12615
Szczegóły |
Tytuł |
12615 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12615 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12615 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12615 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Graham Masterton
SERCE Z KAMIENIA
Ron Maccione, przedsi�biorca budowlany, od prawie pi�ciu minut spod daszka
czapki z
napisem �Budweiser� w milczeniu spogl�da� na ��k�. Jego wytatuowane ramiona by�y
niczym
s�kate ga��zie starego drzewa, na kt�rych dawno ju� zmarli kochankowie wyryli
serca, kwiaty
i sekretne napisy.
� M�wi pan: korty tenisowe? � mrukn�� z pow�tpiewaniem, jakby kto�, kto chcia�
zamieni� ponad dwa hektary wspania�ej, �yznej ziemi na tereny sportowe, by� albo
g�upi, albo
niespe�na rozumu, albo i to, i to.
� Sze�� kort�w � powiedzia� stanowczo Richard. � Sze�� asfaltowych kort�w o
mi�dzynarodowym standardzie. Korty wybuduje mi firma Fraser and Fairmont, a od
pana
oczekuj� tylko tego, �eby mi pan zniwelowa� teren.
Ron Maccione parskn��.
� Tereny te bardziej opadaj� na p�nocny zach�d, ni� si� panu wydaje. Pod k�tem
sze�ciu
a nawet o�miu stopni. Musia�bym sprowadzi� ci�ki spychacz. A p�niej jeszcze
trzeba
usun�� kamienie. Od cholery kamieni. Zawsze tu by�o od cholery kamieni. Na ich
usuwaniu
zejdzie mi dwie trzecie mego zawodowego �ycia.
� O co chodzi? Prosz� wymieni� cen� � odpar� Richard.
� Musz� najpierw wszystko sobie dok�adnie policzy� � zastrzeg� Ron Maccione. �
Zadzwoni� do pana w pi�tek. Za korty zaproponowa�bym na pocz�tek tak oko�o
trzech
tysi�cy.
� To o jedn� trzeci� wi�cej, ni� zak�ada�em.
� Jasne. Ale trzeba usun�� te wszystkie przekl�te kamienie. Nie mo�e ich pan po
prostu
zakopa�, bo one p�niej zawsze zn�w wy�a�� na powierzchni�. To takie prawo
fizyczne.
Syndrom pude�ka z kasz�.
Richard popatrzy� na tr�jk�tn�, poro�ni�t� wysok� traw� ��k�. Z dw�ch stron
ograniczona
by�a g�azami, kt�rych bez ci�kiej maszyny nie da�oby si� usun��. Bli�ej
rozci�ga� si� rzadki,
sosnowy lasek. Przez drzewa prze�wieca�y bia�e �ciany domu, jak ukryta przez
ca�e lato w
g�stym �ywop�ocie czaszka, kt�r� dostrzec mo�na by�o tylko jesieni�, kiedy
opad�y ju� li�cie.
Richard po�o�y� d�o� na ramieniu Rona Maccionego. Stara� si� zachowywa� jak
stary
kumpel.
� W porz�dku. Czekam na pa�ski telefon.
Odwr�ci� si� i poszed� w stron� domu. Ron Maccione chwil� jeszcze si�
zastanawia�, po
czym parskn�� i ruszy� za nim.
� Nikt nie przypuszcza�, �e Palen wr�ci do Preston � o�wiadczy�. � Nie ma ju�
Sturgeon�w, nie ma Mitchell�w, Nugent�w nie ma od sze��dziesi�tego pierwszego.
� Nie mia�em zamiaru wraca� � odpar� Richard. Ci�gn�c za sob� nog�, wszed� na
kamienne schodki wiod�ce do domu. � Zawsze my�la�em, �e staro�� sp�dz� w Palm
Springs.
Mia�em ju� nakre�lony plan. Centrum Tenisowe Richarda Palena. Dziesi�� kort�w,
sze��
klimatyzowanych sal do squasha, gabinet odnowy biologicznej, salon pi�kno�ci,
restauracja.
Dziewi�tna�cie i p� miliona dolar�w.
Min�li �cian� sosen i przeszli przez zaro�ni�ty ogr�d. W trawie ros�y rz�dami
ogromne
g�owy kapusty, a karczochy sta�y niczym gigantyczne osty. Panowa�a g�ucha cisza,
jakby
wszystko spowija�a ci�ka, gruba p�achta. Na ko�cu ogrodu sta� wielki, surowy,
smutny dom
z wyblak�ych pod wp�ywem zmian pogody desek. Z dachu zwiesza� si� niebezpiecznie
olbrzymi k��b uschni�tej wisterii.
� C�, musia�o si� panu nie�le powodzi� przez ostatnie lata.
Richard przystan�� i przy�o�y� d�o� do ust, jakby o czym� zapomnia�. Nast�pnie
popatrzy�
na Rona Maccionego i powiedzia�:
� Tak, pewnie. Nie�le mi si� powodzi�o.
Sta� na frontowej werandzie i czeka�, a� tylne czerwone �wiat�a pozycyjne
furgonetki Rona
Maccionego znikn� mi�dzy drzewami. Nast�pnie wszed� do domu i zamkn�� za sob�
drzwi.
