5482
Szczegóły |
Tytuł |
5482 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5482 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5482 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5482 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
RYSZARD SAWWA
LOT DALEKOSIʯNY
By� pi�kny, wiosenny dzie�, pe�en s�o�ca, i jak zwykle Centrum Bada� Kosmicznych
przy obserwatorium w Wynnejack zape�nia�o si� lud�mi. Jensen i Hollitz pracowali
razem u profesora Kilseya. Kiedy ten opracowa� s�ynn� ju� metod� poszukiwania
kontaktu z innymi cywilizacjami, ch�tnych do pracy nad tym tematem by�o bardzo
wielu, ale profesor tak z�y� si� ze swoimi starymi pracownikami, �e nie zmienia�
personelu pracowni.
Tego dnia zaraz po przyj�ciu obydwaj zameldowali si� u profesora.
- Panie profesorze. Wsp�lnie z Hollitzem wpadli�my na pewien pomys�. Mamy
propozycj�... - zacz�� nie�mia�o Jensen.
- Prosz�, m�w, Bobby! - Profesor zawsze traktowa� ich troch� jak dzieci.
- Zgadzamy si�, panie profesorze, �e pa�ska metodyka jest optymalna. Ale
znajduj�c si� na brzegu Galaktyki mamy i tak bardzo ma�e szanse na szybkie
osi�gni�cie kontaktu. Wydaje mi si�, �e te sygna�y, kt�re wysy�amy, s� zbyt
nara�one na zak��cenia i zniekszta�cenia.
Profesor u�miechn�� si�.
- No tak, m�j drogi, ale nic na to nie poradzimy.
- A w�a�nie - o�ywi� si� Jensen - doszli�my z Hollitzem do wniosku, �e po p�
roku wysy�ania dotychczasowych sta�ych sygna��w mo�na by spr�bowa� i czego�
innego.
Na dobrodusznej twarzy Kilseya odbi�o si� zaciekawienie.
- Proponujemy wysy�a� sygna�y zmienne co 2 minuty, oparte na trzeciej logice
Weymanna z grup� sygna��w stochastycznie zmiennych - wyja�ni� Hollitz. -
Opracowali�my specjalny uk�ad z widmem minimalnie podatnym na zak��cenia
kosmiczne. Podejmujemy si� opracowa� ta�my do nadajnika w ci�gu kilku dni.
Potrzebujemy tylko pa�skiej zgody na eksperyment.
Kilsey zamy�li� si�.
- W�a�ciwie - powiedzia� powoli - nie mam na razie �adnych zastrze�e� co do tej
propozycji. R�bcie ta�my. Tylko jedno: chcia�bym, �eby nasze stare sygna�y
r�wnie� by�y nadawane przez kilka godzin dziennie.
Jensen i Hollitz poderwali si� z krzese�.
- Dobrze, panie profesorze, za trzy dni przyst�pimy do wysy�ania nowych
sygna��w.
Jasne, nocne niebo zacz�o szarze�, czerwony �wit przyt�umi� ju� blask miliard�w
gwiazd na niebie. Rubinowy brzeg pierwszego s�o�ca wynurzy� si� zza horyzontu.
"Tu, w centrum Galaktyki, noc jednak nigdy nie jest tak pi�kna i ciemna jak na
jej brzegu" - pomy�la� Alf obserwuj�c wsch�d na ojczystej planecie. Spojrza�
jeszcze raz na podobizn� m�odej, dziewcz�cej twarzy na obelisku z szarego
marmuru. Pos�g Britt sta� na Placu Pami�ci w grupie pomnik�w pilot�w solarnych i
galaktycznych.
Wiele razy ju� zasta� go przed posagiem i mimo �e min�� rok od katastrofy, nie
potrafi� w pe�ni wr�ci� do zwyk�ego �ycia. Poprawi� bukiet �ywych, z�otych
kwiat�w u st�p pomnika i ci�kimi krokami zacz�� si� oddala� w stron� wyj�cia.
Hollitz przywita� si� z Jensenem i usiad� przy pulpicie.
- No, to zaczynamy, Bob. Pu�cimy nasz� now� muzyk� dla koleg�w po fachu.
