819
Szczegóły |
Tytuł |
819 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
819 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 819 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
819 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wiliam Goldman
Bracia
Dedykuj� siostrom ...
przed pocz�tkiem... ...
nad Karaibami zapada� zmrok... olbrzym wynurzy� si� ze spokojnych w�d, wyprostowa� si�, pod��y� w kierunku pla�y... "olbrzym" to niew�a�ciwe s�owo, nie mia� bowiem odpowiednich rozmiar�w... skojarzenie to nasuwa�o si� jednak, gdy� jego nagie cia�o, tak bardzo opalone w s�o�cu, dawa�o wra�enie pot�nej si�y... i by� du�y... szczeg�lnie ramiona... z jakiej� ma�ej, opuszczonej wysepki da�o si� s�ysze� ptaki, kt�re wy�piewywa�y swe nocne wokalizy... przez tyle lat by�y jego g��wnymi kompanami... ile to ju� lat?... ...by� mo�e ptaki wiedzia�y... ...on z pewno�ci� nie wiedzia�, nie obchodzi�o go to... w r�wnym stopniu jak to, jaki jest w tej chwili miesi�c... lub dzie� tygodnia... ...wiedzia� jedynie tyle... dzisiejszy dzie� by� dniem p�ywania... to niezupe�nie prawda, poniewa� ka�dego ranka przez jaki� czas przebywa� w wodzie... ale tego w�a�nie dnia wyruszy� o �wicie, p�yn�� do momentu, gdy s�o�ce sta�o wysoko na niebie, nast�pnie zawr�ci�, pop�yn�� z powrotem na wysp�... a gdyby pomyli� kierunki, przep�yn�� obok wyspy, co wtedy? ...by� mo�e ptaki wiedzia�y... ...on wiedzia� tylko tyle, �e po dniu p�ywania nast�powa� dzie�, w kt�rym trzeba by�o wzmocni� r�ce... kiedy� potrafi� zabija� ka�d� z nich, ale umiej�tno�� ta, to nie to samo, co jazda na rowerze, mo�na by�o j� straci� - i to szybko; a wi�c pracowa� nad r�kami, gdy� ich si�a mog�a si� jeszcze okaza� przydatna... a po dniu �wiczenia r�k przychodzi� dzie� na �wiczenie reszty cia�a... a po dniach �wicze� przychodzi� dzie�, kt�ry sp�dza� nad ksi��k�... a potem nast�pny dzie� przeznaczony na p�ywanie bez ko�ca... ca�y tydzie� �cie�ni� do czterech dni... nic dziwnego, �e nie mia� poczucia up�ywaj�cych miesi�cy... ...ptaki �piewa�y coraz ciszej... ...pod��y� do jedynej cz�ci wyspy, gdzie istnia�a jaka� cywilizacja, podszed� do przybud�wki ze spadzistym dachem, gdzie znajdowa�o si� urz�dzenie do oczyszczania wody... zaczerpn�� wody z metalowego kubka... wypi� jeszcze par� �yk�w... potem jad� owoce i orzechy, kt�re zebra� tego ranka, zanim wyruszy� w drog�... jad�... i zn�w pi�... s�o�ce chyli�o si� ku zachodowi... wyci�gn�� si� na ziemi... ziewn��... po p�ywaniu zawsze czu� si� senny... u�o�y� si� wygodniej, pod opalon� sk�r� wida� by�o wyra�nie napi�te mi�nie... by� niezwykle przystojnym m�czyzn�... a mo�e by�by taki, gdyby jego ciemne oczy mia�y w sobie wi�cej �ycia... trudno powiedzie�, co kry�o si� w tych oczach... ...by� mo�e ptaki wiedzia�y... ...doprawdy nadzwyczajne dzie�o sztuki - mo�na tylko podziwia�... ale nie doskona�e... blizna by�a zbyt widoczna... nawet po tylu latach ci�gn�a si� niczym czerwona droga po p�askim brzuchu... w�ska droga, lecz d�uga, a zadana kiedy� rana by�a g��boka... nic dziwnego, �e... w ko�cu zabi�a go... ...nasta� ju� brzask... zjad� �niadanie: orzeszki, jagody, czysta woda... przeci�gn�� si�... wskoczy� do wody i szybkim kraulem op�yn�� wysp�... ...ju� wysuszony przechadza� si� po bia�ej pla�y w poszukiwaniu doskona�ego miejsca... nie, nie doskona�ego, wsz�dzie by�o tak samo - szeroka pla�a, blady piasek... tego w�a�nie szuka�... wybra� miejsce, ukl�k�, zacisn�� mocno praw� pi�� i uderzy� energicznie w piasek... rozleg� si� cichy odg�os... ...ale ptaki us�ysza�y... zaskrzecza�y; trzepocz�c skrzyd�ami, ze wszystkich stron zlatywa�y w kierunku najbli�szych drzew... nigdy nie wiedzia�, dlaczego to by�o dla nich czym� fascynuj�cym, to by� problem do rozwi�zania, problem dla niego... ...a wi�c zabra� si� do dzie�a... ...prawa r�ka uderzy�a ponownie, dok�adnie z tak� sam� si�� jak uprzednio, potem powtarza� to wiele razy - setki, tysi�ce razy... pi�� wydr��y�a w piasku dziur�... wali� r�k� coraz mocniej i szybciej, a dziura stawa�a si� coraz g��bsza, a� w ko�cu gdy by�a ju� tak g��boka, �e mie�ci�o si� w niej ca�e rami�, roz�o�y� palce na dnie i lew� r�k� szczelnie zasypa� dziur�... teraz zacz�� obraca� r�k�, natrafiaj�c na op�r piasku... ...nie wiedzia�, oczywi�cie, ile to trwa�o minut, ale, kieruj�c si� wschodz�cym s�o�cem, doszed� do wniosku, �e przemin�� odpowiednio d�ugi czas... wtedy uwolni� praw� r�k� i zacz�� uderza� lew�... by�o to wa�ne - a w�a�ciwie jedyne, co mia�o znaczenie: r�ce powinny posiada� identyczn� si��... identyczn� si�� zabijania... faworyzowanie jednej r�ki w walce os�abia�o pozycj� walcz�cego... dawa�o przewag� wrogowi, a to przecie� by�o niekorzystne, nale�a�o mie� przewag� - je�li chcia�o si� wygra�... oczywi�cie w walce nikt nie wygrywa�, ale je�li si� chcia�o przetrwa�, to trzeba by�o przewa�a� w ka�dym calu... ...a czy on sam chcia� przetrwa�...? ...niewystarczaj�ca ilo�� dowod�w, Wysoki S�dzie... ...przesta� o tym wszystkim rozmy�la� i z powrotem zaj�� si� piaskiem... robi� to do momentu, gdy s�o�ce znalaz�o si� w zenicie, wskoczy� ponownie do wody, aby pop�ywa�, gdy� jego cia�o ocieka�o potem; chcia� nabra� si�y do zadawania cios�w... potem zn�w przykl�ka� i uderza� a� do momentu, gdy s�o�ce zacz�o si� chyli� ku zachodowi... zwyk�a kolacja, woda, a kiedy by�o ju� ciemno, po�o�y� si� pod zadaszeniem i zamkn�� oczy... ...by� tam Babe... - Cholera. ...usiad�, zn�w przykl�kn��... z�� stron� tych dni kiedy �wiczy� si�� r�k, by�o to, �e od czasu do czasu, cho� niezbyt cz�sto, nie by� na tyle wyczerpany, by zasn�� natychmiast... nigdy nie m�g� przewidzie�, kiedy zdarzy si� to ponownie, ale gdy ju� si� zdarza�o, pojawia� si� wtedy jego ukochany braciszek, Babe... i w takich w�a�nie chwilach chcia� zrzuci� z siebie ca�y ten balast i biec przez ciemny piasek, a potem wali� w wod� jak cepem i nie bacz�c na wysi�ek i odleg�o�� dziel�c� go od sta�ego l�du, dop�ywa� do miejsca, gdzie czeka� samolot, nast�pnie lecia� tam, gdzie akurat znajdowa� si� Babe; brat czeka� ju� na lotnisku, potem obydwaj p�akali, obejmowali si� i... ...i takim oto �enuj�co sentymentalnym g�wnem by� �w sen na jawie... nawet gdyby si� kiedykolwiek spotkali - a to mia�o nie nast�pi� - nie by�oby spontanicznych u�cisk�w ani �ez... poniewa� Babe mia� pewno�� co do jednego: jego starszy brat nie �yje... a co wi�cej, wygl�da� teraz zupe�nie inaczej, niewielu ludziom znany by� jego obecny wygl�d... - On nie �yje, m�j brat nie �yje, kim ty jeste�? - takie s�owa wypowiedzia�by Babe... i s�owa te by�yby uzasadnione... ...roz�o�y� si� zn�w na ziemi, ca�� moc� swego umys�u pr�bowa� wyrzuci� z pami�ci t� wizj�, a jego umys� posiada� pot�n� si��, pracowa� nad nim r�wnie wytrwale, jak nad swoim cia�em, aby i jedno, i drugie podporz�dkowa� swojej woli - co w ko�cu uda�o mu si� osi�gn��... tak by�o prawie zawsze... ale by�y noce, rzadkie i niespodziewane, gdy umys� wymyka� si� spod kontroli; przywo�ywa� wtedy pami�� o Babie, o ich dzieci�stwie, tak�e o rzeczach z�ych, cho� najcz�ciej tych dobrych... i te noce by�y ci�kie, bardzo... ...wysoko w niebie... by� na wierzcho�ku drzewa tropi�c ptaki, gdy nagle us�ysza�... wrrrrr... dochodzi�o z bardzo daleka, jednak rozpozna� to... wrrrrr... ptaki znajdowa�y si� kilka ga��zi ni�ej i jaki� g�os podpowiedzia� mu, �e powinien zej�� szybko na ziemi�, natomiast inny g�os m�wi�, �e ptaki lubi� te igraszki... mia� nadziej�, �e lubi�... a wi�c skoczy� za nimi w d�... wspaniale potrafi� si� teraz wspina� po drzewach... pocz�tkowo wchodzi� na drzewa, aby �wiczy� zwinno��... oczywi�cie si�� r�wnie�... setki razy podci�ga� si� na grubszych ga��ziach... ale zwinno�� by�a dla niego najwa�niejsza, liczy�a si� te� szybko��, tak wi�c zacz�� wspina� si� wysoko i doszed� do wniosku, �e ptaki nie maj� w�a�ciwie nic przeciwko temu... z pocz�tku skrzecza�y i ucieka�y w r�nych kierunkach, z czasem jednak nabra�y odwagi i zdarza�o si� - tak przynajmniej podejrzewa� - �e przysuwa�y si� bli�ej, aby naigrawa� si� z niego, gdy stara� si� dop�dzi� je skacz�c na ni�sze ga��zie... oczywi�cie nigdy nie zdo�a� z�apa� �adnego, a nawet gdyby mu si� to uda�o, to i tak nie zrobi�by im krzywdy... ...wrrrrr... wrrrrr...! ...silnik helikoptera warcza� coraz g�o�niej... z gracj� zsun�� si� w d� po ga��ziach, stan�� na piasku, zerkn�� ukradkiem... maszyny nie by�o jeszcze wida�, ale wkr�tce mia�a si� pojawi� - a to oznacza�o, �e jego pobyt na wyspie zako�czy� si�... ...by� im potrzebny... ...a co sam my�la� na ten temat?... ...niewystarczaj�ca ilo�� dowod�w, Wysoki S�dzie... ...ale nie mo�na by�o zaprzeczy�, �e w pewnym sensie czu� si� podniecony, usiad�, s�ucha� warkotu silnika, zamkn�� oczy, us�ysza� g�os Perkinsa, najlepszego przyjaciela w Dywizji, s�owa te wypowiedzia� wiele lat wcze�niej... -...b�d� si� streszcza�: by�e� w�a�ciwie martwy, wr�ci�e� z bardzo daleka, tyle nad tob� pracowali�my, �e powiniene� cho� mrugn�� powiekami albo �cisn�� mnie za palec, czy potrafisz to zrobi�? ...no dobrze, lekarze my�l�, �e na razie nie mo�e by� lepiej, chyba �e zastosuje si� jakie� radykalne metody - je�li oka�� si� skuteczne, to i tak mo�esz sta� si� czym�, co przypomina jarzyn� - ta rana rozerwa�a tw�j �o��dek, a ja obiecuj�, �e nie pozwol� na to, by� by� jarzyn�, zbyt wiele ci zawdzi�czam, zabij� ci� w�asnymi r�kami, zanim pozwol�, by si� to sta�o, ale mam pomys�, musisz pos�ucha� - pos�ucha�, jaki to pomys� - teraz nie ma z ciebie �adnego po�ytku i mo�e tak zosta� na zawsze, ale je�li wyci�gniemy ci� z tego, zyskasz co�, co da ci olbrzymi� przewag� - wszyscy inni wiedz�, �e nie �yjesz - no wi�c je�li przetrzymasz noc i wszczepimy w twoje cia�o troch� si�y, wtedy zamieni� ci� w kogo� innego - odciski palc�w, twarz, g�os, wszystko zgodnie z najnowszymi osi�gni�ciami chirurgii - zajmie to ca�e lata; dostaniesz fa�szywe papiery; b�dziesz poddawany kolejnym zabiegom przechodz�c z jednego szpitala do drugiego, czy zaryzykujesz? To b�dzie powolne jak agonia i nies�ychanie bolesne, nies�ychanie, a wi�c zamrugaj albo �ci�nij mnie za palec... ...zammm...rrugajjj... -...no dobrze - jest taka wyspa, odizolowana od reszty Karaib�w, nie przelatuj� tam �adne samoloty, nie przep�ywaj� tamt�dy statki - polecimy tam razem helikopterem; w drodze powrotnej pilot zostanie odstawiony na boczny tor, a wi�c tylko ja b�d� o tym wiedzia� - je�li umr�, nikt nigdy po ciebie nie po�le, ja te� mog� tego nie uczyni� - je�li to zrobi�, to tylko z jakiego� niezwykle wa�nego powodu, b�dziesz najbardziej samotnym cz�owiekiem na Ziemi - je�li umrzesz na wyspie, nikt si� nie dowie, je�li postradasz zmys�y, nikt nie b�dzie wiedzia� - sp�dzisz tam ca�e lata, ale w tym czasie musisz przygotowa� si� na przyj�cie sygna�u do powrotu - jestem pewny, �e zn�w b�dziesz mia� w sobie do�� si� - chodzi po prostu o to: czy chcesz uciec z tego �wiata, by� mo�e na zawsze? ...zamrugaj i �ci�nij... - Uda�o si� - powiedzia� Perkins - no i klamka zapad�a. Helikopter, kt�ry obni�y� sw�j lot, sta� si� teraz widoczny. Mieszkaniec wyspy przebrn�� przez piach, podszed� do zadaszenia, szybko odszuka� ubranie, w kt�rym tu przyby�, w�o�y� je koszul�, spodnie, buty. Okropnie kr�powa�y mu ruchy, ale pasowa�y. Przynajmniej os�ania�y cia�o. Helikopter zni�a� si� teraz do l�dowania. Przez chwil�, wpatruj�c si� w niego, poczu� dziwny ch��d. Tak bardzo si� stara�, aby odzyska� ca�� swoj� si��, ale jedynymi przeciwnikami by�y dla niego drzewa, piasek, woda Karaib�w. Co by si� sta�o, gdyby teraz go wzywali, a on zawi�d�? Tak wiele eksperyment�w ko�czy si� niepowodzeniem. Zanim przydziel� mu jakie� zadanie, zostanie z pewno�ci� poddany ci�kiej pr�bie. Je�li spisze si� dobrze, to w porz�dku; je�li nie, b�dzie szybko odstawiony na boczny tor. Podszed� do drzewa. Na poziomie jego ramienia znajdowa�a si� do�� gruba ga���. Nie taka jak pie�, ale znacznie grubsza od innych. Uderzy� w ni� lew� r�k�, potem praw�. Z�amana spad�a na ziemi�. Popatrzy� na r�ce. W og�le nie poczu� b�lu, to z pewno�ci� dobry znak. By� mo�e by� nadal ska�� Scylli - a nie jedynie pozosta�o�ci� po niej. Jaka� cz�� jego osobowo�ci mia�a nadziej�, �e tak w�a�nie by�o. Ta cz��, kt�ra by�a ciekawa �wiata. Rycz�cy helikopter �wiadczy� bowiem o tym, �e nie wzywaj� go po to, by wykonywa� jakie� dziecinnie �atwe zadanie, nie ka�� mu przecie� strzyc trawnik�w lub sprz�ta� zabawek. Nie; gdzie� tam musi si� dzia� co� strasznego... `pk Rywale I. Eksperyment w Tring To dziwne, ale braci nikt nie op�akiwa�. Z pewno�ci� byli bra�mi, gdy� pomimo r�nicy wzrostu wygl�dali na bli�niak�w - takie same fryzury, szkolne mundurki, taki sam schludny wygl�d, dzieciaki