758
Szczegóły |
Tytuł |
758 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
758 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 758 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
758 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Paulo Coelho
Weronika postanawia umrze�
wydawca dedykuje t� ksi��k� tym, kt�rzy mimo przeciwno�ci losu nie trac� nadziei pomaga�a, cho� o tym nie w wiedzia�a O Maryjo, bez grzechu pocz�ta, m�dl si� za nami, kt�rzy si� do Ciebie uciekamy. Amen. Oto da�em wam w�adz�, st�pa� po w�ach... a nic wam nie zaszkodzi. �ukasz, 10, 19 21 listopada 1997 roku Weronika uzna�a, �e nadszed� wreszcie czas, by pope�ni� samob�jstwo. Dok�adnie posprz�ta�a wynajmowany u zakonnic w klasztorze pok�j, wy��czy�a ogrzewanie, umy�a z�by i po�o�y�a si�. Z blatu nocnego stolika wzi�a cztery opakowania tabletek nasennych. Zamiast rozkruszy� je i rozpu�ci� w wodzie postanowi�a bra� jedn� po drugiej, bo zamiar to jedno a nieodwracalno�� czynu to drugie i chcia�a zostawi� sobie mo�liwo�� wycofania si�. Jednak z ka�d� po�ykan� tabletk� utwierdza�a si� w s�uszno�ci swojej decyzji i po pi�ciu minutach opakowania by�y puste. Poniewa� nie wiedzia�a dok�adnie, ile czasu up�ynie zanim straci przytomno��, wzi�a do r�ki le��cy na ��ku, w�a�nie nades�any do biblioteki, w kt�rej pracowa�a, ostatni numer francuskiego czasopisma Homme. Kartkuj�c je zwr�ci�a uwag� na artyku� o grze komputerowej, napisanej przez Paula Coelho, brazylijskiego pisarza, kt�rego mia�a okazj� pozna� podczas jakiej� konferencji w kawiarni hotelu Grand Union. Zamienili wtedy par� s��w i Weronika zosta�a zaproszona na kolacj� organizowan� przez jego wydawc�. By�o na niej zbyt du�o ludzi, by uda�o im si� naprawd� porozmawia�. Jednak dzi�ki temu, �e zna�a autora pomy�la�a o nim jakby o kim� ze swojego otoczenia, a przeczytanie reporta�u o jego pracy mog�o wype�ni� oczekiwanie na �mier�. Zacz�a czyta� artyku� o in-formatyce, kt�ra wcale jej nie interesowa�a. Dok�adnie tak post�powa�a przez ca�e �ycie - zawsze szuka�a �atwizny, albo zadowala�a si� tym co by�o w zasi�gu r�ki - jak cho�by to czasopismo. Jednak ju� pierwsza linijka artyku�u wytr�ci�a j� z naturalnego stanu bierno�ci i po raz pierwszy w �yciu musia�a przyzna�, �e ulubione zdanie jej przyjaci�: "Nic na �wiecie nie zdarza si� przez przypadek" - co� jednak znaczy. Dlaczego dostrzeg�a po�r�d tylu innych w�a�nie te s�owa? I to w chwili, gdy zacz�a umiera�? Jakie tajne przes�anie nios�y ze sob�, je�li tajne przes�ania w og�le istniej�, bo by� mo�e to. co si� za nie uznaje, to tylko zbiegi okoliczno�ci? Ot� dziennikarz rozpoczyna� sw�j artyku� pytaniem: "Gdzie le�y S�owenia?" "Nikt nie wie, gdzie le�y S�owenia - pomy�la�a. - Nikt". Przecie� S�owenia istnia�a naprawd�, tu, w tym pokoju i tam, w widniej�cych na horyzoncie g�rach i na placu, na kt�ry patrze� mog�a z okna. S�owenia to by� jej kraj. Od�o�y�a czasopismo. C� j� teraz mog�a obchodzi� pogarda �wiata, kt�ry lekcewa�y� istnienie S�owe�c�w - nie mia�a ju� nic wsp�lnego ze wzgardzonym narodem. Teraz by�a dumna z samej siebie, �e w ko�cu zdoby�a si� na odwag�, by po�egna� si� z �yciem. C� to za rado�� I �e zrobi�a to w spos�b, o jakim marzy�a - po�ykaj�c tabletki. Poszukiwa�a tych tabletek od prawie sze�ciu miesi�cy. S�dz�c, �e nigdy nie zdo�a ich zdoby�, zacz�a nawet my�le� o podci�ciu �y�, lecz wtedy w pokoju by�oby pe�no krwi i sprawi�aby k�opot zakonnicom. Bardzo by si� zmartwi�y. Ale samob�jcza decyzja zmusza do my�lenia przede wszystkim o sobie, o innych my�li si� p�niej. Zrobi�aby wszystko, byle jej �mier� nie wywo�a�a zbyt wiele zamieszania, ale je�li podci�cie �y� mia�oby si� okaza� jedynym wyj�ciem, to c� - zakonnice mu-sia�yby zapomnie� o ca�ej historii i posprz�ta� pok�j, inaczej nie uda�oby si� im wynaj�� go nikomu, bo ludzie, cho� to ju� schy�ek dwudziestego wieku, wci�� jeszcze wierz� w duchy. Oczywi�cie, mog�a si� r�wnie� rzuci� z dachu jednego z nielicznych wie�owc�w Ljubljany, ale ile� niepotrzebnego cierpienia przysporzy�aby swoim rodzicom? Pr�cz szoku na wie�� o �mierci c�rki, musieliby jeszcze prze�y� identyfikacj� zmasakrowanych zw�ok. Nie, takie rozwi�zanie by�oby gorsze od otwarcia sobie �y�; zostawi�oby Zniezabli�nione rany w pami�ci istot, kt�re pragn�y jedynie jej dobra. "Ze �mierci� c�rki b�d� si� w stanie pogodzi�, ale nigdy nie zapomn� widoku roztrzaskanej czaszki". Mog�a strzeli� do siebie, skoczy� z okna czy si� powiesi� - ale �aden z tych wariant�w nie odpowiada� jej kobiecej naturze. Gdy kobiety decyduj� si� na �mier�, wybieraj� bardziej romantyczne sposoby - otwieraj� sobie �y�y albo przedawkowuj� �rodki nasenne. Opuszczone ksi�niczki czy aktorki Hollywoodu da�y tego rozliczne dowody. Weronika wiedzia�a, �e zawsze trzeba czeka� na w�a�ciwy moment. I rzeczywi�cie tak by�o. Dwaj przyjaciele, poruszeni jej ci�g�ym uskar�aniem si� na bezsenno��, zdobyli od muzyk�w z miejscowej dyskoteki po dwa pude�ka tabletek nasennych. Po�o�y�a je na nocnym stoliku i przez tydzie� flirto-wa�a ze �mierci�, �egnaj�c si� bez zb�dnego sentymentalizmu z tym, co zwie si� �yciem. Teraz by�a szcz�liwa, �e nie cofn�a si�, ale i znudzona, bo nie wiedzia�a, co pocz�� z resztk� czasu, kt�ry jej pozosta�. Wr�ci�a my�lami do dopiero co przeczytanych niedorzeczno�ci. Jak artyku� o komputerach mo�e zaczyna� si� tak idiotycznym zdaniem: "Gdzie le�y S�owenia?". Nie znajduj�c nic ciekawszego, czym mog�aby si� zaj��, postanowi�a przeczyta� go do ko�ca. Okaza�o si�, �e wspomniana gra komputerowa produkowana jest w S�owenii - w tym dziwnym kraju, o kt�rym nikt, pr�cz jego mieszka�c�w, nic nie wie - poniewa� si�a robocza jest tu bardzo tania. Francuska firma, wprowadzaj�c przed kilkoma miesi�cami ten produkt na rynek, wyda�a na zamku w Biedzie przyj�cie dla dziennikarzy z ca�ego �wiata. Weronika przypomnia�a sobie, �e s�ysza�a co� na temat tego bankietu. By� wielkim wydarzeniem w mie�cie nie tylko dlatego, �e zamek zosta� tak przystrojony na t� uroczysto��, by przyda� �redniowiecznej atmosfery grze komputerowej, ale r�wnie� dlatego, i� w lokalnej prasie rozgorza�a polemika o to, �e na przyj�cie zostali zaproszeni dziennikarze z Niemiec, Francji, Anglii, W�och i Hiszpanii, ale ze S�owenii nie zaproszono nikogo. Autor artyku�u - kt�ry do S�owenii przyjecha� po raz pierwszy, bez