7228

Szczegóły
Tytuł 7228
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7228 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7228 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7228 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Harry Harrison & Ant Skalandis Planeta �mierci 5 Przek�ad Inessa Kim Cz�� I Flibustierski raj 1 Cassylia � trzecia planeta w systemie ��tego kar�a Sunpride (FG233-16) w po�udniowej cz�ci zewn�trznego ramienia Galaktyki. �rodowisko tlenowe typu ziemskiego. Zagospodarowana jako jedna z pierwszych w pocz�tkowym okresie Wielkiej Ekspansji. Etniczny sk�ad mieszka�c�w � przewa�nie Europejczycy. J�zyk pa�stwowy � mi�dzyj�zyk. Stolica � Goldenburg, oko�o p�tora miliona mieszka�c�w. Wysoki poziom rozwoju technologii informacyjnych oraz ��czno�ci. Cz�onek Ligi Planet z 200-letnim sta�em. Epoka wojen galaktycznych dotkn�a Cassyli� w spos�b nieznaczny. Planeta, kt�ra by�a mi�dzygwiezdnym centrum finansowym, a potem sta�a si� r�wnie� uzdrowiskiem oznaczeniu galaktycznym i powszechnie znanym centrum rozrywki, nigdy nie mia�a mocnej floty kosmicznej. Dwa razy uczestniczy�a w wojnach z najbli�szym s�siadem � drug� planet� systemu (Darkhan), ale wszystkie dzia�ania bojowe toczy�y si� tylko w przestrzeni mi�dzyplanetarnej, bez niszczenia miast i obiekt�w przemys�owych. W dzisiejszych czasach Darkhan i Cassylia utrzymuj� stosunki dyplomatyczne w granicach niezb�dnego minimum, ale nieprzerwanie toczy si� mi�dzy nimi wojna informacyjna, ideologiczna i ekonomiczna. Z oficjalnej informacji o planecie Cassylia Ogromne okno ze z�ocistego lustrzanego szk�a, o wysoko�ci przynajmniej dziesi�ciu metr�w i szeroko�ci nie mniej ni� sze�ciu, p�k�o i posypa�o si� na szeroki chodnik deszczem b�yszcz�cych od�amk�w. Na szcz�cie ulica przed fasad� Narodowego Banku Cassylii by�a prawie pusta i �mierciono�ne szklane okruchy dosi�g�y tylko jednego ochroniarza i jednego przypadkowego przechodnia, kt�ry podszed� do drzwi banku, zapewne po pijanemu. Syrena awaryjna zawy�a wcze�niej ni� pierwszy od�amek dotkn�� ceramicznej p�ytki chodnika, a ju� po dwudziestu sekundach z przyby�ego minibusu wyskoczy� specjalny oddzia� policji i otoczy� budynek. Sprawdzono wszystkie pi�tra, zablokowano wszystkie linie komunikacyjne. Ulic� szybko oczyszczono ze wsz�dobylskich cudak�w, kt�rych ciekawo�� jest silniejsza od strachu. Pojedynczy wybuch nie narobi�, jak si� okaza�o, wi�kszych szk�d, a tylko du�o ha�asu i stra� po�arna, kt�ra pojawi�a si� wkr�tce, nie znalaz�a wiele do roboty. Kto m�g� przewidzie�, ile pracy b�dzie mia�a troch� p�niej? Nast�pnego dnia pierwsze strony wszystkich sto�ecznych gazet prawie w ca�o�ci po�wi�cono reporta�om o obrabowaniu kasyna, bo dziwny napad na bank okaza� si� tylko manewrem, odwracaj�cym uwag�. Dziennikarze prze�cigali si� w pomys�ach co do to�samo�ci zuchwa�ego przest�pcy. Nazwano go Nowym Jasonem, Jasonem Pi�tna�cie Miliard�w (w�a�nie tak� sum� skradziono) albo po prostu Superbohaterem. W ca�ym zamieszkanym wszech�wiecie chyba tylko Cassylianie s� zdolni do uwielbienia dla zwyk�ego bandyty i skupiaj� si� na aspekcie finansowym sprawy nawet wtedy, gdy dzieje si� prawdziwa tragedia. Tak, rzeczywi�cie, wiele lat temu Jason dinAlt, kt�ry przyby� nie wiadomo sk�d, potrafi� wygra� i zabra� z najbardziej znanego kasyna �Cassylia� ponad trzy miliardy kredytek, za co doczeka� si� dumnie brzmi�cego przezwiska Trzymiliardowy Jason. Oczywi�cie, dom gry niech�tnie rozstawa� si� ze swoimi pieni�dzmi i w rezultacie strzelaniny zgin�o sze�� os�b. Wszyscy byli ochroniarzami organizacji mafijnych, kontroluj�cych �Cassyli�, albo wojskowymi z l�dowych s�u�b portu kosmicznego, to znaczy lud�mi, kt�rych trudno zaliczy� do kategorii �ludno�� cywilna�. Ale tym razem by�o niewybaczalnie du�o ofiar, w wi�kszo�ci zupe�nie przypadkowych: sto dwadzie�cia trzy osoby, z kt�rych trzydzie�ci osiem to rdzenni mieszka�cy planety. W dodatku, chocia� dzia�o si� to w nocy, zgin�o troje dzieci. Oto jak przebiega�y wydarzenia. Oko�o p�nocy w domu gry �Cassylia� pojawi� si� cz�owiek z wypchan� torb�. Ochrona go sprawdzi�a i okaza�o si�, �e w torbie nie ma nic niebezpiecznego; zawiera�a tylko pieni�dze � prawdziwe, wyrywkowo sprawdzone banknoty o nominale pi��dziesi�ciu tysi�cy, stu tysi�cy i miliona kredytek. Cz�owiek ten usiad� do gry w pokera i powi�kszaj�c stawki w ci�gu godziny przegra� wszystko, to znaczy prawie p�tora miliarda. Zachowywa� si� jak zupe�ny idiota, a w oczach p�on�� mu ogie� szczerej nadziei rewan�u. Ostatnie milionowe banknoty jeszcze nie zd��y�y trafi� do kasy kasyna, a gracz ju� dzwoni� do kogo� z pro�b� o wsparcie. Pi�ciu koleg�w pechowego gracza zjawi�o si� do�� szybko, ka�dy z tak� sam� wypchan� torb�. Mo�na si� by�o tylko domy�la�, ile pieni�dzy przynie�li, ale krupier by� cz�owiekiem dyskretnym i praktycznym. Uzna�, �e lepiej b�dzie policzy� pieni�dze, kiedy trafi� ju� do kasy. Chc�c uczyni� gr� bardziej emocjonuj�c�, kasyno postanowi�o w��czy� do niej jeszcze jednego uczestnika � podstawion� osob�, kt�ra mia�a dodatkowo �rubowa� stawki. By jednak ten �naiwniak� m�g� jak r�wny z r�wnym gra� z szalonym hazardzist� i jego kolegami, potrzebowa� odpowiedniej sumy. Krupier razem z w�a�cicielem kasyna zdecydowali, �e poprosz� o pomoc finansow� Bank Narodowy, kt�ry by� jednym z udzia�owc�w domu gry �Cassylia�. Got�wk� dostarczono do sali sekretnym tunelem, biegn�cym pod ulic�. Zacz�a si� najbardziej niewiarygodna w historii gra, w kt�rej najmniejsz� stawk� by�o sto milion�w. Jeden z najwi�kszych w Galaktyce dom�w gry nie jest miejscem, kt�re odwiedzaj� ludzie biedni. Opr�cz dw�ch g��wnych bohater�w znalaz�o si� jeszcze kilku ochotnik�w gotowych zaryzykowa� du�e pieni�dze i wystawi� na pr�b� swoje nerwy. W ten spos�b po jakiej� p�godzinie og�lna ilo�� got�wki, skoncentrowanej w sali gry �Cassylia�, przekroczy�a dwadzie�cia miliard�w. Gra nie by�a ju� teraz nudna i przebiega�a ze zmiennym szcz�ciem � �ci�le wed�ug scenariusza kasyna. W�a�nie wtedy nast�pi� wybuch w budynku naprzeciwko. P�k�a witryna Banku Narodowego. Ochrona kasyna zareagowa�a b�yskawicznie. Kto nie wie, co trzeba robi� w takich przypadkach? Sko�czy� gr�, wzi�� pod luf� wszystkich obecnych i og�osi�: �Rzuci� bro�! Po�o�y� si� na pod�og�!