7644

Szczegóły
Tytuł 7644
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7644 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7644 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7644 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KWIECIE� W CZӣNIE Tytu� orygina�u KWITEN' U CZOWNI Nina Biczuj� KWIECIE� w CZӣNIE Prze�o�y�a MARIA DOLI�SKA WYDAWNICTWO LUBELSKIE Ok�adka 1 karta tytu�owa JKHZY KOSTKA MlBJSKi BIBLIOTEKA PUBLIC2NA w ISBN 83-222-0145-1 BIA�A WI�A Niechaj nikt po mnie nie pl�cze �esia Ukrainka W nocy przylecia� Pere�esnik *. Stan�a� w p�omieniach od ognia, kt�rym ci� obdarzy�, i spala�a� si�, by o �wicie odrodzi� si� w s�owie. Sko�czywszy prac� artysta przez d�u�szy czas nie �mia� spojrze� na swe dzie�o z dystansu, bezstronnie, �eby je oceni� bodaj dla siebie. Nie �a�owa�, �e wybra� taki w�a�nie materia�: ciep�a, miodowa ��to�� najlepiej harmonizowa�a z jego zamys�em, a mi�kkie linie, kt�re nakre�li�a natura na wra�liwym drewnie gruszy, sta�y si� r�wnie� cz�ci� artystycznej koncepcji; szkoda by�o dotyka� czarn� farb� �wie�ych, jasnych wg��bie�; wiedzia� zreszt�, �e powielony w mn�stwie mo�e nawet dobrych odbitek drzeworyt zatraci co� ze swojej pierwotnej szczero�ci i warto�ci. Czarno-bia�e, ostrzejsze i bardziej skon-trastowane rozwi�zanie obrazu oka�e si� mo�e nie takie jak to, niemal �ywe, wykonane w drzewie. Chcia� r�wnie� zachowa� poczucie wi�zi z obrazem, nie pozwoli� mu, by si� oddali� i zbytnio usamodziel- � Copyright by Wydawnictwo Lubelskie Lublin 1S81 � Posta� fantastyczna. Jako ognisty smok Pere�esnik nawiedza kobiety i kusi je. ni�, �y� w�asnym �yciem � artysta poczu�by si� wtedy ogo�ocony z czego�, pozostawiony sam na sam ze swoim w�asnym, zwyczajnym �dzie� jak co dzie�" i kto wie, na jak d�ugo � a� zrodzi si� nowy zamys� i ogarnie go znowu tw�rczy zapa�. Jednocze�nie by� rad, �e si� w ko�cu uwolni� od zamys�u, od koncepcji i wizji, kt�re �y�y w nim dot�d, bezustannie i natr�tnie domagaj�c si� ujawnienia w realnym, fizycznym kszta�cie. Noc� przylecia� Pere�esnik i �mier� skuli�a si� na progu, nie odwa�y�a si� go przest�pi�, boj�c si� ognia, kt�rym p�on�a chora. �esia lubi�a kontrasty, najlepiej krystalizowa�a si� w nich jej my�l � mo�e dlatego w ostatnich dniach �ycia tak pragn�a napisa� o wieczno�ci, mo�e dlatego w�r�d g�r Kaukazu przywidzia�a si� jej pustynia. � Pami�tasz swoj� obietnic�, �esiu? � powiedzia�a matka.� Chcia�a� przecie� co� napisa� dla tego wydawnictwa �Argo". Wierzy�a matka, �e jej �miertelnie chora c�rka jeszcze co� potrafi robi�, czy nie wierzy�a? Wierzy�a, czy te� chcia�a po prostu uspokoi� i siebie, i j�, odwr�ci� my�li w inn� stron�, wyrwa� si� bodaj na chwil� z otch�ani beznadziejno�ci? �esia nie by�a w stanie zastanawia� si� nad tym, wi�c odpowiedzia�a: � Pewnie, �e pami�tam, mamusiu, by�o to wiosn�, po podr�y do Egiptu, prawda? Pustynia rodzi�a dziwne rzeczy. ��ty piasek po tysi�cleciach oddawa� ludziom korony kr�lewskie, resztki starych budowli i nawet kruche papirusy, na kt�rych zapisane by�y my�li trwa�e i wieczne jak sama pustynia. Na pustyni rodzi� si� tak�e chamsin, rudy jak ogie� i z�y jak rozpacz, i zrodzi�a Si� wtedy w Egipcie beznadziejno��, lecz tak�e i iskierka wiary w duszy �esi. �".��� , - Kto� smag�y i smutny jak Izolda o �ia�ych D�oniach, kto� gdzie� daleko, w zielonych bukowi�skich g�rach otwiera� koperty z egipskim stemplem i s�owa pali�y kogo� jak podmuchy wiatru egipskiego... Na le��cych pada �wiat�o s�oneczne i patrz� na nich gwiazdy, egipski zach�d s�o�ca roztacza przed nimi kosztown� purpur�, a z�ota pustynia tka przed ich oczyma .swoje gor�ce po�udniowe marzenia � wszystko to jeszcze nie jest mi zabronione... � Mamo, we� papier. Chc� spr�bowa�, jak by to mog�o wygl�da�. A potem, kiedy wstan�, koniecznie napisz� poemat dramatyczny. . Matka przygotowa�a si� do zapisywania, a przed oczami �esi stan�� Egipt; najlepiej pami�ta�a twarze i kraje widziane w dzieci�stwie, ale Egipt te� dobrze zapami�ta�a. ...Na widnokr�gu bezkresne z�ote piaski, a wzd�u� linii kolejowej, nad wod� faluje z�ota pszenica, faluje, zda si�, toczy si� na pustyni� jak z�ote morze. W Egipcie zaczynaj� si� �niwa... � Zapisujesz, mamo? � Przecie� nic nie m�wisz, �esiu, co mam pisa�? � Rzeczywi�cie? Wi�c b�d� ju� m�wi�, s�uchaj. Na przedmie�ciu Aleksandrii mieszka grecka (helle�ska) rodzina, a s� to czasy, kiedy nowa wiara ju� si� umocni�a i z kolei zacz�a uciska� i przep�dza� ludzi, co trzymali Si� starej wiary i rozmi�owani byli w dawnej nauce. Teokryt, wielce uczony Grek nie jest chrze�cijaninem. Rozmi�owany w starych pismach posiada ca�� bibliotek� papirus�w. Jego dzieci, siedemnastoletni syn i pi�tnastoletnia c�rka zdobywaj� star� wiedz� i wierni s� dawnej religii. Jest pogodny dzie�, popo�udnie. Syn i c�rka Teokryta siedz� na dziedzi�cu swego domu; syn czyta i opowiada sio- strze. Przychodzi starszy cz�owiek, s�siad, mocno wzburzony i m�wi dzieciom, �e ich ojca schwytano na stopniach �wi�tyni; uwi�ziono go za to, �e �szerzy� herezj�", g�osi� prawdy greckich filozof�w, zniech�ca� ludzi do dogmat�w wiary chrze�cija�skiej. Teokryt m�wi�: �nie ma rab�w bo�ych", s� i powinni by� ludzie wolni �cia�em i duchem". � Nieszcz�cia tylko patrze� � powiedzia� stary. � Przyjd� tak�e do waszego domu, zabior� wszystkie papirusy, zniszcz� i spal� jako pisma heretyckie, poga�skie. Dziewczyna p�acze, potem naradzaj� si� oboje z bratem, co robi�. Postanawiaj�, �e ukryj� bodaj najcenniejsze papirusy... Czekaj� wieczoru martwi�c si�, czy zd��� je ukry�... Noc� zapalaj� �wiat�o w skarbcu, wybieraj� papirusy znajduj�ce si� w komnatach. Id� i ukrywaj� je na pustyni, po prostu w piasku... Ch�opiec gro�nie potrz�sa wzniesion� r�k�: � Niechaj b�dzie przekl�ta ta ziemia i niechaj wiecznie przekl�ci b�d� ludzie, kt�rzy karz� �mierci� m�dro��! � Niechaj wiecznie przekl�ci b�d�... R�owe sfinksy. Dagabia, du�a barka o bia�ych �aglach, p�ynie w g�r� Nilu. Ruiny starych �wi�ty� w Luksorze, Karnaku, na Elefantynie. �niwa w Egipcie. Chamsin. Tak bardzo chcia�abym to jeszcze raz zobaczy�! � Mo�e zm�czy�a� si�, �esiu? Ju� dosy�, odpocznij, potem dopiszemy, mamy jeszcze czas. � Mamy czas? Nie mam czasu, mamo. Niegdy� nie