Przyszed� Kilsey. Jensen kr�tko obja�ni�:
- W cz�ci stochastycznej dali�my echo radiogwiazd centrum i �rodka drugiej
najbli�szej naszego uk�adu spirali Galaktyki. Powi�zali�my je logik� Weymanna z
adresem naszej Ziemi i jeste�my gotowi do eksperymentu.
Kilsey przejrza� ta�my na ekranie czytnika sygna��w i odda� je Jensenowi.
- No c�, ch�opcy, nawet podoba mi si� ta wasza nowa oda do Ksi�yca.
Nadawajcie, mo�e wreszcie do kogo� trafimy.
Hollitz za�o�y� ta�my do czytnika i w��czy� anten� i nadajnik.
Alf wsiad� ju� do terralotu, kiedy zapali�a si� lampka cerebrofonu. W��czy�
wzmacniacz informacyjny i skupi� si� na odbiorze. Mimo �e istoty cywilizacji, do
kt�rej nale�a�, �atwo mog�y si� porozumiewa� tak�e przy pomocy my�li, wa�niejsze
wiadomo�ci przekazywano poprzez wzmacniacze informacyjne. Szybko przyjmowa�
nadawane my�li komendanta Admiralicji:
- Kr�tki komunikat do pilot�w dalekosi�nych. Nasza przesy�ka-informer do
cywilizacji z drugiej spirali zboczy�a z toru i zaczyna si� oddala� od brzegu
Galaktyki. Za 5 dni dokonamy dalekosi�nego lotu po�cigowego. Rada Naczelna
Admiralicji prosi o Wasze zg�oszenia.
Alf ju� dawno czeka� na jakie� powa�ne zadanie. Nie zastanawia� si� ani chwili.
Nacisn�� sygna� zg�oszenia i pomy�la�: "Zg�aszam swoj� kandydatur� bez warunk�w
dodatkowych".
Komendant Admiralicji by� kolega Alfa z czasu jego studi�w w szkole pilota�u. Po
jednej z tragicznych wypraw, podczas kt�rej tylko przypadkowo uratowa� �ycie,
musia� zwr�ci� licencj� pilota ze wzgl�d�w zdrowotnych.
Odpowiedzia� Alfowi:
"Przyjd� jutro do mnie rano, ochotnicy dostan� pe�n� informacj� o locie i
nast�pi wyb�r kandydata".
Alf z niecierpliwo�ci� oczekiwa� nast�pnego dnia.
Cztery dni po nadaniu pierwszych sygna��w metod� Jensena-Hollitza do
obserwatorium w Wynnejack nadszed� komunikat z G��wnego Obserwatorium w Norton.
Kilsey przeczyta� i powt�rzy�:
- W Norton z�apali obiekt radiowy. Nazwali go X. Ogromnie daleko i bardzo ma�y.
To chyba nie jest radiogwiazda, bo nawet szperacze neutrinowe nie mog� ustali�
parametr�w ruchu. Zauwa�yli tylko, �e przypadkowo znajduje si� na linii naszego
nadajnika. Je�li jest to odpowied� na nasze sygna�y, to b�dziecie chyba,
ch�opcy; ojcami chrzestnymi tej kruszyny.
- To chyba niemo�liwe, panie profesorze, niech pan z nas nie kpi. Po czterech
dniach nadawania? Kiedy p� roku nic nie da�o? - Jensen nie by� pewny, czy
profesor m�wi powa�nie.
- Rzeczywi�cie, ma�o prawdopodobne - zgodzi� si� Kilsey.
