8679
Szczegóły |
Tytuł |
8679 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8679 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8679 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8679 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Bernard Cornwell
Nieprzyjaciel Boga
Prze�o�y� Jerzy �ebrowski
The Warlords Chronicles: II
Enemy of God
Data wydania oryginalnego 1996
Data wydania polskiego 1999
Dla Susan Watt
Przedmowa
Nieprzyjaciel Boga to powie�� o dalszym ci�gu wydarze�, kt�re zosta�y opisane w
Zimowym monarsze. W pierwszej ksi��ce umiera Uther, kr�l Dumnonii i Wielki Kr�l
Brytanii, nast�pc� Uthera za� zostaje jego wnuk, Mordred, niemowl� o szpotawej
stopie.
Artur, syn Uthera z nieprawego �o�a, zostaje wyznaczony na jednego z opiekun�w
nast�pcy
tronu. �lubuje, �e dopilnuje, by Mordred, kiedy doro�nie, zasiad� na tronie, i
jest
zdecydowany o to walczy�.
Pr�buje r�wnie� zaprowadzi� pok�j mi�dzy wojuj�cymi ze sob� kr�lestwami
Brytanii.
G��wny konflikt istnieje pomi�dzy Dumnoni� i Powys, Artur ma jednak po�lubi�
Ceinwyn,
ksi�niczk� Powys, wydaje si� wi�c, �e b�dzie mo�na unikn�� wojny. Tymczasem
ucieka z
ubog� ksi�niczk� Ginewr� i ta obraza Ceinwyn przynosi d�ug� wojn�, kt�r� ko�czy
dopiero
kl�ska Gorfyddyda, kr�la Powys, w bitwie w dolinie Lugg. Na tronie Powys zasiada
wtedy
Cuneglas, brat Ceinwyn, kt�ry, tak jak Artur, pragnie pokoju mi�dzy Brytami, aby
mogli si�
skoncentrowa� na wojnie ze wsp�lnym wrogiem, Saksonami.
Narratorem w Zimowym monarsze, tak jak i w tej opowie�ci, jest Derfel, niewolnik
sakso�ski, kt�ry wychowywa� si� w domu Merlina i sta� si� jednym z wojownik�w
Artura.
Artur pos�a� go do Armoryki (dzisiejsza Bretania), aby wzi�� udzia� w skazanej z
g�ry na
niepowodzenie wyprawie przeciw Frankom, kt�rzy najechali bryta�skie kr�lestwo
Benoic.
W�r�d uciekinier�w z Benoic, kt�rzy znajduj� schronienie w Brytanii, jest
Lancelot, kr�l
Benoic, kt�remu Artur ofiarowuje r�k� Ceinwyn, w kt�rej zakochany jest Derfel, i
tron
Sylurii.
Inn� mi�o�ci� Derfla jest Nimue, przyjaci�ka z dzieci�stwa, kt�ra zosta�a
kap�ank� i
kochank� Merlina. Ten za� jest druidem i przyw�dc� frakcji w Brytanii, kt�ra
chce zwr�ci�
wysp� dawnym bogom. W tym celu poszukuje Kot�a, jednego z trzynastu Skarb�w
Brytanii.
Wed�ug Merlina i Nimue, odnalezienie Kot�a jest wa�niejsz� spraw� ni� walka z
innymi
kr�lestwami i Saksonami. Merlinowi przeciwstawiaj� si� chrze�cijanie. Jednym z
ich
przyw�dc�w jest biskup Sansum, kt�ry straci� wiele ze swoich wp�yw�w po tym, jak
pr�bowa� przeciwstawi� si� Ginewrze. Sansum, popad�szy w nie�ask�, jest przeorem
klasztoru
�wi�tego Ciernia w Ynys Wydryn (Glastonbury).
Zimowy Monarcha zako�czy� si� zwyci�stwem Artura w dolinie Lugg. Tron
Mordreda zosta� zabezpieczony, kr�lestwa po�udniowej Brytanii zjednoczone, a
Artur, cho�
sam nie jest kr�lem, jest ich niekwestionowanym przyw�dc�.
Bernard Cornwell
Postaci
ADE kochanka Lancelota
AELLE kr�l Sakson�w
AGRYKOLA w�dz naczelny Gwentu, poddany kr�la Tewdryka
AILLEANN dawna kochanka Artura, matka jego syn�w bli�niak�w, Amhara i
Loholta
AMHAR nie�lubny syn Artura i Ailleann
ARTUR w�dz naczelny Dumnonii, opiekun Mordreda
BALIN jeden z wojownik�w Artura
BAN dawny kr�l Benoic (kr�lestwa w Bretanii), ojciec Lancelota
BEDWIN biskup w Dumnonii i g��wny doradca kr�la
BORS kuzyn Lancelota i jego czempion
BROCHVAEL kr�l Powys po �mierci Artura
BYRTHIG nast�pca tronu Gwyneddu, p�niej kr�l
CADOC biskup, rzekomy �wi�ty, pustelnik
CADWALLON kr�l Gwyneddu
CADWY buntowniczy ksi��� z Iski
CALLYN czempion Kernow
CA VAN zast�pca Derfla
CEI towarzysz Artura z dzieci�stwa, jeden z jego wojownik�w
CEINWYN ksi�niczka Powys, siostra Cuneglasa
CERDYK kr�l Sakson�w [Cedrik]*
* @W nawiasach kwadratowych podano wersj� imion z I cz�ci sagi, Zimowego
Monarchy.
CULHWCH kuzyn Artura, jeden z jego wojownik�w
CUNEGLAS kr�l Powys, syn Gorfyddyda
CYTHRYN s�dzia z Dumnonii
DERFEL CADARN narrator sakso�skiego pochodzenia, jeden z wojownik�w Artura,
p�niej mnich
DIAN najm�odsza c�rka Derfla
DINAS druid z Sylurii, bli�niaczy brat Lavaine�a
DIWRNACH irlandzki kr�l Lleyn, kraju zwanego wcze�niej Henis Wyren
EACHERN jeden z w3�cznik�w Derfla
ELAINE matka Lancelota, wdowa po Banie
EMRYS biskup z Dumnonii, nast�pca Bedwina
ERCE matka Derfla, zwana r�wnie� Enn�
GALAHAD przyrodni brat Lancelota, ksi��� Benoic
GORFYDDYD kr�l Powys zabity w dolinie Lugg, ojciec Cuneglasa i Ceinwyn
GINEWRA �ona Artura
GUNDLEUS kr�l Sylurii zabity w dolinie Lugg
GWENHWYVACH siostra Ginewry, ksi�niczka Henis Wyren
GWLYDDYN s�u��cy Merlina
@@GWYDRE syn Artura i Ginewry
HELLEDD �ona Cuneglasa, kr�lowa Powys
HYGWYDD s�u��cy Artura
IGRAINE kr�lowa Powys po �mierci Artura, �ona Brochvaela
IORWETH druid z Powys
IZOLDA kr�lowa Kernow, �ona Marka
ISSA jeden z w��cznik�w Derfla, p�niej jego zast�pca
LANCELOT wygnany kr�l Benoic
LANVAL jeden z wojownik�w Artura
LAVAINE druid z Sylurii, bli�niaczy brat Dinasa
LEODEGAN wygnany kr�l Henis Wyren, ojciec Ginewry i Gwenhwyvach
LIGESSAC zdrajca
LOHOLT nie�lubny syn Artura, bli�niak Amhara
LUNETE dawna kochanka Derfla, potem dworka Ginewry
MAELGWYN mnich z Dinnewrac
MALAINE druid z Powys
MALLA sakso�ska �ona Sagramora
MAREK kr�l Kernow, ojciec Tristana [Mark]
MELWAS wygnany kr�l Belgae
MERLIN g��wny druid Dumnonii
MEURIG nast�pca tronu Gwentu, p�niej kr�l
MORDRED kr�l Dumnonii, syn Norwenny
MORFANS �Brzydki�, jeden z wojownik�w Artura
MORGAN starsza siostra Artura, niegdy� g��wna kap�anka Merlina [Morgana]
MORWENNA najstarsza c�rka Derfla
NABUR chrze�cija�ski s�dzia z Durnovarii
NIMUE kochanka i g��wna kap�anka Merlina
NORWENNA matka Mordreda, zamordowana przez Gundleusa
OENGUS MAC AIREM irlandzki kr�l Demecji, kraju zwanego dawniej Dyfed
PEREDUR syn Lancelota i Ade
PYRLIG bard Derfla
RALLA s�u��ca Merlina, �ona Gwlyddyna
SAGRAMOR numidyjski dow�dca wojsk Artura, pan Kamieni
SANSUM biskup z Dumnonii, p�niej prze�o�ony Derfla w Dinewrac
SCARACH �ona Issy
SEREN druga c�rka Derfla
TANABURS druid z Sylurii, zabity przez Derfla w dolinie Lugg
TEWDRYK kr�l Gwentu, ojciec Meuriga, p�niej pustelnik [Tewidric]
TRISTAN nast�pca tronu Kernow, syn Marka
TUDWAL m�ody mnich z Dinewrac
UTHER nie�yj�cy Wielki Kr�l Dumnonii, dziadek Mordreda
Miejsca
Nazwy oznaczone gwiazdk� * s� fikcyjne
ABONA Avonmouth, Avon
AQUAE SULIS Bath, Avon
BENOIC kr�lestwo zdobyte przez Frank�w w Bretanii (Armoryka)
BODUAN Gam Boduan, Gwynedd
BROCELIANDA bryta�skie kr�lestwo w Armoryce
BURRIUM stolica Gwentu, Usk, Gwent
CAER AMBRA* Amesbury, Wiltshire
CAER CADARN* South Cadbury, Somerset
CAER GEI* stolica Gwyneddu, p�nocna Walia
CAER SWS stolica Powys Caersws, Powys
CALLEVA Silchester, Hampshire
CORINIUM Cirencester, Gloucestershire
CWM ISAF w pobli�u Newtown, Powys
DINNEWRAC* klasztor w Powys
DOLFORWYN w pobli�u Newtown, Powys
DOLINA LUGG* Mortimer�s Cross, Hereford Worchester
DUN CEINACH* Haresfield Beacon, w pobli�u Gloucester
DUNUM Hod Hill, Dorset
DURNOVARIA Dorchester, Dorset
ERMID�S HALL* w pobli�u Street, Somerset
GLEVUM Glouchester
HALCWM* Salcombe, Devon
ISCA (Dumnonia) Exeter, Devon
ISCA (Syluria) Caerleon, Gwent
KAMIENIE Stonehenge
LINDINIS Ilchester, Somerset
LLOEGYR cz�� Brytanii okupowana przez Sakson�w, dos�ownie �ziemie utracone�.
