7228
Szczegóły |
Tytuł |
7228 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7228 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7228 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7228 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Harry Harrison & Ant Skalandis
Planeta �mierci 5
Przek�ad Inessa Kim
Cz�� I
Flibustierski raj
1
Cassylia � trzecia planeta w systemie ��tego kar�a Sunpride (FG233-16) w
po�udniowej
cz�ci zewn�trznego ramienia Galaktyki. �rodowisko tlenowe typu ziemskiego.
Zagospodarowana
jako jedna z pierwszych w pocz�tkowym okresie Wielkiej Ekspansji. Etniczny sk�ad
mieszka�c�w
� przewa�nie Europejczycy. J�zyk pa�stwowy � mi�dzyj�zyk. Stolica � Goldenburg,
oko�o
p�tora miliona mieszka�c�w. Wysoki poziom rozwoju technologii informacyjnych
oraz ��czno�ci.
Cz�onek Ligi Planet z 200-letnim sta�em. Epoka wojen galaktycznych dotkn�a
Cassyli� w spos�b
nieznaczny. Planeta, kt�ra by�a mi�dzygwiezdnym centrum finansowym, a potem
sta�a si� r�wnie�
uzdrowiskiem oznaczeniu galaktycznym i powszechnie znanym centrum rozrywki,
nigdy nie mia�a
mocnej floty kosmicznej. Dwa razy uczestniczy�a w wojnach z najbli�szym s�siadem
� drug�
planet� systemu (Darkhan), ale wszystkie dzia�ania bojowe toczy�y si� tylko w
przestrzeni
mi�dzyplanetarnej, bez niszczenia miast i obiekt�w przemys�owych. W dzisiejszych
czasach
Darkhan i Cassylia utrzymuj� stosunki dyplomatyczne w granicach niezb�dnego
minimum, ale
nieprzerwanie toczy si� mi�dzy nimi wojna informacyjna, ideologiczna i
ekonomiczna.
Z oficjalnej informacji o planecie Cassylia
Ogromne okno ze z�ocistego lustrzanego szk�a, o wysoko�ci przynajmniej
dziesi�ciu
metr�w i szeroko�ci nie mniej ni� sze�ciu, p�k�o i posypa�o si� na szeroki
chodnik deszczem
b�yszcz�cych od�amk�w. Na szcz�cie ulica przed fasad� Narodowego Banku Cassylii
by�a prawie
pusta i �mierciono�ne szklane okruchy dosi�g�y tylko jednego ochroniarza i
jednego
przypadkowego przechodnia, kt�ry podszed� do drzwi banku, zapewne po pijanemu.
Syrena
awaryjna zawy�a wcze�niej ni� pierwszy od�amek dotkn�� ceramicznej p�ytki
chodnika, a ju� po
dwudziestu sekundach z przyby�ego minibusu wyskoczy� specjalny oddzia� policji i
otoczy�
budynek. Sprawdzono wszystkie pi�tra, zablokowano wszystkie linie komunikacyjne.
Ulic� szybko
oczyszczono ze wsz�dobylskich cudak�w, kt�rych ciekawo�� jest silniejsza od
strachu. Pojedynczy
wybuch nie narobi�, jak si� okaza�o, wi�kszych szk�d, a tylko du�o ha�asu i
stra� po�arna, kt�ra
pojawi�a si� wkr�tce, nie znalaz�a wiele do roboty. Kto m�g� przewidzie�, ile
pracy b�dzie mia�a
troch� p�niej?
Nast�pnego dnia pierwsze strony wszystkich sto�ecznych gazet prawie w ca�o�ci
po�wi�cono reporta�om o obrabowaniu kasyna, bo dziwny napad na bank okaza� si�
tylko
manewrem, odwracaj�cym uwag�. Dziennikarze prze�cigali si� w pomys�ach co do
to�samo�ci
zuchwa�ego przest�pcy. Nazwano go Nowym Jasonem, Jasonem Pi�tna�cie Miliard�w
(w�a�nie
tak� sum� skradziono) albo po prostu Superbohaterem. W ca�ym zamieszkanym
wszech�wiecie
chyba tylko Cassylianie s� zdolni do uwielbienia dla zwyk�ego bandyty i skupiaj�
si� na aspekcie
finansowym sprawy nawet wtedy, gdy dzieje si� prawdziwa tragedia.
Tak, rzeczywi�cie, wiele lat temu Jason dinAlt, kt�ry przyby� nie wiadomo sk�d,
potrafi�
wygra� i zabra� z najbardziej znanego kasyna �Cassylia� ponad trzy miliardy
kredytek, za co
doczeka� si� dumnie brzmi�cego przezwiska Trzymiliardowy Jason. Oczywi�cie, dom
gry
niech�tnie rozstawa� si� ze swoimi pieni�dzmi i w rezultacie strzelaniny zgin�o
sze�� os�b.
Wszyscy byli ochroniarzami organizacji mafijnych, kontroluj�cych �Cassyli�,
albo wojskowymi z
l�dowych s�u�b portu kosmicznego, to znaczy lud�mi, kt�rych trudno zaliczy� do
kategorii
�ludno�� cywilna�. Ale tym razem by�o niewybaczalnie du�o ofiar, w wi�kszo�ci
zupe�nie
przypadkowych: sto dwadzie�cia trzy osoby, z kt�rych trzydzie�ci osiem to
rdzenni mieszka�cy
planety. W dodatku, chocia� dzia�o si� to w nocy, zgin�o troje dzieci.
Oto jak przebiega�y wydarzenia.
Oko�o p�nocy w domu gry �Cassylia� pojawi� si� cz�owiek z wypchan� torb�.
Ochrona go
sprawdzi�a i okaza�o si�, �e w torbie nie ma nic niebezpiecznego; zawiera�a
tylko pieni�dze �
prawdziwe, wyrywkowo sprawdzone banknoty o nominale pi��dziesi�ciu tysi�cy, stu
tysi�cy i
miliona kredytek. Cz�owiek ten usiad� do gry w pokera i powi�kszaj�c stawki w
ci�gu godziny
przegra� wszystko, to znaczy prawie p�tora miliarda. Zachowywa� si� jak zupe�ny
idiota, a w
oczach p�on�� mu ogie� szczerej nadziei rewan�u. Ostatnie milionowe banknoty
jeszcze nie
zd��y�y trafi� do kasy kasyna, a gracz ju� dzwoni� do kogo� z pro�b� o wsparcie.
Pi�ciu koleg�w
pechowego gracza zjawi�o si� do�� szybko, ka�dy z tak� sam� wypchan� torb�.
Mo�na si� by�o
tylko domy�la�, ile pieni�dzy przynie�li, ale krupier by� cz�owiekiem dyskretnym
i praktycznym.
Uzna�, �e lepiej b�dzie policzy� pieni�dze, kiedy trafi� ju� do kasy.
Chc�c uczyni� gr� bardziej emocjonuj�c�, kasyno postanowi�o w��czy� do niej
jeszcze
jednego uczestnika � podstawion� osob�, kt�ra mia�a dodatkowo �rubowa� stawki.
By jednak ten
�naiwniak� m�g� jak r�wny z r�wnym gra� z szalonym hazardzist� i jego kolegami,
potrzebowa�
odpowiedniej sumy.
Krupier razem z w�a�cicielem kasyna zdecydowali, �e poprosz� o pomoc finansow�
Bank
Narodowy, kt�ry by� jednym z udzia�owc�w domu gry �Cassylia�. Got�wk�
dostarczono do sali
sekretnym tunelem, biegn�cym pod ulic�. Zacz�a si� najbardziej niewiarygodna w
historii gra, w
kt�rej najmniejsz� stawk� by�o sto milion�w. Jeden z najwi�kszych w Galaktyce
dom�w gry nie
jest miejscem, kt�re odwiedzaj� ludzie biedni. Opr�cz dw�ch g��wnych bohater�w
znalaz�o si�
jeszcze kilku ochotnik�w gotowych zaryzykowa� du�e pieni�dze i wystawi� na pr�b�
swoje nerwy.
W ten spos�b po jakiej� p�godzinie og�lna ilo�� got�wki, skoncentrowanej w sali
gry �Cassylia�,
przekroczy�a dwadzie�cia miliard�w. Gra nie by�a ju� teraz nudna i przebiega�a
ze zmiennym
szcz�ciem � �ci�le wed�ug scenariusza kasyna. W�a�nie wtedy nast�pi� wybuch w
budynku
naprzeciwko. P�k�a witryna Banku Narodowego.