w�tpienia na koszt organizatora, i zamierza� sp�dzi� mi�o czas, oczarowuj�c koleg�w po fachu i wyg�aszaj�c pozornie tylko interesuj�ce kwestie, pij�c i jedz�c, nie wyjmuj�c grosza z kieszeni - rozpocz�� sw�j artyku� �artem, kt�ry mia� chyba zrobi� wra�enie na przem�drza�ych intelektualistach z jego kraju. Po powrocie opowiedzia� zapewne swoim redakcyjnym kolegom kilka zmy�lonych historii o miejscowych obyczajach, albo o tym, jak bez fantazji ubieraj� si� S�owenki. Ale to ju� by� jego problem. Weronika umiera�a i mia�a na g�owie inne zmartwienia. Chocia�by, czy istnieje �ycie po �mierci, albo, kiedy znajd� jej cia�o. Mimo to-a mo�e w�a�nie dlatego - ten artyku� nie dawa� jej spokoju. Wyjrza�a przez klasztorne okno wychodz�ce na ma�y p�ac w Ljubljanie. "Skoro nikt nie wie, gdzie le�y S�owenia - pomy�la�a - to Ljubljana musi by� dla ludzi jakim� mitem". Tak jak Atlantyda, Lemuria czy inne zagubione kontynenty, kt�re niepokoj� wyobra�ni� cz�owieka. Nikt na �wiecie nie o�mieli�by si� rozpocz�� artyku�u pytaniem, gdzie le�y Mount Everest. Ale w samym �rodku Europy, dziennikarz szanuj�cego si� czasopisma, mo�e bez cienia wstydu zapyta� o S�oweni�, bo wi�kszo�� czytelnik�w nie ma poj�cia, ani gdzie le�y ona, ani tym bardziej jej stolica - Ljubljana. Nagle Weronika odkry�a spos�b na sp�dzenie czasu, kt�ry jej pozosta�. Min�o ju� dziesi�� minut, a ona wci�� nie czu�a �adnej zmiany w organizmie. Ostatnim dzie�em jej �ycia b�dzie list do tego czasopisma, wyja�niaj�cy, �e S�owenia jest jednym z pi�ciu kraj�w, kt�re powsta�y na skutek rozpadu dawnej Jugos�awii. Ten list b�dzie jej listem po�egnalnym, cho� nie wyjawi w nim prawdziwych przyczyn samob�jstwa. Gdy znajd� jej cia�o, dojd� do wniosku, �e odebra�a sobie �ycie, bo w jakim� czasopi�mie nie wiedzieli, gdzie le�y jej kraj. Za�mia�a si�, oczyma wyobra�ni widz�c ju� w prasie artyku�y na temat jej �mierci za narodow� spraw�. Zdumia�o j�, jak szybko zmieni�a zdanie, bo przecie� jeszcze przed chwil� my�la�a co� ca�kiem odwrotnego, �e wcale nie obchodzi jej ten �wiat i jego geograficzne problemy. Napisa�a list. W przyp�ywie dobrego humoru niemal postawi�a pod znakiem zapytania konieczno�� swojej �mierci, ale za�y�a ju� tabletki i by�o za p�no, by si� wycofa�. Miewa�a ju� chwile dobrego nastroju. Nie zabija�a si� dlatego, �e by�a wiecznie smutna, zgorzknia�a czy przygn�biona. Cz�sto popo�udniami rado�nie spacerowa�a ulicami Ljubljany lub obserwowa�a z klasztornego okna swego pokoju p�atki �niegu spadaj�ce na ma�y plac, na kt�rym sta� pomnik poety. Pewnego razu bodaj przez miesi�c buja�a w ob�okach, bo w�a�nie na tym placu jaki� nieznajomy podarowa� jej bukiet kwiat�w. Uwa�a�a si� za osob� ca�kowicie normaln�. A samob�jstwo pope�nia�a z dw�ch prostych powod�w. By�a pewna, �e gdyby obja�ni�a w li�cie po�egnalnym te powody, wielu �udzi przyzna�oby jej racj�. Po pierwsze: jej �ycie by�o monotonne. A kiedy przeminie m�odo�� stanie si� powoli zgorzknia��, schorowan� staruszk�. Wtedy opuszcz� j� przyjaciele. Nie ma co kurczowo trzyma� si� �ycia, kt�re mo�e przynie�� tylko cierpienia. Po drugie: Weronika czyta�a gazety i ogl�da�a telewizj�, �ledzi�a na bie��co wydarzenia na �wiecie. Wszystko by�o nie tak, a ona nie mog�a temu zaradzi� i czu�a si� ca�kowicie bezu�yteczna. Teraz, za chwil� zazna ostatecznego, �mierci. Po niej nast�pi co� absolutnie innego. Sko�czy�a pisa� sw�j list i skupi�a si� na sprawach istotniejszych i bardziej przystaj�cych do chwili, kt�r� w�a�nie �y�a, czy te� raczej, w kt�rej umiera�a. Stara�a si� wyobrazi� sobie �mier�, ale na pr�no. Ale przecie� nie musia�a si� ni� k�opota�, do�wiadczy jej niebawem. Za ile minut? Nie mia�a poj�cia. Radowa�o j�, �e ju� wkr�tce pozna odpowied� na pytanie, kt�re stawiali sobie wszyscy: czy B�g istnieje? W przeciwie�stwie do wielu ludzi nie by� to wewn�trzny dylemat jej �ycia. Za czas�w komunizmu nauczano, �e �ycie ko�czy si� wraz ze �mierci�, wi�c przywyk�a do tej my�li. Jednak pokolenie jej rodzic�w i dziadk�w wci�� chodzi�o do ko�cio�a, odbywa�o pielgrzymki, modli�o si� i �y�o w �wi�tym przekonaniu, �e B�g przyk�ada wag� do ich s��w. W wieku 24 lat, prze�ywszy wszystko to, co by�o jej dane prze�y� - a by�o tego sporo - Weronika by�a niemal pewna, �e wszystko sko�czy si� wraz ze �mierci�. Dlatego wybra�a samob�jstwo -nareszcie uwolnienie i wieczna niepami��. Jednak w g��bi serca ko�ata�a si� jeszcze w�tpliwo��: a je�li B�g istnieje? Tysi�ce lat cywilizacji uczyni�o z samob�jstwa tabu, obraz� wszelkich przykaza� religijnych. Cz�owiek wa�czy, by przetrwa�, a nie po to, by si� podda�. Ludzie powinni si� mno�y�. Spo�ecze�stwu potrzeba r�k do pracy. Kobieta i m�czyzna musz� mie� pow�d, by trwa� razem na dobre i z�e, nawet kiedy ich mi�o�� wygas�a. Pa�stwu potrzebni s� �o�nierze, politycy i arty�ci. "Je�li B�g istnieje - w co szczerze w�tpi� - to zrozumie, �e istniej� granice ludzkiej wytrzyma�o�ci. To on stworzy� ca�y ten nie�ad, gdzie panuje n�dza, niesprawiedliwo��, chciwo��, samotno��. Jego zamiary by�y wprawdzie wspania�e, ale rezultaty okaza�y si� op�akane. Je�li B�g istnieje, b�dzie zapewne wspania�omy�lny wobec stworze�, kt�re zechcia�y pr�dzej opu�ci� ten pad�, a mo�e nawet przeprosi za to, �e zmusi� nas do odbycia ziemskiej w�dr�wki". Precz z tabu i przes�dami Jej g��boko wierz�ca matka mawia�a, �e B�g zna przesz�o��, tera�niejszo�� i przysz�o��. A zatem powo�a� j� na ten �wiat w pe�ni �wiadom, �e pewnego dnia odbierze sobie �ycie, i jego ten czyn nie zaszokuje. Poczu�a md�o�ci, kt�re szybko zacz�y przybiera� na sile. Po paru minutach nie potrafi�a ju� skupi� si� na widoku z okna. By�a zima, oko�o czwartej po po�udniu, s�o�ce ju� zachodzi�o. Dla innych �ycie b�dzie toczy� si� dalej. W�a�nie jaki� ch�opak dostrzeg� j� w oknie. Nawet do g�owy mu nie przysz�o, �e ona umiera. Grupa boliwijskich muzyk�w (gdzie le�y Boliwia? dlaczego artyku�y w gazetach nie zaczynaj� si� od takiego pytania?) gra�a przed pomnikiem France Preserena, wielkiego s�owe�skiego poety, kt�ry odcisn�� sw�j �lad w duszy narodu. Czy uda jej si� wys�ucha� do ko�ca melodii dochodz�cej z placu? By�oby to pi�kne po�egnanie z �yciem: zapadaj�cy zmierzch, melodia nios�ca marzenia z drugiego kra�ca �wiata, przytulny i ciep�y pok�j, pi�kny i pe�en �ycia ch�opak, kt�ry w�a�nie zatrzyma� si� i na