7887
Szczegóły |
Tytuł |
7887 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7887 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7887 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7887 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adam Bahdaj
Ma�y Pingwin Pik-Pok
Spotkanie z kaczk� Kwi-Kwe
Ma�y pingwin Pik-Pok mieszka� na Wyspie �niegowych Burz. Prowadzi�
pingwinie �ycie. Rano wyp�ywa� z innymi pingwinami w morze, zjada� dwie
du�e, t�uste ryby, a do tego kilka mniejszych, po po�udniu spacerowa� po
pingwi-niej alei mi�dzy Lodow� G�r� a Kamieniem Rozbitk�w. I �y�by zapewne
spokojnie, gdyby pewnego razu w Zatoce �miej�cego si� Wieloryba nie spotka�
dzikiej kaczki Kwi-Kwe.
Ma�y Pik-Pok pierwszy raz zobaczy� co� tak dziwnego, co p�ywa i fruwa, a
przy tym przera�liwie kwacze.
- Nie kwacz - burkn�� na kaczk� - bo mi uszy puchn� od tego twojego
kwakania.
Kwi-Kwe zrobi�a anielskie oczy.
- Bardzo ci� przepraszam, ale musz� kwaka�.
- To nie mo�esz kwaka� gdzie indziej, tylko tutaj?
- Gdzie indziej nie mog�, bo w�a�nie tutaj zgubi�am swoje stado. Co ja
biedna zrobi�? - zap�aka�a rzewnie.
- Uspok�j si�.
- Dobrze ci m�wi� "uspok�j si�". U was jest tak zimno, �e dosta�am kataru.
- A w og�le sk�d si� tu wzi�a� i sk�d ty w�a�ciwie jeste�? - zapyta�
Pik-Pok.
- Ja? - mrugn�a kaczka zalotnie. - Ja jestem z B��kitnego Jeziora. By�e�
tam kiedy?
Ma�y Pik-Pok podrapa� si� za uchem.
- B��kitne Jezioro... B��kitne Jezioro... Nie, nie przypominam sobie. I w
og�le wybacz, jestem s�aby w geografii.
- To szkoda, to szkoda - zakwaka�a kaczka Kwi-Kwe. - B��kitne Jezioro to
najpi�kniejsze jezioro pod s�o�cem. M�wi� ci, cudo!... Jakie tam pi�kne
zachody s�o�ca! A jak cudownie �piewaj� s�owiki! A jak upojnie pachn�
fio�ki! Jestem po prostu zakochana w B��kitnym Jeziorze.
W tej w�a�nie chwili nad zatok� pojawi� si� klucz dzikich kaczek, a
kaczor-przewodnik zakwaka�:
- My tu! My tu! Le� z nami! Le� z nami!
- Jestem uratowana - westchn�a rado�nie Kwi-Kwe i, nie zwa�aj�c na
pingwina, wzbi�a si� w powietrze.
- Zaczekaj! -zawo�a� Pik-Pok. - Powiedz, gdzie jest to jezioro?
Lecz Kwi-Kwe kichn�a, kiwn�a ogonkiem i przy��czy�a si� do stada.
Mamo, jak �piewaj� s�owiki?
Wieczorem, po kolacji, ma�y Pik-Pok zapyta� matk�:
- Mamo, powiedz mi, jak �piewaj� s�owiki?
Matka w tym czasie wysiadywa�a w�a�nie jajo, wi�c odpar�a
zniecierpliwiona:
- Nie zawracaj mi g�owy. Nie widzisz, �e wysiaduj�? Pik-Pok zapyta� wi�c
ojca:
- Tato, powiedz mi, jak pachn� fio�ki? Stary Pik otrz�sn�� si�
zniecierpliwiony.
- Nie zawracaj mi g�owy. Nie widzisz, �e dumam?
- A o czym tak dumasz?
- Zastanawiam si�, jakby to by�o pi�knie, gdyby nie by�o w morzu rekin�w.
Ma�y Pik-Pok posmutnia� i poszed� do ciotki Ad-El-Aj.
Zapyta� skromniutko:
- Ciociu, powiedz mi z �aski swojej, jak �piewaj� s�owiki i jak pachn�
fio�ki?
Ciotka spojrza�a na� zgorszona.
- Wybij sobie z g�owy s�owiki i fio�ki. Jeste� porz�dnym pingwinem i nie
powiniene� my�le� o takich g�upstwach. A zreszt� nie mam czasu, bo robi� na
drutach nauszniki dla ca�ej rodziny.
Pik-Pok zmartwi� si� ogromnie, ale nie na d�ugo, bo przypomnia� sobie, �e
jego stryj, stary Wak-Wok, kt�remu rekin odgryz� lew� nog�, by� kiedy� w
dalekich, ciep�ych krajach, w ogrodzie zoologicznym, i na pewno udzieli mu
wyja�nie�. Poszed� wi�c pod Kamie� Rozbitk�w, a gdy zobaczy� stryja
Wak-Woka, zagadn�� chytrze:
- Stryju, podobno nigdy nie w�cha�e� fio�k�w?
- Ja? - oburzy� si� Wak-Wok. - Ciebie jeszcze na �wiecie nie by�o, kiedy
ja w ZOO w Amsterdamie w�cha�em fio�ki.
Pik-Pok zachichota� cichutko.
- To powiedz, jak pachn�?
Stary Wak-Wok wci�gn�� z lubo�ci� powietrze.
- Ech, tak pachn�, �e a� b�ogo robi si� na sercu.
Pik-Pok przymru�y� �obuzersko oko.
- Ale �piewu s�owik�w to chyba nigdy nie s�ysza�e�?
- Ja? - zatrz�s� si� gniewnie stryj. - Ty jeszcze siedzia�e� w jajku, jak
ja w ZOO w Pary�u s�ucha�em s�owik�w.
- A jak one �piewaj�?
Wak-Wok przymkn�� z lubo�ci� oczy.
- Ach... Tak �piewaj�, �e a� stary pingwin chcia�by ulecie� pod chmury.
Pik-Pok zastanowi� si�.
- To w�a�ciwie dlaczego my nie umiemy lata�?
- Ba - odpar� z namys�em stryj Wak-Wok - porz�dny pingwin nigdy nie
b�dzie lata�, porz�dnemu pingwinowi wystarczy, �e umie dobrze p�ywa�.
Pik-Pok zaduma� si� g��boko i pomy�la�:
"Jaka to szkoda, �e nie umiem lata�, przy��czy�bym si� do stada kaczek i
polecia�bym hen, a� na B��kitne Jezioro. A tam... A tam nic bym nie robi�,
tylko od rana do nocy w�cha� fio�ki i s�ucha�, jak �piewaj� s�owiki". A
potem doda� g�o�no: - Nie musz� by� porz�dnym pingwinem, wol� by� nie bardzo
porz�dnym, a lata�.
Co to za dziwny ptak?
Pewnego razu ma�y Pik-Pok wraca� ze szko�y, gdzie uczy� si�, jak ucieka�
przed z�batym rekinem i ile to jest dwa sztokfisze plus trzy sztokfisze, gdy
nagle zobaczy�, �e jaki� ogromny ptak leci w stron� Zatoki �miej�cego si�
Wieloryba.
"Co to mo�e by� za ptak? - pomy�la� i w te p�dy pobieg� ko�ysz�c si� na
kr�tkich n�kach. - Mo�e to kaczka Kwi-Kwe, a mo�e co� jeszcze
dziwniejszego?"
