8013

Szczegóły
Tytuł 8013
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8013 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8013 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8013 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Colin Forbes NA SZCZYTACH ZERVOS (The Heights of Zervos) (prze�o�y�: Marek Go��biowski) Warszawa 1991 Rozdzia� 1 Czwartek, 3 kwietnia 1941 roku Do punktu zero, momentu detonacji, pozosta�o mniej ni� dziesi�� minut. Macomber, kt�ry le�a� na brzuchu na wierzchu wagonu cysterny, nas�uchiwa�, jak zbli�a si� niemiecki patrol dokonuj�cy obchodu bukareszte�skiej stacji towarowej. Droga ucieczki by�a zablokowana, cia�o przemarz�o mu do szpiku ko�ci wskutek padaj�cego przez ca�� noc �niegu, a b�benki uszu rozsadza�o straszliwe ujadanie owczark�w, przerywane przez g�osy Niemc�w wywrzaskuj�cych rozkazy. - Uwa�ajcie na druty...! Zobaczycie ruch, to strzelajcie...! G�nther, zajmij si� nastawni� - b�dziesz widzia� stamt�d, co si� dzieje...! By�a trzecia noc kwietnia, a Rumunia ci�gle trwa�a w okowach zimy, ci�gle kuli�a si� przed lodowatym wichrem wiej�cym ze wschodu, ze step�w Rosji, znad Syberii. �adne oznaki nie zapowiada�y nadej�cia wiosny. Przenikliwe zimno godziny drugiej nad ranem przes�cza�o si� przez sk�rzany p�aszcz Macombera, kiedy le�a� tak rozci�gni�ty na krzywi�nie cysterny. Ba� si� nawet poruszy� palcem w r�kawiczce, gdy w dole wzd�u� toru przechodzi� niemiecki �o�nierz, a skrzypienie but�w na ubitym �niegu dolatywa�o do schwytanego w potrzask Szkota jak d�wi�k �amanych ga��zek. Temperatura poni�ej zera, �wiadomo��, �e ramiona, nogi, stopy trac� stopniowo wszelk� zdolno�� odczuwania, tupot �o�nierzy przechodz�cych ko�o wagonu - wszystko to przesta�o go martwi�, kiedy przypomnia� sobie, na czym spoczywa jego niepewnie zawieszone cia�o. Le�a� na kilku tysi�cach galon�w wysokooktanowego paliwa lotniczego znajduj�cego si� ju� w drodze do Luftwaffe - chocia� Wehrmacht dopiero niedawno zaj�� Rumuni� - a do brzucha tej ogromnej cysterny przymocowany by� dziesi�ciokilogramowy sk�adany �adunek wybuchowy. Zapalnik czasowy nastawiony przez samego Macombera, zsynchronizowany z innymi �adunkami rozmieszczonymi wzd�u� ca�ego poci�gu z benzyn�, odmierza� czas do zera. I w�a�nie teraz pojawi� si� patrol; �o�nierze sprawdzali, czy nie zakrad� si� jaki� intruz, i szukali sabota�ysty - chocia� by� mo�e sabota� jeszcze nie przyszed� im do g�owy, skoro tak systematycznie kr��yli wok� poci�gu z benzyn�. �nieg - wilgotny i parali�uj�co zimny - tworzy� na odkrytym karku lodowaty ko�nierz tam, gdzie we�niany szalik rozstawa� si� z go�� sk�r�, Macomber jednak�e trwa� w doskona�ym bezruchu, dzi�kuj�c Bogu, �e przynajmniej g�ow� ma os�oni�t� mi�kkim kapeluszem wci�ni�tym na czo�o. Jest mnie cholernie du�o do tej gry w chowanego, my�la� sobie. Przy wzro�cie ponad sze�� st�p i wadze dobrych stu dziewi��dziesi�ciu funt�w, by�o go o wiele za du�o, lecz przegna� t� my�l z g�owy, kiedy tylko popatrzy� na fosforyzuj�ce wskaz�wki swego zegarka, przesuni�tego na wewn�trzn� stron� nadgarstka, tak aby �wiec�ca tarcza nie zdradza�a jego po�o�enia. Pozostawa�o osiem minut do momentu zero. Osiem minut i wybuchn� �adunki - a cysterny o sekundy p�niej - przekszta�caj�c dworzec w p�on�c� czelu��, kt�ra poch�onie Iana Macombera. Jeszcze jedno niebezpiecze�stwo uniemo�liwia�o mu ochron� przed �ywio�ami, kt�re powoli pokrywa�y go ca�unem zamarzaj�cego �niegu, jakby przygotowuj�c jego cia�o do nieuchronnej kremacji. Na metalowej powierzchni cylindrycznej cysterny tworzy� si� l�d, po kt�rym m�g� zjecha� w d� pod nogi patroluj�cych �o�nierzy, gdyby o�mieli� si� zmieni� pozycj� chocia� o cal. Le�a� wi�c jak martwy i obserwowa� postacie w mundurach feldgrau, kt�re pod lamp� w pobli�u drut�w wspina�y si� po schodkach prowadz�cych do nastawni i wchodzi�y do chatki na palach, sk�d by� dobry widok na poci�g. Zar�wno ta lampa, jak i wszystkie latarnie na terenie dworca, zosta�y os�oni�te, by nie by�o mo�na dostrzec ich z g�ry, z lec�cego samolotu. Jednocze�nie zmniejsza�o to ryzyko naprowadzenia bombowc�w alianckich, kt�re mog�y si� pojawi�, lec�c w kierunku wa�nych p�l naftowych w Ploesti. Co nie znaczy�o, �e Macomber spodziewa� si� nalotu RAF- u - sta�y deficyt bombowc�w, wr�cz brak maszyny, kt�ra mog�aby pokona� taki dystans, gwarantowa�y Niemcom bezpiecze�stwo ich �wie�o zdobytych rezerw ropy - st�d konieczno�� dokonywania sabota�u niemieckiego surowca. Zn�w czyje� kroki zaskrzypia�y w �niegu i ucich�y dok�adnie poni�ej miejsca, w kt�rym le�a� Macomber. Mimowolnie napi�� mi�nie, ale zaraz je rozlu�ni�. Metalowa drabinka przyspawana do boku cysterny ko�czy�a si� o kilka cali od jego g�owy, a ostatni szczebel na tyle zbli�a� si� do otworu wlewowego, �e go zas�ania�. Czy�by kto� wchodzi� po drabinie, aby tu si� rozejrze�? M�zg szkota jeszcze si� zmaga� z t� ewentualno�ci�, kiedy pad� nowy cios: co� metalicznie szcz�kn�o o ko�o. �adunek wybuchowy za� ukryty by� za przednim ko�em. O Jezu, znale�li go! - Wejd�cie pod wagon, przejd�cie na drug� stron� i tam zaczekajcie. - G�os przemawia� po niemiecku, w j�zyku, kt�ry Macomber rozumia� i kt�rym p�ynnie m�wi�. Podoficer wydaj�cy rozkaz �o�nierzowi - a wi�c by�o ich dw�ch, i stali od agenta w odleg�o�ci mniejszej ni� pi�tna�cie st�p. G�os, szorstki i napi�ty w mro�nym powietrzu, ci�gn��: - Je�li b�dzie ucieka�, pobiegnie w kierunku drut�w. Rozstawiam ludzi wzd�u� ca�ego poci�gu... A wi�c wiedzieli, �e kto� jest na terenie stacji. Macomber zamruga�, kiedy podmuch �nie�ycy wcisn�� si� pod jego kapelusz i zamgli� oczy. Obawiaj�c si�, �e �nieg mo�e zamrozi� mu powieki, zn�w mrugn�� kilka razy, czekaj�c, a� �o�nierz wczo�ga si� pod cystern�. Musi, to oczywiste, znale�� �adunek wybuchowy. Przynajmniej nie by�o oznak dzia�ania ze strony nastawni, gdzie dostrzega� dwa cienie, o�wietlone przez niebiesk� lamp� za oknem - to zapewne G�nther rozgl�da� si� u nastawniczego. Zn�w zaskrzypia�y buty na �niegu i wkr�tce oddali�y si� wraz z podoficerem rozstawiaj�cym wzd�u� poci�gu ludzi, kt�rzy