ni� zapatrzy�. Zacz�a ju� odczuwa� dzia�anie �rodk�w nasennych. Ten przechodzie� by� ostatnim cz�owiekiem, jakiego widzi. U�miechn�� si�. Odwzajemni�a u�miech - nie mia�a nic do stracenia. Pomacha� do niej, ale uda�a, �e patrzy gdzie indziej. Pozwala� sobie na zbyt wiele. Zbity z tropu poszed� w swoj� stron�. Weronika poczu�a si� szcz�liwa, �e zn�w kogo� oczarowa�a. Ale to przecie� nie z powodu braku mi�o�ci targn�a si� na swoje �ycie, ani z braku czu�o�ci w rodzinie, czy przez k�opoty finansowe albo nieuleczaln� chorob�. Weronika umiera�a pi�knego popo�udnia w Ljubljanie, w takt boliwijskiej muzyki dochodz�cej z placu, z m�odzie�cem przechodz�cym pod jej oknem w tle. Cieszy�a si� tym, co widzia�a i s�ysza�a. A jeszcze bardziej tym, �e nie b�dzie musia�a uczestniczy� w takim samym spektaklu przez najbli�sze trzydzie�ci, czterdzie�ci czy pi��dziesi�t lat - bo sta�by si� tragedi� jej �ycia, tragedi�, w kt�rej wszystko si� powtarza, a ka�dy dzie� podobny jest do poprzedniego. �o��dek zacz�� ju� podchodzi� jej do gard�a i poczu�a si� bardzo �le. "To dziwne, s�dzi�am, �e po takiej dawce zasn� natychmiast". A tymczasem szumia�o jej w uszach i zbiera�o si� na wymioty. "Je�li zwymiotuj�, nie umr�". Postanowi�a zapomnie� o md�o�ciach. Usi�owa�a skupi� uwag� na szybko zapadaj�cej nocy, na Boliwijczykach, na ludziach, kt�rzy zamykali swoje sklepy i odchodzili. Szum w uszach stawa� si� coraz bardziej niezno�ny i Weronika po raz pierwszy od chwili za�ycia proszk�w poczu�a strach, przera�liwy strach przed nieznanym. Ale trwa�o to tylko chwil�. Wkr�tce potem straci�a przytomno��. Otworzywszy oczy wcale nie pomy�la�a: "Musz� by� w niebie". W niebie nigdy nie by�oby tych fluorescencyjnych �wiate�, a i b�l, kt�ry pojawi� si� w u�amek sekundy p�niej, by� ziemskim b�lem. Ah, ten ziemski b�l Jedyny w swoim rodzaju. Nie spos�b pomyli� go z niczym innym. Pr�bowa�a si� poruszy�, ale b�l si� nasili�. Przed jej oczami pojawi�a si� niezliczona ilo�� �wietlistych punkcik�w. Weronika wiedzia�a, �e owe punkciki nie s� gwiazdami w raju, tylko objawem dojmuj�cego b�lu. - Odzyska�a� �wiadomo�� - us�ysza�a kobiecy g�os. - Teraz jeste� ju� dwiema nogami w piekle, korzystaj z tego do woli. Nie, to niemo�liwe, ten g�os k�ama�. To nie mog�o by� piek�o, bo by�o jej bardzo zimno i mia�a plastikowe rurki w nosie i w ustach. Jedn� z nich, wepchni�to jej do gard�a i pomy�la�a, �e przez ni� za chwil� si� udusi. Chcia�a si� jej pozby�, ale okaza�o si�, �e ma sp�tane r�ce. - �artuj�, to wcale nie piek�o - m�wi� wci�� ten sam g�os. - To gorsze ni� piek�o, cho� nigdy tam nie by�am. To Villete. Weronika mimo b�lu i wra�enia, �e za chwil� si� udusi, w u�amku sekundy poj�a, co si� sta�o. Usi�owa�a pope�ni� samob�jstwo, lecz kto� przyby� na czas, by j� ocali�. Mo�e jaka� zakonnica, albo przyjaci�ka, kt�ra zjawi�a si� bez zapowiedzi, bo przynios�a co�, o co Weronika prosi�a, cho� o tym zapomnia�a. Faktem by�o, �e prze�y�a i znajdowa�a si� w Villete. Villete, os�awiony i pos�pny azyl psychiatryczny, istniej�cy od 1991 roku, pami�tnego roku odzyskania niepodleg�o�ci. Wtedy to pewna grupa europejskich biznesmen�w, prze�wiadczonych, �e podzia� by�ej Jugos�awii nast�pi na drodze pokojowej (operacja wojskowa w S�owenii trwa�a zaledwie jedena�cie dni), uzyska�a zgod� na za�o�enie szpitala dla psychicznie chorych w dawnych, opuszczonych przez wojsko z powodu wysokich koszt�w utrzymania koszarach. W miar� jednak jak rozpala�y si� zarzewia wojny - najpierw w Chorwacji, potem w Bo�ni - ros�o zaniepokojenie w�r�d biznesmen�w. Pieni�dze na szpital mia�y pochodzi� od rozproszonych po ca�ym �wiecie inwestor�w, kt�rych nazwisk nie znano, nie mo�na wi�c by�o p�j�� do nich, t�umaczy� i prosi� o cierpliwo��. Postanowiono rozwi�za� problem stosuj�c praktyki bynajmniej nie zalecane w przypadku szpitala psychiatrycznego i Villete sta�o si� dla m�odego narodu, kt�ry dopiero co wyfrun�� spod skrzyde� opieku�czego komunizmu, symbolem tego, co w kapitalizmie najgorsze - aby uzyska� miejsce w tym os�awionym szpitalu, wystarczy�o mie� pieni�dze. Ci, kt�rzy pragn�li pozby� si� cz�onk�w rodziny, niewygodnych w sporach spadkowych, czy krewnych, kt�rzy zachowywali si� nieodpowiednio, p�acili krocie, by zdoby� za�wiadczenie lekarskie, pozwalaj�ce na umieszczenie w Villete dzieci lub rodzic�w, b�d�cych przyczyn� problem�w. Inni, uciekaj�c przed wierzycielami lub chc�c unikn�� wieloletniego wi�zienia, zaszywali si� na jaki� czas w szpitalu, z kt�rego wychodzili wolni od d�ug�w i widma aresztu. Villete, miejsce, z kt�rego nikt nigdy nie uciek�, skupia�o prawdziwych wariat�w - internowanych tutaj wyrokiem sprawiedliwo�ci, b�d� przeniesionych z innych szpitali, i tych, kt�rych oskar�ono o szale�stwo oraz ludzi udaj�cych ob��kanych. W zwi�zku z tym panowa� tu niesamowity ba�agan i prasa raz po raz donosi�a o z�ym traktowaniu chorych i nadu�yciach, cho� �adnemu z dziennikarzy nie uda�o si� uzyska� zgody na wej�cie na teren szpitala i przyjrzenie si� temu, co dzieje si� w �rodku. Rz�d bada� doniesienia, ale nie zdo�ano zgromadzi� �adnych dowod�w, akcjonariusze grozili, �e rozprzestrzenia pog�osk� o trudno�ciach stwarzanych zagranicznym inwestorom, lecz sama instytucja ci�g�e ros�a w si��. - Moja ciotka zabi�a si� kilka miesi�cy temu -us�ysza�a ten sam kobiecy g�os. - Sp�dzi�a osiem lat niemal nie wychodz�c ze swojego pokoju, jedz�c, tyj�c, pal�c, bior�c �rodki uspokajaj�ce za chwil� si� udusi. Chcia�a si� jej pozby�, ale okaza�o si�, �e ma sp�tane r�ce. - �artuj�, to wcale nie piek�o - m�wi� wci�� ten sam g�os. - To gorsze ni� piek�o, cho� nigdy tam nie by�am. To Villete. Weronika mimo b�lu i wra�enia, �e za chwil� si� udusi, w u�amku sekundy poj�a, co si� sta�o. Usi�owa�a pope�ni� samob�jstwo, lecz kto� przyby� na czas, by j� ocali�. Mo�e jaka� zakonnica, al-bo przyjaci�ka, kt�ra zjawi�a si� bez zapowiedzi, bo przynios�a co�, o co Weronika prosi�a, cho� o tym zapomnia�a. Faktem by�o, �e prze�y�a i znajdowa�a si� w Villete. Villete, os�awiony i pos�pny azyl psychiatryczny, istniej�cy od 1991 roku, pami�tnego roku odzyskania niepodleg�o�ci. Wtedy to pewna grupa europejskich biznesmen�w, prze�wiadczonych, �e podzia� by�ej Jugos�awii nast�pi na drodze pokojowej (operacja wojskowa w S�owenii trwa�a zaledwie jedena�cie dni), uzyska�a zgod� na za�o�enie szpitala