Ochrona kasyna zareagowa�a b�yskawicznie. Kto nie wie, co trzeba robi� w takich
przypadkach? Sko�czy� gr�, wzi�� pod luf� wszystkich obecnych i og�osi�: �Rzuci�
bro�! Po�o�y�
si� na pod�og�!� Niestety towarzysze cz�owieka, kt�ry przegrywa� du�e sumy, nie
mieli zamiaru si�
podporz�dkowa�. Po pierwsze, okaza�o si�, �e by�o ich nie sze�ciu, a co najmniej
trzy razy wi�cej
� reszta do tej pory gra�a rol� znudzonej albo nie znudzonej publiczno�ci. Po
drugie, wszyscy oni
dzia�ali z zaskakuj�c� precyzj� i w b�yskawicznym tempie. Bez �adnego
ostrze�enia rozpocz�a si�
strzelanina. Ochroniarzy zabito prawie natychmiast. Przy okazji zgin�o jeszcze
kilka os�b, kt�re
na swoje nieszcz�cie znalaz�y si� na linii ognia. Wybuch�a panika i przez to
policja, kt�ra pojawi�a
si� prawie od razu, nie zdo�a�a zapobiec kradzie�y. Ca�� got�wk� znajduj�c� si�
w kasie kasyna, na
sto�ach i w kieszeniach klient�w szybko i sprawnie zapakowano do ogniotrwa�ych
work�w.
Zabijano ka�dego, kto pr�bowa� si� przeciwstawi�.
Specjalna grupa komandos�w potrafi�a tylko troch� op�ni� ucieczk� rabusi�w z
budynku
kasyna na ulic�. Policjanci nie chcieli strzela� w obecno�ci cywil�w, za to
bandyci strzelali na
prawo i lewo, nie zwracaj�c uwagi na nic opr�cz w�asnego bezpiecze�stwa.
W�a�ciwie nawet o to
nie bardzo si� troszczyli, tylko dok�adnie os�aniali tych, kt�rzy nie�li worki z
pieni�dzmi. Na
pomoc policji wezwano jednostki wojskowe. Teraz bandyt�w z pewno�ci� da�oby si�
zatrzyma�,
gdyby nie to, �e w tym momencie nad miastem pojawi� si� ci�ki wojskowy statek
kosmiczny �
kr��ownik liniowy klasy �PQ�. Zauwa�ono go na wie�y kontrolnej portu kosmicznego
Digo, ale
statek nie stosowa� si� do �adnych rozkaz�w wydawanych z ziemi. Wbrew wszelkim
zasadom od
kr��ownika oderwa�a si� lekka desantowa kanonierka. Pod os�on� huraganowego
ognia z
najr�niejszych rodzaj�w broni, nawet takiej, kt�rej nie powinno si� u�ywa� w
atmosferze, bo
samemu mo�na wylecie� w powietrze, bandyci za�adowali si� razem z pieni�dzmi na
niedu��, ale
mocn� ��dk� i wr�cili na statek kosmiczny. Pozostawili tylko dw�ch zabitych.
Pancerz
gigantycznego kr��ownika by� ca�kowicie odporny na ataki Cassylian. Z�odzieje
albo o tym nie
wiedzieli, albo po prostu nie my�leli o liczbie przysz�ych ofiar. Tak czy
inaczej, wystartowali w
trybie awaryjnym, co oznacza�o eksplozj� gor�cej plazmy i w rezultacie po�ar w
samym centrum
g�sto zasiedlonego miasta.
Tak zako�czy�a si� tragedia, kt�ra poch�on�a sto dwadzie�cia trzy ludzkie
istnienia i
zamieni�a w dymi�ce ruiny jeden z najbogatszych i naj�adniejszych dom�w gry
Galaktyki.
W�adze cassylijskie zachowa�y si� bardzo lekkomy�lnie. W dodatku technika,
jakiej
u�ywali Cassylianie, nie dor�wnywa�a tej, jak� dysponowali przest�pcy. W
rezultacie nie uda�o si�
ich zatrzyma�. Nikt na planecie nie mia� nadziei na sprawiedliw� kar�.
Cassylianie w og�le
oboj�tnie odnosz� si� do �mierci. Tak ju� jest od dawna w tym wszech�wiatowym
centrum
przyjemno�ci i rozrywki, gdzie ani w dzie�, ani w nocy nie cichnie aktywne i
weso�e �ycie. Nikogo
nie wzruszaj� beznami�tne dane statystyczne, g�osz�ce, �e na przyk�ad w g��wnym
mie�cie
Cassylii Goldenburgu codziennie gin� setki ludzi, przewa�nie mieszka�c�w obcych
planet.
Ponosz� �mier� w wypadkach drogowych i bandyckich strzelaninach, w pijackich
b�jkach i
krwawych turniejach sportowych, umieraj� z przedawkowania narkotyk�w i na
nieznane choroby,
sprowadzone z odleg�ych planet. Albo po prostu dlatego, �e nie bardzo cenili
swoje �ycie. �mier�
na Cassylii to zwyczajna i normalna rzecz. Niekt�rzy go�cie planety specjalnie
jej szukaj� i
znajduj� w�a�nie w Goldenburgu. Wygodnie jest umiera� w miejscu, gdzie nikt
nikogo nie szuka i
o nic nie pyta, gdzie przypadkowe morderstwo w og�le nie podlega karze. Ci,
kt�rzy morduj� z
premedytacj�, teoretycznie powinni by� ukarani, ale tak naprawd� bardzo rzadko
staj� przed
s�dem. S� to przewa�nie prawdziwi fachowcy, kt�rzy umiej� nie tylko pope�ni�
przest�pstwo, ale
r�wnie� unikn�� odpowiedzialno�ci.
Ale obrabowanie kasyna poruszy�o nawet oboj�tnych, opanowanych Cassylian. To ju�
by�a
przesada.
Nie jest tajemnic�, �e w ca�ym wszech�wiecie istniej� planety, kt�rych
mieszka�cy s�yn� ze
zdziczenia i demoralizacji. Tych planet nie mo�na przyj�� do cywilizowanej
wsp�lnoty ani nawet
mierzy� zwyczajn�, cywilizowana miar�. I to jest zrozumia�e. Jednak rasa, kt�ra
dysponuje
nowoczesnymi systemami ��czno�ci, porozumiewa si� w powszechnym mi�dzyj�zyku, ma
rozwini�t� technik� wojskow�, a jednocze�nie nie przestrzega �adnych ludzkich
praw, etycznych,
religijnych, cywilnych czy karnych, stanowi�a ewenement. Tak� ras� mieszka�cy
Cassylii spotkali
po raz pierwszy. Wi�kszo�� z nich nie chcia�a nawet spekulowa�, z jakiej cz�ci
Galaktyki
przyby�y te moralne potwory. Chocia� policja bardzo szybko dowiedzia�a si�, z
kim mia�a do
czynienia, nikomu nie poprawi�o to humoru.
Kiedy na planet� przybywaj� ze wszystkich bli�szych i dalszych gwiezdnych
skupisk
znudzeni bogaci ludzie, kt�rzy chc� zabawi� si� i odpocz��, na pewno trafiaj�
si� w�r�d nich
r�wnie� osoby z podejrzan� reputacj�. Policja cassylijska nie ma wi�c czasu si�
nudzi�. Ro�li
faceci w granatowych mundurach s� �wietnie wyszkoleni i jeszcze lepiej
poinformowani. Umiej�
dzia�a� w najbardziej nietypowych warunkach. S� prawdziw� dum� planety. Rz�d
nazywa ich
supermanami i demonstracyjnie nie u�ywa �adnych robot�w � ochroniarzy, chocia�
takie
maszyny produkuje si� masowo w Galaktyce i na innych planetach u�ywa regularnie,
podobno nie
bez sukcesu. C�, Cassylia ufa tylko ludziom. Owszem, s� nara�eni na
niebezpiecze�stwo, ale
praca to praca. Policjanci ryzykuj� dobrowolnie, a przecie� niejednokrotnie
wychodzili obronn�
r�k� z zupe�nie beznadziejnych sytuacji.
Tym razem jednak Cassylia prze�y�a gorycz druzgoc�cej pora�ki. Jedni nie mogli
sobie
wyobrazi�, a drudzy zd��yli zapomnie�, �e istniej� na �wiecie tak okrutni i
bezlito�ni bandyci,
dysponuj�cy supernowoczesnymi osi�gni�ciami techniki.
Spraw� obrabowania kasyna rozpatrywa�a specjalnie powo�ana komisja rz�dowa.
Najwy�si
urz�dnicy policji, pracownicy kontrwywiadu, w�a�ciciele najwi�kszych sp�ek i
bank�w po��czyli
wysi�ki, por�wnali swoje bazy danych i doszli do jednoznacznego wniosku.
