9773
Szczegóły |
Tytuł |
9773 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9773 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9773 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9773 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Brian Callison
Ostatni rejs
Od autora
Wczesnym rankiem 7 kwietnia 1990 roku na dwunastotysi�czniku �Scandinavian Star� - promie samochodowym zarejestrowanym pod bander� ba-hamsk� - wybuch� po�ar. Mia�o to miejsce na pozycji 58�34�N 10�43�E podczas rutynowego rejsu pasa�erskiego z�Oslo do Frederikshavn w�Danii. Na pok�adzie znajdowa�o si� dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu cz�onk�w za�ogi, nale��cych do dziewi�ciu r�nych narodowo�ci, oraz trzystu osiemdziesi�ciu trzech pasa�er�w.
Zgin�o stu pi��dziesi�ciu sze�ciu pasa�er�w i�dw�ch cz�onk�w za�ogi; wi�kszo�� zatru�a si� czadem. Stwierdzono p�niej, �e przyczyn� po�aru by�o podpalenie. Podczas gdy kilka os�b stara�o si� ratowa� �ycie innych nie zwa�aj�c na gro��ce im samym niebezpiecze�stwo, za�oga nie potrafi�a si� zorganizowa�, by powstrzyma� rozprzestrzenianie si� ognia i�ewakuowa� pasa�er�w z�zagro�onych obszar�w. Nawet gdy statek zosta� opuszczony, wci�� nie by�o wiadomo, czy na pok�adzie s� jeszcze �ywi ludzie.
Poprzedniego miesi�ca prom przyp�yn�� do Europy ze Stan�w Zjednoczonych, gdzie odbywa� dzienne rejsy w�okolicach Miami. Jednostka zosta�a sprzedana i�nowi w�a�ciciele naj�li now� za�og�. Cz�� za�ogant�w s�abo zna�a angielski - j�zyk urz�dowy na statku - cz�� za� potrafi�a si� porozumie� tylko w�ojczystym j�zyku. Kiedy wydarzy�a si� katastrofa, na pok�adzie �Scandinavian Star� by�o tylko dziewi�ciu cz�onk�w za�ogi, kt�rzy p�ywali na statku za czas�w, gdy nale�a� do poprzednich w�a�cicieli. Reszta nie zna�a rozk�adu pomieszcze� i�pok�ad�w jednostki. Chocia� prom mia� wszelkie certyfikaty bezpiecze�stwa wymagane przez prawodawstwo norweskie i�mi�dzynarodowe, i�zgodnie z�prawem m�g� przewozi� do tysi�c pi��dziesi�ciu dw�ch pasa�er�w, tojednak p�niej stwierdzono uchybienia w�projekcie statku, jego konserwacji oraz w�procedurach pok�adowych i�obsady stanowisk.
Chocia� pisz�c t� powie�� czerpa�em informacje z�oficjalnego norweskiego raportu o�okoliczno�ciach zatoni�cia �Scandinavian Star�, ksi��ka w��adnym razie nie jest opowie�ci� o�tragedii tego nieszcz�snego statku. Z�pewno�ci� te� nie portretuje - i�nie ma takiego zamiaru - �adnej osoby, kt�ra bra�a udzia� w�owym tragicznym rejsie. Nie zamierza r�wnie� sugerowa� �adnego wyt�umaczenia oczywistych niedoci�gni�� kierownictwa linii i�cz�onk�w za�ogi, kt�rzy zostali obarczeni odpowiedzialno�ci�, przynajmniej w�cz�ci, za niedostateczne przygotowanie statku. Nie pr�buje tak�e t�umaczy� dzia�a� - czy mo�e trafniej by�oby napisa�: zaniechania dzia�a� - przez niekt�rych cz�onk�w za�ogi podczas katastrofy.
Jest to opowie�� o�nigdy nie istniej�cym promie samochodowym typu coraz rzadziej ostatnio spotykanego na wodach Europy P�nocnej. Ju� nied�ugo - dzi�ki zaakceptowaniu przez Rad� Europy od dawna oczekiwanej nowelizacji przepis�w dotycz�cych bezpiecze�stwa na morzu - ostatnie tego rodzaju statki znikn� z�powierzchni m�rz.
Albo przynajmniej znikn� z�m�rz Europy P�nocnej...
Niekt�re kraje z�innych cz�ci �wiata wci�� jeszcze nie ratyfikowa�y mi�dzynarodowych propozycji przygotowanych specjalnie po to, by poprawi� bezpiecze�stwo podr�owania wielopok�adowymi promami. Propozycje takie zosta�y opracowane w�1990 roku.
Aby w�spos�b realistyczny przedstawi� sytuacj�, w�kt�rej niew�a�ciwe dowodzenie i��le dobrana za�oga mog� doprowadzi� do katastrofy wielkiego promu, musia�em najpierw sprawdzi�, jak na statkach jednej z�najznamienitszych linii pasa�erskich na �wiecie przestrzega si� przepis�w bezpiecze�stwa. Stwierdzi�em, �e firma, do kt�rej si� uda�em, mo�e by� dumna ze swoich standard�w.
W zwi�zku z�tym chcia�em wyrazi� wdzi�czno�� za wsp�prac� i�pomoc techniczn� udzielon� mi przy pisaniu tej ksi��ki przez lini� P&O North Sea Ferries, a�w szczeg�lno�ci przez kapitana i�za�og� M/V �Norsea�.
Rozumiem teraz, dlaczego prom mo�na bez �adnej przesady nazwa� najbezpieczniej szym �rodkiem transportu.
Brian Callison, 1998
Kataklizm
Marynarze pope�niaj� b��dy - powiedzia� nocny oficer
wachtowy ze szczero�ci� w�g�osie. - Nie wypieram si�. Sam pope�ni�em ich mn�stwo podczas s�u�by na morzu.
W. W. Jacobs (1863-1943)
Gdy drugi oficer Delucci us�ysza� odg�os alarmu i�ujrza� na tablicy rozdzielczej b�yskaj�ce czerwone �wiate�ko, nie przej�� si� tym zbytnio.
�wiate�ko wskazywa�o, �e uruchomiono r�czny alarm w�korytarzu, gdzie znajdowa�y si� kabiny od numeru 312 do 320, na pok�adzie C, na prawej burcie. Albo kto� wcisn�� guzik, albo nast�pi�a awaria systemu przeciwpo�arowego - bardzo prawdopodobny przypadek na niemal trzydziestoletnim statku. Delucci si� tym nie przej��, ale czu� si� usprawiedliwiony.
Kapitan wyda� nocnej wachcie jednoznaczne rozkazy. Oficer wachtowy mia� zawiadamia� go natychmiast, gdyby zdarzy�a si� nietypowa sytuacj a. Rozkaz ten by� podyktowany w�r�wnym stopniu tradycj� i�roztropno�ci�.
Podobn� ostro�no�ci� musi siej ednak wykaza� oficer wachtowy - powinien dwa razy wszystko przemy�le�, by nie chwyci� zbyt po�piesznie za s�uchawk� telefonu ��cz�cego mostek z�kabin� kapita�sk�. Delucci nauczy� si� takiego post�powania z�w�asnego, czasami bardzo gorzkiego do�wiadczenia. Roztropno�� jest konieczna, aby utrzyma� prac�. Dlatego te� niech�� drugiego oficera Delucciego, aby niepokoi� kapitana by�a jak najbardziej na miejscu, szczeg�lnie �e zegar wskazywa� godzin� drug� siedemna�cie nad ranem. Kapitan musia� odpocz�� przed czekaj�cym ich za kilka godzin wej�ciem do portu po szwedzkiej stronie. Delucci nie chcia� go budzi� tylko po to, by us�ysze�, �e histeryzuje przy byle drobnostce, szczeg�lnie �e usytuowanie �wiate�ka na tablicy rozdzielczej nie wskazywa�o na jaki� powa�ny problem.
Pok�ad C�znajdowa� si� g��boko pod poziomem mostka, tu� nad lini� wodn� �Orion Venturera�. Wi�kszo�� tego pok�adu zajmowa�a przepastna �adownia dla samochod�w - wielki gara�, usytuowany niemal na ca�ej d�ugo�ci promu. Wej�cie do przedzia�u samochodowego by�o podczas rejsu surowo zabronione wszystkim poza upowa�nionymi cz�onkami za�ogi. Po bokach �adowni bieg�y korytarze, dzi�ki kt�rym kierowcy mieli dost�p do swoich pojazd�w, gdy prom dobija� do portu. Wzd�u� tych korytarzy przy burtach statku by�y pojedyncze rz�dy kabin klasy ekonomicznej, tak wi�c podczas rejsu przez ca�y czas chodzili tamt�dy stewardzi i�pasa�erowie.