dla psychicznie chorych w dawnych, opuszczonych przez wojsko z powodu wysokich koszt�w utrzymania koszarach. W miar� jednak jak rozpala�y si� zarzewia wojny - najpierw w Chorwacji, potem w Bo�ni - ros�o zaniepokojenie w�r�d biznesmen�w. Pieni�dze na szpital mia�y pochodzi� od rozproszonych po ca�ym �wiecie inwestor�w, kt�rych nazwisk nie znano, nie mo�na wi�c by�o p�j�� do nich, t�umaczy� i prosi� o cierpliwo��. Postanowiono rozwi�za� problem stosuj�c praktyki bynajmniej nie zalecane w przypadku szpitala psychiatrycznego i Villete sta�o si� dla m�odego narodu, kt�ry dopiero co wyfrun�� spod skrzyde� opieku�czego komuni-zmu, symbolem tego, co w kapitalizmie najgorsze - aby uzyska� miejsce w tym os�awionym szpitalu, wystarczy�o mie� pieni�dze. Ci, kt�rzy pragn�li pozby� si� cz�onk�w rodziny, niewygodnych w sporach spadkowych, czy krewnych, kt�rzy zachowywali si� nieodpowiednio, p�acili krocie, by zdoby� za�wiadczenie lekarskie, pozwalaj�ce na umieszczenie w Villete dzieci lub rodzic�w, b�d�cych przyczyn� problem�w. Inni, uciekaj�c przed wierzycielami lub chc�c unikn�� wieloletniego wi�zienia, zaszywali si� na jaki� czas w szpitalu, z kt�rego wychodzili wolni od d�ug�w i widma aresztu. Villete, miejsce, z kt�rego nikt nigdy nie uciek�, skupia�o prawdziwych wariat�w - internowanych tutaj wyrokiem sprawiedliwo�ci, b�d� przeniesionych z innych szpitali, i tych, kt�rych oskar�ono o szale�stwo oraz ludzi udaj�cych ob��kanych. W zwi�zku z tym panowa� tu niesamowity ba�agan i prasa raz po raz donosi�a o z�ym traktowaniu chorych i nadu�yciach, cho� �adnemu z dziennikarzy nie uda�o si� uzyska� zgody na wej�cie na teren szpitala i przyjrzenie si� temu, co dzieje si� w �rodku. Rz�d bada� doniesienia, ale nie zdo�ano zgromadzi� �adnych dowod�w, akcjonariusze grozili, �e rozprzestrzenia pog�osk� o trudno�ciach stwarzanych zagranicznym inwestorom, lecz sama instytucja ci�gle ros�a w si��. - Moja ciotka zabi�a si� kilka miesi�cy temu -us�ysza�a ten sam kobiecy g�os. - Sp�dzi�a osiem lat niemal nie wychodz�c ze swojego pokoju, jedz�c, tyj�c, pal�c, bior�c �rodki uspokajaj�ce i �pi�c przez wi�kszo�� czasu. Mia�a dwie c�rki i kochaj�cego m�a. Weronika bezskutecznie pr�bowa�a odwr�ci� g�ow� w kierunku dochodz�cego g�osu. - Widzia�am jeden jedyny raz jak zerwa�a z rutyn�. W dniu gdy m�� znalaz� sobie kochank�. Urz�dzi�a wtedy skandal, straci�a kilka kilogram�w, pot�uk�a par� kieliszk�w i przez wiele tygodni jej krzyki nie pozwala�y spa� s�siadom. Cho� zabrzmi to absurdalnie, my�l� �e by� to najszcz�liwszy okres w jej �yciu, bo wtedy o co� walczy�a, czu�a, �e �yje, �e jest w stanie sprosta� wszelkim wyzwaniom. "Co ja mam z tym wsp�lnego? - pomy�la�a Weronika, niezdolna wydoby� z siebie g�osu. - Nie jestem niczyj� ciotk� i nie mam m�a " - W ko�cu m�� rzuci� kochank� - ci�gn�a dalej kobieta. - Ciotka stopniowo wraca�a do swej zwyk�ej bierno�ci. Pewnego dnia zadzwoni�a do mnie z nowin�, �e pragnie zmieni� swoje �ycie - ju� rzuci�a palenie. Jeszcze w tym samym tygodniu, by u�pi� g��d nikotynowy, zacz�a za�ywa� wi�cej �rodk�w uspokajaj�cych, po czym uprzedzi�a wszystkich domownik�w, �e gotowa jest targn�� si� na swoje �ycie. Nikt jej nie uwierzy�. Kt�rego� ranka zostawi�a mi po�egnaln� wiadomo�� na sekretarce. Otru�a si� gazem. Przes�uchiwa�am wiele razy t� wiadomo��. Nigdy nie s�ysza�am jej tak spokojnej, pogodzonej z losem. M�wi�a, �e nie czuje si� ani szcz�liwa ani nieszcz�liwa i tego nie mo�e d�u�ej znie��. Weronika wsp�czu�a tej kobiecie, kt�ra opowiada�a histori� swojej ciotki, pr�buj�c dociec, co popchn�o j� do samob�jstwa. Bo jak - w �wiecie, gdzie wszyscy staraj� si� prze�y� za wszelk� cen� -os�dza� tych, kt�rzy decyduj� si� na �mier�? Nikt nie ma prawa ich os�dza�. Ka�dy zna ogrom swego cierpienia i tylko on sam mo�e oceni�, czy jego �ycie ma sens czy nie. Weronika chcia�a to wyt�umaczy�, ale przeszkadza�a jej rurka wt�oczona do gard�a. Zacz�a si� krztusi� i kobieta przysz�a jej z pomoc�. Zobaczy�a, jak pochyla si� nad jej cia�em skr�powanym, pod��czonym do rozlicznych tub, zabezpieczonym przed zakusami autodestrukcji. Poruszy�a g�ow� z boku na bok, b�agaj�c wzrokiem, by wyj�to jej z gard�a rurk� i pozwolono umrze� w spokoju. -Jeste� zdenerwowana - powiedzia�a kobieta. -Nie wiem, czy �a�ujesz, czy nadal chcesz umrze�, ale mnie to nie interesuje. Obchodz� mnie jedynie moje obowi�zki. A w my�l regulaminu, gdy pacjent jest wzburzony, powinnam mu wstrzykn�� �rodek uspokajaj�cy. Weronika przesta�a si� rzuca� na ��ku, ale piel�gniarka ju� wbi�a jej ig�� w rami�. Wkr�tce po tym Weronika wr�ci�a do osobliwego �wiata, �wiata bez sn�w, gdzie jedynym zapami�tanym obrazem by�a twarz dopiero co ujrzanej kobiety: zielone oczy, kasztanowe w�osy i ca�kowita oboj�tno�� w�a�ciwa tym, kt�rzy wykonuj� to, co im nakazano, nie kwestionuj�c zasad regulaminu. Paulo Coelho us�ysza� histori� Weroniki w trzy miesi�ce p�niej, podczas kolacji w algierskiej restauracji w Pary�u. Opowiedzia�a mu j� przyjaci�ka, tak�e S�owenka i tak�e Weronika, c�rka ordynatora szpitala w Villete. Potem, gdy postanowi� napisa� o tym ksi��k�, chcia� zmieni� imi� swej przyjaci�ki Weroniki na Blask�, Edwin� czy Marjecj�, albo na inne s�owe�skie imi�, by czytelnikowi nie myli�y si� Weroniki. W ko�cu jednak zdecydowa� si� pozostawi� rzeczywiste imiona. Ilekro� wspomni o swej przyjaci�ce Weronice, b�dzie j� nazywa� "przyjaci�k� Weronik�". Je�li za� mowa b�dzie o drugiej Weronice, to nie chcia� jej dodatkowo okre�la�. M�wienie o niej, g��wnej bohaterce ksi��ki, "Weronika wariatka" czy "Weronika, kt�ra targn�a si� na swoje �ycie" z pewno�ci� znudzi�oby czytelnika. Tak czy owak on sam i jego przyjaci�ka Weronika zaistniej� tylko w tym, kr�tkim fragmencie ksi��ki. Przyjaci�ka Weronika by�a oburzona zachowaniem swego ojca, zw�aszcza, �e sprawowa� on funkcj� dyrektora szanowanej instytucji i pisa� prac�, kt�r� mia�o zaopiniowa� szacowne grono profesor�w. - Czy wiesz, sk�d sk�d si� wzi�� "azyl"? - spyta�a. - Od prawa, kt�re mieli ludzie jeszcze w �redniowieczu. Pozwalano im chroni� si� w ko�cio�ach i miejscach �wi�tych. Prawo do azylu rozumie ka�dy cywilizowany cz�owiek Jak wi�c m�j ojciec, dyrektor azylu psychiatrycznego, m�g� post�pi� w ten spos�b wobec chorego? Paulo Coelho chcia� pozna� dzieje Weroniki w szczeg�ach, bo