Cassylia zosta�a
napadni�ta przez tych samych ludzi, kt�rzy niegdy� nazwali si� Gwiezdn� Ord�.
Ord� rozbito, ale z
jej niedobitk�w, jak si� teraz okaza�o, powsta�a ca�kiem nowa banda. Jej
organizator�w nazywano
kosmicznymi piratami; ich wodzem by� niejaki Henry Morgan. Komputer policyjny od
razu go
rozpozna�, o �adnym b��dzie nie mog�o by� mowy.
2
Po co podsun��e� mi t� map�, Archie?
� Popatrz uwa�niej. Czerwona linia pokazuje tras� ostatniej migracji
diab�orog�w, a ta
zielona kierunek masowego przelotu ��d�opi�r�w. Gdyby w teorii przeprowadzi�
p�aszczyzn�
przez port kosmiczny imienia Welfa i Miasto Otwarte, te linie b�d� symetryczne,
jak przedmiot i
jego odbicie w lustrze.
� I co z tego? � zapyta� Jason, g�o�nym pacni�ciem zabijaj�c komara na czole.
� Wariant�w mo�e by� kilka. Na pocz�tek przychodz� mi do g�owy dwa: albo te
stworzenia poruszaj� si� wzd�u� linii pola magnetycznego planety, albo... kto�
jednak kieruje
naszymi zwierz�tkami.
� Weso�o � powiedzia� Jason w zamy�leniu i popatrzy� na swoj� d�o�.
Ostatnie s�owa Archiego tak go zaskoczy�y, �e r�ka zastyg�a w powietrzu i Jason
nie str�ci�
komara z czo�a. Malutki krwio�erca zawis� przyklejony do sk�ry. Krwio�erca...
Owad... Niechby
nawet bardzo ma�y... Sk�d si� wzi��?!
Widocznie Archie pierwszy zrozumia�, �e pojawienie si� komara w pomieszczeniu
budynku
badawczego jest jeszcze bardziej tajemnicze ni� jego niespodziewane odkrycie z
symetrycznym
odbiciem. Idealna hermetyczno�� wszystkich modu��w i dok�adna sterylizacja
ubrania, broni i w
og�le wszystkich przedmiot�w, wnoszonych z zewn�trz, zosta�a ostatnio
uzupe�niona jeszcze
innym, dobrze sprawdzonym �rodkiem � ekranem bioenergetycznym. M�dre pole nie
przepuszcza�o do wewn�trz niczego �ywego bez specjalnego kodu. Komar znaj�cy
odpowiedni kod
� to ju� przesada. Inna oczywista hipoteza to owad-cyborg. Ale przecie� cyborg
to organizm,
kt�ry musi zawiera� �yw� substancj�. Czyli, �e jest to stuprocentowy robot,
elektroniczny komar.
Ale numer!
Tak lekkomy�lnie zabit� (zepsut�?) przez Jasona unikaln� istot� (urz�dzenie?)
natychmiast
schowali do kontenera z gazem oboj�tnym. Archie zawo�a� Bruciego � g��wnego
specjalist� od
pyrrusa�skiej flory i fauny. Tamten obieca�, �e przyleci, ale od razu zastrzeg�,
�e w�tpliwe, by w
tak malutkim organizmie ukryto wielkie tajemnice. A je�eli nawet, to nie na
poziomie biologii.
Archie zgodzi� si� z t� opini� i zaproponowa�, �e osobi�cie przeprowadzi fizyko-
mechaniczn�
ekspertyz� obiektu po entomologicznych testach starszego kolegi.
Archie � Archibald Stover z dalekiego Uctisu � jeszcze p�tora ziemskiego roku
temu
zrezygnowa� z astrofizyki na rzecz niepewnych, je�eli chodzi o wyniki, ale za to
niesamowicie
wci�gaj�cych: bada� �rodowiska Planety �mierci. M�ody naukowiec od razu zosta� w
wci�gni�ty
nie tylko w projekty naukowe, ale r�wnie� do kilku ekspedycji, kt�re, zgodnie z
opini�
wojowniczych Pyrrusan, by�y do�� banalnym przedsi�wzi�ciem, natomiast mieszka�cy
innych
planet uznaliby je za szalone awanturnictwo. Archie uczy� si� od Jasona
spokojnego podej�cia do
dziwactw Pyrrusan i powoli zmieni� sw�j stosunek do �rodowiska. By� do�� m�ody,
by szybko
adaptowa� si� do podw�jnej grawitacji. Sko�czy� intensywny kurs sztuki walki,
szybko przyswoi�
niezb�dne minimum wiedzy biologicznej i nawet przesta� zwraca� uwag� na szalone
przeci��enia
podczas lot�w, kt�re zdarza�y si� szczeg�lnie wtedy, gdy za sterem siadali
mieszka�cy Pyrrusa.
Wreszcie przywyk� na dobre do sta�ego poczucia �miertelnego niebezpiecze�stwa i
nauczy� si�, �e
zawsze trzeba by� przygotowanym, aby stawi� op�r nieprzyjacielowi. Taki tryb
�ycia sta� si� dla
przybysza z obcej planety, Archiego, czym� zupe�nie naturalnym.
By� teraz innym cz�owiekiem i zupe�nie tego nie �a�owa�. Przekona� si� o tym
ostatecznie,
kiedy po niewiarygodnie ci�kiej, ale wyj�tkowo ciekawej podr�y do centrum
Galaktyki znalaz�
sobie �on�, m�od� Midi z niebezpiecznej, ale pi�knej planety o staro�ytnej
nazwie Egrisi. Jego
�ycie potoczy�o si� now� drog� i nie by�o ju� powrotu do cichej pracy naukowej
na spokojnym,
nudnym i szcz�liwym kra�cu Wszech�wiata � na planetach Zielonej Ga��zi. Teraz
Archie sta� si�
fanatykiem Pyrrusa. Nie dawa�y mu spokoju ekologiczne zagadki tej planety i
wszystkie staro�ytne
tajemnice z ni� zwi�zane. Zachwyca� si� odwa�nym charakterem Pyrrusan, a bystry
umys� Jasona
w po��czeniu z niewiarygodn� wytrzyma�o�ci� i zuchwa�ym uporem by�y wzorem dla
m�odego
Uctisanina.
Midi te� okaza�a si� dziewczyn� dociekliw�. Stara�a si� w niczym nie ust�powa�
m�owi.
Zawsze by�a dobrze zorientowana w jego sprawach i pomaga�a mu w pracy. Jasonowi
wsz�dzie
towarzyszy�a Meta. Ca�a czw�rka pracowa�a teraz w niedawno zbudowanych
laboratoriach
kompleksu badawczego, stanowi�cych nowoczesn� miniatur� szczelnie zamkni�tego
miasta,
po�o�onego w�r�d dzikiej d�ungli. D�ungla zreszt� nie by�a zagro�eniem, a
najnowsza technika
zabezpiecza�a pomieszczenia kompleksu badawczego przed ka�d� niespodziank�.
Zabezpieczenie
zabezpieczeniem, a z pistoletami Pyrrusanie nie rozstawali si� nawet tutaj.
Przyzwyczajenie jest
drug� natur�. Jason �wietnie to zrozumia� w ci�gu d�ugich lat obcowania z
Planet� �mierci. A teraz
Archie te� uwa�a� si� za Pyrrusanina. Nawet Midi nosi�a bro�, chocia� raczej z
poczucia
solidarno�ci z m�em ni� z wewn�trznego przekonania.
I oto cztery pistolety, nie m�wi�c ju� o systemach zabezpieczenia, kt�re
skompromitowa�y
si� zupe�nie, okaza�y si� bezsilne przeciwko jednemu tajemniczemu komarowi.
Jason poczu�, �e lekko kr�ci mu si� w g�owie. Z powodu intensywnego my�lenia?
Nie, to
chyba raczej komar. Truj�ce �wi�stwo! Jednak nie mo�na ca�y czas my�le� o takich
bzdurach.
Wyci�gn�� r�k� i odruchowo skorzysta� z medpakietu. Informacj� o jadzie komara
wprowadzono
do komputera, obr�bka danych zaj�a u�amek sekundy i od razu wstrzykni�to
niezb�dne lekarstwo
do zatrutej krwi. Jason pozby� si� nieprzyjemnego uczucia i od razu przesta�
zaprz�ta� sobie g�ow�
tym problemem. Oczywi�cie, biochemiczna analiza te� mo�e du�o da�, ale o tym nie
ma na razie
co my�le�. A wi�c o czym?
Archie powiedzia�: �Kto� kieruje naszymi zwierz�tkami�. To znaczy, �e komarami
te�. Oto
pierwszy krok ku rozwi�zaniu zagadki.
