12633

Szczegóły
Tytuł 12633
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

12633 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 12633 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 12633 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

12633 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Jules Verne Chancellor Notatki podr�nego J.R. Kazallon Ilustracje G. Riou "Opiekun Domowy",1876 � Andrzej Zydorczak SPIS TRE�CI I. II. III. IV. V. VI. VII. VIII. IX. X. XI. XII. XIII. XIV. XV. XVI. XVII. XVIII. XIX. XX. XXI. XXII. XXIII. XXIV. XXV. XXVI. XXVII. XXVIII. XXIX. XXX. XXXI. XXXII. XXXIII. XXXIV. XXXV. XXXVI. XXXVII. XXXVIII. XXXIX. XL. XLI. XLII. XLIII. XLIV. XLV. XLVI. XLVII. XLVIII. XLIX. L. LI. LII. LIII. LIV. LV. LVI. LVII. I. CHARLESTON 27 WRZE�NIA 1870 ROKU. pu�cili�my wybrze�e Bateryi dzi� o trzeciej po�udniu w czasie najwi�kszego przyp�ywu morza. Odp�yw szybko oddali� nas od brzeg�w. Kapitan kaza� rozpi�� g�rne i dolne �agle, a silny wiatr p�nocny popchn�� Chancellora w poprzek zatoki. Wkr�tce potem okr��ono fort Sumter, pozostawiaj�c na lewo baterye strychuj�ce. O czwartej przebyli�my przewa�, sk�d silny pr�d odp�ywu uni�s� nas dalej. Do pe�nego jednak morza daleko jeszcze, a drog� zagradzaj� �awy piasku, z w�skiemi korytami, przez kt�re trzeba si� przemkn��. Kapitan Huntly wybra� po�udniowe przej�cie, po nad kt�rem le�y latarnia morska lewego skrzyd�a fortu Sumter. �agle Chancellora ustawiono najdok�adniej i o 7-ej wieczorem min�wszy ostatni� �aw� piaszczyst�, nasz sztatek wp�yn�� na Atlantyk. Chancellor pi�kny trzymasztowiec o 900 beczkach obj�to�ci, nale�y do bogatego domu braci Leard w Liwerpolu, zupe�nie nowy, bo par� lat temu zbudowany, jest okuty blach� miedzian� � jego za� szkielet i dolne cz�ci masztu opr�cz tylnego, s� �elazne. Po opuszczeniu zatoki zwini�to flag� angielsk�, pomimo to ka�dy marynarz rozpozna narodowo�� statku. Anglik przejawia si� w nim od szczytu maszt�w do linii wodnej. Powinienem powiedzie�, dla czego jad� na wracaj�cym do Anglii Charlestonie. Pomi�dzy po�udniow� Karolin� a Brytani� nie ma bezpo�redniej komunikacyi. A�eby dosta� si� do kt�rej linii transatlantyckiej trzeba by�o dojecha� na p�noc do New-Yorku lub na po�udnie do Nowego Orleanu. Pomi�dzy New-Yorkiem a starym l�dem funkcyonuje kilka linij francuskich i hamburskich, z �atwo�ci� wi�c Scotia, Pereire lub Holsatia przenios�yby mnie do Europy. Pomi�dzy Nowym Orleanem i Europ� tak�e przebiegaj� statki National, Steam Navigation Co. W Charlestonie jednak chodz�c po wybrze�u, zobaczy�em Chancellora, kt�ry podoba� mi si� bardzo, zreszt� nie wiem, jaki� instynkt nak�oni� mnie do zaj�cia miejsca na pok�adzie tego okr�tu, na bardzo przyst�pnych warunkach. Podr� morska na okr�tach przy pomy�lnym wietrze jest prawie tak szybk� jak i na statku parowym, pod wszelkiemi za� innemi wzgl�dami, przedstawia wi�cej dogodno�ci. Przy pocz�tku jesieni pod t� szeroko�ci� pogoda zwykle sprzyja. Zdecydowa�em si� wi�c na Chancellora. Czy dobrze czy �le zrobi�em? Czy po�a�uj� kiedy� mego postanowienia? Przysz�o�� to poka�e. Notatki b�d� prowadzi� dzie� po dzie�, w chwili wi�c kiedy to pisz�, wiem tyle co i ty m�j czytelniku, je�eli tylko m�j dziennik znajdzie kiedy czytelnika. II. 28 Wrze�nia.Kapitan Chancellora nazywa si� Jan Silas Huntly, Szkot z Dund�e, lat pi��dziesi�t, opini� ma wybornego �eglarza. �redniego wzrostu z w�skiemi ramionami, ma�� i z przyzwyczajenia zawsze na lewo przechylon� g�ow�. Chocia� nie mam pretensyi by� dobrym fizyognomist�, �atwo mi jednak odgadn�� charakter kapitana po kilko godzinnej znajomo�ci. Nie przecz� wi�c, �e Silas Huntly jest najlepszym marynarzem, mo�e zna� wybornie swoj� sztuk�, ale bardzo w�tpi�, �eby mia� by� cz�owiekiem z charakterem silnym, energi� wyprobowan� w najci�szych okoliczno�ciach �ycia. W istocie ruchy kapitana Huntly s� ci�kie, i cia�o jego wygl�da jak gdyby znu�one. Zaniedbanie przebija si� w jego niepewnem spojrzeniu, w rozbujanych r�kach i niedba�em ko�ysaniu si� z jednej nogi na drug�. To nie jest i nie mo�e by� nie tylko cz�owiek energiczny ale nawet uparty, zreszt� ma jaki� nies�ychanie dziwny wyraz twarzy, kt�rego dot�d nie umiem sobie wyt��maczy�, b�d� jednak zwraca� na� ca�� uwag�, na jak� zas�uguje dow�dca okr�tu, ten kt�ry nazywa si� naszym panem, drugim po Bogu. Je�eli si� jednak nie myl�, to pomi�dzy panem Bogiem a Huntlym, jest jeszcze na pok�adzie cz�owiek, stworzony do odegrania wa�nej roli w razie jakiego wypadku. Jest to porucznik okr�towy, kt�rego dot�d nie wystudyowa�em dostatecznie, p�niej go dopiero opisz�. Za�og� Chancellora sk�adaj�: Kapitan Huntly, porucznik Robert Kurtis, drugi porucznik Walter, bossman i czternastu majtk�w Anglik�w lub Szkot�w, razem o�mnastu marynarzy, co wystarcza najzupe�niej do kierowania statkiem o 900 beczkach. Zdaje si�, �e ci ludzie musz� zna� si� dobrze na rzeczy, przynajmniej tak s�dz� ze zr�cznych manewr�w jakie robili pod komend� Kurtisa przy wyj�ciu z Charlestonu. Opr�cz powy�szych, s�u�ba okr�towa posiada jeszcze gospodarza Hobbarta i kucharza murzyna Jynxtropa. Passa�er�w jest wraz ze mn� o�miu. Dot�d nie znam nikogo, monotonia jednak �ycia okr�towego, codzienne drobne wypadki, bezustanne stykanie si� ludzi zacie�nionych w tak ma�ej przestrzeni i potrzeba wrodzona zamiany my�li, a wreszcie ciekawo�� do kt�rej tak jeste�my sk�onni, nie zaniedbuje nas zetkn�� i zbli�y�. Ha�as przy odje�dzie, zajmowanie kajut i niezb�dne urz�dzanie si� a�eby wygodnie sp�dzi� dwadzie�cia dni podr�y, oddala�y nas dot�d od siebie. Od wczoraj �aden z pasa�er�w nie przyby� do sto�u wsp�lnego, mo�e by�, �e kt�ry z nich cierpi morsk� chorob�. Podobno znajduj� si� na pok�adzie i dwie kobiety, pomieszczono je w tylnych kajutach, kt�rych okna s� wyci�te w tablicy okr�tu. W ksi�dze okr�towej znalaz�em list� pasa�er�w kt�r� tutaj przepisuj�: Pa�stwo Kear, Amerykanie z Buffalo, os�b dwie. Panna Herbey Angielka, dama do towarzystwa. Pan Latourneur Francuz z Hawru wraz z synem. Wilhelm Falsten in�enier, Anglik z Manchester. John Ruby kupiec z Cardauff Anglik. J. R. Kazallon z Londynu