jak z filmu Disneya; jeden, cudowny, by� mo�e o�miolatek, drugi, lubi�cy jeszcze dzieci�ce pieszczoty, liczy� prawdopodobnie sze�� lat - i tak oto, w typowo angielskie, �agodne popo�udnie szli obok siebie podnieceni, w doskona�ej zgodzie i harmonii. By�a sobota, pocz�tek lata, dwa tygodnie przed Wimbledonem, s�o�ce sta�o wysoko, bladoniebieskie brytyjskie niebo, czuj�c si� jakby samotne, przyozdobi�o si� dla towarzystwa bia�ymi chmurkami. Ch�opcy szli wzd�u� Spruce Mews w miasteczku o nazwie Tring, uwa�aj�c, by trzyma� si� kraw�dzi drogi; szli �wawym krokiem, ale gdy zobaczyli przed sob� skrzy�owanie z High Street, przy�pieszyli jeszcze bardziej. M�odszy z nich przystan��, nast�pnie wybe�kota� w podnieceniu: - Jestem pewny, �e przy �niadaniu s�ysza�em brzydkie s�owo. Wiesz, co znaczy s�owo fallus? - Och, oszcz�d� mi tego - odpowiedzia� o�miolatek. - No co, wiesz, wiesz? - Jego g�os mia� teraz ton konspiracyjny. - Mama u�y�a tego s�owa, kiedy wchodzi�em, ale gdy zobaczy�a mnie, zacz�a m�wi� szeptem - tak jak to zwykle bywa, gdy nie chce, aby�my co� us�yszeli - a tatu� da� znak, aby zamilk�a, co tylko utwardzi�o mnie w podejrzeniach. - Chyba utwierdzi�o, Ollie, wydaje mi si�, �e s�owo "utwierdzi�o" by�oby bardziej odpowiednie. - Dzi�kuj�, Stan. Tak lubi�, jak nie wy�miewasz si� ze mnie, a tylko poprawiasz moje b��dy. Nie lubi�, gdy przesiadasz w krytykowaniu mnie. - Przesadzasz. Musisz pomy�le�, zanim co� powiesz, g�owy nie u�ywa si� tylko od okazji do okazji; pami�taj, �e masz j� na karku ca�y czas. - Czasem m�wi� takie g�upstwa. To podniecenie. Stan pokiwa� g�ow�, zatrzyma� si� na rogu High Street. - Wiem. We� mnie za r�k�, Ollie, kiedy b�dziemy przechodzi� na drug� stron�. Ollie wyci�gn�� r�k�, Stan poda� swoj� i zn�w, w idealnej zgodzie, przebiegli w podskokach na drug� stron�, gdzie znajdowa�a si� cukiernia. - Stan, czy jeste�my niesamowicie m�drzy? Starszy ch�opiec zastanowi� si� nad odpowiedzi�. - By� mo�e, przypuszczam, �e tak. To nie nasza wina. My�l�, �e tak jest. Ollie zamruga� oczami. - Jeszcze raz, prosz�! - Zanim zapyta�e� czy jeste�my niesamowicie m�drzy, chcia�e� wiedzie� czy znam s�owo fallus. W�a�nie odpowiedzia�em. Ollie wybieg� przed starszego ch�opca i zagrodzi� mu drog�. - Powiedz, powiedz. - Nie powiem ci, co to za s�owo, zrobi� co� wi�cej, podam ci jego pisowni�. Zaczyna si� od litery p. - Dobrze, co dalej? - Nast�pn� liter� jest e. - Pe... i co dalej? - Pen... - Chyba ju� wiem, chyba wiem, no dalej! - Ostatni� liter� jest z. Fallus, to znaczy peniz. W tym momencie ruszyli dalej, trzymaj�c si� za r�ce. - Peniz? - powiedzia� Ollie, najwyra�niej rozczarowany. - Czy to brzydkie s�owo? Dla mnie wcale nie brzmi brzydko. Kiedy m�wi si� szcza�, to inna sprawa. Szcza�! Stan, chyba peniz nie nale�y do tej samej kategorii s��w. - Jestem pewny, �e mam racj�. Kiedy� wystarczy�o nazwa� kogo� "peniz", aby zosta� spoliczkowanym i nast�pnego dnia o �wicie wyzwanym na pojedynek. Ollie szura� butami o chodnik. - No, skoro tak m�wisz, to pewnie tak jest, ale... Nagle zatrzyma� si� i zrobi� szybki krok w taki spos�b, �e prawie ca�y schowa� si� za Stana. W tym momencie pojawi�a si� przed ch�opcami kobieta w �rednim wieku. By�a ci�ka, ale do�� �adnie ubrana, a jej u�miech by� z pewno�ci� mi�y. Ollie nie m�g� si� powstrzyma� i wlepi� wzrok w jej prawe oko, kt�re prawie ca�kowicie przykrywa�a zwisaj�ca powieka. - Musicie mie� odwag� - zacz�a - sami na ulicy. - Poniewa� jest nas dw�ch - powiedzia� Stan - nie jeste�my zupe�nie sami. - To prawda, ale nie jeste�cie w towarzystwie nikogo doros�ego. - Acha. Nie pierwszy raz jestem sam na ulicy, dla Olliego to specjalny dzie� - jutro ko�czy siedem lat i wyszli�my, aby kupi� jakie� s�odycze. - No prosz�, siedem lat - szybkim ruchem r�ki dosi�gn�a stoj�cego za Stanem Olliego i uszczypn�a go w policzek. - Ollie nie lubi by� szczypany - powiedzia� Stan. - Nie s�dzi, aby �wiat odnosi� z tego jak�� korzy��. I mnie te� prosz� nie szczypa�, poniewa� mamy takie same upodobania. - Jest mi bardzo przykro - odrzek�a kobieta z obwis�� powiek� i szybko cofn�a r�k�. - Przygl�da�am wam si� po prostu, gdy szli�cie w moj� stron�, wygl�dali�cie na takich wspania�ych i szcz�liwych ch�opc�w. - Dzi�kuj�, pani jest bardzo uprzejma - odpowiedzia� Stan. - Musicie pozosta� tacy na zawsze - doda�a kobieta z obwis�� powiek�. - Obiecajcie, �e przynajmniej spr�bujecie. Z up�ywem lat staje si� to nieco trudniejsze. - �lubujemy - powiedzia� Stan, podnosz�c praw� r�k�, za� stoj�cy za nim Ollie jakby potakn��. Kobieta z obwis�� powiek� u�miechn�a si� i posz�a w swoj� stron�. Ollie stan�� obok brata i obaj obserwowali, jak odchodzi�a. - My�la�em, �e chce nas wytarga� za uszy, Stan. - Oj! Oszcz�d� mi tego. Za cz�sto ogl�dasz telewizj�. Mia�a uprzejmy u�miech, a to zwykle oznacza, �e nie ma powodu do obaw. Po prostu odczuwa�a samotno��. Ollie zacz�� wtedy m�wi� szeptem. - To dlaczego chodzi po ulicy i straszy ludzi, mru��c to swoje oko? - Nie robi tego celowo. - Nie robi? - Nie, to wada urodzona - Stan potrz�sn�� g�ow�. - Narodzona. - Znowu potrz�sn�� g�ow�. - Szcza�. - Peniz - zawt�rowa� Ollie i obydwaj zacz�li chichota�, kontynuuj�c w�dr�wk� do cukierni. Fern poczu�a ulg�, s�ysz�c ich �miech. Wiedzia�a, �e tego mniejszego zaintrygowa�o jej oko i �e dla bezpiecze�stwa schowa� si� za plecami brata. Opadaj�ca powieka by�a czym�, co towarzyszy�o jej ju� tak d�ugo, �e cz�sto o niej zapomina�a. U�omno�� nie przeszkadza�a jej a� tak bardzo, sama powieka nie przypomina�a zreszt� blizny i nie by�a odra�aj�ca. Doro�li nie zwracali na ni� specjalnej uwagi by� mo�e dlatego, �e Fern zawsze by�a u�miechni�ta - a u�miech by� niezaprzeczalnie jej mocn� stron�. Jednak�e od czasu do czasu zdarza�o si�, �e powieka Fern wywo�ywa�a w jakim� dziecku strach - a tak sta�o si� w�a�nie w tej chwili - dlatego kobieta czu�a si� poirytowana do momentu, gdy g�o�ny �miech upewni� j�, �e jej osoba rzuci�a jedynie kr�tkotrwa�y cie�, nie wywo�uj�c poczucia zagro�enia. Odczuwa�a wi�c ulg� - ci ch�opcy byli tak� cudown� par�. Mia�a zamiar nawi�za� z nimi kr�tk� rozmow�, a potem zda� relacj� na temat zwi�zanych z tym odczu�. Zastanawia�a si�, czy opowie o nieprzepartej ch�ci uszczypni�cia mniejszego ch�opca w policzek? Wykona�a ten gest, aby uspokoi� go; ale nie tylko - chcia�a wyrazi� tym gestem, �e ch�opcy byli dok�adnie tacy, jak powiedzia�a: wspaniali, szcz�liwi. I mieli dobre maniery. I byli �adnie ubrani. Wi�kszo�� m�odzie�y w dzisiejszych czasach - pomy�la�a Fern - przynosi�a wstyd swojemu domowi, szkole i ko�cio�owi - oczywi�cie, je�li m�odzi ludzie w og�le ucz�szczali na msz�. Byli tacy nieuprzejmi, nie okazywali innym szacunku. Dobry Bo�e, zmi�uj si� nad tym �wiatem, gdy to pokolenie dzieciuch�w przejmie sprawy w swoje r�ce za jakie� dwadzie�cia pi�� lat! Ale ci dwaj - istna doskona�o��. No, niezupe�nie. By� mo�e zbyt sprytni i odrobin� wynio�li. Nie by�o jednak sensu zaprzecza�, �e gdyby mog�a wzi�� ich ze sob� do domu - zrobi�aby to. I przyrz�dza�aby im smaczne posi�ki. I bra�aby ich na niedzielne spacery, chwal�c si� przed wszystkimi ich zaletami. I jakby chcia�a krzykn��: popatrzcie, oto moje dzie�o. Popatrzcie na moje... W tym miejscu jej potencja� wyobra�ni wyczerpa� si�. Sta�a nieruchomo na High Street, wpatruj�c si� w wystaw� ma�ego sklepu tytoniowego, jej my�li zacz�y biec wolniej. Prawda by�a taka: prawie w og�le nie mia�a wyobra�ni. I w�a�nie to, w stopniu wi�kszym ni� wszystko inne, stanowi�o tajemnic� jej sukcesu. By�a doskona�a, je�li chodzi�o o wykonanie jakiego� polecenia. "Ma�a Fernie? Pierwsza w klasie - wystarczy raz jej co� powiedzie� i rozumie, o co chodzi, wszyscy inni zapomn�, ale ona zapami�ta. G�upie polecenia - niestety te�. Jaka szkoda, �e nie ma wi�cej takich, jak stara poczciwa Fern." Tego dnia mia�a wykona� dwa polecenia. Pierwsze zosta�o ju� wykonane i polega�o na tym, �e mia�a znale�� jakie� dzieci, pogaw�dzi� z nimi chwil� i nast�pnie, w stosownej chwili, opowiedzie� o zwi�zanych z tym wra�eniach. Z jej do�wiadczenia wynika�o, �e wykonanie drugiego polecenia by�o czym� wa�niejszym. Przy ko�cu High Street, w miejscu, gdzie ulica ta krzy�owa�a si� z Tring Mews, mia� sta� stary porysowany niebieski ford. Drzwi mia�y by� lekko uchylone, a kluczyk mia� si� znajdowa� przy pedale gazu. O godzinie wp� do drugiej mia�a wsi��� do samochodu, zapali� silnik, skr�ci� w lewo w ulic� Tring Mews za domem oznaczonym numerem 16. Mia�a min�� dwa domy i zwolni� przed domem nr 18. Dalsze instrukcje mia�a w tym miejscu otrzyma� od Blondynki. Wiedzia�a tylko tyle - i nic wi�cej. Niekt�re kobiety, rzecz jasna, nie zgodzi�yby si� na przyjmowanie polece� od innej kobiety, kt�rej samo przezwisko, Blondynka, sugerowa�o, �e mog�a by� pi�kna. To wszystko nie mia�o dla Fern znaczenia. Obok ograniczonej wyobra�ni posiada�a jeszcze jedn� wielk� cnot�: charakteryzowa�a si� niemal zupe�nym brakiem ciekawo�ci. Nie obchodzi�o jej, dlaczego musia�a pogaw�dzi� z ma�ymi ch�opcami. Zupe�nie nie interesowa�a si� tym, co ma si� sta�, gdy zatrzyma samoch�d naprzeciwko domu nr 18. A je�li Blondynka oka�e si� pi�kn� dziewczyn� bez �adnych u�omno�ci w postaci opadaj�cej powieki? Do tego r�wnie� nie przywi�zywa�a �adnej wagi. Fern lubi�a nie wiedzie� zbyt wiele. Zdawa�a sobie spraw�, �e powodem, dla kt�rego wykorzystuj� j� w ten w�a�nie spos�b, by�o to, �e gdyby pojawi�y si� jakie� problemy, nie musia�aby niczego ukrywa� - po prostu nie mia�aby zbyt du�o do powiedzenia. Godzina #/1#28. Fern sz�a powoli w kierunku Tring Mews. Min�a skrzy�owanie, kieruj�c si� w stron� miejsca, gdzie sta� porysowany niebieski ford, zatrzyma�a si� obok niego o godzinie #/1#29. Godzina #/1#30 - poczu�a, �e staje si� roztargniona. #/1#30 - jej biedne serce przestaje pompowa� krew. #/1#30 - w jej dotychczasowy �wiat wtargn�o co� niewiarygodnego: o godzinie #/1#30 si�gn�a r�k� ku drzwiom samochodu, palcami ju� dotkn�a klamki - i poci�gn�a za ni�. Zapominaj�c o w�o�eniu r�kawiczek. Przypomnia�a sobie o tym, ale zbyt p�no, by odwr�ci� bieg wypadk�w - pope�ni�a b��d! (Co to oznacza�o? Przypadkowe potkni�cie, czy te� pocz�tek powa�niejszego kryzysu?) Dotkni�cie czegokolwiek nawet koniuszkami palc�w by�o w tym wypadku jednoznaczne z pozostawieniem odcisk�w. Na klamce od drzwi. Na kluczyku od stacyjki. Na kierownicy. A je�li nied�ugo mia�a pola� si� krew - z jej do�wiadczenia wynika�o, �e by�o to niemal regu�� - wtedy pozostawienie odcisk�w palc�w mog�o okaza� si� fatalne w skutkach. To prawda, nie mog�a zbyt wiele wyjawi�, gdy� sama niedu�o wiedzia�a. Jednak ci, kt�rzy udzielali jej telefonicznych instrukcji, nie zamykali grona os�b, z kt�rymi by�a w kontakcie. Byli te� i inni. I w�a�nie oni mogli jej zaszkodzi�. "Ma�a Fernie? Z ty�u klasy. W rogu, z nasuni�t� ciasno na g�ow� czapk� z o�limi uszami. Zwyk�a nie pope�nia� b��d�w, teraz s� jej specjalno�ci�. Fern, c� za wstyd." #/1#31. R�kawiczki na�o�one, kluczyk w um�wionym miejscu; podnosi go, wk�ada do stacyjki, zapala silnik, wciska lekko peda� gazu, skr�ca w Tring Mews, mija dom nr 16. Zatrzymuje si� przy domu nr 18. Czeka na Blondynk�. Fern siedzia�a nieruchomo, jej powieka opada�a bardziej ni� zwykle. Dlaczego pope�ni�a tak straszny b��d? Musia� by� jaki� pow�d. R�ce mocno zacisn�a na kierownicy. #/1#34 - i sta�o si�. Zak��cenie rytmu biologicznego wskutek podr�owania samolotem. Dawniej nie podr�owa�a wiele, teraz jednak kazali jej robi� to bardzo cz�sto. Przynajmniej w jej odczuciu podr�e by�y zbyt cz�ste. Powitanie jakich� dzieci poza Londynem w sobot�, oprowadzanie nauczycieli po Nowym Jorku w pi�tkowe popo�udnie. Problemem by�o to, �e musia�a je�dzi� tam i z powrotem. Z poczuciem ulgi zaczerpn�a powietrza, zwolni�a u�cisk d�oni na kierownicy, zacz�a liczy� mijaj�ce minuty. Czeka�a na pojawienie si� Blondynki. I dalsze instrukcje. Fern przemy�la�a ponownie to, co kazano jej zrobi�. Odnale�� samoch�d - zrobi�a to. Skr�ci� w lewo w Tring Mews - w porz�dku. Min�� dom oznaczony numerem 16 - i to wykona�a. Min�� dwa domy i zatrzyma� si� przy domu numer 18. Tu w�a�nie znajdowa�a si� w tej chwili.To jasne, �e chodzi�o o dom numer 16. Inaczej nie kazaliby jej mija� tego domu. Powiedzieliby tylko: - Kiedy dojedziesz do domu numer 18, zatrzymaj si�. - Na pewno chodzi�o wi�c o numer 16. Spojrza�a za siebie na ma�y, wolno stoj�cy dom blisko ulicy. By� �adny. Ale gdyby mia�a zgadywa�, powiedzia�aby, �e ktokolwiek w nim mieszka�, by�by szcz�liwszy maj�c jaki� inny adres. Jakikolwiek inny adres na �wiecie. Ollie wstrzyma� oddech, gdy wchodzi� za Stanem do cukierni I gdy byli ju� wewn�trz, dalej nic nie