Jason u�miechn�� si�. Siedzieli teraz w pokoju wypoczynkowym, kt�ry by�
jednocze�nie
czym� w rodzaju poczekalni dla zwiedzaj�cych. Midi zrobi�a wszystkim kaw�. Jason
trzyma� w
r�ku fili�ank� aromatycznego napoju, kt�ry w dziwny s os�b pobudza� pami��.
Wspomnienia by�y
jakie� niewyra�ne i popl�tane.
Gdzie, kiedy, na jakiej planecie zdarzy�a si� identyczna sytuacja? Plecami do
niego, przy
pulpicie g��wnego ekranu siedzi Meta. Archie zgrabnie przebiega palcami po
klawiszach
przeno�nego komputera, szlifuj�c matematyczny model kolejnego skomplikowanego
procesu. Midi
przegl�da ostatni wydruk danych biofizycznych i chyba wszystko rozumie. Bardzo
zdolna
dziewczyna!.. Chyba jednak nigdy przedtem tak nie siedzieli. Nie zdarzy�o si�
nic podobnego.
Wi�c do czego u�miechn�� si� Jason? Do jakich dziwnych wspomnie�?
Przysz�a mu do g�owy my�l zupe�nie absurdalna z punktu widzenia nauki: je�eli
oni
przybli�yli si� do rozwi�zania tajemnicy Pyrrusa, to znaczy, �e gdzie� we
wszech�wiecie mia�o
miejsce inne niezwyk�e wydarzenie, na tyle wa�ne, �e teraz dla nich wszystkich
(a ju� na pewno
dla niego, Jasona) przyroda Pyrrusa i wszelkie odkrycia w tej dziedzinie stan�
si� drugorz�dne.
� Meto, kochana � poprosi� � po��cz si� z l�dowiskiem. Czy kto� tam przypadkiem
nie
nadlecia�? A mo�e jaki� �ajdak wo�a mnie z orbity? Dowiedz si�, prosz�. Mam
jakie� przeczucie.
Na to s�owo, kt�re Jason wym�wi� powoli i z naciskiem, Meta odwr�ci�a si�,
popatrzy�a
uwa�nie na Jasona i odpowiedzia�a:
� W porcie kosmicznym nic ciekawego si� nie dzia�o. ��cz� si� z nami regularnie,
a pilna
informacja dociera tu praktycznie od razu. Przeczucie zwodzi ci�, Jasonie.
Uspok�j si�. Lepiej
pos�uchaj, bo mo�e ci� to zaciekawi: przysz�a pilna wiadomo�� z Mi�dzygwiezdnej
Agencji
Informacyjnej.
� Na jaki temat? � szybko zapyta� Jason, cho� wcale nie chcia� us�ysze�
niepo��danej
informacji. Poczucie niejasnej trwogi pojawi�o si� w jego umy�le i gdy uros�o do
granic
wytrzyma�o�ci, zmieni�o si� w prze�wiadczenie o nadchodz�cych k�opotach. Uczucie
by�o na tyle
wyra�ne, �e Midi, maj�ca spore zdolno�ci telepatyczne, kt�re Jason zauwa�y�
jeszcze na Egrisi,
drgn�a nagle i chwyci�a si� za g�ow�. Jason wysoko ocenia� w�asny talent w tej
dziedzinie i
przyzwyczai� si� ufa� pojawiaj�cym si� w g��bi m�zgu przeczuciom.
� O czym jest ta wiadomo��? � powt�rzy�, bo Meta w milczeniu studiowa�a tekst,
przebiegaj�cy po ekranie.
� O napadzie na kasyno �Cassylia� � powiedzia�a i jakby mimochodem doda�a: �
Zdaje
si�, �e gra�e� tam kiedy�.
�wietnie pami�ta�a, kiedy to by�o. Nie mog�a nie pami�ta�. Przecie� w�a�nie od
tamtej nocy
w �Cassylii� wszystko si� zacz�o: brutalne wtargni�cie Kerka w �ycie Jasona, a
tak�e znajomo�� z
Met�, znajomo��, kt�ra przekszta�ci�a si� we wspania�� mi�o��. Wtedy nast�pi�a
radykalna zmiana
w �yciu zuchwa�ego mi�dzygwiezdnego szulera, a razem z ni� nowa epoka w historii
Planety
�mierci.
Nie mog�a o tym nie pami�ta�. Dlaczego wi�c m�wi o tym tak niedbale? �eby
uspokoi�
ukochanego? Efekt by� jednak dok�adnie odwrotny. W m�zgu Jasona wybuch�a cicha
bomba: �To
nie jest przypadek!!!�.
� Dlaczego to takie pilne? � zapyta� ochryp�ym g�osem i mimo woli si�gn�� po
papierosa.
� Przecie� um�wili�my si�, �e nie b�dziemy tutaj pali� � przypomnia�a Midi,
kt�ra
przy��czy�a si� do kampanii antynikotynowej z poczucia kobiecej solidarno�ci z
Met�.
Jason nie odpowiedzia�, mo�e nawet nie us�ysza� jej s��w. Meta odwr�ci�a si�
razem z
fotelem i zacz�a t�umaczy�, nawet nie staraj�c si� udawa� spokoju. L�k Jasona
udzieli� si� tak�e
jej.
� Dlatego, �e jest bardzo du�o niewinnych ofiar � wyt�umaczy�a. � Tak
bezwzgl�dnego
przest�pstwa dawno ju� nikt tutaj nie pope�ni�. �eby ukra�� pi�tna�cie miliard�w
kredyt�w, ci
dranie spu�cili na miasto ci�ki wojenny statek kosmiczny, zabrali swoich
bandzior�w i od razu
wystartowali. Wyobra�asz sobie?
� Wyobra�am. Bardzo dobrze pami�tam Cassyli�. Pami�tam miasto i wiem, jakie
t�umy
chodz� w samym centrum... Kim s� ci �ajdacy? Uda�o si� ich przynajmniej
rozpozna�?
� Uda�o si� rozpozna�, ale nie zatrzyma�. To kosmiczna banda Henry�ego Morgana.
� Morgana? � zdziwi� si� Jason. � Czekaj, czekaj... Gwiezdna Orda! Tak?
� Tak � przyzna�a Meta. � To on nam wtedy uciek�.
� Zaraz, zaraz, ch�opaki � wtr�ci� Archie. � Ja te� pami�tam, kto to jest
Morgan.
Przecie� to typowy kosmiczny pirat, tyle �e dosy� znany. Dawno ju� porzuci�
przyzwyczajenia
rodem z Gwiezdnej Ordy, przesta� dzia�a� na planetach i, je�eli wierzy� plotkom,
z niewielk�
band� atakuje tylko statki w przestrzeni mi�dzygwiezdnej. Dzi�ki temu jeszcze
�yje i nie zosta�
z�apany przez Korpus Specjalny. Przynajmniej tak mi opowiada� Berwick.
� No w�a�nie � powiedzia�a ze smutkiem Meta. � Przesta� napada� na planety, a
teraz
znowu napada.
� Morgan zwariowa� � powiedzia� Jason dziwnym g�osem. Nikt nie wiedzia�, czy to
�art,
czy Jason m�wi powa�nie. Kiedy si� podni�s� i mocno zgni�t� niedopa�ek w
popielniczce, wszyscy
od razu zrozumieli: kierownik nowego kompleksu badawczego nie �artuj e.
� Trzeba lecie� na Cassyli� � o�wiadczy�.
Nikt z nich trojga si� nie zdziwi�. Nawet jedyna w�r�d nich Pyrrusanka, dla
kt�rej nie by�o
nic wa�niejszego od w�asnej planety, teraz ju� rozumia�a, �e najkr�tsza droga do
zwyci�stwa nad
Pyrrusem wiedzie przez obce dalekie �wiaty.
� Od Cassylii tylko zaczniemy. Czy dobrze rozumiem? � W pytaniu Mety by�a ledwo
zauwa�alna nutka w�tpliwo�ci. � A potem b�dziemy musieli z�apa� Henry�ego
Morgana. � To
by�o ju� stwierdzenie.
� Oczywi�cie, kochana, w�a�nie to mia�em na my�li.
3
Brucco ustali�, �e komar jest obiektem biologicznym z elektronicznymi
mikroschematami,
zamiast systemu nerwowego. A zatem typowy cyborg. Archie ze swojej strony
potwierdzi�
obecno�� w organizmie owada p�przewodnikowych p�ytek krzemowych, irydowych
styk�w i
s�onecznych element�w �adowania. Odkryto te� fenomenalne ultraminiaturowe
urz�dzenie do
lokacji, kodowania i deszyfrowania. Kr�tko m�wi�c, komar zachowa� si� jak szpieg
i w najbardziej
bezczelny spos�b wykorzysta� w swoich celach wymy�lone przez Pyrrusan has�o.