� Niestety towarzysze cz�owieka, kt�ry przegrywa� du�e sumy, nie mieli zamiaru si� podporz�dkowa�. Po pierwsze, okaza�o si�, �e by�o ich nie sze�ciu, a co najmniej trzy razy wi�cej � reszta do tej pory gra�a rol� znudzonej albo nie znudzonej publiczno�ci. Po drugie, wszyscy oni dzia�ali z zaskakuj�c� precyzj� i w b�yskawicznym tempie. Bez �adnego ostrze�enia rozpocz�a si� strzelanina. Ochroniarzy zabito prawie natychmiast. Przy okazji zgin�o jeszcze kilka os�b, kt�re na swoje nieszcz�cie znalaz�y si� na linii ognia. Wybuch�a panika i przez to policja, kt�ra pojawi�a si� prawie od razu, nie zdo�a�a zapobiec kradzie�y. Ca�� got�wk� znajduj�c� si� w kasie kasyna, na sto�ach i w kieszeniach klient�w szybko i sprawnie zapakowano do ogniotrwa�ych work�w. Zabijano ka�dego, kto pr�bowa� si� przeciwstawi�. Specjalna grupa komandos�w potrafi�a tylko troch� op�ni� ucieczk� rabusi�w z budynku kasyna na ulic�. Policjanci nie chcieli strzela� w obecno�ci cywil�w, za to bandyci strzelali na prawo i lewo, nie zwracaj�c uwagi na nic opr�cz w�asnego bezpiecze�stwa. W�a�ciwie nawet o to nie bardzo si� troszczyli, tylko dok�adnie os�aniali tych, kt�rzy nie�li worki z pieni�dzmi. Na pomoc policji wezwano jednostki wojskowe. Teraz bandyt�w z pewno�ci� da�oby si� zatrzyma�, gdyby nie to, �e w tym momencie nad miastem pojawi� si� ci�ki wojskowy statek kosmiczny � kr��ownik liniowy klasy �PQ�. Zauwa�ono go na wie�y kontrolnej portu kosmicznego Digo, ale statek nie stosowa� si� do �adnych rozkaz�w wydawanych z ziemi. Wbrew wszelkim zasadom od kr��ownika oderwa�a si� lekka desantowa kanonierka. Pod os�on� huraganowego ognia z najr�niejszych rodzaj�w broni, nawet takiej, kt�rej nie powinno si� u�ywa� w atmosferze, bo samemu mo�na wylecie� w powietrze, bandyci za�adowali si� razem z pieni�dzmi na niedu��, ale mocn� ��dk� i wr�cili na statek kosmiczny. Pozostawili tylko dw�ch zabitych. Pancerz gigantycznego kr��ownika by� ca�kowicie odporny na ataki Cassylian. Z�odzieje albo o tym nie wiedzieli, albo po prostu nie my�leli o liczbie przysz�ych ofiar. Tak czy inaczej, wystartowali w trybie awaryjnym, co oznacza�o eksplozj� gor�cej plazmy i w rezultacie po�ar w samym centrum g�sto zasiedlonego miasta. Tak zako�czy�a si� tragedia, kt�ra poch�on�a sto dwadzie�cia trzy ludzkie istnienia i zamieni�a w dymi�ce ruiny jeden z najbogatszych i naj�adniejszych dom�w gry Galaktyki. W�adze cassylijskie zachowa�y si� bardzo lekkomy�lnie. W dodatku technika, jakiej u�ywali Cassylianie, nie dor�wnywa�a tej, jak� dysponowali przest�pcy. W rezultacie nie uda�o si� ich zatrzyma�. Nikt na planecie nie mia� nadziei na sprawiedliw� kar�. Cassylianie w og�le oboj�tnie odnosz� si� do �mierci. Tak ju� jest od dawna w tym wszech�wiatowym centrum przyjemno�ci i rozrywki, gdzie ani w dzie�, ani w nocy nie cichnie aktywne i weso�e �ycie. Nikogo nie wzruszaj� beznami�tne dane statystyczne, g�osz�ce, �e na przyk�ad w g��wnym mie�cie Cassylii Goldenburgu codziennie gin� setki ludzi, przewa�nie mieszka�c�w obcych planet. Ponosz� �mier� w wypadkach drogowych i bandyckich strzelaninach, w pijackich b�jkach i krwawych turniejach sportowych, umieraj� z przedawkowania narkotyk�w i na nieznane choroby, sprowadzone z odleg�ych planet. Albo po prostu dlatego, �e nie bardzo cenili swoje �ycie. �mier� na Cassylii to zwyczajna i normalna rzecz. Niekt�rzy go�cie planety specjalnie jej szukaj� i znajduj� w�a�nie w Goldenburgu. Wygodnie jest umiera� w miejscu, gdzie nikt nikogo nie szuka i o nic nie pyta, gdzie przypadkowe morderstwo w og�le nie podlega karze. Ci, kt�rzy morduj� z premedytacj�, teoretycznie powinni by� ukarani, ale tak naprawd� bardzo rzadko staj� przed s�dem. S� to przewa�nie prawdziwi fachowcy, kt�rzy umiej� nie tylko pope�ni� przest�pstwo, ale r�wnie� unikn�� odpowiedzialno�ci. Ale obrabowanie kasyna poruszy�o nawet oboj�tnych, opanowanych Cassylian. To ju� by�a przesada. Nie jest tajemnic�, �e w ca�ym wszech�wiecie istniej� planety, kt�rych mieszka�cy s�yn� ze zdziczenia i demoralizacji. Tych planet nie mo�na przyj�� do cywilizowanej wsp�lnoty ani nawet mierzy� zwyczajn�, cywilizowana miar�. I to jest zrozumia�e. Jednak rasa, kt�ra dysponuje nowoczesnymi systemami ��czno�ci, porozumiewa si� w powszechnym mi�dzyj�zyku, ma rozwini�t� technik� wojskow�, a jednocze�nie nie przestrzega �adnych ludzkich praw, etycznych, religijnych, cywilnych czy karnych, stanowi�a ewenement. Tak� ras� mieszka�cy Cassylii spotkali po raz pierwszy. Wi�kszo�� z nich nie chcia�a nawet spekulowa�, z jakiej cz�ci Galaktyki przyby�y te moralne potwory. Chocia� policja bardzo szybko dowiedzia�a si�, z kim mia�a do czynienia, nikomu nie poprawi�o to humoru. Kiedy na planet� przybywaj� ze wszystkich bli�szych i dalszych gwiezdnych skupisk znudzeni bogaci ludzie, kt�rzy chc� zabawi� si� i odpocz��, na pewno trafiaj� si� w�r�d nich r�wnie� osoby z podejrzan� reputacj�. Policja cassylijska nie ma wi�c czasu si� nudzi�. Ro�li faceci w granatowych mundurach s� �wietnie wyszkoleni i jeszcze lepiej poinformowani. Umiej� dzia�a� w najbardziej nietypowych warunkach. S� prawdziw� dum� planety. Rz�d nazywa ich supermanami i demonstracyjnie nie u�ywa �adnych robot�w � ochroniarzy, chocia� takie maszyny produkuje si� masowo w Galaktyce i na innych planetach u�ywa regularnie, podobno nie bez sukcesu. C�, Cassylia ufa tylko ludziom. Owszem, s� nara�eni na niebezpiecze�stwo, ale praca to praca. Policjanci ryzykuj� dobrowolnie, a przecie� niejednokrotnie wychodzili obronn� r�k� z zupe�nie beznadziejnych sytuacji. Tym razem jednak Cassylia prze�y�a gorycz druzgoc�cej pora�ki. Jedni nie mogli sobie wyobrazi�, a drudzy zd��yli zapomnie�, �e istniej� na �wiecie tak okrutni i bezlito�ni bandyci, dysponuj�cy supernowoczesnymi osi�gni�ciami techniki. Spraw� obrabowania kasyna rozpatrywa�a specjalnie powo�ana komisja rz�dowa. Najwy�si