Uniwersytecie Corell. Studiowa� nauki polityczne, a ona psychologi�. Byli tradycyjnymi narzeczonymi, nie�wiadomymi, a mo�e tylko nie ulegaj�cymi presji, rewolucji seksualnej szalonych lat sze��dziesi�tych. Oboje pochodzili z konserwatywnych miast �rodkowego Zachodu. Jego ojciec by� s�dzi� okr�gowym, jej - wieloletnim republika�skim burmistrzem. Jedyne, co powa�niej r�ni�o obie rodziny, to wyznanie. Rodzina Duffa wywodzi�a si� z protestanckich imigrant�w, jej rodzice byli drugim pokoleniem polskich �yd�w. Mimo podobnego konserwatywnego wychowania, mieli bardzo odmienne osobowo�ci, co dopiero ostatnio zacz�o si� ujawnia�. W skr�cie: on by� romantykiem, ona nie. Tak, nie lubi� egzotycznych kuchni. Nie lubi� ich smaku, ale nie przeszkadza�y mu zapachy. Czasami z zadowoleniem bliskim rozkoszy wdycha� zapachy podniecaj�cego i tajemniczego Wschodu, i napawa� oczy jego widokiem. Ruth koncentrowa�a si� na prowadzeniu domu. Podj�a si� te� dorywczej pracy w szpitalu dzieci�cym w Sandy Bay. Szpital specjalizowa� si� w skomplikowanych operacjach kr�gos�upa, a Ruth by�a psycho-terapeut�. Trzymaj�c zr�cznie pa�eczki, wybiera� k�ski z miseczek i z pe�nymi ustami wydawa� odpowiednie pomruki zachwytu. Z wielk� jasno�ci� zda� sobie spraw�, �e los ich ma��e�stwa zale�e� b�dzie od zrozumienia i akceptowania dziel�cych ich r�nic, a przede wszystkim od szczerego przyznania si� do nich. Szczerego? Duff dobrze wiedzia�, �e ma wybitny talent do k�amania. Potrafi� �ga� przekonuj�co. Nie czu� w zwi�zku z tym najmniejszych wyrzut�w sumienia, z g�ry bowiem za�o�y�, �e wi�kszo�� jego k�amstw, p�-k�amstw i p�prawd, a tak�e przemilcze�, s�u�y dobrej sprawie i jest dowodem stara�, by unikn�� komplikacji i nikogo nie urazi�. By�a to koncepcja romantyka, a wiara w jej celowo�� pozwala�a mu z u�miechem na ustach rzu� gumia-sty plasterek skropionej sokiem cytrynowym ostrygi abalone i jednocze�nie mrucze�: �wspania�e, kochanie", tonem wykluczaj�cym wszelki fa�sz. Ruth natomiast nigdy nie skala�a si� k�amstwem czy cho�by p�prawd�. Duff pami�ta� jej pierwsz� wizyt� w domu jego rodzic�w. Ojciec od lat sam robi� piwo. To by�a jego mania. Z entuzjazmem zapalonego amatora wmu-sza� ten nap�j rodzinie i ofiarowywa� przyjacio�om, kt�rzy z uprzejmo�ci zapewniali go, �e �aden z renomowanych browar�w nie produkuje nic r�wnie wspania�ego. Ruth uwa�a�a si� za koneserk� piw. Mia�a po temu pewne prawo, gdy� jej dziadek, przed wyemigrowaniem do Stan�w Zjednoczonych, 20 by� piwowarem w po�udniowej Polsce. W jej rodzinnym domu pito piwo, dyskutowano o piwie, oceniano poszczeg�lne marki. Dowiedziawszy si� 0 tym ojciec Duffa pobieg� do piwnicy, nala� jej kufel ��tego p�ynu najnowszej produkcji i czeka� w napi�ciu na werdykt, kt�ry jego zdaniem m�g� by� tylko jeden. Ruth wypi�a �yk, skrzywi�a si� i wypowiedzia�a pami�tne