By�o si� nad
czym zastanawia� po takim odkryciu! Archie nie my�la� teraz o niczym innym. Do
jego bada�
aktywnie w��czyli si� i stary Brucco, i najbardziej uzdolniony z jego m�odych
uczni�w Teka, i
najwi�kszy geniusz techniczny Pyrrusa Stan, i oczywi�cie Midi, kt�ra nie mia�a
wprawdzie
solidnego wykszta�cenia i do�wiadczenia �yciowego, ale interesowa�a si�
staro�ytnymi
tajemnicami centrum Galaktyki i szczerze chcia�a pom�c swojemu Archie.
Tylko Jason nie w��czy� si� do tej grupy. Jeszcze b�d�c w stacji naukowej
poleci�
przygotowa� do wylotu �Temud�yna�, po��czy� si� przez wideofon z Kerkiem i
wyt�umaczy� mu
sytuacj�. Nie mo�na powiedzie�, �eby stary pyrrusa�ski przyw�dca ucieszy� si� z
nag�ego odlotu
Jasona i Mety w nieznane, ale, nauczony do�wiadczeniem ostatnich lat, musia� si�
z tym pogodzi�.
Inny przedstawiciel wy�szych w�adz planety, Rhes, nie mia� nic przeciwko nowemu
pomys�owi Jasona, chocia� uzna� go za ekstrawagancki. Bo dlaczego s�ynny na ca��
Galaktyk�
gracz, bogatszy ni� wi�kszo�� bankier�w, kt�ry na wszystkich planetach zwyci�y�
swoim bystrym
umys�em, nagle zmienia romantyczne emploi mi�dzygwiezdnego w��cz�gi i nowy zaw�d
naukowca na prac� prywatnego detektywa? Przecie� nie po to, �eby wszystkich
zaskoczy�. Jednak
Rhesa nie bez powodu przyj�to do Stowarzyszenia Gwarant�w Stabilno�ci i nie
przypadkiem zosta�
nie�miertelnym wcze�niej od Jasona i Kerka: szacowny starzec zawdzi�cza� to
swojemu
wybitnemu umys�owi. Teraz tak�e zrozumia� sens lotu na Cassyli�. Zrozumia�, ale
nic nie
powiedzia�. Odprowadzaj�c Jasona i Met� w dalek� podr�, u�miecha� si�
tajemniczo, ale z
dobroci�. Nikt wi�cej nie przyszed� �egna� statku. Pyrrusanie to rasa
pragmatyk�w, s� pozbawieni
sentymentalizmu i ciekawo�ci.
Ostatnie instrukcje swoim podw�adnym w centrum naukowym Jason wydawa� przez
radio,
p�ki lecieli nad d�unglami w uniwersalnej kanonierce. W porcie kosmicznym
imienia Welfa
wsiedli na statek i od razu wystartowali w przestrze� mi�dzygwiezdn�.
Chcieli by� na Cassylii jak najszybciej. Jason nawet zaniedba� sprawdzenia
aktualnej
sytuacji na planecie, chocia� powinien to zrobi�. Kiedy� uwa�ano go tam za
przest�pc�, potem sta�
si� bohaterem � Trzymiliardowym Jasonem, a jego imi� wykorzystywano jako darmow�
reklam�
kasyna �Cassylia�. Potem niejaki Mikah Samon grozi�, �e odda go pod s�d, kt�ry
ska�e go na kar�
�mierci. To te� dzia�o si� na Cassylii. Jason zapomnia� wtedy wyja�ni�, co to za
Partia Prawdy (a
mo�e Sprawiedliwo�ci?), kt�r� reprezentowa� szalony Samom a potem mia�
wa�niejsze sprawy na
g�owie. Teraz mog�o to okaza� si� bardzo wa�ne. Je�eli na Cassylii doszli do
w�adzy mi�o�nicy
prawdy, to jaki los zgotuj� niespodziewanemu go�ciowi? Nietrudno si� domy�li�.
Ale Jason lubi�
ryzykowa�. Intuicja podpowiada�a by�emu graczowi, �e na tej planecie go nie
aresztuj�. Za du�o
czasu min�o. No w�a�nie, ile? Nie m�g� sobie przypomnie�. Niewiele te� wiedzia�
o tym, co zasz�o
od tamtej pory na Cassylii. Chyba nie zajrza� do odpowiedniego pliku w
bibliotece Solvitza.
W po�piechu Jason nie wzi�� mikrodysk�w z materia�em informacyjnym, a lekka
kanonierka �Temud�yn� nie by�a wyposa�ona w jump-nadajnik. Teraz, kiedy lecieli
w kierunku
Cassylii, a wyj�cie z nadprzestrzeni planowano w minimalnej odleg�o�ci od
planety, nie by�o
mo�liwo�ci zdobycia informacji. Podczas lotu Jason oszcz�dza� czas, a o reszcie
po prostu nie
my�la�.
Dni i noce sp�dzali przyjemnie. Smako�yk�w na �Temud�ynie� nie brakowa�o,
dobrych
napoj�w te� by�o pod dostatkiem, programy rozrywkowe na dyskach urozmaica�y
kosmiczne �ycie,
a we w�asnym towarzystwie, te� si� nie nudzili. Zw�aszcza �e mi�dzy nimi
zaistnia�a zupe�nie
nowa sytuacja: byli zar�czeni. To s�owo pachnia�o zamierzch�� przesz�o�ci�. A
skoro si� zar�czyli,
dobre by�oby wzi�� �lub w ko�ciele. Tylko w kt�rym? Mo�e w ko�ciele Wielkiego
Dzeveso? Jason
lubi� histori�, du�o wiedzia� o religiach, ale, niestety, s�abo je rozr�nia�.
�B�g z religiami!� � pomy�la� Jason i u�miechn�� si� z tej gry s��w.
Najwa�niejsze, �e jest
im dobrze ze sob� w ci�gu tych czterech dni i trzech nocy lotu, je�eli liczy�
wed�ug ziemskiej
miary.
A ostatniego dnia, kiedy pok�adowy komputer og�osi�, �e do skoku z
nadprzestrzeni zosta�o
osiem godzin, nagle zrobi�o im si� przykro � mo�e by�o to zm�czenie lenistwem, a
mo�e dopad�
ich jaki� kosmiczny smutek. Przy kieliszku altairskiego szampana narzeczony z
narzeczon�
rozmawiali o wieczno�ci, o mi�o�ci w sensie filozoficznym, o �yciu i �mierci, o
dobrym i z�ym, o
pi�knie i racjonalno�ci, o poznawalno�ci �wiata.
Jason przypomnia� sobie, jak fatalnie sko�czy� si� jego poprzedni lot do centrum
Galaktyki.
Po zdobyciu Z�otego Gwintoroga, po pokonaniu podst�pnych wrog�w, po odnalezieniu
ojca i
matki, z rado�ci popu�ci� sobie cugli i straci� wszystko, co wcze�niej zdoby�.
Matka Jasona, Nivella, dosta�a wtedy piln� wiadomo��, kt�rej nikt pr�cz niej nie
zrozumia�
(nawet nie zosta�a kopia w dzienniku pok�adowym) i w szalonym po�piechu opu�ci�a
�Argo�. Z
liniowca znikn�� wtedy nie tylko statek Nivelli, ale r�wnie� pierwszy �Baran�, z
takim trudem
odbity na Iolce przez oddzia� Pyrrusan. Obydwa statki kosmiczne znikn�y w
przestrzeni. Ajzon,
oczywi�cie, te� odlecia� razem z �on�. A swojemu synowi i wybawicielowi posk�pi�
nawet
kr�tkiego wyt�umaczenia.
Kr�tko m�wi�c. zero informacji. Dalej nie wiedzia�, dlaczego pragn�li pokona�
ca�y �wiat.
Dla kogo? Czy dla Uctisanina Archiego, kt�ry znalaz� swoje szcz�cie na Egrisi?
Czy dla Mety,
kt�ra teraz jest najs�ynniejsz� dziewczyn� Pyrrusa, a tak�e narzeczon� wielkiego
gracza i
mi�dzygwiezdnego w��cz�gi Jasona dinAlta? Kogo zapyta�? Kto udzieli odpowiedzi?
Mo�e
Revered Berwick? Tak, Berwick powinien co� wiedzie� na temat wydarze� na
Cassylii. To sprawa
Korpusu Specjalnego, czyli trzeba po��czy� si� z Berwickiem od razu, jak tylko
statek wejdzie w
zwyk�� przestrze�. O tym te� rozmawiali.