We wsp�czesnym walijskim Lloegyr oznacza Angli�
LLYN CERRIG BACH Jezioro Kamyczk�w, dzisiaj Valley Airfield, Anglesey
MAGNIS Kenchester, Hereford Worchester
NIDUM Neath, Glamorgan
PONTES Staines, Surrey
RATAE Leicester
TOR Glastonbury Tor, Somerset
VENTA Winchester, Hampshire
VINDOCLADIA twierdza rzymska w pobli�u Wimbome Minister, Dorset
YNYS MON Anglesey
YNYS TREBES* zdobyta przez Frank�w stolica Benoic, Mont Saint-Michel, Bretania
YNYS WIT wyspa Wight
YNYS WYDRYN Glastonbury, Somerset
CZʌ� PIERWSZA
Ciemna droga
#Dzisiaj my�l� o zmar�ych.
To ostatni dzie� starego roku. Papro� na wzg�rzu zbr�zowia�a, wi�zy w ko�cu
doliny
zrzuci�y li�cie, rozpocz�� si� zimowy ub�j byd�a. Dzi� wiecz�r jest wigilia
Samain.
Dzi� wiecz�r zas�ona oddzielaj�ca �ywych od umar�ych spruje si� i zniknie. Dzi�
wiecz�r umarli przyjd� na ziemi� z Krainy Cieni, tylko my ich nie ujrzymy. B�d�
cieniami w
ciemno�ciach, zaledwie szeptami wiatru w bezwietrzn� noc, ale b�d� tutaj.
Biskup Sansum, �wi�ty, kt�ry zarz�dza nasz� ma�� spo�eczno�ci� mnich�w,
wy�miewa si� z tego wierzenia. Cienie, powiada, nie s� cia�ami umar�ych ani te�
umarli nie
mog� przekroczy� mostu z mieczy, albowiem le�� w zimnych grobach i oczekuj�
ostatecznego przyj�cia Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Godzi si�, powiada, aby�my
o nich
pami�tali i modlili si� za ich nie�miertelne dusze, jednak ich cia�a ju�
przemin�y. Zepsu�y
si�; ich oczy wygni�y, pozostawiaj�c ciemne oczodo�y, robaki rozmi�kczy�y im
brzuchy,
ko�ci porasta ple��. �wi�ty utrzymuje, �e umarli nie k�opocz� �ywych w wigili�
Samain,
jednak nawet on tej nocy nie zapomni zostawi� kromki chleba za klasztornym
piecem. B�dzie
udawa�, �e to przez nieuwag�, ale tak czy inaczej za kuchennym popielnikiem
znajdzie si�
kromka chleba i dzban wody.
Ja zostawi� wi�cej. Kielich miodu i dzwonko �ososia. Skromne to dary, ale tylko
na
takie mnie sta�, i dzi� wiecz�r wy�o�� je w cieniu za piecem, a potem p�jd� do
mej mnisiej
celi powita� umar�ych, kt�rzy przyjd� do tego zimnego domu na nagim wzg�rzu.
Ceinwyn,
Ginewra, Nimue, Merlin, Lancelot, Galahad, Dian, Sagramor... - ten spis m�g�by
zape�ni�
dwa kawa�ki pergaminu. Tak wielu ju� odesz�o. Nie us�yszymy ich po�piesznych
krok�w ani
nie przestrasz� one myszy, co �yj� w krytym strzech� dachu klasztoru, ale nawet
biskup
Sansum wie, �e nasze koty b�d� stroszy� si� i sycze� z kuchennych k�t�w, kiedy
cienie, kt�re
nie s� cieniami, zbior� si� wok� pieca, by zebra� dary, maj�ce powstrzyma� je
przed
czynieniem szk�d.
Dzisiaj zatem my�l� o zmar�ych.
Jestem ju� stary, mo�e tak stary, jak by� Merlin, cho� bynajmniej nie tak m�dry
jak on.
My�l�, �e z dawnych wspania�ych dni tylko biskup Sansum i ja pozostali�my w�r�d
�ywych,
ale tylko ja wspominam je z czu�o�ci�. Mo�liwe, �e �yj� jeszcze inni. Mo�e w
Irlandii lub na
pustkowiach p�nocnej cz�ci Lothian, ale ja o nich nie s�ysza�em, cho� wiem
tyle, �e je�li
�yj�, to tak jak ja cofaj� si� w trwodze przed nadci�gaj�c� ciemno�ci�, niczym
koty, kt�re
kul� si� na widok cieni tej nocy. Wszystko, co kochali�my, zniszczone; wszystko,
co
uczynili�my, obr�cone wniwecz; wszystko, co posiali�my, zebrali Saksonowie. My,
Brytowie, trzymamy si� zachodnich g�r i m�wimy o zem�cie, ale nie ma miecza,
kt�ry
m�g�by walczy� przeciw wielkiej ciemno�ci.
S� chwile, zbyt ju� cz�ste, kiedy pragn� jedynie przy��czy� si� do zmar�ych.
Biskup
Sansum pochwala to �yczenie i m�wi, i� nic w tym dziwnego, �e t�skni�, by
zasi��� w niebie
po prawicy Pana, ale ja nie s�dz�, bym m�g� si� dosta� do jego nieba. Zbyt wiele
grzeszy�em i
obawiam si� piek�a, cho� wci�� mam nadziej�, wbrew wierze, �e zamiast tam, udam
si� do
Krainy Cieni. Albowiem tam, pod jab�oni� zwie�czonego czterema wie�ami Annwn,
czeka
st� zastawiony jad�em, przy kt�rym biesiaduj� cienie moich przyjaci�. Merlin
b�dzie
przygadywa�, gani�, narzeka� i pokpiwa�, Galahad wci�� b�dzie wpada� w s�owo, a
Culhwch,
znudzony t� gadanin�, �ci�gnie ze sto�u wi�kszy kawa� wo�owiny, przekonany, �e
nikt nic nie
zauwa�y�. I Ceinwyn tam b�dzie, najdro�sza Ceinwyn, uciszaj�ca wrzaw� podnoszon�
przez
Nimue.
Wci�� jednak ci��y na mnie przekle�stwo �ycia. �yj�, podczas gdy przyjaciele moi
biesiaduj�, i dop�ki �yj�, dop�ty pisa� b�d� t� opowie�� o Arturze. A pisz� j�
na ��danie
kr�lowej Igraine, m�odej �ony Brochvaela, kr�la Powys, kt�ry opiekuje si� naszym
klasztorem. Igraine chce wiedzie� o Arturze wszystko, co pami�tam, i tak, cho�
biskup
Sansum nie pochwala tego przedsi�wzi�cia, zacz��em spisywa� t� opowie��. A
poniewa�
biskup m�wi, �e Artur by� Nieprzyjacielem Boga i nasieniem diabelskim, pisz�
wszystko w
mym rodzimym j�zyku sakso�skim, kt�rym on nie w�ada. Igraine i ja powiedzieli�my
mu, �e
pisz� w j�zyku nieprzyjaci� ewangelie Pana Naszego Jezusa Chrystusa, i albo nam
uwierzy�,
albo czeka chwili, kiedy b�dzie m�g� dowie��, �e go ok�amali�my, i mnie ukara�.