s�owa: - Ojej! Pan chyba nie m�wi powa�nie, nazywaj�c to piwem. W pewnym sensie rodzina by�a jej wdzi�czna. Od tego dnia usta�a produkcja domowego piwa. Poniewa� ojciec by� s�dzi�, pochwali� sw� przysz�� synow� za bezkompromisow� szczero�� i uczciwo�� w wyra�aniu opinii, niemniej Duff podejrzewa�, �e w g��bi serca nigdy nie zaaprobowa� tego ma��e�stwa. Kiedy teraz usi�owa� przegry�� kawa�ek d�ugiej w��knistej jarzyny, mia� ochot� wszystko wyplu�, wykrzykn�� jej ulubione �Ojej!" i doda�: �Chyba powa�nie nie traktujesz tego jako pokarmu dla cz�owieka?". Po m�sku zmaga� si� jednak z tward� �odyg�, zachodz�c w g�ow�, dlaczego Ruth nie ogranicza si� do kuchni, kt�r� zna najlepiej. Od matki i babki nauczy�a si� przygotowywania �ydowskich potraw ze wschodniej Europy. Duff uwielbia� �ydowsk� kuchni�, ale Ruth orzek�a, �e skoro maj� mieszka� w obcych krajach, to ona zamierza delektowa� si� miejscowymi przysmakami. Na szcz�cie Duff mia� za par� dni jecha� do Wietnamu z zamiarem pozostania tam co najmniej przez miesi�c. W Sajgonie by�o wiele wspania�ych restauracji francuskich, a w ka�dej bazie ameryka�skiej - mia� ich kilka odwiedzi� -zawsze m�g� liczy� na krwisty stek. Przez chwil� poczu� wyrzuty sumienia z powodu swojej dwulicowo�ci, ale czym pr�dzej si� ich pozby�, wysuwaj�c logiczny argument, �e nie w porz�dku by�oby zostawia� ma��onk� w z�ym nastroju, przygn�bion� niepowodzeniem kulinarnym. Wierzy� �wi�cie, �e jego mi�o�� do Ruth usprawiedliwia ca�kowicie podobne my�lenie i post�powanie. Doszed� do tego wniosku ju� w okresie narzecze�skim. Zamierza� w�wczas, po otrzymaniu dyplomu, ubiega� si� o przyj�cie do korpusu s�u�by zagranicznej. Mia� ju� za sob� pierwsz� rozmow� z komisj� rekrutacyjn� 1 wyznaczono mu drugi termin za par� miesi�cy. I po drugiej rozmowie zrezygnowa�. Wiadomo�� ta podzia�a�a na Ruth jak bomba. Powiedzia� jej, �e postanowi� nie i�� do s�u�by pa�stwowej, lecz zosta� zawodowym fotoreporterem. Ruth by�a z tego bardzo niezadowolona. Wiedzia�a oczywi�cie o jego zainteresowaniu fotografi�. Przez ostatnie dwa lata by� sekretarzem uniwersyteckiego k�ka fotograficznego i zdoby� wiele nagr�d w uczelnianych konkursach. Jedno z nagrodzonych zdj�� przedstawia�o zamglony owal twarzy zamy�lonej Ruth. Zdj�cie to by�o ich s�odk� tajemnic�. Przewodnicz�cy jury zauwa�y� uczenie, �e wyraz twarzy kobiety symbolizuje �transcendentaln� niewinno��". W rzeczywisto�ci Duff nacisn�� migawk� dos�ownie 21 w par� sekund po zapewnieniu Ruth jednego ze wspanialszych orgazm�w jej m�odego �ycia. Ruth jednak przez ca�y czas zak�ada�a, �e zainteresowanie Duffa sztuk� fotograficzn� jest tylko m�odzie�czym hobby, a nie zapowiedzi� �yciowego wyboru. Niemniej Duffby� zdecydowany i wys�a� dziesi�tki kopert z w�asnymi fotografiami do powa�nych dziennik�w i periodyk�w. Ruth by�a zarazem zdziwiona