nieuchronnie zamkn� drog� ucieczki. A to nie oznacza�o szansy na przebycie stu jard�w dziel�cych go od dziury w drutach, kt�r� wyci�� przy wej�ciu. No�yce do ci�cia drutu - teraz ju� zb�dny balast - spoczywa�y w jego kieszeni; kiedy miejsce by�o tak obsadzone, nie m�g� mie� nadziei na zrobienie nowej dziury bez zwr�cenia na siebie uwagi. Pos�ysza� na dole nowy d�wi�k - zgrzytanie metalu o cystern� - to �o�nierz zacz�� si� gramoli� pod wagon. Jaki� niezdarny Szwab. Mo�e nawet i g�upi, ale nie na tyle g�upi, aby przegapi� �adunek... Coraz wi�cej odg�os�w gramolenia si�, po�piesznych szmer�w spod cysterny. Niemcowi nie podoba�o si� przechodzenie w poprzek toru w obliczu mo�liwo�ci, �e poci�g mo�e nagle ruszy�. L�k ten by� irracjonalny, poniewa� nie przetaczano by wagon�w w trakcie przeszukiwa�, niemniej Macomber rozumia� reakcj�, jakiej sam uprzednio do�wiadczy�. Zastanawiaj�c si�, czy jeszcze kiedykolwiek b�dzie zdolny cho�by drgn��, le�a� bez ruchu i oczekiwa� nag�ego ustania d�wi�k�w. By�by to sygna�, �e znaleziono �adunek. Potem zn�w oczekiwanie - tym razem kr�tsze - na okrzyk �o�nierza oznajmiaj�cego o swym �mierciono�nym odkryciu. Odg�osy przepychania usta�y i Macomber wstrzyma� oddech, jednak�e rozleg� si� jedynie chrypi�cy kaszel i przytupywanie zzi�bni�tych st�p. Dzi�ki Bogu, cholerny g�upek go przegapi�. Sta� teraz po drugiej stronie cysterny - tej od nastawni - oddzielaj�c Macombera od drut�w. Szkot sprawdzi� godzin�. Pi�� minut do punktu zero. Niesamowita cisza zimowego mroku ponownie zapanowa�a na stacji. Psy odci�gni�to od tor�w, ucich� odg�os but�w skrzypi�cych w �niegu, a wiatr ustawa�. Scena by�a gotowa, Wehrmacht znajdowa� si� na miejscach, teraz ju� tylko mia�y zawie�� nerwy Macombera, by da� si� schwyta� w czasie schodzenia po drabince, co zako�czy�oby jego karier� agenta na torach odludnego w�z�a kolejowego, o kt�rym s�ysza�o niewielu ludzi. Poniewa� �nieg pada� rzadziej i wsz�dzie panowa�a kompletna cisza, mo�na by�o us�ysze� z oddali, jak w�giel zsuwa si� po zsypie do w�glarek we wschodniej cz�ci stacji. T� cisz� przerwa� d�wi�k otwieranego okna i roz�upywanego na kawa�ki lodu pokrywaj�cego parapet. Gunther wychyli� si� z okna i patrzy� wprost na pokryty ca�unem �niegu garb na ostatniej cysternie. Macomber r�wnie intensywnie wpatrywa� si� w sylwetk� Gunthera, poruszaj�c jedynie oczami, aby oceni� to nowe zagro�enie. By� w pu�apce - obserwowany z odleg�o�ci i uwi�ziony przez �o�nierza z do�u. Oczy jego przesun�y si� zn�w na zegarek. Cztery minuty do zera i ci�gle �adnej szansy ucieczki, nawet cienia mo�liwo�ci odwr�cenia uwagi poszukuj�cych, co dawa�oby jak�� nadziej�. To jego �ab�dzi �piew jako brytyjskiego sabota�ysty, koniec niebezpiecznego przej�cia przez Ba�kany: szlaku roz�wietlanego nie tylko seri� destrukcyjnych wybuch�w, kt�re zniszczy�y znaczne ilo�ci strategicznych materia��w wojennych - lecz tak�e szlaku, po kt�rym pod��a�a s�u�ba wywiadowcza Abwehry. By�a zawsze tu� o krok za nim. Rozwa�y� swoje szanse. Przy ogromnej dozie szcz�cia parabellum, kt�re mia� w kieszeni, mog�o wyeliminowa� �o�nierza pod wagonem, lecz wtedy pozostawa� Niemiec w nastawni, kt�ry, jak si� wydawa�o, nie zauwa�y� nic niew�a�ciwego i odszed� od okna na dalsz� pogaw�dk� z sygnalist�. By�y jeszcze druty niemo�liwe do przeskoczenia i wielu �o�nierzy Wehrmachtu rozstawionych wzd�u� poci�gu - r�wnie� po to, aby obserwowa� druty i strzela� bez ostrze�enia. Umys� Macombera, oceniaj�c szanse, pracowa� jak oszala�y, ale jeszcze bardziej szala� jego zegarek. Pozostawa�y trzy minuty i trzydzie�ci sekund. Rozwa�y� wszystkie �za� i �przeciw� i stwierdzi�, �e uk�adaj� si� nieproporcjonalnie �le dla niego. D�wi�k zapuszczanego silnika samochodu tak go zaskoczy�, �e niemal straci� r�wnowag�; nie zdawa� sobie sprawy z obecno�ci pojazdu. Teraz jednak, gdy kierowca w��czy� wewn�trzne o�wietlenie, Macomber ujrza� w�z zaparkowany w pobli�u nastawni po drugiej stronie drut�w. Mercedes. Kierowca mia� k�opoty z zapuszczeniem silnika. Jedna szansa na tysi�c - ale powtarzaj�ce si� grzechotanie uruchamianego silnika ogromnie o�ywi�o nadzieje Szkota i przyspieszy�o kr��enie krwi w jego na p� zamarzni�tym ciele. Zastanawia� si�, jak wykorzysta� to niespodziewane zrz�dzenie losu. Pomi�dzy kichni�ciami opornego silnika s�ysza� przytupywanie n�g �o�nierza, kt�ry stara� si� przywr�ci� normalny obieg krwi w swoim zmarzni�tym organizmie, oraz jego chrypi�cy kaszel. Stopy zacz�y brn�� przez �nieg, oddali�y si� od wagonu przez pusty s�siedni tor - Macomber odgad�, �e �o�nierz improwizuje w�asny obch�d w celu zneutralizowania okropnego zimna. Otwarte okno nastawni ci�gle �wieci�o pustk�, a Niemiec oddala� si� coraz bardziej; gdyby tylko ten cholerny silnik zechcia� zaskoczy�, uruchomi� mercedesa - bo samoch�d stoj�cy by� bezu�yteczny. Czu� jak z desperackiej niecierpliwo�ci dr�� mu nerwy, gdy kierowca ponawia� pr�by rozbudzenia martwego motoru. Zmaganiom kierowcy towarzyszy�y modlitwy Macombera. Silnik zaskoczy�, obr�ci� si� par� razy bez entuzjazmu, znowu zgas�. O Bo�e, a ju� my�la�, �e ruszy. Zacisn�� z�by, aby nie szcz�ka�y z zimna, popatrzy� na puste okno nastawni, zauwa�y�, �e patroluj�cy Niemiec przekracza drugi tor w pobli�u lampy. Jeszcze jeden pe�en wysi�ku spazm, kt�ry niemal uruchomi� samoch�d, i jeszcze jeden nieudany start. D�wi�k zamar� w dali - Macomber nagle zda� sobie spraw�, �e chrypi�cy Niemiec wykazuje zainteresowanie samochodem, gdy� zmierza� w kierunku drut�w. Wtedy silnik zaskoczy�, zazgrzyta�, a kiedy wci�� pracowa�, Szkot poruszy� si� po raz pierwszy od dziesi�ciu minut, prze�amuj�c niewygodny bezruch, aby si�gn�� do kieszeni p�aszcza i wyci�gn�� parabellum. Wycelowa� bro�; wystrzeli�. Samoch�d jecha� wolno i Macomber wymierzy� w tylne okienko - z dala od kierowcy, kt�ry musi zachowa� panowanie nad pojazdem, ale r�wnocze�nie musi wpa�� w panik�, je�li plan ma si� powie��. Kula zgruchota�a tyln� szyb�, a kiedy trzask odbija� si� echem w ciemno�ci, czyj� g�os rykn�� po niemiecku na ca�� stacj�: - Jest w tym samochodzie...! Z