Pisz� codziennie. Igraine przychodzi cz�sto do klasztoru i modli si�, by B�g
pob�ogos�awi� jej �ono dzieckiem, a kiedy modlitwy s� zako�czone, zabiera
zapisane sk�ry i
daje je do przet�umaczenia na bryta�ski pisarzowi s�du Brochvaela. My�l�, �e
potem
przerabia t� histori�, tak by opowiada�a bardziej o kr�lu Arturze, jakiego sama
chce, ni� o
Arturze takim, jakim by� naprawd�. Ale prawdopodobnie nie ma to �adnego
znaczenia, bo
kt� kiedykolwiek b�dzie czyta� t� opowie��? Jestem jak cz�owiek wznosz�cy tam�
z b�ota i
trzciny, by powstrzyma� nadci�gaj�cy potop. Nadchodz� ciemno�ci i nikt nic nie
b�dzie
czyta�. B�d� tylko Saksonowie.
Pisz� zatem o zmar�ych i b�d� pisa� a� do chwili, kiedy b�d� m�g� do nich
do��czy�;
do chwili, kiedy brat Derfel, pokorny mnich z Dinnewrac, na powr�t stanie si�
panem
Derflem Cadarnem, Derflem Mocnym, Mistrzem Dumnonii i ukochanym przyjacielem
Artura. Lecz na razie jeszcze jestem starym mnichem, gryzmol�cym wspomnienia
jedyn�
pozosta�� mi r�k�, a dzi� wiecz�r jest wigilia Samain, jutro za� rozpocznie si�
nowy rok.
Nadchodzi zima. Suche li�cie le�� w l�ni�cych zaspach pod �ywop�otami, na
�ciernisku
skacz� drozdy, z morza w g��b l�du przylecia�y mewy, a bekasy zbieraj� si� przy
pe�ni
ksi�yca. Dobra pora roku, by pisa� o dawnych sprawach, powiada Igraine,
przynosz�c mi
now� stert� sk�r, flaszk� �wie�ego atramentu i p�k g�sich pi�r. Opowiedz mi o
Arturze, prosi,
o Z�otym Arturze, naszej ostatniej i najwi�kszej nadziei, naszym kr�lu, kt�ry
nigdy nie by�
kr�lem, Nieprzyjacielu Boga i biczu na Sakson�w. Opowiedz mi o Arturze.
Straszne jest pole po bitwie.
Cho� zwyci�yli�my, nie czuli�my uniesienia, lecz zm�czenie i ulg�. Dr��c wok�
ognisk, pr�bowali�my nie my�le� o upiorach i duchach przemierzaj�cych mroki, w
kt�rych
le�a�a dolina Lugg. Niekt�rzy spali, ale, dr�czeni przez bitewne zmory, nie
spali spokojnie.
Obudzi�em si� w ciemno�ciach, wyrwany ze snu przez wspomnienie pchni�cia
w��czni�,
kt�ra nieomal przebi�a mi brzuch. Ocali� mnie Issa, odbijaj�c wra�� w��czni�
kraw�dzi�
swojej tarczy, mnie jednak wci�� prze�ladowa�a my�l o tym, co mog�o si� sta�.
Spr�bowa�em
na powr�t zasn��, ale wspomnienie tego pchni�cia nie pozwoli�o mi, a� w ko�cu,
dr��cy i
znu�ony, wsta�em i owin��em si� p�aszczem. Dolina o�wietlona by�a ogniskami,
pomi�dzy
kt�rymi w ciemno�ciach snu�y si� pasma dymu i mg�y znad rzeki. Co� porusza�o si�
w dymie,
lecz czy byli to ludzie, czy duchy, nie potrafi�bym powiedzie�.
- Nie mo�esz spa�, Derfel? - Mi�kko brzmi�cy g�os dobieg� mnie od wej�cia do
rzymskiej budowli, w kt�rej spoczywa�o cia�o kr�la Gorfyddyda.
Odwr�ci�em si� i zobaczy�em Artura, kt�ry mi si� przygl�da�.
- Nie mog� spa�, panie - przyzna�em.
Przeszed� mi�dzy �pi�cymi wojownikami. Mia� na sobie jeden z tych d�ugich
bia�ych
p�aszczy, kt�re tak bardzo lubi�, i w nocnym blasku ogni jego szata zdawa�a si�
b�yszcze�. Na
p�aszczu nie by�o b�ota ani krwi, zrozumia�em wi�c, �e Artur schowa� go gdzie�,
by w�o�y�
czysty zaraz po bitwie. Nikt inny nie mia�by nic przeciwko temu, by sko�czy�
walk� nagi, jak
go Pan B�g stworzy�, byle tylko �ywy, ale on zawsze by� cz�owiekiem wybrednym.
Nie mia�
nakrycia g�owy i wci�� wida� by�o odcisk he�mu na w�osach wok� czaszki.
- Nigdy nie �pi� spokojnie po bitwie - powiedzia�. - Przynajmniej przez tydzie�.
Potem nadchodzi b�ogos�awiona noc wytchnienia. - U�miechn�� si�. - Jestem twoim
d�u�nikiem.
- Nie, panie - odrzek�em, chocia� w rzeczy samej by� moim d�u�nikiem. Sagramor i
ja
trzymali�my dolin� Lugg przez ca�y d�ugi dzie�, walcz�c rami� w rami� przeciw
hordom
wroga, a Artur sp�nia� si� z odsiecz�. Przysz�a wreszcie, a wraz z ni�
zwyci�stwo, lecz ze
wszystkich jego bitew ta by�a najbli�sza kl�ski. Nie licz�c ostatniej.
- Ja w ka�dym razie b�d� czu� si� twoim d�u�nikiem - oznajmi� mi�kko. - Nawet
je�li
ty uwa�asz inaczej. Ju� czas uczyni� ci� bogatym, Derfel, ciebie i twoich ludzi.
U�miechn��
si� i poci�gn�� mnie za �okie� ku pustemu skrawkowi ziemi, gdzie nasze g�osy nie
przerywa�y
niespokojnego snu wojownik�w le��cych bli�ej dymi�cych ognisk.
Grunt by� podmok�y i woda deszczowa wype�ni�a g��bokie odciski kopyt
pozostawione przez wielkie konie Artura. By�em ciekaw, czy konie r�wnie� �ni�
bitw� i czy
zmarli �wie�o przybyli do Krainy Cieni wci�� wzdragaj� si� na wspomnienie ci�cia
mieczem
lub uderzenia w��czni, kt�re pos�a�o ich dusze przez most z mieczy.
- Gundelus chyba nie �yje? - przerwa� moje rozmy�lania Artur.
- Nie �yje, panie - potwierdzi�em. Kr�l Sylurii zgin�� wczesnym wieczorem, ale
ja, od
chwili gdy Nimue wyrwa�a z niego �ycie, nie widzia�em Artura.
- S�ysza�em, jak krzycza� - powiedzia� oboj�tnie.
- Ca�a Brytania musia�a s�ysze�, jak krzycza� - odpar�em r�wnie oschle. Nimue
wyrywa�a ciemn� dusz� kr�la po kawa�ku, delektuj�c si� zemst� na cz�owieku,
kt�ry j�
zgwa�ci� i pozbawi� oka.
- Syluria potrzebuje zatem kr�la - rzek� Artur i zapatrzy� si� w d�ug� dolin�,
gdzie
czarne kszta�ty snu�y si� we mgle i dymie. Blask p�omieni na jego twarzy nadawa�
mu
pos�pny wygl�d. Nie by� przystojny, ale nie by� r�wnie� brzydki. Twarz mia�
raczej
szczeg�ln�; poci�g��, ko�cist� i siln�. Kiedy si� rozlu�nia�, by�a to twarz
smutna, wyra�aj�ca
wsp�czucie i troskliwo��, ale w czasie rozmowy o�ywia�a si� entuzjazmem i
stawa�a si�
skora do u�miechu. By� wtedy jeszcze m�ody, ledwie trzydziestoletni, a jego
kr�tko
ostrzy�one w�osy nietkni�te by�y siwizn�. - Chod�. - Dotkn�� mojego ramienia i
wskaza� w
g��b doliny.
- Chcesz spacerowa� w�r�d trup�w, panie? - Cofn��em si� przera�ony. Pragn��em
zaczeka�, a� �wit odegna upiory, zanim opuszcz� opieku�cze �wiat�o ognisk.
- To my uczynili�my z nich trupy, Derfel, ty i ja - powiedzia� Artur. - Powinni
zatem
si� nas obawia�, nieprawda�? - Nigdy nie by� przes�dny, nie tak jak reszta z
nas, dopraszaj�ca
si� b�ogos�awie�stw, ceni�ca amulety i wygl�daj�ca wci�� znak�w, kt�re mog�yby
nas ostrzec
przed niebezpiecze�stwem. Artur porusza� si� w �wiecie duch�w niczym �lepiec. -
Chod� -
rzek�, ponownie dotkn�wszy mojego ramienia.
Weszli�my w ciemno��. Nie wszyscy, kt�rzy le�eli tam we mgle, byli martwi.
Niekt�rzy �a�o�nie wzywali pomocy, ale Artur, zazwyczaj naj�askawszy z ludzi,
by� g�uchy
na ich s�abe wo�anie. My�la� o Brytanii.
