7887

Szczegóły
Tytuł 7887
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7887 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7887 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7887 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Adam Bahdaj Ma�y Pingwin Pik-Pok Spotkanie z kaczk� Kwi-Kwe Ma�y pingwin Pik-Pok mieszka� na Wyspie �niegowych Burz. Prowadzi� pingwinie �ycie. Rano wyp�ywa� z innymi pingwinami w morze, zjada� dwie du�e, t�uste ryby, a do tego kilka mniejszych, po po�udniu spacerowa� po pingwi-niej alei mi�dzy Lodow� G�r� a Kamieniem Rozbitk�w. I �y�by zapewne spokojnie, gdyby pewnego razu w Zatoce �miej�cego si� Wieloryba nie spotka� dzikiej kaczki Kwi-Kwe. Ma�y Pik-Pok pierwszy raz zobaczy� co� tak dziwnego, co p�ywa i fruwa, a przy tym przera�liwie kwacze. - Nie kwacz - burkn�� na kaczk� - bo mi uszy puchn� od tego twojego kwakania. Kwi-Kwe zrobi�a anielskie oczy. - Bardzo ci� przepraszam, ale musz� kwaka�. - To nie mo�esz kwaka� gdzie indziej, tylko tutaj? - Gdzie indziej nie mog�, bo w�a�nie tutaj zgubi�am swoje stado. Co ja biedna zrobi�? - zap�aka�a rzewnie. - Uspok�j si�. - Dobrze ci m�wi� "uspok�j si�". U was jest tak zimno, �e dosta�am kataru. - A w og�le sk�d si� tu wzi�a� i sk�d ty w�a�ciwie jeste�? - zapyta� Pik-Pok. - Ja? - mrugn�a kaczka zalotnie. - Ja jestem z B��kitnego Jeziora. By�e� tam kiedy? Ma�y Pik-Pok podrapa� si� za uchem. - B��kitne Jezioro... B��kitne Jezioro... Nie, nie przypominam sobie. I w og�le wybacz, jestem s�aby w geografii. - To szkoda, to szkoda - zakwaka�a kaczka Kwi-Kwe. - B��kitne Jezioro to najpi�kniejsze jezioro pod s�o�cem. M�wi� ci, cudo!... Jakie tam pi�kne zachody s�o�ca! A jak cudownie �piewaj� s�owiki! A jak upojnie pachn� fio�ki! Jestem po prostu zakochana w B��kitnym Jeziorze. W tej w�a�nie chwili nad zatok� pojawi� si� klucz dzikich kaczek, a kaczor-przewodnik zakwaka�: - My tu! My tu! Le� z nami! Le� z nami! - Jestem uratowana - westchn�a rado�nie Kwi-Kwe i, nie zwa�aj�c na pingwina, wzbi�a si� w powietrze. - Zaczekaj! -zawo�a� Pik-Pok. - Powiedz, gdzie jest to jezioro? Lecz Kwi-Kwe kichn�a, kiwn�a ogonkiem i przy��czy�a si� do stada. Mamo, jak �piewaj� s�owiki? Wieczorem, po kolacji, ma�y Pik-Pok zapyta� matk�: - Mamo, powiedz mi, jak �piewaj� s�owiki? Matka w tym czasie wysiadywa�a w�a�nie jajo, wi�c odpar�a zniecierpliwiona: - Nie zawracaj mi g�owy. Nie widzisz, �e wysiaduj�? Pik-Pok zapyta� wi�c ojca: - Tato, powiedz mi, jak pachn� fio�ki? Stary Pik otrz�sn�� si� zniecierpliwiony. - Nie zawracaj mi g�owy. Nie widzisz, �e dumam? - A o czym tak dumasz? - Zastanawiam si�, jakby to by�o pi�knie, gdyby nie by�o w morzu rekin�w. Ma�y Pik-Pok posmutnia� i poszed� do ciotki Ad-El-Aj. Zapyta� skromniutko: - Ciociu, powiedz mi z �aski swojej, jak �piewaj� s�owiki i jak pachn� fio�ki? Ciotka spojrza�a na� zgorszona. - Wybij sobie z g�owy s�owiki i fio�ki. Jeste� porz�dnym pingwinem i nie powiniene� my�le� o takich g�upstwach. A zreszt� nie mam czasu, bo robi� na drutach nauszniki dla ca�ej rodziny. Pik-Pok zmartwi� si� ogromnie, ale nie na d�ugo, bo przypomnia� sobie, �e jego stryj, stary Wak-Wok, kt�remu rekin odgryz� lew� nog�, by� kiedy� w dalekich, ciep�ych krajach, w ogrodzie zoologicznym, i na pewno udzieli mu wyja�nie�. Poszed� wi�c pod Kamie� Rozbitk�w, a gdy zobaczy� stryja Wak-Woka, zagadn�� chytrze: - Stryju, podobno nigdy nie w�cha�e� fio�k�w? - Ja? - oburzy� si� Wak-Wok. - Ciebie jeszcze na �wiecie nie by�o, kiedy ja w ZOO w Amsterdamie w�cha�em fio�ki. Pik-Pok zachichota� cichutko. - To powiedz, jak pachn�? Stary Wak-Wok wci�gn�� z lubo�ci� powietrze. - Ech, tak pachn�, �e a� b�ogo robi si� na sercu. Pik-Pok przymru�y� �obuzersko oko. - Ale �piewu s�owik�w to chyba nigdy nie s�ysza�e�? - Ja? - zatrz�s� si� gniewnie stryj. - Ty jeszcze siedzia�e� w jajku, jak ja w ZOO w Pary�u s�ucha�em s�owik�w. - A jak one �piewaj�? Wak-Wok przymkn�� z lubo�ci� oczy. - Ach... Tak �piewaj�, �e a� stary pingwin chcia�by ulecie� pod chmury. Pik-Pok zastanowi� si�. - To w�a�ciwie dlaczego my nie umiemy lata�? - Ba - odpar� z namys�em stryj Wak-Wok - porz�dny pingwin nigdy nie b�dzie lata�, porz�dnemu pingwinowi wystarczy, �e umie dobrze p�ywa�. Pik-Pok zaduma� si� g��boko i pomy�la�: "Jaka to szkoda, �e nie umiem lata�, przy��czy�bym si� do stada kaczek i polecia�bym hen, a� na B��kitne Jezioro. A tam... A tam nic bym nie robi�, tylko od rana do nocy w�cha� fio�ki i s�ucha�, jak �piewaj� s�owiki". A potem doda� g�o�no: - Nie musz� by� porz�dnym pingwinem, wol� by� nie bardzo porz�dnym, a lata�. Co to za dziwny ptak? Pewnego razu ma�y Pik-Pok wraca� ze szko�y, gdzie uczy� si�, jak ucieka� przed z�batym rekinem i ile to jest dwa sztokfisze plus trzy sztokfisze, gdy nagle zobaczy�, �e jaki� ogromny ptak leci w stron� Zatoki �miej�cego si� Wieloryba. "Co to mo�e by� za ptak? - pomy�la� i w te p�dy pobieg� ko�ysz�c si� na