Potem Jason zapyta�:
� Meto, jak my�lisz, czy oni mieli prawo zabija� ludzi?
� Kto? � drgn�a zaskoczona Meta. � Ci bandyci?
� Tak. Przecie� zabijali bez zastanowienia.
� Nie mo�na mordowa� Bogu ducha winnych ludzi � twardo o�wiadczy�a Meta.
� Te� tak uwa�am � kiwn�� g�ow� Jason i doda�: � Wiesz, my�l�, �e ludzi w og�le
nie
wolno zabija�. By�oby wspaniale, gdyby ju� nikt nigdy nikogo nie zabija�.
� Powiedz o tym Henry�emu Morganowi. Koniecznie � u�miechn�a si� smutno Meta.
Jason nie zapomnia� po��czy� si� z Berwickiem, jak tylko weszli na orbit�
planety, jednak
wielkiego galaktycznego przyw�dcy nie by�o ani na planetach Zielonej Ga��zi, ani
w jego
rezydencji na Lussuozo, ani w og�le nigdzie, gdzie mo�na by�oby si� go
spodziewa�. Trzeba si�
b�dzie obej�� bez dodatkowych danych o Cassylii i Morganie. Odleg�o�� od planety
by�a ju� na
tyle ma�a �e systemy nawigacyjne �Temud�yna� automatycznie przestawi�y si� na
standardowe
sygna�y l�dowania. Statek, po przej�ciu na lot orbitalny, ju� po minucie zawis�
nad jednym z
najwi�kszych w Galaktyce port�w kosmicznych mi�dzygwiezdnym portem Digo, co w
t�umaczeniu z esperanto oznacza �zapora, tama�. Widocznie pierwsi przesiedle�cy
z czas�w
Imperium Ziemskiego chcieli mie� mocn� ochron� przed obcymi z wrogiego
wszech�wiata, ale
efekt by� akurat odwrotny do zamierzonego: tama cassylijskiego l�dowiska
zapobiega�a
przenikaniu od wewn�trz, a nie napadom z zewn�trz. W otwartym zawsze i dla
wszystkich
popularnym uzdrowisku i centrum biznesowym po�udniowej cz�ci Galaktyki pe�no
by�o ludzi, a w
przestrze� mi�dzyplanetarn� wycieka� w�ski, wyselekcjonowany strumyk wygna�c�w,
bankrut�w i
przegranych albo po prostu zm�czonych, przesyconych rozrywk� go�ci.
Radiooperatorzy Digo przyj�li sygna� �Temud�yna� i bardzo szybko zorganizowali
l�dowanie. W�tpliwe, �eby kto� na Cassylii pami�ta� numer rejestracyjny planety
Szcz�cie, a
opr�cz tych cyfr pyrrusa�ska kanonierka nie mia�a �adnych znak�w rozpoznawczych.
Mieszka�cy
�wiata �mierci do tej pory nie potrafili wymy�li� nawet wsp�lnego god�a dla
swoich dw�ch planet.
Najprawdopodobniej automatyczny kontroler po prostu zajrza� do generalnego
katalogu g��wnego
komputera Ligi Planet, w kt�rym ju� ponad dwa lata figurowa�a daleka, na p�
dzika, ale teraz ju�
rzeczywi�cie szcz�liwa planeta. To, �e �Temud�yna� przypisano do floty
kosmicznej Szcz�cie, a
nie do pyrrusa�skiego Welfa, by�o czystym przypadkiem zwi�zanym raczej z
histori� statku.
Pyrrusanie z regu�y nie zwracali uwagi na takie drobiazgi. Ale teraz takie
zamieszanie okaza�o si�
pomocne. Przecie� Jason nie mia� zamiaru ujawnia� na Cassylii, z jakiej
przybywaj� planety.
Paszporty i tak mieli og�lnogalaktyczne, jakie od niedawna zacz�a wydawa� Liga
Planet
przedstawicielom niekt�rych profesji, kt�rych �ycie i praca nie by�y zwi�zane z
jedn� konkretn�
planet�.
Przy wej�ciu do terminalu i przy wyj�ciu z niego dokumenty podr�nik�w z planety
Szcz�cie by�y d�ugo i dok�adnie sprawdzane. Za pomoc� specjalnych urz�dze�
prze�wietlono
skromny baga�, za��dano wype�nienia deklaracji celnych na temat nielegalnego
wwozu
zakazanych rodzaj�w broni, mocnych trucizn, narkotyk�w i rzadkich zwierz�t. By�o
tam jeszcze co
najmniej dziesi�� pozycji, w kt�rych wymieniono rzeczy, jakich nie tylko Mecie,
ale nawet
Jasonowi nigdy nie przysz�oby do g�owy taszczy� na obc� planet�: dzie�a sztuki
narodowej,
instrumenty muzyczne staro�ytnych narod�w, muszle mi�czak�w oceanicznych,
r�kopisy wierszy,
monety, znaczki pocztowe i inne tego rodzaju bzdury. W rubryce �cel przybycia�
obydwoje, nie
zastanawiaj�c si�, wpisali �turystyka�. I cho� dziwnie brzmia�o, takie
sformu�owanie by�o bliskie
prawdy. Przecie� Jason przylecia� na Cassyli� w celu wy��cznie poznawczym, nie
mia� zamiaru ani
zadziera� z w�adz�, ani nawet oczyszcza� po raz kolejny kasy domu gry. Zreszt�,
je�eli chodzi o
jego ulubione kasyno �Cassylia�, taka mo�liwo�� nawet nie istnia�a: poprzedni
go�cie nie tylko
oczy�cili, ale te� zniszczyli jeden z najstarszych budynk�w miasta.
Likwidacja szk�d sz�a pe�n� par�. Jason zauwa�y� to ju� z daleka, kiedy kierowca
helitaxi,
tradycyjnego na Cassylii �rodka transportu, przeprosi� goi wyt�umaczy�, �e dalej
nie da si�
podjecha�: dzielnica jest zablokowana z powodu du�ych prac remontowych.
Uniesione w g�r�
ramiona d�wig�w potwierdza�y jego s�owa. Jason uwa�a�, �e wybra� najkr�tsz�
drog� do kasyna, w
ko�cu nie�le pami�ta� miasto, ale z powodu zwa��w gruzu, g��bokich jam i
ogradzaj�cych ta�m z
barwnymi chor�giewkami trzeba by�o ca�y czas kr��y�, tak �e do miejsca
katastrofy podjechali z
zupe�nie niespodziewanej strony.
Zniszczona przez piracki statek kosmiczny ulica stan�a im przed oczami. Smutny
by� to
obraz. Szczeg�lnie przygn�biaj�ce wra�enie zrobi� na Jasonie jego w�asny
portret, kt�ry jeszcze
niedawno ozdabia� fasad� kasyna nad g��wnym wej�ciem, a teraz wala� si� w�r�d
g�ry gruz�w.
Ogromne plastykowe panneau podczas wybuchu z�ama�o si� na dwie prawie r�wne
cz�ci; ocala�a
prawa po�owa by�a zabrudzona szarym b�otem, spod kt�rego widnia�a r�ka rzucaj�ca
na zielone
p��tno z�ociste ko�ci do gry.
� Panie dinAlt! � przez ha�as budowy dotar� do niego g�os dobrze ubranego
m�odego
m�czyzny z radiostacj� w r�ku. Ochroniarz? Pracownik zniszczonego banku? Agent
s�u�b
specjalnych? Co za r�nica! Tak czy owak musi z nim porozmawia�. Przecie� po to
tu przylecia�.
Ju� trzeci raz rozpoznano Jasona. Pierwszy by� celnik, kt�ry �yczy� szanownemu
obywatelowi Cassylii dobrego wypoczynku. Drugi � taks�wkarz, kt�ry przez ca��
drog�
wypytywa� o sekret du�ej wygranej w kasynie. Trzeci � ten m�ody cz�owiek o
niejasnej profesji.
Jason i Meta przeszli niewysokim, ale niewygodnym chodniczkiem u�o�onym z
metalowo-
plastikowych konstrukcji, �eby dosta� si� do wo�aj�cego ich faceta.
� Panie dinAlt, pan Wayne �yczy. sobie osobi�cie spotka� si� z panem.
Zosta�o to powiedziane takim tonem, �e wydawa�o si� nieprzyzwoito�ci� zapyta�,
kim jest
pan Wayne. Jason mgli�cie przypomina� sobie, �e gdzie� ju� s�ysza� to nazwisko,
ale nie kojarzy�
go z nikim.