- Wyruszam jutro na po�udnie, �eby zobaczy� si� z Tewdrykiem - o�wiadczy�. -
Tewdryk, kr�l Gwentu, by� naszym sprzymierze�cem, jednak, nie wierz�c w
mo�liwo��
zwyci�stwa, odm�wi� wys�ania swoich ludzi do doliny Lugg. Teraz by� naszym
d�u�nikiem,
albowiem wygrali�my t� wojn� dla niego, ale Artur nie by� cz�owiekiem sk�onnym
do
chowania urazy. - B�d� chcia�, �eby Tewdryk wys�a� swoich ludzi na wsch�d
przeciw
Saksonom - ci�gn�� - ale po�l� tam r�wnie� Sagramora. To powinno utrzyma�
granic� przez
zim�. Twoi ludzie - u�miechn�� si� szybko - zas�u�yli na odpoczynek.
Widz�c ten u�miech, domy�li�em si�, �e odpoczynku nie b�dzie.
- Zrobi�, cokolwiek rozka�esz - odpowiedzia�em pos�usznie. Szed�em sztywno,
bacz�c
na kr���ce cienie i praw� r�k� czyni�c znaki chroni�ce od z�ego. Niekt�re �wie�o
wyrwane z
cia� dusze nie znajduj� wej�cia do Krainy Cieni i b��kaj� si� po ziemi, szukaj�c
swoich cia� i
zemsty. Wiele takich dusz by�o w dolinie Lugg tej nocy i obawia�em si� ich, ale
Artur, nie
zwa�aj�c na zagro�enie, przechadza� si� niedbale po tym cmentarzysku, unosz�c
r�k� po�y
p�aszcza, aby nie zamoczy� go w b�ocie lub wilgotnej trawie.
- Twoich ludzi widzia�bym ch�tnie w Sylurii - rzek� zdecydowanie. - Oengus Mac
Airem b�dzie chcia� j� z�upi�. Trzeba go powstrzyma�. - Oengus by� irlandzkim
kr�lem
Demecji, kt�ry zmieni� strony w trakcie bitwy i umo�liwi� Arturowi zwyci�stwo.
Cen�
Irlandczyka by�a cz�� niewolnik�w i bogactw z kr�lestwa zabitego Gundleusa. -
Mo�e wzi��
stu niewolnik�w - zarz�dzi� Artur. - i trzeci� cz�� skarbca Gundleusa - doda�.
- Zgodzi� si�
na to, ale i tak b�dzie pr�bowa� nas oszuka�.
- Dopilnuj�, �eby tak si� nie sta�o, panie.
- Nie, nie ty. Pozwolisz Galahadowi poprowadzi� swoich ludzi?
Skin��em g�ow�, ukrywaj�c zaskoczenie.
- Co zatem ja mam zrobi�? - zapyta�em.
- Chodzi o Syluri� - ci�gn�� Artur, ignoruj�c moje pytanie. Stan�� i zmarszczy�
czo�o,
my�l�c o kr�lestwie Gundleusa. - Syluria jest �le rz�dzona, Derfel, �le
rz�dzona. - M�wi� z
g��bokim niesmakiem. Dla reszty z nas sprzedajny w�adca by� czym� r�wnie
naturalnym jak
�nieg zim� lub kwiaty na wiosn�, ale dla Artura by� zawsze niemi�ym
zaskoczeniem. Dzisiaj
pami�tamy go g��wnie jako wielkiego wojownika w l�ni�cej wypolerowanej zbroi i z
mieczem w r�ku, wodza, kt�ry sta� si� legend�, ale on wola�by by� pami�tany jako
dobry,
uczciwy i sprawiedliwy w�adca. Miecz da� mu si��, a on odda� j� prawu. - To nie
jest wa�ne
kr�lestwo - m�wi� dalej - ale b�dzie �r�d�em wiecznych k�opot�w, je�li nie
doprowadzimy go
do porz�dku. - My�la� g�o�no, pr�buj�c przewidzie� ka�d� przeszkod�,
oddzielaj�c� t� noc po
bitwie od jego marzenia o spokojnej i zjednoczonej Brytanii. - Idealnym
rozwi�zaniem
by�oby rozdzieli� je pomi�dzy kr�lestwa Gwentu i Powys.
- W takim razie dlaczego tego nie zrobisz, panie? - spyta�em.
- Poniewa� obieca�em Syluri� Lancelotowi - odpar� g�osem nie znosz�cym
sprzeciwu.
Milcza�em. Dotkn��em r�koje�ci Hywelbane�a w nadziei, �e �elazo ochroni m� dusz�
przed z�em tej nocy, i popatrzy�em na po�udnie. Tam, pod �cian� drzew, gdzie
przez ca�y
dzie� zmagali�my si� z wrogiem, niczym wyrzuceni przez fale przyp�ywu, le�eli
zabici.
Wielu dzielnych ludzi wzi�o udzia� w tej bitwie, ale nie Lancelot. Przez
wszystkie te
lata, kiedy walczy�em dla Artura, i przez wszystkie lata, kiedy zna�em
Lancelota, nigdy nie
widzia�em go w bitwie. Owszem, widzia�em go �cigaj�cego pobitych uciekinier�w,
prowadz�cego je�c�w na paradzie przed podnieconym t�umem, ale nigdy nie
zobaczy�em go
w �cisku bitwy, w�r�d szcz�ku or�a, walcz�cego rami� w rami� ze swymi
towarzyszami. By�
wygnanym kr�lem Benoic, zdetronizowanym przez hordy Frank�w, kt�re przyby�y
gdzie� z
Galii i zmiot�y z powierzchni ziemi kr�lestwo jego ojca. I cho� ani razu, a
przynajmniej mnie
o tym nic nie wiadomo, nie podni�s� swej w��czni przeciw Frankom, to i tak
bardowie - jak
Brytania d�uga i szeroka - �piewali pie�ni o jego odwadze. By� Lancelotem,
kr�lem bez ziemi,
bohaterem stu bitew, mieczem Bryt�w, wzorem doskona�o�ci, przystojnym i smutnym,
i ca��
t� reputacj� zdoby� dzi�ki pie�ni, a nie, na ile mi wiadomo, z mieczem w r�ku.
By�em jego
wrogiem, on moim, lecz obaj byli�my przyjaci�mi Artura i ta przyja�� zmusza�a
nas do
zawieszenia broni.
Artur wiedzia�, co czuj�. Dotkn�� mojego �okcia i obaj ruszyli�my w kierunku
drzew,
pod kt�rymi le�eli zabici.
- Lancelot jest przyjacielem Dumnonii - t�umaczy�. - Je�li zatem on b�dzie
w�ada�
Syluri�, z tamtej strony nie mamy si� czego obawia�. A je�li o�eni si� z
Ceinwyn, wtedy
Powys poprze go r�wnie�.
Wreszcie zosta�o to powiedziane i poczu�em ogarniaj�cy mnie gniew, a jednak nie
sprzeciwi�em si� ani s�owem planom Artura. Zreszt�, c� m�g�bym rzec? By�em
synem
sakso�skiej niewolnicy, m�odym wojownikiem z w�asn� dru�yn�, ale bez ziemi, a
Ceinwyn
by�a ksi�niczk� Powys. Nazywali j� seren, gwiazd�, i rzeczywi�cie l�ni�a w tym
pos�pnym
kraju jak s�oneczna iskra, kt�ra upad�a w b�oto. By�a zar�czona z Arturem,
straci�a go jednak
za spraw� Ginewry, co przynios�o wojn�, kt�ra zako�czy�a si� w�a�nie masakr� w
dolinie
Lugg. Teraz dla utrzymania pokoju musia�a wyj�� za Lancelota, mojego wroga,
podczas gdy
ja, kt�ry by�em niczym, kocha�em j�. Na piersiach nosi�em jej brosz�, w my�lach
za�
wizerunek. �lubowa�em jej opiek� i nie odrzuci�a mojego �lubu. Przychylno��
Ceinwyn
wype�ni�a mnie szalon� nadziej�, �e mi�o�� moja nie jest beznadziejna; jak�e si�
jednak
myli�em. By�a ksi�niczk� i musia�a wyj�� za kr�la, ja za� - prosty w��cznik -
mog�em si�
�eni� tylko zgodnie ze swoj� kondycj�.
Zmilcza�em zatem o swojej mi�o�ci do Ceinwyn, a Artur, kt�ry tej nocy po
zwyci�stwie rozdziela� kr�lestwa Brytanii, niczego si� nie domy�li�. Bo i jak
m�g�by si�
domy�li�? Gdybym mu wyzna�, �e jestem zakochany w Ceinwyn, pomy�la�by, �e r�wnie
dobrze kogut spaceruj�cy po gnojowisku m�g�by marzy� o godach z orlic�.
- Znasz Ceinwyn, prawda? - zapyta�.
- Tak, panie.
- Ona ci� lubi - powiedzia� i by�o to w po�owie pytanie, a w po�owie
stwierdzenie.