bardzo umia�am go ceni�, marnowa�am niepotrzebnie i dlatego wci�� mi si� zdawa�o, �e ucieka ten czas przede mn�, nie wiedzia�am, jak go zatrzyma�... Mamo, wykre�l te ostatnie linijki z przekle�stwem, nie chc� przekle�stw. Niech dzieci wierz�, �e nastan� dla nich lepsze czasy, �e kto� znajdzie kiedy� te skarby i dost�pi wielkiej m�dro�ci. Sko�czy si� zaraz noc, wzejdzie s�o�ce i dzieci padn� na kolana. Niechaj ostatnim akordem b�dzie modlitwa do Heliosa... Notatki pozosta�y notatkami. Zamys�owi temu nie s�dzona by�a realizacja. Zapisany r�k� O�eny Pczi�ki zarys utworu wydrukowano w tomie �Argo", ale ju� po �mierci �esi. My�l i wizja �y�y w arty�cie od dawna, zrodzone tak znienacka i niespodzianie, jak rozb�ys�a nagle b�yskawica, i dlatego nie zdo�a� rozpatrzy� ich od razu, u�wiadomi� sobie i wyrazi�, wi�c pozosta�y w nim pocz�tkowo nieukszta�towane, bez wyra�nych kontur�w, prawie nieokre�lone. Ale nawet takie nieokre�lone i w�a�nie z powodu tej nieokre�lono�ci nie odst�powa�y go i prze�ladowa�y, przeszkadza�y my�li ogarnia� nowe przestrzenie i nawet wtedy, kiedy my�la� o czym� zupe�nie innym i dalekim, my�l wraca�a mimo wszystko do tego jednego, co nie zdo�a�o od razu dojrze� i nie znajdowa�o rozwi�zania. �e nie powinien to by� zwyczajny portret, wiedzia� z ca�� pewno�ci�: w takim portrecie musia�y si� znale�� elementy podobie�stwa, by�by wi�c zmuszony korzysta� z prac innych malarzy. Portrety mog� malowa� tylko wsp�cze�ni � w ka�dym razie takie by�o jego w�asne 4 niez�omne przekonanje; nie pozosta�o mu wi�c nic innego, jak szuka� zupe�nie innego uj�cia jej natury czy charakteru lub istoty. Chocia� nie zamierza� malowa� portretu, w kt�rym wysuwa�oby si� na plan pierwszy zewn�trzne podobie�stwo, troch� mimo wszystko zazdro�ci� Truszowi i Krasyckiemu, kt�rzy mogli malowa� jej wizerunek z natury, jakkolwiek zazdro�ci tej towarzyszy�o przy tym poczucie pewnej nad nimi przewagi. Zawdzi�cza� t� przewag� dystansowi czasowemu, kt�ry dzieli� go od niej. Trusz musia� widocznie zdawa� sobie spraw�, �e ma przed sob� wyj�tkow� indy- widualno��, ale kiedy spotykamy si� z niezwyk�ym cz�owiekiem w jak najbardziej zwyk�ych okoliczno�ciach, rozmawiamy z nim, pijemy razem kaw�, �artujemy, widzimy, jak si� ubiera i jakie ma przyzwyczajenia, a te nie zawsze si� nam podobaj�, niekiedy mog� nas nawet irytowa�, pod wp�ywem tej codziennej rzeczywisto�ci zatracamy niew�tpliwie poczucie istotnej warto�ci owego cz�owieka. Trusz by� jej wsp�czesnym, ale trzeba perspektywy czasu, �eby zrozumie� sens tego, czego �esia dokona�a, �eby zrozumie� jej wielko�� i zbli�y� si� do tej indywidualno�ci. Urwawszy si� z kotwicy, miasto pop�yn�o w ciemno�� i zabra�o z sob� ca�y nerwowy, nieustanny, zgie�kliwy i uci��liwy ruch, jak zabiera go w nieznane statek wyp�ywaj�cy z przystani w morze, ja za� pozosta�am sama jedna w�r�d pustyni. Nad nag�, ��t� p�aszczyzn� wschodzi�o powoli tak samo ��te s�o�ce, nie by�o nic pr�cz s�o�ca i pustyni, nie zasnutej nawet mg��, a na tej pustyni musia�am odnale�� r�kopis, kt�ry kiedy�, w pradawnych czasach pozostawi�o tu dwoj� dzieci, brat i siostra. Rozumia�am ca�� nadaremno�� mego zamiaru, ca�� beznadziejno�� pr�by odnalezienia czego� na tej ��tej pustyni i mimo to sz�am naprz�d (czy mo�e wstecz?) pragn�c przeszuka� wszystko i znale�� te niew�tpliwie bardzo wa�ne s�owa na papirusie. Przecie� ukry�o je dla kogo� dwoje dzieci, kt�re ratowa�y my�l swego ojca, nie mog�c ocali� jego samego. Dwoje dzieci na pustyni wznosi�o r�ce do s�o�ca nie przeklinaj�c, lecz modl�c si�: �Heliosie! Ratuj nasze skarby! Powierzamy je tobie i z�otej pustyni" � s�abe i bezbronne wydawa�y mi si� te dzieci, �a�owa�am, �e mam tak ma�o w�adzy nad s�owem, �e brak mi odwagi, by dopisa� 10 ci�g dalszy tego, czego nie pozwoli�a jej doko�czy� �mier�, bo czy� nie usi�owano przez d�ugie lata po znalezieniu Nike z Samotraki odtworzy� jej twarzy, ruchu g�owy, linii r�k? Czemu� nie spr�bowa� i nie dopisa� tego, co nie zosta�o dopisane, czemu nie odnale�� manuskrypt�w ukrytych w piasku pustyni, czemu nie uwolni� dwojga dzieci od wiecznej w�tpliwo�ci, czy daremna, czy te� niedarernna by�a w ich �yciu ta chwila, kiedy przezwyci�aj�c strach postanowi�y ocali� m�dro�� przodk�w, m�dro�� swego ojca? C�, �e posz�y na marne wszystkie pr�by odtworzenia g�owy skrzydlatej Nike, nie takie to ju� wa�ne � "wa�niejsze by�y same usi�owania, by wnikn��, w koncepcj�, w zamys� tw�rcy, wa�niejsza by�a �mia�o�� pozwalaj�ca potomkom podj�� si� takiego zadania. Dlaczego nie dopisa� tego dalszego ci�gu, �eby jako� uzbroi� w ten spos�b dwoje dzieci na pustyni? Sta�am niezdecydowana przed dwiema mo�liwo�ciami i nie wiedzia�am, na kt�r� mog� si� odwa�y�. Po ka�dym dwugodzinnym seansie Trusz bywa� szczeg�lnie delikatny i uprzejmy, ale podczas pracy wydawa� si� wprost bezlitosny, jakby ten portret, kt�ry zacz�� malowa�, by� czym� najcenniejszym na �wiecie. �esi nieobcy by� taki stan ducha i stosunek do pracy, rozumia�a Trusza i wcale si� nie gniewa�a. Poza tym, �e musia�a najzwyczajniej pozowa�, przykra i bardzo m�cz�ca by�a jej w�asna bezczynno�� podczas tych godzin, kt�re osobi�cie dla niej by�y, prawd� m�wi�c, zmarnowane � tyle tylko, �e mog�a obserwowa� ca�kowicie poch�oni�tego prac� Trusza. Przygl�da�a mu si�, kiedy tak pracowa� i dziwi�a si�, jak mo�e to robi� pod jej bacznym spojrzeniem, nawet nie zwracaj�c na ni� uwagi, widz�c w niej tylko model, �r�d�o 11 inspiracji. Zazdro�ci�a Truszowi, bo sama by tak nie potrafi�a. W og�le ta wiosna w Kijowie nic jej w�a�ciwie nie da�a, zbyt wiele by�o wrzawy i codziennych k�opot�w: chorowa�a jej siostra Oksana, przyjecha� i znowu wyjecha� ojciec, d�ugo i denerwuj�co wybiera�a si� w drog� do Hadiacza matka, a potem zn�w �wi�ta z pieczeniem, sma�eniem i gotowaniem, z go��mi, kt�rych trzeba by�o przyj�� jak przysta�o dobrej gospodyni, ale jaka z niej gospodyni, nie umie przecie� gotowa�, potrafi chyba tylko upiec smaczny keks angielski i zrobi� dobry kruszon lub poncz. Zreszt� du�e towarzystwo jest trudne do zniesienia zar�wno w �wi�ta, jak w dni powszednie � najlepiej czu�a si� w samotno�ci, sam na sam nawet z tym strasznym b�lem, od kt�rego wydawa�a si� sobie cieniem