Korytarz by� mroczny i przes�czony zapachem tytoniu marki Black Flag. Wszystko,
co
Richard zapami�ta� z dzieci�stwa, znikn�o � wysoki, stoj�cy zegar, krzes�o obok
drzwi.
Ostatni w�a�ciciele zostawili resztki ��tawego linoleum i wielokolorowe zas�ony
ci�kie od
t�uszczu, brudne i zmechacone.
Richard sta� oparty plecami o drzwi i nas�uchiwa�. W domu panowa�a cisza tak
g��boka, �e
budynek sprawia� wra�enie martwego. Nawet domy mo�na zabi�. I s�usznie, poniewa�
Richarda r�wnie� zabito, umar� w prawie ka�dym aspekcie tego s�owa, mimo i�
chodzi�,
rozmawia�, oddycha� i budzi� si� ka�dego ranka ze �wiadomo�ci�, �e czeka go
kolejny dzie�.
Dzie�, w ci�gu kt�rego musia� przebija� si� przez �wiat nie posiadaj�c bogactwa,
s�awy z
tytu�u, �e jest Richardem Palenem, mi�dzynarodowym mistrzem tenisa. Dzie�, kt�ry
musia�
prze�y� bez przyjaci�, bez w�asnych dzieci, bez swojej �ony Sary.
Zamkni�ty w sobie, mocno zaciska� usta i nie odzywa� si� prawie do nikogo od
momentu,
kiedy rankiem otwiera� oczy, a� do czasu, gdy zamyka� je wieczorem oszo�omiony
w�dk� i
wyko�czony pr�b� zapomnienia o wszystkim.
Ale prawie ka�dego dnia nachodzi�a go chwila, kiedy wszystko zn�w by�o tak �ywe,
jakby
si� w�a�nie dzia�o� jakby si� dzia�o nieustannie. Odwraca si� od kierownicy,
�eby
u�miechn�� si� do Sary, przepe�niony triumfem po zwyci�stwie w California Open.
I wtedy
dochodzi do czo�owego zderzenia z nadje�d�aj�c� z przeciwka ci�ar�wk� Safeway,
kt�rej
nawet nie zauwa�y�.
Ten u�amek sekundy sp�dzi� w piekle. Sara znikn�a w fontannie krwi w�r�d
rozdartych
obi� fotela, zupe�nie jakby chcia�a schowa� si� do skrytki samochodowej. Joana i
Davie
wrzeszczeli piskliwie. W nast�pnej chwili us�ysza� d�wi�k kruszonego szk�a, a
potem ostry
trzask p�kaj�cych ko�ci w�asnych n�g. Kto� powiedzia� tu� przy jego uchu � mo�e
p�niej, a
mo�e od razu po wypadku � �Jezu Chryste�.
Miesi�ce, kt�re nast�pi�y potem, stanowi�y nie ko�cz�ce si� pasmo b�lu, bia�ej
szpitalnej
po�cieli, kwiat�w, co l�ni�y barwami w popo�udniowym �wietle, zatroskanych
twarzy
przyjaci�. A p�niej by�o coraz mniej kwiat�w, coraz mniej przyjaci�, ale tyle
samo b�lu.
Prawie po roku zasiad� w biurze Weinman, Westlake & Calloway na Nob Hill, sk�d
rozci�ga� si� widok na ca�e San Francisco spowite kompletnie mg��, a jego
prawnik
powiedzia�:
� Technicznie, Rick, jeste� sko�czony.
Tak wi�c tego szarego, pa�dziernikowego dnia jest tutaj, w Preston w stanie
Connecticut,
w domu, kt�ry jego pradziadek przekaza� jego dziadkowi, a dziadek zostawi� jego
ojcu. To tu
zaledwie przed jedenastoma laty spotka� Sar� Nugent i zakocha� si� w niej bez
pami�ci. Tutaj
umar�a na raka jego matka.
W roku tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tym si�dmym ojciec sprzeda� ten dom
Millerom,
obcym ludziom o oczach jak mi�sne muchy, kt�re nigdy nie mog� usiedzie� d�u�ej w
miejscu. Ale zawsze pozosta� domem rodzinnym Richarda. Zawsze uwa�a� go za sw�j.
Kiedy Millerowie si� wyprowadzili, przez ponad dwa lata dom sta� pusty � zbyt
odleg�y
od Nowego Jorku, �eby codziennie do niego doje�d�a�, i zbyt obszerny na
posiad�o��
letniskow�. Niszcza�, bo zbyt drogo kosztowa�oby ogrzewanie � dom, ofiara
starodawnej
spo�eczno�ci znacznie mniej licznej, ni� by�a w wieku osiemnastym.
Wystawiono go na sprzeda� za �enuj�co nisk� cen�, a co wa�niejsze, by� dla
Richarda
czym� bliskim, a wszystko inne, co bliskie, zosta�o mu odebrane. Chcia� zbudowa�
korty
tenisowe, odnowi� dom i utworzy� Okr�gowy Zawodowy Klub Richarda Palena. Pi��
go�cinnych pokoi, bar i zawodowa kadra dla m�ciwych zast�pc�w dyrektor�w, kt�rzy
na
korcie pragn�liby zetrze� swoich prze�o�onych na proszek.