- Pozwalam sobie tak my�le� - odpar�em zgodnie z prawd�, przypominaj�c sobie
blad�, srebrzyst� urod� Ceinwyn i wzdrygaj�c si� na my�l, �e znajdzie si� ona w
ramionach
przystojnego Lancelota. - Lubi mnie na tyle, �e wyzna�a mi, i� nie by�aby
zachwycona tym
ma��e�stwem.
- Dlaczego mia�aby by� zachwycona? - zapyta� Artur - Nigdy nie spotka�a
Lancelota.
Ale ja nie oczekuj� od niej zachwytu, Derfel, oczekuj� pos�usze�stwa.
Waha�em si�. Przed bitw�, kiedy Tewdryk rozpaczliwie pr�bowa� zako�czy� wojn�,
kt�ra grozi�a zniszczeniem jego kraju, uda�em si� z pokojowym poselstwem do
Gorfyddyda.
Moja misja nie przynios�a �adnego rezultatu, ale rozmawia�em z Ceinwyn i
powiedzia�em jej,
�e Artur pragn��, by po�lubi�a Lancelota. Nie odrzuci�a tego pomys�u, lecz
r�wnie� nie
przyj�a go z rado�ci�. Oczywi�cie, wtedy jeszcze nikt nie wierzy�, �e Artur
pokona jej ojca w
bitwie, i tylko ona jedna wzi�a pod uwag� ten ma�o prawdopodobny rozw�j
wypadk�w.
Chcia�a, bym w razie zwyci�stwa Artura prosi� go w jej imieniu o opiek�. Ja za�,
tak bardzo w
niej zakochany, uzna�em, �e w ten spos�b chce si� zabezpieczy� przed
niepo��danym
ma��e�stwem. Przypomnia�em teraz Arturowi, �e prosi�a go o opiek�.
- Ona by�a zar�czana zbyt cz�sto, panie - powiedzia�em, po czym doda�em: - I
zbyt
cz�sto rozczarowywana. My�l�, �e przez jaki� czas chcia�aby by� pozostawiona w
spokoju.
- Czas! - Artur za�mia� si�. - Ona nie ma czasu, Derfel. Ma ju� prawie
dwadzie�cia lat.
Musi wyj�� za m��, tak jak kot musi �apa� myszy. A za kog� innego mia�aby
wyj��? -
Przeszed� kilka krok�w. - Bior� j� pod swoj� opiek�, ale czy mog�aby chcie�
czego� wi�cej
ni� ma��e�stwa z Lancelotem i tronu? A co z tob�?
- Ze mn�, panie? - Przez chwil� my�la�em, �e Artur chce powiedzie�, �ebym to ja
o�eni� si� z Ceinwyn, i serce zabi�o mi mocniej.
- Masz prawie trzydzie�ci lat i ju� czas, �eby� si� o�eni�. Zajmiemy si� tym,
kiedy
wr�cimy do Dumnonii. Teraz jednak chc�, �eby� pojecha� do Powys.
- Ja, panie? Do Powys? - Walczyli�my i pobili�my w�a�nie armi� tego kr�lestwa;
nie
mog�em sobie wyobrazi�, �e ktokolwiek ucieszy si� tam na widok wrogiego
wojownika.
Artur z�apa� mnie za rami�.
- Najwa�niejsz� spraw� w ci�gu najbli�szych tygodni jest to, by Cuneglas zosta�
obwo�any kr�lem Powys. On wprawdzie nie s�dzi, by ktokolwiek m�g� mu zagrozi�,
ja
jednak chc� mie� pewno��. Chc�, �eby obecno�� jednego z moich ludzi w Caer Sws
�wiadczy�a o naszej przyja�ni. Tylko tyle. Chc�, by ci, kt�rzy zechc� si�
sprzeciwi�,
wiedzieli, �e b�dz� musieli walczy� zar�wno z Cuneglasem, jak i ze mn�. Je�eli
tam b�dziesz
jako przyjaciel, to moja wiadomo�� b�dzie czytelna.
- Dlaczego nie wys�a� tam po prostu stu ludzi? - zapyta�em.
- Poniewa� wtedy wygl�da�oby, �e narzucamy Cuneglasa jako kr�la, a tego nie
chc�.
Potrzebuj� go jako przyjaciela i nie chc�, �eby wr�ci� do Powys, sprawiaj�c
wra�enie
cz�owieka pobitego. Poza tym - u�miechn�� si� - ty jeste� r�wnie dobry jak stu
ludzi, Derfel.
Udowodni�e� to wczoraj.
Skrzywi�em si�, zawsze bowiem czu�em si� nieswojo, s�ysz�c przesadne
komplementy. Zaraz jednak ucieszy�em si�, bo ta pochwa�a znaczy�a, �e to ja
nadaj� si�
najlepiej na wys�annika Artura do Powys, a to z kolei znaczy�o, �e zn�w zobacz�
Ceinwyn.
Zachowa�em w pami�ci wspomnienie jej dotyku na mojej d�oni, tak jak zachowa�em
brosz�,
kt�r� da�a mi przed wielu laty. Nie jest jeszcze �on� Lancelota, powiedzia�em
sobie, ja za�
chc� tylko pofolgowa� nieco swym niemo�liwym do spe�nienia nadziejom.
- A kiedy ju� Cuneglas zostanie obwo�any kr�lem, co mam zrobi�? - spyta�em.
- Poczeka� na mnie - odpowiedzia� Artur. - Przyb�d� do Powys tak szybko, jak
b�d�
m�g�, i kiedy tylko zawrzemy pok�j, a Lancelot b�dzie zar�czony, wracamy do
domu. W
przysz�ym roku za�, m�j przyjacielu, powiedziemy armie Brytanii przeciw
Saksonom. -
Powiedzia� to z nietypowym dla niego upodobaniem dla spraw wojennych. Dobrze
walczy�, a
nawet jego zwykle tak rozwa�na dusza potrafi�a znale�� przyjemno�� w bitewnym
podnieceniu, ale nigdy nie szuka� wojny, je�eli mo�liwy by� pok�j, albowiem nie
ufa�
kaprysom wojennej fortuny. Zwa�ywszy na nieprzewidywalno�� zwyci�stwa i pora�ki,
nigdy
nie porzuci�by ostro�nej dyplomacji dla ryzyka bitwy. Jednak dyplomacja nie
mog�a
powstrzyma� sakso�skich naje�d�c�w, kt�rzy roz�azili si� po Brytanii niczym
robactwo.
Artur marzy� o Brytanii uporz�dkowanej, sprawiedliwie rz�dzonej i spokojnej, w
kt�rej dla
Sakson�w nie by�o miejsca.
- Ruszamy na wiosn�? - zapyta�em.
- Kiedy poka�� si� pierwsze li�cie.
- W takim razie chcia�bym ci� o co� prosi�, panie.
- M�w - rzek�, zadowolony, �e b�d� go prosi� o co� w zamian za pomoc w
osi�gni�ciu
zwyci�stwa.
- Chc� wyruszy� z Merlinem, panie.
Przez chwil� nie odpowiada�. Patrzy� w miejsce, gdzie na podmok�ej ziemi le�a�
zgi�ty miecz. Kto� zaj�cza� w ciemno�ci, krzykn��, potem ucich�.
- Chodzi o ten Kocio� - powiedzia� wreszcie Artur z trudem.
- Tak, panie - odpar�em. Merlin pojawi� si� w czasie bitwy i b�aga� obie strony,
by
przesta�y walczy� i wyruszy�y z nim na poszukiwanie Kot�a z Clyddno Eiddyn,
kt�ry by�
najwi�kszym skarbem Brytanii, zaczarowanym darem starych bog�w, zaginionym ca�e
wieki
temu. Merlin po�wi�ci� �ycie odzyskaniu tych skarb�w, z kt�rych Kocio� by�
najwa�niejszy.
Powiedzia� nam, �e gdyby uda�o mu si� go odnale��, m�g�by zwr�ci� Brytani� jej
prawowitym bogom.
Artur potrz�sn�� g�ow�.
- Naprawd� wierzysz, �e Kocio� z Clyddno Eiddyn pozostaje w ukryciu przez te
wszystkie lata? Od czas�w Rzymian? Zabrali go do Rzymu, Derfel, i przetopili na
szpile,
brosze i monety. Nie ma �adnego Kot�a!
- Merlin twierdzi, �e jest, panie - obstawa�em przy swoim.
- Merlin daje wiar� bajaniom starych bab - powiedzia� Artur ze z�o�ci�. - Czy
wiesz,
ilu ludzi chce wzi�� na poszukiwania swojego Kot�a?
- Nie, panie.
- Powiedzia�, �e osiemdziesi�ciu. Albo stu. Albo lepiej jeszcze dwustu! Nie m�wi
nawet, gdzie ten Kocio� jest, tylko chce, �ebym da� mu armi� i pozwoli�
wyprowadzi� j� na
jakie� pustkowie. Mo�e do Irlandii, a mo�e B�g wie gdzie. Nie! - Kopn�� zgi�ty
miecz i
szturchn�� mnie palcem w rami�. - Pos�uchaj, Derfel, w przysz�ym roku b�d�
potrzebowa�
ka�dej w��czni. Zamierzam sko�czy� z Saksonami raz na zawsze i nie mog�
po�wi�ci�
osiemdziesi�ciu czy stu ludzi na poszukiwanie jakiego� garnka, kt�ry znikn��
prawie pi��set
lat temu. Kiedy pokonamy Sakson�w Aelle�a, mo�esz �ciga� swoje sny, je�li
chcesz. Ale ja ci
m�wi�, �e to bzdura. Nie ma �adnego Kot�a. - Odwr�ci� si� i ruszy� w kierunku
ognisk.