i dumna, kiedy po paru tygodniach niewielki, ale wp�ywowy tygodnik na Wschodnim Wybrze�u zaproponowa� mu etat fotografa z zupe�nie przyzwoit� p�ac�. Duff nie by� specjalnie podniecony tym sukcesem. Powiedzia� Ruth, �e jego marzeniem jest zosta� fotoreporterem wojennym, niemniej ta propozycja mo�e by� pierwszym etapem. Zanim m�g� podj�� prac�, musia� si� przekwalifikowa� z amatora na zawodowca. Po otrzymaniu dyplomu po raz pierwszy zostawi� Ruth sam� i wyjecha� do Los Angeles na sze�ciomiesi�czne studium fotografiki. I to by� pocz�tek pierwszego �niedom�wienia" czy te� �przemilczenia", je�li kto woli, w stosunku do Ruth. Powiedzia� prawd�, �e zamierza zosta� reporterem wojennym, ale nie powiedzia�, �e r�wnocze�nie b�dzie pracowa� dla rz�du Stan�w Zjednoczonych, w s�u�bie zagranicznej, chocia� nie w spos�b, jaki ona sobie wymarzy�a. Czas uzyskania przez Duffa magisterium zbieg� si� z powa�n� akcj� rekrutacyjn� w �onie ameryka�skiej wsp�lnoty wywiadowczej. Kto� zda� sobie wreszcie spraw�, �e tak zwana tajna organizacja szpiegowska nie powinna mie� zbyt publicznego wizerunku. Nast�pi�o to po tym, kiedy wy�szej rangi analityk w siedzibie CIA w Lang-ley rutynowo zaj�� si� wewn�trznym biuletynem s�u�b specjalnych, dotycz�cym personelu ameryka�skich ambasad w Europie. Wiele stron zape�nionych by�o paszportowymi podobiznami pracownik�w plac�wek, od ambasador�w do najni�szej rangi sekretarzy. Jednak�e w licznych miejscach znajdowa�a si� uwaga na pustym polu: �fotografia niedost�pna". Owe puste pola dotyczy�y przewa�nie stanowisk zast�pc�w attache wojskowego lub attache kulturalnego. I analityk nie musia� zasiada� do komputera, aby doj�� do wniosku, �e chodzi�o o lokalnych agent�w CIA. By�o to typowo biurokratyczne partactwo, kt�re da�o pocz�tek nowemu trendowi. Dalsze czteromiesi�czne studium wykaza�o kierownictwu Firmy to, co wszyscy doko�a dawno ju� wiedzieli: CIA mia�a zbyt publiczny wizerunek, ka�dy wiedzia�, kto jest agentem, a kto nie jest. Wiedziano o tym nie tylko w Langley, ale we wszystkich zak�tkach �wiata. Raport w tej sprawie zawiera� nast�puj�c� rekomendacj�: nale�y jak najszybciej zmieni� sytuacj�, w kt�rej CIA przypomina odwr�cony lodowiec z dziewi�cioma dziesi�tymi masy wystaj�cymi nad powierzchni� wody. 22 Jednocze�nie analityk, kt�ry wszcz�� alarm, zaproponowa�, aby utrzyma� dotychczasow� ekspozycj� personelu. Niech owi lokalni dyplomaci pozostan� nadal �widzialni". B�d� odci�gali uwag�. Natomiast nale�y przyst�pi� do formowania kadry niewidzialnej, w mroku, w g��binach oceanu, gdzie spoczywa masa lodowca. I niech sobie wszyscy podziwiaj� pi�kno wystaj�cego z wody szczytu, niech go nawet krytykuj�, niech si� wok� niego tocz� spory kompetencyjne r�nych agencji. Jednocze�nie b�dzie funkcjonowa� ultratajny departament, kt�rego pracownicy w �yciu nie st�pali