� To niedaleko � doda� m�ody cz�owiek. Meta zrobi�a na to zdziwion� i oburzon�
min�,
zupe�nie jakby nie rozumia�a, gdzie i po co j� ci�gn�. Przewodnik uzna� za
stosowne wyja�ni�: �
Sir Rodger Wayne to prezes Narodowego Banku Cassylii.
Tymczasowy gabinet prezesa banku, kt�rego siedziba uleg�a zniszczeniu podczas
napadu
pirat�w, znajdowa� si� w podobnej do bunkra piwnicy, na tej samej ulicy. Sam
pok�j, do��
przestronny, mia� ozdobny sufit i luksusowe umeblowanie. Droga do tej twierdzy
finansisty wiod�a
przez co najmniej tuzin ci�kich pancernych drzwi, kt�re nie zostawia�y go�ciom
z�udze�, �e mog�
samodzielnie wydosta� si� na zewn�trz. Na ka�dym progu Meta uwa�nym spojrzeniem
ocenia�a,
czy potrafi�aby pokona� taki zamek. W ko�cu zdecydowa�a, �e te stalowe
konstrukcje nie tylko dla
niej, ale nawet dla Kerka s� stanowczo za mocne. Jason te� by� przygn�biony,
czu�, �e wpad� w
pu�apk�. Jedyn� pociech� by�y pistolety, kt�rych na razie nikt nie kaza� im
odda�.
Okaza�o si�, �e istotnie zna Wayne�a, cho� widzia� go tylko raz w �yciu. S�
takie twarze,
nawet niezbyt charakterystyczne, kt�re zapami�tuje si� na zawsze.
Wayne przyty�, wy�ysia�, twarz mu troch� pociemnia�a, ale nadal by� tym samym
�liskim
typkiem o przymilnych manierach. Kilka lat temu by� wicedyrektorem ma�ego banku
na skraju
miasta. Sprawdza� wtedy osobi�cie wszystkie milionowe banknoty, kt�re Kerk
wr�czy� Jasonowi, i
wymienia� na tysi�ce. Jason wyra�nie przypomina� sobie, jak wygl�da�a twarz
pocz�tkuj�cego
bankowca, kiedy przyjmowa� od niego banknoty o tak wysokich nomina�ach. Wida�
by�o, �e nigdy
w �yciu nie mia� w r�ku tylu pieni�dzy naraz. C�, to teraz historia. Wayne sta�
si�
multimilionerem, je�li nie miliarderem; nazywa� si� sir Rodger Wayne, ale w
dalszym ci�gu blad�,
kiedy by� zdenerwowany.
Na widok Jasona posinia� z lekka, a fioletowe wargi rozci�gn�y si� w
nienaturalnym,
nieprzyjemnym u�miechu.
� Tak si� ciesz�, �e zn�w pana widz� na naszej planecie! � zawo�a�.
Trudno by�oby uzna� ten okrzyk za szczery. W odpowiedzi Jason u�miechn�� si�
niewyra�nie i schyli� g�ow�, jak wymaga�a grzeczno��. Ale Meta, kt�ra nie
uznawa�a �adnych
regu�, by�a najwyra�niej w�ciek�a.
Pami�tam, jak zaproponowa�em panu ulokowanie pieni�dzy w naszym banku, a pan
skromnie odpowiedzia�: �Nie teraz�. Pami�tam, pami�tam � skrzecza� sir Rodger. �
Czy dzisiaj
nadszed� na to czas, panie dinAlt? Pan sta� si� bogaty i my r�wnie�! Teraz
mo�emy
wsp�pracowa�.
� To nie jest wykluczone uprzejmie odpowiedzia� Jason. Ale nie po to tu
przyjechali�my.
Zreszt� m�g�bym ulokowa� pieni�dze w pa�skim banku nie ruszaj�c si� ze swojej
planety, za
pomoc� mi�dzygwiezdnej sieci komputerowej. W tej chwili interesuj� mnie
okoliczno�ci
niedawnego napadu na kasyno �Cassylia� i pa�skie przypuszczenia co do miejsca
pobytu
Henry�ego Morgana. Zamierzam go dopa�� i zmusi�, by zwr�ci� to, co ukrad�, plus
rekompensata
za straty materialne i moralne. Mo�e pan je oceni�?
� Dodatkowe dziesi�� miliard�w � powiedzia� szybko Wayne.
Jasonowi wydawa�o si�, �e to za du�o, ale nie protestowa�.
� Dobrze. Z tego wynika, �e Morgan odda dwadzie�cia pi�� miliard�w.
Wayne u�miecha� si� wyrozumiale, powstrzymuj�c si� na razie od komentarzy.
� Na pewno odzyska pan swoje dwadzie�cia pi�� miliard�w powt�rzy� Jason z
akcentem
na s�owa �na pewno�. � Na jak� cz�� tej sumy mog� liczy�?
Odpowied� pad�a natychmiast:
� Dwadzie�cia procent.
� To �mieszne � zaprotestowa� Jason. � Pi��dziesi�t.
� Dwadzie�cia pi�� � zaproponowa� Wayne.
� Pi��dziesi�t.
� Trzydzie�ci trzy... to moje ostatnie s�owo.
� Pi��dziesi�t � jeszcze raz powt�rzy� Jason.
Wreszcie Wayne nie wytrzyma� i roze�mia� si�.
� Jasonie, pan jest bardzo przenikliwym cz�owiekiem. Od razu pan zrozumia�, �e
te
pi�tna�cie miliard�w z kasyna nale�a�o do mnie. Dlaczego wi�c pan nie zauwa�y�,
�e nie wierz� w
sukces pa�skiego przedsi�wzi�cia? Macie zamiar we dw�jk� wyst�pi� na swoim
�a�osnym statku
przeciwko ca�ej armadzie pirat�w?
� Panie Wayne! � powiedzia�a ura�ona Meta. � Z pa�skiej piwnicy ka�dy statek
b�dzie
si� wydawa� �a�osny. Mo�liwo�ci mojej kanonierki mo�na por�wna� z mo�liwo�ciami
�rednich
rozmiar�w liniowca...
� Ale, oczywi�cie, nie w tym rzecz � w��czy� si� Jason, by przerwa� sp�r.
� Przepraszam, nie mia�em racji � niespodziewanie podda� si� Wayne. � Teraz
niech
pan m�wi, Jasonie.
� Powiem kr�tko, panie Wayne. Raz ju� zmierzyli�my si� z t� grup� w otwartej
walce, w
uczciwym kosmicznym boju. Zwyci�y�a nasza flota. Henry Morgan by� wtedy tylko
jednym z
przyw�dc�w �le zorganizowanej gwiezdnej szajki. Po bitwie po prostu uciek�. Ale
dzisiaj nie mam
zamiaru zmieni� si� z nim w otwartej walce. Istnieje wiele sposob�w na pokonanie
wroga. My�l�,
�e pan zna niekt�re z nich. Jestem zawodowym graczem, nieprzyzwyczajonym do
odkrywania
w�asnych kart. Musimy ustali� og�lne zasady. Wykonanie bierzemy z Met� na
siebie.
Wayne odchyli� g�ow� do ty�u i s�ucha� z wyra�nym zainteresowaniem.
� Nie wiadomo dlaczego zaczynam wierzy� w sw�j sukces, Jasonie dinAlt powiedzia�
zamy�lony.
� Najwy�szy czas. Ci, kt�rzy nie wierzyli, kiepsko na tym wyszli. � Mam
nadzieje,
Jasonie, �e pan nie pr�buje mi grozi� � powiedzia� Wayne twardo. � Taka pewno��
siebie jest
dobra dla gracza, ale w walce mo�e tylko przeszkadza�. Niech pan si� nie spieszy
zanadto i
pos�ucha mnie. Nasi policjanci przyznali, �e wobec Morgana s� bezsilni, g��wnie
dlatego, �e mog�
dzia�a� tylko na tej planecie. Cassylijskiej policji brakuje po prostu
kosmicznego wyposa�enia.
Wi�c kto jeszcze mo�e nam pom�c? Wojenna Flota Ligi Planet? To s� mocne, ale
bardzo
nieruchawe jednostki. Mo�e Korpus Specjalny... Przepraszam, czy pan wie, co to
jest Korpus
Specjalny?
� Tak � odpowiedzia� Jason niedbale. � Nie s� mi obce nazwiska Inskippa,
Colby�ego,
Reverda Bronsa. Tego ostatniego pozna�em nawet osobi�cie.
Twierdzenie o znajomo�ci z Bronsem by�o lekk� przesad� ale przecie� Berwick
rzeczywi�cie proponowa� kiedy� Jasonowi wizyt� u tego zast�pcy naczelnika
Korpusu.
