7850
Szczegóły |
Tytuł |
7850 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7850 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7850 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7850 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zofia Beszczy�ska �� � �Miriel
� � Pewnego dnia zobaczy�em Kaj� w towarzystwie nieznanej mi dziewczyny. By�a do�� wysoka i bardzo szczup�a, tak szczup�a, �e nieomal w�t�a; mia�a ciemnomiodow� sk�r�, ch�opi�c� sylwetk� i kr�tko przyci�te w�osy. Wygl�da�a na czterna�cie lat, ale jej piersi by�y zupe�nie p�askie.
� � Obserwowa�em obie dziewczyny pewien czas, sz�y przez ��k� jakby ta�cz�c i sprawia�y wra�enie bardzo sob� zaj�tych. Nie dostrzeg�y mnie - albo tylko udawa�y, �e nie widz�. Z daleka wygl�da�y niczym kruche wiosenne motyle.
� � Tego wieczoru, przy kolacji, staraj�c si� nada� memu g�osowi brzmienie jak najbardziej oboj�tne, zagadn��em moj� siostr�:
� � - Masz now� kole�ank�, Kaju?
� � Spojrza�a na mnie uwa�nie znad talerza z rozgrzeban� jajecznic�; jej oczy na chwil� rozb�ys�y.
� � - Kole�anka? - spyta�a po d�u�szym czasie, nienaturalnie zawieszaj�c g�os.
� � - No tak - ci�gn��em nie zra�ony..- Widzia�em was dzisiaj. - A poniewa� Kaja nadal milcza�a, wci�� wlepiaj�c we mnie rozszerzone �renice, doda�em od niechcenia: Wyda�a mi si� jaka� ... inna.
� � Kaja wreszcie opu�ci�a powieki. U�miechn�a si� tak nieznacznie, �e mog�em to uzna� jedynie za skrzywienie warg. - Bo... ona... - zaj�kn�a si� - nie jest st�d - oznajmi�a ch�odno. - To znaczy: nie z naszego �wiata.
� � Podchwyci�em jej badawcze spojrzenie. Milcza�em jednak, ona za� wsta�a, i ruszy�a w strona drzwi. Na progu odwr�ci�a si�:
� � - Ma na imi� Miriel.
��� Co to znaczy: nie z naszego �wiata?
� � - Podobno przyby�a z nieba czy, je�eli kto woli, z gwiazd. Nie wiadomo, jak d�ugo tu zostanie. To nie zale�y od niej.
� � - A od kogo?
� � Wzruszenie ramion. U�miech.
� � Obna�one bia�e z�by, jak u dzikiego zwierz�tka.
� � Jest inna. Ale czy ma�o to "innych" dziewcz�t na �wiecie? M�wi si�, �e potrafi to, czego nie umie nikt � nas. Ale kto to widzia�?
� � Na ��ce, w lesie, w miasteczku.
� � Raz z jadowitym w�em oplecionym wok� nagiego ramienia, czy mo�e nawet szyi. Raz na grzbiecie wilka albo lisa. To znika, to zn�w pojawia si� niespodziewanie.
� � Co wi�cej, dziewczyny utrzymuj�, �e Miriel jest ch�opcem. Takie tam... historyjki dorastaj�cych panienek.
��� W�a�nie zacz�y si� wakacje, ale oboje musieli�my zosta� w domu, moja m�odsza, prawie bli�niacza siostra i ja. Ona znika�a z domu wczesnym rankiem (nie jestem nawet pewien, czy przedtem jad�a jakie� �niadanie), ja wychodzi�em na ��ka albo dalej nad wod� i ca�ymi godzinami le�a�em z ksi��k�, wcale jej nie czytaj�c. S�o�ce prze�wietla�o li�cie nad moj� g�ow�, nagrzana letnia trawa gra�a tysi�cem g�os�w niby �ywa, tajemnicza istota, niby nieznany organizm.