W�o�y� w to swoje ostatnie pi��dziesi�t osiem tysi�cy dolar�w plus tyle
pieni�dzy, ile
uda�o mu si� po�yczy� z New Milford Savings Bank (kolejne siedemdziesi�t pi��
tysi�cy),
plus osobliwie pos�pn� determinacj�, jak� posiada� mo�e tylko pozbawiony
wszystkiego
cz�owiek. Przeszed� przez salon i usiad� w jedynym, ale za to wspania�ym fotelu
od Searsa
wybitym welurem koloru kawy. Odkr�ci� p�litrow� butelk� jacka danielsa
zapomnian� przez
jego konsultanta.
� Na zdrowie � powiedzia� po polsku, wznosz�c szklank� kierunku sufitu pokrytego
zaciekami.
Nie wiedzia� nawet, kiedy zapad� w sen, ale gdy si� obudzi�, za oknami pada�o, a
do
pokoju s�czy�o si� pierwsze �wiat�o wstaj�cego dnia. Mia�o barw� zimnej herbaty.
Dzwoni�
telefon.
Si�gn�� po s�uchawk�, przy�o�y� j� do ucha odwrotn� stron� i powiedzia�:
� Tak, s�ucham?
To by� Ron Maccione, przedsi�biorca budowlany.
� Przepraszam, �e tak wcze�nie, panie Palen, ale o dziewi�tej musz� by� ju� w
Danbury.
Zrobi�em dok�adny kosztorys i pomy�la�em sobie, �e b�dzie pan chcia� go zna�.
� W porz�dku � odpar� Richard, przecieraj�c d�oni� twarz. � I co pan proponuje?
� C� nale�y pan do rodowitych mieszka�c�w Preston, wraca pan w swoje strony.
Zosta�o ju� niewielu rodowitych mieszka�c�w� Poza tym widz�, �e w�adze okr�gu
blokuj�
m�j kontrakt na asfaltowanie parkingu dla szko�y� No, mog� oczy�ci� panu t� ��k�
za dwa i
p� dwa dwie�cie pi��dziesi�t, je�li zap�aci pan got�wk�.
Skacowany Richard sta� po�rodku salonu.
� �wietnie � zgodzi� si�. � Mo�e pan zaczyna�.
O jego decyzji zadecydowa�a nie tylko cena. G��wnie przewa�y� tu fakt, �e kto�
go
przywita� w domu.
Trzy spychacze przyjecha�y w najbli�szy poniedzia�ek i r�wna�y teren przez ca�y
dzie�, a
Ron Maccione pojawia� si� i znika�, wydawa� polecenia i otwiera� jedn� po
drugiej puszki z
piwem Miller Draft. Richard sta� przy oknie, czu� si� oddzielony od tego
wszystkiego, ale
zarazem troch� si� pozbiera�, jak tamtego dnia, kiedy zdj�to mu gips ze
zmia�d�onej lewej
kostki.
Oko�o po�udnia odezwa� si� dzwonek przy drzwiach i Richard poszed� otworzy�. W
progu
ujrza� wysok� kobiet� o mlecznobia�ej twarzy. Trzyma�a w r�ku owini�ty w
czerwon�
kraciast� �cierk� p�misek.
� Mam nadziej�, �e nie przeszkadzam � powiedzia�a. Mia�a prawie bia�e w�osy i
wygl�d
Skandynawki. By�a ubrana w grub� staro�wieck� we�nian� szar� sukienk�.
Wyci�gn�a w
jego stron� zawini�ty w �ciereczk� p�misek.
� Prosz�, to jest placek brzoskwiniowy.
� C�, dzi�kuj� � odpar� Richard. � Ale� ale mo�e pani wejdzie. Przepraszam
tylko za
ba�agan.
Przesz�a przez pr�g i rozejrza�a si� czujnie, a zarazem ciekawie po otoczeniu.
� Nigdy jeszcze tutaj nie by�am � wyja�ni�a. � Millerowie nie nale�eli do ludzi
towarzyskich.
Odebra� od niej ciasto i postawi� na parapecie.
� Sprowadzi�em si� tutaj � powiedzia�. � Czy mam od razu odda� pani �cierk�?
� Och, zrobi pan to p�niej. � Przesz�a przez salon niczym bohaterka z filmu
Bergmana;
spokojna, opanowana, bez u�miechu. � To dziwne, kiedy si� pomy�li o historii,
kt�ra pana i
mnie ��czy.
� To znaczy? � spyta� Richard.
Nie odwr�ci�a si� w jego stron�.
� Obecnie nazywam si� Greta Reuter. Kiedy� nosi�am nazwisko Sturgeon. Moja
rodzina
osiedli�a si� tutaj w roku tysi�c sze��set osiemdziesi�tym, podobnie jak pa�ska.
� Naprawd�?
Spojrza�a w ko�cu na Richarda z u�miechem jak wyci�tym z magazynu filmowego i
przylepionym do twarzy.
� Nie znaczy to wcale, �e rodziny Palen�w i Sturgeon�w si� przyja�ni�y. Nie w
tamtych
czasach.
� Nic mi o tym nie wiadomo � odrzek� Richard, czuj�c si� tak, jakby musia� za
co�
przeprasza�, ale nie wiedzia� za co.
