12899
Szczegóły |
Tytuł |
12899 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12899 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12899 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12899 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marcin Wolski
Stop-klatka
Telefon zadzwoni�, kiedy zegar na �cianie komisariatu wskazywa� 11.48. Ale tylko
przypadkiem by�a naprawd� 11.48. Czasomierz stan�� dosy� dawno temu, gdy wy�adowany
towarami pochodz�cymi z przemytu tir wylecia� z drogi i zgo�a nieumy�lnie uderzy� w �cian�
posterunku, przesuwaj�c ca�y budynek par� centymetr�w na zach�d. Przy okazji zmieni� mu
geometri� �cian i definitywnie zniech�ci� �cienny chronometr do dzia�ania. Zegarmistrz, do
kt�rego si� zwr�cono by� bezradny, natomiast nadkomisarz Oliwa nie zdecydowa� si� wyrzuci�
grata. By� do niego bardzo przywi�zany, w ko�cu sp�dzi� pod nim swoje najlepsze lata s�u�by
w milicji, a nast�pnie w policji. Nie m�g� si� go po prostu pozby�, na podobie�stwo negatywnie
zweryfikowanego funkcjonariusza S�u�by Bezpiecze�stwa.
Terkot dzwonka wyrwa� Stefana Oliw� ze stanu medytacji, mo�e zreszt� by�a to drzemka,
w kt�rej �ni�o mu si�, i� jest porucznikiem Colombo albo przynajmniej zasobnym detektywem
emerytem.
� Oliwa, s�ucham! � powiedzia� energicznie. � Nadkomisarz Oliwa � powt�rzy�, jakby kt�ry�
z 1848 mieszka�c�w Rych�owa mia� jakie� w�tpliwo�ci co do jego tytu�u.
Niewyra�ny g�os, nale��cy do osobnika niew�tpliwie m�wi�cego przez szmat�,
poinformowa� komendanta, �e powinien s�ucha� pierwszego programu Polskiego Radia na falach
ultrakr�tkich.
� Jakiego radia? � zapyta�. Jednak g�os ju� si� nie odezwa� i po parokrotnym pytaniu: �
Hallo! Hallo! Co to za g�upie �arty...? � od�o�y� s�uchawk�. Instynkt detektywistyczny
podpowiada� mu, i� w 99% musia� to by� jaki� nowy kawa� syna Jacka i jego zwariowanych
kole�k�w. Niestety, nale�a�o bra� pod uwag� pozosta�y 1% i to go martwi�o.
Jednak na martwienie nie mia� czasu, gdy� dy�urny policjant poinformowa�, �e przyby�
w�a�nie pan Maca�.
� Niech wejdzie! � rzuci�. Jak zdecydowana wi�kszo�� mieszka�c�w miasteczka, nie cierpia�
doradcy burmistrza. � O co chodzi...? � powiedzia�, kiedy tylko p�owa g�owa by�ego instruktora
do spraw propagandy, zajrza�a do gabinetu.
� Nie m�g�by pan po�yczy� mi jakiego� wozu...? � rzek� bez wst�p�w doradca. �
Dowiedzia�em si� w�a�nie, �e seat burmistrza rozkraczy� si� ko�o Zielonego Wiatraka. Musz� po
niego pojecha�, na pierwsz� mamy ustalone wa�ne spotkanie z zagranicznym inwestorem.
Sprawa jest absolutnie priorytetowa!
� A sk�d ja teraz panu w�z wytrzepi�? � westchn�� komendant. � Jestem sam. � Jedna ekipa
pojecha�a zabezpiecza� mecz w Mi�tusach, druga ma jaki� wypadek przy kraj�wce... Poza tym
szczyt urlopowy...
Maca� wygl�da� na zawiedzionego. Rozczapierzonymi paluchami nerwowo przyg�adzi� rude
k�dzierzawe w�osy.
� Cholera...To co ja zrobi�?
� Mo�e pan wzi�� m�j motor... � Oliwa nie przepada� za Maca�em, ale zwa�ywszy jego
wp�yw na burmistrza, nie zmierza� robi� sobie wi�cej wrog�w ni� mia�. � Gdzie� mam tu
kluczyki... Zawsze tu by�y!
Do�� bezskutecznie gmera� w szufladzie. Maca� wyjrza� tymczasem przez okienko na
podw�rko komisariatu.
� Motoru te� nie ma! � zauwa�y�.
W tym samym czasie, trzy ulice dalej, w mrocznym pomieszczeniu parterowego domku
nale��cego do emerytki Zamienieckiej, panowa�a g��boka cisza, przerywana jedynie szelestem
rozk�adanych kart.
� Dupek �o��dny przy sercowej damie � mrucza�a Zamieniecka. � Dupek �o��dny, no, no!
A pana �ona to naturalna blondynka czy tleniona?
Fr�czkiewicz westchn��. Jego my�li kr��y�y o wiele dalej ni� wierno�� jego presti�owej
�ony, do kt�rej on, cz�owiek w sprawach interes�w ostro�ny a� do przesady, �ywi� ca�kiem
nieuzasadnione zaufanie.
� Pani zawsze to samo, pani Eugenio. Ja si� pani� pytam o pieni�dze? Id� do mnie czy ode
mnie? Mam na widoku niezwykle wa�n� transakcj�...
� A po co panu jeszcze pieni�dze, panie Bogdanie? � Zdziwi�a si� Zamieniecka. � Nie ma
pan ich dosy�?
� A s�ysza�a pani o kim�, kto ma do��? � odpar� biznesmen, kt�ry na li�cie dziesi�ciu
najbogatszych obywateli Rych�owa zajmowa� pierwsz� pozycj�. Zreszt� sama lista chwilowo
liczy�a jedynie siedem nazwisk.
� O pieni�dze mo�e si� pan nie martwi�, ale wracaj�c do tego dupka...
� To brunet? � zapyta� bez wi�kszego zainteresowania Fr�czkiewicz. � I sugeruje pani, �e
zaleca si� do mojej �ony?
� Raczej szatyn, ewentualnie �ysy. Zreszt�, czyja m�wi�am, �e ta blondynka, to pani Joanna?
To mo�e by� na przyk�ad Zo�ka, pa�ska ksi�gowa.
� Wielkie mi wr�enie. � Pan Bogdan wywin�� mi�siste wargi, nadaj�ce jego twarzy wyraz
wiecznie niesytego karpia. � Przecie� ca�e miasteczko wie, �e b�dzie mia�a dziecko
z listonoszem.
Tymczasem domoros�a wr�ka, imputuj�c delikatnie niewierno�� ma��onki biznesmena,
bynajmniej nie mija�a si� z prawd�. A mo�e po prostu by�a dobrze poinformowana. Gdyby
bowiem przeprowadzi� lini� prost� z okien domku Zamienieckiej do wie�y ratusza i na
wysoko�ci za�niedzia�ego kurka za�ama� j� pod k�tem 90 stopni, linia ta doprowadzi�aby nas
wprost do wiatraka, stanowi�cego zacz�tek skansenu, kt�ry nigdy nie powsta�.
Dzi�, pr�cz snop�w s�onecznego �wiat�a, wdzieraj�cego si� przez szczeliny pomi�dzy
belkami, wype�nia�y go odg�osy intensywnie uprawianego seksu.
Uprawia�o go, zreszt� po bo�emu, bez �adnych perwersji, dwoje ludzi r�nej p�ci, rasy bia�ej,
ergo nie by�oby w tym nic godnego uwagi autora, b�d� jego czytelnik�w, gdyby nie fakt, kim
w spo�eczno�ci Rych�owskiej byli w�a�ciciele spoconych cia�, wykonuj�cy �w charakterystyczny,
posuwisty ruch, kt�ry przed dwustu laty zainspirowa� Jamesa Watta ide� skonstruowania
machiny parowej.
W�a�ciciel szczup�ego ty�ka, nie powstydzi�by si� go i sam Antonio Banderas, w zasadzie by�
nikim � poet�, w dodatku bezrobotnym, po tym jak w ramach oszcz�dno�ci zamkni�to dom
kultury, kino, klub m�odzie�owy i zrezygnowano z zaj�� pozalekcyjnych w miejscowym liceum.
W ci�gu zaledwie paru lat cztery �wiartki etatu wyparowa�y, a termin wyga�ni�cia prawa do
zasi�ku wy�ania� si� spoza horyzontu na podobie�stwo Ska�y Tarpejskiej. Jego ostatni tomik
wierszy rozszed� si� w nak�adzie 33 egzemplarzy, wliczaj�c te, kt�re kupi� sam Adam Janecki
i rozda� nielicznym przyjacio�om, natomiast esej �W�adza�, kt�ry got�w by� naby� jaki�
wychodz�cy raz na p�tora roku kwartalnik, nie wyszed� poza stadium konspektu.