A poza tym sytuacje krytyczne maj� zwykle gdzie� swoje �r�d�a i�kto� je w�ko�cu musi odkry�. Wygl�da�o na to, �e alarmowy system przeciwpo�arowy, kt�ry mia� pomaga� wachcie na mostku w�lokalizowaniu �r�d�a zagro�enia, zareagowa� nielogicznie ustalaj�c miej see, gdzie kto� rzekomo natkn�� si� na ogie�... albo mo�e wdzieraj�c� si� wod�?
Delucci zorientowa� si� nagle, �e na chwil� ca�kowicie poch�on�a go ta masochistyczna wizja sytuacji, kt�ra by�a naprawd� nie do pomy�lenia. Ale je�li kto� znajdzie si� nagle na statku po kolana w�wodzie - szczeg�lnie na promie samochodowym - to bardzo prawdopodobne, �e wci�nie pierwszy czerwony guzik, jaki nawinie mu si� pod r�k�, nie zadaj�c sobie trudu, aby przeczyta� za��czon� kr�tk� instrukcj �.
W ka�dym razie �wiate�ko migaj�ce na tablicy rozdzielczej wskazywa�o, �e alarm uruchomiono w�rufowej cz�ci statku. Mo�na by�o nawet ustali�, �e przycisk ten znajdowa� si� w�kr�tkim odcinku korytarza biegn�cego wzd�u� prawej burty promu, pomi�dzy kabinami numer C312 a�C320... Delucci po cz�ci zdawa� sobie spraw� z�ironii losu: jego wahanie spowodowa� system zaprojektowany specjalnie po to, by u�atwi� oficerom podejmowanie szybkich decyzji.
Przypomnia� sobie, �e kabiny w�tamtym korytarzu, wci�� jeszcze nie przemeblowane, nie sta�y puste - by� to pierwszy rejs �Venturera� na linii Wielka Brytania-Skandynawia pod bander� nowych w�a�cicieli. Na pok�adzie C�nie mogli te� z�pewno�ci� pracowa� �adni stewardzi - statek mia� za�og� zmniejszon� do niezb�dnego minimum, aby podj�� wojn� cenow� z�renomowanymi liniami obs�uguj�cymi od lat po��czenia na Morzu P�nocnym. Niezbyt prawdopodobne by�o te�, �e kt�ry� z�pasa�er�w znalaz� jaki� pow�d, by zwiedza� nie zamieszkane i�najmniej atrakcyjne rejony statku, zamiast zaj�� si� rozrywkami, kt�rych na promie by�o pod dostatkiem... Pozostawa�a tylko jedna mo�liwo��: �e to marynarz z�nocnej wachty by� zwiastunem nieszcz�cia. Ale on mia� kr�tkofal�wk� i�w razie jakiegokolwiek niebezpiecze�stwa potwierdzi�by alarm drog� radiow�.
Jednak czerwone �wiate�ko, wskazuj�ce po�ar lub inne zagro�enie w�korytarzu z�pustymi kabinami od C312 do C320, bez w�tpienia �wieci�o, co oznacza�o - powracaj�c do punktu wyj�cia - �e hipotetyczna osoba, kt�ra przede wszystkim nie powinna znale�� si� na pok�adzie C, jednak wcisn�a guzik... albo lampka, krety�skie s�abe �wiate�ko w�b�yszcz�cej nowo�ci� oprawie, wywo�a�a fa�szywy alarm.
M�ody oficer zdawa� sobie spraw�, �e kapitanowie statk�w zdradzaj� szczeg�lne upodobanie do niczym nieusprawiedliwionego sztorcowania niewinnych podw�adnych, kt�rzy mieli dobre ch�ci. Szczeg�lnie, kiedy wzywano ich o�drugiej nad ranem tylko po to, by wymieni� jaki� cholerny bezpiecznik!
Delucci zagryz� z�niezdecydowania g�rn� warg�. Zastanawia� si� przez d�u�sz� chwil�, po czym wy��czy� alarm. Md�e czerwone �wiate�ko zamruga�o i�zgas�o; tablica, przedstawiaj�ca schematycznie rozmieszczenie wszystkich dziewi�ciu pok�ad�w promu pasa�ersko-samochodowego �Orion Venturer�, powr�ci�a do poprzedniego stanu oczekiwania. �aden z�pi��dziesi�ciu sze�ciu r�cznie uruchamianych przycisk�w alarmu po�arowego nawet nie zamruga�.
Drugi oficer wlepia� wzrok w�tablic� jeszcze przez pe�ne trzydzie�ci sekund. Modli� si� w�duchu, by kt�re� �wiate�ko rozjarzy�o si� w�ko�cu. Gdyby tak si� sta�o, m�g�by wszcz�� alarm. Ale tablica pozostawa�a ciemna.
W mroku wyczuwa� niepok�j dy�urnego sternika - jedynego poza nim marynarza na nocnej wachcie. Delucci, zawsze pe�en rozwagi, �wiadom ci���cej na nim odpowiedzialno�ci, nakaza� sternikowi pozostanie na stanowisku przy kole sterowym - na wszelki wypadek, mimo �e statkiem kierowa� autopilot. Delucci zna� przypadki, �e automatyczne systemy sterowania zawodzi�y. Na og� dzia�o si� to w�sytuacjach krytycznych, na przyk�ad kiedy mijali inne statki, mimo �e zachowali wszelkie prawid�a sztuki �eglowania.
Czy dzia�o si� to z�powodu zwarcia w�systemach elektronicznych?
Sternik by� Hiszpanem, Delucci - Amerykaninem. Mike Delucci p�ywa� na statku od roku, gdy jeszcze jednostka odbywa�a dzienne wycieczki wok� Florydy. Jednak decyzja indonezyjskiego armatora o�pos�aniu promu na lini� na Morzu P�nocnym wcze�niej, ni� to planowano, spowodowa�a, �e wi�kszo�� za�ogi mia�a za sob� dopiero tygodniowy sta� na wielkim �Orion Venturerze�.
Obserwuj�c t�um nowych, pospiesznie zebranych przez agencj� marynarsk� w�Hamburgu pracownik�w Delucci spostrzeg�, �e wszyscy oni, tak jak sternik prawdopodobnie znaj� po angielsku tylko podstawowy zakres s�ownictwa morskiego. Delucci s�ysza� tylko powtarzanie komend w�rodzaju: �dziesi�� stopni w�prawo�, �ster dwa trzy zero� i��tak trzyma�.
- Sternik, widzisz gdzie� kr�tkofal�wk�? - spyta�, �eby si� przekona�, jak jest naprawd�.
Sternik, o�wietlony niesamowicie od do�u przez zielonkawe, os�oni�te �wiat�o kompasu, wskaza� r�k� skrzynk� na lornetki, wisz�c�przy prawych drzwiach ster�wki. Delucci wyj�� z�niej r�czny nadajnik, w��czy� urz�dzenie i�przeszed� na skrzyd�o mostka. Rozgl�da� si� po horyzoncie, ledwo widocznej, w�skiej, zim-noszarej kresce pomi�dzy czarnym morzem i�niskimi chmurami.
Nie by�o to mo�e najw�a�ciwsze spostrze�enie - szczeg�lnie w�tej sytuacji i�o tej bezbo�nej godzinie - ale nie potrafi� si� powstrzyma� od my�li, �e statek o�ywia mn�stwo d�wi�k�w. B�bnienie niesionego czo�owym wiatrem deszczu o�szyby mostka wsp�graj�ce z�dzwonieniem linek sygna�owych o�maszt; sta�e buczenie spalin wydobywaj�cych si� z�op�ywowego komina wznosz�cego si� wysoko z�ty�u; protest wody �amanej i�odrzucanej przez kad�ub �Venturera� - wszystkie te odg�osy sprawi�y, �e Delucci zdecydowa� si� szuka� kariery na morzu. Akceptowa� te� nieco mniej romantyczne dudnienie - dochodz�ce z�Nocnego Klubu Podr�nik�w Oceanicznych, kt�ry znajdowa� si� powy�ej kwater oficer�w pok�adowych - jako pokut�, kt�r� musia� przej �� oficer pe�ni�cy nocn� wacht� na promie...
Do rzeczy! Tak poch�on�o go to b�yskaj�ce na tablicy czerwone �wiate�ko, �e na �mier� zapomnia� o�obserwacji horyzontu. Je�li prom p�yn�cy z�pr�dko�ci� przekraczaj�c� dwadzie�cia w�z��w uderzy w�podobn� konstrukcj �...