pisz�cy ten dziennik. III. 29 wrze�nia. Konnosament kapitana Huntly, to jest akt spisuj�cy �adunek towar�w na Chancellorze i warunki przewozu, brzmi jak nast�puje. Bronsfield et Comp., dom komisowy. Charleston. �Ja Jan Silas Huntly z Dundee w Szkocyi, dowodz�cy statkiem Chancellor, obj�to�ci 900 beczek, obecnie znajduj�cy si� w Charleston, a przy pierwszej chwili pomy�lnej, maj�cy si� pod opiek� Bo�� uda� do Liverpool, gdzie wy�aduje swoje towary, za�wiadczam niniejszym, �e od pp. Bronsfield et comp., komissant�w handlowych w Charleston przyj��em na rzeczony okr�t i umie�ci�em pod pomostem 1,600 pak bawe�ny warto�ci 26,000 funt�w ster., wszystko w ca�o�ci i dobrym stanie, oznaczone i numerowane jak na marginesach; kt�r� to bawe�n� o ile stan morza i niebezpiecze�stwa mog�ce mnie spotka� dozwol�, podejmuj� si� w dobrym stanie dowie�� do Liverpol i odda� pp. Leard albo przekaz maj�cemu, po wyp�aceniu za przepraw� 2,000 funt�w sterling�w, z potr�ceniem szk�d wed�ug zwyczaj�w morskich. Por�czam niniejszy uk�ad osob�, maj�tkiem i okr�tem moim. Na dow�d czego podpisa�em trzy jednobrzmi�ce knosamenty, po spe�nieniu kt�rych, moc tych�e upada.� Charleston 13 wrze�nia 1870 r. J. S. Huntly. Tak wi�c Chancellor wiezie do Liverpol 1,700 pak bawe�ny. �adunku tego z najwi�kszem dope�niono staraniem, Chancellor za� specyalnie jest zbudowany do przewozu bawe�ny. Paki zajmuj� ca�y sp�d okr�tu formuj�c zbit� mass�, ma�y tylko kawa�ek miejsca pozostawiono na baga�e passa�er�w, nie trac�c daremnie przestrzeni, a�eby tym sposobem statek m�g� zabra� pe�ny �adunek. IV. d 30 wrze�nia do 6 pa�dziernika. Chancellor wybornie p�ynie, pozostawiaj�c za sob� wst�g� piany rozrzuconej na powierzchni morza, jak bia�a koronka na niebieskiej materyi. Niewiele statk�w mog�oby si� z nim wy�ciga�. Atlantyk jest prawie zupe�nie spokojny. O ile wiem, ko�ysanie okr�tu nikomu z podr�nych nie sprawia ju� przykro�ci. Zreszt�, ka�dy z nas odbywa� drog� morska i wi�cej lub mniej zna si� z morzem, to te� jak tylko dzwon da znak posi�ku, wszystkie miejsca przy stole zawsze s� zaj�te. Stosunki pomi�dzy passa�erami zaczynaj� si� o�ywia� i �ycie na pok�adzie przesta�o by� monotonne. Pan Latourneur Francuz, najcz�ciej rozmawia ze mn�. Jest to cz�owiek maj�cy lat oko�o 50, wysoki z bia�emi w�osami i siwiej�c� brod�. Zdaje si� starszym nad sw�j wiek z powodu cierpie� jakie przeby� w �yciu. Cz�owiek ten wiele przebola� i w duszy swojej nosi �r�d�o nieustaj�cego smutku. Nigdy si� nie �mieje, zaledwie u�miecha niekiedy i to tylko do syna. Oczy jego przez �zy patrz� na �wiat. Ca�a twarz nosi wyraz goryczy i mi�o�ci, poci�gaj�c urokiem niewys�owionej dobroci. Pan Letourneur wyrzuca sobie mimowolne nieszcz�cie, jakiego ojciec wzgl�dem dziecka mo�e by� sprawc�. Na okr�cie jest syn jego Andrzej, 20-letni m�odzieniec z twarz� s�odk� i interesuj�c�. M�ody ten cz�owiek jest �yj�cym portretem swojego ojca. Nieszcz�ciem jednak, jest kalek� od urodzenia i to w�a�nie jest powodem ci�kiego smutku rodzica. Kuleje biedak na skrzywionej lewej nodze, nie mog�c si� ruszy� bez laski. Ojciec uwielbia to jedyne dziecko widz�c w niem �wiat ca�y sw�j. Kalectwo syna wi�cej jeszcze dokucza ojcu, kt�ry stara si� te� wynagrodzi� nieszcz�cie biedaka, po�wi�caj�c si� bez granic. Na chwil� nawet nie opuszcza syna, �ledz�c najmniejsze jego �yczenia i podtrzymuj�c bez ustanku. Pan Letourneur przywi�za� si� do mnie i rozmawiamy z nim o Andrzeju. � W tej chwili rozsta�em si� z synem pa�skim. Masz pan dobre dziecko panie Letourneur. M�odzieniec ten odznacza si� intelligency� i wykszta�ceniem. � O tak, panie Kazallon odpowiedzia� Letourneur, jest to pi�kna dusza w s�abem zamkni�ta ciele, dusza matki zgas�ej w chwil� po jego przyj�ciu na �wiat. � Ale i on pana kocha! � Drogie dziecie! szepn�� pan Letourneur spuszczaj�c g�ow�. � Ah! panie czy jeste� w stanie poj�� wiele cierpi ojciec, patrz�c na syna kalek�, kalek� od urodzenia! Panie Latoueneur rzek�em, nie umiecie podzieli� si� nieszcz�ciem jakie was obydwu spotka�o. �a�uj� szczerze pana Andrzeja, ale czy� mi�o�� jak� pan go otacza nie wynagradza go dostatecznie. Niemoc fizyczna jest niczem, w por�wnaniu z cierpieniem moralnem, kt�re pan zabiera ca�e dla siebie. Uwa�nie obserwuj� Andrzeja, mog� wi�c zar�czy�, �e rozpacz pa�ska wi�cej go boli, ni� w�asne kalectwo. � Wszak�e ja staram si� ukrywa� to przed nim! zawo�a� p. Latourneur. Jedyn� moj� d��no�ci� jest rozrywa� go ci�gle. Pozna�em �e bardzo lubi podr�e, od wielu lat wi�c, podr�ujemy razem. Zwiedzili�my ca�� Europ�, obecnie powracamy ze Stan�w Zjednoczonych. Nie chcia�em posy�a� Andrzeja do szk� pocz�tkowych, sam go uczy�em, reszt� dope�niaj� podr�e. Dusza jego p�dzi jak na skrzyd�ach inteligencyi i wyobra�ni pa�aj�cej. Jest wra�liwy, raduj� si� my�l�c, �e czasami na widok cudownej natury zapomina o swojem kalectwie, ale je�eli on zapomina, ja o tem pami�tam i wiecznie pami�ta� b�d�! Czy s�dzisz pan, �e dziecko mo�e kiedy przebaczy� ojcu i matce kalectwo z jakiem na �wiat go wydali?.. Rozrzewnia mi� bole�� tego ojca, oskar�aj�cego si� o nieszcz�cie, kt�re sta�o si� mimo jego woli. Chcia�em go pociesza�, ale w�a�nie syn ukaza� si� i p. Latourneur pobieg�, a�eby mu dopom�dz do wej�cia na zbyt strome schodki, prowadz�ce na wystawk�. Tam usiedli�my we trzech na �awce blisko kurnik�w, rozmawiaj�c o obecnej podr�y. P. Latourneur zar�wno ze mn� ma bardzo s�abe wyobra�enie o zdolno�ciach kapitana, kt�rego brak stanowczo�ci i ospa�a powierzchniowo��, przykre robi wra�enie na wszystkich. Przeciwnie p. Latourneur podoba� si� porucznik p. Kurtis, silnie zbudowany m�czyzna, obdarzony znakomit� si�� fizyczn�, zawsze w ruchu i kt�rego silna wola bije z ka�dego poruszenia! Robert Kurtis w�a�nie wszed� na pomost. Po bli�szem rozpatrzeniu si� zosta�em uderzony wyrazem si�y i energii tego cz�owieka. Chodzi prosto z lekko zmarszczonym czo�em, dumnie spogl�daj�c na oko�o. Opr�cz energii zdaje si� posiada� wiele zimnej odwagi niezb�dnej marynarzowi. Ma tak�e dobre serce i us�uguje czem mo�e m�odemu Latoornerowi. Rozpatrzywszy stan nieba i �aglowanie okr�tu, Kurtis zbli�y� si� ku