Patrzy, a ta kaczka-niekaczka siada na �nie�nym polu, a z tej
kaczki-niekaczki wychodzi cz�owiek.
- Do stu tysi�cy zdech�ych wieloryb�w - zawo�a� Pik-Pok. - Jeszcze nigdy
nie widzia�em takiej olbrzymiej kaczki, kt�ra by mia�a w brzuchu cz�owieka!
Stan�� jak wryty i nie m�g� wyj�� z podziwu, a kiedy wreszcie wyszed�,
zobaczy� przed sob� wspania�ego, srebrnego ptaka z wielkimi skrzyd�ami, na
kt�rych mog�aby si� zmie�ci� ca�a rodzina z ciotk� Ad-El-Aj i z jej
na-usznikami.
- Co to za taki wielki ptak? - zapyta� cz�owieka, kt�ry zbli�y� si� do
niego.
- To nie ptak, to samolot - wyja�ni� mu grzecznie pilot.
- Samolot?! - zdziwi� si� Pik-Pok. - Pierwszy raz o czym� podobnym s�ysz�.
- Tak - potwierdzi� pilot. - Jest to taka maszyna, kt�ra sama lata.
- Maszyna?! Przecie� to... to... ma skrzyd�a i �piewa, wprawdzie nie
najpi�kniej, ale bardzo g�o�no.
Pilot t�umaczy� cierpliwie:
- Maszyna ma skrzyd�a, kt�re nios�, dok�d tylko zechcesz, oraz silnik,
kt�ry �piewa tak g�o�no.
- Rozumiem! - uradowa� si� Pik-Pok i pokr�ci� z podziwem g�ow�. - Czy nie
m�g�by mnie pan zabra� nad B��kitne Jezioro, do kraju, gdzie pachn� fio�ki i
gdzie �piewaj� s�owiki?
- Co ty tam b�dziesz robi�, m�j ma�y?
Pik-Pok zapi�� bia�� kamizelk�, poprawi� nauszniki i powiedzia�:
- B�d� w�cha�, s�ucha� i podziwia�. Prosz� mnie zabra� ze sob�. Nie
sprawi� panu k�opotu.
- Tam jest bardzo ciep�o - t�umaczy� mu cierpliwie pilot. - Spocisz si� i
dostaniesz pora�enia s�onecznego.
- Nie szkodzi, prosz� pana... Ja... ja chcia�bym cho� raz w �yciu
pow�cha� kwitn�ce fio�ki i pos�ucha� �piewu s�owika.
Nie widzisz, �e mam skrzyd�a?
Spe�ni�o si� marzenie ma�ego Pik-Poka: pilot zabra� go do samolotu.
Dzielny pingwin usiad� w fotelu i nagle poczu�, �e unosi si� w powietrze.
Zdawa�o mu si�, �e ma skrzyd�a i sam odrywa si� od ziemi.
Wzbili si� wysoko.
Z g�ry wszystko wydawa�o si� ma�e: Kamie� Rozbitk�w - jak oko sztokfisza,
G�ra Lodowych Wiatr�w - jak bia�y pingwin, a stryj Wak-Wok, kt�ry wyszed�
w�a�nie na spacer, jak pch�a starej foki.
A potem d�ugo lecieli nad morzeni. I po drodze spotkali albatrosa Oj-Aja.
Oj-Aj na widok Pik-Poka zbarania� ze zdziwienia.
- Sk�d si� tu wzi��e�, Pik-Poku? - zawo�a� zagl�daj�c do samolotu.
Ma�y Pik-Pok zadar� dumnie dzi�b.
- Nie widzisz, �e mam srebrne skrzyd�a i mog� pofrun��, dok�d tylko
zechc�?
Oj-Aj nie tylko zbarania�, ale zupe�nie straci� g�ow� i ju� o nic nie
pyta�, tylko si� dziwi�, co to za cud, �e zwyk�y pingwin lata w powietrzu.
Lecieli nad morzami, lecieli nad lasami, lecieli nad rzekami, g�rami,
wreszcie znale�li si� nad miastem i wy-
l�dowali na lotnisku. A na lotnisku przywita�a ich ma�a Kasia, c�rka du�ego
pilota.
- To wspaniale! - zaklaska�a w d�onie na widok Pik-Poka. - B�d� mia�a
�ywego pingwina, najpi�kniejszego na �wiecie!
Ma�y pingwin przedstawi� si� elegancko:
- Jestem Pik-Pok, syn Pika i P�ki, a bratanek s�awnego Wak-Woka, kt�ry
by� w ogrodzie zoologicznym w Amsterdamie i w Pary�u, a na staro�� odpoczywa
na naszej Wyspie �niegowych Burz.
Kasia u�ciska�a Pik-Poka.
- Jaki on mi�y i zabawny. Zdejm nauszniki, bo tu u nas straszne upa�y.
Pik-Pok uk�oni� si� grzecznie.
- Przepraszam, ale jestem tak roztargniony i przej�ty, �e na �mier�
zapomnia�em o nausznikach, kt�re ciocia Ad-El-Aj by�a uprzejma zrobi� mi na
drutach. I rzeczywi�cie, gor�co u was, ufff!
- Nie szkodzi - powiedzia�a Kasia. - B�dziesz u nas mieszka� w lod�wce.
- Wspaniale! - ucieszy� si� Pik-Pok. - Ale najpierw musz� pow�cha� fio�ki
i us�ysze� �piew s�owika.
Trzymaj mnie, bo zemdlej�!
Wieczorem ma�a Kasia zabra�a Pik-Poka do lasu.
Pik-Pok nie m�g� si� doczeka�, kiedy wreszcie znajd� fio�ki i us�ysz�
s�owika. Niecierpliwi� si� ogromnie.
- Gdzie te fio�ki? Gdzie te s�owiki? - pyta�. Dysza� ci�ko, ociera� pot
z czo�a i rozpina� bia�� kamizelk�.
- O, s�! s�! - zawo�a�a Kasia. Podbieg�a do k�pki ma�ych kwiatk�w,
zerwa�a jeden i poda�a Pik-Pokowi.
Pingwin pow�cha� kwiatek.
- Trzymaj mnie - powiedzia� mru��c oczy - bo za chwil� zemdlej� z
rozkoszy.
A potem w olszynie, nad strumykiem, us�yszeli pierwszego s�owika. Pik-Pok
oniemia� z zachwytu. Zamkn�� oczy i gdyby m�g�, zamieni�by si� w s�uch. Ale
nie m�g�, bo to wcale nie tak �atwo. S�ucha� wi�c s�owiczych treli, a gdy
s�owik sko�czy� sw�j koncert, szepn�� roztkliwiony:
- Jestem pijany t� muzyk�. Szkoda, �e nie potrafi� tak �piewa�.
A wnet nad las wytoczy� si� ksi�yc, a doko�a by�o srebrzy�cie i zupe�nie
s�owiczo. Ma�y Pik-Pok s�ucha� w zadumaniu i coraz bardziej upaja� si� t�
wieczorno-ksi�ycowo-s�owicz� muzyk�. I by�by zupe�nie si� upoi�, gdyby nie
Kasia.
- S�uchaj, Pik-Poku - powiedzia�a. - Ja wiem, �e ty jeste� zupe�nie
upojony zapachem fio�k�w i �piewem s�owika, ale ju� p�no i trzeba wraca� do
domu na kolacj�.
- Jaka szkoda! - westchn�� ma�y pingwin. - Gdybym m�g�, s�ucha�bym i
s�ucha� przez ca�� noc.