W informacyjnej sali Admiralicji zebra�o si� kilkunastu pilot�w dalekosi�nych,
cz�onkowie Rady Naczelnej i komendant Admiralicji. Po przywitaniu si� ze
wszystkimi zabra� glos komendant:
- Wiemy wszyscy, �e od czasu, kiedy uda�o si� nam zrealizowa� przej�cie przez
barier� �wietln� do przestrzeni informacyjnej, mo�emy nawi�za� ��czno�� z
cywilizacjami rozmieszczonymi dalej od centrum Galaktyki. Od dawna ju�
korespondujemy z innymi o�rodkami cywilizacyjnymi i Zrzeszenie Galaktyczne ma
ju� 6000 cz�onk�w, nie licz�c ni�szych kultur, kt�re zaprosimy prawdopodobnie za
kilka tysi�cy lat. Ostatnio wymian� korespondencji prowadzimy, jak zapewne
wiecie, przy pomocy ulepszonych, automatycznych informer�w-liniowc�w, kt�re po
zbli�eniu si� do adresata automatycznie wywo�uj� si� i ca�a w nich zawarta
informacja w postaci pola informacyjnego zostaje przyj�ta przez odbiorc�w. Musz�
tu wspomnie�, a dlaczego, za chwil� zrozumiecie moje intencje, o pocz�tkach
naszych kontakt�w i powstaniu paragrafu 2 Kodeksu Galaktycznego.
Ot� jeden z naszych pilot�w nawi�za� samodzielnie kontakt z cywilizacj� klasy
A-3. Jest to klasa cywilizacyjno-techniczna na etapie wojen i podboj�w. W
rezultacie pr�bowano wykorzysta� pok�adowy nadajnik informacyjny naszego
liniowca do porachunk�w wewn�trz tej cywilizacji. Oczywi�cie pilot zgin��.
Musieli�my zastosowa� blokad� informacyjn� i wymaza� z ich pami�ci �wiadomo��
naszego istnienia. Kontakt ponowny z t� cywilizacj� nawi�zali�my p�niej i
bardzo jeste�my z niego zadowoleni. Prowadzimy wsp�lnie z nimi powa�ne i cenne
badania naukowe. Ale od tego czasu wprowadzono paragraf 2, kt�ry absolutnie
zabrania nawi�zywania kontaktu z cywilizacjami technicznymi klasy poni�ej i
r�wnej A-3.
Tydzie� temu wystany zosta� automatyczny liniowiec informacyjny do �rodka
drugiej spirali galaktycznej. jest to �wie�y kontakt i wystali�my im wiadomo�ci
wst�pne o naszej kulturze i cywilizacji z instrukcj� o sposobie od powiedzi.
Tymczasem informer z niewiadomych pocz�tkowo przyczyn zmieni� gwa�townie
kierunek lotu i zacz�� si� porusza� w kierunku brzegu Galaktyki. Dopiero sie�
satelitarnych stacji nas�uchowych przy pomocy penetrator�w informacyjnych o
du�ej czu�o�ci wykry�a, �e informer dosta� jakie� sygna�y radiowe w naszym
kodzie intersolarnym z adresem odbiorcy i skierowa� si� pod nowy adres.
Penetratory okre�li�y na podstawie analizy rozk�adu i charakteru p�l
informacyjnych, �e cywilizacja ta mie�ci si� niedaleko brzegu Galaktyki, jest
m�oda, klasy A-3, i �e przypadkowe sygna�y radiowe przez ni� wysy�ane zmieni�y
adres informera. Informer po podej�ciu do nich wywo�a si� i wyrzuci ca�y �adunek
informacyjny, zamieniaj�c go w bardzo silne pole, kt�re natychmiast przeka�e
ca�y nasz list do ich �wiadomo�ci.
Ot� nie wolno nam do tego dopu�ci�. lnformer zawiera zbyt powa�ne wiadomo�ci.
Nie s� one przeznaczone dla A-3 z ich wrogimi ugrupowaniami i rozbudowanym
aparatem wojennym. Informer nie mo�e przekaza� swej zawarto�ci: Unikamy
stosowania blokady informacyjnej, bo blokada taka jest to akt ingerencji.
Zadaniem naszym jest odholowanie informera od A-3 i prze��czenie go na adres
w�a�ciwy. Na akcj� mamy bardzo ma�o czasu. Na wszelki wypadek, gdyby informer
zacz�� si� wcze�niej wywo�ywa�, liniowiec po�cigowy b�dzie dysponowa� �adunkiem
bomby entropijnej dla anihilacji zawarto�ci in formera. Musz� podkre�li�, �e
misja zawiera oko�o 10% ryzyka, a wi�c jest bardzo niebezpieczna. To jest
ogromnie daleko. Mo�emy tylko przyjmowa� informacje, ale komend dla zewn�trznego
sterowania po�cigiem przekaza� ju� nie b�dziemy mogli. A teraz prosz� pilot�w o
zabranie g�osu. �onaci i ojcowie rodzin s� proszeni o zrezygnowanie z lotu.
