7495
Szczegóły |
Tytuł |
7495 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7495 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7495 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7495 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARIA RODZIEWICZ�WNA
CZAHARY
I
Dzwony ko�cielne gra�y �a�obnie. Powietrze pe�ne by�o ich skarg � przenika�y do wn�trza
dom�w, g�uszy�y szmery. Przechodzie� ka�dy ku dzwonnicy oczy podnosi�, a potem zwraca� je
na karawan, przed far� stoj�cy, i przystawa� zwi�kszaj�c ci�b� gapi�w.
Ulica zat�oczona by�a t�umem ciekawych i d�ugim szeregiem zaprz�g�w obywatelskich �
grzebano kogo� znacznego.
Z g�stych, siwych chmur pocz�� sypa� �nieg.
� No, panowie, mo�e ju� pora na eksportacj� � zawo�a� pan Jan Zarudzki wchodz�c do
pokoju hotelowego, gdzie czterech przyby�ych na pogrzeb obywateli gra�o w winta.
Nikt na razie nie odpowiedzia�, bo rozgrywano parti�, dopiero gdy sko�czyli, kt�ry� zapisuj�c
mrukn��:
� Dzwoni� na egzekwie, jeszcze czas, sko�czymy robra. Sp�jrz no, czy konie pod ko�cio�em.
� Stoj�. Nie wiecie, czyje to kasztany?
� Czw�rka w szorach? Czyje� by? Motolda!
� Eee! To i sam Luter grzebie Janickiego! Wielka parada. Nie wiecie? Sam jest czy z �on�?
� Sam. Od pocz�tku siedzi jako przysi�g�y w s�dzie okr�gowym. Bez atu.
Rozmowa si� urwa�a. Zarudzki podszed� do okna i na plac patrzy�. Dzwony wci�� gra�y.
Zajazd pe�en by� go�ci pogrzebowych, wi�c po chwili kto� znowu wszed�.
� Panowie! Chod�my. Musimy si� przecie w ko�ciele pokaza�. Wszyscy ju� poszli.
� To id�, kiedy ci tak pilno! � burkn�� jeden z graczy, kt�ry wpad� bez trzech na ma�ego
szlema.
� Zaraz sko�czymy! Nie przeszkadzajcie! Nowo przyby�y zbli�y� si� do Zarudzkiego.
� Dziekan mo�e d�ugo i grubo �piewa�. Bierze pi��set rubli za pogrzeb.
� Oni by dali tysi�c z rado�ci, �e si� wreszcie do fortuny dorw�. M�czy� bo ich stary. Teraz
Karolek pewnie Sterdy�sk� dostanie.
� No, a Lucjan interesa oczy�ci. Ciekawym, czy si� podziel�, czy Karolek Lucjana sp�aci.
Kapita��w stary nie mia�, ale i d�ug�w �adnych. Zawsze dla dw�ch suto b�dzie.
� No, siostrom da� musz� sp�at�.
� Co tam siostry! Ale co z Wac�awem b�dzie?
� Co ma by�. Pewnie dawno przepad� i nie �yje.
� Zobaczysz, �e zmartwychwstanie do spadku.
� Eee! Nie b�dzie si� �mia� pokaza�.
� No, no! A zreszt� � Zo�ka im jak�� sztuk� utnie.
� Zo�ka! Ta we�mie sp�at� i drapnie w �wiat. Do�� mia�a niewoli ze starym.
� �e niezno�ny by�, to prawda� Ale� o Zo�k� stara si� podobno Ower�o. Stary Janicki kijem
go wygoni� obieca�, tak o c�rk� by� zazdrosny � teraz mo�e si� pobior�.
� No, panowie, idziemy! Nie wiecie, stypa b�dzie?
� U dziekana obiad po pogrzebie. Karolek wczoraj wieczorem wszystkich prosi�.
� Dobr� maj� stark�, jeszcze po chor��ym.
Wyszli wszyscy na ganek, przez plac do ko�cio�a, ogl�daj�c konie i ekwipa�e.
Przystan�li ko�o czw�rki Motolda i kt�ry� rzek� p�g�osem:
� Kareta tysi�c rubli, a niedawne czasy � Motoldowi �aden �yd by tysi�ca grosza nie
po�yczy�. Bestia ma szcz�cie.
� Szcz�cie? To� na to szcz�cie du�o perkalik�w natka�. Niech no mu �ona kipnie, znowu
b�dzie piechot� chodzi� i z �asicka z kijem w �wiat ruszy; sukcesora ani s�ychu.
Roze�mieli si� na jak�� szeptem dopowiedzian� uwag� Zarudzkiego i weszli do ko�cio�a.
Nad t�umem katafalk kr�lowa�, msza dobiega�a ko�ca, przepchali si� przez t�um gawiedzi do
pierwszych �awek i tam zacz�li si� rozgl�da�, kto jest ze znajomych, wita� si� w milczeniu,
obserwowa� zachowanie si� rodziny, ilo�� �wiate�, trumn�, przybranie ko�cio�a.
Zjazd obywatelski by� liczny, nikogo nie brak�o. Nieboszczyk by� d�ugie lata marsza�kiem
powiatu, rodzina dawno osiad�a w okolicy, szeroko spokrewniona, a przy tym pogrzeb wypad� w
czasie kadencji s�du okr�gowego i dorocznego jarmarku, i przed �wi�tami Bo�ego Narodzenia,
gdzie z najdalszych k�t�w powiatu gospodynie �ci�ga�y z powod�w spi�arnianych do miasta.
W pierwszej �awce by�o czworo dzieci zmar�ego: dw�ch syn�w, jeden zupe�nie �ysy, drugi
przystojny blondyn, obydwaj z krep� na r�kawach i twarzami urz�dowo, przyzwoicie
strapionymi. Kobiety mia�y na twarzach krepowe welony, wi�c rys�w trudno by�o rozpozna�.
Tym si� r�ni�y, �e jedna p�aka�a, druga kl�cza�a sztywno, bez ruchu. Za nimi siedzia� szwagier
Janickiego, Wilszyc, z �on� i dwie siostry zmar�ego, potem rodzina dalsza.
Celem wielu spojrze� by� Motold.
T�um ten ca�y go zna�, bo potentatem by� powiatu � mia� w tym t�umie wrog�w i zawistnych,
i pochlebc�w, i krytyk�w, i oszczerc�w, nie mia� mo�e tylko ani jednego przyjaciela. Sta� w�r�d
ca�ej grupy obywateli i niczym si� od nich wybitnie nie r�ni�. By� �redniego wzrostu, wygl�da�
na lat czterdzie�ci, w�osy ju� szpakowate, rysy do�� pospolite, trzyma� si� pochy�o, niepozorny
by� i widocznie oboj�tny na ciekawo�� ludzk� lub my�l� gdzie indziej � nie pozowa�.
Ksi�dz od�piewa� grobowe Requiescat i zmienia� ornat na kap�, ruch si� uczyni� woko�o
katafalku, panowie podeszli bli�ej, jedna z c�rek wybuch�a spazmatycznym p�aczem, m�odszy
syn dawa� jakie� rozkazy s�u�bie, rozszed� si� zapach kadzid�a, wszyscy powstali.
Zacz�to usuwa� kwiaty i �wiece, obna�a� katafalk, wszyscy patrzyli na trumn� jakby na co�
�ywego, �wi�tego � zdejmowano j� powoli, ostro�nie, dla �achmana ziemskiego maj�c wi�kszy
wzgl�d jak dla ducha, kt�rego ju� szarpano krytyk� lub lekcewa�eniem. Wzi�li j� na barki
synowie, kilku jeszcze m�odych ludzi, w�r�d nich zauwa�ono Ower��. Zauwa�ono te�, �e trumna
by�a za skromna, �e m�odsza c�rka okazywa�a skandaliczny brak serca i �alu. A wtem kondukt
ruszy�, uczyni� si� t�ok i ka�dy ju� tylko uwa�a�, by go nie uduszono w ciasnej kruchcie i �eby
by� najbli�ej trumny.
�nieg pada� coraz g�ciej � w�o�ono trumn� na karawan i na piechot� ruszy�a szczup�a
garstka, a i ta coraz mala�a. Gdy kondukt wyszed� za miasto, ju� tylko czworo najbli�szych by�o
za trumn� � i d�ugi szereg zaprz�g�w. Wszyscy kl�li w duchu, ale spe�niali �wiatowy
obowi�zek.
Na cmentarzu w�r�d zadymki i wichru ksi�dz spiesznie ceremonii doko�czy� i gdy murarze
zacz�li katakumb� zamurowywa�, wszyscy rzucili si� do odwrotu. M�odszy syn pozosta� z jedn�
z c�rek, starsi odjechali, by przyj�� go�ci na probostwie.
Po chwili �nieg zatar� �lady, dzwony umilk�y, murarze sko�czyli robot�, ostatni zaprz�g
odjecha� � �ywi wr�cili do �ycia, Janicki zosta� na sta�ej ju� siedzibie i w zupe�nym spokoju.