� No c� � ci�gn�a kobieta � Palenowie oskar�yli w tamtych czasach Sturgeon�w o
czarnoksi�stwo. Nathan Nugent r�wnie�. Tyle �e on wycofa� oskar�enie, kiedy
dosz�o do
rozprawy. Ale George Sturgeon zosta� przygnieciony, a Missie Sturgeon sp�on�a
na stosie.
Ani Sturgeonowie, ani Nugentowie przez ponad sto lat nie wybaczyli tego Palenom.
� Moja by�a �ona pochodzi�a z Nugent�w � odpar� Richard.
� Tak� Sara Nugent. Zna�am j�.
� Dziwi mnie, �e w m�odo�ci nigdy pani nie spotka�em.
� Nie wolno nam by�o zadawa� si� z Palenami. Musieli�my trzyma� si� od nich z
daleka.
Takiego zdania by�a zawsze moja matka. Palenowie to trucizna.
Richard u�miechn�� si�.
� Ma pani ochot� czego� si� napi�? Mo�e wreszcie po tych wszystkich latach
zako�czymy wa�nie.
Greta Reuter wyd�a usta i przez chwil� rozwa�a�a propozycj�. Po d�u�szej chwili
potrz�sn�a g�ow�.
� Powinnam jak najszybciej wraca�. Czeka mnie jeszcze masa roboty. Gotowanie,
pranie.
� Jak pani sobie �yczy � odpar� Richard, nie wiedz�c, czy zjedna� sobie
przyjaci�k�,
czy nie.
Oficjalnie potrz�sn�� r�k� Grety i kobieta opu�ci�a jego dom. Czu� si� w jaki�
spos�b
osobliwie winny, jakby po raz pierwszy sprzeniewierzy� si� Sarze.
Po odej�ciu Grety stan�� w oknie i obserwowa� spycharki Rona Maccionego
wyr�wnuj�ce
��k� � jasno��te mechaniczne potwory na tle ciemnych drzew. Si�gn�� po
kraciast� �cierk� i
odkry� otrzymany od Grety Reuter brzoskwiniowy placek. By� mocno posypany
cukrem, a na
brzegach lekko przypalony. Na g�rze ciasta Greta Reuter wykona�a napis: �Witamy
w domu�.
Ronowi Maccionemu praca zaj�a sze�� dni. Wywieziono ponad sto pi��dziesi�t ton
g�az�w i kamieni, kt�re na obrze�ach posiad�o�ci tworzy�y resztki kamiennej
�ciany.
Robotnicy wyr�wnali teren, przygotowuj�c go dla Frasera i Fairmonta. Oni mieli
zala�
wszystko asfaltem i wytyczy� korty.
P�nym wtorkowym popo�udniem, kiedy za�adowano ju� na lor� ostatni� spychark�,
pojawi� si� Richard z sze�ciopuszkowym kartonem sch�odzonego piwa marki Olimpia
Gold i
wr�czy� go robotnikom.
� Jeszcze nigdy w �yciu nie przerzuci�em tylu kamieni � o�wiadczy� Ron Maccione
i
napi� si� piwa. � Ale teraz ma ju� pan, panie Palen, gotowy plac. Mo�e pan sam
sprawdzi�
wasserwag�.
� Wykona� pan kawa� solidnej roboty, panie Maccione. Zaraz wypisz� panu czek.
Tego wieczoru Richard odby� powolny, samotny spacer po ��ce. D�by spowija�y
cienie,
niczym na te�cie Rorschacha*. Wia� przenikliwy, wilgotny wiatr. Dom jest tam
gdzie serce,
ale serce wcale nie jest w domu. D�ugo sta� na resztkach ska�y i spogl�da� w
kierunku
budynku.
Mia� w�a�nie do niego wraca�, kiedy us�ysza� pusty d�wi�k uderzaj�cych o siebie
poluzowanych kamieni. Zawaha� si� i zacz�� nas�uchiwa�, ale stukot si� nie
powt�rzy�, a pole
spowija�a g�ucha cisza. Jak ci�ka, wilgotna p�achta.
Ruszy� do domu przez idealnie wyr�wnane pole, kt�re niebawem przekszta�ci si� w
jego
korty tenisowe. Kiedy ju� zamkn�� dok�adnie drzwi wej�ciowe i znalaz� si� w
sypialni,
u�wiadomi� sobie, �e tego dnia ani razu nie pomy�la� o Sarze i dzieciach. Mo�e
czas ju�
powoli goi� rany?
W nocy w sypialni o oknach pozbawionych zas�on, le��c na sk�adanym ��ku, �ni�,
�e
przywala go jaki� nieludzki ci�ar. Walczy�, wi� si�, lecz nacisk r�s� tak, �e
powoli Richard
traci� oddech.
Chcia� krzycze�, ale przez sen nie dociera� do niego w�asny g�os. Ci�ar
zaczyna�
mia�d�y� mu stopy, p�niej golenie, ko�ci p�ka�y wzd�u� niczym �odygi bambusa.
P�niej od
kolan oddzieli�y si� rzepki, p�k�y w drzazgi ko�ci ud. Na ko�cu z potwornym
b�lem rozp�k�a
si� miednica i po�ciel zala�y jego wn�trzno�ci.
Obudzi� si� targany dreszczami, zupe�nie jakby dr�czy�a go wysoka gor�czka.