Poszed�em za nim. Chcia�em si� spiera�, chocia� wiedzia�em, �e go nie przekonam,
bo
w rzeczy samej b�dzie potrzebowa� ka�dej w��czni, skoro chcia� pokona� Sakson�w,
i �e nie
uczyni nic, co mog�oby zmniejszy� jego szans� na zwyci�stwo wiosn�. U�miechn��
si�, jak
gdyby chcia� w ten spos�b z�agodzi� wra�enie, jakie wywar�a jego szorstka
odmowa.
- Je�eli Kocio� istnieje, to mo�e pozosta� w ukryciu jeszcze rok lub dwa -
rzek�. - W
tym czasie, Derfel, planuj� uczyni� ci� bogatym. O�enimy ci� z pieni�dzmi. -
Poklepa� mnie
po plecach. - Jeszcze jedna wojna, m�j drogi, jeszcze jedna rze�, i potem ju�
b�dziemy mieli
pok�j. Prawdziwy pok�j. Wtedy nie b�dziemy potrzebowa� �adnych kot��w. - M�wi� z
rado�ci�. Tej nocy, w�r�d zabitych, naprawd� widzia� nadchodz�cy pok�j.
Szli�my w kierunku ognisk rozpalonych wok� rzymskiej budowli, w kt�rej
spoczywa�o cia�o Gorfyddyda, ojca Ceinwyn. Artur by� szcz�liwy, prawdziwie
szcz�liwy,
wierzy� bowiem, �e spe�niaj� si� jego marzenia. Wszystko wydawa�o si� takie
�atwe. Nie
b�dzie ju� wi�cej wojny, zapanuje pok�j. By� naszym przyw�dc�, najwi�kszym
wojownikiem
w ca�ej Brytanii, a przecie� tej nocy po bitwie, po�r�d zawodz�cych w dymie dusz
zabitych,
pragn�� tylko pokoju. Cuneglas, nast�pca Gorfyddyda, pragn�� tego samego.
Tewdryk z
Gwentu by� sprzymierze�cem, na Lancelota czeka�o kr�lestwo Sylurii; razem z
armi� Artura
zjednoczeni kr�lowie Brytanii mieli pokona� sakso�skich naje�d�c�w. Pod jego
opiek�
Mordred dor�s�by z czasem do tronu Dumnonii i Artur m�g�by si� wycofa� i cieszy�
pokojem
oraz pomy�lno�ci�, kt�r� jego miecz przyni�s� Brytanii.
Tak widzia� z�ot� przysz�o��.
Lecz zapomnia� o Merlinie. Druid by� starszy, m�drzejszy i bardziej wyrafinowany
ni�
Artur, i to on dowiedzia� si� o Kotle. Zamierza� go znale��, a gdyby mu si�
uda�o, magia
Kot�a rozla�aby si� po Brytanii niczym trucizna.
Bo to by� Kocio� z Clyddno Eiddyn. To by� Kocio�, kt�ry rozwiewa� ludzkie
marzenia.
Artur za�, mimo ca�ej swojej praktyczno�ci, by� marzycielem.
W Caer Sws ci�kie li�cie zwiastowa�y nadchodz�cy koniec lata.
Przyby�em na p�noc z kr�lem Cuneglasem i jego pobit� armi� i by�em jedynym
Dumno�czykiem obecnym przy spaleniu zw�ok kr�la Gorfyddyda na szczycie g�ry
Dolforwyn. Widzia�em, jak p�omienie stosu wystrzeli�y wysoko tej nocy, kiedy
dusza kr�la
przekroczy�a Most z Mieczy i pow�drowa�a ku swemu utkanemu z cienia cia�u w
Krainie
Cieni. Ogie� otacza� podw�jny pier�cie� w��cznik�w z pochodniami. Ko�ysali si�,
�piewaj�c
lament �a�obny Beli Mawra. �piewali d�ugo, a ich g�osy, odbite echem od
pobliskich wzg�rz,
powraca�y niczym ch�r duch�w. Caer Sws pogr��y�o si� w smutku. W kraju przyby�o
wd�w i
sierot, a nast�pnego ranka, kiedy stos pogrzebowy jeszcze si� �arzy�,
przyniesiono wie�ci o
upadku Ratae - du�ej twierdzy na wschodniej granicy Powys, kt�r� Artur wyda� w
r�ce
Sakson�w, aby zapewni� sobie spok�j z ich strony, kiedy wyrusza� przeciw
Gorfyddydowi.
W Powys nikt nie wiedzia� jeszcze o zdradzie Artura, a ja r�wnie� milcza�em.
Nie widzia�em Ceinwyn przez trzy dni, by�y to bowiem dni �a�oby i �adna z kobiet
nie
pokaza�a si� przy stosie pogrzebowym. Dworki ubra�y si� w czarne we�niane stroje
i nie
opuszcza�y przeznaczonych dla nich komnat. Ucich�a muzyka, pito tylko wod�,
jedzono
suchy chleb i rzadki kleik owsiany. Na zewn�trz zbierali si� wojownicy, aby
obwo�a� nowego
kr�la, i ja, pos�uszny rozkazom Artura, pilnowa�em, by nie trafi� si� nikt, kto
poda�by w
w�tpliwo�� prawa Cuneglasa. Nikt taki si� nie znalaz�.
Po trzech dniach kobiety wypuszczono. S�u�ka rozsypa�a rut� na progu i schodach,
a
po chwili fala dymu buchn�a przez drzwi; wiedzieli�my, �e to kobiety pal� �o�e
ma��e�skie
starego kr�la. Dym zawirowa� w oknach i drzwiach dworu i dopiero, kiedy si�
rozproszy�
Helledd, nowa kr�lowa Powys zesz�a ze schod�w i ukl�k�a przed swoim m�em,
kr�lem
Cuneglasem. Mia�a na sobie sukni� z bia�ego p��tna i kiedy Cuneglas pom�g� jej
wsta�,
zobaczyli�my, �e zabrudzi�a j� na kolanach. Uca�owa� j� i poprowadzi� z powrotem
do sali
kobiet. Iorweth, naczelny druid Powys, otulony czarnym p�aszczem, pod��y� za
kr�lem, a
wojownicy, obleczeni w sk�ry i �elazo, zebrali si� wok� drewnianych �cian dworu
i czekali.
Czekali, podczas gdy ch�r dzieci�cy od�piewa� duet mi�osny Gwydiona i Aranrhod,
pie�� Rhiannon i bardzo d�ugi marsz Gofannona do Caer Idion. Dopiero kiedy
ucich�y
ostatnie pie�ni, Iorweth, teraz ju� w bia�ej szacie i z lask� zwie�czon�
jemio��, ukaza� si� w
drzwiach, og�aszaj�c, �e czas �a�oby dobieg� ko�ca. Wojownicy wznie�li okrzyk i
porzuciwszy szeregi, poszli do swoich kobiet. Jutro na szczycie Dolforwynu
Cuneglas
zostanie obwo�any kr�lem, a je�liby kto� chcia� poda� w w�tpliwo�� jego prawo do
w�adania
Powys, b�dzie mia� po temu okazj�. R�wnie� jutro po raz pierwszy po bitwie
mia�em ujrze�
Ceinwyn.
Nast�pnego dnia, kiedy Iorweth odprawia� rytua�y obwo�ania nowego kr�la,
wpatrywa�em si� w Ceinwyn. Sta�a tam, przygl�daj�c si� bratu, a ja gapi�em si�
na ni�
zachwycony i zdumiony zarazem, �e jest tak pi�kna. Dzi� jestem ju� stary i by�
mo�e pami��
starego cz�owieka sk�onna jest do przesady, cho� nie wydaje mi si�. Nie darmo
nazywano j�
seren, gwiazd�. By�a �redniego wzrostu, ale bardzo delikatnej budowy, i w�a�nie
to smuk�e
cia�o wprowadza�o w b��d, sugeruj�c krucho��. Albowiem, jak mia�em wkr�tce si�
dowiedzie�, by�a kobiet� o �elaznej woli. Jej w�osy, tak jak moje, by�y jasne,
tylko �e w
kolorze z�ota i s�o�ca, podczas gdy moje przypomina�y raczej brudn� s�om�. Mia�a
niebieskie
oczy, dostojn� postaw� i twarz s�odk� jak mi�d dzikich pszcz�. Tego dnia ubrana
by�a w
sukni� z niebieskiego p��tna, obszyt� srebrzysto-bia�ym zimowym futrem
gronostaja, kt�r�
mia�a na sobie r�wnie� wtedy, kiedy dotykaj�c mojej d�oni, przyjmowa�a m�j �lub.