Ju� nawet nie m�wiono o nim po zajazdach tego wieczora � m�wiono o stypie i o dzieciach.
Styp� chwalono � smaczna by�a i suta, ale tych, kt�rzy j� wydali, szarpano niemi�osiernie.
Nikt z powodu zadymki i winta nie spieszy� do domu, tylko Motold o zmroku odjecha� � na
stypie pomimo zaprosze� obu Janickich nie by�, wym�wiwszy si� grzecznie, lecz stanowczo
chorob� �ony i wa�nymi w domu sprawami.
Stary Wilszyc z �on� poszed� wieczorem do dworku Spendowskiego, jurysty, kt�ry sprawy
maj�tkowe i s�dowe ca�ego powiatu za�atwia�, by� doradc�, przyjacielem i plenipotentem
obywatelskim, i tam we dw�ch � starzy i czuj�cy mo�e ju� tak�e bliski kres � pocz�li
nieboszczyka wspomina� i o Janickich d�ugo i szeroko rozprawia�. Spendowska z Wilszycow�
opowiada�y sobie miastowe i wiejskie k�opoty ze s�u�b� � m�czy�ni przypominali lata m�ode,
szkolne kole�e�stwo z Janickim, potem wyrzeka� zacz�li na m�ode pokolenie.
� Czy zostawi� chocia�by testament? � spyta� Wilszyc. � Bo ostatnimi laty tak zdziwacza�,
�e ju� i do mnie nienawi�� czu�, i ledwie jakie s�owo b�kn��. Wac�aw go dobi�.
� Hm, zapewne, nieprzyjemna by�a sprawa � zamrucza� Spendowski. � Jednak�e niczym
nie jest dowiedzione, �e Wac�aw te weksle pofa�szowa�.
� To� si� przyzna�.
� Przyzna� si�, ale na co i gdzie wyda� te pi�� tysi�cy rubli � �ledzi�em� i niczegom nie
odkry�.
� Zabra� ze sob�. To jasne.
� Nie mo�e by�. Weksle Kahan trzyma� dwa lata, zanim poda� do s�du. �eby Wac�aw
pieni�dze mia�, toby zap�aci�, gdy mu je ojciec w twarz cisn�� i przekl��. Ja przy tym by�em i
Wac�awa zna�em dobrze. Wie pan, co powiem � on z nich najlepszy, on i Zo�ka.
� Panie Florianie, a wam co si� dzieje! Nie chwal� ja tamtych ani rachuj� na nich, ale
zawsze� bez skandalu �yj�! A ten ha�by nani�s�, a ta wariatka � jak j� przez ambasad�, jako
ma�oletni�, ojciec sprowadzi� z Pary�a, to ma�y wstyd by�? Co wyro�nie z dziewczyny, kt�ra
maj�c lat siedemna�cie ucieka z domu w �wiat na awantury? No, odsiedzia�a ona za to dobr�
pokut� z ojcem i mia�a za swoje. M�wili oni co panu, jak si� podzieli� my�l�?
� M�wili�my wczoraj wieczorem. Byli tu obadwa i zgodnie wszystko zdecydowali. Pan
Karol, jako najm�odszy, przy Woronnem zostaje; pan Lucjan bierze sto tysi�cy sp�aty, na co
sprzedadz� las i wezm� po�yczk� bankow�.
� No, a siostry?
� Oni rachuj� da� pani Bronis�awie dziesi�� tysi�cy, respective rent� od tej sumy
pi�cioprocentow�, rocznie pi��set rubli, a pann� Zofi� do zam�cia pan Karol utrzymuje i taki�
posag ma jej wyp�aci�.
� Hm, Karolkowi bardzo ci�ko b�dzie. No, ale Sterdy�ska ma podobno czterdzie�ci tysi�cy
posagu.
� Ma. Ja r�cz�, got�wk� na st�.
� Ha, no, byle j� dosta�, to wyboruje. A jak�e, siostry si� zgadzaj�?
� Nie by�o o tym mowy, wi�c musieli si� ju� porozumie�. Maj� by� wszyscy jutro u mnie dla
napisania projektu dzia�u.
� A wiem, bo i mnie prosili na �wiadka. Nie mo�na im nic zarzuca�, politycznie i rozs�dnie
poczynaj�, kiedy i los si�str chc� zabezpieczy�.
W tej chwili kto� pocz�� gwa�townie do dworku ko�ata�. Spendowski, zdziwiony, ruszy� do
sieni i po chwili rozleg� si� znany Wilszycowi g�os Karola Janickiego.
� Przepraszam szanownego pana za naj�cie o tak p�nej porze, ale sta�a si� rzecz tak
nies�ychana, �e musia�em dzi� jeszcze o ratunek i rad� prosi�. Zo�ka odmawia podpisania dzia�u,
no, ale chyba musi by� prawo, �eby j� do tego zmusi� albo obej�� si� bez jej zgody.
� Ja przeczuwa�am, �e ona im nawarzy piwa � szepn�a Wilszycowa do Spendowskiej.
� Co ty m�wisz? Odmawia? Jak to? Dlaczego? Janicki, zasapany, rozdra�niony, przywita�
panie i j�kaj�c si� z alteracji wielkiej, m�wi�:
� Jak to? Dlaczego? Czy wuj jej nie zna? �eby nam na z�o�� zrobi�, �eby nas zgubi�. Ona
nas nie cierpi, bo�my na jej wariacje si� oburzali i strzegli. Ale to nie mo�e by�, �eby ona, c�rka,
mog�a nam przeszkodzi�.
Spendowski milcza�, a na ostatnie, do siebie zwr�cone zdanie, powoli odpowiedzia�:
� Dzia� mo�e by� prawomocny przy zgodzie wszystkich cz�onk�w rodziny. Nale�y wp�yn��
na pann� Zofi�, wyrozumie� jej ch�ci, bez jej podpisu nic uczyni� nie mo�emy. Zapewne
powiedzia�a panom, dlaczego zgody swej odmawia.
� A powiedzia�a. O! ona widocznie dawno plan ma got�w. ��da wydzielenia swej czternastej
cz�ci ziemi, a si�dmej w ruchomo�ciach, i ��da wydzielenia schedy Wac�awa.
� Wac�awa? � zawo�ali wszyscy zdumieni.
� Tak. Widocznie poza plecami ojca utrzymywa�a z nim stosunki potajemnie i m�wi, �e ma
jego prawne pe�nomocnictwo do dzia�ania w jego imieniu,
Zapanowa�o grobowe milczenie. Nareszcie Wilszyc r�ce ze zgroz� wzni�s� do g�ry.
� Awantura! � j�kn��.
� Oto jest rezultat wszystkich emancypacyj i wolno�ci dawanej pannom! � wybuchn�a
Wilszycowa. � Sumienia i wstydu nie ma taka dziewczyna. Ca�� rodzin� gubi! Nic nie uszanuje,
nawet ojcowskiej �wie�ej mogi�y. Zgroza!
� B�dzie du�o ambarasu i mitr�gi. To mo�e potrwa� lat par�, a ile b�dzie koszt�w i pisaniny!
� mrukn�� Spendowski.
� To musi si� lada dzie� sko�czy�. Lucjan ma terminowe sp�aty. Rozszarpi� go �ydzi. A ja!
Co powiem Sterdy�skim! Albo ja wiem, co ja mam, gdzie �on� przywioz�, za co si� wyekwipuj�.
To� w Woronnem ruina, ojciec od dziesi�ciu lat wszystko zaniedba�, mnie grosza nie dawa�,
mam tak�e d�ugi, musia�em z czego� �y� przecie. A gdzie si� podziewa�y dochody, to jedna
Zo�ka wie, ojca opanowa�a, gdy zniedo��nia�, niby on rz�dzi� z fotelu, a jej wsz�dzie by�o pe�no,
bez�ad nie do opisania i chaos w gospodarstwie. Tysi�ce teraz poch�onie zaprowadzenie �adu, a
przecie dochody by�y, a w biurku ojca znale�li�my tysi�c kilkaset rubli � to pogrzeb poch�onie.
� Panna Zofia nie zatai, je�li o kapita�ach co� wie � rzek� Spendowski.
� Pyta�em, odpowiedzia�a, �e ksi�gi ojciec sam prowadzi�, �ebym je przejrza�. A wie wuj, �e
ona nawet do Woronnego wraca� nie chce. Powiedzia�a, �e tu w miasteczku zamieszka i po
wydzieleniu jej czternastki tam osi�dzie.
� Gdzie b�dzie mieszka�? Z czego si� utrzymywa�? � j�kn�� Wilszyc.
� Ju� znalaz�a drug� wariatk�. T� w�ciek�� Bajkowsk�. U mej wynaj�a ju� pok�j.
� Jezus Maria! W traktierze b�dzie siedzie�. To ju� sko�czenie �wiata! � zawo�a�a
Wilszycowa.