Id� spa� do lod�wki
Kasia z Pik-Pokiem jedli w kuchni kolacj�. Kasia dosta�a kasz� gryczan� z
zsiad�ym mlekiem, a Pik-Pok dwa �ledzie.
- Je�eli si� nie myl� - powiedzia� Pik-Pok - to te �ledzie s� troch�
nie�ywe.
- Tak - odpar�a Kasia. - Mama kupi�a je w sklepie.
Pik-Pok kr�ci� nosem.
- Bardzo ci� przepraszam, czy nie m�g�bym poprosi� o troch� bardziej �ywe.
Kasia roze�mia�a si�.
- Pik-Poku, sk�d my ci we�miemy �ywe �ledzie? Te �ledzie s� z beczki.
- Niestety - westchn�� �a�o�nie Pik-Pok. - One nie tylko s� z beczki, ale
tak dziwnie pachn�. Wola�bym co� bardziej �wie�ego. Mo�e... jakiego� w�gorza
albo, za przeproszeniem, karmazyna. Mo�e by� nawet dorsz, tylko �eby
ciut-ciut rusza� ogonkiem.
Kasia zmartwi�a si� bardzo.
- Ogromnie ci� przepraszam, m�j Pik-Poku, ale w tej chwili nie mam innych
ryb. Mo�e spr�bujesz kaszy z mlekiem? Pyszna.
Ale pingwin spojrza� nieufnie na talerz Kasi.
- Czy to ikra zdech�ego halibuta?
- To kasza, spr�buj. Nic ci si� nie stanie Kasia nabra�a kaszy na �y�k� i
wsun�a Pik-Pokowi dodzioba. Pik-Pok skrzywi� si�, zakrztusi�, prychn�� i za
chwil� ca�a kasza by�a ju� na �cianie.
- Bardzo ci� przepraszam - powiedzia� - ale mnie si� zdaje, �e to nie
kasza, tylko opi�ki �elazne. Ogromnie mi przykro, ale pingwiny tego nie
jedz�.
Kasia za�ama�a r�ce, westchn�a:
- Co ja z tob� zrobi�?
Pik-Pok zrobi� smutn� min�.
- Nie przejmuj si�. Mam takie przeczucie, �e zamiast zje�� kolacj�,
pow�chani troch� fio�ki i pos�ucham troch� s�owika. Uff, jak gor�co. Zdaje
mi si�, �e si� troch� zaciepli�em.
- Co takiego? - zdziwi�a si� Kasia.
- Po prostu zaciepli�em si�. Wy si� zazi�biacie, a my, pingwiny,
zacieplamy si�. Z tego wszystkiego najlepiej b�dzie i�� si� przespa� do
lod�wki. Dobranoc.
Przyznaj si�, co zjad�e�?
Rano Kasia pobieg�a do kuchni. Otworzy�a szybko lod�wk�. Patrzy, a
Pik-Pok siedzi ze skrzywion� min�, trzyma si� za brzuch i pokw�kuje.
- Co ci si� sta�o, Pik-Poku? - zawo�a�a przera�ona.
- Widzi mi si� - j�kn�� pingwin - �e mnie gniecie w do�ku.
- Jak�e ci� mo�e gnie��, kiedy wczoraj nic nie zjad�e�? Pik-Pok �ypn��
pokornie okiem.
- Rozmaicie bywa. Mo�e to od tego w�chania fio�k�w...
- Co ty za g�upstwa wygadujesz! Jeszcze nikogo od w�chania nie gniot�o w
do�ku.
Pik-Pok j�kn�� g�o�niej.
- A mo�e ja jestem wyj�tkiem i w�a�nie od w�chania fio�k�w gniecie mnie w
do�ku?
- Nie zawracaj g�owy!
Rozejrza�a si� po lod�wce, czy czego� nie brakuje.
- Lepiej si� przyznaj, co zjad�e�.
- Ja? - udrzy� si� skrzyde�kiem w pier�. - Daj� d s�owo uczciwego
pingwina, �e nic takiego nie zjad�em.
Kasia pokr�ci�a g�ow�.
- To dziwne, �eby z niczego zabola� kogo� brzuch. No, trudno. Teraz
musimy i�� do doktora.
Pik-Pok zrobi� jeszcze nieszcz�liwsz� min�.
- Czy to konieczne? Mo�e by�my tak poszli pow�cha� fio�ki. Zdaje mi si�,
�e po fio�kach przestanie mnie gnie��.
- M�j drogi - powiedzia�a powa�nie Kasia - jeste� naszym go�ciem czy nie?
- No... jestem.
- W takim razie musimy ci� zaprowadzi� do doktora. Doktor ci� zbada,
prze�wietli i powie, co ci jest.
Pik-Pok �ypn�� chytrze okiem.
- A czy ten doktor ma klucz do otwierania sardynek? Kasia spojrza�a na�
badawczo.
- Po co ci klucz?
- A nie... tak tylko sobie pomy�la�em... ale i tak jest ju� za p�no.
To pewnie pomy�ka
Przyszli do doktora. Kasia dygn�a. Pik-Pok uk�oni� si� wytwornie i
powiedzia�:
- Panie doktorze, zdaje mi si�, �e mnie przesta�o ju� gnie��. A gniot�o
mnie tylko dlatego, �e by�em zacieplony.
Kasia szepn�a mu do ucha:
- Nie szkodzi, daj si� zbada� na wszelki wypadek.
- Na wszelki wypadek - odpar� pingwin - wola�bym mie� klucz do sardynek.
- Co ty znowu pleciesz?
- Tak mi si� zdaje, �e gdybym przedtem mia� klucz do otwierania sardynek,
to potem nie musia�bym by� zbadany.
Pan doktor nie chcia� jednak s�ucha� o kluczu. Kaza� si� po�o�y�
Pik-Pokowi na kozetce i zacz�� go bada�. Najpierw zmierzy� puls, potem
w�o�y� mu do dzioba termometr, kaza� g��boko oddycha�, wreszcie zacz��
naciska� t�usty brzuszek, a gdy nacisn�� mocniej, biedny Pik-Pok zasycza� z
b�lu i zawo�a� wniebog�osy:
- Oj, boli, boli, boli... Ratunku!
Pan doktor zdj�� okulary i zapyta�:
- Przyznaj si�, ma�y, co� ty po�kn��.
- Ja? - zdziwi� si� Pik-Pok.
- Masz co� twardego w brzuchu.
Pik-Pok zrobi� niewinn� min�.
- Mo�e wpad�o zupe�nie przypadkowo... niechc�cy. Jaki� kamyczek czy
muszelka. W lod�wce by�o tak ciemno, �e wszystko mog�o wpa��.
Doktor pokiwa� nad pingwinem g�ow�.
- Ej, Pik-Poku, ty co� kr�cisz.
- Ja? - oburzy� si� pingwin. - Niech mi rekin odgryzie lew� nog�, je�eli
przez m�j dzi�b przejdzie cho� jedno k�amstwo! A to, co gniecie, to pewno
jaka� �mieszna pomy�ka.
Pan doktor wzi�� Pik-Poka za skrzyde�ko.
- Zobaczymy. Zaraz ci� prze�wietlimy i sprawdzimy, co to za pomy�ka
siedzi w twoim brzuchu.
- Oj, oj, oj!... - zawo�a� Pik-Pok. - Czy to takie konieczne?