drugiej strony drut�w...! Nie dajcie mu uciec! Ciemno�� i padaj�cy �nieg ukrywa�y kierunek, z kt�rego dochodzi� g�os, jednak�e komenda wrza�ni�ta przez Macombera nios�a si� daleko. Kto� otworzy� ogie�, omiataj�c seri� z pistoletu maszynowego ty� przyspieszaj�cego mercedesa. Palba strza��w zagrzechota�a w ciemno�ciach, a �o�nierze ruszyli przed siebie, porzucaj�c poci�g. Jaki� Niemiec, widz�c, �e druty przegradzaj� mu drog�, krzykn�� ostrzegawczo, schowa� si� za nastawni� i rzuci� granat. Po chwili nast�pny. Wybuchy jaskrawych b�ysk�w atakowa�y b�benki uszu - cz�� �o�nierzy wylewa�a si� przez dziur� w poszarpanych drutach, gmatwanina postaci w mundurach feldgrau p�dz�cych obok os�oni�tej lampy, ci za�, kt�rzy byli ju� za drutami, kierowali d�ugie serie w oddalaj�cy si� pojazd. Mercedes wci�� jecha�, ostro zarzucaj�c i przyspieszaj�c na nowo, natomiast patrol pozostawi� za sob� druty i znikn�� w ciemno�ci. Macomber nie traci� czasu na schodzenie po drabince. Odbi� si� w miejsce najbardziej oddalone od nastawni, upad� ci�ko na �nieg, amortyzuj�c zeskok odturlaniem si� od wagonu. Odczuwa� jeszcze si�� wstrz�su, kiedy z trudem podnosi� si� na nogi, spojrza� szybko w obie strony i wgramoli� si� pod wagon mi�dzy ko�a. Wynurzy� si� stamt�d, �ciskaj�c parabellum, ze wzrokiem utkwionym w punkt najwi�kszego zagro�enia - nastawni�. G�nther z karabinem trwa� na stanowisku, wychyla� si� z okna, nie porwany bez�adnym p�dem od tor�w kolejowych. Zawsze znajdzie si� kto�, kto nie traci g�owy, pomy�la� ponuro Macomber. Niemiec wychyli� si� mocniej, podni�s� karabin i szybko wycelowa� w zamazany cie� oddalaj�cy si� od ostatniego wagonu. Agent nag�ym ruchem uni�s� parabellum, maj�c nadziej�, �e cholerna lufa nie zatka�a si� lodem przy upadku, unieruchomi� muszk� i strzeli�. Odg�os wystrza�u rozp�yn�� si� w grzechocie strzelaniny za drutem, Niemiec klapn�� na parapet, wypu�ci� karabin i zawis� w powietrzu twarz� w d�. Macomber ruszy� do drut�w. Bieg� niezgrabnie, gdy� nogi mia� zdr�twia�e od d�ugiego czekania, i modli� si�, by nastawniczy nie nale�a� do bohater�w podnosz�cych alarm. B�yskawiczne spojrzenie w okno - ani �ladu sygnalisty, pewnie kuli� si� na pod�odze mi�dzy d�wigniami. Zwolni�, aby przedosta� si� przez pl�tanin� drut�w, po czym zacz�� biec ostro; kierowa� si� w lewo - jak najdalej od nastawni i drogi, kt�r� odjecha� mercedes. Za nim - gdzie� w g��bi stacji - ujada�y podniecone psy; cz�� patrolu uda�a si� na czo�o poci�gu, aby rozpocz�� systematyczne przeszukiwanie. Macomber bieg� powoli, lecz w sta�ym tempie, jego oczy przyzwyczaja�y si� do niczym nie o�wietlonej ciemno�ci, gdy przemyka� mi�dzy drewnianymi podk�adami u�o�onymi w sagi wysoko�ci cz�owieka; bieg� z parabellum skierowanym do przodu, by w razie potrzeby m�c szybko wymierzy�. Ten skrawek stacji by� jednak opustosza�y, agent dotar� wi�c bezpiecznie do zaparkowanego volkswagena. Teraz musia� uruchomi� silnik. Przy sz�stej pr�bie samoch�d zapali�, a Szkot zatrzyma� si� tylko po to, aby �ci�gn�� niemiecki koc wojskowy, kt�rym przedtem okry� mask� i ch�odnic�. Upchn�� go na siedzeniu pasa�era i ruszy� przez �nieg. Koc zamarz�, tworz�c naturalne wysklepienie, i utrzymywa� ten dziwny kszta�t podczas wyjazdu ze stacji i wjazdu na szos�, kt�r�dy wiod�a d�uga droga powrotna do Bukaresztu. Macomber, pami�taj�c, co umie�ci� pod cystern� z benzyn�, wcisn�� mocniej gaz, jak tylko dotar� do drogi. Rozwija� niebezpieczn� szybko��, gdy ko�a smaga�y pokryt� lodem nawierzchni�. Zegarek wskazywa� trzydzie�ci sekund po punkcie zero. Zakl�� po niemiecku, w j�zyku, w kt�rym przyzwyczai� si� rozmawia�, my�le�, nawet �ni� - co stanowi�o cz�� jego niemieckiej legendy. Przecie� nie mog�y by� wadliwe wszystkie cholerne zapalniki! Czy�by to, co przeszed�, mia�o by� daremne? Dygota� niepohamowanie, gdy jeszcze przyspiesza�, mocno �ciskaj�c kierownic�, aby przem�c dr�enie. Odreagowanie? Prawdopodobnie. Krajobraz poza zasi�giem reflektor�w stanowi� zagadk�, kr�lestwo ciemno�ci, w kt�rym mog�o si� kry� wszystko. Macomber jednak z wcze�niejszych rekonesans�w przeprowadzanych za dnia wiedzia�, �e s� tam tylko ponure pola bez ko�ca ci�gn�ce si� a� ku Dunajowi. Nagle ruszy�o na niego drewniane ogrodzenie, ale znik�o, kiedy zredukowa� pr�dko�� i wszed� w zakr�t. Wtedy zacz�� si� po�lizg. Szkot zareagowa� instynktownie, raczej poddaj�c si� uk�adowi kierowniczemu, ni� reaguj�c na� si��. Szed� za po�lizgiem, a �wiat�a zatacza�y dziki �uk po krajobrazie przysypanym �niegiem. Kiedy si� zatrzyma�, jakim� cudem wci�� znajdowa� si� na drodze - volkswagen, odwr�cony o sto osiemdziesi�t stopni w momencie wybuchu, sta� przodem do kierunku, z kt�rego przyjecha�. Pierwszy odg�os by� przyt�umionym hukiem podobnym do odpalenia szesnastocalowego dzia�a okr�towego, po nim nast�pi�a seria grzmot�w przelewaj�cych si� nad r�wnin�. Niesamowity b�ysk rozja�ni� �nieg o�lepiaj�cym �wiat�em, nast�pnie blask zanik� i rozleg� si� straszliwy ryk, og�uszaj�cy, rozdzieraj�cy d�wi�k, kiedy wybuch�a benzyna - wagon za wagonem w tak szybkiej sekwencji, i� wydawa�o si�, �e noc rozpada si� na kawa�ki, otwiera z si�� wulkanu, p�ka i wrze w ogniu. W �adnej ze swych misji dywersyjnych Macomber nie widzia� czego� podobnego - rozleg�a pomara�czowa po�oga roz�wietli�a nagle bezksi�ycow� noc i wydoby�a z mroku po lewej stronie skulone dachy Bukaresztu - dachy ubielone przez �nieg i zaraz pastelowo zabarwione blaskiem kipi�cego ognia, ogarniaj�cego stacj� od jednego kra�ca do drugiego. Macomber zawraca� samoch�d, kiedy pojawi� si� dym - wydymaj�ca si� chmura czerni, kt�ra na chwil� przyt�umi�a pomara�czowy blask i potoczy�a si� w stron� miasta. Ostro�nie cofaj�c, wepchn�� ty� volkswagena w zmro�one drewniane ogrodzenie, kt�re p�k�o jak szk�o, a jego nie naruszony fragment wyl�dowa� z ty�u na polu. Szkot zmieni� bieg, zatoczy� uwa�nie p�kole, wyprostowa� kierownic�, przyspieszy� i ruszy� ku Bukaresztowi. *** Wysadzenie poci�gu z benzyn� by�o ostatnim zadaniem Macombera na Ba�kanach. Przej�cie Rumunii przez Wehrmacht oznacza�o kres