urz�dnicy policji, pracownicy kontrwywiadu, w�a�ciciele najwi�kszych sp�ek i bank�w po��czyli wysi�ki, por�wnali swoje bazy danych i doszli do jednoznacznego wniosku. Cassylia zosta�a napadni�ta przez tych samych ludzi, kt�rzy niegdy� nazwali si� Gwiezdn� Ord�. Ord� rozbito, ale z jej niedobitk�w, jak si� teraz okaza�o, powsta�a ca�kiem nowa banda. Jej organizator�w nazywano kosmicznymi piratami; ich wodzem by� niejaki Henry Morgan. Komputer policyjny od razu go rozpozna�, o �adnym b��dzie nie mog�o by� mowy. 2 Po co podsun��e� mi t� map�, Archie? � Popatrz uwa�niej. Czerwona linia pokazuje tras� ostatniej migracji diab�orog�w, a ta zielona kierunek masowego przelotu ��d�opi�r�w. Gdyby w teorii przeprowadzi� p�aszczyzn� przez port kosmiczny imienia Welfa i Miasto Otwarte, te linie b�d� symetryczne, jak przedmiot i jego odbicie w lustrze. � I co z tego? � zapyta� Jason, g�o�nym pacni�ciem zabijaj�c komara na czole. � Wariant�w mo�e by� kilka. Na pocz�tek przychodz� mi do g�owy dwa: albo te stworzenia poruszaj� si� wzd�u� linii pola magnetycznego planety, albo... kto� jednak kieruje naszymi zwierz�tkami. � Weso�o � powiedzia� Jason w zamy�leniu i popatrzy� na swoj� d�o�. Ostatnie s�owa Archiego tak go zaskoczy�y, �e r�ka zastyg�a w powietrzu i Jason nie str�ci� komara z czo�a. Malutki krwio�erca zawis� przyklejony do sk�ry. Krwio�erca... Owad... Niechby nawet bardzo ma�y... Sk�d si� wzi��?! Widocznie Archie pierwszy zrozumia�, �e pojawienie si� komara w pomieszczeniu budynku badawczego jest jeszcze bardziej tajemnicze ni� jego niespodziewane odkrycie z symetrycznym odbiciem. Idealna hermetyczno�� wszystkich modu��w i dok�adna sterylizacja ubrania, broni i w og�le wszystkich przedmiot�w, wnoszonych z zewn�trz, zosta�a ostatnio uzupe�niona jeszcze innym, dobrze sprawdzonym �rodkiem � ekranem bioenergetycznym. M�dre pole nie przepuszcza�o do wewn�trz niczego �ywego bez specjalnego kodu. Komar znaj�cy odpowiedni kod � to ju� przesada. Inna oczywista hipoteza to owad-cyborg. Ale przecie� cyborg to organizm, kt�ry musi zawiera� �yw� substancj�. Czyli, �e jest to stuprocentowy robot, elektroniczny komar. Ale numer! Tak lekkomy�lnie zabit� (zepsut�?) przez Jasona unikaln� istot� (urz�dzenie?) natychmiast schowali do kontenera z gazem oboj�tnym. Archie zawo�a� Bruciego � g��wnego specjalist� od pyrrusa�skiej flory i fauny. Tamten obieca�, �e przyleci, ale od razu zastrzeg�, �e w�tpliwe, by w tak malutkim organizmie ukryto wielkie tajemnice. A je�eli nawet, to nie na poziomie biologii. Archie zgodzi� si� z t� opini� i zaproponowa�, �e osobi�cie przeprowadzi fizyko- mechaniczn� ekspertyz� obiektu po entomologicznych testach starszego kolegi. Archie � Archibald Stover z dalekiego Uctisu � jeszcze p�tora ziemskiego roku temu zrezygnowa� z astrofizyki na rzecz niepewnych, je�eli chodzi o wyniki, ale za to niesamowicie wci�gaj�cych: bada� �rodowiska Planety �mierci. M�ody naukowiec od razu zosta� w wci�gni�ty nie tylko w projekty naukowe, ale r�wnie� do kilku ekspedycji, kt�re, zgodnie z opini� wojowniczych Pyrrusan, by�y do�� banalnym przedsi�wzi�ciem, natomiast mieszka�cy innych planet uznaliby je za szalone awanturnictwo. Archie uczy� si� od Jasona spokojnego podej�cia do dziwactw Pyrrusan i powoli zmieni� sw�j stosunek do �rodowiska. By� do�� m�ody, by szybko adaptowa� si� do podw�jnej grawitacji. Sko�czy� intensywny kurs sztuki walki, szybko przyswoi� niezb�dne minimum wiedzy biologicznej i nawet przesta� zwraca� uwag� na szalone przeci��enia podczas lot�w, kt�re zdarza�y si� szczeg�lnie wtedy, gdy za sterem siadali mieszka�cy Pyrrusa. Wreszcie przywyk� na dobre do sta�ego poczucia �miertelnego niebezpiecze�stwa i nauczy� si�, �e zawsze trzeba by� przygotowanym, aby stawi� op�r nieprzyjacielowi. Taki tryb �ycia sta� si� dla przybysza z obcej planety, Archiego, czym� zupe�nie naturalnym. By� teraz innym cz�owiekiem i zupe�nie tego nie �a�owa�. Przekona� si� o tym ostatecznie, kiedy po niewiarygodnie ci�kiej, ale wyj�tkowo ciekawej podr�y do centrum Galaktyki znalaz� sobie �on�, m�od� Midi z niebezpiecznej, ale pi�knej planety o staro�ytnej nazwie Egrisi. Jego �ycie potoczy�o si� now� drog� i nie by�o ju� powrotu do cichej pracy naukowej na spokojnym, nudnym i szcz�liwym kra�cu Wszech�wiata � na planetach Zielonej Ga��zi. Teraz Archie sta� si� fanatykiem Pyrrusa. Nie dawa�y mu spokoju ekologiczne zagadki tej planety i wszystkie staro�ytne tajemnice z ni� zwi�zane. Zachwyca� si� odwa�nym charakterem Pyrrusan, a bystry umys� Jasona w po��czeniu z niewiarygodn� wytrzyma�o�ci� i zuchwa�ym uporem by�y wzorem dla m�odego Uctisanina. Midi te� okaza�a si� dziewczyn� dociekliw�. Stara�a si� w niczym nie ust�powa� m�owi. Zawsze by�a dobrze zorientowana w jego sprawach i pomaga�a mu w pracy. Jasonowi wsz�dzie towarzyszy�a Meta. Ca�a czw�rka pracowa�a teraz w niedawno zbudowanych laboratoriach kompleksu badawczego, stanowi�cych nowoczesn� miniatur� szczelnie zamkni�tego miasta, po�o�onego w�r�d dzikiej d�ungli. D�ungla zreszt� nie by�a zagro�eniem, a najnowsza technika zabezpiecza�a pomieszczenia kompleksu badawczego przed ka�d� niespodziank�. Zabezpieczenie zabezpieczeniem, a z pistoletami Pyrrusanie nie rozstawali si� nawet tutaj. Przyzwyczajenie jest drug� natur�. Jason �wietnie to zrozumia� w ci�gu d�ugich lat obcowania z Planet� �mierci. A teraz Archie te� uwa�a� si� za Pyrrusanina. Nawet Midi nosi�a bro�, chocia� raczej z poczucia solidarno�ci z m�em ni� z wewn�trznego przekonania. I oto cztery pistolety, nie m�wi�c ju� o systemach zabezpieczenia, kt�re skompromitowa�y si� zupe�nie, okaza�y si� bezsilne przeciwko jednemu tajemniczemu komarowi. Jason poczu�, �e lekko kr�ci mu si� w g�owie. Z powodu intensywnego my�lenia? Nie, to chyba raczej komar. Truj�ce �wi�stwo! Jednak nie mo�na ca�y czas my�le� o takich bzdurach. Wyci�gn�� r�k� i odruchowo skorzysta� z medpakietu. Informacj� o jadzie komara wprowadzono do komputera, obr�bka danych zaj�a u�amek sekundy i od razu wstrzykni�to niezb�dne lekarstwo do zatrutej krwi. Jason pozby� si� nieprzyjemnego