mia� po temu wspania�y pow�d. On r�wnie� przebywa� w zak�adzie psychiatrycznym, czy te� raczej w hospicjum, bo tym mianem okre�lano szpitale tego rodzaju. I zdarzy�o si� to nie jeden ale a� trzy razy - w 1965, 1966 i 1967 roku. Miejscem jego odosobnienia by�a klinika Doktora Eirasa w Rio de Janeiro. Pow�d, dla kt�rego go tam umieszczano, pozosta� dla niego do dzi� niejasny. By� mo�e rodzice byli zdezorientowani jego popadaniem ze skrajno�ci w skrajno��, od nie�mia�o�ci do ekstrawertyzmu, albo bezradni wobec jego pragnienia bycia "artyst�", co w rodzinie uchodzi�o za najprostszy spos�b na to, by si� stoczy� i umrze� w n�dzy. Gdy o tym my�la�, a czyni� to z rzadka, przypisywa� prawdziwe szale�stwo lekarzowi, kt�ry zgodzi� si� zamkn�� go w hospicjum bez �adnego konkretnego powodu. Jak to bywa w niejednej rodzinie, najcz�ciej t�umaczy si� rodzic�w tym, �e nie wiedzieli, co robi�, podejmuj�c tak drastyczne decyzje i zrzuca si� win� na innych. Paulo roze�mia� si� na wie�� o tym, �e Weronika pozostawi�a osobliwy list do prasy, w kt�rym protestowa�a przeciw ignorancji znanego francuskiego czasopisma wobec jej kraju. - Nikt nie zabija si� z tego powodu. - Dlatego list nie mia� �adnego odd�wi�ku - powiedzia�a przyjaci�ka Weronika. - Zreszt� nie dalej jak wczoraj, gdy meldowa�am si� w hotelu, zapytano mnie, czy S�owenia to miasto w Niemczech. "Tego rodzaju historie s� na porz�dku dziennym" - pomy�la� Paulo. Wielu obcokrajowc�w uwa�a�o argenty�skie miasto Buenos Aires za stolic� Brazylii. Ale opr�cz tego, �e cudzoziemcy cz�sto gratulowali mu uroku miasta, o kt�rym s�dzili, �e jest stolic� jego ojczyzny, cho� tak naprawd� znajdowa�o si� w s�siednim kraju, Paula Coelho ��czy� z Weronik� wspomniany ju� pobyt w zak�adzie dla psychicznie chorych, "sk�d nigdy nie powinien by� wyj��", jak to pewnego razu skomentowa�a jego pierwsza �ona. A jednak wyszed�. Opu�ciwszy klinik� Doktora Eirasa, zdecydowany nigdy ju� tam nie wr�ci�, poprzysi�g� sobie dwie rzeczy: opisa� swoje do�wiadczenia i opublikowa� je dopiero po �mierci rodzic�w. Nie chcia� ich rani�, gdy� oboje do�� ju� wycierpieli, obwiniaj�c si� za to, co zrobili. Jego matka zmar�a w 1993 roku, a ojciec w 1997 roku sko�czy� 84 �ata i pomimo stwierdzonej rozedmy p�uc (cho� nigdy nie pali�), pomimo od�ywiania si� mro�onkami (bo �adna gosposia nie by�a w stanie znie�� jego humor�w), by� w pe�ni w�adz umys�owych i cieszy� si� doskona�ym zdrowiem. Tak wi�c Paulo, us�yszawszy histori� Weroniki, odkry� wspania�y spos�b na opisanie swych prze�y� bez �amania z�o�onej obietnicy. Cho� sam nigdy nie my�la� o samob�jstwie, doskonale zna� kulisy szpitala psychiatrycznego: metody leczenia, stosunki mi�dzy lekarzami i pacjentami, komfort i ��k z przebywania w takim miejscu. A teraz zostawmy Pau�a Coelho i jego przyjaci�k� Weronik� - raz na zawsze opuszczaj� teraz �amy tej ksi��ki - i powr��my do naszej historii. Weronika nie wiedzia�a, jak d�ugo spa�a. Pami�ta�a jedynie, �e gdy obudzi�a si� w pewnym momencie, wci�� jeszcze pod��czona do aparatury reanimacyjnej, us�ysza�a: - Czy chcesz, by ci� zaspokoi�? Ale teraz, rozgl�daj�c si� po pokoju szeroko otwartymi oczami, nie wiedzia�a, czy zdarzy�o si� to naprawd�, czy by�a to tylko halucynacja. Pr�cz tego nie pami�ta�a nic, zupe�nie nic. Nie mia�a ju� rurek w nosie ani w ustach, ale ig�y wci�� tkwi�y w jej ciele, elektrody w okolicach serca i na g�owie, a r�ce nadal by�y przywi�zane. Le�a�a nago, okryta jedynie prze�cierad�em i cho� dr�a�a z zimna, nie chcia�a o nic prosi�. Ograniczona zielonym parawanem przestrze� zastawiona by�a urz�dzeniami do intensywnej terapii, jej ��kiem oraz bia�ym krzes�em, na kt�rym siedzia�a piel�gniarka, zag��biona w lekturze jakiej� ksi��ki. Ta kobieta dla odmiany mia�a ciemne oczy i kasztanowe w�osy. Mimo to Weronika nie by�a do ko�ca pewna, czy to w�a�nie z ni� rozmawia�a przed kilkoma godzinami, a mo�e dniami? - Czy mo�e pani odwi�za� mi r�ce? Piel�gniarka podnios�a wzrok, rzuci�a lakoniczne "nie" i wr�ci�a do swojej ksi��ki. "Nadal �yj� - pomy�la�a Weronika - i wszystko zacznie si� od nowa. B�d� musia�a poby� tu jaki� czas, dop�ki nie stwierdz�, �e jestem ca�kiem normalna. Potem wypisz� mnie i zn�w zobacz� ulice Ljubljany, okr�g�y plac, mosty, ludzi na ulicach �piesz�cych do pracy i wracaj�cych do domu. Poniewa� ludzie zawsze staraj� si� pom�c innym po to, by poczu�, �e s� lepsi ni� s�, przyjm� mnie zn�w do pracy w bibliotece. Z czasem zaczn� odwiedza� te same co zwykle bary i te same dyskoteki, b�d� rozmawia� z przyjaci�mi o niesprawiedliwo�ci i problemach na �wiecie, chodzi� do kina, spacerowa� nad jeziorem. Wybra�am tabletki, wi�c moje cia�o nie jest zniekszta�cone. Wci�� jestem m�oda, �adna, inteligentna, b�dzie mi �atwo - tak jak zawsze by�o - znale�� kochank�w. B�d� si� kocha� z nimi u nich w domu albo w lesie, sprawi mi to nawet rozkosz, ale zaraz po orgazmie wr�ci poczucie pustki. Nie b�dziemy sobie mieli wiele do powiedzenia, oboje zaczniemy szuka� wykr�t�w typu: "ju� p�no" albo "jutro musz� wcze�nie wsta�" i po�piesznie si� rozejdziemy, nie patrz�c sobie w oczy. Wr�c� do pokoju w klasztorze. Spr�buj� poczyta� jak�� ksi��k�, w��cz� telewizor i pogapi� si� na te, co zwykle programy, nastawi� budzik na t� sam� godzin� co poprzedniego dnia, b�d� machinalnie wykonywa� zadania powierzone mi w bibliotece. W porze obiadowej zjem kanapk� w parku naprzeciw teatru, siedz�c na tej �awce, co zwykle, obok innych �udzi, kt�rzy te� zawsze wybieraj� te same �awki i maj� to samo puste spojrzenie, cho� udaj�, �e s� zaprz�tni�ci sprawami najwy�szej wagi. Po przerwie wr�c� do pracy, pos�ucham plotek o tym, kto z kim sypia, kto ma k�opoty, kto p�aka� z powodu m�a i b�d� mia�a poczucie, �e jestem lepsza ni� inni, bo jestem �adna, mam prac�, mog� poderwa� kogo zechc�. Pod koniec dnia wpadn� do baru i tak b�dzie w k�ko. Matka, kt�ra pewnie teraz zamartwia si� moj� pr�b� samob�jstwa, jako� otrz��nie si� z szoku i zacznie mnie wypytywa�, co zamierzam dalej pocz�� ze swoim �yciem, dlaczego nie jestem taka jak inni. Zacznie twierdzi�, �e �ycie nie jest tak skomplikowane, jak mi si� wydaje. "Sp�jrz chocia�by na mnie. Od �at jestem z twoim ojcem i zawsze starali�my si� da� ci jak najlepsze wykszta�cenie i jak najlepszy przyk�ad". A� pewnego dnia, znu�ona wys�uchiwaniem wci�� tego