Delucci rozejrza� si� dooko�a, por�wnuj�c sytuacj� z�obrazem widocznym na ekranie radaru. Grupa �wiate� �odzi rybackich daleko za ruf� po prawej; zamazane deszczem halo frachtowca lub innego promu, kt�rego kad�ub pozostawa� skryty za lini� horyzontu, i�samotne bia�e �wiat�o jakiej� ma�ej jednostki, odleg�ej o�cztery mile przed dziobem po prawej, kt�ra p�yn�a mniej wi�cej tym samym kursem co oni. Zachodnie wej�cie do Skagerraku nie by�o tej nocy zat�oczone statkami. Drugi oficer Delucci nie musia� przynajmniej zaprz�ta� sobie g�owy manewrami, aby unikn�� zderzenia.
Wdusi� przycisk mikrofonu kr�tkofal�wki.
- Patrol ogniowy... Tu mostek. Odbi�r?
Niespodziewanie uzyska� natychmiastow� odpowied�. I�to po angielsku! Lub przynajmniej w�jednej z�odmian tego j�zyka.
- Taaa, tuConroy... Kto tam?
Delucci poczu� niezmiern� ulg�; zda� sobie spraw�, �e starszy marynarz Con-roy, jeden z�kilku Brytyj czyk�w na pok�adzie, by� na nocnej wachcie patrolowej. Nigdy jeszcze drugi oficer nie �ywi� w�stosunku do tego faceta tylu ciep�ych uczu�. Podczas poprzednich spotka� �cierali si� kilkakrotnie - je�li ��cierali si� jest odpowiednim s�owem na opisanie sytuacji, gdy Delucci pr�bowa� wyda� jaki� rozkaz marynarzowi Conroyowi - morskiemu prawnikowi, je�li mo�na go tak nazwa�. Ale przynajmniej z�tym facetem mo�na si� porozumie�.
- Hmm. Gdzie jeste�?
Nast�pi�a chwila milczenia, podczas kt�rej Conroy usi�owa� wymy�li� jakie� prawdopodobnie brzmi�ce k�amstwo. Najwyra�niej jednak zdecydowa� si� powiedzie� prawd�, szukaj�c oparcia w�swych prawach socjalnych.
- Mesa za�ogi. Teraz mam przerw�. Przepisy m�wi�, �e nocna zmiana ma prawo...
- Kiedy ostatni raz przechodzi�e� prawoburtowym korytarzem na rufie na pok�adzie C?
- Tak ko�o pi�tnastu minut temu... sir.
Co oznacza�o prawdopodobnie czterdzie�ci, czterdzie�ci pi�� minut. Conroy jako nocny wachtowy mia� praktycznie woln� r�k� w�ustalaniu tras patroli. Niedogodno�ci� tego przywileju by�o jednak specjalne urz�dzenie zegarowe, kt�re marynarz musia� nosi� ze sob� podczas obchodu. Zegar rejestrowa� godziny wk�adania do urz�dzenia specjalnych kluczy, kt�re w�liczbie czterdziestu sztuk rozmieszczone by�y po ca�ym statku. Delucci zanotowa� sobie w�pami�ci, by p�niej sprawdzi� ostatni wydruk z�obchodu Conroya. Ale to p�niej.
- Mam tu w��czony alarm. Kto� uruchomi� przycisk w�korytarzu gdzie� w�okolicach kabin C�312-320. Zbieraj si� i�szybko sprawd�, co si� tam dzieje.
10
- Ale przepisy m�wi�, �e mog�...
- Id� tam, Conroy. Natychmiast!
- Senor Mate!
Okrzyk ze ster�wki nie wymaga� t�umaczenia na angielski. Gdy Delucci obraca� si� i�wbiega� do �rodka, s�ysza� mro��cy krew w��y�ach dzwonek systemu alarmowego. Na tablicy rozdzielczej �wieci�o to samo �wiate�ko, wskazuj�ce na prawoburtow� rufow� cz�� pok�adu C...
Ale teraz zapali�a si� dodatkowo jeszcze jedna �ar�weczka. Tu� przy tamtej!
Drugi oficer Delucci wykrztusi� tylko:
- O�Jezu! - i�rzuci� si� do s�uchawki telefonu po��czonego bezpo�rednio z�kabin� kapitana.
Na grodzi z�ty�u ponad zielonkaw� twarz� sternika wskaz�wki zegara przesun�y si� na godzin� drug� dwadzie�cia.
�aden z�m�czyzn na mostku nie zdawa� sobie jeszcze sprawy, �e w�a�nie up�yn�y trzy minuty, kt�re zdecydowa�y o�dalszym losie promu pasa�ersko-sa-mochodowego �Orion Venturer�.
Conroy mia� przed sob� spory kawa�ek wspinaczki. Mesa za�ogi, gdzie siedzia� nad kubkiem herbaty w�chwili, gdy odezwa� si� Delucci, znajdowa�a si� na �r�dokr�ciu na pok�adzie A�- najni�szym poziomie �Orion Venturera�, znacznie poni�ej linii wodnej. Ni�ej znajdowa�o si� tylko podw�jne dno statku - przestrze� nad kilem, gdzie z�trudem m�g�by zmie�ci� si� schylony cz�owiek. Tylko umieszczone tam zbiorniki - z�paliwem i�wod� oraz balastowe - odgradza�y marynarza Conroya i�jego kubek z�herbat� od �awic ryb p�ywaj�cych w�g��binach Morza Norweskiego.
Ale Conroy, kt�ry ca�e �ycie sp�dzi� na pok�adach jednostek handlowych i�mieszka� w�najbardziej niego�cinnych zakamarkach statk�w, nie po�wi�ca� wiele czasu rozmy�laniom nad cienkimi blachami, kt�re mia�y nie dopu�ci� do zamoczenia �adunku, jak r�wnie� jego w�asnej osoby. By� w�ciek�y, �e musi znowu i�� tras�, kt�r� dopiero co patrolowa�... no, mo�e godzink� wcze�niej... z�ma�ym hakiem... B�dzie musia� si� wspi�� schodami dwa pok�ady wy�ej i�powlec biegn�cym w�stron� rufy korytarzem, wyd�u�aj�cym si� za ka�dym cholernym obchodem. I�wszystko tylko po to, by spe�ni� zachciank� ��todzioba, kt�ry poczu� zaniepokojenie na widok �wiate�ka skorodowanej zapewne tablicy rozdzielczej.
Droga na ruf� zaj�a mu cztery niezwykle istotne minuty. Trzeba jednak odda� mu sprawiedliwo��: marynarz Conroy widzia� ju�, co ogie� mo�e zrobi� ze statkiem i�ruszy� na obch�d zaraz, gdy tylko dopi� do ko�ca herbat�. Z�drugiej strony, nie spieszy� si� specjalnie. Gdyby pobieg� na ruf�, zaoszcz�dzi�by w�ten spos�b bardzo cenn� minut�; marynarze jednak nie biegaj� po statku, chyba �e znajd� si� w�naprawd� strasznych tarapatach. Zreszt� marynarz Conroy charakteryzowa� si� cynicznym brakiem wiary w�umiej �tno�ci in�ynier�w okr�towych i�nie bardzo wierzy�, by potrafili dobrze konserwowa� urz�dzenia elektryczne; a�ponadto przez ostatnie trzydzie�ci lat pali� ponad pi��dziesi�t wolnoc�owych
11 papieros�w dziennie - wszystkie te fakty sprawi�y, �e Conroy ruszy� na obch�d bardzo spokojnym, powolnym krokiem.
W ostatecznym rozrachunku okaza�o si�, �e te sze��dziesi�t sekund nie mia�o �adnego znaczenia.
Aby odda� Conroyowi sprawiedliwo��, drugi oficer Delucci nie przekaza� mu w�tym czasie przez kr�tkofal�wk� informacji o�zapaleniu si� na tablicy rozdzielczej na mostku nast�pnych �wiate�ek ostrzegawczych. Mo�e gdyby Conroy to wiedzia�, szybciej dokona�by inspekcji?