Otar�
prze�cierad�em pot z twarzy. Spojrza� na zegarek. Jeszcze nawet nie min�a
p�noc.
Zszed� do kuchni i nala� sobie du�� szklank� wody. Sta�, pi� wod�, ca�y czas nie
zdejmowa�
d�oni z kurka kranu, jak robi� to dzieci, i spogl�da� na swoje odbicie w oknie.
Nieustannie
�ni�a mu si� Sara, �ni�y mu si� krzycz�ce dzieci, ale od czasu wypadku takiego
snu jeszcze nie
mia�.
Zapewne jest to wynik powolnego dochodzenia do r�wnowagi; zasklepiaj� si�
blizny. Nie
by� pewien, czy taka kuracja mu odpowiada, nie by� pewien, czyj� zniesie� Ale
mo�e tego
w�a�nie potrzebowa�.
Wyla� ze szklanki resztk� wody i odstawi� naczynie na suszark� dnem do g�ry.
Kiedy
dotar� do schod�w, us�ysza� suchy, dono�ny trzask uderzaj�cych o siebie
przedmiot�w.
Zamar� w bezruchu i nads�uchiwa�. Mo�e to w rurach kanalizacyjnych? Ale d�wi�k
by�
g�uchy, odbija� si� echem, jak dwie uderzaj�ce o siebie czaszki.
Dwie czaszki lub dwa kamienie.
� Czy pan sobie ze mnie �arty stroi? � zapyta� Ron Maccione.
Richard sta� w przedpokoju, a obok niego, na kuchennym stole parowa� du�y kubek
z
kaw�. By�o kilka minut po si�dmej i s�o�ce wzesz�o dopiero dwadzie�cia minut
wcze�niej.
� Nie �artuj�, panie Maccione. Pole jest ich pe�ne.
� No c�, cholernie trudno w to uwierzy�, panie Palen. Wywie�li�my stamt�d ponad
sto
pi��dziesi�t ton kamieni i ska�. Ziemi� wyr�wnali�my i rozdrobnili�my na puder
dla
niemowl�cia.
� Chce pan tam i�� i sprawdzi� osobi�cie?
� Jasne, �e p�jd� i sprawdz� to osobi�cie. Ale dzisiaj jestem piero�sko zaj�ty.
Co pan
powie na poniedzia�ek?
� Panie Maccione, musz� anulowa� pa�ski czek. Obieca� mi pan, �e nie zostanie
�aden
kamie�, prawda?
� Wywioz�em wszystkie, panie Palen. Kiedy odje�d�ali�my z pola, nie by�o na nim
nic,
co zas�ugiwa�oby na miano kamienia.
Richard poci�gn�� z kubka �yk kawy i sparzy� si� w usta.
� Sam pan m�wi�, �e wracaj�. Co� zwi�zanego z fizyk�. Syndrom pude�ka z kasz�.
� No c�, tak, ale tylko je�li zostan� jakie� pod powierzchni� ziemi. My�my je
wszystkie
usun�li, panie Palen. Usun�li�my dok�adnie.
Richard si�gn�� po telefon i przesun�� si� o krok, tak �e w perspektywie
korytarza, przez
okno salonu wychodz�cego na ogr�d i ty�y domu mia� widok na lak�. Poranne
�wiat�o by�o
jasne i nie zostawia�o najmniejszych z�udze�. Chocia� ��k� cz�ciowo zas�ania�y
sosny, nawet
z tej odleg�o�ci wida� by�o zalegaj�ce pole kamienie. Setki g�az�w pokrywa�o
idealnie
wyr�wnan� od ko�ca do ko�ca powierzchni�. � Kurwa � mrukn�� Ron Maccione. �
Piove
sul bagnato.
Czekaj�c na przyjazd Rona Maccionego, oszo�omiony Richard spacerowa� po polu,
toruj�c
sobie drog� mi�dzy g�azami. Jak, do diab�a�
Nawet je�li uwzgl�dni� geologiczne zjawisko przesiewania � tak zwany efekt
�pude�ka
kaszy�, kt�ry sprawia, �e mniejsze od�amki ska� przesiewaj� si�, opadaj�c ni�ej
mi�dzy
wi�kszymi, podobnie jak puder wypycha w g�r� wi�ksze fragmenty w pude�ku Cap�n
Crunchberries � owe setki kamieni nie mog�y wyj�� na powierzchni� w ci�gu jednej
nocy. A
nikt ich przecie� nie nawi�z� tutaj ci�ar�wk�, bo na �wie�o wzruszonej ziemi
nie by�o
najmniejszych �lad�w; ani odcisk�w st�p, ani �ladu opon.
Richarda ogarn�� dziwny niepok�j; zupe�nie jakby ponowne pojawienie si� kamieni
stanowi�o co� wi�cej ni� fenomen z punktu widzenia nauki. Odnosi� wra�enie, �e
jest to
ostrze�enie� gro�ba.
Niekt�re g�azy by�y olbrzymie, mia�y po p�tora metra �rednicy i musia�y wa�y�
trzysta,
czterysta kilogram�w. Inne by�y ma�e. Podni�s� niewielki kamie� i cisn�� nim w
g��b ��ki.
Kiedy cofa� si� o krok i nas�uchiwa� d�wi�ku upadaj�cego kamienia, us�ysza� tu�
za
plecami aksamitny, cichy g�os:
� Wcze�nie pan wstaje, panie Palen.