Nasze
spojrzenia si� spotka�y, Ceinwyn u�miechn�a si� smutno i przysi�gam, �e serce
zatrzyma�o
mi si� na chwil�.
Obrz�dki kr�lestwa Powys podobne s� do naszych. Cuneglas przeszed� w pochodzie
wok� kamiennego kr�gu i otrzyma� kr�lewskie insygnia. Potem jeden z wojownik�w
og�osi�
go kr�lem i rzuci� wyzwanie wszystkim, kt�rzy chcieliby si� sprzeciwi�.
Odpowiedzia�o mu
milczenie. Poza kr�giem dymi�y wci�� popio�y stosu pogrzebowego, przypominaj�c o
�mierci
starego kr�la, ale milczenie po�r�d kamieni znaczy�o, �e jest ju� nowy kr�l.
Nadszed� czas na
podarunki. Artur sam mia� przywie�� sw�j wspania�y dar, ale da� mi wojenny miecz
Gorfyddyda, znaleziony na polu bitwy, i teraz ja ofiarowa�em go synowi zabitego
kr�la na
znak, �e Dumnonia �yczy sobie pokoju z Powys.
Po uroczysto�ci w samotnym dworzyszczu na szczycie Dolforwynu odby�a si� uczta.
By�a skromna, raczej mi�d i piwo ni� jad�o, stwarza�a jednak Cuneglasowi okazj�
do
opowiedzenia wojownikom o swoich zamiarach zwi�zanych z panowaniem. M�wi�
najpierw
o wojnie, kt�ra si� w�a�nie sko�czy�a. Wymieni� imiona poleg�ych w dolinie Lugg,
zapewniaj�c, �e nie zgin�li oni na pr�no.
- To, co zdobyli, to pok�j mi�dzy Brytami. Pok�j mi�dzy Powys i Dumnoni� -
powiedzia� i s�owa te wywo�a�y pomruk niezadowolenia w�r�d wojownik�w, ale
Cuneglas
uciszy� ich, podnosz�c r�k�. - Naszym wrogiem - jego g�os zabrzmia� nagle twardo
- nie jest
Dumnonia. Naszym wrogiem s� Saksonowie! - Przerwa� i tym razem nie by�o �adnych
pomruk�w. Wszyscy czekali, patrz�c na nowego kr�la, kt�ry wprawdzie nie by�
wielkim
wojownikiem, ale by� dobrym i uczciwym cz�owiekiem. Mia� to wypisane na okr�g�ej
szczerej twarzy, kt�rej na pr�no usi�owa� doda� dostoje�stwa, zapuszczaj�c
d�ugie w�sy;
splecione zwisa�y mu teraz na piersi. Chocia� nie by� wojownikiem, wiedzia�, �e
musi obieca�
im wojn�, tylko na wojnie bowiem m�czyzna mo�e zdoby� s�aw� i bogactwa.
Przyrzek�, �e
Ratae b�dzie odbita, a Saksonowie ukarani za okropno�ci, jakich dopu�cili si�
wobec jej
mieszka�c�w. Lloegyr, stracone ziemie, zostanie odebrane Saksonom i Powys,
niegdy�
najpot�niejsze kr�lestwo Brytanii, zn�w rozci�ga� si� b�dzie od g�r do Morza
Germa�skiego. Miasta rzymskie b�d� odbudowane, a drogi naprawione. Znajdzie si�
�yzna
ziemia oraz �upy i sakso�scy niewolnicy dla ka�dego wojownika z Powys.
Obieca� rozczarowanym wodzom to, czego tacy ludzie zawsze oczekuj� od swoich
kr�l�w, wi�c wiwatowali na jego cze��. On jednak, podni�s�szy r�k�, aby ich
uciszy�,
powiedzia�, �e bogactwa Lloegyr nie zostan� odzyskane przez samo Powys.
- Wyruszymy razem z lud�mi z Gwentu, rami� w rami� z w��cznikami Dumnonii.
Byli oni wrogami mojego ojca, teraz s� moimi przyjaci�mi i dlatego te� pan
Derfel jest tutaj -
u�miechn�� si� do mnie - i dlatego te� - ci�gn�� - podczas nast�pnej pe�ni
ksi�yca odb�d� si�
zar�czyny mojej siostry i Lancelota. Zostanie kr�low� Sylurii i ludzie tego
kr�lestwa wyrusz�
razem z nami, Arturem i Tewdrykiem, aby uwolni� kraj od Sakson�w. Zniszczymy
naszego
prawdziwego wroga. Zniszczymy Sakson�w!
Tym razem nie ucisza� okrzyk�w. Zjedna� sobie s�uchaczy, obiecuj�c im bogactwa i
si�� dawnej Brytanii, oni za� klaskali i tupali, aby pokaza�, jak bardzo im si�
to podoba.
Cuneglas sta� przez chwil�, aby uczyni� zado�� wymogom ceremonii, po czym usiad�
i
u�miechn�� si� do mnie, jak gdyby chcia� powiedzie�, �e Artur potwierdzi�by to,
co on przed
chwil� wyg�osi�.
Nie zosta�em na Dolforwynie, aby pi� z innymi przez ca�� noc. Wraca�em do Caer
Sws, id�c za ci�gni�tym przez wo�y wozem, kt�ry odwozi� kr�low� Helledd, jej
dwie ciotki i
Ceinwyn. Chcia�y wr�ci� do Caer Sws przed zachodem s�o�ca, a ja poszed�em z
nimi, nie
dlatego, �e czu�em si� niemile widzianym go�ciem w�r�d ludzi Cuneglasa, ale
dlatego, �e do
tej pory nie znalaz�em okazji, aby porozmawia� z Ceinwyn. Przy��czy�em si� do
ma�ej grupy
w��cznik�w eskortuj�cych w�z. Tego dnia, chc�c zrobi� dobre wra�enie na
ukochanej,
ubra�em si� bardzo starannie. Wyczy�ci�em kolczug�, zeskroba�em b�oto z but�w i
p�aszcza, a
d�ugie jasne w�osy splot�em w lu�ny warkocz na plecach. Do p�aszcza przypi��em
jej brosz�,
aby �wiadczy�a o mojej wierno�ci.
My�la�em ju�, �e mnie lekcewa�y, albowiem przez ca�� d�ug� drog� do Caer Sws nie
spojrza�a ani razu w moim kierunku, kiedy jednak skr�cili�my i w zasi�gu wzroku
pojawi�a
si� warownia, zsun�a si� z wozu i poczeka�a na mnie przy drodze. W��cznicy
zrobili nam
miejsce, aby�my mogli i�� obok siebie. U�miechn�a si�, kiedy rozpozna�a brosz�,
ale nie
porusza�a tego tematu.
- Zastanawiamy si�, panie, c� ci� tu sprowadza - powiedzia�a.
- Artur chcia�, aby Dumno�czyk by� �wiadkiem obwo�ania twojego brata kr�lem,
pani
- odrzek�em.
- A mo�e raczej chcia� by� pewny, �e go obwo�aj�? - zapyta�a przytomnie.
- Tak�e i to - przyzna�em.
Wzruszy�a ramionami.
- Nie ma tu nikogo innego, kto m�g�by zosta� kr�lem. M�j ojciec dopatrzy� tego.
-
Valerin m�g�by mo�e sprzeciwia� si� obwo�aniu Cuneglasa, ale s�yszeli�my, �e
zgin�� w
bitwie.
- Tak, pani, zgin�� - potwierdzi�em, nie m�wi�c, �e to ja go zabi�em w pojedynku
przy
brodzie w dolinie Lugg. - By� dzielnym m�czyzn�, tak jak tw�j ojciec. Przykro
mi, �e nie
�yje.
Przez chwil� sz�a w milczeniu, a Helledd, kr�lowa Powys, przygl�da�a si� nam
podejrzliwie z wozu.
- M�j ojciec - odezwa�a si� Ceinwyn po chwili - by� bardzo zawzi�tym
cz�owiekiem.
Ale dla mnie zawsze by� dobry. - M�wi�a ze smutkiem, lecz nie uroni�a �zy.
Wszystkie �zy
by�y ju� wyp�akane i teraz, kiedy jej brat zosta� kr�lem, patrzy�a w przysz�o��.
Unios�a nieco
sukni�, aby przeprawi� si� przez b�otnist� ka�u��; w nocy pada�o, a chmury na
zachodzie
zapowiada�y nowy deszcz. - Wi�c Artur wkr�tce przyb�dzie? - zapyta�a.
- Mo�e by� tu w ka�dej chwili, pani.
- Razem z Lancelotem?
- My�l�, �e tak.
Skrzywi�a si�.
- Kiedy spotkali�my si� ostatnim razem, mia�am wyj�� za Gundleusa. Teraz za
Lancelota. Jeden kr�l po drugim.
- Tak, pani. - By�a to odpowied� nie na miejscu, g�upia nawet, ale moja mi�o�� i
wynikaj�ce z niej zdenerwowanie wi�za�y mi j�zyk. Zawsze pragn��em by� z
Ceinwyn, ale
kiedy tylko znalaz�em si� obok niej, nie by�em w stanie powiedzie�, co le�y mi
na sercu.