Komendant sko�czy� i usiad� obok Alfa. Dyskusja ci�gn�a si� oko�o godziny, ale
innego, lepszego rozwi�zania nie uda�o si� znale��. Alf ponownie zg�osi� swoj�
kandydatur�. Razem z nim pozosta�o jeszcze trzech innych, m�odych ch�opc�w,
kt�rzy niedawno opu�cili akademi�. Pozostali wszyscy mieli rodziny. Komendant z
cz�onkami Rady Naczelnej wyszli z sali na kilka minut. Po powrocie komendant
og�osi� decyzj�:
- Przyjmujemy kandydatur� Alfa, je�li b�d� protesty, rozpatrzymy je od razu.
Wtedy Alf wsta�.
- Koledzy, wierzcie mi; �e ja musz� dosta�. to zadanie. Bardzo was prosz�, nie
zg�aszajcie protest�w:
M�odzi piloci wpatrzeni byli w Alfa, kt�rego znali jeszcze z Akademii, jako
wyk�adowc� pilota�u, a tak�e z podr�cznik�w. Na pocz�tku rozdzia�u o przestrzeni
informacyjnej by�o przecie� jego zdj�cie jako pierwszego, kt�ry wr�ci� z
przestrzeni informacyjnej. I wtedy w�a�nie wyja�niono trudno�ci powrot�w i loty
w przestrzeni informacyjnej sta�y si� normaln� praktyk�. A1f usiad� i czeka�.
Wszyscy wiedzieli o katastrofie Britt i rozumieli, �e Alf musi mie� dalekie i
trudne loty, �eby powr�ci� do r�wnowagi psychicznej. Protest�w nie by�o.
Nast�pnego dnia po komunikacie o obiekcie X, Kilsey z samego rana sam zadzwoni�
do Obserwatorium w Norton.
- Zobaczymy, ch�opcy, co u nich nowego. Jednak ich urz�dzenia s� troch�
nowocze�niejsze.
D�ugo trzyma� s�uchawk�. Kilka razy przerywa�:
- Ile m�wicie? Ile? Setki razy? W ko�cu od�o�y� s�uchawk� i przez chwil�
milcza�. Cisz� przerwa� Hollitz:
- Co si� sta�o, panie profesorze? Kilsey powoli odpowiedzia�:
- Musimy to sprawdzi�. Ci z Norton twierdz�, �e X zbli�a si� z szybko�ci� 100
razy przewy�szaj�c� pr�dko�� �wiat�a. To przecie� niemo�liwe. Nadaje stale
jednakowe sygna�y. Impulsy o sta�ej cz�stotliwo�ci. Czy�by to by�... -
Gwiazdolot - doko�czy� Jensen.
- Tak, gwiazdolot - powt�rzy� Kilsey.
Poda� Jensenowi poranny telex z Norton ze wsp�rz�dnymi. Hollitz ustawi�
analizator.
- Mam go, jest w siatce celownika radiowego.
- No, a teraz zmierzcie szybko�� - powiedzia� Kilsey. Hollitz w��czy� dalmierz
grawitacyjny i zacz�� mierzy�. Plamka �wietlna wyskoczy�a poza skal�.
- Tak, panowie - rzek� profesor - z odchylenia plamki poza skal� logarytmiczn�
wida�, �e szybko�� X jest rz�du 100 c. Jensen nie m�g� och�on�� ze zdumienia:
- Jak to mo�liwe? Jakim sposobem dostajemy normalne sygna�y radiowe ?
