8246
Szczegóły |
Tytuł |
8246 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8246 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8246 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8246 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Pilipiuk
ZADANIE SPECJALNE
Zmierzcha�o si�. G�rskie powietrze by�o ch�odne jak na t� por� roku. M�czyzna w
garniturze i czarnym neseseren pod pach� zatrzyma� si� przed bram� wykonan� z
drewnianych okr�glak�w. Przestrzenie mi�dzy belkami zasnuto starannie paj�czyn�
z
drutu kolczastego. Obok bramy znajdowa� si� solidny �elazobetonowy bunkier. Z
w�skiego otworu strzelnicy ponuro b�yszcza�y lufy karabin�w. Woko�o ci�gn�y si�
kilometry zasiek�w. W zasi�gu wzroku, to znaczy do szczytu pobliskich wzg�rz
naliczy� ich osiemna�cie linii. Pomi�dzy zasiekami tkwi�y tablice ostrzegaj�ce
przed
minami a wyci�te z blachy trupie czaszki szczerzy�y ponuro swoje z�by. W
niekt�rych
miejscach tam gdzie deszcz wyp�uka� ziemi� stercza�y z piasku w�sy detonator�w
lub
ranty sporych min talerzowych. Metal by� w wsz�dzie. W ziemi na niej i ponad
ni�.
Nazwa �elazna kurtyna nabiera�a przez to ca�kiem realnego wymiaru. Jedynym
przej�ciem przez zasieki by�a w�ska przesieka, ograniczona po obu stronach tak�e
przez
pas pola minowego i zasieki wykonane z drutu kolczastego pod napi�ciem, biegn�ca
od
bramy gdzie� dalej. T� �cie�k� nadchodzi� w�a�nie �o�nierz. Na jego mundurze nie
by�o
�ladu �adnych dystynkcji. Zatrzyma� si� po drugiej stronie bramy i przez chwil�
lustrowa� go�cia wzorkiem, a potem nieoczekiwanie si� u�miechn��. Wszystkie z�by
kt�re wida� by�o gdy si� u�miecha� wykonane by�y ze z�ota. Widocznie jego
pozycja
spo�eczna by�a wysoka.
-W�adymir Iwanowicz Karcew? Z redakcji "Prawdy"?
-Tak to ja - odpowiedzia� m�czyzna.
-Ca�e szcz�cie, �e przyjechali�cie towarzyszu. Ju� my�leli�my, ze
zlekcewa�ono nasze sugestie. - �o�nierz szarpa� si� przez chwil� z k��dk�
spinaj�c�
skrzyd�a bramy a potem wpu�ci� W�adymira do �rodka. Tu powita� go wylewnym
u�ciskiem d�oni.
-Witamy w specjednostce wojsk ochrony pogranicza - powiedzia�. - Ale, ale,
wybaczcie towarzyszu, nie przedstawi�em si�. Jestem pu�kownik Niko�aj
Timofiejewicz
Gagarin.
-Bardzo mi mi�o. Z tych Gagarin�w?
-Nie, to tylko przypadkowa zbie�no�� nazwisk. Chod�cie towarzyszu do
kantyny. Powiedzcie jak wam si� podoba w NRD?
-Szczerze m�wi�c widzia�em ten kraj bardzo przelotnie. Przyjecha�o dwu
wys�annik�w sztabu generalnego wyci�gn�li mnie zza biurka i wsadzili do
wojskowego
samolotu. Potem powie�li mnie na wojskowe lotnisko i dalej gazikiem tutaj. Nawet
nie
mia�em czasu pomy�le�...
-Wybaczcie towarzyszu, po�piech by� konieczny. KC dopiero wczoraj
zezwoli�o
na wpuszczenie tu dziennikarzy. Musieli�my was sprowadzi� jak najszybciej.
-My�la�em, �e �elaznej kurtyny na tym odcinku pilnuje enerdowski Wop.
-W�a�ciwie to nie mylicie si� towarzyszu. Tyle tylko, �e tego kawa�ka,
jakie�
dwa kilometry zasiek�w pilnujemy my. Specjednostka. Towarzysze z NRD s�
dobierani
do tej s�u�by niezwykle starannie, ale mimo wszystko tego tutaj musz� pilnowa�
najbardziej zaufani. Najlepsi z najlepszych...
-A tak w�a�ciwie co tu si� dzieje?
Spojrzenie pu�kownika uciek�o gdzie� na bok.
-Chym, to trudno powiedzie�. Wyja�ni� to po kolacji.
Weszli do niewielkiego bunkra wykonanego z okorowanych belek. M�ody sa�dat
ustawia� w�a�nie na sto�ach ostatnie przystawki.
-Siadajcie mi�y go�ciu z dalekich stron - zach�ci� pu�kownik.- Strawa
�o�nierska
jest prosta i niewyszukana ale za to po�ywna.