samego, wyjd� za m��, by sprawi� jej przyjemno�� i zmusz� si� do kochania po�lubionego cz�owieka. W ko�cu oboje zaczniemy wsp�lnie marzy� o mi�ym domku na wsi, o dzieciach, o ich przysz�o�ci. W pierwszym roku b�dziemy si� cz�sto kocha�, w drugim nieco mniej, a od trzeciego o seksie b�dziemy my�le� dwa razy w miesi�cu, ale tylko raz b�dziemy t� my�l wprowadza� w czyn. Co gorsza, niemal przestaniemy ze sob� rozmawia�. B�d� znosi� to cierpliwie i zastanawia� si�, co jest ze mn� nie tak, skoro nie potrafi� go ju� zainteresowa� swoj� osob�, nie zwraca na mnie uwagi, rozprawia o swych przyjacio�ach, jakby byli ca�ym jego �wiatem. Gdy nasze ma��e�stwo zawi�nie na w�osku, zajd� w ci���. B�dziemy mieli dziecko, na jaki� czas staniemy si� sobie bli�si, ale wkr�tce wszystko wr�ci do poprzedniego stanu. Wtedy zaczn� ty�, tak jak ciotka tej piel�gniarki, kt�ra by�a tu wczoraj, albo przedwczoraj, sama ju� nie wiem. Przejd� na diet�, z ka�dym dniem i tygodniem pokonywana przez kilogramy uparcie przyrastaj�ce mimo skrupulatnej kontroli. W�wczas zaczn� bra� te magiczne narkotyki, kt�re nie pozwalaj� popa�� w depresj� i b�d� mia�a zn�w dzieci, pocz�te podczas mi�osnych nocy, kt�re mijaj� zbyt szybko. B�d� m�wi�a wszystkim, �e dzieci s� ca�ym moim �yciem, ale, tak naprawd�, to one b�d� mnie trzyma� przy �yciu. W�r�d ludzi b�dziemy uchodzi� za szcz�liwe ma��e�stwo i nikt si� nawet nie domy�li, �e za pozorem szcz�cia kryje si� samotno��, gorycz, wyrzeczenie. Pewnego pi�knego dnia odkryj�, �e m�j m�� ma kochank�. By� mo�e urz�dz� awantur�, jak ciotka tej piel�gniarki, albo zn�w pomy�l� o samob�jstwie. Ale b�d� ju� za stara i zbyt tch�rzliwa, z dwojgiem lub trojgiem dzieci na karku, kt�re mnie potrzebuj�, kt�re musz� wychowa�, urz�dzi�, zanim to wszystko zostawi�. Nie zabij� si�. Wywo�am skandal, postrasz� go, �e odejd� z dzie�mi. On, tak jak ka�dy m�czyzna, wycofa si�, zapewni, �e mnie kocha, �e to si� wi�cej nie powt�rzy. Nigdy przez my�l mu nie przejdzie, �e gdybym rzeczywi�cie odesz�a, musia�abym wr�ci� do rodzic�w i do ko�ca �ycia s�ucha� co dzie� narzeka� matki, �e straci�am jedyn� okazj�, by by� szcz�liwa, �e on, mimo drobnych wad, by� wspania�ym m�em, �e dzieci wiele ucierpi� z powodu naszego rozstania. Min� dwa, mo�e trzy �ata i nast�pna kobieta pojawi si� w jego �yciu. Sama to odkryj�, albo kto� mi o tym doniesie, ale tym razem udam, �e o niczym nie wiem. Nie b�d� ju� mia�a do�� si�y, by walczy� jak z pierwsz� kochank�, zaakceptuj� wi�c �ycie takie jakie jest. Oka�e si�, �e matka mia�a racj�. M�� b�dzie dla mnie mi�y, ja nadal b�d� pracowa� w bibliotece, je�� kanapki na placu naprzeciw teatru, czyta� ksi��ki, kt�rych nigdy nie sko�cz�, ogl�da� programy w telewizji, kt�re za dziesi��, dwadzie�cia i pi��dziesi�t lat nic si� nie zmieni�. Tyle tylko, �e kanapki je�� b�d� z poczuciem winy, �e tyj�. I przestan� zagl�da� do bar�w, bo w domu b�dzie czeka� m��, w nadziei, �e zajm� si� dzie�mi. Odt�d b�d� tylko cierpliwie czeka�, a� dzieci podrosn� i ca�ymi dniami rozmy�la� o samob�jstwie, nie maj�c odwagi, by je pope�ni�. Pewnego pi�knego dnia dojd� do wniosku, �e �ycie takie ju� jest, nic nie mo�na na to poradzi�, ani nic zmieni�. I pogodz� si� z tym". Weronika sko�czy�a sw�j wewn�trzny monolog i obieca�a sobie, �e nie wyjdzie �ywa z Villete. Lepiej sko�czy� z tym wszystkim teraz, gdy ma jeszcze do�� odwagi i zdrowia, by umrze�. Zasypia�a i budzi�a si� wielokrotnie, za ka�dym razem dostrzegaj�c, �e urz�dze� wok� by�o coraz mniej. Zmienia�y si� twarze piel�gniarek. Zawsze kto� czuwa� przy jej ��ku. Przez zielone p��tno parawanu dochodzi� czyj� p�acz, j�ki, jakie� fachowo brzmi�ce s�owa, wypowiadane wywa�onym tonem. Zdarza�o si�, �e jakie� urz�dzenie brz�cza�o w odleg�ym pomieszczeniu i wtedy s�ycha� by�o przyspieszone kroki w korytarzu, a g�osy nie by�y ju� tak spokojne i tak fachowe. Podczas jednej z takich �wiadomych chwil us�ysza�a pytanie piel�gniarki: - Nie chce pani zna� stanu swego zdrowia? - Wiem, jaki jest - odpar�a Weronika. - M�j stan to nie to, co widzicie w moim ciele, ale to, co dzieje si� w mojej duszy. Piel�gniarka chcia�a jeszcze co� powiedzie�, ale Weronika uda�a, �e �pi. Kiedy na dobre odzyska�a przytomno��, zorientowa�a si�, �e jest w innym miejscu - w pomieszczeniu, kt�re przypomina�o wielk� sal� szpitaln�. W r�k� nadal mia�a wk�ut� ig�� od kropl�wki z surowic�, ale od wszystkich innych urz�dze� j� od��czono. Jaki� wysoki lekarz, ubrany w bia�y fartuch, kontrastuj�cy z farbowanymi na czarno w�osami i w�sikiem, sta� przy jej ��ku. Obok niego m�ody sta�ysta trzyma� kart� i notowa�. - Od jak dawna jestem tutaj? - spyta�a. M�wienie przychodzi�o jej z wielk� trudno�ci�. - W tej sali dwa tygodnie, po pi�ciu dniach na oddziale intensywnej terapii - odpar� starszy m�czyzna. - I dzi�kuj Bogu, �e jeszcze tu jeste�. M�odszy zdawa� si� zaskoczony, tak jakby to ostatnie zdanie nie by�o w pe�ni prawdziwe. Weronika natychmiast zauwa�y�a to i instynktownie zareagowa�a nieufno�ci�. Czy�by by�a tu d�u�ej? Mo- �e nadal jej co� grozi? Zacz�a zwraca� baczn� uwag� na ka�dy gest, ka�dy ruch obu m�czyzn. Wiedzia�a, �e na nic si� zda zadawanie pyta�, nigdy nie powiedz� jej prawdy. Ale je�li b�dzie wystarczaj�co sprytna, sama odkryje, o co w tym wszystkim chodzi. - Prosz� poda� swoje imi�, nazwisko, adres zamieszkania, stan cywilny i dat� urodzenia - m�wi� dalej starszy lekarz. Weronika poda�a swoje imi� i nazwisko, stan cywilny i dat� urodzenia, ale nijak nie mog�a sobie przypomnie� swojego adresu. Lekarz za�wieci� jej latark� w oczy i bada� je d�ugo, nic nie m�wi�c. M�odszy zrobi� to samo. Po czym obaj wymienili mi�dzy sob� znacz�ce spojrzenia. - Podobno powiedzia�a� piel�gniarce z nocnego dy�uru, �e nie jeste�my w stanie zobaczy� twojej duszy? - spyta� m�odszy z nich. Weronika nie pami�ta�a. Z trudno�ci� u�wiadamia�a sobie kim jest, i co tu robi. - Twoja �pi�czka wywo�ana by�a �rodkami uspokajaj�cymi, co mo�e powodowa� pewne luki w pami�ci. Postaraj si� odpowiedzie� na wszystkie pytania, kt�re ci zadamy. I lekarze rozpocz�li sw�j absurdalny wywiad: jakie wa�ne czasopisma wychodz� w Ljubljanie, kim by� poeta, kt�rego pomnik stoi na g��wnym placu (o, tego nie zapomni nigdy, w ka�dej s�owe�skiej duszy wyryty jest obraz Preserena), jakiego koloru s� w�osy jej matki, jak maj� na