� �wietnie � kiwn�� g�ow� Wayne. � Jednostka uderzeniowa Korpusu zgubi�a �lad
Morgana z bardzo prostej przyczyny: piraci zademonstrowali �wiatu swoj�
techniczn� przewag�.
Ich ca�y sprz�t jest znacznie nowocze�niejszy ni� wyposa�enie Korpusu.
� Ale ich m�zgi razem wzi�te s� mniejsze ni� m�j.
� Brawo, Jasonie! � roze�mia� si� Wayne. � Jeszcze jedno podobne zdanie i, s�owo
honoru, powiem, gdzie szuka� Morgana.
Jason milcza�. I ten facet oskar�a mnie o nadmiern� pewno�� siebie, pomy�la�.
Czy to blef?
� Czy ma pan wystarczaj�ce podstawy, �eby przypuszcza�... wtr�ci�a si� Meta.
� Prosz� nie ko�czy� � przerwa� Wayne. � Ja naprawd� wiem, gdzie on teraz jest.
Chocia�... wszyscy wiemy, �e odnale�� to jeszcze nie znaczy schwyta�. �eby was
przekona�,
spr�buj� wyja�ni� sytuacj� na naszej planecie. Mamy tu premiera i jego gabinet,
mamy parlament,
istnieje s�d, prasa, s�u�by specjalne. Ale realn� w�adz� maj� tutaj tylko
pieni�dze, prosz� mi
wierzy�. A pieni�dze to ja. Kontroluj� wszystkie operacje finansowe na Cassylii.
Podkre�lam:
wszystkie. Reszta obywateli, od dziennikarza do premiera, od tajnego agenta do
przewodnicz�cego
parlamentu, pracuje wy��cznie dla mnie. A skoro statek Morgana odlecia� z mojej
planety z moimi
pieni�dzmi na pok�adzie, czy mog� nie wiedzie�, gdzie si� uda�? Ale ja te� mog�
mie� swoje
tajemnice.
� Nie interesuj� mnie pa�skie tajemnice � podkre�li� Jason.
I tak wszystko jest dla mnie mniej wi�cej jasne. Opr�cz jednego: gdzie Morgan
jest teraz?
� Powiem � obieca� Wayne. � Tylko prosz� odpowiedzie� jeszcze na jedno pytanie.
Ostatnie, ale dla mnie najwa�niejsze. Po co panu Morgan? Przecie� s� pewniejsze
i nawet
ciekawsze sposoby zarabiania pieni�dzy.
� Oczywi�cie, nie chodzi o pieni�dze � zgodzi� si� Jason. � Ale Morgan zniszczy�
kasyno �Cassylia�. Kasyno ma dla mnie specjaln� warto�� jako miejsce mojego
triumfu. Pan tego
nie zrozumie. Widzia� pan, co on zrobi� z moim portretem? Ten pirat obrazi� mnie
osobi�cie. To
wszystko. Zadowoli pana takie t�umaczenie? � zapyta� Jason napastliwie.
Wayne pomy�la� chwil� i odpowiedzia� kr�tko:
� Zadowoli.
� No to jak z moim procentem? � zapyta� Jason.
� C�, pi�� lat temu, kiedy Cassyli� rz�dzili bandyci i gospodarka opiera�a si�
na
mi�dzyklanowych ustaleniach, po�owa sumy za odzyskanie pieni�dzy to by� przyj�ty
standard.
Zgadzam si� na pi��dziesi�t procent.
Jason z godno�ci� kiwn�� g�ow�.
Potem Wayne nacisn�� jaki� guzik na du�ym pulpicie � prawdopodobnie w��czy�
system
zas�ony informacyjnej � i powiedzia� cicho, prawie szeptem:
� Henry Morgan jest teraz na Darkhanie, w mie�cie Burunghi, hotel �Lulu�... Ej,
dok�d to?
� krzykn�� do swoich go�ci, widz�c, �e jak prawdziwi profesjonali�ci, bez
po�egnania, odwr�cili
si� i ruszyli do drzwi. � Nie trzeba tak si� spieszy�. I bro� Bo�e nie lecie�
w�asnym transportem.
Przybycie obcego statku na Darkhan musi zosta� zauwa�one, prosz� mi wierzy�.
�eby nie
przestraszy� Morgana, trzeba uda� si� tam zwyk�ym statkiem pasa�erskim. Ju�
dzwoni� po
samoch�d. Je�li chcecie, dostarcz� was prosto do trapu odlatuj�cego za p�
godziny statku
kosmicznego �Duma Darkhanu�.
� Tego samego? � sykn�� przez z�by Jason. Tego samego � potwierdzi� Wayne.
� O, ciemno�ci przestrzeni! Ile mo�e by� zbieg�w okoliczno�ci!
� Nie masz racji, wszystko tu jest zaplanowane � warkn�a Meta, kiedy szli w
towarzystwie ochroniarza przez korytarze, mijaj�c automatycznie otwieraj�ce si�
przed nimi
ci�kie drzwi. � Dlaczego zgodzi�e� si� na jego warunki? Czy�by� my�la�, �e
rzeczywi�cie chce
nam pom�c?
� Oczywi�cie, �e nie � u�miechn�� si� Jason. � Tacy ludzie pomagaj� tylko sobie.
Jednak przyznaj, �e da� nam dobr� rad�. W ko�cu w tej chwili rzeczywi�cie mamy
wsp�lne cele.
Powinna� zrozumie� najwa�niejsze: tutaj, na Cassylii, jeste�my ca�kowicie od
niego zale�ni. Gdyby
zechcia�, m�g�by w og�le nie wpu�ci� �Temud�yna� na orbit�. Jedyny spos�b, by
wydosta� si�
st�d i lecie� dalej, to gra� wed�ug jego regu�.
Jason dopiero teraz zauwa�y�, �e Meta trzyma pistolet w r�ku. Ciekawe, od jak
dawna.
Dobrze, �e nie zacz�a go u�ywa� w kabinie.
� Schowaj go � poradzi� Jason. � Na razie nie ma do kogo strzela�. � Nie schowam
�
odburkn�a Meta. � Okropnie mnie m�czy granie wed�ug cudzych regu�. Pozw�l mi
chocia� przez
minut� poczu� si� sob�.
4
Podwie�li ich do statku mi�dzyplanetarnego minut� przed startem i wpu�cili do
�rodka
przez specjalne wej�cie, dzi�ki czemu omin�li kontrol� paszportow�. Wskazano im
miejsca w
pierwszym salonie; wygodne, mi�kkie fotele, chyba najlepsze na statku,
wyposa�one w tak� mas�
urz�dze� technicznych, �e trzy godziny lotu nie wystarczy�y, by skorzysta� ze
wszystkich
przycisk�w i manetek. Jason zaniepokoi� si�. Ka�de z tych urz�dze� mog�o
jednocze�nie s�u�y�
jako mikrofon, kamera albo, co gorsza, aparat do napromieniowania. Jak tylko
sko�czy�y si�
startowe przeci��enia, a sympatyczna ciemnosk�ra stewardesa poinstruowa�a
pasa�er�w o
zasadach bezpiecze�stwa i pozwoli�a wstawa�, Jason podni�s� si� i szepn�� do
Mety:
� Nie chcesz przej�� si� do ekranu widokowego?
Meta kiwn�a ze zrozumieniem g�ow� i na u�ytek wszystkich, kt�rzy ich s�uchali,
powiedzia�a niewinnie:
� Dawno nie lata�am statkami pasa�erskimi. To zabawne, prawda, Jasonie?
� Oczywi�cie, kochanie. Te� odzwyczai�em si� od takich lot�w.
Przy ekranie widokowym zabawili tylko minut�, �eby si� upewni�, czy kto� ich nie
�ledzi.
Potem wr�cili do salonu, ale ju� nie do pierwszego, a do ostatniego � dla
pal�cych. Tam by�o
sporo wolnych miejsc, a pozosta�e zajmowa�a do�� podejrzana publiczno��. S�dz�c
po zapachu,
palono tutaj nie tylko zwyk�y tyto�. Jason i Meta wybrali rz�d najgorszych
foteli, z rozprutymi
obiciami, zdewastowanymi lampkami, klimatyzacj�, elektrycznymi maszynkami do
golenia,
zapalniczkami i innymi przedmiotami codziennego u�ytku.
Na prawo od nich siedzia�o trzech sko�nookich obywateli, przypominaj�cych
Jasonowi
je�d�c�w z plemienia Temud�yna, nie tylko rysami twarzy, ale r�wnie� ubraniami
pozszywanymi z
pstrokatych kawa�k�w sk�ry. Wszyscy ssali kalian. Z lewej strony bardzo czarny,
czarniejszy od
stewardesy, prawie nagi m�ody cz�owiek, a z n