z dantejskiego Piek�a � przecie� w samotno�ci tak si� jej dobrze pisa�o, natchnienie te� lubi�o samotno�� i nocn� cisz�, p�nocna pora � to najlepszy czas do pracy. Wiosna w Kijowie by�a w tym roku ch�odna, a �esia marzy�a o cieple, wci�� jej si� przypomina�a ta rzeczywi�cie wyj�tkowo pi�kna wiosna w Ko�odia�nem, jedna z tych nielicznych wiosen, sp�dzonych na obczy�nie. Zdawa�o si�, �e chyba z ca�ego �wiata zlecia�y si� tam kuku�ki, a dzi�ki ich nie milkn�cemu kukaniu czy�a si� dobrze i by�o jej weso�o. Ponadto czeka� na ni� w Ko�odia�nem r�owy pok�j z bia�ym deseniem i pewna mi�a jej i droga rzecz, do kt�rej t�skni�a, gdziekolwiek si� znalaz�a, gdy� czu�a si� bez niej jak bez r�k i bez pi�ra �,� biureczko, na kt�rym pisa�a. Co robi�, przyzwyczaja si� cz�owiek do rzeczy, tym bardziej kiedy wi��e si� z nimi tak wiele jak na przyk�ad z takim biureczkiem czy fortepianem... A mimo wszystko nie jest zn�w taka z�a ta wiosna w Kijowie, �esia akompaniowa�a przecie� pewnej �piewaczce na wieczorze po�wi�conym Heinemu. 12 Zimno jest jak jesieni�. Trusz urz�dzi� sobie pracowni� w gmachu muzeum miejskiego. �esia musia�a chodzi� tam, na ulic� O�eksandriwsk� z daleka, traci�a na drog� jakie� p�torej godziny, ale Trusza to nie obchodzi�o, odpowiada�o mu tam o�wietlenie czy co� jeszcze, co wiedz� i rozumiej� tylko sami malarze, i nie interesowa�o go nic innego. Gmach muzeum dopiero co zbudowano, jest zupe�nie nowy, zalatuj�cy tynkiem, wydaje si� niemal nie zamieszka�y i nie-przytulny � gdyby tak zapali� na �rodku pracowni sob�tkowe ognisko i pogrza� si� przy nim. � Zimno pani, panno �esiu? � domy�li� si� wreszcie Trusz. � Je�eli tak, mo�e na dzi� wystarczy? � Skoro dobrze si� panu pracuje, to pomarzn� jeszcze troch�, jestem cierpliwa. Cierpliwa! Mia�a kilka dni temu bynajmniej nie lekki atak i musia�a radzi� sobie sama, nie by�o ni- , kogo, kto by dopom�g�, zmusza�a si� do przezwyci�enia dreszczy i apatii, kaza�a sobie wr�ci� do �ycia. Trusz och�on�� widocznie ze swego roboczego transu, ci�gn�� bowiem rozmow�. � Panno �esiu, chwalono pani referat. W�o�y�a pani w ten wiecz�r wiele trudu. I dobrze pani zrobi�a, trzeba by�o koniecznie przypomnie� w Kijowie Heinego. � Uwa�a�am to za sw�j obowi�zek, zw�aszcza �e wiele jego wierszy przek�adam... Ale ta nasza kijowska publiczno�� � tak trudno co� przygotowa� na oznaczony dzie�, w dodatku nie by�o �piewak�w, trzeba by�o uczy� wszystkiego. A zreszt�, czuj�, �e brak mi zdolno�ci organizacyjnych, tak, tak. � Ale� nie, panno �esiu, jest pani �wietnym organizatorem. Wiecz�r by� udany i wszyscy bardzo go chwal�! � Och, ci Galicjanie! Umiej� prawi� komplementy! � Wi�c pewnie dlatego zaprzyja�ni�a si� panna �e- 13 sia z tymi Galicjanami, tylu ma w�r�d nich przyjaci�? Rzeczywi�cie, tylu przyjaci�. Takich, bez kt�rych nie warto by�oby �y� i pracowa�. Franko, Paw�yk �� pewnie, ci s� najbli�si. W rozmowie z Paw�ykiem mo�e by� taka szczera, jak chyba z nikim innym pr�cz brata i m�odszej siostry. -� Przyjaciele pani � to prawdziwi patrioci swojej ziemi i ojczystej literatury, gotowi s� �ycie po�wi�ci�, byle rozwija�a si� literatura i zdoby�a nale�ne jej na �wiecie miejsce � powa�nym ju� tonem ci�gn�� Trusz. � A propos literatury: Hnatiuk pyta w li�cie, dlaczego nie posy�a pani Swoich utwor�w do druku? �-Dzi�kuj� za wiadomo��, przygotowuj� je, pami�tam, samej mi na tym zale�y, panie Iwanie.... A je�eli chodzi o patriotyzm � nazwa� Frank� i Paw�yka patriotami �� to za ma�o. Widzi pan, ca�e nieszcz�cie, �e tak du�o ludzi uwa�a, i� niby to wystarczy m�wi� po ukrai�sku, a tym bardziej pisa� � i ma si� ju� prawo do miana patrioty pracuj�cego na ojczystej niwie, a wcale tak nie jest. Kryje si� czasem za takim patriotyzmem ograniczenie i niezrozumienie naszych obowi�zk�w wzgl�dem ludu... My�la�a w tej chwili o Serhiju Mer�ynskim. O jego niedawnym przyje�dzie do Kijowa w sprawach socjaldemokrat�w, o tej intensywnej dzia�alno�ci, jak� rozwija, przy czym nikt nie zwraca uwagi, jaki zm�czony jest ten Mer�ynski, jaki chory. Powinien wyjecha� z zimnego i wilgotnego Mi�ska na Krym, na s�o�ce i dobrze by by�o, gdyby ona sama przenios�a si� z Kijowa � bodaj na chutor... Bo rzeczywi�cie, dlaczego nie pojecha� na lato do Hadiacza, nie uciec przed ca�ym tym nawa�em r�nych zaj�� i zabra� si� do pracy, niechby t�oczy�y si� w g�owie i wypiera�y wzajem niezliczone, rodz�ce si� dopiero zamys�y, niechby po- 14 ja wia�y si� my�li i m�wi�y, �e chc� �y� na �wiecie, prosi�y si� na papier � trzeba b�dzie tak zrobi�! Patrzy�a na sw�j portret � dziwna jest jaka�, zasnute, wprost zamglone smutkiem spojrzenie <� c�, mo�e tak w�a�nie jest, bo niecz�sto potrafi si� teraz roze�mia� beztrosko i weso�o, jak �mia�a si� dawniej, w dzieci�stwie. Jej w�asna twarz na p��tnie, wyraz tej twarzy, maluj�cy si� na-niej nastr�j, kt�ry malarz uchwyci� i odtworzy�, by�y czym� nowym, nawet obcym � tak, jakby to nie ona, lecz kto� inny pozowa� do portretu, kto� do niej podobny, ale nie ona sama. A mo�e by�a taka a� do tej chwili i dopiero co sta�a si((- t� inn�, kt�rej Trusz jeszcze nie dostrzeg� i nie zrozumia�? I kt�ra z nich jest prawdziwa? Ta, jak� widzi ona sama, czy ta, namalowana przez Trusza? Nie mia�a w sobie ani odrobiny pr�no�ci, nie zazdro�ci�a innym s�awy, hy�a raczej sk�onna do ascetyzmu, surowa, gotowa cierpie� i z�o�y� z siebie ofiar� na o�tarzu przyja�ni, gdyby ofiara ta by�a nawet daremna, gotowa by�a d�wiga� krzy� jeszcze ci�szy ni� ten, kt�ry w�o�y� jej na ramiona los (kiedy� �a�owa�a, �e nie mo�e cz�owiek jak w bajce sam jeden wzi�� na swe barki wszystkich na �wiecie nieszcz�� i b�lu wszystkich ludzi) � mo�e chcia�a tego po to, �eby zmierzy� i dowiedzie� si�, do czego cz�owiek jest zdolny, a mo�e po to, by z �alem powiedzie� sobie i innym: widzicie, jak niewiele mog� � i chcia�a przy tym wiedzie�, co pozostanie po jej �yciu dla tych, co �y� b�d� po niej. Niechaj pozostanie tylko to, co pisze. I niechaj pozostanie oto ta jej podobizna, niechaj ludzie widz� j� tak�, jak� zobaczy� Trusz, i niechaj nikt nawet po jej �mierci nie szuka szczelin, by podpatrywa� jej minione �ycie, nie grzebie si� w nim, bo nawet po �mierci sprawi jej b�l czyje� nieostro�ne