wystrza�owych wycieczek, kiedy wi�c wje�d�a� na przedmie�cia Bukaresztu, skupi� uwag� na czekaj�cych go niebezpiecze�stwach - ryzykownej ucieczce z Rumunii i przedostaniu si� przez okupowan� Bu�gari� do neutralnej Turcji, sk�d mia� odp�yn�� statkiem do Grecji. Kontynentalna Grecja - gdzie niedawno wyl�dowa�y wojska sprzymierzonych, aby stawi� czo�o gro�bie niemieckiej inwazji - oznacza�a bezpieczn� przysta�, lecz dotarcie do niej by�o ca�kiem inn� spraw�. M�g� jedynie �ywi� nadziej�, �e graj�c do ko�ca rol� Niemca, przejdzie wszystkie punkty kontrolne, ale najbardziej obawia� si� Abwehry. To w�a�nie jej ludzie mieli po�o�y� kres fali dywersji na Ba�kanach, a Macomber wiedzia�, �e niemal depcz� mu po pi�tach i by� mo�e nie up�ynie nawet doba, gdy odkryj� jego prawdziw� to�samo��. Zatem pozostawa�o jedynie uda� si� do mieszkania, aby zabra� wcze�niej ju� spakowan� walizk�, i ruszy� w drog� - na po�udnie do Bu�garii oraz dalej do Istambu�u. Bo�e, ale jestem zm�czony! Macomber przetar� oczy wierzchem d�oni. Jecha� wolno opustosza�ymi ulicami - szybka jazda w terenie zabudowanym mog�aby zwr�ci� uwag�. Stare pi�ciopi�trowe kamienice gin�y w mroku, tylko jedno okno na najwy�szym pi�trze by�o o�wietlone - pewnie jaka� rodzina zosta�a zbudzona przez denerwuj�cy wybuch, kt�ry wstrz�sn�� miastem. Jednak �wiat�a zgas�y, kiedy jecha� okr�n� drog� unikaj�c g��wnej szosy. Czu� napi�cie narastaj�ce w miar� zbli�ania si� do mieszkania. Wszystkie powroty p�no w nocy by�y do siebie podobne - poniewa� nigdy nie wiadomo, kto mo�e czeka� na nie o�wietlonych schodach. Wprowadzaj�c volkswagena do gara�u s�u��cego niegdy� jako stajnia, zaparkowa� przodem do drzwi, by w razie nag�ej potrzeby m�c szybko wyjecha�. Nast�pnie, zapalaj�c jedno z obrzydliwie �mierdz�cych niemieckich cygar, kt�re w ko�cu polubi�, zacz�� pi�ciominutow� w�dr�wk� do swego mieszkania. Szed� niepewnie po stwardnia�ym �niegu, a jego my�li kr��y�y wok� lat, gdy bez l�ku chodzi� po innych miastach. Po Nowym Jorku jako ch�opiec, kiedy mieszka� tam z ameryka�sk� matk�, oraz p�niej, w m�odo�ci, po ulicach Edynburga, bo jego ojciec, Szkot, zadecydowa�, �e powinien kszta�ci� si� w ojczy�nie. Porzuci� szybko te wspomnienia, przypomnia� sobie bowiem, �e sentymenty st�piaj� ostrze czujno�ci. Prawie dotar� na miejsce. By�oby dogodniej wynajmowa� gara� po drugiej stronie ulicy, lecz parkowanie samochodu we wczesnych godzinach rannych mog�o zasygnalizowa� jego przybycie komu�, kto m�g� na niego czeka�. Przy wje�dzie w w�sk� ulic� - niewiele szersz� od zau�ka - rzuci� cygaro w �nieg. Zaskwiercza�o i zgas�o. Sygnalizowanie nadej�cia by�oby b��dem. Rozmy�lnie wybra� ten blok mieszkalny, poniewa� mia� wej�cie z bocznej uliczki, co utrudnia�o ustalenie, kt�re drzwi prowadzi�y do jego mieszkania. Z g�ow� pochylon� ze zm�czenia szed� kr�t� ulic� podobn� do w�wozu. Pod�wiadomie odnotowa� �lady st�p w �niegu, lecz w tej dzielnicy ludzie pracowali w fabrykach na nocnej zmianie, wi�c �lady go nie zaniepokoi�y. Aby tylko �nieg na progu domu by� nie tkni�ty - nikt w jego budynku nie pracowa� w nocy. �lady st�p mija�y wej�cie do domu, a pr�g kry� si� pod dziewiczym �niegiem. Teraz najgorsza cz�� - wspinaczka po schodach. W prawej r�ce, kt�r� wsun�� do kieszeni p�aszcza, trzyma� parabellum - prze�adowa� je w gara�u; lew� r�k� w�o�y� delikatnie klucz do zamka, cicho go przekr�ci� i pchn�� drzwi, a� opar�y si� o �cian�. Kiedy wszed�, starannie zamkn�� je za sob�. Chwil� nas�uchiwa�, zanim w��czy� latark� kieszonkow� i skierowa� promie� �wiat�a - na schody. Stopnie suche. Przyt�aczaj�ca cisza godziny trzeciej rano, kt�ra zawsze zwiastowa�a czaj�ce si� w cieniu zagro�enie. Ruszy� wolno na g�r�, zatrzymuj�c si� na ka�dym p�pi�trze, aby omie�� �wiat�em nast�pn� cz�� schod�w. Szuka� cieni, kt�rych nie powinno tam by�. Kiedy dotar� do swego mieszkania na pi�tym pi�trze, nie spieszy� si� z otwarciem drzwi. Sz�sta cz�� schod�w wiod�a na g�r� do ciasnego mieszkania dozorcy na poddaszu. Szybki b�ysk latarki wy�owi� suche stopnie w miejscu, gdzie schody zakr�ca�y na wy�sze pi�tro. Tak czy inaczej, Josef by� w Konstancy. Macomber wyj�� klucz i ju� mia� go w�o�y� do zamka, kiedy zmieni� zamiar. W og�le nie powinien by� tu przychodzi� - zanadto wykorzystywa� swoje szcz�cie. To przez obezw�adniaj�ce zm�czenie, przez pokus� sp�dzenia kilku godzin w ��ku musia� zapewne podj�� to niepotrzebne ryzyko. Miejsce, gdzie si� mieszka�o, by�o najbardziej niebezpieczne - Forestera zgarni�to w Budapeszcie w jego w�asnym mieszkaniu. �Wytrzymam, do cholery, jeszcze tylko kilka godzin - niech sen zaczeka, a� b�d� daleko od miasta�. Ci�gle trzyma� latark� w r�ce, kiedy w jego krzy� wbi� si� twardy przedmiot w kszta�cie rurki, a jaki� g�os przem�wi� po niemiecku: - Niech pan b�dzie bardzo ostro�ny, panie Wolff. To jest pistolet, wi�c po co umiera� tak m�odo? Prosz� zapali� �wiat�o, ale si� nie obraca�. Macomber si�gn�� po bro�, ale zamiast parabellum chwyci� latark� - jeszcze jeden objaw strasznego zm�czenia, przez kt�re zaniedba� swoje normalne �rodki ostro�no�ci. Uni�s� r�k� i zastanawia� si� przez chwil�, czy nie wykorzysta� tej broni, nie obr�ci� si� wzd�u� w�asnej osi i uderzy� latark� jak maczug�, ale odrzuci� ten pomys� natychmiast, gdy tylko przyszed� mu g�owy. Cz�owiek na klatce schodowej wiedzia� dok�adnie, co robi: mocno przytkn�� wylot lufy pistoletu do plec�w Macombera - tak mocno, �e mia�by mn�stwo czasu, aby nacisn�� spust i przepo�owi� kr�gos�up swej ofiary przy pierwszym sygnale niew�a�ciwego poruszenia. Macomber namaca� prze��cznik i nacisn��. �wiat�o ze s�abej �ar�wki beznadziejnie s�czy�o si� przez mrok na pi�trze. - Wejd�my do �rodka - kontynuowa� g�os; dojrza�y i do�wiadczony. - Niech pan otworzy drzwi swoim kluczem i niech pan b�dzie ostro�ny! Trzydzie�ci sekund p�niej pistolet w r�ku Niemca celowa� w punkt nad �o��dkiem Szkota, kt�ry ty�em przekracza� pr�g swojej ma�ej sypialni. Tak jak go poproszono, nacisn�� wy��cznik i zapali�o si� dalekie �wiat�o przy ��ku. - Co si� sta�o z g�rnym �wiat�em? - spyta� Niemiec. - Jest