nam i rozpocz�� rozmow�, z czego jak uwa�a�em m�ody Latourneur szczerze si� uradowa�. Porucznik opowiedzia� nam niekt�re szczeg�y o passa�erach z kt�rymi dot�d nie zawi�zali�my stosunk�w. Pa�stwo Kear pochodz� z p�nocnej Ameryki. Zrobili ogromny maj�tek na handlu naft�. Pan Kear raczej zbogacony ni� bogaty, my�li wy��cznie o swoich wygodach. Kieszenie jego w kt�rych bezustanku nosi r�ce, pobrz�kuj� d�wi�kiem z�ota. Dumny, zarozumia�y z pogard� patrzy na wszystko co go otacza, jak paw zakochany w sobie. By�oby trudnem do rozwi�zania zadaniem, odgadn�� co w nim przewa�a � g�upota czy egoizm. Nie mog� sobie wyt��maczy�, co mog�o sk�oni� pana Kear do odp�yni�cia na pok�adzie Chancellora, zwyczajnego okr�tu handlowego, bez wyg�d zapewnionych na parowcach transatlantyckich. Pani Kear jest kobiet� pospolit�, bez pretensyi, oboj�tn�, kt�rej czterdziestka ju� min�a, bez wykszta�cenia i wci�� milcz�ca. Patrzy ale nie widzi; s�ucha ale nie s�yszy. Czy my�li?� Nie r�czy�bym za to. Jedynem zaj�ciem tej pani, jest pos�ugiwanie si� co chwila swoj� pann� do towarzystwa, miss Herbey, �agodn� i spokojn� Angielk�, nie bez upokorze� zarabiaj�c� te kilka funt�w, kt�re jej daje handlarz nafty. Ta m�oda osoba jest bardzo �adn� blondynk� z ciemno-szafirowemi oczami. Wyraz jej twarzy nie jest bezmy�lnym, jaki cz�stokrotnie spotka� mo�na u Angielek. Usta jej by�yby prze�liczne gdyby mia�a czas lub okazy� u�miechn�� si�. Ale do kogo i czego mia�a by si� u�miechn�� biedna dziewczyna, b�d�ca celem nieustannego dokuczania i dziwacznych kaprys�w? Pomimo to, miss Herbey cho� cierpi, z rezygnacy� poddaje si� swojemu losowi. Wiliam Falsten, in�ynier z Manchestru z arcy angielsk� fiziognomi�. Jako dyrektor hydraulicznych zak�ad�w w po�udniowej Karolinie, jedzie do Europy a�eby kupi� nowo wynalezione maszyny, mianowicie od�rodkowy m�yn Caila. Lat mo�e mie� oko�o 43 i nale�y do tego gatunku uczonych, kt�rzy nic nie znaj� opr�cz rachunku i mechaniki. W rozmowie je�eli go zaczepisz, chwyta jak ko�o z�bate, bez nadziei ratunku. Pan Rubry jest to kupiec zwyczajny, niczem si� nie wyr�niaj�cy. Od dwudziestu lat bezustanku sprzedaje i kupuje, a poniewa� ma zwyczaj tanio kupowa� a drogo sprzedawa�, zrobi� wi�c maj�tek, z kt�rym sam nie wie co ma robi�. Pan Ruby tak dalece zatopi� si� w handlu detalicznym, �e zupe�nie straci� w�adz� my�lenia, zadaj�c k�amstwo zdaniu Pascala: Cz�owiek jest stworzony na to a�eby my�la�, jest to jego godno�ci� i zas�ug�. V. 7 Pa�dziernika. Dziesi�� dni temu wyjecha�em z Charleston; droga odbywa si� szcz�liwie i szybko. Zaznajomi�em si� z porucznikiem i cz�sto z nim rozmawiam. Dzi� rano Robert Kurtis powiedzia� mi, �e zbli�amy si� do gromady wysp Bermudzkich na wysoko�ci przyl�dka Hatterasa. Obserwacye wskaza�y 32?, 20� szeroko�ci p�nocnej a 64?, 50� d�ugo�ci zachodniej wed�ug po�udnika Greenwich. Przed wieczorem zobaczymy Bermudy, mianowicie za� na wysp� �-go Grzegorza. � Jak to, zawo�a�em, dop�ywamy do Bermud�w? S�dzi�em, �e statek wyje�d�aj�cy z Charleston, posuwa si� w kierunku wi�cej p�nocnym trzymaj�c si� pr�du Gulf- stream. � Rzeczywi�cie panie Kazallon, jest to najzwyczajniejszy kierunek, kt�ry tym razem jednak kapitan uwa�a� za stosowne zmieni�. � Dla czego? � Nie wiem, z samego pocz�tku ruszyli�my drog� wschodni� jeste�my wi�c na wschodzie. � Czy� pan mu robi� jakie wzgl�dem tego uwagi? Owszem wspomnia�em mu kilkakrotnie, �e nie jedziemy zwyczajn� drog�, na co mi odpowiedzia�, �e sam najlepiej wie co robi. M�wi�c to Robert Kurtis zmarszczy� brwi i potar� r�k� po czole, s�dz� nie chce wszystkiego powiedzie� co my�li. � Jednak�e panie Kurtis dzi� jest si�dmego pa�dziernika, zbyt wi�c ju� p�no na to, a�eby w tym roku szuka� nowych dr�g. Nie mamy ani dnia do stracenia je�eli chcemy dojecha� do Europy zanim si� zerw� nawa�nice. � Tak panie Kazallon ani jednego dnia. � Racz mi wybaczy� panie Kurtis niedyskretne pytanie, chcia�bym jednak wiedzie� zdanie pa�skie o kapitanie Huntly. � Ja my�l�, odrzek� porucznik, ja my�l�, �e to jest� m�j kapitan! Zaniepokoi�a mi� ta odpowied� ostro�na. Robert Kurtis nie myli� si� wcale. Oko�o trzeciej majtek czuwaj�cy na bocianem gnie�dzie zawo�a�. �Ziemia pod wiatrem, na p�noco-zach�d,� dot�d jednak zaledwie jak mg�� rozr�ni� j� mo�na. Oko�o sz�stej wyszed�em na pok�ad z Letounerami, a�eby przypatrze� si� Bermudom. Otoczone �a�cuchem ska�, wznosz� si� one bardzo ma�o nad poziom morza. � I to jest ten zaczarowany archipelag, ta gruppa malownicza, kt�r� wasz poeta panie Kazallon, Tomasz Moore wychwala� w swoich odach. Ju� w 1643, wygnaniec Walter z zapa�em opisa� te wyspy, a p�niej je�eli si� nie myl�, damy angielskie nie chcia�y nosi� kapeluszy, je�eli te nie by�y zrobione z li�ci bermudzkiej palmy. � Masz racy� m�j Andrzeju, Archipelag bermudzki by� bardzo w modzie oko�o 17- go wieku, dzi� jednak uleg� zupe�nemu zapomnieniu. � Opr�cz tego panie Andrzeju, doda� Robert Kurtis, poeci unosz�c si� nad tym Archipelagiem, wcale nie zgadzaj� si� z �eglarzami, bo do l�du tych raj�w, kt�rych widok tak zachwyca� pie�niarzy, bardzo trudno dosta� si� marynarzowi, z powodu ska� formuj�cych na oko�o wieniec ukryty pod wod� i bardzo dla okr�t�w niebezpieczny. Co za� do jasnego nieba, o tem tak�e wiele mo�naby powiedzie�. Sam ogon uragan�w, kt�re niszcz� Antyle uderza w Bermudy, burza za�, to jak wieloryb, ogonem najsilniej bije. Radz� wi�c nie dawa� zbytniej wiary opisom Thomasza Moore i Waltera. � P. Kurtis, doda� u�miechaj�c si� Andrzej, poeci jak przys�owia, jedno drugiemu zawsze przeczy. Je�eli Thomasz Moore i Walter unosz� si� nad rozkosz� pobytu na tych wyspach, za to Schakespeare, kt�ry zapewne musia� je zna� lepiej ni� tamci obydwa, na nich umie�ci� najstraszliwsze sceny swojego dramatu �Burza!