po marmurowej posadzce wielkiego holu kwatery g��wnej w Langley ani nie byli szkoleni na �adnej z tak zwanych farm CIA. I w ten oto spos�b powsta� wydzia� E�uinus. Jego pierwszym dyrektorem zosta� �w bystry analityk, kt�ry zauwa�y� to biurokratyczne partactwo. On te� wymy�li� powy�sz� nazw�. By� rozmi�owany w klasycznej literaturze i rozwi�zywaniu krzy��wek. E�uinus to po �acinie ko�, a ko� kojarzy si� z Troj�. Dyrektor by� bardzo z siebie zadowolony. Jego agenci musieli mie� przykrywk� do swojej dzia�alno�ci, wiarygodn� i nie kojarz�c� si� z instytucjami pa�stwowymi. Zestawiono kr�tk� list� po��danych profesji. Obejmowa�a ona agent�w handlu mi�dzynarodowego, importer�w i eksporter�w, in�ynier�w budowlanych, geofizyk�w, pracownik�w biur podr�y, doradc�w finansowych i handlowych, wyk�adowc�w wy�szych uczelni, t�umaczy, funkcjonariuszy instytucji charytatywnych, misjonarzy i tym podobnych. Innymi s�owy, dobry by� ka�dy zaw�d, kt�ry pozwala� na niewinne podr�owanie i prac� gdzie� w �wiecie. I jeszcze jedno: na czele listy znajdowali si� fotoreporterzy prasowi i korespondenci. Pomys� sam w sobie nie by� oryginalny. Wi�kszo�� wywiad�w europejskich jeszcze przed narodzinami Marconiego umieszcza�a agent�w w �rodowiskach dziennikarskich. Dobieraj�c agent�w do nowego wydzia�u si�gni�to do tego samego �r�d�a, z kt�rego CIA czerpa�a od dawna: absolwenci wy�szych uczelni, biali, o politycznej orientacji na prawo od �rodka, wyznania najch�tniej protestanckiego. By� jednak dodatkowy warunek: kandydaci musieli posiada� jakie� naturalne uzdolnienie, jaki� specjalny talent lub powo�anie. To mia�o stanowi� ich pancerz ochronny. Wydzia� E�uinus sprawi� sobie odizolowany od jakiejkolwiek sieci komputer i umie�ci� si� w firmie na obrze�u miasta Gary w Indianie. Dlaczego Gary? Za�o�ono bowiem, �e �aden szanuj�cy si� szpieg nigdy by nie postawi� nogi w tym mie�cie. Firma by�a przykrywk� i rzekomo produkowa�a rozpylacze ze �rodkami owadob�jczymi dla domoros�ych ogrodnik�w. Analityk w nowej roli dyrektora, a nazywa� si� Ray Sherman, nazwa� firm� Pte-rygota Inc., si�gaj�c do �aci�skiego s�owa, kt�re okre�la�o rodzin� uskrzydlonych insekt�w. Z bli�ej nieznanych powod�w, nazwa chwyci�a i ju� po pierwszym roku przedsi�biorstwo wykaza�o zysk. 23 Sherman zacz�� od wprowadzenia do komputera nazwisk najlepszych student�w ostatniego roku renomowanych wy�szych uczelni. Uwag� zwr�ci� na tych, kt�rzy zamierzali po�wi�ci� si� kt�remu� z zawod�w wymienionych na jego kr�tkiej li�cie, a jednocze�nie nie kryli si� z uczuciami patriotycznymi i chcieliby s�u�y� krajowi. Wprowadzi� tak�e do komputera nazwiska naj�wie�szych kandydat�w do s�u�by dyplomatycznej. Zadaniem komputera by�o mi�dzy innymi odnalezienie wsp�zale�no�ci mi�dzy dwoma zestawami nazwisk i wybranie tych, kt�re s� na obu. W pierwszej partii