- Nie wiem, ch�opcy, nie wiem jak - odpar� Kilsey - i nie wiem, w jaki spos�b
sygna�y s� wysy�ane. Ale tu nie ma pomy�ki. W Norton te� najpierw my�leli, �e
maj� zepsuty blok pomiaru pr�dko�ci... Tylko, prosz� was, nie rozg�aszajmy tego
faktu, bo nas wy�miej�. Koledzy z Norton te� na razie milcz�. Poczekamy, a� X
si� przybli�y.
Alf wszed� do kabiny liniowca dalekiego zasi�gu. Zamkn�� luk i zameldowa�
gotowo�� do startu. Otrzyma� rozkaz: "W��cz rozbieg", i p�niej ju� cieplej: "Do
zobaczenia, Alf". Z ekranu znikn�a twarz komendanta i pokaza� si� schemat drogi
startowej. Po w��czeniu rozbiegu stacje startowe w uk�adzie solarnym
automatycznie przejmuj� akceleracj� a� poza granice uk�adu nadaj�c liniowcowi
ogromn� pr�dko��, kt�ra pozwala mu przej�� do przestrzeni informacyjnej. Alf
przekr�ci� prze��cznik "start" i pogr��y� si� w fotelu. Akceleratory
antygrawitacyjne zaczn� dzia�a� za kilka minut. Za godzin� liniowiec przejdzie
przez barier� i wynurzy si� x przestrzeni informacyjnej bezpo�rednio przy
informerze. "Britt" - pomy�la� Alf, ale liniowiec ju� zacz�� nabiera� pr�dko�ci
i w��czy� si� automat usypiaj�cy. Ekran z niebieskim, poruszaj�cym si� ognikiem
na schemacie drogi startowej rozp�yn�� mu si� przed oczami.
Kto� z Norton jednak wypapla�, bo nazajutrz rano gazety przynios�y kr�tki
komunikat o nieprawdopodobnym fakcie astronomicznym. By�o to podane w sosie
nowego fa�szywego alarmu naszych szanownych astronom�w. Kiedy Hollitz zmierzy�
szybko�� X oko�o po�udnia, szybko�� ta znacznie zmala�a.
- Czuj�, �e to jaka� bzdura, nabieramy si� pewnie na nieznane zak��cenia
obserwacyjne - powiedzia� do profesora, kt�ry teraz stale przebywa� w pracowni.
Kilsey by� jednak innego zdania:
- A mnie si� wydaje, �e nie. Nie trac� nadziei, �e po 30 latach, od kiedy Ziemia
w og�le zacz�a wysy�a� sygna�y, b�dziemy mieli go�ci.
- Czy potrafimy ich przyj��? - zapyta� Jensen.
- No, je�li przyj�li nasze sygna�y, to na pewno nas zrozumiej�. - Nie o tym
my�l�, profesorze. Gdzie oni wyl�duj�? U nas czy u tamtych ?
- Ach, ty o tym. Rzeczywi�cie, o tym nie pomy�la�em.
- S�dz�, �e nie b�d� na tyle naiwni, �eby si� nie zorientowa� w naszych
stosuneczkach na Ziemi - wtr�ci� Hollitz. Obserwuj�cy ekran profesor przerwa�
dyskusj�:
- Patrzcie, X wyra�nie hamuje. W takim tempie b�dzie w Uk�adzie S�onecznym w
ci�gu 2 dni.
Automat obudzi� Alfa w zadanym czasie. Na ekranie widnia� informer zbli�aj�cy
si� na ma�ej .szybko�ci do Uk�adu S�onecznego z jednym S�o�cem i dziewi�cioma
planetami. Zmniejszy� szybko�� na pod�wietln� i nastawi� lot na trajektori�
spotkania z informerem. Punkt spotkania wypad� niedaleko od �rodka uk�adu. Alf
skierowa� pok�adowy inforlokator na trzeci� planet�. Nie by�o w�tpliwo�ci. To
by�a w�a�nie cywilizacja klasy A-3. "Niestety, zakaz kontaktu obowi�zuje" -
pomy�la�. W chwil� p�niej niespodziewanie w��czy�a si� ochrona liniowca.
Zajarzy�o si� �wiat�o silnego pola informacyjnego. Po kilku sekundach alarm si�
wy��czy�. Centralny analizator zameldowa�, �e informer ma przeciek i w ka�dej
chwili mo�e zacz�� si� roz�adowywa�.