Poj�kuj�ca blondynka, kt�rej cia�o gdzie� do wysoko�ci p�pka spurpurowia�o z nami�tno�ci,
stanowi�a prawdziwe przeciwie�stwo swego kochanka. Nie narzeka�a ani na brak pracy, ani
pieni�dzy. Co najwy�ej na zaszargan� opini�.
Najpierw zbulwersowa�a miasteczko zdj�ciami do �Playboya� � co w wypadku studentki
medycyny mo�na by�o t�umaczy� ch�ci� dostarczenia pomocy naukowej m�odzie�y w lekcjach
anatomii, potem rozkocha�a w sobie �wie�o owdowia�ego komendanta policji, by po nieca�ych
dw�ch latach rozwie�� si� i po tygodniu wyj�� za bogatego i wyj�tkowo nieapetycznego
biznesmena, Fr�czkiewicza. Od miesi�ca, �najpi�kniejsza w ca�ej wsi�, jak czasami okre�lali j�
z�o�liwie posiadacze brzydkich i starych �on, by�a kochank� poety, kt�rego maj�tek ogranicza�
si� do intelektu, czaruj�cego u�miechu, �adnego ty�ka i do�wiadczenia erotycznego, kt�rego
nabra�, terminuj�c przed laty w teatrach studenckich.
Je�liby odbywaj�cy si� akt por�wna� do utworu muzycznego, jego rytm przechodzi� w�a�nie
z confuoco w furioso, gdy w przytulnym wiatraku za�wiergoli�a kom�rka Joanny. D�wi�k
telefonu przypomina� tryl w�ciek�ego skowronka i sprawi�, i� mi�osne furioso zmieni�o si�
w nag�e, niespodziewane glissando.
� Nie odbieraj! � krzykn�a Joanna, widz�c, jak r�ka Adama si�ga ku belce, na kt�rej z�o�yli
garderob�. � To mo�e by� m�j m��!
� Zawsze dzwoni w niew�a�ciwym momencie � powiedzia� Janecki, podaj�c aparat m�odej
kobiecie. Jej naburmuszona i ci�gle jeszcze pe�na ognia twarz, uspokoi�a si� gdy pozna�a g�os
rozm�wcy.
� A... to ty... Nie, nie, nie widzia�am go? Nie przesadzaj, ch�opak ma ju� siedemna�cie lat.
Dobrze, jak go gdzie� zobacz�, to go uprzedz�, �e mu nogi z ty�ka powyrywasz.
� Z kim tak rozmawia�a�? � Adam nerwowo naci�ga� garderob�. Dra�ni� j� ten po�piech, tym
bardziej, �e nie zna�a powodu; nasycenie, a mo�e poczucie winy, a przecie� mogliby jeszcze...
� Z Oliw� � odpar�a. Z niejasnego powodu zamiast m�wi� o nim Stefan, zawsze okre�la�a go
po nazwisku. � Jacek znowu zabra� jego motor i gdzie� pojecha�.
� Kompletnie nie rozumiem, dlaczego tw�j by�y m�� dzwoni do ciebie w sprawie swojego
syna z pierwszego ma��e�stwa.
� Po prostu nie ma do kogo zadzwoni�. Mam z Jackiem lepszy kontakt ni� jego rodzony
ojciec.
� No pewnie, nale�ysz prawie do jego pokolenia... � na ko�cu j�zyka mia� pytanie nurtuj�ce
go od dawna, czy wyro�ni�ty nastolatek nie pr�bowa� kiedykolwiek podrywa� m�odziutkiej
macochy.
Zamiast tego przygarn�� Joann� do siebie. I trwali tak przez chwil�, on ubrany, ona go�a,
a letni wietrzyk omiata� znieruchomia�e skrzyd�a wiatraka, jakby chcia� uprzedzi�, �e nic ju� nie
b�dzie takie, jak dawniej.
Jacek Oliwa r�wnie� mia� kom�rk�. Mocno trzymaj�c j� w d�oni sta� po�rodku le�nej
przesieki i usi�owa� przekrzycze� zak��cenia wzbudzone przez biegn�c� g�r� lini� wysokiego
napi�cia.
� Jeste� na miejscu, Krzychu? Wszystko gotowe? No to zaraz zaczynamy zabaw�. Tak,
w��czy�em radio � rzuci� okiem na stoj�cy u jego n�g ma�y odbiornik na baterie. � Jak zaskoczy
natychmiast wracaj, bo musz� odstawi� motor staremu. Over.
� Over � odpowiedzia� z oddali niewyra�ny g�osik domoros�ego fizyka.
Jacek wzi�� odbiornik i ruszy� �cie�yn� w las, szukaj�c miejsca, w kt�rym znikn� wszelkie
zak��cenia.
Renoma �z�otej r�czki�, jak� cieszy� si� Mietek Rydzo�, by�a w pe�ni uzasadniona. Od czasu
przej�cia na rent�, kiedy to chora w�troba uniemo�liwi�a mu picie, odkry� w sobie szereg
niezwyk�ych talent�w. Zaczyna� od prostych prac porz�dkowych, jak strzy�enie �ywop�ot�w
w ogrodzie Fr�czkiewicza i pilnowania noc� domu kultury, obecnie by� autorem boazerii
w komendzie oraz wystroju �pokoju cud�w� u Zamienieckiej. Naprawia� �wiat�o u Janeckiego
i organizowa� fajerwerki przed ratuszem w noc noworoczn�. Potrafi� zreperowa� odkurzacz,
wymieni� kran, jak r�wnie� wymalowa� mieszkanie. Klej�wka lub na olejno i to, ku w�ciek�o�ci
koncesjonowanych rzemie�lnik�w, po cenach dumpingowych.
Tego dnia oko�o po�udnia ko�czy� w�a�nie naprawia� opiekacz do tost�w dla pani Joanny,
gdy skrzyp furtki i charakterystyczne cz�apanie za du�ych o numer but�w zaanonsowa�y
przybycie sta�ego klienta.
� Pochwalony � powiedzia� ksi�dz Karolak, w�ciubiaj�c strusi� g��wk�, kompletnie nie
pasuj�c� do korpulentnej reszty, przez drzwi warsztatu.
� Na wieki wiek�w � odpowiedzia� pobo�nie pan Mietek.
� Wpad�em spyta�, co z moim radiem. Zreperowane?
� A czy ja bym czego� nie zreperowa�, prosz� ksi�dza? Raz w �yciu mia�em k�opoty
z elektronik� w hondzie Fr�czkiewicza. Pog��wkowa�em, pokombinowa�em. I bryka je�dzi.
� Ale zegara w komendzie pan nie nareperowa� � u�miechn�� si� ksi�dz.
� Bo nie mam koncesji i nie mog� wystawi� rachunku � nastroszy� si� Rydzo�.
� A wie pan, co by�o zepsute w tym moim gracie? Za ka�dym razem, kiedy szuka�em na
skali Radia Maryja, gas�o na amen.
� Drucik si� odlutowa� i zahacza� o potencjometr � wyja�ni� Rydzo�. � Teraz b�dzie gra�o
jak z�oto. Prosz� pos�ucha�!
Przekr�ci� ga�k�. G�os spikera Jedynki zapowiada� po�udnie, sygna� czasu i hejna� z wie�y
mariackiej. Jednak po pierwszym pikni�ciu zapad�a cisza. Ju�, ju� Albin Karolak mia�
skrytykowa� dzie�o swego parafianina, kiedy odezwa� si� dziwny g�os, nieludzki, dochodz�cy
jakby ze studni, otoczony rojem zgrzyt�w i elektronicznych j�k�w.
�Uwaga ludzie, uwaga ludzie! Ju� jeste�my. Zachowajcie spok�j. Nie ulegajcie panice.
Czekajcie na kolejne komunikaty.�
� Wszelki duch... � prze�egna� si� proboszcz.
� Niech si� ksi�dz nie denerwuje � za�mia� si� Rydzo�. � Fantastykie puszczaj� albo inn�
reklam�...
I wy��czy� odbiornik.