uczucia i od razu przesta� zaprz�ta� sobie g�ow� tym problemem. Oczywi�cie, biochemiczna analiza te� mo�e du�o da�, ale o tym nie ma na razie co my�le�. A wi�c o czym? Archie powiedzia�: �Kto� kieruje naszymi zwierz�tkami�. To znaczy, �e komarami te�. Oto pierwszy krok ku rozwi�zaniu zagadki. Jason u�miechn�� si�. Siedzieli teraz w pokoju wypoczynkowym, kt�ry by� jednocze�nie czym� w rodzaju poczekalni dla zwiedzaj�cych. Midi zrobi�a wszystkim kaw�. Jason trzyma� w r�ku fili�ank� aromatycznego napoju, kt�ry w dziwny s os�b pobudza� pami��. Wspomnienia by�y jakie� niewyra�ne i popl�tane. Gdzie, kiedy, na jakiej planecie zdarzy�a si� identyczna sytuacja? Plecami do niego, przy pulpicie g��wnego ekranu siedzi Meta. Archie zgrabnie przebiega palcami po klawiszach przeno�nego komputera, szlifuj�c matematyczny model kolejnego skomplikowanego procesu. Midi przegl�da ostatni wydruk danych biofizycznych i chyba wszystko rozumie. Bardzo zdolna dziewczyna!.. Chyba jednak nigdy przedtem tak nie siedzieli. Nie zdarzy�o si� nic podobnego. Wi�c do czego u�miechn�� si� Jason? Do jakich dziwnych wspomnie�? Przysz�a mu do g�owy my�l zupe�nie absurdalna z punktu widzenia nauki: je�eli oni przybli�yli si� do rozwi�zania tajemnicy Pyrrusa, to znaczy, �e gdzie� we wszech�wiecie mia�o miejsce inne niezwyk�e wydarzenie, na tyle wa�ne, �e teraz dla nich wszystkich (a ju� na pewno dla niego, Jasona) przyroda Pyrrusa i wszelkie odkrycia w tej dziedzinie stan� si� drugorz�dne. � Meto, kochana � poprosi� � po��cz si� z l�dowiskiem. Czy kto� tam przypadkiem nie nadlecia�? A mo�e jaki� �ajdak wo�a mnie z orbity? Dowiedz si�, prosz�. Mam jakie� przeczucie. Na to s�owo, kt�re Jason wym�wi� powoli i z naciskiem, Meta odwr�ci�a si�, popatrzy�a uwa�nie na Jasona i odpowiedzia�a: � W porcie kosmicznym nic ciekawego si� nie dzia�o. ��cz� si� z nami regularnie, a pilna informacja dociera tu praktycznie od razu. Przeczucie zwodzi ci�, Jasonie. Uspok�j si�. Lepiej pos�uchaj, bo mo�e ci� to zaciekawi: przysz�a pilna wiadomo�� z Mi�dzygwiezdnej Agencji Informacyjnej. � Na jaki temat? � szybko zapyta� Jason, cho� wcale nie chcia� us�ysze� niepo��danej informacji. Poczucie niejasnej trwogi pojawi�o si� w jego umy�le i gdy uros�o do granic wytrzyma�o�ci, zmieni�o si� w prze�wiadczenie o nadchodz�cych k�opotach. Uczucie by�o na tyle wyra�ne, �e Midi, maj�ca spore zdolno�ci telepatyczne, kt�re Jason zauwa�y� jeszcze na Egrisi, drgn�a nagle i chwyci�a si� za g�ow�. Jason wysoko ocenia� w�asny talent w tej dziedzinie i przyzwyczai� si� ufa� pojawiaj�cym si� w g��bi m�zgu przeczuciom. � O czym jest ta wiadomo��? � powt�rzy�, bo Meta w milczeniu studiowa�a tekst, przebiegaj�cy po ekranie. � O napadzie na kasyno �Cassylia� � powiedzia�a i jakby mimochodem doda�a: � Zdaje si�, �e gra�e� tam kiedy�. �wietnie pami�ta�a, kiedy to by�o. Nie mog�a nie pami�ta�. Przecie� w�a�nie od tamtej nocy w �Cassylii� wszystko si� zacz�o: brutalne wtargni�cie Kerka w �ycie Jasona, a tak�e znajomo�� z Met�, znajomo��, kt�ra przekszta�ci�a si� we wspania�� mi�o��. Wtedy nast�pi�a radykalna zmiana w �yciu zuchwa�ego mi�dzygwiezdnego szulera, a razem z ni� nowa epoka w historii Planety �mierci. Nie mog�a o tym nie pami�ta�. Dlaczego wi�c m�wi o tym tak niedbale? �eby uspokoi� ukochanego? Efekt by� jednak dok�adnie odwrotny. W m�zgu Jasona wybuch�a cicha bomba: �To nie jest przypadek!!!�. � Dlaczego to takie pilne? � zapyta� ochryp�ym g�osem i mimo woli si�gn�� po papierosa. � Przecie� um�wili�my si�, �e nie b�dziemy tutaj pali� � przypomnia�a Midi, kt�ra przy��czy�a si� do kampanii antynikotynowej z poczucia kobiecej solidarno�ci z Met�. Jason nie odpowiedzia�, mo�e nawet nie us�ysza� jej s��w. Meta odwr�ci�a si� razem z fotelem i zacz�a t�umaczy�, nawet nie staraj�c si� udawa� spokoju. L�k Jasona udzieli� si� tak�e jej. � Dlatego, �e jest bardzo du�o niewinnych ofiar � wyt�umaczy�a. � Tak bezwzgl�dnego przest�pstwa dawno ju� nikt tutaj nie pope�ni�. �eby ukra�� pi�tna�cie miliard�w kredyt�w, ci dranie spu�cili na miasto ci�ki wojenny statek kosmiczny, zabrali swoich bandzior�w i od razu wystartowali. Wyobra�asz sobie? � Wyobra�am. Bardzo dobrze pami�tam Cassyli�. Pami�tam miasto i wiem, jakie t�umy chodz� w samym centrum... Kim s� ci �ajdacy? Uda�o si� ich przynajmniej rozpozna�? � Uda�o si� rozpozna�, ale nie zatrzyma�. To kosmiczna banda Henry�ego Morgana. � Morgana? � zdziwi� si� Jason. � Czekaj, czekaj... Gwiezdna Orda! Tak? � Tak � przyzna�a Meta. � To on nam wtedy uciek�. � Zaraz, zaraz, ch�opaki � wtr�ci� Archie. � Ja te� pami�tam, kto to jest Morgan. Przecie� to typowy kosmiczny pirat, tyle �e dosy� znany. Dawno ju� porzuci� przyzwyczajenia rodem z Gwiezdnej Ordy, przesta� dzia�a� na planetach i, je�eli wierzy� plotkom, z niewielk� band� atakuje tylko statki w przestrzeni mi�dzygwiezdnej. Dzi�ki temu jeszcze �yje i nie zosta� z�apany przez Korpus Specjalny. Przynajmniej tak mi opowiada� Berwick. � No w�a�nie � powiedzia�a ze smutkiem Meta. � Przesta� napada� na planety, a teraz znowu napada. � Morgan zwariowa� � powiedzia� Jason dziwnym g�osem. Nikt nie wiedzia�, czy to �art, czy Jason m�wi powa�nie. Kiedy si� podni�s� i mocno zgni�t� niedopa�ek w popielniczce, wszyscy od razu zrozumieli: kierownik nowego kompleksu badawczego nie �artuj e. � Trzeba lecie� na Cassyli� � o�wiadczy�. Nikt z nich trojga si� nie zdziwi�. Nawet jedyna w�r�d nich Pyrrusanka, dla kt�rej nie by�o nic wa�niejszego od w�asnej planety, teraz ju� rozumia�a, �e najkr�tsza droga do zwyci�stwa nad Pyrrusem wiedzie przez obce dalekie �wiaty. � Od Cassylii tylko zaczniemy. Czy dobrze rozumiem? � W pytaniu Mety by�a ledwo zauwa�alna nutka w�tpliwo�ci. � A potem b�dziemy musieli z�apa� Henry�ego Morgana. � To by�o ju� stwierdzenie. � Oczywi�cie, kochana, w�a�nie to mia�em na my�li. 3 Brucco ustali�, �e komar jest obiektem biologicznym z elektronicznymi mikroschematami, zamiast systemu nerwowego. A zatem typowy cyborg. Archie ze swojej strony potwierdzi� obecno�� w organizmie owada p�przewodnikowych p�ytek