� � Codziennie widzia�em Miriel, jej d�ugie, niemal przejrzyste cia�o, poruszaj�ce si� tak ulotnie, jakby za chwil mog�o pofrun��, jakby nie mia�o �adnego ci�aru. Nosi�a d�ugie lu�ne szorty i bluz�, pod kt�rymi zdawa�a si� nie mie� nic; patrzy�em na jej smuk�e nogi i w�osy koloru ciemnej miedzi, tylko oczu nie mog�em dostrzec.
� � Codziennie widzia�em te� Kaj�.
� � By�a przy Miriel zupe�nie odmieniona, jej twarz promieniowa�a wewn�trznym �wiat�em, kt�re zauwa�y�em u niej po raz pierwszy. W domu coraz cz�ciej by�o s�ycha� jej �piew, wieczorami - wiem o tym - d�ugo siedzia�a w otwartym oknie, a� ci�kie od zapach�w powietrze nape�nia�o ca�y dom. Przechodz�c ko�o mnie u�miecha�a si� lekko, enigmatycznie i nieznacznie odwraca�a g�ow�. Ze zdumieniem stwierdzi�em, �e sta�a si� kim� innym, kim� kogo nie zna�em. Obcym.
��� Wszystko si� zmieni�o. Miriel, te dziwn� Miriel, otacza� r�j dziewcz�t i ch�opc�w, Miriel umia�a wszystko, Miriel umia�a to, czego nikt z nas nigdy by nie potrafi�. Najlepiej gra�a na gitarze i najlepiej p�ywa�a, je�dzi�a konno i zwinnie wspina�a si� na najwy�sze drzewa, najcie�sze ga��zie, rze�bi�a w drewnie i odgadywa�a cudze my�li, by�a wyroczni� we wszystkim. Jej �miech d�wi�cza� w ca�ym miasteczku, jej gibk� ro�linno-zwierzec� sylwetka okr��a�y dotkni�cia, mu�ni�cia r�k, warg, u�miech�w, gest�w i s��w: kim by�a? Dziewczyn� czy ch�opcem, czy mo�e kim� zupe�nie innym? I gdzie znika�a w�wczas, gdy my wszyscy spali�my, pogr��eni w dusznych marzeniach o niej, o tym jej innym �wiecie?
��� Wieczorem Miriel cz�sto odprowadza�a Kaja, kt�rej� nocy dobieg� mnie gor�cy szept poca�unk�w. R�ce zanurzone we w�osach, p�on�cy blask na policzkach, oczy �wiec�ce w ciemno�ci i ona znikaj�ca tak nagle, jakby jej wcale nie by�o, tylko cie� przestraszonych li�ci, noc senna i oci�a�a niby ogromne leniwe zwierze, duszna.
� � - Miriel, m�j jedyny...m�j �liczny. Miriel, Miriel...
� � - Kogo wo�a�a�, Kaju? - pyta�em, zaniepokojony. - Kim jest Miriel?
� � Milcza�a, lecz z jej sk�ry ulatnia� si� dra�ni�cy zapach jakby mi znajomy, ale przecie� inny, inny...Zapach m�czyzny.
��� Pok�j Kai, do kt�rego kiedy� rano wszed�em niespodziewanie, pusty, lecz ze zmi�t� po�ciel� rozrzucon� na ��ku...
� � I m�j pok�j, moje ��ko...
� � W ko�cu nie mog�em ju� d�u�ej.
� � - Zaprosi�aby�...swoich przyjaci� - powiedzia�em mo�e zbyt wolno - do domu, przecie� mi nie przeszkodzicie. A skoro Miriel jest kim�...tak interesuj�cym, jak s�ysz�, to i ja ch�tnie....
� � Zabrzmia�a cisza; Kaja u�miecha�a si� niepewnie, ale wiedzia�em, �e dr�� jej r�ce.
� � Nast�pnego wieczoru jednak z bliska patrzy�em na spokojn�, ch�odn� twarz o rysach zbyt ostrych jak na dziewczyn� i zbyt delikatnych jak na ch�opca, ciemnobr�zowe oczy i ledwo widoczny puch na smag�ych policzkach.