zepsute - ten sam wy��cznik zapala oba �wiat�a. Niemiec o�wietli� latark� wszystkie pomieszczenia i wybra� pok�j, w kt�rym si� znajdowali, gdy� by� najmniejszy. Macomber nadal cofa� si� do pokoju, gdzie przestrze� do wykonywania manewr�w by�a dok�adnie �adna. To prawdopodobnie zadecydowa�o o wyborze dokonanym przez Niemca. Czujny wyraz twarzy przeciwnika oraz nieruchomo�� pistoletu wywo�ywa�y w Szkocie jednakow� reakcj� - ten cz�owiek nie da si� niespodziewanie podej��, nie uczyni ani jednego b��du. Natychmiast naci�nie spust je�li uzna tak drastyczne dzia�anie za konieczne. O szczup�ej twarzy, ni�szy od Macombera, by� po czterdziestce i nosi� podobny p�aszcz sk�rzany oraz kapelusz o mi�kkim rondzie. Oczy za okularami bez oprawek nie mrugn�y, gdy gestem nakaza� Szkotowi zaj�cie miejsca po drugiej stronie ��ka. - Je�li mamy tu rozmawia�, to czy mog� zdj�� p�aszcz? - spyta� Macomber. - Potem b�dzie mi pan m�g� powiedzie�, o co w tym wszystkim chodzi. Chudy Niemiec skin�� g�ow�. Nie wyg�osi� dalszych ostrze�e� o potrzebie ostro�no�ci; po prostu trzyma� wycelowany pistolet i obserwowa� powolne ruchy Macombera zdejmuj�cego p�aszcz. Szkot spostrzeg� gumowe kalosze wystaj�ce z kieszeni p�aszcza go�cia, co wyja�nia�o, jak si� tu dosta� - musia� wytrychem otworzy� drzwi do budynku, nast�pnie zdj�� kalosze i przest�pi� pr�g nie naruszaj�c �nie�nej pokrywy. Ten cz�owiek my�li o wszystkim - albo prawie o wszystkim. Macomber powiesi� p�aszcz na haczyku na ko�cu du�ej szafy, drugiego g��wnego mebla w pokoju, kt�ra wraz z podw�jnym ��kiem zajmowa�a tak wiele miejsca, �e musia� przeciska� si� rano, kiedy si� ubiera�. Powiesi� p�aszcz uwa�nie, aby ukry� niestabilno�� szafy - fakt, �e niepewnie chybota�a si� na swojej pr�chniej�cej podstawie - i u�o�y� go tak, �e jedna kiesze� znalaz�a si� na zewn�trz: ta kiesze�, w kt�rej tkwi�o parabellum. Kiedy si� odwr�ci�, Niemiec natychmiast zareagowa�. - Ma pan bro� pod marynark�, prosz� j� wyj�� bardzo ostro�nie i rzuci� na ��ko, Herr Wolff. - Macomber czubkami palc�w wyci�gn�� za kolb� drugie parabellum. Trzyma� palec wskazuj�cy wyra�nie daleko od j�zyka spustowego, kiedy wy�uskiwa� bro� z kabury pod pach�, po czym pozwoli� jej opa�� na ��ko. Szok min�� i jego m�zg znowu pracowa�, a przynajmniej powi�d� si� ten jeden manewr - pozwoli� Niemcowi zauwa�y� drugi pistolet, ale odwr�ci� jego uwag� od p�aszcza. Niemiec lew� r�k� podni�s� parabellum i wsun�� do kieszeni. - Teraz prosz� usi��� po swojej stronie ��ka, Herr Wolff. Przy okazji, pa�ski niemiecki jest bez zarzutu. Moje gratulacje. Nazywam si� Dietrich. Z Abwehry, oczywi�cie. - Wi�c dlaczego, do diab�a, chce si� pan ze mn� widzie�? Dietrich nie odpowiedzia�, tylko zamkn�� na klucz drzwi sypialni, aby si� zabezpieczy� przed przybyciem ewentualnego wsp�lnika Macombera. Potem opar� si� o drzwi i rozpocz�� przes�uchanie. - Do tej chwili up�yn�o sporo czasu, Herr Wolff - b�d� tak pana nazywa�, a� zdecyduje si� pan poda� swoje prawdziwe nazwisko. - Moje prawdziwe nazwisko? - Macomber patrzy� na Dietricha jak na wariata. - Jestem Hermann Wolff... - Wiele czasu up�yn�o od stycznia 1940 roku - kontynuowa� cz�owiek z Abwehry, jakby nie s�ysza� s��w Szkota. - A z Budapesztu daleka droga do tego mieszkania. Niewiele brakowa�o, abym dopad� pana w Gy�r, lecz pope�ni�em b��d wysy�aj�c po pana mojego pomocnika. Co si� z nim sta�o? Nie zobaczyli�my go ju� wi�cej. - Jako obywatel Rzeszy... - ��da pan, abym pana zabra� na policj�? - Dietrich by� ubawiony i nieprzyjemnie si� u�miecha�. - Czy naprawd� pan s�dzi, �e by�oby to mi�e prze�ycie, zw�aszcza �e zabra�bym pana na Gestapo? - Poskar�� si� w Berlinie, mam tam znajomych - warkn�� Macomber. - Jestem niemieckim biznesmenem wys�anym tu przez monachijsk� firm� i mam przy sobie korespondencj�, kt�ra mo�e tego dowie��. - Z pewno�ci� pan ma - odpar� Dietrich z sarkazmem. - Jestem tak�e pewien, �e wytrzyma�aby ona pr�b� pobie�nego przegl�du, a� do momentu kontaktu z pa�skimi tak zwanymi pracodawcami. Dzisiejszej nocy prawie doprowadzi� pan do mojej �mierci, Herr Wolff, i to z r�k moich ziomk�w. To ja by�em w tym mercedesie, do kt�rego strzela� Wehrmacht. Musia�em jecha� jak szaleniec, aby uj�� z �yciem. Zdecydowa�em wi�c, �e przyj�cie tutaj mo�e okaza� si� interesuj�ce - na wypadek gdyby uda�o si� panu uciec. �ledzi�em pana przez jaki� czas, lecz zgubi�em po drodze na stacj�. - W dalszym ci�gu nie mam najmniejszego poj�cia, o czym pan m�wi - zimno rzek� Macomber. Za�o�y� nog� na nog�, a r�ce opar� na kolanach, by Dietrich mia� je na oku. Jednocze�nie zahaczy� praw� stop� sznur elektryczny przymocowany do w��cznika lampy sto�owej. Dietrich u�miechn�� si� samymi wargami. - By�em dzisiaj na stacji, Wolff, kiedy zacz�a si� strzelanina. Teraz pan rozumie? - Na jakiej stacji? Co mam rozumie� z tych bzdur? - �e nie ma wyj�cia: �e doszed� pan do ko�ca drogi. Stacja by�a ko�cem drogi dla pana - w dos�ownym sensie. - Ni cholery nie rozumiem - rzuci� Macomber - ale je�li otworzy pan szuflad� w drugim stoliku nocnym, mo�e pan zrozumie jakiego cholernego g�upka z siebie robi. - Co powiedziawszy odda� si� oczekiwaniu. By� to tylko cie� szansy, nic wi�cej, ale wiedzia�, �e za kilka minut b�dzie martwy lub wolny. Podrapa� si� w kolano tak, jakby go zasw�dzia�o, co przys�oni�o lekki ruch nogi sprawdzaj�cej napr�enie sznura. Sznur zdawa� si� mocno owini�ty wok� kostki, jednak Szkot m�g� to zbada� jedynie dotykiem; gdyby spu�ci� oczy cho�by na sekund�, Dietrich odgad�by, �e co� jest nie w porz�dku. Macomber czeka�, nie odzywaj�c si� ani s�owem, podczas gdy cz�owiek z Abwehry zastanawia� si� nad zamkni�t� szuflad�. Wszystko zale�a�o od tego, czy niedba�y ton g�osu Macombera i jego aroganckie zachowanie cho� troch� przekona�y Niemca, �e w nocnym stoliku mo�e si� znajdowa� co� wa�nego. W ci�gu ostatniej minuty wyraz twarzy Szkota uleg� zmianie - sta� si� mieszanin� znudzenia i lekcewa�enia, tak jakby pistolet w og�le nie istnia�, jakby Dietrich by� idiot� i jakby potwierdza�y to dowody - wewn�trz zamkni�tej