� Na to nie mo�na pozwoli� � rzek� Wilszyc � ja si� z ni� jutro rozm�wi�, ona musi si�
opami�ta�, ja jej przedstawi�, czym to grozi, ja jej zapowiem, �e wszyscy j� odst�pimy, na
nikogo niech nie rachuje. Ona si� zl�knie opinii publicznej i zerwania z rodzin�. Jeszcze nie
desperuj, Karolu � uchodzimy j�. Zreszt� przez wzgl�d na Ower��, na skandal nie odwa�y si�.
Gada� w gniewie �atwo, ale po rozwadze si� umityguje. Ja ci powiem, �e najgorsza jest scheda
Wac�awa. Je�li naprawd� on �yje, musicie go wydzieli�. To nie czternastka siostrzana, to
dziedzic wam r�wny.
� Ojciec powtarza� do ostatniej chwili: �Mam dw�ch syn�w, tamten swoje wzi��, nie znam
go i nic jego tu nie ma�.
� To jest fakt moralny, to �aden dokument � rzek� Spendowski. � Woronne p�jdzie na trzy
dzia�y. O, bardzo si� interes gmatwa. Nasz pierwszy projekt zupe�nie trzeba zmieni�, �aden punkt
nie zostanie.
� Wi�c ja zgin��em! � j�kn�� Karol p�aczu bliski. � Pozostaje mi chyba w �eb sobie paln��.
Lucjana z dzier�awy wyrzuc� � na dziady zejdziemy wszyscy. Panie Florianie, w najlepszym
razie, kiedy mo�e by� dzia� zatwierdzony?
� Przy og�lnej zgodzie � do p� roku formalno�ci si� przeci�gn�.
� Wi�c i sprzeda� lasu, i po�yczka bankowa nie mo�e by� pierwej?
� Nie! � odpar� prawnik stanowczo i doda� po namy�le: � tylko m�g�by pan otrzyma�
prywatn� po�yczk�, opart� na sprzeda�y lasu, ale nic nie mo�na zrobi� i dosta�, dop�ki dokument
dzielczy nie b�dzie przez was wszystkich rejentalnie podpisany�
� Wuju! � porwa� si� Janicki � rozm�wcie si� dzi� jeszcze z Zo�k�, uspok�jcie Lucjana �
ratujcie nas. Konie moje stoj�. Jed�my!
� Jed�, Michale! � rzek�a Wilszycowa.
� No, to ruszajmy razem, ju� p�no! A mo�e by i pan, panie Florianie, z nami, to zaraz
b�dziemy wiedzieli, co jutro poczyna�. Ja jestem pewny, �e dziewczyna si� opami�ta, a im
istotnie pilno ko�czy�.
Spendowski si� zgodzi�. Do zajazdu, gdzie mieszkali Janiccy, niedaleko by�o. Lucjan z �on�
zajmowa� jeden numer, Karol drugi � obie c�rki mieszka�y osobno, w ko�cu kurytarza. Wst�pili
do Lucjan�w, zastali ich oboje zupe�nie przybitych. Istotnie po�o�enie ich by�o fatalne, Lucjan za
posag �ony wzi�� przed siedmiu laty du�� dzier�aw�. On by� pr�ny i leniwy, ona miejska panna,
znaj�ca wie� tylko z opisu i letnich mieszka�. Poznali si� w karnawale, pokochali na zab�j � i
po Wielkanocy pobrali. Stary Janicki sprzeciwia� si� ma��e�stwu i nic synowi da� nie chcia�.
Wi�c Lucjan na kredyt wzi�� dzier�aw�, na kredyt urz�dzi� dom, potem posagiem �ony d�ugi
sp�aci� i znowu si� zapo�yczy�.
Narzeka� na z�e lata, na nieurodzaje, na kl�ski, a w rezultacie pr�cz tego narzekania �
niewiele co robi�. Rodzina si� powi�ksza�a, by�o dzieci czworo, oczekiwano pi�tego. Pani z
eleganckiej panny zmieni�a si� w zwi�d��, cherlaj�c�, zaniedban� w stroju bab�. Snu�a si� po
domu z k�ta w k�t, znudzona, apatyczna, bezmy�lna, zawsze na wp� tylko ubrana i
rozczochrana.
Stary Janicki raz ich odwiedzi� � nazwa� j� �fl�dr�� i wi�cej ju� nie by� w ich domu.
Z ca�ej rodziny Lucjan i starsza siostra, Bronis�awa, byli flegmatyczni i �agodni, zgadzali si�
zwykle biernie z losem, nie spierali si� z ojcem, nie walczyli z dol�, nie my�leli o przysz�o�ci, nie
mieli �adnego zdania i charakteru, nawet do z�ego nie mieli ch�ci ani energii. P�akali przy �mierci
ojca, najmniej chciwi byli spadku � a teraz Lucjan nie sarka� ani si� miota�, ale siedzia�
osowia�y nad �on� � i czeka�, co Karol obmy�li, a Spendowski postanowi. Najch�tniej by si�
spa� po�o�y�, ale nie wypada�o.
� No, Lucjanie, p�jdziemy do Zo�ki � rzek� energicznie Wilszyc. Przyprowadzimy j� tutaj i
b�dzie zgoda.
� My�li wuj? Da�by to Pan B�g, ale ju� j� Karol dwie godziny namawia�, i nie chce.
Wsta� z westchnieniem i wyszli wszyscy. Karol ze Spendowskim zostali po drodze, by czeka�
na rezultat poselstwa, a oni zapukali do pokoju si�str.
� Kto tam?
� My z Lucjanem! Otw�rz no, musimy si� z tob� widzie�.
� Bronka ju� �pi.
� Niech �pi. Krzycze� nie b�dziemy.
Po chwili jakby wahania rozleg�y si� kroki, klucz zgrzytn�� � weszli.
Przed nimi sta�a dziewczyna w czerni, �redniego wzrostu, szczup�a, o twarzy suchej i �ci�g�ej,
bystro i jasno przed siebie patrz�ca. Nie udawa�a, �e nie wie, z czym przychodz�, ani wygl�da�a
trwo�na przed walk�. Poda�a im krzes�a i sama usiad�a i czeka�a z�o�ywszy r�ce na piersiach.
� Co ci si�, Zo�ko, sta�o? � rzek� Wilszyc. � Odmawiasz swego podpisu na dziale,
niezgod� i kwasy wnosisz do rodziny � w dzie� pogrzebu ojca, czy to si� godzi?
� �adnych spraw w dzie� pogrzebu bym nie wszczyna�a. Lucjan wie, kto zacz�� t� kwesti�.
� Karol zacz��, to prawda, ale widzisz, wejd� w nasze po�o�enie. Ja mam pal�ce d�ugi � on
chce si� o Sterdy�sk� upewni�.
� Ja tak�e radam pr�dzej mie� zapewniony los � i niczego nie ��dam wi�cej, ni� mi si� z
prawa nale�y. Jestem podlejszego gatunku spadkobierc�, dostaj� czternast� cz��. Dajcie mi j�, a
zaraz, co chcecie, podpisz�.
� No, przecie Karol daje ci tyle�, co Bronce, dziesi�� tysi�cy rubli.
� Po pierwsze, daje mi tylko utrzymanie do wyj�cia za m��., czyli �e je�li za m�� nie p�jd�,
b�d� do �mierci na jego �asce i opiece � a ja �aski nie potrzebuj�, a opiekowa� si� sob� potrafi� i
sama. A po drugie, co znaczy ta suma dziesi�� tysi�cy? Kto j� zdecydowa� i na jakiej zasadzie?
Mo�e mi za wiele racz� da�, ja chc� tylko mojej czternastej cz�ci.
� Jak�e to? Ile j� rachujesz?
� Pi��set trzydzie�ci pi�� morg�w ziemi z Woronnego.
� Ziemi?! I tyle! Oszala�a�. Kt� b�dzie kroi� maj�tek na kawa�ki dla c�rek. A synom co
zostanie? Toby po kilkunastu latach ani jedno rodowe gniazdo nie zosta�o � wszystko p�jdzie w
obce r�ce�
� Moje r�ce nie obce.
� Bajesz banialuki. Jest tradycja i obowi�zek nad prawem nawet. C�rki bior� posag, a ziemi�
rozdrabia� grzech. Zreszt�, po co ci ziemia � nie chcesz by� na �asce Karola, no, to ja wp�yn� na
ich decyzj� i wyp�ac� ci tw� cz�� got�wk� jak Bronce.
� Niech si� wuj nie trudzi, ja inaczej jak w ziemi swej cz�ci nie chc�.
� Ale�, Zosiu, miej�e wzgl�d na mnie i moj� rodzin�. Karol ci� rozdra�ni� i obrazi�, ale za co
ja mam gin��? � rzek� Lucjan.
� Ty, czy tak, czy nie, zginiesz! � odpar�a twardo. � Zreszt� chcesz doj�� pr�dzej do
spadku, czy� jak ja. ��daj tak�e swej cz�ci w naturze. Na tw�j dzia� wypada 2143 morgi.