- Konieczne, konieczne, bo mog� by� komplikacje. Pingwin zwiesi� dzi�b na
kwint�.
- I tak ju� s� komplikacje, skoro zasz�a taka �mieszna pomy�ka.
Pan doktor za�o�y� znowu okulary, a potem zaprowadzi� Pik-Poka do
gabinetu, gdzie prze�wietla si� chorych.
Tam kaza� mu stan�� przed aparatem do prze�wietlania i nagle zrobi�o si�
ciemno.
- Oj, oj, oj! - pisn�� pingwin - zdaje mi si�, �e mnie w og�le nie ma.
Ale to mu si� tylko tak zdawa�o. Po chwili co� pstrykn�o, co� zgrzytn�o
i pan doktor powiedzia�, �e zdj�cie ju� gotowe.
- W takim razie - ucieszy� si� Pik-Pok - ja ju� jestem zupe�nie zdrowy i
mog� i�� pos�ucha� �piewu s�owika.
- Hola, nie tak szybko - roze�mia� si� pan doktor. - Najpierw zobaczymy
na zdj�ciu, co ci siedzi w brzuchu.
Pude�ko sardynek
Kiedy zdj�cie by�o ju� gotowe, pan doktor zawo�a� Pik--Poka i Kasi� i
pokaza� im klisz�.
- Przyjrzyjcie si� dobrze i sami zobaczcie, co to za �mieszna pomy�ka
siedzi w brzuchu Pik-Poka.
Na zdj�ciu wida� by�o dok�adnie �o��dek ma�ego Pik-Poka, a w �o��dku...
blaszane pude�ko z napisem:
ORYGINALNE PORTUGALSKIE SARDYNKI
- Sardynki! Pude�ko sardynek! - zawo�a�a Kasia.
- A ty m�wi�e�, �e nic nie wzi��e� z lod�wki.
Pik-Pok spu�ci� g�ow� i zaczerwieni� si� po sam czubek nosa..
- Przepraszam ci� bardzo, nie wiedzia�em, �e ta pomy�ka to portugalskie
sardynki.
- Ale wiedzia�e�, �e co� po�kn��e�. Dlaczego k�ama�e�? Ma�y pingwin
drepta� ze wstydu na swych kr�ciutkich n�kach.
- Wybacz mi, ale nie mia�em klucza do otworzenia pude�ka. Widzisz, to
wszystko przez klucz.
Kasia roze�mia�a si�.
- G�uptasie, nie wykr�caj si�. Dlaczego nie powiedzia�e�, �e po�kn��e�
pude�ko sardynek?
- Bo... bo... - zap�aka� nagle Pik-Pok - ja tak strasznie lubi� sardynki,
a by�em ogromnie g�odny i nie by�o klucza. I w og�le jestem bardzo
nieszcz�liwy. Bo co teraz b�dzie z tym pude�kiem?
Pan doktor pokiwa� nad nim g�ow�.
- W�a�nie, w�a�nie, co teraz b�dzie? Niestety, musimy ci zrobi� operacj�.
Pik-Pok tak si� przerazi�, �e zblad� ca�y. Ale po chwili �ypn�� swym
czarnym oczkiem i powiedzia� cichutko:
- A mo�e by tak spr�bowa� po�kn�� teraz klucz do sardynek, a sardynki
same si� otworz�?...
Sen Pik-Poka
Sta�o si�. Nie by�o innej rady. Trzeba by�o zrobi� operacj�, otworzy�
brzuch ma�ego Pik-Poka i wyj�� pude�ko sardynek.
Po operacji Kasia zaopiekowa�a si� troskliwie Pik-Pokiem. �eby mu si� nie
nudzi�o, zawiesi�a hamak mi�dzy dwoma drzewami, tak �e Pik-Pok m�g� przez
ca�y dzie� s�ucha� s�owik�w i w�cha� fio�ki.
Brzuszek nieszcz�liwego pingwina goi� si� szybko.
Pewnego razu, kiedy Kasia przysz�a do Pik-Poka, zasta�a go w znakomitym
humorze.
- S�uchaj - powiedzia� - mia�em cudowny sen. �ni�o mi si�, �e na tym
d�bie, nade mn�, zamiast �o��dzi rosn� z�ociste, t�uste sardynki. M�wi� ci,
palce liza�. Ja sobie le��, marz�, wspominam stryja Wak-Woka, a tu sardynki
same wpadaj� mi do dzioba. Pycha!
Pycha! - za�mia�a si� Kasia. - Ale tymczasem jeste� jeszcze na diecie i
musisz je�� sucharki i kaszk� mann�.
Pingwin skrzywi� si� z obrzydzeniem.
- Czy do tej kaszki nie mo�na by doda� kilku male�kich �ywych szprotek?
One by sobie p�ywa�y w kaszce, a ja bym nie mia� md�o�ci.
- Szprotki nie p�ywaj� w kaszce.
- To w takim razie jakie� inne rybki. Mog� by� najmniejsze, byleby tylko
rusza�y ogonkami. Kasia otuli�a Pik-Poka pledem.
- M�j mi�y, musisz by� jeszcze kilka dni cierpliwy, a potem, zobaczysz,
tata zrobi ci niespodziank�. Pik-Pok zamy�li� si�. Po chwili zapyta�:
- Pi�knie, tylko czy t� niespodziank� b�dzie zje��? I czy ona b�dzie
rusza�a ogonkiem?
Niespodzianka
Niespodzianka by�a wspania�a!
Po tygodniu, gdy Pik-Pok zupe�nie wyzdrowia�, tata Kasi urz�dzi� wielk�
wypraw� nad B��kitne Jezioro. Posadzi� do samochodu Kasi� i Pik-Poka i
jeszcze co�, a to co� by�o w d�ugim futerale i nie chcia�o powiedzie�, czym
jest.
Pik-Pok by� zawsze bardzo ciekawski, zapyta� wi�c Kasi�:
- Przepraszam ci� bardzo, ale co to w�a�ciwie takiego w tym futerale?
- Tata mi zabroni� powiedzie�.
- A czy nie mog�aby� powiedzie� przynajmniej troch�, bo umieram z
ciekawo�ci?
- Nie martw si�, na pewno nie umrzesz. A niespodzianka polega na tym,
�eby nie wiedzie�.
- W takim razie nie b�d� wiedzia�, tylko b�d� umiera� z ciekawo�ci.
Pik-Pok przez ca�� drog� umiera� z ciekawo�ci, ale na szcz�cie nie
umar�. Jechali najpierw pi�knymi polami, potem ciemnym sosnowym lasem, a gdy
si� las sko�czy�, zatrzymali si� nad wielkim jeziorem.
- Woda! Woda! - zawo�a� uradowany Pik-Pok.
- Czy ci si� to podoba? - zapyta�a Kasia.
- Ogromnie mi si� podoba, bo jest bardzo �adnie, a w wodzie zwyk�y by�
rybki, kt�re poruszaj� ogonkami. I w og�le teraz ma by� niespodzianka.
Wtedy tata Kasi wyj�� z samochodu brezentowy futera�, a z futera�u d�ugi
sk�adany kij z jeszcze d�u�sz� link�.
- To ma by� ta niespodzianka? - zapyta� Pik-Pok nieco zawiedziony.
- To jest w�dka. Tata zaraz zarzuci w�dk� i z�owi dla ciebie
najsmaczniejsz� rybk�, kt�ra b�dzie rusza�a ogonkiem.
- Ciekawe - zastanowi� si� ma�y pingwin. - Po co tyle k�opotu, kiedy
mo�na z�owi� rybk� dziobem?