Ale w�a�nie wtedy pocz�tkowy sceptycyzm Mike�a Delucciego, znajduj�cego si� siedem pok�ad�w wy�ej, ust�pi� miejsca zdenerwowaniu granicz�cemu z�panik�. By� zreszt� zbyt zaj�ty telefonowaniem do kapitana statku i�wzywaniem pierwszego oficera i�pierwszego mechanika. Zastanawia� si� te�, czy on - zwyk�y drugi oficer - powinien odwa�y� si� na w��czenie syreny alarmowej, zanim przyb�d� na mostek zadyszani zwierzchnicy, kt�rzy zdejm� z�jego bark�w odpowiedzialno�� za wprowadzanie w��ycie k�opotliwej decyzji. Delucci szacowa�, �e d�wi�k syreny musia�by poderwa� na nogi oko�o p� tysi�ca ludzi, kt�rzy zebraliby si� w�czterech punktach alarmowych - albo, co gorsza, na pok�adzie �odziowym - ubrani w�pi�amy w��rodku zimnej nocy gdzie� w�Skagerraku, prawie dok�adnie pomi�dzy Dani� i�cholern� Norwegi�!
Ale ten koszmarny scenariusz, kt�ry przyszed� Delucciemu do g�owy, nie mia�by szans powodzenia. Zgodnie ze statystyk� tylko niewiele ponad dwie�cie os�b uda�oby si� natychmiast do alarmowych punkt�w zbiorczych rozmieszczonych w�du�ych hallach albo - wci�� w�pi�amach i�koszulach nocnych - pobieg�oby od razu na pok�ad �odziowy �Venturera�. I�to pod warunkiem, �e przeczyta�o instrukcje wywieszone na wewn�trznej stronie drzwi kabin i�odebra�o karty pok�adowe, kt�rych kolory - opisane w�instrukcji - odpowiada�y drogom ewakuacyjnym. Ale w�tym pierwszym rejsie pasa�erowie nie dostali kart... Zreszt�i tak musieliby jeszcze wiedzie�, gdzie znajduj� si� punkty zbiorcze albo pok�ad �odziowy.
Jednak Mike Delucci nie zna� historii przebieg�w poprzednich katastrof na morzu. Z�analizy tych przypadk�w wynika�o, �e po og�oszeniu alarmu i�tak czterdzie�ci sze�� procent pasa�er�w - wszystko jedno, z�kartami pok�adowymi czy bez - pozostaje w�swoich kabinach, mimo �e s�ysza�o d�wi�k syreny; ludzie ci po prostu czekaj�, a� za�oga wyda im jakie� instrukcje.
Pasa�erowie zawsze s�dz�, �e za�oga dobrze zna statek, na kt�rym p�ywa. I�jest na tyle dobrze przeszkolona, �e wie, jakich wskaz�wek udziela� ludziom w�razie alarmu.
Conroy ostatecznie dotar� do samoczynnie zamykaj�cych si� drzwi rozdzielaj�cych stref� przeciwpo�arow� nr 2 na �r�dokr�ciu od strefy nr 2 na rufie statku. By�o dwadzie�cia cztery minuty po drugiej nad ranem - min�o siedem minut od chwili, gdy na tablicy na mostku zapali�o si� pierwsze �wiate�ko alarmowe.
12 Marynarz Conroy z�niech�ci� zda� sobie wtedy spraw�, �e zapomnia� zabra� kr�tkofal�wk� z�mesy za�ogi, i�jego niezadowolenie si�gn�o wtedy szczytu. Z�jego szcz�ciem prawdopodobnie oka�e si�, �e wewn�trzne telefony s� w�takim samym stanie jak ca�a reszta elektryki na tym cholernym statku. A�to mog�o oznacza�, �e b�dzie musia� wej �� na sam� g�r�, do biura p�atnika na pok�adzie E�tylko po to, aby zameldowa� wachcie na mostku, �e wszystko w�porz...
Conroy z�rozmachem otworzy� drzwi, mamrocz�c z�irytacj� przekle�stwa... i�zamar�. Sta�, jakby mu nogi wros�y w�pok�ad, i�patrzy� z�przera�eniem w�g��b korytarza, w�kt�rym ci�gn�� si� rz�d kabin o�numerach od 312 do 320. Czu�, �e w�osy na opalonym karku podnosz� mu si�, jak gdyby jaki� topielec g�aska� go martwymi palcami.
By�a to ca�kiem zrozumia�a reakcja, nawet u�marynarza tak flegmatycznego i�pozbawionego wyobra�ni jak Conroy.
Marynarz sta� si� bowiem uczestnikiem koszmaru, jakiego �aden cz�owiek nie powinien w��yciu do�wiadczy�.
Wyj�cie
Komitet nie ma �adnych w�tpliwo�ci, �e... (w�a�ciciele) musieli zdawa� sobie spraw�, i� okr�tuj�c tak wielk� liczb� pasa�er�w i�anga�uj�c w�tak kr�tkim czasie nie przeszkolon� za�og� lekcewa�� sprawy dotycz�ce bezpiecze�stwa.
Oficjalny raport norweski, NOR 1 991:1 E�Katastrofa �Scandinavian Star� z�7 kwietnia 1 990
Wewn�trzne memorandum Kompanii Promowej Townsend, 18 sierpnia 1986
Wygl�da na to, �e istnieje generalna tendencja do zadowolenia z�faktu, �e prom przyp�ynie dwie albo trzy minuty wcze�niej ni� wskazuje na to rozk�ad. Oczekuj� teraz - szczeg�lnie gdy chodzi o�FE8 - �e od dzisiaj statki b�d� odchodzi�y o�pi�tna�cie minut wcze�niej... Wywrze� nacisk na pierwszego oficera, je�li uwa�acie, �e nie kieruje za�adunkiem dostatecznie szybko... Postawmy spraw� jasno, mo�liwo�� wyp�ywania z Zeebrugge ze sp�nieniem jest poza dyskusj�. Ma si� to odbywa� na kwadrans przed rozk�adem.
Raport dotycz�cy zatoni�cia promu �Herald of Free Enterprise�. Oficjalne �ledztwo S�du Zjednoczonego Kr�lestwa, nr 8074
Mam w�a�nie rozpocz�� moj� ostatni� podr� - wielki skok w�ciemno��.
Ostatnie s�owa Thomas Hobbes (1588-1697)
Carlsson nigdy nie mia� zamiaru zatopi� �Orion Venturera�. Nie mia� te� zamiaru przedwcze�nie umiera� - sko�czy� dopiero trzydzie�ci lat. A�na pewno nie chcia� zgin�� w�taki spos�b. I�nie na pok�adzie promu samochodowego, w�deszczow� noc na niespokojnym obcym morzu. Szczeg�lnie �e Sven Carlsson nie czu� �adnego poci�gu do morza - by� kierowc� wielkiej ci�ar�wki-ch�odni, cho� zawsze wydawa�o mu si�, �e jest stworzony do wi�kszych rzeczy.
Ale na pewno nie s�dzi�, �e mo�e przyczyni� si� do �mierci tak wielu swych wsp�towarzyszy podr�y - w�a�ciwie nie zamierza� nikogo zabija�, nawet samego siebie. Gdy z�sykiem powietrza wydobywaj�cego si� z�kompresora zwalnia� hamulec ogromnej scanii i�rusza� powoli w�stron� wjazdu na prom, rozmy�la�, jak zwr�ci� na siebie uwag� i�wywy�szy� si� ponad t�um, wyrosn�� ponad przeci�tno��. Mia� nadziej�, �e w�ten spos�b zapewni sobie przysz�o�� bardziej obiecuj�c� ni� praca za kierownic� ci�ar�wki.
Ale nie�atwo jest zdoby� s�aw� - Carlsson w�ko�cu powoli zacz�� to dostrzega�. Do s�awy potrzeba kwalifikacji - oczywi�cie do tego rodzaju s�awy, kt�ra sprawia�aby, �e ludzie prostowaliby si� i�ogl�dali na jego widok. Nie chodzi�o o�to, by robi� co� szczeg�lnie rzadko spotykanego. Rozmy�la� o�tym przez kilka miesi�cy, przeje�d�aj�c samotnie tysi�ce kilometr�w. Kto� patrz�cy z�boku m�g�by go wzi�� za cz�owieka ow�adni�tego obsesj�, ale Carlsson by� ca�kowicie normalny. Po prostu zastanawia� si�, jakie ma mo�liwo�ci. M�g�by na przyk�ad zosta� wielk� gwiazd� piosenki rozrywkowej albo bo�yszczem kibic�w pi�karskich... albo najpopularniejszym prezenterem kt�rej� ze stacji telewizyjnych. Dlaczego nie? Problem polega� na tym, �e nie mia� w�a�ciwych znajomo�ci. I�uzdolnie� w��adnej dziedzinie. Jedynie pal�c� ambicj�, by si� wybi�.