Alf zacz�� analizowa� po�o�enie. Nie by�o ani chwili do stracenia. Nie mo�na si�
zbli�y� do informera i wyholowa� go z Uk�adu S�onecznego. Pole informacyjne z
przecieku jest zbyt silne i mo�e zak��ci� centralne sterowanie liniowca. Alfowi
zosta�a jedyna mo�liwo��: bomba entropijna. W��czy� d�wigni� przygotowania
�adunku entropijnego i zacz�� celowa�.
Hollitz, niewyspany, po nocnym dy�urze, kr�tko zameldowa� Kilseyowi
- Telefony w nocy si� urywa�y, panie profesorze. W Centrum Bada� Kosmicznych
szykuj� rakiet� sond� z pilotem, je�li X wejdzie na orbit� ziemsk�. Dopiero
wczoraj uwierzyli, �e to statek kosmiczny, ale na razie zabronili cokolwiek
og�asza� dziennikarzom.
- Dobrze, Hollitz, poczekajmy, a� sprawa si� wyja�ni. Niech Jensen przejmie
obserwacj�, a ty id� spa�.
Hollitz odm�wi�:
- Nie, panie profesorze. Zostan� tutaj. Jensen wpad� z "Morning Telegraph" w
r�ku.
- Prosz� tylko spojrze�, co si� dzieje - powiedzia� i pokaza� dziennik.
Na pierwszej stronie t�ustym drukiem wybity by� tytu� artyku�u: "Panika na
wybrze�u atlantyckim!"
W artykule korespondenci z wybrze�a donosili, �e od kilkunastu godzin zg�aszaj�
si� ludzie do policji i do lekarzy stwierdzaj�c, �e nagle wiedz� jakie� dziwne
rzeczy. Po bli�szych wyja�nieniach przeprowadzonych przez w�adze okaza�o si�, �e
w tym samym czasie wiele ludzi zacz�o nagle wiedzie� o istnieniu jakiej�
cywilizacji na bardzo wysokim poziomie. Nie rozumiej�, ale pami�taj� urywki
informacji o jakich� maszynach, urz�dzeniach i znaj� dziwne wzory matematyczne.
Niestety, wiadomo�ci te s� tak nieuporz�dkowane, tak �le przekazywane, �e
dotychczas nie uda�o si� wyja�ni� istoty zjawiska. Cz�� lekarzy przypuszcza, �e
to wskutek wczorajszego sugestywnego programu telewizyjnego, opartego na
plotkach prasy na temat prac profesora Kilseya w zwi�zku z pr�bami nawi�zania
kontaktu z kosmicznymi bra�mi, masa s�uchaczy uleg�a zbyt silnej emocji.
Jednak�e chodz� s�uchy, �e osoby nie ogl�daj�ce programu te� maj� podobne
halucynacje., Drobna grupka fantast�w upiera si� znowu przy twierdzeniu, �e
halucynacje nie maj� nic wsp�lnego z audycj� i �e dziwny obiekt obserwowany
przez profesora Kilseya to statek kosmiczny, i �e w ten spos�b s� przeprowadzane
pr�by porozumienia si� z nimi. Kiedy Kilsey przeczyta� artyku�, Jensen zapyta�:
- Co pan o tym wszystkim my�li, panie profesorze?
- My�l�, �e nie taka by�aby pr�ba porozumienia si� z nami. Zupe�nie tego nie
rozumiem.
Jensen spojrza� w analizator i wykrzykn��:
- X podzieli� si� na dwa! S� bardzo blisko siebie. Jeden z nich jakby manewruje.
Wchodz� chyba na bardzo dalek� orbit� oko�oziemsk�.
- Sprawd� to jeszcze raz, Jensen, i nie przestawaj obserwowa� rzuci� Kilsey. -
To na pewno s� statki kosmiczne. Aha - doda� po chwili - zupe�nie o tym
zapomnia�em, Hollitz, natychmiast wy��cz nadawanie naszych sygna��w na g��wnej
antenie.