krzemowych, irydowych styk�w i s�onecznych element�w �adowania. Odkryto te� fenomenalne ultraminiaturowe urz�dzenie do lokacji, kodowania i deszyfrowania. Kr�tko m�wi�c, komar zachowa� si� jak szpieg i w najbardziej bezczelny spos�b wykorzysta� w swoich celach wymy�lone przez Pyrrusan has�o. By�o si� nad czym zastanawia� po takim odkryciu! Archie nie my�la� teraz o niczym innym. Do jego bada� aktywnie w��czyli si� i stary Brucco, i najbardziej uzdolniony z jego m�odych uczni�w Teka, i najwi�kszy geniusz techniczny Pyrrusa Stan, i oczywi�cie Midi, kt�ra nie mia�a wprawdzie solidnego wykszta�cenia i do�wiadczenia �yciowego, ale interesowa�a si� staro�ytnymi tajemnicami centrum Galaktyki i szczerze chcia�a pom�c swojemu Archie. Tylko Jason nie w��czy� si� do tej grupy. Jeszcze b�d�c w stacji naukowej poleci� przygotowa� do wylotu �Temud�yna�, po��czy� si� przez wideofon z Kerkiem i wyt�umaczy� mu sytuacj�. Nie mo�na powiedzie�, �eby stary pyrrusa�ski przyw�dca ucieszy� si� z nag�ego odlotu Jasona i Mety w nieznane, ale, nauczony do�wiadczeniem ostatnich lat, musia� si� z tym pogodzi�. Inny przedstawiciel wy�szych w�adz planety, Rhes, nie mia� nic przeciwko nowemu pomys�owi Jasona, chocia� uzna� go za ekstrawagancki. Bo dlaczego s�ynny na ca�� Galaktyk� gracz, bogatszy ni� wi�kszo�� bankier�w, kt�ry na wszystkich planetach zwyci�y� swoim bystrym umys�em, nagle zmienia romantyczne emploi mi�dzygwiezdnego w��cz�gi i nowy zaw�d naukowca na prac� prywatnego detektywa? Przecie� nie po to, �eby wszystkich zaskoczy�. Jednak Rhesa nie bez powodu przyj�to do Stowarzyszenia Gwarant�w Stabilno�ci i nie przypadkiem zosta� nie�miertelnym wcze�niej od Jasona i Kerka: szacowny starzec zawdzi�cza� to swojemu wybitnemu umys�owi. Teraz tak�e zrozumia� sens lotu na Cassyli�. Zrozumia�, ale nic nie powiedzia�. Odprowadzaj�c Jasona i Met� w dalek� podr�, u�miecha� si� tajemniczo, ale z dobroci�. Nikt wi�cej nie przyszed� �egna� statku. Pyrrusanie to rasa pragmatyk�w, s� pozbawieni sentymentalizmu i ciekawo�ci. Ostatnie instrukcje swoim podw�adnym w centrum naukowym Jason wydawa� przez radio, p�ki lecieli nad d�unglami w uniwersalnej kanonierce. W porcie kosmicznym imienia Welfa wsiedli na statek i od razu wystartowali w przestrze� mi�dzygwiezdn�. Chcieli by� na Cassylii jak najszybciej. Jason nawet zaniedba� sprawdzenia aktualnej sytuacji na planecie, chocia� powinien to zrobi�. Kiedy� uwa�ano go tam za przest�pc�, potem sta� si� bohaterem � Trzymiliardowym Jasonem, a jego imi� wykorzystywano jako darmow� reklam� kasyna �Cassylia�. Potem niejaki Mikah Samon grozi�, �e odda go pod s�d, kt�ry ska�e go na kar� �mierci. To te� dzia�o si� na Cassylii. Jason zapomnia� wtedy wyja�ni�, co to za Partia Prawdy (a mo�e Sprawiedliwo�ci?), kt�r� reprezentowa� szalony Samom a potem mia� wa�niejsze sprawy na g�owie. Teraz mog�o to okaza� si� bardzo wa�ne. Je�eli na Cassylii doszli do w�adzy mi�o�nicy prawdy, to jaki los zgotuj� niespodziewanemu go�ciowi? Nietrudno si� domy�li�. Ale Jason lubi� ryzykowa�. Intuicja podpowiada�a by�emu graczowi, �e na tej planecie go nie aresztuj�. Za du�o czasu min�o. No w�a�nie, ile? Nie m�g� sobie przypomnie�. Niewiele te� wiedzia� o tym, co zasz�o od tamtej pory na Cassylii. Chyba nie zajrza� do odpowiedniego pliku w bibliotece Solvitza. W po�piechu Jason nie wzi�� mikrodysk�w z materia�em informacyjnym, a lekka kanonierka �Temud�yn� nie by�a wyposa�ona w jump-nadajnik. Teraz, kiedy lecieli w kierunku Cassylii, a wyj�cie z nadprzestrzeni planowano w minimalnej odleg�o�ci od planety, nie by�o mo�liwo�ci zdobycia informacji. Podczas lotu Jason oszcz�dza� czas, a o reszcie po prostu nie my�la�. Dni i noce sp�dzali przyjemnie. Smako�yk�w na �Temud�ynie� nie brakowa�o, dobrych napoj�w te� by�o pod dostatkiem, programy rozrywkowe na dyskach urozmaica�y kosmiczne �ycie, a we w�asnym towarzystwie, te� si� nie nudzili. Zw�aszcza �e mi�dzy nimi zaistnia�a zupe�nie nowa sytuacja: byli zar�czeni. To s�owo pachnia�o zamierzch�� przesz�o�ci�. A skoro si� zar�czyli, dobre by�oby wzi�� �lub w ko�ciele. Tylko w kt�rym? Mo�e w ko�ciele Wielkiego Dzeveso? Jason lubi� histori�, du�o wiedzia� o religiach, ale, niestety, s�abo je rozr�nia�. �B�g z religiami!� � pomy�la� Jason i u�miechn�� si� z tej gry s��w. Najwa�niejsze, �e jest im dobrze ze sob� w ci�gu tych czterech dni i trzech nocy lotu, je�eli liczy� wed�ug ziemskiej miary. A ostatniego dnia, kiedy pok�adowy komputer og�osi�, �e do skoku z nadprzestrzeni zosta�o osiem godzin, nagle zrobi�o im si� przykro � mo�e by�o to zm�czenie lenistwem, a mo�e dopad� ich jaki� kosmiczny smutek. Przy kieliszku altairskiego szampana narzeczony z narzeczon� rozmawiali o wieczno�ci, o mi�o�ci w sensie filozoficznym, o �yciu i �mierci, o dobrym i z�ym, o pi�knie i racjonalno�ci, o poznawalno�ci �wiata. Jason przypomnia� sobie, jak fatalnie sko�czy� si� jego poprzedni lot do centrum Galaktyki. Po zdobyciu Z�otego Gwintoroga, po pokonaniu podst�pnych wrog�w, po odnalezieniu ojca i matki, z rado�ci popu�ci� sobie cugli i straci� wszystko, co wcze�niej zdoby�. Matka Jasona, Nivella, dosta�a wtedy piln� wiadomo��, kt�rej nikt pr�cz niej nie zrozumia� (nawet nie zosta�a kopia w dzienniku pok�adowym) i w szalonym po�piechu opu�ci�a �Argo�. Z liniowca znikn�� wtedy nie tylko statek Nivelli, ale r�wnie� pierwszy �Baran�, z takim trudem odbity na Iolce przez oddzia� Pyrrusan. Obydwa statki kosmiczne znikn�y w przestrzeni. Ajzon, oczywi�cie, te� odlecia� razem z �on�. A swojemu synowi i wybawicielowi posk�pi� nawet kr�tkiego wyt�umaczenia. Kr�tko m�wi�c. zero informacji. Dalej nie wiedzia�, dlaczego pragn�li pokona� ca�y �wiat. Dla kogo? Czy dla Uctisanina Archiego, kt�ry znalaz� swoje szcz�cie na Egrisi? Czy dla Mety, kt�ra teraz jest najs�ynniejsz� dziewczyn� Pyrrusa, a tak�e narzeczon� wielkiego gracza i mi�dzygwiezdnego w��cz�gi Jasona dinAlta? Kogo zapyta�? Kto udzieli odpowiedzi? Mo�e Revered Berwick? Tak, Berwick powinien co� wiedzie� na temat wydarze� na Cassylii. To sprawa Korpusu Specjalnego, czyli trzeba