Odwr�ci� si�. Obok sta�a Greta Reuter. Mia�a blad� twarz i oczy jasne jak
�wiat�o poranka.
Ubrana by�a w kasztanow� grub� sukienk� i we�niany szal w tym samym kolorze.
Rozejrza�a si� po polu.
� My�la�am, �e zamierza pan t� ��k� oczy�ci� � powiedzia�a. � Tutaj raczej
trudno gra�
w tenisa, prawda? Kamienie si� przemieszczaj�, kamienie kalecz� stopy, kamienie
s�
zdradliwe.
Ca�e jej zachowanie �wiadczy�o o tym, �e jest lekko rozbawiona.
� Najwyra�niej posiadaj� r�wnie� zdolno�� wynurzania si� na powierzchni� w ci�gu
jednej nocy � mrukn�� Richard. � Wczoraj to pole by�o dok�adnie oczyszczone. Nie
zosta�
ani jeden kamyk.
Greta Reuter nic nie odpowiedzia�a, ale w dalszym ci�gu si� u�miecha�a.
Richard dopi� kaw�.
� Czy nic pani o tym nie wie? To znaczy, czy nie orientuje si� pani, czy w
okolicy kto�
r�wnie� nie wpad� na pomys� za�o�enia kort�w tenisowych?
Greta Reuter odwr�ci�a g�ow�.
� Ludzie s� tutaj bardzo skryci i zazdro�nie strzeg� swoich tajemnic.
� A� na tyle zazdro�ni, �eby sabotowa� m�j pomys� stworzenia kort�w? � odpar�
Richard. Zawaha� si�, po czym doda�: � Tak tylko pytam. By�em kiedy� mistrzem
tenisa.
Okres zazdro�ci w moim �yciu ju� min��.
� My�l�, �e to mo�e by� sabota� � odpar�a Greta Reuter. � Ale je�li nawet tak
jest, kto
to zrobi�, a przede wszystkim w jaki spos�b?
� Magia? � zasugerowa� Richard. � Te strony s�yn� z gu�larstwa.
Greta Reuter spogl�da�a przez chwil� na niego z�o�liwie, po czym zadar�a g�ow� i
wybuchn�a g�o�nym, m�skim �miechem.
Oszo�omiony i rozw�cieczony Ron Maccione sprowadzi� ponownie dwa buldo�ery.
Uprz�tni�cie pola zaj�o mu p�tora dnia.
� Nie wiem, co tu si� sta�o, i niech pan mnie o to nie pyta � o�wiadczy�. �
Bior� na
siebie ca�� odpowiedzialno��, w porz�dku? Obieca�em, �e oczyszcz� pole, �adnych
kamieni,
di riffe o di raffe. Ale niech mnie piorun strzeli, je�li wiem, co tu si�
dzieje.
Tej nocy Richarda obudzi� klekot; dono�ny, g�uchy, klekocz�cy d�wi�k. Czaszki
zn�w si�
o siebie obija�y. Zbudzi� si� spocony, dr��cy, przera�ony� ale �wiadomy tego, �e
nie �ni�a
mu si� Sara. Tym razem �ni�o mu si� co� nowego, co� zimnego, szorstkiego, co�,
co mia�o
zwi�zek z Preston i z kamieniami na ��ce � jasne oczy Grety Reuter.
Usiad� na skraju ��ka i �ykn�� ciep�awej wody. Nast�pnie wsta� i otuli� si�
starym
szlafrokiem, tym, kt�ry dosta� jeszcze od Ivana Lendla po zawodach na
Wimbledonie przed
sze�cioma laty, po czym chwiejnie ruszy� na d�.
Otworzy� drzwi do kuchni. Na niebie wzeszed� ksi�yc. W jego bezbarwnym �wietle
ujrza�, �e kamienie wr�ci�y. Zas�a�y ca�e pole, a nawet pojawi�y si� bli�ej
domu, w ogrodzie.
Richard przeszed� do salonu, otworzy� opr�nion� do po�owy butelk� jacka
danielsa i nala�
sobie ca�� szklank� alkoholu. Popatrzy� na swoje odbicie w lustrze. Wygl�da� jak
duch; jak
�miertelnie wystraszony duch.
Saro � pomy�la�. � Saro, pom� mi.
Ale noc pozostawa�a cicha, a kamienie le�a�y na ca�ym polu i w ogrodzie jak
wyrzucone
tutaj przez jaki� przedwieczny przyp�yw.
Kusi�o go, �eby natychmiast zatelefonowa� do Rona Maccionego, ale odczeka� do
rana.
� Pan Maccione? Wr�ci�y.
� Co? Co wr�ci�o? O czym pan m�wi?
� O kamieniach. Wr�ci�y. Prawd� m�wi�c, jest ich jeszcze wi�cej.
Zapad�a d�uga, g�ucha cisza. Je�li kto� potrafi� odda� przez telefon uczucie
goryczy tak
silnej i tak ch�opskiej jak trybula le�na, to Ronowi Maccionemu uda�a si� ta
sztuka.
� Prosz� zatem poda� mnie do s�du � powiedzia�.
� S�ucham?
� Powiedzia�em, �e prosz� poda� mnie do s�du. Umywam r�ce.