� Anglicy odwieczni posiadacze Archipelagu trzymaj� na nim stacy� wojskow�, kt�ra po�rednicy mi�dzy Antyllami i Now� Szkocy�. Madrepory, kt�rych tu niezmierne �any, pracuj� nad powi�kszeniem tego Archipelagu, tworz�c coraz nowe wyspy i z czasem ��cz�c je z sob�. Opr�cz nas, nikt z podr�nych nie wyszed� na pok�ad, a�eby zobaczy� ten ciekawy Archipelag. Panna Herbey zaledwie si� ukaza�a na wystawce musia�a cofn�� si� odwo�ana do kajuty lamentuj�cym g�osem pani Kear. VI. Od 8 do 10 pa�dziernika. Wiatr p�nocno-zachodni dmie silnie. Morze rozko�ysa�o si� i �egluga m�czy coraz gorzej. Deski w pod�odze trzeszcz� i to mnie nudzi pot�nie. Podr�ni prawie ca�y czas siedz� pod wystawka, ja za� wol� zosta� na pok�adzie pomimo ci�g�ego deszczyku co przenika a� do ko�ci. Od dw�ch dni daleko pr�dzej p�yniemy, pomimo zni�enia maszt�w; wiatr przelatuje od 50 do 60 mil na godzin�. Chancellor jest ci�gle w najlepszym stanie, zboczenie jednak silne ci�gle pcha nas na po�udnie. Zachmurzone niebo nie pozwala zrobi� obserwacyi astronomicznych, nie wiemy zatem na pewno gdzie jeste�my. Towarzysze podr�y nic nie wiedz� o dziwnym i niewyt��maczonym kierunku jaki kapitan da� statkowi. Anglja jest na p�noco-wschodzie, a my ci�gle p�yniemy na po�udnio-wsch�d! Robert Kurtis nie rozumie uporu kapitana, kt�ry zamiast puszcza� ci�gle �agle za wiatrem, powinien je zmieni� i na p�noco-zachodzie szuka� przyjaznych pr�d�w. Dzi� rano na wystawce spyta�em Roberta Kurtis czy kapitan czasem nie zwarjowa�? � Pan uwa�asz go ci�gle, panie Kazallon, powiniene� wi�c lepiej wiedzie� odemnie. � Nie wiem co my�le� o nim, ale rzeczywi�cie ma szczeg�lny wyraz twarzy, i oczy z dziwnym ob��dem patrz� jak u ob��kanego! Czy je�dzi�e� pan z nim kiedy? � Nie panie Kazallon, po raz pierwszy teraz p�yn�. � I zwraca�e� pan powt�rnie uwag� kapitana na z�y kierunek �eglugi. � Zwraca�em; ale on zn�w mi odpowiedzia�, �e wie co robi. � Powiedz mi panie Kurtis co my�l� o tem bossman i porucznik Walter? � My�l� to� samo co pan i ja. � No, ale gdyby kapitanowi Huntly przysz�a fantazya zawie�� nas do Chin. � To pojedziemy do Chin. � Tak, ale subordynacya ma pewne granice. � Nie, dop�ki post�powanie kapitana nie grozi niebezpiecze�stwem okr�towi. � A je�eli naprawd� dosta� pomieszania zmys��w. � W takim razie, panie Kazallon, wiemco mi do dzia�ania pozostaje. Przyznam si�, �e by�o to dla mnie niespodziank�, nie wchodz�c� wcale w program podr�y na Chancellorze. Pogoda coraz gorsza, w tej stronie Atlantyku silne wiatry ci�gle panuj� w jesieni. W nocy z dnia 11 na 12, Chancellor wp�yn�� na morze sargaskie; tak nazywaj� przestrze� wody otoczon� ciep�ym pr�dem Gulfstreamu i pokryt� wodorostami, kt�re Hiszpanie nazywaj� �Sargasso.� Okr�ty Kolumba z trudno�ci� zaledwie przeby�y te ruchom� mass�. W dzie� Antlantyk jak ogr�d, wygl�da panowie Letourneur wyszli tak�e na pok�ad, pomimo silnej nawa�nicy, kt�ra dm�c na metalowe liny wydobywa z nich d�wi�ki jak z str�n harfy. Ubranie ka�dy zapi�� jak najmocniej, chc�c je uchroni� od potargania przez wiatr. Okr�t na tej ��ce morskiej przecina kolej szerok�, niekiedy wiatr zarzuca d�ugie jak dzikie wino ga��zki a� na liny masztowe, formuj�c pomi�dzy niemi festony zieleni. Algi, te wst��ki bez ko�ca 300 do 400 st�p d�ugie, obejmuj� maszty do samego szczytu jak p�omyki czerwone. Przez kilka godzin musieli�my odpiera� ten napad wodorost�w, chwilami za� Chancellor, ca�y okryty lianami, wygl�da� jak krzak p�yn�cy po niezmiernej ��ce. VII. 14 Pa�dziernika.Chancellor wyp�yn�� nareszcie z tego ro�linnego oceanu, a gwa�towno�� wiatru znacznie si� zmniejszy�a, p�yniemy jednak szybko ze �ci�gni�tymi �aglami. S�o�ce dzi� pi�knie �wieci, ale jest bardzo gor�co. Obserwacye wskazuj� 21?, 33� szeroko�ci p�nocnej i 50? 117, d�ugo�ci zachodniej. O dziesi�� stopni wi�c spu�cili�my si� na po�udnie. Pomimo to kierunek pozostaje ci�gle ten sam. A�eby zda� sobie spraw� z tego niepoj�tego uporu, kilkakrotnie rozmawia�em z kapitanem Huntly, i nie wiem co s�dzi�, czy ma zdrowe zmys�y, czy zwaryowa�. W og�lno�ci m�wi zupe�nie rozs�dnie. Mo�e wi�c jest to rodzaj maniactwa odnosz�cego si� tylko do rzeczy tycz�cych jego zawodu. Takie zboczenia psychologicznie niejednokrotnie ju� widziano i m�wi�em o tym Robertowi Kurtis. Porucznik wys�ucha� mnie z zimn� krwi� i powt�rnie o�wiadczy�, �e dop�ki kapitan nie nara�a statku na zgub� wyra�nem szale�stwem, nie mo�na mu odbiera� w�adzy bez nara�enia si� na surow� odpowiedzialno��. Wr�ci�em do kajuty oko�o �smej, nast�pnie czyta�em i my�la�em z godzin�, wreszcie po�o�y�em si� spa�. W kilka godzin potem obudzi� mi� jaki� niezwyk�y ha�as. Na pok�adzie s�ycha� by�o szybkie kroki i �yw� komend�. Zdaje si�, �e za�oga mia�a jak�� piln� robot�. Co to jednak mo�e znaczy�: sondowa� nie potrzeba, �agle ci�gle pod wiatrem, nie rozumiem tego wcale. Przez chwil� chcia�em wyj�� na pok�ad, ale ha�as uspokoi� si� wkr�tce. Kapitan Huntly tak�e powr�ci� do kajuty umieszczonej na przodzie werendy, po�o�y�em si� wi�c i ja napowr�t do ��ka. Zapewne jakie� manewry spowodowa�y t� bieganin�. A jednak statek ci�gle si� r�wno ko�ysze, burza wi�c nie grozi. Nazajutrz o 6-ej rano wyszed�em na wystawk� i obejrza�em statek. Na poz�r nic si� na pok�adzie nie zmieni�o. Chancellor p�dzi z szybko�ci� 11 mil na godzin� i wybornie si� trzyma na powierzchni lekko ko�ysz�cego si� morza. Wkr�tce potem pan Letourneur wyszed� z synem na pok�ad. Pomog�em Andrzejowi wej�� na werend� i oddychamy �wie�em powietrzem silnie napojonem woni� morza. Pyta�em tych pan�w czy nie obudzi� ich w nocy ha�as na pok�adzie. � Mnie, wcale nie, jednym tchem przespa�em ca�� noc, odpowiedzia� Andrzej. � W takim razie mo�na ci powinszowa� twardego snu, rzek� p. Letourneur, bo ja tak�e zbudzi�em si� w skutek ha�asu o kt�rym pan Kazallon m�wi. Zdaje si� nawet, �e wo�ano: �ywo! �ywo! do klap, do klap! � Kt�ra mniej wi�cej mog�a by� godzina? � Oko�o trzeciej zapewne. � I nie wiesz pan dla czego tak krzyczeli. � Nie wiem panie Kazallon, ale nic wa�nego nie musia�o by�, je�eli nas nie wo�ano na pok�ad. Poszed�em obejrze� klapy znajduj�ce si� przed i po za wielkim masztem, przez kt�re wchodzi si� na sp�d okr�tu. Jak zwykle s� zamkni�te, zauwa�y�em jednak, �e przykryto je p��tnem �aglowem, zatykaj�c hermetycznie i ile mo�na by�o. Dla czego tak zapiecz�towano te otwory nie wiem, zapewne jest jaki� pow�d, kt�rego nie mog� zgadn��. Robert Kurtis mi wyt��maczy ca�� rzecz, poczekajmy wi�c a� przyjdzie kolej s�u�by na