znalaz�o si� nazwisko Duff Paget. I w�a�nie on podczas drugiej rozmowy w Departamencie Stanu zosta� dyskretnie wywo�any i przedstawiony zupe�nie innej komisji, kt�rej przewodnicz�cy nie�mia�o zapyta�, czy Duff nie zechcia�by zosta� szpiegiem. Dalej wszystko posz�o �atwo, gdy� zatriumfowa� romantyzm i niespokojna natura. Wyzna�, �e w�a�nie zamierza si� �eni�. Cz�onkowie komisji rado�nie pokiwali g�owami. Sprawdzili ju� rodzin�jego narzeczonej i nie mieli �adnych zastrze�e�. Dobra i dyskretna �ona legitymizowa�a �legend�". Wyzna�, �e jest zapalonym fotografem, cho� ma czysto amatorski status. Otrzyma� zapewnienie, �e to nie stanowi najmniejszego problemu. Co wi�cej, otrzyma odpowiednie wyszkolenie i prac�, a nast�pnie wyznaczony teren dzia�ania. Przez trzy dni przechodzi� bardzo szczeg�owe badania i odpowiada� na liczne testy. Otrzyma� wysokie noty. Najbardziej ucieszy� go sukces, jaki odni�s� przy obowi�zkowym odpowiadaniu na pytania przy u�yciu wykrywacza k�amstw. Pojecha� wi�c do Los Angeles na przy�pieszony intensywny kurs fotografiki zawodowej, ale tydzie� szkolenia w tej dziedzinie przeplata� si� z tygodniem w tajnym kompleksie w pobli�u Long Pine u podn�a Sierra Neva-da. Tam by� uczony w�a�ciwego, r�wnoleg�ego zawodu. Przed wyjazdem do Kalifornii odby� d�ug� i powa�n� rozmow� z Ruth. Postanowili, �e wezm� �lub dopiero w�wczas, gdy Duff ustabilizuje si� zawodowo. I �e co najmniej trzy lata poczekaj� z za�o�eniem rodziny. W g��bi duszy Ruth �ywi�a nadziej�, �e do tego czasu Duff si� zmieni, a niespokojna natura ust�pi dojrza�emu rozs�dkowi. Ruth by�a kobiet� praktyczn� i cierpliw�. Mo�e poczeka�. Jednak�e zaledwie p�tora roku po rozpocz�ciu pracy w tygodniku Duff otrzyma� propozycj� wyjazdu na plac�wk� do Hongkongu, sk�d mia� obs�ugiwa� Azj� Po�udniowo-Wschodni�. W owym czasie Azja Po�udniowo-Wschod-nia oznacza�a hidochiny. Tak wi�c niespodziewanie Duff otrzyma� szans� zaspokojenia swych pragnie�: mia� okazj� zosta� reporterem wojennym. Nagle pojawi� si� problem: co zrobi� z Ruth? Na plac�wce mia� przebywa� co najmniej przez dwa lata i zdaniem Ruth dwuletnia separacja by�a wykluczona. Wi�c si� pobrali. Z praktycznego punktu widzenia ma��e�stwo by�o sukcesem. Ruth doskonale absorbowa�a szok kulturowy towarzysz�cy 24 przenosinom z Ameryki do Orientu. Wiedz�c, �e m�a cz�sto nie b�dzie, pogr��y�a si� w dzia�alno�ci spo�ecznej i charytatywnej miejscowej mi�dzynarodowej kolonii. Opr�cz kursu gotowania ucz�szcza�a we wtorki na lekcje uk�adania bukiet�w kwiatowych ikebana, a w czwartki zag��bia�a si� w tajniki jogi. W odr�nieniu od nowych ameryka�skich czy europejskich przyjaci�, nie zatrudni�a s�u��cej. Mieszkanie mieli ma�e i jego sprz�tanie nie by�o trudne, a poza tym pomaga�o wype�ni� czas. W dalszym ci�gu traktowa�a pobyt na plac�wce jako chwilow� drobn� zmarszczk� na