Dziennikarz omi�t� st� zdziwionym spojrzeniem. Szampanskoje, bie�uga w
ananasie,
kawior, �oso�.
-Nie�le was tutaj karmi� - zauwa�y�.
-No c�, pe�nimy bardzo wa�n� misj�. Bez naszej jednostki nie wiadomo co
mog�oby si� sta�.
-Czy ten punkt jest a� tak bardzo wa�ny ze strategicznego punktu widzenia?
-Strategicznie? Nie, raczej nie. Przez te g�ry czo�gi imperialist�w nie
da�yby
rady przejecha�. A i piechota mia�aby trudno�ci. Ten odcinek jest wa�ny z
zupe�nie
innego powodu.
-Jaki to pow�d?
-Wszystko we w�a�ciwym czasie. Mamy jeszcze jakie� cztery godziny. A potem
zobaczycie nas towarzyszu w akcji i wyrobicie sobie w�a�ciwy pogl�d.
-Chym i chcecie, �ebym to opisa� w artykule.
-Tak. Artyku� na pierwsz� stron� "Prawdy".
-Nie wiem czy uda si� na pierwsz� stron�. Nasz redaktor te� mo�e mie� co
nieco
do powiedzenia.
-Jak zobaczy taki bombowy materia� to wyp�aci premi�. Piwa?
-Nie dzi�kuj�. Szampanskoje wystarczy.
-Niez�e piwko robi� te szwaby z miasteczka tam na dole. We�cie towarzyszu
par� butelek w prezencie, dacie jedn�� redaktorowi, �eby za rok te� o was
pami�ta�.
-To s� jakie� doroczne manewry?
-Raczej doroczna bitwa. Sami ocenicie.
-A wracaj�c do artyku�u...
-Widzicie towarzyszu, czytali�my wasze artyku�y kt�re zacz�y si� ukazywa�
w
epoce pierestrojki i g�asnos'ti. Opisywali�cie przypadki �ami�cych prawo
milicjant�w,
defraudacje pope�niane przez ludzi na kierowniczych stanowiskach. My�leli�my o
tym
od roku. Ale dopiero wczoraj KC wyda�o zgod�. To bardzo kontrowersyjna sprawa.
Jeszcze �ososia?
-Dzi�kuj�.
-Dobrze, mamy jeszcze wprawdzie du�o czasu, ale musz� rozdzieli� amunicj�
i
sprawdz� posterunki. Przejdziecie si� ze mn�?
-Z udawolstwem.
-Wspaniale, pomo�ecie mi nie�� skrzynk� z amunicj�?
-Ale� oczywi�cie.
-Wobec tego prosz� ze mn�.
Przeszli do �elazobetonowego bunkra gdzie pu�kownik otworzy� nieco zardzewia�e
stalowe drzwi. Znale�li si� w magazynie amunicji.
-Straszny tu kurz - zauwa�y� dziennikarz.
-Nie mieli�my czasu �eby posprz�ta�. Zreszt� i tak do nast�pnego razu si�
zakurzy.
-Doroczna impreza?
-Dok�adnie tak. Prosz� wypatrywa� skrzynki magazynk�w z literami Ag na
wieku.
-Ag? Awtomat Ga�asznikowa?
-Ka�asznikowa. Nie to nie jest pomy�ka. To skr�t z �aciny Argemontium, czy
co�
takiego. Srebro.
-Macie tu naboje ze srebra?
-Aha. Ci�ko o ten towar. Jedna firma u nas nam to robi, ale kruszec jest
cenny
za ka�dym razem sporo idzie, a tam na g�rze nie wszyscy towarzysze s�
wtajemniczeni
wi�c co roku mamy problemy. Na szcz�cie jest tu ma�y zapas, a po waszym
artykule
mo�e znajd� si� wi�ksze fundusze, bo to po prostu �mieszne, �eby tylko
dziesi�ciu
�o�nierzy pilnowa�o...Tak wa�nej sprawy.
-Nie wiem, je�li to co robicie jest a� tak podejrzane, to mog� wog�le
obci��
pieni�dze.
-Uchowaj Bo�e, wtedy byliby�my za�atwieni na amen. Cho� cz�� naszych
by�aby gotowa pracowa� dalej spo�ecznie to specjaln� amunicj� musimy mie�,
nieobchodzimo!
Gdy wyszli z bunkra �o�nierze ju� czekali w dwuszeregu.
-Iwanow!
-Tak jest!
We�miesz swoich ludzi i obsadzacie pierwsz� lini�.
-Wedle rozkazu!
-Poczykin.
-Tak jest!
-Skalna baszta.
-Tak jest!
-Tichobziejew.
-Obecny.
-Stra� tylna. Nie przepu�ci� ani jednej sztuki.
-Wedle rozkazu!