dotkni�cie. Czy rzeczywi�cie musz� poeci, my�la�a nie- 15 jednokrotnie, �y� zawsze jakby na skrzy�owaniu wielu dr�g i poddawa� ludzkiej krytyce i pot�pieniu nie tylko swoje my�li i dzie�a, lecz nawet w�asne �ycie? Dyskutowa�a kiedy� na ten temat z Kakowejem; przekonywa�a go, �e ka�dy cz�owiek ma prawo broni� swej duszy i serca, �eby nie wdzierali si� tam gwa�tem obcy ludzie. A mo�e tylko ona sama tak odczuwa, mo�e nie uda�oby si� teoretycznie uzasadni� tego jej zdania � c�, nawet teraz, zupe�nie niedawno, na owym po�wi�conym Heinemu wieczorze s�ucha�a z oburzeniem d�ugiego referatu, eseju o �yciu Heinego; tak wiele miejsca po�wi�ci� tam prelegent literackiej plotce, a c� w�a�ciwie za korzy�� z takiego przetrz�sania wszystkiego, co by�o w �yciu zmar�ego poety? Mo�e nie powinna si� by�a zgodzi� na to portretowanie, je�eli naszed� j� z tego powodu taki smutek? Zmusi�a si� do u�miechu � bardzo to mi�o ze strony Trusza, �e z tak� delikatno�ci� znosi� jej kiepski humor i zamy�lenie. � Wie pan, pewnego razu w Hadiaczu by� u nas w go�cinie pewien m�ody malarz, Fotia... Fotij Krasyc-ki i jako� nie pr�bowa� mnie uwieczni�, chocia� wszystkich innych malowa�... Widocznie nie przypad�am mu do gustu. �� Mnie przypad�a pani jak najbardziej, panno �e-siu, mam zamiar uwieczni� pani� i zarazem swoje w�asne imi� na portrecie pani. Och, ci Galicjanie, umiej� prawi� takie wyszukane komplementy! Zachcia�o si� jej nagle w tej chwili przemieni� w dziwo�on� o d�ugich, po�yskuj�cych, zielonych w�osach, przemieni� si� w dziwo�on� w czujnym, oczekuj�cym jakiego� niezwyk�ego cudu odwiecznym wo�y�skim lesie. 16 Skr�ca� si� na wietrze ��ty piasek, w kt�rym pl�sa� ma�y, chytry diablik, podskakiwa� na cienkich, kosmatych n�kach, czepia� si� mnie i kusi� mru��c okr�g�e, zielone oko: a gdyby� spr�bowa�a zaludni� t� pustyni�, przyprowad� tu dwoje dzieci z papirusami, niech ukryj� sw�j skarb w piasku � zobaczymy, co z tego wyniknie � a poniewa� ludzie nie umiej� nic robi� w milczeniu, wi�c musz� m�wi� tak�e te dzieci � dobrze b�dzie, je�eli przem�wi�, a od ciebie ju� zale�y, jakie to b�d� s�owa! Czu�am, �e to �wi�tokradztwo, �e nie mam prawa dotyka� tego, czego nie dopisa�a �esia � pokusa by�a jednak wielka, zbyt wielka � nie mog�am d�u�ej znosi� samotno�ci i ��tego piasku pustyni, tych chytrych diabelskich podszept�w i uleg�am w ko�cu, podda�am si�, zmusi�am dzieci, �eby si� pojawi�y na pustyni. Dziewczynka: Mo�e tutaj, nigdzie �ywej duszy, ��ta pustynia w kr�g i milczenie. Ch�opiec: Dobrze, niech piasek skarb nasz ukryje. Dziewczynka: M�dro�� pod piaskiem... S�uchaj, braciszku, Je�eli nigdy nikt tu nie przyjdzie, Umrze ta m�dro��! I umrze prawda? To ojcu pomoc nie�� nale�a�o! , Bo samo s�owo prochem jest marnym, Szmerem niewa�kim i niepotrzebnym, Piaskiem sypkim, co go palce nawet W kszta�t nie ulepi� �aden. A ojciec... Ch�opiec: Milcz. Przyszli�my, niech wi�c zw�tpienie Nie udaremni wa�nego czynu, Owocu narad i postanowie�. Niech zamiarowi zado�� si� stanie! Dziewczynka: A nu� �wi�tyni� kto� tu zbuduje? Wtedy ju� nikt nie znajdzie, nie zdo�a... Ch�opiec: Skarb nasz kamieniem w�gielnym b�dzie . �wi�tyni nowej. A prawd� nasz� i � Kwiecie� w cz�nie 17 Niechaj odkryj� ludzie i g�osz�. Warto za triumf my�li zap�aci� �yciem tym jednym... Dziewczynka: Wszak ojciec zginie! Ch�opiec: Nie przypominaj! Czy�by� my�la�a, �e nie bolej� nad tym? Dziewczynka: Nie b�d�... Dwoje dzieci zabra�o si� do dzie�a. Piasek osuwa� si� i osuwa�, mord�ga to by�a wykopa� w piasku skrytk� dla papirus�w, a z daleka wygl�da�o tak, jakby to by�a zabawa, jakby dzieci budowa�y fantastyczny i kruchy zamek z piasku. Mog�o si� r�wnie� wyda�, �e szukaj� i chc� znale�� wod� na tej pustyni. Ma�y diablik �mia� si� cicho z dzieci�cego trudu, a gdzie� daleko, na pustyni rodzi� si� wiatr i wzbija� tumany piasku, kt�ry smaga� po powiekach i wgryza� si� w oczy. Dziewczynka: Powiedz, braciszku, sk�d ci wiadomo, �e do �wi�tyni tej nowej przyjd� Druhowie nasi, nie �li wrogowie, M�w, sk�d wiesz o tym, kto ci powiedzia�! Ch�opiec-. Pr�dzej, siostrzyczko! Nim przyjd� ludzie, Co �y� na �wiecie ju� po nas b�d�, Nim na pustyni wznios� �wi�tyni�, Kto� lada chwila przyby� tu mo�e I nas podpatrzy�. A wtedy na nic Nadzieje wszystkie, bo nie zd��ymy Z zadaniem naszym. Pr�dzej, siostrzyczko! Wida� by�o mimo wszystko, �e n�ka�y ch�opca w�tpliwo�ci, jakkolwiek stara� si� nie s�ucha� podszept�w chytrego diablika, i� praca ich p�jdzie pono� na marne, ch�opiec walczy� odwa�nie 7 tymi swoimi w�tpliwo�ciami, kt�re wypowiada�a na g�os jego naiwna siostra nie wiedz�c, �e nie nale�y w�tpi�; sko�czyli wreszcie prac� i ch�opiec pad� na kolana wyci�gaj�c r�ce do s�o�ca. 18 Ch�opiec: O, Heliosie, dobry i wszechmocny, Tobie, co� z wszystkich b�stw najpi�kniejszy, Skarb powierzamy wraz z tajemnic� I o opiek� kornie b�agamy A� do tych czas�w przysz�ych, wspania�ych... Diabe�ek �mia� si� do rozpuku, kryj�c si� w skr�conym na wietrze tumanie piasku, miota� si� po pustyni, pokpiwaj�c sobie z mojej bezsilno�ci, �e uda�o mu mi; skusi� mnie i zmusi� do robienia tego, czego robi� nic umia�am. Rozumia�am, �e nie mam nic, w co bym mog�a uzbroi� dzieci na pustyni, zdawa�am sobie sprawi; z w�asnej ma�o�ci i niedoskona�o�ci, z braku m�d-i >>�ci i mimo to chcia�am, �eby dzieci te nie by�y nieme, �eby co� m�wi�y, czu�am si� bowiem taka osamotniona w�r�d piask�w, a ten chytry diablik wy-iniewa� si� z mojej bezsilno�ci, p�ki nie wr�ci�o wre-�/.oic miasto wraz ze swoim uci��liwym ruchem, do kt�rego by�am jednak przyzwyczajona, kt�ry by� mi konieczny do �ycia. Nawet teraz, kiedy doko�a by�o miasto, my�la�am wci�� o tym, �e skoro ju� zahaczy�am o t� spraw�, musz� znale�� stary papirus, �e jest to ju� teraz moim obowi�zkiem. Bo inaczej, po co zm�ci�am dzieciom spok�j i przyprowadzi�am je na pustyni�, dlaczego kaza�am im co� tam m�wi�, na �rodku tej pustyni? Powinnam znale�� papirus i przeczyta� go. A ma�y diabe�ek wci�� si� mnie trzymaj�c trafi� i do miasta, chodzi� za mn� krok w krok i cieszy� si�, �e taka jestem bezradna. Sw�j portret zobaczy�a �esia jeszcze raz w rok p�niej. Umar� Mer�ynski. Smutek p�dzi� j� po �wiecie, szuka�a jakiego� k�cika, w kt�rym mog�aby zapomnie�. Po��dana