g�adkiej powierzchni, po kt�rej b�d� �eglowa� przez ca�e ma��e�skie �ycie. Przygl�da�a mu si�, gdy k�ad� do ust ostatni� grudk� ry�u, a widz�c jej wzrok bekn��, jak nale�a�o wed�ug chi�skiego obyczaju, by wyrazi� uznanie, i u�miechn�� si�. Po raz kolejny stwierdzi�a, �e jej m�� jest najprzystojniejszym m�czyzn� na �wiecie. Mia� szczup�� twarz i mo�na by nawet powiedzie�, �e pi�kn�: du�e oczy, prosty nos, szerokie ruchliwe usta z bardzo m�sk� doln� warg� nad podbr�dkiem z do�eczkiem. Twarz okala�y czarne, proste, po�yskliwe w�osy. Ruth wiedzia�a, �e Duff jest w pe�ni �wiadomy swojej urody i czasami bardzo z�y z tego powodu, bo tak jak to bywa z pi�knymi kobietami - ludzie patrz� i podziwiaj� owo pi�kno, ale nie zawsze traktuj� powa�nie osobowo��. - Dlatego zaj��em si� fotografi�- powiedzia� jej kiedy�. - Ludzie b�d� oceniali mnie wy��cznie na podstawie zdj��, a nie wygl�du. Ruth rozumia�a Duffa, poniewa� by�a tak pi�kna, �e m�czy�ni przystawali na ulicy. W�r�d korespondent�w nazywano ich Hollywoodzkim Duetem. Kiedy zacz�a zbiera� nakrycia, zauwa�y�a, �e Duff jest zamy�lony i jakby strapiony. - Smakowa�o? - spyta�a i musia�a powt�rzy� pytanie, gdy� ogarn�� j� roztargnionym spojrzeniem. - Kolacja by�a absolutnie wspania�a. Przepraszam, ale o czym� my�la�em. Za godzin� b�d� musia� wyj��. Do klubu prasy. Aukcja sprz�tu fotograficznego - wyja�ni�. Spowa�nia�a. Od�o�y�a z powrotem naczynia na st� i usiad�a. - Czyjego? Dostrzeg� jej wyraz twarzy i u�miechn�� si�. - Mo�esz si� nie martwi�. Nikt nie zgin��. Dave Munger sprzedaje swoje kamery. Nie wiadomo, dlaczego. Munger. To nazwisko wywo�ywa�o w niej sprzeczne uczucia. Spotka�a go tylko raz na po�egnalnym przyj�ciu korespondenta tygodnika �Newsweek", kt�ry wyje�d�a� na bliskowschodni� plac�wk�. Przyj�cie by�o bardzo alkoholowe. Munger pi� wi�cej ni� wi�kszo�� obecnych, ale by� mniej ha�a�liwy. Siedzia� samotnie przy barze, wychylaj�c jedna po drugiej w�dk� z wod� mineraln�. Duff wyja�ni� Ruth, �e Munger przez siedem miesi�cy przebywa� w strefie wojennej i teraz musi odzyska� r�wnowag� ducha. Nazwano to 25 �powrotem do normalno�ci". Zdziwi�a j� jego niepozorna aparycja: szczup�y, niczym si� nie odznaczaj�cy, chyba tylko zmierzwion� czupryn� i zaszczutym wyrazem twarzy. Oczy natomiast mia� wyraziste, wielkie, my�l�ce, jasnoniebieskie, ale o zmiennej intensywno�ci w zale�no�ci od nastroju chwili. Od innych kobiet nas�ucha�a si� plotek o jego reputacji kochanka. Podobno kobiety by�y drugim i ostatnim obiektem jego zainteresowania po fotografii. I podobno wszystkie kobiety pada�y do jego st�p z monotonn� wr�cz regularno�ci�. Z pocz�tku nie mog�a zrozumie�, co jest w nim takiego, �e poci�ga kobiety. Nieco p�niej, gdy ta�czy�a, w pewnej chwili zobaczy�a wpatrzone w siebie jego oczy, wch�aniaj�ce jej obraz. Dozna�a szoku, czuj�c