po��czy� si� z Berwickiem od razu, jak tylko statek wejdzie w zwyk�� przestrze�. O tym te� rozmawiali. Potem Jason zapyta�: � Meto, jak my�lisz, czy oni mieli prawo zabija� ludzi? � Kto? � drgn�a zaskoczona Meta. � Ci bandyci? � Tak. Przecie� zabijali bez zastanowienia. � Nie mo�na mordowa� Bogu ducha winnych ludzi � twardo o�wiadczy�a Meta. � Te� tak uwa�am � kiwn�� g�ow� Jason i doda�: � Wiesz, my�l�, �e ludzi w og�le nie wolno zabija�. By�oby wspaniale, gdyby ju� nikt nigdy nikogo nie zabija�. � Powiedz o tym Henry�emu Morganowi. Koniecznie � u�miechn�a si� smutno Meta. Jason nie zapomnia� po��czy� si� z Berwickiem, jak tylko weszli na orbit� planety, jednak wielkiego galaktycznego przyw�dcy nie by�o ani na planetach Zielonej Ga��zi, ani w jego rezydencji na Lussuozo, ani w og�le nigdzie, gdzie mo�na by�oby si� go spodziewa�. Trzeba si� b�dzie obej�� bez dodatkowych danych o Cassylii i Morganie. Odleg�o�� od planety by�a ju� na tyle ma�a �e systemy nawigacyjne �Temud�yna� automatycznie przestawi�y si� na standardowe sygna�y l�dowania. Statek, po przej�ciu na lot orbitalny, ju� po minucie zawis� nad jednym z najwi�kszych w Galaktyce port�w kosmicznych mi�dzygwiezdnym portem Digo, co w t�umaczeniu z esperanto oznacza �zapora, tama�. Widocznie pierwsi przesiedle�cy z czas�w Imperium Ziemskiego chcieli mie� mocn� ochron� przed obcymi z wrogiego wszech�wiata, ale efekt by� akurat odwrotny do zamierzonego: tama cassylijskiego l�dowiska zapobiega�a przenikaniu od wewn�trz, a nie napadom z zewn�trz. W otwartym zawsze i dla wszystkich popularnym uzdrowisku i centrum biznesowym po�udniowej cz�ci Galaktyki pe�no by�o ludzi, a w przestrze� mi�dzyplanetarn� wycieka� w�ski, wyselekcjonowany strumyk wygna�c�w, bankrut�w i przegranych albo po prostu zm�czonych, przesyconych rozrywk� go�ci. Radiooperatorzy Digo przyj�li sygna� �Temud�yna� i bardzo szybko zorganizowali l�dowanie. W�tpliwe, �eby kto� na Cassylii pami�ta� numer rejestracyjny planety Szcz�cie, a opr�cz tych cyfr pyrrusa�ska kanonierka nie mia�a �adnych znak�w rozpoznawczych. Mieszka�cy �wiata �mierci do tej pory nie potrafili wymy�li� nawet wsp�lnego god�a dla swoich dw�ch planet. Najprawdopodobniej automatyczny kontroler po prostu zajrza� do generalnego katalogu g��wnego komputera Ligi Planet, w kt�rym ju� ponad dwa lata figurowa�a daleka, na p� dzika, ale teraz ju� rzeczywi�cie szcz�liwa planeta. To, �e �Temud�yna� przypisano do floty kosmicznej Szcz�cie, a nie do pyrrusa�skiego Welfa, by�o czystym przypadkiem zwi�zanym raczej z histori� statku. Pyrrusanie z regu�y nie zwracali uwagi na takie drobiazgi. Ale teraz takie zamieszanie okaza�o si� pomocne. Przecie� Jason nie mia� zamiaru ujawnia� na Cassylii, z jakiej przybywaj� planety. Paszporty i tak mieli og�lnogalaktyczne, jakie od niedawna zacz�a wydawa� Liga Planet przedstawicielom niekt�rych profesji, kt�rych �ycie i praca nie by�y zwi�zane z jedn� konkretn� planet�. Przy wej�ciu do terminalu i przy wyj�ciu z niego dokumenty podr�nik�w z planety Szcz�cie by�y d�ugo i dok�adnie sprawdzane. Za pomoc� specjalnych urz�dze� prze�wietlono skromny baga�, za��dano wype�nienia deklaracji celnych na temat nielegalnego wwozu zakazanych rodzaj�w broni, mocnych trucizn, narkotyk�w i rzadkich zwierz�t. By�o tam jeszcze co najmniej dziesi�� pozycji, w kt�rych wymieniono rzeczy, jakich nie tylko Mecie, ale nawet Jasonowi nigdy nie przysz�oby do g�owy taszczy� na obc� planet�: dzie�a sztuki narodowej, instrumenty muzyczne staro�ytnych narod�w, muszle mi�czak�w oceanicznych, r�kopisy wierszy, monety, znaczki pocztowe i inne tego rodzaju bzdury. W rubryce �cel przybycia� obydwoje, nie zastanawiaj�c si�, wpisali �turystyka�. I cho� dziwnie brzmia�o, takie sformu�owanie by�o bliskie prawdy. Przecie� Jason przylecia� na Cassyli� w celu wy��cznie poznawczym, nie mia� zamiaru ani zadziera� z w�adz�, ani nawet oczyszcza� po raz kolejny kasy domu gry. Zreszt�, je�eli chodzi o jego ulubione kasyno �Cassylia�, taka mo�liwo�� nawet nie istnia�a: poprzedni go�cie nie tylko oczy�cili, ale te� zniszczyli jeden z najstarszych budynk�w miasta. Likwidacja szk�d sz�a pe�n� par�. Jason zauwa�y� to ju� z daleka, kiedy kierowca helitaxi, tradycyjnego na Cassylii �rodka transportu, przeprosi� goi wyt�umaczy�, �e dalej nie da si� podjecha�: dzielnica jest zablokowana z powodu du�ych prac remontowych. Uniesione w g�r� ramiona d�wig�w potwierdza�y jego s�owa. Jason uwa�a�, �e wybra� najkr�tsz� drog� do kasyna, w ko�cu nie�le pami�ta� miasto, ale z powodu zwa��w gruzu, g��bokich jam i ogradzaj�cych ta�m z barwnymi chor�giewkami trzeba by�o ca�y czas kr��y�, tak �e do miejsca katastrofy podjechali z zupe�nie niespodziewanej strony. Zniszczona przez piracki statek kosmiczny ulica stan�a im przed oczami. Smutny by� to obraz. Szczeg�lnie przygn�biaj�ce wra�enie zrobi� na Jasonie jego w�asny portret, kt�ry jeszcze niedawno ozdabia� fasad� kasyna nad g��wnym wej�ciem, a teraz wala� si� w�r�d g�ry gruz�w. Ogromne plastykowe panneau podczas wybuchu z�ama�o si� na dwie prawie r�wne cz�ci; ocala�a prawa po�owa by�a zabrudzona szarym b�otem, spod kt�rego widnia�a r�ka rzucaj�ca na zielone p��tno z�ociste ko�ci do gry. � Panie dinAlt! � przez ha�as budowy dotar� do niego g�os dobrze ubranego m�odego m�czyzny z radiostacj� w r�ku. Ochroniarz? Pracownik zniszczonego banku? Agent s�u�b specjalnych? Co za r�nica! Tak czy owak musi z nim porozmawia�. Przecie� po to tu przylecia�. Ju� trzeci raz rozpoznano Jasona. Pierwszy by� celnik, kt�ry �yczy� szanownemu obywatelowi Cassylii dobrego wypoczynku. Drugi � taks�wkarz, kt�ry przez ca�� drog� wypytywa� o sekret du�ej wygranej w kasynie. Trzeci � ten m�ody cz�owiek o niejasnej profesji. Jason i Meta przeszli niewysokim, ale niewygodnym chodniczkiem u�o�onym z metalowo- plastikowych konstrukcji, �eby dosta� si� do wo�aj�cego ich faceta. � Panie dinAlt, pan Wayne �yczy. sobie osobi�cie spotka� si� z panem. Zosta�o to powiedziane takim tonem, �e wydawa�o si� nieprzyzwoito�ci� zapyta�, kim jest pan Wayne. Jason mgli�cie przypomina� sobie, �e