W ko�cu dozna� ol�nienia; dzieli�o go jeszcze jakie� trzy tysi�ce kilometr�w od wjazdu na prom. Postanowi�, �e zostanie bohaterem narodowym - a�mo�e i�mi�dzynarodowym! W�dzisiej szych czasach bohaterowie nie musz� mie� �adnych kwalifikacji. Nie musz� te� wykazywa� si� specjalnymi uzdolnieniami. Wcale nie trzeba od razu dokona� przeszczepu m�zgu ani zrobi� b�yskotliwej kariery politycznej. Wystarczy tylko przyci�gn�� zainteresowanie �rodk�w masowego przekazu i�uchwyci� okazj� obiema r�kami.
Carlssona bardzo podnieci�a ta my�l. By� to ju� zal��ek pomys�u, kt�ry m�g�by doprowadzi� go na szczyty. Teraz musia� tylko wymy�li� spos�b na pokonanie ostatniej przeszkody stoj�cej na drodze do s�awy. Pr�buj�c rozgry�� ten problem doszed� z�rozgoryczeniem do wniosku, �e nie mo�na - ot tak po prostu - wybra� sobie bohaterskiej przysz�o�ci. Bohater�w tworz� sytuacje kryzysowe, a�te - z�definicji - nie s� wcze�niej planowane.
Albo - co na jedno wychodzi - nie dziej� si� w�normalnych warunkach.
Gdy Carlsson w�konwoju innych ci�ar�wek wprowadza� sw�j pojazd na pok�ad samochodowy promu pasa�erskiego �Orion Venturer�, jego umys� zaprz�ta�a jedna my�l: w�jaki spos�b zdoby� s�aw�.
Grace Miles czu�a si� bezpiecznie, gdy Michael wprowadzi� ich volvo combi ramp� wjazdow� do �adowni promu. Gdy przemieszczali si� do �rodka, musia�a wychyli� g�ow� na zewn�trz, by dojrze� g�rne pok�ady statku, rysuj�ce si� na tle porannego brzasku. Prom wydawa� si� du�o wi�kszy i�solidniejszy, ni� my�la�a, a�to zmniejszy�o nieco jej wcze�niejsze obawy.
Spos�b za�adunku pojazd�w na pok�ad jeszcze umocni� owo poczucie bezpiecze�stwa. By�o to bardzo proste spostrze�enie; aby doceni� jego znaczenie, trzeba tu zrozumie� wcze�niejsze obawy Grace. Widok promu przyni�s� jej widoczn� ulg�, szczeg�lnie �e od tygodni - od czasu, gdy zarezerwowali w�nowych liniach promowych przejazd na wakacje w�Szwecji - stale r�s� jej niepok�j na my�l o�czekaj�cej ich przeprawie przez Morze P�nocne.
Nigdy nie spodziewa�a si�, �e mo�e czu� si� tak nieswojo. Niekt�rzy ludzie boj� si� podr�owa� samolotem, poci�giem, dalekobie�nym autobusem... Grace korzysta�a ju� z�tych wszystkich �rodk�w transportu, nie my�l�c nawet o�jakimkolwiek ryzyku. Jednak od kiedy wykupili bilety i�klamka zapad�a, zacz�a marzy� o�tej podr�y i�odkry�a, �e niepokoj�ca mo�liwo�� zatoni�cia statku nieustannie karmi ciemn� stron� jej wyobra�ni.
Grace wcale nie straci�a jednak w�tej sytuacji poczucia proporcji; na przyk�ad zna�a histori� zatoni�cia �Titanica� - wszyscy j� znali - albo �Lusitanii�. Nie ��czy�a tych dramat�w z�w�asn� podr� na pok�adzie �Orion Venturera� zdaj�c sobie doskonale spraw� z�tego, �e mo�liwo�� napotkania g�ry lodowej na Morzu P�nocnym jest r�wnie nieprawdopodobna jak storpedowanie promu przez U-Boota.
2 - Ostatni rejs 17 Ale niepok�j nie poddaj e�si� tak �atwo logicznym wyj a�nieniom. Coraz cz�ciej my�la�a nie tylko o�tamtych dw�ch katastrofach, w�jej wyobra�ni zacz�y pojawia� si� dwa inne obrazy. �Herald of Free Enterprise� oraz... �Estonia�, tak si� chyba ten prom nazywa�?
Grace Miles by�a bardzo zaniepokojona. Ju� jaki� czas temu przesta�a dr�czy� swoj� rodzin� nadmiern� opieku�czo�ci�. Przedtem obawia�a si� wypu�ci� dzieci nawet za bram� ogrodu, cho�by nie istnia�o �adne zagro�enie. Ale kiedy Michael wr�ci� kt�rego� dnia do domu wymachuj�c biletami na prom, prawie zapomniane obrazy z�telewizyjnych dziennik�w, pokazuj�ce, co mo�e przydarzy� si� takim zwyk�ym rodzinom jak ich, wr�ci�y z�now� si�� i�okaza�o si�, �e jej nadopieku�cze instynkty od�y�y.
Oba statki by�y promami pasa�ersko-samochodowymi i�wyp�yn�y w�normalny, rutynowy rej s. Wstrz�saj�ce uj �cia w�telewizji ukazuj�ce na wp� zanurzonego �Heralda� le��cego na boku nie dawa�y Grace spa� po nocach. Wci�� przypomina�a sobie ten obraz, cho� nigdy nie m�wi�a Michaelowi o�swych obawach. Zaj�a si� jakby nigdy nic planowaniem podr�y, pakowaniem rzeczy i�zarezerwowaniem dla Buttona schroniska na czas ich nieobecno�ci. U�miecha�a si� tylko z�pob�a�aniem, gdy siedmioletni William domaga� si�, by kupi�a mu na rejs ��ty sztormiak - taki, jakie nosz� na morzu prawdziwi �eglarze, i�pociesza�a czteroletni� Lucy, �e jej misia - Teddy�ego - nie b�dzie bola� brzuszek tak jak cioci� Rachel, kt�ra twierdzi�a, �e podczas swej jedynej podr�y morskiej mia�a k�opoty z��o��dkiem.
Ile� w�tym by�o ironii! Ca�y ten niepok�j przy bezpo�redniej konfrontacji z�obiektem wywo�uj�cym jej paranoj� okaza� si� ca�kowicie pozbawiony podstaw. Wszystkie ci�ar�wki, autobusy i�samochody ci�gn�ce przyczepy kempingowe wje�d�a�y do przepastnej �adowni promu od ty�u statku - przez ruf�, tak to si� chyba nazywa. Pojazdy wtacza�y si� po rampie wjazdowej powoli i�ostro�nie jak zwierz�ta wchodz�ce na ark� Noego, jeden za drugim. Chocia� Grace nigdy nie zrozumia�a do ko�ca szczeg��w technicznych dotycz�cych przyczyn zatoni�cia tamtych dw�ch prom�w, wiedzia�a, �e sta�o si� to z�powodu jakich� problem�w z�wrotami dziobowymi. Przednie rampy okaza�y si� ich s�abymi punktami.
Przed nimi ostatnia z�ci�ar�wek - bia�a scania ze szwedzkimi tablicami rejestracyjnymi - z�rykiem zacz�a podje�d�a� po rampie i�wtoczy�a si� do brzucha statku, wypuszczaj�c z�rury wydechowej k��by czarnego dymu. Umundurowany cz�onek za�ogi z�kr�tkofal�wk� w�d�oni, w�bia�ej, okr�g�ej, sztywnej czapce i�jaskrawopomara�czowym sztormiaku z�wypisanymi na plecach s�owami: DRUGI OFICER ruchem r�ki nakaz&l im wje�d�a�.
Michael popatrzy� na statek bez u�miechu.
- Teraz ju� wiemy, jak musia� czu� si� Jonasz - powiedzia� wrzucaj�c pierwszy bieg.
- Jestem g�odna, mamusiu - oznajmi�a Lucy. -1 Teddy te� chce je��.
- To masz pecha, bo na statku ka�� je�� herbatniki z�robakami - powiedzia� William z�wyra�nym okrucie�stwem w�g�osie. - Rozchorujesz si�. I�ty, i�Teddy. A�Teddy�ego zawioz� do szpitala.
18 - Teddy lubi robaki - odpar�a wcale nie poruszona. - Da�am mu jednego tydzie� temu i�ca�ego zjad�.
Dla Grace by� to dzie� niespodzianek. Wiedzia�a ju�, dlaczego przed wyjazdem musia�a szorowa� g�ow� misia gor�c� wod� z�myd�em.