by�a zmiana otoczenia, trzeba by�o spoty- 19 ka� si� z lud�mi, pracowa�. Wszystko to jako� si� jej nie udawa�o, nie mia�a ch�ci absolutnie na nic. Niby w kleistej cieczy pogr��y�a si� w nieprzezwyci�onej apatii � trzeba si� by�o zmusza� do wszystkiego i wymy�la� sobie marzenia, kt�rych nie pragn�a. Niekiedy � a� do ostrego, niemal fizycznego b�lu � pragn�a tylko jednego � �eby wszystko zacz�o si� znowu, to nieprawda, jakoby jego �mier� zwalnia�a j� od ci�kich obowi�zk�w ponad jej si�y fizyczne i moralne, nieprawda, �e ma teraz czas i prawo po temu, �e musi koniecznie odpocz�� i zrobi� co� dla siebie � nic jej dla siebie nie trzeba, niechby si� wszystko zacz�o i trwa�o bez ko�ca, byle tylko �y� i co� m�wi�, prosi� j�, �eby zagra�a czy poczyta�a lub po prostu potrzyma�a jego r�k� w swojej. Jednocze�nie rozumia�a, �e �mier� uwolni�a go od m�k, �e nie by�o to ju� �ycie, �e Mer�ynski umiera� powoli przez ca�e miesi�ce i jego d�uga i ci�ka agonia by�a m�k� r�wnie� dla otoczenia. Dlatego mija�y dni � jeden, drugi, dziesi�ty � i nie odczuwaj�c pragnie� i rado�ci �y�a jednak i dziwi�a si�, �e zdolna jest do �ycia; gdyby mog�a, prosi�aby go o przebaczenie, �e �yje � bo jak mog�a bez niego? Wci�� marzy� o podr�y � nad morze albo w g�ry � dlaczego ludzie przed �mierci� zawsze m�wi� o podr�y? Daleka droga? Droga bez powrotu? Dobrze by by�o pojecha� w g�ry. Na zielon� Bukowin�, do kraju, kt�ry od dawna by� jej tak drogi i wymarzony. W zazielenione wiosn� g�ry. Wiosn� zawsze dr�czy�a j� febra, by�a wierniejsza od najwierniejszego druha, ale w�a�nie wiosn� tak bardzo poci�ga�a j� droga � mo�e ze strachu przed febr�, kt�ra doskwiera�a szczeg�lnie w domu, a mo�e wesz�o to ju� w zwyczaj, bo konieczne by�y zawsze te w�dr�wki, by ratowa� zdrowie i walczy� o �ycie � 20 � I ho kto wie, mo�e mia�a tak� w��cz�gowsk� natur�? 1 '/.y tak si� rwa�a do podr�y, bo zmusza�a j� do tego � tiorobii? A gdyby by�a zdrowa, czy� nie rusza�aby w g� instynktownie, jak przelotny ptak? Co innego, przyjemniej jest i milej podr�owa� z w�asnej wo-i ch�ci, tak, to ju� zupe�nie co innego. � Gdybym mia�a zdrowie, by�abym drugim Prze-w.ilskim, mam tak� w��cz�gowsk� natur� � �artowa�a, ale nikt nie odpowiada� na jej �arty u�miechem. A �esia m�wi�a dalej z humorem: � Umar� we mnie wielki podr�nik i wielki muzyk, dobrze, �e bodaj � hwyci�am, za pi�ro... Poci�ga�y j� g�ry. Droga z Kijowa na Bukowin� prowadzi�a przez Lw�w. Gdziekolwiek zreszt� jecha�a, <lo Warszawy, Wiednia czy San Remo, Lw�w by� zawsze na jej drodze. W wagonie by�o duszno, a� s�abo si� jej robi�o, a na lwowskim peronie wilgotny ch��d zaatakowa� s�abe p�uca i wywo�ywa� kaszel. Trusz j� oczekiwa�, chwyci� ud razu w r�ce niewielki jej baga� i pojechali z dworca do hotelu. � Wie pani, panno �esiu, wczoraj trzy razy wychodzi�em do poci�g�w, jako� mi si� wydawa�o, �e ma pani przyjecha�. � �adnie by to wygl�da�o, gdybym tak trzykrotnie wyje�d�a�a w jednym dniu! Szary, smutny Lw�w w szarawej m�awce. Wiosenna lwowska s�ota, na przemian deszcz i �nieg nie mog�y jej wprawi� w lepszy humor, przyjemna by�a tylko delikatno�� Trusza i jego gorliwa ch�� niesienia we wszystkim pomocy. Hotel �Central" by� bardzo przyzwoity, ale i tam by�o jej zimno. Pracownia Trusza, kt�ry te� mieszka� w tym hotelu, znajdowa�a si� obok pokoju �esi. Trusz zapali� w piecu, �eby podr�niczka ogrza�a si� troch�, zam�wi� gor�c� herbat�. 21 � Napije si� pani herbaty, ogrzeje i od razu Lw�w wyda si� pi�kny, a s�ota � rozkwitaj�c� wiosn�. �esia z przyjemno�ci� pi�a herbat� trzymaj�c fili�ank� jak dziecko obur�cz i grza�a o ni� d�onie, a jej szczup�e, bia�e palce wydawa�y si� r�wnie delikatne jak porcelana. Zamierza�a pocz�tkowo sp�dzi� we Lwowie trzy dni, ale trzeciego dnia sp�ni�a si� na poci�g i zosta�a jeszcze na dzie�. Ca�y ten czas by� wype�niony spotkaniami, rozmowami, wizytami w redakcjach i u znajomych � dobrze, �e Trusz pomaga�, a kiedy m�g�, robi� to i owo za ni�, �eby si� nie przem�cza�a. Czu�a si� jednak wci�� wyczerpana, jej napi�te nerwy, mimo �e stara�a si� z ca�ych si� trzyma� je na wodzy, wyrywa�y si� i a� skr�ca�y, wszystko sprawia�o jej b�l, gotowa by�a sprzecza� si� z lada powodu, a rozumia�a przecie�, jak trudno jest ludziom rozmawia� z osob� tak chor� jak ona. Przerzuca�a si� ze stanu ca�kowitej apatii do budz�cego si� niespodzianie o�ywienia, zamyka�a si� w sobie lub zachowywa�a bardzo ekspan-sywnie. Dziwi�a si� nawet, �e namawiali j� ludzie (zw�aszcza Trusz), �eby zosta�a jeszcze troch� we Lwowie, ale chcia�a si� ju� znale�� w�r�d zielonych g�r, w, ciep�ych Czerniowcach, kt�re wyobra�a�a sobie jako cichy i pe�en uroku k�cik, gdzie czeka na ni� dobry duch, by ukoi� jej b�l i przynie�� ulg�. Kr�tkie cztery dni sp�dzone we Lwowie w warunkach hotelowo-re-stauracyjnych wytr�ci�y j� ca�kowicie ze zwyk�ego trybu �ycia. Ratowa�a j� pow�ci�gliwo�� w sposobie bycia, umiej�tno�� niedokuczania innym i panowania nad sob� zw�aszcza w obecno�ci obcych � dlatego ma�o kto wiedzia�, z jakim trudem za�atwia�a sprawy literackie i spo�eczne. Zostawi�a u Hankiewicza kilka r�kopis�w, kt�rych autorami byli jej koledzy z Ukrainy, broszury 22 opracowane i przygotowane do druku przez socjaldemokrat�w; by�a sama przekonana, �e nale�y je opublikowa� jak najpr�dzej, a ponadto poczuwa�a si� do tego obowi�zku przez pami�� o Mer�ynskim, s�dzi�a, �e pozosta�a przy �yciu tak�e dlatego, by kontynuowa� prac� swego nauczyciela i przyjaciela. Hankiewicz nie wydawa� si� jej zreszt� zbyt pewnym cz�owiekiem, prosi�a go jednak bardzo, �eby polem napisa� jej o wszystkim do Czerniowiec, obliczy�, ile kosztowa� b�dzie wydanie broszur, co z tych koszt�w mog� pokry� Galicjanie, a ile trzeba b�dzie przys�a� znad Dniepru. Przeprowadzi�a w tej sprawie tak�e powa�n� rozmow� z Frank�, mimo �e spotkanie ich by�o tym razem kr�tkie. Zwierza� si� ze swoich w�asnych k�opot�w nie umia�a nikomu, nie skar�y�a si� � ten z nikim nie dzielony smutek wydawa� si� jeszcze ci�szy. Nie chcia�a jednak nic, co przychodzi lekko, nie chcia�a nawet traci� b�lu, trwoni� go na zwyk�e s�owa w zwyczajnej rozmowie. W chwilach zrywu, gdy wszystko wybucha�o w wierszach i nale�a�o ju� nie tylko do niej, nie ba�a si� ju� ani s��w, ani wybuchu uczu�, nie w�tpi�a w sw�j talent, nie dr�czy� jej jak zwykle w innych chwilach �al, �e �yje jak ro�lina, �e pono� nie przynosi �adnego po�ytku ludziom ani samej sobie, nie my�la�a: niechby moim umi�owaniem �ycia i odrobin� talentu los obdarzy� kogo� innego � nie, w �adnym razie! � przecie� czu�a si� wtedy najsilniejsza na �wiecie. _ W taki mokry, s�otny i zimny jak nigdy w kwietniu dzie� przysz�a do redakcji �Literaturno-naukowoho Wisnyka". Dowiedzia�a si�, �e jej przek�ady wierszy Heinego nie zgubi�y si� i nie przepad�y, ale znajduj� si� na razie w �Wisnyku", gdzie zostan� opublikowane jeszcze przed edycj� ksi��kow�. 