gdzie� ju� s�ysza� to nazwisko, ale nie kojarzy� go z nikim. � To niedaleko � doda� m�ody cz�owiek. Meta zrobi�a na to zdziwion� i oburzon� min�, zupe�nie jakby nie rozumia�a, gdzie i po co j� ci�gn�. Przewodnik uzna� za stosowne wyja�ni�: � Sir Rodger Wayne to prezes Narodowego Banku Cassylii. Tymczasowy gabinet prezesa banku, kt�rego siedziba uleg�a zniszczeniu podczas napadu pirat�w, znajdowa� si� w podobnej do bunkra piwnicy, na tej samej ulicy. Sam pok�j, do�� przestronny, mia� ozdobny sufit i luksusowe umeblowanie. Droga do tej twierdzy finansisty wiod�a przez co najmniej tuzin ci�kich pancernych drzwi, kt�re nie zostawia�y go�ciom z�udze�, �e mog� samodzielnie wydosta� si� na zewn�trz. Na ka�dym progu Meta uwa�nym spojrzeniem ocenia�a, czy potrafi�aby pokona� taki zamek. W ko�cu zdecydowa�a, �e te stalowe konstrukcje nie tylko dla niej, ale nawet dla Kerka s� stanowczo za mocne. Jason te� by� przygn�biony, czu�, �e wpad� w pu�apk�. Jedyn� pociech� by�y pistolety, kt�rych na razie nikt nie kaza� im odda�. Okaza�o si�, �e istotnie zna Wayne�a, cho� widzia� go tylko raz w �yciu. S� takie twarze, nawet niezbyt charakterystyczne, kt�re zapami�tuje si� na zawsze. Wayne przyty�, wy�ysia�, twarz mu troch� pociemnia�a, ale nadal by� tym samym �liskim typkiem o przymilnych manierach. Kilka lat temu by� wicedyrektorem ma�ego banku na skraju miasta. Sprawdza� wtedy osobi�cie wszystkie milionowe banknoty, kt�re Kerk wr�czy� Jasonowi, i wymienia� na tysi�ce. Jason wyra�nie przypomina� sobie, jak wygl�da�a twarz pocz�tkuj�cego bankowca, kiedy przyjmowa� od niego banknoty o tak wysokich nomina�ach. Wida� by�o, �e nigdy w �yciu nie mia� w r�ku tylu pieni�dzy naraz. C�, to teraz historia. Wayne sta� si� multimilionerem, je�li nie miliarderem; nazywa� si� sir Rodger Wayne, ale w dalszym ci�gu blad�, kiedy by� zdenerwowany. Na widok Jasona posinia� z lekka, a fioletowe wargi rozci�gn�y si� w nienaturalnym, nieprzyjemnym u�miechu. � Tak si� ciesz�, �e zn�w pana widz� na naszej planecie! � zawo�a�. Trudno by�oby uzna� ten okrzyk za szczery. W odpowiedzi Jason u�miechn�� si� niewyra�nie i schyli� g�ow�, jak wymaga�a grzeczno��. Ale Meta, kt�ra nie uznawa�a �adnych regu�, by�a najwyra�niej w�ciek�a. Pami�tam, jak zaproponowa�em panu ulokowanie pieni�dzy w naszym banku, a pan skromnie odpowiedzia�: �Nie teraz�. Pami�tam, pami�tam � skrzecza� sir Rodger. � Czy dzisiaj nadszed� na to czas, panie dinAlt? Pan sta� si� bogaty i my r�wnie�! Teraz mo�emy wsp�pracowa�. � To nie jest wykluczone uprzejmie odpowiedzia� Jason. Ale nie po to tu przyjechali�my. Zreszt� m�g�bym ulokowa� pieni�dze w pa�skim banku nie ruszaj�c si� ze swojej planety, za pomoc� mi�dzygwiezdnej sieci komputerowej. W tej chwili interesuj� mnie okoliczno�ci niedawnego napadu na kasyno �Cassylia� i pa�skie przypuszczenia co do miejsca pobytu Henry�ego Morgana. Zamierzam go dopa�� i zmusi�, by zwr�ci� to, co ukrad�, plus rekompensata za straty materialne i moralne. Mo�e pan je oceni�? � Dodatkowe dziesi�� miliard�w � powiedzia� szybko Wayne. Jasonowi wydawa�o si�, �e to za du�o, ale nie protestowa�. � Dobrze. Z tego wynika, �e Morgan odda dwadzie�cia pi�� miliard�w. Wayne u�miecha� si� wyrozumiale, powstrzymuj�c si� na razie od komentarzy. � Na pewno odzyska pan swoje dwadzie�cia pi�� miliard�w powt�rzy� Jason z akcentem na s�owa �na pewno�. � Na jak� cz�� tej sumy mog� liczy�? Odpowied� pad�a natychmiast: � Dwadzie�cia procent. � To �mieszne � zaprotestowa� Jason. � Pi��dziesi�t. � Dwadzie�cia pi�� � zaproponowa� Wayne. � Pi��dziesi�t. � Trzydzie�ci trzy... to moje ostatnie s�owo. � Pi��dziesi�t � jeszcze raz powt�rzy� Jason. Wreszcie Wayne nie wytrzyma� i roze�mia� si�. � Jasonie, pan jest bardzo przenikliwym cz�owiekiem. Od razu pan zrozumia�, �e te pi�tna�cie miliard�w z kasyna nale�a�o do mnie. Dlaczego wi�c pan nie zauwa�y�, �e nie wierz� w sukces pa�skiego przedsi�wzi�cia? Macie zamiar we dw�jk� wyst�pi� na swoim �a�osnym statku przeciwko ca�ej armadzie pirat�w? � Panie Wayne! � powiedzia�a ura�ona Meta. � Z pa�skiej piwnicy ka�dy statek b�dzie si� wydawa� �a�osny. Mo�liwo�ci mojej kanonierki mo�na por�wna� z mo�liwo�ciami �rednich rozmiar�w liniowca... � Ale, oczywi�cie, nie w tym rzecz � w��czy� si� Jason, by przerwa� sp�r. � Przepraszam, nie mia�em racji � niespodziewanie podda� si� Wayne. � Teraz niech pan m�wi, Jasonie. � Powiem kr�tko, panie Wayne. Raz ju� zmierzyli�my si� z t� grup� w otwartej walce, w uczciwym kosmicznym boju. Zwyci�y�a nasza flota. Henry Morgan by� wtedy tylko jednym z przyw�dc�w �le zorganizowanej gwiezdnej szajki. Po bitwie po prostu uciek�. Ale dzisiaj nie mam zamiaru zmieni� si� z nim w otwartej walce. Istnieje wiele sposob�w na pokonanie wroga. My�l�, �e pan zna niekt�re z nich. Jestem zawodowym graczem, nieprzyzwyczajonym do odkrywania w�asnych kart. Musimy ustali� og�lne zasady. Wykonanie bierzemy z Met� na siebie. Wayne odchyli� g�ow� do ty�u i s�ucha� z wyra�nym zainteresowaniem. � Nie wiadomo dlaczego zaczynam wierzy� w sw�j sukces, Jasonie dinAlt powiedzia� zamy�lony. � Najwy�szy czas. Ci, kt�rzy nie wierzyli, kiepsko na tym wyszli. � Mam nadzieje, Jasonie, �e pan nie pr�buje mi grozi� � powiedzia� Wayne twardo. � Taka pewno�� siebie jest dobra dla gracza, ale w walce mo�e tylko przeszkadza�. Niech pan si� nie spieszy zanadto i pos�ucha mnie. Nasi policjanci przyznali, �e wobec Morgana s� bezsilni, g��wnie dlatego, �e mog� dzia�a� tylko na tej planecie. Cassylijskiej policji brakuje po prostu kosmicznego wyposa�enia. Wi�c kto jeszcze mo�e nam pom�c? Wojenna Flota Ligi Planet? To s� mocne, ale bardzo nieruchawe jednostki. Mo�e Korpus Specjalny... Przepraszam, czy pan wie, co to jest Korpus Specjalny? � Tak � odpowiedzia� Jason niedbale. � Nie s� mi obce nazwiska Inskippa, Colby�ego, Reverda Bronsa. Tego ostatniego pozna�em nawet osobi�cie. Twierdzenie o znajomo�ci z Bronsem by�o lekk� przesad� ale przecie� Berwick rzeczywi�cie proponowa� kiedy� Jasonowi wizyt� u tego zast�pcy naczelnika Korpusu. � �wietnie � kiwn�� g�ow� Wayne. � Jednostka