m�wi�, rozgl�da� si� tylko wok�, robi�c wielkie oczy. - C� za skarby - wyszepta�. Nie by� to du�y sklep, ale wy�mienicie zaopatrzony. Pi�kne p�ki z nugatami i lizakami, z tofi i irysami, cukierkami i krem�wkami. M�czyzna za lad� by� stary i gdyby nie fakt, �e by� oty�y, nie wygl�da�by na kogo�, kto prowadzi tego typu sklep. Spojrza� nieprzyja�nie na ch�opc�w, zignorowa� podniecenie mniejszego z nich i postuka� palcami po tekturowej wywieszce, kt�ra g�osi�a, �e sklep zamykany jest w soboty dok�adnie o godzinie drugiej Od p� godziny nie mia� �adnego klienta i zastanawia� si�, czy nie zamkn�� sklepu wcze�niej, gdy nagle weszli ci dwaj i zak��cili cisz�. Ollie przysun�� si� do Stana. - Jak tu pi�knie. Gruby w�a�ciciel ponownie zastuka� w wywieszk�. - Prosz� pana - zwr�ci� si� do sprzedawcy Stan - jeste�my powa�nymi klientami, prosz� si� nie obawia�. - To prawda - powiedzia� Ollie. - Na moje urodziny mog� wyda� p� funta i kupie, co zechc�. - Nieprawda - krzykn�� Stan. Zwr�ci� si� do w�a�ciciela - Prosz� w to nie wierzy�. - Ale� Stan... - zacz�� Ollie, w tej chwili troch� zmieszany. - Znowu ten p�aczliwy g�os? Nie cierpi� tego, nie cierpi�. - Ale� Stan, mama m�wi�a... - Wiem, s�ysza�em, co m�wi�a. P� funta. Powiedz mi, czy to wygl�da na p� funta? - W tym momencie wyci�gn�� z kieszeni banknot jednofuntowy i pomacha� nim w powietrzu - To wygl�da jak ca�y funt. I tyle w�a�nie mo�esz wyda�. Ollie wpatrywa� si� w banknot, kt�rym Stan wymachiwa� coraz wy�ej podnosz�c r�k�. Jeszcze bardziej sko�owany ni� przedtem, wyszepta�: - Ale sk�d si� wzi�y dodatkowe pieni�dze? - Kogo to obchodzi? - S�uchaj, Stan, nie chc� zrobi� czego� niew�a�ciwego. A mo�e te pieni�dze nie s� przeznaczone dla mnie? Stan zastanowi� si� przez d�u�sz� chwil�, zanim odpowiedzia�. - Moje kieszonkowe nale�y tylko do mnie i mog� z nim zrobi�, co zechc�. A chc�, �eby� ty w�a�nie wyda� te pieni�dze. - Po�o�y� banknot na ladzie przed grubym m�czyzn�. - Prosz� to zatrzyma�. Pod gro�b� tortur nie przyjmujemy reszty. W�a�ciciel wzi�� funtowy banknot i pomy�la�, jak bardzo si� pomyli� co do tych dw�ch klient�w. W momencie, gdy weszli do sklepu pomy�la�, �e b�d� z nimi same k�opoty. Bogaci - a ci bez w�tpienia byli zamo�ni, o czym �wiadczy� ubi�r oraz akcent prosto z Maifair - byli zwykle k�opotliwymi klientami. Sam spos�b patrzenia na sprzedawc� - jakby by� robakiem; spos�b traktowania go, podobnie zreszt�, jak wszystkich innych, jakby byli s�u��cymi. A czego oni dokonali? Zostali pocz�ci w �onie bogatej matki. Nie dawa�o im to prawa do tego, aby g�rowa� nad otoczeniem. On sam pracowa� ci�ko w sklepie, by� jego w�a�cicielem, zaopatrywa� si� w najlepsze towary, na jakie by�o go sta�, nie zwa�aj�c na godziny pracy utrzymywa� sklep w czysto�ci i porz�dku. Chcia�, aby sklep przej�y jego dzieci, ale dzieci w tych czasach nie chcia�y przez ca�e �ycie sprzedawa� s�odyczy. Zreszt� jego dzieci nie znosi�y si� nawzajem. W tym momencie, na �rodku sklepu, Ollie pr�bowa� rzuci� si� z rado�ci na Stana, ale ten odskoczy�, wymykaj�c si� z zasi�gu r�k brata. - Chc� ci� u�ciska� - powiedzia� Ollie. - Jeste� taki s�odki. - Ja? S�odki? Mylisz si�, Ollie. - To m�wi�c, wskaza� r�k� na lad�. - To jest s�odkie. - Odczeka� chwil�, jego twarz wyra�a�a przez moment rozczarowanie. - G�uptasie, dlaczego nie za�mia�e� si�, to by� przecie� �wietny �art polegaj�cy na grze s��w. - Doskona�y dowcip, Stan, obiecuj�, �e b�d� si� �mia�, ale p�niej, gdy nie b�d� ju� taki podniecony. W�a�ciciel da� znak, aby Sta� przybli�y� si�. - Czy to kieszonkowe, to pewna sprawa? Chc� ci powiedzie�, �e moi ch�opcy nie zachowaliby si� tak jak wy. Nie cierpi� si� nawzajem. - Och, ja te� nie cierpi� Olliego, i to bardzo cz�sto, ale nie dzisiaj. - Powiedz mi, Ollie - w�a�ciciel zwr�ci� si� do ch�opca, rozk�adaj�c przy tym ramiona, by wskaza� na zawarto�� wszystkich p�ek sklepowych - na co masz ochot�? Ollie zacz�� odpowiada�, przerwa�, potrz�sn�� g�ow�, nie mog�c si� zdecydowa�. - Ollie lubi czekolad�, czekolad�, czekolad�, czekolad� i jeszcze raz czekolad� - powiedzia� Stan. Potakuj�c g�ow�, Ollie nie m�g� si� powstrzyma�, aby nie zachichota�. Gruby m�czyzna pochyli� si� nad lad�, jego g�os nabra� teraz ciep�a. -...mam specjalny rodzaj czekolady, najlepszy, jaki jest, ta czekolada jest taka dobra, �e nawet nie jest na sprzeda�, zamawiam j� tylko dla siebie... - Co w tej czekoladzie jest takiego szczeg�lnego? - zapyta� Ollie. Gruby m�czyzna jeszcze bardziej pochyli� si� nad lad�, jego g�os sta� si� jeszcze bardziej delikatny... - Ona jest... jest bia�a... Ollie szybko zwr�ci� si� do Stana. - Czy on z nas �artuje? - Nie, ale� nie... - Zaczekajcie - to m�wi�c gruby m�czyzna skry� si� szybko za kotar� i uda� si� na zaplecze sklepu. - Zamknijcie oczy - powiedzia� po chwili. - Jak my�lisz, Stan, zamkn�� oczy czy zerka� ukradkiem? - Ja zamykam, ty r�b, co chcesz. - Oczy zamkni�te? - Tak, prosz� pana. - Dobrze, otw�rzcie usta - powiedzia� gruby m�czyzna, zbli�aj�c si� do ch�opc�w. - Teraz w�o�� wam co� malutkiego do ust, a wy ugry�cie to i powoli rozpuszczajcie, potem powiecie, co to mo�e by�. Ugry�li, rozpu�cili w ustach, otworzyli oczy. - Och, Stan - powiedzia� Ollie. Stan pokiwa� g�ow� na znak, �e zgadza si� z odczuciami brata. - No i jak? - zapyta� gruby m�czyzna. R�ce trzyma� za sob�. - Rozumiem, �e jeste�my zgodni co do jako�ci. - Ollie mo�e ju� nigdy nie by� tym samym ch�opcem - zauwa�y� Stan. - A jakiego to jest koloru? - zapyta� tryumfalnie w�a�ciciel, wyjmuj�c zza plec�w dwie tabliczki bia�ej czekolady. Ollie wlepi� w nie oczy, nast�pnie da� znak Stanowi, aby pochyli� si� nieco i szepn�� mu co� do ucha. - Co powiedzia�? Ja, Abromson, ��dam, aby mi to powiedziano. - Chcia� wiedzie�, czy kto� j� pomalowa� - odpowiedzia� Stan. - Pomalowa�? Gdzie? - m�wi�c to, po�ama� tabliczki w r�nych miejscach, udowadniaj�c Olliemu, �e wsz�dzie mia�y taki sam kolor. Ollie zn�w szepn�� co� do ucha Stanowi. - Czy m�g�by mu pan zapakowa� troch� tej czekolady, powiedzmy, za p� funta? To w�a�nie chcia�by dosta� na urodziny, panie Abromson. Pan Abromson potrz�sn�� g�ow�. - Nie na sprzeda�, m�wi�em ju� wcze�niej. - Ale... - zacz�� Stan. - Je�li chodzi o ten specjalny bia�y gatunek, nie ma �adnego ale. Zamawiam go tylko dla siebie. Poza tym jest zbyt drogi. Pochodzi ze �rodkowej