-Pami�tajcie ch�opcy - zwr�ci� si� do �o�nierzy. - Strzelajcie tak aby
zabi�.
Wiecie o jak� stawk� walczymy.
pokiwali g�owami.
-Dobrze. Rozdam wam teraz blaszki. W�dka dopiero po robocie. Nie chc�,
�eby�cie tak spud�owali jak ostatnim razem. Smirnoff, was si� to tyczy w
szczeg�lno�ci.
Nie my�lcie, �e jak macie takie nazwisko to mo�ecie szale�.
-Tak jest.
Przeszed� si� wzd�u� szeregu i ka�demu wr�cza� niewielki l�ni�cy przedmiot.
-Dla was te� towarzyszu dziennikarzu - wr�czy� Karcewowi.
-Co to jest?
-Amulet chroni�cy przed czarami.
-Wolne �arty.
-Za��cie na szyj�, tak jak �o�nierze.
-Po co?
-Nie k���cie si� prosz�. Tak trzeba.
-Jestem marksist�-leninist� i mam �wiatopogl�d materialistyczny!
-Nie przecz�, lepiej jednak by�oby towarzyszu...
-Jak trzeba to trzeba. Teraz dobrze? - zawiesi� sobie blaszk� na szyi.
-Idealnie. Chod�my na stanowiska. Koledzy z ochrony radarowej powinni nas
ostrzec syren�, ale zawsze lepiej by� przygotowanym o jak�� godzink� wcze�niej.
Ruszyli �cie�k�. Zapada� ju� mrok. Dotarli na w�sk� p�k� skaln� z kt�rej
rozci�ga� si�
rozleg�y widok na dolin�. Nieco ni�ej zajmowali w�a�nie miejsca �o�nierze
Iwanowa.
-Dobrze, mamy kilka minut to zaczn� wyja�nia� o co w tym wszystkim chodzi.
Prosz� popatrze� na map�. Tu jest nasza pozycja, a ta wynios�a g�ra, - machn��
r�k� w
stron� majacz�cego nad horyzontem szczytu -to Blocksberg.
-Nic mi to nie m�wi.
-Jak to?
-Nie znam si� na geografii.
-Czyta� pan bajki w dzieci�stwie?
-Wola�em opowiadania o Leninie.
-Co za ciemnota. Dobrze wyja�ni� to �opatologicznie. Na Blocksbergu od
niepami�tnych czas�w odbywaj� si� sabaty czarownic.
-Co pan bredzi. Je�li ta g�ra jest po ich stronie to co nam do tego jacy
wariaci
urz�dzaj� sobie tam balangi i co tam si� dzieje?
-Idioto czarownice zlatuj� si� tam z ca�ego �wiata...
W tym momencie rozleg� si� ryk syreny.
-Za p�no, �eby t�umaczy�. Umiesz strzela�?
-Pan mnie obra�a!
-To bierz ka�asza i krop. Cel zaraz pojawi si� nad tamtym wzg�rzem. Lataja
tendy od stuleci. Nie mo�emy pozwoli� �eby przelecia�y nad granic�.
-Kto..?
Zza lasu wyskoczy�o kilka ciemnych kszta�t�w. Lecia�y niewysoko nad ziemi� z
do��
znaczn� szybko�ci�.
-O job twoju - wymamrota� dziennikarz.- Przecie� czarownic nie ma.
-Jak to nie ma! Masz sze�� sztuk jak na d�oni. Ognia!
Pu�kownik sam strzela� ju� od dobrej chwili z karabinu snajperskiego.
Dziennikarz
prze�kn�� nerwowo �lin� i poci�gn�� za spust. �o�nierze te� strzelali.
Czarownice
zbli�a�y si�. W d�oni jednej z nich pojawi�a si� kula �wiat�a.
-Padnij - krzykn�� pu�kownik na Karcewa.- Rzucaj� uroki!
Po chwili czarownice przelecia�y nad nimi i skry�y si� za g�r�. Palba karabinowa
kt�ra
rozleg�a si� z tamtej strony �wiadczy�a o tym, �e dalsze posterunki przej�y
zadanie na
swoje barki. Pu�kownik Gagarin popatrzy� z niech�ci� na niedu�� zielon� �ab�
zapl�tan� w pasek od automatu.
-Kum kum?
-Widzisz durniu na co ci si� przyda� tw�j �wiatopogl�d?
-Kum!
-M�wi�em, �eby� zawiesi� sobie amulet na szyi a ty co? Musia�e� do
kieszeni
chowa�?
-Kuuummm kummm kummmm.
-No dobra, nie �am si�. Wy�lemy ci� na zach�d poczt� dyplomatyczn�.
-Kum?
-A gdzie u nas ba�wanie znajdziesz prawdziw� ksi�niczk�, �eby ci�
odczarowa�a?
Koniec.