- Robaki? O�czym on m�wi? Co za robaki? - zamrucza� bardziej do siebie ni� do rodziny Michael. Prz�d samochodu podskoczy�, gdy poj azd przej echa� po stalowej p�ycie ��cz�cej nabrze�e z�ramp� promu. Przed nimi rozci�ga�a si� wielka hala �adowni, znacznie przestronniejsza, ni� Grace si� spodziewa�a. Na suficie wisia�y rz�dy lamp, a�na �cianach - znaki z�napisem: ROKING FORBJUDEN - NO SMOKING. Szwedzka ci�ar�wka-ch�odnia powoli jecha�a przed nimi pok�adem samochodowym w�stron� zbitej masy pojazd�w ju� zaparkowanych na ko�cu statku. Bia�o pomalowane �ciany wn�trza wieloryba g�ucho odbija�y zduszony pomruk wielkiego diesla.
- Robaki? My�l�, �e chyba mu chodzi o�rybak�w - u�miechn�a si�, czuj�c, �e zaczyna si� rozlu�nia�. - Naczyta� si� ostatnio du�o o�morzu.
Grace Miles mia�a szcz�cie, �e jej wiedza na temat katastrof statk�w pasa�erskich by�a bardzo powierzchowna i�ograniczona do tych tragedii, kt�re zosta�y opisane w�ksi��kach. Dzi�ki temu mog�a czu� si� bezpiecznie wje�d�aj�c na prom.
W sobot� trzydziestego pierwszego stycznia tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tego trzeciego roku prom kolejowy Kolei Brytyjskich zaton�� na Morzu Irlandzkim. Dzia�o si� to w�odleg�o�ci dziewi�ciu mil na wsch�d od Donaghadee, le��cego w�hrabstwie Down. Zgin�y wtedy sto trzydzie�ci trzy osoby.
�Ksi�na Wiktoria� zaton�a na skutek wy�amania przez pot�ne fale rufowych wr�t za�adunkowych. - Jak jest woda po francusku, sir?
- L�eau - odpar� Nicholas.
- Ach - powiedzia� pan Lillywickz ponur� min�
potrz�saj�c g�ow�. - Lo, tak? Nie mam �adnego zdania na
temat tego j�zyka - nic a�nic.
Charles Dickens (1812-1870)
Przynajmniej umiesz jako tako pogada� po angielsku; i�tak niezgorzej jak na go�cia czarnego jak asfalt, m�wi� ci, Cookie - przyzna� wspania�omy�lnie marynarz Conroy, opieraj�c si� o�por�cz statku na pok�adzie. Ramiona mia� skrzy�owane, jedn� nog� postawi� nonszalancko na dolnej por�czy. Leniwie obserwowa� odbywaj�cy si� w�dole za�adunek poj azd�w do �adowni. - Nie tak jak reszta tych zagraniczniak�w, twoich kole�k�w z�dzia�u zaopatrzenia.
- Pewnie to dlatego, �e jestem Skuzytem w�trzecim pokoleniu, a�oni w�wi�kszo�ci wywodz� si� z�Portugalii i�ca�ej Unii Europejskiej - zachowuj�c kamienn� twarz, pospieszy� z�wyja�nieniem pomocnik kucharza za�ogi Henry Manley. - Mojamamai tata przyj echaliz Trynidadu do Liverpoolu zaraz po wojnie... z�pierwszym transportem banan�w.
Pomocnik kucharza Manley ju� dawno temu nauczy� si� rozpoznawa� tych sukinsyn�w faszyst�w. Je�li trafi� na takich w�za�odze statku, na kt�rym p�ywa�, umia� dawa� sobie z�nimi rad�. Ale trzeba odda� sprawiedliwo�� staremu posiwia�emu rekinowi: Conroy nie by� ograniczony w�swych uprzedzeniach. Od kiedy zaokr�towa� si� na �Ocean Venturera�, okazywa� r�wn� niech�� policjantom i�pasa�erom, duchownymi dzieciom; oficerom marynarki handlowej i�ca�ej Kr�lewskiej Marynarki Wojennej; mechanikom pok�adowym - szczeg�lnie g��wnym mechanikom, zw�aszcza je�li wcze�niej s�u�yli w�marynarce woj ennej; rz�-
20 dowi, armatorom, w�a�cicielom ps�w i�nieruchomo�ci, Szkotom, Walijczykom, kr�likom...
Henry nie mia� poj �cia, dlaczego w�a�ciwie Conroy pa�a� tak� niech�ci� do kr�lik�w.
- Taaa? C�, w�dzisiejszych czasach na promach mo�na si� spodziewa� najr�niejszych typ�w, nawet z�Liverpoolu. Znaczy si�, to w�ko�cu tania bandera, nie? - Conroy, szcz�liwy, �e mo�e pogry�� r�k�, kt�ra go dos�ownie karmi�a, wskaza� brod� flag� Baham�w, zwisaj�c� z�flagsztoka jak mokra �cierka. - Wielonarodowa za�oga, wyzyskiwana przez armatora. Jeste�my tylko tani� si�� robocz�, kolego.
Henry rozmy�la� o�tym przez chwil�, dodaj�c jednocze�nie w�my�lach jeszcze kilka punkt�w do listy uprzedze� Conroya. Pewnie, �e nie p�acili im dobrze. Ale c� w�tym nowego? Od kiedy p�ywa� na statkach, na rynku pracy w�r�d marynarzy panowa�a wi�ksza poda� ni� popyt, szczeg�lnie gdy chodzi�o o�podejrzane linie, kt�re z�regu�y rekrutowa�y za�ogi w�r�d bezrobotnych oficer�w i�nie sprawdza�y zbyt szczeg�owo ich patent�w. A�on w�ko�cu by� kucharzem, a�nie prawnikiem. Nie wiedzia� i�prawd� m�wi�c nie obchodzi�o go to, czy reje-stracj a�statku w�Nassau by�a pr�b� unikni�cia wysokich podatk�w. Ale Bahamy to kraj, w�kt�rym przepisy dotycz�ce bezpiecze�stwa na morzu s�... hm, nieco bardziej podatne na interpretacj� ni� w�innych pa�stwach, a�wszystko po to, by przyci�gn�� zagranicznych inwestor�w i�ich pieni�dze.
Wszystko wygl�da�o tak jak w�ksi��eczce marynarskiej Henry�ego. Albo zaci�ga� si� - na warunkach pracodawcy - na statek wskazany przez agenta, albo patrzy� potem, jak statek odp�ywa z�innym kucharzem, pochodz�cym gdzie� z�Tur-cji czy Rosji albo kt�rego� z�kraj�w Trzeciego �wiata, ale zgadzaj�cym si� na p�ac� o�po�ow� ni�sz� od sumy potrzebnej Europejczykowi do wykarmienia rodziny.
Nigdy jeszcze nie p�ywa� na promach, a��Venturer� wydawa� mu si� dobrym statkiem. By� wielki. Mo�e ju� nieco leciwy, ale na pewno wci�� w�dostatecznie dobrym stanie, by otrzyma� certyfikaty bezpiecze�stwa od inspektor�w morskich po obu stronach Morza P�nocnego. I�wydawa� si� elegancko przebudowany - je�li nie widzia�o si� dalszych zakamark�w. Mia� w�sobie wi�cej ze statku wycieczkowego ni� nocnego kr�tkodystansowego promu. �Venturer� wcale nie wygl�da� na jednostk� taniej bandery, zarejestrowanej gdzie� w�Panamie, Monrowii czy Liberii... Henry� emu Manleyowi statek wydawa� si� pa�acem. Ale Henry p�ywa� do tej pory na statkach transportowych; niekt�re z�nich by�y naprawd� do niczego. Ale nawet pomijaj�c to wszystko, regularne rejsy do Wielkiej Brytanii oznacza�y, �e mia� szans� zawita� czasem do domu w�razie d�u�szych postoj�w. B�dzie si� teraz widywa� z�Emm� i�dzieciakami cz�ciej ni� dot�d.
Nie znaczy to jednak, �e nie zgadza� si� ze swoim nowym koleg� Conro-yem, sfrustrowanym trudno�ciami z�porozumieniem si� z�obs�ug� promu. Henry pracowa� w�mesie za�ogi. Przy sto�ach s�ysza� przedziwn� mieszanin� j�zyk�w i�nie zawsze by� w�stanie zrozumie�, o�czym marynarze rozmawiali.
21 Wygl�da�o na to, �e na �Orion Venturerze� nie by�o wielu do�wiadczonych wilk�w morskich. Nie mia� �adnych w�tpliwo�ci, �e Conroy w�ko�cu wyrazi sw�j pogl�d na t� spraw� - trzeba mu tylko da� troch� czasu. Najwyra�niej agencja ugryz�a k�s wi�kszy, ni� by�a w�stanie prze�kn��. Armator pozostawi� jej za ma�o czasu...