- Ale ty jeste� po operacji. K�piel mo�e ci zaszkodzi�.
- Wybacz - powiedzia� Pik-Pok mru��c �obuzersko oko. - Czy� s�ysza�a,
�eby k�piel zaszkodzi�a porz�dnemu pingwinowi? Zlitujcie si� nade mn�,
dajcie mi si� wyk�pa�, a ja wam przynios� wspania�� ryb�.
Kasia pokiwa�a g�ow�.
- Ale wr�cisz do nas, prawda?
- Wr�c�, wr�c� - zawo�a� Pik-Pok i prosto ze stromej ska�y skoczy� do
wody.
Przepraszam, gdzie si� znajduj�?
"Nareszcie mo�na �y� uczciwie" - pomy�la� Pik-Pok, kiedy da� nura w
cudownie ch�odn� to� B��kitnego Jeziora. Rozejrza� si� doko�a. Woda by�a
przejrzysta. Na dnie zobaczy� kilka sporych rybek ruszaj�cych weso�o
ogonkami.
"Pewno si� ciesz� - my�la� dalej - �e zostan� zjedzone przez uczciwego
pingwina".
Nie zastanawiaj�c si� wiele, ruszy� na polowanie. "Jak to mi�o mie� w
brzuszku merdaj�c� ogonkiem ryb�, a nie jakiego� tam zdech�ego �ledzia lub
szprota w oleju".
Najad�szy si� do syta, wyszed� na brzeg i dla zdrowia zrobi� ma�y spacer
po pla�y. By� weso�y, zadowolony i czu�, jak w brzuszku rybki machaj�
jeszcze ogonkami.
Wspania�e uczucie! Poklepa� si� wi�c po t�ustym brzuszku i poszed� na
skraj lasu pos�ucha� s�owiczego koncertu.
"Ach, jakie pi�kne jest �ycie - my�la� le��c na piasku.
- Jak cudownie pachnie las, jak rado�nie bzykaj� pszczo�y! Stryj Wak-Wok
p�k�by z zazdro�ci, gdyby mnie teraz zobaczy.
Pik-Pok przymkn�� oczy i, uko�ysany melodi� s�owicz�, zdrzemn�� si�
rozkosznie.
Naraz us�ysza� jaki� dziwnie znajomy g�os. Otworzy� jedno oko i - o dziwo
- zobaczy� kaczk� Kwi-Kwe.
- Moje uszanowanie! - przywita�a go kwakaniem. - Zdaje mi si�, �e�my si�
ju� gdzie� spotkali.
- K�aniam si� pi�knie - odpar� wytwornie Pik-Pok. - Je�eli si� nie myl�,
mia�em zaszczyt spotka� ci� na Wyspie �niegowych Burz.
- Ach, to ty, Pik-Poku. Ju� sobie przypominam. Sk�d si� tu wzi��e�?
Przecie� pingwiny �yj� tylko w zimnych krajach.
- Phi! - prychn�� Pik-Pok. - Po�yczy�em sobie srebrne skrzyd�a i
pofrun��em, dok�d dusza zapragn�a, a dusza zapragn�a pofrun�� nad B��kitne
Jezioro.
- To pi�knie! - ucieszy�a si� Kwi-Kwe. - Mo�e by�my tak zrobili ma��
wycieczk�? Poka�� ci na przyk�ad, gdzie raki zimuj�.
- Dzi�kuj� ci pi�knie, moja mi�a Kwi-Kwe - odpar� grzecznie pingwin -
ale, po pierwsze, jestem po ci�kiej operacji, a po drugie, obieca�em Kasi,
�e przynios� jej �liczn� rybk�. Dobrze, �e� mi przypomnia�a, bo Kasia ju�
si� denerwuje. Do zobaczenia, Kwi-Kwe. I pozdr�w ode mnie swego ma��onka,
kaczora Bambetla.
To powiedziawszy, Pik-Pok da� nura. W wodzie by�o mu tak rozkosznie
ch�odno, �e nie mia� zamiaru szybko wychodzi�.
"Kasia mo�e jeszcze chwil� poczeka�. Przecie� wie, �e to dla mnie wielka
przyjemno�� tak p�ywa� z fali na fal� i z dna na powierzchni�".
Rozkoszowa� si� p�ywaniem, a�... co to? Pik-Pok patrzy i w�asnym oczom
nie wierzy; po dnie jeziora sunie dziwna siatka, a w tej siatce pe�no
najznakomitszych ryb.
Pik-Pok mlasn�� zadowolony. To dopiero b�dzie podwieczorek! Po chwili
jednak pomy�la�:
"Pik-Poku, przecie� niedawno zjad�e� dziesi�� t�ustych kie�bi. Nie b�d�
taki �akomy. Je�eli si� objesz, to zaszyty brzuszek mo�e p�kn�� i co ci z
tego przyjdzie?"
Druga my�l wyda�a mu si� rozs�dniejsza:
"To nic, �e zjad�e� ju� podwieczorek. Teraz mo�esz zje�� po-podwieczorek.
Nie wiadomo, kiedy trafi ci si� taka gratka i kiedy znowu pozwolisz sobie na
rybki ruszaj�ce ogonkami".
Tak pomy�la� i zaraz zbli�y� si� do siatki. A w siatce a� si� k��bi�o od
srebrnych okoni, czerwonop�etwych krasnopi�rek, z�ocistych plotek, smuk�ych
sielaw i t�ustych karpi. Pik-Pokowi pociek�a po brodzie �linka, ciep�o mu
si� zrobi�o w brzuszku. Okr��y� siatk�, znalaz� do niej wolne wej�cie i z
apetytem zaczai sw�j po-podwieczorek.
Nagle zadr�a�. Co to? Sie� wraz z nim i rybami unosi si� w powietrze, a
on nie mo�e znale�� z niej wyj�cia.
- Prosz� nie robi� g�upich �art�w! - zawo�a� oburzony. Ale nic mu to nie
pomog�o. Za chwil� by� ju� w du�ej �odzi, a nad sob� zobaczy� wielkiego
cz�owieka z rud� brod�.
- Przepraszam, czy mog� wiedzie�, gdzie si� znajduj�? - zapyta� trz�s�cym
si� ze strachu g�osikiem.
Rybak roze�mia� si� i wnet zawo�a� do drugiego rybaka:
- Ty, Grzegorz, czego� podobnego nie widzia�em. Pingwin w naszym
jeziorze! Wyci�gn�li�my pingwina!
Nie wiesz, z kim masz do czynienia
Nic gorszego nie mog�o przydarzy� si� ma�emu Pik-Pokowi. Rybak z rud�
brod� by� bowiem cz�owiekiem niedobrym, okrutnym. Wsadzi� dr��cego pingwina
do worka, zani�s� go do domu, a tam zamkn�� w ciemnej kom�rce razem z kurami.
Takiego poni�enia Pik-Pok nie m�g� prze�y�. On, mieszkaniec Wyspy
�niegowych Burz, bratanek s�awnego Wak-Woka, ulubieniec Kasi, on, kt�ry na
srebrnych skrzyd�ach przelecia� p� �wiata, musia� teraz mieszka� ze
zwyk�ymi kurami.
Tak si� ogromnie zmartwi� i przej��, �e zap�aka� - o zgrozo - krokodylimi
�zami. P�aka�, p�aka�, pochlipywa� i powtarza�:
- To wszystko przez ten po-podwieczorek... Wszystko przez
po-podwieczorek...