szuflady. Przyn�ta by�a kusz�ca. Stolik znajdowa� si� na tyle blisko, �e Dietrich m�g� si� wychyli�, wyci�gn�� r�k� i otworzy� szuflad�, aby zobaczy�, co w niej jest. Macomber ci�gle niegro�nie tkwi� po drugiej strome ��ka - z r�kami spokojnie z�o�onymi na kolanach, niezdolny do zbli�enia si� do Niemca bez powstania z ��ka i pokonania w�skiej przestrzeni mi�dzy meblami - poza tym Dietrich trzyma� pistolet. - Co jest w tej szufladzie? - zjadliwie spyta� Niemiec. Macomber nie odpowiedzia�. Trwa�a wojna nerw�w, w kt�rej Szkot pos�ugiwa� si� jedyn� dost�pn� mu broni� - cisz�. Dietrich obserwowa� go jeszcze przez kilka chwil, w ko�cu skin�� g�ow�, jak gdyby chcia� powiedzie�: �No dobrze, popatrzmy na t� wielk� rewelacj�. Odsun�� si� od drzwi i z pistoletem wycelowanym wprost w pier� Macombera uczyni� krok w kierunku stolika. Wi�zie� patrzy� na drzwi z wyrazem znudzenia. Dietrich si�gn�� do uchwytu lew� r�k�, t� bli�ej Macombera. Szkot przewidzia�, �e w Niemcu zrodzi si� dylemat - w prawej r�ce trzyma� pistolet, lew� si�ga� do szafki - nie m�g� utrzyma� broni wycelowanej w Macombera. Agent siedzia� z r�kami bezw�adnie opuszczonymi, kiedy za zamkni�tymi drzwiami rozdzwoni� si� telefon. - Kto to mo�e by� o tej porze? - spyta� Dietrich. Macomber wzruszy� ramionami, nie daj�c odpowiedzi. Cz�owiek Abwehry ulega� stopniowo irytacji - to, �e Szkot odm�wi� rozmowy, dzia�a�o mu na nerwy, a przyt�umione dzwonienie telefonu rozdra�ni�o go jeszcze bardziej. Chcia� r�wnie� zobaczy�, co jest w szufladzie, zanim si� przekona, kto telefonuje do Wolffa. Wszystko sta�o si� pilne. Chwyci� r�czk�, gwa�townie wyci�gn�� szuflad�, zobaczy� oprawion� w sk�r� ksi��k� wygl�daj�c� jak kalendarzyk. Gdy na ni� zerka�, przesta� pilnowa� Szkota. Macomber, nie ruszaj�c si� z ��ka, szarpn�� silnie praw� nog�. Wtyczka wypad�a z gniazdka, pok�j pogr��y� si� w ciemno�ci, a lampa ze stolika spad�a na ��ko. Macomber rozp�aszczy� si� na pod�odze i oczekiwa� na pierwszy strza�. Lecz Niemiec nie strzela�, dowodz�c nieprzeci�tnego panowania nad sob� oraz szybkiego my�lenia - wystrza� zdradzi�by jego po�o�enie. Aby nie ha�asowa� butami, Szkot wykona� p�obr�t na kolanach, namaca� p�aszcz, wy�uska� parabellum z kieszeni, opar� si� ramieniem o szaf� i czeka� przez nie ko�cz�ce si� sekundy. Czy to, co s�yszy, to leciutki d�wi�k, szybkie pe�zni�cie? By� pewien, �e Dietrich zmieni� pozycj�, �e przesun�� si� wzd�u� �ciany i teraz stoi plecami do zamkni�tych drzwi, twarz� do przeciwnego ko�ca chybocz�cej si� szafy. Macomber, ci�gle na kolanach, silnie pchn��. Szafa przechyli�a si� i polecia�a, zataczaj�c prawie cetnarem solidnego drzewa �uk dziewi��dziesi�ciu stopni. W co� brutalnie uderzy�a i rozleg� si� zduszony krzyk, kt�ry nagle zamar�, kiedy szafa zako�czy�a sw�j obr�t i wyl�dowa�a na boku. Agent lew� r�k� zlokalizowa� p�aszcz ci�gle wisz�cy na haczyku, pogrzeba� w drugiej kieszeni i wyci�gn�� latark�. Promie� �wiat�a wy�owi� Niemca le��cego pod ogromnym ci�arem, z g�rn� cz�ci� cia�a przekr�con� na bok. By� zgnieciony i nieruchomy, ale okulary ci�gle tkwi�y na jego nosie. Lew� stron� g�owy mia� dziwnie zniekszta�con� tam, gdzie szafa zmia�d�y�a mu czaszk�. Dzwonek telefonu ucich� w s�siednim pokoju, jednak z niewielkiej liczby sygna��w oraz p�nej pory Macomber odgad�, kto telefonowa�. Z trudem uchyli� drzwi ko�o rozci�gni�tego cia�a, a nast�pnie przeszed� przez salon i otworzy� drzwi wej�ciowe. �adnego odg�osu z do�u. Zamkn�wszy drzwi, wr�ci� do sypialni, wy��czy� g��wny kontakt, postawi� lamp� z powrotem na stoliku, wsun�� wtyczk� do gniazdka i w��czy� lamp�. Z wewn�trznej kieszeni marynarki martwego m�czyzny wyj�� portfel z dokumentami. Potwierdza�y to�samo�� Dietricha. Jedna legitymacja - wsuni�ta do ukrytej kieszeni - identyfikowa�a go jako wysokiego oficera Abwehry, druga, kt�ra szczeg�lnie zainteresowa�a Macombera, wystawiona by�a na nazwisko doktora Richarda Dietricha - archeologa. S�ysza� o tej praktyce - noszeniu cywilnej legitymacji do u�ytku w sytuacjach, kiedy nale�a�o ukry� zwi�zki z Abwehr�. W�r�d pobojowiska, przy zw�okach le��cych pod szaf�, kt�rej nie m�g�by sam poruszy�, Macomber siad� na brzegu ��ka i studiowa� przez kilka minut dokumenty. Nast�pnie wr�ci� do salonu, poda� telefonistce numer i pal�c cygaro czeka� na po��czenie. Baxter odpowiedzia� sennie, ale w ci�gu kilku sekund sta� si� czujny. - Tu Hermann... - zacz�� Macomber. - Pr�bowa�em si� do ciebie dodzwoni� przed kilkoma minutami. - Wiem. Skontaktuj si� z Marie - otrzyma�a jakie� wiadomo�ci z Monachium. Od�o�y� s�uchawk� z nadziej�, �e linia nie jest na pods�uchu. Rozmawiali po niemiecku, a �Marie� nie oznacza�a �adnego adresu - jedynie wzmianka o Monachium ostrzega�a Baxtera, �e zasz�y powa�ne wypadki. Siedzia� i pali� spokojnie, poniewa� nie mia� ju� nic wi�cej do zrobienia; w mieszkaniu nie by�o ani jednego obci��aj�cego dowodu, a jedyne znajduj�ce si� tu papiery - spreparowane przez chytrego Baxtera - dotyczy�y fikcyjnego Wolffa. Dziesi�� minut po zako�czeniu kr�tkiej rozmowy telefonicznej przyby� Baxter, Anglik udaj�cy hiszpa�skiego mineraloga o faszystowskich sympatiach. Bez s�owa wys�ucha� wyja�nie� Macombera o tym, co si� sta�o, a nast�pnie obejrza� dwie legitymacje podane mu przez Szkota. - Roy, chc� si� pos�u�y� t� cywiln� legitymacj�, aby wydosta� si� z Europy. Czy mo�esz j� dla mnie cholernie szybko spreparowa� - masz jeszcze moje niekt�re fotografie? - Powinno si� uda�. - Baxter, �ylasty osobnik o ��tawej twarzy, tu� przed czterdziestk�, spojrza� w g�r� ze swego krzes�a w salonie. - S�dzisz, �e ci si� to uda dzi�ki legitymacji cz�owieka, kt�rego zabi�e�? Rzek�bym, �e tym razem posuwasz si� cokolwiek za daleko. To kolosalne ryzyko. Baxter przygl�da� si� wielkiemu Szkotowi, kt�ry sta� i w milczeniu pali� cygaro. Mac jest postaci� robi�c� wra�enie, pomy�la� sobie, jednak to ostatni cz�owiek, jakiego wybra�bym do kierowania zespo�em dywersyjnym: jest zbyt widoczny, zanadto wyr�nia si� z t�umu. Cho� prawd� jest, �e uda�o mu si� obr�ci� ow� pozorn� wad� w powa�n� zalet�: kiedy przebywa� w