Nag�e walenie w drzwi wyrwa�o z wr�ebnego transu Zamienieck�. Zaniepokoi�o te�
Fr�czkiewicza. Ostatni raz tak wali�a do jego mieszkania milicja obywatelska po tym, jak kto�
doni�s�, �e handluje z�otymi dwudziestodolar�wkami. Pani Eugenia unios�a rolet�. Do wn�trza
wdar�a si� rzeka s�onecznego �wiat�a, wi�c dopiero po chwili ujrza�a za szyb� blad� twarz
s�siadki Rozalii Kowalskiej. Kobieta usi�owa�a co� powiedzie�, przera�enie wyra�nie widoczne
w jej oczach sprawi�o, �e Zamieniecka, do�� niech�tnie, ale jednak otworzy�a okno � S�ysza�a
pani � wyszepta�a Kowalska � odezwali si�!
� Kto? Gdzie?
Rozalia wskaza�a niebo.
� Powiedzia�y �eby�my uwa�a�y, po czym radio zamilk�o na amen.
� Kto powiedzia�, duchy?
� Kosmici! Som tutej.
Fr�czkiewicz, przys�uchuj�cy si� rozmowie, podszed� do s�dziwego, jeszcze lampowego
odbiornika. W��czy�, chwil� kr�ci�. Wszelako jedynym efektem tych dzia�a� by� jednostajny
szum, s�yszalny na wszystkich zakresach. Bior�c pod uwag� mo�liwo�� awarii przeka�nika
prze��czy� na d�ugie, potem kr�tkie. Wsz�dzie to samo. Po d�u�szej chwili wyci�gn�� swoj�
kom�rk�.
� Zadzwoni� do Joanny i dowiem si�, czy nasz domowy sprz�t dzia�a...
Urwa�, na wy�wietlaczu nokii wida� by�o wyra�nie � brak zasi�gu. Niezra�ony wyszed� do
przedpokoju, w kt�rym na �cianie wisia� staro�wiecki telefon z prze�omu wiek�w. Zdj��
s�uchawk� z zaczepu... Ale i tam dzwoni�a wy��cznie cisza.
W czasie, kiedy wok� domku Zamienieckiej pocz�o tworzy� si� niewielkie zrazu
zbiegowisko, z�o�one z tych, co s�yszeli i nie wierzyli oraz tych, co nie s�yszeli i uwierzyli, za�
ksi�dz Karolak, nie�wiadom grozy zawis�ej nad parafi�, z radiem pod pach� drepta� w stron�
ko�cio�a, do Mietka Rydzonia zajrza� nie�wiadomy dramatyzmu sytuacji Wiktor Maca�.
� Dzie� dobry, panie Mietku � zagai�.
� Dzie� dobry, panie sekretarzu � uprzejmie odpar� �z�ota r�czka�.
� Ile razy mam powtarza�, �e nie jestem �adnym sekretarzem, tylko asystentem towarzysza...
znaczy, pana burmistrza... Zreszt� niewa�ne, przyszed�em prosi�, �eby pan mi pom�g�.
� Czy�by seat si� popsu�?
� Zgad� pan. Nasz burmistrz tkwi w �rodku lasu, a my mamy za p� godziny wa�ne rozmowy
z inwestorem strategicznym... W panu ca�y ratunek.
� Ma pan jak�� gablot�, �eby tam dojecha� i zaholowa� tego rz�cha?
� W�a�nie nie. Nie dysponuj� �adnym transportem. A komendant Oliwa nie ma nic wolnego
na podor�dziu...Wi�c zosta� tylko pan.
� Przecie� pan wie, �e nie jestem zmotoryzowany... � Rydzo� podrapa� si� po rozczochranej
g�owie. � Chyba, �eby poprosi� ksi�dza.
� O to, to, to � ucieszy� si� Maca�. � Tyle, �e licz� w tej sprawie na pa�skie po�rednictwo.
Jak pan wie, stosunki miedzy mn� a proboszczem s�, delikatnie m�wi�c, powik�ane...
� Nie moja wina.
� Wi�c nie pomo�e mi pan?
� Ach, �eby m�j �wi�tej pami�ci tatu� pana do chrztu nie trzyma�... � westchn�� Mietek
i ruszy� za Maca�em w stron� ko�cio�a.
Adam wysadzi� Joann� przy k�pie drzew, sk�d do o�rodka zdrowia nie by�o dalej ni� sto
metr�w. Jego ostro�no�� by�a w pe�ni uzasadniona. W Rych�owie, jak w ka�dym ma�ym
miasteczku, plotki stanowi�y g��wn� straw� duchow� i nawet programy w rodzaju reality show
stwarza�y dla nich niewielk� konkurencj�. W skryto�ci ducha Adam dziwi� si�, �e jak dot�d jego
romans pozostawa� w ukryciu. Osobi�cie nie przejmowa� si� ludzk� gadanin�, ale Joanna mia�a
wi�cej do stracenia. Kiedy wczoraj w supermarkecie w Mas�owie, dok�d wyskoczyli do Pizzy
Hut, napotka� ich Wiktor Maca� � przestraszy�a si� nie na �arty.
� A c� ci mo�e zrobi� ten by�y sekretarzyna ZMS-u? � uspokaja� j� Janecki.
� Mo�e rozgada� w magistracie albo donie�� Bogdanowi...
� No to powiesz m�owi, �e spotkali�my si� przypadkiem na zakupach.
� Bogdan nie jest a� takim idiot�. A gdyby zacz�� cokolwiek podejrzewa�, zabi�by nas oboje.
� Nie przesadzaj. Jestem przekonany, �e si� domy�la. Poza tym sama m�wisz, �e nie
interesuje si� seksem i traktuje ci� najwy�ej, jak jeszcze jeden ze swych bezcennych artefakt�w.
M�oda lekarka ruszy�a w stron� o�rodka, za� Adam skr�ci� w boczn� drog�, kt�r� zamierza�
dojecha� do szosy i wjecha� na rynek od zachodu. Czasu mia� niewiele. O pierwszej mia�
przyjecha� inwestor z Niemiec. Nadzieja dla Rych�owa, a przy okazji dla Janeckiego. Poniewa�
nikt w radzie nie w�ada� w zadowalaj�cym stopniu �adnym obcym j�zykiem (poza rosyjskim),
przypomniano sobie o bezrobotnym poliglocie.
� Mo�e to pocz�tek sta�ego zaj�cia? � cieszy�a si� Joanna.
Optymizm Adama by� o wiele bardziej umiarkowany.
� Nie obiecuj� sobie za wiele. Maca� wielokrotnie opowiada�, �e p�ki on jest asystentem
burmistrza, taki element jak ja mo�e sobie szuka� roboty gdzie indziej.
Kieruj�c si� w stron� baraczku Opieki Zdrowotnej, doktor Oliwa-Fr�czkiewicz wybra�a
�cie�yn� przez zagajnik. Zamy�lona zauwa�y�a swego pasierba dopiero, kiedy stan�� przed ni� na
dr�ce.
� Cze��! � powiedzia�a. � Ojciec ci� szuka! Lepiej nie pokazuj mu si� na oczy...
� Nic mi nie zrobi � mrukn�� ponuro. � Zreszt� teraz to niewa�ne. Sta�o si� co� strasznego...
� Rozbi�e� jego motor... � przestraszy�a si� Joanna. Dopiero teraz zauwa�y�a wielki krwiak
na czole ch�opaka.
� Niczego nie rozbi�em. Owszem, po�yczy�em sobie maszyn�. My�la�em �e nie zauwa�y.
Pojecha�em z Krzy�kiem Rydzoniem do lasu na Starej Por�bie, pobawi� si� w motocross.
W pewnym momencie wysiad� mi �o��dek, wi�c zosta�em, on mia� wjecha� na szczyt Diablej
G�rki, pod nadajnik UKF-u. Rozmawiali�my jeszcze przez kom�rk�. Naraz przesta�a dzia�a�.
Podobnie radio.
� Musz� by� dzi� jakie� zak��cenia. W wozie mojego... znaczy mojej kole�anki te� og�uch�o
radio.
� Pocz�tkowo i ja tak pomy�la�em.
Kiedy pr�ba dodzwonienia si� do Krzysztofa spe�z�a na niczym, Jacek wyszed� na drog�. Las
wygl�da� podobnie jak wcze�niej, mo�e tylko bezchmurne niebo wydawa�o si� bardziej
przymglone. Nie s�ycha� te� by�o �piewu ptak�w. Id�c na spotkanie kolegi dotar� w pobli�e
miejsca, w kt�rym energetyczna przesieka przecina�a obwodnic� miasteczka i wspina�a si� na
lesiste wzg�rze. Przemkn�� ni� jaki� autobus i w pierwszej chwili do m�odego Oliwy nie dotar�o,
�e w og�le nie s�ysza� warkotu silnika. Zreszt�, na stoku zaraz pojawi� si� motor z jego
przyjacielem na siode�ku. Zamacha� mu r�k�, bez odpowiedzi. Zamiast tego jedno�lad zwolni�,
po czym skr�ci� w prawo na drog�.