kr�tkich n�kach. - Mo�e to kaczka Kwi-Kwe, a mo�e co� jeszcze dziwniejszego?" Patrzy, a ta kaczka-niekaczka siada na �nie�nym polu, a z tej kaczki-niekaczki wychodzi cz�owiek. - Do stu tysi�cy zdech�ych wieloryb�w - zawo�a� Pik-Pok. - Jeszcze nigdy nie widzia�em takiej olbrzymiej kaczki, kt�ra by mia�a w brzuchu cz�owieka! Stan�� jak wryty i nie m�g� wyj�� z podziwu, a kiedy wreszcie wyszed�, zobaczy� przed sob� wspania�ego, srebrnego ptaka z wielkimi skrzyd�ami, na kt�rych mog�aby si� zmie�ci� ca�a rodzina z ciotk� Ad-El-Aj i z jej na-usznikami. - Co to za taki wielki ptak? - zapyta� cz�owieka, kt�ry zbli�y� si� do niego. - To nie ptak, to samolot - wyja�ni� mu grzecznie pilot. - Samolot?! - zdziwi� si� Pik-Pok. - Pierwszy raz o czym� podobnym s�ysz�. - Tak - potwierdzi� pilot. - Jest to taka maszyna, kt�ra sama lata. - Maszyna?! Przecie� to... to... ma skrzyd�a i �piewa, wprawdzie nie najpi�kniej, ale bardzo g�o�no. Pilot t�umaczy� cierpliwie: - Maszyna ma skrzyd�a, kt�re nios�, dok�d tylko zechcesz, oraz silnik, kt�ry �piewa tak g�o�no. - Rozumiem! - uradowa� si� Pik-Pok i pokr�ci� z podziwem g�ow�. - Czy nie m�g�by mnie pan zabra� nad B��kitne Jezioro, do kraju, gdzie pachn� fio�ki i gdzie �piewaj� s�owiki? - Co ty tam b�dziesz robi�, m�j ma�y? Pik-Pok zapi�� bia�� kamizelk�, poprawi� nauszniki i powiedzia�: - B�d� w�cha�, s�ucha� i podziwia�. Prosz� mnie zabra� ze sob�. Nie sprawi� panu k�opotu. - Tam jest bardzo ciep�o - t�umaczy� mu cierpliwie pilot. - Spocisz si� i dostaniesz pora�enia s�onecznego. - Nie szkodzi, prosz� pana... Ja... ja chcia�bym cho� raz w �yciu pow�cha� kwitn�ce fio�ki i pos�ucha� �piewu s�owika. Nie widzisz, �e mam skrzyd�a? Spe�ni�o si� marzenie ma�ego Pik-Poka: pilot zabra� go do samolotu. Dzielny pingwin usiad� w fotelu i nagle poczu�, �e unosi si� w powietrze. Zdawa�o mu si�, �e ma skrzyd�a i sam odrywa si� od ziemi. Wzbili si� wysoko. Z g�ry wszystko wydawa�o si� ma�e: Kamie� Rozbitk�w - jak oko sztokfisza, G�ra Lodowych Wiatr�w - jak bia�y pingwin, a stryj Wak-Wok, kt�ry wyszed� w�a�nie na spacer, jak pch�a starej foki. A potem d�ugo lecieli nad morzeni. I po drodze spotkali albatrosa Oj-Aja. Oj-Aj na widok Pik-Poka zbarania� ze zdziwienia. - Sk�d si� tu wzi��e�, Pik-Poku? - zawo�a� zagl�daj�c do samolotu. Ma�y Pik-Pok zadar� dumnie dzi�b. - Nie widzisz, �e mam srebrne skrzyd�a i mog� pofrun��, dok�d tylko zechc�? Oj-Aj nie tylko zbarania�, ale zupe�nie straci� g�ow� i ju� o nic nie pyta�, tylko si� dziwi�, co to za cud, �e zwyk�y pingwin lata w powietrzu. Lecieli nad morzami, lecieli nad lasami, lecieli nad rzekami, g�rami, wreszcie znale�li si� nad miastem i wy- l�dowali na lotnisku. A na lotnisku przywita�a ich ma�a Kasia, c�rka du�ego pilota. - To wspaniale! - zaklaska�a w d�onie na widok Pik-Poka. - B�d� mia�a �ywego pingwina, najpi�kniejszego na �wiecie! Ma�y pingwin przedstawi� si� elegancko: - Jestem Pik-Pok, syn Pika i P�ki, a bratanek s�awnego Wak-Woka, kt�ry by� w ogrodzie zoologicznym w Amsterdamie i w Pary�u, a na staro�� odpoczywa na naszej Wyspie �niegowych Burz. Kasia u�ciska�a Pik-Poka. - Jaki on mi�y i zabawny. Zdejm nauszniki, bo tu u nas straszne upa�y. Pik-Pok uk�oni� si� grzecznie. - Przepraszam, ale jestem tak roztargniony i przej�ty, �e na �mier� zapomnia�em o nausznikach, kt�re ciocia Ad-El-Aj by�a uprzejma zrobi� mi na drutach. I rzeczywi�cie, gor�co u was, ufff! - Nie szkodzi - powiedzia�a Kasia. - B�dziesz u nas mieszka� w lod�wce. - Wspaniale! - ucieszy� si� Pik-Pok. - Ale najpierw musz� pow�cha� fio�ki i us�ysze� �piew s�owika. Trzymaj mnie, bo zemdlej�! Wieczorem ma�a Kasia zabra�a Pik-Poka do lasu. Pik-Pok nie m�g� si� doczeka�, kiedy wreszcie znajd� fio�ki i us�ysz� s�owika. Niecierpliwi� si� ogromnie. - Gdzie te fio�ki? Gdzie te s�owiki? - pyta�. Dysza� ci�ko, ociera� pot z czo�a i rozpina� bia�� kamizelk�. - O, s�! s�! - zawo�a�a Kasia. Podbieg�a do k�pki ma�ych kwiatk�w, zerwa�a jeden i poda�a Pik-Pokowi. Pingwin pow�cha� kwiatek. - Trzymaj mnie - powiedzia� mru��c oczy - bo za chwil� zemdlej� z rozkoszy. A potem w olszynie, nad strumykiem, us�yszeli pierwszego s�owika. Pik-Pok oniemia� z zachwytu. Zamkn�� oczy i gdyby m�g�, zamieni�by si� w s�uch. Ale nie m�g�, bo to wcale nie tak �atwo. S�ucha� wi�c s�owiczych treli, a gdy s�owik sko�czy� sw�j koncert, szepn�� roztkliwiony: - Jestem pijany t� muzyk�. Szkoda, �e nie potrafi� tak �piewa�. A wnet nad las wytoczy� si� ksi�yc, a doko�a by�o srebrzy�cie i zupe�nie s�owiczo. Ma�y Pik-Pok s�ucha� w zadumaniu i coraz bardziej upaja� si� t� wieczorno-ksi�ycowo-s�owicz� muzyk�. I by�by zupe�nie si� upoi�, gdyby nie Kasia. - S�uchaj, Pik-Poku - powiedzia�a. - Ja wiem, �e ty jeste� zupe�nie upojony zapachem fio�k�w i �piewem s�owika, ale ju� p�no i trzeba wraca� do domu na kolacj�. - Jaka szkoda! - westchn�� ma�y pingwin. - Gdybym m�g�, s�ucha�bym i s�ucha� przez ca�� noc. Id� spa� do