Hollitz podbieg� do sterowania anten�, �eby wy��czy� zasilanie nadajnika. W
dziesi�� minut p�niej do pokoju wesz�o dw�ch przedstawicieli Centrum Bada�
Kosmicznych. Jeden z nich poprosi� Kilseya o kilkana�cie minut rozmowy. Kilsey
zaprosi� obu do swego gabinetu obok. Wszyscy trzej wyszli, trzasn�y drzwi i w
pracowni zostali Jensen z Hollitzem.
Wykona� ju� prawie pe�ny obr�t; kiedy zn�w w��czy� si� alarm informacyjny.
Analizator zameldowa�, �e wskutek ci�g�ych sygna��w z planety informer zaczyna
si� roz�adowywa�.
W sekund� p�niej doni�s�, �e sygna�y przesta�y przychodzi�. ale ju� by�o za
p�no. Nat�enie pola informacyjnego emitowanego przez informer zaczyna rosn��.
Teraz przez kilka obrot�w planety dooko�a S�o�ca informer automatycznie b�dzie
przekazywa� ca�� informacj� w kierunku planety. Nie by�o .sekundy do stracenia.
Alf nacisn�� spust bomby entropijnej. Ale nie by�o lekkiego wstrz�su
charakterystycznego dla odpalenia. W��czy� si� brz�czyk awaryjny wyrzutni. Jak
przez wat� us�ysza� beznami�tny g�os analizatora:
- Celownik automatyczny zak��cony przez pole informera.
Zmusi� si� do spokoju. Pozosta�o albo zrezygnowanie z zamierzonego zniszczenia
informera, albo naprowadzenie r�czne. O tym ostatnim w szkole pilot�w m�wiono
zawsze najmniej.
Alf we wszystkich swoich lotach realizowa� zadania do ko�ca. Od razu wiedzia�,
co zrob�, i wiedzia�, �e zrobi to nieodwo�alnie. Wy��czy� celownik i przeszed�
na sterowanie r�czne. Osi�gnie informer w ci�gu 15 sekund. Zacz�� naprowadza�
prz�d liniowca na informer. My�la� bardzo szybko i sprawnie. Teraz ju� by�
zupe�nie spokojny. Opu�ci�o go zupe�nie podniecenie towarzysz�ce zawsze
niszczeniu niepos�usznych automat�w. Kaza� sterowni pok�adowej przygotowa�
meldunek z akcji wraz z pe�nym tekstem swoich my�li i wysta� na 5 sekund przed
osi�gni�ciem informera. Nie by� tylko pewny, jaki �adunek entropii przygotowali
w Bazie. "Czy przewidzieli ka�de wykonanie zadania? Czy �adunku entropii
wystarczy tylko na anihilacj� �adunku informacyjnego?"
Do informera zosta�o kilkaset metr�w. Szcz�kn�� zaw�r �luzy nadawczej. Zapali�a
si� i zgas�a czerwona lampka z napisem: "Depesza do Bazy".
"To ju� za�atwione. Dostan� pe�n� informacj�. Szperacze Bazy wykryj� gwa�towny
zanik informacji zawartej w informerze jako zak��cenie pola. My�li emanowane ju�
po wystaniu depeszy dojd� bardzo zniekszta�cone, ale dope�ni� obrazu. B�d�
wiedzieli, jak zadanie zosta�o wykonane" - pomy�la� Alf.
Na trzy sekundy przed osi�gni�ciem informera analizator doni�s�, �e z trzeciej
planety startuje rakieta na paliwo chemiczne. Alf pomy�la�: "Szkoda, �e paragraf
2 jest taki ostry". Chcia�by zobaczy� mimowolnych sprawc�w swego lotu. Chyba ju�
nied�ugo wejd� do grupy A-2. Nast�pny pilot w ten zak�tek Galaktyki poleci ju�
zapewne w locie zapoznawczym... Poczu� wstrz�s zetkni�cia si� liniowca z
informerem. To ju� koniec misji.