Konieczno�� znalezienia setki ludzi dos�ownie na zawo�anie: piekarzy, pomywaczy, krupier�w, sprzedawc�w do sklep�w wolnoc�owych, kt�rzy w�wi�kszo�ci - co Manley odkry� ze zgroz� - przeszli na �Venturera� prosto z�hoteli i�nigdy wcze�niej nie pracowali na statku. Trzeba by�o jeszcze zatrudni� elektryk�w, mechanik�w i�marynarzy pok�adowych - wszystko to razem musia�o przysporzy� wielkiego b�lu g�owy personelowi agencji w�Hamburgu. Wystarczaj�co trudno musia�o im by� znale�� ludzi, a�co dopiero spe�ni� wymagania bahamskiego prawodawstwa w�zakresie rekrutacji za��g statk�w morskich i�kwalifikacji marynarzy. Henry�ego nawet nie obejrzano podczas werbowania go na statek; wielu przyj�tych na prom zna�o angielski jedynie �w stopniu zadowalaj�cym�.
Ale Henry Manley nie wiedzia� - w�ko�cu by� tylko kucharzem, a�nie prawnikiem specjalizuj�cym si� w�sprawach morskich - �e znajomo�� angielskiego nie jest wymagana przez bahamsk� �Ustaw� o�statkach handlowych�, rozdzia� 77, cz�� III zawiera stwierdzenie, kt�re taki zatwardzia�y cynik jak marynarz Conroy m�g�by uzna� za, hm... jakby to powiedzie�? Podatne na interpretacje? M�wi ono: �... albo na statku powinny obowi�zywa� odpowiednie rozporz�dzenia dotycz�ce wydawania rozkaz�w w�j�zyku, kt�ry poszczeg�lni cz�onkowie za�ogi znaj� w�wystarczaj�cym stopniu�.
Przemy�l to, Henry. Jak oficer wachtowy, kt�ry nie wykazuje si� znajomo�ci� chi�skiego dialektu ning-po, chorwackiego ani azerskiego, mo�e sprawi�, by jego rozkazy by�y zrozumia�e dla cz�sto niewykszta�conych marynarzy w�sytuacji alarmowej, gdy trzeba opu�ci� statek, a�wiej e�pe�na �dziesi�tka�, jest ciemna noc, jednostka nabiera przechy�u, a�zielone morze wdziera si� na pok�ad samochodowy?
Ma si� porozumiewa� j�zykiem migowym?
Prawda wygl�da�a tak, �e w�mesie �Orion Venturera� w�tym pierwszym rejsie przez Morze P�nocne o�palm� pierwsze�stwa wsp�zawodniczy�o dziewi�� j�zyk�w. Zgodnie z�tym, co m�wi� zast�pca p�atnika Everard - zajmuj�cy si� mi�dzy innymi administracj� na statku i�okazuj�cy w�chwilach s�abo�ci tak� sam� jak Conroy awersj� do wielonarodowo�ci jednostek tanich bander - jednej trzeciej za�ogi mo�na wyda� rozkaz w�oficjalnym j�zyku statku, a�ci ludzie nie b�d� mieli poj�cia, czy zostali zaproszeni na grilla na g�rnym pok�adzie, czy nale�y opu�ci� statek!
Everard m�wi� te�, �e oficerami pok�adowymi �Venturera� byli sami Brytyjczycy i�Amerykanie, opr�cz kapitana statku Halvorsena - Norwega; plotka okr�towa g�osi�a, �e dosta� to stanowisko dzi�ki swej licencji pilota na akwen fiordu Oslo i�podej�cia do G�teborga. Podobno w�a�ciciele statku liczyli na zaoszcz�dzenie sporych sum pieni�dzy, poniewa� nie b�d� musieli p�aci� s�onych
22 op�at za wynajmowanie za ka�dym razem miejscowych pilot�w na tamtych wodach.
G��wny mechanik Bracamontes, kt�ry tak jak drugi oficer Delucci i�kilku innych oficer�w pracowa� na promie, gdy ten s�u�y� za p�ywaj�ce kasyno u�wybrze�y Florydy, by� z�pochodzenia Kolumbijczykiem i�mieszka� w�Nowym Jorku. Pozostali in�ynierowie-mechanicy byli Brytyjczykami, Du�czykami i�Szwedami, ale ta czarna banda... Pomocnik kucharza mesy za�ogi Maney nigdy nie m�g� powstrzyma� gorzkiego u�miechu na ten widok, nieodmiennie przywodz�cy na my�l czasy parowc�w nap�dzanych kot�ami... Motorzy�ci byli w�ogromnej wi�kszo�ci z�Ameryki Po�udniowej i�Filipin.
Wed�ug zast�pcy p�atnika Everarda - wydzia� ksi�gowy i�administracyjny statku sk�ada� si� z�Brytyjczyk�w i�Skandynaw�w, co nie wzbudza�o jego sprzeciw�w. Z�drugiej strony, w�dziale zaopatrzenia pracowali portugalscy stewardzi, a�w kuchni - personel niemal wy��cznie w�oski. W�r�d nich tylko kilku potrafi�o p�ynnie m�wi� po angielsku; Henry nale�a� do tej niewielkiej grupki, spe�niaj�cej nieco wyg�rowane wymagania Conroya. Cie�la pok�adowy by� Grekiem cypryj skim; jego pomocnik za� - Turkiem. Nie nale�a�o si� spodziewa�, �e zaczn� rozmawia� ze sob�, nawet je�liby zrozumieli, co m�wi jeden do drugiego. Marynarze pok�adowi tak�e okazali si� g��wnie obywatelami kraj�w po�o�onych nad Morzem �r�dziemnym, chocia� nikt nie przeczy�, �e bosman - Hiszpan z�Santander - nie tylko m�wi� p�ynnie po angielsku, ale potrafi� tak�e wyrzuci� z�siebie tyle przekle�stw w�niemal ka�dym j�zyku, �e mog�oby mu to zapewni� powa�anie nawet w�forpiku brytyjskiego trampa z�lat dwudziestych.
I by� jeszcze marynarz Conroy - taki brytyjski dinozaur. Jedyny na �Orion Venturerze�, lecz za to bardzo widoczny relikt dawno zapomnianej ery �wietno�ci transportu morskiego.
- Wiesz, �e mamy na pok�adzie nawet... Australijczyka? - z�grymasem na twarzy spyta� marynarz Conroy, poruszony tym obrazem.
- Ten Tit-tit? Oficer od przyrz�d�w elektronicznych, Ed? - odpar� Manley. - On m�wi po angielsku. Musi m�wi�. W�ko�cu pracuje te� jako radiooficer.
- Ale jego angielski nie jest poprawny. To nie jest j�zyk, kt�rego ja si� uczy�em - nie dawa� za wygran� Conroy. W jego g�osie da�o si� wyczu� nutk� ironii. Odrzuci� niedopa�ek papierosa w�ciemno�� za burt�, gdzie pada� deszcz. Obaj m�czy�ni obserwowali lot papierosa, dop�ki nie spad� w�skot�owan� wod� pomi�dzy wysok� g�adk� burt� �Orion Venturera� i�naznaczone z�bem czasu nabrze�e.
- On nie b�dzie dobrze dowodzony, kuchciku. Nie tak jak statek pod brytyjsk� bander�, wspomnisz jeszcze moje s�owa. Zauwa�, �e od czasu przyj�cia nowej za�ogi nie mieli�my ani jednego alarmu �odziowego czy po�arowego. Ale gwarantuj� ci, �e przynajmniej jeden taki alarm zosta� wpisany do dziennika pok�adowego, aby uszcz�liwi� te buldogi z�Agencji Bezpiecze�stwa Morskiego.
23 Henry ziewn��. Pracowa� od czwartej trzydzie�ci; sma�y� �niadanie dla za�ogi. Jedna rzecz na pewno stuprocentowo brytyjska na tym statku, pomy�la�. Jednostka mog�a sobie by� zarej estrowana na egzotycznej raj ski ej wyspie, mog�a by� w�asno�ci� jakiego� tajemniczego Chi�czyka z�Dalekiego Wschodu, po�owa za�ogi mog�a pochodzi� z�pa�stw podzwrotnikowych albo spod Ko�a Podbiegunowego - ale na statku wci�� podawano �mierciono�ny, bogaty w�cholesterol angielski zaczyn do pracy na ca�y dzie�.
- Jad�e� ju� �niadanie? - zapyta� z�nadziej�, �e us�yszy komplement.