23 W redakcji �Wisnyka" stan�a oko w oko przed sam� sob�. Znowu mia�a przed oczyma sw�j portret namalowany w Kijowie i mimo �e napisa�a do matki: nie wiem dlaczego, ale troch� to �mieszne tak na siebie patrze� � w pierwszej chwili wcale nie chcia�o jej si� �mier�. Jako� wyda� si� jej ten portret niczym z ni� nie zwi�zany, nie ��czy� si� ani z dniem dzisiejszym, ani z tym minionym, kiedy artysta j� malowa�, nale�a� raczej do przysz�o�ci, by� czym�, co pozostanie po niej, niezale�nie od jej ch�ci i woli. Kiedy spotka�a si� w�wczas z Paw�ykiem, czu�a takie wewn�trzne rozdwojenie, nerwy mia�a takie poszarpane. Przed Mychaj�em Paw�ykiem nie odczuwa�a l�ku. Frank� uwa�a�a przede wszystkim za nauczyciela i prawdziwego mistrza, a je�eli nawet zdobywa�a si� na odwag�, by mu powiedzie�, co my�li, je�eli ryzykowa�a nawet i krytykowa�a mistrza � mia�a ju� tak� natur�, �e gdyby nawet sam Pan B�g zrobi� co� inaczej, ni� si� po nim spodziewa�a, powiedzia�aby mu r�wnie�, co o tym my�li � France nie umia�a czy nie �mia�a zwierza� si� tak, jak zwierza�a si� Paw�ykowi: � Mo�e si� pan dziwi, ma mi pan za z�e moj� apa-tyczno�� czy oboj�tno�� � wcale tak nie jest, nie jestem oboj�tna, interesuje mnie wszystko, co powinno mnie interesowa�... Bardzo pana prosz�, niech pan tego nie m�wi nikomu z lwowian. Ci i owi we Lwowie chyba zajmuj� si� ch�tnie cudzymi prywatnymi sprawami, a nie chcia�abym nikogo wtajemnicza� w swoje. Mam za sob� straszn� tragedi�, p� roku moralnego piek�a i st�d teraz � histeria, anemia i jeszcze jeden dar hojnej przyrody, jaki� katar p�uc. Chc� pojecha� wysoko w g�ry, uciec przed nieszcz�ciem... Niech mi pan nie ma za z�e... Paw�yk ch�tnie ulitowa�by si� nad ni� jak nad ma�� skrzywdzon� i zm�czon� dziewczynk�, nie lubi�a jed- nak lito�ci, je�eli si� nawet skar�y�a, robi�a to, jakby si� przemagaj�c, jakby nie stara�a si� przez to wyznanie ul�y� sobie w nieszcz�ciu, zrzucaj�c na chwil� jego ci�ar, lecz wprost przeciwnie: spowiadaj�c si� jeszcze podwaja�a brzemi� swego smutku. Paw�yk postara� si� znale�� s�owa pociechy: � Ale� nie, panno �esiu, niczego nie bior� pani za z�e, chcia�bym zrozumie�, dopom�c, pocieszy�. Zbyt �atwo decyduje si� pani na ofiar� dla kolegi, dla bliskiego cz�owieka � czy� nie by�o tak wtedy w Sofii, kiedy nieszcz�cie zawita�o do domu pani wuja? Zaraz, zaraz, niech pani pos�ucha bodaj chwil�! Przy pani ka�dy czuje si� silniejszy i lepszy, ale czy wolno pani po�wi�ci� si� dla jednego cz�owieka, powiedzmy nawet, kilku, skoro pani talent nale�y do ca�ego narodu, panno �esiu? To nie puste s�owa � rzeczywi�cie podziwiam pani rozum, erudycj� i talent. Nie jeden tylko Paw�yk m�wi�, �e ludzie staj� si� przy niej lepsi i silniejsi � trudno jednak w to uwierzy�, by�by to zbyt wspania�y dar! � Drogi przyjacielu, niech mnie pan nie idealizuje, tak si� tego boj� � �eby si� potem nie zwali� z piedesta�u! Widzia� konia, niezwyk�ego, przedziwnego konia, kt�ry unosi� si� w powietrzu podtrzymywany w swym locie przez fantastyczn� si�� � ale� nie, ko� by� skrzydlaty, mia� du�e skrzyd�a, w kt�rych wyczuwa�o si� unerwion�, rozumn� si��, a lot jego mia� bez w�tpienia jaki� ukryty cel, kt�rego jeszcze dobrze nie rozumia�. � Przeznaczy� pan t� desk� dla kogo�? � Podoba si� panu? �adna? � Jest mi potrzebna. Prosz� pana. Zap�ac�, nie chc� 24 25 na kredyt, zap�ac� od razu, ile pan za��da. Drewno to by�o mu potrzebne w tej chwili, czu� je ju� pod r�kami. � Hm � powiedzia� stary. � Rozumiem... Adam ma ch�� udoskonali� �wiat bo�y. � Nie: Adam ma ch�� odgadn�� tajemnic� bo�ego �wiata. x � We�, Adamie, pobaw si� � powiedzia� stary. Doskona�e drewno nale�a�o do niego. Trzyma� je w r�ku, ma�y kwadrat z drzewa gruszy, w. kt�rym zawarte by�o ca�e �ycie tego drzewa � korze�, deszcz, zielone listowie, chropawa kora, pod�u�ny, ��ty owoc, s�o�ce, ostre ostrze, no�a, r�ce starego cz�owieka. W drzewie o�yje jego zamys�. Drzewo podsuwa�o mu ten zamys�. Rytm wiersza ��czy� si� z rytmem tajemnicy zapisanej na drewnie. Ale jaki mia� to by� wiersz? Nienaruszone wszystko pozostawi�, Gdy si� na wieki pogr��� w niebycie, Niech �mier� ma b�lu nikomu nie sprawi, Jaki cierpia�am przez ca�e swe �ycie. ...Jaki cierpia�am przez ca�e swe �ycie. Nie tak, jako� inaczej. Z wi�ksz� si�� wyrazu i zarazem brutalniej. Jaki b�l cierpia�a przez ca�e swe �ycie? / Diablik posmutnia�. Bieg� za mn� unosz�c po�y dziwacznego kaftana. � Poczekaj, po co wci�� chodzisz i chodzisz tymi ulicami? Gdyby� wiedzia�a, jak mnie. zm�czy�o twoje miasto, jak mi brak moich piask�w � co ci si� tak podoba w tym zbiorowisku spi�trzonych kamieni? Ale� poczekaj! S�owo daj�, �e ci co� powiem, wiem, gdzie jest tamten papirus � za ma�� skibk� chleba poka�� ci, gdzie ukryty jest papirus! 