� � - Podobno nie jeste� st�d... - zaryzykowa�em nie najm�drzej, ale odpowiedzi� by� swobodny �miech, oczy, kt�re nagle okaza�y si� z�ote, wskazywa�y na niebo i us�ysza�em:
� � - Ju� nied�ugo... Kaja siedzia�a ze spuszczonymi powiekami, nieruchoma, lecz domy�la�em si�, �e pod sto�em uda jej i naszego go�cia stykaj� si�, niemal by�o s�ycha� przebiegaj�ce miedzy nimi iskry. Poczu�em mrowienie na sk�rze.
� � - A gdzie...mieszkasz?
� � U�miech. Bia�e obna�one z�by.
� � - Kaju, przecie� wiesz - o�ywi�em si� - �e mamy jeden pok�j zupe�nie wolny... �e tak powiem...go�cinny...Wi�c...
� � Kaja zarumieni�a si�, ale ja nie pami�ta�em ju� o Kai. Widzia�em tylko te d�ugie ramiona i ciemnomiedziane w�osy, w kt�rych by� wiatr...Kim by�a? Czy mo�e...kim by�?
� � - Och, nie wiem, czy warto, to jeszcze jedna, najwy�ej dwie noce, ja zaraz...- I u�miech. - Musz� wraca� - dobieg� zn�w cichy szept albo tylko westchnienie.
� � - Nie szkodzi, nie szkodzi. - Poderwa�em si�. Kaja spojrza�a na mnie uwa�nie, lecz mo�e tak tylko mi si� zdawa�o. - Ju� p�no...
� � - Ale� ja wcale nie musze spa�...
� � Wychodz�c dostrzeg�em utkwione we mnie z�otobr�zowe oczy.
��� Czyje� ch�odne udo dotkn�o mojego uda, i znowu ogarn�� mnie ten zapach...Otrz�sn��em si�.
� � �ni�o mi si�, �e trzymam w ramionach kobiet�, nie, nie kobiet� - m�odziutk� dziewczyn�, mo�e tak�, kt�ra dopiero pierwszy raz. Jak moja siostra?
� � Obudzi�em si� i poczu�em, �e ch�odna d�o� dotyka mojej r�ki, potem zsuwa si� na plecy...Obok by� zapach s�o�ca ��ki, wody...Ciep�o s�o�ca i ch��d wody...Miriel. L�k i b�l, i zdziwienie. Jak moja siostra?
� � Szepta�em
� � - Kim jeste�?
� � Piersi mia�a p�askie, ale gor�ce, ramiona po dziewcz�cemu pe�ne...i wiedzia�em ju�, �e nie by�a, nie mog�a by� ch�opcem.
� � Rano znalaz�em pok�j pusty, i tylko ta po�ciel, rozrzucona na ��ku, i tylko ten zapach w powietrzu...A Miriel, Miriel znik�a.
� � - Nie ma go - s�ysza�em ze wszystkich k�t�w szept Kai.
� � - Nie ma jej - powtarza�em w my�lach.
� � Wyszed�em z domu, szuka�em jej wsz�dzie, lecz nigdzie nie znalaz�em; mija�y mnie senne twarze dzieci nagle przemienionych w dziewczyny i ch�opc�w, w m�czyzn i kobiety, we wszystkich rysach by� �lad Miriel, Miriela.
� � Motyli cie� na wkl�s�ym niebie, bia�e szerokie skrzyd�a, niby latawca, kt�rego razem z Kaj� puszczali�my w dzieci�stwie.
� � - Odlecia�, widocznie musia� odlecie� - powiedzia�a tylko Kaja.
� � Lecz ja us�ysza�em wi�cej: M�j pierwszy ch�opak, nikogo takiego...
� � - Kim ona jest? - zapyta�em. - I sk�d?
� � Lecz my�la�em: Moja pierwsza dziewczyna, ju� nigdy nikt:..
� � Trawa by�a mocno nagrzana s�o�cem, wiatr przynosi� ch�odny rybi zapach wody.
� � Po�o�yli�my si� na wznak, ka�de z nas pogr��one we w�asnym milczeniu.
� � Gdzie� daleko, daleko przemyka�y cienie ludzi, kt�rzy mo�e nie byli ju� lud�mi.
��� powr�t