Szwajcarii. Za te pieni�dze mo�na kupi� tylko odrobink�, ale c� to by�by za prezent? Jedna taka tabliczka - m�wi�c to podni�s� obydwie do g�ry - warta jest wiele, wiele funt�w. Ollie przygryz� warg�. - Za jednego funta m�g�bym wam da� ca�kiem niez�y zestaw r�nych s�odyczy. Gwarantuj� wysok� jako��. Chcecie? - Dzi�kuj� - powiedzia� Ollie i sta� patrz�c na pana Abromsona, kt�ry do cienkiej br�zowej torebki w�o�y� troch� mi�towych cukierk�w, mleczn� czekolad� firmy Cadburg i - jak to wyt�umaczy� - cukierki z Ameryki opakowane w srebrny papierek; po chwili pakunek by� ju� gotowy. - Kto b�dzie ni�s�? Ollie wyci�gn�� ma�e r�czki i wzi�� torebk�. - Zagl�dajcie do mnie - powiedzia� pan Abromson. - Kilka minut temu byli�cie nowymi klientami, teraz b�d� was traktowa� jak starych znajomych. Zwr�cili si� w kierunku drzwi. - Wr�cimy tu - powiedzia� Stan. - Kt�rego� dnia. Kiedy stali ju� odwr�ceni, pan Abromson zapyta�: - Czy wy�wiadczycie mi przys�ug�? Popatrzyli na niego. Wyci�gn�� dwie tabliczki bia�ej czekolady. - Widzicie? Ka�da z nich jest nadgryziona. Jadam tylko ca�e tabliczki, boj� si� zarazk�w. Ju� na nic mi si� nie przydadz�, nie znacie przypadkiem kogo�, kto chcia�by je dosta�? - Ja chcia�bym, ja chcia�bym - wykrzykn�� Ollie. - Gdzie twoje maniery? - napomnia� go Stan. - Prosz�, ja chcia�bym, ja chcia�bym - powt�rzy� Ollie. Stan potrz�sn�� g�ow�. - Beznadziejny przypadek. Pan Abromson w�o�y� bia�� czekolad� do cienkiej br�zowej torebki. - Dzi�kuj� - powiedzia� Ollie, powt�rzy� to jeszcze raz i w podskokach dobieg� do drzwi, kt�re ju� wcze�niej otworzy� Stan; gdy byli ju� na chodniku, obydwaj pomachali do sprzedawcy i pobiegli dalej, weso�o podskakuj�c - Stan robi� to znacznie lepiej - a� dotarli do skrzy�owania High Street i Tring Mews; tu Ollie wzi�� Stana za r�k� i przeszli na drug� stron� ulicy; gdy poczuli si� ju� bezpiecznie, zacz�li razem biec, podskakuj�c od czasu do czasu dla podkre�lenia wspania�ego nastroju, min�li dom numer 1 przy Tring Mews, a nast�pnie dom numer 2. By�a godzina #/1#37, gdy dobiegli do domu oznaczonego numerem 16 i nic nie wskazywa�o na to, aby kiedykolwiek mieli si� zatrzyma�. Jednak o godzinie #/1#37 Ollie potkn�� si�, a cienka br�zowa torebka wy�lizn�a mu si� z r�ki, zawarto�� wysypa�a si� na ziemi�, uderzaj�c o kraw�d� chodnika; widz�c tam swe skarby, do po�owy zanurzone w b�ocie, Ollie zdoby� si� tylko na tyle, by wrzasn��: - Stan! By�a godzina #/1#36, kiedy Fern zrozumia�a, �e jej przewidywania co do p�ci Blondynki okaza�y si� nies�uszne. Siedz�c w niebieskim samochodzie, kt�rego silnik pracowa� na wolnych obrotach, zobaczy�a m�czyzn�, kt�ry kierowa� si� w jej. stron�, id�c bezpo�rednio od domu nr 18, dwa domy dalej od pechowej szesnastki - miejsca, co do kt�rego by�a pewna, �e oka�e si� centralnym punktem maj�cych nast�pi� wydarze�; ot� by�a w tej chwili pewna, �e m�czyzna id�cy w jej stron� zatrzyma si�, przechodz�c obok jej samochodu. I z pewno�ci� spojrzy na ni� i powie: - Sam �rodek popo�udnia, ma�a Fernie - ona za� skinie g�ow�, a p�niej... to, co mia�o nast�pi� p�niej, to ju� jego zmartwienie. Fern nigdy nie potrafi�a post�powa� z m�czyznami, ale nawet je�li za�o�ymy, �e by�o inaczej i �e rozumia�a ich zwyczaje i wiedzia�a, jak sprawia si� im przyjemno��, to jednak ten jasnow�osy osobnik id�cy w tej chwili w jej kierunku znajdowa� si� pod tym wzgl�dem poza zasi�giem jej mo�liwo�ci. Mia� na sobie szare obcis�e spodnie, bia�� dopasowan� koszul� oraz niebieski elegancki krawat. Marynark� mia� przewieszon� przez rami�. Ni�s� ma�� walizk�. Gdyby nie by� blondynem, m�g�by jej przypomina� ukochanego Gable'a. Cia�o mia� silne, ale porusza� si� zwinnie. Jego oczy by�y takie blade, takie du�e, i� dominowa�y nad jasnymi w�osami, nawet nad u�miechem. - Sam �rodek popo�udnia, ma�a Fernie. Skin�a g�ow�, zastanawiaj�c si� przy tym, jak by to by�o, gdyby taki m�czyzna ugania� si� za ni�, pie�ci� jej ma�o atrakcyjne cia�o, ca�owa� jej zdeformowan� powiek�, wypowiada� s�owa wzbudzaj�ce jej zaufanie, zach�caj�ce do odpowiedzi na pieszczoty, s�owa takie... takie jak... Jej wyobra�nia zn�w zawiod�a. Nie m�wi�a nic, trzymaj�c r�ce na kierownicy. M�czyzna porusza� si� szybko, otworzy� tylne drzwi samochodu, rzuci� marynark� na siedzenie. Nast�pnie otworzy� walizk� i wyci�gn�� z niej jaki� gumowy elastyczny przedmiot przypominaj�cy proc�, potem jeszcze co�, co wygl�da�o jak gruszka, z t� r�nic�, �e by�o metalowe i w kolorze granatu. - Jak tylko zaczn� wsiada� ruszaj natychmiast. Jasne? Dziwny akcent. Nie angielski. S�owo "jasne" przypomina�o wyraz niemiecki, ale nie w czystej formie - a wi�c nie by� r�wnie� Niemcem. Sk�d pochodzi�? Zastanowi�a si� nad tym przez chwil�, jakby to mia�o jakie� znaczenie. By�a godzina #/1#38, gdy przy�o�y� do ust metalow� gruszk�, odkr�ci� w niej co� z�bami, w�o�y� do elastycznego przedmiotu i u�ywaj�c wielkiej si�y, zacz�� ni� kr�ci�; kiedy owa gruszka znalaz�a si� nagle w powietrzu, a m�czyzna wskoczy� na tylne siedzenie, Fern spojrza�a w lusterko i zobaczy�a dw�ch pi�knych ch�opc�w, kt�rzy zatrzymali si� przy Tring Mews numer 16 - i kiedy szybko odje�d�a�a z tego miejsca w towarzystwie superm�czyzny, zastanawia�a si�, jak m�g� to zrobi�. Gdyby mia�a wi�cej wyobra�ni, mog�a sobie r�wnie� zada� pytanie: dlaczego? - Och, Ollie, lepiej wsta� - powiedzia� Stan, gdy braciszek kl�cz�c na ziemi pr�bowa� oczy�ci� z b�ota bia�e tabliczki czekolady, kt�re nast�pnie w�o�y� z powrotem do torebki. Ollie pozosta� na ziemi. - S�uchaj, na �wiecie jest jeszcze tyle czekolady. - Ale nie takiej specjalnej - odpowiedzia� m�odszy przyt�umionym g�osem. - Prosz�. Wsta� natychmiast. Zr�b to dla mnie. Dla Stana. Ollie wsta�. - I nie p�acz. - Nie mog� si� powstrzyma�. - Je�li b�dziesz p�aka�, koniec ze mn�. - Przepraszam. - Rozejrzyj si� wok�, Ollie, ile pi�knych rzeczy nas otacza, a ty ich nie dostrzegasz. S�o�ce. Niebo. Popatrz... - i wskaza� r�k� na drug� stron� ulicy. - Widzisz tego m�czyzn� wymachuj�cego proc�? My�l�, �e �wietnie si� bawi, tylko popatrz, czy to wszystko nie osusza twoich �ez? Ollie potrz�sn�� g�ow�. Stan obserwowa� przedmiot, kt�ry lecia� z drugiej strony ulicy. Lecia� bardzo wysoko, prawie tak wysoko, jak wierzcho�ki drzew, zanim �agodnym ruchem zacz�� spada� w ich stron�. Ollie patrzy� na zniszczon� czekolad�, by� ca�y