nagle seksualne podniecenie. Innym aspektem jej stosunku do Mungera by�o uwielbienie, jakie okazywa� mu Duff. Mo�e nie tyle okazywa�, nie mia� bowiem po temu okazji, ale nosi� je w sobie. Ruth nie podoba�o si�, �e jej m�czyzna znajduje si� pod tak przemo�nym wp�ywem innej osobowo�ci. Nawet niezbyt dobrze mu znanej i raczej rzadko spotykanej. Po raz wt�ry zgarn�a p�miski i ruszy�a w stron� kuchni, rzucaj�c przez rami�: - Mo�e wreszcie doszed� do wniosku, �e fotografowanie przeszkadza mu w piciu i uwodzeniu kobiet. Duff tylko wymownie spojrza� i wzruszy� ramionami. Nie potrafi� wyja�ni� Ruth �r�d�a i rodzaju emocji, jakie Dave Munger budzi u pozosta�ych fotoreporter�w. Poza tym Ruth nie umia�aby zrozumie� jego uwielbienia dla Mungera, poniewa� nie wiedzia�a o tym, co si� kiedy� wydarzy�o. Co�, o czym nigdy jej nie powie. By�o to jedno z jego �pomini��". Zdarzy�o si� po dw�ch miesi�cach od przybycia Duffa na plac�wk�. Dw�ch miesi�cach wielkiej frustracji. Po przyje�dzie do Sajgonu Duff zg�osi� si� przede wszystkim do miejscowego rezydenta wydzia�u E�uinus, kt�ry dzia�a� w Wietnamie pod przykrywk� przedstawiciela ameryka�skiej firmy komputerowej. Rezydent powiedzia� mu, �e przez pierwszy rok trzeba budowa� i utrwala� reputacj� zawodow�. Reputacj� reportera wojennego. Tajemnic� robienia dobrych zdj�� w strefie wojennej jest, po pierwsze, zachowanie zimnej krwi, po drugie, znalezienie si� we w�a�ciwym miejscu o w�a�ciwym czasie. Duff ruszy� w teren, przemierza� tam i z powrotem ca�y Wietnam z aparatami w sta�ej gotowo�ci, ale trafia� w z�e miejsca o z�ym czasie. Godny po�a�owania brak szcz�cia. Albo opuszcza� stref� dzia�a� wojennych tu� przed rozpocz�ciem walk, albo przybywa� tu� po ich zako�czeniu. Pozostawa�o mu fotografowanie rannych i czarnych plastikowych work�w z zabitymi. Raz uchwyci� grupk� je�c�w Wietkongu, kt�rzy przypominali zag�odzone dzieci na wagarach. 26 Pocz�tkowo lekcewa�y� brak sukces�w. Przecie� dopiero zaczyna�, poznawa� kraj, nawi�zywa� kontakty w ko�ach wojskowych, zar�wno ameryka�skich, jak i po�udniowo wietnamskich. Jednak�e w miar� mijania tygodni jego frustracja ros�a. Po ka�dym wyje�dzie w teren wraca� do Sajgonu, szed� do hotelowego pokoju i zasiada� w prowizorycznej ciemni, kt�r� urz�dzi� w g��bokiej �ciennej szafie ubraniowej. Po wywo�aniu film�w i zrobieniu odbitek stwierdza� z przygn�biaj�c� regularno�ci�, �e nie s� wystarczaj�co interesuj�ce, by uzyska�y aprobat� jego ameryka�skiej redakcji. A potem zacz�li pokpiwa� koledzy. �Masz mo�e jakie� ciekawe poczt�-weczki do obejrzenia?" - pytali z�o�liwie w barze lub na hotelowym tarasie wychodz�cym na ulic� Tu Do. Na poz�r przyjmowa� to z humorem. U�miecha� si� i ripostowa�, ale wewn�trznie cierpia�. Od swego redaktora naczelnego otrzyma� nawet pismo z lekk� wym�wk�: redakcja w dalszym