- Nie wierz� w��niadania - odpar� niecierpliwie Conroy. - Wzi��em tylko troch� jakiego� dziwnego bekonu, risotto, par� jajek, parowy, budy� czekoladowy, �y�k� fasolki... jakiego� jankeskiego wynalazku ze s�oika, i�kilka sma�onych ziemniak�w. Nie mog� znie��, jak kto� napycha si� z�samego rana - doda� marynarz, �wiadom konieczno�ci zachowania diety. A�rozgl�daj�c si� po nabrze�u stwierdzi�: - Widzisz, kole�, od razu czu�, jak co� jest nie tak. Dopiero wtedy, w�prawdziwym niebezpiecze�stwie mo�esz odr�ni� ch�opca od m�czyzny.
Albo dziewczynk� od kobiety? Prawie jedn� pi�t� za�ogi stanowi�y kobiety, ale Conroy nie zwr�ci� uwagi, �e jest ju� dwudziesty wiek. Wygl�da�o na to, �e wci�� jeszcze walczy�, by doj �� do �adu ze zmianami, jakie zasz�y w�dziewi�tnastym...
Henry potrz�sn�� z�namaszczeniem g�ow�. Stara� si� przybra� min�, kt�ra za�wiadczy�aby o�tym, i� przywi�zuje wielk� wag� do tej przepowiedni, jednak w�g��bi duszy nie przej�� si� proroctwem Conroya. Uwa�a� si� za zwyk�ego, nieskomplikowanego faceta, kt�ry wielkie problemy tego �wiata rozumie dzi�ki zwyk�ej, prostej logice. Czy� fakt, i� mia� to by� pierwszy rejs �Venturera� nie oznacza�, �e b�ogo�� i�spok�j ducha nie powinny tu go�ci�, a�szczeg�lnie na mostku? Czy� oficerowie nawigacyjni nie b�d� w�stanie najwy�szej gotowo�ci? Bior�c wi�c pod uwag� to, �e przyczyn� wi�kszo�ci wypadk�w na morzu s� b��dy pope�niane przez oficer�w na mostku, wydawa�o si� ma�o prawdopodobne, by w�tym rejsie co� si� mog�o wydarzy�. A�gdy b�d� ju� mieli za sob� kilka rejs�w, ca�a ta zbieranina nabierze w�ko�cu nieco do�wiadczenia.
Najwi�kszym problemem, jaki Henry potrafi� sobie wyobrazi�, by�o znalezienie sposobu jak zamkn�� usta Conroyowi. Nie mo�na pozwoli�, by zacz�� rozmawia� z�pasa�erami. Pi�� minut z�Conroyem, a�najtwardsi z�nich za��daj� podstawienia szybkiej motor�wki na brzeg i�wyp�acenia pieni�dzy na bilet powrotny, zanim jeszcze statek minie boj� farwaterow�. A�wtedy wszyscy ch�opcy i�dziewcz�ta z��Orion Venturera� b�d� musieli poszuka� sobie nowej pracy.
Henry� emu nie przysz�o do g�owy, �e ju� gdzie� kiedy� inny statek - r�wnie� brytyjska jednostka - zaton�� w�pierwszej podr�y. Statkiem tym dowodzili oficerowie, kt�rzy, bior�c pod uwag�, �e zwr�cone by�y na nich pe�ne podziwu oczy �wiata, nie powinni absolutnie czu� si� zbyt swobodnie. P�dzili w�obj�cia katastrofy ca�� naprz�d przez pole lodowe we mgle tak nieprzejrzystej jak sweter wielorybnika! Ca�a dokumentacja za�wiadczaj�ca, jak bezpieczna i�niezatapialna by�a to jednostka, pewnie wci�� jeszcze le�y, r�wno u�o�ona, g��boko pod wod� - w�sejfie kapita�skim �Titanica�.
Ale Manleyowi nie przysz�a do g�owy my�l, �e niezno�ny Conroy m�g�, hm... mie� racj �. Henry pogapi� si� przez chwil� w�d� na dach bia�ej scanii, wj e�d�a-j�cej z�rykiem pot�nego diesla do wn�trza promu i�o milimetr zwi�kszaj�cej zanurzenie statku.
Nie zastanawia� si� nad tym, �e mo�e Conroy, nie wiedz�c o�tym, przez ca�e �ycie, kt�re sp�dzi� na pok�adach statk�w, wyrobi� sobie jaki� sz�sty zmys�. Nie zostanie �eglarzem �aden cz�owiek, kt�ry ma
w sobie dosy� przedsi�biorczo�ci, by znale�� si� przez to
w wi�zieniu; albowiem zaci�gni�cie si� na statek jest
dostaniem si� do wi�zienia, i�to z�szans� na utopienie si�.
Cz�owiek w�wi�zieniu ma wi�cej miejsca, lepsze jedzenie
i zwykle lepsze towarzystwo.
Samuel Johnson (1709-1784)
Herr Neugebauer podr�owa� z�kobiec� bielizn�. Nie sprzedawa� jej. On j� nosi�. Oczywi�cie robi� to dyskretnie, pod eleganckim w�oskim garniturem. By� konsultantem hydrauliki przemys�owej.
Gdyby kto� zosta� uprzedzony o�jego sk�onno�ciach, m�g�by wyci�gn�� wniosek - bynajmniej nie z�tego, �e in�ynier nosi� w�oski garnitur, ale raczej z�tego, �e lubi� satynowe koronki - �e pan Neugebauer jest ekscentrykiem. Ale by�oby to wielkim uproszczeniem i�niedocenieniem prawdziwej g��bi tego ma�om�wnego, zamkni�tego w�sobie, ostro�nego m�czyzny niewielkiego wzrostu.
//err Neugebauer by� w�rzeczywisto�ci w�ciek�y jak pies. Potrafi� to jednak maskowa�. Tak samo jak ukrywa� swe sk�onno�ci do damskich koronek i�tak jak - dwa lata wcze�niej - ukry� Frau Neugebauer pod p�torametrow� warstw� betonu w�patio ich ma�ego domku na przedmie�ciach Dortmundu.
Oczywi�cie najpierw upewni� si�, �e jest martwa. Udusi� �on� kablem od nocnej lampki, kt�ra sta�a po jej stronie ��ka, po czym zaci�gn�� do wanny i�poder�n�� jej gard�o. Zostawi� tam cia�o przez tydzie�, obserwuj�c, czy nie pojawi� si�jakie� oznaki �ycia, a�nast�pnie kupi� �opat� i�cement. Uwa�a�, �e by�oby z�jego strony niew�a�ciwe - gorzej, okaza�oby si� to czarn� niewdzi�czno�ci� - gdyby zabetonowa� swoj� �on� maj�c cho�by cie� podejrzenia, i� jest jeszcze �ywa
26 i�mog�aby cierpie�. Trudi - po trzydziestu trzech latach ma��e�skiej harmonii - zdradzi�a go; nie mog�a oprze� si� pragnieniu zbadania zawarto�ci jego specjalnej szuflady. Potem jeszcze bardziej pogr��y�a si� w�jego oczach, zapominaj�c siew kompletnie niewywa�onej tyradzie pe�nej rani�cych, niesprawiedliwych opinii. Ale wci�� pami�ta� to uczucie troski, gdy Trudi krzycza�a ze strachu czuj�c kabel, kt�ry zaciska� si� na jej szyi.
Ale to wszystko nie mia�o nic wsp�lnego z�podr� Herr Neugebauera do G�teborga. Zajmowa� kabin� numer E318 na prawej burcie na rufie na pok�adzie E. Id�c r�kawem ��cz�cym terminal dla pasa�er�w z�wej �ciem do wielkiej recep-cji �Orion Venturera� nie my�la� nawet o�Trudi ani o�jej betonowej sukni. Z�zawodowym zainteresowaniem ogl�da� hydrauliczne instalacje, kt�re unosi�y znacz�cy ci�ar r�kawa dwana�cie metr�w nad poziomem nabrze�a.
Z pewno�ci� nie jest mo�liwe, by radiooficer �Orion Venturera� odebra� wiadomo�� Interpolu o�poszukiwaniach gro�nego mordercy. Na pewno tajniacy nie b�d� czeka� na niego z�kajdankami w�G�teborgu. Jemu dopisze szcz�cie, nie tak doktorowi jak Hawleyowi Harveyowi Crippenowi i�jego kochance Ethel Le Neve w�tysi�c dziewi��set dziesi�tym roku - pierwszym przest�pcom zatrzymanym na pe�nym morzu dzi�ki wynalezieniu bezprzewodowego telegrafu. Dort-mundz