towarzystwie Niemc�w, zawsze przyjmowa� agresywn� postaw�, co czyni�o jego legend� o wiele bardziej przekonuj�c� w Europie okupowanej przez hitlerowc�w. Teraz w jego zachowaniu nie by�o brutalno�ci, jako �e - przez kr�tki okres - m�g� by� sob�, m�g� sobie pozwoli� na naturalny sarkastyczny u�miech w k�cikach ust. Lecz podszy� si� pod oficera Abwehry! Sama my�l przyprawia�a Baxtera o dr�enie. Macomber u�miechn�� si� swobodnie, kiedy powiedzia�: - Pos�uchaj, Roy, Hermann Wolff zosta� rozszyfrowany - dowodzi tego obecno�� Dietricha tutaj. Tak wi�c potrzebna mi nowa to�samo��. �mia�o�� zawsze pop�aca - op�aca�a mi si� przez ca�e Ba�kany i w ko�cu doprowadzi mnie bezpiecznie do Grecji. - Czasami my�l� sobie, Mac, �e po prostu lubisz wielki blef. Grasz w ten spos�b, bo to nie tylko odpowiada twojemu temperamentowi, ale i z innych powod�w... - Gram w ten spos�b, poniewa� to daje wyniki. A ta legitymacja musi by� spreparowana w ci�gu kilku godzin, wi�c b�dziesz musia� pobi� wszelkie rekordy. Gdy tylko wyjdziesz, wynosz� si� z Bukaresztu i chcia�bym, aby� mi dostarczy� legitymacj� do Giurgiu. B�d� czeka� w tym zaje�dzie, gdzie kiedy� sp�dzili�my weekend. Czy zd��ysz do po�udnia? Dzisiejszego. - Mo�e mi si� uda. - Znaczy�o to, �e b�dzie w Giurgiu w po�udnie. - Trzeba b�dzie dostosowa� rysopis do zdj�cia, ale nowe szybko schn�ce tusze powinny to u�atwi�. Mo�e mi si� uda spreparowa� i t� drug�. - U�miechn�� si� szybko. - Na wypadek gdyby� chcia� p�j�� na ca�ego. - Uczyni� gest w kierunku sypialni. - Pozostawiamy tam �wi�tej pami�ci Herr Dietricha? - Nie, musi znikn�� na kilka dni, ale je�li pomo�esz mi ruszy� t� szaf�, dam sobie rad� z reszt�. A to, przy okazji, b�dzie twoje ostatnie zadanie. Przywie� mi t� legitymacj�, a potem zje�d�aj do domu. - Macomber uczyni� pauz�, w jego piwnych oczach zamigota� b�ysk humoru. - Chyba �e wola�by� pojecha� ze mn�? - Dzi�kuj�, ale nie. Sztuczki, jakie stosujesz, uczyni�yby ze mnie strz�pek nerw�w, zanim przebyliby�my po�ow� drogi do granicy tureckiej. - Baxter u�miechn�� si� krzywo. - Je�li ci to nie robi r�nicy, to wykradn� si� zupe�nie sam. - Spojrza� ponownie w kierunku sypialni. - Naprawd� s�dzisz, �e ruszanie go ma sens? Miasto p�ka od niemieckich ci�ar�wek wojskowych gnaj�cych na stacj�. Jak si� wydaje, kto� tam rozrzuci� kilka bomb. - Wi�c b�d� unika� ci�ar�wek. Ale je�li mam pos�ugiwa� si� legitymacj� Herr Dietricha, to musi on na pewien czas znikn��. Je�li go nie znajd�, to miejscowa policja nie b�dzie wiedzia�a, co si� sta�o - nie zapominaj, �e Abwehra dzia�a w znacznym stopniu na w�asn� r�k�. - Lepiej, �e to twoje zadanie, a nie moje. - Baxter wsta�, maj�c nadziej�, �e nie okaza� zbyt wielkiej ch�ci oddalenia si� z mieszkania. - Co mam zrobi� z zapasem �adunk�w wybuchowych? Porozbija� zapalniki czasowe i je zostawi�? - Nie r�b sobie k�opotu. - Macomber sprawdzi� godzin� i okaza� zniecierpliwienie. - Niemcy i tak maj� ich par�, wi�c nie ma to sensu, a zabiera czas. Teraz musz� wydosta� st�d cia�o. - Pomog� ci przenie�� te dowody, je�li chcesz... - Pom� mi tylko podnie�� szaf�, a potem sp�ywaj. Wol� za�atwi� to sam. Charakterystyczna reakcja, pomy�la� Baxter, podziwiaj�c stalowe nerwy Szkota. Forester, Dyce, Lemaitre - ca�a reszta zespo�u dywersyjnego nie �y�a, zosta� jedynie Mac, by� mo�e dzi�ki swemu zwyczajowi dzia�ania w pojedynk�. I niech go sobie zatrzyma, powiedzia� do siebie id�c za Macomberem do sypialni. *** Macomber rozlu�ni� si� nieco, kiedy prowadzi� volkswagena przez ci�gle jeszcze ciemne ulice Bukaresztu. Ta reakcja zdumia�aby mniej flegmatycznego Baxtera. W przecznicach Szkot dostrzeg� kilka ci�ar�wek wojskowych tocz�cych si� po �niegu, b�dzie wi�c zmuszony do jazdy g��wn� drog�. Koc wojskowy, rzucony na tylne siedzenie, straci� sw� sztywno�� w cieple samochodu w drodze ze stacji, lecz ci�gle zachowywa� dziwny kszta�t, co uniemo�liwi�o ca�kowite zakrycie le��cego pod nim cia�a. Tak wi�c odpr�enie nie by�o mo�e prawid�owym okre�leniem obecnego stanu umys�u Szkota. A mimo to czu� ulg�; ulg�, �e uda�o mu si� pomy�lnie zako�czy� osza�amiaj�c� w�dr�wk� po drabinie w d� budynku z Dietrichem przewieszonym przez rami�. �elazne szczeble by�y oblodzone, s�ysza�, jak w ciemno�ci otwiera si� jakie� okno, i nic nie os�ania�o jego przej�cia przez zamkni�te podw�rze do uliczki, gdzie zaparkowa� swojego volkswagena. Jednak�e dla Macombera najgorsza faza podr�y ju� si� zako�czy�a - �eby tylko uda�o mu si� unikn�� tych wojskowych ci�ar�wek. Jecha� bardzo wolno, gdy zbli�a� si� do wjazdu na g��wn� szos�, nast�pnie zatrzyma� si� z pracuj�cym silnikiem i czeka� przez p� minuty. Nie pojawia� si� �aden pojazd, wyjecha� wi�c na szos� i skr�ci� w lewo, na p�noc w stron� kolei, czyli w kierunku, kt�ry najpr�dzej wyprowadzi go na otwart� przestrze�. Utrzymywa� stale �redni� pr�dko��, a reflektory o�wietla�y pos�pne budynki z balkonami obramowanymi �niegiem; opuszczony plac z nagimi oszronionymi drzewami i pomnikiem w �rodku, potem zbiednia�e osiedla tworz�ce ci�g�� �cian� n�dzy. �O Bo�e, ale� b�d� rad z opuszczenia tej mie�ciny.� By� ju� blisko peryferii, kiedy zacz�y si� k�opoty. Jecha� po pustej szosie z umiarkowan� pr�dko�ci�, chocia� mg�a zm�czenia spowija�a jego znu�ony umys�. Obserwuj�c wci�� uwa�nie drog�, spojrza� na zegarek. Pi�tna�cie po czwartej nad ranem. Niewiele ponad dwie godziny temu le�a� na cysternie maj�c w uszach ujadanie ps�w. Min�� zakr�t i zobaczy�, jak przed nim z bocznej ulicy wynurza si� ci�ar�wk� wojskowa. Jecha� za grzechocz�cym na nier�wnej drodze pojazdem, gdy we wstecznym lusterku zaja�nia�y �wiat�a samochodu, kt�ry z rykiem zbli�y� si� do niego z ty�u. Przyhamowa� dopiero wtedy, gdy Macomber ju� my�la�, �e druga ci�ar�wka wojskowa najedzie na niego. By� wzi�ty w kleszcze przez Wehrmacht. Nie by�o �adnej bocznej drogi, w kt�r� m�g�by skr�ci�, opr�cz zakr�tu odleg�ego o mil�. Zamierza� z niego skorzysta�, wi�c musia� cierpliwie znosi� nieproszon� eskort� w czasie jazdy przez pola. Rzuci� szybkie spojrzenie w lusterko, zobaczy�, �e ci�ar�wk� dzieli od