� Co robisz?! � wrzasn�� Jacek. Ale Krzysztof tylko doda� gazu. Wkurzony Oliwa pu�ci� si�
p�dem za nim i omal si� nie zabi�. Nieoczekiwanie na skraju lasu wyr�s� przed nim niewidzialny,
absolutnie przezroczysty mur.
� Jak to niewidzialny? W poprzek przesieki? � zdziwi�a si� Joanna.
� Przegradza� szlak i bieg� dalej. By� twardy, g�adki i zimny. Przeszed�em wzd�u� niego
par�set metr�w. Nie znalaz�em �adnej przerwy. Pr�bowa�em przebi� go scyzorykiem. Nawet si�
nie zarysowa�. Przezroczysty jak powietrze, a twardy jak diament...
� M�j Bo�e, ch�opiec dosta� s�onecznego udaru � pomy�la�a m�oda macocha.
� Zastanawia�em si�, jaki mo�e by� wysoki. Rzuca�em kamienie, odbija�y si� od �ciany
nawet na wysoko�ci 20 metr�w.
O�rodek zastali opustosza�y, znikn�� szczup�y personel, a wraz z nim pacjenci. Nawet
wiekowy portier, kusztyka� na swych kulach w stron� miasteczka.
� Co si� dzieje? � zawo�a�a do niego Joanna.
� Nie wie pani, zostali�my zaatakowani. Armagedon si� zacz��!
***
Ca�� przestrze� rynku pomi�dzy ratuszem a posterunkiem, wype�nia� zwarty t�um
rych�owian, kt�rych zreszt� stale przybywa�o. Plotka ogromnia�a z minuty na minut�. Kto�
widzia� wiruj�cy dysk nad star� ku�ni�, inny zauwa�y� tr�jpalczaste �lady w ogr�dku. Niekt�rzy
mieszka�cy byli uzbrojeni w wid�y lub w stare fuzje, a w wypchanych kieszeniach mo�na by�o
domy�la� si� obecno�ci pistolet�w gazowych. Wiele kobiet p�aka�o.
Groz� powi�kszy�a najnowsza relacja Mietka Rydzonia. Usi�uj�c wyjecha� z miasta w sukurs
burmistrzowi, zaraz za mostkiem na Rych��wce w pe�nym p�dzie zderzy� si� z niewidzialn�
�cian� odgradzaj�c� miasteczko od reszty �wiata. Dzi�ki zapi�tym pasom on i Maca� unikn�li
powa�niejszych obra�e�, w�z ksi�dza nadawa� si� jednak do kasacji.
Pojawienie si� komendanta Oliwy ani jego okrzyki nie uspokoi�y nastroj�w.
Doprowadzony do ostateczno�ci komendant doby� s�u�bowego pistoletu i wystrzeli� w g�r�.
W ciszy, kt�ra zapad�a, do zgromadzonych dolecia� odleg�y zgrzyt rykoszetu, a potem odbita
gdzie� na wysoko�ci kula, upad�a z brz�kiem na trotuar ko�o ko�cio�a.
� O Jezu! � pisn�a Rozalia Kowalska. � Zamkli nas nawet od g�ry!
Wystrza� Oliwy, a jeszcze bardziej r�czny megafon dostarczony przez ksi�dza Karolaka
odrobin� roz�adowa� sytuacj�. Id�c za ciosem, Oliwa, jedyny aktualny przedstawiciel w�adzy
(burmistrza nie by�o, a wszyscy radni za wyj�tkiem pana Wenantego S�kacza, wiecznie
u�miechni�tego p�g��wka, sprawuj�cego funkcj� komendanta Ochotniczej Stra�y Po�arnej,
przebywali na urlopach) zaproponowa� utworzenie sztabu kryzysowego. Maca� b�yskawicznie
udzieli� mu swego poparcia. Ale inicjatywa pozosta�a w r�kach Oliwy. W sk�ad tego cia�a
policjant, opr�cz doradcy burmistrza i szefa stra�ak�w, zaprosi� ku zaskoczeniu wielu
bezrobotnego Janeckiego, co, o dziwo, spotka�o si� ze zbiorowym aplauzem skwitowanym
skrzywieniem warg Maca�a. Kolejnym nominowanym by� Bogdan Fr�czkiewicz...
� Mog� wej�� w sk�ad sztabu tylko razem z �on� � powiedzia� biznesmen � chyba �e, jako jej
by�y m��, pan komendant ma co� przeciwko?
� Absolutnie. Bardzo przyda si� nam w tym gronie lekarz. A ty Joanno, zgadzasz si�?
� Jestem do dyspozycji.
Deklaracji towarzyszy�y oklaski.
� Proponowa�bym jeszcze do tego sk�adu przyj�� ksi�dza Karolaka � powiedzia� Oliwa. �
Chcia�bym bowiem zachowa� pluralistyczny charakter naszego komitetu.
Z inicjatywy ksi�dza dokooptowano jeszcze Mietka Rydzonia. Karolak wyrazi� opini�, �e
powszechnie doceniane zdolno�ci �z�otej r�czki� mog� okaza� si� sztabowi ca�kiem przydatne.
Wybory ostudzi�y nastroje, jakby wraz z powo�aniem sztabu wi�kszo�� l�k�w mieszka�c�w
przesz�a na ich przedstawicieli. W ostatniej chwili Wiktor Maca� zaproponowa� uzupe�nienie
sk�adu tego, jak twierdzi�, �bardzo nieformalnego cia�a� o pani� Zamienieck�.
� O mnie, naprawd�? � zdziwi�a si� wr�ka.
� Chodzi o elementarny parytet kobiet w sztabie � t�umaczy� eks-m�odzie�owiec. I t�
propozycj� przyj�to, wszelako z mniejszym ni� dot�d entuzjazmem. Mandatariusze woli ludu
znikn�li w budynku komendy, a mieszka�cy w poczuciu dobrze spe�nionego rozs�dku pocz�li si�
rozchodzi�. Ten i �w rozgl�da� si� czujnie, wypatruj�c jakich� zielonych kszta�t�w za w�g�em.
Inni patrzyli w niebo lub w swoje og�uch�e kom�rki, ale kosmos konsekwentnie milcza�.
P� godziny zabra�o sztabowi podsumowanie sytuacji. Uzupe�niaj�ce si� relacje dowodzi�y
jednego � miasto znalaz�o si� pod kloszem, pozbawione ��czno�ci, cho� energia elektryczna
jakim� cudem dop�ywa�a bez przeszk�d. Tajemnicze g�osy nie odezwa�y si� ponownie. Nie
zdarzy�o si� te� nic �wiadcz�cego o obecno�ci obcych w mie�cie. Doktor Fr�czkiewicz uda�o si�
stwierdzi� brak podwy�szonej radiacji, nie zauwa�ono dot�d �adnych chemicznych ska�e�.
� A zagro�enia biologiczne? � dopytywa� si� Maca�.
� B�d� musia�a dokona� szczeg�owych pomiar�w. Na razie, na postawie rozm�w
z mieszka�cami wiem, �e nikt nie zachorowa�. Tak�e wszystkie obserwowane zwierz�ta i ptaki
ciesz� si� doskona�ym zdrowiem...
� Prosz� pa�stwa... � podsumowa� nadkomisarz. � Sytuacja jest nast�puj�ca. Pomi�dzy
godzin� 11.59 a 12.05 zostali�my odci�ci od �wiata. Nie mamy ��czno�ci telefonicznej ani
radiowej.
� Nie mo�emy r�wnie� wyjecha� z miasta � dorzuci� Maca�.
� Niepokoj�ce jest jeszcze jedno � odezwa� si� Janecki. � Dokona�em ma�ego rekonesansu
i widzia�em ludzi pracuj�cych w polu, po drugiej stronie. Nie s�ysza�em ich. Oni za� ani nas nie
widzieli, ani nie s�yszeli...
P�ki m�wiono o konkretach, dyskusja toczy�a si� dosy� wartko. Gorzej, kiedy Oliwa
postawi� pytanie na temat interpretacji zdarzenia.
� To si� nie mie�ci w g�owie! � wybuchn�� Fr�czkiewicz i zwracaj�c si� do Albina Karolaka,
zapyta�: � S�ysza� ksi�dz o czym� podobnym?
� Nigdy! � odpowiedzia� duchowny.
� A napis �mane, tekel, fares� na �cianie pa�acu Baltazara, a krzak ognisty? � odezwa�a si�,
doskonale obryta w Pi�mie �wi�tym, Zamieniecka.