Ca�y ranek Richard trzeszcz�c� taczk� zwozi� z pola kamienie i sk�ada� je na
skraju ��ki.
Mimo �e dzie� by� ch�odny, burzowy, a w oddali pojawia�y si� b�yskawice, o
jedenastej by�
mokry od potu, ci�ko dysza� i musia� zdj�� koszul�. Czu� si� jak bohater bajki
braci Grimm
� Dick, D�wigacz Kamieni. Przepchn�� z klekotem taczk� do ogrodu, gdzie, jak
sobie
obieca�, chcia� zrobi� jeszcze jeden nawr�t, kiedy ko�o swego domu spostrzeg�
przygl�daj�c�
mu si� Gret� Reuter.
Odstawi� taczk� i kantem d�oni otar� pot z czo�a. Nie odezwa� si� s�owem.
� Widz�, �e kamienie wr�ci�y � zauwa�y�a kobieta, zbli�aj�c si� do niego
biegn�c�
zakosami �cie�k�. Skr�ci�a w lewo, w prawo, zn�w w lewo i ponownie w prawo.
Skin�� milcz�co g�ow�, bo ci�gle nie m�g� z�apa� tchu.
� To ju� fenomen � powiedzia�a, ci�gle si� �miej�c. � Odkry� pan przyczyn�? Albo
mo�e wie pan, kto to robi?
Otar� tors koszul�.
� Napije si� pani kawy?
� Przynios�am nast�pne ciasto � odpar�a. � Widzia�am, �e tamto panu smakowa�o.
Tym
razem z jagodami. Smutnymi, czarnymi jagodami.
� Dzi�kuj� bardzo, ale nie powinna pani sprawia� sobie tyle k�opotu. Jestem
przyzwyczajony do jedzenia mro�onek, pizzy i fasoli.
Posz�a za nim do kuchni.
� Prosz� mi powiedzie� � odezwa�a si�. � Kiedy rozgrywa� pan mecz tenisowy i
robi�
co� specjalnie, �eby przeciwnika wystraszy� lub zbi� z tropu, jak pan nazywa�
tak� czynno��?
Richard przes�a� jej ostre spojrzenie.
� Nie wiem. Chyba pod�amywaniem psychicznym.
� O, w�a�nie � odpar�a z u�miechem. � Pod�amywanie psychiczne.
Wysz�a, a on zdj�� z ciasta serwetk� i ujrza� wyryte w nim zdanie: �Odp�acam ci
pi�knym
za nadobne�.
Obudzi�o go stukanie. Mroczne, twarde jak granit pukanie. Usiad� na ��ku,
zapali� nocn�
lampk� i zacz�� nas�uchiwa�. Kto� by� w domu. Kto� lub co�. S�ucha� przez dwie
czy trzy
minuty, staraj�c si� oddycha� jak najciszej.
Zza drzwi dobiega� delikatny chrz�st. Richard wyskoczy� z ��ka i przeszed�
przez pok�j.
By� ju� prawie przy wyj�ciu, kiedy drzwi trzasn�y g�o�no i wyskoczy� g�rny
zawias.
Zamar� w bezruchu z d�oni� na klamce. Drzwi ponownie za�omota�y � dono�ny
trzask,
jakby trzask mia�d�onego drewna. Nieustannie dobiega�o ci�kie, paskudne
zgrzytanie i
�omot. Co� musia�o ze straszliw� si�� napiera� na framug�.
Ale co?
Drzwi trzasn�y i Richard cofn�� si� krok. Za p�no. Wydarte z zawias�w,
wystrzeli�y do
przodu i spad�y na niego, a za nimi posypa�a si� lawina kamieni. Wrzasn�� z
b�lu, kiedy
jednocze�nie p�k�y mu obie kostki, a stalowe �ruby, za pomoc� kt�rych z�o�ono
ko�ci jego
ud, wbi�y si� w cia�o.
Le�a� przygwo�d�ony plecami do pod�ogi, a na nim spoczywa�y drzwi przywalone
g�r�
kamieni.
� Aaaa! Bo�e! Pomocy! � wrzasn��. � Bo�e! Pomocy! Nikt nie odpowiedzia�, a drzwi
stawa�y si� ci�sze i ci�sze, w miar� jak upada�y na nie coraz to nowe
kamienie.
Kamienie �y�y. By�y niczym olbrzymie, �lepe, pe�zn�ce powoli ��wie, kt�re
bezlito�nie,
nieust�pliwie chcia�y wycisn�� z niego resztki �ycia.
Czu�, jak p�ka �ebro po �ebrze. Czu�, jak co� wybucha mu w �rodku, a do ust
podchodzi
krew i ���. Wyplu� je, zakaszla� i zad�awi� si�.
� Bo�e! � wycharcza�.
P�uca mia� tak �ci�ni�te, �e prawie nie m�g� z�apa� tchu.
G�owa opad�a mu do ty�u, wywr�ci� oczyma� i w tej samej chwili ujrza� stoj�c�
nad sob�
Gret� Reuter w d�ugiej szarawej sukni. Jasne w�osy mia�a rozpuszczone i
u�miecha�a si�
�agodnie. D�onie z�o�y�a jak do modlitwy.
� Pom� mi � szepn��. � W imi� Boga, pom� mi.