lod�wki Kasia z Pik-Pokiem jedli w kuchni kolacj�. Kasia dosta�a kasz� gryczan� z zsiad�ym mlekiem, a Pik-Pok dwa �ledzie. - Je�eli si� nie myl� - powiedzia� Pik-Pok - to te �ledzie s� troch� nie�ywe. - Tak - odpar�a Kasia. - Mama kupi�a je w sklepie. Pik-Pok kr�ci� nosem. - Bardzo ci� przepraszam, czy nie m�g�bym poprosi� o troch� bardziej �ywe. Kasia roze�mia�a si�. - Pik-Poku, sk�d my ci we�miemy �ywe �ledzie? Te �ledzie s� z beczki. - Niestety - westchn�� �a�o�nie Pik-Pok. - One nie tylko s� z beczki, ale tak dziwnie pachn�. Wola�bym co� bardziej �wie�ego. Mo�e... jakiego� w�gorza albo, za przeproszeniem, karmazyna. Mo�e by� nawet dorsz, tylko �eby ciut-ciut rusza� ogonkiem. Kasia zmartwi�a si� bardzo. - Ogromnie ci� przepraszam, m�j Pik-Poku, ale w tej chwili nie mam innych ryb. Mo�e spr�bujesz kaszy z mlekiem? Pyszna. Ale pingwin spojrza� nieufnie na talerz Kasi. - Czy to ikra zdech�ego halibuta? - To kasza, spr�buj. Nic ci si� nie stanie Kasia nabra�a kaszy na �y�k� i wsun�a Pik-Pokowi dodzioba. Pik-Pok skrzywi� si�, zakrztusi�, prychn�� i za chwil� ca�a kasza by�a ju� na �cianie. - Bardzo ci� przepraszam - powiedzia� - ale mnie si� zdaje, �e to nie kasza, tylko opi�ki �elazne. Ogromnie mi przykro, ale pingwiny tego nie jedz�. Kasia za�ama�a r�ce, westchn�a: - Co ja z tob� zrobi�? Pik-Pok zrobi� smutn� min�. - Nie przejmuj si�. Mam takie przeczucie, �e zamiast zje�� kolacj�, pow�chani troch� fio�ki i pos�ucham troch� s�owika. Uff, jak gor�co. Zdaje mi si�, �e si� troch� zaciepli�em. - Co takiego? - zdziwi�a si� Kasia. - Po prostu zaciepli�em si�. Wy si� zazi�biacie, a my, pingwiny, zacieplamy si�. Z tego wszystkiego najlepiej b�dzie i�� si� przespa� do lod�wki. Dobranoc. Przyznaj si�, co zjad�e�? Rano Kasia pobieg�a do kuchni. Otworzy�a szybko lod�wk�. Patrzy, a Pik-Pok siedzi ze skrzywion� min�, trzyma si� za brzuch i pokw�kuje. - Co ci si� sta�o, Pik-Poku? - zawo�a�a przera�ona. - Widzi mi si� - j�kn�� pingwin - �e mnie gniecie w do�ku. - Jak�e ci� mo�e gnie��, kiedy wczoraj nic nie zjad�e�? Pik-Pok �ypn�� pokornie okiem. - Rozmaicie bywa. Mo�e to od tego w�chania fio�k�w... - Co ty za g�upstwa wygadujesz! Jeszcze nikogo od w�chania nie gniot�o w do�ku. Pik-Pok j�kn�� g�o�niej. - A mo�e ja jestem wyj�tkiem i w�a�nie od w�chania fio�k�w gniecie mnie w do�ku? - Nie zawracaj g�owy! Rozejrza�a si� po lod�wce, czy czego� nie brakuje. - Lepiej si� przyznaj, co zjad�e�. - Ja? - udrzy� si� skrzyde�kiem w pier�. - Daj� d s�owo uczciwego pingwina, �e nic takiego nie zjad�em. Kasia pokr�ci�a g�ow�. - To dziwne, �eby z niczego zabola� kogo� brzuch. No, trudno. Teraz musimy i�� do doktora. Pik-Pok zrobi� jeszcze nieszcz�liwsz� min�. - Czy to konieczne? Mo�e by�my tak poszli pow�cha� fio�ki. Zdaje mi si�, �e po fio�kach przestanie mnie gnie��. - M�j drogi - powiedzia�a powa�nie Kasia - jeste� naszym go�ciem czy nie? - No... jestem. - W takim razie musimy ci� zaprowadzi� do doktora. Doktor ci� zbada, prze�wietli i powie, co ci jest. Pik-Pok �ypn�� chytrze okiem. - A czy ten doktor ma klucz do otwierania sardynek? Kasia spojrza�a na� badawczo. - Po co ci klucz? - A nie... tak tylko sobie pomy�la�em... ale i tak jest ju� za p�no. To pewnie pomy�ka Przyszli do doktora. Kasia dygn�a. Pik-Pok uk�oni� si� wytwornie i powiedzia�: - Panie doktorze, zdaje mi si�, �e mnie przesta�o ju� gnie��. A gniot�o mnie tylko dlatego, �e by�em zacieplony. Kasia szepn�a mu do ucha: - Nie szkodzi, daj si� zbada� na wszelki wypadek. - Na wszelki wypadek - odpar� pingwin - wola�bym mie� klucz do sardynek. - Co ty znowu pleciesz? - Tak mi si� zdaje, �e gdybym przedtem mia� klucz do otwierania sardynek, to potem nie musia�bym by� zbadany. Pan doktor nie chcia� jednak s�ucha� o kluczu. Kaza� si� po�o�y� Pik-Pokowi na kozetce i zacz�� go bada�. Najpierw zmierzy� puls, potem w�o�y� mu do dzioba termometr, kaza� g��boko oddycha�, wreszcie zacz�� naciska� t�usty brzuszek, a gdy nacisn�� mocniej, biedny Pik-Pok zasycza� z b�lu i zawo�a� wniebog�osy: - Oj, boli, boli, boli... Ratunku! Pan doktor zdj�� okulary i zapyta�: - Przyznaj si�, ma�y, co� ty po�kn��. - Ja? - zdziwi� si� Pik-Pok. - Masz co� twardego w brzuchu. Pik-Pok zrobi� niewinn� min�. - Mo�e wpad�o zupe�nie przypadkowo... niechc�cy. Jaki� kamyczek czy muszelka. W lod�wce by�o tak ciemno, �e wszystko mog�o wpa��. Doktor pokiwa� nad pingwinem g�ow�. - Ej, Pik-Poku, ty co� kr�cisz. - Ja? - oburzy� si� pingwin. - Niech mi rekin odgryzie lew� nog�, je�eli przez m�j dzi�b przejdzie cho� jedno k�amstwo! A to, co gniecie, to pewno jaka� �mieszna pomy�ka. Pan doktor wzi�� Pik-Poka za skrzyde�ko. - Zobaczymy. Zaraz ci� prze�wietlimy i sprawdzimy, co to za pomy�ka siedzi w twoim brzuchu. - Oj, oj, oj!... - zawo�a� Pik-Pok. - Czy to takie konieczne? - Konieczne, konieczne, bo mog� by� komplikacje. Pingwin zwiesi� dzi�b na kwint�. - I tak ju� s� komplikacje, skoro zasz�a taka �mieszna pomy�ka. Pan doktor za�o�y� znowu okulary, a potem zaprowadzi� Pik-Poka do gabinetu, gdzie prze�wietla si� chorych. Tam kaza� mu stan�� przed aparatem do prze�wietlania i nagle zrobi�o si� ciemno. - Oj, oj, oj! - pisn�� pingwin - zdaje mi si�, �e mnie w og�le nie ma. Ale to mu si� tylko tak zdawa�o. Po chwili co� pstrykn�o, co� zgrzytn�o i pan doktor powiedzia�, �e zdj�cie ju� gotowe. - W takim razie - ucieszy� si� Pik-Pok - ja ju� jestem zupe�nie zdrowy i mog� i�� pos�ucha� �piewu s�owika. - Hola, nie tak szybko - roze�mia� si� pan doktor. - Najpierw zobaczymy na zdj�ciu, co ci siedzi w brzuchu. Pude�ko sardynek Kiedy zdj�cie by�o ju� gotowe, pan doktor zawo�a� Pik--Poka i Kasi� i pokaza� im klisz�. - Przyjrzyjcie si� dobrze i sami zobaczcie, co to za �mieszna pomy�ka siedzi w brzuchu Pik-Poka. Na zdj�ciu wida� by�o dok�adnie �o��dek ma�ego Pik-Poka, a w �o��dku... blaszane pude�ko z napisem: ORYGINALNE PORTUGALSKIE SARDYNKI - Sardynki! Pude�ko sardynek! - zawo�a�a Kasia. - A ty m�wi�e�, �e nic nie wzi��e� z lod�wki. Pik-Pok spu�ci� g�ow� i zaczerwieni� si� po sam czubek nosa.. - Przepraszam ci� bardzo, nie wiedzia�em, �e ta pomy�ka to portugalskie sardynki. - Ale wiedzia�e�, �e co� po�kn��e�. Dlaczego k�ama�e�? Ma�y pingwin drepta� ze wstydu na swych kr�ciutkich n�kach. - Wybacz mi, ale nie mia�em klucza do otworzenia pude�ka. Widzisz, to wszystko przez klucz. Kasia roze�mia�a si�. - G�uptasie, nie wykr�caj si�. Dlaczego nie powiedzia�e�, �e po�kn��e� pude�ko sardynek? - Bo... bo... - zap�aka� nagle Pik-Pok - ja tak strasznie lubi� sardynki, a by�em ogromnie g�odny i nie by�o klucza. I w og�le jestem bardzo nieszcz�liwy. Bo co teraz b�dzie z tym pude�kiem? Pan doktor pokiwa� nad nim g�ow�. - W�a�nie, w�a�nie, co teraz b�dzie? Niestety, musimy ci zrobi� operacj�. Pik-Pok tak si� przerazi�, �e zblad� ca�y. Ale po chwili �ypn�� swym czarnym oczkiem i powiedzia� cichutko: - A mo�e by tak spr�bowa� po�kn�� teraz klucz do sardynek, a sardynki same si� otworz�?... Sen Pik-Poka Sta�o si�. Nie by�o innej rady. Trzeba by�o zrobi� operacj�, otworzy� brzuch ma�ego Pik-Poka i wyj�� pude�ko sardynek. Po operacji Kasia zaopiekowa�a si� troskliwie Pik-Pokiem. �eby mu si� nie nudzi�o, zawiesi�a hamak mi�dzy dwoma drzewami, tak �e Pik-Pok m�g� przez ca�y dzie� s�ucha� s�owik�w i w�cha� fio�ki. Brzuszek nieszcz�liwego pingwina goi� si� szybko. Pewnego razu, kiedy Kasia przysz�a do Pik-Poka, zasta�a go w znakomitym humorze. - S�uchaj - powiedzia� - mia�em cudowny sen. �ni�o mi si�, �e na tym d�bie, nade mn�, zamiast �o��dzi rosn� z�ociste, t�uste sardynki. M�wi� ci, palce liza�. Ja sobie le��, marz�, wspominam stryja Wak-Woka, a tu sardynki same wpadaj� mi do dzioba. Pycha! Pycha! - za�mia�a si� Kasia. - Ale tymczasem jeste� jeszcze na diecie i musisz je�� sucharki i kaszk� mann�. Pingwin skrzywi� si� z obrzydzeniem. - Czy do tej kaszki nie mo�na by doda� kilku male�kich �ywych szprotek? One by sobie p�ywa�y w kaszce, a ja bym nie mia� md�o�ci. - Szprotki nie p�ywaj� w kaszce. - To w takim razie jakie� inne rybki. Mog� by� najmniejsze, byleby tylko rusza�y ogonkami. Kasia otuli�a Pik-Poka pledem. - M�j mi�y, musisz by� jeszcze kilka dni cierpliwy, a potem, zobaczysz, tata zrobi ci niespodziank�. Pik-Pok zamy�li� si�. Po chwili zapyta�: - Pi�knie, tylko czy t� niespodziank� b�dzie zje��? I czy ona b�dzie rusza�a ogonkiem? Niespodzianka Niespodzianka by�a wspania�a! Po tygodniu, gdy Pik-Pok zupe�nie wyzdrowia�, tata Kasi urz�dzi� wielk� wypraw� nad B��kitne Jezioro. Posadzi� do samochodu Kasi� i Pik-Poka i jeszcze co�, a to co� by�o w d�ugim futerale i nie chcia�o powiedzie�, czym jest. Pik-Pok by� zawsze bardzo ciekawski, zapyta� wi�c Kasi�: - Przepraszam ci� bardzo, ale co to w�a�ciwie takiego w tym futerale? - Tata mi zabroni� powiedzie�. - A czy nie mog�aby� powiedzie� przynajmniej troch�, bo umieram z ciekawo�ci? - Nie martw si�, na pewno nie umrzesz. A niespodzianka polega na tym, �eby nie wiedzie�. - W takim razie nie b�d� wiedzia�, tylko b�d� umiera� z ciekawo�ci. Pik-Pok przez ca�� drog� umiera� z ciekawo�ci, ale na szcz�cie nie umar�. Jechali najpierw pi�knymi polami, potem ciemnym sosnowym lasem, a gdy si� las sko�czy�, zatrzymali si� nad wielkim jeziorem. - Woda! Woda! - zawo�a� uradowany Pik-Pok. - Czy ci si� to podoba? - zapyta�a Kasia. - Ogromnie mi si� podoba, bo jest bardzo �adnie, a w wodzie zwyk�y by� rybki, kt�re poruszaj� ogonkami. I w og�le teraz ma by� niespodzianka. Wtedy tata Kasi wyj�� z samochodu brezentowy futera�, a z futera�u d�ugi sk�adany kij z jeszcze d�u�sz� link�. - To ma by� ta niespodzianka? - zapyta� Pik-Pok nieco zawiedziony. - To jest w�dka. Tata zaraz zarzuci w�dk� i z�owi dla ciebie najsmaczniejsz� rybk�, kt�ra b�dzie rusza�a ogonkiem. - Ciekawe - zastanowi� si� ma�y pingwin. - Po co tyle k�opotu, kiedy mo�na z�owi� rybk� dziobem? - Ale ty jeste� po