� To s� jedynie zabobony! � prychn�� Maca�, poniewczasie �a�uj�c najwyra�niej
przy��czenia Zamienieckiej do ich komitetu.
� Ja uwa�am, �e powinni�my przygotowa� si� do ewakuacji � powiedzia� S�kacz.
� Jak i dok�d? � zdziwi� si� Oliwa. � Siedzimy tu jak w termosie.
� Ale co to wszystko znaczy? � gard�owa� Fr�czkiewicz. � Czy kto�, kto zrobi� ten kawa�,
wie, na jakie koszty nas nara�a...
� Nie nazywa�bym tego zdarzenia kawa�em � przerwa� mu Janecki.
� A czym?
� Plag�! � wtr�ci�a si� Zamieniecka. � Pocz�tkiem ko�ca �wiata!
� Nie u�ywa�bym tak wielkich s��w, pani Felicjo � ozwa� si� ksi�dz. O dziwo, wspar� go
Maca�.
� �aden diabe� nie ma tu nic do rzeczy. Sprawcy tego zdarzenia s� akurat znani.
� Wierzy pan w tych kosmit�w? � zapyta� S�kacz. � S�ysza�em wprawdzie to o�wiadczenie
w radio... Ale nie pami�tam konkretnych s��w.
� Nic nie szkodzi, ja je nagra�em! � Maca� wyci�gn�� kieszonkowy dyktafon i wdusi�
przycisk. Tajemnicze g�osy wype�ni�y gabinet komendanta:
�Uwaga ludzie, uwaga ludzie! Ju� jeste�my. Zachowajcie spok�j. Nie ulegajcie panice.
Czekajcie na kolejne komunikaty�.
� Tylko tyle, nic wi�cej? � dopytywa� si� ksi�dz.
� Mnie wystarczy.
Zamieniecka zn�w zacz�a lamentowa� na temat ko�ca �wiata i pewnego Armagedonu, lecz
gdy Oliwa zagrozi� jej usuni�ciem ze sztabu, b�yskawicznie si� uspokoi�a. Niezw�ocznie
przyst�piono do podzia�u kompetencji mi�dzy cz�onk�w komitetu. S�kacz z grup� stra�ak�w
ochotnik�w mia� zbada� ca�y otaczaj�cy nas mur. Mo�e jest w nim jaka� szczelina?
� Na rozkaz! � wypr�y� si� mistrz po�arnictwa.
Joanna zaproponowa�a przeniesienie do komendy laboratorium z o�rodka.
� Postaram si� podda� analizie powietrze, gleb�, mo�e uda si� co� zeskroba� z tego muru.
A nu� jest zbudowany z substancji organicznej.
Rydzo� podj�� si� zbadania mo�liwo�ci wykonania podkopu albo u�ycia palnik�w celem
skruszenia tej bariery...
� Jak pan komendant da par� laseczek trotylu, to za�atwimy t� kryszta�ow� �cian� na cacy �
obiecywa� Mietek.
� A je�li Obcy potraktuj� to jako wypowiedzenie wojny? � zaniepokoi�a si� Zamieniecka. �
Wtedy koniec z nami!
Jej obawy zosta�y zignorowane. Fr�ckiwiczowi udzielono pe�nomocnictw w sprawie
ustalenia, jakimi zapasami �ywno�ci dysponuje miasteczko na wypadek, gdyby odci�cie mia�o
potrwa� d�u�ej. Po tej decyzji, grupa cz�onk�w sztabu bez przydzia�u stopnia�a do paru os�b.
� Id�my dalej... Ma pan jakie� zadanie dla siebie, panie Adamie? � Oliwa utkwi� sw�j wzrok
w Janeckim.
� My�l� o p�j�ciu do biblioteki � powiedzia� poeta, a widz�c zaskoczenie komendanta, doda�:
� Chc� rozejrze� si� w literaturze popularno-naukowej i science fiction. By� mo�e istniej� jakie�
precedensy a fenomen, kt�rego do�wiadczamy, zdarzy� si� ju� gdzie� indziej.
� Bzdura � skomentowa� Maca�. Oliwa by� odmiennego zdania:
� Nie zawadzi spr�bowa�.
Pozosta�a sprawa najwa�niejsza, kto mia� odpowiada� za sta�y kontakt z mieszka�cami
i uspokajanie nastroj�w.
� Ja si� tym zajm� � zawo�a�a Zamieniecka, wyprzedzaj�c Maca�a o pier�. � Potrafi� gada�
z lud�mi.
� Wiem o tym � powiedzia� Oliwa � ale chwilowo proponowa�bym do tej roli raczej ksi�dza
Karolaka. Zgadza si� ksi�dz?
� Naturalnie, synu. Razem z pani� Felicj�.
Pozostali we dw�ch, Maca� i Oliwa. Wiktor nie tai� wzburzenia.
� Rozumiem, �e b�d� twoim zast�pc� � powiedzia� impulsywnie.
� Przewidzia�em na t� funkcj� S�kacza � odpar� komendant.
� Przecie� to kretyn!
� Prawomocnie wybrany przez spo�ecze�stwo tego miasta na radnego. Je�li dobrze
pami�tam, Wiktorze, ty w tych wyborach przegra�e�...
� W takim razie, co ja mam robi�?
� Po pierwsze, nie przeszkadzaj.
Pan Mietek zamontowa� �adunek w wykopie obok �ciany. Podkop okaza� si� niemo�liwy,
przegroda si�ga�a g��biej ni� dwa metry.
� No, ludziska, cofnijcie si�... � ostrzega�. � Jeszcze, jeszcze! Jak dupnie, to wam g�owy
poobrywa.
� Nie wiem, czy pan dobrze robi, panie Mietku � zauwa�y� asystuj�cy akcji Fr�czkiewicz. �
Przybysze mog� potraktowa� eksplozj� jako akt wrogo�ci.
� A na co mamy czeka�, a� podusimy si� pod tym kloszem...? � zawo�a� kto� z gapi�w.
� Odpalaj, Mi�ciu � powiedzia� ksi�dz, b�ogos�awi�c pirotechnika amatora. � W imi� Ojca
i Syna...
Detonacja wstrz�sn�a lasem, podmuch rzuci� na ziemi� paru gapi�w. Eksplozj� s�ycha� by�o
nawet w ratuszu. Niestety, niewidzialna �ciana nawet si� nie zarysowa�a. Zrobi�o si�
nieprzyjemnie. Tym bardziej, �e ciemniej�ce nad Diabl� G�rk� niebo zapowiada�o szybkie
nadej�cie nocy.
* * *
Wybi�a p�noc, ale nikt nie k�ad� si� spa�. Z wie�y ratusza nie by�o wida� �adnych �wiate�
poza rejonem Rych�owa, chocia� s�aba �una od wschodu przypomina�a o istnieniu Mas�owa.
Zgromadzeni na galerii cz�onkowie sztabu wygl�dali na bezradnych. Sprawcy ich
nieszcz�cia nie odezwali si�, a ich odci�cie od �wiata nadal pozostawa�o faktem. Uspokajaj�co
brzmia� jedynie g�os doktor Fr�czkiewicz. W ci�gu ostatnich godzin sytuacja nie pogorszy�a si�,
a badania laboratoryjne nie wykaza�y obecno�ci �adnych truj�cych substancji. Co najwa�niejsze,
nie zmieni�a si� zawarto�� tlenu w powietrzu, nie przyby�o r�wnie� dwutlenku w�gla.
� Co to znaczy? � zapyta�a Kamieniecka
� �e wbrew pani obawom, nie udusimy si� � odpowiedzia�a Joanna. � Z moich obserwacji
wynika, �e nasza bariera w nieznany spos�b przepuszcza powietrze.
� Podobnie jest z wod� � doda� Oliwa. � Strumie� nie uleg� spi�trzeniu.
� W takim razie, dlaczego nikt z zewn�trz nam nie pomo�e? � zastanawia� si� Bogdan
Fr�czkiewicz. � Przecie� dawno musiano zauwa�y�, co si� sta�o.
� Nie jestem pewien � odrzek� mu Adam. � Ze wszystkich naszych obserwacji wynika, �e
�wiat nas ignoruje. Nie przybywaj� autobusy, omijaj� piesi...
� Ale burmistrz? Przez te pi�� godzin dotar�by nawet na piechot� do bariery, a widz�c co si�
dzieje, podni�s�by alarm... To jaka� dziwna sprawa.
M�j syn te� zosta� poza tym kloszem! � zauwa�y� Rydzo� � a jako� nikt nie zauwa�y�, by
pr�bowa� dosta� si� do �rodka.