Greta Reuter powoli pokr�ci�a odmownie g�ow�.
� William Palen nie pom�g� George�owi Sturgeonowi ani w imi� Boga, ani w imi�
niczego. Jego �ona Emily b�aga�a o �ycie, ale William Palen mia� serce z
kamienia.
� Pom� mi � powt�rzy� Richard. � Nie mog�
Greta Reuter ponownie pokr�ci�a g�ow�.
� William Palen poleci� na ko�cu zebra� wielki stos g�az�w i zgni�t� nimi
George�a
Sturgeona. A teraz ty wr�ci�e� do Preston. Jeste� w prostej linii potomkiem
Williama Palena,
a wi�c musisz za to zap�aci�.
Ukl�k�a obok niego i dotkn�a mu czo�a zimnymi palcami.
� �yje we mnie Missie Sturgeon. Missie Sturgeon �y�a z pokolenia na pokolenie we
wszystkich kobietach Sturgeon�w i czeka�a, a� nadejdzie pora, �eby si� zem�ci�.
Tak to ju�
jest z wied�mami.
By� w stanie tylko sapn��. Na stos upad� kolejny wielki g�az i to wystarczy�o,
�eby
Richardowi p�k�a miednica.
� Odp�acam ci pi�knym za nadobne � powiedzia�a z u�miechem Greta Reuter,
odrzuci�a
do ty�u w�osy i z�o�y�a poca�unek na jego skrwawionych ustach.
Nigdy nie przypuszcza�, �e takie powolne zgniatanie mo�e by� a� tak bolesne.
Czu� si� tak,
jakby przerywano mu ka�dy nerw oddzielnie, jak druty w kablu elektrycznym. Ale
nie m�g�
ju� wci�gn�� powietrza w p�uca, �eby krzycze�.
Najgorsze, i� czu�, �e wrzeszczy, a nie m�g� wrzeszcze�.
Saro � pomy�la� w m�ce. � Saro.
Greta Reuter niczym szary cie� opu�ci�a dom, zostawiaj�c za sob� otwarte drzwi.
Na
horyzoncie ta�czy�y epileptyczny taniec b�yskawice.
Kiedy sz�a przez ��k�, rozrzucone kamienie zaczyna�y klekota� o siebie i toczy�
si�.
Dotar�a do �rodka ��ki; jasne w�osy ch�osta�y jej twarz, a za ni� z �oskotem
toczy�y si�
kamienie i pada�y jej do st�p. Zal�ni�a b�yskawica� w jej blasku oczy Grety
zab�ys�y niczym
bia�y marmur.
Dosz�a do ko�ca ��ki i wtedy w ciemno�ciach zmaterializowa�a si� wysoka
ciemnow�osa
posta�. Kobieta z ciemnymi oczyma i z twarz� niczym porcelanowa maska.
� Dok�d to si� wybierasz, Missie Sturgeon? � zawo�a�a wysokim, stanowczym
g�osem.
Greta Reuter zastyg�a sztywno, w bezruchu, a sun�cy za ni� rz�d kamieni klekota�
w ciszy.
� Kim jeste�? � zapyta�a Greta Reuter. � Czego ode mnie chcesz?
� Co zrobi�a�, Missie Sturgeon?! � wrzasn�a kobieta. Jej g�os by� jak wizgot
pi�y; jej
g�os by� niczym krzyk mew.
Greta Reuter na mi�kkich nogach post�pi�a trzy kroki do przodu. Kamienie sun�y
za ni�.
� Sara Nugent � szepn�a.
� Zabi�a� go! � rzuci�a jej w twarz oskar�enie Sara. � Nie mia�a� prawa. Nie
mia�a�
prawa go wzywa�.
Greta Reuter zrobi�a jeszcze krok do przodu, ale Sara wyci�gn�a ramiona, a z
palc�w
trysn�y jej snopy niebieskich iskier� Prawdziwa magia� I Greta Reuter stan�a
sztywno,
przera�ona, jej w�osy unios�y si� pionowo jak w�osy kobiety, kt�r� za chwil� ma
porazi�
piorun. Wykrzywione usta wrzeszcza�y bezg�o�nie, wrzeszcza�y�
� Nie mia�a� prawa � powt�rzy�a Sara mi�kkim i matowym od elektryczno�ci g�osem.
� Grzech umiera wraz z grzesznikiem, wiesz o tym.
Greta Reuter krzycza�a. I wtedy trafi�a j� b�yskawica, dok�adnie w czubek g�owy.
Przez
jedn� straszliw� sekund� wida� by�o przez sk�r� jej ko�ci. Nast�pnie run�a do
ty�u w
p�omieniach, dr�a�a i skr�ca�a si� w konwulsjach, a z szeroko otwartych ust
p�yn�� dym.
Otaczaj�ce j� kamienie p�ka�y i eksplodowa�y, rozpryskiwa�y si� we wszystkich
kierunkach.
Sara sta�a nad ni� tak d�ugo, a� burza stopniowo umilk�a. Nast�pnie ruszy�a w
stron�
domu, gdzie wreszcie czeka� na ni� Richard.
* Stosowany w psychologii test osobowo�ciowy, podczas kt�rego pacjent ma
powiedzie�, z czym kojarz� mu
si� przedstawione plamy atramentu.