operacji. K�piel mo�e ci zaszkodzi�. - Wybacz - powiedzia� Pik-Pok mru��c �obuzersko oko. - Czy� s�ysza�a, �eby k�piel zaszkodzi�a porz�dnemu pingwinowi? Zlitujcie si� nade mn�, dajcie mi si� wyk�pa�, a ja wam przynios� wspania�� ryb�. Kasia pokiwa�a g�ow�. - Ale wr�cisz do nas, prawda? - Wr�c�, wr�c� - zawo�a� Pik-Pok i prosto ze stromej ska�y skoczy� do wody. Przepraszam, gdzie si� znajduj�? "Nareszcie mo�na �y� uczciwie" - pomy�la� Pik-Pok, kiedy da� nura w cudownie ch�odn� to� B��kitnego Jeziora. Rozejrza� si� doko�a. Woda by�a przejrzysta. Na dnie zobaczy� kilka sporych rybek ruszaj�cych weso�o ogonkami. "Pewno si� ciesz� - my�la� dalej - �e zostan� zjedzone przez uczciwego pingwina". Nie zastanawiaj�c si� wiele, ruszy� na polowanie. "Jak to mi�o mie� w brzuszku merdaj�c� ogonkiem ryb�, a nie jakiego� tam zdech�ego �ledzia lub szprota w oleju". Najad�szy si� do syta, wyszed� na brzeg i dla zdrowia zrobi� ma�y spacer po pla�y. By� weso�y, zadowolony i czu�, jak w brzuszku rybki machaj� jeszcze ogonkami. Wspania�e uczucie! Poklepa� si� wi�c po t�ustym brzuszku i poszed� na skraj lasu pos�ucha� s�owiczego koncertu. "Ach, jakie pi�kne jest �ycie - my�la� le��c na piasku. - Jak cudownie pachnie las, jak rado�nie bzykaj� pszczo�y! Stryj Wak-Wok p�k�by z zazdro�ci, gdyby mnie teraz zobaczy. Pik-Pok przymkn�� oczy i, uko�ysany melodi� s�owicz�, zdrzemn�� si� rozkosznie. Naraz us�ysza� jaki� dziwnie znajomy g�os. Otworzy� jedno oko i - o dziwo - zobaczy� kaczk� Kwi-Kwe. - Moje uszanowanie! - przywita�a go kwakaniem. - Zdaje mi si�, �e�my si� ju� gdzie� spotkali. - K�aniam si� pi�knie - odpar� wytwornie Pik-Pok. - Je�eli si� nie myl�, mia�em zaszczyt spotka� ci� na Wyspie �niegowych Burz. - Ach, to ty, Pik-Poku. Ju� sobie przypominam. Sk�d si� tu wzi��e�? Przecie� pingwiny �yj� tylko w zimnych krajach. - Phi! - prychn�� Pik-Pok. - Po�yczy�em sobie srebrne skrzyd�a i pofrun��em, dok�d dusza zapragn�a, a dusza zapragn�a pofrun�� nad B��kitne Jezioro. - To pi�knie! - ucieszy�a si� Kwi-Kwe. - Mo�e by�my tak zrobili ma�� wycieczk�? Poka�� ci na przyk�ad, gdzie raki zimuj�. - Dzi�kuj� ci pi�knie, moja mi�a Kwi-Kwe - odpar� grzecznie pingwin - ale, po pierwsze, jestem po ci�kiej operacji, a po drugie, obieca�em Kasi, �e przynios� jej �liczn� rybk�. Dobrze, �e� mi przypomnia�a, bo Kasia ju� si� denerwuje. Do zobaczenia, Kwi-Kwe. I pozdr�w ode mnie swego ma��onka, kaczora Bambetla. To powiedziawszy, Pik-Pok da� nura. W wodzie by�o mu tak rozkosznie ch�odno, �e nie mia� zamiaru szybko wychodzi�. "Kasia mo�e jeszcze chwil� poczeka�. Przecie� wie, �e to dla mnie wielka przyjemno�� tak p�ywa� z fali na fal� i z dna na powierzchni�". Rozkoszowa� si� p�ywaniem, a�... co to? Pik-Pok patrzy i w�asnym oczom nie wierzy; po dnie jeziora sunie dziwna siatka, a w tej siatce pe�no najznakomitszych ryb. Pik-Pok mlasn�� zadowolony. To dopiero b�dzie podwieczorek! Po chwili jednak pomy�la�: "Pik-Poku, przecie� niedawno zjad�e� dziesi�� t�ustych kie�bi. Nie b�d� taki �akomy. Je�eli si� objesz, to zaszyty brzuszek mo�e p�kn�� i co ci z tego przyjdzie?" Druga my�l wyda�a mu si� rozs�dniejsza: "To nic, �e zjad�e� ju� podwieczorek. Teraz mo�esz zje�� po-podwieczorek. Nie wiadomo, kiedy trafi ci si� taka gratka i kiedy znowu pozwolisz sobie na rybki ruszaj�ce ogonkami". Tak pomy�la� i zaraz zbli�y� si� do siatki. A w siatce a� si� k��bi�o od srebrnych okoni, czerwonop�etwych krasnopi�rek, z�ocistych plotek, smuk�ych sielaw i t�ustych karpi. Pik-Pokowi pociek�a po brodzie �linka, ciep�o mu si� zrobi�o w brzuszku. Okr��y� siatk�, znalaz� do niej wolne wej�cie i z apetytem zaczai sw�j po-podwieczorek. Nagle zadr�a�. Co to? Sie� wraz z nim i rybami unosi si� w powietrze, a on nie mo�e znale�� z niej wyj�cia. - Prosz� nie robi� g�upich �art�w! - zawo�a� oburzony. Ale nic mu to nie pomog�o. Za chwil� by� ju� w du�ej �odzi, a nad sob� zobaczy� wielkiego cz�owieka z rud� brod�. - Przepraszam, czy mog� wiedzie�, gdzie si� znajduj�? - zapyta� trz�s�cym si� ze strachu g�osikiem. Rybak roze�mia� si� i wnet zawo�a� do drugiego rybaka: - Ty, Grzegorz, czego� podobnego nie widzia�em. Pingwin w naszym jeziorze! Wyci�gn�li�my pingwina! Nie wiesz, z kim masz do czynienia Nic gorszego nie mog�o przydarzy� si� ma�emu Pik-Pokowi. Rybak z rud� brod� by� bowiem cz�owiekiem niedobrym, okrutnym. Wsadzi� dr��cego pingwina do worka, zani�s� go do domu, a tam zamkn�� w ciemnej kom�rce razem z kurami. Takiego poni�enia Pik-Pok nie m�g� prze�y�. On, mieszkaniec Wyspy �niegowych Burz, bratanek s�awnego Wak-Woka, ulubieniec Kasi, on, kt�ry na srebrnych skrzyd�ach przelecia� p� �wiata, musia� teraz mieszka� ze zwyk�ymi kurami. Tak si� ogromnie zmartwi� i przej��, �e zap�aka� - o zgrozo - krokodylimi �zami. P�aka�, p�aka�, pochlipywa� i powtarza�: - To wszystko przez ten po-podwieczorek... Wszystko przez po-podwieczorek... Tak rzewnie i gorzko p�aka�, �e a� kury