� Sk�d�e to! Jak rachujesz? � spyta�.
� Woronne ma obszaru 7500 morg�w, z tego potr�ciwszy nasze dwie czternastki 1070
morg�w, pozostaje na ka�dego z was trzech po 2143 morgi. Wed�ug najni�szej ceny po 50 rubli
morga twoja scheda warta 106 700 rb., nie licz�c inwentarzy i ruchomo�ci.
� Karol wi�c mnie nie skrzywdzi�. Wol� wzi�� sto tysi�cy got�wk�, a fortuny nie rozdrabia�.
� Lepiej rozdrabia�, ni� d�ugami obci��a�. Ale wy wolicie by� wielkimi panami. Spytaj tylko
Karola, czy po oddzieleniu cz�ci Wac�awa da ci za twoj� sto tysi�cy. On tylko jednego brata
chcia� sp�aci�, a o drugim zapomnia�.
� To prawda, o Wac�awie nie by�o mowy � zamrucza� Lucjan, argumentem tym
zaniepokojony.
� S�uchaj no, Zo�ka � rzek� powa�nie Wilszyc � tu nie czas na fantazje i kaprysy kobiece.
Tu si� toczy kwestia powa�na, chodzi o los nas wszystkich, o przysz�o�� ca�ej rodziny, o opini�
ludzk�, o honor nazwiska. To, czego pragniesz, jest nies�ychane i tego nie dostaniesz. Oni ci tego
da� nie mog�, bo obydwa zgin�, a przecie ruiny ich na swe sumienie bra� nie zechcesz ani
narazisz siebie na pot�pienie ca�ej rodziny i zerwanie z nami wszelkich w�z��w, gdy oddasz
spraw� t� wasz� prywatn� na s�dow� drog�. Na to ani pozwalamy, ani ci tego darujemy.
Zostaniesz w tej walce sama � zastan�w si� tedy, czym ci to grozi, i opami�taj si�, p�ki czas.
Zo�ka, s�uchaj�c, podnios�a oczy na wuja i nie spu�ci�a ju� wzroku. Oczy jej z siwych sta�y si�
prawie czarne, a ciemne brwi zbieg�y si� nad czo�em; nozdrza rozdyma�y si� i ca�a twarz si�
zmieni�a. Nie przerwa�a jednak, dos�ucha�a, milcza�a chwil� � wreszcie ruszy�a ramionami, i
dziwnie si� roze�mia�a.
� A kiedy� to ja, wuju, nie by�am sama, kiedy� to do�wiadcza�am sympatii, opieki i serca
rodziny? Przed siedmiu laty Lucjan i Karol gonili za mn� a� do Pary�a i jak zbieg��
kryminalistk� odwie�li do domu z rozkazu ojca. Nie chcia�am wtedy ziemi ni dzia�u w maj�tku,
chcia�am tylko cz�owieczej wolno�ci, do tej chwili mia�abym fach i stanowisko � i nie
wzi�abym nic z Woronnego. Tamto nazywano pi�tnem ha�by, wstydem, skandalem, nie
pozwolono mi i�� wybran� drog�, z�amano mnie, ma�oletni�, przemoc� rodziny. Musia�am si�
podda�, wybra� inn� drog�, inny cel. Po siedmiu latach, gdy ��dam tego, co mi si� z prawa
nale�y, znowu ma to by� pi�tnem ha�by, wstydem, skandalem. No, ale tym razem ani ma�oletnia,
ani w�adzy rodziny ju� nad sob� nie uznaj�; gdy ojciec umar�, ju� si� �adnym gro�bom nie
poddam. Chodzi wam o to, bym zosta�a zerem, rezydentk� u brata, mo�e mnie kto raczy za �on�
wzi�� � albo przy Bronce w Warszawie mam osi��� i �y� z procentu od owych dziesi�ciu
tysi�cy, rzuconych mi wspania�omy�lnie przez Karola, lub umiera� z g�odu, gdy mi ich nie
przy�le. No, nie wuju, wobec takiej perspektywy zostan� sarna, ale na gruncie, wrosn� w ziemi� i
dzia� mi da� musz�, cho� nie chc�. Oni walcz� o dobrobyt, ja tylko o byt b�d�, ale nie ust�pi� i
nie zastraszycie mnie ju� teraz skandalem.
Wilszyc zaczerwieniony porwa� si� z miejsca.
� To twoje ostatnie s�owo i sta�a wola?
� Tak, wuju. Powsta�a i ona tak�e.
� Zatem pami�taj, �e nie masz rodziny.
� Wiem o tym.
� Rachuj tylko na siebie. My wszyscy b�dziemy zawsze po stronie braci twoich i potrafimy
ich obroni� przed twoim egoizmem i chciwo�ci�.
� Bro�cie, jam na to przygotowana.
� Nie chc� ci� nazwa�, jak tego jeste� warta. Ukarze ci� Pan B�g i w�asne sumienie kiedy�,
gdy b�dzie za p�no. My si� ciebie wyrzekamy, chod�, Lucjanie � s�owa wi�cej rzec do niej nie
godzi si�.
Zo�ka usun�a si� im z drogi, s�owa nie rzek�a; gdy drzwi si� za nimi zamkn�y, popatrzy�a w
t� stron�, ruszy�a ramionami i pogardliwie si� u�miechn�a. Wtedy zza parawanu ozwa� si� szept:
� Jezus Maria, co� ty zrobi�a!
� �pij, nie tw�j k�opot. Ciebie nie wykl�li.
� Ale przez tw�j up�r i ja nic nie dostan� � �a�osny g�os dalej szepta�.
� Dlaczego? B�d� spokojna. Jutro powiedz Karolowi, �e ��dasz natychmiast twoich
dziesi�ciu tysi�cy i zaraz go pokwitujesz ze wszelkich pretensji do spadku albo stajesz po mojej
strome � to ci do wieczora wyp�aci.
� Dlaczego? Ty my�lisz, �e oni si� ciebie boj�?
� Dlatego, �e wasza cz�� prawna warta oko�o 30 tysi�cy, Zarobi na tobie grubo.
� Jaka� ty chciwa i interesowna, Zo�ka. Co si� z ciebie przez te kilka lat zrobi�o!
� �y�am z lud�mi, wi�c jestem z�a. Gdy znowu sama zostan� w tej pustce, kt�r� mi wydziel�,
poprawi� si�. Teraz mi ino dzi�b i szpony potrzebne. Nie my�l�, �e si� mnie boj�, ani tego
potrzebuj�. Musz� mi da�, czego ��dam, i ani sumienie, ani Pan B�g mnie za to kara� nie b�dzie,
o to jestem spokojna, i id� spa�, czego i tobie �ycz�.
Zacz�a si� rozbiera�, zdmuchn�a lamp�, zapanowa�o milczenie, po chwili zza parawanu
znowu si� ozwa� szept.
� Zo�ka, jak�e ty mi radzisz? Bo ja nie wiem, Lucjan naprawd� zginie, opowiadali mi
wszystko szczeg�owo, oni wisz� na w�osku.
� Ty ich na tym w�osku powiesi�a�?
� Nie o to chodzi, ale jak�e ich gubi�! Brat rodzony.
� A tw�j W�adek i Marylka czyi rodzeni? Po co si� mnie radzisz? Powiedzia�am ci raz, jak
my�l�, potem tamci ci� przekonali, jutro, jak ci� zbuntuj�, zerwiesz i ty ze mn� wszelkie
stosunki, wi�c po co mam si� darmo fatygowa�? Ty� do walki nie stworzona, p�y� z fal�. To ci
tylko obiecuj�, �e jak ta fala wyrzuci ci� jako rozbitka na piasek, m�j dom � tw�j dom i twoich
p�drak�w. A nie uczyni� tego, �e� mi siostra, ale �e� kobieta i s�aba. A teraz �pij!
Ale Bronka nie chcia�a spa�, pocz�a p�aka�. Zo�ka udawa�a zrazu, �e tego nie s�yszy,
wreszcie zawo�a�a:
� Czego ty beczysz? Czego ty chcesz? M�w�e, s�ucham.
� Taka sama jestem, taka nieszcz�liwa sierota. Ani pomocy, ani rady, ani oparcia. Taka
sierota � powtarza�a Bronka w�r�d �ka�, � �eby jeden przyjaciel, jedna dusza �yczliwa.
Wszyscy mnie odst�pili, nikt nad moj� niedol� nie ma lito�ci.
� Bronka, s�uchaj no, kogo ty obwiniasz? Prawda, tob� kierowa� trzeba, ale czy� ty si� kiedy
kierowa� da�a? Nie masz si�y ani woli, a masz up�r. Pod�e twe po�o�enie, nie przecz�, ale po co�
je sobie urz�dzi�a. Czy ci nie wstyd teraz lamentowa�! Gdy si� Krukowski zacz�� woko�o ciebie
kr�ci�, nie perswadowali ci wszyscy, ze blagier, �e pr�niak, ze nic nie posiada i �e suchotnik?