we �zach. - Chcesz si� przytuli�? - zapyta� Stan. Czy Ollie m�g� odm�wi�? Zniszczenie domu nr 16 przy Tring Mews wzbudzi�o niewielkie zainteresowanie gazet - to prawda, �e eksplodowa� kocio� parowy i zgin�y dwie osoby, wi�ksz� uwag� opinii publicznej skupi�o jednak w tym czasie aresztowanie na lotnisku Heathrow jakiej� gwiazdy rocka zamieszanej w przemyt kokainy. Wed�ug wzmianki w gazecie, w�a�cicielem domu by� Frederick Webster ameryka�ski biznesmen. Co do p�ci, gazeta nie myli�a si�. Ale nie nazywa� si� Webster i nie mia� nic wsp�lnego z biznesem, natomiast jedyn� rzecz�, jaka wi�za�a go z Ameryk� by� fakt, �e stamt�d pochodzi� jego pracodawca. W�a�ciciel mia� kochaj�c� �on� i pi�tnastoletni� c�rk�. W momencie eksplozji robi�y zakupy u Harrodsa. Kiedy wr�ci�y na Tring Mews oko�o czwartej, ca�y teren by� zabarykadowany. Gdy �ona us�ysza�a o tym, co si� sta�o, niemal wpad�a w histeri�. Uda�o jej si� zapanowa� nad sob� jedynie przez chwil�, czego nie mo�na powiedzie� o jej c�rce. Dochodz�ca pos�ugaczka, kt�ra ko�czy�a w�a�nie swoj� codzienn� czarn� robot� w domu pod numerem 16, r�wnie� zgin�a. Nie mia�a m�a, ale jej tr�jka dzieci zareagowa�a na wiadomo�� o popo�udniowym wypadku bardzo gwa�townie; dzieci dowiedzia�y si� o wszystkim od policjant�w, kt�rzy rzecz jasna, spe�nili sw�j obowi�zek bez entuzjazmu. By�y ma�e, matka by�a dla nich jedynym �r�d�em utrzymania i �adne z ca�ej tr�jki nie mog�o sobie wyobrazi�, �e zabraknie nagle osoby, kt�ra bra�a ich w�zkiem na spacer. Nie by�a wykszta�cona, ale niezwykle dobra i zr�wnowa�ona, jej �mier� by�a bolesn� strat� dla wielu. Kr�tko m�wi�c, wiele os�b okaza�o po jej �mierci szczery b�l. Niewiele uczu� tego rodzaju wywo�a�a �mier� Stana i Olliego. W�a�ciwie nie wywo�a�a �adnych uczu�. Po ich �mierci nikt nie uroni� ani jednej �zy. Braci nie op�akiwa� nikt. Ii. Dezodorant Standisha Connie by�a jeszcze naga, osuszaj�c cia�o po wzi�ciu prysznica, wiedzia�a ju� jednak, �e tego wieczoru powinna w�o�y� niebiesk� jedwabn� bluzk�. I zapi�� j� dok�adnie na wszystkie guziki. Tego wieczoru chcia�a po prostu wygl�da� skromnie. Ale w�o�y j� ciasno do d�ins�w - tak wi�c jej piersi nie b�d� takie zupe�nie niewidoczne. Chyba tylko dla Stevie Wondera - ale nie dla zwariowanego i do cna zepsutego �wiata. Rzuci�a r�cznik w kierunku kosza na bielizn�, lecz chybi�a, wzruszy�a ramionami, odwr�ci�a si�, aby obejrze� odbicie swego cia�a w lustrze; lustro pokryte by�o jeszcze par�, tak wi�c nie mog�a zobaczy� swej sylwetki w ca�ej okaza�o�ci. Connie ponownie wzruszy�a ramionami, stan�a bokiem do lustra, wci�gn�a brzuch - i w takiej pozie sta�a przez d�u�sz� chwil�. Para zacz�a powoli znika�, a jej odbicie stawa�o si� coraz bardziej widoczne. Bo�e, ale� mia�a figur�. Nie w takim znaczeniu, �e widz�c jej twarz chcia�o si� podwin�� ogon i uciec. �adne, d�ugie br�zowe w�osy, do�� �adne br�zowe oczy. Nie by�a jednak wysoka - pi�� st�p i jeden cal, jej waga nigdy nie przekroczy�a stu pi�ciu funt�w. Najwi�cej - my�la�a czasem - wa�y�y piersi. My�la�a ju� tak, gdy mia�a dopiero trzyna�cie lat. Towarzystwo m�czyzn nie by�o dla niej, jak dot�d, czym� wa�nym. W tej chwili jej odbicie sta�o si� wyra�niejsze, a wi�c zrezygnowa�a ze studiowania swego profilu, stan�a przodem do lustra, pochyli�a si� do przodu; kiedy�, w przysz�o�ci, kiedy to zrobi jej piersi b�d� zwisa�. Ale jeszcze nie teraz. Nawet nie przed uko�czeniem dwudziestu pi�ciu lat, zw�aszcza je�li b�dzie �wiczy� hantlami raz, a mo�e i dwa razy dziennie. W ka�dym razie chodzi o te wszystkie �wiczenia na piersi. Aby poduszeczki zachowa�y j�drno��, ale by�y r�wnocze�nie delikatne jak aksamit. Arnie by� pierwsz� osob�, kt�ra nazwa�a je poduszeczkami. By�a to prawdopodobnie pierwsza rzecz, kt�ra jej z kolei spodoba�a si� u niego. Nie by�a to rzecz ostatnia -- bynajmniej, nie znosi�a jednak sposobu, w jaki m�wili o nich inni ch�opcy; cycki, zderzaki - nie cierpia�a tych wszystkich �wi�skich s��w. Ale poduszeczki - sugerowa�o to delikatno�� charakteru. Pewn� �agodno��. Co nie znaczy, �e zawsze by� dla niej czu�y, w�a�ciwie ca�kiem cz�sto zdarza�o si�, �e by� zupe�nie inny. Z lustra znik�a ju� para, gdy Connie stan�a na palcach i wykona�a powolny obr�t, studiuj�c dok�adnie swe odbicie. Lato mia�o dopiero nadej��, ona jednak zd��y�a ju� wygospodarowa� kilka godzin, by wyj�� na dach ze swoim walkmenem, wyci�gn�� si� wygodnie w stroju bikini i chwyta� promienie s�o�ca. Przed nadej�ciem sierpnia b�dzie prawie czarna, w tej chwili nie by�a jeszcze opalona, ale jej sk�ra zacz�a ju� zmienia� kolor. By�a to zmiana na korzy��. Oczy wydawa�y si� wi�ksze, w�osy ja�niejsze. Sk�ra... ju� raz wystawi�a j� na dzia�anie promieni s�onecznych - raz, ale porz�dnie. Sk�ra nabra�a jakby pierwszych rumie�c�w. Niekiedy przychodzi�o jej do g�owy, �e zbyt du�o wagi przywi�zuje do wygl�du, ci�g�e przegl�danie si� w lustrze mog�o zamieni� si� w jaki� niezno�ny nawyk, ludzie mogliby pomy�le�, �e dziewczyna, kt�ra kr�c�cym zadkiem i wci�gni�tym brzuchem potrafi zatrzymywa� samochody na ulicy, mo�e czu� si� z tego powodu zarozumia�a, ale je�li samochody przystawa�y nawet na Apple - c�, by� mo�e by� to pow�d do zarozumialstwa. Wiedzia�a r�wnie�, �e ma szcz�cie. Poduszki by�y ju� znane w Ameryce, znane od czas�w Harlow. Czyta�a o tym kiedy� w jakim� intelektualnym szmat�awcu, na kt�ry przypadkowo natkn�a si� w salonie fryzjerskim. By� tam d�ugi artyku� o tym, �e pi�kno znajduje si� w oczach ka�dej osoby, kt�ra patrzy na co� �adnego; wyczyta�a nast�pnie - naprawd� by�o tak napisane - �e kiedy greccy homoseksuali�ci rz�dzili �wiatem tysi�ce lat temu, mieli obsesj� na punkcie penisa - i nie by�oby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, �e dzik� nami�tno�� wzbudza�y w nich penisy o ma�ych rozmiarach. Im mniejszy cz�onek, tym wspanialszy m�czyzna. Gdyby Arniemu przysz�o �y� w tamtych czasach, by�by najbrzydszym z Grek�w. Ona za� czu�aby si� jak pies �yj�c w latach dwudziestych, epoce odwa�nych i niekonwencjonalnych kobiet, kt�re kr�powa�y piersi dla wywo�ania po��dliwo�ci ch�opc�w. Z tego w�a�nie powodu Connie by�a wdzi�czna temu Komu� na G�rze za to, �e urodzi�a si� w latach sze��dziesi�tych, dojrzewa�a w siedemdziesi�tych, a teraz, maj�c dwadzie�cia cztery lata, w roku 1985, nigdy nie narzeka na brak