si� nad nim litowa�y. Jedna z nich, najstarsza, Siemieniatka, powiedzia�a: - Nie przejmuj si�, znios� dla ciebie najsmaczniejsze, najwi�ksze jajko. - Nie chc� jajka! - zani�s� si� p�aczem Pik-Pok. - Chc� wr�ci� do Kasi. Druuga kura, Agata, rzek�a: - Nie p�acz, bo jak na ciebie patrz�, to mi si� serce kraje. Zagdacz� ci najpi�kniejsz� bajk� o z�otym koguciku na wie�y ko�cio�a. Pik-Pok zap�aka� jeszcze g�o�niej. - Nie chc� bajki. Chc� do jeziora! Trzecia kura, Kunegunda, zagdaka�a: - Nie becz, poka�� ci moje �liczne piskl�ta. - Nie chc� piskl�t. Chc� wraca� na Wysp� �niegowych Burz! Wtedy wyst�pi� z�ocisty kogut Ri-Ku-Rik. - Cicho, kury! Co si� b�dziecie przejmowa�y takim mazgajem! Tego by�o ju� za wiele. Pik-Pok otar� skrzyde�kiem �zy, poprawi� bia�� kamizelk� i jak nie doskoczy do Ri-Ku-Rika. - Kto jest mazgaj? Kto? Wypluj to s�owo, bo nie wiesz, z kim masz do czynienia! Kogut nastroszy� pi�ra. Jego wspania�y grzebie� b�yszcza� purpur�. - Nie szarp si�, zimorodku, bo ci dam tak� nauczk�, �e ci� w�asna babcia nie pozna. - Spr�buj! Widzieli go! - podskakiwa� wojowniczo Pik-Pok. - Spr�buj, to ci wyrw� wszystkie pi�ra z ogona. Na te s�owa kogut skoczy� wprost do oczu pingwina, pingwin skoczy� wprost do oczu koguta i zacz�a si� straszliwa b�jka. Tylko pi�ra fruwa�y w powietrzu - te czarne i bia�e Pik-Poka i te z�ocisto-czerwone Ri-Ku-Rika. I nie by�o ju� wida� ani koguta, ani pingwina, tylko co�, co podskakiwa�o i t�uk�o si� zawzi�cie. Kury podnios�y straszliwy wrzask: - Gdok-koka! Gdok-koka! Zabij� si�! Ratunku! Gdok-koka! Na to wpad� do kom�rki rudobrody rybak i jak nie zacznie m��ci� kijem, jak nie krzyknie: - Do stu tysi�cy fl�der, to po to was karmi�, �eby�cie si� zat�uk�y! I po kilku porz�dnych razach rozdzieli� awanturnik�w. Biedny Pik-Pok wyszed� z tej b�jki porz�dnie poturbowany. Lewe oko mia� podbite, bia�� kamizelk� zakrwawiona, a z czarnego fraczka powyrywane pi�ra. Ale jeszcze w k�cie powtarza� zaciekle: - Ty, chuliganie, nie wiesz, z kim masz do czynienia. Alem ci da� bobu! A kogut dar� si� wniebog�osy: - Kuk-kurik! To on zacz��! Kuk-kurik! To on jest rozb�jnik! Trzymaj si�, kochany Pik-Poku! Dla Pik-Poka nasta�y ci�kie czasy. Ju� nie s�ucha� koncert�w s�owiczych ani nie w�cha� fio�k�w, tylko musia� �owi� ryby dla rudego rybaka. Przysz�a na� czarna godzina. Rano rybak wyp�yn�� z Pik-Pokiem na jezioro. Do nogi przywi�za� mu d�ug� link� i kaza� mu skaka� do wody. - Teraz wyci�gnij mi t�ustego karpia - powiedzia�. - Prosz� pana - t�umaczy� mu Pik-Pok - ja jestem po operacji. Rybak za�mia� si� kpi�co: - Nie opowiadaj mi takich bajeczek. Czy kto� widzia�, �eby pingwin mia� operacj�? - Daj� s�owo uczciwego pingwina. By�em chory na pude�ko sardynek. A potem... - Nie wykr�caj si� - przerwa� mu rybak. - Powiedzia�em, �e masz mi przynie�� t�ustego karpia. Co robi�? Chc�c nie chc�c musia� Pik-Pok nurkowa� i szuka� w�r�d sitowia t�ustego karpia, a gdy go z�owi� i odda� rybakowi, ten rozkaza�: - A teraz przyniesiesz mi w�gorza! I tak a� do po�udnia. W po�udnie rybak pozwoli� Pik-Pokowi odetchn��. Ma�y pingwin usiad� na �aweczce w �odzi i cicho zap�aka�. "Jakie straszne jest �ycie - my�la� ocieraj�c ukradkiem �zy. - A wszystko przez ten po-podwieczorek. Gdzie jest moja najmilsza Kasia, gdzie jej tata, gdzie m�j hamak, w kt�rym tak rozkosznie marzy�o si� o niebieskich migda�ach? Oj, Pik-Poku, lepiej by� zrobi�, gdyby� zosta� na Wyspie �niegowych Burz. Gdy tak rozmy�la� �a�o�nie, za burt� �odzi us�ysza� ciche kwakanie. - Jak si� masz, Pik-Poku, co ty tu robisz? By�a to dobra znajoma, kaczka Kwi-Kwe. Pingwin ucieszy� si� bardzo i odpar�: - Szkoda gada�. Jestem zupe�nie zgubiony. - A co si� sta�o? - Nie widzisz, �e jestem w niewoli? A wszystko przez ten po-podwieczorek. Kaczka Kwi-Kwe zakwaka�a �a�o�nie: - Widz�, �e masz bardzo sm�tn� min�. I �e co� ci dolega. - Oj, dolega - westchn�� Pik-Pok. - A najbardziej dolega mi to, �e musz� pracowa� na tego okropnego, rudego... potwora. Oby mu p�etwy wyros�y na grzbiecie! Kwi-Kwe przymru�y�a tajemniczo oko. - Czy� ty kiedy pr�bowa� by� troch� chytry? - Nie. Nie pr�bowa�em. - Wi�c spr�buj. Jak ci ten potw�r ka�e z�owi� ryb�, to powiedz, �e ryb zabrak�o. Pingwin podrapa� si� za uchem. - Jak mog� powiedzie�, kiedy wcale nie zabrak�o. - Powiesz, �e si� ciebie przestraszy�y i uciek�y. Rozumiesz? - Troch� rozumiem, a troch� nie rozumiem, ale mog� spr�bowa�. A do ciebie mam jedn� wielk� pro�b�. Je�eli spotkasz gdzie� Kasi�, to jej zakwacz, �e ja jestem w niewoli u rudego. Rozumiesz? - Troch� rozumiem, a troch� nie rozumiem - odpar�a Kwi-Kwe. - Ale na wszelki wypadek zawi��� sobie supe�ek na ogonku, �ebym nie zapomnia�a. - Zawi�za�a sobie supe�ek na samym czubku ogona i kiwn�a g�ow� Pik-Pokowi. -A ty si� zbytnio nie przejmuj. Cze��! Spr�buj� odnale�� Kasi�. Trzymaj si�, kochany Pik-Poku, i nie tra� nadziei. Bardzo mi przykro �atwo powiedzie� "nie tra� nadziei, ale