niego dystans dwudziestu st�p, a kiedy spojrza� jeszcze raz, na �uku drogi ujrza� zbli�aj�cy si� strumie� �wiate�. Wpasowa� si� w ca�y konw�j niemieckich ci�ar�wek. Przygryz� mocniej cygaro i skoncentrowa� si� na utrzymywaniu tej samej pr�dko�ci, co pojazd przed nim. Nie spuszcza� wzroku z czerwonego �wiate�ka, zasznurowanej plandeki, chocia� w jego lusterku wstecznym wci�� odbija� si� blask �wiate�. Nawet wyrwanie si� z tego przekl�tego konwoju b�dzie k�opotliwe. Skalkulowa� wszystko dok�adnie i przysuwa� si� do poprzedzaj�cego go pojazdu w miar�, jak zbli�a� si� zbawczy zakr�t. Ju� mia� zasygnalizowa� skr�t, kiedy zauwa�y� zamkni�ty szlaban i niemieckiego �andarma. Zablokowali boczn� drog�, aby nie dopu�ci� ruchu cywilnego na g��wn� tras�. Przejecha� obok drogi ucieczki, nawet na ni� nie spojrzawszy, ale wci�� poszukiwa� rozwi�zania, stara� si� zaplanowa� nast�pny ruch. Mil� dalej droga si� rozwidla�a - lewa odnoga prowadzi�a na stacj� towarow�, prawa przez r�wnin�. Jednak zgodnie z logik� t� pewnie te� zagrodzili, by�by wi�c zmuszony pod��a� dalej z konwojem a� do na p� zniszczonej przez niego samego stacji, kt�rej okolice musia�y roi� si� od �o�nierzy. By� mo�e w ko�cu Baxter mia� racj�. Gdy tak jechali poprzez noc, monotonny warkot silnik�w ci�ar�wek oraz konieczno�� wpatrywania si� w czerwone �wiate�ko z przodu pot�gowa�y zm�czenie Macombera. W pewnym momencie rozchyli�a si� plandeka niemieckiego pojazdu i �wiat�a volkswagena wydoby�y z mroku zarys he�mu: ci�ar�wki by�y wype�nione niemieckimi �o�nierzami. �cieraj�c pot z czo�a, Macomber rozpocz�� jedyny manewr, jaki m�g� go wyci�gn�� z pu�apki: stopniowo redukowa� pr�dko�� tak, �e ci�ar�wka przed nim odsun�a si� na wi�ksz� odleg�o��. Istnia�y zapewne limity ograniczenia pr�dko�ci, kt�re kierowca za nim zechce tolerowa�, by� jednak �rodek nocy i Macomber liczy� na brak entuzjazmu do pracy u Niemca. Jecha� tak dalej, a� utworzy�a si� przerwa d�ugo�ci dwudziestu jard�w mi�dzy nim i poprzedzaj�c� go ci�ar�wk�, a nast�pnie utrzymywa� ten dystans, w ka�dej chwili oczekuj�c z ty�u w�ciek�ego tr�bienia. Zdecydowa� si� skorzysta� z podrz�dnej drogi skr�caj�cej w prawo: drogi bez wylotu, prowadz�cej przez pola i w poprzek tor�w kolejowych do du�ej farmy. Ale jednocze�nie chcia� ukry� fakt, �e skr�ci� w ten niebezpieczny �lepy zau�ek. Je�li kierowca jad�cy za nim ma po przyje�dzie na stacj� zameldowa� o obecno�ci samotnego volkswagena, to nie powinni wiedzie�, gdzie maj� go szuka�. Nast�pny zakr�t by� punktem rozstrzygaj�cym i wymaga� precyzji co do u�amka sekundy. W �wiat�ach poprzedzaj�cego pojazdu b�ysn�� zagajnik drzew i znik�, kiedy ci�ar�wka pokona�a zakr�t. Macomber zerkn�� w lusterko, zobaczy� jakby przylepione do siebie �wiat�a i nagle przyspieszy�. Samoch�d pop�dzi� naprz�d po rozbebeszonym przez ko�a �niegu i zostawi� ci�ar�wk� w tyle. Szkot modli� si�, aby nie wpa�� w jeszcze jeden po�lizg. Kiedy zmniejszy� pr�dko��, �eby wjecha� w zakr�t, jego reflektory o�wietli�y drzewa, a potem przez moment znalaz� si� poza polem widzenia ci�ar�wki z ty�u. Drewniana brama by�a oddalona od drogi tak, �e prawie j� przeoczy�, dojrza� j� jednak w sam� por�, zakr�ci� kierownic�, przebi� si� przez przeszkod� i wjecha� za kamienny mur. Czu�, jak volkswagen kiwa si� z boku na bok przy pokonywaniu kolein twardych jak stal. Zgasi� �wiat�a i czeka� z w��czonym silnikiem. �u� ko�c�wk� cygara, kiedy zza muru przedosta� si� odblask reflektor�w i zaja�nia� na go�ych pniach drzew tworz�cych naturaln� palisad�. Gdy kierowca ci�ar�wki dostrzeg� zakr�t, zacz�� zwalnia�. Zbyt du�a redukcja pr�dko�ci niezmiernie zwi�ksza�a niebezpiecze�stwo, �e Niemiec zauwa�y rozbit� bram� oraz �lady k� volkswagena w �niegu, prowadz�ce w pole. Macomber siedzia� bez ruchu, kiedy ci�ar�wka jeszcze bardziej zwolni�a, oci�ale przeturla�a si� za zakr�t, a potem jakby stan�a. Zosta� zauwa�ony - strzaskana brama i �lady opon zosta�y dostrze�one! Ju� z�apa� za klamk�, got�w do bezcelowej ucieczki w pustkowie - cho� wiedzia�, �e ci�ar�wce wystarczy�oby jedynie jecha� za zbiegiem raz wy�owionym przez �wiat�a, i w�tpi�, czy nogi b�d� mia�y do�� si�y, aby zanie�� go daleko - gdy silnik zabrzmia� g�o�niej i ci�ar�wka przeturkota�a obok bramy w stron� stacji. Natychmiast wyszed� z samochodu, potykaj�c si� w ciemno�ci przekroczy� koleiny, znalaz� wspornik muru, z kt�rego skorzysta�, aby wspi�� si� na miejsce, sk�d m�g� spojrze� ponad murem na drog�. Pomi�dzy pniami drzew podobnymi do s�up�w obserwowa� zbli�aj�ce si� do niego �wiat�a - mi�dzy czwart� i pi�t� ich par� dostrzeg� przerw�. Na pewno dostali rozkaz o utrzymywaniu r�wnych odst�p�w w konwoju, jednak zawsze znajdzie si� jaka� maruda - oby tylko chcia� nadal marudzi�! Macomber pobieg� z powrotem do volkswagena, ale rozci�gn�� si� na �niegu, kiedy stopa uwi�z�a mu w koleinie. Szybko podni�s� si� na nogi i dobieg� do samochodu, gdy pierwsza para �wiate� o�wietla�a szczyt muru. Zaraz nadjecha� drugi pojazd, nast�pnie trzeci i czwarty. Teraz! Volkswagen ko�ysa� si� niepewnie jad�c w stron� bramy, ale kiedy zbli�y� si� do wjazdu, szosa by�a pusta. Zjazd na drog� gruntow� prowadz�c� do farmy pojawi� si� wcze�niej, ni� Macomber oczekiwa�, wi�c automatycznie skr�ci� kierownic�, ogl�daj�c si� w stron�, z kt�rej przyjecha�. Za nim nie by�o �adnych �wiate� - pi�ta ci�ar�wka nie dojecha�a jeszcze do zakr�tu. Oko�o stu jard�w dalej droga opada�a w zag��bienie ukrywaj�ce �wiat�a przed spojrzeniem z drogi g��wnej. Jecha� ubitym traktem, �wiat�a ukazywa�y grudy zmarz�ego szk�a po obu stronach. Teraz skupia� si� na bezpo�rednim problemie - jak pozby� si� Dietricha. W lecie m�g�by go wyrzuci� w wysokie trawy w byle miejsce, ale teraz, kiedy grunt stwardnia� jak �elazo, kiedy trawy si�ga�y jedynie po kostki, a pola by�y bia�� pow�ok�, na kt�rej trudno ukry� zw�oki, ka�dy nieszcz�liwy przypadek m�g� za dnia ujawni� corpus delicti. Musia� si� zdoby� na co� lepszego. Pi�� minut p�niej pokonywa� wzniesienie, zbli�aj�c si� do wiaduktu nad torami kolejowymi. Miejsce to nawet w dzie� by�o o