Tak rzewnie i gorzko p�aka�, �e a� kury si� nad nim litowa�y. Jedna z
nich, najstarsza, Siemieniatka, powiedzia�a:
- Nie przejmuj si�, znios� dla ciebie najsmaczniejsze, najwi�ksze jajko.
- Nie chc� jajka! - zani�s� si� p�aczem Pik-Pok. - Chc� wr�ci� do Kasi.
Druuga kura, Agata, rzek�a:
- Nie p�acz, bo jak na ciebie patrz�, to mi si� serce kraje. Zagdacz� ci
najpi�kniejsz� bajk� o z�otym koguciku na wie�y ko�cio�a.
Pik-Pok zap�aka� jeszcze g�o�niej.
- Nie chc� bajki. Chc� do jeziora! Trzecia kura, Kunegunda, zagdaka�a:
- Nie becz, poka�� ci moje �liczne piskl�ta.
- Nie chc� piskl�t. Chc� wraca� na Wysp� �niegowych Burz!
Wtedy wyst�pi� z�ocisty kogut Ri-Ku-Rik.
- Cicho, kury! Co si� b�dziecie przejmowa�y takim mazgajem!
Tego by�o ju� za wiele. Pik-Pok otar� skrzyde�kiem �zy, poprawi� bia��
kamizelk� i jak nie doskoczy do Ri-Ku-Rika.
- Kto jest mazgaj? Kto? Wypluj to s�owo, bo nie wiesz, z kim masz do
czynienia!
Kogut nastroszy� pi�ra. Jego wspania�y grzebie� b�yszcza� purpur�.
- Nie szarp si�, zimorodku, bo ci dam tak� nauczk�, �e ci� w�asna babcia
nie pozna.
- Spr�buj! Widzieli go! - podskakiwa� wojowniczo Pik-Pok. - Spr�buj, to
ci wyrw� wszystkie pi�ra z ogona.
Na te s�owa kogut skoczy� wprost do oczu pingwina, pingwin skoczy� wprost
do oczu koguta i zacz�a si� straszliwa b�jka. Tylko pi�ra fruwa�y w
powietrzu - te czarne i bia�e Pik-Poka i te z�ocisto-czerwone Ri-Ku-Rika. I
nie by�o ju� wida� ani koguta, ani pingwina, tylko co�, co podskakiwa�o i
t�uk�o si� zawzi�cie.
Kury podnios�y straszliwy wrzask:
- Gdok-koka! Gdok-koka! Zabij� si�! Ratunku! Gdok-koka!
Na to wpad� do kom�rki rudobrody rybak i jak nie zacznie m��ci� kijem,
jak nie krzyknie:
- Do stu tysi�cy fl�der, to po to was karmi�, �eby�cie si� zat�uk�y!
I po kilku porz�dnych razach rozdzieli� awanturnik�w.
Biedny Pik-Pok wyszed� z tej b�jki porz�dnie poturbowany. Lewe oko mia�
podbite, bia�� kamizelk� zakrwawiona, a z czarnego fraczka powyrywane pi�ra.
Ale jeszcze w k�cie powtarza� zaciekle:
- Ty, chuliganie, nie wiesz, z kim masz do czynienia. Alem ci da� bobu!
A kogut dar� si� wniebog�osy:
- Kuk-kurik! To on zacz��! Kuk-kurik! To on jest rozb�jnik!
Trzymaj si�, kochany Pik-Poku!
Dla Pik-Poka nasta�y ci�kie czasy. Ju� nie s�ucha� koncert�w s�owiczych
ani nie w�cha� fio�k�w, tylko musia� �owi� ryby dla rudego rybaka. Przysz�a
na� czarna godzina.
Rano rybak wyp�yn�� z Pik-Pokiem na jezioro. Do nogi przywi�za� mu d�ug�
link� i kaza� mu skaka� do wody.
- Teraz wyci�gnij mi t�ustego karpia - powiedzia�.
- Prosz� pana - t�umaczy� mu Pik-Pok - ja jestem po operacji.
Rybak za�mia� si� kpi�co:
- Nie opowiadaj mi takich bajeczek. Czy kto� widzia�, �eby pingwin mia�
operacj�?
- Daj� s�owo uczciwego pingwina. By�em chory na pude�ko sardynek. A
potem...
- Nie wykr�caj si� - przerwa� mu rybak. - Powiedzia�em, �e masz mi
przynie�� t�ustego karpia.
Co robi�? Chc�c nie chc�c musia� Pik-Pok nurkowa� i szuka� w�r�d sitowia
t�ustego karpia, a gdy go z�owi� i odda� rybakowi, ten rozkaza�:
- A teraz przyniesiesz mi w�gorza!
I tak a� do po�udnia. W po�udnie rybak pozwoli� Pik-Pokowi odetchn��.
Ma�y pingwin usiad� na �aweczce w �odzi i cicho zap�aka�.
"Jakie straszne jest �ycie - my�la� ocieraj�c ukradkiem �zy. - A wszystko
przez ten po-podwieczorek. Gdzie jest moja najmilsza Kasia, gdzie jej tata,
gdzie m�j hamak, w kt�rym tak rozkosznie marzy�o si� o niebieskich
migda�ach? Oj, Pik-Poku, lepiej by� zrobi�, gdyby� zosta� na Wyspie
�niegowych Burz.
Gdy tak rozmy�la� �a�o�nie, za burt� �odzi us�ysza� ciche kwakanie.
- Jak si� masz, Pik-Poku, co ty tu robisz?
By�a to dobra znajoma, kaczka Kwi-Kwe. Pingwin ucieszy� si� bardzo i
odpar�:
- Szkoda gada�. Jestem zupe�nie zgubiony.
- A co si� sta�o?
- Nie widzisz, �e jestem w niewoli? A wszystko przez ten po-podwieczorek.
Kaczka Kwi-Kwe zakwaka�a �a�o�nie:
- Widz�, �e masz bardzo sm�tn� min�. I �e co� ci dolega.
- Oj, dolega - westchn�� Pik-Pok. - A najbardziej dolega mi to, �e musz�
pracowa� na tego okropnego, rudego... potwora. Oby mu p�etwy wyros�y na
grzbiecie!
Kwi-Kwe przymru�y�a tajemniczo oko.
- Czy� ty kiedy pr�bowa� by� troch� chytry?
- Nie. Nie pr�bowa�em.
- Wi�c spr�buj. Jak ci ten potw�r ka�e z�owi� ryb�, to powiedz, �e ryb
zabrak�o.
Pingwin podrapa� si� za uchem.
- Jak mog� powiedzie�, kiedy wcale nie zabrak�o.
- Powiesz, �e si� ciebie przestraszy�y i uciek�y. Rozumiesz?
- Troch� rozumiem, a troch� nie rozumiem, ale mog� spr�bowa�. A do ciebie
mam jedn� wielk� pro�b�. Je�eli spotkasz gdzie� Kasi�, to jej zakwacz, �e ja
jestem w niewoli u rudego. Rozumiesz?
- Troch� rozumiem, a troch� nie rozumiem - odpar�a Kwi-Kwe. - Ale na
wszelki wypadek zawi��� sobie supe�ek na ogonku, �ebym nie zapomnia�a. -
Zawi�za�a sobie supe�ek na samym czubku ogona i kiwn�a g�ow� Pik-Pokowi. -A
ty si� zbytnio nie przejmuj. Cze��! Spr�buj� odnale�� Kasi�. Trzymaj si�,
kochany Pik-Poku, i nie tra� nadziei.