niego, to za� co zauwa�y�em lepiej zatrzyma� przy sobie i nic nie m�wi� panom Letourneur. Dzie� b�dziemy mieli bardzo �adny, s�o�ce wspaniale wesz�o, powietrze zupe�nie suche. Z przeciwnej strony nieba wida� sierp ksi�yca maj�cego dzi� zaj�� dopiero o 10- ej rano. Za trzy dni b�dzie ostatnia kwadra a 24 n�w. W roczniku moim zapowiadaj� na ten dzie� wielki przep�yw. Na pe�nem morzu widzie� tego nie b�dziemy, ale na brzegach b�dzie to ciekawy do badania fenomen, bo n�w uniesie mass� wody do znacznej wysoko�ci. Panowie Letourneur zeszli do kajuty, ja za� zosta�em sam na wystawce czekaj�c na porucznika. O �smej Kurtis zmieni� Waltera. Przed przywitaniem si� ze mn�, Robert rzuci� okiem na pok�ad i czo�o jego zmarszczy�o si�. Potem obejrza� �aglowanie okr�tu i stan nieba. Wreszcie zbli�aj�c si� do Waltera zapyta�: � Kapitan Huntly? � Nie widzia�em go dot�d. � Co nowego? � Nic. Potem rozmawiali jaki� czas po cichu. Na jedno z pyta� Walter odpowiedzia� przecz�cym ruchem g�owy. � Przy�lij mi bossmana, m�j Walterze, rzek� Kurtis do odchodz�cego porucznika. Bossman wkr�tce si� zjawi�, a Robert Kurtis, zada� mu kilka pyta�, na kt�re ten�e odpowiedzia� po cichu, kiwaj�c przytem g�ow�. Nast�pnie na rozkaz porucznika warta obla�a wod� p��tno pokrywaj�ce klapy. Zbli�y�em si� nareszcie i witaj�c Roberta zacz��em rozmow� o rzeczach zupe�nie oboj�tnych. Widz�c jednak, �e Robert nie wspomina nic o tem co si� sta�o, zapyta�em: � Ale! ale! C� to wyrabiali�cie dzi� po nocy na pok�adzie. Robert Kurtis uwa�nie popatrzy� na mnie. � No tak, dzisiejszej nocy obudzi� mnie i pana Letourneur ha�as jaki�. Co si� sta�o? � Nic, panie Kazallon, fa�szywy ruch sternika skrzywi� nagle okr�t, trzeba wi�c by�o zwr�ci� na dawn� drog� i st�d pewien ruch na pok�adzie. Z�e jednak naprawiono zaraz i Chancellor p�ynie dalej w tym samym kierunku. Zdaje mi si� �e Robert Kurtis, tak zawsze prawdom�wny, teraz sk�ama� przedemn�. VIII. d 15 do 18 pa�dziernika. �egluga trwa ci�gle w dawnych warunkach, wiatr dmie p�nocno-wschodni, na okr�cie nic nie zmieni�o si�, jak gdyby nic si� nie sta�o. A jednak �co� jest!� Majtkowie zbieraj� si� po kilku szeptaj�c, za naszem zbli�eniem rozmowa ustaje. Kilka razy pochwyci�em wyraz �klapy,� kt�ry uderzy� tak�e i pana Letourneur. Dla czego klapy s� ci�gle hermetycznie zamkni�te, czy na spodzie okr�tu co zmusza do takiej ostro�no�ci? Gdyby�my mieli pod pok�adem ca�� za�og� nieprzyjacielsk� w niewoli, nie pilnowanoby jej z wi�ksza surowo�ci�. 15-go przechodz�c na przodzie okr�tu, us�ysza�em jak majtek Owen, m�wi� do koleg�w: � Czy wiecie moi kochani, �e ja nie my�l� czeka� do ostatka, ka�dy dla siebie. � Tak, ale co zrobisz m�j Owenie, zapyta� kucharz Jynxtrop. � Ju� ja wiem! odpowiedzia� marynarz. Czy to szalupy dla mors�w wynaleziono? Nic nie zrozumia�em z ca�ej tej rozmowy, kt�r� i tak natychmiast przerwali, widz�c �e si� zbli�am. Jaki� wida� spisek u�o�ono przeciwko oficerom okr�tu. Czy Robert Kurtis przewiduje jakie zaburzenia? Majtk�w cz�sto nale�y si� l�ka� i trzyma� w karbach nieugi�tej surowo�ci. Przez trzy dni nie zauwa�y�em nic nowego. Wczoraj i dzi� kilka razy widzia�em, �e Kurtis prowadzi� bardzo o�ywion� rozpraw� z kapitanem, nie ukrywaj�c wcale oznak niecierpliwo�ci. Dziwi mnie takie nieumiarkowanie w cz�owieku umiej�cym panowa� nad sob�. Jak s�dz� w skutek tych sprzeczek, Huntly opiera si� coraz wi�cej przy my�li co mu zabi�a �wieka w g�ow�. Opr�cz tego widoczny na nim wp�yw nerwowego podra�nienia, kt�rego powodu nie znam wcale. Panowie Letourneur wraz ze mn� zauwa�yli podczas obiadu milczenie kapitana i niecierpliwo�� Kurtisa. Porucznik stara si� o�ywi� rozmow� ci�gle urywaj�c� si�. Falsten za� i Kear, a tem bardziej Ruby wcale w niej udzia�u nie bior�. Opr�cz tego passa�erowie zaczynaj� skar�y� si� i nie bez racyi, na tak d�ug� podr�. Kear, kt�remu zdaje si�, �e �ywio�y powinny przed nim chyli� czo�a, robi odpowiedzialnym kapitana Huntly za to op�nienie i coraz wi�cej go z g�ry traktuje. 17-go stosownie do rozkaz�w porucznika ca�y dzie� oblewano pok�ad wod�. Zwykle dope�niano tego rankiem, ale wida� podwy�szenie temperatury w skutek posuni�cia si� na po�udnie, wymaga cz�stszego oblewania statku wod�. P��tno kt�rem zakryto klapy utrzymuj� w ci�g�ej wilgoci, do czego pomagaj� pompy znajduj�ce si� na okr�cie. Najzbytkowniejsze goeletty jacht-klubu nie s� w takiej elegancyi i czysto�ci utrzymywane jak Chancellor. Za�oga powinnaby skar�y� si� na trudy pompowania, ale nie skar�y si�. W nocy z 23 na 24, upa� w kajucie by� nie do wytrzymania, tak, �e pomimo silnych ba�wan�w otworzy�em okienko kajuty. Zwrotniki daj� si� nam uczu�! Z brzaskiem jutrzenki wyszed�em na pok�ad. Dziwnym fenomenem wyda� si� mo�e r�nica temperatur wewn�trz statku i na wierzchu, tam upa� nie do zniesienia, tutaj zupe�ny ch��d, prawie zimno, s�o�ce nie wesz�o jeszcze, pod wystawk� za� zn�w gor�co. Majtkowie myj� jak zwykle pok�ad, studnie wyrzucaj� mass� wody, sp�ywaj�cej nast�pnie na prawo i na lewo, stosownie do ruch�w statku. Marynarze z go�emi nogami biegaj� po wodzie bryzgaj�c na wszystkie strony. Nie wiem dla czego przysz�a i mnie ochota zrobi� jak oni, zrzuci�em wi�c obuwie i zacz��em podskakiwa� w wodzie. Ku wielkiemu zdziwieniu, pok�ad okr�tu jest tak gor�cy, �e nie mog�em powstrzyma� si� od wykrzyknienia. Robert Kurtis us�ysza� mnie, odwr�ci� i zbli�ywszy si� odpowiedzia� na pytanie, kt�rego nie zd��y�em mu zada�. � No tak! rzek�, okr�t si� pali! IX. rozumia�em teraz wszystko, narady majtk�w, ich niespokojno��, s�owa Owena, zlewanie pok�adu na kt�rym chc� utrzyma� wilgo�, a nareszcie ten upa� w kajutach, kt�rego znie�� ju� nie mo�na. Passa�erowie nie mog� zrozumie� co znaczy ta nadzwyczajna temperatura. Robert Kurtis zamilk� po udzieleniu mi tej wa�nej wiadomo�ci. Czeka� zapewne pyta� jakich z mojej strony. Musz� jednak przyzna� si�, �e w pierwszej chwili ca�e cia�o moje dozna�o dr�enia ze strachu. Najokropniejszym wypadkiem jaki w czasie �eglugi spotka� mo�e, bez najmniejszej kwestyi jest po�ar w okr�cie i najodwa�niejszy cz�owiek musi zadr�e� us�yszawszy te okropne s�owa �okr�t si� pali.