imi� jej przyjaciele z pracy, jakie ksi��ki s� najcz�ciej wypo�yczane z biblioteki... Z pocz�tku Weronika nie chcia�a odpowiada�, bo bia�ych plam w jej umy�le by�o wi�cej ni� wspomnie�, ale po kilku zadanych pytaniach pami�� zacz�a jej wraca�. W pewnym momencie u�wiadomi�a sobie, �e jest w azylu psychiatrycznym, a przecie� wariaci nie musz� zachowywa� si� normalnie, ale dla swojego w�asnego dobra i by zatrzyma� przy sobie lekarzy, kt�rzy mogli powiedzie� jej co� wi�cej o jej stanie zdrowia, zmusi�a umys� do wysi�ku. W miar� jak podawa�a nazwiska i fakty odzyskiwa�a nie tylko przesz�o��, ale i osobowo��, pragnienia, sw�j spos�b widzenia �wiata. My�l o samob�jstwie, kt�ra jeszcze tego ranka wydawa�a si� jej pogrzebana pod wieloma warstwami �rodk�w nasennych, wydoby�a si� zn�w na powierzchni�. - To wystarczy, dzi�kujemy - zako�czy� wywiad starszy lekarz. - Jak d�ugo jeszcze tu zostan�? M�odszy spu�ci� wzrok, a Weronika poczu�a si� tak, jakby tkwi�a w stanie zawieszenia, w kt�rym od odpowiedzi lekarzy zale�y jej dalszy los, to czy aby jej �ycie nie potoczy si� nowym torem. - Mo�e niech pan jej to powie - odezwa� si� starszy lekarz do m�odszego. - Plotka ju� si� rozesz�a i dowie si� tak czy owak. Tutaj nic nie uchowa si� w tajemnicy. - No c�, sama wybra�a� sw�j los - westchn�� m�odszy, wa��c ka�de s�owo. - A oto skutki twojego czynu. W �pi�czce wywo�anej tabletkami nasennymi twoje serce zosta�o nieodwracalnie uszkodzone. Nast�pi�o obumarcie jednej z kom�r serca... - Prosz� pro�ciej - przerwa� starszy. - Najlepiej niech pan przejdzie od razu do rzeczy. - Twoje serce zosta�o w spos�b nieodwracalny uszkodzone i wkr�tce przestanie bi�. - Co to oznacza? - zapyta�a przera�ona. - Gdy serce przestaje bi�, oznacza� to mo�e tylko jedno - �mier� fizyczn�. Nie wiem, jakie s� twoje przekonania religijne, ale... - Kiedy moje serce si� zatrzyma? - przerwa�a mu w p� s�owa. - Za jakie� pi�� dni, najdalej za tydzie�. Weronika zauwa�y�a, �e cho� lekarz zachowywa� si� profesjonalnie i wsp�czu� jej, to osobliwie ucieszy� si�, �e jej to m�wi. Tak jakby zas�ugiwa�a na kar�, kt�ra mog�a sta� si� doskona�� nauczk� dla innych. Weronika wiedzia�a z do�wiadczenia, �e istnieje sporo ludzi, kt�rzy rozprawiaj� o nieszcz�ciach innych i udaj� tylko ch�� niesienia im pomocy, a tak naprawd� ciesz� si� z cudzego cierpienia, bo to ich utwierdza w mniemaniu, �e sami s� szcz�ciarzami, i �e �ycie jest dla nich �askawe. Nienawidzi�a tego rodzaju �udzi. Nie da temu ch�opakowi okazji do rado�ci, kt�r� chce przys�oni� w�asn� frustracj�. Spojrza�a mu prosto w oczy i u�miechn�a si�. - A wi�c uda�o mi si�. - Tak, uda�o ci si� - odpar�. Ale ca�e jego zadowolenie, i� m�g� jej zakomunikowa� tak tragiczne wie�ci, ulotni�o si�. Nadesz�a noc i Weronika zacz�a si� ba�. Co innego podda� si� szybkiemu dzia�aniu tabletek, a co innego czeka� na �mier� pi�� dni, mo�e tydzie�. Ca�e swoje �ycie ci�gle na co� czeka�a: na powr�t ojca z pracy, na sp�niaj�cy si� list od ch�opaka, na wynik ko�cowych egzamin�w, na poci�g, na autobus, na telefon, na wakacje i na ich koniec. Teraz musia�a czeka� na �mier�, kt�rej data by�a ju� wyznaczona. "Tylko mnie mog�o si� przydarzy� co� takiego. Zwykle ludzie umieraj� wtedy, kiedy si� tego najmniej spodziewaj�". Musia�a si� st�d wydosta� i zdoby� jako� nowe tabletki. Je�li to si� nie uda, wtedy trudno, pozostanie jej tylko rzuci� si� z dachu wie�owca. Wprawdzie pragn�a oszcz�dzi� rodzicom dodatkowych cierpie�, ale, niestety, nie mia�a wyboru. Rozejrza�a si� wok�. Wszystkie ��ka by�y zaj�te, ludzie spali, niekt�rzy g�o�no chrapi�c. W oknach zainstalowano kraty. W g��bi sali �wieci�a lampka, wype�niaj�c wn�trze dziwnymi cieniami i pozwalaj�c na sta�� kontrol�. W kr�gu jej �wiat�a jaka� kobieta czyta�a ksi��k�. "Te piel�gniarki musz� by� bardzo wykszta�cone. Sp�dzaj� �ycie na czytaniu". Weronika le�a�a najdalej od drzwi i od piel�gniarki oddziela�o j� niemal dwadzie�cia ��ek. Podnios�a si� z trudem. Je�li wierzy� s�owom lekarza, prawie trzy tygodnie nie wstawa�a. Piel�gniarka unios�a g�ow� znad ksi��ki i zobaczy�a nadchodz�c� dziewczyn� z butelk� surowicy w r�ku. - Chc� i�� do �azienki - wyszepta�a cicho, �eby nikogo nie obudzi�. Kobieta niedba�ym ruchem wskaza�a jej drzwi. Umys� Weroniki zacz�� po�piesznie pracowa�, gor�czkowo rozgl�da�a si� doko�a, wypatruj�c jakiej� szpary, jakiej� mo�liwo�ci ucieczki z tego miejsca. "Musz� to zrobi� jak najszybciej, p�ki s�dz�, �e jestem jeszcze s�aba i niezdolna do dzia�ania". W �azience nie by�o drzwi. Gdyby chcia�a st�d uciec, musia�aby znienacka obezw�adni� piel�gniark� i wykra�� jej klucz - a na to by�a zbyt os�abiona. - Czy to wi�zienie? - spyta�a pilnuj�cej kobiety, kt�ra porzuci�a lektur� i �ledzi�a teraz ka�dy jej krok. - Nie. Szpital psychiatryczny. - Ja nie jestem wariatk�. Kobieta za�mia�a si�. - Tutaj wszyscy tak m�wi�. - No wi�c dobrze. Jestem szalona. A co to znaczy by� szale�cem? Piel�gniarka odes�a�a Weronik� do ��ka, t�umacz�c, �e nie powinna jeszcze chodzi�. - Co to znaczy by� szale�cem? - nie dawa�a za wygran� Weronika. - Prosz� o to zapyta� jutro lekarza. A teraz niech pani idzie spa�, bo inaczej, wbrew w�asnej woli, b�d� zmuszona wstrzykn�� pani �rodek uspokajaj�cy. Weronika pos�usznie ruszy�a w stron� ��ka. Po drodze us�ysza�a szept dochodz�cy z kt�rego� pos�ania: - Nie wiesz, co to znaczy by� szale�cem? Przez moment pomy�la�a, �e lepiej nie reagowa�. Nie pragn�a nawi�zywa� ani przyja�ni, ani znajomo�ci, ani zjednywa� sojusznik�w dla sprawy masowego buntu. Mia�a tylko jedn� idee fixe -umrze�. Je�li nie zdo�a uciec, znajdzie spos�b, aby si� zabi� tutaj, i to jak najszybciej. Us�ysza�a znowu: - Nie wiesz, co to znaczy by� szale�cem? - Kim jeste�? - Nazywam si� Zedka. Id� na swoje miejsce, a gdy piel�gniarka pomy�li, �e ju� �pisz, przyczo�gaj si� tutaj do mnie. Weronika wr�ci�a do ��ka i czeka�a cierpliwie, a� piel�gniarka zn�w zag��bi si� w lekturze. Co to znaczy by� szale�cem? Nie mia�a poj�cia, bo s�owa tego cz�sto nadu�ywano. M�wiono na przyk�ad, �e sportowcy byli szaleni, bo pragn�li pobi� rekord, albo �e arty�ci s� wariatami, bo �yj� w spos�b nieprzewidywalny, nie dbaj�c o jutro, w przeciwie�stwie do wszystkich "normalnych". Ale byli r�wnie� i tacy wariaci - Weronika widzia�a ich na w�asne oczy - kt�rzy chodzili zim� ulicami