Bardzo mi przykro
�atwo powiedzie� "nie tra� nadziei, ale trudniej jej nie straci�. Ma�y
Pik-Pok ju� w�a�ciwie zupe�nie straci� na dziej�, bo gdy odpocz�� chwil�,
rybak ockn�� si� z po
po�udniowej drzemki i powiedzia�:
- Teraz b�dziemy �owili szczupaki.
Tak powiedzia�, jakby to on sam nurkowa� i przynosi� w dziobie
pi�ciokilowe szczupaki.
- Ze szczupakami nie taka �atwa sprawa - o�mieli� si� zaznaczy� Pik-Pok.
- Szczupaki maj� ostre z�by.
- Nie wykr�caj si�, leniuchu! - krzykn�� rudy rybak i wrzuci� Pik-Poka do
wody.
C� mia� robi� ma�y Pik-Pok? Da� nura w g��bin� i d�ugo, d�ugo nie
wyp�ywa�. Postanowi� bowiem za rad� Kwi-Kwe by� troch� chytrym. Wreszcie gdy
wyp�yn��, rzek� niewinnie:
- Bardzo pana przepraszam, ale szuka�em, szuka�em i nie znalaz�em ani
jednego szczupaka. Widocznie rozp�yn�y si�.
- W takim razie z�owisz mi leszcza,
- Kiedy leszczy te� nie widzia�em.
- W takim razie okonia.
- Okoni ani �ladu.
- To jakie tam ryby p�ywaj�?
Pik-Pok tak chytrze �ypn�� czarnym okiem, �e a� sam si� zdziwi�, sk�d w
tym �ypni�ciu tyle chytro�ci.
- Prosz� pana, ja naprawd� nie widzia�em ani jednej rybki, nawet n�dznej
p�otki.
Rybak zatrz�s� si� z gniewu, a z nim zatrz�s�a si� ca�a ��dka.
- W takim razie nie nadajesz si� do �owienia ryb! Musz� ci� sprzeda�.
Pik-Pok spu�ci� chytrze oczy.
- W takim razie, bardzo mi przykro, ale naprawd� nie nadaj� si�.
Kto da wi�cej?
Na drugi dzie� rudy rybak zaprowadzi� Pik-Poka na targ do miasta.
Biedny Pik-Pok rumieni� si� ze wstydu.
"Co za ha�ba - my�la�. - Ja, bratanek s�awnego Wak-Woka, mam by�
sprzedany jak zwyk�e ciel�, prosi� lub jeszcze co� gorszego. Je�eli jest
sprawiedliwo�� na �wiecie, to ten przekl�ty rudzielec zamieni si� w
cuchn�cego rekina lub w co� jeszcze podlejszego".
Tymczasem rudzielec nie chcia� zamieni� si� nawet w prosiaka, tylko
stan�� z Pik-Pokiem na �rodku rynku i zacz�� wydziera� si� na ca�e gard�o:
- Oryginalny, �ywy pingwin okazyjnie do sprzedania!
Okazja! Nadzwyczajna okazja! �owi ryby, nadaje si� do cyrku i w celach
rozrywkowych! Okazja, proo pa�stwa, nadzwyczajna okazja! Dostarczy wielkiej
uciechy i zabawy. Okazja! Nadzwyczajna okazja! Kto da wi�cej? Kto da wi�cej?
Nadzwyczajny pingwin antarktyczny. Naaaadzwyczajny!
- Prosz� pana - szepn�� ma�y Pik-Pok - je�eli jestem taaakim
naaaadzwyczajnym pingwinem, to dlaczego pan mnie sprzedaje?
- Cicho sied�, szczeniaku - burkn�� rudy rybak. - Milcz i s�uchaj, jak
trawa ro�nie.
Pik-Pok mia� ochot� pos�ucha�, jak ro�nie trawa, lecz, doko�a nie by�o
ani �d�b�a trawy, tylko pe�no gapi�w.
- Kto da wi�cej? - zawo�a� jeszcze raz rybak.
Najwi�cej da�a pewna gruba jak bary�ka kobieta, kt�ra na rynku mia�a
lodziarni�.
Pog�aska�a Pik-Poka po g�owie i powiedzia�a
- Teraz b�dziesz �yw� reklam�.
�ywa reklama
- Przepraszam bardzo, ale ja wcale nie chc� by� �yw�|, reklam�, ja chc�
by� porz�dnym pingwinem - powiedzia� Pik-Pok, kiedy przyszli do lodziarni.
- Cicho sied�, ��todziobie - ofukn�a go lodziarka. - B�dziesz tym, czym
ja zechc�. Zap�aci�am za ciebie czy nie zap�aci�am?
- Tak... zap�aci�a pani, ale ja nie by�em pingwinem tego rudzielca, tylko
pingwinem Kasi, a Kasia nie sprzeda�aby mnie za �adne skarby.
- B�d� zadowolony, �e ci� nie kupi� w�a�ciciel gospody, bo zrobi�by z
ciebie kotlety. A teraz do roboty.
Lodziarka ubra�a pingwina w bia�y kitel, w bia�� czapeczk� z napisem:
LODZIARNIA "OCH�ODA"
a na piersi powiesi�a mu wielk� tabliczk�:
NAWET PINGWIN JEST ZADOWOLONY
Z NASZYCH LOD�W
- Prosz� pani, bardzo przepraszam - zagadn�� nie�mia�o Pik-Pok - ale sk�d
pani wie, �e jestem zadowolony z pani lod�w? Jeszcze ich w og�le nie
spr�bowa�em.
- Cicho, p�draku! - wrzasn�a lodziarka. - Ty nie masz tu nic do gadania!
Postawi�a przed nim porcj� fa�szywych lod�w zrobionych z plastykowej
pianki i powiedzia�a:
- Masz si� u�miecha�, przewraca� z zadowoleniem oczami i mlaska� g�o�no,
�eby wszyscy wiedzieli, �e lody ci smakuj�.
- Kiedy, prosz� pani, ja nie cierpi� lod�w. Ja najbardziej lubi�
sardynki, kt�re machaj� ogonkami.
Okrutna lodziarka da�a mu klapsa.
- Je�eli ja ci m�wi�, �e ci smakuj�, to smakuj�. I uwa�aj, bo jak nie
nadasz si� na reklam�, to ci� odsprzedam w�a�cicielowi gospody.
Pik-Pok skuli� si�. "To straszne - pomy�la� - wol� ju� by� �yw� reklam�.
Swoj� drog�, ci ludzie to dziwne stwory: dla pieni�dzy ka�� uczciwemu
pingwinowi k�ama�, oszukiwa�, udawa� zadowolonego. Ciekaw jestem, jak�
mia�aby min� pani lodziarka, gdybym jej kaza� stan�� na wystawie, po�yka�
surowe dorsze i jeszcze mlaska� z zadowolenia i przewraca� rozkosznie
�lepiami".
Na nic zda�o si� rozmy�lanie. Biedny Pik-Pok zosta� �yw� reklam� w
lodziarni "Och�oda". Musia� przewraca� oczami, mlaska� i mie� tak zadowolon�
min�, jak gdyby zjada� �wie�ego dorsza.
Trzeba przyzna�, �e Pik-Pok by� fantastyczn� reklam�.