� Natychmiast jednak odzyska�em zimn� krew, pytaj�c Kurtisa od jak dawna po�ar trwa? � Od sze�ciu dni. � Sze�� dni, zawo�a�em, a wi�c to tej nocy� � Tak jest, odpowiedzia� Robert Kurtis, kiedy taki niepok�j panowa� w nocy na pok�adzie Chancellora. Majtkowie b�d�cy na warcie spostrzegli lekki dym dobywaj�cy si� przez otwory wielkiej klapy. Zawiadomiono natychmiast kapitana i mnie. Nie by�o najmniejszej w�tpliwo�ci. Bawe�na na spodzie okr�tu zapali�a si� i nie by�o �rodka dosta� si� do samego ognia. Zrobili�my wszystko co mo�na by�o w podobnym wypadku, to jest: zamkn�li�my klapy aby zatamowa� przyp�yw powietrza do wn�trza statku. S�dzi�em, �e tym sposobem zadusimy po�ar w samym pocz�tku. Rzeczywi�cie w pierwszych dniach zdawa�o si�, �e�my go opanowali. Od onegdaj jednak zauwa�ono na nieszcz�cie, �e ogie� rozszerza si� coraz wi�cej. Pod naszemi nogami coraz gor�cej i gdyby nie ustawiczne polewanie nie mo�na by�oby ju� chodzi� po pok�adzie. Wol� �eby pan wiedzia� o tem panie Kazallon i dla tegom panu wszystko powiedzia�. W milczeniu s�ucha�em tego co mi porucznik opowiada�. My�l� obj��em ca�� okropno�� naszego po�o�enia w obec tego wzrastaj�cego po�aru, na ugaszenie kt�rego si�y ludzkie nie wystarcza�y. � Jakim sposobem ogie� powsta�? � Zapewnie panie Kazallon skutkiem zagrzania si� bawe�ny. � Czy to si� cz�sto zdarza? � Przeciwnie bardzo rzadko i to tylko w takim razie, je�eli pakowano niezupe�nie such� bawe�n�. Zagrzanie wi�c �atwo nast�pi� mo�e z powodu sprzyjaj�cych mu okoliczno�ci t. j.: wilgoci na spodzie okr�tu i braku wentylacyi. Jestem najpewniejszy �e taka nie inna jest przyczyna po�aru. � Przyczyna nie ma najmniejszego znaczenia. Czy mo�emy co na to poradzi� panie Kurtis? � Nie p. Kazallon. Powtarzam panu �e zrobili�my wszystko co nale�a�o. Chcia�em przedziurawi� okr�t pod wod� a�eby zatopi� po�ar, nast�pnie za� wyla� wod� pompami; po bli�szem za� zbadaniu okaza�o si�, �e po�ar obj�� g�rne paki bawe�ny. Trzeba by wi�c zala� ca�y sp�d okr�tu. Kaza�em tak�e przedziurawi� pok�ad w kilku miejscach i w nocy wlewamy tamt�dy wod� ale i to nie pomaga. Tak, jedyny spos�b zamkn�� wszystkie otwory a wtedy dla braku tlenu po�ar musi zagasn��. � Czy ogie� rozszerza si� ci�gle? � Tak. Musi by� jaka� dziura przepuszczaj�ca powietrze, kt�rej pomimo najusilniejszych stara� znale�� nie mo�na. � Czy zdarzy�o si� kiedy panie Kurtis, a�eby okr�t w podobnych warunkach ocala�. � Bez w�tpienia, p. Kazallon, nawet cz�sto si� zdarza �e okr�ta wioz�ce bawe�n� przyje�d�aj� do Hawru lub Liverpol z �adunkiem w cz�ci spalonym. Widocznie po�ar ugaszono lub powstrzymano w czasie �eglugi. Nie jeden kapitan wje�d�a do portu na pok�adzie pal�cym mu stopy. Wy�adowania dope�niaj� wtedy nadzwyczajnie szybko i ocalaj� okr�t wraz z reszt� �adunku. Co do nas to inna rzecz. Powietrze kt�r�dy� si� dostaje i po�ar z ka�d� chwil� wzrasta. � Czy nie lepiej wr�ci� do najbli�szego l�du? � Naturalnie panie Kazallon. Dzi� w�a�nie rozbierali�my to z Walterem i bosmanem w obecno�ci kapitana. Nawet m�wi�c mi�dzy nami podj��em si� zmieni� dotychczasowy kierunek okr�tu, w tej chwili z wiatrem po�udniowo-wschodnim p�yniemy ku brzegom. � Czy pasa�erowie wiedz� o niebezpiecze�stwie jakie im grozi? � Ale gdzie� tam panie Kazallon, nawet prosz� pana zatrzyma� przy sobie wszystko co panu m�wi�em. Przestrach kobiet i tch�rz�w przyczyniaj� si� tylko do powi�kszenia niepokoju. Za�oga dosta�a rozkaz bezwarunkowego milczenia. X. 20-go i 21 pa�dziernika. W takich to warunkach Chancellor p�ynie dalej z rozpuszczonemi wszystkiemi �aglami. Maszty gn� si� niekiedy gro��c p�kni�ciem, ale Robert Kurtis czuwa nad wszystkiem. Stoj�c przy sterze ani na chwil� nie wypuszcza dr�ga z r�ki, zr�cznie wymijaj�c fale pozwala im si� unosi� je�eli to nie zagra�a statkowi, i Chancellor nic nie traci ze swojej szybko�ci pod kierunkiem prowadz�cej go r�ki. Wczoraj wszyscy pasa�erowie wyszli na werend�. Zapewne zauwa�yli nadzwyczajny wzrost temperatury, nie wiedz�c jednak o niczem s� zupe�nie spokojni. Nogi ich w dobrem obuwiu nie uczu�y gor�ca pok�adu bezustannie wod� oblewanego. To dzia�anie studni powinno by�oby zwr�ci� ich uwag�. Na szcz�cie jednak nie zajmuj� si� tem wcale i w najzupe�niejszym spokoju rozci�gni�ci w �awkach z przyjemno�ci� lubuj� si� ko�ysaniem okr�tu. Jeden tylko pan Letourneur ze zdziwieniem spostrzeg� �e za�oga utrzymuje statek w czysto�ci o jakiej nies�yszano na okr�tach handlowych. Zwr�ci� nawet na to moj� uwag� co przyj��em jak najoboj�tniej. A jednak ten Francuz to cz�owiek energiczny, m�g�bym mu o wszystkiem powiedzie�, ale obieca�em Robertowi �e b�d� milcza� i dotrzymam s�owa. Kiedy pomy�l� o nast�pstwach katastrofy co chwila wybuchn�� mog�cej, serce moje bole�nie si� �ciska. Jest nas 28 os�b na pok�adzie, 28 ofiar, dla kt�rych p�omienie nie pozostawi� nawet deski ratunku! Dzisiaj by�a narada pomi�dzy kapitanem, pomocnikami i bosmanem, narada od kt�rej zale�y ocalenie Chancellora, pasa�er�w i za�ogi. Robert Kurtis wtajemniczy� mi� we wszystko co tam uradzono. Kapitan Huntly upad� zupe�nie na duchu co zreszt� by�o do przewidzenia. Straci� zimn� krew i energi� i zdaje dow�dztwo Robertowi Kurtis. Wzrost po�aru w g��bi okr�tu nie ulega �adnej w�tpliwo�ci, tak �e w koszarach za�ogi, na przodzie okr�tu b�d�cych, nie mo�na ju� wytrzyma�. Ogie� kt�rego nie mo�na opanowa�, pr�dzej czy p�niej wybuchnie gwa�townie. Jedyny wi�c ratunek � szuka� ocalenia na najbli�szym l�dzie t. j.: w Ma�ych Antyllach i mo�na mie� nadziej� �e przy sprzyjaj�cym wietrze dobijemy na czas do brzeg�w. Po przyj�ciu tego zdania � Robertowi Kurtis pozosta�o tylko nadal utrzyma� drog� od dwudziestu czterech godzin obran�. Pasa�erowie nie umiej�c oryentowa� si� na Oceanie i nie ciekawi wskaz�wki busoli, naturalnie nie zauwa�yli �adnej zmiany, a Chancellor pe�nemi �aglami p�ynie ku Antyllom od kt�rych jeszcze 600 mil go oddziela. Na zapytanie pana Letourneur dla czego zmieniono kierunek okr�tu, Robert Kurtis odpowiedzia�, �e nie chc�c p�yn�� pod wiatr zwraca si� ku zachodowi, a�eby korzysta� z dogodniejszego pr�du. Zmiana wi�c kierunku Chancellora, t� jedyn� wywo�a�a