Z pami�ci wyp�yn�a najdro�sza twarz. Pami�ta� Britt przed jej startem do
ostatniego lotu. W tym samym momencie nacisn�� d�wigni� "Wyzwolenie �adunku
entropijnego". B�ysk nie by� du�y. Najwi�ksza cz�� energii wydzieli�a si� w
postaci promieniowania korpuskularnego. U�amek sekundy p�niej szperacze Bazy
przyj�y zak��cenia pola informacyjnego spowodowanego anihilacj� informera.
Kiedy Kilsey i go�cie wr�cili do pokoju obserwacyjnego, Jensen, blady i
przej�ty, zameldowa�:
- Te dwa obiekty zetkn�y si� oko�o 20 minut temu i od tego momentu ju� nic nie
rozumiemy. X zacz�� zachowywa� si� jak ma�y, s�abo odbijaj�cy �wiat�o
promieniotw�rczy meteor. �adnego ruchu, zmiany orbity, �adnych sygna��w
radiowych. Kilsey i go�cie wys�uchali go w milczeniu. Potem jeden z go�ci
powiedzia�:
- W�a�nie przed chwil� dostali�my radiogram od pilota z rakiety sondy. Po
wej�ciu na orbit� dokona� zdj�� obiektu, co pozwoli�o na pierwsze wnioski.
Wst�pnie zanalizowano te zdj�cia pod wzgl�dem widma i okaza�o si�, �e
rzeczywi�cie jest to zwyk�y meteor z du�� zawarto�ci� �elaza, jakich wiele
spotyka si� w Kosmosie w okolicach Ziemi. Wydaje si�, �e tak t� spraw�
potraktujemy. Przede wszystkim musimy si� liczy� z faktami. O takiej mniej
wi�cej tre�ci uka�e si� chyba nasz wsp�lny komunikat w prasie.
Kilsey twierdz�co skin�� g�ow�, a go�� po chwili jeszcze doda�: - My�l�, �e nie
b�dzie dla pan�w czym� zaskakuj�cym, �e na meteorze by�y tak�e proste zwi�zki
organiczne. Ostatecznie to ju� si� zdarzy�o kilka razy. Jeszcze nie wiemy,
jakiego pochodzenia mog� by� zwi�zki organiczne na meteorach.
Gdy przedstawiciele Centrum Bada� Kosmicznych opu�cili pracowni�, Hollitz i
Jensen natychmiast podbiegli do Kilseya:
- Panie profesorze, co pan naprawd� o tym wszystkim s�dzi? - Co to by�o z t�
pr�dko�ci� nad�wietln�?
- A jak wyt�umaczy� manewr i po��czenie si� dw�ch obiekt�w? Kilsey cicho i w
zamy�leniu odpowiedzia�:
- My�l�, �e rzeczywi�cie najsensowniej jest liczy� si� z faktami. Komunikat
b�dzie taki, jak m�wili�my...
Chocia� wielu rzeczy nie rozumiem - doda� po chwili - to je�li przyjdziecie dzi�
do mnie do domu na kaw�, powiem wam, co naprawd� o tym wszystkim my�l�. Ale to
ju� jak najbardziej prywatnie... Wydaje mi si� jednak, �e ju� teraz powinni�my
uczci� Kogo�, z Kim nie mogli�my si� spotka�, a Kto po�wi�ci� dla nas �ycie...
Komunikat Admiralicji by� zwi�z�y i kr�tki:
"Mimo pewnych niedoci�gni��, kt�re usuniemy w przysz�o�ci, cel ostatniego lotu
dalekosi�nego zosta� osi�gni�ty. Pilot Alf zgin�� przy wykonywaniu zadania w
imi� dobra istot rozumnych na ni�szym etapie rozwoju. Rada postanowi�a wpisa� Go
do Wielkiej Ksi�gi Lot�w. jak zawsze, na Placu Pami�ci zostanie wzniesiony
pomnik pilota".
Kilka dni p�niej na Placu Pami�ci stan�� jeszcze jeden strzelisty obelisk z
komet� na szczycie. U�miechni�ta twarz Alfa, z jego ostatniej chwili, patrzy�a
na Britt w kombinezonie kosmicznym uwiecznion� w kamieniu. Znowu byli razem, i
teraz ju� na zawsze.