� S� dwie mo�liwo�ci � powiedzia� Janecki. � Albo zarz�dzono wok� Rych�owa
kwarantann�...
� Ale wtedy mo�na by nas poinformowa� cho�by sygna�ami optycznymi... � przerwa� mu
S�kacz.
� Tote� bardziej prawdopodobna jest druga mo�liwo��! �wiat o nas zapomnia�, dos�ownie
wyparowali�my z jego pami�ci...
� Kt� m�g�by tego dokona�, moce piekielne? � j�kn�a Zamieniecka.
� Albo istoty dysponuj�ce technologi� wielokrotnie bardziej rozwini�t� od naszej. � Na to
dictum Janeckiego z paru piersi wyrwa�o si� westchnienie, co s�ysz�c, Oliwa po�pieszy�
z uspokajaj�cym zapewnieniem:
� Na razie nic nam nie grozi. Ktokolwiek dokona� tej manipulacji, nie zdradza �adnych z�ych
zamiar�w. Powietrza i wody jest pod dostatkiem. Mamy spore zapasy �ywno�ci, r�wnie� sady
owocowe zosta�y po naszej stronie... Jest troch� domowego inwentarza...
� Nie znamy jednak zamiar�w agresor�w! � wykrzykn�� Fr�czkiewicz. � By� mo�e usypiaj�
tylko nasz� czujno��.
� Lepiej nie nazywa� ich agresorami. Mog� nas s�ysze�! � poprawi� go Maca�, a wi�kszo��
rozejrza�a si� trwo�nie. � S�dz� �e bardziej poprawna forma to �Obcy�.
� Jak ich zwa�, tak ich zwa� � rzek� pan Mietek. � Ale czy mo�e mi pan Janecki
wyt�umaczy�, dlaczego najpierw zagadali, a potem umilkli?
� Mo�e sami ulegli katastrofie, kt�ra nas obj�a i zostali na zewn�trz... � zacz�� poeta.
� Jak potrafili zrobi� co� takiego, to potrafiliby i zapanowa� nad tym � twierdzi� Rydzo�.
� Moim zdaniem, pora na nasz ruch � odezwa� si� Maca�.
� Jak pan to rozumie? � Oliwa popatrzy� si� czujnie na by�ego aktywist�.
� Przecie� to jasne. Og�osili sw�j apel i czekaj� na odzew. Gdyby szanowni pa�stwo nie
mieli nic przeciwko temu, mog� przygotowa� wst�pny projekt takiego memorandum... Powitanie
z szacunkiem, zapytanie o plany, okre�lenie dopuszczalnego pola negocjacji.
� M�drze gada! � skomentowa�a Zamieniecka.
� Tylko przyda�by mi si� do tego jaki� komputer. Burmistrz zabra� ze sob� klucze od
gabinetu...
� Mo�e pan skorzysta� z naszego � Oliwa chyba po raz pierwszy od pocz�tku afery
u�miechn�� si� do Maca�a. � Internet i tak nie dzia�a. A co do reszty... zejdziemy na d�
i om�wimy spraw� wart i patroli...
S�kacz jeszcze raz omi�t� wzrokiem ca�� okolic�, na oczach mia� szk�a noktowizyjne.
Uliczki, ogr�dki, park i zaro�la wok� miasta by�y puste, nikt nie kwapi� si� wychodzi� z domu.
A Obcy, je�li nawet si� kr�cili, nie wydzielali �adnego ciep�a. I nie by�o to wcale pocieszaj�ce.
***
Pokoik Jacka mie�ci� si� na parterze bli�niaka po�o�onego opodal komisariatu.
Zakratowane okno znajdowa�o si� tak nisko, �e przy rozsuni�tych zas�onach ka�dy m�g�
zajrze� do pokoju ch�opaka. O drugiej w nocy kotary by�y wprawdzie zasuni�te, ale cho�
przys�ania�y ksi�ycowe �wiat�o, nie mog�y st�umi� zdecydowanego, cho� niezbyt g�o�nego
pukania w szyb�. M�ody Oliwa obudzi� si� natychmiast. Przera�ony. I niezdecydowany.
Nadzieje, �e ha�as m�g� pochodzi� z jego snu, rozwia�o pukanie powt�rne, nieco mocniejsze.
Wyjrza� przez szpar�, spodziewaj�c si� ujrze� o�liz�e rami� przybysza z kosmosu lub z�bat�
paszcz� gremlina. Na zewn�trz sta� jedynie Wiktor Maca�. Gestem wskaza� na usta, nakazuj�c
milczenie, potem na drzwi. Jacek zrozumia� i po chwili otworzy�. Ojciec, �pi�cy po drugiej
stronie sto�owego, nie powinien si� obudzi�, za dwie godziny przejmowa� wart�. Czego m�g�
jednak chcie� o tej porze doradca burmistrza? Ten ledwie wszed�, pokaza� ch�opakowi dysk CD.
� Chyba musimy porozmawia� � powiedzia�, marszcz�c brwi.
� O czym?
� Doskonale wiesz o czym. Przegra�em t� audycj� kosmit�w na wolniejsze obroty, usun��em
zniekszta�cenia... Czy wiesz mo�e, czyj g�os us�ysza�em?
Jacek spu�ci� g�ow�.
� Milczysz? Obawiam si�, �e ca�e miasteczko czeka na wyja�nienia twojej roli w tej zmowie.
� W jakiej zmowie? � wykrztusi� ch�opak. � Je�li pan my�li, �e mam co� wsp�lnego
z kosmitami, to...
� Ja nie my�l�, ja mam dow�d.
� Ale� ja chcia�em tylko zrobi� �art. Kawa�. Zgoda, pr�bowa�em nap�dzi� ludziom stracha,
jak w Ameryce przed wojn� Orson Welles. Zmontowa�em t� kosmiczn� gadk�, Krzysiek Rydzo�
podj�� si� wyemitowa� z wie�y triangulacyjnej sygna� nak�adaj�cy si� na UKF... ale to wszystko.
� Ciekawe � sykn�� Maca�. � Zrobili�cie sobie �arcik i natychmiast, zupe�nie przypadkiem
w��czyli si� agresorzy z kosmosu.
� Tak w�a�nie by�o.
� Wymy�l co� lepszego!
� To samo proponuj� panu. Przecie� nakry� miasto takim hermetycznym kloszem trudno
by�oby nawet fachowcom z NASA, a co dopiero dw�jce licealist�w.
� Dw�jce i owszem � Wiktor u�miechn�� si� z�o�liwie. � Ale w zmowie z Obcymi.
� Przysi�gam, my nic nie wiemy. Prosz� mi uwierzy�. Porozmawiam z Krzy�kiem, kiedy
wr�ci...
� Doskonale wiesz, �e nie jest to kwestia tylko mojego zaufania. Ale inni? My�lisz, �e ci
uwierz�. �e tatu� ci� obroni!?
Ch�opak zadygota�, a by�y aktywista ci�gn�� dalej.
� Widzia�e� wczoraj ten t�um pod komend�? Spanikowana ho�ota ��dna jest krwi! Nie
przyznasz si�, to wezm� ci� na tortury. A wtedy wy�piewasz zar�wno to, co wiesz, jak i to czego
nie wiesz.
� Ale ja nie mam co �piewa�!!!
� Tym gorzej. B�dziesz musia� szybko co� wymy�li�. Chyba... � Na moment w pokoiku
zapanowa�a g�ucha cisza.
� Chyba...? � powt�rzy� z nadziej� Jacek.
� Chyba �e dojdziemy do porozumienia... � z kieszeni wyci�gn�� zmi�toszon� paczk�
papieros�w. � Zapalisz? � zapyta�.
�wita�o. W ogrodach ozwa�y si� ptaki, gdzie� zapia� kogut. Na rynku rozleg�y si� kroki
patrolu, zaszczeka� jaki� kundel. Adam Janecki pogr��ony w sennych mira�ach, kt�rych cz��
dotyczy�a jakiego� zebrania w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich, obudzi� si� nagle, s�ysz�c zgrzyt
klucza w zamku. R�ka poety zmaca�a toporek, kt�ry na wszelki wypadek po�o�y� ko�o ��ka.
Uspokoi� si� dopiero widz�c w drzwiach Joann�.
� Musia�am wpa��. Strasznie si� boj� � powiedzia�a Oliwa-Fr�czkiewiczowa.
� Nie powiesz, �e tw�j stary pozwoli� ci wyj�� w �rodku nocy?
� Zaraz po zebraniu upi� si� i pad� jak k�oda. �e te� wszyscy moi m�owie maj� sk�onno��
do nadu�ywania alkoholu.