ci�gu musi korzysta� z serwis�w agencji fotograficznych, a przecie� utrzymanie w terenie w�asnego fotoreportera sporo kosztuje. Po dw�ch miesi�cach nast�pi� kryzys. W barze restauracji Pod Anio�em odbywa� si� przypadkowy jubel. Jedni korespondenci w�a�nie odlatywali na zas�u�ony odpoczynek w Hongkongu i Bangkoku, inni dopiero co wr�cili. W tym �wiatku, mimo przyjacielskich stosunk�w, obowi�zywa�a ostra konkurencja. Duff znowu sta� si� przedmiotem docink�w. W gromadce znajdowa� si� Dave Munger, kt�ry jako jedyny siedzia� w milczeniu przy barze, s�ucha� i wszystkich bacznie obserwowa�, pij�c w�dk� z wod� mineraln�. Duff doszed� do wniosku, �e los jest cholernie niesprawiedliwy. Oto widzi cz�owieka, kt�ry jest ju� legend�, nie musi szuka� i w�szy� za wojn�. Idzie sobie na spacerek i wojna sama przychodzi do niego. Nic dziwnego, �e nosi przezwisko �Mahomet". G�ry przychodz� do Mahometa! W g��bi duszy Duff wiedzia�, �e to nie takie proste. Munger by� profesjonalist�. Przez ca�e lata nawi�zywa� kontakty w ko�ach wojskowych nie tyle z ge-neralicj� i sztabowcami, co ze starszymi podoficerami, od kt�rych w�a�ciwie wszystko zale�a�o. Zw�aszcza od podoficer�w odpowiedzialnych za transport. M�wiono, �e Mungerowi �atwiej jest na skini�cie palca otrzyma� do dyspozycji helikopter ni� trzygwiazdkowemu genera�owi. Mia� r�wnie� znajomo�ci we wszystkich cywilnych portach lotniczych Azji Po�udniowo--Wschodniej. Od sajgo�skiego Ton San Nut, przez Hai Tak w Hongkongu, do Hanedy w Tokio. Dave Munger zna� prawie wszystkich przedstawicieli linii lotniczych. Inni mogli prawi� komplementy i dawa� prezenty w dyrekcjach linii, a Munger po prostu wiedzia�, od kogo naprawd� zale�y zdobycie miejsca. Inni mogli o p�nocy wydzwania� do lokalnego dyrektora linii, b�agaj�c o miejsce w przepe�nionym samolocie, a w tym samym czasie przedstawiciel linii na lotnisku z honorami wprowadza� Mungera na pok�ad odlatuj�cej maszyny, bardzo cz�sto sadzaj�c go bez dop�aty w pierwszej klasie. 27 Innym aspektem profesjonalizmu Mungera by�y jego �magiczne sztuczki". Opanowa� prestidigitatorstwo, by w razie potrzeby ukry� rolk� filmu. Koszmarem fotoreporter�w by�a gro�ba konfiskaty lub prze�wietlenia zdj�� zapieraj�cych dech w piersiach i zdobytych z wielkim mozo�em. Wielu �andarm�w i policjant�w nieraz przy�apa�o Mungera na robieniu zdj�� w �zakazanych strefach". Z satysfakcj� rejestrowali jego zmartwion� i skonsternowan� twarz, gdy mu odbierali kaset� i wyci�gali pasek filmu na �wiat�o dzienne. Nie dostrzegali w�wczas wewn�trznego u�miechu ani tym bardziej w�a�ciwego filmu ukrytego gdzie� w kieszeni, podczas gdy oni niszczyli bezwarto�ciow� przyn�t�. I wreszcie kroki podj�te przez Mungera w celu zapewnienia sobie wzgl�dnego bezpiecze�stwa osobistego. Niekt�rzy fotoreporterzy i korespondenci zabierali ze sob� bro�, ud