- Mam zosta� kr�low� Sylurii - rzek�a bez zachwytu. Zatrzyma�a si� i wskaza�a
szerok� dolin� Severn. - Za Dolforwynem le�y male�ka dolina. Stoi tam dom, a
wok� niego
rosn� jab�onie. Kiedy by�am dziewczynk�, wyobra�a�am sobie, �e tak wygl�da
Kraina Cieni;
ma�e bezpieczne miejsce, gdzie mog�abym �y�, by� szcz�liwa i mie� dzieci. -
Za�mia�a si� i
ruszy�a dalej. - Brytania pe�na jest dziewcz�t marz�cych o tym, by po�lubi�
Lancelota i zosta�
kr�low�, ja za� pragn� tylko tej dolinki z jej jab�oniami.
- Pani... - Nabra�em odwagi, by wyzna� to, co naprawd� chcia�em powiedzie�, ale
ona
natychmiast domy�li�a si�, o co chodzi, i dotkn�a mojego ramienia, aby mnie
uspokoi�.
- Musz� spe�ni� sw�j obowi�zek, panie Derfel - o�wiadczy�a, ostrzegaj�c mnie,
bym
pow�ci�gn�� j�zyk.
- �lubowa�em ci - wykrztusi�em i by� to jedyny spos�b wyznania mi�o�ci, na jaki
w
owej chwili mog�em si� zdoby�.
- Wiem - przyzna�a ze smutkiem. - Jeste� moim przyjacielem, prawda?
Chcia�em by� czym� wi�cej ni� przyjacielem, lecz skin��em g�ow�.
- Jestem twoim przyjacielem, pani.
- Zdradz� ci zatem to, co powiedzia�am mojemu bratu. - Spojrza�a na mnie
powa�nie
niebieskimi oczami. - Nie wiem, czy chc� po�lubi� Lancelota, ale obieca�am
Cuneglasowi, �e
si� z nim spotkam, zanim podejm� decyzj�. Musz� tak uczyni�, cho� nie wiem, czy
go
po�lubi�. - Przesz�a kilka krok�w w milczeniu i wyczu�em, �e zastanawia si�, czy
powiedzie�
co� jeszcze. W ko�cu zdecydowa�a si� mi zaufa�. - Po tym, kiedy widzia�am ci� po
raz
ostatni, odwiedzi�am kap�ank� w Maesmwyr. Zabra�a mnie do jaskini sn�w i spa�am
na �o�u z
czaszek. Chcia�am pozna� sw�j los, ale nie pami�tam, �eby mi si� cokolwiek
�ni�o. Kiedy
jednak si� obudzi�am, kap�anka powiedzia�a mi, �e nast�pny m�czyzna, kt�ry
b�dzie chcia�
mnie po�lubi�, zamiast mnie, po�lubi �mier�. - Spojrza�a na mnie. - Rozumiesz
co� z tego?
- Nie, pani - odpowiedzia�em, dotykaj�c r�koje�ci Hywelbane�a. Czy mnie
ostrzega�a?
Nie m�wili�my nigdy o mi�o�ci, ale przecie� musia�a wyczuwa� moj� t�sknot�.
- Ja te� nie rozumiem - wyzna�a. - Wi�c spyta�am Iorwetha, co znaczy ta
przepowiednia, a on powiedzia�, �e nie powinnam si� martwi�. Wed�ug niego,
kap�anka m�wi
zagadkami, poniewa� nie jest w stanie m�wi� nic sensownego. Ja natomiast uwa�am,
�e w
og�le nie powinnam wychodzi� za m��, chocia� nie jestem pewna. Wiem tylko tyle,
�e nie
po�lubi� nikogo bez namys�u.
- M�j �lub, pani, nadal obowi�zuje - o�wiadczy�em.
- Wiem. - Znowu si� do mnie u�miechn�a. - Ciesz� si�, �e tu jeste�, panie. - Z
tymi
s�owy pobieg�a naprz�d i wdrapa�a si� na w�z, pozostawiaj�c mnie zaintrygowanego
i nie
potrafi�cego znale�� odpowiedzi, kt�ra przynios�aby spok�j mojej duszy.
Trzy dni p�niej do Caer Sws przyby� Artur, a wraz z nim dwudziestu je�d�c�w i
stu
w��cznik�w. Przywi�z� bard�w i harfist�w, Merlina, Nimue i z�oto zabrane zabitym
w dolinie
Lugg, a tak�e Ginewr� i Lancelota.
J�kn��em, widz�c Ginewr�. Zwyci�yli�my i zawarli�my pok�j, a jednak uzna�em za
okrucie�stwo ze strony Artura przywie�� tu kobiet�, dla kt�rej wzgardzi�
Ceinwyn. Upar�a si�
towarzyszy� m�owi i przyjecha�a na wozie ci�gni�tym przez wo�y, wys�anym
futrami,
obitym barwionym p��tnem i ozdobionym na znak pokoju zielonymi ga��zkami. Razem
z ni�
na wozie jecha�a kr�lowa Elaine, matka Lancelota, ale to Ginewra, a nie ona,
przyci�ga�a
uwag� gapi�w. Sta�a, kiedy w�z przeje�d�a� powoli przez bram� Caer Sws i dalej
a� do
samych drzwi dworu Cuneglasa. Niegdy� by�a tu niepo��danym wygna�cem, teraz
przybywa�a jak zdobywca. Mia�a na sobie sukni� przetykan� z�otem, z�oto na szyi
i
nadgarstkach, a jej ogni�cie rude w�osy zdobi� z�oty diadem. By�a w ci��y,
chocia� nie by�o
tego jeszcze wida�. Wygl�da�a jak bogini.
Je�eli jednak ona wygl�da�a jak bogini, to Lancelot wjecha� do Caer Sws jak b�g.
Wielu gapi�w wzi�o go za Artura, wygl�da� bowiem wspaniale na bia�ym koniu
okrytym
jasnym p��tnem, obsypanym z�otymi gwiazdkami. Mia� na sobie emaliowan� na bia�o
�uskow� zbroj�, miecz w bia�ej pochwie, a d�ugi bia�y p�aszcz, podszyty
czerwieni�, zwisa�
mu z ramion. Jego smag�� urodziw� twarz okala�y poz�acane brzegi he�mu,
ozdobionego par�
roz�o�onych skrzyde� �ab�dzich, a nie or�a rybo�owa, kt�re nosi� w Ynys Trebes.
Jego widok
zapiera� gapiom dech w piersiach. Us�ysza�em przebiegaj�ce przez t�um szepty, �e
to nie jest
Artur, ale kr�l Lancelot, tragiczny bohater utraconego kr�lestwa Benoic,
cz�owiek, kt�ry ma
po�lubi� ksi�niczk� Ceinwyn. Widz�c go, upad�em na duchu, albowiem obawia�em
si�, �e ta
wspania�o�� za�lepi moj� ukochan�. T�um prawie nie zauwa�y� Artura, kt�ry by�
ubrany w
sk�rzany kaftan i wydawa� si� zak�opotany swoim przybyciem do Caer Sws.
W nocy by�a uczta. W�tpi�, by Cuneglas cieszy� si� z przybycia Ginewry, by�
jednak
cz�owiekiem cierpliwym i rozs�dnym, kt�ry, w przeciwie�stwie do jego ojca, nie
obra�a� si� z
powodu najmniejszego afrontu, traktowa� wi�c Ginewr� jak kr�low�. Nalewa� jej
wina,
podawa� jedzenie i schyla� g�ow�, aby z ni� rozmawia�. Artur, siedz�cy po
drugiej stronie,
promienia� rado�ci�. Zawsze by� szcz�liwy, kiedy mia� �on� obok siebie, ale
�wiadomo��, �e
jest traktowana z tak� atencj� w tej samej sali, gdzie ujrza� j� po raz pierwszy
stoj�c� po�r�d
gawiedzi, musia�a by� dla� prawdziw� przyjemno�ci�.
Artur zwraca� g��wnie uwag� na Ceinwyn. Ka�dy na sali wiedzia�, �e wzgardzi�
kiedy� jej r�k� i zerwa� zar�czyny, aby po�lubi� ubog� Ginewr�, i wielu m�czyzn
w Powys
przysi�ga�o, �e nigdy nie wybaczy mu tej zniewagi, chocia� Ceinwyn wybaczy�a mu
z
pewno�ci�. U�miecha�a si� do niego, k�ad�a mu r�k� na ramieniu i wspiera�a si�
na nim, a
p�niej, kiedy mi�d roztopi� ju� dawne urazy, kr�l Cuneglas wzi�� d�o� Artura i
siostry, po
czym z��czy� je w swoich d�oniach, a ca�a sala wiwatowa�a, widz�c ten znak
pokoju. Dawne
urazy od�o�ono na bok.
Po chwili, w kolejnym symbolicznym ge�cie, Artur wzi�� r�k� Ceinwyn i
zaprowadzi�
j� na wolne miejsce obok Lancelota. Rozleg�y si� nowe wiwaty. Patrzy�em z
kamienn�
twarz�, jak kr�l Benoic