� Ja nie!
� I dlatego lepiej nigdy nie zostawaj moim m�em... Mo�esz si� troch� posun��? Ranek jest
do�� ch�odny...
B�yskawicznie zrzuci�a ubranie i w�lizgn�a si� do ��ka. Mia�a cia�o zgrabne, opalone,
j�drne. Doskona�y �skafander� dla kosmitki. Ale ju� po chwili Adam odrzuci� obawy, �e jego
kochanka mo�e by� kosmitk�...
Oko�o �smej rano na plebani� zapuka�a Eugenia Zamieniecka. Wida� by�o, �e nie przespa�a
tej nocy i pilnie potrzebuje duchowej pomocy. Za wr�k� przypa��ta� si� piesek. Paskudny
rozdygotany ratlerek. Jeszcze wczoraj ulubieniec burmistrza, dzi� bezpa�ska przyb��da
przygarni�ta przez kobiet�, dot�d nieznan� z �yczliwo�ci do cudzych zwierz�t.
Albin Karolak ju� nie spa�, odprawi� w�a�nie porann� msz� w intencji �szcz�liwego
zako�czenia prze�ywanych k�opot�w� i pij�c porann� kaw� usi�owa� uspokoi� parafiank�, kt�ra
dot�d do jego ko�cio�a raczej nie przychodzi�a, a uprawiaj�c praktyki magiczne, stanowi�a
poniek�d konkurencj� dla proboszcza.
� Co ja pani mog� powiedzie�, pani Felicjo � m�wi�. � Ojcowie Ko�cio�a milcz� na temat
�ycia w kosmosie. Chyba, �e do istot pozaziemskich zaliczymy anio��w i diab��w...
� A ci nasi, to jak ksi�dz my�li... Anio�owie? � zapyta�a Zamieniecka.
� Trudno orzec. S� niewidzialni jak anieli, ale stracha nap�dzili nam jak wszyscy diabli.
Zreszt� spektakularne zjawiska nadprzyrodzone to podobno pani specjalno��.
� Moja?
� A te wszystkie taroty, szklane kule, wr�enie z fus�w...
� Jakie tam wr�enie?! Przecie� to dla chleba tylko, sam ksi�dz wie najlepiej, �e ludzie
przyjm� u nas ka�d� ciemnot�...
Proboszcz nie zd��y� skomentowa�, albowiem w tym momencie Karusek, kt�ry w k�cie
kuchni spo�ywa� resztki ksi�ej kolacji, oderwa� si� od konsumpcji, zastrzyg� uszkami i wyda�
czujny szczek...
� Cichaj, piesku � powiedzia� ksi�dz, jednak ratlerek obna�y� jedynie krzywe kie�ki
i warcz�c, schowa� si� pod komod�.
Prawie natychmiast, nieczynny od lat megafon w rynku zakrztusi� si�, gwizdn��, a potem
wyda� z siebie niesamowity g�os:
� Uwaga ludzie, uwaga ludzie!
� Jezu! � sztu�ce wypad�y z r�k Karolaka, a Zamieniecka skamienia�a niczym �ona Lota. �
Odezwali si�. Znowu!
�Uwaga ludzie! � rozbrzmiewa�o po rynku, odbijaj�c si� echem, a� sp�oszone go��bie
poderwa�y si� w niebo. Par� z nich, uderzywszy w niewidoczne sklepienie spad�o z przetr�conym
karkiem na ziemi�. � Nadajemy komunikat numer dwa. Wszystko jest pod kontrol�. Nikomu nic
nie grozi. Nie ulegajcie panice. Zachowujcie si�, jakby nic si� nie sta�o. Czekajcie na instrukcje.
Nied�ugo wyznaczymy sobie spo�r�d was pe�nomocnika, nied�ugo...�
Rynek zaludni� si� b�yskawicznie. Ludzie wygl�dali na przera�onych, ale zarazem powt�rne
ujawnienie obcych podzia�a�o uspokajaj�co, ko�cz�c okres niepewno�ci i wyczekiwania.
Na b�yskawicznej naradzie u Oliwy podsumowano sytuacj�. Nikt nie widzia� agresor�w, nie
zostawiali �lad�w. Nie wiadomo jak dostali si� do radiow�z�a. Klucze do niego mia� jedynie
komendant, nieobecny burmistrz i elektryk przebywaj�cy na urlopie.
� Mo�e ich technologia umo�liwia po��czenie bezpo�rednio z ulicznymi g�o�nikami? �
spekulowa� Janecki.
Najmniej zaskoczony wydawa� si� Wiktor Maca� � jak si� okaza�o, jeszcze w nocy
przygotowa� tekst pos�ania do mieszka�c�w kosmosu i by� got�w je wyg�osi�. �Sk�dkolwiek
przybywacie, pok�j z wami...� � brzmia� pocz�tek, kt�ry wzbudzi� zachwyt ksi�dza
i Zamienickiej. �Jako wsp�lnota otwarta, jeste�my �yczliwie nastawieni do ka�dej, nawet
pozaziemskiej cywilizacji...�
� Byle bez przesady � mrukn�� S�kacz.
�...Prosimy � wyja�nijcie swoje stanowisko w kwestiach interesuj�cych obie strony. Szanuj�c
wasze obyczaje, ��damy aby�cie szanowali nasze prawa i swobody.
� ��damy? Czy to nie za ostro? � zaniepokoi� si� Fr�czkiewicz.
� A co si� b�dziemy p�aszczy�, godno�� si� liczy! Tymczasem megafon zn�w zachrypia�
megafon: � �Uwaga ludzie, uwaga ludzie!�
Poderwali si� i skoczyli ku oknu.
�S�yszymy was i powtarzamy, �adnej dyskusji. Wymagamy absolutnego pos�usze�stwa. Kto
b�dzie pos�uszny, zostanie nagrodzony, kto b�dzie niepos�uszny, zostanie ukarany.�
� Matko Boska! � j�kn�a Zamieniecka.
� Trzymajcie mnie, bo rozwal� ten chrzaniony g�o�nik � rykn��, najwyra�niej nie panuj�c
nad sob�, Maca�.
�To nam nie zaszkodzi, k�dzierzawy rudzielcu!� � zabrzmia�o w odpowiedzi.
� Widz� nas! � rozleg� si� szmer. I wszyscy �ciszyli g�osy. A kosmita bucza� dalej:
�Lubimy ludzi gotowych na wszystko, nawet przeciwnik�w�.
� Pieprzcie si� � odszczekn�� si� towarzysz Wiktor.
�I dlatego ty, Maca�, b�dziesz naszym po�rednikiem�.
� Nigdy!
�Nie masz nic do gadania! Wejdziemy w tw�j m�zg i za twoim po�rednictwem b�dziemy
komunikowali swoj� wol�.
� A jak si� nie zgodz�? � tym razem g�os Maca�a nie by� ju� taki pewny.
�Wtedy wszyscy zginiecie�.
Grupka sztabowc�w popatrzy�a na by�ego sekretarza.
� Na mi�o�� bosk�, niech si� pan zgodzi! � zawo�a�a Zamieniecka.
� Ale to jest sprzeczne z moimi przekonaniami... � opiera� si� Maca�.
� Chyba nie ma pan innego wyj�cia � podsumowa� Adam, kln�c w duszy Obcych, kt�rzy
maj�c do wyboru ca�� �mietank� Rych�o-wa, zdecydowali si� na tego karierowicza.
***
Jacek, kt�ry jak wi�kszo�� ma�olat�w sypia� d�ugo, twardo przespa� kolejne wyst�pienie
Obcych. Dopiero od koleg�w wczesnym popo�udniem dowiedzia� si� o bulwersuj�cych
zdarzeniach poranka.
Maca�a zasta� w dawnym gabinecie burmistrza, Rydzo� sko�czy� w�a�nie wymienia� zamki
w asy�cie Zamienickiej, Kowalskiej i m�odej, nieco wymok�ej blondyny o obfitym biu�cie,
przewidywanej na sekretark� Tymczasowego Pe�nomocnika.
� Panie Maca� � krzykn�� od progu. � Co pan...?
Pe�nomocnik uciszy� go, unosz�c w g�r� r�k�, po czym gestem dyrygenta nakaza�
opuszczenie pomieszczenia przez kobiety. Wysz�y niech�tnie, a Zamienicka omiot�a m�odego
Oliw� spojrzeniem wi�cej ni� podejrzliwym.
� O co ci chodzi, przyjacielu? � zapyta� Maca�, widz�c, �e drzwi obite derm� zamkn�y si� na
dobre.