26 I Usiad�am na zielonej ogrodowej �awce i posadzi�am sobie diablika na kolanach. Wydawa� si� zm�czony i g�odny, da�am mu kawa�ek chleba. Chleb by� czerstwy, prze�ama�am skibk� na dwie r�wne cz�ci. Spo�ywali�my chleb � nie jedli�my, lecz w�a�nie spo�ywali�my, jakby odprawiaj�c jaki� �wi�ty obrz�d, jakby�my oboje wyhodowali to zbo�e i polewali je, i b�agali s�o�ce, �eby si� zlitowa�o i nie spali�o plonu � a potem piekli�my chleb na ogniu i wpierw podziwiali�my oboje ten wspania�y cud zwany chlebem, a potem dopiero o�mielili�my si� spr�bowa�, jaki ma smak. Kr�g�e, zielone �lepia diabl�tka smutnie przygl�da�y si� �wiatu, kt�ry by� taki zwyczajny, taki mi bliski i nieod��czny. Diablik, zmuszony opu�ci� pustyni� wraz ze mn�, pewnie t�skni� do ��tego piaszczystego piek�a, wiatru i tr�b powietrznych, pewnie potoczy�by si� ch�tnie niczym gips�wka po tej niesko�czonej przestrzeni, a tymczasem musia� siedzie� przy mnie i kusi� mnie, �ebym przypomnia�a sobie znowu dwoje dzieci � tutaj,-w mie�cie wszystko by�o przecie� znacznie prostsze i zacz�a si� ju� ode mnie oddala� tragedia dzieci, kt�re pozostawi�am na �rodku pustyni. Ju� mnie nawet nie dr�czy�y w�tpliwo�ci, mimo �e to w�a�nie ja wywo�a�am �ycie na pustyni i porzuci�am tam na pastw� losu dwoje dzieci. Pomy�la�am, czy moje ma�e diabl� nie zapomnia�o tu, w mie�cie, gdzie trzeba szuka� starego papirusu. Wcale bym si� nie zdziwi�a! Tyle stuleci up�yn�o, wa�niejsze sprawy posz�y w zapomnienie, nie zachowa�y si� w ludzkiej pami�ci ca�e cywilizacje, wspania�e zabytki historyczne � czeg� tu wymaga� od ma�ego, biednego diabe�ka? Wezbra�a we mnie czu�o�� i tkliwo�� wzgl�dem tej dziwacznej istotki, ba�am si� bodaj poruszy�, �eby nie rozwia� zadumy, w kt�rej pogr��y� si� nagle diabe�ek. 27 Przechodzili ko�o nas ludzie, zamieniali ze sob� s�owa, a s�owa te spada�y na ziemi� wraz z li��mi � zbli�a�a si� jesie�, diablik wyg�adza� na kolanie zesch�y li��, kt�ry szele�ci� jak stary papirus � gdzie� za moimi plecami, za drzewami dzwoni�y tramwaje, po�yskiwa�y obna�one jak nerwy szyny tramwajowe, diablik starannie, wprost z nabo�e�stwem �u� ostatni k�s chleba � i wtedy usiad�o ko�o nas dwoje dzieci, i dziewczyna wyj�a z du�ej teczki, z jak� chodz� lekarze i studenci, stary papirus. Zdr�twia�am, skamienia�am. Dziewczyna: Widzisz, co znalaz�am. Ch�opiec: Chyba starocie jakie�, prawda? Dziewczyna: To papirus. Kruchy jak zwi�d�e li�cie. Dotkn�� si� boj�, by si� nie rozsypa�. Ch�opiec: Dobra... Lecz i�� ju� musimy, siostrzyczko, Tyle spraw r�nych czeka na mnie dzisiaj. Dziewczyna: Chwileczk�! Czy� mnie nie zrozumia�, bracie? Wszak to papirus! W piasku by� ukryty. Czy� to nie cud � papirus w naszym r�ku? Jakby umy�lnie dla nas zachowany, Jakby to dla mnie kto� na nim napisa� S�owa tajemne... Ch�opiec: Bujda! Albo� odczyta� je potrafisz? Dziewczyna: W tym ca�a bieda, �e nie, nie potrafi�, Ju� na sposoby r�ne pr�bowa�am, Lecz nadaremnie. Gdybym znalaz�a klucz do pisma tego! Wszak odczytano i chaldejskie znaki, I nawet Etrusk�w napisy jakie�. Wci�� mi si� zdaje, �e b�aganie s�ysz�: ' � Zrozumie� spr�buj, pom� nam, poratuj! �� Pom�c nie umiem... Ch�opiec: Dziwaczka z ciebie, wci�� co� ci si� marzy W dzie� jasny, bia�y! Gdyby� nawet na kruchym papirusie Ka�de odczyta�a s�owo, Nie, nie zrozumiesz sensu pisma tego! 28 S�owa te, starsze od nas o stulecia, D�wi�k zachowa�y, lecz tre�� ulecia�a. Dziewczyna: Czemu nie wierzysz w starych s��w wymow�? Ch�opiec: W dzie� wierz�, kt�ry widz� w tej chwili, Dotkn�� go mog� jak twego ramienia. Dziewczyna: Czy� dzie� ten po wiek�w d�ugich up�ywie W nico�� si� obr�ci, b�dzie nieprawd�? Ch�opiec: Mo�e ju� jutro w nico�� si� obr�ci�, Je�eli umr�... Czemu zrozumie� tego nie potrafisz? A gdyby� nawet do g��bi poj�a Sens s��w pradawnych, znaczenie ukryte, Co ci po s�owach, komu tym pomo�esz? Jak do naszego dzisiaj dostosowa� Stare modlitwy, prawdy czy cierpienia, Czyje� o �wiecie starym rozwa�ania? Bo samo s�owo prochem jest, siostrzyczko, Szmerem nie wa�kim jest i niepotrzebnym Czy piaskiem sypkim, co go palce nawet W kszta�t nie ulepi�. Cz�owiek w �yciu znaczy Tylko przez czyny swoje, nie przez s�owa! Dziewczyna: Milcz... Przyszli�my wszak, wi�c niechaj zw�tpienie Nie udaremni tak wa�nego czynu, Owocu narad naszych, postanowie�! Ch�opiec: Co m�wisz, siostro? Dziewczyna: Nie, sama nie wiem... Wci�� mi si� wydaje, �e ju� s�ysza�am kiedy� t� rozmow�, Tak si� czuj� przygn�biona dziwnie... Ch�opiec: Wszystko to bujda. Czytasz r�ne ba�nie, Mrzonki i fantazje za prawd� bierzesz. Wierzaj mi, siostro, prawda � tylko w czynie, Sam czyn ma znaczenie. Dziewczyna: Czyn przecie� zawsze ze s�owa si� rodzi! Ch�opiec: Nie, s�owo tylko pow�ok� jest lekk�, Co j� z �atwo�ci� dziecko zdmuchnie ma�e. Czy posiedzisz jeszcze, czy ju� p�jdziemy? Diablik cicho kwili�, zdziwiony i nawet chyba przestraszony. Dziewczyna w�o�y�a papirus do teczki, na 29 ustach ch�opca pojawi� si� ledwie dostrzegalny, pob�a�liwy u�mieszek, oboje wstali, a diabl�tko uczepi�o si� mnie r�czkami: � Ale� nie tak to by�o, wszystko nie tak, pos�uchaj, co si� wydarzy�o. Papirus by�, ale nie powinien si� tutaj znale��, nie tak ma by�, rozumiesz! Nie oszukiwa�em, powiedzia�em prawd� � za kawa�ek chleba, za ten smaczny kawa�ek chleba pokaza�bym ci, gdzie jest papirus, a ty sprowadzi�a� ich tu sama, sama im kaza�a� m�wi� to wszystko � wi�c nie gniewaj si� teraz, nie narzekaj na mnie, nic tu nie zawini�em, wszystko dzia�o si� z twojej woli, a �e nie tak by� powinno � to ju� nie moja wina! Chcia�am mu przerwa�, m�wi� tak bez�adnie, z takim przestrachem, ale nie wiedzia�am, co powiedzie�. Wszystko by�o inaczej, ni� by� powinno, inaczej � z mojej woli. Poszli�my, pod nogami szele�ci�y li�cie, sypa�y si� jak piasek na pustyni, jak wszystkie wypowiedziane i dawno zapomniane s�owa � czy� rzeczywi�cie obracaj� si� w nico��, ledwie je zd��ymy wyrzec? Diabl�tko drepta�o za mn� smutne i zm�czone. Nie wykona�o swego zadania. Dopiero co wr�ci�a z Bukowiny do Kijowa i ju� j� czeka nowa podr� � do W�och, do San Remo. Lekarz radzi, �eby koniecznie pojecha�a i sama zreszt� czuje, �e ci�ko jej b�dzie w domu jesieni� i zim�. Ptak przelotny, tyle �e brak jej skrzyde�, a tak�e si� i woli, �eby samej przelecie� przez morze. Czerniowce, Burkut, Wi�nica, Kimpo�ung � nic dziwnego, �e tak j� poci�ga�y g�ry, pi�knie tam by�o. Spokojny Prut pod Czerniowcami, zielona wiosna buko-wi�ska o jasnym, mi�kkim kolorycie, burkucka chata 30 na skraju lasu i olbrzymi �wierk, i paprocie, i ptaki; szumi Czeremosz i wt�ruje mu szum �elazistego potoku, kt�ry nazywa si� w�a�nie Burkut � pisa�a tak w listach do najbli�szych. By�o w tej naturze co�, co mimo wszystko roztapia�o lody smutku, pisa�a ju�, ju� pracowa�a, wr�ci� mo�e nie najlepszy, ale pogodny nastr�j. Wiersze pisa�a nieweso�e, ale jakby je wyczarowywa� ten g�rski kraj: Na czarnej chmurze a� siedem barw t�czy, Powiedz, dziewczyno, powiedz, co ci� dr�czy! T�sknot� orzesz, smutek siejesz na niej, Trud to daremny, nic