Ljubljany, sk�po odziani, wieszcz�c koniec �wiata i pchaj�c przed sob�, wype�nione tobo�kami i szmatami w�zki z supermarket�w. Nie chcia�o jej si� spa�. Wed�ug s��w lekarza spa�a niemal tydzie� bez przerwy, a� nadto jak na kogo�, kto przywyk� do �ycia bez wi�kszych emocji i do �ci�le wyznaczonych godzin odpoczynku. Co to znaczy by� szale�cem? Lepiej by�o spyta� jednego z nich. Od��czy�a si� od kropl�wki i podczo�ga�a do Zedki, staraj�c si� nie zwraca� uwagi na skurcze �o��dka. Nie wiedzia�a, czy towarzysz�ce im md�o�ci by�y skutkiem os�abienia serca, czy raczej wysi�ku. - Nie wiem, kto to jest wariat - wyszepta�a Weronika. - Ale ja nie jestem wariatk�, tylko sfrustrowan� samob�jczyni�. - Wariatem jest ten, kto �yje w swoim w�asnym �wiecie, jak schizofrenicy, psychopaci czy maniacy. Albo inaczej: ten, kto jest inny ni� reszta �udzi. -Jak ty? - Musia�a� przecie� s�ysze� o Einsteinie - ci�gn�a Zedka, puszczaj�c jej pytanie mimo uszu -kt�ry uwa�a�, �e nie ma osobno ani czasu ani przestrzeni, tylko jedna czasoprzestrze�. Czy o Kolumbie, kt�ry uparcie twierdzi�, �e po drugiej stronie morza nie ma otch�ani, lecz inny kontynent. Albo o Edmundzie Hillarym, kt�ry wierzy�, �e cz�owiek mo�e wej�� na szczyt Mount Everestu. Czy o Beatlesach, kt�rzy stworzyli now� muzyk� i ubierali si� zupe�nie inaczej, ni� nakazywa�a wtedy moda. Wszyscy ci ludzie, i tysi�ce innych, �yli w swoim w�asnym �wiecie. "Ta ob��kana m�wi do rzeczy" - pomy�la�a Weronika, przypominaj�c sobie opowie�ci matki o �wi�tych, kt�rzy zarzekali si�, �e rozmawiali z Jezusem albo Maryj� Dziewic�. Czy i oni �yli w innym �wiecie? - Widzia�am kiedy� kobiet� w czerwonej sukni z du�ym dekoltem, jak paradowa�a ulicami Ljubljany przy pi�ciostopniowym mrozie. Patrzy�a przed siebie szklanymi oczami. Wzi�am j� za pijan� i chcia�am jej jako� pom�c, ale odtr�ci�a mnie, gdy chcia�am jej da� moj� kurtk�. - By� mo�e w jej �wiecie by�o w�a�nie lato, a jej serce rozpala�a t�sknota za kim�, kto na ni� czeka�. Nawet je�li ten kto� istnia� tylko w jej chorej wyobra�ni, to przecie� mia�a prawo �y� i umrze� tak jak jej si� podoba�o, nie s�dzisz? Weronika nie wiedzia�a, co odpowiedzie�, ale s�owa tej wariatki mia�y sens. Kto wie? Mo�e to ona by�a t� wydekoltowan� kobiet�, kt�ra paradowa�a po ulicach Ljubljany? - Opowiem ci pewn� histori� - ci�gn�a Zedka. - Raz pewien pot�ny czarnoksi�nik, chc�c zniszczy� kr�lestwo, wla� magiczny p�yn do studni, z kt�rej czerpali wszyscy mieszka�cy. Ktokolwiek napi� si� tej wody, stawa� si� szalony. Nast�pnego ranka wszyscy mieszka�cy napili si� ze studni i ka�dy z nich popad� w ob��d, z wyj�tkiem kr�la i rodziny kr�lewskiej, kt�ra mia�a w�asn� studni�, a do niej czarnoksi�nik nie zdo�a� dotrze�. Zaniepokojony kr�l pr�bowa� opanowa� sytuacj�, wydaj�c szereg dekret�w, kt�re mia�y poprawi� bezpiecze�stwo i stan zdrowia mieszka�c�w, jednak stra�nicy i inspektorzy, kt�rzy r�wnie� napili si� zatrutej wody, uznali dekrety za absurdalne i wcale nie zamierzali ich wype�nia�. Gdy do poddanych dotar�a wie�� o kr�lewskich dekretach, doszli do wniosku, �e ich w�adca oszala� i g�o�no protestuj�c, udali si� pod pa�ac, domagaj�c si� jego abdykacji. Zdesperowany kr�l got�w by� ju� opu�ci� tron, ale kr�lowa powstrzyma�a go s�owami: "Chod�my teraz i my napi� si� wody. Wtedy staniemy si� tacy jak oni". I tak te� uczynili. Kiedy tylko kr�l i kr�lowa napili si� wody szale�stwa, natychmiast zacz�li m�wi� od rzeczy. W�wczas poddani zacz�li go �a�owa�. Skoro kr�l zacz�� przemawia� tak m�drze, dlaczego nie zostawi� rz�d�w w jego r�kach? I spok�j zn�w zapanowa� w kr�lestwie, cho� ludzie zachowywali si� w nim ca�kiem inaczej, ni� mieszka�cy o�ciennych kraj�w. Za� kr�l panowa� a� do ko�ca swoich dni. Weronika roze�mia�a si�. - Nie wygl�dasz wcale na wariatk� - powiedzia�a. - Ale ni� jestem, cho� mnie ju� pono� wyleczono. M�j przypadek by� prosty. Wystarczy�o tylko poda� mi dawk� pewnej substancji chemicznej. Mam nadziej�, �e ta substancja uwolni mnie tylko od chronicznej depresji, bowiem nadal pragn� by� zwariowana i prze�y� swoje �ycie tak jak mnie si� podoba, a nie tak jak si� podoba innym. Czy wiesz, co jest tam, za murami Villete? - Ludzie, kt�rzy napili si� z zatrutej studni. - W�a�nie - przytakn�a Zedka. - Uwa�aj� si� za normalnych, bo wszyscy robi� to samo. Zamierzam udawa�, �e te� napi�am si� tej wody. - Ja si� jej napi�am i w tym w�a�nie ca�y szkopu�. Nigdy nie cierpia�am na depresj�, nie prze�ywa�am wielkich rado�ci ani d�ugotrwa�ych smut- k�w. Moje k�opoty s� takie same jak wszystkich innych. Przez chwil� Zedka nie odzywa�a si�. - Powiedzieli nam, �e wkr�tce umrzesz. Weronika zawaha�a si�. Czy mog�a zaufa� obcej kobiecie? Ale koniec ko�c�w zaryzykowa�a. - Tak, ale dopiero za pi�� czy sze�� dni. Zastanawiam si� czy nie ma sposobu, by umrze� szybciej. Gdyby� ty, albo ktokolwiek st�d, m�g� za�atwi� mi nowe tabletki, to jestem pewna, �e tym razem moje serce nie wytrzyma�oby. Zrozum jak cierpi�, skazana na �mier�. Pom� mi. Nim Zedka zdo�a�a co� powiedzie�, pojawi�a si� piel�gniarka z nape�nion� strzykawk�. - Mog� zrobi� zastrzyk sama, albo, je�li wolisz, poprosz� o pomoc piel�gniarzy. - Nie tra� si� na pr�no - poradzi�a Zedka Weronice. - Oszcz�dzaj je, skoro chcesz dokona� tego, o czym mi m�wi�a�. Weronika podnios�a si�, wr�ci�a do ��ka i pozwoli�a piel�gniarce zrobi� to co do niej nale�a�o. By� to jej pierwszy normalny dzie� w szpitalu dla wariat�w. Wysz�a z oddzia�u, zjad�a �niadanie w wielkiej sto��wce, gdzie m�czy�ni i kobiety jadali razem. Zauwa�y�a, �e w przeciwie�stwie do tego, co zwyk�e wida� na filmach - zgie�k, krzyki, ob��ka�cze gesty - szpital spowija�a natr�tna cisza, tak jakby tutaj nikt nie chcia� z nikim dzieli� swego wewn�trznego �wiata. Po �niadaniu - ca�kiem niez�ym, zreszt� to nie z powodu wy�ywienia Villete zyska�o sobie z�� s�aw� - wszyscy wyszli za�y� "s�onecznej k�pieli", cho� nie by�o s�o�ca, temperatura spad�a poni�ej zera, a ca�y park pokryty by� grub� warstw� �niegu. - Nie jestem tu po to, �eby dba� o swoje �ycie, ale po to, by je straci� - odezwa�a si� Weronika do jednego z piel�gniarzy. - Mimo to musisz wychodzi� na s�o�ce. - To wy tu jeste�cie wariatami, przecie� nie ma s�o�ca - Ale jest �wiat�o i ono pomaga uspokoi� pacjent�w. Niestety, nasza zima jest d�uga. Gdyby nie to, mieliby