Upar�a� si� �..� posz�a� za m��. Potrzebne ci to by�o?
� On mnie tak kocha�, tak prosi�!
� To dopiero racja!
� Ty nie rozumiesz tego. Ty nie masz serca.
� Takiego, �ebym je komu dawa�a, dlatego �e prosi�, to nie, dzi�ki Bogu. No, i na tobie
dow�d, ze nie warto. Du�o ci przynios�o ma��e�stwo?
� �eby Leon �y�, mia�abym obro�c� i opiek�. Zo�ka a� porwa�a si� i usiad�a na ��ku.
� B�j si� Boga, Bronka, czy� ty pami�� straci�a? Jakim��e on ci by� obro�c� i opiekunem?
�yli�cie ze sob� trzy lata, mia�a� dwoje dzieci, utrzymywa� was ojciec, bo on cherla� i sam
potrzebowa� ci�g�ej opieki. By�am u was par� razy i wiem, jak niezno�nym by� w po�yciu, ty si�
zalewa�a� �zami i przeklina�a� los, on ci� traktowa� jak kupion� na targu niewolnic�, a teraz
raptem �a�ujesz go i ub�stwiasz. To szcz�cie, �e te sumy, kt�re ojciec wam dawa�, zapisane
tylko jego r�k� w prywatnym notatniku i w moim posiadaniu, bo �eby sta�y w rachunkach i Karol
je znalaz�, toby ci grosza ze spu�cizny ojcowskiej nie da�. Streszczaj�c czyny tego twego
opiekuna i obro�cy, pozostaje jako ich rezultat dwoje dzieci, bo zreszt� zmarnowa� twoje
pieni�dze, twoje zdrowie, zatru� ci kilka najpi�kniejszych lat �ycia � i tyle! To mi dopiero
bohater, masz nad kim kwili�!
� Zo�ka, grzech jest o umar�ych �le m�wi�.
� Grzech jest tak �y�, by po sobie �adnej albo z�� pami�� zostawi�, o tym niech �ywi
pami�taj�. Jeste� matk�, musisz w sobie wyrobi� charakter i wol�, by m�c dzieci wychowa�.
Dobrowolnie nabra�a� na g�ow� obowi�zk�w, teraz je d�wiga� musisz, a nie lamentowa�; Leona
nie wskrzesisz, ojcem i matk� musisz by� dzieciom � to pami�taj.
� C� ja poczn�, nieszcz�liwa! Nie mog�, nie godzi si� wbrew ca�ej rodziny i��. Ty nie
dbasz o opini�, ja musz� przez wzgl�d na moje wdowie�stwo i sieroty. Oni mnie nie skrzywdz�,
oni maj� dobre serce, wuj Wilszyc nie dopu�ci. To by grzech by� ci�ki.
Zo�ka po�o�y�a si� do snu i rzek�a:
� Kup�e im wszystkim po jednym egzemplarzu katechizmu, podkre�l odno�ne do ciebie
grzechy czerwonym o��wkiem i zdaj swe losy w ich r�ce. To ostatnie moje s�owo w tej kwestii, a
teraz daj mi spa�, bo jutro czeka mnie ci�ki dzie�.
II
W�r�d stosu list�w wydobytych z pocztowej torby Motold zauwa�y� jeden �a�obny, pisany
prostym, czystym pismem, zupe�nie sobie nie znanym. Otworzy�, spojrza� na podpis i chwil� na
to imi� i nazwisko patrza�, jakby sobie przypomina�, potem zacz�� czyta�.
�Szanowny Panie!
Po �mierci ojca naszego wynik�y w rodzinie nieporozumienia, nie daj�ce rozstrzygn�� w
prywatnym k�ku kwestii maj�tkowego dzia�u. Zgodzili�my si� tedy powierzy� t� kwesti�
obywatelom i prosi� ich o �askawe zaj�cie si� ocenieniem pozosta�ej po ojcu fortuny i
wydzieleniem z takowej pojedynczych sched. Bracia moi i siostra wybrali ze swej strony na
s�dziego pana Sterdy�skiego, kt�ry obywatelsk� t� us�ug� zgodzi� si� spe�ni�. Ja, w imieniu
swoim w�asnym i brata trzeciego, Wac�awa, udaj� si� do Szanownego Pana z pro�b� o przyj�cie
naszych pretensyj pod swoj� opiek�, a je�li Szanowny Pan nam nie odm�wi, cokolwiek
zdecyduje i ile nam wydzieli, z wdzi�czno�ci� wyrok przyjmiemy i �wi�cie spe�nimy.
Wszelkie potrzebne dokumenty i informacje z�o��, gdzie i kiedy Szanowny Pan raczy
za��da�,
Zofia Janicka�
Motold list odczyta� i zapatrzony we�, my�la� d�ug� chwil�, potem arkusz papieru wzi�� i
odpisa�:
�Szanowna Pani!
By�em przyjacielem Wac�awa i dzi�kuj�, �e mi Pani powierza jego i swoj� spraw�; zajm� si�
ni� jak w�asn�. W nast�pn� niedziel� b�d� w mie�cie i zg�osz� si� do Pani o potrzebne
wskaz�wki i dokumenty. Zapewne posiada Pani pe�nomocnictwo Wac�awa do dzia�ania w jego
imieniu � to jest konieczne.
O wszelkich szczeg�ach porozumiemy si� za widzeniem, a teraz prosz� przyj�� zapewnienie
mego powa�ania i gotowo�ci do us�ug.
Konstanty Motold�
Zaadresowa� list do miasta i si�gn�� po nast�pn� kopert�, ju� poch�oni�ty mn�stwem swych
prac i obowi�zk�w � tylko w notatniku nakre�li�: 15 marzec, dzia� Janickich � i wi�cej o tym
nie wspomina�.
Gdy w sobot� po po�udniu przyjecha� do miasteczka, kaza� natychmiast s�u��cemu zwiedzi�
zajazdy i spyta�, w kt�rym mieszka panna Zofia Janicka. Lokaj wr�ci� z niczym i dopiero faktor
�yd obja�ni�, �e �panientka� z Woronnego ju� od dawna mieszka u �traktierki� Bajkowskiej i
�s�dzi si� z �panem Lolkiem�, jak popularnie nazywano Karola Janickiego.
O Bajkowskiej wiedzia� Motold, bo spraw� jej z rodzin� m�a s�dzi� swego czasu, przed
pi�ciu laty � i wym�czy� dla niej w�wczas par� tysi�cy rubli, za kt�re kobieta na z�o�� owym
krewnym za�o�y�a w miasteczku pod bokiem pysza�k�w rodzaj restauracji i cukierni, w kt�rej
ostentacyjnie us�ugiwa�a sama i niepow�ci�gliwa w mowie i zawzi�to�ci, wygadywa�a na swych
krzywdzicieli niestworzone rzeczy. Dosz�o do tego, �e Bajkowscy bali si� w miasteczku pokaza�,
a ca�e obywatelstwo t� ich domow� wojn� z �bab�� mia�o za temat do �art�w i drwin.
Wys�uchawszy relacji faktora, Motold o wi�cej nie pyta� i poszed� do restauracji. W sali nie
by�o nikogo z obywateli, klientela miejska tylko liczna. Jednak�e Bajkowska, kr�luj�ca za
bufetem w g��bi, od razu go w t�umie spostrzeg�a i natychmiast przydrepta�a, stroj�c sw�
choleryczna, twarz w u�miech, kt�ry mia� by� ostatnim s�owem rado�ci, a by� grymasem.
� Pan pozwoli do gabinetu. Taki go��! Gdzie�by pan z lud�mi jada�! Prosz�, prosz�. J�zef,
srebro dla pana i porcelan� koreck� i niech kucharz nie podaje obiadu beze mnie!
Zaprowadzi�a go do s�siedniego pokoiku, dopilnowa�a sama nakrycia sto�u a spyta�a, co by na
obiad sobie �yczy�.
� Co�kolwiek, byle pr�dko, bo chcia�bym si� widzie� z pann� Janick�, kt�ra tu u pani
mieszka.
� A mieszka u mnie. Odnaj�a salk� na g�rze. To ja jej doradzi�am prosi� pana o opiek�. Ja j�
tu przy�l�, co ma si� pan fatygowa� na salk� � schody jak drabina i nie bardzo tam ciep�o. Ona
tu przyjdzie�
� Nie, pani, ja tam p�jd� � rzek� kr�tko i stanowczo, �e Bajkowska ju� wi�cej nie
protestowa�a i znikn�a pr�dko, zapewne by wej�cie na salk� jako tako uporz�dkowa�.
Rzeczywi�cie, gdy Motold, zjad�szy obiad, kaza� si� pos�ugaczowi z restauracji tam
zaprowadzi�, spotka� po drodze dziewczyn� z miot�� i pozna� owoc jej pracy po tumanach kurzu
na stromych schodkach, kt�rymi jak po drabinie wydosta� si� na strych, zawieszony skostnia�� od
mrozu bielizn� i w�r�d niej znalaz� uliczk�, a na jej ko�cu drzwi oklejone papierem, do kt�rych
zapuka�.