trudniej jej nie straci�. Ma�y Pik-Pok ju� w�a�ciwie zupe�nie straci� na dziej�, bo gdy odpocz�� chwil�, rybak ockn�� si� z po po�udniowej drzemki i powiedzia�: - Teraz b�dziemy �owili szczupaki. Tak powiedzia�, jakby to on sam nurkowa� i przynosi� w dziobie pi�ciokilowe szczupaki. - Ze szczupakami nie taka �atwa sprawa - o�mieli� si� zaznaczy� Pik-Pok. - Szczupaki maj� ostre z�by. - Nie wykr�caj si�, leniuchu! - krzykn�� rudy rybak i wrzuci� Pik-Poka do wody. C� mia� robi� ma�y Pik-Pok? Da� nura w g��bin� i d�ugo, d�ugo nie wyp�ywa�. Postanowi� bowiem za rad� Kwi-Kwe by� troch� chytrym. Wreszcie gdy wyp�yn��, rzek� niewinnie: - Bardzo pana przepraszam, ale szuka�em, szuka�em i nie znalaz�em ani jednego szczupaka. Widocznie rozp�yn�y si�. - W takim razie z�owisz mi leszcza, - Kiedy leszczy te� nie widzia�em. - W takim razie okonia. - Okoni ani �ladu. - To jakie tam ryby p�ywaj�? Pik-Pok tak chytrze �ypn�� czarnym okiem, �e a� sam si� zdziwi�, sk�d w tym �ypni�ciu tyle chytro�ci. - Prosz� pana, ja naprawd� nie widzia�em ani jednej rybki, nawet n�dznej p�otki. Rybak zatrz�s� si� z gniewu, a z nim zatrz�s�a si� ca�a ��dka. - W takim razie nie nadajesz si� do �owienia ryb! Musz� ci� sprzeda�. Pik-Pok spu�ci� chytrze oczy. - W takim razie, bardzo mi przykro, ale naprawd� nie nadaj� si�. Kto da wi�cej? Na drugi dzie� rudy rybak zaprowadzi� Pik-Poka na targ do miasta. Biedny Pik-Pok rumieni� si� ze wstydu. "Co za ha�ba - my�la�. - Ja, bratanek s�awnego Wak-Woka, mam by� sprzedany jak zwyk�e ciel�, prosi� lub jeszcze co� gorszego. Je�eli jest sprawiedliwo�� na �wiecie, to ten przekl�ty rudzielec zamieni si� w cuchn�cego rekina lub w co� jeszcze podlejszego". Tymczasem rudzielec nie chcia� zamieni� si� nawet w prosiaka, tylko stan�� z Pik-Pokiem na �rodku rynku i zacz�� wydziera� si� na ca�e gard�o: - Oryginalny, �ywy pingwin okazyjnie do sprzedania! Okazja! Nadzwyczajna okazja! �owi ryby, nadaje si� do cyrku i w celach rozrywkowych! Okazja, proo pa�stwa, nadzwyczajna okazja! Dostarczy wielkiej uciechy i zabawy. Okazja! Nadzwyczajna okazja! Kto da wi�cej? Kto da wi�cej? Nadzwyczajny pingwin antarktyczny. Naaaadzwyczajny! - Prosz� pana - szepn�� ma�y Pik-Pok - je�eli jestem taaakim naaaadzwyczajnym pingwinem, to dlaczego pan mnie sprzedaje? - Cicho sied�, szczeniaku - burkn�� rudy rybak. - Milcz i s�uchaj, jak trawa ro�nie. Pik-Pok mia� ochot� pos�ucha�, jak ro�nie trawa, lecz, doko�a nie by�o ani �d�b�a trawy, tylko pe�no gapi�w. - Kto da wi�cej? - zawo�a� jeszcze raz rybak. Najwi�cej da�a pewna gruba jak bary�ka kobieta, kt�ra na rynku mia�a lodziarni�. Pog�aska�a Pik-Poka po g�owie i powiedzia�a - Teraz b�dziesz �yw� reklam�. �ywa reklama - Przepraszam bardzo, ale ja wcale nie chc� by� �yw�|, reklam�, ja chc� by� porz�dnym pingwinem - powiedzia� Pik-Pok, kiedy przyszli do lodziarni. - Cicho sied�, ��todziobie - ofukn�a go lodziarka. - B�dziesz tym, czym ja zechc�. Zap�aci�am za ciebie czy nie zap�aci�am? - Tak... zap�aci�a pani, ale ja nie by�em pingwinem tego rudzielca, tylko pingwinem Kasi, a Kasia nie sprzeda�aby mnie za �adne skarby. - B�d� zadowolony, �e ci� nie kupi� w�a�ciciel gospody, bo zrobi�by z ciebie kotlety. A teraz do roboty. Lodziarka ubra�a pingwina w bia�y kitel, w bia�� czapeczk� z napisem: LODZIARNIA "OCH�ODA" a na piersi powiesi�a mu wielk� tabliczk�: NAWET PINGWIN JEST ZADOWOLONY Z NASZYCH LOD�W - Prosz� pani, bardzo przepraszam - zagadn�� nie�mia�o Pik-Pok - ale sk�d pani wie, �e jestem zadowolony z pani lod�w? Jeszcze ich w og�le nie spr�bowa�em. - Cicho, p�draku! - wrzasn�a lodziarka. - Ty nie masz tu nic do gadania! Postawi�a przed nim porcj� fa�szywych lod�w zrobionych z plastykowej pianki i powiedzia�a: - Masz si� u�miecha�, przewraca� z zadowoleniem oczami i mlaska� g�o�no, �eby wszyscy wiedzieli, �e lody ci smakuj�. - Kiedy, prosz� pani, ja nie cierpi� lod�w. Ja najbardziej lubi� sardynki, kt�re machaj� ogonkami. Okrutna lodziarka da�a mu klapsa. - Je�eli ja ci m�wi�, �e ci smakuj�, to smakuj�. I uwa�aj, bo jak nie nadasz si� na reklam�, to ci� odsprzedam w�a�cicielowi gospody. Pik-Pok skuli� si�. "To straszne - pomy�la� - wol� ju� by� �yw� reklam�. Swoj� drog�, ci ludzie to dziwne stwory: dla pieni�dzy ka�� uczciwemu pingwinowi k�ama�, oszukiwa�, udawa� zadowolonego. Ciekaw jestem, jak� mia�aby min� pani lodziarka, gdybym jej kaza� stan�� na wystawie, po�yka� surowe dorsze i jeszcze mlaska� z zadowolenia i przewraca� rozkosznie �lepiami". Na nic zda�o si� rozmy�lanie. Biedny Pik-Pok zosta� �yw� reklam� w lodziarni "Och�oda". Musia� przewraca� oczami, mlaska� i mie� tak zadowolon� min�, jak gdyby zjada� �wie�ego dorsza. Trzeba przyzna�, �e Pik-Pok by� fantastyczn� reklam�. Zaraz w lodziarni zrobi� si� t�ok. Wszyscy kupowali lody - �mietankowe, waniliowe, malinowe, kakaowe, a do kasy p�yn�y pieni�dze. Lodziarka by�a wprost zachwycona i wniebowzi�ta. "Zrobi�am wspania�y