Zaraz w lodziarni zrobi� si� t�ok. Wszyscy kupowali lody - �mietankowe,
waniliowe, malinowe, kakaowe, a do kasy p�yn�y pieni�dze. Lodziarka by�a
wprost zachwycona i wniebowzi�ta.
"Zrobi�am wspania�y interes na tym ma�ym pingwinie. Teraz zwr�c� mi si�
koszty stokrotnie" - my�la�a zgarniaj�c pieni�dze do kasy.
Tymczasem biedny Pik-Pok cierpia� niewys�owione katusze. Oczy go bola�y
od przewracania, j�zyk zdr�twia� od sta�ego mlaskania i mdli�o go, gdy robi�
s�odk� min� do sztucznych lod�w. A najgorszy by� upa�: s�o�ce przypieka�o
niemi�osiernie przez szyb�, a w zat�oczonej lodziarni by�o straszliwie
duszno.
Pik-Pok poci� si� i omdlewa� z gor�ca. Ale nadal by� �yw� reklam� i
udawa� zachwyconego, bo ba� si�, �eby nie zrobiono z niego siekanych
kotlet�w. Nie chcia� zha�bi� rodziny pingwin�w.
Je�eli u nas lody zjecie...
Pewnego razu przyszed� po lody ma�y Piotru� z pierwszej klasy. W�a�ciwie
Piotru� nie mia� ochoty na lody, bo po lodach zwykle bola�y go z�by, lecz
chcia� z bliska przyjrze� si� pingwinowi. Kiedy zobaczy�, �e Pik-Pokowi pot
sp�ywa strugami z pingwiniego czo�a, powiedzia�:
- Biedny, przecie� on si� strasznie m�czy. Pik-Pok us�ysza� jego s�owa.
- Jestem zupe�nie zacieplony - westchn�� �a�o�nie.
- To dlaczego masz tak� zadowolon� min�?
- Ba, bo nie chc�, �eby ze mnie zrobiono siekane kotlety. I w og�le
podobno jestem �yw� reklam�. I w szczeg�le zdaje mi si�, �e za chwil�
zemdlej�.
- Poczekaj - zastanowi� si� Piotru� - musimy wymy�li� co� m�drego.
- W�a�nie - ucieszy� si� pingwin. - Mo�e co� takiego, �eby tej lodziarce
posz�o w pi�ty.
Piotru� my�la�, my�la�, a� wymy�li� co� takiego, czego nikt inny nie
m�g�by wymy�li�.
Kiedy lodziarka by�a zaj�ta liczeniem pieni�dzy, Piotru� zdj�� z szyi
Pik-Poka tabliczk� z napisem "Nawet pingwin jest zadowolony z naszych lod�w
, odwr�ci� j� i na drugiej stronie napisa�:
JE�ELI U NAS LODY ZJECIE, TO SI� NA PEWNO ZATRUJECIE
- Co� tam napisa�? - zapyta� Pik-Pok.
Piotru� przymru�y� chytrze oko.
- B�d� spokojny, napisa�em co� takiego, co jej p�jdzie w pi�ty, a mo�e
jeszcze dalej. A ty si� teraz nie przejmuj, tylko z�ap si� za brzuch i r�b
tak� min�, jakby� po�kn�� je�a albo p�czek kolczastego drutu, rozumiesz?
- Troch� rozumiem, a troch� nie rozumiem. W ka�dym razie, widzi mi si�,
�e to co� fan-ta-sty-czne-go!
Piotru� zawiesi� tabliczk� na szyi Pik-Poka, a na po�egnanie powiedzia�:
- Trzymaj si�, kolego, a jak b�dzie z tob� �le, to zawo�aj tylko:
Piotru�, a ja tu zaraz przybiegn�.
Awantura
Pik-Pok zrobi� tak nieszcz�liw� i �a�osn� min�, jak gdyby po�kn�� nie
jeden, ale trzy p�czki kolczastego drutu, z�apa� si� za t�usty brzuszek i,
poj�kuj�c g�o�no, skrzy de�kiem wskaza� na tabliczk�.
W lodziarni zrobi�o si� pusto.
- Co si� dzieje? - dziwi�a si� lodziarka. - Przed chwil� by�o tutaj
pe�no, a teraz �a�osne pustki. Ale wnet pocieszy�a si�.
- Mo�e zbiera si� na deszcz, a mo�e ludzie poszli do kina.
Wkr�tce jednak przed wystaw� zebra� si� t�um gapi�w. Wszyscy boki zrywali
ze �miechu, bo trzeba przyzna�, �e Pik-Pok tak pociesznie odgrywa� zatrutego
lodami pingwina, �e mo�na by�o u�mia� si� do rozpuku.
Nied�ugo jednak trwa�o to komiczne przedstawienie. Lodziarka, nie
rozumiej�c, co si� dzieje, wybieg�a przed lodziarni�. Dr��cymi z przera�enia
ustami przeczyta�a: "Je�eli u nas lody zjecie, to si� na pewno zatrujecie!"
Najpierw zupe�nie zbarania�a, a potem, gdy przysz�a do siebie, j�kn�a,
wpad�a jak bomba do lodziarni i wrzasn�a:
- Ty �ledziojadzie, ty mnie zupe�nie zrujnujesz!
- Ja? - �ypn�� Pik-Pok czarnym okiem. - Bardzo pani� przepraszam, ale ja
tego nie napisa�em. Ja przecie� nie umiem pisa�.
- Doskonale wiesz, co tam nabazgrane na tabliczce.
- Pani wybaczy, ale ja przecie� nie umiem czyta�.
Lodziarka jednak mu nie wybaczy�a, tylko porwa�a z cebrzyka szufelk� do
nak�adania lod�w i dalej�e na biednego Pik-Poka.
- Piotrusiu! Raaaatuuuunku! - zawo�a� �a�o�nie Pik-Pok.
Piotru� wpad� z dzie�mi do lodziarni.
- Dlaczego pani zn�ca si� nad biednym pingwinem? - zawo�a�.
- Pani jest bez serca! - tupn�a gniewnie ma�a Tereska. - Zaraz wezwiemy
milicj�. To skandal, �eby tak traktowa� biedne zwierz�ta.
- Przepraszam najmocniej - wtr�ci� Pik-Pok - ale ja nie jestem biednym
zwierz�ciem, tylko porz�dnym pingwinem.
Nikt go jednak nie s�ucha�. Powsta�o takie zamieszanie i taki rwetes,
jakby by� ju� koniec �wiata. Ma�y Pik-Pok nie musia� ju� nic udawa�.
Skorzysta� z zamieszania i dla och�ody skoczy� do cebrzyka z lodami.
- Ach, jak rozkosznie! - wzdycha�. - Nareszcie czuj� si� troch� tak, jak
na po�udniowym biegunie - i zanurzy� si� po sam� szyj� w najlepszych
czekoladowych lodach.
Sk�d obywatel Pingwin znalaz� si� w lodach?
"Troch� si� czuj� dobrze, a troch� niedobrze - my�la� Pik-Pok. - Troch�
tak, jak gdybym by� na biegunie, a troch� tak, jakbym si� utyt�a� w b�ocie".
Istotnie, ma�y pingwin po sam dzi�b i czarne oczy oblepiony by�
czekoladowymi lodami.
"�adna teraz ze mnie czekolada, ch�tnie by mnie kto� po�kn��".
Ale nikt na niego nie zwraca� uwagi, bo w lodziarni wci�� trwa�a awantura.
Lodziarka wydziera�a sobie w�osy z g�owy, a dzieci krzycza�y coraz
g�o�niej i g