Otworzy�a mu Zo�ka, czeka�a na� ju� uprzedzona, uk�onili si� sobie, poda�a mu r�k� i
spojrzeli na siebie przelotnie. I by�a sekunda milczenia, mo�e za d�uga na �wiatowo�� Motolda i
dziewczyny �mia�o��.
Ona pierwsza przem�wi�a.
� Dzi�kuj�, ze pan nie odm�wi� mej pro�bie.
� C� znowu? Pani w�tpi� nie mog�a! � odpar� sil�c si� na uprzejmy u�miech. � Jeste�my
przecie dawni znajomi i przyjaciele.
� Tak to dawno by�o, �e mo�e to bajki � u�miechn�a si� i ona.
� Siedm lat z g�r�. Rozesz�y si� nasze losy i drogi tak dalece, �e b�d� pani� pyta� przede
wszystkim, co porabia Wac�aw i jak mu si� powodzi.
� �yje� daleko st�d� we W�oszech, a powodzi si� jak drzewu, kt�rego wierzcho�ek
z�amano, je�li nie uschnie, to w krzak marny si� rozpe�znie przy ziemi.
Motold chcia� jeszcze o co� spyta�, ale si� rozmy�li�, obejrza� si� po klatce, w kt�rej si�
znajdowali. Cztery �ciany, oklejone starymi gazetami, okno pokryte szronem, �elazny piecyk,
��ko, stolik, dwa krzes�a, w k�cie kuferek, to by�o wszystko. Temperatura ma�o wy�sza nad
zero, chocia� piecyk rozpalony by� do czerwono�ci.
� Pani tu stale mieszka? � spyta�.
� Tak. Od dw�ch tygodni, gdy�my postanowili odda� spraw� dzia��w w r�ce i na s�d pan�w,
wyjecha�am z Woronnego, bo to ju� nie m�j dom, i zanim sobie w�asne gniazdo u�ciel�, tu b�d�.
Zimno, ale do wiosny idzie, b�dzie cieplej. Dobrze mi pomimo wszystkiego. Ucz� c�rk� pani
Bajkowskiej za wikt i schronienie.
� Nie chcia�a pani prosi� o go�cinno�� krewnych?
� Nie chcia�am i nie mog�am, bo wszyscy ze mn� zerwali stosunki. Sama jestem. Czy pan
s�dzi, �e ten dzia� d�ugo si� b�dzie wlec?
� A ile� pani rachuje, jak d�ugo?
� Rok. Do tegom przygotowana, a je�li dwa lata, to b�d� czeka� dwa. Im pilniej ko�czy� ni�
mnie. Ja nie mam nic, oni maj� d�ugi. Ja mam za sob� s�uszno�� � oni tylko swoje ch�ci.
� Niech�e mnie pani zapozna ze spraw� i ze swymi ��daniami. Czy posiada pani potrzebne
dokumenty, plany, plenipotencj� Wac�awa?�
� Wszystkom przygotowa�a. Orygina�y plan�w zosta�y w Woronnem � ja tu mam kopi�,
kt�r� zesz�ego roku ojciec sporz�dzi� i gdzie nasze pi�� cz�ci sam w�asnor�cznie pooznacza�.
Testamentu nie zostawi�, ale ta jego wola jest zupe�nie z prawem zgodna, jak pan sam si�
przekona.
Roz�o�y�a na stole wielki jak p�achta plan, kt�ry Motold pocz�� uwa�nie ogl�da�, czyta�
nazwy, notowa� obszar. Ona mu wyja�nia�a szczeg�y.
� Woronne, jak pan widzi, jest to stylowy, poleski maj�tek � du�o wody, b�ota, wydm,
sosnowego boru, wszystko rozrzucone w tysi�cach niw, ostrow�w, przegrodzone rzekami,
rozci�gni�te w fantastyczn� figur�, w�r�d ��k ch�opskich i nawet kilku s�siednich d�br. Sk�ada je
w�a�ciwie trzy folwarki: dominium Woronne, �ugi i Peretop � kt�re ojciec przeznaczy� dla
braci � i dwa wodne m�yny w uroczyskach Wydmuchy i Czahary. Mia�y one stanowi� dzia�y
mojej siostry i m�j. Ot� ja ��dam �ug�w dla Wac�awa i Czahar dla siebie. Reszt� niech oni si�
dziel� wedle swej woli i ochoty.
Oczy Motolda sz�y po planie w miar� jej s��w i spocz�y na tych dw�ch punktach.
Woko�o nazwy: �ugi, by�a zielono�� ��k b�otnych, Czahary sta�y nad rzek�, punkcik na
wydmie oznacza� m�yn, woko�o znaki �oz� pokrytych topieli za rzek� � i k�s olchowych zaro�li.
� Bierze pani dwa s�siednie dzia�y. Prosz� mi pom�c w cyfrach przede wszystkim. Ma pani
inwentarze do plan�w?
� Mam. �ugi maj� obszaru 2000 morg�w. Czahary 512 � ca�e Woronne 7537 morg�w.
Motold przejrza� inwentarz, na arkuszu papieru podkre�li� notatki, cyfry, potem, patrz�c na
plan, chwil� my�la� i rzek�:
� Czyli pani ��da dzia�u ziemi dla siebie i Wac�awa? Cyfry s� sprawiedliwe: jedna trzecia
ca�o�ci nale�y do syna, jedna czternasta do c�rki. Chce pani te dwie schedy mie� granicz�ce ze
sob�, aby nimi w masie rz�dzi�. Czy na Woronnem s� jakie d�ugi ojca pani?
�adnych. Bracia maj� d�ugi.
� To do tej sprawy nie nale�y. Jest mo�e bankowa po�yczka?
� Nie ma.
� Czy ma pani spis ruchomo�ci i �ywych inwentarzy? Nale�� tak�e do dzia�u.
� Mam wszystkie ekonomiczne raporty z grudnia.
� Do��czy mi je pani do dokument�w. A plenipotencja Wac�awa jakiej daty?
� Ze stycznia. Poda�a mu arkusz.
� By� tutaj? � zdziwi� si�.
� Tutaj nie � w guberni. Przyjecha� na moje wezwanie � zabawi� dwa dni. Widzieli�my si�
� porozumieli.
� Wr�ci do kraju?
� Wr�ci kiedy�� mo�e niepr�dko jeszcze, ale wr�ci � odpar�a patrz�c zamy�lona w okno.
� Mo�e mi pani da� jego adres?
� Spytam go; je�li pozwoli, przy�l� panu � rzek�a po chwili wahania.
� Dzi�kuj�. Teraz pozostaje mi tylko spyta� pani�, dlaczego rodzina nie zgadza si� na pani
��danie. Czy te dwie wybrane przez pani� schedy s� warto�ciowo wi�cej warte ni� reszta
maj�tku?
� Nie. S� mniej warte ni� Woronne samo � nie maj� prawie ornych grunt�w, a b�otne ��ki
tam s� najbardziej dzikie i zapuszczone �oz�. Zreszt� ani Karol, ani Lucjan nigdy tam nie byli;
oni nie znaj� � nie maj� poj�cia, gdzie i jaka jest ich w�asna ziemia, ani jej lubi�, ani o ni� dbaj�.
Jeden i drugi uwa�a j� za towar, za kt�ry mo�na dosta� pieni�dze. Rolnicy nie s� z powo�ania.
Chc� si� bawi� i u�ywa�. Bawi� si� ci�gle, w konie, w karty, w ma��e�stwo, w mi�o��, w
polowanie, w ta�ce zim�, w maj�wki latem, teraz maj� si� bawi� w gospodarstwo. Po �mierci
ojca chcieli si� te� bawi� w interesa dzia�u i rozdysponowali mi�dzy sob�, �e Karol zostanie przy
ca�o�ci Woronnego, Lucjanowi da sto tysi�cy sp�aty, nam siostrom po dziesi�� tysi�cy �
Wac�awa zupe�nie z gry wykre�lili� Wi�c gdym zaprotestowa�a i za��da�a nie jakiej� fikcyjnej
sumy, ale cz�ci w naturze, potracili g�owy, podnie�li na mnie gniew ca�ej rodziny i s� teraz
bezradni, ale w�ciekli, bo bawi� si� wedle swej woli nie mog�, na zabawk� czeka� musz�.
� A pani stanowczo sp�aty w got�wce nie chce?
� By�aby to dla nich ruina. D�ug na takim poleskim maj�tku, to kamie� u szyi, szczeg�lnie
dla takiego lekkomy�lnego, rozpr�niaczonego panicza, jak Karol. On jest z rasy obywateli, kt�ra
musi zgin��, bo umie tylko panowa� i reprezentowa�. On nie ma poj�cia ju� nie tylko, co jest
pracowa�, ale nawet, co jest administrowa�. Na samym Woronnem bez d�ug�w � je�li si�
bogato o�eni � mo�e si� z bied� utrzyma�, na Woronnem z d�ugami niezawodnie zginie. Zreszt�
ani Wac�aw, ani ja pieni�dzy nie chcemy ani potrzebujemy. Mamy prawo ��da� ziemi,
nieprawda�?