uwag�. Dzisiaj 21 pa�dziernika po�o�enie w niczem si� nie zmieni�o. Pasa�erowie s�dz� �e podr� odbywa si� w porz�dku i wszystko na pok�adzie idzie swoim trybem. Zreszt� nie wida� rozszerzenia si� po�aru co jest dobrym znakiem. Klapy tak hermetycznie zamkni�to �e nie przepuszczaj� nawet najmniejszego dymu kt�ryby zdradzi� po�ar wewn�trz p�on�cy. Mo�e ogie� skoncentruje si� na spodzie, a mo�e zaga�nie z braku powietrza i nie obj�wszy ca�ego �adunku. Tak si� przynajmniej spodziewa Robert Kurtis kt�ry przez zbytek ostro�no�ci kaza� pozakrywa� otwory pomp, kt�rych rury przechodz�ce a� do dna okr�tu mog�yby przepuszcza� odrobin� powietrza. Oby niebo przyby�o na nasz ratunek, bo sami w niczem sobie pom�dz nie mo�emy. Dzie� dzisiejszy przeszed� by be� �adnego wypadku, gdyby nie pochwycone kilka s��w z rozmowy z kt�rej dowiedzia�em si�, �e po�o�enie nasze kt�re uwa�a�em jako bardzo ci�kie tylko w rzeczywisto�ci jest straszne. Siedz�c na werendzie us�ysza�em po cichu rozmawiaj�cych in�yniera Falsten z kupcem Ruby. S�dzili oni �e nikt ich nie s�yszy. Uwag� moj� zwr�ci�o par� wyrazistych gest�w in�yniera, zdaj�cego si� robi� �ywe wym�wki swojemu towarzyszowi. Mimowolnie zacz��em s�ucha�. � Ale� to szale�stwo, powtarza� Falsten, jak mo�na by� do tego stopnia nieostro�nym. � Ba! odpowiedzia� Ruby, nic si� nie stanie. � Ale� przeciwnie, st�d mo�e wynikn�� najwi�ksze nieszcz�cie. � Niby to ja pierwszy raz tak wo��. � Wszak dosy� jednego uderzenia a�eby spowodowa� wybuch. � Pude�ko jest doskonale zawini�te, panie Falsten i powtarzam panu, �e nie ma si� czego l�ka�. � Dla czeg� nie by�o uprzedzi� kapitana? � Eh! dla tego, �e nie by�by przyj�� na okr�t mojego pakunku. Wiatr ucich� i nie s�ysza�em reszty rozmowy. Widocznie jednak in�ynier nalega�, Ruby za� rusza� tylko ramionami. Po chwili zn�w dolecia� do mnie urywek rozmowy. � Tak, tak, wo�a� Falsten, trzeba da� zna� kapitanowi, trzeba wrzuci� to pude�ko w morze, nie mam wcale ochoty by� wysadzonym w powietrze! � By� wysadzonym! Zerwa�em si� us�yszawszy to. Co znacz� te s�owa in�yniera? o czem on m�wi? Wszak on nie zna stanu Chancellora, nie wie o po�arze niszcz�cym �adunek! Ale jedno s�owo, s�owo przera�aj�ce: pikrat potassu kilkakrotnie powt�rzone, nie pozwoli�o mi wytrwa� d�u�ej. W jednej chwili przyskoczy�em i porwawszy z ca�ej si�y Rubego za ko�nierz krzykn��em: � Czy jest pikrat na okr�cie? � Tak, odrzek� Falsten, pude�ko zawieraj�ce oko�o trzydziestu funt�w? � Gdzie? � Na spodzie z innemi towarami� XI. nia 21 pa�dziernika (dalszy ci�g). Trudno wypowiedzie� co si� ze mn� zrobi�o, kiedy us�ysza�em odpowied� Falstena. Zar�czam jednak, �e nie by� to strach tylko uczucie najzupe�niejszego poddania. Wyda�o mi si�, �e okoliczno�� ta dope�nia odpowiednio sytuacyi, sprowadzaj�c szybsze rozwi�zanie! Z najzimniejsz� wi�c krwi� poszed�em na prz�d statku, donie�� o tem Kurtisowi. Dowiedziawszy si�, �e pud�o z 30-ma funtami pikratu, wystarczaj�cego do wysadzenia g�ry w powietrze, znajduje si� na okr�cie wewn�trz spodu, w samym ognisku po�aru i �e Chancellor mo�e ka�dej chwili wybuchn��, Robert Kurtis nie zmru�y� nawet oczami, tylko �renice mu si� rozszerzy�y i czo�o sfa�dowa�o. � Dobre i to, powiedzia�, nie ma co m�wi�. Gdzie Ruby. � Na wystawce. � Cho� ze mn� panie Kazallon. Poszli�my razem na wystawk�, gdzie in�ynier i kupiec jeszcze siedzieli. Robert Kurtis przyst�pi� do Rubego pytaj�c: � Wi�c pan to rzeczywi�cie zrobi�e�? � A no tak, c� wielkiego, odrzek� najspokojniej Ruby, s�dz�c si� by� winnym tylko defraudacyi. Przez chwil� zdawa�o mi si�, �e Robert Kurtis zmia�dzy tego nieszcz�liwego pasa�era, nie mog�cego oceni� okropnych skutk�w jakie poci�gn�� za sob� mo�e zwyczajna nieostro�no��. Porucznik powstrzyma� si� i za�o�y� w ty� r�ce, jakby broni�c si� gwa�townej ch�ci porwania Rubego za gard�o. Nast�pnie zimnym g�osem zacz�� wypytywa� o szczeg�y. Ruby potwierdza wszystko co m�wi�em. Pomi�dzy kuframi sk�adaj�cemi jego baga�e, znajduje si� w pude�ku oko�o 30 funt�w materyi wybuchowej. Pasa�er ten dzia�a� w tej ca�ej sprawie z wrodzonem rasie Anglo-sakson�w niedbalstwem i nierozwag�, pozwalaj�c� wepchn�� pomi�dzy �adunek okr�tu pak� pikratu z tak� spokojno�ci�, z jak� Francuz po�o�y�by zaledwie butelk� wina. Dla tego za� nie oznaczy� jako�ci przedmiotu, �e kapitan z pewno�ci�by na pok�ad go nie przyj��. � Zreszt� nie powiesicie mnie przecie� za to, i je�eli moje pude�ko robi panom jak� subiekcy�, to wyrzu�cie je w morze! Moje baga�e s� ubezpieczone! Us�yszawszy tak� odpowied� nie mog�em powstrzyma� gniewu, a poniewa� nie mam zimnej krwi Roberta Kurtis, rzuci�em si� wi�c ku Rubemu zanim porucznik m�g� mnie powstrzyma�. � Czy ty wiesz n�dzniku, krzykn��em, �e okr�t si� pali. C� by�bym da� za to, a�eby cofn�� te kilka s��w, by�o jednak zap�no. Trudno opisa� jaki one skutek wywar�y na Rubego. Cia�o sparali�owane tetaniczn� sztywno�ci�, w�osy naje�one, oko bez miary otwarte, oddech rz꿹cy jak u astmatyka, straci� mow� Strach doszed� u niego do ostatnich kra�c�w. Nagle zacz�� rusza� ramionami i patrz�c na pok�ad Chancellora, mog�cego w ka�dej chwili wyleci� w powietrze, wyskakuje z wystawki, pada, podnosi si� i biega po okr�cie, machaj�c r�kami jak waryat. Nagle odzyska� mow� i z ust jego wyrywa si� okropny krzyk: � Okr�t si� pali! Okr�t si� pali! Na ten krzyk ca�a za�oga s�dz�c, �e ogie� wybuchn�� na zewn�trz i �e nale�y szuka� ratunku w �odziach, zbieg�a si� na pok�ad. Wszyscy pasa�erowie tak�e nadbiegli. Robert Kurtis, nadaremnie chce uspokoi� ob��kanego Ruby. Nie�ad dochodzi do najwy�szego stopnia. Pani Kear upada bez zmys��w. Jej m�a nic to nie obchodzi, odszed� pozostawiaj�c �on� opiece panny Herbey. Majtkowie ju� odwi�zali sznury szalup, chc�c je spu�ci� na morze. Jednocze�nie powiedzia�em panom Letourneur o po�arze na spodzie okr�tu. Ojciec uj�� syna w ramiona jak gdyby chc�c go chroni� od kl�ski. M�odzieniec nie straci� zimnej krwi, uspokaja i przekonywa ojca, �e niebezpiecze�stwo nie jest jeszcze tak bliskie. Jednocze�nie Robert Kurtis przy pomocy porucznika zdo�ali zatrzyma� za�og�. Zapewnia ich, �e po�ar nie rozszerza