interes na tym ma�ym pingwinie. Teraz zwr�c� mi si� koszty stokrotnie" - my�la�a zgarniaj�c pieni�dze do kasy. Tymczasem biedny Pik-Pok cierpia� niewys�owione katusze. Oczy go bola�y od przewracania, j�zyk zdr�twia� od sta�ego mlaskania i mdli�o go, gdy robi� s�odk� min� do sztucznych lod�w. A najgorszy by� upa�: s�o�ce przypieka�o niemi�osiernie przez szyb�, a w zat�oczonej lodziarni by�o straszliwie duszno. Pik-Pok poci� si� i omdlewa� z gor�ca. Ale nadal by� �yw� reklam� i udawa� zachwyconego, bo ba� si�, �eby nie zrobiono z niego siekanych kotlet�w. Nie chcia� zha�bi� rodziny pingwin�w. Je�eli u nas lody zjecie... Pewnego razu przyszed� po lody ma�y Piotru� z pierwszej klasy. W�a�ciwie Piotru� nie mia� ochoty na lody, bo po lodach zwykle bola�y go z�by, lecz chcia� z bliska przyjrze� si� pingwinowi. Kiedy zobaczy�, �e Pik-Pokowi pot sp�ywa strugami z pingwiniego czo�a, powiedzia�: - Biedny, przecie� on si� strasznie m�czy. Pik-Pok us�ysza� jego s�owa. - Jestem zupe�nie zacieplony - westchn�� �a�o�nie. - To dlaczego masz tak� zadowolon� min�? - Ba, bo nie chc�, �eby ze mnie zrobiono siekane kotlety. I w og�le podobno jestem �yw� reklam�. I w szczeg�le zdaje mi si�, �e za chwil� zemdlej�. - Poczekaj - zastanowi� si� Piotru� - musimy wymy�li� co� m�drego. - W�a�nie - ucieszy� si� pingwin. - Mo�e co� takiego, �eby tej lodziarce posz�o w pi�ty. Piotru� my�la�, my�la�, a� wymy�li� co� takiego, czego nikt inny nie m�g�by wymy�li�. Kiedy lodziarka by�a zaj�ta liczeniem pieni�dzy, Piotru� zdj�� z szyi Pik-Poka tabliczk� z napisem "Nawet pingwin jest zadowolony z naszych lod�w , odwr�ci� j� i na drugiej stronie napisa�: JE�ELI U NAS LODY ZJECIE, TO SI� NA PEWNO ZATRUJECIE - Co� tam napisa�? - zapyta� Pik-Pok. Piotru� przymru�y� chytrze oko. - B�d� spokojny, napisa�em co� takiego, co jej p�jdzie w pi�ty, a mo�e jeszcze dalej. A ty si� teraz nie przejmuj, tylko z�ap si� za brzuch i r�b tak� min�, jakby� po�kn�� je�a albo p�czek kolczastego drutu, rozumiesz? - Troch� rozumiem, a troch� nie rozumiem. W ka�dym razie, widzi mi si�, �e to co� fan-ta-sty-czne-go! Piotru� zawiesi� tabliczk� na szyi Pik-Poka, a na po�egnanie powiedzia�: - Trzymaj si�, kolego, a jak b�dzie z tob� �le, to zawo�aj tylko: Piotru�, a ja tu zaraz przybiegn�. Awantura Pik-Pok zrobi� tak nieszcz�liw� i �a�osn� min�, jak gdyby po�kn�� nie jeden, ale trzy p�czki kolczastego drutu, z�apa� si� za t�usty brzuszek i, poj�kuj�c g�o�no, skrzy de�kiem wskaza� na tabliczk�. W lodziarni zrobi�o si� pusto. - Co si� dzieje? - dziwi�a si� lodziarka. - Przed chwil� by�o tutaj pe�no, a teraz �a�osne pustki. Ale wnet pocieszy�a si�. - Mo�e zbiera si� na deszcz, a mo�e ludzie poszli do kina. Wkr�tce jednak przed wystaw� zebra� si� t�um gapi�w. Wszyscy boki zrywali ze �miechu, bo trzeba przyzna�, �e Pik-Pok tak pociesznie odgrywa� zatrutego lodami pingwina, �e mo�na by�o u�mia� si� do rozpuku. Nied�ugo jednak trwa�o to komiczne przedstawienie. Lodziarka, nie rozumiej�c, co si� dzieje, wybieg�a przed lodziarni�. Dr��cymi z przera�enia ustami przeczyta�a: "Je�eli u nas lody zjecie, to si� na pewno zatrujecie!" Najpierw zupe�nie zbarania�a, a potem, gdy przysz�a do siebie, j�kn�a, wpad�a jak bomba do lodziarni i wrzasn�a: - Ty �ledziojadzie, ty mnie zupe�nie zrujnujesz! - Ja? - �ypn�� Pik-Pok czarnym okiem. - Bardzo pani� przepraszam, ale ja tego nie napisa�em. Ja przecie� nie umiem pisa�. - Doskonale wiesz, co tam nabazgrane na tabliczce. - Pani wybaczy, ale ja przecie� nie umiem czyta�. Lodziarka jednak mu nie wybaczy�a, tylko porwa�a z cebrzyka szufelk� do nak�adania lod�w i dalej�e na biednego Pik-Poka. - Piotrusiu! Raaaatuuuunku! - zawo�a� �a�o�nie Pik-Pok. Piotru� wpad� z dzie�mi do lodziarni. - Dlaczego pani zn�ca si� nad biednym pingwinem? - zawo�a�. - Pani jest bez serca! - tupn�a gniewnie ma�a Tereska. - Zaraz wezwiemy milicj�. To skandal, �eby tak traktowa� biedne zwierz�ta. - Przepraszam najmocniej - wtr�ci� Pik-Pok - ale ja nie jestem biednym zwierz�ciem, tylko porz�dnym pingwinem. Nikt go jednak nie s�ucha�. Powsta�o takie zamieszanie i taki rwetes, jakby by� ju� koniec �wiata. Ma�y Pik-Pok nie musia� ju� nic udawa�. Skorzysta� z zamieszania i dla och�ody skoczy� do cebrzyka z lodami. - Ach, jak rozkosznie! - wzdycha�. - Nareszcie czuj� si� troch� tak, jak na po�udniowym biegunie - i zanurzy� si� po sam� szyj� w najlepszych czekoladowych lodach. Sk�d obywatel Pingwin znalaz� si� w lodach? "Troch� si� czuj� dobrze, a troch� niedobrze - my�la� Pik-Pok. - Troch� tak, jak gdybym by� na biegunie, a troch� tak, jakbym si� utyt�a� w b�ocie". Istotnie, ma�y pingwin po sam dzi�b i czarne oczy oblepiony by� czekoladowymi lodami. "�adna teraz ze mnie czekolada, ch�tnie by mnie kto� po�kn��". Ale nikt na niego nie zwraca� uwagi, bo w lodziarni wci�� trwa�a awantura. Lodziarka wydziera�a sobie w�osy z g�owy, a dzieci krzycza�y coraz g�o�niej i g