� Niezawodnie. A zna pani te Czahary?
� Znam ja ka�d� pi�d� Woronnego, znam. Jest w tych Czaharach wodny m�yn, p�ywak, dwie
niwy na zalewnym �ugu, jedna na piasku i szmat siano��ci. Trzyma to wszystko w dzier�awie
�yd i p�aci pi��set rubli rocznie. Dojecha� tam nie mo�na, tylko dop�yn��.
� Wi�c pani b�dzie mia�a z tego tyle� dochodu, co z owych proponowanych dziesi�ciu
tysi�cy rubli?
� Co b�d� mia�a, to ju� moja przysz�o��, ale tak jak teraz jest, nie ��dam wi�cej! � odpar�a.
Motold wci�� notowa� i nie podnosz�c g�owy, spyta�:
� A �ugi?
� �ugi maj� folwark i ogromne wypasy. Ojciec tam trzyma� stado. Jest tam obecnie
siedemdziesi�t koni. Amatorowie dzier�awcy proponowali za ca�o�� cztery tysi�ce rubli rocznie
� mieli wypasa� stada wo��w latem.
� A lasu w Woronnem nie ma?
� Owszem, jest w Peretopie, kt�ry dla Lucjana przeznacza�. Woronne ma gorzelni�, awuls,
Wydmuch ma tak�e m�yn i folwarczek, za kt�ry p�ac� siedmset rubli. Ale siostra moja nie chce
ziemi, ju� si� zgodzi�a z Karolem na sp�at�.
Spojrza�a na plan i po chwili rzek�a smutno:
� P�jdzie wszystko na marne, ino m�j k�s zostanie i Wac�awowi nie dam zmarnowa�. Ano,
c�z robi� � dobrze, �e cho� to si� uchowa, b�d� mieli kiedy� rozbitki schronienie.
� Czarno pani widzi przysz�o��!
� Siedm lat patrz� na nich. Pozna� mo�na! Ludzie, kt�rzy wiecznie licz� na co� lub na kogo�,
czego� czekaj� � nie post�puj�.
� S� po�o�enia, gdy samoistnie ocali� si� nie mo�na � rzek�. � Czy pani i tych skazuje na
pot�pienie i zag�ad�?
Spojrzeli na siebie. Ona zawaha�a si�, wreszcie rzek�a:
� Ci tak drogo zap�acili za ludzk� pomoc, �e ich trzeba �a�owa�.
� I przyk�ad z nich bra�, by podobnie nie czyni� � zako�czy� jakim� twardym tonem,
powstaj�c i zbieraj�c do teki papiery.
� Na dzi� dosy� zm�czy�em pani�, ale to si� jeszcze nieraz powt�rzy. Czahary zapewne
posi�dzie pani, a wtedy zapewne dzier�aw� podwy�szy i w �wiat st�d umknie � w szeroki �wiat.
� Nie, ju� nie p�jd�. Tamto min�o. Obci�li mi dawno skrzyd�a. W tych moich Czaharach
�ycie zb�d� � w jarzmie, przy ziemi.
� Sama pani tam osi�dzie?
� Uchowaj Bo�e� z kim � wzdrygn�a si�. � A daj Bo�e� z czym� � i u�miechn�a si�
tak jasno, �e a� si� zmieni�a, jakby w s�o�cu sta�a. I wyrwa�o si� jej z serca, mimo woli: � Oj,
�eby ju� pr�dzej tam by�! � I wnet st�umi�a wybuch. � Ale si� doczekam, cho�by lata czeka�.
� Postaram si� sko�czy� do �wi�tego Jana � rzek� �yczliwie. � Prawne formalno�ci mog�
si� przeci�gn��, ale byle oni dzia� podpisali, ju� pani na swoim osi��� b�dzie mog�a. Jutro mamy
si� zjecha� z panem Sterdy�skim, wyrozumiem ich my�li i zamiary i stanowczo ju� pani donios�,
kiedy pani z tej klatki si� wyzwoli.
� Dziki duch we mnie, klatka mnie nie upadla ani si� odbiera. Wiem, �e si� doczekam
wszystkiego, com sobie za cel za�o�y�a �ycia. Dzi�kuj� panu, pierwszy raz w �yciu prosi�am o
pomoc i pan mi nie odm�wi�.
� Niech�e mi pani obieca, �e nikogo innego w potrzebie nie wezwie � tylko mnie.
� Nie, panie, teraz na mnie kolej wyp�aty. Teraz je�li
pan b�dzie potrzebowa� druha � to mnie wezwie. Ja, gdy sama zostan� � na swej ziemi, jak
Anteusz b�d� silna. B�d� czeka� � umiem czeka� � �eby si� panu odwdzi�czy�. I lwy czasem
myszy potrzebuj�. B�d� czeka�!
U�miechn�a si� to m�wi�c i poda�a mu r�k�, i u�cisn�a silnie jego prawic�. On s�owa wi�cej
nie rzek� i wyszed�.
Po chwili do izdebki wsun�a si� uczennica Zo�ki, Emilka Sucho�ska, c�rka Bajkowskiej z
pierwszego ma��e�stwa, dziewczyna osiemnastoletnia, o ile piegowata, o tyle pr�na � o ile
ruda, o tyle g�upia. Z matk� by�a w bezustannej wojnie, bo wychowana w domu ojczyma, czu�a
si� zupe�nie wykolejona obecnym stanowiskiem, wstydzi�a si� �upadku�, jak nazywa�a
restauracj�, i je�li zgodzi�a si� bra� lekcje u Zo�ki, to tylko dlatego, �e dogadza�o to jej pr�no�ci,
�e panna Janicka jest u nich �guwernantk��. Zreszt�, ograniczona zupe�nie, nie czu�a do wiedzy
ani zapa�u, ani potrzeby i po paru lekcjach Zo�ka pozna�a, �e ja�owy ten grunt pr�na praca
chcie� uprawi�. Zreszt� Emilka kategorycznie o�wiadczy�a, �e ma narzeczonego, wi�c ju� �adnej
nauki nie potrzebuje, tylko chcia�aby �przypomnie� sobie� literatur�, bo jej narzeczony, pan
Wilbik, �in�enier przy kanale�, bardzo lubi �wiersze�. Uczy�a si� tedy wierszy i s�ucha�a
ziewaj�c wyk�adu Zo�ki o klasykach.
Czasami Zo�ka mia�a wyrzuty sumienia, �e wyzyskuje Bajkowsk�, ale gdy spojrza�a po klitce,
gdzie z zimna nie mog�a usn��, a resztek restauracyjnych nie by�a w stanie Prze�kn��, skrupu�y
cich�y i s�ucha�a oboj�tnie deklamacji Emilki. Zreszt� poprzednio w tej klitce mieszka�y g�si,
kt�re Bajkowska tuczy�a dla swych go�ci, wi�c Zo�ka w dalszym ci�gu tuczy�a wierszami dr�b
domowy dla pana Wilbika i czu�a, �e nic wi�cej ludziom tym nie potrzeba. Zasiad�a tedy Emilka
do lekcji, zacz�a �wydawa� Czarny szal, �kawa�ek� swego wyboru, utykaj�c co par� s��w, a
Zo�ka cierpliwie sto razy j� poprawia�a i dopowiada�a lub t�umaczy�a, a� wreszcie Emilka
dobrn�a do ko�ca i poprosi�a o nowy �kawa�ek�, tylko �eby by� �romansowy�.
Z proponowanych przez Zo�k� wybra�a po d�ugim namy�le i wahaniu �witeziank� i pocz�a j�
odczytywa�.
Wilbik mo�e si� domy�li, co to jest, Mickiewicz pewnie by nie pozna� � pomy�la�a Zo�ka po
bezowocnej lekcji deklamacji.
Na zako�czenie lekcji, by unikn�� wyk�adu literatury, Emilka zacz�a rozmow�.
� To ten prawdziwy pan Motold by� u pani? Ja my�la�am licho wie co o nim � a on sobie
taki, jak ka�dy. Nawet brzydki ju� i siwy. Kudy jemu do inszych kawaler�w.
� On te� nie kawaler.
� Ja wiem, ale tyle o nim gadaj�. My�la�am, �e taki pi�kny, okaza�y, a to nawet wcale na
wielkiego pana nie wygl�da. Mama tak nad nim skacze, �e a� mnie za ni� wstyd by�o. Pewnie si�
z niej na�mia�! M�wi�a mi �o�nowska, kasjerowa z �asicka, �e jego oni strasznie si� boj� � nie
wiedzie� czego. Uk�oni�am mu si� � jak przez sie� szed� � tak zaraz si� odk�oni�. D�ugo u pani
siedzia� � dobrze, �e �onaty!