si� nie odstanie... Pisa�a z Burkutu do Iwana Franki: Posy�am te kilka wierszy i prosz� nie drukowa� ich wszystkich razem, jako� tego nie lubi�, niechaj �Ryt-my" p�jd� oddzielnie, oddzielnie �Chwile" i tak samo �Legendy", wszystko to w r�nych numerach, �eby nie znudzi�y si� ludziom moje utwory. �Op�tan�" mimo wszystko jeszcze zatrzymam; rozprawki o dramacie � mea culpa � jeszcze nie prze�o�y�am, ale z pewno�ci� prze�o��... Po raz pierwszy po powrocie z Bu�garii przysz�a jej ch�� napisania �Wi�y-pobratymki". Pewnie to r�wnie� g�ry o�ywi�y w jej wyobra�ni posta� pi�knej i odwa�nej dziewicy, co pobrata�a si� z m�odzie�cem, i obraz tego jej konia, kt�rego unosi�y w powietrzu cudowne skrzyd�a, kt�ry, cho� ognisty i nieokie�zany, by� wile, pos�uszny. Tylko nie nasta� chyba jeszcze czas, by pisa� o wile, s�owa upornie uk�ada�y si� w wiersze. Mo�e zbyt jeszcze bliska by�a �mier� pobratymca, �eby pisa� o niej, trzeba by�o mo�e, �eby wszystko, co by�o w�asne i nie w�asne, zla�o si� w ca�o��, scementowa�o, strzeli�o p�omieniem, jak si� to sta�o w dziesi�� lat p�niej � trzeba by�o czasu, by �esia mog�a powiedzie�: 31 Pie�� �a�obn� zawodzi wi�a � �To grzmot wiosenny" � m�wi� ludzie. Wi�a �zy roni b�lu, �alu � �To deszcz wiosenny" � m�wi� ludzie. Czyta�a kiedy� � och, jak dawno to by�o! � o wile pisa� Starycki. Wi�a mieszka w g�rach, podobna jest do rusa�ki czy dziwo�ony. Serbska wi�a jest tylko raczej dobra ni� z�a. Bardzo pi�kna, ma cudowny g�os, czasem �artuje sobie z m�odych ludzi, ale najcz�ciej troszczy si� o nich i o Serbi�... Wi�a i dziwo�ona � czy rzeczywi�cie nie maj� ze sob� czego� wsp�lnego, czy to nie rodzone siostry? Zielonow�osa dziwo�ona z las�w wo�y�skich i wojownicza wi�a z g�r � obie gotowe z�o�y� z siebie ofiar� w imi� pobratymstwa. A czy� �esia nie jest taka sama? Bo inaczej czy� zrozumia�aby je obie? Nie teraz jednak. Wiedza ta przyjdzie p�niej. Teraz �esia nie wie jeszcze nawet, do czego jest zdolna i co mo�e zrobi�, jak zwykle dr�czy j� my�l, �e nie zd��y doko�czy� bodaj po�owy tego, nad czym przemy�liwa. I mimo wszystko znowu szukam starego papirusu, musi tam by� co� adresowanego do mnie. Ma�e diabl� przycich�o onie�mielone, zm�czy� si� diabe�ek, posadzi�am go sobie na ramieniu, tylko ja go widz�, czuj� jego ci�ar, ale pozby� si� go nie mog� � i nie chc�. Szukam starego papirusu, chocia� wiem teraz z pewno�ci�, nie mam �adnych rozterek i nie wstydz� si� swojej bezsilno�ci � nie potrafi� dopisa� i nie tylko dlatego, �e nie w�adam tak s�owem jak ona, �e nie mam jej m�dro�ci: �eby dopisa�, �eby snu� czyj�� my�l dalej i zrobi� to, w dokonaniu czego przeszkodzi�a komu� �mier�, trzeba patrzy� na �wiat oczami tego cz�owieka. Trzeba si� nim sta�, a jest to niemo�liwe. Zamys� nie 32 ! i inAJ, w�a�ciwe by�oby tylko jedno jedyne rozwi�-� i zako�czenie � to, kt�re zna�a ona i kt�rego nie ;i dopowiedzie�, �uniem ju�, dlaczego Nike z Samotraki pozosta�a 1. . i. |.ik� znaleziono. Itupisa� za kogo� jego dzie�a nie mo�emy, tak samo ! ii nie mo�emy do�y� cudzego �ycia. Podr� do San Remo � i znowu, jak wiosn�, po drodze Lw�w. I znowu jest z siebie niezadowolona, bo da�a si� unie�� nastrojom bior�cym g�r� nad zimnym rozs�dkiem, pozwoli�a sobie wypowiada� si� w rozmowach tak otwarcie i z takim przej�ciem. Mo�e w samym lwowskim klimacie co� sprzyja�o wybuchom i sporom? By�a u Krywyniuka, swego dobrego przyjaciela i przysz�ego m�a m�odszej siostry, Liii � ma�o si� zmieni� od czasu, gdy go widzia�a w Kijowie, chyba tylko schud�. Wida� by�o, �e si� u niego nie przelewa � kiepski pokoik, niezbyt nowe ubranie i sk�pa kolacja. Krywyniuk dowiedzia� si�, �e najwygodniejszy poci�g do Wiednia odchodzi z rana � �esia planowa�a sobie, �e sp�dzi dzie� we Lwowie, �eby odpocz�� � nic z tego, zamiast odpocz��, przez ca�y wiecz�r spiera�a si� z Truszem i Hankiewiczem � wszystko to z powodu Franki. � Och, panie Myko�o � powiedzia�a do Hankie-wicza od razu, ledwie si� spotkali. � Gdyby pan wiedzia�, jak ch�tnie bym pana zbeszta�a jeszcze wiosn�, bardzo pan �le post�pi� z tymi broszurami! Z powodu takiego zwlekania z drukiem wielu koleg�w traci ch�� do pracy, czy� pan tego nie rozumie? Nawet �a�owa- �am juj;r�eliczy�am na pana w tej sprawie. 3 � nie 33 Hankiewicz pr�bowa� si� tinmaczy� � koszty, kiepska praca drukarni, korekta. \ � Przepraszam, panno �esku�e tak si� z�o�y�o, ale nie ka�dy z nas tutaj ma tyle energii i wytrwa�o�ci, ile, powiedzmy, pan Franko! � Franko! Wydaje mi si� czasem, �e gdyby to by�o mo�liwe, zwalono by na Frank� jeszcze wi�cej k�opot�w i pracy, jakby tylko on jeden mia� obowi�zek o�wieca� Galicj�! � Troch� nas pani obra�a, panno �esiu, bo... � Mo�e troch� przesadzi�am w ferworze, rozumiem, ale to nasza bieda, �e �ycie wymaga od jednego cz�owieka od razu tylu cn�t! Trusz stan�� po stronie Hankiewicza: � Chyba nie bieda, lecz nasze szcz�cie, �e Franko jest taki uniwersalny, powinni�my si� cieszy�, �e znalaz� si� w�r�d nas taki olbrzymi talent, �e �yje w tym cz�owieku beletrysta, poeta, uczony.,. � Pomog� panu wylicza� � wybuchn�a �esia � i praktyk, i publicysta! Naszemu pisarzowi-bojowni-kowi przypad�o w udziale by� Mddchen jiir alles, ile by funkcji ��czy�, ile ci�ar�w d�wiga� na ramionach, nikt mu nie powie: do�� ju�, odpocznij, wyr�cz� ci�! � A po co go wyr�cza�, je�eli nikt lepiej od Franki nie wykona jego pracy! A zreszt�, ka�dy ma w�asne obowi�zki obywatelskie. � �artuje pan, panie Hankiewicz! Nikt nie napisze lepiej notki do gazety, nie potrafi opowiedzie� o wystawie gospodarczej? Czy� nie dostrzega pan za tymi opisami utr�conych g��w, utr�conych zamys��w rzeczywi�cie poetyckich i g��bokich? Czy nie rozumie pan, �e codzienna praca Franki w dzienniku wp�ywa ujemnie na jego dzia�alno�� literack�? � Przepraszam, panno �esiu, ale to ju� czysty li- 34 teracki arystokratyzm! Nie wiadomo, jak� warto�� mia�yby owe �utr�cone g�owy", nad kt�rymi tak pani ubolewa, a praca w dzienniku od razu odbija si� echem w �yciu spo�ecze�stwa. � Jak pan chce, panie Trusz, co do mnie o wiele wi�cej znacz� �Zwi�d�e li�cie" ni� wszystkie jego notki w gazecie. Teraz ju� Trusz i Hankiewicz chyba zapomnieli, �e rozmawiaj� z go�ciem i w dodatku z kobiet�. � Wy�wiadcza pa