� Co my�my zrobili najlepszego?! � wybuchn�� ch�opak. � To mia�o by� nagranie tylko na
pr�b�. Dlaczego pan to pu�ci�?!
Maca� u�miechn�� si�. Otworzy� barek i nala� dwie lampki koniaku.
� Spokojnie Jacu�, kontroluj� sytuacj�... � rzek�.
� Bo ja panu pomog�em. I dogra� pan jeszcze ten idiotyczny dialog.
� Nie os�dzaj mnie pochopnie, m�ody przyjacielu � Wiktor podsun�� kieliszek Jackowi, a ten
machinalnie wychyli� go duszkiem. � My�lisz, �e ja co� tu kombinuj�? �e marzy�em o zaj�ciu
tego gabinetu? Nic mylniejszego.
� Wi�c po co to?
� Musz� jako� sprowokowa� tych kosmit�w. Zmusi�, �eby si� ujawnili. Rozumiesz. Przecie�
nie b�dziemy siedzie� biernie, jak ta reszta...
� Nie wiemy nawet, czy to kosmici.
� Oboj�tnie kim s�. Nie mo�emy ulec anarchii. Musimy mie� wizj� i wiedzie�, co zrobimy,
gdy si� odezw�.
� A jak si� nie odezw�?
� To pr�dzej czy p�niej znajdziemy spos�b, by si� uwolni�.
� Ale nie b�d� musia� wi�cej nagrywa�?
Maca� nala� kolejn� lampk�.
� Oczywi�cie. Koniec z nagrywaniem � powiedzia�. � Mam ju� odpowiednie umocowanie.
Pe�nomocnictwo! Zrobimy porz�dek w tym miasteczku... � a widz�c zdziwienie Jacka, dorzuci�:
� Tak, my. Bo kto inny? Kretyn S�kacz i jego czterech stra�ak�w emeryt�w, tw�j ojciec policjant
bez funkcjonariuszy. Razem z twoimi kolegami powo�amy kosmiczny patrol do pilnowania �adu
i porz�dku. � Szerzej rozpar� si� w fotelu. � Zamieniecka utworzy Towarzystwo Przyja�ni
Rych�owsko-Kosmicznej, Kowalska zadba o informacje o nastrojach...
***
Jaki� tydzie� p�niej Joanna i Adam spotkali si� w wiatraku nad stawem. Nie kochali si�.
S�u�by informacyjne z braku innych zaj�� doprowadzi�y do perfekcji inwigilacje mieszka�c�w
Rych�owa. Kioskarz i kierowniczka apteki musieli raportowa� o ka�dej sprzedanej
prezerwatywie czy pastylce wczesnoporonnej. Obcy chcieli to wiedzie�, mimo �e podobno
wiedzieli wszystko.
� Nasze s�u�by to test na zaufanie � twierdzi�a Rozalia Kowalska, powtarzaj�c opinie
Pe�nomocnika.
M�odzie�owe brygady �X�, zbrojne rami� Maca�a, te� nie pr�nowa�y. Za bojkot zarz�dze�
Obcych, Wenanty S�kacz wyl�dowa� w karcerze. Paru opornych skazano na ch�ost� i pr�gierz.
Fr�czkiewicz rzadko kiedy trze�wia�, sfrustrowany Oliwa, po tym jak w�asny syn odebra� mu
bro� (�Dla twojego w�asnego dobra tatusiu�), dotrzymywa� mu pola.
Tote� Joanna i Adam siedz�c obok siebie zachowywali odpowiedni dystans. Nie patrzyli na
siebie, lecz w niebo gwia�dziste.
� Mo�na by pomy�le�, �e nic si� nie sta�o. Ten sam ksi�yc nad stawem, to samo kumkanie
�ab... � m�wi�a m�oda lekarka.
� Sko�czy�em m�j esej � zupe�nie nie na temat powiedzia� Janecki.
� �W�adza�.
� Tak, w�adza. Wiesz, znalaz�em klucz. S�owa wypowiedziane przez naszego papie�a ponad
�wier� wieku temu w O�wi�cimiu. O tym, co wynika z dania cz�owiekowi munduru, broni...
w�adzy.
� Przy milcz�cej bierno�ci spo�ecze�stwa � dorzuci�a Joanna.
� Przy �wiadomo�ci braku wyj�cia! Gdyby�my mieli jakie� szanse, tacy ludzie jak Maca�,
z namaszczeniem kosmit�w czy bez, nie mieliby szans. A tak...
� My�lisz, �e tak b�dzie zawsze.
� Nie wiem. Czasami zastanawiam si� tylko, kto zyskuje, a kto traci na tej sytuacji.
� Towarzysz Wiktor.
� Nie tylko. Ceny �ywno�ci w hurtowni twojego m�a posz�y w g�r�. Ludzie podczas mszy
daj� na tac� co najmniej dwa razy tyle, co dawniej...
� Chyba nie podejrzewasz ksi�dza o zmow�..?
� Nikogo nie podejrzewam, ale sama zobacz, pan Mietek nie mo�e si� op�dzi� przed
zam�wieniami. Zabezpieczenie okien ta�m� klej�c�, kopanie schron�w... Salon magii
Zamienieckiej te� potroi� obroty. Umundurowana banda nastolatk�w sieje strach w�r�d
doros�ych.
� Ale uwa�asz, �e to przyczyna czy skutek?
� Nic ju� nie wiem.
Niepomna ewentualnej inwigilacji, przytuli�a si� do niego.
� Fa�szuj� raporty � powiedzia�a.
� O czym m�wisz?
� Utajni�am przed komitetem wyniki moich bada�. W wodzie pitnej pojawi�y si�
substancje...
� Truj�ce?
� Powiedzia�abym stymuluj�ce. Wzmacniaj�ce naturalne pop�dy. Nie, nie p�ciowe,
sk�onno�� do agresji, paniki... By� mo�e wkr�tce przekroczona zostanie bariera samokontroli.
� I co wtedy?
� Nie wiem. Epidemia zbrodni, szale�stwo, zbiorowe samob�jstwo.
� Mo�e o to komu� chodzi?
� Jestem tego pewna. Wiesz, z czym kojarzy mi si� ten klosz nad Rych�owem?
� Nie mam poj�cia.
� Z laboratorium. Jeste�my zwierz�tkami w laboratorium, szczurami, kr�likami, �winkami
morskimi. Poddanymi eksperymentowi nie wiadomo przez kogo. Eksperymentowi, kt�rego sensu
nie pojmujemy...
� Groza!
Nie mamy wyj�cia. Obj�a go i zacz�a ca�owa�, d�ugo, zach�annie. Mo�e ostatni raz.
Kiedy nadzy i spoceni wracali do rzeczywisto�ci, uwag� Adama przyku�y �wietlne rozb�yski
nad lasem. Raz kr�tkie, kiedy indziej d�ugie. Jakby kto� nadawa� alfabetem Morse�a. Czy�by kto�
pragn�� pospieszy� z pomoc�? Z kieszeni doby� notes i po�piesznie zacz�� notowa�. Jeszcze
z harcerstwa zna� ten alfabet.
� Co nadali? � zapyta�a Joanna Odczytywa� tekst powoli, litera po literze: PRZYGOTUJ SI�
DO DRUGIEJ FAZY EKSPERYMENTU.
� A wi�c eksperyment � wyszepta�a Joanna. � To raczej nie wygl�da na obietnic� pomocy.
Adam milcza�. My�la�. W�r�d laboratoryjnych zwierz�tek by� kto� wsp�pracuj�cy
z laborantami. Kto? Samozwa�czy, spragniony w�adzy Pe�nomocnik? Czy kto�, kogo w �yciu nie
przysz�oby im podejrzewa�.
� Jest tu kto�? � zawo�a�a Joanna.
� Ja � z k�ta wynurzy� si� Jacek w mundurku brygady �X�. � Nakry�em was.
Adam dopad� go jednym skokiem i przygwo�dzi� do ziemi.
� Zabij� g�wniarza! � wrzasn��.
� Nie � powiedzia�a m�oda lekarka.
� Zadenuncjuje nas.
� Trudno, mo�e tak by� musi by�.
***
W swoim gabinecie Wiktor Maca�, pe�nomocnik, dyktator, jedynow�adca Rych�owa siedzia�
i trz�s� si� ze strachu. Przes�uchanie parki z�apanej na potajemnym seksie potwierdzi�o inne
sygna�y. Kto� w mie�cie mia� kontakt ze �wiatem z zewn�trz. Prowadzi� jaki� nieznany nikomu
plan. I tym kim� nie by� on. Samozwa�czy pomazaniec nieznanych Bog�w, kt�rzy go
zlekcewa�yli.