uderzeniowa Korpusu zgubi�a �lad Morgana z bardzo prostej przyczyny: piraci zademonstrowali �wiatu swoj� techniczn� przewag�. Ich ca�y sprz�t jest znacznie nowocze�niejszy ni� wyposa�enie Korpusu. � Ale ich m�zgi razem wzi�te s� mniejsze ni� m�j. � Brawo, Jasonie! � roze�mia� si� Wayne. � Jeszcze jedno podobne zdanie i, s�owo honoru, powiem, gdzie szuka� Morgana. Jason milcza�. I ten facet oskar�a mnie o nadmiern� pewno�� siebie, pomy�la�. Czy to blef? � Czy ma pan wystarczaj�ce podstawy, �eby przypuszcza�... wtr�ci�a si� Meta. � Prosz� nie ko�czy� � przerwa� Wayne. � Ja naprawd� wiem, gdzie on teraz jest. Chocia�... wszyscy wiemy, �e odnale�� to jeszcze nie znaczy schwyta�. �eby was przekona�, spr�buj� wyja�ni� sytuacj� na naszej planecie. Mamy tu premiera i jego gabinet, mamy parlament, istnieje s�d, prasa, s�u�by specjalne. Ale realn� w�adz� maj� tutaj tylko pieni�dze, prosz� mi wierzy�. A pieni�dze to ja. Kontroluj� wszystkie operacje finansowe na Cassylii. Podkre�lam: wszystkie. Reszta obywateli, od dziennikarza do premiera, od tajnego agenta do przewodnicz�cego parlamentu, pracuje wy��cznie dla mnie. A skoro statek Morgana odlecia� z mojej planety z moimi pieni�dzmi na pok�adzie, czy mog� nie wiedzie�, gdzie si� uda�? Ale ja te� mog� mie� swoje tajemnice. � Nie interesuj� mnie pa�skie tajemnice � podkre�li� Jason. I tak wszystko jest dla mnie mniej wi�cej jasne. Opr�cz jednego: gdzie Morgan jest teraz? � Powiem � obieca� Wayne. � Tylko prosz� odpowiedzie� jeszcze na jedno pytanie. Ostatnie, ale dla mnie najwa�niejsze. Po co panu Morgan? Przecie� s� pewniejsze i nawet ciekawsze sposoby zarabiania pieni�dzy. � Oczywi�cie, nie chodzi o pieni�dze � zgodzi� si� Jason. � Ale Morgan zniszczy� kasyno �Cassylia�. Kasyno ma dla mnie specjaln� warto�� jako miejsce mojego triumfu. Pan tego nie zrozumie. Widzia� pan, co on zrobi� z moim portretem? Ten pirat obrazi� mnie osobi�cie. To wszystko. Zadowoli pana takie t�umaczenie? � zapyta� Jason napastliwie. Wayne pomy�la� chwil� i odpowiedzia� kr�tko: � Zadowoli. � No to jak z moim procentem? � zapyta� Jason. � C�, pi�� lat temu, kiedy Cassyli� rz�dzili bandyci i gospodarka opiera�a si� na mi�dzyklanowych ustaleniach, po�owa sumy za odzyskanie pieni�dzy to by� przyj�ty standard. Zgadzam si� na pi��dziesi�t procent. Jason z godno�ci� kiwn�� g�ow�. Potem Wayne nacisn�� jaki� guzik na du�ym pulpicie � prawdopodobnie w��czy� system zas�ony informacyjnej � i powiedzia� cicho, prawie szeptem: � Henry Morgan jest teraz na Darkhanie, w mie�cie Burunghi, hotel �Lulu�... Ej, dok�d to? � krzykn�� do swoich go�ci, widz�c, �e jak prawdziwi profesjonali�ci, bez po�egnania, odwr�cili si� i ruszyli do drzwi. � Nie trzeba tak si� spieszy�. I bro� Bo�e nie lecie� w�asnym transportem. Przybycie obcego statku na Darkhan musi zosta� zauwa�one, prosz� mi wierzy�. �eby nie przestraszy� Morgana, trzeba uda� si� tam zwyk�ym statkiem pasa�erskim. Ju� dzwoni� po samoch�d. Je�li chcecie, dostarcz� was prosto do trapu odlatuj�cego za p� godziny statku kosmicznego �Duma Darkhanu�. � Tego samego? � sykn�� przez z�by Jason. Tego samego � potwierdzi� Wayne. � O, ciemno�ci przestrzeni! Ile mo�e by� zbieg�w okoliczno�ci! � Nie masz racji, wszystko tu jest zaplanowane � warkn�a Meta, kiedy szli w towarzystwie ochroniarza przez korytarze, mijaj�c automatycznie otwieraj�ce si� przed nimi ci�kie drzwi. � Dlaczego zgodzi�e� si� na jego warunki? Czy�by� my�la�, �e rzeczywi�cie chce nam pom�c? � Oczywi�cie, �e nie � u�miechn�� si� Jason. � Tacy ludzie pomagaj� tylko sobie. Jednak przyznaj, �e da� nam dobr� rad�. W ko�cu w tej chwili rzeczywi�cie mamy wsp�lne cele. Powinna� zrozumie� najwa�niejsze: tutaj, na Cassylii, jeste�my ca�kowicie od niego zale�ni. Gdyby zechcia�, m�g�by w og�le nie wpu�ci� �Temud�yna� na orbit�. Jedyny spos�b, by wydosta� si� st�d i lecie� dalej, to gra� wed�ug jego regu�. Jason dopiero teraz zauwa�y�, �e Meta trzyma pistolet w r�ku. Ciekawe, od jak dawna. Dobrze, �e nie zacz�a go u�ywa� w kabinie. � Schowaj go � poradzi� Jason. � Na razie nie ma do kogo strzela�. � Nie schowam � odburkn�a Meta. � Okropnie mnie m�czy granie wed�ug cudzych regu�. Pozw�l mi chocia� przez minut� poczu� si� sob�. 4 Podwie�li ich do statku mi�dzyplanetarnego minut� przed startem i wpu�cili do �rodka przez specjalne wej�cie, dzi�ki czemu omin�li kontrol� paszportow�. Wskazano im miejsca w pierwszym salonie; wygodne, mi�kkie fotele, chyba najlepsze na statku, wyposa�one w tak� mas� urz�dze� technicznych, �e trzy godziny lotu nie wystarczy�y, by skorzysta� ze wszystkich przycisk�w i manetek. Jason zaniepokoi� si�. Ka�de z tych urz�dze� mog�o jednocze�nie s�u�y� jako mikrofon, kamera albo, co gorsza, aparat do napromieniowania. Jak tylko sko�czy�y si� startowe przeci��enia, a sympatyczna ciemnosk�ra stewardesa poinstruowa�a pasa�er�w o zasadach bezpiecze�stwa i pozwoli�a wstawa�, Jason podni�s� si� i szepn�� do Mety: � Nie chcesz przej�� si� do ekranu widokowego? Meta kiwn�a ze zrozumieniem g�ow� i na u�ytek wszystkich, kt�rzy ich s�uchali, powiedzia�a niewinnie: � Dawno nie lata�am statkami pasa�erskimi. To zabawne, prawda, Jasonie? � Oczywi�cie, kochanie. Te� odzwyczai�em si� od takich lot�w. Przy ekranie widokowym zabawili tylko minut�, �eby si� upewni�, czy kto� ich nie �ledzi. Potem wr�cili do salonu, ale ju� nie do pierwszego, a do ostatniego � dla pal�cych. Tam by�o sporo wolnych miejsc, a pozosta�e zajmowa�a do�� podejrzana publiczno��. S�dz�c po zapachu, palono tutaj nie tylko zwyk�y tyto�. Jason i Meta wybrali rz�d najgorszych foteli, z rozprutymi obiciami, zdewastowanymi lampkami, klimatyzacj�, elektrycznymi maszynkami do golenia, zapalniczkami i innymi przedmiotami codziennego u�ytku. Na prawo od nich siedzia�o trzech sko�nookich obywateli, przypominaj�cych Jasonowi je�d�c�w z plemienia Temud�yna, nie tylko rysami twarzy, ale r�wnie� ubraniami pozszywanymi z pstrokatych kawa�k�w sk�ry. Wszyscy ssali kalian. Z lewej strony bardzo czarny, czarniejszy od stewardesy, prawie nagi m�ody cz�owiek, a z n