I roze�mia�a si�.
� Dlaczego �dobrze�? � spyta�a spokojnie Zo�ka.
� No, bo z kawalerem to by by�o nieprzyzwoicie � chichota�a Emilka.
Zo�ka popatrza�a na ni� i rzek�a:
� Je�� mi si� chce. P�jd� na d�, mo�e pr�dzej co� dostan�. Zostanie tu pani?
� Niech Pan B�g broni. A tobym zmarz�a. Ju� i tak r�ce mi ,.spierzch�y�. P�jd� do apteki po
r�an� ma�� czy co? A mo�e pani do nas dzi� na wiecz�r przyjdzie? B�d� go�cie, pan Wilbik
przyniesie skrzypce, i jest jeden urz�dnik dumy�, co �licznie ma�oruskie pie�ni �piewa. Pani tez
pewnie �piewa?
� ja przede wszystkim jestem w �a�obie.
� Ach! prawda. Szkoda, �e pani przyj�� nie mo�e, bo u nas bywaj� porz�dni panowie i tak
bywa weso�o, ze raz to a� �kwartalny� zaszed� dowiedzie� si�, co to za ha�as.
�mia�a si� i Zo�ka patrz�c na ni�, �mia�a si� tak�e, tylko wcale inaczej � i tak zesz�y na d�,
do prywatnego mieszkania Bajkowskiej, na sp�niony obiad. Zasiad�a do niego Zo�ka, rada
ciep�u, pokrzepiona widzeniem z Motoldem, �e jej a� si� �piewa� chcia�o z dobrej nadziei i
otuchy � gdy wtem wpad�a Bajkowska, poprzedzaj�c jak�� kuso ubran� dam�, i zawo�a�a od
proga:
� Ot, i jest panna Janicka. Prosz� pani�. Mi�ego go�cia prowadz�. Zaraz je�� ka�� poda�.
Prosz�, prosz�, niech panie tu si� bawi�. � Emilka, zast�p mnie przy bufecie, ja id� do kuchni,
przywie�li tusz� na pekelflejsz?
I wylecia�a, a Zo�ka popatrzy�a na nowo przyby��, zdziwiona, potem wahaj�ca, i dopiero po
g�osie pozna�a.
� To ty, Stefa? Sk�d�e ci� bogi nios�?
Uca�owa�y si� i nowo przyby�a pocz�a m�wi� pr�dko.
� A to� mnie ledwo pozna�a. Musia�am dopiero zeszkapie�. Ty� si� nie zmieni�a. Ten sam
zuch. To dopiero kawa� drogi tu do ciebie, a Bronka cieszy�a, �e blisko.
� Aha, to ci� Bronka wys�a�a � roze�mia�a si� Zo�ka.
� Wcale nie Bronka � zaprzeczy�a energicznie. � Jestem wys�anniczk� naszego komitetu.
Ale to du�o do m�wienia. Teraz musz� spocz�� i posili� md�e cia�o, bom wprost z kolei tu
zajecha�a. Ty tu mieszkasz? Podobno procesujesz si� z rodzin�?
� Bronka ci wszystko opowiedzia�a, wi�c po co mamy t� spraw� czas zajmowa�, kiedy tyle
jest temat�w ciekawszych? Ja tu mieszkam, ale ugo�ci� ci� nie mog�, bo zmarzniesz w mych
apartamentach. Zjemy obiad i rozlokujemy si� w hotelu. Okrutnie si� ciesz�, �e ci� widz�. Siedm
lat mamy sobie do opowiedzenia. C� z reszt� naszej paczki si� dzieje? Pami�tasz � tych
�lubnych si�str siedm, co�my wtedy w �azienkach tak uroczy�cie przysi�ga�y braterstwo!
� Ano, wiesz, �e Ludka, Anielka i J�zia za m�� wysz�y zaraz, tej�e zimy.
� Wiem, pisa�a� mi. A Mania i Stasia?
� Mania baka�arzuje gdzie� na Ukrainie i przesta�a pisa� od p�tora roku. Pewnie te� za m��
wysz�a i to szcz�cie, bo by�a w wiecznej z losem niezgodzie i narzeka�a bezustannie. Stasia jest
ze mn�, bardzo z ni� niedobrze. Bo i zdrowia nie ma, i z�aman� si� czuje na duchu. Straci�a
matk�, brat si� o�eni�, mia�a narzeczonego, kt�ry z ni� zerwa� dowiedziawszy si�, �e
utrzymywa�y si� z emerytury matki, a funduszu innego nie posiada. Przygarn�am j�, da�am
zaj�cie, jest kasjerk�, ale l�kam si�, �e sko�czy w zak�adzie dla nerwowych.
.� No i my dwie, to siedm! � rzek�a Zo�ka i m�wi�c to wyprostowa�a si� i spojrza�a przed
siebie, w jak�� dal, sobie tylko wiadom�, w kt�rej co� pi�knego musia�a widzie�, bo si� jasno
u�miechn�a.
� Teraz rozumiem, dlaczego do mnie pisa� przesta�y � rzek�a wreszcie po chwili milczenia.
� Nie mo�na ich pot�pia�. Ci�kie jest �ycie samotnej kobiety � westchn�a Stefa. � Ty
tego nie rozumiesz: mia�a� dom, rodzin�, byt zapewniony, nie znasz jeszcze walki z �yciem, bez
�adnej pomocy i oparcia.
� No, a J�zia i Anielka zadowolone z losu? W Warszawie mieszkaj�?
� J�zia zrobi�a doskona�� parti�. Jej m�� jest wysokim urz�dnikiem na kolei. Rozty�a, maj�
dwoje dzieci, �yj� bardzo dostatnio, nic nie robi, stroi si�, du�o bywaj� i przyjmuj�. Tylko
narzeka, �e j� wszystko nudzi. Anielka, przeciwnie, posz�a z mi�o�ci za �licznego ch�opca,
studenta � teraz jest ju� adwokatem, ale pr�niak i birbant. Bieda u nich taka, �e na chodzi do
biura, a w domu te�ciowa dzieci nia�czy � jest tego ju� czworo. Jednak�e nie narzeka �
kochaj� si� pomimo wszystko.
� Ciekawam, czy te dzieci b�d� bardzo im wdzi�czne za to kochanie! No, a ty co porabiasz?
� Jako� sobie daj� rad� z ci�k� bied�. By�am dame de compagnie u hrabiny Natalii, teraz
jestem prze�o�on� nad jej szwalni�, no, i mam posad� w naszym komitecie.
� W jakim�e naszym komitecie?
� Ano � w Komitecie Siostrzanej Pomocy Pracuj�cych Kobiet. To wstyd, �e o nim nie
wiesz i dot�d nie nale�ysz. Mam ze sob� statut i wszystko ci opowiem. Przecie po to tu
przyjecha�am, �eby ci� zwerbowa�. Nie zapomnia�am o tobie, cho� ledwie raz na rok dajesz znak
�ycia.
� I to nie. Ju� od trzech lat nie pisa�am.
� I najbezczelniej do takiej zdrady si� przyznajesz? A nasze przysi�gi?
� Posz�y za m��! � roze�mia�a si� Zo�ka. � Nie wiesz? Tamte zmieni�y los � i ja tak�e.
� Ale bajesz! Nie wolno �artowa� z takich rzeczy. Musia�a� rodzinie ust�pi�, ale jakem od
Bronki pos�ysza�a, �e� nareszcie swobodna, ju� mam dla ciebie prac� i stanowisko. Chod�my do
hotelu, opowiem ci wszystko.
Zo�ka skoczy�a na salk�, ubra�a si� i posz�y we dwie do zajazdu. Na korytarzu spotka�y
Motolda ze Sterdy�skim i gdy si� uk�oni�, Stefa rzek�a:
� Tak mi ten pan kogo� przypomina.
Zo�ka nic nie odpowiedzia�a i Stefa wnet zapomnia�a wra�enia. Rozgo�ci�y si� w numerze �
podano samowar i Stefa j�a �ywo rozprawia�:
� Ot� widzisz, rzecz jest taka. Nasz komitet ma zamiar za�o�y� tak zwany dom kobiecy.
B�dzie to co� w rodzaju klubu, miejsca zebra� dla wszystkich pracuj�cych kobiet, gdzie by
znalaz�y i zabaw�, i posi�ek, i sale czytelni � i nawet mieszkanie tanie i porz�dne. B�dzie tam
zarazem biuro informacyjne co do pracy, b�d� popularne wyk�ady, b�dzie porada lekarska �
ka�da pracuj�ca kobieta za niewielk� roczn� wk�adk� mo�e korzysta� ze wszystkich tych
udogodnie� i opieki. Nieprawda, �e to my�l pot�na � instytucja wysoce humanitarna, a nie
my�l, �eby to by� tylko projekt, mrzonka. Mamy ju� na to cz�� kapita�u, poparcie powa�nej
grupy os�b wp�ywowych