si�, �e Ruby jest bez przytomno�ci, �e nie nale�y nigdy zbyt pospiesznie dzia�a�, �e w danej chwili on sam tak�e porzuci okr�t. Wi�ksza cz�� majtk�w us�ucha�a g�osu kochanego i szanowanego przez nich porucznika. Szalupy wi�c wr�ci�y na swoje miejsce, czego kapitan Huntly nigdy nie zdo�a�by dokaza�. Na szcz�cie Ruby nic nie m�wi� o pikracie zamkni�tym pod pomostem. Gdyby za�oga wiedzia�a, �e okr�t ich jest tylko wulkanem mog�cym w ka�dej chwili p�kn�� pod ich nogami, upadliby na duchu i uciekali b�d� co b�d�, bez mo�no�ci zatrzymania. Kurtis, Falsten i ja wiemy w jaki okropny spos�b skomplikowa� si� po�ar okr�tu, nikt wi�cej o tem wiedzie� nie b�dzie. Kiedy ju� przywr�cono porz�dek, wr�cili�my z Kurtisem na wystawk� do Falstena. In�ynier siedzia� ci�gle w tem samem miejscu rozwi�zuj�c w my�li jak�� mechaniczn� zagadk�. Na usilne nasze pro�by przyrzek� ani s�owa nie m�wi� o nowem niebezpiecze�stwie gro��cem okr�towi. Robert Kurtis podj�� si� zawiadomi� kapitana o ca�ej okropno�ci naszego po�o�enia. Poprzednio jednak nale�y zabezpieczy� osob� Rubego, albowiem nieszcz�liwy dosta� zupe�nego ob��kania zmys��w i biega ci�gle po pok�adzie wo�aj�c: pali si�! pali si�! Porucznik wyda� majtkom rozkaz uj�cia pasa�era, kt�rego wreszcie zwi�zano i zakneblowano. W ko�cu przeniesiono go do kajuty i zostawiono pod stra��. Okropna tajemnica nie wymkn�a si� z ust jego! XII. nia 22 i 23 pa�dziernika. Robert Kurtis zawiadomi� o wszystkiem kapitana Huntly, jako swojego naczelnika, je�eli nie de facto to chocia� de jure, nie mia� wi�c prawa co b�d� nast�pi�o ukrywa� przed nim. Kapitan wys�uchawszy, nic nie powiedzia�, nast�pnie potar� r�k� czo�o, jakby chc�c odegna� natr�tn� my�l, i wr�ci� do kajuty, nie wydawszy �adnych rozkaz�w. Robert Kurtis, Walter, Falsten i ja zeszli�my si� na narad� i doprawdy z podziwienia wyj�� nie mog�em patrz�c na zimn� krew w takich okoliczno�ciach. Rozbieramy wszystkie szanse ocalenia, wreszcie Robert Kurtis tak skre�la po�o�enie rzeczy: � Po�aru wstrzyma� nie mo�na, na przodzie upa� jest nie do zniesienia. Lada chwila wi�c nat�enie ognia wzro�nie do tego stopnia, �e p�omienie wybuchn� na zewn�trz. Je�eli przed t� katastrof� stan morza pozwoli, spu�cimy �odzie i opu�cimy okr�t. W przeciwnym razie pozostaniemy do ostatka, broni�c si� od ognia ca�emi si�ami. By� mo�e �atwiej go b�dzie opanowa� je�eli wydostanie si� na wierzch. Wol� walczy� z widzialnym, ani�eli z ukrytym nieprzyjacielem! � To jest w�a�nie moje zdanie, najspokojniej odzywa si� in�ynier. � I moje tak�e, doda�em. Ale panie Kurtis prosz� nie zapomina� o 30 funtach pikratu, gro��cych nam w ka�dej chwili wybuchem? � Nie panie Kazallon, to jest rzecz uboczna, z kt�r� nie ma co si� rachowa�? Zreszt� co tu na to poradzi�. Czy mo�na wej�� w �rodek ognia i wynie�� pud�o? Nie! Poc� wi�c �ama� nad tem g�ow�! Zanim doko�cz� tego zdania pikrat mo�e wybuchn��? Nieprawda�? Albo ogie� dojdzie do pud�a, albo nie dojdzie. Okoliczno�� wi�c o kt�rej pan wspominasz, dla mnie �adnego nie posiada znaczenia. Jest to rzecz Pana Boga, ale nie moja, strzedz nas od tej ostatniej zag�ady� Robert Kurtis wyrzek� powa�nie te s�owa; my za� sk�onili�my g�owy nic nie odpowiadaj�c. Trzeba zapomnie� o tej drobnostce, bo stan morza nie pozwala my�le� o odp�yni�ciu. � Wybuch nie jest konieczny, powiedzia�by jaki formalista, jest tylko mo�liwy, doda� in�ynier z najzimniejsz� krwi� w �wiecie. � B�d� pan tak �askaw panie Falsten odpowiedzie� nam na jedno pytanie. � Czy pikrat potasu mo�e zapali� si� i bez uderzenia?.. � Bez w�tpienia, odrzek� in�ynier. W zwyczajnych warunkach pikrat nie jest zapalniejszym od zwyczajnego prochu, ale w�a�nie tak samo zapalnym. Ergo� Falsten rzek� �ergo� jak na katedrze przy wyk�adzie chemii. Zeszli�my na pok�ad. Wychodz�c z pod wystawy Kurtis rzek� bior�c mnie za r�k� i nie ukrywaj�c wcale wzruszenia, z kt�rym dot�d ukrywa� si�. � Panie Kazallon, ten Chancellor, to wszystko co kocham na �wiecie, widzie� go tak rzuconym na pastw� ognia i nie m�dz nic zrobi� dla uratowania go, to rozpacz bierze, nic! nic! � Panie Kurtis to wzruszenie� � Ju� przesz�o! Pan tylko jeden wiesz ile cierpi�, ale nie trzeba da� bole�ci ani na chwil� si� opanowa�. � Czy po�o�enie nasze jest tak dalece rozpaczliwe. � Nasze po�o�enie? Czy� pan go nie znasz panie Kazallon, jeste�my przykuci do miny z zapalonym lontem! Idzie o to tylko czy lont ten jest d�u�szy czy kr�tszy! Powiedziawszy to odszed� odemnie. W ka�dym razie za�oga i pasa�erowie nie wiedz� o pogorszeniu naszego losu. Odt�d po�ar przesta� by� tajemnic�, pan Kear zaj�� si� zebraniem najdro�szych swoich rzeczy, nie zajmuj�c si� wcale �on�. Wydawszy rozkaz porucznikowi a�eby natychmiast kaza� ugasi� ogie� i z�o�ywszy na� ca�� odpowiedzialno�� za wszelkie z�e nast�pstwa, oddali� si� do kajuty na tyle okr�tu, nie wychodz�c wi�cej na pok�ad. Pani Kear j�czy ci�gle i doprawdy ta biedna kobieta, pomimo ca�ej �mieszno�ci wzbudza lito�� w patrz�cych. Panna Herbey rozci�gn�a nad ni� najserdeczniejsz� opiek�, post�puj�c ci�gle z najwi�kszem po�wi�ceniem. Uwielbiam t� zacn� dziewczyn�, dla kt�rej obowi�zek jest wszystkiem. Nazajutrz 23 pa�dziernika kapitan Huntly, wezwa� Kurtisa do kajuty, gdzie odby�a si� pomi�dzy niemi taka rozmowa, kt�ra nast�pnie Kurtis mi powt�rzy�. � Panie Kurtis, zacz�� kapitan, kt�rego b��dne oczy dostatecznie malowa�y chorobliwy stan umys�u, powiedz mi pan, czy ja jestem marynarzem? � Tak panie. � Wi�c wystaw pan sobie, �e zupe�nie zapomnia�em swojego fachu� nie wiem co si� zemn� zrobi�o, ale nic nie pami�tam, nic nie wiem� Czy od wyjazdu z Charleston d��emy ci�gle ku p�noco-wschodowi? � Nie kapitanie, stosownie do twojego rozkazu pop�yn�li�my na po�udnio-wsch�d. � A jednak �adunek mamy odstawi� do Liverpool. � Naturalnie. � Wi�c ten� panie Kurtis jak, si� nazywa okr�t. � Chancellor. � Prawda! Chancellor! gdzie� si� teraz znajduje. � Na po�udnie zwrotnika! � W takiem razie panie Kurtis, nie podejmuj� si� wcale doprowadzi� go napowr�t na p�noc. Nie� nie mog� Mam zamiar wcale nie wychodzi� z kajuty. Wi

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!