towarzystwa - brak m�skiego towarzystwa. Wysz�a z �azienki, odnalaz�a ulubione, niemo�liwie wr�cz obcis�e d�insy, po�o�y�a si� na ��ku i po wielkich jak zwykle bojach przecisn�a je przez uda. Nast�pnie w�o�y�a sanda�y, podesz�a do szafy, aby wyj�� niebiesk� jedwabn� bluzk�; trzymaj�c j� z wielk� ostro�no�ci�, drug� r�k� si�gn�a do szuflady z bielizn� i wyci�gn�a biustonosz. I tu zawaha�a si�. A mo�e go nie wk�ada�? Sam jedwab na go�ym ciele. Zn�w zawaha�a si�, w ko�cu co w tym z�ego, do cholery, �e kto� zobaczy - tak wi�c rzuci�a biustonosz na ��ko, w�o�y�a bluzk�, zapi�a j�, przejrza�a si� w �azienkowym lustrze. Bluzka by�a na tyle obcis�a, �e uwydatnia�a sutki. Czy to by�o w dobrym gu�cie? Zacz�a chodzi� tam i z powrotem po �azience, obserwuj�c bacznie spos�b, w jaki porusza�y jej si� piersi. Nie by�y obwis�e ani nie mia�y �adnych innych wad - od tego dzieli�y j� jeszcze ca�e lata - nie mo�na by�o jednak nie zauwa�y�, �e przy chodzeniu porusza�y si�. Do diab�a, pomy�la�a Connie, kontynuuj�c t� prywatn� parad�; mia�a naprawd� ochot� wyj�� w�a�nie tak ubrana - ze stercz�cymi sutkami i poduszeczkami wykonuj�cymi sw�j taniec... ...i pewnego dnia... ...ale to dopiero zdarzy si� kiedy�, w przysz�o�ci. Postanowi�a, �e w tej chwili jest po prostu zbyt nie�mia�a, by ryzykowa�. Tak wi�c �ci�gn�a bluzk�, w�o�y�a biustonosz, przekl�a w�asn� skromno�� - sama Madonna mog�aby paradowa� ca�� noc po Czterdziestej Drugiej ulicy maj�c na sobie tylko jedwabn� bluzk� - zapi�a bluzk� po sam� szyj�, przejecha�a grzebieniem po w�osach, chwyci�a torebk� i wysz�a. By�a godzina #/10#10, kiedy znalaz�a si� w Taj Mahal, w miejscu jak z dowcipu, o r�wnie dowcipnej nazwie; by�a to �mierdz�ca nora w najgorszej cz�ci Alei C, by� mo�e jedynym miejscu w Nowym Jorku, w kt�rym je�li nie jest si� handlarzem narkotyk�w, uchodzi si� za dziwaka. Przynajmniej by�o tak jeszcze dwa miesi�ce temu. A wi�c wtedy, gdy jedn� przecznic� dalej otwarto Blythe Spirit, dyskotek�, kt�ra kojarzy�a si� z du�ym szmalem, tak du�ym, �e zamieszczanie og�osze� w gazetach nie by�o ju� konieczne. Liza i Bianca Andy i wielu innych przyjecha�o na otwarcie wynaj�tymi limuzynami - i tak si� zacz�o. T�umy ka�dego wieczoru. Dzieciaki, kt�re upodobni�y Boy George'a do Nancy Regan, b�aga�y, by pozwolono im przej�� przez lin� zabezpieczaj�c� wej�cie. Niekiedy ci, dla kt�rych zabrak�o ju� miejsca, odwiedzali dzielnic� ubogich - czyli po prostu szli do Taj. Yuppies. Faceci z dyplomatkami. Niekt�rzy z dziewczynami, inni sami. Mieszali si� ze starymi klientami Taj, z kt�rych wi�kszo�� dokonywa�a akurat jakich� transakcji albo te� spa�a po k�tach. O godzinie #/10#11 Connie zam�wi�a kufel Miller Lite, da�a Mulcahy'emu, w�a�cicielowi Taj, pi�� zielonych i poprosi�a o dwudziestopi�ciocent�wki, wzi�a piwo i reszt� i podesz�a do dw�ch automat�w do gry. Blue Skies, jej ulubiony automat, znajdowa� si� najbli�ej, wi�c wrzuci�a 25 cent�w, wypi�a �yk piwa i zacz�a gra�. Zdarza�o si�, �e Yuppies przecierali ze zdumienia oczy, widz�c takie automaty do gry. To by�o jak przej�cie w jaki� inny wymiar czasu - bez gier wideo. Kiedy� pewien sprzedawca przekona� Mulcahy'ego, aby zakupi� nowy automat do gry. Automat uleg� jednak zniszczeniu ju� nast�pnego dnia, gdy jaki� rozgniewany klient - handlarz narkotyk�w - wy�adowa� na nim sw� z�o��. #/10#15 Connie gra�a w skupieniu na automacie Blue Skies, gdy nagle z boku us�ysza�a: - M�j Bo�e, nie widzia�em takich od czasu, kiedy by�em na drugim roku. - Popatrzy�a na faceta. By� du�y, wysportowany. Mia� bia�� koszul�, marynark� przewieszon� przez rami�. Connie nie odpowiedzia�a, wzi�a nast�pn� kul� do gry. - Wpad�em na dyskotek� - ci�gn�� dalej. - �miertelna nuda. B�dzie tak jeszcze kilka godzin. B�dziesz p�niej? Connie przesta�a gra�, popatrzy�a przez chwil� na du�ego faceta i powiedzia�a: - Niech pan pos�ucha; mam ch�opca, nazywam si� Connie, jestem zaj�ta. - Nast�pnie si�gn�a r�k�, zbli�aj�c si� jednocze�nie do m�czyzny, w kierunku drugiego automatu i umieszczonej w rogu popielniczki. Wzi�a j� do jednej r�ki, trac�c przy tym nieznacznie r�wnowag�. Czy to by�a jej wina, �e musn�a sutkami jego koszul�? Czy to by�a jej wina, �e spojrza� na ni� w ten spos�b? Gdzie wysz�a? Na zewn�trz. Co zrobi�a? Nic... Od samego pocz�tku �ycie dawa�o Arniemu porz�dny wycisk. By� mo�e inni na jego miejscu staliby si� kim� w rodzaju Matki Teresy. Ale nie Arnie. On walczy�. Przeciwko wszystkiemu i wszystkim. We wszystkich domach, gdzie mieszka�, we wszystkich szko�ach, do kt�rych chodzi�. Szed� na ca�o��. K�opot polega� na tym, �e by� zawsze najmniejszy, wi�c wszyscy dawali mu t�gi wycisk. Niekt�re dzieci dorasta�y z naci�gni�tymi uszami. Arnie dorasta� z zakrwawionym nosem. Kiedy mia� trzyna�cie lat, jeden z ksi�y zainteresowa� go �wiczeniami z hantlami, tak wi�c zacz�� �wiczy� i nabra� t�yzny fizycznej, jednak by� ci�gle ma�y. W wieku szesnastu lat podskoczy� do pi�ciu st�p dziesi�ciu cali i nabra� cia�a, osi�gaj�c wag� stu sze��dziesi�ciu funt�w. I znalaz� upodobanie w boksie. Mia� szybkie nogi i mocn� kontr� z lewej, lew� r�k� mia� jednak s�absz� od prawej. Zacz�� powa�nie trenowa� z my�l� o karierze na ringu i doskonale wiedzia�, kim jest: nast�pc� La Motta. Jeszcze wi�kszym od niego. La Motta m�g� przyj�� ka�dy cios i jedynie wtedy, gdy wynik by� ukartowany, mo�na by�o odeprze� jego atak. Arnie by� pod tym wzgl�dem podobny. Par� do przodu, osi�ga� w walce wszystko, co by�o mo�liwe; nic, ale to nic nie mog�o go sk�oni� do zaprzestania ataku. La Motta potrafi� powstrzyma� przeciwnika tylko w sytuacji, gdy �w przeciwnik walczy� nie tylko z nim, ale i swoim zm�czeniem. Arnie potrafi� powali� ka�dego, je�li tylko by� �wie�y i wypocz�ty. �ycie Arniego nie by�o jednak us�ane r�ami: po jakim� czasie jego r�ce sta�y si� podatne na z�amania. Oczywi�cie potrafi� nadal zadawa� ciosy. Potrafi� wygrywa�. Ale �ama�y mu si� ko�ci. To okropne, ale prawie przy ka�dym silnym ciosie �ama� si� jaki� palec lub kostka. W wieku osiemnastu lat zrezygnowa� z ringu i postanowi� zosta� bohaterem - pr�bowa� wi�c wst�pi� do oddzia�u Marines. Ale �ycie, jak zwykle, da�o mu porz�dny wycisk. W Marines wymagane by�o �wiadectwo uko�czenia szko�y �redniej - �wiadectwo - kogo, do diab�a, mog�o obchodzi� czy partner w walce by� m�dral�; wa�ne, aby mie